Podlaskie Agro Nr 7(78)/2017

Page 22

AKTUALNOŚCI

Otwarcie zautomatyzowanej obory wyposażonej w roboty gm. Tykocin

||

Jak na oficjalne

otwarcie przystało nie mogło zabraknąć przecięcia wstęgi. W środku gości gospodarze: Antoni Sowiński (z mikrofonem), obok żona Beata.

13 sierpnia państwo Sowińscy w asyście wielu gości, znajomych, rolników i oficjeli, łącznie z Krzysztofem Jurgielem – szefem resortu rolnictwa, uroczyście otwierali nowy obiekt. Były oczywiście przemówienia, życzenia i gratulacje. Poświęcenie obory, jej zwiedzanie i coś dla ciała. Parę dni po tym obiekt zajęły krowy. Zacznijmy jednak od początku. A początek gospodarstwa rodzinnego państwa Sowińskich to majątek rodziców pana Antoniego. Było to 16 ha w niedalekim Sawinie. – Gospodarstwo było niewielkie, o profilu mieszanym, ale rodzice hodowali, jak na tamte czasy, już spore stado – dziewięć krów – wspomina pan Antoni. W 1988 r. młodziutki Antoni Sowiński przejął gospodarstwo po rodzicach. Nie od razu postawił na produkcję mleczną. Z czasem wydzierżawił od ANR 120 ha majątek

||

Wykonawcą obory była firma Ladziński Ełku. Natomiast kurtyny dzielone są dziełem firmy IF Stahl.

Przeskoczyli halę

Beata i Antoni Sowińscy z miejscowości Dobki pod Tykocinem. – Pierwsi rolnicy w gminie, którzy postawili na robotyzację. W ich nowej oborze pracują m. in. dwa roboty udojowe. To był duży przeskok, bo poprzednio gospodarze używali dojarki przewodowej. Pominęli więc etap hali udojowej. – właśnie w Dobkach i tu przeniósł się z rodziną w 1993 r. Od 1994 r. mleko zaczęło nabierać ceny, a gospodarstwo Sowińskich tempa hodowlanego. Zaczęli inwestować w krowy, w tym roku dokonali zakupu np. kolejnych 30 jałówek hodowlanych. – Tak zaczęła się produkcja, a wraz z nią nasze szaleństwo – wtrąca z humorem pani Beata. – Kiedyś wystarczyło dziesięć krów, żeby sobie dobrze żyć – popiera żonę pan Antoni. – Później potrzeba było 20, później coraz więcej i więcej. I tak jest do dziś. Dokupuję krowy, brakuje ziemi. Zwiększam areał, przydają się nowe sztuki. Pytam: kiedy to się skończy? Wciągnięci przez lata w ten rytm, gospodarze z Dobek obrabiają dziś łącznie 170 ha ziemi, hodują 285 sztuk bydła, z czego blisko setka jest w doju. Rocznie od krowy oddają do Spółdzielni Mleczarskiej w Mońkach 7,9 tys. l. mleka. Do tego prowadzą

produkcję roślinną z przewagą pszenicy i hodują trochę opasów. – Najważniejsze, że mamy syna. Piotr jest absolwentem technikum rolniczego i kocha to, co robi – dzieli się wrażeniami gospodyni. – To on naciskał na robotyzację doju. Myśleliśmy, że to dla nas nieosiągalne, ale... udało się. Nowa obora jest trzecim obiektem inwentarskim w gospodarstwie. Pierwsza była uwięziowa, jeszcze popegerowska, z czasem mocno rozbudowana, by pomieścić 130 krów. Później zbudowano cielętnik na 150 sztuk bydła. W obu razem teraz została ulokowana tzw. młodzież i krowy w pierwszej fazie laktacji. W 2016 r. gospodarze wymyślili, że zbudują kolejną. – W zasadzie to syn mówił o niej już od dwóch lat – mówi Beata Sowińska. – Początkowo myśleliśmy o dojarni karuzelowej, ale... – Automatyka jest konieczna, bo nie ma ludzi do pracy w rolnictwie – wtrąca pan Antoni. – Poza tym wiemy jak wyglądała nasza praca. Chcemy, aby syn miał łatwiej. Może jemu uda się żyć na wsi i czasem wyjechać na urlop. – To dobre, złote dziecko – dodaje jeszcze troskliwie mama. – Chcemy też tą inwestycją pokazać innym, że warto robić krok do przodu, żeby na wsi lżej pracować, żyć lżej. Na wykonawcę wybrano firmę Ladziński Budownictwo ogólne z Ełku. Obiekt powstał na planie prostokąta o wymiarach 36x42 m. C.D. NA STR. 24

22

PODLASKIE AGRO


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Podlaskie Agro Nr 7(78)/2017 by Wydawnictwo Skryba - Issuu