Tajna Historia Rzeszowa nr 1-2/2021 (5-6)

Page 1

Zbrodnie i spod ziemi wychodzą, aby stać się widomemi W. Shakespeare „Hamlet” Magazyn Historyczny Nr 1-2/2021 (5-6) wydanie bezpłatne POMNIKHAŃBY

Projekt dofinansowany ze środków Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu

Forma podstawowa znaku Strona 2ARP S.A. Księga Znaku / Znak Fundacji ARP Oddajemy do rąk Czytelników kolejny, podwójny numer Maga zynu Historycznego „Tajna Histo ria Rzeszowa”. Tworzyliśmy go we współpracy z naszymi znako mitymi Przyjaciółmi. Nad opra cowaniem redakcyjnym i korektą pracowali Wanda Tarnawska i Ma rek Wójcik. Niepowtarzalną szatę graficzną nadał mu Krzysztof Mor darski i jego KMStudio. Całość ukazała się dzięki dofinansowaniu Fundacji Agencji Rozwoju Prze mysłu. W czasopiśmie znalazły się teksty, które od 2016 roku publiko waliśmy na łamach internetowego bloga pod takim samym tytułem. Podsumowują one kilkuletnią pra cę Redakcji THR oraz Stowa rzyszenia Rodzin Żołnierzy Nie złomnych Podkarpacia, które jest wydawcą Magazynu. Wszystkie artykuły i newsy dotyczą tematów nie poruszanych dotąd w literatu rze naukowej ani w publicystyce. Niemal każdy z tych tekstów jest efektem odrębnego śledztwa dzien nikarskiego i wynikiem badań, prowadzonych przez dziennikarzy i współpracowników Redakcji. Na szą ambicją bowiem jest to, aby za mieszczać tu wyłącznie materiały autorskie i świeże, które mają okre śloną wagę społeczną i historyczną. Obszarem naszego zainteresowania jest od lat powiat rzeszowski, któ

OD

listopad 2021 składa się graficzną formą dynamika,skierowanychrównoległychnazwy,kugórze.wspólnykierunek,rozwój,siłaopracowaniuznakuDoomsdayRegular.proporcjejejwżadennależyużywaćelektronicznejlogoformatach

REDAKTORA ry – ze względu na swą specyfikę oraz kluczową rolę dla całego re gionu – pozostaje niezwykle cieka wy z historycznego punktu widze nia. Po wojnie Rzeszów wyraźnie awansował, zyskując rangę miasta wojewódzkiego. To tutaj w okresie komunizmu miały swoją siedzi bę filie najważniejszych instytucji centralnych oraz główne ośrodki władzy na Rzeszowszczyźnie, ta kie jak np. Komitet Wojewódzki PZPR, Wojewódzka Rada Narodo wa, Komenda Wojewódzka Mili cji Obywatelskiej itd. Na tej bazie ukształtowały się tzw. rzeszowskie elity, złożone przeważnie z ludzi napływowych, robiących karierę w miejscowych strukturach partii, wojska, milicji i bezpieki oraz licz nych zakładach przemysłowych.

W efekcie głębokich przemian hi storycznych i społecznych mamy obecnie do czynienia z wieloletni mi rządami postkomunistów oraz ciągłą obecnością w przestrzeni publicznej sowieckich pomników, co utrwala, i tak już funkcjonujący dość szeroko, wizerunek Rzeszo wa jako komunistycznego skanse nu. Dzieje najnowsze traktowane są przez władze miasta niemalże jak temat tabu. Z tego też powodu nie prowadzi się tu żadnej polityki historycznej, licząc na stopniowe utrwalenie się w świadomości rze szowian PRL-owskiej symboliki. Dlatego – w naszej ocenie – obszar ten stanowi bogate źródło dla badań historycznych i historiozoficznych oraz wyzwanie dla wielu instytucji państwowych i organizacji społecz nych odpowiedzialnych za kształ towanie pamięci historycznej. Całość materiału, który znalazł się w Magazynie nr 4-5, podzie liliśmy na kilka działów, które odzwierciedlają zainteresowania Redakcji, a także mogą ułatwić Czytelnikom zgłębianie treści czasopisma. W dziale „Kronika” umieściliśmy publikowane na na szym blogu artykuły dotyczące wydarzeń – naszym zdaniem –najważniejszych. W znakomitej większości są to informacje, które z różnych względów były pomi jane w innych mediach, chociaż z pewnością zasługiwały na odno towanie.Dział zatytułowany „Żołnierze Wyklęci” jest najobszerniejszy z uwagi na to, że temat ten stano

„Listy rzeszowskich komunistów”, wytworzonej przez komórki wy wiadu politycznego Rzeszowskie go Inspektoratu Armii Krajowej, podporządkowanego bezpośrednio kpt. Łukaszowi Cieplińskiemu. Wydaje się, że jego postać jest nie ustannie obecna w prezentowanej na naszych łamach publicystyce, łącząc wiele wątków i wydarzeń. Jest także żywo obecna w biografii każdego niemal żołnierza antyko munistycznego podziemia. Trudno pominąć tu również kontekst rze szowskiego pomnika. Wedle słów Marka Wójcika: Niech dla obroń ców pomnika wyrzutem sumienia będą smutne do końca życia oczy Jadwigi Cieplińskiej, wdowy po Łukaszu, zamordowanym przez komunistów wraz ze swoimi to warzyszami 1 marca 1951 roku w więzieniu na Mokotowie. Pani Jadwiga, śladem męża, który czę sto odwiedzał kościół Bernardy nów, codziennie chodziła tamtędy pomodlić się za spokój jego du szy i duszy syna Andrzeja, które go przedwcześnie straciła w 1972 roku. Gdyby tak te słowa mogły wybrzmieć głośno i wyraźnie w uszach wszystkich mieszkańców Rzeszowa i trafić do ich serc… Marcin Maruszak ISSN 2353-3668 Wydawca: Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia KRS: 0000507582 Redaktor Naczelny: Marcin Maruszak Korekta tekstów: Wanda Tarnawska Skład i łamanie: Krzysztof Mordarski Druk: KMSTUDIO Drukarnia-Wydawnictwo Sp. z o.o. Kontakt/Współpraca: e-mail: tajnahistoriarzeszowa@gmail.com Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów. Na podst. art. 25 ust.1pkt.1b prawa autorskiego wydawca wyraźnie zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w kwartalniku „Tajna Historia Rzeszowa” bez zgody Redakcji jest zabronione. Redakcja zastrzega, że publikowane teksty wyrażają jedynie opinie ich autorów.

W dziale „Biografie” przybliża my sylwetkę niezwykle zasłużone go saletyna, ks. Romana Sikory MS, który znaczną część swej kapłań skiej posługi poświęcił organizowa niu parafii i pracy duszpasterskiej w podrzeszowskiej Zwięczycy, któ ra od czasów dwudziestolecia mię dzywojennego określana była jako „czerwona wieś”. Z kolei wywiad ze Stanisławem Furmanem stano wi jedyną, jak dotąd, bezpośrednią relację na temat strajku i sabotażu w rzeszowskim przedsiębiorstwie „Dźwig” w grudniu 1981 roku. Nieustanną polemikę z nieścisło ściami dotyczącymi własnej bio grafii toczy Marek Wójcik, który –co ciekawe – „ujmuje” sobie wiele z przypisywanych mu zasług, od dając sprawiedliwość innym oso bom, zaangażowanym w tworzenie rzeszowskiego NZS. Wiodącym dla niniejszego nu meru THR tematem jest jednak dział „Pomnik hańby”, poświęcony rzeszowskiemu Pomnikowi Czynu Rewolucyjnego. Prawdopodob nie po raz pierwszy udało się ze brać w jednym miejscu tak liczne opinie na jego temat, wygłaszane przez naukowców oraz środowi ska najbardziej zainteresowane, bo też najbardziej pokrzywdzo ne przez system komunistyczny.

z przestrzeni publicznej. Tematowi pomnika poświęcono też więcej uwagi we wprowadzeniu do oma wianegoNumerdziału.zamyka ostatnia część

listopad 2021 wi główne źródło zainteresowań Redakcji. Celowo nie stosujemy tu określenia, jak się wydaje, wła ściwszego – Żołnierze Niezłom ni. Jest to wybór świadomy, który ma podkreślać niechętny, delikat nie mówiąc, stosunek dzisiejszych postkomunistycznych elit Rzeszo wa do żołnierzy podziemia niepod ległościowego, walczących na oma wianym terenie z komunizmem. Ich biografie oraz to, co działo się i wciąż dzieje z pamięcią o nich również dzisiaj, wymaga pilnych działań na polu nauki, edukacji i kultury.Wdziale

Wynika z nich jednoznacznie, że ten niesławny monument uwłacza pamięci wszystkich tych, którzy poświęcili swe życie w walce z ko munizmem o wolną Polskę i powi nien być jak najszybciej usunięty

„Zbrodnie komuni styczne” znalazły się m.in. nie publikowane dotąd informacje o miejscach ukrycia zwłok osób straconych w wyniku orzeczonej przez komunistyczne sądy kary śmierci oraz o wyzwaniach, jakie stoją przed instytucjami, które dążą do ich ekshumacji. Czytel nicy znajdą tu również informa cje o działaniach podejmowa nych przez organizacje społeczne w celu ocalenia miejsca pamięci na rzeszowskim Zamku, a także bogaty materiał źródłowy do ba dań na temat zbrodni na Polakach popełnionych przez żołnierzy Ar mii Czerwonej. Za znaczną część tych zbrodni odpowiada „rodzi ma” partia komunistyczna – PPR i PZPR – i jej aktyw, któremu poświęcony jest ciekawy wywiad z dr. Mirosławem Romańskim oraz jeden z artykułów biograficz nych.

Marcin Maruszak: Żołnierze Wyklęci z Czudca. Antykomunistyczne podziemie zbrojne w Placówce AK–„Nie”–DSZ i WiN Czudec w latach 1944–1946 [opublikowano 21 czerwca 2019] 53

Marcin Maruszak: „Wyklęty” przez IPN – Stanisław Piela „Kościarz” [opublikowano 10 grudnia 2020] 77

Marcin Maruszak: Mecenas Forystek na tropie „bandytów” z lasu [opublikowano 1 września 2019] 106

2 listopad 2021 SPIS KRONIKATREŚCIWYDARZEŃ Upamiętniono miejsce ukrycia zwłok zamordowanych przez komunistów działaczy Rzeszowskiego Okręgu WiN [opublikowano 17 lipca 2016] 4 Obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w 2016 roku [opublikowano 17 kwietnia 2016] 5 Premierowe pokazy filmu dokumentalnego Ostatni rajd „Zapory”: Warszawa 27 IV i Rzeszów 3 V 2017 r. [opublikowano 28 maja 2017] 7 Byli oficerowie SB zeznawali przed sądem w Rzeszowie [opublikowano 30 lipca 2017] 8 „Sygnet Niepodległości” dla majora „Tęczy” [opublikowano 28 października 2017] 11 Zmarł Józef Lasota [opublikowano 6 stycznia 2018] 12 Koncert „Niezłomni Wojownicy Rzeczypospolitej” [opublikowano 4 marca 2018] 12 Rzeszowscy Terytorialsi pamiętają o żołnierzach antykomunistycznego podziemia [opublikowano 7 lipca 2018]18 Czy postkomunistyczna lewica przejmie kontrolę nad rzeszowskim Zamkiem, miejscem pamięci o ofiarach komunizmu? Apel Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia [opublikowano 28 sierpnia 2018] 19 Groby Żołnierzy Wyklętych ze Zwięczycy i Racławówki pod opieką Terytorialsów [opublikowano 1 listopada 2018] 20 Rzeszowscy Wyklęci u Prezydenta i Premiera [opublikowano 17 marca 2019] 21 Promocja wspomnień „Szarego” w Zarzeczu [opublikowano 19 września 2019] 23 Rzeszowscy Terytorialsi uczcili pamięć Mieczysława Półchłopka „Wierzby” zamordowanego przez bojówkę PPR w 1947 roku [opublikowano 29 października 2019] 24

Marcin Maruszak: Życie i śmierć w konspiracji. Historia Adama Rusina ze Zwięczycy [opublikowano 9 marca 2019] 91

Marcin Maruszak: Dramat żołnierza AK trwa do dziś [opublikowano 24 maja 2019] 122

Kornel Kuźniar: Bronisław Stęga „Kolejarz” – brat mojej prababci Michaliny [opublikowano 28 lutego 2019] 127

Marcin Maruszak: Czy rzeszowski IPN upamiętni wreszcie Żołnierzy Wyklętych powieszonych w publicznej egzekucji? [opublikowano 25 lipca 2019] 132

Marcin Maruszak: Nie chciał likwidować PPR-owców. Opublikowano wspomnienia Stanisława Szczepana „Szarego” [opublikowano 11 sierpnia 2019] 72

Marcin Maruszak: Rzeszowski IPN podważa orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie Bronisława Stęgi „Kolejarza” [opublikowano 28 lutego 2021] 133

Marcin Maruszak: Najlepsi „cyngle” Łukasza Cieplińskiego. Cz. I: Stanisław Świder „Lew” (1920–2010) [opublikowano 29 marca 2020] 42

Rzeszowskie tajne służby czuwają nad miejscem pamięci o Żołnierzach Wyklętych [opublikowano 22 marca 2020]25 Czy w Czudcu stanie pomnik płk. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”? [opublikowano 5 marca 2020] 26 Rajd „Zapory” po Podkarpaciu. Kolejny świadek pobytu „zaporczyków” w Czudcu [opublikowano 17 marca 2020] 27 Chryzantemy od władz Rzeszowa na grobach Sowietów i funkcjonariuszy bezpieki [opublikowano 7 listopada 2020] 28

Nagrobek dla Żołnierza Niezłomnego [opublikowano 16 stycznia 2021] 30

Sensacyjne odkrycie księgi cmentarnej z ewidencją osób zamordowanych w więzieniu na rzeszowskim Zamku [opublikowano 16 czerwca 2021] 32 Nagrobek z inskrypcją na mogile Bronisława Stęgi „Kolejarza” [opublikowano 11 lipca 2021] 33 ŻOŁNIERZE WYKLĘCI Marcin Maruszak: Brat Pana Boga. Major Stanisław Rusek „Tęcza”, żołnierz „Zapory” [opublikowano 10 października 2017] 35

listopad 2021 Marcin Maruszak: Wyklęty oddział BCh. Dlaczego ocenzurowano książkę Mieczysława Urbanika o Batalionach Chłopskich w powiecie rzeszowskim? [opublikowano 28 czerwca 2017] 138

185 Marek Wójcik, były działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów i „Solidarności”

221 BIOGRAFIE Marcin

Marcin Maruszak: Zniszczono pamięć o żołnierzu AK. Okoliczności śmierci Wojciecha Kocana ps. „Mak” budzą poważne wątpliwości [opublikowano 12 września 2019] 147 Groby Żołnierzy Wyklętych na cmentarzach Rzeszowa i okolic (opracował Marcin Maruszak), cz. I [opublikowano 29 października 2018] 155

194 Strajk

leżą zamordowani na rzeszowskim Zamku. Sensacyjne ustalenia naukowców [opublikowano 16 czerwca 2018] 164 Mirosław Romański: Rzeszowski aktyw PZPR wciąż u władzy [opublikowano 15 kwietnia 2016] 165 Marcin Maruszak: Zbrodnie czerwonoarmistów na ludności cywilnej Rzeszowa i okolic w meldunkach MO z lat 1944–1945 [opublikowano 1 stycznia 2020] 169 Marcin Maruszak: Zbiorowe mogiły na Lisiej Górze [opublikowano 18 maj 2021] 172 POMNIK HAŃBY Wprowadzenie Redaktora Naczelnego THR 175 Bogusław Kleszczyński: Skrywana prawda o rzeszowskim pomniku [opublikowano

217

176 Kombatanci Armii Krajowej za usunięciem Pomnika Walk Rewolucyjnych

Jaromir Kwiatkowski: W kwestii rzeszowskiego pomnika środowiska prawicowe i patriotyczne przegrały bitwę o pamięć [opublikowano 12 czerwca 2018] 190 Dyrektor Fundacji Charytatywnej „Dar Serc” za usunięciem Pomnika Walk Rewolucyjnych [opublikowano 14 maja 2018] 190 Prof. dr hab. Bolesław Fleszar: Usunięcie Pomnika Walk Rewolucyjnych jest świętym obowiązkiem władz [opublikowano 14 maja 2018] 191 Wicepremier Beata Szydło o likwidacji komunistycznych pomników w Rzeszowie [opublikowano 12 maja 2018]192 Mieszkańcy Rzeszowa nie przyszli na wiec pod Pomnikiem Walk Rewolucyjnych [opublikowano 16 maja 2018]192 INSPEKTORATU AK RZESZÓW Maruszak: Roman Sikora MS – kapłan niezłomny, antykomunista będzie patronem ulicy w Rzeszowie [opublikowano 23 października 2018] i sabotaż w Rzeszowskim „Dźwigu” 14 grudnia 1981 roku we wspomnieniach Stanisława Furmana i w dokumentach SB [opublikowano 23 grudnia 2018] 205 Marek Wójcik: Z podziemnej działalności w wyobraźni loty [opublikowano 14 listopada 2020] 214 Maruszak: PPR-owiec w Akcji „Burza” [opublikowano 25 czerwca 2017]

ZBRODNIE KOMUNISTYCZNE Marcin Maruszak: IPN wie, gdzie 14 września 2021] [opublikowano 11 maja 2018] uważa, Pomnik Rewolucyjnych rozebrany [opublikowano 22 marca 2018] 185 Partyzanci majora „Zapory” nie życzą sobie Pomnika Walk Rewolucyjnych w centrum Rzeszowa [opublikowano 17 maja 2018] 186 Rodziny Żołnierzy Wyklętych apelują o usunięcie Pomnika Czynu Rewolucyjnego [opublikowano 18 maja 2018]187 Symbolem Rzeszowa nie powinien być pomnik o tak negatywnej wymowie i treści – uważają ojcowie Bernardyni [opublikowano 21 maja 2018] 188 Pomnik Czynu Rewolucyjnego pochwala w istocie zbrodnię na Łukaszu Cieplińskim – stanowisko Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym Województwa Podkarpackiego [opublikowano 15 maja 2018] 189

Walk

że

Marcin

powinien zostać

3

DOKUMENTY WYWIADU

Marcin Maruszak: Sowieci zdobyli Rzeszów dzięki akowcom ze Zwięczycy i Drabinianki [opublikowano 2 stycznia 2021] 143

4 listopad 2021

lipca 2016 roku, z inicjatywy rodziny Leopolda Rząsy, w miejscu ukrycia zwłok zgładzonych przez komunistów działaczy Rzeszowskiego Okręgu WiN stanął na cmentarzu w Rzeszowie-Zwięczycy pamiątkowy głaz. Umieszczono na nim znak krzyża, orła w koronie mającego symbolizować Godło Rzeczypospolitej Polskiej oraz napis: Tu byli skrycie pogrzebani żołnierze AK, działacze WiN ś.p. Władysław Koba, ś.p. Leopold Rząsa, ś.p. Mi chał Zygo, zamordowani 31 stycznia 1949 roku z wyroku komunistycznego sądu za wierność Polsce.

Szczątki ofiar zostały ekshumowa ne 6 września 2015 roku przez zespół ekspertów IPN pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, ówczesnego Pełnomocnika Prezesa IPN ds. poszu kiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Pracom ekshuma cyjnym towarzyszyli m.in. bliscy za mordowanych oraz przybyły specjal nie na tę okazję do Rzeszowa sędzia Bogusław Nizieński, były podwładny Władysława Koby z okresu służby w AK i WiN. Obszerną relację z eks humacji można przeczytać na stronie internetowej Magazynu „Tajna Histo ria Rzeszowa”, którego dziennikarze byli wówczas jedynymi przedstawi cielami mediów obserwującymi prace zespołu. Uroczyste wręczenie rodzi nom ekshumowanych not identyfika cyjnych potwierdzających ich tożsa mość nastąpiło 9 czerwca 2016 roku w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Pomysł upamiętnienia miejsca po tajemnego pochówku działaczy Zrze szenia WiN zrodził się już podczas prac ekshumacyjnych i związany był przede wszystkim z jego symboliką. Przez wiele lat grób ten był symbo licznym miejscem pamięci ofiar ter roru komunistycznego, którym opie kowały się organizacje społeczne oraz okoliczni mieszkańcy. Według Euge niusza Rząsy, brata zamordowanego Leopolda Rząsy, wpływ na podjęcie decyzji o odpowiednim upamiętnieniu miejsca miało także przedłużające się śledztwo w tej sprawie, co sprawiło, że wciąż nie można było godnie pocho wać wydobytych szczątków. – Po ekshumacji powstała duża pustka w tym miejscu oraz konster nacja wśród osób chcących oddać

PRZEZ KOMUNISTÓW DZIAŁACZY RZESZOWSKIEGO OKRĘGU WIN 7

UPAMIĘTNIONO MIEJSCE UKRYCIA ZWŁOK ZAMORDOWANYCH

KRONIKA WYDARZEŃ

hołd zamordowanym. Przez wiele lat miejscem tym opiekowały się różne organizacje i było ono dla wielu ludzi symboliczne. Cały czas zresztą składa ne są tu wiązanki kwiatów i znicze. Dla nas miejsce to jest ponadto uświęcone krwią naszych bliskich. Bez względu na to, gdzie zostaną złożone ocalałe szczątki, to przecież znakomita więk szość z nich oraz ich serca zostały w tej ziemi – powiedział Redakcji THR Eu geniuszObeliskRząsa.upamiętniający zamor dowanych działaczy WiN nie jest je dynym miejscem pamięci na starym cmentarzu przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie. Wiele z nich przypomi na o niełatwej, ale ciekawej historii naj bliższej okolicy. Znajdują się tutaj m.in. groby ofiar dokonanej przez Niemców w 1943 roku pacyfikacji Zwięczycy, grób plut. Józefa Sochackiego, który zginął w walkach o Rzeszów w 1939 roku, grób Bronisława Szalachy, za mordowanego w 1937 roku przez ko munistów agenta Policji Państwowej, grób Piotra Rusina, zamordowanego przez UB żołnierza AK i działacza WiN, grób Jana Ślęzaka, żołnierza AK, który poległ w czasie „Burzy” oraz grób Jana Kruczka, represjonowane go przez komunistów przedwojennego funkcjonariusza pionu śledczego Ko mendy Powiatowej Policji Państwowej w Rzeszowie, który rozpracował miej scową siatkę Komunistycznej Partii Polski. Warte uwagi i zadumy są na grobki Stanisława Różańskiego, żuż lowca, który zginął tragicznie w 1958 roku oraz ks. Franciszka Czarnika MS, pierwszego proboszcza parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie. Na cmentarzu znajdują się także kwatery żołnierzy sowieckich i żołnierzy ko munistycznych formacji wojskowych, oznaczone pomnikami z komunistycz ną symboliką oraz charakterystyczny nagrobek Leona Paśki, znanego dzia łacza komunistycznego. M.M. Pamiątkowy głaz na cmentarzu w Zwięczycy, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Podkarpacia i Redakcję Magazynu „Tajna Hi storia Rzeszowa”, Koncert Pamięci Żołnierzy Wyklętych z cyklu „Na znaczeni Niezłomnością”. Gościem specjalnym koncertu był kpt. Józef Lis ps. „Tajfun”, żołnierz pionu dy 4 marca 2016 roku. Otwarcie wystawy IPN poświęconej Hieronimowi Bednarskiemu w Osie dlowym Domu Kultury na Drabiniance, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Wystawa na Drabiniance, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

W Zespole Szkół Muzycznych Nr 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie odbyła się 4 mar ca lekcja poświęcona Żołnierzom Wyklętym, połączona z prezenta cją filmu pt. Hieronim Bednarski. Wyklęty z czerwonej wsi w reżyse rii Henryka Jureckiego. Prelekcję, w której uczestniczyli uczniowie klas gimnazjalnych i licealnych, wygłosił Marcin Maruszak, Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia i Re daktor Naczelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”. Wykład ten spotkał się z żywą reakcją młodzie ży, wśród której, jak się okazało, nie zabrakło potomków żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Wielkie wrażenie na uczestnikach zrobiło świadectwo jednej z dziew czynek z klasy gimnazjalnej, która z dużym zaangażowaniem i przeję ciem podzieliła się swoimi wspo mnieniami o jednym ze swoich krewnych, żołnierzu AK i działaczu WiN. Podczas tejże lekcji doszło też do nieoczekiwanego zdarzenia, kiedy to w reakcji na informację o symbolice stojącego w centrum Rzeszowa Pomnika Czynu Rewo lucyjnego młodzież spontanicznie i żywiołowo wyraziła swoją dez aprobatę dla jego dalszego istnienia w tymTegomiejscu.samego dnia w Osiedlo wym Domu Kultury na Drabinian ce Stowarzyszenie Rodzin Żoł nierzy Niezłomnych Podkarpacia zaprezentowało wystawę Instytutu Pamięci Narodowej poświęconą działalności oddziału AK–DSZ–WiN pod dowództwem Hieronima Bednarskiego ps. „Nawrócony”, którego działalność związana była w sposób szczególny z terenem Drabinianki. W oddziale służyło

5 listopad 2021

OBCHODY NARODOWEGO DNIA PAMIĘCI ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH W 2016 ROKU Z okazji obchodzonego w dniu 1 marca Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, Redakcja Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” wraz ze Stowarzyszeniem Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia zorganizo wały w 2016 roku szereg imprez, mających na celu popularyzację wiedzy o Żołnierzach Wyklętych z terenu Podkarpacia i najbliższych okolic Rzeszowa. wielu mieszkańców tej wsi, czyn nie zaangażowanych w walkę z ko munizmem. Dwaj z nich, tj. Stani sław Bojda i Tadeusz Pruc, polegli w walce z funkcjonariuszami MO i UB, a wielu innych było represjo nowanych i skazywanych na kary wieloletniego więzienia. Po otwar ciu i prezentacji wystawy odbył się pokaz filmu dokumentalnego pt. Hieronim Bednarski. Wyklęty z czerwonej wsi. Impreza spotka ła się z dużym zainteresowaniem mieszkańców Drabiniaki, którzy z chęcią dzielili się swoimi reflek sjami na temat wydarzeń prezento wanych na wystawie i w filmie. W niedzielę 6 marca w Woje wódzkim Domu Kultury w Rzeszo wie odbył się, współorganizowany przez Stowarzyszenie Rodzin Żoł nierzy Niezłomnych

organizatorom idei koncertu, a twórcom filmu odwagi w głoszeniu niewygodnej dla wie lu środowisk prawdy o systemie komunistycznym.Ideakoncertu, według pomysłu Katarzyny Piwowar, prawnucz ki żołnierza AK i działacza WiN Michała Piwowara, skupiła wokół siebie wiele instytucji czynnie za angażowanych w jego organizację oraz promocję. Wśród grona or ganizatorów koncertu wymienić 4 marca 2016 roku. Marcin Maruszak, Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych podczas wykładu w Zespole Szkół Muzycznych Nr 1 w Rzeszowie, fot. ze zbiorów Archiwum THR. 6 marca 2016 roku. Koncert Pamięci Żołnierzy Wyklętych w WDK w Rzeszowie. Gościem koncer tu był m.in. Poseł Wojciech Buczak, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

listopad 2021 wersji Rzeszowskiego Inspektoratu Armii Krajowej, uczestnik dowo dzonej przez kpt. Łukasza Ciepliń skiego akcji na więzienie w rze szowskim Zamku w nocy z 7 na 8 października 1944 roku. Warto zaznaczyć, że obszer ny wywiad z kpt. Józefem Lisem ukazał się w poprzednim, podwój nym numerze Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” (nr 3-4/2015), który rozdawany był uczestnikom koncertu i licznie przybyłej pu bliczności.Pokoncercie Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia zorganizowało pre mierowy pokaz filmu dokumen talnego pt. Hieronim Bednarski. Wyklęty z czerwonej wsi. Na kon cert i pokaz filmu przybyło wielu przedstawicieli świata kultury, me diów i lokalnych władz samorzą dowych. Obecni byli m.in. Prze wodniczący Zarządu Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidar ność” Roman Jakim, Burmistrz Boguchwały Wiesław Dronka oraz Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Wojciech Buczak, który pogratulował

6

Mjrmankiewicz.Stanisław

Rusek i Minister Wojciech Kolar ski podczas spotkania w Pałacu Prezydenckim, fot. Grzegorz Jakubowski KPRP.

OSTATNI RAJD „ZAPORY”: WARSZAWA 27 IV I RZESZÓW 3 V 2017 R. 27kwietnia 2017 roku w warszawskim Domu Dziennikarza Centrum Prasowym Foksal odbył się premiero wy pokaz filmu dokumentalnego pt. Ostatni Rajd „Zapory”, którego współproducentem była Redakcja Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”. Gościem specjalnym pokazu był członek honorowy Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia mjr Stanisław Rusek „Tęcza”, żołnierz zgrupowania partyzanckiego pod dowództwem mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Obecni byli również dziennikarze warszawskich mediów.

7 listopad 2021 6 marca 2016 roku. Koncert Pamięci Żołnierzy Wyklętych w WDK w Rzeszowie. Z gościem spe cjalnym koncertu kpt. Józefem Lisem rozmawia Marcin Maruszak, fot. ze zbiorów Archiwum THR. 6 marca 2016 roku. Koncert Pamięci Żołnie rzy Wyklętych w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie. Katarzyna Piwowar i kpt. Józef Lis, fot. ze zbiorów Archiwum THR. należy Gimnazjum Dwujęzyczne w Boguchwale, Liceum Ogólno kształcące w Boguchwale, Szkołę Muzyki Rozrywkowej „Pro musi ca” oraz Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie. Koncert został objęty patronatem honorowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Insty tutu Pamięci Narodowej i Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidar ność”. Patronat medialny nad im prezą sprawowały TVP 3 Rzeszów, dziennik „Super Nowości” i Kato lickie Radio „Via”. M.M. Dzięki oprawie medialnej przy gotowanej przez Stowarzyszenie „Solidarni 2010” można było śle dzić to wydarzenie na żywo w inter necie. Słowo wstępne na temat fil mu oraz głównego gościa wygłosił Marcin Maruszak, Prezes Stowarzy szenia Rodzin Żołnierzy Niezłom nych Podkarpacia i Redaktor Na czelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”, a jednocześnie reżyser filmu, który też po projekcji popro wadził spotkanie z mjr. Stanisławem Ruskiem. Wśród wspomnień z walk u boku „Zapory”, mjr Rusek opo wiadał m.in. o swoim udziale w ak cji nieudanego przerzutu żołnierzy oddziału „na Zachód”, podczas któ rej aresztowano „Zaporę” i więk szość jego bezpośrednich podko mendnych. „Tęcza” był wśród kilku zaledwie żołnierzy, którym udało się uniknąć aresztowania przez UB. Ukrywał się przed władzami komu nistycznymi do 1960 roku, najdłużej spośród „zaporczyków”. Jak sam wspomina, nieufność do komuni stów pozostała mu do dziś. PREMIEROWE

Zadawane przez publiczność py tania dotyczyły m.in. obecnego sta tusu weteranów walk o niepodległość oraz kwestii upamiętniania Żołnierzy Wyklętych, a także potrzeb związa nych ze wspieraniem lokalnych ini cjatyw w tym zakresie oraz stosunku niektórych władz samorządowych do oficjalnej polityki historycznej pań stwa. Impreza trwała od godz. 19.00 do 22.30.Tego samego dnia o godz. 14 w Pałacu Prezydenckim mjr Stanisław Rusek oraz Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Pod karpacia Marcin Maruszak byli gość mi Ministra Wojciecha Kolarskiego, który odpowiedzialny jest m.in. za monitorowanie problematyki zwią zanej z kulturą i dziedzictwem naro dowym. Pan Minister był żywo za interesowany zdaniem mjr. Ruska na temat polityki pamięci wobec Żołnie rzy Wyklętych. Podczas godzinnego spotkania poruszono także potrzebę jak najszybszego podjęcia inicjatywy legislacyjnej, uchylającej obowiązują ce nadal wyroki sądów stalinowskich

Mjr Stanisław Rusek i redaktor naczelny THR Marcin Maruszak podczas pokazu w Cen trum Prasowym Foksal, fot. Grzegorz Kuter

POKAZY FILMU DOKUMENTALNEGO

ZEZNAWALI PRZED SĄDEM W RZE SZOWIE 7sierpnia 2017 roku o godz. 10.00 w sali nr 32 Sądu Okręgowego w Rzeszowie przy Placu Śreniawitów odbyła się kolejna rozprawa w sprawie z powództwa znanego rzeszowskiego poety Janusza Koryla przeciwko Wie sławowi Zielińskiemu, autorowi książki pt. Sprawa Obiektowa kryptonim „MUZA”. Tym razem zeznawali powołani przez sąd na świadków wysocy rangą funkcjonariusze byłego Wydziału III SB WUSW w Rzeszowie, zaj mującego się zwalczaniem opozycji.

wobec żołnierzy antykomunistycz nego podziemia. Wskazano przy tym przykłady wielu polskich rodzin, które zmagają się z tym problemem do dziś. Rzeszowska premiera filmu Ostat ni Rajd „Zapory” miała miejsce 3 maja 2017 roku, w rocznicę uchwa lenia Konstytucji. W sali widowisko wej Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie o godz. 12.00 rozpo częła się impreza, której głównymi organizatorami byli: Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Pod karpacia, Redakcja Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” oraz Wojewódz ki Dom Kultury w Rzeszowie. Część artystyczną przygotowało Centrum Sztuki Wokalnej w Rzeszowie pod kierunkiem Anny Czenczek. W pro gramie koncertu znalazły się utwory z najnowszej, bezpłatnej płyty Cen trum pt. Zakazane piosenki Wśród zaproszonych gości znalazł się m.in. gwardian Klasztoru OO. Ber nardynów w Rzeszowie o. Rafał Kli mas OFM, który wspiera i promuje szereg lokalnych inicjatyw patriotycz nych. Obecni byli również członko

Według pozwu Janusza Koryla, Wiesław Zieliński miał podać w swo jej książce nieprawdziwe informacje na temat jego współpracy z komuni styczną Służbą Bezpieczeństwa pod pseudonimem „Literat”. W ramach zadośćuczynienia autor miałby zapła cić 10 tys. złotych. Zieliński odpierał te zarzuty, twierdząc, że w swej nowej książce posługiwał się jedynie pseu donimami i nie przypisał pseudonimu TW „Literat” do nazwiska Koryla. Warto przypomnieć, że było to kolejne powództwo złożone przez Koryla przeciwko Zielińskiemu. Po przednia sprawa, dotycząca informa cji zawartych w książce Zielińskiego BYLI OFICEROWIE SB

wie rodzin żołnierzy uczestniczących w wydarzeniach przedstawionych w filmie, a wśród nich m.in. Roman Rusin wraz z rodziną, syn legendar nego dowódcy partyzanckiego Alek sandra Rusina „Rusala”. Na pokaz filmu przybyli również członkowie Stowarzyszenia Rekonstrukcji Histo rycznej „Rusal” z Mielca, którego ma teriały filmowe wykorzystano w fil mie. W wystąpieniu przed pokazem filmu Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia zapowiedział rozpoczęcie działań ma jących na celu budowę w Rzeszowie pomnika płk. Hieronima Dekutow skiego „Zapory”, postaci – jak się wy raził – „najbardziej znienawidzonej przez komunistów i postkomunistów, podtrzymujących mit o bohaterach tzw. czynu rewolucyjnego”. M.M. pt. Bagno, zakończyła się przegraną autora i odrzuceniem kasacji złożonej w tej sprawie do Sądu Najwyższego. Wiesław Zieliński zmuszony został do zapłaty powodowi 5 tys. złotych zadośćuczynienia. Co zaskakujące, w omawianej sprawie, podobnie jak w poprzedniej, głównym wątkiem to czącego się postępowania było ustale nie wiarygodności dokumentów byłej SB, na których opierał się w swych badaniach Zieliński. Na ten temat zeznawali już wcześniej historycy i dziennikarze specjalizujący się w tej tematyce, m.in.: Ewa Leniart, Dariusz Byszuk, Grzegorz Ostasz, Andrzej Plęs, Janusz Szkutnik i Marcin Maru

8 listopad 2021 Spotkanie w Pałacu Prezydenckim. Od lewej: Marcin Maruszak, mjr Stanisław Rusek i Mini ster Wojciech Kolarski, fot. Grzegorz Jakubowski KPRP.

szak oraz Wanda Tarnawska – redaktor inkryminowanej książki. Sytuacja to dość zaskakująca, chociażby z uwagi na fakt, że poprzednia sprawa zakoń czyła się orzeczeniem wskazującym na sfałszowanie przez funkcjonariuszy SB podpisu Janusza Koryla, widnie jącego w teczce personalnej TW „Li terat”. Z inicjatywy strony pozwanej sąd zdecydował się jednak na powo łanie na świadków byłych wysokich rangą funkcjonariuszy Wydziału III SB Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych (WUSW) w Rzeszo wie, których podpisy widnieją w tych aktach. Jak się okazało, por. Jan Szy dełko – funkcjonariusz SB prowadzą

Okładka książki Wiesława Zielińskiego. cy w latach 1985–1986 teczkę TW „Literat”, już zmarł, podobnie jak płk Stanisław Wysokiński, były zastępca Naczelnika Wydziału III SB. Wobec tego, 7 sierpnia mieli zeznawać: Zbigniew Bazan, rocznik 1959, funkcjonariusz Wydziału III SB, a na stępnie Wydziału Ochrony Konstytu cyjnego Porządku Państwa SB WUSW w Rzeszowie. Pozytywnie zweryfiko wany w 1990 roku, służbę zakończył jako Inspektor w Urzędzie Ochrony Państwa (UOP); Marek Gerlicki, rocznik 1954, funkcjonariusz Wydziału III SB, a na stępnie Wydziału Ochrony Konstytu cyjnego Porządku Państwa SB WUSW w Rzeszowie. Pozytywnie zweryfiko wany w 1990 roku, służbę zakończył jako Inspektor w UOP; Henryk Kiszka, rocznik 1941, Kierownik Sekcji III Wydziału III SB, następnie w Wydziale Ochrony Kon stytucyjnego Porządku Państwa SB WUSW w Rzeszowie. Bezpośredni zwierzchnik ówczesnego porucznika Jana Szydełko, który prowadził TW ps. „Literat”; Edward Kotuła, rocznik 1946, Kierownik Sekcji III Wydziału III SB WUSW w Rzeszowie; Tadeusz Mazurek, rocznik 1929, Naczelnik Wydziału III SB WUSW w Rzeszowie; służbę zakończył w stopniuWydziałpodpułkownika.IIISBWUSW w Rzeszo wie, w którym pracowali w/w funk cjonariusze, zajmował się m.in. zwal czaniem nielegalnych organizacji politycznych i wydawnictw oraz inwi gilowaniem stowarzyszeń i organizacji o charakterze kulturalnym, naukowym i społeczno-politycznym. Wydział Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa, który w miejsce Wydziału III utworzono 1 września 1989 roku (na mocy zarządzenia nr 075 Ministra Spraw Wewnętrznych Czesława Kisz czaka z 24 sierpnia 1989 roku w spra wie likwidacji i przekształcenia niektó rych jednostek organizacyjnych MSW), odpowiadał m.in. za ochronę interesów państwa przed zagrożeniami wynikają cymi z działalności partii politycznych i organizacji społecznych. W rzeczy wistości nowy pion nadal prowadził inwigilację m.in. działaczy „Solidar żona, gdyż – jak stwierdził – cały czas był „aktywnym członkiem środowiska literackiego, biorącym udział w spo tkaniach literackich i bieżącym życiu literackim”. Janusz Koryl wytknął po nadto w swym piśmie szereg błędów i nieścisłości chronologicznych i bio graficznych w sporządzonych przez por. Szydełkę notatkach i raportach. Podsumowując swój wywód, wskazał, że „przedstawione powyżej przykłady błędów, nieścisłości i kłamstw dowo dzą, iż teczka TW »Literat« została sfałszowana. Oficer SB Jan Szydeł ko wykorzystał fakt jednorazowego spotkania ze mną w budynku WUSW w Rzeszowie (co potwierdziłem przed sądem) i bez mojej wiedzy założył teczkę o kryptonimie »TW Literat«, umieszczając w niej swoje notatki i ra porty, wkładając w moje usta informa cje, których nigdy mu nie przekazywa łem. […] Znajdujący się w teczce »TW Literat« Arkusz kontroli osobowego źródła informacji (str. 23) jest pusty, a w charakterystyce TW napisano: »Wynagradzany nie był, nie prowa dzono z nim również spotkań kontro lnych«. Oznacza to, iż zwierzchnicy Jana Szydełki nie byli w stanie zwe ryfikować istnienia agenta, którego »działalność« była jedynie wymysłem podległego im oficera SB”.

listopad 2021 ności” oraz organizacji krytykujących ustalenia Okrągłego Stołu, w tym Kon federacji Polski Niepodległej, Solidar ności Walczącej, Federacji Młodzieży Walczącej, Niezależnego Zrzeszenia Studentów i innych. Z informacji uzyskanych przez dziennikarzy THR wynika, że jedynie Zbigniew Bazan nie odebrał wezwania do sądu. Na wniosek strony pozwanej wszyscy w/w funkcjonariusze zezna wali pod przysięgą. Jednocześnie stro na pozwana wniosła o zapewnienie na posiedzeniu wyznaczonym na dzień 7 sierpnia 2017 roku technicznych moż liwości odtworzenia przez Sąd plików zapisanych na płytach CD, zawierają cych skany dokumentacji SB, udostęp nionej przez IPN Oddział w Rzeszowie na wniosek Sądu Okręgowego w Rze szowie I Wydział Cywilny, których oryginały zostały dopuszczone jako dowody w sprawie, w celu okazania ich świadkom na potrzeby potwierdze nia przez nich treści dokumentów oraz pochodzenia widniejących na nich podpisów.Rozprawę poprzedziła wymiana pism procesowych między stronami. Janusz Koryl w piśmie z 20 kwietnia 2017 roku przedstawił wyniki szcze gółowej analizy akt operacyjnych SB dotyczących TW „Literat”, wskazując m.in., że kolor jego oczu określony w aktach jest piwny, podczas gdy on ma oczy niebieskie. Zaznaczył też, że podana w aktach przez oficera SB Jana Szydełko informacja, jakoby miał on własnoręcznie napisać zobo wiązanie o zachowaniu w tajemnicy treści prowadzonych z nim rozmów, jest nieprawdziwa, gdyż „zobowią zanie znajdujące się w teczce zostało sfałszowane, czego jednoznacznie do wiodła ekspertyza grafologiczna”. Po rucznik Szydełko miał również mijać się z prawdą, pisząc, że „w czasie spo tkania zorganizowano poczęstunek –kawa”, gdyż – jak argumentował Ko ryl – „wszyscy moi znajomi wiedzą, że nigdy nie piłem kawy podczas spotkań towarzyskich”. Podana przez por. Szy dełkę przyczyna rozwiązania współ pracy z powodu braku operacyjnych możliwości uzyskiwania przez TW informacji ze środowiska literackiego została również przez Koryla podwa

9

Tadeusz Mazurek Stanisław Wysokiński

Zobowiązanie z teczki TW ps. „Literat”. Kopia ze zbiorów Archiwum THR.

współpracy z TW »Literatem«, chcąc stworzyć pozory jej prawdziwości, ustaliłby sa modzielnie w dziekanacie WSP [cho dzi o ówczesną Wyższą Szkołę Peda gogiczną w Rzeszowie – przyp. M.M.] prawdziwą datę obrony pracy magister skiej powoda. Wydaje się też, że two rząc fikcję współpracy, ww. oficer nie zamieszczałby w niej informacji o dość częstym niestawiennictwie współ pracownika na umówione spotkania, świadczącym o pewnych ułomnościach pracy funkcjonariusza i narażającym go na krytyczne uwagi oficerów przełożo nych (które to właśnie były rezultatem kontroli przedmiotowej dokumentacji, czego przykładem są adnotacje mjr. S. Wysokińskiego, H. Kiszki i T Ma zurka na str. 3 Informacji z 4 lutego 1986 r.)”. Podsumowując, Karolina Borcz wskazała, że „samodzielne […]

Pełnomocnik Zie lińskiego wskazała również, że „powód podniósł, iż zapisane przez porucznika Jana Szydełkę fałszowałoficerzauważyła,zmusiałonie,nestałoonbowiemprzezmentacjiwiarygodnościNiepobytnieokresieztkaniakończono1985pozyskanySB,nikanego]niestawiennictwaprzyczyny[tajwspółpracow[wedługaktbyłejTW„Literat”zostałwmarcur.,współpracęzawpaździerniku1986r.–przyp.M.M.]naustalonesponiezgadzająsięrzeczywistymifaktamizjegożyciawtym(zaangażowawobronępracymagisterskiejijejdataczyżonywszpitalu).podważatojednakdokusporządzonejtegooficera,alodnotowywałjedynieto,cozomuprzedstawiojakowytłumaczektóreprzecieżniebyćzgodneprawdą”.Ponadtoże„gdybySBrzeczywiściedokumentację

Zieliński budzi ła od samego początku duże zaintere

Raport z wnioskiem o wyeliminowanie TW ps. „Literat” z czynnej sieci agenturalnej. Kopia ze zbiorów Archiwum THR.

10 listopad 2021 Pełnomocnik Wiesława Zielińskie go, adw. Karolina Borcz, wskazała w odpowiedzi m.in., że w odniesieniu do nieprawdziwych danych dotyczą cych koloru oczu i adresu zamieszkania „powyższe, wbrew stanowisku powoda, przemawia raczej na rzecz uznania tych dokumentów za wiarygodne i od zwierciedlające rzeczywistą współ pracę w charakterze TW osoby, której dotyczą. Gdyby bowiem doszło do za rejestrowania fikcyjnego współpracow nika (tj. bez woli i wiedzy tej osoby), funkcjonariusz korzystałby z urzędowej dokumentacji, do której miał łatwy do stęp. Mógłby na jej podstawie bez trudu ustalić i zapisać prawidłowy kolor oczu czy adres zamieszkania”. Odnosząc się do okoliczności sfałszowania podpisu powoda pod dokumentem ,,Zobowią zania do współpracy”, Karolina Borcz stwierdziła: „podkreślić trzeba fakt, iż w Kwestionariuszu Część III pkt 3 jest mowa o tym, że tajny współpracownik ps. »Literat« własnoręcznie napisał zobowiązanie (nie zaś podpisał). Ne gując fakty opisane w ww. dokumen cie, powód powołuje się na »Eksper tyzę Kryminalną« z dnia 5 maja 2013 r., wydaną w sprawie o sygn. akt: I C 1445/11. Należy jednak zauważyć, że dotyczyła ona wyłącznie podpisu, nie zaś całego tekstu zobowiązania. We wnioskach opinii stwierdzono, że Pod pis o treści J. Koryl, znajdujący się na Zobowiązaniu oznaczonym jako doku ment IPN 0094/1622 13694/I, znajdu jący się w teczce personalnej TW o ps. »Literat«, 1985-86 nr rej. 21858, karta nr 17, nie został nakreślony przez Ja nusza Koryla, przy czym w protokole z dnia 25 listopada 2013 r., sygn. akt: I C 1445/11, biegła sądowa zeznała następująco: Był badany sam podpis. Nie badałam treści oświadczenia, tylko sam podpis (00:07:23); […] Analizu jąc podpis badamy, czy tekst jest jed norodny. Nie badałam treści oświad czenia, ponieważ nie było to w zleceniu (00:08:24). Nie można zatem, zgodnie z logiką i zasadami procedury cywil nej, wywieść z owej opinii wniosku, iż w zakresie zobowiązania wykluczono autorstwo powoda, a już na pewno nie sposób stwierdzić, aby pozostawała ona w sprzeczności z treścią badanych dokumentów”.

wymyślanie i wpisywanie przez oficera w notatkach służbowych tego rodzaju nieistotnych informacji nie miałoby żadnego sensu, niezależnie od przyjęte go wytłumaczenia tezy o ich fałszowa niu. Kluczowym jest przecież pytanie, jaki w ogóle cel miałby funkcjonariusz SB w tworzeniu całej, pełnej dokumen tacji nieistniejącej współpracy, w sytu acji, gdy istniało duże ryzyko wykrycia tego faktu (na co wskazują występujące na dokumentach uwagi kontrolne ofice rów przełożonych oraz zeznania świad ków – Grzegorza Ostasza czy też Da riusza Byszuka), a powód, jako student i początkujący poeta, nie był wówczas istotną postacią (chociażby lokalnego) życia publicznego czy opozycjonistą, którego można było skompromitować faktemSprawawspółpracy”.Korylvs.

Honorowy członek Stowarzyszenia Rodzin Żołnie rzy Niezłomnych Podkarpacia mjr Stanisław Rusek odbiera „Sygnet Niepodległości” z rąk Dyrektora fe stiwalu NNW Arkadiusza Gołębiewskiego. Z prawej Prezes Stowarzyszenia RŻNP i reżyser filmu Ostatni rajd „Zapory” Marcin Maruszak, fot. NNW. Gdynia, 27 września 2017 r. Festiwal „Niepokor ni, Niezłomni, Wyklęci”. Major Stanisław Rusek w towarzystwie Dyrektora Arkadiusza Gołębiew skiego (z prawej) i Prezesa Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia Marcina Ma ruszaka, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

„SYGNET

DLA MAJORA „TĘCZY” Wyprodukowany przez rzeszowskie Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia film dokumentalny pt. Ostatni rajd „Zapory”, w rażyserii Marcina Maruszaka, w którym wykorzystano obszer ne relacje honorowego członka tego Stowarzyszenia, majora Stanisława Ruska „Tęczy”, został zakwalifikowany do finałowej trzydziestki na festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”.

11 listopad 2021 sowanie różnych środowisk, głównie z tego powodu, że w jej toku poddano analizie metody pracy komunistycz nych służb specjalnych. Podczas roz praw można było usłyszeć zeznania byłych funkcjonariuszy SB dotyczą ce metod i procedur obowiązujących w byłym MSW. Mogły one być inte resujące nie tylko dla szeroko rozu mianej opinii publicznej Rzeszowa, ale również dla specjalistów zajmujących się badaniem akt SB. Zastanawiająca jest w tym kontekście wstrzemięźli wość rzeszowskich mediów, jeśli cho dzi o informowanie i relacjonowanie omawianej sprawy. Żadna z dużych lo kalnych („Nowiny”, „Super Nowości”, „Gazeta Wyborcza”) ani ogólnopol skich gazet, nie mówiąc już o telewizji czy radiu, nie interesowała się sprawą, która budzi duże emocje w środowisku intelektualnym Rzeszowa i prawdo podobnie nie ma precedensu w skali Charakterystyka TW ps. „Literat”. Kopia ze zbiorów Archi wum THR. Pokaz konkursowy filmu poprze dził w dniu 28 września 2017 roku galę otwarcia festiwalu, na której mjr „Tęcza” otrzymał z rąk dyrektora Ar kadiusza Gołębiewskiego „Sygnet Niepodległości” – wyróżnienie przy znawane świadkom historii walczą cym o wolność i niepodległość Polski. Podczas uroczystości „Tęcza” po wiedział m.in.: „Bóg, Honor i Ojczy NIEPODLEGŁOŚCI”

Major Stanisław Rusek udziela wywiadu radiowej „Trójce”, fot. ze zbiorów Archiwum THR. kraju. Nigdy dotąd nie domaga no się bowiem przed sądem RP orzeczenia o całkowitym sfałszo waniu dokumentacji operacyjnej SB dotyczącej tajnego współpra cownika. O wyjątkowości oma wianej sprawy może również świadczyć duża liczba i ranga świadków pełniących wysokie funkcje publiczne, którzy się w niej pojawiają, nie wyłączając sporego grona byłych funkcjo nariuszy komunistycznych służb specjalnych z terenu Rzeszowa. Wyrokiem z dnia 21 sierp nia 2017 roku Sąd Okręgowy w Rzeszowie I Wydział Cywilny pod przewodnictwem Sędziego Sądu Okręgowego w Rzeszowie Krzysztofa Żołnierczuka odda lił powództwo Janusza Koryla w całości. M.M. Zwracając się do majora „Tęczy”, dyrektor Gołębiewski zwrócił uwagę na fakt, że „to dzięki temu filmowi dowiedzieliśmy się, że są jeszcze ja cyś Zaporczycy, dowiedzieliśmy się o Panu”. M.M. zna niech będzie z wami. Nie liczy łem, że spotkam tu tak dużo Polaków, którzy kochają Polskę. Chciałem was zapewnić, że teraz Polska idzie w do brym kierunku. Polecam się waszej opiece, Polską opiekuje się cały nasz naród. Bądźmy wytrwali i wierni”.

Obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych na Politechnice Rzeszowskiej im. Ignacego Łukasiewicza uświetnił koncert pod Patronatem Narodowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w Stulecie Odzyskania Niepodległości.

Narodowym Patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w roku Stulecia Odzyskania Niepodległości.Opróczżołnierzy

Sam był synem żołnie rza Armii Krajowej Józefa Lasoty z Racławówki k. Rzeszowa, który w czasie akcji „Burza” służył w plu tonie pod dowództwem Stanisława Rzepki „Jastrzębia” w rzeszow skiej Placówce AK kryptonim „22”. Przez całe życie, a zwłaszcza w cza sach komuny był powiernikiem, a następnie orędownikiem pamięci o żołnierzach AK z terenu Zwięczy cy i Racławówki, którymi dowodził Hieronim Bednarski „Nawrócony”. Jako kilkunastoletni chłopiec uczest

Józef Lasota był czynnie zaangażo wany w organizację wystaw i koncer tów pod patronatem Stowarzyszenia oraz stałym uczestnikiem wszelkich uroczystości o charakterze patriotycz nym, jakie odbywały się w Rzeszowie i najbliższej okolicy. Swą charyzmą i doświadczeniem wspierał działa nia mające na celu podtrzymywanie pamięci o żołnierzach podziemia antykomunistycznego na Rzeszow szczyźnie.

1 marca 2018 roku w Auli V1 Po litechniki Rzeszowskiej im. Ignace go Łukasiewicza odbył się koncert pt. „Niezłomni Wojownicy Rzeczy pospolitej”. Jego celem było uczcze nie Narodowego Dnia Pamięci Żoł nierzy Wyklętych oraz 67. rocznicy męczeńskiej śmierci płk. Łukasza Cieplińskiego. W gronie organiza torów koncertu, obok Redakcji Ma gazynu „Tajna Historia Rzeszowa”, znalazły się: Politechnika Rzeszow ska, 3. Podkarpacka Brygada Obro ny Terytorialnej oraz Stowarzysze nie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Koncert został objęty

WOT oraz stu dentów, na uroczystość przybyło liczne grono przedstawicieli władz samorządowych oraz służb mundu rowych z terenu województwa pod karpackiego. Swoich reprezentantów przysłali m.in.: Wojewoda Podkar packi, Marszałek Województwa Podkarpackiego, Prezydent Miasta Rzeszowa, Starosta Powiatu Rze szowskiego oraz Posłowie na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej

Józef Lasota, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

12 listopad 2021 niczył przypadkowo wraz z ojcem w spotkaniu byłych żołnierzy od działu, na którym przyjął zobowią zanie do przechowania pamięci o ich walce. Jego rodzina przez wiele lat w ukryciu przed komunistami wspie rała wdowę i dzieci po zamordowa nym przez komunistów Hieronimie Bednarskim, choć za kontaktowanie się z nimi groziły represje. W ostatnich latach z zaintereso waniem i satysfakcją śledził kolejne publikacje i wydarzenia, które przy pominały sylwetki żołnierzy oddziału „Nawróconego”. Był także częstym gościem w rzeszowskim Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie stał się osobą znaną i lubianą i gdzie niestrudzenie poszukiwał informacji na temat swojego ojca. Spotykał się tutaj z życzliwym przyjęciem, będąc jednocześnie konsultantem w kilku prowadzonych przez Instytut spra wach. Pomimo trudnych życiowych doświadczeń, był człowiekiem o po

RZECZYPOSPOLITEJ”

KONCERT „NIEZŁOMNI WOJOWNICY

ZMARŁ JÓZEF LASOTA W dniu 29 grudnia 2017 r. zmarł w rzeszowskim szpitalu Józef Lasota, stały współpracownik Redakcji THR oraz członek Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Pogrzeb odbył się 4 stycznia 2018 r. na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie.

godnym usposobieniu i ujmującym uśmiechu, zawsze gotów nieść po moc innym. Takim go Cześćzapamiętamy.jegopamięci! M.M.

Szlachta i Wojciech Buczak. Obecni byli także kombatanci, byli żołnie rze AK z Prezesem Zarządu Okręgu Podkarpackiego Światowego Związ ku Żołnierzy Armii Krajowej, kpt. w st. spoczynku Julianem Paweł kiem na czele. Służby mundurowe reprezentowali m.in.: Komendant Wojewódzki Policji, Dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, Komendant Miejski Policji w Rze szowie, Dyrektor Okręgowy Służby Więziennej w Rzeszowie, Naczelnik Podkarpackiego Urzędu Celno-Skar bowego i Komendant Wydziału Żan darmerii Wojskowej w Rzeszowie.

13 listopad 2021 W imieniu organizatorów koncert prowadzili dr Zdzisław Jedynak z Katedry Systemów Zarządzania i Logistyki Politechniki Rzeszowskiej oraz Marcin Ma ruszak, redaktor naczelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”, Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Obaj podkreślili rolę kon certu, odbywającego się w chwili, gdy Polacy coraz dobitniej zdają sobie sprawę z wagi nauczania historii i podtrzymywania pamięci. Wyrazili także nadzieję, że przesłanie koncertu, adresowanego głównie do studen tów i żołnierzy, przyczyni się do wzrostu świadomości o dziedzictwie historycznym wśród młodych pokoleń Polaków.Spośród czterech zaproszonych gości honorowych, weteranów walk o niepodległość Rzeczypospolitej, na koncert zdołał przybyć jedynie mjr Stanisław Rusek ps. „Tęcza”, żołnierz zgrupowania „Zapory” na Rzeszow szczyźnie. Z powodów zdrowotnych nie mogli przybyć na tę uroczystość mjr Józef Lis, kpt. Kazimierz Rzucidło i sierż. Edward Pieczonka. Organizatorzy zauważyli, że życiorys każdego z zaproszonych gości honorowych to osobny rozdział historii podziemia niepodległościowe go na Rzeszowszczyźnie, a jednocześnie gotowy sce nariusz filmu o naszej najnowszej historii. Wszyscy bowiem w okresie II wojny światowej i po jej zakoń czeniu brali udział w walkach ze zbrojnymi formacjami obu okupantów Rzeczypospolitej – niemieckiego i so wieckiego, a co warto zaznaczyć, prowadzili tę walkę skutecznie, eliminując wrogów i wymykając się przez długi czas nazistowskiej i komunistycznej bezpiece. –To właśnie czyni ich w naszych oczach Wojownikami Niezłomnymi, którzy nigdy nie dali się złamać komunie i którzy dzisiaj są świadkami i orędownikami pamięci. Wierzymy, że to od nich młode pokolenie Polaków bę dzie czerpać inspirację – podkreślił jeden z prowadzą cych. Modlitwę za wszystkich represjonowanych Żołnie rzy Wyklętych poprowadził i błogosławieństwa uczest nikom koncertu udzielił Ordynariusz Rzeszowski bp Jan Wątroba. Następnie uczestnicy koncertu odśpiewali Pieśń Reprezentacyjną Wojska Polskiego. W imieniu Rektora Politechniki Rzeszowskiej głos zabrał Prorektor ds. Współpracy Międzynarodowej, prof. dr hab. Grzegorz Ostasz, który przypomniał syl wetkę płk. Łukasza Cieplińskiego. Widzowie koncertu mogli obejrzeć prezentację multimedialną, obejmują cą szereg fotografii i dokumentów, jakie pozostały po działalności Prezesa IV Zarządu Głównego Zrzeszenia WiN. – Życiorys płk. Łukasza Cieplińskiego jest repre zentatywny dla całego pokolenia oficerów i podofice rów Wojska Polskiego, którzy po kampanii wrześnio wej aktywnie włączyli się w budowę struktur Polskiego Państwa Podziemnego – podkreślił prof. Ostasz.

W imieniu Dowódcy 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej głos zabrał ppłk Witold Bubak, do wódca 24. Batalionu Obrony Terytorialnej w Rzeszowie, który zwrócił uwagę na potrzebę wychowania młodego

List Prezydenta RP o objęciu imprezy Patronatem Narodowym, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Zaproszenie na koncert, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

listopad 2021 pokolenia w kontakcie zarówno z historią i tradycją, jak i współczesnymi zadaniami Wojska Polskiego. We wprowadzeniu do filmu pt. Hieronim Bednarski. Wyklęty z czerwonej wsi w reżyserii Henryka Jureckiego prowadzący podkreślili, że na podstawie odtajnionych dokumentów komunistycznych organów bezpieczeń stwa wiadomo, iż żołnierze oddziału „Nawróconego” dostali rozkaz likwidacji w imieniu Polskiego Państwa Podziemnego najważniejszych działaczy komunistycz nych i funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z terenu rzeszowskiej Placówki AK, w tym m.in. pochodzącego ze Zwięczycy Władysława Kruczka, jednej z najważ niejszych postaci PPR i PZPR. – To prawdopodobnie ten fakt zadecydował o wszczęciu przez komunistów niezwykle intensyw nych, niemających precedensu działań, zmierzających do zniszczenia wszelkich informacji i dokumentów na temat działalności oddziału oraz propagowania opinii o jego bandyckim rodowodzie. Miało to w założeniu uwiarygodnić lansowany przez komunistów pogląd o narodowowyzwoleńczej walce PPR i GL z niemiec kim okupantem oraz o Zwięczycy jako „czerwonej wsi”, a także legitymizować kariery polityczne naj ważniejszych działaczy komunistycznych z tego terenu. Wszyscy żołnierze oddziału i ich rodziny zapłacili za swą działalność olbrzymią cenę. Zapadły dwa wyroki śmierci, kilka wyroków wieloletniego więzienia, jeden wyrok dożywocia. Trzech żołnierzy zginęło w obła wach urządzanych przez milicję i UB, dwóch zaginę ło bez wieści, jeden został skrytobójczo zamordowany w 1947 roku. Kolejny z nich musiał zmienić nazwisko i ukryć się na Ziemiach Odzyskanych. Był poszukiwany listem gończym. Do końca życia, a zmarł w latach sie demdziesiątych, nie ujawnił swej prawdziwej tożsamo ści. Inni zostali złamani i zmuszeni do współpracy. Ci, którzy wyszli z więzień w 1956 roku, mieli zrujnowane zdrowie i skonfiskowane majątki. Ich rodziny przez lata musiały żyć dotknięte ostracyzmem społecznym, w po czuciu krzywdy i ciągłym strachu o dzieci, którym wy tykano, że są dziećmi bandytów – powiedział Marcin Maruszak. Dodał także: – Najbardziej wstrząsające przesłanie niosą ze sobą ukazane w filmie fakty, któ re wskazują, że przywracanie pamięci o tych ludziach oraz uznanie ich zasług w walce o niepodległy byt Pań stwa Polskiego napotyka wciąż na opór pewnej części społeczeństwa. Prowadzący podkreślili, że producentem filmu jest rzeszowskie Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Nie złomnych Podkarpacia, a większość zdjęć do filmu zo stała nakręcona przez ekipę filmową pod kierunkiem znanego reżysera dokumentalisty Grzegorza Brauna. Film zyskał uznanie w oczach krytyków, zdobywając m.in. nagrodę „Złotego Opornika” na Festiwalu „Nie pokorni, Niezłomni, Wyklęci” w Gdyni w 2016 roku. Nagrodę tę wręczył reżyserowi osobiście Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Gliński. Po projekcji filmu redaktor naczelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” poprowadził rozmowę z gościem honorowym koncertu, mjr. Stanisławem Ruskiem, który podzielił się z publicznością swoimi wspomnieniami z walk, jakie zgrupowanie partyzanc kie WiN Hieronima Dekutowskiego „Zapory” toczyło na Rzeszowszczyźnie z formacjami komunistycznej bezpieki i wojskiem sowieckim. Nie obyło się oczywi ście bez akcentów humorystycznych, z których słynie mjr Rusek. Wspomnienia liczącego sobie 91 lat wete rana spotkały się z żywiołową reakcją widowni, która często przerywała je brawami. Ostatnim akcentem koncertu był występ barda młodego pokolenia twórców, Tadeusza Polkowskie go „Tadka”, artysty zaangażowanego, którego teksty i znaczna część dorobku artystycznego nawiązują do tematu Żołnierzy Wyklętych. „Tadek” jest synem Jana Polkowskiego, poety i działacza NSZZ „Solidarność”. Znany jest przede wszystkim z występów w zespole hip-hopowym Firma, którego był współzałożycielem. Od 2011 roku prowadzi również solową działalność artystyczną. W 2012 roku wziął udział w akcji „Ra tujmy Roja”, wspierającej starania o realizację filmu o Mieczysławie Dziemiaszkiewiczu ps. „Rój”. Na stałe współpracuje z Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. Zasiada również w Honorowym Komitecie Poparcia Marszu Niepodległości. Od 2012 roku organizuje akcję „Rodacy Bohaterom”, której celem jest pomoc rodzi nom polskich kombatantów zamieszkałych na Kresach Wschodnich poza granicami Polski. Warto nadmienić, Wśród gości koncertu „Niezłomni Wojownicy Rzeczypospolitej” na Poli technice Rzeszowskiej byli m.in. (od prawej) Piotr Pilch – wicemarszałek Województwa Podkarpackiego, bp Jan Wątroba – ordynariusz rzeszow ski, Henryk Wolicki – wiceprezydent Rzeszowa oraz prof. Grzegorz Ostasz z PRz, fot. M. Misiakiewicz.

14

15 listopad 2021 że od 2014 roku Tadeusz Polkowski zasiada w Komitecie Honorowym Fundacji „Łączka”, prowadzącej działalność wspierającą i sprawu jącej opiekę nad powązkowską Kwaterą na Łączce. W 2015 roku został wyróżniony nagrodą „Świa dek Historii”, przyznaną przez Od dział Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie. Artysta przypomniał swoje najważniejsze utwory, m.in. o Rotmistrzu Witoldzie Pileckim, opatrzone dodatkowo rozbudowa nym komentarzem historycznym. W drugiej części koncertu towa rzyszył Polkowskiemu kwintet kameralny – jak sam artysta przy znał, jest to pewien eksperyment na rynku muzyki hip-hopowej, który ma wyjść naprzeciw bardziej wy szukanym gustom odbiorców jego muzyki i stanowić nową, bardziej subtelną formę przekazu. Koncert zakończył pokaz fil mu Sławomira Górskiego pt. WiN. Ostatnia Nadzieja, w którym ukazano działalność największej konspiracyjnej organizacji nie podległościowej na terenach oku powanych przez ZSRR oraz proces jej stopniowej infiltracji i rozbicia przez komunistyczne organa bez pieczeństwa.

Na scenie mjr Stanisław Rusek „Tęcza” oraz Marcin Maruszak redaktor naczelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”, fot. M. Misiakiewicz. Koncert „Niezłomni Wojownicy Rzeczypospoli tej” poprowadzili dr Zdzisław Jedynak i redak tor Marcin Maruszak, fot. M. Misiakiewicz.

Prof. dr hab. Grzegorz Ostasz, fot. M. Misiakie wicz. W imieniu Dowódcy 3. PBOT głos zabrał ppłk Witold Bubak, fot. M. Misiakiewicz.

Publiczność koncertu „Niezłomni Wojownicy Rzeczypospolitej” na Politechnice Rzeszowskiej, fot. M. Misiakiewicz.

SYLWETKI

W 2017 roku na festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” uhonorowany został „Sygnetem Niepodległości” – wyróżnieniem przyznawanym świadkom historii walczącym o wolność i niepodległość Polski. 1 marca 2019 r. odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski przez Prezydenta Rzeczypospo litej Polskiej Andrzeja Dudę. Szczegółowy biogram Stanisława Ruska publikujemy w bieżącym numerze Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”. Major Józef Lis, pseudonim konspiracyjny „Tajfun”. Członek Korpusu Weteranów Walk o Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej. Urodzony w 1922 roku w Bratko wicach, pow. Rzeszów. W konspiracji od 1940 roku. Zaprzysiężony do ZWZ przez Kazimierza Gąsiora „Zamorę”. W 1942 roku ukończył szkolenie w zakresie szkoły podchorążych, uzyskując stopień kaprala podchorążego AK. Przeszedł przeszkolenie dywersyjne. Od 1943 roku wchodził w skład oddziału dywersji podlegającego bezpo średnio Inspektorowi Łukaszowi Cieplińskiemu. Wiosną 1944 roku otrzymał od Jó zefa

16 listopad 2021 GOŚCI HONOROWYCH KONCERTU „NIEZŁOMNI WOJOWNICY RZECZYPOSPOLITEJ” Major Stanisław Rusek, pseudonim konspiracyjny „Tęcza”. Członek Korpusu Weteranów Walk o Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej. Urodzony w 1926 roku w Rzeczycy, pow. Puławy. Zaprzysiężony do Armii Krajowej w 1943 roku przez Sta nisława Piecyka „Babinicza” w Inspektoracie AK Puławy. Od początku 1943 roku w składzie oddziału dyspozycyjnego Kedywu AK, dowodzonego najpierw przez ci chociemnego ppor. Jana Poznańskiego ps. „Ewa”, a po jego śmierci w październiku 1943 roku – przez cichociemnego ppor. Stanisława Jagielskiego „Siapka”. Od marca 1944 roku w zgrupowaniu partyzanckim pod dowództwem cichociemnego por. Hie ronima Dekutowskiego „Zapory”. Uczestniczył w wielu akcjach zbrojnych przeciwko Niemcom oraz polskim i sowieckim organom bezpieczeństwa. W 1944 roku ukończył konspiracyjny kurs podchorążych, a w 1946 roku otrzymał stopień podporucznika. Uczestnik akcji „Burza”. Po wejściu Sowietów został zatrzymany w lipcu 1944 roku przez NKWD. Przez trzy dni i noce przesłuchiwano go i bito, próbując wymusić infor macje o „Zaporze”. Od 1944 roku był poszukiwany przez komunistyczne organa bezpieczeństwa. W sierpniu i lipcu 1946 roku, w składzie oddziału Jana Szaliłowa „Renka”, wziął udział w rajdzie zgrupowania partyzanckiego WiN „Zapory” po Podkarpaciu. Był w grupie kilkudziesięciu żołnierzy zgrupowania, którzy mieli zostać przerzuceni do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Po aresztowaniu „Zapory” ukrywał się, podejmując kilkakrotnie próbę przedostania się na Zachód. Kilka lat spędził w podziemnym bunkrze, zbudowanym w swoim rodzinnym domu. Ujawnił się w Prokuraturze Powiatowej w Puławach w 1960 roku. Odznaczony m.in. Odznaką Pamiąt kową „Akcji Burza”, Krzyżem Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” za działalność niepodległościową w latach 1945–1954, Krzyżem Armii Krajowej, ustanowionym 1 sierpnia 1966 roku przez dowódcę AK gen. Tadeusza Bo ra-Komorowskiego dla upamiętnienia wysiłku Żołnierza Polski Podziemnej w latach 1939–1945, Medalem Wojska (1990), Krzyżem Partyzanckim, nadanym w 1994 roku przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Rzepki „Znicza” rozkaz utworzenia oddziału dywersyjnego w Plutonie AK Brat kowice. Dowodził wieloma akcjami zbrojnymi na terenie zachodniej części Obwodu Rzeszowskiego AK. Utrzymywał kontakt m.in. z Mieczysławem Kawalcem „Izą”. Podczas akcji „Burza” dowodzona przez niego drużyna wchodziła w skład III Zgrupo wania AK. W walce z Niemcami zdobył wiele sztuk broni i unieruchomił kilka samo chodów wroga. Po wejściu Sowietów był poszukiwany przez NKWD. W październiku 1944 roku brał udział w nieudanej próbie odbicia więźniów z rzeszowskiego więzienia na Zamku. Kilka dni potem zatrzymany przez patrol Informacji Wojskowej i wcielony przymusowo do II Armii WP, walczył m.in. w bitwie pod Budziszynem. Odznaczony m.in. Medalem Pro Patria, Krzyżem Armii Krajowej, Medalem Wojska, przyznanym decyzją Ministerstwa Obrony Narodowej Rządu Polskiego na Uchodźstwie, Krzyżem Partyzanckim i Medalem za Udział w Walkach o Berlin. Postanowieniem z dnia 9 lipca 2008 roku odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lecha Kaczyńskiego. Biogram oraz wspomnienia Józefa Lisa zamieściliśmy w numerze 3-4 Magazynu Historycznego „Tajna Historia Rzeszowa”.

17 listopad 2021 Tadeusz Polkowski z zespołem na scenie Auli V1 Politechniki Rzeszowskiej, fot. M. Misiakiewicz. Kapitan Kazimierz Rzucidło, pseudonimy konspiracyjne „Kowal”, „Rzuk”, „Że gota”. Żołnierz Armii Krajowej, organizacji „Niepodległość” i Delegatury Sił Zbroj nych oraz działacz Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Członek Korpusu Weteranów Walk o Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej. Urodzony w 1925 roku w Rudnej Wielkiej k. Rzeszowa. Zaprzysiężony do AK 15 sierpnia 1942 roku przez Kazimierza Gąsiora „Zamorę”. Przeniesiony 25 kwietnia 1944 roku do dywersyjnego oddziału dys pozycyjnego rzeszowskiego Inspektoratu AK, uczestniczył m.in. w akcji „Burza”. Pod legał bezpośrednio rozkazom Wiktora Błażewskiego „Orlika”, a następnie Kazimierza Dziekońskiego „Bruna”. Od jesieni 1946 roku działał w strukturach wywiadowczych Zrzeszenia WiN. Po rozbiciu siatki przez UB ukrywał się przed władzami bezpieczeń stwa. Ujawnił się 13 lutego 1956 roku w rzeszowskiej prokuraturze. Do 1999 roku przechowywał wiedzę na temat magazynu broni rzeszowskiego Inspektoratu AK (jego lokalizację ujawnił dopiero wobec planów rozbiórki budynku). Odznaczony m.in. Or derem Odrodzenia Polski „Polonia Restituta” przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lecha Kaczyńskiego. Zmarł 10 czerwca 2020 roku w Rzeszowie; pochowany na cmentarzu w Przbyszówce (obecnie dzielnica Rzeszowa). Sierżant Edward Pieczonka, ps. „Zegarek”. Członek Światowego Urodzony w roku 1943 roku. kwietnia roku w Włodzimierza Białka „Zycha”. Awansowany 3 maja 1945 roku do stopnia kaprala przez Komendanta Okręgu Lwowskiego AK i Dowódcę „Warty” ppłk. Franciszka Rekuckiego „Topora”. Uczest nik wielu akcji zbrojnych przeciwko komunistycznym organom bezpieczeństwa oraz kilku potyczek z żołnierzami Armii Czerwonej. Po rozwiązaniu „Warty” jesienią 1945 roku przedostał się do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech, gdzie służył m.in. w Polish Military Police. W marcu 1946 roku wrócił do Polski w celu uwolnienia Edwarda Cieśli „Zabawy”, zatrzymanego przez komunistyczne organa bezpieczeństwa. Po przekroczeniu granicy został aresztowany na punkcie kontrolnym w Dziedzicach. Wyrokiem WSR w Katowicach skazany na 1,5 roku więzienia. Karę odbywał m.in. w Strzelcach Opolskich. Po wyjściu z więzienia zamieszkał w Sosnowcu. W latach 1949–1950 brał udział w wielu akcjach zbrojnych w składzie oddziału zorganizowanego przez „Zabawę”, których celem było uwolnienie jego brata, Tadeusza Cieśli, zatrzymanego przez UB. Aresztowany ponownie w styczniu 1951 roku. Wyrokiem WSR w Opolu skazany na 15 lat więzienia

Związku Żoł nierzy Armii Krajowej.

Od

w Studzianie, pow. Przeworsk. Żołnierz AK od listopada

oddziale

oraz utratę praw publicznych i obywatelskich praw hono rowych na 5 lat. Najwyższy Sąd Wojskowy decyzją z 25 kwietnia 1952 roku uchylił wyrok WSR w Opolu i przekazał do ponownego rozpatrzenia. Wyrokiem WSR w Opolu z 29 września 1952 roku skazany został na łączną karę doży wotniego więzienia i przepadek całego mienia. Po złagodzeniu kary zwolniony z więzienia 27 listopada 1958 roku. Odznaczony 27 kwietnia 1994 roku Krzyżem Armii Krajowej przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

1926

1945

RZESZOWSCY

TERYTORIALSI PAMIĘTAJĄ O Ż OŁNIERZACH ANTYKOMUNISTYCZNEGO

PODZIEMIA Naczerwcowym zgrupowaniu poligonowym 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej w Nowej Dębie w 2018 roku żołnierze 31. batalionu lekkiej piechoty spotkali się z mjr. Józefem Lisem „Tajfunem”, jednym z dwóch ostatnich żyjących uczestników akcji na więzienie w rzeszowskim Zamku, przeprowadzonej w nocy z 7 na 8 października 1944 roku przez Armię Krajową w celu uwolnienia więźniów. Spotkanie zostało zorganizowane we współpracy ze Stowarzyszeniem Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, którego mjr Lis jest członkiem honorowym. że płk Ciepliński jest patronem 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Te rytorialnej. Żołnierze z dużym za interesowaniem wysłuchali relacji z rozmów, jakie gość honorowy prze prowadził z ówczesnym dowódcą Rzeszowskiego Inspektoratu AK. Jednym z poruszanych na spotkaniu tematów były również metody walki partyzanckiej i dywersji, stosowane przez oddziały AK, którymi dowo dził mjr Lis w okresie akcji „Burza”. Temat ten szczególnie zainteresował żołnierzy OT, którzy w warunkach poligonowych ćwiczyli m.in. orga nizowanie zasadzek na transporty nieprzyjaciela.Spotkanieżołnierzy 31. blp z we teranem walk o niepodległość cie szyło się dużym zainteresowaniem Spotkanie żołnierzy 31. blk z mjr. Józefem Lisem „Tajfunem”. Nowa Dęba, 24 czerwca 2018 roku, fot. A. Mrożkiewicz. zarówno wśród żołnierzy, jak i kadry dowódczej. Zgodnie z opinią wielu uczestników, wpisuje się ono symbo licznie w tradycję spotkań długiego ciągu pokoleń Polaków walczących o niepodległość. To właśnie pokole nie żołnierzy AK i mjr. Lisa czerpało w latach trzydziestych XX wieku in spiracje ze spotkań z ostatnimi we teranami Powstania Styczniowego. Dzisiaj ostatni z nich dzielą się takąż inspiracją z żołnierzami OT, którzy stają się tym samym powiernikami tej pamięci.Szczegółowy biogram mjr. Józe fa Lisa „Tajfuna” znalazł się w nu merze 3-4 Magazynu Historycznego „Tajna Historia Rzeszowa”. M.M.

18 listopad 2021 Major Józef Lis ps. „Tajfun”, urodzony w 1922 roku, należy do Korpusu Weteranów Walk o Nie podległość i do Światowego Związ ku Żołnierzy Armii Krajowej. Pod czas spotkania w Nowej Dębie podzielił się swymi wspomnienia mi z przeprowadzonych przeciwko Niemcom akcji zbrojnych, którymi dowodził w okresie „Burzy”, jak też z wymierzonej przeciwko Sowietom akcji na rzeszowski Zamek, w któ rej zginął jego dowódca i wieloletni przyjaciel, por. Tadeusz Lis „Ukle ja”. Żołnierze Obrony Terytorialnej mogli także wysłuchać wspomnień mjr. Lisa o płk. Łukaszu Ciepliń skim, który był jego bezpośrednim dowódcą. Miało to szczególnie sym boliczne znaczenie z uwagi na fakt,

O OFIARA CH KOMUNIZMU? APEL STOWARZYSZENIA RODZIN ŻOŁNIERZY NIEZŁOMNYCH PODKARPACIA

Odwielu lat postkomunistyczne władze Rzeszowa zabiegają o przejęcie od Ministerstwa Sprawiedliwości byłego Zamku Lubomirskich. Jedną z koncepcji zagospodarowania tego miejsca jest utworzenie w nim Europejskiej Akademii Sztuki o niesprecyzowanym statusie i zakresie działalności. W związku z tymi planami Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia wystosowało w sierpniu 2018 roku apel do władz o ochronę rzeszowskiego Zamku Lubomirskich jako miejsca pamięci o szczególnym charakterze i znaczeniu dla przyszłych pokoleń Polaków. Zamek w Rzeszowie, fot. Wikipedia.

19 listopad 2021

LEWICA PRZEJMIE KONTROLĘ NAD RZESZOWSKIM ZAMKIEM, MIEJSCEM PAMIĘCI

CZY POSTKOMUNISTYCZNA

[…] Pragnę wyrazić głęboką obawę – pisze Mar cin Maruszak Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia do Ministra Sprawiedliwości i Marszałka Województwa Podkarpackiego – w związku z planami przekazania tego uświęconego krwią polskich patriotów miejsca w ręce postkomunistycznych władz miasta Rzeszowa, których zaplecze polityczne stanowią m.in. byli funkcjonariusze komunistycznego aparatu re presji i których politykę historyczną najlepiej charak teryzuje zaciekła obrona komunistycznych pomników: Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej i Pomnika Czy nu Rewolucyjnego. Oba upamiętniają m.in. oprawców z więzienia na rzeszowskim Zamku. […]. Z przykrością muszę stwierdzić, że zaangażowanie obecnych władz miasta w te działania oraz w utrwalanie dziedzictwa PRL-u nie gwarantuje, że w przyszłości będą one w stanie we właściwy sposób uszanować i zagospo darować to wielkie dziedzictwo pamięci, jakie stanowi rzeszowski Zamek. Pomysły utworzenia w tym miejscu bliżej nieokreślonej w swym statusie Europejskiej Aka demii Sztuki i innych tego typu projektów niezwiązanych tematycznie z historią tego miejsca rodzą obawy, że rze szowski Zamek zostanie przejęty przez środowiska, dla których obce lub wręcz wrogie są idee upamiętniania ofiar komunizmu – podkreślił w dalszej części pisma Prezes Stowarzyszenia, zrzeszającego m.in. rodziny Żoł nierzy Wyklętych z okolic Rzeszowa. M.M.

20 listopad 2021

Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej, objęli opieką groby żołnierzy antykomunistycznego podziemia z terenu Rzeszo wa i najbliższej okolicy. Uporządkowali groby w Zwięczycy i Racławówce i zapalili znicze m.in. na mogiłach

Hieronim Bednarski, Władysław Kalandyk i Piotr Rusin byli od 1943 roku żołnierzami Armii Krajowej w Placówce o kryptonimie „Brzoza” w Boguchwale, a następnie w rze szowskiej Placówce AK kryptonim „22”. Walczyli z bronią w ręku w dru żynie dywersyjnej, najpierw z nie mieckim, a potem sowieckim oku pantem w strukturach AK, Delegatury Sił Zbrojnych i Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Władysław Kalandyk został zastrzelony przez funkcjonariu szy Milicji Obywatelskiej w czerw cu 1945 roku w Zwięczycy podczas próby ucieczki. W Wigilię 1945 roku w podobnych okolicznościach zginął w Zwięczycy Piotr Rusin, zastrzelony przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Rzeszowa. Hieronima Bednarskie go skazano na potrójną karę śmier ci i stracono w marcu 1953 roku w więzieniu w Opolu. W 2006 roku jego szczątki, ekshumowane przez zespół IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, zostały po chowane z asystą honorową Wojska Polskiego na cmentarzu komunalnym w Zwięczycy. O losach Żołnierzy Wyklętych ze Zwięczycy można przeczytać w poprzednich numerach Maga zynu „Tajna Historia Rzeszowa”. M.M. GROBY ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH ZE ZWIĘCZYCY I RA CŁAWÓWKI POD OPIEKĄ TERYTORIALSÓW W ramach podtrzymywania pamięci i opieki nad gro bami Żołnierzy Wyklętych, przed 1 listopada 2018 roku żołnierze 31. batalionu lekkiej piechoty, wcho dzącego w skład 3. Hie ronima

Bednarskiego, Piotra Rusina i Władysława Kalandyka, oddając w ten sposób hołd bohaterom, któ rzy zginęli z rąk komunistów w walce o wolną Rzeczpospolitą. Żołnierze 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej przy grobie Hieronima Bednarskiego na cmentarzu komunalnym w Zwięczycy, fot. ze zbiorów 3. PBOT. Żołnierze 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej przy mogile Piotra Rusina za cmentarzu przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie, fot. ze zbiorów 3. PBOT. Żołnierze 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej przy grobie Władysława Kalandyka na cmentarzu parafialnym w Racławówce, fot. ze zbiorów 3. PBOT.

W imieniu Premiera pismo wręczyła Dyrektor Biura Pre zesa Rady Ministrów Anna Wójcik, przekazując mjr. Rusko wi życzenia i gratulacje od wszystkich pracowników Biura. Podkreśliła jednocześnie, że jest to samodzielna inicjatywa Premiera, który chciał w ten sposób uhonorować zasługi mjr. Ruska w walce o wolną i niepodległą Rzeczpospolitą. […] Mam zaszczyt i honor złożyć podziękowania Panu jako bohaterowi naszej wolności. Wielokrotnie stawał Pan w obronie naszej Ojczyzny, będąc w ciągłej walce o Polskę i nieustannie mierząc się z przeciwnościami losu. Swym ży ciem i wyborami dał Pan świadectwo patriotyzmu, a w imię Niepodległej Polski nie wahał się złożyć daniny krwi. Pań ski hart ducha, troska o Rzeczpospolitą Polską, gotowość do poświęceń w imię walki za słuszną sprawę są dziś for macyjnym przykładem. Hołdował Pan przez całe życie ide om, wyrażonym słowami „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Jest Pan jednym z tych, dzięki którym te najwyższe moralne katego rie będą żywe i aktualne w kolejnych generacjach – napisał w swym liście do mjr. Ruska Premier Mateusz Morawiecki. Tego samego dnia w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość wręczenia mjr. Stanisławowi Ruskowi odzna czenia państwowego – Krzyża Oficerskiego Orderu Odro dzenia Polski. Oprócz mjr. Ruska odznaczenia państwowe odebrali też inni weterani oraz członkowie rodzin Żołnierzy Wyklętych. W wygłoszonym przy tej okazji przemówieniu Prezydent Andrzej Duda przypomniał, że bohaterów wol nej, niepodległej, suwerennej Rzeczypospolitej mordowa ła, ciemiężyła, niszczyła ich samych i ich rodziny – banda zdrajców […]. Przyprowadzonych tutaj przez Sowietów, a bardzo często i oportunistów, którzy na służbę Sowietów

1marca 2019 roku odbyły się kolejne obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Z tej okazji mjr Stanisław Rusek „Tęcza”, jeden z ostatnich żyjących „zaporczyków”, którzy walczyli w okolicach Rzeszowa z komunistycznym zniewoleniem, otrzymał specjalny list z gratulacjami od Premiera Mateusza Morawieckie go. Podczas uroczystości w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów towarzyszyli mjr. Ruskowi dziennikarze Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” oraz członkowie rzeszowskiego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, którego major jest honorowym członkiem.

21 listopad 2021

WYKLĘCI U PRE ZYDENTA I PREMIERA

1 marca 2019 r., Pałac Prezydencki w Warszawie. Prezydent RP Andrzej Duda dekoruje mjr. Stanisława Ruska Krzyżem Oficerskim Orderu Odro dzenia Polski, fot. Krzysztof Sitkowski / KPRP.

RZESZOWSCY

22 listopad 2021 poszli, wietrząc w tym własny interes i wygodne życie – mó wił prezydent. Podkreślił też, że żołnierze antykomunistycz nego podziemia zapłacili wysoką cenę za niepogodzenie się z zakłamaniem i niby-niepodległością. – Cena była często bardzo wysoka, od represji, prześladowań, więzienia, ka towania, poprzez odebranie możliwości rozwijania się, ka riery, nauki, pracy, często głód, biedę – powiedział. Przy pomniał także o tym, że komunistyczne represje spadały na całe rodziny Żołnierzy Wyklętych. – Pewnie nie byłoby dzisiaj Polski prawdziwie wolnej, prawdziwie niepodległej, prawdziwie suwerennej, gdyby nie tamto bohaterstwo, cier pienie, gdyby nie tamten trud, gdyby nie tamci Żołnierze Niezłomni, których bali się komuniści – mówił Prezydent. – Bali się i cały czas mieli w tyle głowy, że oni mogą powró cić – dodał. M.M. 1 marca 2019 r., Pałac Prezydencki w Warszawie. Prezydent RP Andrzej Duda (w środku) wśród Żołnierzy Wyklętych i ich rodzin. Pierwszy z lewej siedzi mjr Stanisław Rusek, drugi od lewej stoi Marcin Maruszak – Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia i redaktor naczelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”, fot. Krzysztof Sitkowski / KPRP. 1 marca 2019 r., Pałac Prezydencki w Warszawie. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda (z lewej), mjr Stanisław Rusek „Tęcza” i Marcin Maruszak, fot. K. Sitkowski / KPRP. 1 marca 2019 r., Sala Zegarowa KPRM w Warszawie. Mjr Stanisław Rusek z li stem gratulacyjnym od Premiera RP, wręczonym przez Dyrektora Biura Prezesa Rady Ministrów Annę Wójcik. Obok siedzą: Marcin Maruszak (z lewej) oraz Mi kołaj Atanasow, przedstawiciel Klubów Gazety Polskiej, fot. KPRM. 1 marca 2019 r., Pałac Prezydencki w Warszawie. Odznaczony mjr. Stani sław Rusek „Tęcza” oraz prof. dr. hab. Krzysztof Szwagrzyk, Wiceprezes IPN (z lewej) i Marcin Maruszak, redaktor naczelny Magazynu „Tajna Hi storia Rzeszowa”, fot. archiwum.

Wykład Marcina Maruszaka, Prezesa Stowarzy szenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpa cia, fot. Małgorzata Kuleszczyk.

23 listopad 2021 W wykładzie, zatytułowanym Walka o suwerenność i honor Rzeczy pospolitej, Marcin Maruszak przy pomniał stworzony przez komuni stów system prawny, umożliwiający traktowanie żołnierzy Armii Krajo wej i całego kierownictwa Polskiego Państwa Podziemnego jako wyję tych spod prawa przestępców. Sys tem ten funkcjonował już od 22 lipca 1944 roku, czyli od dnia ogłoszenia Manifestu Lipcowego przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN), który był organem pod porządkowanym Stalinowi. Prawo było wówczas stanowione w oparciu o dekrety wydawane przez tenże or gan już od początków sierpnia 1944 roku. Zgodnie z tym prawem, za służbę w AK z bronią w ręku grozi ła kara śmierci. Dotyczyło to wtedy wszystkich żołnierzy AK pełniących służbę na terenie administrowanym przez PKWN (teren tzw. Polski Lu belskiej), w tym również powstań ców warszawskich, walczących po stronie praskiej. To właśnie wówczas ustanowiono prawo, wedle którego żołnierze Polskiego Państwa Pod ziemnego i powstańcy warszawscy stali się przestępcami i bandytami. W efekcie tych działań aresztowano kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy AK, z których spora część została roz strzelana lub trafiła do łagrów na Sy berii. Marcin Maruszak przypomniał również, że do dziś istnieją i działają dobrze zorganizowane środowiska postkomunistyczne, które, podobnie jak kiedyś PKWN, nazywają wal kę żołnierzy AK z kolaborantami i zdrajcami sprawy polskiej bandy tyzmem, a żołnierzy Polskiego Pań stwa Podziemnego bandytami. Spora część wspomnień „Sza rego” dotyczy jego wspólnej, wraz z Bronisławem Stęgą „Kolejarzem”, PROMOCJA WSPOMNIEŃ

Plakat – zaproszenie. Okładka wspomnień Stanisława Szczepana.

„SZAREGO” W Z ARZECZU 7września 2019 roku w sali Domu Kultury w Zarzeczu odbyła się, zorganizowana przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Boguchwale, promocja książki pt. Niezapominajki. Wspomnienia „Szarego”, której autorem jest Stanisław Szczepan, jeden z dowódców polowych antykomunistycznego podziemia zbrojnego z tere nu powiatu rzeszowskiego. Sylwetkę autora na tle przemian historycznych epoki przypomniał Marcin Maruszak, Redaktor Naczelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” i Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia.

ucieczki z transportu kolejowego do sowieckich łagrów, której dokona li w nocy 24 listopada 1944 r. na odcinku między Sądową Wisznią a Gródkiem Jagiellońskim. Opis tych wydarzeń należy do najbar dziej porywających fragmentów promowanej książki. Dlatego duże poruszenie publiczności wywołał udział w spotkaniu spokrewnione go z Bronisławem Stęgą Kornela Kuźniara, który od wielu lat walczy o jego pamięć i pełną rehabilita cję. W swoim krótkim wystąpieniu Kornel Kuźniar przywołał rodzin ne wspomnienia o ucieczce „Kole jarza”, podkreślając jednocześnie, jak ważne są zapisy wspomnień „Szarego” dla podtrzymywania pamięci o zamordowanym przez komunistów w publicznej egzeku cji „Kolejarzu”. Prelekcji towarzy szył pokaz nagrodzonego „Złotym Opornikiem” filmu pt. Hieronim Bednarski. Wyklęty z czerwonej wsi, który został wyprodukowany przez mające swą siedzibę w Boguchwale Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Podczas imprezy odbyło się ponadto „Na rodowe Czytanie” jednej z nowel Stefana Żeromskiego, odsłonięcie wystawy pt. „Zarzecze w starej fo tografii” oraz prezentacja zabytko wych motocykli. M.M.

24 listopad 2021 Mieczysław Półchłopek ps. „Wierzba” urodził się 2 li stopada 1920 roku w Zwięczycy w powiecie rzeszowskim. W okresie okupacji niemieckiej był żołnierzem Placówki AK kryptonim „Brzoza” w Boguchwale. Pełnił m.in. funk cję zastępcy dowódcy plutonu Zwięczyca w tej placówce. Od wiosny 1944 roku wchodził w skład oddziału dywer syjnego pod dowództwem „Zagłoby” w Placówce o kryp tonimie „22”. Brał udział w akcji „Burza” w ramach II Zgrupowania 24. Dywizji Piechoty AK. Podczas zasadzki, urządzonej na transport niemiecki w Boguchwale 27 lipca 1944 roku, został ranny. Po wejściu Sowietów, na rozkaz Dowództwa AK tworzył wraz z pozostałymi żołnierzami oddziału „Zagłoby” straż porządkową, która zabezpiecza ła ważniejsze budynki administracji publicznej na terenie Rzeszowa. Uczestniczył w zabezpieczaniu i magazynowa niu broni Placówki „22”. Od wiosny 1945 roku wchodził w skład oddziału samoobrony AK, następnie „Straży” De legatury Sił Zbrojnych pod dowództwem Hieronima Bed narskiego ps. „Nawrócony”. Brał udział w wielu akcjach dywersyjnych i samoobrony. Aby uniknąć aresztowania, jesienią 1945 roku wyjechał na Ziemie Zachodnie. Praco wał m.in. w kopalni węgla. Ujawnił się 8 kwietnia 1947 roku przed komisją amnestyjną przy Powiatowym Urzę dzie Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Planował ożenić się i rozpocząć normalne życie, jednak miejscowi komuniści nie mogli mu zapomnieć wcześniejszej działal ności. 16 listopada 1947 roku, niedaleko stacji kolejowej w Zwięczycy, został osaczony przez bojów kę złożoną z m.in.imlidzonyzostałPodczasskiejkomunistycznejczłonkówPolPartiiRobotniczej.próbyucieczkikilkakrotnieugonożemipochwizmarł.Pamięćonimprzetrwaładziękirodzinieitowarzyszombroni.TradycjewojskoweipatriotyczneposwostryjuodziedziczyłKamilPółchłopek,żołnierz31.batalionulekkiejpiechotyOT. M.M. RZESZOWSCY TERYTORIALSI UCZCILI PAMIĘĆ MIECZYSŁAWA PÓŁCHŁOPKA „WIERZBY” ZAMORDOWANEGO PRZEZ BOJÓWKĘ PPR W 1947 ROKU W ramach opieki nad grobami Żołnierzy Wyklętych, przed przypadającym 2 listopada 2019 r. Dniem Zadusznym żołnierze 31. batalionu lekkiej piechoty, wchodzącego w skład 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej, wystawili wartę przy grobie Mieczysława Półchłopka „Wierzby”, zamordowanego przez komunistyczną, PPR-owską bojówkę 16 listopada 1947 roku w Zwięczycy. Fragment oświadczenia złożonego 8 kwietnia 1947 roku przez Mieczysława Półchłopka przed komisją amnestyjną przy Powiatowym Urzędzie Bezpie czeństwa w Rzeszowie, kopia ze zbiorów Archiwum THR. Żołnierze 31. batalionu lekkiej piechoty Obrony Terytorialnej przy grobie Mieczysława Półchłopka „Wierzby” na cmentarzu przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie, fot. M. Maruszak. Szer. OT Kamil Półchłopek (z prawej) pod czas ćwiczeń poligonowych, fot. ze zbio rów Archiwum THR.

RZESZOWSKIE

PAMIĘCI O Ż OŁNIERZACH WYKLĘTYCH Z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych funkcjonariusze Wydziału Zamiejscowego w Rzeszowie Delegatury Agencji Bezpieczeń stwa Wewnętrznego w Lublinie złożyli 1 marca 2020 roku wiązankę kwiatów na głazie upamiętniającym miejsce potajemnego pochówku zamor dowanego przez komunistów ostatniego Kierownika Rzeszowskiego Okręgu WiN mjr. Władysława Koby oraz dwóch jego podkomendnych – Leopolda Rzą sy i Michała Zygo. Do dziś Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Na rodowi Polskiemu (OKŚZpNP) w Rzeszowie poszukuje sprawców tej zbrodni. dujące się wśród kości kawałki kabla, którymi prawdopodobnie skrępowano ofiary. Czaszki nosiły ślady po ku lach, charakterystyczne dla uśmierca nia tzw. metodą katyńską. Prokurator OKŚZpNP w Rzeszowie, po przepro wadzeniu postępowania sprawdza jącego, 27 lipca 2015 roku wszczął śledztwo w sprawie zbrodni komuni stycznej, będącej jednocześnie zbrod nią przeciwko ludzkości, polegającą na bezprawnym skazaniu na karę śmierci Władysława Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygo wyrokiem Woj skowego Sądu Rejonowego w Rze szowie z dnia 21 października 1948 roku. W toku tego postępowania usta lany jest m.in. przebieg śledztwa pro wadzonego przeciwko tym osobom, przebieg procesu sądowego zakończo nego skazaniem ich na karę śmierci oraz okoliczności towarzyszące wyko naniu wyroku i ukryciu zwłok.

25 2021 Uroczystość odbyła się na cmen tarzu komunalnym przy ul. Podkar packiej w Rzeszowie. To właśnie tu taj 6 września 2015 roku o godz. 8.00 rano, bez rozgłosu, dla uniknięcia taniej sensacji, zespół naukowców IPN pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka rozpoczął prace ekshu macyjne, obejmujące znaną i ozna kowaną od lat siedemdziesiątych XX wieku mogiłę działaczy Okręgu WiN Rzeszów – Władysława Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygo. Na miejscu, oprócz pracowników IPN i przedstawicieli rodzin zamordo wanych, obecny był również sędzia w stanie spoczynku Bogusław Ni zieński, który był podkomendnym Władysława Koby w okresie okupa cji niemieckiej i sowieckiej. Odkryte szczątki nosiły wyraźne ślady bestialskiego traktowania ska zanych. Świadczyły o tym m.in. znaj

Por. Władysław Koba, fot. archiwum. Wieniec ABW na pomniku upamiętniającym miej sce ukrycia zwłok Władysława Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygo. Cmentarz komunalny przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie, fot. M. Maruszak. Szczegółowa relacja z ekshumacji znalazła się w numerze 3-4 Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”. M.M. Prof. Krzysztof Szwagrzyk (tyłem), obok pochylony sędzia Bogusław Nizieński podczas ekshumacji. W wykopie archeolog Justyna Sawicka, fot. Marcin Maruszak. Szczątki ludzkie odnalezione podczas ekshuma cji na terenie cmentarza komunalnego przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie w dniu 6 września 2015 roku, fot. ze zbiorów Archiwum IPN.

TAJNE SŁUŻBY CZUWAJĄ NAD MIEJSCEM

listopad

Mariana Świerko, Jana Ćwika i Marcina Ma ruszaka.Szczegóły akcji „zaporczyków” w Czudcu oraz dokumenty na ten temat znalazły się w artykule pt. Rajd zgru powania partyzanckiego „Zapory” po Podkarpaciu 31 lipca – 21 sierpnia 1946 r., który ukazał się w numerze 2 Maga zynu „Tajna Historia Rzeszowa”. M.M. Mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”, fot. archiwum. Prelekcję historyczną wygłosił Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia Marcin Maruszak, fot. A. Kudła.

Podczas prelekcji historycznej z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, która odbyła się 1 marca 2020 r. w Ośrodku Kultury w Czudcu, pojawił się postulat, aby upamiętnić wydarzenie, jakim było zajęcie Czud ca przez „zaporczyków” 28 sierpnia 1946 roku i rozbicie miejscowego posterunku MO. Jedna z propozycji to komitetu budowy pomnika płk. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” na czudeckim rynku. Obecni na pre lekcji Wójt Gminy Czudec Andrzej Ślipski, a także Dyrektor Ośrodka Kultury w Czudcu, Pani Ewa Mitręga-Moskwa, proboszcz miejscowej parafii ks. Antoni Kocoł oraz Redaktor Naczelny „Kwartalnika Czudeckiego” Anna Oliwińska -Wacko, odnieśli się ze zrozumieniem do tego pomysłu. Nie padły jednak żadne oficjalne deklaracje. słokiem znajdował się młodzieżowy obóz PCK. Partyzanci przyłączyli się do siedzącej wokół ogniska młodzieży. Śpiewano przy tym patriotyczne pio senki i dzielono się wspomnieniami. Po kilku godzinach żołnierze podziemia wycofali się w kierunku Dobrzechowa. Ich śladem podążały formacje komuni stycznych organów bezpieczeństwa. W filmie tamte dramatyczne wyda rzenia wspominają zarówno żołnierze „Zapory”, jak i nieliczni żyjący jesz cze świadkowie, mieszkańcy Czudca i Podkarpacia. Po raz pierwszy zosta ły zaprezentowane publicznie także liczne dokumenty i meldunki KBW z przeprowadzonych wówczas prze ciwko „zaporczykom” operacji zbroj nych. Wykorzystano m.in. materiały filmowe Stowarzyszenia Rekonstruk cji Historycznej „Rusal” im. Aleksan dra Rusina „Rusala”, Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej „Party zant” oraz dokumenty ze zbiorów Re dakcji Magazynu „Tajna Historia Rze szowa”, Instytutu Pamięci Narodowej i zbiorów prywatnych: Mariana Pa wełczaka, Stanisława Ruska, Tomasza Kusia, Stanisława Świdra,

26 listopad 2021 Po prelekcji, którą wygłosił Mar cin Maruszak, Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Pod karpacia, odbył się pokaz filmu doku mentalnego pt. Ostatni rajd „Zapory” Film został wyprodukowany przez Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia z siedzibą w Boguchwale. Swoją premierę miał również na antenie TVP3 Rzeszów. W 2017 roku został zakwalifikowany do głównego konkursu Festiwalu Fil mowego „Niepokorni, Niezłomni, Wy klęci” w Gdyni. Występujący w filmie uczestnik tamtych wydarzeń, mjr Sta nisław Rusek „Tęcza”, otrzymał wów czas nagrodę „Sygnet Niepodległości”. Tematem filmu jest jeden z naj bardziej malowniczych, a jednocze śnie niemal całkowicie zapomnianych epizodów działalności antykomuni stycznego podziemia zbrojnego na Rzeszowszczyźnie. Latem 1946 roku ok. czterdziestoosobowy oddział zgru powania partyzanckiego WiN pod dowództwem mjr. Hieronima Deku towskiego „Zapory”, w skład które go wchodziły plutony Jana Szaliłowa „Renka” i Michała Szeremeckiego „Misia”, przebył niemal trzystukilo metrowy szlak polnymi drogami od Stalowej Woli po Duklę i z powrotem, tocząc liczne potyczki z wojskami so wieckimi oraz komunistycznymi for macjami KBW, UB i MO i zadając im przy tym duże straty. 28 sierpnia 1946 roku ok. godz. 18.00 „zaporczycy”, maszerując od strony Woli Zgłobień skiej, wkroczyli do Czudca z zamiarem rozbrojenia miejscowego posterunku MO i zdobycia środków aprowizacyj nych. Odcięto linie telefoniczne oraz zarekwirowano gotówkę z miejscowej spółdzielni. Jednego z milicjantów ukarano chłostą. W tym czasie za Wi CZY W CZUDCU STANIE POMNIK PŁK. HIERONIMA DEKUTOWSKIEGO „ZAPORY”?

powołanie

27 2021 Poprojekcji filmu Ostatni rajd „Zapory”, która mia ła miejsce 1 marca 2020 r. w Czudcu (relacja dostępna pod lin kiem: się-Zapory-w-Czudcu,6320/),mosci/Projekcja-filmu-Ostatni-Rajdhttp://itvpoludnie.pl/wiadozgłaszajążyjącyjeszczeświadkowiewydarzeń sprzed ponad 70 lat. Aniela Ja worska, dziś 86-letnia, natknęła się na „zaporczyków” 28 sierpnia 1946 r. na terenie Przedmieścia Czudeckiego. Jej relacja pozwala z dużym prawdopodobieństwem ustalić dro gę, którą wkroczył do Czudca oddział partyzancki dowodzony przez Hiero nima Dekutowskiego „Zaporę”, jednego z najbardziej znienawidzonych przez komunistów dowódców polowych podziemia. To niezwykle cenne źródło, przede wszystkim z uwagi na fakt, że przez wiele lat komuniści sta rali się wymazać te wydarzenia oraz ich kontekst ze społecznej pamięci. Bez powodzenia, bowiem wśród mieszkańców Czudca pielęgnują tę pamięć m.in. Stanisław Jaworski – syn Pani Anieli oraz miejscowy pasjonat historii i regionalista Wiesław Kania. To dzięki nim udało się nam dotrzeć zarówno do świadka, jak i do miejsca, w którym widziano „zaporczyków”. Z relacji Anieli Jaworskiej wynika, że w tamtym czasie mieszkała ona na Przedmieściu Czudeckim. Mia ła wówczas ok. 13 lat. Po południu wraz z siostrą wybrały się do pracy w polu. Przy drodze prowadzącej na tzw. Garncarkę, ok. dwa kilometry od Czudca natknęły się na duży oddział partyzancki (według jej relacji liczył więcej niż kilka, kilkanaście osób).

KOLEJNY

Informacja Anieli Jaworskiej o miejscu pobytu „zaporczyków” pozwala z dużym prawdopodobień stwem odtworzyć drogę, którą prze byli oni przed wkroczeniem do Czud ca. Jeśli potwierdziłyby się informacje o ich wcześniejszym pobycie w leśni czówce na terenie Woli Zgłobieńskiej, to wysoce prawdopodobne jest, że trasa ich przemarszu wiodła głów nym duktem leśnym (zob. załączoną mapkę) od wspomnianej leśniczówki, przez tzw. Tokarnię, wzdłuż lasu obok tzw. Garncarki aż do punktu widoko wego na Przedmieściu Czudeckim. Dalej w dół stromą drogą, która wy chodzi bezpośrednio obok czudeckie go Rynku. Z dzisiejszej perspektywy Pani Aniela Jaworska opowiada o swoim spo tkaniu z „zaporczykami”, fot. archiwum. Mapa okolic Czudca z zaznaczoną przypuszczalną trasą przemarszu „zaporczyków” 28 sierpnia 1946 r Kropką oznaczono miejsce, w którym Aniela Jaworska widziała żołnierzy oddziału, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

listopad

Żołnierze rozłożeni byli na małej po lanie. Jeden z nich miał ostrzec dziew czynki, aby się nie zatrzymywały, nie oglądały i szły dalej w swoją stronę. Miejsce, które wskazuje Aniela Jaworska, jest bardzo specyficzne. Jest to jedyny w okolicy punkt wi dokowy, z którego jak na dłoni wi

RAJD „ZAPORY” PO PODKARPACIU. ŚWIADEK POBYTU „ZAPORCZYKÓW” W CZUDCU dać całą miejscowość. Przy pomo cy lornetki można było dokładnie obserwować, co się tam dzieje oraz śledzić ruch na drogach wylotowych z Czudca. Widać stamtąd również dokładnie oba mosty na Wisłoku. Dysponujący mapami wojskowymi i dużym doświadczeniem „Zapora” musiał zdawać sobie z tego sprawę i wybrał miejsce nieprzypadkowo. Przed wejściem do tak dużej miej scowości jak Czudec „zaporczycy” musieli bowiem przez dłuższy czas obserwować okolicę, czekając na odpowiedni moment. Zgodnie ze stosowaną wówczas przez oddział taktyką, tego typu akcje podejmo wano na krótko przed zmrokiem. Po twierdzają to zresztą meldunki MO, UB i KBW, z których wynika, że od dział „Zapory” wkroczył do Czudca ok. godz. 18, a więc na 1,5 godziny przed zachodem słońca. Taktyka ta dawała możliwość szybkiego wyco fania się i zgubienia ewentualnego pościgu pod osłoną ciemności.

OD WŁADZ RZESZOWA

28 listopad 2021 Stanisław Jaworski (z lewej) i Wiesław Kania w miejscu stacjonowania „zaporczyków”, fot. M. Maruszak. Widok na Czudec z miejsca stacjonowania „zaporczyków”, fot. M. Maruszak.

Decyzją władz Miasta Rzeszowa chryzantemy, które wykupiono za pu bliczne pieniądze w ramach pomocy dla przedsiębiorców przed świętem 1 listopada 2020 roku, posłużyły m.in. do udekorowania mogił żołnierzy sowieckich oraz funkcjonariuszy komunistycznych organów bezpieczeństwa. Nie byłoby w tym nic nadzwy czajnego w rządzonym przez były ak tyw PZPR mieście, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie „zapomniano” udekorować mogiły żołnierzy Woj ska Polskiego poległych we wrześniu 1939 roku oraz mogiły ofiar terroru nazistowskiego i komunistycznego. Działania te oburzyły licznych miesz kańców Rzeszowa odwiedzających cmentarze. Można bowiem odnieść wrażenie, że dla Prezydenta Rzeszowa (byłego członka PZPR) i podległych mu urzędników wciąż ważniejsze są groby sowieckich okupantów i katów z bezpieki, niż mogiły żołnierzy wal czących o niepodległość i suweren ność Rzeczypospolitej, nie mówiąc już o Żołnierzach Wyklętych, którymi władze miasta w ogóle się nie intere sują. Sytuacja ta zdaje się potwierdzać funkcjonującą w przestrzeni publicznej opinię o tym, że władze Rzeszowa nie prowadzą żadnej polityki historycznej, a wszelkiego rodzaju działania w tym obszarze kierują raczej na obronę ko munistycznego dziedzictwa, w tym stojących nadal w Rzeszowie komu nistycznych pomników. Pominięcie w tych działaniach wielu zbiorowych mogił, będących pod opieką zarówno władz miasta, jak i Wojewody Pod karpackiego, świadczy także o tym, że rzeszowscy urzędnicy nie podjęli żad nych starań w kierunku udekorowania wszystkich tego typu miejsc, skupiając się tylko na mogiłach komunistycz nych oprawców. Jest to sytuacja o tyle niezrozumiała, że wykazem wszyst kich mogił wojennych dysponuje m.in. Wojewoda Podkarpacki, do którego można się w każdej chwili zwrócić o informację na ten temat. Wśród udekorowanych przez wła dze Rzeszowa znalazła się również położona na cmentarzu Pobitno mogi

Udekorowany przez władze Rzeszowa chryzan temami pomnik, postawiony na cześć Armii Czerwonej na cmentarzu przy ulicy Podkarpac kiej w Rzeszowie. Fotografia wykonana 7 listo pada 2020 roku, fot. archiwum. ła płk. Alfreda Wnukowskiego, ofice ra Armii Czerwonej i byłego dowód cy wojsk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW), odpowie dzialnego m.in. za zwalczanie i mor dowanie żołnierzy polskiego podzie mia niepodległościowego na terenie Rzeszowszczyzny. Zginął 18 lipca wydaje się, że trasa ta jako jedyna (wzdłuż niej nie było wówczas prak tycznie żadnych domostw) dawała możliwość wejścia do miasteczka z zaskoczenia i szybkiego opanowa nia jego Redakcjacentrum.Magazynu „Tajna Hi storia Rzeszowa” zwraca się z prośbą do wszystkich, którzy mogą posiadać jakiekolwiek informacje na temat opisywanych wydarzeń, aby kontak towali się z Redakcją przez formularz kontaktowy na stronie internetowej THR lub pisząc na adres e-mail: taj nahistoriarzeszowa@gmail.com M.M.

NA GROBACH SOWIETÓW I FUNKCJONARIUSZY BEZPIEKI

CHRYZANTEMY

Udekorowane przez władze Rzeszowa mogiły funkcjonariuszy komuni stycznych organów bezpieczeństwa na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie. Fotografia wykonana 7 listopada 2020 roku, fot. archiwum. kolwiek empatii władz miasta w stosunku do ofiar reżimu komunistycznego i całkowitego braku umiejętności koordy nowania spraw związanych z lokalną polityką historyczną, której i tak de facto w mieście nie ma. Krytyka tego typu poczynań wydaje się uzasadniona, gdyż odbywają się one za publiczne pieniądze. Jeśli natomiast uznamy, że opisane powyżej działania są świadomą prowokacją zasiedziałych w Urzędzie Miasta Rzeszowa środowisk byłych funkcjona riuszy PZPR i komunistycznych formacji zbrojnych, to jest to kolejny dowód na to, jak dalece polityka tutejszych władz miejskich w sferze historycznej rozmija się z polską racją stanu. M.M.

Udekorowana przez władze Rzeszowa mogiła funkcjonariu sza UB na cmentarzu Pobitno. Fotografia z 7 listopada 2020 roku, fot. archiwum.

wego” Wojska Polskiego na cmentarzu przy ulicy Podkarpackiej. Fotogra fia wykonana 7 listopada 2020 roku, fot. archiwum. Udekorowany chryzantemami przez władze Rzeszowa cmentarz żołnierzy Armii Czerwonej przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie, fotografia wykonana 7 listopada 2020 roku, fot. archiwum.

Udekorowany przez władze Rzeszowa chryzantemami nagrobek płk. Alfreda Wnukowskiego, oficera Armii Czerwo nej i KBW. Fotografia wykonana 7 listo pada 2020 roku, fot. archiwum.

Udekorowana przez władze Rzeszowa zbiorowa mogiła żołnierzy „ludo

29 listopad 2021 1946 roku w zasadzce, urządzonej przez oddział zbrojny poakowskiej organizacji Zrzeszenie „Wolność i Niezawi słość” (WiN). Udekorowano całą tzw. wojskową kwaterę na tym cmentarzu, stawiając chryzantemy m.in. na grobach funkcjonariuszy MO, UB i KBW, którzy zginęli w walce z oddziałami polskiego podziemia. Tymczasem na tym samym cmentarzu i w niedalekiej odległości znajdują się liczne symboliczne pochówki zamordowanych przez ko munistów Żołnierzy Wyklętych, o których już, niestety, nie pamiętano. Nie pamiętano również o udekorowaniu poło żonej niedaleko zbiorowej mogiły ofiar terroru niemieckie go i sowieckiego. Pozbawiona prawie zupełnie kwiatów, sprawia w tym kontekście przygnębiające wrażenie. Chryzantemy od rzeszowskich przedsiębiorców trafiły również na stary cmentarz w Zwięczycy. Ustawiono je m.in. na zbiorowej mogile żołnierzy Armii Czerwonej, dekoru jąc jednocześnie pomnik poświęcony tej zbrodniczej i od powiedzialnej za terror wobec Polaków formacji. Wygląda to na kolejny ukłon władz Rzeszowa w kierunku Federacji Rosyjskiej, po tym, jak zasłynęły one w rosyjskich mediach z obrony stojącego w Rzeszowie „Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej”. Na tym samym cmentarzu udekorowa no także zbiorową mogiłę żołnierzy „ludowego” Wojska Polskiego, którzy – jak to wynika z napisu na pomniku –polegli w walce o „Polskę Ludową”. I nie chodzi tu bynaj mniej o żołnierzy Batalionów Chłopskich, lecz o utworzoną na rozkaz Stalina formację dowodzoną przez oficerów so wieckich i agentów GRU i NKWD. Tymczasem tuż obok znajduje się figurująca w wojewódzkiej ewidencji grobów wojennych mogiła plut. Józefa Sochackiego, który zmarł w wyniku ran, jakie odniósł w walce z Niemcami w obronie Rzeszowa we wrześniu 1939 roku. Widok jego mogiły wy raźnie kontrastuje z udekorowanymi mogiłami Sowietów, co nie pozwala przejść nad tym faktem obojętnie. Jeśli przyjmiemy, że opisane działania władz Rzeszo wa wynikają ze zwykłej niewiedzy lub niedbalstwa, to i tak stanowią one kompromitujący dowód na całkowi te lekceważenie tak delikatnej sfery, jak zbiorowa pamięć historyczna i wynikające z niej odczucia mieszkańców. Są również kompromitującym świadectwem braku jakiej

zięki współpracy Redakcji Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” i rzeszowskiego Stowarzyszenia Rodzin Żoł nierzy Niezłomnych Podkarpacia z Fundacją Agencji Rozwoju Przemysłu, w lutym 2021 roku postawiono nagrobek na mogile Piotra Pięty ps. „Vis” (1909–1971), żołnierza AK i uczestnika jednej z ostatnich akcji zbrojnych antykomunistycznego podziemia na terenie powiatu rzeszowskiego, której celem było zlikwidowanie w październiku 1946 roku sekretarza Komitetu Powiatowego PPR w Rzeszowie, Wincentego Przywary. do grupy dywersyjnej AK. Przeszedł specjalne przeszkolenie i brał udział w akcji „Burza”. Po zakończeniu oku pacji niemieckiej kontynuował działal ność konspiracyjną. Wykonywał akcje specjalne; był m.in. wytypowany do składu grupy, która miała wziąć udział w planowanym rozbiciu siedziby UB w Rzeszowie na początku 1945 roku.

Do tej akcji jednak nie doszło. W 1946 roku dysponował zrzutowym, angiel skim pistoletem maszynowym Sten. –To nie była broń, jaką mogła posiadać przypadkowa osoba. Nawet w warun kach rozformowania AK wciąż czynni konspiratorzy wyjątkowo skrupulatnie pilnowali magazynów broni grup dy wersyjnych. Tego rodzaju broń nie tra fiała w niepowołane ręce – potwierdził Grzegorz Ostasz. Jesienią 1946 roku Piotr Pięta podlegał rozkazom Stani sława Pieli ps. „Kogut”. Jego oddział prowadził akcje wymierzone w funk cjonariuszy MO, UB i sekretarzy ko munistycznej PPR. Był zaciekle tro piony przez komunistyczną bezpiekę, w tym m.in. dowodzony przez oficera sowieckiego ppłk. Rałdugina 5. Samo dzielny Batalion Operacyjny Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego z Rze szowa, grupy operacyjne Kompanii Szkolnej KBW, dowodzone przez in nego sowieckiego oficera kpt. Szuła kowa oraz grupy operacyjne złożone z funkcjonariuszy MO i UB. 16 października 1946 roku żołnie rze oddziału Pieli zamierzali zlikwido wać w Bratkowicach sekretarza Komi tetu Powiatowego PPR w Rzeszowie Wincentego Przywarę. Była to kolejna z kilku prób zamachu na niego, podej mowanych przez miejscowe podzie mie. Doszło do strzelaniny z ochroną Przywary, w wyniku której śmierć poniósł funkcjonariusz komunistycz nych organów bezpieczeństwa Marian Bieszczad. 5 grudnia 1946 roku Piotr Pięta został zatrzymany przez funkcjo Nagrobek Piotra Pięty na cmentarzu parafial nym w Czarnej Sędziszowskiej, fot. archiwum. Piotr Pięta „Vis”, fot. archiwum. nariuszy MO z Sędziszowa. Znalezio no przy nim karabin. Po przetranspor towaniu do siedziby UB w Rzeszowie był bity i torturowany. W wyniku tych przeżyć próbował popełnić samobój stwo w celi więziennej. Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie wyrokiem z 20 lutego 1947 roku uznał go win nym udziału w zamachu na strażnika Komitetu Wojewódzkiego PPR Maria na Bieszczada z użyciem broni palnej,

Do statutowych zadań Stowarzy szenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia należy przywracanie pa mięci o działalności Żołnierzy Wyklę tych z okolic Rzeszowa i całego Pod karpacia. Odbywa się to m.in. poprzez stawianie upamiętnień żołnierzom, pu blikowanie ich biogramów oraz ujaw nianie kulis lokalnej polityki histo rycznej dotyczącej tego zagadnienia. Niestety, często bywa tak, że Stowa rzyszenie to jest jedynym ośrodkiem, który upomina się o pamięć i szacunek dla konkretnych żołnierzy podziemia, gdyż powołane do tego instytucje nie są w stanie podołać temu zadaniu. Tak było również w przypadku Piotra Pięty i jego rodziny, która przez wiele lat nie doczekała się jakiejkolwiek pomocy ze strony instytucji państwowych w sta raniach o sądową rehabilitację i od powiednie upamiętnienie działalności niepodległościowej ojca i dziadka. Do piero wysiłki podjęte przez Stowarzy szenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, we współpracy z Funda cją Agencji Rozwoju Przemysłu, któ ra ufundowała nagrobek, przyniosły efekt w postaci godnego upamiętnie nia na cmentarzu parafialnym w Czar nej Sędziszowskiej. Za koordynowanie działań ze strony Fundacji ARP odpo wiadał Michał Golonka, od lat zaan gażowany w przywracanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych. O sprawie Piotra Pięty pisaliśmy już wielokrotnie na łamach Magazynu THR, m.in. w ar tykule pt. Podwójnie Wyklęty, który ukazał się w numerze pierwszym. Tymczasem trwa wciąż walka o pełną rehabilitację Piotra Pięty przez organa wymiaru sprawiedliwości III RP. Z ustaleń prof. dr. hab. Grzegorza Ostasza wynika, że Piotr Pięta był żoł nierzem Armii Krajowej w Placówce Głogów Obwodu Rzeszowskiego AK. Używał pseudonimu „Vis”. Jako żoł nierz rezerwy WP, został skierowany NAGROBEK DLA ŻOŁNIERZA NIEZŁOMNEGO

D

30 listopad 2021

Piotr Pięta, należy traktować w kate gorii akcji specjalnych podziemia nie podległościowego. Na pewno nie był to pospolity mord rabunkowy. Jestem przekonany, że zarówno posiadane uzbrojenie, jak i udział we wspomnia nej akcji, potwierdzają uczestnictwo Piotra Pięty w konspiracji poakow skiej (być może w „Straży” – formacji ochronnej – Zrzeszenia WiN). Wydaje się jednak, że argumenty te dla sądu i prokuratury w wolnej już Polsce nie mają znaczenia. Ważniejsze okazały się stalinowskie akta śledcze, wytwo rzone metodą bicia i tortur. Stawia to wspomniane wyżej orzeczenie w rzę dzie tych najbardziej kompromitują cych polskie sądownictwo. Niełatwa walka o pamięć o żołnier zach z oddziałów Stanisława Pieli „Ko ściarza”, Franciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy” trwa. Jednym z jej przejawów jest działalność Stowa rzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłom nych Podkarpacia i Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu, dzięki którym ufundowano nagrobek dla Piotra Pięty. Niestety, powołane do tego instytucje państwowe nie kwapią się do pomocy, o czym piszemy w artykule pt. Wyklęty przez IPN M.M.

