Echo Życia

Page 1

echo życia MAGAZYN OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH PI/R26


Motyle Wiatr kołysze mirtem i cytryną, śpiewa, by się mimozy nie bały. Nad różą motyl przepłynął. Nade mną aeroplan biały. Motyl leci w dalekie strony. Mija różę gorącą i ciemną. Lotnik ślepy, lotnik szalony przelatuje nade mną. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska


echo życia Redaktor naczelna: Danuta Maria Roszkowska Z redakcją współpracują: Edyta Adamska Maciej Bogdański Maria Borawska Anna Danilewicz Marek Dolecki Michał Iwańczuk Andrzej Jarosz Agnieszka Kierznowska-Rurarz Kazimierz Kozłowski Justyna Małaszkiewicz Radosław Roszkowski Renata Saniewska Aneta Stupak Anastazja Szachowicz Marcin Szachowicz Ewa Szarkowska Lucyna Szepiel Urszula Tarasewicz Anna Worowska Dorota Wysocka wydawca: Wszechnica Diabetologiczna PSD OW w Białymstoku Adres redakcji: ul. Warszawska 23, 15-062 Białystok tel. 85 741 57 01, tel./fax 85 732 99 74 e-mail: redakcja@echozycia.pl www.echozycia.pl

echo życia MAGAZYN OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH PI/R26

Wydanie magazynu zostało dofinansowane przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Zamieszczamy przedruki dla celów dydaktycznych i edukacyjnych w oparciu o przepisy art. 25,26,29,33 i 49 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dn. 4.02.1994 r. (Dz.U. z dn. 23.02.1994 r. nr 24, poz. 83) i przyjęte zwyczaje edytorskie.

Prawdopodobnie tylko nieliczni spośród nas wiedzą, że Ziemia porusza się w przestworzach Kosmosu z prędkością 30 kilometrów na sekundę, a cały układ słoneczny pędzi jeszcze szybciej. Nie odczuwamy tego, choć w nas samych tętni też wręcz kosmiczna energia – życie, każdy organ ciała pracuje bez naszego udziału równie precyzyjnie, jak cały układ słoneczny. Jest wszakże warunek, że tego kosmicznego porządku nie zakłóca np. stres, pesymizm, zwykła chandra. Przyznajemy się do beznadziei, wyobcowania, brakuje nam szczęścia. Właśnie takie negatywne uczucia mogą zakłócać funkcje życiowe organizmu. Okazuje się, że przyczyną tych stanów, a w konsekwencji różnych schorzeń, może być m.in. niewłaściwa dieta. Wprawdzie mądre odżywianie nie rozwiąże wszystkich problemów nękających nas współczesnych, oczywiste jest jednak, że to co jemy, ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne i jest jedną z głównych sił napędowych życia. Zaś dla wielu, jak w przypadku osób z cukrzycą, właściwa dieta jest niezwykle istotnym elementem terapii. Mądre odżywianie może także uchronić przed poważnymi problemami zdrowotnymi. Kiedy jedzenie jest prostą, zwyczajną czynnością stanowiącą naturalny element życia, zapewnia naszemu zdrowiu solidną podstawę, a posiłki spożywane w gronie rodziny i przyjaciół w miłej atmosferze zaspokajają nasz apetyt na szczęście na Ziemi pędzącej w kosmicznych przestworzach. Danuta Maria Roszkowska

1


echo życia

SPIS TREŚCI TEMAT NUMERU

3-5

Przełamać uprzedzenia - tylko jak?

6-7

Zapachy

8-9

Aquafitness

INNY ŚWIAT

34-35 Temida 36-37 Irydologia

O NAS NASZE ŻYCIE

11

Eurytmia pomaga seniorom

12

Poza ciszą i ciemnością

13

Niewidomi grają Chopina

14

Jak walczyć z depresją

15

Postaw bańki

16

Antyoksydanty a mukowiscydoza

38-41 Włodzimierz Puchalski, życie i twórczość 42-43 Zacznij tańczyć

DLA CIEKAWYCH ŚWIATA

45-46 Dam Ci cynk... 47

Wolisz pozwolić się unieść życiu

WAŻNE INFORMACJE

17

Czeki opiekuńcze Domy pomocy społecznej

18

Głośniej o aparatach słuchowych

19

Głuchoniewidome prawo

OPOWIASTKI

48-49

Podaruję ci opowieść

20-21 Pomoc dla osób cierpiących na chorobę Leśniowskiego-Crohna SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ

22-28 Zmierzch stereotypów

WARTO WIEDZIEĆ

29

Magia czarnej rzepy

30-31 Szafran 32

2

Zdrowie z doniczki


echo życia

TEMAT NUMERU

PRZEŁAMAĆ UPRZEDZENIA – TYLKO JAK?

Uprzedzenie - to rodzaj postawy polegającej na odrzucaniu czegoś lub kogoś bez racjonalnych przesłanek 3


TEMAT NUMERU

echo życia

,,Chciałbym być sobą, chciałbym być sobą wreszcie’’ - śpiewa idol lat 80., wyrażając tęsknoty nie tylko swojego pokolenia. „Być sobą” to w rozumieniu potocznym „nie udawać”, nie nakładać maski, nie przybierać fałszywej pozy wobec otoczenia i świata. Dlaczego to takie trudne, oczywiście w ramach powszechnie przyjętych norm życia społecznego?

Temat jest ogromnie pojemny, można go rozważać w wielu płaszczyznach. Często np. z doraźnych przyczyn nie ujawniamy swoich prawdziwych poglądów i przekonań, stanu majątkowego, wieku. Ukrywamy też - co nas tu szczególnie interesuje - swoje choroby. Nawet te zupełnie losowe i zupełnie niegroźne dla otoczenia - jak cukrzyca - które ani nie zakażają innych, ani nie przeszkadzają choremu w normalnej pracy. Udawanie na dłużej zdrowego w domu - kiedy się cierpi, przyjmuje leki - jest wbrew rozsądkowi. Najbliżsi to zauważą. Przecież łatwiej nam pogodzić się, oswoić z chorobą, gdy im o niej powiemy, zwłaszcza gdy dowiadujemy się o chorobie niespodziewanie. Najbliższej rodzinie - małżonkowi, dzieciom – zwierzamy się więc najszybciej, raczej bez obaw, licząc na ich wsparcie i pomoc. Często wystarcza sama ich obecność, serdeczne słowo. A co z przyjaciółmi, sąsiadami? Wielokrotnie - gdy im powiemy o chorobie – współczują i... zaczynają nas unikać. To właśnie z obawy, że stracimy przyjaciół, że sąsiedzi, koledzy w pracy zaczną 4


echo życia

TEMAT NUMERU

nas omijać, uważać za gorszych, że możemy stracić pracę czy dotychczasowe stanowisko, niejednokrotnie wolimy nie przyznawać się do choroby, niż skazywać na ostracyzm. Prawdopodobieństwo takiej reakcji naszego otoczenia - w szkole, miejscu pracy czy zamieszkania - jest bardzo duże. Choć mamy XXI wiek, jesteśmy w Unii, masowo wyjeżdżamy do innych krajów - wciąż w społecznej świadomości Polaków pokutują mity na temat różnych chorób, wciąż silne są stereotypy, że ludzie chorzy, dotknięci jakimś defektem fizycznym czy umysłowym są gorsi, że nie ma dla nich miejsca w normalnym życiu. Prawda - wiele się już zmieniło i zmienia. Niepełnosprawni, osoby na wózkach uczą się, studiują, zostają mistrzami w różnych sportach, pracują w różnych zawodach, zasiadają w poselskich ławach. Tu i ówdzie usuwa się bariery architektoniczne - buduje podjazdy, toalety, z myślą o niewidomych przy sygnalizacji świetlnej instaluje się dźwiękową. Kiedyś dzieci, z porażeniem mózgowym, zespołem Downa czy autyzmem skazane były na izolację, bez szans większego rozwoju. Rodzice wstydzili się wręcz pokazać z nimi na ulicy. Dziś także ci młodzi ludzie uczą się samodzielności m.in. w szkołach specjalnych, na warsztatach terapii zajęciowej czy - o ile to tylko możliwe - w normalnych szkołach, w klasach integracyjnych. Te ostatnie - od dawna wypróbowane w wielu innych krajach, np. w Szwecji - i u nas okazały się strzałem w dziesiątkę. To z jednej strony znakomita forma rozwoju i kształcenia dzieci chorych, z drugiej - nauczenia tych zdrowych tolerancji i akceptacji rówieśników, którzy są ,,inni”. Właśnie - nie gorsi, a tylko inni. Praktyka pokazuje, iż normalnie będą ich traktować także w życiu dorosłym. Jako szefowie firm nie będą dyskryminować przy zatrudnianiu, jako przyjaciele, znajomi - będą niezawodni, chętni do pomocy. Myślę, że najwyższy czas zmierzyć się z kolejnym problemem. Tak dużo ostatnio dyskutuje się wśród polityków i w mediach o dyscyplinie i bezpieczeństwie w szkołach, o uczeniu patriotyzmu. Dodałbym do tego obowiązek uczenia i pogłębiania tolerancji dla innych lub trochę innych rówieśników, itp. grubasów. Dziś nadwaga i otyłość, a także cukrzyca i miażdżyca, stają się plagą cywilizacyjną już od dzieciństwa. Nie ma klas bez dzieci z nadwagą i otyłością. Tylko one wiedzą, ile muszą znosić na co dzień drwin i przezwisk nie tylko od rówieśników, ale i nauczycieli, np. na lekcjach wychowania fizycznego. Z badań i obserwacji wynika, że na boiskach, podwórkach dzieciarnia chętniej bawi się z niepełnosprawnymi niż z otyłymi. Wprowadziłbym do szkół obowiązkową edukację o przyczynach i skutkach otyłości, o tym, jak się odżywiać. Przy większym zaangażowaniu rodziców nauczycieli, mediów młodzież przestanie natrząsać się z grubasów, bo zrozumie, że to też choroba, zwykle przez nich nie zawiniona. Wprowadziłbym też zakaz sprzedaży w sklepikach szkolnych fast-foodow, chipsów, coca coli, przeróżnych gazowanych napojów i innych spożywczych „wynalazków’”, sprzyjających otyłości. A także zakaz ich reklamy. Oczywiście, same odgórne nakazy w imię propagowania zdrowia oraz akceptacji ludzi chorych nie wystarczą. Przepisów mamy przecież bardzo dużo, wiele bardzo dobrych. A ignorancja i stereotypy nadal kwitną. Żeby odczuwalnie poszerzać przestrzeń tolerancji trzeba nam jeszcze pospolitego ruszenia, takiego na miarę społeczeństwa obywatelskiego. Przykładem jest choćby Ruch Amazonek, stawiający tamę rakowi piersi. Jednoczy i wspiera kobiety dotknięte tą chorobą, walczy z pokutującymi w społeczeństwie fobiami i uprzedzeniami, Powoli rak piersi przestaje być tematem tabu. Podobnie za sprawą społecznej akcji „Otwórzcie drzwi” podjęto walkę ze stereotypami i uprzedzeniami wobec osób cierpiących na schizofrenię i inne schorzenia psychiczne. Ale do pospolitego ruszenia jeszcze daleko. Póki każdy z nas - czy to jako dyrektor, czy zwykły pracownik, młody czy stary - rzetelnie nie odpowie sobie w sumieniu na pytanie: Jak postrzegam człowieka niepełnosprawnego i chorego - jako gorszego czy tylko jako innego? – dopóty stereotypy nie znikną. Będziemy się obawiali reakcji w pracy na ujawnienie naszej choroby, odrzucenie przez przyjaciół, znajomych. Ze stereotypami i nietolerancją walczy się ponoć najtrudniej i najdłużej. Ale przecież trzeba. Zacznijmy od siebie. Sylwester Barski

5


TEMAT NUMERU

echo życia

Zapachy mają na nas w niż myślimy.

Zapach, podobnie jak makijaż, fryzura, odpowiedni strój czy postawa, ma wpływ na subtelne, pozytywne zmiany w odbiorze osoby, która go używa. Dotychczasowa wiedza na temat zapachów, skłania badaczy do szukania nowych obszarów ich oddziaływania. Według naukowców z wiedeńskiego Institute for Urban Ethology, to właśnie w zapachach ludzkiego ciała znajduje się informacja, która określa ich stan emocjonalny. Oznacza to, że naturalna woń każdego człowieka znacząco wpływa na wybór partnera. Jednocześnie najnowsze badania dotyczące ludzkich feromonów, dowodzą, że związki te mają na nas większy wpływ, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Wyniki owych badań potwierdzają bowiem, że węch jest dla ludzi znacznie bardziej istotny niż percepcja wzrokowa. Łatwo zrozumieć, dlaczego znany z dzieciństwa zapach szarlotki czy aromat perfum babci wywołuje przypływ ciepłych uczuć, natomiast na samo wspomnienie jaśminu, który kwitł po oblanej maturze, dostajemy mdłości. Co gorsza, nawet po latach jaśminowe perfumy czy jaśminowa herbata – jeśli tylko skojarzy nam się z młodzieńczym potknięciem – mogą przyczynić się do porażki, wynika z badań dr Rachel Herz, psycholog z amerykańskiej Brown University School of Medicine. Przeprowadziła ona eksperyment, podczas którego posadziła dzieci w pachnącym pomieszczeniu i dała im niemożliwe do rozwiązania zadanie. Potem, kie-

dy tylko mali podopieczni dr Herz wyczuwali w powietrzu ten sam zapach, o wiele gorzej radzili sobie ze zwykłymi zadaniami. Samo skojarzenie charakterystycznej woni z porażką sprawiało, że uczniowie pracowali gorzej.

6


echo życia

większy wpływ, .

Z nowych obserwacji naukowców wynika, że woń może także skutecznie wpływać na pracę umysłu, np. ułatwiać zapamiętywanie. Naukowcy z Uniwersytetu Northumbria w Wielkiej Brytanii spryskali olejkiem rozmarynu salę, w której 48 studentów poddali testom pamięciowym. Jak się okazało, wypadli oni lepiej (i byli mniej zmęczeni) niż rówieśnicy testowani w innym pomieszczeniu. Oprócz rozmarynu pamięć wzmacniają także zapachy mięty, cynamonu i fiołka. Dr Alan Hirsch, neurolog i psychiatra z chicagowskiej Smell and Taste Treatment and Research Foundation, wyliczył, że w klasie pachnącej fiołkami nauczenie się wiersza czy zadanej partii materiału zajmuje uczniom o 17 proc. mniej czasu. Z kolei dla poprawienia ogólnej sprawności mózgu Hirsch poleca wąchanie... kawy. Efekt jest prawie taki sam jak wtedy, gdy pijemy małą czarną, zapewnia. Podczas jego badań zmęczeni długą pracą przy monitorze ochotnicy zaciągali się zapachem kawy i znużenie przechodziło – zaczynali szybciej pisać i robili mniej błędów na komputerze. Róża też pomaga. Uczniowie i studenci muszą wbić sobie do głowy przed egzaminem mnóstwo wiadomości, dlatego powinni przed snem spryskiwać pościel olejkiem różanym, wynika z badań naukowców z Uniwersytetu Harvarda. Zapach róż usprawnia bowiem przesyłanie świeżo zapamiętanych informacji do hipokampu, obszaru mózgu odpowiedzialnego za utrwalenie wiadomości w pamięci długotrwałej. Z kolei ci, którzy ciągle czują się niewyspani, powinni – jak kiedyś nasze prababki – wkładać pod poduszkę zasuszone kwiaty lawendy. Aromat tego zioła ułatwia przejście ze wstępnej, płytkiej fazy snu w sen głęboki, podczas którego mózg intensywnie się regeneruje. Zapach wpływa nie tylko na sprawność umysłu, lecz także ciała. Wystarczy rozpylić olejek miętowy w hali treningowej, by ciężarowcy byli w stanie dźwignąć ciężar o kilka procent większy! Podobnie biegacze na 400 metrów, których koszulki były nasiąknięte wonią mięty, o ułamki sekund szybciej pokonywali dystans niż rywale, wynika z badań psychologa Bryna Raudenbusha z amerykańskiego Wheeling Jesuit University. Zachęcony wynikami zamierza on nawet opracować miętowy sprey do nosa dla sportowców. Czy tylko mięta może pomóc w zdobyciu medalu? Naukowcy nie wykluczają, że podobnie jak ona działają także inne aromaty. Przetwarzająca informacje zapachowe kora gruszkowata połączona jest bowiem z układem limbicznym, który –

TEMAT NUMERU poprzez emocje – może zmieniać stężenie hormonów, przyspieszać pracę serca, podwyższać ciśnienie krwi czy przyspieszać oddech. Właśnie takie przestrojenie organizmu sprawia, że zapach zaczyna działać jak lekki doping. Jesteśmy na zapachy wrażliwi bardziej niż sądzono, nie tylko na aromaty roślinne, ale i na woń wydzielaną przez innych ludzi. Od dawna naukowcy dyskutowali, czy człowiek – niczym pies – może nosem wyczuwać emocje, na przykład lęk. Prof. Tim Jacob rozstrzygnął wreszcie ten dylemat, obserwując na monitorze rezonansu magnetycznego mózg ochotników, którzy mieli wątpliwą przyjemność wąchania podkoszulków osób po pierwszym skoku na spadochronie oraz – dla porównania – ubrania przepocone przy ćwiczeniach na siłowni. Dla badanych wszystkie te części garderoby cuchnęły tak samo. Jak się jednak okazało, kiedy wąchali oni koszule spadochroniarzy, w ich mózgu świeciły obwody odpowiedzialne za lęk. Oznacza to, że istnieje niewyczuwalny dla nosa, ale rejestrowany przez mózg zapach strachu i że w odpowiedzi na niego reagujemy strachem. Pozostaje zagadką, jak rejestrujemy to, czego nie wyczuwa nos. W świetle badań nad czułością węchu i mózgu na sygnały wonne możliwe wydaje się nawet stworzenie... pachnidła. Pamiętacie powieść Patricka Süskinda pod takim tytułem? Jej bohater stworzył niewyczuwalny dla nosa zapach, dzięki któremu nawet odrażający człowiek wydawał się pociągający i piękny. Niestety, aby zrobić takie pachnidło, Jan Baptysta Grenouille zabijał piękne, młode kobiety. Gdyby dziś znalazł się ktoś równie czuły na zapachy jak genialny morderca, mógłby opracować taką cudowną recepturę, nie wychodząc z laboratorium. oprac. Aniela Szymańska wg źródło: medonet.pl

7


TEMAT NUMERU

echo życia

AQUAFITNESS Aquafitness jest dla młodych i starszych, szczupłych i grubszych, jest praktycznie dla każdego. Jeśli lubisz wodę i ruch przy muzyce - również dla ciebie!

