Do krainy skorpionów
Hollywood daje, Hollywood zabiera. Ta fabryka marzeń stworzyła dziewczynę marzeń. Czy mogła się przebudzić do rzeczywistego życia? I czymże była rzeczywistość? Czy mogła żyć poza marzeniem?
norman rosten poeta i wieloletni przyjaciel Marilyn Gwiazdeczką nazywa się w Hollywoodzie każdą kobietę poniżej trzydziestki niepracującą w burdelu.
ben hecht któremu Marilyn udzieliła pierwszego dłuższego wywiadu
CZĘŚĆ PIERWSZA
Sobota, 4 sierpnia 1962 roku, godzina dwudziesta trzecia. Los An geles. W zalanym księżycowym światłem amfiteatrze Hollywood Bowl orkiestra Henry’ego Manciniego grała melodyjny, nastrojowy utwór.
Nagle na widowni nastąpiło małe zamieszanie. Do mężczyzny sie dzącego w jednym z pierwszych rzędów przecisnął się bileter i prze kazał mu szeptem pilną wiadomość. Mężczyzna wstał, podszedł do telefonu i ujął słuchawkę. Przez chwilę słuchał w milczeniu, potem powiedział parę krótkich zdań, przywołał swoją towarzyszkę i pośpie szył do samochodu.
Tej nocy w Los Angeles zdarzy się więcej podobnych incydentów. Telefony w całym mieście rozdzwonią się, wyrywając ze snu lekarzy, wybitnego prawnika, ludzi rządzących show-biznesem, prywatnych detektywów. Znany aktor, szwagier prezydenta Stanów Zjednoczo nych, zamówi rozmowę z Waszyngtonem. Sąsiadów aktora, śpiących spokojnie w swoich rezydencjach na plaży, obudzi warkot lądującego helikoptera. Do pewnego bezpretensjonalnego domu na przedmieściu zostanie wezwany ambulans.
Opinia publiczna nie dowie się nigdy o tych nocnych incyden tach, nie odnotuje ich także, o ile wiemy, żadna instytucja. A przecież miały ścisły związek z największym wydarzeniem roku, wydarzeniem,
11
1
o którym pisało się i mówiło więcej niż o kryzysie atomowym kilka tygodni później. Marilyn Monroe nie żyła. W dwadzieścia lat po jej śmierci, w 1982 roku, prokurator okręgowy Los Angeles wznowił śledztwo w sprawie, która nigdy nie przestała być przed miotem plotek i sporów. Jego możliwości były ograniczone. Czy istniały podstawy do otwarcia dochodzenia? Czy Monroe mogła paść ofiarą mor derstwa? „Na podstawie przedstawionego materiału dowodowego odrzuca się teorię o popełnieniu zbrodni” głosi orzeczenie sądu wydane cztery miesiące później. Sprawę zamknięto jeszcze na etapie wstępnego śledztwa. Raport z 1982 roku stwierdza, że w czasie śledztwa wyszła na jaw pewna „niezgodność faktów” oraz pojawiły się pytania, na które nikt nie ośmielił się szukać odpowiedzi. Ludzie prowadzący tamtą sprawę przyznają dzisiaj, że brnęli przez grzęzawisko kłamstw i obłudy. To prawda, Marilyn Monroe mogła umrzeć śmiercią samobójczą. Nie którzy jednak mieli przeczucie, że wtedy, w 1962 roku, pewne sprawy usiłowano zatuszować.
Do tych spraw należały stosunki łączące Marilyn z prezydentem Johnem Kennedym i jego bratem Robertem, a przede wszystkim po czynania Roberta Kennedy’ego w dniu śmierci Monroe. Mieliśmy trzymać się z dala od polityki mówił jeden z ludzi pro kuratora okręgowego. Wspominając rok 1962, wzruszał bezradnie ramio nami. Dziennikarze również nie wtykali nosa w nie swoje sprawy. Woleli pławić się w patosie niż robić prawdziwą reporterkę. Tak więc, mimo mnogości różnego rodzaju opracowań na temat Marilyn Monroe, ża den z poważnych pisarzy nie pokusił się o zgłębienie tego, jak wyglądały ostatnie dni kobiety uznanej bezspornie za boginię dwudziestego wieku.
