Design Alive #13/2014

Page 1

magazyn pięknych idei

nr 13 zima 2014/2015   cena 20 zł (w tym 5% vat)

supernowa 13


poznaj nasze kosmetyki i ich nietuzinkowe sposoby używania. Zwróć także uwagę na ich przyjemne konsystencje i zapachy. Są takie, jak sobie zaplanowaliśmy – subtelne, ale zapadające w pamięć.

wchodzimy na wysoką półkę.

clean, balsam-olejek do demakijażu twarzy jeśli masz skórę normalną lub mieszaną i do demakijażu użyjesz naszego balsamu-olejku to nie zawsze będziesz musiała nałożyć krem. To dzięki jego właściwościom nawilżającym. Pozwalamy na ten wyjątek.

Bez lęku wysokości. Bo nie ma powodu, by pielęgnacja kosztowała majątek.

10 minut, nawilżająca maska-komfort jeśli nie masz bardzo wrażliwej skóry, to możesz naszą maskę-komfort stosować także pod oczy. Tak, jak lubisz. Razem lub osobno. Nałóż ją na 10 minut na twarz, pod oczy oraz szyję, następnie spłucz wodą. Od razu lepiej, prawda?

sensi, łagodząca pianka-żel do mycia twarzy kobiety, które mają skórę normalną i mieszaną także polubią ten kosmetyk. Nie bądź zdziwiony jak Twoja pianka-żel zacznie szybciej się kończyć. Nam nic o tym nie wiadomo. A Ty kogo podejrzewasz?

women clean balsam-olejek do demakijażu twarzy, 125 ml/ok. 49,99 zł aqua nawilżający krem-woda, 40 ml/ok. 69,99 zł anti age 360° krem-aksamit, 40 ml/ok. 89,99 zł 360° balsam-aksamit pod oczy, 15 ml/ok. 69,99 zł

unisex 10 minut

men sensi

nawilżająca maska-komfort, 20 ml/ok. 39,99 zł

łagodząca pianka-żel do mycia twarzy, 100 ml/ok. 49,99 zł

enzymatyczna maska-odnowienie, 20 ml/ok. 39,99 zł

kojący balsam-krem po goleniu 2w1, 125 ml/ok. 59,99 zł energy oczyszczający żel-orzeźwienie do mycia twarzy z funkcją peelingu, 125 ml/ok. 49,99 zł nawilżający krem-orzeźwienie, 40 ml/ok. 69,99 zł active aktywny krem anti age, 40 ml/ok. 89,99 zł aktywny balsam anti age pod oczy, 15 ml/ok. 69,99 zł

dlaczego my najpierw połączyło nas zamiłowanie do minimalizmu i piękna oraz dbałość o każdy szczegół. Później razem postanowiliśmy połączyć świat mody

ze światem kosmetyków. Dlatego wybraliśmy bawełnę. Ona jest dla naszej skóry jak ubranie wykonane z wysokiej jakości materiału i świetnie dopasowane. Dużo uwagi poświęciliśmy także roślinnym komórkom

macierzystym. To zaawansowane składniki z dużym potencjałem, które w pielęgnacji skóry mogą więcej niż inne.


4 spis treści

13

12 nowości, wiadomości, ciekawostki na dobry początek

FELIETONY 34 KRYSTYNA ŁUCZAK–SURÓWKA Selekcja Pociąg do nowoczesności 126 ALEKSANDER BARON Kucharz pisze o zupie na kaca 132 TOMASZ JAGODZIŃSKI Jazda po orbicie Stingray

ARCHITEKTURA I MIEJSCA 36 Myśl kąsa O lśnieniu supernowej i pamięci śladów 46 Przystań w górach Okstindan 98 ARCHIKONY Zlin jako czeska maszyna do mieszkania 112 Gniazdo czterech pokoleń Dom wspólny 118 W mozaice barcelońskiej dzielnicy Eixample

SZTUKA 52 Magnetyczne lawiny Aleksandra Ryszki 130 Wzory natury Ikebana z Flory i Laury

DESIGN ALIVE AWARDS 2014

WYDARZENIA

56 Kwestia wyboru statystycznie 58 Animator nominacje 60 Działacze Kubieniec i Tokarski oraz ich Geszeft 62 Strateg nominacje 64 Skrojony na miarę Bytom. Michał Wójcik 66 Trzy wymiary sukcesu Zortrax 68 Kreator nominacje 70 W dobrych rękach Pomorskich z Pomorza 72 Kolekcjonerzy doświadczeń Tercet Tabanda 74 Koktajl idei czyli przenikanie, inspirowanie i zabawa

105 Nikto ne je doma bo są na praskim Designblok 108 Interprint graniczne doświadczenia w przestrzeni 136 Festiwal doświadczeń Łódź Design Festival 140 Instrumenty rewolucji w nowojorskiej MoMA 142 Barber i Osgerby w Poznaniu na Arena Design 143 Koktajl Veni Vidi 144 KALENDARIUM Co przed nami? 134 TRENDBOOK Nowe podróże Czy państwo to widzą? Typograficzna równowaga

LUDZIE 79 Brzmienia zaborcze Agim Dżeljilji o muzycznym projekcie Nervy 90 Mendini bracia od designu

RZECZY 83 Bang! garść nowości o blasku czarownym 94 KOOPERACJE TOŁPA Dobór naturalny i pragnienie prostoty 106 Ahoj Praha! wypatrzone na Designblok 110 Allô, Allô Pozdrowienia z Paryża 128 SZTUKA WYBORU Soczyście wybierają: twórcy Menthol Architects KOŁDRA marki My Alpaca. Idealna dla astmatyków i alergików – nie zatrzymuje wilgoci, uniemożliwia rozwój roztoczy, a przy tym dostosowuje właściwości termoregulacyjne do śpiącego. Miękkie runo zwierząt nie ulega przetarciom i jest odporne na działania słońca. Specjalne pikowanie pozwala na dokładne rozmieszczenie ciepła. Z kolei gęsto tkana bawełna powoduje, że kołdry są ciepłe, ale niezwykle przewiewne. Od 500 do 3 tys. zł. Więcej na s. 84, www.myalpaca.pl

ZAKŁADKI projektu Agaty Matlak–Lutyk i Jana Lutyka powstała w ramach konkursu „Pamiętać o dziełach utraconych" organizowanego przez m.in. Instytut Adama Mickiwicza, by nie zapominać o dziełach bezprawnie zagarniętych Polsce. Spinacz Evanui jest niezwykle symboliczny. W momencie użycia jako zakładki, może pozostać pustą ramą z tytułem dzieła lub dziełem bez właściwego otoczenia. Edycja limitowana, www.dzielautracone.gov.pl

ZDJĘCIE: mariusz gruszka ultrabrand

NEWSLETTER


6 edytorial

DZIAŁ 7

Supernowa Czarująca już z samej nazwy, a jednak to śmierć gwiazdy, rozbicie porządku, który trwał eony. Widziany na niebie tylko przez kilka tygodni blask to moment eksplozji niebieskiego ciała. Piękny, barwny rozbłysk. Lśnienie. Jak taniec na grobie. Koniec. „Tańcz, tańcz, wpraw stopy w ruch, wśród przyjaciół i lustrzanych kul.” Kosmiczny ład, natura, siły wyższe niosą ze sobą wiele mądrości. Jeśli momentowi destrukcji ustalonego porządku został nadany tak piękny spektakl, to czas uznać go za początek. A zmianę przyjąć za jedyną stałą. Materia wyrzucona w przestrzeń podczas wybuchu to wszak nowe byty, nowe zdarzenia, nowe układy. „Jest coraz bliżej, przyszłość jest pewna. Obróci ciała w astralny pył.” Początek nowego roku, nowy numer magazynu, nowi laureaci DESIGN ALIVE AWARDS 2014. W nastroju galowo–karnawałowym, w świetle fajerwerków. Trudno było uciec od tylu nawiązań. A w sumie, po co uciekać? „Nie młodniejemy, jesteśmy w drodze, nie siedź i nie stój jak słup” Zatem garda w górę, kielich w dłoń. Czas obrony i ataku, chwili końca i początku!

Redaktor Naczelna

Cytaty pochodzą z piosenki „Pył” z albumu Mamut, Fisz Emade Tworzywo, 2014 Zdjęcie: Lśnienie, Koncert Sigur Rós, 2013

designalive.pl

zdjęcie: mariusz gruszka

Numer 14 w marcu

designalive.pl


8 autorzy

Rafał Soliński

fotograf filmowiec

Człowiek nadkreatywny. Przez lata znany głównie jako artysta kabaretowy. Amos, bo tak brzmi jego pseudonim artystyczny, przewodził rybnickiej formacji Noł Nejm. Fotografik z indywidualnym spojrzeniem na utrwalaną rzeczywistość. Od kilku lat dokumentuje obrazami wydarzenia kulturalne, które nieraz dzieją się i za jego przyczyną. Obecnie animuje i promuje Centrum Kultury i Sztuki „Dwór Kossaków” w Górkach Wielkich. Dla nas utrwalił w kadrach tegorocznych laureatów Design Alive Awards – Michała Wójcika i twórców Geszeftu. Kolejne zdolności (i kabaretowe konotacje) ujawnił, montując filmy dokumentujące tegoroczne obrady Kapituły, s. 60 i 64.

Tomasz Jagodziński felietonista

fotograf

Przygodę z fotografią rozpoczął w wieku 13 lat, gdy kupił pierwszego Zenitha. Następnie przyszedł czas na gdańskie ASP oraz University of Arts w Londynie, gdzie zgłębiał jej teoretyczne i praktyczne tajniki. Od kilku lat prowadzi własne studio, łącząc zlecenia komercyjne z artystycznymi. Niezależnie od tego, czy bohaterem jest człowiek, produkt kulinarny czy obiekt architektoniczny, koncepcję zdjęcia ma zawsze opracowaną. I to zanim weźmie aparat w dłoń. Rąbek swojego talentu uchylił dla „Design Alive”, portretując dla nas nadmorskie studia projektowe – Malafor i Tabandę, s. 70 i 72.

designalive.pl

ZDJĘCIa: archiwa autorów, alicja woźnikowska

Maciej Szajewski

Wielbiciel sportu. Kiedyś zawodowo uprawiał narciarstwo. Teraz robi to dla przyjemności. W wolnym czasie trenuje boks, choć i piłką nożną nie pogardzi. Nie jest ani dziennikarzem, ani fotografem. Zawodowo też nic nie łączy go z motoryzacją. Jest za to najprawdziwszym pasjonatem, dlatego pisze do nas. O samochodach. A wie o nich wszystko. Pochłania informacje na ich temat zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej. Potrafi też rozszyfrować kombinację liter na niemalże każdej tablicy rejestracyjnej. U nas od niedawna kontynuuje cykl artykułów, tym razem na warsztat biorąc modele kultowej Corvetty, s. 132.


FEEL THE ESSENTIAL DIFFERENCE

Na Okładce Didier Faustino, „This is not a love song”, 2014, Villa Bloc, Meudon. Zdjęcie: Felipe Ribon

Redaktor naczelna Ewa Trzcionka e.trzcionka@designalive.pl

Dyrektor marketingu i reklamy Iwona Gach i.gach@designalive.pl

Znajdziesz nas w sprzedaży w sieciach Empik, Inmedio i Relay oraz w m.in.:

Dyrektor artystyczny Bartłomiej Witkowski b.witkowski@designalive.pl

Dyrektor wydawniczy Wojciech Trzcionka w.trzcionka@designalive.pl

Warszawa Vitkac ul. Bracka 9

Redaktor prowadzący on-line Marcin Mońka m.monka@designalive.pl Zespół redakcyjny Marcin Mońka, Daria Linert, Angelika Ogrocka, Anna Borecka, Róża Kuncewicz, Jarda Ruszczyc, Łukasz Potocki, Wojciech Trzcionka, Felietoniści Agnieszka Jacobson-Cielecka, Krystyna Łuczak-Surówka, Janusz Kaniewski, Aleksander Baron, Tomasz Jagodziński Współpracownicy Eliza Ziemińska, Piotr Mazik, Olga Nieścier, Dariusz Stańczuk rmf Classic, Mariusz Gruszka Ultrabrand, Jan Lutyk

International sale Mirosław Kraczkowski mirekdesignalive@gmail.com Reklama reklama@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 tel. kom.: +48 602 15 78 57 Prenumerata prenumerata@designalive.pl tel. kom.: +48 602 57 16 37 Wydawca Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel./fax: +48 33 858 12 64 e-mail: presso@designalive.pl

Logo i layout Bartłomiej Witkowski Ultrabrand

Między Nami Cafe ul. Bracka 20 Sklep COS ul. Mysia 3 Cafe d'Arte ul. Asnyka 6 Kraków Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Lipowa 4 Hotel Copernicus ul. Kanonicza 16 Hotel Stary ul. Szczepańska 5 Hotel Pod Różą ul. Floriańska 14 Poznań Concordia Design ul. Zwierzyniecka 3 Sklep COS Stary Browar ul. Półwiejska 42 Katowice Hotel Monopol ul. Dworcowa 5 Wrocław Hotel Monopol ul. H. Modrzejewskiej 2

Skład i łamanie Ultrabrand Druk Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz.

Pełna lista miejsc: www.designalive.pl/ magazyn/tu-nasznajdziesz

Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 Copyright © 2014, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

BETTER AT WORK

When Daniel Figueroa designed Kinnarps' new task chair he gave the chair both soul and personality. There of the name Esencia from the latin word essentia which means the essential, the core of the matter or the crucial element. "It is a major challenge to design a chair that is still comfortable even after long periods of sitting. It is all about functionality and ergonomics but also identifying the emotional character a chair must play in a room," says Daniel Figueroa. Read more at www.kinnarps.pl


12 newsletter

DZIAŁ 13

1

bieżnia wybiegu

kolekcja Ranity Sobańskiej

Minęły czasy gorsetów. Odkąd w ubraniach ceni się przede wszystkim swobodę i wygodę, moda przeszła prawdziwą rewolucję. Teraz to stroje inspirowane sportem podbijają nie tylko ulice światowych metropolii, ale wkraczają też na czerwone dywany. W tym sezonie Ranita Sobańska, dyrektor kreatywna marki sportowej 4F, która ubiera tysiące Polaków i narodowych olimpijczyków, zadebiutowała z własną marką. – Moje doświadczenia w projektowaniu wiązały się dotąd ze sportem - od siedmiu lat jestem projektantką w firmie 4F. Postanowiłam przenieść je do innego stylu i tak powstała moja autorska kolekcja, która łączy elegancję ze sportem – przyznaje projektantka. www.ranitasobanska.com Róża Kuncewicz

2

Więzienna moda Rubrykę prowadzi: Eliza Ziemińska

designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

PietÀ, tuż przed zmartwychwstaniem

Pieta to marka ubrań, stworzona w więzieniach Limy w Ameryce Południowej. Wszystkie tekstylia są szyte przez więźniów. Każdy wyprodukowany za kratami egzemplarz jest limitowany, posiada indywidualny numer i podpis rzemieślnika, który go wykonał. Dzięki projektowi, więźniowie mogą zarabiać pieniądze, rozwijać swoje umiejętności, a także wyjść wcześniej na wolność – każdy dzień pracy skraca wyrok. Za projekt odpowiedzialny jest Thomas Jacob. Związany z branżą w wolnym świecie, pełen pokory postanowił doświadczenie przenieść tam, gdzie okaże się potrzebne jednostkom, a nie korporacji. Do współpracy namówił też fotografa i grafika Aleksandra Neumanna, co zaowocowało serią przejmujących, bezpretensjonalnych zdjęć. Nazwa projektu jest zaczerpnięta ze słynnej rzeźby Michała Anioła, który jest patronem przedsięwzięcia, a także odnosi się do trudnego położenia osadzonych w więzieniach, którzy mimo wyroku nie poddają się. W końcu Pietà Michała Anioła przedstawia ostatnie momenty przed zmartwychwstaniem. Ceny od 8 euro, www.projectpieta.com Tekst: Eliza Ziemińska, Zdjęcie: Aleksander Neumann


14 newsletter

DZIAŁ 15

Elektryczna pijawka energia z ludzkiego ciała

Stojąc przed zagrożeniem kryzysem energetycznym, będąc jednocześnie coraz bardziej uzależnieni od elektryczności, poszukujemy nowych źródeł zasilania. Chyba każdy zna to uczucie, kiedy w najmniej odpowiednim momencie wyładowuje się bateria w smartfonie. Dlaczego więc nie naładować jej samodzielnie? Przecież ludzki organizm też jest małą elektrownią. Konceptualną odpowiedzią na te pytania jest biżuteria Naomi Kizhner. Jej kolekcja Energy Addicts pozyskuje energię z mrugnięcia powiek, pulsu, czy impulsów nerwowych. Precjoza wykonane zostały ze złota i drukowanego w technice 3D biopolimeru. Cały projekt to tylko prototyp, chociaż wydaje się, że wizja ta jest coraz bliższa rzeczywistości. www.naomikizhner.com

3 Hakowanie codzienności

4

zdjęcia: materiały prasowe

Róża Kuncewicz

Grupa słoweńskich projektantów, biorąca udział w lublańskim biennale, złączyła swoje siły w zespole BIO 50, by przemyśleć i przeprojektować przedmioty codziennego użytku. Owocem wspólnego projektu jest zestaw domowych urządzeń takich jak: mikser, czy wiatrak dostępnych na zasadach open source. Do własnoręcznego wykonania projektu wystarczą proste narzędzia i drukarka 3D. Urządzenia można przekształcać i dostosowywać dowolnie do własnych potrzeb. www.hackinghouseholds.com Eliza Ziemińska

designalive.pl

designalive.pl


5

16 newsletter

7

DZIAŁ 17

Drugie życie porcelany

Duńskie ikony pożądane

Niels Holst i Christian Knudsen zakupili małą malarnię porcelany w 1924 roku. Po kilku latach z powodu narastającego kryzysu postanowili zmienić profil firmy i zająć się także produkcją mniej szlachetnej ceramiki. Początek działalności duńskiej fabryki porcelany przypada na 1936 rok. Założona w Konhens Lyngby manufaktura działała aż do schyłku lat 60., wytwarzając ponadczasowe obiekty. O wpływie klasyków na duński design świadczy reaktywacja projektów. Po ponad pięćdziesięcioletniej nieobecności na rynku, kultowe naczynia powracają. Za ich wierne odtworzenie odpowiada marka Lyngby Porcelæn, która połączyła nowoczesną technologię z klasycznym rzemiosłem. Porcelanowe naczynia dostępne są na zamówienie, www.lyngbyporcelain.com Angelika Ogrocka

Brytyjski szyk

kosmetyki Penhaligons

Kolekcja zimowych kosmetyków angielskiej marki Penhaligons działającej już od 1870 roku, to sześć różnych zestawów dla szanownych dam i czcigodnych dżentelmenów. Pełne głębokich zapachów wody toaletowe zostały opakowane w puszki zdobione grafikami prezentującymi modę sprzed lat. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Ceny od 35 funtów, www.penhaligons.com

Ludzkie proporcje

Eliza Ziemińska

Świetlna biżuteria Prosto z iPhone’a

O tym, jak zmieniają się trendy poświadczyć może projekt polskiej marki. Neclumi to interaktywny naszyjnik, który… jest wyświetlany na szyi. Jakub Koźniewski i Piotr Barszczewski z interdyscyplinarnej grupy PanGenerator przewidując miniaturyzację technologii, pokazali zupełnie nowe podejście do biżuterii. W aplikacji na iPhone’ie wybieramy interesujący nas wzór, a następnie poprzez przymocowany do klatki piersiowej kabel, możemy obserwować, jak jego forma układa się na naszym ciele. Prototyp z możliwością wdrożenia, www.neclumi.com, www.pangenerator.com Angelika Ogrocka

designalive.pl

O tym, że klasyczna lalka Barbie wpływa na samoocenę dziewczynek, zakłamując prawdę o kobiecym ciele, wiadomo już od dawna. Nockolay Lamm, amerykański artysta i badacz, w odpowiedzi na szerokie zainteresowanie zaniepokojonych rodziców, zrealizował projekt lalki, która wygląda jak normalna kobieta. Co więcej, wśród akcesoriów dla Lammily, na które składają się zwyczajne ubranka, jest również zestaw naklejek z bliznami, znamionami, wypryskami, rozstępami – ludzkie ciało jest niedoskonałe i nie ma powodu, żeby udawać, że jest inaczej. Cena 25 dolarów. www.lammily.com Eliza Ziemińska zdjęcia: materiały prasowe

6

8

designalive.pl


18 newsletter

Inspiracje i wartości

9

DZIAŁ 19

Polska marka prowokuje do dyskusji o autentyczności designu

Z okazji 20. rocznicy powstania firma SITAG Formy Siedzenia postanowiła pokazać najlepsze produkty i przypomnieć historię ich powstania. Cykl grafik pt. „Ikony SITAG” przygotowany przez Andrzeja Dobosza prezentuje inspiracje, dzięki którym powstały oryginalne projekty foteli biurowych marki. Grafiki prezentują „siły”, które zbudowały dziewięć unikalnych projektów. Na warsztat trafiły fotele biurowe Reality, EL100, GO2, Ego, Dronn, Wave, Siti, Pigi i Woodi. Grafiki wraz z towarzyszącymi im tekstami są prezentowane w mediach, będą też pokazywane podczas cyklu wystaw organizowanych w największych miastach Polski, połączonych z panelami dyskusyjnymi na temat autentycznego projektowania w architekturze, wzornictwie przemysłowym i grafice. SITAG chce w ten sposób pobudzić dyskusję o tym, w jakim stopniu prawdziwy design niesie za sobą wartość. Czy ma szanse konkurować z produktami odtwórczymi? Czy projektowanie dogłębne może być tożsame z sukcesem rynkowym? Firma stawia te pytania, bo sukces SITAG to z jednej strony stałe miejsca na liście liderów branży, rosnąca sprzedaż i nagrody Red Dot, ale przede wszystkim to wyjątkowe produkty – każdy zbudowany na kanwie odrębnej historii, obudowany odmiennymi emocjami i skojarzeniami. www.sitag.pl/ikony, www.dobosch.com Tekst: Łukasz Potocki, grafika: Andrzej Dobosz

Gość specjalny:

studio BARBER OSGERBY

17-20.02.2015 ||POZNAŃ ||WW.ARENADESIGN.PL

designalive.pl

designalive.pl


20 newsletter

10

DZIAŁ 21 WWW.IMM-COLOGNE.COM

11

Udrapowane

Pieczołowicie oddane szczegóły i lapidarność tematu to znaki rozpoznawcze pochodzącego z Korei Południowej Do Ho Such. Artysta słynie z tworzenia precyzyjnych makiet mieszkań w skali 1:1 wyłącznie z tkanin. Oddanie, z jakim kopiuje rzeczywistość i najdrobniejsze detale zwraca uwagę na problemy tożsamości, relacji między przestrzenią publiczną i prywatną, pamięci oraz przesiedlenia. Wystawa będzie czynna do 11 stycznia 2015. www.thecontemporaryaustin.org Eliza Ziemińska

zdjęcia: materiały prasowe

Eks plo zja designalive.pl

Międzynarodowe Targi Mebli Kuchennych i Wyposażenia Kuchni w ramach imm cologne

CREATE. FURNISH. LIVE. MIĘDZYNARODOWE TARGI MEBLI I WYPOSAŻENIA WNĘTRZ 19–25.01.2015 Wszystko w jednym miejscu : poznaj całe spektrum międzynarodowego designu wnętrz !

Faustino w paryskiej willi Block

imm cologne: wyjątkowe połączenie najnowszych trendów,

W latach 50. francuski rzeźbiarz André Bloc zaprojektował wnętrze nietypowej galerii należącej do Natalie Seroussi. Od 2008 roku kolekcjonerka zaprasza artystów do zabawy z tą wyjątkową architekturą. W tym roku w niezwykłej przestrzeni rozgościł się Didier Faustino, francusko–portugalski projektant i artysta. Wybuchowa instalacja, która powstała, ma rozsadzać i przekraczać skostniałe ramy istniejącej architektury. www.didierfaustino.com

zaprezentowana szeroka światowa oferta mebli, akcesoriów

designu jutra oraz międzynarodowego biznesu. Tylko tutaj będzie i produktów do aranżacji wnętrz, zaś w ramach LivingKitchen – meble kuchenne oraz wyposażenie kuchni. Na imm cologne zobacz już dziś, jak będziesz mieszkał jutro. Poznaj przyszłość branży w europejskiej metropolii – Kolonii.

Róża Kuncewicz Przedstawicielstwo Targów Koelnmesse w Polsce Sp.j. ul. Bagatela 11 lok. 7, 00-585 Warszawa designalive.pl Tel.: +48 22 848 80 00, Fax: +48 22 848 90 11, info@koelnmesse.pl


22 newsletter

DZIAŁ 23

12

To bardzo ważne, by w projektowaniu wiedzieć, czego chcesz – mówi „Design Alive” włoski projektant i architekt Antonio Citterio, który stworzył trzecią generację kolekcji łazienkowej dla marki Axor

Generacja E Włoska esencja luksusu w niemieckim wydaniu

designalive.pl

Współpraca Citterio i marki Axor należącej do Hansgrohe rozpoczęła się 14 lat temu. Od tego czasu Włoch stworzył dwie kolekcje. Były ogromnym sukcesem wzorniczym i sprzedażowym, dlatego Philippe Grohe, szef marki, postanowił rozwinąć współpracę. Tak, po ponad trzech latach pracy, powstała trzecia kolekcja, Axor Citterio E poszerzona o niezwykle bogatą gamę akcesoriów łazienkowych. „Design Alive” był na ekskluzywnej premierze kolekcji w Mediolanie. Jaka jest ta kolekcja, według pana? Philippe Grohe: Axor Citterio E to urocze połączenie nowoczesnych i klasycznych cech – eleganckie i ponadczasowe produkty najwyższej jakości, które nie tylko uwydatniają łazienkę jako całość, ale także nasze doświadczenie z żywiołem wody. Ta armatura to esencja luksusu, a przy tym pasuje aż do 300 różnych urządzeń łazienkowych. Jest bardzo uniwersalna, ale też niezwykle łatwa w instalacji i obsłudze. W niektórych elementach osiem śrubek ograniczyliśmy do dwóch. Bardzo mnie cieszy, że historia sukcesu, która rozpoczęła się wraz z pojawieniem się kolekcji Axor Citterio jest stale rozwijana. Przeprowadzacie badania rynku zanim zabierzecie się do pracy? PG: Zazwyczaj, gdy pracujemy z ludźmi pokroju Antonia Citterio czy Philippe Starcka, oni sami w sobie są poszukiwaczami. To ludzie globalni. Antonio podróżuje więcej niż ja, z pewnością wie więcej. Ufamy sobie. Tu każdy ma swoją rolę, jak w rodzinie. Antonio Citterio: Przeprowadziłem wiele projektów. Wiem, czego muszę użyć w moich pracach. To jest bardzo ważne, by w projektowaniu wiedzieć, czego chcesz, czego potrzebuje rynek. Ludzie skupiają się na marketingu, nie rozumiejąc, co mogą osiągnąć. Pracujemy z Philippem od 14 lat. We wszystkich firmach, w których pracowałem 15 procent projektów kończonych jest na etapie rozmowy, właściwego zdefiniowania produktu. Definiowanie jest strategią, co w projektowaniu jest kluczem do produkcji. Kiedy definiujemy produkt dokonujemy ogromnej roboty. Musicie też poniekąd przewidywać przyszłość. PG: Widzimy rzeczy, których inni nie wiedzą. Dostrzegamy ludzkie potrzeby i ludzkie pragnienia i wiemy, jak przekuć je w produkty. Antonio odnosi sukcesy, ponieważ wie, jak będzie wyglądać przyszłość. Wojciech Trzcionka, Angelika Ogrocka

TAFLA Q

TAFLA O

TAFLA C

TAFLA Stalowe lustra TAFLA są wyjątkowe, jak załamujące się w nich odbicia, nadają przestrzeni nowy wymiar, tworzą fascynującą opowieść na ścianie. Kolekcja lustrzanych brył jest różnorodna a jednocześnie wspaniale zgrana-jedne z nich cechuje geometria i szacunek dla proporcji, inne wyróżnia niepowtarzalna, bioniczna forma, ale wszystkie je łączy wspólny mianownik, jakim jest innowacyjna technologia FiDU, łącząca świat designu, procesów, sztuki i nauki.

zieta.pl

designalive.pl


24 newsletter

DZIAŁ 25

Fantomowa sauna

Woda, ogień, ziemia i powietrze

Choć na Litwie istnieje silna tradycja korzystania z sauny, rozpowszechniający się miejski styl życia nie sprzyja kultywowaniu tego zwyczaju. Projektant Marcis Ziemins, chcąc przypomnieć dawne rytuały i przenieść je na salony, skonstruował stołową wersję sauny. Choć projekt bardziej przypomina nawilżacz powietrza i niewiele ma wspólnego z prawdziwą sauną, wnosi do wnętrza zapach rozgrzanych kamieni oraz dźwięk kapiącej wody, tworząc atmosferę relaksu i wyciszenia. Ziemins przyznaje, że jego celem było obudzenie pragnienia kontaktu z tym, co pierwotne i prawdziwe: wodą, ogniem i ziemią. Oby zaspokojenie pragnienia odbyło się już w rzeczywistej saunie. www.ziemins.com

13 zdjęcia: materiały prasowe

Eliza Ziemińska

14

Herboludy ozdobne saszetki z herbatą

Czy po japońskiej ceremonii herbaty można jeszcze urozmaicić rytuał parzenia tego cenionego napoju? Herboludy to zabawne zaparzacze herbaciane – saszetki wyposażone w zawieszki w kształcie postaci. Do wyboru są cztery gotowe zestawy tematyczne: japoński, polski, gwiazdkowy i ślubny. W ofercie dostępne są również Herboludy bez nadruku, do własnoręcznego zdobienia.
Ceny od 2,35 zł, www.herboludy.com Eliza Ziemińska designalive.pl

designalive.pl


17

26 newsletter

Miejska wygoda Paweł Grobelny w Mont de Marsan

Paweł Grobelny został finalistą międzynarodowego konkursu na meble miejskie dla Mont de Marsan, miasta leżącego w południowo–zachodniej Francji. Konkurs stał się ostatnim etapem rewitalizacji historycznego centrum, ze szczególnym uwzględnieniem bulwarów nad rzeką La Midouze. Polski projektant zaproponował siedziska w kształcie wielkich okręgów oraz instalacje akustyczne, które wzmocnią odgłos kaskad znajdujących się na rzece. Jego pomysł będzie zrealizowany w przyszłym roku. To nie pierwszy projekt małej architektury, stworzony przez Grobelnego. Ławki jego autorstwa znajdują się m.in. w ogrodzie Albertine w Brukseli oraz w ogrodzie Zhogshan w Szanghaju. Do dzisiaj funkcjonuje także kino plenerowe zrealizowane dla belgijskiego Centrum Sztuki Współczesnej Strombeek, gdzie wyświetlane są filmy artystyczne towarzyszące wystawom odbywającym się w przestrzeniach galerii. www.pawelgrobelny.com

15

Marcin Mońka

16

Tak wykuwała się glina Kooperacja dwóch Holendrów

Lubimy, kiedy projektanci wykorzystują siłę własnych mięśni, a „pot, krew i łzy” sprawiają, że wymyślone przez nich obiekty czynią nasze życie lepszym, pełniejszym, godniejszym. Piet Hein Eek i Floris Wubben, tworząc Hammered Bowls, na pewno przelali nieco potu, a być może i niejedna łza zwilżyła rozpłomienione policzki. Panowie zaproponowali nam naczynia, oczywiście unikatowe, które „rosną” w przedziwny sposób. Wymyślili maszynę, do której wkładają glinę, a następnie uderzają w nią młotami. Jego masa opuszcza szczelnie przymknięte urządzenie – obiekt rośnie wraz z każdym użyciem siły mięśni dziarskich projektantów (i młota rzecz jasna). Potem oczywiście naczynia są wypalane. Nie wiemy dokładnie, jakie efekty funkcjonalne przynosi użytkowanie wykutych mis. Na pewno jest to nowe spojrzenie na garncarstwo – pytanie tylko czy energia zużywana do stworzenia misy nie przypomina tej przysłowiowej „pary idącej w gwizdek”. www.pietheineek.nl, www.floriswubben.nl

Zakonnica w przebraniu

Marcin Mońka

zdjęcia: materiały prasowe

Przemeblowania klasztorne

designalive.pl

Budynek klasztoru w Fontevraud już od lat 80. użytkowany był jako hotel i restauracja. Po wielu latach wymagał gruntownego unowocześnienia. Wyzwanie przeprojektowania miejsca podjęła paryska pracownia Agence Jouin Manku. Nie naruszając historycznej tkanki, z zachowaniem szacunku dla wiekowych murów, projektanci dokonali nowego podziału funkcjonalnego, wprowadzając wolno stojące meble. Poprawiono także akustykę przestrzeni, oraz wyznaczono nowe strefy dla hotelowej restauracji, wykorzystując w pełni potencjał średniowiecznej budowli. www.patrickjouin.com Eliza Ziemińska


