Do Jutra ! - Alternativa Editions, część 1 / 2

Page 1

DO JUTRA!



Panorama Gdańska ok 1896, fotografia (źródło: zbiory redakcji)



DO JUTRA!


Alternativa. Antologia

4pl


GdańskI SKOK W nowoczesnośĆ

DO JUTRA!

pod redakcją Krzysztofa Gutfrańskiego

Instytut Sztuki Wyspa 2013


Publikacja została wydana przy okazji wystawy Do Jutra! Ideologie przestrzeni miasta i taktyki jego zamieszkania (25.05.-06.10.2013) w ramach festiwalu Alternativa organizowanego przez Instytut Sztuki Wyspa na terenach Stoczni Gdańskiej Kuratorzy wystawy: Aneta Szyłak, Solvita Krese i Maks Bochenek Konsultacje naukowe WYSTAWY I PUBLIKACJI: dr Jacek Friedrich Kurator programu edukacyjnego: Hubert Bilewicz

www.alternativa.org.pl




Spis treści 12

Od redakcji

22

Kontekst / Lokacja / Ulokowanie Aneta Szyłak

34

Złota tabakierka Zygmunt Nowakowski

7


Część i –   OTWARCIE MIASTA 44

Defortyfikacja Gdańska na tle przekształceń miast niemieckich w XIX wieku Małgorzata Omilanowska

116

Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920–1933. Nurt nowoczesny (wybrane przykłady) Ewa Barylewska-Szymańska i Wojciech Szymański

148

Tożsamość peryferii. Nowoczesność ­i tradycjonalizm w architekturze Wolnego Miasta Gdańska Jacek Friedrich

182

Nowe koncepcje architektoniczne w starym Gdańsku Martin Kiessling

212

Gdańsk na rozstaju dróg Otto Kloepel

234

Miasto jako ojczyzna. Gdańska konserwacja zabytków w latach 1933–1939 Birte Pusback

8


Część ii –   KONTEKSTY 272

Architektura futurystyczna Antonio Sant’Elia / Filippo Tommaso Marinetti

282

Miasto – Ulica – Dom Iwan Władysławowicz Żółtowski

294

Idee stalinowskie w budownictwie miast Mikołaj Jakowlewicz Kolli

304

O stosowaniu metod przemysłowych w ­budownictwie, o polepszaniu jakości i obniżaniu kosztów własnych robót budowlanych Nikita Siergiejewicz Chruszczow

358

Miasto jako dzieło sztuki Oswald Mathias Ungers

364

Współczesne podejście do urbanistyki. Zniszczenie czy przemiana? Sigfried Giedion

378

Przestrzeń miejska i krajobraz Victor Gruen

394

Dziesięć zasad miejskiego planowania przestrzennego Yona Friedman 9


część iii –   DO JUTRA? 402

Odbudowa Gdańska Władysław Czerny

426

Śródmieście i przedmieścia Włodzimierz Wnuk

434

W płomieniu marzeń wypalonej cegły Władysław Szremowicz

446

Odwilżowe dylematy polskich architektów Waldemar Baraniewski

456

Konkurs na projekt urbanistyczno-architektoniczny fragmentu śródmieścia Gdańska Stefan Lier

494

Zbudujemy Gdański Żoliborz Atalia Buksdorf

504

Konkurs SARP i TUP na osiedle Oliwa-Przymorze. Podstawowe problemy rozbudowy Gdańska Wiesław Gruszkowski

530

Zarys przemian przestrzennych Strefy Reprezentacyjnej Gdańska na podstawie opracowań planistycznych od 1866 roku Łukasz Bugalski

10


558

Autorzy

11



OD REDAKCJI


OD REDAKCJI

Książka Do Jutra! Gdański skok w nowoczesność jest kolejną pozycją w serii antologii Alternativa Editions i pierwszą, która w tak bezpośredni sposób odnosi się do tkanki miasta i jego przeobrażeń. Publikacja proponuje Czytelnikom trans-historyczną podróż przez prawie sto lat architektury, w trakcie tej podróży nowoczesne tendencje architektoniczne ścierają się z bogatą tradycją i rozmaitymi wizjami konserwatorskimi. W tym czasie miasto wielokrotnie zmienia ideologie, status i swoją fizyczną objętość. Podobnie jak pozostałe antologie Alternativa i ta jest przedłużeniem oraz uzupełnieniem wystawy odbywającej się w ramach Festiwalu Alternativa w Stoczni Gdańskiej (Do jutra! Ideologie przestrzeni miasta i taktyki jego zamies­ zkania, 2013). Bezpośrednią inspiracją dla tomu były natomiast „futurystyczne” momenty gdańskiej architektury – te zrealizowane, jak i te, które ze względu na zawieruchę historyczną czy też niemożliwość wypełnienia wizji projektantów i polityków, nigdy nie powstały. Dziś można tylko się zastanawiać, jak mógłby wyglądać Gdańsk AD 2013, gdyby uniknął pożogi wojennej czy wręcz odwrotnie – zostałby zmodyfikowany na potrzeby totalitarnych wizji. Położenie akcentu na „potencjalność” ,jaką zawiera w sobie architektura, ma na celu zwrócenie uwagi nie tylko na marginalia i retrofuturystyczne wizje. Temat architektury, tej istniejącej obecnie i tej „fantomatycznej” ,jest dziś – w dobie stopniowej centralizacji Polski, nowych planów urbanistycznych i rewitalizacyjnych gdańskiego śródmieścia (ul. Nowa Wałowa, Młode Miasto) i płynących z nich możliwości oraz zagrożeń – szczególnie istotny. Spojrzenie na „wczorajsze jutro” pozwala zauważyć nie tylko to, jak architektura i planowanie urbanistyczne stają się przedmiotem sporów ideologicznych czy to, jak w naszym codziennym środowisku niewiele jest neutralności. Perspektywa taka umożliwia również dostrzec w panoramiczny sposób, 14


OD REDAKCJI

że bez względu na to, czy mamy do czynienia z miastem socjalistycznym, komunistycznym czy kapitalistycznym – wszystkie te modele opierają się na kontroli odgórnej, ustanawiającej nierównomierny rozkład władzy pomiędzy zarządzającymi miastem a ich mieszkańcami. Przyjmując szerszą perspektywę, być może będzie można spojrzeć krytycznie na postulowane kierunki rozwoju miasta, jak także dostrzec na nowo istniejącą architekturę, tę wywodzącą się z najbardziej „zideologizowanych” momentów, o której w dyskusjach publicznych wspomina się w sposób selektywny – czy będzie to Wolne Miasto Gdańsk czy powojenna odbudowa. Wszak przyjęło się w miastach o silnych wpływach niemieckich, takich jak chociażby Wrocław, Toruń czy właśnie Gdańsk, doceniać świetnie zaprojektowaną i wykonaną architekturę pruską czy niemiecką (wręcz stawiając ją za wzór w stosunku do nietrwałości późniejszej zabudowy), pomijając w tym skrzętnie jej historię i twórców, bazując głównie na datach, stylach architektonicznych czy więcz bezmśylnym kopiowaniu przeszłości. Nie mniej jednak, bez właściwego „nadrobienia” przeszłych spraw, Gdańsk nigdy nie będzie w pełni nowoczesny. Warto więc spojrzeć komplementarnie i zaakceptować albo chociaż spróbować zrozumieć „obce” (również te niemieckie) wpływy architektoniczne w Gdańsku i ich rolę. W tym kontekście, warto też na nowo ustosunkować się do tamtejszej architektury PRL, chociażby do budownictwa mieszkaniowego lat 50.–70., które niebawem będzie wymagało kluczowych decyzji renowacyjnych, jak także skonfrontować potransformacyjną traumę z tym, co dzisiaj oferuje znaczna część klasy deweloperów, sprzedających wiele obietnic bez pokrycia. Paradoksalnie w kontekście dyspozycji architektury i dystrybucji władzy pomiędzy decydentami a mieszkańcami, pomiędzy realnym socjalizmem a karaoke-kapitalizmem, nie ma znowu aż tak wiele różnic.

15


OD REDAKCJI

Książka jest zestawieniem tekstów archiwalnych rozsia­ nych po niedostępnych źródłach, prac nigdy niepublikowa­ nych w języku polskim, jak także współczesnych analiz specjalistów zajmujących się rozwojem architektury w Gdańsku. Ramę czasową wyznacza tu historia planowania urbanistycznego w Gdańsku, począwszy od otwarcia miasta na skutek wyburzania murów miejskich w końcu XIX wieku, aż do boomu architektury mieszkaniowej latach 50. i 60. oraz stopniowego zanikania dyskusji architektonicznej wraz z kryzysem i „dewaluacją idei socjalistycznych”lat 70. Część pierwsza przedstawia początki tendencji modernistycznych w architekturze Wolnego Miasta Gdańska wraz z dyskusją na temat konserwacji dziedzictwa średniowiecznej i nowożytnej architektury, aż do przejęcia władzy przez nazistów. Czytelnik znajdzie tu analizy współczesnych krytyków architektury, polskich i niemieckich, jak także wybór wciąż zachowujących świeżość prac niemieckich konserwatorów, które nigdy nie były publikowane w języku polskim. Zakreśla ona napięcia pomiędzy możliwymi odczytaniami „nowoczesności” gdańskiej architektury, jak także nieodłącznego ciężaru tradycji i stopniowej prowincjonalizacji miasta (która nastąpiła po okresie średniowiecznego prosperity). Część druga przedstawia powojenną panoramę kontekstów odnoszących się do przemian w architekturze po obu stronach żelaznej kurtyny, zakreślając szerszą perspektywę miasta przyszłości w kontekście rozwoju architektury na świecie. Można tam znaleźć nigdy niezrealizowane futurystyczne wizje, wykładnię architektury stalinowskiej czy poodwilżowej „chruszczowki”  , jak także amerykańskie pomysły na planowanie przestrzenne, które w pewnym stopniu miały ziścić się w Gdańsku dopiero po transformacji ustrojowej. Ostatnia część publikacji obejmuje trud ­odbudowy Gdań­ ska, ideologiczne uwikłanie architektury i przegląd najwięk16


OD REDAKCJI

szych przedsięwzięć budowlanych tamtego czasu. Oprócz szczegółowych analiz konkursów architektoniczno-urbanistycznych można znaleźć tam wizjonerskie manifesty, jak także syntetycznie ujęte podsumowanie planowania w Gdańsku, zakreślające ramy czasowe tej publikacji. Zawartość historyczna książki kończy się przed 1970 rokiem, kiedy to obywatele zamiast architektury wybrali rewolucję, a narastający kryzys i dewaluacja systemu, stopniowo zamrażały dynamicznie rozwijający się ruch budowlany, jak także dyskusję na temat roli architektury. Cezura ta zasadniczo pokrywa się z postulowaną przez różnych badaczy „śmiercią modernizmu” po przeciwnej stronie żelaznej kurtyny. Do Jutra! siłą rzeczy jest antologią ­niekompletną. Wycho­ dząc od inspiracji „futurystycznymi momentami”architek­tury w Gdańsku, w wyborze tematów i zagadnień kiero­waliśmy się znaczeniem projektów dla dzisiejszego unkcjonowania śródmieścia i reprezentacyjnego centrum miasta, czytelnością archiwalnych tekstów, jak także zakreśleniem szerszej perspektywy miasta w kontekście rozwoju architektury na świecie. Nie sposób było uwzględnić wszystkich projektów, nie udało się też dotrzeć do niektórych materiałów wizualnych. Pominięte zostały relacje w ramach aglomeracji trójmiejskiej, na korzyść odniesień do źródeł rosyjskoi angielskojęzycznych. Lekturę książki można rozpocząć tradycyjnie od strony pierwszej i czytać ją w sposób linearny i mniej więcej zgodny z chronologią do samego końca. Konstrukcja antologii zachęca jednak do czytania na wyrywki, odkrywania i spacerów po Gdańsku, które można następnie wykorzystać w prawdziwym mieście. Całość stanowi formę podręcznego kompendium na temat przemian w Gdańsku, jak także w pewnym stopniu losów dużej części polskich miast borykających się z trudną, potransformacyjną nowoczesnością.

17


OD REDAKCJI

Jak pisał działający we Francji ukraiński teoretyk i aktywista Iwan Szczegłow: wszystkie miasta są geologiczne. Nie można zrobić trzech kroków nie napotykając ducha, który nosi cały prestiż swoich legend. Poruszamy się w zamkniętym krajobrazie, którego obiekty nieustannie wciągają nas w stronę przeszłości1 . Zmiana punktów widzenia czy oddalanie się perspektywy czasu pozwalają nam dostrzec oryginalne koncepcje, jednak ta wizja pozostaje fragmentaryczna. Dlatego obraz Gdańska, który wyłania się z „futurystycznych momentów”, tych dokonanych – jak wyburzanie nowożytnej zabudowy fortyfikacyjnej pod rozbudowę Gdańska w XIX wieku, kolosalnych zniszczeń podczas II wojny światowej, następującej po tym odbudowy oraz rekonstrukcji tożsamości miasta (wraz z rozwojem budownictwa mieszkaniowego i arterii komunikacyjnych), jak także projektów nigdy niezrealizowanych – jak wysokościowiec w Wolnym Mieście Gdańsku, pałac Gauleitera na Wyspie Spichrzów czy założenie socrealistycznego Centralnego Domu Kultury, prezentuje niezwyk­ łą różnorodność pomysłów przestrzennych i realizacji powstałych w stosunkowo krótkim czasie, będąc jednocześnie w większej mierze obrazem niekompletnym, fantomatycznym Obraz ten pokazuje również ile jeszcze zostało do zrobienia w kwestii poszczególnych zagadnień architektonicznych „jutrzejszego” Gdańska. W tym sensie książka Do Jutra! jest pierwszym, elementarnym zbiorem w ramach Alternativa, który przygląda się roli architektury w mieście oraz sposobom jej używania. Prezentowana w tym zbiorze bazowa wiedza na temat rozwoju i dyspozycji miasta może pomóc zarówno obywatelom, jak i politykom w zrozumieniu dzisiejszych planów i realności wyborczych obietnic względem przyszłych transformacji miasta. Wyciągając wnioski z lektury, można się zastanawiać, czy Gdańsk przebudzi się wreszcie z monumentalnej drzemki,

18


OD REDAKCJI

która nastała w latach transformacji, po czasie protestów lat 70. i 80. Jutro zaś pokaże nam, czy Gdańsk pójdzie w stronę bezrefleksyjnego kopiowania wzorca miasta zarządzanego przez klasę kreatywną, przeszczepiając jedynie fasadowo rozwiązania z Berlina, z Amsterdamu czy innych miast Zachodu, czy może powoła własny koncept, bardziej dokładnie analizując importowane pomysły, szukając własnej formuły, czy wyciągając wnioski z własnego położenia i bogatego dziedzictwa.

*** W tym miejscu chciałbym podziękować dr Jackowi Friedrichowi za nieocenioną pomoc w doborze tekstów do niniejszej antologii. Jego głęboka znajomość tematu i krytyczne podejście pomogły ominąć wiele mielizn i zaproponować Państwu syntetyczny, ale komplementarny zestaw tekstów, które mogą być dobrym początkiem dla przygody z nowoczesną architekturą w Gdańsku. Krzysztof Gutfrański 2013

19


OD REDAKCJI

PRZYPISY 1 Gilles Ivain [Iwan Szczegłow], Formulaire pour un urbanisme nouveau [Receptariusz do nowej urbanistyki], „Internationale Situationiste”,  Nr 1 (Czerwiec 1958), 15 –   2 0 (napisane w 1953). Cytat za: Tom McDonough (red.), The Situationists and the City, tłumaczenie własne, Verso, Londyn 2009, 33. Angielskojęzyczna wersja dostępna jest również na: http://www.bopsecrets. org / SI / Chtcheglov.htm (data dostępu 13.12.2 013).

20



wa-

Widok na fort „Żbik” (zamieniony częściowo w pagórek krajobrazowy), Gdańsk, fot. Aneta Szyłak, 2013.


Aneta szyłak

Kontekst  /  Lokacja  /  Ulokowanie 2013


Aneta szyłak

Wiele lat temu, wkrótce po tym jak dołączyłam do Wyspy w grudniu 1994 roku, zaangażowałam się wraz z kolegami w zredagowaniu książki, mającej zebrać w jednym tomie ówczesną, dziesięcioletnią już działalność tej organizacji i grupy współpracujących z nią artystów. To co już wiedziałam, musiałam skonfrontować z zasobami archiwum lat 80. oraz określonym miejscem działania. Było to dla mnie nie­ zwykle ciekawe, a jednocześnie odróżniające Wyspę od innych grup działających wówczas w Polsce poza instytucjonalnym systemem komunistycznego państwa. Orientacyjnie przyjmując rok 1983 jako początek nieformalnego działania grupy czy też generacji, bardzo istotne było dla mnie to, że skupiła ona swoje działania w konkretnej przestrzeni Gdańska. Bo właśnie miejsce odgrywało tu rolę kluczową. Co szczególne, artystycznym obszarem odniesienia dla artystów – założycieli Wyspy – zwłaszcza Kazimierza Kowalczyka i Grzegorza Klamana – były w głównej mierze tradycje amerykańskiego i brytyjskiego land artu, głównie Roberta Smithsona i Richarda Longa, które w zasadzie nie konotują przestrzeni miejskiej, a zazwyczaj obszary odległe od ­zurbanizowanych. Wobec braku rynku sztuki, ten gdański land art był raczej przestrzenią oporu wobec ideologicznej reglamentacji funkcjonujących wówczas miejsc sztuki, związanych ze strukturami ówczesnego systemu lub też Kościoła jako popularnej wówczas alternatywy. W tych wczesnych działaniach można dostrzec pewne wpływy estetyki arte povera. Niedługo potem zafascynowały ich społeczne i polityczne idee Josepha Beuysa. Niemały też wpływ wywierały na nich mitologiczne rozumienie żywiołów, gnoza oraz materialne postrzeganie specyfiki miejsca. Jako lokalizację swoich praktyk przyjęli najpierw opuszczone wówczas tereny fortyfikacji nowożytnych, których częściowa niwelacja była – jak przeczytamy w tej książce – jednym z kluczowych narzędzi rozwoju przestrzennego 24


Kontekst / Lokacja / Ulokowanie

Gdańska w XIX wieku. Następnie wkroczyli na – jak to określali – eksterytorium, przestrzeń wyjątku wyłączoną z reżimowego repertuaru znaczeń. Widzimy ją nadal w nieomal niezmienionym stanie – to ten wąski, niezagospodarowany skrawek ziemi widoczny z Długiego Pobrzeża – północny cypel Wyspy Spichrzów, od którego krystalizująca się w latach 80. organizacja wzięła swoją nazwę. Tak łatwo dziś patrzeć na tę przestrzeń jak na ruinę, materialnie manifestującą się pozostałość po II wojnie światowej, a od pewnego czasu zaś na obszar zaniechania, serii inwestycyjnych porażek i niedotrzymanych obietnic. Gdyby jednak nie ówczesne zainteresowanie tym miejscem artystów Wyspy, scena sztuki w Gdańsku wyglądałaby zupełnie inaczej. Nietknięte wówczas przez archeologów, akumulowało w sobie kluczowe dla historii miasta materialne pozostałości. I ich znaczenia, których nie było można wydobyć ani zobaczyć, ale wobec świadomości których trzeba było się określić i je dla siebie przysposobić. Ale ani historia ani też gospodarka nie są istotnymi wyznacznikami namysłu nad byciem i działaniem w określonym miejscu, któremu próbuję się oddać w tym tekście. Działania artystyczne w Gdańsku lat 80. i 90. miały zdolność wygenerowania lokalnego pola zainteresowań artystycznych, które stopniowo zaczęły wpływać na otoczenie. Interesujące są więc długofalowe konsekwencje decyzji podjętej przez artystów trzy dekady temu na inicjowanie praktyk instytucjonalnych, kuratorskich i artystycznych, a w konsekwencji także pola zainteresowań Alternativa i treści niniejszej książki. W miarę rozwoju organizacji istotne stawało się nie tylko miejsce do działania w sytuacji restrykcyjnej dystrybucji przywileju przestrzeni aktywności, ale też świadomie wybrana lokalizacja i pozycjonowanie w relacji do rozpoznanego kontekstu. Praca z ideami generowanymi przez miejsce, ale też wymyślanie miejsca na nowo. 25


Aneta szyłak

Inną ciekawą charakterystyką Wyspy było to, że już od 1992 roku poprzez swoje projekty chciała zadawać pytanie o miasto. W atmosferze młodej demokracji początku lat 90. Wyspa przeszła z anarchistycznych na poniekąd pozytywistyczne pozycje. Stąd Seminarium Projekt Wyspa (1992), a następnie Międzynarodowe Warsztaty Multimedialne Projekt Wyspa (1994). Po latach zaś City Transformers, projekt ulokowany w 2002 roku częściowo na terenie Stoczni Gdańskiej. Wszystkie zrealizowane w transsdyscyplinarnych zespołach uczestników. Od początku lat 90. organizacja konsekwentnie wraca do idei transformacyjnej roli sztuki w mieście, kierowana wiarą, że myślenie artysty jest komplementarne wobec myślenia architekta i urbanisty, a dopominanie się o prawo głosu dla artysty przy planowaniu miast i znajdowaniu nowych rozwiązań dla ich zaniedbanych czy nowych obszarów jest kompetencyjnie uzasadnione. Dążenia te wkrótce zostały uzupełnione o starania, by w określonych miejscach miasta, takich jak Wyspa Spichrzów właśnie, następnie Dolne Miasto czy wreszcie Stocznia Gdańska, powstawały organizacje czy instytucje artystyczne. Rzeczywisty wpływ na otoczenie, który wówczas zakładano, czy postulowano, nie był wówczas powszechnie odbierany jako funkcja sztuki. Wnioski powarsztatowe przedstawione ówczesnemu prezydentowi miasta nie zostały uwzględnione w dalszej rozmowie o Wyspie Spichrzów, a ona sama po prostu zaczęła przechodzić z rąk do rąk kolejnych właścicieli. Jednocześnie już od końca lat 80. artystyści Wyspy zaczynają rozpoznawać polityczny potencjał manifestacji artystycznych. W wywiadach pojawiają się stwierdzenia, że pomimo, iż pewne prace nie były tworzone z bezpośrednią polityczną intencją – aczkolwiek kodowały polityczny klimat swoich czasów – to stawały się one politycznymi poprzez rozpoznawalność w centrum miasta, w napiętych czasach 26


Kontekst / Lokacja / Ulokowanie

stanu wojennego, następnie zwolna rozpadajacego się systemu komunistycznego i formującej się demokracji. Myśleliśmy wówczas, nieomal dwie dekady temu, nad tym, jaką dać nazwę tej pierwszej sumującej książce i nadchodzącej wystawie. Nagle wpadłam na tytuł Miejsce idei. Idea miejsca, który zyskał aprobatę całej redakcji. Próbując w tym krótkim, lustrzanym zestawieniu słów ująć to, jak rozumiem dotychczasowy dorobek organizacji tak mocno angażującej się w kontekst Wyspy Spichrzów, a następnie Dolnego Miasta, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, jak sama będę próbowała rozwijać te rozpoznane wątki i jak istotne staną się one dla rozwoju praktyk organizacji, która wkrótce opuści zarówno Wyspę Spichrzów 1, jak i Łaźnię2 na Dolnym Mieście. Działanie w sferze polityczności oraz wybranie Stoczni Gdańskiej jako kolejnej lokalizacji, tej iście arendtiańskiej przestrzeni widzialności, już całkowicie świadome, było naturalną tego konsekwencją. Dwustronność, wzajemne przepływy pomiędzy ideą artystyczną a jej realizacją w konkretnym miejscu, gdzie odpowiedniość i odpowiedzialność nagle zaczynają powracać do wspólnego źródłosłowu, wzmacniały to, co zaczęłam nazywać najpierw praktyką kontekstualną, a potem – być może bardziej precyzyjnie – praktyką ulokowaną. Archeologiczne rozumienie kontekstu, którym się niekiedy posługuję, oznacza rzeczy pozostające w relacji w miejscu znaleziska. P ­ raktyka lokowana zaś rozpoznaje kontekst jako uwarunkowanie z intencją wytworzenia więzi i generowania możliwej zmiany. Nie należy tego jednak rozumieć jako przypisanie do miejsca, a raczej czasową i modalną lokalizację (w warstwie symbolicznej, narracji, pamięci), w której materialność kontekstu jest jednym z możliwych odczytań. Określmy to jako nieustający stan namysłu nad miastem i uwarunkowaniami, w jakich funkcjonujemy. 27


Aneta szyłak

To, w jakim stopniu użytkownicy miasta mogą je zmieniać, praktykując swoją codzienność, interesuje nas dziś bardziej niż twarde, inwestycyjne, strategiczne i wieloletnie plany władz miast czy korporacji, zapożyczając to rozróżnienie od Michela de Certeau3.  Dlatego wystawa Do Jutra! Ideologie przestrzeni miasta i taktyki jego zamieszkania, za którą podąża ten tom – poświęcała tyle miejsca temu, w jaki sposób zmiana może wejść do krwioobiegu miasta niezauważalnie, ale też skutecznie i szybko. A także to, jak wiedza nieformalna i pozbawiona kodyfikacji, a tą praktyką wyzwalana, może stawać się źródłem zawodowego namysłu nad miastem. Michel de Certeau, pisząc swoją książkę Praktyka życia codziennego, wyznaczył dwie zasadnicze siły kształtujące współczesne miasto. Strategie dominujących porządków, pracu­jące w dalekosiężnej skali, wymagające dlugotwałego planowania i znaczących nakładów, niosą w sobie ciężar kapitału i ideologii. Taktyki z kolei de Certeau lokuje po stronie użytkowników miast, ktorzy dzień po dniu, niewidocznie, nieznaczni,e lecz skutecznie zmieniają miasto, adaptując je do swoich potrzeb, poprzez powtarzalne czynności, nawyki i konieczne uproszczenia. Ten pragmatyzm codzienności przemienia to, co utrwalone, zestalone i zaskorupiałe w to co możliwe, potencjalne, dynamiczne i zmienne. Podobnie jak w innych próbach przyglądania się na nowo zagadnienieniom i terminom – wspominając wcześniejsze projekty – Uniezwyklenie, Praca i wypoczynek czy Materialność – interesuje nas relacja pomiędzy myślą teoretyczną, działaniem artystycznym oraz pragmatyką i logistyką realizowania konstytutywnych elementów codzienności. Ulokowanie w miejscu, gdzie krystalizują się i mutują nowe, ponadideologiczne wizje wspólnoty, na przykład osób mieszkających na tym samym terenie. 28


Kontekst / Lokacja / Ulokowanie

Historyczna tkanka tej publikacji zawisa gdzieś w latach 70. Tytułowe jutro, które zaczęło powstawać w latach 70. i 80., politycznie i gospodarczo zmieniało w mieście wszystko. Ten tom oddajemy Czytelnikom z intencją wykorzystywania jego zawartości do dalszego namysłu nad miastem i Gdańskiem, który sprowokował temat Alternativa 2013, ale i nad miastem w ogóle, jego uwarunkowaniami terytorialnymi, ograniczeniami wynikającymi ze źle podjętych decyzji, zrealizowanych i niezrealizowanych planów. Książka ta powstała, bo miejsce uważane za jedno z najważniejszych dla współczesnej historii Europy, znika wraz z pyłem unoszącym się nad wypełnionymi gruzem ciężarów­ kami. Powstała, bo jest potrzebna. Budowane są bowiem drogi, które tną miasto na plasterki, burzone są cenne budynki, a my sami stajemy wobec konieczności podejmowania działań, które dawno już przekroczyły granice tego, co uważalibyśmy za sztukę lub pole działań organizacji artystycznej. Dlatego zbieramy w jednym tomie rozproszone źródła, które opowiadają historię urbanistycznych zmian Gdańska na przestrzeni stu lat, ale też teksty, które wyraziście akcentują długotrwałość raz podjętych decyzji i zrealizowanych niefortunnych wizji. A także teksty, które uświadamiają nam niewyczerpany ideologiczny potencjał urbanistyki. Odkąd partycypacja stała się wymogiem artystycznej popraw­ ności, a produkcja wiedzy – formą sztuki, odkąd skurczyły się fundusze na kulturę, a poszerzyły na zespoły eksperckie i edukację, odkąd, aby uzasadnić swoje istnienie, instytucje przekraczają konceptualne ramy swoich praktyk i wypływają na szerokie wody społecznych konsultacji oraz tajemnych praktyk eksperckich, stajemy wobec istotnego pytania: dlaczego to robimy? Jakie machanizmy polityczne, ekonomiczne i kulturowe powodują ten frontalny zwrot? 29


Aneta szyłak

Choć postawa kontekstualna Wyspy jest konsekwetnie rozwi­ jana od lat, skala naszego zaangażowania w losy ­terenów postoczniowych wykracza poza nasze pierwotne plany. Zrozumieliśmy, że głębsze wejście w procesy konsultacyjne i decyzyjne oraz społeczny monitoring procesów wokół nas są nieuniknione. Instytut Sztuki Wyspa podejmował od wielu lat próby działań warsztatowych, konsultacyjnych i partycypa­ cyj­nych mających na celu zbudowanie platformy porozumienia pomiędzy podmiotami bez wspólnego języka, takimi jak mieszkańcy okolicznych domów, właściciele terenów, inwestorzy, władze miasta, instytucje publiczne i pozarządowe, artyści zasiedlający tereny opuszczone przez stocznię. Podmioty te, poza momentami spotkania i krótkotrwałych sojuszy, pozostawały jednak w rozproszeniu. Impas został przełamany w 2011 roku po powołaniu Rady Interesariuszy Młodego Miasta – nieformalnej organizacji, która gromadzi przy jednym stole podmioty operujące na dawnych terenach Stoczni Gdańskiej, spotykające się regularnie w celu omawiania prawnych, przestrzennych, kulturowych i ekonomicznych możliwości ochrony stoczniowego dziedzictwa, kultury planowania nowej dzielnicy, wewnętrznej estetyki i komunikacji oraz innych elementów, które zadecydują o kształcie mającej powstać dzielnicy, już naznaczonej szeregiem problematycznych decyzji i realizacji. Istota projektu polega na tym, że nie jest on ciałem eksperckim – think-tankiem (choć zaprasza ekspertów na spotkania), ale grupą przedstawicieli o równych prawach, często zróżnicowanych ideologiach, celach i potrzebach, mających odmienne techniczne możliwości i szanse wpływania na przyszłość – kulturową, przestrzenną, ekonomiczną – terenów postoczniowych. Widzimy rolę Rady jako maszyny deszyfracyjnej, która odkodowuje języki własności prywatnej, inwestycji, upamiętnienia, funkcji publicznej, partycypacji, wolności twórczości i innych im podobnych, 30


Kontekst / Lokacja / Ulokowanie

a przekłada na ideę wspólnego przebywania, nieco na zasadzie wspólnoty mieszkanców. Proponujemy w tym kontekście nie spoglądać na instytucje kulturalne jako terminale przepływu informacji, na konglo­ me­raty przemysłów kreatywnych ani też jak na utopijne machiny społecznych konsultacji. Zależy nam raczej na wytworzeniu atmosfery wspólnego przebywania i odpowiedzialności. Ulokowanie będzie więc dla nas miejscem, z którego mówimy. Miejscem uwidocznienia, w którym cokolwiek zrobimy, stanie się polityczne. Gdańsk 2013

31


Aneta szyłak

PRZYPISY 1 Obchody 10-lecia w 1994 roku były ostatnią wystawą organizacji na terenie Wyspy Spichrzów 2 Fundacja Otwarte Atelier współzakładana przez artystów Wyspy działała w dawnej łaźni miejskiej w latach 1992 – 1994, następnie środowisko to założyło Fundację Wyspa Progress (1994), która doprowadziła do powołania publicznej instytucji kultury Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia (1998) a po 3 latach utraciła programowe i formalne relacje z tym miejscem. 3 Michael De Certeau, Wynaleźć codzienność. Sztuki działania, tłum. Katarzyna Thiel-Jańczuk, WUJ, Kraków 2008.

32



Zygmunt Nowakowski Złota tabakierka

Skrzynka pocztowa Poczty Polskiej z Wolnego Miasta Gdańska, fotografia, lata 30. XX wieku (źródło: wikipedia).


Zygmunt Nowakowski

Złota taba­ki­er­ka 1933

Źródło: Zygmunt Nowakowski, Książka zażaleń, Skł. Gł. Księgarnia ,,Nauka i Sztuka”, Kraków 1933, s. 57 – 65

…Więc jeśli się dobrze z nas mają Gdańszczanie i że przez commercia nasze bogacieją, toćby wyrodnymi byli błaznami, żeby mieli o odmianie Pana przemyśliwać…


Zygmunt Nowakowski

Niestety, wbrew zacytowanej jako oto opinji szlachcica polskiego z przed wieków, przecież Gdańszczanie przemyśliwają o odmianie… Rzecz prosta, nie o odmianę Pana tu idzie, ponieważ go nie mają, lecz o odmianę w ogóle. Przemyśliwają o niej nie na żarty! Tacy to niedobrzy ludzie! Nic się nie wstydzą. My im ciągle przemawiamy do sumienia, a oni nie i nie! Prawie, że niema dnia, aby dzienniki polskie nie przyniosły bodaj najmniejszej wzmianki z frontu gdańskiego. Możnaby wręcz powiedzieć, że każda polska gazeta, to właściwie… „Danziger Neueste Nachrichten” .Tymczasem te rzekomo najnowsze wiadomości gdańskie są stare jak świat. A przynajmniej, jak traktat wersalski, względnie, jak konwencja paryska czy umowa warszawska. Było zaś tych traktatów, konwencyj, umów itd. bez liku. Na kopy. Nie mogę nigdy oprzeć się wrażeniu, że w gabinecie polskiego ministra spraw zagranicznych musi stać olbrzymia szafa. Szafa… gdańska. Pięknie rzeźbiona, inkrustowana, zdobna w połączone herby Polski i Wolnego Miasta. Zajmuje ta szafa caluteńką ścianę, a sięga pod samą powałę. Pełne szuflady od góry do dołu! Akty, dokumenty, traktaty. Całemi kupami! – Tam już chyba nic się nie zmieści. A tymczasem, jak na urągowisko prawu o nieprzenikalności ciał, przybywają coraz to nowe szpargały i pewnie za każdym razem woźny mówi: Panie Ministrze, tam już nic nie wlezie!… Lecz minister spokojnie odpowiada: Janie, tylko bez głupstw, bo wiecie, że tego nie lubię. Tyle się zmieściło, to zmieści się jeszcze i to. Tylko trochę popchać, a wejdzie na pewno! Zresztą zawołajcie Marcina do pomocy!… I nowy dokument włazi rzeczywiście. Kto wie, czy nie na tem właśnie polega tzw. ciągłość naszej polityki? Bo rzeczywiście jedno nie da się zaprzeczyć: ustawiczna ciągłość tej właśnie polityki. Płyniemy do Gdańska i z powrotem holujemy pod prąd. Ciężka robota! Ano, jak mówi poeta XVI wieku: 36


Złota tabakierka

Jąłeś się pływać po Wandzinej wodzie Często ku szkodzie!…

Wandzina woda… Czyli Wisła, bo tak oryginalnie nazwał Klonowicz królowę naszych rzek od imienia pierwszej, notowanej w kronikach desperatki, która znalazła śmierć w błękitnych nurtach. Lecz stary Acernus [Piotr Klonowicz - przyp. red.], pisząc poemat pt. Flis, tj. spuszczanie statków Wisłą dał tylko wyraz swojej antypatji do żeglugi w ogóle. Gdańska-Chłańska nie cierpiał, uważając, że pochłania majątek Polaków i przeklinał tego, kto wynalazł statki. Dlatego też dał Polakom znamienną wielce przestrogę: Nie baw się wodą. Zdaje mi się, że słowa Klonowicza wypowiedziane przed trzystu kilkudziesięciu laty wywarły na nas głęboki wpływ, ponieważ bardzo mało albo nawet wcale nie bawiliśmy się wodą. Weźmy choćby samą higjenę… Może dopiero teraz bawienie się wodą zyskało większą popularność. Ale i to w ściśle zamkniętem kółku policji i młodzieży akademickiej. Ta woda stanowi również znak czasu, tej pod wielu, wielu względami bardzo dziwnej epoki, kiedy to na naszych oczach zdaje się spełniać poemat Żeromskiego Sen o szpadzie… Wohnouta… Lecz mówmy o wodzie przez duże W. O morzu. Klonowicz mówił, abyśmy się nie bawili wodą, naodwrót zaś, mądrzejszy od niego Staszic wołał z rozpaczą dwieście lat później: Trzymajmy się morza! Lecz było już trochę za późno. Myśląc o Gdańsku, zastanawiałem się nad trzema możliwe­ mi tytułami: Szafa Gdańska w MSZ, Admirał Polski i Złota tabakierka. Po zastanowieniu dałem palmę pierwszeństwa tabakierce, chociaż i Admirał Polski brzmi przepięknie. Doprawdy trudno o ładniejszą i bardziej wzruszającą nazwę dla Gdańska, jak ta właśnie wymyślona i nadana przez Kazimierza Jagiellończyka. Admirał Polski!… Ta nazwa dźwięczy, śpiewa i skrzy się blaskiem słońca. I pomyśleć, że mądry król nie 37


Zygmunt Nowakowski

poprzestał na pięknej nazwie, lecz w przyczynku nakrył polską koroną dwa gdańskie krzyże, dodając nowego splendoru herbowi miasta. Mało tego! Równocześnie otrzymali Gdańszczanie prawo używania czerwonego wosku w burmistrzowskiej pieczęci. Dotychczas zaś wolno im było używać tylko wosku zielonego. Cieszyli się więc Gdańszczanie i zapewne wspaniałe złożyli dary za koronę i za wosk. Nie żałowali jednak złota, zwłaszcze, że oprócz wspomnianych zaszczytów spadły na nich i realniejsze nieco zdobycze. Więc m.in. prawie zupełna autonomja, rozszerzenie terytorjum, a zmniejszenie podatków, prawo utrzymywania fortecy, bicia własnej monety itp. bagatelki. Tak było prawie z reguły przy wizycie każdego króla polskiego w Gdańsku. Nasi królowie zawsze potrzebowali pieniędzy, miasto zaś wysoko ceniło sobie honor i doskonale rozumiało własny interes. Płaciło więc beczkami złota za splendor i przyjmowało wdzięcznie nowe prawa. Nie szczędziło nigdy. Bo też król nie przyjeżdżał nigdy z próżnemi rękami. Ale i nie wyjeżdżał z próżnemi. Częste więc były te z dumą notowane w rocznikach miasta wizyty królewskie, chociaż, co jest rzeczą dziwną, nigdy Gdańsk wbrew wyraźnym rozkazom i obietnicom nie wystawił dla królów polskich pałacu. Mieszkali zatem w prowizorycznych apartamentach. Czasem nawet bardzo długo, bo np. siedem miesięcy pod rząd, jak Sobieski, które całe wakacje spędził na plaży w Sopotach razem z Marysieńką. Miasto złożyło mu w darze 200 000 zł. Możnaby z niewielką nawet przesadą powiedzieć, że prawie każdy król po kłopotach i troskach przyjeżdżał do Gdańska, aby się odbić… w Sopotach. I z reguły wychodził wygrany. Jedynie, gdy Władysławowi IV przyszła fantazja bawić się wodą i budować flotę polską, Gdańszczanie powiedzieli: Rien ne va plus!… Ale to był wyjątek. Zresztą wybili wtedy piękne talary z podobizną króla… 38


Złota tabakierka

Dzisiaj o wizycie Pana Prezydenta w Gdańsku mowy być nie może. Kto wie, czy nie dlatego właśnie, że zasadniczo zmienił się stosunek Gdańska do Głowy Rzeczypospolitej? Pan Prezydent oprócz samego zaszczytu nie przywiózłby żadnego przywileju, bo Gdańsk ma już przywilejów aż za dużo. Nadto, Pan Prezydent będąc, na szczęście, o wiele lepiej sytuowanym niż dawni królowie, nie przyjąłby żadnego daru. W tych warunkach miasto nie widzi realnego interesu, jakiby mógł ew. wiązać się z wysokiemi odwiedzinami. To brzydkie i prozaiczne słowo interes. – Jednakże zbyt długo patrzymy na dzieje stosunku Wolnego Miasta do Polski, jako na wzruszającą sielankę, jak na romans rycerski. Była to przecież gra interesów, jak wszystko na bożym świecie! Naturalnie w dziejach polsko-gdańskich nie brak scen i momentów naprawdę wzniosłych, przepięknych. Obok innych, mniej wzniosły i bardzo, bardzo prozaicznych. My pamiętamy tylko o pierwszych, wspominając je aż do znudzenia przy każdej okoliczności. Metoda, polegająca na tem, że ustawicznie operuje się przeszłością, wyliczając dobrodziejstwa, dawne afekty i czułe chwile, nie prowadzi do niczego, jak pokazał choćby przykład Łotwy. To tak, jakby się pisało list do niewiernej kochanki, zaczynający się od słów: Widzisz, przed dziesięciu laty sprawiłem ci kapelusz, a ty teraz z innym. O, wiarołomna niewiasto! To bardzo, bardzo naiwne! Przecież ona nie wróci z powodu kapelusza z przed dziesięciu laty… Mowy niema! Czytałem na świeżo piękną książkę prof. Szymona Askenazego o Gdań­sku [Gdańsk a Polska, Warszawa 1919 - przyp red.], która cała jest jakby wonną, starą szkatułką, pełną zwiędłych bukiecików, wstążek, czułych pamiątek, pożółkłych bukiecików i długich, gorących listów, pisanych często krwią z pod serca, która wyschła dawno, dawno… Ach, jakże byliśmy sobie wierni! I jak kochaliśmy się! I jak to wszystko umarło!

39


Zygmunt Nowakowski

Nad kupą sentymentalnych rupieci krążą całe gromady moli, sennym, niepewnym lotem, który cechuje te stworzenia. A jednak mimowoli człowiek wzrusza się i to bardzo nawet. Np. czytając o bohaterskiej stałości miasta w okresie potopu szwedzkiego i o odpowiedzi, danej przez Gdańsk Karolowi Gustawowi, gdy to mieszczanie stwierdzili, że u nich zaraz po Bogu idzie król polski… Kosztowała ich ta wierność wiele strat w ludziach i budowlach, a półpięta miljona w gotówce. Ale też wzamian za to usłyszeli z ust kanclerza wielkiego koronnego, że W tem jedynem mieście… całe państwo zostało utrzymane!… Wspaniały moment! Albo te stare sprzeczki, kłótnie kochanków. Np. o pocztę polską! Jakby dziś… Sprawa skrzynek polskich, ciągnąca się od Jana Kazimierza do Sobieskiego. Wreszcie ulegli! (V. Lutman, Historja Gdańska do r. 1793). Wystarczył okres panowania trzech królów i zgodzili się. A dzisiaj apelowaliby do wysokiego komisarza, potem do Ligii Narodów i wreszcie jakiś wicehrabia japoński, Ishi czy inny ischias (rwa kulszowa - przyp. red.), rozstrzygnąłby tę kwestję w sposób taki, aby jeszcze co najmniej dziesięciu wysokich komisarzy nie brało pieniędzy za darmo. Muszą przecież mieć coś do roboty! Lecz oprócz sprzeczek, były epizody prawdziwie heroiczne. A więc obrona nieszczęśliwego Leszczyńskiego, wbrew oczywistym interesom miasta i najpiękniejsza może chwila: chwila pożegnania z Polską po drugim rozbiorze. Pismo Gdańszczan do naszego króla Stanisława Augusta z żałosnym wyjaśnieniem, dlaczego pozbawieni wszelkiej pomocy (quocumque Sacr. Reg. Maiestatis Vestrae auxilio interclusi) otworzyć musieli bramy miasta znienawidzonym Prusakom. Rozdzierająco smutny, a piękny list. Pełen wielkiej miłości, przywiązania i żalu. Klnąc zaborców, jedni składali urzędy i godności, inni, jak rodzina filozofa Schopenhauera, opuszczali na zawsze Gdańsk.W mieście zapanowała gruba żałoba, której symbolem

40


Złota tabakierka

był czarny strój, przybrany przez rajców miejskich na znak rozstania się z Polską!… I tu dochodzimy wreszcie do złotej tabakierki. Mała, piękna tabakierka, którą do dziś dnia oglądać można w słynnym domu mieszczanina gdańskiego. Jest to muzeum patrycjuszowskiej rodziny Uphagenów. Jeden z tychże Uphagenów otrzymał ją od ostatniego króla polskiego w darze za wierność dla Polski. Zrzekł się bowiem wysokich godności miejskich, nie chcąc służyć Prusakom. Dla mnie ta tabakierka jest symbolem. Nic więcej nie mógł dać biedny Stanisław August. I w rodzinie gdańskiego Niemca przechowali tę symboliczną tabakierkę Króla Jegomości na wieki wieków!… No, tak! Ale skończyło się to wszystko. A dzisiaj gramy bez końca wieloaktową komedję pt. Poskromienie sekutnicy. To chroniczny spektakl. Gdańsk nie chce być admirałem Polski. Szafa gdańska w MSZ puchnie. A Wisła, Wandzina woda, płynie do Gdańska i płynie… Jak czas! Kazimierz Jagiellończyk koroną polską okrył dwa krzyże w herbie Gdańska. Dzisiaj nikt już nie bawi się w takie rzeczy. Co innego, gdybyśmy naszem złotem pokryli… guldena gdańskiego. To byłoby już coś realnego. Jakaś metoda. Nawet szaleństwo nie powinno być pozbawione metody, jak powiedział prawzór dyplomatów, stary Polonjusz w Hamlecie… Gdańsk przypomina mi stale wyrostek robaczkowy. Organ, który nie spełnia żadnej funkcji. A jest. W stosunku do tej appendicitis chronica nietylko jeden Stefan Batory zastosował metodę chirurga, bo i inni królowie próbowali jej ze skutkiem. Operacja się udała i pacjent nie umarł. Większość jednak przeważna monarchów naszych wolała zająć stanowisko internisty. Np. Zygmunt Stary, który wyraźnie powiedział, że zamiast być surowym sędzią, woli odegrać rolę pożytecznego lekarza (salutarem medicum). I również udało się. Coś przecież trzeba robić, aby Gdańsk, ta złota, piękna tabakierka, była dla nosa. Nie nos dla tabakiery. 41


część I  — OTWARCIE MIASTA



gorzata Omilanowska ortyfikacja Gdańska... tle przekształceń miast niekich w XIX wieku

Rozbiórka obwałowań w okolicach Nowej Wieży w Gdańsku (źródło: PAN Biblioteka Gdańska).


Małgorzata Omilanowska

Deforty­ fikacja ­Gdańska

na tle prze­ kształceń miast ­nie­mieckich w XIX wieku 2010

Źródło: Małgorzata Omilanowska, Defortyfikacja Gdańska na tle przekształceń miast niemieckich w XIX wieku, „Biuletyn Historii Sztuki” 2010, nr 72, s. 293–334 © Autorka i wydawca


Małgorzata Omilanowska

Proces defortyfikacji miast europejskich, a szczególnie – interesujących w kontekście Gdańska – miast obszaru niemiec­ kojęzycznego był zjawiskiem złożonym, rozciągniętym w czasie i o zmiennej dynamice. Pomimo jego znaczenia dla roz­woju miast europejskich nie przykuwał on do niedawna należytej uwagi badaczy 1. Zadowalano się często uproszczonymi tezami, wedle których obwarowania miejskie rozbierano dla­tego, że traciły walory militarne lub dlatego, że przyrost demograficzny i rozwój miasta tego wymagał. Tymczasem likwidacja murów i obwarowań miejskich w miastach niemieckich, zainicjowana jeszcze w końcu XVII w., a prowadzona do początków XX w., była zjawiskiem, które należy rozpatrywać w znacznie szerszy sposób, uwzględniając trzy różne poziomy 2.  Pierwszy wyznaczają kwestie militarne, wynikające z obronnej funkcji fortyfikacji chroniących miasto przed atakiem z zewnątrz i roli całej fortecy w systemie obronnym państwa. Drugi, to poziom społeczno-prawny wynikający z funkcji murów, jako elementu wyznaczającego terytorium bezpieczeństwa i porządku wewnętrznego. Trzeci, wreszcie, wyznaczają aspekty ideowe i symboliczne związane z samoidentyfikacją społeczności miejskiej i definiowania miasta przez obcych, usunięcia czytelnego podziału na orbis interior i orbis exterior. Proces decydowania o niwelacji obwarowań miejskich był przede wszystkim immanentnym czynnikiem przechodzenia miast od struktur zamkniętych do struktur otwartych, od miasta tradycyjnego do miasta nowoczesnego, choć w różnych okresach miało to odmienne znaczenie. Rozbiórka murów oznaczała rezygnację z tradycyjnie rozumianej jego obrony, bezpieczeństwa, kontroli (także finansowej) mieszkańców i przyjezdnych. Pozbawiała miasto widocznego znaku potęgi i władzy, ale otwierała nowe możliwości rozwoju terytorialnego3. Wiązała się z problemem nowego zdefiniowania społeczności miejskiej i miasta jako takiego, 46


Defortyfikacja Gdańska...

zarówno w relacji wewnętrznej, jak i zewnętrznej w kontekście państwa i jego polityki. Oznaczała wreszcie konfrontację z wieloma nowymi problemami wymagającymi rozwiązania, takimi jak rozplanowanie i zagospodarowanie nowej struktury miasta, rozstrzygnięcie kwestii prawnych dotyczących ziemi zajmowanej przez fortyfikacje i glacis, czy translokacji wielu związanych z fortyfikacjami instytucji (magazyny zbrojeniowe, więzienia itp.). Pierwowzorem dla krajów niemieckich była, jak się wydaje, Francja, gdzie procesy defortyfikacyjne miast miały przede wszystkim podłoże religijno-polityczne. Rozpoczęły się już w okresie wojen religijnych w latach 30. XVII w. (zburzenie murów La Rochelle) i wiązały z wdrażaniem nowego modelu władzy absolutnej, a ich ważnym ukoronowaniem była przeprowadzona w 1671 r. rozbiórka murów obronnych Paryża i wyprowadzka dworu królewskiego ze stolicy do całkowicie pozbawionego systemu obronnego Wersalu. W ostatniej ćwierci XVII w. podjęto też przemodelowanie francuskiego systemu obronnego zgodnie z sugestiami Vaubana, skupiając się na budowie i rozbudowie twierdz strategicznych i rezygnując z utrzymywania fortyfikacji miast położonych w głębi kraju4.  Zjawisko defortyfikacji miast z przyczyn polityczno-religijnych miało miejsce także na obszarze państwa habsburskiego. W niektórych miastach śląskich planowo rozbierano mury miejskie dążąc do osłabienia opozycji religijnej 5 . W procesie defortyfikacji miast niemieckich, który rozpoczął się w końcu XVII w., da się zaobserwować zmienną dynamikę tego zjawiska6. Jego początek wyznaczają wyburzenia fortyfikacji miast nadreńskich przez okupacyjne wojska francuskie w czasie wojny palatynackiej (1689 –1697), a kontynuację stanowią procesy w znacznym stopniu oparte na przejmowaniu wzorców francuskich, zarówno politycznych, jak 47


Małgorzata Omilanowska

i ideowych, stopniowo wzbogacanych o wątki myśli oświeceniowej. Znajdowały one odbicie w ewolucji strategii obronnej wielu państw niemieckich, a zwłaszcza Królestwa Prus, gdzie procesowi budowy silnych nowoczesnych twierdz na obrzeżach państwa towarzyszyła powolna demilitaryzac­ja miast położonych w głębi kraju. Kuszący okazał się także francuski wzorzec nowej rezydencji władcy, którego siła manifestowała się nie w potędze fortyfikacji, ale w rezygnowaniu z nich7.  Jednak utrata funkcji militarnej nie skazywała fortyfikacji miejskich automatycznie na rozbiórkę8. Odgrywały nadal ważną rolę w systemie policyjnym, porządkowym i podatkowym, bywało, że zachowywano je więc, zwłaszcza w większych miastach (Düsseldorf, Monachium), lub zastępowano inną formą wydzielenia terenów miejskich, np. w Berlinie fortyfikacje rozbierane od 1734 r. zastąpiono murem akcyzowym. Spośród większych miast niemieckich w trzeciej ćwierci XVIII w. zdefortyfikowano m.in. Lipsk, Kassel i Hanower9.  Elbląg, który znalazł się po I rozbiorze Polski w granicach Prus, został zdefortyfikowany za zgodą Fryderyka II na wniosek rady miejskiej z 1773 r. Rada argumentowała wniosek względami higienicznymi i finansowymi 10 . W tym czasie Gdańsk był jeszcze miastem Rzeczyposp­o­ litej, w której ze względu na specyfikę geopolityczną, przekształcenia systemu organizacji obrony państwa, a więc i pro­cesy defortyfikacji, miały odmienny przebieg niż w innych, absolutystycznych państwach europejskich11.  Gdańsk ze swymi potężnymi fortyfikacjami nowożytnymi wzniesionymi z inicjatywy i na koszt gdańszczan, wprawdzie w razie potrzeby służył Rzeczypospolitej w obronie, ale do twierdz królewskich nie należał, zachowując do rozbiorów wyjątkowy status prawny 12. Fortyfikacje Gdańska stanowiły w XVIII w. nie tylko wciąż przydatny, nowoczesny i utrzymywany w dobrym stanie technicznym zespół umocnień, lecz także symbol 48


Defortyfikacja Gdańska...

miasta, jego niezależności, potęgi oraz znaczenia politycznego i gospodarczego, nawet wtedy, gdy owo znaczenie polityczne i gospodarcze było już tylko wspomnieniem13.  Szczególnie intensywny okres defotyfikacji miast niemieckich przypadł na lata 1789 –1815. W przestrzeni zaledwie kilkunastu lat rozebrano umocnienia w kilkuset z nich14.  W latach 90. XVIII w. decyzje defortyfikacyjne były jeszcze stosunkowo nieliczne i zapadały z reguły na fali oświeceniowych koncepcji i sanacji miast. Na przykład w latach 1793 –1794 decyzję o zburzeniu murów miejskich i wytyczeniu nowych dzielnic podjęto z inicjatywy władz pruskich w Poznaniu, wdrażając plan zagospodarowania przestrzennego sporządzony przez Davida Gilly 15.  Rozbiórkę fortyfikacji Monachium rozpoczęto w 1791 r. z inicjatywy elektora bawarskiego Karola Teodora Wittelsbacha, który dążył do otwarcia miasta obranego na główną rezydencję16 . Procesy defortyfikacji miast uległy ­gwałtownemu przyspie­ szeniu po wybuchu wojen napoleońskich. Kolejne niemieckie państwa i miasta po przegranej zmuszane były do przełknięcia upokorzenia, jakim był nakaz władz francuskich rozbiórki (bądź nie podejmowania odbudowy) fortyfikacji. Jednak często wola okupanta spotykała się z pragmatycznymi potrzebami miast i w efekcie władzom miejskim dawała okazję do pozbycia się ograniczających rozwój przestrzenny obwarowań i pozyskania terenów pofortyfikacyjnych. Umocnienia Düsseldorfu zostały zniwelowane na mocy postanowień traktatu z Lunéville (1801), a tereny poforteczne przeznaczono pod urządzenie parków publicznych17. Proces taki zaszedł także we Wrocławiu, gdzie decyzja o rozbiórce umocnień była inicjatywą okupantów francuskich ze stycznia 1807 r.18. Ostatecznie jednak to dzięki staraniom władz miejskich i decyzji króla Prus podjętej w 1812 r. wały zniwelowano, a uwolnione tereny oddano miastu. 49


Małgorzata Omilanowska

IL.1 Friedrich Gottlob Endler, Rozbiórka obwałowań Wrocławia, repr. wg Der Breslauische Erzähler, 8.1807.

50


Defortyfikacja Gdańska...

W niemieckich miastach o statusie miast wolnych rozpoczęto defortyfikację w pierwszych latach XIX w. (w ­Bremie i Frankfurcie nad Menem w 1802 r., w Hamburgu19 i Lubece w 1804 r.) z inicjatywy rajców, choć, jak pokazuje przy­ kład Frankfurtu, nie bez pewnej zachęty ze strony francuskiej 20. Władze miast kalkulowały, że fortyfikacje i tak nie zape­wnią obrony miastu, a dobrowolne pozbycie się ich potwierdzi neutralność i w konsekwencji zagwarantuje nietykalność. Niwelacja wałów wymuszona przez francuskie władze okupacyjne przypadła w okresie, gdy miasta europejskie nie weszły jeszcze na drogę intensywnego rozwoju przemysłowego i co za tym idzie, nie cierpiały na braki terenów pod zabudowę. Co więcej, miasta pozyskiwały tereny powałowe najczęściej za darmo (Düsseldorf, Wrocław), nie musiały więc pod presją IL.3 Christian Ludwig Bosse i Isaak Altmann, Plan parku krajobrazowego założonego na terenach powałowych w Bremie, repr. wg Josef Stübben, Der Stadtebau, Handbuch der Architektur, 4. Th., 9. Hb-Bd., Darmstadt 1890.

51


Małgorzata Omilanowska

52


Defortyfikacja Gdańska... IL.2 Karl Heinrich Studt, Plan Wrocławia, 1820, GStA PK Berlin, repr. wg Agnieszka Zabłocka-Kos, Zrozumieć miasto. Centrum Wrocławia na drodze ku nowoczesnemu city 1807-1858, Wrocław 2006, il. IV.

53


Małgorzata Omilanowska

54


Defortyfikacja Gdańska... Plan Gdańska 1886 wyd. Richard Bertling, w zbiorach BG PAN sygn. C139.5. Plan dokumentuje w pełni zachowany obwód fortyfikacji Gdańska, ale już z przebitą bramą kolejową (od pd.) i stoczniową (od pn.) oraz przebiegiem linii kolejowej poprowadzonej wzdłuż zachodniej linii obwałowań.

55


Małgorzata Omilanowska

56


Defortyfikacja Gdańska... Plan Gdańska 1904 wyd. Kafemann, w zbiorach prywatnych. Plan dokumentuje stan fortyfikacji po rozbiórce obwałowań od pn. i zach. oraz przebieg nowo wytyczonych ulic i bloków zabudowy.

57


Małgorzata Omilanowska

ekonomiczną przeznaczać ich pod parcelację21. Zakładano na ich miejscu promenady i tereny zielone, często wykorzystując pozostawiane odcinki fosy na stawy i kanały parkowe, a częściowo zniwelowane wały na pagórki parku krajobrazowego22.  Stało się tak we wspomnianym już Düsseldorfie, ale takie we Wrocławiu, gdzie założono promenadę obiegającą miasto, wiodącą wzdłuż kanału powtarzającego w głównych zarysach przebieg fosy 23. Podobnie wykorzystano też tereny poforteczne w Bremie, gdzie w latach 1802 –1811 powstał efektowny park krajobrazowy z malowniczymi wzgórzami i krętymi stawami, zaprojektowany przez Christiana Ludwiga Bosse i Isaaka Altmanna24 . Francuzi nakazywali rozbiórki fortyfikacji w wielu miastach, ale wcale nie było to regułą. Niwelowano przede wszystkim te, które miały największą wartość militarną25. Inne, mniej groź­ne, pozostawiano, natomiast w miastach, które Francuzi uważali za ważne z punktu widzenia ich własnych planów strategicznych, sami podejmowali wzmocnienie ich potencjału obronnego, jak stało się to np. w Gdańsku26 . Po kongresie wiedeńskim około 60 proc. miast niemieckich było już pozbawionych fortyfikacji 27. Proces defortyfikacji miast był oczywiście kontynuowany choć niewątpliwie w końcu pierwszej i w drugiej ćwierci XIX w. znacznie się spowolnił. Dynamika rozwoju miast wciąż jeszcze nie była tak intensywna, aby brak gruntów pod nową zabudowę przyspieszył decyzje demilitaryzacyjne. Nie objęły one także miast o znaczeniu strategicznym, gdzie zaraz po kongresie wiedeńskim podjęto odbudowę twierdz lub budowę nowych fortyfikacji (przy czym w tym drugim przypadku zachodziły jednocześnie procesy umacniania miast nowocześniejszymi systemami obronnymi przy jednoczesnej demilitaryzacji starszych, głównie średniowiecznych umocnień, które straciły walory obronne w wyniku rozwoju technik wojennych). 58


Defortyfikacja Gdańska...

Nowy porządek granic europejskich ustalony podczas kongresu wiedeńskiego, wyznaczył nowe priorytety militar­ne w poszczególnych krajach. Prusy pozyskawszy nowe prowincje nadreńskie, w pierwszej kolejności podjęły zadanie ufortyfikowania granicy z Francją, budując ogromne założenia militarne w Koblencji i Kolonii, gdzie powstał gigantyczny pierścień twierdzy poligonalnej otaczającej miasto od zachodu, a także w Minden broniącym Prus przed królestwem Hanoweru. W drugiej połowie lat 20. XIX w. podjęto decyzję o nowoczesnym umocnieniu kolejnych miast, licząc się z ewentualnymi konfliktami także z innymi sąsiadami. Status twierdzy uzyskały wówczas miasta położone przy nowej granicy z cesarstwem rosyjskim, m.in. Poznań, gdzie w 1828 r. rozpoczęto budowę twierdzy poligonalnej według projektu Johanna Brese, Toruń, gdzie nowożytne fortyfikacje modernizowano już od 1818 r., a do 1833 r. wzniesiono fort poligonalny św. Jakuba i umocniony przyczółek mostowy oraz Królewiec, gdzie od 1842 r. wznoszono twierdzę poligonalną na wzór Poznania28. Ogromne założenia fortyfikacyjne powstawały także w innych państwach niemieckich należących do Związku Niemieckiego, jak chociażby w Rastatt, w którym twierdza powstała w latach 1842 –1852, czy naddunajskie twierdze w Ulm wznoszone od 1842 r. i bawarska w lngolstadt budowana od 1828 r. Co ciekawe, największe miasta, mimo przyrostu ludności, nie spieszyły się ze zniesieniem fizycznych granic i inkorporacją przedmieść, oznaczałoby to bowiem utratę kontroli nad bezpieczeństwem wewnętrznym i przewozem towarów, ale i przejęcie odpowiedzialności (także finansowej) za mieszkańców dzielnic z reguły najbiedniejszych29. Berlin utrzymał mur akcyzowy do lat 50., a w Hamburgu, gdzie zadecydowano o zdemilitaryzowaniu fortyfikacji w 1815 r., przed połową stulecia rozbierano jedynie bastiony utrzymując kurtyny i bramy 59


Małgorzata Omilanowska

pozwalające na kontrolę granic miasta. Do lat 50. pełne fortyfikacje utrzymał Wiedeń, choć i tu chodziło o względy bezpieczeństwa wewnętrznego, a nie ich funkcję stricte militarną. Wielkie zmiany w urbanistyce europejskiej przyniosły lata 50. XIX w. Z jednej strony wydarzenia rewolucji 1848 r., z drugiej zaś, szybki rozwój komunikacji kolejowej i związane z nim gwałtowne przyspieszenie procesu industrializacji miast, a co za tym idzie zagęszczenia zaludnienia, zadecydowały o podjęciu wielkich projektów przebudów miast, przede wszystkim Paryża, a następnie Wiednia (od 1858 r.) i Berlina (od 1862 r.)30. Wielka przebudowa Paryża prowadzona według koncepcji barona Haussmanna od 1851 r. z nową strukturą szerokich, prostych jak strzała alei krzyżujących się na gwiaździstych placach i ringów obiegających centrum, usprawniających komunikacje, stała się wzorcem rozplanowania struktury komunikacyjnej dla niemal wszystkich miast europejskich przebudowywanych w ciągu czterech następnych dziesięcioleci 31. W przypadku Wiednia plany przebudowy doty­czyły zagospodarowania terenów powałowych, które zostały zdemilitaryzowane decyzją cesarza z 1857 r.32. Konkurs urbanistyczny przeprowadzony w 1858 r. i w efekcie wypracowanie projektu zagospodarowania terenów pofortecznych w oparciu o schemat Ringu, stały się wzorem dla tych miast, które wkrótce musiały rozwiązać podobny problem. Model wiedeński zyskał popularność przede wszystkim w miastach monarchii habsburskiej, takich jak Brno i Salzburg, ale także wielu z miast niemieckich, przede wszystkim Kolonii. Według Yaira Mintzkera, który kończy swoje rozważania na temat defortyfikacji miast na roku 1866, od drugiej połowy lat 60. XIX w. ustały wszystkie, z wyjątkiem strategicznego, czynniki hamujące bądź wykluczające decyzje o rozbiórce wałów, tak istotne w poprzednich okresach. Po tej dacie ufortyfikowane pozostały już tylko te miasta, które pełniły nadal 60


Defortyfikacja Gdańska...

funkcje strategiczną. I do nich właśnie zaliczał się – obok między innymi Poznania i Torunia – Gdańsk. W państwie pruskim od czasów reform państwa Heinricha Friedricha Karla von Steina i Karla Augusta Hardenberga (w przypadku Gdańska od 1817 r.), wszystkie urządzenia militarne były własnością władz wojskowych (Militärfiskus). Dotyczyło to zarówno urządzeń aktualnie eksploatowanych na potrzeby stricte militarne, jak i wszelkich innych kiedykolwiek zbudowanych i przeznaczonych na cele wojskowe, a więc wszelkich zbrojowni, średniowiecznych murów i baszt miejskich itp. Jakiekolwiek wykorzystanie tych urządzeń przez miasto wymagało uregulowania statusu prawnego budowli. W praktyce władze miejskie – o ile były tym zainteresowane – mogły otrzymać od władz wojskowych pojedyncze średniowieczne baszty czy bramy miejskie nawet za darmo (chociaż np. w Gdańsku miasto musiało zapłacić za zespół Wieży Więziennej i Katowni w 1888 r. aż 2200 marek)33.  Jednakże w przypadku struktur o większej skali, jak np. obwałowania nowożytne, wartość terenów przez nie zajmowanych była tak wysoka, że miasta mogły jedynie je wykupić i to za niebagatelne sumy, oczywiście pod warunkiem, że władze wojskowe uznały je za bezużyteczne z punktu widzenia obronności. Siłą rzeczy więc, władze miejskie zmuszane były do poszukiwania takich rozwiązań, które pozwoliłyby nie tylko na racjonalne wykorzystanie pozyskiwanych terenów, ale i odzyskanie kapitału włożonego w zakup34 . Wojsko regulowało nie tylko funkcjonowanie samych urządzeń, ale kontrolowało także prawo własności i wszelkie poczynania innych podmiotów prawnych na obszarze rejonów fortecznych, które zwyczajowo obejmowały glacis a w XIX w. zostały kolejnymi regulacjami prawnymi (z 1828 i 1871 r.) ściśle zdefiniowane i rozszerzone na trzy pierścienie nazywane rejonami fortecznymi (Rayon) o zróżnicowanym zakresie 61


Małgorzata Omilanowska

zakazów 35. Ustawa z grudnia 1871 r. wyznaczała trzy strefy otaczające pierścieniami urządzenia wojskowe o szerokości kolejno 600 m, 375 m i 1275 m, w których każda zmiana na terenie nieruchomości włącznie z budową śluzy, wykopaniem rowu, wytyczeniem drogi lub nasadzeniem parku wymagała zgody władz wojskowych, w pierwszej zaś strefie praktycznie wykluczała możliwość jakiejkolwiek zabudowy. Wyjątkowo dopuszczana była budowa budynków drewnianych, ale z obowiązkiem ich natychmiastowej rozbiórki w razie potrzeby, bez prawa do odszkodowania. Lata 50. XIX w. przyniosły nie tylko wielkie zmiany w urbanistyce metropolii, ale także dość intensywny rozwój technik wojennych, przede wszystkim artylerii. Okazało się, że dotychczasowe systemy obronne oparte na zwartym pierścieniu fortyfikacji przestały spełniać swoje zadanie. Pierwszym poważnym konfliktem zbrojnym, który ujawnił małą przydatność systemu obrony opartego na idei obozu warownego, była wojna krymska i słynna obrona Sewastopola w 1855 r., zakończona zdobyciem miasta przez wojska osmańskie wspierane przez Francuzów i Brytyjczyków. W 1859 r. wyprodukowano pierwsze działa z lufami gwintowanymi znacznie powiększającymi zasięg ostrzału, użyte przez Prusy w wojnie o Szlezwik w 1864 r. W tym samym czasie wprowadzono do użytku działa ładowane odtylcowo. W efekcie tych doświadczeń już w końcu lat 60. w Królestwie Prus podjęto pierwsze próby modernizacji istniejącego systemu obronnego, poprzez wprowadzenie tzw. twierdz fortowych w formie pierścienia fortów oddalonych o ok. 6 km od rdzenia. Ostateczny cios systemowi zwartych systemów obronnych zadały doświadczenia wojny niemiecko-francuskiej lat 1870 –1871, podczas której obnażona została nieskuteczność obrony przy użyciu twierdz poligonalnych. Utworzenie cesarstwa niemieckiego w 1871 r. spowodowało scalenie niezależnych do tej pory ziem niemieckich 62


Defortyfikacja Gdańska...

i w konsekwencji wytyczenie nowych granic państwa wymagających obrony oraz wyłączenie z obszaru zainteresowania wojskowego wielu twierdz położonych teraz w głębi obszaru cesarstwa. 24 czerwca 1872 r. w Allerhöchste Kabinettsordre ogłoszono listę, na której znalazło się jedynie 49 twierdz w podziale na trzy kategorie. Siedemnaście twierdz pierwszej kategorii zamierzano poddać zasadniczej przebudowie i modernizacji (wśród nich znalazły się m.in. Gdańsk, Poznań, Toruń, Kostrzyn i Królewiec), siedemnaście następnych miano zmodernizować na potrzeby doraźnej obrony, piętnaście trzeciej kategorii postanowiono jedynie utrzymywać w dotychczasowej postaci. Pośród miast do tej pory ufortyfikowanych, które nie znalazły się na nowej liście twierdz cesarskich były m.in. Erfurt, Grudziądz (gdzie w 1872 r. podjęto niwelację obwałowań nowożytnych, ale po zbudowaniu mostu na Wiśle w 1880 r. ponownie rozpoczęto rozbudowę umocnień), Kołobrzeg (jako twierdza morska funkcjonował jeszcze do 1887 r.), a także Norymberga, Minden, Wittenberga i Szczecin, w którym defortyfikacja pozwoliła na zaprojektowanie nowej dzielnicy na wzór paryski i berliński przez Jamesa Hobrechta36 . Jeszcze w połowie lat 70. wokół miast zaliczonych do pierwszej kategorii twierdz cesarstwa rozpoczęto budowę nowoczesnych twierdz fortowych, których model opracowano na potrzeby Strassburga (tzw. Fort Biehlera) i powtarzano niemal bez zmian w innych miastach. Błyskawiczne tempo budowy nowych twierdz możliwe było dzięki gigantycznym środkom finansowym, wypłacanym Niemcom przez Francję w ramach kontrybucji, a także zatrudnianiu przy budowach francuskich jeńców wojennych. Budowa nowych twierdz fortowych teoretycznie umożliwiła rezygnację z eksploatacji umocnień starszego typu i w efekcie niwelacją wałów i wykup terenów pofortecznych przez miasto, ale odbywało się 63


Małgorzata Omilanowska

to z dużymi oporami. W Kolonii władze wojskowe dopuściły rozbiórkę pierścienia obwałowań już w końcu lat 70. (formalna decyzja zapadła w 1881 r.), także w Toruniu Militärfiskus zezwolił w tym czasie na rozbiórkę murów średniowiecznych37. Jednak w większości miast-twierdz doszło do tego znacznie później, mimo że już w połowie lat 80. swoją wartość militarną straciły nawet świeżo wzniesione twierdze fortowe, dzięki wynalezieniu prochu bezdymnego i w konsekwencji nowego typu amunicji burzącej (Brisanzgranate), nie tylko pozwalającej na ostrzał o znacznie większym zasięgu, ale i zasadniczo większej sile kruszącej. Władze Kolonii pierwsze starania o zgodę na rozbiórkę wałów otaczających miasto podjęły już w 1861 r.38. W latach 1872 –1881 wokół miasta zbudowano twierdzę fortową, co zapewne ułatwiło władzy municypalnej uzyskanie zgody na demilitaryzacje pierścienia obwałowań i wykup tych terenów od wojska. W 1880 r. rozstrzygnięto konkurs na rozplanowanie terenów pofortecznych, którego zwycięzcami zostali młody architekt miejski Akwizgranu Hermann Josef Stübben oraz profesor akwizgrańskiej politechniki Karl Henrici. W 1881 r. rozpoczęto niwelację umocnień, wytyczanie ­nowych kwartałów zabudowy i sprzedaż działek. Przygotowanie projektu wykonawczego i realizacje tego ambitnego planu powierzono Stübbenowi, który przeniósł się do Kolonii obejmując stanowisko architekta miejskiego i inżyniera odpowiedzialnego za rozbudowę miasta39. Stübben był jednym z największych entuzjastów rozwiązania wiedeńskiego, a zarazem paryskiej koncepcji placów gwiaździstych. W Kolonii zaproponował utworzenie szerokiego Ringu na wzór wiedeński z siecią prostych ulic i alei krzyżujących się na placach gwiaździstych i diagonalnych ulic na wzór paryski, zadbał też o wyznaczanie osi widokowych otwierających się na znaczniejsze budowle, a przede wszystkim najcenniejsze zabytki 64


Defortyfikacja Gdańska...

IL.4 Josef Stübben, projekt rozplanowania terenów powałowych w Kolonii, repr. wg Josef Stübben, Der Stadtebau, Handbuch der Architektur, 4. Th., 9. Hb-Bd., Darmstadt 1890.

miasta. Był odpowiedzialny nie tylko za rozwiązania stricte urbanistyczne, ale i prawne, określające najkorzystniejsze dla miasta rozwiązania parcelacyjne40. Pracując w Kolonii podejmował się sporządzania projektów rozbudowy Düsseldorfu (1884 /1885), Fryburga Bryzgowijskiego (1885 / 1890), południowej dzielnicy Koblencji rozplanowanej na miejscu zniwelowanych fortyfikacji (1889), a w 1890 r. sporządził generalny plan zabudowy Düren i Wesel oraz rozbudowy ku północy Hamburga-Altony 41. Doświadczenia, jakie Stübben zdobył w Kolonii i innych miastach, zapewniły mu sławę w całym cesarstwie i uczyniły jednym z największych autorytetów w dziedzinie urbanistyki, co zaowocowało powierzeniem mu napisania podręcznika urbanistyki Der Städtebau, wydanego w 1890 r.42 . 65


Małgorzata Omilanowska

Gdańsk zaczął silnie odczuwać ograniczenia wynikające z istnienia umocnień dopiero po wejściu w okres bardziej dynamicznego rozwoju, co stało się w latach 60. XIX w. i wiązało się z inicjatywami podjętymi przez nowego nadburmistrza Leopolda von Wintera, wybranego na to stanowis­ko w 1863 r. Sześć lat wcześniej architektem miejskim w Gdańsku został Julius Albert Gottlieb Licht, człowiek dobrze wykształcony w berlińskiej Bauakademie, z praktyką w zakresie miernictwa, architektury, mechaniki, inżynierii lądowej, wodnej i dróg żelaznych, o niezwykłej osobowości, szerokich horyzontach i mocno zaangażowany w sprawy miasta43.  Winter znalazł w nim oddanego i pomysłowego współpracownika, z którym przez następnych dwadzieścia siedem lat kreował nowoczesny Gdańsk. Burmistrz podjął dzieło gruntownej sanacji miasta, zaczynając od powołania służb oczyszczania miasta, straży pożarnej, przygotowań do budowy nowoczesnych wodociągów i kanalizacji, brukowania ulic i trotuarów, budowy nowych dróg i mostów, a także inicjowania budowy kolejnych połączeń kolejowych. Licht stał się z czasem głównym projektantem wielu z tych przedsięwzięć, sprawując nadzór nad realizacją pozostałych. Ogromny zespół gdańskich fortyfikacji okazał się wobec tych planów realną przeszkodą. Komunikacja z miastem, nie licząc drogi wodnej, zapewniały jedynie cztery, zbudowane jeszcze w XVI i XVII w. bramy (Wyżynna od zachodu, Nizinna od południa, Żuławska od wschodu i św. Jakuba od północy) o wąskich przelotach i niewygodnych dojazdach oraz linia kolejowa wiodąca przez przekop w wałach od południa. Wyjazd z miasta przez Bramę Wyżynną lub św. Jakuba wymagał dodatkowo sforsowania długiego pasa fortyfikacji przez jedną z trzech, także jeszcze nowożytnych bram, zbudowanych ok. 1655 r. (Oliwskiej od północy, Oruńskiej od południa, lub Siedleckiej od zachodu)44.  66


Defortyfikacja Gdańska...