Kim była dziewczyna, która pewnego dnia przedzierzgnęła się w Ma rilyn Monroe? Wyglądem nie wyróżniała się przecież wcale spośród wielu innych pięknych kobiet swojej epoki. Czym nas zafascynowała,
12
co sprawiło, że spośród tysięcy podobnych do niej wybraliśmy wła śnie ją? Jak wiele zawdzięczała talentowi, a ile osiągnęła w ramionach umiejętnie dobieranych kochanków? Co kryje się za fenomenem Ma rilyn Monroe?
Jeżeli dotrzemy do niej samej, przebijemy się przez otoczkę skan dalu i histerii, ujrzymy zagubione dziecko, które stało się symbolem miłości, a było przeraźliwie samotne, kobietę, która umarła u szczy tu sławy, ale w obłędzie, w wieku trzydziestu sześciu lat. Pozowała na kochankę całego świata, a w gruncie rzeczy marzyła o dzieciach i mo nogamicznym związku. Banalna fasada, za którą rozgrywał się dramat kulturowego wtajemniczenia. Jej aktorski geniusz maskował zachwianą równowagę psychiczną. Marilyn czytała książki filozoficzne i z zapa łem studiowała ludzką anatomię, a jednocześnie tonęła w narkotykach i alkoholu. Zapowiadała dziesięciolecie, które obiecywało spełnienie, a przyniosło niepokój i frustrację. W swoim ostatnim wywiadzie Marilyn powiedziała: Kiedy jest się sławnym, człowiek styka się z ludzką naturą w taki brutalny sposób… Ludzie, których spotykam, myślą: kim ona jest kim ona myśli, że jest, ta Marilyn Monroe? To miło, kiedy jest się przedmio tem czyichś marzeń, ale chciałabym być akceptowana dla samej siebie. Parę miesięcy wcześniej, w rozmowie z innym dziennikarzem, za częła się zastanawiać, jaka będzie w wieku pięćdziesięciu lat. Wspo mniała, że jest spod znaku Bliźniąt.
Jakimi ludźmi są Bliźnięta? zapytał dziennikarz. Jekyll i Hyde. Dwoje ludzi w jednym ciele padła odpowiedź. I to jesteś ty?
Nie, we mnie jest więcej osób. Jestem wieloma ludźmi naraz. Cza sami mnie szokują. Chciałabym być tylko sobą! Sądziłam, że coś ze mną nie tak, dopóki nie odkryłam, że wielu ludzi, których podziwiam, ma ten sam problem.
Marilyn tak ją będziemy nazywać, ponieważ pod takim imieniem znana jest od Connecticut po Kongo nie dożyła swoich czterdziestych
13
urodzin, nie mówiąc o pięćdziesiątych. Dzisiaj byłaby już dobrze po dziewięćdziesiątce, ale zarówno jej życie, jak i śmierć przez wiele lat pozostawały nieodgadnioną tajemnicą.
Czas najwyższy nadać tej bogini bardziej ludzki wymiar. Kim była Marilyn Monroe?
W 1983 roku w Gainesville na Florydzie widywało się niepozorną star szą kobietę w kubełkowatym kapelusiku przemierzającą ulice miasta na trzykołowym rowerze z czerwonymi chorągiewkami ostrzegawczy mi. Kobietą tą była osiemdziesięcioletnia matka Marilyn, dożywająca swoich dni w zupełnym zapomnieniu.
Gladys Monroe Monroe było nazwiskiem babki Marilyn ze strony matki urodziła się w 1902 roku w Meksyku w rodzinie amerykańskiej. W wieku dwudziestu czterech lat była już dwukrotnie zamężna i mia ła dwójkę dzieci, których wychowaniem zajmowała się rodzina pierw szego męża. Kadencja drugiego małżonka również nie trwała długo. Dobiegła końca, zanim Marilyn przyszła na świat 1 czerwca 1926 roku w szpitalu miejskim w Los Angeles.
Nie wiadomo do końca, kim był jej ojciec. W metryce urodzenia, w rubryce „ojciec” figuruje nazwisko Edward Mortenson. Wiadomo, że na dwa lata przed urodzeniem córki Gladys poślubiła niejakiego Martina E. Mortensena. Wygląda na to, że był norweskim imigrantem, z zawodu piekarzem, i zginął w wypadku motocyklowym w 1929 roku, ale i to nie jest pewne. Przez całe życie Marilyn używała jego nazwi ska w dokumentach urzędowych, ale później zaprzeczała, jakoby był jej ojcem. W którymś z wywiadów wyznała, że jej prawdziwy ojciec „miesz kał w tym samym domu co matka i opuścił ją, kiedy miałam się uro dzić”. Ta wersja wydarzeń pasowałaby do niejakiego Stanleya Gifforda. Gifford pracował w Consolidated Film Industries, tej samej wytwórni
14
filmowej, w której Gladys była montażystką. Wieść niesie, że spotykała się z nim po rozwodzie z Mortensenem.
