Misja Wallenberga

Page 1

ALEX KERSHAW

Pojedynek z Eichmannem o ĝycie 100 000 ¿ydów

Historia na miarÚ Listy Schindlera



ALEX KERSHAW

MISJA WALLENBERGA POJEDYNEK Z EICHMANNEM O ¿YCIE 100 000 ¿YDÓW tïumaczenie

UKASZ MÜLLER

Kraków 2011



Spis treści

Podziękowania | 9

część pierwsza. ostateczne rozwiązanie Rozdział 1. Wannsee | 15 Rozdział 2. Nieustanna ucieczka | 19 Rozdział 3. Mauthausen | 26 Rozdział 4. Ostatnie schronienie | 32

część druga. ciemność w południe Rozdział 5. Ucieczka z Auschwitz | 47 Rozdział 6. Najokrutniejsze lato | 53 Rozdział 7. Szwedzki Pimpernel | 60 Rozdział 8. Hotel Majestic | 71 Rozdział 9. Operacja „Panzerfaust” | 91

część trzecia. czerwony dunaj Rozdział 10. Strzałokrzyż | 107 Rozdział 11. Droga do Hegyeshalomu | 112 7


Spis treści

Rozdział 12. Kolacja z Eichmannem | 124 Rozdział 13. Grudzień 1944 | 136 Rozdział 14. Piekło | 144

część czwarta. zimna wojna Rozdział 15. Wyzwolenie | 167 Rozdział 16. Upadek | 175 Rozdział 17. Zaginiony bohater | 181 Rozdział 18. Nowe wspaniałe światy | 190 Rozdział 19. Pościg za „Mistrzem” | 199 Rozdział 20. Tajemnica Wallenberga | 213 Rozdział 21. Ostatni ocaleńcy | 224

Załącznik. Straty poniesione przez węgierskich Żydów podczas II wojny światowej | 233

Przypisy | 235 Bibliografia | 274


Rozdział 8

hotel majestic

9 lipca 1944 roku pociąg berlin – budapeszt wjechał na Nyugati Pályaudvar, główny dworzec kolejowy położony w zachodniej części miasta. Zbudowany w stylu art déco gmach dworca wyglądał tak, jak go zapamiętał Wallenberg z poprzedniej wizyty na jesieni 1943, lecz rozciągające się wokół miasto wydawało się zupełnie innym, znacznie bardziej posępnym i mrocznym miejscem, przepełnionym teraz strachem i niepewnością, a hitlerowcy i węgierscy faszyści najwyraźniej sprawowali nad nim pełną kontrolę. Ściany budynków były pokryte swastykami, pomazane antysemickimi sloganami i oszpecone niemieckimi plakatami propagandowymi. Wzdłuż eleganckiego bulwaru Corso, w licznych znanych w świecie łaźniach tureckich oraz nadbrzeżnych kafejkach i restauracjach nie pozostało nic z radosnego gwaru, który tak oczarowywał odwiedzających Budapeszt przed wojną. Taksówka wioząca Wallenberga kluczyła wąskimi uliczkami Pesztu, a następnie przejechała przez Dunaj, kierując się do hotelu Gellért leżącego nieopodal ambasady Szwecji. Po prawej ręce Wallenberga wznosił się Zamek Królewski, rezydencja admirała Horthyego majacząca nad wielką środkowoeuropejską arterią. Wallenberg zameldował się w hotelu, a nazajutrz rano, 10 lipca, wyruszył prosto do pracy, wspinając się na Wzgórze Gellérta w kierunku ambasady Szwecji mieszczącej się kilkaset metrów dalej przy ulicy Gyopár 81. Tamtego lata niemal codziennie można tam było zastać długą kolejkę. Stojący w niej ludzie byli często nędznie odziani, niektórzy histeryzowali i płakali, a większość nosiła żółte gwiazdy Dawida. Ta zdesperowana, smutna kolejka ciągnęła się niekiedy wzdłuż całego spadzistego zbocza Wzgórza Gellérta. 71


Część druga Ciemność w południe

Oczekujący w niej Żydzi próbowali uzyskać szwedzkie paszporty, które zwolniłyby ich od noszenia żółtej gwiazdy i pozwoliły uniknąć deportacji. Wallenberg znał co najmniej jedną osobę z personelu ambasady: trzydziestojednoletniego Pera Angera, jasnowłosego zawodowego dyplomatę. Przed wojną utrzymywali kontakty towarzyskie, a ponadto widywali się, gdy Wallenberg przyjeżdżał na Węgry w ramach pracy dla Środkowoeuropejskiej Spółki Handlowej. Wallenberg zdążył już mu nadać kryptonim: „Elena”. Byłem przekonany, że nikt nie miał lepszych kwalifikacji do tej misji niż Wallenberg – wspominał Anger. – Był zręcznym negocjatorem i organizatorem, niekonwencjonalnym, niebywale pomysłowym i opanowanym, a niekiedy wręcz przebojowym. Poza tym miał duży talent do języków [biegle władał rosyjskim] i dobrą orientację w sprawach węgierskich. W głębi duszy był wielkim idealistą i serdecznym człowiekiem.

Anger zapamiętał również, że jak na dyplomatę Wallenberg był dziwnie wyposażony. Miał ze sobą „dwa plecaki, śpiwór, wiatrówkę” oraz czarny rewolwer, który udało mu się wwieźć do kraju, gdyż legitymował się paszportem dyplomatycznym, co oznaczało, że celnicy nie mogli przeszukać jego rzeczy. – Rewolwer po prostu dodaje mi odwagi – wyznał Wallenberg Angerowi. – Mam nadzieję, że nigdy nie będę go musiał użyć. Wallenberg najwyraźniej nie mógł się doczekać, kiedy zabierze się do pracy. – Czytałem twoje raporty – powiedział Angerowi – ale czy mógłbyś mi przekazać najnowsze wieści? Anger poinformował Wallenberga o tym, co się wydarzyło tamtego lata. Zaledwie dzień wcześniej zawieszono wywózki do Auschwitz z węgierskich prowincji. W Budapeszcie wciąż mieszkało aż dwieście trzydzieści tysięcy Żydów, z których część znajdowała się pod opieką przedstawicielstw neutralnych krajów, takich jak Szwajcaria i Portugalia. Ambasador Szwecji Danielson rozpoczął już operację ratunkową, wydając w ambasadzie sześćset tymczasowych paszportów Żydom, którzy potrafili dowieść, że łączą ich „osobiste lub handlowe więzy ze Szwecją”2. – Wszystko zależy od tego, co knują Niemcy – wyjaśnił Anger. – Trudno uwierzyć, że zgodzą się na dobre oszczędzić Żydów ze stolicy. – Jakie dokumenty wydajecie Żydom? – spytał Wallenberg. Anger wyjął listy protekcyjne Czerwonego Krzyża, przykładowe tymczasowe paszporty szwedzkie wydane przez Danielsona i inne dokumenty. Wallenberg spojrzał na nie, a następnie, według Angera, powiedział: – Myślę, że mam pomysł na nowy, być może skuteczniejszy dokument. 72


