Wiadomości ASP 63

Page 1

Wiadomości ASP 63 Akademia

październik 2013

Sztuk Pięknych

ISSN 1505–0661

im. Jana Matejki

www.asp.krakow.pl

w Krakowie

cena 6 zł (w tym 5% VAT)

1



→ Spis treści

Z narożnika i piętra 2 – Stanisław Tabisz asp w Krakowie – najlepsza!

88 – Jan Tutaj Najlepsze dyplomy asp 2013 90 – Roman Dziadkiewicz Barbarzyńcy

Wydarzenie specjalne 5 – Piotr Sztompka Wystąpienie z okazji Kongresu

Kultury Akademickiej

93 – Adam Klimczak Moro 94 – Oskar Hanusek Nie ma tu martwych… 96 – Janusz Janczy Poetyka struktur

97 – Jadwiga Wielgut‑Walczak Projektant jako autor

Idee – Poglądy – Interpretacje

10 – leszek misiak Rzeczywistość, trans, transcendencja 24 – Jacek Dembosz Czwarty element – 1984

Dyplomy

98 – Monika Fronc Wenus z Nowej Huty 100 – Maria Bradovkova Album o mojej cioci

Felieton

104 – Monika Kozub Raj utracony

32 – Darek Vasina Ślina

108 – Piotr Bożyk Na prąd po mieście

Prezentacje monograficzne

Kronika wydarzeń

34 – Janusz Antos Czysta 17

110 – Grzegorz Biliński Plener Pustynia 2013

38 – Janusz Janczy Między formą i treścią

116 – Mariusz Sołtysik aniMOS, czyli warsztaty,

120 – Anna Szwaja Doktor Design, DMY Berlin 2013

Historia

jakich nie było!

42 – Anna Sikorska Movida

121 – Kaja Kordas Na co reagujemy…

46 – Michał Pilikowski „Sztuki Piękne”

124 – Jacek Dembosz Young Design 126 – Szymon Kiwerski Nagroda Rektorów

Podróże artystyczne

56 – Beata Gibała‑Kapecka NYC miasto tekstur

128 – Tomasz Bielecki Fluktuacje w Orońsku 129 – Agnieszka Cieślińska‑Kawecka, Barbara Kazana

i równoległych światów…

Tomalski u Dyplomatów

62 – Piotr Witosławski Ewenkowie

130 – Michał Pilikowski Rok Jana Matejki

66 – Barbara Ziembicka Villa dei Mostri

131 – Marta Lempart‑Geratowska Międzynarodowa

Wystawy – Głosy – Recenzje

70 – Adam Organisty Mantra

Naukowa Konferencja Studentów Wydziałów

Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki

132 – Jan Tutaj Galeria Promocyjna ASP

73 – Stanisław Tabisz Zapis spontaniczności… 74 – Paweł Pencakowski Teatr interaktywny ↑ Autorem dzieł na okładce jest Paweł Słota (patrz s. 89)

Allana Rzepki

Publikacje

133 – Stefania Krzysztofowicz‑Kozakowska

76 – Krzysztof Tomalski Variografia

82 – Joanna Łapińska Twierdza Miejska

„peleryniarz”

84 – Anna Forczek Obozowa kuchnia w nowym wydaniu

Zdzisław Gedliczka – ostatni młodopolski

135 – Stanisław Tabisz Między etnografią a sztuką 3


Z NAROŻNIKA I P I Ę TRA

asp w Krakowie – najlepsza!

Stanisław Tabisz

czasach (w sposób jak najbardziej zaangażowany)

Rok akademicki 2012/2013 za nami… Wakacje rów‑

rację dzieł sztuki to znaczy bardzo wiele poświęcić

sztuki piękne, projektowe oraz konserwację i restau‑

Ur. w 1956 r. w Domaradzu.

nież. Wystawa końcoworoczna, we wszystkich budyn‑

ze swej młodości dla indywidualnego rozwoju arty‑

kach i pracowniach Akademii, otwarta w niedzielę

stycznego, a warunki ku temu w Akademii są przecież

2 VI 2013 r., była naprawdę imponująca. Prezentacja

coraz lepsze. Polskie szkolnictwo artystyczne rozwija

dyplomów w Pałacu Sztuki TPSP – udana. Zbierałem

się i posiada z roku na rok coraz nowocześniejszą

Grafiki (w latach 1977–

pozytywne opinie w trakcie trwania wystaw i miałem

infrastrukturę oraz bazę lokalową. Nie od tego jed‑

1978) oraz Wydziale

w pamięci (oraz na fotografiach cyfrowych) tę ekspo‑

nak tylko zależy sukces podstawowej misji uczelni

Malarstwa (w latach 1978–

zycję jeszcze z poprzedniego roku. Jest bardzo dobrze!

artystycznej. Jakość kształcenia – to wspólny wysi‑

Efekty kształcenia widać jak na dłoni, bo przecież

łek pedagogów i studentów. Realizuje się ona przez

Zajmuje się malarstwem,

upowszechniamy je każdego roku w formie wystawy

innowacyjność, dostosowanie do społecznych potrzeb,

rysunkiem, projektowa‑

końcoworocznej, którą przez cały tydzień zwiedzić

śmiałą kreatywność szlifujących swój talent przy‑

i zobaczyć może każdy. Dodam do tego wygrany zde‑

szłych profesjonalnych artystów. Służy także temu

Studiował na Wydziale

1982) Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

niem graficznym, scenogra‑ fią, krytyką sztuki. Prowadzi pracownię malarstwa

cydowanie ranking wyższych szkół artystycznych

otwieranie się na globalne procesy cywilizacyjne

na Wydziale Grafiki ASP

ogłoszony przez redakcję dziennika „Rzeczpospo‑

w świecie oraz współpraca z uczelniami zagranicz‑

w Krakowie. Od 2002 r. jest

lita” i miesięcznik „Perspektywy”. Akademia Sztuk

nymi, promocja na forum Akademii i na zewnętrz

prezesem Związku Polskich

Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie jest najlepszą

tego wszystkiego, co tworzą w swoich prywatnych

Krakowskiego. Od 2012 r.

tego typu uczelnią w Polsce!!! W lipcu, dzięki wspa‑

pracowniach sami artyści – pedagodzy oraz studenci…

piastuje godność rektora

niale rozwijającej się współpracy pomiędzy Towa‑

Rozpoczynając nowy, 195. rok akademicki

rzystwem Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie

(2013/2014), musimy mieć świadomość kontynuowa‑

Artystów Plastyków Okręgu

Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.

a matejkowską ASP, publiczność, miłośnicy sztuki

nia dobrych tradycji wypracowanych przez naszych

i licznie odwiedzający Kraków goście oraz turyści

wybitnych poprzedników i potrzebę odważnego

mogli zapoznać się z efektami kształcenia studen‑

poszukiwania nowych środków ekspresji artystycz‑

tów Wydziału Grafiki. Prezentacja wybranych prac

nej oraz stosowania oryginalnych metod i strategii

studenckich z czterech katedr – Katedry Rysunku

projektowania, a także formułowania znakomitych

i Malarstwa, Katedry Grafiki Warsztatowej, Katedry

programów konserwatorskich. Jesteśmy uczelnią

Grafiki Projektowej oraz Katedry Filmu Animowanego,

z długoletnimi tradycjami, ale jak najbardziej nowo‑

Fotografii i Mediów Cyfrowych – wypadła okazale,

czesną. Jedno i drugie w pełni buduje naszą niepowta‑

świadcząc o różnorodności podejścia do problemów

rzalną tożsamość. Oparta jest ona na głębokim wyra‑

kształcenia artystycznego. Nasi studenci to nierzadko bardzo zdolni, uta‑ lentowani młodzi ludzie… Studiować w dzisiejszych 4

zie i uniwersalnych wartościach oraz na formalnej, wysokiej jakości rzetelnych wymagań warsztatowych i sprawiedliwej ocenie.


Bądźmy jednak czujni. Nie usypiajmy się sukce‑

prof. Andrzeja Zięblińskiego, prof. Jana Nuckow‑

sami i zadowoleniem z tego, że widzą i opisują nas

skiego, prof. Stanisława Wejmana, prof. Piotra Kun‑

bardzo pozytywnie. Całe środowisko akademickie

cego, prof. Jerzego Kucię, prof. Jerzego Nowakow‑

w Polsce przeżywa pewien kryzys i z tym także muszą

skiego, prof. Bogusza Salwińskiego, prof. Ireneusza

się zmierzyć renomowane uczelnie publiczne. Zwią‑

Płuskę, prof. Grażynę Korpal, prof. Leszka Misiaka

zane jest to z trzema społecznymi i historycznymi

oraz wielu, wielu innych…

procesami, które określił w maju na spotkaniu Kole‑

Zmiana pokoleń gwarantuje również nowe spoj‑

gium Rektorów Szkół Wyższych Krakowa prof. Piotr

rzenie i nowatorską metodologię w realizowaniu pro‑

Sztompka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Są to,

cesu edukacji artystycznej. Nasza Akademia stop‑

ciągle będące w dynamicznym procesie, przemiany

niowo wprowadza uczelniany system zapewnienia

ustrojowe i gospodarcze w Polsce, procesy integra‑

jakości kształcenia. Podczas przeglądów pracownia‑

cji Unii Europejskiej oraz zjawisko ogólnoświatowej

nych, wydziałowych i senackich podsumowujemy

globalizacji, a co za tym idzie – unifikacji kulturowej

swoją pracę ze studentami oraz oceniamy uzyskane

i mentalnej wyraźnie różniących się do tej pory spo‑

efekty kształcenia. Jak już wspomniałem, ciągle rodzą

łeczeństw oraz państw. Krakowska Akademia Sztuk

się nowe pokolenia niezwykle uzdolnionych ludzi.

Pięknych, wywodząc się bezpośrednio z Uniwersytetu

Uczelnia nasza kontynuuje dobre, wypracowane

Jagiellońskiego, będzie w 2014 r. aktywnym uczestni‑

przez lata tradycje, ale również z odwagą przyjmuje

kiem wspaniałych obchodów 650‑lecia Uniwersytetu

współczesne wyzwania kreatywności, wolności i nie‑

Jagiellońskiego, najstarszego uniwersytetu w Polsce

zależności twórczej. Jestem spokojny o dalsze losy

i jednego z najstarszych w Europie. Przygotowując się do otwarcia nowego, 195.

sztuk pięknych, projektowych i konserwatorskich. Z nieco mniejszym optymizmem patrzę na kondycję

roku akademickiego, pomyślałem o perspektywach

ekonomiczną i gospodarczą naszego kraju, na mocno

i dążeniach naszej uczelni, w której kształcenie

kryzysowy okres finansów publicznych, ale przecież

oparte jest na indywidualnych programach kie‑

w każdych warunkach sztuka rozwija się i pozwala

rowników pracowni, a przede wszystkim na wiedzy

przetrwać najgorsze, a nawet – jak wiemy z historii –

i twórczym doświadczeniu znakomitych profesorów

pozwala konstruktywnie i z wielką siłą przeciwdzia‑

wytyczających nowe obszary edukacji i pola for‑

łać zagrożonej tożsamości jednostkowej i dezintegra‑

malnych eksperymentów. Patrząc odważnie w przy‑

cji społecznej…

szłość, nie wyrzekajmy się jednak tej pokoleniowej kontynuacji oryginalnych metod edukacyjnych, jaką realizują pedagodzy niezwykle zasłużeni dla

prof. Stanisław Tabisz

naszej Akademii. Mam tu na myśli m.in. prof. Kry‑

rektor ASP im. Jana Matejki

stynę Zachwatowicz‑Wajdę, prof. Władysława Plutę,

w Krakowie 5


Wydarzenie specjalne

W dniach 20–22 III 2014 r. w Krakowie – w ramach jubileuszu 650‑lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego – odbędzie się Kongres Kultury Akademickiej. Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia jest prof. Piotr Sztompka. Celem kongresu jest znalezienie odpowiedzi na pytanie o stan i kondycję współczesnego szkolnictwa wyższego oraz kultury aka‑ demickiej w Polsce. W trakcie kongresu odbędzie się jedenaście sesji (trzy plenarne i osiem sympozjów): Tematami sesji plenarnych będą: Idea uniwersytetu, autonomia uniwersytetu, uniwersy‑ tet badawczy czy szkoła wyższego stopnia? (prof. dr hab. Andrzej Zoll) oraz Relacje mię‑ dzypokoleniowe w środowisku akademickim (prof. dr hab. Jan Woleński), a na zakoń‑ czenie obrad: Etos, wartości i standardy w nauce akademickiej i „post‑akademickiej” (Prof. dr hab. Piotr Sztompka). Podczas sympozjów zostaną poruszone następujące tematy: Relacje świata nauki i świata polityki. Niebezpieczeństwa płynnych granic (prof. dr hab. Edmund Wnuk‑Lipiń‑ ski), Światopoglądowa rola uniwersytetu. „Wieża z kości słoniowej” czy kształtowanie świadomości zbiorowej? (prof. dr hab. Ryszard Nycz), Strategie dydaktyki uniwersyteckiej. Nowatorstwo czy rutyna, „Bildung” czy tylko przekaz informacji? Relacja mistrz – uczeń (prof. dr hab. Maria Jolanta Flis), Organizacyjne i administracyjne dylematy życia akade‑ mickiego. O optymalny kształt uniwersytetu (prof. dr hab. Jerzy Woźnicki), Patologie śro‑ dowiska akademickiego. Erozja etosu, obniżenie standardów, plagiat, „ghost writing” itp. (prof. dr hab. Jerzy Brzeziński), Obrona i propagowanie „rozumu naukowego” i racjonal‑ ności myślenia w debacie publicznej. Opiniotwórcza rola uniwersytetu (prof. dr hab. Karol Musioł), Nauka lokalna, narodowa, czy kosmopolityczna? Sieć naukowa w erze glo‑ balizacji. Szanse awansu polskich uczelni w świecie (prof. dr hab. Andrzej Koźmiń‑ ski) i na koniec Miasta uniwersyteckie. Kulturotwórcza rola uniwersytetów i młodzieży studenckiej w przestrzeni miejskiej (prof. dr hab. Ewa Rewers).

6


Kongres Kultury Akademickiej (20–22 iii 2014) Tekst programowy prof. Piotra Sztompki Sytuacja szkolnictwa wyższego w Polsce. Jubileusz 650‑lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego. → Uniwersytet Jagielloński, Kraków → 10 iv 2013

Piotr Sztompka Magnificencjo, Szanowni Państwo, żyjemy w czasach wielkich zmian. Nasz kraj stoi na skrzyżowaniu czy – jak kto woli – na rozdrożu trzech wielkich procesów społecznych, z których każdy ma inną logikę i dynamikę, a wszystkie przynoszą konsekwencje ambiwalentne: i dobre, i złe. Pierwszy to proces transformacji ustrojowej, owa wielka rewolucja obywatel‑

Ur. 2 III 1944 r. w Warszawie

ska zapoczątkowana ćwierć wieku temu i jeszcze niedokończona. Drugi to proces

– polski socjolog, profesor

integracji europejskiej, w którym uczestniczymy z mądrego wyboru politycznego. A trzeci – proces globalizacji, który dotyka nas, chcąc nie chcąc, podobnie jak wszystkie inne kraje współczesnego świata. Dla środowiska uniwersyteckiego jeden z największych sukcesów transformacji to skok z kilku do kilkudziesięciu procent młodych ludzi uzyskujących wykształce‑

zwyczajny na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera. Członek rzeczywisty PAN. Jest autorem wielu opraco‑ wań z zakresu socjologii, m.

nie wyższe. Ale nic nie jest za darmo, każdy sukces ma swoją cenę. Cena to masowość

in. podręczników akademic‑

edukacji, obniżenie jakości i standardów, zanik wychowawczych relacji ze stu‑

kich. W roku 2006 został

dentami typu mistrz – uczeń, pojawienie się na rynku edukacyjnym odpowiedzi na popyt w postaci niektórych kompromitująco słabych uczelni niepublicznych.

uhonorowany Nagrodą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej.

