More Maiorum, nr 16

Page 1

Wnuk damskiego boksera – Adam MickiewiczKorzenie Prezydenta Ignacego MościckiegoSens walki Polaków w bitwie o Monte Cassino-

1

M

M


Redakcja:

Redaktor Naczelny – Alan Jakman Z-ca Redaktora Naczelnego – Marcin Marynicz Korekta – Marta Chmielińska Skład i łamanie tekstu oraz oprawa graficzna – Alan Jakman

Autorzy tekstów:

M

M

Alan Jakman – Korzenie polskich wieszczów, Cmentarz na Rossie, Genealogia Chłopska, Sens walki Polaków w bitwie o Rzym, Nowości, Wydarzenie miesiąca, Humor, Co słychać w regionalnych TG? Marcin Marynicz – Ignacy Mościcki i jego korzenie, Z pierwszych stron gazet, Postać miesiąca Paweł Becker – Pradziad Europy, Opowieść o moich dziadkach Agnieszka Kubas – Historia Proćpaka

2


M

M

Serdecznie zapraszamy na naszą stronę internetową oraz fanpage’a na Facebooku

Czułam, że przodkowie patrzą na mnie z tych zdjęć… o swoich poszukiwaniach genealogicznych, przygotowaniach do nowej książki i genealogii za oceanem opowie:

Wnuk damskiego boksera Korzenie Prezydenta Ignacego Mościckiego-

czyli opowieść o przodkach i potomkach „najwyższego” z trójki wieszczów – Adama Mickiewicza, na którą zaprasza:

Alan Jakman Pradziad Europy o koligacjach współczesnych monarchów europejskich z królem Władysławem Jagiełło opowie:

Paweł Becker W More Maiorum znajdziecie również: Chłopska genealogia Historia Proćpaka Cmentarz na Rossie Szlachectwo na 100 artykułów Kobiety Piłsudskiego Sens walki Polaków w bitwie o Rzym

3

Zapraszamy do współpracy! M

M


wywiad Jak długo zajmuje się Pani poszukiwaniami genealogicznymi? Od 2002 roku. Co skłoniło Panią do rozpoczęcia przygody z poznawaniem rodzinnej historii? Oto cytat z mojej książki: Pamiętam dokładnie, dlaczego rozpoczęłam poszukiwania genealogiczne. Powód był błahy, wynikał z mojej wrodzonej pedanterii. W grudniu 2001 roku, podczas urlopu macierzyńskiego, postanowiłam skompletować albumy z fotografiami rodzinnymi. Całe stosy współczesnych zdjęć i klisz walały się po szafach, a ja się trochę nudziłam. Gdy skończyłam opracowywać albumy dzieci oraz albumy z podróży, gdy opisałam do końca skoroszyty z kliszami, pozostało mi w rękach pudełko ze starymi zdjęciami rodzinnymi. Zbierałam je jako dziecko – miałam wtedy małego bzika na punkcie zachowania rodzinnej przeszłości i historii; chyba brakowało mi czegoś w ówczesnej peerelowskiej szarzyźnie. Bardzo podobały mi się stare postacie w kolorze sepii sztywno stojące w staromodnych ubraniach. I nagle okazało się, że mam kłopoty z podpisami do tych pieczołowicie zachowanych i wywiezionych na emigrację zdjęć – nie wiedziałam, kto na nich jest, gdzie były zrobione, nie znałam dat. A moje albumy miały być szczegółowo opisane piękną kursywą, miały się w nich znaleźć dokładne zapisy dat, nazwiska panieńskie i rodowe ... Czułam, że przodkowie patrzą na mnie z tych zdjęć z wyrzutem, że ich nie pamiętam, że mnie nie obchodzą. To nieprawda. Przecież pierwsze drzewo genealogiczne rodziny Mojego Taty narysowałam jeszcze w Polsce, gdy miałam trzynaście lat. Nie mogłam pozostawić w niebycie tych ludzi.

Małgorzata Nowaczyk - urodziła się w Gliwicach. Z zawodu jest pediatrą-genetykiem, docentem w katedrze patologii i medycyny molekularnej w McMaster University w Hamilton w Kanadzie. W roku 2005 Państwowy Instytut Wydawniczy wydał jej książkę “Poszukiwanie przodków. Genealogia dla każdego”, a w roku 2007 “Rodzinne drzewo zdrowia.” Jest autorką pond stu artykułów w czasopismach medycznych oraz rozdziałów w podręcznikach medycznych. Jej specjalizacje to genetyka prenatalna, dysmorfologia oraz genetyka kliniczna.

Czy Pani zawód jest powiązany z genealogią? Nie, zupełnie nie. Na co dzień zajmuję się genetyką oraz pediatrią, które z genealogią mają niewiele wspólnego, choć ludzie często myślą, że to właOd roku 1990 jest żoną wspaniałeśnie genetyka mnie zaprowadziła do genealogii. Podczas anamnezy, zapigo człowieka; mama dwóch synów. suje się wywód przodków pacjenta w czterech pokoleniach, ale tutaj chodzi wyłącznie o udokumentowanie historii chorób oraz medycznej historii rodziny. Zapisuje także pochodzenie etniczne oraz geograficzne dziadków, ale na tym ta genealogia się kończy. Opisałam ten proces dokładniej w mojej drugiej książce pt. Rodzinne drzewo zdrowia. Jakiego wyznania byli Pani przodkowie? W Wielkopolsce, wszyscy moi przodkowie byli wy znania katolickiego, choć w połowie XIX wieku znalazłam zapis acatholica dotyczący jednej z moich antenatek. Nie wiem, jakiego była wyznania, ale sądzę, że była ewangeliczką, bo nie znalazłam żadnego zapisu chrztu, który sugerował by np. pochodzenie żydowskie. Natomiast ojciec mojej babci macierzystej był Ukraińcem, czyli był wyznania grekokatolickiego, jak i wszyscy jego przodkowie.

4

M

M


Jakie tereny zamieszkiwali Pani antenaci? Rodzina mojej Mamy pochodzi z Horyńca, powiat lubaczowski, oraz z Niemirowa, zaraz po drugiej stronie granicy z Ukrainą. Wioski te są od siebie oddalone o jakieś dziesięć kilometrów, niestety, z powodu granic powstałych po II-ej wojnie światowej do Niemirowa pojechałam dopiero w roku 2012. Natomiast Horyniec odwiedziłam w roku 2003, gdy tylko rozpoczęła się moja przygoda z genealogią. Rodzina mojego Taty pochodzi z Wielkopolski – rodzice jego ojca spod Objezierza oraz z Ceradza Kościelnego, natomiast rodzina jego mamy – choć ona sama urodziła się w Naramowicach pod Poznaniem (obecnie dzielnica Poznania) – pochodzi z Bieńkowic pod Raciborzem. W Bieńkowicach i niedalekim Bojanowie byłam w roku 2003, jeszcze z moim Tatą, natomiast w Objezierzu i Ceradzu jeszcze nie. Od 2002 roku zbieram przedwojenne pocztówki z Niemirowa-Zdroju. Pomagają mi wyobrazić sobie, jak żyły moja babka i prababka, które pracowały w pensjonatach zdrojowych. Mam ich juz ponad sto. Intrygują i pobudzają wyobraźnię.

serwacji genealogów amerykańskich polskiego pochodzenia – udawało im się odnaleźć przodków nawet z XVIII wieku, mimo iż byli to biedni chłopi pańszczyźniani. Poza tym genealogia jako hobby jest bardzo popularna w Ameryce, wiec doszłam do wniosku, że i Polsce tak będzie i że książka moja się przyda. Pisanie książki zajęło mi dwa lata. Potem pół roku szukałam wydawcy – najpierw było długo, długo nic, aż raptem zainteresowały się dwa wydawnictwa, z tym, ze PIW był pierwszy. Problemów nie pamiętam – pisanie sprawiało mi dużo satysfakcji oraz przyjemności. Być może trochę zaniedbałam wtedy moje dzieci, ale pisałam przede wszystkim po nocach i wieczorami. Małżonek bardzo mnie wspomagał, no i miałam pomoc w postaci niani oraz pani do sprzątania. Korzyści to przede wszystkim napisanie i wydanie książki w zupełnie nieznanym i nowym dla mnie temacie. Poznanie przyjaciół genealogów: najpierw na forach internetowych. a potem „w realu”. Przyjaźń z moją przemiłą i super fachową pani redaktor z PIW, która moją książkę zredagowała, poprawiła i zrobiła tak dobrą.

Czy udało się Pani kogoś zarazić bakcylem genealogicznym? Raczej nie, jeżeli nie liczyć czytelników moich książek. Rodzina traktuje moje hobby jako nieszkodliwe dziwactwo, choć mój Tata dzielnie mi w moich poszukiwaniach sekundował. Moich synów genealogia nie interesuje, choć wiedzą, że podczas podróży w Polsce zawsze zajdziemy na jakiś cmentarz, albo do kościoła, albo do archiwum. Natomiast małżonek ciągle żartuje, że powinnam „get a life”, czyli przestać marnować czas. Jak wszyscy wiemy jest Pani autorką książki „Poszukiwanie Przodków. Genealogia dla każdego”. Dlaczego zdecydowała się Pani napisać tę książkę? Napisałam tę książkę, bo genealogia sprawiała mi tak wiele przyjemności, że chciałam się tym podzielić. Ponieważ w Polsce nie było żadnych książek na temat poszukiwania nieszlacheckich przodków, postanowiłam taką napisać. Tytuł roboczy brzmiał nawet „Genealogia bez herbu”. O tym, że można szukać przodków chłopskich nauczyłam się z ob5

M

M


» Synowie p. Małgorzaty w Family History Libraty Salt Lake City – 2009 –prywatne arch. p. Małgorzaty Nowaczyk

Wiemy również, że trwają pracę nad kolejną edycją „Poszukiwań Przodków…”. Czy może nam Pani zdradzić jakieś szczegóły? Pierwsze prace, czyli napisanie nowych rozdziałów z nowymi przykładami, które uważam za podstawę dydaktyczną oraz największy atut tej książki. Pozostałe rozdziały zostały poprawione i uaktualnione. Obecnie znajdują się one w rękach wydawcy oraz redaktorki, którzy powinni ukończyć prace do końca maja. Nowe wydanie ukaże się w księgarniach oraz w formie e-booka we wrześniu bieżącego roku. Nowe rozdziały to genealogia genetyczna, rozdział o polskich towarzystwach genealogicznych, oraz epilog. Pozostałe rozdziały poprawiłam, niektóre skróciłam, inne rozszerzyłam. Na ile te zmiany są na lepsze? – O tym czytelnicy przekonają się we wrześniu. Planujemy także nową szatę graficzną – bardziej nowoczesną, XXI-wieczną, a nie stylizowaną jak poprzednie wydanie na książkę XIX-wieczną. Będzie kolorowa i bardziej przejrzysta. Od wielu lat mieszka Pani w Kanadzie. Jak Kanadyjczycy, a także Amerykanie, podchodzą do genealogii? Czy jest to dla nich hobby, czy Mo

że chcą się zwyczajnie pochwalić drzewem genealogicznym przed znajomymi? O ile wiem, genealogia to najpopularniejsze po filatelistyce hobby w Ameryce Północnej. Dlaczego? – Nie wiem. Żadni z moich kanadyjskich znajomych się tym nie zajmują, więc nie mogę tego komentować. Także i dla nich moje hobby to dziwactwo. Czy wielu Kanadyjczyków, Amerykanów ma przodków w Polsce? Są dumni z polskiego pochodzenia, czy jest im to obojętne? Nie wiem. Moi znajomi to albo Polacy urodzeni w Polsce, albo rdzenni Kanadyjczycy pochodzący z Wielkiej Brytanii lub Irlandii. Za bardzo się swoim pochodzeniem nie interesują. Czy dostęp do źródeł genealogicznych w Kanadzie, USA jest łatwiejszy niż w Polsce? Jakie trudności można napotkać podczas poszukiwań przodków w tych państwach Ameryki Północnej? Nie znam się zupełnie na poszukiwaniach przodków kanadyjskich lub amerykańskich. Wiele danych archiwalnych (np. akta hipoteczne oraz gruntowe, zapisy testamentów) można znaleźć w każdym 6

M

M


urzędzie miejskim lub hrabskim czy w archiwach miejskich lub prowincjonalnych. Typowy Kanadyjczyk ma prawo bez żadnego kłopotu otrzymać dane o swoich przodkach i krewnych. Urzędnicy są mili i na podania muszą z obowiązku odpowiedzieć – po to płacimy podatki (bardzo wysokie!), zwłaszcza, że często związane są z tym opłaty. Oprócz tego istnieją zapisy spisów powszechnych, listy emigrantówpasażerów statków transatlantyckich i wiele innych źródeł przydatnych w badaniach genealogicznych. Ponieważ w Kanadzie nikt nikomu nie robi wstrętów typu “po co to pani?” albo “cóż to za zachcianki?” poszukiwania genealogiczne są chyba łatwiejsze i przyjemniejsze.

Jeżeli chodzi o poszukiwania przodków polskich, to zanim w ogóle przyjechałam do Polski w roku 2003 dzięki archiwom mormońskim wykonałam wywód przodków, który w jednej gałęzi miał jedenaście pokoleń. Nie ruszając się z Kanady! Bez trudności, za nominalną zapłatą w miejscowej filii kościoła mormońskiego. Pani Małgorzacie serdecznie dziękujemy za udzielony wywiad. Tym samym życzymy wielu sukcesów na polu genealogicznym, a także szczęśliwego wydania nowej wersji książki Poszukiwanie przodków…, na którą z niecierpliwością wszyscy czekamy!

» Skan karty z albumu rodzinnego p. Małgorzaty – prywatne arch. p. Małgorzaty Nowaczyk

7

M

M


korzenie polskich wieszczów

W

ieszcz – poeta, który został natchniony, prorok przewidujący przyszłość. Pierwszym polskim wieszczem, aczkolwiek nie w tym wymiarze, w którym dziś rozumujemy to słowo, był Jan Kochanowski. W przypadku Kochanowskiego określenie to wiązało się z pojęciem poeta vates, które występowało w dobie humanizmu, ale nie miało kontynuacji historycznoliterackiej. W romantyzmie termin wieszcz nabrał właściwego znaczenia. Bowiem w tej epoce poeta miał rolę nadrzędną, był niemal wysłannikiem bożym. Dla polskiego pisarza wyraz ten nabrał jeszcze jednego znaczenia – artysta miał być opiekunem narodu, za który czuł się odpowiedzialny. Zabory, Wielka Emigracja, powstania narodowe, wywózki na Sybir i w głąb carskiej Rosji – losy historyczne sprawiły, że termin wieszcz nabrał szczególnego wydźwięku tylko wśród polskiego narodu. W polskiej historii literatury występuje koncepcja tzw. trzech wieszczów, którzy przez wiele dziesiątek lat wyznaczali najwyższe zadania dla narodowej sztuki w pozbawionym niepodległości społeczeństwie. Pierwszym i najwyższym „kapłanem” miał być Adam Mickiewicz, następnie Juliusz Słowacki i Zygmunt Krasiński. Co ciekawe trójca ta rozpoczyna się od najstarszego – urodzonego w 1798 r. Mickiewicza, a kończy na najmłodszym Krasińskim, który przyszedł na świat 14 lat później. Możemy zauważyć również inną zależność. Mickiewicz był co prawda przedstawicielem szlachty, jednak jego rodzina do najzamożniejszych w kraju nie należała, z kolei autor Nie-Boskiej komedii był potomkiem znanej, szanowanej i magnackiej rodziny Krasińskich, a ponadto jego matka była księżną Radziwiłłówną. Często do trójcy wieszczów przypisuje się jeszcze jednego, niedocenianego za życia, pisarza romantycznego Cypriana Kamila Norwida. Szczególnie w dwudziestoleciu międzywojennym nasilił się spór historyków literatury o Krasińskiego i Norwida. Wielu uważało, że autor Nie-boskiej komedii nie za-

sługuje na miano bycia wśród wieszczów narodowych ze względu na niewielki dorobek względem Mickiewicza i Słowackiego. Na jego miejsce próbowano wprowadzić wówczas Norwida – próby te były jednak czysto teoretyczne, bowiem sam Norwid nie uznawał romantycznego pojęcia wieszcz. W artykule tym postaram się jak najciekawiej przedstawić pochodzenie, rodziców oraz dzieciństwo Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, a także Norwida, który moim zdaniem zasługuje na to, aby znaleźć się w tym gronie. WNUK DAMSKIEGO BOKSERA Zacznę oczywiście od najstarszego, pierwszego z trójcy wieszczy – Adama Mickiewicza. Każdy w szkole czytał takie dzieła jak Pan Tadeusz, Dziady, Odę do młodości … Przecież to sam Mickiewicz jest autorem manifestu programowego polskich romantyków – oczywiście mowa tutaj o Romantyczności. Adam Bernard Mickiewicz, który pieczętował się herbem Poraj, urodził się 24 grudnia 1798 r. w Zaosiu lub Nowogródku, bowiem metryka chrztu nie podaje dokładnej miejscowości. Jego ojcem był adwokat sądowy w Nowogródku oraz komornik miński – Mikołaj Mickiewicz. Z kolei matka to córka ekonoma z pobliskiego Czombrowa. Pewnie wielu z Was zapyta, skąd damski bokser w rodzinie Mickiewiczów? Tę historię zacząć należy od dziadka ojczystego Jakuba Mickiewicz, który był synem Krzysztofa. Pradziadek poety miał jeszcze czterech synów – Adama, Józefa, Stefana i Bazylego. Podobno bracia nie potrafili czytać i pisać, chociaż ta teoria może wydawać się mało prawdopodobna. Jednak na pewno umieli bardzo dobrze liczyć. W 1770 roku Mickiewiczowie kupili folwark Horbatowicze i bardzo szybko weszli w dobre stosunki z właścicielami pobliskiej wsi. Nazwa wsi kojarzyć może się z tą z Pana Tadeusza … Wioska zwała się Saplica. W 1779 r. dziadek stryjeczny – Adam Mickiewicz ożenił się z Wiktorią Soplicówną. 8

M

M


sąd. Tłumaczył się, że wyrzucił z domu wesołego (czytaj pijanego) Bazylego, który miał iść do swojej klaczy. Ów koń był ulubionym zwierzęciem Mickiewicza. Dlatego też Bazyli zdecydował się pocałować klacz w tylną nogę w skutek czego zmarł. Świadkowie jednak podawali zgoła odmienną wersję. To Soplica miał pobić Mickiewicza, a później stratować go koniem – więc chociaż zwierzę się zgadza. Soplica dwa lata później został skazany przez sąd na karę roku i 6 tygodni pozbawienia wolności oraz opłacenie kosztów sądowych. W tym momencie warto przytoczyć fragment biografii Mickiewicza, która została napisana w 1886 r.: W maju tegoż [1799] roku umarł Bazyli Mickiewicz, stryj Mikołaja. Oszczędnością i pracą doszedł on do posiadania maleńkiego folwarczku w Zaosiu, o mil siedm mniej-więcej od Nowogródka położonym1

» Lichwiarz z żoną – obraz olejny autorstwa Quentina Matsysa

Podobno Mickiewiczowie nie byli lubiani wśród okolicznej miejscowości – nie dość, że byli nowi, to w dodatku słynęli z wysokoprocentowych pożyczek. Najczęściej ich pożyczkobiorcami byli pijacy, bankruci. Było więc pewne, że Mickiewiczowie nie odzyskają pożyczonych pieniędzy i po roku zajmowali posiadłości, które mieli ich dłużnicy. W ten oto sposób rodzina Mickiewiczów weszła w posiadanie Zaosia, którego właścicielami byli Janowicze. Czwórka braci zrobiła zbrojny zajazd na janowiczowskie posiadłości, pierwszy został odparty, ale drugi, który został zorganizowany w 1784 r., już nie. W zajeździe tym nie mógł brać udziału dziadek poety – Jakub, bowiem zmarł kilka bądź kilkanaście lat wcześniej. Największym zawadiaką w rodzinie Mickiewiczów był dziadek stryjeczny wieszcza – Bazyli. W 1799 roku spotkał się z swoim dawnym znajomym – Janem (bądź Jackiem) Soplicą. Obydwoje byli lichwiarzami, więc po jednym fachu. Obydwoje byli również awanturnikami. Spotkanie skończyło się tak, że panowie pokłócili się, dali sobie po razie – a raczej wywiązała się mocniejsza bitka. Bowiem po trzynastu dniach – w wyniku doznanych obrażeń – zmarł Bazyli. Soplica został oczywiście zaciągnięty przed

Późniejsze badania dowiodły, że było jednak trochę inaczej niż podawała to XIX-wieczna biografia poety. Bazyli Mickiewicz był bezwzględnie najbardziej ujemnym typem spośród wszystkich stryjów Mikołaja Mickiewicza; zajadły i bezwzględny – pożyczający pieniądze rozmaitym utracjuszom […] na wysokie procenta […] często posługiwał się intrygą, gdy mu to było dogodnem. Kilka lat przed zgonem swoim przyjaźnił się i kumał z późniejszym zabójcem, Janem Saplicą, i był oskarżony wraz z nim o gwałty i najazdy – toteż śmierć jego tragiczna z ręki byłego komilitona jest tylko wynikiem jego czynów 2. Również imiennik pisarza – Adam Mickiewicz do spokojnych osób nie należał. Zmarł trzy lata po Bazylim – w 1802 roku, kiedy to zainicjował uliczną burdę z żołnierzami. Sąd zawierzył wojskowym, bowiem sądzono, że to pijana szlachta wywołała bójkę. Prawdopodobnie było jednak inaczej – to żołnierze z pułku tatarsko-litewskiego dopuścili się śmiertelnego pobicia Adama Mickiewicza. 1

Chmielowski Piotr, Adam Mickiewicz. Zarys biograficznoliteracki, Warszawa – Kraków 1886, s. 18, 2 Łopaciński Euzebiusz, Kraj nad Świtezią w cieniu akt archiwalnych, Słowo (Wilno), nr 1 z 1 I 1932, s.4

9

M

M


» Dom, w którym urodził się Adam Mickiewicz - źródło

Przed sądami Mickiewiczów najczęściej reprezentował Mikołaj – przyszły ojciec poety. Jako, że był adwokatem jest pewne, że opanował sztukę pisania i czytania. W 1802 r. złożył oficjalną skargę, że Jan Soplica – zabójca jego stryja Bazylego, przebywa na wolności i grozi jego rodzinie. Jednak sąd nie przychylił się do pism Mikołaja, które nie odniosły żadnych efektów.

mentem odznaczali się również przodkowie Adama Bernarda po linii jego matki. Jego dziad – Mateusz Majewski herbu Starykoń był zarządcą majątków możnego rodu Uzłowskich w Czombrowie. Odznaczył się tym, że w okresie walk powstańczych 1794 r. dokonał na czele sześćdziesięciu szlacheckich rębajłów najazdu na sąsiada, z którym Uzłowscy byli w prywatnym sporze majątkowym.

Co gorsza trzy lata później ów Jan przeprowadził się do Nowogródka, w którym mieszkał przecież Mikołaj. Wiosną kolejnego roku sąd obiecał łapanie tego kryminalisty. Na obiecankach się skończyło, bo 3 sierpnia 1806 roku Mikołaj Mickiewicz musiał pisać kolejne pismo. Dowiadujemy się z niego, że Soplica całą familię jeszcze Mickiewiczowską wybić i domy ich podpalić odkazuje się. Ojciec wieszcza skarżył się, że zabójca Czatuje na zabicie mnie samego, lub przez zemstę na podpalenie domu mego w mieście Nowogródku. Po 1806 roku urywają się informacje na temat sporu między Mickiewiczami a Soplicami3.

ŻYDOWSKIE POCHODZENIE?

Jakub – dziadek poety Adama Mickiewicza, był synem Krzysztofa, który w okresie III Wojny Północnej był stronnikiem Stanisława Leszczyńskiego. Tradycja rodzinna Mickiewiczów podaje również, że jednej z antenatów brał udział w wyprawie wiedeńskiej króla Jana III Sobieskiego. Gorącym tempera3

Michael Morys-Twarowski, Haniebne pochodzenie Adama Mickiewicza, [dostęp: 30 kwietnia 2014 r.], http://ciekawostkihistoryczne.pl/2014/02/18/haniebnepochodzenie-adama-mickiewicza-czego-wieszcz-powiniensie-wstydzic/2/

Otwarcie mówi się również o żydowskim pochodzeniu Adam Mickiewicza. Teoria ta ma swój początek w wydarzeniach opisywanych przez Aleksandra i Franciszka Mickiewiczów – braci wieszcza. Mianowicie do domu Mickiewiczów przyszła nie jaka Dawidkowa – Żydówka oczywiście, która odezwała się do dzieci Ja wasza babka. Słowa te są dość mocnym dowodem, ale … na tych terenach wyrazem babka nazywano również akuszerki – kobiety odbierające porody. O semickim pochodzeniu Mickiewicza mówił również Franciszek Ksawery Branicki. Bowiem Mickiewicz w rozmowie z Branickim miał powiedzieć Mój ojciec z Mazurów, matka moja Majewska z wychrztów. Ten argument wydaje się dość poważny … jednak czy Branicki musiał mówić prawdę? Jeśli tak, to dlaczego jego ojciec miałby być z Mazurów? To pozwalałoby podważyć wartość przedmiotowej wypowiedzi. Jednak Władysław Makarski dopuszcza możliwość, że przodkowie Mickiewiczów mogli przybyć na Litwę z Mazur wcześniej niż pod koniec 10

M

M


» Drzewo rodziny Mickiewiczów ze zbiorów Biblioteki Stefanyka we Lwowie

XVII w., a więc w czasach, które dla badaczy historii rodu Mickiewiczów pozostają już zagadką4. SYN Z NIEPRAWEGO ŁOŻA? W mieście królów – Krakowie, nasz wieszcz Adam Mickiewicz spoczywa pośród władców na Wawelu, a jego syn Józef – zwany Zizi, na cmentarzu Salwatorskim. W opowieści biograficznej Rodzina M. autorstwa Ewy Kossak znaleźć można fragment opisu pogrzebu trzeciego syna Mickiewicza, który był do niego najbardziej podobny. Staraniem zięcia Józefa, wdowca po jego córce, podpułkownika inżyniera Kazimierza Krzyżaka, i przy pomocy czynników oficjalnych (...) obok ojca złożono szczątki jego córki Germaine MickiewiczKrzyżakowej. Czy takie było życzenie Józefa? Czy zięcia, którego nie znał? Czy tylko Marii Falkenhagen-Zaleskiej, która marzyła, żeby choć jeden syn poety osiadł na polskiej ziemi? Kim jest Maria Falkengahen-Zaleska? To córka pisarza Józefa Korzeniowskiego, wyszła za mąż za Piotra Falkengahen-Zaleskiego, wujka gen. Jarosława Dąbrowskiego. Maria zajmowała się wychowa4

Władysław Makarski, O nazwisku Mickiewicz, czyli o pochodzeniu naszego wieszcza po mieczu, [dostęp: 30 kwietnia 2014 r.], http://bit.ly/QutJRp

niem małego Józefa – dała mu dom, wykształcenie… Wychowywała go odkąd skończył on 4 lata … ale dlaczego nasz wieszcz tak postąpił? Dlaczego spośród szóstki rodzeństwa tylko Józef został oddany pod opiekę obcych ludzi? Krążą pogłoski, że co prawda Józef urodził się w domu Mickiewiczów, ale … nie z metrykalnej matki Celiny – żony Adama Mickiewicza, a rezydującej tam przyjaciółki Xawery Deybel! Sam Adam Mickiewicz, od niedawna bibliotekarz zbiorów paryskiego Arsenału, wyprowadził z nowo przydzielonego mieszkania służbowego w Arsenale swojego wesolutkiego Józia. Chłopiec, pod wrażeniem śmierci matki, opuszczał dom, ufny słowom ojca, który zapewniał, że po powrocie z wyprawy na Wschód zabierze synka do domu. W niecałe dziewięć miesięcy potem Józef Rafał dowie się, że jest już sierotą. Kiedy Józef był już trochę starszym dzieckiem najstarszy bart Władysław przypomniał sobie o młodszym rodzeństwie. Między przybraną matką Józefa – Marią a głową rodziny – Władysławem, zaczęły się kłótnie o prawa do Józefa … Za sprawą energicznych działań brata Władysława, który sie żenił

11

M

M


i pochopnie obiecał Józiowi drugą matkę w osobie własnej żony, rozdzierany przez „najbliższych”, został „podebrany” przez rodzeństwo. I któż był za to ukarany? – pisała do Józefa u schyłku życia do końca serdecznie go wspomagająca FalkenhagenZaleska – Nie ci, którzy przez interes lub z innych powodów starali się Ciebie od nas odebrać, ale Ty, biedny sieroto… Józef Mickiewicz zerwał kontakty z rodziną, żył własnym życiem, bez środków i bez oparcia, musiał zdobywać doświadczenie, tłukąc się o wszystkie ściany – jak pisał do Falkenhagen-Zaleskich . Nazywany odludkiem i dziwakiem, choć z przekonania pacyfista, specjalnie trwał w ogniu walk Komuny Paryskiej, studiował chemię w l’École Pratique des Hautes-Études, stale parał się dziennikarką, drukując i w prasie brukowej i opracowując obszerne hasła do Larousse’a (m.in. hasło „Polska” w Wielkim Słowniku XIX w.). Żył w pokoiku przy 21 rue Rollin, wchodził w rozliczne związki uczuciowe z kobietami z rozmaitych warstw społecznych, pracował zarobkowo w podlegającym prefekturze Zarządzie Głównym Towarzystwa Dobroczynności. Dzień w dzień stykał się z nędzą, biedą, próbował zapobiegać ludzkim upadkom. Z czasem stał się działaczem emigracyjnym w Instytucie Czci i Chleba. A poza tym... ten aktywny członek Francuskiej Ligi dla Obrony Praw Człowieka i Obywatela przygrywał tu i ówdzie na fortepianie. W roku 1909, będąc przed sześćdziesiątką, przeszedł na emeryturę i został ojcem. Uznał córkę, Germaine, ze związku z dwudziestoośmioletnią przyjaciółką, Louise Froment. Mieszkał osobno, jak kawaler. Żył nadal jak chciał, emerytura wystarczała na utrzymanie nowej rodziny, regularnie przygrywał na pianinie w kinach. Umarł w roku 1938, mając lat 88, w Calvadosie, dokąd żona i córka wywiozły go na kurację. Pogrzeb miał skromny, świecki, zgodnie z ostatnią wolą. Autorka Rodziny M. zastanawia się, czy w pełnym czci nekrologu w polonijnym Wiarusie Polskim zakończenie sformułowano niezręcznie, czy może właśnie celowo: Odszedł ostatni z naturalnych (!) i bezpośrednich spadkobierców wielkiego wieszcza...