31 listopad 2021 tj. popełnienia czynu z art. 1 § 2 i 3 ma łego Kodeksu Karnego, i nielegalnego posiadania broni, tj. czynu z art. 4 mkk, i skazał na karę łączną 15 lat więzienia oraz utratę praw publicznych i obywa telskich praw honorowych na 5 lat. Pomimo wielu starań i założenia kilku spraw sądowych, do dzisiaj ro dzina Piotra Pięty nie doczekała się unieważnienia wydanego przez stali nowski sąd wyroku. Czyny, za które go skazano, zostały uznane za prze stępstwa kryminalne. Takie też było uzasadnienie Sądu Apelacyjnego II Wydział Karny w Rzeszowie, który pod przewodnictwem SSA Stanisława Urbana wydał 7 marca 2013 roku po stanowienie o oddaleniu wniosku córki Piotra Pięty w tej sprawie. Sąd pod trzymał tym samym kuriozalne w swej wymowie stanowisko Prokuratora Pro kuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, Stanisława Rokity, według którego: […] Zabójstwo dokonane w Bratkowi cach nie miało związku z działalnością Fragment wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, który skazał Piotra Piętę na 15 lat więzienia, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Uczestnicy uroczystości poświęcenia na grobka na mogile Piotra Pięty w Czarnej Sędziszowskiej 1 marca 2021 r. Genowefa Przywara – wnuczka Piotra Pięty oraz Michał Golonka (z lewej) – przedstawiciel Fundacji Rozwoju Przemysłu i Marcin Maruszak – re daktor naczelny Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”, fot. archiwum. konspiracyjną. Marian Bieszczad na weselu po jawił się przypadkowo, który przyszedł [sic!] na zabawę jako gość „wie czorowy”, w podobnym celu przyjechał Piotr Pięta z kolegami. Stoi to w wyraźnej sprzeczności m.in. z in formacjami zawartymi w złożonych na potrzeby postępowania oświad czeniach historyków i dokumentach komuni stycznych organów bez pieczeństwa, z których wynika, że przyczyny zdarzenia miały wyraź nie charakter politycz ny. W jednym z mel dunków sytuacyjnych Komendy Powiatowej MO z tamtego okresu można przeczytać: […] Dnia 16.X.1946 na we sele w domu Alfonsa Lisa w Bratkowicach pow. Rzeszów, na któ rym było obecnych kilku funkc[jonariuszy] PUBP z Rzeszowa napadła banda licząca 5 osób, uzbrojonych w automaty, ka rabiny i pistolety, która zaatakowała wymienionych funkcjonariuszy. Funk cjonariusze ci również użyli broni pal nej i w czasie tej strzelaniny została za strzelona Lis Janina i ranna Surowiec Janina z Bratkowic oraz ciężko ranny jeden z funkc[jonariuszy] PUBP, któ ry po przewiezieniu go do Rzeszowa zmarł. Ustalono, że wypadku tego do konała banda Pieli. Dochodzenie pro wadzi PUBP w Rzeszowie, przy współ udziale Poster[unku] MO w Świlczy, który śledzi za sprawcami. Z dzisiejszej perspektywy trudno jest kwestionować ustalenia organów MO dokonane bezpośrednio po zda rzeniu. Na niepodległościowy cha rakter akcji w Bratkowicach zwrócił uwagę również prof. Ostasz, według którego: […] Zabójstwo Mariana Bieszczada, pracownika Wojewódz kiego Komitetu PPR w Rzeszowie, o którego współudział oskarżony był

archiwum Zakładu Usług Pogrzebowych i Cmentarnych MPGK Rzeszów odkryto poszukiwaną od wielu lat przez IPN nieoficjalną księgę ewidencyjną z lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, w której widnieją nazwiska wielu działaczy podziemia niepodległościowego zamordowanych przez komunistów m.in. w wię zieniu na rzeszowskim Zamku. Może to być prawdziwy przełom w badaniach zmierzających do ustalenia miejsc ukrycia ich szczątków. Do odnalezienia księgi doszło po wielu pisemnych interwencjach rzeszowskiego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, które wraz z Fundacją Agencji Rozwoju Przemysłu stara się od lat o godne upamiętnienie znanego miejsca złożenia zwłok Bronisława Stęgi ps. „Kolejarz”. Działacze Stowarzyszenia oraz dzien nikarze Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” byli pierwszymi osobami z zewnątrz, którym tę księgę udostępniono. Kopie stron odnalezionej księgi z wpisami dotyczącymi Stanisława Kossakowskiego, Józefa Koszeli i Bronisława (tutaj błędnie Stanisława) Stęgi, fot. ze zbiorów Archiwum THR. pracownicy mieli odnaleźć przypadkiem tę księgę, włożo ną, a właściwie wciśniętą w jedną z oficjalnych ksiąg po chówków. Było to możliwe, gdyż odnaleziona księga jest mniejsza od nich gabarytowo. O tym odkryciu Prezes Zarządu MPGK powiadomił niezwłocznie przedstawicieli Fundacji i Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Podczas ofi cjalnego spotkania w siedzibie Zarządu MPGK podkre ślono wagę tego odkrycia i ustalono, że kopia księgi trafi niezwłocznie do IPN, gdzie zostanie poddana specjalistycz nej analizie i badaniom. Wszyscy zebrani stwierdzili jedno

32 listopad 2021 Na kartach księgi, oprócz pochówków ujmowanych w oficjalnej ewidencji cmentarza, widnieją również nazwi ska osób straconych w więzieniu na rzeszowskim Zamku wraz z dokładnym oznaczeniem kwater, gdzie ukryto ich szczątki. Zwykłe księgi cmentarne nie zawierają takich da nych. Jest to zatem prawdziwy ewenement na skalę kra jową. Z informacji, jakie uzyskaliśmy od Zarządu MPGK, wynika ponadto, że nie jest to oficjalna księga cmentarna i nie może stanowić formalnej podstawy do stwierdzenia pochówku. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach po wstała i do jakich celów służyła. Wygląda na to, że ktoś z ówczesnych pracowników cmentarza prowadził nieofi cjalnie wtórną, niejawną ewidencję pochówków, w której wpisywano również nazwiska skazanych na karę śmierci i zamordowanych w publicznych egzekucjach. Było to zajęcie bardzo ryzykowne, bowiem zgodnie z obowiązu jącym w czasach stalinowskich prawem osoby takie nie mogły być wpisywane do ksiąg, a miejsca zakopania ich zwłok miały pozostać na zawsze ukryte. Z zapisów w księ dze wynika ponadto, że dokonywała ich więcej niż jedna osoba, co budzi dodatkowe emocje i nasuwa kolejne pyta nia. Księga oznaczona jest jako „Tom III”, co nie wyklucza, że podobnej dokumentacji w przepastnych archiwach rze szowskiego MPGK może być więcej. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Instytutu Pamięci Narodowej, pierwsze informacje o istnieniu takiej księgi/ ewidencji przekazała Pani Anna Żochowska, krewna ska zanego na karę śmierci i zamordowanego 21 czerwca 1946 roku w więzieniu na rzeszowskim Zamku ppor. Stanisła wa Kossakowskiego. Według złożonej przez nią relacji, w 1992 roku pracownicy zarządu cmentarza umieścili na jej prośbę nazwisko Kossakowskiego w oficjalnej ewiden cji pochówków. Mieli się przy tym posługiwać tajemni czym zeszytem, który pozostawał w ich dyspozycji. Wedle tej samej relacji, zawierał on m.in. nazwiska Bronisława Stęgi i Stanisława Kossakowskiego. To właśnie tego ze szytu przez wiele lat bezskutecznie poszukiwał rzeszowski IPN (aczkolwiek z naszych informacji wynika, że nigdy nie zdecydował się na oficjalne wystąpienie w tej sprawie). Zarząd MPGK konsekwentnie jednak twierdził, że nie posiada takich dokumentów w swoich zasobach. Według słów Prezesa Zarządu MPGK Sławomira Progorowicza, przełom nastąpił 13 czerwca 2021 roku. To właśnie wtedy

SENSACYJNE ODKRYCIE KSIĘGI CMENTARNEJ Z EWIDENC JĄ OSÓB ZAMORDOWANYCH W WIĘ ZIENIU NA RZESZOWSKIM ZAMKU W

D

pisemna prośba o interwencję w tej sprawie, skierowana do pełniącego funkcję Prezydenta Miasta Rzeszowa Marka Bajdaka oraz Wojewody Pod karpackiego Ewy Leniart, przyniosła efekt w postaci wspomnianego odkry cia. Warto także podkreślić duże zaan gażowanie w wyjaśnienie tej sprawy obecnego Prezesa Zarządu MPGK Rzeszów Pana Sławomira Progorowi cza oraz Wiceprezes Zarządu MPGK Pani Leokadii Siupik. M.M.

NAGROBEK Z INSKR YPCJĄ NA MOGILE BRONISŁAWA STĘGI „KOLEJARZA”

Zbrodni przeciwko Narodowi Polskie mu, wskazujący w uzasadnieniu na ra żące i szkolne wręcz błędy formalne, jakie popełniono przy jego sporządza niu. O tej bulwersującej sprawie także już Jakpisaliśmy.sięjednak okazuje, dziwnych przypadków w sprawie upamiętnienia i rehabilitacji „Kolejarza” jest więcej. Zdaniem większości zaangażowanych w te przedsięwzięcia osób, wygląda to tak, jakby komuś zależało na przewle kaniu tej sprawy w nieskończoność i zniechęcaniu zainteresowanych. We dług tych samych opinii, postawienie

Kornel Kuźniar, fot. archiwum. znacznie, że już z pobieżnego oglądu odnalezionej dokumentacji wynika, że mamy do czynienia z odkryciem o przełomowym znaczeniu dla po szukiwania szczątków ofiar zbrod ni komunistycznych w Rzeszowie. Dzięki zapisom w tej księdze będzie można prawdopodobnie precyzyjnie określić miejsca ukrycia szczątków wielu zamordowanych przez komu nistów polskich patriotów. Warto wspomnieć, że księgę odnaleziono po wielu miesiącach pisemnych mo nitów, zarówno ze strony samej Fun dacji, jak i Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, w których zabiegano o zgodę na upa miętnienie miejsca pochówku Broni sława Stęgi „Kolejarza”, żołnierza AK i podziemia antykomunistycznego po wojnie, który został skazany na karę śmierci i powieszony wraz z Józefem Koszelą „Sową” 17 czerwca 1946 roku w publicznej egzekucji na tzw. rynku giełdowym pod bóżnicą w Rze szowie. Wydaje się jednak, że dopiero

33 listopad 2021 Po wieloletniej batalii o godne upamiętnienie miejsca ukrycia zwłok zamordowanego przez komunistów w publicznej egzekucji Bronisława Stęgi „Kolejarza”, na jego symbo licznej mogile na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie odsłonięto nagrobek z następującą inskrypcją: Ś.P. / Bronisław Stęga / ur. 28.03.1919, zm. 17.06.1946 / Niezłom ny żołnierz AK / i antykomunistycznego podziemia zbrojnego / uczestnik akcji „Kośba” / skazany / przez sąd komu nistyczny / na karę śmierci, następnie zamordowany / w publicznej egzekucji w Rzeszowie. / Cześć jego pamięci. Stało się to możliwe dzięki, rela cjonowanej już na łamach Magazy nu THR, współpracy rzeszowskiego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia z Fun dacją Agencji Rozwoju Przemysłu, która ufundowała nagrobek oraz in skrypcję. To także efekt wieloletnich starań, jakie w tej sprawie podejmo wał pochodzący z Krasnego Kornel Kuźniar, stryjeczny wnuk Bronisława Stęgi i aktywny działacz wspomnia nego Stowarzyszenia. Na stronach internetowych opublikowaliśmy jego artykuł pt. Bronisław Stęga „Kole jarz” – brat mojej prababci Michali ny, który drukujemy też w niniejszym

zięki współpracy rzeszowskiego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia z Fundacją Agencji Rozwoju Przemysłu, 9 lipca 2021 roku ukończono prace przy nagrobku na symbolicznej mogile Bro nisława Stęgi ps. „Kolejarz”, żołnierza AK i uczestnika akcji „Kośba”, skazanego przez komunistyczny sąd na karę śmierci i powieszonego w publicznej egzekucji w centrum Rzeszowa 17 czerwca 1946 roku. numerze Magazynu THR. Za koordy nowanie z kolei działań Fundacji w tej sprawie odpowiadał Michał Golonka, od lat zaangażowany w przywracanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Na grobek wykonała firma „Memoriał” z Rzeszowa. Warto także podkreślić, że wykonanie tego nagrobka nie by łoby możliwe bez pomocy obecnego Prezesa Zarządu MPGK Rzeszów, Pana Sławomira Progorowicza, oraz długoletniej pracownicy MPGK, Pani Beaty Sroki. O licznych zabiegach podejmowa nych przez Kornela Kuźniara i rze szowskie Stowarzyszenie Rodzin Żoł nierzy Niezłomnych Podkarpacia na rzecz godnego upamiętnienia i praw nej rehabilitacji Bronisława Stęgi in formowaliśmy już kilkakrotnie. Warto jednak przypomnieć, że sprawa unie ważnienia stalinowskiego wyroku ska zującego „Kolejarza” na śmierć wciąż nie może doczekać się pozytywnego finału, a działania instytucji państwo wych w tej kwestii stanowią pasmo zastanawiających i kompromitują cych wpadek. Ostatnio, tj. w grudniu 2020 roku, Sąd Najwyższy odrzucił kasację wniesioną w tej sprawie przez Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego, którego reprezentował prokurator Głównej Komisji Ścigania

34 listopad 2021 tego symbolicznego nagrobka udało się tylko dzięki temu, że w wyniku rezygnacji prezydenta Ferenca, spra wujący od lat władzę w Rzeszowie postkomuniści stracili na kilka mie sięcy możliwość decydowania o poli tyce Ratusza. Przez wiele lat bowiem wszelkie starania o godne upamięt nienie tego miejsca nie dawały żad nych rezultatów i spotykały się wręcz z wrogim nastawieniem albo obawą przed ewentualnymi konsekwencjami. Dopiero pisemna interwencja Preze sa Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia u pełnią cego funkcję Prezydenta Miasta Rze szowa Marka Bajdaka oraz Wojewody Podkarpackiego, Pani Ewy Leniart, przyniosła skutek. Nagle odnalazła się, poszukiwana od wielu lat przez IPN, niejawna księga pochówków z wpi sanym nazwiskiem Stęgi, a Zarząd MPGK Rzeszów, po wielu miesiącach konsekwentnego odmawiania pomo cy, przychylił się w końcu do prośby o zgodę na postawienie nagrobka. Pamiętać jednak należy, że grób ten ma na razie charakter symboliczny, i to pomimo tego, że zarówno badania Instytutu Pamięci Narodowej, jak i re lacje rodziny Bronisława Stęgi, a tak że odnaleziona ostatnio nieoficjalna księga cmentarna wyraźnie wskazują miejsce zakopania jego szczątków. Zgodnie bowiem z obowiązującym prawem, wpisanie Bronisława Stęgi do ksiąg cmentarnych może nastąpić tylko i wyłącznie w oparciu o wyniki ekshumacji i śledztwa przeprowadzo nego przez IPN. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, takie działania plano wane są w nieodległej przyszłości. Do dziś nie wykonano też żadnego upamiętnienia na miejscu publicznej egzekucji, gdzie powieszono Broni sława Stęgę i jego przyjaciela z AK, Józefa Koszelę „Sowę”. Zamiast tego, wciąż stoi w pobliżu tego miejsca Pomnik Wdzięczności Armii Czer wonej, który de facto upamiętnia ich oprawców. Zarówno bowiem Stęga, jak i Koszela poszukiwani byli przez sowieckie organa bezpieczeństwa za akcje wymierzone w żołnierzy Armii Czerwonej, a sam Stęga dodatkowo za ucieczkę z transportu do łagru. Po mnik, wzniesiony w 1950 roku na ów czesnym Placu Zwycięstwa (obecnie Plac Ofiar Getta), figuruje ponadto na liście upamiętnień objętych nakazem rozbiórki w oparciu o zapisy obowią zującej nadal tzw. ustawy dekomuniza cyjnej. Taka sytuacja nie przeszkadza ani władzom miasta, ani instytucjom odpowiedzialnym za politykę pamięci. Liczne apele w tej sprawie ze strony stowarzyszeń i organizacji patriotycz nych nie przyniosły, jak dotąd, efek tu. W opinii wielu historyków to, co dzieje się w sprawie Bronisława Stęgi, nie jest kwestią przypadku. To postać symboliczna, kładąca się cieniem na rzeszowskim wymiarze sprawiedliwo ści i środowisku dziennikarskim. Bu dząca dodatkowo wyrzuty sumienia u wielu decydentów, którzy przez lata zabiegali o przemilczenie tej sądowej zbrodni lub powielali komunistyczną propagandę, czyniącą z „Kolejarza” najgorszego bandytę. Nie brakuje ludzi, którzy również dzisiaj nie wa hają się powtarzać komunistycznych kłamstw na jego temat. Rzeszowskie Stowarzyszenie Ro dzin Żołnierzy Niezłomnych Pod karpacia, dzięki któremu można było wykonać upamiętnienie na grobie Bronisława Stęgi, od lat zajmuje się przywracaniem i popularyzowaniem pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Do jego statutowych zadań należy m.in. publikowanie biogramów, or ganizowanie wystaw i prelekcji, pro dukowanie filmów dokumentalnych oraz wykonywanie różnego rodzaju upamiętnień. W marcu 2021 roku dokonano m.in. odsłonięcia i poświę cenia nagrobka na mogile Piotra Pięty „Visa”, żołnierza AK i uczestnika jednej z ostatnich akcji czyniącaRodzinaPPRtetusekretarzabyłago,tunanegoantykomunistyczzbrojnychpodziemiatereniepowiarzeszowskiektórejcelemlikwidacjaKomiPowiatowegowRzeszowie.„Visa”,odchwili

Nagrobek na mogile Bronisława Stęgi „Kole jarza”, fot. archiwum.

Grób Bronisława Stęgi. Cmentarz Pobitno w Rzeszowie, kwatera XXXIV – rząd 3 – grób 23, fot. archiwum. upadku komunizmu starania o sądową rehabilitację i odpowiednie upamięt nienie jego działalności niepodle głościowej, nie doczekała się jednak żadnej pomocy ze strony instytucji państwowych. Dopiero wysiłki pod jęte przez Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, we współpracy z Fundacją Agencji Rozwoju Przemysłu, która ufundowa ła nagrobek, przyniosły efekt w po staci jego godnego upamiętnienia na cmentarzu parafialnym w Czarnej Sę dziszowskiej. O sprawie Piotra Pięty pisaliśmy już wielokrotnie na łamach Magazynu „Tajna Historia Rze szowa”. M.M.

N

iewielu weteranów walk o niepodległość, którzy do czekali upadku komunizmu w 1989 roku, mogło się pochwalić udziałem w tak wielu bitwach i po tyczkach stoczonych z Niemcami, wojskiem sowieckim oraz formacja mi komunistycznych organów bez pieczeństwa, jak to było w przypadku mjr. Stanisława Ruska. Od 1943 roku walczył w strukturach Kedywu Armii Krajowej (AK), a od 1944 roku u boku cichociemnego, mjr. Hieronima De kutowskiego „Zapory” na Lubelsz czyźnie i Rzeszowszczyźnie. On sam mówił o sobie, że jest „bratem Pana Boga”, bo przyszedł na świat w poranek Bożego Narodzenia 1926 roku, co miało mu zapewnić w życiu szczególną opiekę Zbawiciela i Najświętszej Maryi Panny. Miał tego doświadczać niemal codziennie w okresie walki o wolność Rzeczypospolitej. Do koń ca życia przechowywał ryngraf z wi zerunkiem Bogurodzicy, któremu –jak wierzył – zawdzięcza życie. Pod rozkazami Cichociemnych Stanisław Rusek urodził się 25 grudnia 1926 roku w Rzeczycy, pow. Puławy, w rodzinie Andrzeja i Anto niny z d. Witkowskiej. Rodzice mieli kilkuhektarowe gospodarstwo i sklep spożywczy. Od maja 1942 roku pełnił funkcję łącznika i wywiadowcy w od dziale Jana Płatka „Kmicica”. W 1943 roku został zaprzysiężony do AK przez Stanisława Piecyka „Babini cza”, przyjmując pseudonim „Tęcza”. Od początku 1943 roku patrol „Babi nicza” wchodził w skład oddziału dys pozycyjnego Kedywu AK, utworzo nego przez cichociemnego ppor. Jana Poznańskiego ps. „Ewa”, a po jego śmierci 22 października 1943 roku dowództwo przejął inny cichociemny, ppor. Stanisław Jagielski „Siapek”. Oprócz patrolu „Babinicza” w skład BRAT PANA BOGA.

35 listopad 2021 ŻOŁNIERZE WYKLĘCI

MAJOR STANISŁAW RUSEK „TĘCZA”, ŻOŁNIERZ „ZAPORY”

Marcin Maruszak oddziału wchodziły również patrole „Kordiana”, „Szmerlinga”, „Ducha”, „Żbika”, „Wampira”, „Grzechotni ka” i „Maksa”. „Tęcza” uczestniczył w wielu akcjach zbrojnych przeciwko Niemcom, m.in. na pociąg urlopowy pod Sadurkami 21 listopada 1943 r. i w likwidacji starosty niemieckiego w Zwoleniu w styczniu 1944 roku. Po aresztowaniu i straceniu w publicznej egzekucji 6 marca 1944 r. ppor. Jagiel skiego, dowodzenie oddziałem przejął cichociemny por. Hieronim Dekutow ski „Zapora”, a jego zastępcą został Stanisław Wnuk „Opal”. Pod dowódz twem „Zapory” Stanisław Rusek brał udział m.in. w wysadzeniu pociągów wojskowych – 25 lutego 1944 r. pod Leśniczówką, 3 kwietnia 1944 r. pod Gołębiem i w maju 1944 roku pod Dę blinem. W tym samym roku ukończył konspiracyjny kurs podchorążych i zo stał mianowany na stopień podporucz nika. W maju 1944 roku był świad kiem koncentracji oddziałów leśnych AK w Józefowie nad Wisłą. W ramach odtwarzania Polskich Sił Zbrojnych w okresie akcji „Burza” odział „Za pory” wchodził w skład 8. pułku Le gionów 3. Dywizji Piechoty Legio nów. W dalszych planach miał zostać przekształcony w jednostkę żandar merii wojskowej. W okresie od maja do lipca 1944 roku „Tęcza” brał udział w potyczkach, jakie oddział „Zapo ry” toczył z Niemcami pod Chod lem, Jastkowem, Krężnicą Okrągłą, Kożuchówką i Pustelnią. Po wejściu Sowietów został zatrzymany przez NKWD w lipcu 1944 roku. Przez trzy dni i noce przesłuchiwano go i bito, próbując wymusić informacje o „Za porze”. Trzeciego dnia udało mu się uciec. Dołączył do oddziału „Zapory”; w sierpniu uczestniczył w odprawie, którą „Zapora” zorganizował w swym rodzinnym domu w Tarnobrzegu. Za padła tam decyzja o wyruszeniu na pomoc powstańcom w Warszawie. Realizację tych planów uniemożliwiły jednak obławy urządzane na żołnierzy AK przez Sowietów.

1927 rok. Stanisław Rusek na kolanach ojca. Jest to jedyna, cudem ocalała po rewizjach NKWD i UB fotografia rodzinna „Tęczy”, fot. ze zbiorów prywatnych Stanisława Ruska.

Pamiątkowy ryngraf majora Stanisława Ruska, fot. archiwum.

Lato 1946 roku. Oddział „Zapory” na Rzeszowszczyźnie. Zdjęcia wykonane w Dobrynie niedaleko Przecławia. Stanisław Rusek stoi trzeci od lewej (na dolnym zdjęciu trzeci od lewej) w furażerce, fot. archiwum. Obwoluta akt Urzędu Bezpieczeństwa dot. Sta nisława Ruska, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

36 listopad 2021 W walce z komunistami Ucieczka i ukrywanie się „Tęczy” przed komunistycznymi organami bezpieczeństwa sprowadziły represje na jego rodzinę. We wrześniu 1944 roku miejscowi komuniści i funk cjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa (UB) i Milicji Obywatelskiej (MO) pod pretekstem rewizji obrabowali i zniszczyli jego rodzinny dom w Rze czycy oraz sklep rodziców. Jak sam wspomina, podczas tych rewizji de molowano wszystko, łącznie ze zry waniem podłóg. Takie akcje komuni stów powtarzały się co kilka miesięcy, m.in. w listopadzie i grudniu 1946 roku, w sierpniu 1954. W lutym 1946 roku milicjanci z Kazimierza Dolnego zatrzymali jego ojca Andrzeja w miej scowym barze, po czym wywieźli go w nieznanym kierunku. Wielomie sięczne poszukiwania nie przyniosły efektu; nigdy nie udało się ustalić jego dalszych losów. Po latach „Tęcza” nie ukrywał, że o jego dalszej walce w podziemiu decydowała w znacznej mierze chęć zemsty na komunistach za ojca. W okresie od 31 lipca do 21sierp nia 1946 roku, w składzie oddziału Jana Szaliłowa „Renka”, brał udział w rajdzie zgrupowania partyzanckiego WiN „Zapory” po Rzeszowszczyźnie, którego celem było prawdopodobnie podporządkowanie sobie miejscowych oddziałów partyzanckich, w tym zgru powania Antoniego Żubryda „Zucha”. Czterdziestoosobowy oddział, w skład którego wchodził, oprócz plutonu „Renka”, również pluton Michała Sze remeckiego „Misia”, przebył niemal trzystukilometrową trasę od Stalowej Woli po Duklę i z powrotem, tocząc liczne walki z wojskami sowieckimi i komunistycznymi formacjami Kor pusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW), UB i MO, zadając im przy tym ciężkie straty. Rozbito m.in. po sterunki MO w Grębowie, Cmolasie i Czudcu oraz grupę pościgową Woj ska Polskiego (WP), MO i UB w miej scowości Świtaki (pow. Grębów). W potyczkach z „zaporczykami” w Cmolasie, Ostrowach Tuszowskich i Nienadówce zginęło kilkunastu żoł nierzy Armii Czerwonej. Po powrocie na Lubelszczyznę „Tęcza” został przydzielony do pluto nu Stanisława Łukasika „Rysia”. Przez kilka tygodni chorował na malarię, zwaną też zimnicą, ukrywając się na kwaterach w okolicach Lublina. Przed świętami Bożego Narodzenia w 1946 roku otrzymał od „Zapory” rozkaz ob jęcia dowodzenia nad oddziałem Kazi mierza Woźniaka „Szatana” i wyrusze nia wraz z jego ludźmi w teren celem podporządkowania „Zaporze” patroli „Jastrzębia” i „Brzozy”. Po wykonaniu tego zadania ubezpieczał ze swoim od działem pertraktacje pomiędzy komu nistycznymi władzami bezpieczeństwa a dowództwem zgrupowania, pro wadzone w Bełżycach w lutym 1947 roku. Był wśród kilkudziesięciu żoł nierzy zgrupowania, którzy, podobnie jak „Zapora”, nie ujawnili się w cza sie amnestii w 1947 roku. W czerwcu tegoż roku wziął udział w odprawie z „Zaporą” w okolicach Adelina k. Beł

37 listopad 2021 życ, na której zapadła decyzja o prze rzuceniu części żołnierzy zgrupowania do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Na początku sierpnia 1947 roku otrzymał od „Rysia” fałszy we dokumenty na nazwisko Stanisław Małecki oraz 150 tys. złotych. Jedno cześnie musiał zdać broń. Wraz z trze ma kolegami z oddziału udał się przez Warszawę do Wrocławia, a stamtąd w kierunku Kłodzka, gdzie zakwatero wali w jednym z pensjonatów. O aresz towaniu „Zapory” 16 września 1947 r. dowiedział się dopiero w lutym 1948 roku od Władysława Misztala „Bora”. W ukryciu Ukrywał się m.in. w Krakowie, Nysie oraz klasztorze sióstr Szarytek w Klimontowie, gdzie do końca 1948 roku pracował jako ogrodnik. Tam poznał swoją przyszłą towarzyszkę życia, która również miała akowską przeszłość. Od tego czasu ukrywali się razem; jak wspominał, Maria była wówczas jego jedynym wsparciem. W grudniu 1949 roku oboje znaleź li się w Gdańsku, usiłując zatrudnić się na statku kursującym do Szwecji. Okazało się jednak, że człowiek, który miał to załatwić, żądał dużych pienię dzy, nie gwarantując przy tym bezpie czeństwa. Do 1950 roku utrzymywał poprzez Marię kontakt z dowódcą jed nego z oddziałów lotnych „Zapory”, Mieczysławem Pruszkiewiczem „Kę dziorkiem”, który zginął osaczony przez oddziały KBW 17 maja 1951 r. w miejscowości Białowody w powie cie kraśnickim. W 1952 roku nawią zał kontakt z bratem Feliksem, który zaczął mu regularnie przesyłać paczki żywnościowe do Gdańska na umó wiony adres. Nie wiedział jednak, że już wtedy jego rodzina była pod sta łą obserwacją UB. Poprzez adresata paczek ubecy wpadli na trop meliny „Tęczy”. Uniknął jednak zatrzyma nia – w ostatniej chwili udało mu się uciec, co zawdzięczał, jak twierdził, opiece Matki Bożej. W grudniu 1952 roku przybył na Lubelszczyznę, gdzie zatrzymał się na starej partyzanckiej kwaterze, gdzie kilka lat wcześniej przebywał razem ze Stanisławem Łukasikiem „Rysiem”. Przez kilka miesięcy ukrywał go były dowódca placówki AK Józef Madej z Konopni cy, chociaż sam trzy miesiące wcze śniej został zwolniony z więzienia we Wronkach. W okolicy panował już wtedy terror i strach. W swoich wspo mnieniach Stanisław Rusek napisał: „[…] Przyjął nas bez entuzjazmu […]. Po kilku tygodniach pobytu u Madeja wiedziałem już, jakie na stroje panują w terenie i jak niebez pieczne jest pokazywanie się ludziom na oczy. Dobrze mi wcześniej znani i zaprzyjaźnieni gospodarze na mój widok żegnali się i prosili, żebym uciekał stąd jak najdalej, bo dzisiaj nie można już nikomu wierzyć i wsa dza się ludzi do więzienia na tortury. Upewniłem się wówczas, że wszyscy moi koledzy już nie żyją. Postanowi łem wtedy, że za wszelką cenę muszę przeżyć i być świadkiem, a jeśli trze ba, także i sędzią zdrajców »Zapory« i Zaporczyków”. Na początku 1953 roku zdecydo wał się nawiązać kontakt z rodziną. Brat Feliks umieścił go wraz z Marią w stojącym na odludziu domu jednej z ciotek. Tam przetrwali kilka mie sięcy. W 1954 roku podjął próbę na wiązania poprzez Feliksa kontaktu ze Stanisławem Wnukiem „Opalem”, co skończyło się nalotem i rewizją, prze prowadzoną przez funkcjonariuszy UB w domu rodziców. Był to dla niego jasny sygnał, że „Opal” zdradził. Od tego czasu ukrywał się razem z bratem i Marią, zmieniając wielokrotnie meli ny i korzystając z uprzejmości rodzi ny i znajomych. Najczęściej kryli się w stodołach, w jamach wydrążonych w sianie. Aby zdobyć środki na utrzy manie, produkowali i sprzedawali bim ber. W 1955 roku zdecydowali się wró cić do rodzinnego domu, wychodząc z założenia, że bezpieka nie będzie ich tam szukać. Dobrze zamaskowaną kryjówkę wykonali w stodole. Latem 1956 roku Feliks skorzystał z amnestii i ujawnił się – od tej pory mógł legal nie pracować, opiekując się pozostałą dwójką. W sierpniu 1958 roku „Tęcza” podjął próbę przedostania się przez tzw. zieloną granicę do Austrii. Po kil kutygodniowym marszu, w paździer niku 1958 roku dwukrotnie próbowali wraz z Marią sforsować zasieki na gra nicy między Czechosłowacją a RFN, jednak bezskutecznie. Po powrocie do Polski nadal ukrywali się w rodzinnym domu „Tęczy” pod opieką matki i bra ta Feliksa. Obława bezpieki Za koordynację działań zmierza jących do ustalenia miejsca pobytu „Tęczy” na początku 1953 roku odpo wiadali funkcjonariusze Sekcji I Wy działu III Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Lublinie. Przygotowany wówczas plan przedsięwzięć operacyjnych zakładał m.in.: „przeprowadzenie wszechstronnego wywiadu z czasów okupacji i po wyzwoleniu, […] ustalić z kim w tym czasie utrzymywał kon takty koleżeńskie i przyjaźnił się, […] ustalić jaką posiada rodzinę i gdzie ta rodzina zamieszkuje, […] nastawić na rodzinę bandyty Ruska Stanisława O[sobowe] Z[ródła informacji] i kon takty poufne przez post[erunek] MO Celejów, którym to dać zadanie stałe go obserwowania zabudowań rodziny poszukiwanego, […] zlecić posterun kowi MO w Kazimierzu [Dolnym nad Wisłą – przyp. M.M.] by zmobilizował nocne służby i patrole przez członków ORMO i funkcjonariuszy MO oraz wystawienie zasadzki na stykach droż nych, którędy może przechodzić do swej rodziny i krewnych bandyta Rusek oraz systematycznie przez posterunki i KP MO kontrolować służbę nocną oraz warty wiejskie na gromadach”. Działania te, prowadzone do połowy 1955 roku najpierw przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP), a następnie przez Powiato wy Urząd do spraw Bezpieczeństwa Publicznego (PUdsBP) w Puławach pod nadzorem WUBP w Lublinie, nie przyniosły spodziewanych rezultatów. W raporcie z 15 lipca 1955 r. kierow nik PUdsBP w Puławach stwierdza wprost: „[…] do chwili obecnej nie uzyskaliśmy danych mówiących o jego obecnej działalności jak i miejscu ukrywania się. Wynikało to z tego, że nie prowadziliśmy głębszych kombina cji operacyjnych w powyższej sprawie a ograniczono się do odbywania for malnych spotkań z istniejącą agenturą […], nie werbując nowych celowych werbunków. Niemniej po przeprowa

38 listopad 2021 dzonej rewizji w zabudowaniach w/w, gdzie zbadaliśmy dane, że ma być bun kier […], w których ukrywa się Rusek Feliks [brat Stanisława – przyp. M.M.], bunkra takowego nie stwierdzono”. 22 sierpnia 1955 r. kierownik PUdsBP w Puławach wydał postano wienie o założeniu sprawy „agencyjno -poszukiwawczej” o zabarwieniu „ban dytyzm polityczny”, której celem było ustalenie miejsca pobytu ukrywające go się „Tęczy”. Podstawą do wszczę cia sprawy były materiały śledcze uzyskane w toku spraw prowadzonych wobec byłych „zaporczyków” oraz do niesienia agentów wywodzących się ze środowiska byłych żołnierzy pod ziemia antykomunistycznego. Jeden z nich zeznał m.in., że „Tęcza” był tym, który zwerbował go w 1946 roku do organizacji „Wolność i Niezawi słość” (WiN), przekazując dowództwo nad siedmioma ludźmi oraz wyposaża jąc ich w pistolety i karabiny maszyno we. Informator o pseudonimie „Psul” donosił, że w kwietniu 1947 roku „Tę cza” w imieniu „Zapory” nawoływał mieszkańców Rzeczycy do niezdawa

nia dobrej broni, lecz do ukrycia jej. Nie bez znaczenia było również to, że „Tęcza” nie ujawnił się w okresie am nestii w 1947 roku. Ciążyły również na nim podejrzenia, że w okresie amnestii uczestniczył w miejscowości Przyby sławice w likwidacji kilku członków Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywa telskiej (ORMO). W ramach przed sięwzięć operacyjnych informatorzy „Skórka” i „Góra” otrzymali m.in. za danie, aby „opracować odpowiednią legendę w celu zdobycia sobie pełnego zaufania u matki ukrywającego się” oraz ustalić osoby utrzymujące kontakt z rodziną „Tęczy” celem opracowania kandydata do werbunku. Działania te nie przyniosły jednak spodziewanych rezultatów.Po1956 roku poszukiwaniem Sta nisława Ruska zajmowała się Służba Bezpieczeństwa (SB). Na wniosek zastępcy komendanta do spraw SB KW MO w Lublinie, od 1958 roku dochodzenie w tej sprawie prowadziła Samodzielna Sekcja Śledcza SB KW MO w Lublinie. Szczegółową charak terystykę poszukiwanego przygotował

oficer Wydziału III kpt. Stanisław Bu ława. Zebrał w niej wszystkie informa cje na temat „Tęczy”, jakie pojawiały się w trakcie postępowań prowadzo nych przeciwko „zaporczykom” oraz przepytał w tej kwestii przebywają cych w więzieniach byłych żołnierzy „Zapory”. Większość materiałów to niepotwierdzone informacje o udziale „Tęczy” w napadach na sklepy Gmin nych Spółdzielni (GS) oraz na człon ków organizacji komunistycznych – jak m.in. w zeznaniu, złożonym 25 października 1958 r. przez byłego żoł nierza zgrupowania „Zapory” Jerzego Serokę ps. „Terry”, gdzie znalazła się informacja o udziale „Tęczy” w akcji na posterunek MO w Bychawie. Inny z przesłuchiwanych „zaporczyków” potwierdził udział „Tęczy” w rozbiciu posterunków MO w Bełżycach, Woj ciechowie, Józefowie i Kazimierzu. W sprawie nadal aktynie wykorzysty wano informatora ps. „Skórka”, który zbierał informacje o jego działalności. Ustalił m.in., że „Tęcza” brał udział w likwidacji sekretarza Komitetu Po wiatowego Polskiej Partii Robotniczej

Fragment akt Służby Bezpieczeństwa dotyczących Stanisława Ruska, ko pia ze zbiorów Archiwum IPN. Fragmenty akt Urzędu Bezpieczeństwa dotyczących Stanisława Ruska, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

39 listopad 2021 (PPR) w Puławach oraz kilku innych członków tej partii. Informator „Skór ka” wielokrotnie wypytywał członków najbliższej rodziny „Tęczy”, m.in. mat kę i brata, na temat jego losów, lecz bez efektu, co znalazło wyraz w sporzą dzanych dla potrzeb sprawy notatkach i doniesieniach. Zaangażowano rów nież informatora ps. „Żmudzki”, który ustalił fakt udziału Stanisława Ruska w wydarzeniach we wsi Moniaki nocą z 23 na 24 września 1946 r., kiedy to doszło do strzelaniny między „zapor czykami” a mieszkańcami, wskutek czego spłonąć miało kilkadziesiąt go spodarstw.Celem dochodzenia prowadzonego przez funkcjonariuszy SB z Lublina było udokumentowanie „przestępczej” działalności „Tęczy” poprzez przesłu chania świadków oraz opracowanie planu przedsięwzięć operacyjnych służących ustaleniu miejsca jego poby tu. Plan czynności śledczych zatwier dzono 31 marca 1959 r. Skupiono się w nim na udokumentowaniu udziału „Tęczy” w strzelaninie w Przybysła wicach, napadzie na konwój KBW w Lesie Krężnickim oraz napadach na posterunki MO. W tym celu pla nowano przesłuchać byłych podko mendnych „Zapory”, m.in. Stanisława Staniulewicza „Maćka”, Stanisława Jasińskiego „Samotnego”, Aleksandra Sochalskiego „Ducha” oraz Stanisła wa Wnuka „Opala”. Jednak już latem 1959 roku pojawiły się wątpliwości co do celowości przeprowadzenia dochodzenia w tej sprawie z powo du braku jakichkolwiek perspektyw ustalenia miejsca pobytu „Tęczy”. W korespondencji wewnętrznej wska zywano, że dotychczas obowiązują cy plan przedsięwzięć operacyjnych zmierzających do ustalenia miejsca pobytu poszukiwanego został zrealizo wany tylko częściowo, a z informacji, przekazanej przez zastępcę komen danta powiatowego MO w Puławach, miało wynikać, że „realizacja planu nie daje żadnego wyniku”. Znalazło to potwierdzenie w notatce służbowej jednego z funkcjonariuszy, który 29 września 1959 r. stwierdził wprost, że „[…] w związku z tym, że w materia łach tak śledczych, jak i agenturalnych nie stwierdzono, aby w jakiejkolwiek notatce lub doniesieniu była mowa o dokonaniu zabójstwa II Sekretarza KP PPR w Puławach i czł[onków] partii zam[ieszkałych] w Przybysławi cach przez Ruska Stanisława ps. „Tę cza”, co jest uwidocznione we wniosku o przeprowadzenie śledztwa sporzą dzonym przez tow[arzysza] Buławę, porozumiałem się telefonicznie w dniu dzisiejszym z tow[arzyszem], który stwierdził, że informator „Skórka” ni gdy takiego doniesienia nie dał i takich materiałów nie ma. Jest wzmianka na k[arcie] 38, że byli zamordowani, lecz nie wiadomo przez kogo” Ujawnienie W 1959 roku ukrywającemu się Stanisławowi Ruskowi zaczęły doku czać kamienie nerkowe. Jednocześnie mecenas Władysław Siła-Nowicki nie ustannie namawiał jego rodzinę, aby przekonała go do ujawnienia się. Oko liczności te sprawiły, że postanowił się ujawnić i 27 sierpnia 1960 r. stawił się w Prokuraturze Powiatowej w Puła wach. Tam opisał bardzo ogólnie swą działalność konspiracyjną, zatajając jednak fakt ukrywania się w rodzin nym domu w Rzeczycy. Jako ostatnie miejsca pobytu podał Wrocław i oko lice. W notatce sporządzonej na tę okoliczność prokurator stwierdził, że Stanisław Rusek „[…] na zapytanie, dlaczego ukrywał się do tego czasu to oświadczył, że czekał jakiejś zmia ny, liczył na konflikt zbrojny między Wschodem a Zachodem. Nosił się z za miarem ujawnienia wiosną 1960 roku lecz [zrezygnował] po wypadku samo lotu U-2, który nad ZSRR został ze strzelony przez Sowietów”. Prokurator prowadząca sprawę oświadczyła, że „nie posiada materiałów, które kwali fikowałyby się na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej, w związku z powyższym sprawa przeciwko Stani sławowi Ruskowi zostanie umorzona”. Ujawnienie się „Tęczy” przebiegało chyba niezbyt typowo, skoro prokura tor powiatowy w Puławach w podsu mowaniu swej notatki stwierdził m.in.: „[…] Podczas prowadzonej rozmowy z Rusek Stanisławem wyczułem, że jest on wrogo ustosunkowany do obecne go ustroju, co się uwidoczniło w jego zachowaniu. Chciał wykazać, że jest bohaterem, gdyż tak długo potrafił się ukrywać, a dokumenty, które otrzymał po okresie ujawnienia w 1947 r. od ps. „Rysia” [Stanisław Łukasik, stracony 7 marca 1949 r. w więzieniu moko towskim – przyp. M.M.] niewątpliwie posiada je do chwili obecnej, a ujaw nić ich na jakie nazwisko były nie chce, by móc się nimi posługiwać z powro tem w razie przejścia na nielegalną stronę” Po ujawnieniu się „Tęcza” przeby wał u swego wuja w Warszawie, a na stępnie przeniósł się wraz z Marią do Bystrzycy Kłodzkiej, gdzie rozpoczął pracę jako robotnik w fabryce mebli. Uczęszczał także do Technikum Budo wy Maszyn w Kłodzku, które ukończył w 1968 roku. Kilkakrotnie odmówił zapisania się do Polskiej Zjednoczo nej Partii Robotniczej (PZPR). Nadal pozostawał pod obserwacją SB – co najmniej do 1966 roku. Władzom komunistycznym ewidentnie zale żało na utemperowaniu niepokorne go i wrogo nastawionego do ustroju „zaporczyka”. Po otrzymaniu notatki z jego ujawnienia się funkcjonariusze SB z KP MO w Puławach sporządzi li pismo do zastępcy komendanta ds. SB KP MO w Kłodzku dla „powiado mienia ich o przeszłości Ruska i celem wzięcia go w operacyjną obserwację, by można było kontrolować jego obec ne zachowanie i działalność”. Jako uzasadnienie podano, że był on człon Sztafeta pokoleń, Gdynia, 27 września 2017 roku, Festiwal NNW. Major Stanisław Rusek i Andrzej Kołodziej, legendarny działacz „Soli darności Walczącej”, fot. archiwum.

Rzeszów, 1 marca 2015 roku. Uroczystość wręczenia majorowi „Tęczy” dyplomu członka honoro wego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Mjr Stanisław Rusek, Katarzyna Piwowar i Marcin Maruszak w otoczeniu członków grupy rekonstrukcji historycznej, fot. archiwum.

40 listopad 2021 kiem „grupy bandyckiej Rysia”, która miała działać do 1954 roku, a „z uwa gi na to, że z wymienionej grupy pozo stał jedynie on jeden jak również i to, że jest to dość odległy okres czasu, nie jesteśmy mu w stanie tego udowodnić, gdyż nie jest on rozpoznawany przez osoby pokrzywdzone. Jednak jest to człowiek o charakterze nerwowym i wrogo ustosunkowany do obecnego ustroju”. Pod koniec 1965 roku funk cjonariusze Wydziału III SB KP MO w Puławach ustalili świadków rzeko mych zabójstw członków PPR, jakich miał się dopuścić. Zebrane materiały wraz z oświadczeniami świadków zamierzano przesłać do prokuratury, dlatego zalecano, aby „w rozmowie ustalić nie tylko, czy [świadek] widział Ruska przy zabójstwie, ale czy Rusek strzelał. To jest ważne ze względu na pociągnięcie go do odpowiedzialno ści”. Ostatecznie zarzucono plan po stawienia mu zarzutów ze względu na niepełny materiał dowodowy oraz za pisy kolejnych ustaw o amnestii. W 1966 roku Stanisław Rusek został zatrudniony przy rozbudowie Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi. Pracował w przedsiębiorstwie zajmującym się montażem urządzeń wydobywczych w kopalni w Lubi nie na Dolnym Śląsku, na stanowisku sztygara dozoru górniczego. Od 1974 roku aż do przejścia na emeryturę w 1986 pracował w Zakładach Górni czych „Rudna” w Lubinie jako sztygar maszynowy. W 1980 roku włączył się w organizację NSZZ „Solidarność” na terenie Kombinatu, pełniąc nawet przez kilka tygodni funkcję skarbnika. Jednocześnie współtworzył górniczy chór męski w Zakładach Górniczych „Lubin”, śpiewając w sekcji basu. Wraz z chórem uczestniczył w wielu uroczystościach patriotycznych i reli gijnych, a także w festiwalach w kraju i za granicą, m.in. w NRD, Rumunii, Bułgarii, Czechosłowacji i na Wę grzech. Działalność społeczna Po 1990 roku włączył się aktywnie w działalność społeczną oraz w dzia łania stowarzyszeń kombatanckich zrzeszających byłych „zaporczyków”. Prowadził też rozmowy z Kornelem Morawieckim w sprawie wstąpienia do Partii Wolności. Wspierał stara nia o odnowienie cmentarza w Lesie Godowskim k. Chodla, gdzie pocho wanych zostało wielu jego kolegów z konspiracji. Słynny stał się zwłasz cza list, jaki skierował w tej sprawie do ministra Jacka Kuronia: „Panie Ministrze Kuroń! Piszę do Pana nie w osobistej sprawie, lecz w sprawie moich kolegów, którzy zginęli za wol ność i niepodległość Ojczyzny naszej. Oni nie chcą od Pana tzw. zupek. Oni żądają szacunku od potomnych za sprawę, za którą oddali swoje młode życie. Sprawa dotyczy odbudowania cmentarza żołnierzy AK i WiN, który to cmentarz w 1953 roku zdewasto wało UB. […] Wiadomo to Panu, że władza ludowa nas nie głaskała i nie pozwoliła dojść do prominenckich emerytur. W związku z tym zwracam się do Pana z apelem o uszczknię cie z tzw. zupek, niekiedy dla pijacz ków, i dofinansowanie naszego, tak uważam, wspólnego przedsięwzięcia […]”. Oczywiście, odpowiedzi się nie doczekał.Stanisław Rusek uparcie dążył do poznania prawdy na temat okoliczno ści ujęcia „Zapory”, kwestii zdrady oraz funkcjonującej w tym środowi sku agentury UB i SB. Był przy tym zawzięty i bezkompromisowy. Otwar cie głosił swoje poglądy, zwłaszcza jeśli chodzi o niejasną, według niego, rolę mecenasa Władysława Siły-No wickiego w kontrolowaniu przez ko munistyczne władze środowiska by łych „zaporczyków”. Stało się to m.in. przyczyną ocenzurowania wyrokiem sądu części jego wspomnień, które ukazały się w 1998 roku w pięcioto mowym wydawnictwie pod redakcją Ewy Kurek pt. Zaporczycy 1943–1949. Od tego czasu jego kontakty z byłym środowiskiem „zaporczy ków” stały się rzadsze i podszyte spo rą dozą nieufności. Nie przeszkadzało mu to jednak, pomimo licznych kło potów ze zdrowiem, nadal aktywnie uczestniczyć w wydarzeniach zwią zanych z podtrzymywaniem pamięci o antykomunistycznym podziemiu. Prawdziwym przełomem w ży ciu kombatanckim „Tęczy” okazało się nawiązanie w 2013 roku współ pracy z działającym w Rzeszowie Stowarzyszeniem Rodzin Żołnie rzy Niezłomnych Podkarpacia, wy dającym Magazyn „Tajna Historia Rzeszowa”. Artykuł o rajdzie zgru powania „Zapory” po Rzeszowsz czyźnie, który ukazał się w 2014 roku, został oparty w dużej części na jego wspomnieniach. Stanisław Rusek był również gościem współor ganizowanego przez Redakcję THR koncertu poświęconego pamięci Żoł nierzy Niezłomnych, który odbył się 1 marca 2015 r., a jego wspomnie nia spotkały się z żywiołową reak cją zgromadzonej w Rzeszowskim WDK młodzieży i członków grup rekonstrukcji historycznej. Wtedy też odbyła się uroczystość wręczenia

zna niech będzie z Wami. Nie liczyłem, że spotkam tu tak dużo Polaków, którzy kochają Polskę. Chciałem was zapew nić, że teraz Polska idzie w dobrym kierunku. Polecam się waszej opiece, Polską opiekuje się cały nasz naród. Bądźmy wytrwali i wierni”. Słowa te trafnie oddają duże zaangażowanie ma jora „Tęczy” w sprawy Polski i Pola ków. Jak sam mówił, jest jeszcze dużo do zrobienia w kwestii przywrócenia godnej pamięci o wszystkich żołnier zach antykomunistycznego podziemia. Major Stanisław Rusek zmarł 7 maja 2021 r. w Lubinie. Odznaczo ny został m.in. Odznaką Pamiątko wą „Akcji Burza” (1989), Krzyżem Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” za działalność niepodległościową w latach 1945–1954 (1989), Krzy żem Armii Krajowej, ustanowionym 1 sierpnia 1966 roku przez dowódcę AK gen. Tadeusza Bora-Komorow skiego dla upamiętnienia wysiłku Żołnierza Polski Podziemnej w la tach 1939–1945 (1990), Medalem Wojska (1990), Honorową Odznaką Żołnierza z Oddziału Partyzanckiego Armii Krajowej i Zgrupowania Wol ność i Niezawisłość cc. mjr. Hieroni ma Dekutowskiego „Zapory” (1994), Krzyżem Partyzanckim nadanym przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej (1994), Odznaką Weterana Walk o Niepodległość (1995), a także uhonorowany „Sygnetem Niepodle głości” (2017).

Chór męski Zakładów Górniczych „Lubin”. Stanisław Rusek pierwszy od prawej w trzecim rzędzie, fot. ze zbiorów prywatnych Stanisława Ruska. Fotokopia dyplomu mianowania Stanisława Ru ska na stopień wojskowy majora, fot. archiwum.

41 listopad 2021 Zgromadzony przez Stowarzysze nie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia materiał stał się podstawą do produkcji filmu dokumentalnego pt. Ostatni rajd „Zapory”, w którym wy korzystano obszerne relacje „Tęczy”. Premierowy pokaz filmu z udziałem „Tęczy” odbył się 27 kwietnia 2017 r. w warszawskim Domu Dziennika rza Centrum Prasowym Foksal. Film został zakwalifikowany do finałowej trzydziestki na festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” w 2017 roku. Na gali otwarcia festiwalu major „Tęcza” otrzymał z rąk dyrektora Arkadiusza Gołębiewskiego „Sygnet Niepodle głości” – wyróżnienie przyznawane świadkom historii walczącym o wol ność i niepodległość Polski. Dziękując, powiedział m.in.: „Bóg, Honor i Ojczy Rzeszów, 1 marca 2015 roku. Uroczystość wręczenia majorowi „Tęczy” dyplomu członka honoro wego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Mjr Stanisław Rusek w otoczeniu członków grupy rekonstrukcji historycznej, fot. archiwum. „Tęczy” tytułu honorowego członka Stowarzyszenia. Od tego czasu zin tensyfikowała się współpraca z nim młodych ludzi z Rzeszowa. Rok później, 14 kwietnia 2016 r. Stanisław Rusek odebrał w Starostwie Powiatowym w Lubinie awans na sto pień majora Wojska Polskiego. Nomi nację wręczył mu w imieniu Ministra Obrony Narodowej Komendant Woj skowej Komendy Uzupełnień w Gło gowie ppłk Piotr Mielniczuk. Podczas tej samej uroczystości udekorowano majora „Tęczę” Krzyżem Wielkim „Solidarności Walczącej”, nadanym przez Stowarzyszenie „Solidarność Walcząca”. W imieniu Marszałka Se niora Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Kornela Morawieckiego odznaczenie wręczył Edward Wóltański.

Losy Stanisława Świdra symboli zują doświadczenie całego pokolenia, któremu przyszło stawić czoła nie mieckiej i sowieckiej napaści. Urodził się 28 września 1920 r. w Woliczce w powiecie rzeszowskim. Uczęszczał do szkoły powszechnej i pracował na roli. Po wybuchu wojny w 1939 roku miał problemy ze znalezieniem stałej pracy, dlatego w marcu 1940 roku zo stał wywieziony na tzw. roboty do Nie miec. Trafił do gospodarstwa rolnego niedaleko miasta Komotau w Okręgu Rzeszy Sudetenland (Kraj Sudetów), gdzie pracował do grudnia 1941 roku. Swoje codzienne zajęcia oraz stosunki narodowościowe na terenach zaanek towanych przez III Rzeszę opisał po latach we wspomnieniach. Wynika

Stanisław Świder „Lew”, żołnierz patrolu dy wersyjnego pod dow. Tadeusza Dziedzica „Gru szy”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Marcin Maruszak

Teczka z dokumentami i wspomnieniami Stani sława Świdra przekazana do zasobu Archiwum THR, fot. archiwum.

NAJLEPSI „CYNGLE” ŁUKASZA CIEPLIŃSKIEGO. CZ. I: STANISŁAW ŚWIDER „LEW” (1920–2010)

z nich, że wraz z innymi Polakami, Ukraińcami i Czechami wykonywał najprostsze prace polowe. Był także świadkiem publicznej egzekucji pol skiego żołnierza, skazanego na śmierć za bliskie kontakty z Niemką. Tak opi sał to wydarzenie: „[…] Pewnego razu zwołali nas wszystkich Polaków w tej okolicy do dużego majątku. Kiedy tam przyszli śmy, na placu było dużo samocho dów z gestapowcami. Ustawili nas w czwórki i obstawili gestapowcami z karabinami maszynowymi i automa tami. Nie wolno było rozmawiać i tak poprowadzili nas w las. Podczas tego marszu odezwałem się do kolegi i za to gestapowiec uderzył mnie w głowę tak, że czapka mi spadła. Już się po nią nie schyliłem. Dzisiaj, gdy mi się przypo mina ten widok, to myślę tak, że wyglą dało jakby nas prowadzili na rozstrze lanie, ale wtenczas nikomu nie przyszło to do głowy, bo nikt nie wiedział, co się w Polsce dzieje. Kiedy doszliśmy do lasu, na polanie ustawili nas w pół kole. Nadjechał samochód, na którym stał żołnierz w polskim mundurze, z obozu dla jeńców wojennych, któ ry znajdował się w sąsiedniej wiosce. Miał związane ręce i zawiązane oczy. Obok niego stało paru gestapowców. Odczytano nam, za co został skazany na karę śmierci, żeby nikt z nas nie po pełnił takiego błędu jak on, bo każdego spotka to co jego. Po tym odczytaniu powiesili go na naszych oczach”. Przeżycia te miały prawdopodob nie znaczący wpływ na jego decyzję o zaangażowaniu się w czynną wal kę z okupantem. Po ucieczce z robót, już w lutym 1942 roku został zaprzy siężony do Batalionów Chłopskich (BCh) przez pochodzącego z tej sa mej miejscowości Walentego Misiudę ps. „Ryszard”. Po kilku miesiącach cały pluton przeszedł jednak do Armii Krakowej (AK), która dysponowała znacznie lepszym zapleczem organiza cyjnym i kadrowym. Działalność kon spiracyjna polegała m.in. na kolpor towaniu prasy podziemnej i zbieraniu informacji wywiadowczych. Od same go początku najbardziej interesowały go jednak „zabawy” z bronią. Niestety, już w sierpniu 1943 roku został schwy tany w ulicznej łapance w Rzeszowie i ponownie wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec. Trafił do go

Dozasobu Archiwum Ma gazynu Historycznego „Tajna Historia Rzeszo wa” trafiły wspomnienia Stanisława Świdra, jednego z najskuteczniej szych żołnierzy „egzekutorów” Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych na terenie powiatu rzeszowskiego w latach 1943–1945. To na takich żołnierzach jak on spoczywał głów ny ciężar odpowiedzialności za wy konywanie rozkazów Łukasza Cie plińskiego o likwidacji komunistów i szczególnie groźnej dla podziemia niepodległościowego agentury. Nie stety, po wielu latach, gdy oddaje się hołd płk. Cieplińskiemu, zapomina się o jego podwładnych, którzy – tak jak „Lew” – wykonywali najtrudniejsze zadania w terenie, płacąc za to wyso ką cenę. Do dziś określani są bowiem mianem bandytów i złodziei, a wyda ne wobec nich wyroki stalinowskich sądów wciąż obowiązują. Oznacza to m.in., że z punktu widzenia prawa III RP nie są oni żołnierzami Rzeczypo spolitej, ale zwykłymi kryminalistami. Skandal ten kładzie się cieniem na kolejnych obchodach Narodowe go Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

42 listopad 2021

43 listopad 2021 spodarstwa rolnego w tej samej okoli cy co poprzednio. Tym razem jednak, korzystając ze zdobytego wcześniej doświadczenia, od samego początku planował ucieczkę. Po kilku dniach udało mu się niepostrzeżenie wsiąść do pociągu jadącego w kierunku Wro cławia. Czekała go jednak długa i peł na niebezpieczeństw podróż. Zdawał sobie bowiem sprawę, że pokonanie tej trasy bez dokumentów jest praktycznie skazane na niepowodzenie. To, co na stąpiło potem, uważał do końca życia za niezwykły dar od losu. W swoich wspomnieniach zanotował: „[…] Na jednym przystanku wsia dła młoda kobieta do pociągu. Obok mnie było miejsce, więc się dosiadła. Aby dojechać do Wrocławia, trzeba było się przesiąść. Kiedy wysiedliśmy na peron, ona podeszła do mnie i za pytała dokąd jadę. Odpowiedziałem, że jadę do Breslau. Zaczęła ze mną rozmawiać i od razu mnie rozszyfrowa ła. Czystą polszczyzną powiedziała do mnie – Tyś Polak? Zawołała mnie na bok i długo ze mną rozmawiała, ale nie pamiętam o czym. Gdy tak rozmawiali śmy, zauważyłem, że do peronu zbliża się gestapowiec. Powiedziała mi, że bym szybko udał się do ustępu. Gdy od szedłem, obserwowałem przez okienko co się będzie działo. Widziałem, jak rozmawia z tym gestapowcem, on jej zasalutował i odszedł. Potem razem wsiedliśmy do pociągu do Wrocławia. Na miejscu zaprowadziła mnie w ja kieś miejsce i kazała czekać. Zapyta ła, czy mam pieniądze. Gdy jej dałem, odeszła. Gdy tak czekałem, to przycho dziły mi do głowy różne myśli. Może wzięła pieniądze i już nie wróci, a mnie może grozić niebezpieczeństwo? Jed nak wróciła i zaraz potem wsiedliśmy do pociągu. Stacja, do której dojecha liśmy, była na granicy Rzeszy i Guber ni, jej nazwy nie pamiętam. Po drodze opowiedziała mi, jak mam się zacho wywać na miejscu i dokąd pójść. Gdy wysiedliśmy, było niewesoło. Wszędzie Gestapo. Gdy ktoś im się nie spodobał, łapali i kontrolowali. Szliśmy w tłumie podróżnych. Ona przodem. Powiedzia ła mi, żebym się nie oglądał. W pew nym momencie stanęła na chwilę i po wiedziała: – Szybko za mną! Okazało się, że Gestapo zatrzymało parę osób i byli nimi zajęci, a my wtenczas prze szliśmy. Gdy byliśmy już swobodni, stanęła i powiedziała: – Do widzenia i życzę powodzenia. Podała mi rękę i zniknęła w tłumie”. Kierując się wskazówkami nie znajomej, jeszcze tego samego dnia „Lew” uzyskał kontakt z przewod nikiem i po kilku dniach przekroczył granicę w większej grupie osób. Gdy dotarł do domu, obiecał sobie, że już nigdy nie da się złapać. Od 1943 roku służył już w pluto nie dywersyjnym Tadeusza Dziedzica ps. „Grusza” w Placówce AK–„Nie”–DSZ Trzciana o krypt. „Świerk”. W tym czasie brał m.in. udział w za bezpieczeniu zrzutu broni w Porębach Kupieńskich oraz w przeprowadzonej przez dowództwo Rzeszowskiego In spektoratu AK w Czarnej Tarnowskiej zasadzce na niemiecki pociąg urlo powy, którym miał podróżować Gu bernator Hans Frank. Wspominał też drobniejsze, choć nie mniej niebez pieczne epizody. Któregoś dnia, gdy wracał z kolegą z Rzeszowa, napotkali na polnej drodze niemieckiego żandar ma. Niestety, „Lew” miał przy sobie broń, co w najlepszym razie groziło obozem maszynowymieckiznapozostałatejnymgoNiemcaletdrugąjednocześniebroni,ry,żeokazji.marnować„Lew”dokumentów.piersimuny,namiectracyjnym.koncenNiebyłjednaktylenieostrożżeprzystawiłautomatdoizażądałniezwykłtakichUdając,sięgapopapiedobyłukrytejodbijającrękąpistomaszynowyikładąctrupemjedstrzałem.Po„przygodzie”mublinadłoniiniepistoletMP.Kolegateżzostałrannywrękę.

Zwłoki żandarma ukryli, aby uniknąć akcji odwetowej Niemców. To wydarzenie oraz dobre wyniki w służbie zwróciły na „Lwa” uwagę dowództwa. Ludzie odważni, zde cydowani i z doświadczeniem byli bowiem na wagę złota. Wiosną 1944 roku dostał przydział do patrolu reali zującego zadania specjalne, polegają ce m.in. na likwidacji groźnej agentury komunistycznej. Brał udział w kilku akcjach na braci Maciejów oraz w li kwidacji Franciszka Kaszuby. W cza sie akcji „Burza” w lipcu i sierpniu 1944 roku walczył na terenie Bratko wic. Jego pluton wchodził wówczas w skład II Zgrupowania 17. pułku piechoty AK pod dowództwem ppor. Józefa Rzepki „Znicza”. Po wejściu Sowietów wstąpił na krótko do Straży Ochrony Kolei (SOK), skąd na polece nie przełożonych z AK zdezerterował z bronią. Potem uczestniczył w maga zynowaniu broni, ukrywając się jedno cześnie przed obławami urządzanymi przez komunistów na poborowych. W miarę nasilania się inwigilacji struktur AK przez miejscowych infor matorów NKWD i „wtyczki” Polskiej Partii Robotniczej (PPR) wielu żołnie

Fragment tzw. Charakterystyki oddziału Franciszka Rejmana „Bicza”, sporzą dzonej przez funkcjonariuszy SB w 1976 roku, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

44 listopad 2021 rzy armii podziemnej oraz członków ich rodzin w terenie czuło się zagro żonych. Coraz częściej domagano się likwidacji konfidentów na zasadach uproszczonych, bez dotychczasowych procedur sądowych. Ponadto Do wództwo Rzeszowskiego Inspektoratu AK z kpt. Łukaszem Cieplińskim na czele zmuszone było zaostrzyć akcję samoobrony w celu ratowania struktur konspiracji przed rozbiciem, co rów nież wymuszało stosowanie procedur o charakterze doraźnym. Jesienią 1944 roku pluton Tadeusz Dziedzica „Gru szy”, w którym służył „Lew”, oraz utworzony na rozkaz komendanta Ob wodu AK Rzeszów por. Mieczysława Kawalca wydzielony oddział dywer syjny (grupa żandarmerii do akcji spe cjalnych), którym dowodził kpr. Józef Gutkowski ps. „Kania II”, zostały wy znaczone do przeprowadzenia kilku akcji specjalnych przeciwko agenturze komunistycznej.2listopada1944 r. „Lew” wziął udział w likwidacji braci Osaków –Tadeusza i Stanisława oraz ich ojca Józefa, zamieszkałych w Świlczy i Przybyszówce. Według ustaleń póź niejszego śledztwa, jako członko wie PPR mieli oni współpracować z NKWD nad rozpracowaniem miej scowych struktur AK. W akcji tej, obok patrolu „Gruszy”, wzięły też udział pa trole Józefa Zduna ps. „Krucica”, Bro nisława Migały ps. „Mauser” i Wojcie cha Kocana ps. „Mak”. W tym samym czasie żołnierze „Gruszy” próbowali zlikwidować Stanisława Lubasa ze Świlczy, lecz udało mu się uciec. Pa trol „Kani II” zlikwidował 24 listopada 1944 r. Zenona Kindraczuka w Trzcia nie, a 26 listopada – PPR-owca An drzeja Darbę w Słotwince. Najbardziej spektakularną akcją z tego okresu było zlikwidowanie Władysława Kornaka, referenta gminnego UB i przewod niczącego Komisji Reformy Rolnej, parcelującej majątek ziemski w miej scowości Dąbrowa w pow. rzeszow skim, dokonane 11 grudnia 1944 r. Oprócz „Lwa” dowództwo Rzeszow skiego Obwodu AK wyznaczyło do tej akcji Bronisława Adamca ps. „Rak” i Edwarda Pukałę ps. „Lis” z patrolu dywersyjnego Józefa Gutkowskie go „Kani II” oraz Edwarda Piątka ps „Szczur” z patrolu Tadeusza Dziedzica „Gruszy”. Miejscem zbiórki był dom innego żołnierza dywersji, Stanisława Misia ps. „Ryś” w Woliczce, położony na końcu wsi. Dowodzący całą akcją Gutkowski odczytał żołnierzom udają cym się na nią treść wyroku Wojsko wego Sądu Specjalnego AK. Szczegó łowy przebieg wypadków przedstawił w swych wspomnieniach Bronisław Adamiec „Rak”: „[…] Gutkowski zaznajomił nas z miejscem zamieszkania Kornaka. Dodał, że w dworze stacjonuje bata lion NKWD, może w nim być kapitan NKWD, który często go [tj. Kornaka – przyp. M.M.] odwiedzał. Budynek, w którym mieszkał Kornak przylegał do budynku, w którym kwaterowało NKWD. Kiedy weszliśmy do wskazane go budynku, na korytarzu napotkaliśmy oficera NKWD. Został sterroryzowany i umieszczony w kuchni, gdzie pilnował go jeden z bojówkarzy Edward Puka ła. Otworzyliśmy drzwi do mieszkania Kornaka. Ku naszemu zaskoczeniu, w obszernym pokoju, raczej była to jakaś sala, było pełno chłopów. Kaza liśmy im położyć się na podłodze. Po wykonaniu zadania opuściliśmy budy nek. Edward Pukała ze Stanisławem Świdrem, a ja z Edwardem Piątkiem udaliśmy się do domów. Edward Pią tek w październiku 1944 roku wraz ze mną brał udział w przejęciu list pobo rowych z posterunku milicji w Świlczy Piątek zginął tragicznie od kul Służby Bezpieczeństwa [winno być: Urzędu Bezpieczeństwa – przyp. M.M.] jesie nią 1945 roku [pomyłka; Piątek poległ w marcu 1945 roku – przyp. M.M.] w Słotwince, jego rodzinnej wiosce. Esbecy [sic!] wrzucili martwego Piąt ka na wóz, przykryli łętami i śpiewali, wracając z polowania na akowców. Zginął bardzo młody, odważny chło pak. Obie te akcje, tak na posterunku w Świlczy, jak w Dąbrówce, były kom pletnie nieprzygotowane. Nie miały żadnych zabezpieczeń. Przecież w obu przypadkach akcje te miały być odwo łane w ostatniej chwili. Przecież wysta wiono nas na pewną śmierć. Groziła nam utrata życia lub w razie pojmania tortury i śmierć. Zlekceważono podsta wowe obowiązki ubezpieczenia takich niebezpiecznych akcji. W pierwszym wypadku posterunek pełen żołnierzy KBW [prawdopodobnie chodzi o jeden z batalionów operacyjnych NKWD lub Mieczysława Kawalec „Żbik”, fot. archiwum.

Pogrzeb pełnomocnika reformy rolnej Władysława Kornaka na cmentarzu w Racławówce, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Na początku lutego 1945 roku „Lew” otrzymał od „Gruszy” zadanie zebrania informacji o możliwościach likwidacji Władysława Stachowicza, zastępcy komendanta posterunku Mi licji Obywatelskiej w Racławówce, którego działalność miała przynosić znaczne szkody strukturom podziemia. W tym celu należało ustalić miejsce jego zamieszkania oraz drogi podej ścia i odwrotu dla uczestników akcji.

45 listopad 2021 „Smiersz” – przyp. M.M.], w drugim – pokój, w którym odbywało się zebra nie ponad dwudziestu rolników, w tym dwóch ubowców z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Rzeszowie. Jeden z nich [nazwiskiem] Gil po wy roku [chodzi o wyrok WSR w Rzeszo wie z 17 marca 1950 r. – przyp. M.M.] konwojował mnie z Rzeszowa do wię zienia w Przemyślu, a później do Wro nek. Uciął sobie ze mną pogawędkę na temat tej akcji. Pytał – jak wyście zdążyli się wycofać, skoro cały bata lion NKWD został postawiony, aby was schwytać […]”. Rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajo wej w dniu 17 stycznia 1945 r. dotarł do żołnierzy ze znacznym opóźnie niem. Utrzymywano nadal struktury konspiracji w terenie w ramach kadro wej organizacji „Nie”, której powoła nie planowano już wcześniej na wypa dek sowieckiej okupacji. Na początku lutego 1945 roku odbyło się w Rze szowie „tajne” spotkanie dowództwa Rzeszowskiego Inspektoratu AK z mjr Łukaszem Cieplińskim ps. „Konrad”, który pełnił wówczas ważne funkcje w sztabie Okręgu AK Kraków. Zdecy dowano o wzmożeniu czynnego oporu przeciwko komunistom, a „Konrad” przekazał podległym sobie komendan tom obwodów rozkazy likwidacji dzia łaczy PPR i funkcjonariuszy UB. Na kazem chwili było też zorganizowanie środków na przerzut spalonych żołnie rzy na inny teren. W zaistniałej sytuacji dowództwo Obwodu zmuszone było liczyć na własne siły. Przystąpiono więc do planowania i realizowania ak cji ekspropriacyjnych, obejmujących składy, magazyny, przedsiębiorstwa, a także bogatych gospodarzy wysłu gujących się nowej władzy. Za organi zację tych działań na terenie Obwodu „Nie”–DSZ Rzeszów odpowiadali Mieczysław Kawalec ps. „Żbik” oraz ppor. Wiktor Błażewski ps. „Orlik”, dowódca dywersyjnego oddziału dys pozycyjnego Inspektoratu, który po utworzeniu Delegatury Sił Zbrojnych określano mianem oddziału „Straży”. Efektem podjętych działań było zin tensyfikowanie na obszarze całego Ob wodu akcji odwetowych i samoobro ny, które „uruchomiły teren” i dały początek walkom, określanym mianem powstania antykomunistycznego.

Jedynym sposobem na wykonanie tego zadania stał się kamuflaż. Uda jąc handlarza tzw. machorką, „Lew” przeprowadził rekonesans w terenie bez zwracania na siebie uwagi. Wyniki były na der obiecujące.

Dom Stachowi cza stał bowiem nieco na uboczu, co mogło uła twić podoficerCzarnik,miemjącybyłwposterunkukomendantemści.innesprzyjałyPlanowanejpodejście.akcjirównieżokolicznoÓwczesnymMORacławówcewspółpracuzpodziesierż.JanbyłyArmii

Krajowej. Od 1943 roku pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu Pstrągowa w Placówce AK Czudec krypt. „Cze reśnia”. Nie wiedzieli o tym oczywi ście jego przełożeni z milicji. Zebrane przez „Lwa” informacje trafiły za po średnictwem „Gruszy” do Bolesława Jastrzębskiego ps. „Jastrząb”, który w poakowskiej konspiracji pełnił obo wiązki oficera dywersji zachodniej części Rzeszowskiego Obwodu AK i poakowskiej organizacji kadrowej „Nie”. To właśnie do niego należało podjęcie ostatecznej decyzji o termi nie wykonania akcji. W dniu 21 lutego 1945 r. „Lew” otrzymał rozkaz sta wienia się na zbiórce w umówionym miejscu pomiędzy Woliczką a Przy byszówką. Tej samej nocy połączone patrole Wojciecha Kocana ps. „Mak”, Tadeusza Dziedzica ps. „Grusza” i Bronisława Migały ps. „Mauser” za jęły Racławówkę, uszkadzając jedno cześnie sieć telefoniczną i obstawia jąc drogi wyjazdowe ze wsi. Według zachowanych relacji, akcją dowodził Franciszek Rejman ps. „Bicz”, dowód ca miejscowego oddziału Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB). Gru pa, w której znajdowali się zarówno „Grusza”, jak i „Bicz”, podeszła w po bliże posterunku MO, ostrzeliwując go z broni automatycznej i terroryzując znajdujących się w nim milicjantów. Według późniejszej relacji „Lwa”, Rejman miał wówczas rozmawiać lub Bronisław Adamiec „Rak”, „Sęp”, żołnierz pluto nu dywersyjnego w Placówce AK Świlcza krypt. „Świerk”, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Fragment odpisu wyroku Sądu Wojewódzkiego w Rzeszowie z dnia 31 grud nia 1958 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

46 listopad 2021 negocjować z jednym z milicjantów Czy to był sierż. Jan Czarnik, tego, niestety, nie wiadomo. Po obstawie niu posterunku MO grupa „Gruszy”, w której był także „Lew”, otrzymała rozkaz likwidacji Stachowicza. Nie było to łatwe, gdyż zaalarmowany strzałami milicjant zabarykadował się w domu. Doszło do wymiany ognia. „Grusza” i „Lew” usiłowali wejść przez okna do środka, inni w tym cza sie taranowali drzwi. To zmusiło Sta chowicza do ukrycia się na strychu. Po wejściu do środka partyzanci ostrzelali powałę, raniąc go w ramię. Na górę wszedł „Lew”, dobijając Stachowicza serią z automatu. Podczas strzelaniny zapaliła się słoma na strychu i dom częściowoSparaliżowaniespłonął. miejscowego po sterunku MO oraz uszkodzenie sieci telefonicznej umożliwiło żołnierzom podziemia dokonanie kolejnych li kwidacji jeszcze tej samej nocy. Po opuszczeniu Racławówki patrole „Bi cza”, „Maka”, „Mausera” i „Gruszy” udały się do sąsiedniej miejscowości Zgłobień, gdzie wykonano orzeczone przez podziemny sąd wyroki na człon kach PPR, którzy przewodniczyli Ko misji Reformy Rolnej parcelującej miejscowy majątek ziemski. Zastrze leni zostali: Jan i Stefania Kurc, Woj ciech Kawa oraz Wojciech i Wiktoria Antosowie. Zarówno po zastrzeleniu Stachowicza, jak i po akcji w Zgłob niu żołnierze podziemia strzelali na wiwat. Odgłosy wystrzałów roznosiły się po całej okolicy i miały być zło wieszczym ostrzeżeniem dla zdraj ców i wszelkiej maści kolaboran tów. Brutalność tych działań oraz ich jawność miała w zamiarach Łukasza Cieplińskiego i jego podwładnych stanowić zamanifestowanie istnienia prawowitych władz Rzeczypospolitej i jednocześnie być ostrzeżeniem dla wszystkich wysługujących się nowej, komunistycznej władzy, których dzia łalność wymierzona była w legalne, choć wciąż podziemne struktury Pań stwa Polskiego. Warto pamiętać, że nastąpiło to już po masowych aresz towaniach i zabójstwach żołnierzy AK przez polską i sowiecką bezpiekę. Niestety, akcje odwetowe miejscowe go podziemia stały się pretekstem do budowania w następnych latach jego czarnej legendy, chociaż skala działań wymierzonych w komunistów była niewspółmierna do skali terroru roz pętanego przez bezpiekę. Tymczasem ochrona żołnierzy i ich rodzin była dla Łukasza Ciepliń skiego i władz podziemia najważniej sza. Dlatego, gdy w połowie marca 1945 roku funkcjonariusze MO z po sterunku w Racławówce zastrzelili na polach niedaleko Słotwinki lubianego i podziwianego przez kolegów z AK Edwarda Piątka „Orzecha”, na zdecy dowaną odpowiedź ze strony podzie mia trzeba było czekać zaledwie kilka dni. W nocy z 19 na 20 marca 1945 r patrole „Kani II”, „Bicza”, „Gruszy”, „Maka” i „Mausera” ponownie opa nowały Zgłobień. Dla Stanisława Świdra, który wchodził w skład patro lu „Gruszy” i przyjaźnił się z Piątkiem, była to znakomita okazja do odwetu na ubekach. Szukano osób odpowiedzial nych za śmierć Piątka. W pierwszej kolejności zlikwidowano PPR-owca Andrzeja Gubernata, a następnie li czący kilkudziesięciu uzbrojonych i zamaskowanych żołnierzy podzie mia oddział otoczył dom funkcjona riusza MO i członka PPR Walentego Kaszuby. Według zachowanych rela cji i dokumentów, to właśnie on miał zabić Piątka. Został wyprowadzony przed dom i tam zastrzelony. Tej samej nocy za współpracę z MO i UB cięż ko pobito jego braci – Michała i Wła dysława Kaszubów oraz Władysława Ciebierę, Juliana Nalepę i Franciszka Mika z Woli Zgłobieńskiej. Kilka dni później, 27 marca 1945 r. partyzan ci ponownie zawitali do Zgłobnia. Dowodzony przez „Bicza” oddział, składający się z patroli „Maka”, „Mausera”, „Kani II” i „Gruszy”, na wyraźny rozkaz Komendy Obwodu dokonał rekwizycji 1332 litrów spiry tusu z miejscowej gorzelni należącej do Powiatowego Urzędu Ziemskie go. Spirytus ten został w większości sprzedany, a pieniądze przeznaczone na cele organizacyjne. Trzy dni póź niej, 30 marca, Franciszek Rejman „Bicz” dowodził akcją na młyn w Ra cławówce, stanowiący jedno z ogniw systemu aprowizacji dla wojska i UB. Na polecenie dowództwa placówki połączone patrole „Kani II”, „Maka”, „Gruszy” i „Bicza” miały zarekwiro wać dla potrzeb podziemia składowa ną tam mąkę. Podczas akcji, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach doszło do detonacji granatu, którego odłamki trafiły „Bicza”, pozbawiając go oka. Akcję przerwano. (Od tego czasu „Bicz” nosił szklane oko, co zresztą widać na zrobionej w później szym okresie fotografii).

Wbrew intencjom Łukasza Cie plińskiego, lutowe i marcowe wyda rzenia na terenie gminy Racławówka pozostawiły trwały ślad w pamięci lo kalnej społeczności i jeszcze bardziej pogłębiły społeczne i sąsiedzkie po działy. Wykorzystywała to propagan da komunistyczna, przedstawiając je jako przejaw zwykłego bandytyzmu. Do dowódców podziemia, którzy mie li rodziny w tej okolicy, zaczęły coraz częściej docierać skargi na „brutalność byłych akowców”. Musieli działać pod rosnącą presją przeciwko coraz le piej zorganizowanym siłom bezpieki. Tymczasem kolaboracja obejmowała coraz szersze kręgi miejscowej lud ności. W dniu 8 maja 1945 r. „Lew” wziął udział w obiciu knutem sołtysa Nosówki Stefana Miłka. Miała to być kara za współpracę z milicją i UB. Ak cję wykonały patrole „Bicza”, „Gru szy” i „Mausera”. Dzień wcześniej w podobny sposób potraktowano ak tywistę PPR w Trzcianie, Stanisława Piątka. Tym razem była to kara za Edward Piątek „Orzech”. Jedyna ocalała podo bizna. Portret wykonany na podstawie zdjęcia, fot. archiwum.

ścia. Coraz częstsze obławy bezpieki i gęsta sieć konfidentów powodowa ły, że każdy pobyt w domu wiązał się z ryzykiem. W końcu, 22 czerwca 1946 r. został zatrzymany we własnym domu przez funkcjonariuszy Woje wódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Rzeszowie na polecenie Wojskowej Prokuratu ry Rejonowej (WPR) w Rzeszowie. Przewieziono go najpierw do aresz tu WUBP przy ulicy Jagiellońskiej w Rzeszowie. Przeszedł niezwykle brutalne śledztwo, czego najlepszym świadectwem są wstrząsające wspo mnienia, jakie pozostawił: „[…] Jak byłem aresztowany przez UB, to jeden UB-ek uderzył mnie w głowę niżej ucha karabinem. Gdyby mnie uderzył wyżej, mogło być koniec ze mną. […] Kiedy mnie przywieźli na UB zaraz stanęło dwóch, jeden z jed nej strony, drugi z drugiej. Tak mnie masakrowali gumowcami gdzie się dało. Gdy zacząłem tracić przytom ność, kazali mi się rozebrać i wejść do wanny pełnej zimnej wody. Tak mnie zanurzali, jakby mnie chcieli utopić (niedużo brakowało). Potem kazali mi

Fragment tzw. Charakterystyki oddziału Franciszka Rejmana „Bicza”, sporzą dzonej przez funkcjonariuszy SB w 1976 roku, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

Spektakularne akcje miejscowe go podziemia oraz zlikwidowanie w czerwcu 1945 roku przez patrol Hieronima Bednarskiego ps. „Nawró cony” dwóch funkcjonariuszy NKWD w niedalekiej Zwięczycy spowodo wały nasilenie represji ze strony UB. Zbiegło się to w czasie z utworzeniem w Wojewódzkim Urzędzie Bezpie czeństwa Publicznego Wydziału do Walki z Bandytyzmem, na którego czele stanął starszy lejtnant Armii Czerwonej Aleksiej Anisimowicz Bie łozierow (używający w UB nazwiska Tadeusz Wiśniewski), Rosjanin, prze szkolony przez Polski Sztab Party zancki podległy Centralnemu Biuru Komunistów Polskich w ZSRR. Bie łozierow pozbawił już wcześniej życia wielu akowców, a zadaniem wydziału, który mu powierzono, było zwalcza nie polskiego i ukraińskiego podzie mia zbrojnego wszelkimi metodami. W czasie, gdy duża część żołnierzy lokalnego podziemia zdecydowała się na wyjazd na tzw. Ziemie Odzyska ne w obawie przed aresztowaniami, „Lew” postanowił ukrywać się w oko licach rodzinnego domu. Aby prze żyć, korzystał z melin u znajomych, a czasami zdarzało mu się nocować w polu. Jesienią 1945 roku został za angażowany do pracy w wywiadzie nowo utworzonej, poakowskiej orga nizacji – Zrzesze nia „Wolność i danebyłoDomicela.światrokuWczasieMOfunkcjonariuszyobserwowanieworaniedaniemkontakt.utrzymywałzps.WczaKoła(WiN).Niezawisłość”SzefemWiNŚwilbyłwówczasalentyMisiuda„Ryszard”,którym„Lew”stałyJegozabyłozbieinformacjistrukturachPPRterenieinastrojachpolitycznychludnościoraziUB.Wtymożeniłsię.styczniu1946przyszłanajegocórkaNiemujednakzaznaćrodzinnegoszczę

47 listopad 2021 uczestnictwo w parcelacji miejscowe go majątku. Najbardziej spektakularną akcją tego okresu, w której również brał udział „Lew”, było rozbrojenie posterunku MO w Świlczy 15 czerw ca 1945 r. Tego dnia połączone siły Placówki DSZ w Trzcianie, złożone z kilkudziesięciu żołnierzy wszystkich patroli dywersyjnych AK i BCh oraz większej liczby współpracowników i byłych żołnierzy AK otoczyły po sterunek, wzywając milicjantów do złożenia broni. Głównym powodem zorganizowania tej akcji było prze trzymywanie w miejscowym areszcie Adolfa Koczura, byłego żołnierza AK z grupy Leona Słowika ps. „Uzda”. Akcją dowodzili Tadeusz Dziedzic „Grusza”, Franciszek Rejman „Bicz” i Jan Baran, jeden z dowódców lokal nych struktur BCh. Drzwi wejściowe otworzył współpracujący z podzie miem milicjant. Skorzystano z zasko czenia i sterroryzowano bronią funk cjonariuszy, nakazując im ustawić się twarzą do ściany, z rękami podniesio nymi do góry. Zarekwirowano wów czas 18 karabinów, 2 automaty PPSz, pistolet Parabellum, 3 rewolwery, 400 sztuk amunicji, strzelbę, maszynę do pisania, pieczątki, sorty mundurowe, kilka zegarków funkcjonariuszy oraz kwotę 153 200 zł, należącą do gminy.

Bronisław Migała „Mauser”, fot. ze zbiorów Ar chiwum THR.

48 listopad 2021 wyjść z wanny, ubrać się i zaprowa dzili mnie do celi. Na drugi dzień we zwali mnie ci sami oprawcy. Związali mi ręce, założyli za kolana i włożyli kołek między nogi, tak że leżałem na plecach. Bili mnie w stopy na zmianę. Kiedy mnie bili, to w nogach nie od czuwałem bólu, tylko w głowie straszny ból. Wszystko się w głowie rwało, na oczy już nie widziałem. Był to straszny szok, nie do zniesienia. Kiedy już by łem prawie nieprzytomny, rozwiązali mnie. Wtedy poczułem straszny ból. Nogi miałem spuchnięte, nie mogłem chodzić. Wtedy kazali mi się rozebrać i do wanny. Czy ja się rozebrałem, czy oni mnie rozebrali, tego nie pamiętam. Nie dałem rady wejść do wanny, to mnie wrzucili. Po wyjściu z wanny nie pamiętam, czy byłem ubrany, czy nie. Zaciągnęli mnie na dół do celi, czy za ręce, czy nogi, nie pamiętam. Podczas tych tortur o nic mnie nie pytali. […] Pewnej nocy wyprowadzili mnie z celi z drugim więźniem z innej celi. Wpro wadzili nas do mieszkania. Nie była to cela. Kazali nam nie rozmawiać i cicho siedzieć, bo jak nie, to grozili pistole tem. Siedzieliśmy tak do rana. Rano, kiedy się zrobił dzień wyglądało na to, że koło ściany leży siennik. W pew nym momencie zobaczyłem buta, który wystawał z tego siennika. Zoriento wałem się, co to znaczy i pokazałem swojemu przyjacielowi. Złapał mnie za rękę i rozpłakał się. Cały się trząsł. Ja miałem więcej odwagi. […] Wezwał mnie Achtypan [przydomek chorążego Floriana Mederera, oficera śledczego WUBP – przyp. M.M.] i powiedział mi:

łemPomiałemnietokilkaGdybymoprzytomniałem.ratowali.mogli,li,zobaczyli,więźniowiemówiżenieżyję.JaktakmnieCudemjeszczeminutleżał,bymniejużnikturatował.Nieumrzeć.tymKarcubybardzosłaby.Fragment mapy zamieszczonej w wydawnictwie IPN Atlas Polskiego Podzie mia Niepodległościowego 1944–1956. Zaznaczono na niej obszary działal ności oddziałów Armii Krajowej, m.in. oddziału Franciszka Rejmana „Wilka”. Oprac. Mariusz Krzysztofiński i inni.

– Jak się przyznasz, że zabiłeś [Wła dysława] Kornaka, to ci ułatwię i nie dostaniesz kary śmierci. Jak nie, to ci udowodnię i będziesz wisiał. Na drugi dzień wezwał mnie, postawił pod ścia ną i powiedział: – Wchodźcie. Weszło dwóch mężczyzn, a on pokazał palcem na mnie i powiedział: – To ten zastrzelił Kornaka, poznajecie go? Jeden z nich powiedział: – Tak, poznaję go – i ude rzył mnie w twarz. Chciał mnie także kopnąć w przyrodzenie, ale zrobiłem unik i kopnął mnie w nogę. Ten drugi pokazał tylko na mnie, mówiąc: – Tak, ten. Nigdy go już więcej nie widziałem. Ten co mnie kopnął był później na roz prawie jako świadek podstawiony przez UB. Za tego Kornaka przechodziłem straszne tortury, bo [Mederer] chciał wymusić na mnie, żebym się przyznał i nie mógł się z tym pogodzić, że mu się nie udało. Powtarzał ciągle: – Nie takie cwaniaki były i dałem im radę i tobie też dam, przyznasz się. Po tej konfrontacji, obaj, Sikora [chor. Józef Sikora, oficer śledczy WUBP – przyp. M.M.] i Achtypan wezwali mnie i jeden z nich mi powiedział: – Czy się przy znasz, czy nie, i tak będziesz wisiał, bo cię dwóch świadków rozpoznało. Jak nie, to pójdziesz do Karca [karceru –przyp. M.M.] i tam będziesz siedział aż się przyznasz, a jak nie, to się w Karcu skończysz. Jak powiedział, tak się sta ło. Oddziałowy zaprowadził mnie do Karca. Rozebrałem się, wylał na mnie wiadro wody i zamknął drzwi. Była to ciężka zima. Nie pamiętam, w którym miesiącu siedziałem. Jak powiedział, tak się stało. Z tego Karca wynieśli mnie nieprzytom nego i zanieśli do celi, w której sie działem. […] Gdy mnie

Chor. Florian Mederer (przydomek „Achtypan”), oficer śledczy WUBP w Rzeszowie, który przesłu chiwał Stanisława Świdra, fot. archiwum. Nogi miałem przemarznięte, spuchnię te, wydawało się, że już koniec ze mną. Ja jednak nigdy się nie załamywałem, miałem nadzieję, że Bóg mi pomoże najgorsze przetrwać, przeżyć. […] Po tym Karcu jak przyszedłem do siebie i do sił, wezwali mnie obaj oprawcy. Zapytał mnie, czy się przyznaję, że zastrzeliłem Kornaka. Kazał mi się ro zebrać i położyć na plecach. Bił mnie w przyrodzenie gumowcem, stawał na brzuchu. To, co ze mną robił, jest nie do pomyślenia. Jakie przy tym wypowia dał słowa wulgarne, pojąć nie można. […]”. Podczas wielotygodniowych tor tur Stanisław Świder „Lew” nigdy nie przyznał się do zabójstwa Kornaka. Mimo to, w postanowieniu o odpowie dzialności karnej, sporządzonym 25 lutego 1947 r. przez przesłuchującego go chor. Józefa Sikorę uznano, że to właśnie Świder strzelał, a przypisywa ne mu czyny zakwalifikowano do ka tegorii przestępstw ujętych m.in. w art. 3 i art. 9 Dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) O ochronie Państwa, za które grozi ła kara śmierci. Akt oskarżenia, wraz z wnioskiem o przedłużenie aresztu tymczasowego dla Świdra oraz innych oskarżonych z tzw. grupy Rejmana, był gotowy już 17 marca 1947 r. Woj skowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie pod przewodnictwem Norberta Ołyń skiego, z ławnikami: Józefem Pin kowskim i Stanisławem Zielińskim,

Świder uważał jednak, że nie było wystarczających dowodów, aby ska zać go za ten czyn. Akt oskarżenia miał być, według niego, sporządzony w oparciu o podstawionych świad ków. W swych wspomnieniach za notował m.in.: „Byłem sądzony jako bandyta i terrorysta. Nie byłem nim i nie jestem. Byłem żołnierzem pod ziemnego, niepodległego Państwa Polskiego i AK. Wykonywałem rozka zy przełożonych przeciwko zdrajcom Narodu Polskiego, szpiclom terroru stalinowskiego o wolną, niepodległą ojczyznę Polskę”. Dla komunistycz nego sądu nie miało to jednak żadne go znaczenia.Dużaczęść zarzutów wobec niego oraz innych konspiratorów z grupy Rejmana została skierowana do rozpa trzenia przez sąd cywilny. Prowadzący śledztwo z ramienia WUBP chor. Jó zef Sikora wyłączył niektóre materiały z dochodzenia i przekazał według wła ściwości do Prokuratury Sądu Okręgo wego w Rzeszowie. Wyrokiem tegoż Sądu z 17 stycznia 1949 r. Świder zo stał skazany na karę 15 lat więzienia i utratę praw publicznych oraz obywa telskich praw honorowych na zawsze. Ostatecznie, wyrokiem łącznym WSR w Rzeszowie z 24 kwietnia 1950 r. ska zano go na 15 lat odsiadki. Po dwóch latach pobytu w wię zieniu na Zamku w Rzeszowie został przewieziony do więzienia w Barcze wie, które stanowiło kolejny etap jego gehenny. Tak oto wspominał ten okres: „[…] Był tu oddział tzw. pojedynek, czyli małych pojedynczych cel. Były tu warunki fatalne, nie do zniesienia. Za kibel służyło wiadro wody, które wyno siło się dwa razy dziennie. Nieraz bra kowało wody do picia. Okno było małe i wysoko. W zimie nie palili. Brak było powietrza, bo cele były przepełnione więźniami. Jedzenie było bardzo słabe. Między więźniami rozpowszechniała się gruźlica do tego stopnia, że gdy ktoś dostał krwotoku przed fajrantem, to go zabierali, a jak po fajrancie, to zabrali go dopiero rano. Jak wpływał na więźniów ten widok, przecież nikt nie wiedział, czy jest zdrowy, czy cho ry. Każdego to mogło spotkać. W tej sytuacji, jaka się wytworzyła, zrobili wszystkim prześwietlenie i chorych izolowali. Zostałem przeniesiony na cele gruźlicze. Były tam duże trzypię trowe łóżka, ubikacja i bieżąca woda. Po badaniach każdego dowiedziałem się, z jakimi chorymi siedzę i że ja też jestem chory. Leczenia żadnego nie było, tylko tran dawali. Mało więźniów go używało z powodu nieprzyjemnego zapachu. […] Na tej celi siedziałem osiem miesięcy i powróciłem na te nie szczęsne pojedynki. Jednak te warunki na dużej celi podziałały na mnie jak le karstwo i to mnie uratowało, i te czte ry miesiące, co siedziałem z Niemcem i księdzem. […] W Barczewie siedzia łem cztery lata, dwa w Iławie, ponad dwa w Kamieńsku [chodzi o Kamińsk k. Bartoszyc – przyp. M.M.]. Ponad sześć lat nigdzie nie pracowałem. Przeżyłem tylko cudem i dzięki Bogu. Tak to rozumiem. Nie załamałem się psychicznie i miałem odporny orga nizm, który nie dopuścił do rozszerze nia się choroby. 15 października 1956 roku odzyskałem upragnioną wolność. Odsiedziałem 10 lat i trzy miesiące. Po wyjściu leczyłem się jeszcze dwa lata”. Jeszcze w trakcie odsiadki Sta nisław Świder rozpoczął starania o unieważnienie wyroku, przynaj mniej w części dotyczącej zabójstwa Kornaka. Był bowiem przekonany, że w śledztwie nie udowodniono mu tego, a dowody w tej sprawie zostały sfabrykowane przez bezpiekę. W pi smach kierowanych do sądu wskazy wał m.in., że za powyższy czyn ska zani już zostali Bronisław Adamiec i Edward Pukała (wyrokiem WSR w Rzeszowie z 17 marca 1950 r.), co było zresztą zgodne z prawdą. Po wyjściu na wolność, niesiony entu zjazmem popaździernikowej odwilży i powszechną krytyką stalinowskiej bezpieki, uważał, że będzie się mógł starać także o odszkodowanie. W koń cu Sąd Najwyższy, postanowieniem z 6 lipca 1956 r., wznowił postępowa nie na jego korzyść, uznając, że usta lenia byłego WSR w Rzeszowie „[…] stoją w wyraźnej sprzeczności z wy rokiem tegoż Wojskowego Sądu Rejo nowego w Rzeszowie z dnia 17 marca 1950 r. w sprawie Sr. 142/52 [winno być: Sr. 142/50 – przyp. M.M.], na mocy którego za zabójstwo Włady sława Kornaka skazane zostały inne osoby, a mianowicie Bronisław Ada miec i Edward Pukała, którzy przyzna li się do tego czynu. Czyn ten według ustaleń sądu został dokonany dnia 11 grudnia 1944 r., a więc w innym czasie niż to ustalił Sąd w sprawie Sr. 307/47. Według wyjaśnień oskarżonego Puka ły – Władysława Kornaka zastrzelił własnoręcznie Bronisław Adamiec, a więc nie Stanisław Świder, jak to ustalił Sąd w sprawie Sr. 307/47 […]” Jednocześnie Sąd Najwyższy przeka zał tę sprawę do rozpoznania Sądowi Wojewódzkiemu w Rzeszowie, który Chor. Józef Sikora, oficer śledczy WUBP w Rze szowie, który przesłuchiwał Stanisława Świdra, fot. archiwum.

49 listopad 2021 w obecności prokuratora Wojskowej Prokuratury Rejonowej Romana Pe łeńskiego, wyrokiem z dnia 17 maja 1947 r. uznał Stanisława Świdra za winnego i skazał go na karę śmierci, zamienioną na mocy amnestii na 15 lat więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia. Sąd ustalił bowiem, że „[…] oskarżony Stanisław Świder w październiku 1944 roku w majątku Dąbrowa pow. Rzeszów dopuścił się gwałtownego zamachu na pełnomocnika reformy rolnej Kornaka Władysława, w wyniku czego Kornak Władysław został zastrzelony. […] Tenże oskarżony przybył do majątku Dąbrowa w grupie osób mających na celu dokonanie zabójstwa na Kornaku Władysławie, po obstawieniu domu, w którym znajdował się denat, wszedł wraz z dowódcą grupy do środka i wła snoręcznie postrzelił Kornaka”.

Akt oskarżenia przeciwko żołnierzom podziemia z oddziału Franciszka Rej mana „Bicza”, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

50 listopad 2021 wyrokiem z dnia 31 grudnia 1958 r. uniewinnił Stanisława Świdra z po wyższego zarzutu. Nie dane mu było jednak cieszyć się tym zbyt długo. Okres tzw. odwilży w PRL szybko minął i do głosu po nownie zaczęli dochodzić ludzie, któ rych kariera kształtowała się na walce z tzw. reakcyjnym podziemiem. Już 7 lipca 1959 r. Prokurator Generalny PRL założył rewizję nadzwyczajną od tego wyroku z wnioskiem o jego uchy lenie i przekazanie sprawy Sądowi Wojewódzkiemu w Rzeszowie do po nownego rozpoznania. Sformułowane przez niego zarzuty stanowią przykład nadgorliwości ówczesnej prokuratu ry, która niechętnym okiem patrzyła na podejmowane przez działaczy nie podległościowych próby rozliczania przeszłości. Zarzuty dotyczyły m.in. ograniczenia przewodu sądowego je dynie do przesłuchania oskarżonego, który nie przyznał się do zarzucanej mu zbrodni, oraz tego, że sama roz prawa miała trwać zaledwie godzinę. Według prokuratury, „czynności pro cesowe nie wystarczyły do wykazania prawdy materialnej”. Nie kwestio nując faktu, że Świder nie strzelał osobiście do Kornaka, wskazywano jednak, że według sentencji wyroku, przypisany mu został czyn polegają cy na wzięciu udziału w grupie prze stępczej, mającej na celu „dokonanie gwałtownego zamachu na Kornaka”. Jednocześnie podkreślano, że w treści wyroku nie ma dokładnej informacji, kto go zastrzelił: „[…] stwierdzenie takiej okoliczności nie uzasadniałoby wcale wydania wyroku uniewinniają cego, zwłaszcza że okoliczności towa rzyszące zabójstwu Kornaka opisane w sprawie Sr. 307/47 są podobne do okoliczności towarzyszących zabój stwu Kornaka opisanych w sprawie Sr. 142/50. Wobec tego zachodzi kwestia, czy w obu tych sprawach nie chodzi o to samo zdarzenie. Różnicę w datach tych zdarzeń da się usprawiedliwić zanikiem pamięci wobec upływu tylu lat od czasu dokonania tej zbrodni. Być może oskarżony Świder w chwili strzelenia przez Bronisława Adamca do Kornaka zabezpieczał jako członek obstawy dokonania tej zbrodni. […]”. W takiej sytuacji – według prokura tury zachodziła „[…] konieczność przesłuchania wszystkich żyjących jeszcze oskarżonych i świadków z obu tych spraw […], którzy byliby w sta nie dostarczyć konkretnych danych do rozstrzygnięcia kwestii, czy oskarżony Świder brał jakikolwiek udział w do konaniu gwałtownego zamachu na Władysławie Kornaku, czy też nie”. Jak się jednak okazało, prokurator nie wiele wskórał w tej sprawie, gdyż Sąd Wojewódzki w Rzeszowie Wydział IV Karny na posiedzeniu niejawnym 2 maja 1960 r. postanowił umorzyć postępowanie przeciwko Stanisławo wi Świdrowi na podstawie przepisów o amnestii z dnia 27 kwietnia 1956 r. – co w przyszłości miało się okazać brzemienne w skutkach. Początki po wyjściu z więzienia nie były dla Świdra łatwe. Zrujnowa ne gospodarstwo w Woliczce, nieufni wobec niego ludzie i ciągłe zaintere sowanie ze strony bezpieki wymaga Fragment postanowienia z 25 lutego 1947 r. o pociągnięciu Stanisława Świdra do odpowiedzialności karnej, sporządzonego przez oficera śledczego WUBP w Rzeszowie chor. Józefa Sikorę, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

51 listopad 2021 ły od niego determinacji i silnej woli przetrwania. W następujący sposób opisał potem ten okres: „[…] Jak wyszedłem z więzienia – rozpacz. Wszystko było na wykoń czeniu. Najgorszy był dach na domu, bo był pokryty słomą i jak był deszcz, to się woda lała do środka wszędzie. Zaraz na drugi dzień pojechaliśmy w pole i nazbieraliśmy na roli takich kołtunów i poutykali te dziury na da chu. Jak długo tak było, nie pamię tam. Potem pokryłem dach dachówką. Wszystko, co było potrzebne do rolnic twa, było na wykończeniu. Przez 10 lat i dziesięć miesięcy więzienia moja żona utrzymywała się przez ten okres z moimi rodzicami. Był koń i dwie kro wy i z tego żyli. Ile trzeba było wysiłku, żeby wszystko obrobić, ten co tego nie robił, pojąć nie może. Matka umarła, gdy siódmy rok siedziałem. Bardzo przeżywała mój pobyt w więzieniu. Modliła się o mój powrót, żeby się ze mną zobaczyć i o moje zdrowie. Nie stety, nie doczekała mojego powrotu. Gdy siedziałem w Iławie, zmarła. Nie spełniły się jej marzenia. Ojciec miał już 80 lat i wszystko było na głowie mojej żony, ale doczekała w końcu mo jego powrotu. Było nam bardzo ciężko, ale z naszej ciężkiej pracy pomału po stawiliśmy skromny dom, a ten drew niany obróciliśmy na stajnie i chlewy. Tak pomału doszliśmy do tego, jak ży jemy dzisiaj”. Życie go nie rozpieszczało. Nie zrobił kariery zawodowej. Ze swoją opinią nie mógł liczyć na dobrą pra cę. Był obserwowany przez bezpiekę. W 1965 roku zmarła w tragicznych okolicznościach jego córka Domice la; miała zaledwie 19 lat. Przez wiele lat nie mógł się z tym pogodzić. Nie załamał się jednak. Doczekał upadku komunizmu w Polsce. Miał także oka zję obserwować, jak powstaje Instytut Pamięci Narodowej (IPN) w Rzeszo wie. Uczestniczył w wielu imprezach organizowanych później przez IPN. Pisał wspomnienia. Udzielał się także w Światowym Związku Żołnierzy Ar mii Krajowej. Do końca życia walczył o unieważnienie wyroku stalinowskie go sądu, który odcisnął tragiczne pięt no na jego życiu. Umożliwiała to bo wiem przyjęta przez Sejm RP ustawa z dnia 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa PolskiegoNiestety,. postanowieniem z 23 listopada 1992 r. Sąd Wojewódzki w Rzeszowie odrzucił wniosek Stani sława Świdra o uznanie za nieważny wyroku byłego Wojskowego Sądu Re jonowego w Rzeszowie z dnia 17 maja 1947 r. W postanowieniu Sąd stwierdził wprawdzie częściową nieważność wy roku byłego WSR w Rzeszowie i nie ważność postanowienia Najwyższego Sądu Wojskowego z dnia 12 listopada 1947 r., objętego wyrokiem łącznym byłego WSR w Rzeszowie z dnia 24 kwietnia 1950 r., uznając przy tym, że „czyny przypisane wnioskodawcy były związane z działalnością na rzecz nie podległego bytu Państwa Polskiego”. Nie uwzględnił natomiast wniosku w części dotyczącej przestępstw z art. 3 Dekretu PKWN o ochronie Pań stwa! Sąd w kuriozalnym uzasadnie niu wywodził, że czyny te wprawdzie także były związane z działalnością na rzecz niepodległe go bytu Państwa Polskiego, ale „za chodzi dysproporcja dóbr pomiędzy do brem poświęconym a uzyskanym i nie ma w tym przypadku podstaw do zasto sowania art. 1 ust. 1 lub 2 przywołanej ustawy, a w związ ku z tym do uznania wyroku w tej czę ści za nieważny”. Tym runkachPodziemnegoPolskiegoładziałalnośćstycznego,reżimufunkcjonariuszyżyciewconym”„dobremnadrzędnympoświęmiałobyć,rozumieniusądu,„bezbronnych”komuniktórychzagrażam.in.strukturomPaństwawwaokupacji.

To nie był jeszcze koniec upoko rzeń, jakich Stanisław Świder miał doświadczyć ze strony władzy sądow niczej III RP. Na powyższe postano wienie zostało wniesione zażalenie do Sądu Apelacyjnego Wydział II Karny w Rzeszowie, który w dniu 28 stycz nia 1993 r., procedując w składzie: SSA Janusz Małecki – Przewodni czący, SSA Zbigniew Kallaus, SSA Ryszard Kot, przy udziale Prokuratora Prokuratury Wojewódzkiej w Rzeszo wie Kazimierza Polita, postanowił utrzymać w mocy zaskarżone po stanowienie. Jednocześnie zwrócił uwagę na skomplikowaną sytuację prawną w tej sprawie, wskazując m.in., że „[…] wyrok b. Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie z dnia 17 maja 1947 r. […] w części skazu jącej wnioskodawcę za pozbawienie życia Władysława Kornaka posta nowieniem Sądu Najwyższego z dnia 6 lipca 1957 r. […] został uchylony, w związku ze wznowieniem postępo wania i sprawa została przekazana Sądowi Wojewódzkiemu w Rzeszowie

Pismo Sędziego Sądu Wojewódzkiego w Rzeszowie w sprawie ustalenia miejsca zamieszkania Stanisława Świdra, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Pismo komendanta Posterunku MO w Świlczy w sprawie ustalenia miej sca zamieszkania Stanisława Świdra, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Fragment postanowienia Sądu Apelacyjnego Wydział II Karny w Rzeszowie z dnia 28 stycznia 1993 r. w sprawie odrzucenia zażalenia Stani sława Świdra, kopia ze zbiorów Archiwum THR. Żołnierze 31. blp 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej im. płk. Łukasza Cieplińskiego przy grobie Bolesława Jastrzębskiego, dowódcy dywersji w Rzeszowskim Obwodzie AK–„Nie”–DSZ, fot. 3. PBOT. Miejsce spoczynku Stanisława Świdra na cmentarzu parafialnym w Świl czy, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

52 listopad 2021 do ponownego rozpoznania […]. Sąd ten następnie wydał postanowienie o umorzeniu postępowania w oparciu o ustawę o amnestii z dnia 15 kwiet nia 1956 r. […]. Tak więc w tej czę ści postanowienie jest prawomocne. Natomiast wyrok w części dotyczą cej pozbawienia życia Władysława Stachowicza i Walentego Kaszuby uprawomocnił się. […] W zażaleniu swoim wnioskodawca podnosi, iż nie popełnił przypisanych mu czynów, a w szczególności, że nie brał udzia łu przy rozstrzeleniach [sic!] Włady sława Kornaka i Walentego Kaszuby, tym bardziej, że za zastrzelenie Wła dysława Kornaka został skazany Bro nisław Adamiec. Okoliczności te nie mogą być rozważane przy rozpoznaniu wniosku o uznaniu orzeczeń za nie ważne w oparciu o ustawę z dnia 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób repre sjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego […]. To, czy sprawcy można przypisać popełnienie czynu, może być rozważa ne tylko przy ewentualnym załatwieniu wniosku o złożenie rewizji nadzwy czajnej na korzyść wnioskodawcy”. Żeby nie pozostawić żadnych złudzeń w tej sprawie, w dalszej części uzasad nienia znalazło się zdanie bardzo cha rakterystyczne dla tego typu orzeczeń z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Jego wydźwięk mógł stanowić dodatkowe, bolesne upokorzenie dla każdego żołnierza Rzeczypospolitej walczącego o sprawiedliwość. Sąd bowiem, bez żadnej głębszej reflek sji i woli zagłębienia się w sprawę, stwierdził, że „[…] w tej sytuacji na leży rozważyć, czy w tym przypadku dobro poświęcone nie pozostawało w rażącej dysproporcji do dobra, któ re uzyskano lub zamierzano uzyskać (art. 1 ust. 3 powołanej wyżej ustawy). Biorąc pod uwagę okoliczności popeł nionych czynów, rozstrzeliwanie osób bezbronnych oraz fakt, że utraciło ży cie 3 osoby, należy podzielić w pełni stanowisko zajęte przez Sąd I instan cji, iż w tym wypadku zachodzi dyspro porcja dóbr, o której wyżej była mowa, w związku z czym brak jest podstaw do zastosowania art. 1 ust. 1 lub 2 ustawy. Nie da się w chwili obecnej ustalić, czy na skutek zastrzelenia 3 osób uzyskano jakąkolwiek [sic!] pozytywne rezultaty dla organizacji względnie ludzi, której to członkiem był wnioskodawca.” Jak widać, bardzo często w tego typu sprawach czyniona przez sądy interpretacja zapisów art. 1 ust. 3 przy wołanej ustawy przyczyniała się do za dawania kolejnych cierpień i upoko rzeń przezIIIwać,bowiemlitej.IIIsądułalnościgłościowejswojejtypuder,StanisławzićbowiemNiewTliktórzyzwłaszczaległościowego,podziemiażołnierzomniepodtym,wykonywawyrokiśmierci.akbyłorównieżtymprzypadku.możnasobiewyobratego,coczułŚwisłysząctegointerpretacjęniepodledziazestronywolnejjużRzeczypospoMógłzniejwnioskożewedługRP,wykonaneniegorozka

zy likwidacji funkcjonariuszy reżimu komunistycznego, które wykonywał w ramach służby w Wojsku Polskim, którego częścią była Armia Krajowa, zostały uznane w majestacie prawa za zwykłe zbrodnie, za które cała odpowiedzialność spada właśnie na niego. Uczucie to można porównać prawdopodobnie tylko z dojmującym poczuciem zdrady. Pomimo tych prze żyć, „Lew” nie poddawał się jednak. Uważał, że jego konspiracyjny pseu donim zobowiązywał go do dalszej walki. I rzeczywiście, walczył jak lew do końca życia o rewizję nadzwy czajną wyroku. Niestety, jak wielu innych jego kolegów, nigdy się tego nie doczekał. Zmarł 4 sierpnia 2010 r. w Rzeszowie, w poczuciu krzyw dy i niesprawiedliwości doznanej ze strony Państwa Polskiego, o którego wolność walczył. Jego grób znajduje się na cmentarzu parafialnym w Świl czy. Pamiętają o nim żołnierze 3. Pod karpackiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej, pomimo tego, że skazu jący „Lwa” wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie w części dotyczącej zastrzelenia Władysława Kornaka i Walentego Kaszuby wciąż pozostaje w obiegu prawnym.

53 listopad 2021 Lasy rozciągające się wokół Czudca były od niepamiętnych czasów ostoją dla wszelakich banitów, wyjętych spod prawa, rebeliantów zmagających się z ty ranią, a także oddziałów powstań czych walczących o niepodległość Rzeczypospolitej. Wystarczy wspo mnieć o działającym na tym terenie w latach 1917–1918 oddziale Mi chała Piwowara z Niechobrza, złożonym głównie z dezerterów z Ar mii Monarchii Austro-Węgierskiej. Partyzanci prowadzili działania zaczepne przeciwko Austriakom, rozbijając m.in. posterunek żandar merii w Boguchwale. Po wyłonieniu się polskich władz w Rzeszowie, cały oddział zgłosił się w komplecie do Armii Polskiej. Dwudziestolecie międzywojenne to okres, w którym lasy czudeckie stały się areną zlotów harcerskich i ćwiczeń różnych organizacji paramilitarnych o cha rakterze patriotycznym. Kształto wały one umiejętności i charaktery młodego pokolenia, które los w niedługim czasie znów rzucił na pole walki. W okresie okupacji niemieckiej lasy te były m.in. schronieniem dla oddziałów partyzanckich Armii Krajowej (AK) „Kółeczko”, „Rakieta” „Dzwon” i „Sokół” oraz dla działają cych pod szyldem komunistycznej Gwardii Ludowej (GL) uciekinierów z rzeszowskiego getta i zbiegłych jeńców sowieckich. W okresie an tyniemieckiego powstania latem 1944 roku, znanego jako Akcja „Bu rza”, lasy czudeckie były miejscem zgrupowania AK, m.in. plutonu do wodzonego przez Józefa Klimczaka ps. „Piwko” oraz zgrupowania do wodzonego przez Franciszka Cupry sia ps. „Świder”. Po zajęciu tych terenów przez wojska sowieckie ukrywali się tam poszukiwani przez NKWD i PKWN-owską bezpiekę de zerterzy z „ludowego” Wojska Pol

„Topór” i wielu innych. Latem 1946 roku operował na tym obszarze oddział Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, który 28 sierpnia 1946 r. zajął Czudec i rozbroił miejscowy posterunek Milicji Obywatelskiej (MO). Przez cały okres PRL-u ko muniści robili wszystko, aby ukryć prawdę i zniszczyć pamięć o tych wydarzeniach. Przetrwała ona jed nak w dokumentach oraz krążyła w legendach przekazywanych przy wieczornych ogniskach. Antykomunistyczne oddzia ły zbrojne działające w okolicach Czudca wywodzą swój rodowód ze struktur pionu dywersji AK oraz Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB), utworzonej przez podziem ne Stronnictwo Ludowe „Roch”. Ich ostateczny kształt wykrystalizował się dopiero w listopadzie 1943 roku po włączeniu Kedywu oraz części Batalionów Chłopskich (BCh) do struktur AK. Dowodzący dotąd Ke dywem w Podokręgu AK Rzeszów por. Zenon Sobota „Korczak” trafił wówczas pod rozkazy płk. Kazimie rza Putka ps. „Zworny”, komendan ta Podokręgu AK Rzeszów, gdzie otrzymał funkcję oficera dywersji w Komendzie Podokręgu. Dowód cą struktur dywersji w Inspektoracie AK Rzeszów został wówczas cicho ciemny por. Władysław Miciek „Ma zepa”, zastępując na tym stanowisku dowódcę inspektorackiego Kedywu, ks. Floriana Szawana „Szalewskie go” z Dobrzechowa. W wyniku tej reorganizacji każda akcja dywer syjna na terenie Inspektoratu AK Rzeszów musiała być uzgodniona z inspektorem, kpt. Łukaszem Cie plińskim „Pługiem”. Również na szczeblu Komendy Rzeszowskiego Obwodu AK utworzono stanowisko oficera dywersji, które objął ppor. Zygmunt Patryn „Słowik”, a po jego śmierci ppor. Aleksander Gru ba „Sęp”. Funkcje zastępców ofi cera dywersji Obwodu sprawowali kolejno: sierż. Józef Jedynak „Jot”, Michał Piwowar, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

ŻOŁNIERZE WYKLĘCI Z CZUDCA . ANTYKOMUNISTYCZNE PODZIEMIE ZBROJNE W PLA CÓWCE AK–„NIE”–DSZ I WIN

Stanisław Mikulski „Żmija”, fot. ze zbiorów Ar chiwum THR.

CZUDEC W L ATACH 1944–1946 Marcin Maruszak skiego oraz żołnierze podziemia an tykomunistycznego, m.in. Jan Janaś „Brzask”, Jan Szela „Kluczyk”, Hiero nim Bednarski „Nawrócony”, Stanisław Mikulski „Żmija”, Józef Cieśla

54 listopad 2021 Mieczysław Pitrus „Żurek” i Wiktor Błażewski „Orlik”. To właśnie oni odpowiadali za organizację na tere nie powiatu rzeszowskiego działań zbrojnych w okresie okupacji nie mieckiej, jak również w pierwszym okresie sowieckiej dominacji. Od początku 1942 roku do maja 1944 Placówką AK Czudec kierował sierż. Karol Stachak „Róża”, a jego zastępcą był por. Manfred Szatkow ski „Piorun”. Adiutantem dowódcy placówki został Stanisław Rzepka „Jastrząb”. Nadzorowali oni pracę patroli dywersji w placówce, który mi dowodził Stanisław Pokrywka „Tulipan”. Poszczególnymi druży nami dywersji w placówce dowodzi li także Franciszek Cupryś „Świder” i Ignacy Solecki „Jaskółka”. Ks. Florian Szawan, s. Wawrzyńca i Marii z d. Ziobro, ur. 17 listopada 1914 r. w Sieteszy. W 1932 roku ukończył Małe Semi narium Misjonarzy Matki Bożej z La Salette w Dębowcu. Nowicjat rozpoczął 1 lipca 1932 r. w Hur ku. Pierwszą profesję zakonną złożył 2 lipca 1933 r. w Hurku na ręce ks. mistrza Augusta Gauthier MS, zaś wieczystą 2 październi ka 1937 r. w Dębowcu na ręce ks. prowincjała Michała Kolbacha. W latach 1933–1939 odbył studia filozoficzno-teologiczne w Instytu cie Filozoficzno-Teologicznym Mi sjonarzy Matki Bożej z La Salette w Dębowcu. Święcenia kapłańskie otrzymał 25 czerwca 1939 r. w katedrze w Przemyślu z rąk bp. Fran ciszka Bardy, ordynariusza przemyskiego. W okresie od lipca do września 1939 roku był socjuszem nowicjatu w Hurku k. Przemyśla. Po wybuchu wojny przeniósł się do parafii w Dobrzechowie, gdzie proboszczem był jego stryj, Waw rzyniec Szawan. Za pośrednictwem ks. Ferdynanda Machaya zaangażował się w działalność konspiracyjną, utrzymując kontakty z miejscowymi strukturami Związ ku Walki Zbrojnej (ZWZ) i Tajnej Organizacji Wojskowej (TOW). Używał pseudonimu „Szalewski”. Wiosną 1943 roku wyznaczony na szefa Rzeszowskiego Inspektora tu Kedywu krypt. „Aldona”. Po krwawym odwecie Niemców za przeprowadzoną w nocy z 31 maja na 1 czerwca 1943 r. akcję dywer syjną Kedywu w Staroniwie (za uszkodzenie transformatorów roz strzelano wówczas 44 osoby) zło żył prośbę o zwolnienie z pełnionej funkcji. Do końca wojny pozostał jednak w czynnej służbie jako kapelan AK–„Nie”–DSZ. W latach 1946–1948 pracował jako wikariusz i katecheta w Lubsku w pow. żarskim (obecnie województwo lu buskie), a od 1949 r. jako przełożo ny i proboszcz w tej parafii. W la tach 1949–1957 był wikariuszem, katechetą i ekonomem w Trzcian ce, następnie pracował jako wikariusz i katecheta w Rzeszowie w parafii Matki Bożej Saletyńskiej. Ze względu na problemy zdrowotne przeniesiony został do Zakopanego, gdzie posługiwał jako przełożony i rezydent. W latach 1963–1969 był spowiednikiem i rezydentem w Sobieszewie. Od 1969 roku przeby wał w klasztorze w Dębowcu, gdzie przykuty na wiele lat do łóżka słu żył wspólnocie jako spowiednik. Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 1 lipca 1986 r. w Dębowcu. Pocho wany został na tamtejszym cmenta rzu parafialnym. Warto też wspomnieć, że w skład jednostek Kedywu podporządkowa nych dowództwu Inspektoratu

Re Oddział partyzancki „Dzwon”, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Ks. Florian Szawan „Szalewski”, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Kpt. Józef Lutak „Dyzma”, fot. ze zbiorów Archi wum THR.

Ludowej (AL). Trzon dowodzonej przez „Cyrana” grupy dywersyjnej tworzyli żołnierze AK z placówki czudeckiej. Byli to m.in. Franci szek Środoń „Czapiga”, Jan Wójcik „Grad” i Jan Stojałowski „Klucz”. Od czerwca 1943 roku „Cyran” pełnił funkcję zastępcy dowódcy szkoleniowego Oddziału Party zanckiego (OP) „Sokół”, zorgani zowanego na polecenie inspektora Cieplińskiego. Oddział, który sfor mowano w lesie czudeckim, dzia łał od 24 czerwca do 4 lipca 1943 r. i przeprowadził kilka akcji bojowych. W jego skład wchodzili żołnierze z prawie wszystkich placówek Ob wodu AK Rzeszów, w sumie ok. 40 ludzi. Cele działania oddziału okre ślał rozkaz organizacyjny inspektora Cieplińskiego, który nakazywał m.in. zaprawiać bojowo i hartować kadry rzeszowskiej AK i poprzez prakty kę przygotowywać oficerów do peł nienia funkcji dowódczych na czas powstania powszechnego. Kapitan Ciepliński przeprowadził inspekcję oddziału, wyróżniając kilku żołnie rzy z placówek w Strzyżowie, Czud cu, Niebylcu, Błażowej oraz udzielił pochwały por. „Dyźmie”, ppor. „Cy ranowi” i kpr. pchor. Stanisławowi Pankowi „Gilowi”. Oddział rozfor mowano w lesie sołonkowskim, po między miejscowościami Straszydle i Bliźniaka na terenie Placówki AK Tyczyn. Inspektor Ciepliński wyso ko ocenił wkład placówki w Czudcu w organizację szkolenia OP „Sokół”, zaliczając ją do grupy placówek naj lepiej realizujących akcje dywersji. 1 lipca 1943 r. dowódca placówki Karol Stachak „Róża” otrzymał wy różnienie od komendanta Obwodu. W tym czasie funkcję adiutanta do wódcy placówki pełnił Stanisław RzepkaJednym„Jastrząb”.zzadań OP „Sokół”, określonych we wspomnianym roz kazie inspektora Cieplińskiego, było „wyrugowanie” z terenu rzeszow skiego Inspektoratu AK oddziałów komunistycznych i sowieckiej par tyzantki. Nie było to zalecenie przy padkowe, bowiem intensywna dzia łalność lokalnych komunistów stała się zagrożeniem dla struktur miej scowego podziemia oraz ludności cy wilnej, przede wszystkim ze względu na liczne, krwawe represje niemiec kie, m.in. 8 czerwca 1943 r. spacy fikowano Zwięczycę, zabijając 19 mieszkańców, a miejscowych dzia łaczy komunistycznych wywożąc do obozu w Pustkowie. 12 czerwca żan darmi niemieccy przeprowadzili pa cyfikację Pstrągowej, gdzie zginęło 11 osób, a 14 czerwca w Boguchwale Niemcy zabili siedmiu Polaków. Za represje te odpowiadała miejscowa grupa GL „Iskra” pod dowództwem „dąbrowszczaka” Józefa Bieńka. Nie wiadomo, czy OP „Sokół” prowadził jakiekolwiek działania skierowane przeciwko niej. Niewątpliwie jednak inspektorowi Cieplińskiemu zależa ło na szybkiej likwidacji tej grupy, a kontrwywiad AK miał w niej swo ich agentów. 18 lipca 1943 r., a więc kilkanaście dni po rozwiązaniu OP „Sokół”, żandarmeria niemiecka i Gestapo zaskoczyły „Iskrę” w przy siółku Woli Zgłobieńskiej o nazwie Ścieżki. W walce zginęli niemal wszyscy partyzanci wraz z dowódcą, a potem Niemcy rozstrzelali jeszcze kilkudziesięciu mieszkańców przy siółka. Jednak kilku gwardzistom, których nie było wtedy na kwate rze, udało się uniknąć śmierci. Byli wśród nich m.in. Hieronim Bednar ski „Nawrócony” i Antoni Rzucidło „Szkop”, którzy wstąpili następnie w szeregi miejscowej AK. Por. Zdzisław Wójcik „Cyran”, fot. ze zbiorów Ar chiwum THR.

55

listopad 2021 jonowego AK Rzeszów wchodziła również utworzona w listopadzie 1942 roku komórka wywiadowczo -dywersyjna o kryptonimie „Ruch”. Zorganizował ją dowódca Placów ki AK Błażowa, por. Józef Lutak „Dyzma”, który stanął na jej czele. „Ruch” dysponował kilkoma siat kami wywiadu politycznego i woj skowego, mając swoich informato rów w strukturach komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej (PPR), Stronnictwa Ludowego, Stronnic twa Narodowego oraz w jednost kach wojska i policji niemieckiej. Działalność komórek „Ruchu” miała obejmować obszar całego Inspekto ratu, lecz w praktyce koncentrowała się na terenie Obwodu AK Rzeszów. Zastępcą „Dyzmy” został pochodzą cy z Pstrągowej Zdzisław Wójcik „Cyran”, który organizował oddzia ły partyzanckie w okolicach Czudca i nadzorował m.in. pracę komórek wywiadu politycznego (głównie antykomunistycznego) w Czudcu, Racławówce, Strzyżowie i Rze szowie. Efektem jego działań było zwerbowanie niezwykle wartościo wej agentury w środowisku komu nistycznym. Członkiem Komitetu Dzielnicowego PPR w Czudcu był bowiem Józef Lib „Bruzda”, pozo stający w bezpośrednim kontakcie z inspektorem AK kpt. Łukaszem Cieplińskim. Z kolei Piotr Moskwa „Spytek” z Czudca działał jako oficer kontrwywiadu AK w miej scowych strukturach PPR i Armii

Obelisk upamiętniający ofiary masakry w Woli 18 lipca 1943 r., fot. ze zbiorów Ar chiwum THR.

