Design Alive #11/2014

Page 1

magazyn pięknych idei

nr 11 lato 2014   cena 20 zł (w tym 5% vat)

podróż 11


www.bonaldo.it Big Table design Alain Gilles



4 spis treści

NEWSLETTER 12 nowości, wiadomości, ciekawostki na dobry początek

FELIETONY 40 KRYSTYNA ŁUCZAK–SURÓWKA Selekcja Dekada MMM 128 AGNIESZKA JACOBSON–CIELECKA Czy design może... ...być inteligentny? 130 JANUSZ KANIEWSKI Drive Dolce far tutto. Kocham moją pracę 132 GRZEGORZ KWAPNIEWSKI Rzeźnik pisze o spaghetti bolognese

RZECZY 54 Irracjonalne emocjonalne i nieuzasadnione wybory… na lata 84 Sztokholm skandynawskie nowości na targach w stolicy Szwecji 127 MUST HAVE Materialistki Wybiera Beza Projekt

42 Bon voyage! Rzecz o sensie podróżowania 134 Naszego powszedniego Metafizyka wypieku chleba

MEDIOLAN 45 Lista obecności na najważniejszym wydarzeniu targowym na świecie 50 Mediolan wyłowione z premier perły 52 A to Polska właśnie czyli Polacy w Mediolanie

MIEJSCA 61 W drogę! Absolutnie subiektywny przewodnik po inspirujących hostelach 86 Rejs liniami kontrastu Chorwacja jakiej nie znaliście 92 KOOPERACJE Gdynia Miasto w każdym wieku

ARCHITEKTURA 68 Cienka zielona linia dom z wewnętrznym ogrodem 74 Syndrom sztokholmski Prostota architektury na wyspie Vindö 98 ARCHIKONY Architektura miłości Sigheru Ban i jego „zrównoważona” Nagroda Pritzkera

MODA 105 Neoklasyk Olga Nieścier o nowej elicie awangardowo-klasycznej 109 Korzenie uniwersalne moda w poszukiwaniu prawdy

LUDZIE 113 Zanim odejdą przejmujące fotografie Jimmy'ego Nelsona 117 Wielokulturowe DNA Maria Jeglińska przeciw stereotypom 120 Siła sióstr szwedzkie rodzeństwo Eklund 125 Untune przypadek Natalii Zamilskiej

SZTUKA 140 Figury niemożliwe Polska na Biennale Architektury w Wenecji

WYDARZENIA 137 Koktajl 138 Milan Design Week w naszym obiektywie 144 Kalendarium Co przed nami? 136 TRENDBOOK Muzealna gorączka Elektroniczna wróżka Świadomość na drodze

✭ TATRZAŃSKA ATLANTYDA odkryta (pod partonatem „DA”) nakładem Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego i Muzeum Tatrzańskiego przez Piotra Mazika. Sam autor nie kryje osobistego zachwytu nad pięknem miejsc nieoczywistych, często już utraconych bezpowrotnie. W komentarzach wyczuwa się szczerą radość z odszyfrowania miejsc i postaci uchwyconych w kadrach dziesiątki lat temu. Ponad 300-stronicowy album archiwalnych fotografii Tatr to sposób na przeżycie zupełnie innej wyprawy w pozornie znane miejsca. 99 zł, www.sklep.tpn.pl ✭ IRANIAN LIVING ROOM (s. 56) ✭ THE WEATHER DIARIES (s. 108) ✭ DISASSEMBLY (s. 56) ✭ CZAS PRZESZŁY 2 tomy (s. 56) ✭ GROPIUS pełnia architektury (s. 56) ✭ GIRL ON CANVAS (s. 56)

ZDJĘCIE: mariusz gruszka ultrabrand

11

SZTUKA ŻYCIA


FALL IN LOVE IN PARIS… WITH A SOUP BOWL

SAFI ORGANISATION, A SUBSIDIARY OF ATELIERS D’ART DE FRANCE AND REED EXPOSITIONS FRANCE / DESIGN © BE-POLES - IMAGES © ELODIE DUPUIS


6 edytorial

podróż Ma na imię Rysiu. Pochodzi spod Wrocławia. Przygarnęliśmy go po drodze z Poznania, gdy pełzł dostojnie po workach z ziemią. Ma u nas swoje miejsce. Dostał terrarium ze słoika i doniczki, ma dostatek pokarmu i wilgoci. Bywa wyprowadzany na spacer… Gdyby nie on i przypadkowy przystanek w pewnym centrum ogrodniczym, gdzie zgodził się, niewątpliwie, zostać naszym kompanem, to nie byłoby wspomnień. Ten dzień byłby męczący, trasa nudna i warta zapomnienia. Niespieszne odpoczynki, zachwyty nad zachodzącym słońcem, decyzja by zjechać z trasy i pobłądzić po małych miasteczkach czynią przejazd podróżą. Aż kusi, by tak też myśleć o codzienności, by celebrować każdą jej godzinę. Ten numer, pełen niesłychanych i nieoczywistych miejsc niech będzie inspiracją do letnich eskapad. I choć podpowiemy Wam niejeden cel, to nie zapomnijcie, by nie był ważniejszy od drogi do niego.

Redaktor Naczelna

zdjęcie: mariusz gruszka

Numer 12 we wrześniu

designalive.pl


DZIAŁ 7

Nowa era w domowej sztuce kulinarnej.

The difference is Gaggenau. Eksperci kulinarni – tacy jak znany szef kuchni Wojciech Modest Amaro – dobrze wiedzą, że gotowanie na parze to najzdrowszy sposób przyrządzania dań. Jest delikatne, pozwala zachować witaminy i wartości odżywcze potraw, a nawet wzmacnia ich naturalny smak. Klasyczne grzanie w połączeniu z parą sprawiają, że warzywa stają się chrupkie, a apetycznie przyrumieniona pieczeń skrywa kruche i soczyste wnętrze. Nasz piekarnik parowy Combi z serii 400 to doskonały dowód na to, że każdy może stać się kulinarnym mistrzem, jeśli sięgnie po właściwe metody. Więcej informacji oraz adresy naszych dystrybutorów znajdziesz na stronie www.gaggenau.com lub bezpośrednio w naszym salonie pokazowym w Warszawie, Al. Jerozolimskie 183.

designalive.pl


NR 11 LATO 2014

CENA 20 ZŁ (W TYM 5% VAT)

Z dumą ogłaszamy, że okładka „Design Alive” nr 8 jesień 2013 zdobyła trzecie miejsce w konkursie Grand Front pokonując imponującą konkurencję 115 najlepszych polskich okładek prasowych

Na Okładce Rytm choreografii Alexandra Ekmana nadany krosnami Bolonu więcej s. 20 i 120

Projekt: Barłomiej Witkowski Ultrabrand Zdjęcie: Bryan Huynh

Redaktor naczelna Ewa Trzcionka e.trzcionka@presso.com.pl

Dyrektor marketingu i reklamy Iwona Gach i.gach@presso.com.pl

Znajdziesz nas w sprzedaży w sieciach Empik, Inmedio i Relay oraz w m.in.:

Dyrektor artystyczny Bartłomiej Witkowski b.witkowski@presso.com.pl

Dyrektor wydawniczy Wojciech Trzcionka w.trzcionka@presso.com.pl

Warszawa Vitkac ul. Bracka 9

Redaktor prowadzący on-line Marcin Mońka m.monka@presso.com.pl

International sale Mirosław Kraczkowski mirekdesignalive@gmail.com

Zespół redakcyjny Marcin Mońka, Daria Linert, Angelika Ogrocka, Anna Borecka, Eliza Ziemińska, Olga Nieścier, Róża Kuncewicz, Jarda Ruszczyc, Łukasz Potocki, Wojciech Trzcionka, Hubert Tereszkiewicz, Tomasz Jagodziński, Maja Chitro

Reklama reklama@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 tel. kom.: +48 602 15 78 57

Felietoniści Agnieszka Jacobson-Cielecka Krystyna Łuczak-Surówka Janusz Kaniewski, Grzegorz Kwapniewski Współpracownicy Dariusz Stańczuk rmf Classic, Mariusz Gruszka Ultrabrand, Jan Lutyk

Prenumerata prenumerata@designalive.pl tel. kom.: +48 602 57 16 37 Wydawca Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel./fax: +48 33 858 12 64 e-mail: presso@presso.com.pl

Logo i layout Bartłomiej Witkowski Ultrabrand

Między Nami Cafe ul. Bracka 20 Sklep COS ul. Mysia 3 Cafe d'Arte ul. Asnyka 6 Kraków Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Lipowa 4 Hotel Copernicus ul. Kanonicza 16 Hotel Stary ul. Szczepańska 5 Hotel Pod Różą ul. Floriańska 14 Poznań Concordia Design ul. Zwierzyniecka 3 Sklep COS Stary Browar ul. Półwiejska 42 Katowice Hotel Monopol ul. Dworcowa 5

Skład i łamanie Ultrabrand

Wrocław Hotel Monopol ul. H. Modrzejewskiej 2

Druk Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz. Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64

Traffic Club ul. Bracka 25

Pełna lista miejsc: www.designalive.pl/ magazyn/tu-nasznajdziesz

Copyright © 2014, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

zdjęcia: mariusz gruszka / ultrabrand

MAGAZYN PIĘKNYCH IDEI


ASYMETRIA STUDIO UL. LUCKA 18 · 00-845 WARSZAWA · 0048 (22) 6545458 UL. MALBORSKA 41 · 03-286 · WARSZAWA · 0048 (22) 771 41 93 · www.asymetriastudio.pl STUDIO FORMA 96 UL. STASZICA 9 · 60-528 POZNAN · 0048 (61) 8475743 UL. KS. SKORUPKI 5 · 00-546 WARSZAWA · 0048 (22) 5836858 UL. TRAUGUTTA 1/7 · 50-449 WROCLAW · 0048 (71) 3433233 · www.sf96.pl

www.dedon.de


10 autorzy Jimmy Nelson

fotograf

Na własnej witrynie internetowej określa siebie „fotografem tubylców”. W wieku 20 lat zaczął pracować zawodowo jako fotograf, co kontynuuje nieustannie od 27 lat. Karierę rozpoczął w dość nietypowy sposób. Po dziesięcioletnim pobycie w szkole jezuickiej postanowił przebyć Tybet na piechotę. Relację z tej samotnej, rocznej, podróży opublikował w formie wizualnego pamiętnika, w którym ujawnił nieznane oblicze tego miejsca. Publikacja odniosła sukces, co przyniosło kolejne zlecenia. Jednak przy okazji wykonywania komercyjnych reklam, rozpoczął inny cykl o charakterze społecznym. „Before They Pass Away” to zbiór wykonanych przez Nelsona zdjęć kultur odległych i często nieznanych lub zapomnianych społeczeństw. My prezentujemy go na s. 113

Cooper & Gorfer fotografki

Nazwa ta kryje dwie utalentowane kobiety. Sarah Cooper i Nina Gorfer w 2006 roku postanowiły założyć własne studio. Choć jedna urodziła się w Austrii, a druga jest z pochodzenia Amerykanką, na miejsce firmy wybrały szwedzki Göteborg. W swoich projektach łączą architekturę, sztukę i projektowanie z fotografią. Tworzone przez nie prace można było podziwiać w wielu miejscach na świecie, m.in. w: Sztokholmie, Amsterdamie, Nowym Jorku czy Frankfurcie. Obrazy wykreowane przez Cooper & Gorfer to kontaminacja XVIIIi XIX-wiecznych malunków ze współczesną modą. Najnowsze dzieło, „The Weather Diaries”, doczekało się również publikacji książkowej, a fotografie z niej zobaczycie na s. 42 i 108

Nikon Df

oraz obiektyw 50 mm 1:1,8 G nawiązują wyglądem i sposobem działania do analogowych lustrzanek marki. Aparat zaprojektowano tak, by w jak najszerszym zakresie dać użytkownikowi możliwość kontroli nad procesem fotografowania za pomocą odpowiednich mechanicznych pokręteł, a zastosowanie najnowszych cyfrowych technologii ma zapewnić jakość obrazu na odpowiednio wysokim poziomie. Jak poradził sobie pracując dla nas w tym numerze zobaczcie na s. 45–49, 99, 119, 124, 146 designalive.pl

ZDJĘCIa: archiwa autorów

aparat


DZIAĹ 11

designalive.pl


12 Dział

WYSOKA KULTURA KULINARNA przechować wspomnienia

Ponad 330 lat tradycji zobowiązuje. Zaprezentowane podczas tegorocznych mediolańskich targów Eurocucina urządzenia z serii Vario marki Gaggenau to obiekty najwyższej kultury kulinarnej. Nas urzekły chłodziarki do przechowywania wina, które zapewniają profesjonalne warunki składowania trunków w warunkach domowych, zbliżone do tych, jakie panują w piwnicach winiarskich. Urządzenia dysponują dwoma oddzielnymi strefami, w których możliwa jest niezwykle precyzyjna regulacja temperatury oraz indywidualne sterowanie wilgotnością powietrza. Ekskluzywnie wyposażone wnętrze, pokryte stalą szlachetną i oświetlone elementami LED, a także praktycznie bezwibracyjna praca zapewniają najwyższą jakość wina w domu. 23 999 zł, www.gaggenau.com Agnieszka Król

designalive.pl

1


newsletter 13

Plecak

znad wód Nilu Czerpiący z architektonicznego sposobu myślenia, plecak Nile powstał przez ewolucję znanego projektu Isar. Nowoczesna i oryginalna forma nowej propozycji francuskiej marki Cote & Ciel pozwala na użytkowanie jej zarówno w mieście, jak i na wycieczkach. Plecak jest dostępny w trzech rodzajach tkanin zainspirowanych skałami i minerałami, jakie można spotkać nad brzegami Nilu. Ponadto przystosowano go do bezpiecznego przechowywania urządzeń elektronicznych o rozmiarach większych niż 15 cali. Od 249 euro, www.coteetciel.com Róża Kuncewicz

2 3

zdjęcia: materiały prasowe

Haftowane w drewnie

Brooklińskie studio Magnetic Kitchen to interdyscyplinarny zespół fachowców do zadań specjalnych szczególnie tych z pogranicza projektowania, reklamy i filmu. W ich szerokiej ofercie rozmaitych usług znajduje się także wypalanie laserem. Jeden z ich najnowszych projektów to powstałe przy użyciu siedmiowarstwowej sklejki deski do skateboardingu. Po wielu próbach udało się opracować metodę wypalania dowolnych wzorów na powierzchni drewna. W ten sposób każdy może zaproponować wybrany przez siebie wzór. Tworzone na zamówienie, www.magnetickitchen.com Róża Kuncewicz designalive.pl


14 newsletter

Chmura osobista Parasol światłoczuły

Eliza Ziemińska

Warstwy

czyli jak Färg & Blanche szyją drewno

4 5

2010 rok, modna sztokholmska dzielnica – w takich warunkach powstaje meblarskie studia Färg & Blanche. Męska część duetu, Frederik Färg z zawodu jest stolarzem meblowym, jednak od zawsze pała miłością do mody. Z kolei Emma Marga Blanche od dziecka obcowała ze sztuką. Te doświadczenia zainspirowały ich wspólnie do stworzenia Wood Tailoring, czyli nowoczesnej technologii szycia, której premiera odbyła się na sztokholmskim Furniture Fair. Polega ona na tym, iż kolejne sklejki zszywa się ze sobą, co tworzy fantazyjne wzory. Najbardziej docenionym projektem studia jest Wood Layers Armchair, które otrzymało nagrodę Form +1. Twórcy uważają, że zszyte ze sobą sklejki pokazują wzrost drewna, co również zostało odwzorowane na tapicerce siedziska. Koncept, www.fargblanche.com Angelika Ogrocka designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

Gdy lato w pełni, a słońce w zenicie, czas pomyśleć o kawałku cienia. Holenderska pracownia Toer zaprezentowała na tegorocznych targach w Mediolanie nietypowy „Cumulus Parasol” napędzany energią słoneczną. Kiedy słońce wychodzi zza chmur, ładowany światłem akumulator napędza wiatraczek, który w ciągu 20 sekund napełnia poszycie parasola powietrzem tak, że osiąga on rozpiętość dwóch metrów. Wykorzystany w projekcie biały materiał jest odporny na wodę, lekki i mocny, a aerodynamiczny kształt powoduje, że cała konstrukcja dobrze radzi sobie z podmuchami wiatru, www.studiotoer.com


DZIAŁ 15

IKEA PS ®

2014

© Inter IKEA Systems B.V. 2014

W RUCHU

Najnowsza kolekcja IKEA PS 2014 od maja w sklepach. Zapraszamy! designalive.pl


16 newsletter

6

Głośnik

Boom Boom nie tylko pracuje na akumulatorze przez 15 godzin i łączy się z telefonem czy innymi urządzeniami. Jest też w stanie nas... posłuchać, stworzyć muzykę i przygotować oprawę świetlną. To urządzenie od początku przykuwa uwagę – wyglądem przypomina wielościenną kostkę. Wyposażone w różne dobrodziejstwa, jak Bluetooth i możliwość połączenia kablowego ze sprzętem grającym ma także szereg opcji, które dziś wydają się wyjątkowe. Wbudowane sensory to rodzaj „kapitału na przyszłość” będące aktywowane z czasem, gdy technologiczny rozwój pozwoli na wprowadzenie kolejnych rozwiązań. Już dziś Boom Boom ma czujniki światła, mikrofon oraz akcelerometr. Nie tylko rozpoznaje komendy głosowe, lecz być może będzie miał możliwość wiązania komend z dźwiękiem. Na razie jednak te funkcje są uśpione – tak jak akcelerometr, może tworzący w przyszłości muzykę. Póki co, cieszmy się głośnikami, bo kiedyś pojawi się kolejna zaskakująca aktualizacja, czyli lista funkcji mających się pojawić, która wciąż się wydłuża. Projekt: Mathieu Lehanneur, 199 euro, www.mathieulehanneur.fr, www.binauric.com Marcin Mońka
 designalive.pl

zdjęcie: materiały prasowe

na komendę



8

18 newsletter

Z kłębka powstałeś

7

Śluby panieńskie Londyńska wystawa sukien

Prawie 80 sukien ślubnych z ostatnich dwóch stuleci to nie tylko inspirujący ślad dla antropologów kultury, ale być może i współczesnych nowożeńców. Bo przecież, w myśl wypróbowanych zasad, pewne zwyczaje pozostają niezmienne. Charles Frederick Worth, Norman Hartnell, Charles James, John Galliano, Christian Lacroix, Vivienne Westwood czy Vera Wang – lista projektantów, których kreacje można oglądać w Londynie, jest naprawdę długa. Uwagę przykuwają także stroje gwiazd popkultury, jak choćby purpurowa suknia ślubna Dity Von Teese, w jakiej wystąpiła podczas ceremonii ślubnej z Marilynem Mansonem. Wszystkim sukniom, od czasów romantycznych począwszy, towarzyszą niezliczone ślubne akcesoria. Wystawę „Wedding Dresses 1775 – 2014” w londyńskim Victoria & Albert Museum można oglądać do 15 marca przyszłego roku, www.vam.ac.uk

i w kłębek się obrócisz

Tylko kłębki wełny pozostały po sweterkach z kolekcji Céline, Chloé, Jil Sander czy Prada, gdy trafiły w ręce holenderskich artystów z formacji Lernert & Sander. Obaj panowie pracowali na zlecenie jednego z butików w Maastricht, oferujących właśnie odzież tych marek. Gdy właścicielka butiku Kiki Niesten postanowiła zmienić aranżacje w związku ze zbliżającym się czasem premier nowych kolekcji, zaangażowała do współpracy Lernerta Engelbertsa i Sandera Pluga. Artyści drogocenne sweterki po prostu... spruli. I z każdego z nich utworzyli kłębek wełny z metką producenta. Zważywszy, że cena ubrania tych marek rozpoczyna się od 1,5 tys. euro wychodzi na to, że holenderski duet stworzył jedne z najdroższych kłębków wełny. Całą akcję nazwali „Last Season”. Mocna, kontrowersyjna akcja kontestująca zamiłowanie do metek i konsumpcyjny szał. To już kolejna istotna inicjatywa duetu. Wcześniej, w 2012 roku przygotowali „Everything”, polegający na stworzeniu nowego zapachu perfum. Wówczas jednak do jednej fiolki zlali wszystkie wyprodukowane w tym roku linie zapachowe, www.lernertandsander.com Anna Borecka

Anna Borecka

YEYO

na zapytanie

Marka Yeyo istniejąca od pięciu lat wywodzi się z tradycji streetwearu. Niełatwo do niej dotrzeć. Jej założycielka od początku dba o zachowanie niszowości, a jeśli już nawiążemy kontakt z Yeyo (np. za pośrednictwem Facebooka), jesteśmy zapraszani na indywidualne spotkania do pracowni. Mimo że stawia na subtelną formę promocji, fanów projektów jest coraz więcej. Stylistyka marki wychodzi od klasycznych założeń, operując delikatnymi zmianami – nietypową długością czy przeskalowywaniem. Jej projekty wyróżnia szeroka gama kolorów, jednak kluczową wartością jest wielofunkcyjność. – Ubrania Yeyo można zakładać na wiele sposobów, zmieniając kształt, kolor, funkcję, uzyskując zaskakujące metamorfozy w obrębie jednego projektu. Najlepszym przykładem są modele zaprojektowane tak, by można je było zakładać do góry nogami, stwarzając kolejną wersję kreacji. Bawić można się całą formą lub subtelnie samymi detalami, wydłużając i skracając mankiety, nogawki, długość całego ubrania – przekonuje projektantka, która chce pozostać anonimowa. Najpopularniejszymi projektami Yeyo są bluzy damskie i męskie, poza tym kolekcja obejmuje koszulki, spodnie, sukienki, czapki… Dostępne na zapytanie, www.yeyoway.com Marcin Mońka designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

9


promocja 19 Projekt futurystycznej Mazdy Whisper autorstwa Macieja Meroniuka

10 Rekordowa Mazda design 2014

Zakończyła się piąta edycja ogólnopolskiego konkursu Mazda Design dla projektantów i wielbicieli designu. Wpłynęło 1237 prac, w tym 909 w kategorii suknia wieczorowa i 328 w kategorii samochód luksusowy Mazda. To rekordowa liczba zgłoszeń w historii konkursu

W skład jury weszli Ikuo Maeda – główny projektant Mazdy, Janusz Kaniewski (przewodniczący jury, projektant Kaniewski Design), duet polskich projektantów Paprocki & Brzozowski oraz aktorka, pasjonatka motoryzacji – Anna Dereszowska. Oprócz jurorów, na prace konkursowe głosy oddawali również internauci. Spośród nadesłanych prac jury wybrało te, które najlepiej odzwierciedlają filozofię Kodo: Dusza Ruchu – odznaczają się innowacyjnością, przełamywaniem konwencji, odwagą, indywidualizmem i są po prostu piękne. Nagroda główna w kategorii samochód została przyznana Maciejowi Meroniukowi (absolwent Instytutu Wzornictwa na Politechnice Koszalińskiej) za projekt futurystycznej Mazdy Whisper. Zwycięzca otrzymał 10 tys. zł oraz możliwość zrealizowania prototypu samochodu w skali 1:5 podczas stażu w pracowni Kaniewski Design. Nagroda Grand Prix w kategorii suknia wieczorowa przypadła Weronice Oleś z Chorzowa (studentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi). Zwyciężczyni otrzymała 10 tys. zł. Dodatkowo jej projekt zostanie zrealizowany przez duet Paprocki & Brzozowski. – Rynek motoryzacyjny czeka na przełamanie kanonu i szablonowego stylu w projektowaniu aut. Projektant musi przewidywać, wyprzedzać epokę – mówi juror, Janusz Kaniewski. Według laureata, pojazdy może zaczną się unosić na poduszce magnetycznej parę centymetrów nad ziemią, tak jak Mazda Whisper i zniknie pojęcie „geometrii zbieżności kół”, bo ich nie będzie. Natomiast zwycięska suknia wieczorowa w szlachetny sposób łączy europejską tradycję haute couture i intuicyjnie odczytywany motyw japoński – zaskakujące rozcięcie, dokonane niczym precyzyjnym mieczem samuraja. Co ważne, obydwie kreacje – samochód i suknia – zdają się być stworzone do wspólnego występu, co świadczy o trafnym odczytaniu spójnej filozofii marki Mazda przez ich twórców. W konkursie przyznano też wyróżnienia, otrzymali je: Joanna Ciszak, Łukasz Myszyński i Michał Koziołek. www.mazdadesign.pl

Suknia wieczorowa Weroniki Oleś


20 newsletter

Architektura mozaiki

11

Tkać –tańcząc Bolon premierowo

Carwan Gallery to jeden z najsłynniejszych ośrodków poświęconych sztuce i wzornictwu na Bliskim Wschodzie. Funkcjonująca w Bejrucie (Liban) galeria nie tylko działa stacjonarnie, ale również odwiedza ważne wydarzenia, gdzie prezentuje obiekty powstałe specjalnie dla niej bądź z jej inicjatywy. Jednym z twórców związanych blisko z galerią jest India Mahdavi, działająca we własnym studiu od 1999 roku projektantka, łącząca w swoich pracach język współczesnej estetyki z rygorami narzucanymi przez rozwiązania architektoniczne. Jej najnowsze projekty to Landscape Table Series oraz Landscape Vases Series. Obie kolekcje były ostatnio prezentowane podczas Tygodni Designu w Dubaju i Nowym Jorku. W serii stolików nawiązała do XVI wiecznych tradycji otomańskich i ówcześnie powstających płytek kwarcowych. By jest stworzyć, Mahdavi wykorzystała ceramiczne mozaiki oraz elementy konstrukcyjne wykonane z mosiądzu. Natomiast seria wazonów to przede wszystkim wykorzystanie szkliwa ceramicznego oraz złota, które posłużyło do stworzenia powłoki wewnętrznej. Ceny na zapytanie, www.carwangallery.com Jarda Ruszcyc

12

Spokój szwedzkiej natury czuć w nowej kolekcji wykładzin tkanych z syntetycznych przędz. Działającą od 65. lat firmą Bolon kierują obecnie siostry Annica i Marie Eklund (więcej czytaj na s. 120). Od początku swego istnienia marka stara się dbać o środowisko: pierwsze produkty powstały z odpadów, a w tym roku całkowicie zrezygnowano ze stosowania szkodliwych ftalanów we wszystkich produktach. Ich najnowsza realizacja to seria Silence – wytrzymałe wykładziny tkane unikalną techniką, która pozwala na tworzenie trójwymiarowego efektu jak w tkaninach żakardowych. Produkty mienią się i wyglądają inaczej w zależności od kąta patrzenia. Ponadto są niezwykle trwałe, a jednocześnie przyjemne w dotyku. Dostępne w kilku wariantach: rolki, pocięte na elastyczne płytki lub jako panele. Możemy wybierać różne wersje: puls, rytm, ruch oraz drgania w kolorach takich, jak przykładowo: łaskawy, zmysłowy czy rozświetlający. Cena podawana przy zamówieniu, www.bolon.com Angelika Ogrocka designalive.pl


DZIAĹ 21

designalive.pl


22 newsletter

13

W ukryciu Mikrohigiena

Ta tajemnicza, drewniana skrzynia, zainspirowana rozwiązaniami pochodzącymi z jachtów, ujawnia swoje zastosowanie dopiero po otwarciu. „Hidden” to nowy koncept włoskiego projektanta Giulio Gianturco dla marki Makro. Wewnątrz znajduje się umywalka z kranem, lustra i półeczki – wszystko, co potrzebne do porannej toalety. Skrzynia została wyposażona w specjalny mechanizm, który ułatwia swobodne otwieranie i zamykanie, www.makro.it Róża Kuncewicz

14

Diptique Rytuały piękna

Anna Borecka

Zapach 10 000 dolarów Jubileusz CB I Hate Perfume

Tak świętuje się jubileusze wśród perfumiarzy. Znana amerykańska marka CB I Hate Perfume wprowadziła okolicznościową kolekcję, którą tworzą zapachy z całej historii marki. Nazywa się The Box i rzeczywiście cała zawartość mieści się w ekskluzywnym pudełku wykończonym płótnem. Każde perfumy trafiły do specjalnie zaprojektowanej buteleczki o pojemności 15 ml, do której dołączona została karteczka z opisem i historią. W sumie The Box zawiera 40 rozmaitych kompozycji zapachowych. Wykonywany jest ręcznie na zamówienie, a każdy egzemplarz jest osobiście podpisywany przez Christophera Brosiusa, założyciela firmy. The Box będzie można stale uzupełniać, ponieważ firma już zadeklarowała, że każdy kolejny nowo powstały zapach będzie mógł znaleźć miejsce w pudełku. Kolekcja kosztuje 6,5 tys. dolarów oraz 10,5 tys. dolarów w wersji z zapachami Rare Flowers. Perfumy CB I Hate Perfume są dostępne w neoperfumerii Galilu w Warszawie, www.cbihateperfume.com Anna Borecka

Zdjęcia: materiały prasowe, Michael Weiss

Trudno w to uwierzyć, ale Diptyque towarzyszy nam już od ponad pół wieku. Wszystko rozpoczęło się w 1961 roku, gdy trójka przyjaciół, Desmond Knox–Leet, Christiane Gautrot i Yves Coueslant, postanowiła otworzyć butik na bulwarze Saint Germain w Paryżu. Dwa lata później zaprezentowali swoją pierwszą pachnącą świeczkę o zapachu głogu. Od tego czasu Diptyque stało się synonimem niepowtarzalności i naturalności – jedna z pierwszych zastosowanych receptur pochodziła z XVI wieku. Przez lata znakiem rozpoznawczym marki stały się nie tylko świece zapachowe, kadzidełka czy spreje, ale także kosmetyki do ciała i perfumy. Ostatnio firma zaprezentowała linię L’art du soin pour le Visage składającą się z pięciu produktów i są to pierwsze kosmetyki pielęgnacyjne Diptyque do twarzy. Ideałem marki stało się przygotowanie kosmetyków, które oddawałyby charakter dawnych japońskich rytuałów piękna. Skład wszystkich nowych produktów jest w pełni naturalny, a pozyskiwane roślinne ingrediencje są poddawane tzw. powolnej ekstrakcji. Ceny rozpoczynają się od kilkudziesięciu złotych, www.diptyqueparis.com


DZIAŁ 23

merano family grows design / Alexander Gufler A/IT

Showroom TON 02-797 Warszawa, Al. Komisji Edukacji Narodowej 47/u10 Informacja o najbliższym salonie w Polsce tel. 22 406 20 00, warszawa@ton.eu www.ton.eu