Proces integracji europejskiej przynosi korzyści ogromne: program Era‑ smus, strumień pieniędzy wspomagających projekty uczelniane, łatwość nauko‑ wej kooperacji ponad granicami. Ale z drugiej strony narzuca rozwiązania 7


Globalizacja […] to szansa na mie‑ rzenie się ze światowymi kryteriami realizacji kosmopolitycznych aspi‑ racji środowiska naukowego, ale równocześnie niebezpieczeństwo dominacji myślenia komercyjnego… wymyślone w Brukseli czy Strasburgu, nie zawsze

kierunku, w jakim zmierzają uniwersytety, coraz

odpowiadające tradycjom i potrzebom krajowym,

dalsze od wielkiej tradycji uniwersyteckiej, od Hum‑

nie mówiąc już o zdrowym rozsądku – na przy‑

boldtowskiej i Flexnerowskiej idei uniwersytetu

kład ów fatalny system boloński zrywający pod‑

badawczego, od ideału wspólnoty nauczających

stawową dla edukacji ciągłość i kumulację wiedzy

i nauczanych, od misji kształtowania umysłów, a nie

i szatkujący ją na trzy odrębne „projekty życiowe”:

tylko przekazywania informacji.

licencjat, magisterium, doktorat; czy zamienianie

I dlatego doszliśmy do wniosku z JM Rektorem,

uczelni w przedsiębiorstwa przemysłowe z nume‑

że to właśnie z Krakowa, z najstarszego polskiego

rycznymi kryteriami efektywności, biurokratycz‑

uniwersytetu, a w myśl ostatnich rankingów także

nym zarządzaniem, parametryzacją itp.

najlepszego, winien zabrzmieć doniosły głos w obro‑

Globalizacja z kolei to szansa na mierzenie się ze światowymi kryteriami realizacji kosmopoli‑

zamknąć się przed nowoczesnością w przysłowiowej

tycznych aspiracji środowiska naukowego, ale rów‑

„wieży z kości słoniowej”, ale aby przerzucić pomost

nocześnie niebezpieczeństwo dominacji myślenia

między polską 650‑letnią tradycją uniwersytecką

komercyjnego, prymatu kryteriów fiskalnych, zatraty

a wymaganiami wieku XXI. Aby znaleźć w środo‑

wspólnoty akademickiej na rzecz egoistycznej indy‑

wiskowej debacie złoty środek, w miejsce dzisiej‑

widualizacji, homogenizacji strategii edukacyjnych,

szego przechyłu w stronę fałszywie rozumianej

zglajchszaltowania programów, czyli mówiąc prze‑

modernizacji.

nośnie – mcdonaldyzacji uniwersytetów. A na te wszystkie trzy procesy nakłada się

8

nie tego wszystkiego, co tracimy. Nie po to, żeby

Klucz do tego leży naszym zdaniem, obok mądrego prawodawstwa, w odrodzeniu czy – jak powiada Pani

ostatnio proces czwarty, miejmy nadzieję, że przej‑

Rektor Flisowa – w „rewitalizacji” kultury akade‑

ściowy – kryzys ekonomiczny i finansowy. Po stronie

mickiej, a więc tej subtelnej tkanki wartości, reguł,

pozytywów trudno mu zapisać wiele, może tylko

norm postępowania, standardów osiągnięć, etosu,

większą racjonalizację wydatków i dbałość o każdą

przesłanek myślenia – często nieformalnych, cza‑

złotówkę, a po stronie negatywów np. mniejszy stru‑

sem nieuświadamianych, bez których uniwersytet

mień pieniędzy budżetowych czy takie posunięcia

godny tej nazwy istnieć nie może. Zamiast lamento‑

jak ograniczenie minimalnych przywilejów podat‑

wać i patrzeć z nadzieją w górę na Panią Minister czy

kowych i tak nie najbogatszej klasy nauczycieli aka‑

Rząd, licząc na sanację z Warszawy, chcemy zająć się

demickich, przy zachowaniu przywilejów górników,

sami sobą, krytycznie, ale i konstruktywnie przyjrzeć

rolników czy tzw. „służb” – pewnie tylko dlatego,

się od środka problemom i słabościom naszego środo‑

że profesorowie nie pójdą z kilofami pod sejm i nie

wiska. Temu, czego żadna reforma odgórna nie może

będą palić opon przed Collegium Novum.

skodyfikować. I dlatego Kongres Kultury Akademickiej.

Nic dziwnego, że w środowisku akademickim

Debatę przedkongresową, którą dzisiaj otwieramy,

narasta od pewnego czasu niepokój dotyczący

musi zdominować stawianie pytań, na które dopiero


Czy uniwersytet ma przyuczać do konkretnego, wąsko rozumia‑ nego zawodu niczym jakieś techni‑ kum trochę wyższego poziomu, czy też ma rozwijać wielostronne zain‑ teresowania […]? sam kongres udzielić może odpowiedzi. Proponujemy między innymi takie pytania: 1. Czym jest dzisiaj uniwersytet: instytucją badawczą i dopiero dzięki temu dydaktyczną czy tylko szkołą na wyższym poziomie?

7. Czy kosmopolityzm i patriotyzm środowiska uniwersyteckiego to wartości sprzeczne, czy komple‑ mentarne w epoce globalizacji, bo nauka wprawdzie nie zna ojczyzny, ale mają ojczyznę uczeni? 8. Jak ratować prestiż profesora, gdy z trybuny

2. Czy uniwersytet ma tylko przekazywać infor‑

sejmowej pani profesor z szaleństwem w oczach lży

macje, czy wychowywać, kształtować osobowość stu‑

całe grupy społeczne tylko dlatego, że mają inne niż

dentów, ich postawy, aspiracje, świadomość etyczną,

ona poglądy i inne obyczaje? Gdy profesor z uśmie‑

zaangażowanie obywatelskie?

chem przysłuchuje się propozycjom innego dysku‑

3. Czy uniwersytet ma przyuczać do konkretnego,

tanta, aby „wystrzelać” dziennikarzy gazety, z którą

wąsko rozumianego zawodu niczym jakieś technikum

mu nie po drodze? Gdy jeden profesor czyni z katedry

trochę wyższego poziomu, czy też ma rozwijać wie‑

uniwersyteckiej trybunę wiecu, drugi ołtarzyk kultu,

lostronne zainteresowania, wrażliwość estetyczną

a trzeci scenkę kabaretową? Gdy „profesorowie tele‑

i etyczną, kulturę filozoficzną i polityczną, wyobraź‑

wizyjni” wypowiadają z powagą pięciosekundowe

nię, innowacyjność, kreatywność?

opinie, tak oczywiste, że znane od dawna każdemu

4. Czy nauczanie uniwersyteckie ma być obsza‑

murarzowi i taksówkarzowi (nie obrażając przedsta‑

rem rutyny (owego czytania wykładów z zeszycików

wicieli tych zawodów)? Uogólniając te przykłady: czy

sprzed lat czy ze zrobionych raz na dekadę prezentacji

w roli akademickiej (w odróżnieniu od zwykłej roli

PowerPointowych), czy też musi być terenem nowa‑

obywatelskiej) jest miejsce na lansowanie poglądów

torstwa, ciągłego doskonalenia technik dydaktycz‑

politycznych i czy status społeczny w obrębie uni‑

nych i unowocześniania wykładanych treści? 5. Co uczynić, aby w środowisku studenckim two‑

wersytetu, np. tytuł profesorski, może legitymizować poglądy pozanaukowe, ideologiczne, polityczne czy

rzyła się atmosfera zdrowej konkurencji, uznania

pozaprofesjonalne wyrażane poza uniwersytetem

osiągnięć i zasady fair play w dochodzeniu do sukce‑

(np. w mediach, debatach na tematy pozanaukowe

sów, w miejsce akceptacji bylejakości i cwaniactwa?

czy w organach władzy państwowej)?

6. Co z ideą mistrza, wzorca osobowego, autory‑

9. Jak bronić misji uniwersytetu przed komercjali‑

tetu moralnego w warunkach masowej, coraz bardziej

zacją, „finansjalizacją” i biurokratyzacją? Czy „nauka

anonimowej edukacji? I co z elementarnymi zasa‑

post‑akademicka” nie niszczy centralnych, wspólno‑

dami dobrego wychowania w odniesieniu studentów

towych wartości nauki akademickiej? Czy relacje edu‑

do wykładowców w czasach rozpanoszonego cham‑

kacyjne nie przekształcają się w transakcje rynkowe:

stwa? Jak potraktować tę studentkę, która do pro‑

pieniądze, ale nie za wiedzę, tylko za byle jaki dyplom?

fesora bliskiego emerytury wysyła takiego e‑maila:

10. Jaka jest przyszłość kryteriów uznania

„Cześć, nie miałam czasu przyjść na egzamin, znajdę

naukowego i selekcji najlepszych? Czy parametry‑

chwilę jutro. Aga” (autentyk!)?

zacja i naukometria to nie jest przypadkiem ślepa 9


Przygotowując kongres, stawiamy sobie wszyscy poprzeczkę bar‑ dzo wysoko. I jesteśmy przeko‑ nani, że musi się udać. Wiara w suk‑ ces to już gwarancja sukcesu, więc otwieramy dzisiaj debatę o dyle‑ matach uniwersytetów z pełnym optymizmem. uliczka, z której wycofują się już te światowe uczel‑

adaptacyjnych na złe regulacje prawne, wadliwe

nie, niemieckie, brytyjskie i amerykańskie, które

struktury, źle skonstruowany system?

wyprzedzają nas w rankingach o kilkaset miejsc?

O tym, że trafiliśmy z tymi trzynastoma pytaniami

Czy zawsze musimy naśladować mody z wczoraj? Czy

w oczekiwania środowiska, niech świadczy fakt,

wybitność jest mierzalna? Czy geniusz da się określić

że spośród ok. 50 wybitnych osobistości polskich

w punktach?

uniwersytetów, które zaprosiliśmy do aktywnego

11. Czy uniwersytet może być instytucją demo‑

udziału w kongresie jako organizatorów sesji i refe‑

kratyczną, czy też raczej elitarną, bo wymaga jasno

rentów, odmówiła jedna (słownie: jedna). Więc razem

określonej, merytokratycznej hierarchii, tych niezbyt

z nimi chcemy tu, w Krakowie postawić i próbować

mądrych, mądrzejszych i najmądrzejszych?

rozwiązać te dylematy.

12. Czy musi postępować dewaluacja pojęcia „uniwersytetu”? Czy każda szkoła wyższa musi być

wystarczy, że od 20 do 22 III przyszłego roku poroz‑

koniecznie „uniwersytetem”? Czy „uniwersytet przy‑

mawiamy, a może i pokłócimy się w Auditorium

miotnikowy” to jeszcze uniwersytet, a więc miejsce

Maximum we własnym akademickim środowisku.

edukacji uniwersalnej, czy raczej partykularna szkoła

Musimy trafić z argumentami i przesłaniem kongresu

zawodowa?

do dwóch daleko trudniejszych audytoriów: do szero‑

13. Czym wytłumaczyć nasilenie się patologii życia uniwersyteckiego, takich jak plagiat, manipu‑ lowanie wynikami badawczymi, naruszenia dyscy‑ pliny i lekceważenie obowiązków, feudalne postawy

10

Ale do tego, aby kongres odniósł sukces, nie

kiej opinii społecznej i do polityków kształtujących ramy prawne i organizacyjne uniwersytetów. I tu pojawiają się nowe pytania, jak powiedziałby filozof: meta‑pytania – pytania o szanse kongresu.

profesorów wobec studentów, ale z drugiej strony owa

Pierwsze pytanie do mediów: czy przez dziew‑

erozja zasad dobrego wychowania wśród studentów,

czyny Fibaka, zegarki Nowaka, trotyl Macierewicza,

osiągnięcia pozornie dopasowywane do grantowych

Madonnę Muchy i biust Angeliny Jolie mogą do oby‑

kryteriów, pisanie prac magisterskich czy nawet dok‑

wateli przebić się problemy jakichś nudnych piękno‑

torskich za pieniądze, na zamówienie kandydatów

duchów w togach i biretach? Czy obok wiadomości

(ghost writing), manipulacje nazwami stanowisk

dnia, że poseł X kopnął w kostkę posła Y, i wiado‑

i tytułami naukowymi skutecznie pomieszanymi

mości następnego dnia, że poseł Y oddał z nawiązką,

przez fatalną ustawę, przeciąganie terminów recen‑

oraz stu komentarzy na ten temat w międzyczasie –

zji życiowo istotnych dla kandydatów „na stopień”,

znajdzie się miejsce na jakiś kongres w Krakowie?

pisanie recenzji „grzecznościowych” – negatyw‑

A drugie pytanie do polityków, tak bardzo zajętych

nych z pozytywnymi konkluzjami? Czy jest to tylko

małżeństwami gejów i metodą in vitro: czy jest szansa,

sprawa osobistych ułomności etycznych, czy reakcji

żeby przebić się z tą prawdą, że demokracja to ustrój


Fot. Anna Wojnar

dla ludzi wykształconych, oświeconych, rozumnych,

a późniejszy prezydent, Aleksander Kwaśniewski

którym zależy nie tylko na nowych meblach z Ikei,

zatytułował Stawiać poprzeczkę wysoko. I tak mi już

ale na lepszym umeblowaniu kraju? Jak wylanso‑

zostało. Jestem przekonany, że takiej samej osobistej

wać prawdę, że modernizacja społeczeństwa w xxi w.

strategii hołduje i JM Rektor, i członkowie niewiel‑

zależy nie tylko od wielkości PKB na głowę, ale od tego,

kiej Rady Programowej, którzy zgodzili się ze mną

co w tych głowach, od poziomu wykształcenia społe‑

współpracować, nasi uniwersyteccy koledzy: profe‑

czeństwa: stanu edukacji, nauki i kultury.

sorowie Flis, Musioł, Nycz, Woleński, Zoll i dr Matu‑

Już dawno temu polski oświeceniowy myśliciel

szek. I najwyraźniej również tych 50 zaproszonych

powiadał, że „takie będą rzeczypospolite, jakie ich

uczonych z wielu innych uniwersytetów, którzy tak

młodzieży chowanie”. Może warto o tym przypo‑

entuzjastycznie odpowiedzieli na nasze zaproszenie.

mnieć i trochę zmodyfikować priorytety polityczne

Przygotowując kongres, stawiamy sobie wszyscy

i budżetowe?

poprzeczkę bardzo wysoko. I jesteśmy przekonani,

Na koniec pozwolę sobie na akcent osobisty. Przed

że musi się udać. Wiara w sukces to już gwarancja

wielu laty mój pierwszy wywiad prasowy dla studenc‑

sukcesu, więc otwieramy dzisiaj debatę o dylematach

kiego tygodnika „Itd” ówczesny redaktor naczelny,

uniwersytetów z pełnym optymizmem. 11


I d e e – P o gl ą dy – I n t e r p r etac j e

12


Rzeczywistość trans transcendencja Niegdyś odwiedziłem Konrada Srzednickiego, jak się okazało z miesiąc przed jego śmiercią. A żył dziewięćdziesiąt dziewięć lat. Pamiętam, jak opowiadał, że wracają do niego obrazy z dzieciństwa, widzi siebie, kiedy był dzieckiem, i widzi biegną‑ cego po ścieżce, przez łąkę, i czuje zapachy kwiatów, które rosły. Po tylu latach w pamięci to się przechowało. I się przebiło do świadomości.

