Bliżej. Rodzicielstwo bliskości dla tych, którym kończy się cierpliwość

Page 1

Rodzicielstwo bliskości dla tych, którym kończy się cierpliwość

Joanna Jaskó łk a autorka bloga „Matka tylko jedna”

Il ustra cje M i rio la Dzi k (c h o ć ku ra)


Copyright © by Joanna Jaskółka Projekt okładki Paweł Szczepanik | BookOne Ilustracja na okładce Miriola Dzik (choć Kura) Grafika na okładce © Jamen Percy / Shutterstock Ilustracje Miriola Dzik (choć Kura) Grafika wykorzystana w książce © starline / Freepik Redaktor inicjujący i prowadzący Paulina Tracz Redakcja Anna Poinc-Chrabąszcz Adiustacja Anastazja Oleśkiewicz Korekta Ewelina Gałdecka Katarzyna Onderka Projekt typograficzny i łamanie Magdalena Suchy-Polańska ISBN 978-83-240-7590-4 Przeczytaj, co o książce sądzą inni czytelnicy, i oceń ją na lubimyczytac.pl Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2021 Druk i oprawa: Colonel


BLIŻEJ

Rodzicielstwo bliskości dla tych, którym kończy się cierpliwość

Joanna Jaskółka Ilustracje Miriola Dzik (choć Kura)

Kraków 2021



ROZDZIAŁ 1

BYLE DO WIECZORA


Cześć, jestem Asia, matka, która uciekła z miasta na wieś tylko po to, żeby straszyć, że wróci z powrotem, i która po nieprzespanej nocy i piętnastu awanturach potrafi zachować spokój, choć święcie wierzy, że zdrowe zmysły zawdzięcza jedynie temu, że może wyjść przed dom i krzyczeć z niemocy, gdy liczba żelek okazuje się nieparzysta. Na co dzień słucha jęków żalu, okrzyków radości, śpiewu ptaków i szczekania psa, który za swoją życiową misję uznał złapanie jenota, ale misję tę znacznie utrudnia mu drobny problem utraty wzroku.


Musiałam iść do łazienki. Koniecznie musiałam iść do łazienki. Poderwałam się z ławki i szybko podreptałam w stronę pensjonatu rodziców. Po drodze zatrzymała mnie starsza pani, która chciała zapytać o drogę, potem ktoś zatarasował drzwi wejściowe, a w korytarzu mama układała w szafie pościel i zajęła całe przejście. Kręcąc się jak w amoku i zaciskając nogi, skierowałam się do łazienki dla gości. Zdjęłam spodnie i zobaczyłam krew. Jej strużka spływała mi po nodze i przez chwilę, zza niewielkiego jeszcze ciążowego brzucha, obserwowałam czerwoną linię na moim udzie. – Mamo! – krzyknęłam. – Ktoś chyba musi zawieźć mnie do szpitala! W drodze patrzyłam na szumiącą puszczę i krętą drogę, starając się nie zastanawiać, ile krwi ze mnie wypłynie, zanim dojedziemy na miejsce. Martwiłam się, że zapaskudzę tapicerkę w aucie i jak to potem posprzątamy, więc podkładałam sobie bluzę pod dupę, a w myślach sprawdzałam, czy wzięłam wszystko, dzięki czemu przeżyję w szpitalu. Komórkę, laptop, słuchawki. Dopiero podczas USG w izbie przyjęć, gdy dowiedziałam się, że jeszcze mam co nosić w brzuchu, padł na mnie paraliżujący strach, który sprawił, że po raz pierwszy w życiu poczułam się matką. W szóstym miesiącu ciąży już się dowiedziałam, że dziecko nie jest mi dane raz na zawsze. Że w pewnym momencie może mnie opuścić, czy będę na to gotowa, czy nie. Uświadomiłam sobie z całym okrucieństwem tej myśli, że nawet jak donoszę ciążę, to dziecko będzie moje tylko przez chwilę. Będę mogła jedynie obserwować je, tak jak obserwowałam z zaciekawieniem strużkę krwi spływającą mi po nodze. Dwa kolejne dni w szpitalu – ku zdziwieniu pielęgniarek, oczekujących radości z podtrzymanej ciąży – przepłakałam. I nie potrafiłam im wyjaśnić, że płaczę, bo boję się tego strachu, który – jak już się domyśliłam – będzie mi towarzyszył zawsze. Że ten mały żabson w brzuchu, którego jeszcze na oczy nie widziałam, nagle stał się dla mnie tak ważny, że nie

