Najstarszy

Page 1

DZIEDZICTWO KSIĘGA DRUGA


NAJSTARSZY DZIEDZICTWA KSIĘGA DRUGA

Christopher Paolini

Przełożyła Paulina Braiter

Wydawnictwo MAG Warszawa 2019


Tytuł oryginału: Eldest. Inheritance, Book Two Copyright © 2005 by Christopher Paolini This Translation published by arrangement with Random House Children’s Books, a division of Random House, Inc. Copyright for the Polish translation © 2019 by Wydawnictwo MAG Redakcja: Urszula Okrzeja, Joanna Figlewska Korekta: Urszula Okrzeja Ilustracja na okładce: John Jude Palancar Opracowanie gra�czne okładki, projekt typogra�czny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń Wydanie V ISBN 978-83-66409-01-9 Wydawca: Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa tel./fax 228 134 743 www.mag.com.pl Wyłączny dystrybutor: Dressler Dublin sp. z o. o. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz. tel. 227 335 010 www.dressler.com.pl Druk i oprawa: CPI Moravia Books s.r.o.


Bliźniacze klęski Pieśni umarłych to lamenty żywych. Tak właśnie pomyślał Eragon, przekraczając rozrąbane truchło urgala i słuchając zawodzenia kobiet, zbierających szczątki ukochanych z mokrej od krwi ziemi Farthen Dûru. Za jego plecami Saphira delikatnie okrążyła zwłoki. Jej lśniące błękitne łuski stanowiły jedyną barwną plamę pośród mroku wypełniającego wydrążoną górę. Minęły trzy dni od czasu, gdy Vardeni i krasnoludy stanęli do walki z urgalami o Tronjheim, wysokie na milę stożkowe miasto przycupnięte pośrodku Farthen Dûru, lecz na polu bitwy wciąż pozostało mnóstwo trupów. Było ich po prostu za dużo, by pogrzebać wszystkie od razu. W oddali, pod murem Farthen Dûru, płonął wielki ogień, do którego wrzucano martwe urgale. Nie dla nich pogrzeby i zaszczytne miejsca spoczynku. Od chwili, gdy ocknął się i odkrył, że Angela uleczyła mu ranę, Eragon trzykrotnie próbował pomagać w zbieraniu zwłok. Za każdym razem atakował go straszliwy ból, eksplodujący gdzieś w kręgosłupie. Uzdrowiciele podawali mu najróżniejsze mikstury, Arya i Angela twierdziły, że całkiem wrócił do zdrowia, Eragon jednak wciąż cierpiał. Nawet Saphira nie potra�ła mu pomóc i tylko dzieliła z nim ból, który odczuwała poprzez łączącą ich umysłową więź. Eragon przesunął dłonią po twarzy i uniósł wzrok ku gwiazdom widocznym w odległym otworze krateru Farthen Dûru. Po niebie snuły się pasma tłustego dymu. Trzy dni. Trzy dni minęły od zabicia przezeń Durzy; trzy dni, odkąd ludzie zaczęli nazywać go Cieniobójcą; trzy dni, odkąd resztki świadomości czarownika 12