28 newsletter

18

DZIAŁ 29

20

Zapuszkowane owoce morza

Tak to już bywa, że przy wspólnych posiłkach rodzą się najlepsze idee. A jeśli na lunchu spotka się grupa architektów, plan na nowy projekt jest gwarantowany. Po wizycie w portugalskiej knajpce serwującej wysokiej jakości owoce morza z puszek, pracownia projektowa AL_A postanowiła przenieść pomysł na rodzimy grunt. Tincan to czasowa restauracja otworzona na sześć miesięcy w Soho w Londynie, serwująca wyłącznie najlepsze owoce morza z całego świata. Mianownikiem łączącym wszystkie dania, a zarazem głównym bohaterem wnętrza są ozdobione pięknymi grafikami puszki, w których przechowywane są wyszukane smakołyki. Dzięki temu w restauracji niepotrzebna jest kuchnia. Kolejne otwarcie planowane jest w Nowym Jorku. Tincan, 7 Upper James Street, London, W1F 9DH. www.tincanlondon.com Róża Kuncewicz

W pracy, w podróży, w domu

19 Wałkowane wzory dekorowanie łakoci

Jak udekorować własnoręcznie wypiekanie ciasteczka, nie spędzając przy tym całego dnia? Każda mała potrzeba może zapoczątkować ciekawy i niezwykły projekt. Tak było z Valek Rolling Pins. Drewniane wałki ze wzorem odciskanym na cieście okazały się strzałem w dziesiątkę i doskonałym pomysłem na dobrze zaprojektowane wypieki. A wszystko to wymyślone i produkowane w Polsce. Ceny od 20 euro. www.valekrollingpins.com Eliza Ziemińska

designalive.pl

Hugo Cailleton wpadł na pomysł tego projektu, gdy po raz kolejny rozczarował się jakością porannego espresso spożywanego w jednym z hoteli, w których gościł podczas podróży służbowej. Założona przez niego młoda marka Wacaco po rozpoznaniu rynku oraz drobiazgowym dopracowaniu prototypu, wyprodukowała Minipresso. Kompaktowe urządzenie to tak naprawdę przenośny ekspres do kawy. Teraz, by delektować się jej smakiem, nie musimy stać w kolejce do automatu czy kuchni, wystarczy tylko kilka ruchów tłokiem. W zależności od ilości uderzeń, uzyskamy inny rodzaj płynu – od ristretto do podwójnego espresso. Obiekt posiada także wbudowany kubek, do którego wlewamy napój. Z kolei jego objętość uzależniona jest od pojemności zbiornika na wodę. A tych do wyboru jest kilka. Za Minipresso zapłacimy 39 dolarów, www.wacaco.com Angelika Ogrocka

zdjęcia: materiały prasowe

Espresso zawsze pod ręką

designalive.pl


21

Pułapki modernizmu

Postęp i higiena w Zachęcie

Idealistyczna wiara w postęp i nieunikniony rozwój doprowadziły do pojawienia się takich zjawisk, jak: inżynieria genetyczna, eugenika, czy badania nad czystością rasy. Prezentowana w Zachęcie wystawa „Postęp i higiena” poświęcona jest mrocznym stronom modernizacji. Charakterystyczny dla początków ubiegłego stulecia idealizm dał początek wielu manifestom artystycznym i nowym prądom takim, jak: futuryzm, konstruktywizm, suprematyzm, czy neoplastycyzm. Załamanie się utopijnych idei w latach dwudziestych, kilka lat później doprowadziło do przejęcia ich przez postępujące w systemach totalitarnych procesy dehumanizacyjne. Wystawa prezentuje dzieła polskich i zagranicznych artystów, a niektóre z prac zostały przygotowane specjalnie na tę okazję. „Postęp i higiena”, Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, Warszawa, 29.11.2014 – 14.02.2015. www.zacheta.art.pl Eliza Ziemińska

designalive.pl

LINK

DZIAŁ 31

zdjęcia: materiały prasowe

30 newsletter

www.marbetstyle.com designalive.pl


32 newsletter

22

DZIAŁ 33

Źródła ciepła

4. edycja konkursu Terma Design W konkursie, którego hasło przewodnie „Slow” inspirowało kreatorów do powrotu do źródeł, udział wzięło 78 projektów z czego 22 zakwalifikowało się do finału. Jury w składzie: Marek Adamczewski, Andrzej Śmiałek, Agnieszka Jacobson–Cielecka, Edward Brylowski, Adam Wizimirski, Dariusz Berus oraz Krzysztof Michalak wyłoniło pięciu laureatów. Pierwsze miejsce za grzejnik Ceram otrzymał Bartłomiej Drabik, drugie za projekt grzejnika Pająk – Monika Kreft. Wyróżnienia otrzymali: Małgorzata Knobloch i Igor Wiktorowicz (grzejnik Chrust), Wojciech Szczupak (Sella) oraz Marianna Janowicz i Jan Cieślewicz (Kotastu). www.termadesign.com Łukasz Potocki

23

Lewitowanie na siedząco

Zatopione biżuteria z żywicy

Sproszkowany metal, krzemionka, szkło, bursztyn. Wszystko to połączone za pomocą barwionej żywicy. Gosia Szewczyk, pomysłodawczyni tych nietypowych zestawień, wykonuje wszystkie swoje świecidełka własnoręcznie. Każde z nich jest niepowtarzalne i unikatowe. Dzięki znajomości tradycyjnego rzemiosła i nieustannemu eksperymentowaniu, co sezon powstają nowe receptury i kształty biżuterii. Ceny od 50 zł, www.monopolka.eu

Fotel kompaktowy

Angelika Ogrocka

designalive.pl

24 Eliza Ziemińska

zdjęcia: materiały prasowe

Wygoda i mała objętość pakowanych do transportu mebli zainspirowały Tehilę Guy do stworzenia Andy. Absolwentka Bezalel Academy of Art and Design w Jerozolimie na swój projekt dyplomowy wybrała fotel. Wykonane z tworzywa sztucznego siedzisko celowo pozostało przezroczyste, by pokazać stanowiące podstawę drewno. Mebel składa się w bardzo prosty sposób – wystarczy śrubokręt do zmontowania belek i pompka, by napełnić powietrzem właściwą jego część. Siedzący ma wrażenie lewitowania. Prototyp, www.tehilaguy.com

designalive.pl


34 Krystyna Łuczak–Surówka SELEKCJA

DZIAŁ 35 Lokomotywa PM36–1 na szynach chrzanowskiej fabryki Fablok w roku 1937 (tuż przed wyjazdem na Światową Wystawę do Paryża), projekt pod kierownictwem Kazimierza Zembrzuskiego, 1936–1937

POCIĄG DO NOWOCZESNOŚCI

Tekst: Krystyna Łuczak–Surówka Zdjęcie: Jan Lutyk

N

a początku XX wieku polskim twórcom bliżej było do tradycji, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę fakt ponad stuletniej nieobecności Polski na mapie Europy. Motywacja pokazania siły tradycji i tożsamości narodu, który przetrwał pomimo zaborów, stała za koncepcją pierwszego naszego oficjalnego wystąpienia na Wystawie Światowej w Paryżu w 1925 roku. Odnieśliśmy ogromny sukces. Jednak jadąc na kolejną światową ekspozycję do stolicy Francji, odnieśliśmy się do hasła przewodniego „Sztuka i Technika w Życiu Współczesnym“. W roku 1937 niekwestionowaną gwiazdą z Polski była lokomotywa Pm36–1. Pierwszy przykład zastosowania kształtów aerodynamicznych w historii polskiego kolejnictwa nazwany „la belle Polonaise”. Historia tego konceptu sięga roku 1934, kiedy inż. Kazimierz Zembrzuski rozpoczął w Pierwszej Fabryce Lokomotyw w Polsce w Chrzanowie prace nad lekkim pociągiem pospiesznym. Projekt OLp 118 nie spotkał się z zainteresowaniem. Z kolei dwa lata później wpłynęło formalne zamówienie na dwa parowozy, w tym jeden z otuliną aerodynamiczną z planowaną prędkością 140 km/h. Zembrzuski rozwinie potem swe idee nowatorskiego pokrycia otuliną całej formy wraz z tendrem. W badaniach drewnianego modelu (w skali 1:20 zleconych Instytutowi Aerodynamicznemu Politechniki Warszawskiej) da to wynik zmniejszenia oporu powietrza aż o 48 proc. przy wietrze czołowym przeciwnym. designalive.pl

Pod wykonaną z blach przyspawanych do szkieletu z kątowników otuliną ukryto urządzenia tradycyjnie znajdujące się na pomostach. W górnej części czoła lokomotywy, przy kominie, wykonano wgłębienie, zastępujące wiatrownice. Obudowy reflektorów, osłon zderzaków parowozu i tendra zyskały opływowe kształty. W konsekwencji spod niemal jednolitej formy otuliny wystawały tylko koła napędne. Pm36–1 pomalowany według standardów polskich kolei na kolor ciemnogranatowy ze srebrnymi liniami identyfikacji wizualnej PKP projektu Jana Słomczyńskiego błyszczał na wystawie światowej. Do kraju wrócił ze złotym medalem oraz Diplôme d’Honneur dla producenta i Grand Prix dla Ministerstwa Komunikacji jako wystawcy. Poszukiwania nowatorskich rozwiązań są cechą naturalną ludzi młodych oraz umysłów otwartych na zmiany niezależnie od wieku. Obecność tych dwóch postaw znajdziemy m.in. na innej wystawie – jubileuszu Spółdzielni Plastyków ŁAD (powstałej w roku 1926 na fali naszego wspominanego paryskiego sukcesu na arenie międzynarodowej). Świętując w roku 1956 swoje 30–lecie, najbardziej znaczące polskie ugrupowanie projektowe podzieliło swoją ekspozycję na dwie części: historyczną i współczesną. Konkurs na nowe projekty i debiut kolejnej generacji twórców przyjętej do ŁAD–u zaowocowały ekspozycją „pierwiosnkiem” poodwilżowej nowoczesności w polskich wnętrzach. Pokazany na zdjęciu projekt młodej Hanny Lachert wystawiony w warszawskiej Zachęcie w roku 1956 celowo

Krzesło A587, projekt Marian Sigmund, 1958, PAGED (na zdj. Sig.1, produkcja współczesna) Obiekty pochodzą z prywatnej kolekcji dr Krystyny Łuczak–Surówki

Historyk i krytyk wzornictwa. Wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Specjalizuje się w polskim designie

zestawiłam z nieobecnym na ekspozycji krzesłem A587 starszego ŁAD–owca Mariana Sigmunda. Jego twórczość była licznie reprezentowana na wystawie, lecz ten model powstanie dopiero dwa lata później. Oryginalnie na wystawie stolik Lachert z blatem z, jakże nowoczesnego, czarnego marblitu (szkło płaskie walcowane) stał z tapicerowanymi krzesłami Muszla jej autorstwa. Skąd to zestawienie? To dwa oblicza nowoczesności. Dwie generacje twórców. Dwa różne typy produktów okresu PRL–u. Stoliki Lachert wykonywano (rzemieślniczo) seryjnie na zamówienie na rynek krajowy. Krzesło A587 – poszukiwania nowych konstrukcyjno–kompozycyjnych rozwiązań w ramach tradycyjnych materiałów: litego i giętego drewna (bukowego) oraz sklejki – to produkt przemysłowy, adresowany w latach 50. i 60. na eksport, głównie rynek angielski (Sigmund w latach 1957–1959 zaprojektował około 40 modeli krzeseł oraz foteli serii A i B dla Fabryki Mebli Giętych w Jasienicy). Tym meblom trudno byłoby się spotkać nie tylko na wystawie w Zachęcie. Nie do końca zetknęły się nawet na zdjęciu obok. Widzą Państwo bowiem Sig.1, czyli wznowiony po ponad 50 latach przez markę PAGED model A587. Pociąg do nowoczesności jest w nas nie tylko stale obecny. Czasem bywa również podróżą w przeszłość. *W tym miejscu przyjmuję założenie, że czytelnicy „Design Alive” mają więcej niż 14 lat. Młodszym odbiorcom dodam, że rodzicom zawdzięczają nowe spojrzenie na „nowe”, a kartę historii swojego stulecia właśnie zapisują sami.

portret: rafał placek

Czy tego chcemy, czy nie, przejdziemy do historii jako urodzeni* w wieku, w którym strach przed nieznanym wyparty został przez błysk w oku na widok słów: „nowe”, „nowsze”, „najnowsze”. Ten błysk znamy wszyscy. My, dzieci XX wieku. Duża w tym zasługa artystów, architektów, projektantów. Manifesty futurystów, ornament nazwany zbrodnią przez Adolfa Loosa i dekady panowania modernizmu dokonały rewolucji. „Nowoczesność” zrobiła niebywałą karierę, a nowość zyskała większą wartość niż tradycja

Stolik z blatem z marblitu projektu Hanny Lachert, 1956, Spółdzielnia Plastyków ŁAD

designalive.pl


architektura 37

Myśl kąsa

Piękno supernowej przyćmiewa już istniejące. Jej lśnienie zostawia pod powiekami dające do myślenia powidoki. Ten wspaniały blask zasłania jednak coś istotnego. W głębokim cieniu pozostają konsekwencje TEKST: Piotr Mazik

Myśl jest niczym choroba. Albo jak miłość. Infekuje lub uwodzi. Po krótkiej grze wstępnej jesteśmy już razem. Pojednani, czyli z dwóch stajemy się jednością. Silna infekcja wywołuje zwykle długotrwałą chorobę. Medyczne porównanie nie jest bez uzasadnienia, bo takie zawładnięcie ciałem i umysłem, okres inkubacji wirusa, bezradne próby wyrwania się i jego przepracowywanie, to dobra analogia do bycia zawładniętym przez idee. Można uwierzyć we wszystko. Znaleźć się wewnątrz myśli. Przekreślić dotychczasowe kodeksy lub nagiąć zasady. Wysiłki intelektualne zmierzają wtedy wyłącznie do podbudowania, jej mocniejszego uzasadnienia. Będąc wewnątrz koncepcji, chcemy widzieć eliminacje dawnych wad, dyktować standardy. Piękno supernowej przyćmiewa. Jej lśnienie zostawia pod powiekami dające do myślenia powidoki. Ten wspaniały blask zasłania jednak coś istotnego. W głębokim cieniu pozostają konsekwencje. Zakopane jest jak kropla. Maleńka, lecz może być soczewką wyostrzającą i skupiającą w sobie zjawiska świata. Wchodząc do miasta, odczuwam strach. Boję się, co wyburzono, które drzewa wycięto. I wreszcie, co zbudowano. Wydaje się czasami, że współczesność to zagęszczenie i równoległość nurtów. Dawne i dziś już designalive.pl



architektura 41

uznane dojrzewały, doczekiwały uzasadnienia, by z czasem wyschnąć. Na resztkach pojawiało się nowe. Teraz nie ma czasu. Z wielu zalążków nie powstaje ciągłość, bo każda z nowych myśli ma być supernową. To epoka następujących po sobie pomysłów, bez dojrzewania i starzenia. Doskonałość od samych narodzin, szybka śmierć i oczekiwanie kolejnego. Najważniejszym wspólnym mianownikiem jest zmienność. Olśnienie nowością oczywiście się zdarza, bo nie każda próba kończy się porażką. Jednak istotną cechą olśnienia jest rzadkość i niespodziewanie. Doświadczamy tego dotkliwie, chodząc po naszych miastach. Te ciągłe wyboje grożą nam nienasyceniem i niepokojem. Jeśli mamy dość zmian, to czy nadchodzi tęsknota za spokojną klasyką? A może nie trzeba ujednolicać supernowych, zapisywać ich pod jednym szyldem. Tak czy inaczej, redundancja nie pozwala widzieć jasno. Być może stąd fotografowanie architektury. Aby zobaczyć inaczej, w nietypowych dla historii sztuki zestawieniach i w różnych stadiach. Dostrzec proces i być bliżej. Zastąpić klasyfikację oglądem pejzażu, który architektura także buduje. Wchodząc w Tatry, najczęściej odczuwam ulgę. Wiem, czego tu nie zbudowano. Liczba pomysłów powstałych na tej niewielkiej przestrzeni zdecydowanie przekracza możliwości ich realizacji. Z pewnością więcej tu wymyślono, niż stworzono. Sporo marzeń, zakochań, frustracji i rozczarowań. Pod Tatrami supernowa pojawia się cyklicznie. Narzuca się ironiczne nihil novi sub sole. Jedną z ostatnich idei jest odbudowa górskiego schroniska wśród Białych Stawów w dolinie Kieżmarskiej. Międzynarodowy konkurs na projekt architektoniczny wygrało biuro architecti.cz, a równie dobrą koncepcję przedstawiło Atelier 8000. Warto przytoczyć kilka słów autorskiego opisu projektów, aby docenić zaangażowanie architektów i odsłonić możliwe konteksty. designalive.pl



44 architektura

„Trzypiętrowy budynek z drewna i szkła ma być ekologiczny i samowystarczalny energetycznie dzięki wykorzystaniu paneli fotowoltaicznych i spalarni biomasy. Kieżmarska Chata ma być aerodynamiczna, a skośne ściany mają chronić obiekt przed silnymi podmuchami wiatru i zamieciami śnieżnymi”. „Nowe schronisko będzie szklanym sześcianem, przypominającym głaz pozostawiony przez cofający się lodowiec, w którego fasadzie odbijałyby się tatrzańskie szczyty”. To piękne, urzekające zdania i wspaniałe nowatorskie projekty. Tego w Tatrach z pewnością jeszcze nie było. To naprawdę silne ukąszenie. Odnieśmy teraz słowa do przyrody odludnej doliny Białych Stawów. Ich blask nagle okaże się wykreowany. Realizacje kolejnych myśli wzbogacają świat. Spojrzenie na historię architektury europejskiej zachęca do kontynuacji, dodawania do świata. Dodając, często tracimy. Otwierając, superrozdział pociąga budowanie – niewiadomy kierunek przyszłości, który możemy wskazać. I tu właśnie niepostrzeżenie mijamy nieodwracalność działania. Bo zawsze tworzymy gdzieś, na czymś. Obniżamy archeologiczną warstwę o jeden poziom. Bez znaczenia, czy jest to Grecja, Śląsk, Nowy Jork czy Tatry. Zaburzamy zastane, zmieniając na zawsze. Nasze dokonania pomimo najnowszej techniki będą niszczące. Powstaną fundamenty, droga dojazdowa, wykop kanalizacyjny, słupy doprowadzające. Gdy oczarowanie minie, a idea wyczerpie się i zechcemy wyburzyć, przywrócić pierwotne – zostaną ślady. Czy możliwa jest architektura nie zostawiająca śladów? Gdzie zachowamy przestrzeń neutralną, nietkniętą? Co, gdy najdzie nas potrzeba wyzerowania, neutralności (natury)? Gdzie można będzie ją zaspokoić? Zostawmy miejsce na konceptualizm. Pomarzyć? Pomyśleć? Czasami wystarczy.

Obniżanie warstwy archeologicznej Budowane. Rozkwitające. Upadające. Wreszcie – nieistniejące. Nowojorskie monumentalne drapacze chmur, niszczejące budowle w Kongo, hiper nowoczesne wieże Wenezueli, ekskluzywne wille na Florydzie. Te i inne obiekty stały się bohaterami trwającej w londyńskiej galerii Barbican wystawy. „Constructing Worlds: Photography and Architecture in the Modern Age" to zbiór prac 18 uznanych światowych fotografów.

designalive.pl

Zdjęcia dzięki uprzejmości galerii Barbican: s. 36–37 Nadav Kander, Chongqing XI, Chongqing Municipality, 2007 s. 38 Berenice Abbott, Rockefeller Center, New York City, 1932 s. 39 Hiroshi Sugimoto, World Trade Centre, 1997 s. 40–41 Iwan Baan, Torre David #2, 2011 s. 40 Bernd & Hilla Becher, Goole, Great Britain, 1997 s. 42 Bernd & Hilla Becher, Lessines, 2010 s. 44–45 Bas Princen, Cooling plant, Dubai, 2009

Na ponad 250 zdjęciach uwidacznia się proces zmian świadomości architektonicznej XX i XXI wieku. Bohaterowie zdjęć pochodzą z różnych epok, stylów i miejsc. Nie brak ujęć realizacji ikonicznych takich twórców, jak: Le Corbusier, Daniel Libeskind, Frank Lloyd Wright czy Charles i Ray Eamesowie. Zestawienie fotografii prosi o refleksję, pokazując rzeczywistość: jej różnorodność i prawdę o erze antropocenu. O obniżaniu warstwy archeologicznej o kolejny poziom. www.barbican.org.uk, więcej s. 144.


46 Dział

Przystań

DZIAŁ 47

Odpoczynek. Tak bardzo potrzebny po wyczerpującej, choć dającej satysfakcję, wędrówce. Dzięki Norweskiemu Stowarzyszeniu Trekkingu jest możliwy nawet na szczycie lodowca TEKST: ANGELIKA OGROCKA ZDJĘCIA: JAN INGE LARSEN, SVEIN ARNE BRYGFJELD

designalive.pl

designalive.pl


48 miejsca

O

jego powstanie walczy Thomas Heftye, dziewiętnastowieczny bankier i filantrop. Gdy w końcu zostaje założone w 1868 roku, na spotkanie założycielskie przybywa 223 pasjonatów. To dopiero początki. Obecnie zrzesza ponad 240 tys. członków. Choć istnieje niemalże 150 lat, wciąż się rozwija. Działania Norweskiego Stowarzyszenia Trekkingu (Den Norske Turistforening) opierają się w głównej mierze o wolontariat, łącząc 57 różnych lokalnych związków. A spektrum zadań mają niezwykle szerokie: trekking, wspinaczka górska, narciarstwo, wędrówki po lodowcu, rafting – to tylko niektóre z opcji aktywnego obcowania z przyrodą. DNT pokrywa cały kraj siecią szlaków, w tym ponad 20 tys. km pieszych tras i 7 tys. km narciarskich. Jednolicie oznakowane, skupione w jednym systemie tworzą kanwę do działania. Turysta może samodzielnie przemierzać je lub skorzystać z tego, co stowarzyszenie ma do zaoferowania: kursy, szkolenia, wyprawy i wycieczki z przewodnikiem, również te tematyczne. W Norwegii pasja aktywnego wypoczynku rozpalana jest od najmłodszych lat. Na przełomie XX i XXI wieku powołano kluby przeznaczone dla dzieci i dla młodzieży, którym przekazuje się cenne wartości poprzez ruch, obcowanie z przyrodą czy bycie w grupie. Stowarzyszenie wspiera też utrzymywanie krajobrazu kulturowego, ochronę przyrody oraz walczy o ograniczenie transportu w strefach górskich, bo każdy ma prawo i powinien mieć dostęp do nieograniczonego doświadczania natury. DNT dba o swoich członków. W razie planowanego wojażu, możemy liczyć na bezpłatny nocleg w jednym z prawie 500 należących do organizacji obiektów. Wybór jest więc dość duży, a do dyspozycji są schronienia posiadające obsługę, albo samoobsługowe. Jedną z najnowszych realizacji jest Rabot. Samowystarczalne turystyczne schronienie znajduje się w paśmie górskim Okstindan w okręgu Nordland. Obiekt zawdzięcza swą nazwę Charlesowi Rabotowi, francuskiemu geografowi i glacjologowi, który eksplorował tereny okolicznego lodowca Okstindbreen. Za realizację odpowiedzialni byli architekci ze studia JVA, czyli: Einar Jarmund, Håkon Vigsnæs, Alessandra Kosbers

designalive.pl

Znajdująca się na parterze przestrzeń integracji pozwala na odpoczynek, kontemplację widoków oraz… szybkie ogrzanie po trudnej wędrówce

designalive.pl


50 miejsca

Do niepowtarzalnych widoków pasma górskiego Okstindan obiekt wkomponował się idealnie poprzez naśladujące szczyty elementy dachu oraz szarość patynowanego drewna

i Ane Sønderaal Tolfsen. Położony na wysokości ponad 1 200 m n.p.m. obiekt ma 200 mkw. powierzchni. Jak na prawdziwe miejsce promocji turystyki przystało, można dostać się do niego wyłącznie pieszo bądź na nartach turowych. Rabot to idealne schronienie w czasie długiej, szczególnie zimowej, wędrówki. Upragnione ciepło wewnątrz zapewniają dwa piece. Istnieje również możliwość zamknięcia fragmentu przestrzeni przesuwanymi drzwiami, co powoduje wolniejszą utratę ciepła, lub szybsze nagrzanie niewielkiej przestrzeni. Jednocześnie to odgrodzenie nie przeszkadza odwiedzinom, gdyż po przeciwległych stronach budynku mieszczą się odrębne wejścia do obiektu. Jego samowystarczalność podkreślają także panele słoneczne zaopatrujące obiekt w energię elektryczną. Przystosowanie do surowego klimatu i trudnych warunków pogodowych objawia się w odpowiednich kształtach konstrukcji. Lekko wystające z dachu elementy naśladują topografię górskich szczytów. Natomiast panele wykonane z lokalnej sklejki brzozowej poddano działaniu siarczanów żelaza, by ich barwa przypominała jak najbardziej tę wokół, szarą. Na parterze znajdują się pomieszczenia wspólne pełniące funkcje integracyjne, jak: kuchnia, jadalnia czy pokój zabaw dla dzieci. Z kolei piętro skrywa miejsca sypialniane dla 30 gości. Obok głównej chaty wybudowano mniejszą, ratowniczą. Mieszkańcy w razie zniszczenia tej pierwszej, mogą w każdej chwili znaleźć schronienie w awaryjnym obiekcie. Obydwa zostały zbudowane w sposób jak najmniej inwazyjny, by minimalizować naruszenie terenu. Większość materiałów została dostarczona śmigłowcem. O budowaniu drogi nie było mowy. Oficjalne otwarcie nastąpi w 2015 roku. www.turistforeningen.no JVA, czyli Jarmund/Vigsnæs AS Arkitekter mnal działają głównie w Oslo, choć zdarzają się projekty w innych europejskich krajach. Einar Jarmund i Håkon Vigsnæs powołali studio w 1996 roku. Od tamtej pory realizują zarówno budynki użyteczności publicznej, jak i te prywatne. www.jva.no

designalive.pl

designalive.pl


sztuka 53

Magnetyczne lawiny

T

wórczość Aleksandra Ryszki wypatrzyłam jesienią w Bielsku–Białej na wystawie „Nie– widoki. O pejzażu współcześnie”. Kuratorka Jolanta Ciesielska zaproszona przez Galerię Bielską BWA zebrała kilkadziesiąt obrazów autorstwa polskich współczesnych artystów. Stworzyła refleksyjny przegląd, subtelną opowieść o recepcji krajobrazu designalive.pl

filtrowanego przez wrażliwość twórców. Przy zmęczeniu sztuką trudną i bolesną, idea takiego zestawiania sprawiła mi czystą przyjemność. Co nie odjęło wystawie wagi. A mi, przypadkowemu odbiorcy, dodało równowagi. Był realizm, był surrealizm, była utopia, symbolika i metafizyka, geometryczne rytmy, abstrahowanie od natury i szukanie w jej kształtach wzorców idealnego piękna. Może to niesprawiedliwe, że spośród siedemnastu twórców wy-

Giewont 1876 2013, olej, płótno 30 × 24 cm

brałam tylko jednego. Jego obrazy jednak zostały w mojej głowie najdłużej. Niewiele większe od trzymanej w ręku reprodukcji, proste, monochromatyczne niosą ze sobą lawiny, jedną po drugiej. Pierwszą – magnetycznej przyjemności patrzenia na nie i drugą, niespodziewaną – historię ich powstania płynącą wprost z ust artysty. – W cyklu „Ain’t No Grave” posługuję się m.in. zdjęciami z rodzinnego archiwum. Są to portrety rodziców na tle pejzażu, jednak

Zdjęcia: dzięki uprzejmości Galerii Bielskiej BWA

Tekst: Ewa Trzcionka

nie pojawiają się oni na żadnym z obrazów. Przedstawiają sam pejzaż, który jest niemym świadkiem naszego życia, ale zarazem jest też jego jedynym elementem stałym – cichym obserwatorem naszej niemożności poradzenia sobie z nieuchronnością śmierci. Ta relacja pomiędzy „wiecznością” pejzażu, a kruchością nie tylko naszego życia, ale również naszych relacji, idei, myśli, jest punktem wyjściowym. Motywy górskie w moim malarstwie wynikają nie tylko

z zamiłowania do gór i wspinaczki, ale przede wszystkim są krytyczną refleksją nad współczesną kulturą, która radykalnie odcina się od świata natury i emocji. Dlatego też łączę realizm górskiego pejzażu z ekspresją spontanicznie rozlanej farby. Pejzaż zdaje się być ledwo widoczny, zabrudzony lub nieczytelny – zalany przez nadmiar chaotycznych informacji generowanych przez współczesność. Są to portrety umierającego, odchodzącego w niepamięć,

Z moim Tatą nad morzem 1986 2013, olej, płótno, 40 × 30 cm

ale ciągle otaczającego świata. Aleksander Ryszka. Urodzony w 1983 roku w Warszawie. Studia ukończył na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Laureat stypendium ,,Młoda Polska” ( 2010 ). W 2011 roku otrzymał Nagrodę Artystyczną Powiatu Piaseczyńskiego. Od dwóch lat prowadzi pracownię malarstwa i rysunku dla młodzieży i dorosłych w Przystanku Kultura w Piasecznie. Dla mnie to nazwisko, którego będę wypatrywać.


w w w. d e s i g n a l i v e . p l

nagrody za kreatywne myślenie przyznawane za oryginalną i kreatywną umiejętność odpowiadania na potrzeby zmieniającego się świata i społeczeństwa. Przyznawane tym, którzy odważnie współtworzą marki, usługi, produkty i przestrzenie oraz dla tych, którzy mają siłę i kompetencje, by animować przepływ wiedzy, umiejętności i inspiracji


56

135

Kwestia wyboru

Najwięcej polubień nominacji zebrały damy z „The Spirit of Poland” – 135.

Design Alive Awards to nagrody przyznawane przez nasz magazyn od 2012 roku. Miło nam słyszeć, że to najważniejsze nagrody w branży kreatywnej, a same nominacje to rzetelny przegląd tego, co istotnego działo się w naszym kraju w mijających 12 miesiącach. Ranga więc rośnie, a nasza przyjemność z nagradzania nie słabnie.Początkiem listopada w poznańskim centrum biznesu i kreatywności Concordia Design zapadły decyzje. A miesiąc później w Warszawie podczas gali Design Alive Awards anno domini 2014 rozdaliśmy trzy statuetki i cztery medale. Nie sposób policzyć, ile razy wznosiliśmy galowy wiwat i kieliszek na chwałę laureatów, mamy za to kilka innych ciekawych statystyk

123

Aby dokonać wyboru 30 osób nominowanych w trzech kategoriach, przeanalizowaliśmy 123 kandydatury zgłoszone przez naszych czytelników, zespół redakcyjny i członków Kapituły.

7

Kapituła w tym roku liczyła siedmiu członków i miała mocno kobiecy rys. W skład weszło pięć pań: Iwona Gach, dyrektor marketingu i reklamy „Design Alive”; Krystyna Łuczak–Surówka, krytyk i historyk designu; Ewa Trzcionka, redaktor naczelna „Design Alive”, przewodnicząca; Ewa Voelkel–Krokowicz, prezes zarządu Concordia Design; Małgorzata Żmijska, dyrektor Łódź Design Festival oraz dwóch panów: Przemo Łukasik, architekt Medusa Group; Oskar Zięta, projektant Zieta Prozessdesign.

designalive.pl

1930

Obrady Kapituły odbyły się tradycyjnie w poznańskim centrum biznesu i kreatywności w Concordii Design. Co roku jego skład się zmienia, stąd też różna liczba… kilometrów, jaką jurorzy pokonują, by podjąć te najważniejsze dla Design Alive Awards decyzje. W tym roku wszystko skrupulatnie policzyliśmy. Wspólna podróż zespołu liczyła 1930 kilometrów. I to w jedną stronę.

3

Najczęściej nominowani to Studio Rygalik – Gosia i Tomek Rygalikowie byli nominowani podczas każdej z trzech edycji DAA.

49

400

8000

78

Postanowiliśmy się przyjrzeć głosowaniu naszych Czytelników. Ogromnym zaskoczeniem okazała się ilość krajów, z których wpłynęły do nas głosy. Było ich 49!