Rozdział 8 Hotel Majestic

Wyjaśnił, że nowo zaprojektowany dokument gwarantujący bezpieczeństwo – schutzpass – można by drukować w tysiącach egzemplarzy, tak aby więcej ludzi miało szansę trafić pod szwedzką opiekę. „W ten sposób – wspominał Anger – na naszym pierwszym spotkaniu zrodził się pomysł tak zwanych paszportów ochronnych. Te żółto-niebieskie dokumenty tożsamości z godłem w postaci trzech gwiazd miały się okazać wybawieniem dla dziesiątków tysięcy Żydów”3. Schutzpass, o którym myślał Wallenberg, miał zaświadczać, że okaziciel znajduje się pod oficjalną opieką ambasady Szwecji, a zatem nie może być deportowany do obozu zagłady takiego jak Auschwitz. Na hitlerowcach i na władzach węgierskich oficjalne dokumenty często robiły duże wrażenie, zwłaszcza jeśli były wydrukowane w kolorze i nosiły pieczęcie z królewskimi insygniami. Dlatego w rozmowie z Angerem Wallenberg podkreślił, że paszporty ochronne powinny być jak najbardziej przekonywające – należy je wydrukować na żółtym i niebieskim tle i wytłoczyć godło narodowe Szwecji. Wkrótce Wallenberg znalazł środki na wydrukowanie tysiąca pięciuset paszportów. Później, gdy przekonał się o ich skuteczności, miał dodrukować jeszcze wiele tysięcy4. Do pomocy w rozprowadzaniu tych dokumentów wynajął niezwłocznie dziesiątki żydowskich współpracowników, zatrudniając ich w departamencie Sekcji C ambasady, który prowadził wraz z Perem Angerem przy współpracy innych dyplomatów. Ponieważ Żydzi ci pracowali oficjalnie dla ambasady Szwecji, ani oni, ani ich rodziny nie musieli nosić żółtej gwiazdy Dawida. W ciągu kilku dni od przyjazdu do Budapesztu Wallenberg przekonał się, że może przebierać wśród najskuteczniejszych na Węgrzech żydowskich menedżerów i administratorów, którzy jeszcze pozostali przy życiu. Kilku z nich pracowało wcześniej na wysokich stanowiskach w węgierskiej filii korporacji Philips. 14 lipca wieczorem Wallenberg po raz pierwszy zadzwonił do Sztokholmu, do Lauera, używając uzgodnionego kodu. Rozmowa trwała niecałe trzydzieści minut i była kilkakrotnie przerywana przez niemieckich cenzorów. Wallenberg zdołał poinformować Lauera, że Żydzi z prowincji istotnie zostali już deportowani. Nie mógł wprost wymienić Auschwitz z nazwy, ale uczynił stosowną aluzję. Podkreślił, że aby rozpocząć akcję ratunkową, potrzebuje „pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy”. Lauer skontaktował się z Iverem Olsenem, w wyniku czego na konto Wallenberga w sztokholmskim Banku Enskilda wpłynęło sto dziesięć tysięcy koron szwedzkich (sto tysięcy dolarów). W końcu Wallenberg uzyskał fundusze, których potrzebował, by przystąpić do ratowania ludzkiego życia5.

73


Część druga Ciemność w południe

w budapeszcie przebywał jeszcze jeden goj, który wiedział już, jak postępować z nazistami i Eichmannem, dzięki czemu zdołał ochronić tysiące mieszkających w mieście Żydów. Był to Carl Lutz, wicekonsul ambasady Szwajcarii, ciemnowłosy, czterdziestodziewięcioletni okularnik, który także opracował swój własny system paszportów ochronnych. Jako zawodowy dyplomata ów niesamowity człowiek spędził dwadzieścia lat w Stanach Zjednoczonych, zanim wysłano go do Palestyny, gdzie podobnie jak Wallenberg zaprzyjaźnił się z Żydami, którzy ucierpieli na skutek hitlerowskich prześladowań. W Budapeszcie pracował od 1942 roku, w związku z czym doskonale orientował się w sytuacji politycznej. Lutz miał znacznie skromniejsze pochodzenie społeczne i był ponad dziesięć lat starszy od Wallenberga, lecz wkrótce zostali bliskimi kolegami, równie zdeterminowanymi, by ocalić Żydom życie6. Po raz pierwszy spotkali się 15 lipca 1944 roku w gabinecie Lutza mieszczącym się w gmachu dawnej ambasady amerykańskiej wychodzącej na plac Wolności. Tamtego lata ów rozległy plac przed budynkiem był – podobnie jak uliczki wokół ambasady Szwecji – prawie codziennie zatłoczony zdesperowanymi ludźmi czekającymi w długich kolejkach, aby spróbować uzyskać schutzpassy7. Jak twierdzi Theo Tschuy, biograf Lutza, na pierwszym spotkaniu Wallenberg wyjaśnił, że kilku urzędników i dyplomatów, z którymi konsultował się w ostatnich dniach, wymieniło nazwisko Lutza. Był on najwyraźniej człowiekiem, z którym należało porozmawiać, jeśli Wallenberg potrzebował rady, jak można by najlepiej ochronić ostatnich węgierskich Żydów. Czy mógłby zatem podzielić się swoją wiedzą? Lutz był przeszczęśliwy, że ma okazję wyświadczyć przysługę, i niezwłocznie wyjaśnił, na czym polegają jego metody, nadmieniając przy okazji, że nabył budynki, w których będą mogły zamieszkać osoby posiadające szwajcarskie paszporty ochronne. Najistotniejsza była kreatywność i nieszablonowe działanie. Nazistów można było pokonać ich własną bronią – wykorzystując typową dla nich słabość do biurokracji i niewolnicze posłuszeństwo okazywane wygadanym przełożonym. Dopóki Horthy był w stanie kontrolować żandarmerię Ferenczyego i najważniejszych członków rządu, decydujące znaczenie miały czas i miejsce, w których dyplomaci neutralnych państw mogli przechytrzyć Eichmanna i Gestapo. Nie wolno jednak było nie doceniać Eichmanna. Lutz spotykał się z nim w ostatnich tygodniach i odniósł wrażenie, że jest on „silnym, nieustraszonym oficerem, śmiałkiem, który wie, co robi”. Eichmann powiedział Lutzowi: „My, niemieccy żołnierze, nie wiemy, co to strach. Gdzie byśmy teraz byli, gdybyśmy się panicznie bali? Moi towarzysze 74


Rozdział 8 Hotel Majestic

walczą w Rosji, a ja walczę, wykonując tę pracę”8. Każdego, kto próbował mu robić trudności, prędzej czy później uznawał za swego zaprzysięgłego wroga, na równi z Rosjanami. Podobno Wallenberg wyznał Lutzowi coś niezwykłego. Otóż jego misja była poniekąd przedsięwzięciem mającym w sobie coś z public relations. W Stanach Zjednoczonych pojawiły się bowiem zarzuty, że Jacob i Marcus Wallenbergowie – oportunistycznie nastawieni kuzyni Raoula – narażają wojenny wysiłek aliantów na szwank, prowadząc szeroko zakrojone interesy z nazistami. Starając się odeprzeć krytykę, prawnik rodziny Wallenbergów Allen Dulles zasugerował, że Jacob i Marcus mogliby być lepiej postrzegani, gdyby ich kuzyn Raoul spróbował pomóc Żydom. Rzeczywiście, obecność Wallenberga w Budapeszcie być może pozwoliłaby rodzinie odzyskać dobre imię w Waszyngtonie. Teraz jednak Wallenberg był zdecydowany uczynić o wiele więcej, niż tylko ocalić reputację swych kuzynów w oczach aliantów. Powiedział Lutzowi, że chciał się na jakiś czas rzucić w wir ważnej pracy, która „wykraczałaby” poza zwykłe zarabianie pieniędzy. To była jego szansa. Lutz szybko przekonał się do Wallenberga i był pod wrażeniem jego szczerości. Powiedział Szwedowi, iż ma nadzieję, że Szwajcaria, która ma własny udział w niegodziwych interesach z nazistami, również zwiększy wysiłki na rzecz ocalenia Żydów, tak jak to uczyniła Szwecja, teraz, kiedy naziści są najwyraźniej na przegranej pozycji. Następnie Wallenberg przekazał Lutzowi swoją listę prominentnych żydowskich biznesmenów: słynnych przemysłowców, potentatów i eksporterów, z których część miała koneksje z rodziną Wallenbergów. Jak twierdzi Tschuy, Wallenberg wyjaśnił, że nie zadowoli się już uratowaniem wyłącznie osób figurujących na liście. Zaraz po przyjeździe zdał sobie sprawę z rozmiarów tragedii, która rozgrywała się tamtego lata. Lutz ostrzegł Wallenberga, że napotka sprzeciw ze strony własnej ambasady, a może i swoich kuzynów, jeśli zbyt daleko wykroczy poza protokół dyplomatyczny, wyglądało jednak na to, że Wallenberg się tym nie przejął. Powiedział, że nie ma znaczenia, czego chce Sztokholm. Czymże jest kilkuset bogaczy w porównaniu z jedną czwartą miliona istnień ludzkich?9

