Kalendarz i klepsydra

Page 8

Dzięki brutalnej aktywności „Literatury” wyjeżdżam do Ameryki. Mówiąc ściśle, jeszcze nie wyjeżdżam, jeszcze siedzę w swojej nyży i szczękam zębami. Bo ja jestem antypodróżnikiem. Gwałtowne, kilkugodzinne skoki z kontynentu na kontynent to coś wyjątkowo wbrew naturze, wbrew prawom przyrody. To jakaś nieprzyzwoitość ubliżająca Panu Bogu, który przecież wszystko trochę inaczej pomyślał. Nie interesuje mnie Ameryka i ja nie interesuję Ameryki. Znam Amerykę z setek filmów, z tysiąca książek, z kilometrów kronik filmowych i telewizyjnych. Wiem, co Amerykanie jedzą na śniadanie, jak piorą bieliznę, która opona pęka im zazwyczaj przy dużej szybkości, jak się kładą do łóżka, co noszą w wewnętrznych kieszeniach marynarek, jak wybierają i mordują prezydenta. Znam Amerykę w każdym calu pejzażu o zachodzie słońca, w każdej chwili sennego i szalonego pędu, w każdym odcieniu nastrojów przedwczesnej neurastenii. Amerykę mam już odczarowaną. A przecież kiedyś Ameryka była dla nas, Raskolnikowów z Mejszagoły, Mołodeczna i nawet Woropajewa, pięknym i nieziszczalnym marzeniem, była symbolem raju na tym padole, była otuchą dla cierpiących i poniżonych, była ukojeniem dla przeklętych i wyzutych z nadziei. Opłacało się żyć do jutra, opłacało się trwać i wegetować, bo gdzieś tam za oceanem istniała wielka, boska wartość, czysta jak światło gwiazd, ogromna ziemia obiecana dla wszystkich nieszczęśliwych. Potem Ameryka zaczęła się przybliżać, w miarę jak się kurczyły czas i przestrzeń. Usłyszeliśmy jej ciężki, świszczący oddech, poczuliśmy jej dziwny zapach zmęczenia, zobaczyliśmy krople chorobliwego potu. Stanęła na skraju Europy i była już podobna do innych wielkich państw. Tak jak legendarny 8


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.