Zgłobieńskiej

W sierpniu 1943 roku „Cyran” utworzył w oparciu o kadry żołnier skie z Czudca „dywersyjny patrol śmierci”, któremu powierzono do konanie zamachu na niemieckich dostojników wizytujących bunkry w Stępinie i Żarnowskiej Górze pod Strzyżowem. Ostatecznie akcja ta nie doszła do skutku. Okres od jesie ni 1943 roku do wiosny 1944 wypeł niony był pracami nad reorganizacją struktur AK i BCh (tzw. akcja sca leniowa) oraz intensywnym szko leniem. Palącym problemem był permanentny brak uzbrojenia, które starano się zdobywać na Niemcach. W kwietniu 1944 roku wyszły do lasu kolejne dwa oddziały partyzanc kie AK – „Rakieta”, wystawiony przez Obwód AK Rzeszów, i „Kó łeczko”, utworzony na szczeblu Inspektoratu. Oddział „Kółeczko”, którego dowódcą został kpt. Józef Lutak „Dyzma”, operował w okoli cach Rzeszowa. Jego charakter był przede wszystkim szkoleniowy – dla przyszłych dowódców partyzantki. Wizytował go w czerwcu 1944 roku kpt. Zenon Sobota, oficer dywersji Podokręgu. Natomiast działający w lasach w okolicach Niechobrza, Mogielnicy i Czudca oddział „Ra kieta” podlegał bezpośrednio ko mendantowi Obwodu, który zapew niał zaopatrzenie i punkty sanitarne. Dowódcą „Rakiety” został ppor. Roman Dziadek „Kos”. Kandyda Ppor. Roman Dziadek „Kos”, dowódca OP „Rakie ta”, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Fragmenty sprawozdań szefa wywiadu i informacji rejonu rzeszowskiego LSB, kopie ze zbiorów Archiwum THR.

56 listopad 2021

57 listopad 2021 tów do oddziału przedstawiały po szczególne placówki AK bądź też werbowali bezpośrednio dowódcy. Trafiali tam przeważnie ludzie po szukiwani za udział w dywersji oraz wybrani z konspiracyjnych kursów podchorążych bądź też kursów pod oficerskich. Warto też wspomnieć, że wyróżniającym się żołnierzem „Rakiety” był Kazimierz Dejmek „Ter”, w okresie powojennym wy bitny reżyser teatralny. Niestety, po kilku tygodniach miejscowe struktury dywersji zosta ły częściowo rozbite przez niemiec ką policję polityczną – Gestapo. Na odprawie, zorganizowanej w Strzy żowie 7 maja 1944 r. przez dowódcę dywersji Obwodu Zygmunta Patry na „Słowika”, aresztowano Juliusza Wernera „Bojana”, dowódcę patrolu dywersyjnego i zastępcę dowódcy oddziału partyzanckiego „Rakieta”. Natomiast 8 maja został zdekonspi rowany i aresztowany przez Niem ców Karol Stachak, który pełnił jednocześnie funkcję komendanta miejscowego posterunku policji. Na stanowisku dowódcy Placówki AK Czudec zastąpił go Tadeusz Szyb kowski „Sas”, a jego adiutantem zo stał Jan Konopka „Cyma”. Gestapo urządziło także obławę we wsi Ba bica, poszukując dowódcy miejsco wego plutonu dywersji Stanisława Pokrywki „Tulipana”, który musiał opuścić ten teren i został przenie siony do Obwodu Dębickiego AK, gdzie objął funkcję oficera broni Po dobwodu AK Sędziszów. Dowodze nie dywersją w czudeckiej placówce przypadło Franciszkowi Cuprysiowi „Świdrowi”. W reakcji na te wyda rzenia inspektor Ciepliński podjął de cyzję o likwidacji odpowiedzialnych za rozpracowanie polskiego podzie mia rzeszowskich gestapowców Frie dricha Pottebauma i Hansa Flaschki. Zamachu dokonano 27 maja 1944 r. na ulicy Batorego w Rzeszowie w ramach akcji „Kośba”, polegającej na likwidacji szczególnie groźnych funkcjonariuszy niemieckich i ich informatorów. W ramach tej samej akcji 16 czerwca 1944 r. zastrzelono w Czudcu Tadeusza Hussa, który miał korespondować z Gestapo. W dniach 21 i 24 czerwca żołnierze OP „Rakie ta” rozstrzelali rodzinę Urbanów oraz Józefę Szybkowską, a 28 czerwca zginął Antoni Pasternak, zawiadowca stacji kolejowej w Babicy. Natomiast 23 lipca patrol dywersyjny Stanisła wa Szczepana „Szarego” zatrzymał w Czudcu i doprowadził na miejsce przesłuchania znanego konfidenta Gestapo Mariana Papugę, na którego złożono doniesienie karne do pod ziemnego Wojskowego Sądu Specjal nego w Rzeszowie. Po przesłuchaniu i wydobyciu od niego obciążających zeznań, został on rozstrzelany. W ak cji doprowadzenia podejrzanego brali udział m.in. Jan Szczepan „Konar”, Zygmunt Hawryłów „Rydz” i Stani sław Gaciaż Aresztowanie„Oset”.Juliusza Wernera „Bojana” nie było jedynym ciosem zadanym operującej wciąż w oko licach Czudca „Rakiecie”. W nocy z 23 na 24 czerwca 1944 r. w nieusta lonych bliżej okolicznościach doszło w okolicach Niechobrza do wymia ny ognia między żołnierzami „Ra kiety” a oddziałem komunistycznej Armii Ludowej (AL), stanowiącym obstawę zrzuconego na ten teren przez sowiecki Sztab Partyzancki oficera NKWD, st. lejtnanta Alek sandra Biełozierowa. W potyczce tej zginęli ppor. Roman Dziadek „Kos” i inny żołnierz „Rakiety”, zastrzele ni bezpośrednio przez wspomniane go oficera sowieckiego. Dowództwo oddziału objął ppor. Bolesław Indyk „Iperyk”. Śmierć „Kosa” nie była przypadkiem. Celem Biełozierowa było bowiem rozpoznanie sił i pa raliżowanie działań polskiego pod ziemia dla sowieckich celów wy wiadowczych oraz organizowanie struktur AL, w tym również jej wy wiadu. Wydaje się, że miał on wiele osiągnięć na tym polu m.in. dzięki wykorzystaniu informacji pocho dzących od miejscowych działaczy PPR. Oprócz zastrzelenia w czerwcu 1944 roku dwóch żołnierzy „Rakie ty”, mógł mieć również na sumieniu zabójstwo adiutanta dowódcy Pla cówki w Czudcu, Manfreda Szat kowskiego „Dęboroga”, który został zastrzelony w niejasnych okolicz nościach 26 lipca 1944 r. niedaleko

stacji kolejowej w Czudcu. Praw dopodobnie była to również zemsta miejscowych komunistów za likwi dację przez AK Tadeusza Hussa kilka tygodni wcześniej. To właśnie „Dę boróg” miał wówczas dowodzić plu tonem egzekucyjnym. Działania te mogły być częścią większej operacji wywiadu sowieckiego, której celem była ochrona miejscowych komu nistów. Komitet Dzielnicowy PPR w Czudcu podlegał bowiem szcze gólnej ochronie ze strony Sowietów ze względu na to, że stanowił dosko nałe zaplecze wywiadowcze, kadro we i propagandowe na tyłach wojsk niemieckich. Od kwietnia 1944 roku

Ppor. Bolesław Indyk „Iperyk”, dowódca OP „Ra kieta”, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Por. Manfred Szatkowski „Dęboróg”, fot. ze zbio rów Archiwum THR.

nych po wojnie przez UB, wyroki śmierci orzeczone przez podziemny Cywilny Sąd Specjalny miał wy konywać oddział LSB dowodzony przez znanego działacza ludowego Józefa Zimnego. Służyli w nim m.in. Jan Janaś „Brzask”, Józef Domino, Jan Szela „Kluczyk” i Antoni Paster nak. Magazyn broni miał się znajdo wać w zagrodzie Zimnego. W okresie Akcji „Burza” oddział Karola Grzebyka został skierowany w rejon zgrupowania miejscowych oddziałów BCh na terenie miejsco wości Siedliska, gdzie zabezpieczał m.in. kwaterę główną dowództwa BCh. Brał także udział w walkach pod Tyczynem, gdzie zdobył dużą ilość niemieckiej broni i amuni cji. W tym samym czasie miejsco we zgrupowanie partyzanckie AK zorganizowało kilka zasadzek na transporty nieprzyjaciela i ochra niało mosty na Wisłoku – drogowy i kolejowy. 24 lipca podczas akcji przenoszenia broni został zastrze lony przez Niemców Jan Szcze pan „Komar”. Drużyna dywersyjna Ignacego Soleckiego „Jaskółki” bra ła udział w walkach o Tyczyn, a 30 lipca, podczas zasadzki urządzonej na transport niemiecki w Babicy, uwolniony został Bolesław Warchoł „Paproć”. W okresie „Burzy” por. Tadeusz Szybkowski „Sas” (będą cy formalnie dowódcą Placówki AK Czudec) dowodził plutonem Prawdopodobnie jedyna zachowana fotografia sowieckiego agenta Aleksieja Biełozierowa, który od czerwca 1945 roku jako Tadeusz Wi śniewski objął stanowisko kierownika Wydziału do Walki z Bandyty zmem WUBP w Rzeszowie (trzeci od lewej w mundurze oficera UB), fot. ze zbiorów Archiwum THR.

„Rakieta”,

listopad 2021 w Czudcu i Mogielnicy odbywały się cykliczne obrady rzeszowskiego Komitetu Okręgowego PPR, który stanowił ekspozyturę sowieckiego wywiadu. W lipcu z kolei odbyło się pierwsze na tym terenie posiedzenie komunistycznej Powiatowej Rady Narodowej – organu, który miał przejąć władzę w powiecie po wej ściu Sowietów. Ponadto od stycznia do maja 1944 roku na terenie Czud ca powielano komunistyczną gazet kę „Jedność Chłopsko-Robotnicza”, mającą odpowiednio „urabiać” pro pagandowo społeczeństwo polskie przed wejściem Armii Czerwonej. Gazetkę redagowali m.in. Stanisław Król, Józef Lib, Wiktoria Wiśniew ska oraz Józef Sitek. Nasłuch radio wy dla potrzeb PPR prowadzono w miejscowej Spółdzielni Spożyw ców, a tacy członkowie komitetu, jak Jan Huss, Andrzej Huss, Aniela Czech, Antoni Konkol, Michał Wa rzocha i wielu innych, mieli zasilić po wejściu Sowietów kadry urzęd nicze w komitetach partii, wojsku i bezpiece. Nic zatem dziwnego, że od kwietnia 1944 roku w lasach czudeckich i podlegający bezpośrednio Komendzie Obwodu AK Rzeszów oddział partyzancki którego zadaniem była m.in. likwidacja szczególnie groź nych działaczy PPR, stanowił dla komunistów poważne zagrożenie. Śmierć „Kosa” i „Dęboroga” sku tecznie paraliżowała te działania. Po tych wydarzeniach bezpośredni nadzór nad oddziałem objął inspek tor Łukasz Ciepliński, wszczynając jednocześnie śledztwo w sprawie zabójstwa „Kosa”. Oddział został wysłany na teren Podobwodu AK Rzeszów-Południe i 12 lipca 1944 r. połączony ze sprowadzonym z Ob wodu Dębickiego oddziałem party zanckim „Dzwon”. Na terenie gminy Czudec ak tywnie działały struktury podziem nego Stronnictwa Ludowego (SL) „Roch”. Podlegały mu oddziały Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB), formacji specjalnej o charak terze partyzanckim, która stanowiła faktycznie zbrojne zabezpieczenie (bojówkę) struktur politycznych „Rocha”. Dowódcą LSB na terenie Czudca był Stanisław Teper „Dąb” z Glinika Zaborowskiego, a po jego aresztowaniu w czerwcu 1943 roku przez Gestapo – Jan Barć „Drzazga” z Zaborowia, który od końca 1943 roku podlegał rozkazom Komendan ta Powiatowego LSB Jana Jankow skiego „Białego”. Na terenie gminy zorganizowano Oddział Specjalny (OS) BCh pod dowództwem Karola Grzebyka „Burzy”, do którego za dań należało m.in. wykonywanie ak cji dywersyjnych, w tym racyjnychinformacjijednoźródłowychkarozstrzelanodnikówfidentów„likwidacjigającejakcji„Rocha”nizowanejiszefasprawozdaniakonfidentów.likwidacjaZewywiaduinformacjiLSB,sporządzonegowlipcu1944rokuwynika,żewramachorgaprzeztzw.kar,polem.in.nakoniszkonarodu”,kilosób.Wedługopezebra

Obwieszczenie sowieckich „wyzwolicieli", kopia ze zbiorów Archiwum THR.

działający

58

59 listopad 2021 32 żołnierzy, który wszedł w skład zgrupowania Rzeszów-Miasto pod komendą kpt. Adama Długosza „Dę biny”. Były adiutant „Róży”, por. Stanisław Rzepka „Jastrząb” stanął z kolei na czele plutonu 76 żołnierzy, działającego na terenie zgrupowania Rzeszów-Wschód pod komendą kpt. Mieczysława Chendyńskiego „Jó zefa”. Zadaniem „Jastrzębia” było paraliżowanie ruchu wojsk niemiec kich na trasie Rzeszów – Boguchwa ła. Odcinek drogowy i kolejowy oraz ochronę mostów na Wisłoku na tra sie Babica – Strzyżów zabezpieczał oddział sierż. Franciszka Cuprysia „Świdra”, który wchodził w skład zgrupowania Strzyżów pod komen dą por. Kazimierza Frydla „Ledka”. Podczas walk frontowych od działy zajmującej obszar powiatu rzeszowskiego Armii Czerwonej współpracowały z AK i BCh, nie szczędząc pochwał dla roli, jaką odegrali polscy partyzanci w wal ce z Niemcami. Niestety, duża część partyzantów została przez to zdekonspirowana przed sowiec kim kontrwywiadem frontowym. 2 sierpnia 1944 r. Sowieci wraz z żoł

Po „spaleniu” Tadeusza Szybkow skiego „Sasa” nowym komendantem placówki został we wrześniu 1944 roku Henryk Noga „Szaman”, były żołnierz z Obwodu AK Kolbuszowa. Decyzja Komendy Obwodu podyk towana była koniecznością głębsze go zakonspirowania miejscowych struktur, zaś „Szaman”, jako człowiek zupełnie nieznany na tym terenie, od powiadał tym potrzebom. Poza tym protekcji udzielił „Szamanowi” były komendant Obwodu kolbuszowskie go Józef Rządzki „Boryna”, pełnią cy wówczas odpowiedzialne funkcje w Obwodzie rzeszowskim. Nowy dowódca zakwaterował we dworze Uznańskich w Czudcu, gdzie zarząd cą majątku był Jan Konopka „Cyma”. Przez niego nawiązał kontakt z „Sa sem”, który kilka dni później zwo łał odprawę dowódców kompanii i plutonów. Na odprawie tej „Sas” przedstawił „Szamana” jako nowego komendanta, zdając mu ludzi i broń. Funkcję adiutanta dowódcy placówki przejął Mieczysław Krynda „Perkun”. Henryk Noga, ps. „Żbik”, „Wilkołak”, „Szaman”, s. Anto niego, ur. 18 grudnia 1914 r. w Raniżowie, pow. Kolbuszowa. Ukoń czył gimnazjum humanistyczne. Otrzymał stopień podporucznika na kursie Szkoły Podchorążych przy 54. pp w Brzozowie. Brał Por. Henryk Noga „Szaman”, dowódca Placówki AK–„Nie”–DSZ w Czudcu, fot. ze zbiorów Archi wum THR.

nierzami AK zajęli Rzeszów, jednak z powodu wysuwanych przez nich żądań rozbrojenia AK oraz nieuda nych rozmów w sowieckiej komen danturze wojennej w Rzeszowie, komendant Okręgu AK Rzeszów płk Kazimierz Putek zarządził po nowną konspirację, odmawiając jednocześnie dowództwu Armii Czerwonej prawa do rozbrajania żołnierzy AK. Z dniem 7 sierpnia 1944 r. kontakty z władzami so wieckimi zostały zerwane. Znaczną część co lepszej broni zamelinowa no wcześniej w tajemnicy przed So wietami w magazynach w okolicach miasta. Ponowne zakonspirowanie żołnierzy AK, zwłaszcza w ma łych miejscowościach, było jednak fikcją, gdyż w czasie Akcji „Bu rza” żołnierze występowali jawnie w opaskach z napisem WP (Woj sko Polskie). Zostało to oczywiście skrupulatnie wykorzystane przez agenturę sowiecką i komunistów z PPR, którzy tworzyli listy akow ców dla potrzeb NKWD. Dekonspi racji żołnierzy AK i BCh sprzyjały ponadto metody stosowane przez polski i sowiecki aparat bezpieczeń stwa oraz zdrada i WczychblachwyższychNKWDnywanycharesztowańbyłoSkutkiemdonosicielstwo.tegonasileniedokoprzeznacorazszczedowódpodziemia.PlacówceAKCzudecsytuacjabyładośćdramatyczna,gdyżzarównodowódcaplacówki„Sas”,jakijegoadiutant„Cyma”zostalizdekonspirowaniimusielisięukrywać.Wiadomo,że„Sas”,„Cyma”,„Perkun”i„Szary”posługiwalisięjużwówczasfałszywymidokumentami.

Plakat rzeszowskiej Delegatury Rządu na Kraj demaskujacy prawdziwe ob licze Sowietów, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

60

listopad 2021 udział w kampanii wrześniowej 1939 roku. Od 1942 roku dowódca Placówki „Rabuś” (Raniżów) w Obwodzie „Kefir” (Kolbuszowa). W okresie „Burzy” dowodził Rejonem Raniżów. W ramach planowanego zbrojnego ujawnienia i zbrojnej koncentracji 24. Dywizji Piechoty AK we wrześniu 1944 r. miał dowodzić 3. kompanią III batalionu 17. pp AK. Po wkroczeniu Armii Czerwonej kilkakrotnie przesłuchiwany przez NKWD. Decyzją komendanta Obwodu AK Rzeszów skierowany we wrześniu 1944 roku na stanowisko dowódcy Placówki AK Czudec. Zatrzyma ny 21 października 1944 r. przez funkcjonariuszy PUBP w Rze szowie i osadzony w areszcie, nie został rozpoznany, gdyż posługi wał się wówczas fałszywymi dokumentami na nazwisko Henryk Solarski. Zwolniony 29 listopada 1944 r., kontynuował na polecenie komendanta Obwodu AK Rze szów „Boryny” pracę w Placówce Czudec. Zamieszkał w Rzeszowie, zlecając różne zadania na terenie placówki adiutantowi „Perkuno wi”. W lipcu 1945 roku rozwiązał Placówkę DSZ w Czudcu, przeka zując zadania organizacyjne Wła dysławowi Ptakowi ps. „Mak”. Namiary na „Maka” przekazał w Rzeszowie komendantowi Ob wodu DSZ Mieczysławowi Kawal cowi, po czym wyjechał na Śląsk, skierowany tam przez komórkę legalizacyjną Józefa Kokoszki. Pracował jako nauczyciel. Utrzy mywał kontakty z Kawalcem, nadzorującym wówczas siatkę wywiadowczą WiN krypt. „Sto mil”, „Iskra”. Skorzystał z usta wy amnestyjnej, ujawniając się 11 marca 1947 r. w WUBP Kraków, następnie pracował jako kierow nik młyna w rodzinnym Raniżowie. Aresztowany 14 stycznia 1949 r. przez WUBP w Rzeszowie pod zarzutem przynależności do WiN i magazynowania broni. Protokół rewizji sporządził funkcjonariusz WUBP w Rzeszowie Jan Sudak. Przy zatrzymanym znaleziono kalendarzyk z adresami, zaświad czenie ujawnienia i legitymację Służby Polsce. Poddany intensyw nemu śledztwu, w czasie którego zastosowano tzw. konwejer, był przesłuchiwany przez oficerów śledczych WUBP w Rzeszowie: Tadeusza Kaczora, Ignacego Pacię, Floriana Mederera, Władysła wa Sikorę, Stanisława Gawrona, Józefa Radzika. Śledztwo z ra mienia Wojskowej Prokuratury Rejonowej (WSR) w Rzeszowie nad zorował prokurator wojskowy kpt. Eustachy Lech. Równocześnie pro wadzono przesłuchania Władysła wa Ptaka „Maka”, aresztowanego 10 marca 1949 r. na podstawie zeznań Henryka Nogi. Prawdopodobnie z uwagi na pokry wające się zeznania zrezygnowano z konfrontacji. Akt oskarżenia sporzą dził naczelnik Wy działu Śledczego WUBP w Rzeszo wie. Wyrok zapadł na rozprawie przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Rze szowie 27 czerwca 1949 r. Składowi ławników prze wodniczył sędzia mjr Wacław Pietroń. Noga skazany został na podstawie art. 86 kk WP i art. 28 kk na 4 lata więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres lat 4 oraz przepadek całego mienia. Od 28 marca 1949 r. przebywał w więzieniu na Zamku w Rzeszowie. Z an kiety sporządzonej przez lekarza

Lato 1946 roku. Oddział „Zapory” w okolicach Czudca, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Dokument SB z 1974 r. dotyczący działalności byłych żołnierzy z Pla cówki AK Czudec, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

61 listopad 2021 więziennego wynika, że od 16 lipca 1949 r. u więźnia Henryka Nogi zauważono zaburzenia umysłowe. Cztery dni potem przewieziono go na izbę chorych „z raną ciętą w prawym zgięciu łokciowym”, będącą jakoby wynikiem zamachu samobójczego. W ankiecie lekar skiej mowa jest o depresji, manii prześladowczej oraz konieczności karmienia sondą i użycia kaftana bezpieczeństwa. 18 sierpnia 1949 r. naczelnik więzienia por. Jan Listwoń wystosował prośbę do WSR w Rzeszowie o umieszczenie więźnia w szpitalu dla psychicznie chorych. Przewieziony 30 sierpnia do Państwowego Szpitala dla Psy chicznie Chorych w Kobierzynie k. Krakowa, uciekł stamtąd 22 lutego 1951 r. Przez prawie rok, do czasu ujęcia 22 stycznia 1952 r., ukrywał się u przypadkowo spo tkanych ludzi. Prawdopodobnie planował ucieczkę za granicę. Podczas zatrzymania znaleziono przy nim większą ilość dolarów amerykańskich niewiadomego po chodzenia, które starał się wymienić z pomocą przypadkowo na potkanego człowieka. 30 grudnia 1953 r. został wypisany ze szpitala jako „niekwalifikujący się do dalszego leczenia”. Po wyjściu z wię zienia nie pracował ze względu na chorobę, pozostając całkowicie ubezwłasnowolnionym pod opieką rodziny. Zmarł 23 sierpnia 1983 r. w Kolbuszowej, nie odzyskawszy zdrowia. Według opinii biegłego psychiatry, wystawionej 16 sierp nia 1996 r. dla potrzeb procesu rewizyjnego, między chorobą psy chiczną a pobytem Henryka Nogi w więzieniu istniał bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy, co przyczyniło się do 80-procentowego uszczerbku na zdrowiu. Sąd Wojewódzki w Rzeszowie Wydział II Karny, rozpatrując 18 stycznia 1996 r. wniosek córki Henryka Nogi o stwierdzenie nieważności wyroku WSR w Rzeszowie z 27 czerwca 1949 r., stwierdził jego nieważność tylko częściowo, moty wując w uzasadnieniu, że „przedłożenie zatwierdzenia rozkazu na wykonanie kary śmierci [dotyczy li kwidacji 15 września 1944 r. Andrze ja Rozborskiego, komendanta Poste runku MO w Czudcu – przyp. M.M.] jest niewspółmierne w odniesieniu do dobra, jakim jest życie ludzkie z jednej strony, a z drugiej do ce lów, jakie zamierzała osiągnąć organizacja niepodległościowa AK”. Sytuacja panująca w terenie wy musiła tworzenie nowych grup spe cjalnych AK, przeznaczonych do samoobrony i akcji o charakterze od wetowym. Utrzymywano także w po gotowiu już istniejące bojówki LSB. Na rozkaz ówczesnego komendanta Obwodu AK Rzeszów, por. Mieczy sława Kawalca, każda placówka na terenie Obwodu AK Rzeszów miała za zadanie utworzyć wydzielony od dział dywersyjny (grupę żandarmerii do akcji specjalnych). Tymczasem komendant Obwodu zatwierdził trzy wnioski o wykonanie kary śmierci na miejscowych konfidentach i aktywi stach PPR. We wrześniu 1944 roku zlikwidowano w Czudcu niejakiego Bilewicza, który rozpracował miej scowe struktury AK. W tym samym czasie „Cyma”, pełniący wówczas funkcję adiutanta dowódcy czudec kiej placówki przygotował i uzbroił patrol, który 15 września 1944 r. zli kwidował Andrzeja Rozborskiego, komendanta Posterunku MO w Czud cu. Franciszek Cupryś „Świder” wyznaczył do tego zadania dwóch żołnierzy z patrolu Ignacego Solec kiego „Jaskółki” z Lubeni. W odpo wiedzi na wydany przez inspektora Cieplińskiego rozkaz ukrycia lub zniszczenia wszelkiej ewidencji lud ności, przechowywanej w urzędach i kancelariach parafialnych, 29 paź dziernika „Perkun” wraz „bojówką” „Brzaska” dokonał najścia na Urząd Gminy w Czudcu, zabierając stamtąd księgi ewidencyjne. W akcji tej brali też udział „Wamp” i „Nowina”. 17 września 1944 r. Sowieci aresz towali ppor. Aleksandra Grubę „Sępa”, oficera dywersji w Obwodzie AK Rzeszów. Pełniący wówczas funkcję zastępcy komendanta Obwodu i jed nocześnie oficera wywiadu i kontrwy wiadu Mieczysław Kawalec „Żbik” otrzymał od komendanta Obwodu Władysława Składzienia „Twardego” polecenie wytypowania kandydata na oficera dywersji, który miałby zorga nizować oddziały dywersyjne w Ob wodzie. Według późniejszych zeznań Kawalca, składanych podczas śledz twa prowadzonego przeciwko niemu przez UB, przedstawił on „Twarde mu” i „Pługowi” kandydaturę Bo lesława Jastrzębskiego „Jastrzębia”, który pełnił dotąd funkcję dowódcy dywersji w Placówce AK Trzciana. Ze względu na brak odpowiedniego przy gotowania i stopnia wojskowego kan dydata, zarówno „Pług”, jak i „Twar dy” zaakceptowali go jako pełniącego tylko obowiązki oficera dywersji. Po zmianie na stanowisku komendanta Obwodu w październiku 1944 roku, nowy komendant, Józef Rządzki „Bo ryna”, mianował na stanowisko ofice ra dywersji byłego dowódcę oddziału dyspozycyjnego Obwodu AK Kolbu szowa, Lesława Braitera „Brzozę”. Razem z „Jastrzębiem” mieli podzie lić się obowiązkami w terenie. Nowy oficer dywersji objął zatem teren Pla cówek AK: Strzyżów krypt. „88b”, Czudec krypt. „Czereśnia”, Tyczyn krypt. „Topola”, Słocina krypt. „So sna” oraz teren miasta Rzeszowa (Pla cówka o kryptonimach: „22”, „41”, „78”), natomiast Bolesław Jastrzęb ski „Jastrząb” nadzorował dywersję w Placówkach AK: w Głogowie krypt.

Bolesław Jastrzębski, p.o. komendanta zachod niej części Obwodu Rzeszowskiego „Nie”–DSZ, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Dokument sowieckiego kontrwywiadu „Smiersz” z listopada 1944 r. dotyczący Stanisława Szczepana, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

62 listopad 2021 „Grab”, w Trzcianie krypt. „Świerk” oraz Placówkę AK o kryptonimie „22a”. Jak wynika ze wspomnianych wyżej zeznań Mieczysława Kawal ca, zadaniem obu tych oficerów było m.in.: „[…] zreorganizować porozbi jane bojówki po placówkach obwodu, sprawdzić i uzupełnić stan broni, prze prowadzić selekcję ludzi i ewentualnie współdziałać przy planowaniu akcji. Dyspozycja i odpowiedzialność za przeprowadzone akcje należała do po szczególnych dowódców placówek” Jesienią powrócił na teren czudeckiej placówki Stanisław Po krywka „Tulipan”. Wydawało się, że to właśnie on obejmie dowództwo dywersji w placówce, jednak zdą żył tylko zorganizować patrol, który w nocy z 7 na 8 października 1944 roku wziął udział w nieudanej próbie odbicia więźniów z rzeszowskiego Zamku. W skład patrolu weszli także: Jan Konopka „Cyma”, Stanisław Ga ciarz „Oset”, Jan Wilk „Kurek” i Sta nisław Szczepan „Szary”. Kilka dni później NKWD urządziło w Babicy obławę na „Tulipana”. Dzięki temu, że jeden z jego żołnierzy, Kazimierz Czarnik „Grzeczny”, ukrył go na stry chu swej obory, „Tulipan” uniknął wywózki do łagrów na wschód. Był jednak spalony i musiał się ukrywać. Po nim dowództwo dywersji w pla cówce miał objąć Stanisław Szczepan „Szary”, ale w listopadzie 1944 roku wpadł w zasadzkę, urządzoną w Za rzeczu przez sowiecki kontrwywiad frontowy Smiersz. W tym samym czasie Henryk Noga „Szaman” został przypadkowo zatrzymany przez funk cjonariuszy UB z Rzeszowa. Posługi wał się jednak wyrobionymi mu przez dowództwo Obwodu fałszywymi dokumentami na nazwisko Henryk Solarski. Prawdopodobnie nie został rozpoznany i dzięki temu zwolniony po kilku dniach. Pod nieobecność do wódcy placówki jego funkcję przejął Mieczysław Krynda „Perkun”, któ ry po wyjściu „Szamana” z aresztu został jego zastępcą. Nowym ko mendantem Obwodu był już wtedy wspomniany „Boryna”, który polecił „Szamanowi” kontynuować pracę. Noga zamieszkał jednak w Rzeszo wie, zlecając „Perkunowi” różne zadania na terenie placówki. Od tej pory sprawozdania sporządzane przez zastępcę dowódcy placówki poprzez „Szamana” trafiały do komendy Ob wodu. W grudniu 1944 roku NKWD aresztowało „Sasa” i „Cymę”, którzy zostali wywiezieni do łagru; wtedy jednak nie pełnili już sprawowanych wcześniej funkcji w podziemnych strukturach czudeckiej placówki. W przeciwieństwie do AK, struk tury „Rocha” nie ujawniły się przed Sowietami i pozostały w konspiracji, zgodnie z wytycznymi Centralnego Komitetu Ruchu Ludowego (CKRL) oraz Komendy LSB. Nie podejmo wano też żadnej współpracy z ko munistycznym Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego (PKWN). Podczas narady 7 września 1944 r. podjęto uchwałę o przeciwstawieniu się PKWN i poparciu dla polskiego rządu na uchodźstwie. W wyniku porozumienia zawartego pomię dzy lokalnymi strukturami „Rocha” a dowództwem AK, oddziały LSB pozostawały do dyspozycji poakow skiej konspiracji. Od tej pory akcje dywersyjne miały być uzgadniane i do wodzone wspólnie przez dowództwo AK i BCh. W prakty ce chodziło o to, aby w akcjach skierowa nych przeciwko „cy wilom” brali również udział żołnierze LSB lub Oddziałów Spe cjalnych BCh na sta nowiskach zastępcy dowódcy oddziału. To prawdopodob nie wtedy zastępcą Stanisława Szczepa na „Szarego” został Jan Janaś „Brzask”. Miało to istotne zna czenie ArmiizieOkulickiegoAKmendanta1945danymszczególniepraktyczne,powy17styczniar.przezKoGłównegogen.LeopoldarozkaorozwiązaniuKrajowej, który demobilizował znaczną część żołnierzy. Od tej pory walka bieżą ca miała w sporej części spoczywć na barkach żołnierzy LSB i OS, zwłaszcza po rezolucji z 12 stycznia 1945 r., w której CKRL opowiedział się przeciwko uznaniu nowo po wołanego przez komunistów Rzą du Tymczasowego. W tym samym czasie komendant Okręgu VI BCh Narcyz Wiatr „Zawojna” wydał żoł nierzom rozkaz ukrycia zdatnej do użytku broni i trwania w konspiracji. Jednak na szczeblach regionalnych dążono do ujawnienia działalności BCh. Podstawowymi przyczynami tych tendencji były zwiększająca się inwigilacja i represje ze strony komunistycznych organów bezpie czeństwa oraz konkurencyjna dzia łalność utworzonego przez komuni stów Stronnictwa Ludowego (SL). W dniu 15 marca 1945 r. CKRL podjęła decyzję o ujawnieniu struk tur „Rocha”, w tym oddziałów BCh i LSB. Działaczom „Rocha” umożli wiono m.in. udział w organizacjach spółdzielczych, samorządach i ra

Raport sporządzony przez oficera UB w trakcie rewizji przeprowadzo nej w domu Stanisława Szczepana w Złocieńcu 29 grudnia 1946 r., ko pia ze zbiorów Archiwum THR.

Stanisław Szczepan ps. „Sza ry”, s. Jana i Agaty z d. Włoch, ur. 11 listopada 1915 r. w Zarzeczu, pow. Rzeszów. Ukończył czterolet nią szkołę powszechną w Zarzeczu, a następnie uczęszczał do szkoły im. Henryka Sienkiewicza w Rzeszo wie. Powołanie do służby wojskowej otrzymał 18 marca 1938 r. Wcielony do kompanii Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) przy 17. pułku pie choty w Rzeszowie, następnie skierowany do szkoły podoficerskiej KOP w Suwałkach, podlegającej Centralnej Szkole Podoficerskiej KOP w Osowcu, 18 marca 1939 r. przyjęty do służby nadterminowej w kancelarii CSP KOP w Osowcu. Awansowany na stopień kaprala 3 maja 1939 r. Brał udział w wojnie obronnej w składzie 135. pułku piechoty. W 1940 roku zwerbowany do ZWZ przez Franciszka Cuprysia „Świdra” i Tadeusza Szybkowskie go „Sasa”, objął funkcję dowódcy drużyny w Zarzeczu. Uczestniczył w wielu akcjach zbrojnych. Jed nocześnie podjął pracę w fabryce porcelany w Boguchwale. Wiosną 1944 roku został zastępcą dowódcy plutonu dywersyjnego pod do wództwem „Świdra”. W czasie „Burzy” walczył w oddziale par tyzanckim, którego zadaniem była osłona mostów na rzece Wisłok w Czudcu. W listopadzie 1944 roku zatrzymany i przesłuchany przez sowiecki kontrwywiad wojskowy Smiersz, został przeznaczony do wywozu do łagru i wysłany do obo zu filtracyjnego w Bakończycach pod Przemyślem. Zbiegł z trans portu kolejowego niedaleko Gród ka Jagiellońskiego i po kilkunastu dniach wrócił do Zarzecza. Wiosną 1945 roku, na polecenie Henryka Nogi ps. „Szaman”, dowódcy Pla cówki DSZ w Czudcu, reaktywował kilkunastoosobowy oddział dywersyjny. Rozkazy przyjmował od Mieczysława Kryndy ps. „Per kun”, pełniącego funkcję zastępcy dowódcy placówki. Zorganizował kilka akcji ekspropriacyjnych, od

1945 roku Delegatury Sił Zbrojnych określano mianem oddziału „Straży”.

63 listopad 2021 dach narodowych. Na szczeblu okrę gu rozpoczęły się także rozmowy pomiędzy kierownictwem „Rocha” a przedstawicielami „lubelskiego” SL. Jednak próby legalizacji struktur „Rocha” zostały zahamowane na sku tek informacji o porwaniu 28 marca 1945 r. przez sowieckie NKWD szes nastu przywódców Polskiego Pań stwa Podziemnego oraz o zamordo waniu w Krakowie 21 kwietnia przez funkcjonariuszy UB Narcyza Wiatra „Zawojny” – komendanta VI Okręgu BCh i LSB. Po styczniowym rozkazie o roz wiązaniu AK działały na terenie Obwodu AK Rzeszów tzw. komór ki likwidacyjne, których zadaniem było rozformowanie całej struktury organizacyjnej AK, zmagazynowa nie i ukrycie broni oraz sprzętu, za bezpieczenie archiwów oraz pomoc żołnierzom w powrocie do pracy cy wilnej. Jednocześnie zaczęły działać w terenie struktury organizacji „Nie” (Niepodległość), powołanej przez Dowództwo AK na wypadek sowiec kiej okupacji. Do ich zorganizowania został wyznaczony mjr Łukasz Cie pliński ps. „Konrad”, który od lutego 1945 roku pełnił funkcję szefa sztabu Okręgu „Nie” Kraków. Major Cie pliński rozbudowywał sieć „Nie”, bazując przeważnie na strukturach akowskich i utrzymując w terenie sieć wywiadowczą AK oraz oddziały dywersyjne, z których tworzono kil kuosobowe patrole likwidacyjne. Wy korzystywano je przede wszystkim do ochrony struktur AK, żołnierzy i ich rodzin oraz magazynów broni przed infiltracją ze strony NKWD i polskiej bezpieki. Służyły również do organi zacji działań dyscyplinujących byłych żołnierzy AK, jak też do akcji specjal nych, w tym likwidacji konfidentów. Komendantem Obwodu „Nie” Rzeszów mianowany został od lutego 1945 roku por. Mieczysław Kawalec ps. „Iza”, który, nadzorując jedno cześnie działania wywiadowcze i dy wersyjne, miał największy wpływ na obsadę stanowisk dowódczych w tere nie. W połowie lutego mjr Ciepliński zorganizował w Rzeszowie odprawę oficerów swego sztabu. „Konrad” zadecydował m.in. o nasileniu czyn nego oporu. Przekazał podległym sobie utworzeniuspektoratu,magazynycyjnychniapionośrodkówszyPPRlikwidacjiobwodówkomendantomrozkazydziałaczyifunkcjonariuUB.Dlazdobycianasfinansowanieprzerzutu„spalonych”żołnierzynainnyterenprzystądorealizowaakcjieksproprianaskłady,,przedsiębiorstwa,atakżebogatychgospodarzywysługującychsięnowejwładzy.ZaorganizacjętychdziałańnaobszarzeObwodu„Nie”RzeszówodpowiadaliMieczysławKawalecorazppor.WiktorBłażewskips.„Orlik”,dowódcadywersyjnegooddziałudyspozycyjnegoInktórypowmaju

64

listopad 2021 mówił jednak wykonania wyroków śmierci na miejscowych aktywistach PPR. Z grupą Pawła Litwina ps. „Brzoza” brał udział w nieudanej akcji rozbrojenia Posterunku MO w Czudcu. Latem 1945 roku, wraz z Kryndą i kilkoma innymi żołnie rzami ze swego plutonu, wyjechał na tereny Pomorza Zachodniego, gdzie zorganizowali siatkę wywiadow czą w ramach antykomunistycznej organizacji „Wolność i Niezawi słość” (WiN). Pracował wówczas w Zarządzie Miejskim w Złocieńcu. Używał fałszywych dokumentów na nazwisko Stanisław Wolak. Od połowy 1946 roku używał fałszywe go dowodu tożsamości na nazwisko Antoni Sobierajski. Zatrzymany 18 grudnia 1946 r. przez UB w Starogardzie, został osadzony w areszcie WUBP w Szczecinie. Według protokołu rewizji domowej, przeprowa dzonej w jego mieszkaniu 29 grud nia, funkcjonariusze UB znaleźli 22 pociski do karabinu typu Mauser, dowód osobisty na nazwisko Bronisław Wojciechowski, zaświadczenie przesiedleńcze na nazwisko Stanisław Wolak, odcinki meldunkowe innych członków grupy, kilka fotografii i listów oraz kartkę, na któ rej, jak podano w raporcie – „ob. Wolak próbował podrobić podpis burmistrza Rysowskiego”. Znale ziono też niewypełniony blankiet Tymczasowego Zaświadczenia Tożsamości z jego fotografią i podpisem burmistrza Rysowskiego, co mogło wskazywać na to, że Szczepan zajmował się również legali zacją „spalonych” działaczy WiN. Śledztwo, prowadzone przez ofice ra śledczego WUBP w Szczecinie ppor. Alfonsa Sitka nadzorowała Wojskowa Prokuratura Rejonowa (WPR) w Szczecinie. Wyrokiem WSR w Szczecinie skazany 12 lipca 1947 r. na rok więzienia, karę odby wał we Wronkach. Wyszedł na wol ność 19 grudnia 1947 r. Mieszkał m.in. w Jeleniej Górze i we Wrocławiu. Pracował m.in. w Centrali Handlowej Przemysłu Drzewnego. Miał dwoje dzieci. Zmarł 9 sierpnia 2002 r. we Wrocławiu. Dowodzenie od działem samoobrony w Placówce „Nie”–DSZ w Czudcu po wierzono Stanisła wowi ikolejowegozbiegłwiciężkiegopo„Szaremu”,SzczepanowiktórykilkutygodniachśledztwapobytuwobozieBakończycachztransportudołagrupowróciłwrodzinnestrony.Odwiosny1945rokuoddział„Szarego”podjął

Dokument z akt śledczych UB dotyczacy Stanisława Szczepana, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Fragment protokołu przesłuchania Stanisława Szczepana, sporzą dzonego przez oficera śledczego sowieckiego „Smiersza” 8 listopada 1944 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

działalność na nowo, przeprowadzając szereg akcji rekwirowania przechowywanej broni, akcji ekspropriacyjnych i mających charakter samoobrony. Rekwizycji mienia dokonano m.in. u Grabskiego i Molendzinowej w Czudcu, u Bo rowca oraz u Katarzyny Głodow skiej w Budziwoju i Józefa Warzechy w Siedliskach. W marcu 1945 roku patrol „Szarego”, w składzie: Hen ryk Drążek, Ignacy Włoch, Stanisław Moskwa i Władysław Moskwa „Bober”, na padł z bronią na kasę dworca kolejowego w Czudcu. Zarekwi rowano 4 tys. zł na cele sięmanem”capodziemia.organizacyjneWspółpra„Szarego”z„Szanieukładałajednakdobrze.Ówczesnydowódcaplacówkitwierdziłwswychpóźniejszychzeznaniach,że„Szary”wrazzeswoimiludźmimiałzazadaniewykonaćorzeczonewcześniejwyrokinakilkudziałaczachPPR,jednakwymigiwałsięodtego,tłumaczącsiędobrąznajomościązeskazanymi.Znajdujetopotwierdzeniewobszernych wspomnieniach „Szarego” pt. Nie zapominajki. Wspomnienia „Szare go” (Boguchwała 2019), w których nie ukrywał swych wątpliwości co do orzeczonych kar. Wykorzystywał przy tym swą przewagę nad „Szama nem” i „Perkunem”, którzy pochodzili z innych okolic i nie znali tak dobrze terenu ani ludzi z konspiracji. Niewąt pliwie sytuacja taka miała wpływ na

65 listopad 2021 skuteczność walki bieżącej. W mar cu 1945 roku, z niewyjaśnionych do końca przyczyn, nie udał się zamach na miejscowego aktywistę komuni stycznego Stanisława Króla, który mieszkał na terenie tartaku w Czudcu. Akcję miały przeprowadzić połączo ne patrole „Szarego” i Ignacego So leckiego „Jaskółki”, jednak oddział, który przybył na miejsce, otrzymał prawdopodobnie wadliwe instrukcje. W czerwcu połączone patrole „Szare go”, „Jaskółki” i Pawła Litwina „Brzo zy” z terenu sąsiedniej Placówki DSZ Tyczyn dokonały nocnego najścia na Czudec, gdzie zamierzano rozbroić miejscowy posterunek MO. W opera cji uczestniczyło ok. 40 uzbrojonych żołnierzy DSZ. Po obstawieniu patro lami całego miasta okazało się, że po sterunek milicji jest dobrze strzeżony przez wystawione warty i gotowy do obrony. W tym przypadku doszło do zdrady zamiarów podziemia, o czym może świadczyć meldunek ówczesne go kierownika PUBP w Rzeszowie z 16 kwietnia 1945 r., w którym infor mował: „[…] nasz współpracownik od akowca dowiedział się o plano wanym napadzie na posterunek MO w Czudcu. Posterunek MO w Czudcu powiadomiono”. Meldunek ten nie pokrywa się czasowo z nieudaną ak cją, ale może tłumaczyć zastosowa nie przez MO szczególnych środków ostrożności. Niewątpliwie w sferze organizacji poszczególnych akcji dy

wersyjnych na terenie placówki wy stępowały niedociągnięcia i konflikty personalne. Przyczyniła się do tego prawdopodobnie zarówno wspomiana już postawa „Szarego”, jak też dzia łalność dobrze rozlokowanej agentury UB. Przykładem mogą być wydarze nia związane z planowaną likwidacją PPR-owca Stanisława Króla. Z póź niejszych zeznań „Szamana” wyni ka, że musiał on prosić komendanta Obwodu DSZ Mieczysława Kawalca „Żbika” o przysłanie kogoś do wyko nania tego zadania. Z kolei rozkaz li kwidacji Władysława Tokarza w Woli Czudeckiej wykonał w nocy z 7 na 8 maja 1945 r. patrol „Zagłoby”, operu jący zwykle w okolicach Rzeszowa. Tuż przed planowanym rozwią zaniem DSZ w sierpniu 1945 roku „Szaman” przekazał nadzór nad sprawami czudeckiej placówki Wła dysławowi Ptakowi „Makowi”, by łemu dowódcy plutonu AK z terenu Zaborowa. Odprawa z dowódcami plutonów odbyła się prawdopodob nie w lipcu 1945 roku w Zaborowie. „Szaman” polecił wtedy zmagazy nować lepszą broń, natomiast zdać milicji tę bardziej zużytą. Poza tym rozkazał spalić archiwum placówki. W osobnej rozmowie zaproponował „Makowi” pracę w ramach WiN. Po uzyskaniu jego zgody przeka zał informację o tym komendanto wi Obwodu DSZ „Żbikowi”, który po kilku dniach nawiązał kontakt z „Makiem”, polecając mu utworzyć siatkę wywiadowczą na swoim tere nie. Latem 1945 roku „Szary” wraz z kilkoma żołnierzami placówki wy jechał pod zmienionym nazwiskiem do Złocieńca na Pomorzu Zachod nim, gdzie kontynuował działalność w strukturach WiN. Mieczysław Krynda, ps. „Per kun”, s. Kazimierza i Romualdy z d. Pawluk, ur. 3 stycznia 1921 r. w Brzeżanach, woj. tarnopolskie. W kwestionariuszu osobowym podał, że ma wykształcenie średnie w zawodzie: instruktor rolny, agronom. Potrafił doskonale porozu miewać się po rosyjsku, niemiecku i ukraińsku. W 1942 roku prze prowadził się do Czudca, gdzie miała przebywać jego narzeczona. Dzięki uzdolnieniom językowym zwerbowany do AK przez por. Tadeusza Szybkowskiego „Sasa”, który nadzorował pracę wywia du w Placówce AK Czudec. Pełnił też rolę łącznika między komen dantem placówki a dowództwem Obwodu Rzeszowskiego AK. We wrześniu 1944 roku objął stano wisko adiutanta Henryka Nogi „Szamana”, nowego komendanta placówki w Czudcu, w listopadzie został jego zastępcą. Przy udzia le miejscowych drużyn dywersji organizował akcje samoobrony w obliczu represji ze strony So wietów i Urzędu Bezpieczeństwa. W lipcu 1945 roku wyjechał na Pomorze Zachodnie, gdzie trafiło wcześniej kilku jego kolegów z konspiracji. Zamieszkał przy ulicy Cienistej w Złocieńcu. Je sienią 1945 roku zaangażował się w pracę organizacji „Wolność i Niezawisłość”, werbując do niej kilku innych współpracowni ków. Instrukcje otrzymywał od Jana Pokrywki „Fiołka”, który nadzorował prace wywiadu WiN na terenie Pomorza Zachodniego. Utrzymywał także kontakt z byłym dowódcą Placówki AK Czudec, Tadeuszem Szybkowskim „Sasem”. W okresie przed refe rendum 30 czerwca 1946 r. oraz przed wyborami w styczniu 1947 roku rozpowszechniał przy pomocy swojej siatki antyrządowe ulot ki, które „pisano na matrycach i odbijano je na powielaczu”. Do chodzenie w tej sprawie wszczął PUBP w Drawsku. Rozkaz aresz towania Kryndy wydał 19 grudnia 1946 r. Wojskowy Prokurator Re jonowy w Szczecinie. Akcją dowo dził naczelnik Wydziału III WUBP w Szczecinie ppor. Witecki, a jego zastępca, mjr Tadeusz Juśkiewicz, 22 grudnia zlecił przeprowadzenie śledztwa przeciwko podejrzanemu o „przynależność do NSZ”, wydał też postanowienie o zastosowa niu tymczasowego aresztowania. Krynda został osadzony w aresz cie WUBP w Szczecinie, a 20 stycznia 1947 r. oficer śledczy WUBP

Mieczysław Krynda „Leon”, „Perkun”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

67 listopad 2021 wanie wyjazdu żołnierzy „Szarego” na tzw. Ziemie Odzyskane. W tym czasie działająca dotąd oddzielnie grupa „Brzaska” przyjęła w swoje szeregi kilku byłych żołnierzy „Sza rego”. We wrześniu 1945 roku, obok zniszczonego mostu na Wisłoku, do szło do strzelaniny między dwoma żołnierzami „Brzaska” a funkcjona riuszem UB, który jechał na moto cyklu. Lekko ranny został przy tym przewoźnik przez rzekę. Nie jest ja sne, czy była to próba zamachu, czy też przypadkowy incydent. Janaś, który uczestniczył w tym zdarzeniu, oświadczył potem, że wykonywał rozkaz „Perkuna”. Jesienią 1945 roku połączone grupy „Brzaska” i Jana Szeli „Kluczyka” dokonały kil ku ekspropriacji, m.in. u wspomnia nego wyżej Stanisława Króla oraz u właściciela miejscowego szynku nazwiskiem Molęda. Na przełomie stycznia i lutego 1946 roku „Klu czyk” nawiązał kontakt z dwoma znajomymi, byłymi żołnierzami AK z terenu gminy Racławówka, Hiero nimem Bednarskim „Nawróconym” i Antonim Rzucidłą „Szkopem”. Obaj mieli za sobą działalność w pa trolu likwidacyjnym „Zagłoby” na terenie byłej Placówki AK krypt. „22” i byli od dłuższego czasu po szukiwani przez UB. Wszyscy trzej nawiązali na terenie Czudca kontakt z Kazimierzem Dziekońskim „Bru nem”, pełniącym wówczas funkcję kierownika „Straży” Okręgu WiN Rzeszów i jednocześnie kierowni ka Rejonu WiN Rzeszów. „Bruno” zwerbował ich do oddziału „Straży”, przekazując instrukcje i rozkazy. Nie wiadomo, kogo mianował dowódcą; dokumenty UB wskazują na „Klu czyka”. Na rozkaz „Bruna” nowo utworzony patrol „Straży” przepro wadził w styczniu i lutym 1946 roku akcję rekwizycji mienia w sklepie niejakiego Bobra w Czudcu oraz w tartaku Gminnej Spółdzielni „Sa mopomoc Chłopska”, zaś 22 lutego zorganizował zasadzkę na jednego ze współpracowników UB. Akcja mia ła się odbyć na drodze między Czud cem a Zaborowem. Wystawiono czujki, których zadaniem było ubezpieczać oba kierunki. Nie stety, jadący saniami konfident zauważył jednego z nizowanejniej,Trzydoratujączancirzyzostałniny,ogniemcony”kumentówżądanieicjonariuszamisamochodyzczasieiczymubezpieczenia,żołnierzypozawróciłkonieuciekł.PokrótkimnadjechałytegokierunkudwazfunkMOUBzRzeszowa.Naokazaniado„Nawróodpowiedziałzautomatu.Doszłodostrzelawktórejrannyjedenzżołniepodziemia.Partyrozproszylisię,sięucieczkąpobliskiegolasu.tygodniepóźpodczaszorga15marca

Dokument SB dotyczący oddziału Jana Szeli „Kluczyka”, kopia ze zbio rów Archiwum THR.

1946 r. przez miejscowe koło ZMW „Wici” zabawy, „Kluczyk” zastrzelił Bronisława Lasotę, który był miej scowym aktywistą tej organizacji. Według dokumentów UB, od kul żołnierzy oddziału „Kluczyka” miał także zginąć Roman Białecki. Wydarzenie to stanowiło im puls do podjęcia przez organa bez pieczeństwa bardziej zdecydowa nych działań przeciwko oddziałowi „Brzaska”, „Kluczyka” i „Nawró conego”. Odzwierciedlają to m.in. niektóre z zachowanych meldunków kierownika PUBP w Rzeszowie z tego okresu. W raporcie sytuacyj nym z 27 marca 1946 r. informu je on m.in.: „[…] Obecnie mamy w rozpracowaniu bandę Szeli Jana z Czudca. W planie mamy dokona nie operacji za Szelą i jego wspól nikami. W dniu 26 marca 1946 roku został aresztowany przez tutejszy urząd Pasternak Antoni, wspólnik Szeli”. W raporcie za okres od 27 marca do 7 kwietnia 1946 r. pisze: „[…] Na terenie gminy Czudec znaj duje się banda Szeli Jana, do której należą: Kleczyński Józef, Matuszew ski Franciszek, Ziemba Tadeusz, Kocurek Piotr, Dralik Józef, Janaś Jan, Bednarski Hieronim, Rzucidło Antoni, oraz pięciu już aresztowa nych. Dyslokacja tej bandy jest na terenie gminy Czudec, ale dokładnie miejsca nie można ustalić, ponie waż stale przebywają gdzie indziej. W dniu 3 kwietnia 1946 roku między Nową Wsią a Czudcem bandyci na padli na przechodzącego sierżanta Źrebca Andrzeja funkcjonariusza MO, którego rozbroili zabierając mu automat PP-sz. Bandyci byli po cy wilnemu, uzbrojeni w karabiny i au tomaty. Rozbrojenia Źrebca dokona li członkowie bandy Szeli Jana. […] W okresie tym aresztowano 5 człon ków z bandy Szeli Jana z terenu gmi ny Czudec i zabrano od nich nastę pującą broń. Zającowi Stanisławowi zabrano automat PP-sz, Domino Józefowi zabrano pistolet »Colt«, Pasternak Antoniemu karabin, Barć Ludwikowi pistolet T.T., oraz aresz towano Saneckiego Franciszka bez broni. Wyżej wymienieni w toku prowadzenia śledztwa przyznali się

wiosną 1946 roku magazyn broni został odkry ty i zlikwidowany przez UB i MO. Bednarski i Rzucidło ujawnili się dopiero w styczniu 1947 roku przed komisją amnestyjną przy PUBP w Rzeszowie.Wdniu28sierpnia

Dom Jana Bałchana na Woli Czudeckiej (stan obecny), w którym ukrywali się Bednarski i Rzu cidło, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”, fot. ze zbio rów Archiwum THR. UB adiutant „Zapory”, ppor. Jerzy Miatkowski „Zawada”, wydarzenia te opisał następująco: „[…] doszliśmy do miejscowości Czudec. Tam chcie liśmy rozbić posterunek MO, lecz w budynku tym nie zastaliśmy nikogo, więc nie było potrzeby go zdobywać. W miasteczku tym złapaliśmy tylko jednego milicjanta, któremu zabrali śmy pistolet, zdjęliśmy mundur i zbi liśmy go. W odległości 1 km drogi od

1946 r. Czudec został zajęty przez ok. 40-osobowy oddział Zgrupowania Partyzanckie go WiN mjr. „Zapory”, dowodzony bezpośrednio przez „cichociem nego” Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”. Przybył na te tereny aż z Lubelszczyzny, a celem kilkumie sięcznego rajdu miało być prawdopo dobnie podporządkowanie Komendzie WiN-u miejscowych, poakowskich grup partyzanckich oraz operujące go w okolicach Sanoka zgrupowania partyzanckiego dowodzonego przez Antoniego Żubryda „Zucha”. Z mel dunków MO i KBW wynika, że par tyzanci przemaszerowali w okolice Czudca nocą z 26 na 27 sierpnia z te renu miejscowości Leszcze w powie cie kolbuszowskim. Około godziny 18 „zaporczycy” od strony Zgłobnia wkroczyli do Czudca z zamiarem rozbrojenia miejscowego posterunku MO i zdobycia środków aprowizacyj nych. Podczas późniejszego śledztwa

oddziały partyzanc kie Stanisława Mi kulskiego „Żmii”, Jana Stefki „Mści ciela” i Franciszka Woźniaka „Brzesz cza”, które wchła niały niedobitków z mniejszych grup, dając imachliiZwośćżołnierzom„spalonym”możliprzetrwania.koleiBednarskiRzucidłoukrywasięwmelinachurządzonychnaterenieWoliCzudeckiej,m.in.wdoJanaBałchanaAnnyPasternak,wktórejtodomuzgromadzilipokaźnymagazynbroni.Utrzymywalijednocześniekontaktz„Brunem”.Późną

68 listopad 2021 do dwóch rabunków”. Zatrzymanie Barcia, Dominy, Pasternaka, Sanec kiego i Zająca miało miejsce 30 mar ca 1946 r. w domu Saneckiego, po tym, jak dokonali oni ekspropriacji inwentarza z państwowej hodowli na terenie folwarku w Babicy. Funkcjo nariusze UB odnaleźli sprawców po pozostawionych na śniegu śladach, zaskakując ich w trakcie oprawia nia mięsa i gotowania słoniny. Od było się to o godzinie 3.30 w nocy, gdy większość uczestników akcji była już pod wpływem alkoholu. Natomiast 16 kwietnia aresztowa no Ignacego Włocha, przy którym znaleziono ręczny karabin maszy nowy, sowiecki automat typu PPSz, dwa karabiny, pistolet Nagan i 1500 sztukPrzeprowadzoneamunicji. w marcu i kwiet niu 1946 roku aresztowania oraz in tensywne śledztwo, jakiemu podda no zatrzymanych, doprowadziło do rozbicia siatki terenowej oddziału i paraliżu jego działalności. Odkry te powiązania oraz coraz liczniejsza agentura zmusiły „Brzaska” i „Klu czyka” do opuszczenia na stałe tych terenów. Nie był to jednak kres dzia łalności formacji „Straży”, zwłasz cza że w okolicy działały jeszcze

Meldunek grupy operacyjnej KBW z 13 września 1946 r. dotyczący działań przeprowadzonych w okolicach Czudca, kopia ze zbiorów Archiwum THR. Tomasz Kuś z Czudca pokazuje miejsce, gdzie stał dom Anny Pasternak, w którym ukrywali się Rzu cidło i Bednarski, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Wiele lat później, kiedy w 1955 roku została zwolniona ze stalinowskiego więzienia, koleżanka przekazała jej niewielki, metalowy ryngraf od ma jora „Zapory” z podziękowaniami za ten właśnie Znakomicieszkaplerz.przedstawił te wyda rzenia w swej pisemnej relacji inny z „zaporczyków”, Zdzisław Hara sim „Kwiatek”. Jednak ewidentnie pomylił on Czudec z Łańcutem: „[…] Nad ranem zakwaterowaliśmy w dwóch domach w pobliżu Łańcuta [winno być: Czudca – przyp. M.M.] Dostaliśmy trochę jedzenia. »Cedur« [Jerzy Stefański – przyp. M.M.] zro bił nam zdjęcia. Na jednym z nich »Zapora« jest z kozą. Około godziny trzeciej lub czwartej poszliśmy do Łańcuta [Czudca]. Podczas marszu spotkaliśmy dziewczynę z milicjan tem, który przyjechał na urlop ze Śląska. Major »Zapora« rozkazał im wstąpić w nasze szeregi i masze rować razem nami. Po chwili do szliśmy do rynku lub placu; po lewej stronie naszego szeregu mieściło się UB lub milicja. W otwartym oknie stał żołnierz i nas zauważył. Major »Zapora« dał rozkaz: – Do drzwi na piętro! »Zapora«, »Renek« [Jan Sza liłow – przyp. M.M.], »Cedur« i ja szybko weszliśmy na piętro, a reszta żołnierzy zajęła stanowiska wokół budynku. Drzwi na piętrze były zaba rykadowane. Wtedy major »Zapora« dał rozkaz wycofania się na dół bez strzału. Wycofaliśmy się przez tory za Wisłok. Tam stał obóz harcerzy z Rze szowa. Kierownik obozu miał pepe szę. Harcerze powiedzieli nam o tym i musiał ją oddać. Harcerze mieli akordeon, więc »Cedur« na nim grał, a my śpiewaliśmy partyzanckie pio senki. W obozie zarekwirowaliśmy trochę konserw i ruszyliśmy marszem nad Wisłokiem. Tam »Zapora« zwol nił milicjanta i dziewczynę. Po dru giej stronie rzeki widzieliśmy wolno jadące tankietki i samochody. Ru szyliśmy więc ostrym marszem przez wąskie ścieżki, aby nie dać się okrą żyć. Świtało już, gdy przechodziliśmy spalony most. »Zapora« powiedział wtedy, że już jesteśmy bezpieczniej si. Po dalszym marszu doszliśmy do lasu z gęstym poszyciem. Byliśmy zmęczeni i głodni. Na szczęście mie liśmy trochę konserw, więc zjedliśmy je i po wystawieniu czujek zapadli śmy w sen. Spaliśmy do wieczora. Wieczorem wymarsz na południe. Po kilku dniach znaleźliśmy się w okoli cach Krosna”. W rozmowie z dzien nikarzami THR „Kwiatek” uzupełnił swoją relację, wspominając, że „[…] Koło Łańcuta [Czudca], gdzie kwa terowaliśmy i gdzie zostało wykona ne zdjęcie z kozą, była wdowa, która miała dwie córki. Jedna chodziła do Łańcuta uczyć się na krawcową. Ja przez nią wysłałem taki list do ojca, że żyję. Ojciec nic nie wiedział, gdzie ja jestem. Napisałem, że ja żyję, a jak przeżyję to wrócę. Ona wzięła ode mnie adres i wysłała ten list, i dostał ojciec ten list. Ja już byłem w Gdań sku i ona pisała do ojca: Jeżeli prze żyłem, to żeby dał mój adres, bo ona się chciała ze mną spotkać. Ale ja się bałem i nie spotkałem się z nią”. Warto także przywołać tu rela cję uczestniczącego w tym rajdzie

69 listopad 2021 Czudca przeprawiliśmy się przez rzekę Wisłoka [winno być: Wisłok –przyp. M.M.], nad tą rzeką w lesie spotkaliśmy obóz PCK i obrabowa liśmy go z żywności, lekarstw oraz zabraliśmy jeden automat PPsz” Tymczasem, według relacji Maria na Pawełczaka „Morwy”, atmosfera w obozie PCK była serdeczna i pod niosła. Partyzanci wraz z młodzieżą, siedząc przy ognisku, mieli śpiewać pieśni harcerskie i patriotyczne. Za stanawiano się także wspólnie nad tym, jak uchronić uczestników obo zu przed konsekwencjami przyjęcia partyzantów na kwaterę. Ostatecznie ustalono, że obozowicze upozorują

napad ze strony partyzantów. W tym celu komendant obozu oddał pisto let maszynowy typu PPSz, który był na jego wyposażeniu. Niezwykłym zbiegiem okoliczności, instruktor ką na tymże obozie była łącznicz ka Rejonu WiN Rzeszów, Danuta Socha (później Jakubczyk), używa jąca wówczas pseudonimu „Zako piańska”. Podczas pożegnania mjr „Zapora” poprosił, aby podarowała mu swój szkaplerz, co też uczyniła.

Funkcjonariusz MO Józef Warzybok, fot. ze zbio rów Archiwum THR.

Zdzisław Harasim „Kwiatek”, fot. ze zbiorów Ar chiwum THR.

Danuta Jakubczyk z d. Socha, ur. 17 sierpnia 1927 r. W okresie okupacji niemieckiej służyła w AK w stopniu kaprala pod ps. „Rad”. Następ nie w WiN pod ps. „Zakopiańska”. Zmarła w Ka nadzie 10 października 2008 r. Pochowana na cmentarzu parafialnym w Błażowej.

Według relacji Tomasza Kusia, wieczorem 28 sierpnia przyszedł do ich domu na Zawisłoczu uzbrojony człowiek, żądając wskazania drogi do leśniczówki w Zaborowie. Stani sław Kuś, ojciec Tomasza, zaprowa dził ich przez las do tej leśniczówki.

Z dokumentów UB wynika, że za trzymanym milicjantem był Józef Warzybok z Siedlisk, który po odej ściu oddziału poinformował o tym fakcie UB. Jednak po kilku miesią cach zrezygnował ze służby w MO.

70 listopad 2021 Piotra Zwolaka „Małego”: „[…] Na drodze stanęło nam miasteczko o nazwie Czudec. Zapadła decyzja odwiedzenia miasteczka całym zgru powaniem. Oddział »Misia« [Mi chał Szeremiecki – przyp. M.M.] ma zająć się stacją PKP. Planuje się »obrobić« posterunek UB, pocztę oraz zdobyć żywność. Okazało się, że w tym czasie do stacji Czudec nie przybędą pociągi osobowe, a szko da. Nasza akcja na miasto została przeprowadzona planowo i udała się. Po odejściu z miasteczka znaleź liśmy się u podnóża dość wysokiej góry porośniętej lasem. Na niewiel kiej łące widzimy obóz młodzieżowy PCK. […] Tak się złożyło, że w tym czasie stałem obok »Misia«. W pew nym momencie podszedł do nas uczestnik obozu i powiedział, że ich komendant ma broń. Idę z »Misiem« do ich komendanta. Prosimy, aby oddał broń. Ten bez słowa oddaje sowiecki pistolet TT. »Miś« po jego obejrzeniu oddaje go mnie. Mam już teraz dwa pistolety. […] chłopcy z obozu mówią, że mają dużo puszek żywnościowych z UNRRA [United Nations Relief and Rehabilitation Administration – Administracja Na rodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Odbudowy – przyp. M.M.] i pro szą, abyśmy sobie trochę zabrali. Kochane chłopaki! Nie mamy nic przeciwko temu. Pomogli nam zała dować trochę konserw na furmankę, ale nie było na nie zbyt dużo miej sca, bo były na niej zarekwirowane w sklepie materiały tekstylne. Fur manka odjechała natychmiast i zna lazła się na drugi dzień na nowych kwaterach” Zupełnie. inaczej zdobycie po sterunku MO w Czudcu wspomi na Stanisław Rusek „Tęcza”. We dług niego, posterunek mieścił się w wielkiej kamienicy z ogromnymi, trzymetrowymi drzwiami. „Zapora” miał podejść pod drzwi i uderzając w nie, krzyczał: – Partyzanci, otwie rać! Otwórzcie, bo wywalimy wam drzwi! Następnie „Zapora” krzyknął do „Tęczy”, aby podał mu ładunek wybuchowy. Przystawił ten materiał do zamka i wysadził nim drzwi. Po wejściu do środka rozbrojono kil ku milicjantów oraz zabrano broń i cjant„Tęcza”.pliwiechłostą,żebycu„Zapora”czonorę,irajegouratowaławał”.nim„Tęczy”,pora”gosiłąwbyłzapewniał,młodydrodzeto,twierdziStanisławamunicję.Rusekponadżezłapanypomilicjant,chłopak,żenarobotachNiemczech,apopowrociewciągnęlidoMO.„Zarozkazałabysię„zaopiekoMilicjantajednaksiostra,któmiałanalegaćprosić„Zapoabywypuszjejbrata.wkońzdecydował,ukaraćgocoskwawykonałMilidostał20kijów, a „Tęcza” miał potem spisać jego nazwisko i powie dzieć jego siostrze, że jak go jeszcze raz spotkają, „to nie będzie litości”.

Na miejscu miała już czekać duża grupa uzbrojonych ludzi. Środowisko byłych żołnierzy AK i BCh z okolic Czudca pozo stawało przez wiele lat pod obser wacją komunistycznych organów bezpieczeństwa. Wielu z nich było inwigilowanych w ramach tzw. ar kusza ewidencyjnego oraz innych spraw operacyjnych. W 1951 roku

w WUBP w Rzeszowie wszczęto sprawę operacyjną, której celem było „rozpracowanie” byłych żoł nierzy BCh i członków PSL w gmi nie Czudec. Dosyć interesująco przedstawiają się materiały doty czące żołnierzy z oddziału „Brza ska”. Są one jednak jednoźródłowe, oparte na doniesieniach informatora o pseudonimie „Jarecki”. W swych kolejnych donosach i charaktery stykach podaje on szczegółowy skład plutonu BCh, działającego na terenie Czudca w okresie okupacji niemieckiej, określając jednocze śnie wszystkich jego żołnierzy jako element antykomunistyczny, sabotu jący wstępowanie do nowo tworzo nej spółdzielni. Według tego źródła, dowódcą plutonu BCh na terenie Czudca był Józef Zimny, zaś do składu należeli m.in. Józef Domino, Jan Janaś i Jan Szela, późniejsi żoł nierze oddziału „Straży” WiN. Do mino, Janaś, Szela, Antoni Pasternak i Zimny, mieli tworzyć oddział Lu dowej Straży Bezpieczeństwa, któ

Meldunek grupy operacyjnej KBW z 12 września 1946 r. dotyczący operacji przeprowadzonej przeciwko zgrupowaniu „Zapory”, kopia ze zbiorów Ar chiwum THR.

Stanisław Kuś, ojciec Tomasza, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Leśniczy Jan Nieroda, fot. ze zbiorów Archi wum THR.

Fragment wyroku WSR w Szczecinie w sprawie przeciwko Mieczysławo wi Kryndzie i Stanisławowi Szczepanowi, fot. ze zbiorów Archiwum THR. do szeroko rozumianych działań dezintegracyjnych. Sprawa została ostatecznie zamknięta decyzją ofi cera operacyjnego Powiatowej De legatury do spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Srzyżowie, ppor. Ka rola Wierdaka z 26 listopada 1956 r. Decyzję zatwierdził kierownik De legatury, ppor. Kazimierz Zawiślak.

71 listopad 2021 ry wykonał kilka wyroków śmierci. Magazyn broni miał się znajdować w zagrodzie Zimnego. Sprawę tę nadzorował kierownik Sekcji II Wy działu V WUBP w Rzeszowie, ppor. Sylwester Grzeszczak. W notatce sporządzonej pod donosem oficer prowadzący „Jareckiego”, Zdzisław Ruszelak, wyznaczył mu dalsze za dania, pisząc: „Jest to materiał nie sprawdzony, jednakże ujawnił, że na terenie Czudca działał oddział LSB pod dowództwem Zimnego Józefa. W związku z tym przez informatora [ps.] »Jarecki« ustalić działalność polityczną wyżej wymienionych, ich stosunek do ZSL i kontakty”. Infor mator „Jarecki” nie próżnował. Po dał kilka charakterystyk, w których najwięcej miejsca zajmują informa cje o kontaktach towarzyskich. Jed nak w charakterystyce dotyczącej Józefa Zimnego można natknąć się na wiele interesujących informacji [pisownia oryginalna]: „[…] W 18 roku wstąpił do ułanów jako kapral. Uczestnik wojny polsko-bolszewic kiej […]. W 1932 roku wstąpił do PSL. W swoich zabudowaniach zor ganizował uroczystość poświęcenia sztandaru lecz granatowa policja też się bawiła na zabawie. W 1943 roku wstąpił wraz z szajką krewnych do BCh i został komendantem. Po wyzwoleniu przekształcili się w szaj kę rabusiów […]. Gdy wrócił Mi kołajczyk rozbił SL i utworzył PSL. Został członkiem zarządu powia Tomasz Kuś z Czudca wskazuje drogę, którą prze chodził oddział „Zapory” prowadzony przez jego ojca Stanisława, fot. ze Zbiorów Archiwum THR. towego. W 1945 roku UB znalazło u niego broń i był aresztowany, lecz wkrótce zwolniony. Po wyzwoleniu w domu Zimnego odbywały się ze brania rabusiów, orgie pijackie i gra w karty […]. Zimny z żoną byli skre śleni z listy wyborców do sejmu”. W 1953 roku w sprawie pojawiają się dwaj nowi informatorzy: „Liść” i VSekcjistarszegoprowadzeni„Transformator”,przezreferentaIIWydziałuWUBPwRzeszowie,JózefaWróbla.Ichdonosypraktycznieniewnosządosprawynicnowego,opróczustaleniaszeregupowiązańrodzinnychitowarzyskich.Zawierająrównieżznanezinnychdokumentówinformacjenatematprzeprowadzonychakcji.DanezawartewomawianychdoniesieniachagenturalnychwprzejrzystysposóbopisywałyaktywnośćinwigilowanegośrodowiskaorazdostarczałyUBinformacjiostosunkachmiędzyludzkich,którychanalizamogłabyposłużyć

72 listopad 2021

NIE CHCIAŁ LIKWIDOWAĆ PPR-OWCÓW.

Dorąk czytelników trafiła publikacja pod wie loma względami uni kalna – wspomnienia Stanisława Szczepana ps. „Szary” (1915–2002), jednego z dowódców polowych Rzeszowskiego Obwodu Armii Krajowej (AK) i Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ) w latach 1943–1945, następnie działacza Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN). Dowodząc jednym z ogniw podziemia niepod ległościowego na terenie Placówki AK Czudec, miał możliwość współ pracy czy zetknięcia się bezpośred nio z ludźmi, którzy tworzyli na Rzeszowszczyźnie struktury zarówno pierwszej, jak i drugiej konspiracji. Książka, zatytułowana: Niezapo minajki. Wspomnienia „Szarego”, została wydana w 2019 roku przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Bo guchwale, przede wszystkim dzięki determinacji i zaangażowaniu jej dy rektora Damiana Drąga oraz grupy regionalistów. Jest to o tyle istotne, że chodzi w tym przypadku o wspo mnienia człowieka czynnie zaanga żowanego w działalność antykomu nistyczną. Jak zwykle w tego typu przypadkach, wydarzenie to może mieć posmak sensacji. I rzeczywi ście tak powinno być traktowane, bowiem autor z oczywistych wzglę dów nie mógł wydać tych wspo mnień przed rokiem 1989. O wielu sprawach po prostu nie można było wówczas pisać ani mówić – jak np. sowieckie represje wobec żołnierzy AK. Nazwiska i pseudonimy, jakie pojawiają się na kartach tej książki, należą często do postaci historycz nych o dużym znaczeniu i wielu zasługach w walce z komunizmem o niepodległość Rzeczypospolitej. Pod tym względem wydawnictwo to stanowi niezwykle cenne uzupełnie nie wiedzy o tym ważnym, nie tylko dla lokalnej historii, okresie.

OPUBLIKOWANO WSPOMNIENIA STANISŁAWA SZCZEPANA „SZAREGO” Marcin Maruszak

Stanisław Szczepan to reprezen tant pokolenia, które wyrosło na ideałach II Rzeczypospolitej i do którego osiągnięć odwołujemy się nieustannie w życiu społecznym i politycznym. Jest to pokolenie pod wieloma względami wyjątkowe. Łą czy je przede wszystkim wspólnota doświadczeń, zarówno tych z lat szkolnych, jak i tych zdobytych na polu walki. To także pokolenie, któ re złożyło bodaj największą w dzie jach daninę krwi w walce o wol ność Rzeczypospolitej. Trzeba przy tym pamiętać, że poniosło tę ofiarę świadomie, realizując w ten sposób testament wcześniejszych pokoleń Polaków. Musimy przy tym mieć jednak świadomość, że nie byłoby tego fenomenu, gdyby nie olbrzymie zaangażowanie przedwojennego, młodego Państwa Polskiego w wy chowywanie i kształcenie młodzieży, czego liczne przykłady znajdziemy na łamach tej książki. Czytając wspo mnienia „Szarego”, możemy sobie uzmysłowić, jak wielka była wów czas, w okresie II Rzeczypospolitej, afirmacja służby, rozumianej przede wszystkim jako powinność wobec społeczeństwa i Ojczyzny. Odnajdu jemy tu przede wszystkim pochwałę służby wojskowej i systemu szko lenia w przedwojennej armii, która, w powszechnym mniemaniu, była głównym gwarantem suwerenności i niepodległości Państwa. Szczegó łowy i malowniczy opis szkolenia w pododdziałach Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) stanowi wyjątko we i bardzo cenne źródło do badań nad dziejami tej formacji, co dodat kowo podkreśla walory poznawcze omawianej publikacji. Na kartach książki przewija się wiele postaci hi storycznych tamtego okresu, z który mi zetknął się autor. Poznajemy m.in. jednego z bohaterów września 1939 roku, płk. Wacława Jacynę (1898–1979), oficera dyplomowanego in żynierii i saperów Wojska Polskiego (WP) i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, oficera Sztabu Główne go Wojska Polskiego i późniejszego dowódcy słynnego 13. Wileńskiego batalionu strzelców w czasie kampa nii włoskiej, odznaczonego za służbę Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Mi litari. Pojawia się także postać ppłk. Tadeusza Tabaczyńskiego (1896–1979), wsławionego w okresie woj ny polsko-bolszewickiej i powstań Stanisław Szczepan „Szary”, fot. ze zbiorów Ar chiwum THR. Okładka książki Stanisława Szczepana.

Z ogromnym żalem trzeba przy jąć fakt, że autor zrezygnował z bar dziej szczegółowego opisu kluczo wych dla działalności lokalnego podziemia wydarzeń, w których – jak sam podkreśla – uczestniczył. Chodzi przede wszystkim o organi zację i przebieg alianckiego zrzutu broni i wyposażenia – prawdopodob nie w dniach 16 i 19 grudnia 1943 r

racji niepodległościowej na terenie powiatu rzeszowskiego. Jako do wódca miejscowych oddziałów AK i DSZ, utrzymując stały kontakt z kadrą oficerską różnego szcze bla dowodzenia, miał wyjątkową możliwość poznania kulis wielu wydarzeń o dużym znaczeniu histo rycznym. Jednak, pomimo licznych walorów poznawczych i opisowych, ten fragment książki może nieco rozczarować bardziej wyrobionego i zaznajomionego z lokalną histo rią czytelnika. Przede wszystkim Stanisław Szczepan pisze bardzo ostrożnie i dość oględnie, ewident nie z zamiarem uniknięcia sytuacji wymagającej podawania większej liczby nazwisk i pseudonimów ludzi zaangażowanych w konspirację. Nie znajdziemy tu również zbyt wielu informacji, które rzucałyby nowe światło na liczne, obrosłe już legen dami, działania lokalnej konspiracji niepodległościowej. Dotyczy to cho ciażby działalności zbrojnej oddzia łu partyzanckiego pod kryptonimem „Dzwon” i obwodowej partyzantki pod kryptonimem „Rakieta” z okre su okupacji niemieckiej, ale przede wszystkim podziemia antykomuni stycznego. Autor „prześlizguje się” tylko nad tym okresem, podkreśla jąc zwłaszcza niechęć „do zabija nia” i pozostawiając wiele w sferze domysłów. A przecież mamy wów czas do czynienia m.in. z likwidacją przez podziemie komendanta po sterunku MO w Czudcu Andrzeja Rozborskiego, Władysława Tokarza z Woli Czudeckiej i niejakiego Bi lewicza, o których to akcjach „Sza ry” w ogóle nie wspomina, mimo że musiał o nich wiedzieć. To samo dotyczy umniejszania roli akowców z Lubeni, co również jest zaskaku jące, zwłaszcza że Rozborskiego za strzelili żołnierze z oddziału Ignace go Soleckiego „Jaskółki” z Lubeni. Żołnierze „Jaskółki” brali też udział w nieudanym zamachu na działacza komunistycznej Polskiej Partii Ro botniczej (PPR) Stanisława Króla oraz w nieudanej próbie rozbrojenia posterunku MO w Czudcu w czerw cu 1945 roku, której opis we wspo mnieniach Szczepana wydaje się co najmniej enigmatyczny. Autor całkowicie pominął również skład drużyny, wystawionej przez czudec ką placówkę do akcji uwolnienia więźniów z rzeszowskiego Zamku 7 października 1944 r., chociaż sam uczestniczył w tej – nieudanej, nie stety – próbie. Dzisiaj wiemy, że w oddziale tym znalazł się m.in. Jan Konopka „Cyma”, adiutant dowódcy placówki, Tadeusza Szybkowskiego „Sasa”. Nie wiadomo, z czego wy nika ta daleko idąca wstrzemięźli wość autora wspomnień, zwłaszcza że z kontekstu można się domyślać, iż fragment ten został napisany w la tach dziewięćdziesiątych XX wieku, a więc już po upadku systemu ko munistycznego. Deficyt szczegółów ma niebagatelne znaczenie z punktu widzenia lokalnej historii i jest o tyle zaskakujący, że dotyczy świadectwa żołnierza konspiracyjnego wojska, pełniącego funkcje dowódcze, na którym spoczywa wyjątkowa odpo wiedzialność za przekazanie faktów następnym pokoleniom i ocalenie pamięci o zasługach swych podwład nych i dowódców oraz o strukturach konspiracji w terenie. Wydaje się, że sama świadomość ulotności ludzkiej pamięci i braku źródeł nakazywała by autorowi podjęcie takiego trudu. Niestety, stało się inaczej. Owszem, otrzymujemy solidną dawkę infor macji o wydarzeniach, w które za angażowany był „Szary”, okraszoną dodatkowo ich subiektywną oceną, ale brakuje informacji o ludziach podejmujących odpowiedzialność za konkretne działania, wydających rozkazy i wykonujących je. Czyżby chodziło o unikanie tematów kon trowersyjnych, których wyjaśnienie wymagałoby bardziej pogłębionej analizy? Tego prawdopodobnie już się nie dowiemy.

73 listopad 2021 śląskich, wieloletniego wykładow cy Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej-Komo rowie i Centrum Wyszkolenia Pie choty w Rembertowie, Komendanta Centralnej Szkoły Podoficerskiej KOP w Osowcu oraz legendarnego dowódcy twierdzy Osowiec. W cza sie wojny obronnej 1939 roku ppłk Tabaczyński dowodził m.in. pułkiem wchodzącym w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga (1888–1941), walcząc m.in. pod Kockiem. Od 1939 roku tworzył struktury konspi racji wojskowej na terenie okupacji niemieckiej, jak i sowieckiej. Pełnił funkcje dowódcze w ZWZ-AK, m.in. zastępcy komendanta Okręgu Lwów AK. Wśród wielu malowniczych postaci obecnych na łamach wspo mnień warto także wymienić mjr. Władysława Raginisa (1908–1939), oficera KOP i słynnego, heroicz nego obrońcę odcinka „Wizna” we wrześniu 1939 roku, który nazwa no Polskimi Termopilami. Ostatnim etapem służby autora wspomnień w Wojsku Polskim była kampania wrześniowa 1939 roku, której krót ki, ale malowniczy opis przywodzi na myśl wiele innych, zachowanych świadectw i relacji z tamtego okre su. Stanisławowi Szczepanowi udało się znakomicie oddać trud zwykłego żołnierza oraz fizyczną i psychiczną udrękę ciągłego odwrotu. Widać wy raźnie, że autor notował swe wspo mnienia owładnięty pasją pisania i chęcią przekazania towarzyszących mu wówczas emocji, co podnosi wa lory czytelnicze wielumożnauwagęokresu.dostępsięwszystkimwejkiejmnieńpunktuNajciekawsza,książki.zhistorycznegowidzenia,jestczęśćwspodotyczącaokupacjiniemiecitzw.utrwalaniawładzyludowpowojennejPolsce–przedezuwaginautrzymującyprzezdługiczasograniczonydoźródełpisanychztegoDopierodzisiaj,biorącpodstanwiedzyhistorycznej,próbowaćodnieśćsiędoopisanychwksiążcewydarzeń,rzucającnanieniecowięcejświatła.Niewątpliwieautorbyłzaangażowanywtworzeniekonspi

74 listopad 2021 na placówkę odbiorczą „Rybitwa” w okolicach Gwoźnicy Górnej oraz o nieudaną próbę odbicia więźniów z więzienia na rzeszowskim Zamku, którą to akcją dowodził bezpośred nio kpt. Łukasz Ciepliński. Bez pośrednia relacja uczestnika tych wydarzeń miałaby niewątpliwie istotną wartość historyczną, a jed nak autor zrezygnował z ich opisu. Z tekstu wynika, że jest to wybór świadomy. Być może, było to zwią zane ze zwykłą ostrożnością i poczu ciem odpowiedzialności za kolegów z konspiracji, spośród których wielu uniknęło represji komunistycznych, zachowując anonimowość. Mogło to również wiązać się z pewnymi uwa runkowaniami środowiskowymi, w których przyszło żyć i pracować autorowi wspomnień. Wstrzemięźli wość ta kontrastuje bowiem z bardzo charakterystycznym i pod wieloma względami wyjątkowym stosunkiem autora do miejscowej konspiracji komunistycznej. Stanisław Szcze pan nie ukrywa bowiem, że według niego ludzie ci nie stanowili żadnego zagrożenia dla miejscowego pod ziemia niepodległościowego. Wręcz przeciwnie, wielu z nich miało wręcz wspierać swymi działaniami lokalne struktury AK. Trzeba przyznać, że – ze względu na rangę postaci oraz zajmowane w konspiracji niepod ległościowej stanowiska – jest to ocena dość niespotykana. Szczegól nie ostro kontrastuje ona z opisami późniejszych pacyfikacji, dokony wanych przez sowieckie NKWD, brutalnymi przesłuchaniami w ka towniach Smiersza i masową wy wózką żołnierzy AK do łagrów. Oce na systemu komunistycznego jest przy tym jednoznacznie negatywna. Jednak autor zdaje się utwierdzać czytelnika w przekonaniu, że lokalni komuniści nie mieli nic wspólnego z tymi represjami, nie dostrzegając lub też nie wiedząc o agenturalnym i prosowieckim charakterze miejsco wejNaPPR.usprawiedliwienie takiej po stawy autora można by wskazać choćby niedostatek fachowej litera tury na ten temat w latach dziewięć dziesiątych XX wieku, przypomnieć fakt, że Instytut Pamięci Narodowej utworzono dopiero w 1999 roku, a zatem podstawowe źródła do ba dań prawdziwej roli PPR były jesz cze niedostępne. Jednak autor zdaje się sam wskazywać powody takiego a nie innego stosunku do miejsco wych komunistów. Okazuje się bo wiem, że – jak sam przyznaje – jest spowinowacony z Janem Hussem (1903–1972), późniejszym prezyden tem Rzeszowa w latach 1948–1950, który od lat trzydziestych XX wie ku był m.in. członkiem egzekutywy Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy (KPZU) i późniejszym wy sokim dygnitarzem PZPR, oraz jego bratem Andrzejem Hussem, również członkiem PPR i PZPR, o którym wyraża się w samych superlatywach, podkreślając jego zasługi we wspól nej z AK walce z niemieckim oku pantem. Co zaskakujące, podaje tutaj przykład współdziałania Andrzeja Hussa z akowskim podziemiem pod czas jego pracy w gminnej komisji, wydającej m.in. kenkarty. Szczepan pisze m.in.: „[…] Huss tyle blankie tów załatwił dla AK! […] Andrzej zna w Czudcu wielu członków AK, w tym mnie”. Wygląda zatem na to, że Andrzej Huss, sprawujący wów czas wysokie funkcje w PPR, pra cował przy wydawaniu fałszywych kenkart dla żołnierzy AK i pracowni ków Delegatury Rządu. Dziś zdaje my sobie sprawę, że była to sytuacja bardzo niebezpieczna dla trwałości struktur konspiracji niepodległościo wej, zwłaszcza w obliczu nadciąga jącej okupacji sowieckiej. Czy autor, doświadczony żołnierz i konspirator, mógł o tym nie wiedzieć? To bardzo mało prawdopodobne, zwłaszcza je śli weźmie się pod uwagę docierają ce do niego począwszy od 1944 roku odpisy meldunków wywiadu AK i rozkazy Komendy Rzeszowskiego Obwodu AK, dotyczące likwidacji Andrzeja„Szary”Hussa.mógł rzeczywiście nie wiedzieć o tym, że informa cje o ewentualnej agenturalnej roli Hussa pochodziły z bardzo dobrych akowskich źródeł, umieszczonych wewnątrz PPR. Członkiem Komi tetu Dzielnicowego PPR w Czudcu był bowiem Józef Lib „Bruzda”, po zostający w bezpośrednim kontak cie z komendantem Inspektoratu AK Rzeszów, kpt. Łukaszem Ciepliń skim. Z kolei Piotr Moskwa „Spy tek” z Czudca działał jako oficer kontrwywiadu AK w miejscowych strukturach PPR i Armii Ludowej (AL). Nie usprawiedliwia to jednak podejmowanych przez autora prób dość naiwnego wyjaśnienia przy czyn tajemniczej śmierci Alfreda Szadkowskiego „Dęboroga”, który pełnił funkcję zastępcy dowódcy Placówki AK Czudec, oraz licznych wsyp wśród miejscowych żołnierzy AK, spośród których wielu trafiło do sowieckiej niewoli, a stamtąd do łagrów. Tłumaczenie tych zda rzeń jakąś rzekomo dwuznaczną postawą oficerów z kręgów dowód czych czudeckiej placówki nie jest, niestety, oparte na żadnych przeko nujących dowodach i wygląda na obarczone dodatkowo ciężarem oso bistych animozji. Nie może zatem stanowić odpowiedzi na pytania do tyczące ewentualnej zdrady w krę gach AK. Dodatkowe wątpliwości budzą okoliczności związane ze sta nowczą odmową wykonania przez „Szarego” rozkazu likwidacji człon ków PPR Andrzeja Hussa i Stanisła wa Króla, którzy posiadali rozległą wiedzę o miejscowych strukturach konspiracji niepodległościowej. Musiało się to spotkać z ostrą reak cją ze strony dowództwa Rzeszow skiego Obwodu DSZ, o czym autor Jan Huss, fot. ze zbiorów archiwum THR.

którą redagowali m.in. Stanisław Król, Józef Lib, Wiktoria Wiśniew ska i Józef Sitek. Nasłuch radio wy dla potrzeb PPR prowadzono w miejscowej Spółdzielni Spożyw ców. Tacy członkowie Komitetu, jak Jan Huss, Andrzej Huss, Aniela Czech, Antoni Konkol, Michał Wa rzocha i wielu innych, mieli zasilić po wejściu Sowietów kadry urzęd nicze w komitetach partii, wojsku i bezpiece. Nic zatem dziwnego, że działający od kwietnia 1944 roku w lasach czudeckich i podlegający bezpośrednio Komendzie Obwodu AK Rzeszów oddział partyzancki „Rakieta”, którego zadaniem była m.in. likwidacja szczególnie groź nych działaczy PPR, stanowił dla komunistów poważne zagrożenie. Śmierć „Kosa” i „Dęboroga” sku tecznie sparaliżowała te działania. Nie sposób nie odnieść się rów nież do okresu WiN-owskiego wspomnień Stanisława Szczepana, kiedy to autor, używając fałszywe go nazwiska, współtworzył na po czątku 1946 roku siatkę Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” na tere nie Pomorza Zachodniego. Opis tej działalności wydaje się niezwykle lakoniczny. Autor nie podaje tutaj żadnych nazwisk konspiratorów z Rzeszowszczyzny, z wyjątkiem Mieczysława Kryndy i Tadeusza Szybkowskiego, a przecież było ich tam wtedy wielu i pełnili zna czące funkcje. Warto wspomnieć chociażby o tym, że zawiadowcą stacji w Szczecinie-Dąbiu, którego autor nie wymienia z nazwiska, był wówczas Jan Pokrywka „Fiołek”, wieloletni zawiadowca stacji kolejo wej w Czudcu, były żołnierz pionu wywiadu i kontrwywiadu AK, który nadzorował wówczas pracę wywia du WiN na terenie północno-zachod niej Polski. Pozostawał przy tym w stałym kontakcie z Mieczysła wem Kawalcem „Izą”, szefem sieci wywiadowczej WiN krypt. „Iskra”. Fakt ten świadczy o tym, że siat ka WiN na terenie Złocieńca miała nie tylko cele propagandowe, ale wykonywała też poważne zadania wywiadowcze dla jednej z najwięk szych organizacji konspiracyjnych po sowieckiej stronie tzw. żelaznej kurtyny. Sprostowania wymaga przy tej okazji twierdzenie autora, jako by był on w posiadaniu „legityma cji WiN” podpisanej przez premiera Stanisława Mikołajczyka. Ze wzglę dów historycznych i chociażby kon spiracyjnych jest to oczywiście nie prawdopodobne. Być może, autor dysponował wówczas legitymacją Polskiego Stronnictwa Ludowego i jest to kwestia zwykłej pomyłki. Fragment książki dotyczący oko liczności związanych z aresztowa niem przez sowieckie organa bezpie czeństwa oraz ucieczki z transportu do łagru należy do najlepszych pod względem literackim. Autor, używa jąc prostego języka i krótkich, nie rozbudowanych zdań potrafił znako micie ukazać grozę sytuacji, w jakiej znalazły się tysiące żołnierzy AK. Niektóre fragmenty pisane były pod wpływem żywych wciąż emo cji, co dodatkowo przyciąga uwagę czytelnika, który ma świadomość, że obcuje podczas lektury ze wspo mnieniami uczestnika i naocznego świadka opisywanych wydarzeń. Na szczególną uwagę zasługuje postać współuczestnika ucieczki z trans portu kolejowego i towarzysza wę drówki do domu, którego autor tym razem wymienił z imienia i nazwi ska. To Bronisław Stęga ps. „Kole jarz”, żołnierz Placówki AK Słocina, uczestnik wielu akcji dywersyjnych przeciwko Niemcom i Sowietom, legendarny uczestnik rzeszowskiej „Kośby”, czyli likwidacji szczegól nie niebezpiecznych gestapowców – Friedricha Pottebauma i Hansa Flaschke, zastrzelonych 25 maja 1944 roku na ulicy Batorego w Rze szowie. W 1946 roku został ponow nie aresztowany i skazany na karę śmierci. Wyrok przez powieszenie wykonano publicznie 17 czerwca 1946 roku na tzw. rynku giełdowym koło bóżnicy w Rzeszowie. Propa ganda komunistyczna przekonywała wówczas społeczeństwo, że straco no groźnych bandytów (wraz ze Stę gą powieszono wtedy Józefa Kosze lę). Dlatego relacja „Szarego” o ich wspólnej z „Kolejarzem” ucieczce stanowi nieznane dotąd i pod wielo

75 listopad 2021 nie wspomina. Według późniejszych zeznań jednego z byłych dowódców Placówki DSZ w Czudcu, „Szary” miał się wymigiwać od tego zada nia, tłumacząc się dobrą znajomo ścią ze skazanymi. Z dzisiejszej perspektywy, ze względu na upływ czasu i dyna miczny rozwój historiografii doty czącej omawianego okresu, można powiedzieć znacznie więcej na te mat kluczowej roli, jaką odgrywała PPR w rozpracowaniu przez so wiecki kontrwywiad miejscowych struktur podziemia niepodległościo wego. Warto przy tym wspomnieć, że już od wiosny 1944 roku działał na terenie powiatu rzeszowskiego starszy lejtnant Armii Czerwonej Aleksiej Anisimowicz Biełozierow, Rosjanin, przeszkolony przez Pol ski Sztab Partyzancki podlegający pod Centralne Biuro Komunistów Polskich w ZSRR. Jego zadaniem było przede wszystkim rozpoznanie sił i paraliżowanie działań polskie go podziemia oraz organizowanie struktur AL, w tym również jej wy wiadu dla sowieckich celów wywia dowczych. Wydaje się, że Biełozie row miał wiele osiągnięć na tym polu, m.in. dzięki wykorzystaniu in formacji pochodzących od działaczy PPR. W czerwcu 1944 roku udało mu się m.in. zlikwidować w okoli cach Niechobrza dwóch żołnierzy oddziału partyzanckiego AK „Ra kieta”, w tym jego dowódcę, ppor. Romana Dziadka „Kosa”. Mógł również mieć na sumieniu śmierć „Dęboroga”. Akcje te nie były przy padkowe. Komitet Dzielnicowy PPR w Czudcu podlegał bowiem przynajmniej od początku 1944 roku szczególnej ochronie ze strony wy wiadu sowieckiego ze względu na zaplecze wywiadowcze, kadrowe i propagandowe. Od kwietnia 1944 roku w Czudcu i Mogielnicy odby wały się cykliczne obrady Komitetu Okręgowego PPR, a w lipcu zorga nizowano na tym terenie pierwsze posiedzenie Powiatowej Rady Na rodowej w Rzeszowie. Od stycz nia do maja 1944 roku powielano w Czudcu komunistyczną gazetkę „Jedność Chłopsko-Robotnicza”,

odeszło w poczuciu krzywdy i zapo mnienia, nie doczekawszy czasami przejawów zwykłej wdzięczności od młodego pokolenia Polaków. Wielu musiało przez cały okres komuni zmu żyć i funkcjonować z piętnem bandyty, a ich rodziny były często dotknięte ostracyzmem ze strony lo kalnych społeczności. Ich dzieci zaś miały przeważnie utrudniony awans społeczny i zawodowy. Książki takie jak ta dowodzą, jak ważne jest dokumentowanie wspo mnień. Jak wielkie znaczenie dla lokalnej społeczności ma zachowana w druku pamięć najwybitniejszych i najbardziej heroicznych jej przed stawicieli, dzięki którym mogła ona zachować poczucie godności w cza sach komunistycznego zniewolenia. Jest to coś więcej niż zwykły pod ręcznik do historii. Jest bowiem świa dectwem życia i twórczości naszych przodków, jak również świadectwem myśli i idei, dla których żyli i dla któ rych poświęcali swe życie. Czytając wspomnienia Stanisława Szczepana, nie można mieć żadnych wątpliwo ści, że tą najwznioślejszą dla niego ideą, najważniejszą sprawą była, jest i pozostaje Polska.

Odezwa Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie z 18 sierpnia 1944 r., w której składzie znaleźli się m.in. Andrzej Buda, Jan Huss i Józef Lib, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

76 listopad 2021 ma względami wyjątkowe źródło do badań nad biografią tego żołnierza, którego losy, a zwłaszcza śmierć, mają wymiar symboliczny dla ca łego jego pokolenia. Symbolikę tę wzmacnia dodatkowo, i to w sposób wręcz szyderczy, stojący niedaleko miejsca egzekucji Pomnik Wdzięcz ności Armii Radzieckiej, wzniesio ny w 1951 roku i wciąż czekający na usunięcie.Opublikowanie wspomnień Sta nisława Szczepana „Szarego” w zna komity sposób uzupełnia lokalną historiografię i ma niewątpliwe zna czenie kulturotwórcze, przyczynia jąc się do podtrzymywania pamięci historycznej i tożsamości narodowej wśród lokalnej społeczności. Dla każdego, kto zdecyduje się sięgnąć po to wyjątkowe pod wieloma wzglę dami wydawnictwo, będzie to z pew nością ciekawa lekcja żywej historii. Książka ta stanowi bowiem żywy dowód na bogactwo dziejów tej czę ści Rzeszowszczyzny oraz wskazuje drogę badaczom historii i ludziom, którzy, być może dzięki niej, odkryją w sobie pasję szukania i dokumento wania śladów przeszłości. Historia to przecież także walka o pamięć. To również walka z upływającym cza sem, gdy ma się świadomość, że od chodzą z tego świata ostatni przed stawiciele pokolenia „Szarego”, nie zostawiając często po sobie żadnych relacji czy wspomnień. To walka o pamięć o wielu Żołnierzach Wy klętych, którzy, podobnie jak „Sza ry”, przez całe życie musieli milczeć na temat takich wydarzeń, jak wie le z tych opisanych w książce. Nie mogli sobie pozwolić na spisywanie wspomnień i odbieranie zaszczytów, jak to było w przypadku działaczy PPR, funkcjonariuszy UBP, MO, ORMO, żołnierzy Korpusu Bezpie czeństwa Wewnętrznego i innych formacji zasłużonych dla budowy komunizmu w Polsce. Wielu zapo mnianych bohaterów wciąż czeka na swoje biogramy i na jakiekolwiek inne upamiętnienie. Wielu z nich zo stało przez komunistów zamordowa nych tylko za to, że mieli odwagę do chować wierności przysiędze. Wielu

Marcin Maruszak pobudkami kierowali się obaj history cy, zwłaszcza że już 6 lat po publikacji książki Sąd Okręgowy w Rzeszowie, po analizie tych samych akt, wydał zgoła odmienny osąd. Postanowie niem z dnia 11 stycznia 2011 r. stwier dził bowiem nieważność wydanego wobec Leona Słowika „Uzdy” wyroku byłego WSR w Rzeszowie, uzasadniając to jego działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, co w oczywisty sposób podważa ustalenia obu autorów na temat działalności Słowika. Dziwnym trafem ich „niedopatrzenie” dotyczy tylko żoł nierzy z oddziału „Bicza” i z perspek tywy czasu nie wygląda to na zwykły przypadek. Do dziś bowiem rodziny obydwu żołnierzy czekają na sprosto wanie tych błędów przez IPN i wznowienie publikacji w wersji poprawio nej. Zamiast tego rzeszowski IPN nie waha się wspierać działań sprzyja jących utrzymywaniu się czarnej le gendy o Leonie Słowiku, Stanisławie Pieli i ich towarzyszach broni. Jest to o tyle zaskakujące, że przedstawione poniżej fakty z długiego okresu służby „Kościarza” wskazują na to, że zasługuje on na szacunek i wieczną pa mięć, jaką jesteśmy winni Żołnierzom Niezłomnym. Stanisław Piela, ps. „Denty”, „Kogut”, „Kościarz”, syn Józefa i Jó zefy Kameckiej, urodził się 2 marca 1909 roku w Staroniwie w powiecie rzeszowskim. W latach 1931–1932 służył w 48. pułku piechoty w Sta nisławowie. Nieliczne źródła, jakie po nim pozostały (większość pamią tek i dokumentów strawił pożar jego rodzinnego domu w 1988 roku), nie zawierają żadnych informacji o jego edukacji i pracy w okresie przedwojennym. Podstawowe wątki jego biografii konspiracyjnej można jednak znaleźć w dokumentach ko munistycznych służb specjalnych, zwłaszcza organów bezpieczeństwa publicznego z lat 1945–1956. Bronisław Józef Piela, syn Stanisława Pieli (zdję cie nagrobne), fot. archiwum. Żołnierze 48. pułku piechoty ze Stanisławowa. Fotografia wykonana na przełomie lat 20. i 30. XX w., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

77 listopad 2021 Stanisław Piela ps. „Kościarz” to kolejny, po Leonie Słowiku „Uździe”, żołnierz podziemia niepodległościowego przemilczany w publikacjach rzeszowskiego IPN. Obaj zostali skazani przez komuni styczne sądy na karę śmierci, m.in. za nielegalne posiadanie poakowskiej broni i strzelanie do funkcjonariuszy UB. Ich nazwisk nie ma jednak w wy danej w 2004 roku przez rzeszowski IPN publikacji, mającej z założenia za wierać pełen wykaz osób skazanych przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Rze szowie na najwyższy wymiar kary za działalność zbrojną i polityczną na rzecz niepodległego Państwa Polskie go. Z informacji zawartych w książce wynika, że jej autorzy (Tomasz Bere za i Piotr Chmielowiec) nie umieścili w niej nazwisk Pieli i Słowika, kierując się własną „analizą materiałów śled czych i procesowych”, której wyniki nakazywały traktować ich jako „ska zanych za przestępstwa nie mające charakteru politycznego, w tym czyny kryminalne”. Można by to uznać za zwykłą pomyłkę lub przeoczenie, gdy by nie fakt, że już z pobieżnej analizy akt śledczych i sądowych Pieli i Słowi ka wynika wyraźnie, że byli oni żołnie rzami poakowskiego oddziału Fran ciszka Rejmana „Bicza” i brali udział w wykonywaniu rozkazów likwidacji funkcjonariuszy UB, MO oraz człon ków PPR. Nie wiadomo zatem, jakimi „WYKLĘTY”

PRZEZ IPN: STANISŁAW PIELA „KOŚCIARZ”

mym oddziale służył również Stani sław Piela, który był sąsiadem i kolegą Rząsy ze Staroniwy. Używał wówczas pseudonimu „Kogut”. Fakt służby w oddziale „Twardego” potwierdził Piela również w trakcie śledztwa pro wadzonego przeciwko niemu przez UB. Pisał o tym również były komen dant obwodowy LSB Mieczysław Urbanik w maszynopisie swojej pracy pt. Żelazne Kompanie BCh w powie cie rzeszowskim „Radło” 1939–1945 (Strzyżów 1993), jednak fragment do tyczący Pieli nie znalazł się w jej osta tecznej wersji [więcej o tym w artyku le pt. Wyklęty Oddział BCh. Dlaczego ocenzurowano książkę Mieczysława Urbanika o Batalionach Chłopskich w powiecie rzeszowskim? w niniej szym numerze Magazynu THR]. Utworzenie oddziału specjalnego „Twardego” zbiegło się z objęciem stanowiska powiatowego Delegata Rządu przez mieszkającego również na Staroniwie Józefa Kubickiego, któ ry od okresu przedwojennego należał do ścisłego kierownictwa powiato wych struktur SL, a podczas okupacji niemieckiej wchodził pod pseudoni mem „Poręba” w skład „trójki” pod Kazimierz Dejmek „Ter”, lata 40. XX w., fot. ar

78 listopad 2021 W strukturach Polskiego Państwa Podziemnego Z ustaleń ówczesnych funkcjona riuszy MO i UB wynika, że Piela był w 1943 roku żołnierzem Rzeszow skiego Obwodu Armii Krajowej, uży wając pseudonimu „Denty”. W czasie jednego z ciężkich przesłuchań na UB wspomniał nawet, że do AK „zakon spirował” go znany mu z widzenia człowiek o pseudonimie „Ter”, nie wymieniając jednak jego nazwiska. Prawdopodobnie pseudonim ten nic wtedy ubekom nie mówił. Dzisiaj jednak wiadomo, że chodziło o Ka zimierza Dejmka – później znanego reżysera teatralnego, a protokół ten stanowi ważny przyczynek do jego konspiracyjnej biografii. Dejmek, którego ojciec pracował przed wojną w rzeszowskim więzieniu na Zamku, uczęszczał do I Gimnazjum w Rze szowie. Nie wiadomo, czy miał coś wspólnego z ruchem ludowym. Pew ne jest jednak, że swą przygodę z kon spiracją rozpoczął od służby w Stra ży Chłopskiej „Chłostrze”, zbrojnej formacji podziemnego Stronnictwa Ludowego (SL) „Roch”. W styczniu 1943 roku trafił do Oddziału Specjal nego dowodzonego przez Michała Rząsę „Twardego”, który kierował oddziałami specjalnymi „Chłostry” w północnej części Obwodu Rze szowskiego o kryptonimie „Radło”. Podlegał bezpośrednio komendantowi obwodowemu Ludowej Straży Bez pieczeństwa (LSB), Mieczysławowi Urbanikowi ps. „Łoza”. W tym sa

protokołu przesłuchania Stanisława Pieli przez oficerów śledczych WUBP w Rzeszowie z 15 grudnia 1946 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR. Odręczna notatka Mieczysława Urbanika (lata 80. XX w.) dotycząca składu osobowego Oddziału Specjalnego Michała Rząsy „Twardego”, fot. archiwum.

Fragmentchiwum.

79 listopad 2021 ziemnego powiatowego kierownictwa (krypt. „Nadleśnictwo”) SL „Roch”. Pełniąc te funkcje, „Poręba” musiał mieć decydujący wpływ na realizację ogłoszonych pod koniec 1942 roku wytycznych Centralnego Kierownic twa Ruchu Ludowego o utworzeniu oddziałów specjalnych do realiza cji tzw. akcji kar, skierowanej prze ciwko zdrajcom i kolaborantom. To prawdopodobnie z jego inicjatywy do oddziału trafili ludzie, których znał z sąsiedztwa w Staroniwie. Podstawo wym warunkiem było doświadczenie wojskowe z okresu przedwojennego (Piela był żołnierzem rezerwy) lub inne, niezbędne do wykonywania tych akcji cechy. Zadaniem oddziału „Twardego” było bowiem zwalcza nie pospolitego bandytyzmu, karanie ludzi wysługujących się nadmiernie okupantowi niemieckiemu oraz likwi dacja osób, wobec których podziem ne sądy orzekły karę śmierci. Oddział pozostawał wówczas do dyspozycji powiatowego Kierownictwa Walki Podziemnej oraz powiatowego Dele gata Rządu na Kraj – najpierw Józe fa Kubickiego „Poręby”, a następnie Władysława Martynuski „Zagrody”, który od jesieni 1943 roku pełnił do datkowo funkcję kierownika Oporu Społecznego, a od początku 1944 roku – prokuratora w składzie miejscowego Cywilnego Sądu Specjalnego. Wczesną wiosną 1943 roku „Twardy” i jego podkomendni prze prowadzili szereg akcji, m.in. na drodze w Racławówce rozbrojono sześciu funkcjonariuszy niemieckiej Schutzpolizei. Oddział wykonał rów nież kilka wyroków śmierci, m.in. na inspektorze mleczarstwa „za nie ludzki stosunek do rolników” oraz na urzędniku gminnym za donoszenie Niemcom. Gdy w połowie 1943 roku rozpoczęły się rozmowy o połączeniu części oddziałów „Chłostry” z AK, niektórzy żołnierze LSB zostali włą czeni do pionu dywersji AK. Zda rzały się również przypadki dezercji i samowolnego przejścia do oddzia łów AK. Przypuszczalnie to wtedy Dejmek znalazł się w oddziałach dy wersyjnych AK, pociągając za sobą Pielę. Mieli trafić do oddziału stano wiącego ubezpieczenie ruchomej ra diostacji nadawczej Rzeszowskiego Inspektoratu AK. Dejmek mógł już wtedy dowodzić kilkuosobowym pa trolem dywersyjnym. Według wspo mnień Romana Konieczkowskiego, komendanta Placówki AK Strzyżów, na wiosnę 1944 roku Dejmek dyspo nował 6-osobowym patrolem, dobrze uzbrojonym w broń zrzutową, który włączono do działającego w lasach czudeckich Oddziału Partyzanckiego „Rakieta”. Tymczasem Piela, przesłu chiwany później przez UB, zeznał, że po kilku tygodniach usunięto go z AK za nadużywanie alkoholu, co wyda je się mało prawdopodobne. Mógł to być skutek rosnącego napięcia pomię dzy „Rochem” a dowództwem AK, wywołanego licznymi nieporozumie niami podczas akcji scaleniowej w te renie. Niemniej jednak, Piela kontynu ował służbę w oddziale „Twardego” aż do jego aresztowania przez Gesta po w marcu 1944 roku. Z relacji Mie czysława Urbanika wynika, że nie mieccy oprawcy w sposób szczególny znęcali się nad Rząsą, chcąc wydobyć od niego nazwiska podległych mu żołnierzy. Przez strażnika więzienne go miał przesłać gryps o treści: „Już mnie żywcem solą, jak mnie przypie ką, to chyba będą żreć, bądźcie spo kojni – śpijcie w domach”. Po aresz towaniu „Twardego” dowództwo nad oddziałem przejął Stefan Wójcik z Rudnej Wielkiej. W okresie „Burzy” oddział wziął udział w koncentracji oddziałów LSB w okolicach Tyczyna, których zadaniem było paraliżowa nie we współpracy z AK transportów niemieckich. Piela uczestniczył m.in. w rozbiciu jednostki wojska niemiec kiego stacjonującej w tyczyńskim par ku. Według jego późniejszych zeznań, zdobyto w walce kilka jednostek broni na potrzeby oddziału. Po wejściu Sowietów struktury „Rocha” pozostały w konspiracji, nie podejmując, w przeciwieństwie do AK, żadnych rozmów z nowym okupantem. Dopiero na wiosnę 1945 roku w dowództwie BCh zaczęła przeważać opinia o konieczności wyj ścia z konspiracji, co znalazło wyraz w wydanym w marcu rozkazie Ko mendy Głównej BCh o rozwiązaniu oddziałów. Do ostatecznego rozwią zania wszystkich struktur BCh doszło dopiero we wrześniu 1945 roku. Jesz cze w lutym część żołnierzy oddziału specjalnego Stefana Wójcika została podporządkowana rozkazom miej scowego dowództwa poakowskiej organizacji „Nie”, a następnie Dele gatury Sił Zbrojnych (DSZ). Patrolem tym dowodził Stanisław Piela, przyj mując nowy pseudonim „Kościarz”. Jego rozkazom podlegali: Józef Pypeć „Kępa”, Włądysław Gąsior „Wró blewski” i Edward Łagowski „Bo cian”. Wszyscy mieszkali w Trzcia nie. Do lipca 1945 roku, a więc do rozwiązania struktur Polskiego Pań stwa Podziemnego, „Kościarz” wraz ze swymi ludźmi wykonywał akcje zbrojne wspólnie z oddziałami dywer sji rzeszowskiego Inspektoratu „Nie” i DSZ. Z dokumentów UB wynika, że jesienią 1944 roku Stanisław Pie la uczestniczył w likwidacji działa cza PPR Józefa Ciebiery w Zgłobniu. Akcją tą dowodził Tadeusz Dziedzic „Grusza”, dowódca plutonu dywer syjnego Placówki AK w Trzcianie. 1 marca 1945 r. patrol „Kościarza” próbował rozbroić oficera sowiec kiego kpt. Musatowa, kwaterującego w Przybyszówce. Akcja nie powiodła się, gdyż Sowiet zdołał umknąć, pomi mo postrzelenia. W kwietniu żołnie rze oddziału zlikwidowali w Bziance dwóch PPR-owców, Bolesława Woj ciechowskiego i Jana Micała. Akcją tą dowodził Bronisław Migała „Mauser”

Jan Jankowski „Biały”, „Kruk”, „Giewont”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Fragment Charakterystyki oddziału Franciszka Rejmana „Bicza” sporządzonej przez funkcjonariuszy SB w 1977 roku, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

zastąpił Franciszek Rejman „Bicz”. Grupa ta pozostawała w dyspozycji „Jastrzębia”. Udział patrolu „Kościa rza” w akcjach zbrojnych, którymi kierowali dowódcy dywersji poakow skiego podziemia (m.in. „Kania II”, „Kaczor”, „Grusza”, „Mauser”) do rozwiązania DSZ, w oczywisty spo sób podważa tezy wysuwane we wspomnieniach Mieczysława Urbani ka i Józefa Frankiewicza o niesubor dynacji oddziału. Wręcz przeciwnie, świadczy o tym, że oddział „Kościa rza” stanowił ważne ogniwo miejsco wej zbrojnej konspiracji. Za współ pracę BCh z poakowską konspiracją odpowiadali w tym czasie pozostający wciąż w konspiracji rzeszowski De legat Rządu Władysław Martynuska „Zagroda” oraz komendant LSB Jan Jankowski „Giewont”, będący wów czas zwolennikiem czynnego oporu przeciw komunistom. W tym czasie „Zagroda” rozporządzał częścią od działu dyspozycyjnego dowodzoną przez Stefana Wójcika. Mogło to trwać nawet aż do likwidacji struktur Polskiego Państwa Podziemnego la tem 1945 roku. Potem oddział Pieli stanowił nieoficjalną ochronę Zarzą

80 listopad 2021 z oddziału dywersyjnego Placówki AK Świlcza–Trzciana. Z kolei 23 maja, podczas skutecznej likwida cji sekretarza PPR Franciszka Fereta w Bratkowicach, oddziałem „Kościa rza” dowodził Michał Frankiewicz „Kaczor”, pełniący wtedy obowiązki oficera dywersji zachodniej części Obwodu DSZ Rzeszów. Wykonywał rozkaz przekazany mu bezpośrednio przez dowódcę „Straży” Inspektoratu DSZ Rzeszów, Wiktora Błażewskie go „Orlika”, który 17 maja 1945 r zginął w obławie urządzonej przez UB w Rudnej Wielkiej. 15 czerw ca 1945 roku oddział „Kościarza” uczestniczył wraz z miejscowymi patrolami „Straży” DSZ w rozbiciu posterunku MO w Świlczy. Połączo ne siły placówki, złożone z kilkudzie sięciu żołnierzy wszystkich patroli dywersyjnych oraz większej liczby współpracowników i byłych żołnie rzy AK i BCh, otoczyły posterunek. Jednym z powodów zorganizowania tej akcji był plan odbicia przetrzymy wanego w miejscowym areszcie Ad olfa Koczura, wchodzącego wcześniej w skład grupy Leona Słowika „Uzdy”. Akcją dowodzili: Tadeusz Dziedzic

„Grusza”, Franciszek Rejman „Wilk” i Jan Baran. Zarekwirowano wówczas 18 karabinów, 2 automaty PPSz, pi stolet Parabellum, 3 rewolwery, 400 sztuk amunicji, strzelbę, maszynę do pisania, pieczątki, sorty mundurowe, kilka zegarków funkcjonariuszy oraz stanowiącą własność gminy zbioro wej kwotę 153 200 złotych na cele miejscowego „Rocha”. Według spisanych po latach wspo mnień Mieczysława Urbanika, byłego dowódcy LSB w powiecie rzeszow skim, oddział, w którym służył Piela, miał zostać rozwiązany za niesubor dynację. Jednak z akt komunistycznej bezpieki, które przechowywane są w IPN, wyłania się odmienny obraz wydarzeń. Od lutego 1945 roku od dział „Kościarza” pozostawał bowiem do dyspozycji Komendanta Obwo du „Nie”–DSZ Rzeszów Mieczy sława Kawalca „Żbika” i dowódcy dywersji zachodniej części Obwodu „Nie”–DSZ Rzeszów Bolesława Ja strzębskiego „Jastrzębia”. Podlegał bezpośrednio rozkazom Józefa Gut kowskiego „Kani II”, dowódcy patroli dywersyjnych (grupy do zadań spe cjalnych), którego w marcu 1945 roku

Fragment tzw. kartoteki band sporządzonej przez WUBP w Rzeszowie –„Kartoteka bandy” Stanisława Pieli, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

81 listopad 2021 du Powiatowego Polskiego Stronnic twa Ludowego (PSL) w Rzeszowie. Wszyscy żołnierze oddziału z wyjąt kiem dowódcy otrzymali partyjne legi tymacje PSL. On sam jej nie otrzymał, gdyż był poszukiwany przez organa bezpieczeństwa. Patrol nie zaprzestał jednak działalności zbrojnej wymie rzonej w komunistów, co było spowo dowane nasilającymi się represjami wobec członków PSL. 7 października 1945 r. w niejasnych okolicznościach doszło w Trzcianie do strzelaniny po między żołnierzami z grupy „Kościa rza” a żołnierzami sowieckimi, a 10 listopada oddział dokonał rekwizycji mienia u leśniczego Mazurkiewicza w Bratkowicach, podejrzewanego o kontakty z milicją. Walka zbrojna przeciw komunistom Po utworzeniu we wrześniu 1945 roku podziemnej poakowskiej or ganizacji „Wolność i Niezawisłość” (WiN), jej kierownictwo rozpoczę ło budowę sieci wywiadu w oparciu o dawne siatki AK i BCh. Na początku 1946 roku WiN nawiązał współpracę z legalnie funkcjonującym PSL-em, która miała polegać m.in. na wspólnej akcji propagandowej i wywiadowczej przed zbliżającym się referendum lu dowym oraz na prowadzeniu działań terrorystycznych skierowanych prze ciwko członkom komunistycznej PPR i funkcjonariuszom organów bezpie czeństwa odpowiedzialnym za repre sje wobec działaczy PSL. Głównym koordynatorem tych działań ze strony Zarządu Powiatowego PSL w Rzeszo wie był pochodzący z Trzciany Hen ryk Stawarz, który pełnił jednocześnie funkcję przewodniczącego Komitetu Gminnego tej partii. Wykorzystując swoje kontakty w AK z okresu okupa cji niemieckiej, nawiązał on współpra cę z WiN, m.in. z byłym komendantem Placówki AK Trzciana Józefem Fran kiewiczem „Korzeniem”, który kie rował wówczas Radą WiN Rzeszów. Współpraca ta przełożyła się na sytu ację w terenie. Na początku 1946 roku z grupą „Kościarza” nawiązał kontakt Stanisław Miś „Ryś”, były żołnierz AK z patrolu Tadeusza Dziedzica „Gruszy”. „Ryś” był wówczas bliskim współpracownikiem Franciszka Rej mana „Bicza”. Oni również, podobnie jak Piela, ukrywali się przed organami bezpieczeństwa. Ich wspólna działal ność nie uszła jednak uwagi bezpieki. W jednym z meldunków z tego okre su donoszono: „[…] według danych PUBP Mielec we wsi Błędowa [Zgło bieńska – przyp. M.M.] pow. Rzeszów jest placówka nielegalnej organizacji »Czarna Organizacja Wojskowa« pod dowództwem Reimana Franta [sic!] ps. Wilk. Bojówka organizacji liczy 11 ludzi. Cel rabunkowy. Ubrani w mun dury WP. Broń posiadają pistolety, automaty. Zastępca d[owód]cy ps. Ryś [Stanisław Miś – przyp. M.M.]. Rabują mieszkańców okolicznych wsi, zbierając rzekomo pieniądze na cele londyńczyków”. W ten sposób powstał leśny od dział partyzancki, operujący na po graniczu powiatów rzeszowskiego, kolbuszowskiego i mieleckiego. We współpracy z lokalnymi strukturami samoobrony oraz WiN i PSL miał on pełnić jakby rolę żandarmerii, której zadaniem było pacyfikowanie po staw i nastrojów prokomunistycznych wśród byłych działaczy podziemia i chłopów, a także zapobieganie in filtracji ze strony UB i MO. Oprócz bezwzględnego zwalczania funkcjo nariuszy UB i członków PPR oraz szczególnie usłużnych wobec nowej władzy przedstawicieli administra cji państwowej różnego szczebla, do podstawowych metod mających się przysłużyć realizacji powyższych ce lów należało pobieranie kontrybucji i różnego rodzaju opłat nakładanych na wysługujących się komunistom działaczy partyjnych i spółdzielczych. Pobierano także opłaty za drzewo wy wożone z lasu oraz urządzano „poga danki” z nauczycielami i działaczami młodzieżowych organizacji. W nocy z 4 na 5 lutego oraz 11 lutego 1946 roku grupa ta dokonała rekwizycji mienia u Tomasza Świetli ka w Bziance. Następnego dnia, tj. 12 lutego, oddział w tym samym składzie przeprowadził rekwizycję mienia za mieszkałego w Nosówce Antoniego Szmigla oraz najście na sklep spół dzielczy w Trzcianie, gdzie skonfisko wano 21 tys. złotych na działalność zbrojną oddziału. Warto dodać, że ekspropriacji w spółdzielni w Trzcia nie dokonano jeszcze dwukrotnie, w czerwcu i lipcu 1946 roku. Także 12 lutego, taką samą kwotę zabrano ze spółdzielni w Bratkowicach, gdzie dodatkowo żołnierze oddziału pod do wództwem „Bicza” zaskoczyli człon ka PPR Władysława Zająca, który zo stał zastrzelony. W tym samym czasie wykonano karę chłosty na zamiesz kałych w Bratkowicach Janie Lisie i Władysławie Baranie – miejsco wym leśniczym i członku PPR oraz próbowano zlikwidować PPR-owca Franciszka Mytycha. Również w tym samym dniu próbowano zlikwidować sekretarza miejscowego Koła PPR Jana Fereta i jego syna Franciszka, funkcjonariusza Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rze szowie. Żołnierze oddziału otoczyli budynek mieszkalny Feretów, próbu jąc wymusić na Franciszku poddanie się. Doszło do wymiany ognia zakoń czonej spaleniem domu. Dnia 13 lute go 1946 roku próbowano zlikwidować dwóch funkcjonariuszy PUBP w Rze szowie – Tadeusza Madeja i Tomasza Mytycha, zamieszkałych w Bratkowi cach. Bez powodzenia; Mytycha nie zastano w domu, a Madejowi i jego bratu udało się uciec w ostatniej chwi li. Tego samego dnia dotkliwie pobito Stanisława Siłkę, kierownika szkoły w Bratkowicach oraz zarekwirowano mienie Tomasza Mytycha, Franciszka Pięty i Jana Szafrana. W marcu 1946 roku dokonano najścia na świetlicę ko munistycznej młodzieżówki Związku Walki Młodych w Mrowli, gdzie wy konano karę chłosty na przewodniczą cym koła i „zakazano pod groźbą kary śmierci działalności świetlicy”. Inten sywna działalność oddziału spowodo wała zwiększenie wysiłków bezpieki, która nieustannie rozbudowywała sieć agenturalną w terenie. 3 kwietnia funkcjonariusze UB zatrzymali Józefa Pypcia, a 8 kwietnia wpadł w ich ręce Władysław Gąsior. Odpowiedź pod ziemia była niemal natychmiastowa i skierowana prawdopodobnie prze ciwko osobom odpowiedzialnym za te i inne aresztowania. W dniu 16 kwiet nia 1946 roku połączone grupy Stani sława Pieli „Kościarza” i Eugeniusza Porady „Kikuta” próbowały ponow

82 listopad 2021 nie zlikwidować PPR-owca Fran ciszka Mytycha, jednak i tym razem nie udało się go zaskoczyć w domu, poprzestano więc na rekwizycji jego mienia. Tego samego dnia zamierzano zlikwidować sekretarza Komitetu Po wiatowego PPR Wincentego Przywa rę, lecz nie zastano go w domu. [Na temat szkodliwej dla podziemia dzia łalności Przywary piszemy w artykule pt. PPR-owiec w akcji „Burza” w ni niejszym numerze Magazynu THR]. Tutaj również dokonano rekwizycji mienia Jana Przywary. Następnie od dział wyprawił się do miejscowości Styków w powiecie rzeszowskim, gdzie urządzono zasadzkę, w której zginął funkcjonariusz WUBP w Rze szowie Stefan Woźniak. Powracając w rejon Bratkowic, żołnierze podzie mia natknęli się na obławę, urządzo ną przez przybyłą z Rzeszowa grupę operacyjną KBW w sile 50 ludzi pod dowództwem por. Jaszczewskiego. Po krótkotrwałej wymianie ognia party zanci zdołali wydostać się z okrążenia i ukryć w lesie. 8 maja 1946 roku oddział pod dowództwem Franciszka Rejmana „Bicza” natknął się na trzyosobowy patrol MO z posterunku w Świlczy Doszło do wymiany ognia, po której milicjanci poddali się. Okazało się, że wśród zatrzymanych jest funkcjona riusz PUBP w Rzeszowie Kazimierz Rozborski. Podjęto decyzję o jego likwidacji. Prowadzony w głąb lasu ubek zdołał się wyrwać i uciec, pomi mo kilku ran postrzałowych. Wysłana w teren grupa operacyjna KBW pod dowództwem por. Jaszczewskiego po wróciła z niczym. W tym samym mie siącu oddział „Bicza” dokonał szere gu spektakularnych rekwizycji, m.in. w sklepie spółdzielczym w Cierpiszu w powiecie dębickim, zaś w czerwcu ze sklepu Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Trzcianie zabrano 16 tys. złotych. Ten sam sklep odwiedzo no także w lipcu, rekwirując 10 tys. złotych. W miejscowości Klęczany, pow. dębicki, wykonano 12 maja karę chłosty wobec funkcjonariusza UB Jana Kocura, grożąc mu jednocześnie śmiercią w przypadku, gdy nie zmie ni miejsca zatrudnienia. W miejsco wości Poręby Kupieńskie żołnierze oddziału próbowali 16 maja zlikwi dować członka PPR Józefa Jemiołę. W czasie akcji doszło do strzelaniny, w której ranna została jego żona, zaś jemu samemu udało się uciec. Dwa dni później, 18 maja, dokonano egze kucji skazanego za współpracę z UB Stefana Miłka, sołtysa Nosówki. Pobi to również zamieszkałego w tej samej wsi Stanisława Wiecha oraz Józefa Drausa w Trzcianie, a także ściągnię to kary pieniężne od zamieszkałych w Trzcianie członków utworzonego przez komunistów kolaboranckiego Stronnictwa Ludowego (SL) – Józefa Kraka, Szczepana Kamińskiego i Lu dwika Drausa. Także w maju, na stacji kolejowej w Trzcianie urządzono za sadzkę na zastępcę Starosty Powiato wego w Rzeszowie nazwiskiem Styka z zamiarem jego likwidacji. Z niewy jaśnionych do dziś przyczyn akcja ta zakończyła się niepowodzeniem. 4 lipca grupa „Kościarza” zlikwidowała zamieszkałego w Trzcianie Michała Tobiasza, zaś 24 lipca – mieszkańca Trzciany Franciszka NiepowodzeniemPomianka.zakończyła się próba likwidacji mieszkającego w Bę dziemyślu funkcjonariusza WUBP Zdzisława Lorenca. Chociaż Euge niusz Porada „Kikut” zaskoczył go 2 sierpnia 1946 roku w jego własnym domu i rozbroił, to jednak prowa dzony na tyły obejścia ubek zdołał się wyrwać i uciec, kryjąc się wśród zabudowań wsi. Pomimo długich po szukiwań, nie udało się go odnaleźć. Z kolei podczas zabawy, zorganizo wanej 24 sierpnia 1946 r. przez Koło Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici” w Trzcianie, doszło do strzelaniny między żołnierzami oddziału a mili cją. Podczas wymiany ognia na sali tanecznej zginął milicjant Edward Nowak, zaś komendant miejscowego posterunku Franciszek Szary został ciężko ranny. Rany odniosło też kilka osób cywilnych. Ustalenia prowadzo nego wówczas śledztwa wskazywa ły, że zabawa została zorganizowana bez odpowiedniego pozwolenia. Był to bezpośredni powód pojawienia się tam funkcjonariuszy MO, którzy do magali się jej zakończenia. Ostatecz nie zdecydowano, że orkiestra będzie grać jeszcze przez 30 minut. Po upły wie tego czasu pojawili się na sali żoł nierze oddziału „Kościarza”, którzy mieli rozbroić milicjantów. Jednak partyzanci zrezygnowali z tego zamia ru, przysiadając się do nich. Powodem takiego ich postępowania był fakt, że Piela był znajomym komendanta posterunku MO Franciszka Szarego z okresu ich wspólnej służby w woj sku. Dwa dni później grupa „Ko ściarza” zlikwidowała w Klęczanach funkcjonariusza UB Jana Kocura, a 12 września grupa dowodzona przez „Ki kuta” dokonała rekwizycji 2 tys. zło tych w Spółdzielni „Siew” w Mrowli. Jesienią 1946 roku Franciszek Rejman „Bicz”, Leon Słowik „Uzda” i inni żołnierze oddziału opuścili rodzinne strony i ukryli się na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Fałszywe dokumenty otrzymali z komórki lega lizacyjnej WiN-u. Działalność zbroj ną prowadziła jeszcze tylko grupa „Kościarza”, dokonując szeregu ak cji ekspropriacyjnych, które miały na celu przede wszystkim terroryzowa nie działaczy komunistycznych oraz pozyskiwanie środków na utrzymanie oddziału. 11 września 1946 roku żoł nierze „Kościarza” dokonali rekwi zycji w sklepie spółdzielczym „Plon” w Bratkowicach, zabierając dużą ilość towaru i gotówki. Podczas tej akcji wystawiono pokwitowanie na towar, co może świadczyć o tym, że nie był to zwykły napad rabunkowy, lecz ak cja dokonana przez ludzi o wysokim morale, którzy nadal wierzyli w sens toczonej walki i nie przewidywali zbyt długich rządów komunistów. W okre sie od 11 września do 12 października przeprowadzono rekwizycje pienię dzy u działaczy prokomunistycznego SL: Józefa Kraka, Szczepana Kamiń skiego, Ludwika Drausa, Jana Fugasa, Pawła Gąsiora, Szczepana Kamiń skiego, Jadwigi Słupczyńskiej, An drzeja Smagały, Władysława Pomian ka, Michała Nawrockiego i innych mieszkańców Trzciany oraz u Alek sandra Trojana i Franciszka Wcisły w miejscowości Krzywe. W tym sa mym okresie zarekwirowano mienie mieszkających w Czarnej w powie cie dębickim: ks. Wojciecha Trytka (ks. Trytek był proboszczem w pa rafii Czarna Sędziszowska w latach

83 listopad 2021 1932–1966), Jana Bąka, Jana Pipały i niejakiego Kołodzieja. Wybór nie był przypadkowy, gdyż byli to ludzie zaangażowani w działania różnych organizacji komunistycznych lub też z różnych powodów nieprzychylnie nastawieni do PSL i podziemia.