Najwięcej głosów oddano z Polski (prawie 8 tys.), często głosowali także czytelnicy z Wielkiej Brytanii oraz Niemiec i Holandii. Zresztą najaktywniejsi okazali się właśnie internauci z krajów europejskich. Zdarzały się jednak głosy z najodleglejszych zakątków – m.in. z Meksyku, Republiki Południowej Afryki, Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Fidżi, Brazylii oraz Indii.

W sumie wpłynęły do nas głosy z niemal 400 miejscowości. Najwięcej głosów oddawano z: Warszawy, Gdyni, Katowic, Szczecina, Gdańska oraz Wrocławia.

Intensywnie Plebiscyt Czytelników przebiegał na naszym koncie na Facebooku. Największą ilość udostępnień uzyskała kandydatura strategów z Pajaka – 78, następnie Szymon Ziobrowski – 25 oraz Krzysia Staniszewska – 20.

2

Po raz drugi zorganizowaliśmy Plebiscyt Czytelników. To nie tylko dobra zabawa czy ranking popularności nominowanych osób. Dla nas to także rodzaj barometru, który rejestruje nadchodzącą falę zmian. Tutaj jednak zwracamy uwagę na element zabawy. Bo przecież nawet w najpoważniejszych wydarzeniach czasami warto znaleźć element wytchnienia.

5

Zespoły stały się niezwykle liczną formą nominacji. Najliczniejszy team nominowanych to CSTM – 5 osób.

4

Statuetki i medale projektu Oskara Zięty zostały uformowane pod wysokim ciśnieniem ze stali. Ich forma, to symboliczne miejsce łączenia. Natomiast technologia produkcji FIDU (Freie Innendruck Unformung) została opracowana przez samego projektanta–naukowca. Gotowe trofea zostały pokryte czterema mikronami miedzi. Niczym nie zabezpieczona miedziana powłoka „zapamiętuje” każde dotknięcie, każdej dłoni. Zatem każde trofeum będzie inaczej starzeć się i nabierać indywidualizmu.


58

animator nominowani za animowanie przepływu wiedzy, inspiracji i kontaktów, służące podniesieniu świadomości projektowej społeczeństwa oraz tworzeniu nowych rozwiązań dla przyszłości

designalive.pl

Jarosław Hulbój n i e z al e ż ny kurator

Zainspirował do innego spojrzenia na Tatrzański Park Narodowy poprzez projekt „Schronienie”. Wciągając w jego tworzenie ludzi z zewnątrz (czołowych polskich badaczy, artystów i projektantów) oraz tych, którzy TPN tworzą od wewnątrz, nierzadko, od lat. Zachęcił do dialogu i pochylenia się na nowo nad istotą relacji kultura–natura funkcjonującej we wrażliwym organizmie parku narodowego. Efektem są opracowania antropologiczne i krytyczne oraz album wraz z wystawą konceptualnych prac niosących przyczynek do dalszej eksploracji problemu.

Julia Cieszko, Weronika Rochacka-Gagliardi, Monika Brauntsch i Dorota Kabała or ganiz atork i „The Spir it of Pol and”

W tym roku wystawę „The Spirit of Poland” pokazały w São Paulo i Brasilii. Rynek brazylijski jest trudny i nieufny, dlatego „TSoP” zaplanowały jako długofalowy projekt badawczy, który przedsiębiorcom daje możliwości dotarcia do tamtejszych klientów. Organizatorki analizują ważne kwestie: transport, dystrybucję oraz prawne i kulturowe różnice. Budują wizerunek oraz sieć kontaktów, którymi chętnie się dzielą. A ponadto: – To jest przygoda i tego się trzeba trzymać – mówią bez zadęcia cztery, pewne siebie i tego, co robią kobiety.

Ksenia Kaniewska n i ez a leż n a k u r ato r k a

Daniel Wahl, Adam Godziek i Adam Pomian o r ga n iz atorz y F e s ti walu Tau r o n N o wa M uz yka

Zdecydowali się szeroko otworzyć formułę i z muzycznego koncertu stworzyli wydarzenie kulturalne na skalę europejską – różnorodne, odważne, dojrzałe czy refleksyjne. Do współdziałania zaprosili artystów, projektantów oraz instytucje kultury. Realizując w tym roku po raz pierwszy festiwal w budynkach, jeszcze nieczynnego, nowego Muzeum Śląskiego, zaprezentowali je szerokiej publiczności. Tym samym oswoili przestrzeń uznawaną za jedną z najciekawszych realizacji architektonicznych Śląska.

Ewa Janczukowicz-Cichosz ki e row n i k C e ntrum D e s i g n u G dyn i a

Razem z zespołem współpracowników i partnerów stworzyła warunki do najbardziej wartościowego wydarzenia związanego ze sferą projektowania – Gdynia Design Days. Skumulowała doskonałych kuratorów i twórców, którzy zmierzyli się z tematem potrzeb miasta oraz jego mieszkańców. Powstały autorskie projekty, oparte na realnych potrzebach. Kierowana przez nią instytucja zaprezentowała również potencjał Pomorza w elementach wędrującej po Europie wystawy „Smak przedmiotu”.

Na tegorocznym Łódź Design Festival podsumowała efekty swojej kilkuletniej pracy „ponad” – ponad granicami, nienawiścią i ignorancją. Jej eskapady poza wschodnią granicę to praca pełna wiary w człowieka i jego wrażliwość. W przejmującym ekspozycyjnym tryptyku „Anatomia Europy” pokazała prace twórców z Rosji, Ukrainy i Białorusi. Dzięki niej jako jedność zaistniały dzieła podszyte różnymi emocjami, ale zawsze tą samą, niezmienną wrażliwością właściwą prawdziwemu twórcy.

Aleksandra Kozłowska t w ó r c z y n i g a ler i i N o W ó dk a

W Berlinie na Pappelallee przez wielkie witryny wyglądają: polska moda, akcesoria, meble, książki, fotografia. I wyglądają naprawdę dobrze. Aleksandra Kozłowska koncepcją sklepu No Wódka zrywa ze stereotypami i uzupełnia luki w świadomości naszych zachodnich sąsiadów. Skumulowała w ciekawym wnętrzu to, co Polska ma dobre. I nie jest to ani wódka, ani bigos. Choć te też lubimy. Stworzony w tym roku berliński sklep jest przyjaznym przyczółkiem dla wielu polskich twórców.

Grażyna Kulczyk i n i c jatorka Art & Fashi o n Fo rum

Barbara Krzeska m en edż er P r o jek t u Des i g n w I n s t y t u c i e A da m a M i c k i ew i c z a

Uparcie od kilku lat stymuluje kreowanie wizerunku Polski w świecie, promując polską myśl projektową. Przy jej udziale wielu twórców i animatorów może zaprezentować swój potencjał poza granicami kraju. W tym roku, dzięki jej staraniom, przy wsparciu Instytutu Adama Mickiewicza zaistniało kilkanaście wydarzeń, m.in.: wystawa „Polish Job” w Mediolanie, „NASZ” w Nowym Jorku, „Art Food” w Londynie i Nowym Jorku, „Spirit of Poland” w São Paulo i Brasilii czy „Polska in Between” w Stambule.

Od kilku lat w Polsce jest miejsce, gdzie o modzie mówi się inaczej. Głębiej. Jako o zjawisku ekspresji naszych pragnień, lęków i dążeń. Grażyna Kulczyk ponownie zainicjowała forum Art & Fashion w poznańskim Starym Browarze. Na tegorocznej edycji mówiono o łączeniu funkcji projektanta i przedsiębiorcy czy o samodzielności jako nowym modelu w tej dziedzinie. W branży postrzeganej często jedynie przez pryzmat próżności, miejsce stymulowania zmian oraz wymiany myśli świadomych badaczy i twórców okazuje się bardzo potrzebne.

Agata Wilam p r ez es Un i wersy t et u Dzi ec i

Dominik Tokarski, Michał Kubieniec t wó r c y ko n c ep t u G es z eft

Geszeft to sklep i kawiarnia w centrum Katowic zainicjowany przez duet. Kubieniec i Kucharski rozpoczęli działalność w zeszłym roku, w tym – utrwalili pozycję. Koncepcja skupienia przedmiotów „naznaczonych Śląskiem” okazała się nośna i chciana. Zarówno klientela, jak i wytwórcy przedmiotów to bardzo eklektyczne towarzystwo. Jednak całość została spięta prostą ideą „zrobienia dobrego geszeftu”. Interes kręci się elegancko. Co więcej, panowie wychodzą „poza adres” i podczas kulturalnych imprez również sprzedają towar. Ku uciesze wielu.

Wilam pyta za swoją córką: Czy zawsze trzeba mieścić się w linijkach? Kilka lat temu stworzyła ideę Uniwersytetu Dzieci, którego placówki funkcjonują w największych miastach Polski. Oparte na ciekawości świata, zadawaniu pytań i poszukiwaniu odpowiedzi przez małych studentów oraz ich wykładowców–naukowców nietracących ciekawości świata. W mijającym roku UD udostępnił nieodpłatnie scenariusze lekcji, filmy i inne pomoce pozwalające na przeprowadzenie pasjonujących lekcji każdemu nauczycielowi.


design alive awards 2014 61

60

animator 2014 Animator Plebiscyt Czytelników

Działacze Społecznicy. Animatorzy. Dzięki nim słowo „działacz” wraca do naszego słownika i to na zupełnie nowych zasadach Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcia: Rafał Soliński

Michał Kubieniec Dominik Tokarski Geszeft

designalive.pl

Na swoim koncie mają niejedno przedsięwzięcie. Podczas gdy inne odpowiedzialny jest za Pokrzep Się i geszeftową sferę marketingową. miasta posiadają punkty informacji turystycznej w Katowicach dzia- 2014. Kojarzone do tej pory raczej negatywnie śląskie słowo zyskuje łają: KatoBar, Pokrzep Się i Geszeft. Kawiarnia, klub, bar, sklep, galeria, na wartości. Geszeft po śląsku oznacza „interes”. Ten prowadzony miejsce spotkań. W sumie trudno te miejsca opisać jednoznacznie. przez dwóch działaczy z pewnością należy do dobrych. OdwiedzaJest jednak coś, co je łączy – duma i prawdziwa radość z tożsamości. jących przybywa, wzrasta ilość produktów oraz zgłaszających się Wszystkie bowiem przedsięwzięcia dwójki śląskich działaczy są ry- doń twórców. sowane kreatywnością, rzetelnością i przyjemnością bycia tu i teraz. O zżyciu z regionem Śląska świadczą inicjatywy podejmowane przez 2010. Poznali się w czasie przygotowań miasta Katowice do uzyskania obu panów w ramach czasu wolnego. Choć to pojęcie jest im chyba tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Choć stolica Śląska tegoż obce. Dominik Tokarski angażuje się w Stowarzyszenie Moje Miasto, miana nie otrzymała, uzyskała nowe kulturalne inicjatywy. Bowiem z którym obsadzał dźwiękochłonne ekrany bluszczem czy powołał Michał Kubieniec i Dominik Tokarski to bardzo kreatywny duet. nagrodę Betonowa Kostka dla najgorszych reaktywacji dobrej ar2011. Współpracę rozpoczęli od KatoBaru. Pub będący także miejscem chitektury. Inną fascynację – neonami – widać już w prowadzonych integracji, imprez tematycznych, koncertów czy sprzedaży miejskich przez niego biznesach – każda firma posiada logo w formie reklamy gadżetów uznawany jest już dzisiaj za kultowy. W instytucji prym wiódł świetlnej. Tokarski poszedł dalej. Zainicjował Katowicki Skład NeoTokarski, który zatrudnił Kubieńca. Kooperacja przypadła im na tyle nów. Instytucja ta ratuje i dokumentuje pozyskane z całego Śląska do gustu, że założyli spółkę 5015N 1900 E. Nazwa jednoznacznie obiekty, przygotowując się do uruchomienia Ogrodów Światła, czyli odwołuje się do współrzędnych geograficznych Katowic, co tylko galerii neonów. podkreśla przywiązanie twórców do tego regionu. Michał Kubieniec to współtwórca kolektywu Miastoprojekt. Zrzeszeni 2012. Pokrzep Się mógłby zaskakiwać ascezą wystroju, jednak ta ce- czują się współodpowiedzialni za miasto. Chcą mieć wpływ na wygląd cha charakteryzuje wszystkie przestrzenie prowadzone przez duet. oraz funkcjonowanie Katowic. I walczą dzielnie. Katowice Street Art Ma być surowo, minimalistycznie i industrialnie. Jak to na Śląsku. Festival to inna dziedzina działalności Kubieńca. Choć tutaj również Lokal również trafił do rzeszy odbiorców, ponieważ stawia na proste, odbywają się debaty o przestrzeni publicznej, stawia się głównie a przy tym smaczne dania, na sztandarowe posiłki wybierając frytki na sztukę uliczną, kreując galerię na wolnym powietrzu. i białą kiełbasę – kulinarny śląski specjał. 2015 i lata kolejne. Pomysłów wiele, ale teraz należałby się czas na za2013. Naturalnym etapem na ich ścieżce zawodowej było otwarcie Ge- służony odpoczynek. Jednak... w planach czeka publikacja finalizująca szeftu. Katowicka dzielnica Koszutka z przestrzeni nieco zapomnianej, drugą odsłonę projektu „Rajza po Kato” pełniąca rolę kulturalnego stała się adresem odwiedzanym chętnie i tłumnie. To nie tylko sklep przewodnika po stolicy Śląska. W tejże inicjatywie Geszeft odpowiai kawiarnia, ale także niezależne centrum promocji regionu, rozpo- da za koncepcję merytoryczną. Natomiast zainicjowana przez nich wszechniające śląskich twórców wraz z ich produktami. Połączenie w Berlinie wystawa „Design it. In Silesia” skupiająca twórców z tego kreatywności z biznesem powoduje, że młodzi projektanci chętnie regionu wędrować będzie po Polsce, a może i dalej po świecie. zwracają się tu z prośbą o pomoc w starcie. Duet przymierza się także do obecności na najważniejszych wydarzeJak wygląda podział pracy? Każdy ma swoją część, nad którą czuwa. niach projektowych w Polsce, wymieniając jako pewnik Łódź Design Brak tu relacji szef–pracownik, gdyż obaj działają równolegle. Tokarski Festival. Marzy również o placówce w innym regionie naszego kraju. zajmuje się KatoBarem oraz rozliczeniami Geszeftu, z kolei Kubieniec Być może postawią na stolicę. Tym razem Polski. designalive.pl


62

STRATEG NOMINOWANI za świadome implementowanie procesu projektowego w strategię rozwoju jednostki czy organizacji w sposób wyróżniający i efektywny

Igor Klaja, prezes OTCF t w órca m arki 4 F

Zaledwie w cztery lata stworzył markę sportowych ubrań. Trzykrotnie ubrał polskich olimpijczyków i całe masy Polaków, którzy znaczek 4F noszą równie dumnie jak „trzy paski” czy „drapieżnego kota w skoku”. W tym roku 4F zaistniało też na wybiegu Fashion Philosophy. Ranita Sobańska, główna projektantka marki, pokazała, że sportowy strój może wyrażać coś więcej niż tylko wygodę i najnowszą technologię. Klaja wie, co robi, bo sam jest zapalonym sportowcem.

Łukasz Kostka, Jakub Krzych z ał oż yci e l e E s ti mote

Swój start–up, jeden z niewielu polskich w Dolinie Krzemowej, oparli na autorskiej technologii iBeacon. Niewielkie „fasolki” przez Bluetooth 4.0 przekazują na smartfony informacje dedykowane osobom w ich pobliżu. Mocą ich przedsięwzięcia jest jednak zatrudniona armia (blisko 10 tys.) programistów. Fasolki mogą przesyłać różnorakie informacje – od dostępności chcianego rozmiaru bluzki, która właśnie nam się spodobała, do przypomnienia o zażyciu tabletki chorym na Alzheimera.

Tomasz Drosio, Karolina Bołądź, Rafał Tomasiak ze sp ół Zortrax

To pierwsza na polskim rynku firma sprzedająca autorską drukarkę 3D Zortrax. Proces jej projektowania i produkcji był możliwy dzięki finansowaniu za pomocą portalu Kickstarter, gdzie odnieśli spektakularny sukces. W pełni autorskie urządzenie szybko zostało docenione przez klientów, w tym przez technologicznego giganta Dell. Start–up z Olsztyna z marszu stał się znaczącym graczem na globalnym rynku nowoczesnych technologii.

designalive.pl

Magda Hajduk–Dębowska, Małgorzata Szczurek i Przemysław Dębowski z a łoż yc iel e W ydaw n i ct wa Karakter

Swoją strategię oparli o wiarę w dojrzewającego wraz z nimi polskiego czytelnika. Na kolejne książki ich wydawnictwa czeka się z utęsknieniem. Wyważone w formie, która nie przyćmiewa tego, co istotne. W tym roku wydali: „Pełnię architektury”, „B jak Bauhaus”, ale też to, co najcenniejsze: autorski album „Dom jako forma otwarta. Szumin Hansenów”. Zbiór zdjęć obecnego stanu rezydencji pary polskich architektów. Bez stylizacji – prawdziwy w każdym calu, formatem dopasowany do bohatera.

Michał Wójcik p r ez es By to m S.A.

hanna kokczyńska, Benjamin Kuna, Jacek Majewski, Mikołaj Molenda michał piasecki z a ł oż yc i ele CSTM Ich biznes został oparty na rozszerzonej rzeczywistości i zmienił pojęcie mebla na wymiar. Projektanci, programiści i przedsiębiorcy stworzyli stolik Fold i regał Ivy. Dwa meble na wymiar, które sami możemy dopasować do wnętrza poprzez dostarczoną przez CSTM intuicyjną aplikację bazująca na rozszerzonej rzeczywistości. Patrząc na nasz rzeczywisty pokój przez ekran tableta, wstawiamy do niego wirtualny mebel, dopasowujemy wymiar prostymi gestami i zamawiamy, już realny, przedmiot.

Ewa Strusińska, Dorota Serwa, Ewa Porada–Spieszny z a r z ą dz a jąc e F i lh a r m o n i ą S zc z ec i ń s k ą

Nie da się mówić o tej realizacji inaczej niż przez pryzmat działania tych trzech pań. Spokojem i metodą ewolucji doprowadziły do powstania rewolucyjnego obiektu w sercu Szczecina. W środowisku niezwykle konserwatywnym postanowiły być krok do przodu. Jeden ale… zawsze. Tyczy się to też programu, który skupiony jest w dużej mierze na edukacji muzycznej. Szczególnie dzieci, dla których według Strusińskiej trzeba grać zawsze jeszcze lepiej.

Wojciech Kłapcia, Andrzej Pająk, Wojciech Pająk z a r z ą dz a jąc y m a r k ą Pa ja k

Klara Kowtun i Antonina Samecka t w órcz yn i e m arki R i s k M ade i n Wars aw

Robić to, co się kocha. Stworzyć markę, którą pokochają inni. To ich pomysł na biznes. Bardzo skuteczny, bo ludzie w riskowych ubraniach pozdrawiają się na ulicy lub chociaż wymieniają porozumiewawcze spojrzenie. Marka z klientem jest bardzo blisko, co widać w każdym gramie komunikacji. Dwie młode twórczynie i ich ubrania są kochane, bo w każdej kolekcji dbają o komfort. Kobietom dodają zmysłowości, mężczyznom sportowej nonszalancji.

Być ekspertem od puchu to kierunek rozwoju rodzinnej marki Pajak. Już dziś ich dział badania i rozwoju jest uważany za jeden z najlepszych w Europie. W niszy, jaką jest specjalistyczny ekwipunek, szczególnie liczy się „naj”. Śpiwory, kurtki, plecaki – najlżejsze, najcieplejsze. Te z Pajaka są do tego niezwykle ładne, choć uroda wynika z funkcjonalności i uzasadnionego użycia materiału. Szczególnie puchu z polskich białych gęsi typu W31, które same w sobie stały się marką, również za sprawą prowadzonej przez trzech panów firmy.

Szymon Ziobrowski dy r ek to r Tat r z a ń s k i eg o Pa r k u N a r o do w eg o

W strukturze zależności, w środowisku, które wymaga podejścia filozoficznego i często konserwatywnego podjął się zmian – przeprojektowania struktury parku. Z jego inicjatywy zdefiniowano na nowo relację człowiek–natura. Z korzyścią dla tej drugiej, bez ujmowania ważności doświadczania jej przez pierwszego. Powstała nowa misja, wizja oraz strategia. Ziobrowski zadania podjął się z wiedzą z zakresu myślenia projektowego, analizy doświadczania przez użytkownika i projektowania usług. Tym samym TPN staje się nieocenionym prekursorem w polskim systemie ochrony przyrody.

Inicjator zmian, który porywa zespół. Mija rok od wprowadzenia kampanii „Bytom – współcześni mężczyźni”. W krawieckich majstersztykach prezentują się emanujący klasą mężczyźni w różnym wieku i stylu. Hołd indywidualizmu oraz pewności siebie samej marki i tych w nią ubranych. Najnowsza kampania i kolekcja „Ikony Kultury” to niezwykła praca badawcza analizy stylu Cybulskiego, Ciechowskiego i Hłaski będąca triumfem tożsamości, klasy czy krawieckiego profesjonalizmu.


design alive awards 2014 65

Strateg 2014 Strateg Plebiscyt Czytelników

Michał Wójcik Bytom S.A.

Skrojony na miarę Kilka lat po studiach wiąże się z branżą tekstylną. I wsiąka w nią na dobre. Z korzyścią dla obu stron Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcia: Rafał Soliński

Absolwent Wydziału Handlu Zagranicznego Akademii Ekonomicznej na współczesną, odważną rzeczywistość. Kampania „Współcześni w Katowicach. Od 1996 roku pracuje w Vistuli S.A. na stanowisku mężczyźni" pokazuje przedstawicieli różnych pokoleń cechujących dyrektora ds. handlu i marketingu, by następnie stać się wiceprezesem, się dobrym i ponadczasowym stylem z indywidualnym rysem. Waa dalej prezesem zarządu. chlarz oferty powiększa się o te przeznaczone dla nastolatków czy Choć, będąc na szczycie odchodzi, o jego skuteczności mówią kil- młodzieńców wybierających po pierwszy w swoim życiu garnitur na kukrotne powroty do władzy w Vistuli. Na przestrzeni 12 lat spółka ważne uroczystości. W końcu odpowiedni strój na maturę przestaje odnosiła ogromne sukcesy właśnie pod wodzą Michała Wójcika. Jako być dla niezależnego nastolatka karą. doradca strategiczny spółki kontynuuje współpracę z marką, wówczas Jakość przejawia się w doborze tkanin często sprowadzanych z Włoch już pod szyldem Vistula & Wólczanka S.A. Później nadchodzi czas na bądź Japonii, a także w drobiazgowo dopracowanych elementach prezesurę w Reporterze i Vistuli Group. ubioru. Minimalistyczne projekty dostarczają pewne novum. CzarLipiec 2010 roku to przełom dla znanej z męskiej mody, lecz nieco ne, szare czy granatowe garnitury zazwyczaj kojarzone są z nudą zakurzonej, spółki Bytom. Wójcik staje na jej czele i od razu zabiera się i banałem. Marka wychodzi na przeciw, proponując inne warianty do rewolucji. Dokapitalizowuje spółkę, za cel stawiając poszerzenie kolorystyczne – od zieleni, przez bordowy, rudości, aż do mocnego oferty, a także zwiększenie dochodu. Nie zmienia nazwy, uważając, iż indygo czy błękitu. ważna jest autentyczność. A tej w marce nie brakuje. Tym jednak, co Wójcika z pewnością wpisze na stałe w karty mody 1945 rok to pierwszy oficjalny etap jej istnienia. W miejsce przedwo- polskiej jest rozpoczęta w 2013 roku idea „Bytom the Culture Icons" jennej niemieckiej szwalni powstaje Państwowa Fabryka Konfekcyjna (kontynuowana jako „Ikony Kultury”). Dzięki projektantce Izabelli w Bytomiu. Działająca niemalże od 70 lat firma ma za sobą szereg Cichockiej–Mycek, nowe propozycje Bytomia to efekt skrupulatnej sukcesów, gdyż ubierała m.in. reprezentacje Polski w piłce nożnej czy pracy badawczej – analizy ubioru najbardziej intrygująco ubranych te olimpijskie. Jej dynamiczny rozwój widać w zwiększonej aktywności. Polaków funkcjonujących w naszej świadomości kulturowej. Stroje Po czasie, władze firmy zdają sobie sprawę, że jej legenda kreowana oparte na stylu Zbigniewa Cybulskiego i Marka Hłaski były przełomem. była przez niedostępność. Potrzeba odświeżenia. W tym momencie Pokazały, jak wiele współcześnie możemy stworzyć, bazując na nawkracza Wójcik, który poszerza dotychczas opierający się wyłącznie szej tożsamości. Rok 2014 upłynął pod znakiem stylu ikonicznego na garniturach asortyment o: koszule, płaszcze, swetry oraz akceso- Grzegorza Ciechowskiego. Rok kolejny ujawni nową ikonę. Kto nią ria. Skupia się na kreatywności i projektowaniu. Produkcję powierza będzie? Póki co, nie wiadomo – owiana jest tajemnicą. W podjęciu zewnętrznym wykonawcom. decyzji Bytomowi pomoże po raz kolejny głos użytkowników wyłoEfekt jest zaskakujący, szczególnie dla tych, którzy markę znają od niony w ankiecie. Michał Wójcik pracuje solidnie na rozpoznawalność lat. Wprowadzona zostaje oferta dla klientów nowej generacji. Marka marki, pamiętając o jej wieloletniej tradycji, a także zachowując przy kojarzona dotychczas z tradycyjnym ubiorem dla panów otwiera się tym oryginalność i pasję. designalive.pl


design alive awards 2014 67

66

Strateg Wyróżnienie

Karolina Bołądź Rafał Tomasiak Tomasz Drosio Zortrax

Trzy wymiary sukcesu Nie patrzymy w kalendarz. Patrzymy na zegarek – mówią twórcy firmy Zortrax. Jest ich troje i biznes oparli o technologie trójwymiarowego druku. W tej branży czas gna, a oni wskazują, w którą gnać ma stronę Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcie: Rafał Siderski

Pomysł na ten biznes to wynik intensywnej i wieloletniej obserwacji przygotowany projekt. Taka wizualizacja pozwala technologii LPD rynku. Trio z Olsztyna zapewnia kompleksowe i zintegrowane roz- (Layer Plastic Deposition) na precyzyjne i warstwowe nakładanie wiązania z dziedziny druku 3D. Bo to one uzupełniają dziś proces filamentu – materiału dedykowanego do drukowania na urządzeniach produkcyjny i usprawniają pracę projektanta. Zortrax. Zintegrowany system daje profesjonalną jakość przy niskim Wszystko zaczęło się od Rafała Tomasiaka. Początkowo tworzył koszcie urządzenia i jego eksploatacji. oprogramowania do telefonów komórkowych. W 2006 roku udaje „Nie patrzymy na kalendarz. Patrzymy na zegarek" – to ich motto. się do Hongkongu razem z Marcinem Olchanowskim. Tam rozwija- Słuszne, bo dzieje się dużo. W branży i w samej firmie. Sprzedają m.in. ją współpracę, biorąc na warsztat elektronikę. Panowie stykają się do Kanady i USA. 24 października otworzyli Z–Store w Krakowie, który z drukiem 3D, postanawiając, że to będzie kierunek ich działalności. nie jest typowym showroomem. To miejsce spotkań, rozmów, szkoOlchanowski zostaje w Hongkongu, Tomasiak wraca do Polski, osia- leń, próbowania i działania, gdzie można na własne oczy przekonać dając w Olsztynie. Uruchamia internetowy sklep Gadgets3d, w którym się, jak funkcjonują drukarki. Niezależnie od działań wewnątrz kraju, można zakupić komponenty do samodzielnego montażu amatorskich wciąż podróżują po świecie, rozszerzając i promując ideę druku 3D. drukarek. Dla użytkowników to jednak zbyt żmudny i pracochłonny Plany na przyszłość? Wprowadzenie kilku nowych drukarek. Pierwsza proces. Eksperymenty z trójwymiarowym drukiem owocują powsta- będzie wykorzystywać technologię LPD w, jak mówią, opakowaniu niem prototypu o nazwie Zortrax M200 i zmianą modelu biznesowego. biurowej elegancji. Kolejna przeznaczona zostanie dla profesjonalnych Po wielu testach, wymienianiu części, materiałów i podzespołów, użytkowników. Z kolei ostatnia wykorzystująca płynne polimery utwar„wstawiają” produkt na portal Kickstarter, gdzie odnoszą sukces. Uzy- dzane światłem UV swoją precyzją zachwyci architektów, medyków skują 180 tys. dolarów dofinansowania, zamiast zakładanych stu, co czy jubilerów. Ostatnia stanowić będzie mniejszą, a przy tym tańszą sprawia, że jest to najlepszy wynik polskiego środowiska w sferze wersję prototypowej drukarki. W najbliższym czasie twórcy Zortraxu crowdfundingowej. zamierzają także wprowadzić gamę nowych materiałów eksploataPierwsza runda finansowania pozwoliła na wdrożenie pomysłu. Projekt cyjnych. W sprzedaży dostępne będą te bardziej elastyczne, trwalsze Tomasiaka rozrasta się – do spółki zaprasza Karolinę Bołądź odpo- czy wytrzymałe na ekstremalne warunki. wiedzialną za kampanie promocyjne i design oraz Tomasza Drosio, który zajmuje się strategią finansową. Razem powołują markę Zortrax. Pomysłowość naszych rodaków docenia światowy gigant, czyli Dell, zamawiając pięć tysięcy produktów dla swoich filii w Azji. Z tym wiązała się druga tura rozrostu finansowego. Założyciele umożliwili też zainteresowanym kupno obligacji, pilnując jednak niezależności. Dzięki temu mogą podejmować samodzielne działania, uniezależnione od ewentualnej presji potencjalnych kapitałowców. Prócz profesjonalnego urządzenia – drukarki 3D – zamawiający otrzymuje autorskie oprogramowanie Zortrax Store. Przygotowali je programiści olsztyńskiej firmy, by łatwo i efektywnie wymodelować designalive.pl

designalive.pl


68

KREATOR NOMINOWANI za kreowanie nowych rozwiązań w dziedzinie projektowania ze szczególnym uwzględnieniem zmieniającego się społeczeństwa

Marta Niemywska–Grynasz, Dawid Grynasz p r o jek ta n c i N i emy w s k a G ry n a s z S t u d i o

Maria Jeglińska proj e ktantka O f f i ce f or D e si g n an d R e s e arch

Potrafi tworzyć dla przemysłu, ale też kreować formy unikatowe lub w niewielkich seriach. Z pewnością każdym przedmiotem potrafi przekazać to, co ma do powiedzenia. Projektantka o niezwykłej wrażliwości na rzeczywistość. Mimo młodego wieku, styl Jeglińskiej jest wyraźny i rozpoznawalny. Doceniła to kuratorka londyńskiej galerii Aram, gdzie nasza rodaczka została zaprezentowana wiosną jako jedna z pięciu „wschodzących gwiazd” światowego projektowania.

Ewa Bochen, Maciej Jelski pr ojek tanc i Kosm o s P r o j e ct

Projektują niewielkie obiekty, głównie dekoracyjne, pozornie błahe. Jednak to ich prace najmocniej pokazują naszą tożsamość i budują pewność siebie. Ostatnie produkty (kilimy, naczynia, maski) duet Bochen i Jelski oparli na wierzeniach, legendach oraz odrzuconych elementach dziedzictwa. Pożądanie, nabywanie czy posiadanie takiego przedmiotu to cała masa emocji. Produkt staje się kochany, istotny i nie do zastąpienia. To zupełnie nowe spojrzenie na zrównoważone projektowanie.

Agata Kulik–Pomorska, Paweł Pomorski p r o jek ta n c i M a l a fo r

Minimaliści, naturaliści, realiści, długofalowi. Wszystko w najlepszym tych słów znaczeniu. Przekonani o słuszności sprawy, dla której tworzą. Duet znany od lat, w tym roku zaznaczył swoją obecność na dwa sposoby: projektowy i kuratorski. Podczas wydarzeń związanych z Gdynia Design Days ich projekty stworzone na wystawy „Plaża 60+” czy „Mobilna szklarnia miejska” to przemyślane odpowiedzi na potrzeby miasta i jego mieszkańców.

Tomasz Konior arch ite kt Kon i or S tud i o

Michał Bonikowski p r o j e k ta nt M i n ds ai lors

Wraz z firmą Game Technologies zaprojektował i wprowadził na rynek DICE+, kostkę do gry w środowisku cyfrowym. Przedmiot niewielki, estetyczny, funkcjonalny (jako kostka lub sterownik), dobrze wyważony, sprawia wiele frajdy przez przeniesienie wirtualnej zabawy w realny świat. Spodobał się już globalnej sieci sprzedaży iStore. Do gustu przypadł także kapitule nagród IF, otrzymując złotą statuetkę, a jednocześnie stając się pierwszym polskim obiektem, które zdobyło to trofeum. Projekt Bonikowskiego zdeklasował nawet produkty kultowego Apple'a.

Siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia zabrzmiała. Elewacje przy katowickiej średnicówce rytmicznie nawiązane do miejsca, a wewnątrz architektura w roli służebnej. Podporządkowana falom dźwięku i falom miłośników dźwięku. Studio dowodzone przez Tomasza Koniora nad każdym detalem pracowało od blisko pół dekady. Efekt zagrał w przestrzeni oraz w rzeczywistości doznawania żywej muzyki. Słuchacze i muzycy inauguracyjnych wydarzeń nie mogli uwierzyć w akustyczny majstersztyk obiektu.

Tomek Kempa, Megi Malinowska, Filip Ludka p r o jek ta n c i Ta b a n da

Ich wigor projektowy jest znany od dawna. I bezsprzecznie – pozostaje bez zmian. Do niego, sukcesywnie dochodzą: dojrzałość, doświadczenie i doświadczanie. Na tym ostatnim trio z Trójmiasta oparło koncept Strefy Testów przygotowanej na Łódź Design Festival. Stworzyli miejsce, gdzie można było wpierw poznać: dotknąć, powąchać, zważyć, a potem użyć: uciąć, skręcić, związać podstawowe materiały – drewno, metal, papier i tekstylia. Zrobili to, z czym dotąd nie potrafił zmierzyć się nikt w sposób atrakcyjny, prosty, a także zrozumiały.

Od wielu lat projektują wnętrza, ekspozycje i obiekty. Kolekcja mebli dla nowej marki Meesh jest kwintesencją ich projektowego sposobu myślenia: starannie, systemowo, utylitarnie, a estetyka wyniknie z funkcji sama. Nierzadko dodają szczyptę humoru. Ich nowa kolekcja została skrojona na dzisiejsze czasy – niewielkie ponadczasowe meble są lekkie, modułowe, wykonane rzemieślniczo, ale z wykorzystaniem zarówno tradycyjnych technik, jak i najnowszych technologii.

Gosia i Tomek Rygalik p r o jek tan c i St udi o Ryg al i k

Niekwestionowani liderzy w dziedzinie projektowania w Polsce. Po połączeniu sił, nie tylko węzłem małżeńskim, ale i jako partnerzy biznesowi, Rygalikowie rozwijają swój potencjał w tempie geometrycznym. Biznesowo uzasadnieni, projektowo pożądani. W tym roku wachlarz realizacji rozpięli niezwykle szeroko: od promocyjnego konceptu kuchennego Food Lab, przez projekty kolekcji meblowych dla Pagedu, po kuratorskie przedsięwzięcie „NASZ” – polską wystawę prezentowaną w Nowym Jorku.

Agata Matlak–Lutyk i Jan Lutyk p r o jek ta n c i

W projektowaniu subtelnym są mistrzami. Znamy ich w większości z prac konceptualnych, takich jak: tegoroczne bałtyckie reminiscencje zaprojektowane i wyprodukowane na wystawę „Miasto +” pokazanej w ramach Gdynia Design Days. Jednak, gdy tworzą przedmioty rynkowe niczego z owej subtelności nie tracą. Historycznie uzasadniony formą komplet stołków i stolika barowego Doge został zaprojektowany dla miasta stołecznego Warszawy. Dzięki Lutykom nasza stolica na targach nieruchomości prezentowała się wyjątkowo.

Krzysia Staniszewska p r o jek tant ka o buwi a The OD

Pełna wigoru i samozaparcia, niemal rzemieślniczo, samodzielnie stworzyła markę obuwia The OD. Rozważnie pomysł oparła na trzech podstawowych wzorach – interpretacjach mokasyna. Charakterystyczne obuwie z nadmorskiej manufaktury w okamgnieniu pojawiło się na stopach i zdjęciach wielu postaci branż kreatywnych. W dostępnej cenie, niezwykle wygodne i bardzo, ale to bardzo, ładne.


70 Dział

design alive awards 2014 71

kreator 2014

Kolekcjonerzy doświadczeń Praktycy. To, czym dziś jest Tabanda, tworzyli własnymi rękoma. Dosłownie. Nie da się jednak otworzyć na rzeczywistość, siedząc tylko w warsztacie. Prócz pracy, życie gdańskiego tria składa się z autentycznych pasji. Dzięki temu ich klucz do świata to doświadczanie TEKST: MARCIN MOŃKA, ZDJĘCIA: MACIEJ SZAJEWSKI

Megi Malinowska Tomek Kempa Filip Ludka Tabanda

designalive.pl

Nieraz zarywali noce w warsztacie, szukając najlepszego kąta cięcia wiania rzeczy, świata… – Lekcje ZPT to był czad – tak rozpoczynała sklejki lub sposobu gięcia blachy. Sami przetarli własną drogę: stwo- się w Łodzi niejedna rozmowa z pomorskimi projektantami, którym rzyli markę, utkali własną sieć dystrybucji. Zawsze z ogromną pasją udało się wzbudzić tak wiele emocji u majsterkujących. A Tabanda i rzeczywistą radością. W wywiadzie dla nas (DA nr 8) przyznali się potwierdziła, że dobrze czuje się w kuratorskiej roli, w kreowaniu jednak, że praca, nawet najfajniejsza, to nie wszystko. Każdy z nich rzeczy, przestrzeni i doznań. ma swoje pasje: sportowe, muzyczne, botaniczne. Stąd ta otwartość Nieformalny kuratorski egzamin przeszli rok wcześniej, przygotoi nastawienie na doświadczanie. Jeszcze przed ogłoszeniem nominacji wując wystawę „Współczesne Improwizacje” pokazywaną w trzech do tegorocznych Design Alive Awards Małgosia oznajmiła, że ten rok odsłonach na DMY Berlin (została wyróżniona nagrodą Pappel Design płynie jej pod znakiem „doświadczania”. Ale od początku. Preis 2013), podczas Gdynia Design Days oraz Łódź Design Festival. Jesień 2010, Łódź Design Festival. Spośród kilku setek projektów Już tam udało im się wpleść potrzebę dzielenia się doświadczaniem moją uwagę przyciąga lampa, której abażur to minimalistyczny obrys w opowieść o tym, jak powstaje krzesło, utwór muzyczny, animacja, wykonany ze sklejki. Niedługo potem dowiaduję się, że nosi nazwę a nawet… jajko, oczywiście od kury z wolnego wybiegu. Prócz poStołowo, a za projektem stoi młoda pomorska formacja Tabanda. kazania szerokiego spektrum działań kreatywnych, odwiedzającym Przeprowadzam z nimi wywiad. Jak się okazuje, dla Tabandy to jeden wystawę pozwolili zajrzeć na to, co dzieje się za drzwiami warsztatu, z pierwszych udzielanych mediom. Dobrze pamiętam, że rozmawia- studia, pracowni… liśmy o sklejce – materiale, który zaczął wówczas swój triumfalny Niedawno pozwolili też zajrzeć do swojej nowej siedziby w dawnej powrót na salony, a grupa z Gdańska miała w tym swój lwi udział. Królewskiej Fabryce Karabinów na Dolnym Mieście w Gdańsku. PaMateriałowe poszukiwania uczynili jedną ze swoich głównych aktyw- miętam ich opowieść o dzielnicy, która przez lata cieszyła się złą ności, chętnie dzieląc się z innymi swoim doświadczeniem. Właśnie sławą. Za nimi wiele spotkań i rozmów z okolicznymi mieszkańca– doświadczeniem. Przez ostatnie 12 miesięcy to słowo nie tylko mi. Tabandowcy na własnej skórze przekonali się, jak ważne jest powracało jak mantra, ale nabierało większego znaczenia. projektowanie relacji. – Zmierzyliśmy się z okolicą, mieszkańcami Pamiętam furorę, jaką zrobił w zeszłym roku pomysł „Tabanda Work- i lokalnymi regułami. Doświadczyliśmy tego i okazało się, że jest shop” podczas berlińskiego festiwalu designu DMY. Ich uczestnicy dobrze, a nawet najlepiej. Poza tym takich ludzi jak my ciągnie składali miniaturowe prototypy stolika Foldo i krzesła Diago, które w zdegradowane dzielnice i przestrzenie – mówi dziś Malinowska. w wersji 1:1 objechało już pół świata jako jeden z najlepszych przy- Chyba się udało, skoro do byłej fabryki zaczęły się wprowadzać kładów polskiego projektowania. Jak się okazało, była to dopiero kolejne firmy, a stereotypowo „zakazana” niegdyś okolica staje się „warsztatowa” przygrywka do czegoś zdecydowanie większego. Tak na nowo odkrywanym fragmentem miasta. Relacjom między miesznaprawdę Tabanda „rządziła i dzieliła” jesienią tego roku w Łodzi, gdzie kańcami w różnym wieku, a przestrzenią miejską była poświęcona przygotowała Strefę Testów na festiwalu designu. – Chodziło o to, tegoroczna edycja Gdynia Design Days. Nie dziwi więc, że zadanie by zrobić rodzaj doświadczalnego laboratorium, które samo w sobie zaprojektowania miasteczka festiwalowego przyjaznego przyjezdjest pięknym uporządkowanym warsztatem: z pięknymi narzędziami, nym i gdynianom powierzono Tabanadzie. Na GDD grupa stworzyła przygotowanymi elementami o modułowych kształtach. Stworzyliśmy też jeden z projektów wystawy głównej festiwalu. Powstała „Ławka taką trochę bajkę, gdzie ludzie mając kontakt z materią, mogli się do moczenia stóp w Bałtyku”. Gdy myślę o wpisanym w nią elemencie ubrudzić, coś powyginać, poprzeplatać, wyciskać – wyjaśniała Megi zabawy, przypomina się inny przejaw aktywności Tabandy. Malinowska będąca, według kolegów z grupy, głównym motorem Odwiedzając w zeszłym roku pomorskie rejony, trafiłem do Sopotu. tych zdarzeń. Moje zdziwienie wzbudził jeden z tamtejszych przystanków, przyStrefa okazała się jednym z największych festiwalowych odkryć. pominający mini plac zabaw z huśtawkami. Tyle, że mogli z nich W części wystawienniczej pokazywała staranie dobrane przedmio- korzystać dorośli. I korzystali. Dlaczego przywołuję ten właśnie ty użytkowe jako przykłady wykorzystania określonych materiałów, projekt? Kanadyjska songwriterka o pseudonimie Chinawoman a te można było „bliżej poznać”, doświadczyć ich natury. – Każdy ma- w jednym z utworów śpiewa: „It doesn't matter / What you create / If teriał trzeba zrozumieć, szanować, traktować świadomie – podkreślali you have no fun”. Banał? Może i tak, choć czasami mam wrażenie, Tomek Kempa i Filip Ludka, czyli pozostali członkowie formacji. Ubrani że dla większości Polaków praca jest ponurym obowiązkiem. Ale w białe kombinezony tabandowcy (bo tak od czasu do czasu bywają nie dla Tabandy, która cokolwiek robi, czerpie z tego radość. Nie z czułością nazywani) wciągali publiczność do wspólnych działań, za- wiem do końca, jak to robią, ale mam nadzieję, że ta „dolegliwość” chęcając do poznania własnych manualnych sił i zdolności, do napra- jest zaraźliwa. designalive.pl


72 Dział

design alive awards 2014 73

KREATOR PLEBISCYT CZYTELNIKÓW

AGATA KULIK–POMORSKA PAWEŁ POMORSKI malafor

W dobrych rękach Niezależność myślenia. Czasami działanie „pod prąd” społecznych i środowiskowych oczekiwań. Jasność myśli artykułowanych nie tylko za pośrednictwem przedmiotów i wystaw. Aby odnaleźć istotę myślenia projektowego grupy Malafor, warto pamiętać, że na początku zawsze jest człowiek TEKST: MARCIN MOŃKA, ZDJĘCIA: MACIEJ SZAJEWSKI

Pasiaste siedzisko, przypominające kształtem… psią kość. I to słusz- łeczności do wspólnego działania, spędzania razem czasu i unikania nych rozmiarów. Wzbudziło moje zainteresowanie. Musiałem je spraw- dobrowolnego wykluczenia. dzić. Okazało się nie tylko wpadającym w oko, ale przede wszystkim Takich pomysłów w ostatnim czasie Malafor realizował zdecydowanie wygodnym meblem. To było osiem lat temu. Testowałem wtedy „Kost- więcej. Wiele z nich zwykle możemy oglądać po raz pierwszy podkę” w klubokawiarni Presso w Cieszynie, gdzie funkcjonowała jako czas wakacyjnej wizyty w letniej stolicy designu. Bo Gdynia Design element żywej galerii designu „Design Alive” (tak, tak to były zalążki Days to naturalne środowisko dla Pomorskich. Nie przeczy to faktowi, magazynu, który trzymasz w ręku, a ja do tej idei miałem dołączyć że marka Malafor ma już w świecie swoją siłę rażenia, co potwierdza dopiero za cztery lata). W ten sposób w mieście przy granicy z Cze- kolekcja zebranych przez nią nagród. chami usłyszałem o działającej na przeciwnym końcu Polski grupie Gdy jednak zastanawiam się, co takiego daje nam duet Pomorskich, Malafor. Z czasem przekonałem się, że ich spojrzenie na projektowanie na ogół nie pamiętam o tych wszystkich ważnych wyróżnieniach. jest mi bliskie. Bez względu na dzielącą nas geograficzną odległość. W głowie pojawia się za to słowo: nadzieja. Bo grupa Malafor daje Każdy ich projekt musi przede wszystkim spełniać kryterium użytecz- nadzieję, że wciąż jesteśmy zdolni myśleć, działać, czuć, obserwować, ności. Potem jest czas na zabawę jego formą i poszukiwaniem nowego dzielić się, pomagać… I tak ostatnie miesiące to: Włóczy–kij służący kontekstu. Miejsce, w którym działają, ma ogromne znaczenie. Nigdy seniorom do spacerowania po plaży czy Przysiadak Piaskowy, który nie analizowałem i nie przywiązywałem większej uwagi do nazwisk, tym samym odbiorcom pomaga wygodnie cieszyć się morzem. Obyjednak w przypadku Agaty Kulik–Pomorskiej i Pawła Pomorskiego dwa projekty powstały na ich kuratorską wystawę „Plaża 60 +” (Gdynia ono jest naprawdę tendencyjne. Od tożsamości trudno by im uciec. Design Days) biorącą pod uwagę potrzeby seniorów. Choć, swoją drogą, nie wydaje mi się, by starali się to kiedykolwiek Na początku zawsze jest człowiek. Potem, etap po etapie, krok po krouczynić. Wręcz odwrotnie. Przykładem może być legendarna już sofa ku, przeżyty i doświadczony przez twórców proces projektowy. – Nic Blow, ze swoją lekkością, miękkością – uwielbiam jej wersję „morską”, nie zastąpi ludzkiej ręki, nawet najlepsze komputerowe oprogramowanie – przyznaje Paweł. Wtóruje mu Agata: – Tworzymy tak, aby idea gdzie siedzisko jest wykonane z żeglarskiego płótna. Tak naprawdę moje „inicjujące”, świadome spotkanie z Malaforem działała na równi z funkcją – dodaje. To pewnie dlatego ich projekty zaczęło się właśnie od tego projektu, a właściwie materiału, z którego tak realnie wpływają na ludzkie zachowania i ich emocje, ofiarują został wykonany. Po raz pierwszy mogłem go poczuć kilka lat temu. im nowe możliwości, inne perspektywy. Nie na darmo wśród wczeW czasie inauguracji Centrum Designu Gdynia odwiedziłem ekspozycję śniejszych projektów grupy znalazła się „Drabina”. Na jej szczycie „Pomorski Potencjał Projektowy”, której małżeństwo kuratorowało. projektanci umocowali siedzisko, nawiązując w ten przewrotny spoWtedy też dotarło do mnie, że myślenie o projektowaniu uniwersalnym, sób do powiedzenia „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. a jednocześnie wrażliwym na regionalną tkankę, jest jednym z kluczy Czuję od pewnego czasu, że Malafor to grupa, która funduje mi jako do zrozumienia współczesności. Wszechobecne płótno aż nadto odbiorcy różne, a najczęściej nowe, punkty widzenia. Zmusza mnie podkreślało, gdzie jestem i z jaką rzeczywistością mam do czynienia. do zmiany perspektywy. Od tego czasu upłynęło kilka lat, a kolejne pomysły Malafora wydają mi Jakie perspektywy widzi Malafor dla siebie? Bez wątpienia nie zasię naturalną konsekwencją ich zawodowych wyborów. O świadomym braknie im wyzwań. Bo w kraju, w którym działają, trzeba jeszcze projektowaniu można z nimi rozmawiać godzinami. Równie chętnie wiele zaprojektować. Chociażby usługi, ale i przestrzeń publiczną. czas nam poświęcony wypełniają technicznymi i ideologicznymi dy- Dostrzegając uwagę, jaką poświęcają najbliższemu otoczeniu oraz wagacjami. Ostatnio o najlepszym, moim zdaniem, ich tegorocznym wagę, jaką przywiązują do tożsamości danego miejsca, jestem spoprojekcie, czyli o Mobilnych Szklarniach Miejskich angażujących spo- kojny o te zmiany. Jesteśmy w dobrych rękach. designalive.pl

designalive.pl


koktajl idei ZDJĘCIA: mariusz gruszka / ultrabrand


Gala DAA to tradycyjnie nie tylko wręczenie nagród, to także spotkanie – niezwykły czas wymiany myśli i pasji. Ludzi różnych, ale zawsze wyjątkowych. To, co tym razem nowe, to muzyka. Przedpremierowy koncert płyty Nervy formacji pod tą samą nazwą pokazał, jak bardzo potrzeba nam zwykłej radości, niezależnie od tego jak bardzo poważne sprawy robimy na co dzień. Zabawa była wyborna. Dobre nastroje udokumentowane dzięki Fotomatowi Braci Ebert. Pstryk!


ludzie 79

Dziękujemy partnerom i patronom Design Alive Awards 2014 za wsparcie i zaangażowanie

Spo n s orz y:

Talent nie jest twoją własnością, lecz został ci powierzony. I jesteś tylko przekaźnikiem, rodzajem medium. Czasami czuję taką intuicyjną potrzebę wyrzucania z siebie tego, co dostałem i przekazywania ludziom, ale w sposób nieoczywisty – mówi Agim Dżeljilji, kierownik muzyczny formacji Nervy Rozmawiał: Marcin Mońka Ilustracja: Łukasz Paluch

Partn e rz y:

Ws p ół praca re dakc yj n a :

o r ga n i z ator:

designalive.pl


ludzie 81

Właśnie ukazała się pierwsza płyta zespołu Nervy pod tym samym tytułem. Zespół, poza Agimem Dżeljilji znanym z formacji Őszibarack i Igorem Boxxem z grupy Skalpel, tworzy kilka osób. Jan Młynarski (perkusja) oraz filharmonicy wrocławscy: Grzegorz Pastuszka (tuba), Tomasz Kasiukiewicz (puzon), Marcin Wołowiec (puzon), Mateusz Feliński (waltornia) oraz Czesław Czopka (waltornia). Okazjonalnie z formacją występuje też Jurek Markuszewski (perkusja). Muzyka nowa, zaborcza, inwazyjna. Z pewnością nieobojętna, bo bardzo szczera. Zwykle tak jest, gdy na żywo brzmi się jeszcze lepiej niż na płycie. Pamiętasz „mit założycielski” zespołu Nervy? Projekt Nervy to pomysł mój i Igora Boxxa. Dopiero po kilku latach dołączył do nas Janek Młynarski, który dodał ten brakujący element – intensywność gry na perkusji. Wszystko zaczęło się od płyty „Plim Plum Plam” zespołu Őszibarack, która bardzo spodobała się Igorowi. Zadzwonił do mnie, gdy miał pauzę ze Skalpelem i zapytał, czy nie zechciałbym z nim popracować. Pokazał mi kilka szkiców, które później stały się podstawą do pierwszego utworu na płycie, „Ami”. Potem byłem mocno pogrążony w działaniach grupy Őszibarack – przechodziła wtedy dość ciernistą drogę. Igor zapodał mi „wiatr twórczy”, jednak nie potrafiłem przez jakiś czas znaleźć dla niego kierunku. Wiedziałem, że to musi być coś osobliwego. Coś, czego ani on, ani ja jeszcze nie zrobiliśmy. To powodowało rodzaj horror vacui – lęku przed pustką. Nie wiedziałem, jak ją wypełnić. Minął jednak pewien okres i postanowiliśmy do niego powrócić. Spotykaliśmy się po prostu co jakiś czas – muzyka jest tak naprawdę tylko medium. To, co znajduje się na tej płycie, jest wynikiem naszych designalive.pl

wielogodzinnych spotkań, dyskusji, analiz, obserwacji, inspiracji, puszczania płyt.

Muzyka była wam pisana od zawsze? Istnieje takie powiedzenie: „Artystą się nie zostaje, artystą się jest”. To nawet nie jest kwestia wyboru, lecz powołania. Od najmłodszych lat wiedziałem, że to droga pisana dla mnie. Nie miałem więc problemów z wyborami w życiu. Z drugiej jednak strony, jest to brzemię, ponieważ nie mam alternatywy i nie mogę inaczej ustawić swoich działań. Po prostu nic innego nie potrafię i całe życie właśnie poświęciłem tej aktywności. Mam wykształcenie klasyczne. Nie ukończyłem studiów muzycznych. Jednak zaliczyłem niemal 12 lat szkoły muzycznej I i II stopnia. Najpierw robiłem klasę skrzypiec, a potem fagotu. Z kolei Igor Boxx jest z wykształcenia muzykologiem. Stąd pewnie te wszystkie odniesienia do muzyki współczesnej. Czy jednak bez znajomości tych dokonań twoje muzyczne wybory mogłyby wyglądać inaczej? Cieszę się, że Philip Glass czy Steve Reich są od dwóch–trzech lat w tzw. modzie. My natomiast jesteśmy fanami awangardy amerykańskiej od dawien dawna. Nigdy nie posiłkowaliśmy się nimi, nawet nie próbowaliśmy „zarzucać sieci” na ten obszar muzyczny. Igor jest erudytą muzycznym. Moja znajomość jest może

trochę mniejsza, jednak nasze możliwości nie pozwalały na to, aby eksplorować takie tereny. Gdybym miał ukończoną szkołę wyższą i wydział kompozycji, wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Wtedy spotkałbym się z innym środowiskiem, dość hermetycznym, akademickim. I być może ta dodatkowa wiedza sprawiłaby, że byłbym w innym miejscu. Ja jednak przyjmuję rzeczy takimi, jakie są. Skoro nie ukończyłem tej szkoły, widocznie było mi to pisane. Choć po latach brakuje mi takiej wiedzy, jak instrumentacja czy orkiestracja, która pozwalałaby mi szybciej działać. Jeśli chodzi o sam potencjał twórczy – nie wiem, czy wiele by się zmieniło. Na pewno inaczej mogłoby wyglądać moje otoczenie – mógłbym funkcjonować pod kuratelą paru instytucji.

Płyta Nervów powstawała długo. Dlaczego? Cieszymy się, że ta płyta wyszła. Gdzieś tam podleczyła nasze kompleksy. Nie wiem jednak, jaka będzie reakcja publiczności. Pokazujemy coś, czego być może nie widzieli i nie usłyszeli do tej pory. To był dla nas element nadrzędny. Z Igorem jesteśmy bardzo zadowoleni z albumu. Powstawał rzeczywiście długo, były np. problemy z miksowaniem. Robiliśmy parę podejść, ciągle byliśmy niezadowoleni. Po drodze przeżyłem

załamanie twórcze. Spadł mój zapał do działania. Straciłem wiarę w to, co robię. To wszystko miało jakieś znaczenie. Koncerty, które dotąd zagraliśmy, zostały jednak bardzo dobrze przyjęte, jak choćby w czasie festiwali Tauron Nowa Muzyka i Nowe Horyzonty, a ostatnio podczas gali Design Alive Awards. Nie proponujecie jednak słuchaczom „łatwych przeżyć”... Jedna z recenzentek napisała nawet, że nasza muzyka jest „zaborcza”. W sensie, że anektuje wszystko. Dla nas to rodzaj kontestacji – widzę, co się dzieje w muzyce elektronicznej. Jestem z nią na bieżąco, bo to przecież nurt, z którego się wywodzę. I czuję, że za chwilę pojawią się nowi, młodzi wykonawcy, którzy będą eksplorować nowe obszary. Na razie jednak wiele twórczości elektronicznej to muzyka tła – być może ludzie oczekują takiej towarzyszącej, bezinwazyjnej muzyki. Wraz z Igorem mówimy takiej muzyce stanowcze „nie”.

Ale już w latach 70. Brian Eno tworzył taką „muzykę tła”, jak ją nazywasz, tworząc np. cykl „Ambient” i wydając np. album zatytułowany „Music for Airport”. Ale Brian Eno podszedł to tego zagadnienia filozoficznie, założył sobie – a był to czas glam rocka i ogromnych spektakli muzycznych, czas muzycznego patosu – że nada swojej muzyce pewnej kameralności. Dlatego stworzył pojęcie „ambient”, czyli muzyki przestrzeni i wymyślił ją jako element towarzyszący.

W ogóle muzyka to uporządkowany hałas, współbrzmieniu dźwięków. Obydwaj który nas otacza. z Igorem dzieliliśmy pasję do jego muzyki Ile z twojej perspektywy jest w Nervach i nie trzeba było długo czekać, aby przyŐszibaracka i Skalpela? niosła efekty. Igor pociął parę fragmentów, Ani ja, ani Igor nie bylibyśmy w stanie czym zainteresował mnie natychmiast. stworzyć takiej muzyki w pojedynkę. Zmieniliśmy ponad 50 fragmentów komNa pewno mieliśmy jakieś przyzwyczajepozycji Erika Satie. Z tych wybranych nia, jak choćby z punktu widzenia pracy fragmentów stworzyliśmy pewien szkic nad materiałem. Lubię mocno ingerować i na bazie tego zarysu nadpisaliśmy nową w brzmienie, więc gdzieś te nasze nalekompozycję. Nastąpił rodzaj sprzężenia ciałości warsztatowe słychać. Oczywiście zwrotnego. Kolaż muzyki Satie zainogromne znaczenie ma element ludzspirował do stworzenia utworu o tytule ki, czyli instrumenty dęte oraz grający „Arkadia”. To najspokojniejszy materiał na nich ludzie. To wszystko filharmonicy na płycie. wrocławscy, wspaniali i bardzo nam oddani ludzie. Jak funkcjonują Nervy? Czy formacja ma np. dyrektora artystycznego? Umówiliśmy się z Igorem tak, że pracujemy razem w studiu, natomiast całą tzw. pieczę artystyczną przejmuję ja. Czyli jestem takim kierownikiem muzycznym całego zespołu. Mamy z Igorem względem siebie bardzo liberalne podejście oraz ogromną dozę wzajemnego zaufania. Dlatego podczas pracy nie mieliśmy żadnych spięć. Pracujemy bardzo demokratycznie i mieliśmy to szczęście, że swoje Skąd ostatnio popularność przenikapomysły od razu akceptowaliśmy. nia się muzycznych światów? PrzeNa początku pracowaliśmy bardzo tradycież kilkanaście lat temu było to nie cyjnie, pojawiały się sample i tylko Igorodo pomyślenia... wi było wiadomo, z jakich płyt i utworów Kilka lat temu zrobiłem to już na płycie zostały wycięte. Uznałem, że to jest „Plim Plum Plam”. I gdyby nie pewne świetna baza do wyjścia, aby sample były niesprzyjające okoliczności w naszych momentem inicjacyjnym do powstania prywatnych życiach, to już wówczas nowej kompozycji. przenieślibyśmy brzmienie orkiestroPamiętam, gdy rozmawialiśmy z Igorem we na grunt taneczny. W międzyczasie o impresjonistach francuskich. I w pewzrobili to inni, jak Jeff Mills czy Brandt nym momencie padło hasło Eric Satie. Brauer Frick. Po prostu się spóźniłem. Oboje zastanawialiśmy się, jak mocno Mam sobie wiele chęci do pracy, ale wciąż francuska scena elektroniczna czerpała odbywam wielką walkę z lękami. Że nie z jego dokonań, jego osobliwego poczucia podołam. Że nie dam rady. Moje ambicje harmonicznego. Ten człowiek tworzył to rodzaj czarnego demona. Czasami niebywałe harmonie. To nie był ornatakie myśli potrafią przetrzymać mnie mentysta. To nie ktoś, kto skupiał się i przez kilka tygodni w studiu kompletnie na technice, lecz poświęcał całą uwagę nic nie wychodzi.


rzeczy DZIAŁ 83

82 ludzie

LAMPA do aranżacji pokoi hotelowych. Ambient projektu Piotra Kalinowskiego pojawiła się jako pierwsza realizacja w planowanej nowej serii marki Chors. Proste formy oparte są na technologii malowanego aluminium, zapewniając ponadczasowość oraz kompatybilność z innymi projektami. W fazie produkcji, www.chors.pl KRZESŁO Łukasza Fragsteina i Michała Latki to pierwszy model nowo powstającej marki. A1 poprzez prostotę konstrukcji dostosowuje się do preferencji użytkowników. Wykorzystuje także doświadczenie zanikających rzemiosł, biorąc na początek pod uwagę te ze Śląska. Prototyp, www.latkofragstein.com ŻYCIORYS „Hello, I am Erik", więcej na s. 89.

Jest coś co was wnerwia? W chwili, gdy jest angażowany proces twórczy, mamy do czynienia z wrażliwością poszczególnych ludzi, która jednocześnie jest wystawiana na próbę. Wtedy odzywają się w nas demony i lęki, wyobrażenia o nas samych. Ścieramy się tym między sobą i konfrontujemy. I mogą zdarzać się sytuacje, tzw. nerwowe. Ich nie da się uniknąć. Zwłaszcza w takim składzie, gdzie mamy sporo osób. Jednak ogromnym wsparciem jest dla mnie orkiestra. Są to zdyscyplinowani ludzie, o ogromnej kulturze pracy, kompletnie bezproblemowi.

Okładka płyty nawiązuje do cyrku. Czy ma to związek z kulturą francuską, o której już rozmawialiśmy? Myślę, że bardziej z rosyjską i nawiązuje do dużej tradycji cyrkowej w okresie międzywojennym. Chodziło nam o pewnego rodzaju bizantyjskość tej muzyki. O szaleństwo i psychodelię. Ja widzę muzykę obrazami. Kiedyś rozmawialiśmy z Igorem i mówiłem mu, że to, co robimy, kojarzy mi się z jakimś rozszalałym cyrkiem, z karuzelą i psychopatycznymi końmi na niej. To oczywiście są takie psychodeliczne wizje, lecz absolutnie nie podparte żadnymi wspomagaczami. Muzykę tworzyliśmy w sposób czysty, uczciwy i klarowny, nie używamy żadnych specyfików. designalive.pl

Muzyka to rodzaj misji? Trzeba sobie uświadomić dwie rzeczy. Po pierwsze, że trzeba ogromnej miłości do tego, co się robi. Po drugie – talent nie jest twoją własnością lecz, że został ci powierzony. Jesteś tylko przekaźnikiem, rodzajem medium. Czasami czuję taką intuicyjną potrzebę wyrzucania z siebie tego, co dostałem i przekazywania tego ludziom, ale w sposób nieoczywisty. Gdybym umiał tworzyć kompozycje mniej skomplikowane, „zgrabne”, proste w swoim wyrazie, to może wówczas czułbym większy feedback i większe zadowolenie publiczności. Trzeba mieć ogromną pewność siebie, aby iść własną drogą, nie oglądając się na to, co jest modne. To jest oczywiście miłe, gdy krytycy piszą dobrze o tym, co tworzymy. Byłoby jeszcze milej, gdyby ludzie mieli czas na tą naszą tzw. „zaborczość” i dali się ponieść tej naszej muzyce. Podczas pracy znaczenie miało nawet wspólne siedzenie w studiu. Wszystko to, co wokół nas się dzieje bez nas samych, jest niczym. Mam na myśli te wszystkie kwestie materialne, jak: sprzęt, instrumenty. To wszystko jest nieistotne, istotny jest człowiek. Nosisz w sobie dużą pokorę... Przeszedłem jej wielką lekcję. Pamiętam jak wiele lat temu, a był to jeszcze dobry czas dla zespołu Őszibarack, czułem taką pewność siebie wynikającą z tego, że to wszystko wydawało mi się przynależne. Musiało upłynąć wiele lat, aby zdać sobie sprawę z tego, że to, co dostałem

od świata, nie należy do mnie. Na koncercie, gdy widzę reakcje ludzi, czasami czuję jak cisną mi się łzy. I nie jestem w stanie nad tym zapanować, bo jest to takie wzruszające. Zawsze chciałbym dawać ludziom radość, ale w taki sposób, jak sam potrafię. Nigdy nie oceniam ciężaru gatunkowego muzyki – każdy odnajduje się w swojej przestrzeni. Jeden posługuje się łatwym kodem, inny poszukuje tego „świętego Graala” w muzyce. Każdy ma swoją drogę. Ja czuję taki, a nie inny, rodzaj powołania. Prawda o zespole Nervy, to prawda o naszym spotkaniu. Naszych fascynacjach. O tym, czym chcieliśmy się podzielić z ludźmi. Prawda o nas samych. Pierwszy koncert promujący album Nervy odbył się podczas gali Design Alive Awards 2014. Za współdziałanie i odkrywanie nowych obszarów muzycznych dziękujemy Festiwalowi Tauron Nowa Muzyka

LAMPKI nocne Origami wykorzystują światło ledowe i są przeznaczone głównie na rynek hotelarski. Te na zdjęciu to prototypy przygotowane wg projektu Piotra Kalinowskiego (Modelista) na tegoroczny Łódź Design Festival. Dzięki formie zwane również „pieskami” z pewnością spodobaję się najmłodszym. Prototypy, www.chors.pl

Bang!