CZARNA POLEWKA Mało znana jest historia pewnej polskiej hrabianki – Henrietty Ewy Ankwiczówny. Panna Ankwicz jest bardzo wykształcona, jak mało kobiet w Polsce. Języków kilka posiada, i to w doskonałym stopniu, wyraża się nimi ślicznie, równie jak po polsku 5. Ewa była młodzieńczą miłością Mickiewicza. Uczestniczyła w kursach archeologii, poznawała historię starożytną i zabytki Rzymu. Tak też została przewodniczką Mickiewicza po tym mieście. Oboje poczuli do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Młodzi mieli się żenić, ale na drodze stanął ojciec panny młodej, który podał niedoszłemu zięciowi… czarną polewkę – uznał, że Mickiewicz nie jest dobrym materiałem na męża i ich córka nie będzie wychodzić za byle poecinę z Litwy. Poeta został jednak na zawsze w sercu Henrietty… Kilka lat później mężem hrabianki miał zostać sam Zygmunt Krasiński, który zyskał pełną aprobatę rodziców panny młodej. Tym razem z małżeństwa zrezygnował literat. Ankwiczówna poślubiła w końcu przyjaciela Krasińskiego, ale związek ten był bez uczucia. W efekcie para się rozwiodła. Kolejny mąż – Kuczkowski żył ponad stan i w 1863 r. wierzyciele zlicytowali cały majątek Henrietty… Do ostatnich chwil życia wspominała Mickiewicza. On także o niedoszłej żonie nie zapomniał. Poświęcił jej wiersze: Do mego cziczerone i Do H***. Nie muszę chyba wspominać, że pierwowzorem Ewy Horeszkówny z Pana Tadeusza była Ankwiczówna? Również Ewa z III cz. Dziadów, jest odwzorowaniem Henrietty. Ostatni rok życia Ewa spędziła pod opieką Jadwigi Skrzyneckiej – córki gen. Skrzyneckiego. Podobno schorowana Ewa odmawiała wszelkiego pokarmu. Dopiero, kiedy opiekunka przynosiła portret Mickiewicza udało jej się nakłonić starszą panią do jedzenia… Ewa zmarła 29 listopada 1879 r. z portretem ukochanego Mickiewicza w ręku… W kolejnym numerze prześledzimy rodziny Juliusza Słowackiego 5

Irena Homola, Bolesław Łopuszański, Helena Darowska: Kapitan i dwie panny. Krakowskie pamiętniki z XIX wieku. Kraków, 1980, s. 76.

12

M

M


» Rodzina Adama Mickiewicza - źródło

13

M

M


Ignacy Mościcki i jego korzenie

I

gnacy Mościcki (ur. 1 grudnia 1867 r. w Mierzanowie, zm. 2 października 1946 r. w Versoix) – działacz polityczny, chemik. W latach 1912-1922 profesor Szkoły Politechnicznej we Lwowie (od 1921r. Politechniki Lwowskiej), od 1928r. członek Polskiej Akademii Umiejętności i od 1930r. Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Współtwórca polskiego przemysłu chemicznego po 1918r.. Opracował przemysłową metodę wytwarzania kwasu azotowego z azotu atmosferycznego, był autorem licznych prac z technologii ropy naftowej, gazu ziemnego. 1926-1939 prezydent RP. W działalności publicznej realizował linię polityki Józefa Piłsudskiego. Twórca i przywódca tzw. grupy zamkowej (liberalnego skrzydła obozu sanacyjnego). We wrześniu 1939r. internowany w Rumunii, przekazał urząd prezydenta B. Wieniawie-Długoszowskiemu, a następnie W. Raczkiewiczowi. Od grudnia 1939r. na emigracji w Szwajcarii. Pochowany w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie (jego szczątki sprowadzono do Polski w 1993).

» Ignacy Mościcki - źródło

» Akt chrztu Ignacego Mościckiego - źródło, dla Genealogii Polaków nadesłał Janusz Olszewski

14

M

M


Ignacy Mościcki urodził się 1 grudnia 1867 r. w miejscowości Mierzanowo, czego dowodem jest metryka chrztu datowana na ósmy dzień stycznia roku następnego. To właśnie wtedy w Łysakowie o godzinie 8 ochrzczony został syn 32-letniego Faustyna Mościckiego i 32-letniej Stefanii Bojanowskiej. » Akt ślubu Ignacego Mościckiego z Michaliną Czyżewską - źródło

15

M

M


Niecałe trzy miesiące po 24. urodzinach, Ignacy Mościcki poślubia w Płocku swoją 20-letnią kuzynkę – Michalinę Pelagię Czyżewską. Było to bardzo bliskie kuzynostwo – jego ojciec i jej matka byli rodzonym rodzeństwem. W akcie nawet mowa jest o zgodzie na ślub, która została wydana. Zapisano w nim Consanguinitatis secundi gradus (nie używając przy tym cyrylicy!), co oznacza nic innego, jak drugi stopień pokrewieństwa, czyli wszystko się zgadza. Małżeństwo zostało zawarte 12/24 lutego 1892 r. Ze związku tego kuzynostwa urodziło się na pewno czworo dzieci (być może było ich więcej, ale na tę chwilę nic więcej nam niewiadomo) – Michał (1894-1961), Helena (1897-1962) I-voto Bobkowska, II-voto Zwisłocka, Józef (1898-1955) i Franciszek (1899-1927). Pierworodny syn przyszedł na świat w Londynie, czego potwierdzeniem jest metryka jego ślubu z parafii św. Aleksandra. To właśnie tam, dnia 29 października 1924 r. zawarł związek małżeński z 25-letnią Heleną Kobylańską. W akcie zapisano, że Michał Mościcki to 30-letni kawaler, sekretarz poselstwa w Tokio, urodzony w Londynie, z kolei ochrzczony „w parafii tutejszej”. Chrzest miał miejsce na krótko przed ślubem, ponieważ metryka nosi nr 530, a rok ten sam, czyli 1924. Ignacy i Michalina Mościccy dożyli rubinowych godów, czyli przeżyli w małżeństwie ze sobą 40 lat. Rocznica ta miała miejsce 20 lutego 1932r., a Michalina zmarła 18 sierpnia 1932r., czyli niespełna pół roku po tej uroczystości (zabrakło dwóch dni). Stało się to w trakcie prezydentury Mościckiego. We wdowieństwie żył trochę ponad rok i ponownie stanął na ślubnym kobiercu. Jego wybranką została 37-letnia wdowa – Maria Nagórna (z domu Hubal-Dobrzańska).

» Akt ślubu Ignacego Mościckiego z Marią Dobrzańską - źródło

16

M

M


» Akt ślubu Michała Mościckiego z Heleną Kobylańską - źródło

17

M

M


Druga żona polskiego prezydenta była kuzynką majora Henryka Hubal-Dobrzańskiego ps. „Hubal”. Był jednym z pierwszych dowódców partyzanckich w czasie II wojny światowej. Mieli oni wspólnych prapradziadków – Jerzego i Salomeę Hubal-Dobrzańskich. Prapradziadek Jerzy był właścicielem Grabowca i Rzeczniowa, brał dział w wojnie 1792 r. (otrzymał order Virtuti Militari – za zasługi), a także powstaniu kościuszkowskim w 1794 r. w bitwie pod Szczekocinami i wówczas został ranny. Był w Legionach Polskich, brał udział w wyprawie napoleońskiej na Moskwę. Stracił nogę w bitwie pod Lipskiem. Rodzicami Ignacego byli wcześniej już wspomniani Faustyn Mościcki i Stefania Bojanowska. Ignacy był ich piątym dzieckiem, stąd małżeństwo jego rodziców zawarte zostało w Łysakowie dnia 30 czerwca 1856 r. Pan młody to 21-letni kawaler, urodzony w Spondoszynie jako syn Walentego Mościckiego i Faustyny z Pilitowskich. Panna młoda to 20-letnia panna, urodzona w Trzpołach jako córka Michała i Anieli z Nickich. (patrz metryka nr 7). Zgodnie z aktem ślubu, Stefania powinna urodzić się w 1836 r. (lub 1835 r.), jednak sprawdzenie ksiąg z tych dwóch roczników nie przyniosły rezultatu. Akt chrztu znalazł się w księdze z parafii Stupsk za rok 1834 pod numerem 2. Dziecko urodzone w Trzpiołach dnia 26 stycznia 1834r. z 40-letniego Michała Bojanowskiego i 38letniej Anieli z Nickich (pierwszego ślubu Słoczewskiej). Chrzest odbył się dwa dni po narodzinach, a dziecko otrzymało dwa imiona – Stefania Franciszka (o tym także akt ślubu nie wspomina, czyli tak samo, jak w przypadku jej męża). Warto jeszcze nadmienić, że Stefania w chwili ślubu w rzeczywistości miała 2 lata więcej, niż zapisano jej w akcie małżeństwa. » Akt chrztu Stefanii Bojanowskiej - źródło

18

M

M


19 » Akt ślubu Faustyna Mościckiego ze Stefanią - źródło M Bojanowską M


Stefania jeszcze jako 20-latka straciła matkę, bo ta zmarła 30 grudnia 1854 r./11 stycznia 1855 r. w Humięcinie. Aniela Bojanowska zmarła przeżywszy 61 lat. Zgon zgłosił 60-letni mąż Michał. Niestety w akcie nie podano danych dotyczących rodziców zmarłej. » Akt zgonu Anieli Bojanowskiej - źródło

Metryka ślubu Michała Bojanowskiego i Anieli Nickiej znajduje się w księgach parafii, w której chrzcili swoje dzieci, czyli w Stupsku. 19 czerwca 1822 r. zawarty został związek małżeński pomiędzy Michałem Bojanowskim, kawalerem i 30-letnią wdową – Anielą Staszewską z domu Nicką. Niestety w akcie nie podano danych dotyczących rodziców pary młodej. 20

M

M


21

M

M


22

M

M


» Akt ślubu Michała Bojanowskiego z Anielą Nicką- źródło

Skoro Aniela była dość młodą wdową, to znaczy, że aktu poprzedniego ślubu należy szukać niewiele wcześniej. Tym sposobem udaje się odnaleźć akt jej pierwszego małżeństwa. Miejsce to samo, gdzie na ślubnym kobiercu stawała drugi raz, więc Stupsk. Pan młody to 27-letni kawaler – Tomasz Słoszewski, zaś panna młoda to 22letnia panna, córka Franciszka Salezjusza Nickiego i Katarzyny zd. Kozińskiej. Aniela zamieszkała w Konopkach przy rodzicach. 23

M

M


24

M

M


» Akt ślubu Tomasza Słoszewskiego z Anielą Nicką- źródło

Biorąc pod uwagę wiek Faustyna z aktu ślubu, powinien urodzić się w 1835r. (względnie 1834r., jeśli ksiądz liczył dokładnie, a ten jeszcze nie miał urodzin w tym roku). Jednak pierwszy typ był trafny. Ciekawe jest podwójne datowanie (różnica 12 dni, więc prawdopodobnie chodzi o kalendarz juliański i gregoriański). Dziecko ochrzczone zostało w Łopacinie dnia 10/22 lutego 1835 r. Stawił się 29-letni Walenty i w obecności 65-letniego Pawła Mościckiego oraz 45-letniego Piotra Pilitowskiego, okazał dziecko płci męskiej, które urodziło się tydzień wcześniej (tj. 3/15 lutego) w Spondoszynie. Jego matką była 19-letnia Faustyna zd. Pilitowska. Dziecko na chrzcie świętym otrzymało imiona Faustyn Walenty (w akcie ślubu brak informacji o tym drugim), a chrzestnymi byli Paweł Mościcki i Marianna z Grzybowskich Pilitowska. Dzięki dalszym poszukiwaniom, udało się ustalić, że wszystko pozostało w rodzinie, ponieważ same nazwiska na to wskazują (świadek Mościcki i Pilitowski, a chrzestni – Mościcki i Pilitowska), jednak dokładniej można to uściślić. Chrzestnym był ojczysty dziadek dziecka, zaś chrzestną – macierzysta babcia. » Akt chrztu Faustyna Walentego Mościckiego - źródło

25

M

M


Według metryki chrztu ww. Faustyna Walentego, jego matka miała 19 lat w chwili spisania aktu (czy też narodzin syna). Faustyna urodziła jeszcze jedno dziecko (dwa lata wcześniej) i była to córka Amelia. Metryka ślubu powinna być więc bardzo blisko tej daty i okazuje się, że ślub Walentego Mościckiego i Faustyny Pilitowskiej miał miejsce w Ciechanowie dnia 8 lutego 1832 r. Pan młody okazał się być 25-letnim kawalerem, ochrzczonym w parafii Klombów, synem Pawła Mościciego i Wiktorii zd. Żukowskiej. Panna młoda to 16-letnia panna, córka Jana Pilitowskiego i Marianny zd. Grzybowskiej. To właśnie ojciec pana młodego i matka panny młodej byli rodzicami chrzestnymi ich drugiego wnuka spłodzonego z Walentego i Faustyny, ojca późniejszego prezydenta RP. (patrz akt nr 7). Według informacji zawartych w Genetece Faustyna Józefa Pilitowska urodziła się 26 marca 1816 r. w parafii ciechanowskiej. W akcie ślubu zapisano, że ojciec Faustyny – Jan Pilitowski nie żyje. Skoro jego córka brała ślub w parafii narodzin, to ojciec powinien (chociaż nie musiał!) umrzeć na terenie tej samej parafii » Akt zgonu Jana Pilitowskiego - źródło

Na całe szczęście okazuje się, że metryka faktycznie znajduje się w księgach ciechanowskiej parafii. Jan Pilitowski zmarł 10 marca 1828r. przeżywszy 39 lat. W metryce zapisano, że zmarły był synem nieżyjących już Szymona i Marianny z Gosińskich małżonków Pilitowskich. Pozostawił po sobie żonę Mariannę z Grzybowskich. 26

M

M


» Akt ślubu Pawła Mościckiego z Wiktorią Żukowską - źródło

27

M

M


» Akt zgonu Wiktorii Mościckiej - źródło

11 lat później, bo 17 września 1839r. we wsi Strubiny umiera 68-letnia Wiktoria Mościcka. Zgon zgłosił 72-letni mąż zmarłej, ale ten niestety nie pamiętał imion swoich teściów.

Przedostatnią metryką dot. przodków Ignacego Mościckiego jest akt zgonu jego dziadka Walentego Mościckiego, 59-letniego syna zmarłych już Pawła i Wiktorii Mościckich. Pozostawił po sobie niespełna 50-letnią żonę. Walenty zmarł w miejscowości Klice dnia 3 sierpnia 1865r. » Akt zgonu Walentego Mościckiego - źródło

28

M

M


» Akt ślubu Pawła Mościckiego z Marianną Chamską - źródło

Paweł Mościcki mimo swego wieku (trochę zawyżonego w chwili śmierci żony, ponieważ w ciągu roku … odmłodniał o 12 lat!). Po swej żonie żałobę nosił niewiele ponad rok i postanowił ożenić się ponownie. Miało to miejsce w Płońsku dnia 10/22 października 1840r. Gdyby nie ten dokument, prawdopodobnie nadal nie znalibyśmy danych rodziców Pawła, a także miejsca jego narodzin. Otóż Paweł w chwili ślubu był 60-letnim wdowcem, synem zmarłych Stanisława i Marianny Mościckich, urodzonym w Mościskach. Jego wybranką okazała się młodsza o 22 lata Izabela Kozarzewska – również wdowa. 29

M

M


Warto wspomnieć, że na przełomie roku 1853 i 1854 Walenty Mościcki zakupił majątek Klice w parafii Lekowo. Opis tego wydarzenia znajduje się na stronie 1 ksiąg wieczystych majątku odnalezionych w archiwum państwowym w Mławie. W księdze znajdują się też osoby uprawnione do spadku po śmierci Walentego. Znamienne jest, że nie jest wymieniona córka Faustyna. Na następnych stronach są adnotacje o tym, że Faustyn odkupił od siostry Elżbiety przynależną jej część majątku oraz, że sprzedał do Paulinowi Bojanowskiemu, szwagrowi (żoną Faustyna była Stefania Bojanowska córka Michała) oraz wymienione są osoby mające prawo do spadku po Paulinie Bojanowskim . Dwie z córek po zamążpójściu nosiły nazwisko Olszewska. Rodzina Bojanowskich mieszka do dziś i w Lekowie ma grobowiec rodzinny opisany jako „Bojanowscy z Klic”6. Faustyna Mościcka, po śmierci Walentego w roku 1865, pochowała go w Lekowie wspólnie ze jego znacznie młodszym bratem Janem , który zginął w powstaniu styczniowym 8 września 1863 r. pod Rydzewem. Bezsprzecznie Jan i Walenty są braćmi. Piszą o tym biografowie Ignaceg o Mo ś ci cki eg o i rodziny Mościckich. Zastanawiająca jest różnica wieku między nimi – 38 lat. Jan i Paweł mieli jeszcze brata Kazimierza7.

» Grób Walentego i Jana Mościckich - źródło, dla Genealogii Polaków nadesłał Janusz Olszewski

6 7

Mościcki Walenty (1796-1865), [dostęp: 15.05.2014], http://www.genealogia.okiem.pl/forum/viewtopic.php?f=47&t=1582 Ibidem.

30

M

M


Wywód przodków – uzupełniony o osoby, które nie są wymienione w powyższym artykule, można pobrać w pliku PDF ze strony internetowej More Maiorum – Genealogie znanych osób

» Faustyn Walenty Mościcki - źródło

» Stefania Mościcka - źródło

» Grupa polskich socjalistów w 1896 w Londynie. Ignacy Mościcki pierwszy z lewej. W środku Józef Piłsudski- źródło

31

M

M


» Cmentarz na Rossie- źródło

32

M

M


cmentarz na Rossie

C

mentarz na Rossie jest największym spośród trzech katolickich cmentarzy wileńskich tj. Bernardyńskiego oraz Św. Piotra i Pawła, jak i nieistniejących już cmentarzy żydowskich i ewangelickich. Jest usytuowany niecały kilometr od Ostrej Bramy i w pierwszych latach skupiał większość pochówków wileńskich. W drugiej połowie XIX wieku Rossa stała się bardziej znanym cmentarzem – posiadała okazalsze nagrobki, odbywały się tutaj pochówki znanych osób, a groby żołnierzy z pierwszej i drugiej wojny światowej podniosły tę nekropolię do rangi panteonu narodowego. Zwiedzający w 1915 r. cmentarz ten Lucjan Rydel tak opisywał tę podróż: Cmentarz jest rozległy i dziwnie piękny. Samo jego położenie niezwykłe: rozkłada się on tarasowato na stoku dość pochyłego pagórka. Osobny urok nadają mu rozłożyste stare drzewa, rosnące gęsto i nieregularnie, jak w lesie. Między nimi wiją się swobodnie, wspinają w górę i schodzą w dół ścieżki, snujące się kręto wśród mogił. Tak przynajmniej wygląda najstarsza, najrozleglejsza, trochę dzika i właśnie dlatego najpiękniejsza część tego leśnego cmentarza. Latem, kiedy przez konary odkryte gęstwą liści ledwie przedzierają się słoneczne promienie, w gałęziach rozśpiewają się ptaki, a ziemia okryje się kwieciem leśny, przecudny musi być ten cmentarz na Rossi. Występują tutaj różnorodne formy ukształtowania terenu – od płaskich fragmentów poprzez łagodniejsze lub bardziej strome wzniesienia. Różnica poziomu na cmentarzu wynosi nawet 30 m! Widok na doliny daje piękny obraz, który kojarzy się z biblijną Doliną Józefata. Z kolei patrząc na wzniesienie i wiele krzyży mamy wrażenie jakbyśmy patrzyli na Golgotę. Według Teodora Narbutta, a zwłaszcza dzięki badaniom ks. Władysława Tołłoczki, wiadomo, że teren ten już w 1436 r. był miejscem grzebania zmarłych – zwłaszcza podczas epidemii. Nosił on nazwę Świętojurskiej Rossy, a później unickiej cerkwi św. Jerzego.

Istnieje wzmianka, że w 1690 r. pochowano pewnego jezuitę na terenie zakupionym od Rosickich przez tenże zakon. Nie wiadomo, czy zapis ten dotyczył Rossy, ale mógł opisywać starszy cmentarz Św. Józefa i Nikodema z 1769 r. Dokumenty cmentarza, które się zachowały pochodzą dopiero z początku XIX w. Wynika z nich, że 20 kwietnia 1801 r. magistrat wileński, na wniosek ks. Tymoteusza Raczyńskiego, proboszcza Pańskiego, wyraził zgodę na usytuowanie cmentarza na przedmieściu Rossa. Dnia 1 maja 1801 r. nastąpiło poświęcenie nowego cmentarza, a już siedem dni później został tam pochowany burmistrz wileński Jan Müller. W 1814 r. powiększono cmentarz o część północną z późniejszym Wzgórzem Literatów i z Doliną Północną kupioną od Rozalii Sutockiej. 6 lat później wzniesiono domek szpitala dla ubogich, którego pozostałością jest prawdopodobnie parterowa murowana część późniejszego domku dozorcy. Plan założenia cmentarnego na Rossie, a przynajmniej jego część centralna, jest prawdopodobnie dziełem Józefa Poussiera, ówczesnego gubernialnego wileńskiego. Budowę murowanej kaplicy cmentarnej rozpoczęto w 1841 r. z inicjatywny ks. Józefa Bohdanowicza, ostatniego wizytatora księży misjonarzy, a ukończona 9 lat później przez profesora Uniwersytetu Wileńskiego – Jana Waszkiewicza. Chyba najważniejszą częścią Rossy jest część wojskowa, na której spoczywa Marszałkiem Józef Piłsudski, jego matka i najwierniejsi żołnierze. Na grobie marszałka pozostawiono skromną inskrypcję “Matka i serce syna” i prosty krzyż. Nie widnieją tam ani nazwiska ani daty. Warto wspomnieć, że aż do drugiej wojny światowej przy grobie marszałka pełniono honorową watrę.

33

M

M


Pradziad Europy

Wilhelm Aleksander

Filip I

Albert II

Harald V

Elżbieta II

Jan Karol I

34

M

M

Henryk

Karol XVI Gustaw

Małgorzata II


pradziad Europy

P

anie i panowie, głowa do góry, pierś do przodu! Pamiętamy o wszystkich zasadach bon ton i dworskiej etykiety. Oto genealogia dowodząca, że wszyscy panujący dziś w Europie monarchowie (5 królów, 2 królowe, 1 wielki książę i 2 książąt) są potomkami króla Polski - Władysława II Jagiełły. Władysław Jagiełło (1362-1434) żonaty był czterokrotnie. Dzięki małżeństwu z królową Polski, Jadwigą (ściślej biorąc, była ona królem) zasiadł na tronie krakowskim. Niestety jedyne dziecię z tego związku, królewna Elżbieta zmarła krótko po narodzinach, a wkrótce zmarła sama królowa. Druga żona, Anna Cylejska obdarzyła monarchę córką Jadwigą, niedoszłą monarchinią na tronie duńskim, która zmarła nie stanąwszy na ślubnym kobiercu. Trzecie małżeństwo z Elżbietą Granowską było bezdzietne. Dopiero czwarta żona, znacznie młodsza od pana młodego (sic! On miał 70 lat, ona ledwie 17) Zofia Holszańska obdarzyła go synami, którzy przedłużyli ród. Byli poległy młodo pod Warną Władysław III Warneńczyk oraz Kazimierz IV Jagiellończyk. Kazimierz ożenił się z arcyksiężniczką habsburską Elżbietą, określaną jako „Matka królów”. Spośród 13 dzieci, chowało się 11: 1 syn został świętym, 1 kardynałem, 4 królami a wszystkie córki zasiadły na tronach książęcych i królewskich w sąsiednich państwach. Spośród owych córek najbardziej interesuje nas Barbara (1478-1534), dwunasta w kolejności królewna, która została żoną księcia saskiego Jerzego II Brodatego. To ona jest odległą praprapra…babką wszystkich panujących europejskich monarchów. A wystarczyło umiejętnie wydać za mąż dwie córki… Starsza Krystyna- (1505-1549) została żoną Filipa Wielkodusznego zyskując tytuł landgrafini Hesji. Obdarzyła swego małżonką gromadką dziesięciorga dzieci, spośród których Elżbieta (1539-1582) została żoną Ludwika VI, elektora Palatynatu. Ich synem był Fryderyk IV (1574-1610), palatyn reński. Wraz

ze swą żoną Luizą Orańską doczekał się 8 dzieci, spośród których najbardziej interesują nas córka Elżbieta oraz syn Fryderyk. Zacznijmy od Elżbiety (1597-1660). Została ona żoną Jerzego Wilhelma Hohenzollerna, elektora Brandenburgii. Godność tę odziedziczył też ich syn Fryderyk Wilhelm I (1620-1688), zwany Wielkim Elektorem. Tenże był ojcem Fryderyka I (16571713), pierwszego króla Prus. Jego syn i następca nosił imię dziada i jako Fryderyk Wilhelm I (16881740) został kolejnym królem Prus. Spośród jego potomstwa interesować nas będzie córka Zofia Dorota (1719-1765), która została żoną Fryderyka Wilhelma Hohenzollerna, margrabiego Brandenburg -Schwedt. Ich córką była Fryderyka Dorota Zofia (1736-1798) trojga imion księżniczka pruska, którą los zechciał postawić na ślubnym kobiercu wraz z Fryderykiem Eugeniuszem, władcą Wirtembergii. Córka tej pary, Zofia Dorota Augusta (1759-1828), przeszła do historii jako Maria Fiodorowna, druga żona cara Rosji, Pawła I, a zatem synowa słynnej Katarzyny II. Maria Fiodorowna urodziła mężowi m.in. Annę (1795-1865), która została żoną holenderskiego księcia Wilhelma. Gdy ten wstąpił na tron, została ona królową Holandii, wprowadzając tym samym potomków Jagiełły na tron w Niderlandach. W 1817 roku urodziła syna, Wilhelma III (1817-1890), zamykając tym na wiele lat rodzenie synów w holenderskiej rodzinie królewskiej. Wilhelm miał tylko jedną córkę, Wilhelminę Helenę Paulinę Marię van Oranje Nassau (1880-1962), królową Holandii. Jej córką i następczynią była Juliana (1909-2004), którą z kolei na tronie zastąpiła Beatrycze (ur. 1938). Beatrycze po 33 latach panowania abdykowała na rzecz swego syna (pierwszy męski potomek w rodzinie od 123 lat!) Wilhelma Aleksandra (ur. 1967), obecnie panującego władcę Holandii. Drugie dziecko Fryderyka IV i Luizy Orańskiej, brat Elżbiety - Fryderyk V (1596-1632) przeszedł do historii jako Zimowy Król, władca Palatynu i Czech.