16 października 1946 roku żołnie rze oddziału „Kościarza” otrzymali informację, że na weselu w Bratkowi cach będzie gościł sekretarz Komitetu Powiatowego PPR Wincenty Przy wara, którego podziemie próbowało zlikwidować już kilka razy. Przywara pojawił się wraz z uzbrojoną obstawą, złożoną z żołnierzy KBW, strażników Komitetu Wojewódzkiego PPR. Za nim jednak wszedł do budynku, polecił swej ochronie sprawdzić, czy jest tam bezpiecznie. Do środka weszli uzbro jeni i umundurowani funkcjonariusze grupy operacyjnej UB i KBW Leon Mytych i Marian Bieszczad, a Jan Bieszczad pozostał razem z Przywarą na zewnątrz przy samochodzie służ bowym. Po kilku lub kilkunastu mi nutach na podwórzu domu, w którym odbywało się wesele, pojawili się żoł nierze podziemia. Pod oknem domu weselnego stanął Piotr Pięta „Vis” z automatem typu Sten, którym ster roryzował oczekującego na podwórzu Jana Bieszczada. Tymczasem Stani sław Piela „Kościarz” i Wojciech Miś „Sokół” weszli do domu z pistoleta mi w ręku. Znajdujący się w środku Leon Mytych zauważył ich i krzyknął w stronę Mariana Bieszczada. Ten wyciągnął broń i wyszedł na środek pokoju. Wtedy „Kościarz” oddał do niego strzał z pistoletu Parabellum, a „Vis” – serię z automatu Sten przez okno wychodzące na podwórze. Pod czas ucieczki, na drodze w kierunku przysiółka Dąbry, „Kościarz” dostał postrzał w nogę i, silnie utykając, nie mógł już strzelać. Osłaniali go „So kół” i „Vis”, którzy strzelali w kie runku ścigającego ich Przywary oraz Jana Bieszczada z obstawy PPR, który został ranny w rękę. Niestety, nie oby ło się bez ofiar wśród świadków zda rzenia. Od strzałów z pistoletu zginęła przebywająca na weselu Janina Lis. Podczas późniejszego przesłuchania w UB Stanisław Piela powiedział: „[…] Ja szedłem naprzód, a za mną szedł Miś Wojciech, z tyłu poza sobą usłyszałem strzał pojedynczy, tak wy glądało, jakby strzelał Miś Wojciech, w którym kierunku strzelał, tego nie wiem, a kiedy seria z automatu padła z okna, wtedy zrobił się popłoch we wnątrz mieszkania. Ja poczułem gorą co w nodze i zacząłem uciekać…”. Kara śmierci za zabójstwo „z powo du przynależności do PPR” Próba likwidacji sekretarza po wiatowego PPR w Bratkowicach spo wodowała zintensyfikowanie działań przeciwko podziemiu na tym terenie. W WUBP w Rzeszowie powołano złożoną z funkcjonariuszy KBW i UB specjalną grupę operacyjną do roz pracowania siatki terenowej oddziału „Kościarza”. Doprowadziło to osta tecznie do zatrzymania 7 listopada 1946 r. na terenie Świlczy Stanisława Pieli oraz jego współpracowników –Kazimierza Pomianka i Władysława Czecha. Piela podjął próbę uciecz ki, która zakończyła się postrzałem w rękę. 5 grudnia funkcjonariusze MO z Sędziszowa zatrzymali miesz kającego w Czarnej Piotra Piętę, przy którym znaleziono karabin. Wojcie chowi Misiowi udało się uciec na Zie mie Odzyskane. Ujawnił się dopiero 26 marca 1947 roku przed komisją amnestyjną przy PUBP w Rzeszo wie, zdając automat PPSz. Wszyscy zatrzymani przeszli ciężkie śledztwo z biciem i torturami, a następnie zosta li osadzeni w więzieniu na rzeszow skim Zamku. Od samego początku komuniści zamierzali pozbyć się Pieli jak najszybciej – z akt sądowych wy nika, że spieszono się z wykonywa niem wszelkich czynności, aby zdążyć przed ustawą o amnestii, która dawa łaby „Kościarzowi” szansę na unik nięcie najwyższego wymiaru kary. Śledztwo prowadził okryty złą sławą podprokurator Wojskowej Prokuratu ry Rejonowej w Rzeszowie por. Ma rian Stokłosa, który postanowieniem z 25 stycznia 1947 roku włączył spra wy Pieli i Pięty do jednego postępo wania. Już tego samego dnia gotowy był, liczący zaledwie dwie strony, akt oskarżenia, w którym zarzucano obu oskarżonym, że zabili Mariana Biesz czada „z powodu jego przynależno ści do PPR”. Prokurator wnioskował o rozpatrywanie tej sprawy w trybie doraźnym. Dokument ten został już następnego dnia zatwierdzony przez stojącego na czele WPR w Rzeszowie ppłk. Cezarego Matkowskiego. Roz prawę wyznaczono na 15 lutego 1947 roku, a jako świadkowie mieli na niej zeznawać uczestniczący w strzelani nie w Bratkowicach funkcjonariusze UB Leon Mytych i Jan Bieszczad. Sekretariat Sądu miał zatem tylko 20 dni na doręczenie wezwania świad kom i wyznaczenie obrońców z urzę du. Dopiero 12 lutego wysłano pismo do Hieronima Kowalskiego, jednego z rzeszowskich adwokatów, z infor macją o tym, że został w tej sprawie wyznaczony na adwokata z urzędu i winien się stawić na rozprawie. Przewodniczącym składu orzeka jącego w tej sprawie był kpt. Norbert Ołyński, który jednak, z powodu nie obecności świadków, zmuszony został do odroczenia rozprawy do 20 lutego. Tegoż dnia Stanisław Piela, po poka zowym procesie, został skazany na karę śmieci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych za zawsze oraz przepadek całego mienia. W uzasadnieniu sąd stwierdził m.in.: „[…] Przy wymiarze kary odnośnie oskarżonego Pieli sąd nie znalazł podstawy do przyjęcia jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Sam bo

Franciszek Szary, komendant Posterunku MO w Świlczy, postrzelony 24 sierpnia 1946 r. przez żołnierzy z oddziału Stanisława Pieli „Kościa rza”, fot. archiwum.

Fragment wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, który 20 lutego 1947 r. skazał Stanisława Pielę na karę śmierci, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Protokół przesłuchania żołnierza KBW Jana Bieszczada, który był uczest nikiem strzelaniny w Bratkowicach w dniu 6 października 1946 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Notatka sądowa z 24 lutego 1947 r. informująca o tym, że Bolesław Bie rut nie skorzystał z prawa łaski wobec Stanisława Pieli, kopia ze zbiorów Archiwum THR

84 listopad 2021 wiem fakt wyrafinowanego zabójstwa, jego zachowanie się po dokonaniu zabójstwa i jego przynależność w ogó le do bandy rabunkowej mimo posiadania gospodarstwa rolnego wskazuje na to, że Piela jest jednostką wybitnie aspołeczną i dlatego jedyną karą na którą zasłużył może być tylko kara śmierci, którą też sąd mu wymierzył”. Już trzy dni później akta sprawy wraz z prośbą o ułaskawie nie trafiły do Kancelarii Prezydenta RP Bolesława Bieru ta, który jednak nie skorzystał z prawa łaski w odniesieniu do Stanisława Pieli, stwierdzając jednocześnie, że wyrok na nim podlega natychmiastowemu wykonaniu. Uprawo mocnienie się wyroku miało nastąpić 27 lutego 1947 roku, co umożliwiało jego wykonanie już następnego dnia, tj. 28 lutego. Jednak próba szybkiego zgładzenia „Kościarza” nie powiodła się, gdyż 22 lutego 1947 roku, a więc dwa dni po wydaniu wyroku, weszła w życie ustawa o amnestii, która objęła m.in. czyny, za które został skazany. Wygląda na to, że uniknął on śmierci dosłownie w ostatniej chwili, a za wdzięczał to zwykłej opieszałości sekretariatu sądu i nie obecności świadków na pierwszej rozprawie. Ostatecznie, postanowieniem WSR w Rzeszowie z dnia 6 marca 1947 roku zamieniono mu karę śmierci na 15 lat więzienia, po zostawiając jednak w mocy orzeczenie o utracie praw na zawsze oraz przepadku całego mienia. Piotra Piętę skazano również na 15 lat więzienia. Fragment tzw. kartoteki band sporządzonej przez WUBP w Rzeszowie, w któ rej opisano okoliczności zatrzymania Stanisława Pieli 7 listopada 1946 r., ko pia ze zbiorów Archiwum IPN.

sądzeni w jednej sprawie przed WSR w Rzeszowie) za udział w strzelaninie w Bratko wicach, pomimo wieloletnich sta rań ich rodzin o rehabilitację, wciąż obowiązują. Stalinowski sąd uznał te wydarzenia za czyny o charakte rze kryminalnym i taką też przyjął kwalifikację prawną. Tezę o krymi nalnym podłożu opisywanych zda rzeń podtrzymały, niestety, zarówno sądy, jak i prokuratura III RP. Z tych powodów obaj żołnierze antykomu nistycznego podziemia zbrojnego pozostają nadal z punktu widzenia obowiązującego prawa zwykłymi kryminalistami. [O szczegółach wy darzeń z 16 października 1946 r. oraz o staraniach dotyczących unieważ nienia wyroku wydanego wobec Pio tra Pięty i Stanisława Pieli pisaliśmy w numerze 3 Magazynu THR]. Świadectwa historyków Pełnomocnik rodziny Piotra Pię ty skierował 26 listopada 2012 roku do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie wniosek o wznowienie postępowa nia w przedmiocie stwierdzenia nie ważności wyroku byłego Wojskowe go Sądu Rejonowego w Rzeszowie z dnia 20 lutego 1947 r., zakończo nego prawomocnym postanowie niem Sądu Wojewódzkiego Wy dział II Karny w Rzeszowie z dnia 21 stycznia 1997 r., który oddalił wniosek w tej sprawie. W świetle załączonego do wniosku materiału dowodowego, działalność niepodle głościowa oddziału „Kościarza” nie budziła i nie budzi nadal żadnych wątpliwości historyków. Dla po trzeb tego postępowania uzyskano oświadczenie prof. dr. hab. Grzego rza Ostasza, który stwierdził m.in.: „[…] Rejon Bratkowic po za kończeniu wojny był terenem dalszej energicznej działalności ugrupowań poakowskich, które wykonywały różnego rodzaju akcje przeciwko funkcjonariuszom władzy »ludo wej«. Przeprowadzano również ko nieczne rekwizycje, niezbędne dla utrzymania niepracujących człon ków oddziałów podziemnych. Nie wchodząc w zagadnienia etyczne i moralne, należy stwierdzić, że taka aktywność jak najbardziej mieściła się w zakresie działalności niepod ległościowej. W 1946 r. Piotr Pięta dysponował zrzutowym, angielskim pistoletem maszynowym Sten. To nie była broń, jaką mogła posiadać przypadkowa osoba. Nawet w wa runkach rozformowania AK wciąż czynni konspiratorzy wyjątkowo skrupulatnie pilnowali magazynów broni grup dywersyjnych. Tego ro dzaju broń nie trafiała w niepowoła ne ręce. Zabójstwo Mariana Biesz czada, pracownika Wojewódzkiego Komitetu PPR w Rzeszowie, o które go współudział oskarżony był Piotr Pięta, należy traktować w kategorii akcji specjalnych podziemia niepod ległościowego. Na pewno nie był to pospolity mord rabunkowy. Jestem przekonany, że zarówno posiadane uzbrojenie, jak i udział we wspo mnianej akcji, potwierdzają uczest Karta ewidencyjna Stanisława Pieli z kartoteki SB KW MO w Rzeszowie, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

85 listopad 2021 Część zarzutów, jakie komuniści przedstawili Pieli oraz innym żołnie rzom byłej Placówki AK w Trzcia nie (dotycząca zwłaszcza rekwizycji mienia), była rozpatrywana przez sąd cywilny. Wyrokiem Sądu Okrę gowego w Rzeszowie z dnia 17 stycznia 1949 roku Stanisław Piela został uznany winnym popełnienia większości zarzucanych mu czynów i skazany na karę łączną 15 lat wię zienia, 1000 zł grzywny i utratę praw publicznych na 10 lat. Władysław Gąsior otrzymał wyrok 8 lat więzie nia i utratę praw na okres 5 lat, po dobnie jak Edward Łagowski. Józefa Pypcia skazano na 10 lat więzienia i utratę praw publicznych na 10 lat. Sądzeni w tym samym okresie Bro nisław Migała „Mauser” i Tadeusz Dziedzic „Grusza” otrzymali kary łączne po 15 lat więzienia i utratę praw publicznych na zawsze. Stanisław Piela wyszedł z więzie nia przedterminowo w 1958 roku ze zrujnowanym zdrowiem. Jak wielu innych, miał wówczas problemy ze znalezieniem pracy. Zatrudnił się w jednej ze spółdzielni inwalidów w Rzeszowie. W latach siedem dziesiątych mieszkał nawet w tym mieście, najpierw przy ulicy Fredry, a potem przy Króla Augusta. Przecho dząc na emeryturę, osiadł ostatecznie na rodzinnej ziemi w Trzcianie. Do upadku systemu komunistycznego pozostawał pod nieustanną obser wacją organów bezpieczeństwa, które wykorzystywały przeciwko niemu tajnych współpracowników o pseudonimach: „Klucz”, „Sroka”, „Zając”. Utrzymywał jednak kon takt z dawnymi towarzyszami broni i nigdy nie dał się złamać. Nie ukry wał przy tym swojego negatywnego stosunku do komunistów. Zapłacił za to straszliwą cenę w postaci wyklu czenia i ostracyzmu ze strony części swoich dawnych towarzyszy broni i mieszkańców Trzciany. W 1988 roku w niewyjaśnionych okolicz nościach spłonął jego rodzinny, drewniany dom w Trzcianie wraz ze wszystkimi pamiątkami. Wcześniej, bo w 1984 roku, odeszli jego syn Bro nisław Józef i żona Anna. Stanisław Piela zmarł 23 lutego 1991 r. Spo czął obok żony i syna na cmen tarzu parafial nym w iStanisławazapadływyroki,tamska.nimumieszczonofanacjiwokacjiobawiałarodziny,DecyzjąTrzcianie.dalszejktórasięprolubprogrobu,nienajegonazwiNiemagododziś.TymczasemjakiewobecPieliPiotraPięty(byli

86

Meldunek Komendy Powiatowej MO w Rzeszowie, w którym działalność oddziału Rejmana i Pieli opisano obok działań zgrupowania partyzanc kiego „Zapory”, (odział „Bicza” wchodził wówczas w skład zgrupowania „Zapory”), kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Podobne w swej treści oświad czenie złożył również autor niniej szego artykułu; zostało ono prze kazane dla potrzeb omawianego postępowania: „[żołnierze z oddziału Stani sława Pieli] począwszy od okresu poprzedzającego referendum ludo we w czerwcu 1946 r. aż do chwili aresztowania [listopad–grudzień 1946 roku] byli zaciekle tropieni przez MO i UB. W działaniach tych uczestniczyły m.in. dowodzony przez oficera sowieckiego ppłk. Rałdugina 5. Samodzielny Batalion Operacyjny Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrz nego z Rzeszowa, grupy operacyjne Kompanii Szkolnej KBW dowodzo ne przez innego sowieckiego oficera kpt. Szułakowa oraz grupy opera cyjne złożone z funkcjonariuszy MO i UB. W trakcie prowadzonych dzia łań organa bezpieczeństwa dyspono wały ich danymi osobowymi, wiedzą o miejscu zamieszkania oraz szcze gółowymi rysopisami, które uzyska no w trakcie śledztw prowadzonych przeciwko zatrzymanym wcześniej działaczom podziemia oraz w opar ciu o prowadzone działania ope racyjne. Każdy funkcjonariusz i działacz wymienionych formacji zamieszkały lub przebywający okre sowo na omawianym terenie miał obowiązek interweniować w przy padku uzyskania jakiejkolwiek wiedzy na temat wymienionych. Działalność zbrojna oddziału Stanisława Pieli w październiku 1946 roku, w skład którego wchodził m.in. Piotr Pięta, nastawiona była przede wszystkim na przetrwanie i ochronę własnych ro dzin. Był to jeden z ostatnich oddzia łów zbrojnych »żołnierzy wyklętych« na terenie powiatu rzeszowskiego. Każdy donosiciel, a także członkowie PPR i ORMO oraz funkcjonariusze MO i UB stanowili dla nich śmier telne zagrożenie. Tę tragiczną sytu ację nychdziałaczamidzyanimozjerównieżpodgrzewaływzajemnepomięmiejscowymiróżugrupowań politycznych oraz swoista solidar ność wynikająca ze wspólnie przelanej krwi po obu stro nach. To z kolei ro dziło uczucie wza jemnej nienawiści. Dlatego każde ze tknięcie się w oma wianym okresie ukrywających się działaczy podziemia z funkcjonariusza mi i omawianychpracownikamiforma cji mogło zakończyć się tragicznie. Nie ma jednak wątpli wości, że niawykonującmowaćświadomieszeregNiemniejbiePPRstwaganówfunkcjonariuszewszyscyorbezpieczeńiczłonkowiezdawalisoztegosprawę.jednak,osóbmogłopodejtakieryzyko,poleceprzełożonych

w zakresie dzia łań operacyjnych i dochodzeniowo -śledczych prowa dzonych przeciwko działaczom podzie mia na tym terenie. Należy zatem uznać, że pojawienie się w tamtym czasie na weselu w Bratkowicach umunduro wanych funkcjonariuszy mogło być poczytane przez ukrywających się działaczy podziemia za prowoka cję lub element oficjalnych działań organów bezpieczeństwa skierowa nych przeciwko podziemiu. Dlatego w mojej ocenie okoliczności związa ne z zastrzeleniem Mariana Biesz czada (według dokumentów SB był strażnikiem KW PPR w Rzeszowie i jednocześnie funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Bezpie czeństwa Publicznego w Rzeszowie) w dniu 16 października 1946 r. na weselu w Bratkowicach wskazują, że była to akcja samoobrony podzie mia antykomunistycznego, związana z działalnością na rzecz niepodległe go bytu Państwa Polskiego”.

listopad 2021 nictwo Piotra Pięty w konspiracji poakowskiej (być może w »Straży« – formacji ochronnej – Zrzeszenia WiN). Natomiast w czasie śledztwa i pobytu w więzieniu Pięta, zgodnie ze wzmiankowanym szkoleniem żoł nierzy dywersji, składał różne, wy kluczające się zeznania […].”

87 listopad 2021

Wpadki prokuratora Rokity W odpowiedzi na wspomnia ny wniosek Prokurator Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie Stanisław Rokita wniósł o jego oddalenie, uzna jąc go za „oczywiście bezzasadny”. W pisemnym uzasadnieniu znalazły się fragmenty, które warto przypo mnieć i poddać wnikliwej analizie. Opisując działalność Piotra Pięty, stwierdził m.in., że „po zakończe niu działań wojennych uczestniczył w konspiracyjnej grupie poakowskiej, jednak nie prowadził działalności konspiracyjnej czy niepodległościo wej”. Rażący brak logiki tego stwier dzenia oraz widoczne w nim sprzecz ności budzą niedowierzanie, że jego autorem może być prawnik. Dalej prokurator argumentował m.in., że „[…] zabójstwo dokonane w Bratko wicach nie miało związku z działalno ścią konspiracyjną. Marian Bieszczad na weselu pojawił się przypadkowo, [...] przyszedł na zabawę jako gość »wieczorowy«, w podobnym celu przyjechał Piotr Pięta z kolegami”. Pomijając już stronę językową wy wodu prokuratora Rokity, potwier dził on, że nie zna akt sprawy i nie zależy mu na ustaleniu prawdziwych okoliczności zdarzenia. Kuriozalnie wręcz brzmi z tej perspektywy po wołanie się na ustalenia stalinowskie go śledztwa: „Ustalono również, że Piotr Pięta był żołnierzem Armii Kra jowej i nie uczestniczył w akcji »Bu rza«”. Nasuwa się tu proste pytanie – skąd pan prokurator czerpał wiedzę o tym, że Pięta nie brał udziału w Ak cji „Burza” i że czyny oskarżonych nie były związane z ich działalnością konspiracyjną? Odpowiedź jest bar dzo prosta i wstrząsająca zarazem: wiedzę swą oparł na „ustaleniach” stalinowskich śledczych z 1947 roku. Treść wniosku prokuratorskiego w tej sprawie należy uznać za bez pośredni dowód na to, że wymiar sprawiedliwości w wolnej już Polsce bez żenady przytacza słowa stalinow skiego sądu i nadal wykorzystuje je jako dowód przeciwko żołnierzom niepodległościowego podziemia, wy kazując się przy tym nie tylko zwy kłą ignorancją, ale i wyjątkowo złą wolą. Wymownym komentarzem do tej sprawy są słowa dr. hab. zynuwiadzieSzwagrzykaKrzysztofawwydlaMagaTHR: „Czymś wetpowiedziałbymniesprawiedliwym,głębokonahańbiącymjest traktowanie akt wojskowego, ale też powszechnego wymiaru sprawie dliwości lat 1944–1956 jako dokumen tów wiarygodnych, wytworzonych przez konstytucyjne orga na państwa. Mar twią mnie sytuacje, gdzie rodziny ofiar czy organizacje kombatanckie zobli gowane są obecnie przed sądem do da wania komunizmu”.niewinnościświadectwaofiary

Materiały operacyjne SB z zaznaczonym fragmentem, który wskazuje, jak duże niebezpieczeństwo dla władzy komunistycznej stanowili byli żołnierze z oddziału Stanisława Pieli „Kościarza”, kopia ze zbiorów Archi wum THR.

Ostatecznie Sąd Apelacyjny II Wy dział Karny w Rzeszowie pod prze wodnictwem SSA Stanisława Urba na wydał w dniu 7 marca 2013 roku postanowienie o oddaleniu wniosku córki Piotra Pięty. W uzasadnieniu napisano: „[…] Zgodnie z orzecznic twem Sądu Najwyższego, Sąd doko nuje oceny indywidualnego przypad ku na podstawie zebranego materiału dowodowego, ustalając m.in. motywy działania sprawcy, jak i okoliczności popełnienia przestępstwa. W tej spra wie nie ujawniono nowych faktów jak i dowodów, które podważałyby dotychczasowe ustalenia Sądu Wo jewódzkiego w Rzeszowie. Dotyczy to zwłaszcza ustaleń, że Piotr Pięta działał w samoobronie”. Manipulacje i przekłamania ZBoWiD i ZSL–PSL Oczywistej manipulacji w spra wie działalności konspiracyjnej Stani sława Pieli dopuścił się również były komendant Obwodu Rzeszowskie go LSB i późniejszy działacz Zjed noczonego Stronnictwa Ludowego (ZSL), Mieczysław Urbanik „Sęk”, który z oddanej do druku wersji swej książki poświęconej Batalionom Chłopskim w powiecie rzeszowskim usunął fragmenty dotyczące podlega jących jego rozkazom oddziałów Sta nisława Pieli „Kościarza” i Francisz ka Rejmana „Bicza”, chociaż w jej maszynopisie umieścił „Kościarza”, „Bicza”, „Bociana”, „Wróblewskie go” i „Kępę” w oddziale Michała Rząsy „Twardego”. W ten sposób świadomie skazał swoich byłych podwładnych, którzy walczyli z bro nią w ręku w okresie okupacji nie mieckiej, na zapomnienie i pomijanie ich zasług w oficjalnej historii BCh na Rzeszowszczyźnie. Z dokumen tów dołączonych do maszynopisu książki, do którego dotarli dziennika rze Magazynu THR, wynika bowiem, że próba usunięcia z niej wspomnia nych żołnierzy i uczynienia z nich bandytów wywołała protesty wśród części żyjących jeszcze kombatan tów (lata osiemdziesiąte XX wieku). Do końca pracy nad publikacją odby

Frankiewicza, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

88 listopad 2021 wały się spotkania w gronie byłych żołnierzy BCh (byli wśród nich in formatorzy UB i tajni współpracow nicy SB), gdzie prowadzono zażarte dyskusje na temat tego, jaką przyjąć interpretację dziejów oddziałów Pieli i Rejmana. W jednej z odnalezionych notatek Urbanik oddzielił nawet gru bą kreską część nazwisk i pseudo nimów ludzi z oddziału „Twardego”, umieszczając obok adnotację: „do bandy”. Ostatecznie jednak zdecy dował się na całkowite pominięcie w swej książce połowy składu Od działu Specjalnego „Twardego”, nie próbując nawet wspomnieć tych lu dzi, choćby i w negatywnym świetle. Dziś już nie ulega wątpliwości, że był to efekt braku odpowiednich pod staw (dokumentów) do negatywnej oceny ich działalności, a powodem takiego potraktowania tych żołnierzy był fakt, że jako jedyni nie złożyli po wojnie broni przed komunistami i kontynuowali walkę z nowym, so wieckim okupantem. W takiej sytu acji zdecydowano się zatem w gronie kombatantów na wygodniejsze wyj ście, obarczone jednak poważnym balastem natury etycznej i moralnej, czyli – pominięcie milczeniem, zapo mnienie o nich. Zastanawiające jest, dlaczego były dowódca, wbrew zna nym sobie faktom, skazał na zapo mnienie kilku swoich podwładnych, utrwalając tym samym czarną legen dę o ich bandyckiej działalności? Nie ulega wątpliwości, że była to decyzja obciążająca jego sumienie. Jakim –i czyim – naciskom musiał on zatem podlegać?Nieulega wątpliwości, że wyż szym celem mogło być tylko dobro partii i całego ruchu ludowego na Rzeszowszczyźnie, i to stąd szły na ciski. Urbanik uległ w tej sprawie na ciskom zarówno ze strony ówczesne go Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, w którym, razem z by łymi funkcjonariuszami UB, ORMO i MO (tropicielami działań „Kościa rza” i „Bicza”), zrzeszona była duża część kombatantów BCh, jak i ze strony kierownictwa ówczesnego ZSL, a następnie PSL, które przez cały okres PRL-u, a nawet potem, starało się unikać podejrzeń o jakie kolwiek powiązania z oddziałami „Kościarza” i „Bicza” (redaktorem książki Urbanika był Adam Kluska, działacz powiatowych struktur ZSL w Rzeszowie). Duża część ówcze snych działaczy ZSL wysokiego szczebla współpracowała w latach 1945–1946 z podziemiem antyko munistycznym, uczestnicząc w zwal czaniu działaczy PPR i funkcjona riuszy państwa komunistycznego. Dokumenty na ten temat znajdowały się w rękach komunistycznej bezpie ki i były wykorzystywane jako ele ment stałego nacisku na ludowców aż do upadku systemu. Wystarczy przypomnieć, że działalność oddzia łów „Kościarza” i „Bicza” stanowiła główny pretekst do generalnej roz prawy komunistów z PSL-em w po wiecie rzeszowskim, polegającej na aresztowaniu kilkuset działaczy i za mknięciu siedziby Zarządu Powiato wego tej partii latem 1946 roku. Na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Na rodowej w Rzeszowie w lipcu 1946 roku przedstawiciel Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publiczne go w Rzeszowie ujawnił dowody, wskazujące na przynależność licz nych członków PSL do „band” oraz poinformował o tym, że 80% aresz towanych członków „bandy Rejma na” należało do tego Stronnictwa. Z ustaleń historyka Andrzeja Dasz kiewicza wynika ponadto, że „[…] 1 sierpnia przedstawiciel Zarządu Okręgu Mieczysław Kabat wraz z se kretarzem Tymczasowego ZW PSL w Rzeszowie Bolesławem Kątnikiem przeprowadzili w powyższej spra wie rozmowy z WUBP w Rzeszowie, gdzie usłyszeli, że organa bezpie czeństwa od dawna posiadały dane o współpracy PSL z »bandami«, że członkowie PSL wydawali polece nia likwidacji członków PPR oraz że w »bandzie« Rejmana 70% członków to peeselowcy”. Nic zatem dziwne go, że całkowite odcięcie się później szych działaczy ZSL od działalności „Kościarza” i „Bicza” gwarantowało im spokój i dawało poczucie bezpie czeństwa ze strony PZPR i bezpieki. Niestety, zarówno z ówczesnej, jak i dzisiejszej perspektywy działania te są zdradą wobec towarzyszy broni, a to najcięższy zarzut, który kładzie się cieniem na całym środowisku miejscowych ludowców. Nie bez znaczenia w tej sprawie jest również fakt, że Mieczysław Urbanik został zarejestrowany przez komunistyczną bezpiekę jako jej informator o pseu donimie „Prędki”. Za szczególnie obciążające należy także uznać manipulacje, jakich do puścił się w swych wspomnieniach Józef Frankiewicz, były komendant Placówki AK Trzciana, następnie informator UB i tajny współpracow nik SB ps. „Stasiek”, a po latach zasłużony członek organizacji kom batanckich. Określił on działalność oddziału Stanisława Pieli jako ra bunkową i bandycką. Twierdził też, że miejscowe kierownictwo WiN rozważało fizyczną likwidację od działu, jednak nie zdecydowano się na ten krok ze względu na współpra cę z PSL. Z perspektywy czasu oraz z dokumentów komunistycznej bez pieki wynika jednak, że relacja ta jest celową manipulacją. Po pierwsze, przesłuchiwani przez UB dowódcy miejscowego podziemia, w tym sam Piela, w większości zeznawali, że do połowy 1945 roku wykonywali roz kazy właśnie Frankiewicza. Doty czyło to również likwidacji członków PPR. Po drugie, jeśli nawet jesienią 1945 roku rozważano likwidację od Okładka drugiego wydania wspomnień Józefa

Prof. dr hab. Grzegorz Ostasz.

89 listopad 2021 działu „Kościarza”, to zrezygnowano z tego już po trzech miesiącach. Po wodem było nawiązanie na począt ku 1946 roku współpracy Naczelne go Komitetu Wykonawczego PSL z kierownictwem WiN-u w kwestii zintensyfikowania wspólnych dzia łań dywersyjnych przeciwko dzia łaczom PPR i funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa w terenie. Działania te realizowały m.in. grupy zbrojne Pieli i Rejmana, a informa cji wywiadowczych dostarczała im siatka WiN, nadzorowana m.in. przez Frankiewicza, który pełnił wówczas funkcję kierownika Rady WiN Rze szów, a następnie kierownika Rady WiN Kolbuszowa. Za jego wiedzą do oddziału Pieli i Rejmana dostar czano informacje o szczególnie nie bezpiecznych dla podziemia i PSL konfidentach i funkcjonariuszach bezpieki. Tak więc działalność Sta nisława Pieli obciążała zarówno jego samego, jak i dowództwo miejscowe go AK i DSZ oraz kierownictwo WiN w podobnym stopniu, jak kierownic two PSL–ZSL. Było to w później szym okresie źródłem wzajemnych oskarżeń pomiędzy tymi środowiska mi. Mogą o tym świadczyć fragmenty wspomnień Frankiewicza, gdzie nie ukrywa on niechęci do miejscowych działaczy ruchu ludowego, oskarża jąc ich m.in. o kontakty z Niemcami, „libacje” i „pijaństwo”. Zasłużonemu działaczowi ludowemu Walentemu Kawalcowi przypisał np. kierowni czą rolę w organizowaniu rabunków, z których dochód miał być przezna czony na „libacje i karty”. Tego typu insynuacje wobec czynnych działa czy podziemnego „Rocha”, a potem PSL i ZSL, niepoparte zresztą żad nymi dowodami, należy uznać za godne ubolewania. Ponadto wyraźnie widać, że na przedstawioną przez Frankiewicza ocenę działań anty komunistycznego podziemia mogły mieć wpływ nie tylko antagonizmy polityczne, ale i chęć zaspokojenia oczekiwań propagandy komunistycz nej, której celem było budowanie i podtrzymywanie mitu o bandyckim rodowodzie ludzi, którzy na terenie powiatu rzeszowskiego zlikwidowali znaczącą liczbę działaczy PPR, funk cjonariuszy MO i UB oraz pełnomoc ników reformy rolnej. Wspomnienia Frankiewicza wyraźnie wyglądają na próbę przypodobania się władzy ko munistycznej, co w kontekście wcze śniejszej współpracy ich autora z UB może mieć wręcz charakter świado mejRównieżdezinformacji.szereg innych faktów dyskwalifikuje wspomnienia Józefa Frankiewicza pod względem wia rygodności niektórych opisanych w nich wydarzeń i nakazuje daleko idącą ostrożność w podejściu do tego źródła. Wygląda na to, że oskarża jąc swoich byłych podkomendnych o działania przestępcze, Józef Fran kiewicz liczył na to, że dokumenty komunistycznych służb specjalnych nigdy nie ujrzą światła dziennego, a prawda nie wyjdzie na jaw. Funk cjonowanie tych wspomnień w śro dowisku byłych żołnierzy AK oraz w literaturze przedmiotu, a także brak ich konstruktywnej krytyki sprawia, niestety, że wiele zawartych tam nie prawdziwych tez dotyczących Sta nisława Pieli krąży w powszechnym obiegu, a sami kombatanci powołują się na nie w kolejnych wspomnie niach. Przodują w tym zwłaszcza ci żołnierze AK, którzy z różnych przy czyn nie kontynuowali działalności konspiracyjnej i nie walczyli z so wieckim i komunistycznym okupan tem. Bardzo często wygłaszane przez nich tezy o bandytyzmie ich kolegów z tzw. drugiej konspiracji stają się argumentem, mającym dodatkowo podkreślać słuszność ich osobistych wyborów. Kompromitujące działania rzeszow skiego IPN-u Abstrahując od wspomnianych na wstępie niepoprawionych przez rzeszowski IPN błędów wydawni czych (brak wznowienia publikacji z wykazem osób skazanych przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Rze szowie na najwyższy wymiar kary za działalność zbrojną i polityczną na rzecz niepodległego Państwa Pol skiego w formie uzupełnionej i po prawionej, pomimo pojawiających się od wielu lat krytycznych opinii na ten temat), można odnieść wraże nie, że podejmowane obecnie przez jego kierownictwo działania mają na celu podtrzymanie „czarnej le gendy” o operujących w okolicach Rzeszowa oddziałach partyzanckich podziemia niepodległościowego pod dowództwem Stanisława Pieli „Kościarza” i Franciszka Rejmana „Bicza”, które w latach 1945–1946 zlikwidowały na terenie powiatu rzeszowskiego największą liczbę funkcjonariuszy komunistycznych. Jest to o tyle zastanawiające, a na wet szokujące, że dotyczy instytucji, której statutowa działalność pole ga m.in. na przywracaniu pamięci o żołnierzach powojennego podzie mia zbrojnego, określanych mianem Żołnierzy Wyklętych. Potwierdze niem tej tezy może być m.in. bardzo pochlebna recenzja książki Józefa Forystka pt. Bojówki dywersyjne na terenie podrzeszowskich placówek AK „Świerk” i „Grab” w gminie Świlcza. 1943–1947, napisana przez naczelnika Oddziałowego Biura Badań Historycznych (OBBH) IPN w Rzeszowie, dr. hab. Krzysztofa Kaczmarskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że autor recenzowanej książki jest spo krewniony z postrzelonym przez Stanisława Pielę byłym komen dantem posterunku MO w Świlczy Franciszkiem Szarym, jak również z ówczesnym kierownikiem Refe ratu Śledczego KW MO Józefem

90 listopad 2021 Korylem, za którego likwidację ma również odpowiadać oddział Pie li. Autor tej książki (o wątpliwych walorach naukowych, obarczonej licznymi błędami bibliograficzny mi i historycznymi oraz licznymi przemilczeniami) nie ukrywa, że jednym z podstawowych jej zadań miało być udowodnienie bandyckie go rodowodu i działalności oddzia łów „Kościarza” i „Bicza”, które odpowiadają za strzelanie do „bo haterskich” – w jego mniemaniu –krewnych z MO. [Autorską recenzję wspomnianej książki publikujemy w artykule pt. Mecenas Forystek na tropie bandytów z lasu w niniejszym numerze Magazynu THR]. Forystek nie ukrywa, że pisał tę książkę z pobudek osobistych, ma jąc na celu podtrzymanie pamięci o swych krewnych służących w MO i walczących z „bandami”. Wydaje się zatem oczywiste, że naczelnik OBBH w Rzeszowie powinien uni kać pisania recenzji takiej pracy, a zwłaszcza uznania jej za bezstron ną i obiektywną pracę naukową. Powinien także przewidzieć kon sekwencje swoich opinii. Stało się jednak inaczej i sytuacja ta nie przy nosi chluby samej instytucji. Może dodatkowo wywołać szereg wąt pliwości dotyczących szkodliwości tego typu działań dla przywracania pamięci o Żołnierzach Wyklętych i wsparcia dla ich rodzin. Można by było poczytać przy wołany powyżej incydent za zwykłą nieostrożność, gdyby nie fakt, że rzeszowski IPN podjął współpracę i nagrodził w 2016 roku statuetką Świadka Historii publicystę i obec nego dyrektora Szkoły Podstawowej Trzcianie, Artura Szarego, który jest także spokrewniony z postrzelonym przez Pielę funkcjonariuszem MO Franciszkiem Szarym, a tym samym również z Józefem Forystkiem. To też można by było uznać za przypadek, gdyby nie fakt, że Artur Szary od lat publikuje artykuły (m.in. w ukazują cym się w Trzcianie i Bratkowicach czasopiśmie „Trzcionka”), w których używa w stosunku do żołnierzy od działów Franciszka Rejmana, Stani sława Pieli i Leona Słowika określeń w rodzaju „bandy” i „bandyci”, a ich działalność przedstawia jako szkodli wą dla lokalnej społeczności. Opiera się przy tym na wybiórczych źródłach i niepełnych kwerendach archiwal nych oraz na wspomnieniach człon ków rodziny i byłych członków ZBO WiD. Informacje o tych szkodliwych publikacjach były znane pracownikom IPN w Rzeszowie, gdyż pojawiły się na portalu „Tajna Historia Rzeszowa” i w pierwszym numerze Magazynu THR już w 2014 roku [zob. artykuł pt. Chłopi przeciw komunistom. Działal ność Franciszka Rejmana ps. „Wilk”, „Bicz” na tle przemian politycznych w latach 1944–1946]. Sprawa ta jest o tyle bulwersująca, że mamy tu do czynienia z przyzna niem przez rzeszowski IPN nagrody Świadka Historii osobie szkalującej pamięć o Żołnierzach Wyklętych. To chyba sytuacja bez precedensu i nie wymaga już żadnego komen tarza. Czy opisane powyżej trzy in cydenty, uderzające bezpośrednio lub pośrednio w pamięć o Stanisła wie Pieli i jego towarzyszach broni, które kompromitują tak poważną instytucję jak IPN, można uznać za przypadek? Czy również IPN ulega jakimś naciskom w tej sprawie? Czy pamięć o żołnierzach z oddziałów „Kościarza”, „Bicza” i „Uzdy” może być w dalszym ciągu niewygodna dla wysoko postawionych osób ze świata organizacji kombatanckich, lokalnej polityki i nauki? Na te i wiele innych pytań postaramy się w najbliższym czasie znaleźć Podsumowującodpowiedzi.zebrane

w artyku

le fakty i okoliczności im towarzyszą ce, trzeba przyznać, że skala manipu lacji, przekłamań, nieprawdziwych oskarżeń i zwykłych oszczerstw wobec Stanisława Pieli „Kościarza”, rozpowszechnianych od 1946 roku aż do dziś, nie ma precedensu wśród żołnierzy podziemia niepodległościo wego na Rzeszowszczyźnie. Ujaw nia również hipokryzję i zakłamanie wielu środowisk kombatanckich, po litycznych i naukowych Rzeszowa. Wymazanie z pamięci i uporczywe oczernianie tego człowieka o olbrzy mich zasługach dla Polski było ceną, jaką te środowiska musiały zapłacić w zamian za kariery i przywileje otrzymane od komunistów. Kładzie się to cieniem na życiorysach wie lu wpływowych osób i w oczywisty sposób obciąża ich sumienia. Z per spektywy czasu wydaje się także, że powstanie i utrwalanie „bandyckiej legendy” o „Kościarzu” było jednym z głównych celów działalności w śro dowisku kombatanckim dwóch ludzi uwikłanych we współpracę z komu nistyczną bezpieką – Józefa Fran kiewicza i Mieczysława Urbanika, którzy w ten sposób starali się odsu nąć od siebie i innych wysokiej rangi polityków oskarżenia o koordynowa nie akcji likwidacji działaczy PPR. Skwapliwie i skutecznie wykorzy stywała to przez lata komunistyczna bezpieka, powodując odcięcie się sporej liczby kombatantów od powo jennej konspiracji. Nagrobek rodziny Pielów na cmentarzu para fialnym w Trzcianie, fot. archiwum.

Okładka publikacji rzeszowskiego Oddziału IPN, w której pominięto nazwiska Stanisława Pieli „Koguta” i Leona Słowika „Uzdy”.

Adam Rusin w mundurze z okresu służby w „lu dowym” Wojsku Polskim (1951–1952), fot. ze zbiorów rodzinnych.

ŻYCIE I ŚMIER Ć W KONSPIRACJI.

Marcin Maruszak pozalekcyjnych o charakterze reli gijnym i patriotycznym. Niepośled nią rolę odgrywała tu także praca społeczna i dydaktyczna kierownika szkoły, Tadeusza Aksamita, który znany był z zaangażowania na rzecz rozwoju edukacji na wsi. W tutejszej szkole Adam zetknął się z rówieśni kami, z którymi po latach połączyć go miała wspólna walka o niepod ległość Polski. Jednym z nich był syn dyrektora szkoły, Jerzy Aksa mit, wokół którego zgromadziła się patriotycznie nastawiona młodzież, tworząca później zalążki konspiracji antyniemieckiej. Świadomość pa triotyczna Adama Rusina dojrzewa ła w okresie, gdy władze państwowe prowadziły intensywną walkę z sil nym na tym terenie i zakonspiro wanym ruchem komunistycznym, do którego przystąpiło wielu jego szkolnych kolegów i od których po latach oddzielać go miała zaciekła wrogość. To właśnie wokół osi ów czesnych sporów politycznych za częły tworzyć się podziały koleżeń skie wśród miejscowej młodzieży. Ich podstawowym wyznacznikiem był stosunek do ustroju niepodle głego Państwa Polskiego i jego roli w ówczesnej Europie. Patriotycznie nastawiona młodzież kształtowała swoje poglądy w oparciu o naukę historii, prasę młodzieżową, audycje radiowe oraz odbywające się w po bliskim domu parafialnym spotkania Katolickiego Stowarzyszenia Mło dzieży (KSM). Po drugiej stronie opowiedzie li się działacze Komunistyczne go Związku Młodzieży Polskiej (KZMP), nawołujący m.in. do włączenia Polski w obręb ZSRR. Przewodził im przez długi czas po chodzący ze Zwięczycy Władysław Kruczek, s. Pawła. Ich działalność polegała m.in. na rozbijaniu spotkań KSM i biciu ich uczestników, ale również na prowokowaniu bójek.

Dopuszczano się także pospolitych zbrodni. Ta sytuacja rodziła wśród miejscowej społeczności głębokie i trwałe podziały, które w najbliż szej przyszłości – jak się później okazało – miały przynieść krwawe żniwo. Rodzice Adama prowadzi li niewielkie gospodarstwo rolne, jakich wiele było w okolicy. Z tru dem zaspokajało ono potrzeby licz nej rodziny, dlatego po ukończeniu szkoły, podobnie jak wielu jego ró wieśników, starał się szukać swojej szansy w zdobyciu dobrego zawodu. Taką okazją dla wielu młodych ludzi z jego pokolenia stała się budowa Centralnego Okręgu Przemysłowe go. W 1936 roku rozpoczęto na te renie Zwięczycy przygotowania do budowy filii Państwowych Zakła dów Lotniczych (PZL). Spowodo wało to zapotrzebowanie na facho wą siłę roboczą i stało się szansą dla rozwoju wielu zakładów rzemieślni czych, realizujących zamówienia dla PZL. Po ukończeniu 7 klas szkoły powszechnej w Zwięczycy Adam Rusin zdobył zawód ślusarza, który umożliwił mu uzyskanie zatrudnie nia w jednym z wielu powstających wówczas warsztatów.

HISTORIA ADAMA RUSINA ZE ZWIĘCZYCY

91 listopad 2021 W historii oddziału Hiero nima Bednarskiego ps. „Nawrócony” ze Zwięczy cy wciąż odkrywane są nowe karty. Jedną z nich jest niezwykły życiorys Adama Rusina ps. „Sroka”, który, ze względu na liczne, narosłe wokół jego osoby legendy, zasługuje na szczególną uwagę. Z dokumentów oraz relacji świadków, do których dotarła Redakcja THR, wynika bowiem, że począwszy od 1945 roku aż do swojej śmierci w roku 1978 ukrywał się on przed komunistycznymi organami bezpieczeństwa, używając fałszywej tożsamości. Nie przeszko dziło mu to jednak w jej zalegalizo waniu przy pomocy komunistycz nych sądów i urzędów, do których wysyłał odpowiednie wnioski jeszcze w latach pięćdziesiątych. Fakty te świadczą o niezwykłej odwadze, zuchwałości i determinacji bohatera niniejszego artykułu, który po śmierci „Nawróconego” w 1953 roku po zostawał wrogiem numer jeden dla miejscowych komunistów. Dom rodzinny Adam Rusin przyszedł na świat 26 maja 1924 roku w Zwięczycy k. Rzeszowa, w katolickiej rodzinie Józefa i Agaty z d. Buda. Miał bra ta Zdzisława i trzy siostry: Hannę, Zofię i Genowefę. Jego dzieciństwo upływało na nauce i pracy w go spodarstwie rodziców. Uczęszczał do szkoły powszechnej w Zwięczy cy, której kadrę nauczycielską cha rakteryzowała duża świadomość wyzwań związanych z fachowym kształceniem i patriotycznym wy chowywaniem młodych ludzi dla potrzeb nowego, rozwijającego się państwa. Znalazło to wyraz w pro gramie nauczania, w którym dużą wagę przykładano do nauki historii i znajomości literatury. Podobnie jak większość ówczesnej młodzie ży, Adam brał też udział w zajęciach

Akcji „Burza” drużyna „Zagłoby” została włączona w struk tury Wojskowej Służby Ochrony Po wstania (Placówka Aop/1 na terenie PZL Rzeszów), wykonując, oprócz zadań ściśle dywersyjnych, rów nież zadania zabezpieczające tzw. zaplecze powstania. Jednocześnie podlegała rozkazom dowódcy Zgru powania II 24. Dywizji Piechoty AK, Mieczysławowi Chendyńskie mu ps. „Józef”. Od 22 lipca 1944 r. żołnierze oddziału przeprowadzili kilka spektakularnych akcji prze ciwko wycofującym się Niemcom. Zlikwidowali od kilku do kilkuna stu żołnierzy wroga, zdobywając przy tym sporo broni oraz innego sprzętu wojskowego, który następ nie przekazano wkraczającym woj skom sowieckim. Adam Rusin pełnił w oddziale wiele odpowiedzialnych funkcji, m.in. był łącznikiem, o czym może świadczyć relacja Władysława Gajdka „Jaszczurki”, który w okre sie „Burzy” walczył w plutonie Jó zefa Klimczaka „Piwki” na terenie Boguchwały. Miał on być naocz nym świadkiem rozmowy, jaką Ru sin przeprowadził z Klimczakiem w miejscu zgrupowania oddziału „Piwki” w lesie mogielnickim. Ce lem spotkania było prawdopodobnie omówienie przekazania części zdo bytej broni dla oddziału „Piwki”, który borykał się z brakiem uzbro jenia. Wydarzenie to miało miejsce prawdopodobnie 27 lipca, a więc już po udanej akcji dywersyjnej na transport niemiecki, przeprowadzo nej przez oddział „Zagłoby” w przy siółku Buguchwały „na Gaju”. Po rozbiciu Niemców, w ręce partyzan tów dostało się tam wiele sztuk bro ni, amunicji oraz pojazdy wojskowe, które mogły stanowić cenne wypo sażenie dla oddziałów partyzanc kich. Broń i amunicję zakopano nie daleko miejsca akcji w taki sposób, aby nie dostała się w ręce Niemców, zaś Adam Rusin miał zapewnić jej przetransportowanie w bezpieczne miejsce. Może o tym świadczyć re lacja mieszkającego na Gaju Józe fa Kozłowskiego, który twierdził, że kilka dni po akcji zgłosił się po tę broń człowiek o nazwisku Sroka [taki był pseudonim Rusina – przyp. M.M.]. Wiadomo, że następnego dnia, dzięki otrzymaniu dodatko wego uzbrojenia, oddział Józefa Klimczaka „Piwki” podjął działania zaczepne przeciwko Niemcom, a on sam poległ trafiony kulą snajpera na przedpolach Zwięczycy. Następne go dnia oddział „Zagłoby”, w któ rym służył również Adam Rusin, przeprowadził jednostki sowieckie, w tym czołgi, na tyły wojsk nie mieckich, co umożliwiło Sowietom wykonanie skutecznego natarcia od strony Zwięczycy i zmusiło Niem ców do wycofania się na pozycje obronne w Kielanówce. [O szczegó łach tej akcji można przeczytać m.in. w dwóch artykułach Marcina Maru szaka na łamach Magazynu THR: Zapomniani bohaterowie „Burzy”, który ukazał się w numerze 2 z 2014 roku oraz Sowieci zdobyli Rzeszów dzięki akowcom ze Zwięczycy i Dra binianki – w niniejszym nume rze]. Zgodnie z raportem dowódcy Żeński oddział Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży ze Zwięczycy, lata 30. XX w., fot. ze zbiorów Ar chiwum THR.

Wojna i okupacja W okresie okupacji niemieckiej Adam Rusin został zaprzysiężony do wojskowej konspiracji. Szczegó łowe informacje na ten temat zabrali jednak ze sobą do grobu jego ówcze śni przełożeni i towarzysze broni. Brakuje także wiarygodnych doku mentów i relacji z tego okresu. Mu siało to nastąpić stosunkowo wcze śnie, biorąc pod uwagę fakt, że jego sąsiedzi i bliscy koledzy Tadeusz Miąsik i Jerzy Aksamit służyli już od 1942 roku w jednym z oddziałów Kedywu (Kierownictwo Dywersji) Armii Krajowej. Z dokumentów komunistycznych organów bezpie czeństwa wynika, że na wiosnę 1944 roku został przydzielony do druży ny dywersyjnej w nowo utworzonej Placówce o kryptonimie „22”, która swym zasięgiem obejmowała m.in. Rzeszów, Drabiniankę, Zwięczycę, Staroniwę, Kielanówkę i Bziankę. Dowódcą tego patrolu został pluto nowy Wojska Polskiego o nieustalo nym do dziś nazwisku, który nosił pseudonim „Zagłoba”. Oprócz Ada ma Rusina, w oddziale tym znaleźli się m.in. jego brat Zdzisław oraz ku zyn Piotr Rusin, a także inni koledzy z konspiracji, w tym Tadeusz Miąsik „Mikuś” i Hieronim Bednarski „Na wrócony”. Oddział nosił kryptonim bojowy „5a” i podlegał bezpośred nio dowódcy Placówki, ppor. Sta nisławowi Rzepce ps. „Jastrząb”. Duża część jego żołnierzy zatrud niona była w magazynach zbożo wych firmy „Asmiss”, które umiej scowiono przy jednej z bocznic kolejowych prowadzących do zakła dów lotniczych. Wszyscy przeszli podstawowe szkolenie dywersyjne w ramach przygotowań do akcji po wstańczej. Z ich późniejszych relacji i zeznań wynika, że część kierow nictwa magazynów zaangażowana była w działalność konspiracyjną, a na terenie zakładu odbywały się tajne spotkania lokalnego dowódz twaWAK.czasie

92 listopad 2021

Po nieudanych negocjacjach do wództwa Podokręgu AK Rzeszów z Sowietami żołnierze „Zagłoby” dostali rozkaz pozostania w konspi racji i zabezpieczenia magazynów broni. Adam Rusin wraz z Hieroni mem Bednarskim i Tadeuszem Mią sikiem zajęli się wówczas ukryciem przed Sowietami uzbrojenia oddzia łu. Jednocześnie wszyscy prowadzi li działania propagandowe, skiero wane przeciwko władzy Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) oraz poborowi do komu nistycznego wojska. Niestety, jawne wystąpienie żołnierzy AK wobec So wietów podczas Akcji „Burza” uła twiło rozpracowanie przez NKWD miejscowych struktur podziemia (również przy pomocy zwerbowanej w tym celu agentury). Od tej pory Adam Rusin, podobnie jak jego ko ledzy, był tropiony przez sowieckie i polskie organa bezpieczeństwa. Dla uniknięcia represji i wywózki na Sybir, w listopadzie 1944 r. odebrał powołanie do służby w Wojsku Pol skim (WP) i został przydzielony do 5. kompanii I batalionu szkoleniowe go w 2. zapasowym pułku piechoty, który stacjonował w Rzeszowie; 29 listopada przeniesiono go do 1. kom panii. Od początku służby w „ludo wym” WP nie miał dobrej opinii. W późniejszych zeznaniach przesłu chiwanego przez bezpiekę zastępcy dowódcy kompanii ds. polityczno -wychowawczych, kpt. Antoniego Dąbrowskiego, można przeczytać m.in.: „[…] Ma to być notorycznie uciekający żołnierz z oddziału do domu. [miesiąca]Wzarazwolnie,isiędotychczasWprawdzieoddalałnakrótkąchwilęwracałbądźdobrobądźtobyłdoprowadzany.ostatniejdekadziebyłosa dzony w areszcie za samowolne oddale nie się z koszar. Jest to niekarny żołnierz, nad którym należa łoby roztoczyć spe cjalną czujność, by można go było upil nować. powiadomiłprzekazującyDowódcagonieotym.Dniapoprzedzającegojegodezercjęmiałempogadankęzcałąkompanią

93 listopad 2021 24. DP kpt. Łukasza Cieplińskiego, działania te spotkały się z uznaniem ze strony dowództwa wojsk sowiec kich. Już po zajęciu Rzeszowa przez Sowietów 2 sierpnia 1944 r. żołnie rze „Zagłoby” na rozkaz Dowódz twa AK zabezpieczali ważniejsze budynki administracji publicznej na terenie miasta. Wszyscy żołnierze oddziału otrzymali wówczas legity macje AK, podpisane przez Komen danta Miasta, kpt. Adama Długosza „Dębinę”. Konspiracja antykomunistyczna

o skutkach i karach za dezercję”. Nieustanna groź ba dekonspiracji oraz tragiczne warunki panujące w kosza rach, m.in. wszech obecny świerzb, przypadki tyfusu i brak świeżej bie lizny zmuszały żoł nierzy do częstych dezercji. Adam Ru sin zdezerterował bez broni 3 grudnia 1944 r. wraz z Ta deuszem Miąsikiem i Piotrem Rusinem. W meldunku, spo rządzonym wówczas przez dowódcę puł ku płk. Malarenkę i szefa sztabu kpt. Komara, wskazano m.in., że „[…] w dniu 3.12.1944 w czasie gdy ofi cerowie byli nieobecni, – ponieważ byli na odprawie oficerów w do wództwie pułku, zaś drużynowi za jęci byli nadzorem porządkowania sal, trzej szeregowi wykorzystali tą chwilę i zbiegli z koszar. Wysła ne patrole dwukrotnie, natychmiast po stwierdzeniu ich ucieczki w dniu 3.12.1944 oraz drugi raz w dniu 4.12.1944 przeszukały gruntownie miejsca, gdzie winni mogli się znaj dować, jednak dotychczas zbiegów nie znaleziono”. Dezerterzy ukry wali się w okolicach rodzinnych do mów oraz u sąsiadów, m.in. u Jana Rusina i Władysława Półchłopka. Trudne warunki bytowe sprawiły, że Adam Rusin ciężko zachorował, prawdopodobnie na zapalenie płuc.

Okolice Racławówki, lata 40. XX wieku, drugi od lewej Hieronim Bednar ski, fot. ze zbiorów S. Burego. Protokół przesłuchania w dniu 9 grudnia 1944 r. zastępcy dowódcy 5. kompanii I batalionu szkoleniowego 2. zapasowego pułku piechoty ds. polityczno-wychowawczych kpt. Antoniego Dąbrowskiego w sprawie Adama Rusina, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

Swarczewskiego:

„[…] Koledzy ich, cywile z tej wsi prosili mnie, by poczekać do wtorku, tj. do 12 grudnia br. [1944], a oni ich poszukają i zachęcą do po wrotu do wojska. Ja z tym się zgo dziłem, przyrzekłem im, że będę cze kał do wtorku i o ile powrócą sami, to ja ich ukarzę we własnym zakre sie i powróciłem do pułku. Ja mimo tego w dniu 10 grudnia wysłałem na wioskę [żołnierzy] na poszukiwania dezerterów. Po powrocie z poszuki wań dn[ia] 11.12. br. kpt. Dąbrow ski Antoni oświadczył mi, że nie zna lazł dezerterów, natomiast rodziny ich oświadczyły, że życzą sobie, bym ja, tj. dowódca kompanii przyjechał po nich, to oni wrócą do pułku. Wo bec tego w dniu 11.12. br. udałem się do Zwięczycy z chor. Kuźniarem plus dwóch szeregowych. W miesz kaniu siostry Rusina Adama zebrały się rodziny dezerterów, które prosiły mnie, bym ich sam ukarał, to sami się zgłoszą. Przyrzekłem im to, w od powiedzi na to siostra Rusina wyszła z chor. Kuźniarem i przyprowadziła ich trzech do mieszkania. Chor. Kuź niar oświadczył mi, że wymienieni trzej strzelcy siedzieli z uniesionymi rękami u sąsiada i czekali na moje wezwanie. Wymienionych dopro wadziłem do pułku, a o powyższym zameldowałem dowódcy batalionu. W dniu 12.12. br. przyszedł do kan celarii kompanii […] oficer infor macji i w czasie mojej nieobecności wezwał wymienionych trzech szere gowych, których zamknął w areszcie pułku, o czym powiadomiłem do wódcę batalionu”. Jak wynika z powyższej relacji, Adam Rusin, wraz z Tadeuszem Mią sikiem i Piotrem Rusinem, został 12 grudnia 1944 r. zatrzymany przez or gana Informacji Wojskowej i osadzo ny w areszcie 2. zapasowego pułku piechoty. Z pisma, jakie szef sztabu pułku mjr Komar skierował do Pro kuratury Wojskowej, wynika jednak, że ze względu na „ciężkie zachoro wanie” i 40 stopni gorączki nie moż na było przesłuchać aresztanta. Jego akta wyłączono ze sprawy, a on sam trafił do szpitala polowego. Sporzą dzony w dniu 20 grudnia 1944 r. przez oficera śledczego Wojskowej Proku ratury Garnizonowej (WPG) w Rze szowie ppor. Sobczaka akt oskarżenia dotyczył tylko dwóch pozostałych. Ostatecznie, wyrokiem Wojskowego Sądu Garnizonowego (WSG) w Rze szowie z 3 stycznia 1945 r. Tadeusz Miąsik i Piotr Rusin zostali skazani na 10 lat więzienia. Sąd odroczył jed nak wykonanie kary do czasu zakoń czenia działań wojennych i skierował skazanych do oddziału karnego. Obaj trafili do 3. samodzielnej kompanii karnej, skąd 8 lutego 1945 r. zdezerterowa li ponownie.AdamRusin zde zerterował mniej więcej w tym samym czasie. Decyzją swo ich przełożonych z Armii Krajowej, wiosną 1945 roku został powołany do oddziału samoobro ny AK, następnie „Straży” Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ) pod dowództwem „Zagło by”, który podlegał wówczas bez pośrednio Bolesławowi Jastrzęb skiemu ps. „Jastrząb”, pełniącemu obowiązki oficera dywersji zachod niej części Obwodu DSZ Rzeszów. Rozkaz bezpośredniego dowodze nia patrolami w czasie akcji otrzy mał Hieronim Bednarski „Nawró cony”. Oddział wykorzystywano przede wszystkim do ochrony struk tur AK, żołnierzy i ich rodzin oraz magazynów broni przed infiltracją ze strony NKWD i UB. Prowadził też działania dyscyplinujące byłych żołnierzy AK, jak również organizo wał akcje specjalne, w tym likwida cje konfidentów. W okresie swojej działalności od lutego do sierpnia 1945 roku wykonał kilka wyroków śmierci oraz kar chłosty, a także przeprowadzał rekwizycje mienia na rzecz podziemia. W kwietniu 1945 roku Adam Rusin wraz z inny mi żołnierzami oddziału brał udział w próbie zlikwidowania byłego akowca, Mariana Pietruchy z Kiela nówki, oskarżonego o kontakty z UB. 25 maja w Lutoryżu wraz z Tadeuszem Miąsikiem uczestniczył w likwida cji Ludwika Barana, funkcjonariusza Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeń stwa Publicznego (WUBP) w Rze szowie, który stanowił zagrożenie dla miejscowych struktur podziemia. Podczas wymiany ognia Rusin został postrzelony w rękę, a do tego obaj zostali rozpoznani przez świadków zdarzenia, co spowodowało wydanie przez wojskową prokuraturę nakazu ich Znajdujearesztowania.topotwierdzenie w póź niejszych zeznaniach Władysława Meldunek dowódcy 2. zapasowego pp o dezercji Adama Rusina, Piotra Rusina i Tadeusza Miąsika, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

94 listopad 2021 Tymczasem poszukiwania prowa dzone przez wojsko stawały się co raz bardziej uciążliwe dla mieszkań ców. Niemal codziennie dokonywno rewizji w domach rodzinnych ucie kinierów i w budynkach gospodar czych. Opis poszukiwań zbiegów znalazł się w późniejszych zezna niach dowódcy 5. kompanii, por.

Raport kierownika WUBP w Rzeszowie kpt. Tomasza Wiśniewskiego w sprawie zastrzelenia Ludwika Barana, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

Fałszywe zaświadczenie Hieronima Bednarskiego na nazwisko Jan Ziół kowski, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Odpis protokołu przesłuchania Stanisława Jakubca (omyłkowo zapisano nazwisko Jakubicz) przez funkcjonariusza PUBP w Rzeszowie Kazimierza Witka w sprawie zastrzelenia jego syna Władysława, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

95 listopad 2021 Zięby, jednego z uczestniczących w tej strzelaninie funkcjonariuszy UB [zachowano pisownię oryginału]: „[…] Będąc na miejscu, tj. w Lu toryżu wzięliśmy ze sobą dziesiętnika z tamtejszej gromady, do łatwiejsze go załatwienia sprawy kontyngen tu. Przechodząc drogą ujrzeliśmy dwóch nieznanych nam gości, ubra nych w cywilne ubrania. Na zapyta nie moje co to za goście, dziesiętnik odpowiedział, że jeden jest mu zna ny, który jest ze Zwięczycy nazwi ska Miąsik Tadeusz, a drugi był mu nieznajomy. Ja, widząc z wejrzenia podejrzanych gości, na nieznajome go gościa dziesiętnikowi, ręce w kie szeni, na co drugi osobnik, tj. Tade usz Miąsik wyciągnął błyskawicznie ręce z kieszeni i strzelił do nas kil kakrotnie, trafiając Barana Ludwika w brzuch, który upadł na ziemię i po upływie pół godziny skonał. Na kil kakrotne strzały Miąsika Tadeusza odpowiedziałem ja Zięba strzałami z automatu do bandyty, raniąc nie znanego bandytę, który był z Miąsi kiem w rękę. Bandyci widząc ogień z mojego automatu zbiegli do rzeki w Lutoryżu, skąd później się dostali do lasu. Później jak się okazało, przy ustaleniu drugiego nieznajomego, okazało się, że był to kolega Miąsi ka Tadeusza, Rusin Adam. Bandytów wyżej wymienionych w tym czasie nie udało się schwytać”. W czerwcu 1945 roku żołnie rze „Nawróconego” zlikwidowali w Zwięczycy dwóch żołnierzy so wieckich, prawdopodobnie funk cjonariuszy NKWD. Dowództwo zbrojnego podziemia planowało także wykorzystanie oddziału do li kwidacji kilku konfidentów z okresu okupacji niemieckiej, kilku funk cjonariuszy UB oraz czołowych działaczy PPR. Zakończenie dzia łalności zbrojnej wynikało z decyzji o rozwiązaniu struktur DSZ w dniu 6 sierpnia 1945 r. Wszyscy żołnie rze oddziału byli odtąd zaciekle tropieni przez UB. Musieli się ukry wać. Z dokumentów wynika, że od czerwca 1945 roku bezpieka dyspo nowała szczegółowymi informacja mi o składzie i działalności oddziału „Zagłoby”. W lipcu 1945 roku Adam Rusin otrzymał z dowództwa DSZ fałszywe dokumenty, dzięki którym mógł nierozpoznany opuścić teren Rzeszowszczyzny. Wendetta 2 sierpnia 1945 r. na terenie Zwięczycy Adam Rusin brał udział w zastrzeleniu Władysława Jakubca, dezertera z wojska, który utrzymy wał kontakt ze strukturami miejsco wej konspiracji i posiadał znaczną wiedzę o działalności oddziału „Za głoby”. Jakubiec ukrywał się przed podziemiem już od kilku tygodni, wiedząc, że jest poszukiwany i gro zi mu śmierć. Głównym powodem likwidacji były jego bliskie kontak ty z UB, o czym świadczy również sporządzony przez funkcjonariuszy bezpieki protokół przesłuchania jego ojca, Stanisława Jakubca [zachowa no pisownię orygina łu]: „[…] W dniu 2 sierpnia [1945 roku] mój syn Władysław został zastrzelony na szosie niedaleko domu. Na wiosnę, w kwietniu został po wołany mój syn Wła dysław do WP, po dwóch miesiącach syn uciekł z wojska, po ucieczce z wojska kolegował się z Rusi nem Adamem, Mią sikiem imienia nie znam i Minkiem.BednarskimPoniedłu gim czasie zameldo wał się mój syn na WUBP w Rzeszo wie. Przypuszczam, że nie mógł go kto inny zastrzelić, tyl ko jego kolegi, a to Bednarski Minek, Rusin Adam i Mią sik imienia nie znam, wszyscy zamieszkują w Zwięczycy pow. Rzeszów”. W tym samym roku służbę w struk turach UB rozpoczął brat Władysława, Franciszek Jakubiec, który poprzy siągł likwidatorom zemstę. Okazja ku temu nadarzyła się już kilka mie sięcy później, podczas zatrzymania w Wigilię w 1945 roku Piotra Rusina, który był kuzynem Adama i żołnie rzem oddziału „Zagłoby”. Od dłuż szego czasu ukrywał się on w „bun krze” obok swego rodzinnego domu w Zwięczycy. Kilka dni wcześniej nawiązał z nim kontakt ukrywający się również Tadeusz Miąsik, który pozostawał już wtedy w niejawnym kontakcie z miejscowym funkcjo nariuszem UB, ppor. Bronisławem Kruczkiem. Miąsik szukał po prostu ochrony przed Bednarskim, który groził, że go zastrzeli za chęć ujaw nienia się przed władzami komuni stycznymi. Namówił Piotra Rusina, aby wybrali się razem na wieczerzę wigilijną do mieszkającego nieopo

96 listopad 2021 dal Jana Czyża, notabene również związanego wcześniej z konspira cją. Tam czekali już na nich funkcjo nariusze UB, wśród których był też Franciszek Jakubiec. Wszyscy trzej zostali zatrzymani pod groźbą uży cia broni. Czyż i Miąsik mieli przy sobie broń, która została im odebra na przy rewizji. Nie wiadomo, czy Rusin był uzbrojony. Wiadomo na tomiast, że całą trójkę postanowiono odstawić piechotą do siedziby Po wiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Rzeszowie. Po kilkuset metrach, gdy mijali ro dzinny dom Rusinów, Piotr rzucił się do ucieczki, przeskakując ogro dzenie. Nie zdążył jednak odbiec daleko, trafiony serią z automatu Franciszka Jakubca. Zmarł w drodze do szpitala. Okoliczności tej śmierci nie zostały nigdy w pełni wyjaśnio ne. Nie dowiemy się już, czy Jaku biec strzelał do Rusina z zemsty za śmierć swego brata Władysława ani czy funkcjonariusze UB nie spro wokowali celowo ucieczki więźnia. Wiemy natomiast, że od tej chwili życie Franciszka Jakubca upływało w poczuciu ciągłego strachu przed zemstą Adama Rusina, dla którego śmierć bliskiego mu kuzyna (po noć byli jak bracia) była kolejnym ciosem po wcześniejszej, tragicznej śmierci brata Zdzisława w Akcji „Burza”.Wydarzenia te położyły się z ko lei cieniem na opinii o Tadeuszu Miąsiku, którego zaczęto podejrze wać o zdradę i przyczynienie się do śmierci Piotra Rusina. Ujawniając dodatkowo w śledztwie magazyn broni, szczegóły działalności oddzia łu oraz planowane akcje, musiał on sobie zdawać sprawę, że podpisuje na siebie wyrok ze strony podzie mia. Po procesie został skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy (WSR) we Wrocławiu na karę śmierci, ale osta tecznie, decyzją Prezydenta Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta, zmieniono mu wyrok na 25 lat wię zienia. Wyszedł na wolność w 1956 roku. W więzieniu mógł się czuć sto sunkowo bezpiecznie, ale on również resztę życia miał spędzić w obawie przed zemstą Adama Rusina. Z doku mentów Służby Bezpieczeństwa (SB) wynika, że po wyjściu z więzienia był wykorzystywany m.in. w dotyczącej Rusina sprawie agenturalno-poszuki wawczej krypt. „Tor” jako informator o pseudonimie „Nawrócony” (!). Nie wiadomo, jakie plany miał z kolei Adam Rusin i czy w ogóle brał pod uwagę jakieś kroki odwetowe. Nie wątpliwie musiał zdawać sobie spra wę z tego, że bezpieka i milicja nie odpuszczą mu likwidacji swoich ko legów z UB i PPR, a tacy ludzie, jak Bronisław Kruczek, Franciszek Ja kubiec i Tadeusz Miąsik będą robili wszystko, by go dopaść. Sytuacja ta podzieliła i zantagonizowała na lata lokalną społeczność i wiele rodzin ze Zwięczycy. Część mieszkańców tej miejscowości nie utrzymuje do dziś wzajemnych kontaktów – wła śnie z powodu wydarzeń sprzed po nad 70 lat. List gończy Od połowy 1945 roku Adam Ru sin był poszukiwany przez Wojskową Prokuraturę Garnizonową, a następ nie przez Wojskową Prokuraturę Re jonową w Rzeszowie. Podejrzany był o dezercję oraz udział w śmiertelnym postrzeleniu funkcjonariusza WUBP Ludwika Barana w Lutoryżu 25 maja 1945 r. Śledztwo w tej sprawie pro wadził Referat Śledczy Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej (KW MO) w Rzeszowie. Jednak już po kilku miesiącach do Prokuratury Wojskowej wpłynęło pismo z infor macją o braku wy ników dotychczaso wych poszukiwań. W związku z powyż szym, podprokurator WPR w Rzeszowie, kpt. Roman Waląg, wydał postanowie nie o zawieszeniu śledztwa przeciwko Adamowi Rusino wi. Jednocześnie, ze względu na koniecz ność wszczęcia po szukiwań podejrza nego, zadecydował o rozesłaniu za nim listów gończych. Na kaz aresztowania w tej sprawie wydał 2 kwietnia 1946 r. prokurator WPR w Rzeszowie mjr Cezary Matkowski, natomiast list gończy, wydany i roze słany w tym samym czasie przez kpt. Waląga, informował, że „wszystkie władze cywilne i wojskowe powinny zatrzymać i dostarczyć poszukiwa nego do WPR w Rzeszowie”. W ten sposób szczegółowe dane, dotyczące miejsca jego zamieszkania, rysopisu oraz popełnionych jakoby przez nie go przestępstw, trafiły m.in. do Ko mendy Głównej MO w Warszawie, a następnie do wszystkich jednostek milicji i UB w terenie. Adam Rusin podejrzany był o przestępstwa z art. 225 par. 1 kk i art. 4 par. 1, lit. a de kretu z dnia 30 października 1944 r. o ochronie państwa, za co mu groziła kara śmierci. Nakaz jego aresztowa nia obowiązywał przez ponad osiem lat – aż do 11 czerwca 1954 r., kiedy to prokurator WPR w Rzeszowie mjr Zenon Grela wydał decyzję o odwo łaniu listów gończych. Fałszywa tożsamość Adam Rusin zdawał sobie sprawę z tego, że jest „spalony” na Rzeszow szczyźnie. Tutejsza bezpieka posia dała jego szczegółowy rysopis oraz informacje o „przestępczej” działal ności. Wystawione za nim listy goń cze sprawiły, że musiał jak najszybciej uzyskać dokumenty na inne nazwi sko. Nie była to jednak sytuacja nowa dla kogoś, kto działał w konspiracji i utrzymywał kontakty z podziemiem.

Zobowiązanie do współpracy z UB sporządzone przez Tadeusza Miąsika pod koniec 1945 roku, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

w 1953 roku, wskazano, że Antoni No wakowski był wówczas kawalerem, pracującym jako magazynier prawdo podobnie w miejscowym młynie. Nie wiadomo, niestety, jakimi dokumenta mi uwiarygodnił swą tożsamość. Jego małżonka przedstawiła natomiast wy pis z metryki urodzenia, wystawiony przez parafię rzymskokatolicką. Jako świadkowie podpisali się pracownicy młyna: Andrzej Tobołkiewicz i Kazi mierz Słomiński. Co ciekawe, w ru bryce dotyczącej rodziców Antoni Nowakowski wymienił Agatę Budę i Józefa Nowakowskiego, zamieszka łych w Jaśle. Nie zważając na ryzyko, List gończy za ukrywającym się Adamem Rusinem wystawiony przez WPR w Rzeszowie, kopia ze zbiorów Archiwum THR. Tymczasowy dowód tożsamości wystawiony przez Zarząd Miejski w Dar łowie na nazwisko Antoni Nowakowski, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

97 listopad 2021 Jako poszukiwany przez prokuraturę wojskową otrzymał prawdopodobnie kenkartę na fałszywe nazwisko lub też podrobione tzw. świadectwo moralno ści, wystawiane przez władze samo rządowe. Dzięki takim dokumentom mógł zostać przerzucony przez jedną z komórek legalizacyjnych DSZ na tzw. Ziemie Odzyskane, gdzie szansa zatarcia za sobą śladów była znacznie większa. Poza dokumentami, każdy żołnierz podziemia objęty tą procedu rą, mógł liczyć także na przydzielenie mu tymczasowego zajęcia w postaci pracy zarobkowej. Było to możliwe dzięki rozbudowanej sieci współ pracowników i działaczy podziemia, umiejscowionych w administracji państwowej, którą tworzono na tere nachDodatkoweponiemieckich.możliwości w tym względzie stwarzały, działające już w ramach konspiracyjnego Zrzeszenia WiN, poakowskie siatki wywiadow cze złożone z kolejarzy. Wiadomo, że rzeszowscy kolejarze zostali skiero wani m.in. do naprawy i odtwarzania infrastruktury kolejowej na terenie Pomorza Zachodniego. Wśród nich było wielu czynnie zaangażowanych w działalność WiN. Była to znako mita baza dla legalizowania na Zie miach Odzyskanych ludzi przyby wających z Rzeszowszczyzny. Siatkę WiN na tym terenie organizował m.in. Jan Pokrywka, który w okresie okupacji niemieckiej współpracował z wywiadem AK, będąc jednocześnie zawiadowcą stacji kolejowej w Czud cu i dobrym znajomym dowódcy rze szowskiej Placówki AK, por. Stani sława Rzepki „Jastrzębia”, w którego oddziale z kolei służył Adam Rusin. To prawdopodobnie dzięki tym kon taktom udało mu się niepostrzeżenie opuścić Rzeszowszczyznę i przy być na teren Pomorza Zachodniego. Z dość wiarygodnych materiałów UB wynika, że mógł wówczas używać na zwisk Rożek i Nowak. Bezpiece uda ło się także ustalić, że jesienią 1945 roku Adam Rusin przebywał przez krótki czas w Radziejowie u swego kuzyna Wacława Gajdka, który po mógł mu znaleźć pracę w gospodar stwie rolnym. Potem z kilkoma znajo mymi z Radziejowa poszukiwał pracy na Dolnym Śląsku. Miał być nawet za trzymany przez MO w okolicach Wrocła wia za współudział w dokonywaniu ra bunków na ludności niemieckiej, jednak został zwolniony dzięki pomocy dwóch przypadkowych ko biet, które miały znajomości w mili cji. Następnie Rusin, który miał wówczas używać nazwiska An toni Nowak, wyjechał z jedną z tych kobiet w nieznanym kierun ku. Dalsze jego losy udało się odtworzyć m.in. na podstawie oficjalnych dokumen tów Urzędu Stanu Cywilnego oraz krótkiego życiorysu, sporządzonego w późniejszym okre sie na potrzeby zatrudnienia. Podał w nim, że od drugiej połowy 1945 roku, już jako Antoni Nowakowski, był kierownikiem filii Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Rolnik” w Wę gorzynie, pow. Łobez. Informacja ta brzmi wiarygodnie, gdyż życiorys ten pisał, mieszkając wciąż na tym tere nie. Pierwszy udokumentowany ślad jego obecności na Pomorzu Zachod nim pochodzi jednak z 17 listopada 1946 r., kiedy to w Urzędzie Stanu Cywilnego w Węgorzynie zawarł związek małżeński z niejaką Kami lą Cybulską. prawdopodobne,BardzożetowłaśnieonabyłapoznanąnaŚląskukobietą,którapomogłamuuniknąćaresztowania.ZinformacjiprzekazanychdziennikarzowiTHRprzezjejrodzinęwynikabowiem,żemiaładwóchbraciwmilicji.Wodpisieaktumałżeństwa,wystawionymprzezUSCwWęgorzynie

98 listopad 2021 zachował przy tym prawdziwe imiona swoich rodziców i nazwisko panień skie matki, co może świadczyć o jego głębokim przywiązaniu i tęsknocie za rodziną. Młodzi małżonkowie musieli być zameldowani w Węgorzynie, na co może wskazywać fakt rejestracji Antoniego Nowakowskiego w dniu 20 listopada 1947 r. w Rejonowej Ko mendzie Uzupełnień (RKU) w Nowo gardzie. Zgodnie z deklarowaną datą urodzenia, był on wówczas w wieku poborowym. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób uzyskał wówczas za świadczenie o odroczeniu powołania do odbycia zasadniczej służby woj skowej. Być może, głównym powo dem był brak wiarygodnych doku mentów tożsamości, których wtedy jeszcze nie posiadał. Mógł więc otrzy mać wezwanie do ich uzupełnienia. 22 kwietnia 1948 r. Rusin (No wakowski) i jego małżonka przepro wadzili się do Darłowa w powiecie sławieńskim, gdzie zameldowali się w mieszkaniu przy ulicy Ratuszo wej 3. Do ewidencji RKU w Drawsku wpisano go 5 czerwca, jednak dopiero 30 października 1948 r. otrzymał tym czasowy dowód tożsamości, wysta wiony przez Zarząd Miejski w Darło wie na nazwisko Antoni Nowakowski, urodzony 9 października 1927 r. w Ja śle. Nie wiadomo, na jakiej podstawie sporządzono ten dokument. Nie ulega jednak wątpliwości, że dzięki temu Adam Rusin mógł zacząć stopniowo budować swą nową tożsamość. Dyspo nował już bowiem sporą dokumenta cją, która uwiarygodniała go w oczach znajomych, m.in. aktem małżeństwa z podpisami świadków, dokumentacją pracowniczą, zaświadczeniem z RKU i tymczasowym dowodem tożsamo ści. Należy wspomnieć, że działo się to wszystko w czasie, gdy wciąż obowiązywał list gończy, wystawio ny za nim przez WPR w Rzeszowie. Musiał zatem zdawać sobie sprawę z ciągłego ryzyka. 20 września 1949 r. przeniósł się wraz z żoną do powia towego miasta Łobez, co zostało po twierdzone w korespondencji między oboma urzędami. Podjął tam pracę jako robotnik w miejscowym młynie, który wchodził w skład Państwowych Zakładów Zbożowych. Częste przeprowadzki spowodo wane były przypuszczalnie poszuki waniem pracy, ale wpływ na to miał też nieuregulowany stosunek do służ by wojskowej oraz wezwania do zło żenia wniosku o wystawienie doku mentów tożsamości. Przyczyną, dla której zwlekał z tym obowiązkiem, była prawdopodobnie obawa przed zdemaskowaniem, gdyż wydawanie dokumentów tożsamości wiązało się zwykle z drobiazgowymi procedura mi administracyjnymi i przyciągało uwagę organów bez pieczeństwa. Dopiero 20 listopada 1950 r Antoni iskowąZasadnicząwcielonyzostałgdyżzdołączyłwnowejoPoinformowałprzebywałokupacjiorazgiwałsałWNarodowejwodpowiednizdecydowałNowakowskisięzłożyćwniosekMiejskiejRadziewŁobzie.karcieosobowejwpidane,którymiposłusięod1946roku,podał,żewokresieniemieckiejweLwowie.takżeprzyporządkowaniudoRKU,tymrazemSłupsku.DownioskuzaświadczenieRKUwNowogardzie.Niezdążyłjednakdokończyćtychstarań,wtymsamymrokuwtrybiepilnymdowojska.służbęwojodbywałwjednostkachwDrawskuGryficach.11listopa

da 1952 r. został zwolniony ze służby i przeniesiony do rezerwy z książecz ką wojskową, wystawioną przez RKU w Gryficach z datą 15 listopada 1952 r Po wyjściu do cywila powrócił do Łobza. Nowy meldunek otrzymał na podstawie książeczki wojskowej. Ze względu na trwającą wówczas akcję wydawania dowodów osobistych, która nakładała na każdego, pod groź bą sankcji karnych, obowiązek złoże nia odpowiedniego wniosku, w dniu 17 listopada 1952 r. wniósł ponownie podanie o wydanie dowodu tożsamo ści. Do wniosku załączył tymczasowe zaświadczenie tożsamości, wydane przez Zarząd Miejski w Darłowie w 1948 roku. Jednocześnie, aby roz wiać ewentualne wątpliwości, złożył następujące oświadczenie: „Oświad czam, że wróciłem z wojska 11 XI 1952 r., dlatego tak późno składam ankietę, jak również nie posiadam me tryki urodzenia. Dlatego się zobowią zuję do 30 XII 1952 r. złożyć następu jące dokumenty: metrykę urodzenia, 3 zdjęcia do dowodu i zaświadczenie z miejsca pracy”. W aktach sprawy Kamila Cybulska i Antoni Nowakowski. Jedyne zachowane zdjęcie z początku lat 50. XX wieku, fot. ze zbiorów rodzinnych. Odpis zupełny aktu małżeństwa Antoniego Nowakowskiego z Kamilą Cybulską wystawiony przez USC w Węgorzynie w 1953 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Zawiadomienie wystawione przez Zarząd Miejski w Łobzie 21 września 1949 r., potwierdzające zameldowanie Antoniego Nowakowskiego, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Zaświadczenie wystawione przez Urząd Stanu Cywilnego w Jaśle w 1952 roku, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

99 listopad 2021 znajduje się pokwitowanie złożenia tego wniosku w Punkcie Ewidencji Ludności Posterunku MO w Łobzie, co może świadczyć o tym, że czuł się już dosyć pewnie, korzystając, być może, z pomocy szwagrów służących w milicji.Dosprawy dokumentów podcho dził jednak rozważnie. Od 15 grudnia 1952 r. zaczął pracować jako trakto rzysta w Państwowym Ośrodku Ma szynowym w Łobzie, skąd otrzymał odpowiednie zaświadczenie. W tym samym czasie wysłał list do Urzędu Stanu Cywilnego w Jaśle z prośbą o przesłanie odpisu aktu urodzenia. Dokument ten ma ogromną wagę hi storyczną, wskazuje bowiem wyraź nie, że nowe dane osobowe Adama Rusina nie były fikcyjne, a on sam miał świadomość tego, że podszywał się pod tożsamość innego człowieka, który prawdopodobnie zaginął w cza sie wojny. Nie było to jednak zadanie łatwe. Zaginiona osoba nie mogła bo wiem mieć żyjących krewnych, któ rzy by jej szukali. Dostęp do takich informacji był bardzo trudny. Dyspo nowali nimi wówczas tylko urzędnicy samorządowi, pracownicy Polskiego Czerwonego Krzyża oraz podziemne komórki legalizacyjne, którym wie dza ta była potrzebna do wystawiania fałszywych dokumentów. To kolejna przesłanka, która może wskazywać na to, że nową tożsamość otrzymał on od swych przełożonych z podziemia. Jednak treść odpowiedzi jasielskiego USC z 22 listopada 1952 r. była dość nietypowa jak na pismo urzędowe. Czytamy tam m.in.: „Urząd Stanu cywilnego w Jaśle stwierdza, że akt urodzenia Ob[ywatela] nie figuruje w tutejszych księgach Urzędu Stanu Cywilnego i z tego powodu żądany akt urodzenia przez Ob[ywatela] nie może być przesłany. Czy obywatel nie był przypadkiem chrzczony w jakiejś innej miejscowości? O ile tak, to proszę się zwrócić tam po powyższy dokument”. Pod zaświadczeniem podpisał się ta jemniczy „Urzędnik Stanu Cywilne go”. Zawarta w pytaniu sugestia o ist nieniu odmiennego niż zadeklarowany stanu faktycznego mogła wskazywać na to, że doszło do dekonspiracji. Jednak sytuacja ta nie zniechęciła Antoniego Nowakowskiego. Już 13 grudnia 1952 r. przedłożył ten doku ment w Sądzie Powiatowym w Ło bzie, wnioskując jednocześnie o od tworzenie aktu urodzenia. W treści wniosku wyjaśnił m.in.: „[…] jak to wynika z załączonego pisma Urzę du Stanu Cywilnego w Jaśle, mój akt urodzenia nie figu ruje w przechowy wanych przez tenże urząd księgach stanu cywilnego. Jak przy puszczam – rodzice chrzestni nie zgłosili mnie celem spisania aktu urodzenia”. Tego samego dnia przed Sądem Powiatowym w Łobzie odbyła się rozprawa o ustalenie treści aktu urodzenia. Na wstępie Sąd po stanowił przesłuchać wnioskodawcę, pouczając go jedno cześnie o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Pomi mo tego Antoni Nowakowski streścił swój fałszywy życiorys w następują cych słowach: „Rodziców już nie mam. Matka zmarła, gdy liczyłem dwa lata, ojciec natomiast w 1939 r. poszedł na woj nę jako żołnierz armii polskiej i nie wrócił. Mieszkaliśmy w 1939 r. we Lwowie. Miałem starszą siostrę Zo fię, która zginęła w 1939 r. podczas bombardowania Lwowa przez Niem ców. Krewnych ze strony matki nie znałem i nie znam. Natomiast znałem ojca brata, czyli stryja, który przed i w czasie ostatniej wojny mieszkał we Lwowie, lecz ja, będąc w 1944 r. wywieziony na roboty do Niemiec, straciłem z nim kontakt i nie wiem, gdzie on obecnie może się znajdo wać. Gdzie był sporządzony mój akt urodzenia, tego dokładnie nie wiem, gdyż na ten temat z ojcem nigdy jako chłopak nie rozmawiałem. Wiem tylko z opowiadań ojca, że po śmierci matki w 1929 r. ojciec przeprowadził się do Lwowa, a do tego czasu mieszkaliśmy w Jaśle, wobec tego – jak przypusz czam – w Jaśle powinien był być spo rządzony mój akt urodzenia. Skoro go nie ma, to rodzice chrzestni widocznie zaniedbali mnie zgłosić”. Sąd pouczył wnioskodawcę, że winien przedłożyć wyciąg z ksiąg lud ności stałej miasta Jasła za okres od 1927 do 1930 roku na dowód, że był wówczas mieszkańcem Jasła. Jedno cześnie, na zwróconą mu uwagę, że

Antoni Nowakowski od 1952 roku zaczął pracować w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Łobzie jako traktorzysta, fot. ze zbiorów rodzinnych.

100 listopad 2021 Sąd Powiatowy w Łobzie nie jest wła ściwy, wniósł o przekazanie akt spra wy Sądowi Powiatowemu w Jaśle, co też znalazło się ostatecznie w treści postanowienia. Akta sprawy już 19 grudnia 1952 r. trafiły do Sądu Powia towego w Jaśle, który z kolei przeka zał sprawę do Sądu Wojewódzkiego w Rzeszowie celem rozstrzygnięcia. Przez kilka dni akta tej sprawy leżały kilkaset metrów od siedziby WUBP w Rzeszowie, w którym prowadzono akta sprawy poszukiwawczej Adama Rusina. Sytuacja ta w symboliczny sposób obrazuje, z jakim ryzykiem był zmuszony się zmierzyć dla ostatecz nego zalegalizowania swej fałszywej tożsamości.Postanowieniem

Sądu Wojewódz kiego w Rzeszowie z 15 stycznia 1953 r. wyznaczono do rozpatrzenia sprawy Sąd Powiatowy w Łobzie, z tego powodu, że – jak to określono – względy celowości przemawiają za tym, aby sprawę rozpoznał sąd miej sca zamieszkania wnioskodawcy. 19 stycznia 1953 r. akta sprawy znalazły się ponownie w Sądzie Powiatowym w Łobzie. Na rozprawie w dniu 17 lutego 1953 r. sąd polecił Antoniemu Nowakowskiemu przedłożyć w ciągu miesiąca wyciąg z ksiąg ludności sta łej miasta Jasła za czas od roku 1927 do 1930. Z kolei 21 lutego 1953 r. Biu ro Ewidencji Ludności i Dowodów Osobistych przy Komendzie Powiato wej MO w Łobzie zwróciło się drogą urzędową do Urzędu Miasta i Gminy w Jaśle o nadesłanie wyciągu z aktu urodzenia Antoniego Nowakowskie go. Po kilku dniach nadeszła odpo wiedź z informacją, że takowy nie fi guruje w księgach za 1927 rok. Jednak po kilku miesiącach, 8 października 1953 r. Antoni Nowakowski złożył niespodziewanie w Sądzie Powiato wym w Łobzie zaświadczenie z Pre zydium Miejskiej Rady Narodowej w Jaśle z dnia 4 marca 1953 r., w któ rym informowano: „[…] Obywatel Antoni Nowakowski syn Józefa i Agaty z domu Buda, uro dzony 9 października 1927 roku w Jaśle był stałym mieszkańcem miasta Jasła do roku 1930. sądowi”.wniniejszeZaświadczeniewydajesięceluprzedłożenia Nie wia domo, w jaki sposób Adam Rusin wszedł w posiadanie tego do kumentu i dlaczego przedstawił go sądo wi z kilkumiesięcz nym wkolejnawdemkawjużdonieuzasadniającepismofakt,Wątpliwościopóźnieniem.potęgujeżeodpowiednieprzewodnie,przesłategodokumentusądu,sporządził10marca1953r.Lubiążu.14październi1953r.przedSąPowiatowymŁobzieodbyłasięrozprawasprawieoustalenie

Zaświadczenie wystawione 4 marca 1953 r. przez Prezydium Miej skiej Rady Narodowej w Jaśle w sprawie Antoniego Nowakowskiego, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

treści aktu urodzenia. W protokole rozprawy napisano m.in., że Antoni Nowakowski powołał się na przed łożone zaświadczenie, oświadczając jednocześnie, że „świadków, którzy mogliby coś zeznać do sprawy, nie ma. Po śmierci rodziców wychowywał się we Lwowie u swego stryja, lecz gdzie on obecnie może się znajdować, tego wnioskodawca nie może podać”. Sąd zamknął sprawę ze względu na brak świadków, jednak przedłożone przez wnioskodawcę dokumenty stanowiły – według opinii MO – wystarczają cą podstawę do wydania mu dowodu osobistego, który odebrał w Komen dzie Powiatowej MO w Łobzie 30 grudnia 1953 r. Wszystko wskazuje na to, że w tej sprawie również mogły okazać się pomocne koneksje rodzin ne żony. Spokój i szczęście rodzin ne Rusina vel Nowakowskiego nie trwały jednak długo. Kilka lat później zmarła w tragicznych okolicznościach jego żona Kamila. Pochowano ją na cmentarzu parafialnym w Łobzie. An toni Nowakowski pracował wówczas jako ślusarz w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Łobzie, a potem od 1958 roku jako kierowca i mechanik w Powiatowym Związku Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Łobzie.Wtym czasie poznał mieszkającą w Łobzie Jadwigę Ćwikłę. Zamierza li się pobrać, a do tego niezbędny był akt urodzenia. Dlatego 24 październi ka 1959 r. Antoni Nowakowski zło żył ponownie do Sądu Powiatowego w Łobzie wniosek o ustalenie treści aktu urodzenia, podając tym razem na świadka zamieszkałą w Łobzie niejaką Karolinę Kalbarczyk, lat 34, pracującą jako sklepowa. Jednocześnie w uza sadnieniu napisał: „[…] akt urodzenia potrzebny mi jest do zawarcia związku małżeńskiego, bez którego czynności tej USC dokonać nie może, gdyż jest to wymagane przez prawo w tym przed miocie. Prosiłbym ażeby, o ile to jest możliwe, załatwienie tej sprawy w jak najkrótszym czasie”. Na rozprawie 18 grudnia 1959 r. sąd pouczył świadka o odpowiedzialności karnej za składa nie fałszywych zeznań. Karolina Kal barczyk złożyła oświadczenie, w któ rym stwierdziła m.in.:

Pomimo odwołania, decyzją Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie z 11 czerwca 1954 r., listu gończego za Adamem Rusinem, organa bezpieczeństwa nie zaprzesta ły działań zmierzających do ustalenia miejsca jego pobytu, zwłaszcza że uzyskiwały co jakiś czas informacje o jego potajemnych kontaktach z ro dziną i ukrywaniu się pod zmienionym nazwiskiem. Bezpieka zdawała sobie sprawę, że ma do czynienia z niebez piecznym dla ustroju komunistycz nego „przestępcą”, na którym ciążą poważne zarzuty, m.in. udziału w za machach na funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa. Już 9 maja 1955 r. kie rownik Powiatowego Urzędu ds. Bez pieczeństwa Publicznego (PUdsBP) w Rzeszowie, kpt. Edward Burghardt, zatwierdził postanowienie o założeniu sprawy agenturalno-poszukiwawczej o kryptonimie „Tor”, której podstawą był, jak to określono – „udział w re akcyjnym podziemiu”. Jej celem było odnalezienie i zatrzymanie Adama Ru

Do roku 1930 Anto ni Nowakowski był stałym mieszkańcem miasta Jasła, co wy nika z wR[ady]PrezydiumzaświadczeniaMiejskiejN[arodowej]Jaśle.Rodzice wnioskodawcy nie żyją, przy czym matka jego zmarła dwa lata po jego urodzeniu, a ojciec zginął w cza sie działań wojennych w 1939 roku.” Antoni Nowakow ski i Jadwiga Ćwikła pobrali się 14 listopa da 1959 r., a więc jesz cze przed wspomnia ną rozprawą. W 1960 roku przyszła na świat ich córka Jolanta, a w 1962 syn, który otrzymał imię Adam. Wydaje się, że był to najszczęśliwszy okres w życiu Adama Rusina. Nie musiał się już wówczas specjalnie martwić odkryciem prawdy o swojej przeszłości, zwłaszcza że 8 sierpnia 1962 r. odebrał nowy dowód osobisty, wydany przez Komendę Powiatową MO w Łobzie. Pracował już wtedy jako kierowca, najpierw w Państwowym Ośrodku Maszyno wym w Łobzie, a potem od 1966 roku w Powiatowej Kolumnie Transportu Sanitarnego w Łobzie. Sprawa kiwawczaagenturalno-poszu-krypt.„Tor”

Fotografia ślubna Jadwigi i Antoniego Nowakow skich, Łobez 1959 r., fot. ze zbiorów rodzinnych.

Karta dowodu osobistego wydanego Antoniemu Nowakowskiemu przez KP MO w Łobzie 30 grud nia 1953 r., kopia ze zbirów Archiwum THR.

Postanowienie Sądu Powiatowego w Łobzie z 18 grudnia 1959 r w sprawie o ustalenie treści aktu urodzenia Antoniego Nowakow skiego, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

101 listopad 2021 „[…] Wnioskodawcę poznałam w 1939 roku we Lwowie. Wiadomo mi, że występował pod nazwiskiem Antoni Nowakowski. Wówczas wnioskodawca mógł mieć ok. 18 lat. Bliżej poznałam wnioskodawcę w Łobzie od 1946 r. ze względu na to, że pochodzimy z jed nych stron. Oprócz wnioskodawcy znałam jego siostrę Zofię. Jak mi wia domo, wnioskodawca był młodszy ode mnie o dwa, trzy lata, a ja urodziłam się w roku 1925”. Postępowanie sądu na rozprawie było dość zaskakujące. Nie prze słuchano szczegółowo świadka, nie próbowano też ustalić losów sio stry wnioskodawcy o imieniu Zofia, wspomnianej przez świadka. Uwa gi sądu nie zwrócił również dziwny zbieg okoliczności, polegający na tym, że dwie obce sobie osoby, które znały się z przedwojennego Lwowa, spotkały się nagle w małym Łobzie. Sąd nie zadał sobie także trudu, aby wyjaśnić, dlaczego wnioskodawca przez tak długi okres twierdził, że nie ma świadków w jego sprawie, skoro Kalbarczyk zeznała, że od 1946 roku mieszka w Łobzie i od tamtego czasu zna się z wnioskodawcą. Wszystkie te wątpliwości nie przeszkodziły jednak sądowi wydać postanowienia o ustale niu aktu urodzenia następującej treści: „Antoni Nowakowski urodził się dnia 27 października 1927 roku w Ja śle z ojca Józefa Nowakowskiego, robotnika kolejowego i matki Agaty Nowakowskiej z domu Buda, bez za wodu, zamieszkałych w Jaśle. […]

102 listopad 2021 sina. Zarzucano mu m.in. współudział w zastrzeleniu trzech osób oraz osobi ste zastrzelenie dwóch, ponadto udział w rabunkach i terroryzowaniu ludności z bronią w ręku. Przestępstw tych miał dokonać – jak wynika ze wspomnia nego postanowienia – przynależąc do „bojówki AK przy inspektoracie Rze szów”. Sprawę prowadził młody i am bitny funkcjonariusz UB ppor. Karol Wierdak, wtedy starszy referent Refe ratu III PUdsBP w Rzeszowie. Referat ten zajmował się m.in. rozpracowa niem struktur reakcyjnego podziemia oraz poszukiwaniem ukrywających się „członków reakcji”. Skierowanie ppor. Wierdaka do pracy w Referacie III nie było przypadkowe. Z jego akt osobowych wynika bowiem, że gdy był małym chłopcem, jego ojciec zo stał zastrzelony przez żołnierzy od działu Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) Antoniego Żubryda ps. „Zuch”. Miał zatem osobiste porachunki z „re akcją” i, zdaniem przełożonych z UB, należał do najbardziej wartościowego ideologicznie elementu. Nie było mu jednak dane zbyt długo pracować nad tą sprawą. Wydarzenia 1956 roku oraz powszechna krytyka organów bezpie czeństwa spowodowały rozwiązanie i reorganizację wielu komórek organi zacyjnych bezpieki. Pozamykano wte dy wiele spraw, a ich akta zniszczono lub przekazano do archiwum. Niestety, akta sprawy krypt. „Tor” zostały niemal w całości zniszczone (lub sprywatyzowane). Zachował się jedynie brudnopis planu przedsięwzięć operacyjnych, sporządzony pod ko niec 1956 roku; nie wiadomo, w jakim celu. Prawdopodobnie chciano w ten sposób zachować podstawową wiedzę operacyjną, żeby można było powró cić do sprawy w późniejszym czasie. Ten obszerny dokument, który wy gląda na wiarygodny, świadczy m.in. o stanie wiedzy, jaką dysponowała bezpieka na temat Adama Rusina oraz o środkach i metodach operacyjnych wykorzystywanych w sprawie. Pada ją tu również nazwiska informatorów, jednak określenie skali ich ewentual nej współpracy wymagałoby dodatko wych badań. Niemniej jednak, z planu przedsięwzięć wynika, że na początku 1956 roku bezpieka dysponowała wie dzą o niektórych faktach z życia po szukiwanego. Ppor. Wierdakowi udało się ustalić m.in., że jesienią 1945 roku Adam Rusin wyjechał do swego ku zyna Wacława Gajdka zamieszkałe go w Radziejowie, który pomógł mu znaleźć pracę w gospodarstwie rolnym niejakiej pani Marciniak. Tam miał po znać Marię Brylską, której później się oświadczył. W rozmowie operacyjnej z ppor. Wierdakiem stwierdziła ona, że poznała go jako Antoniego Nowa ka, urodzonego w 1928 roku. Oficero wi bezpieki udało się również ustalić krąg jego ówczesnych znajomych, od których dowiedział się o podróży, jaką odbyli razem na tzw. Ziemie Od zyskane w poszukiwaniu pracy. Z ich relacji wynika m.in., że Adam Rusin miał wtedy spotkać człowieka, z któ rym dokonywał później rabunków na szkodę ludności niemieckiej. Za to miał być nawet zatrzymany przez MO, ale dzięki interwencji tajemniczych, nieznajomych kobiet został zwolnio ny. Z dokumentu tego wynika także, że Tadeusz Miąsik (zarejestrowany jako informator ps. „Nawrócony”) poinformował bezpiekę o wizycie w Zwięczy cy w maju 1948 roku tajemniczej kobiety o imieniu Kama, któ ra miała zabrać rzeczy Adama Rusina. Ta cie kawa i cenna informa cja znajduje potwier dzenie w faktach, gdyż rzeczywiście do Kamili Cybulskiej, pierwszej żony Adama Rusina, zwracano się właśnie tym imieniem. Może to dodatkowo świadczyć o wiarygodności brud nopisu ubeckiego doku mentu oraz o prawdzi wości zawartych w nim informacji. Z jego tre ści wynika ponadto, że w czerwcu 1956 roku ppor. Karol Wierdak przeprowadził rozmo wę operacyjną ze szwa grem Adama Rusina, Władysławem Micałem i jego żoną Zofią na te mat jego „dobrowolnego zgłoszenia się do władz”. Stwierdzili oni jednak, że od czasu wizyty tajemniczej kobie ty o imieniu Kama, która według nich przybyła jesienią 1947 roku, nie mają od niego żadnej wiadomości. W dokumencie sporządzonym przez ppor. Wierdaka znajdują się ponadto różne, jednoźródłowe i nie sprawdzone informacje, dotyczące rzekomego miejsca ukrywania się Adama Rusina, pozyskane od agen tury oraz w trakcie rozmów operacyj nych, prowadzonych z jego rodziną i sąsiadami. Wynika z niego także, że w sprawie tej wykorzystano infor matorów o pseudonimach: „Tadek”, „Wojtek”, „Urban” i „Lis”. Działania te nie przyniosły jednak spodziewa nych rezultatów. Świadczy o tym treść wniosków podsumowujących sprawę, w których ppor. Wierdak wskazywał m.in. na duże prawdopodobieństwo, że Adam Rusin ukrywa się w okoli cach Wrocławia, Prudnika lub Pozna nia, a w planach dotyczących wyko rzystania agentury informował m.in.: „[…] Obecnie inf[ormator] ps. »Lis« Brudnopis planu przedsięwzięć operacyjnych do sprawy agentural no-poszukiwawczej krypt. „Tor” (fragment), kopia ze zbiorów Archi wum IPN.

Adam Rusin vel An toni Nowakowski nie zerwał całkowicie kon taktów z rodziną ze Zwię czycy. Jego potajemne wizyty, których było co najmniej kilka, trwały przynajmniej od połowy lat sześćdziesiątych XX wieku. Siostrzeniec Ro man Kalandyk wspomina, że pierwszy raz o wujku dowiedział się na prze łomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, będąc dzieckiem. – Milicjant Kolasa [kpt. Edward Kolasa, od 1 czerwca 1957 r. zastęp ca naczelnika Wydziału III SB KW MO w Rzeszowie – przyp. M.M.] przychodził co chwilę i nawet mnie, małego chłopca, wypytywał się, gdzie jest ten wujek. Na początku nie wiedziałem o co chodzi. Dopiero po tem mama powiedziała mi po prostu, że ma brata, który się ukrywa. Później, kiedy byłem w wojsku, to wujek przyjechał tutaj. Było to ok. roku 1970. Mama powiedziała mi potem, że był tutaj ten wu jek, ale ktoś go zauważył i podkablował, dlatego musiał wyjechać bardzo szybko. Słyszałem potem, że wujek nie przyszedł wówczas bezpośrednio do rodzinnego domu, ale skontaktował się z ciotką Samborską i to ją właśnie poprosił, aby dała znać mojej mamie, że będzie na nich czekał w umówio nym miejscu. Wiem, że moja mama, ojciec i ciot ka Zofia spotkali się wtedy z nim potajemnie w Babi cy nad Wisłokiem. Roman Kalandyk nie mógł przeboleć, że rozminął się z wujkiem, o którym tyle słyszał i którego historia pobudzała jego mło dzieńczą wyobraźnię. Postanowił za wszelką cenę go odszukać: – Ja miałem już wówczas pewną wskazówkę do odnalezienia wujka, bo

Notatka o złożeniu dokumentu do Archiwum SB w Rzeszowie w 1989 roku, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

103 listopad 2021 otrzymuje zadania w kierunku zdo bycia zaufania rodziny i kontaktów ukrywającego się, co pozwoli mu na zwiększenie możliwości w uzyska niu informacji o ukrywającym się”. Działania te prowadzono m.in. wobec Edwarda Kwiatkowskiego, Walente go Kalandyka, Zdzisława Kalandy ka i jego braci oraz Hanny Kalandyk i Zofii Micał, u których planowano zainstalowanie podsłuchu pokojo wego do rejestracji rozmów. Z planu dalszych przedsięwzięć operacyjnych wynika ponadto, że bezpieka posia dała fotografię poszukiwanego oraz wiedzę o kilku używanych przez niego nazwiskach – m.in. Jan Nowak, Anto ni Nowak i Adam Rożek. Osobnym, niezwykle interesu jącym wątkiem sprawy była plano wana inwigilacja Andrzeja Budy, który – według relacji informatora ps. „Wojtek” – miał w jego obecno ści uspokajać siostrę Adama Rusina, oświadczając jej, „by się nie martwiła, gdyż Adam żyje”. Ppor. Wierdak usta lił, że Andrzej Buda służył wówczas w marynarce wojennej, a PUdsBP w Oławie prowadził przeciwko niemu sprawę agenturalnego sprawdzenia, podejrzewając go o przynależność do nielegalnej organizacji i nielegalne posiadanieNiestety,broni.niewiadomo, czy wszyst kie przewidziane w planie przedsię wzięcia operacyjne zostały zrealizo wane. Brakuje dokumentów na ten temat, jednak niektóre przesłanki pozwalają sądzić, że sprawa dotyczą ca ustalenia miejsca pobytu Adama Rusina była kontynuowana po 1956 roku przez SB. Mogą o tym świad czyć m.in. relacje Zdzisława i Roma na Kalandyków, którzy twierdzą, że na początku lat sześćdziesiątych XX wieku rodzina była nachodzona przez ówczesnego zastępcę naczelnika Wy działu III SB KW MO w Rzeszowie, kpt. Edward Kolasę, który wypytywał o miejsce pobytu Rusina. Wydział III utworzono do walki z działalnością antypaństwową w kraju. Zajmował się wówczas m.in. zwalczaniem terro ru politycznego, działalności antypań stwowej oraz przeciwdziałaniem tzw. dywersji ideologicznej i politycznej ze strony Radia Wolna Europa.

Postanowienie Sądu Wojewódzkiego w Rzeszowie z dnia 15 stycznia 1953 r. w sprawie Antoniego Nowakowskiego, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

zspotkaniaPotajemneAdamarodziną

104 listopad 2021 moja mama zapisała numer rejestra cyjny samochodu. Kiedy się ożeniłem, to w 1974 roku przebywaliśmy z żoną, teściową i synkiem w tamtych okoli cach. Ja wiedziałem jedynie od mamy, że wujek pracuje w pogotowiu. Tak więc jeździliśmy przez kilka dni od miasta do miasta po całym Wybrzeżu, wypytując o wujka. Dojechaliśmy w końcu do Ło bza. Na pogotowiu powiedziano mi, że pracuje tu taki, ale jest na urlopie. Dali mi jednak adres i pojechaliśmy. Zosta wiłem rodzinę w samochodzie na rynku i poszedłem na nogach. Wujka nie było. Była za to ciocia, bardzo zdziwiona, bo przecież pierwszy raz mnie widziała. Przedstawiłem się i opowiedziałem, dlaczego tu jestem. Ciocia zapropo nowała, abym poczekał. Po dłuższej chwili wujek przyszedł. Widać było, że był przerażony. Zaczął mnie nerwowo wypytywać. Zażądał ode mnie dowodu osobistego. Kiedy mu go pokazałem, to schował go do kieszeni. Miałem dodat kowo przy sobie zdjęcie komunijne Joli [córka Adama Rusina – przyp. M.M.], które zostawił mojej cioci Zosi w czasie ostatniego pobytu. Dopiero kiedy mu je pokazałem, to nieco się uspokoił. Cią gle mnie jednak wypytywał, a czy tego znam, czy tamtego też. Padały konkret ne nazwiska. Ewidentnie sprawdzał, czy nie jestem jakiś nasłany przez SB. Poprosił w końcu, aby go zaprowadzić do samochodu, gdzie czekała moja rodzina. Widać było, że powoli mija u niego zdenerwowanie. Ostatecznie zaprosił nas wszystkich do domu. Po siedzieliśmy u nich trochę. Rozmawia liśmy. Jednak kobiety rozmawiały ze sobą na boku, a wujek wyciągał ode mnie wszystko, co chciał wiedzieć. Były tam również sprawy, o których nic nie wiedziałem. Nigdy potem już wuja nie widziałem. Gdy był chory, to pojecha ła tam ciotka Zosia z mamą i były tam przez kilka dni. Ciotka Zosia została dłużej i była przy jego śmierci. Potem w Rzeszowie był na wycieczce jego syn Adam. Pamiętam, jak odwiedził nas wówczas w mieszkaniu – wspomina RomanWizytęKalandyk.kuzyna Romana w Łobzie doskonale zapamiętała córka Adama Rusina, Jolanta Wierudzka: – Pierwszy raz przyjechał do nas do Łobza Roman Kalandyk. Było to chyba w 1975 roku. Mieszkaliśmy jesz cze w starym domu. Mnie wtedy nie było, bo byłam na kolonii. Z tego co wiem, pojechali z ojcem na przejażdż kę. Nie było ich przez dłuższy czas. Dopiero jak wrócili, to tato przedsta wił Romana rodzinie. Opowiedział dokładnie, kto to jest i skąd pochodzi. Gdy ja wróciłam z kolonii, to dowie działam się, że byli jacyś goście, ale kto, to dalej nie wiedziałam. W 1978 roku, gdy tatuś już był chory, to przyje chał wujek Zdzisiek Kalandyk. Pamię tam, jak rozmawiali z tatą w pokoju. Wcześniej była u nas jeszcze ciocia Hania, siostra tatusia. Tatuś był wów czas w szpitalu. Ja pojechałam pierw szy raz do Zwięczycy w 1979 roku. Gdy ciocia Zosia Micał oprowadzała mnie po cmentarzu w Zwięczycy, to ja szukałam nazwiska Nowakowska. Gdy przystanęliśmy przy grobie z na zwiskiem Rusin, to właśnie wówczas dowiedziałam się o tym, że tatuś nosił inne nazwisko. Poinformowano mnie wtedy, że musiał je zmienić, bo uciekł z wojska i ukrywał się. Wiem z opo wiadań wujka i cioci, że wcześniej w Zwięczycy była jego pierwsza żona, Kamila. Szukała jakichś kontaktów. Nie wiemy, czy tatuś też tam wówczas był. Dopiero po jego śmierci zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę był zu pełnie innym człowiekiem Jedną z wizyt Antoniego Nowa kowskiego w Zwięczycy wspomina jego siostrzenica, Zofia Sulińska: – Pamiętam, że było wtedy lato. Mogło to być w 1974 roku. Pamię tam dokładnie, bo uczyłam się wtedy w studium medycznym. Nagle rodzice mówią do mnie, żebym się zbierała, bo jadą do Babicy. Ciotka Zośka także przyszła. Pojechaliśmy chyba auto busem. Wysiedliśmy tam i poszliśmy głębiej w las. Niestety, nie pamiętam jak wyglądało przywitanie. Pamiętam jednak, że coś instynktownie wyczułam i powiedziałam do napotkanego męż czyzny – wujku. Wtedy chyba mama na mnie naskoczyła i powiedziała, że to nie żaden wujek, tylko pan. Wtedy wujek stanął w mojej obronie i powie dział, że to ja mam rację i że jest moim wujkiem. Było to bardzo wzruszające dla mamy i cioci. Bardzo się cieszyły. Ponieważ jednak spotkanie się prze dłużało, to wysłali mnie do domu po pierogi i musiałam jechać tam i z po wrotem. Wujek podobno był wówczas z ciocią, ale ja jej nie pamiętam. Pa miętam, że przyjechał samochodem –białą warszawą. Jola w wieku 13 lat była wówczas na obozie w Czudcu. To było moje jedyne spotkanie z wujkiem.

Grudzień 1987 roku. Wesele Adama Nowakow skiego. Stoją od lewej: Jadwiga Nowakowska, Zdzisław Kalandyk i (tu nieznana z imienia i nazwi ska) siostra Jadwigi, fot. ze zbiorów rodzinnych.

Ppor. Karol Wierdak. Od 28 X 1948 mł. referent ds. wywiadu w PUBP Krosno. Od 25 X 1948 re ferent Referatu V PUBP Rzeszów. Od 24 IV 1952 starszy referent terenowy. Od 31 III 1955 do 3 V 1956 starszy referent Referatu III PUdsBP w Rze szowie, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Później już go nie widziałam. Rodzice zawsze mi powtarzali, aby o tym niko mu nie mówić. Byli bardzo tajemniczy. Bardziej przeżywali to wewnętrznie. Ja bardzo długo nic na temat wujka nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że wujek się ukrywa. Myślałam po pro

Grudzień 1987 roku. Wesele Teresy i Adama Nowakowskich – pań stwo młodzi w otoczeniu rodziny, fot. ze zbiorów rodzinnych. Łobez, 24 sierpnia 1985 r. Wesele Jolanty (córki Antoniego Nowa kowskiego) i Ryszarda Wierudzkich, fot. ze zbiorów rodzinnych.

dokumenty

105 listopad 2021 stu, że wyjechał. Wiem, że mama od wiedziła wujka podczas swego pobytu w sanatorium w Łazach. Potem, gdy byliśmy na weselu u Joli w Łobzie, to wujek już nie żył. Nowa sytuacja, związana z ożywio nymi kontaktami z rodziną ze Zwię czycy, jeszcze bardziej skomplikowa ła życie Antoniego Nowakowskiego. Niewątpliwie miał wiele obaw zwią zanych z bezpieczeństwem własnym i swojej rodziny. Jego żona Jadwiga Nowakowska twierdzi nawet, że mąż nigdy z nią nie rozmawiał na ten temat. Uważał, że im mniej będzie wiedziała, tym lepiej. Nie chciał jej wtajemniczać: – Miałam wiele obaw. Bałam się. Nie wiedziałam, o jakie sprawy chodzi. On jednak ze mną nie chciał rozmawiać na ten temat. Był bardzo ostrożny – twier dzi. – Nie wszystko musisz wiedzieć –powtarzał. Miało to w jego mniemaniu zabezpieczyć mnie i rodzinę przed pro blemami – podkreśla. Droga bez powrotu Pomimo tych wszystkich drama tycznych okoliczności, z jakimi przy szło mu się zmagać pod koniec życia, Adam Rusin vel Antoni Nowakowski prawdopodobnie nigdy nie planował ujawnienia przed władzami komuni stycznymi swojej prawdziwej tożsa mości. Było już wtedy za późno. Nie chodzi tu jednak o ewentualną odpo wiedzialność karną za czyny popełnio ne w latach czterdziestych XX wieku – te już dawno uległy przedawnieniu i objęte zostały kilkoma ustawami o amnestii. Kwestią zasadniczą było dla niego natomiast bezpieczeństwo rodziny. W strukturach PZPR i Mini sterstwa Spraw Wewnętrznych (MSW) wciąż pracowali ludzie, którzy poprzy sięgli mu zemstę i którzy zrobiliby bardzo wiele, żeby go dopaść. Co wię cej, zasiadali już wtedy na wysokich stanowiskach kierowniczych i mieli nieograniczone wpływy. Gdyby się ujawnił, byłby całkowicie zdany na ich łaskę. Dodatkowe jego obawy mogły wynikać z tego, że od początku lat sie demdziesiątych XX wieku w jego bli skiej rodzinie znalazły się również oso by pracujące na stanowiskach w MSW, które mogły o nim dużo wiedzieć. Jego ewentualne ujawnienie się mogłoby zakończyć się dla nich kompromitacją i za grozić ich karierze za wodowej. Czy Antoni Nowakowski miał tę świadomość? Czy wy korzystywał te oko liczności do ochrony siebie i swojej rodzi ny? Czy w MSW byli ludzie, którzy z uwagi na koligacje rodzinne rozpościerali nad nim parasol ochronny? Tego własnejwychwiemy.nigdyprawdopodobniejużsięniedoInnąkwestiąjestodpowiedzialnośćkarna,jakagroziłamuzaskładaniefałszyzeznańodnośnietożsamości.Chodziłotutajnietylkoozeznaniazłożoneprzedsądem,alerównież

Rodzina na pogrzebie Antoniego Nowakowskiego w Łobzie w lipcu 1978 r., fot. ze zbiorów rodzinnych.

wytworzone dla potrzeb wielu postę powań administracyjnych. Dodatkowo w grę wchodziła odpowiedzialność za bezpieczeństwo osób, które fałszywie zeznawały w jego sprawie. To było wystarczająco dużo jak na barki jedne go człowieka. Życie w ciągłym stresie i strachu przed dekonspiracją odbiło się na jego zdrowiu. W 1976 roku do wiedział się, że jest ciężko chory. Gdy było już bardzo źle, odwiedzała go w Łobzie rodzina ze Zwięczycy. Adam Rusin nigdy się nie ujawnił. Nigdy też nie powrócił do dawnego nazwiska. Zmarł w konspiracji 27 lipca 1978 r. w domu w Łobzie, w otoczeniu rodzi ny, która nigdy o nim nie zapomniała i, pomimo komunistycznej propagan dy, nigdy się go nie wyrzekła. Pochowany został na jegoWzajemnekiemmogłapowięctrwałkowski.jakoparafialnymcmentarzuwŁobzieAntoniNowaKomunizmjednaknadal,rodzinanawetjegośmiercinieczućsięcałbezpiecznie.kontaktydziecizkuzyna mi ze Zwięczycy musiały się odbywać niemal w konspiracji. Wstrząsająco w tym kontekście brzmi relacja Ry szarda Wierudzkiego, który pamięta swoją pierwszą wizytę w Zwięczycy w 1985 roku, tuż po ślubie z córką Antoniego, Jolantą Nowakowską: –Kiedy byliśmy tam razem ze szwagrem Adamem [synem Adama Rusina vel Antoniego Nowakowskiego – przyp. M.M.], wujek Józek Rusin bardzo go pilnował. Mówił, że jest bardzo po dobny do ojca, i że są tu jeszcze tacy, którzy nie mogą na to patrzeć i nie po winni – wspominał. Autor dziękuje rodzinie Adama Rusina za pomoc udzieloną podczas pracy nad artykułem.

