Waldemar łysiak statek

Page 90

Waldemar Łysiak Statek 90 — U tych pedałów od „Starca”! Nie pomógł mi, kiedy chciałem uciec! Rozrusznik się zaciął... — Współczuję panu, zdrada ze strony przyjaciela to większa przykrorość niż rogi posiane przez małżonkę. Więc ile mam zapłacić? — Panie Flowenol! — rzekł Grant bez respektu. — Gdyby nie był pan stryjem Nurniego, to bym pomyślał, że nie jest pan stryjem Nurniego, tylko jakimś dziwnym Flowenolem... Nie chcę od pana żadnej forsy! I od Nurniego też nie chcę, bo my z Nurnim zawsze jesteśmy kwita. „I tak żeby było ma być!”, jak mówił rebe Glosman, kiedy wkuwałem Talmud, zanim uciekłem od mojego tatę i mojej mamę, bo chciałem grać odmienny jazz!... Whisky, brandy, czy inna trucizna, panie Flowenol? Co pan wypije? Stryj się zastanowił i powiedział: — Może i ze mnie dziwny Flowenol, ale z pana jest najdziwniejszy Żyd, jakiego widziałem odkąd zobaczyłem pierwszego z Żydów. — Tak, bo ja jestem Żydem antysemitą. Znałem to na pamięć. Grant zawsze twierdził, że jest antysemitą, bo nie lubi humoru Woody Allena i samego Woody Allena. Lecz teraz wciął się — miał przed sobą kogoś równie pyskatego: — A humor Charlie Chaplina pan lubi? — zapytał stryj. — Uwielbiam! — A gołe dziewczyny Modiglianiego? — Kocham! — To nie jest pan antysemitą — zadecydował stryj. Grant rozgadał się ze stryjem jak z kompanem nie widzianym od długiego czasu, wykładając mu swoją filozofię dekadencji (Zachód musi zginąć, bo jest cywilizacją dyskotekowo–komiksową, oraz z powodu prokreacyjnego lenistwa ludzi białych, których już wkrótce w ogóle nie będzie, „tylko nas, żurnalistów i fotoreporterów, żadna cholera nie ruszy, bo my jesteśmy rasa wyższa, ogniotrwała, jesteśmy cywilizacją insektów, które wszędzie się wpieprzą i przetrwają wszystko, potop, ludobójstwo, atomową zagładę i każdy inny jazz tej gównianej planety”, etc., etc.). Taki partner jak mój stryj dodawał mu większego gazu niż alkohol. I znalazł u stryja zrozumienie. A rano znalazł pod domem nowiutkie Audi zarejestrowane na nazwisko Robert Grant, więc nie miał wyboru. Moją przygodę leśną stryj zinterpretował odmiennie niż ja to uczyniłem: — Pan leśnik mógł ich nasłać, żeby wybili ci kilka ząbków, lecz równie dobrze mogła to być spontaniczna inicjatywa. Mieli aż dwa powody: widzieli obcego i widzieli obcego węszącego, a prowincja nie lubi takich typów, zwłaszcza ten drugi typ wywołuje u ludu wnerwienie. Co zaś do broni, to u nas


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.