Design Alive 2015 Collector's Edition/Lodz

Page 1

magazyn pięknych idei

nr 16 jesień 2015   WYDANIE SPECJALNE Łódź Design Festival

LIGHT & FAST  WYDANIE SPECJALNE 16


OUR DESIGN AWARD # 73

LINDBERG Horn is a unique, handcrafted combination of exclusive buffalo horn and titanium. Each frame is customised to your particular preferences and individually numbered. Designed and made by LINDBERG in Denmark.



4 spis treści

16 NEWSLETTER 12 nowości, wiadomości, ciekawostki na dobry początek

Łódź Design Festival 2015 97 Łódź konsekwentna wg Aleksandry Kietli 98 MUST HAVE from Poland 100 Drwale do dzieła! w Stolarni Zmysłów z Tabandą, Barlinkiem i DA 102 Wydarzy się w Łodzi 104 Własnymi ścieżkami, czyli z nieMapą po Łodzi

WYDARZENIA 106 KOOPERACJE Gdynia W sieci zmian 110 Tauron Nowa Muzyka 10 lat inspirującego brzmienia 118 Koktajl Veni Vidi

SZTUKA ŻYCIA 34 Light & fast skialpinistyczna sztuka bycia 52 Future fashion tribes plemiona przyszłości 117 Redukcja walka o więcej miejsca

LUDZIE 38 Pajak Wojciech Pająk o istocie lekkości w biznesie 62 Maciej Siuda architekt wątpiący

designalive.pl

SZTUKA 48 Źródło w akwarelach Stanisława Barabasza

RZECZY 91 Stan zawieszenia rzeczy 114 SZTUKA WYBORU Smaki natury wg Gosi i Tomka Rygalików

FELIETONY 32 KRYSTYNA ŁUCZAK–SURÓWKA Selekcja Wakacyjnych wspomnień czar 54 OLGA NIEŚCIER Duch materii Rzeczy Wistość fotografii duetu Albarrán Cabrera 121 ALICJA WOŹNIKOWSKA–WOŹNIAK Mocne plecy ilustracji Marcin „Malik” Malicki

ARCHITEKTURA I MIEJSCA 70 Pokój z widokiem na Holmenkollen 72 Brzytwa Okhama Nie mnóż bytów ponad miarę 76 ARCHIKONY Brda magia prefabrykowanych czasów 80 Sezamie, otwórz się! Ostatnie dni kolekcji polskiego wzornictwa w zamkniętym magazynie w Otwocku

FILIŻANKA Zaprojektowana i ręcznie tworzona w cieszyńskiej pracowni Bogdana Kosaka. Ceramik jak zawsze z ogromną atencją dopieszcza każdy egzemplarz. A te są wyjątkowe, gdyż powstały na zlecenie Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Dostępne w dwóch wariantach kolorystycznych. Edycja limitowana, www.ceramikakosak.pl, www.nospr.org.pl „JIMEK X NOSPR X MIUOSH” To kolejne wydawnictwo pokazujące, że wartościowa architektura potrafi współgrać z muzyką. Śląska ma siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, która zaprasza na coraz ciekawsze projekty. Radzimir Dębski znany szerzej pod pseudonimem Jimek wystąpił w Katowicach z raperem Miuoshem. Efekt? Płyta uwieczniająca koncerty na CD i DVD. 59 zł, www.nospr.org.pl, www.miuosh-jimek.com

POSZETKA Rodzinna manufaktura założona przez Joannę Krajewska– Godziek, która na swój charakterystyczny produkt wybrała właśnie ozdobne chusteczki. W asortymencie także muchy, krawaty, skarpety, paski – po prostu garderoba męska na wysokim poziomie. Akcesoria szyte są lokalnie i w limitowanych ilościach. Od 99 zł, www.poszetka.com „HEY W FILHARMONII SZCZECIŃSKIEJ” Tytuł mówi już wszystko. Koncert nagrany z okazji 25– lecia grupy rozbrzmiał dzięki współpracy z muzykami orkiestry grającej na co dzień w murach budynku wyróżnionego w tym roku nagrodą im. Miesa van der Rohe. Akustyczne brzmienia utrwalone zostały na płycie będącej pamiątką zarówno dla fanów głosu Kasi Nosowskiej, jej grupy, jak i świetnie zaprojektowanego szczecińskiego budynku. 29 zł, www. filharmonia.szczecin.pl, www.hey.pl


PARIS

SINGAPOUR SINGAPORE

MIAMI MIAMI BEACH BEACH

JANUARy 22-26, 2016 SEPTEMBER 2-6, 2016

8-11 MARCH MARS8-11, 20162016

10-13 MAy 10-13, MAI 2016 2016

LET’S CALL THE WORLD MAISON The global network of events connecting and inspiring the interior design & lifestyle community Qui cum venisset ob haec festinatis itineribus The global network of events connecting Antiochiam, praestrictis and inspiring the interior design & lifestyle community MAISON&OBJET S’OUvRE SUR LE MONDE

WWW.MAISON-OBJET.COM

INFO@SAFISALONS.FR SAFI ORGANISATION, A SUBSIDIARy OF ATELIERS D’ART DE FRANCE AND REED ExPOSITIONS FRANCE / TRADE ONLy / DESIGN © BE-POLES - IMAGE ©DR - DZIMA1


6 edytorial

2 Orawa 21.12.2014

3 Orawa 28.12.2014

4 Orawa 24.01.2015

5 Orawa 27.02.2015

6 Orawa 12.03.2015

7 Orawa 18.03.2015

8 Orawa 16.04.2015

9 Orawa 24.04.2015

10 Orawa 16.05.2015

11 Orawa 22.05.2015

12 Orawa 6.06.2015

13 Orawa 19.06.2015

14 Orawa 19.07.2015

15 Orawa 5.09.2015

1 Orawa 30.09.2014

Light & Fast

16 Orawa 16.09.2015

designalive.pl

Orawskie. Zatrzymuję się tam, by zrobić to jedno zdjęcie (s. 54 ) – zapis lekkości. MiejWyjazdy tylko ze sobą. Nikt nie pyta: czy sce to samo, ale zawsze jest inaczej. Bo inne będzie padało, czy chcę kanapkę, gdzie pój- zbędne rzeczy (s. 117 ) zostawiam za sobą. dziemy, czy wziąć raki? Nadmiar wszystkie- Właśnie mija rok od pierwszego kadru. Plecak go (s. 80 ) przestaje dotyczyć. W bagażniku staje się coraz lżejszy (s. 36 ). plecak (s. 38 ) i buty, w głowie – Brzytwa Ockhama (s. 72 ). Decyduję tylko o sobie. Pójdę, gdzie zechcę, gdzie zaprowadzi inRedaktor naczelna stynkt (s. 62 ), bez snucia planów. W drodze w góry zawsze mijam Jezioro Numer 17 w grudniu


OFFICE BIOLOGY

WITAMY W DEKADZIE RÓŻNORODNOŚCI!

C0CREATION

TECHITURE

DESIGN FOR DIVERSITY

MICROMULTINATIONALS

W Kinnarps wierzymy, że zrozumienie i odważne wykorzystywanie zachodzących przemian, umożliwia stworzenie miejsc pracy na miarę nadchodzących czasów. Najważniejsze, aby zmiany przyczyniły się do poprawy komfortu przestrzeni, w której spędzamy tak dużą część naszego życia. Chcemy podzielić się z Państwem naszymi wnioskami, ponieważ przyszłość, którą obserwujemy, już tu jest, a dekada różnorodności wymaga nieszablonowego myślenia. Więcej na temat Raportu Trendów 2015 na www.kinnarps.pl/TrendReport


Zmysłowi przodownicy pracy w kadrze Macieja Szajewskiego. I drwale, i fotograf mieli bardzo poważnie przymrużone oko… nie, „oczy”… czy „oka”? Jak to się, kurczaczek, pisze? Więcej na s. 100

Redaktor naczelna Ewa Trzcionka e.trzcionka@designalive.pl

Dyrektor marketingu i reklamy Iwona Gach i.gach@designalive.pl

Znajdziesz nas w sprzedaży w sieciach Empik, Inmedio i Relay oraz w m.in.:

Dyrektor artystyczny Bartłomiej Witkowski b.witkowski@designalive.pl

Dyrektor wydawniczy Wojciech Trzcionka w.trzcionka@designalive.pl

Vitkac ul. Bracka 9

Redaktor prowadzący on-line Wojciech Trzcionka w.trzcionka@designalive.pl Zespół redakcyjny Sylwia Chrapek, Julia Cieszko, Karolina Kostyra-Fuja, Piotr Mazik, Angelika Ogrocka, Łukasz Potocki, Wojciech Trzcionka, Eliza Ziemińska Felietoniści Krystyna Łuczak-Surówka, Tomasz Jagodziński, Olga Nieścier, Marek Warchoł, Alicja WoźnikowskaWoźniak Współpracownicy Dariusz Stańczuk rmf Classic, Mariusz Gruszka Ultrabrand, Jan Lutyk, Rafał Soliński Logo i layout Bartłomiej Witkowski Ultrabrand

International sale Mirosław Kraczkowski mirekdesignalive@gmail.com Reklama reklama@designalive.pl fax: +48 33 858 12 65 tel. kom.: +48 602 15 78 57 tel. kom.: +48 602 57 16 37 Prenumerata prenumerata@designalive.pl Wydawca Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 fax: +48 33 858 12 65 e-mail: presso@designalive.pl

Sklep COS ul. Mysia 3 Bookoff Muzeum Sztuki Nowoczesnej ul. Pańska 3 Kraków Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Lipowa 4 Hotel Copernicus ul. Kanonicza 16 Hotel Stary ul. Szczepańska 5 Hotel Pod Różą ul. Floriańska 14 Poznań Concordia Design ul. Zwierzyniecka 3 Bookarest Stary Browar ul. Półwiejska 42

Katowice Geszeft ul. Morcinka 23-25

Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl fax: +48 33 858 12 65

Hotel Monopol ul. Dworcowa 5 Wrocław Hotel Monopol ul. H. Modrzejewskiej 2

Copyright © 2015, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

designalive.pl

Między Nami ul. Bracka 20

Sklep COS Stary Browar ul. Półwiejska 42

Skład i łamanie Ultrabrand

desiGNalive.pl

Warszawa

Pełna lista miejsc: www.designalive.pl


Citterio i Ty Konkurs Wygraj Stypendium Akademii Hansgrohe

Mediolan, Londyn, Eindhoven lub Lozanna czekają na Ciebie !

1

Zaprojektuj łazienkę lub wybierz gotowy projekt ze swojego portfolio

2

Wyślij do 10 grudnia

3

Wyjedź na wymarzony kurs 2 NAGRODY SPECJALNE 5000 zł dla PROJEKTU STUDENCKIEGO 5000 zł dla PROJEKTU ZREALIZOWANEJ ŁAZIENKI

Szczegóły na: www.akademiahansgrohe.pl Patronat medialny:


10 newsletter

1

Porażeni pięknem Wszystkie nowe polskie perełki architektoniczne przeżywają oblężenie, i to nie tylko miłośników architektury. Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, Filharmonia Szczecińska czy Teatr Szekspirowski w Gdańsku (na zdjęciu) momentami mają nadfrekwencję. Jedno to oferta i dostępność, a drugie właśnie architektura. Fenomen tłumaczy Joanna Wnuk-Nazarowa, dyrektor NOSPR: – Zapanował ład przestrzenny. A wraz z dokonującymi się przemianami w architekturze miasta dokonuje się mentalna przemiana społeczeństwa. Każdy, kto tu wchodzi pierwszy raz, jest porażony pięknem przestrzeni. Ma się tu nieodparte wrażenie, że muzyka otula słuchaczy. Powoduje to, że wszyscy uśmiechają się do siebie i pragną dłużej posiedzieć. To sprawa czystej przyjemności i uwielbienia dla tego miejsca. W tej wyjątkowej przestrzeni ludzie chcą ładnie wyglądać, wyróżniać się, a zarazem dopasować do foyer i sal koncertowych. Jest nadzieja, że gdy zaprojektujemy przestrzeń życzliwą dla człowieka, przyjdą tłumy. Tekst i zdjęcie: Wojciech Trzcionka

designalive.pl



12 newsletter

Zapis przeszłości Wzór kamuflażu

Dirt Pattern Material powstał jako limitowana edycja. Projektanci Daniel Mair i Arvid Wennel tworzący studio Mair / Wennel zafascynowani kamuflażem doszli do wniosku, że jego obecny wygląd zupełnie nie odpowiada naszym potrzebom. Jego funkcja zupełnie zniknęła, gdy wybraliśmy życie w przestrzeniach zurbanizowanych. Wpadli więc na pomysł stworzenia nowego rodzaju kamuflażu. Tkanina zaprojektowana przez nich nie ma na celu ukrycia posiadacza, a zamaskowanie jego przeszłości. To zbiór plam, które napotykamy w swoim życiu najczęściej – te z krwi, trawy, czerwonego wina, tuszu... Sam wzór ulega też zmianom, gdyż kolejne, przypadkowe zacieki użytkowników tylko go ubogacają. Proces twórczy nie ma końca, www.dirtpatternmaterial.com Sylwia Chrapek

2

designalive.pl



14 newsletter

3 Pięć żywiołów

Brahman’s Home. Klasyczne formy i naturalne materiały Nowa polska marka Brahman’s Home zaprezentowała premierową kolekcję mebli. Stoi za nią Wojciech Łanecki z Sir Henry Studio, dyrektor kreatywny marki, który postawił na czyste formy i wysokiej jakości, naturalne materiały. Ideały marki można zamknąć w inspirowanym filozofią Dalekiego Wschodu motywie połączenia Pięciu Elementów: kamienia, drewna, skóry, szkła i metalu. Symbolizują one kwintet żywiołów oraz poszukiwanie absolutu, w sanskrycie nazywany „brahmanem”. Kolekcję tworzy dwadzieścia jeden elementów: stoliki, stoły, krzesła, szafki i dodatki. – Staramy się pokazać naturalne piękno i tworzyć meble ponadczasowe – mówi Wojciech Łanecki. Wykorzystane do stworzenia kolekcji materiały to m.in. słynny marmur Carrara (tworzył w nim sam Michał Anioł). Elementy metalowe są wykonane ze stali szlachetnej i metodą galwanizacji pokrywane 24–karatowym złotem. Z kolei orzech amerykański, z którego powstały meble, jest gwarantem solidności i wytrzymałości – przed laty amerykańskie wojsko wykorzystywało go do produkcji broni. Drewno to ma również ponadprzeciętne walory estetyczne – wyróżnia go intensywna, ciemna barwa i nieregularna struktura słojów, www.brahmanshome.com

zdjęcia: materiały prasowe

Wojciech Trzcionka

designalive.pl



W hołdzie tajskiej tradycji Ścianka wieszakowa

Samo serce Tajlandii – Bangkok. To właśnie w tym miejscu wyrasta nieco niepozorne z nazwy, ale na pewno unikalne i zapadające w pamięć studio Onion. Tworzy je duet Arisara Chaktranon oraz Siriyot Chaiamnuay. Jeden z ich najświeższych projektów to Brick a Brack. Bloki, które idealnie sprawdzą się jako element ścianki łazienkowej. Ich kształt zaś pozwala na wykorzystanie jako wieszak na ręczniki czy na papier toaletowy. Projektanci fotografując swoje dzieło na zewnątrz, chcieli zaś odnieść się do kultury tajskiej oraz tamtejszych zwyczajów związanych z toaletą. Projekt posiada dwie odsłony – w kolorze ceglanym oraz biało–zielonej ceramice. Koncept, www.onion.co.th

4

zdjęcia: materiały prasowe

Sylwia Chrapek

designalive.pl


newsletter 17

Elastyczna wytrzymałość krzesła z... rajstop

Jednym z zadań studentów University of Applied Sciences Aachen było zaprojektowanie nowego przedmiotu. By przyszli projektanci mogli wykazać się kreatywnością, prowadzący utrudnił wyzwanie, bowiem nowość miała powstać z produktu używanego w życiu codziennym. Dodatkowo, jego właściwości miały zostać kompletnie zmodyfikowane i podane w nowym kontekście. Anna Hermann pokusiła się więc o wykonanie krzesła z rajstop. 50 DEN, bo tak brzmi jego nazwa odwołująca się do gęstości splotu użytych w projekcie 60 par, składa się ze stalowej ramy i ręcznie oplecionej wokół nylonowej tkaniny. Delikatne szybko niszczące się tworzywo dzięki specjalnej technice przeplatania staje się odpornym, ale i zachowującym swoją elastyczność materiałem. Można siadać bez obaw. Unikat, www.hermann-anna.com Angelika Ogrocka

5

Bananowe światł 6 obrane ze skórki Na ten pomysł mogli wpaść tylko oni. Job Smeets i Nynke Tynagel znani jako Studio Job już od początków działalności zaskakiwali podejściem projektowym. Sami określają swoje prace jako tworzone w nurcie nowego gotyku. Eksperymentować formalnie nie wahają się nadal. Najnowsze dzieło to lampy w kształcie obranych ze skórki bananów. Ten najpopularniejszy na świecie owoc wykonano w siedmiu wersjach, w tym pięć modeli stojących i jeden naścienny. Dmuchane szkło, które stanowi część świecącą pokrywa polerowany brąz o złocistej poświacie, co daje niesamowite wrażenie. Obiekty powstały w limitowanej edycji na wystawę organizowaną w belgijskiej Samuel Vanhoegaerden Gallery. Koncept, www.studiojob.be, www.svhgallery.be Angelika Ogrocka

designalive.pl


18 newsletter

Wyciszenie świata Słuchawki do (nie)słuchania

7

Zwykle nabywamy je, poszukując dźwięków idealnych – bardziej głośnych i wyraźnych. Zmieniamy marki, wygląd, kształt. A gdyby tak kupić słuchawki do tego, by wyłączać hałas? Here Active Listening stworzyła istniejąca od 2013 roku marka Doppler Labs. Parę bezprzewodowego gadżetu wkładamy do uszu, a ten łączy się za pomocą Bluetooth z aplikacją na smartfonie. Ten system aktywnego słuchania daje możliwość wyciszania, podkręcania wybranych dźwięków, a nawet dodawania do nich efektów. Wychwycony ton zostaje poprzez algorytm przetworzony i z nieodczuwalnym opóźnieniem pokroju 30 milisekund przekazany do aparatu słuchowego. Urządzenie może działać nieprzerwanie do sześciu godzin. Premiera w grudniu, www.hereplus.me, www.dopplerlabs.com Angelika Ogrocka

Marzenie audiofila

8

Nowatorsko i z klasą

Zajmuje niewiele miejsca. Jest prosty w swej budowie, a jednak zawiera wszystko, co potrzeba. Łączy współczesną technologię i klasyczny, analogowy dźwięk. Mowa o Gramovox – gramofonie, który odtwarza winyle... wertykalnie. Twórcy wychodzą z założenia, że płyty, jak i samo urządzenie do ich odtwarzania to nie tylko medium – to także małe dzieło sztuki. Gramovox pomyślany jest tak, by nie tylko dawał użytkownikom doznania akustyczne, ale i estetyczne. Wykonywany jest w dwóch wersjach – z drewna klonowego bądź orzecha włoskiego. Posiada wbudowane głośniki oraz wejścia, w które można wpiąć słuchawki czy inną formę nagłośnienia. Pierwsze dostawy planowane są na koniec tego roku. W przedsprzedaży dostępny już od 329 dolarów, www.gramovox.com

zdjęcia: materiały prasowe

Sylwia Chrapek

designalive.pl



20 newsletter

Po prostu „domek”

Z myślą o najmłodszych

9

Przyjaciółki, architektki, mamy. Maria Borgosz–Smaga i Dorota Łuczak–Leniar obserwując swoje pociechy, ich zmieniające się potrzeby, ale i dynamizm, postanowiły zaprojektować coś specjalnie dla nich. Dzięki temu powstało Kutikai, co w języku Tamilów oznacza „domek”, „bezpieczną kryjówkę”. Marka istnieje od kilkunastu miesięcy, produkując meble i dodatki dla dzieci. Dotychczas powstały dwie serie. Pierwsza to Linia z dziurką, gdzie detal, czyli tytułowy otwór staje się nie tylko elementem ozdobnym, ale i uchwytem. Z kolei Linia z daszkiem zakwalifikowana do tegorocznej edycji Dobrego Wzoru organizowanego przez IWP zmienia dziecięcy pokój w miejsce zabawy. Biurko czy łóżko w każdej chwili może zmienić się w zamek lub statek piracki. Wszystko zależy od nieskrępowanej wyobraźni maluchów i ich opiekunów. Meble wykonywane są z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, w poszanowaniu środowiska – naturalna sklejka brzozowa wykańczana jest ekologicznymi lakierami. Całość powstaje w małym rodzinnym warsztacie stolarskim na południu Polski. Prostota i niezwykłe podejście do dziecięcym pragnień objawia się także w proponowanych akcesoriach. Pościele, kołdry, maty, materace, ręczniki czy inne akcesoria łączą nienachalną estetycznie stylistykę oraz dobrej jakości materiały jak len lub bawełna. Od 140 zł, www.kutikai.pl Tekst: Angelika Ogrocka, zdjęcia: Jakub Pleśniarski, ilustracja: Marcelina Jarnuszkiewicz

Pastelowa absorpcja

Emma Buckley opracowała metodę barwienia w czasie studiów na Bath School of Art and Design. Teraz przekuła to w ciekawą ideę. Do pokolorowania ceramicznej zastawy stołowej użyła farb wykorzystywanych zazwyczaj w przemyśle włókienniczym. Gliniane naczynia wchłaniają rozlany barwnik, tworząc tym samym malownicze wzory. Dye Lines projektantka wykonuje ręcznie, co pozwala jej na zabawę z powstającymi deseniami. Jednak to jak będą wyglądały w ostateczności, okaże się po wypaleniu w piecu. Koncept, www.embuckley.com Angelika Ogrocka

designalive.pl

10

zdjęcia: materiały prasowe

stołowej ceramiki


DZIAŁ 21 WWW.IMM-COLOGNE.COM

Wydarzenie poświęcone koncepcjom wystroju łazienek i wnętrz podczas targów imm cologne.

CREATE. FURNISH. LIVE. MIĘDZYNARODOWE TARGI MEBLI I WYPOSAŻENIA WNĘTRZ 18–24.01.2016 Tu znajduje się światowe centrum aranżacji wnętrz. Najlepsze na początek: w styczniu na odbywających się w centrum Europy targach imm cologne wyznaczone zostaną najistotniejsze trendy i kierunki. W jednym miejscu spotkacie przedstawicieli branży meblarskiej z całego świata, odkryjecie wyjątkowe propozycje mebli i wyposażenia, akcesoriów dekoracyjnych i ekskluzywnych aranżacji wnętrz. Poznacie również najnowsze koncepcje z zakresu wystroju łazienek i wnętrz podczas wydarzenia LivingInteriors.

Przedstawicielstwo Targów Koelnmesse w Polsce Sp.j. ul. Bagatela 11 lok. 7, 00-585 Warszawa designalive.pl Tel.: +48 22 848 80 00, Fax: +48 22 848 90 11, info@koelnmesse.pl


22 newsletter

11 Kwiatowe origami

Doniczka rosnąca z rośliną Niemalże w każdym wnętrzu znajduje się przynajmniej jeden fragment natury. Doniczki na oknach, regałach czy na stole to codzienność nie tylko w biurze, szkole, ale i domu. Co jednak zrobić, gdy nasza roślinka z małej cebulki rozrasta się w większy florystyczny element? By po raz kolejnym nie być zmuszonym do przesadzania czy innych prac wokół, projektantki ze Studia Ayaskan zaproponowały nowe rozwiązanie. Begum i Bike Ayaskan wpadły na pomysł Growth. To doniczka rosnąca wraz z rośliną. Dzięki sprężystemu polipropylenowi i formie nawiązującej do japońskiej sztuki origami, naczynie pozwala na swobodny rozwój korzeni, a jednocześnie za każdy razem przybiera inny kształt. Prototyp, www.ayaskan.com Angelika Ogrocka

Włoska filozofia jedzenia

12

Dla bliskich z serca

Consolo to rytuał rodem z południowych Włoch. Związany jest z przygotowaniem pożywiania z sercem, a następnie podawaniem go na najlepszej posiadanej zastawie. Osoba przygotowująca posiłek chce w ten sposób wykorzystać kojącą moc podawanego jedzenia, a zarazem okazać swoje wsparcie i uczucie bliskim, którzy pogrążeni są w smutku. Projektanci związani ze studiem Dossofiorito doskonale wiedzą, że kuchnia zaspokaja nie tylko potrzeby fizyczne, ale i duchowe – to przeżycie nastawione na budowanie relacji, na okazanie bliskości, troski, wdzięczności. Jeden z ich najświeższych projektów, garnek Il Consolo, odwołuje się do tej bogatej tradycji. Dzięki swej budowie pozwala nie tylko na gotowanie, ale także na bardzo łatwy transport. Pomyślany tak, by podarowanie domowych dań było jeszcze prostsze – zarówno w domowym zaciszu, jak i w bardziej nietypowych kontekstach. Projekt powstał na potrzeby wystawy „Le Affinità Selettive – Premio Lissone Design in the occasion of EXPO 2015”, której kustoszem był historyk i teoretyk sztuki Aldo Colonnetti. Prototyp, www.dossofiorito.com

zdjęcia: materiały prasowe

Sylwia Chrapek

designalive.pl


designalive.pl


24 newsletter

Solne światło Dla potrzebujących

Azjatyckie kraje co rusz dotykają katastrofy pokroju trzęsień ziemi, erupcji wulkanów czy tsunami. Do jednych z najczęściej poszkodowanych należą Filipiny. Ulokowane na ponad siedmiu tysiącach wyspach państwo na co dzień odcięte jest od elektryczności. Z pomocą przyszła trójka naukowców pod wodzą Lipa Aisa Mijena z De La Salle University w Manilii. SALt (Sustainable Alternative Light) to lampa wykorzystująca do działania słoną wodę. Jej jedna szklanka z dwoma łyżkami soli pozwoli na emisję światła przez osiem godzin aż na pół roku. Ponadto jako substytut posłużyć może woda morska, której mieszkańcy wysp mają pod dostatkiem. Wynalazek daje także możliwość ładowania telefonów i baterii. Obecnie kilkaset produktów trafiło już do najbardziej potrzebujących, jednak twórcy przewidują także wejście na rynek sprzedaży, www.salt.ph

13

Angelika Ogrocka

Pacyfistyczny chleb w kształcie miny „Make Food Not War” nawołują aktywiści na całym świecie, polemizując z rządowymi programami wspierającymi działania militarne, zamiast skupiać się na globalnym problemie głodu. Te dwie sfery połączyły ze sobą projektantki ze studia Mortis Design. Jo Jurga i Martyna Ochojska przedstawiły projekt, którego już sama nazwa nawiązuje do jednej z min przeciwpancernych. TC/6 to forma do pieczenia chleba. Kształt tak przygotowanego bochna przypomina wygląd właśnie miny. Co ciekawe, koszt produkcji pieczywa to trzy dolary – dokładnie tak jak postawienie niebezpiecznego narzędzia walki. Z kolei jego rozbrojenie to kwota tysiąca dolarów. Edycja limitowana, www.mortisdesign.com Angelika Ogrocka

designalive.pl

14



26 newsletter

Futuryzm po alpejsku Górskie muzeum nr 6 Historia alpinizmu, wiedza na temat lodowców, gór, osadnictwa na szczytach – to niektóre z zagadnień prezentowanych przez Messner Mountain Museum. Założona przez włoskiego alpinistę i pasjonata Reinholda Messnera instytucja składa się z sześciu oddziałów, przy czym każdy skupia się na jednym zagadnieniu. Firmian, Juval, Dolomites, Ortles, Ripa oraz Corones. Ostatni z nich umieszczony jest na szczycie Kronplatz w Dolomitach. Otwarty w lipcu obiekt położony na 2 275 m n.p.m. to dzieło słynnej Zahy Hadid. Trzy ekspozycyjne piętra wkomponowała we wnętrze góry. Natomiast część wychodząca poza przypomina futurystyczną betonową bryłę lodu. Wyłaniający się z niej taras znajduje się wprost nad przepaścią, co zapewnia dreszcz emocji, ale i oferuje cudowne widoki na malownicze okolice. Enneberg, Pieve di Marebbe (BZ), www.messner-mountain-museum.it, www.mmmcorones.com, www.zaha-hadid.com Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcie: Werner Huthmacher