Na terenie sporej części po wiatu rzeszowskiego nie było Żołnierzy Wyklętych, tylko sami złodzieje i bandyci – takie wrażenie można odnieść po prze czytaniu książki Józefa Forystka Bojówki dywersyjne na terenie podrzeszowskich placówek AK „Świerk” i „Grab” w gminie Świlcza. 1943–1947, która została wy dana i w ypromowana przez Wydział UniwersytetuSocjologiczno-HistorycznyRzeszowskiegokierowany przez prof. Pawła Gratę. Dysponujący wiedzą historyczną czytelnik z łatwością jednak za uważy, że ma tu do czynienia z pra cą o wątpliwych raczej walorach naukowych. „Bratobójcze walki”, „bandyci”, „banda”, „bojówkarze”, „samowolnie działające oddziały”, „bohaterowie czasu wojny, którzy nie potrafili się odnaleźć w powo jennej rzeczywistości”, „żołnierze oddziałów dywersyjnych w okresie okupacji zostali mocno okaleczeni psychicznie”, „nie wszyscy funkcjonariusze zasłużyli na śmierć” – to tylko niektóre ze zwrotów, jakich wiele w tej książce, a trudno za przeczyć, że kojarzą się one jednoznacznie z komunistyczną narracją wobec Żołnierzy Wyklętych. Po nadto wtórność w doborze tema tu i źródeł oraz pełna dowolność w ich interpretacji, przemilczenie wcześniejszych ustaleń history ków, braki w bibliografii, obszerne cytaty z dokumentów WSR i UB bez odpowiedniego komentarza, błędy historyczne i wreszcie brak charak teru przyczynkarskiego – uznać na leży za podstawowe mankamenty książki, wydanej jako praca doktor ska, obroniona na wspomnianym wydziale i recenzowana przez zna ne autorytety naukowe, m.in. prof. dra hab. Grzegorza Ostasza, dra hab. Marka Nalepę i dra Krzysztofa Kaczmarskiego. Okoliczności te zdają się potwierdzać istnienie nie

Marcin Maruszak pokojącego trendu w humanistyce naukowej Uniwersytetu Rzeszowskiego, który wychodzi naprzeciw oczekiwaniom postkomunistycznych „elit” Rzeszowa, dążących do podważania pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Tymczasem, pomimo upływu wielu miesięcy od ukaza nia się omawianej pracy, żaden z historyków rzeszowskiego IPN nie podjął się polemiki z tezami w niej zawartymi.Tytułwformie prowokacji Zgodnie ze Słownikiem języka polskiego PWN, bojówką nazywa my grupę osób działającą z użyciem siły, tworzoną i kierowaną przez ja kąś organizację polityczną lub inny ruch o jednolitym charakterze po litycznym. Nazywanie zatem „bo jówkami” plutonów, drużyn i po jedynczych patroli Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych można uznać za co najmniej niestosowne. Określenia „bojówka” używano tyl ko w języku potocznym (również w dokumentach organizacyjnych) dla podkreślenia bojowego charak teru drużyny lub plutonu. Z tego prostego powodu oraz w oparciu o dotychczasowy dorobek polskiej historiografii określenie to nie może być stosowane w języku na ukowym, opisującym działalność regularnego wojska. Autor książki jednak świadomie i bez skrupułów nadużywa tego określenia. Przykła dowo, na str. 363 można przeczytać o „członku bojówki AK”, a na str. 179 autor naprzemiennie używa określeń „bojówka” lub „grupa” w stosunku do żołnierzy AK, wy konujących zadania jesienią 1944 roku, co z punktu widzenia chociaż by tradycji polskiego oręża wydaje się niedopuszczalne, zwłaszcza że dotyczy to żołnierzy z placówek AK „Świerk” i „Grab”, z których wywodziła się regionalna elita pod ziemnej armii.

106 listopad 2021

Nieznajomość literatury przedmiotu i źródeł Opisując zagadnienie dotyczą ce funkcjonowania sądu specjalne go (str. 33), na którego czele miał rzekomo stać Józef Kokoszka, Jó zef Forystek nie zauważył, że in formacja o nim pojawiła się po raz pierwszy w 2006 roku, w artykule Macina Maruszaka pt. Działalność żołnierzy AK z plutonu dywersyjne go „Zagłoby” (1944–1952) w doku mentach UB, opublikowanym w nu merze 23 „Zeszytów Historycznych WiN-u”, gdzie wskazane zostało źródło tej informacji w dokumentach UB oraz przywołane na potwier dzenie tego faktu relacje Stanisława Świdra „Lwa” oraz Jana Drausa, pełniącego funkcje dowódcze w pla cówce. Forystek odwołał się wyłącz nie do wydanej w 2014 roku książ ki Piotra Szopy, który nie wymienił wszystkich źródeł na ten temat, nie dotarł też do zapisów wspomnianych relacji Świdra i Drausa, uzyskanych jeszcze w 2005 roku przez autora niniejszej recenzji. Jest to o tyle za stanawiające, że zarówno Szopa, jak i Forystek cytują wspomniany arty kuł w bibliografii swoich opracowań. Praktyki takie można zatem uznać za

MECENAS FORYSTEK NA TROPIE „BANDYTÓW” Z LASU

„Konrad” zadecydował jednocze śnie o wzmożeniu czynnego oporu.

Łukasz Ciepliński w mundurze podporucznika WP, fot. Wikipedia. Leon Słowik „Uzda”, żołnierz pionu dywersji Placówki AK Głogów krypt. „Grab”, fot. ze zbio rów Archiwum THR.

107 listopad 2021 niemające nic wspólnego z obiegiem naukowym i metodologią badań hi storycznych.Niewiadomo, dlaczego Józef Fo rystek, prowadząc rzekomo wnikli wą kwerendę biblioteczną i przywo łując liczne artykuły publicystyczne z lokalnej prasy, nie dotarł do ko lejnego, obszernego i ważnego dla omawianego tematu artykułu autora niniejszej recenzji (zob. Marcin Ma ruszak, Antykomunistyczne podzie mie zbrojne w południowo-zachod niej części powiatu rzeszowskiego w latach 1944–1946) zamieszczone go w opracowaniu z 2014 roku pt. Ocalić od zapomnienia, gdzie zna lazły się materiały po konferencji o tym samym tytule. Tekst dotyczył w znakomitej większości zagadnień będących przedmiotem zaintereso wania autora recenzowanej książ ki i zaopatrzony został w bogaty aparat naukowy z odwołaniami do źródeł oraz biogramami żołnierzy podziemia. Brak tego artykułu w bi bliografii podanej przez Forystka to błąd, który może świadczyć o nie pełnej znajomości aktualnego stanu wiedzy na badany przez niego te mat, co w oczywisty sposób rzuca cień na ustalenia zawarte w książce oraz jej aparat naukowy. Wydaje się oczywiste, że podejmując polemikę historyczną z konkretnym autorem, trzeba znać pełny jego dorobek na ukowy. W omawianym przypadku Józef Forystek, niestety, nie spełnił tego wymogu. Przeoczenie tego fak tu należy uznać za kompromitujące również dla recenzentów nauko wych omawianej książki. Nieznane są powody, dla których autor nie próbował nawet skon taktować się z mjr. Józefem Lisem „Tajfunem”, jednym z ostatnich ży jących żołnierzy inspektorackiego oddziału dyspozycyjnego, którego zresztą błędnie określa na str. 175 jako brata „Uklei”, co jest oczywistą nieprawdą. Tymczasem mjr Lis ma się dobrze, mieszka w Trzcianie i za stanawia się może czasem nad tym, co powoduje brak zainteresowania ze strony historyków Uniwersytetu Rzeszowskiego jego osobą i wspo mnieniami. Odpowiadając na stawiane przez autora absurdalne tezy o tym, że miejscowe patrole dywersyjne, m.in. „Zagłoby”, „Kani II”, „Gru szy”, „Mausera”, „Krucicy”, „Ko ściarza”, „Maka” i „Wilka”, miały po rozwiązaniu Armii Krajowej w styczniu 1945 roku działać poza jakimikolwiek strukturami podzie mia, wystarczy odesłać czytelnika do przywołanych wyżej artykułów.

Omówiono w nich m.in. liczne źró dła i publikacje naukowe, które wy raźnie przeczą tej tezie, a z którymi Józef Forystek prawdopodobnie nie miał okazji się zapoznać. Należy przypomnieć, że w połowie lutego 1945 roku mjr Łukasz Ciepliński

„Konrad” (pełniący wówczas funk cję szefa sztabu Okręgu „Nie” Kra ków) zorganizował odprawę ofice rów swego sztabu w Rzeszowie. Omawiano na niej przede wszyst kim okoliczności i konsekwencje rozwiązania AK. Podjęto także de cyzję o utworzeniu komórki likwi dacyjnej Inspektoratu. Miała ona przeprowadzić do maja 1945 roku likwidację struktur, wypłacić odpra wy i ukryć sprzęt oraz archiwalia.

Przekazał podległym sobie komen dantom obwodów rozkazy likwida cji działaczy PPR i funkcjonariu szy UB. Nakazem chwili było też zorganizowanie środków na prze rzut „spalonych” żołnierzy na inne tereny. W zaistniałej sytuacji do wództwo Obwodu zmuszone było liczyć na własne siły. Przystąpiono więc do planowania i realizowania akcji ekspropriacyjnych na skła dy, magazyny, przedsiębiorstwa, a także na bogatych gospodarzy, wysługujących się nowej władzy. Za organizację tych działań na tere nie Obwodu „Nie”–DSZ Rzeszów odpowiadali Mieczysław Kawalec „Żbik” oraz ppor. Wiktor Błażew ski „Orlik”, dowódca dywersyjnego oddziału dyspozycyjnego Inspekto ratu, który po utworzeniu Delegatu ry Sił Zbrojnych określano mianem „Straży”. Pełniący wówczas funk cję komendanta Obwodu AK–„Nie” Rzeszów Mieczysław Kawalec, przesłuchiwany w śledztwie prze ciwko IV Zarządowi Głównemu WiN, zeznał 3 lutego 1948 r., że na rozkaz ówczesnego inspektora rze szowskiego, Adama Lazarowicza „Klamry”, przeprowadził w pierw szej połowie 1945 roku, za pośred nictwem „placówkowych komórek dywersyjnych”, likwidację człon ków PPR współpracujących z or ganami bezpieczeństwa na terenie wsi: Pobitno, Świlcza, Zgłobień, Dąbrowa i Racławówka [w orygi nale zapisano błędnie: Wikarów ka – przyp. M.M.]. Ponadto w tym samym okresie, również na pole cenie Lazarowicza, przeprowadził szereg innych likwidacji, przeważ

108 listopad 2021 nie członków PPR z terenu gmin: Strzyżów, Głogów, Czudec, Trze bownisko. W swoich zeznaniach Mieczysław Kawalec wymienił podległy mu i działający na terenie Rzeszowa oddział „Zagłoby”, który przez autora omawianej tu książ ki został „upamiętniony” jedynie poprzez przytoczenie sporządzo nej przez UB listy jego rzekomych rabunków. Z kolei Józef Rządz ki „Boryna”, pełniący od grudnia 1944 do lutego 1945 roku funkcję komendanta Obwodu AK Rzeszów, podał w swoich zeznaniach, które złożył jako świadek 27 październi ka 1948 r., że Mieczysław Kawa lec, jak również Wiktor Błażewski, dowódca „bojówki” dyspozycyjnej Inspektoratu, otrzymywali rozkazy likwidowania „aktywnych działa czy PPR i ludzi zagrażających bez pieczeństwu organizacji AK” oraz „członków organów bezpieczeń stwa na terenie Rzeszowa i okoli cy”. Rozkazy te mieli otrzymać od Łukasza Cieplińskiego, który pełnił funkcję inspektora Inspektoratu AK Rzeszów do 30 stycznia 1945 r., a następnie prowadził reorganizację struktur Inspektoratu, celem prze kazania jego komórek pod komen dę mjr. Stanisława Pieńkowskiego „Huberta”, dowódcy Podokręgu AK (w likwidacji). Dopiero 5 lute go 1945 r. „Hubert” wydał rozkaz o rozwiązaniu wszystkich formacji AK w Podokręgu. Jednocześnie – jak pisze w swym opracowaniu Zdzisław Zblewski [zob. tenże, Działalność mjr. Łukasza Ciepliń skiego od grudnia 1944 do kwiet nia 1945 r., „Zeszyty Historyczne WiN-u”, nr 19-20, Kraków 2004] –mjr Ciepliński, wychodząc naprze ciw oczekiwaniom grona współpra cujących z nim do tej pory oficerów, wiosną nadal sprawował nad nimi komendę, prawdopodobnie nie mając już ku temu uprawnień. Z dostępnych materiałów wynika, że mjr Ciepliński przygotowywał rzeszowskie struktury terenowe AK do prowadzenia działań w no wych warunkach politycznych za pośrednictwem nowego inspektora Inspektoratu AK Rzeszów (w li kwidacji) mjr. Adama Lazarowicza, który zaczął sprawować tę funkcję od 1 marca 1945 r. Polecenia mjr. Cieplińskiego dotyczyły nasilenia czynnego oporu i akcji samoobro ny. Nadzorujący proces likwidacji struktur Podokręgu AK Rzeszów mjr Pieńkowski również wydawał wytyczne, dotyczące tworzenia m.in. komórek oporu społecznego, komórek sądowych i patroli dywer syjnych [zob. Z. Zblewski, Działal ność mjr. Łukasza Cieplińskiego…, s. 161-162]. Warto też przypo mnieć, że według zeznań Mieczy sława Kawalca, szeregowi żoł nierze byli przekonani o ciągłości istnienia struktur konspiracyjnych Armii Krajowej, a ewentualne po głoski o jej rozwiązaniu przyjmo wali z niedowierzaniem. Utwier dzał ich w tym przekonaniu fakt oparcia nowych struktur organiza cji konspiracyjnych na akowskiej kadrze [zob. Z. Zblewski, Działal ność mjr. Łukasza Cieplińskiego…, s. 161, przyp. 281]. Z tej perspektywy, wysuwane przez Forystka tezy o całkowitej sa mowoli poakowskich oddziałów dy wersyjnych w okolicach Rzeszowa wydają się nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością. Jest bowiem rze czą oczywistą, że realizacja wyda nych przez Łukasza Cieplińskiego w lutym 1945 rozkazów o wzmo żeniu akcji dywersyjnych i utrzy mywaniu w pogotowiu akowskich oddziałów dywersyjnych musiała się opierać na byłych strukturach pionu dywersji AK oraz wciąż dzia łających w podziemiu Batalionach Chłopskich (BCh). Patrole dywer syjne z placówek „Świerk” i „Grab” należały do najlepszych i składały się z ludzi dobrze znanych Mie czysławowi Kawalcowi, Wiktorowi Błażewskiemu i Józefowi Rzepce, którzy odpowiadali za organizowa nie akcji samoobrony w pierwszej połowie 1945 roku. Jest zatem jasne, że odgrywały one w tym procesie ważną rolę. Dotyczyło to również późniejszej organizacji struktur DSZ na tym terenie. Jeżeli byłoby tak, jak tego chce Forystek, to należałoby po kilkudziesięciu latach badań nauko wych odnowić następujące pytanie: w oparciu o jakie struktury funk cjonowało na opisywanym terenie

Wyciąg z protokołu przesłuchania dowódcy dywersji w Placówce AK „Świerk” Tadeusza Dziedzica „Gruszy”, dotyczący likwidacji miejscowych komunistów, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

109 listopad 2021 do lipca 1945 roku Polskie Państwo Podziemne, w tym oddziały zbrojne, wchodzące w skład Delegatury Sił Zbrojnych? Czyżby takich struktur na tym terenie nie było? Niestety, autor w ogóle nie zadał sobie tego pytania.Znakomita większość spraw oraz źródeł wspomnianych w oma wianej książce poddana została już wcześniej badaniom naukowym, których efektem był chociażby ar tykuł w „Zeszytach Historycznych WiN-u” nr 32-33 z 2010 roku [zob. Marcin Maruszak, Oddział Fran ciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy”. Geneza, struktury i działalność (1944–1947)], który ukazał się w zeszycie poświęconym pamięci prof. Janusza Kurtyki. Nie stety, Forystek nie zadał sobie trudu, aby przywołać ten fakt w przypi sach, dotyczących bardzo wielu po ruszanych w książce wątków i źró deł. W publikacji, która mieni się naukową, aż roi się od wtórnego opisu spraw, które zostały już wcze śniej szczegółowo omówione w li teraturze przedmiotu, uwidocznio nej zresztą w bibliografii; autor nie umieścił jednak odpowiednich od nośników w przypisach, całkowicie ignorując w ten sposób wcześniejsze ustalenia historyków. Przykładowo, przedstawione na stronach 236 i 242 próby likwidacji przez podziemie Wincentego Przywary zostały już szczegółowo opisane i przeanalizo wane, m.in. w wymienionym wyżej artykule oraz w innych artykułach niżej podpisanego, opublikowanych w magazynie „Tajna Historia Rze szowa” (THR) w latach 2013–2017 [zob. m.in.: Podwójnie „Wyklę ty”. Sprawa Piotra Pięty ps. „Vis” (2013), Czy Piotr Pięta pozostanie na zawsze „wyklęty”? Skandalicz na wymowa pisma Rzecznika Praw Obywatelskich (2015), PPR-owiec w akcji „Burza” (2017)]. Dziennika rze Magazynu THR jeszcze w 2015 roku szczegółowo przeanalizowali także okoliczności strzelaniny, do której doszło 16 października 1946 r. na weselu u Alfonsa Lisa oraz udział w niej poszczególnych osób. Wyniki tych analiz zostały opublikowane na stronie THR i przedstawione w pi śmie do Rzecznika Praw Obywatel skich w sprawie rehabilitacji Piotra Pięty. Próżno jednak szukać w przy wołanych fragmentach książki Jó zefa Forystka odnośników do tych tekstów.Tosamo dotyczy warstwy bio graficznej. Znakomita bowiem większość wątków zawartych w ży ciorysach opublikowanych w jego książce została przeniesiona bez żadnych odnośników w przypisach z biogramów, które były wcześniej opublikowane we wspomnianym artykule w „Zeszytach Historycz nych WiN-u” nr 32-33 z 2010 roku. Forystek wprowadza tym samym czytelnika w błąd, sugerując, że podawane przez niego dane biogra ficzne są efektem wyłącznie jego własnych ustaleń, co jest niezgodne z prawdą i może być odbierane jako przywłaszczenie sobie dorobku na ukowego autora wykorzystanego artykułu. Dotyczy to m.in. biogra mów: Jana Barana, Jana Bąka, To masza Boczkaja, Lesława Braitera, Franciszka Czajaka-Rudnickiego, Jana Drausa, Tadeusza Dziedzica, Tadeusza Fereta, Michała Fran kiewicza, Józefa Janczyckiego, Bolesława Jastrzębskiego, Józe fa Kokoszki, Franciszka Kwoki, Władysława Lubasa, Jana Majki, Wojciecha Misia, Edwarda Piątka, Eugeniusza Porady, Antoniego Rą czego, Franciszka Rejmana, Stani sława Siłki, Henryka Stawarza i in nych. Szokująco pod tym względem – biorąc dodatkowo pod uwagę rze komo naukowy charakter opraco wania – wyglądają biogramy Bro nisława Migały, Stanisława Misia i Edwarda Pukały, które, powielając treść wcześniejszych publikacji, nie zawierają żadnych odnośników do źródeł! Przy pisaniu wielu innych biogramów Forystek ograniczył się jedynie do podania sygnatury kwestionariusza osobowego z es beckiej „Charakterystyki” oddzia łu, w której próżno jednak szukać wielu wątków. Wygląda to tak, jak by autor dość nieudolnie starał się przykryć prawdziwe źródło infor macji. Oczywiście, praktyki takie należy uznać za mające niewiele wspólnego z metodologią badań hi storycznych oraz za szkodliwe dla ogólnych badań przedmiotu. Moż na je również traktować jako rażą cy przykład lekceważenia zarówno dorobku naukowego poprzedników, jak też czytelników, którym odma wia się w ten sposób szansy po znania wyników wcześniejszych badań. Chociaż to wprost niewiary godnie, cała sprawa dotyczy książki wydanej przez wydawnictwo uni wersyteckie i recenzowanej przez znane autorytety naukowe.

Por. Józef Rzepka „Znicz”, oficer Inspektoratu Rejonowego AK Rzeszów, fot. ze zbiorów Archi wum NarcyzTHR.Wiatr „Zawojna”. Od 1943 roku Komen dant Ludowej Straży Bezpieczeństwa w Okrę gu BCh na Małopolskę i Śląsk, zamordowany 21 kwietnia 1945 r. przez UB w Krakowie, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

110

listopad 2021 Błędy i niedopatrzenia historyczne oraz absurdalne wnioski Z placówek AK „Świerk” i „Grab wywodziła się elita rze szowskiej dywersji. Swą służbę w konspiracyjnym wojsku zaczyna li tutaj m.in. Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka i Wiktor Błażewski, którzy w różnych okresach swej działalności podlegali bezpośrednio rozkazom Łukasza Cieplińskiego. Byli to ludzie o specyficznym sto sunku do komunizmu i komuni stycznej konspiracji w postaci PPR, GL i AL, traktując je jako poważne zagrożenie ze względu na powią zania z sowieckim wywiadem. To oni odpowiadają za utworzenie na tym obszarze sprawnie i skutecz nie działającej, gęstej siatki dru żyn i patroli dywersyjnych, które wykonywały zadania specjalne z dziedziny ściśle rozumianego bezpieczeństwa, m.in. zwalczania zagrożenia komunistycznego. Nie było żołnierza dywersji z omawia nego terenu, którego osobiście nie znałby i nie rekomendował któryś z nich; co z łatwością można udo wodnić. Żołnierze pionów dywersji byli dobierani w sposób szczególny, również pod względem poglądów politycznych. Ich skuteczność ob razują statystyki wykonanych ak cji, zwłaszcza tych skierowanych przeciwko komunistom. To nie były działania przypadkowe. Siatka ko munistyczna na omawianym terenie była bardzo mocna i rozbudowana, a ze względu na liczne powiązania rodzinne, szczególnie niebezpiecz na dla struktur podziemia. Zrozu mienie tych podstawowych i oczy wistych kwestii powinno stanowić punkt wyjścia do badań nad histo rią tutejszego podziemia. Niestety, wydaje się to zbyt trudne dla autora książki, rozwodzącego się bezrad nie nad fenomenem znacznej liczby likwidacji.Autor książki popełnił kilka oczywistych błędów historycz nych, m.in. na str. 159 wymienia formację Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) w opisie akcji, którą przeprowadzono jesie nią 1944 roku. Tymczasem nawet w Wikipedii można sprawdzić, że formacja ta została utworzona do piero wiosną 1945 roku. Forystek kilkakrotnie stosuje kategorię TW (Tajny Współpracownik) w stosun ku do Osobowych Źródeł Infor macji (OZI), wykorzystywanych przez urzędy bezpieczeństwa pu blicznego w latach 1950–1952, co budzi wręcz zażenowanie. To samo dotyczy nazywania nowej okupacji sowieckiej „wyzwoleniem Polski”. Na str. 164 z kolei autor przywołuje własną, niepotwierdzoną żadnymi dokumentami hipotezę o istnieniu konfliktu pomiędzy żołnierzami wchodzącej w skład AK Wojskowej Służby Ochrony Powstania (WSOP) a Ludową Strażą Bezpieczeństwa (LSB), podporządkowaną Stron nictwu Ludowemu. Pomija przy tym wątek współpracy dowództwa AK i Delegatury Sił Zbrojnych z dowództwem BCh, a później WiN-u z PSL w organizowaniu sa moobrony przeciwko komunistom. Przykładem takiej współpracy może być, podjęta wiosną 1946 roku przez pełniącego wtedy funkcję kierow nika Obszaru Południowego WiN ppłk. Łukasza Cieplińskiego, próba likwidacji człowieka odpowiedzial nego za zabójstwo byłego komen danta LSB w Okręgu Krakowskim, Narcyza Wiatra ps. „Zawojna”. Ak cja ta miała być przeprowadzona na prośbę ówczesnego sekretarza Za rządu Okręgowego PSL w Krako wie Mieczysława Kabata, z którym z ramienia WiN utrzymywał kontakt Karol Chmiel, działacz PSL i ofi cer do specjalnych zleceń Obsza ru Południowego WiN. Obaj znali się z wcześniejszej działalności w BCh, co wykorzystywał Ciepliń ski do utrzymywania współpracy z PSL. Okoliczności dotyczące ści słej współpracy ludowców z WiN -em oraz informacje o nawiązaniu podobnej współpracy w okolicach Rzeszowa zostały przedstawione we wspomnianym tu już artykule z 2010 roku pt. Oddział Franciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy”. Geneza, struktury i dzia łalność (1944–1947), który zresztą figuruje w bibliografii sporządzo

Michał Frankiewicz „Kaczor”, dowódca dywersji w zachodniej części Obwodu AK–„Nie”–DSZ Rze szów, fot. ze zbiorów Stanisława Frankiewicza.

nej przez Forystka. Próżno jednak szukać jakichkolwiek odniesień do tych faktów w jego książce. Zamiast tego, czytelnik otrzymuje luźne roz ważania autora, balansujące na gra nicyZakonfabulacji.całkowicie nieudaną i wręcz kuriozalną należy uznać podjętą przez Forystka próbę zdeprecjo nowania oddziału Stanisława Pieli „Kościarza”, który 23 maja 1945 r. dokonał w Bratkowicach likwi dacji Franciszka Fereta. Starając się podtrzymać wcześniejszą tezę o bandyckiej działalności oddziału „Kościarza” i powołując się na źró dło w postaci zeznań Michała Fran kiewicza „Kaczora”, pisze na str. 187: „[…] Grupę »Kościarza« je dynie wynajął [Michał Frankiewicz – przyp. M.M.] do jednorazowej »roboty«, bo nie chciał narażać żoł nierzy swojego oddziału dywersyj nego”. Miałoby to w zamyśle autora dowodzić, że oddział „Kościarza” nie był podporządkowany dowódz twu AK–DSZ. Okazuje się jednak, że według przywołanego źródła, sy tuacja wyglądała zupełnie inaczej: „[…] Ja do tej akcji nie wziąłem swoich ludzi z dywersji, dlatego, że prawdopodobnie mogli być znani w tej okolicy. Do tej akcji namówi łem: 1. Piela Stanisław, 2. Pypeś [winno być: Pypeć – przyp. M.M.] Józef, 3. Gąsior Władysław. Ja wie działem, że ludzie ci mieli broń, bo

111 listopad 2021 o nich słyszałem, że są w szeregach partyzantki BCh. W drugi dzień Zie lonych Świąt 1945 r. wybraliśmy się wykonać wyrok na Fereta” – zeznał Frankiewicz. Z powyższego zesta wienia cytatów wynika jasno, że autorski komentarz na str. 187 suge ruje, jakoby „Kaczor”, nie mając in nego wyjścia, wynajął oddział „Ko ściarza” do wykonania czegoś, co pogardliwie określił jako „robota”, nie mając innego wyjścia i traktując żołnierzy tego oddziału jako zwy kłych najemników, których można z łatwością poświęcić. Tymczasem z analizy zeznań „Kaczora” wyni ka, że nie ma w nich w ogóle mowy o jakimś „wynajęciu” oddziału „Kościarza” i nie pojawia się słowo „robota”, które autor wziął w cud zysłów, jakby to był cytat. „Kaczor” wyraźnie tłumaczy, że nie mógł użyć swych podwładnych do wyko nania tego zadania, gdyż po prostu byli znani w tej okolicy. Trzeba było zaangażować do tego inny oddział. Trudno odczytywać ten fragment tekstu Forystka inaczej, niż jako nieudolną próbę manipulacji źródła mi i naciągania faktów w celu oczer nienia żołnierzy oddziału „Kościa rza”. To kompromituje autora jako domorosłego historyka i rzuca cień na stosowane przez niego metody pracy naukowej. Trudno przejść nad takimi „potknięciami” autora książ ki obojętnie. Mowa jest tu przecież o żołnierzach Oddziału Specjalnego (OS) BCh, pozostającego w dyspo zycji Powiatowej Delegatury Rzą du. Warto przy tym przypomnieć, że wykonując rozkaz likwidacji Fereta, „Kaczor” miał do dyspozycji kilka dobrze wyszkolonych i doświad czonych patroli dywersyjnych, m.in. Józefa Gutkowskiego „Kani II”, Ta deusza Dziedzica „Gruszy”, Bro nisława Migały „Mausera”, Józefa Zduna „Krucicy” oraz inspektoracki oddział „Straży” DSZ. Tymczasem do realizacji tak odpowiedzialnego zadania wybrał on właśnie oddział pod dowództwem „Kościarza”, wy konujący m.in. wyroki zasądzone przez Cywilny Sąd Specjalny, z któ rym współpracował w charakterze prokuratora jego były dowódca, Władysław Martynuska „Zagroda”, pełniący wówczas z ramienia „Ro cha” funkcję Powiatowego Delega ta Rządu. Jest zatem oczywiste, że akcja ta nie mogłaby się odbyć bez zgody dowództwa BCh i zawartego wcześniej porozumienia o ścisłej współpracy oddziałów BCh i LSB z partyzantką poakowską w realiza cji zadań specjalnych. Warto w tym miejscu przypomnieć, że jednym z przejawów tej współpracy były wspólne akcje likwidacyjne oddzia łu LSB Franciszka Rejmana z wy mienionymi wcześniej patrolami „Straży” DSZ „Kani II”, „Gruszy”, „Mausera” „Krucicy” i „Uzdy”. Podsumowując ten wątek, trzeba jednoznacznie stwierdzić, że wybór patrolu „Kościarza” do realizacji wydanego na szczeblu Inspektoratu DSZ Rzeszów rozkazu likwidacji Fereta świadczy również o dużym uznaniu dla profesjonalizmu i sku teczności tego oddziału. Faktem jest także, że oddziałem „Kościarza” dowodził w tej akcji „Kaczor”, do wódca lokalnych struktur dywersji AK–DSZ, co tylko potwierdza tezę o okresowym podporządkowaniu oddziałów BCh poakowskim struk turom w ramach wciąż przecież funkcjonującego Polskiego Państwa Podziemnego. Gdyby było tak, jak stara się sugerować autor – że na od dziale „Kościarza” ciążyłyby jakieś oskarżenia o bandytyzm, to nigdy nie zaangażowano by go do wyko nania tak ważnego zadania, zleco nego przez Rzeszowski Inspektorat DSZ. Nie można się zatem zgodzić z lansowaną uporczywie tezą Fo rystka, że oddział „Kościarza” nie był okresowo podporządkowany rozkazom DSZ. Było wręcz odwrot nie – stanowił on ważne ogniwo podziemia niepodległościowego na tym terenie. Niewiarygodne źródło. Kompromitacja Józefa Frankiewicza i jego wspomnień Wydaje się, że Józef Forystek nadmierną wagę w swych rozwa żaniach przykłada do pisemnej re lacji byłego dowódcy Placówki AK w Trzcianie, Józefa Frankiewicza (1914–1994), traktując ją miejscami jako fundamentalne źródło i nie pod dając żadnej analizie. Jest to o tyle zastanawiające, że krytyczna analiza tego źródła znajduje się już w cyto wanym przez niego w omawianej książce artykule Marcina Marusza ka pt. Chłopi przeciw komunistom. Działalność Franciszka Rejmana ps. „Wilk”, „Bicz” na tle przemian poli tycznych w latach 1944–1946, który opublikowano w Magazynie „Taj na Historia Rzeszowa” nr 1 z 2013 roku. Frankiewicz w swych wspo mnieniach oskarżył wielu byłych podkomendnych o bandytyzm, su gerując m.in., że duża część przepro wadzonych przez nich akcji samo obrony była przejawem ich zwykłej samowoli. Można odnieść wrażenie, że Forystek, posługując się cytatami ze wspomnień Frankiewicza, wyko rzystuje ten fakt do rzucania podej rzeń o bandytyzm wobec konkret nych żołnierzy i działaczy Polskiego Państwa Podziemnego. Jednocześnie stara się nie zauważać, że zarzuty te bledną i tracą znaczenie wobec do ciekań o wiarygodność zarówno sa mych wspomnień, jak i ich autora. Forystek sam ujawnił i opisał epizod współpracy Frankiewicza z Urzę dem Bezpieczeństwa oraz jego usilne starania, by nie zostać powiązanym z sądem specjalnym wydającym wy roki ani z wydawaniem rozkazów li Por. Józef Frankiewicz „Pomidor”. Od 1941 do 1944 roku dowódca Placówki AK Trzciana. Od jesieni 1945 roku kierownik Rady WiN Rzeszów, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Życiorys napisany przez Józefa Gutkowskiego przed Samodzielnym Referatem Likwidacyjnym dla Spraw Żołnierzy AK w Heilbronn w Niemczech (dzisiaj Badenia-Wirtembergia) w 1948 roku. W pierwszym akapicie wskazał na udział Wojciecha Kocana „Maka” w likwidacji groźnych agentów NKWD, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

112 listopad 2021 kwidacji konkretnych osób. To m.in. dzięki temu nie poniósł on żadnych konsekwencji prawnych za swą dzia łalność w podziemiu. Frankiewicz oskarżył wprost Stanisława Pielę „Kościarza” i ludzi z jego oddziału o dokonywanie rabunków i mordów, przyznając jednocześnie, że tenże oddział wchodził w skład podziem nych struktur Stronnictwa Ludowe go „Roch”. Idąc zatem tokiem jego rozumowania, należałoby stwier dzić, że do rabunków i mordów mia ło dochodzić za aprobatą kierownic twa powiatowego „Rocha”. Trudno o większy absurd. Ponadto Frankie wicz, w swojej mocno emocjonalnej relacji, nie ukrywa niechęci do miej scowych działaczy ruchu ludowe go, oskarżając ich m.in. o kontakty z Niemcami, „libacje” i „pijaństwo”. Przypisał m.in. wybitnemu działa czowi ludowemu Walentemu Ka walcowi kierowniczą rolę w organi zowaniu rabunków, dokonywanych jakoby przez grupę Pieli, z których dochód miał być przeznaczany na „li bacje i karty”. Tego typu insynuacje wobec czynnych działaczy podziem nego „Rocha”, niepoparte zresztą żadnymi dowodami, należy uznać za godne ubolewania. Wyraźnie widać, że na przedstawioną przez Frankie wicza ocenę działań podziemnego „Rocha” mogły mieć wpływ nie tyl ko antagonizmy polityczne, ale chęć zaspokajania oczekiwań propagandy komunistycznej, której celem było budowanie i podtrzymywanie mitu o bandyckim rodowodzie ludzi, któ rzy na terenie powiatu rzeszowskie go zlikwidowali największą liczbę działaczy PPR, funkcjonariuszy MO i UB oraz pełnomocników reformy rolnej. Wspomnienia Frankiewicza wyraźnie wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom. Dla podtrzymania tej tezy wymyślił on nawet historię o podjętej przez siebie samowolnie decyzji likwidacji Stanisława Pieli i jego podkomendnych, co nie znaj duje żadnego potwierdzenia w in nych źródłach. Według relacji Fran kiewicza, akcja ta miała jednak nie uzyskać akceptacji dowództwa Ob wodu AK Rzeszów z obawy przed rzekomym zaognianiem stosunków z podziemnym „Rochem”. To kolej ny absurd – chociażby w kontekście składu sztabu Obwodu AK–„Nie”––DSZ Rzeszów, w którym obok ofi cerów AK zasiadali również byli komendanci BCh i LSB, oraz dzia łalności Powiatowego Delegata Rzą du na Kraj Władysława Martynu ski „Zagrody”, któremu wcześniej podlegał Piela i jego ludzie. Mar tynuska był poza tym działaczem „Rocha” i prokuratorem Cywilnego Sądu Specjalnego, co dodatkowo uwiarygodnia żołnierzy „Kościarza” i zaprzecza tezom Frankiewicza. Z kolei sam Frankiewicz wymienia ny jest w kilku źródłach w składzie Wydziału Zamiejscowego Wojsko wego Sądu Specjalnego, który wy Okładka drugiego wydania wspomnień Józefa Frankiewicza, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

113 listopad 2021 dał wiele wyroków na działaczy komunistycznych. Z tej perspekty wy, zawarte w jego wspomnieniach użalanie się nad losem zastrzelo nych przez podziemie milicjantów wygląda wręcz na próbę przypodo bania się władzy komunistycznej w okresie pisania wspomnień (ma szynopis pochodzi z 1986 roku), co w powiązaniu z jego wcześniejszą współpracą z UB może nawet mieć charakter świadomej dezinformacji. O nieszczerości intencji Frankiewi cza świadczy też fragment wspo mnień, w którym informuje on, że od przełomu lat 1943 i 1944 działalność Wojciecha Kocana „Maka” miała charakter przestępczy. Nie znajduje to jednak potwierdzenia w innych źródłach. Kocan brał bowiem udział w wykonywaniu wyroków orzeczo nych przez Cywilny i Wojskowy Sąd Specjalny od jesieni 1944 do wiosny 1945 roku. Sam Frankiewicz, jako dowódca Placówki DSZ w Trzcia nie, organizował wiosną 1945 roku w domu Kocana spotkania konspira cyjne oraz magazyn broni, a rozkaz likwidacji Kocana wydano dopie ro wiosną 1946 roku. Jak to się ma zatem do twierdzeń Frankiewicza o rzekomej infamii Kocana i jego wykluczeniu z AK na przełomie lat 1943 i 1944? Prawdopodobnie Józef Frankiewicz liczył na to, że źródła w postaci dokumentów komuni stycznych służb specjalnych nigdy nie ujrzą światła dziennego, a praw da nie wyjdzie na jaw. Z głębokim żalem, wynikającym m.in. z faktu niezwykłej szczupło ści bazy źródłowej z omawianego okresu, uznać trzeba, że opisane powyżej okoliczności dyskwalifiku ją wspomnienia Józefa Frankiewi cza pod względem wiarygodności przedstawionych w nich wydarzeń i nakazują daleko idącą ostrożność w podejściu do tego źródła. Nieste ty, funkcjonowanie tych wspomnień w środowisku byłych żołnierzy AK oraz w literaturze przedmiotu, a tak że brak ich konstruktywnej krytyki sprawił, że wiele zawartych w nich nieprawdziwych tez funkcjonuje w powszechnym obiegu, a kolej ni kombatanci powołują się na nie w swych wspomnieniach. Przodują w tym zwłaszcza ci żołnierze AK, którzy z różnych przyczyn nie konty nuowali działalności konspiracyjnej i nie walczyli z sowieckim i komu nistycznym okupantem. Wygłaszane przez nich tezy o bandytyzmie ich kolegów z drugiej konspiracji stają się często argumentem, mającym do datkowo podkreślać zasadność wła snych wyborów. Sprawa Wojciecha Kocana „Maka” Opisując sprawę likwidacji Wojciecha Kocana „Maka”, doko nanej 8 kwietnia 1946 r. z rozkazu „Klamry”, Forystek całkowicie po minął niektóre ze znanych już i opu blikowanych ustaleń [zob. artykuł M. Maruszaka, Oddział Franciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy”…], nie odwołując się też do jakichkolwiek dokumentów czy źródeł. Jest to o tyle zaskakujące, że wspomniany artykuł figuruje w bi bliografii książki Forystka, a spra wa Kocana zajmuje w nim osobny rozdział. Być może, zabieg ten miał na celu „wylansowanie” własnej, autorskiej wersji wydarzeń z po minięciem źródeł, które podważa ją forsowany przez niego pogląd o bandytyzmie „Maka”. Niestety, Józef Forystek nie zadał sobie trudu odniesienia się do wcześniejszych ustaleń oraz wskazania wszystkich źródeł dotyczących sprawy Woj ciecha Kocana, nie mówiąc już o skontaktowaniu się z jego najbliż szą rodziną, która wciąż mieszka w Przybyszówce. Nie przeszkodziło to również w bezkrytycznym uży waniu słowa „banda” wobec żoł nierzy oddziału „Maka”, pomimo wcześniejszego ujawnienia wielu niejasności w tej sprawie i w sytu acji, gdy nadal żyją rodziny obwi nianych żołnierzy. Wygląda to na kolejny przykład praktyki mającej niewiele wspólnego z metodologią badań historycznych. Można to rów nież uznać za rażący przykład lek ceważenia delikatnej materii uczuć rodzin pomawianych żołnierzy, a nawet czytelników i recenzentów omawianej książki, którym odmó wiono w ten sposób szans na za poznanie się ze wszystkimi źródła mi oraz wynikami wcześniejszych ustaleń. Szczegółową analizę źró deł dotyczących likwidacji Wojcie cha Kocana oraz krytykę ujęcia tej sprawy przez Józefa Forystka czy telnik odnajdzie w zamieszczonym w niniejszym numerze Magazynu THR artykule Marcina Maruszaka pt. Zniszczono pamięć o żołnierzu AK. Okoliczności śmierci Wojciecha Kocana ps. „Mak” budzą poważne wątpliwości Sprawa Józefa Koryla „Piły” –wersja piąta Józef Forystek, analizując w swej książce nieliczne źródła dotyczące okoliczności śmierci Józefa Koryla w Przybyszówce 31 marca 1946 r., przyjmuje cztery różne wersje wy darzeń, z których każda przedsta wia go wyłącznie jako ofiarę, a jego działalność jako krystalicznie czy stą. Autor nie ukrywa przy tym, że jest spokrewniony z „Piłą”. Niestety, z ubolewaniem należy stwierdzić, że zdaje się on nie dostrzegać okolicz ności, które skłaniają badaczy do przyjęcia jeszcze innej, najbardziej prawdopodobnej wersji wydarzeń. Po pierwsze, przytoczyć tu trzeba, pominięty przez Forystka, fragment wspomnień Józefa Frankiewicza, gdzie opisał on niewłaściwą posta wę Koryla jako pracownika Spół dzielni Mleczarskiej w Staromie ściu w okresie okupacji niemieckiej. Frankiewicz przywołał pewne zda rzenie z jesieni 1944 roku: „[…] Po wyzwoleniu spod okupacji [Koryl] jako jeden z pierwszych zgłosił się i pełnił służbę w MO. We wrześniu lub październiku 1944 r. przeprowa dził razem z bratem Ludwikiem re wizję w mieszkaniu Czesława i Zyg munta Krugerów (w czasie okupacji kierowali w Przybyszówce Młynem). Świadkiem tej rewizji była również »Tiptula«. Relacjonuje ona, że Ko rylowie dobrze znali wysoce pozy tywną postawę Krugerów w czasie okupacji, mimo to przeprowadzili oni tę rewizję jakby u zdzieralinozłoczyńców-zaprzańców.największychZabraimprawiedosłowniewszystko,nawetpodłogi,asamych

CzytającM.M.].ten fragment, można odnieść wrażenie, że były dowód ca Placówki AK w Trzcianie nie mówi wprost, ale daje wyraźnie do zrozumienia, że Koryl mógł zginąć z wyroku podziemia. Mogą na to wskazywać także inne okoliczności. Wiadomo przecież, że został on na krótko zatrzymany przez NKWD. Nie znamy szczegółów tego zda rzenia, nie znamy też wysuwanych wobec niego zarzutów. Budzi to po ważne wątpliwości, tym bardziej, że aresztowany w tym samym czasie jego bezpośredni przełożony, Piotr Moskwa „Spytek”, trafił na Sybe rię. W takim przypadku nie można wykluczać „spalenia” całej siatki i podjęcia przez Koryla jakiejś for my współpracy z bezpieką. Może o tym świadczyć zwłaszcza pierw sza (nieudana) próba jego likwi dacji niedługo potem w okolicach rzeszowskiego Zamku. Dla sowiec kiego NKWD mógł to być znak, że jego ewentualna współpraca z bez pieką lub obserwacja przestała być tajemnicą. Taką wersję wydarzeń dodatkowo uprawdopodabnia fakt jego zwolnienia z szeregów MO, pod błahym skądinąd pretekstem. Nie chodziło tu przecież o szerego wego funkcjonariusza, ale o kierow nika Referatu Śledczego KW MO. Kilka dni później Józef Koryl został zastrzelony. Jeśli przyjąć rozważa ną przez Forystka wersję wydarzeń, według której likwidację „Piły” przeprowadził patrol Wojciecha Kocana „Maka”, to już na począt ku należy zaznaczyć, że oddział ten pełnił wówczas bardzo ważną rolę w strukturach poakowskiej konspi racji, a jego żołnierze brali udział w najważniejszych akcjach podzie mia na tym terenie. Zdaje się to po twierdzać sam autor książki, przy wołując relację o tym, że „Mak” został „wykluczony” z szeregów podziemia dopiero w lipcu 1945 roku – co zresztą nie musiało być formą kary, ale wynikać z faktu roz wiązania DSZ. Gdyby nawet przy czyną likwidacji Koryla były jego krytyczne uwagi co do działalności „Maka”, to trzeba by je potraktować jako zarzuty funkcjonariusza MO wobec osób będących w ścisłej kon spiracji. Należy również postawić pytanie o rolę Koryla w akcjach MO skierowanych przeciwko „Makowi” i strukturom podziemia, zwłaszcza że – według cytowanej powyżej re lacji Frankiewicza – „Józef Koryl dawał się we znaki w różny sposób wielu mieszkańcom”. Nie jest to pytanie bezzasadne, gdyż, jak wy kazano wcześniej, jego bezpośred ni przełożony Franciszek Czajak „Maczuga” współpracował w tym względzie z funkcjonariuszami UB i podległymi Korylowi funkcjona riuszami MO. Czyżby „Piła” wraz z „Maczugą” próbowali wykorzy stać swoje wpływy w MO do usu nięcia „Maka”? Jeśli założyć, że faktycznie tak było, to w sytuacji, gdy Koryl dysponował olbrzymią wiedzą na temat działalności miej scowych struktur poakowskich, jego likwidację przez podziemie należy uznać za uzasadniony akt samo obrony. Z powyższej perspektywy, wszelkie przesłanki, które wskazują na udział „Maka” w likwidacji Ko ryla, są dodatkowym argumentem na poparcie tezy, iż został on zlikwi dowany z wyroku podziemia. Rozważając natomiast hipotezę Forystka o domniemanej likwida cji Koryla przez NKWD, należy zauważyć, że jeśli „Piła” – jak tego chce autor – działał w sieci spe cjalnej wywiadu Rzeszowskiego Obwodu AK, to mielibyśmy w tym przypadku do czynienia z jedno czesnym i precyzyjnym uderze niem w byłych członków tej siatki, podporządkowanej we wcześniej szym okresie bezpośrednio Mie czysławowi Kawalcowi „Żbikowi”, który od wiosny do jesieni 1944 roku pełnił funkcję oficera wywia du i kontrwywiadu, a od września 1944 roku – komendanta Obwodu AK–„Nie” Rzeszów. Razem z Ko rylem został bowiem postrzelony Ludwik Lachcik, a tego samego dnia, choć w innych zgoła okolicz nościach, śmiertelnie postrzelono w Głogowie Tadeusza Murdzię, który w sieci specjalnej wywiadu używał kryptonimu „508”. Nie wy gląda to raczej na zbieg okoliczno ści. Wszyscy postrzeleni należeli bowiem do akowskiej siatki w KW MO w Rzeszowie. Wydaje się za tem oczywiste, że wiązanie sowiec kiego NKWD i rodzimej bezpieki z tymi wydarzeniami jest bezzasad ne – próżno bowiem szukać w hi storiografii przykładu na stosowanie przez Sowietów podobnych metod w marcu 1945 roku na Rzeszow szczyźnie. Jeśli nawet posiadaliby wiedzę na temat takiej siatki, sta raliby się najpierw wykorzystać ją do tego, aby dotrzeć do kierownic twa organizacji, przewerbować jej członków lub zatrzymać ich w celu wydobycia niezwykle cennych ze znań. Zastosowanie metody skry tobójczego mordu wydaje się z tej perspektywy nieprawdopodobne i bezsensowne – również ze wzglę du na fakt, że dotyczyło to wysokich funkcjonariuszy MO w czynnej służbie. Kierownictwo NKWD mu siałoby się w takim wypadku liczyć z poważnymi reperkusjami ze stro ny polskiego resortu bezpieczeń stwa. Z tej perspektywy, pojawia jące się w toku śledztwa informacje o tym, że Józef Koryl został zastrze lony przez kwaterującego u niego podoficera Armii Czerwonej, sierż. Błohina, wyglądają również niewia rygodnie. Tym bardziej, że według jednej z wersji, Błohin miał strzelać do Koryla w jego własnym domu, gdzie obaj mieszkali. Pamięć o żołnierzach oddziału WiN pod FranciszkadowództwemRejmana„Bicza”

114 listopad 2021 Krugerów traktowali w nieludzki sposób. Nie dość tego, nałożyli na nich jeszcze kontrybucję. Nakłada li ją także na niektórych rolników w Przybyszówce. Józef Koryl dawał się we znaki w różny sposób wielu mieszkańcom nie tylko Przybyszów ki, ale i innych wsi ówczesnego po wiatu rzeszowskiego. Zginął w Wiel ką Sobotę w kwietniu 1945 r.” [Józef Koryl zginął 31 marca 1945 r. –przyp.

Józef Forystek na kartach swej książki próbuje za wszelką cenę udowodnić brak jakichkolwiek po wiązań organizacyjnych pomiędzy

oddziału zostały szczegółowo omó wione w artykule, który ukazał się w „Zeszytach Historycznych WiN-u” [zob. M. Maruszak, Oddział Franciszka Rejmana „Bicza” i Le ona Słowika „Uzdy”. Geneza, struk tury i działalność (1944–1947), nr 32-33 z 2010 r.]. O proweniencji od działu świadczą informacje zawarte m.in. w dokumentach śledczych. W swym oświadczeniu dotyczącym działalności konspiracyjnej Franci szek Rejman ps. „Bicz” wyraźnie wskazywał, jakoby inspiratorem utworzenia oddziału partyzanckie go wiosną 1946 roku był jego były przełożony, Henryk Stawarz „Sęp”, dowódca plutonu BCh w Trzcianie, działacz regionalnych struktur „Ro cha”, założyciel i prezes gminnego Koła PSL, a od 1945 roku członek Zarządu Powiatowego PSL w Rze szowie. Dodatkowo „Bicz” stwier dził, że wyruszając do lasu, otrzymał od Stawarza automat. Rejman po twierdził swe słowa, zeznając jako świadek w śledztwie prowadzonym przeciwko jednemu z byłych żołnie rzy oddziału. Na wiosnę 1946 roku Stawarz miał go poinformować, że oddział działa jako kontynuacja byłej AK. Znalazło to również po twierdzenie w informacji zawartej w postanowieniu o założeniu spra wy ewidencyjno-obserwacyjnej na Henryka Stawarza z dnia 7 listopada 1955 r., gdzie ppor. Karol Wierdak z Powiatowego Urzędu ds. Bezpie czeństwa Publicznego (PUdsBP) w Rzeszowie stwierdził, że Stawarz, jako „duchowy przywódca bandy” Rejmana i Słowika, dostarczał broń i kontaktował się z poszczególnymi grupami.Faktem jest, że Stawarz został aresztowany w kwietniu 1946 roku i przesłuchiwany, lecz od oskarże nia ostatecznie odstąpiono. Potem nieznani sprawcy próbowali go zlikwidować. Istotne znaczenie ma również to, że kontakty Stawarza z Rejmanem zbiegły się w czasie z nawiązaniem przez kierowni ka Rzeszowskiego Okręgu WiN,

115 listopad 2021 kierownictwem AK–„Nie”–DSZ i WiN a działającymi na omawia nym obszarze poakowskimi patro lami dywersji. Opiera swoje twier dzenie na braku takich informacji w „ujawnionych dokumentach ar chiwalnych”. Z powyżej prezento wanych ustaleń wynika jednak, że wyciągając takie wnioski, autor nie dysponował pełną wiedzą na ten te mat. Nie dotarł do wszystkich źródeł ani nie podjął się analizy dużej czę ści dokumentów, nie próbował też pozyskać relacji świadków, które znalazły się chociażby w zbiorach Archiwum Magazynu Historycz nego „Tajna Historia Rzeszowa”. Ponadto w znacznej części pominął ustalenia komunistycznych orga nów bezpieczeństwa w tej kwestii, a przecież odkrycie struktur i po wiązań organizacyjnych podziemia było priorytetowym zadaniem wielu wydziałów i sekcji Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicz nego (WUBP) w Rzeszowie. Jest oczywiste, że nie można lekcewa żyć wytworzonych w toku ich pracy dokumentów, zwłaszcza że mowa tu o ustaleniach czynionych na bieżą co, w okresie, gdy funkcjonariusze mieli bezpośredni dostęp do świad ków, a dokumentacja nie była jesz cze wybrakowana. To źródło bardzo istotne, gdyż każdy oddział podzie mia niepodległościowego o charak terze politycznym został tam wyraź nie oznaczony i oddzielony od grup typowo kryminalnych. Dotyczy to również oddziałów Franciszka Rejmana „Bicza”, Leona Słowika „Uzdy” i Hieronima Bednarskiego „Nawróconego”. Wieloletni dyrek tor Rzeszowskiego Oddziału IPN, dr Zbigniew Nawrocki, w swojej książce poświęconej strukturom UB na Rzeszowszczyźnie [zob. tenże, Zamiast wolności. UB na Rzeszow szczyźnie 1944–1949, Rzeszów 1998] wskazał, że pierwszy raz w dokumentach UB na tym obsza rze użyto określenia „WiN” w sto sunku do oddziału Bednarskiego, który został rozbity na przełomie lat 1945 i 1946. Oddziały „Bicza” i „Uzdy” również figurują w rapor tach i sprawozdaniach UB z tamte go terenu jako podporządkowane strukturomPowiązaniaWiN-u.organizacyjne tego

Bolesław Jastrzębski „Jastrząb”, dowódca dy wersji w Rzeszowskim Obwodzie AK–„Nie”–DSZ, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Portret Wojciecha Kocana, fot. ze zbiorów Ar chiwum THR. Adama Lazarowicza „Zygmunta”, kontaktów ze znaczącymi przedsta wicielami wojewódzkich struktur PSL w Rzeszowie. Z przywołanego powyżej artykułu wynika, że nawią zując te kontakty, Lazarowicz był zwolennikiem radykalnych rozwią zań. Informacji na ten temat nie ma, niestety, w wydanej pięć lat później przez rzeszowski IPN monogra fii poświęconej działalności PSL w województwie rzeszowskim [zob. M. Bukała, Polskie Stronnictwo Lu dowe w województwie rzeszowskim 1945–1947. Geneza i działalność, Rzeszów–Warszawa 2015]. Tym czasem w aktach śledztwa i procesu przeciwko działaczom IV Zarządu WiN znajduje się dokument z tego

116 listopad 2021 okresu, podpisany pseudonimem Lazarowicza, gdzie czytamy m.in.: „[…] Uważam za konieczne stwo rzenie w terenie kontrakcji i likwi dacji odwetowej po powiatach se kretarzy czy aktywistów PPR i UB – co jak wykazało już doświadcze nie zreflektuje tych małych ludzi, że nie będą tak gorliwie wykonywać rozkazów z góry, a tym bardziej ich uprzedzać. Równocześnie podtrzy ma to ducha masy zwłaszcza PSL, że jednak ktoś ich broni i że samowo la i bezprawie i mord jest karany”. Bardzo prawdopodobne, że Lazaro wicz przedstawił tego rodzaju pro pozycje również działaczom PSL w Rzeszowie. Powyższe kontakty zaowocowały utworzeniem w krót kim czasie sprawnie działających oddziałów zbrojnej samoobrony, które miały wypełniać wytyczne kierownictwa PSL i WiN w zakresie zabezpieczenia struktur partyjnych PSL i siatek wywiadowczych WiN w okolicach Rzeszowa. Wykorzy stywano przy tym stare znajomo ści z czasów pierwszej konspiracji. Henryk Stawarz, jako były dowód ca LSB i BCh, nadawał się do tego zadania znakomicie. O PSL-ow skiej inspiracji utworzenia oddziału „Bicza” może również świadczyć sytuacja, jaka miała miejsce na po siedzeniu Wojewódzkiej Rady Na rodowej w Rzeszowie w lipcu 1946 roku, kiedy to 11 radnych uzna ło rewizję przeprowadzoną przez UB w lokalu PSL za bezprawną i w oparciu o obowiązujące przepisy domagało się powołania specjalnej komisji do zbadania sprawy i skon trolowania działań UB. Przedstawi ciel WUBP sprzeciwił się wówczas temu pomysłowi i poinformował wszystkich zebranych o istnieniu dowodów na udział licznych człon ków PSL w „bandach” oraz o tym, że 80% aresztowanych członków „bandy Rejmana” należało do tego Stronnictwa. Z ustaleń Andrzeja Daszkiewicza [zob. A. Daszkie wicz, Polskie Stronnictwo Ludowe na Rzeszowszczyźnie 1945–1947. Lata walki, Rzeszów 1993, s. 78-79] wynika ponadto, że „[…] 1 sierp nia przedstawiciel Zarządu Okrę gu Mieczysław Kabat wraz z se kretarzem Tymczasowego ZW PSL w Rzeszowie B[ronisławem] Kąt nikiem przeprowadzili w powyższej sprawie rozmowy z WUBP w Rze szowie, gdzie usłyszeli, że organa bezpieczeństwa od dawna posiadały dane o współpracy PSL z »banda mi«, że członkowie PSL wydawa li polecenia likwidacji członków PPR, że w »bandzie« Rejmana 70% członków to peeselowcy”. Wygląda zatem na to, że powiązania człon ków Zarządu Powiatowego PSL z oddziałem „Bicza” stały się bez pośrednim pretekstem do zawiesze nia działalności powiatowych struk tur PSL w Rzeszowie i zatrzymania kilkuset jego działaczy. Niestety, o tym fakcie również nie wspomniał Marcin Bukała w cytowanej powy żej Ciekawieksiążce. prezentują się również z tej perspektywy fragmenty zeznań Eugeniusza Porady ps. „Kikut”, jed nego z żołnierzy oddziału „Bicza”. Stwierdził on m.in.: „[…] Rejman mówił mi, że to jest stara organi zacja AK, która zmieniła nazwę na WiN. Zaprzysiężony Rejmanowi nie byłem, legitymacji nie posiadałem, widziałem legitymację u Rejmana, Leona Słowika, Misia Wojciecha, na których była fotografia z piecząt ką okrągłą, przez kogo podpisana, nie wiem”. Przesłuchiwany jako świadek w śledztwie przeciwko innemu żołnierzowi oddziału, Jó zefowi Szyllerowi, Porada zeznał: „[…] W połowie września 1946 roku zostałem zawezwany przez Szi llera [sic!] Józefa do wsi Przedbu rze [właściwie: Przedbórz – przyp. M.M.] powiat Kolbuszowa, gdzie miano nas poprzydzielać do innych oddziałów, gdyż chodziło o przerzu cenie mnie i innych na tereny, gdzie nas ludzie nie znali. […] W czasie, gdy tam czekaliśmy ja, Bąk Jan i Sziller, w czasie rozmowy Bąk prosił go, aby [fragment nieczytel ny – dop. M.M.] on jego w swoim oddziale. Sziller zaś powiedział, że nie może do swego oddziału, a prze rzuci go do oddziału pod dowódz twem Zapory”. Kontakty oddziału „Bicza” ze zgrupowaniem „Zapo ry” potwierdził w swojej relacji, złożonej do Archiwum Magazynu THR, Stanisław Świder, który wi dział Franciszka Rejmana „Bicza” na zgrupowaniu oddziałów „Zapo ry” 25 sierpnia 1946 r. w miejsco wości Leszcze w powiecie kolbu szowskim. Warto również w tym kontekście przywołać wyjaśnie nia, jakie złożył Eugeniusz Porada „Kikut” na rozprawie przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie w 1948 roku: „[…] aż do 15 IV 1946 roku działałem jako członek AK w grupie Józefa Białka […]. Brałem udział w czynie u Józefa Opieli. Byłem tam w towarzystwie Józefa Białka, moje go przełożonego z AK, któremu za braliśmy towary z UNRRA. Wydali śmy pisemne potwierdzenie. Rzeczy te zabrał Józef Białka [sic!] do lasu. […] W 1942 roku zostałem aresz towany przez gestapo w Kiełkowie i siedziałem 3 dni, jednak wyzwoliła mnie partyzantka z aresztu w Przy sławiu [chodzi o Przecław – przyp. M.M.] i od tego czasu przystałem do AK i byłem w grupie »Dęba« aż do aresztowania, to jest do 16 IX 1946 roku. […] W rabunku u Józefa Świę tonia byłem w towarzystwie Wojcie cha Lisa”. Paradoksalnym, wręcz symbolicznym jest fakt, że prawdę o swej działalności, a przynajmniej

Fragment charakterystyki dotyczącej oddziału Franciszka Rejmana „Bicza”, sporządzonej przez funkcjonariuszy SB w 1977 roku, kopia ze zbio rów archiwum THR.

117 listopad 2021 jej część, Porada ujawnił dopiero na rozprawie w 1948 roku. Prawdopo dobnie nikt ze śledczych wcześniej tego nie Zebranedociekał.tufragmenty zapisów wypowiedzi „Kikuta” wydają się niezwykle istotne. Powoływanie się żołnierzy oddziału „Bicza” na legendarnych dowódców oddzia łów zbrojnych WiN – Hieronima Dekutowskiego „Zaporę” i Wojcie cha Lisa „Mściciela”, operujących w 1946 roku m.in. na obszarze po wiatów Mielec i Kolbuszowa, jest – jak można przyjąć – w tej sytu acji rozstrzygające. Zwłaszcza tam, gdzie okoliczności poszczególnych zeznań i wyjaśnień mogą wskazy wać na ich zgodność z faktami. Na przykład, zeznania złożone przez Poradę jako świadka w 1955 roku, po kolejnej amnestii, przy wyczu walnej odwilży i z perspektywy wielu lat od wydarzeń, mogą tę tezę potwierdzać. Podobnie sprawa wy gląda, gdy chodzi o zeznania Rej mana, a także wyjaśnienia Porady złożone już po wydaniu na niego w dniu 1 lutego 1947 r. przez WSR w Rzeszowie tak zwanej cząstko wej kary śmierci (zmienionej na mocy amnestii). Fakt powiązania partyzanckiego oddziału leśnego Franciszka Rejmana ze struktura mi WiN nie umknął również uwa dze funkcjonariuszy Wydziału „C” Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej (KW MO) w Rze szowie. W przygotowanej przez nich w latach siedemdziesiątych XX wieku Charakterystyce histo rycznej oddziału „Bicza” napisano m.in.: „[…] Kierownictwo AK-ow sko–WiN-owskie, mając do swojej dyspozycji wyrafinowaną w zbrod niczej działalności bandę Rejmana Franciszka – krwawym terrorem i szantażem usiłowało zastraszyć członków PPR, działaczy społecz no-politycznych, a nawet inne oso by, które zachowywały bierną po stawę”. Wartym odnotowania w tej sprawie jest również fakt, że były dowódca Placówki AK–„Nie”–

Franciszek Rejman „Wilk”, „Bicz”, fot. ze zbio rów Archiwum THR.

Wykaz „band” sporządzony w KW MO w Rzeszowie w 1946 roku, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

DSZ Trzciana, Józef Frankiewicz, wiosną 1946 roku został kierow nikiem Rady WiN Kolbuszowa. Pełnił tę funkcję do sierpnia tegoż roku. Jego rola w strukturach WiN na tym terenie ewidentnie pokrywa się z okresem działalności oddziału oraz obecności na tym terenie Zgru powania „Zapory”. Niestety, Józef Forystek, dla utrzymania w książce swej tezy o braku powiązań organi zacyjnych między patrolami, zlek ceważył dużą część powyższych ustaleń, przywołując argument o braku oryginalnych dokumentów wytworzonych przez podziemie, które by mogły to potwierdzić.

118

listopad 2021 Związek Walki Młodych i „Samopo moc Chłopska”. Mogło to dotyczyć także gospodarzy zachowujących niegodną postawę podczas okupa cji niemieckiej, albo też wspierają cych w jakiś sposób komunistyczną władzę lub utrzymujących kontakty z funkcjonariuszami organów bez pieczeństwa. Karę taką stosowa no często wobec ludzi, którzy np. na zebraniu wiejskim krytykowali działalność podziemia, wymieniając z imienia i nazwiska jego działaczy, co było, niestety, dość częste. Moż liwości w tym zakresie było wiele. Z powyższych względów trudno dzi siaj dociekać przyczyn poszczegól nych rekwizycji mienia. Niemniej jednak, akcje tego typu – o czym zdaje się zapominać autor omawia nej książki – były ledwie ubocznym efektem działań podziemia niepodle głościowego na tym terenie, skiero wanych przede wszystkim przeciw ko szeroko rozumianym strukturom komunistycznej władzy i ludziom ją tworzącym. Świadczą o tym liczne likwidacje działaczy PPR, pełno mocników reformy rolnej oraz funk cjonariuszy UB, MO i ich konfiden tów, przeprowadzone przez oddział „Bicza”. Potwierdzają to dokumenty komunistycznych służb specjalnych, w których można przeczytać m.in.: „[…] W okresie lat 1944–1948 ban da ta ogółem dokonała 381 aktów terroru. W tej liczbie 53 morderstw członków PPR, działaczy społecz no-politycznych oraz funkcjonariu szy MO i osób prywatnych”. Trzeba zaznaczyć, że do podanej tu ogólnej liczby włączono również działaczy komunistycznych, którzy byli likwi dowani na omawianym terenie już od 1943 roku, m.in. w ramach akcji „Wrzód” i Tymczasem,„Kośba”.jak wykazano w ni niejszej recenzji, autor omawianej książki, nie zadając sobie trudu przeanalizowania wszystkich źró deł i opracowań naukowych na ten temat oraz bez wskazania jedno znacznych dowodów, posuwa się do nazywania wprost „bandą” żołnie rzy służących w oddziałach Józefa Gutkowskiego, Wojciecha Kocana i Stanisława Pieli, którzy zapisali w swych życiorysach piękną kartę walki o wolną Polskę z niemieckim i sowieckim okupantem. Mało tego – w celu udowodnienia swej tezy, Józef Forystek posługuje się ob szernymi cytatami z dokumentów komunistycznej bezpieki i stalinow skich sądów wojskowych, w któ rych takie słowa, jak: „banda terro rystyczno-rabunkowa”, „bandyci”, „napady z bronią w ręku”, „rabun ki”, „morderstwa”, używane w sto sunku do działalności żołnierzy podziemia niepodległościowego, były na porządku dziennym. Bardzo często cytuje te właśnie fragmenty dokumentów nie tylko bez żadnego komentarza, ale traktując je wręcz jako jedyne i w pełni wiarygodne Meldunek operacyjny KBW z akcji przeprowadzonej 25 lipca 1946 r. w celu rozbicia struktur PSL na terenie powiatu rzeszowskiego, kopia ze zbiorów Archiwum THR. Trudno o bardziej kuriozalny ar gument, znając specyfikę działania ówczesnej konspiracji. Podsumowanie W omawianej tu książce jej au tor, Józef Forystek, podjął próbę udowodnienia czysto rabunkowego charakteru wielu akcji ekspropria cyjnych przeprowadzonych przez podziemie, opierając się na niepeł nej ewidencji członków PPR z tam tego okresu. Tymczasem do akcji tych typowano nie tylko gospodarzy będących członkami partii komuni stycznej, ale również działaczy in nych partii „satelickich” oraz orga nizacji młodzieżowych, społecznych i spółdzielczych, takich jak m.in.

Fragment dossier „bandy” Rejmana, sporządzonego przez funkcjonariuszy WUBP w Rzeszowie 30 wrze śnia 1948 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

119 listopad 2021 Kazimierz Dziekoński „Orlik II”, „Bruno”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Wnioski do sprawy operacyjnej prowadzonej przez SB w latach 60. XX w. dotyczacej byłych żołnierzy oddziału Franciszka Rejmana „Bicza”, kopia ze zbiorów Archiwum THR. Wątpliwości autora omawianej książki rozwiać powinno uzasadnie nie postanowienia Sądu Okręgowe go w Rzeszowie z dnia 21 grudnia 2011 r. w sprawie unieważnienia stalinowskiego wyroku wydane go wobec Stefana Słowika, który był żołnierzem patrolu Stanisława Pieli „Kościarza”: „[…] Czyny, za które Stefan Słowik został skazany kwestionowanym wyrokiem, a mia nowicie przywłaszczenia mienia, związane były z ową partyzancką walką z ówcześnie panującą władzą nie posiadającą poparcia społecz nego i ustrojem przez nią narzuco nym. Wiadomym jest, iż do realizacji tychże celów niezbędne jest odpo wiednie zaplecze materialne celem utrzymania żołnierzy w warunkach partyzantki leśnej. Owe rekwizycje –w tym zarzucone Stefanowi Słowiko wi – są naturalną konsekwencją wal ki partyzanckiej mającej zapewnić członkom tej konspiracyjnej grupy przetrwanie na czas działań. Z uza sadnienia wyroku Sądu Okręgowe go z dnia 17 stycznia 1949 r. sygn. akt II K 361/48, jak też z wyjaśnień podejrzanych wynika, iż występowa li przeciwko ówczesnym władzom, zwłaszcza zaś członkom PPR i ich sympatykom. Przywłaszczane mienie służyło zaś dla zaopatrzenia oddzia łów wspomnianej wyżej partyzantki leśnej, a rekwirowane było głównie osobom utożsamianym z ówczesną władzą polityczną, przeciwko której występowali. W uzasadnieniu wspo mnianego wyroku Sąd wskazuje (do pkt VI), iż domagając się wydania określonych rzeczy, sprawcy czę źródło. Zdziwienie budzi przy tym fakt aprobaty tego typu „twórczo ści” przez grono, znamienitych ską dinąd, recenzentów.

Odpierając zarzuty autora książ ki wobec części podziemia niepod ległościowego o „szkodliwą” dzia łalność na terenie gminy Świlcza, warto zacytować słowa Prezydenta Andrzeja Dudy, wypowiedziane 15 sierpnia 2019 r. w Katowicach podczas uroczystości upamięt niających powstańców śląskich: „Ten, kto chwyta za broń, aby walczyć o Polskę, jest jak pol ski żołnierz”. Trudno nie odnosić tych słów do uczestników wszyst kich powstań narodowych, również powstania antykomunistycznego z lat 1944–1947. Niestety, trud no oprzeć się wrażeniu, że Józef Forystek próbuje w swej książce różnicować powstańców na tych lepszych i gorszych, tak jakby na pełen szacunek zasługiwali tylko ludzie związani formalnie ze struk turami głównego nurtu konspiracji. Przywoływane przez niego w tym kontekście wytyczne władz Zrze szenia WiN o utworzeniu jedynie czteroosobowych patroli „Straży” w każdym powiecie/radzie należy uznać za żenujące uproszczenie. Już bowiem Grzegorz Ostasz w swojej monografii o Okręgu WiN Rzeszów [zob. G. Ostasz, Okręg Rzeszowski Zrzeszenia „Wolność i Niezawi słość”. Model konspiracji, struktu ra, dzieje, Rzeszów 2006] zauwa żył, że kierownictwo WiN mogło wykorzystywać poakowskie patrole dywersyjne, które nie musiały być w strukturach „Straży”. Było to praktykowane zwłaszcza od przeło mu lat 1945 i 1946, kiedy to więk szość członków „Straży” Okręgu przeniesiono na inny teren. Przy kładem może być akcja likwida cji Wojciecha Kocana przez patrol Bronisława Migały „Mausera”. Za organizację tych działań odpowia dał wówczas Kazimierz Dziekoński „Bruno” – kierownik „Straży” Okrę gu WiN Rzeszów. Tymczasem moż na odnieść wrażenie, że Forystek stara się sugerować, jakoby patrole o luźnych powiązaniach organiza cyjnych bądź też walczące resztki rozbitych oddziałów oraz ostatni le śni to była „samowolka”, a ich dzia łalność wręcz „szkodliwa”. W kon tekście procesu rehabilitacyjnego Leona Słowika „Uzdy”, autor za akcentował wyraźnie, że został on skazany na karę śmierci „jedynie za posiadanie broni”. Czyżby zamia rem autora omawianej książki było rzucenie cienia podejrzeń na żołnie rza, którego działalność – według orzeczenia sądu – związana była z walką „o niepodległy byt państwa polskiego”? Niestety, tak właśnie to wygląda. Z oczywistych względów zabiegi takie muszą się zakończyć niepowodzeniem. Uzasadnienie do wyroku w sprawie „Uzdy” jest bo wiem jednym z najpiękniejszych przykładów wrażliwości sędziow skiej w stosunku do orzeczeń sta linowskich sądów i było już publi kowane na stronach internetowych „Tajnej Historii Rzeszowa”. Fragment Charakterystyki dotyczącej oddziału Franciszka Rejmana „Bicza”, sporządzonej przez funkcjo nariuszy SB w 1977 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

120 listopad 2021 stokroć wskazywali, iż przedmiotów tych potrzebują dla »ludzi z lasu«, a jak wiadomo, tamci stanowili wzmiankowaną partyzantkę. Nie jest też rzeczą tajną, że działania wymie rzone przeciwko poplecznikom wła dzy ludowej miały także charakter propagandowy, gdyż miały stanowić ostrzeżenie przed kolaboracją z wła dzą ludową z jednej strony, a z dru giej uświadomić przejściowy stan rzeczy i krzewić postawy oporu przed tą narzuconą »z zewnątrz« władzą”.

121 listopad 2021

a także o prawdziwych sprawcach zbrodni, o które był oskarżany. Mimo to, do dziś nie ma jasnego stanowiska Instytutu w tej sprawie, a z materiałów źródłowych wynika, że pomijanie Bronisława Stęgi przy okazji obchodów kolejnych rocznic „Kośby” może być skutkiem ope racji propagandowej komunistycz nych służb specjalnych. Brak wiarygodnych źródeł Z pisemnym apelem do władz rzeszowskiego Oddziału IPN oraz Gminy Krasne o godne upamięt nienie Bronisława Stęgi zwrócili się m.in. przedstawiciele Zarządu Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Duże zaniepokojenie i zdziwienie auto rów listu wywołał fakt całkowitego pominięcia jego nazwiska w ofi cjalnych zapowiedziach dotyczą cych wymienionych uroczystości (m.in. na stronie internetowej rze szowskiego IPN), podczas gdy w publikacjach i opiniach wielu histo ryków, w tym również tych pracują cych w rzeszowskim Oddziale IPN, Bronisław Stęga wymieniany jest wśród bezpośrednich uczestników akcji „Kośba”. Dotyczy to m.in. prof. Grzegorza Ostasza i dr. Janu sza Borowca, którzy w swych opra cowaniach wspominają nawet o przyznaniu „Kolejarzowi” za tę ak cję najwyższego odznaczenia woj skowego – Orderu Virtuti Militari. Dodatkowe wątpliwości wywołują również opinie historyków, którzy twierdzą, że w dostępnych mate riałach źródłowych (dokumenty, relacje) nie ma wiarygodnych do wodów na udział Bronisława Stęgi w tej akcji. Tymczasem z ustaleń dziennikarzy THR wynika, że jest wręcz przeciwnie – pseudonim „Kolejarza” widnieje w rozkazie komendanta Rzeszowskiego Obwo du AK wyznaczającym wykonaw ców zamachu. Ponadto z zeznań, składanych przed Okręgową Komi sją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie przez bezpośred nich uczestników akcji Zygmunta Ziębę i Henryka Kunysza, wynika, że Bronisław Stęga uczestniczył wraz z innymi w ostatniej odpra wie z dowódcą bezpośrednio przed akcją. Zygmunt Zięba stwierdził przy tym, że już po odprawie udał się na ulicę Batorego (czyli miejsce zamachu) w towarzystwie Stęgi (tu taj przekręcił nazwisko na Wstęga, co dodatkowo uwiarygodnia te ze znania). Z relacji kilku świadków wynika ponadto, że to właśnie Bro nisław Stęga zabezpieczał teczkę z dokumentami, którą zamachowcy zabrali jednemu z gestapowców, przekazując ją następnie swym przełożonym. Sam Stęga, w śledz twie i procesie toczącym się prze ciwko niemu przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Rzeszo wie, potwierdził swój bezpośredni udział w akcji oraz fakt otrzyma nia odznaczenia. Są także zeznania świadków, którzy twierdzą, że wi dzieli u niego w domu odznaczenia wojskowe. Według autorów listu to nie przypadek, że został on wyzna czony do tej akcji. Bronisław Stę Bronisław Stęga, fot. ze zbiorów Archiwum IPN.

Marcin Maruszak

DRAMAT ŻOŁNIERZA AK TRWA DO DZIŚ

122 listopad 2021 Organizatorzy obchodów rocznicy rzeszowskiej „Kośby” od wielu lat nie uzna ją Bronisława Stęgi „Kolejarza” za uczestnika zamachu na gesta powców Pottebauma i Flaschke, opierając się przy tym na relacjach świadka, który w latach 1953–1956 współpracował z UB pod pseudoni mem „Pionier”. W programie uroczystych ob chodów 75. rocznicy akcji „Koś ba”, organizowanych przez rze szowski IPN i Gminę Krasne w dniach 24–26 maja 2019 r., kolejny już raz pominięto pocho dzącego z Krasnego Bronisława Stęgę ps. „Kolejarz”, żołnierza AK i Delegatury Sił Zbrojnych. Jego nazwisko nie pojawiło się ani w notce historycznej dotyczą cej obchodów, zamieszczonej na stronie internetowej rzeszowskiego IPN-u, ani w ogłoszeniach publiko wanych na ten temat przez Gminę Krasne. W obu przypadkach wspo mniano tylko Henryka Kunysza ps. „Szczygieł”, Władysława Leję ps. „Trznadel” i Władysława Sku bisza ps. „Pingwin”, dodając przy tym, że wszyscy oni byli „miesz kańcami Krasnego uczestniczący mi w Akcji Kośba”. Organizatorzy sugerują tym samym, że wśród mieszkańców Krasnego nie było innych, w tym Bronisława Stęgi, którzy byliby godni upamiętnie nia jako uczestnicy tego zamachu. Dzieje się tak pomimo szeregu wątpliwości związanych z brakiem jednoznacznych dowodów, które wskazywałyby na to, że Stęga nie brał udziału w tej akcji. Z informa cji, do których dotarli dziennikarze THR, wynika natomiast, że rze szowski IPN od wielu lat posiada informacje o udziale Stęgi w ak cji „Kośba” oraz o mechanizmach oczerniania go przez komunistów i jego dawnych towarzyszy broni,

123 listopad 2021 ga brał bowiem wcześniej udział w najbardziej skomplikowanych i niebezpiecznych operacjach dy wersyjnych na terenie Inspektoratu Rzeszowskiego AK, m.in. u boku Wiktora Błażewskiego „Orlika”. Spośród wszystkich uczestników akcji „Kośba” miał bodajże naj większe doświadczenie. Należał do elitarnego grona żołnierzy wyzna czanych do najcięższych i najbar dziej odpowiedzialnych zadań.

Przeciwwagą dla tych źródeł są przede wszystkim informacje zawarte w wydanej w 2004 roku książce Michała Jerzego Krycz ki pt. Rzeszowska Kośba 25 maja 1944 r. Likwidacja gestapowców Friedricha Pottebauma i Johanna Flaschki, na którą do dziś powo łują się środowiska kombatanckie i IPN. Autor podaje tam informację o rzekomym odsunięciu w ostatniej chwili Bronisława Stęgi od udziału w zamachu, jednak bez odnośnika źródłowego, a co ciekawe, w dal szej części nie wyklucza udziału „Kolejarza” w akcji na własną rękę. Kryczko w całkowicie nieupraw niony sposób wypowiada się o swo im towarzyszu broni, podważając m.in. cytowane wcześniej zeznania Zygmunta Zięby, bez wskazania źródła i podstawy swych wątpliwo ści. Jednocześnie w haniebny spo sób powiela on czarną, PRL-owską legendę Stęgi, twierdząc m.in., że „należał do osób o buńczuczno-zawadiackim”charakterze , albo pisząc w innym miejscu, że „można tylko domyślać się, iż poczynania Stęgi w początkowym okresie oku pacji sowieckiej uwłaczały etyce żołnierzy Armii Krajowej”. Słowa te umieścił we fragmencie anali zującym udział „Kolejarza” w za machu, w oczywisty sposób odbie gając od tematu. Pytanie – po co? Co te osobiste opinie autora na te mat późniejszych losów Stęgi mają wspólnego z poruszaną problema tyką? Czy te wątpliwej wiarygod ności opinie miały na celu podwa żać udział Bronisława Stęgi w akcji „Kośba”? Szkoda, że nikt autorowi tego pytania nie zadał. Niestety, wygląda to na kolejny, celowy za bieg oczerniania osoby i pomniej szania roli Bronisława Stęgi w tym wydarzeniu. Czarna legenda Bronisław Stęga należał do elity rzeszowskiej dywersji. Brał udział w wielu akcjach zbrojnych, za które otrzymywał pochwały i odznacze nia. Po wejściu Sowietów kontynu ował działalność podziemną. Praw dopodobnie w wyniku zdrady swego byłego dowódcy został zatrzymany przez kontrwywiad Armii Czerwo nej i umieszczony w transporcie do łagru. W drodze zbiegł wraz z kil kunastoma innymi żołnierzami AK, wyskakując z jadącego pociągu w okolicach Gródka Jagiellońskie go. Wcześniej sowiecki Trybunał Wojenny I Frontu Ukraińskiego skazał na śmierć i zamordował 24 października 1944 r. jego bliskiego kolegę i uczestnika akcji „Kośba”, Władysława Skubisza „Pingwina”. Od tej pory Stęga był poszukiwa ny zarówno przez polską, jak i so wiecką bezpiekę. Środki do życia zdobywał m.in. podczas napadów na sowieckie kolejowe transporty wojskowe. Zlikwidował przy tym kilku żołnierzy sowieckich. Kilka krotnie udało mu się uniknąć aresz towania. Bezpieka próbowała go zwerbować do współpracy, jednak bez efektu. W styczniu 1946 roku został aresztowany i po pokazo wym, propagandowym procesie skazany wraz z Józefem Koszelą na karę śmierci. Wykonanie wyro ku komuniści poprzedzili licznymi publikacjami w miejscowej prasie, w których ukazywano skazanych jako pospolitych i zwyrodniałych przestępców, obarczając ich odpo wiedzialnością za zbrodnie, któ rych nie popełnili i z których zo stali wcześniej podczas procesu oczyszczeni. Dodatkowym upoko rzeniem dla nich (i przestrogą dla społeczeństwa) była publiczna eg zekucja w centrum miasta. Zostali straceni przez powieszenie wobec licznie zgromadzonych mieszkań ców Rzeszowa 17 czerwca 1946 r., nieopodal miejsca, gdzie stoi wciąż pomnik upamiętniający ich opraw ców z Armii Czerwonej. Komuni ści przez wiele lat podtrzymywali czarną legendę o „Kolejarzu”, przy każdej okazji szargając jego pa mięć. Już w artykule opublikowa nym w „Dzienniku Rzeszowskim” w 1946 roku kłamano, obarczając go odpowiedzialnością za niepo pełnione, najcięższe zbrodnie. Ta czarna legenda była później po wielana przez środowisko Związku Bojowników o Wolność i Demo krację (ZBoWiD), które od końca lat sześćdziesiątych XX wieku ro biło wszystko, aby nie wspominać o „Kolejarzu” podczas kolejnych rocznic „Kośby”. Ewidentnie oba wiano się powiązań z rzekomym „bandytą” powieszonym w publicz nej egzekucji i, niestety, dotyczy ło to wielu jego towarzyszy broni. Do tego doszło jeszcze późniejsze uznanie dla wspomnianej książki Michała Kryczki. W ten sposób nie sprawiedliwa i kłamliwa opinia na temat Stęgi zaczęła funkcjonować w szerokich kręgach społecznych, wywołując wciąż na nowo nega tywne emocje. Cień tajnych służb Z dokumentów przechowywa nych w rzeszowskim IPN wynika, że szczególna zawziętość, z jaką ko munistyczna propaganda lansowała czarną legendę o Stędze, mogła być wynikiem działań komunistycz Strona tytułowa książki Michała Jerzego Kryczki.

124 listopad 2021 nych służb specjalnych, które w ten sposób chroniły swoje aktywa ope racyjne, w tym byłych informatorów i agentów. Według Janusza Borow ca, który napisał artykuł biograficz ny o „Kolejarzu” dla wydawanego przez IPN słownika biograficzne go, Stęga i inni żołnierze z okolic Krasnego trafili do sowieckiej nie woli w wyniku działalności bardzo niebezpiecznego agenta NKWD o pseudonimie „Cygarniczka”, którym był, według opinii wielu historyków, jeden z bezpośrednich przełożonych Stęgi z AK. „Cygar niczka” należał do najważniejszych agentów sowieckich ulokowanych w strukturach miejscowego podzie mia. Za jego przyczyną wielu żoł nierzy AK zostało zamordowanych lub wywiezionych do łagrów. Po wojnie miał służyć w „ludowym” Wojsku Polskim, dochodząc do stopnia oficerskiego. Nie wiadomo, jak długo trwała jego współpraca z sowieckimi służbami i jaki wpływ miała na jego późniejszą karierę wojskową. Wiadomo natomiast, że Sowieci potrafili skutecznie chronić swoje aktywa, wykorzystując je do inwigilowania i kontrolowania wie lu instytucji PRL aż do końca jej istnienia, a nawet dłużej. Czy tak było również w przypadku „Cygar niczki”?Jednym z kluczowych źródeł do badań nad akcją „Kośba” są ze znania i relacje Henryka Kunysza, jedynego bezpośredniego uczest nika zamachu, któremu udało się przeżyć zarówno okupację nie miecką, jak i sowiecką. Władysław Leja zginął bowiem podczas akcji, Władysław Skubisz został skazany jesienią 1944 roku przez sowiecki sąd na karę śmierci i stracony, zaś Bronisława Stęgę skazano i stra cono publicznie jesienią 1946 r. Żaden z nich nie zdążył wcześniej utrwalić swych wspomnień w po staci zeznań lub relacji, z wyjąt kiem Stęgi, który powiedział na ten temat parę słów w śledztwie. Rela cje Zygmunta Zięby „Cypra”, który zabezpieczał zamach, ograniczały się do chwili rozpoczęcia wymia ny ognia, gdyż zaraz potem ewa kuował się i nie widział przebiegu samej akcji. Z kolei relacje Michała Beresia, który miał rzekomo obser wować akcję ze sporej odległości, okazały się niespójne, co próbował udowodnić Michał Jerzy Kryczko w swej książce. Od 1946 roku zatem to Henryk Kunysz był najważniejszym, bez pośrednim świadkiem akcji „Koś ba”. Jego relacje i zeznania złożone w latach sześćdziesiątych stały się podstawą do licznych opracowań i artykułów na ten temat, z książ ką Kryczki włącznie. Tymczasem z dokumentów, do których dotar li dziennikarze THR, wiadomo, że Henryk Kunysz w latach 1953–1956 był zarejestrowany przez komu nistyczne organa bezpieczeństwa jako informator ps. „Pionier”, któ rego zadaniem było zbieranie infor macji o środowisku AK i PSL z te Artykuł w „Dzienniku Rzeszowskim” oczerniający Bronisława Stęgę, Józefa Koszelę i Kazimierza Ziemińskiego, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Zobowiązanie do współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa, sporządzone własnoręcznie i podpisane przez Henryka Kunysza, kopia ze zbiorów Ar chiwum THR.

Henryk Kunysz, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

żołnierzach sowieckich. Obciążył przy tym Bronisława Stęgę, twier dząc, że przechowywał on rzeczy pochodzące z tych rabunków. W in nym miejscu stwierdził m.in., że od sierpnia 1945 roku Stęga traktował go wrogo za to, że nie chciał dalej działać w podziemiu. Kunysz miał mu nawet oddać swój pistolet. Z przedstawionych tu okolicz ności i dokumentów wynika, że podstawą dzisiejszej wiedzy o za machu na Pottebauma i Flaschke są zeznania i relacje byłego tajne go informatora UB, który mógł być szantażowany przez tajne służby i który sam przyznał, że istniał kon flikt między nim a Bronisławem Stęgą. Jego zeznania mogły ponad to przyczynić się do aresztowania i śmierci Stęgi. Okoliczności te rzu cają cień na wiarygodność zeznań i relacji Henryka Kunysza. Czy mo gły mieć wpływ na pomniejszanie roli „Kolejarza” w akcji „Kośba” i pomijanie jego osoby w oficjal nych uroczystościach? Odpowiedź na to pytanie będzie wymagała dalszych badań i ustaleń. Miejmy jednak nadzieję, że doczekamy się jasnego stanowiska IPN w tej spra wie. Z ustaleń dziennikarzy THR wynika na razie, że wielu ludziom i wpływowym środowiskom mogło zależeć na tym, aby Bronisław Stę ga nigdy nie doczekał się należnego uznania, i to nie tylko dlatego, że li kwidował żołnierzy Armii Czerwo nej (w komunistycznym ZBoWiD było wielu ich przyjaciół i towarzy szy broni), ale przede wszystkim z powodu wyrzutów sumienia drę czących jego byłych kolegów z AK. Apel Podsumowaniem tej tragicznej historii niech będą słowa z przy wołanego na wstępie apelu Prezesa Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, w któ rym czytamy: „[…] Obawiam się, że przyj mując tę okrojoną, ZBoWiD-ow sko-PRL-owską wersję wydarzeń, przyczyniacie się Państwo do pod trzymywania niesprawiedliwej i krzywdzącej dla Bronisława Stę gi i jego rodziny opinii, której ce lem było i jest zniszczenie pamięci o najodważniejszym z odważnych,

125 listopad 2021 renu gminy Krasne. Z oryginalnej teczki tego informatora wynika, że 20 października 1953 r. zgodził się dobrowolnie na współpracę, pod pisując odpowiednie zobowiązanie w obecności st. sierż. Kazimierza Szczura, referenta Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publiczne go (PUBP) w Rzeszowie. Werbu nek nastąpił w mieszkaniu innego pracownika UB, Stanisława Guzka przy ul. Lwowskiej w Rzeszowie. Henryk Kunysz napisał wtedy wła snoręcznie oświadczenie, w któ rym przedstawił swój życiorys oraz działalność w AK. Wymienił przy tym nazwiska swoich kolegów z oddziału, w tym Bronisława Stęgi. W dokumentach tych znajdują się także oryginały protokołów prze słuchań Kunysza, sporządzone po jego zatrzymaniu przez UB w grud niu 1945 roku, co może sugerować, że wykorzystywano je do ewentu alnego szantażu. Przesłuchiwany wymienił znanych mu żołnierzy AK z Krasnego oraz podał nazwi ska ludzi, którzy przechowywali broń. Opisał także rabunki doko nywane przez byłych akowców na Henryk Kunysz (z lewej) i Bronisław Stęga. Fotografia wykonana w okresie okupacji niemieckiej, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara.

Pismo Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

126 listopad 2021 o żołnierzu, który do końca pozostał wierny Polsce, i który pomimo zdrady najbliższych, ścigany zarów no przez Gestapo, jak i NKWD, nigdy się nie poddał. Będzie to miało negatywne skutki dla lokalnej spo łeczności, która od lat skazana jest na niedomówienia w tej sprawie. Jest to także o tyle zastanawiające, że rzeszowski IPN posiada informacje o mechanizmach oczerniania »Kolejarza« przez komunistów i jego daw nych towarzyszy broni oraz o prawdziwych sprawcach zbrodni, o które był oskarżany. Pomimo tego nie do czekaliśmy się do dzisiaj jasnego stanowiska Instytutu w tej sprawie oraz należytego upamiętnienia przez IPN miejsca publicznej egzekucji na Stędze. Zamiast tego IPN angażuje się w organizację uroczystości, w trakcie której będzie legitymizował wątpliwą wersję przebiegu znaczącego z punktu widzenia lokalnej społeczności wydarzenia historycznego. W naszej opinii nie można dopuścić do tego, żeby ta sytuacja trwała nadal. Należy jak najszybciej podjąć starania o przywrócenie należy tej i zgodnej z faktami pamięci o »Kolejarzu«. Niedo puszczalne jest dalsze pomijanie jego osoby w uroczy stościach poświęconych »Kośbie«. Jesteśmy to winni wszystkim żołnierzom antykomunistycznego podziemia i ich rodzinom, które do dzisiaj walczą o przywrócenie należytej pamięci ich bliskim. [...]”

Kornel Kuźniar w latach dziewięćdziesiątych tworzył biogram „Kolejarza” na podstawie notatek oraz relacji ustnych, uzyska nych m.in. od rodzin i od żyjących dowódców placówek AK w rejonie Rzeszowa. Okazało się, że dopiero na podstawie zebranego przeze mnie materiału archiwalnego, uzupełnio nego relacjami świadków, byłem w stanie spróbować odtworzyć naj ważniejsze epizody z życia Bronka. Zaczęła wyłaniać się z nich postać niezwykła, heroiczna i jednocześnie tragiczna. Patriota, niezłomny żoł nierz Rzeczypospolitej, uczestnik wielu akcji zbrojnych, skierowanych zarówno przeciwko niemieckie mu, jak i sowieckiemu okupantowi, w końcu uciekinier z transportu na Sybir.W 1946 roku, a konkretnie 17 czerwca o godzinie 14.25 na „rynku giełdowym” w Rzeszowie (obecnie Plac Ofiar Getta) został powieszony wraz ze swoim podwładnym, Jó zefem Koszelą „Sową”, w publicz nej egzekucji jako zwykły bandyta. Przed egzekucją były zapraszane szkoły oraz rozwieszane plakaty z informacją o egzekucji „bandy tów”. Katem, który wykonywał eg zekucję, był plutonowy Sylwester Bizoń. To porażające, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę fakt, że do dziś obowiązuje wyrok wydany na niego przez komunistów. Jeden ze świadków zeznał: „Przez 57 lat by łem przekonany, że byłem świadkiem egzekucji bandziorów. Dopiero po przeczytaniu »Nowin« rzeszowskich z 11 września 2002 r. i artykułu au torstwa Dyrektora IPN Oddziału w Rzeszowie [chodzi o rozmowę red. Andrzeja Klimczaka z dyr. Zbignie wem Nawrockim na kanwie wyda nego przez IPN słownika biograficz nego Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944–1956, zamieszczo ną w „Nowinach”, nr 176 z 11 IX 2002 r., pt. Nic nie było wiadomo – przyp. red.], nabrałem przekona nia, że byłem świadkiem egzekucji patriotów, należących do podziemia niepodległościowego”

BRONISŁAW STĘGA „KOLEJARZ”

.

127 listopad 2021 Z postacią Bronisława Stęgi zetknąłem się pierwszy raz już w dzieciństwie. Przez te wszystkie lata po jego śmierci w na szej rodzinie często wspominano o nim przy różnych okazjach. Moje pierwsze wspomnienie związane jest ze świętami Bożego Narodzenia. Pamiętam, jak przy świątecz nym stole dziadek opowiedział nam o postaci Bronka (w taki sposób, zdrobniale, mówi się o nim w rodzi nie do dzisiaj) i o akcjach, w których brał udział. Te wspomnienia pobu dzały moją wyobraźnię. Od dawna chciałem dowiedzieć się czegoś konkretnego o bracie mojej prababci, który wywoływał tyle emocji, i o którego działalności wiadomo było w rodzinie bardzo niewiele. Moje poszukiwania rozpoczą łem od zapoznania się z literaturą poświęconą Bronkowi, w której po jawiały się informacje częściowe, rzetelne, ale również budzące wąt pliwości. Następnym krokiem był kontakt z IPN w sprawie materiałów związanych z „Kolejarzem”. W do kumentach, które mi udostępniono, znalazłem wiele ciekawych informa cji, które umknęły – dziwnym trafem – historykom piszącym o Bronku. Dotyczyło to m.in. osób, które były naocznymi świadkami zdarzeń zwią zanych z działalnością placówki AK Słocina, do której należał Bronek. Na dokumenty te składały się m.in. akta sprawy sądowej, charakterysty ka oddziału, akta kontrolno-śledcze, teczki personalne itp. Dotarłem rów nież do akt śledztwa, prowadzonego przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Pol skiemu w Rzeszowie, w których od nalazłem niezwykle cenne zeznania nieżyjących już osób z mojej rodzi ny. Ostatnim, również ważnym źró dłem informacji był kontakt z profe sorem Grzegorzem Ostaszem, który

– BRAT MOJEJ PRABABCI MICHALINY

Bronisław Stęga urodził się 28 marca 1919 r. w Krasnem, gm. Sło cina, pow. Rzeszów, był synem Fran ciszka i Rozalii z d. Ryś, miał czte ry siostry. W 1930 roku ukończył czteroklasową szkołę powszechną w Krasnem. W latach 1934–1938 pracował jako uczeń w warszta cie ślusarskim. W 1938 roku podjął pracę jako ślusarz w Państwowych Zakładach Lotniczych (Wytwórnia Silników nr 2) w Rzeszowie. Po wybuchu II wojny światowej był za trudniony w warsztatach kolejowych w Rzeszowie aż do wkroczenia Ar mii Czerwonej. Od 1941 roku współ pracował z grupą sabotażową ZWZ. W marcu 1943 roku wstąpił do AK, składając przysięgę przed sierżan tem Stanisławem Szczepańskim ps. „Tkacz”, współorganizatorem i do wódcą jednego z plutonów ZWZ-AK w Placówce Słocina z Obwodu AK Rzeszów. Przyjął pseudonim „Kole jarz” i został żołnierzem III plutonu AK Krasne z Placówki Słocina. Już latem 1943 roku został wytypowany Bronisław Stęga, fot. archiwum.

128 2021 przez ppor. Michała Beresia „Bema”, dowódcę Placówki AK Słocina, do miejscowego patrolu dywersyjne go, tzw. bojówki, przemianowanego potem na drużynę dywersyjną. Brał udział w szkoleniu dla formacji dy wersji AK, które prowadzili por. Władysław Miciek „Mazepa”, cicho ciemny, oficer dywersji Rzeszow skiego Inspektoratu AK oraz wach mistrz Józef Jedynak „Jot”, zastępca oficera dywersji Obwodu Rzeszów. Z wyróżnieniem zaliczył u poruczni ka Mićka kurs walki wręcz („ju-jit su”) oraz strzelania z broni krótkiej. Na przełomie lat 1943/1944 brał udział w praktycznym sprawdzianie podczas dywersji kolejowej na tere nie obwodów rzeszowskiego i łań cuckiego. Wraz ze słocińską drużyną dywersyjną uczestniczył w „zdoby ciu” maszyn do pisania z biura Po wiatowej Spółdzielni Rolniczo-Han dlowej w Rzeszowie oraz z biura wagonowego PKP W listopadzie 1943 roku został wytypowany wraz z kilkoma inny mi żołnierzami AK do specjalnego, dyspozycyjnego patrolu dywersyjne go Obwodu AK Rzeszów. Zadaniem tego patrolu, którym dowodził ppor. czasu wojny Kazimierz Dziekoński „Orlik II”, miała być próba zniszcze nia pozorowanego oddziału polskiej partyzantki, tak zwanej bandy „Kar la”, złożonej z trzech funkcjonariu szy tarnowskiego Gestapo, dwóch również tarnowskich policjantów z Kripo i dwóch policjantów „gra natowych” z Brzeska. Uczestniczył w akcjach zdobywania broni na żoł nierzach niemieckich, np. w Staro mieściu i Pobitnie. Należał do grupy ubezpieczającej podczas egzaminów końcowych na konspiracyjnych kur sach szkoły podchorążych i szkoły oficerów AK. W grudniu 1943 roku brał udział w akcji „Wrzód”, to jest w likwidowaniu przez AK band ra bunkowych w Obwodzie Rzeszów. Był też współwykonawcą zadań egzekucyjnych na terenie placówki słocińskiej, np. 9 kwietnia 1944 r. w ramach akcji „Kośba” uczestni czył w wykonaniu wydanego przez podziemny Wojskowy Sąd Specjalny wyroku śmierci na niemieckiego kon fidenta Stanisława Leckiego, komu nistę, członka komunistycznej Armii Ludowej, wypuszczonego po dwuty godniowym pobycie w Gestapo, któ ry zadenuncjował jedenastu Polaków (byli to m.in. Kusaj, Kluz, Lecki, Leon Magierski, Adam Puc). Uczest niczył również w dwóch akcjach egzekucyjnych na terenie Obwodu AK Przemyśl. Podczas akowskiej akcji „Kośba” był także w składzie skompletowanej spośród żołnierzy Placówki AK Słocina – sześciooso bowej „bojówki” wyznaczonej do przeprowadzenia zamachu na rze szowskich funkcjonariuszy Gesta po: Friedricha Pottebauma i Hansa Flaschke. Ubezpieczał trzyosobową grupę bezpośrednich wykonawców tego zadania. Miał on odebrać 25 maja 1944 r. teczkę z dokumenta mi Gestapo od swojego kolegi, kpr. Władysława Skubisza „Pingwina” (dowódcy siły wykonawczej). Co ciekawe, z teczki, zawierającej doku menty Gestapo, szewc później uszył buty siostrzeńcowi „Kolejarza”. Za skutecznie przeprowadzoną likwi dację gestapowców otrzymał Order Virtuti Militari. Na przełomie lipca i sierpnia 1944 roku, kiedy rozgrywała się „Burza”, brał udział w niszczeniu niemieckich linii kolejowych na Bronek Stęga z mamą Rozalią, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara.

listopad

Rozalia Stęga, matka Bronisława Stęgi, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara. Siostry Bronisława Stęgi (od lewej): Maria, Stani sława i Eugenia, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara. Michał Kuźniar, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara.

I Frontu Ukraińskiego. Weszli do domu z bronią wycelowaną w kie runku Bronka, w międzyczasie siostrzeniec zdołał schować broń do skrytki, a matka jego – Roza lia ukryła odznaczenie wojskowe. Przed domem stał samochód Willys z dwoma wojskowymi, a na tylnym siedzeniu siedziała jedna z mieszka nek Krasnego. Został przewieziony do więzienia na Zamku w Rzeszo wie i osadzony w celi wraz z Włady sławem Skubiszem i Eugeniuszem Klusem. Jak sam wspominał, w celi było uwięzionych dużo osób i byli ścieśnieni „jak śledzie”. W nocy z 7 na 8 października 1944 r. miała miejsce podjęta przez dowództwo AK próba odbicia więźniów osa dzonych na Zamku. Akcją tą dowo dził bezpośrednio kpt. Łukasz Cie pliński. Niestety, akcja nie udała się z powodu przypadkowego wybuchu granatu, który ostrzegł władze bez pieczeństwa.15listopada został wywieziony do sowieckiego frontowego obozu przejściowego dla jeńców wojennych w Bakończycach pod Przemyślem, w którym spotkał kilku mieszkań ców Krasnego, m.in. Wojciecha Ry czana – żołnierza, który pełnił służ bę w tych koszarach w przeszłości. Niestety, nie znalazł stamtąd sposo bu ucieczki, lecz zdołał przechować w nogawce spodni rączkę od pompy wodnej. Nocą z 23 na 24 listopa da 1944 r. znalazł się w transporcie 1252 internowanych Polaków i 15 jeńców niemieckich, zsyłanych do łagru nr 270 w Borowiczach (obłast’ nowogrodzka). Wchodząc do wago nu, został uderzony bagnetem i trafił do końcowej części składu, dokład nie tak, jak było to w jego zamiarze. Tej samej nocy, w rejonie między Sądową Wisznią a Gródkiem Jagiel lońskim, wydarł deski w podłodze wagonu zdobytą wcześniej rączką od pompy, dzięki czemu z transpor tu uciekło 16 Polaków, m.in. Józef Zadzierski „Wołyniak”. Wracał pie szo, głównie nocami przez lasy, ra zem ze Stanisławem Szczepanem ps. „Szary”, który w napisanych przez siebie po latach wspomnieniach pi sał: „[…] gonimy, idziemy, leziemy, jak tylko sił starcza, aby dalej na za chód od miejsca ucieczki. Jesteśmy o zupełnie pustych żołądkach. Ale przecież w granicach dawnej Pol ski. […] Zaczynamy zrywać trawę, zbierać opadłe już zżółknięte liście brzóz. Gryziemy to, część połyka my, część wypluwamy, bo gorzkie”. I tak, z krótkimi postojami, czasami u życzliwych Polaków, dotarli aż do Krasnego.Popowrocie ukrywał się w sto dole u Franciszka Leckiego i jego żony Stefanii Leckiej, w specjalnie przygotowanej kryjówce. Został tam wysłany lekarz w stopniu majora od Łukasza Cieplińskiego, który oczy ścił zakażoną ranę, powstałą od ude rzenia bagnetem przed wysłaniem do łagru. Otrzymał później kenkar tę na godność Tadeusz Legarski. W czasie, kiedy się ukrywał, poma gał mu Henryk Kunysz „Szczygieł”, przynosił mu m.in. broń i amunicję. W sierpniu 1945 roku skontaktował się z Bronkiem Józef Bojda z Mala wy, dowodzący w rejonie Malawa–Krasne, przekazując rozkaz likwidacji żołnierzy sowieckich. „Kolejarz” był wówczas dowódcą drużyny na tere nie Krasnego, najprawdopodobniej ze stopniem kaprala. W październiku 1945 roku, wraz z Józefem Koszelą ps. „Sowa” i Kazimierzem Ziemiń skim ps. „Karnawek”, zlikwidowa li na kwaterze u Józefa Woźniaka dwóch żołnierzy sowieckich. W li stopadzie 1945 roku, jadąc wraz z „Karnawkiem” pociągiem towaro wym, koło stacji Załęże zlikwidował żołnierza sowieckiego. Został zade nuncjowany przez mieszkańca Stra żowa Onufrego Rzeszutko, który był kierownikiem szkoły samochodowej w Nisku, w której Bronek miał z nim wykłady i robił kurs na prawo jazdy. 15 grudnia 1945 r. funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpie czeństwa Publicznego w Rzeszowie ujęli „Kolejarza” w pobliżu domu. Został osadzony w areszcie WUBP przy ul. Jagiellońskiej. Zatrzymani zostali również jego podkomendni: Józef Koszela, Kazimierz Ziemiński, jak również Józef Woźniak – u któ rego przed domem zostali zastrzeleni dwaj żołnierze sowieccy. Wkrótce wokół całej zatrzyma nej grupy rzeszowska prasa komu nistyczna rozpętała histerię propa gandową. Przypisywała im – jako rzekomej bandzie NSZ – szereg okrutnych zbrodni, m.in. napad na kobietę powracającą z Niemiec. Kłamliwe artykuły ukazywały się podczas trwania śledztwa, procesu, a nawet po egzekucji skazanych. Określały liczebność grupy na co najmniej piętnastu ludzi. Do „bandy” Stęgi zaliczały żołnierzy AK „inter Ferdynand (z lewej) i Wiesław Kuźniarowie. W czasie okupacji współpracowali z Bronisła wem Stęgą, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara.

129 listopad 2021 odcinku Rzeszów – Łańcut. Uczest niczył również w potyczce, którą oddział AK por. Tadeusza Gliwy ps. „Baca” stoczył z Wehrmachtem rankiem 27 lipca 1944 r. pod Kra snem. Około połowy sierpnia 1944 roku na rozkaz przełożonych wszedł w skład wystawionej przez Placów kę AK Słocina drużyny, przeznaczo nej do marszu na pomoc walczącej Warszawie. Po fiasku tej akcji nie zrezygnował z konspiracji. Jedno cześnie podjął służbę strażnika ko lejowego, został jednak zdradzony przez własnego dowódcę plutonu, Stanisława Szczepańskiego, któ ry po wojnie służył w „ludowym” Wojsku Polskim – doszedł do stop nia majora. 30 września 1944 r., po zakończeniu okupacji hitlerowskiej na Rzeszowszczyźnie, w godzinach rannych do jego domu w Krasnem przybyli funkcjonariusze Smier sza (kontrwywiadu wojskowego)

Ppor. Bronisław Kruczek, od 1 maja 1946 r. p.o. kierownik sekcji 2 Wydziału I WUBP w Rzeszo wie, fot. archiwum. Plut. Sylwester Bizoń, fot. ze zbiorów Archiwum THR.Kazimierz Ziemiński ps. „Karnawek”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

130 listopad 2021 nowanych” już dużo wcześniej przez Sowietów, bo zesłanych do łagrów z końcem 1944 roku lub początkiem 1945 roku, a także straconych po wyrokach komunistycznych sądów jesienią 1944 roku, do których nale żał m.in. Eugeniusz Klus. W trakcie prowadzonego śledz twa funkcjonariuszami, którzy przeprowadzali przesłuchania, byli Bronisław Kruczek (krewny póź niejszego I sekretarza Komitetu Wo jewódzkiego PZPR w Rzeszowie) i Seweryn Banaś. Bronek był tortu rowany przez nich w wyrafinowany sposób; był bity i miał palce ręki zgniecione w drzwiach. Za pomocą tortur zmuszono go, aby się przyznał do niepopełnionych czynów, m.in. do zabicia wspomnianej już kobiety powracającej z Niemiec czy zasadz ki na samochód w dniu 19 paździer nika 1945 r. i zastrzelenia dyrektora huty szkła w Krośnie, czego w isto cie dokonali dezerterzy sowieccy, którzy zostali potem wykryci przez inny Urząd Bezpieczeństwa Pu blicznego. Zarzuty te zostały wyja śnione i wycofane z aktu oskarżenia jeszcze przed zamknięciem śledztwa 29 marca 1946 r. Rozprawa pokazo wa Wojskowego Sądu Rejonowe go w Rzeszowie odbyła się 7 maja 1946 r. w budynku Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy w Rzeszowie. W składzie WSR zna leźli się: jako przewodniczący major Stanisław Mercik, dwóch sędziów, tj. kapitan Mieczysław Buczkowski oraz kapitan Bolesław Myrlak-Dą browski. W rozprawie brał także udział prokurator Stanisław Węglarz oraz obrońca Kazimierz Sołtysik. Już drugiego dnia przewodniczący składu orzekającego ogłosił wyrok. Bronisław Stęga został skazany na podwójną karę śmierci oraz pozba wienie praw publicznych i obywa telskich praw honorowych na za wsze oraz przepadek majątku. W opinii składu sądzącego zna lazła się taka notatka: „oskarżony Stęga Bronisław na ułaskawienie nie zasługuje”. Marginalnie chciałbym dodać, że jeden z sędziów, Myrlak -Dąbrowski dokonał żywota nieco ponad dwa miesiące po egzekucji, bo 31 sierpnia, w wypadku w okolicach Środy Śląskiej, wracając na nowo zakupionym motorze. 22 maja 1946 r. Najwyższy Sąd Wojskowy pod przewodnictwem ppłk. Jana Kaczo rowskiego odrzucił skargi rewizyj ne obrońców, uzasadniając to m.in. stwierdzeniem, że: „zbrodni zabój stwa trzech żołnierzy radzieckich dopuścili się ludzie Stęgi w stosunku do członków armii zaprzyjaźnionego państwa”. 4 czerwca 1946 r. prezes Najwyższego Sądu Wojskowego płk Aleksander Michniewicz za wiadomił szefa Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, że pre zydent Krajowej Rady Narodowej Bolesław Bierut, decyzją z 29 maja 1946 r., nie skorzystał z prawa łaski. Obowiązywało zatem „niezwłoczne wykonanie kary” 17 czerwca 1946 r. dwaj żołnie rze Placówki AK Słocina – Broni sław Stęga i Józef Koszela zostali powieszeni publicznie na „rynku giełdowym” w Rzeszowie, nie daleko miejsca, gdzie dzisiaj stoi Pomnik Wdzięczności Armii Ra dzieckiej. Ta publiczna egzekucja miała wyjątkowo drastyczny prze bieg. Koszela zerwał się ze sznura i został ponownie naciągnięty na szubienicę. Obaj zostali pochowani na cmentarzu na Pobitnie w Rzeszo wie. Przed egzekucją Bronek wraz z Józefem Koszelą zostali przewie zieni do kościoła oo. Bernardynów w Rzeszowie, gdzie odbyli spo wiedź. Zapytano „Kolejarza” przed wykonaniem wyroku o jego ostatnie życzenie, wówczas miał odpowie dzieć – „chciałbym, żeby Rosjanie i komuniści stąd wyjechali”. Po wykonanej egzekucji zwłoki Broni sława Stęgi i Józefa Koszeli zostały przewiezione do kaplicy na cmen tarz na Pobitnie. Następnego dnia zostali pochowani przez najbliższe osoby ze swoich rodzin. Od wielu lat rodziny straconych wówczas żołnierzy starają się o unie ważnienie wyroku i ich rehabilitację. Niestety, Sąd Okręgowy w Rzeszo wie kilkakrotnie odrzucił wniosek w tej sprawie, m.in. w 2011 roku, kiedy to na wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości rozpoznawał sprawę

MichalinaKuźniara.

Stęga (siedzi w środku) w otoczeniu żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych w Wielkiej Brytanii, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara. dziesiątych, dzięki staraniom syna Ferdynanda, została sprowadzona do Polski i osiadła we własnym domu w Krasnem. O rozmiarze traumy, jaką przeżyła, świadczy jej wewnętrzne zamknięcie i absolutne milczenie na temat przeżyć, jakich doświadczyła. Informacje na ten temat rodzina po zyskała ze zdjęć i od towarzyszy jej pobytu na Syberii, którzy odszukali ją i odwiedzili w Krasnem. Zmarła 5 grudnia 1992 roku.

Stęga (u góry z lewej) w otoczeniu żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, fot. ze zbiorów Kornela

MichalinaKuźniara.

Michalina Stęga (w środku) w otoczeniu koleżanek z 2. Korpusu Polskiego, fot. ze zbiorów Kornela

131 listopad 2021 o stwierdzenie nieważności wyroku, na podstawie którego skazano Stęgę, uznając, że działalność, za którą zo stał skazany, nie miała charakteru na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. Udało mi się jednak ustalić, że Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ak tualnie bada akta Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie oraz akta Sądu Okręgowego w Rzeszowie pod kątem ewentualnego wniesienia kasa cji od prawomocnych orzeczeń Sądu Okręgowego w Rzeszowie, zapad łych w tej sprawie. Na koniec chciałbym wspomnieć o jednej z czterech sióstr Bronisława – Michalinie, żonie Michała Kuźnia ra. Michał Kuźniar był zawodowym żołnierzem w 5. Pułku Strzelców Podhalańskich w Przemyślu, dlatego też mieszkał tam z Michaliną i dwoj giem dzieci – synami Ferdynandem i Wiesławem. W 1939 roku w czasie inwazji sowieckiej Michalina zosta ła pojmana, okrutnie pobita i wysła na na Syberię. W łagrze, nie w pełni sprawna (po pobiciu w Przemyślu), musiała pracować przy rozładunku i załadunku wagonów w systemie: 1 wagon – 1 kromka chleba. Z łagru została uwolniona na mocy porozu mienia generała Sikorskiego z rzą dem sowieckim i wraz z generałem Andersem wydostała się ze Związku Sowieckiego. Dotarła do Anglii, gdzie została zatrudniona w firmie szyjącej mundury dla żołnierzy. W latach pięć Michalina Kuźniar z d. Stęga, fot. ze zbiorów Kornela Kuźniara.

132 listopad 2021

nie chce CZY RZESZOWSKI IPN UPAMIĘTNI WRESZCIE ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH POWIESZONYCH W PUBLICZNEJ EGZEKUCJI? Marcin Maruszak Bronisław Stęga „Kolejarz”, żołnierz AK i podziemia antykomunistycznego, powieszony w publicznej egzekucji w Rzeszowie 17 czerwca 1946 r. Zdję cie wykonane podczas wizji lokalnej dla potrzeb śledztwa prowadzonego przez UB, fot. archiwum. Tabliczka umieszczona na krzyżu, postawionym w miejscu pochówku Bronisła wa Stęgi na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Odwielu lat rzeszowskie środowiska patrio tyczne, historycy oraz rodziny straconych apelują do rzeszowskiego Instytutu Pa mięci Narodowej o odpowiednie oznaczenie i upamięt nienie miejsca publicznej egzekucji żołnierzy podziemia antykomunistycznego – Bronisława Stęgi „Kolejarza” i Józefa Koszeli „Sowy”, którzy zostali powieszeni 17 czerwca 1946 roku na terenie obecnego Placu Ofiar Getta w Rzeszowie. Tymczasem, wskutek uporu i wpływów byłych działaczy PZPR, wciąż stoi tutaj pomnik, wzniesiony w 1951 roku na cześć Armii Czerwonej, a miejscowi postkomuniści cyklicznie urządzają pod nim obchody PRL-owskich świąt. Kolejne pismo w tej sprawie, które publikujemy poniżej, wystosowało do władz IPN Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłom nych Podkarpacia, nazywając taki stan rzeczy profanacją miejsca pamięci. Nie od dzisiaj wiadomo, że Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej wraz z otoczeniem to oczko w głowie postkomunistycznych władz Rzeszowa, które od wielu lat sprzeciwiają się likwidacji monumentu (który zresztą mocno się już sypie, stanowiąc potencjalne zagrożenie w miejscu publicznym), za co zresztą doczekały się ser decznych podziękowań ze strony służb dyplomatycz nych Federacji Rosyjskiej. To właśnie tutaj odbywają się główne uroczystości święta 1 maja, tzw. dnia zwycię stwa i innych PRL-owskich świąt, w których uczestni czą zarówno byli członkowie partii komunistycznej, jak i funkcjonariusze odpowiedzialnej za liczne zbrodnie komunistycznej bezpieki. Dopełnieniem tej idyllicznej atmosfery rodem z minionej epoki jest fakt, że w uro czystościach tych, podczas których gloryfikuje się m.in. były system komunistyczny w Polsce, brały do niedaw na udział obecne władze Miasta Rzeszowa z Prezyden tem Tadeuszem Ferencem (skądinąd też postkomunistą) na czele. Skutkiem tego, Rzeszów nazywany jest często komunistycznym skansenem albo wręcz komunistycz nym jarmarkiem próżności. Można by było podejść do tych faktów z polito waniem, gdyby nie wygłaszane coraz częściej opinie przedstawicieli niezależnych środowisk dziennikar skich oraz organizacji i stowarzyszeń patriotycznych, według których jest to główna przyczyna braku odpo wiedniego upamiętnienia miejsca egzekucji Żołnie rzy Wyklętych. Panuje przekonanie, że jest to także skutek m.in. świadomej polityki rzeszowskiego IPN, który, nie podejmując działań w tej sprawie,

PODWAŻA ORZECZENIE SĄDU NAJWYŻSZEGO

133 listopad 2021 zaostrzać stosunków z władzami miasta. Postkomuni ści i władze Rzeszowa zrobią bowiem wszystko, aby takie upamiętnienie nigdy tu nie powstało. Mogłoby to zakłócić entuzjastyczną atmosferę kolejnych ob chodów komunistycznych świąt, podczas których bez przeszkód można wciąż wychwalać okres komunizmu, nie oglądając się na popełnione wówczas zbrodnie. Hi storycy z kolei twierdzą, że na przeszkodzie upamięt nieniu stoi też niezakończona nadal sprawa unieważ nienia wyroku, na mocy którego stracono „Kolejarza” i „Sowę”.Tymczasem w piśmie Prezesa Stowarzyszenia Ro dzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia z 25 lipca 2019 r., skierowanym do władz IPN, można przeczytać, że „jest rzeczą dalece niedopuszczalną, aby miejsce uświęcone krwią polskich patriotów było nadal nie oznaczone, a obok znajdował się pomnik postawiony na cześć ich oprawców z Armii Czerwonej, zwłaszcza że w tej sprawie od wielu lat występują nieustannie z apelem do Rzeszowskiego Oddziału IPN środowiska patriotyczne i historycy. Sytuacja ta jest niezrozumia ła dla licznej społeczności żyjących ofiar komunizmu, a zwłaszcza dla członków rodzin straconych żołnierzy”. Wystąpienie to zwraca uwagę na odpowiedzialność władz państwowych oraz samorządowych za politykę historyczną, która powinna być prowadzona zgodnie z polską racją stanu i z poszanowaniem pamięci ludzi walczących o wolną Rzeczpospolitą. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że na potrzebę odpowiedniego oznaczenia i upamiętnienia przestrzeni pamięci na Placu Ofiar Getta w Rzeszowie zwracali już uwagę wiele lat temu historycy i organizacje pozarzą dowe. Apelowali o to do władz miasta m.in. organizato rzy Marszu Pamięci Ofiar Getta Rzeszowskiego. Teraz z kolei doczekaliśmy się oficjalnego wystąpienia Stowa

Pismo Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia z 25 lipca 2019 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR. S ąd Najwyższy oddalił 5 listopada 2020 r. kasa cję wniesioną przez Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego w sprawie unieważ nienia wyroku wydanego wobec Bronisława Stęgi ps. „Kolejarz”, żołnierza AK i antykomunistycznego pod ziemia zbrojnego, powieszonego 17 czerwca 1946 r. w publicznej egzekucji w Rzeszowie. Sąd uznał, że czyny, jakich dopuścił się Stęga, nie miały związku z jego działalnością niepodległościową. Tymczasem z oficjalnego pisma Dyrektora Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie, skierowanego 19 stycznia 2021 r. na ręce Wojewody Podkarpackiego, RZESZOWSKI IPN

W SPRAWIE BRONISŁAWA STĘGI „KOLEJARZA” Marcin Maruszak

wynika, że wyrok ten „traktować należy jako element represji wobec żołnierzy Polskiego Państwa Podziem nego”. Jako pierwsi publikujemy całość korespon dencji w tej Kompromitacjasprawie.sądu

i wpadki prokuratury

Z postanowienia Sądu Najwyższego wynika, że nie była to pierwsza interwencja w sprawie Stęgi. W 2011 roku Minister Sprawiedliwości, w oparciu o przepisy tzw. ustawy lutowej (Ustawa z dnia 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego rzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, które domaga się upamiętnienia powieszonych w tym miejscu w publicznej egzekucji Żołnierzy Wyklętych. Pozostaje mieć nadzieję, że dzięki temu wystąpieniu do czekamy się nareszcie oficjalnego stanowiska Instytutu w tej sprawie.