kilka dni po spotkaniu z lutzem wallenberg, wykorzystując część pieniędzy zdeponowanych na jego koncie w Banku Enskilda, przystąpił do kupowania domów w Peszcie. Żydom pozostającym pod oficjalną opieką Szwajcarii Lutz zapewnił już mniej więcej siedemdziesiąt dwa budynki. 75


Część druga Ciemność w południe

Do zakupu takich domów chronionych Wallenberg musiał uzyskać zgodę podpułkownika Laszlo Ferenczyego, szefa węgierskiej żandarmerii, który wykazał się tak bezwzględną skutecznością, przeprowadzając zaplanowane przez Eichmanna deportacje Żydów z prowincji10. Wallenberg nie mówił po węgiersku, więc zapytał, czy pani Elizabeth Kasser, która pracowała dla Węgierskiego Czerwonego Krzyża, zechciałaby służyć mu za tłumaczkę podczas spotkania z Ferenczym11. Jej mąż Alexander Kasser, sekretarz generalny Szwedzkiego Czerwonego Krzyża, towarzyszył żonie i Wallenbergowi, mając nadzieję, że on także uzyska pewne ustępstwa od szefa żandarmerii12. Wiele lat później Elizabeth Kasser wspominała, że Wallenbergowi kazano długo czekać w biurze Ferenczyego, co wywołało u niego zrozumiałą irytację13. Był bowiem człowiekiem z misją w dosłownym tego słowa znaczeniu i palił się, żeby natychmiast przejść do rzeczy, nie tracąc czasu na zbędne formalności, o ile nie służyły jego interesom – już raz gniewnie zganił za deportacje siedemdziesięciosześcioletniego admirała Horthyego we własnej osobie. („Horthy jest człowiekiem imponującej postury, lecz ja czułem się moralnie wyższy”14 – wyznał Wallenberg jednemu ze współpracowników). Kiedy Ferenczy wreszcie się zjawił, wygłosił długą tyradę o tym, że Wallenberg i Kasserowie powinni się wstydzić, iż pomagają plugawym Żydom, których Eichmann i jego poplecznicy nazywali Untermenschen – podludźmi. Potem przypuścił dalsze ataki słowne, których Elizabeth Kasser w większości nie tłumaczyła, gdyż nie chciała, żeby Wallenberg wybuchnął gniewem. Gdy Ferenczy skończył, Wallenberg podobno wręczył mu swoją listę sześciuset trzydziestu prominentnych i majętnych Żydów, którym Szwedzi przyznali już wizy. Być może, będąc pod wrażeniem spokoju Wallenberga i jego opanowanej reakcji, Ferenczy zgodził się rozpatrzyć sprawę. Zanim spotkanie dobiegło końca, Wallenberg przekonał go także, aby pozwolił mu nabyć budynki potrzebne do zakwaterowania figurujących na liście Żydów do czasu, aż będą mogli wyjechać do Szwecji. Było to pierwsze zwycięstwo Wallenberga. „Gdy tylko nie było już nas widać z tego gmachu – wspominała Elizabeth Kasser – objęliśmy się i wykonaliśmy na ulicy coś w rodzaju indiańskiego tańca”15. Inni nie dadzą się tak łatwo oczarować.

mniej więcej w tym samym czasie marianne lowy i członkowie jej rodziny usłyszeli od innych Żydów o „pewnej cudownej osobie, która przyjechała w jednym tylko celu – aby ratować węgierskich Żydów”. Mówiono, 76


Rozdział 8 Hotel Majestic

że pochodzi ze znaczącej szwedzkiej rodziny, takiej jak Rockefellerowie w Ameryce. Mąż Marianne, Pista, postanowił osobiście sprawdzić te pogłoski. Złożył wizytę w szwedzkiej ambasadzie, gdzie spotkał się z Wallenbergiem. Wydano mu schutzpassy dla całej rodziny. Stwierdzili, że jesteśmy pod opieką szwedzkiego króla – wspominała Marianne. – Mój ojciec był już wtedy od sześciu tygodni w obozie przejściowym, więc gdy otrzymaliśmy schutzpassy, wysłaliśmy gońca w miejsce, gdzie był przetrzymywany, i raptem Gestapo go wypuściło. Następnego ranka stał już na progu domu moich rodziców. Bito go, ale przeżył (...) Był to pierwszy cud, jaki uczynił dla nas Wallenberg16.

Rodzina Marianne dowiedziała się później, że zaledwie kilka godzin po uwolnieniu jej ojca wszystkich, którzy wraz z nim byli uwięzieni, wysłano do Auschwitz. Dzięki otrzymaniu schutzpassów rodzice Marianne mogli się przeprowadzić do jednego z nowo nabytych przez Wallenberga chronionych domów w Peszcie, gdzie nieruchomości sprzedawano po śmiesznie niskich cenach. Marianne zdecydowała się zostać w Budzie ze swym mężem Pistą, którego zwolniono z batalionu pracy przymusowej, ponieważ miał schutzpass od Wallenberga. Ostatecznie znalazł schronienie w jednej z kilu satelickich placówek ambasady, które Wallenberg wkrótce pozakładał, aby ulokować swoich pracowników i innych chronionych Żydów. Stanowcza i uparta Marianne już wcześniej zdobyła fałszywe dokumenty i wolała zamieszkać u krewnego za miastem. Gdy akurat nie udawała dobrej katolickiej pokojówki, próbowała znaleźć jedzenie dla swoich bliskich, grzebiąc w śmietnikach i handlując, czym się dało. Na szczęście nigdy jej nie zatrzymano i nie przeszukano podczas częstych odwiedzin u rodziny, i nie odkryto fałszywych dokumentów, które miała przy sobie17. Wkrótce jednak jej codzienne wędrówki stały się jeszcze bardziej niebezpieczne, gdyż alianci zaczęli bombardować Budapeszt. Nie to, żebyśmy byli nieszczęśliwi z powodu nalotów – wspominała Marianne. – Mówiliśmy sobie, że jeśli trafi w nas bomba, nawet się nie zorientujemy, więc cóż za różnica. Z drugiej strony jeśli bomba chybi, będzie to oznaczało, że przybliżymy się o jeden dzień do chwili, gdy zostaniemy wyzwoleni. To była pierwsza przyjemność, którą czerpaliśmy z bombardowań. Druga polegała na tym, że gojów w jakimś sensie dosięgła ręka sprawiedliwości. Nie pozwalali nam korzystać 77


Część druga Ciemność w południe

z publicznych basenów czy jeździć na pikniki i wycieczki. Cóż, teraz oni też nie mogli. Musieli spędzać niedziele na bieganiu do schronów przeciwlotniczych i oczekiwaniu na odwołanie alarmu18.