35

M

M


Wraz ze swą żoną, Elżbietą Stuart doczekał się 13 dzieci. Wśród nich byli Karol Ludwik i Zofia. Zacznijmy od Karola Ludwika. Karol Ludwik Wittelsbach (1617-1680) był elektorem Palatynu Reńskiego. Jego córką była Elżbieta (1652-1722), żona Filia I, księcia Orleanu. Lisolette (jak nazywano ją w dzieciństwie) była szczęśliwą matką trójki dzieci, z których dwójka jest przodkami obecnie panujących władców. To Filip II i Elżbieta. Filip II (1672-1723), książę Chartres, Orleanu, par Francji i właściciel wielu innych francuskich tytułów był ojcem Ludwika I Burbon-Orleańskiego (17031752), zwanego Pobożnym. Ów władca między jedną modlitwą a drugą zdążył zostać ojcem Ludwika Filipa I Burbon-Orleańskiego (1725-1785), księcia Orleanu. Jego synem był Filip Egalite (17471793), ścięty na gilotynie w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej polityk, mason i książę. Jego syn został królem Francuzów jako Ludwik Filip I (1773-1850). Jego córka, Ludwika Maria (1812-1850) została żoną Leopolda I, króla Belgów, słynącego z okrucieństwa w kolonii belgijskiej – Kongo. Ich syn Filip (18371905) był hrabią Flandrii. Jego syn zasiadł na tronie w Brukseli jako Albert I Koburg (1875-1934). Syn Leopold III (1901-1983) był ojcem Alberta II (ur. 1934), który w 2013 roku ustąpił z tronu na rzecz swego syna, obecnego króla Belgów, Filipa I (ur. 1960). Siostrą Alberta II była Józefina (1927-2005), która poślubiła Jana, Wielkiego Księcia Luksemburga. Obecnie na tronie wielkoksiążęcym w Luksemburgu zasiada jej syn, Henryk (ur. 1955). Siostra Filipa II, Elżbieta (1676-1744) została księżną lotaryńską dzięki mariażowi z Leopoldem I Lotaryńskim. To właśnie Elżbiecie Charles Perrault dedykował swoje Bajki Babci Gąski. Ich syn Franciszek Stefan (1708-1765) został mężem słynnej Marii Teresy, cesarzowej Austrii. Ich synem był Leopold II Habsburg (1747-1792), cesarz austriacki. Na tronie zastąpił go syn, ostatni cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Franciszek II (1768-1835). Synem Franciszka II był Franciszek Karol (1802-1878), arcyksiążę austriacki, który poślubiwszy Zofię Wittelsbach doczekał się syna Karola Ludwika (18331896), był to szwagier słynnej cesarzowej Sissi,

przesadnie pobożny arcyksiążę. Jego córką była Elżbieta Amalia Habsburg (1878-1960). Elżbieta Amalia wyszła za księcia Alojzego von und zu Liechtenstein. Ich synem był Franciszek Józef II (1906-1989), książę Lichetnesteinu. Obecnie na tronie tym zasiada jego syn, Jan Adam I (ur. 1945). Powróćmy jednak do wspomnianego wcześniej Fryderyka V i jego córki - Zofii. Zofia Wittelsbach (1630-1714) została żoną księcia Brunszwiku, Ernesta Augusta Hanowerskiego. Ich synem był Jerzy I, (1660-1727), pierwszy król Wielkiej Brytanii z dynastii hanowerskiej. Synem Jerzego I i następcą był Jerzy II (1683-1760). Jego synem był zaś Fryderyk Ludwik (1707-1751), który jednak nie zasiadł na tronie w Londynie, gdyż zmarł przed ojcem. Na tronie zasiadł natomiast jego syn Jerzy III (1738-1820). Synem Jerzego III był Edward August (1767-1820). To właśnie na jego cześć słynna wyspa z Anią z Zielonego wzgórza nosi nazwę Wyspa Księcia Edwarda. Córką Edwarda Augusta była „babka Europy” – słynna kobieta, której imię otrzymała cała epoka historyczna: Wiktoria (1819-1901). Ta dzielna niewiasta przez 63 lata panowała w Wielkiej Brytanii jako królowa, w Indiach jako cesarzowa, a nadto jako monarchini w wielu brytyjskich koloniach. Jako matka licznej gromadki stała się przodkinią pięciu obecnych monarchów i niezliczonej ilości królów i książąt pozbawionych przez historię korony. Jej syn Artur (1850-1942) był gubernatorem Kanady. Jego córka Małgorzata (1882-1920) została królową Szwecji. Na tronie tym nie zasiadł jej syn Gustaw Adolf (1906-1947), ale dopiero wnuk, Karol XVI Gustaw (ur. 1946). Siostra Gustawa Adolfa, Ingrid (1910-2000) została królową Danii, na którym to tronie zasiada obecnie jej córka, Królowa Danii Małgorzata II (ur. 1940). Córka Wiktorii, Beatrycze (1857-1944) była księżną Battenberg. Jej córka Wiktoria (1887-1969) została królową Hiszpanii. Jej synem był Jan Karol (19131993), hrabia Barcelony. Po restauracji Burbonów na madryckim tronie zasiadł jego syn, Jan Karol I (ur. 1938), król Hiszpanii. Następcą tronu w Wielkiej Brytanii po Wiktorii został Edward VII (1841-1910), po którym nastąpili 36

M

M


kolejno Jerzy V (1865-1936) i Jerzy VI (1895-1952), po którym na tronie tym zasiadła w 1952 roku Królowa Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej – Elżbieta II (ur. 1926). Z kolei córka Edwarda VII, Maud (1869-1938) została królową Norwegii. Na tronie w Oslo zasiadł jej syn Olaf V (1903-1991), a obecnie zasiada tam jego syn, król Norwegii Harald V (ur. 1937). Na początku wspomniałem, że Barbara Jagiellonka wydała za mąż dwie córki. Dotąd omawiałem potomków Krystyny. Teraz pora na linię potomków Magdaleny. Magdalena (1507-1534) została żoną Joachima II, elektora brandenburskiego. Ich synem był Jan Jerzy (1525-1598), margrabia brandenburski. Synem Jana Jerzego był Joachim Ernst (1583-1625), margrabia Brandenburgii. Syn Joachima Ernsta nosił imię Albrecht (1620-1667) i był marbgarbią Ansbach. Jego córką była Dorota (1661-1705), langrafina Hesji. Jej synem był Ludwik VIII (1691-1768), landgrafi Hesji. Jego córką była Karolina Heska (1723-1783), żona Karola Fryderyka, margrabię Baden. Ich synem był Karol Ludwik (1755-1801), którego syn nosił to samo miano Karol (1786-1818). Córką Karola była Maria Amalia (1817-1888), księżna Hamilton. Jej córka Maria Wiktoria (18501922) poślubiła księcia Monako Alberta I, lecz ona sama nie nosiła tego miana, gdyż rozwiodła się

z mężem. Ich synem był Ludwik II (1870-1949), książę Monako. Jego córką była Charlotta (18981977), matka Rainiera III (1923-2005), trzynastego księcia Monako. Obecnie księciem Monako jest syn Rainiera III, książę Albert II Grimaldi (ur. 1958). Oczywiście musimy mieć świadomość, że w rodzinach królewskich „każdy jest krewnym każdego”, a zawiłe kombinacje wprowadzone przez liczną dziatwę Kazimierza IV, potem zasiadającą na wszystkich niemal tronach. Córki Habsburgów i carówny, a wreszcie potomkowie Wiktorii spowodowały, że mało kto orientuje się, kto jest czyim wujem, stryjem, kuzynem itd. Ponoć jedynym, który „ogarnia” (sic! Takie słowo wśród takich monarchów!) całą tę genealogię jest książę Edynburga Filip II, znany szerzej jako Filip, mąż Elżbiety II. Głosy o przywróceniu monarchii nad Wisłą nie ustają i nadal są podnoszone w mniej czy bardziej poważny sposób. Gdybyśmy szukali potomka dawnych monarchów a nawet swego rodzaju „Piasta” (czyli potomka naszych królów, choćby krwi polskiej nie miał wcale) to wybór mamy spory. Najbliżej była by królowa Belgów, Matylda – córka polskiej hrabianki Anny Komorowskiej. Może zatem jedno z belgijskich królewiąt na Wawel? Wszak byłby to wnuk Polki i potomek grunwaldzkiego zwycięzcy…

Ze względu na rozmiary tablicy genealogicznej, która pokazuje powiązania osób wymienionych w artykule z królem Władysławem II Jagiełłą jest ona do pobrania tutaj (plik PDF).

Akt urodzenia Jana Kilińskiego

37

M

M


gdybyśmy mieli takie uzbrojenie jak Niemcy

N

a początku czerwca 1944 roku, wraz z kilkoma kolegami z oddziału, dostał trochę urlopu. Wyjechał więc pod Skierniewice do wujostwa we wsi Podębie. Bywał tam wcześniej w czasie okupacji, ale teraz ta urocza wieś przeżywała prawdziwe oblężenie. Ukrywali się tam wszyscy – od rodziny z Kresów przez żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Gwardii Ludowej, Żydówkę, Ukrainkę po dezertera z niemieckiej armii szeregowego Pulsa. Kilka dni przed końcem lipca dotarła do niego wiadomość z Warszawy. Ogłoszona została mobilizacja do powstania, które powinno zostać ogłoszone lada dzień. On, Andrzej Świętochowski, żołnierz Kedywu Armii Krajowej, musiał tam być. Dzięki znajomemu dostał się do Warszawy 31 lipca. O transport było trudno, ale udało mu się zabrać… niemieckim samochodem ciężarowym z dwoma starszymi niemieckimi żołnierzami, którzy jechali do miasta po zaopatrzenie. Sam zabrał tyle prowiantu ze wsi ile zdołał, bo w czasie okupacji, to wsie były głównymi żywicielami miast, a przede wszystkim Warszawy. Kiedy zajechał pod dom spotkał tam kolegów, którzy naśmiewali się z jego środka transportu. Zaraz po obiedzie

rozpoczął starania o skontaktowanie się z kolegami z oddziału, ale ze względu na strach przed dekonspiracją poczekał do 1 sierpnia. Następnego dnia zbierał się do wyjścia tuż przed godziną siedemnastą, kiedy nagle usłyszał odgłosy walki na ulicy. Przez okno niczego już nie zobaczył. Ulica była pusta. Dopiero z balkonu zauważył biegnących gęsiego chłopców z białoczerwonymi opaskami na rękawach. Cały oddział, przemieszczający się w kierunku skrzyżowania Piusa z Koszykową, uzbrojony był w jeden rewolwer, jeden karabin i kilka butelek zapalających. Zbiegł na dół do bramy, gdzie zatrzymał go inny chłopak z pistoletem i biało-czerwoną opaską. Dostał instrukcję, aby następnego dnia zameldować się w budynku Architektury na ulicy Lwowskiej. Z samego rana otrzymał od mieszkańców kamienicy wór prowiantu i udał się we wskazane dzień wcześniej miejsce. Pod budynkiem przyjął go oficer batalionu Golski i od razu wciągnął do akcji wręczając mu butelkę zapalającą i … jeden granat zaczepny z 1939 roku. Zajął pierwszą pozycję w pobliżu placu Politechniki, ale już następnego dnia trafił do Gimnazjum Staszica, gdzie na powstańców czekała grupa rozbrojonych niemieckich żołnierzy.

Niemcy poddali się grupie cywilów i pozwolili się aresztować. Broń, same karabiny, natychmiast przechwycili oficerowie, ale hełmy niemieckie oddano s zerego wym po ws tańcom, w tym Andrzejowi. W ciągu kolejnych dni otrzymał opaskę, taką samą, jaką widział u wcześniej zauważonych powstańców. Rozdane hełmy niemieckie oznaczono białoczerwonymi flagami. Od porucznika Wrony, którego oddział nieskutecznie szturmował Dom Prasy, dowiedział się, że w ataku poległa poetka Danuta, czyli Krystyna Krachelska, autorka pieśni Hej, chłopcy! Bagnet na broń i jednocześnie warszawska syrenka, gdyż to ona przed wojną dała twarz pomnikowi Warszawskiej Syreny. Trafił także z oddziałem do szpitala na Śniadeckich 17, gdzie na podwórzu pilnował grupy pojmanych gestapowców i esesmanów, a następnie otrzymał rozkaz zaatakowania czołgów. Po południu mamy iść na czołgi atakujące od Mokotowskiej w rejonie Jaworzyńskiej. Ruszamy biegiem, zza załomu rzucamy butelki zapalające, wyrywam zawleczkę granatu, a on się od środka rozsypuje, był przerdzewiały. W ten sposób jestem zupełnie bezbronny. Czołgi wieją, a my po chwili wycofujemy się.

38

M

M


Dopiero po tygodniu otrzymał wiadomość, że jego koledzy z Kedywu stacjonują na Starym Mieście. Otrzymał przepustkę i nocą wyruszył w kierunku swoich. Mijał podwórze Architektury, które po tych kilku dniach walki, było całe zasłane grobami poległych. Po drodze mijał barykady, powybijane przejścia między piwnicami kamienic, posterunki cywilne i porządkowe, szpitale polowe, kuchnie wojskowe i stołówki. Przez Aleje Jerozolimskie musiał przeczołgać się, gdyż Niemcy prowadzili ogień z dwóch strony. Do Starego Miasta nie dotarł, gdyż zostało ono odcięte przez Niemców. Zgłosił się do dowództwa batalionu Kilińskidowództwa batalionu Kiliński, które mieściło się w Prudentialu. Został żołnierzem 164. plutonu I kompanii batalionu Kiliński i jako uzbrojenie otrzymał karabin, którym potem służył mu w trakcie obstawiania rejonu Pasty przez kilka kolejnych dni. Został skierowany też do pomocy załodze budynku na Królewskiej 16.

ją się zręczniej niż atakowali, zostawiając kilku zabitych i rannych.

Przebiegający powstaniec krzyczy, że od Marszałkowskiej atakują czołgi, a od Granicznej żandarmi. Ale ja nie widzę jeszcze nikogo, (…) gdyż moje okno jest bardziej skierowane w kierunku Placu Żelaznej Bramy. Ale oto są i moi, co za czort? Kozacy, nie Kozacy w wielkich futrzanych czapkach o czerwonych denkach ze złotym krzyżem. Poruszają się dosyć chaotycznie, trochę jak barany, widać, że się boją albo są pijani. Bardzo szybko odbieramy im ochotę posuwania się w naszym kierunku. Wycofu-

Podczas szturmu jego oddział wziął wielu jeńców, których potem odprowadzili do gmachu PKO do podziemnego obozu jenieckiego. Jednak on wrócił zaraz do PASTy, aby ją przeszukać. Znalazł jedynie znajomą sanitariuszkę i prawie zginął z nią, kiedy w budynek uderzył ciężki pocisk z działa kolejowego. Andrzej kolejny raz miał szczęście – pocisk nie eksplodował. Kilka dni później dostał wolny dzień i pozwolenie na

Po udanym odparciu ataku z obu stron dowiedział się, że z jednej strony nieskutecznie atakowały czołgi i grenadierzy pancerni, a z drugiej bandyci od Dirlewangera. Trzy dni później razem z batalionem rozpoczął szturmowanie PASTy. Ruszamy do ataku. Wpadam przez rozwalone drzwi wyżej „Pasty”. Atakujemy schodami do góry i jednocześnie penetrujemy poszczególne piętra. (…) W moich pokojach już nie ma Niemców, musieli przed chwilą wycofać się w popłochu na górę. Zawracam do klatki schodowej, by dalej biec w górę, ale dostrzegam na stole (…) manierkę. Jest pełna i gorąca od żaru, odkręcam zakrętkę i czuję wspaniały zapach rozgrzanej wódki miętówki. Nie mogę się powstrzymać i pociągam dobry łyk dla kurażu, zakręcam zakrętkę, chowam manierkę do kieszeni kurtki i ruszam w kierunku schodów. W tym właśnie momencie lecą z góry granaty. Gdyby nie ten epizod z manierką, prawdopo dobnie bym dostał.

przedostanie się do swojego rodzinnego domu na Piusa. Rodziców, wraz z ciotką, odnalazł w piwnicy budynku. Mógł posilić się, chwilę przespać, a także otrzymał od mamy najcenniejszą walutę podczas Powstania – papierosy. Wieczorem ruszył w drogę powrotną. Przełom sierpnia i września spędził na leczeniu zaburzeń żołądkowych. Zachorowałem, brak wody, a co za tym idzie, higieny spowodował u mnie ciężkie zaburzenia żołądkowe. Przecież od czterech tygodni nie zdejmujemy ubrań i jemy z niemytych naczyń. Jestem ogromnie osłabiony. (…) Lekarz przepisuje mi fantastyczną kurację, trzy butelki czerwonego wytrawnego wina dziennie, przez trzy dni. Rzeczywiście pomogło i 2 września jestem już prawie zdrowy. Zaraz po ozdrowieniu ruszył szukać kolegów z Kedywu, którzy mieli przedzierać się kanałami ze Starego Miasta. Swoich nie spotkał, ale widział innych obrońców Starówki, którzy kolejno wychodzili włazami. Dzień później bronił budynku na Królewskiej, który Niemcy prawie zdobyli, ale Powstańcom udało się odeprzeć atak. Uciekającym posyłamy kulki, póki nie znikną za drzewami. Jeden zostaje trafiony i pada w gruzach, drugi już na skraju, tuż koło drzew zostaje ranny i strasznie krzyczy. Niemcy przez dłuższy czas nie spieszą mu z pomocą, bo ostrzał z naszej strony jest silny. Po pewnym czasie zza drzew zaczynają machać białą płach-

39

M

M


kich wygodnych łożach pensjonariuszek, ale oczywiście nie z nimi. One, tak jak wszyscy mieszkańcy, siedzą w piwnicach. Nie próżnują jednak i włączyły się do pomocy, piorą i obszywają powstańczą odzież i pomagają w kuchni żołnierskiej, a dwie młodsze włączyły sie nawet do walki i bronią barykady na Marszałkowskiej. Po mieszka» Pluton honorowy batalionu „Kiliński” w czasie niu krąży tylko sutener, pogrzebu na ulicy Zgoda w Warszawie 1944 - źródło malutki człowieczek ze tą. Wstrzymujemy ogień i pozwalamy szczurzym pyszczkiem i marzy, że im zabrać rannego. spotka się z nami po Powstaniu i wspólnie oblejemy zwycięstwo. Po zluzowaniu jego oddziału udał się na kwaterę do budynku Czternastego września usłyszał na Moniuszki 1. Został tam w nocy odgłos lecącego samolozaproszony do piwnicy przez tu, a potem zrzucanego ładunku jedną mieszkankę, aby coś zjeść. gdzieś nieopodal. Rano okazało Po chwili musiał przedostawać się, że to radziecki samolot się na zewnątrz pomiędzy gruzrzucił pojemnik Powstańcom. zami budynku, gdyż trafiła W pogiętym kontenerze, zrzuw niego jednotonowa bomba conym w ramach pomocy Poi zawaleniu uległo sześć pięter. wstańcom, znajdowały się … Nową kwaterę oddział Andrzeja puszki z pasztetem. Zaraz pootrzymał w budynku na Zielnej tem z Zielnej 45 przenieśli się 45. do fabryki Jarnuszkiewicza przy ulicy Ciepłej. W piwnicy, razem Ładujemy się do mieszkania na z kolegą Rudym, natrafił na woparterze w podwórzu. Przed Powstadę. niem był tu burdel. Śpimy w szero-

Boże! Jaki człowiek jest brudny, wszy, pchły i inne robactwo w odzieży. W normalnych warunkach nie wytrzymałby człowiek w takim brudzie ani chwili, ale tu, przy nieustannym napięciu i ogromnym zmęczeniu nie zwraca się uwagi na takie dolegliwości. Teraz jednak korzystam z okazji, wygotowuję bieliznę i spodnie, po raz pierwszy od tak długiego czasu myje się dokładnie, łeb szoruję jakimś proszkiem. Włosy wychodzą kłębami, może przez ten hełm, którego prawie nie zdejmuję, a może z niedożywienia i napięcia nerwowego. Na obiad cholerna kasza z cukrem. Jemy to już od paru tygodniu, nie ma nic innego. Czasami trafi się kapuśniak. Chleb i mleko śnią się po nocach. Wieczorem miał nocną służbę przy erkaemie w bunkrze pomiędzy Ciepłą a Rynkową. Kiedy od pocisku niemieckiego granatnika zapaliła się sterta śmieci przed ich okienkiem, wybiegł, aby ugasić pożar. Obok niego eksplodował kolejny pocisk, ale Andrzej poczuł tylko ciepło na nogach i brzuchu. Nie został ranny. Następnego dnia, razem z Rudym, został oddelegowany na bardzo wysunięte stanowisko obserwacyjne w kierunku Hal Mirowskich i Krochmalnej. Tam pozostawali przez kilka dni, co jakiś czas zmieniani

40

M

M


żołnierze w nim się znajdujący zginęli na miejscu. Było to czterech wyborowych snajperów od Dirlewangera. (…) Z całą pewnością musiał też zginąć ten, który strzelił do Rudego. Wieczorem 2 października zamilkły odgłosy bitwy, a następnego dnia ogłoszono kapitulację Powstania. Tego samego dnia do Andrzeja dotarł jego ojciec, który nakłonił go do wyjścia z Warszawami razem z rodziną i » Budynek PAST-y ostrzeliwany z barykady na ulicy ludnością cywilną. Zielnej przez powstańców z baonu „Kiliński”- źródło Dowódca próbował go przekonać, aby przez inną dwójkę. W dniu kawyszedł razem z Powstańcami, pitulacji Mokotwa, Rudy zginął których objęto prawami kombana tym punkcie, kiedy Andrzej tanckimi, ale się na to nie zdew tym samym czasie wracał ze cydował. Odwlekał dzień Śródmieścia Południowego po opuszczenia Warszawy, ale 7 wykonaniu zadania wyznaczopaździernika razem z rodziną nego przez dowódcę. 30 wrzeudał się na Dworzec Zachodni, śnia dowiedział się, że skapituprzy okazji mijając Plac Polilowały oddziały powstańcze na techniki, na którym dwa miesiąŻoliborzu. Pierwsze październice wcześniej rozpoczynał swoje ka doszło do parogodzinnego Powstanie. Stamtąd przetranszawieszenia broni. portowany został do Pruszkowa. Pod nasze pozycje (…) zaczynają podchodzić żołnierze niemieccy z pozycji naprzeciwko naszych. Częstujemy się papierosami, ale nie puszczamy ich za blisko, aby nie zorientowali się, gdzie są i jak słabo są obsadzone nasze stanowiska. Ciekawi są, kto im trzy dni temu rozwalił bunkier. Opowiadają, że wszyscy 41

Ludzie masowo opuszczają miasto. Jest to widok tragiczny. Zostawiają swoich poległych, mieszkania, swój dobytek, dorobek całego życia, ukochane miasto i z tobołami idą w nieznane. (…)

(…) Dochodzą do nas wieści, że prowadzone są rozmowy kapitulacyjne. Nie możemy się z tym pogodzić. Mimo braku ludzi, amunicji i okropnego zmęczenia chcemy walczyć dalej. Ale nie my o tym decydujemy. (…) Gdybyśmy mieli takie uzbrojenie jak Niemcy, choć bez samolotów i czołgów, nigdy by do tego nie doszło i żadna armia nie dałaby rady wkroczyć do miasta. Powyższa opowieść powstała na podstawie książki-pamiętnika Andrzeja Świętochowskiego Pamiętnik Warszawskiego Chłopaka, żołnierza Kedywu Armii Krajowej, a w czasie Powstania – między innymi batalionu Kiliński. Przedstawione zostały tutaj tylko wybrane jego fragment i w rzeczywistości opisów jest o wiele więcej i są bardziej szczegółowe. Mam nadzieję, że ta opowieść zachęci do przeczytania Pamiętnika…, bo warto wsłuchać się we wspomnienia uczestników tamtych sierpniowych i wrześniowych wydarzeń roku 1944. Autor nie pisze tylko o samym Powstaniu, któremu jest poświęcona oczywiście znaczna część książki, ale przedstawia również swoją działalność przed 1 sierpnia 1944 roku. Znajdują się tu także losy powojenne, w tym wyjazd i osiedlenie się w 1946 roku w Szczecinie na Niebuszewie, gdzie zamieszkiwali też polscy Żydzi, a po mieście krążył kawał: Co jest szczytem odwagi? Przebrać się za Araba i iść na Niebuszewo.

Autor: Adam Czarniawski. Artykuł pochodzi ze strony wmeritum.pl M

M


historia Proćpaka

Z

bójnictwo stanowiło od wieków ciekawy element historyczno-kulturowy obecnych rejonów polski południowej i pogranicza. Zbójnicy byli często głównymi bohaterami opowieści, snutych na wsiach w długie zimowe wieczory. W czasach, gdy „bandy zbójnickie” były realnym postrachem wkraczającym w sielski krajobraz, nie moglismy mieć pewności, że nasze domostwo nie stanie się celem zbójnickiego ataku, a nasza córka nie zakocha się w wolnym zbójnickim duchu. Jednak z czasem zbójnictwo zakończyło swój żywot i przeszło w fazę opowiadanych historii i legend. Poznajmy więc jedną z tych opowieści. Będzie to historia Proćpaka, który wraz ze swoją bandą grasował na Żywiecczyźnie a jego legenda do dzisiaj jest mocno zakorzeniona w lokalnej tradycji. KIM PROĆPAK I SKĄD PRZYBYŁ? Pochodzenie Proćpaka (nazywanego również w lokalnej gwarze Kroćpokiem) nie jest do końca znane. Zgodnie z badaniami wybitnego znawcy historii Żywiecczyzny Stanisława Szczotki, Proćpak mieszkał we wsi Kamiesznica. Miał żonę, z którą mieszkał u ojca. Warto zaznaczyć, że wówczas był znany jako Jerzy Fiedor. Dalszy żywot zbójnika był ściśle związany z profesją, którą wykonywał, a mianowicie kłusownictwa. Pewnego dnia udał się na polowanie, był rok 1792. Wtedy przez przypadek zastrzelił jałówkę, myśląc, że to leśna zwierzyna. Proćpak, nie zauważywszy w okolicy żadnych świadków zdarzenia, oprawił zwierzynę ze skóry, którą następnie postanowił sprzedać na Śląsku. Niestety, próba sprzedaży nie powiodła się – w niewiadomy nam sposób, ktoś dowiedział się, że Fiedor zastrzelił jałówkę. Kłusownik został aresztowany i wysłany do więzienia w Wiśniczu. Po pół roku uciekł z więzienia i ukrywał się u swojej żony. Jednak wymiar sprawiedliwości postanowił złapać Fie-

» Władysław Skoczylas: Pochód zbójników. Drzeworyt na gruszce, 1919 r.

dora, za którym wysłano list gończy. Skazany uciekł do lasu, gdzie następnie ukrywał się8. Inaczej początek historii Proćpaka opisał Ludwik de Delaveaux dziewiętnastowieczny właściciel wsi Rycerka. Jego zdaniem Kamesznica nie była rodzinną miejscowością Proćpaka, lecz miejsem, gdzie regularnie przebywały różne bandy zbójnickie. Rodzinnymi stronami Fiedora miała być Słowacja (wówczas część Węgier). Tam, zdaniem Devaleaux, mieszkała jedna z kochanek zbójnika, która rozgoryczona zdradą kochanka, wydała go władzy. W Kamesznicy Proćpak posiadał dostęp do domu z „podwójnym dachem”, gdzie mógł ukrywać swoje zdobycze, albo przebywać w razie niebezpieczeństwa9.