Tak więc malutka Marilyn musiała zadowolić się wyimaginowanym ojcem. Któregoś razu matka pokazała jej zdjęcie mężczyzny.
To jest twój ojciec powiedziała. Marilyn zapamiętała twarz czło wieka na fotografii. „Miał uśmiech w oczach i wąsik jak Clark Gable”. Tak rozpoczęła się zabawa, którą Marilyn ciągnęła przez całe swo je życie.
Jako dziecko wspominała co bardziej naiwnym przyjaciołom mówiłam, że Clark jest moim ojcem.
Przypomniała sobie o tej starej bajeczce po tym, jak zagrała z Ga ble’em w Skłóconych z życiem. Wdowa po psychiatrze Marilyn, Hildi Greenson, wspominała:
Zobaczyła zdjęcie, facet był podobny do Gable’a, więc uroiła so bie, że to on jest jej ojcem.
W 1962, w roku swojej śmierci, Marilyn była zmuszona wypełnić jakiś formularz. W rubryce „ojciec” wpisała po prostu „nieznany”. Zro biła to, zdaniem sekretarki, ze złością.
Jeśli ojca Marilyn otacza aura tajemniczości, to życie matki i jej ro dziny jest udokumentowane z bolesną wręcz dokładnością. Znając hi storię swojej rodziny, Marilyn bała się, że jest dziedzicznie obciążona chorobą psychiczną, i jej obawy nie były bezpodstawne.
Pradziadek Marilyn ze strony matki, Tilford Hogan, powiesił się w wieku osiemdziesięciu dwóch lat. Samobójstwa u ludzi starych nie są niczym niezwykłym i nie muszą być oznaką szaleństwa, ale choroby psychiczne nie omijały tej rodziny.
Dziadek Marilyn ze strony matki, Otis Monroe, zmarł, jak gło si świadectwo zgonu, w przytułku na niedowład ogólny. Niedowład, a szczególnie demencja z niedowładem, jest formą obłędu wywołane go ostatnim stadium syfilisu.
Nie istniało ryzyko, że Marilyn odziedziczy syfilis, ale jej babka ze strony matki, Delia, również umarła w ośrodku dla chorych psychicznie
15
w wieku lat pięćdziesięciu jeden, w rok po narodzinach wnuczki. Była fanatyczką religijną. Jako przyczynę jej śmierci podano chorobę serca w połączeniu z psychozą maniakalno-depresyjną.
Już jako osoba dorosła Marilyn opowiadała, że babka próbowała ją udusić. Historyjka wysoce nieprawdopodobna, zważywszy że w chwili umieszczenia Delii w szpitalu psychiatrycznym jej wnuczka miała trzy naście miesięcy. Nie mogła więc niczego takiego pamiętać i ta mrożą ca krew w żyłach anegdotka jest z pewnością jedną z wielu bajeczek, z których Marilyn utkała swoje dzieciństwo.
Marilyn praktycznie nie znała życia rodzinnego. Po jej urodzeniu matka, nie mogąc pozwolić sobie na pozostanie w domu z dzieckiem, wróciła do pracy w wytwórni. Łożyła na utrzymanie córki, ale oddała ją pod opiekę przybranym rodzicom. Dwójka starszych dzieci Gladys już od dawna mieszkała u rodziny jej pierwszego męża.
Marilyn miała siedem lat i mieszkała chwilowo z matką, kiedy na stąpiła katastrofa. Gladys cierpiała na głęboką depresję, po której wystąpił wybuch agresji. Rzuciła się z nożem na znajomego i została odwieziona do tego samego zakładu, w którym umarła jej matka.
Pozostanie w nim, z paroma krótkimi przerwami, aż do śmierci Marilyn. Jej opiekunką prawną zostanie Inez Melson, była dorad czyni finansowa Marilyn. Spędzi z nią więcej czasu niż ktokolwiek inny i uzna Gladys za osobę z zaburzeniami psychicznymi, lecz nie szaloną.