134 listopad 2021 Sądu, należałoby uznać za prze stępców również wszystkich żoł nierzy konspiracji, którzy w latach 1939–1945 strzelali do żołnierzy niemieckich, gdyż brak podstaw do stwierdzenia, że żołnierze niemiec cy zagrażali niepodległemu bytowi Państwa Polskiego. To oczywisty absurd! Okazuje się jednak, że ta kie kuriozalne stanowisko Sądu zaważyło na kwestii pełnej rehabi litacji jednego z najodważniejszych żołnierzy konspiracji z okolic Rze szowa i ciąży na niej do dzisiaj. Kasację od postanowienia Sądu Okręgowego w Rzeszowie z 4 listo pada 2011 r. wniósł 5 lipca 2019 r Minister Sprawiedliwości – Proku rator Generalny, który przedstawił analizę akt sprawy, dowodząc m.in., że Sąd celowo przypisał oskarżone mu przestępstwa kryminalne, osła niając w ten sposób faktyczne re presje stosowane wobec członków organizacji niepodległościowych. W kwestii formalnej Prokurator Generalny zarzucił Sądowi rażące naruszenie przepisów tzw. ustawy lutowej z 1991 roku, polegające na „nieprzeprowadzeniu postępowa nia dowodowego, w tym dowodu z opinii biegłego z zakresu badania historii najnowszej Polski”. W jego opinii miało to decydujący wpływ na rozstrzygniecie sprawy, gdyż Sąd nie znał całokształtu okoliczno ści towarzyszących czynom popeł nionym przez Stęgę. Na pierwszy rzut oka postępowanie Prokuratora Generalnego w tej sprawie moż na by uznać za właściwe i słuszne, gdyby nie szczegół, który umknął uwadze skarżących. Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 5 listopada 2020 r. wykorzystał to bezwzględ nie. Uznał bowiem, że podniesiony w kasacji zarzut był bezzasadny, gdyż przywoływany przez Prokura tora Generalnego art. 3 ust. 2 tzw. ustawy lutowej nie nakazuje prze prowadzenia postępowania dowo dowego, a jedynie wskazuje na to, że sąd „w miarę potrzeby przepro wadza dalsze postępowanie dowo dowe”, w tym przypadku w postaci opinii biegłego. W opinii Sądu Naj wyższego, sąd orzekający, nie mając w tej sprawie żadnych wątpliwości i uznając, że dysponuje wystarcza jącym materiałem dowodowym, nie miał takiego obowiązku i „trudno skutecznie postawić mu zarzut rażą cego naruszenia omawianego prze pisu”. Wydaje się zatem, że kasacja wniesiona w tej sprawie przez Pro kuratora Generalnego została oparta na nietrafnych i chybionych argu mentach natury formalnej, które dla każdego, kto umie czytać przepisy prawa, z oczywistych względów nie mogły mieć tu zastosowania. Postawiło to w bardzo trudnej sy tuacji Ministra Sprawiedliwości, którego przed Sądem Najwyż szym reprezentował były Dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrod ni przeciwko Narodowi Polskiemu (GKŚZpNP) prok. Dariusz Gabrel. Sąd Najwyższy wykazał bowiem w tej kasacji rażący i dość kom promitujący błąd natury formalnej, który może dodatkowo „podkopać” i tak już nadwątloną reputację pio nu prokuratorskiego IPN, zwłaszcza że sprawą tą zainteresowana jest szeroka opinia publiczna i liczne organizacje pozarządowe. Wskazał jednocześnie, że „skarżący nie wy kazał, aby w tej sprawie zachodziła konieczność przeprowadzenia dal szego postępowania dowodowego w celu ustalenia, czy istniał związek pomiędzy działalnością Bronisława Stęgi na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego a popełniony mi przezeń czynami, za które został skazany”. SN zauważył również, że skuteczna kasacja w tej sprawie powinna opierać się na wskazaniu nowych, nieznanych dotąd sądowi okoliczności, chociażby w postaci dokumentów. Nie wiadomo, dla czego pion prokuratorski IPN nie skorzystał z tej możliwości. Do tej pory brak jest oficjalnego stanowi ska GKŚZpNP wobec omawianego orzeczenia. bytu Państwa Polskiego), wniósł o stwierdzenie nieważności wyro ku z dnia 8 maja 1946 r., którym ówczesny Wojskowy Sąd Rejono wy w Rzeszowie skazał Bronisła wa Stęgę i Józefa Koszelę na karę śmierci oraz pozbawienie praw publicznych i obywatelskich na za wsze, a Kazimierza Ziemińskiego na karę wieloletniego więzienia. Jednak Sąd Okręgowy w Rzeszo wie Wydział II Karny, postanowie niem z dnia 4 listopada 2011 r., nie uwzględnił tego wniosku. Powo dem była waga czynów, jakich do puścił się Stęga. Został on bowiem skazany za likwidację trzech żoł nierzy sowieckich, których trakto wał jako okupantów. Stanowili oni dla niego realne zagrożenie, gdyż był wówczas poszukiwany przez NKWD za ucieczkę z transportu do sowieckiego łagru. Według Sądu natomiast celem działania Stęgi „była kradzież mienia będącego w ich posiadaniu”, a przestępstwa, których się dopuścił, „nosiły ce chy czynów pospolitych, kryminal nych” W uzasadnieniu tego postano wienia znalazły się również inne stwierdzenia kompromitujące polski wymiar sprawiedliwości. Odnosząc się bezpośrednio do za bitych żołnierzy sowieckich, Sąd Okręgowy w Rzeszowie, w sposób dość osobliwy, jednak typowy dla większości orzeczeń wydawanych w podobnych sprawach przez sądy III RP, wyjaśnił, że „nie istnieją przy tym jakiekolwiek podstawy do stwierdzenia, aby żołnierze ci mieli przeciwstawić się niepodle głemu bytowi Państwa Polskiego” W opinii wielu historyków, Sąd za przeczył tu oczywistej prawdzie hi storycznej, potwierdzonej w wielu dokumentach o charakterze praw nym i dyplomatycznym, zgodnie z którą Rosja Sowiecka traktowana była przez prawowite władze pol skie od 17 września 1939 roku jako jeden z dwóch okupantów Polski, razem z III Rzeszą Niemiecką, któ rych celem była likwidacja niepod ległego bytu Państwa Polskiego. Idąc za takim tokiem rozumowania

135 listopad 2021 Sąd Najwyższy nie potrzebuje biegłych z zakresu historii naj nowszej?

Oprócz przywiązywania du żej wagi do ustaleń stalinowskie go śledztwa i zachowania się Stęgi przed stalinowskim sądem (odwoły wanie zeznań, przyznawanie się do winy), Sąd Najwyższy uznał m.in., że „wbrew skarżącemu brak jest podstaw do przyjęcia, iżby Broni sław Stęga był (po dobnie jak niektó rzy inni ówcześnie sądzeni) zaintere sowany przypisa niem mu czynów wyłącznie o cha rakterze kryminal nym, nie zaś poli tycznym, i wej,sytuacjiKrajowej.leżałśniaukryć,zabiegi,podejmowałdlategoróżneabytylkożeodwrze1944nienajużdoArmiiWjegoprocesostojącpodza

rzutem dokonania zabójstw 8 osób, i to przecież nie tylko trzech żoł nierzy sowieckich, ale również pięciu cywili [Wojsko wy Sąd Rejono wy w ztówoduniewinniłRzeszowieStęgętychzarzuwyrokiem8maja1946r.–

Fragment Postanowienia Sądu Najwyższego w sprawie Bronisława Stęgi. Kopia pochodzi z bazy orzeczeń Sądu Najwyższego.

Myliłby się jednak ten, kto by uznał, że to koniec różnego rodzaju osobliwości w tej sprawie. Szcze gólną uwagę przykuwają bowiem fragmenty wspomnianego orzecze nia Sądu Najwyższego, które bar dzo wiele mówią o stanie wiedzy i mentalności sędziów. Oceniając postępowania toczące się przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie w sprawie Bronisława Stęgi, Sąd Najwyższy pod przewodnictwem sędziego SN Dariusza Świeckiego zdecydował się m.in. na kuriozal ne w swej wymowie stwierdzenie, że czyny popełnione przez Broni sława Stęgę, tj. m.in. zastrzelenie w październiku 1945 roku trzech żołnierzy sowieckich, „nie pozosta wały […] w żadnym związku z jego działalnością niepodległościową, którą prowadził on w czasie okupa cji niemieckiej w ramach oddziału Armii Krajowej”. Sformułowaniem tym sąd sprowadził obecną w prze pisach prawa definicję działalności niepodległościowej jedynie do okre su okupacji niemieckiej i podważył zasadniczy cel tzw. ustawy lutowej, którym było rozpatrywanie orze czeń zapadłych w okresie okupacji sowieckiej i instalowania komuni stycznej władzy w Polsce. W opi nii wielu historyków, fragment ten ma wręcz charakter prowokacji, niepopartej żadnymi logicznymi przesłankami. Może też świadczyć o tym, że Sąd Najwyższy nie dyspo nował właściwym oglądem sytuacji, a zwłaszcza wiedzą o realiach histo rycznych tamtego okresu.

przyp. M.M.], nie miało to, jak się wydaje, istotnego znaczenia”. SN udowodnił tym samym, że tok jego rozumowania pomija, niestety, nie tylko realia ówczesnej konspiracji, ale również warunki prowadzonych wówczas postępowań karnych i me tody stosowane przez komunistycz ne organa bezpieczeństwa. Można tutaj powołać się na znaną wypo wiedź prof. Krzysztofa Szwagrzyka, że przywiązywanie nadmiernej wagi do akt śledczych, wymuszonych zeznań i stenogramów sądowych z tego okresu prowadzi do wypa czeń i znacznie ogranicza możliwo ści dochodzenia do prawdy. SN nie podziela jednak, niestety, tej opinii, traktując dokumenty wytworzone przez komunistyczny aparat represji jako w pełni wiarygodne. Dowodem może być poniższy fragment uza sadnienia, który wydaje się jasno określać stanowisko najwyższych władz sądowych III RP przy rozpa trywaniu tego typu spraw: „[…] Konieczne wydaje się też podkreślenie, że ocena, czy istniał związek pomiędzy działalnością niepodległościową osoby represjo nowanej a popełnionymi przez nią czynami, nie jest domeną żadnego biegłego, tylko sądu właściwego do orzekania w przedmiocie stwierdze nia nieważności orzeczenia w try bie ustawy lutowej. Zatem i z tego względu niecelowe było ewentualne uzupełnienie postępowania dowo dowego o opinię biegłego z zakresu badania historii najnowszej Polski. Podobnie ocenić należało postulat zmierzający do poszukiwania osób z kręgu rodziny oskarżonego, którzy mogli dysponować wiedzą o jego działalności prowadzonej w okre sie poprzedzającym skazanie. O tej działalności mówił przecież sam zainteresowany, zarówno składając wyjaśnienia na rozprawie, jak też chociażby w prośbie o ułaskawie nie. Skoro tak, to nieprzeprowadze nie takiego postępowania nie pro wadziło do naruszenia powołanego w podstawie prawnej zarzutu prze pisu art. 3 ust. 2 ustawy lutowej”. Trzeba przyznać, że powoływa nie się przez sąd na informacje za

bandytami i rabu siami, a specjal nie zarzucono mu morderstwo matki i dziecka w celu konu”k[ilo]g[rama]sobieprzywłaszczeniajednegobe Historycy. IPN podkreślili po nadto, że „w przy padku tej egzeku cji komunistom udało się zreali zować zamierzo ny propagandowy cel. Oskarżenia, utrwalone i powszechnioneroz przez plotki, a szczególnie te doty czące morderstwa kobiety i dziec ka [rozpatrujący sprawę Stęgi Wojskowy Sąd Rejonowy w Rze szowie uznał ostatecznie ten za rzut za nieudowodniony – przyp. M.M.], głęboko zapadły w pamięć mieszkańców Rzeszowa i do dziś są powszechnie uważane za prawdę. Z tego względu straceni w Rzeszo wie Stęga i Koszela jak dotąd nie doczekali [się] rehabilitacji lub godnego upamiętnienia”.

, za służonego człon ka AK, znanego pogromcę Gesta pa. Przyznał się również do za strzelenia ofice ra pepeerowca oraz ła,więcejcjiPodczaspolskiego.dąkradzieżąwywózregowęgla,konwojentacodoktówyjaśnił,żewęglajestzeszkodlapaństwa[…]egzekugawiedźnajpodkreślażeobydwajsą

136 listopad 2021 warte w prośbie o ułaskawienie do prezydenta Bolesława Bieruta, na pisanej 31 maja 1946 r. przez ska zanego na karę śmierci więźnia, nie ma chyba precedensu w dotychcza sowym orzecznictwie. W zgodnej opinii historyków jest to oczywista niedorzeczność. Stanowisko IPN sprzeczne z orzeczeniem Sądu Najwyższego Dwa miesiące po omawianym postanowieniu Sądu Najwyższego Dyrektor rzeszowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej wy powiedział się oficjalnie w obro nie Bronisława Stęgi, uznając, że „jego skazanie przez komunistycz ny sąd i zamordowanie w hanieb nej publicznej egzekucji traktować należy jako element represji wobec żołnierzy Polskiego Państwa Pod ziemnego”. Wystąpienie to było wynikiem działań Stowarzysze nia Rodzin Żołnierzy Niezłom nych Podkarpacia, które zwróciło się do Wojewody Podkarpackiego o pomoc w godnym upamiętnieniu „Kolejarza”. Dziennikarzom THR udało się dotrzeć do pisma, jakie 19 stycznia 2021 r., a więc ponad dwa miesiące po wspomnianym postanowieniu Sądu Najwyższego, Dyrektor Dariusz Iwaneczko skie rował do Wojewody Podkarpac kiego Ewy Leniart. Publikujemy je jako pierwsi. Zawiera ono prze łomową w swej wymowie ocenę działalności Bronisława Stęgi. Hi storycy IPN wskazują wyraźnie, że publiczne powieszenie Stęgi i jego towarzysza, Józefa Koszeli, połą czone było z intensywną kampanią propagandową: „[...] Równocze śnie w rzeszowskiej prasie podano szereg nieprawdziwych informacji, zarzucając Stędze i jego współto warzyszom zbrodnie na cywilach. Choć Stęga pod wpływem tortur przyznał się do zawartych w akcie oskarżenia zarzutów, ostatecznie na rozprawie odwołał zeznania jako wymuszone i skazany został jedynie za zastrzelenie trzech żoł nierzy sowieckich” – czytamy w piśmie. Jednocześnie historycy Instytutu przytoczyli fragment ra portu Zrzeszenia „Wolność i Nie zawisłość” za czerwiec 1946 roku, w którym podano m.in.: „[…] Na rozprawie Stęga przy znał się do zamordowania 3–5 So wietów, tłumacząc się, że wykonał to z przekonania, uważając Sowie tów za wrogów Polski, którzy wy wieźli jego przyjaciela Skubisza na Sybir [Władysław Skubisz ps. „Pingwin” został skazany na karę śmierci przez Trybunał Wojenny I Frontu Ukraiń skiego i stracony 21 października 1944 r. w przyp.głogowskichlasach–M.M.]

Pismo Dyrektora Oddziału IPN w Rzeszowie z 19 stycznia 2021 r., kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Pismo Naczelnika Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Rzeszo wie dr. hab. Krzysztofa Kaczmarskiego z dn. 5 stycznia 2021 r., kopia ze zbio rów Archiwum THR.

To stanowisko jest jednoznacznie sprzeczne z cyto wanym wcześniej uzasadnieniem Sądu Najwyższego w sprawie Bronisława Stęgi i może świadczyć o bez radności organów państwa w rozstrzyganiu tego typu spraw. Pozostaje mieć nadzieję, że pomimo popełnie nia przez główne instytucje polskiego wymiaru spra wiedliwości tylu rażących błędów, pełna rehabilitacja Bronisława Stęgi „Kolejarza” będzie kiedyś możliwa.

137 listopad 2021

ODDZIAŁ BCH. DLACZEGO OCENZUROWANO KSIĄŻKĘ MIECZYSŁAWA URBANIKA O B ATALIONACH CHŁOPSKICH W PO WIECIE RZESZOWSKIM?

Marcin Maruszak

ziennikarze THR dotarli do maszynopisu książki Mieczysława Urbanika (1916–2005), byłego komendanta Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB) w powiecie rzeszowskim, pt. Żelazne Kompanie Batalionów Chłopskich w powiecie rzeszowskim „Radło”. 1939–1945, która ukazała się w 1994 roku nakładem Wydawnictwa Towarzystwa Miłośników Ziemi Strzyżowskiej w Strzyżowie przy udziale Burmistrza Gminy i Miasta Strzyżowa. Wynika z niego, że w ostatniej chwili przed skierowaniem książki do druku usu nięto z niej nazwiska kilku żołnierzy Oddziałów Specjalnych (OS) i Ludo wej Straży Bezpieczeństwa z terenu rzeszowskiego Obwodu BCh. Dotyczy to przede wszystkim pełniących funkcje dowódcze Franciszka Rejmana ps. „Wilk”, „Bicz” i Stanisława Pieli ps. „Kogut”, „Kościarz” oraz ich towarzy szy broni. Odnaleziony maszynopis stanowi kolejne potwierdzenie, że ludzie dotąd zupełnie zapomniani i pomijani w oficjalnej historiografii ruchu ludowego stanowili trzon dzia łającego do 1945 roku Oddziału Specjalnego, pozostającego w dyspozycji powiatowej Delegatury Rządu na Kraj w Rzeszowie, na której czele stał Władysław Martynuska „Zagroda”. Logiczne zatem wydaje się pytanie, dlaczego w książce, która w zamyśle autora miała stanowić hołd dla walki i poświęcenia żołnierzy BCh, nie znalazły się ostatecznie ich nazwiska, chociaż w pierwotnej wersji książki były we właściwy sposób wyekspo nowane? „[…] Gwoli prawdy historycznej należy nadmienić, że na terenie gminy Świlcza był zorganizowany drugi Od dział Specjalny, w skład którego wcho dzili następujący członkowie, a to: dowódca – Franciszek Rejman, Błędo wa Zgł[obieńska], członek – Piela Sta

138 listopad 2021 D

nisław, Trzciana, członek – Łagowski Władysław, Trzciana, członek – Py peć Józef, Trzciana, członek – Gąsior Władysław, Trzciana, członek – Ro gala Piotr, Trzciana, członek – Baran Jan, Błędowa Zgł[obieńska], członek – Pomianek Józef, Dąbrowa, czło nek – Piątek Stanisław ps. »Gruby«, Trzciana.Oddział ten został jednak rozwią zany na skutek niesubordynacji pierw szych pięciu, instrukcji dot[yczących] OS oraz samowolnemu działaniu”. To jeden z fragmentów książki Mieczysława Urbanika, który osta tecznie nie znalazł się w wersji prze znaczonej do druku. Szokująco wręcz brzmią zwłaszcza słowa: „gwoli prawdy historycznej należy nadmie nić”. Dlaczego autor, były dowódca LSB, skądinąd doświadczony publi cysta i pisarz, zdecydował się na tak kontrowersyjny (częściowo zresztą nieprawdziwy) zapis w publikacji źródłowej, pretendującej do roli mo nografii historycznej? Czyżby była to jakaś forma usprawiedliwienia się lub zamanifestowania zwykłej niechęci do zamieszczenia w książce nazwisk tych spośród podkomendnych, którzy po wojnie nie złożyli broni i walczyli da lej z komunizmem? Czyżby jedynym powodem umieszczenia tej wzmianki była chęć wybrnięcia z kłopotliwej sy tuacji i przypodobania się środowisku tzw. ludowych kombatantów?

Problematyczna z punktu widze nia przywołanej na wstępie „prawdy historycznej” jest również treść ostat niego zdania cytowanego fragmentu. Dotychczasowe ustalenia historyków i zachowane dokumenty komuni stycznych organów bezpieczeństwa wskazują bowiem, że działalność zbrojna wymienionego OS trwała do ujawnienia struktur BCh na tym te renie, tj. do września 1945 roku. Jak zeznał Władysław Gąsior „Wróblew ski” w prowadzonym w późniejszym okresie przeciwko niemu śledztwie, po rozwiązaniu BCh wszyscy żołnie rze oddziału, jako ludzie „spaleni” i poszukiwani przez UB, otrzymali legitymacje PSL na fałszywe na zwiska. Podpisał je – zresztą ściśle współpracujący z autorem książki – Henryk Stawarz, przewodniczący Koła PSL w Trzcianie, a wcześniej dowódca miejscowej kompanii BCh. Gąsior otrzymał legitymację na na zwisko Władysław Wróblewski. To samo dotyczyło Rejmana, Pypcia, Ła gowskiego, Pieli, Pomianka, Piątka i wielu innych; żaden nie ujawnił się w czasie ogłoszonej latem 1945 roku amnestii. Z późniejszych zeznań każ dego z nich wynika, że mieli oni sta nowić oddział ochrony miejscowego Koła PSL, dlatego wszyscy zachowa li broń. Co ciekawe, Gąsior zeznał po nadto, że jesienią 1945 roku dowódcą oddziałów specjalnych na tym tere Opaska noszona przez żołnierzy BCh w okresie Akcji „Burza”, fot. Wikipedia.

WYKLĘTY

Odręczna notatka Mieczysława Urbanika dotycząca składu osobowego Od działu Specjalnego Michała Rząsy „Twardego”. Na środku widoczny zapis: „do bandy ”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Por. BCh Władysław Martynuska „Zagroda”, „Nałęcz”. Od 1941 roku dowodził Oddziałem Specjalnym LSB, w 1943 objął funkcję rzeszow skiego Powiatowego Delegata Rządu. Od 1943 roku kierownik Walki Cywilnej, a następnie kierownik Oporu Społecznego w rzeszowskim Inspektoracie DSZ. Prokurator Cywilnego Sądu Specjalnego i oskarżyciel w komisji sądzącej, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

139 listopad 2021 nie pozostawał nadal Stefan Wójcik z Rudnej Wielkiej, który objął dowo dzenie Oddziałem Specjalnym przy Delegaturze Rządu zaraz po aresz towaniu przez Gestapo w 1944 roku Michała Rząsy „Twardego”. Jesienią 1945 roku Wójcik miał przekazać dowództwo nad oddziałem Józefowi Pypciowi ps. „Kępa”. W dokumentach historycznych nie ma zatem żadnego potwierdzenia, jakoby Oddział Specjalny „Wilka” i „Kościarza” miał zostać rozwiązany. Sam Mieczysław Urbanik nie powo łuje się w tej sprawie na żadne doku menty. Z akt komunistycznej bezpieki dotyczących tegoż oddziału, które przechowywane są w IPN, wyłania się zupełnie inny obraz wydarzeń. Od lutego 1945 roku oddział „Kościarza” pozostawał bowiem w dyspozycji ko mendanta Obwodu „Nie”–DSZ Rze szów Mieczysława Kawalca „Żbika” oraz dowódcy dywersji zachodniej części tego Obwodu, Bolesława Ja strzębskiego ps. „Jastrząb”. Franci szek Rejman z kolei objął dowództwo patroli dywersyjnych w Placówce „Nie”–DSZ Świlcza–Trzciana. Za współpracę BCh z poakowską kon spiracją odpowiadali w tym czasie pozostający wciąż w konspiracji rze szowski Delegat Rządu Władysław Martynuska „Zagroda” oraz komen dant LSB Jan Jankowski „Giewont”, będący wówczas zwolennikiem czyn nego oporu przeciw komunistom. Nie wiadomo, do kiedy „Zagroda” dyspo nował oddziałem „Kościarza”. Mo gło to trwać nawet aż do likwidacji struktur Polskiego Państwa Podziem nego latem 1945 roku. Wiadomo, że do sierpnia „Kościarz” wraz ze swy mi ludźmi wykonywał akcje zbrojne wspólnie z oddziałami dywersji rze szowskiego Inspektoratu Delegatury Sił WZbrojnych.kwietniu 1945 roku żołnierze „Kościarza” zlikwidowali dwóch PPR-owców w Bziance – Bolesła wa Wojciechowskiego i Jana Micała. Akcją dowodził Bronisław Migała „Mauser” z oddziału dywersyjnego Placówki DSZ Świlcza–Trzciana. Natomiast 23 maja 1945 r., podczas skutecznej likwidacji Franciszka Fragment maszynopisu książki Mieczysława Urbanika poświecony oddziało wi Franciszka Rejmana „Wilka”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

140 listopad 2021 Fereta w Bratkowicach, oddziałem „Kościarza” dowodził Michał Fran kiewicz „Kaczor”, pełniący wtedy obowiązki oficera dywersji zachod niej części Obwodu DSZ Rzeszów. Oddział „Kościarza”, wraz z miejsco wymi patrolami „Straży” DSZ, wziął udział w rozbiciu posterunku MO w Świlczy 15 czerwca 1945 r. Połą czone siły Placówki DSZ Trzciana, złożone z kilkudziesięciu żołnierzy wszystkich patroli dywersyjnych oraz większej liczby współpracowników i byłych żołnierzy AK i BCh, otoczyły posterunek. Jednym z powodów zor ganizowania tej akcji był plan odbicia przetrzymywanego w miejscowym areszcie Adolfa Koczura, wchodzą cego wcześniej w skład grupy Leona Słowika „Uzdy”. Akcją dowodzili: Tadeusz Dziedzic „Grusza”, Fran ciszek Rejman „Wilk” i Jan Baran. Drzwi wejściowe otworzył jeden z milicjantów, współpracujący z gru pą. Skorzystano z zaskoczenia i ster roryzowano bronią znajdujących się wewnątrz funkcjonariuszy, nakazując wszystkim ustawić się twarzą do ścia ny z rękami podniesionymi do góry. Zarekwirowano 18 karabinów, 2 au tomaty PPSz, pistolet Parabellum, 3 rewolwery, 400 sztuk amunicji, ma szynę do pisania, strzelbę, pieczątki, sorty mundurowe, kilka zegarków funkcjonariuszy oraz kwotę 153 200 złotych, własność gminy zbiorowej, zdeponowaną tam na przechowanie. Według zeznań Władysława Gąsiora, część z tych pieniędzy została prze znaczona na uregulowanie długów miejscowych struktur podziemnego Stronnictwa Ludowego „Roch”. Trzeba przyznać, że nie brakowa ło kontrowersji związanych zwłasz cza z późniejszą działalnością grupy „Kościarza”, ale zgłaszane one były ze strony konspiracji poakowskiej. We dług relacji byłego dowódcy Placówki DSZ w Trzcianie Józefa Frankiewi cza, a także jego następcy Jana Drau sa, od jesieni 1945 roku działalność oddziału „Kościarza” uznawana była wśród miejscowych działaczy WiN -u za sprzeczną z interesami lokalnej konspiracji. Prawdopodobnie chodziło o liczne, samowolne i brutalne akcje rekwizycji mienia na szkodę miejsco wych członków reżimowego Stronnic twa Ludowego (SL), osób rozdzielają cych kontyngent i urzędników lokalnej administracji, co stawało się męczące dla mieszkańców i szkodziło reputacji podziemia. Kierownictwo rzeszow skiego Rejonu WiN miało nawet roz ważać fizyczną likwidację członków oddziału, lecz zamiaru tego nie zreali zowano, m.in. ze względów politycz nych; obawiano się posądzenia o zwal czanie struktur „Rocha”, gdyż – jak się okazało – wszyscy żołnierze oddziału posiadali legitymacje PSL. Okazuje się zatem, że w rzeczywistości było zupełnie inaczej niż przedstawia to Mieczysław Urbanik w swej książce. Aż do ujawnienia struktur LSB i BCh na tym terenie jesienią 1945 roku nie było mowy o rozwiązaniu oddziału, potem zaś jego żołnierze korzystali z ochrony miejscowego Koła PSL. Od stycznia 1946 roku oddział „Kościa rza” współpracował, za wiedzą lokal nych struktur PSL, z oddziałem par tyzanckim WiN dowodzonym przez Franciszka Rejmana „Bicza”. Maszynopis książki Mieczysława Urbanika z fragmentem dotyczącym Od działu Specjalnego Franciszka Rejmana „Wilka”. Na środku widoczny odręcz ny dopisek: „rozwiązany”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Odręczna notatka Mieczysława Urbanika dotycząca składu osobowego Od działów Specjalnych Michała Rząsy „Twardego” i Franciszka Rejmana „Wil ka”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Wydaje się jednak, że szukając odpowiedzi na postawione wyżej pytania, nie można pomijać faktu, iż Mieczysław Urbanik był w latach 1953–1981 zarejestrowany przez komunistyczną bezpiekę jako jej in formator o pseudonimie „Prędki”, a potem jako tajny współpracow nik ps. „Jan Kępski”. Niezbędna jest również wiedza o uwarunkowaniach politycznych, w jakich zmuszony był funkcjonować ruch ludowy w okre sie komunistycznym. Faktem jest bowiem (czego zdają się nie zauwa żać współcześni badacze dziejów ruchu ludowego na Rzeszowszczyź nie), że odnalezienie fałszywych le gitymacji PSL przy aresztowanych w maju i czerwcu 1946 roku byłych żołnierzach oddziału „Wilka” i „Ko ściarza” stanowiło bezpośredni pre tekst do zakazania działalności PSL w powiecie rzeszowskim i zamknię cia siedziby Stronnictwa w Rzeszo wie. W oparciu o uzyskane w wyni ku śledztwa dowody, potwierdzające przynależność części aresztowanych żołnierzy oddziałów „Kościarza” i „Rejmana” do PSL, funkcjonariusze UB przeprowadzili 25 lipca 1946 r. rewizję w lokalu Zarządu Powiato wego i Miejskiego PSL w Rzeszowie, informując zaskoczonych działaczy, że działalność Stronnictwa zostaje za wieszona pod zarzutem „powiązania z lasem”. W dniach 25 i 26 lipca gru pa KBW, w sile 153 ludzi z 5. Samo dzielnego Batalio nu Operacyjnego pod dowództwem kpt. członkówmanoskiego.powiatudowąlegalnąorzonąoperacjęprzeprowadziłaCiesielskiego,wymiewaktywnychczłonkówPSL,podejrzanychdziałalnośćnieiantyrząnaterenierzeszowZatrzywtedy165partii,większośćprewencyjnie.Wkrótceujawniono,cotaknaprawdęstanowiłogłównypretekstdorozprawyzPSL-emwRzeszowie.NalipcowymposiedzeniuWojewódzkiejRadyNarodowej(WRN)wRzeszowie11

radnych uznało rewizję w lokalu PSL za bezprawną i w oparciu o obowiązu jące przepisy domagało się powołania specjalnej komisji do zbadania sprawy i skontrolowania działań UB. Przed stawiciel Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Rzeszowie sprzeciwił się temu po mysłowi i poinformował o istnieniu dowodów udziału licznych członków PSL w „bandach” oraz o przynależ ności 70% aresztowanych członków „bandy Rejmana” do tego Stronnic twa. Z ustaleń historyka Andrzeja Daszkiewicza wynika ponadto, że: „[…] 1 sierpnia [1946 r.] przedstawi ciel Zarządu Okręgu Mieczysław Ka bat wraz z sekretarzem Tymczasowego ZW PSL w Rzeszowie B[ronisławem] Kątnikiem przeprowadzili w powyższej sprawie rozmowy z WUBP w Rzeszo wie, gdzie usłyszeli, że organa bezpie czeństwa od dawna posiadały dane o współpracy PSL z »bandami«, że członkowie PSL wydawali polecenia likwidacji członków PPR, że w »ban dzie« Rejmana 70% członków to pe eselowcy”. Odręczna notatka Mieczysława Urbanika na temat akcji wykonanych przez oddział Franciszka Rejmana „Wilka”, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

141 listopad 2021 Jaki zatem cel miał autor publika cji, tworząc legendę o niesubordyna cji, samowoli, a w konsekwencji ban dyckim rodowodzie oddziału „Wilka” i „Kościarza”, który odpowiadał za największą liczbę akcji zbrojnych wymierzonych w przedstawicieli ko munistycznego reżimu? Dlaczego ostatecznie zdecydowano się na prze milczenie tych postaci i usunięcie ich z historiografii dotyczącej ruchu ludo wego na Rzeszowszczyźnie, podtrzy mując de facto tezy stawiane przez propagandę komunistyczną na temat tych ludzi? Dlaczego za działania te odpowiada m.in. były komendant LSB w rzeszowskim Obwodzie BCh, któremu oni bezpośrednio podlega li i którego misją – jak sam twierdził – była walka o utrwalenie pamięci o dokonaniach żołnierzy BCh? Ni żej podpisany dotarł w 2017 roku do Adama Kluski, który, pełniąc funkcję sekretarza wydawcy – Towarzystwa Miłośników Ziemi Strzyżowskiej, odpowiadał za „ogólne opracowanie redakcyjne” książki. W latach siedem dziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, będąc działaczem lokalnych struktur Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (ZSL), prowadził on inten sywną działalność kronikarską wśród byłych żołnierzy BCh. Organizował m.in. spotkania Mieczysława Urba nika z jego byłymi podkomendnymi. Według zachowanych dokumentów, jedno z takich spotkań miało się od być w Świlczy 23 listopada 1980 r. Jednak w rozmowie z dziennikarzami THR Adam Kluska stwierdził stanow czo, że nie pamięta, aby usuwano ja kieś fragmenty książki, a za wszystkie korekty odpowiadał sam autor, który zresztą już wtedy nie żył. Utrzymywał także, jakoby nigdy nie słyszał o Fran ciszku Rejmanie i Stanisławie Pieli oraz nie posiada na ten temat żadnych informacji ani dokumentów.

Pismo sekretarza Koła Gminnego ZSL w Strzyżowie Adama Kluski z dn. 7 listopada 1980 r., dotyczące terminu spotkania z byłymi żołnierzami BCh z terenu Świlczy, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

142 listopad 2021 Od tego czasu pretekstem do sto sowania represji przeciwko członkom PSL oraz zwalczania jego struktur na obszarze powiatu rzeszowskiego stały się oskarżenia o „reakcyjność” oraz powiązanie z podziemiem politycz nym i zbrojnym. Równolegle do aresz towań komuniści prowadzili działania dezintegracyjne wśród członków PSL, dążąc do oczyszczenia Stronnictwa z tzw. elementów reakcyjnych i zwo lenników Mikołajczyka. Funkcjona riusze Wydziału V WUBP w Rzeszo wie, na czele którego stał por. Ludwik Schönborn, typowali osoby na kierow nicze stanowiska i ludzi, których nale żało usunąć ze Stronnictwa. Bezpieka tworzyła charakterystyki najważniej szych działaczy, które bardzo często były podstawą do ich rozpracowania. Masowe aresztowania, brutalne trakto wanie i zebrane w śledztwie materiały kompromitujące stanowiły doskonałe podłoże do wprowadzania agentury wśród działaczy PSL. W powiecie rze szowskim udało się bezpiece pozyskać w tym czasie do współpracy kilkudzie sięciu członków PSL i byłych żołnie rzy BCh. Znaczna część zatrzymanych została zwolniona po kilkudniowym pobycie w areszcie i po przesłucha niach, podczas których dowiadywali się o istnieniu obciążających ich ma teriałów. Jednocześnie wabieni byli propozycjami wstąpienia do tzw. od rodzonego i kontrolowanego przez komunistów Stronnictwa Ludowe go. Potem wielu z nich robiło karierę w ZSL, chociaż bezpieka posiadała na ich temat materiały, w oparciu o które mogli trafić do więzienia na wiele lat. Była to oczywiście celowa „zagryw ka” stojącej na czele Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Pu blicznego Julii Brystygier. Komuniści pozyskiwali w ten sposób wiernych i pokornych działaczy, którzy swym autorytetem gwarantowali im utrzy manie wpływów na wsi. Większość powiatowych działa czy PSL, a następnie ZSL zdawała sobie sprawę, że jedyną szansą unik nięcia procesu i więzienia jest zmiana dotychczasowych poglądów i cał kowicie odcięcie się od związków z chłopskim podziemiem zbrojnym, w tym z oddziałem Franciszka Rej mana. Wiedza o kontaktach z Rejma nem i Pielą mogła bowiem zachwiać karierą niejednego działacza ZSL. Nic zatem dziwnego, że jeszcze na początku lat dziewięćdzie siątych XX wieku, a więc w okresie, gdy Mieczysław Urbanik pisał swoją książkę, tego typu obawy były wciąż żywe wśród lokalnych działaczy ludowych. Wielu z żyjących jeszcze wtedy „zasłużonych” dla ruchu ludowego polityków musiało by się tłumaczyć ze swej „kontrower syjnej” działalności w okresie powojen nym oraz kompro mitujących i konfor mistycznych postaw wobec komunistów po rozbiciu PSL w 1947 roku. Ceną, jaką trzeba było zapłacić najpierw za sukces i karierę w ZSL, a po 1989 roku – w „odro dzonym” PSL Waldemara Pawlaka, było odcięcie tzw. grubą kreską prze szłości i wymazanie z pamięci tych, którzy niezłomnie i do końca walczyli z komunizmem o niepodległość Pol ski. Wydaje się zatem, że to właśnie te, skrywane i wstydliwe z dzisiejszej perspektywy, przesłanki zadecydowa ły o nieobecności nazwisk Franciszka Rejmana, Stanisława Pieli i ich towa rzyszy w książce ZastanawiająceUrbanika.jesttakże to, co dzieje się z pamięcią o działalności oddziałów LSB Franciszka Rejma na i Stanisława Pieli również dzisiaj. W licznych publikacjach rzeszow skiego IPN, dotyczących działalności „Rocha” oraz represji wobec żołnie rzy BCh, LSB i działaczy PSL (zob. np. seria pokonferencyjna: Represje wobec wsi i ruchu ludowego, Polskie Stronnictwo Ludowe w wojewódz twie rzeszowskim 1945–1947. Geneza i działalność, czy też opracowanie Bo gusława Wójcika pt. Represje aparatu komunistycznego wobec PSL na Rze szowszczyźnie w latach 1945–1949), trudno znaleźć wzmianki o tej forma cji, a przecież mowa tu o największym i najbardziej aktywnym antykomu nistycznym zgrupowaniu partyzanc kim o BCh-owskiej proweniencji na terenie Rzeszowszczyzny w latach 1945–1946. Świadczą o tym zarów no skala i rozmach prowadzonych działań zbrojnych, jak również licz ne i dostępne w zasobie archiwalnym rzeszowskiego IPN meldunki byłego WUBP, w których oddział Francisz ka Rejmana wymieniany jest w tym czasie wśród zaledwie kilku, naj większych oddziałów partyzanckich – „Wołyniaka”, Żubryda, „Zapory”, „Olka”, „Mściciela” i kilku innych. Jedyny wyjątek stanowi wydany w 2007 roku przez IPN Atlas Polskie go Podziemia Niepodległościowego 1944–1956, w którym znalazła się krótka wzmianka na temat oddziału „Wilka”. Ta sytuacja wydaje się nie mieć precedensu w bogatej historio grafii ruchu ludowego na Rzeszowsz czyźnie i stanowi asumpt do stawiania kolejnych pytań.

Marcin Maruszak odwrót głównych sił na zachód. W tym czasie na Rzeszów nacierały jednostki Armii Czerwonej, m.in. oddziały 60. Armii gen. płk. Paw ła Kuroczkina i 13. Armii gen. płk. Nikołaja Puchowa. Współdziałanie z miejscowymi oddziałami AK uła twiło sowieckim czołgom przedo stanie się na tyły wojsk niemieckich w rejonie Lisiej Góry już 30 lipca. Było to możliwe dzięki pomocy, jakiej udzielili Armii Czerwonej akowcy ze Zwięczycy i Drabinian ki. Potwierdzenie tych faktów od najdujemy m.in. w licznych mel dunkach miejscowego dowództwa AK z okresu Akcji „Burza”, które za czasów PRL pozostawały w ar chiwach MSW lub były ukrywane przez byłych żołnierzy podziemia. Jednym z takich dokumentów jest bilansowy meldunek sytuacyjnym por. Stanisława Rzepki „Jastrzę bia”, dowódcy Samodzielnej Gru py (Placówki krypt. „22”), wcho dzącej w skład II Zgrupowania 24. Dywizji Piechoty AK: „[…] Dnia 27 VII [19]44 bojówka w składzie 1 plus 11 dokonała zasadzki na 5 samochodów Niemców i Ukraiń ców w m[iejscowości] Niechobrz. Po zasypaniu ich ogniem PM z za sadzki wykonano atak, na co n[ie] p[rzyjacie]l otworzył silny ogień z samochodów. Samochody wszyst kie w wyniku potyczki zostały uszko dzone, a n[ie]p[rzyjacie]l wycofał się. W czasie przeszukiwania sa mochodów zdobytych natarł n[ie]p[rzyjacie]l znowu nowymi siłami, otwierając silny ogień. Wskutek braku amunicji i przewagi n[ie]p[rzyjacie]la – wycofano się. Zdo byto: 2 PM, 5 kb, 2 pistolety. Straty n[ie]p[rzyjacie]la: zabitych 3 ofi cerów, 5 żołnierzy. Straty własne: 2 rannych. Dnia 29 VII [19]44 –drużyna dywers[yjna] przeprawi ła się przez Wisłok i połączyła się z Armią Czerwoną. Zostali przyję ci bardzo przychylnie. Drużyna ta wspólnie z Armią Czerw[oną] wzię ła udział w natarciu na Zwięczycę, zdobywając sobie uznanie”. Skład drużyny dywersyjnej Pla cówki „22” znamy z późniejszych dokumentów UB. Oddziałem do wodził nieznany do dziś z imienia i nazwiska podoficer o pseudonimie „Zagłoba”, a skład uzupełniali żoł nierze AK z miejscowości Zwięczy ca, Racławówka i Drabiniaka, m.in.: Hieronim Bednarski ps. „Nawró cony”, Wojciech Buczek „Zając”, Por. Stanisław Rzepka „Jastrząb”, fot. ze zbio rów Archiwum THR. St. strz. AK Hieronim Bednarski „Nawrócony”, fot. archiwum.

143 listopad 2021 P rzez wiele lat komuniści starali się ukryć, że to dzięki wsparciu żołnierzy oddziału dywersyjnego AK ze Zwięczycy i Drabinianki jednostki Armii Czer wonej mogły zająć Rzeszów już 2 sierpnia 1944 r., a także fakt, że za pomoc udzieloną wówczas Sowietom specjalne podziękowania na ręce miejscowego dowództwa AK złożył komendant jednostki frontowej Armii Czerwonej, która brała udział w natarciu na Zwięczy cę. Głównym powodem wymaza nia tego z kart historii była dalsza działalność niepodległościowa żoł nierzy poakowskiej dywersji, którzy w większości nie złożyli broni, ale kontynuowali walkę z komunistycznym zniewoleniem. Zarówno oni, jak i ich rodziny zapłaciły za to wysoką cenę. Jan Ślęzak, Jan Komarzyca i Zdzisław Rusin zginęli w okresie walk z Niemcami. Adam Wróbel zginął z rąk współtowarzy szy za współpracę z komunistami. Władysław Kalandyk, Piotr Rusin, Mieczysław Półchłopek i Hieronim Bednarski zostali zamordo wani przez komunistów. Wojciech Buczek, Antoni Rzucidło i Tadeusz Miąsik spędzili wiele lat w komuni stycznym więzieniu, a Adam Rusin i Marek Szalacha musieli się ukry wać przez całe życie. Do dziś nie doczekali się oni jakiegokolwiek uznania lub upamiętnienia ze strony lokalnej społeczności. Zamiast tego postkomunistyczne władze Rzeszowa urządzały co roku uro czyste obchody tzw. wyzwolenia Rzeszowa, gloryfikując dokonania Armii Czerwonej. Z meldunków różnego szczebla Armii Krajowej wynika, że pod ko niec lipca 1944 roku Niemcy obsa dzili znacznymi siłami linię Wisło ka od Trzebowniska po Boguchwałę i zamierzali bronić się jak najdłużej na tym odcinku, aby umożliwić

SOWIECI ZDOBYLI RZESZÓW DZIĘKI AKOWCOM ZE ZWIĘCZYCY I DRABINIANKI

Bilansowy meldunek sytuacyjny dowódcy Placówki „22” Stanisława Rzepki ps. „Jastrząb”, kopia ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie. Żołnierze Placówki Aop/1 na terenie Państwowych Zakładów Lotniczych w Rzeszowie w okresie Ak cji „Burza”, fot. archiwum.

144 listopad 2021 Józef Buda „Kula”, Marian Cyrek, Tadeusz Dronka, Paweł Grzebyk, Władysław Kalandyk, Albin Kru czek, Józef Lasota, Józef Materna, Tadeusz Miąsik „Mikuś”, Karol Mią sik, Mieczysław Półchłopek „Wierz ba”, Józef Antoni Rzucidło „Szkop”, Adam Rusin „Sroka”, Piotr Rusin, Zdzisław Rusin, Marek Szalacha, Jan Ślęzak „Edian”, Adam Wróbel i Jan Złamaniec „Grab”. W ataku na kon wój Wehrmachtu 27 lipca rany po strzałowe odnieśli pochodzący z Ra cławówki Józef Antoni Rzucidło oraz Mieczysław Półchłopek ze Zwięczy cy. 29 lipca zginął podczas rozpozna nia Jan Ślęzak ze Zwięczycy, który, przebrany w mundur niemiecki, ob serwował ruch wojsk na rozwidleniu dróg między Niechobrzem a Racła wówką. Potwierdza to późniejszy meldunek dowódcy Placówki z wy kazemŚmierćpoległych.„Ediana” nie poszła jednak na marne, bowiem 29 lip ca do Dowództwa II Zgrupowania zgłosił się goniec sowieckiej gru py zwiadowczej. Jej dowódca kpt. Sotnikow przekazał informację, że z rozkazu dowódcy I Frontu Ukraiń skiego, marszałka Iwana Koniewa, otrzymał zadanie szczegółowego rozpoznania ruchu wojsk niemiec kich na trasie Rzeszów–Jasło–Kro sno, wskazując jednocześnie kieru nek natarcia wbijający się klinem między Zwięczycę a Boguchwałę. Tego samego dnia drużyna dywer syjna „Zagłoby” otrzymała rozkaz nawiązania kontaktu z Sowietami i udzielenia im niezbędnej pomocy. Po przeprawieniu się na wschodni brzeg Wisłoka akowcy przekaza li Sowietom informacje o ruchach wojsk niemieckich oraz o dogod nych przeprawach przez Wisłok, co pozwoliło im zaskoczyć Niemców, obejść ich linię obrony i rozpocząć natarcie na Zwięczycę i Racła wówkę. Potwierdzenie tego faktu znajduje się m.in. w raporcie ko mendanta Obwodu AK Rzeszów z akcji „Burza” na terenie Obwodu AK Rzeszów z 15 sierpnia 1944 r.: „[…] Przez wykonanie akcji »Bu rza« uzyskano na terenie obwodu: […] Wyprowadzono oddz[iały] A[r

145 listopad 2021 mii] Czerw[onej] na tyły Niemców, przez co Niemcy zostali zaskocze ni”. 30 sierpnia o świcie żołnierze „Zagłoby” wzięli udział obok jed nostek Armii Czerwonej w natarciu na niemieckie czołgi w Zwięczycy, gdzie doszło do bitwy pancernej. Potwierdził ten fakt dowódca In spektoratu AK Rzeszów kpt. Łukasz Ciepliński w raporcie końcowym z działalności bojowej „Burzy” z 3 września 1944 r.: „[…] W walce dnia 30.7.[19]44 przy współudziale Armii Czerwonej zniszczono 5 czoł gów niemieckich i około 50 Niem ców zostało zabitych”. Żołnierze AK ze Zwięczycy i Drabinianki zdobyli duże uznanie czerwonoarmistów. Znalazło to m.in. potwierdzenie w piśmie, skierowa nym 30 lipca 1944 r. do jednego z do wódców II Zgrupowania 24. Dywizji Piechoty AK. Komendant jednostki Armii Czerwonej biorącej udział w natarciu napisał: „Towarzysze bro ni! Wasza informacja bojowa została nam dostarczona o godz. 0.30 dnia 30 lipca 1944 r. przekazana przez partyzantów polskich. Towarzysze broni! Ściskamy wasze ręce, życzy my sukcesów w naszej wspólnej wal ce z tym samym wrogiem ludzkości – faszystami. Jesteśmy z was bardzo zadowoleni. Walczycie śmiało i zde cydowanie. My, Armia Czerwona, jesteśmy z Wami. Niech Żyje Wolna Polska. Niech żyją bracia Słowianie. 30.7.1944 Komandir 42642 K.”. Pismo to przetrwało w prywat nym archiwum kpt. Edwarda Bryda ka (1901–1978), byłego komendanta Rzeszowskiego Obwodu ZWZ-AK. Takich dokumentów było więcej, ale zaginęły po przejęciu archiwów AK przez komunistów. Informacja o tym znalazła się również we wspo mnieniach kpt. Władysława Skła dzienia, który od marca 1944 roku sprawował funkcję komendanta Ob wodu. O współdziałaniuSpotkało-czerwonąwieszononaciężarowym,samochodemnymwieśprzejechalinusyjnejdrużynyNiemcówżeczycykańcówmnieńnikakówOkręgudodunkuPutek,płkAKdantrównieżwonązZgrupowaniażołnierzyIIArmiąCzermeldowałkomenPodokręguRzeszów,KazimierzwmelwysłanymDowództwaAKKra15paździer1944roku.ZewspomieszZwięwynika,powyparciuztegoterenużołnierzedywerzpluto„Jastrzębia”przezzdobyczniemieckimktórymwybiałoflagę.sięto

Jan Ślęzak „Edian” (zdjęcie nagrobne), fot. ze zbiorów Archiwum THR. Fragment Charakterystyki oddziału Hieronima Bednarskiego, opracowanej przez SB w 1976 r., fot. ze zbiorów Archiwum THR. z entuzjastycznym przyjęciem ze strony mieszkańców i stanowiło swoistego rodzaju manifestację po lityczną. Począwszy od 2 sierpnia oddział „Zagłoby” wchodził w skład podporządkowanej akowskiemu komendantowi miasta Rzeszowa służby porządkowej, której zada niem było zabezpieczenie waż niejszych budynków w mieście. Żołnierze stacjonowali w budynku Starostwa przy ul. 3 Maja, zabezpie czając m.in. siedzibę niemieckiego Arbeitsamtu. Tutaj od postrzału wskutek nieostrożnego obchodze nia się z bronią zginął pochodzący ze Zwięczycy Zdzisław Rusin. Już po ponownym zejściu do konspira cji por. Stanisław Rzepka „Jastrząb” otrzymał z rąk komendanta Obwodu AK Rzeszów wyróżnienie za dowo dzenie podczas „Burzy” plutonem Zgrupowania II, w skład którego wchodziła drużyna dywersyjna „Za głoby”. Za udział w walkach pod czas „Burzy” Hieronim Bednarski „Nawrócony” został awansowany do stopnia starszego strzelca, na mocy rozkazu okresowego z dnia 1 września 1944 r. komendanta Ob wodu AK Rzeszów, kpt. Władysła wa Składzienia „Twardego”. Po wojnie komuniści starali się zatrzeć wszelkie ślady po „burzo wej” działalności żołnierzy oddzia łu „Zagłoby”, zwłaszcza informa cje o wspólnej walce u boku Armii Czerwonej oraz o pochwałach, jakie

146 listopad 2021 Wojciech Buczek „Zając”, fot. ze zbiorów Pawła JózefBuczka.Antoni Rzucidło „Szkop”, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Piotr Rusin, fot. ze zbiorów Archiwum THR. Tabliczka na grobie Zdzisława Rusina na cmentarzu przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie, fot. archiwum. otrzymali ze strony sowieckiego do wództwa. Propaganda komunistycz na robiła wszystko, aby w powszech nej opinii uważano ich za zwykłych bandytów, „podszywających się pod AK”. Wszelkie zasługi za wal kę z niemieckim okupantem miały być przypisane miejscowym komu nistom. Doszło wręcz do tego, że większość mieszkańców Zwięczycy, Drabinianki i Racławówki nigdy nie słyszała o walkach toczonych przez miejscowe oddziały AK z Niemca mi. Działania te obrazuje stan zacho wania dokumentów archiwalnych. Zaginęło m.in. pełne sprawozdanie por. Stanisława Rzepki „Jastrzębia” z Akcji „Burza” z dnia 7 sierpnia 1944 r. Z akt śledczych UB wyrwa no kartę z jego zeznaniem na temat walk w okresie „Burzy”, a z akt sądowych Wojciecha Buczka wy kradziono legitymację AK. „Odchu dzono” także teczkę sprawy poszuki wawczej dotyczącej Adama Rusina. Zaginęły również pisma pochwalne dowódców Armii Czerwonej dla miejscowych żołnierzy AK, które stanowiły załączniki do meldunków AK z różnego okresu. Wygląda na to, że w rzeszowskim UB działała gru pa funkcjonariuszy, którym bardzo zależało na zatarciu wszelkich świa dectw na ten temat. Nie ulega wąt pliwości, że realizowali oni zlecenie kierownictwa partii komunistycznej – PZPR, której członkowie nadal mają wpływ na politykę historyczną miastaSzczegółyRzeszowa.działalności żołnierzy oddziału „Zagłoby” można znaleźć w artykule pt. Zapomniani bohatero wie „Burzy”, który ukazał się w dru gim numerze Magazynu „Tajna Hi storiaP.S.Rzeszowa”.Podczaspisania artykułu ko rzystałem m.in. ze zbioru dokumen tów opracowanych przez Grzegorza Ostasza i Andrzeja Zagórskiego pt. Akcja „Burza” w Inspektoracie AK Rzeszów, Kraków 2003. M.M. Mieczysław Półchłopek „Wierzba”, fot. ze zbio rów Archiwum THR.

147 listopad 2021 Nie ma chyba na terenie Rzeszowszczyzny bardziej wstrzą sającego przykładu niszczenia pamięci o żołnierzu podziemia nie podległościowego. Przez wiele lat, zarówno w historiografii PRL, jak i III RP, bezrefleksyjnie powielano tezę o tym, że przyczyną wykonania 8 kwietnia 1946 r. w Przybyszówce wyroku na Wojciechu Kocanie ps. „Mak” była jego „działalność prze stępcza”. Po latach okazało się, że zrobienie z niego bandyty o pseu donimie „Czarny Sędzia” leżało zarówno w interesie władzy ko munistycznej, jak i środowiska kom batanckiego AK. Dzięki temu kilku byłych informatorów UB i MO unik nęło odpowiedzialności karnej za akcje w podziemiu i rozkazy likwida cji wysokich rangą działaczy PPR. Potwierdzają to najnowsze ustalenia dziennikarzy THR, które wskazują, że Wojciech Kocan mógł paść ofiarą zmowy, zawartej pomiędzy funkcjo nariuszami UB i MO a jego byłymi przełożonymi z AK. Przemilczane źródła Ostatnim „osiągnięciem” histo riografii, powielającym niespraw dzone informacje o Wojciechu Ko canie „Maku”, jest książka Józefa Forystka pt. Bojówki dywersyjne na terenie podrzeszowskich placówek AK „Świerk” i „Grab” w gminie Świlcza. 1943–1947, która została wydana w 2019 roku i wypromowa na przez Wydział Socjologiczno-Hi storyczny Uniwersytetu Rzeszow skiego. Niestety, opisując sprawę likwidacji „Maka”, autor całkowicie pominął niezwykle istotne ustalenia, opublikowane już kilka lat wcze śniej na łamach „Zeszytów Histo rycznych WiN-u” [zob. M. Maru szak, Oddział Franciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy”. Geneza, struktury i działalność

Marcin Maruszak (1944–1947) „Zeszyty Historyczne WiN-u” 2010, nr 32-33]. W książce Forystka próżno szukać jakichkol wiek odwołań do wykorzystanych w tym artykule dokumentów i źró deł. Jest to o tyle zaskakujące, że fi guruje on w bibliografii omawianej książki, a sprawie Kocana poświę cono w nim osobny rozdział. Być może, jest to celowy zabieg autora, mający na celu dalsze powielanie wątpliwej wersji wydarzeń i prze milczenie źródeł, które podwża ją oficjalną wersję o bandytyzmie Wojciecha Kocana. Ze źródeł tych wyłania się bowiem zgoła odmien ny od poglądów Forystka obraz ów czesnychPrzedewydarzeń.wszystkim należy zwró cić uwagę na fakt, że przesłuchi wany przez UB kierownik Okręgu WiN Rzeszów Adam Lazarowicz wymienia w swych zeznaniach byłego dowódcę Placówki AK w Trzcianie Józefa Frankiewicza „Pomidora” oraz Franciszka Cza jaka „Maczugę” jako wykonawców wyroku, którzy zastrzelili „Maka” 8 kwietnia 1946 r. w Przybyszówce. Tymczasem z przywołanego w „Ze szytach Historycznych WiN-u” ar tykułu wynika, że oskarżany o ban dytyzm Wojciech Kocan oraz jego podkomendni: Antoni Rączy, Ta deusz Feret i Edward Pukała stano wili trzon utworzonego pod koniec 1944 roku na rozkaz komendanta Obwodu AK Rzeszów, por. Mie czysława Kawalca, wydzielone go oddziału dywersyjnego (grupa żandarmerii do akcji specjalnych), na którego czele stanął Kazimierz Micał, a po nim kpr. Józef Gutkow ski ps. „Kania II”, z którym „Ma czuga” był w otwartym konflikcie. Według zeznań jednego ze świad ków w prowadzonym przeciwko Czajakowi śledztwie, już wcześniej rozgorzał spór kompetencyjny po między Czajakiem i Gutkowskim, z którym „[…] Czajak nie lubił się i prowadzili ze sobą różne sprzeczki bowiem ich poglądy polityczne były różne. Prawdopodobnie chodziło o napady rabunkowe na okolicz nych mieszkańców”. Potwierdził to sam Czajak, zeznając na rozprawie przed Sądem Wojewódzkim w Rze szowie: „[…] Z opowiadania Fran kiewicza wiem, że niejaki Gutkowski z bandy dywersyjnej za to, że prze szkadzałem mu w dokonywaniu kra dzieży, groził mi zastrzeleniem. Było to w czasie okupacji. Niezależnie od tego wyrok śmierci wydali na mnie Rączy Antoni i Kocan Wojciech.” Zeznania te rzucają wyraźny cień na intencje, jakimi mógł się kierować w tej sprawie „Maczuga”, zwłaszcza że kpr. Gutkowski został po wojnie pozytywnie zweryfikowany przez Samodzielny Referat Likwidacyjny dla spraw Żołnierzy AK na terenie okupacji niemieckiej w Niemczech, który potwierdził posiadany przez niego stopień i liczne odznaczenia. Z dokumentów przywołanych w cy towanym artykule wynika też, że „Maczuga” utrzymywał od połowy 1945 roku kontakty z funkcjonariu Wojciech Kocan w mundurze 52. Pułku Piecho ty Strzelców Kresowych, kopia ze zbiorów Ar chiwum THR.

ŚMIERCI WOJCIECHA KOCANA PS. „MAK” BUDZĄ POWAŻNE WĄTPLIWOŚCI

ZNISZCZONO PAMIĘĆ O ŻOŁNIERZU AK.

OKOLICZNOŚCI

148 listopad 2021 szami MO i UB, m.in. z Michałem Rączym i Franciszkiem Kaszubą. To właśnie do nich, a nie do swo ich przełożonych z konspiracji, miał wówczas skierować prośbę o inter wencję w sprawie Kocana. W śledz twie prowadzonym przez UB zeznał m.in.: „[…] o wypadkach kradzieży i napadów dokonywanych przez Ko cana Wojciecha zameldowałem Rą czemu Michałowi, który był wówczas funkcjonariuszem UB w Rzeszowie w stopniu kapitana. Równocześnie o tym zameldowałem na post[erun ku] MO Świlcza, jak również Ka szubie Franciszkowi z Przybyszówki pracownikowi KW MO w Rzeszowie. Po niedługim czasie brat Kaszuby Franka – Paweł Kaszuba oznajmił mi, że potrzebny jest mu spis doko nanych napadów oraz co komu skradziono i w jakim czasie. Prosił mnie o pomoc w sporządzeniu tego wyka zu. Pomogłem, a nawet wykryliśmy poszkodowanych jak Miś Andrzej, który zapodał cały skład osobowy biorący udział w napadzie, wymie niając Rączego Antoniego, Kocana Wojciecha, […] [nazwisko nieczy telne – przyp. M.M.] i innych.”

Pokłosiem wcześniejszego zatar gu Czajaka z Gutkowskim był także jego konflikt z Wojciechem Koca nem. Znalazło to swoje potwierdze nie m.in. w zeznaniach Antoniego Rączego, złożonych w śledztwie przeciwko Franciszkowi Czajakowi w 1955 r. Rączy stwierdził wówczas, że „przed zabójstwem Kocana obaj z Czajakiem nie żyli w zgodzie, gdyż Kocan zaczął podporządkowywać sobie ludzi.” Według tych samych zeznań, „Mak” w rozmowie z żoł nierzami swojego oddziału przed każdą likwidacją lub też ekspropria cją, powoływał się na rozkazy wy dane przez Czajaka. Dotyczyło to m.in. zorganizowanej na początku 1945 roku w Nosówce rekwizycji mienia u niejakiego Dudzińskiego, którą przeprowadzili Antoni Rączy, Wojciech Kocan, Edward Pukała, Tadeusz Feret i inni. W tym samym roku, na polecenie „Maczugi”, mia no zarekwirować mienie u Pawła Rząsy w Kielanówce. Udział w tej akcji brali: Wojciech Kocan, Tade usz Feret i jeszcze jedna osoba nie znana z nazwiska. Również w 1945 roku Stanisław Miś i Antoni Rączy mieli zarekwirować mienie Henryka Rączego, a także część mienia An drzeja Misia i Józefa Krupy. W tym samym roku, na polecenie „Maczu gi”, oddział Józefa Gutkowskiego miał dokonać ekspropriacji u Win centego Świdra. Z zeznań Antonie go Rączego wynika też, że „Mak” uniemożliwił realizację planów li kwidacji członków PPR: Tomasza, Franciszka i Wojciecha Czyżów, Józefa i Szymona Lubasów oraz Michała Micała: „[…] Wyroków nie wykonano, gdyż ja z Kocanem

Wojciech Kocan „Kłos”, „Mak” (siedzi z lewej), fot. ze zbiorów rodzinnych. Urodzony 4 kwietnia 1913 r. w Przybyszówce, ukończył tamże szkołę powszechną oraz 2 klasy Seminarium Nauczyciel skiego w Rzeszowie. W latach 1932–1933 odbył służbę wojskową w 52. Pułku Piechoty Strzelców Kresowych w Złoczowie. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. w składzie 12. Dywizji Pie choty. W Armii Krajowej od 1942 r. W konspiracji prowadził m.in. nasłuch radiowy, przekazując za pośrednictwem swego syna Aleksandra zaszyfro wane meldunki ks. kpt. Stanisławowi Wrażeniowi „Brzezinie”, pełniącemu wówczas funkcję kapela na liniowego w Placówce AK Trzciana. Od 1943 r. dowodził II drużyną w Plutonie AK Przybyszówka–Bzianka na terenie Placówki AK Trzciana „Świerk”. Od 1944 r. w jego domu znajdował się magazyn broni plutonu AK Przybyszówka. Jesienią 1944 r. wszedł w skład, utworzonego na rozkaz komen danta Obwodu AK Rzeszów por. Mieczysława Kawalca, wydzielonego oddziału dywersyjnego AK–„Nie”–DSZ (grupa żandarmerii do akcji spe cjalnych), na czele którego stanął Kazimierz Micał, a po nim kpr. Józef Gutkowski ps. „Kania II”. Peł nił wówczas funkcję zastępcy dowódcy oddziału, a od marca 1945 r., po przeniesieniu „Kani II”, ob jął dowództwo. Od wiosny 1945 r. sabotował roz kazy swego dowódcy z DSZ Franciszka Czajaka ps. „Maczuga”. Sprzeciwił się m.in. wykonaniu wyro ków śmierci na kilku miejscowych członkach PPR (niektórzy z nich byli krewnymi żołnierzy z jego od działu), występując zbrojnie w ich obronie. Za ten czyn został pozbawiony funkcji dowódczych i po ciągnięty do odpowiedzialności karnej w ramach podziemnego wymiaru sprawiedliwości. Latem 1945 r. został wybrany na sekretarza gromadzkie go w Przybyszówce, angażując się jednocześnie w tworzenie miejscowych struktur PSL. Z jego inicjatywy postawiono w centrum Przybyszówki krzyż upamiętniający bitwę pod Grunwaldem. Był inwigilowany i kilkakrotnie zatrzymywany przez MO. Wiosną 1946 r. były dowódca Plutonu AK Przybyszówka i działacz WiN Franciszek Czajak „Maczuga” złożył na niego doniesienie karne do kierownictwa Okręgu WiN Rzeszów. Na tej pod stawie Kierownik Okręgu WiN Rzeszów Adam Lazarowicz „Pomorski” podjął decyzję o likwidacji Kocana. Wyrok wykonano 8 kwietnia 1946 r. Po zostawił żonę Genowefę z d. Tabaczyńską i troje dzieci. Pochowany został na cmentarzu parafial nym w Przybyszówce.

Dowód osobisty Wojciecha Kocana, wystawiony w 1938 roku, ze zbiorów rodzinnych.

Zmowa Wybór Wojciecha Kocana na sekretarza gromadzkiego oraz auto rytet, jaki miał wśród mieszkańców wsi i dużej części żołnierzy podzie mia, stanowił dla jego byłych prze łożonych z AK poważny problem. Franciszek Czajak „Maczuga” za rzucał mu bowiem co najmniej nie subordynację i niewykonywanie rozkazów. Jednocześnie stale infor mował MO i UB o rzekomej odpo wiedzialności „Maka” za napady ra bunkowe w okolicy. Fakty te mogą wskazywać, że Czajak prowadził w tej sprawie podwójną grę i mógł kierować się niezbyt czystymi inten cjami. Wykorzystując swoje kontak ty z ówczesnym kierownikiem Re feratu Śledczego KW MO Józefem Korylem, który miał zadawnione uprzedzenia do Kocana, „Maczuga” mógł dążyć do „spacyfikowania” go przy pomocy MO. „Mak” natomiast mógł dowiedzieć się o kontaktach „Maczugi” z milicją i o zagrożeniu ze strony Koryla. Stanowił tym samym realne zagrożenie dla pozycji i wpły

Fragment Charakterystyki oddziału Franciszka Rejmana „Bicza” spo rządzonej przez funkcjonariuszy SB w 1977 roku, kopia ze zbiorów Ar chiwum THR.

149 listopad 2021 temu przeszkodziliśmy, bowiem wśród tych osób byli nasi krewni.” Rączy twierdził, że wraz z Koca nem ostrzelali z ukrycia zebranych przed tą akcją w Woliczce żołnie rzy grupy likwidacyjnej, co miało zapobiec likwidacji wspomnianych członków PPR. Okoliczności te wyraźnie wskazują na otwarty bunt „Maka” i jego podkomendnych przeciwko rozkazom przełożonych z podziemia. Wersję o niesubordy nacji Kocana potwierdzają również funkcjonariusze komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. W przygo towanej w 1977 roku tajnej charak terystyce oddziału „Maka” znajduje się bowiem informacja, że Kocan „[…] od początku 1946 roku zaczął stopniowo zrywać z działalnością bandycką, uchylając się od wykony wania poleceń, wydawanych przez kierownictwo AK-owsko–WiN-ow skie. W związku z tym, na polecenie tego kierownictwa, w połowie kwiet nia 1946 roku został zastrzelony.” Nie wiadomo jednak, dlaczego prof. Grzegorz Ostasz, cytując powyższy fragment w swej książce o Okręgu Rzeszowskim WiN (zob. G. Ostasz, Okręg Rzeszowski Zrzeszenia „Wol ność i Niezawisłość”. Model kon spiracji, struktura, dzieje, Rzeszów 2006, s. 462), uznał go za przejaw „obłudy” ze strony funkcjonariuszy. Ale niby dlaczego mieliby oni kon fabulować w sprawie „Maka”? Wygląda na to, że w tym przy padku to właśnie funkcjonariusze rzeszowskiej SB byli bliżsi prawdy, i to już w 1977 roku. Z przywołanych źródeł wyłania się bowiem inny niż dotąd opisywano obraz działalności Wojciecha Kocana oraz okoliczno ści jego śmierci. Decydującą rolę w tej sprawie odgrywał zadawniony konflikt pomiędzy dowódcą miej scowego plutonu AK–DSZ Fran ciszkiem Czajakiem „Maczugą” i jego zastępcą Józefem Korylem „Piłą” a dowódcami lokalnych struk tur dywersji – Józefem Gutkowskim „Kanią II” i jego zastępcą Wojcie chem Kocanem „Makiem”. Do tego dochodził jeszcze zadawniony kon flikt na tle politycznym. „Mak” nie ukrywał swych sympatii do ruchu ludowego i mikołajczykowskiego PSL. Jego brat Tomasz pełnił wów czas odpowiedzialne funkcje w po wiatowych strukturach „Rocha”, a potem PSL. Czajak z kolei był zawsze związany ze ścisłym kierow nictwem AK i WiN, które od czasów okupacji niemieckiej „temperowa ło” zapędy ludowców do kontrolo wania coraz to większych obszarów funkcjonowania Polskiego Państwa Podziemnego. Niebagatelne znacze nie w tym konflikcie miał też fakt, że Józef Koryl „Piła” wstąpił do służby w MO i od wiosny 1945 roku pracował na stanowisku kierownika Referatu Śledczego KW MO w Rze szowie, utrzymując jednocześnie kontakty z Czajakiem. Niezmier nie istotne jest również to, że latem 1945 roku Wojciech Kocan, głosami mieszkańców Przybyszówki, został wybrany sekretarzem gromadzkim, zastępując na tym stanowisku Marię Krupę-Czajak ps. „Tiptula”, która była żoną Franciszka Czajaka. Wy bór zbiegł się w czasie z powrotem do Polski Stanisława Mikołajczy ka i utworzeniem PSL, z którym Kocan sympaty zował. To wła śnie dzięki jego staraniom ufun dowano w 1945 roku i postawiono w centrum Przy byszówki zemsamymwaldem.bitwęupamiętniającykrzyż,podGrunWtymczasie,razmiejscowymproboszczemks.FranciszkiemHabą(1935–1966),isołtysemWalentymKaszubąorganizowałtakżeelektryfikacjęwsiorazrozdzielałprzydziałnaftydlaposzczególnychgospodarstw.Cieszyłsiędużymszacunkiemiuznaniemzestronymieszkańców.

150 listopad 2021 wów „Maczugi” w podziemiu. Tym czasem Czajak, wykorzystując swo je „dojścia” w miejscowym WiN-ie, które były nieporównywalnie więk sze niż możliwości „Maka” w tym względzie, starał się uzyskać po moc ze strony podziemia. W marcu 1946 roku złożył doniesienie karne na „Maka” do kierownictwa Okręgu WiN Rzeszów, obarczając go od powiedzialnością za liczne rabunki. W efekcie kierownik Okręgu WiN Rzeszów, Adam Lazarowicz ps. „Pomorski”, wydał polecenie likwi dacji „Maka”, który został zastrzelo ny na zebraniu Rady Gromadzkiej. Do dziś nie wiadomo, czy wcześniej odbył się w tej sprawie proces karny i czy przesłuchano samego „Maka”. Nie wiadomo także, czy dano mu szansę obrony. Nie ma żadnych wiarygodnych źródeł na ten temat z wyjątkiem zeznań Lazarowicza, według których wszelkie meldunki na ten temat otrzymywał za pośred nictwem byłego dowódcy Placówki AK Trzciana Józefa Frankiewicza „Marcina” oraz „Maczugi”, i to ten drugi miał realizować wszystkie jego polecenia w tej sprawie. Można mieć zatem uzasadnione wątpliwo ści, czy „Pomorski”, wydając rozkaz zastrzelenia „Maka”, dysponował pełną, obiektywną wiedzą na ten te mat, jeśli przyjąć, że dostarczał mu je, za pośrednictwem Frankiewicza, człowiek skonfliktowany od wielu

miesięcy z „Makiem” i jednocześnie utrzymujący kontakty z UB i MO. Warto także zwrócić uwagę na fakt, że w swych zeznaniach „Klamra” nie wymienia nazwiska Wojciecha Kocana, ale kogoś, kto miał się po dawać za akowca (wiadomo prze cież, że „Mak” służył w AK) i nosić pseudonim „Czarny Sędzia”, jakiego Wojciech Kocan nigdy nie używał. Co ciekawe, pseudonim ten pojawia się tylko w zeznaniach jego przeło żonych z podziemia. Żaden z bez pośrednich podwładnych Kocana nigdy nie użył w zeznaniach takiego pseudonimu w stosunku do swojego byłego dowódcy. To również może wskazywać na to, że wina „Maka” mogła zostać w dużym stopniu wy myślona. Poza tym trudno sobie wyobrazić zaangażowanego w spra wy społeczne sekretarza wsi, który po nocach rabuje jej mieszkańców. Te wszystkie okoliczności podają w wątpliwość lansowaną później przez Frankiewicza i Czajaka tezę, że przyczyną likwidacji „Maka” były dokonywane przez niego ra bunki. Jeśli zatem przyczyną likwi dacji nie były rabunki, to należałoby ustalić prawdziwy powód. Z analizy dostępnych źródeł i powyżej zaprezentowanych fak tów wynika, że najbardziej prawdo podobnymi przyczynami wydania rozkazu o zastrzeleniu Wojciecha Kocana „Maka” nie były popełniane przez niego rzekomo przestępstwa, ale jego wiedza o kontaktach „Cza jaka” z MO oraz niewykonanie i sa botowanie rozkazów przełożonych z konspiracji. Chodziło w tym przy padku najprawdopodobniej o wyda ny przez Józefa Frankiewicza i Fran ciszka Czajaka rozkaz likwidacji miejscowych członków PPR, wśród których byli krewni żołnierzy z od działu „Maka”. Znajduje to potwier dzenie w przywołanych wcześniej zeznaniach świadków. Nadal otwar te pozostaje przy tym pytanie, czy jego przełożeni, wydając mu taki rozkaz, wiedzieli o tym, że wśród PPR-owców są krewni żołnierzy, którzy mieli ten rozkaz wykonać. Je śli tak, to nie można wykluczyć, że była to zamierzona prowokacja lub poważne przeoczenie. Niewątpliwie jednak jawna niesubordynacja wo bec przełożonych z DSZ oraz zbroj ne wystąpienie przeciwko innemu patrolowi „Straży” mogły stanowić podstawę do wydania wyroku śmier ci. Dlaczego zatem przez wiele lat Józef Frankiewicz, Franciszek Cza jak i inni lokalni dowódcy podziemia robili wszystko, aby w powszechnej świadomości utrwaliła się wersja, iż przyczyną likwidacji „Maka” była jego działalność przestępcza? Szukając odpowiedzi na to pytanie, można dojść do dość wstrząsających wniosków.Wojciech Kocan (czwarty od lewej w drugim rzędzie) w składzie jednego z plutonów 52. Pułku Pie choty Strzelców Kresowych. Fotografia wykonana na początku lat 30. XX w. na terenie Garnizonu Złoczów, ze zbiorów rodziny.

Franciszek Czajak „Maczuga”, dowódca Pluto nu AK Przybyszówka–Bzianka, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

Krzyż postawiony w 1945 roku z inicjatywy Woj ciecha Kocana dla upamiętnienia bitwy pod Grunwaldem, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

151 listopad 2021 Czarna legenda Z analizy przywołanych źródeł wyłania się prawdziwy obraz oko liczności śmierci Wojciecha Kocana oraz mechanizmu budowania jego „czarnej legendy”. Do najbardziej zaangażowanych w jej budowanie należeli jego byli przełożeni z kon spiracji: Franciszek Czajak „Maczu ga” i Józef Frankiewicz „Pomidor”, który prawdopodobnie od 1947 roku współpracował z UB jako informator ps. „Stasiek”. Szukając kierujących nimi motywów, trzeba wskazać, że oskarżając „Maka” o bandytyzm i likwidując go, zdejmowali z siebie ciężar odpowiedzialności za niektóre

akcje podziemia i mogli ukryć swe kontakty z UB i MO. Działania te po zwalały także zataić przed władzami komunistycznymi i społeczeństwem wydane przez nich rozkazy rekwizy cji mienia i likwidacji miejscowych PPR-owców. To właśnie dlatego Czajak i Frankiewicz, mający od lat pięćdziesiątych XX w. dobre układy z komunistami, starali się za wszel ką cenę nie dopuścić do ujawnienia prawdziwych przyczyn likwidacji „Maka”. Jakby to bowiem wygląda ło, gdyby wiedziano, że oskarżany przez nich mityczny bandyta i rabuś zginął z ich rąk za sprzeciwianie się akcjom rekwizycji mienia i obronę lokalnych działaczy komunistycz nych? Z tej perspektywy to raczej Wojciech Kocan zasłużył swą po stawą na szacunek miejscowej spo łeczności, a nawet i samej władzy komunistycznej, zaś Czajak, Koryl i Frankiewicz ponoszą odpowie dzialność za te wszystkie działania, o które oskarżali właśnie „Maka”. Stało się jednak inaczej. Przez wiele lat Czajak i Frankiewicz mogli bez przeszkód rozpowszechniać swoją wersję wydarzeń, zrzucając całą od powiedzialność za akcje dywersyjne na oddział Wojciecha Kocana i jego podkomendnych. Wykorzystywali przy tym swój autorytet w środo wiskach kombatanckich oraz przy chylność komunistycznych służb, które chroniły w ten sposób swoje aktywa operacyjne. Z dokumentów przechowywanych w IPN wynika bowiem, że Józef Frankiewicz był wykorzystywany operacyjnie przez organa bezpieczeństwa PRL. Jego nazwisko jako informatora przewija się w sprawach poszukiwawczych byłych działaczy podziemia, m.in. Bolesława Jastrzębskiego ps. „Ja strząb” oraz w operacji „Cezary”. W połowie lat osiemdziesiątych XX w. Frankiewicz opublikował wspomnienia pt. Działalność Pla cówki AK „Świerk” w Gminie Świl cza z/s w Trzcianie w latach II wojny światowej (Bytów 1986), w których oskarżył wielu byłych podkomend nych o bandytyzm, sugerując m.in., że znaczna część przeprowadzo nych przez nich akcji samoobrony była przejawem zwykłej samowoli. Ponadto w swoich podszytych emo cjami wspomnieniach Frankiewicz nie kryje niechęci do miejscowych działaczy ruchu ludowego, oskar żając ich m.in. o kontakty z Niem cami, „libacje” i „pijaństwo”. Przy kładowo, wybitnemu działaczowi ludowem Walentemu Kawalcowi przypisał kierowniczą rolę w or ganizowaniu rabunków, z których dochód miał być przeznaczany na „libacje i karty”. Tego typu insynu acje wobec działaczy podziemnego „Rocha”, niepoparte zresztą żadny mi dowodami, należy uznać za god ne ubolewania. Wyraźnie widać, że na przedstawioną przez Frankie wicza ocenę działań podziemnego „Rocha” mogły mieć wpływ nie tylko antagonizmy polityczne, ale także chęć spełnienia oczekiwań propagandy komunistycznej, której celem było budowanie i podtrzy mywanie mitu o bandyckim rodo wodzie ludzi, którzy na terenie po wiatu rzeszowskiego zlikwidowali największą grupę działaczy PPR, funkcjonariuszy MO i UB oraz peł nomocników reformy rolnej. Wy gląda to wręcz na próbę przypodo bania się władzy albo udział autora wspomnień w działaniach dezinfor macyjnych komunistycznych służb. O prawdziwych intencjach autora wspomnień może świadczyć frag ment, w którym pisze on, że od prze łomu lat 1943 i 1944 działalność Wojciecha Kocana „Maka” miała charakter przestępczy. Nie znajduje to jednak potwierdzenia w innych źródłach. Według dokumentów operacyjnych i śledczych wytwo rzonych przez UB, Kocan brał bo wiem udział w wykonywaniu wy roków orzeczonych przez Cywilny i Wojskowy Sąd Specjalny od jesie ni 1944 roku do wiosny 1945. Sam Frankiewicz jako dowódca placów ki DSZ w Trzcianie organizował wiosną 1945 roku w domu Kocana spotkania konspiracyjne oraz ma gazyn broni, a rozkaz likwidacji „Maka” wydano dopiero wiosną 1946 roku. Jak to się ma zatem do twierdzeń Frankiewicza o rzekomej infamii Kocana i jego wykluczeniu

Wojciech Kocan. Zdjęcie wykonane w drugiej po łowie lat 30. XX w., fot. ze zbiorów rodzinnych.

Przywołane powyżej okoliczności dyskwalifikują wspomnienia Jó zefa Frankiewicza pod względem wiarygodności opisu niektórych wydarzeń i nakazują daleko idą cą ostrożność w podejściu do tego źródła. Wygląda na to, że oskarża jąc Kocana o działania przestępcze, Frankiewicz był przekonany, że źródła w postaci dokumentów ko munistycznych służb specjalnych nigdy nie ujrzą światła dziennego, a prawda nie wyjdzie na jaw. Niestety, funkcjonowanie tych wspomnień w środowisku byłych żołnierzy AK oraz w literaturze przedmiotu, a także brak ich kon struktywnej krytyki sprawia, że wiele nieprawdziwych tez dotyczą cych Wojciecha Kocana krąży dziś w powszechnym obiegu i, co gor sza, powołują się na nie w swych wspomnieniach sami kombatanci, zwłaszcza ci żołnierze AK, którzy z różnych przyczyn nie kontynu owali działalności konspiracyjnej po wojnie i nie walczyli z sowiec kim i komunistycznym okupantem. Bardzo często wypowiadane przez nich sądy o bandytyzmie kolegów z tzw. drugiej konspiracji stają się argumentem, mającym dodatkowo uzasadniać słuszność ich własnych wyborów. Likwidacja Józefa Koryla ps. „Piła” Podtrzymywaniu opinii o ban dyckiej działalności Wojciecha Kocana miała również służyć roz powszechniana wśród lokalnej spo łeczności i przywołana przez Józefa Forystka w jego rzekomo naukowej książce – zwykła plotka, według której to „Mak” miałby być spraw cą dokonanego 31 marca 1945 r. zamachu o kryminalnym podłożu na życie zamieszkałego w Przy byszówce Józefa Koryla „Piły”, byłego żołnierza AK, który od 1945 roku był kierownikiem Referatu Śledczego KW MO w Rzeszowie. Jeśli przyjąć rozważaną przez Fo rystka wersję wydarzeń, to należy na samym początku zaznaczyć, że jest to mało prawdopodobne, gdyż – jak tu już wykazano – oddział „Maka” pełnił wówczas bardzo ważną rolę w strukturach poakow skiej konspiracji, a jego żołnierze brali udział w najważniejszych ak cjach podziemia na tym terenie. Zdaje się to potwierdzać sam autor wspomnianej książki, przywołu jąc relację o tym, że „Mak” został „wykluczony” z szeregów podzie mia dopiero w lipcu 1945 roku, co zresztą nie musiało być formą kary, ale mogło wynikać z faktu roz wiązania DSZ. Jakakolwiek samo wola ze strony „Maka” musiałaby w tym okresie spotkać się z ostrą reakcją jego przełożonych. Jeśli za tem „Mak” miał coś wspólnego ze śmiercią „Piły”, to tylko jako wy konawca rozkazów swoich przeło żonych z podziemia. Za tą tezą przemawia m.in. brak jakichkolwiek przekonujących do wodów na to, że Józef Koryl, pełniąc służbę w MO, pozostawał w kontak cie z podziemiem. Wiadomo nato miast, że nadzorował on operacje prowadzone przez formacje MO zarówno przeciwko Wojciechowi Kocanowi, jak i miejscowemu pod ziemiu. Wiadomo też, że w opinii Józefa Frankiewicza Koryl wykazał się niewłaściwą postawą w okre sie okupacji niemieckiej, pracując w Spółdzielni Mleczarskiej w Sta romieściu. Podobne zdanie miał o nim także później, po jego wstą pieniu do MO: „[…] Po wyzwoleniu spod okupacji [Józef Koryl] jako jeden z pierwszych zgłosił się i peł nił służbę w MO. We wrześniu lub październiku 1944 r. przeprowadził razem z bratem Ludwikiem rewizję w mieszkaniu Czesława i Zygmunta Krugerów (w czasie okupacji kie rowali w Przybyszówce Młynem). Świadkiem tej rewizji była również »Tiptula« [Maria Krupa-Czajak, żona Franciszka Czajaka – przyp. M.M.]. Relacjonuje ona, że Kory lowie dobrze znali wysoce pozy tywną postawę Krugerów w czasie okupacji, mimo to przeprowadzili oni tę rewizję jakby u zdzieralinozłoczyńców-zaprzańców.największychZabraimprawiedosłowniewszystko,nawetpodłogi,asamych

152 listopad 2021 z AK na przełomie lat 1943 i 1944?

Krugerów traktowali w nieludzki sposób. Nie dość tego, nałożyli na nich jeszcze kontrybucję. Nakłada li ją także na niektórych rolników w Przybyszówce. Józef Koryl dawał się we znaki w różny sposób wielu mieszkańcom nie tylko Przybyszów ki, ale i innych wsi ówczesnego po wiatu rzeszowskiego. Zginął w Wiel ką Sobotę w kwietniu 1945r.” [Józef Koryl zginął 31marca 1935 r. – dop. M.M.].Czytając ten fragment, można odnieść wrażenie, że były dowódca Placówki AK w Trzcianie nie pisze wprost, ale jednak wyraźnie daje do zrozumienia, że Koryl mógł zginąć z wyroku podziemia. Wskazywa łyby na to także inne okoliczności, które rzucają cień na jego działal ność. Wiadomo przecież, że został na krótko zatrzymany przez NKWD. Nie znamy szczegółów tego zda rzenia, a nawet treści wysuwanych wobec niego – jako byłego zastępcy dowódcy plutonu AK – zarzutów, a przecież dysponował on znaczącą wiedzą na temat działalności miej scowych struktur podziemia i siatki wywiadowczej AK, do której mógł wcześniej należeć. Okoliczności te budzą poważne wątpliwości, tym bardziej, że aresztowany w tym sa mym czasie jego bezpośredni prze łożony, Piotr Moskwa „Spytek” (były żołnierz wywiadu AK), tra fił na Syberię. Wątpliwości w tym względzie musiało mieć również kierownictwo podziemia. Należy też zadać pytanie o rolę Koryla w ak cjach MO skierowanych przeciwko „Makowi” i strukturom podziemia, zwłaszcza że – według cytowanej powyżej relacji Frankiewicza – „da wał się we znaki w różny sposób wie lu mieszkańcom”. Pytanie to nie jest bezzasadne, gdyż jego bezpośredni przełożony z AK, Franciszek Czajak „Maczuga”, współpracował w tym względzie z funkcjonariuszami UB i podległymi Korylowi funkcjona riuszami MO, donosząc na Wojcie cha Kocana. Czyżby „Piła” wraz z „Maczugą” próbowali wykorzy stać swoje wpływy w MO do usu nięcia „Maka”? Nie wiadomo. Bra kuje w tej sprawie przekonujących

Wojciech Kocan (stoi z lewej) wraz z rodziną. Zdjęcie wykonane w latach 30. XX w., fot. ze zbiorów rodzinnych.

– Z opowiadań mamy wiedziałam, że tato był ostrzegany przez ludzi. Chodził także po ludziach, ostrze gając ich przed niebezpieczeń stwem. Pamiętam, że po śmierci ojca nasi najbliżsi sąsiedzi odnosili się do nas bardzo przyjaźnie, oka zując nam współczucie Aleksander Kocan z kolei do brze zapamiętał moment, gdy zgi nął jego ojciec: – Pamiętam tamten wieczór. Miałem wtedy 12 lat. To były niesamowite zbiegi okolicz ności. Jako mały chłopiec lubiłem czytać książki. Czytałem właśnie książkę, w której była mowa o tym, że gdy ktoś przenosi się na tam ten świat, to gaśnie jakaś świeca.

– Cały czas nosiłam piętno córki bandyty. Mówiono mi, że mój oj ciec to bandyta i że ja jestem córką bandyty. Dzieci przekazywały to, co usłyszały od rodziców. Dla mnie to było najgorsze – wspomina Od nosząc się do okoliczności śmier ci swego ojca, stwierdziła m.in.:

153 listopad 2021 dowodów. Wiadomo natomiast, że Józef Koryl posiadał dużą wiedzę o strukturach akowskiej konspira cji. Jednocześnie utrzymywał kon takty z oficerami Armii Czerwonej i NKWD, a w jego domu kwatero wał st. lejtnant Błochin. Koryl sta nowił zatem realne zagrożenie dla podziemia. W tej sytuacji Wojciech Kocan mógł obawiać się o swoje życie.Przywołane powyżej okoliczno ści dowodzą, że podziemie miało bardzo wiele powodów, aby zlikwi dować „Piłę”, a wszelkie przesłanki, które wskazują na udział „Maka” w tej likwidacji, są dodatkowym argumentem na poparcie tej tezy. Jednak konstatacja taka okazała się całkowicie obca Józefowi Forystko wi jako autorowi książki, gdyż nie zadał on sobie w ogóle trudu odnie sienia się do wcześniejszych ustaleń historyków ani przywołania wszyst kich źródeł dotyczących sprawy Wojciecha Kocana, nie mówiąc już o skontaktowaniu się z jego najbliż szą rodziną, która nadal mieszka w Przybyszówce. Nie obawiał się także konsekwencji bezkrytycznego używania słowa „banda” w stosun ku do żołnierzy oddziału Wojciecha Kocana, w sytuacji, gdy już wcze śniej obalono tę tezę i gdy nadal żyją rodziny obwinianych żołnie rzy. Niestety, wygląda to na kolejny przykład praktyki, mającej niewie le wspólnego z metodologią badań historycznych. Można to również uznać za rażący przypadek lekce ważenia delikatnej materii uczuć rodzin pomawianych żołnierzy, a także czytelników i recenzentów omawianej książki, których pozba wiono w ten sposób możliwości zapoznania się ze wszystkimi źró dłami i wcześniejszymi ustaleniami badaczy. Rodzina W Przybyszówce wciąż miesz kają dzieci Wojciecha Kocana: Au relia Waltoś i Aleksander Kocan. Z ich relacji wynika, że przez całe życie musieli się zmagać z „czarną legendą” o ojcu. Musieli żyć w at mosferze pomówień i inwektyw do tyczących jego działalności. Przez lata towarzyszyła im bezsilność oraz obawa przed „dotykaniem” tego tematu. Doświadczali przy tym wielu przykrości i upokorzeń. Au relia Waltoś wspomina m.in. o swo ich doświadczeniach z lat szkoły podstawowej, kiedy to niejedno krotnie zdarzało jej się słyszeć od rówieśników, że jest córką bandyty.

I w tym momencie usłyszałem strza ły, nie zdając sobie nawet sprawy, że właśnie ginie mój ojciec. U mo jego wujka Tomka [Tomasz Kocan, brat Wojciecha – przyp. M.M.] z kolei, który mieszkał poniżej, pę kła w tym momencie duża szklana waza. Do dzisiaj nie wiem, dlacze go zginął mój tato. Po jego śmierci zostałem wezwany na milicję. Prze słuchiwał mnie Franciszek Kaszu ba, pytając m.in. o to, czy tato miał w domu broń i amunicję. Miałem wtedy 12 lat. Nie miałem czasu do chodzić przyczyn śmierci ojca, gdyż zaraz potem wujek zabrał mnie do Gdańska. Wróciłem dopiero gdy się ożeniłem. Często słyszałem opinię, że ojciec był bandytą i rozstrzeliwał ludzi. Na pytanie o działalność ojca, Aleksander Kocan przytacza bar dzo interesujące szczegóły: – Tato miał w domu broń. Dziesięciostrza łowego Mausera. Uczył mnie nawet z niego strzelać, ale już po tzw. wy zwoleniu. Chował go w specjalnym schowku wydrążonym w pniu ściętej sosny, który leżał koło domu. Pamię tam, jak na tym pniu często siadali kwaterujący u nas Niemcy. Tato od dał go po wojnie na milicję. Ojciec Świadectwo Szkoły Powszechnej w Przy byszówce, wystawione dla Wojciecha Kocana w 1925 roku, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

154 listopad 2021 Grób Wojciecha Kocana na cmentarzu para fialnym w Przybyszówce, fot. ze zbiorów Archi wum THR.

Zdjęcia z pogrzebu Wojciecha Kocana w kwiet niu 1946 roku. Ceremonię prowadził ks. Franci szek Haba, ówczesny proboszcz parafii w Przy byszówce, fot. ze zbiorów Archiwum THR. miał także Visa, który był schowany pod szafą w kuchni i pamiętam, jak moja mała siostra Aurelia raz go wyciągnęła stamtąd. Tato bardzo się wówczas przestraszył i chował go już gdzie indziej. W 1956 roku znalazła go moja mama w stercie drewna w stodole. Zabrał go wów czas Antoni Rączy [Antoni Rączy, s. Wojciecha i Katarzyny Pisarek, ur. 11 stycznia 1912 r. w Przy byszówce; żołnierz AK w plutonie Franciszka Czajaka ps. „Maczuga” w Przybyszówce, następnie w dru żynie dywersyjnej AK–„Nie”–DSZ pod dowództwem Wojciecha Koca na ps. „Mak”. Uczestniczył w wie lu akcjach dywersji i samoobrony. 26 marca 1947 r. ujawnił się przed komisją amnestyjną przy PUBP w Rzeszowie. W latach 1947–1955 zarejestrowany jako informator UB ps. „Gołąb” – przyp. M.M.]. Mieli śmy także radio w czasie okupacji niemieckiej, detektor kryształkowy. Od czasu do czasu ojciec odbie rał jakieś informacje, zapisując je kodem. Potem ja, idąc na religię, przekazywałem kopertę z tymi in formacjami księdzu Wrażeniowi [ks. Stanisław Wrażeń, wikary w latach 1941–1946 – przyp. M.M.], który od razu je odszyfrowywał. Powtarzało się to dość często. Tato wychodził w nocy na jakieś akcje. Pomagał mu w tym wujek Tomasz. Razem cho dzili. Pamiętam jak przychodzili do nas Antoni Rączy, Józef Gutkowski, Edward Pukała i Franciszek Czajak. Ojciec nie ufał Czajakowi. Po tych spotkaniach czasami dowiadywał się, że Czajak źle się o nim wypowia dał. Z kolei z Gutkowskim byli naj lepszymi kolegami. Często u nas by wał. Grali z ojcem w karty. »Kania« był niezwykle odważny, nie bał się niczego. Był gotów nawet zastrzelić Niemca na ulicy. Takim go zapamię tałem. Pamiętam, że w rozmowach z matką tato sprzeciwiał się wyko naniu wielu planowanych akcji. Je stem przekonany, że do końca życia pozostał antykomunistą – wspomina AleksanderNiewątpliwieKocan. relacje najbliż szych członków rodziny stanowią bardzo cenne źródło informacji o działalności Wojciecha Koca na i okolicznościach jego śmierci. Wiele z opublikowanych powyżej fragmentów zdaje się potwierdzać tezy zawarte w przywoływanych wcześniej dokumentach. Zasta nawiające jest, że historyków pi szących o Wojciechu Kocanie nie interesowało dotąd zebranie i utrwalenie podobnych relacji. Pamięć W sprawie Wojciecha Kocana mamy do czynienia z szeregiem bar dzo poważnych wątpliwości, które mogą wskazywać na to, że został on oczerniony i pomówiony oraz mógł paść ofiarą nieuczciwej gry ze stro ny swych przełożonych oraz współ pracowników MO i UB. Jest zatem jeszcze za wcześnie na ostateczną ocenę jego działalności, zwłaszcza że, poza zeznaniami Adama Laza rowicza, nie odnaleziono dokumen tów potwierdzających wydanie roz kazu zlikwidowania go. Cieniem na tej sprawie kładzie się dodatkowo pewna okoliczność – otóż likwida cja Wojciecha Kocana zbiegła się z odwołaniem Józefa Frankiewi cza ze stanowiska kierownika Rady WiN Rzeszów. Niestety, nie zna my szczegółów, ale według zeznań jednego z jego współpracowników, miał on „kłopoty personalne w kie rowaniu Radą”. Czyżby dymisja Frankiewicza była konsekwencją likwidacji „Maka”? Odpowiedź na te pytania wymaga dalszych, po głębionych badań. Do czasu jednak ostatecznego wyjaśnienia sprawy, dobra pamięć o Wojciechu Koca nie, zasłużonym żołnierzu Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbroj nych, uczestniku wielu akcji skie rowanych przeciwko Niemcom, Sowietom i nowej komunistycznej władzy, nie powinna być w żaden sposób podważana.

GROBY ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH

155 listopad 2021 Z okazji Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego mieszkańcy Rzeszowa pamiętają o modlitwie na grobach żołnierzy antykomunistycznego podziemia z Rzeszowa i najbliższej okolicy, zwłaszcza o tych po ległych w walce i zamordowanych po procesach sądowych. Zapalenie znicza na grobie każdego z nich trak towane jest często jako symboliczny znak sprzeciwu wobec tego, że wbrew obowiązującemu prawu wciąż stoją w Rzeszowie pomniki, upamiętniające ich katów z sowieckiego Smiersza, UB, MO, KBW i ORMO. Poniżej publikujemy pierwszą część listy znanych i oznaczonych miejsc pochówku Żołnierzy Wyklętych i ofiar represji komuni stycznych z terenu Powiatu Rzeszowskiego – dla tych wszystkich, którzy zdecydują się na ich odwiedzenie.

MIEJSCA POCHÓWKU ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH I OFIAR REPRESJI KOMUNISTYCZNYCH

NA CMENTARZACH RZESZOWA I OKOLIC Opracował Marcin Maruszak

NA TERENIE POWIATU RZESZOWSKIEGO, CZ. I. czymi do Monachium ukrywał się na terenie woj. opolskiego i olsztyńskie go. Aresztowany 5 stycznia 1952 r przez PUBP w Morągu. Wyrokiem WSR w Opolu skazany 31 paździer nika 1952 r. na podwójną karę śmier ci wraz z utratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadkiem całego mienia. Wyrok wykonano 29 marca 1953 r. w więzieniu WUBP w Opolu. Po latach jego szczątki ekshumował zespół naukowców pod kierunkiem dr. Krzysztofa Szwagrzyka z IPN. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 4 września 2010 r. na cmentarzu ko munalnym w Zwięczycy przy udzia le rodziny, władz samorządowych, kierownictwa rzeszowskiego IPN oraz kompanii honorowej Wojska Polskiego. Grób Hieronima Bednarskiego na Cmentarzu Komunalnym w Zwięczycy, fot. archiwum. 1. Hieronim Bednarski cmentarz komunalny wałszów.pow.wpadaur.„Nawrócony”,Bednarski,Hieronimps.19listo1921rZwięczycy,RzePracowPaństwowych Lotniczych, Wytwórnia Sil ników Nr 2 w Rzeszowie. Od kwietnia do lipca 1943 roku w oddziale Gwardii Ludowej Józefa Augustyna, do czasu jego rozbicia przez niemiecką żandar merię i Gestapo. Następnie wstąpił do AK. Zaprzysiężony przez Adama Wróbla jesienią 1943 roku. Pełnił służbę w Placówce AK Czudec. Wal czył w oddziałach dywersji. Od wio sny 1944 roku żołnierz Placówki AK krypt. „22” (Rzeszów-Boguchwała), zastępca dowódcy oddziału dywer syjnego tej placówki. W grudniu 1944 roku zdezerterował z „ludowego” WP, opuszczając wraz z Władysławem Ka landykiem i Józefem Budą Oficerską Szkołę Saperów w Przemyślu. Od wio sny 1945 roku dowódca oddziału egze kucyjnego „Straży” AK–„NiE” i DSZ, a następnie oddziału „Straży” WiN na terenie Rzeszowa. Potem w oddziale „Straży” Jana Szeli w Czudcu. Ujaw nił się 18 marca 1947 r. przed komisją amnestyjną przy PUBP w Rzeszowie. W maju 1947 roku został trwale okale czony w zamachu, przeprowadzonym na niego przez funkcjonariuszy UB. Wyjechał na tzw. Ziemie Odzyskane. W celach maskujących wstąpił do Pol skiej Partii Robotniczej, potem PZPR. W 1950 roku wykluczony z partii za przynależność do AK. Od lutego 1951 roku rozpoczął działalność w orga nizacji Konspiracyjna Armia Polska, uczestnicząc w redagowaniu ulotek i współorganizując siatkę wywiadow czą wywiadu amerykańskiego na tere nie Śląska. Był współorganizatorem komórki przerzutowej dla kurierów na Zachód, dowodził też oddziałem zbrojnym dokonującym akcji ekspro priacyjnych na Spółdzielnie „Samo pomocy Chłopskiej”, konwoje banko we i działaczy PZPR w celu zdobycia pieniędzy potrzebnych do ucieczki na Zachód. Po nieudanej próbie przedo stania się z materiałami wywiadow

Zwięczyca,

Zakładach

roku w 17. pułku piechoty Wojska Pol skiego. W 1922 roku rozpoczął służbę w Policji Państwowej. Był członkiem Stronnictwa Chłopskiego. W latach 1932–1939 kierował Wydziałem Śled czym Komendy Powiatowej Policji w Rzeszowie. Rozpracowywał siat ki komunistyczne, współpracując z kontrwywiadem wojskowym, tzw. dwójką. W okresie okupacji nie mieckiej był zastępcą komisarza rze szowskiego komisariatu niemieckiej policji kryminalnej Kripo. Jednocze śnie współpracował z wywiadem AK, utrzymując kontakt z Mieczysławem Wałęgą ps. „Jur”. Należał także do

156 2. Piotr cmentarzRzeszów-Zwięczyca,Rusinprzyul.Podkarpackiej

listopad 2021

krypt.Placówkiszów.cy,wpadaur.ps.Półchłopek,Mieczysław„Wierzba”,2listo1920rZwięczypow.RzeŻołnierzAK„39” (Boguchwała), zastępca dowódcy plutonu Zwięczyca w tej placów ce. Od wiosny 1944 roku wchodził

Piotr Rusin, ur. 9 stycz nia 1923 r. w Wiosną(Boguchwała).krypt.wŻołnierzpow.Zwięczycy,Rzeszów.AKPlacówce„39”1944 roku przeniesiony do oddziału dywer syjnego pod dowództwem „Zagłoby” (N.N.) w Placówce krypt. „22” (Rze szów-Boguchwała). Uczestnik Akcji „Burza” w ramach II Zgrupowania 24. Dywizji Piechoty AK, odznacza jący się odwagą w zdobywaniu broni na nieprzyjacielu. Po wejściu Sowie tów, na rozkaz Dowództwa AK wraz z pozostałymi żołnierzami oddziału „Zagłoby” zabezpieczał ważniejsze budynki administracji publicznej na terenie Rzeszowa. W listopadzie 1944 roku powołany do służby w „ludo wym” Wojsku Polskim i przydzielony do 5. kompanii I batalionu szkolenio wego 2. zapasowego pułku piechoty, skąd za namową „Zagłoby” zdezer terował bez broni 3 grudnia 1944 r. z kilkoma innymi żołnierzami. Ujęty 12 grudnia i doprowadzony do jed nostki WP. Wyrokiem Wojskowego Sądu Garnizonowego w Rzeszowie, w składzie: por. Julian Giemborek jako przewodniczący oraz por. Stanisław Sobczyński i por. Stanisław Różycki jako sędziowie, skazany 3 stycznia 1945 r. na 10 lat więzienia i skierowa ny do oddziału karnego (3. zapasowy pułk piechoty), skąd ponownie zdezer terował 6 lutego 1945 r. Decyzją swo ich przełożonych z Armii Krajowej powołany do składu poakowskiego oddziału samoobrony, następnie „Stra ży” DSZ pod dowództwem Hieronima Bednarskiego ps. „Nawrócony”. Był intensywnie poszukiwany przez UB. Zatrzymany 24 grudnia 1945 r. na te renie Zwięczycy przez funkcjonariu szy PUBP w Rzeszowie, podjął próbę ucieczki, podczas której został zastrze lony przez jednego z funkcjonariuszy. 3. Mieczysław cmentarzRzeszów-Zwięczyca,Półchłopekprzyul.Podkarpackiej

Grób Piotra Rusina na cmentarzu przy ul. Pod karpackiej w Rzeszowie, fot. archiwum. Grób Mieczysława Półchłopka na cmentarzu przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie, fot. archiwum. w skład oddziału dywersyjnego pod dowództwem „Zagłoby” (N.N.) w Placówce krypt. „22” (Rzeszów–Boguchwała). Brał udział w Akcji „Burza” w ramach II Zgrupowania 24. Dywizji Piechoty AK. Ranny 27 lipca 1944 r. podczas zasadzki na transport niemiecki w przysiółku Gaj w Boguchwale. Po wejściu Sowie tów, na rozkaz Dowództwa AK wraz z pozostałymi żołnierzami oddziału „Zagłoby” zabezpieczał ważniejsze budynki administracji publicznej miasta Rzeszowa. Od wiosny 1945 roku żołnierz oddziału samoobrony AK, następnie „Straży” DSZ pod do wództwem Hieronima Bednarskiego ps. „Nawrócony”. Aby uniknąć aresz towania, jesienią 1945 roku wyjechał na Ziemie Zachodnie. Pracował m.in. w kopalni węgla. Ujawnił się 8 kwiet nia 1947 r. przed komisją amnestyj ną przy PUBP w Rzeszowie. Zginął 16 listopada 1947 r., zasztyletowa ny w niejasnych okolicznościach na wiejskim weselu w Zwięczycy. 4. Jan cmentarzRzeszów-Zwięczyca,Kruczekprzyul.Podkarpackiej Jan Kruczek, ps.

skiej,austro-węgiersłużyłOdpow.wsierpnia„Jantar”,„Nurt”,ur.241898r.Zwięczycy,Rzeszów.1917rokuwarmiiaod1920

Tablica i grób rodziny Kruczków na cmentarzu przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie, fot. archiwum.

Tablica i grób Władysława Kalandyka na cmenta rzu w Racławówce, fot. archiwum.

6. Michał Piwowar Niechobrz, cmentarz parafialny Michał Pi wowar, ps. „ 1915powchobrzu,189629sion”,„Long”,Boryna”,„Jeur.wrześniar.wNie.Rzeszów.Wmajur.po wołany do armii austro-węgierskiej, służył w 17. pułku piechoty w Krako wie, następnie w 40. pułku piechoty na Węgrzech. W składzie tego pułku uczestniczył w walkach z wojskami rosyjskimi na froncie wschodnim. Ranny w kwietniu 1917 roku, został przeniesiony do 110. pułku piechoty w Czortkowie. Trafił na front włoski, gdzie otrzymał awans na plutonowe go. Brał udział w walkach pod Udine i w okolicach Wenecji. Zdezerterował 28 sierpnia 1918 r. wraz z dużą grupą Polaków. Poszukiwany przez władze wojskowe, dowodził od 1 września do 30 października 1918 r. oddziałem partyzanckim złożonym z dezerte rów z okolic Rzeszowa, który m.in. rozbroił 24 października posterunek żandarmerii wojskowej w Boguchwa le. Cały 120-osobowy oddział pod jego komendą stawił się 1 listopada 1918 r. przed komisją rekrutacyjną do Wojska Polskiego w Rzeszowie. Od grudnia 1918 roku służył w 1. pułku piechoty Ziemi Rzeszowskiej, uczest nicząc m.in. w walkach z Ukraińca mi na terenie Lwowa. W lutym 1919 roku wcielony do 17. pułku piechoty w Rzeszowie, pełnił m.in. służbę na Śląsku Cieszyńskim, na zapleczu fron tu litewsko-białoruskiego w okolicach Wilna i Mińska oraz nad Berezyną. Za zasługi na polu walki awansowany 25 kwietnia 1920 r. do stopnia kaprala. Od maja 1920 roku w składzie pułku osłaniał odwrót wojsk polskich w kie runku Warszawy, w sierpniu wraz z całym pułkiem trafił na front w oko licach Lwowa i nad rzeką Zbrucz. Za „wycięcie” z karabinu maszynowego szwadronu kawalerii bolszewickiej

157 listopad 2021 konspiracyjnego Stronnictwa Ludo wego „Roch”. Od 1943 roku pracował w konspiracyjnej rzeszowskiej Powia towej Delegaturze Rządu, dowodząc Państwowym Korpusem Bezpieczeń stwa oraz Strażą Samorządową na terenie powiatu rzeszowskiego. Od lutego 1944 roku poszukiwany przez Gestapo. W latach 1945–1947 kiero wał wywiadem Podokręgu Rzeszow skiego Stronnictwa Narodowego. Za trzymany przez funkcjonariuszy UB w 1949 roku. Wyrokiem WSR w Rze szowie skazany 12 października 1950 r. na 8 lat więzienia. Po wyjściu z wię zienia mieszkał w Rzeszowie. Zmarł 13 kwietnia 1965 r. 5. Władysław Kalandyk Racławówka, cmentarz parafialny Władysław Kalandyk, ur. 12 lutego 1924 r. w Racławówce, pow. Rzeszów. Żołnierz AK w Placówce krypt. „39” (Boguchwała). Wiosną 1944 roku przeniesiony do oddziału dywersyjne go pod dowództwem „Zagłoby” (N.N.) w Placówce krypt. Ucguchwała).(Rzeszów-Bo„22”zestniczyłwAkcji„Burza”,odznaczającsięodwagąwzdobywaniubroninanie przyjacielu. Po wejściu Sowietów, na rozkaz Dowództwa AK wraz z pozo stałymi żołnierzami oddziału „Zagło by” zabezpieczał ważniejsze budynki administracji publicznej na terenie Rzeszowa. Nie ujawnił swojej kon spiracyjnej przeszłości i kontynuował działalność podziemną. Jesienią 1944 roku powołany do służby w „ludo wym” Wojsku Polskim, zdezerterował w grudniu 1944 roku z Oficerskiej Szkoły Saperów w Przemyślu wraz z Hieronimem Bednarskim i Józefem Budą. Decyzją przełożonych z AK po wołany do oddziału samoobrony AK–„Nie”, następnie „Straży” Delegatury Sił Zbrojnych pod dowództwem Hie ronima Bednarskiego ps. „Nawróco ny”. Uczestniczył w wielu akcjach zbrojnych. Intensywnie poszukiwany przez UB, został zastrzelony w czerw cu 1945 roku na terenie Zwięczy cy podczas obławy, zorganizowanej przez funkcjonariuszy MO i PUBP z Rzeszowa.

antykomunistycznego. 25 maja 1944 roku uczestniczył w głośnej akcji likwidacji rzeszowskich gestapow ców Friedricha Pottebauma i Hansa Flaschke, skazanych na śmierć przez podziemny Wojskowy Sąd Specjalny. Po wkroczeniu Sowietów aresztowa ny przez NKWD i zesłany do łagru, zbiegł z transportu, wyskakując z po ciągu. Wrócił w okolice Krasnego i zorganizował oddział zbrojny, któ

idywersjinierzRzeszów.snem,1919ur.„Kolejarz”,Stęga,Bronisławps.28marcar.wKrapow.ŻołpionuAKpodziemia

listopad 2021 otrzymał 1 stycznia 1921 r. trzeci już Krzyż Walecznych oraz awans do stopnia plutonowego. Zdemobili zowany 12 sierpnia 1921 r. W 1924 roku skierowany na kurs podoficerski przy 17. pułku piechoty w Rzeszowie, a następnie do szkoły podoficerów za wodowych w Zaleszczykach. Potem trafił do 76. pułku piechoty w Grodnie jako instruktor wyszkolenia, a 13 maja 1925 r. został wcielony do Korpusu Ochrony Pogranicza. Służył w 18. ba talionie piechoty KOP w Rokitnie na granicy polsko-sowieckiej, skąd po samowolnym obrzuceniu strażnicy so wieckiej granatami został przeniesio ny do służby kwatermistrzowskiej 23. batalionu KOP w Oranach na granicy litewskiej, gdzie pozostał aż do wybu chu wojny. W 1938 roku awansowany do stopnia starszego sierżanta. Od 17 września 1939 r. w niewoli sowiec kiej, przetrzymywany m.in. w obo zach w Ostaszkowie i nad jeziorem Onega. Po wymianie jeńców trafił do obozu na terenie Niemiec, skąd uciekł i powrócił w okolice Rzeszowa. Pod pseudonimem „Boryna” organizo wał konspirację wojskową i struktury Kierownictwa Dywersji „Kedywu”. W 1943 roku został zastępcą dowódcy Placówki AK Boguchwała, a w 1944 roku zastępcą dowódcy Placówki krypt. „22” (Rzeszów-Boguchwała).

158

Wkowie.1914ur.„Mściciel”,ps.Kossakowski,Stanisław„Ułan”,7kwietniar.wKraOficerojskaPolskiego,służyłw18.Pułku

Grób Michała Piwowara na cmentarzu w Nie chobrzu, fot. archiwum.

Grób Stanisława Kossakowskiego na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie, fot. archiwum.

Ułanów im. Księcia Józefa Poniatow skiego. Walczył w kampanii wrze śniowej. W 1943 roku wstąpił do Ar mii Krajowej. Od września 1944 roku pracował w Komendzie Wojewódz kiej Milicji Obywatelskiej w Rzeszo wie. W maju 1945 roku zdezerterował i wstąpił do oddziału Narodowej Or ganizacji Wojskowej sierż. Stanisła wa Pelczara ps. „Majka”. Po rozbiciu oddziału dołączył do zgrupowania Mieczysława Bielca ps. „Błysk”. Od sierpnia 1945 roku dowodził własnym oddziałem, składającym się m.in. z dezerterów z Urzędu Bezpieczeń stwa, MO i „ludowego” WP. W listo padzie 1945 roku próbował nawiązać współpracę z Ukraińską Powstańczą Armią w celu wspólnej walki przeciw ko komunistom. Niechętni tej decyzji, żołnierze z jego oddziału przeszli pod rozkazy mjr. Żubryda. Zatrzymany przez UB w Krakowie 28 kwietnia 1946 r. i przewieziony do Rzeszowa. Sąd Okręgowy w Rzeszowie – Wy dział do Spraw Doraźnych skazał go 15 czerwca 1946 r. na karę śmierci. Wyrok wykonano 21 czerwca 1946 r. w więzieniu na rzeszowskim Zamku. W 1992 r. Sąd Wojewódzki w Rzeszo wie unieważnił ten wyrok, uznając, że Stanisław Kossakowski „walczył na rzecz niepodległości Polski” 8. Bronisław komunalny,Rzeszów-Pobitno,Stęgacmentarzkw.XXXIV

Po Akcji „Burza” i wejściu Sowietów kontynuował działalność niepodległo ściową w ramach DSZ, a następnie WiN. Zbierał informacje wywiadow cze z terenu gminy Racławówka i od powiadał za jedną ze skrzynek kontak towych. Zatrzymany 20 października 1951 r. przez funkcjonariuszy UB, zo stał skazany 25 grudnia 1952 r. przez WSR w Rzeszowie na 8 lat więzienia, utratę praw publicznych i obywatel skich praw honorowych na okres 3 lat oraz przepadek całego mienia. Więzio ny m.in. w Sanoku, Wiśniczu i Potuli cach, zwolniony 7 lutego 1956 r. Zmarł w rodzinnym domu w Niechobrzu 24 marca 1986 r. 7. Stanisław komunalny,Rzeszów-Pobitno,Kossakowskicmentarzkw.XXXIV

10. Jan komunalny,Rzeszów-Pobitno,Prędkiewiczcmentarzkw.XXXII

159 listopad 2021 ry walczył z Sowietami. W grudniu 1945 roku zatrzymany przez funkcjo nariuszy UB wraz z dwoma innymi żołnierzami. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie ska zany 8 maja 1946 r. na karę śmierci. Powieszony 17 czerwca 1946 r. wraz z Józefem Koszelą, żołnierzem AK z Krasnego, w publicznej egzekucji na tzw. Rynku Giełdowym w Rze szowie, na terenie dzisiejszego Placu Ofiar Getta. 9. Kazimierz komunalny,Rzeszów-Pobitno,Rupcmentarzkw.XXXIV

nadwniaur.ka”,„Gad”,ps.Pleśniak,Tadeusz„Żbik”,„Han„Zośka”,14sierp1912r.RudnikuSanem.Studiował

pułku piechoty armii austro-węgier skiej w Przemyślu. Od 1919 roku policjant; służbę zakończył w Ko mendzie Powiatowej Policji Pań stwowej w Jarosławiu w 1939 roku, przechodząc na emeryturę w stopniu starszego przodownika. Na przeło mie lat 1939 i 1940 zaprzysiężony w szeregi Związku Walki Zbrojnej; żołnierz AK. Od grudnia 1945 roku kierował wywiadem Rady WiN Ja rosław. Stworzył rozbudowaną sieć informatorów, m.in. w strukturach MO i UB w Jarosławiu. Zatrzy many 3 października 1947 r. przez funkcjonariuszy UB, został skazany przez WSR w Rzeszowie 22 czerw ca 1948 r. na karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych oraz przepadek

Jan Pręd kiewicz, 1908–191rze.wnika1„Tramp”,„Mirski”,ps.ur.paździer1887r.SamboWlatach1służyłw77.

prawo. Służbę wojskową odbywał w latach 1933–1934 w 3. i 4. pułku piechoty Legionów, m.in. w Jaro sławiu. Ukończył szkołę podchorą żych rezerwy. Brał udział w wojnie obronnej 1939 roku w 3. pp Leg. w składzie 2. Dywizji Piechoty. Od maja 1940 roku żołnierz ZWZ-AK. Od wiosny 1942 roku zastępca do wódcy i oficer szkoleniowy Placów ki Pruchnik w Obwodzie Jarosław AK. Uczestnik Akcji „Burza” jako zastępca dowódcy II Rejonu Ob wodu AK Jarosław, później żołnierz „NiE” i Delegatury Sił Zbrojnych. Odpowiadał za magazyny broni Grób Bronisława Stęgi na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie, fot. archiwum. Grób Kazimierza Rupa na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie, fot. archiwum. Grób Jana Prędkiewicza na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie, fot. archiwum.

powdlarowej,19279czenko”,Rup,Kazimierzps.„Kour.listopadar.wGie.Łańcut.ŻołnierzNarodowegoZjednoczenia Wojskowego w powiecie jarosław skim. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Przemyślu Wydział do Spraw Do raźnych skazany 19 kwietnia 1946 r. na karę śmierci. Wyrok wykonano 9 lipca 1946 r. w więzieniu na Zamku w Rzeszowie.

mienia. Wyrok wykonano 30 wrze śnia 1948 r. w więzieniu na Zamku w Rzeszowie. 11. Tadeusz komunalny,Rzeszów-Pobitno,Pleśniakcmentarzkw.XXXII

Podczas Akcji „Burza” dowodził od działem wchodzącym w skład Zgru powania III Rzeszów-Zachód na terenie rzeszowskiego Obwodu AK. Latem 1944 roku objął stanowisko oficera broni Inspektoratu AK Rze szów. Zginął 8 października 1944 r podczas nieudanej próby rozbicia przez AK więzienia na rzeszowskim Zamku.

160 listopad 2021 oddziałów leśnych „Warta” Okrę gu AK Lwów, które stacjonowały na Rzeszowszczyźnie. Od września 1945 redagował pismo Zrzeszenia WiN „Ku Wolności”. Od paździer nika 1945 roku kierował komórką kolportażu, a od października 1946 roku całym Wydziałem Propagandy Rzeszowskiego Okręgu WiN. Od lipca 1947 roku zastępca Prezesa Okręgu WiN Rzeszów. Zatrzymany 16 grudnia 1947 r. w Kłodzku, ska zany przez Wojskowy Sąd Rejono wy w Rzeszowie 8 września 1948 r. na karę śmierci. Wyrok wykonano 17 stycznia 1949 r. w więzieniu na Zamku w Rzeszowie. Sąd Warszaw skiego Okręgu Wojskowego unie ważnił 16 września 1991 r. wyrok rzeszowskiego WSR z 1948 r. 12. Wacław komunalny,Rzeszów-Pobitno,Polewczyńskicmentarzkw.XXXII Wacław sce.wpow.wśniaur.„Połomski”,lewczyński,Pops.26wrze1898r.Mroczy,WyrzyskWielkopolW1916rokupowo

13. Tadeusz Rzeszów-Pobitno,Lis cmentarz komunalny Tadeusz Lis, ps. „Ukle ja”, ur. 28 paźdz ierni ka 1918 r. w Rzeszówcach,Bratkowipow..Od1937rokusłużył w III szwadronie 20. pułku ułanów w Rzeszowie. Od 1938 roku był instruktorem zwiadu konnego przy 2. Pułku Piechoty Legionów w San domierzu. Walczył w kampanii wrze śniowej 1939 roku. Zaprzysiężony 1 maja 1940 r. do ZWZ, a 15 sierpnia awansowany na stopień plutonowe go i dowódcę plutonu w Placówce AK Głogów. Od października 1943 roku zastępca dowódcy tej placów ki, niedługo potem awansowany do stopnia podporucznika czasu wojny. Od lipca 1944 roku zastępca ofice ra broni Inspektoratu AK Rzeszów.

Grób Tadeusza Pleśniaka na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie, fot. archiwum.

łany do armii pruskiej, walczył na froncie zachodnim we Francji, gdzie dostał się do niewoli. W grudniu 1918 roku wstąpił ochotniczo do Ar mii Polskiej gen. Józefa Hallera we Francji. Od maja 1919 roku uczest niczył w walkach z Ukraińcami o Galicję Wschodnią, a w 1920 roku w obronie Warszawy przed bolsze wicką nawałą. W latach 1921–1933 podoficer w 24. pułku artylerii polo wej w Jarosławiu; ukończył Szkołę Podoficerów Zawodowych Artyle rii w Toruniu. W latach 1933–1939 pracował jako urzędnik skarbowy m.in. w Bydgoszczy, Nowogródku, Wilnie, Mościskach i Jarosławiu. W okresie okupacji niemieckiej mieszkał w Jarosławiu, pracując jako urzędnik skarbowy. Od 1945 roku działał w Narodowym Zjedno czeniu Wojskowym, odpowiadając za skrzynki kontaktowe i łączność. W 1946 roku objął dowództwo Pla cówki „Ankara” Obwodu „Jadwiga” Okręgu Rzeszów NZW. Zatrzyma ny 27 sierpnia 1948 r. w Kętrzynie na Mazurach przez funkcjonariuszy UB, podczas śledztwa był tortu rowany. Zmarł 5 listopada 1948 r. w szpitalu przywięziennym na Zam ku w Rzeszowie.

Grób Wacława Polewczyńskiego na cmentarzu Pobitno w Rzeszowie, fot. archiwum. Grób Tadeusza Lisa na cmentarzu Pobitno w Rze szowie, fot. archiwum.

W lutym 1942 roku zaprzysiężony do BCh przez Walentego Misiu dę ps. „Ryszard”. W sierpniu 1943 roku schwytany w ulicznej łapance w Rzeszowie i ponownie wysłany na roboty przymusowe do Rzeszy, po kilku tygodniach uciekł i wrócił do Woliczki. Od 1943 roku służył w plutonie dywersyjnym Tadeusza Dziedzica ps. „Grusza” w Placówce AK–„Nie”–DSZ Trzciana, uczestni cząc w wielu akcjach odwetowych i samoobrony. W składzie patrolu likwidacyjnego brał udział m.in. w brawurowej akcji, zakończonej zlikwidowaniem pełnomocnika ds. reformy rolnej Władysława Korna ka 11 grudnia 1944 r. w Dąbrowie k. Rzeszowa. Po wejściu Sowietów wstąpił na krótko do Straży Ochrony Kolei, skąd na polecenie przełożo nych z AK zdezerterował z bronią. Od jesieni 1945 roku zaangażowa ny przez Walentego Misiudę ps. „Ryszard” w pracę wywiadowczą Koła WiN Świlcza, przewidywa ny do składu tamtejszego oddziału „Straży”. Zatrzymany 22 czerwca 1946 r. na polecenie rzeszowskiej WPR przez funkcjonariuszy WUBP w Rzeszowie, przeszedł brutalne śledztwo. Był torturowany m.in. przez oficera śledczego WUBP w Rzeszowie Józefa Sikorę. Wyro kiem WSR w Rzeszowie skazany 17 maja 1947 r. na karę śmierci, zamie nioną na mocy amnestii na 15 lat wię zienia. Karę odbywał m.in. w wię zieniach we Wronkach i w Sztumie. Zwolniony 15 października 1956 r. Mieszkał w Woliczce

żołnierz1943szów.pow.wpadaur.„Jastrząb”,ps.24listo1910r.Trzcianie,RzeOdrokuAK

nymnieAKszów.pow.wur.„Orzech”,Piątek,Edwardps.w1922r.Trzcianie,RzeŻołnierzwplutodywersyjTadeusza ps. „Grusza” w Placówce AK Trzciana. Wchodził w skład pa trolu biorąc udział w wielu akcjach dywersyjnych. brawurowej akcji w Dą browie k. Rzeszowa, zakończonej zlikwidowaniem 11 grudnia 1944 r pełnomocnika ds. reformy rolnej, Władysława Kornaka. W marcu 1945 roku zastrzelony na polach Błędowej Zgłobieńskiej podczas zasadzki, urządzonej przez funkcjo nariuszy z posterunku MO w Racła wówce.

likwidacyjnego,

Uczestnik

16. Bolesław Jastrzębski Trzciana, cmentarz parafialny Bolesław Ja strzębski,

w Placówce „Grusza” w Trzcianie. Zwerbowany przez Mieczysława Kawalca ps. „Żbik”, zajmował się m.in. skupowaniem i gromadzeniem broni. Działał w pionie dywersji. Wchodził w skład Oddziału Party zanckiego „Kółeczko”, działającego w okolicach Rzeszowa od maja do czerwca 1944 roku. Uczestnik Akcji „Burza”. Od jesieni 1944 roku p.o. oficer dywersji w Obwodzie AK Rzeszów, sprawując kontrolę nad or ganizacją i działalnością oddziałów dywersyjnych w jego zachodniej części, tj. w gminach Racławówka, Trzciana i Głogów. Jednocześnie peł nił funkcję oficera do spraw uzbro jenia i zrzutów. W grudniu 1944 roku zatrzymany przez NKWD, został zwolniony pod warunkiem wydania w ręce Sowietów Józefa Frankiewicza, dowódcy Placówki AK w Trzcianie – o czym poinfor mował swoich przełożonych z AK. Na początku 1945 roku mianowany dowódcą dyspozycyjnych oddzia łów dywersyjnych w Obwodzie AK Kolbuszowa. W kwietniu 1945 roku przerzucony na tzw. Ziemie Odzy Grób Edwarda Piątka na cmentarzu w Trzcianie, fot. archiwum.