7


mogę powstrzymać łez. Płakałam z obawy, że znów zaleję się krwią i go stracę, płakałam też nad tym, że on kiedyś zaleje się krwią i będzie cierpiał. A moje łzy kapały na przedmioty niezbędne w szpitalu. Komórkę, laptop i słuchawki. Szkoda, że nie było wi-fi. Pięć lat później patrzyłam na mojego drugiego syna, smacznie śpiącego, i to uczucie wszechogarniającej miłości, strachu i czułości wróciło do mnie silnym uderzeniem. Synek był taki słodziutki, gdy spał. Jego soczyste usteczka, lekko rozchylone, jego paluszki zaciskające się na kołderce, jego zamknięte kochane oczka i złociste loki sprawiły, że znów zalałam się łzami i zaczęłam siąkać nosem. – Co ty robisz? – Do pokoju wpadł Chłop. – Twoje smarkanie słychać aż na korytarzu! Na dźwięk jego słów syn zaczął się poruszać w łóżeczku. Malutkie paluszki zaczęły się rozprostowywać w długie, ostre szpony, by znów zaciskać się bezlitośnie na moich cyckach. Soczyste usteczka poczęły się rozwierać jak paszcza potwora, by drzeć się jak zarzynane prosię, gdy cokolwiek nie pójdzie po jego myśli. Kochane oczka zaczęły się bezlitośnie otwierać, ponownie gotowe do ciskania gromów, wypatrywania kolejnych rzeczy, które można zepsuć, albo oblewania podłogi kaskadą łez. W słodkich loczkach dojrzałam zaś kawałek mamby, której wyplątania nie podjąłby się nawet Lucyfer. – Co teraz? – spytałam spanikowana. – On się budzi! On się naprawdę budzi! Co robimy? – Wiesz co? Uciekamy. Znalezienie nas zajmie mu z pięć minut, zdążymy dopić kawę. Nie zdążyliśmy. Znalazł nas za szybko.


˜

Dziecko to taki sympatyczny początek człowieka.

˜

Don Herold



ROZDZIAŁ 2

JESTEM WIEJSKĄ MATKĄ I W WOLNYCH CHWILACH GANIAM JENOTA, ZAMIAST WYCHOWYWAĆ DZIECI



– Fajnie masz, mieszkasz sobie w lesie, cisza… spokój… – zachwyca się koleżanka, z którą rozmawiam przez telefon. – MAMO! JENOT PRZYSZEDŁ! – słyszę wrzask starszaka i bły­ skawicznie mówię zarówno do koleżanki, jak i do syna: – Sorry, muszę kończyć, BIERZ GRAAABIEEE! Krzycząc i nawołując, gonimy jenota, który podkrada nam się co­ dziennie pod dom, penetruje kosz na śmieci, rozwala worki z plastika­ mi i szkłem (chociaż wymyte, to i tak je wyczuje), a przede wszystkim denerwuje psa, który dostaje ataku furii i biega za jenotem, nie bacząc na to, że: (a) jest ślepy, (b) już trzy razy od niego zębami oberwał. Bieg­ niemy przez łąkę, pędzimy, młodszy wywala się w trawę, starszy omija purchawy, ja lecę na wskroś, przeskakując przeszkody i przedzierając się już przez gęste krzaki przy lesie. – Mamooo, raaatuuuj! – drze się młodszy, który wpadł w jakieś gałę­ zie i nie może się wyswobodzić. Wracam, ratuję, porywam na ręce i krzycząc: „A kysz, dziadu jeden, a kysz!”, truchtam z dzieckiem pod pachą za jenotem, który czmychnął już dawno, a my gonimy go chyba tylko po to, żeby wyładować nerwa wywołanego tym, że wciąż do nas wraca. W końcu, gdzieś między so­ sną a starym dębem, tracę parę. Starszak ciężko dyszy, wciąż dzierżąc plastikowe grabki, bo tylko takie były pod ręką, młodszy, przekonany, że jenot chciał się bawić, płacze żałośnie, że uciekł. Ze spuszczonymi głowami, jakby trochę zawstydzeni naszym szaleńczym pędem, ale jed­ nocześnie zgrzani, z liśćmi i źdźbłami trawy we włosach, w butach i na ubraniu, wracamy do domu. Wchodzę na podcień i widzę telefon wciąż z aktywnym połączeniem. Podnoszę go do ucha i słucham, jak niezrażo­ na koleżanka dalej mówi: – Nooo, najbardziej to tego śpiewu ptaków ci zazdroszczę i tego, że możesz sobie w każdej chwili wyjść z domu i iść na łąkę pospacerować.