Leszek Misiak Wszystko w nas jest, w naszej pamięci… Jest. Tak, postaci rodziców zapadły mi głęboko w pamięć, pamiętam zmęczonych rodzi‑ ców, którzy po pracy wieczorami siedzieli przy stole. Czasami ojciec opierał się o stół. Te zapamiętane sytuacje wracały, wyświetlały się klisze w mojej pamięci. Klisze z tych widoków z domu rodzinnego, i to właśnie one sprawiały, że koncentrowały się moje zamiary artystyczne wokół tych tematów związanych z matką i ojcem. Pochodzę z rodziny wiejskiej. Mój ojciec miał małe gospodarstwo. Moja matka

na Wydziale Malarstwa pod

magiczne miejsce dla mnie – kuźnię. Od dziecka pomagałem rodzicom w pracy.

prof. W. Taranczewskiego

kosiłem łąki, wykonywałem różne czynności związane z pracą w gospodarstwie. Kiedy kończyłem liceum plastyczne, wszyscy znajomi z klasy wybierali się do Akademii w Warszawie, tam składali podanie o przyjęcie na studia; do Warszawy

– dyplom z wyróżnieniem w 1968 r. Pracę pedago‑ giczną rozpoczął w 1969 r. Obecnie prowadzi pracow‑ nię malarstwa na Wydziale Malarstwa. Jest profeso‑ rem zwyczajnym. Uprawia

z Lublina jest znacznie bliżej niż do Krakowa. A moja wychowawczyni powiedziała

malarstwo, rysunek i gra‑

mi, bym nie starał się na Akademię warszawską, tylko krakowską. Spytałem ją:

fikę. Brał udział w ponad

dlaczego? A ona mówi: bo pan jest za delikatny na Warszawę. Pomyślałem, że coś w tym jest. I jedyny z tej naszej licznej klasy maturalnej przyjechałem tutaj do Kra‑ kowa, i dostałem się, od razu.

tempera

Pięknych w Krakowie kierunkiem

stając. Kiedy już miałem więcej sił, to pracowałem razem z ojcem, orałem ziemię,

Niebo i ziemia

Studia w Akademii Sztuk

była córką kowala. Później pamiętam jako miejsce szczególnie fascynujące dziecko, W gospodarstwie, na roli. Wykonywałem wszystkie czynności razem z ojcem, dora‑

← Leszek Misiak

Ur. w 1943 r. w Brzezinach.

Studia rozpocząłem w 1962 r. Po Akademii zamierzałem wrócić do domu rodzin‑ nego. Chociaż miałem również brata, który mieszkał blisko rodziców, uważałem

100 × 80 cm

to za swój obowiązek, żeby być z rodzicami. Lecz sytuacja się zmieniła, ponieważ

2005

kiedy byłem na roku dyplomowym, poznałem Krystynę, która jest moją żoną obecnie,

120 wystawach zbioro‑ wych w kraju i za granicą. Zorganizował ponad 30 wystaw indywidualnych. Uzyskał kilkanaście nagród i wyróżnień w konkur‑ sach malarstwa, rysunku i grafiki.

13


↑ Leszek Misiak

i postanowiliśmy być razem. Profesor Taranczewski,

Plastyków. Na Łobzowskiej, od strony Asnyka wej‑

Melancholia

kiedy zmarła pani Ratkowska, nauczyciel przedmiotu

ście. To był zresztą czas szczególny dla grafiki, wtedy

pomocniczego, zapytał mnie, czy zgodziłbym się pod‑

powstawało, na początku – grafiki polskiej, a później

jąć pracę na wolnym etacie, w akademii, jako nauczy‑

międzynarodowe biennale grafiki. Tam przychodzili

ciel przedmiotu pomocniczego, tak to się nazywało.

drukować swoje prace znakomici artyści, którym

To było pod koniec maja, kiedy najwięcej pracy było

pomagałem jako instruktor. Miałem trochę doświad‑

w tej pracowni, bo studenci wtedy malowali „mury”.

czenia, ponieważ w czasie studiów chodziłem do pra‑

Zostałem od razu zatrudniony. Najpierw na godzi‑

cowni graficznych, właściwie do wszystkich pracowni.

nach zleconych do wakacji, a od nowego roku aka‑

Interesowały mnie techniki graficzne, choć nie

linoryt 53 × 79 cm 1981

demickiego zatrudniono mnie na etacie. I to nie jako

podobało się to mojemu profesorowi Wacławowi

nauczyciela przedmiotu pomocniczego, tylko już jako

Taranczewskiemu, który później wypominał mi,

asystenta.

robiąc korektę, że to jest kontrast graficzny, a nie malarski. Nie wiem, dlaczego koloryści byli tak nie‑

Graficzna budowa obrazu

chętni grafice, ale dla mnie to doświadczenie warsz‑

Rozpamiętywanie, praca przedstawiająca postać

tatu graficznego było bardzo ważne, ponieważ grafika

mojego ojca, robiona na linoleum, jest dobrym przy‑

wymaga rozłożenia pracy na etapy. I to doświadcze‑

kładem struktur, bardzo drobnych, które zrealizo‑

nie w jakiś sposób jest także do wykorzystania przy

wałem bardzo małym, cienkim dłutkiem. W tamtym

budowie obrazów.

okresie nie można było dostać linoleum, nawet

14

linoleum dla artystów. Mieliśmy jakieś przydziały

Ojciec

papieru na szczęście, także te prace są już drukowane

Wspomniałem Rozpamiętywanie. Ojciec był szczęśli‑

na papierze dobrej jakości. Natomiast matryce wyci‑

wym człowiekiem, kiedy mógł pracować. Ziemi przy‑

nałem w linoleum podłogowym, takim rozwijanym

pisany – postać idąca w dwóch fazach ruchu: tyłem

z metra, jak to się mówi, wykładzinie podłogowej,

i na drugiej grafice idąca wprost, w stronę widza.

cuchnącej; pamiętam ten zapach specyficzny. I robi‑

To są prace zrobione także z myślą o ojcu, ale ciekawe

łem to najczęściej jednym malutkim dłutkiem.

jest to, że szukałem możliwości technicznych nary‑

W latach 70. zajmowałem się głównie grafiką,

sowania postaci w ruchu. I idącego. Trudno mi było

z bardzo prozaicznego powodu, mianowicie miesz‑

znaleźć kogoś, kto by mógł mi pozować, przeglądając

kaliśmy, z żoną i małym Michałem, w pracowni,

album szkiców mistrzów renesansu, wydawnictwo

w której było jedno pomieszczenie, wnęka kuchenna,

radzieckie takie, specyficzne – my nawet tylko wtedy

i malutki pokoik dla Michała. Byłem instruktorem

mieliśmy dostęp do takich reprodukcji, do takich

pracowni graficznej Związku Polskich Artystów

wydawnictw radzieckich, charakterystyczny zapach


tego druku – tam znalazłem szkic Rafaela do jednego z jego fresków w Watykanie, chyba Szkoła ateńska. Później po latach będąc w Rzymie, będąc w muzeum watykańskim, widziałem ten fresk. Ten szkic przed‑ stawiał właśnie taki fragment idącego, ale po scho‑ dach. Właśnie ta druga noga, w ruchu, dotykała wyż‑ szego stopnia schodów, a dolna stopa była dużo niżej. I to pozwoliło mi tworzyć ten szkic, wykorzystując go, starałem się zrobić wyraziście idącego, fragment, ale tylko nogi z kawałem szaty. To zresztą miałem okazję wiele razy obserwować; pamiętam, jak mój ojciec siał zboże z płachty, tak jak w obrazie Van Gogha widzimy takiego siewcę idącego, ma ziarno w płachcie i ręką rozsypuje ziarno, ziemię. I te dwie grafiki właśnie są zrobione tak. Z takich powodów. Ponieważ ojciec

Autoportrety

siał zboże, a ja pracowałem, kierując koniem, który

Tak, ja także, podobnie jak ojciec, mam usposobie‑

↑ Leszek Misiak

ciągnął brony.

nie melancholijne. Moje autoportrety także są chyba

Ziemi przypisany

Ziemi przypisany. Pamiętam taki obraz Leszka

melancholijne. To jest tłusty pastel na ciemnym,

Sobockiego zatytułowany Ziemi oderwany, bardzo

czarnym papierze, a drugi – kredka litograficzna

mi się spodobało to określenie. Przypisany ziemi

i też tłusty pastel na szarym papierze. Usposobienie

rzeczywiście, ale z czasem obserwowałem tę drama‑

melancholijne. Temu poświęcam osobny cykl prac,

tyczną końcówkę życia mojego taty, którego opusz‑

bardzo rozbudowany zestaw moich prac, zarówno

czały siły i który już nie mógł pracować i który

graficznych, jak i malarskich. Większość prac moich

zresztą z tego powodu miał melancholię. Epitafium…

– zarówno grafik, jak i prac malarskich – jest osobista.

Zbliżyłem się do abstrakcyjnego obrazu, właściwie

Podejmuję tematykę osobistą.

zatrzymałem się na próbie abstrakcji. Zrealizowałem

Dla mnie zawsze były ważne powody realizacji

tych siedem prac, i więcej, taki sposób obrazowania

prac. I w moim przypadku one najczęściej są uwew‑

mnie nie pociąga. Są to prace, które namalowałem

nętrznione, wynikają z pewnych, pewnych nagroma‑

zaraz po śmierci ojca. Właściwie epitafium dla taty.

dzonych w życiu, w mojej pamięci obrazów, emocji…

Po namalowaniu tych obrazów odczułem jakąś zgodę

Bliskość z rodziną, z matką, z ojcem, z żoną, z dziećmi.

na tę śmierć, która musiała nastąpić, coś się we mnie

Ale podjąłem również temat autoportretu. Całość two‑

wypaliło, wyczyściło, bo byłem spokojny.

rzy z osiem autoportretów. Z braku miejsca na mojej

linoryt 70 × 50 cm 1975

15


↑ Leszek Misiak Twarz linoryt 50 × 39 cm

ostatniej wystawie, nowohuckiej, pokazałem dwa,

ciekawe, jak w twórczości artystycznej pewne prze‑

zatytułowane Smuga cienia. Z prostych powodów taki

życia sprzed lat wracają, stają się inspiracjami

tytuł nadałem tym pracom. Zbliżałem się do czter‑

do nowych prac. Tak jest zresztą w całej mojej twór‑

dziestki i ta Conradowska Smuga cienia. Teraz jestem

czości, moim malarstwie, moich rysunkach, moich

bardziej pogodny niż w młodym wieku.

grafikach.

↗ Leszek Misiak

Matka

postać mamy, robiłem ją po jej śmierci, i to wiele lat

Staruszka

Grafika kolorowa, zatytułowana Usta. To praca zro‑

po śmierci. To jest wynikiem pewnego stanu ducha.

biona z myślą o matce. Postać matki jest bardzo

Szukałem środków bardzo prostych, ale mimo tego,

ważna w twórczości wielu artystów. Wspomniałbym

że tło jest puste i jest tylko kształt chusty na głowie,

Stanisława Baja, warszawskiego artystę, związanego

zarzuconej na głowę, to ta praca wymagała bardzo

z Akademią warszawską, który malował swoją matkę

żmudnej realizacji, i długiej, ponieważ tu są trzy

przez wiele lat. To jest ten krąg, w który ja się wpisuję.

kolory. Do każdego koloru jest inna matryca i nało‑

Ale muszę dodać, że moje myśli prowadzące do podję‑

żenie tych trzech barw stworzyło taką tkankę…

1985

Chusta. Nie robiłem tej grafiki, mając przed sobą

linoryt 50 × 39 cm 1985

cia konkretnych prac często wynikały również z tego,

Z wizerunkiem mojej mamy związany jest cykl

co czytałem, i na przykład ta praca realizowana była

zatytułowany Staruszka. Matka była osobą bardzo,

także z myślą o wierszu Jesienina o matce.

według mnie, religijną, była uduchowiona. Pamiętam

Przypomniałem sobie swoje grafiki, które poświę‑

takie obrazki: oto nadciągała silna burza, biły pio‑

ciłem matce, między innymi właśnie grafikę Chusta,

runy, zdarzały się pożary, we wsi większość domów

czytając Tadeusza Różewicza. Bardzo pięknie pisał.

była wtedy kryta strzechą i te pożary były bardzo

Matka odchodzi. Ten tekst zrobił na mnie bardzo duże

groźne. I pamiętam matkę, która stawiała w oknie

wrażenie. Różewicz miał wyrzuty sumienia z tego

obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, modliła się.

powodu, że rozmawiał z mamą o tym, aby mama przy‑

Pamiętam, kiedy kobiety zbierały się w miesiącach

jechała do Krakowa odwiedzić go, a nigdy do tego nie

zimowych z kołowrotkami. I śpiewały religijne pieśni.

doszło. A po czterdziestu latach poeta wraca do tych

To jest moje dzieciństwo, właśnie w takiej atmosferze

sytuacji. Na odbiór świata ma wpływ to, czego się doświad‑ czyło, co się przeczytało, co się przemyślało. To jest 16

wzrastałem, w takim środowisku. I w takim klimacie ludowej religijności.


Prace graficzne z wizerunkiem mojej mamy są dla mnie bardzo ważne. Trzy prace, one są cało‑ ścią. Zasada, która mi towarzyszyła przy realizacji tej całości, w gruncie rzeczy sprowadza się do tego, że postać wtapia się w mrok, w ciemność. W trzeciej pracy widać tylko oczy… Krystyna Słodkie sny młodzieńców, 1971. Jedna z grafik z tej serii dostała nagrodę na konkursie na najlepszą gra‑ fikę miesiąca. Tak, byłem właśnie młodym człowie‑ kiem, bardzo żywo reagowałem na urodę dziewcząt, na płeć; fascynacja urodą i pierwszymi doznaniami bliskości z dziewczyną. To jest powodem zrobienia takiej grafiki. Delikatna sugestia. Oszczędne środki. Przetworzenie. Nie jest to realistyczny wizerunek aktu miłosnego, ale skojarzenie z erotyką jest wyraźne,

metody unikania zajścia w ciążę. Metoda termiczna

↑ Leszek Misiak

w moim przekonaniu, założenie miało być takie. Jest

była jedyną metodą, którą Kościół aprobował. Tytuł

Staruszka

para kochających się…

tej grafiki to właśnie Metoda termiczna. Metoda

Portrety Krystyny, trzy grafiki, trzy fazy, zwią‑

termiczna, która doprowadza do tego, co widzimy

zane z erotyką. Pierwsza z nich jest portretem, por‑

w górnej części, do poczęcia, do narodzin. Postać

tretem dziewczyny, w kapeluszu, ale nie ma twarzy,

mojej żony jest pokazana w różnych fazach ruchu.

za to jest odcisk, i to oświetlony pod kątem. Jest tam

Pamiętam, kiedy Krystyna była w ciąży, i pamiętam,

powiększona komórka jajowa, taki schemat komórki

jak bardzo jej było niewygodnie siedzieć na krześle

jajowej. Druga – jak grafika z wizerunkiem mojej

i jak się wierciła. I to w różnych fazach jest tutaj poka‑

żony, która była w ciąży; podobnie jest z wykresem.

zane. Pojawia się tutaj profil, który można kojarzyć

To stąd, że przed ślubem w kościele mieliśmy spo‑

z ikonografią Matki Boskiej. Wizerunek Matki Bożej

tkania z osobą, która wtajemniczała nas w naturalne

namalowałem, mając dziewięć lat, i to jest chyba

linoryt 100 × 70 cm 1980

17


najpiękniejsza praca, jaką zrobiłem. Już rozsypuje

↑ Leszek Misiak Ziemia tempera 100 × 120 cm

obserwując, to bardzo silne doznania. Ciśnienie rze‑

się papier, to był przecież tylko papier z bloku szkol‑

czywistości ogromne, niepokój, niepokój o bliskich,

nego numer 2.

niepokój o znajomych. Trudny czas. Pamiętam dyżury

Czarna noc, 13 XII

śmy na kanapkach, a za oknem jeździły wozy mili‑

Decydując się na retrospektywną wystawę (2013),

cyjne. Zbylut Grzywacz był internowany.

nocne w Akademii, które wprowadzono nam, spali‑

2007

18

przeglądałem swoje prace, od lat niewidziane, zgro‑

Puste półki w sklepach. Mieliśmy przyjaciół za gra‑

madzone w moich pracownianych szufladach. Zoba‑

nicą, którzy nam przysyłali paczki. W tych paczkach

czyłem świeżym okiem grafiki z 1982 r., postanowiłem

też były gazety, które reagowały na to, co się u nas

je pokazać, jako świadectwo tego czasu. Ale też jako

działo, na tę sytuację. I ja wykorzystywałem zdję‑

próbę podjęcia tematów społecznych, o znaczeniu

cia z tych gazet, pracując nad serią grafik zatytuło‑

historycznym… Tak wyrazista to była rzeczywistość…

wanych Czarna noc. Pracowałem nad nimi, myśląc

Nigdy więcej nie podejmowałem tematów społecz‑

o 13 XII. Ciśnienie rzeczywistości… Nie sposób było

nych. Wtedy się trzeba było opowiedzieć. Wprowa‑

pominąć tak trudnego przeżycia. Musiałem takie

dzono u nas stan wojenny. Ja nie należę do tych, któ‑

prace zrealizować. Ja to robiłem dla siebie bardziej…

rzy aktywnie działali w tamtym okresie. Ale bardzo

także z powodów chyba terapeutycznych, żeby się

odczuwałem tę sytuację, niepokojąc się, ale także

uwalniać od napięć, od tego, co było, no… niełatwe.


