Rozkład. O niedemokracji w Ameryce

Page 1

PIOTR TARCZYŃSKI

O NIEDEMOKRACJI W AMERYCE

Kraków 2023

Copyright © by Piotr Tarczyński

Fotografie na okładce

© Shay Horse | NurPhoto via Getty Images

Fotografia autora

© Albert Zawada

Redaktorka inicjująca

Agata Pieniążek

Redaktorka prowadząca

Agnieszka Rzonca

Opieka redakcyjna

Lidia Nowak

Redakcja

Dariusz Fedor

Adiustacja

Arkadiusz Ziernicki

Korekta

Maria Zając

Ewelina Wójcikowska-Jakubiec

Projekt typograficzny, łamanie i przygotowanie do druku

Karolina Korbut

isbn 978-83-240-9230-7

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak

ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl

Wydanie i, Kraków 2023

Druk: Abedik

Spis treści

„Wygraliśmy te wybory w cuglach” 9 Wycieczka na Kapitol 33 Doktor Frankenstein pada ofiarą swojego potwora, czyli krótka historia Partii Republikańskiej 51 Donald Trump czyni Amerykę znowu wielką 101 Rządy mniejszości 117 Dlaczego nikt nie jeździ do Wyoming, czyli kolegium elektorskie 129 „Prezydent, prezydent ma kłopotów sto”, czyli najpotężniejszy człowiek na świecie 153 „Legislacyjne cmentarzysko”, czyli Senat 185 Liberum
filibuster 203
veto, piractwo i sikanie do wiadra, czyli
Dziewięcioro gniewnych ludzi, czyli Sąd Najwyższy 229 „Parasol w deszczu”, czyli ograniczanie głosowania 261 Kaczor Donald kopie Goofy’ego, czyli gerrymandering 287 Epilog 311 Przypisy 341

O tym, że wybory nie zostały sfałszowane, wiedzą wszyscy ludzie wokół Trumpa – i nieustannie mu to powtarzają. Najbliżsi współpracownicy, ludzie z kampanii prezydenckiej, członkowie administracji, a także część rodziny, jak Ivanka i jej mąż Jared Kushner, namawiają prezydenta, żeby pogodził się z przegraną. Na próżno. Kiedy szef Agencji Cyberbezpieczeństwa oświadcza publicznie, że wybory były uczciwe, Trump zwalnia go za pośrednictwem Twittera. Departament Sprawiedliwości bada na bieżąco wszystkie teorie, nawet najbardziej absurdalne, jak choćby tę, że wyniki głosowania w maszynach zmieniono za pomocą włoskich satelitów (sic!). Prokurator generalny William Barr otwarcie mówi prezydentowi, że opowieści o skradzionych wyborach to „gówno prawda”. Wkrótce poda się do dymisji.

Fakty nie mają jednak większego znaczenia: Trumpowi chodzi o podważenie zaufania do uczciwości całego procesu wyborczego –i to idzie mu znakomicie, także dzięki pomocy fachowców od dezinformacji. Jednym z nich jest Roger Stone – spec od nieczystych zagrywek pracujący dla Republikanów od czasów Richarda Nixona. Kolejnym – Steve Bannon, były szef alt-prawicowego serwisu Breitbart News i niegdysiejszy doradca Trumpa. Nastroje się radykalizują.

W całym kraju pod hasłem „Stop the Steal”, „Zatrzymać kradzież [wyborów]”, odbywają się dziesiątki wieców przeciw rzekomym „oszustwom”. Pojawiają się na nich biali nacjonaliści z paramilitarnej organizacji Proud Boys, a także zwolennicy qanonu – przypominającej kult teorii spiskowej, wedle której liberalne elity to czczący Szatana pedofile-kanibale, którzy porywają, torturują i wykorzystują seksualnie dzieci,

