Kiedy Miłość puka do drzwi

Page 1

30.08.2022 13:20

30.08.2022 13:20 30.08.2022 13:2030.08.2022 13:20

30.08.2022 13:20

Tytuł oryginału: L’Offrande du mendiant © 2017 Les Éditions du Cerf, Paris

Tłumaczenie: Wspólnota Baranka

Redakcja: Izabela Dawidowicz

Skład i łamanie: Monika Balwierz

Projekt okładki: Estera Makieła

Ilustracje na okładce: Wspólnota Baranka

Cytaty biblijne, o ile w przypisie nie podano innego źródła, pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2011

ISBN 978-83-8131-505-0

© Małe Siostry Baranka, 2022

© Edycja Świętego Pawła, 2022 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • e-mail: edycja@edycja.com.pl www.edycja.com.pl

Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl

Księgarnia internetowa: www.edycja.pl

Przedmowa

Drodzy mali bracia i małe siostry Baranka! Rozważając istotę waszego powołania, myślałem o tym wyjątkowym wydarzeniu, jakim jest spotkanie Je zusa z kobietą z Samarii (por. J 4, 1-42), jakby ta strona w Ewangelii została napisana szczególnie dla was. Wi dzimy tam bowiem, w jaki sposób Jezus pozwala Sa marytance – oraz każdemu człowiekowi – doświadczyć szczęścia i to szczęścia tak niesłychanego, że jej życie ulega całkowitej przemianie.

Kim więc jest ta kobieta? Odpowiedź znajdujemy w tekście Ewangelii. Dowiadujemy się, że miała pięciu mężów, a ten, którego teraz ma, nie jest jej mężem. Szu kając w tych relacjach spełnienia i szczęścia, których i tak nie mogła tam znaleźć, doznawała nieustannych rozcza rowań. Teraz nosi znamiona wyklęcia, bo wszyscy wokół niej wiedzą, kim jest i jakie życie prowadzi. Jak inaczej wytłumaczyć to, że w tak upalnym kraju kobieta przycho dzi do studni około szóstej godziny, czyli w samo połu dnie? Żaden żyjący na Wschodzie rozsądny człowiek nie

5

chodzi po wodę do studni w porze, gdy z nieba leje się żar, bo słońce jest wysoko. Kobiety zwykle po wodę wy ruszają wcześnie rano, kiedy jeszcze jest trochę chłodno, i wieczorem, kiedy upał ustaje. A co robią, gdy spotkają się przy studni? Plotkują. O czym rozprawiają? Oczywi ście o innych. Zwłaszcza o nieobecnych. Osądzają ludzi. Samarytanka idzie więc po wodę do studni w południe, bo może być pewna, że o tej porze nikogo tam nie spo tka i nikt nie będzie zadawał jej pytań ani jej upominał. W tej właśnie sytuacji, gdy odepchnięta przez ludzi i rzeczywiście przez nich wykluczona sama ich unika, spotyka Jezusa, a On – mężczyzna i Żyd – ku jej zasko czeniu zaczyna z nią rozmowę. Mówi do niej: „Daj mi pić”. Prosi ją o kubek wody. Drodzy bracia i siostry, właśnie proszenie i żebra nie stanowią istotę waszego powołania. Sam Jezus że brze o wodę u grzesznicy, mówiąc do niej: „Daj mi pić”. Myślę, że ta prosta prośba pozwala nam zrozumieć, że powołanie, zgodnie z którym żyjecie, jest w pełni zako rzenione w sercu Jezusa i z niego wypływa. On – Bóg –przychodzi do człowieka. Jak żebrak przedstawia tamtej kobiecie swą prośbę. Pragnie. Prosi o trochę wody do picia. Ta potrzeba i pokorna prośba Jezusa wyrażają Jego najgłębsze pragnienie. Mówi o tym św. Augustyn: „Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli”. Sitit sitiri po łacinie. Jezus pragnie, by ktoś inny Go pragnął, pragnie, aby ona Go pragnęła. Poprzez to żebranie On dociera do jej serca i uzdrawia je. Dzieje się bowiem coś niesłychanego – Jezus otwarcie rozmawia z nią o jej życiu. „Idź, zawołaj swoje go męża […]”. „Nie mam męża”. „Słusznie powiedziałaś: «Nie mam męża». Miałaś ich bowiem pięciu, a i ten, któ