Nigdy nie pokazywałem tych grafik. Artystyczne śro‑

jest znakomity potencjał twórczy, który się realizuje.

↑ Leszek Misiak

dowisko opozycyjne wystawiało wtedy w pomiesz‑

Ziółkowski należy do niezwykle interesujących arty‑

Ziemia

czeniach kościelnych. Raz tylko pokazałem obrazy

stów. Już w czasie studiów, kiedy się przeglądało

z serii Melancholia. Udział w wystawie zaproponował

zwłaszcza jego szkice, rysunki, prace malarskie

mi Tadeusz Boruta. W tym samym czasie moje sytu‑

małe na papierach i próby dużych realizacji na płót‑

acje rodzinne też były dość dramatyczne, ojciec był

nach, przeczuwało się, że to jest niezwykły potencjał

w końcówce życia.

twórczy. Teraz jego prace pokazywane są na biennale

Bojkot państwowych galerii był dla mnie oczywi‑ sty. Niektórzy jednak, wystawiając, złamali sprzeciw

tempera 50 × 65 cm 2007

weneckim. Muszę powiedzieć, że miałem wizytę w swojej

naszego środowiska, które nie wystawiało w oficjal‑

pracowni telewizji niemiecko‑włoskiej, telewizji

nych galeriach sztuki. Tylko w wystawach przyko‑

ARTE. Przyjechano do naszej Akademii, do mojej

ścielnych nasze środowisko było czynne, aktywne.

pracowni, bym zgodził się powiedzieć coś o tym, o tej

Ale byli też koledzy, ja nie chcę wymieniać nazwisk,

sytuacji, jaką obserwują, że młodzi polscy malarze,

którzy wystawiali w czasie stanu wojennego. Niektó‑

w tym znaczna część kończących studia w mojej

rzy mieli nawet, pamiętam, nagrodę „Solidarności”.

pracowni, wniosła świeży powiew do malarstwa.

A później, kiedy ten stan został zniesiony, wystawiali

I to w sytuacji, kiedy mówiło się o końcu malarstwa.

także, mimo bojkotu naszego środowiska, wystawiali

To było dla mnie bardzo satysfakcjonujące. Zresztą

też w galeriach państwowych.

satysfakcjonujące jest dla mnie również to, że moi absolwenci nie mówią źle o pracowni, w której stu‑

Osobista relacja z rzeczywistością

diowali, przeciwnie – z sympatią. Wskazówka, żeby

Zawsze mówiłem studentom, żeby znajdowali w sobie

z osobistego doświadczenia malować, jest dla nich

powody do malowania, do rysowania, do swojej twór‑

ważna.

czości, żeby te powody wynikały z ich osobistej relacji z rzeczywistością.

Sasnala prace były związane z jego życiem. To wizerunki jego żony, to jego podróże z Tarnowa

Niektórzy moi absolwenci silnie oddziałują

do Krakowa, pociąg… To był akademik, poskrobane

na następne pokolenia. Twórczość Sasnala, Ziół‑

ściany korytarzy w akademiku. To przenikało do jego

kowskiego i innych bardzo silnie wpływa na młode

obrazów. Nie zmyślał. I do dzisiaj nie zmyśla, to jest

pokolenie, następne pokolenia. Wymienieni obaj moi

według mnie autentyczny artysta. Pamiętam pokaz

absolwenci, a nie tylko oni, bo jest ich więcej, zasłu‑

Sasnala, jego krótkich form filmowych, kiedy był jesz‑

żyli sobie na uznanie. Ja przeczuwałem to, że w nich

cze studentem, zorganizował go na billboardzie nad 19


↑ Leszek Misiak Ziemia tempera 100 × 140 cm

Wisłą. I muszę powiedzieć, że byłem pod dużym wra‑

już rośliny rwą się do życia, przedwiośnie. Bogactwo

żeniem tych jego filmowych realizacji. Bardzo krót‑

barw i struktur, i przestrzeni, układów, to wszystko

kich, jakże spójnych z tym, co malował, z obrazami.

biorę z obserwacji.

Ziemia

szeń do udziału w plenerach. Nigdy nie chciałem

Inspiracja naturą… Ostatnio korzystam z zapro‑

2007

Muszę powiedzieć, że zawsze gdy wyjeżdżam gdzie‑

jeździć na plenery, wydawało mi się, że tam się nic

kolwiek, zauważam coś, co przenika później do moich

nie robi, tylko wódkę pije. A teraz w tych nowych

prac. Wracam z materiałem, który dalej w pracowni

miejscach znajduję powody do malowania, które

rozwijam. I mam pełne szuflady prac papierowych.

eksploatuję po powrocie do swojej pracowni. Napić

Osiem głębokich szuflad, one są zapełnione moimi

się też lubię, nie upijając się, oczywiście. Jestem

pracami na papierach. Większość z nich nigdy nie

chyba jedynym uczestnikiem plenerów, który włóczy

była pokazywana.

się po okolicy i gromadzi sobie widoki, obserwacje.

Powierzchnia ziemi, powierzchnia wody, to stałe moje motywy. Choć najliczniejszy temat moich prac to jednak jest ziemia. Jestem spod znaku ziemskiego. Znak Koziorożca to znak ziemski. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam pracow‑ nię w Mistrzejowicach, na osiedlu Złoty Wiek. I tam

20

W szkicach, notatkach, czasem fotografuję. W pra‑ cowni do tego wracam, rozwijam, malując obraz. Nie jestem typem sowy, budzę się rano zawsze, jak skowronek. Często chodziłem obserwować wschód słońca nad wodą. I to cudowne zjawisko przeniknęło do moich prac. Świt.

zaraz za parkiem rozpościerają się pola, w stronę

Ziemia jest symbolem trwałości, jest symbolem…

Batowic i za Batowicami. Chodzę tam na spacery, bar‑

Nie bez powodu o ziemi jest mowa od początku w Sta‑

dzo często. Jestem pod ogromnym wrażeniem bogac‑

rym Testamencie i Nowym Testamencie. Ziarno rzu‑

twa struktur, barw, natury ziemi. Fascynuje mnie zie‑

cone do ziemi obumiera, ale wydaje plony wielokrot‑

mia o różnych porach roku. A szczególnie fascynująca

nie, napisane jest. Pamiętam, jak ojciec wybierał się

jest ziemia, kiedy są resztki śniegu, a spośród nich

na pierwszy wiosenny siew, to rozwiązywał, mam


to w oczach, worek z ziarnem i skrapiał go wodą

się w moich pracach i stał się wypowiedzią pełną; nie

↑ Leszek Misiak

święconą.

szkicem, tylko pełną wypowiedzią. Żałuję, że udało

Ziemia tusz

Kiedyś taką historię słyszałem w drugim progra‑

się pokazać tylko kilka prac rysunkowych, ponieważ

mie radia, o doznaniu, które mi było bardzo bliskie.

w moim odczuciu rysunki są dla mnie samego ważne.

Opowiadano, cytowano wypowiedź wieszcza ukra‑

One pozwalają mi, przez to, że mają strukturę budo‑

ińskiego. Szewczenko? On wspominał, że kiedy był

waną drobnym narzędziem, zatracić się w trakcie reali‑

↖ Leszek Misiak

dzieckiem, postanowił dojść do miejsca, gdzie niebo

zacji, i udaje mi się czasem wejść w trans rysowania,

Ziemia

styka się z ziemią. Szedł, szedł, ale zrobiło się późno,

pracuję z zawieszoną kontrolą. Nie mam świadomości,

więc postanowił zawrócić do domu, i wyjść wcze‑

jak długo pracuję, zapominam o tym, że byłem z kimś

śniej następnego dnia. I ponowił próbę, i szedł, szedł,

umówiony, i to wejście w pewien rodzaj transu, jak

doszedł do jakiejś miejscowości. I tam pytają go, gdzie

to nazwałem, przynosi najciekawsze rezultaty. Kiedy

idzie. Mówi, że chce dojść do miejsca, gdzie niebo styka

się przyglądam temu, co powstało, myślę, że takiej

się z ziemią. Więc mu wytłumaczyli, żeby zrezygnował

struktury bogatej i równocześnie prostej, i takiej cało‑

z tego, bo to jest naiwne. Ta tęsknota, by dojść, ta tęsk‑

ści prac, całości spójnej, jednorodnej, ale urozmaico‑

nota z dzieciństwa, żeby dojść do miejsca, gdzie niebo

nej, nie udałoby mi się osiągnąć, gdybym cały czas

styka się z ziemią, ona jest w nas.

to kontrolował. Sterował? W tym sensie można mówić

Tworząc, uprzytamniam sobie i przeżywam, uświadamiam sobie swoją relację do świata, do jego Stwórcy.

34 × 49,5 cm 2009

tempera 50 × 65 cm 2011

o niemocy twórczej. Jest jakiś szkielet konstrukcyjny w tych pracach, ale budowa struktur jest zupełnie realizowana z uwol‑ nioną ręką, zawieszoną kontrolą. Ten proces otwiera

Trans

nas na wymiar głębszy, na obecność w świecie ducha,

Ostatnio pokazałem kilka rysunków, których tematyką

na transcendencję. W szczęśliwej chwili otwieramy

jest ziemia, struktura ziemi. Zrealizowałem je trzciną,

się na swoistą energię. Przepływ. Zakryte nagle się

piórem z trzciny. Od pewnego czasu rysunek pojawił

pojawia. Nie ośmieliłbym się, nie potrafiłbym określić 21


↑ Leszek Misiak

tego… Moje intencje? Ufam temu, co wynika z samej

ziarno. W rytmie. Także to u mnie ma jakby jakiś pier‑

Niebo i ziemia

pracy, co się w niej pojawia.

wotny sens. Z jednej strony powody malowania są bar‑

tusz

Nie, nic nie zjawia się w bezczynności. To się

dzo realne, a z drugiej strony one przenoszą mnie

2009

nie bierze znikąd, duży wpływ ma na nas nie tylko,

w wymiar, który odczuwam wtedy, kiedy przestaję

co widzimy. Także to, co przeczytaliśmy, co wchłonę‑

kontrolować swoją pracę, kiedy wchodzę w taki trans

↓ Leszek Misiak

liśmy. Był czas, kiedy bardzo dużo czytałem Mertona,

rysowania i malowania.

Melancholia

teraz czytam Hellera. Czytam, jestem zainteresowany

W jakim stopniu jakaś wizja pierwotna, poprzedza‑

sztuką Dalekiego Wschodu, to właśnie tam znajduję

jąca wycinanie, malowanie, określała dzieło, a ile się

34 × 49,5 cm

linoryt 53 × 79 cm 1981

bliskie sobie prądy myślowe, które są, które odnoszą

dzieje w trakcie? Bo w wypadku tych prac powstałych

się do świata natury.

w transie to trudno powiedzieć, że wszystko jest przesą‑

Kiedy patrzę na grabione ogrody zen, którymi się

dzone, to się raczej wydarza? Tak, ten szkielet jest w jakiś

zachwycam, widzę ziemię, którą bronowałem, idąc

sposób w zamyśle na początku. Szkice, notatki, które

za ojcem, o tym wspominałem, który z płachty rzucał

czynię, stosuję w pracy, w jakiejś mierze naprowadzają, składają się na kościec konstrukcyjny obrazu. Natomiast ta warstwa głębsza jest właściwie nieprzewidywalna, ona jest jakimś zaskoczeniem, czasem jest zaskoczeniem, czasem jest brakiem satysfakcji. Oczywiście, tego też w swojej pracy doświadczałem wielokrotnie. Ale tego się nie da przewidzieć… Tempera jajowa i olej Od jakiegoś czasu maluję głównie na papierach i tych prac jest pełno, sprawiają mi ogromną radość, kiedy udaje mi się dopiąć do końca, doprowadzić do końca, właśnie w takim stanie zawieszonej kontroli jak przy rysunkach. Zacząłem również malować na papierach tą metodą takiej zawieszonej kontroli. Te struk‑ tury są bardzo pieczołowicie formowane, drobnym narzędziem. Bardzo długo maluję. Pracę na papierze

22


jedną maluję półtora tygodnia, codziennie, po kilka

znakomity grunt dla tempery na papierze. I maluję.