Miała obsesję na punkcie religii, chrześcijaństwa naukowego i grzechu twierdziła Melson. Wydawało się jej, że zrobiła coś strasz nie złego w życiu i ponosi za to karę.
Tak więc Gladys poszła w ślady swojej matki. Zarówno idea pokuty za bliżej nieokreślony grzech, jak i obsesja religijna są objawami schi zofrenii i stanów maniakalnych.
Marilyn uległa w dzieciństwie wpływom matki i jednej z opieku nek i do końca życia pozostała bierną członkinią Stowarzyszenia Nauki Chrześcijańskiej. W jej przypadku nie była to jednak obsesja. Pewnego
16
List matki Marilyn, Gladys, z czasu pobytu w ośrodku zamkniętym. Treść pełna jest odniesień religijnych i oznak paranoi
17
dnia Marilyn przejdzie na judaizm, by poślubić dramaturga Arthura Millera, a później stwierdzi beztrosko, że jest „niewierzącą żydówką”.
Marilyn nie była nieodwołalnie skazana na chorobę psychiczną, istniało jednak duże ryzyko, że na nią zapadnie. Psychiatrzy, z który mi konsultowałem się podczas prac nad niniejszą biografią, twierdzili, opierając się na podręcznikach uznanych przez lekarzy amerykańskich oraz Światową Organizację Zdrowia, że schizofrenia i stany maniakal ne bywają dziedziczne.
Celem tej książki jest ukazanie dorosłego życia Marilyn. Dzieciń stwo, samotne i puste, zostało opisane we wcześniejszych biografiach. Marilyn nigdy nie zapomni tego okresu w swoim życiu i nie pozwoli, by zapomnieli o nim inni. Dziesięć rodzin zastępczych, dwa lata w sie rocińcu Los Angeles, kolejna rodzina zastępcza i cztery lata pod ku ratelą człowieka, którego władze stanowe wyznaczyły na jej opiekuna po zamknięciu matki w domu dla umysłowo chorych. Żałosny obraz opuszczenia, który stał się klasycznym punktem wyj ścia dla późniejszych zaburzeń psychicznych. Doktor Valérie Shikhverg, wybitna nowojorska specjalistka, twierdzi, że Marilyn była modelowym przykładem człowieka o osobowości borderline, kogoś, kto „balansu jąc na granicy załamania nerwowego i choroby psychicznej, zdradza na przemian symptomy to jednego, to drugiego”. Źródło problemów ludzi z pogranicznym zaburzeniem osobowo ści tkwi we wczesnym dzieciństwie mówiła doktor Shikhverg. Mat ka albo nie radzi sobie, albo sama cierpi na zaburzenia psychiczne. Są to często ludzie z rodzin rozbitych, półsieroty lub sieroty. Dzieciństwo Marilyn okazało się w tym względzie wzorcowe. Spełniała wszystkie warunki, by rozwinąć osobowość borderline.
Człowiek z pogranicznym zaburzeniem osobowości jest niezrów noważony emocjonalnie, niezwykle impulsywny, sprawia wrażenie ekspansywnego i energicznego. Zachowuje się w przesadny, teatralny sposób, jest uwodzicielski i ani na chwilę nie przestaje myśleć o swo im wyglądzie. Aprobata świata zewnętrznego jest mu niezbędna do
18
List matki Marilyn do swojej opiekunki prawnej Inez Melson z 1961 r. W obfitej korespondencji Gladys tylko dwukrotnie wspomina o sławnej córce „Normie Jean”
19
życia, uwielbia aplauz, nie znosi samotności, odrzucony reaguje ostrą depresją. Z reguły nadużywa alkoholu i narkotyków, grozi popełnie niem samobójstwa.
Ten szkic psychologiczny, sporządzony na podstawie badań tysięcy przypadków chorobowych, jest wstrząsająco wiernym obrazem osobo wości Marilyn Monroe. Żyła zgodnie ze scenariuszem, który pisała jej przeszłość, szła tam, gdzie prowadziło ją przeznaczenie, ku olśniewa jącym sukcesom i tragedii.
Kiedy zjawiłam się w szkole po raz pierwszy, umalowana, z przy czernionymi brwiami, zrobił się szum. Wszyscy uważali, że jestem wystrzałowa, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Nie chciałam się ca łować i nie marzyłam, że uwiedzie mnie książę czy gwiazdor filmowy. Prawdę mówiąc, z całym tym makijażem i przedwczesnymi krągło ściami byłam sztywna jak kołek w płocie. A jednak ludzie odnosili inne wrażenie.
