ŻYCIE KOLORADO | www.zycie-kolorado.com | Listopad | November 2021
23
Przewodniczka
Powązki DOROTA BADIERE | Warszawa ył piękny złoto jesienny dzień. Słoneczny i całkiem ciepły jak na tą porę roku. Było krótko po Wszystkich Świętych, zatem Powązki przedstawiały się wspaniale. Wysprzątane, z kolejnymi zabytkowymi grobami wyremontowanymi, ozdobione zniczami i kwiatami. – Nic tylko zwiedzać – powiedziała z westchnieniem wzruszenia Genowefa. Stare Powązki były o tej porze jej ulubionym miejscem oprowadzania wycieczek.
W tym roku chętnych na oprowadzenie po grobach znanych Polaków było więcej niż zwykle. Być może miał na to wpływ fakt, że w ogóle wolno było przyjść na Powązki, w przeciwieństwie do ubiegłego roku, kiedy to obostrzenia związane z pandemią nie pozwoliły na odwiedzanie grobów. Być może pomogła też dobra pogoda, dzień był naprawdę piękny. Wycieczka spotkała się przy bramie św. Honoraty. - Proszę państwa, cmentarz na Starych Powązkach został ufundowany w 1790 roku. Jest to rozległa nekropolia licząca 44 hektary, co porównywalne jest do rozmiarów Watykanu. Spoczywają tu ciała miliona osób. Od 1925 roku utworzono Aleję Zasłużonych, w której znaleźć można groby wybitnych pisarzy, poetów, uczonych, artystów, lekarzy, prawników, polityków, sportowców, duchownych, przedsiębiorców i działaczy społecznych. Pierwszą osobą pochowaną w Alei Zasłużonych był pisarz i laureat Nagrody Nobla, Władysław Reymont. Dzisiaj skupimy się na najbardziej popularnych miejscach, najczęściej odwiedzanych. Mogę też państwu wskazać miejsca ziemskiego spoczynku znanych osób, które odeszły od nas w tym roku, niedawno. Jako ciekawostkę podam również, że Powązki posiadają na swojej mapie miejsca o nieznanym pochodzeniu, czy też, pozwolę sobie powiedzieć - o nieznanej zawartości. Są to budynki owiane tajemnicą, nie są dokładnie zbadane ani opisane. Ale dzisiaj część pierwsza, najbardziej znana i polecana w przewodnikach. Wycieczkę rozpoczynamy pod tą piękną bramą św. Honoraty, symbolizującą wygraną walkę ze złem. Rycerz przedstawiony tutaj, stylizowany na rzymskiego legionistę, uzbrojony w boskie emblematy stoi na straży tego wejścia do spokojnego, wiecznego życia.
- Bo jego żona miała na imię Honorata – słychać było głośny szept z boku. - Tak, rzeczywiście – kontynuowała Genowefa – fundator tej bramy, warszawski lekarz Mieczysław Landsberg, zażądał, aby brama nazwana była imieniem świętej Honoraty na pamiątkę jego zmarłej żony. Cóż za piękny dowód miłości, proszę państwa! - Kupię Ci bramę cmentarną w dowód mej miłości – wyznał młodzieniec stojącej obok dziewczynie i wybuchnął rubasznym
śmiechem, dziewczyna razem z nim. - Ależ proszę państwa, jak tak można? Kategorycznie zabraniam głośnego zachowania na terenie cmentarza, a tym bardziej wyśmiewania się z historii naszych przodków – strofowała Genowefa. Młody wzruszył ramionami, zrobił głupią minę do dziewczyny i wyciągnął telefon. Grupa podążyła za Genowefą w głąb cmentarza. Przechodzili między grobami, Genowefa z zaangażowaniem opowiadała o pochowanych ważnych osobistościach lub o artystach odpowiedzialnych za rzeźby, bądź architekturę nagrobków. - A teraz zapraszam Państwa do ciekawego miejsca, które nie jest zbyt często odwiedzane przez mieszkańców Warszawy. Oto miejsce pochówku Julii Teresy Salomei von Hauke. Czy ktoś z Państwa słyszał o Julii Hauke? - Nie, ale na pewno zaraz usłyszymy – niby do siebie, ale wystarczająco głośno, aby wszyscy usłyszeli powiedział ten sam młodzieniec sprzed bramy wejściowej. Genowefa popatrzyła na niego uważnie i bez słowa dodatkowego komentarza kontynuowała swoją opowieść. - Otóż Julia Hauke jest prababcią zmarłego w tym roku księcia Filipa, małżonka brytyjskiej królowej Elżbiety. Julia Hauke wydała potomków, którzy zasiadali nie tylko na tronie Wielkiej Brytanii, ale też Hiszpanii, Bułgarii i Szwecji. Ciekawostką jej małżeństwa natomiast był mezalians, Julia była przygarniętą przez carski dwór sierotą, po śmierci rodziców była jedynie damą dworu, w której zakochał się książę Aleksander Heski. Ich związek nie został zaakceptowany, wobec czego oboje zostali wydziedziczeni.