↑ Leszek Misiak

godzin. A dawniej taki obraz malowałem za jednym

W szczególności na przestrzeni wielu lat realizuję

Ziemia

posiedzeniem…

bardzo rozbudowany cykl Niebo i Ziemia. Sporo prac

Obrazy z serii Melancholia to były akryle. Pró‑

z tego cyklu nie jest już moją własnością. Jestem zdu‑

bowałem malować akrylami. Po latach wróciłem

miony, bo te prace maluję jak wszystkie inne, właśnie

do technik dawnych, starych, teraz wręcz uwiel‑

z wewnętrznych powodów, a znajdują się chętni, któ‑

biam temperę jajową. Akryl porzuciłem, to plasti‑

rzy chcą je mieć, bez żadnych moich starań.

tempera jajowa 100 × 140 cm 2008

kowa farba. Ale znam obrazy znakomite malowane tą techniką. Technologię nieco sobie udoskonalam sam, zmie‑

Z wewnętrznych powodów Zapis rysunkowy, zapis siedzącej przy stole matki,

niając spoiwo, dodając trochę żywicy damarowej,

opartego o stół ojca. To jest ten czas, kiedy czuł tato,

wosku pszczelego. Najczęściej maluję teraz temperą

że opuszczają go siły, zamartwiał się tym. I ja wtedy

i czasem jeszcze, w końcowej fazie malowania, tech‑

miałem gorącą potrzebę wewnętrzną, by wrócić

niką olejną. Wspaniała jest technika temperowa,

do domu, zostać z rodzicami i pracować z nim. Życie

wspaniała jest również technika olejna. I połączenie

ułożyło się inaczej.

tych dwóch technik, w takiej kolejności: najpierw

Było to dla mnie zaskoczenie, że moje grafiki,

tempera, później olej, to jest świetne. Nawet prace

które są realizowane w starej technice, najprostszej

na papierach maluję temperami, ponieważ wyczyta‑

właśnie, linorycie, i które podejmują taką tematykę

łem w podręczniku technologii, że wystarczy papier

osobistą, były odbierane przez różne osoby, które

nasączyć dwukrotnie chudym mlekiem, i to jest

mówiły mi o tym, że coś cennego udało mi się 23


Zawsze mówiłem studentom, żeby znajdowali w sobie powody do malo‑ wania, do rysowania, do swo‑ jej twórczości, żeby te powody wynikały z ich osobistej relacji z rzeczywistością.

w tych pracach pokazać. Także miałem możliwość

nigdy nie było dla mnie męczarnią koncentrowanie

prezentowania swoich grafik, z wizerunkiem mamy,

się na realizacji prac, kiedy powody do podjęcia pracy

na różnych wystawach międzynarodowych. Byłem

były już na tyle silne, wewnętrznie silne, że się nie

zdumiony, że spotkały się z takim przyjęciem. Część

dało uciec od pracy. Brałem dłuto i wycinałem to.

prac została zakupiona do ważnych zbiorów muzeal‑

Bardzo mi się podobało i zrobiło na mnie wra‑

nych, w różnych krajach. Pokazywałem swoje grafiki

żenie kiedyś to, co wyczytałem u Miłosza, który

w Europie, Stanach, Japonii. Właściwie grafiki uczy‑

powiedział, że utwór literacki, który powstał mocą

niły mnie bardziej znanym niż moje obrazy.

ducha autora, przechowywany w szufladzie jest zna‑

Przestałem jednak robić grafikę w pewnym

czący. Ponieważ z niebytu zostało wyrwane do tej

momencie. Ponieważ tych imprez graficznych w świe‑

rzeczywistości, w której funkcjonujemy, dzieło, które

cie było już wtedy bardzo dużo, zacząłem obserwować

jest i które ma swoje znaczenie. Nawet jeżeli nie

taką zadyszkę, u siebie i u kolegów, żeby zdążyć zrobić

jest publikowane. Ta myśl wydawała mi się bardzo

pracę, ponieważ termin składania, wysyłki prac się

istotna. Przecież Emily Dickinson w ogóle nie publi‑

zbliżał. Dla mnie powody powstawania prac brały

kowała swoich wierszy. Za życia jakieś dwa wiersze

się zupełnie z czegoś innego. I widząc tę zadyszkę,

jej były tylko opublikowane, jeśli pamiętam. To też

postanowiłem zerwać z tym. Postanowiłem robić

jest przykład artystki, która się w jakiś sposób odizo‑

prace, których nie będę pokazywać, które będą

lowała od świata, ale której twórczość jest niezwykle

powstawały z wewnętrznych powodów. I właściwie

głęboka i związana z rzeczywistością, w której żyła.

zacząłem wtedy więcej malować, zacząłem również

Z rzeczywistością duchową także. Ja mam takie obser‑

robić grafiki, których nie wysyłałem nigdzie. I prze‑

wacje, że większość tak zwanej produkcji artystycznej,

stałem uczestniczyć w gruncie rzeczy w tych impre‑

którą się obserwuje, powstaje po to, żeby, żeby coś

zach. Satysfakcją dla mnie jest to, co powstaje. Nie mam odbitek prac, które poszły w świat,

osiągnąć, żeby zaistnieć, żeby sprzedać. Nie pasuję do tych czasów. To już nie jest czas…

które podarowałem. W domu pozostała matryca, ale zrobienie nakładu graficznego zawsze było dla mnie torturą. Kiedy wyciąłem matrycę i zrobiłem jedną

→ Leszek Misiak Niebo i ziemia tempera 100 × 70 cm 2010

24

odbitkę, to już mi wystarczało, natomiast kolejne

Wypowiedzi Leszka Misiaka – zredagowane przez

nakłady tych grafik… Pisałem pierwsza z dziesięciu,

Janusza Krupińskiego w oparciu o rozmowy prze‑

ale nadrukowałem na ogół jedną, dwie… Natomiast

prowadzone z Profesorem w czerwcu 2013


25


I d e e – P o gl ą dy – I n t e r p r etac j e

Czwarty element W przekładaniu literatury na życie mamy często

z samym jej tytułem, zadomowiło się w codzien‑

do czynienia z sytuacją, gdy to sami autorzy utoż‑

nym języku: Wielki Brat, dwójmyślenie, nowomowa

samiani są ze swoimi dziełami. Ma to miejsce wtedy,

i pokój 101 są nadal używane na określenie tendencji

gdy chcąc trafnie oddać opis jakiejś sytuacji, zjawi‑

i cech nowoczesnego życia, nawet przez ludzi, którzy

ska, stanu ducha, sposobu postępowania, powołu‑

nigdy powieści nie czytali. 1984 Orwella ukazał się

jemy się nie tyle na tytuły ich dzieł, ile na nazwi‑

w dziesiątkach milionów egzemplarzy, a on sam stał

ska samych autorów. Takim pisarzem zapisanym

się mityczną postacią. Rok 1984 to jeden z kamieni

na stałe w bogatych annałach „literatura i życie”

milowych naszych czasów”.

jest m.in. George Orwell, do którego odwołujemy się

W Polsce Orwell aż do upadku systemu objęty był

w rozlicznych wariantach, gdy mamy do czynienia

całkowitą anatemą, przemilczeniem, kompletnym

z absurdem, często politycznym, hipokryzją, biuro‑

zakazem wymieniania choćby jego nazwiska. Tak,

kracją, bezsensownością zachowań, inwigilacją. Sły‑

jakby nie istniał. Stanowiło to silną motywację, aby

szymy wtedy: sytuacja, czyjeś postępowanie, wypo‑

taką książkę odnaleźć i przeczytać. Wbrew wszelkim

wiedź, wydarzenia są „jak z Orwella”, „spektakl

ograniczeniom i policyjno‑cenzorskim szlabanom.

żywcem wzięty z Orwella”, „mechanizmy niczym

Paradoksalnie, ów zakaz spotykał również Orwella

z Orwella”, „brzmiało jak z Orwella”, „Orwell już

za granicą: „nawet głośny Rok 1984 George'a Orwella,

tu jest” itp. Mamy wówczas na myśli jego książkę

zakazany w systemie komunistycznym, spotkał się

Rok 1984.

w Stanach Zjednoczonych z protestem przeciw jego publikacji. Rezygnowano lub wycofywano zaku‑ pione egzemplarze z bibliotek szkolnych i zwalniano

Jacek Dembosz

Ur. w 1946 r. w Krakowie. W latach 1967–1973 stu‑

nauczycieli, którzy chcieli korzystać z niej [książki – przyp. red.] na zajęciach. Co ciekawsze, Orwella

diował na Wydziale Form

D.J. Taylor, biograf pisarza, uważa, że „Orwell napi‑

krytykowali tak przeciwnicy, jak i zwolennicy komu‑

w Krakowie. Dyplom uzy‑

sał  książkę, która w dosłownym znaczeniu tych słów

nizmu” – informuje nas D.J. Taylor.

skał u doc. Antoniego

zmieniła sposób myślenia ludzkości” i że „każdy, kto

W Historii cenzury dzieł literatury światowej (100

Przemysłowych ASP

Haski. Autor wielu filmów.

chce zrozumieć wiek XX, musi przeczytać Orwella”,

Banned Books…) wydanej w 1994 r. w Nowym Jorku

a jego nazwisko „nadal będzie przywoływane w kon‑

obok zarzutów wysuwanych przeciw 1984, takich jak

Pracowni Filmowej w SCK

tekstach, jakich sobie nie wyobrażał”. A przecież

„nieobyczajność i bezbożność”, znajdziemy też tak

UJ Rotunda, redaktorem

z Orwellem wkraczamy już w wiek XXI.

Pracował jako realizator obrazu tv, był kierownikiem

naczelnym prywatnej tele‑

kuriozalny jak ten, że 1984 „przedstawia komunizm

Przesłanie pisarza szeroko omawiane w naszych

w przychylnym świetle”. Na liście zawierającej tytuły

funkcję kierownika Działu

czasach weszło, jak wielkie dawne mity, do świa‑

trzydziestu najczęściej atakowanych w Ameryce przez

Promocji i Wydawnictw ASP.

domości potocznej. Karen Armstrong stwierdza,

cenzurę tytułów z lat 1965–1982 Rok 1984 zajmo‑

że „wiele zdań i obrazów z tej książki, łącznie

wał 5 miejsce. Dzieła Orwella należącego do klasyki

wizji Krater. Obecnie pełni

Zajmuje się literaturą, foto‑ grafią, filmem. 26


literatury światowej nie posiadało aż 57 proc. ame‑ rykańskich bibliotek szkolnych. Orwell przywoływany jest obecnie głównie w kon‑ tekście masowego inwigilowania przez amerykański rząd, za pomocą systemów XKeyscore i PRISM, zawar‑ tości Internetu i sprawdzania bilingów. Po artykule w „New Yorkerze” pod tytułem Czy żyjemy w roku 1984? sprzedaż 1984 na portalu Amazon wzrosła o 9500 procent! Książka w ciągu kilku dni wspięła się z 7397. miejsca na miejsce 52. Trafiła też do pierwszej piątki najszybciej awansujących pozycji i na 125. miejsce wśród najchętniej kupowanych tytułów na świecie. A to jeszcze nie koniec. Tysiące ludzi ruszyły również po 1984 do tradycyjnych księgarń. Nastąpił  swoisty boom na Orwella. Grzegorz Jasiński w felietonie Nowy wspaniały rok 1984 pisze: „sondaże pokazują, że ponad połowa obywateli USA uważa na przykład analizę billin‑ gów za uprawnioną, komentarze prasowe na temat «internetowych» systemów XKeyscore i PRISM też nie są jednoznacznie krytyczne. Ciekawe, co powiedzą

Pierwsze polskojęzyczne, kultowe wydanie 1984 i pierw‑ sza publikacja Instytutu Literackiego w Paryżu w 1953 r. To egzemplarze tej książki przemycano do kraju, konfisko‑ wano, stawiano z ich powodu zarzuty karne, co spotkało m.in. tzw. „taterników” – grupę studentów nazywanych tak dlatego, że przenosili w plecakach przez Tatry do Polski „Kulturę” i wydawnictwa Instytutu Literackiego.

po powtórnej lekturze Roku 1984 George'a Orwella, po który podobno zaczęli teraz masowo sięgać. Ich

To, że dzieło Orwella jest ciągle aktualne, wynika

rząd bardzo się przecież do metod Wielkiego Brata

z faktu, że wyobraża ono pewną elementarną możli‑

zbliżył. My, w naszej części Europy, mamy trochę

wość człowieka i jego świata, możliwość historycznie

inne historyczne doświadczenia, a spojrzenia Wiel‑

nieokreśloną, towarzyszącą człowiekowi, rzec można,

kiego Brata mogliśmy doświadczyć na sobie nie‑

ponadczasowo.

mal dosłownie. Tyle że Wielki Brat, którego znamy

Istnieją cztery zasadnicze elementy decydu‑

z przeszłości, nie miał jeszcze tych wszystkich

jące o odbiorze dzieła sztuki (literatury, malarstwa,

możliwości, które ma teraz. Owszem, mógł śledzić,

muzyki, filmu). Elementem pierwszym, po stronie

zakładać podsłuchy czy w stanie wojennym otwierać

autora, jest wszystko to, co wiąże się z powstawa‑

listy, ale gdzie mu tam było do badań aktywności

niem dzieła, co ukryte jest przed oczami odbiorcy.

naszego mózgu”.

To przede wszystkim warunki, które temu procesowi 27


1

↑ Przewodnik po Londynie z powieści 1984 ↗ Projekty okładek 1984

2

towarzyszą (jak to ma miejsce np. podczas czytania),

3

Drugi element to chwila, gdy owe dzieło sztuki

czas i miejsce, w jakich twórca, artysta czy pisarz two‑

odbieramy, czytamy, oglądamy, słuchamy. Jest to naj‑

rzy swoje dzieło, zmaga się z chorobą czy z ubóstwem.

bardziej widoczne na przykładzie literatury. Gdy bie‑

Życie Orwella nie było usłane różami: rana odnie‑

rzemy do ręki książkę, ważne jest, aby dotarła ona

artykułu

siona w Hiszpanii, niedojadanie, wojna, choroba.

do nas w odpowiednim czasie i miejscu. „Do marzeń

Autorzy:

Oto, jak dobiegało życie pisarza i praca nad najsłyn‑

młodości należą też dzieła literackie, które niegdyś

niejszą jego książką 1984: „Rok 1947 [w Anglii] był

nami zawładnęły, bo dotarły o właściwej porze –

połączony z niedostatkami żywności, wyłączeniami

i z tego względu pozostały niezapomniane” – wyznał

wykonane na potrzeby

1. Krzysztof Kiwerski 2. Sławomir Zalewski 3. Szymon Kiwerski

↳ Na stronie następnej: Okładki 1984 ze zbiorów autora artykułu

28

prądu. Orwell był poważnie chory, chciał jednak

papież niemieckiej krytyki literackiej, Marcel

odłożyć leczenie aż do ukończenia pisania Roku 1984

Reich‑Ranicki.