dyplomaci potrzebowali zazwyczaj kilku miesięcy, aby zapoznać się z nowym stanowiskiem. Tymczasem, co niesamowite, Wallenberg z marszu pokonał wstępne problemy i w ciągu zaledwie kilku tygodni zorientował się, jak osiągnąć najlepszą skuteczność. W czasie poprzednich wizyt spędził w sumie w Budapeszcie prawie osiem tygodni, wobec tego umiał się poruszać po mieście. Został również doskonale poinformowany przez Danielsona, Angera, Lutza i innych dyplomatów zaangażowanych już wcześniej w działania ratunkowe. Przede wszystkim jednak okazało się, że potrafi się znakomicie przystosować i jest od samego początku świetnie zorganizowany, dlatego już wkrótce pracował całymi godzinami, aby zwiększyć wysiłki humanitarne Szwedów. Połączył siły z innymi dyplomatami państw neutralnych, bombardując węgierskie władze, Komisję do spraw Uchodźców Wojennych oraz Sztokholm oficjalnymi raportami na temat niedoli Żydów, i wywierał coraz większe naciski na urzędników, na których, jak sądził, mógł wpłynąć. Mimo to szybko stało się jasne, że Wallenberg będzie musiał się postarać o „cud zdziałany ludzką ręką”, jeśli ma odnieść sukces w starciu z Gestapo i jego węgierskimi poplecznikami19. I rzeczywiście, skala wyzwania, przed którym stanął w Budapeszcie, dotarła do niego w bolesny sposób, gdy dowiedział się, że krewni jego partnera w interesach Kalmana Lauera zostali już wysłani do komór gazowych. Przyjeżdżając do Budapesztu, Wallenberg wiedział, jak bardzo Lauer się o nich martwi i jak pilnie pragnie otrzymać wieści o ich losie20. „Proszę, bądź tak dobra i poinformuj doktora Lauera i jego żonę – napisał Wallenberg do swojej matki Maj zaledwie w tydzień po przyjeździe na Węgry – że niestety dowiedziałem się, iż jego teściowie, a także małe dziecko należące do jego rodziny już nie żyją. To znaczy zostali wywiezieni za granicę, gdzie nie przeżyją zbyt długo”21. Wallenberg istotnie znalazł w Gestapo groźnego przeciwnika. Nie ulegało wątpliwości, że tak jak przewidywał, będzie musiał działać niekonwencjonalnymi metodami. Wkrótce, jak twierdził Per Anger, był gotów spróbować każdej taktyki, byle tylko osiągnąć sukces. Był również skłonny nawiązać stosunki z każdym, kto mógłby dostarczyć informacji od wewnątrz na temat następnych kroków planowanych przez SS i węgierskich faszystów22. W tych 78


Rozdział 8 Hotel Majestic

okolicznościach Wallenberg zamierzał zignorować subtelności prawne, co szybko zirytowało część jego kolegów dyplomatów, którzy później określili jego działania jako dumdristig – nierozważne. Podobno mieli żal do tego dość chłodnego, arystokratycznego pracoholika, że omijając dyplomatyczne protokoły, wystawiał ich życie na niebezpieczeństwo23. Wieści o energicznym młodym Wallenbergu szybko dotarły do szwedzkiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Sztokholmie. W raporcie do waszyngtońskiej Komisji do spraw Uchodźców Wojennych Iver Olsen zwrócił uwagę, iż „szwedzki MSZ jest nieco zaniepokojony działaniami Wallenberga w Budapeszcie i być może uważa, że narobił on zbyt wielkiego zamieszania. Woleliby oczywiście podejść do problemu żydowskiego zgodnie z najlepszymi tradycjami europejskiej dyplomacji, które na niewiele by się zdały”24. Zanim Wallenberg zgodził się przyjąć misję w Budapeszcie, wyraźnie zażądał gwarancji, że może wykorzystać powierzone mu fundusze na każdy cel, w tym na łapówki. W lipcu tamtego roku w Budapeszcie powiedział Alexandrowi Kasserowi, przedstawicielowi Szwedzkiego Czerwonego Krzyża: „Czasy są takie, że nikt nie ma okazji, cierpliwości ani czasu, aby analizować, co jest nielegalne, gdyż wszystko, co naziści robią w imię prawa, jest nieludzkie, niesprawiedliwe. Zatem coś, co jest nielegalne, staje się legalne. Najważniejszą rzeczą jest pomoc”25.

utrzymuje się, że w lipcu tamtego roku wallenberg po raz pierwszy spotkał się z Eichmannem. Zdaniem Pera Angera mogło do tego dojść 19 lipca w gabinecie Eichmanna w luksusowym hotelu Majestic26. Sądząc po doświadczeniach takich gości jak Joel Brand i Kasztner, którzy już odwiedzali Eichmanna w jego kwaterze głównej, Wallenberg został zapewne dokładnie zrewidowany przy wejściu do hotelu – Eichmann miał coraz większą obsesję na punkcie zabójców27. Następnie dwóch uzbrojonych w karabiny esesmanów wskazało mu drogę na górę28. Z mieszczącego się na pierwszym piętrze obszernego gabinetu Eichmanna roztaczał się wspaniały widok, lecz Obersturmbannführer często przesiadywał za dużym orzechowym biurkiem, tyłem do okna. Na blacie stała oprawiona w ramkę fotografia przedstawiająca kobietę o pozbawionych połysku włosach i dwójkę dzieci – rodzinę Eichmanna, która pozostała w Austrii – a w zasięgu prawej ręki leżały zazwyczaj rewolwer i kabura. Widok przez duże okno za jego plecami często zasnuwał dym papierosowy29. Eichmann wyglądał niczym gnębiony referent, aczkolwiek w mundurze Gestapo. 79


Część druga Ciemność w południe

Tylko jego oczy były niezwykłe – wspominał Joel Brand. – Stalowoniebieskie, twarde i napawające przerażeniem, zdawały się świdrować osobę, która znalazła się naprzeciw niego (...) Nosił elegancki mundur, a jego ruchy były energiczne i nieco nerwowe. Miał ponadto niecodzienny sposób mówienia. Wyrzucał z siebie kilka słów i zaraz przerywał. Gdy mówił, zawsze przychodziło mi do głowy terkotanie karabinu maszynowego30.

Być może, jak twierdzą niektóre źródła, właśnie na tym spotkaniu Eichmann wyjawił istotną rzecz: gestapowcy zdążyli przeprowadzić śledztwo w sprawie młodego szwedzkiego dyplomaty o sławnym nazwisku i nie byli zachwyceni tym, co odkryli31. – Dlaczego w 1937 roku pojechał pan do Palestyny? – zapytał Eichmann. – Ponieważ mnie ciekawiła – odpowiedział podobno Wallenberg. – Uważam, że Żydzi powinni mieć własne państwo, a pan nie?32 – Wiem o panu wszystko – warknął Eichmann. – Jest pan żydofilem, który dostaje te wszystkie brudne dolary od Roosevelta. Wiemy, że to Amerykanie umieścili pana w Budapeszcie, i wiemy, że pański kuzyn Jacob jest kolejnym żydofilem i wrogiem Rzeszy33. Gestapo wiedziało, że bracia Wallenbergowie są wyrafinowanymi graczami mającymi koneksje zarówno wśród przywódców alianckich, jak i tych z państw osi. Marcus Wallenberg reprezentował szwedzkie interesy handlowe w Wielkiej Brytanii, zaś „opanowany i cyniczny” Jacob handlował wcześniej z Niemcami, wykorzystując swoje kontakty i czerpiąc pokaźne zyski z nazistowskiej machiny wojennej. Później jednak, ponieważ był kojarzony z grupami spiskującymi, by obalić Hitlera, ostrzeżono go, żeby trzymał się z dala od Niemiec, zważywszy na swoje powiązania z wrogami Führera34. – Wiemy o pańskich tak zwanych paszportach – wrzeszczał Eichmann. – To są wszystko oszustwa! Wszyscy Żydzi, którzy z ich pomocą uciekli do Szwecji, są wrogami Rzeszy35. Wallenberg, jak się wydaje, nie zareagował na ordynarny wybuch Eichmanna. Zamiast tego podobno wręczył mu ze spokojem karton papierosów i butelkę whisky. Gest został doceniony. Eichmannowi poprawił się nastrój. Zaoferował wówczas, że pozwoli, aby pociąg pełen „chronionych Żydów” wyjechał do Szwecji, o ile Wallenberg wystara się o okup. Transakcja tego rodzaju została wcześniej zawarta z Rudolfem Kasztnerem z Rady Żydowskiej. Teoretycznie nie było powodu, żeby także Wallenberg nie mógł się przyłączyć do tej akcji: życie Żydów wystawiono na sprzedaż, zaś Eichmann był skłonny zaoferować uczciwą cenę. 80