6

rego masz, nie jest twoim mężem […]” (por. J 4, 16-18). Prawie przerażają nas te Jego dosadne słowa, nawiązują ce do tragicznych błędów kobiety, do jej rozpaczy i nędzy. Chrystus jednak porusza jej serce, dlatego że jej nie potępia. Teraz więc może ona powrócić do swojej wioski i z otwartymi ramionami oświadczyć: „Powiedział mi wszystko, co uczyniłam”. I nagle już nie tylko nie dozna je wykluczenia ze wspólnoty, lecz znajduje się w jej cen trum. Znów do niej przynależy, lecz w zupełnie nowy sposób. Jej błędy, jej nędza i tragiczne wybory zostały szczerze wyznane. Może więc wspólnie z innymi pójść do Jezusa.

Historia tej kobiety w pełni oddaje powołanie Wspólnoty Baranka, ukazując sposób, w jaki Jezus staje się obecny w życiu człowieka i jak do niego przemawia. Pokazuje, jak wówczas otwiera się ludzkie serce i jak cał kowicie zostaje odnowione życie dzięki wyznaniu błę dów prowadzących do rozpaczy i nędzy.

Drodzy mali bracia i siostry, chcę was zapewnić, że to wezwanie do proszenia i żebrania jest podstawą waszego powołania. Nie czynicie tego tylko z powodu braku chleba – choć rzeczywiście potrzeba wam chleba powszedniego i, tak jak Jezus, jesteście czasem zmęczeni drogą, głodni i spragnieni – lecz dlatego, że Jezus pra gnie wiary człowieka. Jeśli będziecie się tym kierować, Jezus będzie przez was działał. Zachęcam was więc do rozważania Ewangelii o Samarytance, rozważania tego spotkania Jezusa z nią. Przyjrzyjcie się, jak dzięki temu żebraczemu powołaniu na nowo zostaje utkana sieć jedności i wspólnota między ludźmi. Żyjąca w odosob nieniu Samarytanka powraca do wspólnoty. Już nie jest sama, nie doświadcza samotności i nędzy odosobnienia,

7

nękających dzisiaj tylu ludzi w wielkich miastach. Wa sze powołanie to przywracanie jedności między ludźmi, dzięki Jezusowi. Jesteście wezwani do tego, aby wraz z Jezusem tkać i umacniać liczne więzi z ludźmi, których spotykacie. Przypomina mi się tutaj pewien fragment książki Ma deleine Delbrêl Ville marxiste – terre de mission (Mia sto marksizmu – ziemia misyjna). Sieci splecionej przez leninowską rewolucję przeciwstawia ona „sieć Świętego Piotra”, utkaną z licznych więzów Bożej przyjaźni, stano wiących jedną sieć Kościoła, sieć Królestwa niebieskie go. Dzięki tej sieci przyjaźni Chrystus przyciąga do siebie cały wymieszany tłum ludzi wezwanych do ukształto wania Kościoła, który stanie kiedyś u bram wieczności. Dobrze wiecie z doświadczenia, że te różnorodne więzi przyjaźni są bardzo ważne w dzisiejszych czasach, po nieważ dzięki nim wielka rodzina ludzka rozrasta się i scala, nie dlatego, że my ją budujemy, lecz dzięki jed ności i komunii, którą daje Jezus. Można by powiedzieć, że kiedy wy pukacie do drzwi, żeby poprosić o coś do jedzenia, wówczas wiele ludzkich imion i twarzy puka do waszych serc. Dzięki modlitwie i przyjaźni udziela cie w nich gościny spotkanym osobom i ich historiom, a wiele z nich odnajduje pełną nadziei radość nowego życia, które jest oświecone bliskością i miłosierdziem Boga. Jesteście bowiem powołani do życia w świetle Tajem nicy Baranka. Nazwa wspólnoty sama w sobie zawiera Bożą odpowiedź na odrzucenie pokoju, na straszliwą tragedię zła, które dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek roz dziera świat. Papież Franciszek mówi przecież o „trzeciej wojnie światowej w kawałkach”. Bożą odpowiedzią

8

na tę rzeczywistość jest odpowiedź Baranka, odpowiedź Miłości silniejszej od śmierci. To odpowiedź dana przez Jezusa, który w swoim ciele zabił nienawiść i „zraniony, nigdy nie przestaje kochać”. Taka jest wasza dewiza, taka jest udzielona całej wspólnocie łaska, dotykająca najgłębszych tajemnic życia każdego człowieka. Jakże nie dziękować za tę możliwość przeżywania tajemnicy w waszej codzienności, przez ofiarę i świadectwo życia małych sióstr i braci, którzy pielgrzymują, modlą się i żebrzą?

Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata, całe zło świata i obdarza nas swym pokojem – takie jest prze słanie przekazanych nam przez was opowieści.

W jedności z wami i z wszystkimi, którzy idą za Barankiem kard. Christoph Schönborn

9

Wstęp

Tym, czego w naszych czasach bardzo potrzeba w życiu duchowym, jest kontemplacja w drodze… powołanie ludzi oddanych kontemplacji, rzuconych na głębiny nędzy tego świata… Jacques i Raïssa Maritain, Liturgie et contemplation

Kontemplacja w drodze…

Takie jest powołanie małych braci i sióstr Baranka. Źródłem tego radosnego głoszenia Ewangelii ubogim jest nasze życie monastyczne i kontemplacyjne, czyli kontemplacja i adoracja Przenajświętszej Trójcy, która w każdej Eucharystii ofiarowuje nam błogosławionego Baranka, żebrząc o to, abyśmy wraz z Nim i poprzez Niego pozwolili Jej zamieszkać w naszych pełnych ocze kiwania sercach i spragnionych duszach. Wielbimy Ba ranka Bożego, który gładzi grzech świata, całe zło i ob darza nas swym pokojem. Oczy naszego serca ujrzały, że On jest „światłością prawdziwą, która oświeca każdego

11

człowieka, gdy przychodzi na świat” (J 1, 9), i zostaliśmy posłani, aby o tym właśnie świadczyć (por. J 1, 8).

Poprzez sprawowaną dniem i nocą uroczystą liturgię Duch Święty – Boże uwielbienie w sercu Trójcy Świętej – daje nam udział w swojej radości. W Jezusie Chrystu sie, ubogim, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, obja wia On nam, maluczkim, wielką tajemnicę miłości Boga do człowieka.

Zachowywanie Słowa Bożego, ta nieustanna modli twa serca, jednoczy nas z Maryją, Matką Boga i ludzi, która we wszystkim stała się podobna do Jezusa. Wraz z Nią idziemy „z pośpiechem” do naszych braci, aby gło sić Ewangelię miłości Boga, która nawraca nasze serca, pozwala nam żyć po bratersku i oświeca świat swoim światłem.

mała siostra Marie

12

HISTORIA PEWNEJ WSPÓLNOTY

Założenie Wspólnoty Małych Sióstr Baranka miało miejsce w 1981 r., a Wspólnoty Małych Braci Baranka w 1990 r. Jednak, aby dotrzeć do źródła ich powstania, trzeba sięgnąć pamięcią do roku 1968.

Rok 1968, Paryż

Właśnie trwa rewolucja, zwana „kulturalną”, której gwałtowny poryw pozostawia po sobie chaos i nieporządek. Wielu ludzi za swoich mistrzów uznaje takich myślicie li, jak Marks i Hegel, również we wspólnotach Kościoła. Liczni księża i zakonnicy porzucają kapłaństwo i życie konsekrowane. Na tarasie domu naszej małej wspólnoty, prowadzącej bursę dla kilku studentek, lądują kamienie, wrzucone podczas zamieszek… Żadne jednak z tych wydarzeń nie może nas odłączyć od miłości Jezusa, nie ustannie wzrastającej w naszych sercach. Jednocząca nas wzajemna miłość i tchnienie Ducha Świętego są silniej sze. W oknie naszej kaplicy umieszczamy tabliczkę, na której każdy przechodzień może przeczytać: „Kaplica jest otwarta dla wszystkich”. Dołączają do nas młodzi studenci. Moim udziałem jest bowiem wyjątkowa łaska studiowania nauk ojców Kościoła na Sorbonie w zespole chrześcijańskich wykła dowców, którzy nie ulegli szalejącej wokół nawałnicy.

