24 » Aktualności » ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Piątek, 30 października » www.naszraciborz.pl
FURA NAGRÓD od PZU! Wszystkiego dowiesz się w agencji przy ul. Polnej 2B (obok DyWyTy). Loteria ruszyła 15 października. Każdy klient, który posiada aktualną polisę OC w PZU, ma szansę wygrać samochód lub rower. Loteria potrwa 12 tygodni. Wszystkie informacje o ofercie i zasadach loterii w agencji PZU przy ul. Polnej 2B w Raciborzu, telefon: 32 419 10 10. Jak zdobyć losy na furę nagród od PZU? To proste. Wystarczy kupić lub odnowić OC samochodu w PZU albo zgłosić aktualną polisę ważną co najmniej do 8.01.2016 r. Każde dodatkowe ubezpieczenie komunikacyjne (np.: AC, Auto Szyba, NNW) to dodatkowy los w loterii. W ramach loterii odbędzie się 12 losowań (co tydzień począwszy od 19.11.2015 r.), w każdym do wygrania auto marki Opel Mokka Enjoy i 30 rowerów ROMET Angel 28”. Łączna pula nagród to 12 samochodów i 360 rowerów. Do loterii można zgłosić się od 15.10.2015 r. do 8.01.2016 r.
Ponadto w ramach oferty specjalnej posiadacze ubezpieczenia OC w PZU mogą tankować taniej na stacjach LOTOS i LOTOS Optima. Do końca stycznia zapłacą 10 groszy mniej za każdy litr paliwa. Karty rabatowe LOTOS Navigator będzie można odebrać bezpośrednio w placówce PZU przy ul. Polnej 2B. Zapraszamy do kontaktu, a może właśnie Tobie dopisze szczęście! Agencja PZU, Racibórz, ul. Polna 2B Tel.: 32 419 10 10 lub bezpośrednio do agenta Patryk Lepiorz 502 271 115, e-mail: palepiorz@agentpzu.pl Adam Blicharczyk 607 697 936, e-mail: ablicharczyk@agentpzu.pl Infolinia PZU: 801 102 102/22 566 55 55
www.agent-pzu.adam-blicharczyk.pl Racibórz » Obecnie mieszka w niemieckim Annweiler am Trifels. Dzieciństwo i mło- Bernhard pracował na kopaldość spędził jednak w Raciborzu, ponad dziesięć lat mieszkał w budynku, w którym ni. Czasy wtedy były niepewne, obecnie znajduje się Zajazd Biskupi. To tutaj spotkaliśmy się z Bernhardem Galetzką, więc by zapewnić dzieciom dobry byt, małżonkowie postanojego żoną Ingridą i synem Lucasem.
– Najlepsze lata dzieciństwa spędziłem tutaj,
gdzie teraz jest Zajazd Biskupi
Spotkanie z Bernhardem Galetzką
– Gdy miałem pięć lat, wprowadziliśmy się tutaj do mojej babci. Wcześniej mieszkaliśmy na Mariańskiej, ale po śmierci matki tata nie dałby rady sam nas utrzymać – miałem jeszcze dwóch braci i siostrę. Mieszkaliśmy tu ponad dziesięć lat, w 1976 czy 1977 roku przeprowadziliśmy się na Różyckiego. Rzeczy przewoziliśmy na drabiniokach – wspomina pan Bernhard. – Chodziłem do ósemki, teraz to Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Później uczyłem się zawodu mechanika samochodowego, razem z szewcem,
Romanem Palczewskim. Lata spędzone w budynku Zajazdu Biskupiego pan Bernhard wspomina z uśmiechem na ustach. – Tam, gdzie teraz jest restauracja, za moich czasów mieszkała jedna rodzina, w części zabytkowej cztery, a w prawym skrzydle trzy, w tym ja z babcią, tatą i rodzeństwem. Gdy przyszliśmy tutaj, z babcią mieszkał jeszcze jej syn z żoną. Mieliśmy dwa pokoje i kuchnię. Mimo że mieszkały tu różne rodziny, atmosfera panowała iście rodzinna. Z moimi rówieśnikami tworzyliśmy zgraną paczkę, pilnowaliśmy wejścia na teren