Premierowe modele Merano i stół Stelvio z Kolekcji Mediolan 2014 już w sprzedaży - 5 lat gwarancji. Wybierz i zobacz kolor i tkaninę dowolnego produktu, samodzielna konfiguracja na www.ton.eu

designalive.pl


Klocki do pisania

z Lego wszystko się da

16

17

To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich osób z „pokolenia Lego” – a podobno aż połowa z nas przyznaje się do zabawy w dzieciństwie popularnymi duńskimi klockami. Być może niedługo sentymentaliści będą mogli powrócić wspomnieniami do dawnych czasów i kultowymi zabawkami posługiwać się także w pracy. Jason Allerman, który bywa nazywany „Lego artystą”, skonstruował zupełnie sprawną klawiaturę, w której wykorzystał ikoniczne klocki. Urządzenie sterujące zostało wyposażone w najistotniejsze znaki i symbole, a w części z nich posłużył się zamiennikami, które w przyszłości mogłyby zrewolucjonizować myślenie o symbolicznym zapisie. Bo jeden z klawiszy (Caps Lock) przyjął formę... czerwonej czapeczki bejsbolistów. Unikat, www.jkbrickworks.com

zdjęcia: materiały prasowe

Anna Borecka

Holenderka

uploaded

Wydawać by się mogło, że w mieście rowerów już niewiele można zdziałać, by usprawnić przemieszczanie się na dwóch kółkach. Fietsklik – startup z Amsterdamu, postawił sobie za cel stworzenie gamy produktów, która ułatwiłaby rowerową logistykę. Wszystko zaczęło się od poszukiwania sposobu na przewiezienie skrzynki pełnej piwa. Oprócz pojemnego bagażnika, w kolekcji pojawią się niebawem koszyki, torby oraz siedzonka dla dzieci. Wszystko to przyczepiane do uniwersalnego i prostego w obsłudze zaczepu. Od 35 euro, www.fietsklik.com Eliza Ziemińska

18


newsletter 25

Halfbike Prawie rower

Mieszkańcy dużych miast dobrze znają zalety niewielkich pojazdów, którymi można wślizgnąć się nawet w najbardziej zapchaną miejską arterię. Dlatego pomysł marki Kolelinia nie budzi zdziwienia, należy raczej do grona najbardziej oczekiwanych rozwiązań. Ten „półrower” to nie tylko gwarancja dotarcia do określonego celu w określonym czasie, ale także brak obaw, że pozostawiony na ulicy... zniknie bez śladu. Halfbike jest tak skonstruowany, że zmieści się do windy. I na tyle lekki, że bez problemu wniesiemy go po schodach. Stworzony z metalu (rama jest aluminiowa) oraz wytrzymałej, specjalnie impregnowanej sklejki sprawia, że miejska podróż zamienia się w czystą przyjemność. Wkrótce będzie dostępny. Cena 1 000 dolarów, www.halfbikes.com, www.kolelinia.com Jarda Ruszczyc

Lotus

jednośladowy

19

Pierwszy w historii Lotusa motocykl stal się faktem. Znany producent stworzył go w kooperacji z zespołem wyścigowym Kodewa. Wśród fanów motoryzacji była to jedna z bardziej oczekiwanych nowości tego roku. W końcu stało się: motocykl C-01 jest jednostką V2 o mocy 200 KM. Będzie ważyć (bez paliwa i załadunku) 180 kilogramów. Z wyglądu przypomina nieco cruisera. Pojazd trafi do sprzedaży, specjaliści z branży motoryzacyjnej przewidują, że będzie kosztować ogromne pieniądze – a to dlatego, że C-01 ma być elitarny i unikatowy. Producent już zapowiedział, że powstanie zaledwie sto egzemplarzy. Do jego produkcji wykorzystano m.in. włókno węglowe oraz tytan. Stylistą pojazdu jest Daniel Simon, który stworzył również motocykle do filmu „Tron: Dziedzictwo”. W fazie produkcji, www.lotuscars.com Jarda Ruszczyc

designalive.pl


20

26 kooperacje porsche

RYK GTS Minister Zdrowia ostrzega! Jazda Porsche Cayman GTS i Boxster GTS uzależnia

Porsche Cayman GTS i Boxster GTS to dwa najszybsze samochody Porsche z centralnie montowanym silnikiem. Skrót GTS oznacza „Gran Turismo Sport” i jest obietnicą najlepszych osiągów. Silnik w tym aucie to zmodyfikowana jednostka z modeli Boxster S i Cayman S o pojemności 3,4 litra. W wersji GTS osiągają one odpowiednio: dla Boxstera – 330 KM, a dla Caymana – 340 KM. Osiągi tych aut są równie imponujące. Kabriolet osiąga prędkość 100 km/h już po 4,7 sekundy. Coupé jest nieco szybsze wystarcza mu 4,6 sekundy. Prędkość maksymalna, według zapewnień producenta, to odpowiednio 281 km/h i 285 km/h. Ale to wszystko suche fakty… Testowałem oba samochody na wąskich i krętych drogach Majorki, gdzie wspólnie z czwórką dziennikarzy z Polski mieliśmy niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w prezentacji nowych usportowionych wersji GTS Porsche Cayman i Boxster. Już sam wygląd tych modeli zapowiada niezłą zabawę. W prawdziwe potwory wozy te zmieniają się po wciśnięciu przycisku Sport Plus. Układ wydechowy zaczyna oddychać pełną piersią. Przy obrotach powyżej 7 000 na minutę po subtelnym dźwięku zostaje wspomnienie. Do uszu dociera najwspanialszy dźwięk, jaki może tylko istnieć w samochodzie. To ryk, który oznajmia wszystkim wkoło, że nadciąga maszyna połykająca kilometry w niesamowitym tempie. Szukasz tylko możliwości przejazdu przez przełęcze, serpentyny i tunele. Całe auto z każdym kopniakiem krzyczy po Tobie: „Nie odpuszczaj! Ja mogę więcej i chcę więcej!”. Mieliśmy też przyjemność pojeździć na torze Circuit Mallorca pod okiem samego Waltera Röhrla, niemieckiego kierowcy rajdowego i wyścigowego, dwukrotnego rajdowego mistrza świata. To dopiero była zabawa! Taki tor jest miejscem, gdzie naprawdę można się zmierzyć z autem. Liczy się tylko: droga, auto i ty. Wydaje się, że zbliżasz się do limitu, ale… okazujesz się najsłabszym ogniwem w tym trio. Nagle w głowie przypominają mi się słowa mojego pierwszego wspaniałego trenera narciarstwa sprzed wielu lat. Wujek Koterbski zwykł mówić, że narty pojadą same, tylko im w tym nie przeszkadzaj! I tak też uczyniłem. Odtąd zabawa była przednia, www.porsche.pl Tekst i zdjęcie: Tomasz Jagodziński

designalive.pl


FIN

DZIAĹ 27

www.marbetstyle.com

designalive.pl


28 newsletter

Składak

22

Regał na zawiasach

Przywykliśmy do kupowania mebli w paczkach, a nawet do samodzielnego montażu. Chociaż nie jest to zły system, ma jednak jeden mankament – instrukcję składania. Czy można połączyć zalety łatwych w transporcie, a dzięki temu tanich mebli, z prostotą montażu? Meike Harde, niemiecka projektantka znalazła na to sposób. Jej Stockwerk (z niem.: „piętro”) to prototypowy regał, który dzięki zastosowaniu zawiasów, zamiast kołków i wkrętów, nie tylko składa się na płasko, umożliwiając dogodny transport i przechowywanie, ale także pozwala na regulację jego wysokości w zależności od potrzeb. Koncept, www.meikeharde.com Eliza Ziemińska

21 Klik, klik

Koniec z bałaganem na wieszakach. Niemiecko–łotewska para projektantów, Georg Dwalischwili i Janis Karklins ze studia Flow Design, całkowicie przedefiniowała wygląd zwykłego wieszaka na ubrania. Wystarczył prosty zabieg polegający na zastąpieniu haka magnesem, by zupełnie zmienić sposób prezentowania ubrań. Ponadto, dzięki sile magnetycznej, wieszaki są rozłożone w równych odstępach, przez co ekspozycja wygląda zawsze na uporządkowaną. Dodatkowym atutem jest to, że można je przyczepiać do dowolnej, metalowej powierzchni. Koszt trzech sztuk to minimum 149 dolarów, www.cliqishere.com Róża Kuncewicz

designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

Wieszak magnetyczny


kooperacje ikea 29

Demokracja w mieszkaniu Nowa kolekcja Ikea PS po raz pierwszy z Polakami!

ZDJĘCIA: IKEA

23

Nazwa kolekcji Ikea PS pochodzi od łacińskiego „post scriptum”, co oznacza dopisek do listu zamieszczany na końcu, po podpisie. Firma postanowiła w ten sposób nazwać swoje wyjątkowe kolekcje, ponieważ stanowią one swego rodzaju ważny „dopisek” projektantów do regularnego asortymentu

Maja Ganszyniec, Paweł Jasiewicz, Krystian Kowalski i Tomek Rygalik to polscy projektanci, którzy stworzyli meble z najnowszej kolekcji Ikea PS niedawno wprowadzonej do sprzedaży. Kolekcja powstała z myślą przede wszystkim o współczesnych nomadach – osobach dynamicznych, które często zmieniają miejsce zamieszkania lub wystrój wnętrza. Do pracy nad kolekcją PS 2014 światowy gigant wyposażenia wnętrz wybrał zespół 15 młodych projektantów z całego świata. Wśród nich znalazło się aż czterech Polaków: Tomek Rygalik, który zaprojektował stolik zintegrowany z lampą oraz Maja Ganszyniec, Paweł Jasiewicz i Krystian Kowalski – autorzy sekretarzyka. – Do projektu zostaliśmy zaproszeni jesienią 2010 roku, razem z projektantami z całego świata. Zbiegiem okoliczności i dosyć symbolicznie, na pierwsze warsztaty lecieliśmy dokładnie 50 lat od pierwszej wizyty twórcy Ikea, Ingvara Kamprada, w Polsce – opowiada Maja Ganszyniec. – Tym samym, zapraszając polskich projektantów, firma rozpoczęła nowy etap współpracy z naszym krajem. Każda z osób zaproszonych do współpracy miała przedstawić kilka pomysłów na nowe meble i artykuły wyposażenia wnętrz. – Pojawiły się meble bardzo różne kulturowo, ale równocześnie bardzo spójne. Potrzeby ludzi

w zglobalizowanym społeczeństwie, czy to w Warszawie czy Szanghaju, są przecież uniwersalne – tłumaczy Krystian Kowalski. W ten sposób powstała kolekcja ponad 50 mebli i akcesoriów przede wszystkim dla młodych duchem ludzi z dużych miast, którzy żyją w ciągłym ruchu, często się przeprowadzają i nierzadko mieszkają na bardzo małej przestrzeni. Ikea PS 2014 ma sprostać tym wyzwaniom, dopasowując się do zmieniających się potrzeb i warunków życia. Najnowsza Ikea PS jest już ósmą kolekcją z tej serii. Początki projektu sięgają 1995 roku. Stworzona wówczas pierwsza kolekcja PS nawiązywała do szwedzkich korzeni i stale żywej w IKEA tradycji „demokratycznego wzornictwa”. Koncepcja ta polega na tworzeniu mebli i artykułów wy-

Tomek Rygalik zaprojektował stolik zintegrowany z lampą Sekretarzyk stworzyli: Maja Ganszyniec, Paweł Jasiewicz i Krystian Kowalski

posażenia wnętrz, które są ciekawie zaprojektowane, dobre jakościowo, funkcjonalne i wykonane z dbałością o środowisko naturalne, a jednocześnie przystępne cenowo, aby jak najwięcej ludzi mogło sobie pozwolić na dobre wzornictwo w swoim domu. Projektanci, którzy pracowali przy tworzeniu kolekcji PS 2014, chętnie podpisują się pod swoimi dziełami. Podkreślają, że współpraca z marką była wyjątkowa i wiele ich nauczyła. Również szwedzka firma była bardzo zadowolona z efektów i nie wyklucza wspólnych projektów w przyszłości. www.ikea.com/pl


30 newsletter

Sztuka o sztuce

Wewnętrzny kompas

Kilar Kolekcjonerski rarytas

Nie tylko dla melomanów, ale także wielbicieli dobrych projektów graficznych – Marcin Mońka oto box z muzyką Wojciecha Kilara. Takiego wydawnictwa jeszcze u nas nie było. Zmarły pod koniec zeszłego roku jeden z najznakomitszych polskich kompozytorów, przez lata był związany z Katowicami i śląskim środowiskiem muzycznym. Zinterpretować jego dzieła jak nikt inny potrafi tyska Orkiestra Kameralna Aukso. Spotkanie kompozytora z młodym i cenionym w Europie ensemblem, dowodzonym przez Marka Mosia zaowocowało znakomitymi nagraniami kameralnych utworów – na płytach znalazły się: „Mała uwertura”, „II Koncert fortepianowy”, „Exodus, „Orawa”, „Siwa Mgła”, „Krzesany” oraz „Kościelec”. Dzieła zapisano na dwóch płytach CD oraz płycie analogowej. Cały zestaw z muzyką trafił do pokrytego niebieskim płótnem pudełka, w którym odnajdziemy również książeczkę zawierającą ostatnią sesję zdjęciową Kilara w jego domu. Nie ma tam żadnych tekstów, jedynie fotografie oraz muzyka. Kolekcjonerski box „Kilar/Moś/ Aukso” wydała Instytucja Miasto Ogrodów w Katowicach, a za projekt graficzny odpowiadał Wojciech Kucharczyk. Wydawnictwo jest pierwszą odsłoną projektu „Mistrzowie Muzyki”, w ramach którego w tym roku zostanie wydana jeszcze płyta z muzyką Henryka Mikołaja Góreckiego. 150 zł, www.miasto-ogrodow.eu Marcin Mońka

Rekonstrukcja

Zielnik fotograficzny

Jedna z pierwszych pozycji wydawnictwa Mundin, założonego w zeszłym roku przez kolekcjonerkę sztuki Grażynę Kulczyk i artystę Honzę Zamojskiego, to „Disassembly”. Rodzaj projektu fotograficznego autorstwa Pawła Bownika, który rozrósł się do rozmiarów albumu. Ambicją założycieli jest publikowanie książek będących czymś więcej niż tylko katalogiem wystawy, czy monografią artystyczną. Kolejne pozycje wydawnictwa charakteryzują się pięknymi oprawami nawiązującymi do tradycji rzemiosła poligraficznego. Tak jest też w przypadku tytułu wypełnionego zdjęciami Bownika. Polski fotograf w swoich pracach porusza tematy związane z młodością, rekonstrukcją wartości i oddziaływaniem zjawisk technologicznych na codzienne życie. W projekcie „Disassembly” autor rozbiera na części kwiaty, a następnie, korzystając takich narzędzi, jak: kleje, taśmy bądź linki, składa ponownie w możliwie niezmienionej formie. Przedstawiane na pięknych, przeestetyzowanych fotografiach okaleczone rośliny przywołują skojarzenia z naukowym eksperymentem i inspirują pytanie o proces, jaki każda z nich musiała przejść, by znaleźć się w publikacji. 120 zł, www.mundin.org Eliza Ziemińska

designalive.pl

25

zdjęcia: materiały prasowe

24

Zamiast sugestii kuratorów i krytyków, czysty głos twórców. Na rynku księgarskim pojawiła się książka, która miłośnikom sztuki pomoże poruszać się wśród najnowszych zjawisk. Żyjemy w czasach, w których bardzo niechętnie podajemy się jakimkolwiek dyktatom. Coraz mniej zaufania mamy też do tych, którzy chcą narzucać nam swoje myślenie i postrzeganie świata, trudno odnajdujemy autorytety. Nie inaczej sprawa wygląda w sztuce najnowszej. Odkąd artyści przestali się poddawać dyktatom określonych teorii, każde miejsce na ziemi stało się znakomitą przestrzenią do tworzenia. To dlatego książka Alistaira Hicksa jest tak fascynująca. Pozwolił mówić samym twórcom, są wśród nich m.in. Laure Prouvost (Francja), Anri Sala (Albania), Gabriel Orozco (Meksyk), Sandra Gamarra (Peru), Cai Guo-Qiang (Chiny) i Nandan Ghiya (Indie). To właśnie oni pomagają nam w odnalezieniu „wewnętrznego kompasu”, który pozwoli odszukać bogactwo znaczeń we współczesnej aktywności artystycznej. Alistair Hicks „The Global Art Compass. New Directions in 21st-Century Art”, wydawnictwo Thames & Hudson. 19 funtów, www.thamesandhudson.com


DZIAŁ 31

WNĘTRZA UBRANE FOTELAMI

WWW.SITAG.PL designalive.pl


32 newsletter

27

Powrót do przeszłości

z krzesiwem w ręku

Ręcznie wykonany zestaw do rozpalania ognia to dzieło włoskiego projektanta Francesco Faccina. Re–Fire Kit, bo tak nazywa się ten niecodzienny zestaw, stworzono z wykorzystaniem współczesnych narzędzi i procesów. A jednak wciąż pozostaje bardzo emocjonalnym projektem, sięgającym do tradycji sprzed tysięcy lat. Jego twórca – z perspektywy nowoczesności – opowiada nam, jak ważnym doświadczeniem dla człowieka jest chwila, gdy stwarza ogień własnymi rękami. Francesco Faccin przekonuje, aby od czasu do czasu sięgać do przeszłości, świata dawnych znaczeń, gdy wszystko pozostawało krystalicznie czyste. To zarazem próba powrotu do naszej pierwotnej, wewnętrznej istoty pragnącej prostoty i naturalnych przedmiotów, które wciąż są niezbędne, by przetrwać, www.francescofaccin.it

Zdjęcie: materiały prasowe

Marcin Mońka

designalive.pl


DZIAĹ 33

designalive.pl


34 newsletter

Nocna lampka

szmer światła

28 Kołysanie światłem lampy Moniki Förster

Bezgraniczność fantazji dziecka oraz rzeźby Isamu Noguchiego zainspirowały Monicę Förster do stworzenia serii lamp. Lullaby powstały w kolaboracji szwedzkiej projektantki z duńską firmą Light Years. Już z daleka dają wrażenie lekkości, co jest zasługą ich kształtu oraz użytych materiałów. Papier, czyli główne tworzywo projektu, wykonano z pokruszonego wapienia, który jest wytrzymały i wodoodporny. Minimalizm przedmiotu podkreślają także pionowo biegnące, choć załamujące się na dole, elementy. Biel papieru oraz jasny brąz jesionowych detali pięknie współgrają. Światło jest nienachalne i tworzy przytulny klimat w pomieszczeniu. Dostępne w trzech różnych wymiarach i nieco odmiennych modelach. Ceny: 129 euro za lampę o średnicy 237 mm, 184 euro za tę z 426 mm oraz 280 euro za 588 mm, www.monicaforster.se Angelika Ogrocka

29 designalive.pl

– Powód, dla którego podjęłam temat, był prozaiczny – ani ja, ani moja córka nie lubimy spać w ciemności, a większość lamp świeci zbyt jasno, by móc zasnąć – tłumaczy projektantka Magda Jurek. – Chciałam stworzyć lampę, która dostosowuje się do potrzeb właściciela. Zależało mi jednocześnie na tym, żeby zmiana natężenia światła miała charakter zmysłowy i opierała się na dotykaniu przedmiotu w sposób bardziej „czuły” niż tylko przekręcanie pokrętła – dodaje. W ten sposób, we współpracy z architektem Piotrem Musiałowskim, powstały cylindryczne obiekty świetlne zmieniające natężenie jasności pod wpływem dotyku, co umożliwia dostosowanie jej do potrzeb użytkownika. Przesypujący się wewnątrz lamp szklany piasek tworzy ciekawy rysunek, a jego przemieszczaniu się towarzyszy kojący szmer. 1 600 zł, www.panijurek.pl Eliza Ziemińska


DZIAŁ 35

Siemens Future Living Award 2014 II edycja konkursu na projekt kuchni XXI wieku. www.future-living-award.pl

Kształtuj przyszłość i wygrywaj! Główna nagroda: 15 000 zł! Jakie możliwości wynikają z wykorzystania nowych technologii? W jaki sposób nowoczesne urządzenia mogłyby zburzyć, zmienić albo wręcz zrewolucjonizować klasyczną koncepcję kuchni? Jury konkursu Siemens Future Living Award 2014 czeka na niestandardowe rozwiązania i koncepcje aranżacji kuchni – innowacyjne,

nowatorskie oraz kreatywne. Konkurs skierowany jest do do wszystkich pasjonatów designu. Nie zwlekaj! Zaprezentuj odważne spojrzenie na wzornictwo, architekturę i zrównoważone gospodarstwo domowe przyszłości i pokaż, w jaki sposób marka Siemens może stać się elementem Twojej wizji.

Szczegóły i regulamin konkursu dostępne na www.future-living-award.pl. • Termin nadsyłania prac: 31 października 2014 • Wręczenie nagród: styczeń 2015

Patroni medialni i partnerzy konkursu:

Siemens. The future moving in. designalive.pl




38 newsletter

Bańki mydlane

tajniki ręcznej roboty

Wyglądają tak, jakby za moment miały prysnąć i na zawsze zabrać ukryte w nich, niespotykane skarby. Projekt „Round Square” to seria gablot przeznaczonych do przechowywania drogocennych obiektów. Te szklane, niemal jeszcze płynne bańki, oparte o proste, drewniane konstrukcje powstały dzięki połączeniu dwóch technik rzemieślniczych: dmuchaniu szkła i precyzyjnego stolarstwa. Holenderskie studio Thier & VanDaalen, odpowiedzialne za projekt, w innowacyjny sposób wykorzystało technikę moczonego drewna, która do tej pory służyła jedynie do tworzenia form na szkło, ale nie do konkretnych elementów, www.thiervandaalen.com Eliza Ziemińska

LAWA/ ŁAWA Marki samochodowe nie od dzisiaj biorą się za projektowanie rzeczy spoza kręgu motoryzacyjnego. Zdarzały się już ubrania, akcesoria sportowe, a nawet całe wnętrza. Jednak zaprezentowana po raz pierwszy na tegorocznych targach w Mediolanie sofa Onyx, skonstruowana w Peugeot Design Lab, odróżnia się od innych tego typu propozycji. Trzymetrowe siedzisko powstało w wyniku niezwykle precyzyjnego połączenia włókna węglowego i lawy wulkanicznej. Skała, którą wybrano jako symbol solidności marki, powstała 11 tys. lat temu, a przez millenia lat przenikania wody stała się odporna na działanie mrozu czy jakichkolwiek środków chemicznych. Po specjalnym przygotowaniu, ważąca ponad 400 kg lawa została złączona z lekką konstrukcją węglową. Projekt nawiązuje do konceptualnego samochodu Onyx, którego karoseria powstała przez zestawienie miedzi i włókna węglowego, www.peugeotdesignlab.com Eliza Ziemińska

zdjęcia: materiały prasowe

31

30

mebel marki Peugeot

designalive.pl


DZIAŁ 39

Rozgość się na cultuRe.pl designalive.pl


40 Krystyna Łuczak–Surówka SELEKCJA

Dekada MMM

Małe mieszkanko było i jest marzeniem wielu Polaków na starcie samodzielnego życia. Lata 60., okres gomułkowskiej „małej stabilizacji”, można by nazwać dekadą M. M jak meble, MM jak małe mieszkanko, MMM jak meble do małych mieszkań

Widzisz to są dobre, tanie, funkcjonalne meble” powiedział Andrzej, czyli Daniel Olbrychski do Joanny granej przez Elżbietę Czyżewską w komedii muzycznej Stanisława Barei „Małżeństwo z rozsądku” ( 1966 ). Zrobił to zanim weszli do sklepu, w którym jako młoda para mogli dokonać zakupów na raty. Kiedy tańcząc, śpiewają „dziś bardzo się zmienił świat”, bohaterem drugiego planu jest nowoczesne wyposażenie wnętrz, w tym ściana mebli segmentowych. Marzenie Polaków lat 60. Spełnione marzenie. Na początku dziesięciolecia Zjednoczenie Przemysłu Drzewnego zorganizowało konkurs na projekt tanich mebli do całkowitego wyposażenia mieszkania typu M4 o powierzchni 42–48 mkw., czyli trzech pokoi, kuchni, łazienki i przedpokoju dla obowiązującego modelu rodziny składającej się z czterech osób ( 2+2 ). Meble miały spełniać kilka warunków, m.in.: ekonomia konstrukcji i materiałów uwzględniająca warunki produkcji przemysłowej, skala odpowiadająca polskim normom, funkcjonalizm elementów i całego zestawu. Spośród nadesłanych 21 prac do prototypowania wybrano osiem. W roku 1961 rozstrzygnięto konkurs i wyłoniono pięć modeli, które w roku następnym zaprezentowano publicznie. Nagród jednak nie przyznano, bo projekty nie spełniły założenia kosztów produkcji wyznaczonych na 15 tysięcy złotych. Wyróżnienie natomiast otrzymali Bogusława Michałowska–Kowalska i Czesław Kowalski za system mebli „mk” oparty na szkielecie montowanym (przy pomocy śrub) z prostych elementów konstrukcyjnych: designalive.pl

*Historyczka i krytyczka wzornictwa. Wykłada na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Specjalistka od polskiego designu

stypizowanych ścianek bocznych o funkcji nośnej oraz kasetonów, na których umieszczano wybrane elementy funkcjonalne, przykładowo: rozkładane tapczany, fotele, stoły, sekretarzyki czy szafki uzupełniane, w zależności od wysokości naszego M, o nadstawki. Meble kasetonowe, od prototypów przez kolejne wersje i elementy zestawu, wdrożone do produkcji masowej przez Łódzkie Fabryki Mebli, a następnie Bytomskie, królowały niepodzielnie od roku 1962 na wszystkich Targach

Meblowych. Były stałym elementem sklepów meblowych, skąd wkraczały do polskich domów, gdzie możemy spotkać je do dziś. Zmieniły zasadniczo styl mebli przemysłowych. Zaspokoiły potrzeby użytkowników, a także oczekiwania przemysłu na rozwiązania ekonomiczne, minimum elementów i maksimum możliwych przy ich użyciu rozwiązań. Były największym sukcesem polskiego wzornictwa lat 60. Także bazą mieszkań, którą wystarczyło uzupełnić o meble indywidualne, takie, jak przykładowo krzesło stolarskie Marii Chomentowskiej wdrożone w latach 60. przez Zakłady im. Wielkiego Proletariatu w Elblągu. Produkowano ich dużo, były tanie i towarzyszyły projektowi Kowalskich niemal na każdej ekspozycji, stąd kojarzą mi się z nim niemal nierozłącznie. Pokazany na zdjęciu segment pełni funkcję schowka, stołu i biblioteki, więc obok krzesła wybrałam lampę autorstwa Gałeckiego (Stołeczne Zakłady Metalowe nr 2 Przemysłu Terenowego w Warszawie). Mała, nowoczesna lampka do małego mieszkania. Meblościanki, segmenty, kombajny. Z czasem frazę „meble Kowalskich” powtarzano, myśląc o statystycznym polskim „Kowalskim”, a nie o autorach. Dziś wielu sądzi, że „mk” oznacza „meble Kowalskich”, podczas gdy jest to skrót pełnej nazwy systemu – meble kasetonowe. Nie da się ukryć, że, jak w filmowej piosence, meble te „zmieniły nasz świat” i same stały się małżeństwem z rozsądku. Do M jak meble czy M jak mieszkanie można dołożyć M jak małżeństwo. Małżeństwo wzornictwa i przemysłu z lat 60. Stare, dobre, polskie małżeństwo.

portret: rafał placek

Tekst: Krystyna Łuczak–Surówka Zdjęcie: Jan Lutyk


41 Bogusława i Czesław Kowalscy segment A3 i nadstawka B, z zestawu mebli „mk”, projekt 1961, Łódzkie Fabryki Mebli w Łodzi (od 1962 ) Maria Chomentowska krzesło stolarskie, ok. 1960, Zakłady im. Wielkiego Proletariatu w Elblągu A. Gałecki lampka, 1963, Stołeczne Zakłady Metalowe nr 2 Przemysłu Terenowego w Warszawie

designalive.pl


BON VOYAGE! 42 Dział

Ileż to podróży wciąż tli się wokół nas? „Podróż za jeden uśmiech”, „Podróż do kresu nocy”, „Podróże Sindbada Żeglarza”, „Podróże Guliwera” – to tylko pierwsze z brzegu przykłady, znane większości z nas. Niemal każdy pisze swoją prywatną księgę wojaży, której jednak nie publikuje, a zapamiętane obrazki przechowuje w zakamarkach własnej pamięci TEKST: MARCIN MOŃKA zdjęcie: cooper & gorfer

The White Boat z albumu „The Weather Diaries” fotograficznego duetu Cooper & Gorfer. Więcej na s. 108

designalive.pl


sztuka życia 43

C

o takiego jest wszyscy wielkich odkrywców, którzy w podróżowaniu, „wyprawiali się w nieznane”. Dziś, kiedy że od początku niemal każdy skrawek planety w ten ludzkości stało się czy inny sposób możemy dostrzec np. za jednym z najwiękpośrednictwem aplikacji. Już niebawem szych pragnień? pomocną dłoń, przepraszam, ramiona Przecież nieustanz kamerami, wyciągną do nas drony. na podroż, jakiej Potrzebę ciekawości zaspokoimy przed oddawały się ludy kilkudziesięciocalowym ekranem, który wędrowne, nie wyemituje nam nawet... zapach odwieprzetrwała próby dzanych miejsc. A mimo to decydujemy czasu, po wielowiekowych wędrówkach się oderwać od czterech ścian, porzucazwykle znajdując swoje miejsce na ziemi. my technologię, kupujemy bilet, siadamy A jednak sama podróż wciąż wyzwala na rower albo zarzucamy wędrowny specjalny rodzaj dreszczyku, „reisefieplecak i już nas nie ma. Czy to jeden ber”, emocjonalne uniesienie i zapewne z najważniejszych ludzkich atawizmów? wiarę w przeżycie zaskakującej przygody. Wojażowanie symboliczne Właśnie – przygody. Dziś, gdy cały świat Być może jest tak, że podróż symbolicznie mamy właściwie na wyciągnięcie ręki, odzwierciedla ludzką egzystencję. Każdy rozwój technologii pozwala nam na wirw nas snuje własną opowieść, tworzy tualne odwiedziny w nawet najbardziej prywatną narrację, rozciągającą się jedodległych zakątkach globu (a nawet częnak na długie lata. Jest jednak jej postać ści przestrzeni kosmicznej), nie ruszając „skrócona”, rodzaj duchowego trailera, się właściwie z domu, sama podróż wydaje się nawet czymś... ekstrawaganckim. w którym jak w soczewce przeglądają się nasze doświadczenia z wędrówki. I gdyby nie ten element przygodności, Gdy spojrzymy na swoje życie i jego zapewne już dziś urządzenia angażujące historię, najczęściej we wspomnieniach wszystkie nasze zmysły brałyby górę nad kilkugodzinnym lotem samolotem czy też powracają właśnie wątki z podróży. Skąd w ludzkiej naturze taki nieodparjazdą rowerem do nieodległej nam, choć ty pęd do podróżowania? Przemieszczanieznanej bliżej, sąsiedniej miejscowości. my się przecież od czasów najdawniejW drodze od zawsze szych. Dziś już jednak wojażowanie nie Kiedyś podróżowanie miało określony cel, odbywa się z takim trudem jak kilkaset była nim nauka, ważne sprawy polityczlat temu. Nie magazynujemy żywności ne, wymiana handlowa, nie od rzeczy długimi tygodniami przed wyprawą, nie będzie również wspomnieć o religijnych troszczymy się o środek lokomocji, jakim inspiracjach wypraw, często w nieznabywał np. koń. Coraz częściej wystarcza ne. Nieco później motywem wiążącym nam jedynie karta, którą zapłacimy za bipodróżnego z nowymi ziemiami i krajami lety, hotele, restauracje. Czy jednak takie stała się potrzeba poznania – młody – często zaplanowane – podróżowanie, nie dżentelmen nim wstąpił w związki małtraci wiele ze swojego „romantyzmu”? żeńskie wyjeżdżał gdzieś z dala od domu, Któż z nas nie chciałby przeżyć „wypraby przez kilka miesięcy nie tylko zwerywy w nieznane”, jaka dostępna jest dziś fikować własną egzystencję i wartości, ja- tylko nielicznym, mogącym wziąć udział kim hołduje, ale zapewne i nabrać do niej w wyprawach kosmicznych bądź też niedystansu. Było kiedyś takie powiedzenie – przyzwoicie bogatych, jak Austriak Felix „siedząc w domu poznaję świat, podróBaumgartner, skaczący ze stratosfery? Za żując poznaję siebie”. Być może to jeden czasów Krzysztofa Kolumba wystarczyło z kluczy – a podroż to nic innego jak jedynie... zaciągnąć się na okręt, by przez rodzaj wiwisekcji. Pamiętamy zapewne długie miesiące (dla niektórych nawet

lata) zdobywać tę mądrość życiową, którą daje podróżowanie. I doznawać wszystkich tych uniesień i wzruszeń, przynależnych poznawaniu i doświadczaniu czegoś zupełnie nowego, nieznanego, w żaden sposób nie opisanego wcześniej.