15

Pewnego dnia w sali wykładowej jedna ze studentek woła: „Kto to zgubił?”, pokazując różaniec, który noszę przy moim dominikańskim habicie. Zgłaszam się więc jako właścicielka i odzyskuję go. Od tego dnia wielu stu dentów zaczyna interesować się wspólnotą. Grupa osób, które uczestniczą w naszej liturgii, zaczy na się rozrastać. Wspólnie się staramy czerpać ze źródeł Wschodu i Zachodu, długo wpatrując się w ikony Trój cy Świętej, Maryi, Chrystusa, zgłębiając razem Summę św. Tomasza z Akwinu i – przede wszystkim – Ewangelię. Młodzi bracia dominikanie, będący w podobnej, „rewolucyjnej” sytuacji, dołączają do naszej grupy. Jako początkujący patrolodzy miłują Kościół, Jezusa Chry stusa i Jego Ewangelię. Razem „postępujemy zgodnie z nauką apostołów, żyjemy we wspólnocie braterskiej, łamiemy chleb i modlimy się” (por. Dz 2, 42). W naszych modlitewnych czuwaniach często powracają te słowa z Ewangelii: „Uwielbiam Cię, Ojcze, Władco nieba i zie mi, iżeś zakrył to wszystko przed mądrymi i uczonymi, a objawiłeś całkiem maluczkim” (Mt 11, 25)1. Widzimy, że – tak jak „maluczkim” – trzeba nam przyjąć to wielkie błogosławieństwo Jezusa i pozwolić tchnieniu Ducha uwielbienia i pocieszenia wprowadzić nas w głębię trynitarnego życia. Śpiewamy więc nieustan nie na cześć błogosławionej i życiodajnej Trójcy:

O błogosławiona Trójco, odwieczne źródło życia, niech Twa obecność nas uświęca, by nieustannie chwalić Ciebie.

1 Cytat za: Biblia Warszawsko-Praska.

16

OPOWIE śc I 1982-2016

Rozważanie opowiadań naszych małych sióstr i braci, w celu ich starannego przekazania, stało się dla nas doświadczeniem modlitwy. Zamieszczone tutaj opowieści zostały przyozdobione cytatami biblijnymi ze Starego i Nowego Testamentu, bo słowo Boże często samoistnie budziło się w naszym sercu i pojawiało niespodziewanie pod piórem jak ta pochodnia, o której mówi psalm: „Twoje słowo jest pochodnią dla nóg moich i światłem na mojej ścieżce” (Ps 119, 105). Światło słowa oświecało swoim blaskiem to, co wydarzyło się w opisywanym spotkaniu, ukazując jego ukryty sens oraz zapieczętowaną dotąd tajemnicę. Przypominanie sobie spotkań i odwiedzonych przez nas osób oznacza pełne zachwytu pamiętanie o Bożej miłości, jaką On ofiarowuje każdemu człowiekowi, wyciągając do niego swą dłoń. Jest to również wsłuchiwanie się w milczącym czytaniu w to, co Boży Żebrak ma do powiedzenia. Każdemu z osobna. On puka do drzwi…

Twoje cuda będę opiewał! Psalm 144

O słodki cudzie naszych pustych rąk!

Georges Bernanos, Pamiętnik wiejskiego proboszcza10

10 G. Bernanos, Pamiętnik wiejskiego proboszcza, przeł. W. Rogowicz, Warszawa 2011.

47

Pierwszy deszcz

Lourdes, rok 1982

Nie ma nic ważniejszego od żebrania… Léon Bloy, Le Mendiant ingrat

Miasto tonęło w ulewnym deszczu. Były to pierwsze dni października, tuż po święcie św. Franciszka. Cała wspól nota zebrała się w Lourdes. Cała wspólnota… Należy uściślić, że było nas wówczas zaledwie dwanaście osób. Do tej pory wędrowanie i żebranie, to „żebracze przepo wiadanie” w ślad za św. Dominikiem, podejmowaliśmy w niektórych dniach roku. Jednak tego dnia, w Lourdes, miało wydarzyć się coś bardzo opatrznościowego, po nieważ tym razem nie przewidzieliśmy żadnego zaopa trzenia, nie mieliśmy zapasów żywności. Rano, podczas Mszy św., usłyszeliśmy Ewangelię o Ojcze nasz i ta po wszechnie znana modlitwa miała otworzyć nową kartę w naszej historii. Zostaliśmy bowiem wezwani przez Pana do tego, aby prośbę Jezusa: „Ojcze, chleba nasze go powszedniego daj nam dzisiaj” przyjąć dosłownie. I rzeczywiście, od tego dnia byliśmy wysyłani codzien nie, aby prosić o pokarm, o to, co potrzebne do utrzy mania się, w całkowitej zależności od tych, do których zapukamy. Nie mieliśmy ze sobą ani chleba, ani torby, ani grosza. Nic. To również jedno z wezwań Ewangelii (por. Mk 6, 7-13). Więc tego dnia, w porze obiadowej poszłam z jedną z małych sióstr do miasta, aby prosić o coś do jedzenia. Tak jak pozostali zakapturzeni pielgrzymi szłyśmy ostrożnie