Mówiąc ogólnie o aquafitnessie mamy na myśli zajęcia ruchowo-rekreacyjne wykonywane w wodzie, prowadzone w grupach, przy muzyce. Pierwsze takie zajęcia wywodziły się z ćwiczeń typowo rehabilitacyjnych. Ich zbawienny wpływ na ciało doceniło wielu sportowców traktując je nawet jako trening uzupełniający. Aquafitness to wspaniała metoda treningu całego ciała, który zmierza do osiągnięcia maksymalnej dla danej jednostki sprawności fizycznej, w sposób atrakcyjny i bezpieczny. 8


echo życia Po pierwsze, woda oddziałuje na zanurzone ciało na wiele sposobów - organizm reaguje na jej temperaturę, ciśnienie, odczuwa lepkość i napięcie powierzchniowe. Dodatkowo podczas ruchów w wodzie występuje opór związany z tarciem, dzięki któremu mięśnie wykonują pracę siłową. Po drugie w środowisku wodnym mamy do czynienia z siłą wyporu, powodującą u ćwiczącego uczucie lekkości oraz ułatwiającą wykonywanie ćwiczeń. Na ciało zanurzone w wodzie działa również ciśnienie hydrostatyczne, które wywiera duży wpływ na ruchy klatki piersiowej oraz jamy brzusznej. Siła wyporu i ciśnienie hydrostatyczne zmniejszają do minimum pracę statyczną mięśni, konieczną do utrzymania pionowego ułożenia ciała oraz wpływają na odciążenie stawów i kręgosłupa. Umożliwia to dłuższe wykonywanie ruchów, które na lądzie znacznie szybciej powodują zmęczenie, lub bywają zbyt bolesne. Aquafitness ma do zaoferowania szeroką gamę ćwiczeń, od tych zupełnie nowych po te zaczerpnięte z zajęć fitness na sali i zmodyfikowanych do możliwości ruchowych człowieka w środowisku wodnym. Przykładowo, w porównaniu do tradycyjnego aerobiku, różni się on między innymi dynamiką ćwiczeń, intensywnością oraz wykorzystaniem przyborów o innej specyfikacji. Są to pasy wypornościowe, rury z pianki poliuretanowej zwane „makaronami”, hantle, specjalne, rękawice piankowe, aqua dyski, piankowe sztangi, ciężarki oraz buty wypornościowe. Dzięki nim zajęcia charakteryzują się dużą atrakcyjnością. Co więcej, nie trzeba umieć pływać, by móc wziąć w nich udział. Cechą wspólną jest podobny podział zajęć na rozgrzewkę, część główną, część uspokajającą i streching końcowy. Szybki rozwój tej formy spowodował, że możemy obecnie wybierać z szerokiej gamy różnorodnych zajęć. Należą do nich np.: Aqua aerobik - ćwiczenia wykonywane w formie prostych choreografii lub progresji liniowej, z jednoczesnym przemieszczaniem się w różnych kierunkach w wodzie sięgającej klatki piersiowej lub szyi. Aqua step - forma aerobiku z wykorzystaniem małych platform zainstalowanych na dnie basenu, obciążonych specjalnymi obciążnikami.

TEMAT NUMERU Aqua walking - forma łącząca zalety marszu i prostych ćwiczeń z tonizującym i odciążającym stawy działaniem środowiska wodnego. Aqua jogging - forma zajęć aerobowych w wodzie z wykorzystaniem różnych elementów biegu, mająca na cel poprawę kondycji ćwiczących, koordynacji ruchowej oraz wytrzymałości siłowej. Aqua cycling - ćwiczenia w wodzie o charakterze wytrzymałościowym, realizowane na specjalnych rowerach. Aqua joga - podstawowe ćwiczenia z zakresu jogi, ukierunkowane na rozciąganie mięśni, utrzymywanie ruchomości kręgosłupa i stawów, a także poprawianie sprawności układu sercowo-naczyniowego i oddechowego. Aqua aerobik senior - zajęcia w wodzie dla osób w wieku seniora; formy ćwiczeń ogólnorozwojowych, oddechowych, gibkościowych, a także terapeutycznych. Największe zalety aquafitnessu to: - obniżenie napięcia mięśni i ułatwienie korygowania postawy, - odciążenie kręgosłupa i stawów, - zwiększenie ruchomości stawów, - zwiększenie elastyczności mięśni, ścięgien i więzadeł, czyli poprawa giętkości - wzmocnienie mięśni grzbietu, nóg, stóp i pośladków, - zwiększenie wytrzymałości, - poprawa równowagi, - zwiększenie pojemności wyrzutowej serca oraz siły mięśni związanych z oddychaniem, - uwalnianie w trakcie zajęć endorfin - grupy hormonów, które wpływają korzystnie na samopoczucie, likwidując napięcie i stres, - wysmuklenie sylwetki, - redukcja tkanki tłuszczowej, - pomoc w walce z cellulitem, - aktywne spędzenie czasu wolnego. Powyższe pozytywne aspekty powodują, że aquafitness z powodzeniem poleca się osobom, które nie uprawiają czynnie sportu, mają nadwagę, są otyłe lub cierpią na schorzenia układu kostno-stawowego, np. osteoporozę. W wodzie bez obaw mogą również ćwiczyć kobiety w ciąży, nie martwiąc się o przeciążenie kręgosłupa i bezpieczeństwo swojego dziecka. oprac. Redakcja wg. źródło: www.aktywni.pl

9


Jesteś osobą niepełnosprawną? Szukasz pracy? Szukasz ciekawych zajęć? Zapraszamy osoby niepełnosprawne do udziału w BEZPŁATNYCH spotkaniach indywidualnych oraz grupowych. OFERUJEMY: - SPOTKANIA Z DORADCĄ ZAWODOWYM, PSYCHOLOGIEM, DIETETYKIEM, PRAWNIKIEM. - ZAJĘCIA PLASTYCZNE, FLORYSTYCZNE, TECHNIKI RELAKSACYJNE ODDYCHANIA, FOTOGRAFICZNE, - SPOTKANIA EDUKACYJNO – INTEGRACYJNE.

Więcej informacji na stronie internetowej www.cukrzycaazdrowie.pl, www.diabetycy.bialystok.pl oraz w siedzibie: Polskie Stowarzyszenie Diabetyków Oddział Wojewódzki w Białymstoku ul. Warszawska 23, 15-062 Białystok tel. (+48) 85 7415701 pol_stow_diabetykow@wp.pl

10


echo życia

O NAS

Eurytmia pomaga seniorom Eurytmia (gr. - dosł. dobre poruszanie się) - to opracowana przez Rudolfa Steinera, inspirowana antropozofią sztuka poruszania się przy muzyce i odpowiednich tekstach przypomina formą balet. Stanowi przedmiot w szkołach waldorfskich. Istnieje także eurytmia artystyczna, wykonywana scenicznie. Eurytmia jest metodą, którą po raz pierwszy opracował i zaczął wykorzystywać w pierwszej połowie XX wieku szwajcarski kompozytor Emile Jaques Dalcroze. Była to - według niego - droga do lepszego poznania muzyki poprzez ruch oraz osiągnięcia harmonii ciała i umysłu. Zajęcia z eurytmii, czyli rytmicznego poruszania przy dźwiękach muzyki, pomagają zredukować liczbę upadków wśród osób starszych - przekonują szwajcarscy naukowcy w piśmie „Archives of Internal Medicine”. Wnioski zostały oparte na wynikach badań przeprowadzonych w grupie 134 osób powyżej 65. roku życia (głównie kobiet), miewających problemy z utrzymywaniem równowagi, a przez to szczególnie narażonych na upadki. Uczestników podzielono na dwie grupy. Pierwsza grupa przez pół roku raz w tygodniu uczestniczyła w zajęciach eurytmii, a druga rozpoczęła zajęcia dopiero po sześciu miesiącach.

Po upływie sześciu miesięcy naukowcy zaobserwowali, że osoby, które korzystały z zajęć lepiej wypadały na testach. Gdy badania powtórzono w drugiej grupie, wyniki również okazały się o wiele lepsze w porównaniu z okresem poprzedzającym cykl ćwiczeń. W przypadku badanej grupy seniorów zajęcia zaczynały się od zwykłego chodzenia przy muzyce, a następnie były urozmaicane o kolejne elementy - pracę stóp, ruchy górnej części ciała, poruszanie się z piłką czy jednoczesne wystukiwanie rytmu na instrumencie perkusyjnym. Jak zauważa prowadzący badania dr Andrea Trombetti, zajęcia takie angażują mięśnie i jednocześnie aktywizują procesy poznawcze w mózgu. Ponadto wymagają koncentracji i pod pewnymi względami przypominają tai chi, które - jak wykazały wcześniejsze badania - również korzystnie wpływa na utrzymywanie równowagi przez seniorów. Naukowcy podejrzewają, że korzystny wpływ mogą mieć także inne formy aktywności związanej z muzyką, które zmuszają do ciągłego dostosowywania ruchów do zmieniającego się rytmu, na przykład taniec towarzyski. Źródło: PAP - Nauka w Polsce 11


O NAS

echo życia

Filmy, spektakle, wystawy… – osoby zdrowe mogą przebierać w ofertach kulturalnych. Tej możliwości nie mają niepełnosprawni sensorycznie. Niesłyszący nie znają polskich filmów, przedstawień, bo w kinach, teatrach i na wydawanych w Polsce DVD nie ma polskich napisów. Nieliczne wyjątki można policzyć na palcach. Jeśli do teatru wybierze się ktoś niewidomy, musi prosić siedzących obok znajomych, by opowiadali, co dzieje się na scenie i jak wyglądają bohaterowie. W muzeum zadanie widzącego znajomego jest jeszcze trudniejsze. Polskie instytucje kulturalne najczęściej nie wiedzą, jak niewiele trzeba, by z ich oferty mogli skorzystać wszyscy, także niewidomi i niesłyszący. Potrzebne są: napisy dla niesłyszących, tłumacz języka migowego, audiodeskrypcja oraz materiały wspomagające dla niewidomych. Projekt „Poza Ciszą i Ciemnością” jest jedyną w Polsce inicjatywą, stale zajmującą się ułatwianiem dostępu do kultury osobom z dysfunkcjami wzroku i słuchu. Projekt od 2008 r. systematycznie, w różnych odsłonach udowadnia, że warto inwestować w nowe rozwiązania, by móc dać radość z odbioru sztuk teatralnych, polskiej kinematografii oraz ekspozycji muzealnych osobom z dysfunkcją słuchu i wzroku. Osoby niewidome i niesłyszące mają szansę rozmiłować się w kulturze tylko dzięki systematycznie organizowanym adaptacjom wydarzeń kulturalnych, co stanowi główne założenie projektu. Organizatorzy starają się również, by powstające opracowania były dla odbiorców atrakcyjne. Cel edukacyjny i popularyzatorski jest ważny, ale nie może przysłonić i zdominować idei kontaktu ze sztuką jako celu samego w sobie. Wyjście do teatru, spotkanie ze sztuką za pośrednictwem specjalnie przygotowanych opracowań, powinno być źródłem radości, przeżyć estetycznych i duchowych. Dlatego przygotowując wydarzenia współpracują oni z doświadczonymi autorkami tekstów, tłumaczami materiałów audiowizualnych. Pisząc skrypty audiodeskrypcji i opracowania tekstu dla niesłyszących partnerzy projektu zwracają uwagę na walory języka i odpowiedni dobór środków językowych po to, by choć w najmniejszym stopniu zastąpić doznania, do których niewidzący i niesłyszący nie mają dostępu. 12


echo życia

O NAS

Niewidomi artyści zagrają Chopina Polski Związek Niewidomych realizuje projekt Chopin dla niewidomych dofinansowany ze środków Funduszu Wymiany Kulturalnej w ramach Mechanizmu Finansowego EOG oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Partnerami w projekcie są Norweski Związek Niewidomych i Słabowidzących (Norges Blindeforbund) oraz Towarzystwo im. Fryderyka Chopina. Celem bezpośrednim projektu jest udostępnienie dorobku Fryderyka Chopina niewidomym i słabowidzącym. Natomiast celem ogólnym jest wypracowanie takich produktów, które będą służyły kolejnym pokoleniom osób z niepełnosprawnością wzroku. W trakcie trwania projektu przewidziano do realizacji następujące działania: • wydanie wybranych dzieł Fryderyka Chopina w zapisie nutowym w wersji brajlowskiej i powiększonym druku • wydanie wybranych listów Chopina w brajlu oraz w międzynarodowym formacie Daisy • stworzenie i nagranie audiodeskrypcji w języku polskim i angielskim do filmu Chopin – pragnienie miłości • wydanie biografii Edwina Kowalika (nieżyjącego niewidomego pianisty, laureata konkursu chopinowskiego) w powiększonym druku oraz w standardzie Daisy • zorganizowanie w Polsce czterodniowego festiwalu Chopin klasycznie i nowocześnie • opracowanie ścieżki zawodowej wybranych uzdolnionych muzycznie osób niewidomych, celem włączenia ich w główny nurt życia artystycznego • przeprowadzenie pięciodniowego szkolenia dla 10 osób, które będą zajmować się adaptacją czarnodrukowego zapisu nutowego utworów muzycznych do potrzeb osób z uszkodzonym wzrokiem • wydanie ulotki o niewidomych muzykach. Więcej informacji o projekcie oraz festiwalu znaleźć można na www.pzn.org.pl Wstęp na koncerty jest bezpłatny! 13


O NAS

echo życia

JAK WALCZYĆ Z DEPRESJĄ ? Warto opanować sztukę prawidłowego oddychania – lepsze utlenienie całego organizmu poprawi nasze samopoczucie i pracę wszystkich narządów. Zaczynamy od wydechu. W pęcherzykach płucnych jest już zawarte powietrze – dodatkowa porcja tlenu nie ma więc gdzie się pomieścić. Jeśli zatroszczymy się o wydech, to wdech nastąpi samoistnie, dzięki elastyczności tkanki płucnej i ruchomości klatki piersiowej. Po wydechu, czyli opróżnieniu pęcherzyków płucnych z powietrza, należy wykonać głęboki wdech przez nos, jednocześnie wypychając brzuch do przodu. W ten sposób obniżamy przeponę. Następnie wdech pogłębia się, rozsuwa żebra na boki, a fazę wdechową kończy uniesienie obojczyków. Od razu po tym, nie zatrzymując powietrza, wydychamy cała zawartość pęcherzyków płucnych. Ćwiczenia głębokiego oddychania winny trwać 2-3 minuty dziennie. Rano weź natrysk. Zaczynaj od zmiany lekko ciepłego strumienia wody na lekko chłodny. W miarę przystosowania się, codziennie zwiększaj różnicę ciepłoty, jednak nie przekraczaj granic tolerowanych przez organizm. Taki prysznic ma działanie pobudzające. Po południu, jeśli czas na to pozwala, zrób ciepłą kąpiel z dodatkiem ziół aromatycznych o pobudzającym działaniu: szałwii czy rozmarynu. Dobieraj w ubiorze kolory poprawiające nastrój: zieleń, błękit, żółć, czerwień i pomarańcz. Psychologowie twierdzą, że zbawienne działanie przeciwdepresyjne ma kolor pomarańczowy. Spróbuj wprowadzić ten kolor do swojego otoczenia. Czerwień natomiast dość silnie pobudza, co też warto wykorzystać w aranżacji swojego wnętrza, ale i nie nadużywać go. Żółty ma przypominać kolor słońca i dlatego sugerowany jest przy wyborze koloru zasłon. Śmiej się jak najwięcej. Śmiejąc się wdychasz trzy razy więcej powietrza, oczyszczasz płuca z zalegającego w nich powietrza, w krwi podnosi się poziom adrenaliny, która stymuluje pracę umysłu, ciśnienie krwi, bicie serca. Dotleniasz mózg, który produkuje endorfiny, poprawiające Twój nastrój. Ogranicz też picie kawy i herbaty. Kofeina, występująca w obu tych napojach, ma działanie silnie pobudzające, ale jej nadmiar wywołuje uczucie niepokoju i utrudnia zasypianie. Pij więcej wody niegazowanej i ziołowych herbatek, które poprawiają nie tylko Twój nastrój, ale i wygląd. Wybierz odpowiednie dla siebie zajęcia sportowe. Osłabienie to także długotrwały bezruch, a zatem bierność układu kostno-stawowego, mięśniowego, krążeniowego i nerwowego. Możliwości jest wiele: pływanie, areobic lub callanetics czy siłownia. Nie zawsze mamy siłę i z reguły szybko ogarnia nas zniechęcenie, ale ćwiczenia w grupie bardzo mobilizują. Po zmęczeniu ćwiczeniami szybko przyjdzie odprężenie. Dobre są również wszelkie masaże, zarówno te w salonach odnowy, jak i te, które możemy stosować w domu, zaczynając od masażu szczotką podczas kąpieli. Pomyśl o zwierzaku w Twoim domu. Nawet taki drobiazg jak mały psiak zmusza do spaceru, a przytulanie potrafi wpłynąć pozytywnie na nie najlepszy nastrój w danej chwili. Postaraj się też dobrze wysypiać, 7-8 godzin powinno wystarczyć. Zarwanie nocy jest równie niekorzystne, jak zbyt długie wylegiwanie się. Zadbaj więc o higieniczny tryb życia, a jeśli drzemka stawia Cię na nogi w ciągu dnia, to nie rezygnuj z niej. Warto wiedzieć, że taniec podobnie jak gimnastyka i śmiech, powoduje wydzielanie w mózgu endorfin, czasem zwaanych hormonami szczęścia. To one powodują, że nastrój nam się poprawia, a smutki stają się jakby mniej ważne. oprac. Michał Gładysz

14


echo życia

Postaw na bańki Jedni sięgają po nie, żeby wyleczyć się z przeziębienia, drudzy - aby wzmocnić odporność, a jeszcze inni - by pozbyć się nękającego bólu. Fachowo postawione bańki rzeczywiście mogą nam pomóc. Leczenie bańkami, czyli terapia próżniowa, ma wpływ na cały organizm. Zabiegi tego typu pomagają przede wszystkim w leczeniu chorób układu oddechowego (np. grypa, przeziębienie, zapalenie oskrzeli i płuc) i reumatycznych. Jest to znana od wieków naturalna metoda lecznicza. Bańki mogą być szklane lub gumowe. Te najczęściej u nas spotykane wykonane są z grubego, nietłukącego się szkła i mają około 5 cm wysokości. Dawniej dostępne były tylko bańki klasyczne, do stawiania na gorąco. Przed przystawieniem bańki do ciała trzeba było włożyć do niej na moment nasączony spirytusem płonący wacik. W środku, na skutek wypalenia tlenu, powstawało podciśnienie, dzięki czemu bańka łatwo przysysała się do skóry. Dziś bańki ogniowe nadal są wykorzystywane. Powinny jednak stawiać je tylko osoby, które mają w tym doświadczenie, np. pielęgniarki, łatwo można bowiem poparzyć skórę chorego. Popularniejsze są bańki bezogniowe. Mają one maleńki wentyl, którym odsysa się powietrze z wnętrza bańki za pomocą specjalnej pompki. Są łatwiejsze w użyciu i bezpieczniejsze, a równie skuteczne jak klasyczne. Bańki stawia się na dużych powierzchniach ciała (plecy, klatka piersiowa). Nie stawia się ich zaś w okolicy serca, dużych naczyń krwionośnych,