Mały wspaniały świat

Świat niewątpliwie nam się skurczył. Podróż w nieznane jest coraz mniej możliwa, co nie znaczy jednak, że wyprawy nie dają już ekscytacji. Każdy swoją wymarzoną podróż przeżywa na własny sposób, angażując takie, a nie inne zmysły; zaspokajając te, a nie inne potrzeby; wreszcie realizując się w tej, a nie innej aktywności. Może ważne jest przede wszystkim „przemieszczanie”, odrywanie się od określonego skrawka ziemi, aby przed dłuższy czy krótszy czas znaleźć się w tym fascynującym świecie „zawieszenia”, lewitowania niemal pomiędzy, jeśli nie dwoma, to nawet kilkoma światami jednocześnie. Gdyby pozbawić ludzkość możliwości podróżowania, zapewne szybko by wyginęła – często takie wizje przedstawiają nie tylko twórcy kina science fiction. Ale to zależność działająca w dwóch kierunkach – ileż to już powieści i filmów traktowało o podróżach rozmaitych „obcych”, którzy docierali na naszą planetę, a efekt ich wizyty dla ludzkości bywał opłakany?

W drogę!

Podróż wyzwala emocje, stymuluje napięcie, może nawet budzić strach. Specyficzną jej odmianą jest podróż do „własnego wnętrza” będącą jedną z najbardziej fascynujących wypraw. Psychologowie i nie tylko oni często uczą, że to właśnie rzadka możliwość, by udać się w nieznane, a wiedza, którą wtedy zdobędziemy, może okazać się zbawienna. Trzeba jednak pamiętać, by ta wędrówka wewnętrzna nie trwała w nieskończoność. Bo pomimo tego, że odkryjemy tam przedziwne lądy – często zarezerwowane wyłącznie dla nas – warto pamiętać, że na ziemi też „czeka na nas świat”. designalive.pl


w w w. d e s i g n a l i v e . p l


mediolan 45

Mediolan. Lista obecności tekst i zdjęcia: wojciech trzcionka

designalive.pl


46 mediolan

Philippe Starck

K

wintesencją Milan Design Week jest stalowa kładka nad torami pomiędzy stacją Porta Genova a via Tortona. Rano wszyscy po niej przebiegają. Wieczorem przejście zapełnia się ludźmi do tego stopnia, że pokonanie tych kilkunastu metrów może zająć nawet godzinę. W czasie tygodnia designu Mediolan budzi się późno. Cały dzień bieganie po targach i wystawach, wieczorem koktajle, imprezy, balety, a sklepy spożywcze otwierają dopiero o 8:30, więc nie ma co się przedwcześnie zrywać. Tłum na ulice wylewa od południa, wieczorami zamieniając się w poszukującą designu ludzką lawę, która rozgrzewa się z godziny na godzinę. designalive.pl

Ronan Bouroullec

Oskar Zięta

Werner Aisslinger

Konstantin Grcic

– Oj tak, to tydzień stresu – wzdycha Lidewij Edelkoort, światowej sławy trendforecasterka, którą spotykam na wystawie „Fetyszyzm w modzie”. Jest jej kuratorką. Wciąż ktoś ją zaczepia, pyta o zdjęcie, autograf. A ona najchętniej schowałaby się w kątku i wyprostowała nogi. – Podczas tygodnia designu możesz próbować zobaczyć wszystko i tak na prawdę nie zobaczysz nic. Więc lepiej wybierać, nie rzucać się na każdą wystawę – radzi. Ludzki strumień przelewa się z luksusowej dzielnicy Brera do Zony Tortony, z Museum Triennale po Venturę Lambratę, aby temperaturę wrzenia osiągnąć na Salone del Mobile. Wszędzie spotykamy tych, dzięki którym tak naprawdę tu jesteśmy – słynnych projektantów. Dla nich to też najgorętszy okres w roku. Muszą być wszędzie tam, gdzie sami coś


mediolan2014 47

Edward Barber Jay Osgerby

designalive.pl


Oki Sato


mediolan 49

Shigeru Ban

Alessandro Mendini

tomek rygalik

luca nichetto

Daniel Libeskind

Ross Lovegrove

pokazują lub tam, gdzie firmy prezentują ich premiery. Mają to zapisane w kontraktach, więc udzielają wywiadu za wywiadem, pozują do zdjęć, prowadzą panele, rozdają autografy. Błyszczą. I nagle okazuje się, że tak naprawdę są tacy jak my. Naturalni albo na pokaz, zarozumiali albo skromni, obszarpani albo odstawieni na błysk, wygadani lub wycofani. Philippe Starck czuje się na targach jak ryba w wodzie, wszystkich rozbraja swoim angielskim z francuskim akcentem, Oki Sato uśmiechnięty od ucha do ucha daje się fotografować w prawie każdej pozie. Konstantin Grcic

posępny i bufonowaty. Ronan Bouroullec zachowuje się, jakby na targi zaciągnięto go z pracowni wołami, wbrew jego woli. Każdy inny, ale każdy w pracy. Nawet 83-letni Alessandro Mendini, słynny włoski projektant i architekt, którego spotykam przy wyjściu z jednego z showroomów przy Foro Buonaparte, gdzie przed chwilą, wraz z bratem Francesco, promował najnowszą kolekcję kafli sygnowanych ich nazwiskiem. – Kiedyś projektantom było dużo łatwiej. Dziś, jeżeli chcesz coś osiągnąć, musisz być rewolucjonistą. No i koniecznie musisz bywać w Mediolanie. Ciao! designalive.pl


mediolan 50 Dział

Tamtejsze targi wyposażenia wnętrz to niezmierzone ilości premier. A jednak wyłowić można wyjątkowe perełki TEKST: ANGELIKA OGROCKA

MERANO

Merano Alexa Guflera to połączenie mocnej drewnianej podstawy z umieszczoną na siedzisku i oparciu sklejką. Lekkość siedziska podkreśla odchylone oparcie oraz brak jakichkolwiek elementów metalowych spajających całość projektu. Dostępna również wersja tapicerowana. Ceny rozpoczynają się od 887 złotych, www.ton.eu

JELLIES FAMILY

Transparentne naczynia stołowe to propozycja Patricii Urquioli dla Kartella. Linię tworzą: talerzyki, karafki, szklanki, miski oraz tacki. Dostępne są w kilku delikatnych odcieniach: różu, błękitu, żółci lub złota. Najlepiej wyglądają zestawione razem w różnych kolorach. Ach, i są trwałe, bo z tworzywa. Za pojedyncze egzemplarze zapłacimy od 84 euro, www.kartell.it

designalive.pl

ROLF BENZ NOVA

Rolf Benz oraz Joachim Ness przygotowali sofę przystosowaną również do funkcji zarezerwowanych zazwyczaj łóżkom. Gdy znudzi nam się siedzenie lub poczujemy się zmęczeni, wystarczy, że opuścimy oparcie, a fotel zamieni się w komfortową kanapę. Cena od 3 999 euro, www.rolf-benz.com

OFFICINA TABLES

Ronan & Erwan Bouroullec wraz z włoską firmą Magis zaprezentowali stoły Officina. To początek nowego języka projektowania i powrót do tradycyjnego kowalstwa. Ich żelazne meble zaskakują lekkością, geometrycznością i kunsztem wykonania. Stoły dostępne w kilka rozmiarach. Cena jeszcze nieznana, www.magisdesign.com

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

BALTHAZAR

Inspiracją Philippe’a Montelsa było XV–wieczne malarstwo. Projektując dla włoskiej marki Visionnaire, to właśnie obrazy Jana Van Eycka zachwyciły go zwierciadłami wieszanymi w okolicy okien, by wprowadzić światło do wewnątrz. Lustro otoczone jest płatkami aluminium. Dostępne w trzech rozmiarach: za najmniejsze zapłacimy 1 300 euro, za największe 2 850 euro, www.ipe.it


mediolan 51

PESTO

Polski wytwórca mebli tapicerowanych, Comforty, przedstawił nową realizację. Tomasz Augustyniak kolaborujący z marką od dawna, tym razem postawił na sofy. Pojedynczą Pesto uzupełniają Pesto Più, które poprzez swą modułowość, pozwalają na rozbudowanie strefy wypoczynkowej. Cena jeszcze nieznana, www.comforty.pl

BASKET

W 1950 roku Nana i Jørgen Ditzel ukazali światu innowacyjne krzesło. Dziś, po 64 latach, hiszpańska marka Kettal adaptująca najlepsze skandynawskie realizacje reinterpretuje go na nowo. Wersja oryginalna, do zasiadania w zaciszu domowym, wykonana jest z plecionej wikliny, natomiast ta przeznaczona na zewnątrz z drewna tekowego i tworzyw sztucznych. Cena nie ustalona, www.kettal.com

PYLON SERIES

W 1992 roku Tom Dixon dla marki Cappellini zaprojektował ażurowe krzesło Pylon, które miało być najlżejszym metalowym tego typu przedmiotem na świecie. Ponad dwadzieścia lat później kreuje całe pasmo obiektów zainspirowanych konstrukcjami wież i mostów. Szklane blaty stolików podtrzymują wizualnie lekkie, lecz strukturalnie silne stalowo–miedziane pręty. Cena wciąż nieznana, www.tomdixon.net

BANJOOLI

Eksplozja kolorów zaczerpnięta prosto z afrykańskiej kultury. Sebastian Herkner dla Moroso wykreował kolekcję ażurowych mebli. Składają się na nią: sofy, krzesła oraz stoliki. Już nazwa wskazuje na konotacje z Afryką, gdyż „banjooli” to w języku Wolofów figura, którą przybiera struś w czasie godów. Dostępne na życzenie w wielu żywych I nasyconych barwach, www.moroso.it.

IPANEMA

Jean-Marie Massaud, nadając krzesłu nazwę „Ipanema” odnosił się nie tylko do nazwy słynnej brazylijskiej plaży i tropikalnego modernizmu, ale także do komfortu, jaki odczuwamy, mogąc odpocząć w promieniach słońca. Lekka rama składa się z trzech rodzajów dębu, a tapicerka to delikatna skóra licowa. Cena wynosi ok. 2 200 euro, www.poliform.it

ANDHA

Stephen Burks po raz kolejny podjął współpracę z Dedonem. Dla niemieckiego producenta mebli ogrodowych zaprojektował kolekcję wyplatanych siedzisk. Jego wzorem do naśladowania była filipińska kultura tkactwa. Meble pięknie prezentują się zarówno w ogrodzie, jak i wewnątrz domu. Cen jeszcze nie ustalono, www.dedon.de

designalive.pl


52 mediolan

Jubileuszowa premiera Paged Collection pod dyrekcją artystyczną Tomka Rygalika Paged, jedna z największych polskich firm meblowych słynąca z produkcji mebli giętych, obchodziła w tym roku 50–lecie obecności na targach w Mediolanie. Z okrągłym jubileuszem zbiegła się premiera własnej marki Paged Collection przeznaczonej dla rynku kontraktowego, czyli biur, hoteli i innych przestrzeni publicznych. Jest to krok do stworzenia unikalnej oferty wzorniczej firmy, która do tej pory głównie realizowała zamówienia dla innych marek. – Paged Collection wyróżniają meble wzorniczo i jakościowo zaawansowane. Nie ma wielu firm produkujących krzesła, które mają dobrze rozwinięte obydwie te wartości – tłumaczy Tomek Rygalik, sprawujący artystyczną pieczę nad nową kolekcją. Na stoisku można było zobaczyć najnowsze projekty powstałe w ciągu ostatnich miesięcy. Wśród nowych propozycji szczególnym zainteresowaniem cieszyła się kolekcja K2 oferująca pełną rodzinę mebli. – Wierzę, że Paged Collection ma wielkie szanse nadal się rozwijać – zapowiada Rygalik. Poza projektami Studia Rygalik w kolekcji znajduje się także projekt Agnieszki Pikus. www.pagedcollection.pl eliza ziemińska

– To opowieść o dzisiejszej Polsce. Z jednej strony są tu prace pokazujące przywiązanie do tradycji i unikalność polskiego wzornictwa, a z drugiej projekty powstałe przy użyciu najnowszych technologii. Taka właśnie jest dzisiaj Polska: dynamiczna, rozwijająca się, bez kompleksów, z ogromnym potencjałem – przekonywała Monika Smoleń, wiceminister kultury, zwiedzając „Polish Job”, najważniejszą polską wystawę na Milan Design Week 2014 Ekspozycję ulokowano w centralnym punkcie dzielnicy Ventura Lambrate, która podczas mediolańskiego tygodnia designu słynie z prezentacji świeżych i awangardowych projektów. Wystawa zorganizowana przez Instytut Adama Mickiewicza we współpracy z kuratorką Magdaleną Kochanowską oraz Łódź Design Festival, obejmowała 21 projektów. Jej celem było zaprezentowanie międzynarodowej publiczności współczesnego polskiego wzornictwa. Obiekty ukazane na wystawie reprezentowały trzy nurty, które – zdaniem kuratorów, najlepiej oddają ducha polskiego wzornictwa. „Lokalność” oznacza szacunek dla tradycyjnych technik i materiałów, „nostalgia” przejadesignalive.pl

wia się w twórczych inspiracjach czerpanych z socrealizmu, natomiast „innowacyjność” to przejawy tworzenia zupełnie nowych rozwiązań zgodnych z globalnymi trendami zmian społecznych. Podczas gdy dwie pierwsze kategorie odnoszą się do przeszłości, trzecia z nich pokazywała, że Polacy z dużym powodzeniem uczestniczą w międzynarodowym dialogu nauki z estetyką. – W najbliższym czasie planujemy kolejne wystawy w Nowym Jorku, w Holandii na Dutch Design Week oraz szereg inicjatyw w Turcji, gdzie pokażemy projekt pod hasłem „Subiektywna mapa designu” – opowiadała Barbara Krzeska, kierownik wydziału komunikacji IAM. eliza ziemińska

zdjęcia: eliza ziemińska, jan lutyk/culture.pl, wojciech trzcionka

A to Polska właśnie!


Smak Bałtyku

Na co dzień patrzymy na przedmioty, oceniając ich funkcję, kształt, materiał. Jednak mają one również swój niepowtarzalny smak. Poczuć go można było na mediolańskiej wystawie „Smak przedmiotu” zorganizowanej przez Centrum Designu Gdynia we współpracy z Grupą Projektową Razy2 Wystawa obejmowała 15 produktów tworzonych na naszym Pomorzu jednostkowo i na skalę przemysłową. Kuratorzy – Paulina Ryń i Jacek Ryń – do współpracy zaprosili Rafała Wałęsę, szefa kuchni z gdyńskiej restauracji „Sztuczka”. Doświadczony kucharz zainspirowany formą i jakością produktów codziennego użytku, zaproponował potrawy, które odzwierciedlają ich smak. I tak np. ceramiczne lizaki polewane były czekoladą, a grzejniki miały smak imbiru. – Dzięki jednoczesnemu pobudzeniu zmysłu wzroku, smaku i zapachu przebiliśmy

się do odbiorców, którzy podczas festiwalu w Mediolanie oglądają setki wystaw i produktów zaprojektowanych przez najlepszych twórców wzornictwa na świecie. Mamy nadzieję, że to zainteresowanie przełoży się na sprzedaż. Sama ekspozycja była również wspaniałą wizytówką Gdyni, która wspiera pomorski sektor kreatywny – mówi Ewa Janczukowicz–Cichosz, kierownik Centrum Designu Gdynia w Pomorskim Parku Naukowo–Technologicznym. O najbliższych inicjatywach Centrum Designu Gdynia czytaj na s. 92 joanna szczygieł

Dziękujemy Instytutowi Adama Mickiewicza oraz Volvo Polska i Nikon Polska za pomoc w realizacji relacji z Milan Design Week 2014


PRENUMERUJ www.designalive.pl/magazyn/prenumerata roczna prenumerata 70 zł roczna prenumerata studencka 60 zł dwuletnia prenumerata 130 zł dwuletnia prenumerata studencka 110 zł designalive.pl


rzeczy 55

iRRACJONALNE Zakochać się w porcelanowym psie, stracić głowę dla poplamionego talerza, pragnąć marmurowych ciężarków, nie mieć wątpliwości, by kupić bambusowy rower. Pozornie irracjonalne, emocjonalne wybory, nieraz okazują się bardziej sensowne niż te skrupulatnie skalkulowane. Związani niewytłumaczalnym uczuciem jesteśmy w stanie zapłacić krocie, by przedmiot hołubić, troszczyć się o niego i z czasem ująć w ostatniej woli Wybór i opracowanie: Daria Linert Zdjęcia: Mariusz Gruszka Ultrabrand

ROWER Bambusowa lekka szosówka Erboo. Wytrzymała i odporna na uderzenia. Dzięki naturalnym właściwościom bambus tłumi drgania spowodowane nierównościami nawierzchni. Model Cooper Cooper kosztuje ok. 9 000 zł w zależności od komponentów, www.erboo.pl APASZKA Oil (więcej s. 60) DOMEK na budzącej się do lata fuksji to znak, że Jasmine znalazła swoje nowe miejsce na ziemi. Olive i Rosie (s. 56) na nowe siedlisko wybrały bujną paproć babci Herminy Tekli… Domki projektu holenderskiego duetu projektowego: Tineke Beunders i Nathana Wierinka z każdej rośliny stworzą bajeczną krainę na domowym parapecie. Wersje: Lily, Jasmine, Rosie, Olive – każda: 8,95 euro, www.ontwerpduo.nl FOTEL idealny do pracy, konferencji lub wygodnej zmiany obuwia. Projekt siedzisk Lubi wykonali projektanci ze Studia Rygalik. Jest również dostępny w formie hokera. Niska wersja w przyjemnym obiciu Gabriell, z dębowymi nogami kosztuje 1 983 zł, www.pagedcollection.pl BUTY Model New Balance 576 na ten sezon przybrał barwy w trzech zestawach kolorystycznych (na zdjęciu: Khaki, Yellow, Burgund). Limitowana kolekcja inspirowana naturą oraz biegiem Three Peaks Challenge to hołd dla tych, którzy w 24 godziny postanawiają zdobyć trzy szczyty: Ben Mevis (Szkocja), Scafell Pike (Anglia) i Mount Snowdon (Walia). 549,99 zł, www.newbalance.pl

designalive.pl


56 rzeczy

designalive.pl


SZAFKA Twist Me gwarantuje: nie ma szans, by przy IRANIAN LIVING ROOM Książka non grata! Nie ma cenzury? Tak się nam tylko wydaje. Dziś cenzuruje przeprowadzce stracić choćby jeden drogocenny album nie aparat polityczny, ale PayPal! Amerykański opelub sentymentalny tom poezji. Ten unikat autorstwa Štefana Nosko to mutacja starej prasy drukarskiej rator transakcji zablokował płatności za tę książkę. i współczesnej szafki – jedna z osobliwości, jakie można Po interwencji, wydawca dowiedział się, że dobrze zobaczyć na podróżującej po świecie wystawie „Lost by było, gdyby… usunął z tytułu napiętnowane przez & Found” przygotowanej przez Flowers for Slovakia „Wiekiego Brata” słowo „Iranian”. Nie posłuchał. Już dostępna, pierwsza samodzielna publikacja włoskiego i firmę Vitra. Poetyka słowackiego rzemiosła, dzięki inteligentnej i subtelnej interwencji projektantów, otrzy- studia kreatywnego Fabrica to zbiór zdjęć z codziennemała aktualne znaczenie. Do sesji eksponat udostępnił go życia 15 teherańskich fotografów. Pięknie wydana, nam Zamek Cieszyn. Dziękujemy. www.zamekcieszyn.pl, szyta, z pozłoceniami pokazuje, jak niewiele nas różni… 34 euro, store.fabrica.it www.f4sk.com LAMPA w żółtej klatce, może służyć jako biurkowa lub sufitowa, przy zamówieniu wystarczy podać, czy lampa ma mieć na końcu tekstylnego kabla wtyczkę, czy podsufitkę. Można zamówić dodatkowo ściemniacz (+ 59 zł), który wydobędzie piękno z edisonowskiej żarówki umieszczonej w porcelanowej oprawie. 230 zł, www.bylight.pl DOMKI Olive i Rosie (więcej s. 60) KUBKI I NOTESY to nowa twarz Zjednoczonych Kolorów Benettona. Dla włoskiego potentata odzieżowego tym razem zestaw wzorów i kolorów skomponowała Catarina Careiras ze studia Fabrica. Ceny jeszcze nieustalone, www.fabrica.it HERBATA Susanne Kaufmann przywracająca właściwe pH. Dobrane zioła zamknięte w jedwabnych torebkach pomagają utrzymać równowagę kwasowo-zasadową w organizmie, relaksują i wspomagają układ odpornościowy. 15 euro, www.susannekaufmann.com OLEJEK do kąpieli Susanne Kaufmann zawiera naturalne wyciągi z lawendy, paczuli i ylang-ylang. Odżywia skórę i chroni przed przesuszeniem. 21 euro, www.susannekaufmann.com

GROPIUS PEŁNIA ARCHITEKTURY Tezy, apele i zachęty jednego z ojców modernizmu, założyciela Bauhausu, aktualne niezależnie od czasów. Niech wystarczy zacytować wydawców: „Gropius podkreśla wagę wszechstronnego wykształcenia oraz praktyki, zachęca do odejścia od sterylnego świata architektonicznych pracowni […]. Nowoczesność Gropiusa jest mądra, wrażliwa, demokratyczna w najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa: książka zrywa z technokratyczną wizją modernizmu, pokazując jego humanistyczne i wrażliwe oblicze”. 35 zł, www.karakter.pl KRZESŁO Evo to zabawna mutacja klasycznego czworonoga. Mimo amputacji jednej z kończyn jest stabilny i wizualnie lekki. Zaprojektowany przez Agnieszkę Pikus jest dostępny również jako stołek barowy lub z dodatkowym tekstylnym pokrowcem. Cena dębowego modelu ze zdjęcia to 748 zł, www.pagedcollection.pl MOKASYNY The OD model nr 3, sportowy z podszewką, za którą kryje się pianka. Na pięcie zamek. Projektu i niemal rzemieślniczego wykonania Krzysi Staniszewskiej. Piękne, wygodne, boskie! 370 zł, www.theod.pl

GIRL ON CANVAS autorski projekt wydawniczy malarki Poli Dwurnik. Suwerenny i samodzielny, odcięty od jakiegokolwiek wydawnictwa. Książka o recepcji jej malarstwa przez ponad trzydziestu różnych odbiorców. W płóciennej, przyjemnej palpatycznie, tłoczonej oprawie. Otwarcie osobista i odważnie intymna. Subwersywna, łobuzerska, dziewczyńska. Subtelne riot. 59 zł, www.poladwurnik.com, sklep.beczmiana.pl CZAS PRZESZŁY dwutomowe dzieło jest częścią spuścizny przekazanej Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK przez spadkobierców Mikołaja Smoczyńskiego, zmarłego w 2009 roku fotografa, malarza, performera i rysownika. To, co czyni dzieło wyjątkowym, to fakt, że autorem jest sam artysta. Pierwszy tom (redakcja: Maria Anna Potocka) to autoreferat – komentarze ekstrahowane z opisów jego twórczości lat 1980–99. Część druga to fotografie, którymi Smoczyński utrwalił to, co zwykle ulotne i czasowe: swoje wystawy i inne działania artystyczne. 65 zł, www.mocak.pl DISASSEMBLY Album fotograficzny Pawła Bownika (więcej na s. 30)

designalive.pl


REZYDENCJA modułowa Mini Wood w skali 1:12. Bardzo szykowny, a jego elementy można dowolnie ze sobą zestawiać w zależności od kształtu działki, na której mały architekt będzie chciał posadowić domostwo dla swoich lalek i misiów. Produkowany w Polsce, zachwyca formą i jakością wykonania. Meble będzie można nabyć osobno, cena jeszcze kalkulowana, www.boomini.com LAMPA jako efekt samodzielnej kompozycji. Dobrany kolor kabla, żarówka, rodzaj wtyczki i oprawy. Takie możliwości proponuje serwis internetowy byLight. Zamówione elementy możemy zmontować sami lub za dodatkową opłatą fachowcy zmontują ją dla nas i wyślą gotową. Zestaw na zdjęciu 167,70 zł, www.bylight.pl SETER IRLANDZKI dotarł do nas wprost z Parady Psów. Naturalnych wymiarów ceramiczne, ręcznie malowane psy zaprojektowała Mariana Fernandes ze studia Fabrica. „The Dog Parade” w kwietniu przespacerowała przez mediolański sklep marki odzieżowej Sisley. Pojedyncze egzemplarze sprzedano za około 1 000 euro, www.sisley.com, www.fabrica.it

designalive.pl


rzeczy 59

designalive.pl


60 rzeczy Dział KOMODA Lou Wave zaprojektowana i wyprodukowana w Polsce. Falujące fronty w orzechowym fornirze kryją szuflady i obszerne szafki. Wewnątrz zaskakująca czerwień lakieru. Wykonywana na zamówienie w różnych wymiarach, egzemplarz ze zdjęcia 8 856 zł, www.newmonodesign.pl TALERZE Blue Splash Daga Rogers zaprojektowała w 1996 roku. Dzięki współpracy Modus Design z Ćmielów Design Studio w końcu można je kupić. Nanoszone pędzlem kobaltowe krople z każdej przemysłowej, powtarzalnej formy tworzą unikat. Cena zależnia od średnicy: 17 cm – 25 zł, 21 cm – 29 zł, 26 cm – 39 zł, www.modusdesign.com, www.cmielowdesignstudio.wordpress.com WAZON Chloris projektu Ryu Yamoto to element Extra-Ordinary Gallery „prowadzonej” przez studio Fabrica. Marmurowa podstawa i druciane rusztowanie z jednego kwiatu tworzą primadonnę salonów. 93 euro, store.fabrica.it KUBKI Blue Dip to przemysłowa forma z ingerencją ludzkiej ręki. Kubek z ćmielowskiej fabryki porcelany został dwukrotnie zanurzany w roztworze soli kobaltu o różnym natężeniu zyskując niepowtarzalny gradient. Efekt współpracy Dagi Rogers (Modus Design) i Ćmielów Design Studio kosztuje 42 zł, www.modusdesign.com, www.cmielowdesignstudio.wordpress.com APASZKA Pearl z jedwabiu habotai – miękkiej, nieco śliskiej, zwiewnej i połyskującej tkaniny. Pod marką Rive Roshan drukowana w Zjednoczonym Królestwie, ręcznie obrębiona w Londynie. 100 funtów brytyjskich, www.riveroshan.com LAMPKA IC Lights to efekt zachwytu Michaela Anastassiadesa sztuką żonglowania szklaną kulą (contact juggling). Ciężka sfera zdaje się lewitować, tknięta tylko palcem sztukmistrza. Do nas dotarł prototyp prosto z firmy Flos. Od 545 dolarów, www.flos.com CIĘŻARKI Hercule przygotowała Charlotte Guillard jako element Extra– Ordinary Gallery pod szyldem studia Fabrica. Czarny marmur i szary piaskowiec mają różne ciężkości, przydatne zależnie od zaawansowania rzeźby ciała siłacza-estety. Od 66 euro, store.fabrica.it

designalive.pl


miejsca 61

W drogę!

Cel podróży jest, bilet też, jeszcze pakowanie i... No właśnie, czasem warto usiąść i pomyśleć nad miejscem, w którym spędzimy nasz urlop. Bo musi być na tyle dobre, abyśmy czerpali z niego wyłącznie jak najlepsze wspomnienia, a po powrocie nie płakali nad pustym kontem

zdjęcia: olga tzimou, nikolas konig, materiały prasowe

Tekst: Maja Chitro

N

ajpiękniejsze widoki, najsmaczniejsza kuchnia i najlepsi przyjaciele to gwarancja cudownego urlopu. Warto dodać do tego jeszcze: szczególne miejsce, które ten czas dodatkowo umili i ubarwi we wspomnienia. Jeśli wasze oczekiwania skręcają ku miejscom nieoczywistym, z tajemnicą, usytuowanym w najlepszych lokalizacjach, ale jednocześnie w dobrej cenie, macie szczęście… Oto dla was nasz subiektywny wybór hosteli przyprawionych grubą nutą dobrego pomysłu. Bo i coraz więcej otwiera się ich na świecie. Często odrobinę ukryte, ale zawsze w centrum życia miasta.

PRAKTIK METROPOL Madryt Calle Montera 47 Cena: od 260 zł za dobę www.hotelpraktikmetropol.com Gran Via – serce i wizytówka Madrytu. Hiszpański „Broadway” wypełniony kinami, teatrami, hotelami i ekskluzywnymi sklepami. Tuż naprzeciwko legendarnego budynku Telefonica, wśród secesyjnej zabudowy, przy wyjściu z metra Gran Via, wznosi się piękna, narożna kamienica, w której siedzibę ma hostel Praktik Metropol. Jego pomysłodawcą i projektantem jest Lázaro Rosa–Violán ze studia Contemporain Studio. Architekt wpadł na pomysł miejsca będącego kwintesencją elegancji Madrytu. I tak, z każdego pokoju wylewa się biel, co tym bardziej robi wrażenie ze względu na czterometrowe wysokości sklepień. Ciepłe drewno pociągnięte białą farbą, do tego szklane ściany w łazienkach i zachowane historyczne elementy budynku, choćby posadzki i drewniane parkiety. Największą popularnością cieszą się trzy pokoje narożne – jak Gran Via Corner, którego półokrągłe ściany stanowią okna z wyjściem na balkon. Z niego rozpościera się niesamowita panorama. Dodatkową atrakcją jest ogólnodostępny taras z widokiem na panoramę Madrytu, ale przede wszystkim lokalizacja! Z Praktik Metropol jest blisko nie tylko do modnych i alternatywnych klubów w dzielnicach Chueca czy Malasaña, ale też do najważniejszych zabytków, m.in. Muzeum Prado, Królewskich Ogrodów Botanicznych czy Círculo de Bellas Artes.

