Herbasencja - listopad 2013

Page 57

na tyle, by jej nie zainteresował. Miał zielone, mętne oczy i smętny uśmiech, który kojarzył jej się z Romantyzmem i Mickewiczem, którego krew smakowała jej opium. Być może to podobieństwo właśnie spowodowało, że postanowiła zjeść mijanego chłopaka. A że szedł sam - nie było w tym nic trudnego. Wystarczyło za nim iść i po prostu zaciągnąć go do niewielkiego pustostanu przy wejściu na Plac Solny. Podążył za nią, jak Adam za Ewą. Naiwny. Nie sądziła, że przetrwa z nią tak długo, ale jak na człowieka z dwudziestego pierwszego wieku był zadziwiający żywotny. Bogaty, wolny strzelec nie powinien mieć tak zdrowego organizmu, myślała. A chociaż zastanawiało ją to czasem, nie narzekała, racząc się czymś w rodzaju jego osobistego osocza. Nie miała nawet pojęcia, kim był, bo nigdy jakoś nie była tym zainteresowana. Ignorancja zawsze była jej słabą stroną. Chłopak wytrzymał miesiąc. Gdyby była choć trochę zainteresowana otaczającym ją światem, wiedziałaby, że go szukają. Że jest synem premiera, chłopakiem, który lubił sobie zaszaleć. Zawsze wszystkich z jej rasy dziwiło, jak można być tak nonszalanckim i jeszcze żyć. Najgorszym więc, co mogła zrobić, była jego przemiana. Pewnego ranka, oddalając się od łóżka dostrzegła, że nie oddycha. Jak bardzo groteskowo wyglądał na jej krwistoczerwonej pościeli. Taki blady, z zastygłym wyrazem nieokreśloności na twarzy i ręką zwisającą smętnie przez poręcz łóżka. Pomyślała, że przeżyła z nim miłe chwile. Był iskrą życia w jej martwej egzystencji. Trupa wyrzuciła do Odry, nie maskując nawet śladów. W szale na fantastykę miała pewność, że nikt jej nie odnajdzie. A nawet jeśli, to przecież mogła zniknąć w jednej chwili. Wieczorem dostała jednak w swoje ręce poranne wydanie gazety i zauważyła, w jakie gówno wdepnęła. Chociaż być może bardziej uświadomiły łowczyni to inne słowa - „Poszukiwana numer jeden została odnaleziona“. - Na szczęście jesteście idiotami - powiedziała, kiedy próbowali ją skuć. Wszyscy w czarnych uniformach, kojarzących jej się ze strojami z filmów Braci (jeszcze wtedy) Wachowskich. Stały scenariusz. Zaczęła wrzeszczeć, kazała im się zatrzymać, wezwała posiłki. Uciekła. Była żałosna, a przez to zabawna. Jak mało która rzecz w tym stuleciu, gdzie wszystko śmieszy, a mało co bawi. *** Zdawała sobie sprawę, że kiedy już raz zadrze się z władzą, to ta nie przestanie jej nękać. Właśnie dlatego postanowiła zniszczyć sieć układzików, a przecież wystarczyła tylko nacisnąć na czerwony guzik, co też uczyniła. W tym samym momencie zgniła krew z jej przebitego osikowym kołkiem serca, zachlapała pół jej ulubionej kawiarni. Umierała jednak wiedząc, że rozpętała trzecią wojnę światową. Lepiej niż w Korei!

Miała wrażenie, że to się Polsce należało, nawet kiedy wokół za kilka dni miały wybuchać nowe pociski, kalecząc stolicę jeszcze bardziej. 57


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.