48

po chodniku, który stał się śliski jak lodowisko. Nie przy znawałyśmy się sobie nawzajem, że wyruszyłyśmy na misję, drżąc z obawy, prawdopodobnie połączonej ze wstydem, że idziemy do ludzi, by prosić… Prosić, czyli całkowicie zdać się na nich, uzależnić się od nich… Kiedy szłyśmy w milczeniu, wiele myśli kłębiło się w mojej głowie. Mówiłam sobie: „Tak, Panie, idziemy jak żebracy, lecz przede wszystkim jako Twoi apostołowie! Jak ci, których wysłałeś niegdyś z Galilei po dwóch, aby głosili całemu światu, że królestwo jest już bliskie (por. Mt 10, 7-15)! Wysyłasz nas bez złota, bez srebra, po to, abyśmy w ślad za apostołami były zwiastunami Ewan gelii. No dobrze, w takim razie chcemy być małymi sio strami, które żebrzą, ale pod tym jednym warunkiem, że pozwolisz nam dzięki temu głosić Twoje słowo!”. Szłyśmy dalej szeroką ulicą, przy której po obu stro nach było mnóstwo restauracji i hoteli, rywalizujących ze sobą o ilość uwięzionych na szyldach gwiazdek. Nie było jednak dla nas chleba w tych wielkich i hałaśliwych lokalach, a gwiazdki traciły swój blask, gdy u wejścia od syłano nas z kwitkiem, kręcąc głową z zakłopotaniem, a czasami nawet z naganą. Za jedną z witryn widać było pieczone kurczaki, wolno obracające się na rożnie. Wi dok, od którego należało szybko odwrócić wzrok! Wszę dzie nam odmawiano, a ta długa ulica zdawała się nie mieć końca. Przemoczone do suchej nitki, nie tylko by łyśmy głodne i było nam zimno, ale czułyśmy się znie chęcone. Było już późne popołudnie, a jeszcze niczego nie dostałyśmy. „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, daj nam kawałek chleba!” – z tym wołaniem w sercu spon tanicznie wyciągałyśmy ręce ku niebu, jak byśmy miały stamtąd coś otrzymać.

49

Wreszcie w jednym z hoteli dano nam pół bagietki. Ten cenny kawałek świeżego chleba uradował nas i spra wił, że odetchnęłyśmy z ulgą. Nasze oczy zaświeciły się z wdzięczności, a kobieta, która ofiarowała nam te pół bagietki – nasz pierwszy użebrany chleb! – wydawa ła się zakłopotana wobec radości, jaką nagle ujrzała na naszych twarzach, bo jeszcze nigdy nie widziała takiego entuzjazmu z powodu kawałka chleba! Dla nas jednak to było święto. Bóg otulił nas swoją czułością, tak jak z troską przyodziewa się nowymi sza tami dziecko, powracające do domu po trudach drogi. Święto w hotelu, chociaż z naszych peleryn woda kapała na dywan. Policzki tej kobiety zaróżowiły się ze wzru szenia.

Chleb powszedni znalazł jednak suche miejsce w na szych plecakach i to nam wystarczyło. Teraz trzeba było szybko znaleźć jakieś schronienie. Nagle pojawiła się przed nami wąska uliczka, tak jakby niewidoczna ręka otworzyła nowe drzwi w mieście. Znajdował się tam ciąg niskich i skromnych domów o dachach pokrytych łup kami. Może kiedyś chodziła po tej uliczce Bernadetta11, uderzając drewniakami o bruk. W drzwiach jednego z tych domów stał jakiś mężczyzna, odwrócony do nas plecami. Spontanicznie, bez wcześniejszego porozumie nia, obydwie ośmieliłyśmy się zwrócić do niego: – Dzień dobry panu, jesteśmy siostrami żebrzącymi. Czy mógłby pan nam pomóc, dzieląc się z nami czymś do jedzenia? Mamy już kawałek chleba.

11 Święta Bernadetta Soubirous (1844-1879), której w 1858 r. w Lour des, w grocie Massabielle, ukazała się Maryja.

50

W oczach mężczyzny pojawiło się współczucie.