Odkrycia supernowych są zgłaszane do Centralnego Biura Telegramów Astronomicznych przy Międzynarodowej Unii Astronomicznej. Do nas wpływają odkrycia niemniej emocjonujące. Utrwalonym na niniejszych kartach wróżymy życie dłuższe niż kosmiczny rozbłysk ZDJĘCIA: Mariusz Gruszka / Ultrabrand OPRACOWANIE: Angelika Ogrocka

designalive.pl


rzeczy 84 Dział84

DZIAŁ 85

PODPÓRKA do książek. Choć może być używana do innych funkcji. Waleń stanowi część sporej kolekcji marki Zuny pochodzącej z Tajwanu – siedziska, stojaki na telefon, ramki na zdjęcia i inne bibeloty do użytku domowego wymyśla czwórka przyjaciół. Następnie zostają ręcznie uszyte i to ze skóry. Ok. 60 euro, www.zuny.info PRZEGLĄD najciekawszych realizacji, które pozwalają na ucieczkę wgłąb natury. „Hide and Seek. The Architecture of Cabins and Hide–Outs" wydany przez Gestalten to kilkadziesiąt propozycji z całego świata. Minimalistyczne, a przy tym przytulne, zarówno domy, dacze, kempingowe schronienia, jak i schroniska. Wszystkie warte obejrzenia, choćby w wersji papierowej. 39,90 euro, www.shop.gestalten.com STOLIK kawowy to unikat wykonany z odpadów. Marmurowe Fragmenty to mebel do samodzielnego montażu. W zestawie otrzymujemy ponumerowane elementy, drewniany młotek i skobelki. Za projekt odpowiada duet Beza Projekt oraz Andrzej Kazberuk, wykonawca przedmiotu. Na zamówienie, www.bezaprojekt.pl FIGURKI Summer on the beach i Swimming in gold. Natalia Gruszecka na czele ENDEsign stworzyła porcelanowe postaci przywołujące na myśl zbyt szybko zakończone letnie chwile. Elementy ubioru pomalowano szczerym złotem. Ok. 200 zł za sztukę, www.engruszeczka.wix.com/enstudio KOŁDRY I PODUSZKI z włókien andyjskich alpak. Nowa marka My Alpaca zaprosiła do współpracy studio Beza Projekt. Duet zaprojektował całą wizualizację, łącznie z humorystycznymi kartonowymi pudełkami, w których otrzymujemy zamówione akcesoria. Ceny kołder i poduszek wahają się między 500 a 3 tys. zł,. Więcej na s. 4, www.myalpaca.pl, www.bezaprojekt.pl

designalive.pl

designalive.pl


rzeczy DZIAŁ 87

86 Dział

PŁASZCZ debiutującej marki Non. Proste, geometryczne kształty, a zarazem funkcjonalne. Minimalistyczna kolekcja w całości wykonana została z wełny merynosa, a jej jedynymi elementami ozdobnymi są przeszycia i wykroje. Hypoalergiczne materiały wyprodukowano w Polsce w sposób naturalny i ekologiczny. Od 400 zł, www.thisisnon.com DZIUPLA, czyli modułowa budka lęgowa dla ptaków. Stworzona ze sklejki i deski sosnowej z przeznaczeniem dla miejskiego ptactwa. Poprzez swój kształt pozwala na instalację w różnych pozycjach i miejscach, gdy jest ich więcej mogą tworzyć przestrzenne rzeźby. Za ten projekt Menthol Architects, czyli duet Lila Krzycka i Rafał Pieszko otrzymali wyróżnienie przyznawane (także przez „Design Alive") w konkursie Make Me! podczas tegorocznego Łódź Design Festival. Prototyp z możliwością wdrożenia, www.menthol.pl

designalive.pl

KOSMETYKI tołpa wchodzą na wysoką półkę. Bez lęku wysokości. Bo nie ma powodu, by dobre kosmetyki kosztowały majątek. Użyteczność i prostota to cechy najnowszej linii stworzonej przy współpracy z projektantem mody Mariuszem Przybylskim: kojący balsam–krem po goleniu 2 w 1 sensi men, 125 ml, ok. 59,99 zł; nawilżający krem–woda aqua women, 40 ml, ok. 69,99 zł; enzymatyczna maska–odnowienie 10 minut unisex, 20 ml, ok. 39,99 zł; balsam–olejek do demakijażu twarzy clean women, 125 ml, ok. 49,99 zł; 360 st. balsam–aksamit pod oczy anti age women, 15 ml, ok. 69,99 zł, www.tolpa.pl

PLANTACJA, czyli możliwość utrzymania pięknej wizualnie hodowli roślin. Ręcznie wyrabiane porcelanowe obiekty wkładamy do dowolnego, najlepiej porzuconego, szklanego naczynia. W środku umieszczamy wybrane kłącze, ziarno lub bulwę i obserwujemy rozwój łodygi oraz systemu korzeniowego. Z kolei po odwróceniu mogą pełnić funkcję mini–szklarni. Cena na zapytanie, www.patanowska.pl SZKŁO do wielkomiejskich upraw. Garden Glass Aleksandry Kujawskiej to wykonane ręcznie z kryształu miniszklarnie. Przeznaczone do uprawiania kwiatów, ziół i warzyw, zaspokoją potrzebę obcowania bliżej natury mieszkańców miast. Do wyboru kilka różnych wielkości, co pozwoli na zestawianie ich w dowolny sposób. Między 600 a 1 300 zł, www.aleksandrakujawska.pl

designalive.pl


LAMPA wykorzystująca światło ledowe 88 Dział do wzrostu roślin. Włoska marka Bulbo za pomocą emitowanych kolorowych iluminacji, które są kombinacją wybranych częstotliwości świetlnych, odtwarza spektrum fotosyntezy. Domowy inspekt pozwala na obserwacje każdego etapu wzrostu hodowanej flory. 250 euro, www.bulbolight.com BIOGRAFIA i historia przyjaźni dwóch genialnych architektów – Bohdana Lacherta i Józefa Szanajcy. Beata Chomątowska przygląda się ich działalności w publikacji Wydawnictwa Czarne zatytułowanej „Lachert i Szanajca. Architekci awangardy". W tle echa Le Corbusiera, narodziny polskiej awangardy, idee grupy Praesens, a wszystko to wtłoczone w kontekst historyczno–polityczny. 44 zł, www.czarne.com.pl WYBÓR Deyana Sudjica. „B jak Bauhaus. Alfabet współczesności" wydany przez krakowskie wydawnictwo Karakter to subiektywny portret przedmiotów kreujących współczesny świat. I to dokonany przez brytyjskiego guru projektowania – dyrektora Design Museum w Londynie. Dowcipnie, choć nie bez autoironii, a przy tym dociekliwie. 55 zł, www.karakter.pl ALBUM „Henryk Tomaszewski" wydany z okazji setnej rocznicy urodzin artysty. Na 368 stronach zaprezentowano ponad 700 ilustracji, spajając wszystkie zachowane i te, o których wiadomo, że istniały, choć nie przetrwały próby czasu. Dodatkowo kalendarium życia, katalog prac, bibliografia projektów oraz artykuły m.in. Piotra Rypsona. 109 zł, www.zacheta.art.pl, www.bosz.com.pl PRZEGLĄD „Hide and Seek”, więcej na s. 84 MEBLE zaprojektowane przez Agatę Matlak– Lutyk i Jana Lutyka. Komplet Doge, czyli stołek barowy i stolik, od niedawna „mebluje” stoisko naszej stolicy na międzynarodowych targach nieruchomości. Wykonane z jesionu obiekty nawiązują do polskiego wzornictwa lat 50. i 60. przyciągają spore zainteresowanie. Obecnie dostępne wyłącznie dla miasta Warszawy, www.lutyk.pl

rzeczy DZIAŁ 89 REGAŁ o modułowej konstrukcji. Prom projektu Niemywska Grynasz Studio dla marki Meesh umożliwia podejmowanie samodzielnej decyzji o tym, jak powinien wyglądać nasz mebel. Różne wymiary modułów pozwalają na nieskończoną ilość kombinacji. Mebel składa się ze stalowych ram i półek ze sklejki, które jednocześnie stabilizują mebel. Cena wciąż nieznana, www.niemywskagrynasz.com, www.meesh.pl KOMIKS Michała „Śledzia” Śledzińskiego dzięki wydawnictwu Kultura Gniewu ma już trzecie wydanie. Wraz z nim przyjaciele bydgoskiego osiedla zdobyli nowych fanów, nie tylko wśród najmłodszego pokolenia odbiorców. Warto pamiętać, że komiks był siłą napędową równie słynnego magazynu „Produkt”. 39,90 zł, www.kultura.com.pl SPIN OFF „Osiedla Swoboda” wiąże się z losami Niedźwiedzia. Bohater doczekał się własnego tomu, a zilustrował go Kamil „Kurt” Kochański. Wydawnictwo Kultura Gniewu opublikowało opowieści znane zarówno z „Produktu”, jak i absolutnie premierowe. 34,90 zł, www.kultura.com.pl POWIEŚĆ graficzna, która trzy lata temu zdobyła główną nagrodę na festiwalu komiksu w Angoulême, czyli najbardziej prestiżowe wyróżnienie dla komiksów w Europie. „5000 kilometrów na sekundę”, opowieść Manuele Fiore'a, jednego z najciekawszych współczesnych twórców komiksów, polskim czytelnikom prezentuje wydawnictwo Kultura Gniewu. 49,90 zł, www.kultura.com.pl PODPÓRKA, więcej na s. 84 PRZEGLĄD „Hide and Seek”, więcej na s. 84. ŻYCIORYS opowiedziany pracami w wydawnictwie Gestalten. „Hello, I am Erik. Erik Spiekermann: Typographer, Designer, Entrepreneur" przedstawia niezwykłe koleje losu niemieckiego projektanta graficznego, będąc pierwszym kompleksowym i wnikliwym badaniem jego ponad 30–letniej kariery artystycznej. 45 euro, www.shop.gestalten.com LITERY to główne bohaterki publikacji Jana Bajtlika. Wydana w Wydawnictwie Dwie Siostry książka aktywnościowa to niezła zabawa nie tylko dla dzieci. „Typogryzmol" pozwala na interakcję zarówno z kształtem liter, jak i ze skojarzeniami budowanymi na nich. Inspirująca lektura. 29 zł, www.wydawnictwodwiesiostry.pl ESEJE Witolda Rybczyńskiego. Miejsce, otoczenie, skóra, detale, styl, smak – to niektóre z nazw rozdziałów. Publikację „Jak działa architektura. Przybornik humanisty" wydał niezawodny w tej tematyce Karakter. Teksty to błyskotliwe analizy kilkunastu architektonicznych ikon z przytoczonym zdaniem ich twórców. 59 zł, www.karakter.pl OPOWIEŚĆ przewrotna snuta przez Jana Strausa. „Cięcie. Fotomontaż na okładkach w międzywojennej Polsce" to ujęcie historyczne, ale opowiedziane przykładami projektów. Wydawnictwo 40 000 malarzy po raz kolejny przedstawia ciekawy i drobiazgowo opracowany temat opakowany w charakterystyczny dla nich, minimalistyczny oraz spójny sposób. 42 zł, www.40000malarzy.pl WYBÓR „B jak Bauhaus. Alfabet współczesności", więcej na stronie obok, www.karakter.pl BIOGRAFIA „Lachert i Szanajca. Architekci awangardy", więcej na stronie obok, www.czarne.com.pl ALBUM „Henryk Tomaszewski", więcej na stronie obok, www.bosz.com.pl

designalive.pl

designalive.pl


W

MEnDINI Rozmawiała: Eliza Ziemińska Zdjęcie: Wojciech Trzcionka

Kwestionując istniejące paradygmaty i konwencje, Mendini odegrał znaczącą rolę w rozwoju włoskiego designu. Znany jako prowokator i buntownik, dał początek wielu nowym trendom. Pod koniec lat 70., już jako protagonista ruchu Radykalnego Projektowania (Radical Design), założył Studio Alchimia, do którego należał również Ettore Sottsas. Manifest studia z 1985 roku głosił, że: „Nie ma już oryginalności, a każdy nowo zaprojektowany obiekt to tylko kombinacja istniejących dekoracji, wzorów i powierzchni. Projektowanie to przeprojektowywanie. Projektowanie to dekorowanie.” Najbardziej rozpoznawalnym obiektem, który mógłby być znakiem zakorzenienia się postmodernizmu w projektowaniu jest Proust Chair z 1978 roku. Fotel, stylizowany na mebel z epoki francuskiego baroku, został przewrotnie pokryty tapicerką w pointylistyczny wzór rodem z obrazów Paula Signiaca. Nazwa fotela jest odniesieniem do Marcela Prousta, który w powieści „W poszukiwaniu straconego czasu” napisał, że: „Prawdziwa podróż odkrywcza nie polega na szukaniu nowych lądów, lecz na nowym spojrzeniu.” Tak samo ironiczne zabiegi Mendiniego mają zmienić optykę i pozwolić odkryć na nowo istniejące obiekty. Poprzez mieszanie, krzyżowanie stylów i form ekspresji z różnych epok, przekształca banalne obiekty w kolorowe, przyciągające uwagę przedmioty. Moc przekazu tkwiąca w dekoracyjności to główny aspekt jego prac, a wszystko to, by stworzyć głębszą więź między człowiekiem, a otaczającymi go przedmiotami. Mendini jest doradcą wizerunkowym takich marek, jak: Alessi, Cartier, Swatch, Swarovski i Bisazza. Aktywny zarówno jako projektant, jak i teoretyk, był redaktorem naczelnym wpływowych, międzynarodowych pism „Domus” i „Casabella”, a jako architekt ma na swoim koncie kilka ważnych budynków, m.in. Groninger Museum w Holandii.

designalive.pl

ludzie 91

Według mnie ludzie są zbyt cisi. To, co radziłbym młodym, to żeby być bardziej radykalnym Alessandro Mendini

� Mendini

w Polsce

ywrotowiec. Prowokator. Buntownik. Tak można nazwać 83-letniego Alessandra Mendiniego, jednego z najważniejszych projektantów w historii. Mediolan pachnie zielenią i ciepłym od słońca kamieniem. W gwarze uliczek, spotykam się z jednym z ojców włoskiego designu i jego młodszym o osiem lat bratem Francesco. Wspólnie prowadzą projektowe atelier. Mam przed sobą panów, którzy z właściwym tylko dla Włochów tamtej daty wdziękiem odpowiadają na pytania. Pod maską lekkiego znudzenia, a może nabytego przez lata dystansu, kryją się żywe, uśmiechnięte oczy. Choć wokół nas panuje zgiełk, przerywany salwami energicznego śmiechu, z atencją skupiają uwagę na rozmowie. Czy trudno jest być tak sławnym? Wasze nazwisko można spotkać prawie na każdej wystawie o designie i we wszystkich podręcznikach o światowym projektowaniu. Francesco: Tak, to jest bardzo duży stres. Alessandro: Nie! W ogóle mnie to nie stresuje (Alessandro patrzy z uśmiechem na brata). Nie jesteśmy na szczycie, nie jesteśmy politykami. U nas mówi się tak: Jeśli władza cię stresuje, to znaczy, że nie masz władzy.

Dzieła Alessandro Mendiniego doczekały się dużej prezentacji w Polsce. Wrocławska ekspozycja to prezentacja rzeźb, instalacji, prac architektonicznych a także projektów dla przemysłu i innych unikatowych prac Atelier Mendini. Eksponaty pochodzą ze zbiorów paryskiej Fundacji Cartier pour L’Art Contemporaine, Groninger Museum w Holandii, Fundacji Sztuki Współczesnej Bisazza, a także z mediolańskiego Triennale, prywatnych kolekcji Cleto Munari oraz Atelier Mendini. Większość prac z bogatej ekspozycji powstała w ciągu ostatniej dekady, więc to zaledwie fragment imponującej twórczości Mendiniego, który pracował m.in. z takimi markami jak: Alessi, Philips, Cartier, Bisazza, Swatch, Hermés, Venini, Trend, Abet Laminati. Organizatorami wydarzenia są Muzeum Architektury we Wrocławiu oraz Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta, a kuratorem Dorota Koziara, pochodząca z Dolnego Śląska projektantka i artystka, wieloletnia współpracowniczka Atelier Mendini. Wystawie towarzyszy nadanie Alessandrowi Mendiniemu tytułu Doctora Honoris Causa wrocławskiej Akademii.

� Lassu z kolekcji Flavia Panochii

� ZIG ZAG Retvield, redesign

� Grande Alzata Venini copia

Czy jako bracia często się spieracie? F: Nie, tak naprawdę nigdy. Właściwie nie mamy żadnych spięć. Mamy dobre relacje. Jest taka prosta zasada: jeśli jesteś bezproblemowy, to nie masz problemów. Poza tym dzielimy ze sobą tylko pracę, życie prywatne mamy całkowicie osobne. Jeśli dobrze kogoś znasz, to łatwo z nim pracować. Możesz niemalże czytać w jego umyśle. Nie musimy dużo mówić, ale to nie znaczy, że stajemy się jedną osobą. Jak zaczęło się zamiłowanie do architektury? A: Zawsze rysowałem. Dobrze Ci szło? A: Nie wiem, po prostu rysowałem. Codziennie? A: Nie, tylko w niedzielę (śmiech). Rysowanie było jak medytacja. Nie trudno zgadnąć jacy artyści są Waszą inspiracją. Co jeszcze jest dla Was punktem wyjścia do nowych projektów? F: Rzeczywiście, włoscy futuryści są ciągle obecni w naszych pracach. Tak naprawdę projektowanie polega na poszukiwaniu inspiracji. Nigdy nie możesz przewidzieć, co cię zainspiruje. Czerpiemy z życia, historii, sztuki. Alessandro, czy kiedy zacząłeś eksperymentować z ideami postmodernizmu w projektowaniu, spotkałeś się ze zrozumieniem? A: Jeśli chodzi o postmodernizm, to tu nie było problemów. Inaczej było z projektowaniem radykalnym (radical design – okres we włoskim projektowaniu przed postmodernizmem – przyp. red.). Tutaj w Mediolanie było to trudne, to był rodzaj rewolucji. Chodziło o starcie zwolenników równowagi między formą i funkcją, a propagatorami stylizacji i dekoracyjności. Czy dziś też mamy do czynienia z rewolucją? A: Nie sądzę. Może trwa rewolucja techniczna, ale to nie to samo, co wtedy. Według mnie ludzie są zbyt designalive.pl


92 ludzie cisi. To, co radziłbym młodym, to żeby być bardziej radykalnym. Jak opisać styl Atelier Mendini? F: Trudno to dokładnie określić. Każdy obiekt jest inny. Jest jednak kilka stałych punktów, na które kładziemy szczególny nacisk. Jest to: kolor, chromowane elementy, dekoracja. Poza tym chcemy, żeby nasze obiekty były przyjazne, dobre, by emanowały dobrą energią. Optymistyczne. Czy jest jeszcze coś, co chcielibyście zaprojektować? F: Jest jeszcze tyle rzeczy, których nigdy nie robiliśmy. Kiedyś każdy młody architekt marzył o tym, by zbudować wieżowiec. Niestety, dziś budowanie wieżowców nie jest już moralne. Ale moje marzenie pozostało takie samo, jak kiedyś. Przez Wasze atelier przeszło wielu początkujących projektantów. Czy jest coś, co dziś wyróżnia młodych? A: Wielu z nich to bardzo inteligentni, świetnie myślący konceptualnie i zdolni ludzie. Ale problemem jest jakość. Żyjemy w czasie, kiedy stara, tradycyjna estetyka musi przekształcić się w coś nowego. Trudno znaleźć między nimi równowagę. Trudno znaleźć dobrze zaprojektowane rzeczy. Ale i tak jestem dobrej myśli. Czy kiedy zaczynałeś, łatwiej było zostać projektantem? A: Bez wątpienia, kiedyś było znacznie prościej. Teraz jest Internet i to bardzo hamuje kreatywność. Można tam znaleźć dosłownie wszystko, gotowe rozwiązania. Czym jest w takim razie design? A: To moje życie (śmiech)! Jak spędzacie czas wolny? Czy praca cały czas jest z wami? F: Ja właściwie nie myślę o pracy. Cały wolny czas spędzam w ogrodzie. Można nawet powiedzieć, że jestem profesjonalnym ogrodnikiem. Tam też szukam inspiracji. Mam dom i ogród w Ligurii, to piękny region Włoch. Rosną tam drzewka oliwkowe, pomarańcze i inne cytrusy. Czasem tworzę nawet nowe krzyżówki roślin. W ogrodzie znajduję wielki spokój. Mój umysł jest kompletnie wyczyszczony. Zapominam o wszystkim. Tak jakbym spał. Co możecie powiedzieć o Waszych kontaktach z Polakami? F: Bardzo doceniamy wieloletnią współpracę z Dorotą Koziarą. Pod koniec tego roku planujemy już naszą drugą wystawę w Polsce, której kuratorem jest właśnie Dorota. Alessandro, jesteś również znany designalive.pl

� „Mendini” 2 grudnia 2014–15 marca 2015, Wrocław, Muzeum Architektury oraz Galeria Neon Centrum Sztuk Użytkowych Centrum Innowacyjności (nowy obiekt ASP)

� MOBILI PER UOMO Fondazione Bisazza Italy

� TEA and COFFE TOWERS design Alessandro Mendini prod Alessi

� MAGIS PROUST design by Alessandro Mendini

jako redaktor naczelny magazynu „Domus” i magazynu „Casabella”. Dużo czytasz? A: Staram się czytać jak najwięcej, właściwie wszystko. Dostaję wiele magazynów. Czy znajdujesz tam to, czego szukasz? A: To nie jest takie proste pytanie. Ważne są dla mnie informacje, ale uważam, że bardzo ciężko je dziś znaleźć. Mieszkacie w Mediolanie. Co wyróżnia to miasto? F: Pochodzę z Mediolanu i jestem z nim mocno związany. To bardzo aktywne miejsce i jednocześnie centrum projektowania. Najlepsza lokalizacja dla projektanta. Widzę wiele różnic między mieszkańcami Mediolanu a przykładowo Rzymu. F: Tak, oczywiście. Dziś Włochy to jedno państwo, ale jeszcze 150 lat temu było podzielone na wiele małych księstw. To jest powód tych różnic. Rozmawiano innymi językami. Nawet dziś, w niektórych regionach, mówi się różnymi dialektami. Dlatego także jesteśmy odrębni mentalnie. Dużo ludzi mówi teraz o kryzysie we Włoszech. Będąc na te parę dni w Mediolanie, trudno dostrzec problemy. F: Rzeczywiście. Kryzys dotknął raczej południowych Włoch. Problemem jest przede wszystkim bezrobocie. Niełatwo znaleźć dobrą pracę. Czy design może pomagać w takich sytuacjach? F: Uważam, że każda innowacja może pomóc. Na przykład, jest teraz rodzaj ruchu, czy też mody na drukarki 3D. To może być droga dla projektantów, by łatwiej realizować swoje pomysły. Nie trzeba już takiej liczby innych obiektów i rzemieślników, by coś zrealizować. Skróciła się droga między wytwórcą, a użytkownikiem. Myślę, że coś takiego może pomóc. Jakich rad moglibyście udzielić początkującym projektantom? F: Ja bym powiedział tak: uczcie się, uczcie, a potem wszystkiego zapomnijcie. Ale uwaga! Jeśli się nie nauczysz, to nie masz czego zapomnieć. Chodzi nie tylko o to, by być bardziej wolnym, ale by dać sobie szansę na oryginalność. Radziłbym młodym, by dużo pracowali i znaleźli swoją drogę, uczyli się o swojej historii, o swoim kraju, o sztuce i architekturze. Bardzo ważne jest, by dobrze znać tło. Dzięki temu można zacząć kreować.

W ogrodzie znajduję wielki spokój. Mój umysł jest kompletnie wyczyszczony. Zapominam o wszystkim. Tak jakbym spał Francesco Mendini


Kooperacje Tołpa 95

dobór naturalny

Na ratunek Ładne, pożyteczne i pouczające. Z myślą o miłośnikach pięknych artykułów papierniczych powstała kolekcja notesów z wizerunkami zagrożonych gatunków zwierząt. Okładki ozdobione są nadrukami powstałymi przy pomocy sitodruku i wytłoczonymi wzorami. Część dochodu ze sprzedaży zeszytów będzie przeznaczona na potrzeby organizacji założonej przez Jane Goodall, znanej z badań prowadzonych nad szympansami.

Najbardziej pociągające jest to, co trudno osiągalne. Czasem zapominamy, że pod wielkimi pragnieniami kryją się najprostsze, najbardziej naturalne potrzeby Tekst i wybór: Eliza Ziemińska

www.shop.absoloot.hu

Projekt: pielęgnacja Dla Japonek oczyszczanie i demakijaż to rytuał. Najważniejszy krok w pielęgnacji. Z tej inspiracji powstał balsam–olejek zaskakujący konsystencją, zapachem i przyjemnością używania. Balsam po wyciśnięciu jest gęsty i treściwy, ale potrzebuje tylko chwili w ciepłych dłoniach, by na skórze zamienić się w jedwabisty olejek – idealny do oczyszczającego masażu. Potem już tylko odrobina wody zmienia konsystencję w delikatną emulsję, a ona doczyści wszystkie pozostałości. I łatwo się zmyje. Proste prawda? Balsam–olejek do demakijażu twarzy, 30 ml/ok.12,99 zł,125 ml/ok. 49,99 zł www.tolpa.pl

designalive.pl

marką tołpa a Mariuszem Przybylskim. Spotkanie ze światem mody, reprezentowanym przez znanego z kreatywnych, a zarazem prostych rozwiązań projektanta, zaowocowała nową serią kosmetyków. Oprócz podstawowego składnika – torfu, produkty zawierają bawełnę, która jest dla skóry jak dobrze dopasowane ubranie. Dzięki oligosacharydom chroni komórki przed uszkodzeniami DNA, odżywia i nawilża. Trzecim ważnym składnikiem są roślinne komórki macierzyste zapobiegające procesom starzenia, chroniące przed działaniem wolnych rodników i stymulujące skórę do regeneracji. Nowa seria to także subtelne, ale zapadające w pamięć zapachy opakowane w dobrze zaprojektowane pudełka.

Żyjący obraz

Pod naciskiem

Z potrzeby kontaktu z zielenią powstała Florama – specjalna rama umożliwiająca tworzenie roślinnych kompozycji we wnętrzach. Kwiaty, zioła lub inne rośliny rosną w zamkniętym obiegu wodnym, który kontroluje jego poziom. Poza walorami estetycznymi, Florama ma także za zadanie zmniejszać zanieczyszczenie powietrza oraz emisję innych szkodliwych lotnych związków chemicznych. Zieleń ma również kojący wpływ na układ nerwowy: redukuje stres, zwiększa koncentrację i kreatywność. Ponadto poprawia pracę płuc, krążenie krwi oraz koi nasze często zmęczone oczy. A, co najważniejsze, ludzie przebywający w pomieszczeniach z roślinami rzadziej chorują.

Rzemiosło i natura spotykają się tu w jednym przedmiocie. Materiały i gest twórcy łączy taka sama szczerość i uczciwość. Prosty, gliniany wazon, zdeformowany ciężarem kamienia, to piękny obraz współpracy grawitacji i rzemieślnika. Martin Azúa, hiszpański projektant, wybrał materiał, który przepuszcza wodę, dlatego w wazach nie można trzymać żywych kwiatów. Kamienie użyte do deformacji gliny pochodzą z Katalonii

www.florabo.eu

zdjęcia: materiały prasowe

NA

drodze do nowych i odważnych rozwiązań szukamy inspiracji w świecie natury, by ponownie odkryć, że zdrowy umiar i prostota to nieprzemijające wartości. Tam, gdzie design krzyżuje się z naturą, powstają piękne, mądre i zrównoważone projekty. Taka sama zasada obowiązuje w świecie pielęgnacji i kosmetyków. Obserwując współpracę marki tołpa z projektantem mody Mariuszem Przybylskim, przygotowaliśmy kilka propozycji, w których widać, jak wzajemne inspirowanie się i wrażliwość na proste potrzeby pozwala wydobyć to, co najlepsze. Ze wspólnego zamiłowania do minimalizmu, piękna i dbałości o detale zrodziła się współpraca między

www.martinazua.com


96 Kooperacje Tołpa Drugie życie Materiały powstałe z recyklingu często nie wyglądają dobrze. Choć przyjazne dla środowiska, nie są w stanie zastąpić szlachetnych surowców pierwotnych, takich jak: metal, drewno, czy kamień. Matteo Fogale i Laetitia de Allegri to para londyńskich projektantów, która zaprezentowała serię mebli i naczyń wyglądających jak wykute z tego ostatniego. Kolekcja powstała z trzech rodzajów kompozytu wyprodukowanych przy wykorzystaniu resztek papieru, włókien bawełny i odpadków pozostałych po produkcji jeansu. Materiał ten jest trwały, lekki i łatwy w obróbce, dzięki czemu można go dowolnie formować, www.matteofogale.com

PRENUMERU

ww

w.d

esi gna live roc zna .pl/ roc ma p r z gaz dw na pr enum yn/ ule e e r n pre a u dw t num ule nia p mera ta 70 tnia ren ta s zł era u ta tu m pre num erata denc k a 1 era ta s 30 zł 60 zł tud enc ka 110 zł

Na początku rzędy próbówek przywodzą na myśl chemiczne badania Marii Skłodowskiej– Curie. Po chwili przypominają się kryształowe konstrukcje lamp pochodzących z okresu Art Déco. Na koniec okazuje się jednak, że ten obiekt to tak naprawdę wazon, a właściwie lampo–wazon. Bez względu na skojarzenia, projekt Maria S.C., nazwany tak na cześć polskiej uczonej, prowokuje rozmaite eksperymenty wizualne. A co najważniejsze wnosi do wnętrz odrobinę zieleni i daje możliwość swobodnego aranżowania, www.panijurek.pl

designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

Laboratorium światła

J


98 Dział

Czeska maszyna do mieszkania

archikony DZIAŁ 99 Zlinskie wzgórza przez setki lat starały się nie przesłaniać widoku utrzymanych w rustykalnym duchu Moraw

Idą. Kibice hokejowej drużyny z morawskiego Zlina. „Szewcy, Szewcy”– niesie się okrzyk wydobyty z wielu gardeł. Są dumni ze swojej przeszłości. Gdyby nie buty, to ich miasta w ogóle mogłoby nie być TEKST: MARCIN MOŃKA, ZDJĘCIA: WOJCIECH TRZCIONKA

designalive.pl

designalive.pl


100 archikony Zlińskie ulice mogą przypominać tajemnicze labirynty. Podobne do siebie budynki tworzą kolonie, ciągnące się aż po horyzont

W Zlinie wszystko sprawia wrażenie, jakby jakiś szalony demiurg próbował nieustannie multiplikować rzeczywistość. Nawet dom, wyglądający jak jednorodzinny, powstawał z przeznaczeniem dla dwóch rodzin

N

ie trzeba być czechofilem, by znać legendarną markę obuwniczą Bata. Wyprodukowane w niewielkim czeskim mieście Zlin (czes. Zlín) buty są rozpoznawalnym symbolem naszych południowych sąsiadów, podobnie jak czekoladowe dropsy Lentilky czy równie legendarny napój gazowany Kofola. Buty Baty nosiło również kilka pokoleń Polaków. Do dziś zresztą żyją ludzie, dla których synonimem wygodnego buta jest po prostu Bata. Koniec i kropka. Historię powstawania marki i ugruntowywania się jej fenomenu przypomniał Mariusz Szczygieł w swoim kultowym już „Gottlandzie”. Opowieść o legendarnej marce doczekała się już filmowej wersji. Być może zainspirują one do bliższego przyjrzenia się także wyjątkowej architekturze „miasta Baty” – Zlina. Zachęcam do zanurzenia się w jego tkance podczas długich spacerów, rozmów z ludźmi oraz wizyty na powstałym w 1957 roku stadionie zimowym imienia Luďka Čajky (świetnego hokeisty, który zmarł w skutek obrażeń odniesionych podczas meczu).