Pierwsza linia kolejowa łącząca Gdańsk z innymi miastami Królestwa Prus została oddana do użytku w 1852 r. Był to odcinek spinający Gdańsk z Tczewem, połączonym przez Bydgoszcz z Berlinem (początkowo okrężną linią przez Szczecin, od 1873 r. bezpośrednią linią przez Piłę i Kostrzyn), oraz od 1857 r. z Królewcem. Do 1877 r. zbudowano też kolej Nadwiślańską łączącą węzeł tczewski przez Mławę z Warszawą, a tym samym także z Wiedniem i siecią kolei rosyjskich. Dworzec pasażerski Bramy Nizinnej (Leegetorbahnhof), obsługujący tę linię, wzniesiony został przy południowej granicy miasta na krańcu Wyspy Spichrzów w obrębie fortyfikacji, które specjalnie na te potrzeby przerwano, wznosząc w tym miejscu bramę kolejową. Powstała w latach 1850 –1852 według projektu jak dotąd nie ustalonego architekta, zapewne jednego z urzędników budowlanych zatrudnionych przez Pruską Kolej Wschodnią (Preussiche Ostbahn). Była to neogotycka ceglana budowla o rozłożystej dwukondygnacyjnej bryle akcentowanej ryzalitami bocznymi i środkowym, z arkadkowymi attykami i narożnikami wzmocnionymi czworobocznymi filarami z flankowanymi sterczynami. Cechy tej architektury wiążą budynek jednoznacznie z architekturą berlińską tego czasu z kręgu Friedricha Augusta Stülera. Wobec rozległych planów dotyczących rozwoju miasta przedstawionych przez Leopolda von Wintera i zaakceptowanych przez miejskich rajców, już w 1865 r. podjęto pierwszą próbę uzyskania zgody na wykup obwarowań z rąk władz wojskowych. Winter w pierwszej fazie działań spotkał się nawet z ich pozytywną reakcją. Wsparty inicjatywą radnych, przygotował wystąpienie do króla Wilhelma II z prośbą o zgodę na niwelację wałów, motywując to potrzebą pozyskania nowych terenów pod zabudowę mieszkaniową, wobec już wówczas palącego problemu braku wolnych terenów 67


Małgorzata Omilanowska

IL.5 C.H. Mann, Dworzec Bramy Nizinnej w Gdańsku, wycinek z gazety gdańskiej 1935, fot. ze zbiorów autorki.

IL.6 Dworzec Bramy Nizinnej w Gdańsku, fot. w zbiorach prywatnych.

68


Defortyfikacja Gdańska...

w mieście. Pismo w tej sprawie wysłane 9 stycznia 1866 r. nie doczekało się jednak pozytywnej reakcji 45 . Podejmowane systematycznie przez von Wintera w następnych latach negocjacje z władzami wojskowymi o zgodę na rozbiórkę fortyfikacji nowożytnych nie przyniosły efektów, choć bywało, że udawało się uzyskać pozwolenia na ­drobne inwestycje o niestałym charakterze, jak np. w końcu lat 60. na budowę kąpieliska miejskiego w fosie koło Bastionu Młyńskiego (Braun Ross)46. Miasto otrzymywało też zgody na wykup od wojska pojedynczych elementów fortyfikacji średniowiecznych, które z reguły rozbierano, o ile mogło to usprawnić komunikację wewnątrz miasta, choć z biegiem czasu coraz silniejsza była świadomość wartości historycznej tych obiektów i opozycja obrońców zabytków 47 . Istotną kwestią związaną ze zmianami struktury miasta w obrębie fortyfikacji i usprawnieniem komunikacji były też przedproża. Wysunięte daleko przed fasady budynków tarasy i dobudówki znacznie zawężały szerokość ulic. Niektóre z nich były bezcennymi dziełami sztuki późnogotyckiej, manierystycznej czy barokowej, ozdobionymi wysokiej klasy kamieniarką, inne po prostu nieforemnymi składzikami, wszystkie zaś stanowiły poważną przeszkodę w projektach sanacji miasta. Ich istnienie utrudniało komunikację i transport, a co za tym idzie uniemożliwiało sprawne funkcjonowanie straży pożarnej i innych służb miejskich, budowę chodników itp. Przede wszystkim jednak stanowiły one przeszkodę dla realizacji zaplanowanego przez Wintera śmiałego i nowatorskiego, jak na owe czasy, przedsięwzięcia budowy nowych wodociągów i systemu kanalizacji miejskiej. Ostateczną decyzję nakazującą rozbiórki przedproży wydano w 1868 r., a więc w roku, gdy podjęto budowę nowych wodociągów przez firmę J&A Aird z Berlina i rok przed rozpoczęciem realizacji gigantycznego projektu budowy nowoczesnego systemu kanalizacji 69


Małgorzata Omilanowska

miasta przez tę samą firmę48. W rozbiórce przedproży zainteresowani byli też niektórzy właściciele kamienic, w których sienie przerabiano na sklepy i w rezultacie, mimo protestów obrońców zabytków, większość gdańskich przedproży, przede wszystkim na głównych ulicach, takich jak Długa czy Ogarna, w ciągu kilku lat przestało istnieć 49 . W 1867 r. z Gdańska poprowadzono drugą linię kolejową, łącząc towarowy dworzec w Oruni z Nowym Portem. Szlak ten wytyczono wzdłuż zachodniej linii wałów obwodu wewnętrznego od Bramy Oruńskiej do Bramy Oliwskiej. Wojsko zgodziło się na położenie torów samym brzegiem fosy, a więc przez obszar pierwszego rejonu fortecznego, dlatego też niemożliwa była budowa na tej linii stałego dworca kolejowego. Zbudowano wówczas drewniany Dworzec Bramy Wyżynnej (Hochetorbahnhof), który wkrótce przejął także obsługę ruchu pasażerskiego otwartej w 1870 r. linii wiodącej z Gdańska przez Sopot, Słupsk i Koszalin do Szczecina, początkowo obsługiwanej przez stację położoną bliżej Bramy Oliwskiej (Olivaertorbahnhof)50 . Hochetorbahnhof oddany do użytku 1 października 1867 r. zlokalizowano vis à vis Bastionu św. Elżbiety, bezpośrednio przy torach kolejowych51. Był skromnym szachulcowym budynkiem, dostępnym od zachodu, od dzisiejszej ul. 3 Maja (wówczas Promenade) zadaszonymi schodami. W 1872 r. Emil Hoffmann i budowniczy z Wrzeszcza von Haselberg opracowali projekt rozbudowy tego dworca, planując wzniesienie przy Promenadestrasse piętrowego fachwerkowego budynku z niewielką wieżą zegarową, połączonego kładką przerzuconą nad torami i fosą bezpośrednio z miastem, ale projektu tego nie zrealizowano52 . W 1872 r. Gdańsk, jak wspomniałam, znalazł się na liście twierdz cesarstwa w kategorii I, co w tym momen­cie przekreśliło jego szanse na szybkie pozbycie się gorsetu obwarowań. 70


Defortyfikacja Gdańska...

IL.7 Dworzec Bramy Wyżynnej w Gdańsku, fot. w zbiorach Biblioteki Gdańskiej PAN.

IL.8 Brama Oruńska zwana Peterszawską w Gdańsku, fot. w zbiorach Biblioteki Gdańskiej PAN.

Pewne koncesje na rzecz ułatwienia funkcjonowania miasta ministerstwo wojny jednak w następnych latach czyniło, zwłaszcza w odniesieniu do poprawy komunikacji. 71


Małgorzata Omilanowska

W 1873 r. władze miejskie zwróciły się do ­Ministerstwa Wojny o zgodę na poszerzenie bram: Wyżynnej, św. Jaku­ba i Siedleckiej 53.  Zgodę uzyskano i podjęto ­prace pro­jektowe. W następnych latach ­przeprowadzono także poszerzenie Bramy Oliwskiej 54.  Doszło też do poszerzenia i przebudo­ wy pozostałych bram pierścienia zewnętrznego, którym nadano formy neogotyckich, zwieńczonych krenelażem słupów, pomiędzy którymi rozpięto żelazne skrzydła bram­ne55.  W 1878 r. przeprowadzono ­przebicie wałów po bokach Bramy Wyżynnej, co pozwoliło na utworzenie dodatkowych przejazdów udrażniających komuni­kację z miastem56.  O ile przejazdy boczne przepruto stosunkowo szybko, o tyle prace przy przebudowie samej bramy i uzupełnianiu jej dekoracji, ukończono dopiero w 1885 r.57. Wreszcie w 1880 r. podjęto zaprojektowanie przebudowy Bramy św. Jakuba, żaden z trzech zachowawczych projektów nie został jednak zreali­ zowany i ostatecznie w 1881 r. nowożytną strukturą rozebrano i zastąpiono znacznie szerszą neogotycką ceglaną bramą58 . Władze wojskowe były także gotowe na rezygnację z ograniczeń zabudowy rejonów fortecznych w związku z inwestycjami budowlanymi własnego ministerstwa. Z uwagi na dalekosiężne plany rozbudowy cesarskiej floty niemieckiej, w 1874 r. podjęto gruntowną przebudowę i rozbudowę stoczni wojennej, noszącej od 1871 r. nazwę Stoczni Cesarskiej. Wojenny departament ogólny w 1874 r. bez oporów wydał zgodę cesarskiej admiralicji na zajęcie terenów graniczących z zewnętrzną fosą opływającą bastiony Lis i Ryś 59. Co więcej, władze wojskowe pozwoliły na przebicie bramy (Werfter Thor) w kurtynie pomiędzy bastionami Lis i Ryś, ułatwiającej komunikację stoczni z miastem w okolicach ul. Rybaki Górne (Hohe Seigen)60. Brama powstała zapewne w 1877 r. lub tuż po tej dacie61 . 72


Defortyfikacja Gdańska...

IL.9 Projekt Bramy Stoczniowej, 1871, Archiwum Państwowe w Gdańsku, sygn. 1121-44.

Dopiero w 1888 r., a więc już po tzw. Brisanzkrise, czyli kryzysie militarno-finansowym wywołanym wprowadzeniem granatów burzących, władze wojskowe podjęły decyzję o demilitaryzacji nowożytnych fortyfikacji Gdańska i zgodziły się na rozbiórkę ciągu obwarowań od zachodu i północy miasta62. Władze miasta zainteresowane były wykupem terenów zajętych przez zachodni ciąg fortyfikacji, tzw. front zachodni, pomiędzy Bramą Oruńską a Bramą św. Jakuba oraz niewielki fragment frontu północnego w okolicach Bramy św. Jakuba. Większa część pasa północnego przewidzianego do niwelacji – od kurtyny między bastionami św. Jakuba i Lis do osi kurtyny między bastionami Ryś i Grad – miała pozostać w gestii wojska, a ostatni odcinek do Motławy przeznaczono na potrzeby żeglugi i handlu (w 1903 r. powstała na tym miejscu nowa gazownia gdańska). Władze wojskowe zarezerwowały dla siebie ponadto dużą atrakcyjnie położoną parcelę pod budowę siedziby generalnej komendantury w pasie zachodnim63.  73


Małgorzata Omilanowska

IL.10 Panorama Gdańska z Biskupiej Górki przed rozbiórką obwałowań, fot. w zbiorach BG PAN.

Wojsko przystąpiło do niwelacji bastionów Lis i Ryś niemal natychmiast po decyzji demilitaryzacyjnej i po ich zniesieniu, nie czekając na opracowanie jakiegokolwiek planu zagospodarowania, podjęto na ich miejscu budowę magazynów i stajni wojskowych64. Przystąpiono też do wznoszenia ukończonego w 1892 r. Zespołu Zakładów Mundurowych Korpusu (Korpsbekleidungsamt) złożonego z budynków warsztatu, zarządu, magazynów i mieszkań dla pracowników. Zespół powstał w miejscu kurtyny pomiędzy Bastionami św. Jakuba i Lis (należał do niego m.in. zachowany do dziś budynek przy ul. Wałowej 2365)  . Decyzję o zniesieniu obwałowań nie wszyscy przyjęli z ­entuzja­zmem, nie brakowało głosów ubolewających nad utratą pięknych zielonych wałów odbijających się w wodzie fosy i wyłaniających się sponad nich szczytów i wież tworzących jedyny w swoim rodzaju pejzaż miasta66.  Ubolewanie to jednak nigdy nie przybrało formy otwartego protestu, czy prób wstrzymania rozbiórki. Wszyscy zdawali sobie 74


Defortyfikacja Gdańska...

sprawę z konieczności rozwiązania palących problemów miasta – przede wszystkim budowy nowego dworca i pozyskania nowych terenów pod zabudowę mieszkaniową – utyskiwania na ogromną stratę jaką miasto poniesie, kończyły się więc z reguły konkluzją, że innego wyjścia nie ma. Jeszcze w 1888 r. decyzją Rady Miasta powołano specjalną komisję złożoną z nadburmistrza Wintera, członków wydziału budowlanego magistratu i radnych, której zadaniem było wypracowanie założeń całej akcji niwelacji wałów (Entfestigung), negocjacje z wojskiem w sprawie warunków wykupu terenów powałowych i z zarządem kolei w sprawie budowy nowego dworca oraz opracowanie planu zagospodarowania terenów powałowych. Od początku przyszłe rozplanowanie terenów powałowych pro­jektowano przede wszystkim w powiązaniu z przebiegiem linii kolejowych i lokalizacją nowego głównego dworca kolejowego, którego budowa była absolutnym priorytetem i w istocie najpoważniejszym argumentem w negocjacjach z wojskiem. 75


Małgorzata Omilanowska

IL.11 Heinrich Rehberg, projekt zagospodarowania terenów powałowych, 1891, repr. wg Deutsche Bauzeitung 1891, nr 102/103.

Uzyskanie zgody na niwelację wałów i podjęcie prac projektowych nad planami zagospodarowania terenów powałowych, pozwalało znaleźć zupełnie inną niż dotychczasowa lokalizację dla głównego dworca, a także na taką zmianę przebiegu linii kolejowych w obrębie Gdańska, aby w przyszłości nie utrudniały dalszego rozwoju miasta ku zachodowi. W toku dyskusji prowadzonej między1888 a 1891 r. pojawiło się kilka nowych pomysłów rozwiązania gdańskiego węzła kolejowego, ale ze względów finansowych zdecydowano jednak pozostawić przebieg torów kolejowych w dotychczasowym kształcie, czyli z południa na północ wzdłuż linii fortyfikacyjnej, u stóp Biskupiej Górki i Grodziska. Natomiast nowy dworzec kolejowy postanowiono zbudować niemal dokładnie w miejscu starego Dworca Bramy Wyżynnej, tyle, że po wschodniej stronie torów kolejowych, na placu uzyskanym po niwelacji fosy odcinka między bastionami św. Elżbiety i Bożego Ciała. Wieści o pracach prowadzonych w biurze architekta miasta nad planami zagospodarowania terenów powałowych budziły ogromne zainteresowanie. W grudniowym numerze z 1891 r. 76


Defortyfikacja Gdańska...

„Deutsche Bauzeitung” ukazał się artykuł autorstwa byłego miejskiego radcy budowlanego Heinricha Rehberga wraz z jego projektem zagospodarowania terenów powałowych, sporządzonym w połowie 1891 r. i dostarczonym władzom Gdańska z nadzieją na wykorzystanie67. Zatroskany opieszałością władz miejskich Rehberg chciał podsunąć komisji optymalne, jego zdaniem, rozwiązanie. Skupił się w swych rozważaniach nie tyle na zagadnieniach urbanistycznych, ile przede wszystkim na rozwiązaniu problemu węzła kolejowego. Jego zdaniem rozbiórka wałów winna zostać wykorzystana do przeprowadzenia wzdłuż frontu zachodniego nowych potrójnych torów o przebiegu prostszym od dotychczasowego, odtwarzającego przebieg brzegu fosy. Co więcej, chciał, aby nowe tory były znacznie przesunięte ku wschodowi, a więc ku centrum miasta. Proponował, żeby koryto kanału Raduni na odcinku frontu zachodniego także przesunąć na wschód, mniej więcej w miejsce fosy i ukryć w podziemnym kanale, a dworzec kolejowy zbudować dokładnie na miejscu Bastionu św. Elżbiety. 77


Małgorzata Omilanowska

Prymarna rola, jaką Rehberg nadał kwestiom kolejo­wym, siłą rzeczy odbiła się na jakości proponowanych przez niego rozwiązań komunikacji drogowej i optymalnego rozplanowania bloków przeznaczonych pod zabudowę. Nie udało mu się wytyczyć głównej alei w rodzaju Ringu. Na odcinku południowym (do Bramy Wyżynnej) zaproponował utworzenie dwóch dość wąskich równoległych ulic: Wschodniej, kończącej się na Wysokości Katowni i zachodniej, dochodzącej tylko do Targu Siennego, który proponował zamienić na plac, skąd jedna ulica wiaduktem i przez Targ Rakowy biec miała ku Nowym Ogrodom, a druga łączyć się z Targiem Drzewnym. W jego projekcie zabrakło trzeciej ulicy, prowadzącej ku dworcowi. Tak wytyczone ulice pozwoliłyby na rozplanowanie wąskiego ciągu bloków zabudowy na zachód od torów kolejowych (tam właśnie Rehberg wyobrażał sobie budowę nowego teatru i gmachu generalnej komendantury), drugiego nieco większych bloków pomiędzy tymi ulicami oraz wschodniego ciągu złożonego wyłącznie z płytkich działek na fronty kamienic. Jeszcze gorzej Rehberg rozwiązał komunikację z nowym dworcem kolejowym, wytyczył ku niemu bowiem tylko niewygodne wąskie uliczki nie skomuni­kowane z żadną ważniejszą arterią. Zaproponowane rozwiązanie było wybitnie kolejarskie, niestety kosztem przebiegu nowych ulic, które nie zapewniłyby wygodnego przejazdu przez miasto, ani dojazdu do najważniejszych jego punktów. Jedynym parkiem miał pozostać Mały Błędnik, powiększony o teren położony po zachodniej stronie torów kolejowych w pobliżu Promenady, niewielkie skwery powstać miały też w okolicach Bramy św. Jakuba, a małe zieleńce przed Bramą Wyżynną. Projekt przewidywał za to miejsce na kilka ważnych budowli miejskich – naprzeciw dworca zaplanowano halę targową, a w nowym bloku położonym przy zachodniej krawędzi Targu Drzewnego pasaż handlowy na planie krzyża. 78


Defortyfikacja Gdańska...

Redakcja ,,Deutsche Bauzeitung” podjęła wątek budowy frontu zachodniego w Gdańsku w tym samym numerze68.  Nie popierając projektu Rehberga zwróciła uwagę na fakt, że tak trudne kwestie jak zagospodarowanie nowych terenów winny być staranniej przygotowywane, najlepiej poprzedzone konkursem, jak stało się to np. w Kolonii. Jeśli natomiast władze Gdańska nie planują konkursu, to powinny zwrócić się, zdaniem redakcji, o ocenę projektu do Akademie des Bauwesens, ciała powołanego do tego rodzaju zadań. Tymczasem w komisji magistrackiej do spraw zagospodarowania terenów powałowych zaszły zasadnicze zmiany. Leopold von Winter, pełniący funkcję nadburmistrza Gdańska od 1863 r., odszedł na emeryturę jeszcze w lipcu 1890 r., a jego miejsce zajął Karl Adolf Baumbach, w pierwszych dniach stycznia 1891 r. obejmując urząd i zarazem przejmując także przewodnictwo komisji, dzięki czemu jej prace od razu nabrały tempa. Opracowanie planów zagospodarowania terenów powałowych powierzono gdańskiemu architektowi miejskiemu, wspomnianemu już Juliusowi Albertowi Gottliebowi Lichtowi, którego wspierać miał miejski mierniczy Maximilian Block, pracujący w Gdańsku na tym stanowisku od 1880 r.69 . Licht był już wówczas wielce zasłużonym dla miasta architektem, który od objęcia swej funkcji w 1857 r. zdołał zrealizować setki projektów, konceptów, planów i pomysłów. Miał na swoim koncie wiele zrealizowanych projektów architektonicznych zarówno, budynków nowo wznoszonych, m.in. szkoły dla dziewcząt im. księżnej Wiktorii, szkoły na Osieku, czy przebudowy na neorenesansowy gmachu poczty przy ul. Długiej, jak i przebudów i restauracji zabytków gdańskich – zaprojektował m.in. rekonstrukcję manierystycznych szczytów Bramy Zielonej i przebudowę klasztoru franciszkanów na siedzibę gimnazjum realnego i muzeum miejskiego70. Był także wszechstronnie wykształconym inżynierem 79


Małgorzata Omilanowska

konstruktorem, który w 1857 r. uzyskał wraz z Friedrichem Hoffmannem patent na ceramiczny piec kręgowy, specjalistą od dróg wodnych, który sporządzał projekty regulacji ujścia Wisły, a także inżynierem kolejnictwa, odpowiedzialnym za budowę pruskiego odcinka kolei Nadwiślańskiej. Urbanistą jednak nie był i nigdy wcześniej nie zetknął się z problemem zaprojektowania rozbudowy miasta, choć jako założyciel oddziału Zachodniopruskiego Stowarzyszenia Architektów i Inżynierów w 1872 r. znał niewątpliwie wszystkie publikowane przez nadrzędną organizację (Związek Niemieckich Stowarzyszeń Architektów i Inżynierów) zasady rozbudowy miast opracowane przez Richarda Baumeistera w 1874 r.71. Z dużym prawdopodobieństwem można też założyć, że znał podręcznik Stubbena Der Städtebau. Na ostatecznym efekcie pracy Lichta zaważyła nie tylko wiedza profesjonalna, ale i konieczność podporządkowania się wymaganiom władz miasta, oczekujących najbardziej ekonomicznego rozwiązania. Licht i Block słusznie założyli, że pod zabudowę nadaje się przede wszystkim pas ziemi, na którym wznosiły się wały, natomiast fosy, nawet po zasypaniu, powinny raczej postać niezabudowane. Znany jest jedynie ich projekt zagospodarowania frontu zachodniego, choć być może opracowali także plan dla tzw. frontu północnego. Założyli przeprowadzenie na miejscu obwarowań nowej ulicy na całej długości frontu, nazywanej w projektach i dyskusjach Ringiem. Na odcinku od Bramy Oruńskiej wytyczona miała być ona jako niemal prosta linia aż po projektowany wylot zachodni Targu Drzewnego, gdzie (zgodnie z przebiegiem linii wałów) odchylała się ku zachodowi lekkim łukiem podążając dalej na północ, aby na wysokości Bielańskiej znowu przybrać kształt prostej ulicy biegnącej ku Bramie Oliwskiej, gdzie łączyła się z jeszcze XVIII-wieczną Wielką Aleją wiodącą do Wrzeszcza. 80


Defortyfikacja Gdańska...

IL.12 Julius Albert Gottlieb Licht i Maximilian Błock, projekt zagospodarowania terenów powałowych, 1892, repr. wg Bericht des Magistrats der Stadt Danzig... 1891/1892.

Na południowym odcinku frontu, od Bramy Oruńskiej do Wyżynnej, wytyczona miała być równoległa do Ringu promenada wiodąca wzdłuż torów kolejowych. Na odcinku południowym nowe bloki zabudowy Licht i Block rozmieścili po obu stronach Ringu, aż do nowo planowanej przecznicy, będącej przedłużeniem obecnej ul. Bogu­ sławskiego. W sumie na tym odcinku powstać miały cztery pary bloków, wydzielone nowymi ulicami projektowanymi na przedłużeniu Podwala Przedmiejskiego, ul. Świętej Trójcy i dziś nie istniejącej ulicy odchodzącej prostopadle od Rzeźnickiej w połowie długości fasady koszar piechoty Wijbego. Plan przewidywał także utworzenie w miejscu Bastionu św. Elżbiety nieforemnego, trapezoidalnego bloku zachodniego, który wojsko uznało za najodpowiedniejszy pod budowę gmachu komendantury generalnej. Odcinki Ringu po obu stronach Bramy Wyżynnej zaplanowane zostały jako szersza, trzydziestometrowa aleja bez zabudowy od zachodu. Targ 81


Małgorzata Omilanowska

Sienny położony naprzeciw Bramy Wyżynnej przeznaczony został na przyszły główny plac miejski. Projekt przewidywał przebicie Korzennej ku północy oraz przedłużenie Gnilnej ku zachodowi tak, aby obie połączyć z nowym Ringiem, co wymagało rozbiórki ujeżdżalni artylerii królewskiej. Nowe Ogrody miały zostać połączone z Targiem Drzewnym prostym odcinkiem nowej ulicy szerokości 20 m, nazywanej szumnie w opisach avenue. Projektanci żałowali wprawdzie, że nie mogli przeznaczyć więcej obszarów pod promenady i parki, ale podkreślali, iż plan przewiduje powiększenie parku Mały Błędnik i utworzenie promenady wiodącej od Bramy Wyżynnej do Bramy Oruńskiej 72. Ponadto na parady i uroczystości miejskie zare­ zerwowany został duży plac na południowym zamknięciu Ringu, pomiędzy przeznaczonymi do zniwelowania bastionami Wijbego i św. Gertrudy, na południe od dzisiejszej ul. Augu­ styńskiego. Nowo projektowane ulice miały mieć szerokość 15, 16, 18, a przed dworcem 20 m, a więc mniej więcej tyle co ul. Długa. Przewidziano także utworzenie placu przed dworcem, a w przyszłości wytyczenie terenów zielonych na miejscu Bastionu św. Jakuba, jako rekompensatę za park Błędnik, który zajęty został pod rozbudowę węzła kolejowego nowego dworca głównego. Licht znał z autopsji wielkie europejskie metropolie. W Londynie był w 1851 r. z okazji Wielkiej Wystawy Światowej, pracując przy organizacji ekspozycji Królestwa Prus. W Wiedniu mieszkał i pracował w latach 1855–1857, zatrud­ niony przy budowie węzła kolejowego w tym mieście i zapew­ ne miał wtedy okazję bezpośrednio śledzić początki debaty na temat konieczności rozbiórki wałów i budowy Ringstrasse, a dalsze etapy – dzieje konkursu, opracowania projektów realizacyjnych przebudowy – znał z prasy fachowej 73.  Licht zapewne też odwiedził Paryż, do którego mógł się udać 82


Defortyfikacja Gdańska...

chociażby w związku z otrzymaniem złotego medalu na Wielkiej Wystawie Światowej w 1867 r. Te wojaże, o których wiemy, odbywał w młodości, ale czy podróżował w następnych dzie­sięcioleciach, w latach poprzedzających sporządzenie projektu dla Gdańska, nie wiadomo. W opisie projektu gdańskiego Licht posługiwał się wprawdzie terminologią wiedeńską planując w swoim mniemaniu Ring na wzór Wiednia, ale zaproponowane rozwiązanie pozbawione było rozmachu i wizji. Projekt Lichta i Blocka był zdecydowanie zbyt pragmatyczny, nastawiony na maksy­malne wykorzystanie terenu pod zabudowę mieszkaniową. Zabrakło efektownych placów, szerokiej alei, a przede wszystkim koncepcji przeznaczenia części terenów pod zabudowę publiczną, a zwłaszcza wielkie monumentalne gmachy, których w Gdańsku wciąż brakowało. Nowo projektowane ulice poprzeczne były prostym przedłużeniem ich przebiegu w starej części miasta, tworzącym dość przypadkowy układ. Zwraca uwagę prowincjonalna skala projektu, widoczna przede wszystkim w wytyczeniu niewielkich, płytkich bloków zabudowy i dość wąskich ulic — najszersza z planowanych ledwie osiągała szerokość Długiej, wprawdzie głównej ulicy miasta, ale średniowiecznego! Projekt przewidywał utworzenie jedynie dwóch placów – dworcowego i na Targu Siennym, ale projektanci nie podjęli nawet próby nadania im kształtu, poprzestając na ogólnej informacji opisowej. Projekt Lichta i Blocka mimo licznych wad musiał być jednak zgodny z oczekiwaniami władz miejskich i komisji, zyskał aprobatę magistratu, dyrekcji Policji i Królewskiej Komendantury. 29 stycznia 1892 r. plany Lichta i opis zało­żeń projektowych zabudowy frontu zachodniego podane zostały do publicznej wiadomości; ogłoszono je w prasie gdańskiej i w dorocznym sprawozdaniu magistratu74.  2 lutego na posiedzeniu Rady Miasta poddano projekt pod dyskusję 83


Małgorzata Omilanowska

i zadecydowano o zamówieniu u Josefa Stubbena opinii na jego temat, przeznaczając na jego honorarium 1500 marek75.  Rozwiązanie przyjęte w Gdańsku – rezygnacja z konkursu architektonicznego i skonsultowania projektu z Akademie der Bauwesen, na rzecz zamówienia opinii do projektu sporządzonego przez miejski urząd budowlany – było powszechnie stosowaną praktyką, a Stubben był niewątpliwie najszerzej uznawanym autorytetem w tej dziedzinie. Po wygraniu konkursu kolońskiego zapraszano go kilkudziesięciokrotnie do weryfikowania projektów urbanistycznych i inżynieryjnych niemal w całej Europie76. Podobne opinie sporządzali także inni uznani urbaniści, np. po demilitaryzacji fortyfikacji w Moguncji projekt rozbudowy miasta sporządził architekt miejski Eduard Kreyssig, a opinię projektowi wydał James Hobrecht 77. Zarówno sam projekt, jak i jego założenia nie zostały przyjęte przez opinię publiczną przychylnie78.  Krytyce poddawano różne elementy projektu, zwłaszcza brak terenów zielonych i zbyt gęstą zabudowę. Oburzony Baumbach na posiedzeniu Rady Miasta 1 marca grzmiał przeciw, jego zdaniem nieuzasadnionemu, krytykanctwu broniąc projektu Lichta, a zwłaszcza założeń całego planu przewidujących przeznaczenie większości terenów pod zabudowę a nie tereny zielone: byłoby niedorzecznym żądaniem, gdyby na terenach pozyskanych przez niwelacją wałów miano urządzić jakieś fontanny, zieleńce i klomby 79. Przeciwnicy projektu nie mieli jednak zamiaru zrezygnować z prób jego poprawienia. Gdańskie Towarzystwo Zakładania Ogrodów (Gartenbau Verein) uznało, że zaproponowane przez magistrat rozwiązanie urbanistyczne w zbyt małym stopniu uwzględnia potrzeby miasta w kwestii terenów zielonych, dlatego powołało własną komisję, która opracowała nowy projekt zagospodarowania frontu zachodniego i przedstawiła go na posiedzeniu Towarzystwa 14 marca 1892 r.80. W projekcie zaproponowano 84


Defortyfikacja Gdańska...

IL.13 Gartenbau Verein, projekt zagospodarowania terenów powałowych, 1892, Biblioteka Gdańska PAN, sygn. C150.

IL.14 Projekt zagospodarowania terenów powałowych w Gdańsku, opr. na podstawie wskazówek Josefa Stübbena, 1892, repr. Wg Bericht des Magistrats... 1893/1894.

85


Małgorzata Omilanowska

w części południowej frontu zachodniego inne rozwiązanie, a mianowicie wytyczenie jednej ulicy – Ringu – przesuniętej ku zachodowi, bez ciągu bloków zabudowy po stronie zachodniej, co pozwoliło na wytyczenie głębszych bloków ciągu wschodniego od strony miasta i przeznaczenie strony zachodniej ulicy pod tereny zielone. Dziwacznie rozwiązano ostatni odcinek południowy, gdzie Ring miał się zwężać i nieco zmieniać kierunek, tak aby dało się wygospodarować dwa, zamiast jednego, bloki zabudowy z dodatkową uliczką. Drugi spory obszar terenów zielonych powstać miał poprzez powiększenie Małego Błędnika i całkowitą rezygnacją z zabudowy terenów na północ od Bramy Wyżynnej z wyjątkiem bloku zarezerwowanego przez wojsko. Pomysłodawcy proponowali także pozostawienie wolnego placu pomiędzy Bramą Wyżynną i Katownią a synagogą. Miasto miało w efekcie zyskać 4,6 ha parku południowego i 2,23 ha Małego Błędnika. Pomysłodawcy zdawali sobie sprawę z faktu, że zaproponowane przez nich zmiany spowodują przeznaczenie pod zabudowę o 26 817 m kw. mniej obszaru, czyli rezygnację z planowanego przychodu 938 595 marek. Aby przekonać władze miasta do takiej decyzji, członkowie komisji Towarzystwa Zakładania Ogrodów wytoczyli cały szereg argumentów, sugerując, że w ich projekcie wprawdzie działek w części południowej będzie mniej, za to będą cenniejsze, bo głębsze i z widokiem na park. Mniejsza liczba ulic i placów da oszczędności w ich urządzaniu i eksploatacji, a zaplanowane tereny zielone nie będą wymagały tak starannej niwelacji jak place pod budowę, pozwolą więc na oszczędności w pracach ziemnych81.  Opracowany przez Towarzystwo projekt wraz z opisem został wydrukowany i podarowany wszystkim członkom Rady Miasta, a także wysłany do Stübbena82 . Stübben przyjechał do Gdańska w połowie marca 1892 r., na miejscu zapoznał się z sytuacją w terenie i zaproponował 86


Defortyfikacja Gdańska...

nowe rozwiązanie, które przedstawił na posiedzeniu Rady Miejskiej 26 marca 1892 r.83. Podczas spotkania omówił szczegółowo główne założenia swojej koncepcji, nie wiadomo jednak czy posługiwał się jakimiś szkicami 84. W okolicach bramy św. Jakuba, w miejscu rozbudowanego zakola fosy, zaplanował utworzenie zielonego placu otoczonego budynkami, które powinny być w miarę możności zwrócone ku niemu fasadami. Zasugerował likwidację ulicy Hucisko i przeznaczenie terenów w jej okolicach pod zabudowę. Zaproponował też utworzenie placu dworcowego nie od wschodu, ale od południa dworca i w związku z tym zwrócenie fasadą tego gmachu nie ku miastu, ale na plac. Sugerował jednocześnie konieczność przeznaczenia parceli w okolicach dworca pod budowę hoteli i restauracji. Plac dworcowy, w jego opinii, winien być od południa domknięty zielenią otaczającą kwartał przeznaczony pod gmach komendantury. Sugerował też przeznaczenie pod zabudowę kwartału utworzonego po północnej stronie nowo przebijanej ulicy łączącej Targ Drzewny z Nowymi Ogrodami. Na południe od Bramy Wyżynnej Stübben planował już tylko jeden, wschodni ciąg zabudowy poprzedzielany przed synagogą i kościołem Świętej Trójcy placami z zieleńcami, aby zarówno z nich jak i z promenady Ringu otworzyć widok na te pomniki architektury 85. Ring miał być na tym odcinku szeroką aleją z promenadą pośrodku prowadzącą na Paradeplatz, zaproponowany już w projekcie miejskim. Na podstawie sugestii Stübbena, Licht z Blockiem sporządzili nową wersję projektu – obejmującą zarówno front zachodni, jak i północny – którą przedstawiono Stübbenowi do akceptacji. Po uzyskaniu jego pozytywnej opinii, projekty zostały 23 grudnia 1892 r. zatwierdzone przez komisję magistracką. Projekt wydrukowano i dołączono do sprawozdania magistratu86. Prace przy projekcie zagospodarowania terenów powałowych były ostatnim zadaniem Juliusa Lichta na 87


Małgorzata Omilanowska

stanowisku architekta Gdańska, w styczniu 1893 r. przeszedł na emeryturę wyróżniony tytułem honorowego obywatela miasta87. Dalsze prace nad wdrażaniem tego i innych projektów Lichta, m.in. budowy rzeźni miejskiej i hali targowej, przejął jego następca Karl Fehlhaberg 88 . Przyjęty do realizacji projekt był zasadniczo odmienną od pierwotnej, iście wielkomiejską wizją zagospodarowania terenów pofortecznych. Z pierwszego planu zachowano (zapewne wcześniej uzgodnioną) lokalizację dworca kolejowego, kwartał zarezerwowany pod komendanturą, a od południa wielki Excercierplatz w miejscu bastionów Wijbego i św. Gertrudy. Zachowano też koncepcję bezpośredniego połączenia Targu Drzewnego z Nowymi Ogrodami (obecnie ul. Hucisko). Ring w partii frontu zachodniego wytyczono niemal identycznie jak w projekcie pierwotnym, ale na odcinku południowym aż po Bramę Wyżynną nadano mu kształt lekko wygięty, prostując za to odcinek między Targiem Drzewnym a placem dworcowym. Ulica ta miała być, aż po dworzec kolejowy, szeroką, obsadzoną rzędami drzew aleją z promenadą spacerową pośrodku. Propozycje Stübbena w odniesieniu do odcinka południo­ wego zasadniczo były zbieżne z projektem Towarzystwa Zakładania Ogrodów (a może od niego przejęte). W efekcie zaprojektowano tylko jeden, wschodni rząd kwartałów pod zabudowę. Jedynie w sąsiedztwie Bramy Wyżynnej miały powstać dwa bloki po stronie zachodniej ujmujące półkolisty zieleniec pośrodku reprezentacyjnego placu utworzonego w miejscu Targu Siennego. Oprócz niego planowano utworzyć dwa inne, wspomniane już, mniejsze place z zieleńcami pośrodku – jeden prostokątny naprzeciw kościoła Świętej Trójcy, drugi trójkątny na przedłużeniu Podwala Przedmiejskiego, otwierający widok – jak chciał Stübben – na synagogę. Obsadzone drzewami ulice łączyć miały malowniczymi 88


Defortyfikacja Gdańska...

esownicami Ring z dzisiejszą ul. 3 Maja na jej odcinku ponad Targiem Siennym. W ostatecznym projekcie przewidziano także inny przebieg nowej ulicy łączącej dzisiejszą ul. Bogusławskiego z dawną Sandgrube (obecnie na tym odcinku nie istnieje), a także przebicie do Ringu ul. Elżbietańskiej. Powiększono też blok zabudowy zaplanowany na terenie po bastionie św. Elżbiety. Projekt sporządzony według wskazówek Stubbena przewidywał też rozplanowanie frontu północnego. Większa część tego obszaru przeznaczona była na zaspokojenie potrzeb wojskowych, dlatego plan miał na odcinku wschodnim tego frontu raczej uproszczony charakter. Zaprojektowano łukowato poprowadzony Ring i kilka ulic poprzecznych, a szczegółowo rozpracowano jedynie obszar zachodniego fragmentu tego odcinka (na miejscu Bastionu św. Jakuba), planując tam Ring w formie alei obsadzonej szpalerami drzew i wytyczenie nieforemnych bloków zabudowy przetkanych trójkątnymi w narysie zazielenionymi placami na miejscu fosy. Na osi Bramy św. Jakuba powstać miał jeden z takich trójkątnych zieleńców (późniejszy Hansaplatz), otoczony trzema trójkątnymi blokami zabudowy, z których południowo-wschodni przeznaczony został później pod budowę siedzib archiwum, biblioteki miejskiej i gimnazjum śś. Piotra i Pawła, a na północnym wzniesiono później siedzibę prezydenta rejencji. Decyzja o przeznaczeniu z budżetu państwa 5 milionów marek na budowę dworca i węzła kolejowego w Gdańsku zapadła wcześniej, jednak jeszcze w 1893 r. trwały negocjacje między władzami miasta a ministerstwami robót publicznych, kolei i wojskowym o ustalenie warunków wykupu i zabudowy nowych kwartałów. Bez problemu zaakceptowany został przez wszystkich zainteresowanych plan zagospodarowania frontu północnego i Rada Miejska zatwierdziła go 11 kwietnia 1893 r.89. Trudniejsze okazało się uzgodnienie zabudowy frontu 89


Małgorzata Omilanowska

IL.15 Plan zagospodarowania terenów powałowych na odcinku między Bramą Wyżynną a Bramą św. Jakuba, 1893, repr. wg Bericht des Magistrats... 1893/1894.

zachodniego, władze wojskowe nie chciały bowiem zatwierdzić projektu sporządzonego według koncepcji Stübbena, obawiając się, że zaproponowana przez niego szeroka aleja i tereny zielone na odcinku południowym tego frontu mogą uszczuplić planowane przychody ze sprzedaży ziemi pod zabudowę, a tym samym zmniejszyć możliwości nabywcze miasta w negocjacjach z wojskiem90. Rada Miejska, traktując jako priorytetową sprawę budowy centralnego dworca kolejowego, 16 maja 1893 r. zatwierdziła więc tylko częściowe plany obejmujące północny fragment frontu zachodniego od Bramy Wyżynnej do Bramy św. Jakuba, odkładając na później negocjacje w sprawie fragmentu południowego. Protesty właścicieli gruntów i budynków przeznaczonych do rozbiórki w związku z wdrożeniem planu spowodowały, że ostatecznie projekty dla fragmentu północnego frontu zachodniego zatwierdzono dopiero 21 listopada 1893 r. Przez cały 1893 i 1894 r. negocjowano także szczegóły umów regulujących skomplikowane rozliczenia ­podziału kosztów wykonania poszczególnych zadań (niwelacji umocnień, 90


Defortyfikacja Gdańska...

budowy nowych kanałów oraz odcinków instalacji gazowych, wodnych i kanalizacyjnych), a łączna suma wydatków, którą musiało ponieść miasto, wyniosła 1  631  582 marki (z czego 585 000 marek trafić miało do Militäirfiskusa), które stało się właścicielem 49 022 m kw. terenów pod zabudowę (po odliczeniu ziemi przeznaczonej pod komunikację, tereny zielone, budowę generalnej komendantury i dworca), wydzielonych w 12 blokach położonych wzdłuż nowego Ringu pomiędzy Bramą Wyżynną a ulicą Łagiewniki (Schüsseldamm)91.  Zakładano, że uda się sprzedać działki pod zabudowę po 35 marek za metr. Umowa z władzami wojskowymi zawierała także klauzulę, zastrzegającą prawo zatrzymania za upustem wybranych działek dla potrzeb wojska, bądź dyrekcji policji królewskiej. Ostatecznie urzędowa zgoda na podpisanie wszystkich wynegocjowanych umów została podjęta przez Radę Miasta na uroczystym posiedzeniu 9 lipca 1895 r. i tego samego dnia rozpoczęto oficjalnie prace rozbiórkowe bastionów frontu zachodniego, które powierzono firmie Foerster z Kilonii, nieoficjalnie niektóre elementy umocnień rozebrano jednak wcześniej 92. Wojsko, jak już wspomniano, zniwelowało bastiony Lis i Ryś już w latach 1889–1890, natomiast w marcu 1892 r. władzom miasta udało się uzyskać pozwolenie władz wojskowych na rozbiórkę rawelinu bramy św. Jakuba. W tym czasie w Gdańsku panowało duże bezrobocie, a prace rozbiórkowe o charakterze robót publicznych były pożądanym rozwiązaniem tego problemu93.  Dlatego magistrat bardzo szybko, bo już 15 marca 1892 r., uzyskał zgodę Rady Miasta na przeznaczenie 3500 marek zaliczki na poczet kosztów rozbiórki tego rawelinu. Rozpoczęto ją zaledwie dwa dni później – 17 marca, a ukończono w połowie kwietnia94.  Koszty przedsięwzięcia miały być wliczone w kosztorys przyszłych rozliczeń z fiskusem. 91


Małgorzata Omilanowska

IL.16 Rozbiórka pozostałości fortyfikacji w okolicach kościoła św. Elżbiety w Gdańsku, fot. w zbiorach BG PAN.

IL.17 Rozbiórka obwałowań w okolicach Nowej Wieży w Gdańsku, fot. w zbiorach BG PAN.

92


Defortyfikacja Gdańska...

W końcu 1893 i w 1894 r. prowadzono też jakieś prace niwela­ cyjne przy bastionach św. Elżbiety i Bożego Ciała. W każdym razie już w 1893 r. podjęto prace przy budowie dworca kolejowego, obejmujące nowy przebieg torów, zwrotnice i perony. W lipcu 1896 r. ukończono niwelację wałów pomiędzy Bramą Wyżynną a Bastionem Bożego Ciała, a do końca 1896 r. rozebrano też wały aż do Bastionu św. Jakuba95. Zasypanie fosy w rejonie Bramy św. Jakuba nastąpiło dopiero w 1897 r., latem tego roku ukończono także prace niwelacyjne na odcinku południowym do Bramy Oruńskiej. Odcinek południowy frontu zachodniego został zniwelowany na koszt wojska, ale przez następnych pięć lat pozostał własnością Militäirfiskus, który nie mógł sprzedawać ziemi w prywatne ręce, zachował natomiast prawo do dysponowania parcelami na ewentualne potrzeby instytucji państwowych Prus i Rzeszy 96 . Równolegle z pracami niwelacyjnymi trwała budowa nowego dworca kolejowego. Do połowy 1896 r. gotowy był już nowy układ torów i peronów, ukończono także prowizoryczny budynek dworcowy wzniesiony w konstrukcji szachulcowej. 1 sierpnia 1896 r. oddano go do użytku i wówczas przejął cały ruch pasażerski ze starszych dworców: południowego (Leegetor Bahnhof) i Bramy Wyżynnej (Hohe Tor Bahnhof), które zawiesiły funkcjonowanie97. Wtedy też podjęto prace przy budowie nowego gmachu głównego dworca stałego, który do użytku oddano 30 października 1900 r. Projekt tego dworca sporządził w Ministerstwie Robót Publicznych Alexander Rüdell 98. Był to jeden z najpłodniejszych architektów polskich, odpowiedzialny za zaprojektowanie kilkudziesięciu dworców w całym cesarstwie, w tym niemal identycznych z gdańskim co do kompozycji planu i bryły dworców w Luksemburgu, Krefeld, Colmarze, Bad Homburgu i Wiesbaden99.  Projekty wykonawcze i nadzór budowlany prowadził budowniczy H.C. Cuny 100.  93


Małgorzata Omilanowska

IL.18 Alexander Rüdell, Projekt dworca centralnego w Gdańsku, repr. wg ,"Zentralblatt der Bauverwaltun" 1922, nr 33.

W związku z planowaną sprzedażą parceli, w obawie przed spekulacją gruntami, zwrócono się w lipcu 1895 r. jeszcze raz o poradę do Stübbena. Ten na prośbę Fehlhabera wysłał do Gdańska wzór umowy kupna-sprzedaży, który stosowany był przy sprzedaży ziemi na terenach powałowych w Kolonii, zawierający klauzule chroniące przed działaniami spekulacyjnymi 101. Stübben szczególnie ostrzegał Fehlhabera przed sprzedażą całych bloków jednemu przedsiębiorcy po spec­ jalnie wynegocjowanych niskich cenach. Sprzedaż działek na dwunastu wyznaczonych na planie z 1894 r. blokach prowadzano już od początku 1896 r., równolegle z pracami niwelacyjnymi. Do końca 1896 r. sprzedano łącznie 13 577 m kw., a więc 0,25 oferty, a ceny osiągane przez miasto dalece przekraczały założone w preliminarzach sumy. Najtaniej płacono za ogromne działki mierzące ponad 94


Defortyfikacja Gdańska...

IL.19 Plan zagospodarowania terenów powałowych na odcinku południowym między Bramą Wyżynną a kościołem Świętej Trójcy. Biblioteka Gdańska PAN, sygn. C I 50.15.

3 000 m kw., 41 marek za metr, a najatrakcyjniejsze osiągały cenę 150 marek za metr. Do końca 1897 r. sprzedano 40% terenów, a dwa lata później już 60%. Największym zainteresowaniem cieszyły się bloki położone bezpośrednio w sąsiedztwie dworca kolejowego, natomiast bardziej oddalone wciąż pozostawały w rękach miasta. W związku z tym w 1899 r. Rada Miasta przeznaczyła trójkątny blok XI przy Hansaplatz pod budowę miejskich instytucji kultury i edukacji: archiwum miejskiego, biblioteki miejskiej i szkoły realnej św. Piotra. Szybkie tempo wykupu działek i budowy nowych kamienic, hoteli i domów towarowych w ostatnich latach XIX w. spadło w początku następnego stulecia. Jako ostatni sprzedany został blok IV, który znalazł nabywcę dopiero w 1913 r., trafiając w ręce Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia, które zbudowało na niej swój biurowiec. 95


Małgorzata Omilanowska

Inaczej przedstawia się sytuacja z fragmentem południowym. Do 1899 r. nie podejmowano żadnych działań na tym odcinku, brakowało bowiem nadal zatwierdzenia planów zabudowy ze strony władz wojskowych102. Dopiero 6 lipca 1900 r. Rada Miejska podjęła decyzję o wykupie od wojska ziemi na odcinku zniwelowanych fortyfikacji położonych na południe od Bramy Wyżynnej 103. Wtedy też, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami rządowymi, przystąpiono do rozdysponowywania tych parceli na potrzeby różnych instytucji państwowych, przede wszystkim Banku Rzeszy, Krajowego Banku Ziemskiego, policji i krajowego przedsiębiorstwa ubezpieczeniowego. Ich siedziby powstały na przestrzeni następnych kilku lat, ale dalsze zagospodarowywanie odcinka południowego szło już bardzo wolno i do wybuchu I wojny światowej ostatnich bloków wytyczonych w okolicach Bramy Oruńskiej w ogóle nie zagospodarowano. Dzięki niwelacji wałów Gdańsk zyskał nowe możliwości rozwoju, choć ich w pełni nie wykorzystał. Rozwiązano problem ruchu tranzytowego przez miasto z południa na północ, a także ruchu kolejowego i obsługi ruchu pasażerskiego przez nowo wzniesiony dworzec. Pozyskano tereny pod budowę ważnych obiektów użyteczności publicznej: archiwum, biblioteki, gimnazjum, siedziby komendantury wojskowej i policji, a także banków i firm ubezpieczeniowych, zaś w okolicach dworca wielkich hoteli i domów towarowych. Nowym ciągom zabudowy nadano wielkomiejskie gabaryty (domy były przeważnie pięciokondygnacyjne) i efektowne elewacje zdominowane przez formy neorenesansu niemieckiego z charakterystyczną dla późnego historyzmu profuzją detali i zróżnicowaniem brył. Wielkomiejska zabudowa zagościła także na sąsiadujących z Ringiem placach – Targu Drzewnym i Węglowym. W zachodniej części zagospodarowywanych terenów, za Dominikswall w okolicach Silberhütte (Hucisko), 96


Defortyfikacja Gdańska...

IL.20 Karrenwall (ob. Okopowa) z budynkami Prezydium Policji i Synagogi.

IL.21 Widok na Bramę Wyżynną z alejami Karrenwall po prawej i Dominikswall po lewej (ob. Wały Jagiellońskie).

IL.22 Zabudowa okolic Silberhütte (ul. Hucisko) u zbiegu z Dominikswall (ob. Wały Jagiellońskie).

97


Małgorzata Omilanowska

IL.23 Dominikswall (ob. Wały Jagiellońskie) widok w kierunku północnym.

IL.24 Dominikswall (ob. Wały Jagiellońskie) widok w kierunku południowym na pomnik cesarza Wilhelma I.

IL.25 Dominikswall (ob. Wały Jagiellońskie) z pomnikiem cesarza Wilhelma I, widok w kierunku północnym.

98


Defortyfikacja Gdańska...

IL.26 Karrenwall (ob. Okopowa) z gmachem ubezpieczalni (błędnie opisana).

IL.27 Elisabethswall (ob. Wały Jagiellońskie) i budynek komendantury.

IL.28 Park Mały Błędnik z mostkiem nad kanałem Raduni.

99


Małgorzata Omilanowska

IL.29 Hansaplatz (ob. Wały Piastowskie) z zespołem budynków archiwum miejskiego i gimnazjum, pocztówka ze zbiorów Wojciecha Gruszczyńskiego.

powstał mini West End z kilkoma luksusowymi willami, z których część reprezentowała typ tzw. Apartmentvilla, czyli dużej skali wolnostojącego domu w ogrodzie, mieszczącego kilka oddzielnych apartamentów. W realizacyjnej wersji, Ring przybrał różne szeroko­ści: Dominikswall (obecne Wały Jagiellońskie między Bramą Wyżynną a Huciskiem) – 38 m, Elisabethswall (Wały Jagiellońskie między Huciskiem a Elżbietańską) – 29 m, a Stadtgraben (Podwale Grodzkie) i Wallgasse – po 20 m (ul. Okopowa)104.  Dominikswall i Karrenwall (Wały Jagiellońskie od Bramy Wyżynnej do Podwala Przedmiejskiego) do An der Reitbahn (ul. Bogusławskiego) wytyczone zostały jako szerokie, obsadzone rzędami drzew aleje z wydzieloną zazielenioną promenadą spacerową pośrodku. Drzewami obsadzono także Elisabethswall. Oprócz sporych parków – powiększonego Małego Błędnika i parku po zachodniej stronie Karrenwall – powstały też zieleńce na Hansa Platz i mniejsze skwery m.in. przed gmachem komendantury. 100


Defortyfikacja Gdańska...

Struktura urbanistyczna frontu zachodniego wpisuje się w tradycję projektów urbanistycznych Wiednia i Paryża, tyle że w mini skali. Pozyskany po niwelacji pas ziemi był bardzo wąski, co wynikało z faktu, że zajmujące go uprzednio fortyfikacje nie były rozbudowanym założeniem staroholenderskim (jaki otaczał miasto od północy, wschodu i południa), ale jeszcze XVI-wiecznym ciągiem płytkich fortyfikacji bastionowych w typie szkoły włoskiej. W porównaniu z projektem Stubbena dla Kolonii, gdański Ring to maleństwo z kilkoma niewielkimi ulicami i placami, ale z przebijającym na każdym kroku tym samym sposobem myślenia o mieście. Szerokie aleje z promenadami pośrodku i osie widokowe, otwierające się na znaczniejsze budowle miasta, należą do repertuaru już wówczas tradycyjnej urbanistyki wielk miejskiej kształtowanej przez Haussmanna, wiedeńskich urbanistów i Hobrechta, w 1889 r. poddanej przez Camilla Sittego krytyce, którą podchwycili jego zwolennicy, m.in. dawny współpracownik Stübbena, Karl Henrici 105 . W porównaniu z innymi wielkimi miastami cesarstwa niemie­ckiego, zakres podjętych w Gdańsku zadań urbanistyczno-architektonicznych nie może być uznany za imponujący. Nowo pozyskane tereny, choć relatywnie niewielkie, i tak nie zostały w całości zagospodarowane zgodnie z pierwotnymi planami. Dzięki realizacji projektu Stubbena Gdańsk uczynił kolejny ważny krok w drodze ku metropolitalności, choć – mocno opóźniony w stosunku do innych wielkich miast cesarstwa niemieckiego – osiągnąć jej przed I wojną światową już nie zdołał. Jeśli porównamy tempo rozwoju Gdańska z gwałtownym rozwojem innych miast niemieckich w tym okresie, to okaże się, że w stosunku do nich pozostał w tyle. W 1871 r. był jeszcze jedenastym co do liczby ludności miastem cesarstwa, w 1914 r. z około 192 tys. mieszkańców nie mieścił się już w pierwszej trzydziestce. 101


Małgorzata Omilanowska

IL.30 Widok na Karenwall i Dominikswall (ob. Okopowa i Wały Jagiellońskie), zdjęcie lotnicze 1929, wyk. Hansa Luftbild, w zbiorach Instytut Herdera w Marburgu.

102


Defortyfikacja Gdańska...

Zdołano wprawdzie zbudować nowoczesną halę targową, zespół rzeźni miejskiej i nowy ogromny szpital miejski, a więc podstawowe wyposażenie metropolii w budynki użyteczności publicznej o charakterze utylitarnym, powstał też nowoczesny gmach sądów, ale zabrakło już inwestycji kulturalnych – Gdańsk nie doczekał się ani gmachu filharmonii, ani opery, ani nowego muzeum. Nie doszło do realizacji pozyskanego na drodze ogólnokrajowego konkursu rozstrzygniętego w 1912 r. projektu hali miejskiej (Stadthalle), która powstać miała nieopodal Targu Siennego na parceli przy Karrenwall vis à vis gmachu policji 106. Mimo starań najliczniejszego w całym cesarstwie Gdańskiego Towarzystwa Pływackiego, nie zrealizowano gotowych już projektów budowy krytej pływalni 107. Co zdumiewające, nie wzniesiono także nowego ratusza (którego budowa była zjawiskiem niemal powszechnym w miastach cesarstwa – i to nawet w miastach o znacznie mniejszej skali), choć Ratusz Głównomiejski niewątpliwie zadań stawianych przed nowoczesnym urzędem miejskim już dawno nie spełniał. Wreszcie w Gdańsku nie wykrystali­ zowało się city, tak charakterystyczne dla dużych miast początku XX w. Położenie finansowe Gdańska nie może być wystarcza­ jącym wyjaśnieniem tej sytuacji. Gdańsk przestał być wprawdzie już pod koniec lat 60. XIX w. bazą floty pruskiej, a po zjednoczeniu Niemiec utracił też znaczenie jako port na rzecz Hamburga, obranego za centrum handlu i polityki kolo­ ni­alnej cesarstwa, ale wraz z decyzjami o wzmocnieniu militar­nym cesarstwa na morzu zainicjowanymi przez Leo von Capriviego i rozbudowie floty wojennej planowanej przez Alfreda von Tirpitza, Gdańsk ze Stocznią Cesarską stał się jednym z ważniejszych centrów przemysłu stoczniowego108.  Dalekowzroczna polityka nadprezydenta rejencji zachodniopruskiej Gustava von Gosslera, sprawującego tę funkcję od 103


Małgorzata Omilanowska

1891 do 1902 r., dążąca do wzmocnienia pozycji gospodarczej i politycznej Gdańska, także dawała pozytywne skutki ekonomiczne. Gdańsk nie mógł równać się w tempie rozwoju ani z Hamburgiem, ani ze Szczecinem, ale niewątpliwie przybywało w nim inwestycji przemysłowych napędzających dochody miasta. Co ważne, to właśnie Gdańsk został wybrany na siedzibę nowej politechniki, której wprawdzie głównym zadaniem było kształcenie kadr inżynieryjnych na potrzeby przemysłu zbrojeniowego, ale która miała odegrać także istotną rolę polityczną, kulturową i w pewnym sensie również symboliczną. Wydaje się, że przyczyn nie dość dynamicznego rozwoju architektoniczno-urbanistycznego należy upatrywać także w braku dobrych gospodarzy miasta i ich podrzędnej roli w stosunku do nadprezydentów rejencji. Żaden z nadburmistrzów Gdańska po Leopoldzie von Winterze nie odpracował pełnej dwunastoletniej kadencji. Nadburmistrz Karl Adolf von Baumbach zaledwie po sześciu latach sprawowania swej funkcji zmarł w 1896 r., a jego następca Clemens Delbrück już w 1903 roku przyjął awans na nadprezydenta rejencji zachodniopruskiej 109. Kolejnymi nadburmistrzami Gdańska byli Heinrich Otto Ehlers i od 1910 r. Heinrich Scholtz. Żaden nie wypracował długofalowej polityki rozwoju miasta, żaden też nie wykazał się wyobraźnią na miarę Leopolda von Wintera. Żaden z nich nie potrafił się też przeciwstawić ograniczeniom narzucanym przez berlińskich ministrów, forsujących rozwiązania korzystne dla wojska i kolei, a niekoniecznie dobre dla miasta. Już Baumbach podporządkował projekt rozbudowy Gdań­ ska na terenach pofortecznych pragmatyzmowi ekonomicznemu, przeznaczając najlepiej położone parcele na sprzedaż komercyjną i dążąc do ograniczenia terenów przeznaczonych pod tereny zielone, na rzecz powiększania bloków zabudowy. 104


Defortyfikacja Gdańska...

Decyzja o rezerwacji bloku przy Hansa­platz na potrzeby niekomercyjne zapadła dopiero po czterech latach prób jego sprzedaży, kiedy okazało się, że nie cieszy się ona zainteresowaniem inwestorów, zapewne z powodu nieforemnego narysu. Ostateczny kształt zabudowy frontu zachodniego był efektem działań przede wszystkim inwestorów, w znacznie mniejszym stopniu władz miejskich. Jedynie dzięki sprzeciwom społecznym i interwencji Stübbena powstały szerokie aleje z promenadami, kilka otwartych placyków i zieleńców. Niestety ani Leopold von Winter, ani Julius Licht nie doczekali się godnych następców, zdolnych do kontynuowania ich wizji i rozwoju Gdańska. Pozostawanie w cieniu dynamicznie rozwijających się miast, niedostatek środków finansowych i niedobór inicjatyw ze strony władz miejskich, miały też i dobre strony. W Gdańsku nigdy nie podjęto akcji przebudowy struktury starego centrum miasta. W wielkich miastach dokonywano przebić nowych ulic przez stare centra, udrażniano komunikacje poprzez poszerzanie głównych tras komunikacyjnych. Do II wojny światowej żadne władze miasta nie dokonały zamachu na gdańską zabytkową strukturę urbanistyczną. Jedyną cenę, choć niemałą, jaką Gdańsk zapłacił za dostosowanie ulic Głównego i Starego Miasta do potrzeb nowoczesnej komunikacji, była utrata przedproży, które, o czym warto pamiętać, zbudowane były na gruntach miejskich, a nie na prywatnych parcelach. To za tę cenę mogły ocaleć linie zabudowy historycznych ulic. Fluchtliniengesetzt wprowadzony w Prusach w 1875 r. dawał władzom miejskim prawo do poszerzania ulic do szerokości 26 m bez konieczności rekompensowania właścicielom wartości utraconego gruntu110 . Na fali fascynacji wielkimi dziełami architektury zabytkowej w drugiej połowie XIX w. i urbanistyki poparyskiej, pojawiła się tendencja do otwierania widoków i wydobywania 105


Małgorzata Omilanowska

z dookolnej zabudowy wybitnych budowli zabytkowych, na wzór Paryża (Notre Dame) i katedry w Mediolanie. W niemieckich miastach ogołacano z otaczającej zabudowy wielkie kościoły niemal we wszystkich miastach, m.in. Katedre i Gross St. Martin w Koloniil 111. W Gdańsku nikt nie tknął nawet domów otaczających kościół Mariacki, choć ich rozbiórkę planowano112 . Gdańsk znalazł się w ostatniej grupie miast obszaru niemieckojęzycznego, które miały zostać pozbawione ich historycznych, utrwalonych przez wieki granic wyznaczonych murami. Stawało się to w okresie, gdy samoświadomość mieszkańców miast europejskich była już od kilku dziesięcioleci kształtowana w rzeczywistości epoki industrialnej i nowoczesnych, otwartych struktur miejskich. Do historii odeszło traktowanie murów miejskich jako istotnego elementu stanowiącego o samoidentyfikacji mieszkańców, o porządku miasta i bezpieczeństwie ich mieszkańców itp., choć wydaje się, że potężne obwałowania Gdańska nawet w drugiej połowie XIX w., gdy ich znaczenie obronne było już właściwie żadne, musiały wciąż jeszcze w świadomości wielu gdańszczan odgrywać rolę istotnego elementu identyfikacji lokalnej, ta kwestia to już jednak temat na odrębne badania. Późna defortyfikacja Gdańska nie wynikła z opieszałości władz miejskich, czy braku potencjału rozwojowego miasta, ale z nadrzędnej polityki państwa i jego potrzeb strategicznych. To militarne znaczenie Gdańska wynikające z jego położenia geograficznego w Cesarstwie Niemieckim, a nie wartości militarnej umocnień – w drugiej połowie XIX w. już nikłej – zadecydowało o jego rozwoju przestrzennym na tym etapie. Największe znaczenie dla Gdańska miała budowa nowego dworca oraz usprawnienie komunikacji miejskiej i tranzytowej przez miasto. Bez utraty frontu zachodniego obwałowań osiągnięcie tych celów byłoby niemożliwe. 106


Defortyfikacja Gdańska...

Natomiast mniej efektywne okazało się pozyskiwanie nowych terenów pod zabudowę. Części obszaru uzyskanego przez zniwelowanie wałów do I wojny światowej nie zagospodarowano w ogóle, a kontynuowana po I wojnie światowej rozbiórka wałów odcinka północno-wschodniego nie została należycie wykorzystana w urbanistyce miasta praktycznie po dzień dzisiejszy.

107


Małgorzata Omilanowska

przypisy

1 Znamienne, że w standardowej syntezie Benevolo po rozdziale prezentującym główne miasta barokowej Europy, następuje bezpośrednio rozdział poświęcony miastu wczesnokapitalistycznemu, w którym problematyka defortyfikacji nie została w ogóle poruszona. L. Benevolo, The history of the City, Cambridge Mass. 1980. 2 Y. Mintzker, The Defortification of the German City, 1689 –1866, dysertacja doktorska, Stanford University, 2009, s. 23. Chciałabym serdecznie podziękować Autorowi za udostępnienie mi jeszcze nie publikowanego tekstu rozprawy. 3 Y. Mintzker, dz. cyt., s. 63 – 64. 4 Por. m.in. B. Dybaś, Gdańsk – for- teca Rzeczypospolitej, [w:] Fortyfikacje Gdańska, red. G. Bukal, Gdańsk 2009, s. 19. 5 B. Dybaś, Fortece Rzeczypospolitej. Studium z dziejów budowy fortyfikacji stałych w państwie w XVII wieku, Toruń 1998, s. 47. 6 Pomijam tu burzenie murów miejskich w czasie działań wojennych w poprzednich stuleciach, z reguły bowiem zaraz po ich zakończeniu mury odbudowywano. 7 Zrozumiał to już margrabia Badenii, Karol Wilhelm von Baden-Durlach, zakładając w 1715 r. Karlsruhe od początku pomyślane jako miasto otwarte. 8 Y. Mintzker, dz. cyt., s. 114. 9 C. Jonas, Die Stadt und ihr Grundriss. Zu Form und Geschichte der deutschen

Eisenbahnanschluss, Berlin 2009, s. 42. 10 J. Domino, Rozwój przestrzenny Elbląga, [w:] Historia Elbląga, t. III, cz. I, red. A. Groth, Gdańsk 2000, s. 238-–239. Względy finansowe dotyczyły przede wszystkim kosztów ponoszonych przez miasto na utrzymanie mostów nad fosami. 11 Problem defortyfikacji miast polskich nie był do tej pory przedmiotem odrębnego opracowania, a specyfika złożonej struktury systemu obronnego Rzeczypospolitej nie pozwala na łatwe uogólnienia w tym obszarze. Por. m.in. B. Dybaś, Fortece…, passim. 12 B. Dybaś, Gdańsk…, s. 19 – 21. 13 G. Bukal, Fortyfikacje Gdańska 1454 –1793,  [w:] Fortyfikacje Gdańska…, s. 49 – 51. 14 Trudno w tej kwestii o precyzyjne dane, Mintzker ustalił z pewnością listę ponad 250 zdefortyfikowanych miast niemieckich w tym okresie i powiększył ją o 100 następnych, co do których brak pełnych danych. Dla porównania w latach 1689 –1789 zdefortyfikowano ok. 150 miast. Por.: Y. Mintzker, dz. cyt., s. 126. 15 Z. Ostrowska-Kębłowska, Architektura i budownictwo w Poznaniu w latach 1790 –1890, Warszawa-Poznań 1982, s. 111 –113. 16 W sporze z władzami miejskimi broniącymi fortyfikacji elektor argumentował, że brak obwałowań w razie konfliktu zbrojnego zapobiegnie atakowi na twierdzę i w efekcie zniszczeniu samego miasta. Pozwoli

108


Defortyfikacja Gdańska...

to więc paradoksalnie ocalić zarówno honor miasta, jak i jego infrastrukturę. Por. W. Kiess, Urbanismus im Industrielezeitalter. Von der klassizistischen Stadtzur Garden City, Berlin 1991, s. 73 – 86; Y. Mintzker, dz. cyt., s. 158. 17 R. Wurzer, Die Gestalung der deutschen Stadt im 19. Jahrhun- dert,  [w:] Die deutsche Stadt im 19. Jahrhundert, Hrsg. L. Grote, München 1974, s. 11. 18 Formalnie, choć decyzję o defortyfikacji wymusili Francuzi, to faktycznie podjął ja król Fryderyk Wilhelm III. Szerzej na temat defortyfikacji Wrocławia w: A. Zabłocka-Kos, Zrozumieć miasto. Centrum Wrocławia na drodze ku nowoczesnemu city 1807 –1858, Wrocław 2006, s. 19 – 29. 19 Zanim zdołano zniwelować fortyfikacje hamburskie miasto zostało ze względów strategicznych związanych z funkcjonowa- niem portu zajęte w 1810 r. przez Francuzów, którzy odbudowali umocnienia i wykorzystywali je militarnie wiosny 1814 r. 20 Y. Mintzker, dz. cyt., s. 202. 21 A. Bernatzky, Von der mittelalterlichen Stadtbefestigung zu den Wallgriinflachen von Heute. Ein Beitrag zum Grunfldchenproblem deutscher Stadte, Berlin 1960, s. 15 –16. 22 I. Binkowska, Natura i miasto. Publiczna zieleń miejska we Wrocławiu od schyłku XVIII do początku wieku, Wrocław 2006. 23 A. Zabłocka-Kos, dz. cyt., s. 44 – 47. 24 R. Wurzer, dz. cyt., s. 11 –12.

25 W czasie okupacji francuskiej zniwelowane zostały umocnienia między innymi tak ważnych strategicznie twierdz, jak Ulm, Phillipsburg i Ingolstadt, por.: Y. Mintzker, dz. cyt., s. 217. 26 I.Z. Strzok, Fortyfikacje XIX-wiecznego Gdańska,  [w:] Fortyfikacje Gdańska…, s. 58 – 63. 27 Y. Mintzker, dz. cyt., s. 127. 28 Por. m.in. J. Biesiadka, A. Gawlak, S. Kucharski, M. Wojciechowski, Twierdza Poznań. O fortyfikacjach miasta Poznania w XIX i XX wieku, Poznań 2006, s. 19 i nn. 29 Zgodnie z pruskim ustawodawstwem po reformie Steina i Hardenberga (1808 Städteordnung) władze miasta ponosiły koszty opieki nad najuboższą warstwą ludności. Por. Y. Mintzker, dz. cyt., s. 277. 30 W. Kiess, dz. cyt., s. 129 – 250. 31 D.P. Jordan, Transforming Paris. The life and labors of Baron Haussmann, New York 1995. 32 K. Mollik, H. Reining, R. Wurzer, Planungund Yerwirklichung der Wiener Ringstrassenzone, Wiesbaden 1980, s. 108. 33 E. Keyser, Die Baugeschichte der Stadt Danzig, Köln-Wien 1972, s. 438 34 A. Bernatzky, dz. cyt., s. 34. 35 Allerhöchste Kabinetsordre, 30. September 1828,  [w:] Gesetz-Sammlung jur die Königlichen Berlin 1828, s. 119 –130; Gesetz, betreffend die Beschränkungen des Grundeigenthums in der Umgebung Festungen,  Deutsches Reichsgesetzblatt, Bd 1871, nr 51, s. 459 – 471. 36 W. Łopuch, Dzieje architektoniczne nowoczesnego Szczecina

109


Małgorzata Omilanowska

1808 –1945, Szczecin 1999, s. 62 – 72. 37 J. Kucharzewska, Architektura i urbanistyka Torunia w latach 1871 –1920, Warszawa 2004, s. 51. 38 B. Ladd, Urban Planning and Civic Order in Germany, 1860 –1914, Cambridge-London 1990, s. 92. 39 O. Karnau, Hermann Josef Stübben. Stadtebau 1876 –1930, Braunschweig / Wiesbaden 1996, s. 40. 40 O. Karnau, dz. cyt., s. 40 – 53, 296301; B. Ladd, dz. cyt., s. 96 – 99; W. Kiess, dz. cyt., 41. 41 O. Karnau, dz. cyt., s. 302 – 311. 42 J. Stübben, Der Städtebau, Handbuch der Architektur, 4. Th., 9. Hb-Bd, Darmstadt 1890. 43 F. Genzmer, Albert Licht,  „Deutsche Bauzeitung” 1898, nr 19, s. 118 –121 i nr 20, s. 131 –133. Lichta, [w:] Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz, sygn. I HA, Rep. 93B Ministerium der öffentlichen Arbeiten, nr 892. 44 W przypadku nazewnictwa dwóch bram obwodu zachodniego wśród polskich badaczy nie ma zgodności terminologicznej. Niemiecka Neugarter Tor bywa nazywana Nowoogrodową, Siedlecką, Szydlicką bądź Kartuską, a Petershager Tor to Brama Peterszawska lub Oruńska. 45 Bericht des Magistrats der Stadt Danzig über den Stand der dortigen Gemeindeangelegenheiten bei Ablauf des Verwaltungsjahres 1894 / 1895, Danzig 1895, s. 167. 46 Kąpielisko było konstrukcją drewnianą złożoną z wygrodzonych dwóch basenów, pływackiego i kąpielowego zaopatrzonego w podłogę. Por.: Verwaltungs-Bericht

des Magistrats zu Danzig für die Jahre 1867, 1868, 1869 und Bericht uber den Stand der Gemeinde-Angelegenheiten Ende 1870, Danzig 1871, s. 60. Kąpielisko pływackie w fosie istniało już co najmniej w początku lat 40. XIX w. przy Bastionie Wół, należało ono do wojska, choć było udostępniane męskiej młodzieży gdańskiej, por.: W.F. Zernecke, Neuester Wegweiser durch Danzig und dessen Umgegend: Eine alphabet geordnete Schilderung alles Desjenigen, was in und urn Danzig merkwurdig oder in irgend einer Beziehung interessant ist; nebst einem Anhange: Drei Tage in und bei Danzig I von…, Danzig 1843, s. 250. 47 Proces rozbierania elementów średniowiecznych obwarowań zachodził stopniowo praktycznie przez cały wiek XIX, dopiero w latach 90. argumenty konserwatorskie niekiedy zaczęły przeważać w polemice z pragmatyką władz miejskich. Po niemal dziesięcioletnich pertraktacjach ocalały ostatecznie Stągwie Mleczne, przede wszystkim dzięki pozytywnej opinii Konrada Steinbrechta. Por. E. Keyser, dz. cyt., s. 436 – 437; dokumentacja dotycząca Stągwi Mlecznych z 1899 r. w tym ekspertyza Steinbrechta [w:] Geheimes Staatsarchiv Preussuscher Kulturbesitz, XIV HauptAbteilung, Westpreussen, Rep. 180 Regierung Danzig, sygn. 13171 Erhaltung der Kunstdenkmäler, vol. 5, karty nienumerowane. 48 O. Kunath, Wasserleitung, Canalisation und Riesefelder von

110


Defortyfikacja Gdańska...

