6
TYM ŻYJE LONDYN
Cooltura+ | Nº 759 |
W ambasadzie RP w Londynie zmiany Stanowisko Konsula Generalnego objął Mateusz Stąsiek, wcześniej wicekonsul w Nowym Jorku oraz pracownik MSZ w obszarze Polonii i współpracy z Polakami za granicą. Agnieszka Kowalska, nowa zastępczyni ambasadora RP, w placówce londyńskiej pracuje już od roku na stanowisku kierownika Wydziału Politycznego Ambasady. Oboje objęli nowe urzędy w gorącym terminie – negocjacji brexitowych.
Agnieszka Kowalska, zastępca ambasadora RP w Londynie chociażby taką przyziemną sprawę jak kwestia opłat roamingowych. Rozmowy z Brytyjczykami o tym, jak brexit wygląda z perspektywy naszych rodaków, czego się obawiają i o co należy zadbać, pochłania nam najwięcej czasu.
To brexit zainspirował panią do przyjazdu na placówkę londyńską?
Brexit to unikatowy z punktu widzenia każdej osoby, która zajmuje się Unią Europejską, moment. Jestem zawodowym dyplomatą, więc praca na placówkach zagranicznych jest pewnym naturalnym elementem kariery zawodowej. W Ministerstwie Spraw Zagranicznych pracuję od 2005 roku. Zajmowałam się kwestiami unijnymi, a ostatnio – bardzo mocno tematami brexitu. Byłam też członkiem zespołu negocjacyjnego. I właśnie to było bezpośrednią inspiracją dla mnie, aby o to miejsce się ubiegać. Po roku pobytu potwierdzam, że moment jest absolutnie historyczny.
Czyli lubi pani wyzwania?
Tak. Praca na placówce jest zupełnie czymś innym niż to, co robimy w MSZ. Tam jesteśmy bardziej urzędnikami i analitykami. Tutaj przekraczamy granice. Ja zajmuję się głównie obszarem spraw politycznych, ale też zagadnieniami z dyplomacji publicznej. Choćby w poprzedni weekend, po raz pierwszy w ramach Open House otworzyliśmy ambasadę dla zwiedzających. Przygotowania do tego wydarzenia, ale też sam weekend, odbywały się z silnym udziałem osób, które na co dzień zajmują się kwestiami politycznymi. A temat brexitu też jest oczywiście wyzwaniem. Zabezpie-
czenie praw obywateli Unii, w tym Polaków, w tak wielu szczegółach wymaga tego, aby poznać obecny system brytyjski, po to, by móc formułować postulaty w rozmowach z Brytyjczykami. To jest absolutnie wielkie wyzwanie, ale też fascynujący moment.
W jaki sposób teraz ambasada dba o interesy Polaków? Czy myśli pani, że czują się oni „zaopiekowani”?
Moje rozmowy, ale też to, co czytam, a regularnie staram się czytać artykuły w mediach polonijnych i przeglądać fora internetowe, bo są one źródłem informacji o tym, co myślą nasi rodacy tutaj, wskazują na pewno na atmosferę niepewności. Temat brexitu i jego wpływu na konkretne wybory życiowe jest tematem dominującym. My z naszej strony robimy wszystko, aby ta przestrzeń niepewności była jak najmniejsza. Regularnie spotykamy się też z tutejszym ministerstwem spraw wewnętrznych i zwracamy im uwagę na konkretne problemy Polaków. W jakimś sensie Brytyjczycy temat ten trochę traktują jak temat polski, a my mamy poczucie, że jesteśmy jednym z najważniejszych partnerów w tym wątku. Zdajemy sobie sprawę, że jeszcze o nowym statusie nie wszystko wiemy, co więcej, już zaczyna się też dyskusja o systemie po brexicie. Te regulacje będą oczywiście miały wpływ na jakość życia tutaj. Wielu rzeczy jeszcze sobie nie uświadamiamy,
Czy te rozmowy mają realny wpływ na to, co się dzieje?
Myślę, że nasz wpływ na te zasadnicze elementy jest dość duży. Najważniejsze kwestie, które poruszamy i przygotowujemy, są częścią dyskusji na najwyższym szczeblu. Na przykład problem praw obywateli, który jest później poruszany na szczeblu premiera czy ministrów. Pro-obywatelskie nastawienie urzędników jest obecnie ważnym elementem dyskutowanej procedury. Oczywiście, z czasem zobaczymy, czy rzeczywiście praktyka zmieni się na korzyść obywatela. My będziemy do końca tego pilnowali, a później przyglądali się implementacji i sygnalizowali Brytyjczykom błędy, które na pewno się zdarzą, bo przy masowym systemie rejestracji muszą pojawić się nieprawidłowości.
Co po brexicie zmieni się dla państwa, jako przedstawicielstwa Polski w kraju, który już nie jest częścią Unii?
Na pewno zmienią się nasze główne punkty zainteresowania i elementy współpracy z Brytyjczykami. W rzeczywistości Unii Europejskiej zasadnicza część naszej aktywności, zwłaszcza w placówkach europejskich, jest ściśle związana z agendą unijną. W sensie formalnym nasz status się więc nie zmieni, ale z punktu widzenia tego, czym na co dzień się zajmujemy – to na pewno.