– Drogie siostry, jestem biedny, tak jak wy – odpo wiedział. – Nie mogę wam nic dać…, bo sam nie mam… Ruszyłyśmy dalej, ale okazało się, że ta uliczka była ślepa, więc trzeba było zawrócić. Mężczyzna ze spojrze niem pełnym współczucia nadal stał w progu. Wydawać się mogło, że na nas czekał, bo gdy przechodziłyśmy ponownie przed jego domem, energicznym i radosnym skinięciem ręki dał nam znak, byśmy podeszły do niego. Zawołał do nas, nie mogąc powstrzymać pewnego unie sienia w głosie:

– Drogie siostry, drogie siostry! Chodźcie do nas, na gorącą zupę! Gorącą zupę! Nie wierzyłyśmy własnym uszom! Czy dobrze usłyszałyśmy? Deszcz nadal padał, lecz męż czyzna uśmiechał się do nas radośnie, a uśmiech ten promieniował taką dobrocią, że już samo to przynosiło nam ulgę w zmęczeniu, wywołanym długim proszeniem w mieście i licznymi odmowami.

Od razu zaprowadził nas do środka, do salonu, bo nie było tam żadnego innego pomieszczenia. Tak, wła śnie w tym ubogim mieszkaniu zostałyśmy przyjęte po raz pierwszy. Na środku pokoju znajdował się prosty stół, przy którym stały trzy obdrapane krzesła, a w głębi widać było starą kuchenkę. Wtulone w ciepły komin koty i psy nieźle się dogadywały. Stary rower, oparty o ścianę, uzu pełniał to skromne umeblowanie. Mimo że wystrój tego miejsca świadczył o wielkim ubóstwie, atmosfera w nim była pełna życia i ciepła. Na zniszczonych ścianach wszę dzie wisiały klatki dla ptaków, kołyszące się w rytmie tych kruchych i malutkich istot, które fruwały tam i z powrotem. Dźwięk uderzeń ich pazurków, czepiających się

51

o kratki i odgłos skrzydeł wypełniały pokój nieustają cym hałasem. Jak dobrze, że tu byłyśmy!

Pani domu podeszła do nas, trzymając w rękach garnek, i powiedziała: – Niech siostry usiądą, zupa jest gorąca! Wydawało się nam, że ta chwila zapisze się w naszej pa mięci jak dzieło sztuki, jak obraz, na który chce się nieustan nie patrzeć, by oglądać dobroć promieniującą z twarzy tych dwóch osób, obraz, z którego można by nauczyć się, czym jest mądrość. Pani domu z hojnością nalała nam zupy. Każde poruszenie chochelki było pełne miłości. Niewiele było w tej zupie, ugotowanej z tego, co było pod ręką: kilka kartofli, liść kapusty. Wówczas, siedząc przed parującymi od gorącej zupy talerzami, zrozumiałyśmy, że ten męż czyzna i jego żona ofiarowali nam swój posiłek. Serce się nam ścisnęło wobec tak wielkiej dobroci. Uświadomiłyśmy sobie, że nastąpiło przedziwne odwrócenie sytuacji, że niezwykła wymiana dokonała się na naszych oczach! Tak, Panie, to właśnie ci ludzie rozsiewali ziarna Ewangelii, głosząc ją światu i nam również! Mnie jednak niemożność ofiarowania czegoś w zamian wydawała się prawie nie do zniesienia, więc zaproponowałam: Czy chcecie, abyśmy się teraz za was pomodliły? Siostry, nie trzeba… Ja mam na imię Jan – odpo wiedział mężczyzna – jak ten uczeń, którego Jezus miło wał, który spoczywał na Jego sercu w czasie wieczerzy, który z Maryją stał pod krzyżem. To piękne imię, nie prawdaż? A moja żona ma na imię Anna, jak mama Maryi. To też piękne, prawda? Jesteśmy szczęśliwi, że mamy tak piękne imiona… Drogie siostry, nie módlcie się za nas, lecz proszę, pomódlcie się za tych, którzy wam dzisiaj odmówili. Módlcie się za nich wszystkich.

52

Po tych słowach zniknął we mnie wszelki opór, bo zrozumiałam, że trzeba po prostu poddać się bezinte resownej miłości. Trzeba cicho pozwolić, by okazywano nam miłość, pozwolić zwłaszcza na to, by ubodzy w Panu, Jego anawim12 (por. So 2, 3), stali się naszymi nauczycielami.