Danzig [w:] Danzig in Naturwissenschaftlicher medizinischer Beziehung, Danzig 1880, s. 174 –191. 49 R. Dähne, Die Beischläge in Danzig, „Die Denkmalpflege” 1910, nr 12 / 13, s. 90 – 94, tu 93. 50 Eitner, Der Hauptbahnhof in Danzig, „Zentralblatt der Bau- verwaltung” 1922, nr 33, s. 193. 51 W. Platt, Bahnanlagen in und urn Danzig , [w:] Danzig undseine Bauten, Berlin 1908, s. 323. 52 Eger, Der Hauptbahnhof in Danzig ,„Zentralblatt der Bawer- waltung” 1922, nr 62, s. 369. 53 Bericht des Magistrats über den der Stand der Gemeinde Angelegenheiten der Stadt Danzig pro 1873, Danzig 1873, s. 7. 54 Projekty przebudowy bramy z 1873 r. zachowane w Archiwum Państwowym w Gdańsku, Królewska Pruska Fortyfikacja w Gdańsku, sygn. 1121 / 225. 55 E. Keyser, dz. cyt., s. 470, 478. 56 Tenże, dz. cyt., s. 439. 57 Böttger, Ausbau des Hohen Thores in Danzig ,„Zentralblatt der Bawerwaltung” 1886, nr 2, s. 9–11. W projektowaniu kolejnych wersji uzupełnień i przebudowy bramy brali udział: inspektor budowlany Badecker, rządowy królewski radca budowlany Ehrhardt, Julius A.G. Licht i Konrad Steinbrecht, a ostatecznie projekt przygotował inspektor budowlany Bottger, autor artykułu. 58 Bericht des Magistrats der Stadt Danzig iiber den Stand der Gemeinde-Angelegenheiten der Stadt Danzig jur das Jahr vom 1. April 1882 bis dahin 1883, Danzig 1883, s. 6. Projekty przebudowy

bramy z 1880 r. zachowane w Archiwum Państwowym w Gdańsku, Królewska Pruska Fortyfikacja w Gdańsku, sygn. 1121 / 132 i 1121 / 233. 59 E. Röhlke, Reichswerft,  [w:] Danzig undseine Bauten, Berlin 1908, s. 389 – 392. 60 Projekt przebudowy bramy z 1877 r. zachowany w Archiwum Państwowym w Gdańsku, Królewska Pruska Fortyfikacja w Gdańsku, sygn. 1121 / 12 i 1121 / 89. 61 Archiwum Państwowe w Gdańsku, zespół Królewskiej Pruskiej Fortyfikacji w Gdańsku, sygn. 1121 / 12 i 1121 / 89. 62 Bericht… 1894 / 1895, s. 168. 63 Dzieje rozbiórki obwałowań gdańskich i projektowania zagospodarowania terenów powałowych były już wielokrotnie przedmiotem publikacji (m.in. W. Gruszkowski, Rozwój przestrzenny,  [w:] Historia Gdańska, red. E. Cieślak, t. IV, cz. 1, Sopot 1998, s. 250–267; tenże, Oceny gdańskiej architektury wielkomiejskiej w ciągu stulecia, [w:] Miasto historyczne w dialogu ze współczesnością, red. J. Bogdanowski, Gdańsk 2002, s. 347–359; tenże., Rozwój przestrzenny Gdańska od końca XIX wieku do I wojny światowej, [w:] 100-lecie nowoczesnej urbanistyki w Gdańsku, red. M. Postawka i P. Lorens, Gdańsk 2009, s. 38–51; M. Postawka, Myśl urbanistyczna Hermanna Josepha Stübbena. Epizod gdański, [w:] 100-lecie…, s. 52–58), niestety nie opartych na badaniach źródłowych, a jedynie powtarzających informacje

111


Małgorzata Omilanowska

zawarte w Danzig und seine Bauten, oraz w: E. Keyser, dz. cyt. i E. Keyser, Die Stadt Danzig, Stuttgart 1925, obszernie wykorzystane także w: J Stankiewicz, B. Szermer, Gdańsk – rozwój urbanistyczny i architektoniczny oraz powstanie zespołu Gdańsk – Sopot – Gdynia, Warszawa 1959, s. 198 – 205. Pewne nowe ustalenia zawiera jedynie opracowanie P. Lorensa: Przekształcenie obszaru śródmieścia Gdańska w latach 1793 –1945, [w:] Teka Gdańska 3, Gdańsk 1998, s. 26–81. 64 H. Rehberg, Stadterweiterung und neue Bahnanlage auf der Westfront Danzig’s  „Deutsche Bauzeitung” 1891, nr 102 / 103, s. 617 – 619. 65 H. Dublanski, W. Rohlfing, Militärbauten [w:] Danzig…, s. 124. 66 Bericht… 1894 / 1895, s. 168; H. Rehberg, dz. cyt., s. 617. 67 H. Rehberg, dz. cyt., s. 617 – 619. 68 Nachschrift der Redaktion, Deutsche Bauzeitung 1891, nr 102 / 103, s. 619 – 620. 69 Bericht…1894 / 1895, s. 169. 70 Genzmer, op. cit.; por. też: M. Żydowicz, Przebudowa średniowiecznego klasztoru pofranciszkańskiego w Gdańsku jako przyczynek do XIX-wiecznej problematyki konserwatorskiej Prus, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Zabytkoznawstwo i konserwatorstwo”. Nauki humanistyczno-społeczne 1989, z. 176, s. 93 –117. 71 B. Ladd, dz. cyt., s. 84 – 85. Richard Baumeister opublikował dwa lata później swoje przemyślenia w książce:

Stadt-Erweiterungen in technischer, baupolizeilicher und wirtschaftlicher Beziehung, Berlin 1876. 72 Denkschift betreffend den für die Westfronte der Stadt Danzig ausgestellten Bebauungsplan, Beilage II, [w:] Bericht… 1891 / 1892, s. 2. Sprawozdanie magistratu za 1891 r., opublikowane zostało w dwóch nieco różniących się wydaniach. Informacja o planowanej zabudowie terenów powałowych w jednym z nich opublikowana została na s. 33, gdzie znalazły się odsyłacze do dwóch załączników (projektu i jego opisu), a na końcu tomu owe załączniki (taki egzemplarz znajduje się m.in. w zbiorach Staatsbibliothek zu Berlin i Zbiorach Specjalnych Biblioteki Gdańskiej PAN). Druga wersja sprawozdania o planach zabudowy terenów powałowych informuje na s. 35, natomiast brakuje w niej odsyłaczy i samych załączników (m.in. egzemplarz udostępniany w czytelni głównej w Bibliotece Gdańskiej PAN). 73 Genzmer, dz. cyt., s. 119. 74 „Danziger Courier” 1892, nr 25, s. 2–3; nr 26, s. 3; dodatek do „Danziger Allgemeine Zeitung” 1892, nr 24. Por. także przypis 70. 75 Stadtverordneten-Sitzung vom 2. Februar, „Danziger Courier” 1892, nr 28, s. 3. 76 Karnau, dz. cyt., s. 405 – 436. 77 R. Hartog, Stadterweiterungen im 19. Jahrhundert, Stuttgart 1962, s. 65 – 66. 78 Bericht… 1892 / 1893, s. 40. Stadtverordneter Sitzung vom 1 Marz „Danziger Courier” 1892, nr 52, s. 3.

112


Defortyfikacja Gdańska...

79 Stadtverordneten Sitzung von 1 Marz, „Danziger Courier” 1892, nr 52, s. 3. 80 Zum Gartenbauverein, „Danziger Allgemeine Zeitung” 1892, nr 63, s. 2. 81 Zur Bebauung der Westfront von Danzig,  „Danziger Allgemeine Zeitung” 1892, nr 71, s. 2 – 3. 82 Egzemplarz planu znajduje się m.in. w Zbiorach Specjalnych (Dział Kartografii) Biblioteki Gdańskiej PAN, sygn. C I 50.11. Plan wydrukowany został w drukarni Bracia Zeuner w Gdańsku, sygnującej swe druki w prawym dolnym narożniku, co spowodowało, że w literaturze do dziś pokutuje błąd przypisujący braciom Zeuner sporządzanie projektów urbanistycznych. 83 Bericht… 1892 / 1893, s. 1. 84 Stubbensches Gutachten über die Stadterweiterung, „Danziger Allgemeine Zeitung” 1892, nr 74, s. 3. 85 Tamże. 86 Por. Bericht… 1892 / 1893. 87 Bericht… 1893 / 1894, s. 1. 88 Bericht… 1893 / 1894, s. 2. 89 Bericht… 1893 / 1894, s. 1. 90 Bericht… 1893 / 1894, s. 132. 91 Bericht… 1894 / 1895, s. 170. 92 Bericht… 1894 / 1895, s. 170. Erich Keyser, powołując się na akta magistratu gdańskiego za- ginione w czasie ostatniej wojny, podał, że miasto pozyskało wtedy jedynie 11 ha, ale danę tę uznać należy za pomyłkową, 10 ha miał bowiem sam blok I położony między Bramą Wyżynną, Targiem Węglowym, Targiem Drzewnym i Dominikswall (środkowy odcinek Wałów Jagiellońskich). Por.

E. Keyser, Die Baugeschichte…, s. 470. 93 Zür Niederlegung der Wälle, „Danziger Courier” 1892, nr 63, s. 3. 94 Bericht… 1892 / 1893, s. 1. 95 Bericht… 1896 / 1897, s. 117. 96 Bericht… 1895 / 1896, s. 114. 97 Drewniane konstrukcje dworca wyżynnego rozebrano, natomiast dworzec południowy nadal wykorzystywany był jako towarowy. 98 C. Cornelius, Dr.-Ing. Alexander Rüdell ,„Zentralblatt der Bawerwaltung” 1921, nr 1, s. 3 – 4. 99 Na podobieństwo dworców w Gdańsku, Krefeld, Luksemburgu i Colmarze zwrócono już uwagę w korespondencji i artykułach w 30 dni: 1999, nr 4, s. 3 – 4; nr 5, s. 39; por. także: B. Małecki, J. Szczepański, O odcieniach „swojskości” w architekturze Gdańska. Gdańskie formuły patosu,  [w:] Gust Gdański, red. B. Dejna, J. Szczepański, Gdańsk 2004, s. 24 – 26. 100 H.C. Cuny bywa w literaturze identyfikowany z Georgem Cunym (por. m.in. A. Januszajtis, Opowieści starego Gdańska, Gdańsk 2009, s. 54 – 55), gdańskim architektem i historykiem architektury. 101 Karnau, dz. cyt., s. 312. 102 Bericht… 1897 / 1898, s. 134. 103 Bericht… 1900 / 1901, s. 3. 104 W. Geisler, Die Grofistadtsiedlung Danzig, Danzig 1918, s. 43. 105 C. Sitte, Der Stddtebau nach seinen kiinstlerischen Grundsdtzen. Ein Beitrag zur Lösung moderner Fragen der Architektur und monumentaler Plastik unter besonderer Beriicksichtigung

113


Małgorzata Omilanowska

auf Wien, Wien 1889. Por. także Karnau, dz. cyt., s. 77 – 80. 106 Stadthalle in Danzig, „Deutsche Konkurrenzen” 1912, H. 319, s. 1 – 31. 107 [Entwurf für den Bau eines Hallen-Schwimmbades zu Danzig], Veröffentichungen der Deutschen Gesellschaft für Volksädder, Berlin 1904, Bd. 2, s. 119–120; [Danzig], „Die Badeanstalt” 1903, nr 6, s. 107. 108 E. Włodarczyk, Sytuacja Gdańska w Cesarstwie Niemieckim,  [w:] Historia Gdańska, t. IV, cz. 1, red. E. Cieślak, Sopot 1998, s. 284 – 291. 109 E. Włodarczyk, dz. cyt. s. 296 – 298. 110 B. Ladd, dz. cyt., s. 104. 111 Tamże, s. 116. 112 E. Brylewska-Szymańska, Dyskusyjne kamieniczki, „30 dni” 2000, nr 2, s. 68.

114



Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

Nagrodzony projekt konkursowy na gdański wysokościowiec, widok ogólny, 1920. Architekt: Bruno Bahr, wg Deutsche Bauzeitung, 1921


Ewa Barylewska-Szymańska/ Wojciech Szymański

Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933 Nurt nowoczesny (wybrane przykłady) 2011  Źródło: Autorzy od dłuższego czasu zajmują się historią architektury i urbanistyki Wolnego Miasta Gdańska, prezentowany tekst powstał w oparciu o artykuły ich autorstwa: Nowoczesna architektura w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 20. i 30. XX w., [w:] Niechciane dziedzictwo. Różne oblicza architektury nowoczesnej w Gdańsku i Sopocie, red. A. Wołodźko, Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia, Gdańsk 2005, s. 10 – 31 oraz W stronę nowoczesności. Działalność Urzędu Budowlanego Wolnego Miasta Gdańska w latach 1927 –1933 (Wybrane zagadnienia), [w:] Modernizm w Europie – modernizm w Gdyni.

Architektura XX w. do lat 60. i jej ochrona. III Międzynarodowa konferencja naukowa w dn. 20 – 21 września 2012 r., Urząd Miejski w Gdyni, red. M.J. Sołtysik, R. Hirsch (w przygotowaniu do druku). Wojciech Szymański jest kuratorem wystawy: Architektura i urbanistyka Wolnego Miasta Gdańska 1920 –1939, otwartej w maju 2012 r. w Domu Uphagena w Gdańsku i prezentowanej do kwietnia 2013 r. Ekspozycja od maja 2013 r. pokazywana jest w wybranych miastach niemieckich (między innymi w Marburgu, Bremie, Lubece) © Autorzy


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

Zakończenie I wojny światowej otworzyło nowy etap w historii Gdańska i regionu, w 1920 r. utworzone zostało Wolne Miasto Gdańsk1. Jego władze wykonawcze – Senat i ustawodawcze – Volkstag stanęły w obliczu wielu problemów, jednym z najpoważniejszych był brak mieszkań i odpowiedniej infrastruktury (budynków administracji publicznej, szkół, szpitali, sanatoriów, biur i hoteli). Niedostatek mieszkań, jaki wówczas panował, miał kilka przyczyn – w okresie wojny ruch budowlany w mieście nie­mal zamarł, po zakończeniu wojny do Gdańska napłynęła ludność z terenów włączonych do Rzeczypospolitej, do domów powracali też żołnierze uczestniczący w działaniach wojennych, wzrosła ilość zawieranych małżeństw i zwięk­­­szył się również przyrost naturalny. W 1920 r. mieszkań poszukiwało 2000 osób, a cztery lata później ich liczba wzrosła kilkukrotnie, do 130002. Dlatego władze Wolnego Miasta starały się o szybką poprawę sytuacji mieszkaniowej, jednocześnie zdawano sobie sprawę, że pomyślny rozwój budownictwa wpłynie korzystnie na rynek pracy i przyczyni się do ożywienia rozwoju gospodarczego. W 1921 r. Volkstag uchwalił ustawę o budowie mieszkań, wskazując źródła finansowania inwestycji, a w 1925 r. uchwalono ustawę o zwalczaniu niedostatku mieszkań. Przepisy wspierające budownictwo doprowadziły do powstania licznych towarzystw budowlanych i spółdzielni realizujących inwestycje mieszkaniowe. W tym samym okresie także nowo powołane organa ad­ ministracji borykały się z brakiem odpowiednich siedzib. Również wiele firm i przedstawicielstw z różnych krajów Europy otwierało w Gdańsku swoje placówki szukając odpowiednich pomieszczeń, często wynajmowali oni mieszkania przekształcając je na biura, co jeszcze pogłębiało trudne warunki lokalowe mieszkańców miasta. 118


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

Zaradzić tej sytuacji miało wzniesienie w centrum miasta wysokościowca. W 1920 r. Zachodniopruskie Stowarzyszenie Architektów i Inżynierów oraz Stowarzyszenie Gdańskich Architektów rozpisały konkurs na budowę wieżowca, adresowany do miejscowych architektów. Był to pierwszy – co należy podkreślić – niemiecki konkurs na projekt budynków wysokościowych. Poprzedził on nieco późniejszy, znany konkurs architektoniczny, np. na budowę wieżowca w Berlinie przy dworcu na Friedrichstrasse. Inicjatorem gdańskiego konkursu był prof. Richard Koh­ nke z Wydziału Budownictwa Wyższej Szkoły Technicz­nej w Gdańsku. Zainteresowanie profesora budynkami wysokościowymi i nowoczesnymi konstrukcjami tłumaczyć można tym, że w 1906 r. jako wysłannik rządu pruskiego udał się do San Francisco, które przeżyło wielkie trzęsienie ziemi, gdzie miał okazję zapoznawać się z konstrukcją amerykańskich wieżowców. We wrześniu 1920 r. konkurs został rozstrzygnięty. Przystępując do współzawodnictwa architekci uwzględnić musieli warunki sformułowane przez sąd konkursowy. Projektowany budynek miał pomieścić ok. 2000 pomieszczeń biurowych i sklepów. Gmach miał mieć nie więcej niż 25 pięter. Dla obsługi pracowników i interesantów służyć miały szybkobieżne windy. Dopuszczono też lokalizację restauracji na najwyższej kondygnacji. Konstrukcja budynku miała nawiązywać do rozwiązań amerykańskich. Dodatkowym wymogiem było, aby budynek nie naruszał panoramy miasta i nie wpływał na położony w sąsiedztwie kościół Świętej Trójcy. Główna nagroda wprawdzie nie została przyznana, jednak sąd konkursowy wskazał na projekty najpełniej realizujące zalecenia konkursu. Autorzy trzech projektów, spośród 20 zgłoszonych na konkurs, otrzymali nagrody finansowe. Byli to architekci: Bruno Bahr, Artur Kaiser i Bruno Lucks oraz 119


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

IL.1 Nagrodzony projekt konkursowy, widok ogólny, 1920 r., arch. Bruno Bahr, wg Deutsche Bauzeitung, 1921.

IL.4 Projekt pokonkursowy (pierwsza wersja), widok ogólny, 1921 r., arch. Albert Carsten, wg Deutsche Bauzeitung, 1921.

120


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

IL.2 Nagrodzony projekt konkursowy, widok ogólny, 1920 r., arch. Artur Kaiser i Bruno Lucks, wg Deutsche Bauzeitung, 1921.

IL.3 Nagrodzony projekt konkursowy, widok ogólny, 1920 r., arch. Albert Carsten, wg Deutsche Bauzeitung, 1921.

121


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

prof. Albert Carsten z Wydziału Architektury Wyższej Szkoły Technicznej. Jury konkursu zdecydowało też o zakupie kolejnych trzech projektów autorstwa Paula Englera, Hansa Urbana i prof. Hermanna Phlepsa z Wydziału Architektury Wyższej Szkoły Technicznej3. Podczas prowadzonej wówczas dyskusji b ­ rano pod uwagę przede wszystkim problemy natury ekonomicznej – opłacalność przedsięwzięcia i jego przydatność w strukturze gos­ podarczej miasta. Rozważano także dwie lokalizacje wieżowca – wskazany w warunkach konkursu teren w pobliżu kościoła Świętej Trójcy, na obszarze u podnóża Biskupiej Górki oraz obszar znajdujący się przed Bramą Wyżynną. Wieżowcom powstającym na terenie Niemiec przypisywano wiele znaczeń symbolicznych. Można w tym kontekście tłumaczyć zastosowanie w projektach gdańskich form zaczerpniętych z architektury krzyżackiej, jako chęć podkreślenia niemieckości Gdańska, oderwanego od Niemiec postanowieniami traktatu wersalskiego4. Zastanawia natomiast, że w toczonej na łamach gdańskiej prasy dyskusji nie podjęto ­proble­mu formy architektonicznej projektowanych budynków, była ona istotna jedynie ze względu na stopień realizacji warunków sformułowanym przez sąd konkursowy, wskazujący na konieczność dopasowania nowego budynku do gotyckiego kościoła Świętej Trójcy i panoramy miasta. Kwestię b ­ udowy wieżowca dyskutowano na przestrzeni kolejnych lat, ale względy finansowe sprawiły, że ostatecznie do realizacji tego zamierzenia nie doszło. Pierwszą z dużych inwestycji publicznych w Gdańsku w drugiej połowie lat 20. był budynek Kasy Chorych5. Jesienią 1924 r. rozpisany został konkurs na projekt gmachu, wygrał go arch. Adolf Bielefeldt. Projekt powstał przy współpracy architektów: Hansa Heidingsfelda oraz Hugo Conze i Gustava Albetzkiego z biura projektowego Bielefeldta. Ogłoszenie 122


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

IL.5 Kasa Chorych, ul. Wałowa w Gdańsku, widok ogólny, lata 1925–1927, arch. A. Bielefeldt, wg Ostdeutsche Bauzeitung, 1927.

IL.6 Kasa Chorych, ul. Wałowa w Gdańsku, portal wejściowy, wg Ostdeutsche Bauzeitung, 1927.

123


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

konkursu poprzedziła ożywiona dyskusja na temat lokalizacji gmachu i kosztów jego budowy. W końcu podjęta została decyzja o wzniesieniu siedziby Kasy Chorych przy ul. Wałowej, bowiem w tym rejonie władze przewidywały dalszy rozwój miasta. Prace rozpoczęły się w początku stycznia 1925 r., cały budynek gotowy był do użytku 30 kwietnia 1927 r. Budynek główny wzniesiony został na rzucie zbliżonym do prostokąta, lecz dopasowanym do półkolistego w tym miejscu przebiegu ul. Wałowej, co znacznie ożywiło dużą bryłę budowli. Żelbetowa konstrukcja, zaprojektowana przez prof. Kohnke, umożliwiała swobodne kształtowanie wnętrza, ona też decydowała o wyrazie plastycznym pomieszczeń. Na zewnątrz obłożona została ceglaną wykładziną o zróżnicowanej fakturze i detalu, przywodzącym na myśl tradycyjne gotyckie budownictwo ceglane. Pionowe podziały elewacji tworzą interesujące efekty światłocieniowe. Elewacja główna skomponowana została wedle klasycznych zasad: symetrycznie z wejściowym portalem na osi. Obok dostawiono niższe skrzydło boczne mieszczące zakład balneologiczny. Zastosowane przez Bielefeldta rozwiązania pozostają w bezpośredniej zależności od północnoeuropejskiego ceglanego ekspresjonizmu6. Oddanie do użytku nowego gmachu Kasy Chorych zbiegło się w czasie z objęciem kierownictwa Urzędu B ­ udowlanego przez arch. Martina Kiesslinga7. Zwrócił on uwagę na gmach zaprojektowany przez Bielefeldta, wskazał go nawet jako przykład realizacji odzwierciedlającej tęsknotę za wyzwo­ leniem z historycznego przymusu8. Działalność swoją widział Kiessling jako kontynuację drogi wytyczonej już przez kilku gdańskich architektów. Roczny pobyt Kiesslinga w Gdańsku to niewątpliwie najciekawszy czas w dziejach miejscowej architektury okresu międzywojennego. Zaowocował on przygotowaniem dwóch nowoczesnych projektów szkół, projektami 124


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

IL.7 Szkoła przy ul. Pestalozziego w Gdańsku-Wrzeszczu, widok ogólny od strony ulicy, 1927 r., arch. Martin Kiessling, Albert Krüger, wg ­Zentralblatt der Bauverwaltung, 1929.

reprezentacyjnego placu na zamknięciu Długich Ogrodów i domu kuracyjnego na Stogach. To także czas ożywionej dyskusji toczonej pomiędzy szefem Urzędu Budowlanego oraz miejscowym środowiskiem akademickim i architektonicznym, w której ścierały się poglądy na temat form architektonicznych9. Zapoczątkowane przez Kiesslinga nowoczesne realizacje architektoniczne miały kontynuację w projektach powstających w Urzędzie Budowlanym do maja 1933 r. Kilka wybranych przykładów posłuży do zilustrowania dokonań tego czasu. Jednym z pierwszych zadań, którego podjął się Kiessling po objęciu Urzędu Budowlanego, była zmiana konce­pcji archi­ tektonicznej szkoły ludowej dla dziewcząt i chłopców, zaplanowanej do realizacji we Wrzeszczu przy ul. Pestalozziego. Jego poprzednik w Urzędzie Budowlanym, prof. Friedrich Fischer, sporo projektował na tym obszarze. Za jego urzędowania 125


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

powstał projekt urbanistyczny tej części Wrzeszcza. Przewidziano w nim miejsce dla podwójnej szkoły, której projekt koncepcyjny opracowano w Urzędzie Budowlanym. Kiessling wspólnie ze swoim najbliższym współpracownikiem Albertem Krügerem, przygotował zmienioną wersję projektu, przy zachowaniu lokalizacji i pozostawieniu niewielkiego placu od strony ulicy10. Obie szkoły otrzymały wspólną salę gimnastyczną i aulę, usytuowane na parterze i piętrze w centralnej części gmachu. Obszerne sale lekcyjne, gabinety i pracownie zgrupowane zostały wzdłuż szerokich korytarzy. Projekt przewidywał budynek z płaskim dachem i dużymi powierzchniami okien. Wnętrze bloku zabudowy, na zapleczu szkoły, przeznaczono na szkolny ogród i tereny sportowe. Budowę ukończono w 1929 r. Projekt szkoły autorstwa Kiesslinga i Krügera ­odwołuje się do motywów historycznych, mocno uproszczonych i zmodernizowanych, tak w kompozycji, jak i w poszczególnych

IL.8 Szkoła im. Heleny Lange, widok od strony ulicy, 1929 r., arch. Martin Kiessling, Albert Krüger, wg Zentralblatt der Bauverwaltung, 1929.

126


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

elementach. Kolejnym ukłonem w kierunku tradycyjnej praktyki budowlanej, tak charakterystycznej dla północy Europy, było pokrycie elewacji cegłą licową, podczas gdy przyziemie skrzy­deł bocznych wykonane było w konstrukcji żelbetowej, pozostawionej bez oblicowania kontrastując fakturą i kolorem z pozostałą częścią elewacji. Mimo zastosowania nowoczesnych rozwiązań architektonicznych szkoła przy ul. Pestalozziego nie wzbudzała tak silnych reakcji, jak kolejna realizacja Kiesslinga. Podkreślano nawet bardzo dobre dopasowanie budynku do okolicznej zabudowy i korzystne z urbanistycznego punktu widzenia rozwiązanie11. Zapewne przyczyniło się do tego zastosowanie w elewacjach zewnętrznych cegły. Także fasada budynku z podcieniem w przyziemiu oraz skromna dekoracja rzeźbiarska okazały się ponadczasowe12. Natomiast druga realizacja szkolna zaprojektowana przez tych samych architektów, stała się na wiele lat symbolem

127


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

gdańskiej nowoczesnej architektury, będąc równocześnie przedmiotem dyskusji i krytyki. Zlokalizowano ją we Wrzeszczu przy nowo wytyczonej Ostseestrasse, obecnie al. gen. J. Hallera. Szkołę oddano do użytku w 1929 r13. Kiessling i Krüger niemal zupełnie odeszli tu od rozwiązań tradycyjnych. Być może lokalizacja budynku – odmienna od szkoły przy ul. Pestalozziego – pozbawiona niemal architektonicznego kontekstu, umożliwiła wzniesienie obiektu o tak nowoczesnej formie. Budynek zestawiony został z prostych brył geometrycznych, ożywionych rytmem otworów okiennych, odzwierciedlających wewnętrzne podziały funkcjonalne, ale także tworzących interesującą i przemyś­laną kompozycję, podkreśloną zróżnicowanym kolorystycznie tynkiem: białym z żółtymi i czarnymi pasami. Korpus główny o trzech kondygnacjach stał się najważniejszym elementem kompozycyjnym widocznym od strony ­Wrzeszcza. Równo­legle do ulicy umieszczony został długi wąski segment mieszczący na dwu kondygnacjach sale klasowe. Pomiesz­czenia zlokalizowane były od strony ulicy, drugi trakt tworzył korytarz – dobrze doświetlony i wentylowany. Skrzydło to stanowiło parawan oddzielający zaplecze szkoły z boiskiem i urządzeniami sportowymi od ulicy. Na końcu skrzydła umieszczono poprzecznie segment mieszczący dwie sale sportowe. Kompozycję uzupełniało niewielkie parterowe skrzydło dostawione do korpusu głównego. Główne wejście zaakcentowano podcieniem wspartym na trzech filarach, był to jedyny element nawiązujący do rozwiązań historycznych. Nowa na gdańskim gruncie była technologia budowy z zastosowaniem stalowego s­ zkieletu, użyto go w skrzydłach bocznych, podczas gdy korpus wzniesiono w konstrukcji murowanej. W czasie otwarcia szkoły w październiku 1929 r. ówczesny senator Wolnego Miasta Gdańska Hugo Althoff, odpowiedzialny m.in. za budownictwo, podkreślał, że budynek liceum dla dziewcząt dobrze 128


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

IL.9 Makieta architektoniczna placu u wylotu ul. Długie Ogrody w Gdańsku, 1928 r., arch. Martin Kiessling, wg Zentralblatt der Bauverwaltung, 1929.

wpisał się w zmienione koncepcje i wymogi stawiane obiektom szkolnym14. Kolejna inicjatywa Kiesslinga w Urzędzie Budowlanym dotyczyła terenu u wylotu ul. Długie Ogrody. Miał się on stać wizytówką Gdańska dla wszystkich wjeżdżających do miasta od strony Żuław. Szef Urzędu Budowlanego zaplanował stworzenie okrągłego placu otoczonego nowoczesną zabudową mieszkaniową. Projekt Kiesslinga zakładał wyburzenie zabytkowej Bramy Długich Ogrodów, która kolidowała z planem urbanistycznym placu. Senat sprzyjał koncepcji Kiesslinga, a wyburzenie bramy zostało zaakceptowane w lutym 1928 r. i wydawało się przesądzone. Wkrótce zamierzano przystąpić do prac budowlanych15. Natomiast Rada Zabytków, kierowana przez prof. Otto Kloeppla z Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku, kategorycznie sprzeciwiła się rozebraniu bramy. Już po wyjeździe Kiesslinga do Berlina realizacji nowego placu zaniechano. W tym samym okresie firma Walter & Fleck, mająca swą siedzibę w historycznym centrum Gdańska, planowała na 129


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

IL.10 Projekt domu towarowego Walter & Fleck, ul. Długa w Gdańsku, widok ogólny, 1928 r., arch. Moritz Ernst Lesser, ze zbiorów Archiwum Państwowego w Gdańsku.

kilku parcelach przy ul. Długiej budowę nowego domu towarowego. Projekty przygotował berliński architekt Moritz Ernst Lesser, pierwszy z nich powstał w końcu 1927 r. Znane są cztery nowoczesne projekty domu towarowego i nie jest jasne, który z nich uzyskał akceptację urzędu budowlanego. Kiessling, sprawujący równolegle do stanowiska szefa Urzędu Budowlanego również funkcję konserwatora ­zabyt­ków, uznawał, że historyczne centrum Gdańska czekają nieuchronne zmiany, które jego zdaniem miałyby korzystny wpływ na pobudzenie życia gospodarczego i ożywienie ul. Długiej. Uważał, że ul. Długa powinna zachować charakter handlowego centrum, podczas gdy boczne ulice stać się chronionym obszarem zabytkowym. Dlatego przychylał się do koncepcji wzniesienia nowoczesnego domu towarowego, 130


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

chociaż zdawał sobie sprawę, że budowa zapewne nie będzie możliwa16. Niezwykle ożywiona dyskusja dotycząca tej inwe­stycji, wymusiła powstanie, przedstawionego w sierpniu 1928 r., projektu uwzględniającego uwagi zaangażowanych w ochronę krajobrazu kulturowego ul. Długiej, akcentującego moduł kamienicy ze schodkowymi szczytami. Jednak i on nie uzyskał pełnej akceptacji a jednym z negatywnie ocenionych przez Ericha Volmara rozwiązań była szerokość okien, wypełniających na każdej kondygnacji niemal całą szerokość fasady. Ostatecznie i ten projekt został odrzucony. Po wyjeździe Kiesslinga, w marcu 1928 r., w Urzędzie Budowlanym pozostali jego współpracownicy – przede wszystkim Albert Krüger. Urząd Budowlany nadal pozostawał instytucją propagującą architekturę nowoczesną. Ważną realizacją tego okresu były dwa nowe gmachy szpitalne – Szpital Dziecięcy i Oddział Wewnętrzny, wzniesione na terenie Szpitala Miejskiego we Wrzeszczu, według projektu Krügera na przełomie lat 20. i 30. XX w. Ukończony

IL.11 Szpital miejski w Gdańsku-Wrzeszczu, oddział dziecięcy, 1929 r., arch. Albert Krüger i oddział wewnętrzny, 1931 r., arch. Albert Krüger, arch. Hans Riechert, wg Zentralblatt der Bauverwaltung, 1932.

131


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

IL.12 Szpital miejski w Gdańsku-Wrzeszczu, oddział wewnętrzny, taras do leżakowania na dachu, wg Zentralblatt der Bauverwaltung, 1932.

IL.13 Szpital miejski w Gdańsku-Wrzeszczu, oddział wewnętrzny, ­poczekalnia na parterze, wg Zentralblatt der Bauverwaltung, 1932.

132


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

w 1929 r. Szpital Dziecięcy, wzniesiony na planie zbliżonym do litery L, wyróżnia kubiczna bryła z dużymi powierzchniami okien i tynkowanymi elewacjami, przykryta płaskim dachem. W budynku zastosowano konstrukcję żelbetową. Balkony i duży taras na dachu umożliwiały pacjentom przebywanie na świeżym powietrzu. Wewnątrz znalazły się przestronne i jasne sale dla chorych, usytuowane głównie od strony południowej, zastosowano w nich jasną kolorystykę i barwne umeblowanie oraz tkaniny. W budynku umieszczono też nowo­czesne gabinety i szerokie korytarze. Cały obiekt spełniał najnowsze wymogi sanitarne. Szpital oceniono bardzo pozytywnie, w opiniach prasowych podkreślano spokojną rzeczowość i piękno form17. Nowoczesne formy nadano też Oddziałowi Wewnętrzne­ mu, zaprojektowanemu przez Krügera przy współpracy arch. Hansa Riecherta, pracownika Urzędu Budowlanego. Także ten ukończony w 1931 r. obiekt otrzymał kubiczną bryłę, duże powierzchnie okien, płaski dach z tarasem. Wnętrza odpowiadały wszelkim wymogom stawianym nowoczesnym budynkom szpitalnym18. Kolejne projekty przygotowane w Urzędzie Budowlanym związane były również z ochroną zdrowia, były to sanator­ ia dziecięce, ich budowę zaplanowano na terenie Wolnego Miasta. Sanatorium w Zaskoczynie wzniesiono w latach 1929 –1930, według wstępnych projektów Krügera i szczegółowych Riecherta. Zespół sanatoryjny składał się z dwupiętrowego korpusu z trzema ryzalitami od strony dziedzińca i niższego skrzydła bocznego, odgradzającego dziedziniec od drogi. Od strony południowej umieszczona została zadaszona hala do leżakowania19. Następny projekt przewidywał budowę sanatorium dziecięcego koło Stegny. Wstępne plany w 1929 r. opracowane zostały przez Krügera, natomiast projekty wykonawcze przygotował 133


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

gdański arch. Hans Meier. Budynek skomponowany był z prostych brył zestawionych ze sobą i wzajemnie przenikających się. Płaskie dachy wykorzystano jako tarasy. Ażurowa galeria dostawiona do gmachu zapewnić miała miejsce leżakowania20. Także sanatorium dziecięce w Orlinkach, zaprojektowane w 1930 r. przez tych samych architektów cechują nowoczesne formy. Krüger opracował wstępną koncepcję, zaś Meier projekty szczegółowe, łącznie z projektami umeblowania wnętrz21. Jeszcze jednym nowoczesnym obiektem było sanatorium dziecięce w Stutthofie, którego projekt przygotował architekt okręgowy Fritz Keller w 1929 r.22. Architekci mieli w tym wypadku o tyle proste zadanie, że obiekty sanatoryjne powstawały z reguły poza terenem zabudowanym, pośród kompleksów leśnych. Taka lokalizacja odbierała argumenty zwolennikom architektury tradycyjnej, z reguły związanych z ochroną zabytków i krajobrazu kulturowego miasta. Obiekty szkolne realizowane po wyjeździe Kiesslinga nie miały już tej skali. Od podstaw zbudowano jedynie niewielką szkołę w Brętowie, położonym wówczas poza granicami Gdańska. Otrzymała ona kubiczną bryłę przykrytą płaskim dachem. Wewnątrz umieszczono cztery obszerne, dobrze wentylowane i nasłonecznione sale lekcyjne z nowoczesnym wyposażeniem23. W dwóch przypadkach rozbudowano już funkcjonujące szkoły. Do oliwskiej szkoły ewangelickiej – zgodnie z życzeniem dyrekcji placówki – dobudowano nową część, zaprojektowaną przez Krügera we współpracy z Riechertem24. Przekryty płaskim dachem korpus z dużymi powierzchniami okien znalazł się na osi ulicy stanowiąc jej urbanistyczne zamknięcie. Projekt rozbudowy szkoły w Gdańsku Stogach powstał w Urzędzie Budowlanym zapewne w 1930 r., gdyż w tym okresie dyskutowana była kwestia tej inwestycji. Przewidziano w nim dobudowanie skrzydła połączonego ze starszą 134


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

IL.14 Szkoła przy ul. Stryjewskiego w Gdańsku-Stogach, widok ogólny, 1930 r., projekt Urząd Budowlany, fot. A. Fleks, GTF.

częścią na poziomie pierwszego piętra. Nowa część przykryta została płaskim dachem25. Nowe budynki szkolne na Stogach i w Oliwie otrzymały ceglane elewacje, nawiązujące do wcześniejszych obiektów, do których zostały dobudowane. Także brętowska szkoła miała elewacje wykonane w cegle. Być może na taką decyzję urzędu, stanowiącą ukłon w kierunku miejscowej tradycji architektonicznej, wpłynęła negatywna opinia jaką zyskał malowany na biało gmach szkoły im. Heleny Lange. W 1931 r. w Urzędzie Budowlanym powstał projekt Centrali Obsługi Ruchu Turystycznego, opracowany przez arch. Ericha Volmara. Obiekt zaplanowano jako wydłużony, parterowy pawilon z półokrągłym zamknięciem, o dużych powierz­ chniach okien i ceglanych elewacjach, przykryty płaskim dachem. Wnętrze miały zająć biura informacji turystycznej, niewielka sala konferencyjna wraz z zapleczem sanitarnym 135


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

oraz biura centrali. Budynek planowano wznieść w pobliżu bastionu św. Elżbiety26. Do realizacji jednak nie doszło. Następny projekt przygotowany w Urzędzie Budowlanym również nie doczekał się urzeczywistnienia. Budowa krytego basenu pływackiego była w Gdańsku dyskutowana przez kilka dziesięcioleci, jednak względy finansowe spowodowały, że realizację odsuwano w czasie. W okresie międzywojennym powracano kilkukrotnie do tego pomysłu, zmieniając lokalizacje basenu. W 1929 r. powstał projekt autorstwa Alberta Krügera, przewidujący usytuowanie basenu naprzeciwko gmachu Prezydium Policji, przy ul. Okopowej. Krüger zaprojektował basen o długości 25 m wraz z całą infrastrukturą (pomieszczeniami do masażu, szatniami, gabinetami lekarskimi i zapleczem sanitarnym). Autor zakładał budowę wydłużonego, kubicznego obiektu z dużymi powierzchniami, zrytmizowanych okien i z płaskim dachem, na którym przewidywano ogród z miejscem do ćwiczeń na świeżym powietrzu27. Jeszcze przez dwa kolejne lata wydawało się, że basen zostanie zbudowany, jednak ostatecznie kryzys gospodarczy zaważył na zaniechaniu inwestycji. Urząd Budowlany zdominował gdański rynek architekto­ niczny. Większość znaczących projektów była realizowana z udziałem finansowym Wolnego Miasta Gdańska, a wówczas projekty powierzano architektom zatrudnionym w urzędzie. Były jednak wyjątki. Jesienią 1928 r. władze Sopotu rozpisały ograniczony konkurs architektoniczny, skierowany do siedmiu architektów niemieckich i gdańskich. W marcu 1929 r. jury konkursu, w skład którego wchodził m.in. Kiessling, wówczas już pracujący w ministerstwie w Berlinie, przyznało pierwsze miejsce prof. Paulowi Mebesowi z Berlina28. Drugie miejsce otrzymał Walter Gropius a trzecie Adolf Bielefeldt29. Zaprojektowana przez Mebesa szkoła wzniesiona została na obszernej narożnej działce, budynek główny posadowiony 136


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

został nierównolegle do linii regulacyjnej ulicy, co dało efekt dynamiczny, ale także umożliwiło zaprojektowanie budynku mieszkalnego dla dyrektora, usytuowanego w samym narożu ulic (obiekt nie powstał)30. Bryła budynku głównego – prosta i geometryczna – ożywiona została otworami okiennymi zróżnicowanymi ze względu na funkcję pomieszczeń. Skrajna część budynku została nieco wyniesiona, kryjąc za pełną balustradą taras obserwacyjny. Umieszczony w narożu komin kotłowni potraktowany został jako dominanta od strony ul. Sobieskiego. Od zachodu do budynku przylega długie, niższe od korpusu, skrzydło o równym rytmie otworów okiennych. Kompozycję zamyka sala gimnastyczna domykająca od zachodu obszerny dziedziniec szkolny. Na dachu sali sportowej znalazło się miejsce do gimnastyki na świeżym powietrzu, zaś na dachu skrzydła bocznego zlokalizowano miejsce umożliwiające obserwacje astronomiczne. Elewacje pokryte zostały cegłą licową. Gdańska prasa omawiając inwestycję posumowała: Kosztować będzie miliony, Sopotowi czyni ona jednak zaszczyt. Ten nowoczesny budynek szkolny prezentuje się bowiem dostojnie w swym ogólnym wyrazie obok dumnej nowoczesności gdańskiej szkoły Heleny Lange31 . Podobnie postąpiono w wypadku Pracowniczego Domu Kuracyjnego w Oliwie32, który otwarto w 1931 r. Autor projektu, tak jak w Sopocie, wyłoniony został na drodze konkursu. Do udziału w nim zaproszono ośmiu gdańskich i trzech niemieckich architektów. Sąd konkursowy jednogłośnie wybrał projekt hamburskiego architekta Fritza Högera. Budynek wzniesiony został na terenie założenia dworskiego nr V przy ul. Polanki. Pracami na miejscu kierował gdański architekt Felix Tiede, a roboty prowadziła spółka architektoniczna Thiede & Abraham. Budynek zestawiony został z dwóch ­zróżnicowanych wyso­ kościowo brył, nakrytych osobnymi wysokimi d ­ achami. W miejscu ich połączenia zlokalizowane zostało nakryte ­płaskim 137


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

IL.15 Liceum przy ul. Książąt Pomorskich w Sopocie, widok ogólny, 1929 r., arch. Paul Mebes, wg Wasmuths Monatshefte Baukunst und Städtebau, 1932.

IL.16 Liceum przy ul. Książąt Pomorskich w Sopocie, aula, wg Wasmuths Monatshefte Baukunst und Städtebau, 1932.

138


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

IL.17 Liceum przy ul. Książąt Pomorskich w Sopocie, hol i klatka ­schodowa, wg Wasmuths Monatshefte Baukunst und Städtebau, 1932.

139


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

dachem zamknięte półkoliście parterowe skrzydło. Półkolisty taras i aneks dostawione zostały także do elewacji bocznej. Elementy te kontrastowały z tradycyjną bryłą budynku nadając jej dynamikę. Elewacje wykonano z cegły licowej, dach pokryto dachówkami, okna otrzymały specjalne oszklenie, nawiązujące, jak uważano, do budownictwa wiejskiego. Bryła budynku, jak i zastosowane materiały wykończeniowe, miały za zadanie dopasowanie obiektu do zabytkowego otoczenia. Program funkcjonalny całego zespołu zakładał włączenie istniejących budynków dworskich, co miało zapewnić ich zachowanie. Osiągnięto to poprzez połączenie budynków zadaszonym i przeszklonym korytarzem wykorzystywanym jako miejsce do leżakowania. Otoczenie budynku sanatorium zostało zaprojektowane przez sprowadzonego z Hamburga architekta założeń zielonych. Podczas dyskusji, którą wywołała nowa inwestycja, kwestionowano powierzenie projektu architektowi spoza Gdańska. Zarzuty te formułowano pomimo wysokiej i niekwestionowanej pozycji zawodowej Fritza Högera, będącego autorem licznych realizacji na terenie Niemiec, a także pomimo tego, że projektant wyłoniony został na drodze konkursu. Odnotować należy jednak także pozytywne wypowiedzi. Miejscowa prasa wskazywała na dobre wpisanie się nowego obiektu w zabytkowy, podlegający ochronie, zespół dworski. Podkreślano użycie cegły jako materiału dobrze harmonizującego z otoczeniem, zauważano także właściwą skalę nowego gmachu, dobrze wpisanego w krajobraz tej części Oliwy33. Uważano nawet, że Dom Kuracyjny stanie się archi­ tektoniczną i przyrodniczą atrakcją miasta34. Innym obiektem wartym wzmianki jest już nie istniejący Gmach Zachodniopruskiego Zakładu Ubezpieczenio­ wego, który wzniesiono w Gdańsku według projektów Adolfa Bielefeldta. Budynek został zlokalizowany na narożnej 140


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

IL.18 Zachodniopruski Zakład Ubezpieczeń, ul. Hucisko w Gdańsku, widok ogólny, 1929–1930 r., arch. Adolf Bielefeldt, wg Lebensversicherungsanstalt, 1930.

IL.19 Zachodniopruski Zakład Ubezpieczeń, wewnętrzne galerie, wg Lebensversicherungsanstalt, 1930.

141


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

działce u zbiegu Wałów Jagiellońskich i Huciska. Projekt konstrukcyjny przygotował prof. Kohnke. Prace budowlane prowadzono od kwietnia do sierpnia 1929 r., wykończenie wnętrz trwało jednak jeszcze do stycznia 1930 r. Wkrótce zakład ubezpieczeniowy wprowadził się do nowej siedziby. Wewnętrzną konstrukcję budynku tworzyło sześć betonowych filarów i ściany nośne powiązane żelbetowymi podciągami i stropami. Ściany działowe wykonane były w lekkiej konstrukcji i układ wnętrz mógł być dowolnie kształtowany. Budynek miał kubiczną bryłę o ciekawie zaakcentowanych narożach i ażurowym, ekspresyjnym zwieńczeniu. Fasada zaprojektowana została od strony ul. Hucisko, krótsza elewacja od Wałów Jagiellońskich. Ściany obłożono cegłą klinkierową o zróżnicowanej kolorystyce. Elewacja parteru pokryta została boniowaniem, powyżej znajdowały się tylko gładkie ściany przeprute otworami okiennymi. Ostatnia kondygnacja, cofnięta w stosunku do lica pozostałych, składała się z przeszklonych trójkątnych wykuszy. Powyżej znajdowała się ażurowa attyka powtarzająca załamania elewacji. W publikacjach towarzyszących nowej inwestycji podkreślano, że przy projektowaniu architekt nawiązywał do średniowiecznej sztuki gdańskiej. Uważano również, że przy komponowaniu całego budynku położono szczególną uwagę na rzeczowość, zarówno we wnętrzach, jaki w bryle gmachu. Podkreślano, że we wnętrzach zrezygnowano świadomie z każdego ozdobnika i każdego niepotrzebnego dodatku. Wszelkie formy nadano zgodnie z potrzebami i przeznaczeniem, a zrealizowano je prostymi środkami35. Kolejny przykład nowoczesnej architektury stanowi niezachowane obecnie kino Ufa-Palast. Projekt koncepcyjny kina, zlokalizowanego w Gdańsku przy ul. Elżbietańskiej 2, opracował architekt Max Bischoff z Berlina, autor blisko 200 podobnych realizacji. Projekty szczegółowe gdańskiego kina 142


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

przygotował Bielefeldt przy współpracy inż. Knerlicha i arch. Albetzkiego. Projekty konstrukcyjne sporządził prof. Kohnke. Kino otwarto w marcu 1931 r.36. Budynek zlokalizowany został na działce pomiędzy kościołem św. Elżbiety a Kanałem Raduni. Skomponowany został z prostych brył geometrycznych – korpusu o zaakcento­wanych poziomych podziałach i wyższej części bocznej, stanowiącej dominantę zestawioną z bryłą pobliskiego kościoła św. Elżbiety. Od strony ul. Elżbietańskiej parter budynku z licznymi otworami okiennymi i wyjściami ewakuacyjnymi oddzielony został od wyższych kondygnacji płaskim dachem. Wyżej elewacje miały otwory okienne dostosowane do podziałów funkcjonalnych wnętrza. Na wybór form architektonicznych niewątpliwie wpływ miał inwestor, a położenie obiektu na obrzeżach historycznego zespołu miejskiego uchroniło go od skutecznych interwencji zwolenników architektury tradycyjnej. Lokalizacja budynku w bezpośrednim sąsiedztwie kościołów św. Elżbiety i św. Józefa budziła jednak kontrowersje, na łamach prasy pisano: nowoczesne budynki użyteczności publicznej należy kształtować zgodnie ze stylem naszych czasów, [ale] równocześnie obiekt taki prezentuje się pomiędzy budynkami minionych epok jak obce ciało.37 Towarzystwa budowlane i spółdzielnie ­mieszkaniowe, zmuszone do respektowania zarządzeń oszczędnościowych, były w mniejszym stopniu otwarte na nowoczesność. Realizowały one zazwyczaj proste i nieskomplikowane projekty, odwołujące się w przeważającej części do rozwiązań historycznych, choć i tu znaleźć można wyjątki. Jak choćby osiedle przy ul. Wieniawskiego w Gdańsku38, zrywające w sposobie projektowania budynku mieszkalnego oraz układu urbanistycznego z rozwiązaniami tradycyjnymi, stosowanymi powszechnie na terenie Wolnego Miasta. Autorami projektu wyłonionego w 143


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

IL.20 Dom przy ul. Wieniawskiego nr 16, widok od ul. Zakopiańskiej, 1929 r., arch. Bruno Bahr i Heinz Bahr, fot. W. Szymański.

drodze konkursu architektonicznego w 1929 r. byli architekci Bruno i Heinz Bahrowie39. Przedstawione wybrane nowoczesne realizacje architekto­ niczne oraz niezrealizowane projekty powstały w przeważa­ jącej części w latach 1927 –1931. Budziły one w Gdańsku liczne kontrowersje i sprzeciwy, choć nie brak było t­ akże głosów pozytywnych. Powstające budynki tworzyły n ­ owoczesną infrastrukturę miasta, wyróżniały się skalą oraz wprowadzaniem nowoczesnych rozwiązań konstrukcyjnych i formalnych. W Urzędzie Budowlanym od 1927 r. aż do maja 1933 r. projektowane były nowoczesne obiekty użyteczności publicznej. System konkursowy stosowany przy wyborze części projektantów wpłynął pozytywnie na miejscowe środowisko architektoniczne. W Gdańsku i Sopocie pojawili się architekci niemieccy, często o głośnych nazwiskach, tacy jak Fritz Höger, Walter Gropius czy Paul Mebes. 144


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

przypisy

1 Pierwsze Wolne Miasto Gdańsk funkcjonowało za czasów napoleońskich (1807 –1813); drugie Wolne Miasto w latach 1920 –1939.  2 R. Rulff, Danzigs Siedlungsbauten und-tätigkeit in letzter und künftiger Zeit, „Ostdeutsche Monatshefte” ,5, 1924, H. 6, s. 453. 3 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Konkurs na gdański wieżowiec w 1920 roku, [w:] Architektura modernistyczna budynków użyteczności publicznej, Zakład Historii Architektury i Konserwacji Zabytków. Wydział Architektury Politechniki Gdańskiej, Materiały posesyjne, Gdańsk 2004, s. 81 – 84 oraz Gdański drapacz chmur, „30 dni” 2007, nr 6 (74), s. 26 – 34. 4 B. Störtkuhl, Wieżowce we Wrocławiu a „gorączka wysokościowców” w Niemczech lat dwudziestych, [w:] Wieżowce Wrocławia, red. J. Ilkosz, B. Stört- kuhl, Wrocław 1997, s. 24 – 25; J. Friedrich, Tożsamość peryferii. Nowoczesność i tradycjonalizm w architekturze Wolnego Miasta Gdańska, [w:] Architektura Skoczowa, Śląska i Pomorza 1918 –1939, red. A. Szczerski, Warszawa 2011, s. 181 –183. 5 Gmach Kasy Chorych, przy ul. Wałowej 27 przetrwał 1945 r. i był jedynie nieznacznie uszkodzony. Obecnie mieszczą się w nim różne instytucje związane z ochroną zdrowia, m.in. przychodnie lekarskie, Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna.

6 W. Szymański, Architekt Adolf Bielefeldt (1876 –1934), red. E. Barylewska-Szymańska, M. Danielewicz, Gdańsk 2003, s. 86 – 89. Szerzej omawia tę kwestię Jacek Friedrich wskazując na hamburskie realizacje Fritza Schumachera jako możliwe źródło inspiracji – zwłaszcza na szkołę przy Ahrensburger Strasse (zob. Friedrich, Tożsamość peryferii…, s. 186). 7 Na temat działalności Martina Kiesslinga zob. P. Zalewski, A. Szczukowski, P.M. Dubbeldam, Johannes Martin Kießling (1879 –1944), film jest efektem projektu badawczego realizowanego przez Uniwersytet Wiadrina, 2012, źródło: https:// www.­youtube.com/watch?v=8n R4u9ZC0u4 (20 marca 2014). 8 M. Kiessling, Neue Baugedanken im alten Danzig, „Zentralblatt der Bauverwaltung“, 49, 1929, nr 43, s. 698. 9 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 25 – 28; K. Rojek, Tradycja versus nowoczesność. Polemika na temat przyszłej architektury Gdańska (1927 –1928), [w:] „Porta Aurea. Rocznik Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego” 2009, nr 7 / 8, s. 382 – 395. 10 Wstępny projekt Kiesslinga został znacznie uproszczony przez Krügera (H. Mankowski, Die Pestalozzischule in Danzig-Langfuhr, „Ostdeutsche Bauzeitung” , 27, 1929, nr 57, s. 420 – 421); Kießling, Neue Baugedanken…, s. 695 – 698. Zob. też: E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański,

145


Ewa Barylewska-Szymańska / Wojciech Szymański

Nowoczesna architektura…, s. 14 –15. Projekt szkoły omawia Karina Rojek (zob. K. Rojek, Martin Kiessling. Gdańskie realizacje architekta, [w:] Trwałość? Użyteczność? Piękno? Architektura dwudziestego wieku w Polsce, red. A. Zabłocka-Kos, Wrocław 2011, s. 40 – 41,bez aparatu naukowego). 11 Die größten Bauten im neuen Danzig, „Danziger Neueste Nachrichten“, 36, 1929, nr 92, Beilage Bauen und Wohnen (20 IV). 12 Budynek szkoły dla chłopców i dziewcząt przy ówczesnej i obecnej ul. Pestalozziego nr 7 / 9 i 11 / 13 mieści dwa gdańskie licea ogólnokształcące nr II i XIX. 13 Kiessling, Neue Baugedanken…, s. 695 – 698, [H.] M[ankowski], Zwei moderne Schulhäuser in Danzig, „Ostdeutsche Bauze itung” ,28, 1930, nr 13, s. 120 –121. Zob. też E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 15 –16; Rojek, Martin Kiessling…, s. 41 – 42. 14 Einweihung der Helene-Lange-Schule, „Danziger Neueste Nachrichten“, 36, 1929, nr 241, 1. Beilage (14 X). Dawny budynek szkoły zlokalizowanej przy Ostseestrasse, obecnie al. gen. J. Hallera, mieści Wydział Farmacji Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, obiekt został przekształcony i rozbudowany, co wpłynęło znacząco na jego walory architektoniczne. 15 Kiessling, Neue Baugedanken…, s. 703 – 704. 16 Kiessling, Neue Bauge danken…, s. 701 – 702. Na temat projektu zob. też E.

Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 26. 17 Sie kann sich sehen lassen, „Danziger Volksstimme“, 20, 1929, nr 143, 1. Beiblatt (22 VI). Budynek Szpitala Dziecięcego jest zachowany i nadal pełni swą funkcję. 18 A. Krüger, Krankenhäuser. Städtisches Krankenhaus in Danzig. Erweiterung der „Inneren Abteilung“, „Zentralblatt der Bauverwaltung vereinigt mit Zeitschrift für Bauwesen“, 52, 1932, nr 50 / 51, s. 589 – 593. Podobnie jak dawny gmach Szpitala Dziecięcego również Oddział Wewnętrzny jest zachowany, jednak został on w znacznym stopniu przekształcony, obiekt nadal służy jako szpital. 19 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 17 –18. Sanatorium zostało przebudowane, obecnie mieści Dom Pomocy Społecznej. 20 Das geplante Kinderholungsheim bei Steegen, „Danziger Neueste Nachrichten“, 36, 1929, nr 184, 1 Beilage, (8 VIII). 21 Erholungsstätten für Danziger Kinder, „Danziger Neueste Nachrichten“, 37, 1930, nr 121, 2. Beilage, (24 V). Sanatorium zostało przebudowane w okresie hitlerowskim, obecnie obiekt nie jest użytkowany. 22 Sanatorium całkowicie przebudowano na potrzeby zarządu obozu koncentracyjnego, obecnie mieści siedzibę Muzeum Stutthof. 23 Eine moderne Dorfschule, „Danziger Volksstimme“, 21, 1930, nr 24 (29 I). Budynek szkoły,

146


Architektura Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 –1933

obecnie Szkoła Podstawowa i Gimnazjum im. św. Jana de la Salle przy ul. Słowackiego 101, został przekształcony i znacznie rozbudowany. 24 Glückliche architektonische Lösung, „Danziger Volksstimme“, 21, 1930, nr 250, 1. Beiblatt (25 X). Budynek szkoły, usytuowany przy ul. Opackiej 7, jest zachowany bez przekształceń, obecnie mieści się tam Szkoła Podstawowa nr 23. 25 Szkoła w gdańskich Stogach jest zachowana i nadal pełni swą funkcję, to Szkoła Podstawowa nr 11 przy ul. Wilhelma Stryjewskiego 28. 26 Hier könnte die Verkehrszentrale wohnen!, „Danziger Sonntags-Zeitung“, 2, 1931, nr 18 (3 III). 27 Der Plan ist fertig, „Danziger Volksstimme“, 20, 1929, nr 125, Beiblatt (1 VI). 28 Das neue Oberlyzeum in Zoppot. Architekten: Paul Mebes und Paul Emmerich, Berlin, „Wasmu- ths Monatshefte Baukunst und Städtebau“, 1932, H. 2, s. 49 – za udostępnienie czasopisma dzię- kujemy Jackowi Friedrichowi. 29 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 20; Friedrich, Tożsamość peryferii…, s. 192. 30 Budynek szkoły, usytuowany przy ul. Książąt Pomorskich 16, jest zachowany w stanie dobrym, jedynie sala gimnastyczna przykryta została w ostatnich latach dwuspadowym dachem. Obiekt jest siedzibą I Liceum Ogólnokształcącego w Sopocie. 31 Das neue Oberlyzeum in Zoppot, „Danziger Sonntags-Zeitung” ,1, 1930, nr 41 (9 XI).

32 C. Turtenwald, Werkverzeichnis, [w:] Fritz Höger (1877 –1949). Moderne Monumente, Hg. C. Turtenwald, München – Hamburg 2003, s. 183; E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 18 – 20. W 2007 r. ten cenny obiekt, usytuowany na zapleczu Szpitala Marynarki Wojennej w Gdańsku Oliwie przy ul. Polanki 117, został przebudowany w sposób powodujący utracenie jego pierwotnych walorów architektonicznych – ceglane ściany części budynku ocieplono styropianem i otynkowano (zob. E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Utracone sanatorium Fritza Högera, „30 dni” 2007, nr 3 (71), s. 52 – 57). W budynku mieszczą się oddziały szpitalne. 33 Ein Höger-Bau in Danzig, „Danziger Sonntags-Zeitung” ,1, 1930, nr 39 (26 X). 34 Das neue Angestelltenheim, „Danziger Neueste Nachrichten” , 37, 1930, nr 296, 1 Beilage (18 XII). 35 W. Szymański, Architekt Adolf Bielefeldt…, s. 95 – 99; Friedrich, Tożsamość peryferii…, s. 187. 36 W. Szymański, Architekt Adolf Bielefeldt…, s. 102 –103. 37 Danzig und sein neuer Ufa-Palast, „Danziger Sonntags-Zeitung” ,2, 1931, nr 13 (29 III). 38 R. Cielątkowska, P. Lorenz, Architektura i urbanistyka osiedli socjalnych Gdańska okresu XX-lecia międzywojennego, Gdańsk 2000, s. 26. 39 Überall wird gebaut. Richtfest in der Weinbergstraße, „Danziger Zeitung” ,72, 1929, nr 271 (30 IX). Osiedle jest zachowane, jednak

147


amość peryferii...

Stara Motława, widok na Długie Pobrzeże i panoramę Gdańska, fotografia, koniec XIX wieku (źródło: zbiory IS Wyspa)


Jacek Friedrich

Tożsamość peryferii Nowoczesność i tradycjonalizm w architekturze Wolnego Miasta Gdańska 2011

Źródło: Modernizm na peryferiach. Architektura Skoczowa, Śląska i Pomorza 1918 –1939, red. Andrzej Szczerski, Wydawnictwo 40 000 Malarzy, Warszawa 2011, s. 176 – 216  © Autor i wydawca


Jacek Friedrich

Bez wątpienia warto postawić pytanie, na ile architektura Gdańska w okresie międzywojennym sytuowała się na peryferiach kultury architektonicznej ówczesnej Europy, Niemiec, Polski, na ile zaś uczestniczyła w ich bieżącym życiu architektonicznym? Próbę odpowiedzi należałoby jednak poprzedzić innymi pytaniami: czym było Wolne Miasto Gdańsk i jaka była jego pozycja wobec Niemiec i Polski? W jaki sposób ten specyficzny twór państwowy wyrażał swą tożsamość w sferze wizualnej? Na ile w procesach autoprezentacji wykorzystywano także architekturę? Jaka była dynamika ruchu budowlanego w Wolnym Mieście? Jakie czynniki społeczne i polityczne kształtowały oblicze tego dwudziestowiecznego państwa-miasta i w jaki sposób wpływały one na kształt powstających tu budynków? I wreszcie – jaka była lokalna tradycja w tym zakresie i jak oddziaływała ona na świadomość architektoniczną w nowej sytuacji politycznej Gdańska? W tym miejscu nie sposób odpowiedzieć na każde z tych pytań, spróbujmy jednak przynajmniej pokrótce zastanowić się nad niektórymi. Forma w jakiej Wolne Miasto wyrażało swą tożsamość w sferze wizualnej odzwierciedlała specyficzny status Wolnego Miasta, które pozostawało rozpięte pomiędzy wzorcami ogólnoniemieckimi, a dążeniem do podkreślania własnej odrębności – wszechobecny herb miejski, który stał się herbem państwowym, własny pieniądz, znaki pocztowe, to wszystko kształtowało swoistą ikonosferę, w której wyrażała się tożsamość miasta. Posługiwano się przy tym często motywami architektonicznymi, z zasady jednak wywodząc je z odleglej­ szej przeszłości. Na gdańskich banknotach, monetach czy znaczkach pocztowych, widzimy więc głównie zabytki architektury średniowiecznej i nowożytnej – z czasów kojarzą­ cych się z okresem największej świetności miasta. Niemal zupełnie nieobecne są tam natomiast odniesienia do Gdańska współczesnego, w tym choćby – nas interesowałyby one 150


Tożsamość peryferii...

tutaj najbardziej – nowe budynki, co wskazuje na dominację postawy tradycjonalistycznej w kształtowaniu propagandy wizualnej Wolnego Miast1. Nie znaczy to jednak, że w tworzeniu oficjalnej ikonosfery Wolnego Miasta architektura nowo projektowana w ogóle nie brała udziału. Sądzę, że można także w niej dostrzec pewną warstwę znaczącą i to kształtowaną całkiem świadomie. W tym miejscu należy się przyjrzeć, choćby pokrótce, dynamice ruchu budowlanego w Wolnym Mieście. Otóż, niezależnie od wszelkich zawirowań politycznych z tym związanych, utworzenie Wolnego Miasta miało tu wpływ pozytywny. Miasto, które w okresie bezpośrednio przed I wojną światową przeżywało raczej okres urbanistycznego impasu, w nowych warunkach zaczęło się intensywnie rozwijać2. Wiele budynków powstawało przy tym w ramach inwestycji inicjowanych zarówno przez władze państwowe, jak i municypalne. Z tego względu można je z pewnością traktować poza wszystkim – choć z pewnością nie przede wszystkim – jako wyraz swego rodzaju autoprezentacji tożsamości kulturowej Gdańska. Tu oczywiście pojawia się pytanie o to, jakie czynniki polityczne sprawowały władzę w Gdańsku w interesującym nas okresie. W największym skrócie można powiedzieć, że w latach 1920 –1925 były to ugrupowania prawicowe, w latach 1925 –1930 – centrolewicowe, następnie od 1931 r. nacjonaliści wspierani przejściowo przez narodowych socjalistów, wreszcie od 1933 r. – narodowi socjaliści. Znając rangę, jaką architekturze przyznawała zarówno formacja socjaldemokratyczna, jak i narodowosocjalistyczna, nie trudno się domyślić, że fluktuacje polityczne w Wolnym Mieście odcisnęły silne piętno także na architekturze. Ogólniejszy spór ideologiczny stał bowiem w oczywisty sposób także u źródeł tego już bardziej specyficznego sporu, który charakteryzował kulturę architektoniczną Gdańska w okresie międzywojennym. 151


Jacek Friedrich

Tu dotykamy zresztą zasadniczego problemu, jakim jest samo rozumienie pojęcia nowoczesność w dyskursie architektonicznym. Nie miejsce tu na szersze rozważania w tej mierze3, warto jednak zwrócić uwagę na oczywisty skądinąd fakt, że pojęcie nowoczesności, które odruchowo jesteśmy skłonni wiązać z modernizmem, było w ostatnim stuleciu zbyt nośne ideowo i zbyt atrakcyjne społecznie, by mieli z niego rezygnować zwolennicy opcji innych niż modernistyczna, przy czym na ogół przeciwstawiali oni pozorną nowoczesność modernistów – nowoczesności prawdziwej, czyli zgodnej z ich własnym rozumieniem. Nie inaczej stało się w międzywojennym Gdańsku. Z wyjątkową klarownością kwestia ta ujawniła się podczas burzliwej dyskusji, jaką prowadzili w 1927 i 1928 r. wyraziciele poglądów modernistycznych z Martinem Kiesslingiem na czele oraz reprezentanci bardziej konserwatywnego stanowiska, wśród których rolę pierwszoplanową odegrał Otto Kloeppel4. Ten ostatni swe stanowisko zaprezentował obszerniej w opublikowanej w 1928 r. głośnej broszurze zatytułowanej Gdańsk na rozdrożu5. Kloeppel wyróżnił w niej trzy zasadnicze kategorie architektów: staromodny (altmodisch), nowoczesny (modern) oraz nowomodny (neumodisch) – rację przyznając jedynie nowoczesnemu, który odrzuca zarówno skrajny tradycjonalizm architekta staromodnego, jak i ekscentryczne eksperymenty nowomodnego, a więc modernisty6. Jakkolwiek kategorie te noszą pewne cechy ogólności, to jednak trzeba pamiętać, że dla Kloeppla, najważniejsze było to, w jaki sposób każda z nich oddziaływała na kwestie zabytkowe i z tej właśnie perspektywy dokonuje on swej kategoryzacji. Rzecz znamienna – to właśnie w konfrontacji starego z nowym sformułowana została ta bodaj najważniejsza, a na pewno najbardziej wyrazista, próba teorii w ówczesnym Gdańsku. To nie namysł nad architekturą samą w sobie, nad 152


Tożsamość peryferii...

jej pryncypiami, legł u źródeł tych rozważań, ale zagrożenie zabytkowego oblicza Gdańska przez nowe formy, przez nową architekturę. Ujawnia się w tym bardzo specyficzna perspektywa obowiązująca w ówczesnym Gdańsku, w której problemy architektury współczesnej ujmowane są ze względu na architekturę zabytkową, rozumianą jako prawdziwa architektura gdańska, swoisty kamień probierczy, wedle którego dopiero można oceniać architekturę nowo powstającą. Rzecz jasna ten sposób myślenia o architekturze spotykał się z oporem ze strony zwolenników form bardziej nowoczesnych i bardziej uniwersalnych – wspomniany powyżej spór jest na to oczywistym dowodem. Opozycja ta wyrażała się wszakże nie tylko w dyskusjach, ale i w samej materii architektonicznej, przy czym wcale nierzadko mamy do czynienia z sytuacją, w której w ramach jednego projektu współistnieją obie, zdawałoby się przeciwstawne, tendencje. Znakomity przykład tego wewnętrznego rozszczepienia przynosi już epizod, który właściwie rozpoczyna dzieje architektury w Wolnym Mieście, a więc ogłoszony w 1920 r. konkurs na wieżowiec7 – pierwszy tego rodzaju na obszarze kultury niemieckiej i poprzedzający prawdziwy boom na podobne konkursy w samych Niemczech. Trudno powiedzieć, na ile to pierwszeństwo Gdańska – dość już wtedy przecież w ogólnoniemieckiej skali prowincjonalnego – było kwestią przypadku, na ile zaś stanowiło świadomie wykreowany gest polityczny, mający na celu zwrócenie szczególnej uwagi na utracone przez Niemcy miasto8. Jeśli istotnie owa polityczna motywacja odegrała tu jakąś rolę, to tym bardziej warto zwrócić uwagę na historyzujące motywy, które pojawiły się w przedłożonych projektach, zwłaszcza, że ówczesne niemieckie wypowiedzi na temat wieżowców podkreślały konieczność zaznaczenia niemieckiej odrębności w tej mierze9. Tak czy inaczej nie 153


Jacek Friedrich

ulega wątpliwości, że podwójność perspektywy, w której to co nowoczesne splata się z szacunkiem dla tradycji, ujawniła się już w samych warunkach konkursowych: z jednej strony w oczywisty sposób odwołując się do wzorów amerykańskich zalecano zastosowanie nowoczesnych rozwiązań konstrukcyjnych, z drugiej zaś wskazywano na Porta to, że nowy gmach nie powinien negatywnie wpływać na zabytkowe otoczenie i historyczną panoramę miasta, w tym celu zalecając chociażby znaczniejsze niż by to sugerowały amerykańskie wzorce rozczłonkowanie bryły10. W efekcie przedstawiono wiele projektów, w których nierozerwalnie związany z samą ideą drapacza chmur pierwiastek nowoczesny współistniał z tradycyjnymi formami. Jakkolwiek dominowały odwołania do uniwersalnego języka form klasycznych, to jednak pojawiły się również odniesienia do lokalnej tradycji architektonicznej – tradycji ściślej gdańskiej, bądź też nieco szerzej rozumianej tradycji niemieckiego gotyku ceglanego. Można to zapewne tłumaczyć tym, że konkurs rozpisany przez Zachodniopruskie Stowarzyszenie Architektów i Inżynierów skierowany był wyłącznie do miejscowych projektantów. W najbardziej wyrazistej postaci owe lokalne akcenty ujawniają się bodaj w trzech spośród konkursowych projektów. Jednym z nich była propozycja Hermanna Phlepsa, złożona z dwóch dość mechanicznie złożonych partii – dolnej, około dwudziestopiętrowej, której prosta forma w znacznej mierze powtarzała rozwiązania amerykańskie oraz górnej, po której bokach projektant umieścił formy jako żywo przypominające tradycyjne gdańskie spichlerze11, a pomiędzy nimi łącznik przywołujący gotyckie attyki północnoniemieckich ratuszy. Odniesienia do lokalnej architektury gotyckiej zawierał również projekt Hansa Urbana, w którym mocno wyeksponowano motyw szczytów schodkowych, przeprutych okrągłymi prześwitami spotykanymi 154


Tożsamość peryferii...

IL.1 Albert Carsten, Projekt konkursowy na wieżowiec w Gdańsku.

w późnośredniowiecznej architekturze Gdańska, ponadto zaś wprowadzono wieńczącą całość wieżę, której forma przypomina nieco wieżę gdańskiego kościoła Mariackiego12. Wśród projektów zwróconych ku lokalnej tradycji, bodaj najbardziej wyrazisty a zarazem jednoznaczny był ten autorstwa Alberta Carstena, który w zaskakujący sposób połączył nowoczesną ideę wieżowca z układem przestrzennym regularnego krzyżackiego zamku konwentualnego! (il. 1)13. Warto zauważyć, że wszystkie z wymienionych powyżej projektów zyskały akceptację komisji konkursowej, znajdując się w gronie sześciu nagrodzonych prac (na dwadzieścia biorących udział w konkursie), trudno jednak powiedzieć, w jakiej mierze na przychylny dla nich werdykt wpłynęły owe historyzujące aluzje, na ile zaś były one po prostu satysfakcjonujące ze względu na walory przestrzenne i funkcjonalne, które – o czym warto tu pamiętać – w towarzyszącej konkursowi dyskusji sytuowano na pierwszym planie14. 155


Jacek Friedrich

Wśród prac niedocenionych przez sędziów konkursowych znalazł się jeszcze jeden projekt odwołujący się do tradycji lokalnej architektury średniowiecznej. Choć czynił to w sposób o wiele mniej oczywisty niż omówione powyżej projekty Phlepsa, Urbana i Carstena, to jednak w uskokowych przyporach akcentujących narożniki monumentalnego korpusu znać fascynację formami historycznymi. Autorem wspominanego tu projektu był zaś nie kto inny jak Otto Kloeppel, ten sam, który kilka lat później zaangażuje się w obronę historycznego obrazu starego Gdańska. Po tej pierwszej próbie unowocześnienia lokalnego pejzażu architektonicznego, która zresztą nie wyszła poza fazę projektową, pojawiły się w Gdańsku dalsze. Wśród nich warto z pewnością wskazać dwa spektakularne gmachy autorstwa Adolfa Bielefeldta, czołowego reprezentanta środowiska architektonicznego Wolnego Miasta. Projektując na przełomie 1924 i 1925 r.15 siedzibę Kasy Chorych, architekt, którego wcześniejszy dorobek oscylował wokół formuł historyzujących, sięgnął po raz pierwszy po zdecydowanie nowocześniejsze środki wyrazowe związane z niemieckim ceglanym ekspresjonizmem (il. 2). Jest jednak oczywiste, że formuła ta, nawiązująca mniej lub bardziej czytelnie do tradycji północnoniemieckiego gotyku ceglanego, stanowiła próbę powiązania pierwiastka nowoczesnego z tradycyjnym, czy, – mówiąc inaczej – unowocześnienia tradycji. W tym sensie projekt Bielefeldta, nawiązując żywy dialog z jedną z formuł architektonicznej nowoczesności, równocześnie wpisuje się w swoisty lokalny tradycjonalizm. Wystarczy spojrzeć na ekspresyjne wykorzystanie wątku ceglanego, czy rytmiczną artykulację fasady za pomocą profilowanych półfilarów, albo może raczej służek, które wyraźnie przywołują rozwiązania średniowieczne, wreszcie na łuki przywołane w przyziemiu16. 156


Tożsamość peryferii...

IL.2 Adolf Bielefeldt, Kasa Chorych w Gdańsku.

IL.3 Adolf Bielefeldt, Zachodniopruski Zakład Ubezpieczeniowy w Gdańsku.

157


Jacek Friedrich

IL.4 Martin Kiessling, Szkoła im. Heleny Lange (Helene Lange-Schule) w Gdańsku.

IL.5 Martin Kiessling, Szkoła im. Pestalozziego (Pestalozzi-Doppelschule) w Gdańsku.

158


Tożsamość peryferii...