Rozdział 8 Hotel Majestic

Wallenberg podobno nie przyjął oferty – nie był zainteresowany „symboliczną wielkodusznością” Eichmanna – i spotkanie wkrótce dobiegło końca36. Istnieją natomiast potwierdzone informacje, że Wallenberg, wydając tysiące schutzpassów, faktycznie rozdrażnił Eichmanna, który ostatecznie tak się wściekł z tego powodu, że warknął do przedstawiciela Czerwonego Krzyża: „Zabiję tego żydowskiego psa Wallenberga”37. Wiadomość o pogróżkach Eichmanna dotarła do ambasady Szwecji w Berlinie i nawet złożono formalną skargę u Veesenmayera, który bynajmniej nie zamierzał przepraszać i zaripostował, że Wallenberg „w niedopuszczalny sposób działa na rzecz węgierskich Żydów”38. Eichmann skarżył się także Rudolphowi Kasztnerowi na działania Lutza i Wallenberga oraz na szybki wzrost liczby podrabianych schutzpassów. „Lutz i Wallenberg zapłacą za ten przeklęty bałagan”39 – zagroził Eichmann. Według kilku wiarygodnych źródeł, w jakimś momencie pobytu Wallenberga w Budapeszcie niemiecki samochód pancerny staranował na pełnym gazie jego służbową limuzynę. Na szczęście Wallenberga nie było wtedy w samochodzie, a jego kierowcy nic się nie stało40. Niektórzy twierdzili, że za tym rzekomym wypadkiem stał Eichmann, a zamieszany był weń również jego współpracownik Dannecker. Kolizja miała chyba być ostrzeżeniem, a nie próbą zamordowania Szweda41.

w lipcu tamtego roku w leżącej dwadzieścia pięć kilometrów na północ od Budapesztu Kistarcsy warunki szybko uległy pogorszeniu. Vera Herman była jednym z wielu przebywających tam dzieci, które cierpiały teraz z powodu niedożywienia. W więzieniu szerzyły się choroby. Tymczasem pewnego ranka kazano wszystkim dzieciom zgromadzić się wraz z matkami na więziennym dziedzińcu. Komendant więzienia wyjaśnił, że trzech mężczyzn, którzy reprezentują Szwedzki Czerwony Krzyż, przyjechało zabrać dzieci poniżej czternastego roku życia do domu dziecka prowadzonego przez tę organizację. Margit i innym matkom powiedziano, że jeśli chcą, mogą przekazać im swoje dzieci. Margit Herman stanęła wobec najtrudniejszej decyzji w swoim życiu, lecz teraz nic nie liczyło się bardziej niż przeżycie jej jedynego dziecka. Popchnęła zatem dwunastoletnią Verę w objęcia jednego z pracowników Szwedzkiego Czerwonego Krzyża. Jeśli jej córka będzie mogła zjeść prawdziwy posiłek i spać tej nocy w łóżku, to znaczy, że było warto, nawet jeśli nigdy więcej jej nie zobaczy. Lecz nagle Margit zdała sobie sprawę z potworności swojego czynu i zemdlała. 81


Część druga Ciemność w południe

Vera pognała w stronę matki, która leżała nieprzytomna na dziedzińcu. Jednak w zamieszaniu dwóch obcych mężczyzn w garniturach chwyciło ją i unosząc do góry, zabrało z podwórza do samochodu czekającego przed więzieniem42. Wrota Kistarcsy zamknęły się za nimi. Samochód odjechał. Jeden z siedzących w środku mężczyzn, doktor Alexander Kasser, powiedział Verze, że współpracuje ze szwedzkim dyplomatą Raoulem Wallenbergiem, który stara się ocalić jak najwięcej dzieci43. Dotarli na peryferia Budapesztu, a następnie skierowali się do centrum i zatrzymali przed Domem Dziecka Szwedzkiego Czerwonego Krzyża. Wtedy doktor Kasser zabrał Verę do środka, gdzie dołączyła do dwadzieściorga sześciorga innych dzieci, których matki postąpiły tak samo jak Margit Herman. Vera czuła się osamotniona: „Nie potrafię nawet znaleźć słów, żeby to opisać; zniknął cały mój świat, wszystko, co znałam – wyjaśniła później. – Próbowałam być silna, bo wiedziałam, że tego pragnęłaby moja matka”44. Vera zaczęła się opiekować innymi dziećmi, z których część miała zaledwie po pięć lat, ale jeden z maluchów chorował na szkarlatynę i Vera wkrótce się zaraziła. Jej przypadek był na tyle poważny, że zabrano ją do szpitala. – Co boli? – spytała pielęgniarka. – Życie45. Verę poddano w szpitalu sześciotygodniowej kwarantannie. Pewnego niedzielnego popołudnia, gdy jeszcze tam przebywała, motłoch złożony z pijanych węgierskich strzałokrzyżowców zaatakował Szwedzki Dom Dziecka, a następnie, dopuszczając się niewiarygodnego aktu barbarzyństwa, wymordował wszystkie dwadzieścioro sześcioro dzieci, które zostały wcześniej uratowane, a ich matki z takim udręczeniem oddały je pod opiekę Wallenberga. Verze nie powiedziano o losie jej przyjaciół. Gdy wyszła ze szpitala, umieszczono ją w sierocińcu, również prowadzonym przez Szwedzki Czerwony Krzyż. Uważała się teraz za sierotę i była przekonana, że nigdy więcej nie ujrzy rodziców46. W międzyczasie w Kistarcsy matka Very została przeznaczona do wywózki do Auschwitz i umieszczona w bydlęcym wagonie pociągu, który odjechał pewnego ranka w stronę obozu zagłady. Wcześniej Magrit ukryła przy sobie truciznę i teraz, gdy pociąg kierował się do Auschwitz, czuła pokusę, by ją zażyć. Jedynym powodem, który ją powstrzymał, była myśl, że ktoś z jej wagonu mógłby przeżyć i powiedzieć jej córce Verze, że matka odebrała sobie życie47. Część kobiet z bydlęcego wagonu, które nadal miały siłę stać, tłoczyła się przy małej kratce i wyglądała na zewnątrz. Ku swemu zdziwieniu zobaczyły, 82