[…] zdecydowany, żeby utrzymać morderczo wyczer‑

Z trzecim elementem mamy do czynienia po stro‑

pujący tok pracy mimo skrajnego wyczerpania […]

nie odbiorcy (tu czytelnika) – jest nim (było, będzie)

pisał w łóżku, leżąc w szlafroku na żelaznym stelażu,

poszukiwanie książki, którą chce się przeczytać,

kłęby papierosowego dymu wisiały w powietrzu i tak

szczególnie gdy jest niedostępna albo zakazana.

już zanieczyszczonym z powodu zepsutego rusztu

Któregoś dnia nadchodzi chwila, gdy dowiadujemy

na kominku i wadliwie działającego grzejnika para‑

się o istnieniu takich publikacji. Pozostaje je tylko

finowego. Dążył z determinacją do celu […]. W miarę

odnaleźć, zdobyć, przemycić, wreszcie z wypiekami

jak rósł stos kartek z drugim brudnopisem powieści,

na twarzy przeczytać. Na koniec zaś dobrze ukryć lub

narastały również oznaki słabości. Ostre bóle w boku

przekazać skrycie innemu czytelnikowi.

przychodzące falami […]. Kaszel przybierał  na sile,

Wreszcie czas na wymieniony w tytule czwarty

ponieważ Orwell palił jednego papierosa za drugim,

element, istotny, ale często niedoceniany. W przy‑

co oczywiście osłabiało jego organizm […], pragnął

padku książki jest nim okładka. „Dajcie mi dobrą

tylko jednego, ukończyć powieść, póki jeszcze mógł.

okładkę, a Finnengenów tren Joyce’a sprzedam jako

Stracił na wadze trzynaście kilogramów. Leżąc na pła‑

zbiór irlandzkich dowcipów” – oznajmił kiedyś jeden

sko, oddychając jednym płucem […]. Bezsprzecznie

z wydawców.

mrocznie niesamowita i lekko nierealna atmosfera

Zadaniem okładki jest przyciągnięcie uwagi

tego utworu – czytelnik ma chwilami wrażenie, że oto

przyszłego czytelnika, zaintrygowanie go, odda‑

umysł pisarza zboczył z utartych kolein – odzwier‑

nie atmosfery powieści, także swego rodzaju skrót

ciedla stan mentalny Orwella, gdy go pisał; despe‑

informacyjny, zmuszenie do zastanowienia się, spo‑

rackie podążanie ku ostatniemu, kulminacyjnemu

wodowanie, że ta książka wyróżni się wśród innych

zdaniu utworu, oddającemu towarzyszące od zawsze

obecnych w witrynie księgarni, a wszystko po to, aby

autorowi poczucie porażki” – wyjawił w biografii

zachęcić do jej nabycia. Nie bez znaczenia jest także

Orwella D.J. Taylor.

grzbiet książki, biorąc pod uwagę późniejszą obecność


29


↗ Projekty okła‑

na półce w domowej bibliotece, tak pod względem

i oczywiście nieznane są mi liczne rozwiązania gra‑

dek Davida Pearsona

komunikatu, jak i estetyki. Okładka to twarz książki,

ficzne stworzonych okładek, ale te załączone mogą

jej oblicze, pierwszy sygnał wysyłany do ewentual‑

posłużyć jako widomy przykład na to, przed jak trud‑

nego czytelnika.

nym zadaniem stawali projektanci. Efekt końcowy

do książek Orwella – książka 1984 druga od prawej

„Dobra okładka” – pojemne określenie. Czy rozu‑ mieć przez to „sprzedawalną” okładkę, czy też trafnie oddającą zawartość książki? Prawdopodobnie ideal‑

30

pokazuje bowiem, że radzono sobie na tym polu ze zmiennym szczęściem. Większość okładek epatuje czterema cyframi

nym rozwiązaniem będzie owo pochodzące z reklamy

i wyimaginowanym obliczem Wielkiego Brata (często

szamponu do włosów – „dwa w jednym”.

przypominającym Stalina). Do tego wszędobylskie

Przypadek z okładką do 1984 jest symptoma‑

oko, rzadziej para oczu, w domyśle czynność obser‑

tyczny, ponieważ mamy tu do czynienia ze znacznym

wowania („Wielki Brat obserwuje ciebie”). Ale czy

przedziałem czasowym, jaki stanowi okres od chwili

to aby nie czasem poradniki dla okulistów? Kolejne

wydania książki (1949 r.), toczącej się akcji (właśnie

okładki próbują oddać klimat upadku, zagrożenia,

w owym roku 1984) i jej odbioru po czasy dzisiej‑

szarzyzny, pustki. Jakieś kamienice, flara na niebie,

sze. Spośród prezentowanych tutaj 70 okładek, 59

obóz koncentracyjny. Na dwóch ukazuje się społecz‑

pochodzi z wydań zachodnich z lat 80. i 90. (niektóre

ność rodem z science fiction ale to przecież political

nadal są w użyciu), inne współczesnych; dalszych

fiction, czarna antyutopia. Warto pamiętać, że akcja

11 powstało już na rodzimym rynku. Wszystkim

książki umiejscowiona jest w Londynie. Na tym

towarzyszył tradycyjny cel: zaintrygować czytelnika

polegała sugestywność powieści – rzecz dzieje się

i sprawić, aby książkę kupiono. W przypadku 1984

w miejscu, które znamy, ale, o dziwo, metropolia

niepotrzebna była specjalna akcja promocyjna, roz‑

ta na okładkach książki nie występuje. Fińskie wyda‑

głos, jaki poprzedzał książkę, wystarczał całkowicie.

nie przynosi ludzi bez twarzy, za to w melonikach

W Polsce do końca lat 80. Orwell był zakazany, więc

(bliższe to np. Procesowi Kafki), nad których głowami

nie było i okładek. Przez cały ten okres, gdyby tylko

też „patrzy” oko. Nikt w świecie Wielkiego Brata nie

książka mogła ujrzeć światło dzienne, żadna wyszu‑

nosił nakrycia głowy w postaci meloników. To był

kana okładka nie byłaby konieczna. Wystarczyłby

świat proletów i funkcjonariuszy partyjnych. Chyba

zwykły papier z wytłoczonymi nań czterema cyframi.

grafik nie znał treści książki. Są też okładki neutralne,

Byle tylko móc ją dostać. Takie zadanie spełniało

bezpieczne, skupione na samych cyfrach i nazwisku

w 1953 r. pierwsze wydanie 1984 dokonane przez

Orwella. Trzeba przyznać, że pseudonim literacki

Instytut Literacki w Paryżu. Z tą właśnie okładką

Orwell (w rzeczywistości Eric Blair) pisarz wybrał

(zanim powstała słynna szara seria) egzemplarze tej

idealnie, jest niezwykle sugestywny, mocny, dwusyla‑

książki, z narażeniem kurierów na rozliczne represje,

bowy i często bardziej wybijający się na okładkach niż

przemycano do kraju. Od 1949 r. na świecie wydano

tytuł. W dwóch przypadkach pojawia się wizerunek

1984 w kilkudziesięciu milionach egzemplarzy

pisarza, raz przed mikrofonem stacji radiowej BBC


1

(Orwell pracował w radio, ale co to ma wspólnego z 1984?). Inne okładki odwołują się do ilustracji z filmu pod tym samym tytułem – to twarz Wielkiego Brata. Ciekawe, że tylko raz pojawia się wizerunek kobiety, na starym wydaniu niemieckim wielkie oczy „patrzą” na nią, bliższe to podglądaniu i erotyce (Julia też ma swoje prawa) i zapewne o to autorowi okładki (bardziej chyba wydawcy) chodziło.

2

Ciekawe rozwiązanie zaproponował David Pear‑

do upadku ZSRR. Oczywiście są jeszcze państwa

son. Na okładce 1984 widać jedynie dwa czarne,

(na myśl nasuwa się Korea Północna), gdzie obywa‑

prostokątne i złowrogie cenzorskie ślady. Tytuł

tele w tradycyjny sposób wegetują pod rządami dyk‑

i nazwisko autora zostały zakryte czarną matową

tatur czy – w Afryce – pod rządami lokalnych kacy‑

2. Jacek Dembosz

folią, która spłaszczyła wytłoczone litery. Pozornie,

ków. Jednak rozwoju technologii nie tylko w postaci

(na okładce wykorzystano

bo jeśli spojrzy się na książkę pod odpowiednim

Internetu czy telefonów komórkowych, ale głównie

kątem, to ukaże się tytuł i nazwisko jej autora. Twórca

tych służących do śledzenia: dronów, wszędobylskich

okładki przyznaje, że projekt przechodził wiele mody‑

kamer, także z kosmosu, a nawet manipulacji przy

fikacji, zanim zdecydował się na jej ostateczną wer‑

kodzie DNA Orwell nie mógł przewidzieć.

sję, która w zaskakujący i świeży sposób wyróżnia

Dzisiaj aktualność 1984 (poza globalną inwigi‑

się na tle wcześniejszych wydań. Czytelnicy doce‑

lacją) zasadza się głównie na opowieści o kondycji

nili pomysł Pearsona. Jest on także autorem innych

ludzkiej w czasach poniżenia, strachu, zagrożenia

okładek do książek Orwella.

i terroru. A takie zawsze mogą powrócić. Stanowi

W naszym kraju już po ustrojowej transformacji

także w pewnym sensie kolejną wersję Romea i Julii

pojawiły się naturalną koleją rzeczy wydania 1984

(tu Winstona i Julii) w czasach zła. Książka mówi

(poznać je można po poprzedzającym cyfry zbytecz‑

o postawie człowieka wobec próby manipulowania

nym słowie „rok”). Okładki zaprojektowane zostały

nim, o próbach dokonywania wyboru wobec przemocy.

już w innych warunkach politycznych, a na dodatek

Techniki uległy zmianie, natura ludzka i zachowania

blisko w trzydzieści lat po tytułowym kalendarzowym

człowieka pozostały takie jak dawniej. W tym kon‑

„roku 1984”. Do czego więc dzisiaj graficy mieliby się

tekście polskie okładki sprawiają wrażenie zupełnie

odwoływać? Nawiązywanie do komunizmu, czasów

chybionych celu. Dwa razy pojawia się na nich stara

stalinowskich itp. atrybutów jest już nie na czasie.

kamienica (może to coś o eksmisjach?), czerwona

Świat stworzony w książce w roku 1948 (gdy książka

ręka (komuna?) też z tym okiem pośrodku, talerz

powstała) i przedstawiony przez Orwella (40 lat

z niedojedzoną kromką chleba i muchami (głód?),

przed kalendarzowym rokiem 1984) niósł skuteczne,

czyjeś o łagodnym wyrazie oblicze (ani to Winston,

jednoznaczne przesłanie w naszej części świata aż

ani Wielki Brat). Z okładkami podporządkowanymi

Projekty okładek 1984 wyko‑ nane na potrzeby artykułu Autorzy: 1. Piotr Kunce

obraz Zbyluta Grzywacza Przekaźnik i z cyklu Marzec 1968, olej na płótnie 90 x 70 cm, 1969 – dzięki uprzejmości Joanny Bonieckiej)

31


↗ Plakaty filmowe

seriom wydawniczym jest jeszcze gorzej. Ponieważ

kto zechce książki czytać”⁵. To drugie kołacze już

i teatralne do 1984

główna szata graficzna jest uniwersalna, pozostało

do naszych drzwi. Problem z projektowaniem okładek

opatrzyć ją jakąś małą ilustracją. Mamy więc Arlekiny

do książek rozwiąże się sam. Hasło „Orwell”, utoż‑

Picassa (czy to książka o cyrku?), jakieś wieżowce,

samiane coraz częściej z pojęciem oznaczającym

zgrafizowane psy, wreszcie i coś z Beksińskiego

globalną inwigilację, pozostanie z nami na zawsze.

(w tym kontekście pozbawione sensu). Wszystko na odczepkę. Na szczęście obyło się bez Hieronima → Projekty okładek 1984

Boscha, bo według zastosowanego klucza i on mógłby

wykonane na potrzeby arty‑

znaleźć się w tym towarzystwie.

kułu. Autorzy:

Post factum „Amerykańska baza szpiegostwa elektronicznego, wyposażona w ponad tuzin kulistych anten, usytu‑

Czy jest się czym martwić? Sięgało się po książki

owana w Pine Gap, nieopodal miejscowości Alice

obłożone w szary papier lub gazetę. Trafiały się znisz‑

Spring w Australii, wyłapuje sygnały radiowe, telefo‑

3. Krzysztof Kiwerski

czone, zaczytane na śmierć, pozbawione okładki,

niczne, faksy i maile z całego świata. Gdy w jakimkol‑

4. Ewa Wein

strony tytułowej, nawet pierwszych stron, a przecież

wiek miejscu na ziemi słychać westchnienie w komór‑

pochłaniało się je z zapartym tchem. Miało to nawet

kowym telefonie, słychać go także w Pine Gap”⁶.Warto

swój specjalny smaczek. Książka bez okładki? Dziś

o tym pamiętać, gdy zechce się skorzystać z telefonu.

1. Piotr Kunce 2. Władysław Pluta

mamy wersje audio, e‑booki, i‑pody, czytamy w Inter‑

→ Dom na wyspie Jura w Szkocji, gdzie, na przeło‑

necie. Ostatecznie o wszystkim decyduje zwartość,

mie lat 1947-1948, ciężko

nie sam nośnik.

chory na gruźlicę Orwell ukończył swoje największe dzieło 1984.

Na świecie elektroniczne szpiegowanie, a u nas trącący myszką rezerwuar niewyczerpanych orwel‑ lowskich zasobów: marszów i „seansów nienawiści”, polityków wysługujących się na co dzień „kaczokwa‑ kiem”¹ czy „dwójmyśleniem”², wiarą w „czarnobiel”³ czy zalecanych przez pewną instytucję „dążeń do odbarwienia stosunków seksualnych z wszelkiej rozkoszy zmysłowej”. Jest z czego wybierać. Za podsumowanie powyższego tekstu może posłu‑ żyć prognoza postawiona przez Neila Postmana. Głosi on, że zagrożeniem dla książki 1984 nie jest i pewnie już nie będzie, przynajmniej w naszym obrębie kul‑ turowym, cenzura lub dyktatorzy: „Orwell lękał się tych, którzy zakażą wydawania książek. Huxley⁴ zaś

32

Przypisy 1. K aczokwak – „kwakać jak kaczka to jedno z tych interesujących słów nowomowy, które mają dwa wykluczające się wzajemnie znaczenia. Użyte pod adresem wroga słowo «kaczokwak» jest obelgą, to samo słówko wypowiedziane pod adresem kogoś o poglądach, które podzielamy – jest pochwałą” (1984, George Orwell). 2. Dwójmyślenie – „umiejętność wyznawania dwóch sprzecz‑ nych ze sobą poglądów i równoczesnego akceptowania tak jednego, jak i drugiego” (1984, George Orwell). 3. Czarnobiel – „wiara, że czarne jest białe, a nawet więcej – kunszt ugruntowania w sobie przekonania, że czarne jest białe, z czym łączy się sztuka zapomnienia faktu, że kiedyś sądziło się inaczej” (1984, George Orwell). 4. Aldous Huxley – autor innej głośnej w swoim czasie antyutopii Nowy wspaniały świat. Pierwsze wydanie: 1932 r.

obawiał się, że nie będzie powodu do ustanawiania

5. Neil Postman, Zabawić się na śmierć, Warszawa 2006.

podobnego zakazu, ponieważ zabraknie kogokolwiek,

6. Sven Lindqvist, Terra Nullis, Warszawa 2012.


1

2

3

4

33


Felieton

Ślina Jedzenie na pchlim targu (grupa Banda) → plac Nowy, Kraków → 25 v 2013 Darek Vasina

spluwającego. Minęło wiele lat, a ja nadal widzę tę gęstą ślinę niczym język kameleona, nie wiem skąd,

Kiedyś w zamierzchłych czasach, kiedy byłem jeszcze

ale wiem, że mężczyzna był ubrany w szary garni‑

początkującym asystentem, profesor Jacek Gaj pew‑

tur, wnętrze baru było złote, a spluwaczka srebrna,

nego dnia oznajmił, że musi mnie komuś przedstawić.

błyszcząca, miejscami zmatowiała, jak to spluwaczka.

Późnym wieczorem wspinaliśmy się po ciemnej klatce

***

Nauczyciel, rysownik,

schodowej kamienicy przy Kolberga do pracowni pro‑

Minęło jakieś dwadzieścia lat. Stoję na placu

malarz i grafik.

fesora Adama Hoffmanna. Nie będę Wam opowiadał

Nowym. Jest letnie popołudnie, gdzieś koło szesna‑

Ur. w 1964 r. Studia

o obłędnych dziesiątkach szkicowników, które potem

stej. Koło stoiska z duperelami, jakieś antyki, ciuchy,

w latach 1985–1990.

zobaczyliśmy, nie będę Wam opowiadał o nieprzyzwo‑

warzywa, owoce. Jest dość pustawo jak na to miejsce,

Prowadzi pracownię malar‑

icie fantastycznych, o fantastycznie nieprzyzwoitych

jak na tę porę dnia. Wokół kręci się trochę zabłąka‑

rysunkach, o opowieściach, z których chłonąłem

nych turystów, garstka meneli. Stoisko, przed któ‑

każde słowo, a profesor Hoffmann należał do zagro‑

rym się zatrzymałem, wyraźnie różni się od innych.

żonego dzisiaj „gatunku”, który opowiadać potrafił

Na blacie leży… jedzenie. Myślicie, że zwariowałem,

niebywale. Jedna rzecz utkwiła mi w głowie, siedzi

przecież na placu Nowym tam wszędzie jest jedzenie,

na Wydziale Grafiki

stwa na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Od 2007 r. prof. ASP.