Tego rodzaju reminiscencje były znacznie mniej oczywiste w zbudowanym w 1929 r., a zniszczonym w czasie ostatniej wojny, gmachu Zachodniopruskiego Zakładu Ubezpieczeniowego (il. 3). Nie znaczy to jednak, że nie było ich tu wcale. Co prawda tym razem Bielefeldt sięgnął po środki bliższe modernizmowi – przede wszystkim rezygnując z wertykalizmu podziałów, tak silnie określających charakter fasady Kasy Chorych – jednakże ażurowa attyka ujawniała pewien związek z wzorcami gotyckimi, niezależnie od tego, że znać tu również związki z ceglanym ekspresjonizmem i oczywisty wpływ krystalicznych form art déco17. Ewidentny zaś ukłon w stronę lokalnej tradycji stanowiło oblicowanie budynku cegłą klinkierową, co zresztą wynikało ze stosownego wymogu władz18. Sięganie po cegłę w elewacjach nawet najbardziej spektakularnych nowych budynków wznoszonych w Wolnym Mieście, stało się zresztą jednym z elementów specyficznego lokalnego tradycjonalizmu. Okres największego natężenia tego rodzaju inwestycji przypada na przełom lat 20. i 30. Jest to więc okres, w którym w wielu innych ośrodkach – nie tylko przecież niemieckich – tak powszechnie spotyka się białe opracowanie elewacji, że wręcz mówi się o białym modernizmie. Tymczasem w Gdańsku jedynym bodaj dużym budynkiem pomalowanym na biało stała się Szkoła im. Heleny Lange (Helene Lange-Schule) zaprojektowana przez Martina Kiesslinga i ukończona w 1929 r. (il. 4). Był to jednak wyjątek na tyle wyraźny, że komentowany w ówczesnej prasie19. Już bowiem budowana w tym samym czasie wedle projektu tego samego architekta Szkoła im. Pestalozziego (Pestalozzi-Doppelschule) (il. 5) – niezależnie od innych jeszcze obecnych tu elementów tradycyjnych, z arkadowym portykiem na czele – została oblicowana cegłą o głębokim, intensywnym odcieniu20. 159


Jacek Friedrich

Także kolejny nowoczesny budynek szkolny wzniesiony w Wolnym Mieście, tym razem na terenie Sopotu, zyskał ceglane opracowanie lica. Zaprojektowany przez Paula Mebesa gmach liceum (Oberlyzeum) (il. 6) powstał w wyniku ograniczonego, kierowanego do konkretnych projektantów konkursu, rozstrzygniętego w marcu 1929 r., w którym – co warto odnotować – drugą nagrodę uzyskał projekt Waltera Gropiusa21. Zwycięska koncepcja Mebesa zakładała rozwiązanie jednoznacznie nowoczesne, oparte na swobodnie kształtowanym rzucie22, jednak i tu zrezygnowano z białego opracowania na rzecz bardziej tradycyjnego – ceglanego. Trudno jednak rozstrzygnąć na ile – i czy w ogóle – na ten wybór wpłynęła chęć odwołania się do tradycji lokalnej,w tym wypadku zresztą raczej regionu niż samego Sopotu. Bez wątpienia natomiast swoisty tradycjonalizm możemy dostrzec w zaprojektowanym przez Fritza Högera Domu Kuracyjnym przy Polankach (il. 7)23. Także ta realizacja powstała w wyniku konkursu, a już w jego warunkach pojawił się wymóg uwzględnienia sąsiedztwa zabytkowego klasycystycznego dworu24. Nie dziwi więc sięgnięcie przez Högera po koncepcje spadzistych dachów i drobnych podziałów okien ze specjalnym oszkleniem, które nawiązywać miało do budownictwa wiejskiego25. Tym bardziej nie może dziwić staranne ceglane opracowanie lica budynku – tu zresztą obok ewentual­nego dążenia do podjęcia lokalnej tradycji rolę decydującą odegrać musiały upodobania samego architekta, uznawanego wszak powszechnie za jednego z największych mistrzów cegły w architekturze niemieckiej XX wieku26. Gdy mowa o randze cegły w architekturze Wolnego Miasta, warto wskazać na jeszcze jeden bardzo znamienny przykład, a mianowicie polską Wyższą Szkołę Handlową zaprojekto­ waną w 1930 r. przez Józefa Łęczyckiego (il. 8). Budynek formą przypominał rozwiązania spotykane już w ówczesnej Gdyni, 160


Tożsamość peryferii...

IL.6 Paul Mebes, Liceum (Oberlyzeum) w Sopocie.

IL.7 Fritz Höger, Dom Kuracyjny przy Polankach w Gdańsku, projekt.

161


Jacek Friedrich

IL.8 Józef Łęczycki, Wyższa Szkoła Handlowa w Gdańsku.

162


Tożsamość peryferii...

co być może nie było przypadkowe – aluzja do polskiego portu skutecznie rywalizującego w handlu z portem gdańskim mogła, niezależnie już od kwestii ówczesnej architektonicznej mody, szczególnie odpowiadać zleceniodawcom. W stosunku do ówczesnych białych realizacji gdyńskich27, w budynku Łęczyckiego pojawia się jednak znacząca różnica – lico muru opracowane zostało zasadniczo przy użyciu cegły. Można to chyba interpretować jako ukłon w stronę lokalnej, gdańskiej tradycji architektonicznej, tym bardziej, że szkolny gmach usytuowany został w obrębie historycznego śródmieścia. Ceglane lico zyskała także kolejna ważna polska realizacja architektoniczna w Wolnym Mieście – ufundowany przez gdańską Polonię, a zbudowany w latach 1931 –1932 wedle projektu Czesława Świałkowskiego, kościół Chrystusa Króla28. I tu warto zwrócić uwagę na fakt, że podobnego opracowania kościołów nie stosowano w tym czasie w Gdyni. Jakkolwiek w architekturze gdańskiej przełomu lat 20. i 30. nie odżegnywano się zupełnie od różnorakich nawiązań do lokalnej tradycji architektonicznej, to jednak dominowały w niej formy modernistyczne29. Mogło się więc wydawać, że z czasem nurty jednoznacznie nowoczesne zajmować będą tu, jak i gdzie indziej, pozycję dominującą. Tę wiarę wyrażają choćby słowa, którymi Martin Kiessling opatrzył w swym artykule z 1929 r. reprodukcję kompromisowego wariantu, jaki dla dyskusyjnego domu towarowego na Długiej zaproponowały czynniki konserwatorskie. Godny pożałowania regres w stronę romantyki dnia przedwczorajszego – napisał Kiessling o tym projekcie przywołującym moduł gdańskiej szczytowej kamienicy30. Zapewne nie podejrzewał, że jest to raczej wizja architektury nieodległego jutra. Wkrótce sytuacja miała się bowiem odwrócić. Przejęcie władzy przez narodowych socjalistów – w Gdańsku nastąpiło to, jak w całych Niemczech, w 1933 r. – przyniosło bowiem 163


Jacek Friedrich

znaczące zmiany także na gruncie architektury i szerzej: kultury architektonicznej. Idee Kloeppla, które kilka lat wcześniej, podczas jego pamiętnej dyskusji z Kiesslingiem, wielu słuchaczom mogły wydawać się przebrzmiałe, teraz zyskały na aktualności. Jednym z najbardziej znaczących przejawów nowego podejścia do tradycji architektonicznej stała się podjęta już wcześniej, ale wówczas zdecydowanie zyskująca na dynamice akcja sanacji zabytkowego śródmieścia, zwłaszcza Głównego Miasta31. W działaniach tych czołową rolę odegrał nie kto inny, jak właśnie Otto Kloeppel. Już w 1935 r. opublikował on dokumentację podjętych wówczas prac mających na celu przywrócenie starego oblicza miasta. Zadedykował ją narodowosocjalistycznemu gauleiterowi Albertowi Forsterowi, nazwanemu przez Kloeppla protektorem nowego starego Gdańska32. Nowy stary Gdańsk – ów pozorny oksymoron dobrze charakteryzuje kulturę architektoniczną miasta pod włada­niem narodowych socjalistów. Ta dwoistość, w której antagonizm między tradycją a nowoczesnością wydaje się ­zniesiony, wyraźnie ujawnia się w najbardziej spektakularnej ze zrealizowanych budowli narodowosocjalistycznego G ­ dańska – ukończonym w 1940 r. schronisku młodzieżowym na Biskupiej Górce projektu Hansa Riecherta, nazwanym imieniem piętnastowiecznego gdańskiego kapra Paula Benekego (Paul Beneke-Jugendherberge) (il. 9)33. Na tym przykładzie szczególnie dobrze widać, jak w totalitarnej socjotechnice przeszłość, historia i tradycja splatają się z ideami nowoczesności i postępu. Pozornie tradycjonalistyczny program poznawania ojczystych zabytków służy tu bowiem budowaniu nowego człowieka, a ideową dwoistość tego zamysłu wyraża sama forma architektoniczna zawieszona między tradycją i nowoczesnością. Z jednej strony wzniesiony przy użyciu cegły i muru pruskiego budynek o trzech skrzydłach skupionych 164


Tożsamość peryferii...

IL.9 Hans Riechert, Schronisko młodzieżowe im. Paula Benekego (Paul Beneke-Jugendherberge) w Gdańsku, projekt.

wokół dziedzińca, z ceglanymi przyporami i wyniosłą wieżą górującą nad zabytkowym Gdańskiem, odwoływał się w dość oczywisty sposób do tradycji architektury krzyżackiej, co niosło aktualizujący przekaz polityczny – dobitny wyraz znalazł on w akcie erekcyjnym, wedle którego myślą przewodnią budowy jest spojrzenie młodzieży niemieckiej na wschód34. Z drugiej jednak strony zastosowane tu rozwiązania projektowe wykazywały zasadniczo dość nowoczesne poczucie formy35. Nie znajdziemy tu bowiem jakichś bezpośrednich cytatów z architektury średniowiecznej, czy ostentacyjnie historyzującego detalu – może z wyjątkiem umieszczonych nad przyporami tarasu granitowych rzygaczy jednoznacznie nawiązujących do lokalnej tradycji. Jednakże i w tym przypadku sumaryczna forma niewiele różni się od rozwiązań stosowanych w rzeźbiarskiej dekoracji budynków, powstałych w czasach dominacji w Wolnym Mieście architektury modernistycznej.

165


Jacek Friedrich

166


Tożsamość peryferii...

IL.11 Projekt przebudowy Wyspy Spichrzów w Gdańsku na siedzibę gauleitera.

167


Jacek Friedrich

IL.10 Klaje, Finke i Pfuhl, Projekt szkoły wojskowej w Gdańsku.

IL.12 Jan Bochniak, Przebudowa Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej w Gdańsku.

168


Tożsamość peryferii...

Rozdarcie narodowosocjalistycznych projektantów pomiędzy tradycją a dążeniem do nowoczesności, dobrze wyraża tekst znakomitego gdańskiego historyka sztuki, ówczesnego dyrektora Muzeum Miejskiego, Willego Drosta, który pisał: Dzisiejszy czas narodowego socjalizmu ma szczególnie trudne zadanie, gdyż z jednej strony odrzuca tradycyjną oszczędność Rzeczowości, z drugiej strony nie chce popaść w zewnętrzne naśladownictwo stylów historycznych, które stanowi odstraszające dziedzictwo poprzedniej epoki36. Znamienne jednak, że w obliczu tak zarysowanej alternatywy więcej zalet przyznaje modernizmowi, pisząc: najzimniejsza rzeczowość jest dobrodziejstwem w porównaniu z zewnętrznym napuszeniem poprzedniej epoki. […] celowość, jasność, czystość, higieniczność są zaletami, które nie powinny zostać powtórnie utracone. […] funkcjonalność jako wewnętrzny sens była [bowiem] stale jednym z najpiękniejszych kierunków architektury37. W świetle tego rodzaju wypowiedzi można chyba zaryzykować stwierdzenie, że o ile w okresie rządów centrolewicy zasadniczo nowoczesnym rozwiązaniom towarzyszyły elementy swoiście tradycyjne, o tyle w przypadku wybudowanego już pod rządami narodowych socjalistów schroniska młodzieżowego mamy do czynienia z sytuacją odwrotną: charakter całości jest tu średniowieczny, ale równolegle ujawnia się tu głęboko już zakorzeniona formalna i funkcjonalna nowoczesność. W rezultacie powstałe w innej sytuacji politycznej i na innych przesłankach ideowych oparte budynki, takie jak omawiane tu schronisko i o dekadę wcześniejsza szkoła Pestalozziego w ogólnym wyrazie estetycznym zbliżają się do siebie. Jakkolwiek schronisko na Biskupiej Górce w oczywisty sposób odwoływało się do wzorca średniowiecznego zamku krzyżackiego – pisano o nim nawet jako o zamku niemieckiej młodzieży na wschodzie38, to jednak nie powtarzało ono tego 169


Jacek Friedrich

modelu tak wiernie, jak zaprojektowana już po wcieleniu Gdańska do III Rzeszy monumentalna siedziba szkoły wojskowej autorstwa Klajego, Finkego i Pfuhla (il. 10)39, której układ przestrzenny bardzo ściśle miał się odwoływać do wzorca krzyżackiego zamku konwentualnego. Po ten wzorzec sięgnięto również projektując gigantyczną siedzibę gauleitera40. Miała ona zająć północną część Wyspy Spichrzów, której niezwykle cenna, zabytkowa zabudowa miała zostać w tym celu całkowicie wyburzona (il. 11). Na tym przykładzie widać zresztą jak niejednoznaczna była wówczas relacja tradycja – nowoczesność. Z jednej strony sięgnięto tu bowiem po historyczny model przywołujący czasy krzyżackiego, a więc w rozumieniu ówczesnej propagandy – niemieckiego panowania nad miastem (przypomnijmy, że zamek krzyżacki w Gdańsku w połowie XV wieku został zburzony przez tutejszych mieszczan po inkorporacji miasta do Polski). Z drugiej – nie zawahano się skazać na zagładę istotnej części historycznego Gdańska w imię budowy Gdańska nowego, narodowosocjalistycznego. Jak widać symbolizm historii, jako dający się dość dowolnie modelować, był znacznie atrakcyjniejszy od trywialnej materii historii. Modelowanie historii w przywołanych średniowiecznych, zamkopodobnych gmachach zaplanowane zostało na wielką skalę, jednakże dokonywało się ono wówczas także na skalę mniejszą, czego bardzo ciekawym przykładem jest dobrze udokumentowana aranżacja piwnic Dworu Artusa na restaurację, utrzymana z kolei w formach nowożytnych odwołujących się do złotego wieku Gdańska, co widać choćby w dekoracji ścian wielkiej winiarni41. W tych zaprojektowanych już w czasie wojny wnętrzach, pierwiastek historyzujący ujawniał się zresztą w sposób wyraźniejszy niż w omówionym uprzednio, zaprojektowanym jeszcze przed wojną, budynku schroniska na Biskupiej Górce. 170


Tożsamość peryferii...

Kończąc ten z konieczności niepełny przegląd projektów, w których splatały się wątki tradycyjne z nowoczesnymi, przywołajmy przykład nietypowy, bo związany z polskim mecenatem w Wolnym Mieście, a mianowicie przeprowadzoną pod koniec lat 30. przebudowę Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej (il. 12)42. Projekt architektoniczny przygotowany przez działającego w sąsiedniej Gdyni Jana Bochniaka wyrażał ambicje polskiego zleceniodawcy. Fasada rozbudowanego skrzydła budynku z wyrazistymi podziałami w wielkim porządku nosi cechy zredukowanego klasycyzmu. Jakkolwiek, co oczywiste, tendencje do klasycyzowania i monumentalizacji charakteryzują architekturę lat 30. w ogóle, to jednak w tym konkretnym wypadku ów klasycyzujący i monumentalizujący język architektoniczny został zastosowany ze szczególnym rozmysłem, co widać choćby w zestawieniu z projektami, które architekt realizował wówczas w Gdyni43. Co ciekawe, sięgając po obowiązujące w ówczesnej architekturze polskiej formy klasycyzujące, Bochniak poczynił też pewien ukłon w stronę lokalnej tradycji, umieszczając pilastry fasady na ceglanym tle44. I w tym wypadku jednak mamy do czynienia z pewnym napięciem między tradycjonalizmem a nowoczesnością, widać to chociażby w zestawieniu omawianej fasady z rozwiązaniem zewnętrznych ścian auli samego gdańskiego gimnazjum, które są o wiele bardziej pragmatyczne i nowoczesne. Rozmaitość przywołanych powyżej formuł współistnienia­ tradycjonalizmu i nowoczesności każe postawić pytanie­ fundamentalne – czy nowoczesność musi zakładać antytradycjo­nalizm? Jeśli przypomnimy sobie spór Kiesslinga z Kloepplem to stwierdzimy, że dla pierwszego z nich odpowiedź była raczej twierdząca, odpowiedź drugiego była natomiast przecząca. Według Kloeppla tradycja i nowoczesność nie muszą tworzyć pary opozycyjnej. Stąd też 171


Jacek Friedrich

zapewne jego przekonanie o tym, że również bardziej tradycyjnie nastawione idee mają prawo korzystać z etykiety: nowoczesność. Nie jest więc przy­padkiem kariera koncepcji Kloeppla w narodowo­socjalistycznym Gdańsku. Były one bowiem zgodne z ogólnie niejednoznacz­nym statusem zarówno tradycji, jak i nowoczesności w syste­mach totalitarnych, w których swoi­ście modelowana tradycja nie była antytezą nowoczesności, a raczej służyła redefinicji nowoczesności: tradycja – rzecz jasna odpowiednio uformo­wana – zapowiadać miała to co prawdziwie nowoczesne. Zapewne wynikało to z chęci poszerzenia bazy społecznej reżimów – tak rozumiane pojęcie nowoczesności mogli zaakceptować również bardziej konserwatywnie nastawieni odbiorcy. Zjawisko to objawiło się zarówno w faszystowskich Włoszech, stalinowskim Związku Sowieckim, jak i w narodowo­socjalistycznych Niemczech. W państwach tych na gruncie architektonicznym chętnie odwoływano się czy to do uniwersalnej tradycji klasycznej, czy do bardziej partykularnych tradycji narodowych, tak czy inaczej rozumianych, na płaszczyźnie ogólnopolitycznej realizowano wszak projekt w istocie modernizacyjny i rewolucyjny – każdy z tych reżimów dążył przecież do radykalnej przebudowy społecznej. Nic więc dziwnego, że niezależnie od wszelkich uwikłań w architektoniczną tradycję, architektura stalinowska i hitlerowska prezentowana była jako w istocie nowoczesna, a we Włoszech doszło wręcz, jak powszechnie wiadomo, do swoistego sprzężenia radykalnie nowoczesnej architektury z faszyzmem. Ten fenomen – wciąż chyba w rozważaniach nad architektoniczną nowoczesnością nie dość doceniany – świetnie streszcza wypowiedź Enrico Rogersa, który tłumacząc się ze swej aktywności w czasach Mussoliniego, stwierdził, że on sam i jemu podobni zawierzyli sylogizmowi: faszyzm to rewolucja, nowoczesna architektura jest rewolucyjna, tak więc musi być ona architekturą 172


Tożsamość peryferii...

faszyzmu45. Paradoksalnie rewolucyjna stawała się także architektura o formach bardziej tradycyjnych, jeśli tylko służyła faszystowskiej, narodowosocjalistycznej czy komunistycznej rewolucji. Następowało swoiste znoszenie antagonizmu pomiędzy, wydawałoby się, przeciwstawnymi pojęciami tradycji i nowoczesności. Było to szczególnie ważne w mieście takim jak Gdańsk, w którym tradycja historyczna, w tym szczególnie hołubiona tradycja architektoniczna, stanowiła czynnik od dawna kultywowany i w znacznej mierze rozstrzygający o lokalnej tożsamości. Wróćmy wreszcie do pytania, które zostało postawione na początku: w jaki sposób formy współistnienia architektonicznej tradycji i architektonicznej nowoczesności, uwarunkowane wszak lokalną specyfiką, wpływały na pozycję Gdańska wobec architektury ówczesnej Europy, Niemiec, czy także – choć tu mówimy już o zjawisku zupełnie marginalnym – Polski? Patrząc na sprawę obiektywnie należałoby pewnie uznać ówczesną architekturę Gdańska za architekturę peryferyjną, mało znaczącą dla całości obrazu. Wyznacznikiem owej obiektywnej perspektywy niech będzie synteza dwudziestowiecznej architektury niemieckiej zarysowana przez Wolfganga Pehnta – na jej sześciuset stronach Gdańsk odnotowany zostaje tylko raz i zdawkowo, jako miejsce pierwszego konkursu na wieżowiec46. Tu jednak pojawia się kwestia: jak rozumieć peryferyjność? – czy jako margines zjawisk dominujących w metropolii, jako ich z natury bledsze odbicie, coś, co byłoby odpowiednikiem prowincjonalizmu? Czy może inaczej, jako pozostawanie poza ścisłym kręgiem oddziaływania centrum, dzięki czemu z większą siłą ujawnić się mogą ujęcia swoiste, może nawet oryginalne? Przy takim rozumieniu sprawy pozostawanie na peryferiach może sprzyjać kształtowaniu odrębnej tożsamości, dla której tradycja 173


Jacek Friedrich

lokalna stanowi istotny punkt odniesienia. Kiedy się śledzi rozwój kultury architektonicznej w Wolnym Mieście ma się wrażenie, że oba rozumienia są tu na miejscu. Bez wątpienia Gdańsk pozostawał wówczas w cieniu najważniejszych ośrodków kultury architektonicznej nie tylko Europy, ale i samych Niemiec, chociaż przypadki angażowania w sprawy gdańskie Mebesa, Gropiusa czy Hoegera wskazywałyby na to, że starano się sprostać paradygmatom ogólnoniemieckim. Równocześnie jednak pozostawała ówczesna architektura gdańska w kręgu tradycji własnej wielowiekowej kultury architektonicznej – mówimy przecież o mieście, które w przeszłości odgrywało rolę bałtyckiej metropolii. To sprawiało, że architektura Wolnego Miasta, przy wszystkich próbach modernizacji, pozostawała jednak w kręgu swoistej, jeśli wolno użyć takiego określenia, tradycjonalistycznej autocentryczności, co można by próbować tłumaczyć jako tożsamość, dla której punktem odniesienia jest ona sama, a więc inaczej niż to się dzieje w wypadku ośrodka prowincjonalnego, który całkowicie uzależniony jest od wzorców płynących z centrum. W sumie więc mamy do czynienia z sytuacją niejednoznaczną, może nawet paradoksalną, w której to właśnie peryferyjność pozwala na zachowanie owej dwuznacznej autocentryczności. Odrębna kwestia to stosunek polskiej architektury w Wolnym Mieście do centrum, jakim będzie dla niej, powiedzmy, Warszawa. Z tego punktu widzenia dobrym przykładem może służyć przebudowa Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej – jakkolwiek w zakresie architektury to wydarzenie jednak marginalne, to już dekoracja malarska gimnazjum takim nie jest. Brali w niej bowiem udział czołowi wówczas w skali ogólnopolskiej twórcy malarstwa monumentalnego47 – z pewnością wynikało to ze świadomości rangi tej realizacji dla propagandy polskości Gdańska (zresztą także zastosowane podczas przebudowy nowoczesne rozwiązania 174


Tożsamość peryferii...

techniczne, takie jak elektryczne zaciemnienie auli wskazują na to, że gdańskiego gimnazjum nie traktowano jako zwykłej szkoły na prowincji) – tu peryferyjność Gdańska nie stała na przeszkodzie centralności jego położenia z perspektywy zmagań propagandowych czy ideologicznych. Ciekawe, że przy całej odmienności sytuacji społecznej, politycznej i ideowej, swoistą kontynuację międzywojennych sporów oraz postaw dostrzec można i w Gdańsku dzisiejszym, w którym jedno z najważniejszych pytań stawianych nowo powstającym budynkom wciąż brzmi: czy wyrażają ducha gdańskości?

175


Jacek Friedrich

przypisy

1 Przywołaną tu problematykę próbowałem omówić w artykule Propaganda wizualna Wolnego Miasta Gdańska, „Porta Aurea. Rocznik Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego” 2010, nr 9, s. 182 – 223. W tekście tym nie podjąłem wszakże kwestii, na ile elementem budowania wizual- nej reprezentacji Wolnego Miasta była architektura tworzona wówczas w Gdańsku, Sopocie i innych częściach Wolnego Miasta. 2 Demograficzne i prawne uwarunkowania wzmożonego ruchu budowlanego w Wolnym Mieście Gdańsku omawiają dokładniej: E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 20. i 30. XX w., [w:] Niechciane dziedzictwo. Różne oblicza architektury nowoczesnej w Gdańsku i Sopocie, Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku, Gdańsk 2005, s. 11 –12. 3 W wąskim zakresie próbowałem przyglądać się tej kwestii w artykule Nowoczesność w polskim dyskursie architektonicznym: 1945 –1949. Wstępne rozpoznanie zagadnienia, [w:] Definiowanie Modernizmu, pod red. P. Marciniaka i G. Klause, „Zeszyty Naukowe Politechniki Poznań- skiej” 2008, z. 15, s. 309 – 335. 4 K. Rojek, Tradycja versus nowoczesność. Polemika na temat przyszłej architektury Gdańska (1927 –1928), „Porta Aurea. Rocznik Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego” 2009, nr 7 / 8, s. 382.

5 O. Kloeppel, Danzig am Scheidewege, Danzig-Berlin [1928] (broszura ukazała się jako nadbitka „Ostdeutsche Monatshefte” , 8:1928, nr 12). Także Kiessling podsumował w druku ów spór: M. Kiessling, Neue Baugedanken im alten Danzig, „Zentralblatt der Bauverwaltung” 49 (1929), nr 43, s. 693 – 704. 6 Czuję się w tym miejscu zwolniony z obowiązku pełniejszej prezentacji poglądów Kloeppla, zwłaszcza że jego broszura była już przedmiotem analizy przywoływanych wcześniej Szymańskich, Nowoczesna architektura…, s. 25 – 28 oraz J. Tarnowskiego, który ten manifest Kloeppla, jak go nazwał, omówił w związku z dyskusją, jaka toczyła się w Gdańsku w końcu lat 90. XX, [w]: J. Tarnowski, Nowa architektura w mieście historycznym. Casus Targu Węglowego w Gdańsku, [w:] Aksjologiczne spektrum sztuki, t. 3: Estetyczne przestrzenie, pod red. P. Kawieckiego i J. Tarnowskiego, Gdańsk 2005, s. 109 –113. Fragmenty broszury Kloeppla opublikowało, zresztą w niezbyt wiarygodnym przekładzie, popularne czasopismo lokalne „30 dni”: O. Kloeppel, Gdańsk na rozdrożu, „30 dni” 2000, nr 11, s. 36 – 40. 7 Obszerne omówienie konkursu przynosi artykuł E. Barylewskiej Szymańskiej i W. Szymańskiego, Gdański drapacz chmur, „30 dni” 2007, nr 6, s. 26 – 34. 8 Taką możliwość sugeruje B. Störtkuhl, Wieżowce we Wrocławiu a „gorączka wysokościowców” w Niemczech lat

176


Tożsamość peryferii...

dwudziestych, [w:] Wieżowce Wrocławia 1919 –1932, pod red. J. Ilkosza i B. Störtkuhl, Wrocław 1997, s. 24. 9 Störtkuhl, Wieżowce we Wrocławiu…, s. 20 – 24. 10 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Gdański drapacz…, s. 27. 11 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Gdański drapacz…, s. 31 i 34. 12 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Gdański drapacz…, s. 31 i 34. 13 Na tę oczywistą zbieżność wskazali zarówno E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Gdański drapacz…, s. 30 jak i Störtkuhl, Wieżowce we Wrocławiu…, s. 24. 14 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Gdański drapacz…, s. 28. 15 Konkurs, w którego wyniku wyłoniono do realizacji projekt Bielefeldta, został ogłoszony jesienią 1924 r., zob. W. Szymański, Architekt Adolf Bielefeldt. Działalność na terenie Gdańska i Sopotu, [w:] Architekt Adolf Bielefeldt. 1876 –1934, pod red. E. Szymańskiej i M. Danielewicz, Gdańsk, s. 87. 16 Bielefeldt mógł się inspirować nieco wcześniejszymi projektami hamburskimi, takimi jak sławne arcydzieło Fritza Högera – Chilehaus z lat 1921 –1924 (zob. np. Fritz Höger (1877 –1949). Moderne Monumente, hrsg. v. Claudia Turtenwald, München – Hamburg 2003, s. 153 –155) oraz budynek Finanzdeputation (Finanzbehörde) Fritza Schumachera z lat 1914 –1926. W tym wypadku

wertykalna artykulacja ma charakter bardziej klasyczny niż neośredniowieczny, potrójna arkada wejścia dość wyraźnie przypomina jednak rozwiązanie zastosowane później przez Bielefeldta (zob. np. Fritz Schumacher. Reformkultur und Moderne, hrsg. v. Hartmut Frank, [Hamburg] 1994, s. 247). Jednakże najbardziej prawdopodobny wzorzec stanowi bodaj inne hamburskie dzieło Schumachera – zbudowana w latach 1919 –1920 szkoła przy Ahrensburger Strasse, a ściślej jej elewacja od strony dziedzińca, podobnie jak gdańska fasada założona na odcinku koła, operująca wyrazistymi ceglanymi akcentami wertykalnymi, a w artykulacji dolnej partii zapowiadająca gdańskie rozwiązanie w sposób całkiem już bezpośredni. Zresztą i w fasadzie można dopatrzyć się pewnego, w tym wypadku o wiele jednak bardziej ogólnego, podobieństwa z trójarkadowym portykiem gdańskiej Kasy Chorych (zob. np. Fritz Schumacher. Reformkultur…, s. 259). 17 Można tu wskazać pewne podobieństwo do ażurowej attyki zastosowanej przez Wilhelma Kreisa w düsseldorfskim Wilhelm-Marx-Haus z lat 1921 –1924 (zob. np. Wilhelm Kreis. Architekt zwischen Kaiserreich und Demokratie. 1873 –1955, hrsg. v. Winfried Nerdinger / Ekkehard Mai, München-Berlin 1994, s. 16 oraz 247), czy do podobnej attyki zaprojektowanej przez Lothara Neumanna dla wrocławskiej poczty (zob. np. Janusz L. Dobesz,

177


Jacek Friedrich

Budynek poczty Lothara Neumanna we Wrocławiu, [w:] Wieżowce Wrocławia…, s. 79 – 91). 18 Jak ustalił W. Szymański wymóg ten wprowadzono ze względu na sąsiadujący z nowym budynkiem gmach byłej komendantury, w której w okresie Wolnego Miasta rezydował Wysoki Komisarz Ligi Narodów, W. Szymański, Architekt Adolf Bielefeldt…, s. 96. Mielibyśmy tu więc do czynienia z sytuacją pośredniego wpływu architektury dawnego Gdańska, poprzez odwołujące się do wcześniejszej tradycji formy późnego historyzmu. 19 Einweihung der Helene Lange-Schule, „Danziger Neueste Nachrichten“ 1929, nr 241, s. 5. Podaję za: K. Rojek, Gdańskie realizacje architekta Martina Kiesslinga, praca magisterska napisana pod kier. Małgorzaty Omilanowskiej, Gdańsk 2007, s. 29. 20 Na temat obu szkół zob.: Kiessling, Neue Baugedanken…, s. 695 – 698; E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 14 –16; K. Rojek, Gdańskie realizacje…, s. 19 – 30. 21 Fotografie projektu Gropiusa zachowane w berlińskim Bauhaus-Archiv; reprod.: Winfried Nerdinger, Der Architekt Walter Gropius, Berlin 1996, s. 247. 22 Bogatą dokumentację budynku przynosi artykuł Das Neue Oberlyzeum in Zoppot, „Wasmuths Monatshefte für Baukunst und Städtebau” 1932, nr 2, s. 49 – 56. 23 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna

architektura…, s. 18 – 20; E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Utracone sanatorium Fritza Högera, „30 dni” 2007, nr 3, s. 52 – 57. 24 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Utracone sanatorium…, s. 54. 25 E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura…, s. 19. 26 Trudno w tym miejscu nie odnotować barbarzyńskiego zniszczenia tego tak cennego zabytku w ostatnich latach. Na ten temat: E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Utracone sanatorium…, s. 55 – 57. Nawiasem mówiąc, jak na ironię, ten wzorcowy przykład zastosowania cegły w architekturze nowoczesnej przekształcono w ten sposób, że istotną część oryginalnego ceglanego lica zakryto styropianem i pomalowano na biało! 27 Jakkolwiek w pełni ów biały modernizm rozwinął się w Gdyni dopiero w latach 30., to już w końcu lat dwudziestych spotykamy jego znaczące zapowiedzi – przykładem zaprojektowany przez Bohdana Lacherta i Józefa Szanajcę hotel-pensjonat „Victoria” z 1928 r., czy Dom Zdrojowy z lat 1928 –1929 autorstwa Adama Knauffa, zob. Maria Sołtysik, Gdynia, miasto dwudziestolecia międzywojennego. Urbanistyka i architektura, Warszawa 1993, s. 156 –158. 28 W obu wypadkach nie można wykluczyć tego, że zastosowanie cegły zostało narzucone wymogami urzędowymi, tego jednak nie umiem w tej chwili rozstrzygnąć.

178


Tożsamość peryferii...

29 Rzecz jasna w niniejszym ujęciu wskazuję jedynie na niektóre z powstałych wówczas obiek tów. Pełniejszy obraz przynosi wielokrotnie już przywoływany artykuł: E. Barylewska-Szymańska, W. Szymański, Nowoczesna architektura… 30 M. Kiessling, Neue Baugedanken…, s. 702 (ein bedauerlicher Rückschritt in die Romantik von vorgestern). 31 Problematykę tę podjęła B. Pusback, Stadt als Heimat. Die Danziger Denkmalpflege zwischen 1933 und 1939, Köln -Weimar-Wien 2006. 32 O. Kloeppel, Die Wiederherstellung des alten Stadtbildes von Danzig seit der nationalen Erhebung. I. Die Arbeiten des Jahres 1934, Danzig 1935, s. 5. 33 Monograficzne opracowanie tego budynku przynosi praca A. Perz, Paul-Beneke-Jugendherberge, „Porta Aurea. Rocznik Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego” 2009, nr 7 / 8, s. 396 – 412. 34 Sformułowanie przekazane w relacji polskojęzycznej „Gazety Gdańskiej” 27.07.1938, nr 170, s. 7. Cyt za: Anna Perz, Paul-Beneke-Jugendherberge, praca licencjacka napisana pod kier. Jacka Friedricha, Gdańsk 2008. 35 Pomijam tu dwie kreacje plastyczne o bardziej tradycyj nym wyrazie formalnym, nie wiążące się już jednak tak ściśle z architekturą schroniska – posąg Neptuna nad przyporą akcentującą północno-wschodni narożnik budynku oraz umieszczony na wieży mechaniczny teatrzyk

ukazujący walkę średniowiecznych okrętów. 36 W. Drost, Danzig und die Kunst des 19. Jahrhunderts, „Ostdeutsche Monatshefte” 19 (1938), nr 1, s. 37. Cyt. za: Szymańscy, Nowoczesna architektura…, s. 29 i w ich przekładzie. 37 W. Drost, Danzig und die Kunst…, s. 35. 38 Cyt. wg A. Perz, Paul-Beneke-Jugendherberg („Aurea Porta”), s. 411. 39 W. Lotz, Heeres-Kriegsschule Danzig, „Die Kunst im Deutschen Reich” R. 4 (1940), nr 5, s. 70 – 76. 40 Na tego rodzaju zamysł wskazuje jedynie zachowany rzut planowanej budowli, bowiem, jak dotąd, nie udało się niestety odnaleźć innych rysunków projektowych. Zob. W. Gruszkowski, [bez tytułu], [w:] Wspomnienia z odbudowy Głównego Miasta, t. 2, oprac. Izabella Greczanik-Fillip, Gdańsk 1997, s. 29 – 31. 41 Der Ratskeller in Danzig, „Die Kunst im Deutschen Reich” R. 7 (1943), nr 7 / 8, s. 132 –139. 42 Monograficzne ujęcie budynku dała J. Załęska, Gmach Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej w Gdańsku w latach 1922 –1939, praca licencjacka napisana pod kier. J. Friedricha, Gdańsk 2009. 43 Por.: Sołtysik, Gdynia, miasto dwudziestolecia…, il. 169, s. 336. 44 Bez wątpienia, bezpośredni impuls stanowiły tu zresztą wcześniejsze partie zajmowanego przez szkołę budynku dawnych koszar o ceglanych elewacjach. 45 Cyt. za: R. A. Etlin, Modernism in Italian Architecture, 1890 –1940,

179


Jacek Friedrich

Cambridge, Massachusetts-London 1991, s. 378. Sam Rogers uznał, że założenie to było błędne, gdyż faszyzm nie był rewolucją. Wydaje mi się jednak, że z dzisiejszej perspektywy o wiele łatwiej dostrzec w istocie rewolucyjny i swoiście modernizacyjny charakter zarówno faszyzmu, jak i narodowego socjalizmu. 46 W. Pehnt, Deutsche Architektur seit 1900, Ludwigsburg-München 2005, s. 113. 47 Malarską dekorację auli tworzyły alegoryczne malowidła plafonu, które wówczas zwykle nazywano Niebem polskim autorstwa Bolesława Cybisa i Jana Zamoyskiego oraz widoki miast polskich namalowane przez Stefana Płużańskiego i Mariana Jurgielewicza. Zob. J. Friedrich, Decorative paintings in the Józef Piłsudski Polish Junior High School in Gdansk, [w:] Visuelle Erinnerungskulturen und Geschichtskonstruktionen in Deutschland und Polen 1800 bis 1939 / Wizualne konstrukcje historii pamięci historycznej w Niemczech i w Polsce 1900 –1939, hrsg. v./red.: R. Born, A. S. Labuda, B. Störtkuhl, Warszawa 2006, s. 481–490.

180



Projekt domu towarowego przy Langgasse (ul. Długa). Architekt: Ernst Moritz Lesser (źródło: Martin Kiessling, Neue Bauge danken im alten Danzig, [w:] „Zenterblatt der Bauverwaltung” 49 (1929), nr 43).


Martin Kiessling

Nowe ­koncepcje architektoniczne w starym Gdańsku 1929

Przełożyła z niemieckiego Wiktoria Szczupacka Źródło: Martin Kiessling, Neue Bauge danken im alten Danzig, [w:] „Zenterblatt der Bauverwaltung” 49 (1929), nr 43, s. 693 – 704


Martin Kiessling

Gdańsk jest niemieckim miastem. Nawet jeśli pięciu na sześciu jego mieszkańców to Polacy. Nawet jeśli polski król pociąga za sznurki na tutejszym ratuszu. Polska reprezentuje intere­ sy Gdańska za granicą, gdańskie cła są narażone na polską samowolę, a tutejsze koleje miejskie znajdują się w polskich rękach. To prawda, że port zarządzany jest przez neutralną komisję, jednak i ta w połowie składa się z Polaków. Nie zmienia to jednak faktu, że Gdańsk jest miastem niemieckim. Mimo wysiłków podtrzymania podstawy niezależnego terytorium, suwerenność Gdańska nie jest w żaden sposób ustabilizowana. Miasto obciąża się utrzymaniem dwóch par­ lamentów – ludowego i obywatelskiego, dodatkowo mobi­ lizuje jeszcze aparat rządzący, który w swojej konstrukcji i wszechstronności resortów porównywalny jest do admini­ stracji większych krajów. To czego Gdańsk dokonał będąc w tak delikatnym po­ łożeniu można nazwać polityką obrony równowagi i bez­ pieczeństwa. Zastosowane rozwiązanie jest bardzo proste, polega na włączeniu całej Europy w politykę miasta, czyli podporządkowaniu się tak zwanym zwycięskim państwom. To jednak nastręcza jeszcze wiele dodatkowych trudności. Ten obecny w samym centrum aktualnych w ­ ydarzeńGdańsk jest w swej istocie starym miastem. Miejscami, swoimi malow­ niczymi obszarami przypomina Norymbergę. Mamy wszelkie powody ku temu, żeby cieszyć się czystym i dobrze zacho­ wanym obrazem średniowiecznego miasta, którego wrodzo­ ny duch starych Niemiec wzmacnia nasz zagrożony status narodowościowy. Zachwyt nad tym co dawne budzi jednak pewne wątpli­ wości. Zaczyna on bowiem wpływać na kształt miasta, które zastępuje swoje nowoczesne obiekty, pokrywając je średnio­ wiecznym kostiumem historycznym. Taki kostium to nie tylko zewnętrzna dekoracja, jest on bowiem czymś, co zobowiązuje

184


Nowe ­koncepcje architektoniczne...

IL.1 Dom wiejski w okolicy Gdańska.

185


Martin Kiessling

IL.2 Wiejski kościół w okolicy Gdańska.

186


Nowe koncepcje architektoniczne...

i czasem prowadzi do wewnętrznych konfliktów, zwłaszcza na polu architektoniczno urbanistycznym – co będą wielo­ krotnie udowadniały kolejne wersy tego artykułu. Obszar Gdańska, z jego 380 000. mieszkańcami, z których 210 000. stanowią mieszkańcy samego miasta, jest na tyle szczęśliwie usytuowany, że pomimo ciasnych granic jednoczy wszystko to co piękne w naturze i co porusza serce: niezwykły las otoczony wyżynami, wysokie wzgórza, które na wybrzeżu Morza Bałtyckiego są rzadkością, jak też malownicze wi­ doki na otwarte morze i urozmaiconą wieżami panoramę miasta. Następnie wspomnieć trzeba o gdańskich nizinach z żyznymi gruntami, czarno-biało umaszczonymi krowami, z tajemnicą starych wiejskich kościołów, z których część po­ wstawała w czasach zakonu krzyżackiego, i z wiejskimi do­ mami, szczególnie tymi budowanymi według lokalnego typu. Najcenniejszym i najbardziej popularnym obszarem Gdańska jest wybrzeże. Jego nieprzerwanie ciągnące się plaże, gdzie powstają kąpieliska i łaźnie, których domaga się zasiedziałe społeczeństwo. Każda z tych nadmorskich miejscowości ma swój wyjątkowy charakter. Zoppot (Sopot) to międzynarodo­ we i eleganckie uzdrowisko, z delikatnym zapachem perfum unoszącym się ponad długim molo, a także z nieodparcie magnetycznymi kasynami i salonami gier; Glettkau (Jelitko­ wo) ciche, mieszczańskie kąpielisko dla miejscowych i tych z zagranicy; Brösen (Brzeźno) z wyśmienitą plażą, odwiedza­ ną głównie przez mieszkańców okolic Langfuhr (Wrzeszcza) i zachodniego Gdańska; po drugiej stronie portu znajduje się plaża w Heubude (Stogach), którą w ciepłe letnie dni odwie­ dza tysiące plażowiczów; to otwarte kąpielisko gdańszczan zastąpiło Westerplatte, które wyłączone zostało z funkcji kulturalnych na korzyść magazynu polskich sił zbrojnych; na koniec Bohnsack (Sobieszewo), kąpielisko filozofów i wiel­ bicieli natury z najpiękniejszą plażą, najsilniejszymi falami

187


Martin Kiessling

i melancholijnym wydmowym krajobrazem, samotne i piękne. Co prawda droga z Sobieszewa do Gdańska jest długa i skom­ plikowana, ale właśnie dlatego jest to najlepsze miejsce na budowę domków letniskowych. Tak wiele, albo właściwie tylko tyle o okolicach Gdańska. Zwróćmy się teraz w stronę samego miasta i jego współcze­ snych problemów. Można stwierdzić, że obecnie potrzeby roz­ woju Gdańska w niewielkiej części kierują się ku wschodnim krańcom miasta, czyli tam gdzie znajdują się zasoby gazu, elektrownie i rzeźnie, gdzie zaczyna się port drzewny i gdzie mogłyby rozwijać się inicjatywy przemysłowe, gdyby warunki były sprzyjające. Istotna jest tu również wygodna bliskość lasów i plaż kąpielowych na Stogach, a te są stosunkowo mało zaludnione. W przeciwieństwie do Gdańska, potrzeba zasiedlenia związana z parciem na zachód jest wyraźnie widoczna między Langfuhr (Wrzeszczem) a Oliva (Oliwą). To nie miejsce jednak na szczegółowe opisanie wszystkich do dziś zrealizowanych projektów budowlanych. Sama tylko dynamika statystyk może dać pewne wyobrażenie na temat aktualnej sytuacji, niech nadmienię, że w latach 1920 –1928 z pomocą państwa zostało zbudowanych około 5000. miesz­ kań. Wiemy, że przy wydawaniu funduszy publicznych naj­ różniejsze interesy muszą być brane pod uwagę, w związku z tym zdarza się, że przyznane środki są zbyt rozdrobnione, a budowy źle zarządzane. W każdym razie stosunkowo rzadko dochodzi do tak szczęśliwej kombinacji, w której większe, spójne i współzależne kompleksy budowlane równocześnie zaspokajają praktyczne potrzeby i wzbogacają obraz miasta przez rozwijanie nowych jednolicie zaprojektowanych ob­ szarów. Gdańsk tylko w niewielu miejscach miał to szczęście, że mógł zrealizować swoje plany za pomocą budownictwa mieszkaniowego. Jakkolwiek pomysł, by zbudować tak zwaną Ostseestrasse (ul. Bałtycka / al. gen. J. Hallera), przestronną

188


Nowe koncepcje architektoniczne...

i najkrótszą drogę łączącą Wrzeszcz z Bałtykiem, tkwi jeszcze w fazie początkowej, to w sąsiedztwie ukończono już kilka budynków. Są to zabudowania mieszkalne oraz znajdująca się po drugiej stronie planowanej drogi nowoczesna szkoła, do której powrócę jeszcze w dalszej części artykułu. W bezpośrednim sąsiedztwie ulicy powstała również nowa dzielnica miasta, którą tym bardziej pragnę się dalej zająć, jako przykładem nowej aktywności budowlanej w Gdańsku, że podczas mojej pracy na tym terenie osobiście brałem udział w tym przedsięwzięciu. Co prawda całościowy plan, w mo­ mencie kiedy mogłem przejąć kierownictwo nad Gdańskim Urzędem Urbanistycznym, był w zasadzie już od jakiegoś czasu gotowy. Określone były jego najważniejsze punkty: jako cha­ rakterystyczny dla panoramy miasta nowy plac – Neue Markt (Nowy Rynek) i jako szczególnie duża inwestycja kompleks szkoły z wewnętrznym dziedzińcem i boiskiem sportowym, czyli jeszcze wtedy nie wybudowana, zaprojektowana na osi ulicy mieszkalnej, Pestalozzischule (szkoła Jana Pestaleoz­ ziego). Również południowa strona Ringstrasse (obwodnicy) była już gotowa. Z kolei przy wznoszeniu założenia od strony północnej, już pod moim kierownictwem, trzeba było wziąć pod uwagę z goła niekorzystne usytuowanie budynków osiedla koszarowego na osi wschód – zachód. Ażeby nie odcinać tych zabudowań całkowicie od świata, pozostawione zostały duże otwory w pierzei przy obwodnicy, tak że można zajrzeć w głąb kompleksu, a także zapewniona jest odpowiednia cyrkulacja powietrza wewnątrz zabudowy. Budynki na wschód od He­ eresanger (al. Legionów) musiały wprawdzie ze względów praktycznych być podporządkowane biegowi obwodnicy, ale poza tym w północno-południowej części zabudowa mogła być podzielona ulicami, przy których znajdują się dwukondygna­ cyjne budynki. Dla pozostałych ulic, ze względów ekonomicz­ nych, zaplanowano zabudowę trójkondygnacyjną.

189


Martin Kiessling

IL.3 Budynki mieszkalne na rogu Ringstrase (obwodnicy) i Heeresanger ­(al. Legionów). Architekci: Martin Kiessling i Albert Krüger.

IL.4 Neue Markt (Nowy Rynek), widok na Heeresanger (al. Legionów).

190


Nowe koncepcje architektoniczne...

W jakiej formie i z jakich koncepcji architektonicznych został wyprowadzony ten plan budowy? Chociażby Nowy Rynek, który powstał w Gdańsku według zarządzeń mojego poprzednika, jest koncepcją efektywnie i oryginalnie zorga­ nizowanej przestrzeni, która jest jednocześnie przykładem myślenia o formie budynków, wolnym od przekonania, że każdy dom w całym Gdańsku musi mieć szczyt. Również w przypadku zabudowań na północ od obwodnicy zrezygno­ wano z próby przeszczepiania średniowiecznego romantyzmu do współczesności. To zrozumiałe, że obdarzony architektoniczną wiedzą i zo­ rientowany w dawnych stylach architekt pada ofiarą czaru takiego miasta, jak Gdańsk. Czy jednak taki czar i widok starych skarbów Gdańska nie powinien tym bardziej na za­ wsze wyzwalać każdego kto osadzony jest w teraźniejszości? Czy nie powinno to właśnie uświadamiać, jak beznadziejnym w dzisiejszych czasach jest naśladowanie jego pomarszczo­ nego oblicza, jego melancholijnego piękna? To czego miasto nas uczy i co pozostawia nam jako wartościowe dziedzictwo, to architektoniczna mądrość i pewien nadrzędny ład, który nie ma nic wspólnego z formami stylu. Podobnej próbie chcą sprostać wspomniana już szkoła imienia Pestalozziego i znajdujące się w pobliżu, przy Ost­ seestrasse (al. gen. J. Hallera), nowe liceum. Założenia te po­ dejmują wyzwanie sprostania wymaganiom nowoczesnej placówki edukacyjnej pod względem wewnętrznej struktury i postulatom nowej formy architektonicznej jednocześnie. To co nowe, powstało z naturalnej potrzeby i z pewnej samoświadomości, a nie tylko z prostej chęci nowości i nie, jak chciałbym wierzyć, jako symptom wielkiego zepsucia naszych czasów. Podczas gdy żeńsko-męską szkoła imienia Pestalozziego została pomyślana jako symetryczne zabudowania z częścią

191


Martin Kiessling

IL.5 Widok z Pestalozzistrasse (ul. Pestalozziego) na Ringstrasse (obwodnicę).

IL.10 Aula żeńsko-męskiej Doppelszchule, żeńsko-męska szkoła imienia Pestalozziego. Architekci: Martin Kiessling i Albert Krüger.

IL.11 Doppelschule, żeńsko-męska szkoła imienia Pestalozziego. Z lewej strony widoczne wejście na salę gimnastyczną, na wprost klatka ­schodowa i wyjście na dziedziniec.

192


nOwe kOncepcJe ARchiTekTOniczne... Nowe koncepcje architektoniczne...

il.12 Liceum imienia Heleny Lange. Widok na korytarz.

dla chłopców i częścią to dziewczynek, o prawie identycz­ nym układzie pomieszczeń; to zupełnie inaczej rozwijała się forma liceum imienia Heleny Lange, zaprojektowanego jako wolne założenie budowlane. Formy pomieszczeń zostały tu różnicowane, zgodne z ich funkcją i miały być zintegrowane z przyszłym ciągiem Ostseestrasse (al. gen. J. Hallera). Jedynymi konfliktami, do których dochodziło na polu form architektonicznych, były te na przedmieściach Gdań­ ska. Przyjmują one różne formy, od wyrażonego, do zupeł­ nie milczącego sprzeciwu oponentów o różnych poglądach. Z drugiej strony w gdańskich artystach drzemie tęsknota za uwolnieniem się od historycznego przymusu, czego dowodem jest między innymi nowy budynek miejscowej Kasy Chorych, autorstwa architekta o nazwisku Bielefeldt. Innym tego przy­ kładem jest grupa domów mieszkalnych na Englischen Damm (ul. Angielska Grobla) architektów Wronka i Kempe. Nato­ miast wynik konkursu na liceum w Sopocie jest dowodem na to, że pod przewodnictwem energicznej rady architektów 193 193


Martin Kiessling

nowe inicjatywy znajdą wydźwięk również w sąsiednich miej­ scowościach. Samo stare miasto jednak niechętnie otwiera się na nową architekturę, skłaniając do zastanowienia i szacunku nawet najbardziej radykalnych napastników i nowatorów. Z dala od głównych szlaków jest w Niemczech jeszcze wiele miejscowości, które, może nie w tak imponujący sposób jak Gdańsk, ale również zachowały wyraz spójnego średniowiecz­ nego miasta. Ośrodki te może i są piękne, ale ich pozycja w re­ lacjach gospodarczych jest zazwyczaj beznadziejna, nie mogą zatem zrobić nic mądrzejszego, niż dbać o to swoje piękno. Te wspaniałe skanseny nie mają żadnej innej funkcji, niż zachowanie swojego dawnego stanu w możliwie n ­ ienaru­szony i przekonujący sposób. Co innego Gdańsk, który zawsze był miastem aktywnym politycznie i gospodarczo, a pomimo tego zachowało się tam wiele średniowiecznych założeń archi­ tektonicznych. Taki stan ma różne przyczyny, bo co prawda Gdańsk nie leży poza szlakami komunikacyjnymi, ale też nie jest głównym kierunkiem migracji ludności, jak chociażby miasta nadreńskie, których wiele elementów zostało zniszczo­ nych z biegiem światowej historii. Dalej, nie było w naszymi mieście od czasu średniowiecznego rozkwitu takiego bogac­ twa, ażeby nowym wymaganiom można było natychmiast sprostać poprzez nowe budynki. Wiele z nich, jak widzimy, jest tylko zewnętrzną osłoną, a w środku zostały samodzielnie pozmieniane, dopasowane do nowych funkcji, jak magazyny itp. Przede wszystkim jednak Gdańsk mógł tak długo za­ chować swoje średniowieczne oblicze, ponieważ duża część centrum miasta do dziś pełni funkcję dzielnic mieszkalnych. Jak długo jeszcze te obszary będą służyły ludziom? Czas po­ każe. Niektóre z nich, tak przytulnie wyglądające od strony ulicy, od środka i od tyłu sprostałyby najciemniejszym wy­ obrażeniom współczesnych mieszczan; przy czym nie można

194


Nowe koncepcje architektoniczne...

pominąć też pozytywnych przykładów, jak chociażby piękny i zagospodarowany dziedziniec wewnętrzny domu Uphagena. Zastanówmy się teraz w jakiej relacji do tak przedstawio­ nego wizerunku miasta ma się XIX wiek – ów czas niedzisiejszy? Po potwornych doświadczeniach I Wojny Światowej musimy spojrzeć nań nieco poważniej. Dlatego też te kilka lat przed I Wojną, które oddzielają nas od czasu niedzisiejszego, dla większej precyzji nazywał będę czasem przed dzisiaj. Ów czas niedzisiejszy, który gospodaruje za pomocą ar­ chitektonicznych draperii i portier, który wiesza skrzyżowane halabardy nad inicjatywą przebudowy, poszukuje sensu starego miasta. Ostatecznie, nie bez przyczyny, ów sens odnajdując w architektonicznym szczycie. Przejmuje go do współczesności i zaczyna umieszczać wszędzie, na wszystkim co było domem, albo domkiem. Dla właściwego zastosowania szczytu, a mianowicie jako zakończenia wysokich i spadzi­ stych dachów, nie ma już realnej potrzeby, w końcu nowo­ żytne budynki stały się szerokie, kalenice dachów zaczęto

il.13 Nawet na maszyny miejskiej elektrowni został nałożony średniowieczny kostium historyczny.

195


Martin Kiessling

konstruować równolegle, a nie jak wcześniej prostopadle w stosunku do ulicy. Szczyt zredukował się do atrapy, albo do tak zwanego frontonu i zaczął rozprzestrzeniać się na inne dzielnice miasta, niczym groźna zaraza. Na Starym Mieście, na przykład nad Motławą, nawet przemysł starał się nie po­ pełnić prostackiego błędu, przez co także hale maszynowe zostały nasycone średniowiecznym, bajkowym nastrojem. Możemy krótko stwierdzić: odrzucamy takie kombinacje i poczynania, odrzucamy je jednogłośnie, co rzadko zdarza się w gronie architektów. Idziemy nawet o krok dalej i pytamy o ten czas, krótko po 1900 roku, czas niedzisiejszy: na ile chodzi tu o odtworzenie starego obrazu miasta? Nie spostrzegamy co prawda żadnego samoistnego rozwoju stylu, z pewnością jednak widoczny jest postęp w dziedzinie kopiowania, dokład­ ności imitacji i rozumienia cech charakterystycznych dawnej architektury. Z jawną erudycją i niesamowitym wyczuciem zostają wstawione pomiędzy stare kamienice fasady, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak prawdziwe dzieci dawnych czasów, a dopiero przy bliższym przyjrzeniu ujawnią dziwac­ twa nowoczesności. Na sławnym Lange Markt (Długi Targ), zniszczonym już w kilku miejscach przez sztuczny romantyzm niedzisiejszego czasu, w ten sprytny sposób próbowano przy­ wrócić wrażenie starości. Nowe kostiumy kamienic również przechodziły ten proces, gdzie to było możliwe postępowano zgodnie z wewnętrzną strukturą budynku i dawną formą da­ chu. Jednak w przypadku nowych budowli prowadziło to prosto do tandetnej imitacji niedzisiejszego czasu. Takie in­ gerencje w wielu przypadkach wystarczyły, aby zepsuć cały pejzaż. Mam w tym miejscu na myśli zgrabną harmonię trzech domów parafialnych kościoła św. Katarzyny, w przypadku których wprowadzono nowy, moim zdaniem fałszywy ton, zmieniając harmonię w architektoniczny dysonans. Podob­ nie potraktowano przebudowy Kasy Oszczędnościowej przy

196


Nowe ­koncepcje architektoniczne...

IL.14 Harmonia domów parafialnych kościoła św. Katarzyny.

IL.15 Dysharmonia spowodowana nowym uzupełnieniem budynków.

197


Martin Kiessling

IL.16 Piękny rytm starych kamienic szczytowych przy Jopengasse (ul. Piwna).

IL.17 Dysharmonia spowodowana wbudowaniem miejskiej kasy oszczędnościowej (z prawej), efekt byłby bardziej autentyczny, gdyby zrezygnowano z naśladowania dawnego stylu.

IL.18 Sala konferencyjna kasy oszczędnościowej przy Jopengasse ­ (ul. Piwna). Architekci: Helmut Schröder i Albert Krüger.

198


Nowe koncepcje architektoniczne...

Jopengasse (ul. Piwna), choć zgadzam się z koncepcją arty­ styczną wnętrza, to jednak całość przebudowy nie mieści mi się w głowie. Zostawiłem wtedy celowo wolną rękę w opraco­ waniu przebudowy moim kolegom, których cenię jako współ­ pracowników i architektów. Stare fasady razem z sąsiednimi kamienicami układają się w oryginalny rytm wzrastający, albo, jak kto woli, opadający. Przez przebudowę i konieczne zmiany dachów nie dało się uniknąć zniszczenia tego rytmu, ale być może trzeba było jednak tego unikać, aby przez odwołanie do form szczytów nie prowokować porównania ze STARYMI DOBRYMI CZASAMI. Również ta metoda przebudowy nie doprowadziła do za­do­ walającego efektu. Zatem pytamy, jak tworzyło się więc w stylu DOBRYCH, STARYCH CZASÓW z dopasowaniem do budynków już istniejących? Najwidoczniej nikt nie zaprzątał sobie głowy naukowymi rozważaniami, budowano się na podstawie odczuć artystycznych, według akurat panującej mody i uwzględniając raczej własny kontakt z przeszłością, niż wnikliwe studia nad wzorami z dawnych obrazów. Tak właśnie okres renesansu na­ łożył na gotycki wówczas Artushof (Dwór Artusa) nowomodny kostium, w szczególności przy konfiguracji partii szczytu, któ­ ry przeznaczono do tego, ażeby uplasować go w tej samej czcigodnej grupie, co sąsiadujące z nim wówczas kamienice w kostiumie gotyckim. To znamienne, ażeby przywołać póź­ niejszy przykład, jak bez namysłu potraktowano jeszcze za czasów Schinkla budowlę Grüne Tor (Zielona Brama). Dziś nie możemy wyobrazić sobie tego dawnego zabytku inaczej niż ze szczytem i jesteśmy zdumie­ni, że wcześniej miał swój okres kubiczny i nakryty był płaskim dachem. TAJEMNICA WŁAŚCIWEGO WPROWADZENIA w TO CO DAWNE, NIE LEŻY ZATEM w FORMIE DE KORACYJNEJ ANI W STYLU ARCHITEKTON ICZNYM, LECZ W SKALI I RYTMIE. Jednak rytm gdańskich ulic opiera się przede wszystkim na układzie ich

199


MARTin Martin kiesslinG Kiessling

il.19 Grüne Tor (Zielona Brama) za czasów Schinkla.

il.20 Zrekonstruowana Grüne Tor (Zielona Brama).

ARCHITEKTONICZNYM, LECZa przez W SKALI RYTMIE. Jednak wysokich i wąskich fasad, to,Iże dziś nie ma jużrytm dla gdańskich ulic opiera się przede wszystkim ich nich uzasadnienia, dochodzi w tym punkciena doukładzie poważnego wysokich i wąskich fasad, a przez to, że dziś nie ma już dla konfliktu ze współczesnością. nich uzasadnienia, dochodzi w tym punkcie doulica poważnego Podczas mojej działalności w Gdańsku Długa konfliktu ze współczesnością. dopiero rozpoczęła ASPIROWAĆ DO NIEŚMIERTELNOŚCI. Podczas mojej działalności w Gdańsku ulica Długa ­Pewien dom towarowy z dobrą klientelą, uciekał siędopiero dotąd do skomplikowanych rozwiązań przestrzennych rozpoczęła aspirować do nieśmiertelności. Pewien z licznymi dom towarowy z dobrą klientelą, uciekał się dotąd dolabiryntem skomplikowaschodami w górę i w dół, z rozgałęzionym po­ nych rozwiązań przestrzennych z licznymi schodamistarych w górę mieszczeń; zajmował bowiem pięć sąsiadujących 200 200


nOwe ARchiTekTOniczne... Nowe kOncepcJe koncepcje architektoniczne...

il.21 Projekt domu towarowego przy Langgasse. Architekt: Ernst Moritz Lesser. Skala i rytm ulicy nie zostały uwzględnione w projekcie.

il.22 Wybrany przez urząd konserwacji projekt kompromisowy. Godny pożałowania krok wstecz w stronę niedzisiejszego romantyzmu.

i w dół, z rozgałęzionym labiryntem kamienic. Okazało się jednak, że dlapomieszczeń; prowadzącejzajmował go firmy bowiem starych kamienic. Okazało przez, żepięć tak sąsiadujących powiem RYCERSKĄ ZBROJĘ, w której dom się to­ jednak, że prowadzącej gorozwój firmy przez, że tak powiem warowy byłdla ulokowany, dalszy i konkurencyjność na rycerską zbroję, w którejnie dom towarowy był Właściciele ulokowany, dalszy światowym poziomie były możliwe. prze­ rozwójgorzką i konkurencyjność na światowym poziomie były łknęli pigułkę i postanowili przenieść się do nie nowego, możliwe. Właściciele gorzką postanowili dużego budynku. Jakprzełknęli na razie udało siępigułkę zakończyć jedynie przenieść się do nowego, dużego budynku. Jak na razie udaniemiecką pocztę przy ul. Długiej, ale jej czarujące ceglane ło się zakończyć jedynie niemiecką pocztę przy ul. Długiej, pałace lat dziewięćdziesiątych, są z pewnością dowodem aleto, jejże czarujące ceglanemusi pałace lat dziewięćdziesiątych, są na współczesność zakończyć czas wąskich fasad. 201 201


MARTin Martin kiesslinG Kiessling

il.23 Langgasse (ul. Długa) siedemdziesiąt lat temu.

z pewnością dowodem na to, współczesność musi zakończyć Teraz jeszcze zwróćmy sięże w kierunku ­kamienic po przekąt­ czas wąskich fasad. Teraz jeszcze zwróćmy się w kierunku nej w stosunku do nowoczesnego domu towarowego, w dodat­ kamienic po przekątnej w stosunku do nowoczesnego maku zaprojektowanych według planu berlińskich architektów! gazynu, dodatku zaprojektowanych planu berlińNie mamwżalu, że projekt ten uwzględniawedług raczej merkantylne skich architektów! żalu, że projekt uwzględnia zalety, niż empatięNie dlamam miasta i jego skali.ten Projekt został raczej merkantylne zalety, niż empatię dla miastaszczegółów. i jego skali. zaproponowany bez przedstawienia dalszych Projekt został zaproponowany przedstawienia dalszych Najbardziej wytrwali dłużnicy bez tradycji również przechodzą szczegółów. Najbardziej wytrwali tradycji również do ofensywy. Tak jak wtedy, kiedydłużnicy optowali, aby wykorzy­ przechodzą ofensywy. Tak jak wtedy, kiedy optowali, aby stać okazję do i posprzątać wreszcie w Gdańsku gmatwaninę wykorzystać okazję posprzątać wreszcie w Gdańsku gmawszystkich epok odi 1400 roku, przedstawili wtedy prze­ twaninę wszystkich epok szczytami od 1400 roku, przedstawili wtedy ciwny projekt z pięcioma inspirowanymi późnym 202 202


nOwe kOncepcJe ARchiTekTOniczne... Nowe koncepcje architektoniczne...

il.24 Langgasse (ul. Długa) dzisiaj.

przeciwny Zdaję projektsobie z pięcioma szczytami inspirowanymi późgotykiem. sprawę z tego, że walka o tradycję nym gotykiem. Zdajęze sobie sprawę z tego,i z bezinteresownej że walka o tradycję prowadzona byłaby świętym zapałem prowadzona byłaby ze świętym zapałem i z bezinteresownej miłości do dziedzictwa naszych przodków. To jednak nie miłości do dziedzictwa przodków. To jednak sądzę, sądzę, żeby ta droga naszych mogła doprowadzić nas donie jakiego­ żeby ta droga kolwiek celu.mogła doprowadzić nas do jakiegokolwiek celu. dladla domu towarowego, obOstatnio zatwierdzony zatwierdzonyprojekt projekt domu towarowego, razuje ówów nieprzyjemny ciągle powracający i niezbyt artyobrazuje nieprzyjemny ciągle powracający i niezbyt ar­ tystyczny kompromispomiędzy pomiędzykoncepcjami koncepcjami świetnych świetnych arar­ styczny kompromis i wymaganiami konserwatorskimi. Rząd pięciu chitektów i wymaganiami szczytów, ze ze swoją swojąsztuką sztukąimitacji, imitacji,nie nieprzystaje przystaparadnych szczytów, je nowych,ani aniteż teżdo dostarych starych czasów, czasów, przedłużając przedłużając aniani dodo nowych, 203 203


Martin Kiessling

jedynie agonię historycznej ul. Długiej będąc złym zwrotem do czasów niedzisiejszych. Przykro jest patrzeć, jak żywiołowość ul. Długiej z trudem broni się przeciwko swojej MISJI DZIEJOWEJ bycia skansenem. Porównanie stanu dzisiejszego z tym sprzed siedemdziesięciu lat, nie daje historycznie zorientowanym smakoszom nadziei na zbyt wiele dobrego na nadchodzące kolejne siedemdziesiąt. Fasady przedsiębiorstw będą się zapewne dalej poszerzać, a nasze dzieci i wnuki będą szczęśliwe, gdy profil i skalę ul. Długiej uda się zachować na tyle, żeby nie utracić wspa­ niałego ratusza. Dlatego wydaje mi się bardziej rozsądnym, uznanie tej ulicy z punktu widzenia skal, jako obszaru chro­ nionego, niż dalsze prowadzenie bezowocnych wojen o szczy­ ty i wątki starych kostiumów kamienic. Nie chcemy jednak zaprzeczać, że właśnie nasze czasy – być może na skutek pielęgnowanej wrażliwości, z pewno­ ścią jednak z powodu zaawansowanej naukowości w temacie muzealnego zachowania starych rzeczy – generują dziś dużo więcej zabytków niż wszyscy ludzie w poprzednich epokach. Również ta tendencja domaga się sprawiedliwości i stawia nam pytanie: co w Gdańsku powinniśmy ratować za wszelką cenę, ażeby dla nas i dla naszych spadkobierców przynaj­ mniej częściowo zachować naukowy i estetyczny smak starej niemieckiej weduty? Przede wszystkim Lange Markt (Długi Targ) powinien być chroniony, jako jedno z najpiękniejszych miejsc niemieckiej architektury i powinien być oczyszczony z naleciałości kryteriów niedzisiejszych czasów. Mamy tutaj do czynienia z tak cennym i stosunkowo dobrze zachowa­ nym dziedzictwem przeszłości, że powinniśmy przedkładać je ponad nasilające się wymagania rynku. Również Frauengasse (ul. Mariacka) zachowała do dzisiaj historyczne oblicze, gdyż prawie nie była naruszona przez ruch gospodarczy i dlatego z łatwością można zachować ją

204


Nowe koncepcje architektoniczne...

jako obszar chroniony. Podobnie część ul. Piwnej zasługuje na przekazanie potomności w możliwie dobrym stanie. Tak więc poza głównym nurtem czasów jest jeszcze wiele ulic i miejsc, które by tak rzec, mogłyby rozkwitnąć bez szkody dla rozwoju całego miasta. W tej relacji nie powinno się niczego zaniedbać, zatem nie możemy zapomnieć, że niezależnie od gospodarczej i ideowej wagi tych zabytkowych miejsc Gdańska, zachowanie jego wyjątkowości jako światowej sławy zabytku, leży rów­ nież w gospodarczym interesie miasta. Skanseny – jeśli tak zechcemy nazywać zakonserwowane widoki ulic – naturalnie liczą się tylko wtedy, gdy nie są, jak ul. Długa, w stanie ciągłej wojny o swój byt i jeśli przez ciągłe, nieuniknione ustępstwa nie przeradzają się w karykaturę dawnej rzeczywistości. Stary Gdańsk nie jest jednak bezpieczny nawet w tych miejscach, w których mógłby bez większych trudności zostać zachowany. Brakuje środków finansowych na przeprowadzenie całościo­ wych, a przez to ważnych i gruntownych, przedsięwzięć kon­ serwatorskich. Stosuje się półśrodki, to jednak nie gwarantuje ocalenia cennych obszarów. Sądzę, że nie przesadzam unosząc się. TO MOGŁOBY BYĆ NARODOWĄ KWESTIĄ NIEMIEC. WARTĄ NARODOWYC H OFIAR, AŻEBY OJCZYZNA ZATROSZCZYŁA SIĘ O NIEMIECKI PEJZAŻ MIEJSKI RÓWNIEŻ NA SWYM DAWNYM OBSZARZE, CHOĆ CZĘŚCIOWO, MOGŁABY SIĘ WTEDY STAĆ NA PRZYKŁAD PATRONEM DLA DŁUGIEGO TARGU, ALBO ULICY MARIACKIEJ. Najtrudniejsze do ochrony są oczywiście sławne historycz­ ne, monumentalne budowle miasta. Szczególnie zagrożone są SKRZYWDZONE DZIECI ruchu ulicznego – miejskie bramy. Celem licznych ataków inżynierów ruchu jest dzisiaj przede wszystkim Milchkannenturm (Baszta Stągiewna). Wraz z roz­ biórką tego wielkiego zabytku zostałyby wyrządzone niepowe­ towane szkody ideowego rodzaju. Nawet jeśli pozwolono, by na przebicie dodatkowych otworów u podstawy budowli, to i tak nie przysłużyłoby się to szczególnie ruchowi drogowemu.

205


MARTin Martin kiesslinG Kiessling

il.25 Legator (Brama Nizinna).

pozwolono, by troskę na przebicie u podO podobną wołają dodatkowych Langgasser Torotworów (Złota Brama) i Grüne Tor (Zielona Brama), zamykające się ul. Długą stawy budowli, to i tak nie przysłużyłoby to szczególnie i Długi ruchowi Targ. To drogowemu. wzruszające, z jaką cierpliwością ze względu na ochronę zabytków znoszone są niedogodności O podobne troski przyprawiają Langgasser i utrudnie­ Tor (Złota Brama) Torkoszty (Zielona Brama), zamykające ruchem ul. Dłunia, mami Grüne na myśli: związane z kierowaniem przez policjantów, spowolnienie ruchu ulicznego i narażenie gą i Długi Targ. To wzruszające, z jaką cierpliwością ze względu na ochronę zabytków znoszone są niedogodności życia pieszych. O regulacji natężenia ruchu na ul. Długiej i utrudnienia, myśli: koszty związane z kierowaniem właściwie nie mam ma conamówić. Kilka godzin dziennie jest tam naprawdę gęsto, ale czasamispowolnienie ta sama ulicaruchu wygląda spokoj­ ruchem przez policjantów, ulicznego i iście drobnomieszczańsko. W nocy natężenia jednak, jest tak jak inie narażenie życia pieszych. O regulacji ruchu na trzeba, bez samochodów Sądzę, że tutaj w perspek­ Długiej właściwie nie mai ludzi. co mówić. Kilka godzin dziennie tywie nadchodzących dziesięcioleci będzie można odzyskać jest tam naprawdę gęsto, ale czasami ta sama ulica wygląda spokojnie i iściegdy drobnomieszczańsko. W nocy jednak, więcej przestrzeni, tylko jakaś niesentymentalna rada jest tak jak trzeba, samochodów i ludzi. Sądzę, żezasto­ tutaj architektury miastabez ośmieli się znaleźć dla obu bram w perspektywie nadchodzących dziesięcio leci będzie sowanie przyjazne ruchowi ulicznemu. Jednak jakaśmożna cicha odzyskać więcej przestrzeni,cogdy tylko niesentymenklątwa wisi nad wszystkim dzieje sięjakaś na starym mieście, talna rada architektury miasta ośmieli się znaleźć dla obu nad każdym nowym rozporządzeniem i pomysłem architekto­ bram zastosowanie przyjazne ruchowi ulicznemu. Jednak nicznym pojawia się ciemna chmura myślenia konfliktowego jakaś cicha klątwa wisi nad wszystkim co dzieje się na starym i archeologicznego. mieście, nad każdym nowym rozporządzeniem i pomysłem 206 206


Nowe koncepcje architektoniczne...

Pokrywa chorobliwa bladość myśli A przedsięwzięcia szerokiego lotu I wielkiej wagi, przez ten wzgląd gdzieś na bok Zawracając prąd swój, tracą miano czynu1.

Nowe inicjatywy mogłyby mieć miejsce na niezabudowanych terenach po wschodniej stronie miasta, na przedłużeniu Langgartens (ul. Długie Ogrody) można by kontynuować pożądaną ekspansję miasta. Ale również nad tym kiełkującym pomysłem zbierają się ciemne chmury. Czy nie lepiej mieć stare nabrzeże za sobą, a wolne grunty budowlane przed sobą? Wręcz przeciwnie! W tym wypadku stare nabrzeże miało tam UCHO Z DZIURKĄ przez które zdaniem historyków musi zostać PRZEWLECZONA NOWA WSTĘGA. Na środku terenu pod planowany wał i cmentarz stoi mianowicie pozostałość starej, miejskiej bramy. Stoi ona w poprzek w stosunku do każdego potencjalnego, sensownego kierunku ulic, ponieważ niegdyś położenie bramy miało strategiczne zadanie w układzie fortyfikacji, ruina leży też w poprzek Długich Ogrodów, opuszczona i przez boga wojny, i przez ludzi. Ale nie przez ducha przeszłości, który grobowym głosem z wysoka przywołuje do porządku entuzjastycznych urbanistów. Ta, kontrowersyjna dzisiaj Langgarter Tor (Brama Żuławska), była wcześniej bastionem osadzonym w murach obronnych. Znajdując się w tym samym miejscu dzisiaj struktura budowli nie ma już architektonicznego uzasadnienia. W przeciwieństwie do Legator (Bramy Nizinnej), zachowanej w pierwotnym stanie, z której wiele bezpowrotnie utracono. Jej historyczno-architektoniczne detale przepadły, mury zostały pokryte matowymi płytkami albo pomalowane w formy takich płytek. Nikt dotąd nie troszczył się o ruinę, ja sam początkowo zarządziłem jej pomierzenie, ale gdy w porozumieniu z tradycyjnie nastawionymi mieszczanami zaproponowałem rozbiórkę budowli, Brama Żuławska stała się świętością,

207


MARTin Martin kiesslinG Kiessling

il.26 Langgarter Tor (Brama Żuławska).

w porozumieniu z tradycyjnie nastawionymi mieszczanami symbolem, hasłem i platformą wypowiedzi wszystkich ra­ zaproponowałem rozbiórkę budowli, Brama Żuławska stała dykalnie nastawionych konserwatorów zabytków. Oczywiście, się świętością, symbolem, hasłem i platformą wypowiedzi liczne argumenty przemawiają za konserwacją bramy: pamięć wszystkich radykalnie nastawionych konserwatorów o dawnych budowniczych, którzy ponoć ją zbudowali,zabytidea ków. Oczywiście, licznehistorycznych argumenty przemawiają za konserzachowania serii pięciu bram wewnątrz miasta, wacją bramy: o dawnych budowniczych, ponoć a także gdziepamięć to możliwe, polityczny sprzeciw,którzy bo Polaków ją zbudowali, ideazniszczenie zachowania serii pięciu historycznych z pewnością cieszy starych niemieckich budowli. bramkażdy wewnątrz miasta, a występować także gdzie to możliwe,popularnej polityczny Cóż, kto ośmiela się przeciwko sprzeciw, bo Polaków z pewnością cieszy zniszczenieznajduje starych i w mniemaniu wielu sentymentalnej architekturze, niemieckich budowli. Cóż, każdy kto ośmiela sięto występować się już na samym wstępie w złej pozycji. Pomimo chciałbym przeciwko popularnej i w mniemaniu wielu sentymentalnadmienić, że w porównaniu z innymi zabytkowymi gdański­ mi ta pozostawia najmniejsze roszczenia nej bramami, architekturze, znajduje się już na samym wstępiedowtego, złej pozycji. Pomimo to chciałbym nadmienić, że czasu. w porównaniu aby wstrzymywać rozwój na rzecz utraconego Okazało zsię, innymi zabytkowymi gdańskimi bramami, ta pozostawia że każdy projekt, który podejmował wyzwanie zrobienia najmniejsze roszczenia punktu do tego,wyjścia aby wstrzymywać rozwój na z z Bramy Żuławskiej do ekspansji miasta, rzecz utraconego czasu. Okazało się, że każdy projekt, który dochodził do niewygodnych kompromisów i wyraźnego ogra­ podejmował wyzwanie zrobienia z z Bramynadal Żuławskiej punkniczenia wolności, a brama mimo wszystko pozostawała tu wyjścia do ekspansji miasta, dochodził niewygodnych wrogiem i zawadą przejrzystego i płynnegodoruchu ulicznego. kompromisów i widocznego braku wolności, a aby brama mimo Gdański Senat podjął odświeżającą decyzję, zrezygno­ wszystko nadal i zawadą wać z bramy, na pozostawała rzecz rozwojuwrogiem wschodniej częściprzejrzystego nowego mia­ ista płynnego ruchunowych ulicznego. i utworzenia przestronnych ulic. Zresztą nawet po 208 208


nOwe kOncepcJe ARchiTekTOniczne... Nowe koncepcje architektoniczne...

il.27 Projekt placu przy Langgarter Tor (Brama Żuławska), widok od strony Żuław. Architekci: Martin Kiessling i Albert Krüger.

il.28 Plan sytuacyjny. W miejscu Langgarter Tor (Brama Żuławska) przeznaczonej do wyburzenia.

