Waldemar łysiak najgorszy

Page 159

NAJGORSZY

159

Andropowowi, szefowi „firmy”. — Dlaczego? Przecież Moczar to był znany, zasłużony komuch. — Był zbyt ambitny, i uchodził w Moskwie za „narodowca”, a Kreml miał już dosyć kłopotów z innym chorobliwie ambitnym „narodowcem”, rumuńskim. Nie pragnęli drugiego Ceausescu. KGB polecił Frankowi Szlachcicowi, wiceministrowi Spraw Wewnętrznych, i Staszkowi Kani, kierownikowi Wydziału Administracyjnego KC PZPR, by rozegrali tę sprawę. Spisek tych dwóch wyniósł Gierka do władzy i... — To ten sam Kania? — Ten sam Kania obalał Gomułkę dla Gierka, zaś dekadę później Gierka dla siebie, lecz w paradę wszedł mu Jaruzelski, którego popierał Kiszczak. Kiszczakowym fundamentem były i KGB, i GRU, gdy Milewskiemu patronowało słabsze skrzydło KGB, więc on i Kania musieli przerżnąć. Jednak nawet ta słabsza frakcja KGB okazała się wystarczająco silna, by sprawić, że Milewski nie poszedł do pierdla lub do piachu, tylko został skompromitowany „Żelazem” i usunięty na boczny tor, a później na aut. — Brał pan udział w tych przewrotach politbiurowych, czyli w tych, jak pan je zwie, „przesileniach”, pułkowniku? — Duży, lecz nie decydujący, pani Krystyno. Fiszą rozgrywającą stałem się dopiero od mniej więcej 1985 roku... Za Gierka budowałem kryminalne imperium warszawskie — ów wielki, scentralizowany, stołeczny złoty rynsztok. Wbrew pozorom, to był najpiękniejszy okres mojego życia, druga młodość... — Dlaczego wbrew pozorom, pułkowniku? — Bo z pozoru najpiękniejszym okresem mojego życia była dekada wszechwładzy politycznej, pomiędzy rokiem 1987 a 1997, lecz jednak milej wspominam pionierskie lata doby „wczesnego Gierka”, tamtą starą Pragę, która miała swój baśniowo-knajacki przedwojenny klimat, i ten szalony bazar, będący Camelotem polskich czarnych rynków, te stare kamienice i gigantyczne podwórka zdobione pomnikową Matką Boską, te bruki, te knajpy niczym z piosenki o szynku „Grubego Joska” przy ulicy Gnojnej... W „Jackowie” też się ją chyba śpiewa na weselach? — Tak, pułkowniku, a przynajmniej tak było kiedy byłam młodą dziewczyną, mój ojczym śpiewał to cudownie, modulując głos, znaczy starając się, żeby głos brzmiał... no... lumpowsko, po meliniarsku, po knajacku... — Więc zaśpiewajmy razem. — Co?! — Ja będę nucił, a pani... — Pułkowniku, ja nie umiem...


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.