1

designalive.pl


62 miejsca

2 WE HOSTEL

To pierwszy hostel butikowy w São Paulo. Rzeczywiście wyjątkowy, co jest też zasługą samego miejsca – willi z 1910 roku, której białą fasadę i witraże w oknach zdecydowano się zachować w pierwotnej formie. To samo stało się z wnętrzami, w których starano się ocalić ducha kolonialnego. Jednak Felipe Hess i Guilherme Perez postanowili unowocześnić ją nieco perełkami modernistycznej sztuki użytkowej i współczesnymi akcesoriami, m.in. oświetleniem Gubi, czy projektami Any Lucii Spiny. W sumie w hostelu może przebywać 46 osób, a do wyboru są pokoje: małżeńskie, mieszane, damskie i typu twin. Rzeczywiście każdy z nich jest funkcjonalny, bardzo wygodny i wcale nie przypomina pokoju hotelowego. Rzeczy rozłożone są w naturalny sposób – tak, jak byśmy sami radzili sobie z urządzeniem własnego domu. A eklektyczny look, działa tylko na korzyść We – sprawia, że miejsce jest autentyczne. Okolica bezpieczna, egzotyczne widoki skrywające się za granatowymi okiennicami, spektakularna architektura. Aż ciężko wyjść na zewnątrz. A przecież São Paulo ma tyle do zaoferowania, że żal wracać...

designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

São Paulo Rua Morgado de Mateus 567 Cena: od 65 zł za dobę www.wehostel.com.br


BOUTIQUE HOSTEL PATRIA Katowice ul. Mikołowska 44 Cena: od 130 zł za dobę www.boutiquehostelpatria.pl Z czym się kojarzy Śląsk? Z kopalniami, węglem i szarzyzną. Ale od jakiegoś czasu również ze wspieraniem najlepszych inicjatyw związanych z designem. To nie tylko mowa. To także działanie. Dlatego w Katowicach powstał jeden z pierwszych w Polsce butikowych hosteli. W Patrii każdy z siedmiu dostępnych pokoi zaprojektowany został przez inną pracownię lub architekta. Wśród nich znaleźli się: Matylda Sałajewska, Bogdan Kosak, Wzorro Design, Bro.Kat, PPPracownia, Musk Collective Design i Saffa. Każde z pomieszczeń nawiązuje do silnej, śląskiej kultury i bawi, zarazem fascynując. Znajdziemy tu neonowe diamenty i świadomie ocierające się o kicz obłoki z wizerunkami zwierząt wymalowanych na tle kwiatów. Ale także nawiązania do typowych śląskich mieszkań, modernistycznej architektury i przemysłowego, brunatnego krajobrazu. Jest też tęsknota za romantyzmem starej bieli ciężkich drewnianych drzwi pochodzącymi z zapomnianych kamienic czy inspiracje mapą Katowic. Dodatkowym atutem hostelu jest miejsce, w którym powstał. To XIX-wieczna kamienica z ceglaną fasadą w samym centrum miasta, tuż obok dworca Katowice Główne. Aha, w Patrii można też dobrze sobie pojeść – po ślónsku oczywiście.

3

designalive.pl


64 miejsca

4 GENERATOR VENICE Wenecja Fondamenta Zitelle 86 Cena: od 84 zł za dobę www.generatorhostels.com XVII-wieczny magazyn zbożowy. Świetnie zachowany. Co zrobić z tak inspirującym wnętrzem? Anwar Mekhayech z The Design Agency z siedzibą w Toronto, dobrze to wiedział. Wenecki stary magazyn przeobraził w hostel Generator Venice – jedno z siostrzanych miejsc, obok hosteli Generator powstałych w Barcelonie, Berlinie, Hamburgu, Kopenhadze, Londynie i Dublinie. Każdy z nich jest inny, ma inną estetykę, powstał w całkowicie odmiennym wnętrzu – jednak najczęściej surowym. Wenecki ulokowany jest na wyspie położonej na południe od historycznego centrum miasta – Giudecca, a uwagę przybywających gości zwraca czerwona cegła trzypiętrowego obiektu. We wnętrzu zachowano oryginalne belkowania stropów, kamienne filary i mozaikowe posadzki, które teraz pięknie współgrają z uroczo niezgrabnymi, ascetycznymi stołami, blaszanymi krzesłami, również znakomitych producentów, jak klasyki: Tolix, Starcka czy sofy Chesterfield. Cały parter to pomieszczenie wspólne – kawiarnia, restauracja, recepcja, miejsce wypoczynku. Klimat dopełniają lampy Dixona w towarzystwie lamp naftowych, dostosowane światło – ciepłe, przydymione w hallu, zimniejsze, jednak nadal przyjazne oku, w pomieszczeniach. A same pokoje? Do wyboru: wieloosobowe z wygodnymi, oddzielonymi ściankami piętrowymi łóżkami lub te dla par, usytuowane na poddaszu, które swoim wystrojem przypominają o pierwotnym przeznaczeniu magazynu zbożowego. designalive.pl


CITY CIRCUS Ateny Sarri 16 Cena: od 90 zł za dobę www.citycircus.gr Circus zachwyca już od samego początku, czyli rozpoznania sytuacji na surrealistycznej stronie internetowej hostelu. I tak zaczyna się podróż do serca Aten, bo właśnie tu znajduje się czteropiętrowy budynek z początku XX-wieku, o wysokich sufitach pokrytych zachowanymi, historycznymi, freskami. To właśnie one nadają wyjątkowy charakter Circusowi. Ale nie tylko, właściciele Epaminondas Skorpideas i Dimosthenis Misentzis zaprosili do współpracy lokalnych artystów specjalizujących się w sztuce ulicy, którzy ozdobili muralami klatki schodowe i pomieszczenia wspólne, jak salon główny i jadalnię. Wnętrza wyposażone zostały w oryginalne modernistyczne meble. W pokojach, do wyboru: wieloosobowych albo indywidualnych, znajdziemy świeżą pościel, ręczniki, klimatyzację, wi-fi i... usłyszymy opowiadania na dobranoc, na życzenie! Atrakcją miejsca z pewnością jest widok z tarasu na Akropol i okolica Psirri – niegdyś jednej z najniebezpieczniejszych, a obecnie najmodniejszej dzielnicy Aten, z wyśmienitymi knajpami i klubami – to tam obecnie toczy się nocne życie stolicy Grecji. Luźna atmosfera, greckie wakacje. I wiele wyróżnień przyznanych m.in. przez TripAdvisor, czy Hostelworld, a nam się po prostu podobało!

zdjęcia: materiały prasowe

5

designalive.pl


66 miejsca

SLEEPBOX Moskwa ul. Twierskaja 27 Cena: od 240 zł za dobę www.sleepbox-hotel.ru Kosmiczny wręcz klimat. I od razu uprzedzamy – jeśli ktoś cierpi na klaustrofobię, moskiewski Sleepbox nie będzie najlepszym wyborem na spędzenie urlopu. Jak sama nazwa mówi, goście hotelu zamykani są w futurystycznych boksach – kabinach wyposażonych tylko w niezbędne rzeczy – łóżko, stolik, telewizor, wieszak. Do dyspozycji są także iPady, które zabrać można z recepcji. Pomysł opiera się na słynnych, japońskich hotelach kapsułowych, choć w wypadku Sleepboxu ilość miejsca, nawet w jednoosobowych boksach, jest o wiele większa. Dodatkowo właściciele oferują kilka możliwości wypoczynku: wspomniany już boks jednoosobowy, dwuosobowy z piętrowo rozmieszczonymi łóżkami i okienkiem wychodzącym na korytarz, a także ulokowane na poddaszu pokoje dla pary i rodzinne – już poza boksami. Hostel ulokowany jest przy słynnej, handlowej ulicy Twierskaja.

zdjęcia: materiały prasowe

6

designalive.pl


DZIAĹ 67

designalive.pl


C enka z elona l nia

Gdy po raz pierwszy zobaczyłem Green Edge House, zapytałem – skąd bierze się w nim światło? Później pytań było jeszcze więcej: Gdzie są okna? Czy to bardziej dom czy... ogród? Jeśli dom, to gdzie się zaczyna?

TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA: Nacasa & Partners Makoto Yasuda

designalive.pl


architektura 69


P

rzyzwyczailiśmy się już, że japońscy architekci tworzą urzekające obiekty, doceniane nie tylko w ich ojczyźnie, ale także daleko poza granicami kraju. I choć trudno byłoby zaadaptować w innych rejonach świata wiele stosowanych przez Japończyków rozwiązań, to właśnie ta „glokalność” decyduje o sile, charakterze i wartości ich projektów. Mogłoby się wydawać, że architektoniczne pomysły rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni mamy już bardzo dobrze rozpoznane – od czasu do czasu pojawia się jednak wizja, która wprawia w zachwyt. Moim odkryciem ostatnich miesięcy jest Green Edge House – dom, który nie ma klasycznych okien, a mimo tego jest w nim jasno, wnętrza są doświetlone, a przestrzeń niezwykle przyjazna. Dom zbudowano w miejscowości Fujieda, która leży w środkowej części prefektury Shizuoka. Budynek powstał na pochyłym wzgórzu. I, jak często bywa w Japonii, zlokalizowano go w dość zróżnicowanej okolicy – od strony północnej dostrzeżemy górski krajobraz, natomiast od południa

zerkamy na tętniące życiem miasto. Dobrze wiemy, że architekci muszą zazwyczaj rozwiązać wiele kwestii. Nie inaczej było przy tej realizacji. Najważniejszym wyzwaniem było zachowanie prywatności jego mieszkańców, co w kraju tak gęstej zabudowie nigdy nie jest prostym zadaniem. Jak stworzyć dom, który pozwala ukryć się przed wzrokiem sąsiadów, czy przechodniów? Jak wyznaczyć tę linię prywatności? Wydawać by się mogło, że rozwiązaniem tego problemu jest... pozbycie się okien. I w tym domu rzeczywiście ich nie ma. W zamian pojawiają się ogromne, przeszkolone ściany. Ale po kolei. Na pierwszy rzut oka elewacja budynku jest bardzo prosta. Za nią jednak skrywa się misterny układ, zarówno w przestrzeni samego domu, jak i ogrodu. Choć sam do końca nie jestem pewien, gdzie jedno się kończy a drugie zaczyna. Jest takie powiedzenie: „diabeł tkwi w szczegółach”, które idealnie odpowiada strukturze i konstrukcji Green Edge House. Stworzono w nim wewnętrzny dziedziniec, ponadto zbudowano prosty mur na zewnątrz, w którego najbliższym otoczeniu znajdują się drzewa i krzewy. Elewacja jest przemyślaną całością,

kryjącą swoje „małe tajemnice”. Jej punktem orientacyjnym bez wątpienia stał się, sprawiający wrażenie jakby unosił się w powietrzu, biały mur. Jego tłem z kolei jest wewnętrzne szkło. Lewitujący mur miał w zamyśle pozostać od strony ulicy czysty jak biała, niezapisana kartka. Dla harmonii pożądana była jednak w otoczeniu zieleń. Architekci wykonali więc najprostszy zabieg, choć wymagający nieco zmiany w myśleniu – wpuścili przyrodę do środka. Rośliny tworzą zieloną linię okalającą wszystkie pomieszczenia w domu. I tym samym ogród staje się jego integralną częścią. Z jednej strony więc właściciele mają prywatny ogród w samym centrum miasta, który będzie się zmieniać tak, jak zmieniają się pory roku. Z drugiej zaś przechodnie dostrzegają z zewnątrz intrygującą zieloną krawędź, sprawiającą wrażenie jakby wystawała spod unoszącej się ściany. To jeszcze nie koniec – aby rośliny mogły przebyć cały cykl wegetacyjny i miały właściwie nieograniczony dostęp do słonecznych promieni – w dachu pojawiły się nacięcia, które umożliwiają im kontakt ze światłem i świeżym powietrzem. Biała ściana nie tylko odróżnia Green Edge House od innych budynków,


architektura 71

Ascetyczna biel to tło dla kontrolowanego chaosu roślin

ale pełni też ściśle określoną funkcję – przede wszystkim odbite od niej promienie słońca doświetlają wnętrza. Zresztą lewitujący mur wydaje się specjalnym kontrapunktem dla szklanych ścian – dzięki takiemu zabiegowi nie jesteśmy pewni, czy już jesteśmy w środku budynku czy dalej na zewnątrz. I tylko dzięki jej obecności możemy się domyślać, że już trafiliśmy do domu. A teraz najistotniejsza funkcja, którą pełni biały mur. Ma wysokość dwóch i pół metra i umieszczono go 80 cm powyżej gruntu i 65 cm od podłogi domu. Te ściśle określone wyliczenia – opierające się na... wymiarach ludzkiego ciała (architekci zastosowali szereg obliczeń: przeciętny człowiek ma wzrok na wysokości 1,5–1,8 m. Gdy siedzi, jego wzrok jest na wysokości 0,82–0,99 m. Stół przeważnie jest na wysokości 75–85 cm). Poprzez ustawienie prześwitu na określonej wysokości mieszkańcy nie są narażeni np. na... kontakt wzrokowy z przechodniami. Jak na Japończyków przystało, wnętrza są niezwykle oszczędne: dominuje biel oraz naturalne drewno. Dom zaprojektowało studio mA-style architects, które tworzą Atsushi i Mayumi Kawamoto. Ich Green Edge House można potraktować jako eksperyment udowadniający, że można żyć w dużym mieście, a jednocześnie pozostawać bardzo blisko natury, a granice, jak zawsze, są umowne. www.ma-style.jp designalive.pl



architektura 73 Mur został zaprojektowany w taki sposób, by mieszkańcy nie czuli obecności przechodniów

designalive.pl


74 Dział

designalive.pl


DZIAŁ 75

syndrom sztokholmski Dom, mimo opresji ze strony brutalnego terenu, zdaje się idealnie współdziałać z nieprzyjaznym dla budowniczych terenem. Mimo trudnych warunków, prostota i ciepło użytych materiałów wraz z pejzażem tworzą obietnicę pełni szczęścia na jednej z wysp Archipelagu Sztokholmskiego Tekst: Maja Chitro ZDJĘCIA: Hannes Söderlund designalive.pl


N

a pierwszy rzut oka wszystko wydaje się zwyczajne. Tak krajobraz wyspy Vindö, na której deweloper Strömma Projekt AB, postanowił zrealizować projekt architekta Maxa Holsta, jak i sam dom przez niego zaprojektowany. Lecz już po chwili okazuje się, że nie wszystko jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Pierwsze emocje związane są z urzekającym ukształtowaniem terenu wyspy należącej do Archipelagu Sztokholmskiego. Kamieniste, strome zbocza, na których równowagę próbują utrzymać strzeliste sosny, granitowe formacje skalnych wychodni i krzewy uginające się pod ciężarem czarnych jagód. Wyspa jest trudna, szczególnie dla architektów decydujących się posadzić tu dom, jednocześnie jednak jest kwintesencją szwedzkiego, srogiego pejzażu. Kolejna emocja związana jest już bezpośrednio z konceptem i jego realizacją – z zewnątrz, jak i w środku. Otoczenie i fasada tego niewielkiego domu wakacyjnego robi wrażenie. Usadzony został on na skalistym zboczu, a jego konstrukcja opiera się na solidnych betonowych słupach


architektura 77 15 procent Archipelagu Sztokholmskiego stanowi rezerwat przyrody

designalive.pl


78 architektura Centrum życia mieszkańców stanowi salon połączony z jadalnią i kuchnią, z którego można przejść by odpocząć na taras lub do części sypialnej

designalive.pl


stabilizujących poziom i na czarnym, również betonowym, cokole. Tuż obok rozpościera się widok na dziesięciometrowy spad wąwozu, który można obserwować z osłoniętego przedłużoną linią dachową tarasu, wyłożonego długimi sosnowymi panelami. Z kolei do niego prowadzą drewniane stopnie osadzone, podobnie jak cały budynek, na czarnej, betonowej konstrukcji. Całość zwieńcza ocynkowana blacha falista. I tak wchodzimy do środka – dość kontrowersyjnego jak na nasze gusta, przyzwyczajone do oglądania boazeryjnego wykończenia jako hitu polskich mieszkań lat 80. Jednak jaki inny materiał nadawałby się lepiej do domu letniego w samym sercu lasu? Dyskusyjne deski pokrywające ściany i sufity okazują się przyjemną i przytulną otuliną wnętrz. Główną częścią domu jest otwarty salon z jadalnią i kuchnią, z którego wyjścia bezpośrednio prowadzą na taras. We wschodniej części Holst zaprojektował pomieszczenia prywatne domowników, z bawialnią spełniającą jednocześnie funkcję jasnego korytarza, łazienką, dwoma pokojami dziecięcymi i sporą sypialnią.


80 Dział

designalive.pl


DZIAĹ 81

designalive.pl


82 architektura

designalive.pl


Minimalizm wnętrz podkreślają pojedyncze przedmioty niezbędne do funkcjonowania mieszkania

Każde z pomieszczeń odznacza się absolutnym minimalizmem przy jednoczesnym zadbaniu o detal. Sypialnie właścicieli i dzieci wyposażone są w najpotrzebniejsze przedmioty – łóżka, lampki, szafki nocne. Żadnego przepychu, tylko skandynawski porządek i racjonalne podejście do wzornictwa funkcjonalnego. Jednak mimo powściągliwości, przedmioty, które znalazły się w tym wakacyjnym domu to rozpoznawane projekty dobrych, skandynawskich marek, wykonane z naturalnych materiałów i utrzymane w takiej kolorystyce. Architekci wykorzystali m.in. Gubi, Hay, andTradition, ale także Ikeę. Spore okna pozbawione szprosów pozwalają oglądać krajobraz bez jakichkolwiek zakłóceń, a przyroda sama zagląda do wnętrza. I o to przecież chodzi w domu letniskowym – wyciszenie i kontakt z tym, co nas najbardziej relaksuje. W taki sposób powstał dom zaciszny i ciepły, strzegący intymności swoich właścicieli. designalive.pl


84 Dział

sztokholm

Jak co roku, sztokholmskie targi wyposażenia wnętrz są po skandynawsku w sam raz: nie za duże, nie za małe; nie za głośne, nie za ciche. Łatwo je ogarnąć i wchłonąć wartości, którymi skandynawskie wzornictwo wsławiło się przez lata: prostota, funkcjonalność, inspiracje naturą i dyskretny wdzięk wynikający z tych poprzednich Wybór i opracowanie: Angelika Ogrocka, Daria Linert


rzeczy 85

COPENHAGEN Vifa od ponad osiemdziesięciu lat dba o wyraziste dźwięki. Najnowsze dzieło duńskiej firmy wytwarzającej sprzęt nagłośnieniowy to głośniki przypominające wyglądem... damską torebkę! Te przenośne urządzenia ubrał tekstylny gigant, czyli marka Kvadrat. W pokrywie dyskretnie ukryte są klawisze do obsługi. Zestawienie tekstylnych elementów z matowymi, aluminiowymi ramkami zachwyca. Dostępne w sześciu kolorach: czerwień zachodu słońca, żółć piasku, popiel antracytu, żwirowa szarość, błękit oceanu oraz lodowy niebieski. Ok. 3 780 zł, www.vifa.dk LENS BOXES Duńska marka meblowa Hay oraz londyński projektant Sebastian Wrong połączyli siły. Zaprojektowane przez Thomasa Jenkinsa, jednego z członków zespołu Wronga, akcesoria to wariacja na temat przechowywania biurowych drobiazgów. Korek, klonowe drewno oraz szkło to jedyne materiały, z jakich zostały stworzone Lens Boxes. Dostępne tylko w naturalnych barwach, co podkreśla ich organiczność, i w dwóch wymiarach – o średnicy 10 i 14 cm. Od 112 zł, www.hay.dk

zdjęcia: materiały prasowe

Dziękujemy firmie Kinnarps za wspólną podróż na Stockholm Design Week 2014

TRIXIE Firma meblowa Källemo oraz projektantka Anne Kraitz stworzyli razem punkowy, niepokorny fotel. Chwilę trwa zanim, nawykli do symetrii, przyzwyczaimy się do jego buntowniczego wyglądu. Do skórzanego obicia Trixie wszytych jest siedem guzików. Oczywiście dysproporcjonalnie ułożonych. Drobny zabieg nadał fotelowi zadziornego charakteru, nie odbierając ani krzty z komfortu siedzenia. Do wyboru różne obicia oraz dwa rodzaje nóg – statyczne oraz mobilne, na kółkach. Cena na zapytanie, www.kallemo.se, www.kraitz.se JACKIE 531-533 Szwedzka marka Nordic Care współpracując z zespołem specjalistów i projektantów, kieruje swoją ofertę szczególnie do osób w podeszłym wieku i chorych. Barwne, estetyczne meble przełamują stereotyp nijakich i pokracznych produktów dla tych odbiorców. Fotel Jackie projektu Petera Anderssona, przystosowuje się do potrzeb siedzącego – pozwala na komfortowe siedzenie i łatwe wstawanie. Dostępna w trzech różnych opcjach: pojedynczego, podwójnego lub potrójnego siedziska. Do tego duża paleta kolorów. Cena na zapytanie, www.ncnordiccare.se NADIA Matsuso T to hiroszimskie przedsiębiorstwo z długa tradycją. Tu stosuje się jedynie tradycyjne sposoby wytwarzania. Odświeżenia wizerunku i stymulowania współpracy z projektantami podjęło się Svensk Form (Szwedzkie Stowarzyszenie Rzemiosła i Projektowania). Jeden z efektów – kolekcję Nadia zaprojektował Jin Kuramoto, skupiający się w tym wypadku głównie na technice kumiki oraz obróbce drewna stosowanej przez stolarzy okrętów. Seria składa się z krzesła, fotela, wieszaka, kwadratowego i okrągłego stolika czy stołu jadalnego. Cena jeszcze nieznana, www.jinkuramoto.com/ja TABLE 915 Obchodząca w tym roku swe 50-lecie fińska marka Artek zamiast wprowadzać do oferty nowe projekty, prezentuje trawestacje klasyki. Table 915 to stworzony przez Alvara Aalto w 1932 roku mebel w duchu modernistycznego zachwytu sklejką. Dwa poziomy płyt spojone są duetem brzozowych ram podtrzymujących całą konstrukcję. Dostępny w trzech wersjach: czarne lub białe półki z brzozowymi ramami bądź całość w czerni. Cena wynosi ok. 3 360 zł, www.artek.fi RISE Sofa, której kształt przywołuje zachodzące słońce. Szwedzka firma Fogia poprosiła o jej stworzenie, również szwedzkie, studio Note Design. Początkowo zdaje się być zbiorem poduszek osadzonych na stoliku. Jeśli zamówimy wersję, gdzie drewniana podstawa jest dłuższa niż tapicerowana część, wówczas zyskamy przyboczny stolik na ulubioną książkę, kawę czy bibeloty. Mimo, że sofa jest niewielka, wysokie oparcie stwarza poczucie przytulności. Do zestawu oferowany jest również podnóżek. Cena jeszcze nie ustalona, www.fogia.se, www.notedesignstudio.se TABLE 5 Szwedzka „poetka metalu”, Louise Hederström ujawniła nowy projekt. Table 5 to stół nieoczywisty. Celowo jest dość wąski, wyglądem przywołuje na myśl ławki ze szkolnych korytarzy. Jednak autorce zależało na tym, by integrował życie wokół niego, bo prowokuje bliższy kontakt między gośćmi. Znajdujący się pod blatem płat skóry pozwala na umieszczenie zmęczonych stóp lub pełni funkcję przechowywania podręcznych akcesoriów np. książek. Prototyp, www.louisehederstrom.com LIBRA Zodiakalna Waga stała się inspiracją dla szwedzkiego giganta meblarstwa biurowego Kinnarps. Ta nietypowa sofa sprzyja rozmowom towarzyskim w pracy, gdyż można usiadać na niej praktycznie z każdej strony, a falisty kształt rozładuje powagę gabinetów. Do wyboru trzy opcje: jedno-, dwu- lub trójsiedziskowe. Ponadto duży wybór kolorów tapicerki oraz białe, czarne lub srebrne nóżki. W fazie produkcji, www.kinnarps.com.pl DOROTEA NIGHT Założony w 1856 roku Gense to jeden z najznamienitszych producentów akcesoriów kuchennych na świecie. Od 1992 roku dzierży tytuł Dostawcy na Dwór Królewski Króla Szwecji a w tym roku zaprezentował tajemniczą Dorotheę Night. Zaprojektowany przez Monicę Förster komplet sztućców dzięki minimalistycznej formie oraz intrygującej czarni tytanowej powierzchni współgra zarówno z klasycznymi jak i nowoczesnymi wnętrzami i zastawą. Za zestaw dwóch noży i tyluż widelców zapłacimy ok. 365 zł, www.genseshop.dk

designalive.pl


REJS LINIAMI KONTRASTU Chorwacja. Zwykle kochana zbyt tłumnie, dlatego omijana z daleka przez tych, którzy stronią od hałasu i nadmiaru wakacyjnych ekspresji. Właśnie im była jugosłowiańska republika otwiera gościnnie drzwi i zaprasza do hotelu Lone – miejsca ciszy, piękna obcowania z naturą i niezwykłej wygody TEKST: ANGELIKA OGROCKA ZDJĘCIA: dzięki uprzejmości Hotelu Lone


miejsca 87

designalive.pl


88 miejsca

CH

orwacja, choć jest jednym z najmłodszych państw Europy, przeżyła wiele burzliwych zmian, by w końcu dotrzeć do samodzielności. Bez względu jednak na ustrój polityczny, od lat kusi swym pięknem, w szczególności naszych rodaków. Jej najpopularniejszym regionem jest niezmiennie od lat Istria. W zależności od dominacji koloru ziemi na danym terytorium podzielono ją na: Istrię Szarą, Czerwoną i Białą. W sercu tej ostatniej mieści się Rovinj, malownicza, leżąca nad samym Morzem Adriatyckim, miejscowość. Zabytkowe miasteczko przyciąga turystów nie tylko nadmorskim klimatem, designalive.pl

ale i nieodpartym urokiem. Tam powstał pięciogwiazdkowy hotel Lone. Oaza architektonicznego piękna oraz miejsce kontemplacji przyrody i samego siebie. Za jego konstrukcję odpowiadali architekci z 3LHD, natomiast projektem wnętrza zajmowała się ekipa ze studia Numen. Kolejne kondygnacje przywołują na myśl pokłady, przez co sześciopiętrowy budynek z daleka przypomina statek czekający, by wyruszyć w rejs. Tym samym architekci oddali hołd placówkom tego typu z lat 70., gdy to Chorwacja, jako część ówczesnej Socjalistycznej Federalnej Republiki Jugosławii, była mekką wczasowiczów z całego komunistycznego Bloku Wschodniego. Układ tarasów zdeterminował plan wnętrza, a nawet wyposażenia, w którym dominują wyraźnie zaznaczone

horyzontalne lub wertykale pasma. Natomiast bryła budynku w kształcie litery „Y” sprawiła, że życie koncentruje się w centralnym, wzbijającym się na wszystkie poziomy, lobby. Z niego można dostać się na każde z trzech odgałęzień, gdzie czeka na gości 236 pokoi i 12 apartamentów. Pomieszczenia przystosowane są do każdego rodzaju klientów – singli, par czy całych rodzin. Posiadają też różne standardy zależne od wyposażenia, powierzchni i widoku z okien. Gości mają do dyspozycji trzy restauracje, ich nazwy tworzą imię hotelu. I tak: „L” serwuje kuchnię chorwacką, „On” zajmuje się przysmakami Europy i basenu śródziemnomorskiego, a „E” stawia na lokalne owoce morza. Na koneserów trunków czekają cztery bary: Loby, Conference, Vitality i serwujący jazz


W 2013 roku portal TripAdvisor przyznał hotelowi Lone Certyfikat Doskonałości

W hotelu można wypatrzyć projekty, takich postaci jak: Patricia Urquiola, Richard Schultz czy David Rowland


Hotel Lone jest jedyną placówką w Chorwacji ujętą w projekcie Design Hotels of World

236 pokoi, 12 apartamentów – od 300 euro za pokój dwuosobowy

designalive.pl


miejsca 91

Night Club. Muzą dla ośrodka odnowy biologicznej był Adriatyk, dlatego zawiera saunę, baseny, klub fitness i masaże. Hotel otacza leśny park, który jest chronionym obszarem w zatoce Lone. Natura jest tu wszechobecna, a bliskość morza akcentowana na każdym kroku. Pokryte lustrzanymi płytkami ściany multiplikują roślinność, zapraszając przyrodę do środka. Dwupiętrowa ściana ogrodu zimowego przypomina regał z milionami szuflad, a w każdej z nich wyrasta inna południowoamerykańska roślina. Części przeznaczone dla wszystkich gości stwarzają wrażenie lekkości

i otwartości – obszerne centralne lobby, rozległe szyby i kształt budowli, w kontraście do tego, obszar intymny ma charakter kameralny. Kolory użyte w pokojach są ciemne, światła przygaszone, a materiały ciepłe. Złamane beżem biele, piaskowe żółcienie, którym towarzyszą barwy naturalnego drewna i grafitu. Rozwieszone na ścianach współczesne arrasy czy dekoracyjne tkaniny nadają przytulności i wygłuszają przestrzenie, przez co pokoje stają się przytulnym azylem. Przestrzeń kulturalną hotelu tworzyło wielu znakomitych artystów. Grafiki Silvio Vujičića, instalacje Ivana Franke,

kompozycje tekstylne marki I–GLE, aranżacja centrum Wellness & Spa Studia92 – to tylko wybrane nazwiska sprawiające, że hotel staje się dodatkowo miejscem kontemplacji sztuki. Ponadto uważni obserwatorzy wypatrzą także meble projektowane przez: Patricię Urquiolę, Richarda Schultza czy Davida Rowlanda. Kto Chorwację chce poznać z innej perspektywy niż znanej dotychczas, znajdzie swój azyl właśnie tutaj. Lone, jako pierwszy tzw. design hotel w Chorwacji, jest najlepszym przykładem na to, jak złamać stereotyp. www.lonehotel.com designalive.pl


MIASTO PLUS

Przymrużone oczy, pod powiekami błękit od oślepiającego słońca. Pod stopami złoty piach, w uszach szum bałtyckiej bryzy i gwar miejskiej plaży. Gdynia. Jedna z polskich „stolic lata” i najlepsze miejsce do życia w Polsce