O NAS żylaków, brodawek piersiowych i na skórze nad kręgosłupem. Unika się miejsc podrażnionych i tych, na których są znamiona, pieprzyki. Naraz można stawiać od 6 do 30 baniek - zależy to od budowy ciała, wieku i stanu chorego. Po ich postawieniu trzeba poleżeć pod przykryciem choć kwadrans. Potem zdejmuje się je, delikatnie uciskając skórę obok bańki, by dostało się do niej powietrze. Na skórze zostają ciemnoczerwone ślady - wybroczyny - które wchłoną się w ciągu 7-10 dni. Po zdjęciu baniek powinno się poleżeć kilka godzin w łóżku, unikając przygniatania miejsc po właśnie odklejonych bańkach. Przekonanie, że bańki można „przeziębić”, co spowoduje nasilenie objawów choroby, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Chodzi wyłącznie o niekorzystny wpływ złej pogody na i tak już osłabiony chorobą organizm. Na skutek wytworzonego w bańce podciśnienia pękają maleńkie naczynka krwionośne i niewielka ilość krwi zostaje z nich „wyssana” do tkanki podskórnej. Krew ta dla organizmu staje się ciałem obcym, czyli wrogiem. Mobilizuje to układ immunologiczny, który zaczyna wytwarzać przeciwciała przeciwko temu wrogowi (tak działają szczepionki odpornościowe), co poprawia naszą odporność. Taki profilaktyczny zabieg zalecany jest u osób, które np. łatwo się przeziębiają. Bańki trzeba postawić, gdy tylko poczujemy pierwsze objawy choroby. Stawianie baniek nie zastąpi jednak leczenia konwencjonalnego - np. zleconej antybiotykoterapii - ale może być dobrym jego uzupełnieniem. Źródło: Poradnik Domowy

15


O NAS

echo życia

Antyoksydanty a mukowiscydoza

Przeciwutleniacz o nazwie tiocyjanian, który znajduje się w warzywach, takich jak brokuły i kalafior, chroni przed uszkodzeniem komórek spowodowanym przez substancje chemiczne, produkowane przez organizm w odpowiedzi na zakażenia i uszkodzenia. To odkrycie może pomóc w zwalczaniu stanów zapalnych, w tym mukowiscydozy, chorób serca i cukrzycy. Zespół pod kierownictwem prof. Zhe Lu z University of Pennsylvania School of Medicine wykazał, że tiocyjanian, który organizm wytwarza w sposób naturalny, chroni komórki w płucach przed uszkodzeniem, spowodowanym przez nagromadzenie się nadtlenku wodoru i podchlorynu, które organizm produkuje w momencie infekcji czy uszkodzenia. Tiocyjanian chroni komórki przed podchlorynem, produkowanym w reakcjach związanych z enzymem myeloperoxidase (MPO), który jest uwalniany z białych krwinek podczas stanu zapalnego. Jak twierdzi dr Bert Shapiro z National Institutes of Health’s National Institute of General Medical Sciences, powyższe odkrycia są ważne dla chorych na mukowiscydozą, gdyż ich płuca są bardziej podatne na szkodliwe działanie utleniaczy. Zespół prof. Lu przyjrzał się także trzem innym chorobom o podłożu zapalnym — cukrzycy, neurodegeneracji oraz chorobom układu krążenia — i odkrył, że tiocyjanian przy stężeniu we krwi 100 μM (mikromola za litr) lub większej znacznie zmniejsza negatywny wpływ MPO w komórkach. Stężenia tiocyjanianu we krwi w ogólnej populacji 16

waha się od 10 do 140 μM. Ustalenia zespołu wskazują, że osoby z nieodpowiednim jego poziomem mogą być narażone na dodatkowe uszkodzenia komórek spowodowane podchlorynem, wyprodukowanym podczas stanu zapalnego, co z kolei powoduje nasilenie stanu zapalnego i predysponuje takie osoby do chorób związanych z działalnością MPO, jak np. miażdżyca. Mukowiscydoza charakteryzuje się skłonnością do częstych stanów zapalnych oskrzeli i płuc oraz układu pokarmowego. Uszkodzenia płuc spowodowane stanem zapalnym i stale powtarzającymi się zakażeniami, są przyczyną 90% symptomów i zgonów wśród pacjentów, cierpiących na tę dolegliwość. Przyczyną choroby jest mutacja genu odpowiedzialnego za syntezę błonowego kanału chlorkowego CFTR (z ang. cystic fibrosis transmembrane conductance regulator). Cukrzyca jest dosyć powszechna u ludzi z mukowiscydozą. Cukrzyca jest powiązana z podwyższonym poziomem MPO. Jak donoszą badacze, tiocyjanian stopniowo zmniejsza szkody wywołane przez MPO w trzustce i komórkach śródbłonka. Podawanie przeciwutleniaczy bezpośrednio do układu oddechowego i układu pokarmowego pacjentom z mukowiscydozą, może mieć, jak twierdzą naukowcy, znaczenie terapeutyczne. Jednocześnie jednak zaznaczają, iż dopóki nie zostaną wykonane dodatkowe testy, niemądre byłoby aplikowanie sobie tiocyjanianu własnoręcznie. Źródło: abcZdrowie.pl


WAŻNE INFORMACJE

echo życia

Czeki opiekuńcze

Domy pomocy społecznej

Stosowną ustawę kończy pisać zespół senatorów, posłów i ekspertów. Wg niej rodzina, która będzie chciała wynająć opiekuna dla chorego krewnego, umieścić go w domu pomocy społecznej lub w domu dziennego pobytu, dostanie czek opiekuńczy pokrywany z budżetu na sumę od 800 do 1200 zł miesięcznie w zależności od stopnia niesamodzielności. Mając taki czek, będzie można wybrać na rynku usługodawcę, który zapewni opiekę. Źródło: Gazeta Wyborcza

Niepełnosprawny w zakładzie karnym nie otrzyma zasiłku pielęgnacyjnego Osobom pobierającym zasiłek pielęgnacyjny nie wypłaca się go w przypadku, gdy przebywają one w zakładzie karnym lub areszcie śledczym. Osobom niezdolnym do samodzielnej egzystencji należy się zasiłek pielęgnacyjny, którego celem jest częściowe pokrycie wydatków wynikających z konieczności zapewnienia opieki i pomocy innej osoby. Zasiłek pielęgnacyjny przysługuje niepełnosprawnemu dziecku, osobie niepełnosprawnej w wieku powyżej 16. roku życia, jeśli legitymuje się ona orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności, oraz osobie, która ukończyła 75 lat życia. Ponadto zasiłek ten należy się osobie niepełnosprawnej w wieku powyżej 16. roku życia posiadającej orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności w sytuacji, gdy niepełnosprawność ta powstała przed ukończeniem 21. roku życia. W przypadku, gdy w orzeczeniu o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności brak jest daty powstania niepełnosprawności, zasiłku pielęgnacyjnego nie można przyznać (wyrok WSA we Wrocławiu z 17 czerwca 2009 r., IV SA/Wr 576/08). Zasiłek pielęgnacyjny nie przysługuje osobie umieszczonej w instytucji zapewniającej całodobowe utrzymanie. Nie jest on wypłacany także osobie, jeśli członkowi rodziny przysługuje za granicą świadczenie na pokrycie wydatków związanych z pielęgnacją tej osoby, chyba że przepisy o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego lub dwustronne umowy o zabezpieczeniu społecznym stanowią inaczej. Osoba, która pobrała zasiłek pielęgnacyjny, nie mając do niego prawa, jest zobowiązana do jego zwrotu wraz z ustawowymi odsetkami. Podstawa prawna: Art. 16 oraz 30 ustawy z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 139, poz. 992 z późn. zm.).

Ponad 8 tys. osób czeka na wolne miejsce w domu pomocy społecznej. Zapotrzebowanie będzie jeszcze większe, bo Polacy jako naród się starzeją. W ośmiuset domach pomocy społecznej (DPS) działających w Polsce jest do dyspozycji ponad 77 tys. miejsc. Ale w kolejce do takiej placówki czeka dziś 8 tys. osób, bo z roku na rok wzrasta zapotrzebowanie na usługi opiekuńcze dla osób starszych. Tylko w ubiegłym roku w DPS umieszczonych zostało 9,7 tys. osób. Wiele domów, które powstały jeszcze przed 1999 r., mieści się w starych budynkach. Wymagają one dostosowania do obowiązujących standardów. Lukę w rynku próbują zapełnić rodzinne domy pomocy. Są one prowadzone przez osoby fizyczne i może w nich przebywać od trzech do ośmiu osób starszych lub niepełnosprawnych. Osoby przebywające w DPS dopłacają do kosztów swojego pobytu. Nie może to być jednak więcej niż 70 proc. ich emerytury. Źródło: Gazeta Prawna

Źródło: Gazeta Prawna

17


WAŻNE INFORMACJE

echo życia

Głośniej o aparatach słuchowych Powierzenie protetykom słuchu niektórych zadań może uprościć dostęp do refundowanych aparatów słuchowych i odciążyć laryngologów, którzy mogliby przyjmować więcej pacjentów potrzebujących specjalistycznej pomocy. Potwierdzenie urzędowym glejtem kwalifikacji protetyków słuchu („zakłada się wprowadzenie mechanizmów zapewniających dostęp do wykonywania zawodu tylko profesjonalistom, którzy posiadają właściwe kwalifikacje”) może być zaczynem do starań o powierzenie im niektórych czynności wykonywanych obecnie przez specjalistów laryngologów. Niewątpliwie diagnozowanie pozostanie w gestii lekarzy. Ale z audiometrycznym badaniem słuchu doświadczony protetyk poradziłby sobie lepiej od niejednego lekarza. Dla osoby z upośledzonym słuchem zwiększenie zakresu kompetencji protetyków miałoby spore znaczenie. - Lekarz pierwszego kontaktu kieruje pacjenta do laryngologa. Oczywiście na wizytę u specjalisty trzeba czekać. Specjalista wypisuje zlecenie na aparat słuchowy. Z otrzymanym zleceniem trzeba iść do NFZ, który sprawdza, czy pacjent spełnia warunki pozwalające na dofinansowanie zakupu aparatu. Następnie wydaje mu listę świadczeniodawców i pacjent idzie do protetyka - a to kilka wizyt - by w końcu założyć właściwy aparat słuchowy - opisuje wędrówkę pacjenta Magdalena Lasota. Skoro wiadomo, kim jest statystyczny pacjent i jaką drogę musi przebyć, żeby zaopatrzyć się w aparat, to myśl o jej skróceniu sama się nasuwa. Poszerzenie uprawnień fachowo przygotowanych protetyków - to jedna sprawa. Ale są i inne organizacyjne rozwiązania, usprawniające dostęp do limitowanego zaopatrzenia. Na przykład firmy protetyczne zgłaszają gotowość wzięcia na siebie obowiązku załatwiania za klientów formalności w NFZ. Nie pozwala na to zarządzenie nr 58/2009/DSOZ prezesa NFZ z 29 października 2009 roku w sprawie określenia warunków zawierania i realizacji umów w rodzaju zaopatrzenia w wyroby medyczne będące przedmiotami ortopedycznymi oraz środkami pomocniczymi. Mówi ono, że potwierdzenia odbioru przedmiotu ortopedycznego lub środka pomocniczego dokonuje świadczeniobiorca lub w jego imieniu przedstawiciel ustawowy albo inna osoba - na podstawie pisemnego upoważnienia wystawionego przez świadczeniobiorcę lub na podstawie zaświadczenia lekarza ubezpieczenia zdrowotnego o stanie zdrowia świadczeniobiorcy, które uniemożliwia wystawienie przez niego upoważnienia.

18

Inny przykład nadmiernego zbiurokratyzowania procedur to nałożenie na niedosłyszących seniorów obowiązku przechodzenia opisanej wcześniej drogi co 5 lat - po tym okresie przysługuje prawo do kolejnej refundacji. Dla płatnika to możliwość cyklicznej kontroli i monitorowania sytuacji w obszarze zaopatrzenia w wyroby medyczne, dla pacjenta - udręka. Można by zatem poluzować rygory i bez weryfikowania (czyli bez wizyt u lekarzy i w NFZ) przyznać prawo do kolejnych refundacji aparatu słuchowego. Jego dopasowaniem mógłby z powodzeniem zająć się protetyk spełniający wymogi zawarte w projektowanej ustawie o niektórych zawodach medycznych. Przy okazji zostaliby odciążeni opłacani przez NFZ laryngolodzy. W ramach limitowanego kontraktu przyjmowaliby ludzi, którzy rzeczywiście potrzebują fachowej pomocy. O jakie refundowane kwoty troszczy się resort zdrowia i NFZ wprowadzając rozporządzenia i zarządzenia regulujące dostęp do aparatów słuchowych? Średnia cena takiego urządzenia to obecnie 2,3-2,4 tys. zł (najtańszy aparat kosztuje 800 zł). Niezmieniony od kilkunastu lat limit dofinansowania wynosi 560 zł w przypadku dorosłej osoby. Jak udało się nam ustalić, jedynie kilka oddziałów wojewódzkich NFZ na bieżąco robi dopłaty do zakupionych aparatów słuchowych. Źródło: Rynek Zdrowia


echo życia

WAŻNE INFORMACJE

Głuchoniewidome prawo

Polskie ustawodawstwo formalnie nie uznaje istnienia osób głuchoniewidomych. §32 rozporządzenia ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej z 15 lipca 2003 r. w sprawie orzekania o niepełnosprawności i stopniu niepełnosprawności wymienia dwa oddzielne kody: 04-O – uszkodzenie wzroku lub 03-L – uszkodzenie słuchu. Prowadzi to do wielu irracjonalnych sytuacji, które znacząco wpływają na sytuację osób głuchoniewidomych w Polsce. I nie chodzi już o symbole, ale o codzienne życie. Jedyna w Polsce organizacja działająca na rzecz osób głuchoniewidomych, Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym (TPG), od wielu lat podejmuje systemowe działania, by zmienić tę sytuację. Często powiatowe zespoły orzecznicze, wydając orzeczenie o niepełnosprawności osobie głuchoniewidomej, wpisują w nie kod mówiący o uszkodzeniu wzroku lub słuchu, ewentualnie wpisywane są oba te symbole. Jednak dysfunkcje te nie są tak symetryczne w przypadku osób głuchoniewidomych. - W sytuacji, gdy osoba jest głucha lub niewidoma, występuje uzupełnianie wzroku słuchem lub słuchu wzrokiem, tzw. kompensacja. Osoba głuchoniewidoma pozbawiona jest takiej możliwości, co znacznie utrudnia codzienne funkcjonowanie – tłumaczył podczas konferencji prasowej Grzegorz Kozłowski, przewodniczący TPG, sam głuchoniewidomy. Brak odpowiednich regulacji prawnych prowadzi do tego, że osoba głuchoniewidoma często dostaje orzeczenie o zaniżonym stopniu niepełnosprawności, gdyż nie uwzględnia się braku lub ograniczenia kompensacji. Może to prowadzić do jeszcze większych absurdów, np. osoba niedosłysząca „tylko” na jedno ucho i mająca 35 stopni pola widzenia „tylko” w jednym oku w ogóle nie otrzyma orzeczenia o niepełnosprawności. Taki człowiek ma natomiast ogromny problem w lokalizowaniu źródeł dźwięku i orientacji przestrzennej. Oczywistą konsekwencją takiego stanu rzeczy jest brak odpowiedniego systemu wsparcia dla głuchoniewidomych. TPG poprzez swoje działania stara się zapełnić tę lukę. Jednym z nich jest realizowany wspólnie z PFRON projekt „Wsparcie osób głuchoniewidomych na rynku pracy II – Weź sprawy w swoje ręce”. Działania projektowe mają służyć aktywizacji społecznej i zawodowej osób głuchoniewidomych. TPG w swoich rejestrach ma ok. 2,5 tys. osób głuchoniewidomych. Szacuje się, że jest ich w Polsce znacznie więcej, ok. 5-7 tys. Dotarcie do nich, szczególnie w małych miejscowościach, nie jest proste. Dzięki realizowanemu projektowi w ciągu roku pracę znalazło 90 osób głuchoniewidomych; aż 70 proc. z nich na otwartym rynku pracy. Te spośród osób głuchoniewidomych, które skorzystały już ze wsparcia, mówią o tej możliwości w samych superlatywach. - Jako osoba niewidoma, która uwierzyła w swoje siły, pokazuję innym, że oni również mogą odczuwać zadowolenie z aktywnego życia i działania – podsumowuje swoją niełatwą drogę do samodzielności Joanna Kaczmarczyk. Prezentacja projektu posłużyła TPG także jako zaproszenie do sprawdzenia, jak to jest być głuchoniewidomym. Osoba, która nałożyła symulatory głuchoślepoty - specjalne okulary, które w jednym oku obniżały ostrość widzenia, a w drugim – stwarzały możliwość widzenia lunetowego, czyli tylko przez mały otwór, oraz słuchawki wytłumiające dźwięk – miała do wykonania kilka zadań, np. rozpoznanie fasoli, grochu i cieciorki w słojach, odkręcenie i zakręcenie flakonów z zapachami czy rozpoznanie symboli. Przy innych stoiskach można było porozmawiać z osobami głuchoniewidomymi, nauczyć się dotykowego alfabetu Lorma czy też zobaczyć rzeczy, którymi posługują się osoby głuchoniewidome, by ułatwić sobie codzienne funkcjonowanie. - Postawiliśmy na dość odważną formułę, ale z 20-letniej praktyki wiemy, że doświadczenie z symulatorami głuchoślepoty na każdym robi wrażenie i jest najlepszym punktem wyjścia do rozmowy o osobach z uszkodzeniem wzroku i słuchu – wyjaśniał Przemysław Żydok, koordynator projektu. Więcej informacji na stronie: www.mojapraca.org.pl. 19


echo życia

WAŻNE INFORMACJE

POMOC DLA OSÓB CIERPIĄCYCH NA CHOROBĘ LEŚNIOWSKIEGO-CROHNA !

Choroba Leśniowskiego-Crohna to choroba przewlekła, przebiegająca z okresami wyciszeń (remisji) i nawrotów objawów: biegunek, krwistych stolców, bólów brzucha, chudnięcia - doprowadzającego do wyniszczenia organizmu. Celem leczenia jest uzyskanie klinicznej remisji choroby oraz wydłużenie jej trwania, co przy zastosowaniu standardowych leków często nie jest możliwe. Leczenie biologiczne jest ostatnią szansą dla pacjentów z najcięższą postacią tej choroby.