Długodystansowiec i papież modernizmu Dziś często powtarza się, że Zlin był pierwszym funkcjonalistycznym miastem na świecie. Bardzo lubię tę przekazywaną z ust do ust opowieść. Choć zdecydowanie bliższa jest mi przypowieść o Emilu Zátopku. Prawdopodobnie najsłynniejszym (nie licząc rzecz jasna rodziny Batów) mieszkańcu miasta, który, nim stał się wybitnym biegaczem długodystansowym i zdobywał medale na stadionach lekkoatletycznych całego świata, zainteresował się biegami dzięki… pracy w fabryce. „Aby sprzedawać designalive.pl

coraz więcej butów na całym świecie, co zrozumiałe, Bata nie poprzestaje na maksymalnej racjonalizacji produkcji, lecz stara się również o reklamę zakładu za pomocą wszelkich możliwych sposobów. Jednym z pomysłów jest utworzenie zakładowej drużyny piłki nożnej, która ma prezentować barwy fabryki na wszystkich stadionach. Emil nie bierze w tym udziału, ale co roku organizowany jest również bieg w Zlinie, w którym muszą uczestniczyć wszyscy uczniowie szkoły przyzakładowej w koszulkach ze znakiem firmowym Baty”– napisał Jean Echenoz w beletryzowanej biografii biegacza zatytułowanej „Długodystansowiec”. Zatopek żyjąc, pracując i biegając, świetnie wpisuje się w rzeczywistość tego miejsca „jako maszyny do mieszkania”. Ten cytat z Le Corbusiera nie jest tutaj przypadkowy – „papież modernizmu” pracował nad planami architektonicznymi dla Zlina, tworzył układ urbanistyczny jednej z dzielnic. Ostatecznie jednak poróżnił się z Tomaszem Batą i nie podjął się realizacji. Miasto stworzyło dwóch czeskich architektów – František Lydie Gahura oraz Vladimir Karfik. Efekt do dziś jest piorunujący. A Zlin wciąż pozostaje miejscem, do którego pielgrzymują osoby, pragnące przekonać się, na czym tak naprawdę polega fenomen funkcjonalizmu.

Ponad 20 milionów par butów rocznie Aby uzmysłowić sobie skalę przedsięwzięcia, przyjrzyjmy się liczbom. Na początku XX wieku Zlin miał 3 tys. mieszkańców. Trzy dekady później było ich już ponad 37 tys. Gdy w 1894 roku powstawała manufaktura Tomasza Baty, zatrudnionych było designalive.pl


102 archikony Mieszkańcy już niemal 100 lat temu spotykali się w centrum rozrywki i handlu, czyli na Placu Pracy. To tam działało centrum handlowe, obiekt przypominający nieco późniejsze domy kultury a także gigantyczne kino z salą na 2 tys. widzów

Całe centrum Zlina zostało „zaprogramowane”, aby jak najlepiej służyć modernistycznej wizji życia w latach 20. i 30. zeszłego stulecia. Wszystko wydawało się policzalne: ulice, domy, sklepy, szyldy reklamowe, kina, gospody, restauracje, a nawet miejsca przy kawiarnianych stolikach

zaledwie 10 osób. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej buty wytwarzało już 4 tys. pracowników, a w 1930 roku w zlińskiej fabryce pracowało niemal 18 tys. Rozwijający się miejski organizm „wchłaniał” nie tylko mieszkańców okolicznych osad, wiosek i miasteczek, ale także robotników z dalszych regionów – już po kilku latach funkcjonowania zlińskiej fabryki zbankrutowali szewcy na Morawach, a popularne „batovki” nosili chyba wszyscy. W końcu buty z płótna na skórzanej podeszwie były „na każdą kieszeń”. Co więcej, firma produkowała też na specjalne zamówienia, np. na potrzeby armii. Na początku lat 30. zeszłego stulecia wytwarzano ponad 20 milionów par butów rocznie. Bata był najpoważniejszym pracodawcą w regionie – nawet złożył, choć nie bezpośrednio, piękną obietnicę swoim pracownikom – każdy mógł liczyć na mieszkanie w dwurodzinnym domu. Inwestował też w miejską infrastrukturę. Dziś mówi się już o zlińskiej bądź batowskiej architekturze. Nie ma w niej ozdobników i wybujałych form. Wszystko zostało podporządkowane funkcji, czyli „powiększeniu zdolności wytwórczych zakładów obuwniczych”. Gdy odwiedza się Zlin trudno nie oprzeć się wrażeniu, że trafiliśmy do jakiejś dziwnej rzeczywistości znanej z ekranów komputerów i świata gier, gdzie obiekty są multiplikowane. Budynki są do siebie bliźniaczo podobne. Cała ich „rodzina” opiera się na prostopadłościanach o konstrukcji z żelbetonu i czerwonej cegły oraz charakterystycznych wielkich oknach. Domy jedno– i dwurodzinne powstawały w wielkich koloniach, nie dzieliły ich żadne płoty i ogrodzenia tak, designalive.pl

aby mieszkańcy mogli się wzajemnie kontrolować. Inni twierdzą, że brak ogrodzeń poprawiał sąsiedzkie więzi. Na parterach znajdowały się kuchnie, ale były to zaledwie ich namiastki. Tak zaprojektowana przestrzeń miała skłaniać mieszkańców, aby jadali we wspólnych stołówkach. W ogóle, mieli jak najrzadziej przebywać w domach, korzystając z przeznaczonych dla wszystkich obiektów. Trudno się oprzeć wrażeniu, że to schemat dzisiejszego świata wielkich miast. I choć z dzisiejszej perspektywy część tych rozwiązań wygląda dość nieludzko, to jednak troska o wspólnotę i coraz popularniejsza obecnie idea współuczestnictwa stawały się dla mieszkańców wartością. Byli przekonani, że biorą udział w jakimś wielkim dziele, a ich budowane na zboczach pagórków domy (do początku lat 30. powstało ich 1,5 tys.) stają się częścią „modelowej metropolii”. Także dziś, po kilkudziesięciu latach, pokryte „mieszkalnymi kostkami” doliny Zlina wywierają niezwykłe wrażenie. Ciekawy kontrapunkt stanowią większe budynki – wysokościowce – także wsparte o żelbetowy szkielet.

Funkcjonalistyczny, morawski świat Mieszkańcy od lat 30. XX wieku spotykali się na placu Pracy, gdzie powstało centrum handlowe. Obiekt ten przypomina nieco późniejsze domy kultury, a także gigantyczne kino z salą mieszczącą 2 tys. widzów! Na tym nie koniec – budynkiem zamykającym plac stała się „Dwudziestka jedynka”, czyli firmowy biurowiec Baty. W chwili po-


104 archiikony

Nikto nie je doma

wydarzenia 105

Designblok to najstarszy festiwal designu w Europie Środkowej. W październiku odbyła się jego 16. edycja, ale organizatorzy po raz kolejny udowodnili, że słowo „najstarszy” nie musi oznaczać „nieświeży” tekst: Wojciech Trzcionka

designalive.pl

Designblok nie traci świeżości i warto „zaliczyć” go za rok. Koniecznie warto zostać na dłużej, aby poznać też jego drugie oblicze, czyli Fashionweek w drugiej części tygodnia

N zdjęcia: materiały rasowe

Miasto Zlin, czy tego chce czy nie, nieustannie żyje swoją historią. Gdy już tam jesteśmy, „duch Baty” sprawia wrażenie, jakby wciąż krążył nad morawskim miastem. Warto zapuścić się w którąś z dzielnic. Nawet jeśli nie mamy tyle szczęścia, by zobaczyć wnętrze któregoś z domków, zawsze możemy odwiedzić Muzeum Obuwnicze z mnóstwem eksponatów, związanych nie tylko z najlepszym, „batowskim” okresem regionu. Pamiętajmy, że w tej części Moraw buty wytwarzano już od średniowiecza

wstania był najwyższym obiektem w ówczesnej Czechosłowacji. Jego nazwa to tylko porządkowa liczba, bo u Tomasza Baty wszystko było dokładnie policzone – miał słabość do liczb. Tą samą nazwą potrafił określić kilkanaście różnych ulic, a każdą z nich odróżniał od pozostałych… nadając im numery. Tak więc równoległe do siebie ulice: Podlesi II, Podlesi III, IV i V dochodzą do Podlesi I. Tą z kolei dojechać można do ul. Nivy IV i bocznej Nivy III… Wracając do popularnej „21” – liczy ona 77,5 i ma 16 pięter. W latach 30. mieściły się tutaj wszystkie biura administracyjne i handlowe, a także osławiona już winda– biuro Jana Antonina Baty, który przejął firmę w 1932 po śmierci w wypadku lotniczym swojego przyrodniego brata Tomasza. Obecnie budynek jest siedzibą administracyjnego kraju zlińskiego, mieści się tam także taras widokowy oraz muzeum z pamiątkami po rodzinie Bata. Dekadę temu „21” przeszła gruntowną renowację i jest uznawana dziś za największą atrakcję turystyczną Zlina. Decydując się na odwiedziny w tym 80–tysięcznym mieście, możemy też zajrzeć do wnętrza typowego mieszkania z czasów, gdy Tomasz Bata kreował nowy, funkcjonalistyczny świat na Morawach. Warto też zapuścić się samemu do którejś z dzielnic, może będziecie mieć trochę szczęścia i któryś z mieszkańców zaprosi was do środka. Wtedy też być może opowie wam nie tylko o tym, jak mieszka się na 30 mkw, ale wyzna, że nie widzi dla siebie lepszego miejsca na świecie. I warto też pamiętać o Zátopku – gdyby nie to, że jako 16-latek zaczął pracować w fabryce Baty, kto wie czy sięgnąłby czterokrotnie po złoty medal olimpijski i 18 razy pobił rekord świata? W końcu to Tomasz Bata, z jego umiłowaniem architektonicznego porządku i funkcjonalnej sprawności, przekonywał swoich pracowników, jak znaczącą rolę odgrywają czas (każda sekunda w fabryce się liczy!) oraz umiejętność wprawnego gospodarowania zasobami. Podpatrzył to w fabryce Forda, a dziś często mówi się, że był pierwszym szpiegiem gospodarczym w historii. Nie wiemy, jak bardzo dumni ze swojego miasta byli Zátopek i setki tysięcy innych osób, pracujących przy taśmie produkcyjnej. Wiemy jednak, że dzisiejsi mieszkańcy lubią podkreślać, skąd pochodzą. Bo w Zlinie mieszkają „Szewcy”, choć już niewielu z nich ma związek z zakładami Baty.

ajbardziej zaskoczyły mnie fascynujące lokalizacje. Wystawy odbywały się na praskiej starówce w tak pięknych obiektach jak: dawny Hotel Bristol, Art House przy samym moście Karola czy nieczynna już szkoła podstawowa. Każde z tych wnętrz miało swój niepowtarzalny i unikalny charakter. Stanowiło też przepiękne tło do wystaw. Tematem tegorocznej edycji było dzieciństwo. Tak więc gry i zabawy można było spotkać w wielu miejscach. Stawiali na nie też polscy projektanci zaproszeni na festiwal. Olga Mirecka stworzyła instalację, do której strzelało się z wielkiej procy. Z kolei marka oświetleniowa Pani Jurek, stworzona przez artystkę i projektantkę Magdę Jurek, zaprezentowała

wystawę zatytułowaną „Nikto nie je doma” („Nikogo nie ma w domu” – tytuł nawiązuje do popularnego również w Polsce w latach 70. czechosłowackiego serialu dla dzieci). Na festiwalu obecni byli też ze swoimi produktami m.in.: Krystian Kowalski, Monika Patuszyńska, Witamina D oraz wrocławskie BWA ze znakomicie przyjętą ekspozycją polskiej ceramiki „Wojna”. Ponadto w Instytucie Polskim w Pradze odbyła się debata pt. „Design at the Time of Socialism”. Podczas festiwalu pokazano wiele świetnych projektów z Czech i innych krajów Europy, a także prace dyplomowe z różnych szkół (w tym poznańskiej School of Form pod kuratelą Agnieszki Jacobson–Cieleckiej). Niebanalnie zaprezentowała się też młoda czeska firma Lasvit. Specjalizująca się w produkcji szkła, założona przez multimilionera, zatrudnia najlepszych światowych projektantów i z roku na rok systematycznie podbija światowe rynki, www.designblok.cz designalive.pl


Paravent

rzeczy 107

Sophie Françon, Jennifer Julien i Grégory Peyrache, czyli twórcy studia Numéro 111 ponownie przemyśleli rolę przestrzeni wypoczynkowej w salonie. Kolekcja Insulaire, w skład której wchodzą: stolik, lampa, dywan czy parawan, stawia na komfort i funkcjonalność. Ostatni z wymienionych obiektów, może pełnić kilka funkcji. Jego część tekstylna stworzona we współpracy z marką Kvadrat to tkanina poliestrowa z izolacją akustyczną. Z kolei rattanowa ramka, prócz walorów estetycznych, służyć będzie jako ramka do wieszania akcesoriów. Cena podawana na zapytanie, www.numero111.com

Bronze Chair

Wybrany przez twórców Designbloku na tegorocznego zwycięzcę, Frank Tjepkema prowokował już od pierwszych projektów. Taki jest i najnowszy produkt zaszczepiający konotacje współczesnych katastrof powodowanych przez człowieka. Masowo produkowane krzesło zyskało nowe oblicze poprzez tradycyjne ręczne szlifowanie. Następnie zmniejszone niemalże do szkieletu i oblane brązem wpisuje się w rzeźbiarską estetykę. Użycie tego metalu to nie przypadek – dzięki swoim właściwościom jest stabilny, a przetopiony może zmienić się w coś zupełnie innego. Edycja limitowana, www.tjep.com

Bio–vazy 0–5

Projektantka Markéta Nováková oraz rzeźbiarka Mira Podmanická stworzyły wspólnie kolekcję sześciu wazonów. Proste białe obiekty ozdobione są modrymi ornamentami, które odwołują się do świata flory. Wypukłe wzory przypominają rośliny zaczerpnięte prosto z zielnika, sprawiając wrażenie naszkicowanych na ciemniejszym tle. Przy wykonaniu przedmiotów wykorzystano technikę stosowaną zazwyczaj przy odlewach porcelany. Ceny wahają się między 70 a 220 euro, www.bio-vazy.blogspot.com

Moulds

Ahoj Praha!

Lasvit, czyli czeski potentat w dziedzinie szkła, zaprosił do współpracy duet projektantów. Jan Plecháč i Henry Wielgus stworzyli eleganckie, a jednocześnie sielskie lampy. Pomysł powstał w czasie odwiedzin archiwum Lasvitu, co zaowocowało amorficznymi bańkami dmuchanymi z najlepszych czeskich kryształów. Natomiast nasada przywołuje na myśl drewniane skrzynki, sama będąc wykonana z dębu. Za najmniejszą lampę zapłacimy 1 080 euro, koszt średniej to 1 180 euro, a największej – 1 280 euro, www.lasvit.com, www.janandhenry.com

Wypatrzone na praskim Designblok TEKST: ANGELIKA OGROCKA

Zabawki Woo

ZDJĘCIA: ONDŘEJ PŘIBYL, MIRA PODMANICKÁ, MATERIAŁY PRASOWE

Gdy Vladimír Žák został ojcem, stwierdził, że musi podarować swojemu pierworodnemu coś pięknego. Skontaktował się z przyjacielem ze Studia Vrtiška, by stworzyć zabawki przywołujące różne rodzaje transportu. W ten sposób za sprawą małego Olivera powstały symbole trzech żywiołów: żaglówka reprezentuje wodę, samolot – powietrze, a buldożer – ziemię. Nazwa Woo wskazuje na główny budulec, czyli drewno. Cena za sztukę to 120 euro, www.woo-toys.com

designalive.pl

LaVista

Jelínek to rodzinna stolarska tradycja sięgająca 1897 roku. Młode pokolenie stawia na eksperyment. Zaproszony do współpracy Jaroslav Juřica wykonał dla czeskiej marki kolekcję trzech mebli inspirowanych krzesłem Windsor, zwłaszcza jego zagłówkiem. Motywem przewodnim są szuflady, które dodane zostały nawet do łóżka. Znajdując się po obu jego stronach, wprowadzają funkcjonalne szafki nocne. Znakiem rozpoznawczym obiektów sypialnianych jest dominująca czerwona barwa. Łóżko to koszt 5 160 euro, komody – 3 720 euro, a szafki – 3 440 euro, www.jelinek.eu


108 promocja

powietrzną, podróżnicy zatracili poczucie granic przestrzeni oraz horyzontu. Niewątpliwie było to jedną z większych atrakcji „Into Spaces”.

Graniczne doświadczenia w przestrzeni Into Spaces – Interprint Furniture Days 2014 w Arnsberg Into Spaces było głównym tematem oraz inspiracją dla wyjątkowych warsztatów, które po raz kolejny okazały się atrakcją dla zwiedzających w 2014 roku. Coroczne Interprint Furniture Days odbyły się po raz ósmy. W tym roku, uczestnicy warsztatów mogli w pełni świadomie doświadczyć, jak atmosfera wytwarza się w przestrzeni oraz moment, w którym osiągamy granice własnej percepcji. Niezwykłe urzeczywistnienie konceptów przestrzennych przyciągnęło w tym roku gości ze 175 firm, co jest znaczącym wzrostem w porównaniu z rokiem 2013, kiedy to odwiedzili nas przedstawiciele 130 firm. Przez trzy tygodnie Zespół Projektantów Interprint organizował dziennie trzy prezentacje trendów, które inspirowały i otwierały nowe kanony percepcji.
 Jak co roku podczas Interprint Furniture Days angażuje w rozwój dekorów, klientów i partnerów z przemysłu meblowego oraz drzewnego na znacznie wcześniejszym etapie niż jest to zwyczajowo przyjęte w branży. W ciągu ostatnich siedmiu lat, warsztaty znacząco zyskiwały na popularności i stały się głośno omawianym wydarzeniem. Niewątpliwą zaletą dla uczestników jest możliwość wymiany informacji i doświadczeń designalive.pl

na temat najnowszych technicznych nowi- emanuje lub kiedy zapewnia nam poczucie nek oraz trendów, co pozwala im pozyskać komfortu. Takie właśnie pytania sprzyjają ciekawe koncepty dotyczące powstawania twórczym konfrontacjom. dekorów. Doświadczenie kresu przestrzeni Praca nad odkrywaniem przestrzeni jest Doświadczanie przestrzeni Każdy z nas postrzega przestrzeń w inny zarówno chlebem powszednim, jak i pasją sposób. Nie ma znaczenia, czy mówimy grupy Interprint i jej partnerów działająo przestrzeni mieszkalnej czy biurowej, cych w przemyśle meblarskim. Wszyscy oni o oświetleniu, barwie czy dźwięku, po- projektują elementy ożywiające przestrzeń, nieważ odczuwamy i odbieramy je indy- dające jej swego rodzaju nowe tchnienie. Tewidualnie. Tegoroczna prezentacja zabrała goroczna podróż Into Spaces rozpoczynała naszych gości w podróż po każdym zakąt- się w atrium Interprint Design Center, któku firmy. Uczestnicy mogli indywidualnie rego kształt w formie sześcianu stał się ardoświadczyć poczucia przestrzeni na jej chetypem przestrzeni. Ustawiono tam dwie różnych etapach, spróbować odnaleźć od- chatki zbudowane z bali, które demonstropowiedź na pytanie gdzie ma ona swój po- wały identyczne zewnętrzne ograniczenia czątek i gdzie dobiega kresu, jaką atmosferą przestrzenne, które z zewnątrz miały identyczne wymiary, jednakże wewnątrz pokazały jak różnymi przestrzeniami mogą się stać. Lustrzane odbicia tworzą nieograniczony bezmiar i głębię, lecz odseparowanie i wyciszenie przestrzeni kreują przykre poczucie odosobnienia. Zarówno wizualny, jak i akustyczny odbiór przestrzeni jest odczuciem indywidualnym. Kolejnym etapem podróży było łączenie różnych poziomów przestrzennych, takich jak język, elementy kultury i obiekty z naszej przestrzeni ko-

Odcienie bieli Druga część prezentacji dekorów została zdominowana przez najprawdopodobniej najlepiej sprzedający się kolor na meble i produkty wytwarzane przez przemysł drzewny, mianowicie biel. Ciekawy pomysł firmy Interprint pokazał jak skomplikowany, a jednocześnie jak jakościowo wysoki efekt może mieć ten kolor. Inspiracją do tej prezentacji stał się „The White Album” grupy the Beatles. Jeśli spojrzymy na kilkadziesiąt okładek tego albumu zobaczymy, że w różny sposób czas wpłynął na jej pierwotną biel. I stąd właśnie wywodzi się koncept linii Shades of White będącej gamą bieli o różnym natężeniu barwy.

smicznej jak prom Voyager. Następny etap odnosił się do przestrzeni osobistej, czyli prywatności, której wszyscy szukamy oraz pragnienia zachowania fizycznego dystansu pomiędzy sobą. Nowe idee w trendach przestrzennych Nasuwające się pytanie odnosi się do kreowania współczesnej atmosfery przestrzennej, w której czulibyśmy się wygodnie. Grupa Interprint postrzega ten trend jako atmosferę „dobrego samopoczucia”, która będzie miała odzwierciedlenie w elementach designu, znanego obecnie w „stylu skandynawskim”. Zaprezentowana szeroka gama dekorów imitujących drewno pokazuje, że rodzaj powierzchni zdaje się być ważniejszy niż typ zastosowanego drewna. Największy nacisk został położony na efekty trójwymiarowe oraz ręcznie wykonane powierzchnie, które tworzą charakterystyczny, wyrazisty, wygląd dając elegancki, a nie rustykalny efekt. Kolorystyka dekorów drewnopodobnych to głównie barwy jasne z elementami błękitu i szarości, a także porami w ciemniejszych odcieniach. Część zwiedzających doświadczała przyjemnego odczucia déjà vu. Stworzony na nowo popularny dekor buku, który

został po raz pierwszy zaprezentowany na Interprint Furniture Days w 2013 roku jest obecnie szeroko stosowany w ofercie producentów mebli oraz firm przemysłu drzewnego. Stał się nową klasyką i na dobre zajął miejsce w ofercie. Nie można nie wspomnieć o nowych dekorach imitujących kamień, tekstylia oraz tekstury graficzne, a w szczególności o nowej gamie kolorystycznej linii Visual Perfect uchwyconej w subtelnych przyprószonych matowych szarościach, które doskonale kreują i integrują się w atmosferze ciepła domowego. Tam gdzie zanikają granice przestrzeni Starodawny amerykański szkolny autobus jak ruchoma przestrzeń z innej epoki kulturowej zabrała gości w kolejny etap podróży zatytułowany „Tak się jeździ w Ameryce”, co już samo w sobie było gwarancją doskonałej rozrywki. Wyprawa podążyła następnie przez halę produkcyjną Interprint i dotarła do strefy Blob, gdzie podróżnicy znaleźli się wewnątrz wykonanego z tkaniny balonu wypełnionego powietrzem. Dzięki niezwykłemu odczuciu przestrzenności wykreowanego światłem, kolorem i dźwiękiem, które gospodarowały tę swoistą bańkę

Projektowanie wnętrz i technologia Innowacyjność produktów, pomysły i inspiracje do produkcji dekorów również stały się przedmiotem Interprint Furniture Days. Dyskusje dotyczyły głównie nowych możliwości wykańczania produktów technologią hot-coating, optymalizacji nasiąkliwości podłoża w odcieniach bieli, dodatkowych możliwości zastosowania dla już funkcjonujących blach ze strukturą synchroniczną oraz innowacyjności w zabezpieczeniu przed drukowaniem kopii produktów. Salvatore Figliuzzi, Dyrektor Działu Marketingu i Rozwoju Dekorów, który razem z przedstawicielami Działu Projektowania, Maurizio Burrato i Danielem Heitkamm prowadził prezentację, był niezwykle zadowolony z jej pozytywnego odbioru. – Co roku z pasją na nowo kreujemy Interprint Furniture Days. Jedyną rzeczą, która się nie zmienia jest nasze pragnienie inspirowania klientów i partnerów oraz kreatywnej wymiany informacji i pomysłów, tak abyśmy mogli razem tworzyć nowe wspólne produkty. To wielkie wyzwanie ale jednocześnie nasz obowiązek wobec klientów przyjeżdżających z całej Europy i spoza niej, wobec klientów, którzy korzystają z naszych pomysłów. I to jest właśnie cel naszych warsztatów. A jeśli odniesiemy sukces w inspirowaniu naszych gości, jeśli informacja zwrotna będzie pozytywna, będzie to dla nas dodatkowa motywacja na kolejny rok. www.interprint.pl


rzeczy 111

Jesienna edycja Maison & Objet oraz Paris Design Week jak zawsze obfitowały w nowości. My prezentujemy te, które urzekły nas najbardziej TEKST: ANGELIKA OGROCKa

Allô allô! Ayrtön

Kupu

O tym, że bezpieczeństwo jest ważne, nie trzeba nikogo przekonywać. Jednak grupa Jalo Helsinki postawiła także na doznania estetyczne. Projekty Harriego Koskinena to organiczne osłonki na czujniki dymu. Twórcy zapewniają pięć lat gwarancji oraz łatwą instalację. Kupu występują w kilku wersjach kolorystycznych – brąz, popiel, zieleń, róż, szarość i biel. Za jedną sztukę zapłacimy ok. 25 funtów, www.jalohelsinki.fi

Personal Accessories

Autorstwa Toma Dixona. Tegoroczny laureat paryskich Maison et Objet przygotował dla odwiedzających serię osobistych akcesoriów. Zegarki, etui na telefony, tablety, portfele, breloki do kluczy, smycze uformowano z opalonej skóry połączonej z mosiądzem czy stalą nierdzewną. Jak to zazwyczaj u londyńczyka bywa, funkcjonalizm spotyka się z minimalizmem estetyki rzeźbiarskiej. Cena wciąż nieznana, www.tomdixon.net

Alfred

Ping Pong Table

Naścienny system to propozycja francuskiej marki HartÔ, a właściwie duetu – Florent Bouhey Fayolle i Roman Pin. Dzięki modułowości, elementy obiektu, czyli dwa haki, lustro oraz dwie podstawki, można dowolnie przestawiać. Kombinacje kolorystyczne detali dostępne są w czterech zestawieniach: granat z truskawką, cytryna z błękitem albo granatem i biel z amarantem. Cena to 139 euro, www.hartodesign.fr

Obiekty Jamesa De Wulfa to zazwyczaj fuzja zaawansowanej technologii z naturalną formą przy użyciu surowych materiałów. Działający od 2004 roku na własną rękę projektant zaprezentował nietypowy stół. Na co dzień używany do gry w ping–ponga, jednak dzięki ściąganej siatce oraz regulacji wysokości, może pełnić funkcje stołu jadalnego. Do kupienia za ok. 9 300 dolarów, www.jamesdewulf.com

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

Projekt laureata kilku nagród, w tym Red Dota. Ora ïto współpracując z duńskim Kvadratem, przedstawił projekt słuchawek, za który otrzymał wyróżnienie IF Design Award. Obiekt posiada wbudowany mikrofon, dzięki czemu można swobodnie prowadzić rozmowy telefoniczne. Za opaskę odpowiada tekstylna marka, wprowadzając aż cztery kolory: khaki, niebieski, szary czy bordowy do wymiennego stosowania. Cena jeszcze nieznana, www.ora-ito.com

designalive.pl

Manifold Clock

Shay Carmon i Ben Klinger działają od 2010 roku pod nazwą Studio Ve. Telawiwski duet najbardziej znany jest z zegarów, których w swojej ofercie ma kilka. Na szczególną uwagę zasługuje jeden z ostatnich projektów. Obiekt ten nie posiada tradycyjnych wskazówek – zamiast nich dysponuje obracającym się wachlarzem. Dzięki temu co kilkanaście sekund obserwujemy niezwykły spektakl. Za każdą z dziewięciu kombinacji kolorystycznych zapłacimy 60 euro, www.manifoldclock.com, www.studiove.com

Oda Big

Fotografie dokumentujące zanikającą architekturę przemysłową autorstwa małżeństwa Bernda i Hilli Becherów zainspirowały Sebastiana Herknera. Projektant stworzył serię lamp dla niemieckiej firmy Pulpo. Najnowszą i największą realizacją jest Oda Big – lampa podłogowa o ręcznie dmuchanym korpusie. Szklany balon do kupienia w trzech kolorach – szarym, bursztynowym i białym, z kolei stojak – czarnym lub białym. Cena 1 790 euro, www.pulpoproducts.com

Fine 400

Nawiązująca do geometrycznych wzorów lampa stołowa. Minimalistyczny równoległościan to kreacja projektanta FX Balléry’ego pod patronatem marki Arpel. Idealny do biurowych, jak i mieszkalnych wnętrz. Na stalowej podstawie mieści się aluminiowy klosz zawierający żarówki ledowe. Dostępne w wersji czarnej lub białej, za 245 euro, www.fxballery.com, www.arpel-lighting.com


112 architektura

Gniazdo czterech pokoleń W „Domu Róży”, jednej z najbardziej przejmujących narracji o starości, Hubert Klimko–Dobrzaniecki pisze o domu spokojnej starości na Islandii, gdzie najbliżsi odwiedzają swoich rodziców czy dziadków raz do roku, w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Wizyta trwa kilkanaście minut, a prezentem wręczanym bliskim jest czerwona poduszka w kształcie serca. Tak wyrażona „pluszowa miłość” ma wystarczyć na kilkanaście nadchodzących miesięcy TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA: Maija Luutonen, Tuomas Uusheimo

designalive.pl


114 architektura Jeśli Finlandia to z pewnością drewno. Architekt Tuomas Siitonen przygotowując M–M House ma świadomość, że wykorzystywanie lokalnych surowców to nie tylko chwilowy kaprys, ale też silnie rozpoznana konieczność

T

en problem dotyczy nie tylko Skandynawii, choć właśnie tam bywa tak wyrazisty. Rozbudowany system socjalny sprawia, że ludzie starsi odnajdują swoje miejsce w domach opieki, jednak często są pozbawieni kontaktu z najbliższymi, którzy najzwyczajniej nie mają dla nich czasu.

Naczynia połączone

Na szczęście co jakiś czas pojawiają się pomysły dbające o zachowanie wielopokoleniowej bliskości. Często stoją za nimi konkretni ludzie, jak choćby aktorskie małżeństwo: Vilma Melasniemi i Juho Milonoff z Finlandii. Ich wielkim pragnieniem stał się model rodziny, w którym spotykają się cztery pokolenia. Oprócz nich i dzieci, w jednym domostwie mieli zamieszkać także dziadkowie oraz prababcia. Parą nie kierowała wyłącznie piękna i szczytna idea, dzięki której starsze pokolenia mają poczucie bezpieczeństwa. Rodzina to system naczyń połączonych, więc Vilma i Juho mieli plan, by korzystać z opieki, jaką nad wnukami roztaczają dziadkowie. Oczywiście zabiegali o rodzinną bliskość, ale chcieli także każdemu pokoleniu zagwarantować odrobinę prywatności. Wymarzoną przestrzenią dla nich okazał się stuletni budynek w Oulunkylä w konurbacji Helsinek, znajdujący się na działce z jabłonią, bzem i wieloma innymi gatunkami drzew. Szybko zdecydowano o jego przeprojektowaniu – powstał dom nowoczesny, a jednocześnie przytulny i z charakterem, szanujący najbliższe otoczenie. designalive.pl

Dom dla rodziny kilkupokoleniowej to architektoniczne wyzwanie. Funkcjonalność, dostępność, brak barier – to tylko jedna strona medalu. Dom musi żyć i trzeba w niego tchnąć ducha, wywołać atmosferę i stworzyć klimat – to już jednak zajęcie dla jego mieszkańców


116 architektura Obiekt wpisano w okoliczny krajobraz, zachowując atmosferę miniparku z bogatą roślinnością. Wszystko znakomicie się tutaj uzupełnia. I choć wydaje się, że nie ma tu jednego zbędnego elementu, a każdy szczegół został przeanalizowany, jesteśmy w błędzie – w ogrodzie zawsze musi być czas i miejsce na improwizację

Jeden porządny dom

M–M House, bo tak nazywa się obiekt, podzielono na trzy kondygnacje. Na dolnej znalazł się apartament dla ponad 90–letniej prababci Vilmy. Parter to także sauna oraz salon. Na piętrze mieszkają Vilma i Juho wraz z dwójką dzieci. Tam zlokalizowano też kuchnię. Z tego poziomu można również przejść na taras. Natomiast dotarcie do znajdującego się na tej samej działce domku, w którym mieszkają rodzice Vilmy, zajmuje zaledwie chwilę. Obiekt jest wykonany z drewna. Zainstalowano w nim ogrzewanie podłogowe wykorzystujące naturalne źródła ciepła, które z kolei pozwalają produkować energię potrzebną do chłodzenia budynku latem. – Duże okna przenoszą ciepło i światło wprost do domu. Kominek ogrzewamy drewnem z własnych zasobów. Do pracy i miasta jeździmy kolejką. Myślę, że są to trwałe rozwiązania. I jeden dobry dom w życiu absolutnie wystarczy – przekonuje Vilma Melasniemi.