T

o miasto kochają nie tylko turyści. Za jego nowoczesność, młodość, otwartość jest uważana w rankingach za najlepsze miejsce do życia. Gdynia należy do najmłodszych polskich miast, do dziś mówi się, że w latach 20. zeszłego stulecia „wyłoniła się z morza”. I choć młode, to może pochwalić się głębokim zrozumieniem potrzeb swoich mieszkańców. W głosy Gdynian wsłuchują się nie tylko samorządowcy, ale również działający w regionie

projektanci i aktywiści. I pewnie dzięki temu, miasto jest przyjazne oraz zrozumiałe dla mieszkańców czy przyjezdnych niezależnie od wieku. Relacja człowiek – miasto to obecnie jedno z kluczowych zagadnień dotyczących nas wszystkich i wymagające zrozumienia i współpracy. – Mieszkańcy są obdarzeni duchem otwartości. To sprawia, że przestrzeń kształtowana przez dziesięciolecia zmienia się w sposób bardzo świadomy. Rozmawiamy z mieszkańcami, organizujemy debaty i spotkania, zapraszając na nie wszystkich, w różnym wieku. Znakomicie współpracowało się nam z grupą seniorów, która ma swoją

wrażliwość i swoje przemyślenia, i w dużej części jest odbiorcą wspólnej przestrzeni miejskiej. Zaangażowanie sprawia, że wspólnie poprawiamy jakość naszego życia w mieście. To jest klucz do rozumienia designu obecnego w Gdyni. Gdy jest on wykorzystywany, by poprawiać jakość życia, mieszkańcy doskonale rozumieją zmiany – deklaruje Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, laureat Design Alive Award 2012 w kategorii Strateg. Rzut oka na historię: modernistyczna retoryka ujmowała miasto jako maszynę napędzaną masami ludzkimi. Imperatyw nowoczesności, kult postępu oraz strategie geopolityczne


kooperacjE gdynia 93

determinowały losy mieszkańców. Taki był mit założycielski Gdyni. Dziś miasto postrzegamy jako tętniący organizm. Życie w funkcjonalnej, dobrze zaplanowanej strukturze ułatwia uczestnictwo w miejskich rytuałach, powinnościach i grach. Czasem dostosowujemy się do reguł teatru codzienności, czasem chcemy je kontestować i zmieniać. Prowadzony przez miasto Gdynię projekt „Miasto + 5.30.60” skupia się na mieszkańcach, w różnym wieku, umownie określanych jako 5+, 30+ i 60+. Ten pomysł pokazuje relacje i zależności pomiędzy generacjami, środowiskami i grupami; ujawnia też związki

pomiędzy ludźmi a przestrzenią miejską: dzielnicami, budynkami, ulicami, widokami, meblami miejskimi… Pokazuje też, jak kreatywna grupa 30+ wspomaga życie swoje, seniorów i najmłodszych. Emanacją i kulminacją tych starań jest tegoroczna edycja Gdynia Design Days, gdzie po raz kolejny będziemy się zastanawiać – w jakiej mierze da się miasto kształtować, a w jakiej to ono kształtuje nas? Przez kilkanaście lipcowych dni na własnej skórze będzie się można przekonać, że miejską rzeczywistość współtworzą jego mieszkańcy i to z różnych pokoleń. designalive.pl


Serce miasta Terminal Designu – klimatyczne miejsce spotkań, dyskusji, zabawy i warsztatów. To „festiwalowa aorta” sprawiająca, że uczestnicy Gdynia Design Days wracają do domów uśmiechnięci, pełni nowych pomysłów i znajomości

T

ym razem Terminal zaplanowano na Placu Kaszubskim, skrzyżowaniu ulic: Świętojańskiej, Starowiejskiej i Wójta Radtkego. W tej sprzyjającej lokalizacji w centrum Gdyni pieczę nad zaprojektowaniem i zbudowaniem miasteczka kreatywności przejęli, jak co roku, Megi Malinowska, Tomek Kempa i Filip Ludka z grupy Tabanda. Terminal Designu to przestrzeń z kontenerów i drewnianych konstrukcji inspirowanych klimatem portowym. Taki budulec tworzy przestrzeń unikatową, niekonwencjonalną i mocno osadzoną na gdyńskim gruncie. designalive.pl

Terminal i jego najbliższe sąsiedztwo to w tym roku spora interaktywna instalacja, która kusi mieszkańca 5+ tematyką projektową, oczywiście poprzez zabawę. Za część przygotowaną właśnie dla dzieci w tym roku odpowiada grupa Beton. Ich instalacja to mobilne elementy ze sklejki i miękkiej pianki, których niezliczona ilość kombinacji, tworzy tunele, ściany, budowle czy pochylnie. Strefę 30+ została przemyślana przez grupę Gdyby tak, by nawiązać do archetypu idealnego domu skupiającego w sobie mieszkańców różnych pokoleń, o różnych poglądach i z różnych grup. Gospodarze tego domu to mieszkańcy 30+, którzy zapraszają pod swój dach swoje dzieci ( 5+) i swoich rodziców

( 60+). – Pomieszczenia w domu realizują codzienne potrzeby jego mieszkańców – wspólne spotkania, gotowanie, jedzenie, zabawę i odpoczynek. Przenosimy funkcje tych pomieszczeń do strefy 30+ realizując w niej jadalnię, kuchnię, salon, pokój dziecięcy i ogród. Każda z przestrzeni jest wyposażona w odpowiednie dla niej meble, które swoją formą zachęcą uczestników festiwalu i przechodniów do korzystania z nich – tak o projekcie mówią twórcy. Terminal to miejsce poznawania samego siebie, dlatego socjologiczna wystawa przygotowana przez Jakuba Szczęsnego to idealne, mądre tło dla terminalowych warsztatów, wykładów, projekcji filmowych i spotkań.


kooperacjE gdynia 95

Radość dojrzała Plaża – afirmacja pięknego ciała, kult młodości? A gdzie demokracja? Miasto dla ludzi w różnym wieku – a takim staje się Gdynia – walczy ze stereotypami, ale też chce ten bój ułatwić mieszkańcom Projekt Plaża 60+, tworzony przy współpracy z Centrum Aktywności Seniora ma szansę nie tylko odpowiadać na potrzeby starszego pokolenia, ale też okazać się prawdziwą awangardą i wzorem dla innych miast. Gdynia Design Days to okazja, by na miejskiej plaży umieścić prototypy obiektów użytkowych. Wszystkie powstały w oparciu o wiedzę i badania socjologiczne pokazujące, w jaki sposób seniorzy eksploatują plażę i ich oczekiwania wobec niej. Obiekty tworzą projektanci z Pomorza: Paulina Ryń i Jacek Ryń z grupy Razy2, Jakub Gołębiewski, Kamil Fiedorow, Agata Kulik–Pomorska i Paweł Pomorski z grupy Malafor. Pokolenie, nazywane umownie 60+ to nie statyczni starsi państwo. Osoby po sześćdziesiątce odkrywają uroki swego wieku, są aktywne, mobilne. Realizują swoje pasje, z których jedna to bezwzględnie pielęgnacja ogródka. „Mobilne szklarnie miejskie – uprawa ogórka szklarniowego z widokiem na morze” to odpowiedź na zwyczaje pokoleniowe, a także tęsknotę za kontaktem z naturą. Ten pomysł to alternatywa dla zanikających ogródków działkowych. Szklarnie pozwalają na uprawę zbiorów, czynny wypoczynek, a także włączenie w dietę zdrowych samodzielnie uprawianych warzyw, owoców i ziół. Koordynatorami powstawania mobilnych przestrzeni są projektanci z grupy Malafor. Wygląda na to, że w Gdyni starsza generacja może dojrzale czerpać radość z wolnego czasu.

Eksplozja Gdynia Design Days to obowiązkowy przystanek na wakacyjnej trasie wrażliwych na dobre projektowanie, spragnionych dobrej energii nie tylko tej czerpanej prosto ze słońca Letnie, nadmorskie święto projektowania przyzwyczaja nas z roku na rok do ciekawej mieszanki wystaw. Są wśród nich te, kumulujące najciekawsze projekty z różnych stron świata, ale też takie, które szyte są na miarę – pełne prototypów i przedmiotów przygotowanych specjalnie na tę okazję. To na nie czeka się z największą niecierpliwością. Tegoroczna wystawa główna „Miasto + 5.30.60” to projektowane z myślą o mieście i jego mieszkańcach: miejskie meble, akcesoria służące wypoczynkowi, relaksowi i zabawie. Pokazuje też inne, mniej oczywiste projekty: przykładowo pamiątki użytkowe, lecz niosące ładunek emocjonalny przez swoją materię i skojarzenia. Do przygotowania wystawy głównej organizator GDD – Centrum Designu Gdynia – zaprosił kuratorkę Agnieszkę Jacobson–Cielecką. – Inspiracją dla projektantów tworzących obiekty na wystawę jest sama Gdynia – jej wygląd, historia i atmosfera ukształtowane przez modernizm, morze i ludzi – mówi kuratorka. Obiekty zostały przygotowane przez młodych polskich projektantów z myślą o mieszkańcach Gdyni i turystach odwiedzających miasto. Swoje obiekty prezentują: Izabela Bołoz, Jan Kochański, Kosmos Project, Agata Matlak–Lutyk i Jan Lutyk, Natural Born Design, Jolanta Starzak i Dawid Strębicki oraz Tabanda. W czasie festiwalu zobaczymy też ekspozycję „Smak przedmiotu”, przygotowaną przez grupę projektową Razy2. Wystawa prezentowana już podczas Tygodnia Designu w Mediolanie wiosną tego roku promuje prace pomorskich projektantów i firm, z których część ma swoje siedziby w Pomorskim Parku Naukowo–Technologicznym Gdynia, jak Flowair – producenci nagrzewnic, zdobywcy nagrody Dobry Wzór 2013 czy Aeonform – producenci trumien i urn, zdobywcy Creative Business Cup 2013. Wśród prezentowanych produktów znajdą się również firmy: Creme cycles, Malafor, Grupa None, Records, Siled, Studio 1:1, Tabanda, Witamina D oraz Studio Loko we współpracy z Andervision. Wystawa jest opowieścią o produktach w języku niewerbalnym. Każdemu zostało bowiem przypisane danie, które dookreśla jego charakter, tym samym pożywienie staje się syntetycznym i uniwersalnym przedstawieniem cech obiektu. Bo ponoć zapach i smak pozostaje w naszej pamięci najdłużej. Natomiast ekspozycja „Wspólne miejsce/Cammon Ground” to przykłady dobrych praktyk w miejscach geograficznie odległych, ale bliskich, jeśli chodzi o sytuację żyjących w nich ludzi. To wystawa, z której łatwo można wysnuć wniosek, jak bardzo łączą nas uniwersalne ograniczenia, które odczuwamy w naszych lokalnościach jako efekty procesów makroekonomicznych i kulturowych. designalive.pl


96 kooperacjE gdynia

Kreatywni

Ulice, place, skwery przestają być niczyje. Przedsięwzięcia takie jak: budżet obywatelski czy akcje partycypacyjne aktywizujące społeczności osiedli i podwórek mają uświadamiać, że nawet małymi interwencjami można zmienić przestrzeń dookoła. Kto za tym stoi? Zwykłą codzienność, ale też przeróżne zjawiska i akcje kreują regionalne grupy projektowe, twórcy, studenci i animatorzy. Podczas Gdyńskich Dni Projektowania mają oni czas, by szerzej zamanifestować swoją kreatywność. Jednak nie należy zapominać, że z otoczeniem są w interakcji przez okrągły rok. Z Pomorzem związane są dwie niezwykle interesujące projektowe grupy Malafor i Tabanda. Pierwsza z nich została stworzona przez Agatę Kulik–Pomorską i Pawła Pomorskiego w 2004 roku. Uważają, że związek z miejscem, w którym tworzą wnosi do ich projektów jakość i wiarygodność. Obecnie pracują z materiałami typowo żeglarskimi, charakterystycznymi dla ich regionu. Z kolei Tabanda, czyli Megi Malinowska, Tomek Kempa i Filip Ludka, mają nieco krótszy staż, jednak bardzo mocno wpisali się w polską świadomość projektową. Grupa nie tylko zajmuje się tworzeniem przedmiotów, głównie ze sklejki, ale także przygotowuje ekspozycje

ze szczególnym uwzględnieniem potencjału Pomorza. Tam również swoje inspiracje czerpie Krzysia Staniszewska, której mokasyny the OD to wdzięk, precyzja i niebywała wygoda. Jak kreować rzeczywistość, uczą się studenci trzech pracowni wzornictwa (Pracownia Projektowania Produktu Autorskiego, Pracownia Projektowania Produktu, Pracownia Projektowania Mebla Seryjnego) z Akademii Sztuk Pięknych w sąsiednim Gdańsku. Rozmowy i obserwacje stały się podstawą do stworzenia projektów, które w przyszłości mogłyby się wpisać w tkankę miasta i codzienność mieszkańców, a tymczasem zostałyby pokazane w ramach wystawy „Miasto + Reakcja” w czasie Gdynia Design Days. Pomorskie Stowarzyszenie Projektantów PoCoTo, działa przez okrągły rok, a specjalnie na Gdynia Design Days szykuje Gdynia Playground. Tegoroczna edycja na Bulwarze Nadmorskim to „wysoka amplituda nastrojów, dzięki powstałym w przestrzeni miejskiej

interaktywnym instalacjom”: od drapieżnego mroku, egzystencjalnego niepokoju i histerii do dziecięcej euforii i buzujących hormonów szczęścia. Gdyński Plener Projektowy, to pobudzenie kreatywności dla samych kreatywnych. Już po raz trzeci uczestnikami tej burzy mózgów zostali absolwenci kierunków projektowych z całego kraju, którzy nie boją się eksperymentów. Edycja poświęcona ludzkiej potrzebie zaznaczenia siebie w kontekście miejsca została przemyślana tak, by zaowocować pięcioma Monidłami Gdyńskimi. Te ustawione w charakterystycznych dla Gdyni miejscach, sprzyjać mają spotkaniom, integracji i umożliwić niestandardowy kontakt z miastem. Kuratorami projektu są: Piotr Mikołajczak i Paweł Gełesz, projektanci i naukowcy, absolwenci Wydziału Architektury i Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Młodzi, kreatywni, inspirujący. Czerpiący moc ze słońca i mądrość z wody.

opracowanie: Jarda Ruszczyc Więcej na temat Gdynia Design Days i kreatywności w Gdyni szukaj na: www.gdyniadesigndays. eu, www.centrumdesignu.gdynia.pl

designalive.pl


DZIAĹ 97

designalive.pl


98 archikony

Architektura miłości Shigeru Ban, gwiazda architektury, jeden z najbardziej „zrównoważonych” projektantów na świecie, interesował się ekologią zanim jeszcze była… modna. Jego najważniejsze projekty to nie wieżowce czy luksusowe rezydencje, ale tymczasowe domy dla ofiar katastrof naturalnych powstałe z najmniej oczekiwanych materiałów. Uważany za pioniera w budowie budynków z recyklingu, ciągle nie przestaje szukać nowych rozwiązań Tekst: Eliza Ziemińska, portret: wojciech trzcionka

Odkąd niespełna kwartał wstecz świat obiegła informacja o zdobyciu przez Bana nagrody Pritzkera, nazywanej „oskarem w dziedzinie architektury”, dziennikarze nie odstępują go na krok. Skromny i spokojny, cierpliwie odpowiada na wszystkie pytania, choć widać, że myślami jest gdzie indziej. A gdzie? W uzasadnieniu przyznania nagrody czytamy: „Shigeru Ban to niestrudzony architekt, którego praca tryska optymizmem. Tam, gdzie inni widzą przeszkody nie do pokonania, tam Ban widzi wyzwanie. Gdzie inni podążają sprawdzoną drogą, on widzi okazję do innowacji. Jest zaangażowanym nauczycielem, który jest nie tylko wzorem do naśladowania dla młodych pokoleń, ale także inspiracją”. Ubrany na czarno, poważny, robi wrażenie jakby problemy czekające na rozwiązanie były dla niego ciężarem. To jednak tylko pozory. Bo tak naprawdę, jak sam mówi, interesuje go tylko jedno: – Jeśli mogę zbudować to, co chcę i ludzie są szczęśliwi, to najważniejsze. Nieistotne, czy dostanę za to pieniądze. Są ważniejsze rzeczy.

Praca Jego architektura jest często określana mianem „zrównoważonej” i przyjaznej środowisku. Lecz kiedy trzydzieści lat temu Ban rozpoczął swoje poszukiwania, nikt jeszcze nie myślał o ekologii – Taki sposób pracy był dla mnie naturalny. designalive.pl

Zawsze interesowałem się tanimi, lokalnymi i dającymi się powtórnie wykorzystać materiałami – mówi architekt. Jego projekty cechuje elegancja i innowacyjność, a tych samych sposobów myślenia używa zarówno przy pracy dla klientów prywatnych, jak i w działalności humanitarnej. W każdym projekcie Japończyk poświęca po równo uwagę: tworzeniu struktury, dbałości o krajobraz i widok, naturalnej wentylacji oraz światłu, nie zapominając jednocześnie o funkcjonalności. Wśród jego realizacji można znaleźć zarówno prywatne rezydencje, biurowce, muzea, sale koncertowe, jak i tzw. architekturę katastrof – tymczasowe budownictwo dla ofiar kataklizmów naturalnych. To, co wyróżnia jego prace to oryginalność w wykorzystywaniu materiałów i dążenie do najprostszych rozwiązań, co jest nieczęste w świecie zdominowanym przez zaawansowane technologie.

Pomoc

nych w konfliktach, zatrudnił architekta jako konsultanta. Po trzęsieniu ziemi w japońskim Kobe w 1995 roku Ban znów zaangażował się w pomoc. Tam powstał pierwszy Paper Log House, koncept, który był wykorzystywany także po katastrofach w Turcji i Indiach. Jego podstawę stanowiły worki z piaskiem i skrzynki po piwie, a ściany postawiono z wysokich tub papieru. W podobnej technice zbudowano także papierowy kościół dla ofiar w Kobe, który po złożeniu wykorzystano także w Tajwanie w 2006 roku, i stoi tam do dziś. Pewnie dlatego Ban pytany o to, co w architekturze jest najważniejsze, odpowiada – Ostatecznie nie liczą się materiały i bogactwo dewelopera, tylko to, czy ludzie pokochali dany budynek. Co istotnie, pociąga za sobą wielu wolontariuszy i młodych architektów. Założona przez niego organizacja pozarządowa Voluntary Architects’ Network zaangażowała się do tej pory na terenach Japonii, Turcji, Sri Lanki, Chin, Haiti, Włoch i Nowej Zelandii, a ostatnio także na Filipinach.

Pierwszy projekt na rzecz uchodźców został zrealizowany w 1994 roku w Rwandzie, gdzie wskutek konfliktu Spotykamy się przy okazji wystawy miliony ludzi straciło dach nad głową. Kiedy Shigeru Ban zaproponował budowę „Where Architects Live?”, organizowanej w ramach Targów iSaloni w Mediolanie. domów z papierowych tub, Wysoki Wśród zaproszonych same sławy: Mario Komisarz Narodów Zjednoczonych Bellini, David Chipperfield, Massimido spraw Uchodźców, organ ONZ mający za zadanie chronienie ludzi poszkodowa- liano and Doriana Fuksas, Zaha Hadid,

Rozmowa

Zdjęcia: Dzięki uprzejmości Hiroiu Hirai, Shigeru Ban Architects

człowiek


designalive.pl


100 archikony W marcu 2011 roku po trzęsieniu ziemi w japońskiej Onagawie na stadionie powstało tymczasowe, kontenerowe osiedle. Poszkodowanym zapewniono świetlicę, targ oraz prywatność i godność

Marcio Kogan, Daniel Libeskind i Bijoy Jain ze Studia Mumbai. Tymczasem, choć bardzo skromna i powściągliwa, najwięcej zachwytu wzbudza postać laureata Pritzkera oraz prezentacja jego prywatnego domu. Czy twój dom, o którym opowiada wystawa jest reprezentatywny dla twojego stylu? Mieszkam pod Tokio, na obrzeżach. Jest tam bardzo spokojnie. Problemem przy budowie były drzewa, których nie chciałem wyciąć, dlatego dom jest bardzo mały. Nawet trudno w nim zrobić zdjęcie. Od zawsze chciałeś zostać architektem? Kiedy byłem mały, chciałem zostać tkaczem dywanów, byłem tym bardzo zainteresowany. W wieku 12 lat zrobiłem makietę domu na zajęcia do szkoły i od tamtej pory wiedziałem, że chcę projektować. Dlaczego zaangażowałeś się na rzecz ludzi poszkodowanych w katastrofach naturalnych? Byłem po prostu rozczarowany tradycyjną architekturą. Dzisiaj nie ma już żadnych zasad w urbanistyce. To deweloperzy decydują jak budować miasta. A ich celem są pieniądze. Tymczasem architektura potrzebuje miłości i wtedy powstają dobre projekty. Praca na rzecz uchodźców to twój znak rozpoznawczy. Czym się teraz zajmujesz? Co roku pojawiają się tereny, na których ludzie ucierpieli na skutek katastrof designalive.pl

naturalnych. Teraz pracuję na Filipinach, gdzie w zeszłym roku szkody wyrządził wielki tajfun. Budujemy tam domy tymczasowe. Jednak architektura to tylko fragment rzeczywistości, widzialna struktura i może rozwiązywać tylko niektóre problemy. Co mógłbyś doradzić młodym architektom? Wiesz, wygłaszam wiele wykładów i zauważyłem, że podejście młodych zmieniło się. Kiedyś największym marzeniem było pracowanie dla dużych deweloperów przy budowie wielkich budynków. Natomiast dziś jest wielu studentów i młodych architektów, którzy chcą dołączyć do mojego zespołu, do pracy przy otwartych programach pomocowych na terenie poszkodowanych obszarów. Dużo się zmienia. I ja sam jestem zachęcony pracą tych młodych. Czy zmiana ta dotyczy tylko Japonii? Nie, to jest widoczne wszędzie. Tam gdzie udzielam wykładów, wielu studentów chce przyłączyć się do mnie i pomagać. Bardzo się z tego cieszę. Czy w takim razie myślisz, że zmienia się kierunek, w jakim rozwija się architektura? Tak uważam, naprawdę tak uważam. Ludzie chcą bardziej pomagać? Może to nie jest zmiana kierunku, ale raczej podążanie w dwóch kierunkach. Dzisiaj miasta nie są kształtowane przez architektów, czy planistów ale przez


W 2011 roku po trzęsieniu ziemi nowozelandzkim Christchurch Shigeru Ban zaprojektował katedrę z papierowych tub zdolną pomieścić 700 osób


Architekt katastrof na swoim koncie ma wiele projektów, które pomagają uchronić ludzi przed konsekwencjami katastrof. Tymczasowa szkoła w Hualin powstawała w marcu 2008 roku pracą rąk wolontariuszy i ocalałych z trzęsienia ziemi

deweloperów. To jest jedna z dróg. Jednocześnie wielu ludzi chce pracować dla społeczeństwa. Można powiedzieć, że są nowe możliwości dla architektów, żeby być bardziej ludzkimi i pomocnymi? Tak, to dlatego, że niestety jest wiele katastrof naturalnych niszczących domy, budynki, przez to jest wiele potrzeb, które trzeba zaspokoić, a przez to wiele okazji do pomocy. Czy w Japonii tsunami zmieniło coś w podejściu architektów? Tak, oczywiście. Ponad 500 km linii brzegowej zostało całkowicie zniszczone. Naprawy posuwają się bardzo powoli, ponieważ trzeba podwyższyć teren, żeby zapobiec następnemu tsunami. Przenoszenie osiedli na szczyty to bardzo mozolny proces, przy którym jest zaangażowanych wielu architektów. To pierwszy raz, nawet w Japonii, kiedy trzeba zmierzyć się z tak poważnym problemem. Jak spędzasz chwile wolne od pracy? Nie mam wolnego czasu. Nie mam weekendów. Wolny czas znajduję jedynie w samolocie, gdzie mogę być sam. Nie ma telefonów. Nie należę wtedy do żadnego kraju. Mogę się tylko relaksować. Na szczęście dużo podróżujesz. designalive.pl

Mam pracownie w Paryżu, Tokio i w Nowym Jorku i kilka razy w miesiącu przemieszczam się między tymi miastami. Może powinienem pomyśleć o biurze w samolocie? (śmiech) Czy nagroda Pritzkera zmieniła coś w twoim życiu? Nic. Muszę być bardzo ostrożny, żeby nic nie zmieniła. Nie chcę powiększać biura, może nawet je zmniejszę. Nic nie powinno ulec zmianie. Nadal chcę projektować architekturę katastrof, uczyć, prowadzić warsztaty na temat architektury czasowej. Dlaczego japońska architektura jest teraz tak popularna? Jesteś kolejnym Japończykiem nagrodzonym w ostatnich latach. W jury konkursowym nigdy nie rozmawia się o narodowości. Tylko o projektach. [Shigeru Ban był członkiem kapituły nagrody Pritzkera w latach 2006-2009 – przyp. red.] A ja sam skończyłem w Japonii tylko liceum, studiowałem w Stanach. Moi wszyscy przyjaciele mówią mi, że nie zachowuję się jak typowy Japończyk. Może to dlatego, że tyle podróżuję? Nasza kultura jest bardzo wpływowa i mocna, ale ja nie ulegam jej oddziaływaniu. Jakie jest twoje największe pragnienie? Chciałbym znajdować dobrych klientów.


archikony 103

designalive.pl


Marina Abramović ikona body artu i performensu. Córka jugosłowiańskich partyzantów, od 20 lat mieszka w Nowym Jorku, od 40 lat poddaje swoje ciało ekstremalnym doświadczeniom, a widzów/uczestników swoich dzieł wprowadza w różne stany emocjonalne. Artystka konsekwentnie redefiniuje to, czym jest i czym może być sztuka współczesna, a jej narzędziem jest własne ciało, którego granice i wytrzymałość bezwzględnie testuje. Podczas performensu „Artystka obecna” w nowojorskim muzeum Moma 7 dni w tygodniu, kilkanaście godzin dziennie patrzyła w oczy zwiedzającym

designalive.pl


NEO KLASYK

Czyli o nowej elicie awangardowo-klasycznej, o poszukiwaniu urody w myśli i procesie kreacji oraz o autentyczności odpornej na komercyjne banalizowanie

zdjęcie: dzięki uprzejmości moma

Tekst: Olga Nieścier


106 moda

uż w 2002 roku Richard Florida pisał o nowej strukturze ekonomiczno-społecznej, o narodzinach i rozwoju klasy kreatywnej jako rdzenia społeczeństwa. Ta makrotendencja dziś ma się doskonale, a demokratyczna siła tworzenia jest największym napędem kulturowym, ekonomicznym czy emocjonalnym. Jesteśmy współtwórcami, aktywnymi aktorami i reżyserami filmu, w którym żyjemy. Jednak już samo słowo „klasa” użyte przez Floridę, sugeruje nieuchronną różnorodność i warstwowość. Nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Odwieczny podział na elity i masę pogłębia się wraz z wolnością osobistego rozwoju, jak i niestety wolnością do bezmyślności konsumpcyjnej. Podział ten dotyczy poziomu świadomości, a nie tylko posiadania lub pochodzenia. Tak zatem w aktualnych badaniach zachowań konsumenckich definiuje się nowa grupa lub też nowa postawa: elity ambitnie weryfikujące wartości charakteryzujące produkty i usługi. Cechy poszukiwane przez tę grupę to: intelekt w procesie tworzenia i szacunek względem umysłu i wrażliwości odbiorcy. Nazwać tę postawę możemy „nową klasyką”, w odniesieniu do sztampowego nazywania „klasycznym” klienta o dobrym guście oraz wysokich oczekiwaniach względem jakości i obsługi. Owa nowa klasyka nie jest jednak „klasycznie” zachowawcza, nie kieruje się poczuciem tradycji, bezpieczeństwa lub opinią innych. Również status materialny nie jest punktem wyjścia bądź odniesienia. To, co w modzie i designie do niedawna stanowiło laboratorium awangardy, dziś jest terenem eksploracji świadomego klienta, poszukującego wielu wymiarów ponadczasowego stylu. Nasz „neoklasyk” jest efektem „konstrukcji w procesie”, konsekwentnej pracy nad sobą, ambicji i aspiracji, uwagi, nauki, obserwacji, zadawania pytań i analizy, badania granic i określania sensu. Jego środowisko naturalne to kultura, rozumiana jako suma działań intelektu ludzkiego. Będzie zatem poszukiwał tego samego w modzie i każdej innej sferze życia. Jego sposób konsumowania będzie wyrazem poszukiwania harmonii pomiędzy życiem wewnętrznym, a jego manifestacją w wyglądzie i otoczeniu. Reagować będzie jedynie na sposób komunikacji odnoszący się do jego inteligencji w sposób intrygujący i prowokujący do myślenia. Doceni marki oraz twórców, którzy wybrali drogę poszukiwania i łamania schematów, a przede wszystkim konsekwentnie tę ścieżkę realizowali w czasie. Stąd poszukiwania ponadczasowości nie designalive.pl

muszą dotyczyć powtarzalności lub znajomości danego stylu, ale znaczenia i roli poszukiwań projektowych dla rozwoju estetyki w ogóle. I tak: doceni przefiltrowaną przez czas awangardę japońską za jej nieustającą pracę z rozbrajaniem europejskich standardów myślenia o kompozycji i ciele ludzkim. I, choć formy te do dziś mogą wydawać się ekscentryczne, będą idealną wypowiedzią poglądów „neoklasyka”. Odnajdzie się też wobec prowokacji zmian samego procesu nabywania, jak udowodnił to sukces koncepcji „guerrillla store” – sklepów założonej przez Rei Kawakubo marki Comme Des Garçons otwieranych jedynie na określony, krótki czas, w zaskakujących lokalizacjach. Doceni także projektantów mody wywodzących się ze słynnej antwerpskiej Królewskiej Akademii Sztuk za różnorodność ich stylu, za brak konformizmu i oddanie hołdu indywidualnym talentom. Doceni filozofów mody idących zawsze swoją ścieżką, jak choćby Yohji Yamamoto. Doceni odwiecznych mrocznych buntowników, jak Rick Owens, którzy dziś są pierwszymi oświeconymi dzięki swojej wyprzedzającej czas wizji. Doceni piratów, jak Galliano, za ich niepodważalny talent w malowaniu onirycznych wizji i niezgodę na utkwienie w establishmencie. Doceni geniuszy, jak Alexander McQueen, którzy użyli mody do wyrażenia głębszej wizji człowieka oraz jego tajemnic. Słowem, doceni wszystko to, co wymyka się banałowi i skłania do konfrontacji myślowej. To, co jeszcze niedawno było czystym eksperymentem, staje się dziś kanonem poszukiwanego piękna. „Neoklasyk” nie jest to jednak ekscentryk, który lubi zadziwiać. Mowa o przemianie wartości w pojmowaniu klasyki i tradycji. O poszukiwaniu urody w myśli i procesie kreacji, w autentyczności odpornej na komercyjne banalizowanie. O tym, że zakodowana do niedawna etykietka Maison Martin Margiela (w opozycji do mainstreamu marek ubraniowych Margiela nie używał loga, jedynie kodu cyfrowego i charakterystycznego sposobu przyszycia metki) lub Ani Kuczyńskiej dziś może pojawić się w dobrze skomponowanym stroju, np. człowieka biznesu, który wraz z rozwojem etosu indywidualizmu będzie poszukiwał prawdziwszego siebie. Nigdy na pokaz, zawsze dyskretnie, pragmatycznie, uważnie, przemyślanie i nonszalancko jednocześnie. Mowa o tym, że klasycznie nie oznacza dziś nudnie, ale odważnie i świadomie. „The Artist is present” – „Artystka obecna” słynny tytuł prowokacyjnej ekspozycji Mariny Abramović w nowojorskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej MoMa może posłużyć jako credo działań marek modowych rozmawiających językiem „neoklasyka”. Sama Abramović jest muzą Riccarda Tisci, który zaangażował się m.in. w zaprojektowanie strojów do „Bolera” wystawianego w Operze Paryskiej spektaklu baletowego, do którego artystka przygotowała oprawę wizualną. Muza pojawia się także na zdjęciach reklamowych Givenchy w roli modelki.