20


echo życia Polska to jedyny kraj w Europie, w którym NFZ refunduje tylko część terapii biologicznej (indukcję remisji) w chorobie Leśniowskiego-Crohna, ciężkim przewlekłym schorzeniu przewodu pokarmowego, obejmującym głównie jelito. Takie częściowe rozwiązanie nie ma żadnego uzasadnienia medycznego i jest „unikalne” w Europie. Wielu chorych zakwalifikowanych do programu terapeutycznego bezwzględnie wymaga kontynuacji leczenia - jej brak często oznacza powrót objawów, powikłania i konieczność operacji chirurgicznych. Leczenie podtrzymujące jest teoretycznie możliwe, ale wymaga zgody NFZ. Lekarz musi złożyć indywidualny wniosek, który trafia w tryby bardzo zbiurokratyzowanej procedury. - Obecnie chorzy i leczący ich lekarze mają kłopoty z kontynuacją terapii biologicznej. Rozliczanie podań w ramach jednorodnych grup pacjentów nie pokrywa kosztów leczenia. Z kolei przerwanie terapii może spowodować utratę odpowiedzi na leczenie ponowną dawką lub reakcje alergiczne - mówi prof. dr hab. Grażyna Rydzewska, konsultant krajowy ds. gastroenterologii, Klinika Gastroenterologii CSK MSWiA w Warszawie. - W imieniu polskich pacjentów zaapelowaliśmy o zmianę mającego wiele nieścisłości i błędów programu - mówi dr Małgorzata Mossakowska, prezes „J-elity”. W wielu przypadkach przerwanie leczenia po uzyskanej poprawie to odebranie pacjentowi danej wcześniej nadziei na normalne życie. Pacjenci są także kwalifikowani do programu terapeutycznego zbyt późno, gdy choroba poczyniła w organizmie nieodwracalne szkody i konieczny jest zabieg chirurgiczny. - Jest to efekt przyjęcia przez NFZ najbardziej restrykcyjnych kryteriów brytyjskich. W większości krajów Europy, w tym także w Chorwacji, Czechach, Rumunii, Słowacji, na Węgrzech, kryteria włączenia do programu są łagodniejsze, ale najważniejsze jest to, że pacjenci kwalifikowani są tam na podstawie decyzji lekarskiej - uzupełnia prof. dr hab. Grażyna Rydzewska. Prof. Rydzewska podkreśla także, że NFZ, wbrew opinii specjalistów, pominął pacjentów z przetokami, które są jednym z podstawowych wskazań do leczenia biologicznego. Jakość życia tej grupy chorych jest szczególnie niska, a terapia umożliwia normalnie funkcjonowanie. - Program terapeutyczny w obecnej postaci to urzędniczy eksperyment na polskich pacjentach. Zabiegamy przecież o to, by chorzy dostali szansę na godne życie, a dzieci na normalne dzieciństwo kontynuuje Małgorzata Mossakowska.

WAŻNE INFORMACJE - Terapia biologiczna jest nowoczesną metodą leczenia pacjentów z nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit - chorobą Leśniowskiego-Crohna oraz wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego. Stosowana jest u chorych z cięższym przebiegiem choroby oraz u tych, u których mamy do czynienia z przetokami w przebiegu choroby. Przetoki zwykle lokalizują się w okolicy okołoodbytowej; przetoki mogą też powstawać między pętlami jelitowymi, czy między pętlą jelita i pęcherzem moczowym lub pochwą. Ta postać choroby powoduje znaczne obniżenie komfortu życia, czasem prowadzi do wyniszczenia oraz nawracających infekcji - dr hab. n. med. Agnieszka Dobrowolska-Zachwieja, SPSK AM w Poznaniu, Klinika Gastroenterologii, Żywienia Człowieka i Chorób Wewnętrznych. Otrzymanie leczenia podtrzymującego, teoretycznie możliwe, w praktyce wymaga determinacji lekarza, przeznaczenia środków finansowych przez szpital oraz zgody NFZ. Każdego roku wśród osób, u których rozpoznano chorobę Leśniowskiego-Crohna jest coraz więcej dzieci. Dzieci bardzo często mają poważną niedowagę oraz opóźniony rozwój fizyczny i dojrzewanie płciowe. Podawanie leków sterydowych dodatkowo zaburza rozwój i prowadzi do powikłań, takich jak osteoporoza czy cukrzyca. - Tylko pełne leczenie przynosi, wykazane w badaniach klinicznych, korzystne efekty w postaci remisji choroby, co wielokrotnie obserwuję u moich pacjentów leczonych lekami biologicznymi - potwierdza lek. med. Adam Daukszewicz, specjalista gastroenterolog dziecięcy, Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy, Przychodnia Gastroenterologiczna, Olsztyn. Terapia biologiczna powinna być stosowana o wiele wcześniej, aby spowolnić postęp choroby oraz uniknąć wielu poważnych powikłań i inwalidztwa, tym bardziej że obniża się systematycznie wiek ujawniania się choroby, a w przypadku dzieci aktywna choroba szczególnie upośledza rozwój społeczny, utrudnia edukację, wyłącza ze środowiska rówieśniczego, budzi lęk i obniża poczucie własnej wartości. - U dzieci, które dobrze odpowiadają na leczenie biologiczne, należałoby stosować je przynajmniej przez rok. Na to nie mamy w tej chwili środków, ani zgody NFZ. U wielu małych pacjentów można by ograniczyć konieczność leczenia operacyjnego, które jest ostatecznością - dr Jarosław Kierkuś, pediatra gastrolog, Klinika Gastroenterologii, Hepatologii i Immunologii, Centrum Zdrowia Dziecka. Źródło: www.elitarni.com.pl

21


ZMIERZCH STEREOTYPÓW BYCIE RODZICEM TO NAJWAŻNISZY, NAJBARDZIEJ ODPOWIEDZIALNY ZAWÓD ŚWIATA

Ważne i mądre rozmowy Wojciecha Eichelberga z Renata Dziurdzikowską w cyklu „Sam na sam z terapeutą” dotykają spraw najtrudniejszych, takich jak samopoznawanie, wyzbywanie się wyobrażeń na własny temat.

Dzieciństwo jest fundamentem przyszłego losu. Szczęśliwe dzieci - to szczęśliwi dorośli. Większość z nas wychowała się w tzw. dobrych domach - dlaczego więc nie zawsze radzimy sobie z życiem? Dlaczego unikamy bliskości w kontaktach z ludźmi, popadamy w depresję? Dlaczego tak często odczuwamy ból i pustkę? Życie jest cudem. Co zdarzyło się w naszym dzieciństwie, skoro tego nie wiemy, nie widzimy? 22


echo życia - Gdy pytam przyjaciół o ich pragnienia, niemal zawsze mówią, że najbardziej zależy im na dobrym życiu dla ich dzieci. Ale wychowywanie jest trudne. Jak wspierać dzieci, jak pomagać im się rozwijać? - Mądrze je kochając, nie ma lepszego sposobu. Gdy będą czuły, że są dla nas ważne i cenne, poradzą sobie ze wszystkim. - Czy mądra miłość to taka, która nie krytykuje i nie frustruje? Czy dziecku wolno wszystko? - W pierwszym okresie życia na pewno tak. W lndiach, gdzie dzieci dojrzewają psychicznie wyjątkowo szybko, rodzice kierują się zasadą: do piątego roku życia dziecka ty jesteś jego niewolnikiem, do dziesiątego - ono jest twoim niewolnikiem, do piętnastego - zmierzacie w kierunku partnerstwa, a po piętnastym roku dziecko jest już strzałą wystrzeloną z łuku. - Który okres dzieciństwa jest najważniejszy? - Gdy jesteśmy niewolnikami dziecka. - To znaczy, że przez pierwsze pięć lat jego potrzeby są zdecydowanie ważniejsze od naszych… - … i dobrze jest zgodzić się na to. - Co to praktycznie znaczy? - Bardzo ważny jest już okres ciąży. Dla kobiety powinien być to czas szczególny, harmonijny, łagodny, dobrze jest, gdy doświadcza wówczas najlepszych stron życia. Szkoła prenatalnego wychowania, wywodząca się z doświadczenia mistycznych tradycji religijnych, zachęca do tego, by porozumiewać się z dzieckiem, dotykać je przez skórę brzucha matki, od początku tworzyć z dzieckiem bliską i ciepłą więź. - To co przeżywa matka, zapisuje się w dziecku. Z jakim bagażem wchodzi więc w życie dziecko niechciane? - To początek poważnych problemów. Jeśli matka nie chce dziecka, następuje konflikt między nią a płodem dziecko czuje, że jest intruzem, nie ze swej winy i bez żadnych szans na obronę; przez dziewięć miesięcy żyje w stanie zagrożenia życia. Z całą pewnością część głębokich depresji, manii samobójczych, wiele zaburzeń osobowości bierze początek z tego pierwotnego przerażającego doświadczenia. - Tymczasem 60 proc. Ciąż to ciąże przedmałżeńskie, te późniejsze także nie zawsze są chciane. - Ciąże przypadkowe, nieplanowane, niekoniecznie są niechciane. Najważniejsze, by kobieta miała wybór. Sytuacja wolnego wyboru wymusza odpowiedzialność. - Ważna jest wolna, podjęta bez przymusu, decyzja: chcę tego dziecka? - Jedynie wtedy matka może zadbać o właściwy przebieg ciąży i o jakość porodu, Narodziny są cudem. Niestety, nasza arogancka cywilizacja sprowadziła je do wymiaru chirurgicznej operacji. Na szczęście ci, którzy chcą, mogą się uczyć od tak zwanych prymitywnych czyli mądrych – ludów. W książkach etnologów czytamy, jak odbywają się porody nad Amazonką, wśród lndian,

SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ w dżunglach Jamajki. Tam narodziny są świętem, w którym bierze udział cała rodzina. To, w jaki sposób ciągle jeszcze odbywają się porody w przeciętnym polskim szpitalu, urąga podstawowym wartościom określającym istotę człowieczeństwa, - Jaka jest różnica między dzieckiem urodzonym w atmosferze święta, a urodzonym w szpitalu? - Ogromna. Badania kliniczne potwierdzają, że dzieci urodzone w domu, wśród najbliższych, sprawiają mniej kłopotów, w pierwszym okresie życia więcej śpią, są spokojne, nie chorują, lepiej się rozwijają, szybciej zaczynają chodzić, mówić. Natomiast dzieci w pośpiechu, siłą wyszarpnięte czy wypchane z brzucha matki, którym odcina się pępowinę, zawija w prześcieradło i wywozi na salę noworodków, są przerażone i obolałe. Takie przyjście na świat to potworny szok. - Szok, który zapisuje się w ciele i w emocjach? - Ludzie urodzeni w ten sposób w późniejszym życiu mogą mieć problemy z bliskością, intymnością, z poczuciem bezpieczeństwa, zaufaniem. Ludzkie niemowlę nie jest przygotowane do tego, by je po porodzie oddzielać od matki i jej pokarmu, Gdy zostaje odcięta pępowina, wówczas pierwszą reakcją dziecka jest: „Jeść! Gdzie jest jedzenie?”. Ono musi otrzymać natychmiastowe potwierdzenie, że wszystko jest w porządku, że da się przeżyć. Jeśli tego potwierdzenia nie ma, budzi się lęk o przeżycie. - A potem przez całe życie boimy się, czy przeżyjemy, czy starczy dla nas jedzenia, pracy, miłości? - Zostaliśmy brutalnie oddzieleni od matki i czujemy się oddzieleni od wszystkich innych ludzi, od całego świata. Walczymy o przetrwanie. Jakże inne są narodziny dziecka, które – zanim zostanie odcięta pępowina - już leży na brzuchu mamy, czuje się ciepło i bezpiecznie. Potem może wspiąć się po tym brzuchu wyżej i jeśli jest wystarczająco silne, zacząć ssać. Wiadomo, że pierwszy pokarm matki jest bardzo ważny - daje siły do życia i odporność. - Myślę, że ciągle jeszcze nie doceniamy, jakim kapitałem na całą życie może być dobry poród. - Trzeba ze wszystkich sił wspierać mądre porody. Ważne, by kobieta dała sobie prawo do decydowania o tym, w jaki sposób będzie rodzić dziecko; żeby nie uznała za swoje tego, co medycyna uważa za jedyne i słuszne; by polegała na swojej intuicji, ufała sobie, Dobre są te miejsca do rodzenia, gdzie jest wsparcie dla własnych pomysłów matki; może robić to, co czuje, że jest dla niej dobre, rodzić w pozycji, którą sama wybierze. Jeśli w porodzie uczestniczy rodzina, jeśli towarzyszy mu nastrój święta, między dzieckiem a dorosłymi natychmiast tworzy się silna więź. Dziecko nie rodzi się w emocjonalnej próżni. - Alice Miller, wybitna autorka i terapeutka, specjalizująca się w badaniach traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, pisze w swoich książkach, że najważniejszy dla naszego rozwoju jest pierwszy rok życia, rok symbiozy z matką. 23


SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ - lm wcześniejsze przeżycia, tym silniej się w nas zapisują. Rozwój człowieka można porównać do budowy domu. Dom buduje się od fundamentów. Jeśli mamy słabe fundamenty, choćbyśmy postawili na nich pałac zawali się, wcześniej czy później. Nasz pierwszy rok na świecie to czas najsilniejszego kontaktu z matką. Pomysły niektórych pedagogów, że kontakt z matką w tym okresie uzależnia czy jest niehigieniczny, to horror. Właśnie dojrzewają pokolenia dzieci wychowane w osobnych łóżeczkach, karmione na godziny i w dodatku z butelki. Być może zbieramy owoce takiego wychowania w postaci frustracji i tendencji do przemocy. W pierwszym roku potrzeba dziecku przede wszystkim jak najwięcej bliskości matki. - Dotyku, czułości, pieszczot? - Tak, bliskości fizycznej. Jakiś czas temu psychologowie prowadzili międzykulturowe badania na temat dojrzewania dzieci. Okazało się, że najszybciej dojrzewają dzieci w lndiach. Pomijając klimat i dietę, bardzo ważnym czynnikiem okazało się to, że dziecko przez pierwsze dwa lata nie rozstaje się z matką - jest do niej „przyklejone”. W pierwszym roku żyje na jej brzuchu, jak mały kangur, w drugim - na plecach. Ma stale dostęp do piersi, czuje bicie jej serca. Jest cieplutko i przyjemnie – optymalne warunki do rozwoju. Każdy okres w życiu musi się „wysycić”, a wówczas nie powoduje przywiązań. Przywiązuje nie nadmiar, lecz brak. Brak jest hakiem, na którym potem zaczepia się nasze uzależnienie. Jeśli nam czegoś zabraknie, szukamy tego na próżno przez całe życie, z konieczności zadowalając się substytutami i uzależniając się od nich. - Najważniejszym rodzinnym wydatkiem w pierwszym roku życia dziecka może się okazać nosidełko na brzuchu. - …przypominające kangurzą torbę. W tym okresie dziecko jest już na zewnątrz, ale ciągle jak najbliżej matki. - W końcu jednak przychodzi moment oddzielenia. - Tak naprawdę wtedy, gdy dziecko zaczyna chodzić. Odkrywa wówczas, że jest osobną, niezależną istotą. Jest taka cudowna archetypowa scena, która odbywa się chyba w większości rodzin. Dziecko stoi tyłem do matki, przodem do ojca, który wyciąga do niego ręce i woła: chodź, chodź. Matka puszcza dziecko, które robi kilka pierwszych kroków, po czym wpada w ramiona ojca. Wszyscy biją brawo. To symboliczna scena odchodzenia od matki w kierunku ojca, który reprezentuje świat, ten na zewnątrz, poza rodzinnym domem. - Scena symboliczna i przełomowa w rozwoju? - Niezwykle istotna. Nie wszystkie matki stać na to, by puścić dziecko, nie ograniczać go, nie zarażać własnym lękiem przed upadkiem, zranieniem. W czasie odłączania się od matki, dziecko zaczyna mówić „nie”. Ważne, by mu na to pozwolić, szanować to „nie”. Doświadczenie 24

echo życia „nie” jest podstawowym elementem tego, co nazywa się później naszymi granicami, a co wiąże się z poczuciem naszej autonomii. - Wydaje nam się, że wiemy lepiej niż dziecko, co dla niego dobre. - Do piątego roku życia dziecko wie lepiej. To nie jest czas na wychowywanie, zmuszanie do czegokolwiek czy karanie. Szczególnej wrażliwości ze strony rodziców wymagają sprawy dotyczące jedzenia. Zmuszanie dziecka do jedzenia to gwałcenie granicy „nie”, gwałcenie ciała, co fatalnie rzutuje na resztę życia. - Pozwolić dziecku nie jeść, gdy nie chce jeść? - Szukać innych dróg - innych potraw czy sposobów karmienia. Gdy w dzieciństwie nie jest szanowane nasze „nie”, przestajemy czuć siebie, swoje ciało, stajemy się potencjalnymi ofiarami. - Nie dajemy sobie prawa do decydowania o sobie? - Nie bierzemy odpowiedzialności za to, jak kontaktujemy się z innymi, nie wiemy czego chcemy, a czego nie. jeśli nie szanowano naszego „nie”, nie wiemy także, co znaczy „tak”. Żeby móc powiedzieć „tak”, trzeba głęboko czuć i rozumieć „nie”. Gdy dziecko krzyczy, że boli - uznać to, uwierzyć, nie mówić: „wydaje ci się, że boli”. Gdy jest głodne, nie zaprzeczać: „nie możesz być głodne, przecież jadłeś przed chwilą”. Wierzyć, gdy mówi, że mu gorąco czy zimno. Gdy jest złe - nie przebijać jego złości swoją złością, a spróbować zrozumieć powody tej złości. - Pozwalać dziecku wyrażać lęk, złość, gniew? - Ale także uczucia pozytywne, miłość. Gdy skacze z radości, nie karcić go: „z czego się tak cieszysz!”. Dziecko pragnie wyrażać miłość poprzez bliskość fizyczną, to naturalny odruch. Jeśli rodzice boją się takiego kontaktu, może to zablokować w dziecku ekspresję miłości. Pozwolić dziecku kochać, to pozwolić mu być blisko, ale także być takim człowiekiem, którego ono może bezpiecznie kochać. Żeby synek mógł być blisko z mamą, przytulać się do niej, musi mieć pewność, że nie zagarnie go emocjonalnie, nie będzie chciała go dla siebie zatrzymać. Dziewczynka, która chce kochać tatę, musi wierzyć, że ojciec nie da się uwieść, nie będzie chciał zaspokajać swoich potrzeb w kontakcie z nią. Dzieci pragną być wolne w wyrażaniu miłości. Jeśli rodzice sobie z tym nie radzą, to jest ich problem i powinni szukać pomocy. Niebezpieczny w tym okresie jest także trening toaletowy. W wielu rodzinach ciągle pokutuje obyczaj, by dzieci na wyścigi usamodzielniać w sprawach toalety, co powoduje ogromne napięcia we wszystkich zwieraczach krocza, napięcia brzucha i innych mięśni miednicy. Do dwóch lat dziecko nie jest fizjologicznie w stanie się kontrolować, zaczyna się bać, za wszelką cenę próbuje spełniać oczekiwania rodziców które są ponad jego siły. W dorosłym życiu skutkuje to problemami z seksualnością, z wydalaniem, większą podatnością na choroby w obszarze miednicy.