Tak Marilyn Monroe wspominała w 1954 roku swoje szkolne lata. Jej zwierzenia spisywał Ben Hecht, pisarz, któremu nowo odkryta dwu dziestoośmioletnia gwiazda Hollywoodu opowiadała historię swoje go życia.
Hecht miał zostać ghostwriterem autobiografii młodej Mon roe książki, która została zamówiona przez duże nowojorskie wy dawnictwo. Choć kontrowersyjne, zapiski Hechta są niezwykle cenne. Już nigdy Marilyn nie udzieli tak obszernego wywiadu.
Po wielu godzinach rozmów z Hechtem Marilyn namówiła go, by przeczytał jej cały stusześćdziesięciostronicowy tekst. Zareagowała bardzo spontanicznie wspominała wdowa po Hechcie. Śmiała się i płakała, mówiła, że jest poruszona. Nigdy nie są dziła, że można napisać o niej tak wspaniałą książkę. Wielokrotnie powtarzała, że Benny uchwycił każdą fazę jej życia.
21
2
Sama wprowadziła drobne poprawki, lecz potem nagle coś się po psuło. Ówczesny mąż Marilyn, Joe DiMaggio, stanowczo sprzeciwił się wydaniu książki i Monroe zerwała umowę z Hechtem. Kiedy mimo to materiał ukazał się w brytyjskim „Empire News”, Marilyn zagroziła procesem, oskarżając pisarza o przeinaczanie jej słów.
Nawet jeśli Hecht się mylił, to nie bardziej niż Marilyn. Historia, którą opowiedziała pisarzowi, nie była do końca prawdziwa. Zresztą Hecht był tego świadom. Jeszcze w czasie rozmów z Marilyn poinfor mował swojego wydawcę, że jego rozmówczyni zmyśla. Nie, żeby chciała mnie umyślnie wprowadzić w błąd. Ona po pro stu fantazjuje powiedział. Próbował zrozumieć język ciała, którym się posługiwała, „odczytać z jej mimiki, kiedy wkracza w świat fikcji, a kiedy trzyma się faktów”.
Wiele z tego, co wyjawiła Hechtowi o swoim dzieciństwie, zostało wykorzystane także w tej książce. W miarę możności historia, którą opowiedziała, będzie skonfrontowana z relacjami świadków. Musimy traktować jej słowa z rozsądnym sceptycyzmem, ale nie powinno nas to zniechęcać. Marilyn, światowa gwiazda fantazji, stworzyła swój ob raz zarówno osoby prywatnej, jak i publicznej z okruchów prawdy i urojeń. Posługiwała się wyobraźnią może nieco przesadnie, ale fan tazjowanie było częścią jej natury, naszym zaś zadaniem jest odkry cie prawdziwego oblicza kobiety, która schroniła się w świecie fikcji. To, co powiedziała Benowi Hechtowi, było smutne i brutalne jak na lata pięćdziesiąte. To, czego nie powiedziała, mogło położyć kres jej karierze. Miała prawo do przemilczeń, wtedy była to prywatna sprawa Marilyn Monroe.
W wieku lat piętnastu Marilyn była jeszcze ciągle Normą Jeane (lub Normą Jean, pisała swoje imię na oba sposoby). Na początku tego roku, a był to rok 1942, jej opiekunka prawna, pani Grace McKee,
22
zdecydowała, że czas najwyższy rzucić podopieczną na głęboką wodę.
Późniejsze triumfy i upadki Normy Jeane były efektem jej własnych poczynań. Pierwsze małżeństwo jednak zostało zaaranżowane. Grace McKee postanowiła przenieść się na wschód wraz ze swoim nowym mężem i małżonkowie nie mieli ochoty ciągnąć ze sobą Normy Jeane. Należało więc wydać ją za mąż.
Jim Dougherty, syn sąsiada, wydał im się odpowiednim kandydatem. Jego rodzina przeżyła wielki kryzys i Jim pamiętał czasy, kiedy miesz kali w namiocie rozbitym koło starego zdezelowanego auta. W wieku dwudziestu jeden lat był trzeźwo myślącym, twardym młodym czło wiekiem, utalentowanym futbolistą, który zrezygnował z college’u na rzecz balsamowania zwłok w zakładzie pogrzebowym i nocnej pracy w fabryce samolotów Lockheeda.