żeby z ich krwi pozyskiwać przedłużający życie adrenochrom (sic!). Do spisku mają należeć m.in. Oprah Winfrey, papież Franciszek, Bill i Hillary Clintonowie, Obama, Bill Gates i – oczywiście – George Soros, ulubiony straszak alt-prawicy na całym świecie. Donald Trump jest w tej narracji bożym pomazańcem, który prowadzi nierówną walkę z wszechpotężną kamarylą, ale przyjdzie dzień, tzw. Burza, kiedy na jego rozkaz pedofile kanibale zostaną pojmani i zamknięci w Guantanamo. Trump, choć nigdy nie poparł oficjalnie qanonu (a wręcz twierdził, że nigdy o czymś takim nie słyszał), regularnie puszcza oko do jego zwolenników, tweetuje o „nadchodzącej Burzy” albo sugeruje, że za Bidenem stoją „bardzo mroczne siły”, o których nic więcej nie może powiedzieć. Jeden z najlepiej znanych zwolenników qanonu, generał Mike Flynn, były doradca Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego (który musiał ustąpić, kiedy okazało się, że okłamywał fbi), publicznie i prywatnie wzywa prezydenta do ogłoszenia stanu wyjątkowego i użycia wojska. W Phoenix do budynku legislatury stanowej Arizony wdzierają się demonstranci – wśród nich pewien człowiek z twarzą wymalowaną na biało-niebiesko-czerwono, w futrzanej czapie z rogami, owinięty we flagę z literą q, okrzyknięty później „Szamanem qanonu”.

Znaczną większość protestujących stanowią tysiące „zwykłych”

wyborców Trumpa, którzy uwierzyli w kłamstwa swojego idola wtłaczane im bez przerwy przez Fox News. Teorie spiskowe o oszustwach powtarzają tam czołowe gwiazdy stacji, jak Sean Hannity czy Tucker Carlson. Mącą w głowach także dwie inne ultraprawicowe stacje telewizyjne – Newsmax i oann (One America News Network) – przy których Fox faktycznie może jawić się jako „wyważony”.

Rozwścieczeni zwolennicy Trumpa protestują nie tylko przed sądami i stanowymi legislaturami, ale też przed domami lokalnych urzędników odpowiedzialnych za organizację wyborów, tak Demokratów, jak i Republikanów. Jeśli oficjele odmawiają uznania „oczywistych dowodów” oszustw wyborczych, tylko zgodnie z prawem zatwierdzają rezultaty, ich życie zmienia się w piekło*. Nękanie re-

* W raporcie Brennan Center for Justice z marca 2022 roku wykazano, że jedna szósta wszystkich lokalnych urzędników wyborczych doświadczyła

8 Rozkład

publikańskich urzędników służy planom Trumpa i jego ludzi: chodzi o wywarcie na nich dodatkowej presji – dodatkowej, ponieważ wielu ich kolegów i koleżanek z partii, od Giulianiego przez Ginni Thomas (żonę konserwatywnego sędziego Sądu Najwyższego Clarence’a Thomasa) po kongresmenów i senatorów, naciska na nich zakulisowo, by zrobili „to, co należy”, a mianowicie odmówili certyfikowania wyniku wyborów w swoim stanie, „znaleźli” jakichś „alternatywnych elektorów” albo po prostu „znaleźli głosy”.

Mitch McConnell, choć wie doskonale, że wybory były uczciwe (mówił mu to choćby Barr), długo gra w grę Trumpa i odmawia uznania Bidena za zwycięzcę. Potrzebuje bowiem prezydenta w Georgii, żeby tam prowadził kampanię na rzecz dwóch zagrożonych republikańskich senatorów, bez których McConnell straci fotel lidera większości. Zachowanie Trumpa szkodzi jednak republikańskiej sprawie, i to nie tylko dlatego, że absurdalne twierdzenia na temat rzekomych fałszerstw mogą zniechęcać do Partii Republikańskiej część co bardziej umiarkowanych wyborców. Chodzi też o mobilizację zagorzałych zwolenników Trumpa: jeśli uważasz, że twój idol wygrał wybory, to obrona dwóch miejsc z Georgii nie jest aż tak istotna, bo przecież wiceprezydentem – i decydującym głosem – pozostanie Republikanin. Co więcej, jeśli wierzysz, że wybory są „ustawione” przez Demokratów i że maszyny do głosowania podmieniają rezultaty, to po co w ogóle miałbyś się fatygować? 15 grudnia, dzień po tym, jak zebrało się kolegium elektorskie, McConnell wreszcie gratuluje zwycięstwa dawnemu koledze z Senatu, a w ślad za nim idzie większość pozostałych republikańskich senatorów – choć nie Graham, który jeszcze nie tak dawno blisko przyjaźnił się z Bidenem. Wściekły Trump dzwoni do McConnella z pretensjami i, ciskając przekleństwa, oskarża go o nielojalność. „Po prostu pan przegrał” – oświadcza McConnell. Będzie to ich ostatnia rozmowa.

nękania, otrzymała groźby itd., zob. Local Election O cials Survey (March 2022), [online:] https://www.brennancenter.org/our-work/research-reports/ local-election-o cials-survey-march-2022 [dostęp: 14.12.2022].