8

S. Szczotka, Materiały do dziejów zbójnictwa na Żywiecczyźnie, Lwów 1938, s. 4. 9 A. Czesak, Zbójnik Proćpak w »Godzinkach zbójnickich« Zdzisława Marii Ojkulara – język i obrazowanie, w: J. Gawlik, Mity i rzeczywistość zbójnictwa na pograniczu polsko-

42

M

M


KARIERA ZBÓJNIKA Po niefortunnym polowaniu, które doprowadziło do aresztowania Proćpaka, zbójnik schował swoją strzelbę w spróchniałym buku. Następnie odnalazł ją i powrócił do kłusownictwa. Zgodnie z ustaleniami S. Szczotki, Proćpak miał często przynosić swojej żonie upolowane zwierzęta oraz pieniądze. Przemierzając okoliczne lasy, zbójnik spotkał kłusownika, który zapoznał go z następnymi dwoma. Byli to kłusownicy mieszkający w leśnych szałasach – gdy władze administracyjne zaczęły ich ścigać, udali się do lasów na Baraniej Górze. Niestety, cierpieli tam na niedobór zwierzyny łownej, co było przyczyną napadów rabunkowych10. Pierwszymi ofiarami bandy Proćpaka byli dwaj kupcy węgierscy zmierzający z towarami na ziemie polskie. Zbójnicy zażądali oddania towaru i pieniędzy. Ale Węgrzy nie zamierzali się poddać i podjęli próbę obrony. Jednak bezskuteczną. Jeden z kupców został zastrzelony przez Proćpaka, drugi choć nie stawiał dalej oporu, jako ewentualny niewygodny świadek nieco później także został zastrzelony. Pierwszy mord, jakiego dokonał Proćpak stał się ewidentnym przejściem od kłusownictwa do mordowania i kradzieży. Z biegiem czasu liczebność bandy stawała się coraz większa, a metody działania coraz okrutniejsze. Zbójnicy oprócz tego, że dokonywali coraz liczniejszych rabunków, okrutnie znęcali się nad swoimi ofiarami . Pewnego dnia sześcioosobowa grupa zbójników na czele z Proćpakiem udała się do Zawoi, aby obrabować miejscowego proboszcza. Dokładnie przygotowany plan polegał na wywołaniu z zakrystii organisty, któremu polecono, aby przekazał proboszczowi, że jest wzywany do chorego. Zastraszony organista wykonał polecenie zbójników. Proboszcz, gdy tylko usłyszał prośbę organisty, natychmiast kazał otworzyć gospodyni drzwi. Wtedy zbójnicy pochwycili ją i włożyli do kadzi znajdującej się w sieni. Przestraszony proboszcz oddał im swój cały majątek, który liczył zaledwie 112 zł. Następnie zbójnicy wsadzili go do beczki, a na górze położyli odpowiednio ciężko przedmiot, tak aby proboszcz nie mógł się z niej wydostać. słowackim w historii, literaturze i kulturze, Nowy Targ 2007, s. 140. 10 S. Szczotka, op. cit., s. 4.

Organista natomiast został zabrany na Babią Górę. Wypuszczono go dopiero z rana11. Zbójnicza kariera Proćpaka rozwijała się w szaleńczym tempie. Mordował i kradł coraz częściej. Lokalni zarządcy dóbr zaapelowali do władz o pomoc, ponieważ społeczeństwo było coraz bardziej przerażone. Zareagowano – przysłano dwie kompanie wojska, które patrolowały okoliczne wsie i zatrzymywały podejrzane osoby. Jednak zbójnicy nie przestraszyli się12. Wkrótce pojawiła się nadzieja, że może jednak uda się schwytać zbójników. Do szałasów bacy Szczotki, wypasającego owce w Milówce, przyszli czterej zbójnicy. Szałasy były już wcześniej znane jako miejsca, gdzie często pojawiali się zbójnicy – poprzednicy Proćpaka – Bury i Portasz. Po tym jak nie otrzymali chleba od Szczotki, udali się ze strzelbami do pobliskiego lasu. Oczywiście stwierdzono, że to współtowarzysze Proćpaka. Natychmiast zostało zawiadomione wojsko. Po długich poszukiwaniach odnaleziono czterech zbójników, których następnie skrupulatnie przesłuchano. Czego dowiodło przesłuchanie? Czterech zbójników, którzy odwiedzili szałas Szczotki, często spotykało bandę Proćpaka, ale nigdy nie donieśli o tym władzom, ponieważ bali się zemsty i powrotu to więzienia w Wiśniczu. Los schwytanych zbójników był tragiczny. Powieszono ich na dwóch szubienicach w Wieprzu. Nie zaprzestano jednak poszukiwać Proćpaka. Udało się ustalić, że banda grasowała przede wszystkim w Milówce i Kamiesznicy. Gdy zaczęła się zima, liczono, że uda się złapać bandę, która musiała znaleźć dla siebie jakieś schronienie. Plan zrealizowano tylko częściowo – nie udało się złapać najważniejszej osoby, czyli Proćpaka13. SZCZĘŚCIE NIE TRWA WIECZNIE – PROĆPAK SCHWYTANY W grudniu 1795 r. złapano Proćpaka. Mógł wtedy tylko zrzucić winę na swoje uczucia, ponieważ odnaleziono go u znanej w całej wiosce pięknej kobiety, która prawdopodobnie kilka godzin wcześniej

11

Ibidem, s. 5. Ibiedm, s. 5. 13 Ibidem, s. 6-7. 12

43

M

M


ochrzciła ich wspólne dziecko14. Tak kończy się historia Proćpaka, który ostatecznie został powieszony wraz z dziewiętnastoma kompanami niedaleko kameszniczańskiego mostu.

jakiego potężnego i silnego mężczyznę, którego nikt nie mógł pokonać. Z kolei wspomniany już wcześniej L. de Delaveaux w „Góralowi beskidowi zachodniego pasma Karpat” opisywał słowacki styl bycia zbójnika, co wiązało się z wysuwaną przez niego tezą o słowackim pochodzeniu Proćpaka, który w stosunku do gospodarzy miał zachowywać się z czcią i uznaniem16. Mitologizacja kameszniczańskiego wojaka była ważnym elementem przekazów ludowych. Ciekawa jest konstrukcja ludowej narracji o śmierci Proćpaka, który miał zostać zgładzony przez ponadludzkie moce, z pomocą Jezuitów (należy zwrócić uwagę, że jest to okres kasaty zakonu jezuickiego). Interesującą opowieść o śmierci zbójnika przytoczył A. Czesak, cytując bezpośrednio prawdopodobnie jedną z mieszkanek Kamesznicy:

» Władysław Skoczylas: Taniec zbójników. Drzeworyt na gruszce, 1919 r.

MIT I LEGENDA PROĆPAKA Nie ma nad Proćpaka tęższego chłopaka On kiedy pon jaki mo kabot złocisty Cyrwone chodaki, pas rzymienisty cysty Za pasym toporek i dukatów worek Nie dba na dworaka, ani na wojaka Choć trefi na zucha, zginie kieby mucha Choć tysiąc górali, on się im wyśliźnie Jak toporkiem piźnie, z rudnicy wypali Uciekoj kto może, bo zginies nieboze15. W powyższych słowach scharakteryzował Zdzisław Maria Ojkular Proćpaka w „Godzinkach zbójnickich” napisanych na 700-lecie założenia Żywca w 1968 r. Pomimo, że nie jest to odległa przeszłość, dramat zachował się do dzisiaj tylko częściowo. Postać Proćpaka została obudowania wieloma legendami. Zdzisław M. Ojkular wyobrażał go sobie 14

Ibidem, s. 7-8. Z. M. Okuljar, Godzinki zbójeckie, cyt. za: Beskidzcy zbójnicy, w: http://www.pttk.sltzn.katowice.pl/ZBOJNICY.HTM, data dostępu 25 IV 2014.

Juz doś było ich grasowania. Zacyli chytać zbojnikow. Herc Kroćpok roz ukrywoł sie w Zydowej chałupie pod powałem. Ale kiedy Jezuici dali na jego intecyjom to Kroćpok oślep, odtąd ukrywoł sie w kaplicy u łupodku. Tam lezoł miyndzy powałami. Ojciec jego przynosił mu jeść. Ale i tak go poźniej złopali, Koło Milowki wybudowali szubienice. [...] Kroćpok na szubiynicy wywinoł sie 3 razy i paczkę tabaku wykurzył. Nigdy tego nie widzieli. Posłali telegram do Papieża. Telegram przyszedł, ale było za poźno. Kroćpok skonał17. Inne ciekawe informacje o Proćpaku pojawiają się w ludowych przyśpiewkach, które jeszcze przed wojną zostały spisane przez Stanisława Szczotkę. W tym rodzaju twórczości zauważamy konkretne przypisanie zbójnika do miejsca przebywania, które stanowi jego prywatny rejon, a każdy, kto na niego wkroczy, musi podporządkować się proćpakowemu prawu: A Kroćpocek nie śpi, kraju lasa strzeże./ Kto w głąb niego wejdzie, do niego się bierze.

15

16 17

A. Czesak, op. cit., s. 140. Cyt. za: Ibidem, s. 141.

44

M

M


Godzecie, godzecie wcionz wiele Kroćpoka/ A on nie zadługo, wyskocy zzo ksoka. Kiedy kcecie wiedzieć, jak Kroćpok wyglondo/ Dawojcie piniondze, bo on tego zondo18. W przekazach ludowych zachował się jeszcze jeden obraz Proćpaka, który zasadniczo jest zbliżony do kreacji Janosika, który zabierał bogatym, aby dać biednym. Na Żywiecczyźnie wielokrotnie były opowiadane historie o tym, jak zbójnik zatrzymywał przechodniów koło kapliczki w okolicach Milówki i nie ujawniając swojej tożsamości, wypytywał ich o Proćpaka. Zazwyczaj ludność opowiadała mu o tym, jak wspiera biednych. Wówczas, nadal nie ujawniając się, miał obdarowywać te osoby pieniędzmi albo suknem. Jednakże, gdy ktoś rozpowiadał niepochlebne opinie, krwawo rozprawiał się z taką osobą19. Niektóre literackie charakterystyki Proćpaka i jego bandy nasuwają nam obraz wręcz zbójeckiej mafii, terroryzującej społeczność nie tylko Żywiecczyzny, ale także rejonów pogranicza. Właśnie taki wizerunek zbójnika wyłania się nam z notatek Lucjana Malinowskiego Pieść o Standrechcie i Proćpakowej Bandzie w 1795 r., której autentyczność badał Juliusz Zborowski: W roku tysiąc siedmset dziewięćdziesiąt drugim Jakiś Jerzy Proćpak, chłop z Kameśnic u drogi, Za małe kradzieże posłany był na Wiśnicz I siedział tam w areszcie, aż mu zaczęło tęsknić. Całe lato słychać było tu i owdzie w krajach, W Śląsku, w Polsce i po Orawie, w Węgrach, A na halach i szałasach owce i barany, Krowę, cielę, syr i masło jawnie sobie brali. Gościniec tak nie był pewny, poczta i podrożni Kilka razy zrabowani, tylko z asystą jechać można.

Jabłunkowa i też Czacza, Wisła i Jeleśnia, Ślemień, Łękawic, Skawica, Kalwarj[a] był nieszczęsny. Literackie legendy o Proćpoku oczywiście mogą stanowić podstawę charakterystyki jednego z najbardziej znanych zbójników Żywiecczyzny. Na zakończenie warto wspomnieć również o relacjach kronikarskich, które możemy uznawać za najbardziej wiarygodnie źródło informacji – jako oczywisty przykład, należy wymienić kronikę proboszcza żywieckiego ks. Franiciszka Augustina, która została napisana pół wieku po śmierci Proćpaka w 1842 r. Mimo wielu lat, jakie minęły od śmierci zbójnika, kronikarz przekazał wiele ciekawych informacji dotyczących życia zbójnika, które zostały opisanie w pierwszej części artykułu20. ZAKOŃCZENIE Śmierć Proćpaka nie zakończyła dziejów zbójnictwa na Żywiecczyźnie. Po jego śmierci w okolicy siał postrach m.in. zbójnik o przydomku Cukrzyk. Jednak to właśnie Janusz Fiedor – Proćpak stał się najważniejszym elementem zbójnickiej historii regionu. Jego postać, czasami wręcz utożsamiana z Janosikiem, na trwałe wpisała się w krajobraz kulturowy regionu, a zwłaszcza wsi Kamesznica, skąd pochodził. Warto dbać o utrwalanie lokalnych historii, obfitujących w ciekawostki, które były tematem opowieści wielu pokoleń. Według przekazów ludowych ród Proćpaka miał zakończyć swoją historię tuż po jego śmierci, ale czy tak było naprawdę? Może wśród dzisiejszych mieszkańców Kamesznicy, spośród których część nosi nazwisko Fiedor, odnajdziemy dalekiego potomka słynnego zbójnika.

Do More Maiorum dołączyła Agnieszka Kubas. Zapraszamy do zapoznania się z sylwetką Agnieszki! Agnieszka Kubas – studentka historii na Uniwersytecie Jagiellońskim, rodzinny genealog. Zajmuje się historią Żywiecczyzny ze szczególnym uwzględnieniem historii gospodarczej regionu w XIX i XX w., przemianami demograficzno-społecznymi na Żywiecczyźnie, emigracją Polaków z Galicji do USA oraz myślą polityczną międzywojennego obozu narodowego. 18

Cyt. za: S. Szczotka, op. cit., s. 10. Przyśpiewki zaczerpnięto z przekazu mieszkańca Kamesznicy Franciszka Zawady. W teksie została zachowana oryginalna gwara żywiecka, w której Proćpak, był nazywany Kroćpokiem. 19 Ibidem, s. 9.

20

Ibidem, s. 4.

45

M

M


rola ojca

D

Rola ojca w wychowaniu dzieci w dworze szlacheckim na pocz. XIX w.

zień powszedni dzieci rozpoczynał się zazwyczaj od wizyty w pokoju ojca i powiedzeniu mu „dzień dobry”. Poza powiedzeniem „dobranoc”, pomieszczenia ojca były jednak na ogół niedostępne. Nawet na taki kontakt z ojcem nie mogły jednak liczyć małe pociechy z rodzin bogatej arystokracji, gdzie panował zwyczaj całkowitego odseparowania dzieci od rodziców. Dziecko otrzymywało cały zestaw wykwalifikowanego personelu składającego się z opiekunki, bony, garderobianej, nauczyciela muzyki, posługującej, etc. Czasem łączenie i 10 osób. Nierzadko rodzice z takich domów wręcz odsyłali dzieci do innych posiadłości lub członków rodziny na wychowanie. W mniejszych dworkach, czy to z racji uboższych możliwości lokalowych, czy też zwyczaju przenikanie się świata dorosłych i dzieci było dość częste. Zawsze jednak stosunek do ojca naznaczony był szacunkiem, czasem nawet bardzo dużym. Może nas razić staropolskie zwracanie się do ojca „Panie ojcze”, ale należy pamiętać, że słowo „Panie” używano także w określeniu np. „Panie bracie” a więc nie miało znaczenia aż tak oficjalnego jak dzisiaj. Jeszcze w XVIII w. w niektórych dworach istniał zwyczaj stawania przed ojcem na baczność lecz w XIX wieku już praktycznie zanikał. Łagodniał też obraz surowego i zimnego ojca na rzecz sprawiedliwego, konsekwentnego i kochającego. Stawały się bardzo popularne niemieckie lub francuskie poradniki, które ostro krytykowały surowość i psychiczne oraz fizyczne znęcanie się podczas udzielania kar. Jednak i tu należy pamiętać, że stosunki społeczne w protestanckich Niemczech czy arystokratycznej Francji w XVIII wieku były całkiem inne niż w Polsce. We Francji pospólstwo było praktycznie na prawach niewolników, w Niemczech panowała zimna protestancka surowość, dlatego kara typu ubranie za karę dziecka w chłopskie giezło była krytykowana niezwykle surowo. W Polsce, gdzie dzieci dworskie często bawiły się z dziećmi wiejskimi, taka kara była raczej rodzajem pewnej niewygody, czy poczucia ubrudzenia. Pomimo to jednak hołdujące modzie rodziny przyjmowały ową krytykę i unikały tego typu metod wychowawczych. Miało to powolny wpływ na całe społeczeństwo i podejście do dzieci. Dotyczyło to również większego wpływu ojca na wychowanie. Głównym elementem wychowania był przede wszystkim dobry przykład. Dlatego ojciec był pierwszym i najważniejszym wzorem męskości, odwagi siły charakteru, zamiłowania do pracy, wiedzy o powinnościach i obowiązkach. Niekiedy ojcowie angażowali się w proces nauki dzieci. Zabierali je na spacery, gdzie uczyli o właściwościach różnych roślin, udzielali lekcji rysunku, czy rolnictwa. Wielu ojców było wspominanych z czułością i miłością. Niejeden ojciec oprócz zasad okazywał się być niezwykle troskliwym, wyrozumiałym, kochającym, radosnym człowiekiem. Pogodę ducha, spoglądanie na jasną stronę życia czerpano z przykazań ewangelicznych, w których Bóg Ojciec nie jest tylko surowym sędzią, ale i miłosiernym dobrym oraz bliskim tatą. Wersja o surowym Bogu była z reguły propagowana tylko w rodzinach bardzo słabo związanych z religią lub też przez osoby walczące z religią katolicką. Dużo gorzej miały pod tym względem rodziny purytańskie na zachodzie czy w USA, gdzie surowa i zimna postawa ojca doprowadziła wiele osób do wyrzeknięcia się domu rodzinnego wraz z jego zasadami i religią. Ojcowie w Polsce bardzo często wręcz rozpieszczali córki, robiąc różne niespodzianki, prezenty zabierając na ciekawe uroczystości, pozwalając na udział w licznych spotkaniach towarzyskich. Szczególnie w mniejszych dworkach. Prawdopodobnie miało też na to wpływ fakt, że ojcowie miewali liczne obowiązki, często wyjeżdża46

M

M


jąc i tęskniąc za dziećmi. Ze względów kulturowych małe dzieci do 5-7 roku życia więcej przebywały także z opiekunkami i matkami. W pamiętnikach wiele jest zapamiętanych sytuacji, że „ojciec posadził mnie na koniu”, „ojciec przywiózł mi lalkę z miasta”, co świadczy o tym że sytuacje te były niecodzienne i wywierały znaczny wpływ emocjonalny na pamięć dzieci. Dobrze zapamiętywano również zwyczaje w dniu. Strach przed karą (choć ona z reguły nie następowała), potrzebę aby zawsze pokazać się ojcu w czystych bucikach. Pamiętano, że ojciec zwykł odpytywać z „łacińskich lokucyj” wieczorem lub z nauczonych lekcji. Świadczy to o tym, że ojcowie doglądali edukacji, czuli się odpowiedzialni za całość działać podejmowanych w domu. O ile matki przede wszystkim dbały o rozwój religijny, to ojcowie przede wszystkim troszczyli się o rozwój patriotyczny. W szczególności do synów, ale również i córek. Nasiliło się to jeszcze bardziej w okresie powstań narodowych, gdzie rodzina była jedyną ostoją polskości. Z drugiej strony szykany po powstaniu styczniowym zagrażały poprzez jawny patriotyzm dzieci ich rodzinom, w miejscach publicznych bowiem łatwo urzędnik mógł zauważyć, która rodzina mówi po polsku, uczy negatywnych odczuć wobec zaborców. Dlatego przede wszystkim kładziono nacisk na odpowiedzialność i troskę o innych. Te cechy, stanowiące absolutne podwaliny niezwykłego systemu społecznego wolnej przedrozbiorowej Polski, były głównym rysem charakteru narodowego, który potem dał wspaniały rezultat na początku XX wieku. Opracowanie: redakcja portalu Genealogia Polaków http://www.genealogia.okiem.pl

Akt zgonu Jana Skrzyneckiego

47

M

M


» Władysław Bończa-Rutkowski - Rozmawiający chłopi", 1896, olejM na płótnie, M 60 x 39,5 cm, Muzeum Narodowe, Poznań

48


genealogia chłopska

P

raktycznie każdy Polak posiada wśród swych przodków chociażby jedną linię chłopskich antenatów. Wynika to z faktu, iż warstwa chłopska zawsze stanowiła ok. 95 proc. społeczeństwa polskiego, wliczając w to mieszczaństwo. Jest to niekiedy niesprawiedliwe, że wrzucamy do jednego worka i mieszczan, i chłopów, bo to często mieszczanie byli bogatsi od szlachty zaściankowej, gołoty. Jedynie brak herbu uniemożliwiał społeczności mieszczańskiej awans społeczny. Znane są przecież przypadki, że szlachcice pożyczali niewielkie sumy od bogatszych łyczków. Genealogia chłopska o tyle jest utrudniona, że przeciętny, czy nawet ponadprzeciętny chłop, nie pozostawiał po sobie żadnych testamentów, listów czy pamiętników. Z racji ich analfabetyzmu było to po prostu niemożliwe. Ze względu na swoje położenie ekonomiczne, społeczne, chłopi nie mieli możliwości, czy nawet potrzeby pozostawienia po sobie trwałych dowodów swego istnienia. Nie ma co liczyć na dotarcie do źródeł powstałych świadomie w celach genealogicznych. Pamiętniki, wspomnienia chłopów XIX-to wiecznych dotyczą niewielu jednostek, które osiągnęły awans społeczny. Oczywiście zdarzają się przypadki, że bogatsi chłopi spisywali pamiętniki, czy nawet testamenty, jednak potomkowie tegoż to chłopa nie zawsze musieli to docenić. Niekoniecznie musiało im zależeć, aby ocalić pisemne wspomnienia przodków, które często

ginęły podczas wojennych zawieruch. Całkiem inaczej sprawa ma się u szlachty, czy bogatszych mieszczan - testamenty, listy, pamiętniki, zdjęcia portrety - wszystko to mogło bez większych problemów przetrwać do czasów dzisiejszych. Nierzadko przodkowie - szlachcice w swojej spuściźnie pozostawiali stworzone przez siebie wykresy genealogiczne, które są prawdziwym skarbem. Wśród społeczeństwa chłopskiego o takim rarytasie można tylko pomarzyć. Jednym z przypadków zachowania skromnego rozrysowania koligacji rodzinnych może być dyspensa, którą ksiądz udzielał przy ślubie krewnych. Najczęstszą szansą przetrwania tradycji rodzinnych i pamięci o poprzednich pokoleniach wśród ludności wiejskiej były opowieści przekazywane przez dziadków wnukom, przez rodziców dzieciom. Jednak taki stan rzeczy zależał od dwóch rzeczy: na ile rodzina była zainteresowana rodzinnymi powiastkami i pielęgnowaniu rodzinnych tradycji oraz wiek życia członków rodziny; kiedy rodzice umarli wcześnie, jeszcze w wieku dorastania dzieci, nie mogli oni przekazać swojej wiedzy następnym pokoleniom. Wśród rodzinnych legend często krążą opowieści „o bogatym szlachcicu, który wyprzedał swój majątek” - nierzadko okazują się one nieprawdą. Nie warto ślepo ufać takim opowiadaniom - zawsze trzeba je sprawdzić i potwierdzić, a nie opowiadać wokół, że miało się wśród przodków szlachcica.

Myślę jednak, że prawdziwi genealodzy-amatorzy zawsze będą dochodzić prawdy, a nie na siłę uszlachetniać swoją rodzinie - nie wiedzieć w jakim celu. Podstawowym źródłem chłopskiej genealogii są wszelakie dokumenty znajdujące się w naszym domu. Oczywiście w okresie działań wojennych podczas I i II wojny światowej wiele rodzinnych papierów mogło zostać zagubionych lub zniszczonych - czy to przez nieprzyjaciela, czy przez naszą rodzinę. Po zakończonej wojnie ludzie często niszczyli wojenne dokumenty, aby jak najszybciej zapomnieć o tym smutnym rozdziale w życiu wielu polskich rodzin. Znany mi jest także przypadek, że w rodzinie mojego krewnego jedna z jego krewnych sprzedawała dom swoich przodków w Czechach. Wiedziała o tym, że w rodzinie jest osoba zajmująca się historią rodziny, ale nie zwracając na ten fakt uwagi spaliła wszystkie rodzinne dokumenty, zdjęcia, listy. Jak sama mówiła ognisko paliło się trzy dni... Drugim podstawowym źródłem dla badań historii przodkówchłopów są wszystkie dokumenty znajdujące się w Archiwach Państwowych i Urzędach Stanu Cywilnego. Należy pamiętać, aby w miarę możliwości z USC prosić zawsze o kopię metryki, a nie jej odpis. Odpis nie będzie zawierał dodatkowych informacji, które mogą znajdować się w samym akcie. Osoby, które zawierały związki małżeńskie w czasie okupacji

49

M

M


musiały zebrać sporo dokumentów, aby udowodnić swoje pochodzenie. W czasie wojny rozdzieleni małżonkowie słali sobie także listy, czy zdjęcia, które robione były na specjalną okazję lub z nakazów okupanta. Warto zwrócić również uwagę na książeczki wojskowe, świadectwa szkolne, akty notarialne, dowody tożsamości lub paszporty. Podstawowymi instytucjami, w których znaleźć możemy trzy podstawowe metryki z okresu życia naszych przodków (metryki chrztu, ślubu i zgonu) są: Archiwa Państwowa, Urzędy Stanu Cywilnego, kancelarie parafialne, archiwa archidiecezjalne i diecezjalne. W zaborze austriackim przez całe dziewiętnaste stulecie metryki prowadzone były w języku łacińskim, były one zarazem księgami religijnymi jak i aktami cywilnymi. Z kolei w zaborze pruskim podobnie jak w austriackim, akta kościelne miały moc dokumentu państwowego. Dopiero od 1874 roku zostały spisywane odrębne metryki USC, pisane w języku niemieckim, a do 1919 dokumenty kościelne pisane były w języku łacińskim. Z kolei w Księstwie Warszawskim po wprowadzeniu Kodeksu Napoleona w 1808 roku zostały utworzone Urzędy Stanu. Dokumenty państwowe w latach 1808 - 1867 prowadzone były w języku polskim, jednak po upadku powstania styczniowego zaborca postanowił jeszcze bardziej rusyfikować społeczeństwo polskie i wprowadził nakaz zapisywania dokumentów w języku rosyjskim. Często można spotkać, że księga w połowie zapisana jest po polsku, a w połowie po rosyjsku. Księża mogli zapisywać akta także w języku polskim, ale podwójne księgi są niezwykłą

rzadkością. W latach 1868-1915 metryki rosyjskie posiadały podwójne datowanie, tj. według kalendarza gregoriańskiego i juliańskiego. Różnica między datami wynosiła 12 dni. Bardzo pomocne w wyjaśnianiu powiązań między poszczególnymi mieszkańcami wsi jest ustalenie pokrewieństwa lub powinowactwa świadków, chrzestnych wobec osób występujących w metryce. Często przy ślubach zdarza się, że jeden świadek pochodził z rodziny pana młodego, a drugi z rodziny panny młodej. Dzieciom chłopskim nadawano przeważnie jedno imię, rzadko dwa lub więcej. Jedynie wśród bogatszych chłopów, np. kolonistów niemieckich, dzieci dostawały dwa imiona. Nieco inaczej było na ziemiach dzisiejszych Czech, gdzie dwa imiona było normą, nie mówiąc o trzech, a czasami czterech. W następnych, już polskich pokoleniach, taka sytuacja była powtarzana, szczególnie wśród dziewczynek. Najwięcej informacji o naszych przodkach przynoszą nam metryki ślubów, w których znajdziemy imiona, nazwiska, zawody, miejsce zamieszkanie, wiek małżonków. Można w nich doszukać się również danych rodziców pana młodego i panny młodej. Jeśli zawierają drugi związek małżeński znajdziemy informacje o poprzednim partnerze. Związek małżeński zawierany był głównie w parafii panny młodej, ale nie zawsze było to przestrzegane, w szczególności kiedy parafia ta leżała setki kilometrów od obecnego miejsca zamieszkania małżonków. Metryki zgonu są dokumentami, które najtrudniej jest znaleźć.