Jim znał Normę Jeane. Umówił się z nią parę razy i podobało mu się, że w tańcu „przytulała się do niego mocno, zamykając oczy”. Nor ma Jeane „śmiała się w odpowiednich momentach i wiedziała, kie dy ma siedzieć cicho”. Ale była tylko jedną z wielu dziewcząt, z któ rymi się umawiał.
Gdy matka przekazała mu propozycję pani McKee, by ożenił się z jej podopieczną, był zaskoczony. Nie myślał wcale o małżeństwie, ale kie dy się dowiedział, że alternatywą jest odesłanie Normy Jeane z powro tem do sierocińca, wyraził zgodę. W jego rodzinie jak twierdził tak właśnie podejmowano decyzje.
Ustalono datę ślubu na czerwiec, tak żeby Norma Jeane zdążyła ukończyć szesnaście lat. W ciągu tygodni, które pozostały do ślubu, młoda para usiłowała nadrobić zaległości w tak zwanym staraniu się o rękę.
Dumą i radością Jima był ford coupe, rocznik 1940. Woził nim Normę Jeane na przejażdżki do miejsca zwanego Pop’s Willow Lake. Tam wynajmowali canoe i pływali wolniutko wzdłuż brzegu, kryjąc się w cieniu drzew i całując.
23
Pobrali się 19 czerwca 1942 roku, niecałe trzy tygodnie po szesna stych urodzinach Normy Jeane. Nie było miesiąca miodowego. W po niedziałek rano Jim poszedł do pracy w fabryce samolotów.
O małżeństwie z Jimem Norma Jeane opowiedziała Benowi Hechtowi w roku 1954, w pierwszym okresie sławy. Jim Dougherty czekał z tym do lat siedemdziesiątych. Zdawali się mówić o dwóch różnych związkach.
Czułam się jak w zoo powiedziała Hechtowi Marilyn. Nasze małżeństwo było czymś w rodzaju przyjaźni urozmaiconej seksem. Po tem przekonałam się, że małżeństwa często nie są niczym więcej. By łam dziwną żoną. Nie lubiłam ludzi dorosłych… Lubiłam dziewczę ta i chłopców młodszych od siebie. Bawiłam się z nimi na podwórku, dopóki mój mąż nie wołał, że czas iść do łóżka. Jim Dougherty jak gdyby nie dostrzegał jej chłodu. Nasze małżeństwo było czymś bardzo bliskim raju, jakby wymyśli ły je sobie dwie starsze panie. Ale w tym, co do siebie czuliśmy, nie było nic sztucznego. Nasz związek oparty był na prawdziwym partnerstwie. Kilkunastoletnia żona okazała się beznadziejną gospodynią. Nie miała pojęcia o gotowaniu. Ktoś doradził jej wsypać szczyptę soli do kawy, wsypała łyżeczkę. Kawa okazała się przydatna także do gasze nia tlącego się przewodu elektrycznego Norma oblała nią nie tylko przewód, ale i dywan, po czym zamknęła się w sypialni. Tego dnia na kolację podała niedopieczoną rybę.
Norma Jeane uczyła się jednak szybko. Dziczyznę i królika przy rządzała całkiem smacznie, a marchewkę gotowała razem z grosz kiem, ponieważ „lubiła to zestawienie kolorów”. W sumie, jak twierdził Dougherty, miała zadatki na dobrą żonę. Jesienią 1943 roku, rok po ślu bie, Jim wstąpił do marynarki handlowej.
Z początku wojna obchodziła się łagodnie z państwem Dougherty. Jim dostał przydział na wyspę Catalina, parę mil od okręgu Los Ange les, i Norma Jeane podążyła za nim. Według Jima spędzili tam upojny rok. Łowili ryby, pływali i nabierali kondycji. Norma Jeane trenowała
24
podnoszenie ciężarów u byłego mistrza olimpijskiego. Może trochę za bardzo popisywała się przed hordami wojskowych zamieszkują cych wyspę, ale Jim nie był zazdrosny. Prowadzili ożywione życie to warzyskie i pewnego wieczoru Norma Jeane obtańcowała wszystkich mężczyzn w jednostce, z wyjątkiem własnego męża. Propozycję za kończenia wieczoru skwitowała wzruszeniem ramion. Miała ochotę jeszcze potańczyć. Pokłócili się po raz pierwszy, ale Dougherty nadal czuł się bezpieczny.