Gdański Senat podjął odświeżającą abymiasta zrezywyzwoleniu od Bramy Żuławskiej plany decyzję, rozbudowy mają wiele innych Trzeba wziąć pod uwagę, że gnować z bramy, naograniczeń. rzecz rozwoju wschodniej części nowego jedyne dość nietypowo łączy miasta połączenie i utworzeniaz portem nowych i i Stogami przestronnych ulic. Zresztą nawet po od Bramy Żuławskiej plany rozbudowy miasta sięwyzwoleniu z obszarem planowanego placu, tak że droga wylotowa na mają wiele innych ograniczeń. Trzebaod wziąć pod uwagę, że wschód wymaga właśnie przedłużenia, strony południowej jedyne połączenie z portem i Stogami dość nietypowo łączy powinno się przestrzegać osiipołudniowej i należy pozostawić 209 209


Martin Kiessling

wygodne dojście do małego dworca. Wypracowany przeze mnie projekt sprowadza te wszystkie ważne kwestie do jed­ nego okrągłego placu, do przestrzeni architektonicznej, która celowo ma sprawiać wrażenie reprezentacyjnej, będąc pre­ ludium do całego łańcucha następujących kolejno po sobie zabytków. Plany są przygotowane do budowy i w tym miejscu, korzystając ze sposobności, chciałbym przedstawić moich głównych współpracowników: zarządzanie i projektowanie (Regierungs und Bauart): Schröder, który teraz jest naczel­ nym architektem w Kottbus, oraz odpowiedzialny za projek­ towanie (Regierungsbaurat) Krüger, któremu zawdzięczam również wnikliwe przepracowanie budynków szkół. Sądzę, że przyszłe architektoniczne zadania Gdańska powinny być utrzymywane w zdrowych relacjach gospo­ darczych, w których Stare Miasto nadal stanowić będzie rdzeń życia handlowego. Ale wiem, że dzisiejsze czasy nie są obliczone na to, aby w mgnieniu oka podsycić zapędy budowlane kupców. Dlatego wydaje się, że przynajmniej na razie nie powinno dojść do starć pomiędzy starym i no­ wym. Również oczekiwane pilne regulacje ruchu, stanowiące niechybną ingerencję w stary pejzaż miasta, tak jak kosz­ towna dezynfekcja starych dzielnic, muszą być odłożone na później. Wyburzenie tej niewielkiej kwatery, od zawsze będącej w związku ze starym miastem, da urbanistom długo wyczekiwaną możliwość poprawienia planu miasta. Również długo wyczekiwana budowa nowoczesnej łaźni przestanie stanowić zarzewie konfliktów ze starym miastem. Także od razu stałoby się możliwe wzniesienie nowych i dużych lokali gościnnych i gastronomicznych. W murach Gdańska każdego roku odbywa się wiele kongresów i za każdym razem miasto rozczarowuje brakiem miejsc noclegowych. Nowy budynek musiałby zatem zostać usytuowany w pobliżu głów­ nego dworca, pośród smutnych imitacji dawnej architektury

210


Nowe koncepcje architektoniczne...

i miejmy nadzieję, że nie zostałby zainfekowany wątpliwymi koncepcjami architektonicznymi. Zadania budowlane, łatwiejsze do zrealizowania w naj­ bliższej przyszłości, znajdują się pomiędzy Gdańskiem a So­ potem. Tam mają powstać arterie komunikacyjne, budynki mieszkalne, instalacje kanalizacyjne, czyli realizacje, które obiecują pewną rentowność i jednocześnie kontynuują już rozpoczęte nowe założenia urbanistyczne. Z dystansu, niech będzie wolno mi poczynić jeszcze jedną uwagę dla tego ob­ szaru, a mianowicie – proszę nie zapomnieć o połączeniu parku pomiędzy Oliwą i morzem. Proszę nie popełnić takiego nieodwracalnego błędu jaki popełnił Sopot, który zablokował połączenie pomiędzy lasem i kąpieliskiem zawiłym ciągiem zabudowań. To połączenie, dla Oliwy przez dolną część Glet­ tkaubach (Potoku Oliwskiego), przez już istniejący drzewo­ stan i przez tereny w zasadzie w publicznym posiadaniu, ma wszelkie podstawy do tego, aby utrzymać je wystarczająco szerokim. Park nie powinien leżeć wewnątrz długiego rzędu zabudowań, musi otwierać się zapraszająco na wszystkie strony, jak Berliner Tiergarten (Berliński Ogród Zoologicz­ ny), angielskie ogrody w Monachium, albo jak miejski las w Kolonii. Znaczenie gospodarcze tego terenu dla obszarów miejskich Gdańska jest decydujące i musi być rozpatrywane dalekowzrocznie, a nie tylko z perspektywy polityki małych działek. Bo gdy najpiękniejszy las i najpiękniejsze miejscowo­ ści nad Bałtykiem poprzez naturę i sztukę zostaną związane z plażą i morzem, wówczas powstanie dzieło, które będzie należało do najpiękniejszych zabytków Europy.

Przypis

1 W. Szekspir, Hamlet, tłum. ­W. ­Tarnawski, Wrocław 1971, s. 115 – przyp. red.

211


taju dróg

Widok na kościół Mariacki z Goldschmiedegasse (ul. Złotników), fotografia, ok. 1900 (źródło: zbiory IS Wyspa).


Otto Kloeppel

Gdańsk na rozstaju dróg

1928

Przełożyła z niemieckiego Justyna Balisz Źródło: Otto Kloeppel, Danzig am Scheidewege, „Ostdeutsche Monatshefte” 8:1928, nr 12


Otto Kloeppel

Tak często używane i nadużywane w dzisiejszych czasach wyrażenia: kultura i cywilizacja obejmują cały zasięg ludzkich działań, ale zestawienie ich ze sobą wskazuje jednocześnie na silną wzajemną opozycję. Jasna definicja obu pojęć nie jest na pewno łatwa. Jako przedstawiciel pracujących i myślących w kategoriach przestrzeni sądzę, że najlepiej można oddać ich istotę za pomocą wyobrażeń przestrzennych. Cywilizacja rozgrywa się według mnie na horyzontalnym poziomie ludzkiego życia, kultura zaś na jego poziomie wertykalnym. Cywilizacja to wielokierunkowe rozprzestrzenianie się życia, kultura z kolei to jego uwznioślenie i pogłębienie. Cywilizacja oznacza polepszenie życia dzięki rozwojowi naukowo-technicznemu, kultura to wzbogacanie go w aspekcie metafizyczno-artystycznym, co określić można jako kształtowanie życia. Przy czym kształtowanie dotyczy tu zarówno tego, co abstrakcyjne, jak i tego, co konkretne. Jeśli ktoś zapytałby mnie, co rozumiem pod tym pojęciem, poradziłbym mu, żeby przejrzał się w domu w lustrze. Człowiek bowiem jest takim właśnie przemyślnie skonstruowanym organizmem, którego każda część nie tylko pełni jakąś funkcję, ale jest także znakomicie zaprojektowana. Wszystkich tych, którzy od czasów stworzenia człowieka mieli coś wspólnego z kształtowaniem, powinien pocieszyć fakt, że także Bogu czy też – jak kto woli – naturze, arcydzieło nie udało się za pierwszym ­razem. Poprzedziło go wiele ponawianych prób. Sam Stwórca, spojrzawszy na mężczyznę nie czuł się dostatecznie usatysfakcjo­ nowany i dopiero widok kobiety zadowolił go w pełni. Bóg nadał najpiękniejszy z możliwych kształt wszystkiemu co stworzył, a człowieka wyposażył w nieustający pęd, aby za tym boskim wzorcem podążać. Przez wieki ludziom udawało się wnosić do owych odwiecznych cudów natury rzeczy tak piękne, jak tylko można było sobie wyobrazić. Od stu lat sprawy mają się jednak znacznie gorzej. 214


Gdańsk na rozstaju dróg

W porównaniu z osiągnięciami przeszłości, tylko nieliczne ostatnio powstałe dzieła człowieka mogą rościć sobie prawo do zaszczytnego miana kształtowania. Głębszej przyczyny tego zjawiska należy upatrywać w zmienionych warunkach życia. Rozwój naukowo-techniczny postępuje tak szybko, że rozwój metafizyczno-artystyczny nie ma szans za nim nadążyć. Najdobitniej przejawia się to w tych wytworach człowieka, które porównać można z ciałem ludzkim, mam tu mianowicie na myśli nowoczesne układy urbanistyczne. Jakże skomplikowanym i wyrafinowanie skonstruowanym organizmem musi być dzisiejsze miasto, w porównaniu ze skromnymi potrzebami, jakie musiało ono niegdyś spełniać! Jednak podczas, gdy ówczesne miasto jawiło się, jako spójnie ukształtowane pod względem położenia i zabudowy, jako udana artystyczna synteza wszystkich elementów, które do niego należały, nowoczesne miasto, pomimo wszelkich ulepszeń, sprawia ciągle wrażenie planistycznego chaosu. Ta obserwacja budzi coraz silniejsze pragnienie, aby zachować jak najwięcej z dawnego wizerunku miasta, po pierwsze ku radości współczesnych, a po drugie, jako wzór i nadzieja na lepszą przyszłość. Taka postawa konserwatorska napotyka jednakże na silny opór, który stawiają trzy, dające się wyodrębnić, grupy przeciwników. Po pierwsze są to właściciele budynków, którzy nie chcą ograniczeń ze strony konserwatorów zabytków w rozporządzaniu swoją własnością. Tylko w nielicznych przypadkach udaje się pozyskać przychylność właścicieli, przekonując ich o wysokiej wartości artystycznej należących do nich budynków. Jedyny sposób, który ma szanse zakończyć się sukcesem, to przyznanie korzyści w postaci możliwości zwiększonego użytkowania nieruchomości w zamian za zachowanie tego, co ma wysoką wartość artystyczną. Gdy to wzmożone użytkowanie będzie dotyczyło odsuniętych możliwie daleko od ulicy 215


Otto Kloeppel

głębszych partii budynku, można to przeważnie zrealizować bez uszczerbku dla istoty ważnej dla nas sprawy. Drugą grupę oponentów tworzą wszyscy ci, w gestii których leży wprowadzanie nowoczesnych rozwiązań technicznych, higienicznych, policyjnych itd. Także tutaj porozumienie wydaje się być możliwe, jeśli tylko oczekiwania są uzasadnione i wyjdzie się naprzeciw rzeczywistym koniecznościom. Trzecią frakcję stanowią sprzeciwiający się konserwatorowi zabytków architekci, którzy obawiają się naruszenia ich wolności artystycznej. Być może to właśnie ten przeciwnik jest najbardziej niebezpieczny. Artystę charakteryzuje zwykle duży upór, a że jest niemal tyle punktów widzenia ilu artystów, trudno jest sprostać wszystkim oczekiwaniom naraz. Chodzi tu o architektów, których można podzielić na trzy kategorie: architekt staromodny (altmodisch), architekt nowoczesny (modern) i architekt nowomodny (neumodisch). Architekt staromodny – z jego niechęcią do wszystkiego co nowe, z jego błędnym pojęciem istoty planowania estetyczno-przestrzennego i bezrefleksyjnym upodobaniem do historycznych form, tak niegdyś jak i dziś jest zagrożeniem dla wizerunku miasta. Nowoczesny architekt był zawsze tym architektem, który naprawdę rozumie potrzeby czasów. Wita on z radością wszystkie nowe rozwiązania, materiały budowlane i konstrukcje, gdyż dostarczają mu narzędzi do pracy w przestrze­ ni. Wie jednocześnie, że sztuka budowlana jest tą sztuką, której prawa są odwieczne, to znaczy, że zasadniczo nic się w nich nie zmienia. Wie on wreszcie, że forma jest jedynie pewnym rodzajem ekspresji, takim samym jak język, zatem stanowi ona wobec tego, co chce się wyrazić, coś stosunkowo pobocznego. Architekt nowoczesny nie przychyla się zbyt chętnie do wszelkich eksperymentów, które oddalają go od głównego zadania. Konserwator zabytków zawsze dojdzie 216


Gdańsk na rozstaju dróg

z nim do porozumienia, może on nawet stać się jego najlepszym pomocnikiem. Zupełnie inaczej sprawa ma się z architektem nowomodnym. Jest to człowiek wielkich obietnic. Cała wielowiekowa przeszłość jest dla niego jedynie wstępem do jego własnego, przytłaczająco imponującego czynu. Lecz ten porywający czyn musi być co pięć lat zupełnie nowy i inny, taki jakiego jeszcze nigdy nie było, priorytetem jest dla niego wywołanie sensacji. Przy tym jest zupełnie obojętne, jakimi środkami to osiągnie, tak samo jak obojętne są mu wszelkie odwieczne prawa kształtowania przestrzeni. Dziś lubuje się w piętrzeniu najosobliwszych fantazyjnych form, jutro odrzuca ­wszelkie inne formy i żongluje wyłącznie wymiarem kubicznym. Z takim nastawieniem, co oczywiste, nigdy nie pogodzą się konserwatorzy zabytków. Jeśli chcemy podjąć trudną walkę o zachowanie dawnego wizerunku naszego miasta z tak wieloma przeciwnikami, musimy przede wszystkim dokładnie wiedzieć na czym nam zależy, co oznacza, że będziemy przekonani o korzyściach płynących z zachowania dawnych założeń miejskich. Owe korzyści postrzegano długo przez pryzmat dziewiętnasto­ wiecznego formalizmu. Dla każdego miasta stworzono wówczas osobny, wyjątkowy styl, biorąc przy tym pod uwagę ten okres historyczny, w którym w owym mieście wzniesiono najwięcej budowli, i w którym – siłą rzeczy – najwięcej się zachowało. Jeśli dobudowując coś korzystano z tego charakterystycznego dla danego miasta repertuaru form, wszystko wydawało się być już w najlepszym porządku. Dodatkowo ów formalizm wynikał z wielce romantycznych wyobrażeń o średniowiecznym sposobie planowania ­przestrzennego, przyjmując jednak jako normę to co przypadkowe, czyli – jak mawiano – malownicze, a nie to, co w rzeczywistości stanowiło o jego istocie. A ta była zawsze oparta na najprostszych 217


Otto Kloeppel

rozwiązaniach. Od pewnego czasu jednak narodziło się przeświadczenie, że w dawnych miastach wspaniale współbrzmią ze sobą różne formy historyczne, a te z kolei nie kłócą się z formami nowoczesnymi, pod warunkiem jednak, że nie będzie to oznaczało naruszenia istotnych elementów dawnego miasta. Na owe istotne elementy składają się zarówno założenie, jak i zabudowa dawnego organizmu miejskiego. Początki większości niemieckich miast sięgają średniowiecza. W krajach zachodnich są to przede wszystkim wyrosłe stopniowo z pierwotnych potrzeb formy osadnicze, bez wyraźnie rozpoznawalnego systemu planowania. Kiedy tylko w nieco ­późniejszych ­czasach pojawiają się konkretne założenia miejskie, system taki uwidacznia się coraz lepiej. Miasta na kolonizowanych terenach niemal zawsze są założone na podstawie dotychczaso­wych doświadczeń i charakteryzują się bardzo podobnym ogólnym schematem planistycznym. Polega on na jasno sprecyzowa­nym kierunku rozwoju, w ramach którego główne ­ulice przebiegają równolegle, aby na końcu takiego podłużnego założenia zbiec się w dwóch osobnych albo przynajmniej w jednej głównej bramie. Według tych głównych ulic dokonywano parcelacji gruntu. W poprzek biegną wąskie uliczki o podporządkowanej funkcji, które z założenia służyły jedynie komunikacji pieszej. Pomiędzy środkowymi ciągami ulic, gdzieś pośrodku, znajdował się zwykle targ. Jeśli na linii poprzecznej takiego założenia znajduje się trzecia albo czwarta brama, wówczas odpowiada jej główna ulica poprzeczna, która jest jedyną znaczącą ulicą biegnącą w tym kierunku, pozostałe są wyłącznie wąskimi uliczkami przechodnimi. Do znudzenia powtarzane stwierdzenie, że miasto średniowieczne tworzył system identycznych, prostopadle przecinających się ulic, przypominający szachownicę, nie odpowiada rzeczywistości – takie założenia znane są dopiero z czasów książęcych założeń miejskich. 218


Gdańsk na rozstaju dróg

Dzięki temu połączeniu niemal nieprzerwanych w swym biegu ulic, spiętych na końcach bramami, miasta średniowieczne mają wyraźnie zamkniętą wewnętrznej strukturę przestrzenną – dotyczy to zarówno ulic, jak i placów. Odpowiada temu również ich forma zewnętrzna, która jawi się jako spójna i oddzielona od otoczenia dzięki pasowi murów, wałów i fos. Z tego prostego założenia urbanistycznego wyrasta równie spójny system zabudowy. Wzdłuż ulic i placów ciągną się w układzie szczytowym jednolite pod względem szerokości i wysokości domy, pomiędzy którymi znajdują się rynny. Taki układ nadaje ulicom bardzo charakterystycznego wyglądu, gdyż szczyty nie są tu widoczne na tle dachów, ale ich sylwety odcinają się efektownie na tle nieba. W ten sposób zarówno pierzeje ulic, jak i placów, składają się z rzędu podobnych, oddzielnie zwieńczonych budynków. Najlepszym dowodem na to, jak bardzo w średniowieczu kładziono nacisk na ten jednolity efekt jest fakt, że zbyt duże jednostki dzielono na mniejsze (zobacz Das Grosse Zeughaus w Gdańsku [Wielka Zbrojownia]), a zbyt małe łączono jednym dachem i wieńczono wspólnym szczytem. Te systematyczne ukształtowanie wedle układu i zabudowy struktury miejskiej znajdowało swoje architektoniczne ukoronowanie w budowlach użyteczności publicznej. Chodzi tu przede wszystkim o ratusze i kościoły. Pierwszym wyznaczano zawsze centralne położenie, które podkreślało ich rangę. W północno-wschodnich miastach Niemiec, dominująca bryła ratusza (przeważnie prostopadłościenna) jest usytuowana przeważnie pośrodku rynku. Także główny kościół otrzymuje ważne usytuowanie na jednej z wiodących osi miasta, ale nierzadko bywa schowany gdzieś na uboczu w cichym zaułku. Dużą rolę w rozmieszczaniu kościołów na regularnym planie średniowiecznego miasta odgrywało orientowanie (budowanie na osi wschód – zachód z prezbiterium skierowanym 219


Otto Kloeppel

na wschód – przyp. red.). Kiedy jedna z głównych osi miasta przebiegała ze wschodu na zachód, wówczas usytuowanie budowli kościelnych było proste: ich dominujące ponad domami mieszczańskimi bryły położone były równolegle bądź prostopadle do kalenicy tych ostatnich. Gdy główne osie miasta nie przebiegały zgodnie ze stronami świata, wówczas kalenice kościołów biegły w poprzek jednostajnego rytmu dachów i wprowadzały w zabudowę miasta silny element niepokoju. W dalszym rozwoju średniowiecza budowniczowie miast często nie wychodzili już naprzeciw oczekiwaniom duchownych, stąd w późniejszych czasach odnajdujemy często budowle kościelne wpasowane w osie miasta także wówczas, gdy osie te nie przebiegały zgodnie z kierunkami świata. Ostatecznie najważniejszymi wyznacznikami dobrze uk­ ształ­to­wanej przestrzeni, cechującymi średniowieczne miasto, są: proste założenie o wyraźnie wyznaczonym kierunku rozwoju, zamknięta, spójna przestrzeń oraz charakterystyczny, jednolity system zabudowy. W tych dawnych miastach zasadniczo niewiele się zmieniło aż do czasów wojny trzydziestoletniej. Dopiero wieki XVII i XVIII przejmują rzymską zabudowę miast, w których kalenica biegnie zgodnie z kierunkiem ulicy, co odpowiada dążeniom sztuki renesansu do oddziaływania horyzontalnymi, pełnymi rozmachu rozwiązaniami. Liczne średniowieczne miasta niemieckie straciły w XVII, XVIII i XIX wieku wiele ze swej dawnej, charakterystycznej formy. Część z nich zachowało się jednak do dziś. Do takich miast należy przede wszystkim Gdańsk. W wiekach XVII i XVIII nadal budowano tu domy szczytowe według dawnego ­wzorca, a zapaść gospodarcza, która ogarnęła w XIX wieku, to niegdyś prężnie rozwijające się miasto hanzeatyckie, miała przynajmniej tę dobrą stronę, że zachował się tu stosunkowo wierny obraz dawnej architektury. Wymienione powyżej trzy 220


Gdańsk na rozstaju dróg

charakterys­tyczne cechy zabudowy miast średniowiecznych są tu jeszcze w dużej mierze rozpoznawalne. Możliwe wydaje się być zatem stopniowe wyeliminowanie już istniejących zakłóceń i wywieranie wpływu na kształt nowo powstających obiektów w celu zachowania spójnego obrazu estetyczno-przestrzennego najwyższej jakości artystycznej. Od czasów wojny aż do niedawna osiągano na tym polu niemałe sukcesy. W szczególności Lange Markt (Długi Targ) wygląda dziś znacznie lepiej niż przed dziesięciu laty. Największe zasługi na tym polu można przypisać byłemu naczelnemu radcy budowlanemu F. Fischerowi, dziś profesorowi w Hanowerze. Gdańsk zawdzięcza ten rozwój powstałej po oddzieleniu miasta od Rzeszy radzie konserwatorskiej, która, podążając wzorem hamburskim, stworzyła własne prawo ochrony zabytków. Rada od począt­ku starała się nie tylko zachowywać w zmieniającym się otoczeniu dawne zabytki budownictwa, ale także dążyła do tego, aby uratować wizerunek miasta jako spójnej formy we wcześniej opisanym tu sensie. Te dobre intencje zostały jednak ostatnimi czasy zaatakowane z różnych stron. Znalazło się na ten przykład pewne konsorcjum, które postanowiło wznieść przy Langgasse (ul. Długa) nowomodny dom towarowy w takim stylu, jaki obowiązuje dziś na Leipziger Strasse w Berlinie. Nie pytając nawet o wartość takich rozwiązań, pewnym jest, że podobna budowla przy Langgasse (ul. Długa) oznacza śmierć tej ulicy jako spójnej jednostki przestrzennej. Wszystkie próby przekonania inwestora o konieczności dopasowania budynku do wizerunku miasta przez dodanie do niego rzędu szczytów, tak jak niegdyś uczynił to Anthon von Obbergen z Das Grosse Zeughaus (Wielka Zbrojownia), spaliły na panewce. Nie uniemożliwiłoby to bynajmniej zastosowania wszelkich technicznych rozwiązań, których wymaga nowoczesny dom handlowy. Co więcej, można byłoby dzięki temu znacznie 221


Otto Kloeppel

efektywniej wykorzystać dostępny grunt i to bez uszczerbku dla wizerunku miasta. Żadne argumenty jednak nie pomogły, a to z bardzo prostego powodu – inwestorowi najbardziej zależało na jak największym wyróżnieniu budowli z otoczenia. Tylko w ten sposób inwestycja może stać się sensacją, a ta jest przecież w dzisiejszych czasach najlepszą reklamą. Oto głębsza przyczyna naszej architektonicznej mizerii. Dziś nawet najmniejszy domek buduje się tak, aby można było umieścić na nim reklamę, niech będzie to tylko reklama firmy samego inwestora czy firmy architektonicznej. Konsorcjum budowlane grozi, że zrezygnuje z ­planów inwestycyjnych, jeśli nie zostaną zaakceptowane jego warun­ki, z kolei mędrcy tego miasta uważają, że niedopuszczalne jest zubażanie życia gospodarczego Gdańska z czysto sentymentalnych pobudek. Czy jednak chodzi tu ­rzeczywiście tylko i wyłącznie o sentymenty, czy aby zachowanie dawnego wizerunku miasta nie wiąże się także ze stroną ekonomiczną? Przecież tysiące osób przybywa co roku do Gdań­ska tylko z powodu zachowanych po dziś dzień zabytków architektury, podwójny Danziger Lachs mogą wypić równie dobrze w Berlinie, albo gdziekolwiek indziej (mowa o ­wódce Goldwasser, popularnym gdańskim likierze ziołowo-korzennym z dodatkiem złota w płatkach – przyp. red.). Tymczasem sprawa utknęła w martwym punkcie, ze względu na trudności finansowe dom handlowy być może w ogóle nie powstanie. W każdym momencie mogą jednak pojawić się podobne projekty, a jeśli tylko uda się przeforsować jeden z nich, wtedy los dawnego Gdańska zostanie raz na zawsze przesądzony. Nie będzie już wówczas powrotu, czego powinni być świadomi wszyscy na odpowiedzialnych stanowiskach. Jeśli konserwatorom zabytków tak trudno jest wygrać z prawami własności prywatnej, tym pewniej powinno się dbać o zabytki, które są własnością publiczną. 222


Gdańsk na rozstaju dróg

Niestety, to także nie ten przypadek. ­Ostatnimi ­czasy w Gdańsku odnotowujemy na przykład silne ataki na pozostałości fortyfikacji miejskich. A tych nie jest wcale aż tak wiele. Z dawnych średniowiecznych murów pozostał jedynie ciąg bram nad Motławą, a z późniejszych umocnień stosunkowo krótki fragment na południowo-wschodnich obrzeżach miasta. Co jednak, Bogu dzięki, do tej pory zachowało się w całości, to monumentalna oś wschód-zachód z jej wspaniałymi akcentami w postaci siedmiu, ustawionych w nieprzerwanym ciągu, dawnych bram miejskich: Langgarter Tor (Brama Żuławska), Milchkannentor (Brama Stągiewna), Grüne Tor (Zielona Brama) i powiązaną z nimi grupą, do której należą: Langgasser Tor (Złota Brama), Stockturm (Brama Więzienna), Peinkammer (Katownia) i Das Hohe Tor (Brama Wyżynna), z zamkniętymi przestrzeniami Langgartens (ul. Długie Ogrody), Milchkannengasse (ul. Stągiewna), Lange Markt (Długi Targ) oraz Langgasse (ul. Długa) pomiędzy. Nie znam żadnego innego miasta w Niemczech, które mogłoby pochwalić się taką urbanistyczną via triumphalis (łac. droga triumfalna – przyp. red.). Zachowało się zatem to co najważniejsze; a to, co narosło z biegiem czasu i naruszyło ład, da się przy dawce dobrej woli z biegiem czasu złagodzić lub usunąć. Powinno się być przekonanym, że dla tego najważniejszego fragmentu, jakim jest nieprzerwany ciąg bram, obowiązywać powinna zasada noli me tangere (łac. nie dotykaj mnie – przyp. red.).Tak jednak nie jest – dwa wschodnie elementy tego ciągu: Milchkannentor (Brama Stągiewna) i Langgarter Tor (Brama Żuławska) już toczą rozpaczliwą walkę o życie. Milchkannentor (Brama Stągiewna) tworzy centrum póź­ no­­średniowiecznego obwarowania, które zamykało odwschodu Speicher­insel (Wyspa Spichrzów). Między większą basztą – Wielką Stągwią, a zachowaną częściowo basztą mniejszą – Małą Stągwią (zwaną też Stągiewką lub Konwią Śmietanową), znajdowała się brama właściwa, której przesklepienie 223


Otto Kloeppel

il.1 Stan dzisiejszy okolic Milchkannentor (Brama Stągiewna).

il.2 Brama Stągiewna z nowym mostem po wyburzeniu Małej Stągwi.

także się zachowało. Co więcej, Wielka Stągiew usytuowana jest dokładnie na osi ciągu ulic i nie można sobie wyobrazić dla niej żadnego piękniejszego położenia wśród pozostałej zabudowy. Do tego spełnia ona bardzo praktyczną funkcję: odgrywa w pewnym sensie rolę strażnika ruchu drogowego, który dzieli jednojezdniowy ruch Milchkannengasse (ul. Stągiewna) na dwujezdniowy ruch Langgartens (ul. Długie 224


Gdańsk na rozstaju dróg

il.3 Brama Stągiewna w dzisiejszym kształcie.

il.4 Jak wyglądałoby otoczenie, gdyby usunąć Bramę Stągiewną.

il.5 Wielka Stągiew z nowym mostem i ujednoliconym otoczeniem.

225


Otto Kloeppel

Ogrody). W żadnym przypadku nie stanowi zatem przeszkody w ruchu. Jeśli w istocie powstają tu utrudnienia w komunikacji, ich przyczyną jest przede wszystkim zbyt wąski most. Ten zaś już od dłuższego czasu wymaga wymiany. Gdy położy się nowy most o odpowiedniej szerokości, wszystkie problemy zostaną rozwiązane, w najgorszym wypadku może wymagać to usunięcia Małej Stągwi. Zamiast czekać aż możliwe będzie wprowadzenie tego oczywistego rozwiązania, chciano usunąć albo przynajmniej przebić Wielką Stągiew. Przebijanie okrągłej wieży jest pomysłem mało praktycznym, takie kombinacje oznaczałyby zapewne początek końca. Na ten moment, Bogu dzięki, zawarto rozejm i zdecydowano, że w Małej Stągwi powstanie przejście dla pieszych, co pozwoli na wyjście z opałów komunikacyjnych. Będzie można też nadal spokojnie czekać, aż środki finansowe pozwolą na budowę nowego mostu. Pokazują to ilustracje 1 do 5. Na rycinie 4 widać wyraźnie niepożądany efekt, który wywołałoby usunięcie Stągwi – wszystkie, znajdujące się za nimi szkaradztwa, staną się wówczas dwu- lub trzykrotnie bardziej widoczne. Rycina 5 pokazuje z kolei Wielką Stągiew po przebudowie mostu i po usunięciu Małej Stągwi, poza tym przedstawia nadzieję na przyszłość – jednolite, spokojne zabudowanie obu rogów ulicy w głębi. Dlaczegóż nie miałoby to być możliwe, nie należy zajmować się ochroną zabytków tylko w najbliższej perspektywie. Rozsądna gmina miejska powinna rozważyć powolne przejmowanie ważnych elementów dawnej zabudowy miasta i godnie je przekształcać, tak jak dzieje się obecnie w przypadku polityki gruntowej. W związku z atakami, jakie odpierać musiała w ciągu ostatniego roku Langgarter Tor (Brama Żuławska), można było zaobserwować interesującą rzecz: dla usunięcia zabytku architektury mogą mieć znaczenie także powody czysto estetyczne. Langgarter Tor (Brama Żuławska) stanowi w ­ schodnie 226


Gdańsk na rozstaju dróg

il.6 Langgarter Tor (Brama Żuławska), której usunięcie z powodów ­estetycznych popiera gdański zarząd budowlany.

zamknięcie szerokiego ciągu ulic, będącego dawnym przedmieściem, który nosi nazwę Langgartens (ul. Długie Ogrody) i charakteryzuje się środkową promenadą. Na końcu stoi Langgarter Tor (Brama Żuławska), po jej prawej i lewej stronie, po uprzednim usunięciu murów miejskich, znajdują się dziś trakty komunikacyjne, o szerokości ponad 20 m każdy. W takim układzie brama nigdy nie może stanowić żadnej przeszkody, mimo to przeszkadza – estetycznie. Gdański zarząd budowlany chce bezpośrednio przed bramą zbudować okrągłe założenie w formie placu, w celu rozdzielenia ruchu przed rozwidlającym się w tym miejscu ciągiem ulic. Problem w tym, że brama stoi nieco w poprzek osi Langgartens (ul. Długie Ogrody) i tym samym krzywo w stosunku do równego jak od sznurka dawnego ciągu ulic, którego kontynuacją ma być planowany plac. To wystarczyło, aby zażądać usunięcia bramy, przy czym panuje przekonanie, że z artystycznego punktu widzenia jest ona zupełnie bezwartościowa. To działo się roku Pańskiego 1927. Jak pokazują ryciny 7 i 8, nadając jedynie placowi inny kształt, bez trudu można byłoby zatuszować niewielkie skrzywienie osi, przy tym bramie nadal 227


Otto Kloeppel

il.7 Propozycja ukształtowania placu przed Langgarter Tor (Brama Żuławska), dzięki której zachowa ona swoje dominujące usytuowanie na monumentalnej osi dawnego miasta.

il.8 Propozycja ukształtowania placu przed Bramą Żuławską (por. il. 2).

il.9 Brama Żuławska w nowych ramach. a) planowany okrągły plac przed Bramą Żuławską nadający jej niemożliwe usytuowanie, b) propozycja zmiany.

228


Gdańsk na rozstaju dróg

il.10 Brama Żuławska w nowym otoczeniu, jako monumentalne wejście do głównej osi dawnego miasta.

pozostałaby zaszczytna funkcja zamykania dawnej głównej osi miasta. Gdański zarząd budowlany nie dopuszczał tego typu propozycji pomimo faktu, że referent techniczno-budowlany jest jednocześnie konserwatorem zabytków. Tak było do czasu, kiedy to radzie konserwatorskiej udało się w końcu przeforsować odmowę rozbiórki. Co się jednak następnie wydarza? Gdański zarząd budowlany nie może teraz wprawdzie wyburzyć bramy, ale nadal nosi się z zamiarem wybudowania okrągłego ­placu – dokładnie takiego, jaki wcześniej planowano. Oznacza to, że brama będzie stała krzywo w stosunku do otwarcia placu, a jedna z krawędzi znajdować się będzie zaledwie sześć metrów od planowanej linii zabudowy (por. ryc. 9 a). Abstrahując nawet od estetyczno-przestrzennego absurdu, usytuowanie takie oznacza w tym miejscu duże pogorszenie warunków komunikacji. Można to zrozumieć tylko w jeden sposób: tak jak we wcześniejszych propozycjach, nadal chodzi o to, aby nakłonić do zburzenia bramy. Nosząc się z takim zamiarem, znajduje się dla niej zupełnie niemożliwe położenie, aby następnie można było z lepszymi widokami na sukces przekonywać o konieczności jej wyburzenia. Nie należy mieć złudzeń, że jeśli dojdzie do realizacji placu w tej właśnie formie, dni Langgarter Tor (Brama Żuławska) są 229


Otto Kloeppel 11

12

Aby raz jeszcze wyjaśnić istotę wymienionych na początku trzech różnych prądów w architekturze, z którymi musi skon­frontować się ochrona zabytków, na rysunkach przedstawiono:

230


Gdańsk na rozstaju dróg 13

14

11. Jak wyglądała Brama Wyżynna, gdy stare fortyfikacje zachowane były w całości. 12. Otoczenie bramy ukształtowane przez architektów ­staromodnych. 13. Jak chciałby widzieć to otoczenie architekt nowoczesny. 14. Jakie najbardziej zadowoliłoby architekta nowomodnego.

231


Otto Kloeppel

il.10 Przyszłość ulicy Długiej, zgodnie z wyobrażeniami naczelnego radcy budowlanego Kiesslinga.

policzone. Z kolei, jeśli rzeczywiście w grę wchodzi tylko centralny układ placu, nie trudno byłoby tak go rozplanować, aby brama zachowała swoje dominujące usytuowanie. Wymaga to jedynie tego, aby planowaną linię zabudowy ulicy prowadzącej w kierunku Werder (Żuławy) przesunąć nieco na południe (por. ryc. 9 b). Przykład ten ukazuje dobitnie, jak w pewnych sytuacjach architekt może być największym wrogiem starań ze strony konserwatorów. Tego, że ostatnia rycina nie jest tylko i wyłącznie czarną wizją, dowodzi z kolei ilustracja końcowa. Jest to możliwie najwierniejsze oddanie propozycji, którą naczelny radca budowlany Kiessling przedstawił podczas swojego wykładu 31 stycznia tego roku. Stało się to już po moim grudniowym publicznym zaprezentowaniu rysunków nr 12 –15 z tego artykułu. Kiessling jest – należy to raz jeszcze podkreślić – naczelnym radcą budowlanym, a z mocy prawa również miejskim 232


Gdańsk na rozstaju dróg

konserwatorem zabytków. Podkreślił on dobitnie, że jego obraz przedstawia przyszły wygląd ulicy Długiej. Jego urzeczywistnienie będzie możliwe pod warunkiem, że nowy kierunek w sztuce, którego sam jest przedstawicielem (a który ja zwykłem nazywać kubistycznym prymitywizmem), zdoła się przebić. Co do tego zresztą nie ma on ani cienia wątpliwości, gdyż chodzi tu – jak twierdzi – o wielki kierunek, o nowy styl, będący wyrazem nowych wielkich czasów, porównywalny jedynie do rozwoju stylu gotyckiego. Trudno spierać się w sprawach wiary, przypomina to jednak bardzo Starą i nową wiarę Davida Straussa, wyznawcy i pisarza, którego niegdyś Fryderyk Nietzsche, w pierwszym z pism zawartych w Niewczesnych rozważaniach, jakże pięknie i krótko podsumował. Nietzsche wykazał się wówczas zaska­kującą przenikliwością co do nowego ducha, który pojawił się wraz z narodzinami nowej Rzeszy i ukuł dla niego określenie: filister wykształcony. Wydaje mi się, że nowy duch, będący następstwem znów nowej Rzeszy, daje się scharakteryzować analogicznym określeniem: filister kultury. Ja w każdym razie nie wierzę, że nowa wiara w nowy styl jest w stanie przenosić góry, ale może ona znaleźć tylu zwolenników, aby wkrótce udało jej się zniszczyć dawny wizerunek naszego miasta. Wybiła godzina rozstrzygająca naszego niegdyś dumnego i pięknego miasta hanzeatyckiego: Gdańsk na rozstaju dróg! uwagi 1 Jak donosi pewne źródło, dom towarowy przy Langgasse (ul. Długa) zostanie zbudowany. 2 Naczelny radca budowlany Kiessling został w międzyczasie mianowany ministerialnym dyrektorem działu budowlanego Pruskiego Ministerstwa Finansów. 3 Ryciny zostały narysowane przez inż. G. Münter.

233


Erich Koch, gauleiter i ostatni nadprezydent Prus Wschodnich, wraz z urzędnikami ogląda makietę starego Gdańska podczas Niemieckich Targów Wschodnich w Królewcu (niem. Deutsche Ostmesse Königsberg, DOK), sierpień 1939, fragment (źródło: wikipedia, za: Bundesarchiv, 183-E10106).

irte Pusback iasto jako ojczyzna...


Birte Pusback

Miasto jako ojczyzna Gdańska konserwacja zabytków w latach 1933 –1939 2006

Przełożyła z niemieckiego Katarzyna Olszewska Źródło: Birte Pusback, Die wiederhergestellte Danziger Rechtstadt und ihre mediale Vermittlung, [w:] Tejże, Stadt als Heimat. Die Danziger Denkmalpflege zwischen 1933 und 1939, Böhlau Verlag, Köln-Weimar-Wien 2006, s. 251 – 268  © Autorka i wydawca

wróć do spisu treści


Birte Pusback

Odrestaurowane Główne Miasto w Gdańsku i jego obecność w mediach Akcja restauracyjna pod kierunkiem Otto Kloeppela i Ericha Volmara trwała do lat wojny. Prace nad głównymi ulicami Głównego Miasta zostały do tego czasu ukończone, w szczególności Langgasse (ul. Długa), Langer Markt (Długi Targ), Lange Brücke (Długie Pobrzeże), jako wizytówka Gdańska od strony rzeki oraz Frauengasse (ul. Mariacka) z jej przedprożami. Spośród sześciu najbardziej charakterystycznych dla Gdańska zmian późnego XIX i wczesnego XX wieku tylko nieliczne zostały przeprowadzone w duchu historyzmu i to nie tak konsekwentnie, jak to zdawała się sugerować publicznie wyrażana krytyka XIX wieku . Do stosunkowo przekonujących środków rekonstrukcyjnych należało pomniejszenie okien, optyczny podział domów, obejmujących dwie działki poprzez zastosowanie fasady o dwóch szczytach, usunięcie pierwotnego ornamentu architektonicznego na korzyść prostszych, bardziej płaskich elewacji, jak również zredukowanie reklamy pod względem wielkości i liczby. Wejścia natomiast nie zawsze były umiejscawiane w swym pierwotnym miejscu, a wysokich sieni często w ogóle nie wybudowano, ponieważ w większości przypadków okazywały się zbyt słabo przystosowane do nowoczesnych potrzeb gospodarczych. Również pierwsze piętra nie były przywracane do stanu z XVI czy XVII wieku, wręcz przeciwnie, rozbudowywano je na nowoczesną modłę, jako horyzontalną wstęgę, łączącą fronty domów, w szczególności na Langgasse (ulicy Długiej). We wnętrzach domów nie odtwarzano sekwencji pomiesz­ czeń czy pierwotnego wyposażenia, ponieważ przede wszystkim to fasady miały oddawać historyczną aurę budynków. Jedy­nie w Domu Uphagena (ul. Długa 12) można odnaleźć 236


Miasto jako ojczyzna...

próbę skrupulatnej rekonstrukcji wyposażenia wnętrza1. Pomijając nieliczne wyjątki, wystrój domów pozo­stawał w formie, która wykształciła się w XIX wieku z charakterystycznymi dla niej pomieszczeniami sklepów na parterze. Również stopniowa nadbudowa domów i rozbudowa poddaszy w pełne drugie piętro nie została przeprowadzona zgodnie z historycznym pierwowzorem. Tam, gdzie pomiędzy dwoma wyższymi budynkami znajdował się niższy, nadbudowywano piętro, by ujednolicić ich sylwetkę. Nie odbudowywano już usuniętych przedproży, z wyjątkiem tych na Frauengasse (ul. Mariacka), która odgrywała rolę wzorcowo zrekonstruowanej ulicy. Podczas odbudowy Gdańska, Kloeppel i Volmar nie kierowali się zasadą wiernej rekonstrukcji stanu pierwotnego, lecz stworzyli, nawiązujący do historii, nowocześnie oddzia­ ływujący obraz miasta. Kolejno, ulica po ulicy, dom po domu, decydowali jak ściśle trzymać się pierwowzoru i jak daleko od niego odejść. Przedkładali harmonię i rytm ­panoramy ulicy nad zachowanie substancji historycznej. Volmar wspominał próby rekonstrukcji, jako kosmetyczne starania przywrócenia fasadom ich pierwotnego architektonicznego charakteru, które tylko w nielicznych przypadkach zakończyły się sukcesem2. Pisał o tym, jak wiele by dał, gdyby choć jeden późnogotycki dom został zachowany3.  Podczas ­odbudowy Kloeppel i Volmar starali się nie poddawać tęsknocie za gotyckim obrazem miasta i tylko dobrze zachowanym formom architektonicznym pozwolili odsłonić ich gotyckie oblicze. Pomimo tego, według Augustusa Goergensa, referenta ds. kultury Urzędu Propagandy Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie, opis odbudowy w oficjalnych publikacjach powinien pokazywać, jak bardzo Gdańsk stanowi spójne uosobienie średniowiecznego niemieckiego miasta4. Chociaż widać było gołym okiem, że pogląd ten mijał się z rzeczywistością, wciąż się 237


Birte Pusback ulica Mariacka, Gdańsk, rekonstrukcja Kunatha-Cossmanna

238


Miasto jako ojczyzna...

239


Birte Pusback

nań powoływano, używając w stosunku do Gdańska określenia średniowieczne miasto Martin Kiessling, przykładowo, napisał w 1929 roku: Mamy wszelkie powody do radości z faktu, że możemy podziwiać obraz tak doskonale zachowanego średniowiecznego miasta, zwłaszcza, że jest ono tak zagrożone w swojej tożsamości narodowej, choć dokumentuje czystą, dawną niemieckość5. W wyidealizowanym przekazie Gdańsk był wciąż miastem średniowiecznym, jak można to było pośrednio ujrzeć na słynnym malowidle Antona Möllera Grosz czynszowy 6 z 1601 r. Dlatego też nie dziwi fakt, że przynajmniej na papierze, profesorowie Politechniki Gdań­skiej starali się zrekonstruować średniowieczny obraz miasta. Wynikiem tego była niemalże sterylna architektura Damm I (ul. Grobla I) ze skromnymi, gładkimi fasadami bez ornamentu, zindywidualizowanymi jedynie w obszarze szczytów7. Te próby rekonstrukcji nie stanowiły jednak podstawy dla przeprowadzonej odbudowy. Średniowiecze pozostało jedynie wizją. Inne epoki również odegrały pewną rolę w praktycznej realizacji, jednak nie trzymano się ram czystego stylu.Volmar pisał: Zadaniem konserwacji zabytków jest pielęgnacja takiego rozwijającego się w czasie organizmu, a nie usuwanie pewnych jego elementów z miłości do danej epoki architektonicznej8. Stąd podczas odbudowy Gdańska architekci nie podporządkowywali się wyłącznie jednej epoce. Niemniej ostateczny obraz miasta wskazuje najbardziej na okres porenesansowy. Nie na darmo Kloeppel wcześnie zainteresował się architekturą XVII i XVIII wieku. W swym bogato ilustrowanym dziele o baroku fryderycjańskim obwołał nawet architekturę tego czasu modelem do zabudowy przyszłości9 . Jako inspiracja dla historyzujących nowych budowli posłużyły nie tylko charakterystyczne elementy architektury tych epok, lecz także z konkretne zapisy w dokumentach 240


Miasto jako ojczyzna...

Państwowego Urzędu Policji Budowlanej, które dostarczały informacji o dawnym stanie budynków. Jak wiernie trzymano się pierwowzoru zależało od aktualnego stanu domu i dokumentów źródłowych oraz od życzeń właściciela, który często pragnął neorenesansowej siedziby dla swojego sklepu, kawiarni czy kina. Ostatecznie chciano również wyrazić nowoczesność, chociaż nie tak wyraźnie jak to miało miejsce pod koniec lat 20., gdy dyskutowano o radykalnym przekształceniu zabudowy Langgasse (ul. Długa) z wykorzystaniem nowoczesnych form architektonicznych. Z drugiej strony, długo nie brano pod uwagę wszystkich faktów o wcześniejszym stanie ulic. Można to dowieść na przykładzie Frauegasse 22 (ul. Mariacka), której projekt, ukazujący częściowo ówczesny jej stan, po części zaś rekonstruujący zarys wszystkich elewacji i przedproży, opublikował w 1929 r. Albert Carsten. Według niego dom przy Frauegasse 22 (ul. Mariacka) nie posiadał swej pierwotnej wysokiej sieni, również jego szczyt został przedstawiony jako skromniejszy trójkątny fronton10.  Z kolei dwuszczytowa fasada domu przy Frauengasse 49 (ul. Mariacka) nie miała nic wspólnego z głoszonymi przez Carstena poglądami. Tu Heinz Bahr pozwolił sobie na zupełnie odmienną interpretację tematu budowli tego typu. Historyczne nawiązania odnowionych domów całkowicie wystarczyły, ponieważ celem nie była dokładna rekonstrukcja dawnej zabudowy. Typowa dla rezultatów odbudowy Gdańska była mieszanka zapożyczonych form historycznych i elementów nowoczesnych. W szczególności wariacje Bruno i Heinza Bahrów na temat szczytów wykazują raczej mgliste podobieństwo do dawnych gdańskich form, które w przywoływanych publikacjach zostały odpowiednio szczegółowo udokumentowane11 . To, że nie odtwarzały one ściśle pierwowzorów, uchodziło za szczególną wartość. Jak pisał reporter gazety codziennej 241


Birte Pusback

„Danziger Neuesten Nachrichten”(„DNN”): Oczywiście nasze nowe kamienice nie powinny wyglądać tak, jakby powstały w minionej epoce. Stanowią one świadectwo naszych czasów, które chcą odbudowywać, ale również nauczyły się podporządkowywać wielkiej idei 12. To co jeszcze w latach 20. było ostro potępiane, a mianowicie zachowanie tradycyjnych elementów, takich jak dwuspadowy dach oraz szczyt, w kombinacji z nowoczesną ornamentyką kształtującą elewacje, zostało teraz uznane za udane połączenie historii i nowoczesności: ta architektura nie była kopią, nie awangardą, a pojednaniem starego z nowym, była dowodem na to, że możliwe jest połączenie dawnej tradycji budowlanej z współczesnymi potrzebami mieszkalno-gospodarczymi. Wyniki były akceptowane przez współczesnych, którzy jawnie i z zainteresowaniem śledzili wydarzenia na Głównym Mieście. Szczególnie na przy Langgasse (ul. Długa), gdzie kamienice nie były zasłonięte przez drzewa i jak jednolita ściana lekko wygiętym lukiem kierowały wzrok ku ratuszowi, ukazując odnowiony widok fasad, które do tej pory psuły obraz ulicy przesadną ciężką rzeźbą i niepotrzebnie wielkimi otworami okiennymi 13, nowy obraz miasta zdawał się być udany. Tak oto brzmiała ocena w „DNN”: Życzenie, które do tej pory zdawało się być nieosiągalne, stało się rzeczywistością dla obrazu naszego miasta. Langgasse (ul. Długa) otrzymała ponownie właściwe oblicze. Jak chorobowa skorupa niwelowany jest w tym procesie zdrowienia formalny bałagan fasad, zdrowy rdzeń jest odsłaniany rękoma inżynierów i nagle dociera do nas, że znów wszystko jest na swoim miejscu, tak jak sobie wyobrażaliśmy i przeczuwaliśmy, żywa harmonia i rytm niezastąpionej panoramy ulic 14.

242


Miasto jako ojczyzna...

ulica Długa, Gdańsk, element ogłoszenia prasowego z 1940 roku

Wyższa ocena ogólnego obrazu ulicy w stosunku do pojedyn­ czych budowli i podstawowe założenie Kloeppela co do odbudowy miasta, tzn. przekonanie, że lepiej jest naprawić jak najwięcej kamienic dzięki przyznanym środkom, niż starannie i szczegóło­wo restaurować zachowane formy historyczne, spowodowało swobodne podejście do pozostałej substancji historycznej, a tym samym straty. Zdarzało się, że budowle, które jeszcze w latach 20. były wpisane na listę zabytków, padały ofiarą nowej architektury. Do takich przypadków można zaliczyć kamienicę przy Langgasse 65 (ul. Długa), jak również klasycystyczny budynek z Frauengasse 51 (ul. Mariacka). W tym drugim przypadku to samVolmar przygotował w 1937 r. projekt przebudowy fasady. Zaskakującym jest, że pomimo tego to Erich Volmar w polskiej literaturze naukowej z lat powojennych został pozytywniej oceniony niż Otto Kloeppel, choć na działania obu wpłynęły podobne wyobrażenia o architekturze. Jednak temu ostatniemu zarzucano, że preferował formalistyczne, schematyczne fasady kamienic, podczas gdy Volmar cieszył się opinią znakomitego konserwatora zabytków, którego rekonstrukcje i odbudowy spełniałyby również 243


Birte Pusback

244 ulica Długie Pobrzeże 13, fotografia przed i po pochochodząca z artykułu w gazeciecie z 1938 r.


Miasto jako ojczyzna...

dzisiejsze standardy15. Poza tym przyświecały mu podobne cele co Kloeppelowi. Jako dwa główne podejścia do projek­to­ wania, wymienił on z jednej strony rysowanie nowych fasad domów, które przez lata zostały okaleczone 16 – jako udane przykłady przywołał tu Bahrowskie przekształcenia domów handlowych Leser (Langgasse 73), Hahn & Loechel (Langgasse 72), Walter & Fleck (Langgasse 62 – 66), d’Arragon & Cornicelius (Langgasse 53) i Mischke (Langgasse 5). Z drugiej zaś strony – a to postawił dopiero na drugim miejscu – ochrona i odbudowa wartościowych elewacji, które można zaliczyć do ­pomników architektury, pomijając ich położenie w szeregu ulic 17, a więc faktyczna konserwacja zabytków, która jego zdaniem miała miejsce na przykład w budowlach przy Langgasse 38 (ul. Długa), Beutlergasse 3 (ul. Kaletnicza 3), Lange Brücke 13 (Długie Pobrzeże) i na przedprożach na Frauengasse (ul. Mariacka).Volmar w żaden sposób nie skorygował podejścia swych poprzedników i kontynuował współpracę z architektami faworyzowanymi przez Kloeppela. To, że zastosował się do zasad konserwacji zabytków w swych własnych projektach – zwłaszcza podczas odbudowy Frauengasse (ul. Mariacka) – zależało bardziej od okoliczności, ponieważ tu domy były lepiej zachowane i w mniejszym stopniu zmienione. Volmar z pewnością nie okazał się być osobą surowo chroniącą substancję historyczną i już we wczesnych projektach nie wykazywał się podejściem ściśle konserwatorskim. Jeden z jego szkiców przebudowy domu przy Hundestrasse (ul. Ogarna) z 1922 r. przewidywał na przykład, że wejście do powstającego właśnie Biura Hurtowni Nasion i Zbóż zostanie przesunięte w bok, co wiązało się z utratą starego portalu i odpowiednio ze zmianą wnętrza tak, by przystosować je do nowego użytkowania – były to rzecz jasna naganne działania, które w przypadku wątpliwości zrzuciłby Volmar na karb XIX wieku18 . 245


Birte Pusback

Dużo bardziej interesującym pytaniem, niż kto był lepszym, kto gorszym konserwatorem zabytków, byłoby: co było charakterystyczne czy nawet wyjątkowe w odbudowie miasta w czasie rządów NSDAP? Na wielu płaszczyznach dominowała ciągłość: istotne metody ochrony zabytków, które konserwatorzy stosowali od 1934 r., nie różniły się zbyt znacząco od tych wcześniejszych. Na przykład rekonstrukcja domu wzniesionego na początku XVII stulecia przy Brotbänkergasse (ul. Chlebnicka), która została przeprowadzona około 1930 r., wyglądała tak jak ta przy Beutlergasse 3 (ul. Kaletnicza) i przy Lange Brücke 13 (Długie Pobrzeże): polegała na odsłonięciu murów, usunięciu znaków reklamowych, odbudowaniu okien w sieni w ich oryginalnym rozmiarze, wstawieniu okien ze szprosami jak, również oczyszczenie portali oraz rzeźb szczytowych. Z uwagi na to, że procedura zasadniczo nie różniła się od tej wcześniejszej, przytoczył Volmar ten przykład w swoim sprawozdaniu informacyjnym z 1940 r.. Ale nawet uproszczone odbudowy domów, przy których w niewielkim stopniu brano pod uwagę pierwotny stan budowli, a przede wszystkim skupiano się na ogólnym efekcie sceny ulicy, lub przynajmniej miano na oku grupę zabudowań, zdarzały się już wcześniej. Domy przy Langer Markt 40 i 42 (Długi Targ) zostały celowo skromnie zachowane, służyły jako delikatne tło uwypuklające przepych starannie odrestaurowanego domu Steffensa (Złota Kamienica). Ponadto uzupełnienia z translokowanymi historycznymi elementami, takie jak w przedprożach przy Frauengasse (ul. Mariacka), miały długą tradycję w Gdańsku. Wszędzie tam, gdzie stare elementy przeszkadzały, zostały usunięte i wbudowane na nowo tych miejscach, gdzie były potrzebne, dlatego też w latach 30. tak trudno było ocenić, co było oryginalne, a co nie. Architektoniczne rezultaty roku 1934 z ich prostymi, płas­ ko pomyślanymi fasadami szczytowymi były co prawda 246


Miasto jako ojczyzna...

typowe dla akcji restauracyjnej Kloeppela, jednak miały one swe wcześniejsze wzorce. Usunięcie historyzującej dekoracji architektonicznej było dyskutowane już w połowie lat 20., po prostu nigdy przedtem nie było tak konsekwentnie realizowane. Również zmniejszenie witryn na piętrze było od czasu do czasu postulowane19 oraz dobudowanie nowych starych szczytów, które przetrwały akcję restauracyjną lat 30. nawet bez uszkodzeń20. Silne podobieństwo do późniejszych działań miała wspominana już odnowa fasady przy Langgasse 19 (ul. Długa), planowana w 1929 r. przez Paula Hofera. Projekt ten zawierał liczne elementy, które miały stać się charakterystyczne dla akcji restauracyjnej z 1934 r., w której Hofer sam brał udział, było to m.in.: uproszczanie fasady poprzez usunięcie później dodanych elementów podziału, wbudowywanie okien ze szprosami, uzupełnianie fasad no­wymi szczytami. Również, typowa dla okresu nazistowskiego architektura kompromisu po­między starym a nowym, występowała w nowej zabudowie i jej przekształceniach już w latach 20., jednak jej rezultaty były wówczas jeszcze bardzo kontrowersyjne. Fasady przy Langer Markt 12/13 (Długi Targ), tak gwałtownie krytykowane przez Gustawa Lampmana w 1928 r., wyraźnie przedstawione jako negatywny przykład podczas dyskusji na temat stylu architektonicznego przyszłości, zostały później milcząco zrehabilitowane przez Kloeppela, bo zostały zachowane bez zmian, a sąsiadującą z nimi kamienicę nr 11 przebudowano w podobny sposób. W latach 20. nie było jasne, w którym kierunku powinna pójść architektura. Więcej eksperymentowano, nawet gdy model kamienicy szczytowej nie stracił na ważności, pomijając nieliczne radykalne propozycje, które zazwyczaj nie były realizowane. Właściwie podobnie było podczas akcji odbudowy miasta w latach 30., z tym że teraz różnorodność rozwiązań została ograniczona: nie realizowano ani szczególnie 247


Birte Pusback

tradycyjnych, kopiujących rozwiązań, ani szczególnie nowoczesnych. Cechą charakterystyczną kształtowania fasad stała się przeciętność, coś pomiędzy historycznymi nawiązaniami i wyglądem nowoczesnym, co widać szczególnie wyraźnie w budowlach Bruno i Heinza Bahrów. Z uwagi na to, że zlecano im prace nad wieloma reprezentacyjnymi miejscami, jak na przykład Langgasse (ul. Długa), kształtowali oni obraz tego, co na koniec akcji restauracyjnej zostało zaprezentowane współczesnym jako nowy stary Gdańsk. Narodowy socjalizm nie był tak obecny w typowo narodowo-socjalistycznej formie architektonicznej, lecz w koncepcji szeroko zakrojonego działania, które celowało bardziej w ogólny obraz ulicy niż w pojedyncze budowle historyczne. Zapewnienie odpowiednich środków finansowych umożli­ wiło realizację idei, którą Kloeppel opracował już w ­latach 20. Stworzenie instytucjonalnych wymagań (Urząd Och­rony Za­ byt­ków) i efektywne towarzyszenie akcji łącznie szybką i konsekwentną realizację, która utrudniła pojedynczym właścicielom sprzeciw wobec planowanych działań. Dyskusja na temat prawidłowego stylu nowych i odnawianych budowli w zabytkowym otoczeniu, która jeszcze na podstawie projektów Domu Handlowego przy Langgasse 62-63 (ul. Długa) była prowadzona, już się zakończyła. Pozostał jedynie zachwyt nad tym, co współcześni prezentowali jako jedyne dobre rozwiązanie. Z perspektywy gauleitera Alberta Fostera tak oto przedstawiała się motywacja polityczna, która stała za akcją restauracyjną: Ruch narodowosocjalistyczny w Gdańsku, od momentu przejęcia władzy, ze szczególną energią i starannością wspierał kulturalną odbudowę na rzecz ponownego odnowienia kamiennego oblicza naszego hanzeatyckiego miasta. Ubiegłe dziesięciolecia wniosły tak mało

248


Miasto jako ojczyzna...

zrozumienia dla wielkiej tradycji architektonicznej, że pozwoliły zniszczeć wspaniałym dziełom architektury, oszpeciły ją przebudowami i wstawianiem nieestetycznych funkcjonalnych budynków pomiędzy jednolite fasady domów patrycjuszowskich, co było podyktowane duchem interesu. Wiele tak charakterystycznych dla Gdańska przedproży zostało zburzonych lub pozwolono im zniszczeć. Prawdziwe oblicze miasta zostało przesłonięte dużymi domami towarowymi o dużych witrynach i wyzywających szyldach reklamowych. Konieczność nowego ukształtowania architektury została natychmiast rozpoznana przez ruch, po czym zabrano się do pracy. Tam, gdzie stare zabudowania miały być zachowane, tak się stało. Wszystkie obce materiały zostały usunięte, a tam, gdzie trzeba było coś zbudować na nowo, przeprowadzono to taktownie, dostosowując elementy nowe do tych zastanych 21.

Pomijając zwyczajne utyskiwanie na ducha interesu i jego szpecące obchodzenie się z dziedzictwem architektonicznym, słowo wstępne Forstera do sprawozdania Ericha Volmara jest interesujące z trzech powodów. Po pierwsze, za pomocą pojęcia kulturalna odbudowa zostało wyjaśnione, że odbudowa starego miasta jest częścią kulturalno-politycznego zespołu środków, które powinny służyć wspieraniu tożsamości narodowej. Budowle zostały zachowane nie dlatego, że były piękne, lecz dlatego, że dzięki swej nowej starej okazałości, mogły służyć zademonstrowaniu hegemonii niemieckiego Gdańska.  Po drugie, nieco osobliwe pojęcie Forstera ponowne odnowienie wskazuje na to, że w żadnym przypadku nie chodziło o projekt konserwatorski i wcale nie powinno. Po trzecie, Forster podkreślił konieczność nowego ukształtowania architektury,  co zostało nie tylko natychmiast rozpoznane przez nowy rząd, ale 249


Birte Pusback

również podchwycone. Tak jak i w innych miastach, gdańska NSDAP chciała udowodnić swój zapał, dzięki czemu już wkrótce widoczne były pierwsze rezultaty. Dlatego Erich Volmar mógł odnieść wrażenie, że żadne inne niemieckie miasto, może wyłączając Norymbergę, [...] nie mogło cieszyć się tak sprzyjającym warunkom rozwoju konserwacji zabytków22, jak Gdańsk.

Przekaz medialny i „niemiecki Gdańsk” Akcję odbudowy Gdańska nagłaśniano w mediach, publiku­jąc teksty i obrazy. Dla fachowej publiczności były interesujące przede wszystkim dwie publikacje – sprawozdania informacyjne autorstwa Otto Kloeppela z 1935 r. oraz Ericha Volmara z 1940 r. Oba były wzbogacone obszernymi opisami i ilustracjami. Fotografie ukazywały niemal wyłącznie zestawienia pojedynczych domów w stanie sprzed i po restauracji. Zdjęcia budowli były zrobione od frontu, jednolicie oświetlone bez efektów dramatycznych, bez scenek rodzajowych. Mało było ujęć z boku, niemal w ogóle nie było ludzi23.  Większość budowli przedstawiono pojedynczo. Czasem tylko można było ujrzeć kilka fasad na jednym zdjęciu, jeśli celem było przedstawienie wizualnego oddziaływania panoramy ulicy, czy też rzędu kamienic. Przedproża u Volmara ukazane zostały natomiast w postaci detali. Poprzez zastosowanie prostego kontrastu zdjęć w myśl zasady przed i po, przekaz był zrozumiały bez użycia wielkich słów i dlatego były opatrzone jedynie krótkim komentarzem. Te same zdjęcia często wykorzystywane były zarówno w artykułach naukowych, jak i w czasopismach, takich jak „Deutsche Kunst und Denkmalpflege” czy „Monatsheften für Baukunst und Städtebau”24.  W niektórych artykułach zdjęcia te były uzupełniane nowymi widokami bądź rysunkami25. W zasadzie jednak fotografie obrazowały czystą architekturę. 250


Miasto jako ojczyzna...

Przedstawienia takiego starego Gdańska bez ludzi obecne były również w książkach skierowanych do laików kochających ojczyznę, zainteresowanych historią architektury. W latach 20. aż po lata 40. wydawane było całe mnóstwo albumów na temat różnych miast, w tym i na temat Gdańska, które ilustrowane były licznymi, często wielkoformatowymi zdjęciami architektury wysokiej jakości. Z dumą prezentowały one kościoły, bramy miejskie, wille i kamienice26.  Interesującym jest – zauważył Günther Grundmann na temat tego zjawiska – że zawsze wtedy, gdy dyskutowany jest ważny pod względem życiowym problem, jak na przykład zagrożenie tożsamości naszych starych miast, literatura zaczyna natych­ miast wychwalać ich piękno ze zdwojoną siłą 27. Książki, które miały wiele wznowień, z reguły były opatrzone małą ilością tekstu. Tylko słowo wstępne i wprowadzenie na temat historii miasta i jego architektury były przewidziane dla tego typu publikacji, oba teksty przedstawiały jej unarodowioną interpretację. Gdańsk był zatem nie tylko piękną małą ojczyzną, lecz wciąż niemieckim miastem. W książkach, pomijając krótkie często celowo mało precyzyjne podpisy, znajdowały się wyłącznie zdjęcia. Ukazywały one piękną starą gdańską ojczyznę, taką, jaką (niegdyś) była, bez wielkich wyjaśnień, bez precyzowania i często bez odniesień do współczesnego życia. Zdjęcia przedstawiały kamienice raz w dawnym raz w obecnym stanie, bez wyraźnego podkreślania ich kondycji. Najwyraźniej wystarczyło pokazać malowniczy widok, wyglądający na starodawny. Pytanie, na ile przedstawione zdjęcia oddają stan faktyczny budowli, stan z XIX wieku, lat 20. czy 30., nie odgrywało w tej formie publikacji żadnej roli. W sposób konkretny temat odbudowy Gdańska p ­ oruszano właściwie tylko w artykułach prasowych, które wyraźnie miały na celu pokazanie rozbudzonego piękna gdańskich szczytów28. Na przykład w „DNN”, największej gdańskiej gazecie 251


Birte Pusback

lat 30., informowano, co prawda niezbyt często, ale bardzo porządnie, o postępach prac restauracyjnych29. Na ogół w raportach najpierw opisywano brzydotę starych fasad budowli, następnie przechodzono do przeprowadzonych na nich prac i na koniec chwalono rezultat, opisując go słowami typowymi dla tamtego czasu. Wymieniano również archite­któw i zakłady rzemieślnicze, które brały udział w ­pracach – ostatecznie zamieszczali oni swe ogłoszenia na tej samej stronie gazety. Sprawozdania te były ilustrowane z reguły wspomnianymi już zdjęciami z Urzędu Ochrony Zabytków. Również tutaj mamy do czynienia ze zwyczajowym zestawieniem frontalnie sfotografowanych fasad w stanie sprzed i po restauracji, bez znamion współczesnego życia codziennego, w całości skoncentrowanym na architekturze. Tylko w rzadkich przypadkach wybierany był jakiś dynamiczny widok z boku30,  który ukazywał przebieg odbudowy i ludzi przy niej pracujących, lub też obrazy wnętrz31. Tak jak to robili konserwatorzy w swych sprawozdaniach informacyjnych, również gazety zamieszczały zdjęcia zestawiające widok architektury sprzed i po restauracji. Ciekawy jest w odniesieniu do gazet fakt, że niektóre odnawiane fasady stały się nośnikami reklamo­wymi, np. producenta czekolady Mix (Langer Markt 4/5, Długi Targ) i sklepu z materiałami biurowymi E.W. Richter (Langgasse 3, ul. Długa). Ale również fasady kamienic o podwójnym szczycie Tobis-Palast (Langgasse 57/58, ul. Długa) i przy Langgasse 33/34 (ul. Długa) zostały wykorzystane do celów reklamowych32. Szczególnym przypadkiem był dom mody Walter & Fleck, którego charakterystycznej pięcioszczytowej fasady użyto w reklamie jako logo. Firma wykupiła nawet ogłoszenie w gazecie, by dokładnie wyjaśnić jego pow­stanie33. Jest to tym bardziej zaskakujące, że firma chciała początkowo unowocześnić formę budynku domu towarowego. Ostatecznie jednak pogodziła się z pięcioszczytową fasadą i ­uznała jej wartość. 252


Miasto jako ojczyzna...

Zarówno albumy, jak i artykuły prasowe pielęgnowały obraz pięknego niemieckiego miasta. Wprawdzie na począt­ ku XX wieku Gdańsk reklamował się na pocztówkach jako Wenecja Północy34,  jednak wraz z pojawianiem się pytania, do kogo właściwie Gdańsk należy, podkreślano coraz bardziej korzenie niemieckie, i to nie tylko przynależności narodowej, ale również – konotacji rasowych35.  Niemiecki Gdańsk36,  Gdańsk, niemieckie miasto37,  Gdańsk jest niemiecki38,  4000 lat świadczą o niemieckości Gdańska39,  tak były zatytułowane książki, broszury reklamowe, rozdawano pisma, udowadniające odwieczną niemieckość 40 tego miasta poprzez dokładne przedstawienie niemieckiej twórczości Gdańska i jego okolic, a tym samym wystylizowanie bastionu ducha Niemiec41.  Bez wątpienia [miasto Gdańsk] przez setki lat znajdowało się z rozkwicie pod polskim panowaniem ,pisał Fritz Stahl w piśmie propagandowym już w 1919 r., jednak było to sprawą czysto polityczną, czysto zewnętrzną. Nikt nigdy nie pomyślał, nie mógł pomyśleć, by zaangażować się w wewnętrzne życie miasta, jego kulturę. Żaden jej odcień nie został nadany przez Polaków. Polacy nie mogą wskazać chociażby najmniejszej znaku i stwierdzić: to zrobiliśmy my, to jest nasz wpływ 42.

Przynależność do Prus od 1793 r. postrzegana była jako logiczna, co odzwierciedlały tytuły esejów, takie jak Danzig und das Reich, eine kulturelle Einheit 43 (Gdańsk i Rzesza, kulturalna jedność). By umocnić tę kulturalną jedność zaczęto nie tylko wydawać odpowiednie publikacje, ale również organizować wystawy. Przykładowo w 1939 r. Germańskie Muzeum Narodowe pokazało wystawę 700 lat niemieckości w łuku Wisły44 .

253


Birte Pusback

W retoryce niemieckości można wyróżnić dwa ­punkty kulminacyjne, które zaznaczyły ważny moment zwrotny w historii Gdańska. W 1919 r. uaktywniła się ona, gdy zaczęto propagować przyłączenie Gdańska do Niemiec, podczas gdy w Wersalu debatowano nad jego przyszłością jako Wolnego Miasta45. W 1939 r. retoryka zaostrzyła się na nowo, aż do momentu gdy Gdańsk z początkiem II wojny światowej faktycznie stał się niemiecki, tzn. stał się częścią Niemiec46.  Jakikolwiek polski wpływ na Gdańsk był nie tylko wstrzymywany, ale tworzony był istny przeciwny obraz do niemieckiego Gdańska – polska Gdynia. Dawna wioska rybacka od lat 20. była przekształcana w port morski, ponieważ wspólna administracja z portem gdańskim okazała się nazbyt zagrożo­ na konfliktami47. Gdynia była mocno promowana od strony politycznej, zatem rozwinęła się odpowiednio i prosperowała, co wywołało tym samym trudności ekonomiczne w Gdańsku. Zostało to oczywiście podchwycone przez antypolską propagandę i mocno piętnowane. Potwierdzeniem niemieckich obaw, wydaje się być mowa prezydenta Polski Stanisława Wojciechowskiego z maja 1923 r. Powiedział on, że czasy w których Polska starała się pozyskać Gdańsk za pomocą życzliwości i ustępstw, minęły. Należy odciąć Gdańskowi te wszystkie soki żywotne, które bierze z Polski, i to na tak długo, póki w Gdańsku nie weźmie góry inny trwały kierunek48. Furorę wręcz zrobiło zwłaszcza Memorandum przeciw Gdańskowi ,które na początku 1929 r. dostało się do obiegu, podając dwanaście zasad, dzięki którym Gdańsk na stałe zwiąże się z Polską. Powinno się tak stać między innymi poprzez unię walutową, wpływ na prasę oraz udaremnienie powstania rządu.  49 Memorandum zdawało się potwierdzać wszystkie obawy tajnej polskiej agitacji. Gdynia w przeciwieństwie do Gdańska, nie został przedstawiona już tylko jako nieuczciwy konkurent ekonomiczny, 254


Miasto jako ojczyzna...

ale również została umniejszona jej wartość w aspekcie kulturalnym. Podczas, gdy Gdańsk uchodził za wzorcowe niemieckie miasto o wieloletnim, tradycyjnym języku architektonicznym, który przetrwał w swych głównych zasadach uporządkowanej organizacji do czasów współczesnych, Gdynia z kolei postrzegana była jako architektoniczny nieład: Jaki chaos może powstać, gdy tak stary porządek, jaki my mamy w Gdańsku, nie istnieje, jednoznacznie pokazuje polski port konkurencyjny dla Gdańska, Gdynia 50. Miasto to robi wrażenie międzynarodowej siedziby, która jest niezależna, pozbawiona wsparcia narodowej kultury, równie dobrze mogłaby znajdować się na Alasce lub w Afryce Południowej51. Wolfgang Diewerge, przewodniczący Propagandy Nazistowskiej Gdańsk-Prusy Zachodnie, tak oto podsumował przeciwieństwa obu miejscowości: Gdy zagraniczni goście przyjeżdżali do Gdańska wystarczyło pokazać im najpierw Gdynię a następnie Gdańsk, by unaocznić im różnicę pomiędzy niemiecką kulturą i polskim barbarzyństwem 52 . Jako dowód niemieckości Gdańska często wykorzystywano architekturę. Ponieważ żaden historyczny opis, żaden dokument, żaden przekaz nie mógł oddać tej prawdy tak silnie i przekonująco jak obraz naszego miasta 53 – pisał Volmar już w 1926 r. Za niemieckie budowle uważano jednak nie tylko te powstałe w okresie panowania zakonu krzyżackiego, lecz również i przede wszystkim mieszczańskie kamienice z wieków późniejszych. Sam fakt, że budowle te niezmiennie zachowały swój charakter54 stało się symbolem wytrwałości niemieckości w walce przeciwko rzekomej politycznej i kulturalnej polonizacji Gdańska. W słowach Volmara z 1940 r. brzmiało to następująco: Podczas ostrej walki, którą musiał stoczyć Gdańsk od czasu oddzielenia od Rzeszy aż do szczęśliwego powrotu na łono ojczyzny, jego bramy, wieże, kościoły i domy szczytowe były najdroższymi sojusznikami. To o nie 255


Birte Pusback

rozbijały się wszelkie próby zakwestionowania niemieckiego pochodzenia i przetrwania tego hanzeatyckiego miasta55.  Z reguły konotacje formy językowej nie wskazywały na język niemiecki, z uwagi na przeróżne włoskie i holenderskie wpływy oraz jego powstanie w czasie zwierzchnictwa Polski. Ale już stosowanie się do tradycyjnego sposobu budowania było nie do zakwestionowania, stąd też coraz częściej pojawiający się argument niemieckości Gdańska: Ponieważ było tak, jak było zawsze i ponieważ już kiedyś [Gdańsk] był niemiecki, był niemiecki przecież zawsze – tyle z argumentacji. Kloeppel wyjaśnił to w 1933 r. w eseju wyraźnie zabarwionym nacjonalistycznie, głoszącym naukę czystości rasy niemieckiej, wskazał na lingua teutonica architektury, która znacząco i zasadniczo różniła się od lingua italica i lingua gallica56.  Günther Wendt podjął się próby ustalenia tego co polskie na przykładzie pojedynczej formy architektonicznej. W jego systematyce form szczytowych znajdowała się jedna, która nie występowała w Gdańsku. Oto jak to wyjaśnił: Ponieważ z drugiej strony forma ta może być rozumiana jako stylizowany przejaw powstałej w XVI i XVII wieku w Polsce architektury świeckiej o niewielkiej liczbie i wartości artystycznej [...], w ten sposób objawia się nieoczekiwany, ale logiczny, dowód na postawę gdańszczan, odrzucających polskość w każdej jej formie za czasów ich politycznych związków z Koroną Polski 57.