Nie wiadomo kiedy zmarła osoba, więc do przeszukania zwykle jest od kilku do kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu lat. Zawsze należy zacząć szukać metryki zgony od daty narodzin ostatniego dziecka. Warto sprawdzić, czy w metrykach potomków osoba ta nie występuje jako świadek, chrzestny wtedy możemy ograniczyć nasz zakres lat, w którym mogła umrzeć szukana osoba. W przypadku kobiet, jeśli mąż zmarł wcześniej, należy sprawdzić czy nie zawarła ona po raz drugi małżeństwa - wtedy należy sprawdzać metryki zgonu pod kątem nazwiska nowego partnera. Spośród źródeł XIX-wiecznych w konstruowaniu genealogii chłopskiej warto sprawdzić spisy ludności stałej, rzadko akta notarialne. Dla okresu wcześniejszego są to głównie metryki kościelne - o ile się zachowały i były w ogóle prowadzone. Na pewno dużym ułatwieniem jest „ciągłość metrykalna”, czyli przynależność przodków do jednej parafii. Czasami księża nie pisali skąd pochodzi bliżej nieokreślony „przybysz”, czy „kolonista”. To hamuje nasze dalsze badania genealogiczne, bo nie wiemy w jakiej miejscowości mieszkał szukany przodek. Należy pamiętać, że badania genealogiczne dla prawdziwego genealoga nigdy się kończą. Ustalenie choćby samego wywodu przodków nierzadko zajmuje kilka lub kilkanaście lat nawet przy intensywnych poszukiwaniach. Tak więc nigdy na siłę nie uszlachetniajmy swoich antenatów, a dowiedźmy prawdy, chociażby miałaby być ona smutna. 50

M

M


kobiety Piłsudskiego

K

orzystając z życzliwości jednego z wydawnictw, spędziłam kilka ostatnich wieczorów z marszałkiem Piłsudskim. Byłam z nim na zesłaniu w Kiereńsku, brałam udział w tajnych spotkaniach PPS, a nawet w przewrocie majowym. Wszystko za sprawą książki S. Kopra Józef Piłsudski. Życie prywatne marszałka. Pozycję napisaną przystępnym językiem, bez wątpienia należy uznać za ciekawą. Poniżej za zgodą wydawnictwa pozwalam sobie opublikować fragmenty poświęcone życiu uczuciowemu pana marszałka. *** MARIA JUSZKIEWICZOWA Na samym początku działalności socjalistycznej Piłsudski poznał w Wilnie Marię Juszkiewiczową. Starsza od niego o dwa lata działaczka, uważana za wyjątkową piękność (…), miała za sobą burzliwe życie osobiste. W wieku szesnastu lat (podczas studiów w Petersburgu) wyszła za mąż za urzędnika Ministerstwa Komunikacji – Mariana Juszkiewicza. Para dochowała się córki, ale małżeństwo szybko się rozpadło. Maria zadbała o kościelne unieważnienie związku, dzięki czemu po powrocie do Wilna była osobą stanu wolnego. Pozostawiła córkę pod opieką rodziców i wyjechała do Warszawy, angażując się w pracę konspiracyjną. Aresztowana przez policję, wyszła z opresji obronną ręką. Odesłano ją do Wilna z zakazem opuszczania miasta. Urodziwa kobieta nie narzekała na brak wielbicieli – szczególną uwagę poświęcał jej Roman Dmowski. Chociaż przyszły lider endecji miał zakaz opuszczania miejsca pobytu (mieszkał wówczas w Mitawie), to jednak regularnie przyjeżdżał do Wilna, aby spotykać się z Marią. Piękna socjalistka chętnie go przyjmowała i nie wiadomo, jak potoczyłyby się dalsze losy romansu, gdyby w pobliżu nie pojawił się Józef Piłsudski. Jego rywalizacja z Dmowskim stała się publiczną tajemnicą – Maria pokazywała się na mieście raz z jednym, a raz z drugim. Początkowo faworyzowała jednak Dmowskiego, a Ziuk pozostawał na dalszym planie. Cała trójka miała za sobą wyroki skazujące, a Piłsudski jeszcze dodatkowo zesłanie. Tutaj nie było czasu na pruderię czy obowiązującą w mieszczańskim świecie moralność.

» Piękna Pani – Maria Piłsudska z Koplewskich, I voto Juszkiewiczowa - źródło

Każdego dnia można było zostać aresztowanym i zniknąć w carskich kazamatach (albo powędrować za Ural). Maria była osobą wolną, lubiła przyjemności życia, a za jej plecami szeptano, że nie uchodzi za „twierdzę nie do zdobycia”… Rywalizacja o jej względy trwała trzy lata, ale to Piłsudski okazał się ostatecznym zwycięzcą. Dmowski mógł wygrywać bitwy, ale Ziuk wygrał wojnę. Maria wybrała socjalistę (bliższego jej ideologicznie), ale czy w sprawach uczuciowych ideologia ma znaczenie? Zapewne po prostu bardziej jej odpowiadał ten zamknięty w sobie zesłaniec o doskonałej prezencji. Rywalizacja o względy „pięknej pani” na zawsze zadecydowała o stosunkach Piłsudskiego z Dmowskim. Przywódca endecji nigdy nie wybaczył Piłsudskiemu odebrania ukochanej, a Józef nie umiał się pogodzić z ro-

51

M

M


mansem Marii z Dmowskim. To rzadki przypadek w dziejach, aby rywalizacja polityczna nałożyła się na współzawodnictwo uczuciowe. Marszałek do śmierci uważał Dmowskiego za swojego osobistego przeciwnika (i vice versa), a wzajemną niechęć zapoczątkowała rywalizacja o względy pięknej Marii. Przez pierwsze lata związku Piłsudski uważał, że odnalazł w Marii idealną towarzyszkę życia. Urodziwa, inteligentna i kulturalna, a do tego jeszcze odważna działaczka konspiracyjna. Partnerzy zdecydowali się zalegalizować związek, co w ich środowisku nie było specjalnie popularne. Nie było to zresztą łatwym zadaniem. Maria należała do kościoła ewangelicko – augsburskiego (luterańskiego), w tym też obrządku unieważniła swoje małżeństwo. Jedyną możliwością legalizacji związku (na terenie Rosji nie istniały jeszcze śluby cywilne) była konwersja Ziuka na wyznanie narzeczonej. Piłsudski nie miał oporów – przez całe życie zachowywał wyjątkowo wstrzemięźliwy stosunek do spraw religii. Po latach nuncjusz papieski w Polsce, charakteryzując jego wiarę, zauważył, że Komendant przypominał mu przeciętnego Polaka: dystans wobec Boga i gorące uczucie do Matki Boskiej. Nie dodał tylko, że w przypadku Piłsudskiego chodziło o Matkę Boską Ostrobramską. Kiedy bowiem WieniawaDługoszowski namawiał go do wizyty w Częstochowie, Marszałek odparł, że nie może, bo Ostrobramska się obrazi!!! 24 maja 1899 roku Józef Piłsudski został luteraninem, a w miesiąc później poślubił ukochaną w zborze w Paproci Dolnej (w Łomżyńskiem). Małżeństwo niewiele jednak zmieniło w życiu tej pary. Piłsudskiemu chyba odpowiadało życie z fałszywymi dokumentami w jednej kieszeni, a rewolwerem w drugiej. Przed sobą widział odległy cel – niepodległość Polski, a tempo wydarzeń nie pozwalało na bieżące refleksje. Gorliwie przestrzegał zasad konspiracji, tak że nawet jego najbliższa rodzina uważała, że przebywa na zachodzie Europy. Utwierdzał ją zresztą w tym przekonaniu, wysyłając za pośrednictwem ZZSP listy zza granicy, czasami osobiście zresztą nadawał korespondencję, odwiedzając w celach partyjnych Londyn i Genewę. Wyjazdów jednak nigdy nie lubił, najlepiej czuł się w kraju, wśród przyjaciół i współpracowników partyjnych. Chyba jedyną osobą z rodziny, która wiedziała o stałym pobycie Ziuka na Litwie, był ojciec. Zachowała się bowiem informacja, że wyjeżdżając do Londynu, zabrał ze sobą próbki wędlin, którymi Józef Wincenty zamierzał podbić rynek brytyjski. Starszy pan do końca życia próbował osiągnąć sukces finansowy, ale również i ta inicjatywa zakończyła

się niepowodzeniem. Ojciec przyszłego Marszałka zmarł kilka lat później (w 1902 roku) w Petersburgu. TOWARZYSZKA OLA W gorących miesiącach rewolucji Piłsudskiego absorbowały nie tylko wydarzenia polityczne. Jego małżeństwo przechodziło kryzys, Piłsudski zajmował się Organizacją Bojową, Maria od dawna już nie uczestniczyła w pracy partyjnej. Nawet w codziennym życiu widać było powiększający się dystans pomiędzy partnerami: Była – wspominał Marię Leon Wasilewski – niewątpliwie osobą wybitną. Zdolna, szybko orientująca się, wymowna, oddana sprawie, potrafiła wywierać wpływ na otoczenie, zwłaszcza na warunki zewnętrzne, wielki zmysł towarzyski i wesołe usposobienie bardzo to jej ułatwiały. W Krakowie spędzała czas w ustawicznym wirze towarzyskim, z nadzwyczajną gościnnością przyjmowała znajomych odwiedzających Ziuka, wieczory do późna spędzała w kawiarniach i starała się nie odstępować męża nigdy, o ile było to tylko możliwe. Początkowo Ziuk towarzyszył jej do kawiarń, ale później zaczął się buntować. Kiedy ona chciała pozostać w »Secesji« czy u »Michalika« dłużej, nieraz poza północ, Ziuk w pewnym momencie wstawał i szedł sam do domu. Tymczasem w życiu lidera PPS pojawiła się nowa kobieta. W maju 1906 roku Józef poznał dwudziestoczteroletnią działaczkę partii, Aleksandrę Szczerbińską. Pochodziła z niezamożnej rodziny szlacheckiej – po przedwczesnej śmierci rodziców wychowywała ją babka. Starsza pani posiadała niewielki majątek w okolicach Suwałk i tam Aleksandra spędziła lata szkolne. Opiekunka dbała o patriotyczne wychowanie wnuczki, co w przyszłości przyniosło znakomite efekty. Po maturze dziewczyna przeniosła się do Warszawy, podejmując naukę w prywatnej Wyższej Szkole Handlowej. W stolicy zetknęła się z ruchem socjalistycznym i w 1904 roku wstąpiła do PPS. Niemal od samego początku związała się z Organizacją Bojową, brała udział w pamiętnych wydarzeniach na placu Grzybowskim. Niebawem z ramienia partii zajęła się organizacją przerzutu i magazynowania broni, co umożliwiło jej poznanie Piłsudskiego. Ich pierwsze spotkanie odbyło się w romantycznych (jak dla rewolucjonistów) okolicznościach. Piłsudski wizytował magazyny broni i poznał Aleksandrę wśród kilku karabinów, między koszami z browningami, mauzerami i amunicją. Po latach wspominała: Gdy wracam myślami do tego pierwszego spotkania, widzę, że wówczas, i długo jeszcze potem, patrzyłam na mojego przyszłego męża jak na przywódcę organizacji, a nie na człowieka, któremu może być dostępne tak ludzkie uczucie jak miłość. Ani mi wtedy nie przeszło przez głowę, żebym go mogła kiedyś pokochać i on mnie. Nasze spotkania nie 52

M

M


miały żadnych momentów osobistych, byliśmy dwojgiem ludzi pracujących dla tej samej sprawy, członkami jednej partii i nic poza tym. Czyżby młodą socjalistkę zawiodła kobieca intuicja, czy też po latach Aleksandra z rozmysłem fałszowała początki znajomości z Piłsudskim? W 1906 roku miała przecież dwadzieścia cztery lata i nie była niewinną pensjonarką, musiała orientować się w sytuacji. Tym bardziej że dostrzegała doskonałą prezencję swojego przełożonego: Stał przede mną mężczyzna średniego wzrostu, o szerokich barach, cienki w pasie. Miał dużo wdzięku i elegancji w ruchach, co zresztą zachował do końca życia. Tak lekko chodził, że zdawało się, iż nie idzie, lecz płynie, jak się później przekonałam, był doskonałym piechurem, cięższe nawet marsze znosił lepiej od ludzi silniejszych od siebie. Głowę miał małą, uszy kształtne, lekko szpiczaste, nadsłuchujące, oczy osadzone głęboko, myślące, lecz przenikliwe, szaroniebieskie. Ruchliwa twarz odbijała prawie każdą jego myśl. Ponownie spotkali się po kilkunastu tygodniach w Krakowie, podczas konferencji Organizacji Bojowej. Aleksandra została wybrana sekretarzem obrad i spędzała z Józefem wiele czasu. Kiedy obrady przeniesiono do Zakopanego, podróżowali w jednym przedziale. Panna Szczerbińska z uwagą obserwowała przełożonego: Przede wszystkim wydał mi się o wiele młodszy, niż początkowo przypuszczałam. (…) Gdy się śmiał, co zdarzało się często, słychać było śmiech człowieka młodego. Okazał się o wiele weselszym i bardziej interesującym towarzyszem podróży, niż przypuszczałam. Co dziwniejsze, nie było w nim ani śladu fanatyzmu. Rozmawiał nie jak większość towarzyszy na tematy związane wyłącznie z partią i polityką, ale o wszystkim, co mu przyszło na myśl.

wyjechała do Kijowa, aby wspólnie z Piłsudskim przygotować napad na jeden z miejscowych banków. Akcja ostatecznie nie doszła do skutku, ale pobyt nad Dnieprem na zawsze zadecydował o losach panny Szczerbińskiej: „Właśnie w tym czasie w Kijowie nasza znajomość z Piłsudskim zmieniła się w przyjaźń. Chodziliśmy często na wspólne spacery. «Wanda» [działaczka PPS – Józefa Rodziewiczówna – S.K.], z którą mieszkałam, była wtedy panią w średnim wieku. Patrzyła niechętnie na te spacery, gdyż zwykle spóźniałam się przez nie na kolację, a także i dlatego, że Piłsudskiego nie lubiła. Przyjaźń kobiety i mężczyzny ma wiele odcieni, a jednym z nich może być miłość. Wydarzyło się zatem to, co musiało się wydarzyć: Powiedział mi, że mnie kocha. Pamiętam, jak to wyznanie mnie zdziwiło. Do tej chwili uważałam go jedynie za idealnego towarzysza, a tu nagle zjawiło się coś nieoczekiwanego. Dopiero po latach przekonałam się, że przyjaźń jest najlepszym fundamentem miłości. Nie ustalimy zapewne nigdy, kiedy Józef i Aleksandra zostali kochankami, nie można mieć również całkowitego zaufania do pamiętników spisanych po latach przez pannę Szczerbińską. Z perspektywy czasu wybiórczo traktowała przeszłość, poddając wydarzenia autocenzurze. Ale relacja z Kijowa wygląda na prawdziwą. Piłsudski w życiu osobistym był romantykiem, którego nie interesowały kontakty seksualne niepoparte uczuciem. Przy okazji zachował się jednak jak rasowy mężczyzna, oczarowując niechętną mu współlokatorkę ukochanej: W czasie mojej nieobecności zjawił się u nas Piłsudski i moja znajoma przyjęła go herbatą. Gdy wróciłam, już go nie było, ale za to usłyszałam takie zdanie: – Jakiż to czarujący człowiek!

Przywódca Organizacji Bojowej zafascynował młodą działaczkę: Gdy mówił, twarz jego promieniała zachwytem. Jakiż kontrast, pomyślałam sobie, między tym człowiekiem a innymi Sybirakami, których znałam, rozpamiętującymi jedynie swoje cierpienia, ale nigdy piękno, które ich tam otaczało. Tego samego dnia usłyszałam przemówienie Piłsudskiego na konferencji. Widziałam wtedy jeszcze innego człowieka. Mowę przeplatał cytatami ze Słowackiego. Mówił pięknie, rzeczowo i z uczuciem. Zauroczenie było obustronne. Piłsudski coraz bardziej interesował się towarzyszką Olą, ale nie szukał pozamałżeńskiej przygody. Zresztą nigdy nie interesował się kobietami wyłącznie z powodów erotycznych. Nie potrzebował łatwych zdobyczy, interesowało go połączenie fascynacji fizycznej z więzią duchową, intelektualną. I w osobie młodej działaczki znalazł idealną partnerkę. W styczniu 1907 roku Aleksandra została aresztowana. Carskiej policji nie udało się znaleźć obciążających dowodów, wobec czego po kilkunastu tygodniach została zwolniona. Niebawem

– Kto znowu? – zapytałam. – No ten Piłsudski; któż by inny. Tyle zyskuje, gdy się go pozna bliżej. Mój Boże,co za umysł! A jaki uprzejmy, jaki delikatny! Jakże niesprawiedliwie ludzie go osądzają. Śmiałam się w duchu. Domyśliłam się, że on, widząc niechęć do siebie w domu, w którym mieszkam, postanowił ją usunąć. A dusza ludzka była dla niego harfą, której strun dotykał ręką pewną, wiedząc, jak zdobyć życzliwość i przyjaźń. Aleksandra Szczerbińska po latach wspominała, że nie mogła oficjalnie poślubić Piłsudskiego, albowiem rozwodu odmawiała jego żona. Czy była to jednak prawda? Zawsze przecież istniała droga zmiany wyznania. Piłsudski, aby ożenić się z Marią, został luteraninem, można przypuszczać, że mógł w podobny sposób unieważnić dotychczasowe małżeństwo i poślubić Aleksandrę. Ale przyszły Naczelnik tego nie chciał. Rozwiązanie problemu od-

53

M

M


kładał na później (jak to niejeden mężczyzna), nie chciał zamykać przed sobą żadnej drogi. Prowadząc działania bojowe, z reguły powracał do Galicji, do żony, skąd pisał czułe listy do Aleksandry. A przebywając u boku kochanki, czasami ciepło korespondował z żoną. Już w 1908 roku wspominał o „tragicznym trójkącie”, a kilka miesięcy później napisał do Aleksandry: Moim dążeniem od początku jest, by to czy inne postanowienie było ułożone wspólnie, jako wynik woli trzech zainteresowanych stron, wynik bardzo skomplikowanych często uczuć i myśli, lecz wynik jedynie możliwy w tych stosunkach. Wola pod tym względem moja i Twoja jest jasna i wyraźna, wola trzeciej osoby dotąd walczyła, czepiając się wszystkiego, by do wyniku jedynie jasnego i wyraźnego nie dojść […], jestem przekonany, że ta moja stała i uporczywa wola zrobiła swoje, i odczuwam, że znajduję się na dobrej drodze, że się dużo rzeczy zmieniło na lepsze dla osiągnięcia wspólnego porozumienia. Życia w trójkącie małżeńskim nie można nazwać komfortowym, ale Piłsudski nie potrafi ł podjąć ostatecznej decyzji. Najchętniej porzuciłby żonę, ale dla wygody psychicznej potrzebował jej osobistego pozwolenia i błogosławieństwa. Ale czy Piłsudski był jedynym mężczyzną, który tak postępował? Panna Aleksandra z całą powagą przyjmowała wynurzenia ko-

chanka. Kiedy czyta się po latach jego listy, trudno uwierzyć, że rozwiązanie problemów zależało wyłącznie od Józefa: Choć trochę lekkomyślności dorzuć do serioznych myśli, choć trochę weselej patrz na świat, tak bym chciał widzieć Cię śmiejącą się, szczerze wesołą, nie z taką mizerną twarzyczką, jaką niedawno widziałem, nie z tymi oczkami skłonnymi do płaczu. Inna sprawa, że Maria wówczas poważnie chorowała, co zapewne miało wpływ na decyzje Piłsudskiego. Na dodatek jesienią 1908 roku zmarła pasierbica Piłsudskiego – Wanda Juszkiewiczówna. Dziewczyna była zaręczona z Walerym Sławkiem, który po jej śmierci nie związał się już nigdy z żadną kobietą. Zresztą to Wanda poznała kiedyś Sławka z Piłsudskim, co zapoczątkowało najważniejszą przyjaźń w życiu obu mężczyzn. Komendant wyjątkowo przeżył śmierć Wandy, w przyszłości miał nadać jej imię pierworodnej córce. Rozpaczała również Maria, co opłaciła załamaniem nerwowym, a do tego doszły jeszcze inne schorzenia zakończone ciężką operacją. „Tragiczny trójkąt” miał trwać jeszcze wiele lat… Tekst jest fragmentem książki S. Kopra Józef Piłsudski. Życie prywatne marszałka, wydanej nakładem Wydawnictwa Bellona.

Źródło: blog historyczno – obyczajowy Agnieszki Lisak, http://www.lisak.net.pl/blog/?p=879

» Aleksandra i Józef Piłsudscy z córkami: Wandą i Jagodą - źródło

54

M

M


Michał Rybikowski Chcielibyśmy Państwu przedstawić nową serię artykułów, które pojawiać się będą w kolejnych numerach More Maiorum. Będą to notki biograficzne nieznanych bohaterów wojennych, które znajdują się w portalu Ogrody Wspomnień. Michał Rybikowski - kapitan dyplomowany, później pułkownik, oficer polskiego wywiadu -popularnej "dwójki". Organizator wywiadu polskiego w III Rzeszy podczas II Wojny Światowej. W pracy wywiadowczej aktywny zarówno na terenie Rzeszy jak i Litwy, Łotwy, Finlandii oraz Szwecji. W latach 1941-43, dzięki swoim kontaktom z oficerami japońskimi mógł czuć się w miarę swobodnie na terenie Szwecji. Otrzymał paszport mandżurski na fałszywe nazwisko Petera Iwanowa urodzonego w Chajlarze (dzięki pomocy konsula Sugihary). Rezydował w Sztokholmie, skąd zarządzał siatką wywiadowczą na Niemcy i Finlandię. Zebrane wiadomości z Berlina i innych miejsc gdzie działali jego agenci (oczywiście otrzymywał informacje także z okupowanej Polski, a nawet z terenu Czech), przekazywał do polskich władz wojskowych w Londynie. Udało mu się z narażeniem życia dostarczyć samolotem z Berlina do Sztokholmu dwa polskie sztandary (81 pułku piechoty, oraz wyszyty w Wilnie dla polskich lotników na zachodzie z napisem "Miłość żąda ofiary"). Na lotnisko Tempelhof przybył wraz z kurierem z Tokio, który nie miał świadomości jaki dodatkowy ładunek przewozi Peter Iwanow. Prawdopodobnie jeszcze w 1940 roku podczas pobytu w Rydze udaje mu się zorganizować transporty ludzi do Finlandii przez zatokę Botnicką. W tym celu wykorzystywano kutry rybackie, w których mieściło się od 20 do 30 osób. W ten sposób przetransportowani następnie udawali się do Francji i Anglii. Mimo propozycji objęcia stanowiska szefa Referatu Zachód (po majorze Janie Żychoniu) w 1944 roku nie decyduje się. Następnie służy już na froncie w II Korpusie gen. Andersa. Został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy - za rok 20-y i za pracę wywiadu II Wojny Światowej. Według relacji rodziny, po wojnie na audiencji przyjął go sam cesarz Japonii, wręczając mu miecz samurajski (wiele informacji, które zdobywał pułkownik podczas pracy wywiadowczej szczególnie o prześladowaniach ludności cywilnej, prawdopodobnie także o sytuacji gospodarczej Niemiec, oraz ruchach wojsk przydawały się także Japończykom, którzy dzięki tym wiadomościom mieli większe rozeznanie w sytuacji w Europie. Pułkownik dzięki Japończykom z kolei mógł w miarę swobodnie poruszać się nawet w Niemczech i prowadzić pracę wywiadowczą. Był nawet jeden przypadek (tu powołuję się ponownie na relacje rodziny) kiedy Pułkownik wyczuł, że jest śledzony schronił się prawdopodobnie na terenie placówki japońskiej w Berlinie. Wówczas pojawiło się tam gestapo, aby sprawdzić czy nie ukrywa się tam śledzony przez nich człowiek. Okazało się, że w oknach są kraty, a nie ma innego wyjścia, pułkownik schował się w szafie pancernej. Po odjeździe gestapo, kiedy szafa została otworzona pułkownik ponoć był już nieprzytomny z braku dostępu powietrza. Został wywieziony nocą samochodem. W latach 50-60-tych XX wieku działał w organizacjach polonijnych w Montrealu. Był założycielem Stowarzyszenia "Prometeuszy", którego celem było zjednoczenie narodów Europy Środkowej. Zmarł w Kanadzie, pochowany na cmentarzu weteranów National Field of Honour w Pointe Claire.

55

M

M


sens walki Polaków w bitwie o Rzym

K

ażda okrągła rocznica bitwy zmusza do refleksji nad przebiegiem, wyjątkowością, a co za tym idzie, sensem poniesionych ofiar. Trzeba jednak pamiętać, że wydarzenia historyczne to perspektywa decyzji wielkich przywódców tego świata - Stalina, Churchilla czy Roosevelta. My dzisiaj często zadajemy sobie wielkie pytania o sens wielkich bitew usiłując je oceniać, tymczasem zapominamy, że jest jeszcze druga perspektywa, mniej widoczna, ale jakże ważna - perspektywa przeciętnego żołnierza. Po II wojnie światowej prawdziwym bohaterem był kombatant spod Lenino, Studzianek, czy żołnierze biorący udział w walkach o Wał Pomorski. Po zmianie ustroju w 1989 r., nastąpiła rehabilitacja żołnierza polskiego walczącego u boku aliantów, a także wzrost zainteresowania powstaniem warszawskim. Pamiętam jedną z lekcji historii, na której nauczyciel opowiadał historię swojego dziadka żołnierza armii Andersa. Tego zupełnie prostego szeregowca Wrzesień 1939 roku zastał na Kresach; dostał się do niewoli i przeszedł przez więzienie we Lwowie oraz zniesławiony obóz w Starobielsku. Jego historia zmienia kształt w momencie, gdy pojawia się generał Sikorski, a żołnierze sami ciągną na saniach ciesząc się, że zostaną wyprowadzeni z ZSRR. Opowieść ta, z pewnością jedna z wielu podobnych, całkowicie jest wolna od wielkiej polityki - przegrana wojna w 1939, niewola, wyjście z ZSRR aby pokonać Niemców, aby się zemścić, aby odzyskać wolną ojczyznę. Polacy walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej, od Narwiku, przez pola Francji, niebo Anglii, Atlantyk, Lenino, aż po Normandię i Monte Cassino. Myślę, że 99 proc. żołnierzy biorących udział w tych walkach nie zastanawiało się czy ta

walka, czy ta wszechobecna śmierć ma sens, czy ta ofiara krwi przybliży ich ojczyznę do demokracji i wolności, zwłaszcza gdy do polskich granic zbliżała się Armia Radziecka. W czasie wojny Polacy mieli być następnym narodem zaraz po Żydach, który miał zostać masowo wymordowany przez hitlerowców. Codzienność okupacji to egzekucje, łapanki, wywózki na roboty, terror. Decyzja więc dotycząca powstania również była prosta. Dziś historycy i dziennikarze spierają się czy powstanie to militarna porażka, przecież co czwarty powstaniec, miał broń, czy to nieodpowiedzialna decyzja polityczna, czy konieczność? Młodzi ludzie, bohaterowie Kamieni na szaniec, którzy mieli tworzyć elitę powojenną, wychowani w duchu patriotyzmu zostali unicestwieni. Co więc zadecydowało? Czy była to manipulacja władz AK, myślę, że odpowiedź jest o wiele prostsza. Oni nie mogli inaczej, nie wyobrażali sobie, że będą bezczynnie patrzeć jak armia niemiecka opuszcza Warszawę, a sowieci przynoszą im tzw. wyzwolenie. Z Monte Cassino było podobnie, – bitwa dziesięciu armii – a zwycięstwo przypadło Polakom. Dla wielu wydawać się może, że była to walka poza granicami Polski, walczyliśmy w jednej potężnej armii wielonarodowościowej, więc jaki wpływ miała na wolność Polaków? Ryzyko podjęte przez dowódców 2. Korpusu było ogromne, bowiem to na nich spoczywała odpowiedzialność za ewentualne niepowodzenie bitwy. To oni podejmowali decyzje, wydawali rozkazy swoim żołnierzom. Przeciętny wojskowy nie orientował się w wielkiej polityce, nie miał pojęcia jaki wpływ na dalsze losy wojny będzie miał wynik bitwy o Rzym.