15

designalive.pl


DZIAĹ 27

designalive.pl


28 newsletter

16

do setki Na dzikim byku

Przełom lipca i sierpnia w naszej redakcji był bardzo gorącym okresem. I wcale nie mam tu na myśli tylko pogody. Dostaliśmy na kilka dni bezpretensjonalny samochód sportowy, mianowicie najnowsze źrebię ze stajni Mercedesa. Wprawdzie ma trójramienna gwiazdę tu i tam, jednak tak naprawdę to AMG GTS. Model niemający swojego odpowiednika w gamie tej szacownej marki ze Stuttgartu. W zasadzie jego miejsce narodzin to Affalterbach, niewielka miejscowość, gdzie swoją siedzibę ma firma AMG. Czekałem na te dni jak na szpilkach. Od momentu premiery tego modelu na Paryskim Salonie Motoryzacyjnym w październiku 2014 roku, przewijał się wciąż przez moje myśli. Już sam wygląd zewnętrzny powoduje szybsze bicie serca – proporcje klasycznego mocarza. Długa i płaska maska, niewielka kabina oraz krótki atletyczny tył, budzą respekt. Pierwsze filmy, które udostępnił Mercedes, zapowiadały też emocjonujący dźwięk. A jak było naprawdę? To wszystko jest tylko małym ułamkiem emocji eksplodujących we mnie za kierownicą tego dzikiego zwierza. Przez pierwsze godziny miałem wrażenie, że jest to dziki byk na rodeo i każde muśnięcie pedału gazu wywołuje u niego agresywną

designalive.pl

chęć zrzucenia mnie z grzbietu i wdeptania przy akompaniamencie, jaki wydobywa w ziemię. Przez pierwsze kilometry na ustach się z układu wydechowego, sugeruje szymiałem tylko niecenzuralne słowa. Szybko kowanie się bolidu formuły Nascar do liznalazłem ustronne miejsce, aby w spoko- nii startu. Jednak do wykorzystania mocy ju spojrzeć jeszcze raz na to, co mnie czeka. i wartości przyspieszeń potrzebujemy sporo Sylwetka auta ściąga każde oko znajdujące wolnej przestrzeni. 510 KM przekazywane się w zasięgu. na tylną oś robi swoje, nawet z aktywnymi Otwierając niewielkie drzwi, ukazują się systemami zapewniającymi bezpieczeństwo, kolejne elementy odwołujące się do dobrej nagłe wdepnięcie pedału gazu powoduje wyścigowej tradycji. Umiejscowienie spor- miotanie tyłem i przeniesienie do innego towego fotela nieomal na tylnej osi oraz po- wymiaru prędkości. Ten samochód nie przyniżej progu drzwi u niektórych entuzjastów spiesza, przenosi się z prędkości w prędkość. sportu motorowego przywołuje w pamięci W momencie uwolnienia lewego pasa, cała czarno–białe wstawki z Juanem Manuelem reszta staje w miejscu i tylko ten dziki byk Fangiem w roli głównej. Dodatkowo, jaki pędzi do przodu, rycząc i strzelając przy w tym aucie jest dźwięk! Tuż po starcie lekko każdej zmianie biegu z rury wydechowej. uniesiony z delikatnym strzałem opada na dół, Za ten stan rzeczy w naszym niebieskim bulgocząc jak muscle car. Sama procedura dzikusie odpowiada jeden człowiek. Westartu stawia włosy dęba. A dalej jest jesz- dług zasady „one man, one engine” w AMG cze lepiej. W mercedesowych materiałach składane są silniki. Ten nasz BiTurbo o powidać, że inżynierowie pracując nad dźwię- jemności 4 l w układzie V8, poza ogromną kiem, upodobali sobie ryczącego groźnie lwa. mocą dysponował również niebagatelnym Myślę jednak, że wzorowali się na Zygzaku momentem obrotowym 650 Nm dostępMcQueenie, bohaterze animowanego filmu, nym w szerokim zakresie obrotów, to dzięki gdy ten urządzał sobie nocne wypady w pole tej wartości zmiana prędkości odbywa się i straszył śpiące traktory. w tak krótkim czasie. W tym aucie nie da się pozostać anonimowym. Powolny przejazd przez bulwary Tekst i zdjęcie: Tomasz Jagodziński


DZIAŁ 29

Lewitujące

17

schrony uliczne

Nazwisko Jamesa Furzera warto zapamiętać. Ten młody architekt ukończył studia na University of Greenwich, a jego pomysły od początku były dostrzegane i doceniane. Ostatnim jest Homes for Homeless. Projekt zaangażowany społecznie zwraca uwagę na pomijaną przez społeczeństwo kwestię bezdomnych. Obrażani stają się często ofiarami kradzieży i aktów wandalizmu. Furzer chce temu zapobiec, tworząc modułowe schrony. Dzięki metalowym wspornikom, na których umieszczone będą budynki, ograniczony zostanie dostęp z ulicy, a tym samym przed ewentualnymi zagrożeniami, co zapewni bezpieczeństwo odpoczywającym. Wejście do wnętrza umożliwi chowana drabina. Drewniane kapsuły będą przystosowane do zmiennej angielskiej aury. Nad organizacją całości czuwać mają wolontariusze wyłonieni spośród bezdomnych. Póki co na portalu Indiegogo trwa zbiórka na zbudowanie pokazowego modelu, www.jamesfurzer.webs.com

zdjęcia: materiały prasowe

Angelika Ogrocka

designalive.pl


18

Ratując oceany Buty dla środowiska

„Jeśli umrą oceany, my też” – powiedział kiedyś Paul Watson i trudno odmówić mu racji. Z tego samego założenia wychodzą też osoby zaangażowane w inicjatywę Parley for the Oceans. Cel? Przekonanie osób z branży kreatywnej do wykorzystania w swoich projektach odpadów oceanicznych, a przez to – wzrost globalnej świadomości na temat problemu. Jednym z zaangażowanych jest pracujący w Londynie Alexander Taylor. Swoją kooperację z Adidasem rozpoczął już w 2008 roku, przygotowując produkty na odbywające się cztery lata później igrzyska olimpijskie. Tym razem również podjął współpracę z niemiecką marką. Owoce? Prototyp obuwia, których górna część wytworzona jest w całości z plastikowych odpadów oceanicznych wyłowionych u zachodnich brzegów Afryki. Buty zostały przedstawione po raz pierwszy podczas spotkania zatytułowanego „Oceans. Climate. Life”, które odbyło się w siedzibie głównej ONZ. Wstępnie fazę produkcji zaplanowano na wiosnę 2016 roku, www.parley.tv, www.adidas.com

zdjęcia: materiały prasowe

Sylwia Chrapek

designalive.pl


newsletter 31

Palczaste skarpetki

20

Alternatywą dla obuwia Dotychczas za najtrwalszy materiał wskazywano Kevlar. Szwajcarska marka Swiss Barefoot Company podważa tę tezę. Dyneema to polietylen o wysokiej masie cząsteczkowej. Krótko mówiąc, o wiele bardziej rozciągliwy, a przy tym wytrzymały. Właśnie z niego wykonane są Swiss Protection Socks – przypominające rękawiczki, tylko że na stopy. Idealne dla lubiących czuć grunt pod stopami, ale i na skałkę czy deskę surfingową. Skarpety kontynuują kampanię FYF – Free Your Feet. Po ich założeniu, mamy wrażenie chodzenia boso, ale specjalny typ wełny z mieszanką innych składników zapewnia odporność na zranienia, a także dobrą przyczepność i małą absorpcję wody. Skarpetki dostępne są zarówno w wersji krótkiej, jak i długiej. Za 79 dolarów, www.swissbarefootcompany.ch Angelika Ogrocka

Światło bezpieczeństwa

Innowacyjny kask

Lumos! Krzyczeli bohaterowie filmowych przygód Harry’ego Pottera za każdym razem, gdy chcieli wykrzesać ze swojej różdżki trochę światła. Dwóch bostońskich projektantów postanowili nieco oświetlenia zapewnić rowerzystom lubującym się w wieczornym przejażdżkach. Ew-wen Ding i Jeff Chen zadebiutowali na Kickstarterze, gdzie przedstawili inteligentny kask. Prócz funkcji ochrony głowy, umieścili w nim system informacji wizualnej. Rozlokowane diody stają się światłami hamowania, a nawet kierunkowskazami. Wystarczy podłączyć odpowiedni pilot do kierownicy, a urządzenie samo nawiąże kontakt z kaskiem. Lumos jest wodoodporny, a akumulator ładowany poprzez USB potrafi pracować przez 210 minut. Premiera przewidziana jest na maj 2016 roku. W przedsprzedaży dostępny od 99 dolarów, www.lumoshelmet.co Angelika Ogrocka

19

Mariaż żywiołów

21

Siłą powietrza

Boxfish z rodziny kosterowatych to dość niespotykana ryba. Kształtem przypomina sześcian, a mimo tego jest bardzo aerodynamiczna. Żyjące w wodzie zwierzę zainspirowało projektantów urządzeń podniebnych. Pochodzące z Gdyni interdyscyplinarne studio Nova połączyło atrakcyjny wygląd z technologią. Wiedza naukowa i umiejętności projektantów zaowocowały realizacją Coden. Ten wiatrakowiec zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa, łatwość używania oraz ekonomię eksploatacji. Wytrzymalsza konstrukcja powoduje mniejsze wibracje, opatentowane podwozie zwiększa komfort całego lotu, a opływowa forma znacznie obniżyła zapotrzebowanie na paliwo. Wiatrakowiec świetnie spisze się w lotach rekreacyjnych, fotograficznych, ale i sportowych czy patrolowych, www.codengyro.pl Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcie: Maciej Szajewski

designalive.pl


32 Krystyna Łuczak–Surówka SELEKCJA

WAKACYJNYCH WSPOMNIEŃ CZAR Kolejne wakacje za nami. Wspomnienia powracają w przygaszonym świetle coraz krótszych dni. Ciepła herbata ma kolor polskiej złotej jesieni i zapach mych dziecięcych podróży. Herbaty pite w szklance z koszyczkiem były moim przewodnikiem po wielu nowych miejscach. W wakacje zwiedzałam z nimi kawiarnie nad Bałtykiem. W rodzinnym Krakowie najwyżej ceniłam wyprawy do kawiarni „Malwa” oraz hotelu „Cracovia” Tekst: dr Krystyna Łuczak–Surówka Zdjęcie: Jan Lutyk

Historyk i krytyk wzornictwa. Wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Specjalizuje się w polskim designie

W

herbaciane podróże zabierał mnie tato. Zaczęliśmy, gdy z trudem mogłam oprzeć brodę o blat, ale robiłam to z dumą, będąc najczęściej jedynym dzieckiem w lokalu. Herbata, choć z fusami, miała smak dorosłości. W kawiarniach bywaliśmy za dnia, mogłam więc w pełni podziwiać ich wnętrza. Najbardziej eleganckie były zawsze kawiarnie hotelowe. Lubiłam je porównywać, zajadając się jakże wówczas wyrafinowanym, a obowiązkowym w każdym lokalu, deserem w postaci galaretki z owocami i bitą śmietaną. W niemal wszystkich poza herbatą i galaretką były duże kwiaty – przeważnie filodendrony lub fikusy, jak na obrazach Nachta–Samoborskiego. Ceramiczne mozaiki na ścianach, których do dziś tak niewiele przetrwało. Meble bywały różne. Lokal zawsze mi się podobał, jeśli miał fotele. Nie narzekałam, jak dorośli,

designalive.pl

na towarzyszące im niskie stoliki. Uwielbiałam fotele, najbardziej tapicerowane. Ten na zdjęciu bez wątpienia byłby faworytem jako: ładny i wygodny. Zdania nie zmieniam, choć od kilkudziesięciu lat nie używam słowa „ładny” w ocenie designu. Hotel Europejski w Warszawie, którego historia sięga połowy XIX wieku, odbudowany po drugiej wojnie światowej był zawsze synonimem luksusu i najnowszej mody. Przed wojną była tu restauracja i legendarna kawiarnia Loursa, w miejsce której w latach 60. powstał bar kawowy (w roku 1962 hotel otwarto pod nazwą ORBIS Hotel Europejski). Jego wnętrza znam jedynie z archiwalnych zdjęć i tym, co najbardziej zwraca uwagę, są fotele. Łupinowa forma siedziska z charakterystycznymi otworami przypomina projekt innego siedziska autorstwa Lesław Kiernickiego. Zaplecek w szpic daje dobre oparcie dla pleców, zwiększa komfort użytkowania i atrakcyjność wizualną modelu. Dynamikę podkreślają szeroko rozstawione, strzeliste, metalowe nogi. Fotele te wypełniały całe wnętrze, słusznie kradnąc dla siebie rolę bohaterów pierwszoplanowych. Widoczne przez ogromne okna parteru musiały przyciągać wzrok potencjalnych gości. Od dawna ich już tam nie spotkamy. Rozeszły się po domach prywatnych. Na rynku pojawiają się, rzadko wzbudzając od razu zainteresowanie, większe nawet niż pół wieku temu. Obok organicznych form mebli synonimem nowoczesności we wnętrzach publicznych lat 60. były lampy. Pamiętam je doskonale z dzieciństwa i uważam za moje pierwsze lekcje abstrakcji. Stożkowe abażury z krakowskiej kawiarni „Fafik” czy innej z Nowej Huty, której nie pamiętam (pamięć dziecka jest ulotna). Geometryczne układy świetlówek pod sufitami. Dużo kinkietów (nigdy nie widziałam ich tyle wkoło, co w dzieciństwie) i lamp

stojących na trójnogu. Formy owalne i jajowate, przypominające kosmiczne statki. Wiele lat temu znalazłam lampę, mogła być wyposażeniem jakiegoś lokalu publicznego. Tak przynajmniej o niej myślę, bo nie znam jej pochodzenia. Trafiła w moje ręce przypadkiem. Przypomniała mi kawiarniane podróże z dzieciństwa. Przypuszczam, że za sąsiedztwo miała fotel i stolik lub stolik i kanapę. Światło sączyło się powoli spomiędzy igelitowego oplotu abażura na wysokości sprzyjającej relaksowi w kąciku wypoczynkowym. Cenię przedmioty z przeszłości. Cenię, że oferują mi nie tylko wiedzę, ale i możliwość wyobrażania sobie tego, jaką rolę pełniły kiedyś w życiu innych. Pamiętam i blaski i cienie moich dziecięcych podróży. Moda na kawę parzoną z dekady na dekadę robiła w PRL–u oszałamiającą karierę. Obraz szklanki wypełnionej do połowy fusami mam wciąż przed oczami. Niemal jasny i wyraźny, bo często zasłaniany dymem z papierosów. Palono wszędzie, czego nie lubiłam, ale fascynowały mnie popielniczki i to mi zostało do dziś. W kolekcji mam i taką wyprodukowaną przez ZPS „Karolina” dla Linii Lotniczych LOT. Palono naprawdę wszędzie, również na lotnisku i w samolocie. Niektórzy wspominają, że tęsknią za czasami, gdy na pokładach samolotach można był palić. Tego nie pamiętam. Tylko landrynki w kształcie cząstek pomarańczy, wizyty w kabinie pilotów, na które zapraszano mnie co roku, kiedy lecieliśmy z tatą na wakacje nad morzem. Tato pił kawę z porcelanowej filiżanki z napisem LOT. Ach, prawdziwe naczynia na pokładów samolotów. To są dopiero wspomnienia, ale to już innym razem. Polska złota jesień sprzyja wspomnieniom. Czasami sięgają one dalej niż ostatnie letnie miesiące. Czasami cofam się w przeszłość własną. A nawet jeszcze dalej.


Fotel tapicerowany, lata 60. Lampa, koniec lat 50. Popielniczka, lata 60., prod. Zakłady Porcelany Stołowej „Karolina” w Jaworzynie Śląskiej Przedmioty pochodzą z kolekcji Krystyny Łuczak–Surówki, z wyjątkiem fotela, za wypożyczenie którego dziękujemy SH Studio w Warszawie

designalive.pl


light & 34 Sztuka życia

Tych rzeczy jest dokładnie tyle…


64 g czapeczka The North Face Horizon Folding Bill 616 g buty Salomon Speedcross 3 GTX 110 g spodenki Dynafit Trail DST

Tuż przed leżę kilkanaście minut na słońcu. Jestem spokojny, czas płynie powoli, nie ma ekscytacji, nie ma strachu. To raczej kontemplacja i rozwaga. Jedna z tych chwil, gdy nie chcę być gdzieś indziej. Jednocześnie nie ma podniecenia, nie myślę jak mi tu jest, nie nazywam. Jestem częścią tego świata Tekst i zdjęcia: Piotr Mazik

uż dekady temu bito rekordy szybkości górskich wejść i „odchudzano” sprzęt. Dziś wydaje się, że powstała z tego odrębna dyscyplina – light & fast. Tysiące wspinaczy i narciarzy wysokogórskich poprawia wyniki swoje i innych. Nie publikują osiągnięć, robią to dla satysfakcji własnej jedynie. Nie każdy chce mieć umowę sponsorską obligującą do facebookowych błysków. Szybkość, umiejętność bycia w górach samemu, brak potrzeby ochrony, to wystarczająca pokusa, żeby to zrobić. Patrzę na turystów codziennie. Noszą wielkie plecaki. Zwłaszcza zimą, zabezpieczają się, jak tylko mogą, często ponad miarę. Zwinięta mata dyndający blaszany kubeczek. Grube kurtki zapięte pod szyję i goreteksowe spodnie. Nadmierna ochrona i pozorna wygoda. Zabezpieczeni, ale ociężali. Uwielbiam pracę wysoko, na szczytach, ale pełniąc rolę przewodnika, o light & fast muszę zapomnieć. Wtedy w plecaku zawsze jest zbyt dużo. Gotowość na każdy problem prowadzonego przeze mnie daje satysfakcję, ale przy długim i pogodnym lecie, frustruje. Jak długo można tylko opowiadać o lekkości i szybkości? Pakując drugą i trzecią uprząż, wspominam ostatnie miesiące tatrzańskiej zimy – mój czas. I czekam na jesień. To wstęp do lekkości, bo wtedy można w górach być inaczej. Aż po kwiecień i maj – miesiące dla skialpinizmu najlepsze, gdy light & fast jest moim jedynym mottem. Wtedy co dzień budzę się z myślą: „idę na foki”. Sam. Dość mam już słów, opisu tego, co

widziane, siebie w rozmowie z innymi i innych w rozmowie ze mną. Cztery samotne wyjścia na foki w tygodniu pozwalają zachować odpowiednie proporcje. W kwietniu pomimo stu z okładem dni z nartami w górach, nie potrafię patrzeć na Tatry z okien domu. Niemal mechanicznie chcę tam być. Na fokach wszystko mam kompaktowe i wypracowane, bez nadmiaru rzeczy, ruchów, myśli – wychodzę z domu już w skorupach narciarskich, wieczorami nie rozpakowuję plecaka. Wiem, co mnie czeka, nie ma zaskoczeń. Idąc oglądam świat, nie zajmują mnie braki, sprzęt, wybór celu. Nie jest to wydarzenie niezwykłe, wyjątkowy i wyczekiwany dzień, to raczej rutyna, codzienna praktyka. Potrzebuję tego szybkiego i samotnego ruchu. I mimo, że stało się to rutyną, nie nuży, nie ogranicza, a otwiera. Potrzebuję tego, by oddychać, myśleć, trwać i móc być z innymi. Nic tak mocno mnie nie przywołuje jak pogoda. Rześko, nocny mróz zwiastujący twarde zbocza, kilka chmur. Według widoku na Tatry układam zimą swoje dni. Co chwila spoglądam w okna. Klarowne niebo, szansa na okno pogodowe to przymus – ucieczka przed żalem po zaniechaniu, który pojawiłby się nieuchronnie około dziewiątej każdego poranka dobrej pogody – gdybym nie poszedł. Nie planuję, nie sprawdzam warunków, słonecznej ekspozycji zbocza, nie myślę w tych kategoriach. Nigdy nie zdobywałem, nie osiągałem, nie mierzyłem, nie rywalizowałem. Czekam, co się przydarzy. Wiem, że poradzę sobie w każdych okolicznościach. Nie stresu-

je mnie topografia, zagrożenie, warunki. Plecak mieści niewiele. Kurtka, litr wody, jabłko. Do tego buty, narty, kije, rękawice, spodnie, koszulka. Tyle. I cały dzień przede mną. Nie potrzebuję więcej. Mam wszystko. Wybieram dolinę i liczę, że los obdarzy mnie ewidentnym wyborem, dobrze spędzonym dniem. Całość planów zamykam w krótkim – „idę na foki”. Jak przez mgłę pamiętam poranki. Dopinanie rękawic, ściąganie kurtki na nadgarstkach, uderzenia plecaka. Przez Morskie Oko przebiegam, bo puch nie klei się do nart, mija dziesięć minut. Szybko, a percepcja jest spowolniona. Pole widzenia poszerza się. To spowolnienie wydobywa piękno świata, czas jest gęsty. Nie wypowiadam słów, nikomu nie patrzę w oczy, nie poprawiam sprzętu. Widzę przyrodę. Samotność. Idę w stronę dobrych śniegów, widoków. Nie pamiętam historii zjazdów, nie wertuję przewodników w poszukiwaniu wyceny trudności. To nie ma znaczenia. Więcej, to niepotrzebnie angażuje myślenie, kategoryzuje, wpisuje w historię i wreszcie – odciąga uwagę od tego, co istotne. Nie lubię egzaltacji górskiej. Dla mnie Tatry są każdego dnia. To codzienność. Fizyczność jest istotnym elementem. Obserwacja cielesności, koncentracja na właściwym ruchu, szukanie harmonii oddechu, rytmu serca i tempa, kieruje uwagę na mnie i na wpływie, jaki otoczenie wywiera na moje ciało. Zmęczenie po kilku miesiącach zanika, spychane jest do akcydentalnych chwil. Zamiast niego pojawia się trans wytrenowania. Wracając do tamtych momentów, designalive.pl


f  ast

36 sztuka życia

by pozwoliły mi tam być.


260 g plecak Camp Rapid 260 1800 g buty Scarpa Alien 98 g (pusta) butelka Sigg Classic Traveller 0,6l 200 g jabłko Jonagold 478 g kije Ski Trab Piuma Gara 3420 g narty Ski Trab Piuma Duo Freerando z wiązaniami Dynafit Speed Turn

Piotr Mazik skialpinista, taternik, wysokogórski przewodnik tatrzański i instruktor narciarski. Jednocześnie historyk sztuki specjalizujący się z w kulturze Podhala. Autor wielu wystaw i publikacji, w tym bestsellerowego albumu „Tatrzańska Atlantyda” wydawnictwa TPN, która ukazała się pod patronatem „Design Alive”

zauważam, jak często idąc po śniegu w górę, obserwuję swój cień. Rejestruję ruchy nóg, nawroty, pracę kijkami, wykrzywienia perspektywy. Oglądam cień z przełęczy, w środku stoku, na grani. On jest jedynym obrazem mnie, który mogę obserwować. Dowodem na rzeczywistość. Przeważnie trudności zjazdu spotyka się na końcu podejścia. Omijam je, nie widzę, bo jestem skoncentrowany na rytmie. Idąc bardzo szybko, uderzenia skorupy wybijają w świadomości ścieżkę. Transowość ruchu przyćmiewa myśl. Jestem tylko ruchem. Wyszukując stopni, wybijając otwory, niewiele myślę. Nie jem i nie piję. Zapamiętuję fakturę śniegu, przyglądam się nawisom, wybieram najbezpieczniejszą drogę, sprawdzam związanie warstw, rejestruję wybrzuszenia pokrywy skrywające kamienie. Jestem maszyną. Kalkulacje myślowe, typowe dla dolin rozdzielanie odpowiedzialności za decyzję, zaspokajanie potrzeb fizjologicznych odsuwane są na margines działań. Jedyna refleksja, na jaką mnie stać, to satysfakcja z umiejętności skutecznego bycia w górach. Cieszę się, że potrafię tu być. To mnie pcha, pobudza. Samotne poruszanie się w trudnym terenie jest ogromnie zajmujące. Jestem sam, a czuję, że uciekam od siebie. Uciekam od własnych myśli, które na dole poprzez nieustanność, ciągle płynący strumień, chwilami są nie do zniesienia. Z drugiej strony łatwość bycia w górach wynikająca z praktyki, zadziwia. Czasami nie rozpoznaję swojego ciała, nie czuję bólu, zmęczenia, kolan, nie pocę się. Być

może to dlatego często obserwuję cień. Tak jakbym nie wierzył, że to ja. To w pewnym sensie przekroczenie siebie. Jestem przekonany, że w wypracowanym tempie mogę iść w nieskończoność. Doświadczam harmonii. Widać już przełęcz – maleńkie wcięcie w grani. Kilka kroków i tam jestem. Zapomnę o trudzie wejścia, narkotycznej perspektywie endorfin zjazdu, wciągnie mnie pejzaż. Uroda świata wytrąca z transu podejścia. Leżę kilkanaście minut na słońcu. Jestem spokojny, czas płynie powoli, nie ma ekscytacji, nie ma strachu. To raczej kontemplacja i rozwaga. To jedna z tych chwil, gdy nie chcę być gdzieś indziej. Jednocześnie nie ma podniecenia, nie myślę jak mi tu jest, nie nazywam. Jestem częścią tego świata. Właściwie od dawna już się nie boję. Tysiące zjazdów tego mnie nauczyły. Pamiętam czas, gdy było inaczej. Emocje. Gdy myślałem o tym jak jechać, serce tłukło się w klatce. Nie lubiłem tego, było mi niedobrze. Ten stan wracał z momentem przerwy w działaniu. Ruch zawsze pomagał – pewny i wypracowany. Teraz, od kilku lat obserwuję emocje u innych. Myślę o light & fast. Zawsze tak chciałem. Po prostu wychodzić w góry każdego dnia. Niektóre marzenia z dzieciństwa czasami udaje się spełnić. Odpinam foki, dopinam buty. Wpinam buty w wiązania. Stoję tuż pod przełęczą na półcentymetrowych krawędziach nart. Obciążam górną nartę i kilka razy uderzam dolną o śnieg. Uginam kolana, dociążam narty. Słyszę go – jest zmrożony, pod spodem twardy. Każdy ruch ma być zaplanowany

i precyzyjny. W głowie mimowolnie stwarzam mapę zjazdu, schemat ruchów, możliwości ucieczki, zagrożenia. Lubię ten moment. Stoję i milczę, nie ruszam się. Spokojnie rozważam, kiedy zacząć. Light & fast to intensywne sekundy. Decyzja nie jest oddalona od skutków, wybory są jaskrawe. Zawsze to lekcja odpowiedzialności. Tam głęboka refleksja jest niebezpieczna, bo rozprasza. Pozostaje ruch. Zarazem transowy, ale także kształtujący, najczystsze sprzężenie myśli z działaniem. To świadome zawieszenie norm dolinnych czy przewodnickich. Uwalniam się od wygody podporządkowania im. Oddaję się we władzę żywiołowi, spotykam to, co nadchodzi niespodziewanie. Dosadność tego doświadczenia powoduje zakłócenia w jego analizie. Widzę siebie wtedy inaczej, z drugiej strony. Tak jakbym na chwilę stał się cieniem, który obserwuje podmiot zasłaniający mu światło. Pozostaje zapis fizyczności i wyobrażenie siebie. To zabawne, ale wszystkie trudne zjazdy widzę z zewnątrz. Widzę siebie, ale nie poprzez siebie. Jakbym oglądał całą scenę z góry. Nie pamiętam „oczami”, to wyobraźnia maluje te pejzaże. Ogromnie trudno jest powrócić do zapisu tych krótkich chwil. Może z powodu skondensowania emocji, pejzaży, trudności. Lub to fizyczność doświadczenia zakłóca procesy pamięci. Pamięć staje się błędna. Zamykam oczy i tam wracam… Jest początek jesieni. Jutro wolne. Biegnę w Tatry. Buty, koszulka, plecak, spodenki. Jabłko i woda. Wystarczą. designalive.pl


38 Dział

designalive.pl


ludzie DZIAŁ 39

Pajak

Szwajcarzy przecierali oczy ze zdumienia, że mała rodzinna firma w Beskidach jest w stanie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmaterializować projekt powstający latami, przy współpracy z uczelniami, a nawet rządem Tekst: Ewa Trzcionka Zdjęcia: Marek Ogień

N

ie ukrywam, że Pajak to dla mnie nie nowość. Czasy licealne spędzałam w Bielsku–Białej, gdy tam właśnie tworzyły się zręby profesjonalnego polskiego snowboardingu. Tworzyła się też subkultura snowboardowa – bielski freestyle. Każdy chciał jeździć na snowboardzie, a przynajmniej wyglądać tak, jakby jeździł. Trend wyznaczali najlepsi: bracia „Pepek” i Łukasz Starowicz, Wojtek i Grzesiek Pająk, Gosia Rosiak, Sebastian „Herman” Hermanowicz. Zawładnęli świadomością bielskich licealistów. Książki nosiło się w plecaku, który miał możliwość wpięcia snowboardu, bo po szkole (albo zamiast) jechało się do Szczyrku. Dobrze jak na plecaku było napisane Pajak, bo Pająk to była marka nie tylko olimpijskiej jazdy na desce, ale też akcesoriów, w których tworzeniu doradzał sam mistrz Wojtek Pająk. Spotykam się z Wojtkiem dwadzieścia lat później. Mam przed sobą spokojnego, dojrzałego przedsiębiorcę zarządzającego firmą Pajak Sport. A na sobie najlepszą rzecz, jaką kupiłam w przeciągu ostatnich lat – ultralekką puchówkę ze znakiem pajączka. Licealny sentyment? Nie. Ten wybór był racjonalny. Zakładam ją w chłodne letnie wieczory i na zimowe górskie wspinaczki; idąc na zakupy i na jazzowy koncert. Mieści się w koktajlowej torebce. Czym dziś jest marka Pajak? Należałoby zacząć od tego, że jesteśmy małą firma rodzinną i to umiejscawia nas na rynku. Nie konkurujemy z firmami wielkoformatowymi, sprzedającymi duży wolumen produktów według schematu:

produkcja w Chinach i sprzedaż w Polsce w sieciach sklepów. Kładziemy nacisk na jakość i na klienta z wyższej półki, świadomego swoich wyborów, wiążącego z produktem zamiary dotyczące aktywności, którą będzie uprawiał. A jak wyglądały początki? Jestem sukcesorem. Firmę zakładali moi rodzice, Ewa i Andrzej, w czasie, gdy studiowali i jeszcze nie byli małżeństwem. Wtedy, wiadomo, nie było dostępnych surowców. Pamiętam opowieść rodziców, jak z zasłon szyli jakieś spodnie. Co studiowali Ewa i Andrzej? Oboje studiowali w Gliwicach, na kierunku elektrycznym politechniki. I tam to się wszystko zaczęło. Potem pobrali się i zamieszkali w Bielsku–Białej. Tamte czasy już pamiętam. Była nas trójka rodzeństwa, a wszystko odbywało się w domu. Na początku były puchowe łapawice – ciepłe rękawice – i wyglądało to bardzo śmiesznie, bo cała produkcja odbywała się w mieszkaniu, w bloku, na dziesiątym piętrze. Do tego z czasem została podłączona sąsiadka – nałogowa palaczka i wchodząc do jej mieszkania, można było zawiesić siekierę na dymie. Ona szyła, mama napychała puchem te rzeczy w łazience. Maszyna do szycia stała na umywalce, a w wannie był wór z puchem. Łazienka była na ten czas z naszego życia wyłączona. Dla kogo były te rękawice? Wtedy nie szyło się „dla kogoś”, bo wszystko, co się uszyło, było sprzedawane. Później, jak już zaczęliśmy szyć kurtki puchowe, to nieraz zdarzało się, że ktoś dzwonił w sobotę. Otwieram drzwi, a tam cały autobus Jugosłowian: „Dzień designalive.pl