Rozdział 8 Hotel Majestic

że pociąg zjeżdża na bocznicę. Minął bramę i wjechał na teren, który najwyraźniej należał do innego więzienia48. Znalazły się w Sárvárze, obozie przejściowym podobnym do Kistarcsy, na węgiersko-austriackiej granicy. Strażnicy rozkazali kobietom wysiąść z pociągu49. Gdy matka Very zdołała wydostać się z wagonu towarowego, zobaczyła mężczyznę, który wydał jej się znajomy. Przyjrzała mu się. Człowiek ten miał taką samą twarz jak jej mąż Emil. Czyżby miała halucynacje? To był Emil. Niewiarygodne, ale on również został wysłany do Sárváru i teraz pracował tu jako lekarz. Emil zauważył Magrit i zaczął iść w jej stronę, lecz nagle odwrócił się i odszedł. Wrócił kilka minut później. Otarł się lekko o żonę. – Weź to! – szepnął, podając jej niepostrzeżenie jakąś fiolkę. Magrit wzięła fiolkę, połknęła jej zawartość i upadła. Emil podbiegł natychmiast i położył ją na noszach. Gdy zaczął ją nieść w stronę więziennej izby chorych, rozgniewany esesmański strażnik zdecydował, że Magrit musi się z powrotem znaleźć w pociągu zmierzającym do Auschwitz. Pobiegł za Emilem, krzycząc: – Muszę dostarczyć dwa tysiące ciał. Nic mnie nie obchodzi, czy będą żywe, czy martwe. Jednak zanim zdołał Emila dogonić, został wezwany do telefonu. Dzwonił ktoś z kwatery głównej SS. – Nie zawracajcie już sobie głowy ich przywożeniem – rozkazano. – Po prostu wyprowadźcie poza teren więzienia i rozstrzelajcie50. Esesman postąpił, jak mu kazano. Według Very „zaledwie [trzy] osoby ocalały z tego transportu liczącego dwa tysiące: moja matka i dwie zaradne dusze, które najwyraźniej gdzieś się ukryły. Cała trójka pozostała w tamtym obiekcie, w ostatnim więzieniu przejściowym na węgierskiej ziemi”51. Magrit uniknęła wywózki do Auschwitz. Chwilowo, jak się dowiedziała, miała pozostać w Sárvárze i dołączyć do innych kobiet produkujących mundury dla SS52. Gdy tak szyła czarne kurtki swym niedoszłym mordercom, musiała się zastanawiać, czy zobaczy jeszcze męża, nie mówiąc o jedynym dziecku, Verze, córce, którą pchnęła w ramiona obcych ludzi.

alice breuer spojrzała na zegarek, piękny szwajcarski Longines, który kupił jej Erwin53. Było już po jedenastej rano, tuż po godzinie policyjnej dla Żydów, gdy szła na zakupy jedną z ulic w Peszcie. Podeszło do niej dwóch strzałokrzyżowców, którzy zauważyli jej żółtą gwiazdę. 83


Część druga Ciemność w południe

– Nie ma jeszcze jedenastej, więc nie wolno ci przebywać na ulicy – powiedział jeden z nich. Alice jeszcze raz sprawdziła godzinę. Zaprotestowała, że jest po jedenastej, lecz strzałokrzyżowcy zatrzymali ją i umieścili w budapeszteńskim areszcie. Jakimś cudem Erwinowi udało się ją odnaleźć i przeszmuglował jej trochę jedzenia. Jego ojciec próbował bezskutecznie przekupić funkcjonariuszy, aby wypuścili Alice. W areszcie Alice szybko zaprzyjaźniła się z pewną staruszką, którą przeniesiono później do więziennej izby chorych, gdzie próbowała popełnić samobójstwo, wyskakując przez okno. Powiedziała Alice, że po prostu nie może żyć ze wstydem, iż znalazła się w więzieniu. Alice dzieliła celę także z gadatliwymi, „fascynującymi” prostytutkami ulicznymi, które dbały o nią i starały się ją podnieść na duchu54. Niestety podjęta przez jej teścia próba wręczenia łapówki została wykryta, dlatego strażnik zabrał Alice do innej celi, aby ją ukarać. Patrzyła na niego wyzywająco, więc powiedział, że „wyłupi” jej oczy. Zamiast tego pobił ją do nieprzytomności. „Leżałam nieprzytomna na podłodze – wspominała później. – Następna rzecz, jaką pamiętam, była taka, że spojrzałam w górę, a nade mną stał strażnik z karabinem. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale byłam przytomna. »Wszystko w porządku – pomyślałam. –Widzę gwiazdy«”55. W jakimś momencie, jeszcze w lipcu, Alice została przeniesiona do Kistarcsy, obozu przejściowego w drodze do Auschwitz. Nie było to miłe miejsce, ale też nie był to Auschwitz – wspominała. – Byłam taka zdezorientowana, ale równocześnie bardzo szczęśliwa, bo znaleźli się ludzie, którzy mi pomogli, którzy dali mi trochę chleba i zupę. Sama nie umiałabym sobie poradzić. Zdaje się, że zawsze był ktoś, kto mi pomagał, opiekował się mną, może dlatego, że sprawiałam wrażenie, jakbym nie chciała dłużej żyć56.

W międzyczasie Erwin ponownie próbował odnaleźć Alice. Udało mu się wyśledzić ją w Kistarcsy, gdzie znów usiłował przekupić funkcjonariuszy, żeby ją zwolnili57. Nie miał jednak szczęścia. „Niektórych urzędników dawało się przekupić – wspominał – lecz w sprawach żydowskich było to bardzo trudne, ponieważ wiedzieli, że mogą zostać łatwo przyłapani i wpadną w poważne tarapaty”58. Potem Erwin usłyszał o młodym szwedzkim dyplomacie, który właśnie przyjechał do Budapesztu i robił, co w jego mocy, by pomóc Żydom. 84


Rozdział 8 Hotel Majestic

Brzmiało to całkiem nieprawdopodobnie – wspominał Erwin – lecz jak zrozumiałem, pomoc polegała na oddaniu ich pod opiekę szwedzkiej ambasady „do czasu, aż wyemigrują do Szwecji”. Nie byli już zatem obywatelami węgierskimi i jako tacy przestali podlegać wszelkim antyżydowskim dekretom, w tym także nakazowi noszenia żółtej gwiazdy i obowiązkowi pracy przymusowej59.

Erwin pomyślał, że wieści o młodym Szwedzie i jego paszportach brzmią zbyt pięknie, żeby były prawdziwe. Może była to kolejna bajeczka SS, rozpowszechniana, aby dać Żydom odrobinę nadziei. Mimo to wyruszył czym prędzej do ambasady Szwecji na Wzgórzu Gellérta i ze zdumieniem przekonał się, że pogłoski na temat Wallenberga nie były wyssane z palca60. Jedyne, co musiał zrobić, żeby otrzymać schutzpassy dla siebie, swojej rodziny i Alice, to udowodnić, że łączą go jakiegoś rodzaju związki ze Szwecją. Z tym akurat nie było żadnego problemu, ponieważ ojciec Erwina przez wiele lat prowadził interesy z pewną szwedzką firmą. Erwin znalazł wśród skromnego dobytku swojej rodziny dokumenty, które to potwierdzały, i pognał z powrotem do ambasady Szwecji. Minęła właśnie czwarta po południu w sobotę 5 sierpnia 1944 roku, gdy Erwin spotkał się z Wallenbergiem, „młodym, poważnym i energicznym człowiekiem, najwyraźniej powodowanym jakąś głęboką wewnętrzną siłą”61. Dał Erwinowi schutzpass, na którym złożył swój podpis w lewym dolnym rogu62. Dokument nosił numer serii 0176. „Numer był bardzo niski – wspominał Erwin. – Wallenberg dopiero rozpoczął pracę, gdyż zaledwie tydzień później schutzpassami legitymowała się już ogromna liczba osób. Pamiętam, że był niezwykle zajęty, spięty, dobrze zorganizowany i bardzo szybko myślał. Dzwonił mu telefon, a on robił notatki i płynnie wydawał dyspozycje po niemiecku. Wyglądało, że ma wszystkie asy w rękawie”63. Wallenberg obiecał również, że zrobi, co w jego mocy, aby odnaleźć Alice, choć nie było żadnej gwarancji, że jeszcze żyje. Mogła już zostać wysłana do Auschwitz, a w takim wypadku nie był w stanie nic poradzić, ale będzie próbował ją znaleźć. Wallenberg dotrzymał słowa. W poniedziałek 7 sierpnia o dziesiątej rano stawił się na umówione spotkanie, jak odnotował w swoim dzienniku, żeby porozmawiać o losie Alice i czterech innych więźniów – 5 Fanger (szwedzkie: pięciu więźniów)64. Później tego samego dnia w Kistarcsy do Alice podszedł strażnik. – Jesteś obywatelką Szwecji – powiedział strażnik ku jej całkowitemu zaskoczeniu. – Jest tu konsul do ciebie. Ten człowiek musiał zwariować, pomyślała. Nie uwierzyła mu, lecz potem, gdy podeszła do obozowej bramy, zobaczyła, że stoi tam jakiś samochód 85