Tak ambitny i autentyczny romans mody ze sztuką, sprawia, że Givenchy utrzymuje status marki wiarygodnej i pożądanej, jednocześnie odpornej na trywializacje tzw. demokratyzacji luksusu. Również LVMH po wyeksploatowaniu rynku do granic możliwości poszukuje powrotu do autentyczności tworzenia, licząc na odbudowę wiarygodności w oczach omawianej nowej elity. Stąd u sterów Louis Vuitton, triumfalnie powracający na scenę wielkiej mody, Nicolas Ghesquière. A w przestrzeni internetowej LVMH prowadzi „Nowness” – ekskluzywny magazyn online, poświęcony sztuce, kreacji i modzie, daleki od wszelkiej sprzedaży, a jednak poprzez subtelną edukację tworzący zaufanie i pożądanie odnalezienia się w tym wyrafinowanym świecie twórców i ich dzieł. „Nowness” realizuje poetyckie formy video, jak np. „Mine All Mine” duetu reżyserskiego Tell No One, które łączy współczesną choreografię i sztukę tańca z zaskakującą animacją wybranych ubiorów znanych domów mody z ostatniego sezonu. Filmik porusza emocje i zachwyca kunsztem ruchu oraz montażu, a jednocześnie jest innowacyjnym narzędziem wirtualnym przekierowującym widza do zakupu występujących ubiorów. Proces zakupu poprzez udział w odbiorze dzieła sztuki, może być dziś jedną z niewielu skutecznych strategii sprzedaży dla uważnej i wybiórczej klienteli elit intelektualnych. Mistrzem w nieustającym udowadnianiu swojej iskrzącej wręcz inteligencji i radości twórczej jest niezaprzeczalnie Hermès. I dlatego też niepodważalnie dzierży pozycję autorytetu prawdziwego luksusu, robiąc to z prawdziwą lekkością bytu. Każdy sezon zaskakuje nowymi projektami, każdy ważny sklep na świecie realizuje niepowtarzalne instalacje i wystawy. Hermès stale angażuje genialnych artystów, których rolą jest dialog z konwencjami tradycji. Jednym z ostatnio zrealizowanych projektów była instalacja Studia Toogood w londyńskim sklepie flagowym marki. W aranżacji wykorzystano odpady z produkcji ekskluzywnych towarów francuskiego brandu, które są same w sobie niebywałej urody i szlachetności. Hermès stworzył projekt petit h, wykorzystujący owe odpady w tzw. procesie upcyklingu do tworzenia ciekawych pełnowartościowych produktów. Instalacja studia Toogood uderza jednak innym mocnym skojarzeniem – wykorzystana głęboka czerwień, kapiący bordowo żywicowy lakier, równo zawieszone na hakach skóry i pomięte lśniące rękawice, jednocześnie przywodzą na myśl rzeźnię i ubój zwierząt. Czym zatem jest Hermès? Luksusową rzeźnią? A czyż nie? W ten właśnie sposób marka udowadnia, że potrafi patrzeć na swoja pracę z pasją i dystansem jednocześnie, zamiast tworzyć bajkową iluzję, zaprasza do świadomej dyskusji nad ludzkością, nad rzemiosłem, nad rolą i wielowymiarowością luksusu. W przypadku Hermèsa, nawet cynizm może być entuzjastyczny, a ich klient lub wielbiciel nigdy nie poczuje się traktowany jedynie jako bezmyślny konsument do złowienia.


DZIAŁ 107

Wnętrze londyńskiego sklepu Hermèsa dzięki instalacji Studia Toogood pokazuje dystans marki do siebie oraz świadomość wyznaczania kierunku innym

designalive.pl


zdjęcie: max pinucci


Korzenie uniwersalne Moda w poszukiwaniu prawdy. Prawda w poszukiwaniach mody Tekst: Olga Nieścier Zdjęcia: Cooper & Gorfer, max pinucci


110 moda

W

2006 w Paryżu z inicjatywy Jacques’a Chiraca otwarto kontrowersyjne Musée du quai Branly, muzeum sztuki kultur pozaeuropejskich. Przepiękna sugestywna ekspozycja zawiera maski, stroje i obiekty użytkowe lub religijne autochtonicznych ludów Azji, Afryki, Ameryki i Oceanii. Przy wejściu do placówki czytamy, że jej misją jest wola polityczna oddania sprawiedliwości sztuce nieeuropejskiej. Dość osobliwy jest to zapis, zważywszy na to, że te zapierające dech w piersiach bogate zbiory najpiękniejszych dokonań „nieeuropejczyków” dostępne publiczności są akurat w Paryżu. Niezależnie jednak od wątpliwości moralnych, uwaga i zachwyt nad dokonaniami cywilizacji prymitywnych nie opuszcza ostatnio poszukiwań w modzie, a Branly to miejsce godzinnych studiów inspiracyjnych młodych, ale też doświadczonych twórców mody. Zapewne te wszystkie przepięknie, ręcznie wykonane obiekty służące przetrwaniu fizycznemu, jak i dialogowi z duchami danej kultury, stawiają nas bliżej jakiegoś oryginalnego rdzenia naszej duszy, pokrewnego dla każdej istoty ludzkiej. Po kilku godzinach totalnego przesytu urokiem i magią zgromadzonych w Musée du quai Branly dowodów twórczej ludzkiej designalive.pl

egzystencji w najróżniejszych zakątkach świata, uświadomić sobie można właśnie ową jedność, zawsze jak najpiękniej wyrażaną poprzez tworzenie materii towarzyszącej nam w życiu. Tropem dostojnej uniwersalnej elegancji poszedł także angielski fotograf Jimmy Nelson, „photographer of indigenous people” (z ang.: fotograf autochtonów), jak nazywa się sam w swoich publikacjach. Sławę przyniósł mu projekt „Before They Pass Away”, w dosłownym tłumaczeniu – „Zanim odejdą”. Uchwycił przedstawicieli ginących plemion w pełnej oprawie estetycznej, eksplorując interpretacje piękna i tradycji każdego z nich (więcej s. 113 ). Północnoeuropejskie korzenie interpretuje w czarujący sposób projekt szwedzkiego duetu fotograficznego Cooper & Gorfer pokazywany w tym sezonie w ramach trzeciego Nordic Fashion Biennale w Museum Angewandte Kunst we Frankfurcie, prezentującym na co dzień zbiory sztuki użytkowej. Seria narracyjnych fotografii inspirowanych dziewiętnastowiecznym malarstwem poświęcona jest pracy nowej generacji twórców mody z Grenlandii, Islandii i Wysp Owczych (zdjęcie obok). Piękne stylizacje zgłębiają inspiracje wynikające z historii i legend Dalekiej Północy, a także pracochłonnego rzemiosła.

Praca w melancholijnych pejzażach Północy jest także studium tożsamości kulturowej i powiązania teraźniejszości z przeszłością, poszukiwania siebie. Wystawie towarzyszy piękny album „The Weather Diaries” (wydawnictwo Gestalten) oprawiony w surowe szare grubo plecione płótno, jak i ponad dwudziestominutowy film, który można obejrzeć na designalive.pl, pokazujący bardzo osobiste portrety północnych projektantów i intymny proces powstawania fotografii Sary Cooper i Niny Gorfer. Ostatnim kamykiem do tego zbioru inspiracji niech będzie otwarta do 20 lipca w Paryżu wystawa „Berber Women of Morocco”, przygotowana przez Fundację Pierre Bergé – Yves Saint Laurent. Ekspozycja dedykowana jest strojom i ozdobom pochodzącym głównie ze zbiorów Jardin Majorelle Musée Berbère w Marakeszu, muzeum otwartego w 2011, zawierającego zbiory Yvesa Sainta Laurenta i jego partnera Pierre’a Bergé. Maroko było ich wielką miłością oraz nieustającą inspiracją, a kolekcję tradycyjnych ubiorów i sztuki dekoracyjnej rozpoczęli już w latach siedemdziesiątych. Paryska wystawa dedykowana kobietom berberyjskim, pokazuje jak przetrwanie bogatej kultury zależy od ocalenia tradycji rzemiosła i codziennego rytuału.

zdjęcia: © Jimmy Nelson Pictures BV, Cooper & Gorfer, 2014

Olga Nieścier projektantka, artystka, wykładowczyni. Mieszka i pracuje w Toskanii we Włoszech. Pracuje jako konsultant i projektant m.in. dla: Giorgio Armani, Fratelli Rossetti, Burberry. Jako wykładowca i konsultant aktywnie współtworzy florencki Polimoda International Institute of Fashion Design & Marketing w obszarach dydaktyki projektowania mody i prognozowania tendencji. Związana z Polsko-Włoskim Instytutem Designu i Managementu Viamoda oraz Szkołą Wyższą Viamoda Industrial w Warszawie, www.olganiescier.it


Ena With Eyes shut z albumu „The Weather Diaries” duetu Cooper & Gorfer designalive.pl


112 Dział

designalive.pl


ludzie 113 Na zdjęciu dziewczyna z maoryskiej wioski Taupo, Nowa Zelandia

Zanim odejdą

Od głębokiej, rozpalonej Afryki, po mroźną północ Syberii, drąży piękno egzystencji i jej niepohamowaną kreatywną ekspresję

ZDJĘCIA: Jimmy Nelson Pictures BV, www.beforethey.com, www.facebook.com/Jimmy.Nelson

TEKST: Olga Nieścier, Zdjęcia: Jimmy Nelson

M

asajowie, Nieńcy, Maorysi, Gauchos, Himbu… 30 plemion, pięć kontynentów. Jimmy Nelson, brytyjski fotograf przez trzy lata wykonał serię dystyngowanych portretów zanikających kultur. Uchwycił ich przedstawicieli w pełnej oprawie estetycznej, eksplorując interpretacje piękna i tradycji każdego z plemion, uczestnicząc w ceremoniach i rytuałach oraz studiując ich dawne obyczaje związane z wyglądem. Jego praca nie

Zdjęcia pochodzą z książki Jimmy'ego Nelsona „Before They Pass Away” wydawnictwa teNeues, 128 dolarów, www.teneues.com, www.beforethey.com, www. facebook.com/Jimmy.Nelson

jest prostą celebracją „skansenu”, wywołała za to przejmującą dyskusję na temat prawa do rozwoju cywilizacyjnego różnych narodów i odejścia od pierwotnych obyczajów. O wyjątkowości tych fotografii stanowi nie tylko tematyka, ale także sposób ich wykonania. Jedynie ułamek zdjęć został wykonany aparatem cyfrowym. Pozostałe ujęcia fotograf naświetlał przy pomocy 50–letniego, analogowego aparatu na szklane płytki. Mam nieodparte wrażenie, że w naszej zachodniej cywilizacji odczuwamy instynktownie głęboko brak rytuału, magii i godności, która oczarowuje w portretach Nelsona. designalive.pl


designalive.pl


ZDJĘCIA: Jimmy Nelson Pictures BV, www.beforethey.com, www.facebook.com/Jimmy.Nelson

Polowanie z orłami, Kazachowie, Mongolia



ludzie 117

wielo kulturowe DNA

Kiedyś o takich osobach, jak Maria Jeglińska, mówiło się, że są ludźmi wielu kultur. Gdyby prześledzić jej osobisty szlak podróżny, wyszyłoby na to, że swój czas dzieliła głównie między Polskę i Francję z „międzylądowaniem” w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych

TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA: WOJCIECH TRZCIONKA

N

ależy do grona tych polskich nek. Zawodowo ukształtowało mnie to, projektantek, których naże moja mama studiowała rzeźbę. Później zwisko, przynajmniej na po- w Paryżu, mieliśmy sąsiada – profesora czątku kariery, było bardziej paryskiej uczelni, który specjalizował rozpoznawalne na zachodzie się w kolorach. To w pewien sposób Europy niż w Polsce. Nie jest też na nas wpływało, mieliśmy mnójednak przykładem twórcy, stwo drobnych, codziennych zajęć który niedoceniony w kraju, uznanie z materiałami i barwami – przyznaje. zdobywa dopiero za granicą. Jej losy poDziś z perspektywy czasu mówi, toczyły się tak, że przez pewien czas była że ukształtowała ją namiętność do rywyłącznie związana z zachodnim świasunku, który stał się jednym z najważtem projektowym i tamtejszymi markaniejszych atrybutów projektanta. mi. W Polsce usłyszeliśmy o niej przed – Rysunek nieprawdopodobnie rozwisześcioma laty, gdy prestiżowy magazyn ja, nawet na wstępnym etapie projek„Wallpaper” umieścił ją na liście najbartu warto nie rozstawać się z ołówkiem. dziej obiecujących młodych projektantów Nauczyłam się, aby wydobyć z niego świata. Współpracowała już wówczas ideę, język, którym chcemy się poz marką Ligne Roset, dla której stworzyła sługiwać. Jest to forma poszukiwania kilka obiektów, m.in. stolik Circles, siepoprzez rysunek – mówi Jeglińska. dzisko Goodie czy lampę Maré. – Inaczej Wszystko pracuje się dla takiej firmy jak Ligne jest Roset, która przygotowuje co roku dużo procesem przedmiotów, a inaczej pracuje Vitra, Obok rysunku szczególną uwagę zwraca która czasami wypuszcza jeden obiekt na proces projektowy. – Dziś wiele mówi przez cały rok – przyznaje projektantka, mająca poza Ligne Roset na swoim koncie się o work in progress. Postanowiłam także projekty dla Cinna i DesignMarketo. jednak zdemistyfikować sam proces twórczy. Interesuje mnie, jak możliwości Projektantka produkcyjnie wpływają na ostateczod ny kształt projektów. Choćby krzesło zawsze siatkowe Henryka Sztaby, które zaprojekO tym, że będzie zajmować się tworzetowane w latach 70. trafiło do produkcji niem przedmiotów wiedziała od bardzo kilka lat temu. Sztaba zastosował siatkę dawna, właściwie od zawsze. – Na podrucianą, bo był to wówczas jedyny czątku chciałam studiować architekturę, dostępny materiał – dodaje Jeglińska. jednak nie po to, by zostać architektem. Te poszukiwania łączą się z jej dziaKiedyś czytałam biografie słynnych łalnością badawczą. Bo Jeglińska jest projektantów włoskich i tam wszędzie nie tylko projektantką, wiele miejsca pisano, że studiowali właśnie tenże kieru- w swojej pracy poświęca badaniom. designalive.pl


118 ludzie – Traktuję je bardzo szeroko, nawet praca nad filmem może być formą badań. Oczywiście może być nimi i rysunek, nie pojmuję ich sensu jedynie w wymiarze naukowym – wyjaśnia. Gdy przed dwoma laty była kuratorką jednej z głównych wystaw podczas Łódź Design Festival to właśnie ta ekspozycja była mocno pogłębiona o badania. Ukazywała na niej jak świat cyfrowy wpływa na projektowanie, w jaki sposób możliwości drukowania przedmiotów stały się procesem produkcyjnym, a wcześniej służyły jedynie do prototypowania. – Pytaliśmy także o technologie wokół nas, dziś przecież korzystamy z kilku czy nawet kilkunastu jednocześnie. Nasze zmysły są nieustannie atakowane – mówi Jeglińska. Od pewnego czasu mocno absorbuje ją tematyka tzw. drugiego obiegu w Polsce w latach 1976–1989. Pasjonuje się wieloma efemerycznymi zjawiskami, jak książki czy ulotki, ale również materiałami, a nawet powielaczami. – Intrygujące jest to, w jaki sposób rzeczywistość wpływała na użycie materiałów, sam kształt książki, gdzie podstawowym problemem był np. sposób transportu. Interesuje mnie, jak kontekst polityczny stwarza nowe formy, wymusza działania projektowe – tłumaczy.

Bez designu narodowego Maria Jeglińska urodziła się we Francji. Później wraz z rodziną wróciła na kilka lat do Polski, by znów wyjechać do Francji. To tam studiowała – najpierw w Paryżu, a później w ESAD – Szkole Wyższej Sztuki i Designu w Reims. Tam zrobiła licencjat z projektowania. Kontynuacją tych studiów była edukacja w ECAL (École Cantonale d’Art de Lausanne) w Lozannie, którą ukończyła w 2007 roku. Przez lata nie była zawodowo związana z Polską. Długo nie wiedziała też, że kiedykolwiek tutaj powróci. Jedyną osobą związaną z branżą, którą wówczas znała w kraju, była Agnieszka Jacobson–Cielecka. – Duże znaczenie w podjęciu decyzji miały ekspozycje Miśki Lovegrove oraz Anki Pietrzyk–Simone. Z Miśką poznałam się w Mediolanie, wtedy po raz pierwszy dowiedziałam się o polskich wystawach na tamtejszych targach. Przez te wszystkie lata nie miałam świadomości, ile ważnych rzeczy działo się w latach 50. czy 60. w polskim wzornictwie – mówi. Nie powróciła jednak do kraju tylko dlatego, że urzekły ją dawne wzory. Przyjazd potraktowała raczej jako wyzwanie. – W Polsce mamy problem z tożsamością, z dziedzictwem. Nie wierzymy za bardzo w naszą tradycję, często działamy tak, że najpierw musimy skopiować już znane i wypróbowane wzory. Polski konsument jest trudny i specyficzny – przyznaje.

aktywności niesłychanie istotny jest kontekst, który determinuje działania. Istotne jest analityczne podejście do pracy, a także funkcjonowanie w określonych ramach działania, to tam są wyznaczone warunki, ograniczenia czy materiały – mówi projektantka. Coraz mocniej czuje się związana z Polską. Chodzi nie tylko o pracę dla rodzimych producentów, ale odkrywanie kraju na nowo. Jak mówi – pokochała nawet ten polski eklektyzm. – Dużym błędem jest kopiowanie, reprodukowanie schematów, ściągniętych z zagranicy. Rzeczywistość bywa inna, dlatego powinniśmy robić rzeczy w odniesieniu do regionalnych, krajowych kontekstów. Musimy tak pracować w Polsce, aby było tak samo jak za granicą, abyśmy wyzbyli się niepotrzebnych kompleksów – apeluje. Do dziś pamięta powrót do Polski w 1991 roku. Wówczas było to dla niej jakby przejście z filmu kolorowego do czarno–białego. Od tego czasu jednak Patrzenie zmieniła się Polska, a Maria Jeglińska z dystansem miała szansę pracować w Nowym Jorku, Od chwili powrotu do kraju dostrzeMonachium pod opieką Konstantina ga niesamowity potencjał, choć często Grcica czy Londynie pod okiem Aleniewykorzystywany. Decyzję o powroxandra Taylora. – Podstawą każdego cie, w perspektywie dwóch ostatnich projektu na pewno jest dialog, trzeba lat, ocenia jako ważny krok. – To nie umieć wsłuchać się w głosy innych, był łatwy krok. Jednak decyzje, któbo każdy się różni – podkreśla. rych początkowo się boimy, bo wydają Zasada ta najwyraźniej się sprawdza, się nam zbyt ryzykowne, po pewnym bo współpracuje z rozmaitymi firmami. czasie okazują się tymi, na których – Często jest tak, że projektowanie dla najbardziej się zyskuje. Wciąż towajednej firmy to jak wchodzenie w zwiąrzyszy mi takie podejście – wyjaśnia. zek, najpierw trzeba wszystko dobrze Gdy odwiedzają ją znajomi z zagrapoznać, wypracować relacje, zwłaszcza, nicy i pokazuje im polskie wzornictwo, jeśli ta współpraca ma trwać dłużej. są często zdziwieni, bo niewiele o Polsce Niesłychanie ważne dla projektanta wiedzą, o designie w szczególności. jest poznanie jej specyfiki – deklaruje. Swojej wartości nie są w stanie dostrzec Obecnie Jeglińska pracuje m.in. nad także nasi rodacy. – Polacy mają komkolekcją mebli dla marki Vox, a także pleksy i jest to bardzo frustrujące. Ciągle współpracuje z Muzeum Sztuki Nosię słyszy, że: „w Londynie to, a Paryżu woczesnej i festiwalem Warszawa tamto”. Trzeba cieszyć się swoim, iść w Budowie, dla którego przygotuje do przodu, nie oglądać się za często scenografię do tegorocznych wystaw. na innych – przyznaje projektantka. Nowe przedmioty zaprezentuje z kolei I dobrze wie, o czym mówi, ponieważ podczas wystawy w czasie tygodnia dotychczasowy rytm jej życia i pracy designu w Londynie. Na co dzień jednak sprawiał, że poznała wiele kultur pracy, można ją spotkać w Warszawie, gdzie zwyczajów obowiązujących w różnych pracuje niemal bez przerwy. – Projektant krajach świata. – Miałam to niesamowite musi nieustannie reagować na otoczenie, szczęście, że odwiedziłam tyle miejsc. podlega bodźcom, na pewno jego praca Dzięki temu patrzę inaczej, z większym nie kończy się po wyłączeniu kompudystansem, i staram się unikać porównań. tera i wyjściu z biura – przyznaje. www.mariajeglinska.com Każde miejsce ma swój charakter, cechy i wartości. Naprawdę nie warto mówić, że tu jest lepiej, a tam gorzej. Bardzo lubię Warszawę, bo jest spokojniej i można skupić się na pracy. Jest inny rytm życia niż np. w Londynie – opowiada Jeglińska. A wcale tak być nie musi. – Polacy mają przecież swoje projektowe DNA, wielu projektantów z polskimi korzeniami działa dziś na międzynarodowych rynkach, w ich pracach są pewne charakterystyczne polskie ślady. A pamiętajmy, że coraz trudniej jest wytworzyć coś, co ma indywidualny rys, a jednocześnie jest zrozumiałe na globalnych rynkach – mówi. Nie oznacza to jednak, że Jeglińska jest wyznawczynią teorii designu narodowego. Jest przekonana, że już go po prostu nie ma. – Mimo tego można działać bardzo lokalnie, nawet w wymiarze produkcyjnym. Możemy decydować się na taki rodzaj produkcji, w którym można wykorzystać lokalne rzemiosło i regionalne techniki. Trzeba mieć jednak przemysłowca z wizją, który wie, czego chce, musi być jednocześnie reżyserem działań. Są przecież firmy włączające do swoich działań i aktywności całą sferę kultury, np. sztukę – deklaruje.

Bez kompleksów To w Warszawie właśnie prowadzi Office for Design & Research, współpracuje także z polskimi markami, m.in. producentem porcelany Kristoff. – W każdej



120 ludzie

M

arie i Annica Eklund jednoipółminutowym filmie „The są trzecim pokoleContradiction of Silence” ciało, niem dzierżącym ruch, rytm tańca i takt krosien… firmę Bolon. W 1949 Zachwycające. A chodzi „tylko” roku Nils-Erik o wykładziny… Eklund z tekstylnych odpadów Choć u podstaw zmian, jakie zaczął robić szmaciane dywaniki. wprowadziły siostry nie leżał tylko Tak narodziła się filozofia firmy: zysk, to takie niekonwencjonalwidzieć możliwości tam, gdzie inni ne działania przysparzają firmie ich nie widzą. z roku na rok więcej miłośniKiedy w 2003 roku rodzice prze- ków i przychodów. – Oczywiście, kazali córkom stery firmy, dostały że musiałyśmy myśleć biznesowo wolną rękę, a seniorzy odsunęli się – mówi Annica, która odpowiada w cień. Wcześniej jednak wszczepi- za część biznesową – ale to, co li im ducha walki i samodzielność. nas popchnęło, by przejąć firmę, Z tradycyjnej firmy, która wówczas to głównie pasja, wyzwanie i chęć wytwarzała mało romantyczne kreowania. podłogi do kempingowych przyDzięki siostrom, ich niekonwenczep, siostry w dekadę stworzyły cjonalnym pomysłom i niezwykłej markę, którą się kocha. umiejętności współpracy pro– Zapragnęłyśmy z nudnej firmy zaiczne wykładziny podłogowe stworzyć coś emocjonalnego, zaczęły działać na podświadomość. seksownego, zmysłowego. To było Obydwie około czterdziestki, obie wyzwanie – mówi Marie, młodsza piękne kobiety. I ta niewidzialz sióstr, która jest odpowiedzialna na siostrzana więź: kiedy jedna za stronę artystyczną. zaczyna odpowiadać na pytanie, Od tamtej pory przy projektodruga kończy; niemal zawsze waniu nowych splotów, kolorów mówią o sobie w liczbie mnogiej. i kształtów dla Bolonu brali udział Jedna brunetka, druga blondynka, tacy projektanci jak: Jean Nouvel, dopełniają się jak jin i jang. Paul Smith czy Missoni. NajnowMarie: Praca z siostrą to coś szej kolekcji tkanych z syntetyczwspaniałego. Może to trywialnych włókien wykładzin towane, ale my to prawdziwie lubimy. rzyszy niezwykłe przedsięwzięcie. I potrzebujemy. Okazana wiosną w Sztokholmie Annica: Wiele razem podróżujemy: kolekcja „Silence” to głównie dzieChile, Australia, Azja. Czas spęło Marie zainspirowanej błękitami dzony razem to większość naszego nieba, zieleniami mchów i porożycia. Kiedy przejęłyśmy firmę, stów oraz szarościami morenowezaczęła się nasza wielka wspólna go krajobrazu Szwecji. Jednak to, podróż. Czasem jesteśmy potworco wydobyło wartość z wykładzin nie zmęczone… to ruch, a dokładniej choreograMarie: Do tego to nasze rodzinne fia stworzona przez Alexandra gotowanie, ucztowanie! Ekmana, znanego z nowoczeAnnica: Jako rodzina jesteśmy snych interpretacji klasycznego bardziej włoscy niż szwedzcy, tańca. Uchwycone w niespełna choć nie ma w nas włoskiej krwi.


Siła sióstr Kilka miesięcy po przejęciu firmy z rąk rodziców odkryły, że ich wykładziny zdobią podłogi u Armaniego. Tak jedenaście lat temu obrały kierunek i zaczęła się ich wspólna podróż. Dwie siostry, dwa różne charaktery. Jak wątek i osnowa tworzą całość Tekst i zdjęcia: daria linert

designalive.pl


122 Dział Urządzamy biesiady, bardzo długo jemy, celebrujemy wszelkie rodzinne uroczystości i rocznice. Razem spędzamy wakacje przynajmniej raz w roku. Marie: Wiadomo, zdarzają się dni pochmurne i słoneczne, jak zawsze i wszędzie. Kiedy pojawiają się problemy, bo są i to nierzadko, to rozmawiamy. Ratuje nas spokój, jasno postawiony cel... Annica: …i zaufanie. Kiedy jedna pada, druga ją podnosi. Wiemy o sobie tak wiele, o swoich słabościach i mocnych stronach. Mamy też wspólne dzieciństwo. Od paru lat firma i ich prywatne życie na powrót znalazły miejsce na wsi. Stary, biały, drewniany dom na brzegu polodowcowego jeziora w maju święcił setne urodziny. Nic nie świadczy o tym, że ten uroczy, ciepły domek to po prawdzie kwatera główna Bolonu. Tradycyjnie odnowiony, wita szwedzką flagą na wysokim maszcie i ukłonami sosen powyginanych ciężarem nordyckich zim. Marie: Wychowałyśmy się w naturze, blisko wody, drzew, zieleni. Od pewnego czasu znów mieszkamy na wsi. I to bardzo koi. Przywołuje dzieciństwo. Annica: Teraz jednak zdaje się nieco spokojniej niż wtedy… Marie: Kiedy byłyśmy małe, rodzice bardzo dużo pracowali i nasze życie było mocno temu podporządkowane. Nie było łatwo. Kiedy pojawiało się zamówienie, to pracowała cała rodzina, przyjeżdżali wujowie, ciotki. I my – dzieci, też mieliśmy swoje zadania. Annica: Kiedy nie było rodziców, czas wypełniały nam treningi. Miałyśmy nasze konie. Ścigałyśmy się zawodowo. Odnosiłyśmy spore sukcesy. Cała ta otoczka związana z konnymi wyścigami: treningi, wyjazdy, trenerzy, czasem zastępowała nam rodziców. Wrodzona rywalizacja i dyscyplina. Obydwie są matkami. Dzieciom pozostawiają sporo swobody. Annica ma córkę, dziewiętnastolatkę, która właśnie zaczyna studia w Paryżu na wydziale mody. Marie ma dwójkę dzieci nieco młodszych. Annica: Ani ja ani Marie nie ciągniemy naszych dzieci do firmy. Choć mimowolnie uczestniczą w jej życiu, bo przy obiedzie czasem gromadzi się cały zarząd: mama, ciocia, dziadkowie. Ale jeśli kiedykolwiek miałyby przejąć od nas pałeczkę, to wyjdzie to od nich. Marie: W sumie z nami też tak było. Wpierw szukałyśmy swoich dróg. Ja studiowałam projektowanie ubioru. Potem okazało designalive.pl

się, że to można połączyć z firmą. Annica też „to” poczuła i wspólna praca porwała nas. Annica: Żeby się jej do końca nie poddać. Szukamy azylu. Joga, podróże, przyjaciele, ostatnio nawet karate! Marie: Kiedy podróżujemy biznesowo, staramy się zawsze coś dla siebie uszczknąć z czasu. Szukamy ciekawych miejsc, restauracji, hoteli, robimy sobie wycieczki, poznajemy lokalną kulturę, kuchnię i ludzi. Godziny spędzone razem… w domu, w podróży, w firmie. Zdaje się, że to może męczyć, jednak na to też siostry Eklund mają sposób. Marie: Dajemy sobie czas na ciszę. Lubimy razem milczeć. I choć intensywnie zwiedzają świat, to to co prawdziwie fascynujące odkrywają zupełnie gdzie indziej. Annica: Co roku odwiedzamy naprawdę wiele cudownych miejsc, jednak jeśli pytasz o coś, co mnie naprawdę zafascynowało? To… nie potrafię odpowiedzieć… To najtrudniejsze pytanie… Marie: Mnie też trudno tu przytoczyć jakiś wielki zachwyt… Wiem, co uwielbiam! Fascynuje mnie, i to za każdym razem, powrót do mojego wiejskiego domu i wsłuchanie się w ciszę, nawet gdy jest gwarno.


ludzie DZIAŁ 123

Dziękujemy Ministerstwu Spraw Zagranicznych Szwecji za pomoc w realizacji materiału oraz zaproszenie na Stockholm Design Week 2014

designalive.pl


— Gdyby nie internet, mnie też by nie było i jestem tego w stu procentach świadoma – mówi Natalia Zamilska, której pojawienie się w styczniu tego roku na muzycznej mapie polskiej elektroniki stało się objawieniem

D

ZDJĘCIE: Wojciech Trzcionka

o legendy przeszła historia, która przydarzyła ci się w styczniu. Wieczorem wrzuciłaś film ze swoim utworem do Internetu, a rano okazało się, że „Quarrel” rozpoczął swoje własne życie: ma mnóstwo odsłon, piszą o tobie mainstreamowe media, obcy ludzie zapraszają do znajomych na Facebooku. Jak dziś tłumaczysz sobie ten fenomen? Rzeczywiście już następnego dnia rozpoczęły się bookingi, ludzie zapraszali mnie na rozmaite wydarzenia, niektóre kompletnie absurdalne. Zaczęły się odzywać osoby, o których w ogóle bym nie pomyślała, że możemy razem współpracować. Na początku towarzyszyło mi totalne przerażenie, byłam bardzo zdziwiona i do dziś pozostaję w tym specyficznym zadziwieniu. Minęło już kilka miesięcy, a ja wciąż nie do końca rozumiem, o co chodzi z tym całym zamieszaniem. Podejrzewam, że to, co wydarzyło się do tej pory, może być jedynie małym ułamkiem tego, co się wydarzy po ukazaniu się płyty (śmiech). Ale Zamilska nie zajmuje się muzyką od kilku miesięcy… Przez pewien czas działałam w środowisku niezależnym w Cieszynie, wiedzieli o mnie tylko znajomi. Być może dlatego wybuchł ten fenomen, bo pojawia się dziewczyna znikąd? Oczywiście nie jest tak, że wymyśliłam sobie jeden utwór, który mi się udał. Przez wiele lat ciężko pracowałam, także technicznie, żeby móc realizować na scenie to, co publiczność słyszy na koncertach. Muzyką zainteresowałam się jako dwunastolatka. Potem zaczęła się praca z różnymi bardzo prostymi programikami, tworzenie muzyki za pomocą sampli, wycinanych

designalive.pl

z utworów – wszystko to, z dzisiejszej perspektywy, wydaje się dość zabawne. Ale dzisiaj z pełną świadomością mogę powiedzieć, że chcę robić muzykę i chcę się temu całkowicie poświęcić. No właśnie, podobno jesteś tytanem pracy?

