Curier 04/2007

Page 11

Nie polecam czytania ludziom, którzy mają tylko jeden punkt widzenia. Ani tym, którzy płytko nazwą mnie pesymistą. Wyobraźcie sobie taką sytuację: zwykły, szary dzień, jak co dzień. Z każdej strony spieszą się ludzie. Do szkół, do pracy, wszędzie. A ja idę powoli w tym szarym, nijakim tłumie. To jest jak labirynt, ale chyba jednak za dużo do tłumaczenia. Idę tak mijając beznadziejnie szarych ludzi. Wszystko wokoło mnie jest szablonowe, niekolorowe. Nawet sklepy, samochody, domy, przystanki, drzewa, niebo… Niebo zawsze jest tak optymistycznie niebieskie, ale nie dziś. Patrzę na swe dłonie, patrzę na resztę ciała, ubranie wszystko szare. Jestem zamknięty w zwykłym szablonie, bloku. Lecz w jednej chwili cały ten świat się zmienia, bo oto daleko przed mymi oczami błyszczy napis. Błyszczy i jest kolorowy. Biegnę tam szybko popychając i przewracając tych beznadziejnych szaraków z nadzieją, że tamto miejsce odmieni mnie. Że będę inny.

[Tekst zawiera poglądy autora, nie zaś prawdę objawioną.] Jadąc pewnego dnia samochodem słuchałem „<tu wpisz tytuł>” Blue Cafe. Myślę: Boże, kolejna beznadziejnie nudna piosenka o miłości, w której nie liczy się tekst, tylko to jak brzmi. A brzmi i tak średnio. Dzisiejsze podejście artystów do odbirców jest prawidłowe (niezależnie od tego czy świadome czy nie). Mianowicie, serwują nam kolejny szary, powtarzalny chłam, którego treść można wyrecytować ani razu go nie słysząc. Bardziej jednak chciałem się skupić na tym, że jest to piosenka o miłości właśnie. Ja nie doświadczyłem jeszcze szczęścia z odwzajemnionego uczucia, jednak domyślam się, że jest ono wielkie. Znudziło już się ludziom podzielanie tego szczęścia z artystą. Po co więc, pytam się, pisać kolejny utwór nie wnoszący nic nowego do kultury? Wszyscy chyba kojarzą maglowaną w radiu piosenkę Gosi Andrzejewicz. Proponuję jednak, bardziej dla zorientowania się w temacie, niż dla przyjemności, zapoznać się z całą jej płytą. Co tu

Po tym biegu, nawet nie potrafię powiedzieć, ile on trwał, staję wreszcie przed owym budynkiem. Jest to piękna restauracja. Wykwintna. Popycham drzwi, które otwierają się bez żadnego szelestu i natychmiast. Elegancko ubrani kelnerzy prowadzą mnie do stolika. Oznajmiają, że za chwilę zostanie mi podane danie specjalne restauracji. Rozglądam się dookoła widzę wielu ludzi, nie wszyscy ubrani wykwintnie jak kelnerzy, i ja też. Patrzę znów na swe dłonie, ubranie oraz resztę ciała. Przenikają kolory przez tę szarość. Czuję wewnętrzną radość. Po chwili obsługa przynosi pięknie przyozdobione srebrne półmiski. Wszystko zostaje rozłożone. Stosy sztućców, złocista świeca się pali na wprost mnie, a na kolanach mam czystą, białą serwetkę. Wszystko wokoło jest piękne i eleganckie. I moje danie też zostało tak elegancko podane i zaserwowane. W momencie, gdy jeden z kelnerów podnosi pokrywę półmiska, orientuję się, że tak pięknie zostało mi zaserwowane gówno. Jak reszta mojego życia. Wtedy obudziłem się. Lecz to życie jest wciąż takie samo.

Kuba Markiewicz

kryć. Porażka. Ogólny schenat polega na obracaniu się wokół motywu „Ja jestem tu, Ty jesteś tam, ciężko mi żyć bez Ciebie.” Autorka albo nie zdaje sobie z tego sprawy, albo robi to specjalnie. Chłam. Ludzie lubią chłam. A jak już jest o tak szlachetnym uczuciu, jakim jest miłość, to doświadczamy pełni szczęścia (Tak! Dokładnie! Razem z autorem, a jakże!).Z podobną sytuacją mamy doczynienia, jeśli chodzi o Hip-Hop (ale o tym kiedy indziej). Pragnę jednak pozostać przy temacie, deficytowej dziś, miłości. Koleżanki się kochają, koledzy kochają koleżanki i nawet koledzy kochają kolegów (tylko sobie o tym nie mówią). Męczy mnie już nadużywanie tego tematu. Wszędzie miłość, uczucie, przywiązanie. Seriale, piosenki, zycie codzienne a nawet święta. Żyjemy w erze tandety. J e s t e ś my p o ko l e n i e m t a n d e t n e j , t a n i e j , komercyjnej miłości. Wspomnę tylko, że Kościół ma w tym swój udział (bo ma!). Chociaż nic mu nie zarzucam w tym momencie, bo propaguje właśnie to niepowtarzalne czyste w swojej formie uczucie. Jednak szare masy przychodzące co niedzielę, nie rozumieją tak skomplikowanej rzeczy. To tak jakby tłumaczyć


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.