9 Rozkład

Trump nie zamierza jednak dać za wygraną, w czym utwierdza go część doradców, nie tylko tzw. wariaci – Giuliani, Powell, Flynn czy Bannon, ale też Mark Meadows, szef sztabu Białego Domu. Zwracają uwagę prezydenta na Johna Eastmana, konserwatywnego prawnika pracującego kiedyś dla sędziego Clarence’a Thomasa, który opracowuje plan odwrócenia wyniku wyborów. Kluczową datą tego planu jest 6 stycznia 2021 roku. Tego dnia wiceprezydent Mike Pence ma przewodniczyć na Kapitolu uroczystości oficjalnego podliczenia głosów elektorskich – tych, które oddano 14 grudnia. Z bardzo ogólnej treści 12. poprawki do Konstytucji Eastman wyprowadza tezę, że rola wiceprezydenta jest nie tylko ceremonialna, ale że może on – wedle własnego widzimisię – uznać część głosów elektorskich za „wątpliwe” i je odrzucić. W dwóch notatkach spisanych na potrzeby Białego Domu Eastman przedstawia rozmaite scenariusze dalszego rozwoju sytuacji. Pence miałby uznać za prawomocnych nie elektorów Bidenowskich, zatwierdzonych przez stanowe legislatury, ale tych „alternatywnych”, którzy gdzieś cichaczem „oddali głosy” na Trumpa. W innej wersji Pence miałby oświadczyć, że siedem kluczowych stanów po prostu „nie wysłało elektorów” w ogóle, i przerzucić wybór prezydenta na Izbę Reprezentantów. W jeszcze innym scenariuszu Pence miałby oznajmić, że ponieważ istnieją dwie równorzędne grupy elektorów, nie sposób jednoznacznie stwierdzić, którzy są prawomocnie wybrani, a następnie odroczyć posiedzenie Kongresu. Ten plan wymagałby współpracy Republikanów w stanowych legislaturach, żeby jak najszybciej oficjalnie zatwierdziły owych elektorów

„alternatywnych”, czyli po prostu „fałszywych”, jak – w przypływie szczerości – określali ich w e-mailach ludzie Trumpa*. Na wznowionym posiedzeniu Kongresu Pence ogłosiłby reelekcję prezydenta.

* Cały plan dotyczący alternatywnych elektorów wyczerpująco podsumowało Reiss Center on Law and Security, think tank afiliowany przez Wydział

Prawa Uniwersytetu Nowojorskiego, zob. Ryan Goodman, Timeline: False Alternate Slate of Electors Scheme, Donald Trump and His Close Associates, Just Security, 18.07.2022 [online:] https://www.justsecurity.org/81939/

10 Rozkład

Teoria ta jest nie tylko naciągana, ale po prostu bezprawna, z czego zdaje sobie sprawę sam Eastman. „Daj spokój, John. Czy gdyby wiceprezydent rzeczywiście miał takie prawo, to nie skorzystałby z niego Al Gore [kiedy dwadzieścia lat wcześniej zatwierdził wybór na prezydenta George’a W. Busha]?” – pyta Eastmana główny prawnik Pence’a. „Czy naprawdę chciałbyś, żeby w 2024 roku to Kamala Harris miała taką możliwość?” „Absolutnie nie – mówi Eastman – ale uważam, że [Pence] powinien to zrobić”.