56

M

M


Generał Anders wiedział, że zdobycie Monte Cassino będzie zauważone na całym świecie jako triumf Polski. Tak też się stało. Zagraniczne gazety zajęcie klasztoru traktowały jako zwycięstwo Polaków, a nie aliantów. Uświadomiłem sobie, jak ważne będzie zdobycie Monte Cassino dla (…) Polski, ponieważ raz na zawsze stanowić będzie odpowiedź na wszystkie sowieckie kłamstwa, że Polacy nie chcieli walczyć z Niemcami – tak mówił gen. Anders. Polacy pokazali, że są najlepszymi żołnierzami - czy kierowała nimi chęć udowodnia ZSRR, że Polak potrafi się bić? – nie sądzę. Tego nikt nie musi udowadniać zwłaszcza żołnierz armii, która została zdradzona przez swoich sojuszników w 1939, która walczyła z dwoma mocarstwami, która walczyła na każdym możliwym froncie. Żołnierz polski nie musi nic udowadniać armii, która jeszcze niedawno była armią okupacyjną, armii, która niemal przegrała z Finlandią, a która bez wsparcia sojuszników otarła się o porażkę. Przeciętni żołnierze nie orientowali się w wielkiej polityce. Dlatego wielu z nich wróciło po wojnie do kraju, dziadek mojego nauczyciela również, bo chciał żyć w wolnej ojczyźnie ze swoją rodziną, nawet jeśli ojczyzna ta była pod wpływem radzieckim. Kiedy gen. Alexander powiadomił gen. Andersa o decyzjach, jakie zapadły podczas konferencji jałtańskiej Polscy żołnierze zorientowali się, że to początek radzieckiej niewoli. Ale nasuwa się pytanie, czy gdyby żołnierze 2. Korpusu zostali w pełni uświadomieni co do sytuacji politycznej Polski, powinni zrezygnować z walki u boku Brytyjczyków i Amerykanów, czy pozostać bierni? Nie! Dla większości z nich to było nie do pomyślenia, aby mieć możliwość walki z okupantem i tego nie zrobić. W tym wypadku uważam jednak, że walka Polaków biorących udział w tej bitwie i wielu innych na różnych frontach II wojny światowej powinna być oceniana sprawiedliwie.

» Emil Czech gra Hejnał Mariacki w zdobytym klasztorze - źródło

Smutne jest to, że współcześnie pieśni o polskich żołnierzach tworzy nie polski, a szwedzki zespół hardrockowy Sabaton. Polacy pod Monte Cassino „dali Niemcom wycisk” i pokazali jak dobrymi są wojownikami. Najlepszym uzasadnieniem sensu tej bitwy jest pieśń „Czerwone maki pod Monte Cassino”. Jej tekst został ułożony na kilka godzin przed zdobyciem klasztoru. Autorem był żołnierz z 2. Korpusu z 23. Kompanii Transportowej, Feliks Konarski. Prawda o Monte Cassino jest bardzo prosta, a nawet prozaiczna - żołnierz polski, szalony, zażarty, musiał ruszyć na wzgórze klasztorne, aby zabijać wroga, który chował się w nim jak szczur i musiał pomścić krzywdy przez niego wyrządzone. Poszedł bić się za honor, bo od śmierci silniejszy był gniew.

57

M

M


58

M

M


jak to było z tym… …szlachectwem w 20.leciu międzywojennym?

O

dnalezienie materiału do prowadzenia rozważań zajmuję chwilę. Teraz tylko pozostaje czytanie z długopisem w ręku, żeby zakreślić interesujące słowa i zdania ustawy z dnia 17 marca 1921 roku o tytule Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Konstytucja zaczyna się preambułą. Już w niej można znaleźć sformułowanie dotyczące równości wszystkich obywateli Rzeczypospolitej. Nie ma jednak ani słowa o pozbawieniu szlachectwa. Szukajmy dalej! Bingo rozdział 5 Powszechne obowiązki i prawa obywatelski i tu mamy artykuł nas interesujący. Artykuł 96: Wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Urzędy publiczne są w równej mierze dla wszystkich dostępne na warunkach, prawem przypisanych. / Rzeczypospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych z wyjątkiem naukowych, urzędowych i zawodowych. Obywatelowi Rzeczypospolitej nie wolno przyjmować bez zezwolenia Prezydenta Rzeczypospolitej tytułów ani orderów cudzoziemskich. Jak widać Rzeczypospolita w świetle tego zapisu jedynie nie uznaje przywilejów rodowych, stanowych, herbów czy tytułów rodowych. Nie uznaje to wcale nie znaczy pozbawia herbów, czy tytułów. Jak czytamy w Słowniku języka polskiego pod hasłem znieść: «unieważnić przepis, ustawę itp. lub zlikwidować jakiś urząd», pod hasłem uznawać: «dojść do wniosku, że coś jest słuszne, właściwe, konieczne» Wystarczy tylko teraz zaprzeczyć temu czasownikowi i jego znaczeniu, wychodzi nam: «nie dojść do wniosku, że coś jest słuszne, właściwe, konieczne»

Jak widać Rzeczypospolita nikogo szlachectwa nie pozbawiła, nie zdelegalizowała go, nie zlikwidowała. Dochodzi jedynie do wniosku, że tytuły rodowe, herby są niekonieczne, ponieważ wszyscy obywatele są równi, czego dowodzi już preambuła. Ustrojodawca zrównuje w ten sposób wszystkich swoich obywateli. Przejdźmy zatem do tzw. Konstytucji kwietniowej. W ustawie konstytucyjnej z dnia 23 kwietnia 1935 roku na pierwszy rzut oka rzeczywiście nie znajdziemy niczego na temat nas interesujący. Jednak czy ustawa zasadnicza to przemilczała? Oczywiście, że nie! Należy pamiętać o często marginalizowanej części, a mianowicie przepisach końcowych. To tam znajduję się artykuł 81: (1) Niniejsza ustawa konstytucyjna wchodzi w życie z dniem ogłoszenia. (2) Jednocześnie uchyla się ustawę z dnia 17 marca 1921 r. (Dz. U. R. P. Nr.21 78, poz. 442) z wyjątkiem art. 99, 109-118 oraz 120. (...) Nowa konstytucja znosi więc obowiązywanie artykułu 96. Co oznacza, że z dniem ogłoszenia tzw. Konstytucji kwietniowej Rzeczypospolita powinna uznawać przywileje rodowe, stanowe, jak również herby i tytuły rodowe. Przynajmniej tak wynika z prawa. Na zakończenie moich rozważań chciałem przytoczyć interesujący zapis z tzw. Konstytucji marcowej, w którym widać, moim zdaniem, jak ważne było odzyskanie niepodległości dla ówcześnie żyjących i jak wielka była ich miłość do odrodzonej Rzeczypospolitej. Art. 94. Obywatele mają obowiązek wychowania swoich dzieci na prawych obywateli Ojczyzny (...)

Autor: Gracjan Nykiel. Serdecznie dziękujemy za nadesłanie artykułu! 21

Nr. - jest zgodne z oryginalnym zapisem w tekście ustawy

59

M

M


opowieść o moich dziadkach

8

maja22 obchodzona jest rocznica zakończenia II wojny światowej. Chciałbym z tej okazji wspomnieć moich dziadków, Józefa „Krąg” Grzegorczyka i Anielę „Anię” Wilk.

Józef Grzegorczyk urodził się 25 sierpnia 1922 roku we wsi Kołaczkowice w Górach Świętokrzyskich jako najmłodszy syn Józefa Grzegorczyka i Katarzyny z Wierzbickich. W młodości uczył się zawodu krawca, ale nie dokończył nauki. W chwili wybuchu wojny miał 17 lat. W 1942 roku został powołany do tzw. junaków. Co to oznaczało? Otóż Niemcy zmuszali młodych Polaków (w wieku 16-20 lat) do pracy w Obozach Pracy Służby Budowlanej. Z jednej strony warunki tam panujące wyniszczały ludzi (choć nie tak drastycznie jak w obozach koncentracyjnych), z drugiej, powodowały odciągnięcie młodzieży od podziemia antyniemieckiego. toteż młodzi Polacy starali się możliwymi sposobami uniknąć wcielenia do nich. Uchylających się od pracy i zbiegłych z Obozów niemieckie władze okupacyjne osadzały w więzieniach oraz w karnych obozach pracy. Bardzo często w odwecie za ucieczkę Niemcy represjonowali rodziny zbiegłych lub całe społeczności, z których wywodzili się uciekinierzy. Taki los spotkał także Józefa… Po ucieczce przed pobytem w Obozie Pracy Służby Budowlanej został schwytany i osadzony 8 grudnia 1942 roku w więzieniu w Słupi koło Pacanowa, a w marcu umieszczony w karnym obozie w Jedlni-Podsiczkach w okolicach Radomia. Cytując Michała Wdowskiego: Obóz zajmował znaczną powierzchnię. Składał się z kilku drewnianych, rzecz jasna – nie ogrzewanych zimą i nie oświetlonych wewnątrz baraków. Ogrodzony drutami kolczastymi (pod napięciem elektrycznym) ciągnącymi się 10 metrów od szosy Radom – Kozienice. Na rogach znajdowały się budki wartownicze obsadzone przez żołnierzy i reflektory umieszczone na wysokich słupach. W obozie przez rok nie zapewniono nawet częściowej opieki medycznej. Młodzi ludzie głodowali. Ich racje żywnościowe nawet w części nie pokrywały zapotrzebowania młodego organizmu na kalorie. Zazwyczaj dostawali do jedzenia pół litra „berbeluchy” (woda zasypana mąką, czasami z jakimś warzywem), ok. 10 dkg chleba i kilka parowanych ziemniaków na cały dzień. Tortury fizyczne i psychiczne, niedożywienie, różnego rodzaju choroby, praca fizyczna ponad siły powodowały liczne zgony wśród junaków. Pracowali najczęściej przy wyrębie pobliskiego lasu, przy urządzaniu ogromnego poligonu i lotniska dla Wehrmachtu, budowie dróg, bunkrów i bocznic kolejowych na terenie wokół Siczek. W czasie wyczerpującej pracy przykuwano ich do taczek. Słaniających się z wycieńczenia bito i poganiano. Z pewnością na skutek morderczego wysiłku niejeden z więźniów padł i więcej się nie podniósł. W drodze do roboty i z powrotem prowadzeni byli pod silną eskortą, ze skutymi rękami, a nawet łańcuchami u nóg. Dziadek wspomniał dodatkowo wszechobecne wszy, kąpiele w lodowatej wodzie nawet zimą i sypianie nago bez przykrycia, przykrywali się tylko własnym ubraniem… Niewielu udawało się przeżyć pobyt w Jedlni. Józef przeżył. 8 grudnia 1943 roku opuścił obóz. Gdy tylko doszedł do siebie, rozpoczął działalność konspiracyjną. Wstąpił do Batalionów Chłopskich w Kołaczkowicach. Komendantem oddziału był Józef Malisak „Sęp”. W konspiracji przyjął pseudonim „Krąg”. Ogólnikowo i rzadko wspominał o swojej działalności w partyzantce. Jedynie z wniosków o odznaczenia wojenne wyłania się 22

Zgodnie z obowiązującym prawem polskim Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności obchodzone jest 9 maja. Ustawa ta została jednak podpisana przez władze komunistyczne i do tej pory nie została zmieniona. Oficjalną datą zakończenia II wojny światowej jest 8 maja, więc tę datę uznajemy za obowiązującą.

60

M

M


obraz jego działalności. Brał udział w rozbiciu więzienia w Pińczowie oraz uwolnieniu aresztowanych Polaków z więzienia w Busku-Zdroju. Nie był ranny. Działał też jako łącznik. Do jego zadań należało zabezpieczanie i obstawianie konspiracyjnych drukarni w powiecie stopnickim. W jego własnym domu w Kołaczkowicach mieściło się lokalne dowództwo Batalionów Chłopskich. W 1944 roku przebywał już po przejściu Armii Czerwonej w Sandomierzu gdzie zaczął pracę strażnika więziennego. Pewnego dnia otrzymał polecenie pilnowania kilku kobiet-więźniarek, które miały pomagać w kuchni władz sandomierskich. Tam poznał pewną kucharkę… Aniela Wilk urodziła się 24 sierpnia 1920 roku w Chałupkach Sieczkowskich w Górach Świętokrzyskich jako szósta spośród siedemnaściorga dzieci Jana Wilka i Wiktorii de domo Majka. W chwili wybuchu wojny miała 19 lat i pracowała jako pomoc domowa w Warszawie. Widziała zniszczenie stolicy w czasie kampanii wrześniowej. Opuściła miasto i wróciła do rodzinnego domu. Tutaj wstąpiła do Batalionów Chłopskich, gdzie pracowała jako łączniczka i sanitariuszka w lesie grzymalskim. Była członkinią „Zielonego Krzyża” (organizacja kobieca zajmująca się opatrywaniem rannych i gromadzeniem leków w warunkach partyzanckich) pod dowództwem Marka Zamożniewicza. Przysięgę 10 marca 1942 roku składała przed pułkownikiem Józefem Maślanką. Nosiła pseudonim „Ania”. Brała czynny udział w wykonywaniu rozkazów dowódców. Gromadziła leki i opatrunki dla grupy partyzanckiej Józefa Maślanki. Uczęszczała w szkoleniu sanitariuszek w lesie grzymalskim. Do Batalionów Chłopskich należała do 31 sierpnia 1944 roku. Potem rozpoczęła pracę w kuchni w Sandomierzu, gdzie poznała Józefa Grzegorczyka. Pobrali się w Tuczępach 22 września 1945 roku. Otrzymawszy przydział na gospodarstwo rolne zamieszkali w Płużnicy w powiecie wąbrzeskim (dziś KujawskoPomorskie), gdzie mieszkali do końca życia. Józef był radnym gminy, zaangażował się w stworzenie i działalność Ochotniczej Straży Pożarnej, był członkiem Stronnictwa Ludowego w Płużnicy, był skarbnikiem Kółka Rolniczego. Za swoje działania w czasie wojny Józef Grzegorczyk był wielokrotnie odznaczany: 1973 – Odznaka Grunwaldzka; 1975 – Medal Zwycięstwa i Wolności; 1984 – Krzyż Partyzancki; 1995 – Odznaka weterana walk o niepodległość; 1997 – Krzyż Batalionów Chłopskich; 2010 – Kombatancki Krzyż Pamiątkowy „Zwycięzcom” 20 listopada 2000 roku Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej - Aleksander Kwaśniewski, awansował Józefa i Anielę do rangi oficerów w stopniu podporuczników Wojska Polskiego. Mieli trójkę dzieci, czwórkę wnuków i piątkę prawnuków. Stworzyli najwspanialszy na świecie dom pełen miłości, tradycji i ciepła. Aniela zmarła 17 kwietnia 2009 roku, z kolei Józef 20 lutego 2011 roku. Mieli po 89 lat. Spoczywają na cmentarzu w Płużnicy. 61

M

M


wąbrzeski ”Nepek”

D

Działacz organizacji polskich, wicepatron Towarzystw Ludowych na okręg starogardzki, członek Rady Ludowej w Starogardzie, delegat na Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, uczestnik pierwszego zjazdu Młodokaszubów w Gdańsku, członek Towarzystwa Naukowego w Toruniu, aktywny polityk narodowej demokracji, kapłan w Starogardzie, Starej Kiszewie, Szczuce, Przysiersku, Świeciu, Osiu, Klonówce, a może przede wszystkim w Wąbrzeźnie, gdzie spędził ostatnie lata swojego życia. Tak w skrócie można streścić krótki, ale bardzo owocny żywot księdza Jana Nepomucena Zakrysia (1875- 1935). Urodził się on 20 maja w Bladowie niedaleko Tucholi w zamożnej wiejskiej rodzinie. Ojciec Jana - Piotr ur. 22 lutego 1837 zm. 21 lipca 1912. O matce wiadomo, że była to Katarzyna z Czerwińskich. Jan, w rodzinie zwany Nepkiem, podjął naukę na Uniwersytecie Jagiellońskim, następnie w Wyższym Seminarium Duchowym w Pelplinie. Jako alumn uczył w okolicznych szkołach czytać po polsku, a gdy to się wydało, poniósł karę odroczenia święceń kapłańskich. Otrzymał je 1 lipca 1900r., a pierwszą mszę świętą odprawił 2 lipca tego samego roku w Tucholi. Początek kapłańskiej drogi księdza Jana to parafia w Starogardzie, następnie zostaje wikariuszem w Starej Kiszewie. Po kilku latach zostaje proboszczem w parafii Szczuka niedaleko Górzna, a następnie w Świeciu, w którym przebywał najdłużej i gdzie po raz pierwszy zostawił znaczący ślad swojej posługi. 5 października 1907 roku Gazeta Grudziądzka tak pisała o uroczystości pierwszej komunii tamtejszych dzieci: Ubiegłej niedzieli byliśmy świadkami wzniosłej uroczystości: dziatki nasze przystępowały po raz pierwszy do Stołu Pańskiego. Rano zebrały się dziatki nasze przed plebanią, skąd przy śpiewie: Kto się w opiekę, poprowadzili je ks. ks. Wietrzykowski i Zakryś do kościoła. Pochodowi towarzyszyły dźwięki naszego starego, bo przeszło 500 lat liczącego dzwo-

nu, który odzywa się tylko przy ważnych uroczystościach. Skoro dziatki nasze weszły w świątyni naszej bramy, powitały je organy i śpiew tutejszych śpiewaków. W niezwykle ciepłych i serdecznych słowach przemawiał 2 razy ks. Zakryś do naszej dziatwy, poruszając wszystkich zebranych do łez. Przemówienie swoje wygłosił dla garsteczki dziatwy niemieckiej również o niemiecku. Po południu uraczono dziatwę naszą, jak zwykle, kawą i obrazkami na pamiątkę dnia. Uroczysty nastrój jego pozostanie zapewne na zawsze dziatwie naszej w pamięci. Ks. Zakrysiowi i Wietrzykowskiemu należy się za wszystkie trudy, podjęte około naszej dziatwy, szczere: Bóg zapłać Po Świeciu przejmuje opiekę nad parafią św. Katarzyny w Klonówce, gdzie rozwija swoją posługę pasterską i społeczną. Zakłada między innymi Bractwo św. Szkaplerza Karmelitańskiego, a w 1912 roku bierze udział w założycielskim zjeździe Młodokaszubów w Gdańsku- organizacji, która zakładała narodzenie się świadomości etnicznej Kaszubów oraz promowania wiedzy o ich społeczności i życiu. Gdy na horyzoncie pokazała się szansa na powrót Pomorza do granic Rzeczypospolitej, ks. Zakryś wziął udział w obradach Polskiego Sejmu Dzielnicowego, który obradował w Poznańskim kinie Apollo. Podczas rozmów Sejm wyraził wolę powstania zjednoczonego państwa polskiego z dostępem do morza. Przełomowy okres w życiu księdza Jana Zakrysia to rok 1924, gdy po śmierci zasłużonego proboszcza parafii p.w. św Apostołów Szymona i Judy Tadeusza, ks. Ksawerego Połomskiego zostaje skierowany do pełnienia roli duszpasterza w Wąbrzeźnie. Niedługo potem okaże się, że Wąbrzeźno było ostatnim przystankiem w ziemskim życiu księdza Jana Zakrysia, ostatnim - ale jakże udanym. Mieszkańcy Wąbrzeźna byli już obyci z nazwiskiem nowego proboszcza, gdyż w latach 1863- 1866 parafią opiekował się jego stryj i jednocześnie imiennik Jan Zakryś (1834-1866). „Nepek” przejmuje też rolę kustosza Sanktuarium Matki Bożej, od roku 1971 62

M

M


Brzemiennej. Przyczyni się on znacząco do ożywienia kultu Maryjnego na ziemi wąbrzeskiej. Probostwo księdza Jana w kościele „na górce”, bo tak często określana była świątynia przez mieszkańców miasta, nie obeszło się bez przykrych wydarzeń. Jednym z nich było zrabowanie w 1926 roku sukienki w którą był ubrany cudowny wizerunek Matki Bożej. Staraniami proboszcza Zakrysia szkody te zostały w bardzo szybkim czasie naprawione a winowajcy wykrzyczeni z ambony podczas jednej z mszy. Słowo Pomorskie z 16 grudnia 1926 tak pisało o tym wydarzeniu: Niedawno wstrząsnęła miastem wieść, że w kościele parafjalnym okradziono cudowny ołtarz Matki Bożej. Zdarto srebrną sukienkę, zabrano cenniejsze wota. Na miejscu dawnej sukienki zostało tylko drewno. Ale nie na długo! Obywatele tutejsi, którzy z czcią odnosili i odnoszą się do najukochańszej naszej Pani, złożyli cenniejsze przedmioty, ażeby sprawić nową sukienkę Matce Bożej. Sukienka została artystycznie wykonana w zakładzie złotniczym p. Gerkiego. Kierownictwo artystyczne spoczywało w rękach p. prof. Z. Ziółkowskiego - Nadeszła wreszcie niedziela, na którą zapowiedziano odsłonięcie cudownego obrazu. Była niedziela 12 grudnia. O 3-ej zapełnił świątynię tłum wiernych. Kościół nie mógł pomieścić wszystkich, tak że wielu pozostało na cmentarzu. Ołtarz Matki Boskiej przystrojony w kwiaty i wieńce, odsłonięty obraz rzęsiście oświetlony. Ks. prob. Zakryś z ambony wygłosił uroczyste kazanie, wskazując na ułomność człowieka, który nawet gotów jest posunąć się do takiej zbrodni, jaka jest świętokradztwo. Nadmienił także ks. proboszcz o ofiarności parafjan, którzy nie poskąpili nawet obrączek ślubnych, aby przyczynić się do zakupienia nowej sukienki. Po kazaniu odbyło się poświęcenie obrazu oraz nieszpory z wystawieniem Najśw. Sakramentu. Ks. Zakryś działalność swoją zaznaczył na wielu płaszczyznach życia duchowego, kulturowego, społecznego i politycznego w Wąbrzeźnie. Odprawiał okolicznościowe msze święte podczas różnych uroczystości odbywających się w mieście. Ksiądz był zwolennikiem rozwijania fizycznej i moralnej kondycji polskiej młodzieży. Wspomnieć można podniosłe obchody jubileuszowego zlotu Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", które prężnie działało na terenie Wąbrzeźna. Był patronem wielu narodowych i chrześcijańskich stowarzyszeń. W Wąbrzeźnie

przyszło mu obchodzić też osobiście swój srebrny jubileusz posługi kapłańskiej w 1925 roku, piękną akademię przygotowały mu z tej okazji dzieci z ochronki prowadzonej przez Siostry Służebniczki Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W prasie bardzo szeroko opisywane były uroczystości 10 rocznicy Cudu nad Wisłą, z okazji której w Wąbrzeźnie zorganizowane były huczne uroczystości poprzedzone mszą św. We czwartek jako w przeddzień uroczystego obchodu "Cudu nad Wisłą" odprawiona została przez wiel. ks. proboszcza Zakrysia msza św.za dusze poległych w obronie Ojczyzny. W nabożeństwie tem wzięły udział delegacje ze sztandarami oraz dość liczny zastęp wiernych. W piątek o godzinie 10 zebrały się towarzystwa ze sztandarami na pł. »Luksusu«, skąd wyruszono przy dźwiękach dwu orkiestr miejscowego Stow. Młodzieży oraz zespołu »Biały Orzeł« z Książek na uroczyste nabożeństwo, do kościoła. Uroczystą msze św. odprawił w asyście księży dr. Pałki, Mówińskiego i kleryka Rackiego ks. proboszcz Zakryś. W czasie mszy św. odprawionej przed wystawionym Najśw. Sakramentem pienia kościelne nadzwyczaj udatnie wykonał chór kościelny pod wezw. św. Grzegorza pod batutą organisty p. Ernsta. Podniosłe kazanie wygłosił również wiel. ks. proboszcz Zakryś, wskazując na liczne przykłady objawienia się pomocy Bożej w walce o rzeczy wielkie. Odśpiewaniem »Te Deum« oraz "Boże coś Polskę" zakończono uroczyste nabożeństwo. Po mszy św. ustawiły się delegacje ze sztandarami przy tablicy pamiątkowej poległych w walkach o wolność. Tu "Lutnia" odśpiewała »Requiem aeternam« poczem przemówił ks. proboszcz, wspominając, że ci, których nazwiska wyryte są na tablicy, złożyli Ojczyźnie ofiarę największą. Odmówieniem modlitwy za dusze poległych i zawieszeniem wieńca przez prezesa Sokoła p. Bojarskiego oddano hołd należny tym bohaterom, z których znoju i trudu Polska powstała by rosnąć i żyć. Następnym punktem programu była uroczysta akademja w sali »Dworu Wąbrzeskiego«. Obszerną salę wypełniły tłumy do ostatniego miejsca. Akademję otworzył przewodniczący Komitetu obchodowego ks. prob. Zakryś, poczem "Lutnia" odśpiewała efektownie »Gaude Mater« oraz "Boga Rodzica". Nastąpiła deklamacja p. Al. Michałowskiego, który dobrze wygłosił »Anioł Pański« Tetmajera, poczem rozpo-

63

M

M


czął p. Czarnota - Bojarski referat o wojnie polsko - bolszewickiej i »Cudzie nad Wisłą« Wzniesieniem okrzyku na cześć Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej zakończył mówca swe treściwe i przekonywujące przemówienie, któro zebrani długo oklaskiwali. Po odegraniu hymnu narodowego odśpiewał chór Tow. Cecylja »Przecudna Niebios Pani« oraz »Dzwon Zygmunta«, poczem wspólnem odśpiewaniem »Boże coś Polskę« zakończono akademję. Lata 1930 - 1932 to działalność księdza Zakrysia jako redaktora odpowiedzialnego za wydawanie cyklicznej broszurki "Wiadomości Kościelne" dla parafii wąbrzeskiej. Znajdowały się tam szeroko pojęte informacje "kościelne" oraz nawiązania do sytuacji w mieście. Ksiądz Zakryś upodobał sobie młodzież, z którą bardzo często jako katecheta przebywał w szkole. Pozwoliło mu to poznać lepiej młodych ludzi. Dla zaangażowania ich w sprawy Kościoła utworzył Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej i Żeńskiej. Powrót księdza z jednej z „kolęd” w 1935 roku przyniósł miastu ogromną stratę. 20 stycznia 1935 roku w niedzielę prawdopodobnie ugodzony rykoszetem kuli zmarł ksiądz Jan Nepomucen Zakryś. Pogrzeb nieodżałowanego księdza wskrzesiciela kultu Matki Bożej Brzemiennej był wielką manifestacją przywiązania mieszkańców Wąbrzeźna do swojego proboszcza. Wystawienie zwłok odbyło się w środę 23 stycznia o godz. 17, pogrzeb natomiast zaplanowano na czwartek 24 stycznia na godzinę 10 rano. W środę zebrały się delegacje wszystkich okolicznych organizacji oraz przedstawiciele lokalnych władz. Trumna z ś.p. księdzem Zakrysiem

została uroczyście wyniesiona z pobliskiej plebani do kościoła gdzie odmówiono różaniec. Świątynia tego dnia staraniem mieszkańców ubrana była wyjątkowo pięknie w zielone girlandy i wstęgi kiru, nad trumną wisiał ogromny wieniec złożony z białych kwiatów. W dzień pogrzebu już od rana spływały do miasta liczne delegacje z pobliskich ws i wraz z n aj waż ni ej s z ymi urzędnikami magistratu i Radą Miejską, na czele których stał starosta Kalkstein, wicestarosta Cwinarowicz i burmistrz Schwarz. Byli nawet przedstawiciele gminy ewangelickiej z pastorem Weyrichem i siostrą ze szpitala Joannitów co zebrani mieszkańcy przyjęli wielkim zadowoleniem. Liczba księży przybyłych na uroczystość pogrzebową sięgnęła 60. Odprawienie mszy żałobnej zostało powierzone kuzynowi zmarłego- ks. Piotrowi Zakrysiowi, natomiast kazanie wygłosił proboszcz Dekowski z Płużnicy. Oprawą nabożeństwa zajął się chór św. Grzegorza i chór św. Cecylii. Kondukt żałobny wyruszył z kościoła do pobliskiego cmentarza aby trumnę złożyć w grobowcu w którym spoczywał już wuj zmarłego Jan Zakryś. Na koniec mowę dziękczynną za uczestnictwo w ostatniej drodze księdza proboszcza wygłosił ks. Piotr Zakryś. Uroczystości pogrzebowe odbiły się szerokim echem w prasie, obszerna relacja znalazła się w Kurierze Bydgoskim z 30 stycznia 1935 roku. Podczas Wszystkich Świętych w 2013 roku obecny proboszcz ks. dr Jan Kalinowski przeprowadził kwestę, z której dochód przeznaczono na odrestaurowanie grobowca śp. Jana Zakrysia. Za wszelką pomoc w pozyskaniu informacji dziękuję Pani Katarzynie Nalazek - stryjecznej wnuczce księdza Jana Zakrysia.