Czuł się bezpieczny przez cały rok 1944, nawet wtedy, gdy przyszedł rozkaz wyjazdu za ocean. Po przybyciu do Nowej Gwinei czekał na niego plik listów od żony. Mieszkała teraz u jego matki i pisała niemal codziennie. Tak było przez następnych parę miesięcy; Jim pływał po Pacyfiku, a ona pracowała w Radioplane, fabryce produkującej samo loty do celów szkoleniowych. Sprawdzała spadochrony i spryskiwała lakierem kadłuby. Opowiadała później: Pracowałyśmy w kombinezonach. Byłam bardzo zaskoczona, kie dy się okazało, że to obowiązkowe. Kazać dziewczynie nosić kombine zon to prawie to samo, co kazać jej pracować w rajstopach, zwłaszcza jeżeli dziewczyna umie go nosić. Mężczyźni kręcili się wokół mnie, jak dawniej chłopcy w szkole. Może to była moja wina, że proponowali mi randki i chcieli stawiać drinki, ale nie czułam się mężatką.
W swoich listach Norma Jeane nie kryła tęsknoty za mężem. Cy towała nawet fragment piosenki napisanej przez Sammy’ego Cahna i Jule’a Styne’a, których pozna kiedyś, pracując już w przemyśle filmo wym. W piosence wszystkie wojenne narzeczone z krajów alianckich składają swoim chłopcom obietnicę wierności.
Będę chodziła samotnie zapewniła Norma Jeane swojego ma rynarza.
Kiedy po kilku miesiącach Dougherty przyjechał na pierwszy urlop, Norma Jeane czekała na niego na dworcu.
Pojechaliśmy moim samochodem do najbardziej luksusowego motelu La Fonda na Ventura Boulevard i prawie nie wychodziliśmy
25
z pokoju wspominał Jim. Norma Jeane kupiła na tę okazję czarną siatkową koszulę nocną. Posiłki przynoszono nam do pokoju. W czasie tego weekendu stwierdził, że żona za dużo pije. Na krótko przed wyjazdem męża Norma Jeane wpadła w depresję. Jakby się czegoś bała. Nie chciała mówić ani myśleć o ponow nym rozstaniu. Ale Jim nie miał wyboru i po paru dniach wyjechał do swojej jednostki na Pacyfiku.
Norma Jeane wróciła do pracy w Radioplane. W ostatnich miesią cach wojny, w 1944 roku, jej życie się zmieniło. A ściśle rzecz biorąc, dostrzegła szansę, by je zmienić, i wykorzystała ją bez chwili wahania. Tą szansą okazał się szeregowiec David Conover, który pojawił się w Radioplane z aparatem fotograficznym. Chciał zrobić fotoreportaż o kobietach pracujących na potrzeby wojny.
Conover był fotografem wojskowym, pracował w dziale przemysłu filmowego działającego na rzecz armii. Jego bezpośrednim przełożo nym był Ronald Reagan, aktor i późniejszy prezydent Stanów Zjed noczonych. Zadaniem Conovera w Radioplane było „znalezienie paru ładnych dziewcząt i zrobienie podnoszących morale zdjęć” do maga zynu „Yank”. Conover opowiadał później, że osiemnastoletnia Norma Jeane od razu wpadła mu w oko. „Miała w sobie coś, co intrygowało i poruszało do głębi”. Fotografował ją przy taśmie montażowej, a na stępnie przebraną na jego życzenie w dopasowany czerwony sweterek w fabrycznej stołówce. Powiedział Normie Jeane, że jej miejsce jest na okładkach czasopism, nie w montażowni.
Kolejną niespodzianką dla Conovera była wysokość pensji, któ rą robotnicy w Radioplane otrzymywali za dziesięciogodzinny dzień pracy dwadzieścia dolarów tygodniowo. Zaoferował pani Dougherty pięć dolarów za godzinę pozowania, sumę, która wydała się Normie Jeane niebotyczna. W ciągu następnych trzech tygodni odbyli kilka sesji fotograficznych, po czym Norma Jeane pojechała z Conoverem na safari zdjęciowe do południowej Kalifornii. Nie które fotografie wylądowały na biurku agencji modelek Blue Book
26
i Norma Jeane została wezwana na rozmowę. Tak zaczęła się jej ka riera cover girl.
Sukcesy nie dały na siebie czekać. Wkrótce zdjęcia Normy zdobi ły okładki czasopism dla panów: „Swank”, „Sir” oraz „Peek”. Czasem Norma Jeane pokazywała się w kostiumie kąpielowym, czasem w sa mych szortach, ale zdjęcia zawsze były przyzwoite.