Czyli kolejne wyzwania? Tak, tak, to na pewno będzie bardzo ciekawe przeżycie.
Mateusz Stąsiek, Konsul Generalny RP Jak się panu podoba Londyn?
Londyn znałem z wielu wcześniejszych wypraw. Bywałem tutaj w różnym charakterze, i jako turysta, i jako harcerz, i na delegacjach. Jest to fascynujące miasto i czuje się tutaj bardzo dobrze. Nie powiem, że jak u siebie, ale prawie.
Trafił pan tu z konsulatu w Nowym Jorku, prosto ze Stanów, czy był jakiś przystanek po drodze?
Spędziłem jeszcze dwa lata w Polsce, gdzie kierowałem Departamentem Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą. Wcześniej, od 2012 do 2016 roku pracowałem w Stanach. Byłem tam zastępcą konsula generalnego i prowadziłem jednocześnie referat współpracy z Polonią i dyplomacją publiczną.
Zdążył już pan dostrzec różnice między sprawami Polonii tam w Stanach a tutaj na Wyspach?
W Stanach, główna, duża fala emigracji skończyła w latach 90. Tej nowej emigracji jest bardzo niewiele, chociażby przez sam system emigracyjny Stanów Zjednoczonych. Tam mamy więc zjawisko starej i bardzo starej Polonii. Jest to trzecie i czwarte pokolenie ludzi, którzy są już Amerykanami, ale nadal kultywują pewne formy polonijne.
Do Londynu przyjechał pan w gorącym, przed brexitowym terminie.
No tak, znowu wyzwania. Nowy Jork był dla mnie olbrzymim wyzwaniem. Bardzo duży urząd konsularny, ale też funkcjonowanie w jednej z największych metropolii świata. To wszystko powodowało, że spędzałem w pracy długie godziny. Często, kiedy wracałem do domu, to wszystkie biurowce na Manhattanie były już puste, więc widziałem, że nawet ciężko pracujący ludzie w korporacjach, wracali wcześniej. W Londynie spodziewam się tego samego.
Tutaj też jest dużo ciekawych rzeczy, które można zrobić oraz dużo wyzwań, które można podjąć. I dlatego cieszę się, że tutaj jestem.
W pracy musi się pan teraz zmierzyć z ogromną liczbą wydawanych paszportów. Z czego to wynika?
Przede wszystkim jest to związane ze strukturą tutejszej emigracji, która jest emigracją nową, po 2004 roku. To już nie są czasy, które znamy z „Góralu, czy ci nie żal”, że ociera się łzy i wyjeżdża na całe życie, często już nigdy nie mając możliwości zobaczenia swojego domu rodzinnego. Teraz funkcjonuje się równolegle w dwóch rzeczywistościach. Trochę się mieszka tu, trochę tam. Pracuje się trochę tu, a na trochę wraca do Polski. W Wielkiej Brytanii mieszkają ludzie, którzy są Polakami mieszkającymi za granicą. Oni wszyscy mają bliski i bezpośredni związek z polskością, dlatego potrzebują polskiego paszportu. Poza tym bardzo dużo rodzi się tu polskich dzieci. A to wiąże się z umiejscawianiem aktu urodzenia w systemie polskim, nadawaniem numeru pesel, wystawianiem dokumentów. Stąd to zainteresowanie usługami konsularnymi. W Stanach Zjednoczonych, zwykle aktywni w sprawach polskich byli ludzie z trzeciego czy czwartego pokolenia, którzy od dawna byli obywatelami amerykańskimi. Oni nie mieli polskiego paszportu, a obywatelstwo polskie mieli dopiero ich pradziadkowie.
Czyli amerykańska polonia nie była zainteresowana polskim paszportem?
Dużo osób na bazie zainteresowania korzeniami, genealogią swojej rodziny, często dochodziła do tego, że może przysługiwać im również polski dokument. Czasami, jeżeli w rodzinie była tradycja przechowywania istotnych dokumentów, można było stwierdzić obywatelstwo i ten dokument wystawić.
A czy wie pan może, czy wzrosła liczba Polaków, która w związku z brexitem stara się o obywatelstwo brytyjskie?
Nie mam twardych statystyk i danych na ten temat. Ale rozglądając się po swoich znajomych, wiem, że to zjawisko występuje. Ludzie często wolą mieć dwa paszporty. Szczególnie, że zarówno w systemie polskim jak i brytyjskim jest to jak najbardziej dozwolone.
Proszę powiedzieć, z perspektywy formalnej, jak Polacy mogą się przygotować do brexitu?
Teraz warto gromadzić wszystkie dokumenty. Zarówno polskie dokumenty, na przykład upewnić się, że ma się ważny paszport. Warto też dokumentować swój pobyt w Wielkiej Brytanii, bo kiedy już wszystkie ustalenia będą podjęte, może się okazać, że trzeba będzie na szybko załatwiać jakieś dokumenty brytyjskie. Dlatego lepiej pilnować tego na bieżąco.