Produkty Pajaka od kilku lat są nagradzane za wzornictwo i funkcjonalność. Między innymi plecak XC–3 jest laureatem nagród Must Have oraz Śląska Rzecz

designalive.pl


ludzie DZIAŁ 41 dobry, przyszliśmy po kurtki.” To miałeś ciekawe dzieciństwo! Oj, miałem. Potem przyszedł okres transformacji, skończył się komunizm i wtedy w naszej firmie nastąpił czas największej prosperity. Puchowe rzeczy spadły na drugi tor i zaczęliśmy szyć śpiwory syntetyczne, które w tym czasie, a był to początek lat dziewięćdziesiątych, robiły furorę w Polsce. Praktycznie wszystko, co uszyliśmy, sprzedawaliśmy. Ogromne ilości. I tak przez całe lata 90. Potem rynek się nasycił, coraz więcej globalnych marek zaczęło być obecnych w Polsce, produkty były coraz tańsze. Wtedy zwróciliśmy się w kierunku współpracy z zagranicznymi firmami. Szyliśmy na zlecenie dla innych nie tylko z Polski, ale też z Europy. To już działo się poza waszą łazienką? Tak, to już jest opowieść o dwie siedziby dalej. Wróciliśmy do puchu, szyjąc dla innych kontrahentów i okazało się, że jesteśmy w tym bardzo dobrzy, że puchowy background zaczyna procentować. Zleceń było coraz więcej i w tym czasie marka Pajak oraz nasze produkty zeszły na bok. Jednak przez to, że szyliśmy puchowe rzeczy, postanowiliśmy z czasem wracać do tej technologii. Dla kogo szyła firma Pajak z Bielska–Białej? Bardzo dużo szyliśmy dla niemieckiej firmy Yeti, dla Crux’a, brytyjskiej marki, która oferowała specjalistyczne, drogie ubrania i akcesoria dla wspinaczy. To były początki lat dwutysięcznych. Co decydowało, że to waszą firmę wybierali na podwykonawcę? Jakość i biegłość w trudnych technologiach to był klucz, dzięki któremu dostawaliśmy te zlecenia. Wtedy też powoli zaczęliśmy wracać z naszym brandem Pajak. Z początku opierało się to na syntetycznych śpiworach, mieliśmy też w ofercie kurtki membranowe i sporo plecaków. Kiedy okres plecakowy się skończył, postanowiliśmy w ofercie zostawić tylko dwa–trzy bardzo lekkie i specjalistyczne. Jeden Extreme – do sportów górskich okołozimowych: skitouring, snowboarding i ultralekki XC–3, któremu zaczęliśmy się poważnie przyglądać i opracowywać całą koncepcję. Na początku celem było, by stracić jak najwięcej wagi, co nam się udawało przy każdej z trzech kolejnych wersji. Teraz opracowujemy czwarty model. Lżejszy nie będzie, ale w planach jest kilka fajnych rozwiązań technicznych. Usuwamy z niego szwy, traktując jako jedną całość. Kto kupuje taką rzecz? Ten produkt cenią głównie ludzie wyznający filozofię light & fast, czyli cenią sobie funkcjonalny i lekki ekwipunek. To nie jest produkt z mnóstwem funkcji, gdzie połowa jest nieprzydatna lub bywa przydatna niezmiernie rzadko. Każdy taki gadżet ważyłby kolejne gramy. Choć nie jest efekciarski, to część naszych

klientów przyciąga do tego plecaka jego wynikający właśnie z tego okrojenia funkcji wygląd. Jak dochodzicie do takich efektów? Jak wygląda proces badań i testów? Każdy produkt musi przejść tzw. testy polowe, czyli być w akcji. Sami jesteśmy aktywni i też bierzemy te nowości do sprawdzenia. Ale też wysyłamy je do ludzi, którzy z nich korzystają przez jakiś czas. Niektórzy potrafią rozłożyć go na części pierwsze i takie drobiazgowe opinie dużo nam dają. Współpracujecie też z Andrzejem Bargielem, młodym, wybitnym skialpinistą. Każda rzecz na jego wyprawie przechodzi prawdziwy testowy poligon. To chyba niezastąpione źródło wiedzy o produkcie? To są testy ekstremalne i niezwykle cenne. Andrzej Bargiel z tym plecakiem zjechał już z dwóch ośmiotysięczników. Był z nim na Shishapangmie i na Manaslu i stamtąd dostaliśmy bardzo dużo wskazówek. Andrzej do tego plecaka przypina narty i w niektórych miejscach, poprzez ekstremalne obciążenia, ruch i krawędzie nart, powstały uszkodzenia, które w normalnym użytkowaniu mogłyby nigdy nie wyjść. Działo się to jednak podczas trekkingu, gdy na przemian lało i wiało, plecak narażony był na bardzo niskie temperatury, powyżej 3 000 m npm., doszło jeszcze promieniowanie UV, pod którego działaniem każda tkanina zmienia swoje właściwości – szybciej się przeciera, może się rozedrzeć, jej struktura stajes się jak kartka papieru. Ta wrażliwość tam wyszła. Ponadto, po sugestiach Andrzeja wszystkie mocowania taśm, pasków i innych elementów w plecaku CX–3 postanowiliśmy podwójnie ryglować, by nic się przypadkiem nie wysnuło. Przy tak lekkich produktach, często się o tym zapomina. Po wyprawach Andrzeja kładziemy na to nacisk. Wspomniałeś, o wielkim powrocie firmy do puchowej odzieży. Co w tym puchu takiego wspaniałego, że warto do niego wracać? Po pierwsze polski jest w tej chwili najlepszy na świecie. Wynika to z faktu, że hodowla gęsi kołudzkich typ W–31, z których pochodzi puch, jest od dłuższego czasu usystematyzowana. Gatunki nie są mieszane, stąd bierze się jego powtarzalna jakość i doskonała rozprężność. W tym momencie coraz więcej firm z całego świata sprowadza ten doskonały jakościowo surowiec z Polski. Wiele firm na powrót do Europy przenosi też proces szycia, widząc, że w Azji nie są w stanie uzyskać tak wysokiej jakości. Sami mamy coraz więcej takich zapytań. Wspominałeś o początkach firmy, o latach osiemdziesiątych–dziewięćdziesiątych Co ty, jako chłopak, w tych czasach robiłeś? Uczyłem się. W 1994 poszedłem do liceum. I jeździłem na snowboardzie. designalive.pl


Rodzinna firma założona przez Ewę i Andrzeja Pająków powstała w 1983 roku w Bielsku–Białej. Dziś kierują nią: Andrzej z synem Wojciechem oraz Wojciech Kłapcia. Pajak Sport od lat zaskakuje innowacyjnymi rozwiązaniami, wypełniając lukę na polskim rynku. Dostrzegliśmy ich wyjątkowość, nominując do nagrody Design Alive Awards w kategorii Strateg. Wraz z Pajakiem stworzyliśmy też najnowszą odsłonę promującej nagrodę wystawy


ludzie DZIAŁ 43 Profesjonalnie. Na początku lat 90. byłem jeszcze narciarzem i jeździłem w kadrze Polski juniorów. Potem do 2000 roku należałem do snowboardowej kadry Polski. Praktycznie całe dzieciństwo spędziłem na śniegu. Jeździliśmy na zawody, przygotowania, właściwie pół świata zwiedziłem wtedy. To doświadczenie służy ci w biznesie, który prowadzisz? Jasne, bardzo. Dzięki tym podróżom mam łatwość nawiązywania kontaktów, znam języki i różne inne uwarunkowania kulturowe. Jest mi teraz łatwiej poruszać się w biznesowych międzynarodowych sytuacjach. Drugą stroną jest to, że wiem, czego oczekiwać od naszych produktów. Obycie z aktywnościami górskimi bardzo mi pomaga w procesie projektowym. Z racji tego, że dużo czasu spędzam i spędzałem na śniegu, w górach, zwracam uwagę na to, jak planować i wykorzystywać ekwipunek. To pomaga w szybkim ocenieniu, czy dany produkt jest wart dalszego rozwoju, czy może trzeba go porzucić. Jaka jest droga decyzji w waszej firmie? Stanowimy team, w którego skład wchodzą: Andrzej Pająk – mój ojciec, Wojtek Kłapcia – nasz wieloletni pracownik i ja. Jako zespół kolektywnie podejmujemy decyzje. Więcej w tej pracy jest intuicji, czy opieracie się na jakichś ogólnoświatowych badaniach, prognozach, tendencjach, podglądaniu tego, co robi konkurencja? Na pewno więcej w tym intuicji, to nasz styl zarządzania. Oczywiście obserwujemy outdoorowy rynek i zmieniający się świat, mamy oczy szeroko otwarte, ale przez to, że jesteśmy mali, mamy możliwość kierować się intuicją i próbować różnych dróg. Jeśli coś u nas zaistnieje jako pomysł, jesteśmy w stanie bardzo szybko go zweryfikować. Z czego ta umiejętność się bierze? Z tego właśnie, że firma jest kameralna. Wszyscy jesteśmy blisko. Mamy wspaniałe panie projektantki – Danutę Furczyk i Alinę Rozmus, które są w stanie nasze pomysły bardzo szybko przelać na papier, rozłożyć na części i odszyć testowy produkt. Pracują u nas już od około 25 lat. Są niezastąpione. Kiedy przykładowo mówię o jakiejś nowej kurtce, one wyciągają jakiś starszy model i już planują: „Tu skrócimy, tam inaczej podetniemy, tu przeszyjemy”. Nazajutrz dostaję gotowy produkt. To bardzo ważne, bo szybko możemy zmaterializować pomysł, a co za tym idzie – przetestować, wprowadzić poprawki i dalej rozwijać. Widzisz słabe strony swojej firmy? Widzę coś, co nie do końca jest słabą stroną. To dystans technologiczny względem firm z Azji, zwłaszcza w rozwiązaniach stosowanych w szyciu. Czasem ten dystans jednak nas chroni przed nietrafionymi inwestycjami. Był kiedyś boom na bezszwowe zamki, wspawane designalive.pl

do materiału. My tej technologii nigdy nie mieliśmy, bo była dla nas za droga. Z czasem jednak okazało się, że nawet przy zwykłym użytkowaniu te rzeczy zaczęły się rozklejać, więc „każdy kij ma dwa końce”. Czasem te najnowsze technologie podpowiadają rozwiązania efekciarskie, ale, ponieważ w pędzie nie są testowane w dłuższym okresie, z czasem zaczynają się sypać. I następuje tendencja zwrotna, firmy wracają do tego co sprawdzone i pewne. Bielsko–Biała i region Podbeskidzia jest dość specyficzny. Słyszałam nawet, że to alpinistyczno–puchowe zagłębie. Z czego taka opinia się bierze? Na Podbeskidziu są faktycznie dwie firmy specjalizujące się w specjalistycznej outdoorowej odzieży z puchu. Jest Pajak i Małachowski. Możliwe, że na to wpłynęła bliskość Śląska, gdzie w latach 80., czasach świetności polskiego himalaizmu, funkcjonowała silna grupa wspinaczy. Adam Małachowski swoją firmę założył dużo wcześniej niż my i mocno współpracował wtedy z himalaistami. Myślę, że był prekursorem tego, że nasz rejon został postrzegany jako takie puchowe zagłębie. Potem dołączyliśmy my i dziś współpracujemy z młodym skialpinistą Andrzejem Bargielem. Widać u was od paru lat mocne wybicie do przodu, świeżą krew. Swoista pokoleniowa zmiana warty? Kiedy, jako kolejne pokolenie, zaczęliśmy wpływać na decyzje firmy, zmieniło się przede wszystkim marketingowe podejście do marki. Kiedyś byliśmy zalewani prośbami sponsorskimi od studentów, by ich wyposażyć na niewielkie wyprawy. Wiele z tych próśb spełnialiśmy. Jednak przyszedł moment, gdy postanowiliśmy nie rozdrabniać się i skupić na określonej grupie docelowej. Szukaliśmy wtedy wydarzenia o większej skali i znaczeniu, spójnego z nasza filozofią, by w ten sposób przedsięwzięcie wesprzeć, a jednocześnie zacząć być kojarzonym jako marka o profesjonalnym podejściu do zagadnień wyprawowych, himalajskich i wysokogórskich. Co za tym idzie, zaczęliśmy się skupiać na tym, by wchodząc w jakiś projekt, nie odbywało się to tylko na zasadzie przekazania sprzętu, ale by patrzeć, co, jako marka, możemy zyskać? My dajemy, ale poszukujemy w zamian, wartości, które pomogą w budowaniu wizerunku. Nasuwa mi się pewna zależność. Dzisiejszy himalaizm porzuca styl oblężniczy, gdzie do ataku wyruszały wielkie zespoły; wy jako firma zyskujecie, będąc niewielkim gotowym na zmiany organizmem – szybcy w podejmowaniu decyzji, bez zbędnych technologicznych gadżetów, w działaniu polegacie na intuicji… Wyłania się wizerunek firmy light & fast. Znak czasu? Zdobywanie szczytów w stylu oblężniczym to zakładanie baz. Na szczyt designalive.pl


designalive.pl


ludzie DZIAŁ 45 wychodzi zależny od siebie zespół. Może lekki, funkcjonalny, wytrzymały. I żeby pojawić się wiele czynników, które nie chłopak na górze nie zamarzł. Właśnie pozwolą na sukces począwszy od komuw kwestii termicznej przydarzyła nam się nikacji i logistyki, na zdrowiu i kondycji ciekawa sytuacja, gdy szyliśmy dla Ankończąc. Andrzej natomiast zaczął wydrzeja pierwszy kombinezon na Shishatyczać nową drogę. Robi to szybko, sam pangmę. To był ciepły ubiór, szyty w stylu i właściwie całość ryzyka spływa na jego himalajskim. Byliśmy ciekawi, jak będzie osobę. Jest decydentem i dysponentem sobie w nim radził. Potem zobaczyliśmy swojego bezpieczeństwa. Nie naraża też zdjęcia ze szczytu, gdzie stał do połowy życia innych ludzi. Ma przy tym niezwyrozebrany, z odkrytą głową! Pomyśleliśmy, kłą wydolność. Potrafi wręcz „wybiec” że jest naprawdę niesamowity. Tam -25 st. na ośmiotysięcznik, a potem zjechać C to jest najcieplej! Przyjechał po powroz niego na nartach. On wie, że z każdym cie, rzucił kombinezonem i powiedział: pokonywanym w dół metrem jego bez„Wszystko super, ale za ciepły! Nie chcę pieczeństwo się zwiększa diametralnie. takiego”. Zaczęliśmy się zastanawiać, co Pewnie obydwa style będą trwały dalej począć. Zaproponowaliśmy, że zrorównolegle. Jednak subiektywnie mogę bimy mu kombinezon nie w tzw. techpowiedzieć, że mnie imponuje to, co robi nologii dystansowej, ale takiej jak nasze Andrzej. I pewnie można doszukać się cieniutkie puchóweczki. Odszyliśmy coś analogii do tego, jak zarządzany jest Pajak. takiego, Andrzej jak to zobaczył, zakochał Gdzie teraz pojedzie Andrzej, kontynusię i powiedział, że to mu w zupełności ując swój projekt Hic Sunt Leones? Znów wystarczy, bo on i tak jest cały mokry. go ubierzecie? Na szczycie jest tylko chwilę i zaraz Na pewno! Na każda wyprawę przygotozjeżdża. Więc to, co potem stworzyliśmy wujemy mu nowy kombinezon. Poprzed- z Tomaszem Ossolińskim, to był strzał ni na Broad Peak projektowaliśmy sami w dziesiątkę. Tego potrzebował – bardzo z Andrzejem, który o wyjeździe podjął ergonomicznego, zapewniającego mobildecyzję bardzo szybko i nie zostało zbyt ność, lekkiego ubioru. wiele czasu, by wciągać projektanta To kombinezon, który, gdy go zakładasz, z zewnątrz. Postawiliśmy na czarny kolor, to nie zakładasz, że coś pójdzie nie tak... wprowadziliśmy kilka zmian, jakie zaNie wiem, co on zakłada, prócz naszego proponował. Wyszło świetnie. Na wczekombinezonu! Jest jednak niezwykle śniejszą wyprawę na Manaslu kombinerozsądnym facetem i jeśli byłyby jakiekolzon planował z nami Tomasz Ossoliński. wiek przesłanki do tego, że coś mogłoby To był fajny ubiór, bo szyty z tyveku. pójść nie tak, to jest w stanie to wyelimiTo dość ryzykowne. Tyvek nie rozsnuł nować na poziomie planowania. się? I tu wracamy do odpowiedzialności tylko Nie. Wytrzymał, co było bardzo fajne, bo za siebie. Bargiel, to specyficzny klient. mieliśmy sporo obaw, czy się sprawdzi. Ile z doświadczeń z nim przecieka do waNie udało nam się dotrzeć do informacji, szej masowej produkcji? by ktoś kiedykolwiek próbował się bawić Jest to np. podkrój kaptura, który na podtyvekiem powyżej 3 000 m. Andrzej stawie informacji od Andrzeja, zmieniliwszedł, zjechał. Kombinezon wrócił cały śmy już w poprzedniej kolekcji. Niektóre i jest teraz na ekspozycji w Muzeum Cen- rozwiązania wprowadzamy zapobietrum Górskiego Korona Ziemi w Zawoi. gawczo. Wzmacniamy miejsca, których Kombinezon wyglądał bardzo zawadiacnewralgiczność wyszła w tym bardzo ko. Tyvek zadrukowany był góralskimi intensywnym użytkowaniu. Jeśli jednak wzorami, ponadto Andrzej zakładał wprowadzimy je w produkcie masowym do niego retro gogle. Tchnęliście sporo to będzie on bardziej wytrzymały i jest lekkości i żartu w bardzo poważny świat szansa, że usterka nie wyjdzie nawet górski. Masz tego świadomość? po dłuższym czasie. Najwięcej widać tych W tym główna zasługa Andrzeja. To niezmian na plecaku XC–3, który można samowity człowiek. On spełnia swoje powiedzieć, że od strony wytrzymałości marzenia i tym się bawi. Uwielbia to rozostał całkowicie przebudowany. bić, przynosi mu to radość. Ile Andrzej nosi w tym plecaku? Musieliście mu spasować, że podjął Około 10 kilogramów. z wami współpracę. A ile plecak waży? Nasza współpraca odbywa się w bardzo 620 gramów. Bez paska piersiowego – luźniej atmosferze. Andrzej przyjeżdża 590. do nas. Jest wtedy bardzo zabawnie. Ma To ładne przełożenie! mnóstwo pomysłów i jest maniakiem po- Wielu wręcz nie dowierza, że 42–litrowy dejścia light & fast, więc musi być super plecak może ważyć tak niewiele. lekko i super funkcjonalnie, bez zbędWasze śpiwory też są rekordowe. nych akcesoriów. Siedzimy, rozmawiaTrzeba powiedzieć, że nasza kolekcja jest my. Nie wygląda to jak poważny proces dość wąska. Trzymamy się niewielu, ale projektowy, choć sprawa jest poważna. sprawdzonych i dopracowywanych przez On podaje mnóstwo wymagań i luźnych lata produktów. Prócz kurtek i plecapomysłów, a potem wszystko oddaje ków mamy trzy podstawowe rodzaje w nasze ręce. W tym już nasza głowa, śpiworów: Radical X – letni, Radical 1Z – jak przelać to na gotowy produkt, by był całosezonowy z tendencją na wiosnę/lato designalive.pl


46 Dział

Wojciech Pająk Pierwsze kroki w snowboardzie stawiał w 1994 roku. Jego wyniki już w pierwszym sezonie pozwoliły mu zająć miejsce w Kadrze Polski, której był członkiem aż do 2005 roku. Wielokrotny Mistrz Polski, medalista Mistrzostw Świata Juniorów, wielokrotnie na podium najważniejszych wydarzeń snowboardowych w Polsce. Współtworzy inicjatywę Snowdays, której celem jest przekonywanie młodzieży do uprawiania jazdy na snowboardzie poprzez kontakt z najlepszymi. Uważany jest za „legendę polskiego snowboardu”. Obecnie jest jednym z niewielu w Polsce uprawiających ekstremalne freeride'owe zjazdy w wysokich górach.

designalive.pl


ludzie DZIAŁ 47 i Radical 4Z – całosezonowy skierowany rzeczy, które na pierwszy rzut oka zdają na jesień/zimę. A do tego śpiwory ekspesię być niemożliwe. dycyjne w trójwymiarowej konstrukcji Kolejna przyjemność i radość. Tę podwójnego „H”. ostatnią widać też w waszych sesjach Ile miejsca zajmuje złożony śpiwór, pozdjęciowych i zaryzykuje stwierdzenie, wiedzmy ten letni? że owa radość i bezpretensjonalność jest Zajmuje jeden litr. A największy po komautentyczna, niewystylizowana. presji – jedenaście, ma współczynnik Ta sesja zdjęciowa była regularną wykompresji 50:1, co oznacza, że z 550 prawą w góry. Choć z tyłu głowy tkwiło, litrów objętości ściska się do jedenastu. że to ma być profesjonalnie zrobiona sesja Przy tym waży poniżej 1,5 kilograma. do katalogu, podeszliśmy do tego luźno. Dla porównania – śpiwór syntetyczny Zaczęliśmy od zbierania ekipy. Najpierw o wadze 1,5 kg starczy najwyżej na jesień fotograf – Marek Ogień, kolega, z którym w dolinach. spędziliśmy kupę lat na snowboardzie. Jakie są wasze najbliższe plany? Był bardzo podekscytowany, bo lubi takie Planujemy całościowy rebranding marki, klimaty górsko–biwakowe. Długo nie wprowadzony już do kolejnej kolekcji. mogliśmy znaleźć modelki i na pomoc Może zakorzenimy się w tradycji goprow- przyszedł mój przyjaciel z Zakopanego skiej? Ponadto nowe tkaniny i kolory – Jacek Borgosz, którego nomen omen pow śpiworach. Chcemy też mocno skieprosiłem, by został modelem. Powiedział, rować się na rynki zachodnie. Po kilkuże zna fajną dziewczynę z Zakopanego letniej naszej obecności na największych – Anię Gąsiorowską. Znalazła dwa wolne targach w naszej branży: Outdoor Show dni, by z nami pojechać. A jak o sesji w Friedrichshafen i ISPO w Monachium, dowiedział się Andrzej Bargiel, to też pozaczynamy być rozpoznawalni, mamy co- wiedział, że akurat nie ma, co robić, więc raz więcej zagranicznych klientów, więc chętnie się z nami przejdzie. Taka ekipa zamierzamy skoncentrować się na rynsię zebrała. Oczywiście do tego ja i Wojtek kach zachodnich. Kłapcia. Zorganizowaliśmy całą logistykę, Jeśli mowa o współpracy międzynarodospakowaliśmy rzeczy do sesji, przygotowej, doszła do mnie opowieść, że wasz waliśmy listę ujęć, ale na miejscu nasz „kameralny zespół do spraw niemożlilogistyczny plan uległ temu, że po prostu wych” rozwiązał problem, z jakim przez luźnym trybem ruszyliśmy na regularną kilka lat nie mógł sobie poradzić sztab wyprawę Doliną Wielicką pod Grzebień szwajcarskich fachowców. Polski. Zatrzymywaliśmy się w miejscach, To prawda. Niewiele mogę jednak o tym gdzie było fajnie i urokliwie. Nasi modele powiedzieć. Zgłosiła się do nas firma okazali się niesamowici, z marszu weszli zajmująca się specjalistycznym wysow sytuację. Anię, którą chwilę wcześniej kogórskim sprzętem z najwyższej półki. zabraliśmy spod domu, Andrzej wciągnął Projekt zakładał połączenie w jednym na linie i dawał instrukcje: „Daj rękę tam, produkcie funkcji trzech zupełnie innych wyprostuj nogę, obciągnij palce, odchyl sprzętów, w celu zminimalizowania głowę, spójrz tam” jeszcze wiatr rozwiał ekwipunku. Pracowali nad tym od kilku jej włosy i w momencie zaczęła wygląlat i byli pewni, że proces wyprodukowa- dać jak jakaś fighterka, choć wcale się nia i dopracowania zajmie podobny okres. nie wspina. Pewnie wielu specjalistów Nie mieli jednak backgroundu produkwypatrzy na zdjęciach, że ona na tej linie cyjnego. W sferze założeń i komputerowisi i że na pewno się nie spociła, jednak… wych modeli mieli wszystko dopracowaByło to bardzo spontanicznie przedsięne, natomiast nie byli w stanie przełożyć wzięcie, dużo śmiechu, luzu i naturalnotego na gotowy produkt. My podjęliśmy ści. To widać na zdjęciach. Nie ma pudru, się tego zadania. Dzięki naszej umiejętmalowania, ustawiania. Jest banda przyności materializacji pomysłów, o któjaciół, która poszła w góry, a ktoś z boku rej wspominałem i ku ich zdziwieniu, robił im zdjęcia. pierwszy sampel powstał bardzo szybko, Wróciłeś do domu i jaka była twoja a Szwajcarzy przecierali oczy ze zdumierefleksja? nia, że mała rodzinna firma w Beskidach Wiadomo, razem z Wojtkiem musiejest w stanie jak za dotknięciem czaroliśmy czuwać nad freestylowo–profedziejskiej różdżki zmaterializować projekt sjonalną atmosferą. I po powrocie, nie powstający latami, przy współpracy widząc jeszcze efektów, pomyślałem z uczelniami, a nawet rządem. Wielka sobie, że na pewno coś przeoczyliśmy. w tym była zasługa prowadzącego projekt, Jednak gdy dostałem zdjęcia od Marka, Wojtka Kłapci. wszystkie moje wątpliwości rozwiały się O czym to świadczy? natychmiast. To była jedna z najlepszych O tym, że często mamy kompleksy, naszych sesji i świetna przygoda. które zwykle są nieuzasadnione. Trzeba To jak, zmienił byś swoją pracę na jakiś działać i być pewnym swoich umiejętcieplutki etacik? ności, podejmować się wyzwań. Z takich Nie, nigdy w życiu, nie ma szans! wydarzeń wiele się uczymy. To podnosi naszą wartość. Łatwiej jest przezwyciężać inne problemy i iść do przodu. To niesamowicie motywujące! Fajne uczucie robić designalive.pl


48 sztuka

ŹRÓDŁO Teka barwnych akwareli na publikację czekała 83 lata. Piąta część „Sztuki Ludowej na Podhalu” pod patronatem „Design Alive” w połowie października dopełni całości i testamentu autora TEKST: ANGELIKA OGROCKA, WSPÓŁPRACA: DARIA LINERT, REPRODUKCJE: ANDRZEJ SAMARDAK

T

uż przed wojną na ich wydanie zabrakło funduszy. Autor zmarł w 1949 roku. Przed śmiercią zobowiązał jednak rodzinę, by, współpracując z zakopiańskim muzeum, doprowadziła do jej wydania. „Sztuka Ludowa na Podhalu. Część V. Wyszycia na ubiorach” autorstwa Stanisława Barabasza to ostatnia z pięciu części, którymi dokumentował twórczość Podtatrza. W czasie życia, dzięki jego staraniu, nakładem Zjednoczonych Zakładów Kartograficznych i Wydawniczych Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych ukazały się etnograficzne tomy opisujące: Spisz, Orawę, Witów i Kościół w Dębnie. Wydawane ówcześnie w niewielkich nakładach, dzisiaj krążą na rynku wtórnym wśród pasjonatów i kolekcjonerów. Piąta część wydana dzięki wsparciu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przez Tatrzańskie Muzeum im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem w ilości zaledwie tysiąca

designalive.pl

sztuk ma szansę stać się równie cenna. Kolejny z serii, staranny, z artyzmem opracowany dokument dotyczy zdobnictwa stroju ludowego Podtatrza. Barabasz, człowiek o wielu talentach i rzemieślniczych umiejętnościach motywy uwieczniał, malując akwarelą. Zaczął w 1904 roku, a skończył 24 lata później. Stworzył swoisty bank wzorów i wiedzy o krawcach i hafciarzach w czasie, gdy ludowość przeżywała okres rozkwitu. Ubiór ludowy początkowo był ochroną przed zimnem. Z czasem w bogatszej, bardziej eleganckiej, wersji używano go jako manifestację statusu majątkowego i pozycji. W odświętnej wersji miał swoje stałe miejsce w obrzędowości, która dla górali zawsze była ważna. Współcześnie strój ten jest swego rodzaju kodem i poszukiwaniem małej ojczyzny, korzeni, miejsca na ziemi. To powód do dumy. Strój świąteczny, często traktowany jest z nadmierną atencją. Lecz coraz odważniej poszukiwane są nowe ujęcia – brak zawahań przed eksperymentami, modernizacją czy reinterpretacją.