opanowały mu umysł. Wówczas ocalił go tajemniczy Togira Ikonoka, Kaleka Uzdrowiony. Eragon nie opowiedział o tej wizji nikomu prócz Saphiry. Walka z Durzą i mrocznymi duchami, które nim zawładnęły, odmieniła go, choć sam nie wiedział jeszcze, czy na lepsze, czy też na gorsze. Czuł się dziwnie kruchy, jak gdyby nagły wstrząs mógł strzaskać jego ciało i umysł. Teraz zaś, wiedziony niezdrową ciekawością, przybył na miejsce walki. Niestety, nie ujrzał tam chwały, którą zapowiadały pieśni o bohaterach, lecz jedynie aurę śmierci i rozkładu. Dawniej, jeszcze wiele miesięcy wcześniej, nim Ra’zacowie zabili jego wuja Garrowa, widok podobnie brutalnego starcia ludzi, krasnoludów i urgali zniszczyłby Eragona. Teraz czuł jedynie odrętwienie. Z pomocą Saphiry zrozumiał, że jedyną metodą zachowania rozumu pośród morza bólu jest działanie. Poza tym nie wierzył już, by życie miało jakikolwiek głębszy sens. Nie po tym, jak widział ludzi rozszarpywanych na strzępy przez Kullów, rasę gigantycznych urgali; ziemię zasłaną wciąż drgającymi członkami, piasek tak mokry od krwi, że nasiąkały nią podeszwy butów. Jeśli na wojnie istniał jakikolwiek honor, to krył się wyłącznie w walce w obronie innych. Eragon schylił się i podniósł z ziemi ząb trzonowy. Ruszył dalej, podrzucając go na dłoni. Wraz z Saphirą powoli okrążyli zdeptaną równinę. Zatrzymali się na jej skraju, bo dostrzegli Jörmundura – pierwszego zastępcę dowódcy Vardenów, Ajihada – śpieszącego ku nim od strony Tronjheimu. Gdy się zbliżył, mężczyzna ukłonił się nisko. Eragon wiedział, że jeszcze parę dni temu nie okazałby mu podobnego szacunku. – Cieszę się, że zdążyłem cię odnaleźć, Eragonie. – Jörmundur ściskał w dłoni zwinięty pergamin. – Ajihad wraca i chce, byś go powitał. Pozostali czekają już przy zachodniej bramie Tronjheimu. Musimy się pośpieszyć, żeby zdążyć na czas. Eragon skinął głową i skierował się ku bramie, lekko wsparty o bok Saphiry. Ajihad spędził ostatnie trzy dni, polując na urgale, które zdołały umknąć w głąb krasnoludzkich tuneli, rozciągających się gęstą siecią w skałach pod Górami Beorskimi. W tym czasie Eragon widział go tylko raz. Ajihad wpadł wówczas we wściekłość, odkrywszy, że jego córka Nasuada wbrew rozkazom nie odeszła 13


przed bitwą z resztą kobiet i dzieci. Zamiast tego dołączyła do łuczników Vardenów i wraz z nimi stanęła do walki. Ajihadowi towarzyszyli Murtagh i Bliźniacy: Bliźniacy, ponieważ łowy były niebezpieczne i przywódca Vardenów potrzebował magicznej ochrony, a Murtagh, bo pragnął z całych sił dowieść, że nie życzy Vardenom źle. Odkrycie, jak bardzo zmienił się stosunek ludzi do Murtagha, zdumiało Eragona, zważywszy na fakt, że ojcem Murtagha był Smoczy Jeździec Morzan, który zdradził Jeźdźców i przeszedł na stronę Galbatorixa. Choć Murtagh nienawidził ojca i był wiernym towarzyszem Eragona, Vardeni mu nie ufali. Teraz jednak najwyraźniej nikt nie zamierzał tracić energii na urazy i zaszłości; pozostało przecież tyle pracy. Eragonowi brakowało rozmów z Murtaghiem. Nie mógł się już doczekać chwili, gdy po powrocie towarzysza usiądą razem i pomówią o wszystkim, co się zdarzyło. Gdy Eragon i Saphira okrążyli Tronjheim, ich oczom ukazała się niewielka grupka czekająca w rzucanej przez latarnię plamie światła obok drewnianych wrót. Wśród zebranych byli Orik – krasnolud przestępujący niecierpliwie z nogi na nogę – i Arya. Biały bandaż wokół jej ramienia połyskiwał w ciemności, rzucając jasne plamy na koniuszki długich włosów. Jak zawsze, widok elfki wzbudził ogromny zachwyt u Eragona. Spojrzała na niego i Saphirę, jej zielone oczy błysnęły, a potem odwróciła się, wypatrując Ajihada. Rozbijając Isidar Mithrim – wielki gwiaździsty sza�r, liczący sześćdziesiąt stóp średnicy i wyrzeźbiony na kształt róży – Arya pomogła Eragonowi zabić Durzę i tym samym rozstrzygnąć bitwę. Mimo to krasnoludy były na nią wściekłe za zniszczenie ich najcenniejszego skarbu. Odmówiły uprzątnięcia szczątków sza�ru, które wciąż zaściełały posadzkę centralnej komnaty Tronjheimu, tworząc na niej olbrzymi krąg. Eragon, stąpając pośród kryształowych drzazg, wraz z krasnoludami opłakiwał utracone piękno. Przystanęli z Saphirą obok Orika i powiedli wzrokiem po otaczających Tronjheim pustkowiach, sięgających do podstawy Farthen Dûru, pięć mil w każdą stronę. – Skąd przybędzie Ajihad? – spytał Eragon. Orik wskazał ręką grono latarni wiszących na palach wokół wylotu sporego tunelu parę mil dalej. – Wkrótce powinien tu być. 14