Mike Pence, były kongresmen z Indiany i gubernator tego stanu –człowiek wyjątkowo bezbarwny, za to religijny fanatyk, który nigdy nie zostaje sam na sam w pomieszczeniu z kobietą inną niż własna żona („Matka”, jak ją nazywa) – nigdy nie należał do bliskich współpracowników Trumpa. Został wybrany na wiceprezydenta, żeby udobruchać religijną bazę Partii Republikańskiej zniesmaczoną rozwodami Trumpa i jego ogólną obojętnością wobec religii. Przez całą swoją kadencję Pence jest, jak znaczna większość wiceprezydentów, paprotką bez realnego znaczenia, kimś, kogo wysyła się na uroczyste pogrzeby albo oddelegowuje do wręczania medali. Uważa się go jednak za wzór służalczości, nigdy bowiem nie przegapi okazji, by pochwalić za coś prezydenta – choćby za jego „szerokie bary”*. Teraz niespodziewanie staje się kluczową postacią w planie odwrócenia wyniku wyborów.

Trump prawie codziennie domaga się od nowego kierownictwa Departamentu Sprawiedliwości: „Powiedzcie po prostu, że wybory były sfałszowane, i resztę zostawcie mnie”. Gdyby prokurator generalny oświadczył coś takiego, kolosalnie ułatwiłoby to zadanie Trumpowi – i mogłoby przekonać Pence’a. Kiedy p.o. prokuratora generalnego odmawia spełnienia życzenia Trumpa – z braku dowodów na

timeline-false-alternate-slate-of-electors-scheme-donald-trump-and-hisclose-associates/ [dostęp: 14.12.2022].

* Tylko w ciągu roku Pence pochwalił „szerokie ramiona” Trumpa kilkanaście razy, zob. Jonathan Chait, Mike Pence Strongly Believes Donald Trump’s Shoulder Width Guarantees His Foreign-Policy Acumen, „Intelligencer”, 12.08.2017, [online:] https://nymag.com/intelligencer/2017/08/12-timesmike-pence-praised-donald-trumps-shoulders.html [dostęp: 14.12.2022].

11 Rozkład

oszustwa – prezydent postanawia wymienić go na pewnego urzędnika niższego szczebla, który obiecuje mu pełne posłuszeństwo. Ustąpi dopiero, gdy 3 stycznia całe kierownictwo Departamentu Sprawiedliwości zagrozi złożeniem dymisji w proteście *. Mimo że część doradców, np. główny prawnik Białego Domu, powtarza Trumpowi, że plan ten jest nielegalny, prezydent intensyfikuje naciski na Pence’a, żeby „był silny” i „zrobił to, co należy”. Jego ludzie usiłują przekonywać ludzi wiceprezydenta; republikańscy legislatorzy z kluczowych stanów za namową Trumpa i Giulianiego piszą do Pence’a w tej sprawie listy. Trump próbuje namawiać Pence’a osobiście, ale wywiera też presję publicznie. „Mam nadzieję, że nasz wspaniały wiceprezydent stanie na wysokości zadania. To świetny koleś. Oczywiście, jeśli tego nie zrobi, to przestaniemy się lubić” – oświadcza 4 stycznia na wiecu w Georgii, gdzie w teorii leci wspierać republikańskich senatorów, ale w praktyce opowiada głównie o ukradzionych wyborach i atakuje gubernatora Kempa oraz sekretarza stanu Raffenspergera za to, że nie pomogli mu zwyciężyć**. Na scenę zaprasza też nową lokalną kongresmenkę Marjorie Taylor Greene, zwolenniczkę qa nonu, która ledwie dzień wcześniej, w antycovidowej masce z napisem „Trump wygrał”, złożyła przysięgę w Izbie Reprezentantów. Pence także nie zasypia gruszek w popiele. Konsultuje się z prawnikami i ekspertami, m.in. bardzo szanowanym konserwatywnym sędzią J. Michaelem Luttigiem, który swego czasu był mentorem zarówno Johna Eastmana, jak i Teda Cruza. Odzywa się także do jednego ze swoich poprzedników, wiceprezydenta u boku George’a Busha

* Główny prawnik Białego Domu Pat Cipollone wprost mówi prezydentowi, że taka deklaracja, nieoparta na żadnych dowodach, byłaby niczym „morderstwo z samobójstwem”, i stanowczo protestuje, zob. Interview of Richard Donoghue, United States Senate Committee on the Judiciary Washington, D.C., 6.08.2021, [online:] https://www.justsecurity.org/wp-content/ uploads/2021/10/january-6-clearinghouse-senate-judiciary-committeedonoghue-interview-transcript.pdf [dostęp: 14.12.2022].