Baby boom się starzeje

M–M House to modelowy przykład pielęgnowania międzypokoleniowych więzi oraz intrygujące rozwiązanie architektoniczne. To już nie fanaberia, ale pomysł jak radzić sobie z wyzwaniami, przed którymi stanie wiele europejskich krajów. A skoro jesteśmy w Finlandii: pokolenie tzw. baby boomu starzeje się, szczyt demograficzny spodziewany jest na 2020 rok. Jak przypuszczają analitycy, w trzeciej dekadzie XXI wieku zabraknie nie tylko miejsc w ośrodkach opieki, ale także pracowników mogących świadczyć pomoc osobom jej potrzebujących. Ponadto dzień pracy stale wydłuża się. Dzieci w oczekiwaniu na przybycie rodziców często są zmuszone do dłuższego przebywania w szkole, uczestniczenia w zajęciach pozalekcyjnych bądź też do samodzielnych, choć nie zawsze bezpiecznych, powrotów do domu. – Dobrze zaprojektowane modele życia dla wielopokoleniowej rodziny oraz funkcjonalna architektura mogą sprostać wyzwaniom przyszłości – deklaruje architekt Tuomas Siitonen, twórca M–M House. designalive.pl


118 Dział

designalive.pl

architektura 119


120 architektura Soczysta zieleń akcesoriów wykorzystanych we wnętrzach pięknie koresponduje z XIX–wieczną koncepcją miast–ogrodów

XIX wieku włodarze Barcelony dostrzegli potrzebę stworzenia nowych terenów dla powiększającej się liczby ludności. Zburzono, nie bez kontrowersji, średniowieczne mury obronne. Pierwszą koncepcję zagospodarowania tejże przestrzeni przedstawił Ildefons Cedrà, wprowadzając projekt miasta–ogrodu wywołujący protesty burżuazji. Z tego powodu powołano w 1859 roku konkurs urbanistyczny, który wygrywa Antoni Rovira i Trias. designalive.pl

Jednak ostatecznie, z niejasnych pobudek, realizowany zostaje plan Cedry. Eixample najokazalej wygląda z lotu ptaka. Wtedy uwidacznia się regularność dzielnicy. System kwadratów ulokowanych w kwartały tworzy mozaikę gmachów z zielonymi dziedzińcami. Separacja budynków ulicami oraz ograniczona w projekcie urbanistycznym wysokość budynków, pozwala na swobodne dotarcie promieni słonecznych do pomieszczeń. designalive.pl


architektura 123

tejże koncepcji pamiętał Sergio Pons, który otrzymał zlecenie rewitalizacji apartamentu w datowanej na 1878 rok kamienicy. Zamknięta w swej formie na ponad sto lat przestrzeń otrzymała nowe życie, nie zapominając oczywiście o jej proweniencji. Praca Ponsa była niemalże archeologiczna. Starał się bowiem, by wykorzystano materiały i techniki

z dziewiętnastego stulecia, jednocześnie wprowadzając elementy dzisiejsze. Odrestaurowano więc użyte do budowy cegły oraz sosnowe belki. Niektóre ściany pokryto tradycyjnym stiukiem wapiennym, a ornamentykę wykonano z gipsu. klimat tworzą także barwy. Monochromatyczny układ cegieł oraz dębowe drewno spaja biel mebli i ścian, które stają się idealnym tłem, by zaprezentować wszechobecne dzieła sztuki. Modernistyczna proweniencja uwidacznia się w skrupulatnym, wręcz archeologicznym odtworzeniu ceglanej monochromii

designalive.pl


124 architektura

Przestronność mieszkania spowodowana jest również użyciem delikatnej palety barw, głównie z zakresu bieli i dębowego drewna

Sergio Pons - rocznik ‘77. Studiował architekturę na Escola d’Arquitectura w Barcelonie oraz Univeridade do Porto. Współpracował ze studiem Jospea Llinása. Wykłada na International University of Catalonia UIC. W 2006 roku założył własną pracownię architektoniczną. Laureat wielu nagród, m.in. City of Barcelona Prize 2011 za budynek Julia Tower.

Kontrast stanowi jedynie soczysta zieleń wprowadzona na płytkach w łazience, fotelach czy innych akcesoriach. Czyżby stanowiło to odwołanie do koncepcji miasta–ogrodu? Jasne i przestronne wnętrza łączy ciągnący się przez całość apartamentu 35–metrowy korytarz. W samym centrum znajduje się przestronna kuchnia pełniąca również funkcję jadalni, z której w każdej chwili można dostać się na jeden z dwóch wewnętrznych dziedzińców. www.sergiponsarchitect.com designalive.pl


ALEKSANDER BARON Kucharz pisze 127

Solianka na kaca Tamtego dnia ledwo dotarłem pod wskazany adres. Nic nie wskazywało, że to miejsce znalazłem. A mój stan po weekendzie był jeszcze, nomen omen, wskazujący Tekst: Aleksander Baron, Zdjęcie: Igor Haloszka

SKŁADNIKI: — kura — pręga wołowa — wędzone żebro wieprzowe — włoszczyzna — ziele angielskie — liście laurowe — pieprz i sól — 4 palone cebule — 100 g oliwek — pęczek natki pietruszki — pęczek kopru — pęczek szczypioru — 5 dojrzałych pomidorów — 6–10 ogórków kiszonych — woda z ogórków — 200 ml kwaśnej śmietany Przepis pochodzi z powstającej książki „Chef's Table”

S

tałem przed drzwiami mieszkalnego budynku, szukając jakiegoś szyldu, knajpy. Nazwę zapomniałem. Znasz to uczucie zagubienia? A uczucie kacowego pragnienia i głodu – cudowną nadwrażliwość, niekontrolowane pożądanie smaków? W końcu zauważyłem przycisk na domofonie z napisem: „Klub Zakręt”. Trochę zakręciłem się po piętrach, by zorientować się, że ów klub znajduje się w suterenie. Nieśmiało wszedłem do środka – widzę plastikowe stoły i krzesła, ceraty. Wita mnie pani z rosyjskim akcentem. Proszę o pielmieni, na którą specjalnie szedłem tu w bólu. Zamawiając, podkreślam, że jestem „wczorajszy”. Dostaję współczujący uśmiech aprobujący moje grzechy. Pani Marina okazuje się być

designalive.pl

bardzo bezpośrednia. Informuje mnie, że mam dziś szczęście, bo właśnie jest solianka. Normalnie zdarza się tylko raz w miesiącu, ponieważ jest pracochłonną zupą. Mówi jeszcze, że nie dostanę pielmieni, póki nie zjem porcji solianki. Zgadzam się bez dyskusji. Potrafię być uległy – wyjątkowo. W oczekiwaniu obserwuję, jak gospodyni upomina starszego pana, nota bene gościa, żeby nawet nie śmiał próbować oddać talerz, nie dojadając wszystkich pierożków. Przechadza się, zaglądając ludziom w talerze. Dostaję zupę. Jest słona i kwaśna. Pomaga. Oczywiście pielmieni też zjadłem. Odmian solianek jest tyle, co domów w Rosji i na Ukrainie razem wziętych. Pod każdym dachem inna i oczywiście najlepsza. Zaznaczyć trzeba, że zarówno mięsnych, jak i tych

gotowanych na rybach. Popularny jest dodatek w postaci gotowanych kiełbas. W szczególności parówek, co, z całym szacunkiem dla dobrej parówki, nie jest dla mnie akceptowalne. Bez wątpienia to zupa śmietnikowa. Albo, jak kto woli, czyścicielka naszych lodówek. W skład może wejść wszystko. Przepis jest otwarty na zmiany i wariacje. Ugotuj wywar ze wszystkich mięs, włoszczyzny i cebuli opalonej nad ogniem. Po ugotowaniu przecedź. Mięso podziel na kostkę lub porwij na części – wielkość zależy od indywidualnych preferencji. Przesmaż na maśle posiekane ogórki. Do gotującego się wywaru dolej wody z ogórków. Dodaj pokrojone warzywa i mięso. Stopniowo, nie wszystko naraz. Smakuj. Szukaj. Ogórki mają dużo soli, a solianka nie może być za słona,

Aleksander Baron Studiował na Wydziale Rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Kulinarne szlify zdobył w Szkocji i na Karaibach. Wraz ze wspólnikiem prowadzi sezonową kuchnię pod warszawskim adresem Solec 44

choć nazwa może być myląca. Oliwki przekrój na pół. Ja robię to, przyciskając oliwki otwartą dłonią do deski i przeciągając nóż równolegle z powierzchnią deski. Nie uczą tego w szkole, więc rób to na własną odpowiedzialność. Pomidory pokrój na osiem części, posiekaj wszystkie zioła. Dużo ziół! Dodaj do zupy. Zagotuj, ale nie gotuj. Na sam koniec dodaj śmietany. Wiele zależy od tego, jaka ona będzie. Możesz iść na łatwiznę i kupić ją w sklepie – przemysłową, zagęszczaną, pełną gumy arabskiej, gumy karobowej, mączki z chlebka świętojańskiego, skrobi kukurydzianej modyfikowanej i kilku innych składników, które nie pochodzą z wymion krowy. Możesz też postarać się i znaleźć kogoś, kto robi sam śmietanę. Ostatecznie można ją wykonać osobiście – ale do tego trzeba prawdziwego mleka. designalive.pl


128 sztuka wyboru

Soczyście

Blisko natury, nawet w mieście. Z umiłowaniem ciepła, ale i świeżości zarazem Wybierają: Liliana Krzycka i Rafał Pieszko z biura Menthol Architects ZDJĘCIA: MENTHOL ARCHITECTS, PORTRET: Monika Arczyńska

PLEDY Otrzymaliśmy je od naszych przyjaciół, gdy zdecydowaliśmy się wrócić do Polski z Dublina. Bardzo przydatne podczas zimowych wieczorów. Irlandzkie, z wełny tamtejszych owiec, są tym, co istotne w nowym produkcie – wspierają lokalne tradycje, rzemiosło i ich wytwórców. A nam przypominają bliskie sercu osoby, krajobrazy, miejsca i wydarzenia, o których zawsze będziemy pamiętać.

KOPALNIA ZOLLVEREIN w Essen Cudem uniknęła rozbiórki. Od 2001 roku widnieje na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Obecnie funkcjonują w niej: przestrzenie wystawowe, restauracje, kawiarnie, studia i warsztaty dla artystów, sale widowiskowe, zimą lodowisko, latem basen, europejska siedziba Red Dot Design i wiele innych. Krótko mówiąc, to udana mieszanka starego przemysłowego krajobrazu, nowoczesnej architektury, kultury i przyrody. WIOSNA Cyklicznie pobudza nasze zmysły, unosi i napawa nadzieją. Zieleniejące się drzewa, świeża trawa, pierwsze kwiaty, ptaki, słońce, cieplejsze powietrze – to wszystko zachwyca nas każdego roku. KAPCIE BIRKENSTOCK Uwielbiamy zatopić się w nich w mieszkaniu. Skórzane bądź filcowe. Otwarte latem, zimą zamknięte. Kwintesencja tego, że dobre projektowanie to nie tylko estetyczny wygląd, ale też i przemyślana ergonomia. designalive.pl

SLOW FOOD Zwracamy uwagę na to, co jemy. Ubolewamy nad ilością konserwantów i ulepszaczy znajdujących się w polskich produktach. Dlatego też zawsze staramy się samodzielnie coś wyhodować. Na razie nie posiadamy swojego ogródka, więc latem wykorzystujemy do hodowli balkon, a zimą parapety. ROWER Nie wyobrażamy sobie bez niego szybkiego przemieszczania się w mieście. Brak ciągłości ścieżek rowerowych i kultura kierowców samochodów w Polsce pozostawiają wiele do życzenia. Jednak coraz więcej ludzi ma na uwadze duże zanieczyszczenie powietrza czy hałas w zakorkowanych miastach. Przesiadają się z samochodu na jednoślad. I to jest super! ZIELEŃ W MIEŚCIE Żyjąc w mieście, uwielbiamy spacerować ulicami z szerokim pasem zieleni pomiędzy jezdnią a chodnikiem. Mają niepowtarzalny klimat: słyszymy ptaki, widzimy zmieniające się pory roku. Tam samochody aż tak nie przytłaczają. Zieleń w mieście tłumi hałas, zmniejsza zanieczyszczenia, daje zacienienie, wpływa na obecność zwierząt i poprawia nastrój mieszkańców.


130 sztuka

Wzory natury Flora & Laura, czyli kwiaciarnia, która nie istnieje TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: juho huttunen

sani taika

Pod szyldem Flora & Laura działa pochodząca z Finlandii Laura Väinölä. Absolwentka Instytutu Nauk Stosowanych w Lahti półtora roku temu postanowiła, że spróbuje własnych sił we florystyce. Nigdy nie szkoliła się w tym kierunku i może dlatego jej kompozycje kwiatowe zachwycają. Jej oryginalne kombinacje towarzyszą happenin-

gom i stylizacjom. „Omszyła” witryny sklepu marki meblowej Artek, „zasadziła” na scenie trzciny na wiwat setnych urodzin Tove Jansson, z modeli uczyniła ukwieconych faunów w butach Terhi pölkki. Od października tego roku jej realizacje można zamówić na stronie internetowej, gdzie prowadzi wirtualny sklep. Prawdziwej kwiaciarni nie chce, woli

zachować odrębność i aurę tajemniczości. Razem z Eliną Forss prowadzi też niezwykłą firmę organizującą przyjęcia, wernisaże i inne wydarzenia. Podobno odrobina magii nigdy nie zaszkodzi. www.lauravainola.com, www.floraandlaura.com www.elsaeventful.com designalive.pl


132 Tomasz Jagodziński JAZDA!

Orbita Stingray

Oto moja opowieść. O przecinaniu orbit. O płaszczce. O widlastych ósemkach. I o tym, jak wszystko łączy motorówka pana Mariana? Tekst i zdjęcie: Tomasz Jagodziński

C

zasami tak bywa, że żyjemy obok czegoś lub kogoś. Jednak orbity, na których żyjemy są tak dalekie od siebie, że widujemy się z dużej odległości. Aż nagle dziwnym, nieziemskim wręcz, zdarzeniem nasze tory przecinają się. Nie wierząc w przypadki, odbieramy to jako coś, co musiało się wydarzyć. Część z tych spotkanych osób, wydarzeń mija. Zapisujemy je w pamięci, aby płynęły gdzieś w głębiny wspomnień. Jednak są też takie, które zmieniają naszą trajektorię. Dwa istnienia pędzące dotąd po różnych orbitach łączą w jedno. Czy w przypadku samochodu, możemy mówić

o podobnych zdarzeniach? Przecież projektowanie auta, jego wdrażanie do produkcji, to wszystko trwa. Nad takim przedsięwzięciem pracują całe zespoły, sztaby ludzi. Czy ktoś, ot tak, może wpaść w środek produkcji? Zmieniać coś, co jest zaplanowane? Czy dzięki takim różnym kolejom losu może powstać ikona motoryzacyjna? Znana na całym świecie, istniejąca od ponad pół wieku, powodująca szybsze bicie serca u wielu kierowców już na sam dźwięk jej imienia? Corvette. Tak może i właśnie chyba dzięki takim różnym splotom zdarzeń Chevrolet Corvette jest tym, czym jest. Pierwsza seria oznaczana fabrycznie jako C1 została stworzona

dość szybko jak na realia branży motoryzacyjnej. Zaledwie dwa lata minęły od idei do gotowego produktu, który klienci mogli nabyć. Na sam pomysł wpadł Harley Earl, szef biura stylistycznego koncernu General Motors zaciekawiony pewnym spostrzeżeniem. Wracający z baz wojskowych, głównie europejskich, żołnierze amerykańscy zwozili ze sobą samochody szczególnego typu. Były to głównie zwinne, małe jak na warunki amerykańskie, roadstery: MG, Triumphy, Jaguary, Alfy Romeo. Harley Earl udał się z pomysłem stworzenia nowego pojazdu w 1951 roku do szefostwa firmy. Uzyskał zielone światło dla nowego projektu. W 1953 roku Chevrolet Corvette została za-

prezentowana w Nowym Jorku. Z zewnątrz auto wyglądało bardzo ładnie. W pełni odpowiadało nowo powstającej modzie. Niestety nie osiągnęło oczekiwanego poziomu sprzedaży. Być może dlatego, że pod atrakcyjnym nadwoziem, wykonanym w całości z tworzywa sztucznego, znalazły się elementy pochodzące od najtańszej marki koncernu GM. Silnik konstrukcyjnie pochodził jeszcze z lat 30. i służył jako napęd dla aut ciężarowych. W Corvette osiągał całkiem przyzwoite 150 KM, jednak został spięty z dwubiegową skrzynia automatyczną typu powerglide. Mimo tego osiągi były, jak na tamte czasy, wystarczające. Prędkość maksymalną określono na ponad

170 km/h, a czas rozpędzania do setki wynosił ok. 11 sekund. Jednak mało kto miał ochotę sprawdzać prawdziwość danych fabrycznych. Corvette pierwszej serii miała mizerne hamulce, a także zawieszenie nie skłaniało do szybszej jazdy. Jakim cudem pojazd ten został ikoną sportowego auta amerykańskiego? I wtedy inna orbita przecięła się z tą Chevroleta. Zachary Arkus–Duntov był na premierze Corvette. Ten Belg pochodzenia rosyjskiego, którego zawiłe losy rzuciły do USA, z zaciekawieniem przyjrzał się nowemu modelowi. Samochód bardzo mu się spodobał. Jednak to, co zastał pod nadwoziem, z racji swojego doświadczenia, jakie zdobył podczas startów w różnego typu sportowych imprezach motoryzacyjnych oraz inżynierskiego wykształcenia, zmobilizowało go do napisania listu do twórców. Wyraził w nim swój zachwyt nad nowym pojazdem i chwaląc cały projekt, zaoferował się z gotowymi ulepszeniami. Zaproszono go do współpracy. Tym to sposobem orbita Corvette'y dostała mocy. Nowy inżynier został szefem konstruktorów w 1955 roku i działał, wprowadzając kolejne ulepszenia. Od 1956 roku stosowane były, jedyne słuszne, silniki V8, a skrzynia automatyczna została zastąpiona trzybiegową ręczną. Kolejny model Corvette C2 dostał już całkiem nowe zawieszenie, a także odpowiednie hamulce i wszedł do sprzedaży w 1963 roku. Jeszcze w tym samym roku rozpoczęły się prace nad nowym modelem. W 1965 roku Chevrolet pokazał prototyp Mako Shark II jako zapowiadający nowy model Corvette. Nic dziwnego, że auto przypominało rekina, gdyż szefem stylistów w koncernie GM był wówczas Bill Mitchell, którego fascynowały drapieżniki żyjące w głębinach morskich. Duet dwóch pasjonatów dał wspaniały efekt. Już sam wygląd zdradzał siłę i możliwości samochodu. Piękna, a zarazem drapieżna sylwetka. W dodatku jedyne wówczas auto osiągające wtedy prędkość ponad 220 km/h pozwalające nie martwić się, że nasze życie stanie się historią. Arkus–Duntov zadbał, by było stabilne i posłuszne kierowcy, także przy najwyższych prędkościach. Dla Corvette C3 zostały również zaprojektowane specjalne opony wytrzymujące dłuższą szybką jazdę. Do tego modelu przylgnęła nazwa Stingray, wprawdzie pojawiła się ona już w serii C2, jednak dopiero model C3 rozsławił ją na cały świat. Chevrolet w latach 1968–1982 wyprodukował ponad pół miliona „płaszczek” (z ang. stingray) z serii C3. Amerykanie pokochali ten wóz. Stał się on dla nich czymś więcej niż zwykłym autem. Nieodparta pokusa posiadania go, pchała ich w kierunku koncernu GM. Pojazd, który jak żaden inny w ówczesnych czasach przyciągał do siebie swoją ekscytującą linią. To była dwuoso-

bowa rakieta rozpalająca serca. Marzyli o niej młodzi, którzy naciągnęli rodziców lub ledwo nazbierali na to, aby stać się jej posiadaczami i za nic mieli ryzyko szybkiej utraty prawa jazdy. Była również obiektem westchnień dla wielu prawników, lekarzy i innych ustawionych w życiu mężczyzn w średnim wieku, którzy traktowali ją jako substytut kochanki. Serce miała wielkie, stosowane w niej silniki występowały w dwóch wersjach: jako small block V8 napędzał ją silnik o pojemności ponad pięciu litrów, natomiast big block miał 7,4 litra. Tym sposobem głęboki bulgot „widlastych ósemek” stał się znakiem rozpoznawczym Corvette. I nawet jeśli niektórzy poprzez różne powody, takie jak: wysokie koszty utrzymania, rozwijająca się rodzina czy też zwiększający się obwód w pasie, musieli pożegnać się z Corvette, to ona pozostawała w ich duszach, bo… może jeszcze kiedyś jeszcze… Wszyscy, którzy tak bardzo oddali się tej maszynie, nie myśleli o niej jak o aucie. Tak samo, po dziś dzień, ten model przyciąga do siebie. Powoduje, że orbity różnych ludzi przecinają się z orbitą „płaszczki”. Jedną z takich osób jest Marian Pudełko, który na tyle dał się wciągnąć Corvettcie, że jego kolekcja liczy już dziesięć sztuk tego modelu. I prawdopodobnie na tym nie poprzestanie. Wśród swoich egzemplarzy posiada wyjątkową sztukę. Jest to bowiem model z 1967 roku. Podczas gdy oficjalna sprzedaż tego modelu rozpoczęła się dopiero rok później. To wersja cabrio, wyposażona w silnik small block z ręczną skrzynią biegów, jak chyba wszystkie modele tej wyjątkowej kolekcji. Pan Marian sam osobiście prowadzi renowację tych szczególnych pojazdów, dysponuje do tego celu specjalnym warsztatem i z każdym modelem coraz większą wiedzą. Również ten konkretny można było zobaczyć podczas Mistrzostw Polski Pojazdów Zabytkowych. Corvette prowadzona przez Mariana Pudełko zajęła w swojej klasie szóste miejsce w Polsce, startując tylko w czterech rundach na dziewięć. Radość i emocje związane z obcowaniem na co dzień z tym wspaniałym pojazdem widać i czuć w rozmowie. Po pierwszym zdaniu jest następne i kolejne, a z każdym kolejnym uśmiech robi się coraz większy. I tak można słuchać opowieści o konkretnych Corvettach, które trafiają pod dach Pana Mariana. Cieszę się, że moja orbita trafiła na taka osobę. Choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, jaki będzie nasz wspólny tor. Nie myślałem o tym w tamtej chwili. Ważniejsze było, aby nie puścić linki, pędząc za motorówką na nartach wodnych po raz pierwszy w życiu. Jacht należał właśnie do Mariana Pudełko, a było to w '93 poprzedniego wieku. designalive.pl


134 trendbook

trendbook 135 Dworzec kolejowy w Hawierzowie to przykład „architektury brukselskiej”, czyli tej inspirowanej czechosłowackim sukcesem na wystawie światowej w 1958 roku. Powstał w latach 60., a pół wieku później toczy się batalia o jego „być albo nie być”. Aktywiści nie tylko z Republiki Czeskiej, ale także z Polski i Słowacji zdecydowanie stawiają na jego „być”

Czy państwo to widzą?

Nowe podróże To jedno z większych wyzwań urbanistyki – zagospodarowanie kolejowych dworców, które choć wpisane w miejski krajobraz, nie zawsze znajdują uznanie w oczach zarządzających, speców od ekonomii czy miejskich wydziałów architektury. Ten problem coraz częściej dotyka polskich miast, bo największy krajowy operator połączeń kolejowych regularnie pozbywa się swoich budynków. W kolejce na nowych właścicieli oczekuje ich kilkaset. Wiele obiektów podzieli smutny los swoich poprzedników – po prostu zniknie z powierzchni ziemi. Niestety najczęściej decydują o tym względy ekonomiczne: nikt nie chce utrzymywać przestrzeni, które nie przynoszą realnych zysków. Dlatego w tak wielu miastach dworce są wyburzane, są też przykłady, gdzie rola dworców jest marginalizowana na rzecz centrów handlowych (Kraków, Poznań, Katowice). Są i inne przykłady, gdzie funkcję podstawową zastępuje lub dopełnia kultura. Chyba najwyrazistszym przykładem ostatnich lat stała się słowacka stacja kolejowa Żylina–Zarzecze (Žilina–Záriečie), gdzie grupa zapaleńców przejęła obiekt, zmieniając jego charakter w społeczną przestrzeń, integrującą i aktywizującą środowiska, upowszechniającą wydarzenia kulturalne. To miejsce, w którym designalive.pl

nie tylko odbywają się koncerty, warsztaty, projekcje filmowe i spotkania, ale też „na zawołanie” buduje się salę teatralno–koncertową ze skrzynek po butelkach, a także biura z kontenerów. Bywa miejscem artystycznych rezydencji i codziennych spotkań. Przyciąga letnia scena plenerowa, plac zabaw dla dzieci i park. Przez stację wciąż przejeżdżają pociągi, ale mamy większą szansę wyruszyć tutaj w podróż kulturalną, artystyczną niż jakąkolwiek inną. Także w Polsce można znaleźć kilka przykładów wartych uwagi. W Rudzie Śląskiej Chebziu wystarczyła dobra wola kolejowych spółek i chęć porozumienia z władzami miasta. Obecnie w budynku zabytkowej stacji kolejowej działają Teatr Bezpański (zresztą jedyny teatr w mieście) i Grupa Bibu (animatorzy kultury), a część przestrzeni jest regularnie wykorzystywana przez środowisko skaterów oraz rolkarzy (w ten sposób zyskali przestrzeń do treningów zimą). Od kilkunastu miesięcy miejsce to ożywa też muzyką – w jego wnętrzach są organizowane koncerty. Warto odwiedzić warszawskie Powiśle, gdzie powstała kawiarnia lub zajrzeć do Rumi, gdzie na dworcu stworzono multibibliotekę z wypożyczalnią książek dla dorosłych i dzieci, czytelnią, komputerami z dostępem do internetu, a także

galerią (nie handlową), salą konferencyjną i pracownią plastyczną. Wracając do południowych sąsiadów, w zaolziańskim Hawierzowie wciąż trwa batalia o uratowanie dworca powstałego w latach 60., w popularnym wówczas stylu brukselskim. Jego architektura nawiązywała do czechosłowackiego pawilonu, który odniósł ogromny sukces na światowej wystawie w Brukseli w 1958 roku. Niestety od kilkunastu lat dworzec tracił na znaczeniu, ubywało też osób którym zależy na jego uratowaniu. Na szczęście przetrwali ci najwierniejsi, mieszkańcy i architekci wywodzący się z Hawierzowa. I choć jesienią okazało się, że czeskie Ministerstwo Kultury nie wpisało obiektu na listę pamiątek kultury, co gwarantowałoby mu nietykalność, walka trwa. Dworzec w Hawierzowie zaprojektowany przez lokalnego architekta Josefa Hrejsemnou (gdyby tłumaczyć nazwisko to brzmiałoby ono „Zagraj ze mną”), być może przetrwa dzięki akcjom miejskich aktywistów, a także wsparciu innych środowisk, którym akcje ratownicze się powiodły. Właśnie część z nich pracuje nad stworzeniem Międzynarodowej Sieci Dworców, łączącej ludzi i miejsca, które warto ocalić. marcin mońka

zdjęcia: marcin mońka i angelika ogrocka

Pamiętacie z dzieciństwa dreszcz emocji, gdy po raz pierwszy podróżowaliście koleją? Zwykle takie wojaże poprzedzała wizyta w kasie biletowej i poczekalni, czy spacery po peronie. Coraz częściej takie obrazki stają się zaledwie mglistym wspomnieniem

Od czasów „Fontanny” Marcela Duchampa czy „Piss Christ” Andresa Serrano wiemy już, że niewiele może nas zdziwić. Czasami staramy się jeszcze coś dostrzec. „Niewidzialność”, która, wydawałoby się, najlepsze lata ma za sobą, jest jednak w cenie. Idea Museum of Non–Visible Art już istnieje. Jej twórcy obudowali to nie tylko manifestem programowym, ale także zbierają środki na funkcjonowanie. W ostatnich tygodniach zaczęło się zresztą wydawać, że idea rozwinęła się jeszcze intensywnej. Dowiedzieliśmy się, że w nowojorskiej galerii Schulberg otwarto wystawę Lany Newstrom przedstawiającej się jako „pierwsza artystka tworząca sztukę niewidzialną”. – Tylko dlatego, że nic nie dostrzegasz, wcale nie znaczy, że nie poświęciłam długich godzin na stworzenie tej pracy. Sztuka to przecież domena wyobraźni, a moja rola polega na tym, aby umożliwić ludziom interakcję z dziełem. Spróbuj tylko wyobrazić sobie obraz albo rzeźbę przed sobą – cytowały 27–letnią debiutantkę media. Bo rzeczywiście na zdjęciu z galerii widzimy jedynie miłośników sztuki oraz... zupełnie gołe ściany obiektu. Audycję radiową z... pustej pracowni artystki przygotowało z kolei kanadyjskie radio CBC. Na temat „niewidzialnych” projektów wypowiadał się także Paul Rooney, jej agent. – Kiedy Lana opisuje to, czego nie możesz zobaczyć, zaczynasz rozumieć, dlaczego jej prace mogą osiągać cenę milionów dolarów – przyznawał. Dzieła Newstrom wciąż są do zobaczenia na jej stronie. Tam też pojawiła się informacja o możliwości zakupu. Dodajmy – prac, których nie widać, a jednak mają swoje nazwy. I gdy w wystawę i dzieła Newstrom uwierzyły nie tylko setki internautów i dziennikarzy publikujących teksty, okazało się, że to dowcip przygotowany przez kanadyjskich satyryków, pragnących zakpić sobie ze najnowszej kultury. Tak czy inaczej – sztuka współczesna jest na tyle pojemną kategorią, że zmieszczą się w niej także... satyrycy. A sam wymyślony gest artystyczny nieistniejącej Lamy Newstrom jest wart zastanowienia. Albo lepiej – wyobrażenia. marcin mońka

Typograficzna równowaga Walka z chaosem wizualnym w przestrzeni publicznej rozpoczęła się od reklam. Wszechobecne billboardy, ulotki na słupach, przystankach i te zasłaniające całe budynki drażniły. I robią to wciąż. Z perspektywy czasu, widzimy, że po latach centralnego sterowania nie byliśmy gotowi, by odpowiedzialnie zająć się promowaniem prywatnego biznesu. Brakowało fachowców, by zaspokoić rozwijający się rynek. Ze świadomością projektową też nie było najlepiej. – Reklama zalała nas po zmianach ustrojowych i technologicznych. Gdy zaczęły „wchodzić” powszechnie drukarki, drukowanie baneru było dość tanie a trzeba było promować się w jakiś sposób. Osoby, które się tym zajmowały, zwykle nie miały żadnego przeszkolenia. I po kolei następowało zaśmiecanie – mówi Anna Zabdyrska, kuratorka wystawy „Topografia/Typografia”, która jesienią zasiała nowe refleksje. Oby nie wylać dziecka z kąpielą. Liternicze elementy miast spotykają się z dużym zainteresowaniem. Jednym z elementów ekspozycji były fotografie amatorskich

detektywów z całego świata. Szyldy, tabliczki z nazwami ulic, tablice rejestracyjne, neony – to tylko niektóre z nich. Ukazały różnorodność, przez niektórych uważaną za niekonsekwentny bałagan. Należy zadać pytanie: czy sprzątanie, wygładzanie, ujednolicanie jest na pewno potrzebne? A może, gdzie powstrzymać się, by nie zatracić charakteru miejsca? – Przestrzeń jest w stanie przyjąć dużo chaosu, który ma drobną skalę i jakoś się broni. Jednocześnie potrzebujemy świadomego projektowania na potrzeby danego miejsca – mówi Zabdyrska. Gdy odrzucimy umieszczane w kolejnych latach tabliczki z nazwami ulic, by wprowadzić nowe, utracimy kawał tradycji. W szyldach widać historię. Każdy, świadomie lub podświadomie, dostrzeże w nich zmianę tkanki miasta, jego bieg przez dzieje. Dyskusja została rozpoczęta. Idealnym rozwiązaniem jest odnalezienie balansu. Takiego rozwiązania, które pozostawi przestrzeń estetyczną, spójną oraz funkcjonalną, ale nadal naszą, bogatą w narastające warstwy. angelika ogrocka designalive.pl


136 Dział

wydarzenia 137 Strefa Testów zorganizowana przez grupę Tabanda była jedną z największych atrakcji festiwalu.

