Kwantowy złodziej wyd.2

Page 11

Uśmiecham się. No jasne. To dogorywający sen. Jakaś niedoskonałość systemu powoduje, że śmierć musi chwilę potrwać. Rozbite więzienie. Drzwi toalet. Nic się nie zmienia. – Nie – mówię. Kobieta ze snu jest zdziwiona. – Jestem Jean le Flambeur – dodaję. – Kradnę to, co chcę i kiedy chcę. To miejsce również opuszczę wtedy, gdy będę tego chciał, i ani sekundy wcześniej. Prawdę mówiąc, nawet mi się tu podoba... Ból rozlewa się bielą na cały świat. Nic nie widzę. Zaczynam się śmiać. W moim śnie ktoś śmieje się razem ze mną. – Mój Jean – rozbrzmiewa jakiś inny głos, do bólu znajomy. – O tak. Zabieramy go. Czyjaś szklana dłoń muska mój policzek. W tej samej chwili mój symulowany mózg wreszcie postanawia umrzeć. *** Mieli trzyma w ramionach martwego złodzieja, który nic nie waży. Pellegrini przepływa z pestki do wnętrza więzienia jak rozedrgane od gorąca powietrze i materializuje się w postaci wysokiej kobiety w białej sukience i brylantowym naszyjniku. Włosy ma starannie ufryzowane w kasztanowe fale. Wygląda jednocześnie młodo i staro. Od razu mi lepiej, mówi. W twojej głowie jest za mało miejsca. Przeciąga się z rozkoszą. No, ale teraz musimy cię stąd wyciągnąć, zanim moi bratankowie się zorientują. Czeka mnie sporo pracy. Mieli czuje, jak przepełnia ją zapożyczona siła. Wybija się i wyskakuje do góry. Wznoszą się coraz wyżej, powietrze opływa ich ze świstem, i przez chwilę czuje się tak, jakby zamieszkała w domu babki Brihane i znów miała skrzydła. Wkrótce więzienie staje się kratownicą maleńkich kwadracików daleko w dole. Kwadraciki 14


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.