echo życia - Dlaczego większość dzieci tak niechętnie chodzi do przedszkola? Jak przekonać je, że świat jest bezpieczny i przyjazny? - Dla dziecka najważniejsi są rodzice. Ważne by go nie zdradzali, by poświęcali mu dużo czasu i uwagi. Gdy po zakończeniu trzeciego roku życia dziecko idzie do przedszkola, powinno nieść w sobie pozytywny obraz rodziców – wtedy zostając bez nich, potrafi ich sobie wyobrazić, poczuć w środku; ma pewność, że wrócą, nie zawiodą, dotrzymają słowa. Gdy tak jest, dziecko nie ma problemów z rozstawaniem się z rodzicami. Robi to chętnie, z radością szuka kontaktów z rówieśnikami, z ufnością poznaje świat. - A wcześniejsze rozstania z rodzicami? Czy żłobek to dobry pomysł? - Makabryczny. Za wcześnie na rozstania. - Być niewolnikiem dziecka to znaczy nieustannie je wspierać - w czasie ciąży, porodu, w pierwszym „symbiotycznym” roku; w wyrażaniu miłości i gniewu, respektowaniu jego „nie”, w odchodzeniu z domu ku światu, Bycie rodzicem to najważniejszy, najbardziej odpowiedzialny zawód świata. - Bardzo łatwo można dziecko uprzedmiotowić, odreagować na nim własne frustracje, wyładować złość. Musimy nieustannie pamiętać o tym, że dziecko to osoba, z którą od początku trzeba się liczyć, uwzględniać jej potrzeby i szanować granice. Tata, który pierze, sprząta i gotuje. Przytuli, nakarmi i wysłucha. Co wnosi w życie rodziny i dzieci opiekuńczy i troskliwy ojciec? Od kilku lat działa w Polsce Stowarzyszenie Praw Ojców. Panowie walczą o to, by po rozwodzie mogli opiekować się swoimi dziećmi. Twierdzą, że są równie troskliwi i odpowiedzialni jak kobiety, a karmienie, kąpanie i przytulanie dzieci sprawia im więcej satysfakcji niż praca zawodowa. - Podobają mi się tacy mężczyźni jak ci ze stowarzyszenia. Są w stanie poradzić sobie sami z dziećmi? - Myślę, że często dobrze sobie radzą. Na ogół mają bardziej rozwinięty niż matki zmysł organizacyjny, więcej kontaktów ze światem, a więc także więcej możliwości. No i ciągle - niestety - więcej niż matki zarabiają. - Czy równie dobrze radzą sobie emocjonalnie? W powszechnym przekonaniu miłość matki jest najważniejsza i niezastąpiona. - Przez pierwsze dwa, trzy lata życia dziecka miłość matczyna jest bardzo ważna. Ale znam ojców, którzy gdy matki zabrakło, byli w stanie otoczyć dziecko podobnym do matczynego uczuciem. W każdym razie wystarczającym, aby później radziło sobie w życiu. Kiedyś z powodu wyjazdu mojej żony za granicę przez miesiąc sam zajmowałem się synami - dwu i pięcioletnim. Gdy wszystko nagle spadło na moją głowę i niczego nie mogłem zaniedbać, wtedy musiałem odnaleźć w sobie wewnętrzny

SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ potencjał, takie zasoby, o jakie bym siebie nigdy nie podejrzewał. Dało mi to ogromną satysfakcję. - Jakiego rodzaju? - Przede wszystkim zmieniła się jakość mojego kontaktu z dziećmi, Gdy jesteśmy z nimi stale i musimy zadbać o wszystko: o jedzenie, ubranie, zdrowie, zadbać by byli czyści, wyspani i dopieszczeni, to dopiero wtedy naprawdę je poznajemy, rodzi się prawdziwa więź. Po tamtym doświadczeniu dzieci przestały być dla mnie dwuwymiarową ilustracją, dodatkiem do mojego życia. Nagle zauważyłem, że obok mnie żyją odrębni, wrażliwi i kochający ludzie, którzy mnie bardzo potrzebują i są moją wielką odpowiedzialnością. Miałem wrażenie, że dopiero wtedy poznałem swoje dzieci. Ale by tak się mogło stać, potrzeba czasu, Stale powtarzam, że najcenniejszy dar, jaki mamy innym do zaoferowania i jakim możemy być obdarowani, to czas i uwaga. Można tego doświadczyć także wtedy, gdy się wejdzie w rytm domu i dzieci, gdy się zwolni tempo. - To spokojny rytm? - Znacznie spokojniejszy niż przeciętna praca poza domem, niż choćby prowadzenie samochodu po mieście. Gdy z typowego męskiego zalatania, rozkojarzenia i napięcia, gdzie dziennie trzeba załatwić piętnaście tysięcy spraw, wejdzie się w rytm domu, wtedy na początku może być trudno, Ale po wstępnych bojach, po licznych błędach i porażkach w końcu ogarnia się to wszystko i można skupić się na tym, co się w danej chwili robi. Tak zwana domowa katorga przestaje być taka straszna.

25


SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ

Trzeba tylko zrezygnować z oglądania telewizji i czytania gazet, z wylegiwania się na kanapie i marnowania czasu. - Jesteśmy przyzwyczajeni do ścisłego podziału ról. Matka kocha i chroni, ojciec wymaga i karze. - To konserwatywny model. Nie sądzę, by przetrwał zbyt długo. W rodzinach różnie się to układa. Czasem bywa wręcz odwrotnie. Matki często są tak przemęczone i sfrustrowane, że dzieci niewiele korzystają z ich troski, miłości i ciepła - są raczej przeganiane z kąta w kąt, bo przeszkadzają w robocie. Nie ma co się dziwić, skoro ich mężowie wychodzą o siódmej rano, a wracają o dwudziestej drugiej - a tak coraz częściej się zdarza. Matka, która nie może liczyć na żadną pomoc, musi trzymać reżim i dyscyplinę. Wtedy ojcowie czasami przejmują rolę dobrotliwych opiekunów, na wiele dzieciom pozwalają, chronią je przed gniewem matki. Dzieci bardzo potrzebują normalnych ojców, którzy są dostępni, przytulą, pobawią się, wysłuchają, pomogą, a nie tylko wymagają, są autorytatywni i zasadniczy. - Normalny ojciec nie boi się czułości? - Nie boi się kuchni, zakupów w spożywczym; nie boi się pójść na wywiadówkę do szkoły czy porozmawiać z wychowawczynią w przedszkolu o problemach swojego dziecka; nie boi się przyszyć guzika do koszuli, zacerować rozdartych spodni, posprzątać w domu, zrobić pranie. uprasować, posprzątać. - W prasowaniu wyraża się czułość? - Oczywiście. Czułość nie polega tylko na tym, że się głaszcze dzieci po główkach i się je przytula. Jak długo można się przytulać? Czułość i troska powinna wyrażać się w trosce i gotowości do poświęceń. - Czasem łatwiej uprasować niż się przytulić. 26

echo życia

- Wielu ojców rzeczywiście ma kłopot z fizycznym kontaktem ze swoimi dziećmi. Szczególnie zaburzone bywają relacje ojców z synami. Na ogół ojcowie nie mają problemów z przytulaniem córek, z synami bywa gorzej. Bliskość fizyczna, rodzaj ciepła czy tkliwości między mężczyznami są w naszej kulturze obyczajowo podejrzane. Boimy się, że ktoś pomyśli albo skomentuje: przytulają się jak dwa geje. To sprawia, że ojcowie często boją się przytulać synów W dodatku wydaje im się, że w ten sposób chronią synów przed szukaniem bliskości w kontaktach z mężczyznami. A jest wręcz odwrotnie. Wybory homoseksualne dokonywane coraz częściej przez chłopców wynikają z tęsknoty za ojcem i z braku fizycznego z nim kontaktu. A także z braku ojcowskiego podziwu, docenienia, z braku poczucia, że jest się dla ojca kimś chcianym i ważnym. To synowie odrzucani przez ojców wchodzą w życie z predyspozycją, by kochać inaczej. Szukają bowiem mężczyzny, który by ich kochał i troszczył się o nich. - Aż taka siła tkwi w tym, że ojciec przytula syna? - To dla chłopca zupełnie inne doświadczenie niż wtedy, gdy przytula go matka. To trochę tak, jakby przytulał się do siebie. Dziecko rozpoznaje w ojcu siebie, jakim będzie być może w przyszłości - czuje na czym polega bycie mężczyzną: taki będę duży, tyle będę miał siły i spokoju w sobie, będę mógł innym pomagać, tyle będę mógł pracować, zrobić. To wszystko może się zawierać w tym przytuleniu. Gdy chłopiec jest duży, ma już - powiedzmy - 12 lat, może przytulić się do ojca i oprzeć się na nim - i w przeciwieństwie do matki – ojciec jeszcze go uniesie. Weźmie na barana, powalczy, powygłupia się, pobaraszkuje w sposób, który dla matki jest niedostępny.


echo życia - l taki „zatroszczony” syn będzie w przyszłości silnym, czułym mężczyzną? - Będzie bardziej otwarty, wolny, spokojniejszy, nie będzie się bał bliskości z ludźmi. - A córka? Chociaż wydaje się, że to co najważniejsze odbywa się między nami a matkami, to jednak marzymy o troskliwych ojcach. - Dla wielu córek ojciec jest wybawieniem. Szczególnie wtedy. gdy mogą na niego liczyć w sytuacjach ostrego konfliktu z matką. Matki często nie akceptują córek, odmawiają im troski i miłości. Statystyczna matka jest rzadziej ciepła dobra i przyjaźnie nastawiona do córki niż do syna. Dlatego chłopcy są na ogół w lepszej sytuacji niż dziewczynki. Nawet jeśli ojciec jest niedostępny i sztywny, to matka przekazuje synowi dużo ciepła i miłości. Chłopcom rzadziej niż dziewczynkom przydarza się odrzucenie przez oboje rodziców. Może dlatego czasami ojcowie potrafią być lepszymi opiekunami dla swych dzieci niż matki. - Dlaczego więc tak rzadko nimi są? Niedawno Ważny Polityk oświadczył na łamach prasy, że niewiele wie o swoich dzieciach, ponieważ od dzieci to on ma żonę. - Straszne. - Co przeszkadza naszym mężczyznom otwierać serca dla dzieci? - Brak okazji. Często dopiero gdy się rozwodzą i stają wobec groźby utraty dzieci, odkrywają w sobie potencjał czułości. Natomiast mężczyźni, którzy żyją w normalnych związkach, nie mają takiej okazji, ponieważ, w pocie czoła pracują na utrzymanie rodziny. Taki jest ciągle podział ról. - A czy nie jest tak, że to my nie pozwalamy mężczyznom na czułość? Jesteśmy zazdrosne, gdy wchodzą na terytorium zarezerwowane tylko dla nas. - Kobiety boją się społecznego oskarżenia o bycie tak zwaną wyrodną matką. Na ogół bardziej od mężczyzn boją się samotności. Kobieta, która po rozwodzie oddaje dzieci mężowi, zderza się z samotnością, pustym domem, czuje się nieważna i niepotrzebna, bywa też bardziej niż mężczyzna zazdrosna o dzieci - bo ona przecież te dzieci urodziła, wychowała, wykarmiła, a teraz one mają być z ojcem, z nim się przytulać, bawić i jemu pomagać. Dlatego matki nierzadko za cenę straszliwych poświęceń i wyrzeczeń starają się zatrzymać dzieci przy sobie. I taka postawa matki jest społecznie oczekiwana. Oczekujemy od kobiety wypełnienia macierzyńskiego obowiązku do końca, nawet jeśli mężczyzna deklaruje gotowość, by zdjąć jej z pleców ten ciężar. W przeciwnym razie jesteśmy skłonni uznać ją za wyrodną matkę. - Ale bywamy także zazdrosne, gdy w rodzinie dobrze się dzieje, Gdybyśmy bardziej zachęcały mężczyzn do bycia czułymi… - Ależ kobiety to robią, Często latami w trudzie i znoju w małżeńskich łożach i nie tylko uczą nas mężczyzn

SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ głębszego kontaktu z własnymi dobrymi uczuciami. Bywają zazdrosne, gdy dzieci się garną do ojca tylko dlatego, że go rzadko widzą. Matka patrzy i myśli; „całe dnie haruję, pomagam, karmię, wysłuchuję, a nigdy mnie tak nie witają’’. Czuje się wtedy jak powietrze - niezbędna, ale i niezauważalna. Dopiero gdy matka gdzieś na dłużej wyjeżdża, dzieci odkrywają jej wartość i znaczenie. Choćby nie wiem jak mężczyzna się zwijał, zawsze będzie brakować tej niepowtarzalnej, jedynej w swoim rodzaju wibracji, którą tylko kobieta potrafi wypełnić dom. To co najbardziej przeszkadza mężczyznom być czułymi i troskliwymi, to zwyczajowy podział ról, stereotyp kulturowy kobiety i mężczyzny, Jeśli nasze dzieci mają dobrze się rozwijać należałoby dążyć do równego podziału praw i obowiązków kobiet i mężczyzn bynajmniej nie tylko w rodzinie. Gdyby na przykład kobiety zarabiały tyle co mężczyźni, wtedy obo.ie mogliby dzielić się równo pracą w domu i wychowaniem dzieci. - Mężczyzna na urlopie wychowawczym ciągle budzi mieszane uczucia. - To anachroniczne i niesprawiedliwe, Jeśli kariera kobiety jest w decydującej fazie i pójście na urlop przekreślałoby szansę na. jej awans, rozwój czy większe pieniądze, mężczyzna powinien wspomóc żonę i zostać w domu. Jeśli ich sytuacja zawodowa jest równorzędna, wtedy mogą podzielić się obowiązkami - część urlopu wychowawczego bierze on, część ona. - Czuli ojcowie rodzą się ponoć razem z własnymi dziećmi. Uczestniczenie w porodzie to dla wielu mężczyzn przełomowe doświadczenie. - Byłem przy porodzie pierwszego syna i doświadczyłem tego osobiście, jak bardzo wspólny poród buduje więź z żoną i z dzieckiem, a także poczucie wspólnoty i odpowiedzialności. Trzeba przeżyć te emocje, zobaczyć ile wysiłku, bólu i radości towarzyszy narodzinom. Gdy dziecko, które przed chwilą wyszło z brzucha matki, bierzemy na ręce i dotykamy, jest to - bez przesady przeżycie mistyczne. - Pierwszy kontakt przenosi się na dalsze życie? - Oczywiście, jeśli byliśmy przy porodzie, późniejszy kontakt z dzieckiem jest znacznie łatwiejszy. Spanie z dzieckiem, noszenie go w nosidełkach, kąpanie, karmienie, obsługa pieluch stają się całkiem naturalne, proste i oczywiste. - Z poprzedniej pracy pamiętam kolegę, który, gdy urodziło mu się dziecko, oświadczył, że nie może zostawać w redakcji do dziewiętnastej, ponieważ o tej porze kąpie córeczkę. Nie spotykał się ze zrozumieniem. - Na mnie też czasami ludzie dziwnie patrzą. Gdy wychodzę w trakcie superważnego spotkania, bo umówiłem się z dziećmi, słyszę: „Odwołaj, skłam im coś”. - Trzeba zakwestionować podstawowy podział ról ona jest od tego, a on od tego. - l uciekać od stereotypów. Lubimy myśleć o sobie 27


SAM NA SAM Z TERAPEUTĄ w uproszczony sposób, mężczyźni są tacy, a kobiety takie, ponieważ myślenie w ten sposób podkreśla naszą odrębność, a więc i poczucie tożsamości. Poczucie tożsamości warto jednak budować na solidniejszych fundamentach, niż role społeczne i stereotypy kulturowe, Mężczyźni wstydzą się czułości, ciepłych gestów, ponieważ to nie mieści się w ich sposobie myślenia o byciu mężczyzną. Myślą, że mężczyzna powinien być sztywny, ostry, zdawkowy. Odcinają się od swoich uczuć, budują fasadę, grają. Silny mężczyzna nie boi się zajmować dziećmi i domem, ponieważ to mu w niczego nie ujmuje, niczego nie pozbawia. Tylko silny mężczyzna może pozwolić sobie na płacz i słabość. Mężczyzna słaby, który ma problemy z poczuciem tożsamości i wartości, będzie się przed tym bronił. ponieważ musi nieustannie udowadniać sobie i innym, że jest mężczyzną. - Jeśli każdy może być każdym - troskliwym, opiekuńczym, spełnionym zawodowo i zaradnym finansowo, to co nas - mężczyzn i kobiety będzie różnić? - lstota sprawy nie polega na tym, co robimy, tylko kto i jak to robi. Jeśli mężczyzna sprząta mieszkanie, to robi to inaczej niż kobieta. Gdy przytula swoje dzieci, robi to inaczej niż matka, Gdy ojciec idzie na wywiadówkę, dla dziecka jest to zupełnie inne przeżycie, niż gdyby na wywiadówkę poszła mama. Nie ma się co obawiać, że będziemy robić te same rzeczy, Jesteśmy różni, więc to, co robimy, też będzie różne. - To tak jakby zawrócić z drogi, którą podąża większość, albo iść pod prąd. - Wygląda na to, że drogi najczęściej uczęszczane prowadzą, niestety, na manowce. Próbujemy żyć według koncepcji rodziny sprzed stu lat w świecie, który zupełnie się zmienił. Dlatego jest nam tak ciężko. Na szczęście wielu mężczyzn i wiele kobiet zaczyna to rozumieć.

28

echo życia


echo życia

WARTO WIEDZIEĆ

Magia CZARNEJ RZEPY W czasach, kiedy niezwykle łatwo można zakupić medykamenty oraz preparaty poprawiające stan organizmu, ludzie powoli zapominają o naturalnych środkach, które w wielu przypadkach działają znacznie lepiej niż ich chemiczne odpowiedniki. Zażywanie leków garściami w przypadku drobnego przeziębienia czy na poprawę formy włosów nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Świetnym rozwiązaniem w takim przypadku jest wykorzystanie dobrodziejstw natury. Warzywem, które ma różnorodne, efektywne i potwierdzone działanie jest czarna rzepa. Od kilku tysięcy lat, z powodzeniem wykorzystywana w wielu przypadkach. Zawiera ona pożyteczne substancje i składniki, takie jak: - potas, wapń, magnez, fluor, mangan, cynk, żelazo, - witaminy z grup C, A i B, - substancje bakteriobójcze (fitoncydy), - białka. Dzięki temu czarna rzepa jest używana nie tylko podczas leczenie, lecz także poprawy stanu organizmu. Jej dobroczynne działanie znalazło zastosowanie podczas: - leczenia niestrawności, wzdęć,

- schorzeń woreczka żółciowego i wątroby, - stanów zapalnych, reumatycznych, - poprawiania blasku i wygląd włosów, - ograniczenia łupieżu. Czarna rzepa dzięki swojemu dobroczynnemu działaniu stanowi świetną alternatywę dla preparatów chemicznych. Przyjmowanie jest mało uciążliwe i ma znikome skutki uboczne. W przypadku przedawkowania może jednak wystąpić ostra niewydolność nerek oraz serca, nieżyt jelita oraz nadklasowość żołądka. Pomimo tych wad czarna rzepa to doskonałe źródło witamin i makroelementów o zbawiennym dla zdrowia działaniu. Substancje odżywcze dodatkowo idealnie nadają się przede wszystkim do poprawienia stanu włosów i pozbycia się łupieżu. Sok z rzepy przyjmowany codziennie w małych ilościach działa ogólnie wzmacniająco, łagodząco w reumatyzmie stawów i złośliwej anemii. Sok lub inne przetwory rzodkwi można przechowywać w lodówce nie dłużej niż dwa dni, a dla zlikwidowania nieprzyjemnego zapachu dodać do surowca miodu. oprac. Karol Łyczkowski