** O tym, jak bardzo Trump nie jest zainteresowany agitowaniem za senatorami, dobrze świadczy to, że senatorkę Kelly Loe er pomyłkowo nazywa „Karen”. Nie zauważa też, że senatora Davida Perdue nie ma obok niego na wiecu.

12 Rozkład

seniora*. 5 stycznia, w trakcie lunchu z prezydentem Trumpem, Pence oświadcza, że te rozmowy tylko utwierdzają go w przekonaniu, że nie może odrzucić głosów elektorskich oddanych na Bidena. „Nie rozumiesz, Mike. Jeśli tego nie zrobisz, nie będziemy się już przyjaźnić” – słyszy w odpowiedzi.

Wieczorem ogłoszone zostają wyniki głosowania w Georgii – dwójka republikańskich senatorów przegrywa. W listopadzie stan wybrał Demokratę na prezydenta, a teraz wysyła dwóch Demokratów do Senatu. Po raz pierwszy od dziewięćdziesięciu lat partia urzędującego prezydenta w ciągu jednej kadencji traci i Biały Dom, i Izbę Reprezentantów, i Senat.

Fałszywa opowieść o ukradzionych wyborach staje się nowym mitem założycielskim Partii Republikańskiej. W to, że Joe Biden został uczciwie wybrany na prezydenta, wierzy dziś nie więcej niż jedna czwarta republikańskiego elektoratu.

Jak doszło do tego, że potężne, wewnętrznie zróżnicowane ugrupowanie w tak krótkim czasie stało się partią jednego człowieka?

W jaki sposób milioner, celebryta, dwukrotny rozwodnik popierający prawo kobiet do przerywania ciąży, przez szereg lat zarejestrowany Demokrata został kandydatem na prezydenta konserwatywnej, prawicowej partii? Dlaczego jeszcze bardziej pchnął ją w prawo? Dlaczego wbrew wszelkim przewidywaniom – w tym własnym – Donald Trump pokonał Hillary Clinton w listopadzie 2016 roku? Czy był to przypadek? Nieszczęśliwy zbieg różnych okoliczności? A może skutek ewolucji, która zaszła w Partii Republikańskiej w ostatnich

* Dan Quayle, wiceprezydent u boku George’a Busha seniora, znany wyłącznie z niezliczonych gaf i przejęzyczeń, jest postacią słusznie zapomnianą przez historię.

13 Rozkład

dziesięcioleciach; ewolucji, za którą odpowiadają także ci, którzy dziś załamują ręce i usiłują bronić samych podstaw demokratycznego systemu – systemu, który sypie się na naszych oczach?

Kiedy w 2019 roku Kevina McCarthy’ego zapytano o rasistowskie tweety Donalda Trumpa, odparł z oburzeniem: „Jesteśmy partią Lincolna!”, jakby to zamykało wszelką dyskusję i dawało Partii Republikańskiej wieczny immunitet od zarzutów o rasizm czy dyskryminację

Afroamerykanów*. Republikanie lubią grać tą kartą, podkreślać, że są „partią Lincolna”**. I przy każdej okazji powołują się na dziedzictwo prezydenta powszechnie uważanego za największego w historii Stanów Zjednoczonych, człowieka, który wyzwolił niewolników i pokonał zbuntowane Południe. Ile jednak w dzisiejszej Partii Republikańskiej zostało z Lincolna? W 1854 roku, kiedy konserwatywną Partię Wigów podzielił stosunek do niewolnictwa, politycy z Północy, którzy jawnie sprzeciwiali się rozszerzaniu „specjalnej instytucji” na nowe terytoria rozrastającego się kraju, założyli nowe ugrupowanie:

* Zob. House Minority Leader Deflects on Racist Tweets: We Are the Party of Lincoln, cnn , 16.07.2019, [online:] https://edition.cnn.com/videos/politics/2019/07/16/kevin-mccarthy-sot-defend-trump-tweets-vpx.cnn [dostęp: 14.12.2022]. Nie był to zresztą ostatni raz, kiedy McCarthy używał Lincolna jako tarczy, to samo robił w 2020 roku, zob. tweet McCarthy’ego z 12 grudnia 2020 r.: twitter.com/gopleader/status/1337785028378390530, i w 2021, zob. Melanie Zanona, McCarthy Responds to maga Caucus: gop Isn’t Party of ‘Nativist Dog Whistles’, „Politico”, 16.04.2021, [online:] https://www.politico.com/news/2021/04/16/kevin-mccarthy-maga-caucus-482607 [dostęp: 14.12.2022].