Część druga Ciemność w południe

i czeka węgierska policja. „Zabrano mnie – wspominała – razem z innymi do ambasady Szwecji w Budapeszcie. Tam po raz pierwszy spotkałam Raoula Wallenberga”65. Wallenberg poczęstował ją czekoladą, wręczył schutzpass i wyjaśnił, że od teraz jest obywatelką Szwecji i nie musi się niczego obawiać ze strony Niemców ani węgierskich faszystów. – Pamiętaj, że ze Szwecją łączy cię [firma] AB Kanthal Hallstahammar – podkreślił Wallenberg. – To ważne. Nie zapomnij. A teraz pędź do domu, do męża i jego rodziców. Czekają na ciebie66. Później tego samego dnia doszło do niezmiernie wzruszającego spotkania z Erwinem, który zdołał uzyskać paszporty ochronne również dla swych rodziców i siostry, a także dla Georga, brata Alice przebywającego w obozie pracy przymusowej. Tamtego wieczoru oszołomiona Alice świętowała z Erwinem swoje uwolnienie. Dzięki schutzpassom od Wallenberga nie musieli już nosić żółtych gwiazd, wobec tego poszli na kolację do Gundela, słynnej restauracji położonej w zalesionej okolicy parku Miejskiego. Tam, otoczeni lustrami w złoconych ramach z roślinnymi ornamentami, pod eleganckimi kryształowymi żyrandolami, wznieśli toast za coś, co zakrawało na cud. Alice uratowała się przed deportacją, Erwin zaś nie musiał już harować w batalionie pracy przymusowej przy kopaniu bunkra w sąsiedztwie kwatery głównej Eichmanna. Ten wieczór był „nie z tego świata”67 – wspominał Erwin. Również Alice nigdy tej chwili nie zapomniała: „Erwin chciał coś dla mnie zrobić, więc zaprosił mnie do bardzo dobrej restauracji. Tak oto przeszłam z jednej skrajności w drugą. Pamiętam, że myślałam: »To nie może być prawda. To musi być sen«”68.

w sierpniu 1944 roku stawało się coraz bardziej oczywiste, że Niemcy przegrywają wojnę. Sowieci przekroczyli już granicę Węgier i Armia Czerwona koncentrowała oddziały przed ostatecznym natarciem przez Równinę Węgierską na Budapeszt. Alice i Erwin, ośmieleni zbliżaniem się Sowietów, dołączyli do podziemnej grupy, której członkom rozdawano pisany na maszynie dokument sygnowany przez trzech uciekinierów z Auschwitz, w tym Alfreda Wetzlera, zbiegłego wraz z Vrbą 10 kwietnia. Dokument zawierał relacje tych naocznych świadków, dotyczące mordów dokonywanych w Auschwitz. Owa podziemna organizacja mająca siedzibę na terenie Głównego Szpitala Żydowskiego angażowała się w próby ratowania lub uzyskiwania zwolnień uwięzionych Żydów. 86


Rozdział 8 Hotel Majestic

Pewnego dnia Alice i Erwin wsiedli do pociągu, aby dostać się na wieś w pobliże austriackiej granicy z zamiarem odszukania brata Alice Georga, który wciąż był przetrzymywany w obozie pracy przymusowej. Zdołali przekazać mu schutzpass, lecz w drodze powrotnej do Budapesztu, gdy czekali na pociąg, doszło do bombardowania. Stracili się z oczu. Stacja była patrolowana przez żandarmów. Mijały pełne udręczenia minuty, gdy próbowali się nawzajem odnaleźć. Erwin zdał sobie sprawę, jak niebezpiecznie było opuścić Budapeszt. Nagle dojrzał Alice. „Myślałem, że objęciom nigdy nie będzie końca – wspominał. – Podjęcie tak ryzykownej wyprawy było szaleństwem (...) lecz ostatecznie dokument ocalił Georgowi życie”. Gdy Erwin i Alice znaleźli się na powrót w Budapeszcie, wynajęli pokój w zielonej dzielnicy Budy i zaczęli pomagać w Głównym Szpitalu Żydowskim, gdzie asystowali przy kilku operacjach. Podobnie jak reszta mieszkańców Budapesztu czekali na przybycie Sowietów, czy raczej na odejście Niemców. Wieczorami czytali na głos Rodzinę Thibault Rogera Martina du Garda, epicką sagę o upadku francuskiego społeczeństwa w przededniu pierwszej wojny światowej69. „Nie mogę umrzeć, zanim nie skończę czytać tej opasłej księgi” – powtarzał sobie Erwin. Książka musiała stanowić szczególnie odpowiednią lekturę pod koniec tamtego lata, gdy Amerykanie i Brytyjczycy zaczęli na serio bombardować Budapeszt. Węgry, tak jak Francja w 1914 roku, stały teraz w obliczu nieuchronnej ruiny i klęski. Alianckie naloty były wyjątkowo złowieszcze i doprowadzały cały Budapeszt do szaleństwa, gdy ludzie uciekali do piwnic i schronów, a wiele osób pozostawało tam noc w noc aż do wyzwolenia przez Sowietów. „Niekiedy domy rozpadały się niczym zamki z piasku podmywane przez fale wściekłego morza – wspominał Erwin – wydzielając osobliwą woń gazu do gotowania, kurzu, śmierci oraz gryzący zapach spalanego drewna”70. To już tylko kwestia tygodni, myśleli Alice i Erwin, zanim błyskawiczna ofensywa sowiecka dotrze do Budapesztu i dla wszystkich Węgrów wojna wreszcie się skończy. 23 sierpnia Rumuni zawarli pokój z Sowietami, przyśpieszając w ten sposób marsz Armii Czerwonej. Zdając sobie doskonale sprawę, że dni osi są policzone, Horthy postanowił postąpić tak samo jak Rumunia, zanim Stalin zmiażdży Węgry w wyniku długotrwałej krwawej okupacji. W ramach zapowiedzi zakończenia węgierskiego zaangażowania w wojnę regent ponownie dał odczuć Niemcom swą władzę, wzywając do Zamku Królewskiego w Budzie Veensenmayera, najwyższego rangą hitlerowskiego dyplomatę w Budapeszcie. Nie licząc innych żądań, Horthy nalegał, żeby z Budapesztu odesłano Eichmanna i jego Sonderkommando71. 87


