Tego poranka dowiedziałam się, że wszyscy moi przyjaciele i kilku członków bractwa oraz siostrzeństwa co roku wymieniają się prezen tami. Podobno był to pomysł Kitty, a ja zgodziłam się dołączyć do tej tradycji. Było to głupie z mojej strony, bo oznaczało, że wydam swoje ostatnie pieniądze. Plus był taki, że dziewczyny oszczędziły mi prob lemu i same wybrały sobie prezenty. Chłopakom kupiłam gry wideo, a Eddiemu zdalnie sterowany helikopter. – Macie wszystko? – zapytałam, gdy wyszłyśmy ze sklepu z elek troniką. – Uważam, że powinnaś zrobić Nate’owi jeszcze jeden prezent. – Katherine wskazała sklep z bielizną. – Ja na pewno dam Ricky’emu coś więcej – oświadczyła z zadowoleniem, ale zbyłam ją machnięciem ręki. Na koncie zostało mi dosłownie dwadzieścia pięć centów. Do imprezy bożenarodzeniowej pozostało jeszcze pięć godzin, a to oznaczało tylko jedno: długą drzemkę i odpoczynek po podróży. Amy obudziła mnie w porę, żebym wzięła relaksujący prysznic, prze brała się w elegancką sukienkę i nałożyła delikatny makijaż. W drodze do bractwa z trudem niosłam wszystkie torby i pudełka z pre zentami. Śnieg nie przestawał prószyć, ale było zbyt ciepło, aby się utrzymał. Justin już na nas czekał w drzwiach. Powitał nas ogromnym uśmie chem, a w jego policzkach pojawiły się dwa dołeczki. Na głowie miał czerwoną czapkę mikołaja. – Hej! – Wpuścił nas do holu i pomógł nam zanieść pakunki pod choinkę ozdobioną puszkami po piwie. Nie skomentowałam tego. Po prostu skierowałam się do kuchni, z której wydobywał się przyjem ny zapach piernika. – Kto porwał Ciastka? – Zajrzałam do środka. – Ha, ha – sarknął Josh, wyciągając z piekarnika rozgrzaną blachę. – Co robisz? – zagaiłam uprzejmie, bo miałam nadzieję, że zako piemy nasz topór wojenny. – Pieczemy – usłyszałam za sobą głęboki głos, więc szybko się od wróciłam i ujrzałam Chrisa. – Cześć! – ucieszyłam się na jego widok i odwzajemniłam uścisk. – Zostajesz w Nowym Jorku na święta?