Współczesny świat jest absolutnie owładnięty obsesją szczęścia. Co gorsza, utożsamiamy je z rodzajem oszołomienia, jak po wielkim obżarstwie. Utwierdzamy się w przekonaniu, że aby osiągnąć szczęście, trzeba posiadać jak najwięcej, robić jak najwięcej, być „kimś”. Inaczej mówiąc, ciągle się doskonalić, bez ustanku, za wszelką cenę.
Problem w tym, że ten pęd do rozwoju jest tak natrętny i ekspansywny, iż pochłania wszystko i nie zostawia w życiu przestrzeni na nic innego. I tak, w ciągłym pędzie do posiadania, bycia, robienia czegoś – pragnienie szczęścia ciągle wzrasta, a ono samo staje się bardziej nieosiągalne. Zdarzają nam się jedynie ulotne chwile radości, co w efekcie przygnębia nas jeszcze bardziej.