SPIS TREŚCI

5

Byle do wieczora

O tym, że to czasami nie działa, czyli chcesz mieć rację czy relację? 113

Jestem wiejską matką i w wolnych chwilach ganiam jenota, zamiast

O tym, że dobrze jest gadać. 11

Ale czasem lepiej stulić paszczę

19

i po prostu słuchać

wychowywać dzieci Czy jesteś dobrą matką

O tym, jak sobie wyobrażamy nasze ma27

cierzyństwo, a jak jest naprawdę… Krótka historia o tym,

Dzieci zachowują się najlepiej, jak potrafią O tym, że dzieci kłamią

37

jak zatrzasnęłam się w piwnicy O tym, że cokolwiek zrobisz,

45

O karmieniu piersią

51

O tym, jak to dzieci nie będą się

127 137

O tym, jak się wychowuje dziecko bezstresowo

będziesz w dupie

121

145

O tym, jak nie wyciągać konsekwencji za złe zachowanie

151

Dzień, w którym zrezygnowałam

śpieszyć na twoje nieszczęście,

z nagród i chwalenia 59

a dla swojego dobra O tym, że dzieci mają prawo decydować o sobie, nawet jeśli przechodzą cię na

67

ten widok ciarki O tym, że zmienić „nie” na „tak” jest

75

167

Kiedy dzieci się biją

175

Dzieci chcą współpracować

187

Brudne dzieci to szczęśliwe dzieci

197

Nie każda matka ma tak samo

203

Weź się za siebie!

209

O tym, że wypadki się zdarzają

217

O tym, że nazywanie uczuć pomaga 87

Nie zapominaj o ojcu

225

O tym, co robić, gdy uczuciem

Na dobranoc

231

Bliskie lektury dla rodziców

236

szalenie trudno

dziecka jest nienawiść

95

Co robić, kiedy dziecko wpada w histerię?

Bliskie lektury o emocjach 105

dla dzieci

237


Rodzicielstwo bliskości jest prostsze, niż myślisz. Nie potrzebujesz kursu u superniani ani stu poradników. Ja już je wszystkie za ciebie przeczytałam. Dzięki mojej książce dowiesz się, czym naprawdę jest rodzicielstwo bliskości i jak stosować jego zasady w praktyce. Bez żadnej ściemy. Pokażę ci na przykładach, w codziennych scenkach i dialogach: dlaczego powinnaś się cieszyć z każdego „nie” swojego dziecka, że nie należy od razu biec, kiedy słyszysz „Mamo, pomóż!”, jak rozmawiać z dzieckiem, żeby chciało rano wstać, ubrać się i pójść do przedszkola, co zrobić, gdy dziecko krzyczy: „nienawidzę cię! Jesteś najgorszą mamą!”, i dlaczego czasami warto odpuścić.

Bo dzieci często zachowują się źle nie dlatego, że tak chcą, tylko po prostu inaczej nie potrafią. Jeszcze nie potrafią. Joanna Jaskółka

Cena 44,99 zł

wiejska matka, autorka znanego bloga „Matka tylko jedna”


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.