Na progu drzwi Jan powiedział jeszcze: – Drogie siostry, jeśli jutro nie dostaniecie niczego do jedzenia, przyjdźcie do nas. Znajdzie się dla was go rąca zupa, tak jak dla wszystkich, dla każdego człowieka w potrzebie. Ten dom, choć ubogi, nazywa się domem dobrego Boga i jest domem dla wszystkich. Bóg nam dał wszystko, co mamy, a On nigdy nie przestanie nas ob darzać. Deszcz ciągle padał, a my oddaliłyśmy się od tego domu, w którym Mądrość przytuliła nas do swego ser ca, jak matka przytula swoje dzieci. Niedaleko był ko ściół. Tam upadłyśmy na kolana i zaczęłyśmy się modlić. Już nie deszcz moczył nasze twarze, lecz obficie płynące łzy. Jak długo tam byłyśmy? Strumień łaski rozlewał się w naszych sercach, oczyszczając wszystko po drodze: ma łostkowe kalkulacje, stawiane warunki, uspakajające za pewnienia, całą naszą wizję przepowiadania, zmęczenie, strach. Pozostawało tylko słodkie doświadczenie bezinte resownej miłości. Stało się to jedynie dzięki łasce okaza nej nam przez Jana i Annę. Takie piękne imiona: Anna, czyli ‘łaska’, Jan – ‘Bóg czyni łaskę’!13 Po chwili, gdy pod niosłam wzrok, moje oczy spoczęły na witrażu. Patrzył na nas pewien święty. Był to nasz ojciec, św. Dominik.

12 Ci, którzy nie mają niczego, nawet własnego domu (heb.).

13 Taka jest etymologia tych hebrajskich imion.

53

Trzymał w dłoniach otwartą księgę, na której można było odczytać napis po łacinie: Ite et praedicate14. Zawołałam do mojej małej siostry: – Popatrz, to nasz ojciec, Święty Dominik!

Wtedy w naszych sercach, oczyszczonych przez ła skę i szczodre miłosierdzie, jakie otrzymałyśmy w tym ubogim domu, zajaśniała prawda o naszym powołaniu, o tym, że trzeba pozwolić, aby okazywano nam miłość, i stać się po prostu świadkami bezinteresownej Miłości, świadkami Miłości żebrzącej. „Nie ma nic ważniejszego od żebrania. Bóg żebrze”15. Taka będzie droga naszego powołania. Już tego pierwszego dnia deszcz okrywał nas błogosławieństwem, tak jak innych pielgrzymów, tak jak –być może – Abrahama w dniu jego wyruszenia w drogę.

14

Idźcie i głoście (łac.).

15 „Biada temu, kto nie żebrał. Nie ma nic ważniejszego od żebra nia. Bóg żebrze. Aniołowie żebrzą. Królowie, Prorocy i Święci że brzą. Zmarli żebrzą. Wszystko to, co już zanurzone jest w Chwale i w światłości żebrze. Dlaczego oczekuje się, że nie będę szczycił się tym, że byłem żebrakiem, a zwłaszcza «niewdzięcznym żebra kiem»?” (L. Bloy, Le mendiant ingrat).

54

Spis treści

Przedmowa, kard. Christoph Schönborn ............... 5 Wstęp, mała siostra Marie ........................... 11

Historia pewnej wspólnoty

Rok 1968, Paryż .................................... 15 Święty Dominik i ubogie dziecko Dominik ............ 19 Rok 1974, Vézelay .................................. 21 Dziewięć miesięcy pustelni .......................... 26 Pielgrzym ......................................... 27 Powrót do źródeł w duchu Soboru Watykańskiego II ..... 29 Pierwsza żebracza wędrówka, sierpień 1975 r. ........... 30 Noc z 13 na 14 września 1975 r. „W swoim ciele zabił nienawiść” ...................... 35 Wspólnota w sercu Kościoła: lata 1982-1983 ........... 37 Kiedy wybrany został papież Franciszek, 15 marca 2013 r. ... 39 Wspólnota dzisiaj .................................. 40 Zanurzeni w pięknie liturgii.......................... 42

opowieści 1982-2016

Pierwszy deszcz, Lourdes, rok 1982 ................... 48 Chodźcie, posilcie się, Nîmes, rok 1985 ................ 55

Plac Weroniki, Barcelona, rok 1986 ................... 58 Bez słów, Nîmes, rok 1987 ........................... 60