Eragon czekał cierpliwie z pozostałymi. Udzielał zwięzłych odpowiedzi na kierowane do niego uwagi, wolał jednak rozmawiać z Saphirą w głębi umysłu. Odpowiadał mu spokój panujący w Farthen Dûrze. Minęło pół godziny, nim dostrzegli poruszenie w odległym tunelu. Grupka dziesięciu ludzi wyłoniła się z niego, po czym odwróciła, pomagając wyjść tyluż krasnoludom. Jeden z ludzi – Eragon założył, że to Ajihad – uniósł dłoń i wojownicy ustawili się za nim w dwóch prostych szeregach. Na sygnał dowódcy oddziałek ruszył dumnie w stronę Tronjheimu. Nim jednak żołnierze pokonali choćby pięć jardów, w tunelu za plecami wybuchło gwałtowne zamieszanie. Wyskoczyły z niego kolejne postaci. Eragon zmrużył oczy; nie widział dokładnie z tak daleka. To urgale! – wykrzyknęła Saphira. Jej mięśnie napięły się niczym naciągnięta cięciwa. Eragon wiedział, że smoczyca się nie myli. – Urgale! – krzyknął i wskoczył na grzbiet Saphiry, czyniąc sobie wyrzuty, że zostawił w komnacie swój miecz Zar’roc. Nikt jednak nie spodziewał się ataku teraz, kiedy przegnali armię urgali. Zabolała go rana. Saphira tymczasem rozłożyła lazurowe skrzydła, uderzyła nimi gwałtownie i skoczyła naprzód, z każdą sekundą nabierając szybkości i wysokości. W dole Arya puściła się biegiem w stronę tunelu, niemal dotrzymując kroku Saphirze. Orik biegł za nią wraz z kilkoma mężczyznami. Tymczasem Jörmundur popędził z powrotem do koszar. Eragon musiał patrzeć bezsilnie, jak urgale atakują od tyłu żołnierzy Ajihada. Z takiej odległości nie mógł posłużyć się magią. Potwory miały po swojej stronie przewagę zaskoczenia. Szybko powaliły czterech mężczyzn, zmuszając resztę ludzi i krasnoludów, by zbili się w ciasną grupkę wokół Ajihada, próbując go chronić. Miecze i topory szczękały donośnie. Z dłoni jednego z Bliźniaków wystrzeliło światło i urgal runął na ziemię, ściskając kikut pozostały po oderwanej ręce. Przez minutę wydawało się, że obrońcy zdołają dać odpór urgalom, potem jednak w powietrzu pojawiło się coś dziwnego, jakby wąskie pasmo mgły, które na moment spowiło walczących. Gdy zniknęło, na nogach pozostało zaledwie czterech: Ajihad, Bliźniacy 15