29


WARTO WIEDZIEĆ

echo życia

SZAFRAN

Szafran to przyprawa w formie nitek lub w proszku. Nazwa przyprawy wywodzi się od arabsko-perskiego wyrazu az-zafaran, oznaczającego zarazem kolor „żółty”, jak i „nitkę”. Owe żółte nitki pozyskiwane są z pochodzących z Azji Mniejszej krokusów. Według legendy powodem dla którego Aleksander Macedoński zakończył swój zwycięski pochód właśnie w Indiach, było rozkwitłe rankiem pole krokusów. Kwiaty, które wojownicy Aleksandra uznali za magiczne, rosną do wysokości 30-50 cm i wyrastają z bulwy przypominającej cebulę. Cenne pręciki kwiatu o fioletowych płatkach są wyposażone w trzy słupki w krwistym kolorze czerwonopomarańczowym. Właśnie te trzy cienkie znamiona są zbierane ręcznie, wczesnym rankiem, gdy kwiat się otwiera. Dla pozyskania 1 grama nitek szafranu potrzeba około 200 kwiatów. Znamiona są suszone, przy czym tracą do 80% swojej wagi. Najwcześniej można używać ich jako przyprawy czy barwnika w miesiąc po wysuszeniu. Sproszkowany szafran otrzymuje się po zmieleniu wysuszonych znamion. 30


echo życia

WARTO WIEDZIEĆ

Najnowszym „hitem roślinny” pochodzenia orientalnego, testowanym pod kątem przydatności nie tylko w kuchni, ale też w aptece, jest zaś tak zwany szafran indyjski, czyli kurkuma. Konkretnie substancja aktywna owego popularnego barwnika do ciast i wyrobów cukierniczych oraz składnika curry - kurkumina. Własności lecznicze kurkumy znane są już od dawna, a tradycyjna medycyna dalekowschodnia tradycyjnie zaleca ją na problemy gastryczne: kolkę, wzdęcia, niestrawność i - generalnie - kłopoty ze strony układu trawiennego, na czele ze schorzeniami trzustki i wątroby. Dla współczesnej zachodniej farmakologii kurkumina ciekawsza jest jednak z powodów nie znanych dotąd także tradycyjnej medycynie orientalnej. Wiele wskazuje na to, że substancja czynna szafranu to jeden z najsilniejszych znanych współcześnie naturalnych specyfików przeciwzapalnych o dodatkowych własnościach antyoksydacyjnych i antyangiogenicznych. Istnieje uzasadnione i już poparte badaniami podejrzenie, że aktywny biologicznie składnik kurkumy może wspomagać leczenie chorób o podłożu zapalnym (w tym autoimmunologicznych i neurodegradacyjnych) oraz przynajmniej niektórych rodzajów nowotworów! Chociaż badania kliniczne ciągle trwają, a ich prowadzenie znacznie utrudniają zasady działania prawa patentowego w biotechnologii i farmacji (czyniące przynajmniej niektóre z nich nieopłacalnymi ), już dziś stosuje się preparaty farmaceutyczne na bazie kurkumy nie tylko w gastrologii , ale też w profilaktyce schorzeń o podłożu zapalnym. A tych jest mnóstwo, od artretyzmu po chorobę alzheimera oraz... cellulit. Zwykłe curry może się też okazać pomocne w walce z niektórymi rodzajami nowotworów. Niektóre badania dowodzą hamującego wpływu kurkuminy nie tylko na rozwój komórek rakowych, ale też proces angiogenezy (czyli tworzenia się nowych naczyń krwionośnych zaopatrujących guzy nowotworowe). W ten sposób przeciwrakowe działanie curry byłoby wręcz kompleksowe. Po kurkumie wiele obiecują też sobie laboratoria pracujące nad preparatami skutecznymi w profilaktyce i minimalizacji skutków niedokrwiennego udaru mózgu. Tym razem chodzi o działanie antykoagulacyjne wobec płytek krwi, czyli zdolność zapobiegania powstawaniu zakrzepów. Niestety, z badaniami nikt się nie spieszy, bo jakąś dekadę temu w paradę weszło firmom farmaceutycznym prawo patentowe. Kurkumy, jako substancji stosowanej powszechnie jako przyprawa i znanej od tysiącleci, nie można otóż skutecznie opatentować jako farmaceutyku. A w związku z tym prace nad stworzeniem nowych leków na jego bazie przestają być opłacalne. Wobec powyższego wszelkie badania, które ciągle jeszcze są w tej dziedzinie prowadzone, postępują bardzo wolno. Kto zatem wierzy w medyczną moc kurkumy, powinien zdobyć dobry przepis na curry. Albo kupić kurkuminę w kapsułkach, sprzedawaną w tej chwili jako suplement diety. Podobno to najlepszy sposób żeby zrzucić parę kilo (widział ktoś kiedyś otyłego Hindusa albo Chińczyka?).

Obecnie, za najlepszy szafran uchodzi ten pochodzący z hiszpańskiej wyżyny La Mancha. Wydziela zapach grzybów, lukrecji, drzewa sandałowego, dymu i pieprzu. Szafran z La Manchy, słynący zarówno z barwy, jak i z aromatu oraz smaku, ma najwyższe notowania wśród znawców, którzy płacą nawet tysiąc dolarów za kilogram przyprawy, podczas gdy cena szafranu z innych krajów, na przykład Grecji czy Iranu, nie przekracza trzystu dolarów. Obok oryginalnej przyprawy istnieją na rynku także jej substytuty, przyrządzone z nagietka lekarskiego, krokosza barwierskiego lub suszonych glonów. Mimo pozornego podobieństwa, znacznie odbiegają one jakością od oryginału. Dla bardzo wielu starożytnych medyków szafran był lekarstwem na złe samopoczucie, kaszel, katar, bezsenność i impotencję. I co do tychże właściwości szafranu pewność mieli medycy tak odległych obszarów kulturowych jak antyczna Grecja i starożytne Chiny. Dzisiejsze badania dowodzą, że przyjmowanie go w nadmiernej dawce wywołuje stan podekscytowania, porównywalny w pewnej mierze z tym, jaki powoduje opium. Ale zagrożenie powstaje tylko przy spożyciu dużych dawek, a szafran jest przyprawą zawsze stosowaną z umiarem. Zaleca się, żeby nie używać więcej niż 5 g szafranu.

oprac. Zofia Zaręba 31


WARTO WIEDZIEĆ

ZDROWIE Z DONICZKI

echo życia

Kaktusy i pelargonie gwarantują dobry klimat do pracy i wypoczynku. Wystarczy wiedzieć, jaką roślinę wybrać do sypialni, a jaką postawić przy komputerze. Rośliny w domu nie tylko zdobią, ale też dbają o nasze zdrowie. Przede wszystkim produkują tlen i wytwarzają parę wodną, która pozwala utrzymać właściwy poziom wilgoci w pomieszczeniu. Wyłapują z powietrza związki, które mogą być dla nas niebezpieczne. Wiele domowych sprzętów wydziela szkodliwe substancje, wywołujące alergie, osłabiające układ nerwowy i odpornościowy. W takich warunkach łapiemy infekcje i czujemy się zmęczeni. Naukowcy przebadali najpopularniejsze rośliny domowe i sporządzili listę tych, które są najskuteczniejszymi filtrami powietrza. Daktylowiec niski W miejscu, w którym na małej powierzchni przebywa dużo osób, stężenie dwutlenku węgla jest wysokie. Przyda się tam daktylowiec niski. Skutecznie usuwa związek, który wydychamy, czyli CO2, ponieważ w procesie fotosyntezy produkuje tlen. W pokoju do pracy atmosferę poprawia też drzewko pomarańczowe lub cytrynowe. Wydzielają one intensywny zapach. Działają uspokajająco, ale nie otępiają. Poprawiają koncentrację i pobudzają do działania. Anturium Opary z kuchenki gazowej zawierają m.in. tlenek węgla, amoniak i ksylen, które mogą sprzyjać powstawaniu nowotworów. Część z nich wdychamy. Reszta przenika do potraw. Aby oczyścić tę atmosferę, warto w kuchni postawić anturium. Ta roślina wyłapuje niekorzystne związki i pochłania nadmiar pary wodnej, co chroni nasze drogi oddechowe. Skrzydłokwiat Przy komputerze, albo tam gdzie dociera dym papierosowy, dobrze jest postawić skrzydłokwiat. Pochłania on wydzielane przez monitor aceton i trójchloroetylen oraz znajdujące się w dymie tytoniowym benzen i formaldehyd. Monstera dziurawa Jeśli wodę ogrzewamy piecykiem gazowym, możemy zetknąć się z groźną substancją wydzielaną przez to urządzenie, tlenkiem węgla. Duża ilość tego gazu w pomieszczeniu bywa często przyczyną zaczadzenia. Dlatego łazienkę trzeba wietrzyć. Warto też postawić w niej roślinę o nazwie monstera dziurawa. Wyłapuje ona tlenek węgla, formaldehyd i amoniak. 32

Gerbery Warto w salonie postawić kilka doniczek z gerberami. Ten kwiat skutecznie pochłania zbyt intensywne zapachy, m.in. perfum czy odświeżaczy powietrza. W zamian oddaje duże ilości tlenu. Roślinę dobrze jest postawić w pobliżu kanapy lub na stole. Cechą charakterystyczną gerbera jest fakt iż kwiaty otwierają się z rana i zamykają na noc.


echo życia

WARTO WIEDZIEĆ

Wspomaganie zielonego filtra Rośliny świetnie oczyszczają powietrze w pomieszczeniach, ale nie poradzą sobie, jeśli okna będą szczelnie zamknięte przez wiele godzin. Moc zielonych oczyszczalni stanie się lepiej odczuwalna, jeśli co godzinę porządnie przewietrzymy salon, pokój do pracy i kuchnię. Fabryka świeżego tlenu Podczas procesu fotosyntezy kwiaty pobierają z otoczenia dwutlenek węgla i zamieniają go w cenny dla nas tlen. Rośliny odkażają też otoczenie, bo wydzielają lotne substancje, fitoncydy, które walczą z mikrobami. Alergicy powinni wybierać do swojego domu takie kwiaty ozdobne, których nie trzeba zbyt często podlewać, czyli np. kaktusy, juki. Dzięki temu nie rozwijają się w nich grzyby, mogące wywoływać uczulenia. Źródło: zdrowie.onet.pl

Energetyzujące aromaty Zapach najszybciej wpływa na zmianę samopoczucia, ponieważ impulsy zapachowe są łatwo przenoszone do mózgu. Pachną głównie kwiaty, ale substancje odpowiedzialne za aromat znajdują się we wszystkich częściach rośliny: w liściach, pędach, korzeniach, nasionach i owocach. Jaśmin lekarski intensywnie pachnie podczas kwitnienia - jego woń relaksuje, działa stymulująco i antydepresyjnie. Zalecany jest także przy „męskich” dolegliwościach. Drzewko pomarańczowe i cytrynowe - intensywnie pachną zarówno kwiaty, jak i liście. Działają uspokajająco, ale nie otępiają, wręcz przeciwnie - poprawiają koncentrację i pobudzają do działania. Powodują zmniejszenie tremy i lęków. Gardenia - jej zapach wspomaga wychodzenie z depresji, dodaje optymizmu i radości życia. Stefanotis bukietowy - sprzyja współpracy, powinno się ją stawiać w pomieszczeniach, w których przebywa dużo osób. Pelargonie - szczególnie silnie pachną odmiany nazywane geranium. Działają antydepresyjnie, łagodzą zmienne stany emocjonalne. Mają również właściwości antyseptyczne. Aloes Większość roślin nocą przestaje produkować tlen. Wyjątkiem jest aloes, który pracuje, gdy jest ciemno. Dopiero wtedy wydziela tlen, który zapewni nam lepszy sen. Do sypialni nadaje się też paproć, bo traci sporo wilgoci przez liście i dobrze nawilża powietrze. Gdy wilgotność w pomieszczeniu wynosi 40-60 proc., wokół znajdują się korzystne jony ujemne. Sprzyjają one regeneracji i odpoczynkowi. Gorzki sok aloesu zwyczajnego jest wykorzystywany we współczesnej medycynie. Sok stosowany bezpośrednio na rany skóry bardzo przyspiesza proces gojenia.

33


INNY ŚWIAT

echo życia

Bogowie Olimpu też są niepełnosprawni...

temida

Temida (gr. Θέμις Thémis, łac. Themis) – w mitologii greckiej bogini i uosobienie sprawiedliwości, prawa i wiecznego porządku.Tradycyjnie była przedstawiana z rogiem obfitości, z wagą, mieczem i z opaską na oczach (stąd ślepa Temida, ślepe prawo). Była jedną z tytanid. Uchodziła za córkę Uranosa i Gai oraz za drugą żonę Zeusa. Miała dużo dzieci, które wpływały w istotny sposób na losy świata. Ze związku z bogiem Olimpu narodziły się m.in. trzy Hory. W mitologii greckiej boginie te strzegły ładu między ludźmi i rytmem natury, uważane są czasem za personifikację trzech pór roku. Nosiły imiona: Eunomia (praworządność), Dike (sprawiedliwość) i Ejrene (pokój – wyobrażana z małym Plutosem, bóstwem bogactwa na ręku, rogiem obfitości i gałązką oliwną). W Atenach znano je zaś pod imionami: Tallo (bujna), Aukso (rosła) i Karpo (owocna). Następnymi dziećmi Temidy i Zeusa były trzy Mojry: Kloto („Prządka” nici żywota), Lachesis („Przeznaczająca”, która tej nici strzeże) i Atropos („Nieodwracalna”, która ją przecina). Mojry najczęście w sztuce przedstawiano jako trzy stare prządki. Symbolizowały starogreckie pojęcia filozoficzno-mitologiczne dotyczące losu ludzkiego i porządku świata. Były boginiami życia i śmierci, jedynymi ponad bogami olimpijskimi, których rozkazom nie podlegały. Znały one przyszłość ludzi i bogów. W mitologii greckiej boginie losu, utożsamiane przez Rzymian z Parkami. Dzieckiem Temidy była także także dziewica Astraja (uosobienie sprawiedliwości; porzuciła ona niebo i zamieszkała na Ziemi; ostatnia z bogiń nieśmiertelnych, żyjąca pośród ludzi w Wieku Żelaza, zrażona ich zbrodniami powróciła na firmament i pozostała wśród gwiazd, stając się gwiazdozbiorem Panny, a jej szale do ważenia uczynków stworzyły gwiazdozbiór Wagi.) oraz nimfa rzeki Erydanu (Eridanos). Niektórzy twierdzą także, że owocem związku Temidy z Gromowładnym były Hesperydy, które pilnowały w tajemniczym, strzeżonym przez smoka Ladona sadzie jabłoni rodzącej złote jabłka (mit o Heraklesie). Według mitografów i filozofów Temida miała być główną doradczynią Zeusa. Pomimo więc ślepoty, była mądrą i użyteczną boginką. Uważa się m.in., że to ona radziła Zeusowi wziąć skórę z Amaltei oraz, że przewidziała wojnę trojańską. Niepełnosprawność nie była więc przeszkodą w jej działalności, nie przeszkadzała także, aby była boginią bardzo szanowaną. Liczono się z jej zdaniem oraz proszono o radę. Zawsze sprawiedliwa, potrafiła zapobiec zbrodni i nieszczęściom. 34


INNY ŚWIAT

Giovanni Antonio Bazzi,Trzy Parki, 1525 Pierwotnie mojra było raczej pojęciem filozoficznym i oznaczało przeznaczenie i los człowieka oraz ogólne, nieubłagane prawa świata. Każda istota ludzka od narodzin miała swoją mojrę, określającą długość życia oraz szczęście i nieszczęścia jakie ją spotkają. Ta „indywidualna” mojra stanowiła część losu całego świata i w tym znaczeniu bezosobowa mojra była nieubłagana jak przeznaczenie. Mojra oznaczała prawa, których nawet bogowie nie mogli omijać, nie narażając porządku świata na niebezpieczeństwo. Z czasem wyobrażenie Mojry przyjęło postać pojedynczego bóstwa, które było personifikacją przeznaczenia człowieka, a później trzech sióstr - prządek losu człowieka, które mieszkały w pałacu w sąsiedztwie Olimpu, czuwając nad życiem każdego człowieka.

Burne, Ogród Hesperyd, 1870

Alfred Agache, Mojry, 1885 Rodzanice, narecznice, sudiczki to w wierzeniach słowiańskich odpowiedniki greckich Mojr. Niewidzialne demony przeznaczenia związane z Dolą, występujące zazwyczaj w liczbie trzech. Opiekowały się kobietami ciężarnymi, zaś po urodzeniu dziecka pojawiały się przy kołysce, aby wyznaczać mu los na całe życie. Wedle przekazów, rodzanicom składano ofiary w najważniejszych momentach życia, jak narodziny dziecka czy wesele. Zjawiały się także podczas postrzyżyn; ofiarowywano im wówczas obcięte włosy dziecka i urządzano dla nich poczęstunek. Po chrystianizacji postacie rodzanic zastąpiono wyobrażeniem opiekuńczych aniołów, czy nawet trzech świętych (Barbara, Paraskiewa, Anastazja). Według informacji zawartych w źródłach ruskich rodzanicom oddawano cześć składając im w ofierze chleb, ser i miód; kobiety warzyły dla nich kaszę. Norny to też opowiednik mojr – w mitologii nordyckiej trzy boginie przeznaczenia, przędące nić ludzkiego życia. Ponadto potrafiły zsyłać koszmary nocne i tworzyły runy. Pojawiały się przy narodzinach, ale mogły też przeciąć złotą nić życia, sprowadzając śmierć. Norny nie należały do odrębnej rasy. Mogły pochodzić zarówno od karłów, olbrzymów, elfów, jak i samych Asów. Ich kult przetrwał nawet przyjęcie chrześcijaństwa. Urd (Urdhr; Los, Przeznaczenie) – odpowiedzialna jest za przeszłość. Utożsamiana z przybywającym księżycem, uważana za dobroczynną i błogosławiącą ludziom.Werdandi (Werdhandi, Stawanie się) – odpowiedzialna za teraźniejszość. Utożsamiana z księżycową pełnią, także uznawana za boginię dobroczynną. Skuld (Obowiązek) – odpowiedzialna za przyszłość. Najmłodsza z Norn, określała długość życia narodzonych dzieci, uważano ją za bezlitosną i okrutną, personifikowała księżyc ubywający. Norny mieszkały w okolicach najwyższego korzeniaYggdrasila (wiecznie zielonego jesionu, gałęziami sięgającego nieba, a korzeniami – podziemnej krainy zmarłych) wychodzącego z Asgardu, nieopodal mrocznej studni Urd (była ona źródłem siły drzewa). W pobliżu znajdowało się jezioro, z którego czerpały wodę, by podlewać korzeń. 35


INNY ŚWIAT

echo życia

IRYDOLOGIA Irydologia to studiowanie tęczówki oka, aby z jej wyglądu wywnioskować o aktualnych i przyszłych chorobach człowieka. Początków irydologii należy doszukiwać się już w czasach starożytnych. Wtedy to na terenach Indii i Chin pasterskie plemiona po wyglądzie oczu oceniały wartość kupowanych zwierząt. Irydodiagnostykę znali także starożytni Egipcjanie. Dwa papirusy długości 50 m i szerokości 1,5 m. zostały znalezione w Gizie. Autorem ich był El- Aks - sławny lekarz i kapłan faraona Tutenchamona. Jemu też przypisuje się zasługi w upowszechnianiu tej metody, która z Egiptu przedostała się do Babilonu, Tybetu, Indochin. Wiadomo, że z dobrodziejstw irydodiagnostyki korzystali tacy słynni starożytni mędrcy jak, Hipokrates, Filostratos, Pitagoras. Przez wiele kolejnych stuleci zapomniano o tej wspaniałej i precyzyjnej metodzie diagnozy. Ustalono, że kolejne dzieło dotyczące metody diagnostycznej ukazało się dopiero w XVII wieku i jego autorem był ówczesny lekarz Filip Meyens - dzieło zostało wydane w Dreźnie. 36