Stanisław Barabasz Urodził się w 1857 roku w Bochni. Edukację kontynuował w krakowskim Instytucie Techniki, Politechnice Wiedeńskiej, gdzie uczęszczał na studia architektoniczne czy w Szkole Przemysłu Artystycznego. Jego projekty można odnaleźć na Wawelu, w kościele Mariackim oraz innych miejscach. Po ślubie z Anną Loebenstein stworzył meble również do ich domu. Wykłada na krakowskich uczelniach, działa na polu architektury, zgłaszając swoje prace do konkursów. Równolegle poluje, uprawia sporty, chodzi po górach. Po lekturze jednego z tytułów odwiedza Tatry, co daje początek owego zamiłowania, ale i odkrycia, a potem powszechnego używania nart. Bo to właśnie Barabaszowi zawdzięczamy ich konstrukcję. Nestor polskiego narciarstwa po objęciu stanowiska dyrektora w Szkole Przemysłu Drzewnego przeprowadza się wraz z rodziną do Zakopanego. Publikuje, fotografuje, kolekcjonuje, maluje, aktywnie uczestniczy w życiu kulturalnym podhalańskiego regionu. Nawiązuje kontakt ze Stanisławem Witkiewiczem. Sam projektuje w nurcie zakopiańskim, czego efekty możemy oglądać w Willi Koliba, gdzie obecnie siedzibę ma Muzeum Stylu Zakopiańskiego autorstwa właśnie Witkiewicza. Jako dyrektor Szkoły Przemysłu Drzewnego postanawia zmienić myślenie o tatrzańskiej sztuce i wprowadza inspiracje ludowe do edukacji. Dodatkowo, tę fascynację przeniósł na kolekcjonerstwo. Ponad 300 eksponatów starannie selekcjonował, opisywał i katalogował. Obecnie pieczę nad tymi obiektami sprawuje Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem.


designalive.pl


50 sztuka

Obecnie niewiele mamy możliwości, by zobaczyć prawdziwą góralską ludowość i zaczerpnąć inspiracji u źródła. Według Piotra Mazika, zakopiańczyka i historyka sztuki, wzornictwo w wielu reinterpretacjach zostało sprowadzone do uproszczeń, które „zdobią” dziś wiele, zbyt wiele i często bez uzasadnienia: – Parzenica stała się banalna. Wielokrotnie powielana i opatrzona. Akwarele Barabasza to powiew świeżości dla dzisiejszego odbiorcy. Rejestrował bowiem zjawisko w pełni. Zakopane było wtedy w rozkwicie, a góralszczyzna znajdowała swoją publiczność. Trudno dziś zobaczyć sedno, a te teczki to umożliwiają. Jest w nich cała feeria barw i bogactwo wzorów – mówi nasz felietonista. Autentyczność materiałów zebranych przez Barabasza jest bezdyskusyjna. By wiernie oddać wygląd strojów, odwiedzał krawców i hafciarzy, bywał na weselach, targach i uroczystościach kościelnych. Precyzja w dokumentowaniu szczegółów pozwala dziś na odtworzenie kroju elementów stroju kobiecego i męskiego, zdobnictwa oraz wyszyć, a nawet przytoczenie nazwisk konkretnych wytwórców. – Uważam, iż było to nie tylko realizowanie etnograficznych zainteresowań, ale również chęć ocalenia. Była designalive.pl

to sensowna praca, która nie poszła na marne. Jestem przekonana, że do sukcesu tych działań dołączy również piąta, ostatnia część podhalańskich tek Barabasza – podkreślała Anna Kozak z zakopiańskiego muzeum. Artystyczna twórczość górali podtatrzańskich uwieczniona została na 52 tablicach przedstawiających ściegi krawieckie oraz 73 akwarelowych przykładach ściegów hafciarskich. W czasach zwrotu w stronę plemienności, to dla współczesnych badaczy i kreatorów cenne źródło inspiracji i wiedzy o emanacji regionalnej tożsamości. Wszystko pozostawiono w wersji oryginalnej, zachowując nawet odręczne komentarze i przypiski Barabasza. Pomysłem Tatrzańskiego Muzeum im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem było, aby wydać publikację z zachowaniem archiwalnego charakteru pracy. Bez nadmiaru uwspółcześnień i komentarzy. Prócz tekstu i rysunków, które zostały dostarczone w 1978 roku do placówki, jedynymi dodatkami są: wstęp z sylwetką autora i przypisy wyjaśniające gwarowe słowa. „Sztuka Ludowa na Podhalu. Część V. Wyszycia na ubiorach” dostępna będzie w formie teczek. Nakład tysiąca egzemplarzy został zaplanowany w dwóch odmianach: polsko– i anglojęzycznej.



52 moda Wizja przyszłości W każdej dziedzinie życia, można zauważyć wielkie zmiany i powroty. Marki bazują na tradycji, tworzą kompilacje historii z nowoczesnością. Zmiany, jakie zachodzą w społeczeństwach, przekładają się bezpośrednio na trendy estetyczne realizujące się w modzie i designie. Powrót historii w nowoczesnym wydaniu łączy naturalne środowisko człowieka i najnowsze osiągnięcia technologiczne. Przyszłość jest nieznana, ale prognozy wskazują, że następuje zwrot w stronę plemienności. Nowe kody kulturowe przekładają się na rozwój świadomości i zmiany w obrębie życia na wielu poziomach. Powrót do korzeni, z których wywodzi się człowiek, zyskuje obecnie nowe znaczenie. W społecznościach plemiennych życie to system, w którym połączone są płaszczyzny natury, wiary, duchowości oraz grupowej świadomości. Czy zatem przyszłość wskazuje na powstanie neo-plemion? ON i OFF Wobec działań, które oferuje Internet, nie można przejść obojętnie. Zwrócenie się w stronę duchowości i wyobraźni stanowi próbę odłączenia się od pędzącego świata. Trend na życie w rytmie slow znajduje swoje odzwierciedlenie w codziennym życiu, ale nie jest jednoznaczny z zerwaniem połączeń z innowacjami cywilizacyjnymi. Coraz więcej osób spogląda z niepokojem w przyszłość. Odwraca się od tego, co oferuje konsumpcyjny świat. Zmiany, jakie zachodzą w świadomości współczesnych społeczeństw są znaczące. Odchodząc od konsumpcyjnego stylu życia, nabierają pewności i chęci dokonywania świadomych wyborów. Estetyka reaguje na te zmiany i już dziś można wyróżnić dwa silne trendy, które ją definiują i odzwierciedlają postawy społeczne. Trend ON typowy dla cyber dogmatyków zachwyconych nowoczesnością oraz trend OFF, który podąża w stronę powrotu człowieka do natury i odcięcia się od ciągłego bycia online. Są to dwie skrajne postawy, ale ich wzajemne przenikanie się daje podstawy dla kształtujących się Plemion Przyszłości, czyli Future Tribes. Energia twórczości Wiele badań sugeruje, że pod presją czasu ludzka wydajność jest skuteczna tylko do pewnego momentu wyznaczanego przez utratę kreatywności i zainteresowania. Współczesny człowiek, mocno zaangażowany cyfrowo na wielu platformach społecznych, zobowiązany codziennymi e-mailami i byciem on-line, nie ma czasu dla metafizycznego tworzenia, refleksji i planowania. Codzienność stanowi elektronika, robotyzacja, komputeryzacja, cyfryzacja. Wytwarzanie dóbr materialnych i usług oparte jest na upowszechnionej automatyzacji, więc wiele elementów stanowiących kulturę człowieka zyskało nowe znaczenie. Wiele z nich straciło, to coś. Coś, co kiedyś wyróżniało, teraz powraca. I tym czymś nie jest materia, a energia nowych projektów, która stanowi ich największą wartość. Webplemienność Scenariusz rozwoju trendu prezentującego futurystyczne spojrzenie na plemiona sprawia, że branża kreatywna przekłada ludzkie pragnienia na konkretne produkty. Istotny jest powrót do natury i zwrócenie uwagi na rolę jednostki w świecie, gdzie naturalne środowisko jest jej domem i źródłem wiedzy. Członkowie Future Tribes to ludzie świadomie wykorzystujący technologię, aby skupić się na podstawach humanizmu związanych z istnieniem człowieka. Korzystanie z Internetu stało się tak naturalne dla znacznej części społeczeństwa, że brak „życia” w przestrzeniach wirtualnych porównuje się z chorobą lub zacofaniem. Świadomi cyfrowi outsiderzy potrafią łączyć życie online i odnaleźć spełnienie w naturze. Jak wskazuje Manuel Castells: „ten nowy rodzaj ruchów społecznych skupionych wokół środowiska naturalnego, staje się nowym typem nadziei dla ludzkiego istnienia na ziemi, kończąc erę cynizmu i dominacji szerzonej przez największe korporacje”. Cyfrowe dziedzictwo Świadomość jest kluczem dla Plemion Przyszłości. Ich cyfrowe tatuaże są przemyślane, pełne egzystencjalnych i duchowych analiz. designalive.pl

Tekst: Karolina Kosyna–Fuja

FUT ‹FAS TRI

Wizjonerzy. Przewidują to, czego współczesny człowiek boi się, ale i nieśmiało podziwia. Odkrywają przyszłość dla dalszego rozwoju cywilizacji człowieka. Aplikują na grunt estetyki zmiany społeczne, jakie zachodzą we współczesnym świecie. Przewidują, kreują, zachwycają. Łączą modę, styl, twórczość głęboką i przemyślaną i wskazują na trudne do przewidzenia zmiany. Współcześni członkowie Plemion Przyszłości. Wbrew pozorom, nie błądzą, ale tworzą drogę, która łączy rozwój najnowszych technologii i człowieka, historię i nowoczesność


URE HION› BES

Osiągają balans, o którym współczesny człowiek nie ma czasu nawet pomarzyć. Rozwój świadomości i zwalnianie nie grożą zawaleniem systemu, ale jego przemyślanym rozwojem. Kooperacja człowieka, technologii i natury jest w tym wypadku najważniejsza. Odnalezienie nowej drogi, która połączy naturę i wytwory współczesnej kultury, bez degradacji i zniszczenia, jest istotna dla mieszkańców przyszłego świata. Plemennicy praktycznie angażują się w to, co współczesny maintsrem postrzega jako rodzaj buntu. Gdy Thomas Tait w swoim manifeście jasno określił, że nie chce być kolejną gwiazdą branży mody, okrzyknięto go odkryciem właśnie tego świata. Projektant stroni od szumu i wrzawy. Zachęca do twórczego dialogu z tym, co jest utracone w procesie tworzenia kolejnych kolekcji. Współczesna moda to praca pod presją czasu. Ze względu na cykle mody, kolekcje i pory roku, projektanci mają mało czasu na twórczą wrażliwość i wyrażanie rzeczywistych możliwości ich kreatywności. Moda jest obecnie produktem, który dla twórców kształtujących się Plemion Przyszłości nabiera nowych elementów. Nie tylko obfitość pomysłów, projektów i kreacji jest istotna. Patrząc na kolekcje Thomasa Taita i jego artystyczne zdolności, autoświadomość i siłę, aby wytrwać w buncie przeciwko normom narzucanym przez tempo współczesnej mody, widać, że wewnętrzną wyobraźnię twórczą można odblokować. Moda przyszłości Jakie będą atrybuty kolekcji tworzonych w nurcie nowej plemienności? Czy ubiór stanie się nową wersją zbroi i oznaką buntu? Patrząc na projekty Garetha Pugh widać fascynację tym, co człowiek chowa przed całym światem. Tajemnicę, która skryta jest między mrokiem i światłem duszy ludzkiej. Palety kolorystyczne, tkaniny, kunszt produkcji wskazują na połączenia naturalnych skarbów Ziemi i Kosmosu z osiągnięciami zaawansowanych technologii. Wystarczy spojrzeć na interdyscyplinarne projekty Hussein Chalayan, które budzą zainteresowanie ludzi z branży mody, sztuki, filmu. Pokazują jaką rolę odegra w procesie twórczym technologia i jej umiejętne wykorzystanie. Biomechaniczne stroje, które traktują człowieka jako nośnik, tworzone przez Anouk Wipprecht, wskazują jego nową rolę w odniesieniu do technologii i rozwoju cywilizacji. Iris van Herpen, która uchodzi za wirtuoza trójwymiarowych form, fascynuje nieoczywistością. Jej projekty tworzone są, by inspirować i zmieniać wyobrażenie o modzie, a tym samym pokazują jak połączyć nowoczesność z tradycyjnym krawiectwem. Byungmun Seo projektując nawiązuje do duchowości i myśli ludzkiej. Szorstka, wyrafinowana sylwetka, w którą wpleciona jest mroczna, wręcz poetycka strona tożsamości projektanta, zachwyca. Projekty są interpretacją historii człowieka, który chcąc zdominować świat, sam został zdominowany poprzez wytwory własnej dumy. Byungum Seo porządkuje chaos, jaki wniosły do współczesnego świata nadmiar i zachłanność. W przypadku tych projektantów moda jawi się, jako realizacja potrzeb wynikających z kreatywnej natury ludzkiej. Staje się częścią manifestu Plemion Przyszłości. Ich projekty będą odzwierciedleniem duszy i energii, którą zablokował na przyjęcie konsumpcyjny świat. Są wizjonerami, twórcami, którzy mają odwagę wskazywać drogę rozwoju dla Plemiona Przyszłości. Widać zdecydowane odcięcie od wyblakłej, zużytej, ale i pustej strony współczesnego świata. Projekty wskazują na walkę, którą będą musieli stoczyć członkowie Plemion Przyszłości. Neo-komunikat Nie tkanina, forma, ale treść jaką niesie moda będzie istotna dla Plemion Przyszłości. To, co pokazują w kolekcjach współcześni wizjonerzy, jest wskazówką dla całej branży. Świat wirtualny i rozwój technologiczny umożliwiają powstawanie czegoś nowego, gdzie nie może zostać pominięty czynnik ludzki. Jego duchowość, wyobraźnia, strefy uczuć i empatii. Sieć internetowa jest wytworem znaczeń, w skład której wchodzą ideologie, sztuka, religia i oczywiście tożsamości jej twórców. To będzie stanowić podstawę istnienia Plemion Przyszłości i to one stworzą system wartości, w którym oprócz świadomego rozwoju technologicznego, kluczową rolę odegra strefa emocji, nawiązanie do tradycji i historii.


54  O l g a

N i e ś c i e r  D u c h

Materii

Rzeczy

Wistość

Haiku fotografii Albarrán Cabrera Tekst : Olga Nieścier Zdjęcia : Albarrán Cabrera

Japan,_ 2 014._#121._Toned _ Gelatin _ Silver _Print

Anna Cabrera Urodziła się w 1969 roku w hiszpańskiej Sewilli. Tam też ukończyła filologię angielską w 1962 roku. Jest fotografką i wykładowczynią, specjalistką w dziedzinie procesów fotograficznych i metod druku atramentowego oraz współzałożycielką wydawnictwa Valid Editions. Mieszka i tworzy w Barcelonie.

Design Alive.pl

Poł ączenie Anna Cabrera i Angel Albarrán są parą hiszpańskich artystów–fotografów pracujących razem od ponad siedemnastu lat. Poznając się wzajemnie, rozwinęli wspólną pasję. Ich twórczość, rezultat dialogu i dopełnienia, jest do tego stopnia artystyczną jednością, że nazywają ją połączeniem swoich nazwisk niczym imieniem jednej osoby. Zawsze razem, zarówno w plenerze, jak i w ciemni, wspólnie fotografując i wywołując zdjęcia, wspólnie inspirując się i rozwijając. Z radością zatracili możliwość rozgraniczenia autorstwa między dwoje artystów, stając się jednym twórczym organizmem o podwójnej, kompletnej tożsamości. Sztuka Albarrán Cabrera jest wynikiem ich osobistej dojrzałości, wielokierunkowych poszukiwań prowadzących do rozumienia świata poprzez fotografię. Odbitki prac Albarrán Cabrera wykonywane są różnorodnymi szlachetnymi, tradycyjnymi jak również autorskimi metodami. Ich ulubioną jest platynotypia. Pracują nad jej mistrzowskim wykonaniem od 2001 roku. To pozytywowa, monochromatyczna technika fotograficzna umożliwiająca uzyskanie odbitek w bardzo szerokim zakresie tonalnym, chętnie gromadzona przez kolekcjonerów ze względu na wspaniałą jakość i trwałość. Ich fotografie wystawiane były m.in. w Hiszpanii, Japonii, Francji, Niemczech, Włoszech i Stanach Zjednoczonych. Angel Albarrán opowiada o swoim dziadku, amatorze fotografii, któremu asystował jako ośmiolatek, także jako model do fotografowania. Senior zapoznał go z magią i chemią fotografii. We wspomnieniach żywe są momenty, w których wręczał Angelowi świeżo zamoczoną w utrwalaczu odbitkę, mówiąc: „To jesteś Ty”. Sens tych słów nabrał wagi z czasem i zawładnął wyborami Albarrána. Nasze wspomnienia przeszłości nabierają wyrazistości wraz z oglądanym zapisem ›


Japan, _ 20 1 3 . _ # 1 1 1 . _ Gampi _ Paper _ Pigments _ and_ Gold_ Leaf

Olga Nieścier Duch materii 55

designalive.pl


56  O l g a

N i e ś c i e r  D u c h

Materii

Poznanie – My, ludzie, jesteśmy oczami naszego wszechświata. Nasz świat to ludzki fenomen, świat odbierany w wyniku przetłumaczenia bodźców zmysłowych na język naszego umysłu. Odebrane informacje są przez nas interpretowane, tworząc nasz subiektywny odbiór rzeczywistości. Przestrzeń, czas, to koncepcje stworzone przez nas, abyśmy rozumieli naszą własną rzeczywistość. Trudno jednak nam się z nimi zmierzyć, jeśli myślimy o nich szerzej i głębiej, trudno zrozumieć nam nasze znaczenie i połączenie z resztą nieskończonej rzeczywistości. Od ponad dwudziestu lat badamy koncepcję rzeczywistości jako tworu ludzkiej myśli, zatem istniejącej, ponieważ rozumowo uznajemy takie, a nie inne jej oblicze. Pokazujemy to naszą fotografią. Nią i wyobraźnią możemy wytłumaczyć zjawiska ukryte dla naszej percepcji. Potrzebujemy tego narzędzia, aby wygenerować wizualne metafory pomocne w zrozumieniu naszego świata i nas samych. Uprawiając fotografię, być może nie odpowiemy na wielkie pytania o czas, przestrzeń i egzystencję, ale fascynuje nas jak obraz fotograficzny może wpłynąć na nasze pojmowanie rzeczywistości. Bycie świadomym to nie tylko ważna część życia, ale życie samo w sobie. Używając fotografii, chcemy wzmóc w odbiorcy empatię i zainteresowanie własną indywidualną rzeczywistością. Mniejsze ma dla nas znaczenie, czy zdjęcie jest dobre czy nie, ale ważne jest to, czy coś mówi widzowi, coś o nim samym. Mówi o tym, co się dzieje, nie z racji na piękny czy interesujący temat, ale dlatego, że wskazuje na coś wewnątrz nas, o czym być może nie wiedzieliśmy lub nie dopuszczaliśmy do głosu” – definiują w artystycznym statucie Anna i Angel swoją filozofię widzenia. Albarrán Cabrera pokazują zwykłe motywy i otoczenie z zupełnie innej perspektywy, pozbawionej schematów, dogmatów. Pokazują iluzyjną rzeczywistość, bardzo odmienną od tej, z jaką przyzwyczajeni jesteśmy klasyfikować oglądane tematy. Pokazują umowność naszej prawdy. To poznanie wychodzące poza naszą zwykłą świadomość. Poszukiwanie Anna i Angel wprost mówią o tym, że nie studiowali fotografii na uczelniach. Ich wrażliwość i profesjonalizm kształtowały się w wyniku nieustającej ciekawości i konfrontacji – wielu rozmów, spotkań i warsztatów z innymi fotografami. W wyniku tych poszukiwań poznali wiele wspaniałych postaci, dzięki którym fotografia stała się dla designalive.pl

Japan, _2 015 ._# 3 78._ Toned_ Gelatin_Silver_ Print

fotograficznym. Potrzebujemy zdjęć, aby pamiętać, kim byliśmy. Mamy zdjęcia, zatem istnieliśmy. Nasza ulotna pamięć ustępuje sile chwili utrwalonej na fotografii. Konkretne obrazy zastępują abstrakcyjne wspomnienia, nasza tożsamość jest „certyfikowana” zestawem fotografii z przeszłości. Pamiętamy, kim byliśmy, kim jesteśmy. Mamy fotografie, zatem istniejemy.


nich sposobem życia. Najwięcej jednak nauczyli się, czytając i kochając książki. Stąd oprócz fotografów takich jak: Toni Catany, Pentti Sammallahti, Jeff Cowen, Luigi Guirri, Harry Callahan czy Adam Fuss, wśród najistotniejszych inspiracji jednym tchem wymieniają nazwiska fizyków, poetów, reżyserów, malarzy: Gerhard Richter, Giorgio de Chirico, Pierre Soulages, Josef Albers, Michio Kaku, Erwin Shröedinger, Giorgio Morandi, Yasutaka Tsutsui, Juan Rulfo, Julio Cortazar, Tawara Yusaku. Od zawsze kierowała nimi odwaga próbowania i nauki poprzez doświadczenie. To, czego mogą nauczyć się w trakcie pracy nad projektem, jest dla nich równie ważne jak ostateczny efekt kreacji. Około 2000 roku wśród najważniejszych wpływów w rozwoju Albarrán Cabrera zaczęła dominować kultura Dalekiego Wschodu. Od Tadao Ando po Murakami, od Yasujiro Ozu po Junichiro Tanizaki, aż po poetów klasycznych takich jak: Basho i współczesnych jak Michio Mado. A wśród fotografów mistrzowie: Shoji Ueda, Shomei Tomatsu, Fan Ho, Naoya Hatakeyama, Hiroshi Sugimoto, Araki i Masao Yamamoto. Zetknięcie dwóch kultur, próba zmierzenia się z estetyką i filozofią Wschodu z punktu widzenia Zachodu, i być może odwrotnie, sprawia, że ciągle pojawia się nowa jakość. Pozwala na zachowanie odczucia zachwytu nad tym, że świat jest ciągle nowy, inny, niepoznany, na nowo rozumiany. Wielkie systemy filozoficzne orientu – buddyzm, szintoizm czy taoizm – nie oddzielają boskości od natury, a człowieka od bogów czy reszty wszechświata. To holistyczne podejście wpływa na sposób odczuwania połączenia z naturą, naturalności przemian, jedności istnień i zjawisk małych oraz wielkich, braku poczucia izolacji lub określonego przeznaczenia. Te odczucia leżą u podstaw koncepcji estetycznych takich jak: Wabi Sabi, Miyabi, Shibui czy Yugen, które głęboko przeniknęły twórczość Albarrán Cabrera. Z jednej strony, tworząc ekspresję pełną wyrafinowania, subtelności, delikatności, symboliczną, o zdesaturowanym kolorze i niedopowiedzianej kompozycji. Z drugiej zaś, ukazania skomplikowanej tajemniczej struktury wszechświata w najprostszym przejawie życia. Uchwycenie Fotografując Anna i Angel, nie opisują obrazem wybranego motywu. Szukają odczucia i uniwersalnego doświadczenia wynikającego z danego momentu obserwacji. – Musisz być w takim nastroju, aby nie widzieć tego, co jest wokoło Ciebie, aby to zobaczyć. To brzmi jak paradoks, ale tak właśnie jest. Tak czasem czujemy, to jest trudne do uchwycenia. Jesteś w jakimś miejscu, ale nie widzisz ogromu otaczających zjawisk, tylko te, które są istotne dla Ciebie. Te, wręcz wchodzą Ci w oczy. To jest niesamowity moment, który wymaga tej specyficznej koncentracji. Najważniejsze nie jest, aby znaleźć zdjęcie, ale by znaleźć uczucie. Jeśli jesteś w tym odczuwaniu, ›

Japan,_2015._#381._Platinum_Palladium_and_Cyanotype Barcelona,_2012._#122._Gampi_Paper_Pigments_and_Gold_Leaf

Design Alive.pl


58 Dział

designalive.pl


DZIAĹ 59

designalive.pl


60  O l g a

N i e ś c i e r  D u c h

Materii nieważne, co fotografujesz, wszystko jest wspaniałe. Jesteś jednością z tym, co fotografujesz. Ale musisz zapomnieć o tym, co chcesz sfotografować, aby to sfotografować to, co chcesz – deklarują. Yūgen (幽玄), jedna z subtelnych koncepcji estetycznych dawnej Japonii, odnosi się do tajemniczości, do tego co istnieje w każdej chwili poza słowami, do tajemniczego, melancholijnego, głębokiego piękna świata i skończoności ludzkiego życia. Ta atmosfera obecna jest w obrazach hiszpańskich fotografów. Anna i Angel odnoszą się też do shodo – sztuki kaligrafii w kulturze japońskiej łączącej zapis słowa z przedstawieniem graficznym. Słowo staje się obrazem, graficznym opisem uczucia – jak w fotografii. Ucząc się shodo, można wiele nauczyć się o kompozycji, o wizualnym przedstawianiu rzeczy. Najważniejszą sprawą jest jednak uważność w trakcie pisania. Całkowita obecność w chwili obecnej, w świadomości ruchu pędzla, braku zawahania, niemożliwości patrzenia wstecz i analizowania, które rujnuje precyzję i piękno znaków. Fotografując Albarrán Cabrera, są tak samo obecni i uważni, zapisując ulotne uczucie pojawiające się w owej chwili patrzenia na dany motyw.

Angel Albarrán Urodził się w 1969 roku w Barcelonie. Ukończył inżynierię komputerową na Politechnice Katalońskiej oraz matematykę na Uniwersytecie w Barcelonie. Przez dziewięć lat pracował, badając kolor w dziale R&D Hewlett Packard. Jest fotografem i kuratorem, wykładowcą fotografii narracyjnej oraz współzałożycielem galerii Valid Foto BCN Gallery i wydawnictwa Valid Editions w Barcelonie.

Design Alive.pl

Materializowanie – W obecnych czasach głównie interesuje nas, ludzi Zachodu, wizualny odbiór fotografii. Ale przecież istnieją też inne zmysły. Dotyku chociażby. A kiedy rozmawiasz z kimś, kto wytwarza papier, to zapyta cię: Jak ten papier brzmi? Rozpoznaje papier po jego dźwięku – opowiadają. Anna i Angel szukają subtelnego, zmysłowego przekazu, drobnych detali oglądanych z bliska, faktury papieru, jego włókien lub zmarszczeń. Zdjęcie to dla nich obiekt fizyczny, jak obraz, malunek. Kiedyś fotografia istniała tylko w postaci fizycznych odbitek, przechowywanych z troską skarbów. W dobie zapisu cyfrowego oglądamy ekrany, nie zdjęcia. Nie wszystkie są dobre, przekaz, kolor jest często nieprawdziwy. Dla Albarrán Cabrera najważniejsze są odbitki, nie dlatego, że chcą się wyróżniać, ale aby zaoferować odbiorcy materialnie istniejący, piękny, budzący emocje przedmiot. Każdy papier jest inny, ma odmienną powierzchnię, sposób oddania koloru, odbicie światła, dotyk. Również tył zdjęcia jest ważny. Para fotografów używa m.in. autorskiej techniki, wywodzącej się z dawnej metody kirikane, polegającej na pokryciu tyłu fotografii arkuszem złota. Kolorowa odbitka wykonana jest na bardzo cienkim japońskim papierze. Ciepłą świetlistość ukrytego złota wydobywa padające światło. Fotografia zyskuje głębię, ukrytego blasku, sugestii niezdefiniowanego koloru, aury tajemnicy. Albarrán Cabrera wykorzystują też szlachetne techniki platynotypii, palladotypii oraz pracują z klasycznymi analogowymi odbitkami żelatynowo–srebrowymi. Dwie pierwsze metody to crème de la crème sztuki fotograficznej, z racji na swoją uro-


dę i trwałość sięgającą tysięcy lat. Opierają się na procesie negatywowo–pozytywowym, są to techniki kontaktowe – obraz odbitki jest tej samej wielkości co negatywu. Wykorzystywane od końca XIX wieku przez najlepszych fotografów, wyróżniają się doskonałym rysunkiem detalu i wyrafinowaną szeroką gamą półtonów. Czernie są ciepłe, a biele delikatne. Anna i Angel, wirtuozi tych pięknych technik, nauczają ich w ramach warsztatów, wykładów i prestiżowych festiwali fotograficznych. W Ustach Kriszny „The Mouth of Krishna” jest trwającym już od czterech lat projektem, na który składa się ponad 200 fotografii. Ideą przewodnią jest zgłębiana przez Albarrán Cabrera koncepcja subiektywnej rzeczywistości. Artyści wierzą, że każda osoba i każda kultura tworzy odmienną rzeczywistość wspólnego świata. Istnieje opowieść o tym, jak Kriszna jako chłopiec został błędnie oskarżony o jedzenie ziemi. – Nie powinieneś jeść ziemi, ty niegrzeczny chłopcze! – zbliżyła się do niego wygrażając palcem jego matka Yashoda. – Ale tego nie zrobiłem – odpowiedział niekwestionowany Pan wszystkiego, przebrany za przestraszone dziecko. – Otwórz usta! – kazała Yashoda. Kriszna zrobił, jak mu nakazano. I Yashoda zadziwiła się. Zobaczyła w ustach Kriszny cały kompletny nieskończony wszechświat. Wszystkie gwiazdy i planety i odległości między nimi. Wszystkie lądy i morza ziemi i życie na nich. Zobaczyła wszystkie minione dni i dni przyszłości. Zobaczyła wszystkie idee i uczucia. Całą troskę i nadzieję. Wszystkie stany materii. Nie brakowało żadnego szczegółu istnienia, żadnej kałuży, wsi czy galaktyki, nie brakowało i jej samej. A każda grudka ziemi była na swoim prawdziwym miejscu. – Mój Panie, możesz zamknąć usta – odrzekła z pokorą. W każdym szczególe wszechświata istnieje on cały. Hamlet widział nieskończoną przestrzeń w skorupce od orzecha. William Blake widział świat w ziarnku piasku, niebo w dzikim kwiecie, wieczność w godzinie. Rytmy i struktury natury dają artystom możliwość ukazania kosmicznej złożoności i naszego jej doświadczania. Nasza świadomość to załamanie wszechświata zadające pytanie o siebie. Fotografia też jest takim załamaniem, nie tylko obrazem, ale wglądem w istnienie, drogowskazem dla umysłu. Obrazy Anny i Angela tworzą atmosferę intymności, głębokich, instynktownych emocji niewyrażalnych w słowach. Są jak haiku w poezji, kilkoma detalami kreślą niezamknięte historie, które pozostawiają nam całą przestrzeń interpretacji i rozwinięcia. Mówią o nieskończonej tajemnicy istnienia w jego najprostszym przejawie. Fotografia może być owocem refleksji, poszukiwania lub cytując za artystami słowa Diane Arbús: „Tajemnicą, bliską innej tajemnicy”.