Autor: Dawid Wiecki. Serdecznie dziękujemy za nadesłanie artykułu! 64

M

M


» Grobowiec, w którym pochowany jest ks. Zakryś - prywatne arch. Dawida Wieckiego

65

M

M


szlachectwo rozpisane na 100 artykułów Na forach genealogicznych można zauważyć, obserwując licznie zadawane pytania, że wiele z nich obraca się wokół posiadania szlachectwa. Bywa, że zaczyna się gdzieś dyskusja nt. czy szlachcic, w 1836 r., który nie posiadał ziemi był w końcu szlachcicem, czy też nie? (patrz art. 91). Albo – czy korzystanie z herbarza i powoływanie się na zapisy tam zawarte, jest przy udowodnianiu szlachectwa, genealogicznie i historycznie naganne, czy też nie? (art. 79). Inny przykład - czy oficer od kapitana wzwyż, miał szlachectwo, czy też nie? (art. 17.2.d). Jeszcze inne pytanie - czy zasłużony urzędnik w 1836 r. miał prawo do szlachectwa, jeśli tak to kiedy i w jakich okolicznościach? (art. 4 i kilka innych). Żeby znać odpowiedzi na takie pytania, trzeba dużo i starannie czytać i nie opierać się tylko na sławetnym powiedzeniu lwowiaka, słynnego trenera kadry piłkarskiej śp. pamięci Kazimierza Górskiego , który gdy komuś odpowiadał na postawione pytanie, mówił tak – mi sie wydaji, że … Z moich obserwacji wynika, że prowadząc swoje badania genealogiczne, wiele osób dociera , z racji posiadania tzw. niezbitych dokumentów rodowych (zwykle metryk), najwyżej do końca XVIII w. lub początków XIX w. Sięgając zaś głębiej wstecz, są to już tylko przypuszczenia i najczęściej domysły, niczym niepoparte, żadną wiarygodną dokumentacją czy też jakimś tzw. twardym dowodem. Dla szlachty sporym zaskoczeniem była konieczność wylegitymowania się (aż do 1856 r.). Często odzyskanie spalonych, skradzionych bądź zniszczonych dokumentów rodzinnych było już niemożliwe. Powoływano więc czasem świadków na szlachectwo danej rodziny, najczęściej sąsiadów (vide Piekosiński – Herbarz Szlachty Witebskiej). Jeszcze gorzej miała się sprawa herbów. Rozrzucenie po różnych odległych od siebie miejscach członków danego rodu, powodowało, że rodzeni bracia mieli czasami różne herby. Warto też spojrzeć szerzej na ówczesną rzeczywistość herbową naszych przodków, którzy jak się okazuje, sami mieli prawo do przyjęcia dowolnego herbu (wg własnego projektu), byleby tylko różnił się od podobnego, z innego rodu, choćby drobnym szczegółem np. kolorem tła, lecz przy tym zachowywał zasady heraldyczne (art. 82, 83). Niestety okazuje się, że taka była rzeczywistość, w której nasi antenaci, czy chcieli, czy też nie, musieli się jakoś znaleźć, mówiąc ściślej - żyć, by przeżyć i nie zostać skarconym za boskie prawo do życia. W przeciwnym wypadku okrutne prawo zaborcy, czekało z nahajką na opornych lub z mundurem czasami bez kamaszy (patrz np. w 1812 r. w armii Kutuzowa – Lew Tołstoj Wojna i Pokój) – dla mniej opornych, by przyozdobić jakoś w miarę schludnie (jak widać na starych zdjęciach) te niezbędne i liczne w carskiej armii „mięso armatnie” … Wybaczyć należy także, niektórym naszym przodkom, że „idąc w kadety” jako 15-letnie dzieci i zostając po wielu latach służby w końcu „gienierałem”, było do końca lojalne wobec własnej armii i własnych towarzyszy broni. Czego dzisiaj wielu ludzi nie mających nigdy nic wspólnego z wojskiem nie może zrozumieć, wietrząc jedynie taką, czy inną, tanią sensację. W życiu tak już jest, że każdy musi odpowiadać za własne czyny, innych zaś, a szczególnie przodków, należy oceniać bardzo ostrożnie i delikatnie, biorąc pod uwagę względy historyczne, środowiskowe, materialne, itp. Tu chciałoby się za Fredrą powiedzieć (Zemsta) … Znaj proporcją, mocium panie!. Warto wtedy pobudzić wyobraźnię. Znane są przypadki, że ci carscy generałowie i oficerowie niższego stopnia, już jako starzy ludzie, wyalienowani z własnego środowiska rodzinnego, nie mający własnych potomków, stawiali świątynię (być może za swoje wojenne czyny i grzechy) i umierali. Pozostał jedynie na cmentarzu ogrodzony skrawek ziemi, ich ostatecznego imperium. Wiele rodów dzieliło się często na gałęzie polskie i ruskie, z kolei dla niektórych oficerów kilkunastoletnia lub dłuższa służba czyniła z armii namiastkę własnej rodziny. Każdy żołnierz musiał wspierać drugiego i nie mieli wyboru – dla nich ważny był tylko rozkaz, mądry lub głupi. Za każdym rozkazem czaiła się śmierć. Osobiście znam historię, że jeden z takich oficerów mając określony urlop, szedł pieszo i jechał podwodami połowę z nie66

M

M


go, do swojej ukochanej, by ją jedynie ucałować i potem tyle samo czasu wracał do swojej jednostki. W innym przypadku znana mi jest historia wysokiego oficera Wojska Polskiego, który najpierw był sędzią i deputatem, następnie uczestniczył w powstaniu listopadowym (tu w Prawie szlacheckim nazywanym rokoszem - czyli buntem szlachty), zesłany na Sybir, po powrocie wstąpił do zakonu Jezuitów. A jeśli ktoś ma obiekcje to: musimy pamiętać, że przodków się nie wybiera, ich się po prostu ma, to oni nas stworzyli na swoich następców … (J.A.Sz.) Jeden ze współczesnych nam historyków, na swojej stronie internetowej widzi w cesarstwie (Kodeks Napoleona) i carstwie (opisywane tu prawo) jakieś oznaki idącej, nowej cywilizacji prawnej dla Polski. Ja jednak czytając Prawo szlacheckie w Królestwie Polskim z 1836 r. – z rozdziału 19 i wszystkie inne z pozostałych 70 rozdziałów, widziałem tylko odrobinę drobnej, lecz złudnej nadziei, do obrony przed całkowitym upodleniem zniewolonego narodu, który słusznie się buntował, widząc zawartą hipokryzję w tym prawie. Dlatego też, przepisując treść tego prawa, pozwoliłem sobie świadomie, dla jego uczytelnienia, lekkie słowne unacześnienie, jednak wszelką „władzę zaborczą” pisałem z małej litery, tak jak na to moim zdaniem całkowicie sobie zasłużyła. Czasem jednak mimo wszystko, może nasuwać się pytanie – czy instytucja, jaką była Heroldia z całą swoją otoczką (deputacje etc.), porządkowała sprawy szlacheckie, czy też nie? – pozostawiam to państwu do własnej indywidualnej oceny, życząc przyjemnej lektury, niezbędnej jak sądzę dla każdego, kto zajmuje się genealogią i historią rodzinną. Mnie osobiście najbardziej odpowiadałby dzisiaj (art. 40) – szlachta wolną jest od wszelkich podatków. Pozdrawiam serdecznie. Prawo o szlachectwie w Królestwie Polskim 1836 roku Rozdział I – o nabywaniu praw szlacheckiego stanu, tudzież o jego przechodzeniu i dowodach Art. I Szlachectwo jest dziedziczne albo osobiste. Oddział I O nabywaniu szlachectwa dziedzicznego Art. II Szlachectwo dziedziczne nabywa się: 1. Służbę wojskowa i cywilną. 2. Wskutek otrzymania orderu rosyjskiego, cesarsko-królewskiego, przez osoby w służbie zostające. 3. Przez szczególną łaskę monarchy. O nabywaniu szlachectwa przez służbę Art. III Przez służbę wojskową nabywa szlachectwa dziedzicznego każdy mieszkaniec Królestwa Polskiego, który obecnie służy, lub na przyszłość służyć będzie jako oficer w wojsku cesarskim. Art. IV Przez służbę cywilna nabywają szlachectwa dziedzicznego wszyscy, którzy obecnie sprawują lub nadal sprawować będą, na skutek nominacji, urząd VI (przyp. red. Urzędy podzielone były na klasy) lub wyższej klasy wg specjalnego rozpisania obywateli carstwa polskiego Art. V

67

M

M


Urzędnicy powołani na posady przez Rząd Tymczasowy Królestwa Polskiego od dnia 4(10) września 1831 r. uważają się za posiadających nominacje, jeżeli nie byli następnie oddaleni ze służby, lub od niej uwolnieni. Art. VI Po uzyskaniu carskiego orderu: Wskutek otrzymania rosyjskiego cesarsko-królewskiego orderu, nabywają szlachectwa dziedzicznego: 1. Duchowni grecko-rosyjscy, grecko-uniccy i wyznań ewangelickich. Duchowieństwo rzymsko-katolickie, wskutek otrzymania rosyjskiego orderu , używa osobiście wszelkich praw i przywilejów tego szlachectwa. 2. Wszystkie osoby zostające w służbie wojskowej lub cywilnej. Art. VII Mieszkańcy Królestwa Polskiego ozdobieni orderem Świętego Włodzimierza, Orła Białego i Świętej Anny od dnia 21(5) kwietnia/maja 1815 r. cesarsko-królewskim orderem Św. Stanisława I klasy od tegoż dnia i roku, orderem Św. Stanisława dalszych klas od 17(29) listopada 1831 r., maja prawo prosić, o nadanie im szlachectwa dziedzicznego. Podania ich zaniesione będą do namiestnika Królestwa a po ogłoszeniu niniejszego prawa zgłosić należy: 1. Wydane na szlachectwo akty i dyplomy. 2. Patenty na stopnie oficerskie i stany służby cywilnej, należycie poświadczone. 3. Nominacje na urzędy cywilne i stany służby cywilnej, należycie poświadczone. 4. Reskrypty najwyższe, tudzież patenty kapituły rosyjskich cesarsko-królewskich orderów, na otrzymane ordery; a w braku tych dowodów, poświadczenia kapituły. 5. Postanowienia najwyższe, nadające szlachectwo, bądź dziedziczne, bądź osobiste. Art. VIII Szlachta dziedziczna rosyjska i Wielkiego Księstwa Finlandzkiego używa i w Królestwie przywilejów tamtej szlachty dziedzicznej. Oddział II O nabywaniu szlachectwa osobistego Art. IX Szlachectwo osobiste nabywa się: 1. Przez otrzymanie oficerskiego stopnia przy uwolnieniu od służby wojskowej. 2. Przez służbę nieszlachcica w urzędowaniu cywilnym, poczynając od X klasy podług ogólnej klasyfikacji urzędników cywilnych Królestwa Polskiego. 3. Wskutek otrzymania orderu rosyjskiego przez osobę nie pozostającą w służbie ani też będącą szlacheckiego stanu. 4. Przez szczególną łaskę monarchy. Art. X Szlachta osobista rosyjska, używa także i w Królestwie Polskim praw jej służących. Oddział III Art. XI Szlachectwo dziedziczne przechodzi i udziela się: 1. Przez urodzenie 2. Przez małżeństwo Szlachectwo osobiste udziela się tylko przez małżeństwo Przez urodzenie Art. XII Przez urodzenie szlachectwo dziedziczne przechodzi na wszystkie dzieci prawe (przyp. red. z prawego łoża) i potomstwo ich obojga płci – ogólnej klasyfikacji urzędników cywilnych Królestwa. 68

M

M


Art. XIII Szlachectwo dziedziczne nabyte przez służbę wojskową i cywilną jako też wskutek otrzymania orderu rosyjskiego cesarstwa-królewskiego przechodzi od tego, który je pierwszy nabył, na wszystkie dzieci i ich potomstwo, nie wyłączając nawet dzieci poprzednio urodzonych. Szlachectwo nadane przez szczególną łaskę monarchy, przechodzi tylko na potomstwo urodzone pod dniu nadania jego uszlachconemu, jeżeli przy nadaniu nie zostało rozciągnięte do dzieci przed uszlachceniem zrodzonych. Przez małżeństwo Art. XIV Każdy szlachcic udziela swej żonie szlachectwo, bez względu na jej pochodzenie lub poprzednie małżeństwo. Art. XV Córka szlachcica dziedzicznego, wstępując w związek małżeński z nieszlachcicem, zachowuje swój stan, lecz go nie udziela, ani mężowi, ani dzieciom. To samo rozumie się o wdowie szlachcica, wstępującej w związek małżeński z nieszlachcicem, jakiegokolwiek by ona była pochodzenia. Oddział IV O dowodach szlachectwa nabytego przed ogłoszeniem niniejszego prawa Art. XVI Dowodami nabytego szlachectwa: 1. Dokumenty i dyplomy. 2. Patenty na stopnie oficerskie. 3. Akty nadania szlachectwa. 4. Dyplomy wyższej kapituły nadania carskich orderów. 5. Akty rodowodów szlacheckich. Art. XVII Dowodami szlachectwa nabytego przed ogłoszeniem niniejszego prawa są: 1. Dyplomy panujących lub Konstytucje Sejmów, szlachectwo albo herb nadające. 2. Dokumenty stwierdzające: a) że osoba, która dowodzi szlachectwa, albo jej przodkowie posiadali tytuł księcia, hrabiego lub barona, b) że osoba, która dowodzi szlachectwa, jej ojciec, dziad lub pradziad, byli przed rokiem 1795 dygnitarzami koronnymi, członkami Senatu albo Izby Poselskiej, że sprawowali poselstwo przy zagranicznych dworach, c) że osoba, która dowodzi szlachectwa, jej ojciec, dziad lub pradziad, byli ozdobieniu orderem Orła Białego, lub Św. Stanisława przed rokiem 1795, albo też orderem Św. Stanisława I klasy od dnia 9(14) września 1829 r., d) że osoby dowodzące szlachectwa, otrzymały stopień oficera polskiego, poczynając od kapitana i że w roku 1815 lub później weszły w skład byłych wojski Królestwa Polskiego, a następnie nie miały udziału w ostatnim rokoszu. Art. XVIII Dyplomy panujących i Konstytucje sejmów mogą być przedstawione: a) w oryginale lub kopiach, wyjętych z aktów, znajdujących się w dawnych metrykach koronnej i litewskiej. Kopie powyższe powinny być stwierdzone i poświadczone: co do aktów wyjętych z dawnej metryki litewskiej w I Wydziale trzeciego departamentu rządzącego senatu. W ostatnim przypadku, świadectwo okazanym będzie w sekretariacie stanu Królestwa Polskiego. b) W kopiach lub wypisach z aktów umieszczonych w zbiorze praw, zwanym Volumina Legum, tudzież w Dzienniku Praw Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego 69

M

M


Art. XIX Tytuły honorowe, księcia, hrabiego lub barona, będą przyjęte za dowód szlachectwa wtedy, jeżeli prawa do posiadania ich rozpoznane zostały w swoim czasie przez były Senat Królestwa Polskiego a następnie osoby, którym te prawa służą, zamieszczone były w roku 1824 na liście najwyżej zatwierdzonej, lub jeżeli tytuły powyższe nadane są postanowieniami cesarzy rosyjskich, królów polskich. Art. XX Dowodem posiadania dygnitarstwa albo sprawowania urzędu jest akt nominacji a w przypadku nieposiadania go inne dokumenty, z których bezpośrednio wypływa, że osoba w rzeczy samej posiadała dygnitarstwo albo sprawowała taki urząd. Art. XXI Otrzymanie orderu Orła Białego, lub orderu Św. Stanisława udowodnione będzie okazaniem oryginalnego patentu na ten order albo świadectwem z dawnych metryk: koronnej lub litewskiej, z aktów sekretariatu stanu Królestwa Polskiego lub z kapituły rosyjskich cesarsko-królewskich orderów. Art. XXII Posiadanie zupełnym stanem własności całych wsi udowodnione będzie wyciągami z aktów metryk dawnych: koronnej i litewskiej lub z archiwów województw obecnie na Królestwo Polskie się składających, wyciągi z dawnych metryk powinny być poświadczone w sposobie art. 18 oznaczonym; wyjęte zaś z archiwów wojewódzkich powinny być poświadczone w komisji rządowej sprawiedliwości. Art. XXIII Dowodem nadania polskich oficerskich stopni będą patenty na te stopnie. Przynależność zaś od roku 1815 do składu byłych wojsk polskich i nie branie udziału w ostatnim rokoszu, udowodnione będzie świadectwem zarządzającego pozostałymi wydziałami, po byłej komisji rządowej wojny. Art. XXIV Zapisane w księgach obywatelskich szlachty po województwach, samo przez się nie stanowi dowodu szlacheckiego stanu, jeżeli nie będzie stwierdzone aktami opisanymi. Art. XXV 70

M

M


Osoby, które same albo których przodkowie, nie byli zapisani w księgach obywatelskich szlachty po województwach, powinny oprócz udowodnienie szlachectwa dokumentami w powyższych artykułach opisanymi, usprawiedliwić zarazem, że się nie znajdowały w żadnym z przypadków, wg obowiązujących w różnych epokach praw dawnych: polskich, pruskich i austriackich, utratę szlachectwa za sobą pociągających. Art. XXVI Okoliczność, że kto nosi nazwisko podobne i używa tego samego herbu co i inna osoba szlacheckiego stanu, nie stanowi jeszcze dowodu szlachectwa, jeżeli zarazem pochodzenie od niej w prostej linii udowodnione nie będzie sposobami, prawem cywilnym wskazanymi. Art. XXVII Szlachectwo mieszkańców cesarstwa udowadnia się w Królestwie Polskim świadectwami naczelników Guberni i Prowincji, stwierdzającymi, że osoby, których się te świadectwo dotyczą uznane są za szlachtę przez Heroldię; szlachectwo zaś mieszkańców Wielkiego Księstwa Finlandzkiego udowadnia się świadectwami tamtego generała gubernatora. Rzeczywistość powyższych świadectw, powinna być stwierdzona przez sekretariat stanu Królestwa. Rozdział II - o prawach i przywilejach szlacheckiego stanu Oddział I O prawach i przywilejach szlacheckiego stanu pod względem zgromadzeń szlacheckich Art. XXVIII Prawa i przywileje szlachty pod względem zgromadzeń szlacheckich oznaczone będą oddzielną ustawą. Art. XXIX Osobom stanu szlacheckiego, zastrzega się na wieczne czasy wolny wstęp do publicznej rządowej służby, bez żadnego przymusu, wyjąwszy gdyby tego zachodziła szczególna potrzeba przez najwyższą władzę oznaczona. Art. XXX Szlachcicowi znajdującemu się w służbie publicznej, dozwolone jest pozostać w niej , lub żądać zwolnienia wg przepisów w tej mierze obowiązujących. Art. XXXI Szlachta w służbie wojskowej zostająca, używa szczególnych przywilejów opisanych w zbiorze praw wojskowych. Art. XXXII Dzieci Szlachcica dziedzicznego używają wszelkich praw i przywilejów swego stanu, chociażby same nigdy nie służyły. Art. XXXIII Synowie osobistej szlachty, zajmującej posady VII i VIII klasy, wg ogólnej klasyfikacji urzędów cywilnych, wchodząc z zaciągu w służbę wojskową, będą przyjmowani na prawach rosyjskiej szlachty, lecz powinni służyć nie mniej jak dziesięć lat Art. XXXIV Synowie osobistej szlachty zajmującej posady IX i X klasy wg ogólnej klasyfikacji, wchodząc z zaciągu w służbę wojskową, używają praw wstępujących w tę służbę z ochoty. Art. XXXV Szlachta ma prawo nosić mundur tego województwa, w którym jest zapisana. O prawach pod względem sądownictwa i praw kryminalnych Art. XXXVI Wyrok sądowy, na mocy którego szlachcic za przestępstwo skazanym jest na utratę szlachectwa, nie może być wykonany bez potwierdzenia cesarza i króla. Art. XXXVII Szlachcic nie ulega żadnej cielesnej karze i w ciągu postępowania kryminalnego nie może być okuty w kajdany. 71

M

M


Art. XXXVIII Wojskowi niższych stopni szlacheckiego stanu zachowują prawo tegoż stanu i w przypadku, gdyby z powodu przestępstw zostawali pod sądem. W karaniu porządkowym postępować z nimi należy wg przepisów postanowionych o karaniu oficerów. O prawach pod względem majątku Art. XXXIX Szlachcie zachowuje się prawo zakładania nowych miasteczek, z dopełnieniem oddzielnych w tej mierze przepisów. O prawach pod względem podatków i powinności publicznych Art. XL Szlachta wolną jest od wszelkich osobistych podatków. Art. XLI Po wsiach, dom własny szlachcica jest wolny od kwaterunku. Art. XLII Wszystkie prawa i przywileje w rozdziale niniejszym wymienione, służą w zupełności każdej osobie, która nabyła szlachectwo z mocy niniejszego prawa. Osobista szlachta używa ich osobiście, a dziedziczna z całym potomstwem. Art. XLIII Wszakże szlachta Królestwa Polskiego, której prawa tego stanu służą jedynie wskutek pochodzenia od wstępnych, posiadających szlachectwo przed ogłoszeniem niniejszej ustawy i która udowodni te prawa sposobem niżej opisanym pozostaje pod względem obowiązków do służby w tym samym położeniu, w jakim się dotąd znajdowała i wskutek tego nie przestaje podlegać zaciągowi wojskowemu, wg praw w Królestwie Polskim ogólnie obowiązujących. Art. XLIV Wszelako wchodząc w służby, szlachta używa następujących praw i przywilejów: Pod względem służby wojskowej 1. Długość służby wojskowej z zaciągu, ustanawia się dla niej dziesięcioletni okres czasu w miejsce piętnastoletniego, który jest w ogólności przepisany, 2. W ciągu, służby, nawet w niższych stopniach wojskowych, wolna jest od cielesnej kary również jak szlachta rosyjska, 3. Przedstawioną będzie do awansu na stopnie oficerskie wakujące, także zarówno ze szlachtą rosyjską, 4. W razie awansu na stopień oficerski, nabywa z potomstwem wszelkich praw, które są przywiązane do szlachectwa nabytego z mocy ustawy mniejszej, lecz obowiązana jest odsłużyć dziesięć lat. Pod względem służby cywilnej 1. Podejmując służbę cywilną na etatową posadę, wolną jest od zaciągu wojskowego; wszelako powinna wysłużyć w tej służbie dziesięcioletni okres czasu. Kto nie dosłuży tej liczby lat, podlega służbie wojskowej na czas pozostały. 2. Zostając w służbie cywilnej, otrzymuje nominacje na posady w miarę usposobienia i posuwaną będzie na wyższe stopnie, wg przepisów oddzielnym postanowieniem wskazać się mających. 3. Dostąpiwszy ta koleją urzędu VIII klasy, używa z potomstwem wszelkich praw, które są przywiązane do szlachectwa nabytego z mocy ustawy mniejszej. Wszak obok tego, obowiązaną jest wysłużyć przepisany dziesięcioletni przeciąg czasu. Art. XLV Ta szlachta nie zostając nawet w służbie, za otrzymaniem orderu rosyjskiego, uzyskuje z potomstwem prawa i przywileje przyznane szlachectwu, nabytemu z mocy ustawy niniejszej. Art. XLVI 72

M

M


Szlachta zagraniczna, nie używa w Królestwie żadnych przywilejów, wolną jest tylko od kary cielesnej w razie popełnionego przestępstwa. Rozdział III O utracie i odzyskaniu praw szlacheckiego stanu Art. XVII Szlachcic nie może inaczej utracić szlachectwa, jak wskutek wyroku sądowego za przestępstwo. Art. XLVIII Przestępstwa pociągające za sobą utratę szlachectwa, są te, na które kodeksem karnym postanowiona jest kara śmierci lub kary z utratą czci połączone. Karami takimi są: 1. Więzienie warowne i ciężkie, 2. Zamknięcie w domu kary i poprawy. Art. XLIX Wyrok stanowiący utratę szlachectwa powinien być przedstawiony pod najwyższe zatwierdzenie. Art. L Szlachectwo raz utracone, również tylko może być odzyskane z mocy najwyższego postanowienia. Rozdział IV O sprawdzaniu dowodów szlachectwa, zapisywaniu szlachty w księgi w województwach ustanowione i o aktach stanu szlacheckiego Oddział I O sprawdzaniu dowodów szlachectwa Art. LI Sprawdzaniu dowodów szlachectwa pod głównym nadzorem namiestnika Królestwa włożony jest: 1. Na ustawiającą się oddzielnie przy radzie stanu Królestwa – Heroldią. 2. Na radzie stanu Królestwa. O heroldii Art. LII Heroldia składa się z jednego wydziału stałego i w miarę ilości spraw do rozpatrzenia z kilku dodatkowych wydziałów stałych i tymczasowych wg zarządzenia namiestnika Królestwa. Art. LIII Każdy wydział Heroldii składa się z przewodniczącego i trzech członków, wyznaczonych przez namiestnika królestwa. Przewodniczącego wybiera się spośród członków rady stanu. Art. LIV Dla przygotowania spraw do rozpatrzenia w Heroldii, ustanawia się oddzielną kancelarię. W pierwszym wydziale zarządza nią dyrektor a w tymczasowych referendarze rady stanu. Dyrektor kancelarii w pierwszym wydziale i referendarze w tymczasowych wydziałach Heroldii, są członkami i zarazem referentami tych wydziałów. Ilość innych urzędników kancelarii, wyznaczona zostanie etatami ustanowionymi przez naczelnika Królestwa. Rada stanu nie omieszka wydać kancelarii należytych przepisów i zarazem wskaże zakres ich działań i odpowiedzialności. Art. LV Celem udowodnienia szlachectwa nabytego przed ogłoszeniem niniejszej ustawy, każdy przebywający w Królestwie lub Rosji obowiązany jest wprost lub za pośrednictwem komisji wojewódzkiej złożyć dowody swych praw w Heroldii w ciągu roku od dnia rozpoczęcia przez nią czynności pod groźbą utraty tych praw. Dla małoletnich czas złożenia dokumentów zacznie upływać od dnia uzyskania pełnoletniości. Dla osób przebywających za granicą z dozwolenie rządu określa się czas dwuletni. 73