- Ło, to tak samo jak dzisiaj, w brytyjskiej rodzinie królewskiej też są mezalianse – tym razem odezwała się koleżanka młodego człowieka, który podpadł wcześniej Genowefie. - To prawda – odpowiedziała Genowefa przyglądając się dziewczynie jakby w ocenie, czy jest tego samego pokroju, co jej kolega. – Idziemy dalej, proszę państwa, z drugiej strony Alei Zasłużonych znajdują się katakumby.
- My, prze pani, pójdziemy sobie już dalej sami. Mamy apkę z grobami powązkowskimi, więc sami znajdziemy co nas interesuje – rzuciła dziewczyna. Genowefa obserwowała parę przez chwilę, rozmawiali cicho między sobą idąc w stronę oddaloną od kierunku wycieczki. Wycieczka wolno przesuwała się dalej. Genowefie nie wystarczyłoby tygodnia, żeby opowiedzieć o wszystkim, co jej się wydawało ciekawe, a musiała przecież przejść z grupą przez najbardziej popularne miejsca. Po udanym spacerze z grupą i sporej ilości pytań o miejsca pochówku znanych osób. Genowefa postanowiła przejść się w stronę mniej znanych kwater. Miała swoich parę ulubionych miejsc, które zawsze starała się odwiedzić. Od godziny chmurzyło się, robiło się późno, zatem zaczynało się szarzyć na cmentarzu, ale wokół paliło się sporo zniczy, tych prawdziwych i tych „wiecznych”. Przewodniczka doskonale znała teren nekropolii, ale małe światełka dodawały uroku temu miejscu i tym przyjemniej było po prostu przechadzać się wśród alejek bez konkretnego planu. Nagle zauważyła ich. Oboje majstrowali właśnie przy płycie jednego ze starszych grobowców pod murem. Można by przypuszczać, że zapalali znicz, układali kwiaty, lub tylko czytali napisy nagrobne, ale usłyszeć można było brzdęk wrzucanych do plecaka metalowych liter nagrobkowych. Genowefa rozglądnęła się dyskretnie wokół za innymi zwiedzającymi. Żywej duszy. Szybko złapała dwa ciężkie znicze z pobliskiego grobu i sprawnym krokiem zbliżyła się do złodziei metalowych ozdób. Słyszała o takich bandach, nie można ich było złapać, ponieważ cmentarz nie miał wystarczająco dużo zainstalowanych kamer. Poza tym kradli ze starszych, mniej popularnych części cmentarza, wobec czego
niejednokrotnie mijało zbyt dużo czasu, żeby znaleźć winnych. Dziewczyna zauważyła Genowefę w odległości trzech metrów od nich, rzuciła naprędce kilka słów w kierunku towarzysza kradzieży, zaśmiali się oboje i kontynuowali demontaż. Genowefa użyła obu zniczy praktycznie w tym samym czasie. Jedno zamachnięcie i ciężkie wazoniki wylądowały na głowach złodziei. - Nie doceniliście mnie, gołąbeczki – powiedziała Genowefa rozczarowana – A
mówiłam, że trzeba się zachowywać na Powązkach. Czytaliśmy regulamin z całą grupą. Musiała usiąść na chwilę na jednym z grobowców obok. W jednej chwili siły ją dziwnie opadły, zbierała zatem energię, aby móc za chwilę posprzątać po swoim czynie. *** W drodze do domu, Genowefa zadzwoniła do starej znajomej z Zarządu Cmentarza powązkowskiego. - Basia? Tu Gienia Kowalewiczówna, oj wiem, dawno się nie odzywałam, tak, żyję, żyję, a jakże. Chciałam Cię powiadomić o przedłużeniu wynajęcia tej kwatery, którą opłacałam przez lata. Tak, obiekt niezidentyfikowany. Wiesz, będę musiała w końcu się zająć tymi starymi papierami, straszna biurokracja, no ale póki co, będę kontynuować z opłatami, dobrze? Dziękuję Ci, Basiu! Przyniosę pączki następnym razem, te najlepsze, z Żoliborza. Młodej pary nigdy nie odnaleziono. Ktoś zgłosił ich zaginięcie parę dni później, policji udało się nawet rozpoznać młodych na kamerach przy bramie św. Honoraty, ale Powązki nie mają kamer na całym terenie, wobec czego, para zniknęła z pola widzenia po tym jak, według zeznań świadków, oddalili się od grupy podczas zwiedzania. Młody policjant przesłuchiwał przewodniczkę w celu uzyskania dodatkowych informacji odnośnie potencjalnego kierunku oddalenia się pary młodych ludzi. - Bardzo mi przykro, niestety nie wiem, gdzie mogli pójść, nie trzymali się grupy, zachowywali się bardzo niegrzecznie, nasza grupa udała się w jednym kierunku, a oni? Kto wie? - rozłożyła na koniec ręce w bezsilności Genowefa – Ach ci młodzi!