Olga Nieścier Artystka, projektantka, badaczka. Mieszka i pracuje w Toskanii we Włoszech. Konsultuje i projektuje m.in. dla: Giorgio Armani, Fratelli Rossetti, Burberry. Wykłada wiedzę we florenckim Polimoda International Institute of Fashion Design & Marketing. Aktywnie rozwija własną drogę artystyczną w obszarach malarstwa, scenografii i ubioru, www.olganiescier.it


od początku wiedziałem, że nie mamy wiedzy, by tę szkołę zaprojektować Architekt Maciej Siuda Tekst: Julia Cieszko Zdjęcia: Karol Zapała, Łukasz Piasta

Maciej Siuda Rocznik 1983. Architekt. Realizował projekty m.in. w Hiszpanii, Włoszech, w Stanach Zjednoczonych i w Polsce. Jednym z jego ostatnich przedsięwzięć jest: „Wewnątrz – Zewnątrz” w Jacmel na Haiti – projekt szkoły powstały we współpracy z Fundacją Polska-Haiti, wspierającej mieszkańców wyspy po tragicznym trzęsieniu ziemi. Projekt zyskał międzynarodowe uznanie. Wybrany spośród 6 000 innych zgłoszeń zdobył nagrodę Holcim Awards Acknowledgement w Kolumbii za wkład w dyskurs o zrównoważonym rozwoju i wyprzedzanie współczesnych standardów myślenia projektowego. Z wyróżnieniem ukończył Wydział Architektury Politechniki Wrocławskiej – jego praca dyplomowa XYZ STRUCTURE prezentowana była m.in. w Muzeum Guggenheim w Nowym Jorku. W latach 2005-2007 był na stypendium na Facultad de Arquitectura Politécnica de Valencia oraz w pracowni SQ Arquitectos. Pracował jako architekt w biurach projektowych PO2 Arquitectos (Madryt), Sou Fujimoto Architects (Tokio) i Grupo Aranea (Alicante). Jest wykładowcą School of Form oraz Politechniki Świętokrzyskiej. Współtworzył międzynarodowe warsztaty architektoniczne IWAU. Współpracował ze studentami w Norwegii, Szwecji, Izraelu, Kosowie, Francji i Hiszpanii. Maciej Siuda stale współpracuje z Rodrigo Garcíą Gonzalezem. Wspólnie znaleźli się wśród dwunastu najlepszych młodych pracowni hiszpańskojęzycznych w ramach wystawy Freshlatino2.

designalive.pl


ludzie 63

W

pracy architekta wyróżnia go wiele – wartości, których poszukuje w każdym z projektów, metoda dochodzenia do ostatecznej koncepcji, wielki spokój i opanowanie, pomimo natłoku materii i myśli. Uśmiechnięty, niezwykle sympatyczny, typ podróżnika otwartego na nowe doświadczenia i ludzi. Rozmawiając, zawsze rysuje swój kolejny pomysł – a ma ich wiele. Może właśnie dlatego jest w pracy zawsze i wszędzie. Niewiedza i pokora to dla niego początek dobrego projektowania, bo jak podkreśla, dopiero wyzbywając się własnych przekonań i utartych wzorów kulturowych, mamy szansę poznać miejsce i prawdziwe potrzeby użytkowników, tworzyć funkcjonalną i ponadczasową architekturę. Stara się realizować projekty silnie osadzone w danym kontekście, wbrew modzie i trendom, poznać otoczenie, w którym pracuje. Dzieli się pomysłami, wymienia wiedzę, wierząc, że właśnie to zbliża go do meritum swojej pracy i do ludzi. Każdy kolejny projekt to wyzwanie, któremu Maciej Siuda nawet nie próbuje podołać sam. Precyzyjnie dobiera zespół, komplementarny do problemów, które wie, że na niego czekają. Makiety i szkice wędrowały z nim po całym świecie, od Nowego Jorku, przez Tokio, po Madryt. Aż w końcu

Projektujemy przestrzenie dla ludzi i to oni, a nie my będziemy w nich funkcjonować. Ta odpowiedzialność sprawia, iż roli architekta nie można sprowadzać wyłącznie do zagadnień inżynieryjnych

znalazły się na półkach warszawskiej pracowni przy ulicy Hożej. Chwilowo zapewne tam zostaną. Środek lata. Żółty plecak, a w nim książki, notes i rysunki. Pomagam je nieść. Maciej wyciąga z samochodu stare, drewniane, krzesło. Zanim usiądziemy, by porozmawiać w jego nowo wyremontowanym studio, zatrzymamy się jeszcze, by zapytać sąsiadów: „Co słychać?”. U pani Hani zarządzającej kamienicą i pana Bogdana majsterkującego w garażu. Bo przecież najważniejsze to poznać kontekst, w którym żyjesz i pracujesz. Wydaje się, że jesteś ciągle w trasie. Zawsze, gdy się widzimy albo właśnie skądś przyjeżdżasz, albo znowu gdzieś jedziesz. Nad iloma projektami teraz pracujesz? Musiałbym policzyć szybko w głowie. Najlepiej na głos... Jest ich wiele, każdy w różnej skali i na innym etapie rozwoju, stąd też trudno o jednoznaczną odpowiedź. Mamy dwie budowy – właśnie kończymy szkołę na Haiti oraz dom dla pisarza pod Madrytem. Dwa nowe projekty, które zaczynamy i których realizacja też niebawem się rozpocznie to wystawa „Warszawa w Budowie” oraz rozbudowa domu pod miastem dla prywatnego klienta. Poza tym, pracujemy nad kilkoma projektami, które są na etapie początkowym, w zasadzie dopiero o nich

designalive.pl


zaczynamy myśleć: pawilon na design week w Nowym Jorku i całościowa koncepcja sieci barów sałatkowych w Londynie. Bierzemy też udział w wielu konkursach. Niektóre z nich są próbą wejścia w większe przedsięwzięcia architektoniczne, zarówno w Polsce, jak i za granicą, głównie w Skandynawii i nadal w Hiszpanii. Być może dojdą także kolejne wystawy, w sprawie których prowadzimy rozmowy. Słyszę, że podkreślasz liczbę mnogą. „My” to znaczy kto? Zespół. Każda osoba, która uczestniczy w projekcie. Można by powiedzieć, że pracownia, którą prowadzę, jest próbą połączenia studia autorskiego z pracą zespołową. Projekty, choć bardzo osobiste, wypracowywane są w grupie,

designalive.pl

bo właśnie w pracy zespołowej widzę ogromny potencjał. Wymiana myśli i połączenie różnych osobowości projektowych w jedną całość, wprowadza naszą pracę na nowe obszary, multiplikuje ilość generowanych rozwiązań, prowokuje nieustanie nowe dyskusje, a w efekcie sprawia, że proces dochodzenia do pomysłu jest bardziej zaskakujący i twórczy. Powiedzenie, że ktoś robi sam projekty jest złudne, krzywdzące dla osób, z którymi współpracuje i po prostu nieprawdziwe. Mówienie „my” jest więc rodzajem wdzięczności za to, że te osoby chcą ze mną pracować i dzielić się swoim doświadczeniem. Niektóre osoby, takie jak: Kasia Dąbkowska, Rodrigo Garcia i Jurek Mazurkiewicz są ze mną na stałe i biorą udział w większości projektów.

Spotykamy się w twojej pracowni. Wszystko wygląda inaczej niż w studiach architektonicznych, w których dotychczas byłam. Czuję się prawie jak w warsztacie. No i wszędzie te rysunki makiety, prototypy. Powód jest dość osobisty. Po prostu od dziecka rysuję, głównie za sprawą mojego dziadka oraz pasji do komiksów kolekcjonowanych razem z bratem. Łatwiej mi się myśli poprzez rzeczy materialne, szkice, makiety. Dużo bardziej wolę coś wydrukować, mieć książkę, trzymać w ręce, niż czytać na ekranie. Tworzenie przestrzeni, dotykanie materiałów, a co za tym idzie uświadamianie sobie, że materia ma jakąś grubość, teksturę jest dużo bardziej naturalnym i trójwymiarowym myśleniem o archi-


ludzie 65

Empatia, wrażliwość i zrozumienie, eksplorowanie nowych sposobów funkcjonowania w przestrzeni to równie istotne części naszej pracy

tekturze niż projektowanie na monitorze. Ponadto, robione przez nas, w ogromnych ilościach, makiety robocze i rysunki mają prostą, intuicyjną i szybką formę. Nie wchodzimy więc w detal, staramy się zrozumieć meritum, zanim przejdziemy do bardziej skomplikowanych etapów. Oczyszczamy dzięki temu myślenie, upraszczamy je, skupiając się na kluczowych ideach. Taka forma pracy, z pozoru prymitywna, wydaje mi się bardziej nowoczesna, ponadczasowa. Twoje podejście do architektury jest niezwykle kompleksowe. Czerpiesz z różnych wątków kulturowych, społecznych, a nie z obowiązujących trendów. Wchodzenie w mody jest pewną pułapką prowadzącą do bezrefleksyjnego tworzenia kopii, kalek, a w efekcie projektowania bez kontekstu. Dla nas istotne jest znalezienie meritum w jego adekwatnym otoczeniu, okolicznościach; zrozumienie materii, z jaką pracujemy, a co za tym idzie szerokiego tła: społecznego, kulturowego, geograficznego, politycznego, technologicznego. Dlatego najpierw staramy się dobrze poznać temat, później projektujemy, a przy okazji pojawia się coś osobistego. Patrząc na świat filmów, takie mechanizmy są dla mnie wyczuwalne w sposobie pracy Stanleya Kubricka. Wchodził w rożne gatunki, świetnie

je rozumiał, ale zawsze było czuć jego rękę. My staramy się podchodzić z pokorą do naszej pracy, nie narzucać wizerunku od początku, próbować zrozumieć projekt, nad którym pracujemy. Pewien rodzaj stylu i tak się pojawi, wyjdzie. Wydaje mi się, że najpierw jesteś humanistą, a dopiero potem inżynierem. To bardzo mi miło. Chyba właśnie tak jest, że architekt to zawód wielowątkowy. Z jednej strony humanista, z drugiej inżynier. Z jednej strony artysta, z drugiej rzemieślnik. Musi umieć zarządzać zespołem, ale także posiadać wiedzę techniczną, niezbędną do rozwiązywania problemów wykonawczych. Na to wszystko nakłada się wątek ekonomiczny, społeczny i polityczny. Krótko mówiąc, horyzonty myślowe oraz wiedza powinna obejmować szerokie obszary. W moim odczuciu, świadomość złożoności zawodu jest niezwykle istotna. Projektujemy przestrzenie dla ludzi i to oni, a nie my będą w nich funkcjonować. Ta odpowiedzialność sprawia, iż roli architekta nie można sprowadzać wyłącznie do zagadnień inżynieryjnych. Empatia, wrażliwość i zrozumienie, eksplorowanie nowych sposobów funkcjonowania w przestrzeni to równie istotne części naszej pracy. Musimy jako architekci uświadamiać

designalive.pl


sobie odpowiedzialność społeczną, nie tylko techniczną czy kreatywną. Architektura taka powinna być. Mam jednak obawę, że podejście, w którym potrzeby użytkownika ustępują miejsca modzie i trendom estetycznym, wyklucza komercyjne zlecenia i dużych inwestorów. Taka jest brutalna rzeczywistość? I tak, i nie. Z pewnością nakreśla nowy krąg osób, chcących z nami współpracować, dla których kryterium wyboru architekta nie jest oparte wyłącznie na aspektach ekonomicznych, czy upodobaniach estetycznych, ale na świadomości architektoniczno–przestrzennej. Takie myślenie wyklucza nas z projektów typowo komercyjnych, robionych dla celów inwestycyjnych i wymagających od nas tylko technicznych, inżynieryjnych umiejętności. Nie wchodzimy również w projekty, które pomijają aspekt ludzki, odczuwania przestrzeni czy poruszania się po niej. Wydaje mi się jednak, że na każdym szczeblu i w każdym kręgu zawodowym pojawiają się ludzie świadomi, otwarci na eksperyment, przełamywanie architektonicznych stereotypów, dla których wartości społeczne i potrzeby użytkownika są bardzo ważne. Taki dojrzały klient jest dla nas ogromną war-

W tworzenie koncepcji haitańskiej szkoły zaangażowani byli także: Marta Niedbalec, Łukasz Piasta, Katarzyna Dąbkowska, Kamil Rusinek oraz Jerzy Mazurkiewicz

Konkurs na przygotowanie budynku szkoły na Haiti ogłosiła Fundacja Polska–Haiti wraz z Izbą Architektów

designalive.pl

tością i można go znaleźć zarówno przy mniejszych, indywidualnych projektach, jak i w trakcie dużych przedsięwzięć. Od początku postawiłeś na działania za granicą. Zaczęło się od Hiszpanii, Japonii, USA, Haiti. Dopiero teraz więcej działasz w Polsce. Zaczęło się po prostu od studiów. Wyjechałem na stypendia zarówno z uczelni, jak i później do pracy. Nastąpił więc efekt kuli śniegowej. Zobaczyłem edukację od zupełnie innej strony i te odmienne sposoby myślenia bardzo na mnie wpłynęły, uzupełniły, rozwinęły. Pokazały mi, że to, czego dotychczas się nauczyłem może być względne. Można myśleć o architekturze całkowicie inaczej, nie gorzej, czy lepiej – inaczej. Zagraniczne studia otworzyły mi głowę i dały możliwość dalszej pracy poza Polską. Dzięki temu moje obecne przedsięwzięcia są bardziej „międzynarodowe”, zarówno jeśli chodzi o lokalizację, jak i ludzi z którymi pracuję. Jesteś typem architekta podróżnika. Nie usiedzisz na jednym miejscu? Myślę, że nie usiedzę. Pracownia była zawsze takim rodzajem tryptyku. Po pierwsze realizowałem projekty bardzo osobiste i indywidualne. Po drugie prowadzę i nieustannie moderuję mię-


ludzie 67

DWA ŚWIATY nauka i zabawa w jednym miejscu. Proste rozwiązania generują nowe możliwości wykorzystania przestrzeni. Jeden z dziedzińców dzięki zacienieniu i wszechobecnej florze sprzyja nauce; drugi to miejsce zabaw

dzynarodową grupę projektową do większych zleceń i konkursów. Po trzecie współpracuję z hiszpańskim architektem Rodrigo Garcia w duecie. Przy takiej różnorodności osób, z którymi pracuję i wielonarodowości zespołu granice poszukiwania projektów się zacierają. Technologia, internet, otwartość młodego pokolenia, wszystko to sprawia, że coraz łatwiej nam realizować przedsięwzięcia poza granicami naszego kraju. Jak jednak widzisz, po kilku latach nomadycznego stylu pracy, w dosłownym znaczeniu tego słowa, podczas których pracownia była przenoszona z miejsca na miejsce, zdecydowaliśmy się na stworzenie warszawskiego studia. Będzie ono pełnić rolę bazy dla działań międzynarodowych oraz stanowić pomost pomiędzy Londynem i Madrytem, gdzie przebywają osoby z nami współpracujące. Odczuwałem potrzebę posiadania miejsca, do którego mogę wracać, które umożliwi nam opracowanie większych projektów, gdzie wreszcie możemy zostawiać ogromne ilości rysunków i makiet. Ostatnio policzyliśmy, że jesteśmy w stanie, nie wyolbrzymiając, przejść przez blisko setki, idące w tysiące pomysłów, rozważań, zagadnień w trakcie jednego projektu. Znając jednak ciebie, jestem przekonana, że i tak ruszysz w świat. Z pewnością. Otwarcie pracowni w Warszawie nie oznacza skupienia się na jednym konkretnym rynku. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że to wytrych dający nam jeszcze większe możliwości do bycia w wielu miejscach. Nasza podróż dopiero teraz nabierze przyspieszenia. Co w takim razie jest z tobą zawsze i wszędzie? Co zazwyczaj pakujesz do swojej walizki? Kompletne minimum rzeczy. Na pewno

jest tam szkicownik – to jest rzecz, bez której się nie ruszam. Cokolwiek zapisuję, robię to w postaci rysunku lub krótkiego tekstu. Wożę więc różne długopisy, kredki, mazaki, cokolwiek. Jest ze mną również przenośna pracownia, czyli laptop. No i książka, bo zawsze coś czytam. Książka nie o architekturze, mam nadzieję. Nie. Stosunkowo rzadko sięgam do książek architektonicznych. Ciekawe wydaje mi się szukanie motywów do projektowania architektury poza architekturą. Teraz, towarzyszą mi „Czarodzieje” Romaina Gary’ego, „Ulisses” i „Tęcza Grawitacji” Thomasa Pynchona. Pracowałeś w biurach projektowych na całym świecie. Czego się nauczyłeś w tych konkretnych miejscach? W każdym czegoś innego. To są trzy różne podejścia do architektury, całkowicie odmienne od polskiego. Hiszpania jest wrażliwa, bardzo humanistyczna w swoim projektowaniu, wychodzi od człowieka. To coś, czego bardzo mało doświadczyłem w polskim systemie edukacji. W Hiszpanii analizuje się czyjeś projekty nie po to, by je skopiować, tylko by zrozumieć, dlaczego zostały tak stworzone. Rozgryza się historię projektu. Niezwykle ciekawa umiejętność. Poza tym, jest otwarta na eksperyment, poszukiwanie nowych rozwiązań. Zwłaszcza teraz, w kryzysie architekci są elastyczni w myśleniu i bardzo twórczy. Japonia z kolei to umiejętność rozważania w próżni. Choć często projekty są tym samym wyrywane z kontekstu, to jednak dostrzegam ogromną zaletę takiej postawy – umiejętność skupienia się na tym, co robią, bez porównywania się z innymi. Natomiast w Stanach Zjednoczonych nauczyłem się

rozmowy i słuchania. Architektonicznie nie jest to kraj mi bliski, uczy jednak pracy poprzez rozmowę i pokazuje wagę umiejętności argumentowania. Każdy kraj, praca w innej kulturze wnosi coś więcej niż doświadczenie i warsztat? Pokazuje przede wszystkim, że to, co nas otacza, jest względne. Wystarczy pojechać gdzieś dalej, by zrozumieć, że można zrobić inaczej, nie wartościując. Sama świadomość istnienia równolegle różnorodnych rzeczywistości może rozwijać, uczyć, inspirować. Doświadczyłeś wiele tych rzeczywistości. Nie boisz ruszyć się z plecakiem w odległe zakątki. Mogłoby się więc wydawać, że projektowanie na Haiti będzie dla Macieja Siudy mniejszym wyzwaniem niż dla wielu innych architektów. Każdy projekt jest ogromnym wyzwaniem. Styczność wielokulturowa, która zawsze w życiu mi towarzyszy, uświadamia tak naprawdę, że nic nie wiemy. Ta względność jest niezwykle ważna. Przechodząc przez wiele takich sytuacji, zaczynasz nabierać pewnej umiejętności elastycznego dostosowania się do kontekstu. Później już nie ma znaczenia, czy to będzie Haiti, Szwajcaria czy Antarktyda. Uczysz się pokory. Wiesz, że może nie masz tej wiedzy jak w danym miejscu projektować, ale jesteś w stanie szybko zrozumieć, jak tę wiedzę zdobyć, jak zrozumieć kontekst. Wielokulturowe doświadczenie daje umiejętność myślenia przede wszystkim o danym miejscu pomimo braku wiedzy na jego temat, uczy dostosowania się, zrozumienia, rezygnacji z własnych przekonań. Być może, właśnie dlatego było nam łatwiej. Po prostu od początku wiedziałem, że nie mamy wiedzy, by tę szkołę zaprojektować.

designalive.pl


68 ludzie Ekologiczny pawilon Devebere to zasługa Macieja i hiszpańskiego architekta, Rodrigo Garcia Gonzaleza. Obiekt z plastikowych butelek najpierw wygrał studencki konkurd Gau:di, a potem stanął w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury w Wenecji

Musieliście ją zdobyć? Zrobiliśmy wielotygodniowe badania o tym, jak projektować w tego typu krajach. Na pierwszym etapie koncepcyjnym współpracowaliśmy z czterema architektami z zagranicy, którzy dostarczali nam przede wszystkim informacji. Dwie osoby z Afryki, z ogromnym doświadczeniem w pracy w krajach rozwijających się, w ciężkich warunkach topograficznych, klimatycznych, z dużymi ograniczeniami, zwłaszcza technologicznymi. Mieliśmy również dwójkę architektów z Hiszpanii, którzy pracowali z Czerwonym Krzyżem przy podobnych projektach, mieli dzięki temu niezwykłą łatwość w rozumieniu lokalnego kontekstu. Przez pierwszy miesiąc nie narysowaliśmy praktycznie żadnej kreski. Zdobywaliśmy wiedzę. Autorzy tego projektu i osoby współpracujące w procesie projektowym to aż jedenaście osób! To wyszło bardzo naturalnie. Widzę ogromną wartość w projektach multidyscyplinarnych. Rolą architekta jest umiejętne dobranie zespołu. Ten musi być komplementarny w stosunku do problemów, z którymi ma się zmierzyć. Taka umiejętność dostosowania formy pracy do zagadnienia wydaje mi się niezbędna, by wielowarstwowo rozumieć projekty. Właśnie projekt na Haiti ma wiele bardzo istotnych warstw. Przede wszystkim to miejsce tragedii, po drugie wspaniała

designalive.pl

współpraca kilku polskich instytucji. Poza tym, ciekawa architektura. Całkowicie się z tym zgadzam, że jest to projekt totalny, działający na wielu płaszczyznach. Ogromny wkład Fundacji Haiti–Polska, która dokonała rzeczy bezprecedensowej w skali kraju – realizuje przedsięwzięcie sfinansowane z funduszy polskich na odległym kontynencie. To jest piękny dowód na to, że nasze społeczeństwo wchodzi już na wyższy poziom rozwoju. Okazuje się, że my również możemy pomagać. Oczywiście sama potrzeba jest niesamowicie mocna. Haiti to kraj przechodzący wielką tragedię. Wybudowanie szkoły, dzięki której zapewniamy edukację i bezpieczeństwo grupie dzieci, to z pewnością największa wartość tego projektu. Szczerze mówiąc, kwestie architektury schodzą już na kolejny plan. Oczywiście mamy swoją osobistą satysfakcję również z tego, że w ramach tak skomplikowanego projektu i podstawowej technologii udało nam się znaleźć pewne bogactwo oraz rozpocząć dyskusję na temat definicji projektowania szkoły i tego, jak powinna funkcjonować nie tylko na Haiti, ale w ogóle na świecie. Nadajemy projektowi pewien charakter uniwersalny. Inna nauka? Trzymaliśmy się zapisu umieszczonego w warunkach konkursowych, gdzie dyrekcja w Jacmel wyraziła zainteresowanie nowymi metodami nauczania poprzez

współpracę z uczniem, pracę w grupie, zajęcia warsztatowe. Zaproponowaliśmy więc rozwiązania, które mają szansę pokazać nowy obraz szkoły, pozytywnie wpłynąć na to, jak układać się będą relacje, jak prowadzone będą zajęcia, jak wyglądać będzie edukacja. To nie jest dyskurs dla dyskursu. Nasz projekt przekształca standardowe myślenie o układzie szkoły, która dotychczas dzielona była na komunikację i na klasy. My proponujemy rezygnację z tych funkcji na rzecz formy otwartej. Cały budynek może pełnić rolę komunikacyjną lub też w pełni być traktowanym jako miejsce nauki. Jeżeli prowadzone są zajęcia, wszyscy siadają w swoich miejscach. Gdy słyszymy dzwonek, to każdy uczeń może poruszać się w dowolny sposób. Jest to nietypowy sposób funkcjonowania, który, choć początkowo może zaskakiwać, to jednak ostatecznie zainicjuje nowe sytuacje – prowadzenie zajęć na zewnątrz, w środku, łączenie klas. Projekt zyskał już międzynarodowe uznanie. Został wybrany przez szwajcarską fundację Holcim do grona ośmiu najważniejszych budynków w Ameryce Południowej ostatnich dwóch lat. Zdobył Nagrodę Holcim Awards Acknowledgement w Kolumbii za wkład w dyskurs o zrównoważonym rozwoju. Kolejnym wątkiem w projekcie jest właśnie architektura zrównoważona. Tworząc budynek w formie kaskady, wy-


korzystaliśmy nadmiar wody opadowej, będący dużym problemem w Jacmel. Zaprojektowaliśmy dwa zbiorniki – jeden w czasie pory deszczowej pozostaje nieużywany, przeznaczony na porę suchą, a drugi jest na bieżąco napełniany i opróżniany dzięki basenom retencyjnym na dachach. Również sam sposób realizacji, wykonania szkoły jest bardzo zrównoważony. Bazujemy na banalnych rozwiązaniach typu słup – kolumna – dach, rezygnujemy ze skomplikowanych systemów i skupiamy się na powtarzalności tych samych elementów. Tworzenie kolejnych części budynku to tworzenie następnego modułu, co wpływa na optymalizację pracy. Oprócz rozwiązań technicznych, wydaje mi się, że doceniono również naszą pracę i wkład w zrozumieniu tamtejszej kultury, potrzeb społeczności, tego, jak żyją Haitańczycy. Śledząc twoją pracę, można powiedzieć, że starasz się również eksperymentować z architekturą. W duecie z Rodrigo García czujesz się chyba najlepiej, co widać po waszych sukcesach. Dla Francuskiego Instytutu Architektury stworzyliście Devebere – projekt tymczasowego pawilonu pokazany na rozpoczęciu Biennale Architektury w Wenecji. Jak to się wszystko zaczęło? Poznaliśmy się w Stanach Zjednoczonych w trakcie warsztatów na MIT (Massachusetts Institute of Technology – przyp. red.). Był to element konkursu dla młodych architektów z całego świata. I tak już zostało, od kilku lat wspólnie prowadzimy rozważania na temat architektury w różnorodnych projektach i formach, konsultujemy własne pomysły, rozmawiamy. Łączy nas wiele zawodowych działań, które chcemy realizować lub po prostu skonsultować. Dobrze nam się pracuje i wzajemnie cenimy swoje doświadczenie, styl pracy i umiejętności. Choć całkowicie się od siebie różnimy, to jednak bliska jest nam ta sama ideologia projektowania rozumianego jako poszukiwanie. Wspólnie zaprojektowaliście również dom dla hiszpańskiego pisarza Ricardo Gomeza. Dialog architektury ze słowem pisanym? Często mówimy, że projekt dosłownie powstał z tekstu. Pracowaliśmy nad nim z trzech rożnych miejsc. Ricardo, nasz klient, w Hiszpanii, Rodrigo w Szwecji, a ja już wtedy z Polski. Postanowiliśmy, że będziemy codziennie starali się tworzyć jedną koncepcję, wynikającą z naszej korespondencji. Początkowo nie było więc żadnego rysunku, makiet, tylko słowo, tekst i próba zrozumienia,

dla kogo projektujemy, kim on jest, jakie są jego potrzeby. Zebraliśmy około stu maili i na ich podstawie codziennie przygotowaliśmy jedną propozycję, zawsze inną, tworzoną od nowa. Na czym ostatecznie oparliście swój pomysł? Ideą przewodnią jest możliwość pisania w każdym zakątku tego domu. Wyszliśmy od próby zrozumienia trybu pracy, który jest bardzo mocno wymieszany z osobistym życiem naszego klienta. Jego dom jest jego pracownią. Poza tym ma swoje przyzwyczajenia. W trakcie tworzenia książki bardzo dużo spaceruje, zatrzymuje się zapisuje kawałek tekstu, potem dopiero przenosi to na komputer. Potrzebował więc miejsca, które nie będzie mu się nudziło, po którym będzie można chodzić na różne sposoby. W trakcie tworzenia koncepcji staraliśmy się przenieść model jego pracy na architekturę domu. Zrezygnowaliśmy więc ze swoistej liniowości, stworzyliśmy pętlę. Przywiązujesz bardzo dużą wagę do tego, by dowiedzieć się, czego twój klient tak naprawdę potrzebuje, a nie tylko, jaki ma gust. Myślę, że to jest tak, że stolarz pracuje z drewnem, ślusarz z metalami, a architekt pracuje z potrzebami i stara się je zrozumieć w określonym otoczeniu. Te wszystkie wątki społeczne, ekonomiczne, psychologiczne, polityczne to jest materia, w której pracujemy. Od tego powinniśmy wychodzić, biorąc w ręce makiety, rysunki i inne narzędzia. Warsztatowy, międzynarodowy model współpracy, działalność edukacyjna, podróże – lubisz ludzi?

Lubię ludzi, ale nie dlatego uczę. Jest to raczej forma wdzięczności za to, że sam miałem możliwość szerszej edukacji, kompletnie idealistyczna próba oddania tego, że mi się poszczęściło. Edukacja jest niezwykle odpowiedzialnym zadaniem i energochłonnym. Chciałbym jednak, mimo wszystko, jakąś część czasu poświęcać przekazywaniu wiedzy. W Polsce nie jest to jeszcze popularny pogląd, ale jestem zdania, że wymiana myśli, współpraca to wartości niezwykle istotne dla kultury i ekonomii danego kraju. Dużo większy potencjał widzę we współpracy, w dzieleniu się niż w konkurencji. Dlatego też pracownia jest rodzajem kolektywu warsztatowego. Słusznie zauważa Baumann: „Jeśli ja panu dam dolara i pan mi da dolara, to każdy z nas ma po jednym dolarze. Ale jak ja panu dam myśl i pan mi da myśl, to każdy z nas ma dwie myśli”. Nie tylko potrafisz tworzyć architekturę, ale też pięknie o niej opowiadasz. Miałem kiedyś taki pomysł, żeby pracownia nazywała się OOA, czyli opowieści o architekturze. Choć ostatecznie skończyło się na nazwaniu tak wystawy, zaprojektowanej dla Muzeum Architektury, to jednak w pewnym sensie ta myśl zawsze będzie mi się wydawać aktualna. Każdy budynek jest bowiem osobną architektoniczną historią, za którą stoją nie tylko decyzje projektowe, architektoniczne, ale także przypadek, nieprzemyślane decyzje, błędy, pogoda czy samopoczucie klienta i wiele innych skrajnych czynników. Chciałbym w ten sposób opowiadać o architekturze, w której zrealizowany budynek jest dopełnieniem szeregu zależności, zdarzeń, sytuacji, decyzji, improwizacji i przypadku.