Festiwal doświadczeń

Jednym ze sponsorów tegorocznej edycji imprezy był Kinnarps, który w Łodzi zaprezentował swoje najnowsze produkty.

Za nami 8. edycja Łódź Design Festival TEKSTY: MARCIN MOŃKA, IWONA GACH, WOJCIECH TRZCIONKA ZDJĘCIA: JAN LUTYK, WOJCIECH TRZCIONKA, ADAM KOZŁOWSKI

I

lu festiwalowych gości, tyle opinii o wydarzeniu. Przeważają te entuzjastyczne. Łódzki festiwal stale się rozrasta, lecz na szczęście wciąż udaje się uniknąć modelu wielkiego festiwalowego kombinatu. I choć w tym roku były dwa główne centra oraz dużo mniejszych lokacji na terenie miasta, nieustannie można było obcować z dość kameralnym klimatem. Na przykład Oskar Zięta, przyczajony przy jednej z wystaw, w których bierze udział –„When innovation meets ancient” – osobiście i z wielkim zaangażowaniem opowiadał o nowych pomysłach. Agata Kulik-Pomorska i Paweł Pomorski z grupy Malafor nasłuchali się pochwał na temat Mobilnej Szklarni Miejskiej. Grupa Tabanda w pocie czoła (dosłownie) zaangażowała uczestników do wspólnej

designalive.pl

pracy i stworzenia… festiwalowego drzewa. – Ludzie uwielbiają doświadczenia, stąd wzięła się Strefa Testów – wyjaśniała Megi Malinowska. Wraz z kolegami z pomorskiej formacji przygotowała przestrzeń, przy której odgłosy pracy z narzędziami wykraczają daleko poza stanowiska pracy. Np. do sąsiadującej… sali konferencyjnej. - Ależ to była melodia dla uszu, to naturalne dźwięki dla tego wydarzenia – usłyszeliśmy komentarz, gdy wręczano statuetki w plebiscycie „must have”, a wraz z otwierającymi się drzwiami dobiegały odgłosy znane z pracowni i warsztatów. Na tegorocznym „must have” przyznano kilkadziesiąt statuetek, zdecydowanie mniej nagród trafiło do laureatów tegorocznej edycji „make me!”, czyli konkursu dla młodych projektantów. Główną nagrodę otrzymało studio Blond & Bieber za projekt Algaemy, badający

potencjał mikroglonów. Twórcy odkrywają np. estetyczny wymiar materiału, który często jest traktowany jako chwast. Jury przyznało tą nagrodę za dojrzałą i kompleksową propozycję produktu i procesu jego wytwarzania. My przyznaliśmy również swoje wyróżnienie w konkursie „make me!”, nagradzając Lilianę Krzycką i Rafała Pieszko z Menthol Architects za Dziuplę. To projekt miejskich budek dla wróblowatych, które ze względu na swoja modułową formę mogą tworzyć większe skupiska np. na fasadach budynków. Czasami warto było powrócić na ekspozycje – jak np. na główną z nich „Brave Fixed World”, gdzie kuratorzy umieścili nawet specjalne stanowisko, na którym mogliśmy pod ich czujnym okiem i przy fachowej pomocy naprawić przedmiot. Bo tegoroczny festiwal w dużej mierze był poświęcony naprawianiu i poprawianiu.

Wystawa marek Interprint i Pfleiderer stworzona przy współpracy z projektantami Oskarem Ziętą i Piotrem Kuchcińskim.


wydarzenia 139 Podczas bloku wykładów Brave New Client naszymi gośćmi byli: projektanci Tomek Rygalik i Janusz Kaniewski, architekt Przemo Łukasik oraz Aleksandra Krawsz i Maria Lorenc z firmy Kinnarps, a także architekt wnętrz Jacek Ferdzyn.

Był Design, było Alive Łódź Design Festival po raz kolejny odbył się pod oficjalnym patronatem „Design Alive”. Z tej okazji, jak co roku, przygotowaliśmy dla festiwalowych gości niezwykłe wydarzenia. Tym razem była ich cała masa!

Do Łodzi przywieźliśmy kolekcjonerskie wydanie magazynu „Design Alive”, przygotowane specjalnie na festiwal oraz kolejną już odsłonę wystawy „Design Alive Awards 2013” prezentującą laureatów konkursu. – Po Arena Design w Poznaniu, Gdynia Design Days, katowickim festiwalu Tauron Nowa Muzyka oraz stołecznym Wawa Design Festival to już piąty przystanek tegorocznej edycji projektu, na który składają się wystawa oraz inspirujące spotkania z wyjątkowymi osobistościami świata designu, architektury i sztuki, a jednocześnie ambasadorami konkursu. Łódzki przystanek jest w tym roku wyjątkowy, bo wśród prezentowanych laureatów znaleźli się twórcy łódzkiego festiwalu: Małgorzata Żmijska (dyrektor programowa) i Michał Piernikowski (dyrektor festiwalu), których w grudniu ubiegłego roku nagrodziliśmy tytułem Animator 2013 oraz wyjątkową statuetką projektu Oskara Zięty – powiedziała Iwona Gach, dyrektor marketingu i reklamy „Design Alive”. Podczas festiwalu podsumowany został wielowymiarowy projekt „Kreacje z natury”, który Barlinek Institute of Design oraz „Design Alive” realizują wspólnie od blisko

designalive.pl

Let's go party!

roku. Jego najważniejszą częścią stał się konkurs dla projektantów i architektów polegający na przygotowaniu koncepcji nowego wzoru deski podłogowej dla kolekcji Smaki Życia 2015. Spośród blisko 70 zgłoszeń wybrano w pierwszym etapie 15 zespołów projektowych, które wzięły udział w warsztatach rzemieślniczych w barlineckich fabrykach, aby następnie wykorzystać nabytą wiedzę i przygotować finalny projekt konkursowy. Wyróżnienie w wysokości po 1 000 zł otrzymały Anna Łoskiewicz–Zakrzewska oraz Joanna Ochota. Trzecie miejsce i 2 000 zł przypadło w udziale Agacie Smok, a drugą nagrodę i 5 000 zł otrzymała Maja Sobura. – Jestem bardzo zaskoczona. Obecnie studiuję na trzecim roku wzornictwa w Poznaniu. Był to mój pierwszy konkurs, w którym wystartowałam. Zrobiłam deskę wykończoną porcelaną. Wydawało mi się, że to zbyt abstrakcyjny pomysł, by mógł przejść dalej. Cieszę się, że zostałam wyróżniona w ten sposób – dziękowała zwyciężczyni. Nie przyznano pierwszej nagrody. – Nie udało się wyłonić produktu, który byłby interesujący i kwalifikowałby się do wdrożenia. Dlatego świadomie podjęliśmy decyzję o nieprzyznawaniu pierwszej nagrody. Natomiast prace były bardzo interesujące, więc naszym obowiązkiem było, aby je wyróżnić. Może okazać się, że potrzebują kilku spotkań i pomysły wiszące na tablicach, staną się łatwiejsze w produkcji – powiedział Przemo Łukasik, przewodniczący jury, na co dzień architekt Medusa Group. Łukasik pojawił się w Łodzi również jako twórca koncepcji przestrzennej

instalacji stworzonej jako część projektu „Kreacji z natury” na ŁDF. – Dociekając sedna tego miejsca, próbowałem przejść do współczesnej interpretacji, która przy okazji tego, że powinna wywołać jakąś reakcję u odbiorcy, ma na chwilę dać mu szansę na pauzę w czasie wydarzenia – podkreślał architekt. Obcowania z naturą doświadczyło wielu odwiedzających festiwal – instalacja z pogranicza architektury i sztuki wciągała widzów w świat natury wizualnie oraz sensualnie, wabiąc zapachem surowego drewna. –„Kreacje z natury” były pierwszym krokiem, natomiast już dziś planujemy kolejne, dzięki którym zdolni i kreatywni designerzy będą mogli mieć swój wkład w tworzenie naszego produktu oraz marki Barlinek – tłumaczyła dyrektor marketingu marki Barlinek, Dorota Karbowska-Zawadzka. Ta informacja ucieszyła Wojciecha Trzcionkę, dyrektora wydawniczego „Design Alive”, który od początku trwania projektu podkreśla jego unikatową wartość. – „Kreacje z natury” pokazały nową jakość w tworzeniu

i promocji produktów. Razem udowodniliśmy, że dziś, aby odnieść sukces przy tworzeniu i wprowadzaniu nowych produktów na rynek oraz umacnianiu wartości marki, konieczna jest bardzo szeroka kooperacja. Podczas ŁDF w ramach Design Alive Talks odbył się też panel dyskusyjny o kliencie nowej generacji poprowadzony przez redaktor naczelną magazynu Ewę Trzcionkę. – Jak z ascetą radzi sobie obecny rynek? Jak do niego dotrzeć? Według mnie trzeba mieć niezwykłą odwagę, by wyjść ze schematu. A ta grupa to ludzie dzielni i poszukujący zarazem – podkreślała redaktor naczelna magazynu „Design Alive”. Jej gośćmi byli projektanci Tomek Rygalik, Janusz Kaniewski, Przemo Łukasik, Aleksandra Krawsz i Maria Lorenc (Kinnarps) oraz Jacek Ferdzyn z firmy Ceramika Paradyż. Więcej relacji z Łodzi na: www.designalive.pl oraz www.kreacjeznatury.pl, www.barlinek.com.pl, www.lodzdesign.com

Urodziny Studio Rygalik, jedna ze stałych i wyczekiwanych imprez każdorocznej edycji Łódź Design Festival, stały się doskonałą okazją do zaprezentowania konceptu mobilnej stacji kulinarnej Siemens FoodLab szerszej publiczności. W znanej festiwalowiczom postindustrialnej lokalizacji przy Targowej 35 w Łodzi, 10 października spotkali się miłośnicy designu, przedstawiciele mediów, architekci oraz projektanci. O innowacyjne i niezapomniane przeżycia w czasie hucznych urodzin zadbała marka Siemens, której AGD z serii studioLine zostało wykorzystane w projekcie FoodLab. Pierwszy w Polsce koncept mobilnej stacji kulinarnej jest na co dzień dostępny w restauracji Concordia Taste w Poznaniu.


140 wydarzenia

Instrumenty rewolucji

1 Dieter Rams, Hans Gugelot. Radio-Phonograph (model SK 4/10). 1956. Painted metal, wood, and plastic, 9 1/2 × 23 × 11 1/2" (24.1 × 58.4 × 29.2 cm). Mfr.: Braun AG, Frankfurt, Germany. The Museum of Modern Art, New York. Gift of the manufacturer 2 Serge Chermayeff. EC74 Radio. 1933. Bakelite, 17 15/16 × 14 15/16 × 10 7/16" (45.5 × 38 × 26.5 cm). Mfr.: E. K. Cole Ltd, Southend-on-Sea, England, United Kingdom. The Museum of Modern Art, New York. Gift of George Kravis

TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA DZIĘKI UPRZEJMOŚCI MUSEUM OF MODERN ART

3 Panasonic. Toot-A-Loop Radio (model R-72). c. 1972. ABS plastic, h. 2 3/4" (7 cm), diam. 6" (15.2 cm). Mfr.: Panasonic Company, Secaucus, NJ. The Museum of Modern Art, New York. Gift of Anne Dixon 4 Marko Turk. Microphone (model MD9). 1963. Chrome-plated and enameled metal, 8 1/2 × 4" (21.6 × 10.2 cm). Mfr.: Elektroakusticni Laboratorij, Ljubljana, Yugoslavia for Iskra, Kranj, Yugoslavia. The Museum of Modern Art, New York. Gift of the manufacturer 5 David Bush, Brian Lepine, Michael Zimmerman. Amazing Electric Violin. 1989. Mahogany, spruce, and ebony, 32 3/4 × 4 1/4 x 7" (83.2 × 10.8 × 17.8 cm). Mfr.: Bridges Musical Instruments, Canada. The Museum of Modern Art, New York. Gift of the manufacturer and Marshall Berenson 6 Scopitone ST36. 1963. 16mm film jukebox, 79 1/2 × 33 3/4 × 46 3/4" (202 x 86 × 119 cm). Mfr.: Scopitone, Inc. (a subsidiary of Tel-a-Sign Inc., Chicago). The Museum of Modern Art, New York. Film Study Center Special Collections

1

2

3

7 Jan Lenica. Wozzeck. 1964. Offset lithograph, 38 × 26 1/2" (96.5 × 67.3 cm). The Museum of Modern Art, New York. Gift of the designer. © 2014 Artists Rights Society (ARS), New York / adagp, Paris 8 Armin Hofmann. Stadttheater Basel. 1961. Photolithograph, 50 1/4 × 35 1/2" (127.6 × 90.1 cm). Wassermann A.G., Basel. The Museum of Modern Art, New York. Gift of the artist

4

5

R

ytm, tonacja, harmonia, interakcja czy wreszcie improwizacja nigdy wcześniej nie były tak mocno związane z projektowaniem i technologią. Muzyka oraz jej recepcja stały się nie tylko domeną słuchu, ale także innych zmysłów. W nowojorskim Museum of Modern Art otwarto ekspozycję poświęconą relacji pomiędzy dźwiękami a designem. Odkąd w XX wieku jedynymi źródłami dźwięków przestały być klasyczne instrumenty, a w przestrzeń muzyki szeroką ławą zaczęły wkraczać nowe rozwiązania, stymulowane chociażby coraz powszechniejszym dostępem do energii elektrycznej, właściwie wszystko wywróciło się do góry nogami. designalive.pl

6

7

Pojawianie się radykalnych projektów – zresztą nie tylko czysto muzycznych sprawiło, że w okresie zaledwie kilkudziesięciu lat zmieniło się nasze poczucie, jak postrzegamy świat dźwięków. Przejście od czarnego longplaya do cyfrowego pliku, od radia tranzystorowego do iPoda, od gitary Martin D–28 przez Stratocastera do laptopa całkowicie zmieniło wyobrażenie o wykonywaniu, rozpowszechnianiu, dostępności oraz recepcji muzyki. Tak jak każda inna dziedzina, tak i świat dźwięków czy związanych z nim projektantów ma swoich pionierów. Dieter Rams (współtwórca radiofonografu SK 4/10, radioodbiorników, amplitunerów, głośników, odtwarzaczy), Charles Rennie Mackintosh

(twórca plakatów oraz planów architektonicznych dla obiektów muzycznych), Lilly Reich (projektantka odtwarzaczy analogowych dla marki Telefunken), Saul Bass (autor litografii, okładek płyt m.in. dla wytwórni Decca), Jørn Utzon (twórca rzeźby przestrzennej dla Opery Narodowej w Sydney) czy Daniel Libeskind (cykl szkiców „Architectural Meditations on Themes from Heraclitus”) – to twórcy, których aktywność nieodłącznie wiąże się z muzyką ich czasów oraz przekraczaniem kolejnych granic. Jak wygląda i brzmi to przekraczanie? Tutaj bez wątpienia pomocną dłoń wyciąga do nas nowojorskie muzeum, które w swoich przepastnych zbiorach odnalazło instrumenty muzyczne, sprzęt grający,

płyty gramofonowe, plakaty, nuty i całe mnóstwo innych przedmiotów. Nie jest to jednak wyłącznie ekspozycja obrazująca rozwój technologii wytwarzania instrumentów, a następnie ich wykorzystania. Inicjatywa skupia się na prezentowaniu zależności pomiędzy powstawaniem nowych źródeł dźwięków o pojawianiem się alternatywnych kultur muzycznych w XX wieku. Nie tylko „złotych czasów radia” czy ruchów kontrkulturowych, ale także najnowszych osiągnięć i poszukiwań na przecięciu sztuki, technologii i percepcji.

8

Ekspozycja „Making Music Modern: Design for Ear and Eye” potrwa do 15 listopada 2015 roku, www.moma.org designalive.pl


142 wydarzenia

prowadzi: agnieszka król

Studio Barber Osgerby w Poznaniu!

koktajl 143

Jay Osgerby i Edward Barber urodzili się w 1969 roku, a poznali podczas studiów architektonicznych w Royal College of Art w Londynie

– We wszystkich projektach niesłychanie ważna jest intuicja i wewnętrzny głos, który mówi, czy ten konkretny projekt ma to „coś”, ma duszę. I pewnie dlatego wiele z naszych realizacji jest zawieszonych pomiędzy przemysłem a sztuką – mówili w 2012 roku w wywiadzie dla „Design Alive” słynni brytyjscy projektanci Edward Barber i Jay Osgerby. Teraz ich studio będzie gościem specjalnym Arena Design ( 17–22 luty) w Poznaniu

Premiera Axor Citterio E

25.10, Salon Axor, Mediolan

Marka Axor po raz kolejny zaprosiła „Design Alive" na premierę swojego nowego produktu. Tym razem do Mediolanu, gdzie Wojciech Trzcionka, dyrektor wydawniczy naszego magazynu, spotkał się ze słynnym projektantem Antonio Citterio oraz Philippem Grohe, szefem marki Axor. Relacja ze spotkania na s. 22

Premiera Axor Starck V

24.11, Studio Koncertowe Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego, Warszawa To był niezwykły wieczór, w który wprowadzili nas Robert Kamiński, dyrektor zarządzający Hansgrohe PL oraz dziennikarz muzyczny Marek Dusza. Najpierw romantyczny koncert tria Andrzeja Jagodzińskiego w studiu o niezwykłej historii, a następnie premiera i prezentacja baterii Axor Starck V projektu Philippe Starcka, który jako pierwszy zaproponował wir wodny w przezroczystej baterii umywalkowej. A na koniec spotkania i długie rozmowy z przyjaciółmi. To był naprawdę niezwykły wieczór.

E

dward Barber i Jay Osgerby to obecnie jedni z najczęściej nagradzanych i najchętniej zatrudnianych projektantów na świecie. Stworzyli kolekcje dla takich firm, jak: Vitra, B&B Italia, Venini, Cappellini, Magis, Swarovski, Established & Sons. Jednocześnie projektują jednorazowe, unikalne produkty dla osób prywatnych i miejsc publicznych. Pracują dla największych marek na świecie. Są autorami unikalnych wystaw na festiwalach designu w Londynie i Mediolanie oraz laureatami tytułu Designers of the Year targów Maison & Objet 2013 w Paryżu. Zostali wybrani najlepszymi projektantami 2014 roku przez 25 redaktorów naczelnych „Elle Decoration” z całego świata. Są w końcu autorami pochodni Letnich Igrzysk Olimpijskich 2012 w Londynie. – Taki projekt designalive.pl

dostaje się raz w życiu. Od początku wiedzieliśmy, że realizujemy coś, co będzie reprezentować nasz kraj. Później dotarło do nas, że będzie ją dzierżyć w rękach osiem tysięcy biegaczy – opowiadali nam Jay Osgerby i Edward Barber. Studio Barber & Osgerby jest niezwykle wszechstronne – oprócz kolekcji mebli, w portfolio marki znajdują się projekty oświetlenia oraz elementy wykończenia i wyposażenia wnętrz takie, jak: wieszak Birds on Wire (Magis), deska podłogowa Mews i Stamp (Mutina) czy płytka ceramiczna (Stella McCartney). Z okazji 150. rocznicy istnienia londyńskiego metra studio zaprojektowało również monetę o nominale dwóch funtów. Ich największy sukces w ostatnim czasie to zwycięstwo w przetargu na projekt pociągów dla linii Crossrail, ogłoszonym przez Transport for

London. Projekty studia Barber Osgerby zobaczyć można na stałych, światowych ekspozycjach, w tym w Victoria & Albert Museum w Londynie, Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, London’s Design Museum i Art Institute of Chicago. W 2001 roku Barber i Osgerby założyli Universal Design Studio, obecnie uznawane za jedną z najbardziej innowacyjnych na świecie firm projektowych w dziedzinie architektury, projektowania wnętrz i wystaw. Podczas pobytu w Poznaniu studio reprezentować będzie Edward Barber, który opowie o znaczeniu materiałów w procesie projektowym i produkcyjnym, odnosząc się tym samym do motywu przewodniego 7. edycji Arena Design – „Materials. New era”. Partnerem strategicznym Arena Design 2015 jest Pfleiderer, www.arenadesign.pl

zdjęcia: barbara pol, materiały prasowe

TEKST: ŁUKASZ POTOCKI ZDJĘCIE: WOJCIECH TRZCIONKA

Obrady Jury Siemens Future Living Award 2014

15.11, Centrum domowych inspiracji Siemens

Zapowiada się rewolucja od kuchni! Partnerzy: marka Siemens oraz magazyn „Design Alive"poszukują innowacyjnych pomysłów, które w zrównoważony, a zarazem nowoczesny sposób, zmienią nasze życie w przyszłości. Jury konkursu, a w nim m.in. Ewa Trzcionka (red. naczelna „Design Alive”), dr Krystyna Łuczak-Surówka (krytyk designu) i Gosia Rygalik (projektantka Studio Rygalik) wybrało już zwycięskie projekty kuchni przyszłości. Werdykt poznamy podczas uroczystej gali finałowej.

designalive.pl


144 wydarzenia

KALENDARIUM GRUDZIEŃ 2014 –KWIECIEŃ 2015 prowadzą: angelika ogrocka i marcin mońka zdjęcie: wojciech trzcionka

GRUDZIEŃ „… po deszczu” do 14.01.2015 Galeria Szara Cieszyn www.galeriaszara.pl Prace prezentowane na wystawie wyrosły z mierzenia się z maczużnikiem – osobliwym grzybem pasożytem, atakującym insekty, zmieniającym ich charakter i wykwitającym kolorowym kapeluszem na ich wysuszonych ciałach. Grzybem, który powstrzyma każdego owada, zdobywającego dominującą pozycję w ekosystemie. Kolejna, po łódzkiej, odsłona przedsięwzięcia to selekcja prac jedenastu artystów młodego pokolenia. Zwielokrotnienie, zainfekowanie, przetworzenie i wtargnięcie – buduje nowy świat znaczeń i kontekstów. „Henri Matisse: The Cut–Outs” do 1.11.2015 Nowy Jork (Stany Zjednoczone) www.moma.org Gigant sztuki współczesnej Henri Matisse doczekał się kolejnej ekspozycji swoich prac. Tym razem w nowojorskim Museum of Modern Art. Na wystawie wzięto pod uwagę papierowe kolaże, które artysta wykonywał pod koniec życia. Malowane arkusze zestawiał w abstrakcyjne kombinacje bazujące na grze kolorem i kontrastem. Design it. In Silesia do 6.02.2015 Berlin (Niemcy) www.berlin.polnischekultur.de Szansę na zobaczenie najlepszego śląskiego designu otrzymali mieszkańcy Berlina. Instytut Polski gości wystawę premierowych projektów, na którą obiekty wybrali Adrian Chorębała w roli kuratora oraz tegoroczni laureaci Design Alive Awards w kategorii Animator, czyli Michał Kubieniec i Dominik Tokarski z Geszeftu odpowiedzialni za koordynację ekspozycji.

designalive.pl

„Constructing Worlds: Photography and Architecture in the Modern Age" do 11.01.2015 Londyn www.barbican.org.uk O potędze fotografii świadczą prace pokazane na ekspozycji w galerii Barbican. Wybór 250 dzieł wykonanych na przestrzeni niemalże 80 lat to lista przemian zachodzących zarówno w architekturze, jak i podejściu artystów do tematu. Główna rola przypadła budynkom i budowlom – od modernistycznych ikon, przez wille aż po zanikające blokowiska. Więcej na s. 36 „Niemcy nie przyszli” do 23.02. Muzeum Współczesne Wrocław www.muzeumwspolczesne.pl Pustka, wymazywanie, pamięć, obecność/nieobecność – wokół tych pojęć jest zbudowano najnowszą ekspozycję we wrocławskim Muzeum Współczesnym. Ekspozycja „Niemcy nie przyszli” z jednej strony nawiązuje do rozpowszechnionego wśród mieszkańców, jeszcze na długo po zakończeniu II wojny światowej, lęku przed powrotem do miasta Niemców i jego konsekwencji – przesiedleń, utraty majątku itd. Wystawa odnosi się również do pracy Jerzego Kosałki, zatytułowanej „Demontaż”, z cyklu „Niemcy już przyszli”. Ta ironiczna realizacja przedstawia miniaturowych, niemieckich żołnierzy demontujących wrocławską Iglicę, która w swoim czasie pełniła rolę architektonicznego symbolu polskości i sukcesu władzy socjalistycznej w repolonizacji Ziem Odzyskanych. „Dance, dance, otherwise we are lost” Furheart Gallery Chorzów do 31.01. www.architecturesnob.pl Twórcy nie znają barier - o tym chce nas przekonać Furheart Gallery – nowa przestrzeń, która zainaugurowała swoją działalność w połowie grudnia w Chorzowie. Stoją za nią Tomasz Malkowski i Marcin Szczelina z Architecture Snob. Pierwszą ekspozycją prezentowaną w galerii jest cykl fotografii Bartka Barczyka, jednego z najbardziej uznanych polskich fotografów. Ekspozycja „Dance, dance, otherwise we are lost” („Tańczmy, tańczmy, inaczej jesteśmy zgubieni”) łączy dwie sztuki – taniec (ale i jego choreografia, twórcy muzyki) oraz fotografię. A jej tłem jest architektura w stanie agonalnym.

STYCZEŃ IMM Cologne 19–25.01.2015 Kolonia (Niemcy) www.imm-cologne.com Miejsce spotkań przedsiębiorców z całego świata, dla którego pretekstem jest wielka międzynarodowa wystawa mebli. Poza gigantyczną przestrzenią wystawienniczą (wedle sprawdzonej przez lata receptury „Create. Furnish. Live”) warto zwrócić uwagę na laureatów i wyróżnionych nagrodami Interior Innovation Award. Każdego roku do Kolonii przyjeżdżają producenci, handlowcy i projektanci z kilkudziesięciu krajów świata, a firm obecnych na targach jest już ponad tysiąc. Wszystko dlatego, że IMM to pierwsza w nowym roku impreza targowa, na której środowiska związane z meblarstwem chcą zaprezentować i skonfrontować najnowsze trendy. To co roku prawdziwy raj nie tylko dla wielbicieli wzornictwa, ale też np. architektów wnętrz – targi obejmują kilkadziesiąt kategorii produktów. W zeszłym roku na targach wystawiało się 1,2 tys. firm, a targi odwiedziło 120 tys. osób. Maison et Objet 23–27.01.2015 Paryż www.maison-objet.com Tegoroczna edycja targów otwiera ich nową historię. Nie tylko dlatego, że Maison et Objet obchodzi jubileusz swojego 20-lecia. Targi wciąż się rozwijają, i poza najsłynniejszymi paryskimi edycjami, styczniową i wrześniową, możemy już uczestniczyć w ich azjatyckim i amerykańskim wcieleniu. Matecznikiem targów jednak wciąż pozostaje francuska stolica, gdzie pojawiają się nie tylko najnowsze propozycje projektantów, ale także wiele pomysłów architektonicznych. Specjalnym wydarzeniem targów są również nagrody Designer of the Year, którą otrzymują projektanci podczas każdej edycji Maison et Objet. Już wiemy, że w czasie styczniowego wydarzenia nagrodę odbiorą projektanci z japońskiej grupy Nendo. W zeszłym roku wydarzenie odwiedziło niemal 100 tys. gości.

LUTY Before Tauron Nowa Muzyka 6–7.02.2015 Katowice/Warszawa www.festiwalnowamuzyka.pl Jej muzykę określono jako taneczny hip– hop spod znaku Diplo, choć z określeniem gatunku muzycznego reprezentowanego przez Elliphant następuje problem. Energiczna Szwedka zagościła na letniej odsłonie festiwalu. Tak porwała tłumy, że zaproszono ją znów. I to na dwa koncerty. Pierwszy odbędzie się w katowickim Mega Clubie, a dzień później odwiedzi warszawski Basen. Arena Design 17–22.02.2015 Poznań www.arenadesign.pl Nadchodząca, siódma edycja targów kontynuować będzie tematykę materiałów, tym razem skupiając się na poszukiwaniu innowacyjnych rozwiązań. O materiałach opowiadać będą zaproszeni eksperci – polskie i europejskie sławy projektowania, producenci i obserwatorzy trendów. Gościem specjalnym będzie tym razem londyńskie Studio Barber & Osgerby, jedna z najczęściej nagradzanych i najchętniej zatrudnianych firm projektowych na świecie, pracująca dla takich marek, jak: Vitra, B&B Italia, Venini, Cappellini, Magis, Swarovski czy Established & Sons. Więcej s. 142

Targi Maison et Objet odbędą się w 2015 roku w styczniu i wrześniu (Paryż), w marcu w Singapurze oraz po raz pierwszy w maju w Miami na Florydzie.

Ambiente 13–17.02.2015 Frankfurt (Niemcy) www.ambiente.messefrankfurt.com Krajem partnerskim tegorocznej imprezy są Stany Zjednoczone. Największe na świecie targi dóbr konsumpcyjnych pozwalają na poznanie trendów. Edycja roku 2015 dzieli je na cztery wiodące tematy: clarity+lightness, craft+culture, history+elegance oraz humour+curiosity. Prezentowane produkty zgrupowano, jak co roku, w trzech branżach tematycznych: Dining, Giving i Living. Stockholm Design Week 2–8.02.2015 Sztokholm (Szwecja) www.stockholmdesignweek.com Stolica Szwecji znów ugości najlepszy, nie tylko skandynawski, design. Wraz z istniejącym od 2002 roku Tygodniem równolegle odbywają się targi Stockholm Furniture & Light. Całość składa się z ponad 60 różnych wydarzeń projektowych. Obowiązkowe miejsce dla osób związanych z branżą kreatywną.

MARZEC

KWIECIEŃ

Alexander McQueen: Savage Beauty 14.03–19.07.2015 Londyn (Wielka Brytania) www.vam.ac.uk

Salone Internazionale del Mobile 14–19.04.2015 Mediolan (Włochy) www.salonemilano.it

Zorganizowana w 2011 roku wystawa odnotowała rekordowe liczby odwiedzających. Teraz czas, by pokazano ją w rodzinnym mieście projektanta, a dokładniej w londyńskim Victoria & Albert Museum. Ekspozycja stanowi retrospektywny przegląd wszystkich prac – od kolekcji dyplomowej z 1992 roku, przez projekty dla największych tuzów branży tekstylnej, aż po te nieukończone.

Najważniejsze wydarzenie targowe na świecie, którego specjalnie rekomendować nikomu nie trzeba. Do Mediolanu zjeżdża się cały projektowy świat, ze szczególnym uwzględnieniem branży wyposażenia wnętrz. Wydarzeniem żyje całe miasto, a z głównymi przestrzeniami targowymi na równych prawach funkcjonują galerie i showroomy w wielu mediolańskich dzielnicach. Zbliżająca się 54. edycja być może będzie rekordowa – w Mediolanie coraz częściej mówi się o wychodzeniu z kryzysu, a same targi poszukują nowych rozwiązań, także tych wystawienniczych. Wiemy już, że ceniony architekt i projektant Michele De Lucchi, który w dużym projekcie zatytułowanym „The Walk” zagłębi się w tematykę miejsc pracy we wciąż zmieniającym się świecie nowych mediów, technologii, dostępności itd.

International Motor Show and Accesories 5–15.03.2015 Genewa (Szwajcaria) www.salon-auto.ch Jedna z najstarszych imprez branży motoryzacyjnej na świecie. I choć impreza odbędzie się po raz 86., tak naprawdę odbywa się w 100. rocznicę swojej pierwszej edycji. Na to wydarzenie co roku przygotowuje się cała branża – każdy z producentów chce zaprezentować nowości, które być może już niebawem będą zdobywać nasze drogi.

Paryskie targi Maison et Objet przyznają nagrody Designer of the Year. Wśród jej tegorocznych laureatów znalazł się m.in. Brytyjczyk Tom Dixon. W przyszłym roku tytuł trafi m.in. do japońskiego studia Nendo. Oczywiście celebracja nagrody to niejedyne przykuwające uwagę targowe wydarzenie. Ale czy mogłoby być inaczej, skoro ostatnie edycje paryskich targów odwiedza regularnie ok. 100 tys. osób?

designalive.pl


Kreacje z natury

Konkurs Warsztaty performance

Instalacja by Przemo Łukasik 2.11.2014–30.05.2015 Soho Factory, Warszawa Kolekcja Smaki Życia 2015 17–20.02.2015 Arena Design, Poznań

Więcej s. 46

www.kreacjeznatury.pl www.barlinek.com.pl www.designalive.pl

Przy współpracy z Barlinek Institute of Design


148 Dział

designalive.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.