 Tak mówią, rzeczywiście pracuję bardzo dużo. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie mam wolnego czasu. Dla mnie praca to czysta przyjemność. Wciąż mi mało, choć wiem, że zbyt długa praca nad utworem może gubić, doprowadzić do jakiejś paranoi. Czuję jednak wielką odpowiedzialność wobec ludzi, którzy zaufali mi po usłyszeniu jednego utworu. W pewnym momencie ogarnęło mnie nawet przerażenie, że nie sprostam wymaganiom, że nie spełnię oczekiwań wszystkich – choć przecież nie chodzi o to, by się wszystkim podobać. Miałam to szczęście, że podczas pracy nad płytą zagrałam mnóstwo koncertów. Cały ten medialny szum wybuchł w chwili, gdy byłam gdzieś w jednej trzeciej pracy nad albumem. Z jednej strony skupiłam się na płycie, a z drugiej mogłam cały czas obserwować reakcje ludzi na koncertach. To było wykańczające, ale niesamowite doświadczenie. Tak naprawdę ciężar spadł mi z serca w chwili, gdy oddałam materiał do masteringu. Kiedyś muzycy po nagraniu utworu oczekiwali wydania go na płycie, później ewentualną emisję radiową. Dziś, Internet sprawia, że wszystko dzieje się właściwie w czasie rzeczywistym... Gdyby nie Internet, mnie też by nie było i jestem tego w stu procentach świadoma. Z drugiej strony zastanawiam się, jak funkcjonuje ta przestrzeń, skoro ludzie, którzy w ogóle nie słuchają takiej muzyki, jednak natrafili na „Quarrel”. Zaczęłam otrzymywać propozycje od osób, które zajmują się popem i są bardzo znane w Polsce. Nagle zaczęli mnie prosić o pomoc w produkcji, czy zremiksowaniu ich

utworów. Zastanawiam się nie tylko nad sieciowością tego doświadczenia, ale także nad tym, co takiego jest w tej muzyce, że dociera do tak szerokiego kręgu ludzi. Być może niektóre osoby zaintrygował zrobiony przez ciebie do „Quarrel” klip? Wideoklip jest zawsze pewną wartością dodaną. Ten na pewno dużo dał, „walił po garach”, ale jednocześnie był estetyczny. Taki był zamysł Zamilskiej (śmiech). Tak narodziła się „wizualna strona Zamilskiej” – obok muzyki dopieszczone obrazy. Staram się jednak od tego odchodzić na koncertach. Chciałabym, aby ludzie skupiali się wyłącznie na muzyce, ponieważ w niej jest siła, w jej częstotliwościach. „Quarrel” wciąż sprawdza się na koncertach, gdy tylko wybrzmiewają pierwsze frazy, ludzie nie kryją entuzjazmu. Nawet bez klipu, mocno się broni. Miałaś jednak wątpliwości czy zamieścić go na debiutanckiej płycie? Tak, miałam wątpliwości, gdy słyszałam o sobie, że jestem „gwiazdą jednego utworu”. Potem pomyślałam, że muszę dać czas ludziom, aby przekonali się, że Zamilska to nie jest tylko „Quarrel”. I oczywiście utwór znalazł się na płycie – gdyby go nie było, publiczność by mi tego nie wybaczyła. Jak jesteś odbierana w twojej branży zdominowanej przez mężczyzn? Owszem obracam się w kręgu niemal samych facetów, którzy nie dają mi żadnych forów tylko dlatego, że jestem dziewczyną. W branży traktujemy się niezwykle poważnie i profesjonalnie. Z mediami jest trochę inaczej – przez moment zastanawiałam się, czy gdybym była „zwykłym Tomkiem”, a nie dziewczyną za konsoletą, czy wywołałoby to taki szum? Czy nie byłabym kolejną osobą, która robi organiczne techno? W tym momencie nie myślę o tym, skupiam się na robieniu dobrej muzyki. Czyli jakiej? Masz receptę, jak robić dobrą muzykę?


ludzie 125

Natalia Zamilska w świecie nowych brzmień zaistniała w styczniu tego roku, gdy do sieci trafił jej utwór „Quarrel”. Utwór niemal z dnia na dzień stał się tematem rozmów blogerów, najważniejszych w kraju dziennikarzy muzycznych oraz fanów muzyki. Interesują ją bardzo różnorodne muzyczne przestrzenie: elektronika, techno, noise, nowoczesny world. Pod koniec maja ukazał się jej debiutancki album zatytułowany „Untune“

W muzyce wciąż poszukuję czegoś nowego. Mam swój określony styl, ale wciąż staram się ewoluować, próbuję nowych rzeczy, ciągle coś zamieniam. I słucham wielu płyt – od klasycznej elektroniki po surowe techno, poprzez muzykę bardzo rdzenną, z afrykańskimi, indiańskimi i arabskimi rytmami. Nie wiem, jak będzie za kilka tygodni, czy miesięcy, teraz najbardziej kręci mnie połączenie organiczności z mocną, ciężką, gęstą elektroniką i bawienie się tymi wszystkimi częstotliwościami. Latem tego roku wystąpisz na Tauron Nowa Muzyka w Katowicach. Będzie to chyba dla ciebie szczególna okazja do kontaktu z publicznością? To największa i zarazem najważniejsza z imprez, jakie dotychczas pojawiły się na mojej drodze. Mam ogromny sentyment do tego festiwalu, jeździłam tu, zanim na poważnie zaczęłam zajmować się tym, co robię obecnie. To będzie bardzo duże wyzwanie: „tauronowa” publiczność jest bardzo wymagająca, przyjeżdżają ludzie świadomi tego, czego poszukują w muzyce. To już niedługo. A co potem – masz jakiś plan swojej muzycznej podróży? Skończyłam materiał na debiutancką płytę i już myślę o tym, co dalej. Na pewno nie będę kopiować swoich pomysłów, chcę iść dalej. Mam parę pomysłów na współpracę z bardzo ciekawymi ludźmi, których przez te ostatnie miesiące miałam okazję poznać, a kiedyś mogłabym o tym tylko pomarzyć. Chciałabym popróbować również innych rzeczy, duetów czy pracy z wokalistami i wokalistkami. Rozmawiał: Marcin Mońka

designalive.pl


Anna Zakrzewska–Łoskiewicz

zdjęcia: autorki, materiały prasowe

Zofia Strumiłło–Sukiennik

designalive.pl


must have 127

ogórki kwaszone

Jako Beza lubimy oczywiście bezy. Jednak na pierwszym miejscu są... ogórki. W różnych wersjach m.in. kwaszone lub małosolne. W związku z tą fascynacją myślimy nad projektami, które wykorzystałby ten potencjał.

Saab 900

Najpiękniejszy samochód. Ever.

Towary eksportowe i minimalistyczna makrela

Materia listki

Miłość do naturalnych materiałów, sentymenty do evergreenów i zachwyt nad prostotą – to one! wybierają: twórczynie studia Beza Projekt

Mamy ogromny sentyment do starego opakowania na torcik wedlowski. Zdobyty kiedyś kartonik trzymamy w pracowni. Do granatowo–białego eleganckiego zestawu pasuje też chrzan i pumpernikiel. Nie jest to zestaw do jedzenia razem... ale pięknie się prezentuje! Współczesne opakowania są zbyt pstrokate Wchodząc do sklepu, można poczuć się jak w cyrku. Staramy się wyciągać te perełki, które się ostały wśród polskich produktów.

Marmur

Ostatnio lubimy naturalne materiały i klasykę. Dążymy do tego, by zmierzać w tym kierunku. Musimy jednak poodwiedzać wcześniej siłownię, ponieważ przekładanie marmurowych płyt czy odłamków na placu to niezła gimnastyka. Na dodatek zawsze jakoś tak się składa, że te najładniejsze leżą na samym spodzie...

MÔnsieur LÉon

Małe bistro ze świetną atmosferą i wybornymi ostrygami. Można poczuć się niemal jak w Paryżu. Właścicielem jest Luk, z którym można z nim zawsze miło porozmawiać. A to najważniejsze w takich lokalnych miejscach.

„Warszawskie Gorseciki Zanikające”

Świetna publikacja pokazująca, jak piękne były kiedyś klatki schodowe, tarasy, łazienki. Gorseciki to skarb. Należy o nie dbać, odnawiać je i szanować.

Sugru

Ta wspaniała substancja już nie raz uratowała nasze zasilacze przed wyrzuceniem. Ciągle się psują. Jednak dzięki pomocy YouTube, Surgu i… taty udało nam się przeciwstawić, jak podejrzewamy, celowemu skracaniu życia produktu przez producenta.

próbki materiałów

Cały czas gromadzimy i szukamy ciekawych materiałów, robimy też sporo eksperymentów: mieszamy, sklejamy, testujemy. Bardzo podoba nam się ekspandowany korek. Używałyśmy go już w kilku projektach, ale wciąż poszukujemy sytuacji, w której uda mu się idealnie zaistnieć.

Wełna

Piękny materiał. Bardzo podoba nam się spójność i jakość produktów marki B Sides. Mamy stamtąd swetry i czapki – są naprawdę świetne! Sto procent naturalnej wełny daje duży komfort. Uważamy, że wyjście od spójnego materiału to bardzo dobry pomysł. Coraz bardziej zwracamy uwagę na to, co nosimy: z czego to jest zrobione i gdzie zostało wykonane. Dlatego też polskie marki zarówno ubrań, jak i innych rzeczy są super!

drewno

Różne kolory, struktury, a potencjał tego materiału ciągle nie wyczerpuje się. Projekt lamp ściennych „Eclipse” Marysi Jeglińskiej pokazuje nam drewno na nowo. Jest piękne!


128 agnieszka jacobson-cielecka czy design może…

...być inteligentny? tekst: agnieszka jacobson-cielecka Zdjęcia: Axel Crettenand i Sylvain Aebischer / ECAL

N

iemądre pytanie. Przecież tego właśnie od designu oczekujemy. Może nie przede wszystkim, ale między innymi. Kiedy więc design jest inteligentny? Na przykład wtedy, kiedy wie lepiej niż my. Inteligentne domy i urządzenia opanowały wyobraźnie mieszczan i masowej reklamy. Systemy ogrzewania domów, które obniżają temperaturę w pomieszczeniach, kiedy nikogo w nich nie ma i jak pies wiedzą, kiedy wrócimy, więc podgrzewają go z powrotem. Lodówki, które widzą, kiedy kończy się twaróg i nie wahają się nam o tym przypomnieć. Szyby, które reagują na nadmiar światła... No i oczywiście komputery, a raczej sieć i programy przeróżne zapamiętujące, co lubimy, czym się interesujemy i czego szukamy? designalive.pl

To wszystko rozwiązania bardzo przydatne, ale prawdę powiedziawszy trochę mi z nimi duszno. Nie zawsze mam ochotę na tę samą temperaturę w domu. Nie pamiętam, jak programuje się mój piec gazowy, by obniżał temperaturę w domu, kiedy śpię. Za każdym razem po tym, kiedy wyłączą prąd mam z tym kłopot. Wkurzam się, kiedy w sobotę, planowo podgrzewanie włącza się później, a zdarzy mi się wstać wcześniej. W efekcie nie korzystam z możliwości programowania mojego pieca, zamiast żmudnie przyciskać guziczki, wieczorem po prostu zmniejszam temperaturę ręcznym pokrętłem, a rano podkręcam z powrotem. Moje zapotrzebowanie na ciepło zmienia się w zależności od tego, czy jestem zmęczona i głodna czy wyspana i wybiegana. Podobnie z zapotrzebowaniem na światło, jest różne w zależności

od stanu mojego umysłu i zadań, które wykonuję. No jak mogłabym zabrać psu możliwość grzania się w plamach słońca? Moja lodówka, na szczęście, nie jest przesadnie inteligentna i nie wtrąca się do mojej diety. Nie zniosłabym tego. Jak miałaby zrozumieć, że właśnie skończyła się faza twarogu i rzodkiewek, a zaczął okres koziego sera i pomidorów? Kiedy byłam dzieckiem, na moje niekończące się pytania o naturę świata, o nieznane mi nazwiska i zjawiska ojciec odsyłał mnie do encyklopedii. Oprócz tego, po co zostałam wysłana, znajdowałam tam masę innych nieoczekiwanych informacji i inspiracji z dziedzin, których istnienia wcześniej nie przeczuwałam. Rodzice mieli spokój na dłuższą chwilę, a potem serię kolejnych pytań. Dziś korzystając z wyszukiwarek, trudno o takie podróże poznawcze. Wyszukiwarka


Autorka jest laureatką Design Alive Awards 2012, dziennikarką, kuratorką designu i dyrektorką wyższej uczelni projektowej w Poznaniu School of Form

wie najlepiej, czego szukam. Ostatnio szukałam, butów na okres przejściowy. Choć już je znalazłam i kupiłam trzy marki, którymi się zainteresowałam, teraz wskakują mi wszędzie tam, gdzie jest taka możliwość. Czuję się osaczona, a buty całkiem przestały mi się podobać. Na szczęście nie tylko design jest inteligentny, inteligentni są przede wszystkim projektanci. W tym roku w Mediolanie na kilku wystawach studenckich widać było, że hasło „inteligentny dom” można interpretować inaczej, z przymrużeniem oka. Skupiając się nie tylko na wyręczaniu, a jak kto woli, ubezwłasnowolnianiu człowieka, ale bawiąc, prowokując do nawiązania kontaktu czy ironizując. Na wystawie znakomitej szwajcarskiej szkoły projektowania ECAL (www.ecal. ch) pomysły godne Hogwartu, pod hasłem „deliryczny dom”. Usłużna rączka

uchylająca sznurkową zasłonę, może być równie irytująca jak nadreaktywna fotokomórka w drzwiach wejściowych na lotnisku. Jednak zachwyciły mnie lustra naciągające się tylko wtedy, kiedy się do nich zbliżysz; łyżeczka podążająca wiernie za filiżanką; grające klosze do jedzenia czy dźwięczące kaktusy. To rodzaj interakcji, który sprawią, że się uśmiechamy. Zastanawiamy nad naturą przedmiotu, procesu. Zastanawiamy się: „Co przysłowiowy poeta miał na myśli?” I jakie są konsekwencje interaktywności. University of Applied Sciences w Meinz (www.fh-mainz.de) także zaprezentował w Mediolanie koncepty interaktywne. Ich zafrapowała interakcja między zmysłami. Zależności między dźwiękiem a dotykiem, wzrokiem, węchem. Drewniana podłoga, która świetlnym szlakiem zapisuje to, że ktoś tamtędy przeszedł.

Na chwilę, tylko tyle, by po ciemku pójść do innego pomieszczenia i wrócić. Albo wieszak, który przekazuje komunikaty zostawione przez wychodzących wcześniej domowników. Ławki, w których siadając włączamy sekcję rytmiczną, ktoś kto siada obok, uruchamia drugą linię melodyczną, przesuwając się regulujemy natężenie i rytm. Nie sposób nie zauważyć lub zignorować sąsiada. Nawet jeżeli to dość inwazyjne. Obydwie wspomniane interaktywne prezentacje ze szkół projektowania powstały we współpracy między wydziałami projektowania przemysłowego i komunikacji. Większość z nich nastawiona jest nie na wyręczanie człowieka, lecz przeciwnie, na nawiązywanie więzi międzyludzkich i budowanie relacji z przedmiotami. Wydaje się, że to jest droga dla inteligentnego designu.


DOLCE Dolce far niente... dolce far tutto! Kocham moją pracę Tekst: Janusz Kaniewski*

1995. Pracowałem w agencji reklamowej. Komputery były bardzo wolne, zapisanie dużego pliku na dysku zajmowało kilka minut. Mój stał obok gilotyny, którą przycinało się wydruki, żeby nie było białych marginesów. Bezczynne minuty zabijałem więc, rysując wydłużający się korek na autostradzie na tych odciętych marginesach. Dziennie dodawałem po kilkadziesiąt samochodzików i doklejałem kolejne paski papieru. W ciągu dwóch lat pracy w Leo Burnett powstał wielometrowy zwój!

designalive.pl


janusz kaniewski drive 131

*Projektuje pojazdy specjalistyczne, wnętrza kolejowe, samochody, stacje benzynowe, architekturę. Pracuje dla Ferrari i Pininfariny, doradza samorządom miast. Wykładowca RCA w Londynie i IED w Turynie. Na czele rankingów innowacyjności (Forbes) i kreatywności (Brief) w Polsce. Współorganizator i kurator Gdynia Design Days 2012.

C

ytat ze św. Jana „duch Pracowaliśmy całymi nocami, zmordotchnie, kędy chce”, wany wracałem do mieszkania i padałem (po włosku zamiast spać na balkonie. Rano przyjaciółka prze„ducha” jest „wiatr” – jeżdżając rowerem do pracy, dzwoniła mi „il vento soffia dove dzwonkiem na pobudkę. vuole”) to moje credo. Dolce ispirazione. Logo instrumentu Mam piękne biuro muzycznego Ddrome powstało dosłoww centrum Warszawy, ale nigdy nie pronie na kolanie: szedłem ulicą, doznałem jektuję w biurowych czterech ścianach. olśnienia, zatrzymałem się, oparłem nogę Może dlatego, każdy projekt to osobna o murek i naszkicowałem znak w kalenhistoria, barwny wycinek z moich kilkudarzyku. Logo Paradyża powstało w półdziesięciu lat na Ziemi torej godziny podczas nocnego spaceru Przebywając we Włoszech, zainspinad Wisłą. Przód jednego z samochodów rowany Slow Food stworzyłem coś, co na- był w tle portretu dziewczyny, w której zwałem Slow Work. Mieszkałem w domu się kochałem – Francuzi go wypatrzyli na wzgórzach, na weekend zapraszałem i wybrali do produkcji. Jeden z pojazdów znajomych z robotą wino lało się struprojektowałem bez rysowania. Moja była mieniami, piekliśmy pizzę, ścigaliśmy się żona kategorycznie zabroniła mi pracoRoverami P Six V8 z lat sześćdziesiątych, wać podczas wakacji w Hiszpanii. Przez jeździliśmy konno, gdzieś w międzyczasie cały miesiąc układałem więc w głowie pracowaliśmy – a w niedzielę ze zdziwiecały projekt, kawałek po kawałku, zapaniem odkrywaliśmy, jak bardzo byliśmy miętywałem. Po powrocie w ciągu kilku produktywni, tworząc z dala od duszdni ręka „wydrukowała” to, co „zasejnych biur. Potem razem z architektką wowała” głowa. Buty narciarskie Lange Agnieszką Zych (dziś w Foster+Partners) narodziły się w jedną noc, przy muzyce założyliśmy w Turynie Balkony – kamez „Matrixa”. Mój najbardziej znany obraz, ralne międzynarodowe stowarzyszenie „La Danza” namalowałem też w jedną noc, około dziesięciu osób, projektantów, arnajpierw jako szkic w pizzerii, a potem tystów i architektów. Za dnia każde z nas w domu, na odwrocie innego obrazu, pracowało w swoim biurze, wieczorami przy użyciu farby do kaloryferów, białej siedzieliśmy na balkonie, tarasie, w ogro- emalii ftalowej, tuszu z flamastrów i miedzie lub knajpie, uczyliśmy się pracy szanki oliwy z oliwek i sadzy z kominka. w zespole, zarządzania projektami, eksMuzykę do prezentacji mojego studia perymentowaliśmy, robiliśmy konkursy. nagrywałem na pianinie mojej mamy. Tę To Balkony nauczyły mnie, jak z freelando filmu reklamowego Paradyża – na piacera, stać się właścicielem studia. ninie w knajpie w uzdrowisku Nałęczów. Potem w Londynie dołączyłem do gruDzień przed prezentacją prototypy Carstena Astheimera i Davida Ahmada, pu Lancii Dialogos (późniejsza Thesis) działających pod nazwą Welopus, co Gianni Agnelli zażyczył sobie zmienić było skrótem od, hm…, „we love pussy”. atrapę chłodnicy w gotowym już proRazem, latem 2003 roku pracowaliśmy totypie. Pospolite ruszenie – najpierw przy logo Fiata, a dokładniej wersji fiata my, projektanci wprowadziliśmy zmiany, 500 Diesel. Większość roboty odwaa potem czekaliśmy w pogotowiu całą liliśmy w knajpie Freevolo w Turynie, noc, kiedy modelarze przerabiali projekt. część na plaży w Ostii koło Rzymu. Żeby nie zasnąć, wymyśliliśmy konkurs

na najdziwniej narysowany samochód. Wygrałem. Na kciuku lewej ręki położyłem pinezkę, zamknąłem oczy i prawą ręką walnąłem w nią słownikiem włosko-francuskim. Mój projekt mogłem więc pokolorować: kawą, czerwonym winem i krwią. Czy tylko ja jestem tak ekstrawagancki? A skąd! Historia sztuki zna lepsze numery. Giorgio Vasari w „Żywotach” opisuje scenę, gdy Brunelleschi prezentuje swój projekt kopuły florenckiej katedry. Zachwycający do dziś jest tak śmiały, a architekt tak uparty, że na koniec, wierzgającego, możni, lecz sceptyczni inwestorzy wynoszą go z sali. Van Gogh obciął sobie ucho i wysłał kumplowi. Dali u szczytu sławy w weekendy sprzedawał kapustę z bagażnika swej limuzyny, żeby mu się w głowie nie przewróciło z bogactwa. Szkice pierwszego VW Transportera i BMW X5 powstały na kawiarnianych serwetkach. Logo Chevroleta to motylek podpatrzony na tapecie taniego hotelu. Tajemnicą syberyjskich pejzaży rosyjskiego fotografika Gippenreitera był dobór punktów widokowych: rozstawiał swój statyw tam, gdzie znalazł niedźwiedzie odchody. Tylko artysta z Syberii mógł skojarzyć, że ten duży i groźny zwierz, stawał się bezbronny tylko na czas dyskretnego kucnięcia i dlatego starannie wybierał nań miejsca z szeroką perspektywą, żeby obserwować przedpole. Mój ukochany kot nazywał się Dolce (a siostra Gabbanka). Jest pochowany nad morzem, na klifie. Kiedy tu przyjeżdżam, idę do niego, patrzę na morzę, pytam „che fare?”. I wiecie? – zawsze wracam mądrzejszy. Z włoskiego: dolce far niente – słodkie nieróbstwo che fare? – co robić? tutto – wszystko designalive.pl


132 grzegorz kwapniewski rzeźnik pisze

Spaghetti Bolognese!

Z

aczniemy od parmezanu. Przenieśmy się do lat 80. Znajomi z Holandii przysyłają mojej mamie owe cudo w proszku. W tamtych czasach mama nie znała słowa „przyprawy”. Tato w desperacji kupił dwunastosłoiczkowy zestaw ziół: od majeranku po kminek. Trzy lata później nierozpakowany komplet zabrałem wraz ze wspomnianym czteroletnim parmezanem jako posag do pierwszego mieszkania. Wraz z moją dziewczyną oraz przyjacielem Markiem postanowiliśmy wziąć się za przygotowanie sosu. Nadal lata 80. Najpierw mięso – jak leci, do zmielenia. Kolejno cebulka, przecier pomidorowy z puszki, pieczarki. Cebulka i pieczarki, jak to warzywa w komunie, w miarę ok. Z kolei ziół używamy z zapasów mamy, ale to trzyletnie sezonowanie im nie służy. Część druga – makaron. Czterojajeczny… bez jajek. Bo opakowanie było zastępcze. Makaron spotyka się z sosem. Potem sproszkowany parmezan z torebki. Ten sprzed trzech lat. Dodaliśmy trochę. Pojawiła się dziwna, nieco cierpka, nuta. Nieźle! – pomyśleliśmy i wrzuciliśmy resztę do sosu. Powstała kwaśno-gorzka, absolutnie niejadalna, guma do żucia. Pięknie udekorowany kosz zdobił kuchnię przez cały wieczór, a my po zjedzeniu kanapek zatopiliśmy się w muzyce, sącząc Egri Bikaver. To nie znaczy, że tak być musi zawsze. Po pierwsze – mięso powinno być z wołowej łaty, tak jak to robią Włosi. Po drugie – pomidory muszą być albo świeże (sezon od końca lata do pierwszych solidnych deszczy, gdyż potem już są wodniste), albo... ale nie uprzedzajmy faktów. To samo dotyczy ziół. Wina – osobiście lubię sangiovese oraz nero d’avola. No i parmezan. Wyłącznie świeży, tarty bezpośrednio do spaghetti. Obsmażamy wszystko na oliwie, bo to ma być spaghetti bolognese, a nie bayerische nudeln, a do tego tłuszcz świetnie się zgra designalive.pl

A nie jakieś bayerische nudeln! Tekst: Grzegorz Kwapniewski Zdjęcia: Igor Haloszka

z pomidorami. Zaczynamy od cebulki, grzybów (małe pieczarki lub podgrzybki, jednak te drugie dadzą bardziej zdecydowany smak) i oliwek. Następnie dobrze obrana łata, pozbawiona tłuszczu. Niekoniecznie należy pozbywać się całej błony, bo zawiera kolagen, a ponieważ sos będziemy trochę dusić, to powinien rozpuścić się, dodając smaku. Mięso mielimy na średnim lub grubym sitku dlatego, że chcemy, by utrzymało strukturę. A propos pomidorów. Pamiętam, jak w komunie pojawiały się latem i znikały jesienią. Potem trzeba było czekać na nowe. Którejś jesieni właśnie szedłem ulicą i spostrzegłem na chodniku handlującą nimi babcię. Kupiłem. Przyniosłem do domu. Przekroiłem. Zapach… Smak… Wprawdzie w Polsce te prawdziwe są tylko przez kilka tygodni, ale za to jakie! Przyszły lata 90. i pomidory przez cały rok. Niestety.

Grzegorz Kwapniewski Ekonomista z wykształcenia. Gdy praca za biurkiem przestała dawać mu satysfakcję, zrozumiał, że to, co najbardziej lubi, to mięso i wino. Został więc rzeźnikiem. Obecnie dostarcza najlepsze mięso do dwudziestu restauracji

Do najbliższego sezonu na polskie pozostaje trochę czasu, więc jesteśmy skazani na użycie pomidorów pelati z puszki. Jesienią proszę kupić 50 kilogramów. Przekroić je na ćwiartki i wrzucić do garnka. Potem dusić na małym ogniu, aż się rozpadną i odparują. Z tego zrobić przecier. I takich użyć do bolognese. Przecier ten dodajemy na końcu, gdy już mięso przegryzie się z cebulką, grzybami i oliwkami. Tymczasem do wody wrzucamy makaron. Zrobiony z mąki z pszenicy durum. Krótko gotujemy, by był „al dente”, czyli lekko twardawy. Przecedzamy i zostawiamy w garnku. Przelewamy oliwą, dodajemy sos, mieszamy. Dopiero teraz ucieramy na tarce parmezan. Szepczemy czule nad garnkiem „Ti amo…” i możemy podawać. Na koniec parę listków bazylii i kobieta warta, by zjeść z nią ostatnią nitkę na spółkę.


