KOKAZONE 03

Page 1


raźnia nizmu b o o d y e w się niec o y ego h k z w c i o ń ż o o k ó dzie k rumowis wcieleń ikon r g r a m m a t o Koka osu e już tylk przednich obiecość m s o cach k tam gdzi iat jej po ęskość i k zegł ich ń a r k na ikonu ł też św życe jej m iczne str owym r a m koka eacji by dwa księ ty kosm m cytryn łego y k e r jej k cone leżały ryte obie wę z soki ytał przyb a p porzu a nieodk ł zawsze k m mięty w e i a jak d kamarik p onu i listki adnij atron t e g z k m m a smo tą karda ie dobra ścian wróci ob ł e z z s p d y y z ę z g ik b szc łączn który pr ziesz mó e czy i w c a k d a cie bę ciem dam chświat ś i ę z z s c u e z n i wsze ariko cją i s nego zgadn jeśli urę całego iny kokam rczą inwen inie wiecz a t struk ce do kra knem twó nacie w kr z ę e księży ć się jej pi wtedy za wieci ś e w y n z a s i a cie zapew onizmu ilczan dziwadełk o m g e e z r r d p któ ego he zenia odleci jak ia c l i w o m ż ró ść ie ien ropno ci odejdz ę zapomn k o a n r n a dziw zin i śmie osu w krai narod żnicy kosm 9 04200 3 podró 1 i k c głowa j e z r and



makako matacząca piramida nad nią puste już niebo spłoszone anioły odleciały leniwie leżał obok cienia wielkiej piramidy tylko anioł spokoju który zaistniał po pewnym dniu który był zapowiedzią zmian obdarowywania ciepłem i wersetem listu do koryntian a miłości bym nie miał byłbym niczym niektóre siedziały przy białym stole unoszonym poza prawem grawitacji i pakowały myślokształty do odlotu inne miały jeszcze piknik inne zwijały białe obrusy pełne nowego smutku tylko czerwonousty łapał się za głowę z radości czynienia zła siania wątpliwości zwątpienia przypominania zbłądzonej przeszłości dlatego pychadełko przestało poruszać czas bo nie miał on znaczenia i uzasadnienia napędu do przodu do kreacji do harmonii przeciwieństw do sensu życia lustro zmieniło swe odbicie i nie ważne stawało się to co przed i za ponieważ opierało się to na starym strachu egzystencji opłakiwano strawione ciało tego dziwnego spustoszenia duchowego które się tak umocniło teraz trzeba znaku źródła aby medytacyjna podróż przez kosmos który jest płaski ponieważ zwinęłaś go jak dywan spakowany na śmieci andrzej głowacki 21042009






4.18 światło poranne wschodzi wzrasta aż do południa kokarilionu o zmierzchu wysyłana jest armia liter która zmienia oblicze każdego spotkanego słowa tak aby o świcie dać nowe ukryte przesłania księga regionu żyła nocnym mrokiem smoka walczącego z jutrzenką zużyte powłoki słów były propagandą reklamą samych siebie dookoła zalegały odpady dawnych znaczeń obietnic przyrzeczeń przecinków kropek wszelkich dodatków krawiectwa literniczego smok kamarik złośliwy właściciel armii liter miał usta pełne śmiechu był księżycem władcą światła odbitego uzależnionego od punktu widzenia ustawiaczem znaczeń kreatorem imperatorem liter inwigilatorem wszelkich marzeń malarzem typografii i manipulatorem cienia najmniejszej nawet literki zmieniaczem pychadełka w pykadełko czas przestał mieć znaczenie tylko głupi cień zasuwał po murach udając blask światła mamrotał stale coś pod nosem jak stary gadulik przywiązany do kropek początku i końca tak jakby to miało jakikolwiek sens andrzej głowacki 19042009


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.