34

gdzieś tam z tyłu przez te wszystkie lata, cały czas

naokoło same knajpy, w „okrąglaku” matecznik zapie‑

wierci się, kokosi, nie daje spokoju. Nie pamiętam

kanek. No więc stoję przed tym stoiskiem, na twarzy

dokładnie szczegółów, mogłem też coś poplątać, ale

przylepiony uśmiech – jestem odrobinę wczorajszy

profesor Hoffmann wysnuł tezę, że pospolitość cza‑

jakby. Czego tu nie ma! Cudownie żółte sadzone

sów współczesnych jest w głównej mierze spowodo‑

na kolorowych tekturowych podkładkach, ciemno‑

wana brakiem surrealizmu w życiu. Dla zobrazowania

krwiste mielone w wersji mielone patrzy na kupują‑

tej śmiałej koncepcji, a głównie z litości nad młodym,

cego (z oczami) lub mielone nie patrzy na kupującego

spiętym nieco człowiekiem siedzącym na kanapie

(bez oczu), różne gatunki mięs z kością lub bez kości,

i międlącym nerwowo rożek od poduszki, profesor

hamburgery, zestawy obiadowe ze smakowicie wyglą‑

Hoffmann opowiedział anegdotę. Mężczyzna wchodzi

dającymi, młodymi ziemniaczkami, są lody mięsne,

do baru. Widzi spluwaczkę, wiec spluwa. Ślina jest

magentowe buraczki ze śmietanką, frytki polane

tak gęsta, że nie odrywa się od ust mężczyzny, wpada

cynobrowym keczupem, chlebek razowy chyba, kieł‑

do spluwaczki, chwyta całą jej zawartość i jak dobrze

basa zafoliowana, masa drobnych zakąsek, o któ‑

naciągnięta guma wraca ruchem powrotnym do ust

rych nie wiem, co to i… niedojedzona zapiekanka.


Fot. Antek Grałek

Wszystko do kupienia po bardzo niewygórowanych

że raczej trudno nie wyprowadzić z równowagi kupu‑

cenach, parę, parędziesiąt złotych. Oprócz zafolio‑

jącego, który chce utargować niższą cenę, gdy dra‑

wanej kiełbasy zwyczajnej. Ta kosztuje dwieście

piemy się w coś, co wygląda jak mózg na wierzchu.

złotych (trzeba było widzieć minę człowieka, który

Nie wiem, czy zagapiłem się na ten mózg na wierzchu,

chciał zrobić dobry interes, kupując sobie kiełbasę

ale koniec końców kupiłem malutkie cacko – rzeźbkę

na kolację na straganie…). No i chyba niedojedzona

ze zużytych, a raczej przeżutych gum do żucia w pla‑

zapiekanka kosztowała majątek… Aha, zapomnia‑

stikowej, przeźroczystej kulce. Wsadziłem ją do kie‑

łem Wam wspomnieć, że wszystkie produkty były

szeni kurtki i, szczerze mówiąc, o niej zapomniałem.

zrobione z papieru, farby, plastiku, oprócz kiełbasy

Chodziłem z tą kulką jakieś dwa tygodnie, aż pewnego

zrobionej z kiełbasy i zapiekanki zrobionej z zapie‑

dnia, wsadzając dłoń do kieszeni, natrafiłem na lepką

kanki. Zapomniałem też dodać, że wszystko mimo

maź. Ślina z gum do żucia rozlała się przez nie‑

feerii kolorów sprawiało wrażenie ohydne, obleśne,

szczelny, rozgnieciony pojemnik. Długo nie prałem

wstrętne, nieapetyczne, zgodnie z intencjami auto‑

tej kurtki. No bo jak tu zniszczyć dzieło sztuki bądź

rów, a przy tym śmieszne, interesujące, intrygujące,

co bądź już zniszczone, jak tu zrobić zamach na DNA

oryginalne, plastycznie wyrafinowane. Stoisko było

autora? A może po prostu gdzieś tam podświadomie

obsługiwane przez samych artystów ubranych w oso‑

byłem pewien, że to ta sama ślina z anegdoty starego

bliwe fartuchy uszyte ze starych, kuchennych cerat,

profesora, na którą wszyscy czekamy jak na Graala?

na głowie każdy miał czepek z wyciętym otworem,

Więc jest nadzieja.

przez który wypływało mielone w worku foliowym.

Trzech kapitalnych wariatów: Hubert Gromny, Szy‑

Oprócz walorów estetycznych miało to zapewne

mon Szelc, Xavery Wolski – są młodzi, utalentowani,

znaczenie strategiczne, bo proszę sobie wyobrazić,

oryginalni, niekonwencjonalni, bezkompromisowi. 35


P r e z e n tac j e m o n o gr a f i c z n e

36


Czysta 17 Mieszkanie i życie Bogusława Bachorczyka

Janusz Antos Kiedy mieszkanie staje się wyrazem osobowości jego twórcy i mieszkańca, mamy do czynienia ze zjawiskiem o romantycznej genezie. Tworzy się nawet wtedy charakterystyczny splot biograficzno‑artystyczno‑pracowniany. Życie, sztuka oraz mieszkanie‑pracownia Bogusława Bachorczyka są tego doskonałym przykładem. Artysta jest silnie związany z przestrzenią domową, w której postrzeganiu konty‑ nuuje totalny projekt romantyczny. […] Krakowski artysta, realizując od 2004 r. swój projekt Pracownia, mieszkanie i pracownię przy ul. Czystej 17 uczynił dziełem sztuki. Pomiędzy pracami artysty a jego mieszkaniem‑pracownią panuje całkowita zgodność. Jest ono zapisem drogi twórczej, a zastosowane w nim rozwiązania są takie same jak w powstałych w tym czasie dziełach artysty. Pozwala ono poznać proces twórczy Bachorczyka i przyjrzeć się bliżej jego warsztatowi. Nie ma w nim, co znamienne, malarskich sztalug, za to są rzemieślnicze narzędzia, oczywiście jego prace oraz zebrana i wykorzystywana w nich kolekcja osobliwości pochodząca z pchlich targów. […] Mieszkanie‑pracownia Bachorczyka w pewnym momencie wylansowane przez media zyskało tak wielką popularność, iż można je było zwiedzać grupowo (po uprzednim umówieniu) jako jedną z krakowskich atrakcji turystycznych. Nie wspominając już o tym, że twórcy można złożyć zwykłą towa‑ rzyską wizytę. Mieści się ono na krakowskim Piasku w neobarokowej kamienicy z końca XIX w. przy ul. Czystej 17, na drugim piętrze. Czynszowe kamienice przy tej wytyczonej na terenie dawnego Cmentarza Żydowskiego (Juden Kyrchow) w 1891 r. ulicy, nazwanej tak w 1892 r., wzniesiono w latach 1892–1906 w stylu history‑ zmu. […] O identyfikacji artysty z mieszkaniem‑pracownią przy Czystej świadczy chociażby powiększony na jednej ze ścian jego dowód osobisty. Zamieszkiwanie w dużej mierze stanowi o tożsamości współczesnego człowieka. [Bogusława Bachorczyka mieszkanie‑pracownia]

37


38


39


P r e z e n tac j e m o n o gr a f i c z n e

40


Między formą i treścią Anna Przybyło i Jacek Dudek Osobowości roku na Wydziale Rzeźby W przestrzeniach gmachu głównego ASP przybywa stopniowo nowych miejsc wysta‑ wienniczych. Umożliwiają one rozwój działań promujących postawy szczególnie wyróżniających się studentów. Do takich działań należy zapewne konkurs odby‑ wający się pod hasłem „Osobowość roku”. Nagrodą jest możliwość zorganizowania indywidualnej wystawy w przestrzeniach Galerii Promocyjnej. Idea ta, zainicjo‑ wana przez prorektora ds. studenckich dr. hab. Jana Tutaja, ma w perspektywie objąć swoim zasięgiem także wydziały projektowe.

Janusz Janczy Na Wydziale Rzeźby wyłonione zostały w tym roku dwie szczególnie ciekawe osobo‑ wości, zasługujące na to, by przybliżyć ich twórczość. Anna Przybyło i Jacek Dudek – w momencie wystawy jeszcze studenci v roku. Dwie bardzo różne osoby, stosujące odmienne taktyki twórcze, mające odległe od siebie oczekiwania względem sztuki, posiadające jeden wspólny mianownik – bardzo dobre efekty. Anna Przybyło, tworząca swoje artystyczne obiekty w pracowni prof. Józefa Murzyna, należy do studentów szybko wykazujących fundamentalną potrzebę okre‑ ślenia własnej tożsamości artystycznej. Jest to, można powiedzieć, wręcz wymóg, jaki stoi przecież przed każdym studentem, przyszłym artystą, lecz wielu z nich z różnych powodów „zawiesza”, wycisza, tę konieczność na czas nieokreślony. Jedni dla „wyższego dobra”, jakim jest edukacja w systemie mistrz–uczeń, inni z bardziej jeszcze złożonych powodów.

Ur. w 1974 r. w Tarnowie. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz na Akademie der Bildenden Künste w Norymberdze. Od 2009 pracownik naukowo‑dydaktyczny na Wydziale Rzeźby ASP w Krakowie.

Potrzeba określenia artystycznej tożsamości, dająca się zauważyć u wyróż‑ nionej studentki, zaowocowała szeregiem twórczych eksperymentów, w których wyczuwalny staje się dla mnie szczególny rodzaj jej obecności, wplecionej delikat‑ nie w strukturę dzieła. Jej prace spełniają różne role: nośnika afirmacji kobieco‑ ← Anna Przybyło

ści, drzwi do opowieści o ludzkich namiętnościach, metaforycznego obrazowania

Dziewczynka z łąki

spraw związanych z egzystencją. Tematem jej dzieł stają się wybrane symbole,

i Chłopiec z deszczu tkanina, stalowa konstrukcja, 2011

sytuacje i postacie nieoczywiste, jak choćby Chłopiec z deszczu. Inspiracją do tej pracy stała się osoba przychodzącego zawsze z deszczem chłopca, deszczowego chłopca ze sztuki Jerzego Szaniawskiego Dwa teatry. Postać ta splotła się w pracy 41


↑ Jacek Dudek

Anny Przybyło z symboliką deszczu, w której artystka

dobranego do realizacji materiału, gdyż choć postę‑

Bez tytułu

podkreśla znaczenie deszczu jako zasłony oddzie‑

powanie takie wydać się może oczywiste, to akurat

drewno dębowe 158 × 95 × 48 cm 2012

lającej świadomość realności, chłód racjonalizmu

zwłaszcza w dziedzinie rzeźby często może przyjmo‑

od rzeczywistości nadrealnych, od podświadomości,

wać zupełnie odwrotną kolejność.

od świata uczuć i emocji. Chłopiec z deszczu przed‑

Taki właśnie rodzaj procesu twórczego przyjął

stawiony przez Annę Przybyło posiada na szczęście

i rozwija drugi z nagrodzonych studentów, Jacek

(dla ratunku?) towarzyszkę, istotę na wskroś witalną,

Dudek. To świeżo upieczony absolwent, studiujący

kontrastującą z chłopcem kolorem, formą, wyrazem –

jeszcze niedawno w pracowni prof. Bogusza Salwiń‑

Dziewczynkę z łąki. W pracy Łodzie artystka utkała

skiego. Dał się poznać jako jeden z najbardziej wybija‑

misterną strukturę powiązań pomiędzy symbolem

jących się, potrafiących intensywnie wykorzystać swój

łodzi i waginy.

czas na Akademii studentów. Jeśli dałoby się z grub‑

Anna przyznaje, że lubi pracować ze Słownikiem

sza podzielić studentów na konceptualistów, wizjone‑

symboli Władysława Kopalińskiego. Można powie‑

rów i procesualistów zanurzonych w pracy z materią,

dzieć, że jest to prawdziwe źródło obfitujące w nie‑

to do tej ostatniej grupy zaliczyłbym właśnie Jacka.

oczywiste sytuacje i tajemnicze relacje, które inspiru‑

Wychodząc z pracowni, w której rozpoznanie

jąc, zmuszają jednocześnie autorkę do poszukiwania

semantyki materii jest jednym z podstawowych

równie nieoczywistych i wyrafinowanych rozwiązań

założeń dydaktycznych, przeszedł dość długą drogę,

formalnych. Nagrodzona studentka wykazuje postawę

zawężając przestrzeń swoich intensywnych badań

i osobowość dojrzałą intelektualnie. Zarówno forma,

do jednego materiału, jednego narzędzia i nieskoń‑

jak i materia, którą dobiera, wynika z koncepcji cało‑

czonych możliwości formalnych, układów i relacji,

ści dzieła jako czynnika dominującego przy realizacji

jakie zawiera w sobie język abstrakcji.

konkretnego obiektu sztuki.

42

Rzeźbiąc piłą motorową w drewnie dębowym,

Zaznaczam tę istniejącą dla studentki nadrzęd‑

Jacek Dudek rozpoczął swój eksperyment, nawiązu‑

ność intelektualnej drogi w pracy nad koncepcją

jąc do tradycji ekspresjonistów takich jak np. Erwin

i wizją dzieła w procesie oraz wtórny charakter

Wortelkamp, pracujących w podobny sposób.


Nagrodzona studentka wykazuje postawę i oso‑ bowość dojrzałą intelek‑ tualnie. Zarówno forma, jak i materia, którą dobiera, wynika z kon‑ cepcji całości dzieła jako czynnika dominującego przy realizacji konkret‑ nego obiektu sztuki.

Doświadczenia „klasyków” stały się dla niego tram‑

W tej tak radykalnie ograniczonej przestrzeni kreacji

↑ Anna Przybyło

poliną, z której odbija się w stronę granicy możli‑

klasycznego – powiedzielibyśmy – wręcz podejścia

Zdradki i zazdrostki

wości, jaką oferuje badana materia. W intensywnej

do definicji rzeźby udało się Dudkowi ponownie prze‑

pracy splatającej w sobie kontemplację i witalność,

kroczyć granicę znanego, stworzyć kolejny, bardziej

naprzemienną ciszę i działanie, intymnej, zamknię‑

wyrafinowany i oryginalny układ.

tej dla uczestników z zewnątrz, odkrywa prawdziwą

Jacek Dudek należy do studentów odkrywają‑

pasję i głębię. Proces ten jest trudny i nieprzewidy‑

cych dla nas w swoim laboratorium kolejne możliwe

walny w skutkach, dlatego w pewien sposób niekom‑

związki pomiędzy formą i treścią, z jaką abstrakcyjny

fortowy. Niesie w sobie duże ryzyko niepowodzenia,

układ może być asocjowany. Gdy treść jest nieoczy‑

gdyż nawet prawie „ukończone” dzieło może w każdej

wista, stoimy „bez tarczy” przed wyłaniającymi się

chwili zostać zniszczone pod wpływem nagłej, nieod‑

z naszej podświadomości emocjami, abstrakcja jest

wracalnej i szalonej myśli – która w tym przypadku

swojego rodzaju lustrem. W najlepszym wykona‑

im bardziej jest nieprawdopodobna, tym bardziej

niu rzeźba abstrakcyjna posiada piękną zdolność

staje się pociągająca. Z drugiej strony, czyż właśnie

uobecniania nieuchwytnych być może w inny sposób

nie w takich trudnych decyzjach spotykamy smak

emocji i uczuć. Bardzo myli się każdy, kto podziela

żywego procesu twórczego, odwdzięczającego się

błąkające się tu i ówdzie przekonanie, że abstrakcja

za wytrwałość uczuciami, o których nie ma sensu

nic nie mówi, jest o niczym.

opowiadać, lecz które pragnie się odczuwać?

drzwi, okno, włóczka bawełniana 190 × 92 × 30 cm 45 × 35 × 10 cm 2011

Dudek jest, moim zdaniem, młodym twórcą,

W prace Jacka Dudka wpisane jest wyraźne arty‑

dla którego język abstrakcji staje się narzędziem

styczne założenie, wyzwanie, by stworzyć układ,

do świadomego wyrażania rzeczy istotnych, choć

który przekroczy granicę tego, co już widzieliśmy

niewidzialnych. Jego artystyczna postawa utwierdza

i znamy jako rzeźbę wyrzeźbioną w konarze drzewa.

mnie w przekonaniu, iż cały czas istnieje równole‑

W swym dążeniu rzeczywiście dochodzi, wydawałoby

gła ewolucja zapoczątkowanych kiedyś kierunków

się, do granic złożoności i ekspresji, jaką może przy‑

i sposobów artystycznego wyrazu i nic nie wskazuje

jąć tworzywo opracowywane w ten sposób. Każda

na to, by ta ewolucja miała się kiedyś radykalnie

następna jego rzeźba jest dla nas zaskoczeniem.

zakończyć. 43


Historia

44


Movida Hiszpański radosny ruch kulturowy Na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku w Hiszpanii nastąpił prawdziwy przełom. Po śmierci generała Franco (1975) doszło do oczekiwanych przemian politycznych, spo‑ łecznych i kulturowych. W czasach dyktatury miejsce, pozycja i rola w społeczeństwie zależała od płci. Młodzież spotykała się, by się bawić i wspólnie tworzyć. Od zawsze przed mężczyznami stały otworem kawiarnie, kasyna, areny do corridy. Kobiety mogły publicznie pokazywać się w większym towarzystwie tylko siedząc przed domem lub spacerując do kościoła. Samotne mogły być wzięte za ladacznice.