Poprzez to, że nie objawiła się typowo polska forma kamienicy szczytowej, pośrednio została zamanifestowana niemieckość Gdańska. To, że usilnie walczono o wyższość kulturalnego wytłumaczenia korzeni Gdańska, pokazuje uwaga w piśmie kierownika muzeum Willliego Drosta do pruskiego konserwatora 256


Miasto jako ojczyzna...

państwowego Roberta Hiecke, w którym w 1937 r. prosił o pomoc finansową na kolejne inwentaryzacje w Gdańsku. Podkreślił on swój postulat uwagą na polityczny moment58.  Właśnie wtedy ukazała się w Poznaniu polska publikacja o Gdańsku ze zbiorem monografii polskich miejsc sztuki. Odpowiedzią na to miało być bardzo pożądane stwierdzenie, że nasza kolekcja sztuki należy do Rzeszy Niemieckiej i znajduje to potwierdzenie w słowie i obrazie59. Polonizacja, której tak się obawiano poprzez tę publikację, stała się faktycznie realizowaną strategią. 250-stronicowa, bogato ilustrowana książka na temat historii i sztuki Gdańska, napisana przez historyka-amatora Jana Kilarskiego, nie przepuściła żadnej okazji, by jednoznacznie przedstawić polskie relikty – na przykład portrety polskiej szlachty – by dać wrażenie, że Gdańsk jest miastem o długiej i wyraźnie polskiej tradycji60.  Ostatni rozdział Polski Gdańsk jednoznacznie to podkreślił i zainspirował współczesnych, takich jak Drost, by ze swojej strony podobnie wzmocnili próby germanizacji. Właśnie w ten kontekst wpisały się zarówno przyspieszona inwentaryzacja, by reklamować gdańską sztukę i architekturę jako niemiecką spuściznę kulturalną, jak również odnowienie mieszczańskich kamienic. Nie sama forma architektoniczna mogła konotować niemieckość , ale tradycja architektoniczna jako taka. W niej manifestował się duch Niemiec poprzez wszystkie epoki, co – w oczach przedstawiciela niemieckiego ducha – uchodziło za niezbity dowód rdzenności i pokrewieństwa z kręgiem kulturowym Rzeszy Niemieckiej.

Podsumowanie i perspektywa Odbudowa Głównego Miasta w Gdańsku p ­ rzebiegała szybko i kompleksowo. Była wspierana poprzez ­szczegółowo opisane wzorce gruntownego odhańbienia się ze wszystkiego, 257


Birte Pusback

co przypisywało się znienawidzonemu liberalnemu wiekowi XIX. Ozdrowienie nie odgrywało tu aż tak dużej roli jak w innych miastach, ponieważ choroba Gdańska nie była tak zaawansowana, by móc używać tak lubianej metafory. Z drugiej strony, istniał lęk przed wtargnięciem obcego, chodziło tu w istocie o to, by potwierdzić ­niemieckość Gdańska, jego naturalną przynależność do Rzeszy Niemieckiej i odeprzeć polskie wpływy, które groziły zakwestionowa­niem interpretacji głoszącej kulturalną przynależność Gdańska do Niemiec. W Gdańsku, podobnie jak w innych rejonach przygranicznych, coraz bardziej starano się odnaleźć narodową tożsamość i zanegować historyczne i współczesne wielokulturowe wpływy. Pozytywne wzorce sformułowane w publicystyce konserwatorskiej, takie jak jedność i piękno zdeterminowały również sposób postępowania w tym mieście. Przedkładanie od­działywania panoramy ulicy nad poprawność rekonstrukcji pojedynczych budowli jest tutaj symptomatyczna. Ideał żywego Starego Miasta został o tyle zrealizowany, że celowo zostały wzięte pod uwagę również potrzeby przedsiębiorców, poprzez nowe ukształtowanie strefy sklepów, nawet wizualnie zostały zaakcentowane w obrazie ulicy. W żadnym przypadku nie starano się sztucznie odtworzyć średniowiecznego obrazu Gdańska. Oczywiście, ceniono dobrą formę architektoniczną i nienaganne rzemieślnicze wykończenie, mimo że temat rzemiosła nie odgrywał tu aż tak istotnej roli, jak np. we Frankfurcie nad Menem, który był świeżo wybraną Stolicą Niemieckiego Rzemiosła. Z przekrojowo pokazanych w drugiej części pracy poje­dyn­ czych metod, prawie wszystkie zostały ­wprowadzo­ne w Gdańsku: zabezpieczenie substancji budowlanej było nieod­zowne, translokacje miały miejsce głównie w przypadku przedproży, odbudowa tyczyła się głównie kamienic szczytowych. Nie 258


Miasto jako ojczyzna...

zanotowano przypadków fasadyzmu, czyli wyburzania dworów z pozostawieniem jedynie jego fasady, co zresztą miało związek z miejscową strukturą architektoniczną. Podobnie jak w innych miastach, usuwano w Gdańsku dekorację z XIX i początków XX wieku, zmniejszano witryny, usuwano reklamy, malowano domy i je ozdabiano rzeźbą figuralną, odnawiano wcześniejsze dekoracje. Odsłonięcie muru pruskiego nie odgrywało żadnej roli, stosowano jedynie wątek ceglany. Historyczny stan wnętrz budynków rzadko był odtwarzany, co wiązało się z nowym wizerunkiem Gdańska, żywego miasta kupieckiego, pełnego sklepów i zakładów rzemieślniczych w zachowanych starych murach. Włączenie przestrzeni ulicy i placów w akcję odnowy miasta odbywało się poprzez ich ponowne wybrukowanie, jak pokazuje przykład Langgasse (ul. Długa), nawet jeśli nie powstawały nowe place na przykład poprzez wyburzanie budynków, jak to miało miejsce w Kolonii czy Frankfurcie. Spektrum działań restauracyjnych, które wcześniej były uważane za charakterystyczne dla czasów nazistowskich, uwidoczniło się również na przykładzie Gdańska, chyba że przeszkadzały temu uwarunkowania konstrukcyjne. Z porównania miast Frankfurtu, Hamburga, Norymbergi i Stralsund wyłonił się następujący obraz: Gdańsk został tak rozlegle i wspaniale odbudowany jak Norymberga. Z powo­ dów ideologiczno-politycznych obu miastom udostępniono podobne środki finansowe, personalne i strukturalne. Norym­berga została sprofilowana jako Miasto Sejmów Rzeszy – Miasto Zjazdów NSDAP, Wolne Miasto Gdańsk określano jako niemiecki Gdańsk . W przeciwieństwie do Frankfurtu i Hamburga Gdańsk miał do rozwiązania mniej kwestii politycznych, mógł więc skupić się na upiększaniu miasta. Jego estetyka była z kolei porównywalna ze środkami odhańbiającymi Stralsundu. Jednak w odróżnieniu od tego miasta, w Gdańsku ochrona 259


Birte Pusback

zabytków miała głos decydujący. Architekci i rzemieślnicy byli organem wykonawczym, projektowanie i przygotowanie należały do konserwatorów. Pozycja gdańskich konserwatorów była mocniejsza niż tych z Frankfurtu czy Hamburga, instytucjonalnie umacniana od 1933 r. Zatroszczył się o to zarząd gdańskiej NSDAP zaraz po przejęciu władzy. Z rezultatów akcji restauracyjnej właściwie nie ostało się zbyt wiele. Zdaje się, że tylko dwie budowle z tego czasu przetrwały do dziś – przy Brotbänkergasse 1 (ul. Chlebnicka) i Grosse Gerbergasse 1 (ul. Garbary). Na krótko przed końcem II wojny światowej przez Gdańsk przeszła burza ogniowa, na skutek której większa część Głównego Miasta została zniszczona61. Obraz gruzowiska, którym był potem Gdańsk, wstrząsnął całą Polską. Przyszły los Głównego Miasta był niepewny. Miało być ono albo doszczętnie zburzone i odbudowane na sposób socjalistyczny  , albo dawne formy architektoniczne miały być zrekonstruowane. Zwyciężyła druga koncepcja i po wielu latach Gdańsk stał się wzorcowym przykładem pracy polskich konserwatorów zabytków 62. Jednak ta odbudowa, która tylko częściowo była zgodna z historycznym materiałem źródłowym i, jak to było podczas akcji restauracyjnej za czasów narodowego socjalizmu, miała na celu przede wszystkim zasugerowanie historycznego charakteru nowych starych ulic, została poddana krytyce w późniejszych latach. Jerzy Stankiewicz w swoim wystąpieniu podczas posiedzenia Komisji Teorii i Nauki Ochrony Zabytków w 1986 r. w Gdańsku63 (Tagung des Arbeitskreises Theorie und Lehre der Denkmalpflege), krytycznie ocenił na przykład środki, które długi czas niekwestionowanie uchodziły za wzorcowe. W fazie początkowej powojennej odbudowy Hundegasse (ul. Ogarna) przeniesiono portale na inne ulice i częściowo błędnie je wbudowano64.  Ze względu na potraktowanie obrazu miasta jako całości 260


Miasto jako ojczyzna...

odbudowywanego, niektóre fasady w formie, która nigdy nie istniała: przykładowo w Schöffenhaus przy Langer Markt 43 (Długi Targ) połączono elementy gotyckie z barokowym szczytem z wczesnego XVIII wieku65. Ciekawe, że Erich Volmar w 1956 r. wystawił tym staraniom całkiem dobre świadectwo. Szczyty, portale i dekoracja architektoniczna kamienic zostały dobrze odtworzone pod względem formy i skali.Volmar skrytykował jednak rozbudowę domów na Głównym Mieście uwzględniającą koncepcję małych mieszkań robotniczych. Cel ten przeczył architekturze kulisowej 66 reprezentatywnych fasad kamienic patrycjuszowskich. Dopiero za nimi powinien przecież mieszkać lud, który prawdopodobnie czułby się swobodniej na osiedlu67 . Dowiedzenie, w jakim stopniu polscy konserwatorzy podczas powojennej odbudowy polegali na r­ estauracji z 1934 r., a nie na źródłach historycznych, pozostawiam innej pracy badawczej68. To udowodniłoby prawdopodobnie, że podczas odbudowy poszczególnych domów zaistniały różnice, spowodowane zjawiskiem takim jak realizm socjalistyczny. Obraz miasta w jego ogólnym oddziaływaniu miał większe znaczenie niż dokładność rekonstrukcji, co można zauważyć na przykładzie wielu budowli dzisiejszego Głównego Miasta. Nowe fasady były, podobnie jak w latach 30., zupełnie niezwiązane z wnętrzem. Funkcja budynku nie odgrywała już żadnej roli w kształtowaniu jego fasady, teraz znajdowały się tam mieszkania robotnicze. Zasada ogólnego historycznego wrażenia zamiast ścisłego odwzorowywania pierwotnej architektury i teraz znalazła zastosowanie. Tak jak podczas odbudowy w latach 30. starano się podkreślać niemieckość Gdańska, teraz starano się go spolonizować. Malowano na fasadach polskie postacie historyczne, zapożyczano ornamentykę i formy architektoniczne (na przykład nieznane w Gdańsku altany), akceptowano wpływy włoskie, które 261


Birte Pusback

przeniknęły jeszcze w fazie niemieckiej lat 30. Miasto znów funkcjonowało jako symbol narodowy, jako widoczny znak odbudowy Polski na przekór politycznym i historycznym przeciwnościom. I jako wzór nowoczesnego postępowania z dziedzictwem historycznym, ale właściwie to już nie ­przetrwało.

262


Miasto jako ojczyzna...

przypisy

1 Kloeppel chciał wskazać, że dom przy Kleine Mühlengasse (ul. Podmłyńska) zrekonstruowano do stanu zwyczajnego domu mieszkalnego z XVI wieku, aby przygotować tam małe muzeum, do którego Willi Drost, kierownik muzeum miejskiego, miał udostępnić obiekty wyposażenia wnętrz. Ten uważał jednak, że dom jako typ jest interesujący jedynie dla historyka architektury, a nie jako muzeum dla laików. Notatka z 24.09.1937, APG 1384 –13; porównaj z: O. Kloeppel, Die Wiederherstellung des alten Stadtbildes von Danzig seit der nationalen Erhebung, 1935, zdjęcia: 24 / 24a i 25. 2 E. Volmar, Erhaltung des Danziger Stadtbildes einst und jetzt, [w:] Westpreussen-Jahrbuch, 1956, s. 91. 3 E. Volmar, Hundert Jahre Danziger Denkmalpflege, 1938, s. 368. 4 A. Goergens, [w:] E. Volmar, Danzigs Bauwerke und ihre Wiederherstellung: ein Rechenschaftsbericht der Baudenkmalpflege, 1940. 5 Neue Baugedanken im alten Danzig, Martin Kiessling, Zentralblatt der Bauverwaltung, Berlin 23.10.1929, s. 693. Przeciwko tezie, że Gdańsk w zasadzie nie zmienił się znacząco pod względem struktury od średniowiecza, zwraca się Teresa Zarębska. Autorka śledzi nowości budowlane od połowy XVI wieku i porównuje położenie Długiego Targu do Uficjów. Dla porównania: T. Zarębska, Przebudowa

Gdańska w jego złotym wieku, Warszawa, 1998. 6 W. Drost, Danziger Malerei vom Mittelalter bis zum Ende des Barocks: ein Beitrag zur Begründung der Strukturforschung in der Kunstgeschichte, 1938, t. 58. 7 Ilustracja nr 1, [w:] A. Carsten, Die Frauengasse in Danzig als Architekturmuseum, [za:] Architektur-Abteilung der Technischen Hochschule Danzug: Das Danziger Stadtbild. Beiträge zur Entwicklungsgeschichte raumkünstlerischen Gestaltens im Mittelalter, Berlin 1929, s.16. 8 E. Volmar, Hundert Jahre Danziger Denkmalpflege, [w:] N.S. Erzieher, Bundesblatt des Nationalsozialistischen Lehrerbundes, Gau Danzig 1938, s. 369. 9 Na ten temat pisał również Kloeppel w artykułach bazujących na jego wykładach, lub prezentujących wyniki badań, które prowadził w dziedzinie lokalnej architektury, [w:] Ausschuss für das Bauwesen in Stadt und Land des Architekten-Veriens zu Berlin (np. Otto Koeppel, Fridericianisches Barock: fürstliche, kirchliche und bürgerliche Baukunst: vom Ende des siebenzehnten bis zum Ausgang des achtzehnten Jahrhunderts, 1909). 10 Porównaj z ilustracją, [w:] E. Volmar, Danzigs Bauwerke und ihre Wiederherrstellung. Ein Rechenschaftsbericht der Baudenkmalpflege, Danzig 1940, il. 59 / 60. 11 Przykładowo w dysertacjach: O. Rollenhagen, Untersuchung und Beschreibung der Danziger

263


Birte Pusback

Bürgerhäuser mi esnerer Darstkung de auen us der Zeit der Gotik bis zur Spätrenessaince, Danzig; F. Thum, Die konstruktive und künstlerische Entwicklung der Danziger Wohnhausgiebel, Danzig 1912; G. Wendt, Die Danziger Giebel, Danzig 1941. 12 Anonim, Der Umbau des Schuhhauses Leiser, [w:] „Danziger Neueste Nachrichten” 08 / 09.12.1934, nr 287, s. 17. 13 C. Pfuhle, Alte und neue Wohnbauten in Danzig, [w:] Bauen, Siedeln, Wohnen, 1939, s. 694. 14 Anonim, Der Umbau…, s. 17. "DNN”, orędownik partii nacjonalistyczno-liberalnej, już od powstania w 1894 r. wykazy- wała tendencje do podkreślania niemieckości Gdańska i antypolskości. P.O. Loew, Danzig und seine Vergangenheit 1793 –1997. Die Geschichtskultur einer Stadt zwischen Deutschland und Polen, Osnabrück 2003, s. 169. 15 J. Stankiewicz, Odbudowa zabytkowych zespołów Gdańska po 1945 r., [w:] „Ochrona zabytków” 1979, nr 39, s. 180 –181. 16 E. Volmar, Baudenkmalpflege in Danzig einst und jetzt, [w:] „Das Danziger Haus. Amtsblatt des Hausbesitzer-Zweckverbandes der Freien Stadt Danzig” 1938, nr 2, s. 4. 17 Tamże, s. 5. 18 Projekt z 23.06.1922, APG 15 –1085. 19 Na przykład kamienica przy Długim Targu 9 w 1924 r. miała zostać przebudowana wraz z sąsiednimi budynkami. Przebudowa miała mieć miejsce

tylko w przypadku, gdy okna na pierwszym piętrze kamienicy nr 9 zostałyby zastąpione normalnymi, a architektura pilastrowa parteru budynku nr 10 zostałaby usunięta. Wniosek z 14.05.1924, APG 15 – 2796. 20 Na przykład szczyt z 1921 r. na budynku przy Długim Targu 7. 21 Słowo wstępne Alberta Forstera, [w:] E. Volmar, Danzigsbauwerke und ihre Wiederherstellung. Ein Rechenschaftsbericht der Baudenkmalpflege, Danzig 1940, bez strony o samym Albercie Forsterze, porównaj z: D. Schenk, Hitlers Mann in Danzig. Albert Forster und die NS-Verbrechen in Danzig-Westpreussen, Bonn 2000. 22 E. Volmar, Danzigsbauwerke und ihre Wiederherstellung. Ein Rechenschaftsbericht der Baudenkmalpflege, Danzig 1940, s. XIX. 23 Wyjątek stanowi fotografia starego przedproża przy ul. Mariackiej 9 / 10. E. Volmar, Danzigsbauwerke und ihre Wiederherstellung. Ein Rechenschaftsbericht der Baudenkmalpflege, Danzig 1940, zdj. 53. 24 Porównaj z: E. Volmar, Instandsetzung einer Bürgerhausfassade in Danzig, [w:] Deutsche Kunst und Denkmalpflege, 1938, s. 104 –105. 25 Porównaj z: K. Frick, Danzig stellt sein Stadtbild wieder Her. Erneuerung und Umgestaltung von Giebelhäusern durch Architekt Dipl.-Ing. Heinz Bahr, [w:] „Deutsche Bauzeitung” 1936, nr 70, s. 45 – 52; C. Pfuhle, Alte und neue Wohnbauten in Danzig, [w:] „Bauen, Siedeln, Wohnen”

264


Miasto jako ojczyzna...

1939, nr 19, s. 680 – 709; E. Volmar, Das Danziger Bürgerhaus, Berlin 1944. 26 Książkami typowymi dla tego gatunku są: A. Mohr, Das deutsche Danzig, 1939; H.B. Mey er, Danzig in schönen Bildern, 1943; D. Kranhals, Hansestadt Danzig. Ein Bildwerk, Danzig 1942. Książka propagandowa z masowymi demonstracjami nacjonalistycznymi. G. Sawatz- ki, Danzig ist deutsch, Berlin. O. Hess, Danzig. Werden und Behauptung einer deutschen Stadt, München 1940. Książka ta pokazywała pierwsze zdjęcia z wojny. Elementy ludowe sztuki gdańskiej podkreślała książka Meyera. Esej autorki tej dysertacji pojawia się w publikacji pokonferencyjnej jedenastej konferencji zespołu niemieckich i polskich historyków sztuki oraz konserwatorów pod tytułem „Deutscher Danzig – Polski Gdańsk” .Das Ringen um die kulturelle Deutungshoheit in Architekturbildbänden. 27 Maszynopis Die bauliche Vergangenheit in unseren Städten (1971) w spuściźnie Grundmanna (HI, 100 Grundmann, Bl. 168). 28 Określenie to cieszyło się pewną popularnością, porównaj z: Anonim, Das neue Gesicht der Langgasse. Wiedererweckte Giebelschönheit. Die Häuser von Walter & Fleck vollendet, [w:] „Danziger neueste Nachrichten” 31.08 –1.09.1935, nr 203, s. 16 i F.J., Wiedererweckte Schönheit. Ein Bau von Anthony van Obbergen?, [w:] „Danziger Neueste Nchrichten“ 04.01.1935, nr 3, s. 5.

29 Większość artykułów była autorstwa Fritza Jaenicke. Porównaj z jego biografią: E. Bahr, Jaenicke, Fritz In: Bahr, Ernst; Brausch, Gerd: Altpreussische Biographie, t. IV, Marburg 1995, s. 1112 –1113. 30 Na przykład widok budynków przy ul. Długiej 66 – 62 (Anonim, Das neue Gesicht, 1935, s. 16) i Długiej 5 (Anonim, Umbau, 1937, s. 12). 31 Jako przykład tematu work in progress porównaj z: „Danziger Neuesten Nachrichten” 30.09.1938, s. 9. Wygląd wnętrza znaleźć można m.in. w artykule: Anonim, Umbau, 1939, s. 9. 32 „Danziger Neuesten Nach­richten” 30 – 31.10.1937, s. 12. 33 „Danziger Neuesten Nachrichten” 25.01.1939, s. 7. 34 O powstaniu tego porównania miast dokładnie w: P.O. Loew, Danzig und Venedig in Trauer vereint. Ein Städteverigleich als Beitrag zur lokalen Mentalitätsgeschichte (16. bis 20. Jahrhundert), [w:] „Zeitschrift für Ostmitteleuropa-Forschung“ 2002, nr 51, s. 159 –197. 35 G. Fehl, Kleinstadt, Steildach, Volksgemeinschaft. Zum „relationären Modernismus“ in Bau- und Stadtbaukunst, Braunschweig, Wiesbaden 1995, s. 148. Niemiecką i polską interpretacją historii Gdańska zajmował się Peter Oliver Loew. Początek odwoływania się do niemieckiej historii Gdańska przypada na czas Vormärzu (porównaj: P.O. Loew, Danzig und seine Vergangenheit 1793 –1997. Die Geschichtskultur einer Stadt zwischen Deutschland und Polen, Osnabrück 2003,

265


Birte Pusback

s. 92 – 94) po czym miało miejsce sprusowienie historii Gdańska i dopiero później germanizacja (P.O. Loew, Danzig und seine…, s. 154). 36 Das deutsche Danzig był popularną książką i tytułem eseju (porównaj np. z: Hess 1936 i Mohr 1939, E. Cieślak, Historia Gdańska, Sopot 1997, t. 5, s. 73), a przy tym tytuły dwóch perio- dyków: „Die Mitteilungen der Deutschen Partei für Fortschritt und Wirtschaft” (1922) oraz „Nachrichtenblatt für die Danziger im Reich” (1937 –1939). Cieślak, Historia Gdańska, t. 5, s. 21. 37 Porównaj z: Cohrs 1939. 38 Porównaj z: Sawatzki. 39 Porównaj z: F. Steffen, 4000 Jahre bezeugen Danzigs Deutschtum, Danzig 1932. 40 W. Drost, Kunstschaffen im Deutschen Danzig, Danzig 1939, słowo wstępne gauleitera Alberta Forstera. 41 Tamże. 42 F. Stahl, Danzig – eine deutsche Stadt, Berlin 1919, s. 2. 43 Porównaj z: K. Lange, Danzig und das Reich, eine kulturelle Einheit, [w:] „Deutscher Kulturwart” 1937, nr 4, s. 193 –199. 44 R. Kahsnitz, Das Germanische Nationalmuseum in Nürnberg und die Provinz Preussen, [w:] U. Arnold, Preussen im 19. Jahr- hundert, Lüneburg 1984, s. 60. 45 Porównaj zestawienie cy tatów, które pojawiło się w: „Wasmuth Kunstheften” 1919 podczas debaty w Wersalu (Stahl 1919). Pokazuje ono, że topos niemieckiego Gdańska był znany już w XIX w., podobnie

jak antypolska retoryka nie była domeną narodowych socjalistów. Porównaj również z: J. Hackmann, Zwischen Versailles und Zweitem Weltkrieg: DIe Freie Stadt Danzig, [w:] Akademie für Lehrerfortbildung Dillingen, Danzig Gdańsk. Deutsch-Polnische Geschichte, Politik und Literatur, Dillingen 1996, s. 84. 46 Rzadko się to miało miejsce, Danzig ist Deutsch (Gdańsk jest niemiecki) – znaczki pocztowe z takim napisem sprzedawano w Rzeszy. Znaczek za 6 pfeningów zdobił kościół Mariacki, na znaczku za 12 pfeningów znajdował się Krantor (Żuraw). Znaczki były dostępne od 18.09.1939. Wzmianka o tym: „Danziger Neuesten Nachrichten” 19.09.1939, s. 6. 47 Oficjalnym powodem był strajk gdańskich pracowników portu, którzy odmówili rozładunku statku z amunicją dla Polski. Na temat gwałtownego rozwoju Gdyni pisze B. Störtkuhl, Gdynia – Meeresmetropole der Zweiten Polnischen Republik, [w:] A. Bartzetzky, M. Dmitrieva, S. Troebst, Neue Staaten – neue Bilder? Visuelle Kultur im Dienst staatlicher Selbstdarstellung in Zentral- und Osteuropa seit 1918, Köln, Weimar, Wien 2005, s. 33 – 46. 48 Cyt. za: W. Epp, Danzig, Schicksal einer Stadt, Essligen 1983, s. 195. 49 A PG 260 – 2020, s. 2. Za twórcę uznaje się posła na Sejm Stanisława Zalewskiego, który wprawdzie zaprzeczył, później jednak uchodził za jego autora. 50 Pfuhle 1939, s. 700. 51 Tamże

266


Miasto jako ojczyzna...

52 W. Diewerge, Der neue Reichsgau Danzig-Westpreussen. Ein Arbeitsbericht vom Aufbauwerk im deutschen Osten, Berlin 1940, s. 83. 53 Volmar 1926, s. 55. 54 Cohrs 1939, s. 672. 55 E. Volmar, Danzigs Bauwerke und…, s. XII. Za bastiony w kulturalnej walce przeciwko wpływom polskim uchodziły w literaturze lat 20. przede wszystkim wieża Ratusza Głównego Miasta i wspaniały kościół Mariacki. Sten 2001, s. 325. 56 W tym eseju szkalował on wcześniejszą radę architektoniczną Martina Kiesslinga i orientalnych proroków, którzy byli swego rodzaju kontynuacją formalizmu XIX w. i hołdowali kubistycznemu prymitywizmowi o korzeniach afrykańsko-azjatyckich (O. Kloeppel, Das Schicksal der deutschen Baukunst und die Freie Stadt Danzig, [w:] Kampfbund für Deutsche Kultur, Danzig und der deutsche Osten. Festschrift zur Ersted Ostdeutschen Tagung des Kampfbundes für Deutsche Kultur in Danzig vom 18. bis 20. August 1933, Danzig 1933, s. 25). Jako przykłady tych nie niemieckich budowli dołączył on całą stronę ilustracji, które określił jako Architektoniczna udręka Gdańska. 57 G. Wendt, Die Danziger Giebel, Danzig 1941, s. 18. 58 Pismo z 24.05.1937, APG 1384 –13. 59 Pismo z 24.05.1937, APG 1384 –13. 60 Porównaj z: J. Kilarski, Gdańsk, Poznań 1937. 61 Marne szczątki przedstawił przykładowo Marian Pelczar w:

I. Trojanowska, Wspomnienia z odbudowy Głównego Miasta, Gdańsk 1978, s. 231 – 232. 62 Porównaj z esejem: J. Friedrich, Główne założenia odbudowy historycznego Gdańska, [w:] M. Woźniak, Kunstgeschichte und Denkmalpflege, IV Tagung des Arbeitskreises deutscher und polnischer Kunsthistoriker und Denkmalpfleger, Toruń 2 – 6. października 1997, Toruń 2002, s. 213 – 222). Inne wzmianki w literaturze: P.O. Loew, Danzig und seine…, s. 400, 132. Regularnie publikowano zdjęcia z postępów odbudowy w czasopiśmie lubeckim „Unser Danzig” . 63 Porównaj z: J. Stankiewicz, Der Wiederaufbau historischer Ensembles in Danzig nach 1945, [w:] Arbeitskreis Teorie und Lehre der Denkmalpflege, Dokumentation der Jahrestagung 1986 in Danzig. Thema: Probleme des Wiederaufbaus nach 1945, Bamberg 1991, s. 14 –19. Na temat odbudowy w tym samym tomie piszą również: I. Brock, Der Wiederaufbau von Nürnberg – Vergleiche mit Danzig, s. 54 – 76. W. Deurer, Die polnische konservatorische Schule in ihrer internationalen Entwicklung und Zusammenarbeit und die Rekonstruktion der Innenstadt von Danzig. Woflgang Deurer, Die polnische Denkmalpflege am Scheidewege. Leistung und Kritik am Wiederaufbau-Beispiel der Stadt Danzig, [w:] „Nordost-Archiv. Zeitschrift für Kulturgeschichte und Landeskunde”  1984, nr 17. K. Kalinowski, Der Wiederaufbau der historischen Stadtzentren in Polen.

267


Birte Pusback

Theoretische Umsetzungen und Realisation am Beispiel Danzigs, [w:] „Deutsche Kunst und Denkmalpflege” 1989, nr 47, s. 102 –113. J. Friedrich, Główne założenia odbudowy… Na temat politycznych aspektów polskiej ochrony zabytków: A. Tomaszewski, Zwischen Denkmalpflege und Ideologie – Konzepte in Polen 1945 –1989, [w:] B. Störtkuhl, Hansestadt – Residenz – Industriestandort, Beiträge zur 7. Tagung des Arbeitskreises deutscher und polnischer Kunsthistoriker und Denkmalpfleger, Oldenburg, München 2002, s. 299 – 311. 64 Stankiewicz 1991, s. 15. 65 Tamże. 66 Volmar 1956, s. 95. 67 Tamże. 68 Jerzy Stankiewicz podjął pierwszą taką próbę, dość nieprecyzyjną i częściowo błędną (Stankiewicz, Odbudowa zabytkowych…).

268



część Ii  — Konteksty



tonio Sant’Elia i Filippo Tommaso inetti hitektura futurystyczna

Antonio Sant’Elia, przestrzeń łącząca funkcje lotniska, stacji kolei szynowej oraz linowo-terenowej, rozwiązujących w modelowy sposób nowoczesną ­organizację zabudowy i komunikacji Mediolanu, rysunek perspektywiczny z serii La Città Nuova, 1914 (źródło: wikipedia)


Antonio Saint’Elia Filippo Tommaso Marinetti

Architektura futurystyczna 1914

Przełożył z angielskiego Marcin Wawrzyńczak Źródło: Programs and Manifestos on 20th-century Architecture, red Ulrich Conrads, Cambridge 1970, s. 34–36 © Wydawca


Antonio Sant’Elia i Filippo Tommaso Marinetti

Architektura skończyła się w XVIII wieku. To co nazywamy architekturą nowoczesną jest nonsensowną mieszaniną najróżniejszych elementów stylistycznych, mających uszminkować nowoczesny szkielet. Nowe piękno betonu i żelaza profanowane jest przez nałożenie jarmarcznych dekoracji, nieuzasa­dnionych ani potrzebami konstrukcyjnymi, ani gustem, a tkwiących korzeniami w starożytnym Egipcie, Indiach czy Bizancjum, lub w tym wprawiającym w osłupienie wybuchu idiotyzmu i impotencji znanym jako „neoklasycyzm” 1 . We Włoszech produkty tego architektonicznego rajfurstwa witane są z entuzjazmem, a żądna zysku importowana niekompetencja ceniona jest jako genialne nowatorstwo, jako architektura najświeższa. Młodzi architekci włoscy (ci, którzy zyskują opinię oryginalnych dzięki potajemnym machinacjom czasopism artystycznych) prezentują swe umiejętności w nowych dzielnicach naszych miast, gdzie radosny bałagan ostrołukowych kolumn, XVII-wiecznej zieleni, gotyckich łuków, egipskich pilastrów, rokokowych wolut, XV-wiecznych aniołków i rozdętych kariatyd twierdzi o sobie, że jest stylem, i arogancko dąży do monumentalności. Kalejdoskopowe pojawianie się i znikanie form, stale zwiększająca się liczba maszyn, codzienny wzrost potrzeb wynikający z tempa komunikacji, zagęszczenia ludności, wymogów higieny i setki innych zjawisk nowoczesnego życia – wszystko to nie zaprząta uwagi tych samozwańczych odnowicieli architektury. Uparcie trzymają się oni reguł Witruwiusza, Vignoli i Sansovino, i dzierżąc w ręku kilka niemieckich książeczek o architekturze próbują cofnąć czas i narzucić zmurszałe idiotyzmy naszym miastom, które powinny być bezpośrednią i wierną projekcją nas samych. W ten oto sposób architektura – sztuka ekspresji i syntezy – stała się w ich rękach pustą stylistyczną wprawką, niekończącym się powtórzeniem nieumiejętnie dobranych 274


Architektura futurystyczna

formuł, mających na celu przedstawienie typowej zbieraniny cegieł i kamieni jako nowoczesnego budynku. Tak, jakbyśmy my – akumulujący i generujący ruch, z naszymi mechanicznymi przedłużeniami, z hałasem i tempem naszego życia – mogli mieszkać na tych samych ulicach zbudowanych – dla ich własnych potrzeb – przez ludzi sprzed czterech, pięciu, sześciu stuleci. To jest największa głupota nowoczesnej architektury, nieu­ stannie powtarzającej się przy cichym i nie bezinteresownym współudziale uniwersytetów, tych więzień ludzkiej inteligencji, gdzie młodych ludzi zmusza się do onanistycznego kopiowania klasycznych wzorców, zamiast otwierać ich umysły na przecieranie nowych szlaków i poszukiwanie rozwiązania dla świeżego i pilnego zagadnienia: „futurystycznego domu i miasta” . Domu i miasta, które będą duchowo i materialnie nasze własne, w których burzliwa egzystencja, jaką wiedziemy, nie zda się groteskowym anachronizmem. Zagadnienie architektury futurystycznej nie sprowadza się do liniowego przekształcenia. Nie chodzi tu o poszukiwanie nowych profili, nowego kształtu drzwi i okien, zamienników kolumn, pilastrów, konsoli, kariatyd, gargulców. Nie chodzi o decyzję, czy pokazać cegły w fasadzie, pomalować ją czy obłożyć kamieniem; ani o ustanowienie formalnych różnic pomiędzy starą i nową architekturą. Chodzi o stworzenie futurystycznego domu na podstawie sensownego planu, przy pomocy wszelkich dostępnych środków naukowych i technicznych, o pełną realizację naszych potrzeb egzystencjalnych i duchowych, o odrzucenie wszystkiego co groteskowe, niezręczne i obce (tradycji, stylu, estetyki, proporcji), o ustanowienie nowych form, nowych linii, nowej harmonii profili i kubatur, o architekturę, której jedyną przesłanką są szczególne warunki współczesnego życia, której wartości estetyczne są perfekcyjnie zharmonizowane 275


Antonio Sant’Elia i Filippo Tommaso Marinetti

z naszą wrażliwością. Ta architektura nie może być poddana żadnemu prawu historycznej ciągłości. Musi być tak nowa jako nowe jest nasze nastawienie. Sztuka budowlana mogła ewoluować w czasie i przechodzić ze stylu w styl, zachowując jednocześnie niezmienione ogólne cechy architektury, ponieważ – podczas gdy zmiany wynikające z mody, a także te powodowane przez ruchy religijne i systemy polityczne są częste w historii, to czynniki powodujące zasadnicze zmiany środowiskowe, obalające stare i tworzące nowe – rzeczy takie jak odkrycia praw naturalnych, udoskonalenia układów mechanicznych, racjonalne i naukowe wykorzystanie materiałów – są w istocie bardzo rzadkie. W czasach współczesnych proces konsekwentnej ewolucji stylistycznej w architekturze zatrzymał się. Architektura uwalnia się od tradycji. Musi z konieczności zacząć wszystko od nowa. Obliczenia wytrzymałości materiałów, użycie żelbetu, wykluczają architekturę w klasycznym i tradycyjnym sensie. Nowoczesne materiały budowlane i nasze naukowe idee w ogóle nie poddają się reżimom historycznych stylów i są główną przyczyną groteskowego wyglądu modnych obecnie budowli, gdzie próbuje zmusić się wspaniale lekkie i smukłe podpory i pozornie delikatny żelazobeton, by naśladowały ciężkie krzywizny łuków i masywność marmuru. Zasadnicza sprzeczność pomiędzy światem n ­ owoczesnym i starożytnym jest efektem tego wszystkiego, co istnieje dzisiaj, a nie istniało wtedy. Do naszego życia weszły elementy, o których możliwości starożytnym nawet się nie śniło. Powstały możliwości materiałowe i światopoglądy mające tysięczne reperkusje, z których pierwszą i najważniejszą jest stworzenie nowego ideału piękna, wciąż nie do końca poznanego i dopiero się rodzącego, lecz którego nieprzeparty urok już odczuwają nawet szerokie masy. Straciliśmy zmysł monumentalizmu, 276


Architektura futurystyczna

ciężaru, statyki; wzbogaciliśmy naszą wrażliwość zamiłowaniem do światła, praktyczności, do tego, co efemeryczne i prędkie. Czujemy, że nie jesteśmy już ludźmi katedr, pałaców, auli; lecz wielkich hoteli, dworców, wielkich dróg, ogromnych portów, hal targowych, rzęsiście oświetlonych galerii, autostrad, rozbiórek i odbudów. Musimy wynaleźć i odbudować futurystyczne miasto: musi być ono jak ogromny, hałaśliwy, pełen życia, szlachetny plac budowy, dynamiczny we wszystkich swych aspektach; futurystyczny dom zaś musi być jak wielka maszyna. Windy nie mogą chować się w szybie dźwigowym jak robaki; schody, teraz już niepotrzebne, będą wyeliminowane, a windy muszą piąć się po fasadach niczym węże ze szkła i żelaza. Domy z betonu, szkła i żelaza, niemalowane i bez rzeźbiarskich dekoracji, wzbogacane jedynie wewnętrznym pięknem swych linii i wypukłości, krańcowo brzydkie w swej mechanicznej prostocie, wysokie i szerokie zgodnie z lokalnym planem zagospodarowania, muszą wyrastać na krawędzi wypełnionej wrzawą przepaści: ulicy, która nie będzie już ciągnąć się niczym wycieraczka na jednym poziomie z dozorcówkami, lecz zejdzie na kilka poziomów pod ziemię, przyjmie ruch miejski, i będzie połączona z innymi za pomocą metalowych kładek i niezwykle szybkich wind. Koniec z dekoracyjnością. Problem architektury futury­ stycznej musi zostać rozwiązany nie poprzez kopiowanie znanej z fotografii architektury chińskiej, perskiej czy japońskiej, nie poprzez bezmyślne stosowanie się do reguł witruwiańskich, lecz za pomocą przebłysków geniuszu i uzbrojenia w naukowe i techniczne doświadczenie. Wszystko musi być rewolucyjne. Musimy wykorzystać dachy, znaleźć przeznaczenie dla piwnic, zredukować znaczenie fasad, odnieść zagadnienie dobrego smaku nie do mało istotnej dziedziny podziałów, kapiteli, drzwi wejściowych, lecz do szerszej kwestii 277


Antonio Sant’Elia i Filippo Tommaso Marinetti

278


Architektura futurystyczna

zgrupowania mas, wielkich projektów urbanisty Skończmy z architekturą monumentalną, pogrzebow miętniającą. Wyrzućmy pomniki, chodniki, podcienia, zanurzmy place w ziemi, podnieśmy poziom miasta…

Gardzę i odrzucam:

1. Wszelką pseudoawangardową ­architekturę Austrii Niemiec i Ameryki. 2. Wszelką architekturę klasyczną, poważną, hiera teatralną, dekoracyjną, monumentalną, frywolną, lizu 3. Balsamowanie, odbudowę i rekonstrukcję pomnik bytkowych pałaców. 4. Linie prostopadłe i poziome, formy sześcienne i dalne, które są statyczne, ciężkie, opresyjne i całkowi naszej nowej wrażliwości.

Antonio Sant’Elia, blok mieszkalny z zewnętrznymi windami i dostępem do kilku arterii komunikacyjnych, rysunek perspektywiczny z serii La Città Nuova, 1914 (źródło: wikipedia).

279


Antonio Sant’Elia i Filippo Tommaso Marinetti

I ogłaszam, że: 1. Architektura futurystyczna jest architekturą opartą na kalkulacji, zuchwałości i prostocie; architekturą zbrojonego betonu, stali, szkła, płyty gipsowej, włókien tekstylnych oraz wszelkich tych zamienników drewna, kamienia i cegły, które zapewniają maksymalną elastyczność i lekkość. 2. Nie czyni to architektury jałową kombinacją tego, co praktyczne i użyteczne, lecz pozostaje ona sztuką, to znaczy syntezą i ekspresją. 3. Linie ukośne i elipsoidalne są ze swej natury dynamiczne i posiadają siłę emocjonalną tysiąc razy większą od pionów i poziomów, i że dynamicznie zintegrowana architektura nie może się bez nich obejść. 4. Dekoracyjność – jako coś narzuconego architekturze – jest absurdem, a wartość dekoracyjna architektury futurystycznej polega wyłącznie na oryginalnym użyciu i aranżacji surowego, nagiego lub wściekle kolorowego materiału. 5. Tak jak starożytni czerpali natchnienie dla swej sztuki z żywiołów natury, tak my – będąc materialnie i duchowo sztuczni – musimy znaleźć inspirację w elementach całkowicie nowego świata mechanicznego, który stworzyliśmy, a którego architektura musi być najsubtelniejszym wyrazem, najpełniejszą syntezą, najskuteczniejszą artystyczną integracją. 6. Architektura jako sztuka aranżowania form budynków zgodnie z danymi uprzednio założeniami jest skończona. 7. Architektura musi być pojmowana jako pragnienie – swobodnej i zuchwałej – harmonizacji człowieka z otoczeniem, to znaczy uczynienia świata rzeczy bezpośrednią projekcją ducha.

280


Architektura futurystyczna

8. Tak pomyślana architektura nie zrodzi trójwymiarowych czy linearnych nawyków, ponieważ zasadniczą cechą architektury futurystycznej będzie tymczasowość i przejściowość. „Domy będą żyć o wiele krócej od nas. Każde pokolenie będzie musiało zbudować własne miasto” . To nieustanne odnawianie się otoczenia architektonicznego przyczyni się do zwycięstwa „futuryzmu”  , zaświadczonego już przez „wolne słowa”  , „dynamizm plastyczny”  , „muzykę bez taktów” i „sztukę rumorów” , zwycięstwa, o które walczymy bez ustanku przeciwko tchórzliwemu kultowi przeszłości. przypis 1 Ciągłe fragmenty tekstu zaznaczone kursywą zostałe dodane do wypowiedzi Sant’Elii przez Marinettiego.

281


Iwan Władysławowicz Żółtowski Miasto – Ulica – Dom

Projekt zabudowy południowej części miasta w pobliżu Domu Sowietów wzdłuż autostrady moskiewskiej, projekt: N. Baranow oraz E.E.I. Katonin, A. J. Naumow i A.A. Afonczenko, lata 30. XX wieku (źródło: Nikołaj W. Baranow, Architektura i budownictwo Leningradu, Leningrad (ob. Sant Petersburg), 1948 (źródło: N.W. Baranow, Архитектура и строительство Ленинграда [­Architektura i stroitielstwo Leningrada], Leningrad 1948).


Iwan Władysławowicz Żółtowski

Miasto  – Ulica  – Dom lata 30 XX wieku

Przełożył z rosyjskiego Józef Łucki Źródło: Iwan Władysławowicz Żółtowski, Miasto - ulica - dom, [w:] Mistrzowie architektury radzieckiej o architekturze. ­Budownictwo i ­architektura, Warszawa 1955, s. 70 – 75


Iwan Władysławowicz Żółtowski

Wielka Rewolucja Październikowa stworzyła niespotykane dotychczas możliwości rozwoju architektury. Władza radziecka dała architektom i budowniczym pełną swobodę działania, nasyciła ich twórczość nową, socjalistyczną treścią, stworzyła warunki, które pozwoliły przystąpić do rozwiązywania zadań, nie mających w historii architektury precedensu – planowego budownictwa i przebudowy miast. Pragnąłbym teraz opowiedzieć młodzieży, na jakich zasadach projektuje się i buduje miasta, ich ulice i poszczególne budynki mieszkalne; chciałbym zapoznać młodzież studiującą na wydziale architektury z problemami urbanistyki. Na wstępie należy stwierdzić, że budowa miast – to niezwykle skomplikowana sztuka, wymagająca olbrzymich­ zasobu wiadomości. Architekt-urbanista powołany jest do stworzenia najlepszych warunków życia nie tylko dla swego, ale i dla przyszłych pokoleń. Wymaga to od niego głębokiego zrozumienia myśli i pragnień swego narodu, jego materialnych i duchowych potrzeb, wnikliwego wyczucia ojczystej przyrody i naukowego zbadania materiału, konstrukcji, techniki. Architekt, który buduje dla ludu wygodne, piękne, nowoczesne miasta, jest przede wszystkim sługą ludu, poświęcającym wszystkie swe zdolności, całe swe życie trosce o człowieka. Na tym właśnie humanizmie polega siła i piękno najlepszych dzieł radzieckiej urbanistyki. Zanim się wybierze miejsce dla przyszłego miasta, przeprowadza się wielkie poszukiwania i prace badawcze. Na terytorium mającego powstać miasta bada się grunt. Powinny tu być źródła wody; woda koniecznie musi być dobra. Urbaniści powinni starannie zbadać i wziąć pod uwagę kierunki panujących wiatrów. Sprawą szczególnie ważną jest ustalenie kierunku przeważających wiatrów, od tego bowiem zależy lokalizacja i przyszła rozbudowa miasta, jak również rozmieszczenie jego przemysłu. 284


Miasto – Ulica – Dom

Przypomnę okoliczność z życia Rzymu. Kiedy Rzym otoczony był wysoką ścianą, powietrze w nim było wspaniałe. Potem jednak, po zburzeniu murów miejskich, wiatry przynosiły do miasta okropny zapach, którego źródłem były nieprawidłowo usytuowane pomiędzy miastem i morzem rzeźnie. W stolicy kraju, w Rzymie, nie było czym oddychać. Na tym przykładzie widać wyraźnie, jak olbrzymie znaczenie dla życia miast ma wiatr. Ogromne znaczenie dla miasta ma również zieleń. Zarówno wokół miasta, jak i na jego terytorium powinno być bardzo wiele zieleni. Zatrzymuje ona wiatr i pył, wydziela niezbędny dla człowieka tlen. Dlatego właśnie zieleń powinna przenikać do wszystkich części miasta. Szczególną uwagę należy poświęcić na wprowadzenie pasów zieleni ochronnej w strefach pomiędzy domami mieszkalnymi i zakładami przemysłowymi. Architekt zanim przystąpi do projektowania miasta musi rozwiązać cały kompleks zagadnień, biorąc za punkt wyjścia obliczony przez organa planowania na 20 – 25 lat program dla przemysłu podstawowego i usługowego, transportu, budownictwa mieszkaniowego, komunalnego i kulturalno-bytowego. Ustala on granice terytorium miejskiego i jego strefy z punktu widzenia ich przeznaczenia, charakter zabudowy i strefy budowlane, podstawy inżynieryjno-techniczne wyposażenia i architektoniczno-urbanistycznej kompozycji miasta. Przewiduje w swoim projekcie racjonalne rozmieszczenie przemysłu, usytuowanie ogólnej kompozycji centrum miasta, układ głównych ulic, rozmieszczenie dzielnic zabudowy mieszkaniowej i społecznej oraz stref zieleni. Dąży on przy tym do wykorzystania pięknych miejsc w otaczającym miasto krajobrazie dla zorganizowania miejsc masowego odpoczynku ludzi pracy. Jeśli miasto leży nad morzem, rzeką albo stawem, architekt stara się podkreślić piękno krajobrazu 285


Iwan Władysławowicz Żółtowski

przy pomocy okazałych architektonicznych założeń i organizuje wokół nich centrum miasta i tereny wypoczynkowe. Obmyśla starannie lokalizację przemysłu w stosunku do dzielnic mieszkaniowych, tak, aby główne panujące tu wiatry, unosiły w przeciwną stronę dym i sadzę, wydobywające się z kominów zakładów przemysłowych. Dlatego też architekt dąży zawsze do umieszczenia dzielnic mieszkaniowych od strony odwietrznej i w pewnej odległości od zakładów przemysłowych. Równolegle z funkcjonalnym i budowlanym strefowaniem terytorium miejskiego rozwiązywane są także zagadnienia inżynieryjne: zaopatrzenie w wodę, kanalizacja, zaopatrzenie w prąd, organizacja wewnętrznej sieci transportowej, transport zewnętrzny i przygotowanie terenu pod budowę. Przy projektowaniu miasta należy koniecznie rozwiązać również techniczno-ekonomiczne podstawy rozwoju osiedli. Opracowuje się tu zagadnienie rozwoju przemysłu, ustala liczebność ludności miejskiej na przyjęty w obliczeniach okres 20 – 25 lat. Rozwiązuje się zagadnienie organizacji kulturalno-bytowej obsługi ludności: przewiduje się budowę teatrów, klubów, stadionów, łaźni, pralni itp. Na podstawie przeprowadzonych obliczeń ustala się niezbędne rozmiary terytorium projektowanego miasta. Wszystkie instytucje kulturalne i bytowe muszą w pełni zaspo­koić potrzeby mieszkańców miasta. W wielkich miastach, takich jak Moskwa i Leningrad, powinno się dla przykładu wybudować kryte stadiony, aby sportowcy mogli zimą uprawiać letnie rodzaje sportu, latem zaś – łyżwiarstwo i hokej. Budowa takich stadionów przy obecnym poziomie techniki jest całkowicie możliwa. Niepełne nawet wyliczenie wspomnianych powyżej zagadnień pokazuje, z jak wielką liczbą rozmaitych problemów styka się architekt wznosząc nowe i przebudowując stare 286


Miasto – Ulica – Dom

miasta. Wszystkie te, tak liczne problemy, wymagają kompleksowego rozwiązania, by osiągnąć ich harmonijną jedność. Przystępując do projektowania jakiegoś gmachu, fabryki włókienniczej, domu mieszkalnego czy tak potężnego monumentalnego założenia jak wieżowiec, należy zawsze mieć na uwadze zespół architektoniczny miasta jako całości. Najpiękniejsze nawet budynki pozostają martwe, jeśli nie są powiązane wspólną ideą miasta. W dobrze zaprojektowanym mieście, jeśli tylko nie jest ono tak bezdusznie i schematycznie zabudowane jak Turyn czy Waszyngton, powinno zawsze istnieć dominujące założenie statyczne, w którym wyrażona została główna idea całości. Rolę tego statycznego założenia zwykle odgrywa dominująca budowla. Panuje ona nad całym miastem i podporządkowuje sobie wszystkie pozostałe jego elementy. Podporządkowanie wszystkich części miasta statycznemu jądru przybrać może rozmaite formy, zależnie od idei zawartej w obrazie centralnego zespołu miejskiego. Najczęściej wyraża się ono w tym, że dominująca budowla z tą samą siłą i wyrazistością oddziałuje we wszystkich kierunkach. Tak na przykład usytuowany został Partenon na ateńskim Akropolu, albo budynek dawnej giełdy w Leningradzie. Otoczone są one ze wszystkich stron jednakowo wyrazistą potężną kolumnadą. Dlatego też, z jakiejbyście strony nie zbliżali się do tych dominujących budowli – z północy, wschodu, południa lub zachodu – widzicie zawsze pełną, wyrazu monumentalną całość. Dzięki temu budowle te przekształcają się w istocie w całe zespoły obliczone na oddziaływanie na wszystkie strony. Kiedy patrzymy na te doskonałe w swej filozoficzno-urbanistycznej idei założenia, dochodzimy mimo woli do wniosku, że jeden piękny gmach przy umiejętnym jego usytuow­aniu i rozwiązaniu bryłowym przekształca się w taką liczbę zdobiących miasto budynków, ile jest przeróżnych punktów, z których 287


Iwan Władysławowicz Żółtowski

można go obserwować. Dzięki temu wrażenia, które sprawiają na nas dane budynki, są tak wielostronne i mimo woli na długo pozostają w pamięci każdego człowieka. W zestawieniu z tymi budynkami również otaczająca je zabudowa zyskuje na znaczeniu i wyrazie. Statyczna dominanta odgrywa więc rolę organizującego pierwiastka, rolę pączka czy zalążka, który decyduje o prawidłowym rozwoju miasta. Ale są miasta, które pozbawione są jakiegokolwiek kręgosłupa architektonicznego. Nie mają one dominanty, panującej nad zabudową miejską, zespalającej i organizującej poszczególne jej elementy, i dlatego w gruncie rzeczy pozbawione są one jednolitego urbanistycznego wyrazu. Do miast takich należą: Nowy Jork, Turyn, Paryż. W Londynie zaś tym statycznym zalążkiem jest chyba budynek więzienia – Tower. Po wybudowaniu w mieście gmachu, który gra rolę statycznej dominanty, pozostałe założenia architektoniczne powinno się rozwiązywać dynamicznie, powinny one wyrażać określoną kierunkowość w stosunku do głównej budowli. Dynamiczny układ pozwala na wielkie zróżnicowanie poszczególnych części budowli, zarówno pod względem wielkości, wyrazu artystycznego, jak i sposobu wykonywania. Wszystko to może być rozwiązane w sposób różnorodny. Ale różnorodność ta powinna jednocześnie zawierać starannie przemyślane i stopniowe wzbogacanie kompozycji architektonicznej poszczególnych budynków wobec założenia, które uważamy za główne. Baczną uwagę należy również zwrócić i na kolorystyczne rozwiązanie miasta. Szare i brązowe barwy, przeważające w wielu miastach kapitalistycznych, potęgują ich ponury i smutny wygląd. Miasto socjalistyczne powinno być rozwią­ zane w jasnej, radosnej gamie. Powinno ono za pomocą koloru stwarzać wrażenie nasłonecznienia, nawet jesienią i zimą. Nie 288


Miasto – Ulica – Dom

należy zapominać, że w jasnym i pięknym mieście ludziom pracuje się weselej i mieszka przyjemniej. Ulice są głównymi elementami kompozycji architektonicznej miasta. Przy projektowaniu ulicy, należy pamiętać o konieczności osiągnięcia maksymalnej wygody komunikacji między poszczególnymi częściami miasta po najkrótszej linii. Sieć ulic miejskich powinna zapewniać łatwą orientację, korzystne warunki zabudowy poszczególnych odcinków i ogólną czytelność kompozycji architektonicznej miasta. W odróżnieniu od ulic, zabudowanych domami mieszkalnymi i zwanych dlatego ulicami mieszkaniowymi, niektóre ulice miasta mają znaczenie arterii komunikacyjnych, ponieważ łączą one dzielnice mieszkaniowe z innymi częściami miasta: przemysłem, parkami, strefą podmiejską itp. Spośród arterii wysuwa się na czoło jedna albo kilka ulic (zależnie od wielkości miasta), które uzyskują znaczenie głównych arterii miasta. Główne arterie w przeważającej części zabudowuje się różnymi gmachami użyteczności publicznej. Łączą one również miasto z szosami biegnącymi do innych miast. Widzimy więc, że ulice mieszkaniowe i arterie, jak również bulwary i nabrzeża, wiążą ze sobą poszczególne części miasta w jednolity, harmonijny system, który stanowi podstawę założenia urbanistycznego miasta i jego architektoniczno-przestrzennego rozwiązania. Dlatego też przerwy między poszczególnymi budynkami powinny podkreślać rytm zabudowy arterii miejskich. Przerwy te nie powinny być puste, należy je rozwiązywać architektonicznie: wypełniać kwietnikami, zielenią, fontannami. Można również budować niektóre domy w ten sposób, ażeby szczyty ich wychodziły na ulicę, w przerwach pomiędzy nimi można otworzyć piękne perspektywy alei lipowych. 289


Iwan Władysławowicz Żółtowski

Rezultat będzie bardzo przekonywający, piękny i jednocześnie przestrzennie bogaty. I ludzie mieszkać będą w parku, który zapewni im ciszę i ochroni przed wiatrem. Przy projektowaniu zabudowy poszczególnych ulic należy bezwzględnie dążyć do tego, aby zespół budynków był koniecznie powiązany wspólną ideą ich przeznaczenia. Opierając się na tym postulacie słusznie byłoby przy głównych arteriach skupić wszystkie budynki użyteczności publicznej i urzędy: rady miejskie, banki, biura, teatry, stołówki, pracownie, muzea, galerie obrazów itp. Wyjątkowo przyjemne wrażenie wywiera zazielenienie ulic i przestrzeni wewnątrz bloków. Zieleń jest niezbędną częścią składową zabudowy ulicy. Kiedy architekt poczyna myśleć o obrazie danego domu mieszkalnego, powinien go przede wszystkim powiązać z otaczającą zabudową albo krajobrazem. Olbrzymie znaczenie dla ukształtowania obrazu ulic mają również urządzenia miejskie i wyposażenie inżynieryjne. Wszystkie te elementy należy rozwiązywać na wysokim poziomie po to, aby nie psuły, a wręcz odwrotnie, upiększały ulicę. Jednym z głównych zadań architektury jest wydobycie na światło dzienne skrystalizowanego w naszej świadomości obrazu danej budowli, który by był zgodny ze światopoglądem społeczeństwa radzieckiego. Dom powinien być radosny, jasny i piękny. Piękno to nie kaprys, ale potrzeba człowieka. Piękno podnosi nastrój, dodaje otuchy i doskonali smak artystyczny człowieka. Nie powinniśmy w naszym dążeniu do piękna zapominać ani na chwilę o wygodzie, prostocie, celowości i oszczędności budynków mieszkalnych oraz ich rentowności w eksploatacji. Troska o człowieka, o stworzenie maksymalnych wygód dla jego codziennego życia, powinna być naczelną ideą w pracy 290


Miasto – Ulica – Dom

architekta. Należy dążyć do tego, aby umieścić człowieka w wygodnym, cichym, ciepłym i jasnym mieszkaniu. Każdy większy dom mieszkalny powinien mieć w swoich piwnicach pralnię i garaż. Na parterze należy przewidzieć również specjalne pokoje dla dzieci albo przedszkole. Przy westybulach klatek schodowych powinno się wydzielać spec­ jalne pomieszczenie do przechowywania rowerów i wózków dziecięcych. Wspólny dom powinien mieć wszystko, co jest niezbędne dla wszechstronnego obsłużenia różnorodnych potrzeb zamieszkujących go ludzi. Zaspokojenie wszystkich tych najróżnorodniejszych potrzeb powinno się realizować przy pomocy rozsądnych i oszczędnych środków. Architekt musi niezwykle oszczędnie posługiwać się dobrem narodowym, środkami państwowymi. Architekt powinien zawsze przy rozwiązywaniu zadań współczesności myśleć o przyszłości. Dzieła jego obliczone być muszą na długie dziesięciolecia. Należy budować domy, które radować będą człowieka radzieckiego. Wszystko w tych domach powinno człowieka cieszyć: słońce, światło, dobre proporcje, ładne ściany, monumentalna rzeźba, wygodne rozplanowanie pomieszczeń… Dać człowiekowi radość – oto główne wymaganie, jakie stawia się przed architektem radzieckim. Osiągnąć to można wieloma sposobami. Tworzenie nowych, wspaniałych miast, zabudowa ich ulic i wznoszenie poszczególnych pięknych domów mieszkalnych – to sprawa niezwykle interesująca i szlachetna. Jestem głęboko przekonany, że wielu z was, po zapoznaniu się z porywającymi problemami budowy miast, poświęci im swoje życie twórcze.

291


Iwan Władysławowicz Żółtowski

Stefan Żółtowski, projekt konkursowy Pałacu Rad (Pa

Stefan Żółtowski, dom mieszkalny przy ulicy Mchowej, 1933 –1934, zdjęcie z lat 40. XX wieku (źródło: wikipedia).

292


Miasto – Ulica – Dom

ałacu Sowietów) w Moskwie, 1931 (źródło: wikipedia).

Budowa Pałacu Rad (Domu Sowietów), wg wygranego projektu Borysa ­Jofana, Moskwa, 1936 –1941. Budowla została przerwana niemiecką inwazją, elementy konstrukcyjne wykorzystano do budowy fortyfikacji i mostów, projektu nigdy nie zrealizowano, (źródło: wikipedia)

293


Budynek biurowy Centrosojuzu (Związek Spółdzielczych Związków), Moskwa, projekt: Le Corbusier, realizacja Nikołaj I. Kolli, 1929 –1932, obecnie siedziba Rosstatu – Federalnej Służby Statystycznej (źródło: wikipedia).

Mikołaj Jakowlewicz Kolli Idee stalinowskie w budownictwie miast


Mikołaj Jakowlewicz Kolli

Idee stalinowskie w budownictwie miast

1949

Przełożyła z rosyjskiego Eugenia Toeplitz Źródło: Mikołaj Jakowlewicz Kolli, Idee stalinowskie w budownictwie miast, [w:] Architektura Radziecka 1946 –1949: zagadnienia rozwoju twórczości architektonicznej na tle współczesnych problemów kultury socjalistycznej, red. J. Minorski, Warszawa 1951, s. 191 –196  PIERWODRUK: Mikołaj Jakowlewicz Kolli, „Architektura i stroitielstwo” 1949, nr 1


Mikołaj Jakowlewicz Kolli

Olbrzymie osiągnięcia narodu radzieckiego w budownictwie socjalistycznym, nieustanny rozwój gospodarki narodowej i podnoszenie się kultury w naszym kraju, świadczą z wyjątkową wyrazistością o niezwykłej dynamice leninowsko-stalinowskich idei. Wrogowie leninizmu wielokrotnie głosili, że to, do czego dążyli w swej pracy nad przebudową kraju ludzie radzieccy w myśl wskazań Lenina i Stalina, jest niemożliwe i nieziszczalne. Za każdym jednak razem przebieg wydarzeń dziejowych potwierdzał w pełni genialne przewidywania i plany Lenina i Stalina, w proch obracając oszczerstwa wrogów i ponure proroctwa ludzi małej wiary. Koncepcja i realizacja przebudowy Moskwy stanowią jeden z tych świetnych przykładów, zaczerpniętych z naszej socjalistycznej rzeczywistości, a świadczących o potędze, głębi i wielkiej żywotności przeobrażeń, które projektuje i realizuje partia wciągając do gigantycznej pracy nad socjalistyczną przebudową naszego społeczeństwa najszersze masy pracujące. W swej pierwotnej postaci plan socjalistycznej przebudowy Moskwy powstał jeszcze za życia Lenina i wtedy już stawiał on przed architektami-budowniczymi niezmiernie szerokie zadania społeczne i artystyczne, których rozwiązanie powinno było dać ludności pracującej Rosji najlepsze warunki życia, a miasto uczynić pięknym. Koncepcje o charakterze ludowym, cechujące pierwotny projekt przeplanowania Moskwy, zostały wyczerpująco op­ racowane i rozwinięte w ostatecznym planie przebudowy stolicy, który naród, wiążąc go z imieniem jego inicjatora i twórcy, nazwał Planem Stalinowskim, słusznie uznając ten plan za ukoronowanie teorii i praktyki socjalistycznej budowy miast. Opracowanie planu przebudowy Moskwy, a przede wszystkim wskazówek towarzysza Stalina, stało się podstawowym materiałem do wszelkich prac urbanistycznych w naszym 296


Idee stalinowskie w budownictwie miast

kraju w latach następnych oraz do stworzenia najbardziej postępowej w świecie radzieckiej nauki budowy miast. Odrzucając stanowczo zarówno superurbanistyczne projekty miast-olbrzymów, jak i utopijne koncepcje rozdrobnienia wielkich miast, uchwała partii i rządu o generalnym planie przebudowy Moskwy wyraźnie ustaliła zasadę, jak najdalej idącego zachowania oblicza stolicy w takim stanie, jaki powstał w toku dziejów oraz zasadę stopniowego, planowego rozwoju miasta. My, uczestnicy dyskusji nad generalnym planem przebudowy Moskwy, zapamiętaliśmy na zawsze mądre wskazówki towarzysza Stalina w sprawach architektury i planowania stolicy radzieckiej, w miarę naszych sił i wiedzy dążyliśmy do wcielenia ich w naszych pracach urbanistycznych. Najważniejszym zasadniczym założeniem współczesnej radzieckiej budowy miast jest planowość. Przebudowę miast istniejących i budowę nowych realizuje się według jednolitego dla każdego miasta planu, który ma na celu nie tylko prawidłowe rozmieszczenie wszystkich elementów składowych miasta (a więc gmachów publicznych, domów mieszkalnych, zakładów przemysłowych, sieci komunikacyjnej itp.), lecz który zapewnia miastu również jedność kompozycyjną. Mówiąc inaczej – planujemy miasto jako jednolity architektoniczny i społeczny organizm, którego wszystkie elementy podporządkowane są jednej idei określającej oblicze poszczególnych gmachów, ich zespołów, ulic i placów. Zasada planowości jest najważniejszą zasadą budowy miast radzieckich i nie można jej stosować w krajach kapita­ listycznych, gdzie zabudowa miast zależy całkowicie od materialnych zainteresowań prywatnego przedsiębiorcy lub kaprysu przypadkowego właściciela placu budowlanego itp. Dawniej nie doceniano często zasady planowości w zastosowaniu do budowy miast. Dopiero po przedyskutowaniu 297


Mikołaj Jakowlewicz Kolli

i zatwierdzeniu generalnego planu odbudowy Moskwy, po jasnych i wyraźnych wskazówkach towarzysza Stalina, dotyczących tego zagadnienia, architekt-planista, jak go nazywano dawniej, staje się architektem-budowniczym miasta. Jeszcze na naradzie dnia 14 lipca 1934 r. poświęconej sprawie generalnego planu przebudowy Moskwy, towarzysz Stalin wystąpił ostro przeciw instytucjom, które omijały plany urbanistyczne i budowały tam, gdzie im się podobało. Trzeba budować – mówi towarzysz Stalin – według ściśle określonego planu. Każdy, kto przeciwko temu planowi wykroczy, musi być przywołany do porządku. Na wymienionej wyżej naradzie zgłoszono wniosek o przeniesienie budowy stolicy bodaj o 100 km dalej od miasta, które się ukształtowało historycznie. Wniosek ten kusił nie jednego architekta swoim pozornym radykalizmem. Towarzysz Stalin stanowczo odrzucił ten wniosek. Stwierdził, że stare miasto powstało jako forma osiedlania się ludności bynajmniej nie przypadkowo, że jest ono niewątpliwie najbardziej ekonomicznym typem osiedla i byłoby zupełnie niesłuszne decydować się na ten nie sprawdzony eksperyment, w tak wielkiej i odpowiedzialnej sprawie jak budowa Moskwy. Według koncepcji towarzysza Stalina przestarzała zabudowa mieszkaniowa powinna być zastąpiona w najbliższych latach przez nowe budownictwo oparte na nowych zasadach. Te i inne wskazówki towarzysza Stalina dotyczące oblicza architektoniczno-urbanistycznego przyszłej Moskwy, korelują z wyczerpującą dokładnością zasadniczą cechę budownictwa miast radzieckich, która polega na traktowaniu miasta jako organizmu jednolitego. Całą działalność architektury radzieckiej przenika troska o człowieka, dążenie do zapewnienia mieszkańcom najwyższego komfortu i intymności, do stworzenia warunków najbardziej sprzyjających pracy i odpoczynkowi. Urządzenia miejskie 298


Idee stalinowskie w budownictwie miast

w ujęciu praktyki radzieckiego budownictwa, oznaczają nie tylko wyposażenie techniczne, lecz określony stopień kultury urbanistycznej zapewniający racjonalne zespolenie wymagań technicznych, społecznych, bytowych i higienicznych. Dlatego budownictwo radzieckie przykłada tak wielką wagę do problemów organizacji dzielnicy mieszkaniowej, tworzenia dużych obszarów zieleni, zorganizowania sprawnej komunikacji miejskiej, placów do zabaw dziecięcych, miejsc odpoczynku dla dorosłych itd. W początkowym okresie rozwoju architektury radzieckiej dużo było w tym zakresie niedociągnięć i zwykłych błędów. Wielu architektów-planistów w pogoni za efektem zewnętrznym opracowywało projekty budowlane niewielkich osad o niezwykle szerokich arteriach komunikacyjnych, zabudowanych nieproporcjonalnie wysokimi gmachami. Zapominali oni o tym, że nie efekt zewnętrzny, lecz treść wewnętrzna – troska o ludzi – jest najważniejszym sprawdzianem wartości architektonicznej miasta, że w każdym dziele architektury forma odpowiadać powinna przeznaczeniu danego obiektu. Wypowiedzi towarzysza Stalina w toku obrad nad generalnym planem przebudowy Moskwy spowodowały i w tej dziedzinie decydujący zwrot. Akademik W. Wiesnin wspominając o naradzie na Kremlu w dniu 14 lipca 1934 roku mówi: W żywych, wyrazistych i niezwykłych ze względu na ich głębię i prostotę słowach J.W. Stalin dał nam wskazówki nie tylko, jak przebudowywać stolicę, lecz jak w ogóle trzeba pracować, jak planować, projektować, budować 1.

W architekturze nie powinno być nic sztucznego, nic na pokaz, żadnego blichtru, żadnego efektu dla efektu. We wszystkich przypadkach punktem wyjścia powinna być właściwie 299


Mikołaj Jakowlewicz Kolli

zrozumiana skala, celowość, sama istota sprawy. Trzeba uwzględniać konkretne otoczenie i konkretne warunki budowy, nie pozwalać na przesadę i rzeczy zbędne, trzeba budować pięknie i oszczędnie, licząc się we wszystkich przypadkach z potrzebami człowieka radzieckiego, z tym jak mu będzie lepiej, wygodniej… Z kupiecką wspaniałością na pokaz jest nam nie do twarzy. Po co budować nadmiernie szerokie arterie? Szerokość arterii i ulic wyznacza w ostatecznym rachunku celowość, możliwość zapewnienia sprawnego ruchu kołowego i pieszego. Równie pełne treści i znaczenia są sformułowane przez towarzysza Stalina tezy w sprawie zazielenienia miast. Wytycznymi dla naszej teorii i praktyki budowy miast są również wskazówki towarzysza Stalina, dotyczące wykorzystania dogodnych pod względem kompozycyjnym naturalnych właściwości danej okolicy. Maksymalne wykorzystanie tych lokalnych warunków przyrodzonych: brzegu morskiego, pagórkowatości terenu, masywów zieleni i włączenie wszystkich tych niezmiernie ważnych elementów do kompozycji miasta – oto zasady, które znajdują odzwierciedlenie we wszystkich generalnych projektach odbudowy Stalingradu, Rostowa nad Donem, Noworosyjska, Smoleńska i wielu innych miast. Poruszając na naradzie lipcowej 1934 r. sprawę znaczenia rzeki Moskwy w planie miasta Moskwy, towarzysz Stalin podkreślił rolę rzeki jako jednego z głównych czynników układu planu i wskazał na celowość takiego rozwiązania, które przewidziałoby przelotność ruchu na całej długości wybrzeży oraz rozmieszczenie wzdłuż brzegów głównie domów mieszkalnych i instytucji publicznych. Każdym swym słowem, każdym swym twierdzeniem towarzysz Stalin podkreślał troskę o mieszkańców Moskwy, traktując z jednakową uwagą zarówno sprawy przebudowy centralnych części miasta, jak i jego przedmieść. 300


Idee stalinowskie w budownictwie miast

Najważniejszymi cechami radzieckiej urbanistyki są: demokratyzm i humanizm. Pozdrawiając Moskwę w dniu jej osiemsetlecia towarzysz Stalin powiedział: Jedną z najgorszych plag wielkich stolic europejskich, azjatyckich i amerykańskich jest istnienie dzielnic nędzarzy, gdzie miliony spauperyzowanych ludzi pracy skazano na wegetowanie i powolną, męczeńską śmierć. Zasługa Moskwy polega na tym, że zlikwidowała ona całkowicie te dzielnice i umożliwiła pracującym przeprowadzenie się z piwnic i lepianek do mieszkań burżuazji, do nowych, dobrze wyposażonych domów, które zbudowała władza radziecka.

Samo pojęcie przedmieścia, które cechowała ­chaotyczność zabudowy, rudery, nędzne budy i brak elementarnych urządzeń, zanika w słownictwie radzieckim. Wiele spośród dawnych przedmieść Moskwy i innych miast niczym się dzisiaj nie różni od centralnych dzielnic miasta, zarówno pod względem ujęcia przestrzennego, jak i urządzeń miejskich. W radzieckiej praktyce budowy miast zatarto granicę między wyjątkowymi dziełami sztuki dla wybranych a budownictwem masowym. Naród radziecki, jako jedyny klient i gospodarz kraju, stawia budownictwu swych mieszkań, klubów, teatrów, wysokie wymagania natury estetycznej i funkcjonalnej, a architekci radzieccy dążą do najpełniejszego ich zaspokojenia. Plany, które opracowuje nasze państwo, zapewniają narodowi Kraju Radzieckiego wspaniałą teraźniejszość i piękną przyszłość. Plany te są wielkie, rozległe a jednocześnie realne. Mieszkańcy Moskwy i innych miast dobrze pamiętają przedwojenne tempo przebudowy. Tempo budownictwa miejskiego po skończeniu działań wojennych nabrało jeszcze szerszego rozmachu niż przed wojną. 301


Mikołaj Jakowlewicz Kolli

Już w latach wojny najlepsi mistrzowie architektury radzieckiej opracowywali generalne projekty odbudowy i przebudowy miast zburzonych przez Wroga. Sporządzone w ostatnich latach projekty odbudowy i przebudowy Stalingradu, Rostowa nad Donem, Woroneża, Smoleńska, Nowogrodu, Kali­nina i wielu innych miast, w tej liczbie miasta-bohatera Leningradu, w których wykorzystuje się wspaniałe doświadczenia Moskwy, wyrażając w kształtach przyszłego miasta cechy socjalistycznego humanizmu, prawdziwej demokracji, troski o człowieka. Każdy z tych projektów jest szczegółowym planem rozwoju miasta. W każdym z nich odczuwa się dążenie do jednolitości kompozycyjnej organizmu miejskiego z całkowitym uwzględnieniem ukształtowanego historycznie miasta, jemu jedynie właściwych odrębności narodowo-obyczajowych, klimatycznych i przyrodniczych. Każdy z tych projektów uwzględnia idee budownictwa miejskiego oparte na teorii Lenina – Stalina o socjalistycznej przebudowie naszej Ojczyzny, każdy z tych projektów wykorzystuje wskazania Wielkiego Stalina, sformułowane przy omawianiu generalnego planu przebudowy Moskwy. W tym nieustającym dążeniu naprzód drogą wskazaną przez Lenina i Stalina kryje się niewątpliwie również pewność zrealizowania wszystkich projektów urbanistycznych naszej pięknej rzeczywistości. przypiS 1 Patrz pismo:,,Architiektura ZSRR“1989, nr 12.

302


Idee stalinowskie w budownictwie miast

Znaczki pocztowe przedstawiające główny budynek U ­ niwersytetu Moskiewskiego im. Michaiła Łomonosowa (ros. Московский государственный университет имени М.В. Ломоносова, мгу), ­zbudowanego w latach 1949 –1953, główny architekt: Borys Jofan, (źródło: wikipedia).

303


sowaniu metod przemyych w budownictwie...

Makieta dziewiątego kwartału wzorcowego osiedla mieszkaniowego na Nowych Czeriomuszkach w Moskwie (źródło: T. Drużnina, Wszystko dla człowieka radzieckiego, „Robotnica” listopad 1958, ze zbiorów redakcji).