161 listopad 2021 14. Edward Piątek Trzciana, cmentarz parafialny

i Rzeszowie. Zmarł 4 maja 2010 roku. Grób Stanisława Świdra na cmentarzu w Świlczy, fot. archiwum. Grób Bolesława Jastrzębskiego na cmentarzu w Trzcianie, fot. archiwum. 15. Stanisław Świder Świlcza, cmentarz parafialny inierzszów.pow.wśnia28„Lew”,Świder,Stanisławps.ur.wrze1920r.Woliczce,RzeŻołAKBatalionów Chłopskich. W marcu 1940 roku wywieziony na roboty do Niemiec, skąd uciekł w grudniu 1941 roku.

Dziedzica

Nowego Sącza i w obronie Lwowa. Po złożeniu broni przedostał się do rodzinnej Przybyszówki. W stycz niu 1941 roku zaprzysiężony do ZWZ; przydzielony do ŚwietlicyleżałWiN.niłstałGutkowskiegowchodzącegotoniegowywiadowczo-sabotażowegooddziałuAnWołowcaps.„Pantera”,wskład„Wedety”–komórkiwywiadowczo-sabotażowejBiuraInformacjiiPropagandyInspektoratuAKRzeszów.Od1944rokuwpatroludywersyjnymJózefaps.„KaniaII”wPlacówceAKTrzciana.Uczestnikwieluakcjizbrojnych,m.in.brawurowejlikwidacjipełnomocnikads.reformyrolnejWładysławaKornaka11grudnia1944r.wDąbrowiek.Rzeszowa.W1945rokuzaprzedziałalnościdywersyjnej.PełfunkcjęłącznikawstrukturachUdzielałsięspołecznie,nadozałożycieliMłodzieżowejPowszechnejiLudowegoZespołuSportowegowPrzybyszówce.Zjegoinicjatywy,podjętejwspólniezks.JanemRąbem,wikariuszemwparafiiPrzybyszów

listopad 2021 skane przez grupę legalizacyjną Jó zefa Kokoszki. Pod zmienionym na zwiskiem zamieszkał w Cieszynie, gdzie pracował w Tymczasowym Zarządzie Państwowym. Następnie pracował w Świdnicy i Jaworzu w biurach Urzędu Likwidacyjnego, potem przeniósł się do Wrocławia, podejmując pracę drukarza. Za po średnictwem Józefa Frankiewi cza zaangażował się w działalność Zrzeszenia WiN, utrzymywał kon takty z Mieczysławem Kawalcem. Po rozbiciu IV Zarządu Głównego WiN był poszukiwany przez UB. W 1949 roku napisał list do Pre zydenta RP „z prośbą o darowanie winy i umożliwienie wyjścia z ukry cia”. Nie ujawnił się, pomimo na cisków funkcjonariuszy WUBP w Rzeszowie na jego rodzinę. Od marca 1953 roku mieszkał w Ny sie, dokąd przybył z Namysłowa. Pracował w drukarni tamtejszych Zakładów Przemysłu Terenowego. W 1954 roku zwolnił się i zamiesz kał w miejscowości Paczków, pow. Nysa. W latach 1955–1956 rozpra cowywany w ramach sprawy agen turalno-poszukiwawczej o krypt. „Chytry”, prowadzonej przez Po wiatowy Urząd do spraw Bezpie czeństwa Publicznego w Rzeszo wie, m.in. przez informatora ps. „Zielony”. W marcu 1956 roku ujawnił się w Wojskowej Prokura turze Garnizonowej w Krakowie. W roku 1959 pozostawał w zain teresowaniu Wydziału III SB KW MO we Wrocławiu w ramach spra wy ewidencyjno-obserwacyjnej krypt. „Bystry” (nr rej. 2891). Dzia łacz Światowego Związku Żołnie rzy AK. Był jednym z fundatorów tablicy pamiątkowej poświęconej Mieczysławowi Kawalcowi, wmu rowanej 8 listopada 1987 r. w fasa dę kościoła parafialnego w Trzcia nie. Zmarł 18 grudnia 1999 r. 17. Bronisław Adamiec Przybyszówka, cmentarz parafialny Bronisław Adamiec, ps. „Rak”, ur. 26 października 1919 r. w Przy byszówce, pow. Rzeszów. W 1938 roku wstąpił jako ochotnik do 38. pp w Przemy ślu, Włyskiejpodoficerprzydziałdostałdoszkopiechoty.kampaniiwrześniowejwalczyłwrejonie

162

ka, powstała w marcu 1947 roku Młodzieżowa Świetlica „Caritas”, której został prezesem. Aresztowa ny 1 maja 1949 r. przez funkcjona riuszy MO i ORMO za brak oflago wania baraku świetlicy. Zwolniony po trzech dniach, ponownie aresz towany 27 sierpnia przez funk cjonariuszy PUBP w Rzeszowie. Poddany brutalnemu śledztwu i tor turowany, skazany został 17 marca 1950 r. przez WSR w Rzeszowie na karę śmierci, zamienioną na mocy amnestii na 15 lat więzienia. Karę odbywał m.in. we Wronkach, gdzie spędził 11 miesięcy w pojedynczej, nieogrzewanej izolatce. W 1954 roku przeniesiony do więzienia w Nowogardzie. Zwolniony 10 września 1957 r. Zmarł 31 marca 2008 r. Pozostawił wspomnienia pt. Ocalić od zapomnienia (wspomnie nia), Przybyszówka 1999 [maszy nopis]. 18. Michał Rzeszów-Wilkowyja,Zygo cmentarz komu nalny, Kwatera Żołnierzy Niezłomnych Michał Jan Zygo, bęodbył1937–1938wniaur.„Szymon”,ps.29sierp1917r.Rzeszowie.Wlatachsłużwojskową w 24. kompanii łączności 24. Dywi zji Piechoty w Jarosławiu. Żołnierz ZWZ-AK, trafił do wywiadu politycz nego, a następnie do specjalnej komór ki „Antyk”. W 1942 roku na polecenie przełożonych z AK wstąpił do PPR, skąd przesyłał raporty na temat rze szowskich działaczy komunistycznych i agentów sowieckich. W sierpniu 1944 roku z rekomendacji PPR został skierowany do służby w Wojewódz kiej Komendzie Milicji Obywatelskiej w Rzeszowie. Od początku 1946 roku współpracował z WiN, sporządzając miesięczne raporty dla kierownictwa Obszaru Południowego WiN; uzna wany za najlepszego i najważniejsze go informatora rzeszowskiego WiN Grób Bronisława Adamca na cmentarzu w Przy byszówce, fot. archiwum.

siężony do ZWZ wiosną 1941 roku, współpracował z komórką legalizacji, a następnie z wywiadem. Podlegał bezpośrednio Mieczysławowi Kawal cowi ps. „Żbik”, oficerowi wywiadu Obwodu AK Rzeszów. Latem 1944 roku został zastępcą oficera wywiadu Obwodu AK Rzeszów. Jesienią 1945 roku objął funkcję zastępcy kierow nika informacji Rady WiN Rzeszów, a od wiosny 1946 roku kierownika tej komórki i jednocześnie zastępcy kie rownika Wydziału Informacji Okręgu WiN Rzeszów. Dysponował siecią in formacyjną rozlokowaną w organach bezpieczeństwa, partiach politycz nych i instytucjach państwowych. Równocześnie kierował kontrwywia dem Rady WiN Rzeszów. W sierpniu 1946 roku rozpoczął studia na Wy dziale Prawa Uniwersytetu Jagielloń skiego. Od jesieni 1946 roku kierował Wydziałem Informacji Okręgu WiN Rzeszów. Od maja 1947 roku był za stępcą prezesa Okręgu WiN Rzeszów, Władysława Koby ps. „Marcin”. Za trzymany 16 lipca 1947 r. przez funk cjonariuszy UB na polecenie WPR w Rzeszowie. Podczas przesłuchania próbował ucieczki, skacząc z trze ciego piętra budynku WUBP przy ul. Jagiellońskiej w Rzeszowie. Skazany 21 października 1948 r. przez WSR w Rzeszowie na karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze. Straco ny 31 stycznia 1949 r. w więzieniu na Zamku w Rzeszowie. Sąd Warszaw skiego Okręgu Wojskowego unie ważnił 5 lutego 1992 r. wyrok z 1948 r. Szczątki Leopolda Rząsy zostały ekshumowane 7 września 2015 r. na cmentarzu w Zwięczycy przez zespół IPN pod kierownictwem prof. Krzysz tofa Szwagrzyka, a uroczyste wręcze nie rodzinie noty identyfikacyjnej od było się 9 czerwca 2016 r. w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. W dniu pogrzebu, 20 października 2017 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda przyznał mu pośmiert nie Krzyż Oficerski Orderu Odrodze nia Polski, a postanowieniem z dnia 27 października 2017 r. mianował na stopień porucznika. Kamień Pamięci Żołnierzy Wy klętych, ustawiony 7 lipca 2016 r w miejscu ukrycia zwłok Wła dysława Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygo, straconych 31 stycznia 1949 r. – Rzeszów-Zwię czyca, cmentarz komunalny przy ul. Podkarpackiej, fot. archiwum. Uwaga! Znaczna część ze wskazanych miejsc jest objęta programem IPN „Poszukiwania niezna nych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956”, co oznacza, że po twierdzenie tożsamości ofiar bę dzie wymagało ekshumacji i ba dań DNA.Grób Leopolda Rząsy na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie, fot. archiwum.

cmentarz komu nalny, Kwatera Żołnierzy Niezłomnych Leopold Rząsa, ps. „Wacław”, „Augustyn”, „Jesiotr”, ur. 23 lip ca 1918 r. w Drabiniance (obecnie dzielnica Rzeszowa). Absolwent II

HarcerskiejskiejInależałwGimnazjumPaństwowegoRzeszowie,doRzeszowDrużynyim.JózefaPiłsudskiego.Zaprzy

163 listopad 2021 Grób Michała Zygo na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie, fot. archiwum. w komunistycznym aparacie bezpie czeństwa. Aresztowany 7 września 1947 r., był torturowany w śledztwie. Skazany 21 października 1948 r. przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Rze szowie na karę śmierci. Stracony 31 stycznia 1949 r. w więzieniu na Zam ku w Rzeszowie. Sąd Warszawskie go Okręgu Wojskowego unieważnił 5 lutego 1992 r. wyrok z 1948 roku. W 2009 roku Prezydent Rzeczypo spolitej Polskiej Lech Kaczyński przy znał mu pośmiertnie Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Szczątki Michała Jana Zygo zostały ekshumo wane 7 września 2015 r. na cmenta rzu w Zwięczycy przez zespół IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, a uroczyste wręczenie ro dzinie noty identyfikacyjnej odbyło się 9 czerwca 2016 r. w Pałacu Prezydenc kim w Warszawie. Spoczął ostatecznie 20 października 2017 r. w Kwaterze Żołnierzy Niezłomnych na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie, mianowany pośmiertnie na stopień porucznika po stanowieniem Prezydenta RP Andrze ja Dudy z dnia 27 października 2017 roku. 19. Leopold Rzeszów-Wilkowyja,Rząsa

Historyk ujawnił także dziennika rzom THR niektóre tajniki metod, jaki mi posługują się pracownicy IPN odpo wiedzialni za poszukiwania szczątków

164 listopad 2021 Tajemnica związana z miejscem ukrycia zwłok ofiar komunistycznych represji w Rzeszowie od wielu lat jest przedmiotem licznych hipotez i spe kulacji. Gdy we wrześniu 2015 r. eki pa specjalistów pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka zakończyła badania archeologiczne na terenie połu dniwo-wschodniego bastionu rzeszow skiego Zamku, zaczęto powątpiewać w sukces tych poszukiwań. Okazało się bowiem, że ktoś znacznie wcześniej pozacierał wszelkie ślady. Nie zniechę ciło to jednak ludzi zdeterminowanych w dążeniu do poznania prawdy. Wie loletnie badania prowadzone w rze szowskim Oddziale IPN przez zespół Bogusława Kleszczyńskiego przynio sły w końcu konkretne i wstrząsające w swej wymowie ustalenia. – Jeżeli chodzi o wyroki śmierci wykonane na rzeszowskim Zamku, to z całą pewnością możemy stwierdzić, że cmentarz Pobitno był głównym miejscem grzebania ciał tych osób –relacjonuje Bogusław Kleszczyński.

iemy, gdzie leżą ofiary rzeszowskiego Zamku, wiemy, jak je wydobyć i jak zidentyfikować. Czekamy tylko na środki prawne, czyli zmianę prawa, które nam to umożliwi, i środki finansowe – powiedział w rozmowie z dziennikarzami THR Bogusław Kleszczyński z Wieloosobowego Stanowiska ds. Poszuki wań i Identyfikacji IPN w Rzeszowie. prowadzić badania. Od marca 1947 r. eksploatowano ówczesną kwaterę 7, która obecnie nosi numer XXXII. Była to w tym czasie kwatera najczęściej używana przez grabarzy. Domyślamy się, że grabarze mieli po prostu wcze śniej przygotowane doły na pochówki w najbliższych dniach. W nocy przy jeżdżali funkcjonariusze z Urzędu Bezpieczeństwa i do tych wcześniej przygotowanych dołów wrzucali za mordowanych – przypuszcza historyk IPN. Tam także istnieją dziś nagrobki kilku bohaterów walk o niepodległość, straconych na rzeszowskim Zamku lub zamordowanych w śledztwie – Jana Prędkiewicza, Tadeusza Pleśniaka i WacławaBogusławPolewczyńskiego.Kleszczyński wskazał też na wstrząsające ustalenia dotyczą ce obecnego położenia szczątków ofiar komunizmu, w tym wielu Żołnierzy Wyklętych z terenu Rzeszowszczyzny. – W obu kwaterach pochowano ok. 200 osób, które zginęły w wyniku represji komunistycznych, w tym rów nież skazanych przez komunistyczne sądy na karę śmierci, w stosunku do których wyroki wykonano w więzie niu na Zamku. Niestety, zdecydowana większość znajduje się obecnie pod późniejszymi nagrobkami lub grobow cami, których może być nawet kilka set. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że na przestrzeni czasu nastąpiły trzy zmiany pochówków na poszcze gólnych miejscach. W jednym miejscu możemy mieć np. pochówek w roku 1947, pochówek w 1968, pochówek w 1989 i pochówek w 2014 roku, co oznacza, że będzie trzeba szczątki tych pięciu osób po prostu rozdzielić, przy czym tylko najmłodszy z pochówków Bogusław Kleszczyński, fot. archiwum.

Marcin Maruszak W

ZBRODNIE KOMUNISTYCZNE będzie tu łatwy do wydzielenia. Roz dzielenie szczątków pozostałych osób, zapewne przemieszanych, to już zada nie dla specjalisty z zakresu antropolo gii. W takiej sytuacji będziemy musieli zastosować działania kompleksowe, np. w ramach dużego śledztwa, podob ne do tych na warszawskiej „Łączce”. Należałoby usunąć kwaterę, być może nie całą, i przeprowadzić normalne badania archeologiczne. W przypad ku sprzeciwu rodziny, która dzierżawi dane miejsce, prawo polskie przewidu je możliwość przeniesienia tego póź niejszego pochówku na koszt wojewo dy, na podstawie decyzji prokuratora. Dodatkowym utrudnieniem jest jednak obecny status prawny ofiar. W przy padku części Żołnierzy Wyklętych Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu nigdy nie pro wadziła śledztw dotyczących zbrodni komunistycznych, a w części przypad ków Komisja nie posiada podstaw do wszczęcia takich śledztw, co uniemoż liwia wydanie przez prokuratora odpo wiedniej decyzji o ekshumacji.

– Są to przede wszystkim obecne kwa tery XXXII i XXXIV, wówczas nr 6. W pierwszej kolejności, tj. od wiosny 1945 r. eksploatowana była kwatera XXXIV, znajdująca się pod murem cmentarnym. Tam dziś widoczne są mogiły Stanisława Kossakowskiego i Bronisława Stęgi. To są groby ozna czone z imienia i nazwiska przez ro dziny, którym udało się ustalić miejsce ukrycia zwłok przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa i doprowadzić do wpisu w księgach cmentarnych. Można te mogiły odwiedzić i oddać ofiarom hołd w tym miejscu. W po bliżu tch grobów leżą inni żołnierze podziemia i tam na pewno trzeba prze IPN WIE, GDZIE LEŻĄ ZAMORDOWANI NA RZESZOWSKIM ZAMKU. SENSACYJNE USTALENIA NAUKOWCÓW

przypadkach wręcz uniemożliwiać poszukiwania. Należy pamiętać rów nież o tym, że blisko połowa ofiar rzeszowskiego Zamku to Ukraińcy, co oznacza, że polskie ofiary represji mogą być pogrzebane razem z dzia łaczami OUN i UPA. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że dopóki nie będzie wiadomo, jaki ma być los tych szczątków, strona polska nie będzie mogła podjąć poszukiwań. Sytuacja ta wymagać będzie podjęcia rozmów ze stroną ukraińską w sprawie ewen tualnej identyfikacji szczątków lub też przekazania ich stronie ukraińskiej. Do ustalenia pozostanie też sprawa ewentualnego pochówku i upamięt nienia tych ofiar. Wśród pogrzeba nych są również nieliczni więźnio wie kryminalni, których także trzeba będzie zidentyfikować i pochować. Skalę całego przedsięwzięcia należy zatem uznać za ogromną, a perspek tywę jego realizacji mierzyć na lata. W latach 2018–2021, w wyniku badań archeologicznych prowadzo nych przez zespół Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN w Warszawie, na podstawie ustaleń pracowników Wie loosobowego Stanowiska ds. Poszuki wań i Identyfikacji IPN w Rzeszowie, podjęto szczątki ośmiu osób, które straciły życie w wyniku egzekucji na Zamku w Rzeszowie lub w czasie śledztwa w kazamatach rzeszowskiej bezpieki. Tylko część z nich należeć może do żołnierzy podziemia niepod ległościowego. Szczątki oczekują na identyfikację. RZESZOWSKI AKTYW PZPR WCIĄŻ U WŁAD ZY

Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk podczas poszuki wań na rzeszowskim Zamku, wrzesień 2015 r., fot. Badaniaarchiwum.szczątków ofiar komunizmu na Zamku w Rzeszowie, fot. archiwum.

165 listopad 2021 ofiar represji. Wskazał m.in., że nie ocenionym źródłem wiedzy są księgi cmentarne.–Odkryliśmy liczne luki w zapi sach dotyczących konkretnych kwa ter z interesującego nas okresu. Luki te były wypełniane dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku. Można zakładać, że były to miejsca wykorzy stywane przez administrację więzienną do grzebania ofiar egzekucji. Posługu jąc się zatem konkretnym przedziałem czasu, przypadającym na daną lukę w zapisach księgi, możemy ustalić z dużym prawdopodobieństwem, czyje konkretnie szczątki się tam znajdują. Pozwoli to na przeprowadzenie precy zyjnych badań z jak najmniejszą inge rencją w strukturę cmentarza – podkre ślił ZKleszczyński.ustaleńdziennikarzy THR wy nika, że historycy IPN poszukujący ofiar komunistycznych represji na terenie Rzeszowa będą musieli zmie rzyć się z wieloma innymi trudno ściami. Podstawowym problemem może być sabotowanie wszelkich działań związanych z pochówkiem i upamiętnieniem odnalezionych Żoł nierzy Wyklętych przez postkomu nistyczne władze Rzeszowa. Z kolei dotychczasowe doświadczenia, zwią zane z pracą pionu śledczego IPN w obszarze związanym z poszukiwa niem szczątków ofiar represji, mogą wskazywać na to, że jest to instytucja zupełnie nieprzygotowana do pro wadzenia tego typu działań, co może dodatkowo utrudniać, a w niektórych

Z Mirosławem Romańskim o jego książce pt. Funkcjonowanie nomenklatury par tyjnej w województwie rzeszowskim w latach 1948/49–1990 rozmawia Marcin Ma ruszak.

Mirosław ROMAŃSKI – ur. 24 kwietnia 1975 r. w Rzeszowie, ukończył studia histo ryczne na Uniwersytecie Rzeszowskim. W latach 2006–2007 pracował w Instytucie Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii najnowszej. Autor ponad trzydziestu artykułów naukowych i sześciu publikacji książkowych, wydanych m.in. przez wydawnictwa Politechniki Rzeszowskiej i Uniwersytetu Rzeszowskiego. Prowadzi zajęcia dydaktyczne z historii współczesnej i po litologii. W swoich badaniach koncentruje się na zagadnieniach społeczno-politycznych po 1945 r. w wymiarze lokalnym, ogólnopolskim oraz międzynarodowym. Wytypowano kolejne kilkana ście miejsc w obrębie kwater XXXII, XXXIII i XXXIV, w których prawdo podobnie znajdują się pochówki wię zienne. Łącznie w północno-wschod niej części cmentarza Pobitno IPN spodziewa się odnaleźć szczątki około 30 żołnierzy polskiego podziemia nie podległościowego. W najbliższych la tach planowane są kolejne prace, które znacznie ułatwia dobra współpraca z administracją cmentarzy, dysponen tami współczesnych grobów. W nie licznych przypadkach stan prawny uniemożliwia jednak przeprowadzenie badań.

OkładkaRzeszowie.książki

Jakie były początki Twojego zainteresowania historią najnowszą Rzeszowa i Rzeszowszczyzny? Mirosław Romański: Jeśli chodzi o moje zaintereso wania, skrystalizowały się one na przedostatnim roku stu diów, kiedy już wiedziałem, że historia najnowsza będzie tą dziedziną, której się poświęcę. Oczywiście, historia ogólnie interesowała mnie już od dziecka, zawsze miałem umysł humanistyczny. Maturę po ukończeniu szkoły średniej, na własne życzenie (bo była taka opcja), zdawałem z historii. Tematyka dotycząca Rzeszowa, województwa rzeszowskie go i Podkarpacia była przedmiotem mego zainteresowania z oczywistych powodów, tak jak w przypadku wielu innych historyków badających dzieje swego regionu – mianowicie tutaj się urodziłem. Jak długo pracowałeś nad książką i do jakich źródeł udało Ci się dotrzeć? Pracowałem nad nią niemal równocześnie z kwe rendą archiwalną do pracy doktorskiej. Łącznie zajęło mi to prawie 4 lata. Prawdziwą kopalnią wiedzy przy przygotowywaniu tej publikacji były oczywiście akta KW PZPR w Rzeszowie, dzięki którym udało się zre konstruować styl działania organizacji partyjnej. Źró deł było sporo, a najważniejsze z nich to dokumentacja wytworzona przez kluczowe wydziały: Organizacyjny, Kadr, Administracyjny, Sekretariat i Egzekutywę. Uda ło mi się dotrzeć też do akt zdeponowanych w rzeszow skim Oddziale IPN, ale z uwagi na fakt, że instytucja ta w swoich zbiorach ma głównie akta aparatu represji, nie znalazłem tam zbyt dużo informacji.

Na jakie przeszkody natrafiłeś podczas pisania i przy wydaniu książki? Jeśli chodzi o wydanie, nie miałem żadnych przeszkód. Pomijam tutaj sprawy finansowe, bo rzeczą oczywistą jest, że znalezienie wydawcy-sponsora na tego typu książkę w Pol sce jest w zasadzie niemożliwe. Zatem w tej kwestii uczyni łem to własnym sumptem. Jeśli chodzi o przeszkody w trak cie pisania, to do największych należało ustalenie schematów organizacyjnych KW PZPR w poszczególnych okresach. Wielu historyków w swych książkach często podaje schemat organizacyjny – stan na dany rok, co jest zadaniem prostym. Jeśli natomiast mamy ustalić schematy na przestrzeni ponad 40 lat, rodzi się poważny problem. Nie ułatwiają tego braki w dokumentacji, co jest nagminne w przypadku zespołów archiwalnych KW PZPR w Rzeszowie. Dlaczego temat funkcjonowania nomenklatury partyj nej jest ważny obecnie? Istotny jest z dwóch powodów, które są ze sobą powiąza ne. Po pierwsze, nie było dotąd obiektywnej publikacji na ten temat, zresztą sam termin nomenklatura jeszcze do niedawna był drażliwy. Większość publikacji znajdujących się obecnie w bibliotekach i księgarniach to dzieła autorów uprawiają cych zawód historyka „za komuny”, toteż wiadomo, jaka jest wartość naukowa tych publikacji, o ile w ogóle jest. Część, co prawda, wydano po roku 1990, ale ton pochwały dla ko Plakat propagandowy KW PZPR w Rzeszowie, fot. ze zbiorów Wojewódz kiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w

Mirosława Romań skiego.

166 listopad 2021 munistów wciąż jest w nich obecny, z czego prosty wniosek, skąd wywodzą się również ich autorzy. Po dru gie, o systemie nomenklatu ry nie możemy zapominać współcześnie, więc takimi i podobnymi publikacja mi musimy wpływać na kształtowanie świadomości społecznej, prawdziwej, a nie tej zakłamanej, jak się dziś próbuje nadal, niestety, czynić. Chowanie głowy w piasek i milczenie po 20 latach od upadku „systemu” jest swoistą patologią. Ja się dziwię, że młodzi naukowcy boją się tego tematu. Część z nich pewnie zawdzięcza swoją pracę na uczelni działaczom PZPR, zatem nawet jeśli myśli o komunie tak jak ja, to celowo podejmować tematu nie bę dzie. Sprawa trudna niewątpliwie. Dla mnie nie ma miejsca na Uniwersytecie Rzeszowskim, chociaż starałem się tam o pracę co najmniej 10 razy. Ustawiane konkursy wygrywa ły osoby o dorobku dużo mniejszym ode mnie, ale powiąza ne z byłymi „towarzyszami”. Jaki wpływ miała nomenklatura PZPR na system re presji stosowanych wobec Polaków przed 1990 rokiem? Moim zdaniem istotny i w zasadzie najważniejszy. Nie zapominajmy, że w Polsce po II wojnie światowej od par tii zależało właściwie wszystko. Jeśli nie było tak za PPR, bo była jeszcze różnorodność polityczna pod względem partii i nie istniała nomenklatura, o tyle od 1949 roku, kiedy ją ustanowiono, już tak było – to znaczy, wszystko zależało od PZPR. Omawiane na egzekutywach „polity ka i kierunki w działaniach represyjnych” miały istotne odbicie w rezultatach procesów politycznych i formach represji. W KW PZPR z góry ustalano, co należy zrobić w danych sprawach karnych. Po to wzywano na posie dzenia ludzi zatrudnionych w sądach, na milicji, w UB/ SB, żeby wraz z nimi wypracowywać wspólną politykę

Plakat propagandowy KW PZPR w Rzeszowie, fot. ze zbiorów Wojewódz kiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rzeszowie.

167 listopad 2021 represyjną, a de facto – przyjąć wytyczne partii. Tak było w latach pięćdziesiątych XX wieku. Potem stworzono już specjalizujący się w tych sprawach Wydział Admini stracyjny na szczeblach KC i KW PZPR. Istniały one, co prawda, od początku PZPR, ale z przerwami wynikający mi z częstych reorganizacji. Dopiero od końca lat pięć dziesiątych formalnie Wydziały Administracyjne odpo wiadały za kreowanie polityki represyjnej i sprawowanie nadzoru nad tzw. aparatem bezpieczeństwa publicznego. Co obecnie dzieje się z ludźmi nomenklatury partyjnej z Rzeszowa i jak potoczyły się ich losy po 1990 roku?

Osoby te można podzielić na kilka grup. Starsi wiekiem działacze są na emeryturach (całkiem niezłych), część oczywiście już nie żyje. Osoby, które w latach osiem dziesiątych miały po 30 lub więcej lat, dziś najczęściej pełnią różne funkcje w sektorze administracji publicznej lub zatrudnione są na państwowych stanowiskach w urzę dach. Gros pełni, może nie najważniejsze, ale ważne funk cje w sądach, prokuraturze, w Urzędzie Wojewódzkim i w Urzędzie Miasta Rzeszowa. Niemała ich grupa pracuje w różnych firmach prywatnych, którym szefują byli esbe cy z Rzeszowa. Wielu pracuje, o zgrozo – w szkolnictwie każdego typu, od szkół podstawowych, poprzez gimnazja, licea, technika, po uczelnie wyższe publiczne i niepublicz ne. Nie brzmi to optymistycznie, bo zazwyczaj są to ludzie, jak to się potocznie mówi, „nie do ruszenia”. Tacy również w znaczniej mierze pracują na Policji i w Straży Pożarnej. Czyli ludzie nomenklatury partyjnej mają nadal wpływ na życie mieszkańców naszego miasta? Naturalnie, że mają. Przecież sam prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc jest byłym działaczem komunistycznym. Toteż, jaka opcja rządzi – taka polityka. Pomnik Czynu Re wolucyjnego stoi nadal – i to, żeby było śmieszniej – na terenie należącym do zakonu. Jeśli już tak lewicy zależy na tym, żeby stał, to przynajmniej do dobrego tonu należałoby ściągnięcie z niego widniejących z obu stron symboli ruchu robotniczego. W administracji tworzy się, podobnie jak za komuny, biurokrację. Mamy w tym momencie przesyt pra cowników w Urzędach Marszałkowskim i Wojewódzkim. W pięknym ogrodzie z fontannami obok alei Pod Kasztana mi, gdzie znaczną inicjatywę ma Urząd Miasta Rzeszowa i Prezydent, pobrzmiewają szlagiery komunistyczne, a lu dzie się schodzą i słuchają. Podobnie ma się sprawa z or ganizowaniem wystaw, rocznic, kolejnych urodzin Gierka, uchwał o nadaniu ulicy imienia towarzysza Kruczka, spo tkań w dniu 1 maja i święta pracy – jak to ostatnio mówił Miller – bez pracy. Co najmniej, jakby chciał uzmysłowić obywatelom, że kiedy rządzi SLD, ludzie znajdują pracę. Objęty mocno wpływami komunistycznymi rzeszowski IPN ma również pomysły, które powierzchownie piętnują komunę, ale z drugiej strony ją popierają. Do jakich nadużyć dochodziło w kręgach nomenkla tury KW PZPR w Rzeszowie, czy znane są przypadki postępowań sądowych w tych sprawach? Na ogół wachlarz był szeroki. Głównie chodziło o pie niądze i zawłaszczanie ich. Postępowania były przeważnie tylko zasłoną dymną, za którą proceder nadal uprawiano. Zresztą, niewiele z tych spraw doprowadzono do końca, a jeśli nawet doprowadzano, to kary były niewspółmierne do zarzucanych czynów. Najbardziej rażącą sprawą była afera w delegaturze NIK w Rzeszowie w 1983 r., której dyrektor w wielu sprawach postąpił nieodpowiedzialnie. W latach osiemdziesiątych do największych należały: afe ra w CPN w Rzeszowie, gdzie zagarnięto około 10 mln zł, afera w Kombinacie Budowlanym w Rzeszowie, gdzie skradziono 6 mln zł, a także afera w Spółdzielni Pracy „Mo dextra” w Rzeszowie, gdzie skradziono 6,1 mln zł. Były też zakończone wyrokami sądowymi afery w Centrali Rybnej w Rzeszowie, Zakładach Przemysłu Terenowego w Rzeszo wie, Zakładach Przemysłu Owocowo-Warzywnego „Alima” w Rzeszowie, a także w placówce Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy w Rzeszowie. Niestety, charakterystycz ne dla funkcjonowania nomenklatury komunistycznej „szu kanie kozła ofiarnego” doprowadziło do ukarania osób, które ponosiły najmniejszą winę, a główni aferzyści dostali tylko zatarte niedługo kary partyjne, które de facto nic nie znaczy ły i nie wiązały się z jakimiś szczególnymi rygorami. Tak było w ostatniej sprawie, którą wymieniłem, czyli w aferze SFOS, mającej miejsce bodajże w połowie lat sześćdziesią tych. Procesy sądowe i ukaranie winnych również niewiele znaczyło, ponieważ po jakimś czasie ludzie ci wracali na te same stanowiska lub nawet na lepsze. Jak oceniasz szkody wywołane wieloletnimi rządami PZPR w Rzeszowie i w Polsce południowo-wschodniej? Jeśli powiem, że w 1988 r. na zebraniu KC PZPR wszyscy jednomyślnie stwierdzili, że Polska jest na skraju bankructwa, to chyba nie wymaga to dalszego rozwijania tematu. Szkody były dość spore, bo w ciągu 40 lat istnienia PZPR w woj. rzeszowskim jej nomen klatura w wyniku przestępstw gospodarczych zagarnęła prawie pół miliarda ówczesnych złotych. W skali kraju było to ponad 50 mld zł, zatem mamy prosty rachunek – było wtedy 49 województw. Oczywiście, na terenie innych województw szkody były wyższe z racji więk

Monopol polegał w istocie na uzurpowaniu sobie wy łącznego prawa do decydowania dosłownie we wszystkich sprawach wagi ogólnokrajowej, wojewódzkiej, powiatowej i lokalnej. Nawet w tych sprawach, w których oficjalnie mówiło się, że są „poza zasięgiem partii”. Mechanizmem wyjściowym było stworzenie systemu nomenklatury, który gwarantować miał na wszystkich kierowniczych lub od powiedzialnych materialnie stanowiskach ludzi PZPR. Do tego dochodziła jeszcze hierarchiczna struktura PZPR, opar ta na takich samych komórkach i wydziałach na poziomie centralnym, wojewódzkim i niższym. Te trzy czynniki zde cydowanie przesądziły o pełnym monopolu. Czyli: mamy swoich ludzi + mamy strukturę = decydujemy o wszystkim. Czy działalność PZPR miała charakter zbrodniczy? W przypadku afer, o których mówiłem wyżej, raczej przestępczy. Jeśli przyjąć tezę, że PZPR miała wpływ na działania UB/SB oraz ówczesnego sądownictwa, to w przypadku wielu spraw można by pokusić się o takie stwierdzenie. W dobie nagonki na powojenne PSL, prze cież z inspiracji PPR zamordowano w Polsce ponad 120 działaczy partii Mikołajczyka. Czy to nie zbrodnia? Nie zapominajmy również, że system ten w istocie opowia dał się zawsze za rządami „twardej ręki”, popierał Stali na i morderstwa, a w stanie wojennym stał się przyczyną śmierci co najmniej kilkudziesięciu osób. Zatem PZPR była organizacją przestępczą i zbrodniczą, łamiącą świa domie prawo obowiązujące wówczas w Polsce. Czym partia komunistyczna zjednywała sobie popar cie znacznej części Polaków? Na ogół kłamliwą propagandą i obietnicami. Partia, jak ja to określam, wielokrotnie nabrała Polaków, bo potem nic z tego nie wynikało, tzn. było jeszcze gorzej. Zyskiwa nie poparcia w trudnych czasach, kiedy na półkach w skle pach mieliśmy tylko kurz, było prostsze niż dziś, ponie waż zachęty, aby wstąpić do partii, nakręcały się wokół korzyści materialnych i socjalno-bytowych. Obiecywano mieszkanie, telefon, samochód, lodówkę, a także lepsze uposażenia w pracy, premie, dodatki itp. To przyciągnę ło wielu ludzi żyjących bardzo skromnie. Dlatego wiele osób de facto wstąpiło do PZPR z czystego interesu. Część z nich zupełnie „straciła głowę” i, po kilku awansach na stanowiska kierownicze, zaczęła kraść i mataczyć.

Taka sama, jak na UB lub SB. Funkcjonowało to bardzo podobnie. Ktoś zaufany kierownictwa regularnie donosił, co się dzieje w jego środowisku. Za to mógł otrzymać wyższą premię lub dodatek w pracy. Rola donosu w łonie partii jednak zawsze była sprawdzana – czy rzeczywiście zarzuty się potwierdzają. Dlatego często weryfikowano to specjalną komisją, która miała zbadać sprawę. Jakie według Ciebie frakcje partyjne miały największe wpływy w KW PZPR w Rzeszowie? Wśród I sekretarzy były różne opcje. Największe, mimo wszystko, w kręgach KW PZPR miały wpływy frakcje tzw. żydów i puławian. Przykładowo, Włady sław Kruczek, kojarzony z tą drugą frakcją, był najdłu żej urzędującym I sekretarzem KW, bo aż 14 lat. Którzy działacze KW PZPR w Rzeszowie mieli największy wpływ na uwłaszczenie się miejscowej nomen klatury i na czym ono polegało? Na pewno największy wpływ mieli I sekretarze poszcze gólnych wydziałów, jak również cały trzon kierowniczy tych wydziałów, czyli sekretarze, zastępcy i kierownicy Część z nich po upadku PZPR, za pieniądze pochodzące ze składek partyjnych oraz z innych nieuczciwych źródeł, za łożyło prywatne inicjatywy, dorabiając się fortuny. Niektó rzy inwestowali w różne nieruchomości i dzięki temu mieli okazję uzyskać dodatkowe źródła dochodów. Często dzia łali oni razem w grupie, tak jak niegdyś w KW, przejmując majątek publiczny. W zasadzie zjawisko to miało miejsce w końcówce dekady lat osiemdziesiątych XX wieku. Dziękuję za rozmowę.

168 listopad 2021 szej liczebnie struktury partyjnej. Najbardziej widocz nym skutkiem nieodpowiedzialnych decyzji, zawłasz czania mienia i kradzieży środków pieniężnych, było zmarnotrawienie wielu urządzeń, maszyn, materiałów budowlanych i innych dóbr materialnych. Na czym polegał monopol władzy PZPR, jakie mecha nizmy decydowały o kluczowym wpływie partii komunistycznej na rządzenie państwem?

Posiedzenie plenarne KW PZPR w Rzeszowie 14.V.1968 r., fot. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie.

XII Wojewódzka Konferencja Sprawozdawczo-Wyborcza w Rzeszowie. Prze mawia Józef Tkaczow, fot. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie.

Jaka była rola donosu w wewnętrznej kontroli partyjnej?

NA LUDNOŚCI CYWILNEJ RZESZOWA I OKOLIC W MELDUNKA CH MO Z LAT 1944–1945 Marcin Maruszak śmierci ferowane przez sądy polowe Armii Czerwonej wobec żołnierzy polskiego podziemia niepodległo ściowego oraz łapanki urządzane przez sowieckie wojsko na poboro wych i żołnierzy Armii Krajowej, z których tysiące wywieziono do łagrów w głąb ZSRS. Poniżej publikujemy jedynie niewielkie fragmenty kopii mel dunków Komendy Powiatowej MO w Rzeszowie z omawianego okre su. Na szczególną uwagę zasługują wymienione w dokumentach nazwi ska plut. Józefa Koryla i ppor. Pio tra Moskwy, którzy byli wcześniej żołnierzami pionu wywiadu Armii Krajowej i w okresie swej pracy w milicji utrzymywali nadal kon takty z miejscowym podziemiem. To prawdopodobnie ich odwadze i bezkompromisowości należy przy pisać fakt, że kompromitujące dla władz sowieckich informacje ujrza ły światło dzienne. Niestety, odwa ga obu Polaków nie uszła uwadze ówczesnych władz komunistycz nych i bezpieki, co w konsekwen cji zakończyło się tragicznie. Por. Piotr Moskwa, aresztowany jesie nią 1944 r., trafił do łagru na Uralu. Wrócił w 1946 r. chory na gruźlicę; zmarł w 1953 r. Plut. Józef Koryl awansował na kierownika Referatu Śledczego KW MO w Rzeszowie, utrzymywał też kontakty z Sowieta mi. W marcu 1945 r. został zastrze lony przez żołnierzy poakowskiego podziemia. Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej w Rze szowie na Placu Ofiar Getta, fot. archiwum.

Postkomunistyczne władze Rze szowa, z byłym członkiem partii ko munistycznej Tadeuszem Ferencem na czele, nieustannie propagowały, wbrew prawdzie historycznej i pol skiej racji stanu, lansowaną przez Federację Rosyjską tezę o tym, że Armia Czerwona przyniosła miesz kańcom miasta wyzwolenie i wol ność, a pomnik postawiony na jej cześć w okresie stalinowskim po winien nadal stać na Placu Ofiar Getta. Tymczasem z przechowy wanych w rzeszowskim Oddziale IPN meldunków Milicji Obywa telskiej wynika, że rabunki, gwałty i morderstwa to najczęstszy rodzaj przestępstw, których dopuszczali się żołnierze Armii Czerwonej wo bec ludności cywilnej powiatu rze szowskiego w latach 1944–1945. W samym Rzeszowie było ich na wet kilkaset. Skala tego zjawiska, choć dotyczy ono jedynie zbrodni stricte kryminalnych, do dziś zdu miewa badaczy i historyków. Sta nowi jednocześnie kolejny dowód na to, jak Sowieci traktowali podbi te przez siebie narody i jakimi me todami posługiwali się w celu ich ujarzmienia. Do przestępstw popeł nianych przez szeregowych żołnie rzy należy doliczyć wszechobecny wówczas terror NKWD, wyroki

169 listopad 2021

ZBRODNIE CZERWONOARMISTÓW

170 listopad 2021

171 listopad 2021

Marcin Maruszak komu. Potem informacja ta była prze chowywana w pamięci jego rodziny. Mężczyzna nie chciał ujawnić swoich danych i więcej się w tej sprawie nie odezwał.Omiejscach grzebania zwłok ofiar represji hitlerowskich wspominał również w swoim Dzienniku Okupa cyjnym znawca dziejów Rzeszowa Franciszek Kotula, który wiosną 1940 roku zanotował m.in. informację o egzekucjach dokonywanych na Li siej Górze. Historycy z rzeszowskie go IPN skonfrontowali zapiski Kotuli oraz informacje anonimowego roz mówcy z efektami wcześniej prowa dzonych na tym terenie poszukiwań. Okazało się, że we wskazanym przez informatora miejscu zlokalizowano skupisko większej liczby łusek od nabojów do karabinu Mauser produk cji niemieckiej z okresu po I wojnie światowej, który stanowił powszech ne wyposażenie niemieckich formacji mundurowych z lat czterdziestych XX wieku i był używany przy egze kucjach.–Gdyby to była amunicja tego samego typu produkcji polskiej, też mógłby to być ślad użycia broni przez Niemców, gdyż korzystali oni z pol skich zapasów amunicji, ale mogłoby to budzić wątpliwości. Jeśli natomiast mamy amunicję niemiecką, niemiec kiej produkcji – nie ma wątpliwości, ze strzelali Niemcy, ewentualnie ko muniści po 1944 roku, ale to już mniej prawdopodobne,gdyżkarabinyMauserniebyłyzbytpopularnewsłużbachmundurowychwtymokresie–używanogłówniebronisowieckiej.Natejpodstawiesądzimy,żejesttoprawdopodobniemiejsce,gdzieznajdujesięgróbofiaregzekucji–

ZBIOROWE MOGIŁY NA LISIEJ GÓRZE

172 listopad 2021 Anonimowy rozmówca poinformował przez telefon spe cjalistów z rzeszowskiego IPN, że na terenie rezerwatu przyrody „Li sia Góra” znajduje się nieoznaczona zbiorowa mogiła. Precyzyjnie opisał jej lokalizację, sugerując jednocze śnie, że może to być miejsce ukrycia zwłok ofiar terroru hitlerowskie go. Badania przeprowadzone przez historyków z IPN potwierdzają te informacje z dużą dozą prawdopodobieństwa. Przypuszczają oni, że na Lisiej Górze takich mogił może być więcej, a teren ten wykorzysty wano być może w podobny sposób także i po wojnie – w celu ukrywania zwłok ofiar zbrodni komuni stycznych. Zbiorowe mogiły mają się znajdować m.in. na obszarze, gdzie obecnie urządzono place zabaw dla dzieci i popularne miejsca wypo czynku mieszkańców Rzeszowa. To tragiczna spuścizna po epoce PRL. Z informacji uzyskanych od pra cowników IPN wynika, że po uka zaniu się w 2017 roku w Gazecie Codziennej „Nowiny” komunikatu o prowadzonych przez IPN poszu kiwaniach zadzwonił do Instytutu mężczyzna, który precyzyjnie wska zał i opisał miejsce na Lisiej Górze, gdzie mieli zostać pochowani ludzie, prawdopodobnie ofiary niemieckiego terroru. Informację o tym miał prze kazać mu jego mieszkający w Zwię czycy dziadek, który w okresie oku pacji niemieckiej pracował na terenie fabryki Flugmotorenwerke (dawnej Wytwórni Silników Nr 2 Państwo wych Zakładów Lotniczych, później szej WSK-PZL Rzeszów). Któregoś dnia w roku 1943, wracając z pracy, natknął się on na miejsce ze świeżo poruszoną ziemią. Było to przy dro dze przebiegającej przez dzisiejszy rezerwat. Nie miał wówczas żad nych wątpliwości, że pogrzebano tam ofiary niemieckich zbrodni. Jednak w obawie przed represjami, przez wiele lat nie mówił o tym fakcie ni

mówi Bogusław Kleszczyński z rze szowskiego Oddziału IPN. – Zanim jednak zaczniemy dalsze badania, chcielibyśmy wiedzieć, czy takich mo gił w najbliższej okolicy jest więcej. Anonimowy świadek wskazuje na rok 1943. Z kolei Franciszek Kotula pi sze o roku 1940. Ponadto w sprawach prowadzonych przez byłą Komisję Ścigania Zbrodni Hitlerowskich także przewijają się informacje o Lisiej Gó rze jako miejscu egzekucji. Pojawia ją się także informacje, że w miejscu tym grzebano również ofiary zbrodni Łuska odnaleziona w rejonie poszukiwań na Lisiej Górze, fot. B. Klesz czyński (IPN). Bogusław Kleszczyński (z lewej) i prof. Krzysztof Szwagrzyk podczas prac poszukiwawczych na rzeszowskim Zamku we wrześniu 2015 roku, fot. archiwum.

Miejsce, gdzie odnaleziono łuski po nabojach, fot. B. Kleszczyński (IPN).

Łuska odnaleziona w rejonie poszukiwań na Li siej Górze, fot. B. Kleszczyński (IPN).

listopad 2021 komunistycznych po wojnie. Dlate go, zanim zaczniemy prace ziemne, musimy najpierw zdobyć informacje o innych tego typu miejscach na tym terenie oraz poznać tożsamość ofiar –tłumaczyZdaniemKleszczyński.tegohistoryka, podsta wowym problemem badawczym jest właśnie ustalenie tożsamości ofiar.

Przedmiot odnaleziony w rejonie poszukiwań na Lisiej Górze, fot. B. Kleszczyński (IPN).

173

– Oprócz więźniów politycznych, członków polskiego podziemia i osób rozstrzelanych jako zakładnicy, Niem cy nie patyczkowali się również ze zwykłymi przestępcami kryminalny mi. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie określić, jaki procent spo sród zamordowanych przez Niem ców w okresie okupacji w Rzeszo wie stanowili przestępcy kryminalni. Z relacji Franciszka Kotuli wiemy na tomiast, że już w lutym 1940 roku do konano egzekucji kobiety i dziewięciu mężczyzn, członków bandy rabun kowej, która miała m.in. obrabować klasztor w Borku Starym. Ich grób może się znajdować na Lisiej Górze. W toku kwerend archiwalnych mamy nadzieję znaleźć dodatkowe informa cje, ustalić m.in. nazwiska i rodziny tych osób, aby dokonać ich ewentu alnej identyfikacji. Mamy o tyle kom fortową sytuację, że badania dotyczą terenu rezerwatu przyrody i nie można tam dokonywać żadnych zmian. Nie są tam planowane żadne inwestycje budowlane, które wymuszałyby na nas przyspieszone działania, dlatego koncentrujemy się obecnie na miej scach, które są zagrożone bieżącymi budowami – informuje Kleszczyński. Co ciekawe, przy drodze prze biegającej obok wskazanego miej sca, naukowcy odnaleźli fragmenty zniczy wyprodukowanych w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, co może wskazywać na to, że pamięć o związanych z tym miej scem wydarzeniach była przez długi czas żywa wśród okolicznych miesz kańców. Mogłoby to wskazywać, że żyją jeszcze ludzie, którzy systema tycznie odwiedzali mogiły lub dys ponują jakąś wiedzą na ich temat. Dlatego specjaliści z IPN przepro wadzili wiele rozmów z okolicznymi mieszkańcami. W trakcie takiej „wi zji lokalnej” zatrzymywano nawet lu dzi, którzy tamtędy przechodzili. Nie przyniosło to jednak większych rezul tatów; tak jakby wciąż obowiązywała w tej sprawie jakaś zmowa milcze nia. Tylko jedna osoba zdecydowała się wskazać miejsce pod fabrycznym murem, gdzie mają być rzekomo po chowani więźniowie obozu pracy, który funkcjonował na terenie fabryki Flugmotorenwerke w latach okupacji niemieckiej.Historycy z IPN przypuszczają, że mogił ofiar niemieckiego i komuni stycznego terroru może być na Lisiej Górze więcej. Dotyczy to również te renu przylegającego bezpośrednio do koryta rzeki Wisłok. Jak wynika bo wiem z niemieckich zdjęć lotniczych, wykonanych w latach czterdziestych XX wieku, które IPN otrzymał z ame rykańskich archiwów, cały obszar pomiędzy murem fabryki a rzeką porastał las. Koryto Wisłoka było wówczas przesunięte o kilkaset me trów na wschód. Według Bogusława Kleszczyńskiego, w północnej części Lisiej Góry koryto było w tym miej scu, gdzie dzisiaj jest środek zalewu, brzeg był oddalony o 30 metrów na wschód od dzisiejszego. W południo wej części różnica sięgała już 200 me trów, a wyżej (bardziej na południe) od lasu dochodziła do 300. Badacze uważają, że tajne pochówki mogły być dokonywane na całym tym ob szarze. Mają to potwierdzać również wypowiedzi byłych pracowników ko munistycznej bezpieki, którzy w la tach dziewięćdziesiątych XX wieku opowiadali historykom, jakoby na terenie obecnego zalewu pogrzeba no w latach pięćdziesiątych szczątki ofiar z lat czterdziestych. – Nie spotkałem się z taką sytu acją, żeby były funkcjonariusz taką rzeczywiście rzetelną i prawdziwą in formację przekazał rodzinie ofiary lub komukolwiek innemu – zauważa jed nak Kleszczyński. – Owszem, znany jest mi przypadek, gdy do jednej z ro dzin zgłosił się były ubek i przekazał informację o miejscu pochowania ich krewnego. Ostatecznie okazało się to jednak nieprawdą. To była informacja bardzo nieprecyzyjna, która być może miała nawet na celu zakłócenie pro cesu poszukiwań szczątków. Zarów

Ponadto ukształtowanie terenu sa mego rezerwatu wskazywało na to, że może to być teren starego grodzi ska. Archeolodzy wiedzieli o tym od dawna. Pomimo tego nigdy nie weszli na teren rezerwatu; nie wiadomo dla czego. Czy był to tylko efekt braku

174 listopad 2021 no podczas przesłuchań przed pro kuratorami Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN, jak i w czasie składania relacji histo rykom, byli funkcjonariusze udzielali na ten temat bardzo zmanipulowa nych i pokrętnych wypowiedzi. To były działania świadome, ukierunko wane na utrudnienie prowadzonego śledztwa – relacjonuje historyk z IPN. Pomimo tych złożonych okoliczno ści, naukowcy z IPN-u potwierdzają, że dno zalewu na Wisłoku pozostaje w obszarze zainteresowania Instytutu w kontekście poszukiwania ofiar obu totalitaryzmów. – Jestem przekona ny, że miejsc pogrzebania zwłok na tym terenie jest więcej. Można się spodziewać, że większość ofiar była pochowana na nizinnym terenie, tam gdzie obecnie znajdują się place za baw dla dzieci i miejsca wypoczynku mieszkańców, oraz na terenie, któ ry został zalany przez wody zalewu. Żeby to potwierdzić, potrzebuje my jednak dodatkowych informacji z kwerend archiwalnych, zdjęć lotni czych z USA i Wielkiej Brytanii oraz badań sondażowych. Myślę, że tylko kwestią czasu jest poznanie prawdy na temat historii tego miejsca – pod sumowuje swój wstrząsający wywód Bogusław Kleszczyński. Nie wiadomo, jaki związek z tą sprawą ma drewniany krzyż, który stoi kilkadziesiąt metrów od wskaza nego miejsca. Nieustannie powiewają na nim świeże biało-czerwone flagi. Umieszczony został na pniaku po ro snącym w tym miejscu drzewie, na którym znajdowała się kapliczka. Nie wiadomo, dlaczego ścięto to drzewo i co stało się z kapliczką. Historycy z IPN wypytywali o to również oko licznych mieszkańców, jednak bez skutku – „nikt nic nie wie”. Można jednak przypuszczać, że umieszcze nie w tym miejscu symboli patriotycz nych w postaci biało-czerwonych flag nie jest przypadkiem i ma prawdopo dobnie, w czyimś zamierzeniu, sym bolizować miejsce pamięci narodo wej. Może to oczywiście sugerować, że osoba, która opiekuje się krzyżem i wystrojem jego otoczenia, dysponu je jakąś wiedzą na temat zbiorowych mogił znajdujących się w okolicy Czy jest to ten sam człowiek, który poinformował o całej sprawie IPN? Nie wiadomo. Z dostępnych nam in formacji wynika, że nikt więcej nie kontaktował się w tej sprawie z Insty tutem.Co ciekawe, kilkaset metrów na południe od granicy rezerwatu znaj duje się jedno z bardziej znanych stanowisk archeologicznych, które przez kilkadziesiąt lat było inten sywnie eksplorowane. Dokonywane tam odkrycia wyraźnie sugerowały, że cały obszar Lisiej Góry może być obiecującym obszarem poszukiwań.

Potwierdzenie hipotez archeologicz nych nastąpiło dopiero kilka lat temu. Jedna z firm archeologicznych – Pra cownia Archeologiczna Mirosław Mazurek przeprowadziła w 2017 roku na terenie rezerwatu nieinwazyj ne, powierzchniowe badania geora darem na niewielką skalę. Dokonano jednak przy tym sensacyjnego wręcz odkrycia fragmentu wału ziemnego, co potwierdza istnienie na tym terenie potężnego grodziska z epoki brązu, porównywalnego z tym w Trzcinicy niedaleko Jasła, które nazywane jest dzisiaj potocznie Karpacką Troją. Po raz wtóry zatem nasuwa się pytanie, dlaczego do tej pory teren, wydawało by się, niezwykle atrakcyjny dla bada czy, omijany był przez nich z daleka? Odpowiedzi możemy nie poznać już nigdy. Większość świadków z okresu komunistycznego już nie żyje, a ar chiwa zostały znacznie przetrzebione. Jedyną szansę na poznanie prawdy dają żmudne i czasochłonne badania prowadzone przez IPN. W związku z powyższym zarówno autor artykułu, jak i rzeszowski IPN zwracają się z apelem do wszystkich, którzy dysponują jakąkolwiek wiedzą o mogiłach w okolicach Lisiej Góry, aby zgłaszać się w tej sprawie do ko ordynującego te badania w IPN Bo gusława Kleszczyńskiego, dzwoniąc pod numer telefonu: 17 867-30-30 lub pisząc na adres e-mail: boguslaw. kleszczynski@ipn.gov.pl. Fragmenty zniczy odnalezione na terenie rezer watu Lisia Góra, fot. B. Kleszczyński (IPN). Drewniany krzyż na Lisiej Górze przy ul. Leśnej, ponad ujęciem wody dla WSK-PZL, fot. M. Maruszak.

pozwoleń i funduszy, czy chodziło raczej o ochronę miejsca zbrodni?

175 listopad 2021 WPROWADZENIE REDAKTORA NACZELNEGO THR Napodstawie zapisów ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 roku o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki, rzeszowski Pomnik Czynu Rewolucyjnego powinien zostać usunięty z przestrzeni publicznej. Wpisanie go na listę upamiętnień przeznaczonych do likwidacji nastąpiło zgodnie z przewidzianą w tej ustawie procedurą, która zakłada m.in., że decydujące znaczenie w tej kwestii ma opinia Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ści gania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, a więc pań stwowej instytucji, do której ustawowych zadań należy m.in. sprawowanie nadzoru nad miejscami pamięci związanymi z walką i męczeństwem Polaków. Według opinii, podpisanej przez Dyrektora Biura Upamiętnień Walk i Męczeństwa IPN w 2018 roku, pomnik ten jest niezgodny z artykułem 5 cyto wanej ustawy, a wydarzenia, które upamiętnia, dotyczą m.in. działalności komunistów i agentury bolszewickiej funkcjonu jącej pod nazwą Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznej Partii Zachod niej Ukrainy i Polskiej Partii Robotniczej, których stosunek do suwerenności i niepodległości Polski był jednoznacznie wrogi. Wedle tej samej opinii, pomnik ten upamiętnia również działalność bojówek komunistycznych, takich jak Gwardia Ludowa i Armia Ludowa oraz organów bezpieczeństwa PRL odpowiedzialnych za liczne zbrodnie i represje na polskich działaczach niepodległościowych, czyli Milicji Obywatelskiej (MO), Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (UBP) i Korpu su Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW). W podsumowa niu tej opinii stwierdzono: „nie ulega wątpliwości, że pomnik upamiętnia wydarzenia upamiętniające komunizm, a także niesuwerenne i zależne od Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich państwo, jakim była Polska Rzeczpospolita Ludo wa, która swoją władzę zdobyła i utrzymała dzięki powszech nie stosowanej przemocy, łamaniu oporu obywatelskiego oraz w oparciu o stacjonujące w Polsce wojska ZSRR”. Wydaje się zatem, że sporządzona przez historyków z IPN opinia powinna rozwiać wszelkie wątpliwości w tej sprawie i dla każdego, kto nosi w sercu choćby odrobinę dumy z tego, że jest Polakiem, stanowić asumpt do usunięcia tego pomnika z przestrzeni publicznej miasta. O dziwo, tak się jednak nie stało. Pomnik wciąż stoi w centrum Rzeszowa, pomimo tego, że zgodnie z uchwaloną przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w 2017 roku nowelizacją przywołanej na wstępie ustawy, po winien zostać rozebrany do końca marca 2018 roku. Niewąt pliwie znaczącą odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą postkomunistyczne władze Rzeszowa, które obrały sobie za cel wylansowanie rzeczonego pomnika jako symbolu mia sta. Zorganizowano w tym celu szeroką kampanię medialną, angażując w jego obronę różne środowiska polityczne i arty styczne. Na ten cel przeznaczane są systematycznie środki pu bliczne. Wydaje się nawet kalendarze i breloczki z pomnikiem, a każda drukowana panorama miasta musi obejmować jego charakterystyczną sylwetkę. Emblematy tego typu umieszcza się m.in. na karoseriach taksówek i autobusów. Wiele wpływo wych w Rzeszowie osób, w tym rektorzy wyższych uczelni, za punkt honoru poczytują sobie umieszczenie na swoim biurku miniaturki pomnika. Ma to być rzekomo oznaka lokalnego pa triotyzmu i utożsamiania się z sukcesami miasta. Osoby i orga nizacje zaangażowane w ten proceder nie ukrywają, że zależy im na wylansowaniu pomnika jako symbolu neomarksistow skiej rewolucji kulturowej. Wydaje się, że w ten sposób historia zatoczyła koło. Pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego zbierają się bowiem dziś młodzi ludzie odwołujący się w swych hasłach bezpośrednio do Karola Marksa, podobnie jak ich rówieśnicy w czasach sta linowskich! Można by to wszystko potraktować jako element folkloru politycznego, gdyby nie budząca sprzeciw postawa lokalnych mediów, które robią wszystko, aby wyrugować ten temat z debaty publicznej i przemilczeć opinie organizacji i śro dowisk kombatanckich i patriotycznych, zrzeszających m.in. żołnierzy formacji niepodległościowych oraz osoby represjono wane w okresie komunistycznym. To niewątpliwie zabieg ce lowy. Ich zdanie mogłoby bowiem wywrócić do góry nogami plany lokalnych władz związane z promocją tego wątpliwego symbolu miasta jako neutralnego w swej wymowie dzieła sztu ki. Tymczasem jest rzeczą oczywistą, że głos ludzi, którzy wal czyli o wolną Polskę, doświadczając na własnej skórze efektów komunistycznej rewolucji, powinien być w tej sprawie decy dujący. Dotyka ona bowiem bezpośrednio towarzyszącego im przez całe życie poczucia, że ich walka i przelana krew nie po szły na marne i że następne pokolenia potrafią wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Niestety, jak dotąd, żadna rzeszowska ga zeta ani żaden portal internetowy relacjonujący sprawę dalszych losów pomnika, nie były zainteresowane przywołaniem cho ciażby opinii byłych żołnierzy AK, zrzeszonych w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej, a przecież wydawałoby się, że to kwestia zwykłej rzetelności dziennikarskiej, przyzwoitości i szacunku dla dokonań poprzednich pokoleń. Redakcja Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa” postarała się uzupełnić tę wstydliwą lukę w debacie publicznej na te mat pomnika. W poświęconym mu dziale prezentujemy opi nie rzeszowskich historyków, duchownych, przedstawicieli środowisk kombatanckich i patriotycznych oraz osób, które ze względu na swoje zasługi i działalność zapisały się trwale w historii miasta. W ich zgodnej opinii, pomnik ten upamiętnia represje wobec Kościoła i duchowieństwa katolickiego, hańbi pamięć o Łukaszu Cieplińskim i innych ofiarach terroru komu nistycznego i powinien zniknąć z przestrzeni publicznej. Każ da z tych opinii została uzasadniona w przejmujący sposób. Nie pozostaje mi nic innego, jak pozostawić Czytelników z tą frapującą lekturą. Mam jednocześnie nadzieję, że głosy te tra fią do umysłów i serc lokalnej społeczności oraz jej przedsta wicieli w samorządach. Jestem bowiem głęboko przekonany, że rozwiązanie kwestii pomnika jest z punktu widzenia miesz kańców miasta sprawą nadrzędną. Nic się bowiem nie zmieni ło od czasów słynnego przemówienia Ministra Józefa Becka w polskim parlamencie w maju 1939 roku, kiedy to wobec ro snącego zagrożenia niemiecką agresją postawił sprawę jasno: „Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor!” Marcin Maruszak POMNIK HAŃBY

30 kwietnia 2015 r. w auli Uniwer sytetu Rzeszowskiego odbyła się sesja naukowa zatytułowana „Pomnik Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie: histo ria, pamięć, świadomość”, w której wzięli udział przedstawiciele różnych dyscyplin naukowych – socjologii (prof. Krzysztof Malicki), historii sztuki (prof. Kazimierz S. Ożóg) i hi storii (dr Maciej Korkuć, Bogusław Kleszczyński). Prezentowane niżej plansze stanowią slajdy prezentacji, która towarzyszyła wygłoszonemu wówczas przeze mnie wystąpieniu. Po upływie pięciu lat od sesji warto, jak sądzę, przypomnieć czytelnikom jego treść. W pierwszej części wystąpienia omawiałem źródła dotyczące sensu ideologicznego i historii powstania tego kontrowersyjnego pomnika. Trudniej dostępne dla przeciętnego obywatela są jedynie materiały zwią zane z powstaniem pomnika i niektó re akta byłej PZPR przechowywane w archiwach. Większość jednak doku mentów, które wprost pokazują, jaki był sens powstania i istnienia Pomnika Walk Rewolucyjnych w zamyśle jego twórców, jest powszechnie dostępna w bibliotekach.Ukazanena kolejnym slajdzie ka lendarium powstania pomnika wy maga pewnego komentarza. Pierw szą kluczową kwestią, na którą warto zwrócić uwagę, jest lansowana hipo teza o pierwotnym pomyśle budowy pomnika „Tysiąclecia Państwa Pol skiego” w Rzeszowie. W zachowa nych materiałach archiwalnych nie znalazłem żadnego potwierdzenia ist nienia takiego pomysłu. Informacja ta, podawana przez ś.p. Władysława Hen niga i Wiktorię Helwin, jest zachowa na jedynie w pamięci osób, które były świadome takiej dyskusji i pomysłu Włodzimierza Kozły. Sam pomysło dawca włączył się później aktywnie w projekt budowy Pomnika Walk Rewolucyjnych, który jednak w sen sie symbolicznym był czymś zupeł nie innym niż monument Tysiąclecia, stanowiąc wręcz jego „rewolucyjne zaprzeczenie”. Faktycznym motorem powstania pomnika i człowiekiem, który odcisnął na projekcie najwięk sze piętno, był I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie Władysław Kruczek. Drugim ważnym elementem jest rzeczywista obojętność ówczesnego społeczeństwa województwa rzeszow skiego wobec projektu. W aktach ko mitetu budowy znajdujemy informacje o tym, że ludność nie chce składać się na pomnik, że trzeba było ludzi do „ofiarności” zmuszać, a zupełną klapę akcja zbiórkowa odniosła po wydarze niach grudniowych 1970 r. To po prostu nie był monument, z którym ówcześni mieszkańcy Rzeszowszczyzny mogli się identyfikować. Władze doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Wiedzia ły także o tym, że po to właśnie budują „swój” pomnik, by jego ideologia wsą czyła się niepostrzeżenie w umysły na stępnych pokoleń. Co też się stało. Kolejne slajdy pokazują oficjalne uzasadnienie powstania pomnika. Za równo w dokumentach archiwalnych, jak i w wydanej przez KW PZPR bro szurze znajdujemy to, co faktycznie miał upamiętniać pomnik. Nic więcej i nic mniej. Jest to zatem tradycyjna plejada wydarzeń i organizacji, do któ rych tradycji odwoływała się PZPR. Propaganda komunistyczna potrafiła zmieścić w jednym, legitymizującym jej władze szeregu wydarzenia w rze czywistości sprzeczne, jak np. po wstanie leskie (które oprócz wymiaru socjalnego miało przede wszystkim też wymiar etniczny), z tradycją walk KBW, UB i MO z nacjonalizmem ukraińskim, tradycję strajków chłop skich z ubeckimi oprawcami działaczy ludowych. Pomnik wprost odwołuje się do tradycji organizacji, które dążyły do utraty niepodległości przez Polskę i do odebrania Polakom ich własności. Największy nacisk położono tu jednak na własną, najbliższą tradycję: Komu nistyczną Partię Polski, Polską Partię Robotniczą i Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. To tym organizacjom poświęcono najwięcej uwagi w prze mówieniach i artykułach okoliczno ściowych w latach, gdy pomnik miał być zbudowany i wreszcie (z dwulet nim opóźnieniem) odsłonięty, bo to dla członków tych właśnie organizacji ten pomnik był… i nadal jest. Wobec powyższego, nie wymaga zatem chyba komentarza slajd zaty tułowany „Faktyczna potrzeba stwo rzenia symbolu rewolucji”. Pomnik postawili sobie komuniści, wiedząc, że poprzez długotrwałą obecność w przestrzeni publicznej stanie się on częścią świadomości miasta i ulegnie „oswojeniu”, nawet jeśli początkowo jego treść budzić mogła sprzeciw. Ta inżynieria społeczna PZPR przyniosła oczekiwany efekt. Dziś pomnik, któ ry w dalszym ciągu jest pomnikiem W przeddzień obchodów 82. rocznicy sowieckiej napaści na Polskę publikujemy prezentację multimedialną o sowieckiej wymowie rzeszowskiego pomnika, sporządzoną w 2015 roku przez Instytut Pamięci Narodowej dla potrzeb sesji naukowej zatytułowanej „Pomnik Walk Rewolu cyjnych w Rzeszowie: historia, pamięć, świadomość”. Z informacji, do jakich dotarła Redakcja, wynika że do chwili obecnej nikt (również IPN) nie był zainteresowany opublikowaniem tego materiału, a także innych tekstów z tej sesji. Poza wąskim gronem badaczy, ta mająca znaczne walory edukacyjne prezentacja jest całkowicie nieznana opinii publicznej i mieszkańcom Rzeszowa. Główną przyczyną odłożenia jej na półkę miały być naciski ze strony postkomunistycznych władz Rzeszowa, które usiłują zrobić z tego pomnika symbol miasta i nowej, neomarksistowskiej rewolucji kulturowej. W tym celu od lat starają się ukryć przed mieszkańcami jego prawdziwą symbolikę i zna czenie, a także okoliczności w jakich został wybudowany na terenie, który wcześniej odebrano ojcom Bernardynom. Autorem zarówno tekstu, jak i prezentacji jest Bogusław Kleszczyński z Wieloosobowego Stanowiska ds. Poszukiwań i Identyfikacji IPN w Rzeszowie.

176 listopad 2021 SKRYWANA PRAWDA O RZESZOWSKIM POMNIKU

go niepodległościową przedwojenną inteligencję. W ciągu kilku lat zastąpi ły ją nowe „rewolucyjne” elity. Spacy fikowane społeczeństwo przyjęło ten stan rzeczy i budowało Polskę taką, jaka wówczas była, ale rzeczywistej akceptacji dla ustroju komunistyczne go w kolejnych dziesięcioleciach nie widać ani w raportach Służby Bezpie czeństwa, ani w dokumentach PZPR. Mimo to, pomnik wychwalający te przemiany, którym prababcie i pra dziadkowie dzisiejszych rzeszowian byli przeciwni, stał się czymś „swoj skim” i „ideologicznie neutralnym”. Bogusław Kleszczyński

177 listopad 2021 1966 inicjatywa pomnika „tysiąclecia” 1968 powstanie Komitetu Budowy Pomnika Walk Rewolucyjnych na Rzeszowszczyźnie Władysław Kruczek 1968 zmiana nazwy na „Społeczny” Komitet… 1968 konkurs na projekt pomnika 1968 wybór Mariana Koniecznego na wykonawcę 1970 decyzja o mieszkańców„opodatkowaniu” 1972 pomnik ma być gotowy na 30 lecie PPR 1974 odsłonięcie pomnika komunistycznej rewolucji, i to w sta linowskim wydaniu, stał się częścią krajobrazu i wrył się głęboko w świa domość każdego niemal rzeszowiani na. Odnajdywany jest przez mieszkań ców Rzeszowa jako coś „swojego”. Dla obserwatora z zewnątrz, ko goś, kto zna historię tej części Polski, a nie padł ofiarą „dominanty prze strzeni”, wydaje się to być czymś niebywałym. Na kolejnych slajdach przedstawiłem najważniejsze fakty dotyczące początków rewolucji na Rzeszowszczyźnie. O skali sprzeciwu mieszkańców wobec władzy PKWN świadczy m.in. wynik poboru do pod ległego komunistom wojska, do które go zgłosiło się tylko kilkanaście pro cent zobowiązanych (z czego znaczna cześć pod przymusem). Powszechne było dekownictwo i dezercje. Szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeń stwa Publicznego w 1945 r. pisał do ministerstwa, że „społeczeństwo nas nienawidzi”. Z drugiej strony, terror komunistyczny dotknął kilkunastu tysięcy mieszkańców regionu. Setki osób zamordowano, a ponad 2,5 tysią ca wywieziono do łagrów. W dalszej kolejności komuniści dokończyli dzie ło rozpoczęte przez Niemców, prawie całkowicie rugując z życia publiczne

178 listopad 2021 • Akta Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie (Archiwum Państwowe w Rzeszowie) • Akta KW PZPR w Rzeszowie (Archiwum Państwowe w Rzeszowie) • Broszura: A. Socha, Pomnik Walk Rewolucyjnych na Rzeszowszczyźnie, Rzeszów 1974 • Publikacje prasowe Wystąpienia chłopskie przeciw „uciskowi feudalnemu” na przestrzeni wieków Tradycja Stronnictwa Ludowego w Rzeszowie Tradycja strajków w l. 1936 1937 (oraz buntu leskiego 1932) Tradycja Polskiej Partii Socjalno Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego Tradycja PPS Lewicy (ale z wyłączeniem PPS FR i Piłsudczyków) Tradycja Republiki Tarnobrzeskiej i Rad Robotniczo Chłopskich w Przemyślu 1918 1919 Tradycja Komunistycznej Partii Robotniczej Polski

179 listopad 2021 Upamiętnienie Komunistycznej Partii Polski Upamiętnienie Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy Upamiętnienie Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej Upamiętnienie„Dąbrowszczaków”uczestnictwaw walkach w Hiszpanii Upamiętnienie Polskiej Partii1942Robotniczej1948 Upamiętnienie Gwardii i Armii Ludowej Upamiętnienie funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Milicji Obywatelskiej, żołnierzy KBW, członków PPR, poległych w walce z „reakcyjnym podziemiem” Utrwalenie akceptacji dla systemu komunistycznego Stworzenie symbolu „oswajającego” przyszłe pokolenia z narracją tradycji rewolucyjnej Zaznaczenie zwycięstwa rewolucji Stworzenie przestrzeni do kultywowania własnej tradycji przy jednoczesnym wykluczeniu lub umniejszeniu przestrzeni „konkurencyjnej” Zagarnięcie do potrzeb własnej narracji całości dziedzictwa historycznego regionu i różnych prądów politycznych

Jeszcze w latach wojny PPR głosiło, że patriotą nie w słowach lecz w czynie jest ten kto uczucia bezgranicznego przywiązania do ziemi ojczystej łączy z socjalizmem i internacjonalizmem Dla nas Polaków pojęcie internacjonalizmu oznaczało i oznaczać zawsze będzie umacnianie przede wszystkim przyjaźni i braterskiej współpracy z Krajem Rad Życiorys każdego z nich członka PPR, żołnierza GL i AL, Ludowego Wojska Polskiego, pracownika MO i Bezpieczeństwa Publicznego, ORMO wca itp jest wymownym przykładem oddania sprawie partii, bezgranicznego poświęcenia i heroizmu [ ] Te wzorce powinniśmy przede wszystkim przybliżyć wszystkim członkom wojewódzkiej organizacji partyjnej i całemu społeczeństwu Stanisław Szkraba, I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie podczas obchodów 30 lecia powstania Polskiej Partii Robotniczej, 1972 rok

180 listopad 2021 Szansy historycznej jaką stworzyła Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa […] nie wykorzystały jednak siły społeczne sprawujące władzę w przedwrześniowej Polsce. Panujące niepodzielnie w okresie międzywojennym rządy sanacji odrzucają jakąkolwiek współpracę polityczną czy gospodarczą z pierwszym na świecie państwem robotników i chłopów Państwem Radzieckim. […] Jedyną siłą społeczną zdolną do sformułowania słusznego programu walki była klasa robotnicza i wyrażający jej polityczne interesy polscy komuniści.[…] Zarówno wcześniejsza jak i najnowsza historia dowodzą, że potęga i rozkwit ZSRR leżą w najżywotniejszym interesie Polski Władysław Kruczek, I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie podczas obchodów 1000 lecia Państwa Polskiego, 1966 rok

181 listopad 2021 Pomnik ten jest symbolem wiecznej chwały towarzyszom naszej walki, tym z jednego szeregu rewolucyjnejmanifestacji, z żołnierskiegooddziałuwalczącego o wolność Hiszpanii,bojowego szlaku od Lenino do Berlina,partyzanckiej drużyny, posterunku milicji i służbybezpieczeństwastawiającegoczoła terrorowi reakcyjnego podziemia… kpt. Tomasz Wiśniewski, były zastępca kierownika WUBP w Rzeszowie, podczas uroczystości odsłonięcia pomnika, 1974 r. - Wkroczenie Armii Czerwonej Rozbrojenie Armii Krajowej Likwidacja konspiracyjnych władz cywilnych Pobór do wojska (kilkanaście %) - Zwiększenie kontyngentu -Aresztowanie ziemian, parcelacja i grabież majątków Aresztowanie żołnierzy Armii Krajowej, wywózki do łagrów Całkowity nadzór NKWD nad aparatem bezpieczeństwa Powszechna samowola żołnierzy Armii Czerwonej, kradzieże, gwałty, morderstwa, pobicia Całkowite przejęcie prasy i środków masowego przekazu

182 listopad 2021 Szczątki ofiar terroru komunistycznego w miejscu masowej zbrodni w Turzy k. Sokołowa Młp. Publiczna egzekucja żołnierzy oddziału Jana Stefki „Mściciela” 10 lipca 1946 r. w Dębicy Inskrypcja pozostawiona przez więźnia na drzwiach jednej z cel PUBP w Rzeszowie

listopad 2021 Władysław Kojder, działacz SL i PSL, jeden z organizatorów strajku chłopskiego w 1937 r. Zamordowany między 17 a 21 września 1945 r. Kpt. Tadeusz Wiśniewski, we IX 1945 r. p.o. zastępcy kierownika Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie - 60 tys. osób wywiezionych do łagrów ok. 50 tys. osób zamordowanych -setki tysięcy więzionych - „wymiana” elit zniszczenie inteligencji zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego -ogromne straty materialne w dobrach kultury -zideologizowana zmiana kierunku rozwoju kultury zwiększenie przepaści cywilizacyjnej względem krajów rozwiniętych

boguslaw.kleszczynski@ipn.gov.pl

184 listopad 2021

MAREK WÓJCIK, BYŁY DZIAŁACZ NIEZALEŻNEGO ZRZESZENIA STUDENTÓW

brano nieprzypadkowo. Stworzo no wówczas nowy ciąg komunika cyjny, w tym miejscu wzniesiony pomnik miał „jaśnieć” na chwałę systemu, który zwyciężył niczym Tysiącletnia Rzesza. Zburzyć, rozebrać, tu nie ma alternatywy – nie ma wątpliwości Marek Wój cik, znany działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów oraz „Soli darności”, a także pasjonat historii Rzeszowa.–Niech dla obrońców pomnika wyrzutem sumienia będą smutne

I „SOLIDARNOŚCI”

do końca życia oczy Jadwigi Cie plińskiej, wdowy po Łukaszu, za mordowanym przez komunistów wraz ze swoimi towarzyszami 1 marca 1951 roku w więzieniu na Mokotowie. Pani Jadwiga, śla dem męża, który często odwiedzał kościół Bernardynów, codziennie chodziła tamtędy pomodlić się za spokój Jego duszy i duszy syna Andrzeja, którego przedwcześnie straciła w 1972 roku – podkreśla Wójck w rozmowie z dziennika rzem THR.

POWINIEN ZOSTAĆ ROZEBRANY

– Najważniejszym argumentem przemawiającym za rozbiórką po mnika jest fakt, że na ten pomnik [upamiętniający m.in. formacje PPR, UB, KBW i MO – przyp. M.M.] musieli patrzeć ci, którzy przeżyli tortury w komunistycz nych więzieniach oraz rodziny patriotów zamordowanych przez komunistów. Wzniesiono go na chwałę zdrajców i morderców, czego zresztą nigdy nie ukrywa no, maskując jedynie totalitarną nowomową. Miejsce również wy

KOMBATANCI ARMII KRAJOWEJ ZA USUNIĘ CIEM POMNIKA WALK REWOLUCYJNYCH

185 listopad 2021 Prezes Zarządu Okręgu Pod karpackiego Światowego Związ ku Żołnierzy Armii Krajowej kpt. w st. spoczynku Julian Pawełek uważa, że Pomnik Walk Rewolucyjnych powinien zostać usunięty z przestrzeni publicz nej miasta Rzeszowa. W opinii kpt. Pawełka, który sam prze szedł przez ubeckie katownie, pomnik, który upamiętnia m.in. funkcjonariuszy komunistycz nych organów bezpieczeństwa odpowiedzialnych za represje wobec żołnierzy AK i podziemia niepodległościowego, powinien się znaleźć w specjalnym skansenie komunizmu, a nie w centrum miasta, w niedalekiej odległości od pomnika płk. Łukasza Cie plińskiego i jego podkomend nych, którzy padli ofiarą zbrodniczej działalności komunistów. W krótkiej wypowiedzi udzie lonej dziennikarzom THR Prezes Pawełek podkreślił, że jest to rów nież opinia części rzeszowskie go środowiska weteranów Armii Krajowej. Przypomniał również, że ówczesne władze komunistycz ne, nie licząc się z opinią publicz ną, pobierały z listy płac każdego mieszkańca Rzeszowa po kilkaset złotych miesięcznie na budowę pomnika.Wypowiedź Prezesa lokalnych struktur największego związku zrzeszającego byłych żołnierzy AK to kolejny głos ze strony śro Kpt. w st. spoczynku Julian Pawełek, Prezes Zarządu Okręgu Podkarpackiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, fot. M. Ma ruszak. dowiska weteranów walk o nie podległość Rzeczypospolitej i ich rodzin, którzy domagają się usu nięcia z ulic Rzeszowa reliktów sowieckiej dominacji. Wyraźnie widać, że ofiary terroru komuni stycznego i upamiętnionego przez w/w pomnik tzw. czynu rewolu cyjnego domagają się głosu w de bacie na temat dalszych losów pomnika. Jest rzeczą zaskakującą, a jednocześnie symptomatyczną, że nikt z przedstawicieli władz Miasta Rzeszowa nie zadał sobie do tej pory trudu, aby ten głos usły szeć i zapytać o opinię na temat pomnika ludzi, którzy z racji swej działalności na rzecz niepodległej Rzeczypospolitej powinni w tej debacie odgrywać decydującą rolę. Zamiast konsultacji z udzia łem wielu środowisk, władze mia sta wolą uczestniczyć w piknikach i marszach w obronie komuni stycznych symboli, organizowa nych z udziałem byłych funkcjo nariuszy komunistycznej PZPR i kabaretowych artystów. M.M.

UWAŻA, ŻE POMNIK WALK REWOLUCYJNYCH

Major Stanisław Rusek, który w konspiracji nosił pseudonim „Tę cza”, uczestniczył w wielu bitwach i potyczkach z komunistami, m.in. latem 1946 brał udział w rajdzie zgrupowania partyzanckiego „Zapo ry” po Rzeszowszczyźnie, jednym z najbardziej malowniczych epizo dów w dziejach Żołnierzy Wyklę tych. W trakcie rajdu żołnierze „Za pory” przebyli trasę z Lubelszczyzny aż w okolice Przełęczy Dukielskiej, rozbijając po drodze posterunki MO i tocząc liczne potyczki z wojskami sowieckimi i KBW. Wydarzenia te zapadły głęboko w pamięć miesz kańców Rzeszowszczyzny i sta nowią do dziś źródło inspiracji do podejmowania działań o charakte rze patriotycznym. Major „Tęcza” jest członkiem Korpusu Weteranów Walk o Niepodległość Rzeczypospo litej Polskiej. Od wielu lat jest także honorowym członkiem rzeszowskie go Stowarzyszenia Rodzin Żołnie rzy Niezłomnych Podkarpacia. Brał udział w wielu imprezach organizo wanych w Rzeszowie dla upamięt nienia Żołnierzy Wyklętych, którzy zbrojnie przeciwstawili się sowiec kiej okupacji. Szczegółowy biogram majora Stanisława Ruska oraz opis walk „zaporczyków” na Podkarpaciu można znaleźć na stronie: nahistoriarzeszowa.wordpress.comwww.taj

Marek Wójcik, fot. M. Maruszak.

PARTYZANCI MAJORA „ZAPORY” NIE ŻYCZĄ SOBIE POMNIKA WALK REWOLUCYJNYCH W CENTRUM RZESZOWA

186 listopad 2021

– Żołnierze Armii Krajowej i od działów partyzanckich WiN-u, któ rzy walczyli w okolicach Rzeszowa z sowiecką okupacją, nie życzą so bie, aby ten pomnik stał nadal. Nie można honorować i upamiętniać tych, którzy nas mordowali i byli przeciwko wolnej Polsce i którzy odpowiadają zarówno za Katyń, jak i wywózki żołnierzy AK na Sybir –uważa mjr Stanisław Rusek, jeden z ostatnich żyjących podkomend nych mjr. Hieronima Dekutowskie go „Zapory”, legendarnego Żołnie rza Wyklętego z Rzeszowszczyzny. – Strzelaliśmy do nich jak do zdrajców, którzy chcieli Polskę od dać Sowietom, a nas i nasze rodziny wymordować lub upokorzyć. Gdy rozbrajaliśmy w 1946 roku poste runek milicji w Czudcu, wszyscy ci upamiętnieni „bohaterowie” uciekali, gdzie pieprz rośnie. To skandal, że w Rzeszowie nie ma pomnika mjr. „Zapory”, żołnierza Rzeczypospoli tej, który walczył o wyzwolenie Rze szowszczyzny spod sowieckiej oku pacji, ani nawet ulicy jego imienia, za to hołubi się pomnik wystawiony

Marek Wójcik należy do nie licznego grona niezłomnych dzia łaczy opozycji antykomunistycz nej, w której działał od 1980 roku, czyli od czasu studiów w rzeszow skiej Wyższej Szkole Pedago gicznej. Po wprowadzeniu przez komunistów stanu wojennego ukrywał się przez niemal miesiąc. Następnie został zatrzymany i in ternowany w ośrodku odosobnie nia w Zakładzie Karnym w Załę żu koło Rzeszowa. Po zwolnieniu z internowania poświęcił się pracy w Komitecie Pomocy Internowa nym, Aresztowanym, Skazanym, Pozbawionym Pracy oraz Ich Ro dzinom przy Klasztorze oo. Ber nardynów w Rzeszowie. W latach 1982 1989 wchodził w skład pod ziemnej Regionalnej Komisji Wy konawczej NSZZ „Solidarność” w Rzeszowie, w której odpowiadał za redakcję biuletynu „Solidarność Trwa”. Od wielu lat współpracuje z rzeszowskim Oddziałem Instytu tu Pamięci Narodowej. Apel Marka Wójcika wpisuje się w szereg wypowiedzi rzeszowian związanych z ich własnymi prze życiami i doświadczeniami walki o niezależność i niepodległość bytu państwa polskiego. Usunięcie Po mnika Walk Rewolucyjnych z pu blicznej przestrzeni miasta stanowi łoby swoisty symbol wpisujący się w cykl obchodów setnej rocznicy Odzyskania Niepodległości. M.M.

M.M.

Mjr Stanisław Rusek „Tęcza” w mundurze Wojska Polskiego, fot. M. Maruszak. bandom komunistycznym, z którymi walczył o wolną Polskę – dodaje.

RODZINY ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH APELUJĄ O USUNIĘ CIE POMNIKA CZYNU REWOLUCYJNEGO

Apel o wysłuchanie głosu ofiar komunizmu w dys kusji na temat dalszych losów stojącego w centrum Rze szowa i upamiętniającego m.in. UB, KBW, MO, ORMO i PPR pomnika, symbolu sowieckiej dominacji, który rani uczucia Żołnierzach Wyklętych i ich rodzin, a tak że hańbi pamięć płk. Łukasza Cieplińskiego i innych żołnierzy walczących o niepodległość Rzeczypospolitej – to główny motyw listu otwartego, jaki Prezes Stowa rzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpa cia, zrzeszającego m.in. rodziny Żołnierzy Wyklętych z okolic Rzeszowa, wystosował do Wojewody Podkar packiego. Poniżej zamieszczamy pełny tekst listu wraz z odpowiedzią Wojewody. Zdaniem autora listu, „[…] zdecydowany sprzeciw i niezrozumienie budzi ponadto fakt, że pomnik ten znaj duje się w odległości kilkuset metrów od budynku byłego rzeszowskiego więzienia, który jest jednym z głównych miejsc kaźni Polaków walczących z sowiecką okupacją i upamiętnia wszystkich tych, którzy zginęli z rąk so wieckiego NKWD, AL, KBW, UBP, MO, oraz niedaleko

187 listopad 2021

List otwarty Prezesa Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia do Wojewody Pod karpackiego z dnia 21 marca 2018 roku.

O TAK NEGATYWNEJ WYMOWIE I TRE ŚCI – UWAŻAJĄ OJCOWIE BERNARDYNI

SYMBOLEM RZESZOWA NIE POWINIEN BYĆ POMNIK

ceniem prawa własności Zakonu, w bezpośrednim otoczeniu Sanktuarium, wzniesiono ideologiczny pomnik. […]” Wystąpienie o. Klimasa przywraca pamięć o tym, że większość mieszkańców Rzeszowa od początku zdawała sobie sprawę z tego, że komuniści wznieśli Pomnik Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie nielegalnie i celowo w bez pośrednim sąsiedztwie Sanktuarium Matki Bożej Rzeszow skiej po to, by zdominować ideologicznie przestrzeń wokół klasztoru i upokorzyć wszystkich ludzi wierzących, bronią cych wartości chrześcijańskich i roli Kościoła w życiu spo łecznym. Władze komunistyczne zrealizowały ten cel siłą, niszcząc zabytkowe otoczenie klasztoru i ogradzając go blisko trzymetrowym betonowym murem. Nie było to dzia łanie przypadkowe. Robili to bowiem ludzie, którzy byli czynnie zaangażowani w walkę z Kościołem katolickim. Jednym z kluczowych elementów tzw. walk rewolucyjnych o Polskę Ludową była właśnie bezwzględna walka z Ko ściołem, czego wymownym przykładem było aresztowanie i uwięzienie Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Pomnik ten w istocie stanowi gloryfikację tych działań, jak również in nych zbrodni komunizmu. M.M.

188 listopad 2021 pomnika upamiętniającego płk. Łukasza Cieplińskie go i działaczy IV Zarządu Zrzeszenia »WiN«. To sytu acja bez precedensu, która hańbi pamięć o płk. Łuka szu Cieplińskim, Żołnierzach Wyklętych, ich rodzinach i wszystkich, którzy oddali życie i poświęcili najlepsze lata w walce z komunizmem na Podkarpaciu, gdyż po mnik ten de facto upamiętnia ich oprawców i morder ców. Ta dwoistość symboliki historycznej może okazać się niezrozumiała dla młodego pokolenia Rzeszowian, które powinno odwoływać się do jasnych i czytelnych wzorców patriotyzmu. [...]” M.M.

„Miasto Rzeszów, które 500 lat temu wybrała Matka Boża, by nieść pomoc ludziom utrudzonym, które wydało tak wielu mężnych i szlachetnych ludzi, które ma tak piękną i bogatą historię, zasługuje na godny symbol. Niewątpliwie nie powinien nim być pomnik o tak negatywnej wymowie i treści »W hołdzie bohaterom walk rewolucyjnych o Pol skę Ludową w 30-lecie PRL«. […]” – napisał gwardian klasztoru Bernardynów w Rzeszowie o. Rafał Klimas do organizatorów happeningu, zorganizowanego 13 maja 2018 r. w obronie Pomnika Walk Rewolucyjnych. W dal szej części pisma można przeczytać m.in., że w sprawie wymowy i symbolu ww. pomnika wypowiedział się już w sposób jednoznaczny Instytut Pamięci Narodowej – Ko misja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w orzeczeniu z 26 kwietnia 2018 roku. Ojciec Klimas przypomina, że „[…] 10 października 1949 roku teren ten [na którym stoi pomnik – przyp. M.M.] został wpisany do rejestru zabytków województwa rzeszow skiego, jako składnik zespołu staromiejskiego, a 30 stycznia 1969 roku włączony w układ urbanistyczny Rzeszowa i jest chroniony prawem. Pomimo to, z naruszeniem ochrony za bytkowej tkanki urbanistycznej i architektonicznej, z pogwał

CZYNU REWOLUCYJNEGO POCHWALA W ISTOCIE ZBRODNIĘ NA ŁUKASZU CIEPLIŃSKIM

Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie, fot. archiwum.

Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie, nazywany także pomni kiem Walk Rewolucyjnych, jest pozo stałością i symbolem komunizmu. Zo stał wzniesiony w latach 1971–1974 przez ówczesne władze komunistycz ne województwa rzeszowskiego jako upamiętnienie wprowadzenia i utrwa lania tzw. Polski Ludowej, czyli to talitarnej władzy państwowej na na szej podkarpackiej ziemi – czytamy w opublikowanym 11 lutego 2018 r. stanowisku Stowarzyszenia Osób Re presjonowanych w Stanie Wojennym Województwa Podkarpackiego, które zrzesza osoby represjonowane przez komunistów, m.in. internowanych w stanie wojennym, więzionych za przekonania, ukaranych przez sądy i kolegia komunistyczne oraz pobi tych przez tzw. nieznanych sprawców. W dalszej części dokumentu człon kowie Stowarzyszenia wskazują, że „[…] istotą tego »czynu rewolucyj nego« było przywiezienie z ZSRR na sowieckich bagnetach i zainstalowa nie przemocą nowego ustroju, któ ry nie przewidywał wolności słowa, zgromadzeń, swobody zrzeszania się ani swobód religijnych. Odbyło się to poprzez sfałszowanie referendum w 1946 r. i wyborów w 1947 r., przy pomocy aresztowań i wywózek na Sy berię całych formacji Armii Krajowej, zabójstw i prześladowań działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz innych organizacji walczących o de mokratyczną Polskę. Jakimi metodami zaprowadzano te nowe porządki, przypomina od słonięty kilka lat temu przy tej samej ulicy Pomnik Łukasza Cieplińskiego i działaczy Zrzeszenia Wolność i Nie zawisłość. Zostali oni zamordowani w 1951 r. strzałami w tył głowy. Po mnik Czynu Rewolucyjnego w istocie pochwala tę zbrodnię, jak i wszystkie zbrodnie dokonane przez NKWD, UB i władze komunistyczne, żeby wpro wadzić ustrój, który pozbawił Po laków wolności i zatrzymał rozwój Polski w wymiarze obywatelskim, kulturalnym i gospodarczym na pół wieku. Jak te dwa pomniki mogą stać obokPomniksiebie? Czynu Rewolucyjnego nie może utrwalić się jako wizytów ka Rzeszowa, bo przedstawia jego fałszywy obraz. Prawdziwe oblicze naszego miasta i regionu pokazał ma sowy ruch »Solidarności«, pokojowy strajk chłopski i robotniczy w 1981 r. ZOMO w okresie stanu wojennego, fot. ze zbiorów Archiwum IPN.

Interwencja

POMNIK

i największe, 600-tysięczne zgroma dzenie w dziejach Rzeszowa podczas wizyty Jana Pawła II w 1991 roku. Domagamy się usunięcia tego fał szywego pomnika zgodnie z ustawą z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu.” Pod oświadczeniem podpisał się Prezes Stowarzyszenia Mieczysław Liber, a listy w tej sprawie otrzymali m.in.: Wojewoda Podkarpacki dr Ewa Leniart, Prezydent Miasta Rzeszowa Tadeusz Ferenc, Dyrektor Oddziału IPN w Rzeszowie dr Dariusz Iwa neczko i Marszałek Województwa Podkarpackiego Władysław Ortyl. M.M.

– STANOWISKO STOWARZYSZENIA OSÓB REPRESJONOWANYCH W STANIE WOJENNYM WOJEWÓDZTWA PODKARPACKIEGO

189 listopad 2021

POMNIKA WALK REWOLUCYJNYCH

Feliks Foryt, który pełni funkcję

Zbigniewa Religę Fundacji Charytatywnej „Dar Serc”, uważa, że Pomnik Walk Rewolucyjnych powinien zostać usunięty. – Jestem zwolennikiem usunię cia pomnika z przestrzeni publicznej Rzeszowa. W naszym mieście nie ma miejsca na symbole komunistycznej, antychrześcijańskiej ideologii. De komunizacji wymagają również rady osiedlowe w naszym mieście, w któ rych zasiada wielu byłych działaczy PZPR – powiedział dziennikarzom RedakcjiKierowanaTHR. przez Feliksa Fory ta fundacja zajmuje się m.in. pozy skiwaniem do współpracy wolonta riuszy, którzy opiekują się dziećmi cierpiącymi na choroby przewlekłe w publicznych placówkach medycz nych oraz organizowaniem prawnego i psychologicznego wsparcia dla dzie ci będących ofiarami wypadków. Na stronie internetowej Bractwa Orderu Świętego Stanisława można przeczy tać z kolei, że poprzez swą działalność pragnie ono zwrócić uwagę na potrze bę upowszechniania i praktykowania uniwersalnych wartości oraz krzewie nia patriotycznych postaw, zgodnie z najlepiej pojętą polską tradycją na rodową. Orderami Świętego Stanisła wa uhonorowani zostali m.in. ks. bp dr Jan Wątroba – biskup ordynariusz Diecezji Rzeszowskiej i ks. prałat Sta

JAROMIR KWIATKOWSKI: W KWESTII RZESZOWSKIEGO ŚRODOWISKA PRAWICOWE I PATRIOTYCZNE PRZEGRAŁY BITWĘ O PAMIĘĆ

Komandora Podkarpackiego Orderu Świętego Stanisława w Rzeszowie oraz Dyrektora założonej przez prof.

DYREKTOR FUNDACJI CHARYTATYWNEJ „DAR SERC” ZA USUNIĘCIEM

– Jestem gorącym przeciwnikiem zaciemniania na przestrzeni ostatnich lat wymowy tego pomnika. Problem jest jednak bardziej złożony – uważa dziennikarz. – Bez względu na to, czy ten pomnik będzie zburzony, czy też pozostawiony w takim samym bądź innym kształcie, uważam, że bardziej istotną kwestią jest odpowiedź na py tanie: jak to się stało, że przez 29 lat III RP nie został wykreowany inny symbol Rzeszowa? Jak doszło do tego, że ten pomnik funkcjonuje jako symbol Rzeszowa, tak jakby Rzeszów nie miał się czym poszczycić z innych okresów swej historii? Jakby naszego miasta nie było stać na wykreowanie innego symbolu? W tej chwili bowiem głównym argumentem obrońców po mnika jest to, że jest to najbardziej rozpoznawalny symbol Rzeszowa. Taka sytuacja obciąża wszystkie po kolei władze miasta po 1990 roku, także NSZZ „Solidarność” oraz siły prawicowe i patriotyczne. Wycho dzi bowiem na to, i stwierdzam to ze smutkiem i bólem, że przez ich zanie chanie przegraliśmy bitwę o pamięć w kwestii pomnika – ocenia Jaromir Kwiatkowski.Dlapoparcia tej tezy dziennikarz przytoczył m.in. następujący przykład. – O skali spustoszenia w świadomości mieszkańców wywołanego tym zanie chaniem może świadczyć rozmowa, jaką swego czasu przeprowadziłem z kolegami mojej córki ze studiów, ludźmi skądinąd bardzo inteligent nymi. Okazało się, że ten pomnik nie kojarzy im się z niczym, a już na pew no nie z czynem rewolucyjnym, który pochłonął kilkadziesiąt milionów ofiar. Dla nich to jest po prostu jakiś tam pomnik, przy którym umawiają się na spotkania. Dlatego obecnie należy jak najszybciej przywrócić w świadomości mieszkańców Rzeszowa powody, dla których ten pomnik powstał i jego rze czywistą wymowę. Niech to będzie taki „pomnik czynu rewolucyjnego”, który straszy mieszkańców. Należałoby po stawić tam tablicę informacyjną o treści uzgodnionej z IPN, która ukazywałaby autentyczną, a nie zakłamaną historię i motywy powstania tego pomnika.

– Obawiam się jednak, że sytu acja, gdy ten pomnik funkcjonuje jako symbol Rzeszowa, jest już nie do od wrócenia – stwierdził dziennikarz. –Oczywiście, szansa, żeby coś zmienić w tym względzie, zawsze istnieje, ale wymagałoby to aktywności ze stro ny sił, które powinny tę aktywność wykazać. Tymczasem środowiska prawicowe obrosły po ostatnich wy borach w stanowiska i nie widzę z ich strony ani chęci, ani woli toczenia tej batalii. W tej chwili wojnę o pamięć toczy garstka ludzi, którzy de fac to nie mają na kogo liczyć – stwier dził Jaromir Kwiatkowski. M.M.

POMNIKA

Jaromir Kwiatkowski, fot. archiwum. Kilka pytań w sprawie rzeszow skiego Pomnika Walk Rewolucyjnych zadaliśmy Jaromirowi Kwiatkowskie mu na spotkaniu promującym jego najnowszą książkę pt. Cierpienie na uczyło mnie radości. Wszystkie K2 Pawła Szkutnickiego (Kraków 2018).

190 listopad 2021

– Wszystkie pomniki, złogi komu ny, świadczące o najbardziej ludobój czym systemie w dziejach ludzkości należy usuwać. To jest m.in. święty obowiązek władz samorządowych. Ten pomnik upamiętnia ustrój, który ma na sumieniu ok. 100 mln zamordo wanych ludzi. Jaka jest zatem podsta wa do tego, aby ten pomnik nadal tam stał? – pyta prof. Fleszar, który w la tach osiemdziesiątych XX wieku był m.in. wykładowcą duszpasterstw aka demickich, robotniczych i rolniczych w diecezji przemyskiej oraz członkiem Zespołu Niezależnych Historyków, działającego pod patronatem Katolic kiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Nazwijmy sprawę po imie niu. Upamiętnia on wszystkich tzw.

PROF. DR HAB. BOLESŁAW FLESZAR: USUNIĘCIE POMNIKA

JEST ŚWIĘTYM OBOWIĄZKIEM WŁADZ

REWOLUCYJNYCH

WALK

Prof. dr hab. Bolesław Fleszar, fot. M. Maruszak utrwalaczy władzy ludowej, czyli de facto naszych zdrajców oraz cały sys tem represji i zwykłego komunistycz nego bandytyzmu. Próby uczynienia z tego pomnika symbolu miasta oraz przywoływanie argumentu o jego utrwaleniu się w pamięci mieszkań ców są absurdalne. To samo bowiem można było powiedzieć o pomniku Dzierżyńskiego w Warszawie, który również utrwalił się w ludzkiej pa mięci i którego pozbyto się bardzo szybko. To są konsekwencje nieprze prowadzenia totalnej dekomunizacji. To są także konsekwencje tzw. grubej kreski i układów z postkomunistami w Magdalence – dodaje prof. Fleszar, wskazując jednocześnie na rolę praw dy w życiu publicznym. – Jeśli chce my być konsekwentni, to musimy sta nąć w prawdzie. Co to znaczy stanąć w prawdzie w tym przypadku? Wiek XX wykreował dwa skrajnie ludo bójcze systemy, które miały ten sam lewicowy rodowód: nazizm, czyli na rodowy socjalizm i bolszewizm, czyli komunizm internacjonalistyczny. Oba wyrastają z tego samego korzenia marksizmu-leninizmu i innych utopii XX wieku. Obydwa te systemy doko nały zamachu na cywilizację łacińską, która według wielu naukowców jest największym osiągnięciem ludzko ści. Po latach [w 1946 roku – przyp. M.M.] jeden z tych systemów docze kał się swojego osądzenia w Norym berdze. Nie było natomiast nawet szczątkowego osądzenia komuny, a przecież system komunistyczny odpowiadał za znacznie większe zbrodnie niż nazizm. Ten pomnik jest apoteozą tego systemu i ludzi, którzy go tworzyli. Jeżeli my, Polacy, za mierzamy się ostatecznie wyzwolić z wszelkich złogów systemu komuni stycznego i chcemy budować Rzecz pospolitą opartą na sprawiedliwości i obiektywnej prawdzie historycznej, to jakim prawem ma tutaj stać ten po mnik? – konkluduje prof. Fleszar. M.M.

191 listopad 2021 Członkowie Komandorii Podkarpackiej Orderu Św. Stanisława podczas obchodów Święta Kon stytucji 3 Maja w Rzeszowie, fot. archiwum. Feliks Foryt, fot. M. Maruszak. nisław Słowik – emerytowany dyrek tor Caritas Diecezji Rzeszowskiej. Wypowiedź Feliksa Foryta, udzielona w maju 2018 roku, to ko lejny głos ze strony rzeszowskich organizacji i stowarzyszeń patrio tycznych opowiadających się za usunięciem Pomnika Walk Rewolu cyjnych, pomijany w publicznej de bacie na ten temat. M.M. Tak uważa prof. Bolesław Fleszar, były Rektor Politechniki Rzeszow skiej, senator RP I kadencji, działacz NSZZ „Solidarność” i opozycji anty komunistycznej w PRL. W rozmowie z dziennikarzami THR prof. dr hab. Bolesław Fleszar, który odebrał tytuł doktora honoris causa Politechniki Rzeszowskiej, pod kreślił, że Polska jest państwem pra wa i jeżeli obowiązują zapisy ustawy dekomunizacyjnej, to należy je bez względnie respektować.

192 listopad 2021 Manipulacje lokalnych mediów i frekwencyjna porażka organizato rów pikniku w obronie pomnika. W relacjach lokalnych mediów z imprezy, jaka miała miejsce 13 maja 2018 r. pod Pomnikiem Walk Rewolucyjnych, w których przo dowała „Gazeta Wyborcza”, mowa była najczęściej o „tłumach” i „kil kuset” mieszkańcach Rzeszowa, którzy rzekomo protestowali prze ciwko rozbiórce monumentu. Nikt do tej pory nie postarał się o spro stowanie tych informacji. Tymcza sem wielu obserwatorów życia poli tycznego wskazuje, że z dostępnych w Internecie fotografii oraz relacji uczestników wynika, że w imprezie brało udział zaledwie sto kilkadzie siąt osób, w tym znajomi organiza torów z postkomunistycznej SLD i skrajnej lewicy. Spontanicznie mo gło zatem uczestniczyć w tym zgro madzeniu ok. 50–60 osób. Oznacza to całkowitą porażkę frekwencyjną, zwłaszcza biorąc pod uwagę blisko Happening pod Pomnikiem Walk Rewolucyjnych 13 maja 2018 r., fot. błękitna.tv. dwustutysięczną liczbę mieszkań cówZRzeszowa.podsumowania organizowa nych dotychczas w obronie pomni ka imprez z udziałem Prezydenta i władz miasta, a więc marszu SLD 1 maja i pikniku z 13 maja wynika, że wzięła w nich udział zaledwie garst ka rzeszowian, a większość po prostu zlekceważyła zaproszenia wysyłane przez „Skibę” i postkomunistyczną lewicę lub też zwyczajnie wstydziła się brać udział w czymś tak bardzo wątpliwym z punktu widzenia polity ki historycznej Państwa. W licznych komentarzach na fo rach internetowych wskazywano, że powinien to być wyraźny sygnał dla lokalnych prawicowych polityków, że jakiekolwiek radykalne decyzje podejmowane w sprawie pomni ka będą miały znacznie mniejszy oddźwięk społeczny niż to, co dotąd zapowiadały i zapowiadają władze miasta i postkomunistyczna lewica. M.M. Podczas spotkania z mieszkańcami Boguchwały 12 maja 2018 r. Wicepremier Beata Szydło pozytywnie odniosła się do koncepcji likwidacji rzeszowskich pomników, które podlegają rozbiórce na mocy ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komuni zmu lub innego ustroju totalitarne go przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Na prośbę przedstawiciela Sto warzyszenia Rodzin Żołnierzy Nie złomnych Podkarpacia Pani Premier ustosunkowała się do wieloletnich za biegów środowisk patriotycznych, ma jących na celu usunięcie z przestrzeni publicznej Rzeszowa pomników sym bolizujących reżim komunistyczny. – Jest ustawa, jest zatem pod stawa prawna, aby w tej chwili te zmiany wprowadzać. Dobrze, jeśli te zmiany będziemy mogli wprowa dzać w porozumieniu i konsensusie społecznym. Warto przy tej okazji mieć przychylność lokalnej społecz ności, ale sądzę, że skoro są podsta Wicepremier Beata Szydło na spotkaniu z mieszkańcami Buguchwały 12 maja 2018 r., fot. M. Maruszak. wy prawne i jest środowisko, które chce tych zmian, to pewnie w nie długim czasie do tych zmian będzie mogło dojść – powiedziała Beata Szydło. M.M. MIESZKAŃCY RZESZOWA NIE PRZYSZLI NA WIEC POD POMNIKIEM WALK REWOLUCYJNYCH WICEPREMIER BEATA SZYDŁO O LIK WIDACJI KOMUNISTYCZNYCH POMNIKÓW W RZE SZOWIE

Mirosław Romański: Naturalnie, że mają. Przecież sam prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc jest byłym działaczem komunistycznym. To też, jaka opcja rządzi – taka polityka. Pomnik Czynu Rewolucyjnego stoi nadal – i to, żeby było śmieszniej – na terenie należącym do księży. Jeśli już tak lewicy zależy na tym, żeby stał, to przynajmniej do dobrego tonu należałoby ściągnięcie z niego widniejących z obu stron symboli ruchu robotniczego.

DR MIROSŁAW

ROMAŃSKI, HISTORYK SPECJALIZUJĄCY SIĘ W D ZIEJACH PRL I WYKŁADO WCA POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ, OPOWIADA SIĘ ZA DEMONTAŻEM SYMBOLI KOMUNISTYCZNYCH NA POMNIKU CZYNU REWOLUCYJNEGO W RZE SZOWIE. PUBLIKUJEMY FRAGMENT WYWIADU UDZIELONEGO THR W KWIETNIU 2016 ROKU Stanisław Furman, fot. archiwum Mirosław Romański

Marcin Maruszak: Jakie jest Pana zdanie na temat rozbiórki Pomnika Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie?

Marcin Maruszak: Czy ludzie nomenklatury partyjnej mają nadal wpływ na życie mieszkańców naszego miasta?

193 listopad 2021 193

Stanisław Furman: Jestem za tym, żeby to zburzyć w cholerę. Nie chodzi o to, aby się mścić na jakiejś rzeczy martwej. Chodzi o to, że ten pomnik przypomina o złych rzeczach i rani ludzkie uczucia, nawet z psychologicz nego punktu widzenia oddziałuje negatywnie. Byliśmy bowiem w niewoli, byliśmy niemalże republiką sowiecką. Zmarnowaliśmy najlepsze lata.

STRAJK W RZE SZOWSKIM „DŹWIGU” DOMAGA SIĘ ZBURZENIA POMNIKA

CZYNU REWOLUCYJNEGO

STANISŁAW FURMAN, LEGENDARNY DZIAŁACZ „SOLIDARNOŚCI”, KTÓRY W S TANIE WOJENNYM ZORGANIZOWAŁ

Ksiądz Roman wychodził na przeciw ich oczekiwaniom. Bardzo często, udzielając chrztu i innych sakramentów rodzinom dyrektorów i prezesów różnych przedsiębiorstw, uzyskiwał od nich w dowód wdzięcz ności pozwolenia na budowę, mate riały budowlane i fachową pomoc. W ten sposób mógł spokojnie łączyć budowę kościoła z działalnością misyjną wśród „najbardziej potrze bujących”, zabezpieczając się jed nocześnie przed donosami do władz w sprawach dotyczących budowy obiektów sakralnych. Zarówno prze łożeni zakonni, jak i władze kościelne zdawały sobie sprawę z talentów or ganizacyjnych ks. Romana, kierując go na najbardziej wymagające odcin ki pracy misyjnej. Jego działalność zaowocowała wybudowaniem siedzi by Seminarium Duchownego w Kra kowie oraz kilku kościołów i kaplic, wokół których powstały prężnie działające wspólnoty katolickie. Za swe zasługi został odznaczony meda lem „Zasłużonemu Budowniczemu Kościołów Diecezji Przemyskiej”, nadanym przez biskupa Ignacego To karczuka.

Ksiądz Roman Sikora MS, który związany był z parafiami w Zwięczycy oraz Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie, pozostał w pamięci wiernych nie tylko jako doskonały misjonarz i duszpasterz, ale przede wszystkim jako niestrudzony budowniczy kaplic i kościołów wzno szonych wbrew zakazom komunistycznej władzy. Stosował przy tym dość wyszukane metody, polegające na wykorzystywaniu słabości przeciwników, wśród których było wielu takich, którzy w tajemnicy przed partią starali się wychowy wać swoje dzieci i wnuki w tradycji i duchu chrześcijańskim.

194 listopad 2021 BIOGRAFIE

Roman Sikora przyszedł na świat 6 stycznia 1934 r. w malowniczych Dominikowicach k. Gorlic, nale żących do parafii św. Jana Chrzci ciela w Kobylance. Tam też został ochrzczony 30 stycznia 1934 r. Jego rodzice, Franciszek i Helena z domu Pabis, nie szczędzili sił i energii, aby przekazać synowi dar żywej wiary i umiejętność żarliwej modli twy. Miał trzech młodszych braci: Leopolda (ur. 1937), Tadeusza (ur. 1939) i Stanisława (ur. 1944) oraz siostrę Natalię (ur. 1950), z którą bardzo dobrze się rozumieli. Dzie ciństwo i młodość upływały mu na nauce, ciężkiej pracy w polu i grze w piłkę. We wciąż żywych wspo mnieniach siostry z tamtego okresu jawi się on jako bardzo silny męż czyzna. – Wspaniały człowiek. Bardzo dobry syn, brat, kuzyn, wujek. Dzieci i cała rodzina go uwielbiały – wspo mina siostra ks. Romana, Pani Nata lia Dudka. – Lubił pracę w polu. Był bardzo dobrym kosiarzem, obdarzo nym niezwykłą siłą. Gdy bywał na urlopie przy młócce, to brał te snop ki w taki sposób, że inni nie mogli nadążyć przy tej maszynie – dodaje. Nie wiemy dokładnie, kiedy od krył w sobie dar powołania. Wiado mo jednak, że od dzieciństwa służył do mszy jako ministrant w kościele w Kobylance, gdzie posługę sprawo wali Księża Misjonarze Saletyni. To właśnie tutaj dojrzewała jego wiara, a życie upływało w rytmie wyda rzeń związanych z niedalekim Sank tuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu. Jest bardzo prawdopo dobne, że jako 12-letni chłopiec brał udział w obchodach 100-lecia obja wienia się Matki Bożej w La Salette, w których wzięło udział 40 tys. wier nych pod przewodnictwem dwóch biskupów z Przemyśla: Franciszka Bardy i Wojciecha Tomaki. Zetknię cie się z żywym i – wbrew komu nistom – ostentacyjnie manifesto wanym przywiązaniem miejscowej społeczności do wiary katolickiej musiało niewątpliwie mieć wpływ na jego późniejsze wybory życio we. Mając 17 lat, wstąpił w 1951 r. do nowicjatu Księży Misjonarzy Saletynów w Dębowcu, który wła dze komunistyczne rok wcześniej próbowały zamknąć. Należał do po kolenia, które swą posługę zakonną i kapłańską rozpoczynało podczas apogeum terroru stalinowskiego w Polsce, kiedy to tzw. władza ludo wa toczyła bezpardonowy bój z Ko ściołem o dusze Polaków. W prasie i radiu głośno było m.in. o kolejnych procesach, w których skazywano osoby duchowne. Władze komuni styczne próbowały siłowo przejąć kontrolę nad Kościołem w Polsce, czego symbolem stało się uwięzie nie Prymasa Stefana Wyszyńskiego. W tym samym czasie, kiedy młody Roman podejmował decyzję o wstą pieniu do cudem uratowanego przed zamknięciem nowicjatu, władze

Marcin Maruszak Ks. Roman Sikora MS, fot. ze zbiorów Archi wum THR.

ROMAN SIKORA MS – KAPŁAN NIEZŁOMNY, ANTYKOMUNISTA BĘDZIE PATRONEM ULICY W RZE SZOWIE

195 listopad 2021 komunistyczne zlikwidowały m.in. (w 1950 r.) prowadzone przez Sa letynów w Dębowcu koedukacyjne Gimnazjum i Liceum Państwowe „Oświata na Wsi”. W tym samym roku komuniści przejęli także go spodarstwo klasztorne, a dwa lata później dom zakonny oraz zamknę li Małe Seminarium, reaktywowane w 1945 r. z inicjatywy ks. dr. Józefa Szczepańskiego MS. Podejmując decyzję, przyszły no wicjusz musiał zdawać sobie sprawę z tych okoliczności oraz związanego z nimi zagrożenia. Jego decyzja była świadoma, przemyślana i oparta na głębokiej wierze i powołaniu, któ rych nie mogła osłabić nawet bardzo trudna wówczas sytuacja nowicja tu. Z powodu działań komunistów nowicjusze zmuszeni byli bowiem sypiać w krypcie miejscowego ko ścioła. Ciężkie warunki ani niepew na przyszłość instytucji kościelnych w Polsce nie osłabiły jednak ducha młodego kleryka. Wręcz przeciwnie, zahartowały go i umocniły w przeko naniu o potrzebie niesienia przesłania Matki Bożej Saletyńskiej wśród lud ności zagrożonej ateizacją ze strony partii komunistycznej. W nowicjacie zapoznawał się z charyzmatem Zgro madzenia i jego duchowością. Był to czas modlitwy, rozmyślania, studio wania Pisma Świętego oraz pracy. Śluby zakonne wieczyste: czysto ści, ubóstwa i posłuszeństwa złożył 8 września 1956 r. w Łętowem koło Mszany Dolnej. W latach 1955–1959 odbywał studia filozoficzne i teo logiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Lublinie, gdzie po Ks. Roman Sikora MS, fot. ze zbiorów rodzinnych. Medal „Zasłużonemu Budowniczemu Kościo łów Diecezji Przemyskiej”, fot. ze zbiorów ro Romandzinnych.Sikora w dniu przyjęcia Pierwszej Ko munii Świętej, fot. ze zbiorów rodzinnych. Młodzi nowicjusze. Roman Sikora stoi pierwszy z prawej, fot. ze zbiorów rodzinnych. Klerycy Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Roman Sikora stoi pierwszy z prawej, fot. ze zbiorów rodzinnych.

196 głębiał także swoje życie zakonne poprzez wspólną modlitwę, pracę i odpoczynek, uprawianie sportu, śpiew w chórze, pomoc w duszpa sterstwie parafialnym i uczestnictwo w pielgrzymkach.Święceniadiakonatu otrzymał 20 grudnia 1958 r. z rąk bp. Henry ka Strąkowskiego w lubelskiej ka tedrze. Sakrament święceń kapłań skich przyjął tamże z rąk bp. Piotra Kałwy 19 kwietnia 1959 r. W latach 1959–1961 posługiwał jako wika riusz w Trzciance, następnie do 1965 r. był wikariuszem w Rzeszowie. W tym okresie rozwijał swoją pasję, którą było fotografowanie. Pani Na talia Dudka pamięta, że miał własną ciemnię. – Fotografią parał się już jako młody ksiądz. Miał dużą kolekcję fo tografii. Był taki okres, że robił zdję cia sam. Miał swoją ciemnię. Jak był klerykiem i młodym księdzem, robił dużo zdjęć – wspomina siostra. Lata 1965–1966 ks. Roman spę dził we wspólnocie w Krakowie przy ul. Wiślnej 11. Potem był ko lejno wikariuszem w Resku, Elblą gu i Olsztynie, a następnie, w latach 1969–1971, wikariuszem w Kuźni cy Czarnkowskiej. Stamtąd został przeniesiony do Warszawy, gdzie Zgromadzenie powierzyło mu funk cję wikariusza, katechety i budow niczego kościoła. Pomimo pełnienia posługi w wielu odległych miejscach w Polsce, ks. Roman nie zaniedby wał kontaktów z rodziną, która była dla niego zawsze oparciem w trud nych chwilach. – W rodzinie Roman wszystkich ochrzcił. Nie pamiętam takiego wydarzenia w rodzinie, kiedy nie ochrzciłby dziecka, nie udzielił ślu bu, a pogrzeby to już obowiązko wo prowadził – mówi Pani Natalia Dudka. – My mamy bardzo dużą ro dzinę. Mój dziadek ze strony mamy miał 21 dzieci, będąc dwa razy żo natym. Mama miała trzynaścioro ro dzeństwa. Roman potrafił odnaleźć wszystkich tych kuzynów, których ja nie znałam – kontynuuje Pani Nata lia. – Bracia mamy byli rozsiani po całej Polsce. Roman dawał później śluby w tych rodzinach i brał udział w innych uroczystościach. Jego ulu bienicą była moja córka Ewa. Za Uroczystość Święceń Kapłańskich Romana Sikory w Lublinie 19 kwietnia 1959 roku, fot. ze zbiorów rodzinnych. Uroczystość Święceń Kapłańskich Romana Sikory, fot. ze zbiorów rodzinnych.

Maj 1959 roku. Ks. Roman Sikora po mszy prymi cyjnej w kościele w Kobylance, fot. ze zbiorów rodzinnych. wsze jak wujek przyjechał, to bardzo się cieszyła. Moje dzieci bardzo go kochały. Rozmawiał z nimi o każdej

Maj 1959 roku. Uroczystości prymicyjne ks. Romana Sikory MS w rodzinnych Dominikowicach, fot. ze zbiorów rodzinnych.

listopad 2021

Ks. Roman Sikora MS podczas uroczystości Pierwszej Komunii Świętej w Zwięczycy, lata 70. XX wieku, fot. ze zbiorów rodzinnych.

lata 70. XX wieku. Na zdjęciu widać szkic planowanej przebudowy dachu, fot. ze zbiorów rodzinnych.

197 listopad 2021 szkole, o studiach, pytał o plany na przyszłość. Całe życie starał się łą czyć i scalać tę rodzinę. Wszędzie potrafił dotrzeć. Dostaliśmy kiedyś informację, że odnalazł brata mojej mamy, który zaginął w czasie wojny. Okazało się, że mieszkał w Niem czech. Roman potrafił dotrzeć tam do tego wujka, odwiedził go, był tam dwa razy. Oprócz rodziny miał bar dzo wielu znajomych. Chrzcił m.in. dzieci ludzi, którzy musieli się z tym ukrywać. Pisał około setki kartek na święta. Wszędzie, do wszystkich kuzynów i znajomych – wspomina siostra.Wlatach 1976–1982 ks. Roman pełnił obowiązki rektora kaplicy w Zwięczycy pod Rzeszowem, na której terenie, już w okresie między wojennym, rozwijał się ruch komuni styczny. Mieszkańcy tej miejscowo ści zapamiętali go przede wszystkim jako kapłana, który poświęcił tamtej szej parafii wiele lat życia, ciężkiej pracy i posługi kapłańskiej, wno sząc w serca ludzi wiarę i nadzieję w okresie najgorszego komunistycz nego zniewolenia. Uparcie dążył do wyrwania Zwięczycy z rąk komuni stów i zbudowania tutaj prawdziwej, żywej wspólnoty wiernych. Misja ta była dla niego sporym wyzwaniem. Może o tym świadczyć choćby rela cja jego siostry, która wspomniała, że wielokrotnie opowiadał o trud nościach i przykrościach, jakie spo tykały go ze strony aktywistów ko munistycznych z tej miejscowości. Nie były to działania przypadkowe. Władze starały się za wszelką cenę nie dopuścić do utworzenia parafii w Zwięczycy, a młody, przedsiębior czy i wychowany w duchu antyko munistycznym kapłan, który w 1976 r. rozpoczął wśród miejscowych wiernych intensywną działalność misyjną, mógł skutecznie zniweczyć te plany. Dlatego rozpoczęcie przez ks. Romana posługi kapłańskiej w Zwięczycy spotkało się z reakcją w postaci artykułu prasowego pod tytułem Czerwona wieś, opubliko wanego na lamach „Nowin” – orga nu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie. W artykule, napisa nym przez miejscowego aktywistę komunistycznego, byłego działacza Komunistycznej Partii Polski i funk cjonariusza sowieckiego NKWD Władysława Kruczka (s. Marcina), podkreślano „trwałość tradycji re wolucyjnych” w Zwięczycy, działal ność komunistyczną wielu jej miesz kańców, przypominając z dumą, że nazwa „czerwona wieś” przylgnęła do niej już w okresie międzywojen nym.Ukazanie się tego artykułu zdo pingowało jednak nowego rektora kaplicy do jeszcze większego wy siłku na rzecz utworzenia parafii w Zwięczycy. Od tej pory w kaza niach ks. Roman często nawiązywał do wspomnianego artykułu, przywo łując jego tytuł – Czerwona wieś –w kontekście wstydliwej spuścizny historycznej, jaka ciąży nad lokalną społecznością. Od tego czasu był też obserwowany przez Służbę Bezpie czeństwa PRL. W listopadzie 1980 r. ks. Roman zorganizował uroczystość poświę cenia dzwonów przy miejscowej kaplicy z udziałem bp. Ignacego Tokarczuka. Wydarzenie to stało się wielkim świętem parafii i sym bolicznym triumfem wiary nad to Ks. Roman Sikora MS (z prawej) podczas uroczystości religijnych, lata 60. XX wieku, fot. ze zbiorów

Kaplicarodzinnych.wZwięczycy,

198 listopad 2021 talitarną ideologią. Kilka miesięcy później, w 1981 r. ks. Roman, w ta jemnicy przed władzami komuni stycznymi, zakupił 72 ary pola pod przyszły kościół oraz dom przy ul. Dolnej 6 w Zwięczycy, który z cza sem stał się plebanią. W tym okresie aktywnie wspierał NSZZ „Solidar ność”, organizując m.in. uroczysto ści religijne dla związkowców. Z po wodu tych działań był napiętnowany i represjonowany przez władze ko munistyczne, które zaczęły naciskać na usunięcie go ze Zwięczycy. Efektem misji prowadzonych przez ks. Romana Sikorę w Zwięczy cy stały się liczne nawrócenia i włą czenie dużej części parafian w dzia łalność społeczną na rzecz lokalnej wspólnoty. Swym zaangażowaniem i kazaniami ks. Roman potrafił nieść otuchę wiernym i uruchomić ogrom ny potencjał drzemiący w ludziach. Nie unikał przy tym podejmowa nia trudnych tematów społecznych, nawiązując jednocześnie do skom plikowanej historii miejscowości. Umiał ponadto natchnąć ludzi do działania, dostrzec i uruchomić ta lenty drzemiące w każdym człowie ku w taki sposób, aby przynosiły one pożytek parafii i całej społeczności. Według relacji wielu mieszkańców Zwięczycy, ks. Sikora nie zapominał o najuboższych, niosąc posługę i re alną pomoc materialną tym najbar dziejNaciskipotrzebującym.zestrony władz komu nistycznych oraz dostrzeżone przez przełożonych talenty organizacyjne i misjonarskie ks. Romana stały się m.in. podstawą do jego przeniesie nia. Po wprowadzeniu przez juntę Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego, na ludziach ta kich jak ks. Roman spoczywał cię żar pracy misyjnej na najbardziej wymagających odcinkach. W 1982 roku musiał pożegnać się z uko chaną Zwięczycą, mianowany eko nomem w Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie przy ul. Koszalińskiej, gdzie angażował się w jego organizację i budowę. Jedno cześnie kierował kaplicą, a następ nie budową kościoła i organizacją parafii przy ul. Cegielnianej. W lu tym 1983 r. Kardynał Franciszek Macharski wydał dekret erygujący Parafię Matki Bożej Saletyńskiej w Krakowie-Łagiewnikach na osie dlu Cegielniana i 27 lutego mia nował go jej pierwszym probosz czem, powierzając obsługę parafii Zgromadzeniu Matki Bożej z La Salette. Posługując w tym miejscu, ks. Roman spotykał się z różnymi trudnościami charakterystyczny mi dla systemu komunistycznego.