Łatwiej mi się myśli poprzez rzeczy materialne, szkice, makiety

designalive.pl


70 Dział

Pokój z widokiem Odkąd granice w poszukiwaniu wakacyjnych wrażeń nie istnieją, wyrażenie „egzotyczny” zyskuje nowe znaczenia. Czasem wystarczy tylko spojrzeć w górę tekst: Eliza Ziemińska, zdjęcia: Felix Odell

D la Norwegów sporty zimowe to niemal religia. Z tego powodu nikogo nie powinien dziwić fakt, że w kraju, w którym już niemowlęta jeżdżą na nartach (oczywiście na plecach rodziców), centra sportowe są traktowane wyjątkowo. Skocznia narciarska w Holmenkollen to wysoki na 64 m obiekt, z czubka którego rozciąga się najbardziej znany, a zarazem pożądany widok na Oslo z jego rozległą zabudową i wodą wcinającą się w tkankę miejską. designalive.pl

Budynek w 2010 roku zastąpił dawną skocznię został zaprojektowany przez międzynarodowe studio architektoniczne JDS, znane z m.in. przypominających lodowiec apartamentowców w Aarhus w Danii. Oprócz funkcji, jakie skoczna spełnia w czasie zawodów, mieści się w niej również pierwsze na świecie muzeum narciarstwa, a wokół znajdują się najlepsze trasy narciarskie i tor saneczkowy. To tu tętni serce norweskiego sportu i tu odbywają


architektura 71

JDS – założył Julien De Smedt, od którego pochodzi pełna nazwa studia. Multidyscypliarne studio działa w Kopehadze, Brukseli i Szanghaju. W portfolio znajdziemy budynki o różnych charakterze – rezydencje, komercyjne czy apartamenty. Czasami projektują także meble, www.jdsa.eu

Pierwsze na świecie Muzeum Narciarstwa, miejsce triumfu wielu sportowców, w tym pięciokrotne podium dla Adama Małysza – dostojność Holmenkollen wyczuwa się na każdym kroku

się największe święta narciarstwa takie jak Holmenkollen Ski Festival czy Puchar Świata. Na samej górze nowoczesnego budynku jest ukryto jeszcze jeden skarb. Pomieszczenie, w którym skoczkowie przygotowują się do występu, zostało przekształcone w ekskluzywny apartament. Melissa Hegge i Nina Holst, stylistki, a także projektantki z Oslo, rozpoznawalne ze Stylizmo – portalu poświęconego dekorowaniu wnętrz, wypełniły przestrzeń

wyłącznie norweskimi elementami. Można tu znaleźć m.in. lampy Magnusa Pettersena, stół Ygg & Lyng. Przytulne, skandynawskie meble wytworzyły domowy klimat w miejscu, z którego można zobaczyć zorzę polarną. Oprócz sypialni, łazienki i niewielkiej części wypoczynkowej znajduje się tu najwyżej położony w norewskiej stolicy taras. Widok z niego może przyprawić o zawroty głowy. Przemianę miejsca zainspirował kalifornijski serwis Air b&b (A nie

„Airbnb”?) pośredniczący w wakacyjnym wynajmie mieszkań. W ramach konkursu organizowanego przez portal można było wygrać nocleg w zaaranżowanym apartamencie na czubku Holmenkollen. Co prawda konkurs dobiegł końca, ale nie wykluczone, że zostanie powtórzony. Do tej pory w ramach podobnych akcji garstka zwycięzców mogła spędzić noc w kabinie samolotu i w gondoli górskiej w Courchevel we Francji. Może następna będzie wieża Eiffla? designalive.pl


Brzytwa Ockhama Beton. Dom. Góry. Tyle, ile trzeba. Ekspresja czystego utylitaryzmu w szwajcarskiej wiosce Tekst: Eliza Ziemińska, Zdjęcia: Thomas Jantscher


architektura 73

designalive.pl


74 architektura

J

uż w starożytności sformułowano pierwsze zasady ekonomi myślenia. Jednak stwierdzenie „Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę” znamy z późniejszych czasów. Zgrabny bon mot przypisano pewnemu średniowiecznemu zakonnikowi, na którego cześć do dziś mówi się o Brzytwie Ockhama. Tak na prawdę zasadę rozpowszechnił dopiero siedemnastowieczny niemiecki filozof Johannes Clauberg. Uczony oparł się na teologicznych naukach mnicha i pozbawiając je pierwotnego kontekstu, uczynił jedną z podstaw nowożytnej nauki. Ilustracją znanej sentencji mógłby być Maison Fabrizzi w Conthey. Już pierwsze spojrzenie na wypoczynkowy dom, zaprojektowany przez Savioz Fabrizzi Architects, nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z budynkiem, w którym estetyka nie wynika z jakiegokolwiek naddatku, a jest jedynie pochodną pewnej zasady myślenia. W tym wypadku paradygmatem stało się prozaiczne, możliwie najbardziej ekonomiczne wykorzystanie powierzchni działki. Pracownia, znana z budowy srebrzy-

SAVIOZ FABRIZZI ARCHITECTS – Laurent Savioz i Claude Fabrizzi założyli pracownię w 2004 roku. Realizacja ich projektów poprzedzona jest zawsze głęboką analizą architektury okolicznych domostw, regionu, jak i jego historii. Na swoim koncie mają wiele udanych budynków. Minimalistyczne obiekty powstają głównie w rodzimej Szwajcarii, www.sf-ar.ch

stego schroniska wysokogórskiego w Alpach Penińskich, musiała również zmierzyć się z wyzwaniem wpisania się w dominującą w okolicy, tradycyjną i niejednorodną architekturę. Oszczędne traktowanie przestrzeni zaowocowało zdyscyplinowaną i surową bryłą. Jedynie olbrzymie okna zaburzają skalę poszczególnych elewacji. Podobnie jak zewnętrze, tak i wnętrza budynku nie stwarzają konkurencji dla przejmujących krajobrazów. Jasnoszary beton, uniwersalny i plastyczny materiał, pozwolił na dowolne kształtowanie przestrzeni. Jedynym dodatkiem stało się dębowe drewno, które ociepla pomieszczenia i ratuje przed zmienieniem się w wojskowy bunkier. Otwarty, wielopoziomowy plan daje więcej powietrza, stwarza wrażenie bycia w centrum. Głównym bohaterem jest tu gra pomiędzy sprzecznymi wartościami. Między naturą wdzierającą się przez okna, surową masą betonu a domowym ciepłem. Oszczędność, użyteczność, prostota i dyscyplina w Maison Fabrizzi przywodzą na myśl średniowieczną ascezę. Gdyby William Ockham był architektem, tak mógłby wyglądać jego dom.


DZIAĹ 75

designalive.pl


magia prefabrykowanych wczasów A może rzecz cała tkwi w archetypicznej prostocie tej wakacyjnej ikony, w jakiejś radosnej, utraconej dzikości, którą w niej odnajdujemy… Tekst: Michał Warchoł rysunek: materiały prasowe

designalive.pl


archikony 77

D

omki typu „brda” – trójkątne chatynki z drewnianych segmentów rozgonione po całej Polsce jak wygnane plemię. To coś, jak gdyby okruch dzieciństwa. Coś, co kryło się może w owych ciasnych wnętrzach wyłożonych drewnem, a może w zapachu tego drewna, w szorstkości jego słojowatej struktury. A może chodziło o te pochylające się nad nami, skośne ściany poddasza, w których człowiek czuł się trochę niepewnie, jak w domku na drzewie albo jak w namiocie rozbitym pośrodku lasu, wśród szumu wiatru. Albo o surowość wnętrza, prostotę i siermiężność wyposażenia, o te parę krzeseł, kanapę i stół, które pomagały zapomnieć o tym co było i będzie, umieszczając nas w samym środku tego, co jest. Tamte wakacje spędzane w brdach, identycznych jak pieczęcie lub jak powracające co roku refreny. Tylko otoczenie się zmieniało: jednego lata jezioro, innego las, kiedyś góry. W tej powtarzalności była jakaś czarowność, jakaś magia wynikająca z odnajdywanego rokrocznie, wytęsknionego klimatu – może klimatu owych czarnych nocy za oknami, które się przeżywa tylko w dzieciństwie. A to były przecież tylko zwyczajne katalogowe domki wakacyjne. Banalność peerelowskich urlopów rozsiana po całym kraju, od Bałtyku po Beskidy. Produkt bydgoskich Zakładów Stolarki Budowlanej. Arcydzieło letniskowej prefabrykacji. Coś w tym musiało być, skoro do dzisiaj brdy cieszą się niegasnącą sympatią i wypoczywamy w nich równie chętnie jak w latach 80-tych i 90-tych. Więcej: bywa, że adaptujemy je na domy całoroczne, a nawet decydujemy się zainwestować w ich przebudowy i modernizacje. Niebanalnym przykładem owych sentymentalnych przedsięwzięć inwestycyjnych jest zrealizowana w 2010 roku rozbudowa brdy w okolicach Lublińca na Śląsku dokonana przez architektów z Medusa Group – to tam właśnie prostopadło-


designalive.pl


archikony 79

ścienny klockowaty kontener przyssał się na podobieństwo metalowego pasożyta w organizm trójkątnej chatki umożliwiając wniknięcie leśnego otoczenia w ciepłą przestrzeń mieszkania. Ruch zapoczątkowany przez Medusę odnalazł zaś swoją kontynuację za granicą, w belgijskim Brecht – również i tam, za sprawą architektów z pracowni dmvA, prostokątny szklany kloc wrzyna się z mocą w skośną połać cudzoziemskiej brdy, wydzierając z jej objęć zazdrośnie hołubioną cząstkę przestrzeni. Nie da się zaprzeczyć, że rozkraczona sylwetka brdy na dobre zakotwiczyła w naszej wrażliwości: wywołuje napady nostalgii, a niektórych nawet inspiruje. Ślad takiej inspiracji odnajdziemy w ofercie katowickiej firmy Doomo, specjalizującej się w „nietypowych projektach typowych” – mowa o domu zwanym Brda’12, będącym w zasadzie w całości dachem wyrastającym wprost z ziemi i do niej powracającym. Jest to dom-wzgórze o łagodnie nachylonych zboczach, z których możemy podziwiać widoki lub zjechać na sankach. To chyba w owej bliskości ziemi, w potajemnym jakimś związku z otoczeniem, tkwi sekret magnetyzmu brdy. Chciałoby się rzec, używając języka akademickiego, iż dzięki uniwersalności swej formy brda z łatwością wpisuje się w każdy kontekst. Ale może jest tak, iż to raczej kontekst wpisuje się w brdę – to nie przestrzeń zawłaszcza architekturę, ale architektura zawłaszcza przestrzeń, metkując ją i pieczętując stemplami swoich sylwetek jak znakami firmowymi pewnego stylu bycia i wypoczywania. A może rzecz cała tkwi w archetypicznej prostocie tej wakacyjnej ikony, w jakiejś radosnej, utraconej dzikości, którą w niej odnajdujemy… Brdy zdają się przecież wychodzić wprost z ziemi, wyłaniać z niej i jednocześnie silnie z nią zrastać jak pierwotne domostwa, jak ciasne jaskinie pachnące igliwiem, jak leśne szałasy posklecane naprędce z gałęzi dla ochrony przed deszczem.


designalive.pl


miejsca 81

Sezamie, otwórz się! Tekst i zdjęcia: Wojciech Trzcionka

Nigdy nie myślałem, że zobaczę to na własne oczy. Być tu, to jak znaleźć Świętego Graala. Całe polskie wzornictwo w jednym miejscu. Wszystkie ikony na wyciągnięcie ręki


82 miejsca Naczynia ceramiczne z Instytutu Wzornictwa Przemysłowego z przełomu lat 50. i 60. XX wieku; prace projektu m.in. Danuty Duszniak, Zofii Przybyszewskiej i Jadwigi Adamczewskiej– -Miklaszewskiej

–K

olekcja liczy około 25 tysięcy eksponatów – rzuca, wsiadając do samochodu Anna Maga, jedna z kustoszek Ośrodka Wzornictwa Nowoczesnego Muzeum Narodowego w Warszawie. Obieramy kierunek Otwock Wielki, gdzie w dawnych odremontowanych pałacowych designalive.pl

stajniach, mieszczą się magazyny MNW. Historycy katalogują tu zbiory, opisują je, kontrolują stan zachowania. Spod Muzeum Narodowego przy Alejach Jerozolimskich to jakieś 40 minut jazdy samochodem. – Często przemierzamy tę trasę, bo cały czas jest tam co robić. Ten magazyn to nasz największy skarb – przekonuje Anna Maga.

To dwukondygnacyjny budynek z niewielkimi pokojami. Jedne pomieszczenia zajmują same krzesła, inne – tkaniny, szkło, ceramika, odzież, zabawki, biżuteria, projekty i prototypy czy nawet drobny sprzęt gospodarstwa domowego. Wszędzie ścisk, ale porządek. Ikona na ikonie. Meble autorstwa m.in.: Teresy Kruszewskiej, Marii Chomentowskiej, Jana Kurzątkow-


Os doluptatur? Git molupta erfernatem audaes voluptae nonet autectur, que nonserum arum res simagniet moluptam is nonsequi offic tempor audae cus id quo quident ut et utest et provit fuga. Ut is apid et denimus de aut ipis dignita non reium a volestr uptate plia nim fuga. Ut venim volutem que si beri sin eiuntia sunt fugiass imaios demped quis quis ulpa que nit etur sim iusam am sum ne ommolescia dolore natia quatiunt, in enimolor susdaeptas eariate dolupta tumquiberum alicab im rempore debis sequi volut optur, ut enihillique prae nihillate natestium nonest quae aspissu ntiorem. Ut veruntiam res excepero qui dolorumet odio

designalive.pl


84 Dział

Stolik nocny z wyposażenia Zameczku Prezydenta w Wiśle, projekt Włodzimierza Padlewskiego, Andrzeja Pronaszko i Adolfa Szyszko–Bohusza, 1929–1930

designalive.pl


miejsca 85 Buty i torba, projekt Krystyny Tołłoczko–Różyskiej, 1947–49

Metka i fragment ubioru z kolekcji Barbary Hoff

Tkaniny drukowane z przełomu lat 50. i 60. XX wieku; na pierwszym planie tkanina Panny projektu Alicji Wyszogrodzkiej, 1958

skiego, Romana Modzelewskiego, Czesława Knothego, Mariana Sigmunda czy współcześnie żyjących projektantów: Oskara Zięty, Tomka Rygalika, Piotra Kuchcińskiego, Renaty Kalarus i Tomasza Augustyniaka. Zestawienie niebanalne. Miłośnicy designu daliby się (nie za bardzo potocznie?) pokroić już za samą możliwość obcowania

z tymi przedmiotami. Znajdziemy tu wszystkie słynne polskie meble powstałe od tzw. Warsztatów Krakowskich po czasy współczesne. Co ważne, kolekcja cały czas jest uzupełniana o nowe przedmioty. Ośrodek Wzornictwa Nowoczesnego Muzeum Narodowego w Warszawie powstał w 1978 roku, gdy Wanda Telakowska, założycielka

Na zdęciu powyżej: Tkaniny dwuosnowowe, zespół tkaczek ludowych z okolic Sokółki pod kierownictwem Eleonory Plutyńskiej, 1946–1949

Instytutu Wzornictwa Przemysłowego przekazała do placówki produkty z wzorcowni, dając podstawę do tworzenia kolekcji polskiego designu. – Od tamtego czasu zbiory są cały czas uzupełniane. Stworzyliśmy wiele wystaw, ostatnią, która cieszyła się dużym powodzeniem, była ekspozycja „Chcemy być nowocześni” w 2011 designalive.pl


designalive.pl


miejsca DZIAŁ 87 Magazyn mebli z okresu od połowy lat 50. XX wieku do 2014 roku. Między innymi prace Marii Chomentowskiej, Romana Modzelewskiego, Teresy Kruszewskiej, Jana Kurzątkowskiego, Mariana Sigmunda, Andrzeja Latosa, Piotra Kuchcińskiego, Jana Bajtlika, Jana Lutyka

designalive.pl


Od góry: Fotel Klapp, projekt: Piotr Kuchciński, Noti, 2013 Fotel wyplatany rurką igelitową, projekt: Teresa Kruszewska, 1958–1962 Fotel z Klubu Dziennikarza we Wrocławiu, projekt: Lesław Kiernicki, 1958 Fotel Tulipan, projekt: Teresa Kruszewska, prototyp z Fabryki Mebli Giętych w Radomsku, 1974 Fotel 366, projekt Józef Chierowski, Dolnośląska Fabryka Mebli w Świebodzicach, 1962 Fotel Przekręcony, projekt: Beza Projekt; efekt rewitalizacji fotela 366 projektu Józefa Chierowskiego, 2011

designalive.pl


miejsca 89 Modele zegarów dla Zakładów Maszyn Biurowych Predom–Metron, projekt zespołu: Paweł Kępa, Włodzimierz Pańków, Olgierd Rutkowski, 1976

Telewizory i modele telewizorów dla Warszawskich Zakładów Telewizyjnych, projekt zespołu: Paweł Kępa, Włodzimierz Pańków, Olgierd Rutkowski, lata 70. i 80.

Budynek dawnych stajni, obecnie magazyny Muzeum Narodowego w Warszawie, Otwock Wielki

roku. Wystawa stworzona przez trio – Anna Maga, Anna Frąckiewicz, Anna Demska – pokazała jeden z najciekawszych okresów w polskim wzornictwie, architekturze wnętrz i sztuce użytkowej lat 1955–1968. W niecałe trzy miesiące obejrzało ją 40 tys. odwiedzających – podkreśla Anna Maga.

Nafali tamtej popularności i biorąc pod uwagę fakt, że w magazynie Muzeum Narodowego jest aż 25 tys. eksponatów polskiego designu, instytucja starała się znaleźć w Warszawie przestrzeń ekspozycyjną dla kolekcji polskiego wzornictwa. Ostatecznie, po latach poszukiwań zdecydowano się

Na zdjęciu powyżej: Kustoszki Ośrodka Wzornictwa Nowoczesnego Muzeum Narodowego w Warszawie, od lewej i z dołu: Anna Maga, Anna Demska, Anna Frąckiewicz

na otwarcie stałej ekspozycji polskiego designu w murach Muzeum Narodowego. Będzie to pierwsza w historii polskiego wzornictwa stała wystawa designu prezentująca około 500 projektów. Otwarcie planowane jest na pierwszą połowę 2016 roku. www.mnw.art.pl designalive.pl



rzeczy 91

STAN ZAWIESZENIA Za oknami jesiennie. Stan przejściowy. Pomiędzy dokuczliwymi upałami a mroźnym powietrzem. Ale i czas zmian, przygotowań, oczekiwań. Nie tylko w naturze. Ten stan klimatycznego zawieszenia, bycia pomiędzy, oddaliśmy na sesji. Przy okazji proponując produkty, które umilą nam czas wydłużających się popołudni. I pozwolą na melancholijne wspomnienia oddalającego się lata TE KST: ANG ELI KA O G RO CKa Z D J Ę C I A : M A R I U S Z G R U S Z K A / U LT R A B R A N D

P E T A L S W wersji pojedynczej lub podwójnej to najnowsza realizacja marki Kinnarps. Miękkie i wygodne fotele zarówno wyglądem, jak i barwą nawiązują do płatków rozkwitającego pączka kwiatowego. Tak na przekór obecnemu zasypianiu przyrody. Premiera niebawem. w w w . k i n n a r p s . p l S I R E N S Zaprojektowała Olga Bielawska dla marki Trizo 21. W aluminiowe opakowanie wtłoczyła lampę posiadającą równocześnie część lustrzaną. Klasyczny wygląd podkreśla błyszcząca złota obudowa. Dostępna także w innych kolorach i rozmiarach. Na zamówienie. w w w . t r i z o 2 1. co m

designalive.pl


92 rzeczy Dział C A P   Kojarzony z babciami naparstek dał początek serii siedzisk. Prosty kształt, lekkość oraz ich mobilność sprawiają, że z łatwością można stworzyć miejsce spotkań. Filcowe pufy zgrupowane wyglądają jak celowa instalacja bądź element ozdobny. Dolny pierścień biegnący wokół obiektów dostępny jest w pięciu odmiennych barwach. Na zamówienie. w w w . kinnarps. p l S Z C Z Y T Y P O L S K I   Śnieżka, Rysy, Mnich, Giewont, Babia Góra w uosobionej formie kreski Alicji Woźnikowskiej–Woźniak, założycielki studia Dinksy. Za produkcję odpowiada Fifi Studo specjalizujące się w dodatkach do przestrzeni dziecięcych. Najbardziej znane polskie góry zrealizowano w formie tradycyjnych poduch. Nam jednak najbardziej spodobały się te obcięte do wyglądu poszczególnych szczytów. Cena każdej poduchy to 59 zł. w w w . fifistud io. p l „ N I E M A P A ”   Ilustracyjny przewodnik po Łodzi. Zabawne ilustracje Maćka Błaźniaka z pracowni Ładne Halo przypadną do gustu każdemu, choć publikacja przeznaczona jest dla najmłodszych. Prócz wyznaczonej trasy odnajdziemy tam zabawy i pomysły na czas wolny. Pomysłodawczynie – Małgorzata Żmijska i Joanna Guszta to nie tylko młode, ambitne matki, ale i miłośniczki Łodzi. Więcej na s. 104. Mapy do zdobycia bezpłatnie. w w w . fac e book. co m / n ieMAPA.Lo dz w w w . l ad ne-hal o .p l B I O   Łukasza Jaworskiego dla firmy Nowodvorski. Lampy z ażurowo ułożonej sklejki pokazują interesującą grę ze światłem rozproszonym na powierzchni ramion. Koszt szerokiej formy w białym kolorze to ok. 300 zł. w w w . now od v orski.c o m S W I T C H Śpiwór multifunkcjonalny. Bielska firma Pajak Sport zaskakuje wprowadzanymi rozwiązaniami po raz kolejny. Prócz lekkości produktu, który waży jedynie 550 g oraz wykonania z najlepszej jakości gęsiego puchu pozwala np. na przykrycie dwojga turystów. Dzięki specjalnym otworom daje możliwość wyciągnięcia rąk, a nawet chodzenia. W śpiworze oczywiście. Więcej o Pajak Sport na s. 38. Za 599 zł. w w w . pajaksport .p l

designalive.pl


DZIAĹ 93

designalive.pl


94 rzeczy

designalive.pl


DZIAŁ 95 B I O   W wariancie naturalnym. Sklejka w tej lampie pozostaje surowa. Łukasz Jaworski przygotował dwa typy oświetlenia. Za drugi, smuklejszy, a przy tym o wiele dłuższy, zapłacimy ok. 450 zł. w w w .n o w o dvo r s k i . co m D Y N K S   Projektowego nadmorskiego tria Tabanda. O tym, że nie wyobrażają sobie życia bez sklejki, wiemy już dawno. Kreatywny regał pozwala na różnorakie konfiguracje, a tym samym dostosowanie mebla do swoich potrzeb. U nas na półkach pojawiły się książki, ale swobodnie gościć mogą inne akcesoria i drobiazgi. Dostępne w kilku odmianach kolorystycznych. Cena jednego modułu rozpoczyna się od 22 zł. w w w .tab an da.p l V I C E C L O C K S   Bartosza Muchy przypominają imadła. Drewniane korpusy przełamywane są drobnymi elementami w mocnych barwach. Nut Cracker to sześcian, z kolei Desk Organizer składa się z bryły w kształcie litery „L”, którą obejmuje wygięta blacha. Te gry ze skojarzeniami idealne wpisują się w przestrzeni biurowej, jak i domowej. Po 25 dolarów. w w w .p o o r .p l „ F R A N K L L Y O D W R I G H T ”   Autorstwa Bruce’a Brooksa Pfeiffera to kompendium wiedzy na temat tego amerykańskiego architekta. Ponadto bogato ilustrowane, dzięki czemu żaden projekt, zrealizowany lub nie, nie został pominięty. Album to dość potężna księga, zawiera bowiem drobiazgowo opracowane informacje biograficzne. Wydawnictwo Taschen, 690 zł. w w w .tas c h en .c om w w w .tm c .c o m .pl „ A L F A B E T C I A S T ”   Zofii Różyckiej. Utalentowana ilustratorka zebrała przepisy na słodycze, a następnie ułożyła zgodnie z abecadłem. Każda receptura ozdobiona jest smakowitymi grafikami lub zdjęciami. Lawendowe, nutellowe, a nawet z bekonem. Cała paleta niezapomnianych smaków. Wydawnictwo Dwie Siostry, 34,90 zł. w w w .w y daw n ic t w o d w i e s i o s t r y . p l

„ DA N I K A R AVA N . E SE N C J A M I E J S C A ”   to katalog odbywającej się w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury wystawy. Główny bohater to izraelski rzeźbiarz podziwiany za rozsiane na całym świecie pomniki wkomponowane w krajobraz. Albumowe zestawienie pokazuje najciekawsze realizacje. Do nabycia za 89 zł. w w w . m ck . k r a ko w . p l „ B O N T O N ” Historia szczecińskiej Filharmonii w komiksie. Dzieje odważnego rozbitka przybliżają najmłodszym: grafik Ernesto Gonzales i scenarzysta Grzegorz Janusz. Pani, Która Pilnuje, Żeby Wszystko Grało – czyli dyrektor Dorota Serwa, jest dumna z wydawnictwa. Zarówno dla dzieci, jak i starszych czytelników. Za 25 zł. w w w . f i l h a r m o n i a . s z cz ec in. pl „ T H I S W A R O F M I N E ”   Polskiej marki 11 Bit Studios. Wojenna gra komputerowa w niecodziennej odsłonie. Główny bohater zamiast być żołnierzem i zabijać wszystko, co mu stanie na drodze, jest... cywilem unikającym zagrożenia. Celem jest przetrwanie. By jednak to osiągnąć, musi dokonać wielu wyborów natury moralnej. Inspiracją był konflikt w Sarajewie. W wersji mobilnej gra dostępna za 9,99 euro. w w w . 1 1 b i t s t u d i o s . co m B O U L L E E   Zachęca do aktywności. Wielofunkcyjny fotel marki Kinnarps wygląda jak piłka do pilatesu, co pozwala na dynamiczne ruchy.

„ R Y G A L I K . I S T O T A R Z E C Z Y ”   Katalog zawierający wszystkie projekty Tomka Rygalika. Publikacja towarzyszy otwartej w wakacje wystawie poświęconej artyście oraz założonej przez niego pracowni. Muzeum Miasta Gdyni kontynuuje tym samym cykl „Polskie Projekty Polscy Projektanci”. Do nabycia w muzeum. w w w .s tudio r y ga l i k . co m w w w .m uz eum gd y n i a . p l „P lica polonica ”   W naszym języku oznacza „kołtun polski”. Masowo występujacy w Rzeczypospolitej nabrał raczej pejoratywnego znaczenia. Współczesna kołtuneria zdemaskowana w pracach wybitnych artystów stałą się tematem ekspozycji w bytomskiej instytucji kultury. Artykuły, felietony i fotografie są również do obejrzenia w publikacji. Wywawnictwo CSW Kronika Bytom. w w w .kr o n ik a.o rg . p l

designalive.pl


96 rzeczy

N A T U R E L I N E   Autorstwa Agaty Bieleń. Organiczna w kształtach biżuteria powstała dla marki Mchy Porosty. Kolekcja pierścionków, kolczyków, bransoletek i naszyjników czerpie ze środowiska wodnego – nenufarów czy kręgów wodnych. Obłe formy to zupełnie odmienne od geometrycznych, do jakich przyzwyczaiła nas projektantka. Od 35 euro. w w w . agatabie len .c o m w w w . mc hy porosty .c o m R A M A   W letnie miesiące otrzymaliśmy zaproszenie do siedziby czeskiego przedsiębiorstwa TON. Technologia ręcznego gięcia wykonywana jest tam już od 1856 roku. Tradycyjne rzemiosło połączone z koncepcjami współczesnych projektantów udało się doświadczyć osobiście. Przy okazji sami coś zrealizowaliśmy – fragment drewnianego oparcia. Teraz pora na dalsze części. I krzesło gotowe. Unikat. w w w . ton. eu

designalive.pl


wydarzenia 97

Łódź konsekwentna O tym, jak kształtuje się propozycja najnowszego Łódź Design Festival, jakie innowacje zostały wprowadzone, co ze sprawdzonych rozwiązań pozostaje w programie oraz na które wydarzenia szczególnie powinniśmy zwrócić uwagę rozmawiamy z Aleksandrą Kietlą, Dyrektor ds. Promocji oraz Rzecznik Prasową festiwalu ROZMAWIA: ANGELIKA OGROCKA

zdjęcia: z archiwum oli kietli oraz natalia kubaszczyk

K

tórą wystawę szczególnie polecasz? To jest jedno z najczęstszych i zarazem najtrudniejszych pytań, na jakie odpowiadam przy okazji każdej z edycji Łódź Design Festival. W tym roku na zwiedzających czekać będzie ponad 70 ekspozycji! Podejrzewam, że dla większości wybór tej ulubionej będzie równie trudny jak dla mnie. Przyznaję jednak, że jednej z wystaw szczególnie nie mogę się doczekać. Mam na myśli „Hidden Heroes. The Genius of Everyday Things”, którą sprowadzamy do Łodzi ze słynnego Vitra Design Museum. Interesuje mnie pod wieloma względami – przede wszystkim dlatego, że w niezwykły sposób prezentuje obiekty z naszego codziennego życia. Nie tylko piękną aranżację, ale i bardzo ciekawe historie towarzyszące zebranym obiektom. Tegoroczna edycja zapowiada się bardzo lokalnie. Chcecie tym samym podkreślić przywiązanie do łódzkich przestrzeni? Nie bez powodu w nazwie naszego festiwalu jest słowo „Łódź” – lokalne wątki od zawsze towarzyszą naszemu wydarzeniu. Klimat tego miasta, jego twórczy mieszkańcy i ciekawa historia istotnie wpływają na to, co robimy. Od pierwszej edycji ŁDF chętnie współpracujemy z łódzkimi organizacjami i uczelniami. Za każdym razem też staramy się układać program tak, aby zwiedzający mieli okazję poznać miasto – stąd np.