Pocztówka propapgandowa, wydawnictwo Artysta RFSRR, projekt: A. Madachow, 1968 (źródło: zbiory redakcji).


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie, o polepszaniu jakości i obniżaniu kosztów własnych robót budowlanych1 1954

Źródło: Nikita Siergiejewicz Chruszczow, O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie, o polepszaniu jakości i ­obniżaniu kosztów własnych robót budowlanych (fragmenty przemówienia towarzysza N.S. Chruszczowa na Wszechzwiązkowej Konferencji Budowniczych), [w:] „Trybuna Ludu”, 27 grudnia 1954, s. 3–4


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

W dniu 7 grudnia br. na Wszechzwiązkowej Konferencji Budowniczych pierwszy sekretarz KC PZPR N.S. Chruszczow wygłosił przemówienie pt. O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie, o polepszaniu jakości i obniżaniu kosztów własnych robót budowlanych. Obszerne fragmenty tego przemówienia podajemy poniżej 1: Pod kierownictwem partii komunistycznej naród radziecki osiągnął wielkie sukcesy w uprzemysłowieniu naszego kraju. Z sukcesów tych dumne są klasa robotnicza, chłopstwo kołchozowe i inteligencja Związku Radzieckiego, sukcesy te cieszą przyjaciół naszych za granicą. Uprzemysłowienie Kraju Rad zostało dokonane dzięki temu, że partia nasza nieustannie wcielała w życie wskazania Lenina i Stalina. Było to naszym głównym zadaniem i pozostaje głównym zadaniem na przyszłość. Powinniśmy nadal rozwijać w jak najszerszej mierze przemysł ciężki. Przemysł ciężki jest podstawą gospodarki narodowej, źródłem potęgi ekonomicznej państwa socjalistycznego i jego obronności, źródłem dostatniego i kulturalnego życia mas pracujących. Jedynie pod warunkiem dalszego rozwoju przemysłu ciężkiego będziemy mogli pomyślnie rozwijać wszystkie dziedziny gospodarki narodowej, nieustannie podnosić dobrobyt narodu i zapewnić nietykalność granic Związku Radzieckiego. Jest to rzecz najważniejsza. W oparciu o osiągnięcia w rozwoju przemysłu ciężkiego, partia i rząd przywiązują dużą uwagę do rozwinięcia produkcji artykułów powszechnego użytku. Rok 1954 był pierwszym rokiem walki o wcielenie w życie programu zdecydowanego rozwoju rolnictwa. Jak wiemy, w roku bieżącym w szeregu obwodów Ukrainy, Powołża i w innych południowych częściach kraju warunki klimatyczne były wyjątkowo niekorzystne. Wskutek posuchy mieliśmy 306


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

na tych obszarach poważny niedobór zboża. Jednakże Syberia, a zwłaszcza Kraj Ałtajski i Kazachstan przyszły nam z poważną pomocą. Kołchoźnicy, pracownicy MTS i sowchozów, organizacje partyjne Kraju Ałtajskiego i szereg obwodów Syberii i Republiki Kazachskiej dokonali poważnego wysiłku, oddali krajowi poważną usługę. Mimo nieurodzaju zbóż w szeregu południowych okręgów, dostawy zboża w całym kraju na dzień 5 grudnia br. były o 271 milionów pudów większe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Komunikat KC PZPR i Rady Ministrów ZSRR, opublikowany w prasie 8 listopada, stwierdza, że w 1954 r. dostawy zboża, mięsa, mleka, warzyw były znacznie większe niż w roku poprzednim. Różnica była istotnie bardzo poważna. Niektórzy mogą zadać pytanie, czym wyjaśnić fakt, iż mimo zwiększenia dostaw i skupu artykułów rolnych w roku bieżącym, w sklepach nie zawsze można znaleźć artykuły? Dlaczego tak jest? Dzieje się tak dlatego, że popyt na artykułu konsum­ pcyjne ogromnie wzrósł, ponieważ ludność ma więcej pieniędzy. Ceny towarów zostały obniżone łącznie o miliardy rubli, realna wartość płac robotników i urzędników oraz dochody kołchoźników znacznie wzrosły. Toteż, aczkolwiek zwiększamy produkcję towarów, popyt ze strony ludności wciąż jednak nie jest w pełni zaspokajany. Podczas spotkań i rozmów z kołchoźnikami w różnych częściach kraju nieraz słyszało się życzenia, aby w sprzedaży było więcej cukru, obuwia, tkanin wełnianych, oczywiście wysokiej jakości. Wzrósł więc popyt na towary wysokiej jakości. Jest to wynikiem faktu, że dokonane przez partię i rząd posunięcia przyczyniły się do znacznego wzrostu zdolności nabywczej mas pracujących. Nasze zadanie polega na tym, aby w jeszcze większym stopniu zaspokajać wzrastające potrzeby ludności. Dlatego też walka o zwiększenie produkcji zboża, ziemniaków, 307


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

warzyw, mięsa, tkanin i innych towarów powinna być prowadzona również w przyszłości konsekwentnie i wytrwale. Mamy dobre podstawy do zwiększenia produkcji zbóż. Projektowano zagospodarowanie w 1954 r. 13 mln ha ziem nie uprawianych, a faktycznie zaorano 17 430 tys. ha. Tak poważne sukcesy na odcinku zagospodarowywania ziem nie uprawianych osiągnięte zostały dzięki ofiarnej pracy kołchoźników, pracowników MTS i sowchozów, klasy robotniczej naszego kraju. Cały naród zrozumiał konieczność rozwiązania tego problemu. Możemy z całą pewnością stwierdzić, że w 1955 r. zostanie obsianych dodatkowo co najmniej 20 mln ha dzięki zagospodarowaniu ziem nie uprawnych i odłogów. Zwiększając produkcję zboża, stwarzamy warunki dalszego potężnego rozwoju wszystkich działów rolnictwa. Jest to szczególnie konieczne ze względu na rozwój hodowli. Potrzebujemy przede wszystkim zbóż pastewnych, albowiem zboża na chleb mamy pod dostatkiem. W miarę zwiększania się zbóż pastewnych, kołchozy i sowchozy będą produkowały więcej mięsa, mleka, masła, jaj, wełny. Potrzebujemy więcej zboża, aby mieć poważne rezerwy zbożowe oraz, aby zwiększyć handel zbożem z innymi państwami. Realizowane przez partię i rząd posunięcia w kierunku rozwoju przemysłu i rolnictwa mają na celu dalsze umacnianie potęgi państwa radzieckiego, systematyczne zwiększanie dobrobytu naszego narodu. Doniosła rola na tym polu przypada pracownikom rozwijającego się z roku na rok przemysłu budowlanego – naszym budowniczym, pracownikom przemysłu materiałów budowlanych, przemysłu budowy maszyn, którzy wyposażają budowle w sprzęt techniczny, naszym architektom i konstruktorom, całej naszej licznej armii budowniczych.

308


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Pilne problemy uprzemysłowienia ­ udownictwa b Budownictwo w naszym kraju prowadzone jest na olbrzymią skalę. Aby scharakteryzować zakres prac budowlanych wystarczy przypomnieć, że w okresie powojennym na budownictwo inwestycyjne w gospodarce narodowej państwo radzieckie wydatkowało przeszło 900 mld rubli. W okresie tym odbudowano, zbudowano i uruchomiono ponad 8 tys. wielkich państwowych przedsiębiorstw przemysłowych. Z roku na rok buduje się coraz więcej mieszkań, szkół i szpitali; w okresie powojennym wzniesiono w miastach i osiedlach budynki mieszkalne dla robotników i urzędników o łącznej powierzchni przeszło 200 mln m kw., zaś we wsi około 4,5 mln budynków mieszkalnych dla kołchoźników i inteligencji wiejskiej. W roku bieżącym zakres prac budowlano-montażowych w całym kraju zwiększył się w porównaniu z rokiem 1946 przeszło 2,5 raza. W samym tylko roku 1954 wydatki na inwes­tycje równe są wszystkim wydatkom na ten cel w okresie drugiej pięciolatki. Nowy, znaczny krok naprzód uczyniono w dziedzinie budowy przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego, będącego podstawą naszej gospodarki. W roku bieżącym i na przyszłość uwaga nasza powinna się skupiać na budowie nowych przedsiębiorstw przemysłu węglowego, naftowego, hutniczego, maszynowego, na budowie nowych elektrowni wodnych i innych przedsiębiorstw przemysłowych. Równocześnie w całym kraju nabiera rozmachu wielkie budownictwo mieszkaniowe. Wystarczy stwierdzić, że jedynie w roku bieżącym zostaną zbudowane w miastach i osiedlach robotniczych naszego kraju budynki mieszkalne o ogólnej powierzchni ponad 30 mln m kw., zaś na wsi około 400 tys. budynków mieszkalnych. 309


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Aby sprostać zadaniom, jakie stoją przed nami w dziedzinie budownictwa, należy w jak najszerszej mierze rozwijać i udoskonalać nasz przemysł budowlany. Trzeba stanowczo skończyć z rzemieślniczymi metodami pracy w budownictwie. Mamy dziś niezbędne warunki, aby w możliwie najszerszym stopniu uprzemysłowić budownictwo. Jakie to warunki? Przede wszystkim wyrosły u nas liczne kadry wykwalifikowanych robotników i specjalistów. W organizacjach budowlanych oraz w przemyśle materiałów budowlanych pracują tysiące znakomitych mistrzów w swym zawodzie i nowatorów produkcji. Mamy fabryki, które mogą dostarczyć budowniczym nowoczesnego sprzętu technicznego, ułatwia­ jącego pracę i zwiększającego jej wydajność. Została stworzona i rozszerza się baza produkcyjna, która umożliwia zaopatrzenie budownictwa w prefabrykowane konstrukcje i elementy żelbetowe oraz w materiały budowlane. Jak dowiodła obecna konferencja, w dziedzinie budownictwa obok niewątpliwych sukcesów mamy jeszcze wiele braków. Trzeba zdecydowanie ujawniać niedociągnięcia i mobilizować wszystkie nasze siły w celu ich usuwania. Ujawniać braki trzeba śmiało i zdecydowanie, trzeba wskazywać osoby ponoszące za nie odpowiedzialność, albowiem braki powstają nie same przez się, lecz z winy tych czy innych pracowników. Krytyka nie powinna być bezprzedmiotowa. Trzeba krytykować tych pracowników, którzy popełniają błędy i winni są konkretnych niedociągnięć; trzeba także krytykować tych, którzy widzą te niedociągnięcia, lecz godzą się z nimi i nie walczą o ich usunięcie. Decydującym warunkiem radykalnego usprawnienia budownictwa jest dalsze jego uprzemysłowienie. KC PZPR i Rada Ministrów ZSRR w uchwale O rozwoju produkcji prefabrykowanych konstrukcji i elementów żelbetowych dla budownictwa, ustaliły obszerny program zwiększania produkcji 310


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Projekt funkcjonalny tzw. wózko-kontenera A. Malcewa, lata 50. XX wieku, ZSRR (źródło: http://builditcentury.ru/?p=1248).

311


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Ilustracje N. Smoljaninowej do artykułu Kamieniarz, autorstwa inż. A. Kołganowa, „Technika mołodieży” 1951, nr 11, s. 29 (źródło: zbiory redakcji).

312


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

wyrobów żelbetowych. Zapewni to przejście do metod przemysłowych w budownictwie. Znaczny rozwój produkcji prefabrykowanych elementów żelbetowych da nam wiele pod względem gospodarczym. Budowniczowie wiedzą, że jeszcze do niedawna toczyły się spory na temat, jaką drogę powinniśmy obrać w budownictwie: czy drogę stosowania konstrukcji prefabrykowanych, czy też drogę stosowania monolitowego betonu. Nie ma potrzeby wymieniać nazwisk i karcić tych pracowników, którzy usiłowali skierować budowniczych na drogę stosowania betonu monolitowego. Przypuszczam, że towarzysze ci zdają sobie dziś sprawę, iż zajmowali niewłaściwe stanowisko. Wydaje mi się, że dziś wszyscy są przekonani, iż powinniśmy kroczyć bardziej postępową drogą, stosować prefabrykowane konstrukcje i elementy żelbetowe. Jakie są skutki stosowania betonu monolitowego w budownictwie? Powoduje to nieuchronnie nieporządek na budowie, szalowanie najróżniejszych rodzajów konstrukcji, nadmierne zużycie żelaza, rozkurz cementu, straty w materiałach pomocniczych i w betonie. Jakie natomiast korzyści daje stosowanie elementów prefabrykowanych? Umożliwia ono produkowanie elementów w sposób podobny do tego, jaki stosuje się przy budowie maszyn, umożliwia przejście do przemysłowych metod w budownictwie. Stosowanie elementów prefabrykowanych w budownic­ twie otwie­ra przed nami wielkie możliwości w ­dziedzinie oszczędzania środków pieniężnych i materiałów oraz zwiększania wydajności, a co za tym idzie, również wielkie możliwości wzrostu zarobków pracowników budowlanych. Tak np. dzięki zastąpieniu konstrukcji stalowych żelazobetono­ wymi, zużycie metalu w jednopiętrowych budynkach przemysłowych zmniejsza się co najmniej dwukrotnie. W porównaniu z betonem monolitowym pracochłonność spada 313


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

w przybliżeniu trzykrotnie. Zapotrzebowanie na drewno w budownictwie mieszkaniowym zmniejsza się o 20 – 25 proc. Ponadto konstrukcje żelazobetonowe są znacznie bardziej wytrzymałe na korozję, są trwałe i odporne na ogień. Uchwała KC PZPR i Rady Ministrów ZSRR przewiduje wybudowanie w ciągu najbliższych lat 402 nowe zakłady i 200 placów typu poligonowego dla produkcji prefabrykowanych konstrukcji i elementów żelazobetonowych. W ciągu trzech lat produkcja prefabrykowanych elementów żelazobetonowych wzrośnie pięciokrotnie, a w związku z tym produkcja cementu, jak również materiałów pomocniczych, wzrośnie przeszło półtora raza. Mówiąc o charakterze budownictwa z zastosowaniem prefabrykowanych konstrukcji żelazobetonowych, niektórzy towarzysze zadają pytanie, jaki rodzaj budowy powinno się przede wszystkim stosować: szkieletowo-płytowy, czy też bezszkieletowy wielkopłytowy. Mnie się wydaje, że na razie nie należy wydawać ostatecznego wyroku na żaden z tych rodzajów. Trzeba dać możność rozwoju jednemu i drugiemu kierunkowi. Być może oba kierunki wytrzymają próbę życia, albowiem budujemy gmachy o różnym przeznaczeniu i w różnych warunkach. Jest rzeczą całkowicie bezsporną, że równocześnie z budową gmachów z zastosowaniem ściennych płyt żelazobetonowych powinniśmy na szeroką skalę prowadzić budowę gmachów z wielkich i małych bloków ściennych. Koszt budownictwa wielkoblokowego w ­porównaniu z budownictwem z cegieł zmniejsza się o 12 proc., a stopień montażu podnosi się z 38 proc. do 85 proc. Przy budownictwie wielkoblokowym ogromnie wzrasta wydajność pracy. W ciągu 8 godzin dwójka murarzy układa z cegieł mur objętości 3,5 m sześciennych. W tym samym czasie dwójka montażystów montuje z wielkich bloków mur objętości 25 m sześciennych. 314


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Prefabrykowane konstrukcje żelazobetonowe, elementy i wielkie bloki należy wprowadzać nie czekając na zakończenie budowy fabryk wyrobów żelazobetonowych, tym bardziej, że do produkcji bloków ściennych nie trzeba żadnych specjalnych fabryk. Bloki można produkować na placu budowy, wykorzystując elektryczne lub parowe nagrzewanie betonu, co nie wymaga żadnych skomplikowanych urządzeń. Budowa stropów jest jedną z podstawowych prac przy wznoszeniu gmachów. Sprawie wyboru konstrukcji prefabrykowanych płyt stropowych konstruktorzy i budowniczowie poświęcają wiele uwagi. Niektórzy towarzysze proponują stosowanie wyłącznie wielkopustkowych płyt konstrukcji inżyniera Makarowa. Produkcja tych płyt jest nieskomplikowana i należy ją organizować na jak najszerszą skalę. Jednakże, jak mnie się wydaje, wielożeberkowe płyty stropowe mają więcej zalet. Do nich należy przyszłość: na wyprodukowanie tych płyt zużywa się mniej materiałów, a w szczególności, co jest rzeczą bardzo ważną, mniej metalu: konstrukcja płyt zapewnia lepszą izolację dźwiękową, koszt płyt wielożeberkowych jest znacznie mniejszy niż płyt innego rodzaju. Należy dążyć do tego, aby wyprodukować możliwie jak najwięcej maszyn do wyrobu płyt wielożeberkowych. Jednakże tam, gdzie nie ma możności produkowania płyt wielożeberkowych w warunkach fabrycznych, celowe jest organizowanie produkcji płyt wielkopustkowych. Należy wspomnieć również o brakach w konstrukcji schodów. Obecnie, jeszcze w wielu przypadkach, dostarcza się na budowle z fabryk żelazobetonowych biegi schodowe i podesty ze źle wykończonymi powierzchniami. Dlatego też po zainstalowaniu biegów schodowych i podestów musi się je często jeszcze obrabiać. W podobny sposób ma się sprawa w wielu przypadkach również z płytami ścian i stropów. 315


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Jest to niewłaściwe. Wszystkie prace związane z wykończeniem części żelazobetonowych należy całkowicie wykonywać w fabrykach. Wyroby powinny przybywać na budowlę w postaci wykończonej, całkowicie gotowe do zainstalowania. Konstrukcje betonowe powinny być lekkie, nie powinny mieć zbędnej wagi. Musimy zwrócić szczególną uwagę na upowszechnienie stosowania cienkościennych, profilowanych konstrukcji prefabrykowanych. Takie konstrukcje odznaczają się wielkimi zaletami w porównaniu z masywnymi konstrukcjami betonowymi. Waga zmniejsza się w przybliżeniu o 33 proc., zużycie cementu o 20 proc., koszt o 15 proc. Wibratory, stoły wibracyjne, prasy mechaniczne i inne maszyny, jakimi dysponują fabryki, umożliwiają produkcji elementów i konstrukcji używanie twardego betonu zamiast plastycznego przy przy produkcji elementów i konstrukcji. Twardy beton pozwala na natychmiastowe zdejmowanie oszalowania i otrzymywanie wyrobów wysokiej trwałości. Skuteczność stosowania twardego betonu polega zarówno na zwiększeniu szybkości produkcji wskutek zmniejsz nia liczby form, jak i na polepszeniu jakości wyrobów, na zaoszczędzaniu metalu na formy i zmniejszeniu wydatków na rozbiórkę i zmontowanie oszalowania. Powinniśmy po gospodarsku podchodzić do tych spraw. Jedynie tam, gdzie nie ma fabryk, gdzie nie zorganizowano produkcji fabrycznej wyrobów żelazobetonowych, należy na razie używać betonu plastycznego. Szerokie zastosowanie prefabrykowanych elementów żelazobetonowych w budownictwie umożliwi znaczne zmniejszenie zużycia drewna i metalu. Wielu uskarża się, że nie ma drewna.  I ­rzeczywiście nie starcza go. Jednocześnie zaś wiele drewna z­ używa się w sposób marnotrawny. Weźmy np. ministerstwo komunikacji. Na to­rach 316


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Przykładowa konstrukcja bloku pięciopiętrowego z prefabrykowanych płyt żelbetonowych stosowana w masowym budownictwie (seria I 464-A2), 1960, ZSRR (źródło: http://mgsupgs.livejournal.com / 197476.html).

317


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Budynek mieszkalny w dzielnicy Borszczagiwka w Kijowie (projekt 1 – 404A-52), druga połowa lat 60. XX wieku (źródło: http://archunion.com.ua / kniga / kniga_002_001.shtml#001)

Sekcja bloków mieszkalnych w dzielnicy Komsomoł w Kijowie, druga połowa lat 60. XX wieku (źródło: http://archunion.com.ua / kniga / kniga_002_001.shtml#001).

318


O STOSOWANIU METOD PRZEMYSŁOWYCH W BUDOWNICTWIE...

Budowa Chruszczowki The Biggest Story? Housing: Throughout the U.S.S.R. History’s Biggest Boom in Prefab Apartment Construction is in the Works (źródło: zbiory redakcji).

używa się tylko podkładów drewnianych, słupy kilometrowe sporządza się wyłącznie z szyn. Maszty, mostki i rury do przepuszczania wody – wszystko robi się z metalu. Czy jednak nie można tego wszystkiego zrobić z żelazobetonu? Dlaczego np. nie moglibyśmy się uczyć od Czechów, którzy produkują wspaniałe żelazobetonowe podkłady kolejowe i oszczędzają w ten sposób drewno. Powinniście pojechać do nich i zobaczyć to sami. W czasie podróży po Chinach widzieliśmy z towarzyszem Bułganinem, Mikojanem i innymi członkami delegacji wiele masztów i słupów zrobionych z żelazobetonu, i to dobrze zrobionych. Powinniśmy naśladować ten dobry pomysł. W czasie podróży po Dalekim Wschodzie obejrzeliśmy szereg fabryk i zobaczyliśmy, że wiele z nich wybudowanych jest przeważnie z metalu, a prefabrykowanego żelazobetonu nie stosowano prawie wcale. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że niektórzy kierownicy budują szkielety oddziałów 319


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

fabrycznych całkowicie z metalu, dowodząc, że umożliwia im to szybsze zakończenie budowy. Ale to jest niesłuszne. Towarzysze, należy zdecydowanie położyć kres marnotrawstwu w zużywaniu metalu. Z metalu należy budować wyłącznie to, co jest podyktowane koniecznością. Wszystko, co można, należy zastąpić w budownictwie betonem i żelazobetonem. Rozpatrując problemy uprzemysłowienia budownictwa, nie możemy pominąć milczeniem zagadnienia rozwoju produkcji materiałów budowlanych stosowanych w wielkich ilościach. Wydaje mi się, że zarówno Państwowy Komitet Planowania, jak i wielu z nas tu obecnych, ponosi winę za pewien poważny błąd. Nie jest rzeczą słuszną, że w rozwoju przemysłu materiałów kładziono u nas dotychczas nacisk na budowanie cegielni, zamiast wszelkimi sposobami rozwijać przemysł cementowy. Cegłę jako podstawowy materiał budowlany stosowano i stosuje się tam, gdzie budowa odbywa się głównie w sposób ręczny. W tym wypadku wielkie znaczenie ma również waga materiału ściennego, waga cegły. Dziś, gdy mamy do dyspozycji beton, silniki elektryczne, dźwigi i inne maszyny, nie możemy pracować po dawnemu. Wiadomo powszechnie, ile czasu i pracy pochłania produkcja cegły. Czyż nie lepiej zamiast cegły produkować betonowe bloki ścienne o rozmiarach odpowiadających środkom transportu pionowego, jakimi dysponujemy, tj. bloki o wadze 2, 3, 5 ton? W obecnej chwili, gdy stanęły przed nami zadania szerokiego uprzemysłowienia budownictwa, należy maksymalnie rozwijać przemysł cementowy, by zapewnić znaczne zwiększenie produkcji betonu. Z tego jednakże bynajmniej nie wynika, że nie powinniśmy się troszczyć o zwiększenie produkcji cegły dzięki wykorzy­ staniu rezerw, jakimi dysponujemy w czynnych obecnie cegielniach. 320


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Ilustracje N. Smoljaninowej do artykułu Kamieniarz, autorstwa inż. A. Kołganowa, „Technika mołodieży” 1951, nr 11, s. 28 (źródło: zbiory redakcji).

321


NIKITA SIERGIEJEWICZ CHRUSZCZOW

Budowa Chruszczowki. do artykułu The Biggest Story? Housing: Throughout the U.S.S.R. History’s Biggest Boom in Prefab Apartment Construction is in the Works, „Life Magazizbiory redakcji)

322


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Na naszej konferencji przemawiał znany nowator, tow. Duwanow. Wykazał on w sposób przekonujący, że w czynnych obecnie cegielniach można zwiększyć produkcję cegły o 50 do 100 proc. Cegła w dalszym ciągu pozostaje podstawowym materiałem ścianowym. Dlatego też powinniśmy wszechstronnie udoskonalać produkcję cegły, dopóki nie zostanie ona zastąpiona przez wyroby betonowe. Wiele mamy także do zrobienia, aby używać cegły w budownictwie w sposób bardziej właściwy.  Towarzysze Malcew i Szirkow, którzy tu przemawiali, opowiedzieli nam o racjonalnych metodach przewożenia cegły na miejsce budowy. Stosowanie pojemników przy transporcie cegły dało już znaczne korzyści. Musimy jednak pójść dalej. Zamiast przewożenia cegieł w pojemnikach, trzeba w cegielniach sporządzać bloki z cegieł. Tak na przykład w Czechosłowacji metoda ta jest już stosowana. Pomyślne stosowanie metod przemysłowych i usprawnienie działalności organizacji budowlanych w znacznym stopniu zależy od poziomu organizacyjno-technicznego kierownictwa w budownictwie. Siłami drobnych organizacji budowlanych nie sposób do­ konać uprzemysłowienia budownictwa, przyspieszyć tempa i obniżyć kosztów robót budowlanych. Dlatego też trzeba scalać organizacje budowlane. W chwili obecnej mamy w Związku Radzieckim ponad 7,500 organizacji budowlanych, z których jedna trzecia prowadzi roboty budowlane wartości nie przekraczającej 5 mln rubli rocznie. Nie sposób mówić poważnie o uprzemysłowieniu budownictwa, jeżeli nadal będziemy zwiększali liczbę organizacji budowlanych. Czyż nie jest jasne, że drobne, a więc słabe organizacje budowlane nie są w stanie stosować przemysłowych metod pracy? Powinniśmy wkroczyć na drogę bezwzględnego scalenia organizacji budowlanych. Bez tego nie może być mowy o żadnym uprzemysłowieniu budownictwa. 323


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Bardzo wymowne pod tym względem jest doświadczenie w dziedzinie scalania organizacji budowlanych w Moskwie, gdzie z 58 zjednoczeń budowlanych Rady Miejskiej oraz ministerstw i zarządów głównych stworzono jedną organizację – Gławmosstroj. Gdy dyskutowano nad kwestią stworzenia Gławmosstroja, mówiło się wiele o tym, iż Rada Moskiewska nie potrafi kierować tak wielką organizacją, wyrażano obawy, że plan budowy domów mieszkalnych nie będzie wykonany, jeżeli ministerstwa nie będą się tym zajmowały. Można było przypuszczać, że w pierwszym roku istnienia Gławmosstroja wyłonią się pewne niedociągnięcia organizacyjne, mogące spowodować niewykonanie planu. Jednakże wszystkie te obawy okazały się bezpodstawne. Dyrektor Gławmosstroja tow. Kuczerenko złożył tu sprawozdanie o rezultatach scalenia organizacji budowlanych i zakomunikował, iż zobowiązanie budowniczych Moskwy – oddania do użytku w bieżącym roku 900 tys. m kw. powierzchni mieszkalnej – zostanie wykonane, a równocześnie wykonane zostaną prace przygotowawcze w zakresie budownictwa na rok 1955 w skali większej niż w roku ubiegłym. Rezultaty te świadczą, że nowa organizacja uczyniła poważny krok naprzód, albowiem prace wstępne w budownictwie, to rzecz główna, powiedziałbym nawet, najważniejsza. Każdy rozumie, że jest rzeczą niemożliwą prowadzić rytmicznie prace budowlane, bez normalnych prac przygotowawczych. Jeśli nie ma prac przygotowawczych, to wykwalifikowani robotnicy zatrudnieni są nie według swej specjalności, lecz przy robotach ziemnych i pomocniczych. W rezultacie obniża się wydajność pracy, zwiększa się koszt budowy, nie dotrzymywane są terminy wykonania prac. Doświadczenia Moskwy i innych miast dowodzą, że konieczne jest stworzenie wyspecjalizowanych o ­ rganizacji budowlanych, właśnie wyspecjalizowanych a nie komplekso324


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

wych, ponieważ tylko takie organizacje potrafią stosować przemysłowe metody w budownictwie. Wyspecjalizowane organizacje budowlane umożliwiają lepszą organizację pracy robotników, czynią tę pracę bardziej wykwalifikowaną, umożliwiają wykorzystanie maszyn w sposób bardziej wydajny. Tak np. w Moskwie powołano Fundamentstroj, które przeprowadza niwelację na placach budowlanych, wykonuje roboty ziemne, fundamenty i ściany piwnic (z betonowych lub żelazobetonowych elementów i bloków). Istnieją zjednoczenia, które wykonują prace o charakterze ogólnobudowlanym: montowanie ścian, o ile budowa prowadzona jest z wielkich bloków, albo też żelbetowych płyt lub też wykonują montowanie schodów, stropów oraz inne prace. Wznoszeniem ścian działowych i wykańczaniem pomieszczeń zajmuje się odrębna organizacja specjalizująca się w tych pracach. Instalacje sanitarno-techniczne wykonuje także wyspecjalizowana organizacja. Organizacje takie wykonują również prace elektrotechniczne, prace związane z instalacją wind itp. Jedynie przy ścisłej specjalizacji osiągnąć można wysoką wydajność i jakość prac. W tych warunkach wzrastają tak­ że płace robotników. Tam, gdzie specjalizacji nie ma i gdzie wszystkie rodzaje prac wykonywane są przez jedno zjedno­ czenie lub biuro, płaca robotników nie będzie wysoka. Robotnik taki pracuje dziś jako murarz lub malarz, a jutro jako pomocnik budowlany. Rzecz zrozumiała, że w tych warunkach zarobki jego nie mogą być wysokie. Specjalizacja organizacji budowlanych uczyni je bardziej sprężystymi, ruchliwymi, bardziej elastycznymi i operatyw­nymi w pracy. Zanim przystąpi się do budowy fabryki lub budynku mieszkalnego, wyspecjalizowana organizacja zajmująca się robotami ziemnymi i niwelacyjnymi powinna zniwelować teren, założyć fundamenty, przeprowadzić całe uzbrojenie terenu. 325


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

W tym samym czasie inna organizacja wyspecjalizowana powinna przygotować się do montażu budynku z prefabrykowanych elementów budowlanych. Przy takiej organizacji można prowadzić prace według zsynchronizowanego harmonogramu: montować konstrukcję gmachu, a równocześnie dokonywać montażu urządzeń technicznych w wypadku budowy fabryki. Mieliśmy wiele przykładów takiej organizacji budownictwa zarówno w czasie wojny, jak i w okresie powojennym. Za najbardziej właściwe rozwiązanie należy u ­ ważać utworzenie wyspecjalizowanych terenowych organizacji budow­ lanych, jednak do takiego rozwiązania warunki u nas nie wszędzie jeszcze dojrzały. Dlatego też trzeba będzie chwilowo stwarzać organizacje wyspecjalizowane przy ministerstwach.

Usunąć braki w projektowaniu, ­ olepszyć pracę architektów p Postępy, uprzemysłowienie, polepszenie jakości i obniżenie kosztów budownictwa w znacznym stopniu zależą od biur projektowych, od pracy architektów i konstruktorów. Nie możemy godzić się z tym, że roboty budowlane często opóźniają się z powodu opieszałości biur projektowych, z tym, że częstokroć nawet proste budynki projektuje się dwa lata i więcej. Interesy uprzemysłowienia budownictwa dyktują konieczność zorganizowania pracy biur projektowych z tym, żeby naczelnym ich zadaniem było opracowywanie projektów typowych i stosowanie istniejących już projektów typowych. Szerokie zastosowanie prefabrykowanych elementów żelbetowych, konstrukcji, wielkich bloków i nowych wydajnych materiałów stanowi to nowe w technice budownictwa, co bezwzględnie wymaga odrzucenia przestarzałych metod projektowania. 326


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Równocześnie wielu pracowników organizacji planujących i biur projektowych nie docenia znaczenia typowego projektowania. Mówią o tym następujące fakty. Z istniejących w kraju 1100 budowlanych biur projektowych, typowym projektowaniem zajmują się częściowo tylko 152 biura. Od 1951 do 1953 r. na typowe projektowanie wydano nie więcej niż 1 proc. środków wyasygnowanych na prace projektowe. W 1953 r. według projektów typowych wybudowano tylko 12 proc. ogólnej objętości budownictwa przemysłowego. I w tym roku sytuacja niewiele się polepszyła. Miałem sposobność rozmawiać z wieloma inżynierami i architektami na temat projektowania. Wszyscy oni zgadzają się z tym, że projektowanie typowe w znacznym stopniu uprości i polepszy budownictwo, jednak w praktyce wielu architektów, konstruktorów, a w budownictwie przemysłowym czasem i technolodzy, stara się tworzyć tylko swoje projekty indywidualne. Dlaczego tak się dzieje? Jak się wydaje jedna z przyczyn polega na tym, że istnieją u nas braki w kształceniu architektów. Za przykładem mistrzów architektury wielu młodych architektów natychmiast po opuszczeniu murów uczelni, nie stanąwszy jeszcze mocno na nogach, chce projektować tylko budynki o indywidualnym charakterze, by jak najszybciej wznieść sobie pomniki. Należy zrozumieć, że gdybyśmy wszystkie ­urządzenia prze­ mysłowe, domy mieszkalne i inne budynki wznosili według indywidualnych projektów, znacznie opóźniłoby to tempo budownictwa i w ogromnych rozmiarach zwiększyło jego koszty. Wielu projektantów, architektów i konstruktorów pracuje rzeczywiście twórczo, daje w swojej pracy wiele pożytecznego i nowego, jednak w dziedzinie tej jest również wiele braków. Niektórzy projektanci nie uwzględniają w projektach 327


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

konstrukcji, elementów i materiałów produkowanych przez zakłady przemysłu budowlanego i dotychczas hołdują zacofanym metodom budownictwa. Jeżeli weźmiemy np. budownictwo mieszkaniowe, to dlaczego nie wykorzystać wielokrotnie najlepszych projektów dobrze wyposażonych budynków mieszkalnych. Niech więc architekci w drodze współzawodnictwa zgłaszają swoje projekty takich budynków! Należy wybrać ograniczoną ilość projektów domów miesz­ kalnych, szkół, szpitali, przedszkoli, żłobków, sklepów oraz innych budynków i urządzeń, i prowadzić masowe budowni­ ctwo wyłącznie według tych projektów, powiedzmy, w ciągu pięciu lat. Po upływie tego okresu należy omówić zagadnienie, i jeżeli nie będzie lepszych, przedłużyć stosowanie tych projektów na dalsze pięć lat. Cóż w tym złego, towarzysze? Pozwoli to nam znacznie przyśpieszyć budownictwo i obniżyć jego koszty. Weźmy na przykład zagadnienia projektowania budyn­ków i urządzeń przemysłowych. Projekty budynków przemysłowych, podobnie jak typowe projekty budynków mieszkalnych, składają się z wielokrotnie powtarzających się j­ ednakowych sekcji lub jednakowych przęseł. Słupy, belki, belki podsuwnicowe i inne elementy w każdym przęśle są takie same.  Typowe projekty budynków przemysłowych powinny być opracowywane z uwzględnieniem możliwości rozmieszczenia w nich produkcyjnych i pomocniczych oddziałów fabrycznych rozmaitych gałęzi przemysłu. Budynki o różnym przeznaczeniu ­można wznosić z tych samych elementów. W tym celu przy opracowywaniu typowych projektów budynków przemysło­ wych trzeba stosować znormalizowaną siatkę słupów i wysokości kondygnacji, znormalizowane obciążenia, znormalizowane klatki schodowe, otwory okienne i drzwiowe itd.

328


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Stosowanie takich projektów typowych pozwoli na zorganizowanie masowej produkcji prefabrykowanych elementów budowlanych i konstrukcji oraz na przejście od budownictwa sposobem zwykłym do montażu budynków w szybkim tempie. O to właśnie powinniśmy walczyć. Stosowanie typowych projektów w budownictwie da ogro­ mne oszczędności środków oraz przyśpieszy i polepszy jakość budownictwa. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Towarzysze, chcę przekazać wam swoje wrażenia i niektóre uwagi o pracy architektów. Pragnę przede wszystkim zwrócić się do prezesa Akademii Architektury tow. Mordwinowa. Często spotykaliśmy się tow. Mordwinow przy pracy w Moskwie. Znam was jako dobrego organizatora, wykazaliście to przy zabudowie ulicy Wielkiej Kałuskiej metodą potokowo-szybkościową. W tym czasie budownictwo potokowo-szybkościowe prowadzone było po raz pierwszy i realizowane było z udziałem towarzysza Mordwinowa. Po wojnie towarzysz Mordwinow zmienił się jednak. W naszym budownictwie obserwuje się marnotrawstwo środków; winę za to ponosi w znacznym stopniu wielu archi­ tektów, którzy tolerują nadmiar zdobnictwa w architekto­ nicznym wykończeniu budynków wznoszonych według indywidualnych projektów. Tacy architekci hamują uprzemysłowienie budownictwa. Aby szybko i dobrze budować, należy realizować budownictwo według projektów typowych, jednak niektórym architektom nie odpowiada to. Referat towarzysza Mordwinowa i wystąpienia niektórych architektów na niniejszej konferencji wykazały, że ignorują oni zagadnienia ekonomiki budownictwa, nie interesują się kosztem metra kwadratowego powierzchni mieszkalnej. Architekci, podobnie jak i wszyscy pracownicy budowni­ ctwa, muszą gruntownie zająć się zagadnieniami ekonomiki 329


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

budownictwa i wniknąć w nie głęboko. Należy zawsze pamiętać, że jedną z najgłówniejszych spraw jest koszt wznoszonego budynku, koszt metra kwadratowego powierzchni. Jeżeli architekt nie chce pozostawać w tyle, obowiązany jest znać i umieć stosować nie tylko formy architektoniczne, ornamenty i rozmaite elementy dekoracyjne, ale powinien również znać się na nowoczesnych materiałach, konstrukcjach i detalach żelbetowych, a przede wszystkim powinien świetnie orientować się w zagadnieniach ekonomiki budownictwa. Towarzysza Mordwinowa i wielu jego kolegów za to właśnie krytykowano w trakcie obrad, że projektując budynki zapomnieli o najważniejszym, o koszcie metra kwadratowego powierzchni, że hołdując niepotrzebnemu zdobnictwu elewacji, dopuścili do przesady w tej dziedzinie. Na elewacjach budynków mieszkalnych umieszcza się niekiedy wiele rozmaitych zbędnych ozdób, świadczących o braku smaku estetycznego u niektórych architektów. Budowniczowie często nie mogą sobie poradzić z rozmieszczeniem tych ozdób. Duży wpływ w tej dziedzinie wywarła budowa ­gmachów wysokościowych. Projektując wysokościowce architekci inte­ re­sowali się głównie stworzeniem sylwety budynku, nie zastanawiając się nad tym, ile kosztować będzie budowa i eksploatacja tych gmachów. Skomplikowana rzeźba ścian, stworzona wyłącznie w celach zdobniczych, powoduje zbyteczne koszty eksploatacyjne związane z dużymi stratami ciepła. Z tego na przykład powodu w budynku na placu Smoleńskim wydatki na opał przekracza się co roku o 250 tys. rubli. Przytoczę niektóre dane o podziale powierzchni w budynkach wysokościowych.

330


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Gmach Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji (МИД) na Placu Smolenskin, jeden z siedmiu budynków, które tworzą listę wysokościowców Stalina, architekci: Władimir Gelfreich i Michaił Minkus, 1948 –1953, Moskwa, zdjęcie z końca lat 60. (źródło: wikipedia).

331


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

na górze: Wysokościowiec na placu Czerwonym (przy Czerwonych ­Wrotach), architekci: Aleksiej Duszkin i Borys Miezniecew, budowa: 1947 –1952 na dole: Gmach Uniwersytetu Moskiewskiego im. Michaiła Łomonosowa (ros. Московский государственный университет имени М.В. Ломоносова, МГУ), główny architekt: Borys Jofan, budowa: 1949 –1953, Dwa z siedmiu budynków, które tworzą listę wysokościowców Stalina, (źródło: wikipedia).

332


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie... Budynek przy Czerwonych Wrotach

Budynek na placu Smoleńskim

100

100

Powierzchnia: Pomieszczeń roboczych

28,1

30

Pomieszczeń pomocniczych

23,1

24

Zajęta przez urządzenia inżynieryjne i pomieszczenia obsługujące

14,9

11

Konstrukcyjna

33,9

35

Łączna powierzchnia budowlana budynku

Z powyższych danych widać, jak mało jest w budynkach wysokościowych powierzchni o zasadniczym przeznaczeniu i jak wiele tzw. powierzchni konstrukcyjnych. A co to takiego powierzchnia konstrukcyjna? Jest to powierzchnia zajęta przez ściany i konstrukcje. W budynkach wysokościowych powierzchnia ta jest o wiele za duża w stosunku do normy, na rzecz stworzenia sylwety budynku. Na powierzchnię tę można tylko patrzeć, jednak mieszkać i pracować na niej nie można. Może ktoś powiedzieć, że mimo wszystko wysoko­ściowce te są piękne, że może niesłusznie się je krytykuje, przedtem przecież je chwalono. Naszym zdaniem, lepiej skrytykować braki, jeśli bowiem nie uczynimy tego teraz, to naśladownictwo wysokościowych budynków będzie się rozprzestrzeniało i zbytnio rozplenia się tzw. powierzchnie konstrukcyjne. Czyż jest to dopuszczalne, że w jednym i tym samym mieście, w Moskwie, różnica w koszcie budowy budynków mieszkalnych, wzniesionych według projektów różnych autorów, wynosi 600 – 800 rubli na każdy metr kwadratowy powierz­ chni mieszkalnej? 333


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Grigori A. Zacharow, projekt rekonstrukcji ulicy Nowej Lusinowskiej w Moskwie, 1953. Pomysł stał się przedmiotem krytyki Nikity ­Chruszczowa (źródło: wikipedia, za: Mosproyekt 5, M.A, 11, 11823).

Nie można również pogodzić się z tym, że koszt zewnętrznego wykończenia wielu budynków mieszkalnych Moskwy wynosi 15 – 20 proc., a nawet 30 proc. ogólnych kosztów budowy, zamiast normalne 8 – 9 proc. Nie ma różnicy zdań między nami a architektami co do podstawowych zagadnień, co do konieczności stworzenia wygodnych budynków mieszkalnych i samych mieszkań. A to jest ważne zagadnienie, chodzi o wygodę człowieka. Ilość mało- i wieloizbowych mieszkań, ich rozmiary, wysokość pomieszczeń, co do tych zagadnień z reguły rozbieżności nie ma. Jednak rozbieżności te zawsze się wyłaniają, gdy tylko dochodzi do sprawy architektonicznej oprawy elewacji budynku. Zagadnienie artystyczno-architektonicznego ukształtowania budynku okazuje się najbardziej skomplikowane. Niektórzy architekci mają zamiłowanie do ustawiania iglic na budynkach, i dlatego budynki te stają się podobne 334


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

do świątyń. Podoba się wam sylweta świątyni? Nie chcę się sprzeczać na temat gustów, jednakże dla budynków mieszkalnych wygląd taki się nie nadaje. Nie można współczesnego budynku mieszkalnego przekształcać przez architektoniczną oprawę w coś na podobieństwo świątyni lub muzeum. Nie daje to żadnych udogodnień mieszkańcom i tylko komplikuje eksploatację budynku oraz podnosi jej koszty. Tymczasem jednak niektórzy architekci nie liczą się z tym. Architekt Zacharow np. przedstawił projekt zabudowy ulicy Wielkiej Tulskiej w Moskwie takimi domami, które konturami swoimi niewiele się różniły od świątyń. Poproszono go, by wyjaśnił, umotywował, jakimi to jest podyktowane względami. Odpowiedział: Koordynujemy nasze projekty z wysokościowcami, trzeba ukazać sylwetkę budynku. Oto problemy, które jak się okazuje, przede wszystkim zajmują tow. Zacharowa. Jemu potrzebne są piękne sylwetki, ludziom natomiast potrzebne są mieszkania. Nie chcą oni rozkoszować się sylwetkami, lecz mieszkać w domach! W projektach domów na ulicy Lusinowskaja architekt postanowił ustawić rzeźby na rogach budynków od 8 piętra wzwyż. Na górnym piętrze zaprojektował ścięcia naroży i w tych ściętych narożach urządzono okna, zaś na parapetach z zewnętrznej strony miano ustawić rzeźby. Pokój pięciokątny z oknem w kącie jest niewygodny, nie mówiąc już o tym, że mieszkańcy tego pokoju muszą przez całe życie oglądać plecy rzeźby. Rozumiecie, że mieszkać w takim pokoju nie jest szczególnie przyjemne. Dobrze, że takich domów nie wybudowano, że pohamowano tow. Zacharowa od tego rodzaju zapędów artystycznych. I to wszystko nazywa się architektoniczno-artystyczną oprawą gmachów! Nie, towarzysze. To są wypaczenia w archi­ tekturze, powodujące niszczenie materiału i niepotrzebne wydatkowanie funduszów. Organizacje moskiewskie powzięły słuszną uchwałę o zwolnieniu tow. Zacharowa ze stanowiska 335


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

kierownika pracowni architektonicznej. Jednakże dla dobra sprawy należało to uczynić znacznie wcześniej. Czołowi działacze architektury ciągle podkreślają stronę artystyczną i mało mówią o ekonomicznej oraz o wygodzie mieszkań i innych budowli. Rozumie się, że będziemy walczyli przeciwko tego rodzaju odrywaniu architektury od aktualnych zadań budownictwa. Niektórzy architekci usiłują usprawiedliwiać swoje niesłuszne nastawienie i nadmiar ozdób w projektach, powoływaniem się na konieczność zwalczania konstruktywizmu. Jednakże pod flagą walki z konstruktywizmem toleruje się marnotrawstwo środków państwowych. Czym jest konstruktywizm? Oto, jak m.in. określa ten kierunek Wielka Encyklopedia Radziecka: Konstruktywizm… zastępuje twórczość artystyczną uwypuklaniem konstrukcji (stąd nazwa konstruktywizm), ­nagim technicyzmem. Wysuwając postulaty funkcjonalnej konstruktywnej celowości, racjonalności ,konstruktywiści dochodzili w rzeczywistości do estetyzującego rozkoszowania się formą w oderwaniu od treści… Następstwem tego był ów antyartystyczny, przygnębiający styl pudełkowy,  charakterystyczny dla współczesnej architektury burżuazyjnej… Przejawy konstruktywizmu poddane zostały ostrej krytyce w szeregu wskazań i uchwał partyjnych…

To określenie konstruktywizmu oczywiście nie jest wyczer­ pujące. Ale nawet przytoczona charakterystyka konstru­ ktywizmu wykazuje bezpodstawność twierdzeń ­pewnych archi­tektów, którzy zasłaniając się frazesami o walce z kon­ stru­ktywizmem, w rzeczywistości poświęcają na rzecz fasad, tj. na rzecz formy, wygody wewnętrznego rozplanowania i eksploatacji budynków, i wykazują tym samym lekceważący stosunek do pilnych potrzeb ludzkich. 336


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Poszczególni architekci gardłujący na temat konieczności walki z konstruktywizmem wpadają w inną krańcowość: fasady budynków ozdabiają nadmiarem, niekiedy całkowicie niepotrzebnych, elementów dekoracyjnych powodujących trwonienie środków państwowych. Budynki bez wież, nadbudówek, portyków z kolumnami, lub budynki, których fasady nie są upiększone ozdóbkami, nazywają oni pudełkami i określają jako recydywę konstruktywizmu. Takich architektów można chyba nazwać konstruktywistami na opak, gdyż oni sami staczają się do este­tyzującego rozkoszowania się formą w oderwaniu od treści. Nie można dłużej, godzić się z faktem, że wielu architektów zasłaniając się frazesami o walce z konstruktywizmem i o realizmie socjalistycznym w architekturze szafuje rozrzutnie pieniędzmi państwowymi. Walkę z konstruktywizmem trzeba prowadzić rozsądnymi środkami. Nie należy entuzjazmować się architektonicznymi dekoracjami, estetyzującym zdobnictwem, wznosić na gmachach niczym nie umotywowane wieże lub ustawiać rzeźby. Nie jesteśmy przeciwnikami piękna, lecz przeciwnikami zbędnych ozdóbek. Fasady budynków powinny mieć piękny wygląd dzięki harmonijnym proporcjom całego gmachu, dzięki dobrej proporcji otworów okiennych i drzwiowych, dzięki umiejętnemu rozmieszczeniu balkonów, właściwemu wyzyskaniu faktury i barwy materiałów do licowania, słusznemu uwydatnieniu elementów i konstrukcji ścianowych w budownictwie wielobokowym i wielkopłytkowym. Każdy projekt należy opracowywać z uwzględnieniem oszczędnego wydatkowania funduszów na budownictwo. Budynki powinny być trwałe i ekonomiczne w eksploatacji. Architekci powinni nauczyć się szanować grosz publiczny. Ta sprawa jest niezwykle poważna. Swoim wystąpieniem jątrzę bolesną ranę architektów, ale w tym celu zabrałem 337


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

głos i tu na półsłówkach nie można poprzestać. Przyjaźnić się, uśmiechać się do siebie nawzajem i przy tym trwonić pieniądze ludowe – to zła, pozbawiona zasad przyjaźń. Przyjaźnić się należy z tymi, którzy pomnażają siły socjalistycznego państwa, popierać należy takich ludzi, którzy pracują w interesie narodu. Stwierdzając następnie, że wielu budowniczych aktywnie występowało przeciwko niesłusznym wytycznym poszczególnych architektów, N.S. Chruszczow wskazał, że prezes Akademii Architektury ZSRR Mordwinow i zbliżone do niego osoby tłumili głosy, jakie rozlegały się przeciwko nadmiernemu zdobnictwu w architekturze. Nawiązując do przemówienia budowniczego Gradowa i niektórych innych uczestników dyskusji, N.S. Chruszczow podkreślił, że mówcy ci słusznie wskazywali na konieczność przezwyciężenia wypaczeń formalistycznych i rutyny w architekturze. Mówili oni o konieczności krytycznego wykorzystania spuścizny klasycznej, o tym że architektura powinna być podporządkowana aktualnym potrzebom społeczeństwa radzieckiego, w tym zaś celu należy ściślej powiązać architekturę z techniką współczesną i z budownictwem we wszystkich ogniwach, należy na szeroką skalę rozwinąć w architekturze inicjatywę twórczą, nowatorstwo i zlikwidować wszelkie przejawy monopolizmu i dławienia krytyki. Z tymi wnioskami i propozycjami – oświadczył N.S. Chruszczow – nie można się nie zgodzić. Niewłaściwe podejście niektórych architektów do projektowania i nadmiernego zdobnictwa w architektonicznej oprawie budynków – podkreślił N.S. Chruszczow – jest niestety dość szeroko rozpowszechnione. W związku z tym pragnę opowiedzieć o wrażeniach, jakie odnieśliśmy w czasie wizyty w Swierdłowsku. Swierdłowsk to wielkie i ładne miasto; 338


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

w mieście tym widzi się wielkie zakłady produkujące dobre maszyny. Ale w budownictwie miejskim i w urządzeniach komunalnych tego wielkiego ośrodka istnieją poważne nieporządki, np. przy rekonstrukcji gmachu miejskiego komitetu wykonawczego zbudowano na głównej fasadzie wieżę z iglicą. Budowa tej iglicy kosztowała prawie dwa mln rubli, a koszt rekonstrukcji całego gmachu wyniósł 9 mln rubli. Oczywiście większa część tych wydatków spowodowana została przez prace związane z dostosowaniem fasady do wysokościowej części gmachu i wzniesieniem wieży. Za pieniądze wydatkowane na zbudowanie iglicy można było zbudować dwie szkoły dla 400 uczniów każda. Na jednej z ulic Swierdłowska stoi wielki pięciopiętrowy budynek. – To młyn – wyjaśnił nam sekretarz komitetu obwodowego, tow. Kutyriew i dodał przy tym: – Chcemy jednak zbudować nowy młyn, a ten gmach przebudować na hotel. – Jak to przebudować? – pytamy go. – Ano tak – mówi tow. Kutyriew – zamierzamy przebudować młyn na hotel. – Po cóż przebudować młyn na hotel – powiadamy mu. – Czy nie lepiej zbudować nowy hotel? Osądźcie sami. Czy rozsądnie jest młyn przerabiać na hotel, a młyn budować na nowo? Przecież za te pieniądze można wybudować ładny nowy hotel i to będzie lepiej i taniej. Gdzie więc zdrowy rozsądek, gdzie celowość gospodarcza? Kiedy przyjechaliśmy pod gmach komitetu obwodowego partii, sekretarz komitetu obwodowego oświadczył: – To gmach naszego komitetu obwodowego. Zamierzamy go przebudować. – Jak to przebudować, w jakim celu, dlaczego? – Nie podoba nam się fasada, trzeba to wszystko przerobić. Co to znaczy przerobić? Ile będzie kosztować przebudowa sześciopiętrowego gmachu? Prawdopodobnie taniej koszto­wać 339


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Budynek Rady Miejskiej na placu im. 1905 roku w Jekaterynburgu (do 1991 Swierdłowsk). Przebudowa architektury. G. Golubjewa z udziałem M. Rejszera, 1947 –1954 (źródło: N.S. Alfierow, G.I. Beljankin, A.G. Kozłow, A.E. Korotkowski, Swierdłowsk. Inżynieria i architektura, Moskwa 1980, dostępne online: http://www.1723.ru / read / books / sverdlovsk-1980 / s-1980 – 6.htm).

będzie zbudowanie nowego gmachu niż przebudowa starego. Gdy słucha się takich propozycji, przychodzi na myśl nieśmiertelny Szczedrin szydzący z gubernatora, który burzył i niszczył wszystko, co budował jego poprzednik. Okazuje się, że pokutują jeszcze tu i ówdzie przyzwyczajenia, które wyśmiewał wielki satyryk rosyjski Szczedrin. Ta szkodliwa mania przebudowywania drogo kosztuje państwo. W ten sposób mogą postępować tylko pracownicy, którzy stracili poczucie odpowiedzialności za powierzoną im sprawę. Wraz z towarzyszami Bułganinem i Mikojanem ostrzegliśmy kiero­wników swierdłowskich, że jeśli będą nadal tak postępowali i przeprowadzali niepotrzebne przebudowy, to zostaną ukarani. 340


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

Toleruje się wiele niepotrzebnego zdobnictwa przy budowie szpitalnych i budynków na potrzeby kulturalno-bytowe. W 1953 r. wykańczano w Soczi budowę sanatorium ministerstwa przemysłu stoczniowego. Pracownikom tego ministerstwa i przewodniczącemu komitetu wykonawczego rady miejskiej w Soczi fasada wydawała się zbyt skromna. Zaproponowano przebudowanie już zakończonej fasady. Przeznaczono na ten cel 800 tys. rubli. A przecież za te pieniądze można było zbudować dom o dwudziestu mieszkaniach dwupokojowych. Istnieją podstawy do twierdzenia, że to nadmierne zdobnictwo i różnego rodzaju kosztowne przeróbki wykonywane są w wielu przypadkach za radą architektów. Jeśli rozpatrzyć sprawę merytorycznie, to właśnie po tej linii szła praca w Urzędzie do Spraw Architektury przy Radzie Ministrów RFSRR. Urząd ten rozpisał w 1953 r. konkurs na najlepsze gmachy zbudowane w miastach i osiedlach robotniczych Federacji Rosyjskiej. Jakież to budowle wyróżniono nagrodami? Na osiedlu Watutienki obwodu moskiewskiego wybudowano przedszkole. Wskutek zbytniego zwiększenia jego rozmiarów na jedno miejsce przypada 91,9 m sześciennego objętości budynku, zamiast 24 m sześciennych ustalonych przez normy. Budynek przeładowano zbędnymi ozdobami. Architektura zewnętrzna ma charakter pałacowy. Za pieniądze wydatkowane na ten budynek można było wybudować trzy przedszkola. Tymczasem autorowi tego projektu przyznano pierwszą nagrodę. Za co? Za roztrwonienie środków finansowych. W Ufie zbudowano według typowego projektu kino. Fasada budynku została na nowo zaprojektowana z zastosowaniem wielu kosztowanych ozdób. Koszt prac zdobniczych wyniósł przeszło 30 proc. ogólnych kosztów budynku. Autorowi projektu również przyznano pierwszą nagrodę. Fakty te – stwierdza N.S. Chruszczow – dowodzą, że Urząd do Spraw Architektury przy Radzie Ministrów RFSRR nadaje 341


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

niewłaściwy kierunek pracy architektów, nie interesuje się ekonomią budownictwa. Możecie zapytać, któż to był przewodniczącym jury tego konkursu? Obowiązki te pełnił tow. Czernyszew, sekretarz odpowiedzialny Związku Architektów Radzieckich, który poprzednio był głównym architektem Moskwy. Szkoda, że tak doświadczony architekt dał się sprowadzić z właściwej drogi. Przydałoby się chyba anulowanie decyzji jury tego konkursu jako niesłuszne. Po obecnej naradzie trzeba będzie przeprowadzić w miastach i ministerstwach narady architektów, konstruktorów i pracowników budownictwa po to, aby ludzie porozmawiali ze sobą szczerze i znaleźli wspólny język. Jestem przekonany, że większość architektów w sposób właściwy zrozumie nasze postulaty. A kto nie zrozumie, tego należy zawrócić z błędnej drogi. Tow.Wiszniewski w wygłoszonym tu przemówieniu zgłosił wniosek, aby zatwierdzić ceny sprzedaży i ustalić koszt budowy budynków według rejonów i miast, w oparciu o koszt metra kwadratowego powierzchni mieszkalnej. Może to być pomocne w zlikwidowaniu nadmiernego zdobnictwa w projekt­ach. Sądzę, że tego rodzaju wniosek jest słuszny. Trzeba położyć kres poważnym niedociągnięciom w projektowaniu i planowaniu miast. Nasze organizacje partyjne i organy radzieckie powinny codziennie zajmować się tą ważną sprawą. Jedną z przyczyn wymienionych niedociągnięć w pracy architektów jest to, iż w wielu wypadkach nie odczuwali oni kontroli i pomocy ze strony miejscowych organizacji partyjnych i radzieckich. Należy zwiększyć odpowiedzialność organów terenowych za sprawę budownictwa oraz urządzeń komunalnych w miastach i osiedlach. Dotychczas projekty planowania miast Związku Radziec­ kiego przedstawiano rządowi ZSRR do zatwierdzenia.W takiej sytuacji zatwierdzanie projektów trwało wiele lat. Można m.in. 342


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

powołać się na następujący przykład. Po wojnie sporządzono w Kijowie projekt zabudowy centrum miasta. Projekt ten wożono wiele razy z Kijowa do Moskwy i z powrotem. Kreszczatik jest już prawie odbudowany, a projekt jest jeszcze wciąż nie zatwierdzony. Nie jest to jedyny wypadek. Wydaje się, że dojrzała konieczność rewizji trybu zatwierdzania projektów zabudowy miast u przyznania większych uprawnień organom miejscowym. Należy liczyć się z tym, że kadry terenowe wyrosły i w warunkach właściwej organizacji potrafią należycie rozwiązywać te problemy. Takie podejście do sprawy zwiększy odpowiedzialność kierowników terenowych i przyczyni się do rozwinięcia inicjatywy. Z drugiej strony celowe jest chyba zażądanie od Państwowego Komitetu do Spraw Budownictwa, by wzmógł kontrolę nad przeprowadzaniem tej pracy w terenie, aby nie było takich nieporządków, jakie widzieliśmy w Swierdłowsku. Jeżeli zorganizujemy jak należy sprawę typowego projektowania, usprawnimy zdecydowanie pracę architektów i konstruktorów, zwrócimy uwagę na zagadnienia ekonomiki, zwiększymy odpowiedzialność naszych organów terenowych, szerzej pobudzimy ich inicjatywę, to na pewno osiągniemy nowe wielkie sukcesy w dziedzinie budownictwa, obniżenia jego kosztów i podniesienia jakości. Podniesienie jakości – to jedno z najważniejszych zadań pracowników budownictwa. Szczególnej uwagi wymagają problemy podniesienia jakości budownictwa. Powinniśmy budować nie tylko szybko, lecz również bezwzględnie solidnie i ładnie oraz dbać o honor marki przedsiębiorstwa budowlanego. Budynki powinny zapewniać mieszkańcom wszystkie wygody. Źle zbudowane gmachy wymagają po krótkim czasie remontu, co pociąga dodatkowe koszty. Odnosi się to do wszystkich rodzajów budownictwa. 343


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Chcę zwrócić szczególną uwagę na jakość budowy domów mieszkalnych. Czy ściany i stropy wznoszonych przez nas budynków są trwałe? Uważam, że są bardzo trwałe. W domach mieszkalnych, szkołach, hotelach i w innych budynkach ściany i stropy wykonywane są tak solidnie, że przetrwają setki lat. Nie ulga to wątpliwości, ponieważ w budownictwie stosuje się w szerokim zakresie żelazobeton. Trzeba jednak powiedzieć otwarcie, że wykończenie budynków pozostawia częstokroć wiele do życzenia. Co więcej, wielu pracowników toleruje wyraźnie niesumienną, złą pracę przy wykańczaniu budynków. Niedawno byłem wraz z towarzyszem Bułganinem i Mikojanem w wielu miastach Dalekiego Wschodu, Syberii i Uralu. Przyjmowano nas bardzo gościnnie. Jest to zrozumiałe: przecież goście są wymagający, mogą skrytykować, a nawet więcej niż skrytykować. Dlatego też starano się nas urządzić jak najlepiej. W Swierdłowsku mieszkaliśmy w hotelu. Hotel zbudowany jest solidnie i trwale. Należy przypuszczać, że dano nam nie najgorsze pokoje. I oto w hotelu tym zauważyliśmy, że urządzenia sanitarne są bardzo źle wykonane, jakość prac wykończeniowych jest niska. Widocznie nie stawiano odpowiednich wymagań w trakcie budowy. Jakość ściennych płytek okładzinowych jest niska, ułożone są niedbale. Rury w urządzeniach są pokryte rdzą. Na pewno przed naszym przyjazdem pomalowano je w pośpiechu jakąś szarą farbą i wraz z rurami pomalowano też ściany. Rury te były źle złączone. Mnie, jako byłego ślusarza, oburzyło to głęboko. Nawet przed rewolucją połączenia rur w kopalniach wykonywano czyściej i dokładniej niż w hotelu w Swierdłowsku. O takich faktach, a jest ich wiele, trzeba mówić budowniczym i żądać stanowczego podniesienia jakości pracy. Minister przemysłu materiałów budowlanych tow. Jodin i inni pracownicy tego przemysłu nie powinni 344


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

być zarozumiali, powinni uczyć się od naszych przyjaciół czechosłowackich, którzy produkują dobre materiały i elementy budowlane. Można również nauczyć się czegoś w tej dziedzinie w Niemieckiej Republice Demokratycznej, gdzie wyrabia się dobre płytki okładzinowe. Trzeba powiedzieć, że niektórzy towarzysze mało uczą się od innych, a co najważniejsze – nie chcą się uczyć. Wiele jest do zrobienia w dziedzinie podniesienia jakości izolacji dźwiękowej w domach. Należy szczególnie zająć się izolacją dźwiękową między mieszkaniami, tak by była ona bez zarzutu. Następnie N.S. Chruszczow podkreślił, że w wielu wypadkach meble kuchenne są wykonywane niesolidnie. Należy usunąć usterki w tej dziedzinie oraz zwiększyć produkcję dobrych mebli dla szkół, mieszkań i szpitali. Przyczyną niskiej jakości prac budowlanych jest w wielu wypadkach fakt, że w miastach brak skutecznej kontroli nad budownictwem. W związku z tym należy postawić ­sprawę polepszenia pracy organów państwowej inspekcji architektoniczno-budowlanej.W tej sprawie wysunięto szereg wniosków. Proponuje się m.in., aby pracownicy państwowej inspekcji architektoniczno-budowlanej mieli prawo wstrzymywania budowy, aby surowo karano winowajców złego budownictwa oraz by odpowiedzialność za jakość robót budowlanych została zwiększona. Oczywiście, należy zbadać te wnioski i przewidzieć różne środki oddziaływania na złych budowniczych. Podniesienie jakości wszystkich prac budowlanych – zarówno w budownictwie przemysłowym, jak i mieszkaniowym – to sprawa o doniosłym znaczeniu państwowym. Troskę o wysoka jakość robót powinni przejawiać zarówno sami budowniczowie – począwszy od kierowników ministerstw, a kończąc na każdym robotniku – jak i wszystkie terenowe organizacje partyjne, radzieckie, związkowe i komsomolskie. 345


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

O niektórych problemach planowania i ekonomiki budownictwa Wielu uczestników dyskusji mówiło o poważnych brakach w planowaniu w budownictwie, o rozdrobnieniu funduszów na liczne obiekty, o opóźnianiu terminów wykonania prac budowlanych, o niezadowalającym zaopatrzeniu w materiały budowlane, co powoduje podrożenie budownictwa. Znaczne szkody przynosi rozdrabnianie funduszów na wiele obiektów. Pragnę wymienić niektóre budowle prócz tych, o których już wspominano na naradzie. Ministerstwo komunikacji od 1940 r. buduje linię kolejową Askis – Abaza. Koszt te budowy wynosi 74 mln rubli. W ciągu 13 lat wydano 64 proc. wyasygnowanych sum. Na rok 1955 zaplanowano 5 milionów rubli. Przy takim planowaniu budowa tej kolei będzie trwała 19 lat. Ministerstwo żeglugi rzecznej od 1949 r. buduje stocznię w obwodzie jarosławskim. Koszt budowy wynosi około 50 mln rubli. A w ciągu pięciu lat wydano około 10 mln rubli. Na rok 1955 zaplanowano na tę budowę 3 mln rubli. Przy takim tempie, budowa będzie trwała łącznie prawie 20 lat. Czyż można tak powoli budować i nie po gospodarsku wydawać pieniądze? Trzeba skończyć z taką praktyką towarzysze! Jeżeli obiekty te są potrzebne, to wykonajmy je w krótszym czasie, nie rozciągając okresu budowy na dziesiątki lat. N.S. Chruszczow podkreślił, że trzeba położyć kres rozpraszaniu środków finansowych w budownictwie. Walkę z rozpraszaniem funduszów powinni prowadzić przede wszystkim ministrowie i kierownicy wszystkich resortów. Na sprawę tę powinien także zwrócić uwagę Państwowy Komitet Plano­ wania ZSRR. Być może, należałyby nie zwiększając ilości etatów zorganizować nadzór inspekcyjny, powierzając go pracownikom, którzy nie zbieraliby po prostu informacji, 346


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

lecz sprawdzaliby, jak są wykorzystywane środki finansowe asygnowane na budownictwo, czy interesy państwa nie są narażone na szwank. Należy przede wszystkim przestrzegać zasady: bez projektu, bez kosztorysu, bez dokumentacji technicznej nie wolno rozpoczynać budowy. A jak wygląda to obecnie w praktyce? Bezpośrednio po powzięciu decyzji o budowie wysyła się meldunek: rozpocząłem budowę. W istocie rzeczy jednak nie ma nawet projektu. Wiadomo, że przed rozpoczęciem prac trzeba dobrze przygotować plac budowy, doprowadzić tam drogi, zapewnić dostawę wody i energii elektrycznej, trzeba mieć całkowity projekt. Kto powinien pilnować przestrzegania tych zasad? Państwowy Komitet Planowania ZSRR. Jednakże sam tylko Komitet nie może temu podołać. Powinni to uczynić również ministrowie-inwestorzy i ministrowie-wykonawcy robót. Planując budowę trzeba brać pod uwagę potencjał produkcyjny, możliwości i potrzeby organizacji budowlanych oraz przemysłu budowlanego. Środki finansowe na inwestycje należy przyznawać tylko wówczas, gdy plany są już gotowe. Ministerstwa i urzędy oraz Państwowy Komitet Planowania ZSRR powinni usprawnić planowanie w budownictwie. Niekiedy nasi towarzysze pracujący w organizacjach planowania i zaopatrzenia zapominają, że nawet najmniejsza nieścisłość w ich obliczeniach może kosztować państwo wiele milionów rubli. Ponosimy wielkie straty wskutek tego, że budowy nie zawsze otrzymują żelazo i inne materiały w odpowiednim asortymencie. Np. budowniczym potrzebny jest do zrobienia żel­ betu drut o średnicy 5,5 mm. Takiego drutu nie ma. Mówi się im: weźcie drut o 1 mm grubszy – o średnicy 6,5 mm. Zdawało by się, że nie jest to wielka różnica – wszystkiego jeden milimetr, nie ma co się awanturować. Tymczasem, tylko w części obiektów wykonywanych przez ministerstwo budownictwa 347


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

w 1953 r., ten milimetr spowodował zużycie ponad plan 4,800 ton żelaza. Jest to już ilość, o którą walczy Państwowy Komitet Planowania ZSRR. I słusznie! Oto, towarzysze, ile kosztuje ten milimetr. Rzecz jasna, że tego rodzaju marnotrawstwo żelaza i innych materiałów budowlanych nie powinno mieć miejsca. Trzeba podkreślić, że ministerstwa i urzędy, Państwowy Komitet do Spraw Budownictwa, Państwowy Komitet Planowania ZSRR i Ministerstwo Finansów zajmują się niedostatecznie zagadnieniami ekonomiki budownictwa. Tow. Jonas i inni towarzysze mówili tu, że obecnie wytworzyła się w budownictwie taka sytuacja, iż kosztorys stracił swe znaczenie. I dlatego w praktyce jest tak, że im wyższy jest zaplanowany koszt wykonywanych robót, tym lepsze są wskaźniki wykonania planu, większe fundusze płac i wydatków administracyjnych. Nie jest przypadkiem, że budowniczowie starają się wykonywać przede wszystkim prace kosztowne. W ostatnich latach technika budownictwa, mechanizacja prac budowlanych, organizacja pracy, materiały i konstrukcje budowlane uległy znacznej zmianie, podczas gdy tryb finansowania, normy obowiązujące w budownictwie, różne przepisy i instrukcje dotyczące budownictwa pozostały takie same, jakie były w latach 1936 –1938. Wywiera to ujemny wpływ na rozwój budownictwa. Trzeba widocznie, tak jak po Wszechzwiązkowej Konferencji Budowniczych w roku 1935, uporządkować sprawę finansowania budownictwa. Należy stale i wnikliwie studiować zagadnienia planowania i ekonomiki w budownictwie. Trzeba, aby sami budo­ wniczowie codziennie zajmowali się ekonomiczną analizą budownictwa, zgłaszali konkretne wnioski w dziedzinie po­ lep­szenia praktyki planowania. Równocześnie trzeba polecić niezależnej od ministerstwa i urzędów grupie pracowników,

348


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

ewentualnie z Banku Państwowego, aby systematycznie zajmowała się zagadnieniami ekonomiki budownictwa.

Podnosić wydajność pracy, tworzyć kadry wykwalifikowanych budowniczych Wyjątkowo ważne znaczenie ma problem dalszego wzrostu wydajności pracy w budownictwie. Aby zapewnić nieustanny wzrost wydajności pracy, trzeba przede wszystkim w sposób właściwy zorganizować pracę na budowach, lepiej wykorzy­ stywać siłę roboczą i urządzenia, oszczędzać surowce i materiały, tworzyć stałe kadry wykwalifikowanych budowniczych. Podniesienie wydajności pracy jest także warunkiem wzrostu zarobków robotników budowlanych, podniesienia ich dobrobytu. Niektórzy uczestnicy dyskusji wysuwali sprawę podniesie­ nia zarobków pracowników budowlanych. W związku z tym należy udzielić pewnych wyjaśnień. Jak wiadomo, łączyliśmy zawsze wzrost płac z podniesieniem wydajności pracy. Wzrost wydajności pracy powinien wyprzedzać wzrost płac. Tylko pod tym warunkiem nasze społeczeństwo będzie miało stale zapewnioną akumulację socjalistyczną, niezbędną do rozszerzenia produkcji i podnoszenia na tej podstawie dobrobytu narodu. Jest to jedynie słuszna droga, albowiem podniesienie dobrobytu mas pracujących możemy osiągnąć tylko na podstawie rozwoju całej naszej gospodarki narodowej. Każdy powinien zrozumieć, że musimy p ­ rzestrzegać zasady właściwego stosunku między ilością towarów a ilością pieniędzy znajdujących się w obiegu i posiadanych przez ludność. Tylko wówczas pieniądz nasz będzie mocny i pełnowartościowy.  Tylko wówczas systematycznie będzie wzrastać również realna wartość płac. Inaczej być nie może. Tak więc, 349


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

dla podniesienia realnej wartości płac niezbędne jest zapewnienie nieustannego wzrostu wydajności pracy.