Przepis powstał podczas pracy nad książką „Chef's Table”, która zawrze przepisy i opowieści najlepszych polskich kucharzy, a także dostawców dobrego, prawdziwego jedzenia. O kulturze gotowania i spożywania opowiedzą w niej m.in.: Aleksander Baron, Paweł Suwała i Grzegorz Kwapniewski

designalive.pl


134 sztuka życia

naszego powszedniego Piekę chleby ludziom Na wszelkie bolączki Na sercowe zawody Choroby, gorączki Piekę chleby ludziom W domowym zaciszu Receptury z głowy Z rozmowy* Tekst: Eliza Ziemińska Zdjęcie: Tom Swoboda


P

rzez ostatnie lata jemy go coraz mniej. Według danych Instytutu Polskiego Pieczywa przez minioną dekadą spożycie chleba spadło niemal trzykrotnie, a ze statystyk wynika, że jeszcze w tym roku może zbankrutować ok. 300 piekarni. Okazuje się, że piekarze nie są w stanie pokonać konkurencji hipermarketów, w których pieczywo sprzedaje się znacznie taniej. Do tej sytuacji przyczynia się także fakt, że chleb przegrywa konkurencję z innymi zbożowymi produktami jak np. makarony. Niewątpliwie ma to również związek z modą na diety, które obarczają pieczywo winą za zbędne kilogramy. Wystarczy jednak przejść ulicą większego miasta, żeby zaobserwować wręcz odwrotną tendencję. W samej Warszawie można wymienić takie miejsca, jak: SAM Kameralny Kompleks Gastronomiczny, Vincent, Charlotte, czy Chleb Sklep – wszystkie odpowiadające na tęsknotę za smakiem prawdziwego pieczywa. Jednocześnie coraz więcej ludzi, rozczarowanych ofertą dostępną w sklepach, nawet tych niby-tradycyjnych, uczy się wypiekać chleb w domu. – Pierwszy bochenek był magiczny. Z wody, mąki i odrobiny soli można wyczarować coś tak dobrego. I zawsze coś innego, wystarczą drobne zmiany: inne mąki, inne proporcje i wychodzi coś tak innego – przyznaje Kasia Młynek z Cieszyna, która wypieka domowy chleb od siedmiu lat. – Z chlebem jest niedużo pracy. Jednak on uczy cierpliwości. Trzeba mieć czas, by odczekać, aż zakwasi się mąka, a ciasto urośnie. Piecze się krótko, jednak potem trzeba trzeba znów czekać, aż ostygnie, bo np. ten żytni na zakwasie musi odstać nienaruszony 24 godziny. Do czasu, gdy wszystkie aromaty wchłoną się w niego, a ulotni się kwas octowy wydzielający się podczas pieczenia – dodaje. Rok temu, na wzór czeskiej inicjatywy, powstała „Zakwasowa mapa Polski” (www.zakwasowamapapolski.blogspot.com), dzięki której można znaleźć osobę chętną do podzielenia się potrzebnym do wypieku zakwasem. Ta tajemnicza i wymagająca substancja przesądza o udanym wypieku. – Jest jak członek naszej rodziny, którego trzeba karmić i poić. A im jest starszy, tym silniejszy – zdradza Kasia. Zmianę wymagań konsumentów zauważają także

piekarze mający coraz częściej w swojej ofercie tzw. chleb tradycyjny. Zmiana podejścia kończy się często tylko na nazwie, a wypiek i tak zawiera dodatek drożdży odpowiedzialnych za przyspieszanie procesu kosztem wartości odżywczych. Zdarza się też, że tzw. „ciemny chleb” okazuje się tylko pieczywem barwionym karmelem. Pieczenie to prawdziwa sztuka. – Kupiłam właśnie książkę Jeffreya Hamelmana „Chleb”. To prawdziwe kompendium wiedzy, jednak nie dla początkujących. Piekę już siedem lat, ale widzę, że dopiero się tego uczę – przyznaje Kasia. Nie można też zapominać o symbolicznym znaczeniu chleba, bo choć mogłoby się wydawać, że chodzi jedynie o zadowolenie podniebienia, podłoże tej tęsknoty za prawdziwym smakiem jest głębsze. Jako pokarm zawsze miał głębokie przesłanie. – W chlebie jest wiele symboliki. Obdarowywanie, dzielenie się nim. Jestem osobą wierząca, więc ma dla mnie wiele znaczeń: Jezus jest chlebem życia, Betlejem – dom chleba. Zakwas jest symbolem ludzi wierzących, którzy podobnie do tego dobrego zaczyniającego ciasto, powinni mieć wpływ na otoczenie i „zaczyniać” dobre rzeczy – mówi Kasia. Proces przygotowania chleba przywołuje także pojęcie przemiany. Z bezkształtnej mieszaniny powstaje smakowity pokarm. Przygotowanie go bardziej przypomina rytuał niż konkretny przepis. Cały proces zależy od specyfiki dostępnych składników, temperatury otoczenia, rodzaju naczynia, a przede wszystkim wymaga troski i doświadczenia, by zakończyć się sukcesem. Dzieli się nim, dając wyraz poczuciu wspólnoty. Podobnie jest z symboliką pieca, który zawsze był miejscem centralnym domu, sercem. Kiedyś każdy bochenek był całowany i błogosławiony przed pokrojeniem, a gości witało się chlebem i solą. Większość ludzi do tej pory nie wyobraża sobie wyrzucić resztek chleba do kosza. Powrót do tych tradycji wyraża tęsknotę, by przestrzeń jedzenia, a więc konsumpcji, nie zatraciła głębokiego wymiaru, gdzie poprzez stosunek do każdej czynności wyraża się jednocześnie stosunek do świata, a coraz częściej jest to postawa pełna szacunku i wdzięczności. Dlatego, jak śpiewa Andrzej Krylik: „Miłością jak chlebem nakarmiony / Możesz wrócić do sił”. *fragment pochodzi z „Piosenki Piekarza" Adama Krylika

Chleb żytni na zakwasie wypieczony przez Kasię Młynek dla rodziny Swobodów w podzięce za lekcje malarstwa Zaczyn 300 g zakwasu żytniego 150 g mąki żytniej razowej 150 g wody Wszystkie składniki zmieszać i odstawić na 3–5 godzin. Czas zależy od aktywności wykorzystywanego zakwasu/zaczynu. Ciasto cały zaczyn 600-650 ml wody 600 g maki żytniej, jasnej 100 g maki pszennej chlebowej 2 łyżeczki soli Jak z każdym chlebem żytnim i z tym nie ma dużo pracy. Zaczyn rozprowadzamy w misce z połową przygotowanej wody. Do tego dodajemy zmieszane mąki i sól, a następnie mieszamy ciasto drewnianą lub silikonową łyżką. Dolewamy tyle wody, by nie było zbyt twarde. Mieszamy najwyżej 3–4 minuty i przekładamy łyżką do przygotowanej formy, najlepiej kwadratowej tortownicy o boku 25 cm. Po upieczeniu chleb ma wysokość 7–8 cm. Po wyrośnięciu (około 2 godz.), chleb piecze się w piekarniku z parą, nagrzanym do 230 stopni przez 15 minut, a potem bez pary jeszcze 20 minut. Dopieka się bez formy, w temperaturze 200 stopni przez kolejne 10 minut. Gdy już się upiecze, musi odpocząć, najlepiej 24 godziny – będzie wtedy najlepszy i najzdrowszy. Miękisz nie będzie wilgotny i będzie się dobrze kroił. Produkty powstające podczas fermentacji ciasta ulotnią się, a chleb nie będzie drażnił żołądka. Jest to świetne, sycące pieczywo, które może być spożywane nawet przez osoby dbające o linię. Na podstawie www.zapachchleba.blogspot.com

designalive.pl


136 trendbook

Muzealna gorączka

Postępująca cyfryzacja miała wyprzeć nie tylko książki, prasę i biblioteki. Jeszcze niedawno wydawało się, że bezpowrotnie minie era, w której jeszcze pamięta się wizyty w muzeum. Tymczasem wygląda na to, że nie tylko zwiedzających nie ubywa, ale tendencja jest wręcz odwrotna. Z roku na rok przybywa chętnych, których nie odstraszają nawet długie kolejki. Przez najczęściej odwiedzane muzeum na świecie – Luwr, przechodzi co roku 10 mln gości, a w 2013 roku zanotowano o milion odwiedzin więcej niż w dwa lata wcześniej. Podobne tendencje można obserwować na całym świecie. Warszawskie Muzeum Narodowe, w stosunku do roku 2010, podwoiło(!) swoją frekwencję, a kolejne wystawy cieszą się sukcesem. Zmiany te nie są przypadkowe. W ciągu ostatnich kilku lat całkowicie przedefiniowało się pojęcie muzeum. Nie są to już przepastne archiwa, ale dynamiczne i barwne gabinety osobliwości, serwujące gościom inteligentną ucztę dla wszystkich zmysłów, odpoczynek od codzienności i możliwość zgłębienia wiedzy. Od lat w muzeologii widoczne jest zacieranie się granic między różnymi dziedzinami twórczości. Nieprzypadkowo wystawy można nazywać „produkcjami muzealnymi” – powstają tematyczne widowiska totalne, gdzie np. obok malarstwa, czy rzeźby pojawiają się historyczne obiekty, szkielety, rekonstrukcje budynków, a wszystko to często jest prezentowane w sposób interaktywny. Zmienił się także sposób zwiedzania. Mniej jest wyciszonej kontemplacji, więcej interakcji i czerpania przyjemności z samego obcowania. Na stałe designalive.pl

w obraz galerii wpisały się swobodnie dyskutujące pary i grupy nastolatków robiące zdjęcia smartfonami. Coraz więcej ludzi chce aktywnie uczestniczyć w życiu kulturalnym i poszukuje dla siebie nowego centrum życia społecznego, współczesnej agory, więc nie dziwi, że tzw. Noce Muzeów przyciągają rzesze zwiedzających. Muzea odpowiadają na potrzebę kontaktu z tym, co autentyczne, namacalne, dają możliwość wymiany intelektualnej i duchowej. Mają także poprawić jakość życia w gwałtownie rozwijających się metropoliach, stworzyć alternatywę dla centrów handlowych, dlatego często władze nakazują deweloperom budowanie obiektów kulturalnych i rekreacyjnych. Choć Internet i cyfryzacja, które miały być wrogiem muzeów, okazały się ich sprzymierzeńcem, na horyzoncie pojawiają się inne problemy. W nadchodzących latach ma powstać kilka nowych, znaczących obiektów muzealnych: w Mekce, Szanghaju, Tiranie, Rio de Janerio, Kijowie. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich planowane są oddziały Luwru i Muzeum Guggenheima. Pięcioletni plan muzealny w Chinach zakłada założenie aż 3 500 nowych placówek do 2015 roku. Do tej pory powstało już 3 866! Gorączka kulturalna trwa, tymczasem już dzisiaj trudno odpowiedzieć na podstawowe pytanie: czy wystarczy dzieł sztuki do zapełnienia nowych obiektów? Choć problem wydaje się zabawny, to jednak realny. Czy jakość prezentowanych dzieł nie spadnie? I jak zawsze, i tu przyda się kulturalny umiar. eliza ziemińska

Elektroniczna wróżka Od zarania ludzkości próbowano przewidywać przyszłość. Na niebie i na ziemi człowiek szukał zwiastunów nadchodzących wydarzeń. Nawet dzisiaj patrzymy w niebo, by prognozować pogodę. Z teorii względności Alberta Einsteina wynika, że możliwe jest podróżowanie w czasie, co oznaczałoby koniec liniowego porządku następowania po sobie wydarzeń. Póki jednak żyjemy pod presją chronologii, a przyszłość nie jest łatwo dostępna i znana, wszelkie próby przekroczenia tego porządku są bezcenne. Choć termin „design” zawiera w sobie aspekt ponadczasowości, mało jest projektów, które rzeczywiście wybiegają w przyszłość. Dor Tal, pochodzący z Izraela projektant przemysłowy, podjął próbę opracowania aplikacji, która mogłaby podpowiadać przyszłość. Inicjatywa pod nazwą „Predictables” działa na zasadzie algorytmu. Stale zbierając informacje o harmonogramie dnia, potrafi samodzielnie podpowiadać i przewidywać kolejne wydarzenia. Oprócz tego program pomaga tak planować czas, żeby był wykorzystany jak najefektywniej. Aplikacja została zaprogramowana wraz z zegarkiem, który wyświetla na dłoni plany na nadchodzący czas. System współpracuje również ze specjalnie dedykowanymi rzutnikami, które sygnalizują kolejne komunikaty. Moralny i humanistyczny aspekt tego pomysłu pozostawiam w zawieszeniu, www.dordesign.com eliza ziemińska

Świadomość na drodze W różnych dziedzinach pojawia się coraz więcej społecznych ruchów, które mówią o tym, że bezpieczeństwo i ekologia rodzą się w głowie. Efektem są świadome i odpowiedzialne zachowania, a nie nabywanie ekologicznych gadżetów. Szczególnie jeśli chodzi o motoryzację, to wielkie niezaorane pole… Jak wiadomo nasze drogi do bezpiecznych nie należą, a i frustratów napiętych nie brakuje. Jest jeszcze coś innego. Choćbyśmy posiadali najbardziej ekologiczny samochód, to wszelakie eko-wspomagacze i alternatywne paliwa nie zwalniają od ekologicznego zachowania za kółkiem. Grupa zapaleńców ze świeżymi pomysłami w temacie zawiązała się w Bielsku-Białej. W Stowarzyszeniu Ecodrive działają sami pasjonaci: zawodnicy sportów motorowych, instruktorzy nauki jazdy oraz technik jazdy, ratownicy drogowi, psycholog transportu, architekt inżynierii drogowej i kierowcy testowi. W nowatorski sposób docierają do świadomości kierowców i to nie groźbą mandatów. Wprowadzają filozofię ecodrivingu, dzięki któremu nasza jazda po drogach może być spokojniejsza, przyjemniejsza, oszczędniejsza i przede wszystkim bezpieczniejsza. Najbliższa impreza Ecodrive to „Ecorace 2014 road safety motorsport” 21 czerwca w hali widowiskowej pod Dębowcem w Bielsku–Białej, www.ecorace.pl tomasz jagodziński


koktajl 137

prowadzi: agnieszka król

Gala GrandFront

12.05, Plac Unii City Shopping, Warszawa

Wojciech Trzcionka, dyrektor wydawniczy „Design Alive” (na zdjęciu pierwszy z prawej) wraz z innymi laureatami kategorii pism hobbystycznych Konkursu Izby Wydawców Prasy na Prasową Okładkę Roku GrandFront. My zdobyliśmy trzecie miejsce! Dziękujemy.

Księżna Mary, żona duńskiego następcy tronu Fryderyka, przymierza okulary Lindberg podczas otwarcia sklepu promującego duński design. Pomagają jej Christina Sunn Pedersen, Peter M. Warrer i Henrik Leegaard.

design alive awards 2014 kids

ZDJĘCIA: Mieszko Piętka/AKPA, RADOSŁAW KAZIMIERCZAK, TOMASZ JAGODZIŃSKI, materiały prasowe

Duński Pop up shop

26.05, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

Otwarcie inwestycji

1.06, Concordia Design, Poznań

15.05, Schattdecor, Głuchołazy

Pierwsza edycja małej wersji wielkich nagród rozstrzygnięta podczas Festiwalu Designu i Kreatywności Ene Due De. Od lewej: Zuza Kupińska (Animator), Zosia Kaczmarek (Kreator), Amelia Exterkate (Strateg) oraz Ewa Voelkel-Krokowicz (szefowa Concordia Design) i Ewa Trzcionka (redaktor naczelna „DA”) z dziećmi.

Zaprzyjaźniona z „Design Alive” marka Schattdecor zaprosiła nas na uroczystość otwarcia inwestycji w pięknie zrewitalizowanym zakładzie w Głuchołazach. Z tej okazji firma przekazała karetkę dla Szpitala Powiatowego w Głuchołazach.

Finał Mazda Design 2014

Before Tauron Nowa Muzyka

16.05, Teatr Wielki Opera Narodowa, Warszawa

8.05, Muzeum Śląskie, Katowice

Podczas pokazu najnowszej kolekcji duetu projektantów Paprocki & Brzozowski, odbyło się uroczyste wręczenie nagród w 5. edycji konkursu Mazda Design. Grand Prix odebrali Weronika Oleś i Maciej Meroniuk.

Tomasz Stańko (trąbka) i Marcin Masecki (fortepian) dali niezwykły koncert w niezwykle klimatycznym miejscu – nowej siedzibie, jednego z najnowocześniejszych muzeów w Europie, gdzie w wakacje odbędzie się Tauron Nowa Muzyka (21–24 sierpnia).

designalive.pl


Milan Design Week 8–13.04

Tegoroczny tydzień designu w Mediolanie przepełniony był słońcem i spotkaniami z przyjaciółmi „Design Alive”

ZDJĘCIA: ELIZA ZIEMIŃSKA, WOJCIECH TRZCIONKA, JAN LUTYK/CULTURE.PL

Na stoisku Dedon „White Jungle” wśród luksusowych mebli ogrodowych buszowali (od lewej): założyciel marki Bobby Dekeyser, prezes Hervé Lampert oraz projektant Daniel Pouzet

Wernisaż wystawy „Polish Job”. Od lewej: Barbara Krzeska (Instytut Adama Mickiewicza), Odile Hainaut i Clarie Pijoulat (Wanted Design Nowy Jork), Monika Smoleń (wiceminister kultury) i Joanna Kiliszek (zastępca dyrektora Instytutu Adama Mickiewicza)

Delaini Silvia z firmy Flos i projektant Konstantin Grcic podczas koktajlu w showroomie Flosa

designalive.pl

Polska firma Comforty (na zdj. prezes Jolanta Pasynkiewicz) bardzo udanie zadebiutowała na 53. edycji Salone Internazionale del Mobile. A podobno to dopiero początek podboju słynnych targów!


wydarzenia 139

Na targach Eurocucina marka Gaggenau zaprezentowała powrót do renesansowych tradycji rzemiosła piekarskiego. Na stoisku serwowano chleby wypiekane ze starych odmian sycylijskiej pszenicy

Festiwalowe spotkanie na szczycie, czyli (od lewej): Ewa Janczukowicz–Cichosz i Izabela Kotkowska (Gdynia Design Days) oraz Michał Piernikowski (Łódź Design Festival)

Specjalne wydanie „Design Alive” cieszyło się ogromnym zainteresowaniem wśród gości odwiedzających Salone Internazionale del Mobile

Skandynawski funkcjonalizm marki Kinnarps, włoski temperament projektanta Luca Nichetto (na zdjęciu w środku) oraz polski wdzięk (od lewej Beata Osiecka, prezes i Aleksandra Krawsz, szefowa marketingu Kinnarps Polska) na otwarciu wystawy „The Scandinative Workspace”

Claudia Kuechen (druga z lewej), szefowa designu w Schattdecor AG i część jej międzynarodowego zespołu projektantów w słynnym lokalu „God safe the food” przy równie sławnej via Tortona.

Wojciech Trzcionka, dyrektor wydawniczy „Design Alive” (na zdjęciu pierwszy z lewej), reprezentował Polskę w Milano Design Run, który po raz czwarty zorganizował Michelangelo Giombini z magazynu „Interni” (na zdjęciu w środku)

Na tydzień designu zawiozło nas Volvo V60. Tu pod kultowym Barem Basso


zdjęcie: instytut architektury w krakowie


sztuka 141

Figury niemożliwe czyli weneckie demaskowanie pozornie spójnych koncepcji Tekst: Eliza Ziemińska

dbywające się już po raz czternasty Międzynarodowe Biennale Architektury w Wenecji jest bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem architektonicznym na świecie. Organizowana od 1978 roku wystawa, zgromadzi w tym roku reprezentantów aż z 66 krajów. Tematem ekspozycji będą „Fundamenty. Absorbowanie nowoczesności 1914-2014”. W stulecie wybuchu pierwszej wojny światowej kurator ekspozycji, słynny holenderski architekt Rem Koolhaas, zaproponował refleksję na temat oddziaływania i przyswajania modernizmu. Wybór tematu nie jest przypadkowy. Zarówno sama formuła weneckiego biennale, opartego na wystawach organizowanych w pawilonach narodowych, jak również rocznicowa data, są doskonałym tłem do ukazania związków moder-

nizmu z polityką, odwołując się zarówno do lokalnych tożsamości, jak i globalnych interpretacji. W konkursie na ekspozycję w polskim pawilonie, organizowanym przez Narodową Galerię Sztuki Zachęta, zwyciężyła propozycja przygotowana przez krakowski Instytut Architektury, we współpracy z Jakubem Woynarowskim, projektantem i kuratorem. Koncepcja wystawy pt. „Figury niemożliwe” dotyka zawiłej sytuacji, w jakiej znalazło się państwo polskie po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Odradzająca się państwowość wymagała uzasadnienia i jednocześnie uosobienia ambicji młodego organizmu politycznego. W tak szczególnej sytuacji relacja między polityką i modernizmem, który pozwolił scalić międzynarodowe aspiracje z odwołaniami do tradycji, była szczególnie wyrazista. Ta potrzeba znalazła ujście w polskich zwyczajach pogrzebowych najlepiej łączących patos historycznych mitów designalive.pl


142 sztuka

o zmartwychwstaniu narodu ze zbawczą klęską. Kult zmarłych wodzów i poetów stał się podstawą niepewnej tożsamości nowo powstałego państwa. Materialną realizacją tej koncepcji jest baldachim nad grobem Józefa Piłsudskiego na Wawelu, który za punkt wyjścia obrano przy projekcie polskiej wystawy. Zarówno lokalizacja budowli, jak i poszczególne elementy, wykonane ze spoliów – zdobyczy po zaborcach, ukazują związek modernizmu z autorytarną władzą. Umiejscowienie baldachimu przy krakowskiej katedrze, miejscu spoczynku królów, cokół zabrany z Poznania spod pomnika Bismarcka, przetopione austriackie armaty, fragmenty zburzonej warszawskiej designalive.pl

cerkwi – to misterne połączenie sakralizuje świecką władzę oraz uosobienie kultu silnego przywódcy i neoromantycznych idei odrodzenia po latach niewoli. Jednocześnie kształt baldachimu, powstały w oparciu o klasyczne tradycje architektoniczne, sygnalizuje międzywojenny modernizm, który pozwalał scalać nawet pozornie przeciwstawne elementy. Wystawa opiera się na replice baldachimu w naturalnej skali, poddanego artystycznym interwencjom. Wizualne oddzielenie poszczególnych elementów umożliwi zdemaskowanie wszystkich idei stojących za pozornie spójną koncepcją. Forma projektu ukazuje również linie napięć, jakie wnosi

Uzupełnieniem wystawy są wielkoformatowe diagramy autorstwa Jakuba Woynarowskiego stanowiące wizualne objaśnienie specyfiki obiektu i jego kontekstów interpretacyjnych

wizja polityczna Piłsudskiego: kult przeszłości ściera się tu z modernizacyjnym zapałem, lokalne zaszłości z międzynarodowymi aspiracjami, a postkolonialny twór z monolityczną wizją nowej państwowości. Ukazanie złożonej struktury pomnika zainicjowało pytania o ambiwalentny stosunek Polaków do nowoczesności i tożsamości narodowej, a także o mit założycielski samego modernizmu. Prezentacja wystawy „Figury niemożliwie” w Pawilonie Polskim w ramach 14. Międzynarodowej Wystawy Architektury w Wenecji odbywa się w dniach 7.06–23.11.2014 www.instytutarchitektury.org www.labiennale.org



144 wydarzenia

KALENDARIUM czerwiec–sierpień 2014

Na czerwiec zaplanowano otwarcie wystawy efektów konkursu BMW/Urban/ Transforms. Wśród prezentowanych prac znajdą się te najwyżej ocenione przez jury oraz zwycięski projekt Joanny Piaścik z pracowni Dingflux. Reflex to pomysł na doświetlanie fasad budynków. Zostanie on zrealizowany w przestrzeni jednego z polskich miast, www.bmwtransformy.pl

CZERWIEC Polskie Red Doty 2–15.06 Poznań www.uprp.pl

DA

Po raz drugi Urząd Patentowy organizuje ekspozycję, która jest poświęcona produktom uhonorowanym najważniejszymi nagrodami na świecie. Polscy producenci i projektanci wręczane rokrocznie od lat 50. w niemieckim Essen „czerwone kropki” otrzymują od niecałej dekady. Jednak co roku nagród jest coraz więcej, do prestiżowej listy w tym roku dołączyły kolejne, w sumie siedem nagrodzonych ostatnio produktów (taboret Ribbon, projekt przystani Marina, lustro Dot, jednostka odzysku ciepła Oxen, lampa Drop, kolekcja mebli Clapp oraz kasa fiskalna K10 ).Ekspozycję będzie można zobaczyć podczas II Powszechnej Wystawy Krajowej „Konkurencyjna Polska” na Międzynarodowych Targach w Poznaniu. Później będzie prezentowana również w Instytucie Polskim w Budapeszcie (Muzeum Sztuki Stosowanej, Magyar Iparművészeti Múzeum, 29.06–31.08 ) oraz w czasie Paris Design Week (wspólna organizacja z Instytutem Polskim w Paryżu, 6-13.09 ) Barcelona Design Week 2–14.06 Barcelona www.barcelonadesignweek.com Coroczne wydarzenie organizowane przez Centrum Designu w Barcelonie, skupiające specjalistów, firmy i organizacje z różnych sektorów, które są związane z branżą kreatywną. Podczas imprezy odbywają się spotkania biznesowe, warsztaty, konferencje, wystawy oraz prezentacje. W tym roku gościem specjalnym BDW jest Izrael, a cała impreza powstaje m.in. przy współpracy Muzeum Designu w Holon. Gościem specjalnym tegorocznego wydarzenia będzie ceniony projektant Ron Arad. Śląska Rzecz 13.06–27.07 Cieszyn www.zamekcieszyn.pl Pierwszy w Polsce konkurs nagradzający projekty graficzne, produkty oraz usługi. Już po raz 9. na gali 13 czerwca zostaną wręczone statuetki – nagrody za najlepsze wdrożenia w województwie śląskim w 2013 roku. Wszystkie nagrodzone i wyróżnione prace można będzie zobaczyć na wystawie pokonkursowej.

designalive.pl

Śląski Czerwiec Projektowy 5.06 Dobrodzień www.czerwiecprojektowy.pl

DA

W czerwcu nastąpi eksplozja inicjatyw związanych z projektowaniem na Śląsku Opolskim, Dolnym Śląsku i Górnym Śląsku. Na swoją inaugurację czekają nowe projekty i pomysły. W programie całego trwającego miesiąc wydarzenia przewidywane są liczne wystawy, prezentacje, warsztaty, konkursy, pokazy filmów, wykłady, a nawet plener rzeźbiarski. Inaugurację zaplanowano w Dobrotece w Dobrodzieniu, na której pojawią się wszyscy partnerzy Miesiąca: Zamek Cieszyn, Akademia Sztuk Pięknych we Wrocławiu i w Katowicach, Wydział Architektury Politechniki Śląskiej, Instytut Sztuki Uniwersytetu Opolskiego, Galeria Sztuki Współczesnej w Opolu i Galeria Wnętrz Domar we Wrocławiu. Podczas pierwszego spotkania zaplanowano m.in. prezentacje, wykład „Czy istnieje śląski design” a także wernisaż wystawy prac dyplomowych ASP w Krakowie. Noc z designem 12.06 Wrocław www.design-udomowiony.pl

DA

„Noc z Designem” to wydarzenie otwierające „Design Udomowiony”, imprezę organizowaną od sześciu lat przez Galerię Wnętrz Domar. Tradycyjnie związany z wyposażeniem wnętrz, w tym roku poszerza swoją formułę o inne dobrze zaprojektowane i dobre jakościowo produkty, które są powszechnie dostępne w polskich sklepach. Podczas „Nocy” będzie można zobaczyć dwie wystawy. „Dobry Design” to najciekawsze nowe produkty ze sfery wyposażenia wnętrz wytypowane przez eksperckie jury spośród rynkowych nowości. Z kolei na „Designie Półkowym” zobaczymy przykłady dobrej polskiej żywności, kosmetyków, artykułów AGD oraz innych produktów.

La Biennale di Venezia Międzynarodowa Wystawy Architektury w Wenecji 7.06 – 23.11. www.labiennale.org Biennale Architektury w Wenecji odbędzie się po raz 14. Kuratorem wydarzenia jest w tym roku słynny holenderski architekt i teoretyk Rem Koolhaas z cenionej pracowni OMA, autor wielu książek poświęconych architekturze (m.in. „Deliryczny Nowy Jork”). Ten wytrawny intelektualista stworzył temat przewodni Biennale – „Fundamentals. „Absorbing Modernity: 1914–2014” i stawia pytania o źródła nowoczesności i tożsamość architektury w zglobalizowanej rzeczywistości, co w czasach kryzysu wartości jest istotnym światowym zagadnieniem. Podobnie jak w latach ubiegłych również i podczas tej edycji Polska będzie miała swoją reprezentację. Wystawę narodową w Pawilonie Polskim przygotowuje Instytut Architektury. Koncepcja wystawy „Figury niemożliwe” dotyczy skomplikowanej relacji modernizmu i polityki w warunkach odradzającego się po 1918 roku polskiego państwa. Nowoczesność jako obiekt narodowej ambicji i element międzynarodowej aspiracji, sąsiadująca z odwołaniem do tradycji – misternie budowanych historycznych mitów, figurą zmartwychwstania i zwycięskiej klęski. Więcej s. 140 Wystawa „Stanley Kubrick” do 14.09 Kraków www.muzeum.krakow.pl www.stanleykubrick.krakow.pl Wystawa w Muzeum Narodowym obejmuje około tysiąca eksponatów, w tym liczne materiały audiowizualne. Metody pracy Kubricka ukazane zostały przez dokumentację filmów: scenariusze, szkice produkcyjne, dokumenty, fotografie, kostiumy, rekwizyty. Wiele z tych archiwalnych materiałów pokazywanych jest po raz pierwszy! Instalacje przestrzenne oddają atmosferę danego filmu za pomocą odpowiedniego oświetlenia, obrazów i dźwięków, a także projekcji fragmentów filmów. Pośród obiektów prezentowanych na wystawie znajdują się również używane przez Kubricka specjalne obiektywy i kamery, dzięki którym jego obrazy przeszły do historii filmu.


145 LIPIEC

SIERPIEŃ

Open'er Festival 2–5.07 Gdynia www.opener.pl

Transatlantyk Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki 8–14.08 Poznań www.transatlantyk.org

Największy polski letni festiwal muzyczny, tegoroczna jego edycja odbędzie się na terenie lotniska Gdynia Kosakowo. W zeszłym roku na imprezie bawiło się ok. 70 tys. słuchaczy, także z zagranicy. Od 2002 roku festiwal odbywa się w Gdyni, wciąż rozszerza się jego formuła. W tym roku znów pojawią się gwiazdy światowego formatu, m.in. Interpol, Metronomy, MGMT, Pearl Jam, The Afgan Whigs czy Phoenix. Częścią festiwalu są także działania związane ze sztukami wizualnymi oraz designem, a także zjawisk modowych na tzw. fashion stage. Gdynia Design Days 4–13.07 Gdynia www.gdyniadesigndays.eu

DA

Tegorocznym hasłem przewodnim festiwalu jest „Miasto +”. Organizatorzy będą przekonywać, że miejska rzeczywistość współtworzona jest przez jego mieszkańców z różnych pokoleń. Ich wpływ na tkankę miasta, a jednocześnie modelowanie przez miasto życia mieszkających w nim ludzi będzie można zobaczyć podczas nowatorskich wystaw, twórczych warsztatów oraz w licznych wydarzeniach towarzyszących, tworzonych przez środowisko kreatywne z całej Polski. Serce siódmej edycji najważniejszego letniego projektowego wydarzenia w Polsce będzie bić w Terminalu Designu na pl. Kaszubskim. Więcej s. 92

Największy w Polsce festiwal filmowo-muzyczny od początku opiera się na czterech filarach – filmie, muzyce, inspiracjach i edukacji. Od czterech lat możemy liczyć w Poznaniu na znakomite światowe kino i muzykę. Tutaj regularnie pojawiają się legendarni i młodzi twórcy, przedstawiciele wszelkich zawodów filmowych i muzycznych. Tegoroczna edycja zaprezentuje aż 15 sekcji filmowych: Panorama, Sundance, Oscary 2014, Docs, Eko, Konfrontacje, Transatlantyk dla Dzieci oraz przebojowe Kino Łóżkowe, Mobilne Kino Škody. Ofertę dopełni propozycja dla dojrzałych widzów – Kino Trzeciego Wieku, Kino Kulinarne, Retrospektywa, Kino Klasy B i Inne Szaleństwa, Transatlantyk Sport oraz Sezon. Design Weekend São Paulo 14–17.08 São Paulo (Brazylia) www.designweekend.com.br

Tauron Nowa Muzyka 21–24.08 Katowice www.festiwalnowamuzyka.pl

DA

Jedna z najciekawszych imprez muzycznych w kraju, poświęcona najnowszym zjawiskom. Festiwal odwiedzają fani nie tylko z Polski, w zeszłym roku przyciągnął 25 tys. osób. W minionych latach imprezę wybierano Najlepszym Europejskim Festiwalem Kameralnym. Festiwal odbędzie się w przedostatni weekend sierpnia, a organizatorzy z pewną regularnością ogłaszają kolejnych wykonawców. Na festiwalu wystąpią m.in. Neneh Cherry z genialną wręcz, długo wyczekiwaną nową płytą, Mouse On Mars, Felix Kubin, Mitch & Mitch, The Field, KöLSCH, Gonjasufi, Bokka, Elekfantz, Chet Faker, Jackson And His Computerband oraz Kelela. Co istotne, festiwal powraca do swojego „matecznika”, czyli przestrzeni po byłej kopalni „Katowice”. Dziś swoją nową siedzibę będzie mieć tam Muzeum Śląskie, a fani muzyki będą mogli przetestować je jako jedni z pierwszych.

Tydzień Designu w São Paulo odbędzie się po raz trzeci. Dwie poprzednie edycje – entuzjastycznie przyjęte przez festiwalowych gości – dowiodły, że choć to bardzo młoda impreza, a jednak szybko stała się tą wiodącą w Ameryce Łacińskiej. Na każdej z poprzednich edycji odbyło się ponad 350 wydarzeń, a szeroko pojętym projektowaniem żyła większość miejskich przestrzeni.

reklama

designalive.pl


146 mocne plecy

Mediolan 2014

designalive.pl


DZIAŁ 147

Kreacje z natury

Konkurs Warsztaty performance

W Jury konkursu zasiadają: Agnieszka Stefańska, architekt wnętrz ( Infini Design ), Przemo Łukasik, architekt ( medusa group ) Ada Pulvicki, architekt wnętrz Szymon Hanczar, projektant (ASP Wrocław ) Dorota Karbowska- Zawadzka, dyrektor marketingu marki Barlinek Wojciech Trzcionka, dyrektor wydawniczy Design Alive

www.kreacjeznatury.pl www.barlinek.com.pl www.designalive.pl

Przy współpracy z Barlinek Institute of Design designalive.pl



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.