i Murtagh. Urgale rzuciły się na nich, przesłaniając Eragonowi widok. On jednak patrzył dalej z narastającą grozą. Nie! Nie! Nie! Nim Saphira dotarła na miejsce walki, grupa urgali wycofała się z powrotem w głąb tuneli i zniknęła pod ziemią, pozostawiając po sobie tylko nieruchome ciała. W chwili, gdy Saphira dotknęła ziemi, Eragon zeskoczył z jej grzbietu. Przez sekundę zawahał się, ogarnięty falą wściekłości i smutku. Nie mogę tego zrobić. Przypomniał sobie dzień, gdy powrócił na farmę i znalazł umierającego wuja, Garrowa. Z każdym krokiem walcząc z rosnącą paniką, zaczął szukać niedobitków. Miejsce to w osobliwy sposób przypominało pole walki, które zwiedzał nieco wcześniej, tyle że tutaj krew była świeża. Pośrodku zwału trupów spoczywał Ajihad, jego napierśnik nosił ślady potężnych ciosów. Wokół leżało pięć urgali, które padły z jego ręki. Oddychał głośno, z trudem. Eragon ukląkł przy nim i opuścił głowę, by łzy nie kapały na zmiażdżoną pierś wodza. Nikt nie zdołałby uleczyć podobnych ran. Arya, która do nich biegła, zatrzymała się gwałtownie. Jej twarz posmutniała, Arya bowiem pojęła, że Ajihada nie da się ocalić. – Eragon. – Imię to uleciało spomiędzy warg Ajihada, niewiele głośniejsze od szeptu. – Tak, jestem tu. – Posłuchaj mnie, Eragonie... Mam dla ciebie ostatni rozkaz. – Eragon pochylił się bardziej, by uchwycić słowa umierającego. – Musisz mi coś obiecać. Przyrzeknij, że... że nie pozwolisz, by wśród Vardenów zapanował chaos. Tylko oni mogą stawić opór imperium. Muszą zachować swą siłę. Przyrzeknij mi... – Przyrzekam. – Zatem pokój z tobą, Eragonie Cieniobójco. Ajihad odetchnął po raz ostatni, zamknął oczy i jego szlachetna twarz stężała. Umarł. Eragon pochylił głowę. Gardło ściskało mu się tak mocno, że każdy oddech sprawiał nieznośny ból. Arya pobłogosławiła Ajihada w pradawnej mowie, po czym zwróciła się do Eragona: – Niestety, jego śmierć wywoła wielki zamęt. Miał rację. Musisz zrobić wszystko co zdołasz, by zapobiec walce o władzę. Pomogę ci, jak tylko będę mogła. 16


Niezdolny wymówić choć słowa, Eragon powiódł wzrokiem po reszcie trupów. Oddałby wszystko, byle tylko móc znaleźć się gdzie indziej. Saphira trąciła nosem jednego z urgali i rzekła: To nie powinno się było wydarzyć. To sprawka złych sił, tym gorsza, że nadeszła, gdy winniśmy czuć się bezpieczni i radować ze zwycięstwa. Obejrzała kolejne zwłoki i obróciła głowę. Gdzie są Bliźniacy i Murtagh? Nie ma ich wśród poległych. Eragon rozejrzał się szybko. Rzeczywiście. Masz rację! Podbiegł do wylotu tunelu, czując falę ogarniającego go podniecenia. Kałuże gęstniejącej krwi wypełniały zagłębienia w starych marmurowych stopniach niczym seria czarnych zwierciadeł, szklistych i owalnych; wyglądało to, jakby ktoś wlókł po nich kilka rozszarpanych trupów. Urgale musiały ich zabrać! Ale czemu? Nie biorą przecież jeńców ani zakładników. Rozpacz powróciła błyskawicznie. Trudno. Nie możemy ich ścigać bez posiłków, a ty nie zmieścisz się w tunelu. Może wciąż żyją? Zostawisz ich? Co niby mam zrobić? Krasnoludzkie tunele tworzą nieskończony labirynt. Tylko bym się w nich zgubił. I nie zdołam doścignąć urgali pieszo, choć Aryi mogłoby się to udać. To ją poproś. Aryę? Eragon zawahał się, rozdarty między pragnieniem działania i niechęcią do narażania elfki. Mimo wszystko jednak, jeśli ktokolwiek z Vardenów mógł poradzić sobie z urgalami, to właśnie ona. Wyjaśnił jej, co odkryli. Arya zmarszczyła swe ukośne brwi. – To nie ma sensu. – Wyruszysz w pościg? Długą chwilę przyglądała mu się bez słowa. – Wiol ono. – „Dla ciebie”. Gdy skoczyła naprzód, w jej dłoni błysnął miecz. Zanurkowała we wnętrzności ziemi. Walcząc z ogarniającą go frustracją, Eragon usiadł obok Ajihada, krzyżując nogi. Czuwał przy zwłokach, starając się oswoić z myślą, że Ajihad nie żyje, a Murtagh zaginął. Murtagh. Syn jednego z Zaprzysiężonych – trzynastu Jeźdźców, którzy pomogli Galbatorixowi zniszczyć swój zakon i przywdziać koronę króla Alagaësii – 17