Tegoroczna edycja Łódź Design Festival odbędzie się w dniach 8–18 października

pomysł Nocy Otwartych Pracowni. Co ma ta edycja, czego nie miały poprzednie? Co roku festiwalowi towarzyszą premiery – w tym, po raz pierwszy w Polsce, pokażemy wspomnianą już przeze mnie wystawę „Hidden Heroes”. Przygotowujemy także „Konsekwencje”– ekspozycję, na którą składają się obiekty powstałe jako odpowiedź na istotne problemy trapiące współczesne społeczeństwa. W ramach must have i wystaw towarzyszących swoje premiery zaprezentują polskie i zagraniczne marki. Na pokonkursowej wystawie „make me!” warto zwrócić uwagę na tematy aktualnie podejmowane przez młodych projektantów. Poszukującym nowości wydawniczych polecam festiwalową księgarnię i czytelnię. Nowych propozycji nie brakuje również w programie warsztatów i wykładów. W przerwie od wystaw i wydarzeń polecam drużynową zabawę w pokoju zagadek. Dlaczego warto odwiedzić festiwal? Jego siłą jest różnorodność – zarówno podejmowanych tematów, jak i sposobów ich prezentowania. Dzięki temu odwiedzają go ludzie w każdym wieku, o różnych profesjach i zainteresowaniach. Jednym z celów, jaki sobie stawiamy, jest inspirowanie zwiedzających oraz pobudzanie ich do twórczego działania. Festiwal to też dobra okazja do poznania Łodzi słynącej z niepowtarzalnych, pofabrycznych przestrzeni. Tematem przewodnim są „Konsekwencje”. Czy to ostrzeżenie? Pod jakim kątem zostaną zaprezentowane na festiwalu? Tym tematem chcemy zwrócić uwagę na zależności istniejące między pracą projektantów, a różnymi przemianami: społecznymi, ekonomicznymi, ekologicznymi… Przykładów na to, jak jeden przedmiot może wpłynąć na nasze życie jest wiele: kontener odmienił oblicze handlu, dzięki ołówkowi rozpowszechniło się piśmiennictwo, a bez żarówek trudno byłoby nam współcześnie funkcjonować… Zaprezentujemy też projekty, które powstały, aby rozwiązać współczesne problemy. Jednym z nich jest np. niedobór żelaza, na który choruje obecnie dwa miliardy ludzi na świecie. Z tą kwestią zmierzył się Kanadyjczyk, dr Christopher Charles. Jego małą metalową rybkę, Lucky Iron Fish, wystarczy dodać do gotowanej potrawy, aby wzbogacić ją o żelazo. Jak co roku, zwracacie uwagę na najmłodszych. Czym zaskoczycie ich w tym roku? Tradycyjnie duża cześć programu festiwalowego dedykowana jest właśnie im. To właśnie dla nich powstała Edukreacja i Paradyżowa Kraina. Poprzez zabawę chcemy uczyć dzieci nie tylko tego, czym jest design, ale stawiamy też na: pracę w grupie, rozwijanie wyobraźni oraz naukę majsterkowania. W tym roku, dzięki grze planszowej „Uwolnić projekt”, najmłodsi będą mieli okazję wcielić się w role różnych rzemieślników. W ramach warsztatów własnoręcznie wykonają broszkę, magnes na lodówkę lub drobne gliniane przedmioty. Takich propozycji mamy znacznie więcej. designalive.pl


MUST HAVE 98 rzeczy

Piąta edycja łódzkiego przeglądu Must Have po raz kolejny udowodniła wysoki poziom polskich produktów dostępnych na rynku. Ciężko byłoby wybrać wyłącznie dziesięć realizacji wartych pokazania. Na szczęście, część z nich wypatrzyliśmy i pokazaliśmy już wcześniej. A te, które jeszcze u nas nie gościły, prezentujemy teraz TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: CONOR TRAWINSKI, MATERIAŁY PRASOWE

TOTEM 6

OYSTER

ST SIDEBOARD

designalive.pl

TAPETY

zdjęcia: materiały prasowe

STOLICE POLSKI

EASY


TOTEM 6

Markę Hop Design tworzy Konrad Hulak i projektantka Kinga Chmielarz. Lampy z serii Totem to możliwość własnych kompozycji. Ręcznie wytłaczane, a potem polerowane i lakierowane koraliki z drewna bukowego nawlekane są na opleciony tkaniną kabel. Powstaje w ten sposób ciekawa rzeźba przypominająca symbol religii pierwotnych. Za 259 zł, www.hop-design.eu

OYSTER

Rekordzista wśród nominowanych, Krystian Kowalski, dostąpił zaszczytu wyróżnienia aż pięć razy. Dla marki Comforty zrealizował tapicerowany fotel przypominający wyglądem ostrygę. Odwołanie do projektowania ekologicznego z lat 50. sprawiło, że siedzisko występuje w dwóch opcjach wykańczania. Na zamówienie, www. krystiankowalski.com, www.comforty.pl

STOLICE POLSKI

Po raz kolejny zadziałała zasada braku. W 2006 roku powstaje marka Polpora produkująca zegarki mechaniczne. Ponadczasowa elegancja, ascetyczny wygląd i fascynacja stylistyką XX wieku zaowocowała pierwszą kolekcją tematyczną. Najważniejsze polskie miasta otrzymały hołd w postaci precyzyjnych czasomierzy. Ceny rozpoczynają się od 2 100 zł, www.polpora.com

TAPETY

autorstwa Katarzyny Boguckiej. Charakterystyczny styl ilustratorki gościł dotychczas w magazynach, książkach dla dzieci czy na tekstyliach. Tym razem studio Nioska, które prowadzi z partnerem Szymonem Tomiło, zaprojektowało tapety. Oczywiście w uprawianej przez rysowniczkę estetyce nawiązującej do sztuki naiwnej i komiksu. A wszystko w zaskakująco zestawionej palecie barw. Na zamówienie, www.nioska.com

SOLEMARAN SIESTA

Statek wodny marki Solemaran do odpoczynku na wodach śródlądowych i w spokojnych zatokach. Za pomysł odpowiada duet: Joanna Krawczyk i Daniel Bednarski. Katamaran plażowy dzięki napędowi elektrycznym silnikiem jest cichy, przez co nie zakłóca naszego relaksu i ciszy okolicznej przyrody. Łatwe składanie pozwala na przeniesienie go np. do samochodu. Dostępny w różnych wariantach od ok. 15 tys. zł, www.solemaran.pl

ST SIDEBOARD

Komoda nawiązująca stylistycznie do lat 50. powstała według projektu duetu Piotra Grzybowskiego i Magdaleny Hubki, czyli marki Swallow’s Tall Furniture. Ręcznie wykańczane elementy to perfekcyjny przykład doskonałego rzemieślnictwa. Drewniany mebel posiada kilka wydzielonych przestrzeni, a dzięki stabilnej platformie lekko unosi się nad ziemią. Za 3 900 zł, www.stfurniture.com

K DESK

Rafa–Kids to działający na co dzień duet architektów. Agata i Arek Seredynowie od kilku lat projektują mobilne meble dla dzieci. Ascetyczne, gdyż brak w nim śrub czy łączeń, biurko nawiązuje do tradycji ławek szkolnych z pulpitem. Dzięki zamknięciu pokrywy, użytkownik zyska schowek na podręczne akcesoria. Z kolei, gdy pozostanie otwarta, jej przestrzeń można wykorzystać jako tablicę, do której najmłodszy przyczepi swoje prace. Dostępne w dwóch wersjach: naturalnej lub czarno–białej. Za 685 euro, www.rafa-kids.com

LANDSCAPES WITHIN

Efekt eksperymentów materiałowych. Pracująca w Lizbonie projektantka Wiktoria Szawiel w kolekcji mebli pokazała własną wersję interpretacji krajobrazu. Stołki, stoliki, wazony powstały dzięki szlifowaniu odlanej w żywicy struktury wiklinowego bądź rattanowego splotu. Słowiański pejzaż i poetycka materializacja wyglądu ujawniła piękno wytworzonego w ten sposób wzoru. Na zamówienie, www.wiktoriaszawiel.com

SENSOR CLIME

Często gubimy klucze albo zapominamy podlać kwiaty. Bartłomiej Zimny, Andrzej Pawlikowski, Wojciech Bąk znaleźli ułatwienie problemu. Sensory współpracujące z systemami inteligentnego domu, które potrafią łączyć się z siecią przez bluetooth. Wystarczy przyczepić ten mały element i czujnik ruchu, wilgotności oraz zarządzania oświetleniem zaczyna sam działać, informując nas o zmianach. Od 35 dolarów, www.climesense.com

EASY

Wierszyłłowski i Projektanci dla marki Noti. Zestaw mebli zaprojektowano z myślą o młodych, którzy wprowadzają zmiany m.in. w urządzaniu swojego mieszkania. Kolekcja posiada elementy tapicerowane, jak i skrzyniowe. Jej estetyka została dobrana tak, by można było ją dowolnie łączyć z innymi częściami wnętrza. Z kolei system modułowy pozwala na wielofunkcyjność poszczególnych produktów. Na zamówienie, www.noti.pl

K DESK

SOLEMARAN SIESTA

LANDSCAPES WITHIN

designalive.pl


Drwale do dzieła! Podczas tegorocznej, 9. edycji Łódź Design Festival ( 8–18 października) grupa Tabanda, Barlinek oraz „Design Alive” prezentują kolejną odsłonę projektu „Kreacje z natury”. Tym razem festiwalowi goście, dzięki interaktywnej wystawie „Stolarnia zmysłów”, angażują receptory wszystkich zmysłów, eksplorując drewno niczym stolarze z krwi i kości. Niezwykły performance ukazuje drewno w sposób uczciwy i fachowy, ale także nieoczywisty Tekst: JOANNA SZCZYGIEŁ, zdjęcia: MACIEJ SZAJEWSKI/Szajewski.com

designalive.pl


KOOPERACJE BARLINEK/TABANDA/DESIGN ALIVE 101

W

lipcu w wakacyjnym klimacie Gdynia Design Days ogłosiliśmy nową kolaborację w drugiej odsłonie projektu „Kreacje z natury”. Tym razem „Design Alive” i Barlinek zaprosili do współpracy gdańską grupę Tabanda. Efektów ich pracy będzie można doświadczać podczas dziesięciu dni najważniejszego w tej części Europy festiwalu designu. – Przeczuwaliśmy, że zaangażowanie tego żywiołowego trio projektantów zagwarantuje eksplozję świeżych pomysłów. W ubiegłym roku refleksyjna i pachnąca drewnem instalacja Przemo Łukasika stała się wręcz znakiem rozpoznawczym Łódź Design Festival. W tym roku chcieliśmy postawić na doświadczanie i interakcję z widzami. Dzięki uroczemu dystansowi do rzeczywistości, który jest znakiem rozpoznawczym Tabandy, orbitując wokół tematu drewna, pozwalamy sobie nawet na swawolne mrugnięcie okiem do „drwaloseksualnych” brodatych ideałów – zdradza Iwona Gach, dyrektor marketingu „Design Alive”. Projektanci Tabandy (Megi Malinowska, Tomek Kempa i Filip Ludka) nazywają swoją interaktywną wystawę rzemieślniczym performansem, opierającym się na magii drewna. Magii, doświadczanej od dwustu lat przez Barlinka, producenta naturalnych podłóg drewnianych, nieprzerwanie eksperymentując i kreując. Magii, której od sześciu lat doświadcza Tabanda, dla której stolarnia to punkt zapalny każdego projektu i pomysłu oraz magii inspiracji, której szczyptą doprawiony jest każdy z numerów magazynu „Design Alive”. „Stolarnia zmysłów” ma ukazać drewno w sposób uczciwy i fachowy, ale także nieoczywisty. Można w niej poczuć się niczym stolarz z krwi i kości, jak również przyjrzeć się drewnu z innej perspektywy. To od użytkowników ma zależeć, kim staną się w tej przestrzeni: badaczem czy obserwatorem? A może artystą lub kreatorem? Twórcy wystawy zachęcają, by ubrać koszulę w kratę, nałożyć na siebie drwalowe brody i zachwycać się tym drewnianym światem pełnym zmysłowych bodźców. W tym rzemieślniczo–twórczym performansie będzie można dotykać drewna, przyglądać się jego słojom, wąchać, a także do woli piłować, rzeźbić i gładzić. Narzędzia, które zdobyli twórcy wystawy, pamiętają wiele innych stolarni i wiele innych kawałków drewna – mają praktykę i obszerne portfolio. Praca z nimi będzie jak podróż w czasie, a obrabianie nimi drewna ma wymiar pierwotnego studium i kreatywnej analizy. Na przykład piła dwuręczna, potocznie nazywana „moja–twoja”, to świetna zabawa i rywalizacja. Dla drewna to pierwszy krok w obróbce. Heble i dłuta ręczne pozwolą Megi Malinowska, Tomek Kempa i Filip Ludka przejść przez kolejne etapy kształtowa– to kolejne kreatywne nia, dzielenia i wyrównywania materiału. nazwiska związane Ten rzemieślniczo–twórczy performance ze światem projektowym. odbywać się będzie pod parasolem kiełNadmorskie trio Tabanda temat drewna potraktokujących dębowych sadzonek. Organiwało z mrużeniem oka. zatorzy wystawy rozdadzą je gościom Do drwali oczywiście! w ostatni weekend festiwalu. www.tabanda.pl; www.barlinek.pl


102 kooperacje

2

podczas Łódź Design Festival

Anatomia krzesła

opracowała: Monika Tokarska

Kuchciński, Kowalski, Okińczyc, Rygalik

począć w strefie chill-out na pufach i meblach zaprojektowanych „z genem” relaksu. W strefie dla architektów będzie można uzyskać niezbędne informacje o wszystkich prezentowanych produktach. Przez cały czas trwania festiwalu będzie też działał bar Concordia Taste, gdzie będzie można się napić oryginalnego Prosecco lanego „z kija” i spróbować wybornych przekąsek.

Teoretycznie wszystko już było. Zbiór zamknięty. Roztwór nasycony. Cztery nogi, siedzisko, oparcie... Krzesło – czy można coś jeszcze nowego wymyślić w tej kategorii? A jednak właśnie krzesła, czy fotele stają się najczęściej w historii designu ikonami. Intrygują, prowokują, zachęcają do ciągłego eksperymentowania. Cóż bowiem, jeżeli nie krzesło, jest najwyraźniejszą konsekwencją funkcjonalności – technologia, forma, ergonomia? Opowie o tym czterech projektantów, którzy reprezentują cztery różne filozofie projektowania: Piotr Kuchciński, Krystian Kowalski, Tomasz Rygalik, Katarzyna Okińczyc. Pretekstem do spotkania i rozmowy są premiery produktowe docenianej, polskiej marki, dla której design jest wartością nadrzędną. NOTI podczas tegorocznego Łódź Design Festival przedstawi siedziska zaprojektowane przez Tomka Rygalika, które wykorzystują technologię rotomouldingu, sofę Piotra Kuchcińskiego zwracającą szczególną uwagę na tkaninę (na zdj.), krzesła Krystiana Kowalskiego wykorzystujące zaawansowaną technologię obróbki drewna oraz pufy Katarzyny Okińczyc, których konstrukcja oparta jest na... piłce gimnastycznej.

ART_INKUBATOR, UL. TYMIENIECKIEGO 3, PATIO

ATAK DESIGN, ŻELIGOWSKIEGO 43A, 9.10, GODZ. 16.00

1

Human Touch Group design, biznes, innowacja, edukacja, restauracja Prezentacja najnowszych projektów będących efektem współpracy firm z Human Touch Group (Vox, Concordia Design, School of Form) w zakresie projektowania. Łączy je idea stawiania potrzeb człowieka w centrum działań, w oparciu o wspólny system wartości, którymi są: poznawanie, współtworzenie i zmiana. Podczas festiwalu premierę będzie miał koncept VOX ID (na zdj.), czyli kolekcja selekcjonowanych produktów projektowanych przez młodych projektantów wg zdefiniowanych potrzeb użytkowników. Zobaczymy też prace nagrodzone w konkursie „Generation” zrealizowanym przez studentów School of Form z Pakamerą, których zadaniem było stworzenie produktów łączących pokolenia. Będzie można także zapoznać się z innowacyjnymi produktami zaprojektowanymi w oparciu o ekspertyzy z zakresu: ergonomii siedzisk, zobaczyć podłogi, drzwi i ściany z wykorzystaniem nowych technologii nadruków, od-

designalive.pl

w grzbiet: ZDJĘCIA: materiały prasowe

Wydarzy się


3

ROOSEVELTA 22 idea architektury odpowiedzialnej społecznie Projektowanie budynków, szczególnie tych, które będą znajdować się w centrum miast, w ich najbardziej reprezentacyjnym punkcie, to wyzwanie nie tylko estetyczne. Budynki biurowe stwarzają w swoim bezpośrednim otoczeniu także przestrzenie publiczne, które jednoczą wszystkie funkcje i potrzeby społeczne. Taki ma być biurowiec Bałtyk, który już za rok stanie w ścisłym centrum Poznania. Budynek zaprojektowała jedna z najlepszych pracowni architektonicznych na świecie: MVRDV. Bałtyk jest naturalną konsekwencją nie tylko potrzeb współczesnego biznesu, ale także częścią większego miastotwórczego konceptu –Roosevelta 22, w którego skład wchodzić będzie: budynek biurowy Bałtyk, centrum designu Concordia Design oraz społeczna przestrzeń pomiędzy dwoma budynkami nazwana przewrotnie Podwórkiem. Wystawa „Roosevelta 22 – idea architektury odpowiedzialnej społecznie” zaprezentuje najlepsze międzynarodowe projekty znanej pracowni, a jej zwieńczeniem będzie pierwszy projekt w Polsce: wizualizacja oraz makieta 3D konceptu budynku przy Roosevelta 22 (na zdj.). Zarówno architekci MVRDV jak i współarchitekci Bałtyku – Studio Natkaniec/Olechnicki nie korzystają z gotowych rozwiązań, a bieżące projektowanie staje się konsekwencją potrzeb nowego budynku. Dzięki współpracy architektów i współarchitektów z firmą Pozbruk, specjalnie dla Bałtyku, zaprojek-

towana została innowacyjna ultra cienka betonowa fasada o grubości 3 cm z wyraźnie odsłoniętymi ziarnami kruszywa. Jej fragmenty będzie można zobaczyć podczas wystawy. Z kolei projekt ekspozycji i jej aranżacji nawiązuje do trwającej budowy. Wystawa połączona będzie z wykładem gościa specjalnego: Nathalie de Vries – architektki i współtwórczyni MVRDV, która opowie m.in. o wyzwaniach, jakie stoją przed dzisiejszą architekturą w kontekście nowych funkcji miast i zmieniających się stylów życia mieszkańców. Bałtyk stanie się natomiast wyraźnym przykładem społecznie zaangażowanej, odpowiedzialnej architektury, która jednocześnie spełnia najwyższe standardy estetyczne. WYKŁAD: ART_INKUBATOR UL. TYMIENIECKIEGO 3 BUDYNEK C SALA WYKŁADOWA 23 16.10, GODZ. 17.30 WYSTAWA: ART_INKUBATOR UL. TYMIENIECKIEGO 3 przy wejściu głównym

4

Design na tle tradycji Ćmielów Design Studio – konsekwencja czy kontynuacja Tematem tegorocznej edycji ŁDF są konsekwencje. Wystawa Polskich Fabryk Porcelany do niego ściśle nawiązuje. Zobaczymy najnowsze projekty Ćmielów Design Studio – najmłodszej marki Polskich Fabryk Porcelany m.in. wielokrotnie docenianą kolekcję New Atelier (nagroda „must have” 2013) teraz w nowej, premierowej dekoracji Mond Decor. Prócz niej zostaną zaprezentowane kolekcje: Cosmopolitan, Blossom, Navy, Touch of Blue oraz inne drobne elementy dekoracji stołu jak: kubki, pieprzniczki czy solniczki. Podczas festiwalu zaprezentowane zostaną także historyczne, starannie odtwarzane kolekcje. Jedną z nich jest Goplana (na zdj.) – kolekcja zaprojektowana przez wybitnego projektanta Wincentego Potackiego w 1960 roku. Goplana to jeden z najbardziej charakterystycznych ćmielowskich serwisów kawowych z lat 60. XX wieku – do dziś uważana jest za ikonę polskiej ceramiki. Zobaczymy także klasyki z Ćmielowa elementy kolekcji: Empir, Bolero, Ida, Rococo. Jubileusz 225 lecia marki Ćmielów staje się znakomitym pretekstem do tego, żeby spojrzeć na polską porcelanę retrospektywnie. ART_INKUBATOR UL. TYMIENIECKIEGO 3 PATIO

designalive.pl


BAŁUTY 104 Dział 1

2 Dokończ zwrotkę piosenki o Łodzi.

KRAŃCÓWKA Kiedyś jedna z największych pętli w mieście, czyli po łódzku krańcówka, gdzie można było kupić bilet miesięczny, tzw. migawkę. W miejscu, w którym niegdyś kończyły i zaczynały swój bieg tramwaje, my rozpoczynamy naszą przygodę!

róg Północnej i Kilińskiego

1 2

PARK ŚLEDZIA Bałuty to muzyczne serce miasta. Działa tu Kapela Bałucka, stąd również pochodzą świetni raperzy, tacy jak O.S.T.R. Może napiszesz kawałek rapu lub zwrotkę piosenki o Łodzi? Poszukaj w parku Ogródka Dźwiękowego. Znajdziesz tam pięć przedziwnych machin muzycznych. Sprawdź, czy da się na nich zagrać koncert z przyjaciółmi.

3

róg Zachodniej i Północnej

3

PUNKTY OBSERWACYJNE

8

Znajdź wyjście z labiryntu kanałów.

Spójrz na ten fragment miasta z innej perspektywy. Zaszyj się w czarującym zakątku przy ul. Ogrodowej 22 albo wjedź na taras widokowy nad Muzeum Fabryki.

5 i

Ogrodowa 22 Drewnowska 58

4

start

MUZEUM SZTUKI MS² Władysław Strzemiński, łódzki artysta, wymyślił oryginalny alfabet, którym na oknach ms² od strony ul. Ogrodowej napisano „muzeum sztuki ms²”. Napisz jakieś słowo tymi podobnymi do szyfru literami.

MUZEUM KANAŁU „DĘTKA”

Ogrodowa 19 Zaprojektuj swój wzór.

pietryna 5

MUZEUM KANAŁU „DĘTKA” Pod miastem rozciąga się tajemna sieć kanałów. Zejdź na wycieczkę pod placem Wolności i na własne oczy przekonaj się, jak wygląda podziemna Łódź.

11

Plac Wolności

6

ULICA PIOTRKOWSKA

9

Jesteś na głównej ulicy w Łodzi, gdzie bramy, podwórka i fasady kamienic kryją wiele skarbów. Zacznij ich poszukiwania od Piotrkowskiej 3. Zobacz, jak światło odbija się w lustrzanej elewacji Pasażu Róży wymyślonego przez artystkę Joannę Rajkowską.

Wpisz, ile fabrycznych kominów ukryto na planszy.

10

Piotrkowska 1

7

POCZTA POLSKA Julian Tuwim, łódzki poeta, napisał wiersz zaczynający się od słów: „Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?”. A Ty? Wysyłasz czasem listy? Do NIEMAPY specjalnie dla Ciebie dołączyliśmy pocztówkę. Skocz na pocztę i wyślij ją do znajomych.

Narysuj najdziwniejszą roślinę, jaką znajdziesz w Palmiarni.

14

Piotrkowska 17

8

CENTRUM INFORMACJI TURYSTYCZNEJ

16

12

Poznaj Misia Uszatka, z którego niezły jest odkrywca. Tak jak i ty, w ręku trzyma mapę. Odwiedził CIT, żeby dowiedzieć się, co ciekawego dzieje się w Łodzi. Pójdź w jego ślady i zapytaj w informacji o Szlak Bajkowy.

Piotrkowska 87

BIAŁA FABRYKA 9

CENTRALNE MUZEUM WŁÓKIENNICTWA

15

17

W Białej Fabryce możesz obejrzeć ubrania noszone przez prababcie oraz różnorodne wzory umieszczane kiedyś na tkaninach. Które z nich są galante, a które siajowe? Zaprojektuj własny wzór.

Piotrkowska 282

10

KOMIN W BIAŁEJ FABRYCE Sto lat temu w Łodzi dymiły setki wysokich fabrycznych kominów. Kilka z nich, już nieczynnych, wciąż wyrasta spomiędzy budynków. Policz te, które ukryły się na planszy.

Piotrkowska 282

11

SKANSEN ŁÓDZKIEJ ARCHITEKTURY DREWNIANEJ Zobacz, jak wyglądało niegdyś wnętrze mieszkania łódzkich robotników. Często jadali oni prostą i pożywną zupę, zwaną zalewajką. Zdobądź na nią przepis.

designalive.pl

Piotrkowska 282

Policz białe tygrysy!

20

ZOO SAFARI BORYSEW

19


STARY WIDZEW

4 12

PALMIARNIA Wejdź w głąb dżungli i przyjrzyj się egzotycznym roślinom o dziwacznych nazwach, np. araukariom czy kryptomeriom. Znajdź najdziwniejszą, Twoim zdaniem, roślinę i narysuj ją.

Wpisz słowo alfabetem przedstawionym obok.

Piłsudskiego 61

13

PARK ŹRÓDLISKA W tym parku rosną najstarsze i najcenniejsze łódzkie dęby. Znajdź taki okaz, którego nie można objąć nawet we dwie osoby. Tylko nie próbuj chachmęcić!

róg Fabrycznej i Przędzalnianej

P OCZTA

7 14

KSIĘŻY MŁYN Zobaczysz tutaj famuły, czyli domy, które 150 lat temu zamieszkiwali pracownicy pobliskiej fabryki. Spacerując, odnajdź dawny budynek straży pożarnej. Sprawdź, co oznacza słowo „loft”, i zajrzyj na osiedle loftów u Scheiblera.

Księży Młyn 1 (osiedle robotnicze) Tymienieckiego 30 (straż pożarna) Tymienieckiego 25 (lofty)

6

ZDROWIE 15

OGRÓD BOTANICZNY Odszukaj zegary słoneczne i spróbuj odczytać z nich aktualną godzinę. Sprawdź, który jest najdokładniejszy. Pamiętaj, że warunkiem powodzenia tego zadania jest obecność słońca!

Krzemieniecka 36/38

Twój przepis na zalewajkę:

16

PARK NA ZDROWIU W tym parku znajdziesz rozliczne i okazałe chynchy. Zapewne pomieszkują w nich różne zwierzątka. Potrafisz je znaleźć? Odwiedź łódzkie zoo, a spotkasz ich jeszcze więcej.

róg alei Unii i Konstantynowskiej

17

LUNAPARK Łódzki lunapark ma ponad 40 lat! Może tu bawili się Twoi rodzice? Spytaj ich o to i pójdźcie razem do Pałacu Luster, żeby zobaczyć wasze odbicia w krzywych zwierciadłach.

Konstantynowska 3/5

13

NOWE CENTRUM 18

wydarzenia 105

EC1 Dawna elektrownia łódzka EC1 znów zasili miasto energią. Tym razem nie będzie to prąd elektryczny, a energia wiedzy. Powstaną tu: planetarium, kino, centrum nauki i techniki. Odnowione budynki oglądaj już dziś, podczas różnych wydarzeń. W Hali Maszyn poszukaj pięknych ornamentów i detali. Narysuj Twój ulubiony.

Własnymi ścieżkami po Łodzi tekst: angelika ogrocka grafika: ładne halo

B

ałuty, Stary Widzew, Zdrowie i inne nietypowe przystanki w formie graficznej. Małgorzata Żmijska i Joanna Studzińska zapraszają najmłodszych do wycieczek po Łodzi. „nieMAPA” to jednak nie tylko plan miasta, ale ilustrowany przewodnik po mieście. Za projekt odpowiada Ładne Halo na czele z wykonawcą rysunków Maciejem Blaźniakiem i Joanną Gusztą. Autorki proponują kilka wariantów zwiedzania np. Szlakiem Bajkowym. Trasę wytycza wyimaginowany tramwaj, a czytelnicy zachęcani są do interakcji poprzez zadania i wyzwania – uczą się szyfrowania alfabetem Strzemińskiego, szukają przepisu na zalewajkę, wysyłają pocztówkę z tuwimowskim Grzesiem, projektują wzory na tkaninach w Centralnym Muzeum Włókiennictwa, a nawet piszą piosenkę o metropolii. Ponadto poznają łódzkie regionalizmy w formie wizualnego słownika. Specjalny papier pozwala na własne notatki, bazgrolenie i rysowanie po publikacji. nieMAPĘ można nabyć bezpłatnie w instytucjach przyjaznych dzieciom na terenie całego miasta raz w Centrum Informacji Turystycznej przy ul. Piotrkowskiej 87, www.facebook.com/nieMAPA

Targowa 1/3

ŁAGIEWNIKI 19

LAS ŁAGIEWNICKI Wybierz się do dużego miejskiego lasu, w którym kryją się: park linowy, stawy z łódkami i kajakami, strumienie, górki do zjeżdżania na rowerach czy sankach. To doskonałe miejsce na piknik. Koniecznie weź ze sobą kanapkę z angielki, a na deser żulik!

Znajdź zwierzątka ukryte w chynchach.

Wycieczkowa Narysuj Twój ulubiony fragment Hali Maszyn.

ZA MIASTEM 20

ZOO SAFARI BORYSEW Nieustraszony odkrywco, stań twarzą w twarz z dzikimi zwierzętami! Wybierz się na wycieczkę do Zoo Safari Borysew i zobacz, jak karmi się białe tygrysy. Zajrzyj też do Mini Zoo i przeżyj atak rekina w kinie 7D.

Borysew 25

18

PODKREŚLONE W TEKŚCIE SŁOWA TO ŁODZIANIZMY, NA DRUGIEJ STRONIE ZNAJDZIESZ ICH SŁOWNICZEK.