Miała dziewiętnaście lat, bardzo dobrą figurę osiemdziesiąt osiem umiejętnie eksponowanych centymetrów w biuście* i jasną skórę, któ rej nigdy nie opalała, oraz sięgające ramion blond włosy, tak naprawdę jasne tylko w lecie, kiedy spłowiały na kalifornijskim słońcu. Znalezie nie pracy modelki nie stanowiło dla Normy Jeane problemu.
Kiedy Jim Dougherty, objechawszy świat dookoła, przyjechał na kolejny urlop, żona nie oczekiwała go na dworcu. Spóźniła się godzinę, tłumacząc się sesją zdjęciową. Potraktowała męża chłodno, nie miesz kała już z jego matką i rzuciła pracę w fabryce.
Nie chciała mówić o niczym, co nie miało związku z jej karierą, i Jim mógł jedynie udawać, że jest tym zachwycony. Wydała ich oszczędno ści na stroje i zmarnowała większość bezcennego urlopu męża, biegając na zdjęcia. W ciągu następnych miesięcy Jim starał się być bliżej domu, robiąc jedynie krótkie wypady na Pacyfik. Święta Bożego Narodzenia w 1945 roku spędził sam. Norma Jeane wyjechała na kolejną sesję. Kiedy wróciła, Jim postawił jej ultimatum: Powiedziałem, że musi wybrać między karierą modelki czy gwiaz dy filmowej a życiem ze mną.
Nie odpowiedziała nic, a Jim wrócił na morze. Wiadomość od żony dotarła do niego, gdy był już w Chinach, mniej więcej w połowie rej su w górę Żółtej Rzeki, i kupował bransoletki i lakier do paznokci dla
* Studio podawało, że ma więcej; według oficjalnych danych z 1954 roku 94 centymetry. Marilyn powiedziała kiedyś dziennikarzowi, że chciałaby, by epitafium po jej śmierci głosiło: Marilyn Monroe 94–57–82. Billy Travilla, projektant mody i przelotny kocha nek Marilyn, człowiek najlepiej zorientowany w temacie, twierdził, że jej prawdziwe wymiary wynosiły 88–56–88. Wykorzystałem te ostatnie dane.
27
Normy Jeane. W kopercie znalazł list od adwokata z uprzejmą prośbą o podpisanie dokumentów rozwodowych. Dougherty odmówił. Chciał najpierw rozmówić się z żoną.
Pewnego dnia o świcie dotarł do Los Angeles i prosto z portu po jechał taksówką do mieszkania Normy Jeane. Otworzyła mu drzwi, otulając ramiona szalem, kompletnie wycieńczona.
Przepraszam powiedziała ale czy nie moglibyśmy spotkać się jutro?
Następnego dnia zdradziła mu swoje plany. Zostanie wielką gwiaz dą filmową.
Dougherty, który brał kiedyś udział w szkolnym konkursie szekspirowskim i otrzymał nawet pierwszą nagrodę za monolog o zemście Shylocka z Kupca weneckiego, uśmiechnął się ironicznie.
Myślałem, że z nas dwojga to ja jestem aktorzyną powie dział. Co ci strzeliło do głowy?
Norma Jeane puściła uwagę mimo uszu, ale z rozwodu nie zrezy gnowała.
Nosiłam w sobie ten sekret aktorstwo mówiła wiele lat póź niej. To było tak, jakbym siedziała w celi więziennej i nagle ktoś wska zał mi drogę na wolność.
Norma Jeane występowała w szkolnych przedstawieniach, gdzie ob sadzano ją głównie w rolach męskich. Na tym kończyły się jej doświad czenia aktorskie. Teraz wsiadła do rozklekotanego forda Dougherty’ego i wyruszyła na podbój Hollywoodu.
Siedzisz sama wspominała później. Jest noc. Samochody mkną Sunset Boulevard jak niekończąca się wstęga brzęczących żucz ków. Jesteś głodna. To nic, mówisz sobie. Głodówka to najlepszy spo sób na szczupłą talię. Nie ma nic lepszego niż płaski brzuch. Patrząc tak na światła Hollywoodu, myślałam często, że są w tym mieście ty siące dziewcząt takich jak ja, dziewcząt, które marzą o sławie. Ale co mi tam one, mówiłam sobie. Ja marzę najmocniej.