i przyjaciel Eragona. Czasami Eragon marzył o tym, by Murtagh odszedł. Teraz jednak, gdy rozłączono ich siłą, poczucie straty pozostawiło w nim niespodziewaną pustkę. Siedział bez ruchu, patrząc, jak zbliża się Orik wraz z ludźmi. Gdy krasnolud ujrzał Ajihada, tupnął głośno i zaklął w swym języku, po czym z rozmachem wbił topór w truchło urgala. Mężczyźni stali oszołomieni. Orik roztarł między dłońmi szczyptę ziemi. – Do licha, poruszyli gniazdo szerszeni. Po tym, co tu nastąpiło, możemy się pożegnać ze spokojem wśród Vardenów. Barzûln, to wszystko komplikuje. Czy przybyłeś na czas, by usłyszeć jego ostatnie słowa? Eragon zerknął na Saphirę. – Mogę je powtórzyć tylko właściwej osobie. – Rozumiem. A gdzie jest Arya? Eragon wskazał ręką. Krasnolud zaklął ponownie, po czym pokręcił głową i przysiadł na piętach. Wkrótce potem zjawił się Jörmundur prowadzący dwanaście szeregów po sześciu żołnierzy. Gestem nakazał im czekać poza pierścieniem trupów. Sam ruszył naprzód, pochylił się i dotknął ramienia Ajihada. – Jak los może być tak okrutny, stary druhu? Przybyłbym wcześniej, gdyby nie ogrom tej przeklętej góry. Wówczas może zdołałbym cię ocalić. Zamiast tego, w godzinie naszego triumfu odnieśliśmy ciężką ranę. Eragon cicho powiedział mu o Aryi i zniknięciu Bliźniaków i Murtagha. – Nie powinna była tam iść. – Jörmundur wyprostował się szybko. – Ale teraz nic na to nie poradzimy. Ustawimy tu straże, lecz minie co najmniej godzina, nim zdołamy znaleźć krasnoludzkich przewodników mogących poprowadzić wycieczkę w głąb tuneli. – Chętnie nią pokieruję – zaproponował Orik. Jörmundur obejrzał się z namysłem na Tronjheim. – Nie, Hrothgar będzie cię teraz potrzebował. To musi być ktoś inny. Przykro mi, Eragonie, ale każdy kto się liczy musi tu zostać aż do wyboru następcy Ajihada. Arya będzie musiała radzić sobie sama... Zresztą i tak nie zdołamy jej doścignąć. Eragon przytaknął, godząc się z tym. 18


Jörmundur raz jeszcze rozejrzał się wokół, po czym podniósł głos tak, żeby wszyscy go słyszeli. – Ajihad zginął śmiercią wojownika. Spójrzcie, zabił pięć urgali, choć ktoś o mniejszym duchu mógł paść z ręki jednego. Oddamy mu wszelkie honory i miejmy nadzieję, że bogowie z radością przyjmą jego duszę. Ponieście go na tarczach wraz z towarzyszami... I nie wstydźcie się pokazywać łez, bo nastał dzień smutku, który zapamiętamy wszyscy. Obyśmy wkrótce mogli zatopić ostrza mieczy w ciałach potworów, które zabiły naszego wodza! Wojownicy jak jeden mąż uklękli, odsłaniając głowy w hołdzie dla Ajihada. Potem wstali i z głęboką czcią unieśli go na tarczach, tak że legł między ich ramionami. Wielu Vardenów płakało otwarcie i łzy wsiąkały im w brody. Nie przynieśli jednak hańby swojej służbie, nie pozwolili Ajihadowi upaść. Stąpając z powagą, ruszyli do Tronjheimu. Saphira i Eragon wędrowali pośrodku procesji.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.