M

M


Art. LVI Heroldia ograniczy się do rozpoznawania dowodów szlachectwa. Nie należy do niej wchodzić w celu rozpoznania tytułów honorowych. W tym względzie zostanie wydane oddzielne postanowienie. Art. LVII Orzeczenie Heroldii, które nie poświadczy szlachectwa, jako należycie udowodnione, powinno być podane do wiadomości zainteresowanej strony i uznać je należy jako ostateczne. Powtórne w tej mierze prośby nie mogą być przyjętymi, chyba że zostaną wniesione do sprawy nowe dowody ale w ciągu sześciu miesięcy od czasu orzeczenia decyzji Heroldii. Art. LVIII O wszystkich tych osobach, których prawo do szlachectwa nie zostało uznane Heroldia natychmiast powiadamia komisję rządową spraw wewnętrznych. Komisja ta przedsięweźmie środki, ażeby w księgach ludności po gminach utrzymywanych te osoby także nie były wpisane jako szlachta. Wszelako nie zabrania się stronom prawa do sześciomiesięcznego odwołania (art. 57) i podania nowych dowodów szlachectwa. Jeśli jednak nowe dowody szlachectwa nie będą uznane, sprawa pozostanie bez skutków w dotychczasowych zapisach. Art. LIX Opinie Heroldii, uznające dowody szlachectwa zostaną podane do zatwierdzenia rady stanu przez wydział, w którym sprawa była rozpatrywana. Art. LX Po ostatecznym zatwierdzeniu opinii przez radę stanu i powiadomieniu o tym Heroldii. Pierwszy wydział Heroldii wyda świadectwa z podpisem przewodniczącego i dyrektora kancelarii. Tylko takie świadectwa przyjmowane będą przez władze rządowe. Heroldia także zawiadomi deputacje szlacheckie województw, w których w księgi szlacheckie podający pragnie być zapisanym. Art. LXI Heroldia ma prawo w razie wątpliwości żądać od przełożonych nad archiwami dawnymi, tak koronnymi jak i wojewódzkimi oryginału dokumentów składanych w kopii przez osoby dowodzące szlachectwa. Jeżeli zachodziłaby trudność w przesłaniu tych oryginałów, Heroldia może w tym celu wysłać po nie swojego urzędnika w celu osobistego sprawdzenia kopii z oryginałem. W przypadku stwierdzenia nierzetelności Heroldia donosi niezwłocznie o tym wyższej władzy w celu podjęcia odpowiednich kroków prawnych. Art. LXII Wszelkie prośby podawane do Heroldii i wszelkie przedstawienia komisji wojewódzkich o rozpoznanie dowodów szlachectwa, wnoszone będą do wydziały pierwszego. Sprawa rozpatrywana będzie w tym wydziale i częściowo przez przewodniczącego zostanie rozdzielona między inne wydziały. Wszystko to nadzorowane będzie przez namiestnika Królestwa. W wydziałach rozpatrywane będą wg kolejności wpływu sprawy. Poza kolejnością rozpatrywane będą dowody szlachectwa osób przeznaczonych do służby wojskowej z zaciągu powołanych, albo tych osób, które pragną swoich synów umieścić w korpusie kadetów. Art. LXIII Każdy wydział rozpatrywał będzie sprawy w obecności przynajmniej trzech członków (plus przewodniczący). Ostateczne decyzje podejmowane będą większością głosów. W razie różnicy zdań i równości głosów, głos przewodniczącego przeważać będzie. W razie choroby lub nieobecności przewodniczącego zostanie wyznaczony przez namiestnika Królestwa inny członek rady stanu. Art. LXIV Każdy wydział Heroldii będzie rozpatrywał sprawy przynajmniej trzy razy w tygodniu. Art. LXV W miarę zmniejszania się ilości spraw do rozpatrzenie, będą rozwiązywane tymczasowe wydziały Heroldii. Wydział pierwszy pozostanie, jako stała władza do rozpatrywania wszelkich interesów szlacheckich oraz do: 1. Wydawania świadectw na zatwierdzone dowody szlachectwa (art. 60). 2. Sporządzania dyplomów na szlachectwo. 74

M

M


3. Utrzymywania księgi szlachty całego Królestwa. 4. Ułożenia herbarza. 5. Kontrolowania składanych jej okresowo przez deputacje szlacheckie wykazów osób, wniesionych w księgi szlachty. O czynnościach rady stanu w przedmiocie szlachectwa Art. LXVI Rada stanu na ogólnym zgromadzeniu ostatecznie rozstrzyga sprawy do udowodnienia szlachectwa po rozpatrzeniu poprzednim Heroldii (stosownie do art. 59). Art. 67 Sprawy szlacheckie przygotowywane będą przez kancelarię rady stanu i następnie przedstawione przez sekretarza rady stanu. Art. 68 Orzeczenie ostateczne rady stanu ogłaszane będą przez sekretarza stanu Heroldii, celem dalszego wykonania. Oddział II O zapisywaniu szlachty w ustanowione księgi szlacheckie Art. LXIX Przy każdej komisji wojewódzkiej, ustanawia się Deputację szlachecką, której obowiązkiem jest wpisywać znajdująca się w województwie szlachtę w księgi w tym celu utrzymywane. Art. LXX Deputacje szlacheckie wpisywać będą w księgi szlachty: 1. Osoby, które nabyły prawa szlacheckiego stanu w wyniku ogłoszenia niniejszej ustawy, na zasadzie okazanych przez nie aktów, dyplomów i świadectw z mocy art. 16, stanowiących dowód takiego stanu. 2. Osoby, które nabyły prawa szlacheckiego stanu przed ogłoszeniem niniejszego prawa na zasadzie świadectw Heroldii, stwierdzających, że złożone przez nią dowody rada stanu uznała ostatecznie za ważne. Art. LXXI Osoby pragnące być wpisanymi w księgę szlachty dziedzicznej, jako pochodzące od wstępnych, których prawa już przyznane zostały przez radę stanu, obowiązane są pochodzenie swe w prostej linii od nich udowodnić wg zasad prawa cywilnego. Art. LXXII Deputacje szlacheckie składają się: 1. Z prezesów komisji wojewódzkich, którzy są zarazem prezesami deputacji. 2. Z prezesów i prokuratorów sądów kryminalnych, w tych miastach w których takie sądy się znajdują. 3. Z prezesów i prokuratorów trybunałów cywilnych. 4. Ze wszystkich członków komisji wojewódzkich. 5. Z osób stanu szlacheckiego w liczbie równej ilości obwodów województwa, po jednym każdego obwodu, powołanych przez namiestnika Królestwa. Art. LXXIII Deputacje szlacheckie będą miały posiedzenia w miarę potrzeb i w czasie przez prezesa wyznaczonym. Komplet deputacji składa się z pięciu przynajmniej członków. Sprawy rozstrzyga się większością głosów. Art. LXXIV W razie przeszkody prawnej, utrudniającej prezesowi komisji wojewódzkiej przewodniczyć obradom, miejsce jego zastąpi, na posiedzeniu deputacji, członek starszy klasą, a między równymi co do klasy, członek starszy z nominacji. Art. LXXV Członkowie z obwodów wyznaczeni będą na trzy lata; zasiadają kolejno po dwóch, przez sześć miesięcy. Art. LXXVI 75

M

M


Sekretarze generalni komisji wojewódzkich lub ich zastępcy, pełnić będą obowiązki dyrektorów kancelarii deputacji szlacheckich i sporządzają protokół z ich posiedzeń. Art. LXXVII Deputacje szlacheckie, zostają co do swych czynności pod zwierzchnictwem Heroldii i w razie potrzeby zasięgają jej opinii. Obowiązane są do zdawania Heroldii półrocznych raportów ze swych czynności oraz wykazów osób zapisanych w księgę szlachty. Art. 78 Zażalenia na deputacje szlacheckie zanoszone będą do Heroldii, która posiada uprawnienia do zmian w jej decyzjach. Oddział III O aktach szlacheckiego stanu Art. LXXIX Akta poświadczające pochodzenie szlacheckie niezbędne do udowodnienia szlachectwa (w Dzienniku Praw tzw. ściągające– inaczej udowadniające szlachectwo) to: 1. Dyplom szlachectwa. 2. Księgi szlacheckie. 3. Księgi genealogiczne. 4. Herbarz. O dyplomach na szlachectwo Art. LXXX Dyplomy na szlachectwo wydawane będą szlachcie dziedzicznej, która nabyła szlachectwo po ogłoszeniu niniejszego prawa i na jej żądanie. Art. LXXXI Podania o dyplomy zanoszone będą: 1. Przez osoby stanu szlacheckiego w służbie cywilnej do tej komisji rządowej lub władzy naczelnej od której one zależą. 2. Przez osoby nie będące w służbie cywilnej do komisji rządowej spraw wewnętrznych , duchownych o oświecenia publicznego. Art. LXXXII Do podań o dyplom powinny być dołączone dowody tj. nominacje, patenty i zaprojektowany herb, którego podający chce używać. 76

M

M


Art. LXXXIII Żądany herb nie może być z tych, które są w posiadaniu innych rodów; w razie podobieństwa powinny się oznakami widocznymi od nich odróżniać. Art. LXXXIV Komisja rządowa podaną prośbę o wydanie dyplomu prześle Heroldii. Art. LXXXV Heroldia sprawdzi złożone jej dowody i po sprostowaniu, jeżeli zajdzie do niego potrzeba, rysunku herbu, sporządzi dyplom wg wzoru przez namiestnika Królestwa ustanowionego. Przy tym należy przestrzegać, aby w rysunku herbu zachowane były prawidła heraldyki. Art. LXXXVI Sporządzone tym sposobem dyplomy, będą przesłane ministrowi sekretarzowi stanu w celu przedłożenia ich do podpisu cesarza i króla. Art. LXXXVII Gdy dyplomy będą podpisane minister sekretarz stanu, po kontr asygnacji i opieczętowaniu pieczęcią Królestwa Polskiego zwróci je sekretarzowi stanu przy radzie stanu w celu przesłania tej komisji rządowej za pośrednictwem której podana była prośba. O księgach szlachty Art. LXXXVIII Księgi szlachty utrzymywane są: 1. W Heroldii szlachty całego Królestwa. 2. W deputacjach wojewódzkich szlachty każdego województwa. Art. LXXXIX Heroldia układa księgi szlachty całego Królestwa na podstawie doniesień i raportów czynionych jej przez deputacje szlacheckie o nominacjach na urzędy i wykazów szlacheckich. Art. XC Deputacje szlacheckie układać będą Księgę Szlachty Wojewódzkiej, na żądanie stron zainteresowanych i za złożeniem dowodów zawartych w art. 16 Art. XCI Szlachta posiadająca nieruchomość, powinna być zapisana w tym województwie, w którym ta nieruchomość jest położona; szlachta nie posiadająca żadnych nieruchomości, powinna być zapisana w województwie w którym się rodziła lub w którym jest zamieszkałą. Art. XCII Księgi szlachty utrzymywane tak przez Heroldię jak też przez deputacje szlacheckie są trojakie. W nich zawierają się w alfabetycznym porządku imiona, nazwiska i urzędy: 1. Szlachty dziedzicznej, która nabyła szlachectwo po ogłoszeniu niniejszego prawa. 2. Szlachty, która już nabyła ten stan przed ogłoszeniem niniejszego prawa. 3. Szlachty osobistej. O księgach genealogicznych Art. XCIII Księgi genealogiczne, utrzymywane będą w każdym województwie przez deputacje szlacheckie. Księgi te wyszczególniać będą nie tylko imię i nazwisko każdego szlachcica ale także imiona i nazwisko jego żony i dzieci, a także majątek nieruchomy, który do nich należy. Art. XCIV Osobista szlachta nie będzie zapisywana w księgi genealogiczne. 77

M

M


Art. XCV Kiedy dowody na szlachectwo ostatecznie będą rozpoznane i potwierdzone a nazwisko szlachcica zapisane w księgę szlachty, członkowie jego rodu mogą być na ich żądanie wniesionymi w księgę genealogiczną, przy powołaniu się na ostateczne tych dowodów zatwierdzenie. Art. XCVI O herbarzu Herbarz utrzymywany będzie przez Heroldię, bez różnicy województw. Zawierać będzie rysunki i opisanie herbu każdego rodu szlacheckiego z wyjaśnieniem jego pochodzenia. Art. XCVII Heroldia użyje do ułożenia herbarza aktów i oryginalnych dokumentów, które będzie miała pod ręką; a w razie potrzeby korzystać może ze znanych w Królestwie dzieł heraldycznych. Art. XCVIII Opisanie herbów i pochodzenia każdego rodu szlacheckiego będzie opisane skrótowo. Każda część herbarza oprawiona będzie w aksamit i po uprzednim poświadczeniu każdej strony przez dyrektora głównego przewodzącego komisji rządowej sprawiedliwości zostanie zaniesiona do podpisu przez cesarza i króla. Części tak zatwierdzone ogłoszone będą drukiem a herby sztychowane. Rozporządzenia przechodnie Art. XCIX Z dniem ogłoszenia niniejszego prawa, ustają wszelkie prawa i rozporządzenia jemu przeciwne, a mianowicie uchylone zostaje rozporządzenie królewskie a dnia 5(17) czerwca 1817 r. o nadaniu szlachectwa i tytułach honorowych. Art. C Osoby, które na mocy zatwierdzonej przez namiestnika Królestwa asymilacji urzędów cywilnych, ze stopniami wojskowymi , zgodnie z postanowieniem rady administracyjnej z dnia 19(1) kwietnia/ maja 1832 r. o zaciągu, wstąpiły w służbę wojskową, na prawach szlachty, zachowują też prawa, chociażby wg ustawy niniejszej, obowiązane były służyć jako wstępujące z ochoty lub rekruci. (L.S.) Minister Sekretarz Stanu w zastępstwie: Pomocnik Ministra (podpisano) Ig. Turkułł Za zgodność z oryginałem: Sekretarz stanu (podpisano) J. Tymowski Za zgodność z wypisem: Dyrektor Główny Prezydujący w Komisji Rządowej Sprawiedliwości – w zastępstwie członek Rady Stanu A. Wyczechowski Za Sekretarza Generalnego – Szef Biura B. Bruck Dzień ogłoszenia 16(25) sierpnia 1836 roku. (czasy Mikołaja I-ego Cesarza Wszech Rossyi, Króla Polskiego etc.) Źródło: Zbiór dekretów, ukazów, uchwał, ustaw i postanowień rządu w Dzienniku Praw od 1807 do 1856 włącznie Warszawa 1857 r. Денникъ законовъ - Dziennik praw nr 66 t. XIX – oryginalny tekst znajduje się w portalu Podlaskiej Biblioteki Cyfrowej.

Autor: Jerzy A. Szczerbiński. Serdecznie dziękujemy za nadesłanie artykułu! 78

M

M


warsztaty z niemieckiego

79

M

M


TRANSKRYPCJA C Gollub am 20 Januar 1919

Nr 5

Vor dem unterzeichneten Standesbeamten erschien heute, der Persönlichkeit nach -------------------------------------------bekannt der Arbeiter Johann Kankowski---------------wohnhaft in Gollub-------------------und zeigte an, daß ---------der Altsitzer Franz Kankowski, ---------77 Jahre alt, katholischer ------------Religion wohnhaft in --- Gollub ------------geboren zu Leschno, Kreis Thorn, verheiratet gewesen mit Anna, geborene Riszewski, verstorben,--------zuletzt wohnhaft gewesen in Lissewo Mühle ------------der Eltern Namen, Stand, letzter Wohnort nicht bekannt,----------zu Gollub, in Gegenwart der Anzeigenden am zwanzigsten Januar des Jahres tausend neunhundert neunzehn,----------------vormittags um sechs-----Uhr verstorben sei------------Vorgelesen, genehmigt und unterschrieben Johan Kankowski

TŁUMACZENIE C Nr 5 Golub (Dobrzyń) dnia 20 stycznia 1919 Przed niżej podpisanym urzędnikiem stanu cywilnego stawił się dzisiaj, tożsamości ------------- znanej robotnik Jan Kankowski--------------zamieszkały w Golubiu---------------i zgłosił, że ------------- dożywotnik Franciszek Kankowski 77 lat, katolickiego wyznania zamieszkały w Golubiu-----urodzony w Lesznie , powiat toruński , żonaty z Anną z domu Riszewską , zmarłą, -----------ostatnio zamieszkałą w Lisewo Młyn -------rodziców z imion , stanu, ostatniego miejsca zamieszkania nieznanych,------------w Golubiu, w obecności zgłaszającego dnia dwudziestego stycznia roku tysiąc dziewięćset dziewiętnastego, --------------------przed południem o szóstej godzinie Zmarł -----------------------przeczytano, potwierdzono i podpisano Jan Kankowski Tłumaczenie i transkrypcja: Beata Bistram M

M

80


z pierwszych stron gazet

Goniec Wielkopolski, 20 V 1925

Ku pamięci ochotników polskich bohatersko poległych pod Arras. Arras, 18.5. W Latargette odbyła się uroczystość poświęcona pamięci ochotników polskich, którzy w maju 1915r. padli w czasie ofensywy pod Artois. Na mszy świętej, odprawionej przez mons. Helenowskiego, byli obecni: ambasador dr. Alfred Chłapowski, jako przedstawiciel armji, puł. Sztabu gen. Kleeberg, który złożył wieniec w imieniu armji, konsulowie polscy we Francji, delegaci stowarzyszeń i kilka tysięcy robotników polskich, prefekt Pas de Calais, Peytrall, biskup Arras Juljen oraz liczne delegacje francuskie, rumuńskie i czechosłowackie. Wygłoszono szereg przemówień, poczem złożono wieniec u stóp pomnika wzniesionego na cześć poległych przez byłych kombatantów polskich. Uroczystość zakończył bankiet w ścisłem kole.

Echo, 30 V 1935

Kierat oskalpował dziecko. Nieostrożny ojciec. TARNÓW. 30.5 — We wsi Książe Kopacze p. Brzesko wydarzył się straszny wypadek, którego ofiarą padła mała dziewczynka. Małżonkowie Pawlikowie udali się wczesnym rankiem do pracy, pozostawiając w domu śpiące dzieci. W pewnej chwili zbudziła się ze snu 7mioletnia a dziewczynka Genowefa i chcąc się ukryć przed rodzicami weszła do kieratu, który ojciec o niczem nie wiedząc puścił w ruch. Po chwili rozległ się straszny krzyk, a po zatrzymaniu kieratu zobaczył Pawlik leżącą w kałuży krwi córkę Genowefę, której tryby kieratu zdarły dosłownie całą skórę z głowy. Oskalpowaną dziewczynkę przewieziono w stanie beznadziejnym do szpitala w Tarnowie. 81

M

M


postać miesiąca

» Władysław Sikorski - źródło

Władysław Eugeniusz Sikorski - (ur. 20 maja 1881r. w Tuszowie Narodowym, zm. 4 lipca 1943r. na Gibraltarze) – polityk, generał. Przed I Wojną Światową związany z ruchem wojsk.niepodległościowym. W 1908r. jeden z organizatorów Związku Walki Czynnej, w 1911r. współzałożyciel Polskiego Stronnictwa Postępowego, a w 1914r. Naczelny Komitetu Narodowego. W latach 1914-1917 w Legionach Polskich, od 1916r. w konflikcie z obozem J. Piłsudskiego m.in. ze względu na własną politykę formowania Legionów. W latach 1917-1918 dowódca Komendy Uzupełnień Polskiego Korpusu Posiłkowego. Od 1918r. w WP, organizował odsiecz Lwowa. Podczas wojny polsko-bolszewickiej 1919-1921 przełamał linię frontu nad Wkrą. 1921 1922 – szef Sztabu Generalnego, 1922- 1923 – premier i minister spraw wewnętrznych, 1923-1924 – generalny inspektor piechoty, 1924-1925 – minister spraw wojskowych. Zwolennik nowoczesnej armii. W 1939r. przedostał się do Francji, premier i minister spraw wojskowych rządu RP na uchodźstwie i dowódca WP we Francji, naczelny wódz i generalny inspektor sił zbrojnych. Od czerwca 1940r. w Wielkiej Brytanii. W 1941r. podpisał ze Stalinem układ o współpracy wojsk. Zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze, której okoliczności nie został w pełni wyjaśnione.

» Akt ślubu rodziców Władysława Sikorskiego – Tomasza i Emilii

82

M

M


wydarzenie miesiąca

Przewrót majowy - (zamach majowy, pucz majowy) – zbrojny zamach stanu, dokonany w Polsce przez marszałka Józefa Piłsudskiego w dniach 12–15 maja 1926. Powodami zamachu była pogarszająca się sytuacja polityczna i gospodarcza kraju, zaś bezpośrednią przyczyną – seria kryzysów gabinetowych w latach 1925-1926. Zamach rozpoczął się 12 maja 1926. Po bezowocnej rozmowie Piłsudskiego z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim, oddziały wierne marszałkowi zajęły pozycje przy warszawskich mostach. Po ultimatum generała Tadeusza Rozwadowskiego, dowodzącego oddziałami prorządowymi, rozpoczęły się w Warszawie drobne potyczki. 12 i 13 maja Maciej Rataj, marszałek Sejmu, podjął ostatnią próbę negocjacji, która zakończyła się niepowodzeniem. 14 maja Piłsudski przejął kontrolę nad Warszawą. W wyniku walk zginęło 379 osób. Legalny rząd Wincentego Witosa podał się do dymisji, a prezydent Wojciechowski złożył swój urząd. Uprawnienia prezydenta przejął Maciej Rataj, który powołał nowy rząd z Kazimierzem Bartlem na czele, w którym Piłsudski został ministrem spraw wojskowych i generalnym inspektorem Sił Zbrojnych. 31 maja Piłsudski został wybrany prezydentem RP przez Zgromadzenia Narodowe, ale godności nie przyjął, rekomendując na to stanowisko profesora Ignacego Mościckiego. Zamach rozpoczął 13-letnie, autorytarne rządy sanacji, którym kres położył wybuch II wojny światowej.

» Marszałek Józef Piłsudski przed spotkaniem z prezydentem RP Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego w czasie przewrotu majowego. Od lewej Kazimierz Stamirowski, Marian Żebrowski, Gustaw Orlicz-Dreszer, Władysław Jaroszewicz oraz Michał Galiński - źródło

83

M

M


nowości Książka Archiwa Rodzinne do pobrania za darmo! Aby pobrać plik PDF wystarczy wejść tutaj. Całość waży ponad 200 MB.

Dla osób poszukujących przodków na wschodzie Wykaz parafii i dekanatów Diecezji ŁuckoŻytomierskiej wykonany przez Edmunda Gosia

Dla osób poszukujących przodków na terenie Galicji Dla poszukujących na terenie Galicji - województwo Tarnopolskie - początek XX wieku. ponad 3000 nazwisk mężczyzn z roczników 1890-1911. Tarnopolski Dziennik Wojewódzki 1933

Lista „wrogów III Rzeszy” Lista proskrypcyjna tzw. „wrogów Rzeszy”, w porządku alfabetycznym, zgodnie z zasadą „Ordnung muss sein”... Sonderfahndungsbuch Polen

Dla poszukujących w woj. łódzkim Spis pracowników Firmy Towarzystwa Akcyjnego. R. Kindlera w Pabianicach Spis dostępny na stronie TGCP M

M

Centrum Informacji o Ofiarach II Wojny Światowej Instytut Pamięci Narodowej uruchomił Centrum Informacji o Ofiarach II Wojny Światowej. Celem nowego Centrum jest kompleksowe udzielanie informacji, na podstawie zgromadzonego zasobu archiwalnego, o ofiarach represji niemieckich i sowieckich w okresie II wojny światowej i po jej zakończeniu (1939–1956). Nowe Centrum – jak tłumaczył dyrektor Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN dr Rafał Leśkiewicz – upraszcza dotychczasowe zasady udzielania informacji o ofiarach represji. Wiadomości można uzyskać zwracając się listownie na adres Biura (z dopiskiem „Centrum Udzielania Informacji o Ofiarach II Wojny Światowej”) lub mailowo na adres ofiary@ipn.gov.pl. Więcej informacji na stronie IPN-u. Naucz się odczytywać dawne pismo! Archiwum Narodowe w Krakowie przygotowało interaktywnym przewodnik do nauki odczytywania dawnego pisma. Na stronie znajdziecie zagadnienia teoretyczne związane z historią pisma, ćwiczenia z odczytywania historycznych dokumentów oraz gry i zabawy z dawnym pismem. Polecamy! Portal dawne pismo

Napisz artykuł do More Maiorum!

Klip reklamujący More Maiorum!

Na naszej stronie WWW powstała nowa zakładka, w której pojawiać się będą artykuły czytelników. Każdy może opublikować swój tekst - wystarczy przesłać go na adres mailowy: redakcja@moremaiorum.pl

Serdecznie zapraszamy do obejrzenie króciutkiego filmu reklamującego pierwszy polski periodyk genealogiczny online More Maiorum. Film dostępny jest tutaj

84


humor XIX-wieczne anegdoty Po kongresie wiedeńskim w warszawie rozwieszano wiele transparentów. Alojzy Żółkowski rozwiesił swój z napisem N-A-P-O-L-E-O-N. Doniesiono o tym wielkiemu księciu Konstantemu, który kazał przyprowadzić Żółkowskiego do siebie. Artysta wytłumaczył, że jego transparent zawiera skrót ze sformułowania: „Najjaśniejszy Pan Aleksander Pawłowicz, Odkupiciel Ludów Europy, Ojciec Nasz” Hrabia Wojciech Dzieduszycki wzniósł taki toast za Franciszka Smolkę, długoletniego przewodniczącego parlamentu: „Starożytni Grecy wierzyli, że gdy nowo narodzonego chłopca muza ucałuje w czoło, to wyrośnie z niego mędrzec, jeżeli w usta – to znakomity mówca, a w rękę – to niezawodnie rzeźbiarz. A gdzież Ciebie, dostojny Jubilacie, musiała ucałować muza, skoro od tylu lat zasiadasz na fotelu przewodniczącego.”

Kawały z 1905 r. Na policji Dwóch mężczyzn zgłasza się na policję po paszporty. - Gdzie panowie chcecie jechać – pyta komisarz? - Do Afryki – zaciągamy się w szeregi Boerów. - A tam po co kochani? - Ja – odpowiada pierwszy – nie mam nikogo, ani żony, ani krewnych i bardzo lubię wojnę! - A ja odzywa się drugi – mam żonę, dzieci i teściową i bardzo lubię spokój. *** Zegar Chłop będący na jarmarku w miasteczku, kupił zegar wahadłowy. Gdy przywiózł go do domu, okazało się że nie działa. Nastąpiła narada kumotrów, podczas której uradzono, że to wina wahadła. Udał się więc na drugi dzień chłop do zegarmistrza z wahadłem. - A gdzie zegar – pyta zegarmistrz. - A ostał się doma. – Odpowiada chłop. – Bo zegar dobry, ino wahadło nie chodzi. 85

M

M


co słychać w regionalnych TG?

Małopolskie TG - Kolejne spotkanie Małopolskiego Towarzystwa Genealogicznego odbędzie się w czwartek, 12 VI 2014 roku, o godz. 17:00 w „Hotelu Europejskim”, przy ul. Lubicz 5 (dojazd od ulicy Radziwiłłowskiej).

Pomorskie TG - W ramach Międzynarodowego Dnia Archiwów: 7 czerwca o godzinie 9.00 na zamku w Malborku siedzibie Archiwum Państwowego w Elblągu i 7 czerwca o godzinie 11.00 w Archiwum Państwowym w Gdańsku zostaną wygłoszone referaty, na których zostanie zaprezentowane Pomorskie Towarzystwo Genealogiczne i jego działalność. Zapraszamy do wzięcia udziału w tych spotkaniach.

Śląskie TG - 7 czerwca 2014 r. w sobotę zapraszamy do Wrocławia na wystawę organizowaną wraz z konsultacjami genealogicznymi przez Archiwum Państwowe we Wrocławiu w ramach „dni otwartych” we współpracy ze Śląskim Towarzystwem Genealogicznym. 12 czerwca (czwartek) o 18:00 stałe comiesięczne spotkanie ŚTG, jak zawsze w bibliotece F34.

Lubuskie TG - Zarząd Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego zaprasza w dniu 07.06.2014 (sobota) o godzinie 11.00 na Warsztaty Genealogiczne do Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. W sali konferencyjnej warsztaty poprowadzą pracownicy archiwum zajmujący się na co dzień kwerendami. Zapraszamy członków i sympatyków Towarzystwa a także tych wszystkich, którzy chcieli by rozpocząć swoją przygodę z genealogią. Sekretarz LTG Anna Sołtyszewska.

86

M

M


Skan nadesłał: Stanisław Pieniążek

87

M

M


Zapraszamy do współpracy!

M

M

Chcąc mieć przyszłość. Należy mieć przeszłość. ~Cyprian Kamil Norwid

Współpracują z nami: 88

M

M


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.