Jak przedstawia się u nas sprawa podniesienia wydajności pracy? W myśl dyrektyw XIX Zjazdu Partii, w piątej pięciolatce przewidziany jest wzrost wydajności pracy w przemyśle w przybliżeniu o 50 proc., a w budownictwie o 55 proc. przy wzroście realnej wartości płac o co najmniej 35 proc. W ciągu czterech lat wydajność pracy w przemyśle wzrosła o 33 proc., a w budownictwie o 32 proc. Realna wartość płac zwiększyła się w tym okresie o 37 proc., tzn., że został już przekroczony poziom przewidywany na okres całej pięciolatki. Wynika z tego, że przekroczyliśmy znacznie fundusz płac. Dane te wykazują, że w przemyśle i budownictwie mamy poważne niedociągnięcia w dziedzinie wykorzystywania sprzętu technicznego i organizacji pracy. Nie wykonując planów podniesienia wydajności pracy, liczni kierownicy urzędów, przedsiębiorstw i organizacji budowlanych, zwiększają liczbę robotników i urzędników, co pociąga za sobą przekraczanie funduszy płac. Wiadomo, że w budownictwie mamy olbrzymie, niedostatecznie wykorzystane możliwości podniesienia wydajności pracy, a więc i zwiększenia zarobków robotników. Jest to mechanizacja prac budowlanych, właściwe wykorzystanie potężnego sprzętu technicznego, jest to przejście do przemysłowych metod pracy w budownictwie, jest to podniesienie kwalifikacji robotników, lepsze wykorzystanie przodującego doświadczenia nowatorów i wzmocnienia dyscypliny pracy. O tym, jak wielkie mamy możliwości podniesienia wydajności pracy i płac robotników, świadczą dobitnie liczne przykłady. Oto jeden z nich. Wezmę dla porównania dwie szkoły spośród 350


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

wielu budynków szkolnych zbudowanych w Moskwie w 1954 r.: jedną o ścianach z cegły, a drugą o ścianach z wielkich bloków. Na wzniesienie ścian z cegły, zbudowanie stropów, klatek schodowych i ścian działowych zużyto 7 ,360 roboczodniówek, a na te same prace przy wznoszeniu budynku z wielkich bloków zużyto tylko 1,780 roboczodniówek. Oto, towarzysze, gdzie tkwią nasze możliwości zwiększenia wydajności pracy i podniesienia płac! Jednym z najważniejszych warunków wzrostu wydajności pracy jest specjalizacja robotników, podniesienie ich kwalifikacji. Sprawa ta jest nierozerwalnie związana z zadaniem utworzenia stałych kadr robotniczych. Na budowach mamy niedopuszczalnie wielką płynność siły roboczej. Dzieje się tak dlatego, że na wielu budowach nie zorganizowano należycie szkolenia nowych robotników. Z budów nie odchodzą wykwalifikowani robotnicy – maszyniści koparek, kierowcy, betoniarze, montażyści, murarze. Mają oni kwalifikacje i pracują w zakresie swoich specjalności, wykonują normy i nieźle zarabiają. Gdyby się pomogło każdemu pracownikowi budowlanemu dobrze opanować taki czy inny zawód, stać się wykwalifikowanym robotnikiem, umiejącym w sposób wysoce wydajny wykorzystywać sprzęt techniczny, wówczas pokochałby swoją pracę i mówił z dumą: Jestem budowniczym! Niestety na budowach otacza się jeszcze zbyt małą opieką nowych robotników. W Związku Radzieckim nie ma bezrobocia i robotnik nie ma żadnych trudności w znalezieniu pracy. Aby utrzymać robotników budowlanych na budowach, trzeba ich szkolić, pomóc im w zdobyciu jakiegoś zawodu. N.S. Chruszczow wskazał dalej na konieczność uporządkowa­ nia płac. Czyż jest rzeczą normalną – zapytał N.S. ­Chruszczow – że prawie w każdym resorcie obowiązuje wiele siatek płac? 351


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

Mówili o tym słusznie uczestnicy dyskusji. Zasługują na poparcie propozycje w sprawie uporządkowania płac pracowników budowlanych zatrudnionych w różnych resortach. Należy usunąć nienormalną sytuację, kiedy to w jednym tym samym mieście budowlani tej samej specjalności i o tych samych kwalifikacjach otrzymują różne płace jedynie dlatego, że pracują na budowlach różnych resortów mających różne taryfy. Dzieje się tak widocznie również dlatego, że wielu działaczy gospodarczych zaczęło odstępować od ustalonego poprzednio systemu płac z uwzględnieniem właściwości poszczególnych stref, od tzw. systemu strefowego. Trzeba stwierdzić, że również związki zawodowe nie wykazują w tej sprawie należytej aktywności. Organizacje gospodarcze i związkowe powinny w bardziej właściwy sposób wyzyskać posiadane możliwości materialne do pobudzenia wzrostu wydajności pracy na budowach i zwiększenia efektu pracy każdego robotnika. Zapewni to jeszcze potężniejszy rozmach naszego budownictwa, wzrost realnych płac, nieustanne podnoszenie stopy życiowej, dobrobytu i poziomu kulturalnego budowlanych. Problemu utworzenia stałych wykwalifikowanych kadr budowlanych nie można pomyślnie rozwiązać bez szkole­ nia specjalistów średniego i wyższego szczebla. Mamy obecnie nieporównanie korzystniejsze warunki szkolenia specjalistów aniżeli przedtem. W znacznym stopniu podniósł się ogólny poziom wykształcenia całej masy robotni­ków budowlanych. Spośród robotników wysuwają się kadry wspaniałych organizatorów, wyrastają specjaliści o ­ panowujący przemysło­we metody budownictwa. Wiele budowli wyposażonych w przodującą technikę może i powinno stać się dobrą szkołą przygotowania specjalistów budowlanych. Obecnie wiele jest w kraju młodych ludzi, którzy po ukończeniu dziesięciolatki zamiast do wyższej uczelni 352


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

idą do pro­duk­cji. Jest to zjawisko normalne i całkowicie naturalne. Należy organizować kursy dla młodzieży, dawać jej kwali­fikacje, szkolić spośród niej kadry specjalistów średniego i nawet powiedziałbym wyższego szczebla. N.S. Chruszczow zwrócił następnie uwagę na konieczność polepszenia szkolenia kadr specjalistów bez odrywania ich od produkcji. Zadania dalszego polepszenia budownictwa w kraju oraz jego uprzemysłowienia wysuwają przed organizacjami partyjnymi, gospodarczymi, związkowymi i komsomolskimi, postulat gruntownego polepszenia całej pracy z kadrami budowlanych. Budowlani wykonują wielką, żywotnie ważną dla całego kraju pracę. Naszym obowiązkiem jest otocznie ich opieką i troską. Znaczy to: wnikać głębiej i pełniej zaspokajać rosnące potrzeby budowlanych, polepszać ich warunki mieszkaniowe i bytowe, lepiej organizować pracę masowo-polityczną i kulturalno-wychowawczą, rozwijać na szeroką skalę współzawodnictwo socjalistyczne wśród budowlanych o wykonanie i przekroczenie planów, o podniesienie wydajności pracy N.S. Chruszczow przeszedł następnie do omówienia zagadnień budowy dróg i budownictwa na wsi, podkreślając, że należy rozwijać budownictwo dróg c­ ementowo-betono­wych jako najtrwalszych. Droga asfaltowa – powiedział N.S. Chruszczow – to droga na lat 10, zaś cementowo-betonowa – to droga, która przetrwa sto lat. Powinnyśmy dążyć do rozwoju przemysłu cementowego, by móc budować drogi z betonu. Jak powiadają, nie jesteśmy na tyle bogaci, by budować tanio. Wielkiej pracy należy dokonać w zakresie budowy pomieszczeń produkcyjnych i budynków mieszkalnych w kołchozach, sowchozach, ośrodkach maszynowo-traktorowych, jak również w zakresie budowy elewatorów zbożowych. I tu również 353


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

powinnyśmy pójść drogą szerokiego zastosowania prefabrykowanego żelbetu i, być może, budownictwa blokowego. Po omówieniu problemu wyzyskania miejscowych materiałów budowlanych, jak np. wapniaka, trzciny i in., N.S. Chruszczow podkreślił, że należy zwrócić baczną uwagę na budowę domów w kołchozach i urządzeń komunalnych na wsi. Kiedy ludzie byli biedni – powiedział N.S. Chruszczow – nie stać ich było na lepsze mieszkanie, na upiększanie swego życia. Obecnie sytuacja jest inna. Przodujące kołchozy w wyniku rozwoju ich gospodarki mają wielkie dochody, a kołchoźnik otrzymuje wysokie wynagrodzenie za dniówkę obrachunkową. Mimo to domy wielu kołchoźników, są mało estetyczne. Należy budować takie domy mieszkalne, aby odpowiadały zwiększonym wymaganiom kulturalnym kołchoźników. Obecnie wiele kołchozów i kołchoźników posiada środki na budowę nowych domów, jednakże nie mogą nabyć niezbędnych materiałów budowlanych, produkuje się je bowiem w niedostatecznej ilości. Pomyślmy, towarzysze, nad tym, jak zmienić tę ­sytuację. Niech kołchoźnicy, którzy mają możliwości, budują jak naj­wię­ cej budynków gospodarskich, ­kulturalno-bytowych i mieszkalnych, i niech budują je możliwie jak najlepiej. Należy zachęcać ludzi do budowania i pomagać im w tym. Po to, by budownictwo na wsi rozwijało się pomyślnie, należy usprawnić produkcję materiałów budowlanych również i dla celów budownictwa wiejskiego. Dlatego też władze republikańskie i obwodowe powinny rozwijać miejscowy przemysł materiałów budowlanych. Ten przemysł miejscowy powinien produkować nie tylko cegłę, ale przede wszystkim – cement. Konieczne jest, aby zarówno organizacje republikańskie, jak i związkowe przystąpiły do budowy cementowni. Wówczas kraj będzie miał więcej cementu na potrzeby budownictwa wiejskiego. 354


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

W naszym kraju czyni się bardzo wiele w celu rozszerzenia produkcji artykułów masowego spożycia. Wielu ludzi zalicza do tych artykułów tylko takie, jak buty, ubrania, futra i inne przedmioty użytku domowego. A czyż materiałów do budowy domów mieszkalnych nie należy zaliczyć do najniezbęd­ niejszych artykułów powszechnego użytku? Należy wszelkimi środkami rozwijać produkcję cementu, łupku, dachówki i innych materiałów budowlanych na sprzedaż w okręgach wiejskich. Na szeroką skalę należy zorganizować produkcję prefabrykowanych elementów i konstrukcji do montażu budynków gospodarskich i mieszkalnych na wsi oraz niewielkich domów w okolicach podmiejskich i sprzedawać je ludziom pracy. Będzie to korzystne zarówno dla państwa, jak i dla ludności. Zwiększając produkcję materiałów budowlanych i dostarczając je wsi przyśpieszymy znacznie przekształcanie naszych wsi i osiedli, dzięki czemu staną się one piękniejsze i piękniejsze będzie życie człowieka. Wreszcie wspomnieć trzeba o budowie kin. Liczba kin w miastach, a szczególnie na wsi, jest jeszcze u nas zbyt mała. Trzeba budować więcej kin, produkować więcej filmów, i to dobrych filmów. Jest to ważne i konieczne dla dalszego rozkwitu kultury narodu, dla rozwoju duchowego ludzi radzieckich. Towarzysze! Z roku na rok wzrasta potęga państwa radzieckiego. W szybkim tempie rozwija się gospodarka narodowa naszego kraju, nieustannie rośnie dobrobyt i kultura narodu. Jest to rezultat słusznej leninowskiej polityki partii komunistycznej. Wszystkie nasze sukcesy są dobitnym świadectwem całkowitego zespolenia narodu radzieckiego, jego oddania wielkiej sprawie komunizmu. W ciągu 37 lat, które upłynęły od zwycięstwa Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, kraj nasz z kraju 355


Nikita Siergiejewicz Chruszczow

zacofanego, jakim był pod panowaniem caratu, przekształcił się w przodujące, potężne mocarstwo socjalistyczne. Historyczne zwycięstwa naszego narodu dosłownie wstrząsnęły światem. Jest to wynik ogromnej wyższości ustroju radzieckiego. Wielki Lenin stworzył naszą partię komunistyczną, zahartował ją w bojach rewolucyjnych i powiódł do realizacji wielkiego dzieła budownictwa komunistycznego. Za partią poszedł cały naród. Obecnie cały świat uznaje potęgę Związku Radzieckiego, jako wielkiego mocarstwa światowego i imperialiści zmuszeni są liczyć się z tym. Naród radziecki osiągnął to pod doświadczonym kierownictwem partii komunistycznej. Jest to wynik wcielenia w życie idei Marka – Engelsa – Lenina – Stalina. Opierając się na naszych osiągnięciach, nadal wszechstronnie rozwijając przemysł ciężki, będziemy nieustannie umacniać potęgę naszej ojczyzny, walczyć o dalszy rozwój gospodarki narodowej, o wzrost dobrobytu narodu. W tej wielkiej, twórczej pracy nad zbudowaniem komunizmu – niezliczonej armii budowniczych przypada w udziale doniosła rola. Towarzysze! Na naszej naradzie, która dała dobre wyniki, wysunięto wiele słusznych propozycji. Wszystkie one są cenne i godne uwagi. Ze wszystkimi tymi propozycjami, ze zdobytym w tej dziedzinie doświadczeniem, zapoznają się tysiące pracowników budownictwa w całym Związku Radzieckim. Konferencja wykazała, że nasi budowniczowie dobrze rozumieją stojące przed nimi zadania, że gorąco pragną podnieść na wyższy poziom pracę w dziedzinie budowy zakładów przemysłowych, by nieprzerwanie umacniać potęgę przemysłową Związku Radzieckiego, dawać krajowi więcej mieszkań i innych budynków dobrej jakości. Jeśli podsumujemy dotychczasowe doświadczenia, o których mówiliśmy na konferencji, i weźmiemy się jak należy do 356


O stosowaniu metod przemysłowych w budownictwie...

urzeczywistnienia wysuniętych wniosków, do zastosowania przodujących metod, jeśli będziemy zdecydowanie walczyć o usunięcie niedociągnięć, to uzyskamy wielką oszczędność środków i materiałów, osiągniemy ogromne przyspieszenie obrotu środków, zwiększymy tempo budownictwa i podniesiemy jego jakość. przypis 1 Zachowano zapis i narrację z „Trybuny Ludu”, gdzie naprzemiennie podawane są pełne fragmenty przemówienia wraz z fragmentami streszczonymi przez redakcję. – przyp red.

357


Oswald Mathias Ungers Miasto jako dzieło sztuki

Le Corbusier, plan Voisin, osiedla mieszkaniowego, które miało zastąpić centrum Paryża, 1925, fragment (źródło: wikipedia).


Oswald Mathias Ungers

Miasto jako dzieło sztuki 1963

Przełożył z angielskiego Marcin Wawrzyńczak Źródło: Oswald Mathias Ungers, Miasto jako dzieło sztuki, [w:] Architecture Culture 1943 –1968. A Documentary Archeology, red. J. Ockman, Columbia University Press, Nowy Jork 1993, s. 362 – 364 © Wydawca

7


Oswald Mathias Ungers

Miastem rządzą te same reguły formalne, co składającymi się nań pojedynczymi domami. Struktura domu jest zarazem podstawą struktury miasta. Tylko wymiary są inne. Rolę ścian, kolumn, filarów i kubatur, składających się na dom, przejmują w mieście zamknięte szeregi domów, budynki wolnostojące i powiązane bloki. Jedyna różnica w przejściu od domu do miasta polega na skali. Podstawowa kompozycja jest w obu przypadkach taka sama. Antyczny dom atrialny, wyrosły z kubatury zamkniętej na otoczenie, ujawnia z absolutną konsekwencją kompozycję antycznego miasta, na przykład Priena (miasto greckie w Azji Mniejszej, obecnie na terenie Turcji – przyp. red.). Tak jak dom składał się z wielu podobnych jednostek zorganizo­wanych wokół atrium, tak poszczególne budynki stały w relacji do otwartej przestrzeni miasta, agory. Z czasem grecki dom z dziedzińcem przekształcił się w dzisiejszy miejski kwartał. To, co kiedyś było atrium, stało się dziedzińcem. Podstawowym elementem nie była już pojedyncza przestrzeń, lecz pojedynczy budynek; struktury miasta nie określały już pojedyncze budynki, lecz całe kwartały. Pojmowany w ten sposób Nowy Jork nie różni się pod względem kompozycji od Prieny. Podobne analizy można odnieść do struktury miasta średniowiecznego, która jest określana przez rozmaitej wyso­ koś­ci i szerokości budynki, ciągnące się wzdłuż ulic oraz przez utrzymywanie muru ulicznego, powszechnej praktyki w zeszłym stuleciu. Renesansowy pałac z amfiladami podobnych ­pomieszczeń, mieście takim jak Freudenstadt (Niemcy, kraj związkowy Badenia-Wirtembergia – przyp. red.), gdzie zabudowa ustawiona jest w rzędach, współczesne bloki z wielkiej płyty niewątpliwie odzwierciedlają tę samą strukturę. Przemieszczanie się w przestrzeni za pośrednictwem centralnego, zasilanego z dwóch stron korytarza jest 360


Miasto jako dzieło sztuki

analogiczne do dodawania kolejnych mieszkań do bloków z wielkiej płyty, stojących wzdłuż osiedlowej uliczki. Istnieje bezpośredni związek pomiędzy unifikującą strukturą japońskiego domu i wynikającym z niej kompleksem urbanistycznym, w którym rozpoznawalna jest ta sama kompozycja przestrzenna. Uporządkowanie grupy autonomicznych budynków, takie jak proponował Ledoux (Claude Nicolas Ledoux [1736 –1806], architekt francuski – przyp. red.), angielski ruch miast-ogrodów z przełomu XIX i XX wieku, postulujący wolnostojące domy jednorodzinne oraz paryski drapacz chmur zaprojektowany przez Le Corbusiera (właściwie Charles-Edouard Jeanneret [1887 –1965], architekt, urbanista, malarz francuski pochodzenia szwajcarskiego, uważany za najwybitniejszego architekta XX wieku – przyp. red.) w latach 20. XX wieku – są bez wątpienia strukturalnie spokrewnione. Budynek i miasto porównywać można nie tylko w kontekście architektury domowej – niezależnie od miejsca i historycznego czasu jej powstania – lecz także w odniesieniu do strukturalnej kompozycji większych budowli, takich jak biurowce, kompleksy zamkowe, kościoły, szkoły i tak dalej. Wystarczy powiedzieć, że struktura miasta jest zasadniczo określana przez sumę poszczególnych b ­ udynków, a plan mieszkania i plan miasta wzajemnie się określają i są od siebie współzależne. Kiedy powstanie rozmaitych kompozycji miejskich tłumaczy się przyczynami natury socjologicznej, kulturowej, technicznej czy historycznej, jest to wyjaśnienie tkwiące korzeniami w idei funkcjonalnej konieczności i przyczynowości. Konsekwencje wynikające z takiego podejścia daje się jednak modyfikować wyłącznie poprzez porządkowanie powiązań strukturalnych. Same z siebie nie wyznaczają one kompozycyjnego kierunku czy impulsu. Architektura i powiązana 361


Oswald Mathias Ungers

z nią dyscyplina budowania miast posiadają własne reguły formalne, oparte na istocie formy. Istota ta niezależna jest od wszelkich funkcjonalnych konieczności i istnieje na mocy samej swej kompozycyjnej siły, jako stałej zasady we wszystkich epokach i kulturach. Ani budynek, ani miasto nie są produktem kulturowym, opartym na wielu zewnętrznych uwarunkowaniach. Każde z nich posiada własną strukturę i rozwija się zgodnie z wewnętrznymi, a nie zewnętrznymi, regułami formalnymi. Dzisiaj zajmuje nas następująca kwestia: w jaki sposób powiązać w jednolitą całość najrozmaitsze ze strukturalnego punktu widzenia formy, jakie rozwinęły się w kolejnych epokach i tylko w niektórych przypadkach stoją bezpośrednio obok siebie? Odpowiedzi na to pytanie nie udzieli ani socjologia, ani organizacja transportu, ani technologia – to są tylko narzędzia – lecz jedynie wiedza nabyta dzięki morfologicznym studiom formy. Z tych studiów wynika postulat miasta jako dzieła sztuki. Projekt tutaj prezentowany wynika z pragnienia takiego ustawienia budynków względem siebie, by powstały nowe relacje przestrzenne. Pozytywna forma wolumetryczna i negatywna przestrzeń szczelinowa zostają skorelowane. W grze pomiędzy kubaturami i przestrzenią wyraża się charakter założenia, wynikający z jego zdolności organizacji dwóch sfer – wnętrza i zewnętrza – w konkretnym celu. Fenomen podwójnej intencjonalności, który Sörgel (Herman Sörgel [1885 –1952], niemiecki architekt ekspresjonistyczny– przyp. red.) nazywa Janusowe oblicze architektury, jest zasadniczym formatywnym czynnikiem miejskiego założenia. Jest on ewidentny na ulicach, placach, w relacjach pomiędzy kubaturami. Kombinacja ciał i elementów łączących, jaka jest tu realizowana, umożliwia stały rozwój ruchu w przestrzeni i nieskrępowane rozszerzanie się przestrzeni publicznej we wszystkich kierunkach. Pojedyncza kubatura 362


Miasto jako dzieło sztuki

staje się elementem budowlanym utrzymującym pozycję w ogólnej kompozycji, w oparciu o przestrzenną ekstensję we wszystkich kierunkach. Kubatura uzyskuje ten status dzięki zdolności kontynuowania tej ekstensji i swobodnego jej wzmacniania, aż stanie się wszechobecną przestrzenną całością, prawdziwym celem architektury […].

363


Sigfried Giedion Współczesne podejście do urbanistyki...

Szkice do projektu Broadacre City, architekt: Frank Lloyd Wright, lata 30. XX wieku. Antyteza miasta i apoteoza nowo powstających przedmieść (źródło: wikipedia).


Sigfried Giedion

Współczesne ­podej­ście do urbanistyki

Zniszczenie czy przemiana? 1941

Źródło: Sigfried Giedion, ­ rzestrzeń, czas i architektuP ra: narodziny nowej tradycji, tłum. J. ­Olkiewicz, Warszawa 1968, s. 786 – 795 (dwa następujące po sobie rozdziały) PIERWODRUK: Tenże, Space, Time and Architecture. The Growth of a New Tradition, Harvard University Press, Harvard 1941. © Autor i wydawca


Sigfried Giedion

Jakie jest ogólne stanowisko dzisiejszego urbanisty? Czego pragnie dokonać? Jakie koncepcje kierują jego pracą? Przy rozpatrywaniu naszych problemów pytania te są bardzo istotne. Urbanistyka jest przede wszystkim problemem ludzkim; nie są to bynajmniej zagadnienia wyłącznie techniczne i ekonomiczne. Nie można właściwie realizować urbanistyki bez pełnego zrozumienia współczesnej koncepcji życia. Nigdzie w architekturze nie spotykamy tak silnego wpływu obecnego spojrzenia na świat, jak w urbanistyce. Bardzo słabo ujawnia się ono w formach i konstrukcji; często jego obecność w projekcie można tylko wyczuć jako słabe, pozbawione wyraźnych akcentów odbicie. Nawet jednak wówczas, gdy nie jest ono określone w sposób widoczny – działa jako czynnik scalający organizm, jakim jest miasto, podobnie jak ukryty stalowy szkielet wspiera nowoczesną budowlę. Gdziekolwiek urbanistyka pozbawiona jest takiej organicznej jedności, tam musi uciec się do sztucznych środków, tak jak błędnie zaprojektowany budynek potrzebuje przypór. W przyszłości urbanista będzie musiał wyjść daleko poza ramy spraw ściśle technicznych. Ponowne odzyskanie jednolitej całości ludzkiego życia nigdzie nie jest bardziej pilne niż w jego pracy. Reprezentatywne dla obecnego okresu jest ujęcie tego problemu przez C. van Eesterena1, Holendra, który jako główny architekt kierował ogólnym planem rozbudowy Amsterdamu od 1920 r. Przy rozmaitych okazjach określał on w rozmowach stosunek współczesnego urbanisty do problemów, z jakimi ma do czynienia. Z jego wypowiedzi, które zostały tu dość swobodnie przytoczone, możemy uzyskać bardziej osobisty wgląd w umysłowość urbanisty. Urbanista, jakim go widzi van Eesteren, nie zajmuje się głównie architekturą. Nie uważa on również, że miasto jest w swej istocie obiektem spekulacji finansowych, ani też – jednym z narzędzi produkcji. Stara się dociec, w jaki sposób miasto 366


Współczesne podejście do urbanistyki...

powstało i jak osiągnęło dzisiejszy stan roz­woju. Prag­nie wiedzieć jak najwięcej o usytuowaniu (zagadnienie o szczególnym znaczeniu w Holandii) i o jego powiąza­niach z otaczającym regionem oraz krajem jako całością. Przede wszystkim studiuje rozmaite kategorie ludzi, którzy będą mieszkańcami miasta, każdą z nich zgodnie z jej stylem życia; dowiaduje się, czy są to ludzie młodzi czy starzy, żyjący samotnie czy w rodzinie, z jaką liczbą dzieci. Musi wziąć pod uwagę, gdzie ci ludzie pracują, znać przebieg linii komunikacyjnych, odległość, jaka powinna być zachowana między dzielnicami przemysłowymi i mieszkalnymi. Musi również zachować kontrolę nad powiązaniami komunikacyjnymi miasta z dzielnicami mieszkalnymi. Nie myśli kategoriami ulic i osi, ale kategoriami gęstości zaludnienia. Jego podejście do miasta uwarunkowane jest współczynnikiem gęstości zaludnienia, który na przykład w Amsterdamie może wahać się od 110 do 550 mieszkańców na hektar. Zadaniem urbanisty jest tworzenie planów na bazie szerokich badań, przystosowując plany do warunków istniejących, a w miarę możności do warunków przyszłych. Urbanista nie zakłada sztywnego i ostatecznego systemu; każdy sektor musi być rozwiązany w taki sposób, aby można było poradzić sobie z nieprzewidzianymi zmianami. Powinno istnieć żywe i wzajemne powiązanie między ideałem i istniejącą rzeczywistością, między celami i faktami. Co więcej, urbanista nie zamyka funkcji mieszkania, pracy i wypoczynku w ciasnych i ostatecznych układach, dokonuje tylko ogólnego rozdziału, pozostawiając warunkom realizacji ich ostateczne ukształtowanie. Układy te nie są jednak pozostawione na łasce losu; troską urbanisty powinno być znalezienie form najlepiej przystosowanych do każdej specjalnej okoliczności. Wie on dobrze, jakie funkcje powinny być zapewnione; zadaniem jego jest stworzenie całości przy uwzględnieniu istniejących możliwości i warunków. 367


Sigfried Giedion

Podstawą projektowania miast jest odpowiadająca naszym czasom koncepcja życia; bez niej nie można uporządkować ogromnej masy rzeczywistych elementów, z którymi styka się urbanista. Ta koncepcja życia jest modelowana i wyrażana na wiele rozmaitych sposobów. Współczesny ruch kołowy na przykład kształci i wyostrza zmysł przestrzeni. Mieszkańcy miast poruszający się po zatłoczonych ulicach wyczuwają niemal, co dzieje się w tyle za nimi. Tego rodzaju czasoprzestrzenna świadomość była nie znana w okresie baroku – może to być przypadek powtórnego rozwoju prymitywnego zmysłu. Plan nowoczesnego miasta trzeba rozwinąć w sposób bardziej skomplikowany, biorąc pod uwagę ściślejszą sieć wzajemnych powiązań, niż to miało miejsce kiedykolwiek przedtem. Projektowanie wyłącznie w kategoriach dwóch wymiarów stołu kreślarskiego – metoda ubiegłego wieku – już nie wystarcza; nie wystarczy również trójwymiarowe projektowanie okresu baroku. Plan miasta musi łączyć wszystkie czynniki w stan wymiernej i żywej równowagi. W pracy dzisiejszego urbanisty potrzebne jest wyczucie innego rodzaju. Kiedy na przykład szuka właściwej lokalizacji dla cmentarza czy hali targowej, musi orientować się w swym planie, prawie że przy pomocy zmysłu dotyku, wyczuwając kontrastowy charakter dzielnic również wyraźnie, tak jak wyczuwa się dotykiem palców różnice między gładkością aksamitu a chropowatością papieru szklistego. W nowoczesnym mieście – z którego jak dotąd zrealizowano zaledwie fragmenty – istnieją wzajemne powiązania nie tylko przestrzenne. Te subtelne wartości są elementami, z których wynika urok miasta. One są również odpowiedzial­ne za właściwą koordynację rozmaitych funkcji społeczności miejskiej. Żadne z nich, włączając techniczne czy przemysłowe, nie mogą dominować kosztem innych. Czynniki techniczne i przemysłowe nie powinny komplikować rozwoju, jak to 368


Współczesne podejście do urbanistyki...

miało miejsce w wieku dziewiętnastym, ale muszą pomagać w pokonywaniu trudności. W ten sposób miasto będzie mogło przejść ze stanu statycznego do swobodnej równowagi żywego organizmu.

Zniszczenie czy przemiana? Staraliśmy się często wykazywać, jak w rozmaitych dziedzinach konstrukcji, malarstwa i architektury – niezależnych od siebie – powstała pewna identyczność metod. Zauważyliśmy, że współczesną architekturę można wyjaśnić kategoriami funkcji, albo też układem socjologicznym. Wyjaśnienia te nie są jednak wystarczające – są wyłącznie intelektualne; nie obejmują i nie ujawniają gatunku emocji, jakie nurtują naszą architekturę. Podobna sytuacja istnieje w ­dziedzinie urbanistyki. Zawsze, w każdej epoce, miasta ­stanowiły w zasa­dzie zespół interesów społecznych, politycznych i ekonomicznych. W konsekwencji trudno było pojąć zmiany w strukturze miejskiej2 . Czasem, jak wiemy, zmiany te bywały narzucane przez całkowicie niezależne procesy wywierające nacisk z zewnątrz. Na przykład rozwój sposobu prowadzenia wojen i postęp w uzbrojeniu, które uczyniły starsze miasta bezbronnymi w obliczu ataku, narzuciły zmiany w strukturze miast w celu zapewnienia bezpieczeństwa. Nawet dziś groźba ataku z powietrza wymaga zmian w strukturze miasta. Wielkie miasta rozłożone bez ochrony pod otwartym niebem, z przeludnionymi obszarami na łasce spadających z góry bomb, ułatwiają zniszczenie. W obecnym stanie są praktycznie nie do obrony; jest rzeczą jasną, że najlepszym sposobem ich obrony jest budowa, z jednej strony – wielkich pionowych skoncentrowanych skupisk przedstawiających najmniejszą powierzchnię dla ataku z powietrza, a z drugiej strony – planowanie szero­ kich, wolnych, otwartych przestrzeni. 369


Sigfried Giedion

Trudno jest obecnie przewidzieć, jak poważne stanie się w przyszłości niebezpieczeństwo wojny. Możliwe, że istnieje wiele krajów i miast, które nigdy nie będą zagrożone z powietrza. Możemy mieć taką nadzieję. W każdym bądź razie miasto dzisiejsze jest poważnie zagrożone we wszystkich krajach, bez żadnego wyjątku – nie przez jakiekolwiek niebezpieczeństwo z zewnątrz, ale od wewnątrz poprzez zło, które w nim samym się tworzy. Jest to zło, którego źródłem jest maszyna. Przez zamieszanie powstałe z różnorodnych funkcji miasta, przez jego wzrastający stopień mechanizacji, wszechobecność i anarchię ruchu samochodowego – miasto zostało wydane na łaskę maszyny. Jeśli mamy miasto uratować – musi się zmienić jego struktura. Przemiana narzucona przez maszynę, tak jak zmiany w innych okresach spowodowane środkami prowadzenia wojny, jest nieuchronna, bez względu na to, czy nastąpi dzięki świadomemu wniknięciu w sytuację, czy na skutek katastrofy. Miasto trzeba zmienić, w przeciwnym razie miasto zginie, razem z naszą cywilizacją. W chwili obecnej nie będziemy jednak rozważać tych spraw. Zajmiemy się – jak to uczyniliśmy poprzednio omawiając konstrukcję i architekturę – miastem (znajdującym się w trakcie powstawania) z punktu widzenia emocjonalnych względów, wpływających na jego kształtowanie; wyszukamy wzajemne powiązania istniejące między układem miasta i tendencjami plastycznymi naszych czasów. Przeciwstawienie się zmianom strukturalnym wynika nie tylko z rozgrywek interesów prywatnych, ale również ze źródeł uczuciowych. Całkowita swoboda w rozwoju jakiegoś obszaru nie jest sama w sobie wystarczająca. Nawet w krajach, w których państwo całkowicie kontroluje wszystkie tereny budowlane, urbanistyka w dalszym ciągu wzoruje się na przykładach wieku dziewiętnastego, chyba że ludzie stojący u władzy rozumieją nowe koncepcje artystyczne. 370


Współczesne podejście do urbanistyki...

Przede wszystkim musimy się jednak zastanowić pokrótce nad problemem, który staje się coraz pilniejszy i wciąż nie daje się rozwiązać. Jaki ma być dalszy rozwój wielkiego miasta? W ciągu ostatniego dziesięciolecia opinie na temat przyszłych losów metropolii uległy znacznym zmianom. Około 1900 roku, kiedy Ebenezer Howard proponował miasto-ogród jako środek służący zahamowaniu, wyludnienia obszarów wiejskich i przeludnienia naszych wielkich miast3,  istniało ogólne przekonanie, że miasto rozwijać się będzie tak jak dotychczas, ale w stopniu wciąż wzrastającym; krzywa zaludnienia dalej będzie rosła, tak samo jak w bezpośredniej przeszłości. Tacy architekci jak Otto Wagner także wierzyli we wciąż rozbudowujące się miasto, jako w zjawisko stałe. Mniej więcej w tym samym czasie – jak gdyby na p ­ rzekór– krzywa obrazująca liczbę ludności, przynajmniej w odniesieniu do centrum miasta, zaczęła się zmieniać – najpierw w Europie, potem w Ameryce. Zmniejszanie się liczba mieszkańców zarówno w centrum Londynu, jak i Paryża, rozpoczęło się w 1901 roku. W Nowym Jorku proces ten rozpoczął się dopiero dziesięć lat później w 1910 roku, ale przebiegał od początku w sposób wyraźny4 . Powstaje zatem pytanie, czy nie zezwolić na śmierć wielkiego miasta, które odziedziczyliśmy po wieku dziewiętnastym – miasta chaotycznie wikłającego swe funkcje? Podział zdań na ten temat jest wyraźny i ostry. Zwła­sz­ cza w Stanach Zjednoczonych, gdzie mechanizacja życia jest znacznie bardziej rozwinięta niż w Europie. W myśl pewnych koncepcji metropolii nie da się uratować i trzeba ją rozbić. Inni twierdzą, iż zamiast likwidacji wielkiego miasta trzeba je przeobrazić zgodnie ze strukturą i duchem naszych czasów. Jest dość zrozumiałe, że najbardziej radykalni obrońcy pierwszego stanowiska ujawnili się w Ameryce, ponieważ właśnie 371


Sigfried Giedion

tam wielkie miasta zostały jak najbardziej podporządkowane maszynie. Gęstość zaludnienia jest tam największa; jest najwięcej samochodów, a ruch kołowy jest kontrolowany najsłabiej w swoim chaotycznym rozwoju, gdyż wszelkie próby zaprowadzenia takiej kontroli uważane są za atak na prawa obywatelskie. Czyniono różne propozycje co do sposobu rozbicia wielkiego miasta. Sugestie te, mimo że różnią się w szczegółach, mają jednak wspólny mianownik – pragnienie rozwoju organicznego, które staje się coraz wyraźniejsze w naszych czasach, jako swego rodzaju samoobrona przeciw złu cywilizacji. Różnice między tymi propozycjami tkwią tylko w sposobie realizacji tej potrzeby organicznego układu. Jedna z tych propozycji przewiduje, że zamiast koncentrować ludność w gigantycznie rozdętych zbiornikach nazywanych miastami, cały kraj powinien zostać skolonizowany w formie małych działek wielkości 40 czy 80 arów. Tego typu decentralizacja przeobraziłaby całe nasze życie z życia miejskiego w życie człowieka wsi, mieszkającego w małej zmechani­ zowanej jednostce, co utrzymałoby równowagę między zatrudnieniem w rolnictwie i w przemyśle. Jest to całkowite i świadome zniszczenie koncepcji miasta. Poza tym, w dużym stopniu podkopuje podział funkcji społecznych, który jest fundamentem naszej cywilizacji, ponieważ w nowej koncepcji głównym czynnikiem jest drobny, samowystarczalny właściciel ziemski. Projekty takie wywodzą się z doktryn Charles Fouriera, najradykalniejszego z francuskich ekonomistów utopijnych. Przeciwstawiając się istniejącemu systemowi przemysłowemu, chciał on osiągnąć najpełniejszy rozwój natury ludzkiej przez stworzenie takiego życia organicznego i społecznego, w którym jednostka znalazłaby największe zadowolenie. Życie takie widział w społeczeństwie zdecent­ralizowanym, w którym rolnictwo byłoby normalnym 372


Współczesne podejście do urbanistyki...

zawodem. Od czasu kiedy Fourier rozwinął swoje koncepcje w latach 20. dziewiętnastego wieku, pojawiło się wielu teoretyków społecznych, którzy chcąc zaradzić złu powstałemu w wyniku uprzemysłowienia, szli po linii wytyczonej przez Fouriera. Jednym z najgłośniejszych teoretyków był Frank Lloyd Wright, ze swym Broadacre City. Oparł on swój program, jak sam to przyznaje, na koncepcjach i eksperymentach Ralpha Borsodiego5 . Nie ma wątpliwości, że samowystarczalne jednostki mają swe właściwe miejsce w życiu ekonomicznym. Bez wątpienia jednak również ta prymitywna forma społeczna nie potrafi ani zastąpić, ani dopełnić tej zróżnicowanej organizacji, która bez względu na system polityczny jest formą podstawową dla naszej kultury. Przemieniłoby to kraj w rozpaczliwą mieszaninę, w coś co nie jest wiejskie ani jeszcze miejskie – coś znajdującego się na pograniczu. W każdym razie propozycja porozdzielania ludności w małe skupiska, z rolnictwem jako normalnym zajęciem, absolutnie nie jest mieści się w skali problemów, które wymagają dzisiaj rozwiązania. Zwolennicy przeciwnego punktu widzenia – ­utrzymujący, że miasto musi zostać przebudowane, lecz nie zlikwidowa­ ne – także zakładają, iż nie można separować ludzi od przyrody i w konsekwencji, że miasto nie może dalej istnieć w swej obecnej formie. Natychmiast jednak dodają, że miasto jest czymś więcej niż współczesnym i przemijającym zjawiskiem. Jest ono tworem wielu różnych kultur w wielu różnych epokach. Dlatego też problem jego życia czy śmierci nie może być ustalony po prostu na podstawie dzisiejszych doświadczeń czy warunków. Nie można skazać miasta na wymarcie tylko dlatego, że było ono źle użytkowane od czasów uprzemysłowienia, albo dlatego, że cała jego struktura stała się nieprzydatna przez wprowadzenie jednego technicznego wynalazku – samochodu. Sprawa musi być rozważana z szerszego 373


Sigfried Giedion

punktu widzenia i rozciągnięta na inne kwestie: czy miasto zawsze jest związane z każdego rodzaju społecznością i cywilizacją? Czy powstawanie miast da się wytłumaczyć po prostu jako tworzenie ludzkiego zbiorowiska, początkowo dla obrony, a potem w celach produkcji – czy też instytucja miasta jest głęboką cząstką samego człowieka? Czy miasta są tylko zjawiskiem przejściowym, etapem rozwojowym, którego trudności musimy pokonywać za pomocą wynalazków technicznych, takich jak radio, telewizja, samochód i innych podobnych? Czy też są one zjawiskiem odwiecznym, opartym na wzajemnych kontaktach ludzkich, pomimo wszelkich przeszkód ze strony mechanizacji? Jeśli chodzi o mnie, to wierzę, że instytucja miasta jest wrodzonym czynnikiem każdego życia kulturalnego i każdej epoki. Ci, którzy twierdzą, że obecny stan metropolii jest stanem niehumanistycznym i nie może trwać nadal, mają absolutną rację. Zachodzi tylko pytanie, czy ma to oznaczać koniec miasta jako takiego? Czy da się wyeliminować nieprzydatny chaos dzisiejszych olbrzymich miast bez zniszczenia samej instytucji? Ci, którzy wierzą, że miasto było częścią składową każdej kolejnej cywilizacji, uważają, że egzystencja jego będzie zagrożona, o ile cała struktura nie zostanie zharmonizowana z potrzebami i wymogami życia dzisiejszego. Jasne jest, że drobne środki zaradcze nie stanowią tu pomocy; służą one zaledwie – i tu Frank Lloyd Wright ma zupełnie rację – do sztucznego przeciągania jego egzystencji, jednak bez żadnej nadziei na uzdrowienie. Niczego się rzeczywiście nie osiągnie przez obsiewanie ulic coraz większą liczbą kontrolnych świateł ruchu kołowego, ani przez usuwanie slumsów i proste wznoszenie nowych budynków na ich miejsce. Nawet eliminacja wszystkich istniejących slumsów nie uczyni miasta ani odrobinę lepiej działającym instrumentem, niż jest ono dzisiaj. 374


Współczesne podejście do urbanistyki...

Gdy Haussmann w latach 50. podjął zadanie przeobrażenia Paryża, dobrał się on – jak to określił jeden z jego współczesnych – cięciami szabli do korpusu miasta. Czysto przeciągał ostrze, wycinając zdecydowane, proste arterie poprzez zatłoczone dzielnice, rozwiązując problemy ruchu kołowego swoich czasów pojedynczymi, śmiałymi pociągnięciami. W naszych czasach konieczne są jeszcze odważniejsze operacje. Pierwszą rzeczą jaką należy zrobić, jest likwidacja rue corridor o sztywnych liniach zabudowy oraz przemieszanie ruchu kołowego i pieszego z domami mieszkalnymi. Podstawowe założenie współczesnego miasta wymaga przywrócenia swobody wszystkim trzem czynnikom – ruchowi kołowemu, przechodniom oraz dzielnicom mieszkalnym i przemysłowym. Dokonać tego można wyłącznie poprzez ich rozdzielenie. Niekończące się ulice Haussmanna należały jeszcze do wizji ­artystycznej powstałej w epoce renesansu – perspektywy – i to nie tylko w szczegółach architektonicznych, ale nawet w samej swej koncepcji. Dziś musimy zajmować się miastem w jego ­nowym aspekcie, narzuconym początkowo pojawieniem się samochodu, aspekcie opartym na przesłankach technicznych i należącym do wizji artystycznej zrodzonej w naszej epoce – czasoprzestrzeni. Miasta należy kształtować zgodnie z potrzebami ludzkimi. Muszą być w nich przywracane ludzkie prawa. Przypominamy sobie nasze dziedzictwo architektoniczne – tradycje umieszczania wielkich zespołów budowli w otoczeniu naturalnym. Tradycja ta rozwija się bez przerwy od czasów Wersalu Ludwika XIV aż do londyńskich skwerów. W Paryżu lat 50. funkcje mieszkalne i funkcje ruchu ulicznego zostały przemieszane bez względu na klasę społeczną. Przeciwnie, skwery londyńskie przypominają nam, że człowiek potrzebuje do życia spokoju i sąsiedztwa zieleni. Obecnie, w architekturze współczesnej, w nowym kształcie urbanistyki, znów ujawnia 375


Sigfried Giedion

się dawne żądanie, aby nie separować człowieka od życia na wolnej przestrzeni, od przyrody. Jak tego dokonać? Jak można zrealizować odwieczne prawo życia miejskiego, domagające się, aby miasto było czymś więcej niż masą kamieni; aby było związane z terenem albo przez swe niewielkie rozmiary jak w wiekach średnich, albo też przez powiązanie go z zielenią, jak w późnym baroku? Przedstawiając stanowisko dzisiejszego urbanisty stwierdzaliśmy, że podstawowym warunkiem jest projektowanie miasta oparte na współczesnej koncepcji życia i jej wyrazie przekazanym współczesnymi środkami artystycznymi. Istnieje ścisłe pokrewieństwo nieświadomie łączące wszystkie techniczne, konstrukcyjne, społeczne i artystyczne problemy. Podobnie jednak jak w wieku dziewiętnastym, zbyt często ludzie wpływający na kształtowanie miast są specjalistami w sprawach praktycznych i konstrukcyjnych, pozbawionymi pewności, zrozumienia i odczucia tego, co stanowi artystyczny odpowiednik ich praktycznych realizacji. Utrzymuje się ta sama różnica między metodami myślenia i sposobami odczuwania, która była tak groźna w wieku dziewiętnastym. Ludzie ci nie rozumieją, na przykład, że rue corridor, zdewaluowana przez samo życie, należy w sposób naturalny do wizji plastycznej innych czasów. Oczyszczają wielkie obszary slumsów i wznoszą na ich miejsce nowe budynki, stosując się bałwochwalczo do starego wzorca rue corridor. Działają bez żadnego zrozumienia dla nowych nurtów rozwojowych, dla sposobu projektowania nowego miasta. Bez zrozumienia faktu, że duże obszary nie powinny być odbudowywane na starych zasadach urbanistycznych, ale powinny być zamienione na otwarte, zielone przestrzenie, zgodnie z planem dającym miastu nadzieję i możliwość przetrwania.

376


Współczesne podejście do urbanistyki... przypisy 1 Van Eesteren, architekt z wykształcenia, wcześnie zdecydował się poświęcić problemom urbanistyki. Korzystał ze stypendium, zapewniającego mu kontakty z najwybitniejszymi artystami Europy. Jak już wspominaliśmy, współpracował z Theo van Doesburgiem. Studia, jakie odbył w młodości pod okiem nowoczesnych architektów grupy Stijl, były podstawą jego dalszego rozwoju. 2 Książka Lewisa Mumforda The Culture of Cities (Nowy Jork 1938), tam gdzie omawia przeobrażenia struktury miasta, opiera się na przeobrażeniach społecznych, politycznych i ekonomicznych, akcentując specjalnie wpływ sposobu prowadzenia wojen i środków obrony na rozwój miasta. Tom wydany pod auspicjami CIAM (Can Our Cities Survive? pod redakcją J. L. Serta, Harvard University Press, 1942) zawiera ogólny analityczny przegląd warunków życia w dzisiejszych miastach, na podstawie zasad sformułowanych przez czołowych urbanistów osiemnastu krajów. Po raz pierwszy problemy naszych miast opracowano w sposób porównawczy, stosując mapy, fotografie i źródła statystyczne, tak aby każdy mógł uświadomić sobie bieżący stan tych ogromnych skupisk. 3 E. Howard, Garden Cities of Tomorrow, S. Sonnenschein & Co., Londyn 1902, s. 142. 4 Liczba mieszkańców Manhattanu zmalała z 2 331 542 w 1910 roku— do 1662195 w 1939 roku.

Ta nagła redukcja wykazuje jasno naturalne dążenia; rozwiązanie, za którym z pewnością nie tkwi żadna sztuczna przyczyna. 5 Były doradca ekonomiczny, który zrealizował swój program decentralizacji, czyli, dystrybutyzmu, za pomocą małych jednostek rolniczych i zmechanizowanych produkcji domowej (małych traktorów, drobnych urządzeń zastępujących prace człowieka itp.), początkowo w Dayton, Ohio, a później od 1935 roku w Bayard Lane, w pobliżu Suffern, N. Y., o godzinę jazdy od Nowego Jorku. Por. J. Chamberlain, Blueprints for a New Society: Borsodi and the Chesterbelloc, New Republic, 1 stycznia 1940. Książka Borsodiego, This Ugly Civilization (Nowy Jork 1929), jest atakiem na cały system fabryczny i przemysłowy. W Fligh from the City (Nowy Jork 1933) Borsodi opisuje swoje doświadczenia na samowystarczalnej jednostce wykonującej wszystkie funkcje od produkcji konserw do tkanin.

377


Victor Gruen Przestrzeń miejska i krajobraz

Widok na Westfield Old Orchard (początkowo jako Old Orchard Shopping ­Center), projekt: Loebl Schlossman i Bennett (obecnie: Loebl Schlossman i Hackl), centrum handlowe w Skokie (Illinois), USA, 1957. (źródło: http://pleasantfamilyshopping.blogspot.com  / 2010 / 07 / fair-comes-to-wards.html


Victor Gruen

Przestrzeń miejska i krajobraz 1955

Przełożył z angielskiego Jacek Staniszewski Źródło: Victor Gruen, Cityscape and Landscape, „Arts and Architecture” 1955, nr 72, s. 18 –19, 36  © Autor i wydawca


Victor Gruen

Zalewa nas powódź nowych wynalazków, maszyn i gadżetów. Nasz ogląd rzeczywistości zniekształcają codzienne gazety, telewizja, tygodniki ilustrowane. Jesteśmy wystawieni na działanie filozofii, krytyki sztuki, psychologii analitycznej, rozszczepienia jądra i spirytualizmu. Konfrontujemy się z abstraktywizmem, sztuką nieprzedmiotową, nowym realizmem i surrealizmem. Aż do chwili, w której zaczniemy się czuć, jakbyśmy pływali w środku wielkiego kotła prawdziwego koszernego gulaszu węgierskiego w stylu południowych stanów. Jeśli nie chcemy dać się schwytać w pułapkę, pozwolić pokonać się zwątpieniu, czy – na widok zrastających się liści koniczyny – całkowicie zrezygnować z działania, powinniśmy natychmiast przestać wypatrywać nie wiadomo czego, czy nasłuchiwać tego co się dzieje wokół i ruszyć w drogę. Kiedy decyzję tę zastosujemy do dziedziny architektury, znajdziemy się od razu w strumieniu twórczego działania, wyzwanie zaczną stanowić dla nas ograniczenia i problemy zachowania dyscypliny. Najważniejszą misją dzisiejszej architektury jest kwestia zamiany chaosu w porządek i przekształcenie mechanizacji z siły tyranizującej człowieka w jego poddanego, odnalezienie miejsca dla piękna tam, gdzie rządzi wulgarność i brzydota. Dzisiejsza architektura nie może się ograniczać wyłącznie do jednego określonego zestawu struktur, które akurat stoją pionowo i – w konwencjonalnym sensie – są wydrążonymi wewnątrz budynkami. Powinna interesować się wszelkimi stworzonymi przez człowieka elementami przestrzeni, które kształtują środowisko życia – drogami i autostradami, znakami i plakatami, przestrzenią otwartą w odniesieniu do struktur, krajobrazem miasta i krajobrazem w ogólniejszym sensie. Przy okazji poruszenia sprawy przestrzeni miejskiej i krajobrazu, chciałbym zdefiniować używane przez siebie pojęcia: 380


Przestrzeń miejska i krajobraz

Przestrzeń miejska w oczywisty sposób odnosi się do scenerii, w której dominują struktury będące dziełem rąk ludzkich. Krajobraz jest środowiskiem, w którym dominuje natura. Istnieje wiele rodzajów krajobrazu – obszary górskie, rejony tropikalne, pustynne krainy – jak również wiele typów przestrzeni miejskich. Myśląc o nich, zwykle kojarzymy je z trwałymi budynkami, alejami i bulwarami, które wypełnia mrowie ludzi. Zdecydowana większość przestrzeni miejskich wygląda jednak zupełnie inaczej. Chciałbym podzielić je na kategorie: Technoprzestrzeń – środowisko ukształtowane niemal wyłącznie przez urządzenia technologiczne, manifestujące się w chlubnych i zdecydowanie mniej chlubnych formach. To przestrzeń miejska pokryta szybami naftowymi, rafineriami, liniami wysokiego napięcia, dźwigami, kominami, urządzeniami transportowymi, wysypiskami śmieci, cmentarzyskami samochodów. Następna w kolejności jest przestrzeń transportowa z blaszanymi, rozciągającymi się na dziesiątki kilometrów, sznurami samochodów na betonowych pustyniach autostrad, dróg szybkiego ruchu, dróg dojazdowych, parkingów, listków koniczyny przybranych gustownie znakami drogowymi, girlandami kabli zasilania i zwojami dyndających przewodów. W skład przestrzeni transportowych wchodzą także wielkie nieurodzajne połacie pasów startowych na lotniskach i zaplecza autostrad. Idąc dalej, widzimy przestrzeń podmiejską w ­swoich wszelkich możliwych przejawach – od pluszowych osiedli złożonych z mniej lub bardziej historycznych posiadłości, do anonimowych placów apelowych domów masowej produkcji, przy których nierzadko można podziwiać całą galerię dziwaków. Suburbia (przedmieście, łac. suburbium – przyp. red.) ze swoim podejrzanym kompleksem bycia powszechnie poważaną 381


Victor Gruen

i rzeczywistą nudą, skutecznie oddzielona od świata przez korki drogowe. A wreszcie miejska podprzestrzeń – kategoria obejmującą prawdopodobnie obszar większy od obszaru pozostałych, razem wziętych, typów przestrzeni, zbiorowisko najgorszych elementów przestrzeni miejskiej, przestrzeni technologicznej i przestrzeni transportowej – dzielnice czerwonych i zielonych świateł naszych wielkich miast – zdegradowana fasada suburbia, wstydliwe wprowadzenie do rzeczywistej treści miast, dopust Boży współczesnego metropolis. Miejska podprzestrzeń składa się z elementów przylegających na wzór pijawek do wszystkich z naszych dróg, towarzyszących im tam, gdzie kiedyś – dawno, dawno temu – znajdowało się coś zwanego krajobrazem. Podprzestrzeń, czyli zbiorowisko stacji benzynowych, wszelkiego rodzaju chatek i chałupek, parkingów, plakatów, billboardów, śmietnisk, zjaz­ dów z autostrad, odpadków, brudu i rzeczy bezużytecznych. Podprzestrzeń wypełnia obszary pomiędzy miastami i subur­biami, pomiędzy miastami i miasteczkami, między jednym i dużym wielkim miastem. Podprzestrzenie rozpościerają swoje macki we wszystkich kierunkach, przekraczając regiony, stany i granice krajów. Podprzestrzeń miejska jest przyczyną, dla której planowanie miejskie – zanim jeszcze uzyskało w naszych czasach szansę bycia skutecznym – jest już przestarzałe, i dla której musi być ono zastąpione planowaniem na poziomie regionalnym. Przyjrzyjmy się przy tej okazji bliżej pojęciu krajobrazu. Istnieje różnica pomiędzy krajobrazem i naturą jako taką. Krajobraz jest naturą, z którą człowiek utrzymuje rodzaj intymnego kontaktu – to natura wraz z ludzkimi miejscami zasiedlenia. Krajobraz to pofalowane wzgórza w Pensylwanii, na których rozsiadły się domki farmerów. Krajobraz to usiane wioskami o zabawkowych proporcjach doliny górskie 382


Przestrzeń miejska i krajobraz

w  Tyrolu. Krajobraz to obszar wiejski Nowej Anglii, z którego wystają szczupłe palce wież kościelnych, skaliste wybrzeże z rybacką wioską, włoskie jezioro z kolorowymi domkami ciasno przylegającymi do stromego brzegu. Krajobraz jest szczęśliwym mariażem natury z przedsię­ wzięciami człowieka, otoczeniem, w którym elementy stanowiące dzieła człowieka i dzieła natury współpracują ze sobą w wytwarzaniu, największego z możliwych, rodzajów ludzkiego dobrostanu. Do tej pory wiek technologii nie sprzyjał kształtowaniu krajobrazu. Obawiam się, że wkrótce będziemy musieli traktować go jako swoisty relikt historyczny, który należy przechować, i – w miarę możliwości – otoczyć opieką. Kiedyś, dawno temu, świat był pełen cudownych krajobrazów i wspaniałych, naturalnych, zakątków. Było to też powodem ogólnego narzekania, ponieważ do owych miejsc nie było łatwo dotrzeć. Najczęściej trzeba było się zadowalać czytaniem relacji dzielnych podróżników, którzy trafiali tam pieszo, konno lub na statku. Dziś jesteśmy społeczeństwami poruszającymi się na kołach. Korzystając z systemu ratalnego, możemy dolecieć do każdego miejsca na świecie, a coraz lepsze warunki pracy ułatwiają milionom nabywanie samochodów. Czterdziestogodzinny tydzień pracy doprowadził do stworzenia weekendu. Płatne urlopy i wakacje wydają się wielu ludziom spełnieniem ich marzeń o podziwianiu krajobrazu i natury. Miliony zostały jednak zdradzone i oszukane za swoją ­ciężką pracę. Korki na drogach wykradają godziny ich wolnego czasu. Ryzyko związane z przemieszczaniem się po drogach niszczy nerwy wielu ludzi, którzy – kiedy wreszcie dotrą do swojego miejsca przeznaczenia, jakiegoś konkretnego punktu krajobrazowego czy cudu natury – odkrywają, że trafiły tam przed 383


Victor Gruen

nimi miliony innych odwiedzających, którzy zajęli wszystkie miejsca parkingowe. Jeśli się je w końcu znajdzie, marzenie zostanie i tak zbrukane setkami puszek po piwie i śmieci, najeżone elementami miejskiej podprzestrzeni. Staliśmy się gotowi na kontakt z naturą, jednak nie mamy dokąd pojechać. Co robić? Przed nami długi, ciężki i zawzięty bój. Technologiczny blitzkrieg (niem. wojna błyskawiczna – przyp. red.) wziął nas przez zaskoczenie. Pozbawił naszych duchowych i fizycznych mechanizmów obronnych. Być może jest jeszcze szansa zwycięstwa, o ile będziemy walczyli z przekonaniem, uporem i pokorą. Być może ludzie twórczy naszych czasów wypełzną ze swoich wieży z kości słoniowej i stoczą bitwę na poziomie, na którym będzie się ona liczyć, na polu bitwy o rzeczywistość. My, architekci, na co dzień doświadczamy tego, że wznoszone przez nas budowle nie są w stanie osiągnąć pełnej miary swojej skuteczności, ponieważ powstają w niesprzyjającym otoczeniu. Jedynie w bardzo rzadkich przypadkach udaje się znaleźć środowisko, które jest w głębszy sposób zgodne ze wznoszoną nań budowlą, z powstającą strukturą. Denerwujący, przykry hałas i brzydota otoczenia są raczej regułą niż odstępstwem od niej. Do tych uciążliwych efektów nowoczesności należy dodać smog, trujące spaliny i perturbacje komunikacyjne. Nasze wysiłki zmierzające do stworzenia wysepek porządku w morzu anarchii są skazane na niepowodzenie. Pomyślmy przez chwilę, jak p ­ atetycznie niewiele zaplanowanych przestrzeni miejskich udało się stworzyć w tym kraju w XX wieku. Centrum Rockefellera, kilka college’ów, być może kilkanaście projektów dzielnic mieszkaniowych, kilka centrów handlowych – wszystko inne, co zostało zbudowane – złe, dobre i takie sobie – jest zagrożone porażką nie tyle z powodu 384


Przestrzeń miejska i krajobraz

swojego braku adekwatności, lecz z powodu baraku adekwat­ ności otoczenia. Przed nastaniem szturmu technologicznego, przestrzeń miejska i krajobraz były starannie i jasno oddzielone. W średniowieczu najskuteczniejszym środkiem takiego podziału były ufortyfikowane mury i fosy. Przestrzeń miejska wylała się poza mury, rozprzestrzeniła się pod postacią miejskiej podprzestrzeni. Suburbia pływa pośrodku brudnego błota, a krajobraz czeka na ratunek. Dziś naszym zadaniem jest przywracanie porządku na coraz szerszą skalę. Musimy dojść do ładu z bijatyką pomiędzy ciałem ludzkim i maszyną, pieszymi i samochodami, śmietnikami i domami. To zadanie na miarę Herkulesa. Walka ta nie jest jednak zupełnie beznadziejna. Twierdzenie to chciałbym zilu­ strować świadectwem mojej osobistej walki z podmiejskim komercyjnym szlamem. Do niedawna, jedyna forma znanych w suburbiach punktów handlowych, składała się z długich rzędów jednopiętrowych budowli ciągnących się wzdłuż arterii łączących przedmieścia z rdzeniem miasta. Budynki te wciąż istnieją, i niestety – z powodu niemądrych praktyk dzielenia przestrzeni na strefy – nie przestają się rozrastać. Historia ich rozrostu brzmi jak przepis na zakończone sukcesem stworzenie komercyjnych slumsów. Ich pierwotny cel istnienia – oferowanie usług klientom z suburbii i generowanie zysku – w dłuższej perspektywie pozostaje nieosiągnięty. Klienci tych punktów muszą polować na miejsce parkingowe, wielokrotnie przemierzać zatłoczone autostrady, godzinami krążyć po ponurej okolicy. Na ogół oferują zakupy na słabych warunkach, w atmosferze, która wywołuje depresję. Udaje im się jednak odnosić wielkie sukcesy na polu stopniowej degradacji otaczających je obszarów mieszkalnych. Czynią to poprzez swój wygląd, 385


Victor Gruen

generowany przez nie hałas, nieprzyjemne zapachy, zagęszczenia ruchu. Właściciele i mieszkańcy okolicznych obszarów mieszkalnych wyprowadzają się, co powoduje rozwój slumsów i – wraz z utratą większości dobrych klientów – powolną degradację podmiejskiego ciągu handlowego. Sklepy przenoszą się o kolejne parę kilometrów w głąb suburbia, gdzie rozpoczynają planowe i efektywne niszczenie nowego kawałka przestrzeni. Opróżnione budynki są przejmowane przez sklepy second-hand, marginalny biznes, sprzedawców używanych samochodów, salony wyprzedaży. I tym etap formowania się komercyjnego slumsu można uznać za zakończony. W tych podmiejskich ciągach sklepowych, elementy architektoniczne – o ile takowe w ogóle istniały – są trwałe zasłonięte przez krzykliwe reklamy, migające kaskady neonów i wstęgi papieru. Podmiejski ciąg handlowy pokazuje komercjalizm w jego najgorszej postaci. Kilka lat temu, na tym żałosnym tle pojawił się nowy typ budynku – zaplanowane i zintegrowane centrum handlowe. Moim zdaniem, trudno przecenić znaczenie tego zjawiska dla XX-wiecznej architektury. Jest to pierwsza próba świadomego planowania na wielką skalę, podjęta przez siły, które zazwyczaj kojarzone są z ostoją zdziczałego indywidualizmu. Zaplanowane centrum handlowe jest dowodem na to, jak wielkie mogą być możliwości i jak wielka skuteczność narzuconych sobie ograniczeń i dyscypliny. Przykład, związany z pewnym maleńkim szczegółem zaobserwowanym w jednym z największych z owych zaplanowanych centrów handlowych, Northland niedaleko Detroit, pokazuje zakres, w jakim owa samodyscyplina bywa praktykowana. Ogromny sieciowy dom towarowy, ulokowany w tym centrum, jest identyfikowany poprzez jedyny znak rozpoznawczy, jakim jest kilkucentymetrowa nazwa umieszczona obok wejścia. 386


Przestrzeń miejska i krajobraz

Chciałbym zatem omówić w szczegółach zasady projektowania centrów handlowych, gdyż uważam, że posiadają one duże znaczenie dla innych elementów naszej przestrzeni miejskiej, w tym – ścisłego rdzenia miast. Oto pięć najistotniejszych punktów: 1. Stworzenie skutecznie od siebie oddzielonych sfer działania: S fery dostępu S fery przechowywania samochodów S fery działalności usługowej S fery sprzedaży S fery spacerów i odpoczynku. 2. Stworzenie możliwości dla rozwoju działalności społecznej, kulturalnej, obywatelskiej i rekreacyjnej. 3. Ogólna idea planowania architektonicznego zgodna z funkcją, strukturą i estetyką. 4. Zachęta do zindywidualizowanego wyrazu elementów komercyjnych przy podporządkowaniu charakteru tych sposobów wyrażania ogólnej dyscyplinie – za pośrednictwem koordynacji architektonicznej, kontroli oznaczeń, i wytworzenia kodeksu odnośnie takich spraw, jak: naklejki na wystawach, godziny otwarcia, oświetlenie witryn sklepowych itd. 5. Integracja z otaczającym środowiskiem w kwestiach ruchu, ogólnego użytkowania, ochrony i estetyki. Zasady te zostały mniej lub bardziej świadomie – i ze zmiennym powodzeniem – zastosowane w wymiarze kilkunastu 387


Victor Gruen

istniejących regionalnych centrów handlowych na terenie kraju. Stanowiły one także podstawę organizacyjną dla ok. czterdziestu dużych centrów handlowych, które znajdują się obecnie na etapie budowy, czy stadium zaawansowanego planowania. Efekt działania tego stosunkowo nowego zjawiska na rozwój terenów podmiejskich w Ameryce jest niezwykle interesujący i obiecujący. Centrum Northland pod Detroit, które działa od przeszło roku, zmieniło życie mieszkańców tych obszarów, jak twierdzą oni sami. Wypełniło ono wielką – i jak dotychczas niespełnioną – potrzebę wytworzenia pewnego punktu krysta­lizacji w rozprzestrzeniającej się suburbia. Centrum, które w pierwszym roku jego istnienia odwiedziło 50 milionów ludzi, stało się dla Detroit przestrzenią festiwalową, w której mogą się odbywać zdarzenia, na które brakuje miejsca gdzie indziej: Dzień Wojska, 4 Lipca, Boże Narodzenie i Wielkanoc, i wiele innych. W takie dni w otoczeniu promenad handlowych panuje świąteczna i radosna atmo­sfera. Tysiące ludzi przechadzają się tam jednak przez cały rok w dni powszednie i święta – przystają, siadają na ławkach ogrodowych, plotkują, przypatrują się z uwagą ustawionym na zewnątrz dekoracjom i wystawom, gdzie – w zależności od okazji – można zobaczyć autentyczny bombowiec, meble ogrodowe, nowe modele samochodów, wystawy sztuki, czy uczestniczyć w pokazie mody. Goście centrum biorą też udział w imprezach odbywających się w dwóch audytoriach, w centrum społecznościowym lub w Kiddylandzie, jedzą lunch lub obiad w jednym z tuzina przybytków gastronomicznych. Uczynili je klubem, swoim publicznym parkiem, centrum społecznych aktywności. Satysfakcję odczuwają również mieszkańcy sąsiedztwa. Zamiast degeneracji okolicy, która wiąże się z pojawieniem się nowych przedsięwzięć komercyjnych, i której wszyscy 388


Przestrzeń miejska i krajobraz

powszechnie się obawiają, mieszkańców czekała miła niespodzianka. Na ciche ulice nie wylał się gęsty ruch drogowy, nie ma tu nieprzyjemnych widoków, dźwięków czy zapachów. Nie martwią się też wzrostem popytu na ziemię w okolicy, obfitującej w tak atrakcyjne udogodnienia dla przyszłych mieszkańców, ponieważ równoległe wzrosła wartość ich własnych posiadłości, i to znacznie. 50 milionów ludzi, którzy trafili do Northland, doprowadziło też do innej pozytywnej zmiany. Robili oni tam zakupy – wybierając towary z radością, energią i wyczuciem smaku, doprowadzając tym samym do tego, że wyniki sprzedaży na metr sklepowy osiągnęły rzędy wielkości niespotykane do tej pory w sektorze podmiejskiego handlu. Podstawowe zasady funkcjonowania obszaru Northland są przenoszone do wielu innych centrów handlowych, lecz także – co jest prawdopodobnie bardziej znamienne – do projektów o innym charakterze. W dwóch obszarach podmiejskich planujemy obecnie stworzenie centrów rekreacyjno-zdrowotnych. Koncepcja ich powstania obejmuje połączenie, w ramach jednolitego środowiska lokalnego, szpitali, klinik, laboratoriów, gabinetów medycznych i dentystycznych, domów pielęgniarek, hoteli dla odwiedzających, z punktami usługowymi: restauracjami, jadłodajniami, kafejkami, aptekami i sklepami zaopatrzenia medycznego. Posługując się modelem centrum handlowego, z jednej strony wprowadzamy podział pomiędzy różnymi obszarami użytkowania, z drugiej strony łączymy wszelkie funkcje budynków o tym samym przeznaczeniu – tworzymy wspólny system dostępu drogowego, wspólne parkingi, wspólne usługi w zakresie ogrzewania i klimatyzacji, załadunku i rozładunku towarów, dostaw, napraw i konserwacji. Pośród wszystkich powstających budynków zostały zaplanowane, zarezerwowane dla pieszych, 389


Victor Gruen

obszary krajobrazowego bogactwa, które mają zapewniać odpoczynek odwiedzającym i tworzyć kolejny istotny segment XX-wiecznego krajobrazu. W dwóch innych miastach planujemy wzniesienie podmiejskich regionalnych centrów biurowych. Stosujemy wobec nich te same zasady, co w przypadku centrów handlowych i zdrowotno-rekreacyjnych. Pracujemy również nad rozszerzeniem zasady ­tworzenia zintegrowanych ośrodków aktywności w innych jasno zdefiniowanych sytuacjach. W naszych planach jest także wznoszenie centrów budowlanych i meblarskich, centrów badawczo-laboratoryjnych i centrów przemysłu lekkiego. Kiedy nasze plany dla różnych miast kraju rozwijają się i materializują, wydaje się nam, że mamy do dyspozycji broń, przy użyciu której można skutecznie odpierać szturm techno­ logiczny. Jeśli będziemy używali tej broni konsekwentnie, i jeśli uda nam stworzyć wielką liczbę takich skupionych wiązkowo centrów, zburzymy ciągi opustoszałych s­ klepików ciągnących się wzdłuż naszych dróg, a po usunięciu ­gruzu – zasadzimy w miejsce podmiejskich slumsów drzewa, krzewy i kwiaty. Tym samym, uzyskamy przestrzeń do poszerzenia obciążonych arterii komunikacyjnych, stworzenia ­obszarów piknikowych, placów zabawy, parków; pozbędziemy się ogromnych połaci miejskiej podprzestrzeni. Nie ograniczamy się do tych prób. Próbujemy zastosować podobny proces przywracania porządku poprzez tworzenie sensownych podziałów i planowanie zintegrowane w istniejących centrach naszych miast. Pracujemy nad zmianą planów projektu rozwoju centrum w wielu mniejszych miastach, oraz nad jednym projektem urbanistycznej rehabilitacji miasta zamieszkiwanego przez 600 tysięcy mieszkańców. Główną zasadą organizującą nasze prace projektowe jest potrzeba stworzenia pięknych i niczym nie zakłócanych 390


Przestrzeń miejska i krajobraz

terenów, po których będzie można się przechadzać. Wielkość tych obszarów powinna określać skala istnienia człowieka i długość możliwych do pokonania przez niego odcinków. Każdy z takich obszarów spacerowych, wraz z towarzyszącym mu budynkiem, tworzyłby jeden nadblok. Będą one służyły różnym celom, czasem pełniąc kilka funkcji jednocześnie. Będzie zatem istniał blok służący do robienia zakupów, blok przestrzeni biurowych i handlu, blok działań obywatelskich, blok hoteli i biur. Bloki będą ze sobą połączone, przypominającą rodzaj kręgosłupa, promenadą, która – poza możliwością odbycia przyjemnej przechadzki – zapewni pewne pomocnicze formy ruchu, takie jak ruchome chodniki czy pasy dla niewielkich elektrycznych autobusów. Bloki będzie otaczać obszar parkowania samochodów, który – w zależności od zróżnicowanych warunków lokalnych – przebierze formę garaży, parkingu wielopoziomowego, parkingu podziemnego lub parkingu stacjonarnego. Wszelki ruch związany z sektorem usługowym będzie korzystał z systemu podziemnych dróg. Dostęp do obszarów parkowania samochodów będzie możliwy poprzez obwodnice i drogi dojazdowe, z których, usytuowanymi pomiędzy poszczególnymi blokami drogami zapasowymi, będzie można dotrzeć do promenady – kręgosłupa. Niektóre z dróg zapasowych będą ze sobą połączone pod promenadą. System dostępu do ruchu i obwodnic ma być zintegrowany i połączony z odleglejszymi częściami miasta, oraz z systemem istniejących i – znajdujących się na etapie projektowym – dróg szybkiego ruchu. Środki podjęte celem uleczenia bolączek obszaru handlowego byłyby niekompletne bez podjęcia próby rehabilitacji obszarów mieszkaniowych, położonych w centrum miasta. Obszary te powinny stać się znów pożądane dla milionów Amerykanów, którzy są dziś nie z własnej woli mieszkańcami suburbii, 391


Victor Gruen

dla tych wszystkich osób, które nie znoszą prac w ogrodzie i dojeżdżania do centrum, dla tych wszystkich, którzy chcieliby być bliżej swoich biur, bliżej teatrów, muzeów i bibliotek, ale którzy nie są w stanie tego uczynić, ponieważ życie w pobliżu centrum stało się synonimem życia w slumsach. Oczyszczenie slumsów jest niewystarczające, jeśli polega wyłącznie na zamianie starych slumsów na nowe z lepszą kanalizacją. Musimy stworzyć nowe dzielnice miejskie oferu­ jące możliwie najszerszy zakres typów jednostek mieszkaniowych, dla ludzi o różnych potrzebach i różnych portfelach, od tanich domów do luksusowych apartamentów. Kiedy slumsy, duszące serca naszych miast, zostaną zlikwidowane i zastąpione pożądanymi formami środowiska życia, do przebudowanego centrum miasta popłynie nowa krew. Wraz z drogami szybkiego ruchu i systemem szybkiego transportu tranzytowego, łączącego odnowione obszary centrum ze zdrowymi miastami satelickimi, rozpocznie się nowa era życia w mieście. Oczywiście, musicie sobie zdać sprawę z tego, że to wielkie i kosztowne plany, ale w dzisiejszych czasach w tym kraju panuje niezwykle sprzyjająca atmosfera do wcielenia ich w życie. Plany te są przy tym praktyczne, ponieważ twardo opierają się na naszym istniejącym systemie ekonomicznym. Centra podmiejskie – centra handlowe, zdrowotne, biurowe, itd. – to przedsięwzięcia przynoszące zysk. Rehabilitacja obszarów centralnych jest także zyskowna, w sensie ocalenia przed niechybną ruiną nieruchomości o wielkiej wartości, w sensie bycia jednym sposobem na uniknięcie przybliżającego się upadku i katastrofy. Otuchy dodaje mi fakt otrzymania w ostatnich latach przez architektów i planistów wielu zamówień publicznych na przebudowę centrów co najmniej kilku miast. Jak również to, że kwestia stała się powszechnie znana. W nie mniejszym 392


Przestrzeń miejska i krajobraz

stopniu, nadzieją napełniają mnie wyniki pracy z moimi przyjaciółmi i współpracownikami Yamasakim i Stonorovem w związku z projektem rehabilitacji centrum Detroit. Komitet obywatelski złożony z bankierów, kupców, dyrektorów związanych z branżą samochodową, przywódców związkowych, reprezentantów mniejszości, włożył w tym przypadku w projekt nie tylko mnóstwo pracy i energii, lecz także ogromne sumy dolarach, wszystko na cel ocalenia centrum miasta. Jeśli mamy odnieść sukces na wielką skalę, będziemy jednak potrzebowali czegoś więcej niż planów i energii ludzkiej, a nawet czegoś więcej niż same pieniądze. Do stoczenia bitwy będą nam potrzebne bronie prawodawcze, skuteczniejsza legislacja w postępowaniach związanych ze złym budownictwem. Potrzebujemy też nowego systemu prawa strefowego, być może funduszy federalnych, które posłużą jako rodzaj gwarancji przy udzielaniu pożyczek w wielkich projektach miejskiej i podmiejskiej rehabilitacji. Potrzebujemy programów edukacyjnych na uczelniach kształcących architektów, w których nacisk zostanie położony na problemy zintegrowanego planowania, potrzebujemy także aktywnej pomocy i wsparcia ze strony artystów, projektantów i ludzi kreatywnych ze wszelkich dziedzin. Ono bowiem może nam dać zwycięstwo w walce z technologicznym blitzkriegiem.

393


1 2 3 4 5

Yona Friedman Dziesięć zasad miejskiego planowania przestrzennego

6 7 8 9 10


Yona Friedman

Dziesięć zasad miejskiego planowania przestrzennego 1962

Przełożył z angielskiego Marcin Wawrzyńczak Źródło: Yona Friedman, Dziesięć zasad miejskiego planowania przestrzennego, [w:] Programs and manfestoes of 20th-cetury architecture, red. U. Conrads, tłum. M. Bullock, Cambridge MA, s. 183–184 PIERWODRUK: Yona Friedman, The ten principles of space town planning manifest, pierwsza wersja 1959. © Autor i wydawca


Yona Friedman

I

Przyszłość miast: będą ośrodkami rekreacji, rozrywki, oś­rod­­kami życia publicznego, centrami organizacji i podejmowania ważnych decyzji. Pozostałe funkcje (praca, produkcja) będą we wzrastającym stopniu zautomatyzowane i w związku z tym coraz mniej związane z wielkimi aglomeracjami. Przetwarzający surowce robotnik straci na znaczeniu i przekształci się w widza lub klienta.

II

Nowe społeczeństwo miejskie nie musi powstawać pod wpływem planisty. Różnice socjalne pomiędzy dzielnicami muszą wyłaniać się spontanicznie. Dziesięcioprocentowy nadmiar dostępnej powierzchni mieszkalnej powinien wystarczyć, by każdy mógł wybrać lokalizację zgodną ze swymi preferencjami.

396


Dziesięć zasad miejskiego planowania przestrzennego

III

W wielkich miastach musi się znaleźć przestrzeń nie na przemysł, lecz na rolnictwo. Miejski rolnik to społeczna ­konieczność.

IV

Miasta muszą być klimatyzowane. Klimatyzacja pozwoli na swobodniejsze i bardziej efektywne wykorzystanie przestrzeni: ulice stają się ośrodkami życia publicznego.

V

Budynki tworzące fizyczne miasto muszą być na miarę nowoczesnych technologii (dzisiejsze mosty, na przykład, mają często kilka kilometrów długości).

IV

Budowanie na surowym korzeniu nie ma sensu. Metropolie powstają w efekcie rozwoju mniejszych ośrodków: wielkie miasto musi być intensyfikacją istniejących założeń urbanistycznych. 397


Yona Friedman

VII

Technika planowania trójwymiarowego (miejskiego planowania przestrzennego) pozwala na grupowanie dzielnic zarówno w poziomie, jak i pionie.

VIII

Budynki składające się na miasto muszą być jak dający się swobodnie wypełniać szkielet. To, w jaki sposób szkielet ten zostanie obleczony w ciało, zależy od inicjatywy każdego z mieszkańców.

IX

Optymalna wielkość miasta jest nieznana. Doświadczenie wskazuje jednak, że miasta poniżej trzech milionów mieszkańców osuwają się w prowincjonalizm, zaś te powyżej trzech milionów cierpią na gigantyzm. A zatem, poziom trzech milionów mieszkańców wydaje się być z empirycznego punktu widzenia optymalny.

398


Dziesięć zasad miejskiego planowania przestrzennego

X

Biorąc pod uwagę nasilającą się migrację ludności do miast, nie będzie przesadą twierdzenie, że w niedalekiej przyszłości wskaźnik urbanizacji wzrośnie z obecnych 50 proc. do 80 – 85 proc. A zatem duża aglomeracja posiadająca przewagę społeczną (rozrywki) i techniczną (klimatyzacja, transport) wygra z innymi rodzajami aglomeracji. Można śmiało wyobrazić sobie całą ludność Francji mieszkającą w 10 –12 miastach po trzy miliony mieszkańców każde, cała ludność Europy w 100 –120 miastach, całe Chiny w dwustu miastach, cały świat w tysiącu dużych miast.

399



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.