Artykuł „Czerwona Wieś” ukazał się w nr. 125/1977 „Nowin”, kopia archiwum. Lata 70. XX wieku. Ks. Roman Sikora MS w trak cie swej posługi w Zwięczycy był pod nieustan ną obserwacją SB, fot. ze zbiorów rodzinnych.

Fragment Meldunku SB dotyczacego uroczystości w Zwięczycy z udziałem bp. Ignacego Tokarczuka 9 listopada 1980 r., kopia archiwum.

Zaproszenie na uroczystość poświęcenia dzwonów przy kaplicy w Zwięczycy z udziałem bp. Ignace go Tokarczuka 9 listopada 1980 r., kopia archiwum.

20 września 1981 r. Uroczystość poświęcenia przez bp. Tokarczuka sztandaru Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” WSK-PZL Rzeszów na stadionie ZKS „Stal”. Ks. Roman Sikora trzeci od prawej, fot. ze zbiorów rodzinnych.

W swych wspomnieniach wskazy wał m.in. na potrzebę „umocnie nia w wierze »wykorzenionych« ze swych dotychczasowych tradycji i przywiązań religijnych” miesz kańców wielkich blokowisk. Jego działania przyniosły oczekiwany efekt. Przy parafii zaczęły inten sywnie rozwijać się duszpaster stwa młodzieżowe, ruch oazowy, Klub Inteligencji Katolickiej, chór i wiele innych wspólnot. Kamień węgielny pod przyszły kościół po święcił Ojciec Święty Jan Paweł II podczas swej pielgrzymki do Pol ski 22 czerwca 1983 r. Niestety, już po wylaniu fundamentów okazało się, że pierwotny projekt świąty

ni dużych rozmiarów jest nie do udźwignięcia dla miejscowej para fii z powodów finansowych. Dlate go władze zakonne zdecydowały się na opracowanie nowego. Przełomem w życiu parafii było poświęcenie przez kard. Machar skiego w dniu 7 czerwca 1984 r. krzyża i placu pod budowę nowej świątyni oraz postawienie w listo padzie 1985 r. tymczasowej kapli cy na placu budowy. Wykopy pod fundamenty świątyni rozpoczęto na wiosnę 1985 roku. W późniejszych relacjach podkreślano przedsiębior czość ks. Romana. Jeden z uczestni ków wspominał po latach, że jedna z firm budowlanych „wybrakowała” w tym celu gotowe ściany do sta wiania bloków mieszkalnych: „[…] Otrzymaliśmy je gratis. Całe ściany z oknami gigantyczne dźwigi zamon towały w ciągu 7 godzin. Budowa ścian kaplicy trwała zaledwie 7 go dzin. Górale wykonali dach, zostało doprowadzone centralne ogrzewanie i kaplica była gotowa na przyjęcie nabożeństw” – czytamy w relacji. Okres budowy kościoła w Krako wie ks. Roman przywołał w wywia dzie udzielonym lokalnej prasie kato lickiej. Mówił tam m.in.: „[…]Teren ten należał do dziesięciu różnych wła ścicieli. Musiałem odwiedzać wła ścicieli i różne urzędy, aby załatwić wszystkie formalności. Rozmawiałem z każdym właścicielem, aby teren przejęła parafia. Trzeba było wielu zabiegów, aby do tego doprowadzić. Jednak spotkałem wielu życzliwych ludzi, którzy bardzo interesowali się tym, co tu powstanie i starali się po magać. Poprzez ten kontakt uzyska łem olbrzymie duchowe wsparcie od okolicznych mieszkańców i od prze łożonych. […] Większość prac zosta ła wykonana przez samych parafian. Natomiast kaplica na Cegielnianej powstała dosłownie w jeden dzień. Zbudowano ją z płyt używanych do stawiania bloków. Te płyty miały już wstawione okna i wystarczyło je ra zem poskładać. […] Gdy był już plac, było ogrodzenie i była kaplica, po wstały nowe trudności. Podczas ko pania pod fundamenty kościoła oka zało się, że w wykopach gromadzi się

Ksiądz Roman Sikora MS, lata 80. XX wieku, fot. ze zbiorów rodzinnych.

199 listopad 2021

200 woda. Ku mojemu zdziwieniu bardzo wiele osób przychodziło i pracowało z największym oddaniem nawet w tym strasznym błocie. Uważam, że każda budowa ma jakieś trudności, które trzeba przezwyciężyć. Nauczyłem się radzić sobie z nimi poprzez spokojne działanie. Jednak zdarzały się cięższe wyzwania. […] Praca przy budowie seminarium i problemy z nieudanym startem budowy kościoła nadwyrę żyły moje nerwy i przyprawiły mnie o arytmię serca. Miałem dość długi okres wypoczynku i potem ksiądz pro wincjał zaproponował mi przejście do parafii w Zwięczycy. Ale cały czas powracam myślami do trzech lat spę dzonych tutaj”. Pomimo licznych przeszkód, pra ca przy budowie kościoła zakończyła się pomyślnie. Część fundamentów, na których stanął kościół, obłożo no dla izolacji grubą folią. Podczas uroczystości poświęcenia świątyni 25 września 1999 r. kard. Macharski podkreślał zasługi ks. Romana dla przyszłej parafii oraz to, że wykonał on najważniejszą i najcięższą pracę przy budowie i zabezpieczeniu fun damentów. Niestety, ciężka praca w Krakowie nadwyrężyła siły ks. Romana. To właśnie wtedy zaczął mieć pierwsze kłopoty ze zdrowiem. 11 grudnia 1986 r. przekazał parafię nowemu proboszczowi, ks. Czesła wowi Hałgasowi. Żegnając się z pa rafianami, zwrócił się do nich nastę pującymi słowami: Ks. Roman Sikora MS na placu budowy przy ul. Ce gielnianej w Krakowie, fot. ze zbiorów rodzinnych. Kardynał Franciszek Macharski i ks. Roman Sikora na uroczystości wmurowania kamienia węgiel nego pod budowę kościoła przy ul. Cegielnianej w Krakowie w 1984 r., fot. ze zbiorów rodzinnych. Uroczystości Pierwszej Komunii Świętej w parafii MB Saletyńskiej w Krakowie, lata 80. XX wieku, fot. ze zbiorów rodzinnych. „Kochani parafianie. Byłem z wami przez 3 lata, 9 miesięcy i 12 dni. W tym czasie przeżyliśmy wiele pięknych chwil, aby budować nową wspólnotę. W zjednoczeniu para fii bardzo nam pomogła wspólna modlitwa z klerykami Księży Sa letynów w kaplicy seminaryjnej, gdzie miała początek parafia. Ten duch wspólnej wiary i zaufania Bogu zaowocował we wspólnocie parafialnej, kiedy przyszły trudno ści, kłopoty i chwilowe załamania na budowie. Przez cały czas byłem z wami w duchowej łączności przez modlitwę i prosiłem Boga, abyście umieli je pokonać. I tak się stało. Dzisiaj z radością patrzycie na tę Ks. Roman Sikora MS, lata 80. XX wieku, fot. ze zbiorów rodzinnych.

listopad 2021

201 listopad 2021 piękną świątynię i dziękujecie Bogu za to wspólne dzieło.” W latach 1986–1987 ks. Roman przebywał na urlopie zdrowotnym w placówce w Łapszach Wyżnych, po czym został skierowany ponownie do Zwięczycy, gdzie jako proboszcz roz począł przygotowania do budowy ko ścioła według projektu architekta Ro mana Gorczycy z Rzeszowa. Potrafił wokół tej szczytnej idei zjednoczyć mieszkańców, którzy społecznie wy konali większość prac budowlanych. Miał już wtedy duże doświadcze nie w budowaniu kościołów z okre su warszawskiego i krakowskiego. Po dwuletnich pracach, 8 czerwca 1989 r. bp Edward Białogłowski po święcił krzyż na placu budowy. Rok później ordynariusz przemyski bp Ignacy Tokarczuk poświęcił kamień węgielny i uroczyście go wmurował. Poświęcenia kościoła dokonał 13 czerwca 1993 r. ordynariusz rzeszow ski bp Kazimierz Górny. Dzięki bu dowie nowej świątyni w Zwięczycy mogło rozwijać się życie duchowe w parafii, o czym świadczą liczne, po wołane dzięki ks. Romanowi, wspól noty, takie jak: Ruch Światło–Życie, Akcja Katolicka, Koło Przyjaciół „Radia Maryja”, parafialne koło Ca ritas i inne. Parafia dawała wsparcie i opiekę rodzącym się inicjatywom politycznym. Miejscowa plebania była bardzo często miejscem spotkań działaczy „Solidarności” i lokalnego KomitetuOtwarcieObywatelskiego.Polskina świat po upadku komunizmu zostało wy korzystane przez ks. Romana do jeszcze większego zintegrowania mieszkańców Zwięczycy wokół ko ścioła. Organizowane przez niego pielgrzymki dały wielu parafianom, zwłaszcza tym w starszym wieku, możliwość odwiedzenia Rzymu oraz wielu polskich i zagranicznych sanktuariów, o czym mogą świad czyć liczne pamiątki z tych podró ży, pieczołowicie przechowywane w niemal każdym domu. Do legendy przeszła m.in. pielgrzymka parafian do siedziby „Radia Maryja” w Toru niu i spotkanie z o. Tadeuszem Ry dzykiem CSsR, utrwalone na wielu pamiątkowych fotografiach.

Pamiątka po uroczystościach poświęcenia kamienia węgielnego w Zwięczycy, fot. archiwum.

Pamiątka po uroczystości poświęcenia kościoła w Zwięczycy, fot. archiwum. Rok 1997. Pielgrzymka parafian ze Zwięczycy do siedziby „Radia Maryja” w Toruniu. Na zdję ciu o. Tadeusz Rydzyk CSsR (z lewej) i ks. Roman Sikora MS, fot. archiwum. Rok 1997. Pielgrzymka parafian ze Zwięczycy do siedziby „Radia Maryja” w Toruniu. O. Tadeusz Rydzyk CSsR i ks. Roman Sikora MS (z prawej) w towarzystwie członkiń Koła Przyjaciół „Radia Maryja” ze Zwięczycy, fot. archiwum.

Ks. Roman Sikora MS (w środku) w towarzy stwie ks. Mariusza Czachora MS i ks. Mariana Łąckiego MS przed nowym kościołem w Zwię czycy, fot. ze zbiorów rodzinnych.

202 listopad 2021 – Był w bardzo wielu miejscach za granicą. Jeździł przeważanie z pielgrzymką, którą organizowali Saletyni. Był w La Salette, Rzymie, w Lourdes w Portugalii, w Meksyku, Chinach, Indiach, w Ziemi Świętej i wielu innych miejscach. Jeździł często z bratem Staszkiem. Był tak że przyjęty na audiencji przez Ojca Św. Jana Pawła II. Po tych wojażach pozostała duża kolekcja fotografii –wspomina Pani Natalia Dudka. W Roku Jubileuszowym 2000 lat chrześcijaństwa ks. Roman poda rował każdej rodzinie w Zwięczy cy Ewangelię według św. Łukasza W tym samym roku został skierowa ny do parafii pw. Matki Bożej Sale tyńskiej w Rzeszowie, gdzie przez dwa lata pełnił funkcję wikariusza. W roku 2002 został mianowany superiorem wspólnoty i probosz czem w Łętowem w Małopolsce, a w 2009 r. wrócił jako rezydent do domu zakonnego w Łapszach Niż nych. W wolnych chwilach organi zowałRozstaniepielgrzymki.zparafią w Zwięczy cy stało się jednak dla ks. Romana ciężarem trudnym do udźwignięcia, zwłaszcza po przekazaniu niedłu go potem parafii pod zarząd Kurii Biskupiej w Rzeszowie. Oznaczało to bowiem, że istotny dorobek jego posługi kapłańskiej znalazł się poza jurysdykcją Zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów, dla którego pracował przez całe życie. Odtąd nie mógł już liczyć na to, że kiedy kolwiek powróci do posługi w tej parafii. Pozostawał jednak w kon takcie z zaprzyjaźnionymi rodzina mi. Podczas spotkań często wracał wspomnieniami do wydarzeń sprzed lat. Zadawał pytania, interesował się nadal sprawami parafii. – Najmilej wspominał Zwięczycę. Często tam jeździł. Był bardzo zwią zany ze Zwięczycą – relacjonuje Pani Natalia Dudka. – Gdy przyjeżdżał do domu, to rozmawialiśmy o różnych sprawach, które załatwiał. Mówił mi, jak remontował kaplicę. Opo wiadał mi, jak to pole załatwił, jak wyglądała budowa kościoła. Widać było, że żył tym. Lubił ludzi ze Zwię czycy. Przyjaźnił się m.in. z wielo ma rodzinami stamtąd. Jak oddali tę Zwięczycę, to na pewno było to dla niego mocne przeżycie. Bardzo to przeżył. Miesiąc przed śmiercią, w czerwcu, gdy był u nas, to pojechał do Zwięczycy udzielić ślubu w ja kiejś rodzinie. Potrafił przejechać samochodem z Łapsz Niżnych bez pośrednio do Zwięczycy. Gdy wrócił do nas na noc, był bardzo zmęczony, nogi miał takie opuchnięte, że mu siał jechać w samych skarpetkach tym samochodem. Każdą obietnicę daną ludziom i każde zobowiązanie traktował bardzo poważnie – wspo mina siostra ks. Romana. Ostatni okres życia ks. Romana Sikory w bardzo przejmujący spo sób zrelacjonował ks. Czesław Hał gas MS, który był wówczas probosz czem parafii w Łapszach Niżnych. – Dla mnie był podporą i po cieszycielem. Dawał mi dużo siły i dobroci duchowej. Emanowały od niego ciepło i dobroć. Był pełnym zaangażowania kapłanem, gotowym nieustannie służyć innym, i gorli wym spowiednikiem. Bardzo dużo czasu spędzał w konfesjonale, cze kając na wiernych, nawet wtedy, gdy nie był to jego dyżur – wspomina ks. Hałgas. W relacjach z tego okresu Meksyk. Sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe. Ks. Roman Sikora MS piąty od prawej, fot. ze zbiorów Ks.rodzinnych.RomanSikora odprawia nabożeństwo w nowym kościele w Zwięczycy, fot. ze zbiorów rodzinnych.

Audiencja u Ojca Świętego Jana Pawła II, fot. ze zbiorów rodzinnych.

203 listopad 2021 pojawiają się również liczne przy kłady nawróceń za przyczyną ks. Romana. – W pierwszym roku swej posługi, gdy jeszcze czuł się dobrze, podczas kolędy spotkał ochrzczone go katolika, który nie praktykował, a u spowiedzi świętej był wiele lat temu. Był to weteran z Armii gen. Andersa. Za namową ks. Romana człowiek ten wyspowiadał się i za czął chodzić do kościoła – konty nuuje swe wspomnienia ks. Hałgas. – Ks. Roman nie chciał angażować innych w swoją chorobę. Ukrywał ją. Był cierpliwy w tej chorobie. Nie skarżył się. W dniu, w którym zmarł mój ojciec, doznał wylewu krwi z ży laków. Pomimo cierpienia, ukrył ten fakt po to tylko, aby inni księża i pa rafianie mogli pojechać na pogrzeb.

Ks. Roman Sikora MS odprawia mszę św. na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino, fot. ze zbiorów rodzinnych.

Ks. Roman Sikora MS (z prawej) często jeździł na Kresy. Dotarł również nad rzekę Zbrucz, fot. ze zbiorów rodzinnych.

Gdy przebywał w szpitalu w Rabce, nie chciał, by go odwiedzano. Byłem przy jego śmierci. Dzień wcześniej zadzwoniłem do niego. Umówiliśmy się na rozmowę w dniu następnym. Gdy przyjechałem do szpitala, trwa ła już akcja reanimacyjna. Bardzo to przeżyłem. Ks. Roman był moim przyjacielem – dodaje ks. Hałgas.

Ks. Roman Sikora MS w asyście górali z Łapsz Niżnych, fot. ze zbiorów rodzinnych.

Ksiądz Roman Sikora MS zmarł 15 lipca 2011 r. w szpitalu w Rabce. Pochowany został 18 lipca 2011 r. w grobowcu zakonnym Księży Mi sjonarzy Saletynów na cmentarzu parafialnym w Dębowcu. Przeżył 77 lat, z czego 60 w zakonie i 52 w kapłaństwie. Na długie lata pozo stanie w pamięci tych wszystkich, którzy się z nim zetknęli i którym Ks. Roman Sikora MS na Zamku w Trokach na Litwie, fot. ze zbiorów rodzinnych.

204 listopad 2021 w czasach komunizmu niósł otuchę i radość wiary. Dzięki działaczom Prawa i Sprawiedliwości z osiedla Zwięczyca oraz księży z parafii pw. Matki Bożej Saletyńskiej udało się zebrać 1159 podpisów pod petycją do władz miasta Rzeszowa o na zwanie jednej z ulic jego imieniem. Prośba mieszkańców dotyczyła odcinka dzisiejszej ulicy Podkar packiej od skrzyżowania z ulicą Beskidzką do granicy z gminą Bo guchwała. Ostatecznie, decyzją Rady Osiedla i władz miasta, 22 października 2019 r. został patro nem niewielkiego ronda na skrzy żowaniu ulic Podkarpackiej i Żoł nierzy 9. Dywizji Piechoty. Uczestnicy pielgrzymki na Cmentarzu Orląt we Lwowie. Ks Roman Sikora MS stoi pierwszy z lewej, fot. ze zbiorów rodzinnych. Indie. Uczestnicy wyprawy na tle Mauzoleum Tadż Mahal. Ks. Roman Sikora MS stoi drugi od lewej, fot. ze zbiorów rodzinnych. Ks. Roman Sikora MS na tle Wielkiego Muru Chińskiego, fot. ze zbiorów rodzinnych. Ks. Roman Sikora (MS) wraz z pielgrzymami na Górze Krzyży (Litwa), fot. ze zbiorów rodzinnych. Ks. Roman Sikora MS, fot. ze zbiorów rodzinnych.

14 GRUDNIA 1981 ROKU WE WSPOMNIENIACH STANISŁAWA FURMANA I W DOK UMENTACH SB gu”, kolportowaniu biulety nów związkowych i organi zowaniu zebrań działaczy „Solidarności”. Utrzymy wał kontakt z Zarządem Regionu. 13 grudnia 1981 r. wraz z innymi członkami Komisji Zakładowej zabez pieczał należącą do niej do kumentację i sprzęt, by nie dostały się w ręce bezpieki. 14 grudnia 1981 r. wraz z przewodniczącym Świe tlikiem oraz Bronisławem Marcinkiem zorganizował kilkugodzinny strajk w Oddzia le „Dźwigu” przy ul. Bieruta [dziś Generała Leopolda Oku lickiego – przyp. M.M.]. Z dokumentów operacyjnych SB wynika, że w proteście brało udział ok. 150 osób. Zakład został otoczony przez ZOMO. W obawie przed represjami Stanisław Furman, fot. archiwum. Meldunek operacyjny SB z 15 grudnia 1981 r. kierujący podejrzenia wobec Stanisława Furmana, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

205 listopad 2021 Z legendarnym organizatorem strajku w rzeszow skim „Dźwigu”, Stanisławem Furmanem, który po raz pierwszy zdecydował się udzielić wywiadu na ten temat, rozmawia Marcin Mareuszak. Stanisław Furman, ur. w 1947 r. w Zaczerniu, pow. Rzeszów. Z zawodu technik-mechanik. Od 1969 r. za trudniony w Przedsiębiorstwie Robót Zmechanizowa nych i Sprzętu Budowlanego „Dźwig” w Rzeszowie. Był członkiem tamtejszej Podstawowej Organizacji Partyjnej. W 1980 r. pracował na stanowisku specjalisty w Dziale Technicznym. We wrześniu 1980 r. współtworzył Komisję Zakładową NSZZ „Solidarność”. Wybrany został na prze wodniczącego Oddziałowej Komisji NSZZ „Solidarność” w Oddziale „Dźwigu” przy ul. Słowackiego, a w później szym okresie na wiceprzewodniczącego Komisji Zakła dowej NSZZ „Solidarność”, na której czele stał Ryszard Świetlik. Działalność Furmana polegała na utrzymywaniu kontaktów z innymi komisjami oddziałowymi w „Dźwi

STRAJK I S ABOTAŻ W RZE SZOWSKIM „DŹWIGU”

Stanisław Furman zwolniony został wraz z innymi 29 marca 1982 r. Przez dłuższy czas odmawiano mu zatrudnie nia. W wyniku działań podjętych przez SB został skreślony z listy pracowników wytypowanych do wyjazdu na roboty eksportowe do Libii. Ze względu na stan zdrowia uznano go za niezdolnego do pracy i przeszedł na rentę. Pracował na czarno. W okresie odbywania kary i później na wolności był rozpracowywany przez Wydział V SB KW MO w Rze szowie w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania (SOR) krypt. „Żuraw”, przy której wykorzystywano m.in. TW ps. „Franciszek” (Nr rej. 016076), TW ps. „Radek” (Nr rej. RZ016694), kontakty służbowe: „WA”, „RB”, „WB” oraz tajnego współpracownika celnego ps. „Kot”. Odznaczony w 2015 r. Krzyżem Wolności i Solidar ności przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę oraz odznaką honorową „Za Zasługi dla Niepodległości 1956–1989” (2018).

W 1981 roku reprezentował Pan jednak 10-milionowy Związek. Wykonywał Pan polecenia kierownictwa Związku. Uważałem wówczas, że jest to mój obowiązek, a ja jestem jednym wielu milionów działaczy związkowych.

206 listopad 2021 ze strony władz przywódcy strajku opuścili potajemnie te ren Dozakładu.21grudnia

Marcin Maruszak: Czy może Pan powiedzieć, kiedy i w jaki sposób został Pan uhonorowany za swą działal ność?

Wcześniej nikt się o Pana nie upomniał? Nikt z urzędni ków nie zapytał, czy potrzebna jest Panu jakaś pomoc? Po co? Przecież dawałem sobie świetnie radę. Nie mu siałem nikogo prosić. Czy nie miał Pan poczucia krzywdy, niesprawiedliwości? Miałem. I przyznaję się do tego. Straciłem przecież zdrowie. W gruzach legła moja kariera zawodowa. Z tym, że powiedziałem sobie jedno: sam podejmowałem decyzje i za te decyzje odpowiadam, w taki a nie inny sposób. Za wsze sam ponosiłem konsekwencje swych wyborów. Uwa żałem i uważam, że nic mi się nie należy. Nikt mnie do ni czego nie zmuszał. To wszystko były moje decyzje i ja za nie odpowiadam. Na szczęście, nigdy nie musiałem żebrać.

Mam fach w ręku i zawsze dawałem sobie radę. Podziwiano mnie za to, bo wszystko, za co się brałem, udawało mi się dokończyć. Nie było rzeczy niemożliwych. Taki już mam charakter. Póki mam na chleb i sól, nie chcę nic za darmo.

1981 r. Furman ukrywał się w okoli cach Rzeszowa, kilkakrotnie zmieniając miejsce pobytu. Był poszukiwany przez specjalną grupę operacyjną SB. Po uzyskaniu informacji o aresztowaniu Świetlika, zgło sił się do KW MO w Rzeszowie, gdzie został zatrzyma ny, a następnie aresztowany pod zarzutem zorganizowa nia nielegalnego strajku i dokonania sabotażu na terenie przedsiębiorstwa „Dźwig” w Rzeszowie. Przesłuchiwa ny przez trzy dni i noce, m.in. przez oficerów Wydziału Śledczego SB KW MO w Rzeszowie ppor. Wojciecha Durskiego i ppor. Bogdana Oleszczuka oraz podprokura tora Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie Ewę Szubigę, otrzymał 31 grudnia 1981 r. akt oskarżenia, zarzucający mu popełnienie przestępstwa z art. 46 ust. 1 i 2 Dekretu z dnia 12 grudnia 1981 r. o stanie wojennym Wyrokiem Sądu Rejonowego w Rzeszowie z dnia 8 lu tego 1982 r., w składzie: przewodniczący Zdzisław Kulpa, ławnicy A. Kuna, St. Kmiotek; prokurator Ewa Szubiga, skazano go na 2 lata i 6 miesięcy więzienia oraz opłatę na rzecz Skarbu Państwa w wysokości 4500 zł. Sądzonych w tym samym procesie – Ryszarda Świetlika skazano na karę 3,5 roku więzienia, a Bronisława Marcinka na 2,5 roku więzienia. Furman przetrzymywany był w siedzi bie KW MO w Rzeszowie, w Zakładzie Karnym (ZK) Rzeszów-Załęże (od 22 grudnia 1981 do 16 marca 1982) i w Zakładzie Karnym w Hrubieszowie (od 16 do 29 mar ca 1982). Protestując przeciwko wyrokowi, rozpoczął głodówkę, która trwała 10 dni, aż do utraty przytomno ści. Był karmiony przymusowo przez personel medyczny w ZK na Załężu. Po wniesieniu przez obrońców rewizji od wyroku, Sąd Wojewódzki w Rzeszowie w składzie: przewodniczący Jan Dulęba, sędziowie Maria Krydus i Zbigniew Lewicki, zmienił 26 marca 1982 r. karę na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz zasądził od skazanego opłatę w wysokości 2700 zł i 1/3 kosztów postępowania odwoławczego. Świetlikowi zmie niono wyrok na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 2 lata, a Marcinkowi na 1 rok w zawieszeniu na 2 lata.

Inni również ponieśli konsekwencje i wycierpieli więcej niż ja.

Stanisław Furman: W 2015 roku, czyli po dwudzie stu sześciu latach od upadku komuny, zostałem odznaczo ny Krzyżem Wolności i Solidarności, a potem odznaką „Za Zasługi dla Niepodległości”. Lepiej późno niż wcale, ale tak naprawdę nigdy mi na tym nie zależało. Działałem przecież dla kraju, a nie dla odznaczeń. Czy ktokolwiek z urzędników państwowych, historyków lub dziennikarzy próbował kontaktować się z Panem w sprawie odebrania od Pana relacji lub wspomnień? Wiele lat temu kontaktowali się ze mną jacyś studenci z Krakowa, ale odmówiłem ze względu na stan zdrowia. Poza tym nikt się ze mną nie kontaktował. Do dzisiaj ży łem w przekonaniu, że nikogo ta historia nie interesuje. Czy otrzymał Pan kiedykolwiek jakieś wsparcie od pań stwa? Dopiero kilka lat temu, dzięki działalności specjalnej komisji złożonej z internowanych i skazanych, otrzy małem jednorazowe odszkodowanie za okres spędzony w więzieniu. Wyszło jakieś 100 zł za jeden dzień odsiadki. W tym roku [2018 – przyp. M.M.] otrzymałem niewielkie świadczenie pieniężne z Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych [chodzi o dodatek przyznawa ny osobom represjonowanym i działaczom opozycji an tykomunistycznej w wysokości ponad 400 zł miesięcznie – przyp. M.M.].

Na czym polegała działalność Związku w zakładzie? Mogliśmy się wówczas łączyć teleksem z całą Polską, co było wtedy nowością. Bardzo często Gdańsk prosił nas o przesłanie informacji do innych komisji zakładowych na terenie całego kraju. Trzeba było cały czas czuwać przy tym urządzeniu. Obsługiwaliśmy także korespondencję związkową i organizowaliśmy akcje protestacyjne. Wszel kie ogłoszenia dotyczące spraw związkowych musieliśmy umieszczać na tablicach informacyjnych w poszczegól nych oddziałach. Gdy pracownicy przychodzili rano do pracy, to na tablicach ogłoszeń wisiały już najnowsze wia

Wyciąg z informacji przekazanej przez tajnego współpracownika SB ps. „Radek” 19 grudnia 1981 r. Notatkę sporządził oficer SB, por. Wojciech Durski, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

207 listopad 2021 Jakie motywy Panem kierowały? Dlaczego zdecydował się Pan zaangażować w działalność „Solidarności”? Miałem dosyć rządów partii komunistycznej. Uważa łem wtedy, że „Solidarność” może ją rozsadzić od środka. Ja mam silną wolę i jestem uparty. Jak się czegoś podejmę, to muszę to dokończyć. Tak jak inni, wierzyłem wówczas mocno, że Polska może być wolna. Mam jednak poczucie, że nie udało mi się dokończyć tego, co zacząłem. Dołoży łem jedynie do tego jakąś małą kropelkę. Tylko tyle i aż tyle Jak trafił Pan do rzeszowskiego „Dźwigu”? Praktykę zdobywałem w zakładzie ślusarskim ojca. Potem ukończyłem szkołę techniczną przy ówczesnej ul. Turkienicza [dziś Ks. Józefa Jałowego – przyp. M.M.] w Rzeszowie, gdzie uzyskałem dyplom czeladnika i za wód mechanika do spraw precyzyjnych. W „Dźwigu” zacząłem pracę w 1968 roku. Zakład ten miał wówczas kilkanaście oddziałów w całym województwie, m.in. w Stalowej Woli, Dębicy, Tarnobrzegu i Jaśle. Obsługi waliśmy praktycznie wszystkie inwestycje związane z bu downictwem. Mieliśmy ok. 1400 jednostek sprzętowych, m.in. koparki, ładowarki itp. Na początku byłem mecha nikiem do spraw regeneracji i sprawdzania narzędzi. Na stępnie przenieśli mnie do oddziału w Kolbuszowej, gdzie produkowano felgi do ładowarek L-34. Organizowałem tam cykl produkcyjny. To było prawdziwe wyzwanie.

Miałem dwie doby na uruchomienie produkcji. Musia łem jednocześnie być zaopatrzeniowcem, kierownikiem działu technicznego i pilnować produkcji. Potem przenie siony zostałem do Działu Technicznego, do prowadzenia remontów i racjonalizacji. Pracowałem w biurowcu przy ul. Słowackiego. Po kilku latach awansowałem na specja listę do spraw technicznych. Mam na swoim koncie kilka wniosków racjonalizatorskich, niektóre mają nawet atesty. Jakie były początki „Solidarności” w rzeszowskim „Dźwigu”? Któregoś dnia wraz z moim przyjacielem Ryszardem Świetlikiem dowiedzieliśmy się, że na WSK założono „Solidarność”. Było to późnym latem 1980 roku. Poje chaliśmy tam do nich na ulicę Hetmańską [wtedy jeszcze Obrońców Stalingradu – przyp. M.M.]. Przyjął nas wów czas Antek Kopaczewski, który oświadczył, że jesteśmy drugim zakładem, który się do nich zgłosił. Przydzielili nam człowieka do pomocy. Na jednej z hal przy ówcze snej ulicy Bieruta [dziś Gen. Okulickiego – przyp. M.M.] zorganizowaliśmy zebranie załogi. Przyszli wszyscy. Ten człowiek przedstawił zebranym główne założenia Związ ku i namawiał do jego organizacji na terenie zakładu. Okazało się wówczas, że wszyscy są za i niemal wszy scy od razu wpisali się na listę wstępną kandydatów do Związku. Dyrekcja zakładu przydzieliła nam niewielki kantorek w biurowcu na Słowackiego. Kontakt z innymi jednostkami „Dźwigu” organizowaliśmy prywatnie. Wy korzystywaliśmy w tym celu mój samochód. Nikt wów czas nie zwracał uwagi na koszty. Trzeba było jechać, to się jechało. Ponadto kontaktowaliśmy się z jednostkami telefonicznie i poprzez radiostacje, które były wówczas na wyposażeniu. Wiedziałem wtedy dobrze, na kim mogę się oprzeć, komu można zaufać; znałem przecież tych lu dzi od lat. Na początku zorganizowaliśmy wybory prze wodniczących poszczególnych oddziałów. Jesienią 1980 roku zostałem wybrany przewodniczącym oddziału przy ulicy Słowackiego. Co miesiąc organizowaliśmy zebrania zarządu. Przyjęliśmy, że skład zarządu tworzyć będą au tomatycznie przewodniczący poszczególnych oddziałów. To było dobre rozwiązanie. Dzięki temu wiedzieliśmy, co się dzieje w poszczególnych jednostkach. Na przewodni czącego wybraliśmy Ryszarda Świetlika, a jego zastępcą został Robert Balawejder, o którym później dowiedzieli śmy się, że jest informatorem SB. Szybko został odsunięty.

208 listopad 2021 domości. Żeby to zorganizować, musieliśmy pracować całą noc. Ja pracowałem wtedy dodatkowo nad projektem bież nikowni opon i musiałem łączyć pracę związkową z pracą zawodową. Doszło do tego, że bardzo często nie wracałem do domu, spałem po prostu w biurze. Raz na dwa dni żona przynosiła mi obiad, żebym mógł zjeść coś ciepłego. Cza sami nie było nawet czasu się ogolić. Działalność ułatwiała mi dobra opinia, jaką miałem w dyrekcji. Miałem dostęp do wszystkiego. Ufali mi po prostu. Atmosfera na początku była wspaniała. Wielki entuzjazm. Z czasem jednak zaczę ły się różne niesnaski, zdarzały się konflikty personalne, przypadki zwykłego kablowania. Staraliśmy się nad tym zapanować i chyba nam się to udawało, poza tym ludzie nam ufali. My z Ryśkiem [Świetlikiem] mieliśmy bardzo dobrą opinię u ludzi. Jeśli miałbym wymienić osoby naj bardziej zasłużone i zaangażowane w działalność „Solidar ności” w „Dźwigu”, to oprócz Ryśka Świetlika chciałbym wspomnieć Bronka Marcinka, przewodniczącego oddziału przy ulicy Przemysłowej, Mariana Dygę z oddziału przy ul. Jagiellońskiej, Danutę Pyzę i Barbarę Lis z administracji oraz Wiesławę Busz z księgowości. To byli ludzie, bez któ rych pracy nasza działalność byłaby niemożliwa. Jak doszło do strajku w zakładzie po wprowadzeniu stanu wojennego? 11 lub 12 grudnia mieliśmy zebranie zarządu, na którym dyskutowaliśmy o tym, co robić, jak komuniści wprowa

dzą stan wyjątkowy. Wszy scy wówczas zadecydowali o strajku. Noc z 12 na 13 grudnia spędziłem u szwa gra na imieninach, gdzie z telewizji dowiedziałem się o wprowadzeniu stanu wojennego. Dlatego praw dopodobnie uniknąłem in ternowania. O świcie uda łem się od razu do Ryśka Świetlika i razem poszliśmy do naszej siedziby przy Sło wackiego. Portier nas wpu ścił i zabraliśmy stamtąd pieczątki i najważniejsze dokumenty. Pozostawili śmy rzeczy według nas mniej ważne. W poniedziałek rano, 14 grudnia, przyszliśmy z Ryśkiem normalnie do pracy. At mosfera była napięta. Wszyscy spodziewali się lada chwila nalotu ZOMO. Ustaliliśmy, że pojedziemy do największej naszej zakładowej jednostki przy ulicy Bieruta. Niedługo po naszym wyjściu milicjanci wtargnęli do biura, rekwiru jąc całe jego wyposażenie. Szukali również nas. Tymcza sem Rysiek ściągnął na godzinę ósmą na największą halę jednostki na Bieruta dużą część załogi. Stanął przed nimi i wyjaśnił, jaka jest sytuacja, a następnie ogłosił, że zgodnie Płk Bronisław Galant, w latach 1981–1983 zastępca komendanta wojewódzkiego MO ds. SB w Rze szowie, fot. archiwum.

Meldunek operacyjny SB z 18 grudnia 1981 r. informujący m.in. o powołaniu specjalnej grupy operacyjnej do poszukiwań Ryszarda Świetlika i Stanisła wa Furmana, kopia ze zbiorów Archiwum THR.

Udało wam się uciec z zakładu otoczonego przez ZOMO i SB? Milicja blokowała zakład od strony dwóch głównych ulic, do których przylegał oraz wszystkie bramy. Poczeka liśmy aż się ściemni. Z tyłu zakładu był magazyn części, którego ściana była jednocześnie ogrodzeniem. Koło tego magazynu przeskoczyliśmy przez mur i uciekliśmy. Po szliśmy piechotą do mnie na ulicę Marchlewskiego [dziś Płk. Leopolda Lisa-Kuli – przyp. M.M.]. Byliśmy ostroż ni, co okazało się słuszne. Zza węgła bloku zobaczyliśmy, że w bramie stoi pięciu albo sześciu zomowców i wojsko wych. Obeszliśmy więc blok dookoła i poszliśmy do Ryśka na ulicę Staszica. Tam to samo. Nasze położenie stawało się niewesołe. Nasze żony były w pracy. Doskwierał nam mróz, byliśmy zmęczeni i głodni. Śnieg był niemal po pas. Zdecydowaliśmy w końcu, że pójdziemy do siedziby NOT przy ulicy Kopernika, gdzie miałem znajomych. Po zwolili nam tam posiedzieć kilka godzin. Skontaktowali śmy się z Danką, Baśką i z Marianem Dygą, którzy przyszli po pracy do nas. Udało mi się także skontaktować z żoną, która pracowała w dziale wojskowym na WSK. Okazało się później, że z mojego powodu chcieli ją zwolnić, ale ostatecznie skończyło się na przeniesieniu na inny wydział. Gdy wychodziła z pracy, już czekało na nią czterech esbe ków. Od razu ją zgarnęli i przywieźli do naszego mieszka nia. Przeczesali je dokładnie, ale niczego nie znaleźli.

To już pozostanie z nami do śmierci. Tę tajemnicę zabierzemy ze sobą do grobu. Czasami nie o wszystkim można mówić. Czy esbekom udało się ustalić, kto to zrobił? Na szczęście, nie udało im się i nigdy im się nie uda. Jak by nam to wówczas udowodnili, to nie wiem, czy w ogóle wyszlibyśmy z więzienia. Postanowiliście się ukrywać. Kto wam pomagał?

U Ryśka także nic nie znaleźli, byliśmy bowiem prze zorni i wcześniej zabezpieczyliśmy się. Później okazało się, że przeszukali także mój rodzinny dom w Zaczerniu. Oprócz rewizji w domu, w starej stodole przeszukali do kładnie stertę słomy i siana. Szukali nawet mojego samo chodu, który już dawno sprzedałem oraz psa, z którym podobno ktoś mnie widział. Ewidentnie starali się nas wrobić w sabotaż. Okazało się bowiem, że w nocy z 14 na 15 grudnia, a więc już po akcji strajkowej, ktoś uszkodził dziewięć dźwigów wieżowych, które stały na budowach na Baranówce i Nowym Mieście. Nie było to trudne. Były one produkcji czeskiej. Wystarczyło wyciągnąć odpo wiedni stycznik i taki dźwig nie nadawał się do użytku, a sprowadzenie części z Czech wymagało sporo czasu. Straty szły w miliony. Godzina pracy takiego dźwigu to były olbrzymie pieniądze. Jak się potem okazało, ktoś ze znał, że widziano wówczas mój samochód, mnie, Ryśka i psa wilczura. Dlatego z taką intensywnością nas szukali.

Zgłosił się Pan sam? Byłem wówczas całkowicie zobojętniały, pogodzony z losem. Wychodząc z domu, zażyłem chyba relanium. Gdy mnie zobaczyli, byli bardzo zdziwieni i od razu mnie zamknęli. W tym ponurym budynku są dwie kondygna cje w dół, na których znajdowały się cele. Umieścili mnie

Dzięki znajomym udało nam się zaczepić u ludzi, któ rzy zgodzili się nas ukrywać. Zdawali sobie oni doskonale sprawę z konsekwencji, jakie groziły za ukrywanie poszu kiwanych przez SB. Przeważnie nie znaliśmy ich nazwisk. Nie była to jednak sytuacja komfortowa, gdyż byliśmy dla nich sporym obciążeniem. Nie mieliśmy się nawet w co przebrać. Musieli nas karmić, a na ulicę nie mogliśmy wy chodzić ze względu na duży śnieg oraz obecność wojska i milicji. Kilka razy zmienialiśmy miejsca pobytu. Kon takt z żonami utrzymywaliśmy przez znajomego, który informował je, gdzie mieszkamy. Przez cały ten czas pod naszymi blokami stało kilku funkcjonariuszy, a na mojej klatce wisiało duże ogłoszenie, informujące o tym, co grozi za ukrywanie poszukiwanych. Na duchu podtrzy mywało nas słuchanie Radia „Wolna Europa”, z którego dowiadywaliśmy się, co się dzieje. Jak to się stało, że wpadliście? Któregoś dnia pojechałem skontaktować się z siostrą. Niestety, nie zastałem jej. Po moim powrocie Ryśka już nie było. Od gospodarzy dowiedziałem się, że wyszedł niedługo po mnie i dotąd nie wrócił. Dwa dni potem do wiedziałem się od Danki, że Ryśka złapali. To był dla mnie wstrząs. Nie mogłem dalej ukrywać się w tym miejscu, na rażając na konsekwencje ludzi, którzy udzielili mi schro nienia. Postanowiłem pójść do domu. O dziwo, w bramie nie było żadnych milicjantów. Poprosiłem tylko żonę, żeby mi przygotowała jakieś ciuchy, kupiłem papierosy i posze dłem na Komendę MO przy ulicy Dąbrowskiego.

209 listopad 2021 z postanowieniem zarządu strajkujemy. Następnie cho dziliśmy po innych halach, ogłaszając akcję strajko wą. W tym czasie ZOMO i wojsko obstawiły zakład z dwóch stron w ten spo sób, że nikt nie mógł wejść ani wyjść przez bramę bez wylegitymowania się. Oka zało się, że załoga wstrzy mała pracę. Na początku to się jakoś trzymało, ale po tem część załogi zaczęła się wyłamywać. Już później, pod wpływem nacisków ze strony dyrekcji, urządzono tzw. prace zastępcze, polegające na sprzątaniu pomieszczeń i hal. Akcja ta trwała jakieś dwie zmiany. Po wejściu dru giej zmiany ktoś nas ostrzegł, mówiąc, że przeprowadzają rewizje za nami. Stwierdziliśmy, że trzeba wiać.

Czy miał pan coś wspólnego z tym wydarzeniem?

Ppłk Ryszard Gil, w latach 1981–1985 zastępca naczelnika Wydziału V SB KW MO/WUSW w Rzeszowie, nadzorujący m.in. SOR krypt. „Żuraw”, fot. archiwum.

Ciągle słyszałem, że dowody na mnie będą i za te dźwigi to nie wyjdę z więzienia do śmierci. Przez trzy doby udało mi się zjeść tylko jeden posiłek. Przynieśli mi ćwiartkę chleba i pół litra czarnej kawy zbożowej. Ja jestem jednak uparty i jak sobie coś postanowię, to jestem do bólu konsekwent ny. Uparcie nie przyznawałem się do udziału w sabotażu. Jak długo trzymali Pana w areszcie MO przy ulicy Dąbrowskiego? 24 grudnia w Wigilię przewieźli mnie do więzienia na Załężu. Tutaj przesłuchiwali mnie już rzadziej, trzy lub cztery razy w tygodniu. Funkcjonariusze byli bardzo często po cywilnemu. Trafiłem do celi z więźniami kryminalny mi. Cela była trzyosobowa, ale nas było czterech. Bardzo często ich zmieniali. Skojarzyłem szybko, że było to po dyktowane tym, żeby wyciągnąć ode mnie jak najwięcej informacji. Jak tylko wszedłem do celi, oni od razu wie dzieli, z kim mają do czynienia. Wywnioskowałem to póź niej z ich rozmów. Ci więźniowie musieli coś z tego mieć. Gdy ja byłem wzywany na przesłuchanie, to bardzo często krótko po mnie lub przede mną wzywany był jeden z nich. Przynosił później paczkę lub pół paczki papierosów. Dla mnie było oczywiste, że nie dostał ich za darmo. Ponadto pod celą tylko ja byłem polityczny. Jeden z nich był zabójcą żony i teściowej, drugi z kolei to inspektor nadzoru, który dostał 5 lat za jakieś błędy budowlane. To mnie od razu za stanowiło. Wiedziałem bowiem, że nigdy nie łączą w taki sposób osadzonych. Podchodzili mnie w różny sposób, zagadując i starając się wytworzyć luźną atmosferę przy jaźni i wspólnoty losu. Nawiązywali na przykład często do sprawy dźwigów. Ja natomiast zacząłem po prostu myśleć o czymś innym i nie zwracać uwagi na to, co oni mówią i robią. Tak udało mi się jakoś przetrwać. Okazało się, że się nie myliłem. Po latach, gdy otrzymałem dokumenty z IPN, znalazłem wśród nich donosy tych więźniów. Opowiadali w nich różne wyssane z palca i całkowicie nieprawdziwe historie, np. jeden twierdził, że Rysiek poprzez radiostacje, które naprawiał, łączył się z Niemcami i z Francją, przeka zując informacje na Zachód, co było oczywiście nieprawdą. Tutaj przebywałem aż do procesu. W tym czasie tylko raz miałem widzenie z żoną, za zgodą prokuratora oczywiście. Jak wyglądał proces sądowy? Na rozprawę w rzeszowskim Zamku wieźli nas trzech przykutych kajdankami do siebie i oprócz tego do mili Wyrok Sądu Wojewódzkiego Wydział II Karny w Rzeszowie z 26 marca 1982 r., kopia ze zbiorów Stanisława Furmana.

210 listopad 2021 w jednej z nich. Było ciemno, nie paliło się żadne świa tło. Jedynie przez małe okienko widziałem siatkę na tle niebieskiego nieba. I wtedy się zaczęło. Co dwie godziny wchodził funkcjonariusz i rozpoczynał przesłuchiwanie. Przede wszystkim pytali o sprawę dźwigów. Nieustannie i za każdym razem od początku. Gdy jeden robił przerwę, za 15 minut wchodził inny i od nowa zadawał te same py tania. Trwało to do późnej nocy. W nocy nie dało się spać z zimna. Do dyspozycji były drewniane deski i tylko jeden koc. Rano wszystko zaczynało się od nowa. Przesłuchujący mnie byli ordynarni, ubliżali mi i straszyli mnie, ale nie bili.

211 listopad 2021 cjantów po bokach. Tak wprowadzono nas na salę roz praw. Każdego z nas prowadziło dwóch milicjantów. Wyglądaliśmy jak najgorsi bandyci. Wtedy pierwszy raz od czasu aresztowania zobaczyłem Ryśka. Trzymał się dzielnie. Na rozprawie nie mieliśmy prawa zabierać głosu. Nasi obrońcy wprawdzie przemawiali, ale też nie mieli nic do gadania. Dotyczyło to również trzech ław ników. Nie dopuścili ich w ogóle do nas. Mój obrońca przed procesem mógł tylko porozmawiać z moją żoną. Poznałem go dopiero na rozprawie, i to z daleka. Ten pro ces był farsą. To była fikcja. Przyszło wielu znajomych i pracowników „Dźwigu”. Taki był tłok, że nie wszystkim udało się wejść do środka, dlatego zmieniali się z tymi, co zostali na korytarzu. Mój brat wstał i zapytał, czy może iść siedzieć za mnie, bo ja jestem chory i nie wytrzymam. Nie zrobiło to żadnego wrażenia na sędziach. Otrzymał Pan karę 2 lat i 6 miesięcy więzienia. Jakie to zrobiło na Panu wrażenie? Po wyroku trafiłem do tej samej celi. Nie zgadzałem się z orzeczeniem sądu. Byłem przekonany, że nie mieli za co mnie skazać. Bolało mnie to bardzo. Ja przecież prowa dziłem tylko zwykłą działalność związkową. Organizując strajk, wykonywaliśmy wcześniejszą decyzję zarządu. To był nasz obowiązek. Powiedziałem sobie, że wolę się wy kończyć, ale nigdy się z tym nie pogodzę. W ramach pro testu podjąłem głodówkę. Przez siedem dni nie brałem je dzenia, piłem tylko pół litra wody na dobę. Na drugi dzień zabrali mnie do psychologa. Był w wojskowym mundurze. Zaczął mnie uświadamiać i pytać, dlaczego to robię. Od powiedziałem na początku, że to sprawa osobista. Nalegał jednak, to mu wyjaśniłem, że jest to protest wobec wyroku. Pytał mnie, do kiedy zamierzam głodować. Odpowiedzia łem, że dokąd wytrzymam. Zaczął mnie wtedy straszyć konsekwencjami zdrowotnymi. Ja mu na to – a kto mnie o zdrowie pytał, gdy wydawano wyrok? W tym momencie mu podziękowałem i uciąłem rozmowę. Wezwał strażnika i odprowadzili mnie do celi. Ósmego dnia straciłem przy tomność. Gdy się ocknąłem, zorientowałem się, że jestem w celi jednoosobowej. Po chwili przyszło dwóch klawiszy i przenieśli mnie do jakiegoś obskurnego pomieszczenia, które tyl ko z nazwy było pokojem lekarskim. Tam mi włado wali rurę do żołądka i przez lejek lali we mnie mleko z czymś tam. Bez skutku, gdyż to za moment wraca ło. Próbowali raz i drugi, bezskutecznie. Powiedzia łem w końcu, żeby przestali i dali mi spokój. Na drugi dzień to samo, organizm już nie przyjmował pokar mu. Wydaje mi się, że wy

Fragment (częściowo zmyślonej) informacji od TWC ps. „Kot”, sporządzo nej przez oficera SB ppor. Bogdana Oleszczuka 29 grudnia 1981 r., kopia ze zbiorów Stanisława Furmana.

Fragment (częściowo zmyślonej) informacji od TWC ps. „NYK” dotyczącej Bronisława Marcinka, sporządzonej przez oficera SB kpt. Mariana Świdra, która obrazuje drastyczne metody śledcze stosowane przez SB, kopia ze zbiorów Stanisława Furmana.

Płk Stanisław Śledziona, w latach 1981–1986 naczelnik Wydziału V SB KW MO/WUSW w Rzeszo wie, nadzorujący m.in. SOR krypt. „Żuraw”, fot. archiwum.

Fragment meldunku naczelnika Wydziału V SB KW MO w Rzeszowie, który potwierdza, że po wyjściu z więzienia Stanisław Furman pozostawał pod obserwacją i w zainteresowaniu operacyjnym SB, kopia ze zbiorów Stani sława Furmana. nikało to z tego, że ja byłem tak nastawiony. Nie chciałem. Pomyślałem wtedy, że to już koniec i byłem na to przygo towany. Byłem tak osłabiony, że prawie nie mogłem się ru szyć. Trwało to jakieś dwa lub trzy dni. Gdy się obudziłem na dziesiąty dzień, to miałem podłączoną kroplówkę. Po zwolili wtedy mojej siostrze zobaczyć się ze mną. Przyszła i nie poznała mnie. Byłem wychudzony. Ważyłem niecałe 50 kilo. Pod skórą, łącznie z policzkami, zbierała mi się ropa. Wyglądałem strasznie. Ona była przerażona. Tłuma czyła mi, że tak nie mogę postępować, bo się wykończę. Jak Pan z tego wyszedł? To ona, moja siostra, właściwie przekonała mnie, żeby skończyć głodówkę. Po jakimś czasie, stopniowo, zaczą łem normalnie jeść. Najpierw po dwie-trzy łyżki, żeby przyzwyczaić żołądek. Gdy poczułem się nieco lepiej, przenieśli mnie na inną celę. Siedzieli tam przeważnie lu dzie z niskimi wyrokami. Nikt do niczego mnie tam nie namawiał. Miałem spokój. Po kilku lub kilkunastu dniach zostałem przeniesiony do Zakładu Karnego w Hrubieszo wie. Załadowali nas wraz z innymi skazanymi do okrato wanego Stara 25, który był przedzielony na pół. W środku były dwa rzędy ławek, ustawione w ten sposób, że siedzie liśmy naprzeciw siebie, będąc spleceni kolanami. Obok mnie jechali skazani w tym samym procesie Rysiek Świe tlik i Bronek Marcinek oraz inni więźniowie. Z przodu sie działo dwóch klawiszy i pies. Nie wiedzieliśmy, dokąd nas wiozą. Po wieżyczkach mijanych kościołów usiłowaliśmy dociec, w jakim jedziemy kierunku. Przez całą drogę kla wisz, który z nami jechał, nie odezwał się ani razu. Głaskał tylko spokojnie psa. Jechaliśmy około czterech godzin na tych ławkach. Po drodze nie zatrzymali się ani razu. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, byliśmy cali obolali. Okazało się jednak, że jest tam inna atmosfera. Klawisze byli nor malni. Mogliśmy z nimi normalnie rozmawiać, nie to, co na Załężu. Znowu nas rozdzielili z Bronkiem i Ryśkiem. Ja siedziałem z jakimś młodym chłopcem. Potem go zabrali i zostałem sam. Warunki w celi były o wiele lepsze. Poza tym był duży spacerniak i raz dziennie można było wyjść na spacer. Z Ryśkiem i Bronkiem widywaliśmy się przelot nie, gdyż nie wypuszczali nas na spacery o tej samej porze. Jak doszło do waszego uwolnienia? W marcu 1982 roku nasze żony przy pomocy mecenasa Andrzeja Rakowskiego założyły sprawę rewizyjną w Są dzie Wojewódzkim, który zamienił tryb odbywania kary na karę w zawieszeniu, nakazując zwolnienie nas. Nasze małżonki były takie szczęśliwe, że wynajęły samochód i od razu po rozprawie przyjechały po nas. Na miejscu okaza ło się jednak, że zwolnienie nas nie jest na razie możliwe, gdyż cała procedura trwa kilka dni. Musiały wrócić bez nas. Jednak za dwa lub trzy dni byliśmy już na wolności. Nie mieliśmy pieniędzy na taksówkę. Przed więzieniem zatrzymaliśmy jakąś ciężarówkę i spytaliśmy kierowcę, czy nas podrzuci na postój. Od razu domyślił się, że jeste śmy polityczni. Na miejscu wskazał nam taksówkarza, do którego powinniśmy podejść. Ten zgodził się nas zawieźć. Pamiętam, że po drodze kupiliśmy butelkę wódki i wypi liśmy ją. W Rzeszowie byliśmy około północy. Wszyscy poszliśmy do mnie do domu. Żony już tam na nas czekały. Impreza trwała niemal do rana. Rano udaliśmy się wszyscy do budynku administracji [„Dźwigu”] na Słowackiego. Na miejscu okazało się, że zmieniła się dyrekcja. Dyrektorem z nadania partii był wówczas niejaki Waligóra. Gdy mnie zobaczył, to powiedział, że kryminalistów w zakładzie nie potrzebuje. Zostaliśmy zwolnieni dyscyplinarnie. Gdy wra caliśmy stamtąd, to spotkaliśmy na ulicy 3-go Maja tych trzech ławników, którzy uczestniczyli w naszym procesie. Usiłowali się tłumaczyć, że nie mieli wyjścia itp. Wygarną łem im wówczas, że mówią głupoty, bo wzięli za to pienią dze, i to dobrowolnie. Pogardzałem nimi wtedy.

Byliśmy na warunkowym. Musieliśmy uważać. Nikt nie chciał nas przyjąć do pracy. Takie było prawdopodob nie polecenie Komitetu Wojewódzkiego PZPR, żeby nas nie zatrudniać. Jednak Rysiek był bardzo zdolnym elektro nikiem. Na ulicy Zofii Chrzanowskiej stał wtedy taki ba rak, gdzie mieściła się naprawa telewizorów. Starszy gość, gdy zobaczył Ryśka, to powiedział, że Komitet mu wisi i że jego zatrudni od razu. Ja zacząłem prywatnie, a że miałem umiejętności związane ze stolarką, to kupiłem trochę na

212 listopad 2021

Jak wyglądało wasze życie po wyjściu z więzienia? Musieli was przecież obserwować.

Jaki jest Pana stosunek do rozliczeń z komunizmem, do lustracji?

Jestem za tym, żeby to zburzyć w cholerę. Nie chodzi o to, aby się mścić na jakiejś rzeczy martwej. Chodzi o to, że ten pomnik przypomina o złych rzeczach i rani ludzkie uczu cia, nawet z psychologicznego punktu widzenia oddziałuje negatywnie. Byliśmy bowiem w niewoli, byliśmy niemalże republiką sowiecką. Zmarnowaliśmy najlepsze lata.

jest wynikiem doświadczeń z okresu pobytu w więzieniu. Doznałem wówczas wiele pomocy od przyjaciół i znajo mych. Przykładowo, po niemal każdej wizycie znajdo wałem w szufladzie swojego biurka pieniądze. Czasami w skrzynce na listy znajdowałem swojską kiełbasę lub szynkę. Czasem była tak napchana, że się nie zamykała. Nie wiedziałem, kto mi pomaga. Mogłem się tylko domy ślać. Nasze dalsze losy potoczyły się różnie. Po jakimś cza sie zostaliśmy zrehabilitowani. Bronka Marcinka przyjęli do pracy w „Dźwigu”. Ja nie mogłem wrócić, bo byłem już na stałej rencie. Rysiek Świetlik wyjechał do Stanów. W tym roku był w Polsce pierwszy raz od ponad 30 lat. Jak przyjął Pan ewolucję systemu w 1989 roku? Po Okrągłym Stole myślałem, że wszystko idzie w do brym kierunku. Bałem się jednak. Wyczułem, że do „Soli darności” wkręciło się sporo zwyczajnych skurczybyków. Mnie nikt nigdy nie proponował zaangażowania w bieżą cą politykę, pomimo tego, że widywałem się z Antkiem Kopaczewskim. Ja zresztą nigdy o to nie zabiegałem. Od czasu do czasu zdarzały się jakieś spotkania świąteczne przy klasztorze oo. Bernardynów [chodzi o spotkania opłatkowe osób represjonowanych, organizowane w la tach 1983–1988 przez działający przy klasztorze Diece zjalny Zespół Charytatywno-Społeczny – przyp. M.M.] i to wszystko. Wszyscy wiedzieli o mojej trudnej sytuacji finansowej, chociaż ja się nie skarżyłem. Ludzie z zakładu też starali się mi pomóc. W 1996 roku dyrektor „Dźwigu” Janek Kaszuba zaproponował mi pracę. Miałem objąć jed nostkę w Wetlinie. Co chciałby Pan przekazać młodym ludziom, którzy pla nują zaangażować się w działalność społeczną? Aby docenić wartość życia, trzeba mieć silną wolę i chcieć coś zrobić. Nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Je śli widzimy kogoś, komu można pomóc, nawet w niewiel kim stopniu, to nie omijajmy go szerokim łukiem, tylko po móżmy. Nawet bezdomnemu. Podstawą jest wychowanie młodych ludzi w szacunku i wrażliwości na los Ojczyzny i drugiego człowieka. Podam taki przykład. Jeśli długo nie zbiera się dojrzałych jabłek, to potem one spadają zgniłe.

Zabrakło rozliczeń z systemem i ludźmi go tworzący mi. Ponosimy tego negatywne skutki do dzisiaj. Jakie jest Pana zdanie na temat rozbiórki Pomnika Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie?

213 listopad 2021 rzędzi i zacząłem u znajomych kłaść boazerię, parkiety, robić meble z boazerii, kominki, zabudowę kuchni itp. Latem natomiast zajmowałem się konserwacją samocho dów. Umiałem je rozebrać na czynniki pierwsze. Robiłem to wszystko u siostry w garażu w Zaczerniu. Co ciekawe, nigdy więcej nie miałem problemów z milicją czy SB. Jednak bardzo często miałem wrażenie, że ktoś za mną jeździł. Zawsze było to auto cywilne. Trzymało się za mną jakieś 100–150 metrów. Gdy skręcałem na działkę do siostry, to samochód ten zawsze jechał kawałek dalej i zawracał. Tak że wydaje mi się, że mnie obserwowali, ale nikt mnie nie zaczepiał. Jednak stan mojego zdrowia po wyjściu z więzienia znacznie się pogorszył. Jestem pe wien, że przyczyniły się do tego te wszystkie przeżycia. Dodatkowo ładowali we mnie w więzieniu różne zastrzy ki, m.in. tzw. szczepionkę DELBETA [w okresie PRL stosowana powszechnie m.in. w wojsku – przyp. M.M.]. Zrobiłem wszystkie badania. Okazało się, że muszę się poważnie leczyć. Dobrze, że wcześniej sprzedałem samo chód, to miałem na lekarza. Po pół roku stanąłem przed komisją wojskową w spra wie renty. Dwóch pułkowników i kapitan maglowali mnie chyba z godzinę. Przenosili mnie z pokoju do po koju. EKG miałem robione chyba ze trzy razy. Po kilku latach dostałem stałą rentę. Cały czas musiałem się leczyć. Lekarze stwierdzili bezapelacyjnie, że mój stan zdrowia

Pismo zastępcy naczelnika Wydziału Śledczego SB WUSW w Rzeszowie, które potwierdza brak sukcesów rzeszowskiej SB w sprawie ustalenia sprawców unieruchomienia dźwigów budowlanych w nocy z 14 na 15 grudnia 1981 r., kopia ze zbiorów Stanisława Furmana.

Ale właśnie Pan się temu przeciwstawił. Odważył się Pan wystąpić odważnie w obronie prawdy oraz podsta

214 listopad 2021

Fotografia wykonana w czasie pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski w 1983 roku, fot. ze zbiorów Archiwum THR.

wowych praw człowieka i nie pójść na żaden kompro mis z komunistami. Ja robiłem tylko to, co uważałem za stosowne. Żadna tam odwaga. Ale to wystarczy. Właśnie dlatego zasługuje Pan na podziw, szacunek i wdzięczność ze strony rodaków. Trudno pogodzić się z faktem, że tacy ludzie jak Pan zostali odsunięci od wpływu na sprawy społeczne i żyją dzisiaj w cieniu często w poczuciu niesprawiedliwości. W oparciu o takich ludzi jak Pan powinno się budować silną i niepodległąDziękujęPolskę.Panu za rozmowę, za wspaniałą lekcję histo rii oraz świadectwo prawdziwej i uczciwej postawy oby watelskiej. W dniu 7 października 2020 roku na stronie internetowej rzeszowskiej „Solidarności” został udo stępniony tekst Wojciecha (Wojtka) Maślanki, dziennikarza nowojorskiego tygodnika „Nowy Dziennik” pt. Z podziemnej działalności w podniebne loty (w serwi sie „Nowy Dziennik” tekst datowany jest na 20 kwietnia 2020 roku – zob. ziemnej-dzialalnosci-w-podniebne-loty/).http://dziennik.com/featured/z-podWtekścietymznalazłasięinformacjawymagającamojegostanowczego sprostowania: „Tymczasowy Komitet Założycielski NZS tworzył [Radosław Wyrzykowski – przyp. M.W.] wraz z An drzejem Wontorem i Markiem Wójcikiem”. Jako wymieniony z imienia i nazwiska oświadczam, że nie byłem, podobnie jak Radosław i Andrzej, współzałoży cielem Niezależnego Zrzeszenia Studentów rzeszowskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Tymczasowy Komitet Za łożycielski Niezależnego Zrzeszenia Studentów Polskich (taka była początkowo – przez krótki okres – nazwa naszej organizacji) powstał już 10 października 1980 roku; tworzyli go studenci głównie kierunku pedagogika nauczania począt kowego: Janina Ciba, Małgorzata Czerniak, Lesław Granat, Jan Niemiec, Małgorzata Niemiec, Regina Nowak i Elżbieta Szpecht. W kolejnych tygodniach dołączyli do nich studenci z innych kierunków. Ja uczyniłem to na przełomie lat 1980–1981, podobnie było w przypadku Radosława i Andrzeja. Od marca 1981 roku uczelnianą organizacją NZS kierował tzw. triumwirat, w składzie: Wontor, Wójcik i Wyrzykowski, a od 22 października 1981 roku przewodniczącym Komisji Uczelnianej NZS byłem ja – Marek Wójcik. Zainteresowanych historią rzeszowskiego NZS odsyłam do tekstu Pani Małgorzaty Gliwy, historyka pracującego w rzeszowskim Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej, pt. Powstanie i działalność Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Rzeszowie 1980–1989 w pracy Od Ostatnich Leśnych do „Solidarności”. Z dziejów opozycji politycznej i oporu Z POD ZIEMNEJ DZIAŁALNOŚCI W WYOBRAŹNI L OTY Marek Wójcik społecznego w Polsce połu dniowo-wschodniej (1956–1989), wydanej przez rze szowski IPN w 2014 roku. Chcąc przekazać powyż sze sprostowanie na właści wy adres e-mail, zwróciłem się o informację do Pani Moniki Lubowicz z Działu Informacji regionalnej „So lidarności”. Ku swojemu zaskoczeniu dowiedziałem się, że sprostowanie powi nienem skierować na adres e-mail „Nowego Dzienni ka”: „Adres powinien być na stronie portalu »Nowe go Dziennika«, który opu blikował tekst, tam proszę kierować sprostowania i prowadzić polemikę z autorem”. Pozwoliłem sobie wyraźnie podkreślić, że: „Udostępnienie skutkuje wprowadzeniem w błąd Czytelników Regionalnego Serwisu »S« i to im przede wszystkim należy się wyjaśnienie zgodne ze stanem faktycznym”. W odpowiedzi przeczyta łem: „Panie Marku, wybaczy Pan, ale prawo prasowe w tym przypadku nie zobowiązuje naszej www do jakiegokolwiek sprostowania, skoro ma Pan uwagi do rzetelności »Nowego Dziennika«, to od nich proszę żądać sprostowania”.

W swojej prośbie o sprostowanie nie zamierzałem po woływać się na przepisy prawa prasowego. Nie kwestiono wałem też starań i rzetelności redaktora Wojtka Maślanki z „Nowego Dziennika”. Moje sprostowanie nie było też przejawem sporu natury personalnej. Poza prawem praso wym, które niewątpliwie reguluje zasady funkcjonowania mediów, jest również coś takiego jak dobry obyczaj, naka Marek Wójcik w 1977 roku. Foto grafia pochodzi ze studenckiego in deksu. To samo zdjęcie znalazło się w aktach operacyjnych SB (zostało wyrwane z legitymacji studenckiej w marcu 1981 roku), kopia ze zbio rów Marka Wójcika.

215 listopad 2021 zujący sprostowanie treści niezgodnej ze stanem faktycz nym. Wynika to z moralnego zobowiązania wobec Czytel nika. Ideą „Solidarności” i NZS było dążenie do prawdy, często okupione surowymi konsekwencjami. Sposób, w jaki zostałem potraktowany, jest zaprzeczeniem tej idei. Należy podkreślić, że niniejsze sprostowanie jestem winien przede wszystkim tym Koleżankom i Kolegom, którzy – nie zważając na wrogość ówczesnej kadry „naukowo-dydak tycznej” rzeszowskiej WSP – zdecydowali się na powołanie organizacji niezależnej od PZPR. Niestety, na stronie internetowej regionalnej „Solidarno ści” nie zamieszczono mojego sprostowania, dlatego też 17 października 2020 roku ponowiłem swoją prośbę, uzupeł niając ją o kilka uwag. W czasach, gdy coraz powszechniej szym zjawiskiem staje się wpisywanie do własnego życio rysu działań i dokonań innych, co często czynione jest przy akceptacji lub co najmniej przy milczącej aprobacie osób i środowisk powołujących się na dorobek „Solidarności”, spotkał mnie brak reakcji na prośbę o wykreślenie z moje go życiorysu zdarzenia, w którym nie brałem udziału. Kie rowały mną szacunek dla rzeczywistych założycieli NZS i dbałość o prawdę historyczną. Nie sposób powoływać się na fakt, że materiał ten ukazał się w „Nowym Dzienniku” i w związku z tym rzeszowska „Solidarność” nie ponosi za niego żadnej odpowiedzialności. Udostępniając go, nadała mu swoistą „klauzulę wiarygodności”. Dziś źródła inter netowe są traktowane – często nie bez racji – jako źródła historyczne równie ważne, jak np. materiały organizacyj ne, dokumenty wytworzone przez aparat represji czy też wspomnienia uczestników określonych wydarzeń. Skoro nie byłem współzałożycielem NZS WSP w Rzeszowie, jak również nie byli nimi Andrzej Wontor i Radosław Wyrzy kowski, a moje słowa potwierdzają materiały organizacyjne Zrzeszenia oraz ustalenia historyków, nic nie stało na prze szkodzie, aby zamieścić sprostowanie dotyczące wyłącznie jednego zdania w artykule z „Nowego Dziennika”. Pragnę przypomnieć, że od kwietnia 1990 roku nie istnieje pewien urząd „kontroli myśli”, który mieścił się w Warszawie przy ulicy Mysiej. Wolność słowa i odpowie dzialność za nie jest naszym podstawowym prawem i zo bowiązaniem. W swoim sprostowaniu wymieniłem osoby, które w październiku 1980 roku założyły NZS. W lipcu 1989 roku, przekazując prace redakcyjne nad Regionalnym Biuletynem „Solidarność Trwa” swojemu następcy Jaromi rowi Kwiatkowskiemu, ufałem, że gazetka regionalnej „So lidarności” będzie w sposób konsekwentny stała na straży prawdy, siłą rzeczy – w miarę upływu lat – pozostanie także strażnikiem pamięci o ludziach tworzących „Solidarność”, będących jej wiernymi w mrocznych latach stanu wojenne go, a potem broniących w niełatwej rzeczywistości III RP. Jeśli dostrzegałem na stronie internetowej jakieś błędy lub nieścisłości, starałem się reagować dyskretnie, ciesząc się, że zostają one szybko poprawione. Jak widać, taki sposób nieformalnej współpracy wyczerpał swoją formułę.

W dniu 19 października 2020 roku otrzymałem „od powiedź”, którą przywołam tu w oryginale, bez słowa ko mentarza: „Szanowny Panie, Jeszcze raz podkreślam, że redakcja naszej publikacji nie jest zobowiązana do analizy historycznej spi sanych wspomnień, bo ten przywilej należy do bada czy historii. My spisujemy wspomnienia członków związku, w zdecydowanej większości ludzi starszych. Materiały, które posiada my, chętnie udostępniamy historykom. Oni z nieskry waną radością podejmują się ich analizy. Badają tek sty, nagrania, zgromadzone pamiątki i je konfrontują z innymi świadkami, bo to jest ich rolą. Później publi kują, dając pole do popisu kolejnym badaczom. Prosiłabym zatem o powściągliwość w swoich osądach i roszczeniach oraz kierowanie ich pod właściwy adres. Nadmieniam, że na łamach naszego biule tynu, niejednokrotnie pojawiały się sprostowania, ponieważ jesteśmy tylko ludźmi i czasami popełniamy błędy. Nie bę dziemy jednak prostować cudzych publikacji. Jeśli chciałby Pan spożytkować swoją wiedzę historyczną, zachęcam do spisywania swojej wersji wspomnień, które mogłyby posłu żyć następnym pokoleniom, a dla badaczy historii posłużyć jako materiał wyjściowy do kolejnych analiz. Z wyrazami szacunku Monika Lubowicz”. Niezrażony powyższym, w dniu 22 października 2020 roku zwróciłem się z żądaniem sprostowania w oparciu o obowiązujące przepisy prawa prasowego: „Zgodnie z art. 31a ust. 1 ustawy Prawo Prasowe z dnia 26 stycznia 1984 roku (Dz.U. 1984, Nr 5, poz. 24 z późn. zm.), domagam się sprostowania o treści: W udostępnionym przez Państwa 7 października 2020 roku artykule, opublikowanym przez tygodnik »Nowy Dzien nik« (z dnia 20 kwietnia 2020 roku) »Z podziemnej działal ności w podniebne loty«, autorstwa Pana Wojtka Maślanki, znalazła się informacja wymagająca stanowczego sprosto wania: »Tymczasowy Komitet Założycielski NZS tworzył [Radosław Wyrzykowski – przyp. M.W.] wraz z Andrzejem Wontorem i Markiem Wójcikiem«. Jako wymieniony z imie nia i nazwiska oświadczam, że nie byłem, podobnie jak Ra dosław i Andrzej, współzałożycielem Niezależnego Zrzesze nia Studentów rzeszowskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Tymczasowy Komitet Założycielski Niezależnego Zrzeszenia Studentów Polskich (taka była początkowo – przez krótki okres – nazwa naszej organizacji) powstał już 10 paździer nika 1980 roku; tworzyli go studenci głównie kierunku pe dagogika nauczania początkowego: Janina Ciba, Małgo rzata Czerniak, Lesław Granat, Jan Niemiec, Małgorzata Niemiec, Regina Nowak i Elżbieta Szpecht. W kolejnych tygodniach dołączyli do nich studenci z innych kierunków. Ja uczyniłem to na przełomie lat 1980–1981, podobnie było w przypadku Radosława i Andrzeja. Od marca 1981 Marek Wójcik w 1982 roku. Zdjęcie zostało wykonane na krótko przed rozpoczęciem pracy w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy Klasztorze Ojców Ber nardynów w Rzeszowie, kopia ze zbiorów Marka Wójcika.

216 roku uczelnianą organizacją NZS kierował tzw. triumwirat, w składzie: Wontor, Wójcik i Wyrzykowski, a od 22 paździer nika 1981 roku przewodniczącym Komisji Uczelnianej NZS był Marek PonieważWójcik.sprostowanie wysłałem już 12 październi ka br., uważam że powinno być ono opublikowane nie zwłocznie.Zwyrazami szacunku, Marek Wójcik.” Na tę wiadomość nie doczekałem się już żadnej reakcji, chyba że za takową należy uznać fakt, iż artykuł Wojciecha Maślanki z „Nowego Dziennika” został w dniu 23 paździer nika 2020 roku usunięty ze strony internetowej regionalnej „Solidarności”.Dlauzupełnienia dodam, że moja korespondencja z re dakcją „Nowego Dziennika” do dziś pozostała bez jakiego kolwiek odzewu.

listopad 2021

Od redakcji THR: Autor tekstu urodził się w 1957 roku w Rzeszowie. Od stycznia 1981 roku działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, a w latach 1982–1989 w podziemnej „Soli darności”. W 2016 roku został odznaczony przez Prezy denta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyżem Wolności i Solidarności. Strona tytułowa publikacji IPN i fragmenty artykułu Małgorzaty Gliwy (s. 242-243).

Z nany działacz komunistyczny i członek PPR Wincenty Przywara przyłączył się latem 1944 roku do oddziału Armii Krajowej dowodzonego przez Józefa Lisa ps. „Tajfun”, który operował w rejonie Bratkowic, pow. Rze szów. W jego szeregach brał udział w walkach z Niemcami w ramach Akcji „Burza”. W tej bezprecedensowej sprawie interweniował kontrwywiad rzeszowskiego Inspektoratu AK i ppor. Józef Rzepka ps. „Znicz”, dowódca zgrupowania partyzanckiego AK w lasach bratkowickich, jednak bez skutku. W późniejszym czasie podziemie próbowało kilkakrotnie zlikwidować Przywarę; też bezskutecznie. Akcji „Burza”, ujaw nili i jakooficjalniewystępowaliśmyzopaskamiWojskoPolskie –tłumaczy Józef Lis. Po latach Przywara miał mu się przyznać, że przyłączył się do jego drużyny, gdyż tylko im mógł ufać. Bał się o swoje życie. Spodzie wał się, że inni akowcy mogą go zlikwidować. – Po jednym z patroli wysłałem meldunek do dowództwa i po jakimś czasie zjawił się łącz nik z rozkazem, abym się zgłosił do dowódcy [chodzi o Józefa Rzep kę „Znicza” – przyp. M.M.] w pilnej spra wie – kontynuuje swą opowieść Józef Lis. – Dowództwo mie ściło się wówczas na przenośnej kwaterze w lesie, niedaleko Po ręb, blisko leśniczów ki. Na miejscu obecni byli przedstawiciele żandarmerii i kontrwy wiadu, których nazwisk nie znałem, oraz oficer broni Jan Łopuski, któ rego wcześniej miałem okazję poznać. Wtedy Józef Rzepka „Znicz” w sposób bardzo urzę dowy zapytał mnie, czy ja przyjąłem Wicka do oddziału. Odpowie działem, że to nie my przyjęliśmy Wicka, tyl ko Wicek przyjął nas, Wincenty Przywara w mundurze funk cjonariusza UB, fot. ze zbiorów Archi wum THR. Józef Lis w mundurze „ludowego” Wojska Polskiego, fot. ze zbiorów Ar chiwum THR. Tadeusz Lis „Ukleja”, fot. archiwum. Marcin Maruszak

217 listopad 2021 – Gdy rozpoczęła się Akcja „Burza”, Wicek pierw szy się do nas zgłosił, bo w czasie okupacji cały czas ukrywał się w lesie. Przyniósł nawet broń ze sobą, po kazywał jakiś stary austriacki pistolet i oferował swą pomoc jako przewodnik po lesie – wspomina Józef Lis, który w czasie „Burzy” dowodził oddziałem AK w ra mach Zgrupowania III Rzeszów-Zachód, używając pseudonimu „Tajfun”. Zadaniem oddziału było patro lowanie drogi Bratkowice – Sędziszów oraz atakowa nie transportów niemieckich. – Znałem go dobrze, był moim sąsiadem, zresztą większość żołnierzy mojej dru żyny mieszkała w jednym przysiółku, na tzw. Sitków ce. Znaliśmy Wicka i ufaliśmy mu. On także mieszkał na Sitkówce, wiedzieliśmy, że jest komunistą – dodaje Lis. Zastrzega jednak, że Przywara nie był formalnie zaprzysiężony, ale przebywał cały czas z oddziałem. Korzystano z jego porad w sprawach poruszania się w terenie lub wykorzystywano go jako łącznika. Wincenty Przywara, używający w konspiracji ko munistycznej pseudonimów „Marian” i „Michał”, miał już wtedy za sobą bogatą przeszłość komunistyczną. Urodzony 28 czerwca 1901 r. w Bratkowicach, na po czątku lat dwudziestych XX wieku wyemigrował do Francji, gdzie pracował w kopalni jako górnik. Tam wstąpił do Francuskiej Partii Komunistycznej, za co w 1925 r. został wydalony z kraju. W latach 1926–1931 przebywał na terenie Belgii, skąd również został wy dalony – za przynależność do Belgijskiej Partii Komu nistycznej. Po powrocie do Polski i Bratkowic działał w Komunistycznej Partii Polski. W 1934 r. został ska zany za działalność komunistyczną na karę wielolet niego więzienia, którą odbywał do wybuchu wojny w 1939 r. W okresie okupacji niemieckiej był poszu kiwany przez Gestapo za działalność komunistyczną. W swym życiorysie podał, że w 1943 r. zorganizował nawet niewielki oddział partyzancki. Z dokumentów kontrwywiadu AK wynika, że jego działalność komu nistyczna była znana, a wiele wskazuje na to, że miał zostać przeszkolony do pracy komunistycznej na tere nie InformacjaZSRS. o pojawieniu się Przywary wśród żoł nierzy AK prowadzących działania bojowe musiała zatem wzbudzić zainteresowanie akowskiego kon trwywiadu. – Nie było wówczas mowy o jakiejś dekon spiracji przed Przywarą. Myśmy się wtedy, tj. w czasie

PPR-OWIEC W AKCJI „BURZA”

Po wkroczeniu Sowietów latem 1944 roku Wincen ty Przywara włączył się żywiołowo w organizowanie struktur nowej, komunistycznej władzy. Był jednym z założycieli koła Polskiej Partii Robotniczej (PPR) w Świlczy. Jesienią tegoż roku został skierowany do Komitetu Powiatowego PPR w Rzeszowie na stanowi sko instruktora. Tutaj szybko awansował. Na początku 1946 r. objął stanowisko II Sekretarza Komitetu Po wiatowego PPR. W tym czasie w dowództwie poakow skiego podziemia dojrzewała decyzja o likwidacji szczególnie niebezpiecznych dla konspiracji członków PPR. Na zwołanej w połowie lutego 1945 r. w Rzeszo wie odprawie oficerów Inspektoratu AK w likwidacji inspektor Łukasz Ciepliński wydał rozkaz o wzmoże niu czynnego oporu przeciwko przedstawicielom nowej władzy. Przekazał komendantom obwodów rozkazy li kwidacji najbardziej niebezpiecznych działaczy PPR i funkcjonariuszy UB. Za organizację tych działań na terenie Obwodu Rzeszów, najpierw organizacji „Nie”, a następnie Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ) odpowia dali Mieczysław Kawalec ps. „Żbik” oraz ppor. Wiktor Błażewski ps. „Orlik”, dowódca dywersyjnych oddzia łów dyspozycyjnych Inspektoratu, które po utworzeniu DSZ określano mianem „Straży”. Niewykluczone, że na liście PPR-owców przewidzianych do likwidacji znalazł się również Wincenty Przywara. Z zachowanych dokumentów UB wynika, że 16 kwietnia 1946 r. próbę likwidacji Przywary podjął pa trol Stanisława Pieli „Kościarza”, wchodzący w skład oddziału partyzanckiego Zrzeszenia WiN Francisz ka Rejmana „Bicza”. Tego samego dnia usiłowano zlikwidować też innego PPR-owca, Franciszka My tycha. Partyzanci próbowali zaskoczyć obu w ich ro dzinnych domach w Bratkowicach, jednak bez po

Józef Rzepka „Znicz”, fot. archiwum.

218 listopad 2021 bo to my przyszliśmy do niego. Do oddzia łu nie należy, ale jest przewodnikiem, bo do brze zna las. Zapewni łem również Rzepkę, że Przywara nie zdradzi nas przed Niemcami, bo ukrywał się przed nimi kilka lat w lesie. To było jedyne pytanie, jakie wówczas padło. Nikt inny mnie nie py tał. Po dłuższej chwi li milczenia zapyta łem Rzepkę, czy mogę odejść, na co on tylko skinął ręką. Od tamtej pory nic się w tej spra wie nie działo – rela cjonuje Józef OkolicznościLis.

Józef Lis „Tajfun”, fot. ze zbiorów archi wum THR.

tego wydarzenia mogą wska zywać na to, że już wte dy dowództwo rzeszow skiego Inspektoratu AK rozważało możliwość likwidacji Przywary. Jako znany działacz ko munistyczny mógł on bowiem mieć kontakty z wywiadem sowieckim, a jego wiedza o strukturach lo kalnej AK, zdobyta podczas kilkutygodniowego pobytu wśród partyzantów, mogła stanowić prawdziwą gratkę dla wywiadu sowieckiego i być jednocześnie śmiertel nym zagrożeniem dla żołnierzy AK. Zagrożenie to stało się jeszcze bardziej realne we wrześniu i październiku 1944 r., po pierwszych zatrzymaniach miejscowych żołnierzy AK przez organa sowieckiego kontrwywiadu wojskowego „Smiersz” i NKWD. Wiadomo było, że za wykonywanie rozkazów likwidacji zdrajców i kon fidentów na tym terenie odpowiadał patrol Tadeusza Lisa „Uklei”. – Któregoś dnia „Ukleja” przyznał mi się, że chcieli wziąć Przywarę jako przewodnika na jedną z akcji. Ten jednak stanowczo odmówił i uparcie trzymał się naszego oddziału. Wychodził widać z zało żenia, że sąsiedzi z Sitkówki nie dadzą go tak łatwo zlikwidować – wspomina Józef Lis.

Fragment życiorysu napisanego odręcznie przez Wincentego Przywarę w 1958 roku, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

219 listopad 2021 wodzenia. Ostatecznie dokonano rekwizycji mienia, zarówno u Mytychów, jak i u Przywarów. Następnie oddział udał się do miejscowości Styków w powiecie rzeszowskim, gdzie zastrzelono funkcjonariusza rze szowskiego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) Stefana Woźniaka. Powracający w rejon Bratkowic partyzanci natknęli się na obławę, urządzoną przez przybyłą z Rzeszowa grupę operacyj ną Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) w sile 50 ludzi pod dowództwem por. Jaszczewskiego. Po krótkotrwałej wymianie ognia żołnierze oddziału Pieli zdołali wydostać się z okrążenia i ukryć w lesie. W trakcie prowadzonej do 17 kwietnia operacji organa bezpieczeństwa aresztowały za współpracę z podzie miem sześć osób z Bratkowic i Świlczy. Zarekwirowa no przy tym kilka sztuk broni. Kolejną próbę zastrzelenia Wincentego Przywary podjął 13 czerwca 1946 r. oddział pod dowództwem „Bicza”. Akcję przeprowadzono w Staromieściu, gdzie wtedy mieszkał Przywara. Partyzantom nie udało się go jednak zaskoczyć. Zaalarmowany, użył broni, ostrzeli wując się przez dłuższy czas w pojedynkę. Po kilku nastu minutach żołnierze „Bicza” musieli się wyco fać z powodu braku amunicji. Przywara niezwłocznie zawiadomił o tym zdarzeniu organa bezpieczeństwa. Sprowadzone na miejsce grupy operacyjne Samodziel nej Kompanii Zwiadu KBW pod dowództwem por. Ta deusza Czecharoskiego i 5. Samodzielnego Batalionu Operacyjnego KBW pod dowództwem sowieckiego oficera ppłk. Piotra Rałdugina otrzymały od Przywary wstępne informacje o liczebności i uzbrojeniu party zantów, po czym podjęły w rejonie Bratkowic operację przeciwko grupie „Bicza”, trwającą kilka dni. Okazało się także, że Przywara rozpoznał jednego z żołnierzy „Bicza”, którym był pochodzący ze Świlczy Wojciech Miś ps. „Sokół”. Informację tę oczywiście przekazał organom bezpieczeństwa. Jak wynika z zachowanych meldunków KBW, w dniach od 13 do 23 czerwca 1946 r. połączone grupy operacyjne KBW i WUBP zatrzy mały 14 żołnierzy podziemia i 26 współpracowników oraz zarekwirowały kilka sztuk broni palnej. W rejo nie Bud Głogowskich zastrzelono jednego z ukrywa jących się partyzantów. Niewątpliwie skala środków zastosowanych przez komunistów po próbie likwidacji Przywary oraz ich skuteczność odzwierciedla nie tylko jego ówczesną pozycję w strukturach lokalnej władzy, ale może wskazywać na jego znaczną przydatność do zwalczania lokalnych struktur podziemia. Z analizy akt sądowych w sprawie przeciwko Sta nisławowi Pieli i Piotrowi Pięcie, przechowywanych w IPN, wynika, że 16 października 1946 r. żołnie rze oddziału „Kościarza” otrzymali informację, iż na weselu w Bratkowicach będzie gościł Przywara wraz z uzbrojoną obstawą w postaci kilku żołnierzy KBW i strażników Komitetu Wojewódzkiego PPR. Zanim jednak Przywara podjął decyzję o udaniu się w to miej sce, polecił swej ochronie sprawdzić, czy jest tam bez piecznie. Do budynku weszli uzbrojeni i umundurowa ni funkcjonariusze grupy operacyjnej UB i KBW Leon Mytych i Marian Bieszczad, a Jan Bieszczad pozostał na zewnątrz przy samochodzie służbowym razem z Przywarą. Po kilku lub kilkunastu minutach na po dwórzu domu, w którym odbywało się wesele, pojawili się żołnierze podziemia. Pod oknem domu weselnego stanął Piotr Pięta ps. „Vis” z automatem typu Sten, Kwestionariusz osobowy z teczki osobowej funkcjonariusza WUBP w Rze szowie Wincentego Przywary, kopia ze zbiorów Archiwum IPN. Meldunek operacyjny KBW z fragmentem dotyczących działań prowadzo nych przez grupę operacyjną por. Czechorskiego 16 i 17 czerwca 1946 r. w okolicach Bratkowic, kopia ze zbiorów Archiwum IPN.

220 listopad 2021 którym sterroryzował oczekującego na podwórzu Jana Bieszczada. Tymczasem Stanisław Piela „Kościarz” i Wojciech Miś „Sokół” weszli do środka z pistoletami w ręku. Znajdujący się wewnątrz Leon Mytych zauwa żył ich i krzyknął w kierunku Mariana Bieszczada. Ten wyciągnął broń, wychodząc na środek pokoju. Wtedy Piela strzelił do niego z pistoletu Parabellum, a Pięta oddał serię z automatu Sten przez okno wychodzące na podwórze. Nie wiadomo jednak, czy w mieszkaniu strzelał też Wojciech Miś, który miał przy sobie pisto let typu Walter. Podczas odwrotu na drodze w kierunku przysiółka Dąbry „Kościarz” dostał postrzał w nogę i silnie utykał, nie mogąc strzelać. Osłaniali go „So kół” i „Vis”, którzy strzelali w kierunku ścigających ich Jana Bieszczada i Wincentego Przywary. W trakcie wymiany ognia Bieszczad został ranny w rękę. Nieste ty, nie obyło się też bez ofiar wśród świadków zdarze nia. Od strzałów z pistoletu zginęła przebywająca na weselu Janina Lis. Próba zastrzelenia Przywary w Bratkowicach spo wodowała zintensyfikowanie działań przeciwko pod ziemiu na tym terenie. W rzeszowskim WUBP powo łano złożoną z funkcjonariuszy KBW i UB specjalną grupę operacyjną do rozpracowania siatki terenowej oddziału „Kościarza”. Działania te doprowadziły osta tecznie do zatrzymania Stanisława Pieli 6 listopada 1946 r. na terenie Świlczy, zaś 5 grudnia funkcjona riusze MO z Sędziszowa zatrzymali zamieszkałego w Czarnej Piotra Piętę, przy którym znaleziono ka rabin. Po pokazowym procesie Stanisław Piela został skazany na karę śmieci wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie z 20 lutego 1947 r., którą po amnestii zamieniono na 15 lat więzienia. W tym samym procesie Piotra Piętę skazano na 15 lat wię zienia. Wojciechowi Misiowi udało się uciec na tzw. Ziemie Odzyskane. Ujawnił się 26 marca 1947 r. przed komisją amnestyjną przy Powiatowym Urzędzie Bez pieczeństwa Publicznego w Rzeszowie, zdając automat PP-sza.Potych wydarzeniach Wincenty Przywara został skierowany przez organa partyjne do służby w orga nach bezpieczeństwa. Wydaje się, że delegowanie go do UB nie było przypadkowe. Do pracy w bezpiece kierowano bowiem szczególnie gorliwych i zasłużo nych działaczy partyjnych, posiadających doświad czenie w walce z podziemiem. Z dniem 25 listopada 1946 r. Przywara objął stanowisko referenta Sekcji 5. Wydziału V WUBP w Rzeszowie, który zajmował się m.in. ochroną kontrwywiadowczą struktur partii przed wpływami tzw. reakcji oraz przeciwdziałaniem wpły wom Kościoła katolickiego na życie społeczne. W Wy dziale V pracował do końca 1948 r. na różnych stano wiskach. W 1949 r. został skierowany do okrytego zła sławą Głównego Zarządu Informacji (GZI) Ludowego Wojska Polskiego. Od 1950 r. pełnił funkcje kierowni cze w WUBP w Rzeszowie, skąd 30 kwietnia 1955 r. Wyciąg z zarządzenia Prezydenta RP Bolesława Bieruta o mianowaniu Wincentego Przywary na pierwszy stopień oficerski, kopia ze zbiorów Archiwum THR. został zwolniony ze służby, kontynuując działalność w strukturach PZPR. Zmarł 22 grudnia 1966 r.; pocho wany na rzeszowskim cmentarzu Pobitno. Zaskakujące wydaje się to, że Wincenty Przywara wciąż cieszy się dobrą opinią w środowisku komba tanckim Bratkowic, gdzie panuje przekonanie, że Przy wara nie zrobił tam nikomu krzywdy. Na pytanie, czy Wincenty Przywara mógł wykorzystywać swą wiedzę na temat struktur AK podczas późniejszej służby w UB i GZI, Józef Lis stanowczo zaprzecza. – Jestem pewien, że nie wykorzystał tej wiedzy; nie on. Potem areszto wano i przesłuchiwano prawie każdego, ale robili to Ferety i Mytychy, którzy służyli w UB – tłumaczy. Fak tem jest, że wielu żołnierzy AK z tzw. Sitkówki, a więc jego byłych towarzyszy broni, uniknęło w późniejszym okresie represji ze strony władz komunistycznych.

Tymczasem wyroki, jakie zapadły wobec Stanisła wa Pieli i Piotra Pięty za udział w strzelaninie w Brat kowicach, pomimo wieloletnich starań rodzin o ich re habilitację, obowiązują do dziś. Stalinowski sąd uznał te działania za czyny o charakterze kryminalnym i taką też przyjął ich kwalifikację prawną. Tezę o kryminal nym podłożu opisywanych zdarzeń podtrzymały, nie stety, sądy i prokuratura w III RP. Z tego powodu obaj skazani żołnierze antykomunistycznego podziemia zbrojnego pozostają nadal – w świetle obowiązującego prawa – zwykłymi kryminalistami.

4 GL – skrót od Gwardia Ludowa, formacja zbrojna Polskiej Partii Robotniczej.

505.

3 NKWD – skrót od Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych (ros. НКВД – Народный комиссариат внутренних дел). W latach 1917–1946 jeden z głównych organów kierujących sprawami bezpieczeństwa w sowieckiej Rosji i ZSRS. Powołany przez rząd Lenina jako centrala umundurowanych sił bezpieczeństwa (m.in. milicji i wojsk wewnętrznych), w niektórych okresach jednoczył wszystkie siły policyjne i porządkowe (m.in. straż pożarna, leśna, Zarząd Gułagu i wywiad polityczny).

1 PZL – skrót od Państwowe Zakłady Lotnicze. W tym przypadku chodzi o przedwojenne PZL Wytwórnia Silników Nr 2 w Rzeszowie, któ re w okresie okupacji niemieckiej przekształcono w połowie we Flugmotorenwerke Reichshof GmbH (włączone do firmy lotniczej Ernest Henschel z Kassel) i filię Daimler Benz ze Stuttgartu jako zakład naprawczy silników dla lotnictwa walczącego na froncie wschodnim.

DOKUMENTY Wykaz aktywu komunistycznego oraz osób współpracujących i podejrzanych z powiatu Rzeszów (cz. 6) 501. TROJANOWSKI GUSTAW, Czerwonki, komun[nista]. 502. TRZECIAK WŁADYSŁAW, Rzeszów, Boguchwała, zatr[udniony] w blacharni PZL1. Podejrzany o przynależność do PPR2 503. TRZECIAK JAN, Zwięczyca, czł[onek] miejsc[owej] komuny, propaganda pro-sow[iecka]. 504. TURECKA ZOFIA, naucz[ycielka] w Łukawcu, kontaktuje się z mgr. KOPCIEM [Punkt 504 skreślono atramentem]. TURECZEK M., szofer firmy PUTH z Rzeszowa, która przewozi Żydów. 506. TUTAJ EDWARD, Rzeszów, ustawiacz w PZL u WILCZYŃSKIEGO. W Przemyślu pod okupacją sow[iecką] był mężem zaufania NKWD3. Patrz STOPNIEWICZ. Kont[akt] z KLIMEM, TUTSEM, SUCZAWSKIM [fragment nieczytelny – dop. red. THR], ALT MANEM. Współpracuje ze STRZĘPKOWĄ, córką ALTMANA. 507. TUZIAK BRONISŁAWA, Rzeszów, Dąbrowskiego bloki [nr] 6/40, zatr[udniona] w PZL. Patrz JÓŹWIAK MICHALINA. 508. TYRAŁA N., Rzeszów, [ul.] Bema, [fragment nieczytelny – dop. red. THR], prawdop[odobnie] zbiegł do band leśn[ych]. 509. UCHWAŁOWA N., Rzeszów, [ul.] Kordeckiego, komun[istka]. 510. USTRZYCKI vel USTRYCKI JAN, Niechobrz, magazynier f[ir]my Społem, w kontakcie z BUDĄ. Sprzedaje rewolwery gwardzi stom komun[istycznym]. Areszt[owany] przez Niemców 31.5.[19]43 r. 511. WALKER N., przywódca „Szamel” w Getto rzeszowskim. Z nim pracuje: ELOWICZ N., lekarz, HERZOG z trzema synami, „Kruczek” jest łącznikiem z Krakowem, Lwowem, Tarnowem, N[owym] Sączem, Jarosławiem. Postrzelony w kontakcie poza gettem 16.9.1942. 512. WALAT MAREK, Pobitno, pomocnik ślusarski w warsztatach kolejowych, podejrzany o przynależność do bojówki SANECKIEGO. 513. WALICKI N., Rzeszów, [ul.] Bema, komun[ista]. 514. WALLER ZBIGNIEW, Rzeszów, Czekaj, w cegielni. Pracował w PZL. Jeździł po wsiach, organizował bojówki GL4. Posługuje się prasą PPR. W kontakcie z bandami w okolicy Zgłobnia. Ukrywa się wraz z AUGUSTYNEM. 515. WANIA KAROL, Białka, Rzeszów, komun[ista]. 516. WARZOCHA N., Budziwój, zastrzelony lub aresztowany za przechowywanie jeńców sow[ieckich]. 517. WARZOCHA STANISŁAW (nie Michał), łącznik z Budziwoja. 518. WĄSACZ N., Słocina, Rzeszów, komun[ista].

221 listopad 2021 Poniżej prezentujemy kolejną i jednocześnie ostatnią część wykazu aktywu komunistycznego z terenu powiatu rzeszowskiego (w odpisie), który został sporządzony w latach 1943 i 1944 przez żołnierzy wywiadu politycznego rzeszowskiego Inspektoratu Armii Krajowej, którym dowodził kpt. Łukasz Ciepliński. Część pierwszą, wraz z odpowiednim wprowadzeniem historycznym, zamieściliśmy w 1. numerze Magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”. Na zwiska i pseudonimy zostały ułożone w porządku alfabetycznym, zgodnie z oryginałem. Korekcie poddano jedynie błędy maszynowe i ortograficzne oraz uzupełniono interpunkcję. Rozwinięto także skróty oraz dodano przypisy tekstowe i rzeczowe. Według specjalnie przygotowanych instrukcji, wywiad polityczny AK gromadził wszelkie informacje na temat sto sunków politycznych i społecznych, w tym na temat postaw ludności ukraińskiej. Szczególny nacisk kładziono na pracę wywiadowczą w środowisku komunistycznym, a zwłaszcza prosowieckiej PPR. Ewidencjonowano wszelkie przejawy działalności komunistów, tworząc również listy działaczy i sympatyków. Informacje były często zdobywane z tzw. drugiej ręki. Zapisywano także informacje zasłyszane, których części nie zdołano nigdy zweryfikować, dlatego należy podchodzić do nich ze szczególną ostrożnością. Nie umniejsza to jednak ich wartości historycznej. DOKUMENTY

2 PPR – skrót od Polska Partia Robotnicza.

WYWIADU INSPEKTORATU AK RZESZÓW

10 Skrót od Gestapo (Geheime Staatspolizei, Tajna Policja Państwowa) – niemiecka tajna policja polityczna.

222 listopad 2021 519. WĄTROBA WALENTY, Świlcza, aktyw kom[unistycznej p[artii]. 520. WCISŁO, adw[okat], Trzebownisko, i bracia STANISŁAW i FRANCISZEK. WCISŁO, adw[okat], znany przed wojną funk[cjona riusz] KPP (był koncypientem u adw[okata] w Krakowie). Areszt[owany] w Krakowie 31.5.[19]43 /?/, bracia areszt[owani] w Trzebow nisku 21.3.1943 r. 521. WCISŁO JAN, Rzeszów, komun[ista], notowany. 522. WEITL N., mgr, ppor. rez[erwy] WP5, Żyd, Rzeszów, grupa robocza w PZL, załatwia sprawy organ[izacyjne], personalne, w kontakcie z PPR. Ma dobrą opinię w przeciwieństwie do ZWEIGENBLATTA, k[o]m[en]d[an]t[a] tej grupy. 523. WELLER N., urzędn[ik] elktr[owni] miejskiej w Rzeszowie, Czekaj, żonaty z krewną KUCA. W kontakcie z MICAŁEM i MY TYCHEM, którym przekazał zorganizowane przez siebie bojówki w Błażowej, Borku Nowym, Borku Starym, Lubeni, Straszydłach6, w okolicy Błażowej i Tyczyna. Patrz HAŁOŃ. 524. WICKER N., podch[orąży] WP, Żyd, ukrywający się wraz z innymi Żydami w rej[onie] Sędziszów, Dębica, działacz bolszew[icki] w czasie okupacji we Lwowie. W kontakcie z rzeszowskimi komun[istami] AUGUSTYNEM i MYTYCHEM, ukrywającymi się w tymże terenie. 525. WIERCIOCH JAN, Łukawiec, aktyw komp[artii], z nim KOPEĆ BRON[ISŁAW] oraz SIERŻĘGA A., z pochodzenia Żyd /?/, ko mun[ista], przedwojenny prezes SL7. Patrz KOPEĆ, KOŃ 526. WILK JÓZEF, przed wojną zwolniony z pracy z f[ir]my Cegielski8 za działalność komun[istyczną], ob[ecnie] podejrzany o działalność dla PPR, zam[ieszkały] Rzeszów. 527. WINNIK IWAN, z okolic Stryja, przyjeżdża do Rzeszowa, agent komun[istyczny]. 528. WIRSKI N., rejent, Rzeszów [ul.] 3-go Maja, u niego kontaktują się przyjeżdżający ludzie z MIĄSIKIEM MARCINEM. 529. WISŁOCKI N., Rzeszów, ślusarz kolejowy, brat ppłk. WISŁOCKIEGO, komun[ista]. 530. WIŚNIEWSKI KASPER, Budziwój, b[yły] czł[onek] legionu Dąbrowskiego9 w Hiszpanii. Przed wojną był w Sowietach. 531. WISZNIEWSKI N., aptekarz, Tyczyn i Rzeszów, [ul.] Słowackiego 2, sympatyk kom[unistów], posiada prasę komun[istyczną]. W ich domu mieszka JOLANTA PILIPOWICZ 532. WISZNIEWSKA ZOFIA (Tyczyn, Rzeszów), ułatwia prawdop[odobnie] kontakt z Częstochową JOLANCIE PILIPOWICZ, kore sponduje z DANUTĄ ŻURASKĄ 533. WISZNIEWSKI, ojciec i syn, kontaktuje się z ks. BOROWCEM STANISŁAWEM. WISZNIEWSKI planuje ze swym kolegą WI LIŃSKIM wysadzenie G[esta]po10 WISZNIEWSKA ZOFIA, szkolona w zakresie szyfrów. Z nimi w kontakcie RUCIŃSKI Patrz 531 i 532. 534. WITANEK N., Rzeszów, [ul.] Podzamcze 3, czł[onek] PPR, zastrzelony, samosąd part[yjny]. 535. WITANEK ANTONI, piekarz, czynny [członek] PPR, przedwojenny czł[onek] kom[unistycznej] partii. Po śmierci syna areszt[owany]. Miał wiedzieć o wyroku na syna. 536. WITANEK, ob[ecnie] pracownik PZL. W Oświęcimiu za działalność komun[istyczną]. 537. WITANEK JÓZEF, w Hanowerze na robotach, styka się z komuną niemiecką, o czym donosi w listach pisanych atramentem sympa tycznym. W kontakcie z całą rodziną PAŚKO LEONA, przywódcy komuny w Zwięczycy, murarz GAJDEK, piekarz ZABORNIAK i MALEC. U WITANKÓW kontakt kpt. STACHOWICZA z nieznanym NN. 538. WITEK TEOFIL, po przeszkoleniu w ZSRR przeszedł przez zieloną granicę Rzeszowskiego. Był naucz[ycielem] z Kresów Wschod nich. Zapoczątkował w Rzeszowskiem dział[alność] organ[izacji] komun[istycznych]. Założył wydawn[ictwo] „Czyn chłopsko-robot niczy”. Areszt[owany] 1.3.[19]43. Zginął w więzieniu w Niemczech. 539. [Punkt niewykorzystany – dop. red. THR]. 540. WITEK KAZIMIERZ, brat TEOFILA, bojówkarz GL, kontakt z AUGUSTYNEM i MYTYCHEM w Racławówce, wraz z żoną współprac[uje] z PACZEŚNIAKOWĄ. Areszt[owany] 18.12.[19]43 r. 541. „WŁADEK”, czł[onek] bolsz[ewickiej] bandy ALEKSANDRA w pow[iecie] Rzeszów. 542. WŁOCH JÓZEF, Budziwój, komun[ista]. 543. WOJCIECHOWSKI BOLESŁAW, wysiedlony, zam[ieszkały] w Bziance, czł[onek] bojówki STACHOWICZA 544. WOLIŃSKI N., Rzeszów, [ul.] Bema, komun[ista]. 545. WOLNIEWICZ N., Rzeszów, [ul.] Kraszewskiego 5, podejrzana ruchliwość, za pieniądze może robić dla każdego. 546. Dr WOŚ, Rzeszów, w kontakcie z PACZEŚNIAKOWĄ, dr. DYNIĄ i NN. Patrz: PACZEŚNIAKOWA 547. WOŹNIAK ANDRZEJ, Styków, czł[onek] PPR, w kontakcie z SELWĄ FRANCISZKIEM z Przewrotnego. 548. WÓJCIK N., Świlcza, kontakt z KUBICZEM STANISŁAWEM, mgr. I. STACHOWICZEM 549. WÓJCIK JÓZEF, Budziwój, komun[ista]. 550. WRÓBLEWSKI N., zatr[udniony] w narzędziowni PZL Rzeszów wraz z KOMARZYCĄ, często konferują z LEŚNIAKIEM 5 WP – skrót od Wojsko Polskie. 6 Prawdopodobnie chodzi o Straszydle. 7 SL – skrót od Stronnictwo Ludowe. 8 Uruchomiona w 1937 r. filia poznańskiej Fabryki H. Cegielskiego, która produkowała m.in. obrabiarki i sprzęt artyleryjski dla potrzeb woj ska. Określana jako jedna z największych prywatnych inwestycji w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP-u).

9 Chodzi o Brygadę Międzynarodową im. Jarosława Dąbrowskiego, jedną z wielu ochotniczych formacji zbrojnych, które walczyły w hisz pańskiej wojnie domowej w latach 1936–1939 po stronie republiki. Zorganizowana i kierowana głównie przez komunistów pod kontrolą sowieckiego NKWD.

15 Arbeitsamt – Niemiecki Urząd Pracy.

14 ZWZ – skrót od Związek Walki Zbrojnej, kryptonimy SSS, PZP – konspiracyjna organizacja wojskowa, powołana 13 listopada 1939 r. na podstawie decyzji rządu RP na uchodźstwie i Naczelnego Wodza z 8 i 13 listopada 1939 r. w miejsce Służby Zwycięstwu Polski (SZP).

16 Skrót od słowa Volksdeutsch. W okresie okupacji niemieckiej osoba wpisana na listę osób pochodzenia niemieckiego (Volksliste).

13 TUR – skrót od Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego – socjalistyczna organizacja kulturalno-oświatowa, założona w 1923 r. w War szawie z inicjatywy m.in. Ignacego Daszyńskiego i Bolesława Limanowskiego.

UZUPEŁNIENIE do wykazu rzeszowskiego (osoby nowe mają numery, dawne podkreślone). 570. PACZEŚNIAKOWA, kontakt na zakład fryzjerski FRANCISZKOWSKIEJ MARII 571. FRANCISZKOWSKA MARIA, VD16, Rzeszów, zakład fryzjerski, [ul.] 3-go Maja, kontakt na PACZEŚNIAKOWĄ, BANASIA N., V[olks]D[eutscha] malarza pok[ojowego], BIAŁÓWNĘ i jej siostrę POCIASKOWĄ. Żona FRANCISZKOWSKIEGO N., pol[i cjanta] granat[owego]. 122. [Tak w oryginale]. 572. BANAŚ N., malarz pok[ojowy], V[olks]D[eutsch], Rzeszów, kontakt na FRANCISZKOWSKĄ MARIĘ, komun[ista], przychodzi do niego NN. robotnik, przyp[uszczalnie] aktyw[ista] komun[istyczny]. 573. BIAŁÓWNA N., Rzeszów, [ul.] Pułaskiego, kontakt [z] FRANCISZKOWSKIM. 574. POCIASKOWA N., siostra BIAŁÓWNY, żona przedwojen[nego] komun[isty], przebywającego ob[ecnie] w Oświęcimiu. Kontakt FRANCISZKOWSKIEJ 575. POCIASK /?/, Rzeszów, przedwojenny akty[wista] kompart[ii], sekretarz TSL17 w Brzozowie, ob[ecnie] w Oświęcimiu. Karany za komun[izm] przed wojną. 576. CAG N., blacharz ze Lwowa, Błażowa, kontakt JACKOWSKIEGO i MARCZAKA, kom[unista], JACKOWSKI N. przybył z War szawy do Błażowej, kolportaż bibuły i współprac[uje] z MARCZAKIEM. Kontakty: CAG N., JOHNSON N., DZIAŁESZTA, ZA WIERTA LEON, BĄK N., posługacz rzeźni miejsk[iej], SŁABY JAN, KUCAJ MARIAN i TADEUSZ. MARCZAK N., Błażowa, u niego zebranie współpr[acowników] z JACKOWSKIM. Patrz: JACKOWSKI

223 listopad 2021 551. WYCHOWANIEC N., szofer firmy MUTH11 z Rzeszowa, przewożącej Żydów. 552. WYJAS JAN, Budziwój, z[astępca] w grupie kierown[ictwa] komun[istycznego] wraz z ks. BOROWCEM i PIÓRECKIM. 553. WYKA FRANCISZEK s. ADAMA, Głogów, Przewrotne, podejrzany o działaln[ość] komun[istyczną]. 554. ZABORNIAK N., piekarz w okr[ęgowej] piek[arni] wojsk[owej] w Rzeszowie, [ul.] Reformacka, przedwojenny komun[ista], w kon takcie z rodziną WITANKÓW 555. ZAJĄC KAZIMIERZ, pow[iat] Rzeszów, kontakt z bandą rabunk[ową] GOLEMÓW ze Stykowa. 556. ZAWIERTA N., Błażowa, czł[onek] bojówki komun[istycznej], kontakt z TOMASZEWSKIM, komun[ista]. 557. ZDUN TADEUSZ, Świlcza, aktyw komun[istyczny]. 558. ZEBZDA N., Brzezówka, Rzeszów pow[iat], komun[ista]. 559. ZIELIŃSKI HENRYK, Zarzecze, współpracownik NN. porucznika. 560. ZIELIŃSKI N., agent G[esta]po, spotyka się u KRÓLAKA polic[janta] granat[owego] z JOLANTĄ FILIPOWICZ. Zbiegł przed areszt[owaniem] [skreślono atramentem]12 561. ZIEMBA JADWIGA, Boguchwała, łącznik komun[istów] i rozdzielnia prasy. 562. ZIOBRO ANDRZEJ, Zgłobień, d[awny] akt[yw] komp[artii], usunięty za to z 6 kl[asy] gimn[azjum], obecnie znowu czynny. 563. ZWRIGENBLATT HENRYK, Żyd z PZL Rzeszów, zbiegł przy pomocy PACZEŚNIAKOWEJ z Rzeszowa do Krakowa. Areszt[o wany]. 564. ZWOLIŃSKI NN., dwóch braci, Rzeszów, 1/ [ul.] Legionów, czł[onek] GL, 2/ [ul.] Bema, czł[onek] PPR. 565. ZWOLIŃSKI TYTUS, Rzeszów, [ul.] St. Augusta, prezes PPS, ostatnio TUR-u13, em[erytowany] maszynista kolejowy, uważany za powolne narzędzie w rękach PPR. [Fragment nieczytelny – dop. red. THR] w kontakcie z MIĄSIKIEM, u którego odbywają się ze brania poświęcone jakiejś pisaninie, JABCZUGĄ, PARADEUSZEM, rodz[iną] WITANKÓW, nieznanymi ludźmi, przyjezdnymi. Ukrywa Żydówkę NN. i zdaje się innych Żydów. W[edłu]g niego należy zwalczać ZWZ14, bo na usługach G[esta]po. Czy iden[tyczny] ze ZWOLIŃSKIM TYTUSEM zam[ieszkałym przy ul.] St[anisława] Augusta, d[owód]cą podobw[odu]? 566. ZWOLIŃSKI MARIAN, Rzeszów, [ul.] Bema, areszt[owany] wraz z CHLEWICKIM B., podof[icer] br[oni] w GL. TYTUS w stycz ności z PACZEŚNIAKOWĄ, MIĄSIKIEM, CZACHUREM urz[ędnikiem] Arbeitsamtu15, KIEŁBIŃSKIM, a przez niego z ANTO SEM, szewcem, gdzie częste schadzki, biurem SZYMASZKA, [fragment nieczytelny – dop. red. THR], BĄKIEM JANEM, CHAW LICKIM, of[icerem] sow[ieckim], NN. Żydem, BOGDAŃSKIM ZBIGNIEWEM, MACKIEWICZEM (ojciec), CHAWLICKIM, MAGIERŁĄ, GRYGIELEM. Z[astęp]ca przyp[uszczalnie] MAGRYŚ – przyjaźń z sędzią BILEWSKIM i jego teściem LENHAR DEM 567. ZYGA WOJCIECH, Boguchwała, komun[ista], kontakt na komunę w Budziwoju. 568. ŻELAZKO STANISŁAW, Przybyszówka, ruchliwy członek PPR na terenie, w kontakcie z CYPRYSIEM. Brat stryjeczny ŻELAZKI z Pobitna. ŻELAZKO ST[ANISŁAW], Pobitno, palacz, zatr[udniony] w warsztatach kolej[owych], w kontakcie z SANECKIM 569. ŻELAZKO PIOTR, ojciec STANISŁAWA, ślusarz kolej[owy], cz[łonek] bojówki SANECKIEGO

11 Zobacz punkt 304.

12 Tak w oryginale; nie wiadomo dziś, co dokładnie zostało skreślone

17 TSL – skrót od Towarzystwo Szkoły Ludowej – organizacja oświatowa, powstała w 1891 r. w Galicji.

W 1942 r. przekształcona w Armię Krajową (AK).

20 KPZU – skrót od Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, autonomiczna obwodowa organizacja Komunistycznej Partii Polski (KPP), powstała w 1923 r. Rozwiązana wraz z KPP w 1938 r.

18 AK – skrót od Armia Krajowa, Siły Zbrojne w Kraju (SZK), kryptonim Polski Związek Powstańczy (PZP), konspiracyjna organizacja wojskowa, w okresie II wojny światowej część Sił Zbrojnych RP działająca w kraju, podlegająca Naczelnemu Wodzowi i rządowi Rzeczy pospolitej Polskiej na uchodźstwie. 19 Tak w oryginale.

224 listopad 2021 577. JOHNSON N., Błażowa, kontakt JACKOWSKIEGO i MARCZAKA 578. ZAWIERTA LEON, z W[arsza]wy, Błażowa, komun[ista], kontakt JACKOWSKIEGO i MARCZAKA. 579. BĄK N., posługacz rzeźni miejskiej, Błażowa, kontakt JACKOWSKIEGO i MARCZAKA 580. KOCAJ MARIAN i TADEUSZ, s[ynowie] właśc[iciela] młyna, Błażowa, czł[onkowie], kontakt JACKOWSKIEGO i MAR CZAKA 581. PLEŚNIAK WŁADYSŁAW, Błażowa, inwalida, podejrzany o komun[izm]. 582. SŁABY JAN, rolnik, Błażowa, b[yły] czł[onek] SL, kontakt JACKOWSKIEGO i MARCZAKA 583. DZIUBA N., Rzeszów, działacz GL, podejrzany o otrzymywanie pieniędzy z ZSRR za działalność polit[yczną]. 584. NN Żyd z Przemyśla, ul. Kazimierzowska (Rzeszów?), wypłacał agent[om] sow[ieckim]. 585. KOZA JAN, wyrobnik, Budziwój, podejrzany o komun[izm], kontakt z KONKOLEM i BOMBĄ WŁADYSŁAWEM. Kpt. BOMBA WŁADYSŁAW, Budziwój, nastawienie prosow[ieckie] i proukraińskie. 586. JANDA STEFAN, w ścisłym kontakcie z GŁODOWSKIM GŁODOWSKI TOMASZ, Budziwój, jawny komun[ista]. Kontakt z JANDĄ STEFANEM XXX MIĄS. N. [Tak w oryginale], Budziwój, kontakt z KONKOLEM, komun[ista]. 587. WÓJCIK N., Budziwój, komun[ista], kontakt z KONKOLEM. WYJAS JAN, komun[ista], kontakt z KONKOLEM. 588. BOMBA WŁADYSŁAW i JÓZEF, przekonani komuniści, weszli w skład miejsc[owego] oddz[iału] AK18 589. GORYLOWSKI KAZIMIERZ, Hermanowa, poglądy komun[istyczne]. 590. BOBOLA JÓZEF, Działy Kielnarowskie, komun[ista]. 591. PŁODZIEŃ STANISŁAW, Działy Kielnarowskie, komun[ista]. 592. SZWED JÓZEF, Drabinianka, komun[ista] i prawdop[odobnie] konfid[ent] G[esta]po. 593. TOMAKA WALENTY, Trzebownisko, ps. „Ziaja”, aktyw[ny] komun[ista]. BEREŚ FRANC[ISZEK], Trzebownisko, areszt[owany] 20.05.1944 r. 594. HAŁOŃ JÓZEF, Hermanowa, poglądy komun[istayczne], wszedł wraz z b[ra]ćmi BOMBA do AK. 595. TOMAKA WINCENTY ps. „Tkacz”, Trzebownisko, cz[łonek] miejsc[owej] komun[y]. 596. TOMASIK ANDRZEJ, Trzebownisko, czł[onek] miejsc[owej] komun[y]. 597. SZCZEPANIK WOJCIECH, Trzebownisko, czł[onek] miejsc[owej] komun[y]. U niego w domu schadzki komun[y], miejsc[owej]. 598. TOMASIK STANISŁAW, Trzebownisko, czł[onek] miejsc[owej] komun[y]. NITKA TADEUSZ, Trzebownisko, czł[onek] miejsc[o wej] komun[y] i prawdop[odobnie] czł[onek] bojówki, kontakt z WIERCIOCHEM z Łukawca. DUSZA WŁADYSŁAW, Trzebowni sko, czł[onek] miejsc[owej] komun[y]. 599. RZESZONTEK JAN, Trzebownisko, czł[onek] miejsc[owej] komun[y]. 600. WOLF STANISŁAW, Trzebownisko, prawdop[odobnie] czł[onek] miejsc[owej] komun[y]. 601. CZYREK N., Trzebownisko zza wody, prawdop[odobnie] czł[onek] bojówki, czł[onek] miejsc[owej] komun[y]. 602. WIERCIOCH ANDRZEJ z Łukawca, kontakt z NITKĄ TADEUSZEM, BOJDĄ JÓZEFEM i KOKOSZKĄ ANTONIM 603. BOJDA JÓZEF, kontakt z WIERCIOCHEM ANDRZEJEM 604. KOKOSZKA ANTONI, Łukawiec, kontakt z WIERCIOCHEM ANDRZEJEM. 605. KLOC JAN ze Staromieścia, czł[onek] SL, podejrzany o komun[izm]. Kontakt z KOGUTKIEM BĘBENEK, Błędowa Zgłobieńska, podejrzany o komun[izm], organizuje SL w Nosówce i Bziance. MICAŁ, Bzianka, organizuje milicję. MYTYCH, zastrzelony. CIE BIERA KWIATKOWSKI FRANC[ISZEK], Racławówka, melinuje czł[onków] bandy MACIEJÓW, RZUCIDŁO ANTONIEGO, BEDNARSKI HIERONIM i dwóch NN osobn[ików] z Drabinianki. BEDNARSKI HIERONIM ze Zwięczycy, czł[onek] bandy MACIEJÓW razem z RZUCIDŁO ANTONIM i dwoma osobn[ikami] z Drabinianki. 606. MIĄSIK, Niechobrz, stracony. 607. NAWALOL19 JÓZEF, Pogwizdów, podejrzany o przynal[eżność] do PPR. 608. PĄCZEK, Błędowa, zastrzelony. 609. MOTOWIDŁO BARTŁOMIEJ, Hadle Szklarskie, Ukrainiec, KPZU20, czołowy działacz komun[istyczny]. 610. SCHREIBER, Rzeszów, tar. [skrót niezidentyfikowany – dop. red. THR] warsztat mechan[iczny], Pow[iatowa] Sp[ółdzielnia] Roln[i cza], kontakt ze ZWOLIŃSKIM ZWOLIŃSKI, Rzeszów, kontakt z inż[ynierem] SCHREIBEREM, j[ak] w[yżej] i HURASIEWI CZEM ANT[ONIM], insp[ektorem] pracy w Rzeszowie. 611. HURASIEWICZ ANT[ONI], insp[ektor] pracy przy Arbeitsamt w Rzeszowie, kontakt z inż. SCHREIBEREM i ZWOLIŃSKIM 612. CHMIEL ZOFIA, siostra SZYBISTEGO, Stobierna, komun[istka], kontakt z KOGUTKIEM, [fragment nieczytelny – dop. red. THR] SZYBISTEGO BEREŚ FANC[ISZEK], patrz str. 22 [Tak w oryginale], areszt[owany] wraz z żoną, kontakt ze SKAŁĄ WINC[EN TYM] SKAŁA WINCENTY, pow. Rzeszów, kontakt BERESIA FRANC[ISZKA], dział[acz] komun[istyczny]. SUDOŁ JÓZEF z Widełki, zdekl[arowany] komun[ista], kontakt SZYBISTEGO KOGUTEK, Stobierna, wymaszerował w maju [19]44 r. za San z od działem. 613. MARCZAK ANDRZEJ, znachor, Wola Zgłobieńska, ruchliwy aktyw[ista] komun[istyczny]. Kontakt z BĘBENKIEM 614. REYMANN NN., b[ra]cia, Błędowa, wraz z BĘBENKIEM i ROGIEM przyjmują zrzutki dla PPR w rejonie Trzciana–Błędowa. BĘ BENEK, Wola Zgłobieńska, powrócił czynny wraz z b[ra]ćmi REYMANN, ROGIEM. Patrz: REYMANN

Forma podstawowa znaku Strona 2ARP S.A. Księga Znaku / Znak Fundacji ARP Projekt dofinansowany ze środków Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu

615. RÓG, o[becny] czł[onek] SL ze Zgłobnia, wraz z b[ra]ćmi REYMANN przyjmuje zrzutki dla PPR w rej[onie] Trzciana–Błędowa. 616. BĄK JAN, czł[onek] PPR, Rzeszów, [ul.] Bema, kontakt ZIELIŃSKIEGO. 617. BĄK WŁADYSŁAW, Rzeszów, [ul.] Bema, komun[ista], kontakt z NYCKIEM WŁAD[YSŁAWEM] i JANEM czł[onkami] AK. BĄK, komun[ista]. NYCEK WŁAD[YSŁAW] i syn JAN, Rzeszów, prac[ownicy] kolej[owi], czł[onkowie] AK, kontaktują się z ro dz[iną] BĄKÓW 618. SUDYKA N., kontakt /?/ Rzeszów, czł[onek] komun[istycznej] PPR. Patrz: ZAJĄCZKOWSKI. 619. KASZUBA N., dozorca kamien[icy], Rzeszów, Rynek, komun[ista]. 620. KONKOL BOLESŁAW, l[at] 21, Budziwój, komun[ista]. 621. WÓJCIK JÓZEF, Budziwój, komun[ista]. 622. DROZDOWSKI MICHAŁ, Czekaj, Rzeszów, komun[ista]. 623. HABER z Czekaja, komun[ista], pow. Rzeszów. 624. CHRZANOWSKI N., Borek Nowy, komun[ista]. 625. SZCZYGIEŁ FRANC[ISZEK], Borek N[owy], komun[ista]. 626. BIENIEK N., Borek Nowy, komun[ista]. 627. „HELENA”, Żydówka (czy ident[yczna] z „HELENĄ” kurierką?), łączniczka komuny w rej[onie] Rzeszów, Łańcut, Przeworsk. 628. WITEK /?/, Rzeszów, areszt[owany]. 629. „STEFA”, rej[on] Rzeszów, główna propagandzista, kontakt „KAZIKA” i „JÓZKA” 630. „JERZY”, Rzeszów, sekr[etarz] obw[odowy]. 631. „KONRAD”, Rzeszów /?/ w stopniu majora, b[yły] uczestnik walk z Hiszpanii, k[o]m[en]d[an]t obwodu, prawdop[odobnie] ident[yfi kowany] ze zrzuconym desantem [w] 3.[19]44, wysoki, szczupły, lewe oko sztuczne, l[at] ok. 35. 632. SPYTKO EDEK, Podkor[ęg] Rzeszów, wytypowany w skład d[owództ]wa ok[ręgu]. 633. SKOWROŃSKI FRANCISZEK, Kolbuszowa Dolna, wymuszał pieniądze dla PPR, komun[ista]. Za zgodność z oryginałem Cz.M.

ARP składa się graficzną formą nazwy, trzech produkcyjne/źródłoweZawszedynamika,wzrost,skierowanychrównoległychkugórze.wspólnykierunek,rozwój,siławopracowaniuznakuDoomsdayRegular.określoneproporcjemożnajejwżadennależyużywaćelektronicznejlogowformatachJPG).

Mjr Stanisław Rusek „Tęcza” na festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”, Gdynia 27 września 2017 r.

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.