naszego domu. Graliśmy w piłkę nożną, która zresztą do teraz jest moją pasją. Byliśmy też bardzo zaangażowani w próbę odkopania rzekomego tunelu, który prowadził na zamek. Ziemię wywoziliśmy na ogródki, zasypywaliśmy też dziury na placu tworzone przez furmanki. Pewnego razu sprzątaczka zauważyła ziemię na podwórku i wezwała milicję. Tak skończyła się nasza misja odkopania tunelu – opowiada z iskierką w oku pan Bernhard. To nie była jedyna styczność paczki kolegów z milicją. W czasie gdy budowano odrostradę, chłopcy postanowili wybudować na podwórku basen. Wykopali dziurę, a środek postanowili wyłożyć… płytami przeznaczonymi na budowę drogi. Basenu nie wybudowali, za to po raz kolejny zapisali się w pamięci stróżów bezpieczeństwa. – A przecież my chcieliśmy zrobić coś dobrego dla lokalnej społeczności! – śmieje się nasz rozmówca. Jako dorosły człowiek, mąż i ojciec dwójki wtedy dzieci, pan
ny, a Zajazd Biskupi czynny! Zrobiłam zdjęcia. Wieczorem nie mogłam już wytrzymać i zadzwoniłam do męża. Przekazawili wyjechać do Niemiec. By łam mu tę wiadomość, a on zaotrzymać paszporty, wykupili dał mi jedno pytanie: „Zarezerwycieczkę do Grecji, otrzymali wowałaś już pokój?” – opowiada też zaproszenie od kolegi, który z uśmiechem pani Ingrid. – Wrómieszkał w Niemczech. – Zaczy- ciłam do Niemiec w piątek i tenaliśmy od zera, postawiliśmy go samego dnia wyruszyliśmy wszystko na jedną kartę. Na po- z Bernhardem i Lucasem z początku dorabiałem w winiarni. REKLAMA Trzy miesiące po naszym wyjeździe obalono mur berliński – mówi nam pan Bernhard, który w Niemczech mieszka już 26 lat, od 25 pracuje w fabryce felg aluminiowych Ronal. Pierwsza żona pana Bernharda zmarła w 2008 roku. Jak poznał obecną żonę? – Poznaliśmy się na portalu randkowym – uśmiecha się pani Ingrid. – Pierwszy raz spotkaliśmy się w Polsce. Bernhard przyjechał do mnie w weekend, po którym miał lecieć z dziećmi do Egiptu. W ciągu tego weekendu obgadaliśmy chyba wszystkie tematy. Bernhard stwierdził, że jeśli nie ja, to żadna inna. W poniedziałek wrócił z Egiptu, a ja przyleciałam do niego do Niemiec we wtorek – opowiada żona naszego bohatera. Rodzina przyjeżdża do Polski minimum raz, dwa razy w roku. Galetzkowie zawsze przychodzili zobaczyć budynek, w którym pan Bernhard spędził lata swojej młodości. – W tamtym roku też przyszliśmy. Uprzejmy pan, który tutaj był, pozwolił nam wejść do środka. Niedawno przyjechałam do mojej mamy. Przejeżdżając tędy zobaczyłam, że budynek jest wyremontowa-
wrotem do Polski. Pierwszą noc w zajeździe spędziliśmy 17/18 października. – dodaje. – To było niesamowite przeżycie, tyle wspomnień… Gdy przyjechaliśmy, najpierw zwiedziliśmy zajazd – przyznaje pan Bernhard. – Na pewno jeszcze nie raz tu wrócimy! – dodaje. fot. Mariusz Dmowski Teresa Besz