** W czasie kampanii wyborczej 2000 roku George W. Bush mówił o osiągnięciach Partii Republikańskiej w walce o prawa Afroamerykanów – przyznawał, że „partia Lincolna […] nie zawsze niosła pochodnię Lincolna”, zob. George W. Bush’s Speech to the naacp , „The Washington Post”, 10.07.2000, [online:] https://www.washingtonpost.com/wp-srv/onpolitics/elections/ bushtext071000.htm [dostęp: 14.12.2022], zob.  House Minority Leader…, dz. cyt., https://edition.cnn.com/videos/politics/2019/07/16/kevin-mccarthysot-defend-trump-tweets-vpx.cnn [dostęp: 14.12.2022].

14 Rozkład

Partię Republikańską. Abraham Lincoln – który z ramienia Wigów przez jedną kadencję zasiadał w Izbie Reprezentantów – przystąpił do Republikanów już w 1856 roku, a cztery lata później, dość nieoczekiwanie, został ich kandydatem na prezydenta. Uważany za umiarkowanego w sprawie niewolnictwa, był drugim wyborem dla wszystkich delegatów nowej partii. Podzieleni Demokraci wystawili dwóch kandydatów i prezydentem został Lincoln. W odpowiedzi rządzone przez Demokratów niewolnicze Południe ogłosiło secesję z Unii, rozpoczynając krwawą wojnę domową, która kosztowała życie ponad 600 tysięcy Amerykanów po obu stronach barykady.

Partię Republikańską nie bez kozery nazywa się Wielką Starą Partią (Grand Old Party, w skrócie gop): ma blisko 180 lat, czyli –dla łatwego porównania – założono ją jeszcze przed powstaniem styczniowym. Partia Demokratyczna jest nawet starsza: zaraz będzie świętować dwusetne urodziny (według innych obliczeń okazję tę obchodziliśmy już dawno temu). Na papierze to rzeczywiście wciąż te same ugrupowania co wtedy, ale wystarczy rzut oka na ich programy oraz ich elektorat, żeby dostrzec, że ideologicznie odeszły bardzo daleko od swoich pierwotnych korzeni.

Brytyjska Partia Konserwatywna, która jest równie wiekowa, w swojej długiej historii nie raz wymyślała się na nowo: elitaryzm potrafił zmienić się w reformistyczny konserwatyzm „jednego narodu”, a keynesizm ustąpić miejsca neoliberalnemu thatcheryzmowi. Kto dziś pamięta, że dzisiejsza partia Brexitu była niegdyś silnie proeuropejska? Portugalska Partia Socjaldemokratyczna, psd , jest dziś, wbrew nazwie, partią centroprawicową. Założona przez Juana Peróna Partia Justycjalistyczna, od dekad dominująca siła w argentyńskiej polityce, w swojej długiej historii zdążyła być lewicowa, prawicowa, znowu lewicowa, a w międzyczasie jeszcze się podzielić. Takich przykładów jest dużo więcej, jest to zupełnie normalne w przypadku każdej długowiecznej partii politycznej* .

* Urugwajską politykę na 150 lat zdominowały dwie partie – Blancos i Colorados, pierwotnie liberałowie i konserwatyści. Partie te były nie tylko

15 Rozkład

Kiedy w 1862 roku Republikanie debatowali w Kongresie o zaletach podatku dochodowego, republikański kongresmen z Vermont grzmiał z mównicy, że „majątek ludzi należy do rządu”, a „ciężar podatków musi być rozłożony równo, nie każdemu tyle samo, ale każdemu proporcjonalnie do tego, ile może zapłacić”* . Jest to coś, pod czym spokojnie mógłby się podpisać obecny przedstawiciel Vermont w Senacie Bernie Sanders** , ale ze świecą szukać Republikanina, który by się z tym zgodził. „Jesteśmy i za dolarem, i za człowiekiem, ale kiedy zachodzi między nimi konflikt, wybieramy człowieka” – tłumaczył w liście przyjacielowi Abraham Lincoln. Takich „socjalistycznych herezji” próżno szukać na sztandarach dzisiejszej Partii Republikańskiej, która chętniej niż ludzi broni korporacji. „Korporacje to też osoby, kolego” – strofował wyborcę w 2011 roku Mitt Romney, kiedy ubiegał się o republikańską nominację na prezydenta.