Magdalena, Tuluza, rok 1988 ......................... 62

Dzban mąki nie wyczerpie się, Chile, rok 1989 ......... 67

Bóg błogosławi, Argentyna, rok 1992 .................. 70

Na pewnej ulicy, pod numerem 12, Marsylia, rok 1993 .... 73 Anioł z Aleksandrowskiej, Sankt Petersburg, rok 1994 .... 79

Zarządca, Rzym, rok 1995 ........................... 92 Martinia, Lyon, rok 1996 ............................ 99 W Isoli, Asyż, rok 1997 ............................. 101

Inny Paryż, Paryż, rok 1998 ......................... 107 Szymon, Marsylia, rok 2000 ......................... 112 Oblicze biedaka,Turyn, rok 2000 .................... 117 Małe dzieci, Hiszpania, rok 2001 .................... 121 Przyjaciel, Włochy, rok 2001 ........................ 127 Pierwszy dzień nowego roku, Wiedeń, rok 2002 ....... 135 W świetle wieczoru, Chile, rok 2003 ................. 142 List Polska, rok 2003 ............................... 146

Boże Narodzenie w kwietniu, Argentyna, rok 2004 ...... 150 Marana tha!, Lyon, rok 2004 ........................ 155 Żebrak Wielimir, Toulon, rok 2005 ................... 163 Łzy Fatimy, Marsylia, rok 2006 ...................... 170 Moc Baranka, Niemcy, rok 2008 ..................... 173 Anioł pukający do drzwi, Stany Zjednoczone, rok 2011 ... 177 Ikony Najświętszego Oblicza, Tuluza, rok 2012 ........ 180 Squat „Trzy Siostry”, Lyon, rok 2013 .................. 185 Nieprawdopodobne spotkanie, Lyon, rok 2014 ........ 193 Życiowa przemiana, Hiszpania, rok 2014 ............. 197 Przeprawmy się na drugi brzeg, Obóz dla uchodźców w Norrent-Fontes na północy Francji, rok 2015 ........ 203 Nowe narodziny, Lyon, rok 2015 ..................... 207 Poza doliną śmierci, Londyn, rok 2015 ............... 212 Miłosierdzie w pościgu za taksówką, Paryż, rok 2016 .... 216 Epilog ........................................... 221

Kim są Małe Siostry i Mali Bracia Baranka i jaka jest ich misja w Kościele i świecie

Te osoby konsekrowane, kontemplując Jezusa ubogiego, karmiąc się na co dzień Ewangelią i Eucharystią, wycho dzą do ludzi, aby nieść im jedyne ich bogactwo: Tego, który „będąc bogaty, dla was stał się ubogi, abyście wy wzbogacili się Jego ubóstwem” (2 Kor 8, 9). W imię Jezusa i dla Jezusa żebrzą oni o miłość, której spragnione jest Jego serce oraz serce każdego człowieka. Dlatego pukają do drzwi domów i do drzwi ludzkiego serca, prosząc pokornie o chleb. Stają przed ludźmi bez bronni, z pustymi rękami, lecz z sercami pełnymi Ewan gelii. Doświadczają wówczas niezwykłej relacji, jaka nawiązuje się między nimi, a zupełnie przypadkowo spotkanymi ludźmi. Jezus staje się obecny w znaku dzie lenia się chlebem i dochodzi do tajemniczej wymiany chleba ziemskiego i chleba Słowa. Ludzie często dzielą się, nieraz bardzo trudnym, doświadczeniem życiowym, proszą o modlitwę… pełni wdzięczności za niespodzie wane, a tak bardzo w sercu oczekiwane spotkanie.

229

W niniejszej pozycji umieszczone zostały świadec twa z takich spotkań, ukazujące niesamowitą duchową i ludzką przygodę Wspólnoty Baranka, którą moc i piękno Ewangelii inspiruje wciąż do pokornego podejmowa nia misji „żebrania” w ślad za przykładem św. Dominika. Wspólnota Baranka powstała we Francji na początku lat osiemdziesiątych XX wieku. Od 2001 r. obecna jest w Polsce. Klasztory małych sióstr i małych braci znajdu ją się w Choroniu, niedaleko Częstochowy.

ks. Marian Duda

Jeśli chcecie wesprzeć wspólnotę na jej misyjnych drogach, jeśli chcecie ją poznać, prosimy o kontakt: Wspólnota Baranka ul. Częstochowska 4, Choroń 42-360 Poraj tel. 508 981 479; 34 387 61 65 www.wspolnotabaranka.org

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.