Prawdziwy jednak rozwój diagnostyki nastąpił dopiero po przeszło 200 latach od wydania dzieła Meyensa, a stało się to za przyczyną węgierskiego lekarza Ignacego von Peczely. Jego też uważa się za ojca współczesnej irydologii. Jedna z legend mówi, że jedenastoletni Peczely przedzierał się przez ciemny gąszcz leśny. Nagle z ciemności wyleciała sowa, która wbiła swoje ostre pazury w ramię chłopca, który prawdopodobnie mimo woli zbliżył się zbytnio do jej gniazda. Ignacy bronił się rozpaczliwie przed rozwścieczonym zwierzęciem. W końcu nie wiedział już jak sobie poradzić, więc złamał sowie nogę. W tym momencie zauważył, że w jej oku pojawiła się czarna kreska, która w tęczówce oka przebiegała prawie pionowo w dół. Wywnioskował z tego, że złamanie nogi znalazło odzwierciedlenie w tęczówce sowy. Twoje oczy pozwalają ocenić stan Twojego zdrowia. Na tęczówce zapisany jest stan zdrowia narządów wewnętrznych i zewnętrznych oraz informacja o tym, jakie choroby im zagrażały. Prawa tęczówka


echo życia ukazuje stan organów po prawej stronie ciała, a lewa po lewej. Górna część tęczówki pokazuje głowę, dolna stopy, a pomiędzy nimi rozciągają się pozostałe organy człowieka. Irydolog potrafi w dużej ilości przypadków, bez żadnych dodatkowych badań, określić co się dzieje w organizmie pacjenta, rozpoznając chorobę w stadium, kiedy jest ona praktycznie nie wykrywalna innymi metodami. Oko jest jednym z najbardziej wrażliwych narządów naszego ciała. Bardzo szybko reaguje na zmiany w układzie krwionośnym i nerwowym, które zazwyczaj są wynikiem procesów chorobowych zachodzących w organizmie. Dzieje się tak dlatego, iż właśnie w oku umiejscowione są zakończenia połączeń nerwowych powiązanych z każdym narządem wewnętrznym i każdą częścią naszego ciała. Stąd właśnie wygląd tęczówki zdradza obecny stan naszego zdrowia, a także zmiany, jakie zaszły w przeszłości lub jakie mogą się jeszcze pojawić. Lekarz irydolog na podstawie wyglądu naszych oczu, a szczególnie kolorowej ich części, bez najmniejszego problemu rozpozna na jaką chorobę cierpimy, w jakiej kondycji jest każdy układ i narząd wewnętrzny, z jakimi chorobami będziemy borykać się w przyszłości. Może wskazać wrodzone predyspozycje do pewnych schorzeń, o czym wnioskuje m.in. na podstawie tzw. słabych punktów naszego organizmu. Diagnozowanie chorób za pomocą irydologii pozwala ponadto na ustalenie stopnia zatrucia organizmu. Dzięki tej nauce łatwo możemy ocenić stan układu odpornościowego. Aby diagnozować, który narząd albo cały układ niedomaga, wystarczy wiedzieć, w której części tęczówki usytuowane jest pożądane zakończenie nerwowe. Diagnoza z tęczówki jest bezbolesna i nieszkodliwa dla oczu. Lekarz ogląda obie gałki oczne w lampie szczelinowej, która powiększa obraz kilkadziesiąt razy i rozjaśnia tęczówkę, dzięki temu wszystkie zmiany na ich powierzchni są dokładnie widoczne.

INNY ŚWIAT Stawiając diagnozę irydolog uważnie ogląda całe oko. Zwraca uwagę na kształt i umiejscowienie źrenicy, odcień bieli gałki ocznej oraz wygląd spojówki. Głównie jednak koncentruje się na tęczówce. Diagnostyka z tęczówki sprawdza się w 80 do 95 proc. Nie da się jej jednak stosować u dzieci do 4 roku życia ze względu na nie w pełni wykształconą tęczówkę oraz u osób po operacjach oczu. Ocena irydologiczna nie jest równoznaczna z diagnostyką lekarską. Jest to metoda uzupełniająca. Irydologia ma głównie zastosowanie w profilaktyce zdrowotnej, w wielu przypadkach potrafi zastąpić bolesne i kosztowne badanie, ale w żadnym wypadku nie należy od razu odrzucać fachowego badania lekarskiego. Irydolog jest w stanie nie tylko rozpoznać chorobę, ale może również odczytać skłonności do niektórych schorzeń. Najczęściej zgłaszają się do niego osoby, które mimo wykonania badań metodami konwencjonalnymi nie uzyskały diagnozy wyjaśniającej ich dolegliwości. Przychodzą również ci, którzy chcą wiedzieć, jakie są słabe punkty w organizmie, by odpowiednim postępowaniem na czas zapobiec chorobie. Samo badanie ma bardzo istotną zaletę - jest bezbolesne i nieszkodliwe dla zdrowia. Niektórzy specjaliści dysponują mikroskopem komputerowym połączonym z kamerą - pozwala on przenieść zdjęcia oczu na ekran komputera i powiększyć je. Badanie komputerowe tęczówek oczu nie jest skomplikowane. Zazwyczaj na początku lekarz ogląda tęczówki oczu pacjenta przy świetle zwykłej lampy szczelinowej, którą stosuje każdy okulista. Dopiero potem bada je mikroskopem komputerowym. Wystarczy przystawić go do oka pacjenta i po kilku sekundach na ekranie monitora pojawia się zdjęcie tęczówki. Takie badanie nie jest szkodliwe dla oczu. Postawienie diagnozy zajmuje przynajmniej godzinę, 10-15 minut to stanowczo za mało, aby dokładnie określić, co dolega danej osobie. Po stwierdzeniu źródła dolegliwości irydolog kieruje pacjenta często do specjalisty, np. gastrologa czy urologa, który zleca odpowiednią terapię. Tylko niektórzy irydolodzy zajmują się również leczeniem, zlecając środki farmakologiczne, zioła oraz leki homeopatyczne. oprac. A.K.

37


NASZE ŻYCIE

WŁODZIMIERZ PUCHALSKI NA BEZKRWAWYCH ŁOWACH „Przez pola i łąki przeciągają ciepłe wiatry, rozpędzają resztki chłodu i dopadają ostatnich skrawków zlodowaciałego śniegu, który skrył się tu – pod garścią słomy, tam... łąki i pola ożyły: to przybyły skowronki, które witają nasz kraj najradośniejszą pieśnią”. Tak rozpoczyna Włodzimierz Puchalski fotograficzną opowieść o wiosennych spotkaniach z przyrodą, o przyjaźni z małym pomocnikiem Wackiem, w swoim pierwszym albumie przyrodniczym “Bezkrwawe łowy”, 1951. Autor „Bezkrwawych łowów” urodził się w 1909 r. w Mostach Wielkich koło Lwowa. Po ukończeniu szkoły średniej odbył służbę wojskową we Włodzimierzu Wołyńskim. W 1931 roku rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej na Wydziale Rolniczo-Leśnym, zakończone dyplomem inżyniera agronoma. W latach 19331936 był asystentem profesora Witolda Romera na wydziale Fotochemii Politechniki Lwowskiej i wspólnie realizował filmy przyrodnicze. Był pierwszym, który fotografowanie przyrody określił mianem „bezkrwawych łowów”. Tak też zatytułował swój pierwszy film zrealizowany w 1934 roku, będący zarazem pierwszym w Polsce dokumentem z życia zwierząt. W 1936 roku zorganizował pierwszą w Polsce wystawę o tematyce przyrodniczej i myśliwskiej. Rok później zdobył złoty medal na Wielkiej Olimpiadzie Łowiectwa w Berlinie za zdjęcie przedstawiające dzika w lesie. W latach 193739 był asystentem profesora Wodnickiego w Katedrze Anatomii SGGW. Opracował metodę posługiwania się filmami i przezroczami podczas wykładów uniwersyteckich. Jako delegat polski wyjeżdżał dwukrotnie do największej europejskiej stacji ornitologicznej, znajdującej się w Rosji. Stał się znany, otrzymywał wiele zamówień na fotografię przyrodniczą, współpracował z czasopismem Łowiec Polski, Wszechświat, National Geographic. Działalność fotograficzno-filmową przerwał na czas wojny i okupacji. W 1939 roku brał czynny udział w wojnie obronnej jako podporucznik artylerii konnej. W dziennikach pisał: Ptaki współodczuwają smutek świata. Podczas okupacji współdziałał z oddziałami partyzanckimi. Pracował jako leśniczy w Puszczy Sandomierskiej. Po wojnie zamieszkał w Krakowie. W 1946 r. zorganizował Krakowski Instytut Filmowy. Instytut przekształcono później w Wytwórnię Filmów Oświatowych, mieszczącą się w Łodzi. W 1949 roku rozpoczął pracę w Instytucie Zootechniki UJ gdzie stworzył dział dokumentacji foto-filmowej zwierząt. W 1955 roku otrzymał Nagrodę Państwową II stop38

Włodzimierz Puchalski - pionier fotografii i filmu przyrodniczego w Polsce. Autor ponad 50 książek i albumów oraz 58 filmów dokumentalnych.


echo życia

NASZE ŻYCIE

nia za osiągnięcia twórcze w zakresie filmów przyrodniczych. Od 1956 roku pracował jako reżyser i operator filmów przyrodniczych w Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi. Włodzimierz Puchalski, od dzieciństwa poznawał tajemnice i piękno świata Natury. Udokumentował dziesiątki gatunków zwierząt i roślin a także różnych krain, miast i wsi Polski. Podróżował także w dalekie kraje. Był uczestnikiem dwóch wypraw arktycznych na Spitzbergen (1957 i 1958 r), których plonem było 5 filmów. Jednak na miejsce stałych powrotów wybrał „ptasi raj” w Morusach k/ Tykocina. Małą wieś, dokąd rok rocznie przybywał w pierwszych dniach przedwiośnia. Pisał: Widziałem w swoim życiu wiele jezior, rzek, rozlewisk, ale nieodparty urok tych bezkresnych wód, właśnie tam, w Morusach, obejmujących ogromną przestrzeń krajobrazu, należy w moich wspomnieniach do najpiękniejszych. Wokoło roiło się od ptactwa. Ptaki, które darzył największą sympatią nazwał rozśpiewanymi klejnotami naszej przyrody. Z Morus wyruszał także nad Biebrzę, nad jezioro Wigry, do Puszczy Białowieskiej. Latem 1978 roku Puchalski pożegnał się z Morusami, załamany przegraną walką o Dolinę Narwi. Regulacja Narwi i melioracja doliny zniszczyła bezpowrotnie “ptasi raj”. Jesienią 1978 r. Włodzimierz Puchalski wyjechał z wyprawą Polskiej Akademii Nauk na Antarktykę. W pamiętnikach prowadzonych podczas wyprawy pisał: „Śniła mi się polska wiosna nad Narwią z kaczeńcami, żabami, bocianami” (listopad 1978). Zmarł na Wyspie Króla Jerzego. Jego grób został wpisany na listę obiektów historycznych Antarktyki. Wiedzę przyrodniczą i umiejętność obserwacji zwierząt wykorzystał nie tylko do dokumentowania, ale także do badania dzikiej natury. Miłośnik przyrody i jej obrońca, pracowity, zorganizowany, przyjazny wobec ludzi, urokliwy gawędziarz, dzielił się wiedzą z innym, zdobył wśród wielu sympatię i podziw. Na jego „Bezkrwawych łowach” kilka pokoleń Polaków uczyło się umiłowania ojczystej przyrody. Podczas zbierania materiałów do filmów i albumów niejednokrotnie towarzyszyły Włodzimierzowi Puchalskiemu ekipy filmowe, ale najbardziej cenił współpracę z ludnością miejscową. Wiele z nich owocowała przyjaźnią. Taka była też historia znajomości z Wackiem, 14 letnim chłopcem i leśniczym, którzy uczestniczyli w wyprawach i zdjęciach do albumu “Bezkrwawe łowy”. 39


NASZE ŻYCIE W zakończeniu „Bezkrwawych łowów” Włodzimierz Puchalski napisał: - Mnóstwo przeżyć utrwaliło się na taśmie pamięci – znacznie więcej niż zdjęć na taśmie filmu. Trudno opowiedzieć to wszystko, co oglądały nasze oczy. Po takie wrażenia trzeba samemu wyruszać w dalekie zakątki, w leśne ostępy, w gwarne kolonie ptasie. I jeszcze jedno pozostało z tych dni. Przyjaźń trzech ludzi, różnych wiekiem i zawodem, a zjednoczonych wspólnotą zainteresowań. Pożegnanie było serdeczne i krótkie, bo po co przeciągać przykre chwile. Gajowy powrócił do swoich zajęć. Wacek postanowił ukończyć szkołę w mieście. Podczas owej wiosny zdobył bowiem cenną praktykę i doświadczenie w zakresie... wytrwałości. Nauczył się, że cierpliwość i wytrwałość nagradza i zwycięża. Nie potrzebowałem się więc obawiać o jego przyszłość. A ja?... Musiałem pożegnać ptasie światy pełne dobrych znajomych i dobrych wspomnień. Nie na długo – do przyszłej wiosny!

echo życia Miejsca i wydarzenia upamiętniające Włodzimierza Puchalskiego. • Dom w Morusach koło Tykocina z pamiątkami po fotografiku. • Zbiór dorobku fotograficznego i filmowego w postaci tysięcy negatywów, fotogramów i przeźroczy w Muzeum Niepołomickim na Zamku Królewskim w Niepołomicach • Imieniem Puchalskiego nazwano odcinek drogi „za rzeką” w Tykocinie, który przemierzał każdego przedwiośnia w drodze do Morus • Konkurs fotograficzny im. Włodzimierza Puchalskiego organizowany przez miesięcznik Łowiec Polski • patron Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Przyrodniczych i Międzynarodowego Festiwalu Filmów Przyrodniczych organizowanych przez Wytwórnię Filmów Oświatowych i Programów Edukacyjnych w Łodzi • Jego imię nosi szlak turystyczny doliny środkowej Narwi, długości 53 km z Łap przez Płonkę Kościelną, Łupiankę Starą, Bokiny, Jeńki, Waniewo, Kurowo, Pajewo, Broniszewo-Stelmachowo, Tykocin, Morusy do miejscowości Góra. • Lodowiec Puchalskiego na Wyspie Króla Jerzego. • W roku 2009 obchodzono 100 rocznicę urodzin i trzydziestą rocznicę śmierci Włodzimierza Puchalskiego. Odsłonięto pomnik Włodzimierza Puchalskiego w Tykocinie autorstwa Leona i Mirosława Naumiuka, Galeria Bociania PTOP w Pentowie k/Tykocina prezentowała wystawę nieznanych zdjęć twórcy „Bezkrwawych łowów”, Muzeum im. Walerego Rzewuskiego w Krakowie przedstawiło wystawę “Fotografia Włodzimierza Puchalskiego Salon Artystyczny Kair 1949”, w Zamku Królewskim w Niepołomicach otwarto wystawę „Mistrz portretów natury”, poświęconą Włodzimierzowi Puchalskiemu autorstwa Wojciecha Plewińskiego. PS: Włodzimierz Puchalski przyznawał: Trudno powiedzieć, czy dążenie do obcowania z przyrodą wynika z chwilowej potrzeby przeżycia swego rodzaju przygody mającej uzupełnić jakieś luki w naszej psychice, czy też jest objawem głębszego pragnienia kontaktu z otaczającym nas światem w jego formie pierwotnej, kontaktu, by mógł na przykład wyostrzyć nasz instynkt samozachowawczy, ową naturalną samoobronę przed degeneracją. A może jest to po prostu łaknienie piękna, jakiś wrodzony imperatyw estetyczny, nakazujący nam obcowanie z owymi arcydziełami, których surową i zarazem nieskazitelną formę tworzy wielka artystka-przyroda.

40


echo życia WAŻNIEJSZE FILMY I ALBUMY: Ptasia wyspa /I nagroda MFF Fontainebleau i I nagroda MFF Edynburg 1947/, Wykluwanie się piskląt /Honorowe wyróżnienie MFF Londyn 1948/, Skrzydlaci rycerze /I nagroda Kongres Ochrony Przyrody Edynburg 1957/, Wyspa piór i puchu, Śpiewajace góry, Puszcza białowieska /Srebrny Lajkonik IV OFF Kraków 1964/, Nasze zwierzęta stepowe, Nasze gady i płazy, Wśród łąk i wód /Złoty Światowid III OFF Dydaktycznych Łódź 1974 Książki/albumy: Bezkrwawe łowy, Wyspa kormoranów, W krainie Czarnej Hańczy, W krainie łabędzia, Ptaki naszych wód, Zwierzęta naszych lasów, Wśród trzcin i wód, Przyroda Arktyki, Rok w puszczy, Puszcza, Ptaki. Na rozlewiskach Biebrzy i Narwi, Przyroda Polski w fotografii Włodzimierza Puchalskiego, Ptaki naszych pól, łąk i wód. Zdobył 17 nagród na krajowych i międzynarodowych festiwalach.

oprac. Anna Worowska

41


NASZE ŻYCIE

echo życia

Możesz schudnąć w naprawdę przyjemny sposób

ZACZNIJ TAŃCZYĆ

W tańcu możesz sobie pozwolić na luksus bycia sobą - Paulo Coelho, „Czarownica z Portobello” Warto nauczyć się tańczyć - połaczyć przyjemne z pożytecznym. Taniec zamiast fitnessu to rewelacyjny pomysł dla pań i panów, którzy nie lubią tradycyjnych treningów. Podczas tanecznych zajęć można schudnąć i wzmocnić mięśnie równie skutecznie, jak uczęszczając na tradycyjny fitness lub do siłowni. Ale to nie wszystko! Taniec da to, czego żaden aerobik czy callanetics nie jest w stanie zapewnić: lekkość i grację oraz poczucie, że jest się seksownym. Taniec jest bardzo wyczerpujący, ale jednocześnie sprawia, że ciało utrzymuje doskonałą formę we wszystkich partiach mięśniowych. Podczas tańca człowiek czuje się lepiej zarówno fizycznie jak i psychicznie. Poza tym, kiedy za oknem jest szaro i ponuro, to najlepszy sposób, by robić coś ciekawego i nabrać przy tym kondycji oraz utracić parę kilogramów. Taniec daje bardzo dobre efekty zwłaszcza dlatego, że jest bardzo sympatycznym sposobem spędzania wolnego czasu. Tańcząc przy dźwiękach ulubionej muzyki, trudno się nie zapomnieć. Okazuje się, że tańcząc, ćwiczymy i nawet nie wiemy, kiedy zbędny tłuszczyk idzie w zapomnienie. Dużą utratę wagi będziemy mieli zagwarantowaną jedynie po długich, co nie znaczy że nudnych, godzinach. 42

Odkryto, że taniec to nie tylko rozrywka, ma działanie terapeutyczne. Zmniejsza różnego typu bóle. Pozwala nam się poczuć bardziej atrakcyjnym i przestajemy czuć zahamowania związane z wyglądem naszego ciała. Taniec elektryzuje i rozbudza nasze zmysły. Udowodniono także, że osoby często tańczące mają zdecydowanie lepszą odporność organizmu. Na taniec nigdy nie jest za późno. Tańczyć może każdy, niezależnie od wieku!!!