Przemiana, która dokonała się w Stanach Zjednoczonych, jest spektakularna: Demokraci, kiedyś bardzo sceptycznie podchodzący do silnej władzy państwowej i wydawania pieniędzy z budżetu, stali się partią etatystyczną, wspierającą ingerencję rządu w gospodarkę

sojuszami ideologicznymi, ale również geograficznymi i tożsamościowymi, lojalność wobec partii bywała ważniejsza od lojalności narodowej, podziały partyjne doprowadziły co najmniej do dwóch wojen domowych. Dawny podział ideologiczny zatracił rację bytu, w łonie obu partii powstawały bowiem różne frakcje, obie partie miały swoich liberałów i konserwatystów, prawicę i lewicę. Dziś i Blancos, i Colorados są partiami prawicowymi, które wspólnie rywalizują z lewicową koalicją Frente Amplio.

* Ustawa z 1862 roku wprowadziła dwa progi podatkowe: 3 procent dla dochodów powyżej 6 tysięcy dolarów oraz 5 procent dla dochodów powyżej 10 tysięcy, zob. Heather Cox Richardson, To Make Men Free. A History of the Republican Party,Basic Books, New York 2021, s. 1, 53.

** Kongresmen ten nazywał się Justin Smith Morrill i był jednym z założycieli Partii Republikańskiej. Tak jak Bernie Sanders najpierw reprezentował Vermont w Izbie, a potem w Senacie. Zasłynął ustawą z 1862 roku, która zapewniała federalne pieniądze na budowę publicznych uniwersytetów, dzięki której powstały np. Uniwersytet Kalifornijski, Uniwersytet Georgii, Uniwersytet Florydy, Cornell w Nowym Jorku czy Rutgers w New Jersey.

16 Rozkład

i rozbudowę państwa opiekuńczego. Republikanie, którzy niegdyś opowiadali się za silną władzą federalną i rządowymi inwestycjami, którzy wprowadzali w Stanach progresywny podatek dochodowy, zakładali państwowe uniwersytety i budowali infrastrukturę (w xix  wieku koleje transkontynentalne, w wieku xx sieć autostrad), dziś domagają się cięcia wszystkich wydatków publicznych (poza tymi na wojsko), niemal fanatycznie sprzeciwiają się jakimkolwiek podatkom, a także z uporem godnym lepszej sprawy bronią „praw stanów” przed rzekomą „opresją” Waszyngtonu.

17 Rozkład

CO GROZI AMERYCE?

Dlaczego w Stanach Zjednoczonych wybory często wygrywają ci, którzy mają mniejsze poparcie? Tak jak Donald Trump, który został prezydentem, choć zdobył o 3 miliony głosów mniej niż Hillary Clinton. Jak to możliwe, że głosy z Kalifornii i Teksasu mają mniejszą wagę niż głosy z Wyoming i Alaski? Na czym polega amerykańska wersja liberum veto, czyli filibuster?

PIOTR TARCZYŃSKI , amerykanista, współautor zyskującego coraz większą popularność „Podkastu amerykańskiego”, w przystępny i błyskotliwy sposób wyjaśnia, dlaczego „najwspanialsza demokracja świata” coraz częściej okazuje się jedynie fasadą. I dlaczego radykalizująca się partia konserwatywna oddala Amerykę od demokracji i kieruje ją w stronę bratobójczej wojny. Atak na Kapitol i zanegowanie legalnych wyników wyborów mogą okazać się dopiero początkiem.

Stany Zjednoczone wielokrotnie wymyślały się na nowo. O tym też jest ta książka. Może czas na nowe otwarcie?

O tym, że usa nie są rajem na Ziemi, wiemy już od dawna. Ale może być jeszcze gorzej, co wyjaśnia nam Piotr Tarczyński – przejrzyście, wciągająco, z ogromną wiedzą. Zobaczcie, dlaczego demokracja to dzisiaj tylko kolejny amerykański mit.

JAKUB ŻULCZYK

isbn 978-83-240-9230-7

Cena 59,99 zł 9 788324092307
Wszystko , co musicie wiedzieć o polityce USA, żeby ją  zrozumieć

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.