Ładne Halo od 2010 roku wydaje niezależne książki obrazkowe dla dzieci. Nowoczesność, świetna kreska, niebanalne historie i promocja polskich autorów zachwyciła nie tylko maluchów, ale i rodziców. Założyciel, Maciek Blaźniak, który również sam projektuje i publikuje, odebrał już kilka ważnych nagród w tym Red Dot Design Award czy IF Design Award m.in. za aplikację Halobajki.

designalive.pl


106 KOOPERACJE GDYNIA

Tekst: JULIA CIESZKO Współpraca: IZABELA KOTKOWSKA Zdjęcia: WOJCIECH TRZCIONKA, MACIEJ SZAJEWSKI

W sieci zmian

G

dynia Design Days to jedno długofalowego procesu i jasnej stratez najważniejszych polskich gii, w jakim kierunku festiwal i samo wydarzeń poświęconych projektowanie dla miasta powinno projektowaniu. Festiwal, zmierzać. Nad merytoryczną częścią silnie osadzony w tkance tegorocznego programu skupioną wokół miejskiej, po ośmiu udahasła przewodniego „Sieci” pracowali nych edycjach, jasno nakreślił już swoje m.in. grupa Razy 2, Agnieszka Jacobsonmiejsce, zdefiniował rolę, którą chce -Cielecka, Ewa Solarz, Marian Misiak, pełnić i cele, które ma zamiar realizoAtelier Starzak-Strębicki, Ewa Janczuwać. Można śmiało powiedzieć, że GDD kowicz-Cichosz oraz zespół Centrum ze swoim bardzo mocnym charakteDesignu Gdynia. rem, wytycza całkiem nowy kierunek. Festiwal dosłownie promieniuje na całe Zaprasza do rozmowy o projektowaniu miasto, lokując w głównych punktach i o mieście, namawia do współpracy, dba ciekawe instalacje i wydarzenia, próo poziom merytoryczny i dobrą komunibując łagodnie zaangażować odbiorkację z mieszkańcami. Powoli, delikatców. W tym roku skutecznie docierano nie wchodzi w społeczność, angażując do turystów, mieszkańców, ludzi spoza ją w proces projektowania wspólnej branży projektowej, którzy nie wiedząc przestrzeni. GDD to zdecydowanie o jej istnieniu, natykali się na twórczość wydarzenie, w którym warto brać udział - projektantów, interesowali się tym, co wszystko to, co zobaczyliśmy na festiwalu im zaproponowano. Centrum Designu tego lata jest wynikiem całorocznej pracy, Gdynia, dział Pomorskiego Parku Nadesignalive.pl

ukowo-Technologicznego Gdynia realizuje projekty przez cały rok, a GDD choć jest największym projektem, to jednak nie jedynym. Taki układ sił gwarantuje, że wiele z pokazywanych wystaw i prototypów, ma szansę być kontynuowanych. – U nas nie ma fajerwerków, u nas nie ma gwiazd światowego formatu, które przyciągną pół Polski. Staramy się za to inwestować w rzeczy, które później na dłuższą metę bardziej się sprawdzają. Gwiazda przyjedzie i wyjedzie, namiesza nam dobrze w głowach, a my chcemy, by festiwal przełożył się jednak na konkretne rozwiązania. Rozwiązania, które zostają w mieście. Chciałabym, by wytyczony kierunek był kontynuowany, by jeszcze bardziej wsłuchać się w głos mieszkańców – zaznacza Ewa Janczukowicz-Cichosz, dyrektor festiwalu. www.gdyniadesigndays.eu


NANO-HANDEL Okolice Hali Targowej, przestrzenie wokół dworców kolejowych w Gdyni Leszczynkach, czy też Chylonii wypełnione są przez małe stoiska, w których często można znaleźć rękodzieło, świeże warzywa i owoce z lokalnych ogródków. Właśnie z myślą o mieszkańcach Gdyni, studio Razy2 zaprojektowało „Nano-handel” – lekkie, mobilne stoisko dostosowane do potrzeb kupców wraz z prostym systemem wypożyczania. Autorzy poprzez swój projekt chcieli wprowadzić uporządkowany, zindywidualizowany sposób sprzedaży do Śródmieścia.

mogą dowiedzieć się, gdzie aktualnie pada, wieje, panuje wyższa temperatura i czy mogą plażować, spacerować, uprawiać sport. Projekt Orient jest również potencjalnym źródłem danych dla miasta i naukowców. Zespół projektowy: Bart Zimny, Andrzej Pawlikowski, Michał Pyteraf Cel: stworzenie dokładnej mapy atmosferycznej Gdyni

Zespół projektowy: Jacek Ryń, Paulina Ryń, Robert Mrowiec. Cel: uwolnienie i jednoczesne uporządkowanie nano-handlu w Śródmieściu Gdyni.

Projekt: Joanna Piaścik Cel: ułatwienie rodzicom małych dzieci załatwienie spraw w instytucjach miejskich RADIO WĘZEŁ – CAŁA POLSKA SŁUCHA GDYNI

OUTERNETOWY SYSTEM WYMIANY SĄSIEDZKIEJ Projekt podejmuje zagadnienie wymiany rzeczy i informacji, która w wielu miejscach nadal odbywa się w sposób tradycyjny, pomimo istnienia silnych internetowych platform sprzedaży. Często funkcję tablic ogłoszeniowych pełnią skrzynki instalacyjne, rynny - to właśnie z nich dowiadujemy się o imprezach, zaginionych zwierzętach, usługach. Drugi, a nawet trzeci obieg przedmiotów jest nadal zjawiskiem powszechnym, a wynikające z tego popularne „wystawki” rodzą duży chaos wizualny. Rozwiązanie zaproponowane przez Mikołaja Smoleńskiego dedykowane jest użytkownikom, którzy nie chcą lub nie potrafią korzystać z internetu. Outernnetowy system wymiany sąsiedzkiej to z jednej strony tablica ogłoszeniowa, z drugiej zaś, wnęka, szafa na rzeczy. Harmonijkowa forma ekranu chroni prywatne ogłoszenia, przed zaklejeniem komercyjnymi plakatami. Projektant: Mikołaj Smoleński Cel: umożliwienie wymiany ogłoszeń

PROJEKT ORIENT Projekt Vormlab polega na stworzeniu dokładnej i aktualnej mapy warunków atmosferycznych opartej na sieci bezprzewodowych sensorów rozmieszczonych w dowolnym miejscu Gdyni – od ulicznej latarni po ścianę budynku. Każdy czujnik analizuje swoje najbliższe otoczenie i przesyła dane o panującej temperaturze i wilgotności powietrza na serwer. Otrzymane w ten sposób informacje pozwolą stworzyć mapę warunków atmosferycznych na terenie całego miasta, dostępną z poziomu strony internetowej. Mieszkańcy, pomimo zmiennej, nadmorskiej pogody,

ZABAWKI PIASKOWE Piasek to nieodłączny atrybut nadmorskich miejscowości. To materiał niezwykły, jego faktura jest przyjemna w dotyku, a ruch fascynujący dla oka. Przesypywanie, rzucanie, zagarnianie piasku, to czynności wręcz hipnotyzujące. Taka zabawa pobudza kreatywność, a jednocześnie uspokaja. Joanna Piaścik postanowiła stworzyć obiekty, które wykorzystując właściwości piasku, mogłyby stanowić rodzaj zabawek dostępnych w miejscach publicznych, aby zająć dzieci podczas „załatwiania spraw” przez dorosłych. Obiekty w kilku rozmiarach mogłyby się pojawić w różnych miejscach miasta, zarówno wewnątrz, jak i na świeżym powietrzu – w urzędach, przychodniach, na przystankach, placach zabaw.

Studio Nomad Things związane z Krakowem, oczarowane nadmorską atmosferą, zaproponowało narzędzie, dzięki któremu, poprzez stronę internetową, można odtworzyć dźwięki z wybranych miejsc – Kempy Redłowskiej, gdyńskiej plaży i portu. Radiowęzeł jest spojrzeniem osób z południa Polski, wyraża fascynację miastem, całkowicie innym niż to, w którym mieszkają. Projekt ma również wymiar promocyjny, zamiast tysięcy billboardów w kraju, można promować nadmorskie dźwięki, kojące, przyjemne, mające o wiele większą wartość niż reklamy przy drogach. Teraz, kilka miesięcy po festiwalu i kilkaset kilometrów od Trójmiasta, propozycję Nomadów docenia się jeszcze bardziej. Zespół projektowy: Gabi Małacha, Paweł Śmietanka Cel: nowy sposób promocji Gdyni

PAŁECZKI RYBNE Marina Mellado Mendieta, autorka projektu podpowiada nam, że gastronomia jest działalnością, która łączy tożsamość obywateli, turystów i społeczności na całym świecie. Miejskie bary i budki z „szybkim jedzeniem” są ważnymi elementami miastotwórczymi, skupiają wokół siebie życie, są często ważnymi punktami w miejskiej podróży. Odnosząc się do rybackiej tożsamości Gdyni i jej początków, projektantka zaproponowała uliczne sztućce do jedzenia wędzonych ryb bałtyckich. Produkt stara się znaleźć lub wręcz wytworzyć charakterystyczny dla Gdyni rytuał ulicznego jedzenia. Projekt: Marina Mellado Mendieta Cel: stworzenie charakterystycznego dla Gdyni rytuału ulicznego jedzenia.

ŁAWKA ZRÓWNOWAŻONA Studio Witamina D Projekt, poszukując punktu zaczepienia w rozważaniach na temat hasła przewodniego Gdynia Design Days, postanowiło przyjrzeć się bliżej relacji człowieka z naturą. Cofnęli się do czasów, kiedy Gdynia była jeszcze wsią, kiedy ludzie żyli w ścisłym kontakcie z przyrodą. Projekt w symboliczny sposób ilustruje oczywistą zależność człowieka od natury. Stworzono formę siedziska, które jest zawieszone nad ziemią, a jego stabilność i możliwość siedzenia jest zapewniona dzięki donicy, wypełnioną roślinnością. Siedzisko funkcjonuje jako samodzielny obiekt, a multiplikowany tworzy nieszablonowe układy.

ŚWIATŁO I WIATR Siedzisko Studia Robot to propozycja mebla miejskiego wykorzystującego naturalne otoczenie i warunki pogodowe Gdyni. Obiekt o ażurowej lekkiej konstrukcji, wykonany z naturalnych materiałów, emanuje delikatnym światłem wytworzonym dzięki energii wiatru. Mebel stacjonarny, łatwy w aranżowaniu przestrzeni parków i plaż ma tworzy sieć pozytywnych emocji wśród Gdynian. Zespół projektowy: Karolina Chyziak, Krzysztof Czajka, Łukasz Wysoczyński Cel: miejski mebel o funkcji podobnej do ogniska

Zespół projektowy: Małgorzata Knobloch, Igor Wiktorowicz. Cel: gdyński mebel miejski

Prototypy dla miasta

W tym roku, Gdynia Design Days udowodniła przede wszystkim, że potrafi umiejętnie podglądać miasto – dobra analiza i trafne wnioski stają się podstawą mądrej dyskusji. Z roku na rok jest coraz bliżej mieszkańców, interesuje się ich problemami, ocenami, przemyśleniami na temat przestrzeni publicznej, w której żyją. Wokół tematyki miejskiej zbudowano wiele wydarzeń, warsztatów i wykładów. Jednym z najważniejszych, najsilniej obrazujących tegoroczne hasło przewodnie była wystawa główna „Sieci” przygotowana przez duet kuratorski Paulina i Jacek Ryń z grupy Razy2. Wielomiesięczny proces współpracy z projektantami z całej Polski, doprowadził do stworzenia bardzo czytelnej, skupionej na prototypach ekspozycji, która stała się poniekąd opowieścią o współczesnej Gdyni z perspektywy twórców reprezentujących różnorodne myślenie i kompetencje. Zobaczyliśmy obiekty inspirowane miejską aktywnością, mogące stać się pomocne we wzmocnieniu relacji mieszkańców.


108 KOOPERACJE GDYNIA

RODZINNE SPOTKANIA Gdynia Design Days to również merytoryczny program dla całych rodzin. Zgodnie z zasadą, że nauka najlepsza jest poprzez działanie, stworzono dwie interaktywne wystawy, które cieszyły się niezwykłą popularnością zarówno wśród mieszkańców, jak i turystów. Na placu Kaszubskim zobaczyliśmy „Co to jest design? Krzesła” (kurator Ewa Solarz). Zwyczajny mebel do siedzenia stał się punktem wyjścia do bardzo ciekawej opowieści o projektowaniu, jego długiej historii oraz znanych twórcach. Warsztaty, ekspozycja, uśmiechnięci animatorzy - to wszystko sprawiło, że dzieci ochoczo przychodziły na dobrą zabawę i porządną dawkę wiedzy. Druga z wystaw, Akademia Pana Technika, organizowana przez Małgorzatę Żmijską i Emilię Kołowacik to całkowicie inne spojrzenie na projektowanie, dotychczas niespotykane na festiwalach designu. Dzięki prostym zestawom technicznym oraz pięknej, a przede wszystkim czytelnej ekspozycji zaprojektowanej przez grupę Gdyby, technologia okazała się prosta i zabawna. Udowodniono dzieciom oraz nam dorosłym, że wiedza na poziomie akademickim nie jest potrzebna, by skonstruować robota, komputer, czy też grające warzywa i meble. Każdy z nas może kreatywnie współtworzyć świat technologicznych wynalazków, konstruować, majsterkować, poznawać całkiem nowe zjawiska.

Jak co roku, miejscem spotkań wszystkich uczestników festiwalu był Terminal Designu, który ponownie stanął na placu Kaszubskim. W ciągu dnia, odbywały się tutaj otwarte warsztaty projektowe, w których każdy bez względu na wiek mógł brać czynny udział. Wieczorami, czekała na nas dobra muzyka, film i wspólne rozmowy. Za projekt odpowiadały dwie pracownie Nonegrupa i Interurban. Punktem wyjścia w tworzonej koncepcji było stworzenie formy otwierającej się na otoczenie, nawiązującej do specyfiki zabudowy Trójmiasta, jedynej aglomeracji w kraju opartej o układ liniowy - z jednej strony wytyczony nabrzeżem, z drugiej Trójmiejskim Parkiem

designalive.pl

Krajobrazowym. Autorzy nawiązali do idei przestrzeni miejskiej jako generatora zdarzeń i miejsca spotkań. Stworzono budynek, który w swej formie otwierał się na ludzi i wydarzenia, stając się tłem, zapleczem funkcjonalnym placu Kaszubskiego, przyciągał mieszkańców, zachęcał do odwiedzin, zapraszał przechodniów do aktywnego udziału. Obecne przy terminalu meble miejskie miały owalną formę symbolizującą bogatą przyrodę otaczającą Gdynię. Drewniany podest pełnił rolę sceny oraz widowni, piasek przypominał o niedalekiej plaży, a trawa stworzyła miękki okrąg do relaksowania się na kocu lub leżaku.


MIEJSKIE HISTORIE

MIASTOLINIA – NOWE SPOJRZENIE NA TERMINAL DESIGNU

10 dni gdyńskiego festiwalu to przede wszystkim ciekawe opowieści o mieście i dla miasta. Jedną z nich była wystawa „Dom. Osiedle. Mieszkanie” przygotowana przez zespół kuratorski Jola Starzak/ Dawid Strębicki. Ekipa składająca się z architektów, urbanistów i socjologów, w wyniku badań, starała się nam przedstawić, co tak naprawdę świadczy o jakości przestrzeni wspólnej na osiedlu mieszkaniowym. Zastanawiano się nad tym, co decyduje o chęci tworzeniu wzajemnych relacji, które rozwiązania projektowe i funkcjonalności sprzyjają sąsiedzkiej współpracy. Poprzez analizę PRL-owskich blokowisk z wielkiej płyty, przedwojennych osiedli oraz tych współczesnych proponowanych przez deweloperów, dowiadujemy się, jak zmieniały się potrzeby i problemy mieszkańców oraz które z zachowań wydają się być ponadczasowe. Ciekawą rozmowę z mieszkańcami podjęto również w ramach „Miastotestów”. Prototypy mebli miejskich oraz instalacje, które powstały w zeszłym roku, tym razem wprowadzono w ich naturalne otoczenie - do parków, na bulwar, na skwer Kościuszki. We współpracy z socjologami, organizatorzy stworzyli ankiety przeprowadzane z mieszkańcami w pobliżu prezentowanych prototypów oraz w najważniejszych punktach festiwalowych. Przechodnie byli pytani o to, czy dana rzecz jest użyteczna, czy ją rozumieją, czy wiedzą do czego służy oraz jakie dostrzegają zalety danego rozwiązania. Równie mocno angażującą propozycją był Projekt Spacer, który dosłownie wciągnął mieszkańców do akcji. Inicjatywa Miasto zaprojektowała trzy miejsca na trasie między ulicą Świętojańską a Pomorskim Parkiem Naukowo–Technologicznym Gdynia. Powstały instalacje, na których można odpoczywać, gromadzić się, spędzać czas.


110 wydarzenia julia marcell

designalive.pl


wojtek mazolewski Niezapomniane jazzowe reminescencje zapewniał m.in. prowadzony przez Wojtka Mazolewskiego kwintet

DZIAŁ 111

10. edycję festiwalu zainaugurował występ Apparata, który zagrał wraz z muzykami z innych kapel

designalive.pl


112 Dział

Kopalnia Węgla Kamiennego Katowice działała do 1999 roku. Po rewitalizacji stanowi jeden z najlepiej zachowanych industrialnych zabytków na Śląsku

designalive.pl


wydarzenia 113 Otwarta w czerwcu nowa siedziba Muzeum Śląskiego ponownie zaprosiła do swoich, tym razem wszystkich, wnętrz odwiedzających festiwal

Mary Komasa, Taco Hemingway, Rysy, Natalia Przybysz – to tylko kilka najciekawszych polskich zjawisk ostatnich miesięcy, które mogliśmy usłyszeć w sierpniu

designalive.pl


114 sztuka wyboru

SMAKI NATURY

W projektach nieraz sięgają do kulinarnych aspektów. Przy szybkim tempie życia i mnogości spraw związanych z planowanymi pracami nie zapominają o chwili wyciszenia. Na dodatek, sami podkreślają swoje zamiłowanie do prostoty. W jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu.

WYBIERAJĄ: Gosia i Tomek Rygalikowie – projektanci prowadzący autorską pracownię Studio Rygalik

NALEWKI

Naszym wspólnym hobby jest nalewkarstwo – uczy cierpliwości, ale daje też dużo satysfakcji. Jedna z naszych ulubionych nalewek to ratafia, która powstaje od wiosny do późnej jesieni, poprzez stopniowe dodawanie kolejnych sezonowych owoców. W naszym wydaniu sztuka nalewkarska opiera się na ulepszaniu przepisu w procesie, dlatego nigdy nie jesteśmy w stanie odtworzyć dokładnej receptury.

ZDJĘCIA: WOJTEK ZIELIŃSKI, STUDIO RYGALIK, MATERIAŁY PRASOWe

POST

Przynajmniej raz w roku stosujemy ponadtygodniowy post warzywno–owocowy (maksymalnie 450 kalorii dziennie, żadnych dodatkowych węglowodanów, białka, zero tłuszczu), który w połączeniu z oczyszczaniem umysłu w trybie offline (zero internetu i słaby zasięg komórki) pośród natury przynosi fenomenalne efekty. I daje energię do dalszego intensywnego działania.

CODZIENNE PRZEDMIOTY

Jesteśmy pewni, że suma codziennych, nawet najdrobniejszych, doświadczeń przekłada się na jakość życia. Dużą wagę przykładamy więc do otaczających nas przedmiotów codziennego użytku i bardzo starannie je dobieramy.


TARGOWISKA MIEJSKIE

Lubimy miejskie targowiska. Przez ich pryzmat najlepiej poznajemy nowe miejsca, doznając ich wszystkimi zmysłami. Tomek podczas studiów na Royal College of Art w Londynie, mimo że był już doświadczonym projektantem, wybrał pracę na kultowym Borrough Market, gdzie handlował... kiełbasą. Do dziś wspomina wymianę z innymi handlarzami na koniec dnia targowego, zapewniając że najlepiej jadał w czasach studenckich. Na wrzącym targowisku w Tbilisi poznaliśmy Soso – właściciela straganu z przyprawami i młyna–samoróbki. Soso i jego przyjaciele ugościli nas jak na prawdziwych Gruzinów przystało – chlebem, serem i winem, z przewagą tego ostatniego.

DESIGN, ARCHITEKTURA & NATURA

To połączenie idealne! Miejsca, które łączą projektowanie ze światem natury plasują się wysoko pośród naszych ulubionych miejsc na świecie: Muzeum Isamu Noguchi w Nowym Jorku, Insel Hombroich pod Dusseldorfem oraz Domaine de Boisbuchet we Francji. Do tego ostatniego wracamy z przyjemnością co roku, by prowadzić warsztaty w XIX–wiecznej posiadłości pałacowo–parkowej wypełnionej perełkami współczesnej architektury i eksperymentalnymi projektami twórców z całego świata.

PROSTE SMAKI

Marchewka opłukana w górskim potoku. Jedzona tuż po własnoręcznym wyrwaniu jej z ziemi. Ciasto z uzbieranych w lesie jagód. Potężny szczupak kupiony od rybaka – z głowy i ogona robimy przepyszną zupę. Gotowane ziemniaki z pobliskiego pola popijane prawdziwym zsiadłym mlekiem. Grillowane wieczorem pstrągi złowione tego samego dnia w miejscowym potoku. To dla nas prostota w najsmaczniejszym wydaniu.

żYCIE W TRASIE

Nieodzowną częścią naszego życia są podróże. Staramy się łączyć w nich względy zawodowe z poznawczymi, dlatego nasz samochód jest idealnym połączeniem auta rodzinnego z użytkowym – równie dobrze przewozi całą rodzinę, jak i prototypy mebli, skrzynki wina z Włoch czy Francji. A nawet wszystko to naraz. Ważna też jest dobra, trwała walizka – Tomek niezależnie od długości wyjazdu potrafi spakować się w jeden z najmniejszych modeli Rimowa.

designalive.pl


PRENUMERUJ www.designalive.pl/magazyn/prenumerata roczna prenumerata 70 zł roczna prenumerata studencka 60 zł dwuletnia prenumerata 130 zł dwuletnia prenumerata studencka 110 zł


Re duk cja TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

„Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę” – twierdzi sformułowana przed wiekami teza. Współcześnie stosowana coraz częściej. Po czasach rozbuchanego konsumpcjonizmu, prym wiedzie minimalizm. Także ten związany z miejscem zamieszkania. Każdy z nas pamięta porozmieszczane, gdzie tylko można było, pawlacze. Albo chociaż raz chował coś do puf, tapczanów. Co bardziej odważni w kolekcjonowaniu niepotrzebnych bytów, anektowali nieraz strychy, piwnice i garaże. To właśnie tam przechowywane są rzeczy zapomniane, nieużywane lub chybione. Ameryka radzi sobie z tym w prosty sposób – po upłynięciu określonego czasu

zawartość schowka przechodzi w ręce właściciela przestrzeni. On z kolei często wystawia nagromadzone skarby na licytacjach. Rynek ten rozwinął się do tego stopnia, że stworzono nawet reality show polegające na wyszukiwaniu, sprzedaży i wzbogaceniu się podczas takich imprez. W Polsce wyprzedaże garażowe również się zdarzają. Jednak nam trudniej rozstać się z ukochanymi, często irracjonalnie, akcesoriami. Wciąż upychamy je w kolejne bardzo pomysłowe miejsca. – Brak umiejętności rozstawania się z rzeczami zawdzięczamy najprawdopodobniej historii. Przez dziesiątki lat żyliśmy w trudnych warunkach, kilka dekad

sztuka życia 117 w komunistycznym społeczeństwie niedoboru. Pozbywanie się rzeczy było po prostu niemądre – zawsze coś się przecież mogło „później” przydać albo zostać przerobione na coś innego. Nie odnajdujemy się jeszcze zbyt dobrze w sytuacji, w której tak wiele rzeczy jest dostępnych od ręki – podkreśla Rafał Kołomański, założyciel marki Więcej Miejsca. Bo to właśnie dzięki tej inicjatywie możemy uprzątnąć ten mentalny i fizyczny bałagan. Wirtualna szafa z dojazdem do klienta powstała, bo takiego właśnie rozwiązania brakowało właścicielowi, który sam borykał się z ogromem przybywających rzeczy. By sobie z nimi poradzić, próbował znaleźć różne metody. Ostatecznie swój pomysł przekuł w ciekawy start–up. – Obecnie niezwykle szybko zmieniają się trendy, przedmioty, mody. Kupujemy nowe rzeczy, ale nie potrafimy pożegnać starych i upychamy wszystko w szafach i po kątach. Zabieramy sobie tym samym przestrzeń do wygodnego życia. Dlatego warto robić raz na jakiś czas selekcję i pozbyć się tych drobiazgów, które zostały z powodu tak rozumianej „zapobiegliwości”. Natomiast te potrzebne, ale nieużywane za często lub tylko sezonowo – warto oddać na przechowanie – zaznacza Rafał Kołomański. A przekazanie naszych przedmiotów do przechowania jest proste. Wystarczy złożyć zamówienie na stronie internetowej wiecejmiejsca.pl. Należy wskazać ilość zamawianych pojemników, które za darmo dostarczy do nas kierowca firmy. Wtedy w ciągu 20 minut pakujemy to, czego aktualnie nam w domu nie potrzeba (możemy także zamówić odbiór spakowanych pojemników w późniejszym terminie). Jak zapewniają twórcy, do jednego, wodoodpornego, solidnego pudełka o wymiarach około 60 x 40 x 40 cm zmieści się: 120 ubranek dziecięcych lub 90 książek, ale także 10 segregatorów z dokumentami. Potem pakunek, z nadanym już w momencie dostawy niepowtarzalnym numerem, zmierza do magazynu. – Z naszego wirtualnego schowka z dojazdem do klienta korzystają zarówno młodzi ludzie, jak i studenci, osoby posiadające rodziny, ale także dojrzałe życiowo. Jednym doskwiera brak wystarczającej przestrzeni do życia, inni szukają przechowalni dla swoich rzeczy na czas remontu, przeprowadzki czy dłuższej delegacji. Liczymy, że nasza oferta spotka się także z większym entuzjazmem wśród klientów biznesowych – opowiada założyciel marki. Opłata za 30 dni przechowywania rzeczy w pojemniku wynosi 19 zł. Firma oferuje w pakiecie darmowe ubezpieczenie każdego kontenerka do kwoty 1000 zł. W razie gdybyśmy zapomnieli, co właściwie do pojemników włożyliśmy, na koncie internetowym możemy sprawdzić wirtualny spis rzeczy. A także łatwo w każdej chwili zamówić zwrot tego, co potrzebujemy. Pewne produkty z powodu gabarytów nie mogą wejść do pojemnika? I na to jest rada – Więcej Miejsca oferuje także przechowanie rowerów, nart, wózków czy mebli. I wielu innych rzeczy, www.wiecejmiejsca.pl designalive.pl


118 koktajl

prowadzi: agnieszka król

Noc w Królewskiej Fabryce Karabinów TEKST: JOANNA SZCZYGIEŁ, ZDJĘCIA: MACIEJ SZAJEWSKI

9 lipca gdańska pracownia grupy projektowej Tabanda stała się centrum pięknych idei dla trójmiejskiej branży kreatywnej oraz gości odwiedzających Gdynia Design Days. Letnią nocą, impreza Barlinek/Tabanda/Design Alive NIGHT wypełniła wnętrza Królewskiej Fabryki Karabinów (KFK) zapachem drewna, łaskotaniem zmysłów i interakcjami międzyludzkimi. W tak klimatycznych okolicznościach ogłosiliśmy nową kolaborację w drugiej odsłonie projektu „Kreacje z natury”. Do czego nas ta współpraca doprowadziła czytaj więcej na s. 100 lub zobacz w trakcie Łódź Design Festival między 8. a 18. października.

designalive.pl


koktajl 119

W trasie Wystawa Design Alive Awards 2014 krąży po Polsce Tekst: Wojciech Trzcionka ZDJĘCIA: JULIA CIESZKO, WOJCIECH TRZCIONKA

Design Alive Awards to jedyne w Polsce nagrody za kreatywne myślenie. Od trzech lat towarzyszy im wystawa krążąca po najciekawszych wydarzeniach w kraju. W marcu była na Arenie Design w Poznaniu. W lipcu dotarła na Gdynia Design Days, a oglądać ją można było w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym. W sierpniu towarzyszyła kolejnej odsłonie festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Strefie Kultury w Katowicach. A w październiku zobaczymy ją na Łódź Design Festivalu. Laureaci Design Alive Awards 2014 prezentowani są na zdjęciach wydrukowanych na… śpiworach. Pomysł ten pomogła zrealizować firma Pajak Sport. Partnerami projektu są również Barlinek i Schattdecor, www.designalive.pl/#daa

Gdynia Design Days

Tauron Nowa Muzyka, Katowice

designalive.pl


120 koktajl

GDYNIA DESIGN DAYS 3–11.07 ZJDĘCIA: WOJCIECH TRZCIONKA, MACIEJ SZAJEWSKI, BOGNA KOCIUMBAS

Co roku, gdy przyjeżdżamy do Gdyni jest upalnie i słonecznie! Jak na Sycylii. Podobno wcale nie jest tam tak cały czas i deszczowe dni się zdarzają, a zimą nawet spadnie śnieg, ale my w to nie do końca wierzymy. Poza tym, tam gdzie są przyjaciele „Design Alive”, tam zawsze świeci słońce! Podczas 8. edycji GDD spotkaliśmy ich znów całe mnóstwo. Dziękujemy za te spotkania, rozmowy i tańce!

designalive.pl


Alicja Woźnikowska–Woźniak Mocne Plecy 121 frasunek projekt muralu w Bielsku-Bialej 2015

Marcin Malik Malicki Wybiera: Alicja Woźnikowska–Woźniak

G

raffiti jakoś zawsze umykało mojej uwadze. Może dlatego, że wrosło w codzienną rzeczywistość, w mniej lub bardziej udanej formie i zaczęłam je pomijać wzrokiem wrzucając niesłusznie do worka z polskim, ulicznym śmietnikiem wizualnym. Malika odkryłam więc w sieci, pod banderą Graffunk, przeglądając rutynowo prace ciekawych ilustratorów książkowych. Urzekła mnie właśnie „ilustracyjność“ jego projektów. Czuć w nich uliczny grafficiarski klimat, ale wchodzi on na zupełnie nowy poziom, wprowadzając do gry fantastycz-

nych bohaterów z zupełnie innej bajki. Malik jest osobą, która inspirację czerpie z całego otoczenia: od dobrej typografii, po sztukę górali beskidzkich. Miesza ze sobą to, co najciekawsze z różnych dziedzin: graffiti, typografii, ilustracji i projektowania graficznego, którym też się zajmuje. Zgłębia rzeczywistość, wnika w nią i pokazuje w swoich pracach czasem dosłownie, a czasem pod płaszczykiem symboli. Ciągle szuka i rozwija się napędzany autokrytycyzmem. Malik za bardzo nie lubi sam analizować swoich prac, woli posłuchać, co o nich powiedzą inni, a to co powiedzą, będzie dla niego kolejnym zastrzykiem inspiracji. designalive.pl


designalive.pl


DZIAŁ 123

Schattdecor meets School of Form

Wystawa projektów studenckich z zastostowaniem innowacyjnej folii

.

ZAPRASZAMY

Łódź Design Festival

8-18 października 2015 ul. Tymienieckiego 3, Łódź budynek C, parter

www.schattdecor.com

designalive.pl



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.