Afro - żywiołowy i dziki taniec pierwotnych plemion. Wykonuje się go przy akompaniamencie bębnów. Dużą rolę odgrywa w nim improwizacja. Można bardzo schudnąć, wyzwolić energię, oczyścić umysł z negatywnych myśli. W tym tańcu można naprawdę pójść na żywioł! Potrzebny jest tylko strój sportowy. Buty są zbędne.


NASZE ŻYCIE

echo życia Jive - taniec powstały w Ameryce, do Europy dotarł z amerykańskimi żołnierzami w 1940 r. - jego odmianą jest boogie-woogie. Jest bardzo podobny do rock and rolla. Jive jest tańcem bardzo szybkim. Kroki wykonuje się dynamicznie, wbijając ciężar ciała w parkiet, tak jakby chciało się szybko porozgniatać te uciekające pluskwy. Uwaga, po jivie trzeba odpocząć! Paso doble - hiszpański taniec oddający atmosferę areny i walki byków – corridę. Partner występuje w roli toreadora a partnerka odgrywa rolę byka. Sam taniec składa się z trzech części: wejścia na arenę, walki z bykiem i zabicie byka, parady po zakończeniu walki. Muzyka o charakterze marszowym wyzwala narastające napięcie, by przez poszczególne akcenty wzbudzić entuzjazm w ostatnim uderzeniu. Bardzo widowiskowy taniec, a tancerze specjalnie przygotowują się do rozpoczęcia przyjmując pozy i wprowadzając nastrój, by ruszyć z pierwszym uderzeniem muzyki. Efektowne zatańczenie paso doble wymaga od tancerzy dużych umiejętności i sztuki pełnej wyrazu. Paso doble to jedyny taniec, w którym pary nie mogą sobie pozwolić na luki czy skróty w prezentowanej choreografii, ponieważ poszczególne części tańca mają ściśle określoną liczbę taktów. Każda część w muzyce kończy się mocno akcentowanym uderzeniem, na które tancerze przyjmują efektowną pozę, stanowiącą podsumowanie dotychczasowego etapu walki. Samba – królowa karnawału w Rio. By zwiększyć jej dynamikę, ciało utrzymuje się nad przednią częścią stóp. Charakterystyczny falujący ruch w sambie w znacznej mierze wypływa z pracy przepony, polegającej na wypychaniu do przodu bioder i potem ich powrocie do tyłu. Tango - początkowo tańczono je w podrzędnych lokalach i domach publicznych, na ulicy, wśród kawiarnianych stolików, a jego popularność ciągle rosła, zwłaszcza dzięki pociągającej muzyce. Styl tańca, który powstał około 1900 r. w Montevideo i Buenos Aires, dziś nosi nazwę tango argentyńskie. Francuzi tak się w nim rozkochali, że stworzyli własny styl – tango paryskie, tak zwane apaszowskie. Jednak pochodzenie i wyjątkowo silne zabarwienie erotyczne tego tańca wywoływały wiele protestów. Radość tańczenia tanga była jednak tak ogromna, iż nie zważano na tego typu zakazy. Tango — zarówno taniec jak i muzyka — jest częścią światowego niematerialnego dziedzictwa kulturalnego ludzkości.

Taniec brzucha - jeden z najbardziej zmysłowych tańców, wywodzi się z Bliskiego Wschodu. Taniec brzucha ujędrnia całą dolną część ciała, od stóp po biodra. Wzmacnia też brzuch i plecy. Dzięki niemu kobiety wyszczuplą talię i pozbędą się bólu kręgosłupa. A przede wszystkim poczują się sexy! Tańczyć można boso lub w baletkach. Flamenco - dostojny, ale i pełen hiszpańskiego ognia taniec, który polega głównie na wybijaniu rytmu stopami (stepowaniu). Towarzyszą temu płynne ruchy dłoni, klaskanie i wirowanie spódnicy. Tancerzom akompaniuje na żywo gitarzysta, a często również śpiewak. Rytm flamenco może być bardzo skomplikowany, więc trzeba nastawić się na długie ćwiczenia, zanim dojdzie się do wprawy. Za to kiedy już opanuje się podstawy, będzie można improwizować i wyrazić w tańcu swoje najgłębsze uczucia. Co można zyskać? Pewność siebie, grację ruchów, poczucie rytmu. Wzmocnić mięśnie nóg. Podstawą są buty – na niskim słupku (3–4 cm), z okrągłymi noskami i paskiem w kostce. Zaawansowani tancerze kupują specjalne buty do flamenco. Spódnica musi być długa i szeroka, najlepiej krojona z koła. Kursy flamenco organizują szkoły baletowe, taneczne i specjalne studia flamenco. Salsa

Salsa narodziła się w latach 40. XX wieku na Kubie, a od końca lat 80. nieprzerwanie króluje w muzyce rozrywkowej. Łączy w sobie rytmy latynoamerykańskie i afrykańskie. Ma wiele odmian, ale jej główne cechy to szybkie ruchy stóp i miękkie ruchy bioder. Na początku możesz mieć wrażenie, że kroków jest „za dużo” w stosunku do rytmu, ale szybko się można do tego przyzwyczaić. Salsę można również tańczyć w parach. Uwaga! Te zajęcia wymagają niezłej 43


echo życia

NASZE ŻYCIE kondycji! Tempo jest naprawdę szybkie - dzieki temu spalisz tkankę tłuszczową, wzmocnisz nogi i ujędrnisz pośladki. Poprawisz też koordynację ruchów i nabierzesz wdzięku. Na zajecia potrzeba założyć szerokie spodnie lub krótką spódniczkę. Buty muszą dobrze trzymać stopę i mieć dość śliską podeszwę.

Kilka wskazówek: - Chcesz schudnąć, postaw na salsę, afro lub funky! Tańcząc prze godzinę, możesz spalić nawet 500 kcal. A zajęcia zazwyczaj trwają aż 1,5 godziny! - Masz problemy z kręgosłupem? Zapisz się na taniec brzucha. Wzmacnia mięśnie dolnej części pleców. Unikaj za to salsy, afro lub funky. - Jeżeli jesteś w ciąży, wybierz taniec brzucha lub bollywood. Te zajęcia mogą cię przygotować do porodu. Są nawet specjalne kursy tańca brzucha dla przyszłych mam. - Gdy masz problemy z sercem, poprzestań na spokojnych tańcach indyjskich. - Jeśli masz problemy z kolanami, także wybieraj łagodne rytmy, zrezygnuj z flamenco. Stepowanie może je poważnie obciążyć. Unikaj też afro i funky, bo za dużo w nich podskoków. - Kiedy jesteś zestresowany, idź na taniec bollywoodzki, salsę lub taniec brzucha, a gdy brak ci energii, ruszaj na flamenco, afro, salsę, funky! - Każdy rodzaj tańca aktywizuje do pracy mięśnie brzucha, pleców, ud oraz pośladków. - Flamenco idealnie wyrzeźbi nam nogi! - Chacha, samba i rumba to najodpowiedniejsze style do walki z tłuszczykiem na biodrach i brzuchu. oprac. Aniela Szymańska 44

Tańczyć każdy może... ale nie wszystkie rodzaje tańca nadają się dla każdego. Trzeba sprawdzić, co możemy wybrać, żeby sobie nie zaszkodzić i zawsze dobrze się bawić!


echo życia

DLA CIEKAWYCH ŚWIATA

Dam Ci cynk, że cynk jest pierwiastkiem piękna…. Czy lubią Państwo pić szampana? Ja tak, okazjonalnie oczywiście. Długie kieliszki, pełne uroczych, uderzających w głowę bąbelków, poprawiają nastrój i uwznioślają chwilę… Szampan daje mi poczucie luksusu, a do tego w jego środku kryje się magia zdrowia. To szczególne wino musujące zawiera całe mnóstwo pożytecznych składników, takich jak, potas, wapń, magnez, fosfor, lit, ale przede wszystkim ważny dla układu nerwowego cynk. Szampan przeciwdziała wzdęciom, jest moczopędny, dobrze działa na trawienie, stany zapalne górnych dróg oddechowych i oczyszczająco. Pamiętać jednak należy o stosownym umiarze ze względu na zawartość ok. 12-13 proc. alkoholu! Słynna Madame de Pompadour, twierdziła, że „szampan jest jedynym winem, po wypiciu którego kobieta pozostaje piękna”! Ale nie o szampana nam dziś chodzi, lecz o CYNK. Chińczycy jako pierwsi odkryli właściwości cynku około 1500 roku p.n.e. W starożytnych Chinach kobiety nacierały twarz zawierającymi cynk perłami, co miało nadać skórze zdrowy wygląd i niepowtarzalny blask. Sproszkowane perły były wykorzystywane do robienia takich kosmetyków jak szminki do oczu i ust, pudrów oraz lakierów. Co ciekawe, wiele Chinek do tej pory zjada pył perłowy lub używa kosmetyków zawierających wyciąg z pereł. Królowa Egiptu Kleopatra, dzięki kąpielom w kozim mleku, uznawanym za bogate źródło cynku, do dziś jest symbolem nieprzemijającego piękna. Do europejskiej kosmetologii cynk przywędrował znacznie później, dopiero w XVIII wieku, a dokładnie w roku 1746, kiedy Andreas Margraaf po raz pierwszy oznaczył i opisał jego cząsteczkę. W 1869 roku francuski naukowiec Rualin dowiódł, że cynk odgrywa niezwykle istotną rolę w prawidłowym wzroście człowieka. Od tego czasu, w wyniku licznych badań, udowodniono, że cynk ma ogromny wpływ na zdrowie i piękno ludzkiego ciała. Cynk jest drugim co do ważności mikroelementem obecnym w ludzkim organizmie (pierwszym jest żelazo) - fakt ten został potwierdzony dopiero w 1957r. Jest obecny w centrach aktywnych wielu (około dwustu) enzymów uczestniczących w różnych procesach, w tym w przemianach metabolicznych. W związku z tym cynk ma wpływ na wszystkie podstawowe procesy życiowe. Bierze udział m.in. w mineralizacji kości, gojeniu się ran, wpływa na pracę układu odpornościowego, prawidłowe wydzielanie insuliny przez trzustkę oraz na stężenie witaminy A i cholesterolu. Ma swój udział w regulacji ciśnienia krwi i rytmu serca. Cynk działa leczniczo na wrzody żołądka, uporczywe żylaki, reumatyzm, owrzodzenia, trądzik, choroby skórne. Cynk zwiększa produkcję plemników. Cynk znajduje się we wszystkich komórkach ciała, a w szczególności w komórkach oczu, wątroby, mózgu, mięśni oraz organów rozrodczych. Jednym słowem cynk to „cudowny” pierwiastek zasługujący na szczególną uwagę. 45


DLA CIEKAWYCH ŚWIATA

echo życia

Jego minimalne dzienne spożycie wynosi 5 mg, zalecane 15-20 mg. Wchłanianie z przewodu pokarmowego kształtuje się na poziomie 10-40 proc. i zachodzi głównie w jelicie cienkim. Wchłanianie z pokarmu jest regulowane hormonalnie i zależy od zapotrzebowania. Białka zwierzęce i kwas cytrynowy ułatwiają absorpcję cynku, natomiast żelazo i miedź utrudniają ją. Cynk to magiczny pierwiastek. Sprawia, że nasze włosy są zdrowe, gęste i lśniące, a skóra gładka i pełna blasku. Cynk posiada niezwykłe właściwości pielęgnacyjne, które coraz częściej doceniane są nie tylko wśród farmaceutów, ale również w salonach kosmetycznych. Na jego bazie powstają kolejne zabiegi upiększająco – regenerujące oraz luksusowe serie kosmetyków. Bierze czynny udział w przetwarzaniu kwasów tłuszczowych, co ma wpływ na proces regeneracji. Dodatkowo pierwiastek reguluje gospodarkę hormonalną oraz produkcję łoju wewnątrz skóry, co sprawia, że jest jednym z podstawowych składników maści przeciwtrądzikowych. Wpływ cynku na system immunologiczny powoduje, że skóra na dłużej zachowuje siłę, zdrowie oraz zahamowuje proces powstawania wolnych rodników. Stosunkowo łatwo jest poznać, że nasz organizm potrzebuje cynku. Możemy to szybko ocenić po kondycji naszej skóry, po wyglądzie naszych paznokci czy włosów. Niedobór cynku powoduje niedokrwistość, spowolnienie tempa wzrostu, wady wrodzone, złe gojenie się ran, łuszczycopodobne zmiany skórne, zapalenia skóry i utratę owłosienia, złą tolerancję glukozy, biegunki, utratę apetytu. U dorosłych mogą również wystąpić, kurza ślepota, zmniejszenie odporności, zaburzenia w grasicy i węzłach chłonnych, zaburzenia smaku i węchu. Może sprzyjać miażdżycy tętnic, ponieważ zmniejsza odporność komórek na uszkodzenia. U dzieci niedobór cynku sprawia, że są niższe niż rówieśnicy i gorzej rozwijają się umysłowo. Badania dowodzą, że cynk pomaga aktywować te części mózgu, które odpowiedzialne są za przetwarzanie informacji o smaku i zapachu. Dlatego też osobom chorym na zaburzenia smaku, a nawet anoreksję, podaje się farmakologiczne suplementy zawierające cynk, a ich dieta uwzględnia produkty bogate w ten mikroelement. Cynk obecny jest też w części mózgu, odpowiedzialnej za powstawanie wspomnień. Wchodząc w interakcję z innymi, obecnymi w mózgu związkami chemicznymi, stymuluje przesyłanie impulsów do układu sensorycznego, co oznacza, że im większy jest jego poziom w organizmie tym większa sprawność umysłowa. Cynk jest pierwiastkiem, który stymuluje do działania system odpornościowy. Z tego powodu to właśnie cynk jest pierwiastkiem, który obok witaminy C jest największym sprzymierzeńcem człowieka w walce z przeziębieniem oraz grypą. Zażyty odpowiednio wcześnie, zmniejszenia symptomy przeziębienia. Cynk odgrywa niezwykle istotną rolę w prawidłowej pracy siatkówki oka, a dokładniej jej centralnej części - plamki żółtej. Jest to wynik interakcji, w jaką wchodzi cynk z najważniejszą dla oka witaminą A, utrzymując jej optymalne stężenie we krwi i zużycie przez tkanki. Aby pozbyć się takich dolegliwości jak na przykład podrażnienie oczu, wystarczy przyjmować 30 mg cynku dziennie przez okres jednego miesiąca. oprac. Agnieszka Kierznowska

46


echo życia

DLA CIEKAWYCH ŚWIATA

Dajesz się nieść życiu czy wolisz żyć?

Większość ludzi boi się postępować inaczej niż wszyscy. Nie wiem, czy wiele jest osób, które zastanawiają się nad celowością czynności wykonywanych przez siebie w ciągu dnia. Wielu z nas złości się lub załamuje, czując że nie postąpiono z nimi sprawiedliwie. Ale czy sprawiedliwość istnieje? Oczywiście że nie, jeśli sądzimy, że świat lub inni ludzie mają wobec nas jakieś zobowiązania. Nasze życie powinniśmy budować w oparciu o pojęcie rzeczywistości, a nie sprawiedliwości. Świat jest, jaki jest. Nie jest sprawiedliwy, ani niesprawiedliwy. Jest. Koniec i kropka. Musimy nauczyć się żyć! Jeśli oczekujemy sprawiedliwości, nigdy nie będziemy żyć. Byłaby to postawa, która by źle wpłynęła na prawdziwą wizję życia, pochłonęłaby naszą energię, potrzebną do przeżywania teraźniejszości. Nie powinniśmy niczego oczekiwać od innych. Przede wszystkim w relacji małżeńskiej oczekuje się, by druga strona postępowała tak, jak nam się wydaje za właściwe. Gdzie jednak jest napisane, że jesteśmy zobowiązani robić to, co dyktuje nam drugi człowiek? Dlaczego jeśli jedno z dwojga zdradza, drugie - chcąc wymierzać sprawiedliwość - musi na niego krzyczeć, wywołać w nim poczucie winy, a nawet odwzajemnić mu się własną zdradą? Sądzicie, że ci ludzie naprawdę się kochają? A może lepiej, czy sądzicie, że umieją kochać? Czy zatem to rzeczywiście prawda, że sprawiedliwość jest po stronie tego, kto nie zdradza? Jest to niewłaściwe postawienie problemu. Człowiek może nie zdradzać fizycznie, lecz czynić to w myśli. Człowiek może być nieobecny podczas intymnego stosunku lub niechętnie go odbywać. Jest to „zdrada” wobec samego siebie! Nie istnieją zdrady, istnieją tylko wybory życiowe. Do nas, ludzi, należy nie sądzić, lecz żyć naszymi wyborami. Fakt, że mój partner mnie zdradził, nie powinien mnie skłonić do sądzenia go, lecz do dokonania wyboru między pozostaniem z nim a opuszczeniem go. Większość ludzi boi się postępować inaczej niż wszyscy. Nie wiem, czy wiele jest osób, które zastanawiają się nad celowością czynności wykonywanych przez siebie w ciągu dnia. Gdyby się nad nią zastanowiły, odkryłyby, że wiele z ich czynów, zachowań, postaw jest podyktowanych zwykłą tradycją, przyzwyczajeniem, konformizmem. Tymczasem trzeba walczyć o własną osobowość, która - jak widzieliśmy - jest jedyna i niepowtarzalna i w każdym przypadku godna szacunku i poważania. Nie oznacza to, że należy wszystko negować i być anarchistami, lecz ocalić własną osobowość, nie spłycać się, nie dostosowywać swojego poziomu do poziomu innych, bronić własnej wolności wyboru, własnych wartości. Może to okazać się trudne, będzie takie niewątpliwie, skoro większość ludzi woli raczej pozwolić się nieść życiu niż żyć, ale warto. Ręczę za to. Więcej w książce: Valerio Albisetti, W poszukiwaniu szczęścia

47


PODARUJĘ CI OPOWIEŚĆ...

48

Tamara Lempicki, Polska dziewczyna, 1933


echo życia Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot. I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego! Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem: - W chowanego? A co to takiego? - To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce. Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować. Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć. Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano. Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego. Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować. - Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo. Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień. Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! - na sam szczyt najwyższego drzewa. Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca. Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą?

OPOWIASTKI Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyły w sam środek wulkanu. Niestety, wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne. Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć,Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków. - Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania. Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania. Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu. Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os. Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność. Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć. W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego. Do znalezienia pozostała tylko Miłość. Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik. Patykiem zaczęło odgarniać gałązki... Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu. Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy. Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki. I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo. ANONIM

49


Weźmy dla przykładu różę albo lilię. W jakim celu dał im Bóg ich formę? I tak samo wszystkim innym rzeczom? Bóg stworzył lekarza i każe mu siać w ziemi medykamenty, i do tego w taki sposób, że może on poznać anatomię tychże ziemskich roślin. Następną ważną rzeczą jest, aby lekarz zwrócił się także ku anatomii chorób. Odkryje on wtedy i rozpozna zadziwiającą zgodność chorób ze środkami uzdrawiającymi. Znajomość bliźniaczego podobieństwa obu tych anatomii tworzy lekarza, bez tej znajomości jest on niczym. (...) Tak więc powinniśmy rozpoznać Boga w jego cudownym działaniu i pojąć, iż wszystkie, nawet najdziwniejsze twory, które widzimy, są tej samej natury, co zwykłe i rzadkie obrazy chorób. Paracelsus


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.