Część druga Ciemność w południe

Podczas przebiegającego w napiętej atmosferze spotkania László Ferenczy, szef węgierskiej żandarmerii, dał Eichmannowi jasno do zrozumienia, że reżimowi Horthyego wiernych jest dziewiętnaście tysięcy ludzi, którzy przeciwstawią się wszelkim próbom SS zmierzającym do wznowienia deportacji. Było to największe niepowodzenie w karierze Eichmanna, dlatego był rozjuszony. Według Ferenczyego krzyczał: „W całej mojej długiej karierze nie spotkało mnie nic podobnego (...) Tak być nie może (...) To sprzeczne z naszą umową (...) Tego nie można tolerować”72. Eichmann skontaktował się z Berlinem, prosząc o instrukcje. 24 sierpnia Himmler wysłał rozkazy potwierdzające, że misja Eichmanna na Węgrzech jest zawieszona, do czasu aż zmieni się sytuacja polityczna73. Eichmann, według kilku źródeł, był niepocieszony. Tak niewiele mu brakowało do dokończenia misji – likwidacji ostatnich Żydów w Europie. Teraz uznanie Führera było mało prawdopodobne. „Jego największym pragnieniem – wspominał Wilhelm Höttl, kolega Eichmanna z SS – było zostać choć raz przyjętym przez Hitlera, żeby Hitler podziękował mu za eksterminację. To było jego marzenie”74. Höttl, dwudziestodziewięcioletni pucułowaty austriacki doktor historii, dorobił się szybkiego awansu w szeregach agentów RSHA. Jako pełniący obowiązki szefa wywiadu i kontrwywiadu na środkową i południowowschodnią Europę, odpowiadał teraz za siatkę szpiegowską, która działała na terenie Rosji, ale obejmowała swym zasięgiem także Rumunię i Węgry. Przed rozpoczęciem niemieckiej okupacji 19 marca do jego obowiązków należało przygotowywanie list Żydów i opozycjonistów, którzy mieli zostać aresztowani i wysłani do Auschwitz75. Ten „pomniejszy adiutant w najbardziej niegodziwej służbie wywiadowczej na świecie” nie był w szczególnie poufałych stosunkach z Eichmannem – chyba tylko Wisliceny cieszył się tym przywilejem – lecz znał go od jakiegoś czasu, ponieważ spotkali się po raz pierwszy w Wiedniu w 1939 roku, gdy Eichmann prowadził tak zwane Centralne Biuro Rzeszy do spraw Emigracji Żydowskiej w przywłaszczonym pałacu żydowskiego bankiera Ludwiga von Rothschilda. Pod koniec sierpnia 1944 roku Eichmann odwiedził Höttla w jego mieszkaniu. Miał na sobie mundur polowy, a nie galowy, który nosił, gdy odwiedzał mnie poprzednio – wspominał Höttl. – Sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego, co stało się jeszcze bardziej widoczne, gdy powiedziałem mu o katastrofalnej sytuacji na froncie niemieckim. Ja bez wątpienia także byłem wówczas bardzo przybity, gdyż bałem się, że nic nie jest w stanie powstrzymać Rosjan przed wkroczeniem przez Węgry do mojej rodzinnej Austrii. 88


Rozdział 8 Hotel Majestic

W ciągu następnej godziny Eichmann wypił co najmniej cztery kieliszki brandy, na tyle dużo, że Höttl zasugerował, iż nie powinien prowadzić. Eichmann wstał, szykując się do wyjścia. – Prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy. Następnie powiedział Höttlowi, że wie, iż jego dni są policzone, jeśli Niemcy zostaną pokonani, co teraz wydawało się nieuniknione. „Kiedy zapytałem, dlaczego tak uważa – wspominał Höttl – Eichmann odparł, że zważywszy na jego rolę w programie eksterminacji Żydów, jest przez aliantów uznawany za czołowego zbrodniarza wojennego. Gdy wygłosił tę uwagę, natychmiast skorzystałem z okazji, żeby powiedzieć, iż zawsze chciałem usłyszeć rzetelne informacje o programie eksterminacji, a zwłaszcza o liczbie zgładzonych Żydów”76. Według Höttla, Eichmann „odrzekł, że liczba zamordowanych Żydów jest bardzo wielką tajemnicą Rzeszy, lecz w sytuacji, w której on, Eichmann, się dzisiaj znalazł, może mi jednak coś o niej powiedzieć, zwłaszcza że jestem historykiem. Oznajmił mi, że według jego informacji zginęło około sześciu milionów Żydów (...) cztery miliony w obozach zagłady, zaś pozostałe dwa zastrzelone przez jednostki operacyjne lub z innych przyczyn, takich jak choroby”77. – Co się stanie po wojnie – zapytał Höttl – gdy świat zapyta o te miliony? – Stu zabitych to katastrofa – odparł Eichmann. – Milion to statystyka78.

wydawało się, że ostatni ocaleli węgierscy żydzi zdołają się uratować. Wallenberg spodziewał się, że nacierające oddziały sowieckie szybko pokonają nazistów i wkrótce zajmą Budapeszt. W ciągu kilku tygodni, najpóźniej do października, jak sądził, jego misja dobiegnie końca, a on będzie mógł wrócić do Szwecji, sprawdziwszy się w działaniu i dodawszy blasku nazwisku Wallenbergów. Będzie mógł wieść dalsze życie, rozwijając współpracę z Lauerem, swym partnerem w interesach, a może nawet znajdzie pracę w należącym do jego kuzynów molochu, Banku Enskilda79. Miał dopiero trzydzieści dwa lata i gorąco pragnął wyrobić sobie pozycję w rodzinnej Szwecji. „Robię wszystko, co w mojej mocy, aby szybko wrócić do domu – napisał Wallenberg do matki Maj von Dardel – ale rozumiesz, że nie sposób w jednej chwili doprowadzić do końca tak dużą operację jak ta. Kiedy rozpocznie się inwazja, zakończenie nastąpi szybciej, a ja postaram się wrócić do domu w ciągu ośmiu dni”80. 12 października, kiedy Armia Czerwona była w odległości zaledwie osiemdziesięciu kilometrów od Budapesztu, Wallenberg wysłał do Sztokholmu 89


Część druga Ciemność w południe

następującą depeszę: „Natarcie Rosjan zwiększyło nadzieje Żydów, że ich nieszczęsna niedola wkrótce się skończy. Wielu dobrowolnie przestało nosić gwiazdę Dawida. Pozostają obawy, że Niemcy mogliby w ostatnim momencie przeprowadzić pogrom, mimo że brak wyraźnych oznak takiego zdarzenia”81. Wallenberg miał rację, zachowując ostrożność w swym optymizmie. „Nieszczęsna niedola” Żydów miała się jeszcze pogorszyć.



„Moje życie to tylko jedno życie, tymczasem tutaj chodzi o ratowanie tysięcy istnień”. Raoul Wallenberg

W marcu 1944 roku Adolf Eichmann pojechał na Węgry, by tam zlikwidować ostatnich europejskich Żydów. Akcja miała przebiegać bez większych problemów. Jednak w Budapeszcie na jego drodze stanął szwedzki dyplomata Raoul Wallenberg. Dzięki specjalnym paszportom wyrywał Żydów wprost z rąk nazistów. Na kilka miesięcy stolica Węgier stała się areną niezwykłego pojedynku, w którym stawką było ocalenie ponad 100 000 ludzi.

Książka Alexa Kershawa pokazuje historię pełną paradoksów. Eichmann przeżył wojnę i uciekł do Argentyny. Wallenberg trafił w ręce Armii Czerwonej. Został oskarżony o szpiegostwo i wywieziony do Moskwy. Największy bohater drugiej wojny światowej zginął w niejasnych okolicznościach.

Zaginięcie Wallenberga wiązane jest z mordem katyńskim. Dyplomata prawdopodobnie znał dokumenty sporządzone przez węgierskich biegłych, które winą za zgładzenie polskich oficerów obarczały Sowietów.

Cena detal. 44,90 zł


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.