Anna Sikorska Po okresie kulturowego letargu za czasów Franco Madryt zaczął wyzwalać niespotykaną wcześniej energię, która przejawiała się w eksplozji kultury rockowej i w różnorakich formach nocnego życia oraz w głodzie doznań estetycznych. Okres przejściowy od fran‑ kizmu do demokracji był czasem społecznych, artystycznych, literackich i politycznych przewrotów. Przez wiele lat intelektualiści żyli utopią wolności, która przyniosła teraz

Felietonistka, eseistka,

rozczarowanie. Wtedy to narodziła się movida – dążenie do korzystania z radości

pisarka, blogerka, poetka,

życia, umiłowanie wolności i poszukiwanie rozrywek, ruch, który zdecydowanie oży‑ wił współczesną Hiszpanię. Był on całkowicie spontaniczny, bez wspólnych strategii twórczych i manifestów. Młodzież spotykała się, by się bawić i wspólnie tworzyć. Różne formy sztuki rozwijały się spontanicznie, co ważne – nie towarzyszyła jej chęć zysku. Około roku 1978 pojawiła się kultura rockowa, zakładano różne zespoły muzyczne,

absolwentka filologii pol‑ skiej, studentka filologii hiszpańskiej oraz filozo‑ fii. W swojej twórczości sku‑ pia się na analizie zacho‑ wań społecznych. Naukowo zajmuje się filmem, histo‑

nie zabrakło komiksów dla dorosłych. Ruch miał też swoje czasopisma „La Luna de

rią, literaturą i filozofią

Madrid” [Księżyc Madrytu] i „Madrid me Mata” [Madryt mnie zabija]. Jak zauważa

hiszpańską.

Weronika Bryl‑Roman: „Nocne życie hiszpańskiej stolicy stało się jednym z symboli tych przemian”¹. Całe miasto bawiło się do upadłego. Trudno dokładnie określić, kiedy narodził się ten nowy ruch. Niektórzy umieszczają go już na początku lat 70., dla innych wyznacznikiem była śmierć dyktatora. Bujnie rozwijała się grafika, malarstwo, film, muzyka. Był to ruch ludzi młodych, świadomych niestabilności kulturalnej. Movida skupiała ludzi różnych generacji i środowisk. Artyści biorący w niej udział nie chcieli stworzyć grupy. Pragnęli prowadzić jak najciekawsze życie i odnieść sukces. Niewątpliwie ważnym elementem okazało się rozwiązanie Falangi – faszystowskiej organizacji Movimento. Odbyły się wtedy wolne wybory, Hiszpanie zyskali prawa 45


i swobody obywatelskie. Wolność przyczy‑

policzkiem wymierzonym w «starą» Hiszpa‑

z listopada 1983 r. zatytułowany był:

niła się do rozwoju różnych form twórczo‑

nię, w konserwatywne, zaśniedziałe gusta,

Madrid 1984 r. La postmodernidad.

ści, która bujnie wyrosła na tej zniszczo‑

w wysoką kulturę i tradycyjne autorytety”³.

Postmodernizm także zachęcał do łama‑

nej kulturowo glebie. Artyści tworzyli tak,

Punk, w przeciwieństwie do movidy, nie

nia barier. W przeciwieństwie do moder‑

jakby Franco nigdy nie istniał. Członkowie

cenił indywidualizmu, potrzeby wyróż‑

nizmu, nie było tu podziału na artystów

ruchu unikali angażowania się w jakąkol‑

niania się i oryginalności. Ale, w przeci‑

i odbiorców. Członkowie grup muzycznych

wiek politykę. Młodzi twórcy razili społe‑

wieństwie do angielskiego punka movida

związanych z movidą zapraszali odbiorców

czeństwo ubiorem, fryzurami, stylem bycia,

przypominała raczej karnawał. Miała swój

na scenę, by występowali razem z nimi,

a zwłaszcza manifestowaniem swojej seksu‑

własny, niepowtarzalny styl. Ze względu

a także zstępowali na widownię, by podzi‑

alności, będącej wyrazem sprzeciwu wobec

na różnorodność pojmowania tego zjawi‑

wiać popisy innych. Nie wystawiali swych

katolickich zasad etycznych tak długo wpa‑

ska, uczestnicy ruchu mieli trudności z jego

dzieł w „świątyniach sztuki”, takich jak

janych przez frankizm. Prym wśród nich

zdefiniowaniem. Już bowiem sama nazwa

galerie i muzea, ale w miejscach zabawy,

wiedli wyzywający, twórczy i energiczni

była kontrowersyjna. „Słowo to, rzeczow‑

dzięki czemu tworzona przez nich sztuka

homoseksualiści. W artystycznych doko‑

nik rodzaju żeńskiego, jest kolokwializmem

stawała się częścią szerszego dyskursu.

naniach tego czasu wyrażały się fascynacje

i oznacza «hulankę, ruchliwość, werwę lub

Twórcy nie rościli sobie pretensji do posia‑

owej kultury, która odrzucała ustanowione

atmosferę zabawy» bądź też «agitację, któ‑

dania wyjątkowego talentu. Obnosili się

wartości, wychwalała seks, narkotyki, noc,

rej towarzyszą uliczne zajścia, wywołane

ze swoim amatorstwem. Ich zdaniem ubó‑

alkohol, przemoc, pijaństwo. To pesymi‑

jakimś wydarzeniem»”⁴. Wywodzi się ono

stwo środków materialnych i amatorstwo

styczne nastawienie do ówczesnych realiów

ze środowiska narkomanów i na początku

zapewniało swobodę eksperymentowania,

można znaleźć w rockowych piosenkach.

sam zwrot oznaczał „kupowanie narkoty‑

dając odwagę odkrywania nowych teryto‑

Nowi artyści nie mieli specjalnych

ków” (haszyszu). Podchwycili go dzienni‑

riów i wcielania się w różne role artystyczne.

zasług w walce z frankizmem. Nagrody

karze i wykorzystali do nazwania nowego

Wśród artystów wspomina się woka‑

za kombatancką przeszłość przypadły

ruchu określanego i postrzeganego wcze‑

listkę rockową Alaskę i reżysera filmowego

w udziale twórcom opozycyjnym, którzy

śniej jako nowa fala. Movida nie tylko

Pedra Almodóvara. Źródła twórczości tego

otrzymali nieformalne pierwszeństwo

znaczy „ruch”, ale także „scena”. Núria

reżysera były ściśle związane z movidą. Pod

w dostępie do rządowych grantów i fun‑

Triara‑Taribio zauważyła, że słowo movida

koniec lat 70. uczestniczył w spotkaniach

duszy na sztukę. Wywołało to wieloletni

jest ironiczną trawestacją nazwy partii

madryckiego undergroundu. Właśnie tam

konflikt pokoleniowy między generacją

Franco: Movimento. „Movida osiągnęła

odbywały się projekcje jego pierwszych fil‑

Almodóvara a generacją Bardema i Saury.

dominującą pozycję w kulturze hiszpań‑

mów, pod które na żywo podkładał głosy

Madrycka movida ukształtowała

skiej, choć tworzyło ją zaledwie kilkanaście

i muzykę, dzięki czemu stawały się nie‑

się pod wpływem kultury punk, która

osób. Geograficzny obszar jej działalności

powtarzalnymi happeningami. „W aurze

wówczas szokowała Anglię. Europejski

był niewielki, ograniczał się do Madrytu

movidy powstały jego pierwsze pełnometra‑

punk, na bazie którego ukształtowała się

czy wręcz do madryckiego undergroundu”⁵.

żowe dzieła: Pepi, Luci, Bom y otras chicas

madrycka movida, powstał w połowie lat

Według Kathleen M. Vernon i Barbary

del montón [Pepi, Luci, Bom i masa innych

70. Był odpowiedzią na kryzys naftowy,

Mattis, movida obejmowała całą genera‑

dziewczyn, 1980] czy Laberinte de pasiones [Labirynt namiętności, 1982]”.

a co za tym idzie – na rosnące bezrobocie.

cję tych, którzy nie byli w stanie uczest‑

„Powstaniu punka sprzyjały przepełnione

niczyć w eksplozji międzynarodowej kul‑

apatią, ale też agresją środowiska brytyj‑

tury młodzieżowej z lat 60. i postanowili

czasy Almodóvar – lata 80. były nieustra‑

skiego proletariatu”². W przeciwieństwie

odbić to sobie w latach 80. Stylem i ruchem

szone, a czas rozciągał się dzięki intensyw‑

„W moich oczach – wspominał tamte

do angielskiego, hiszpański punk rozwijał

wywołującym największy wpływ na człon‑

ności przeżyć. Nie tylko byliśmy młodsi

się w pozytywnej atmosferze, dlatego nie

ków movidy był punk – pierwsza młodzie‑

i szczuplejsi, ale też brak świadomości

był taki negatywny i jednocześnie zacho‑

żowa formacja utożsamiana z postmoderni‑

sprawiał, że z radością podejmowaliśmy

wywał swą autentyczność. „Punk czasów

stami. W ten sposób również i movida stała

każde wyzwanie. Nie myśleliśmy o cenie

movidy był oczywiście wyrazem protestu,

się bliska postmodernizmowi. Movidowcy

tego wszystkiego, nie myśleliśmy o rynku.

sprzeciwu wobec mieszczańskiej pruderii

mieli świadomość swojej ponowoczesności,

Nie mieliśmy pamięci, naśladowaliśmy

i obłudy. Jego wyzywający styl, wyzywa‑

główny artykuł w pierwszym numerze ich

wszystko, co nam się podobało, i świetnie

jąca estetyka w pewnym sensie miały być

nieoficjalnego pisma „La Luna de Madrid”

się bawiliśmy. Nie było żadnego poczucia

46


solidarności ani żadnych poglądów politycz‑

do przygranicznych francuskich miejscowo‑

Z czasem tempo życia twórczego uległo

nych, społecznych czy pokoleniowych; im

ści, by oglądać w tamtejszych kinach filmy

wyhamowaniu. Movida, ogłoszona medial‑

więcej ściągaliśmy, tym bardziej byliśmy

erotyczne i pornograficzne”⁸. Najbardziej

nie jako „hiszpański renesans artystyczny”,

autentyczni. Byliśmy pretensjonalni, ale

otwarte na nowości kulturalne, ideolo‑

została zinstytucjonalizowana. Do upadku

nasz brak dystansu wywoływał odwrotny

giczne i muzyczne okazało się środowisko

movidy przyczynili się politycy, którzy

skutek. Narkotyki ujawniały jedynie

homoseksualne. Tolerowało ono różno‑

skomercjonalizowali ją z zamiarem wyko‑

swoje beztroskie oblicze, a seks był czymś

rodne dziwactwa, dzięki czemu rodziły się

rzystania do własnych celów. Także samo

higienicznym”⁶.

awangardowe tendencje.

madryckie środowisko artystyczne prze‑

W czasach Franco „cenzura nie dopusz‑

Movida najwięcej zmian wniosła w kul‑

stawiło się na osiąganie zysków. Musiało

czała do rozpowszechniania niemoralnych

turę i mentalność Hiszpanek. Pobożne,

to w końcu negatywnie wpłynąć na jakość

w jej mniemaniu książek, filmów, spektakli

grzeczne i skromne señoritas stały się

całego ruchu i ostatecznie przyspieszyć jego

teatralnych. Kościelni cenzorzy wycinali

śmiałymi i rozmownymi kobietami. Nikogo

upadek.

też sceny erotyczne i nieprzyzwoite dia‑

też nie dziwił widok kobiety opalającej

Movida nie zostawiła po sobie – nie czuła

logi z filmów”⁷. W szkołach obowiązywał

się toples w sercu kastylijskiego miasta.

takiej potrzeby – wielkich dzieł ani ideolo‑

zakaz koedukacji. Chłopców uczyli księża, „Madrycki ruch można postrzegać jako sym‑

gii. Miała oszołamiać, nieść radość doświad‑

a dziewczęta – zakonnice. Kościół krytyko‑

bol dojścia do głosu długo tłumionych przez

czenia, rujnować dawne spojrzenie na świat

wał zbyt głębokie dekolty, krótkie spódnice

społeczeństwo hiszpańskie instynktów”⁹.

i sztukę. I to jej się niewątpliwie udało.

i mocny makijaż oraz wszelką nagość, rów‑

Obojętność wobec polityki nie uchro‑

nież w sztuce. Aby uchronić społeczeństwo

niła movidy przed manipulacją polityczną

przed grzeszeniem, wyznaczano osobne

i wykorzystywaniem ruchu jako wizytówki

plaże dla kobiet i mężczyzn.

„nowej Hiszpanii”. Nowe władze pra‑

Po Franco znaczny wpływ na obycza‑

gnęły być kojarzone z młodością. Jeżeli

jowość miały migracje, wyjazdy za gra‑

nawet nie pomagały movidzie finansowo,

nicę. „Hiszpanie masowo udawali się też

to wspierały ją moralnie.

Przypisy 1, 2, 3, 4, 7, 8, 9 Weronika Bryl-Roman, Madrycka 'movida' jako ruch kulturowy, Poznań 2008 5 Ewa Maziarska Słoneczne kino Pedro Almodóvara, Gdańsk 2007 6 Pedro Almodóvar, Wstęp, w: Almoóvar Patty Diphusa, tł. Hanna Torrent-Piasecka, wyd. 2, 1996

47


„Sztuki Piękne”, R. 6 (1930), nr 1 (okładka)

Historia

48


Pierwsze czasopismo krakowskiej asp II Rzeczpospolita. Kadencja rektora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie trwała wówczas jeden rok akademicki. Raz w roku, w czerwcu, grono profesorów wybie‑ rało tego jednego, który miał stanąć na czele najstarszej polskiej uczelni artystycz‑ nej. Liczba kadencji nie była ograniczona. By rządzić przez sześć lat, rektor musiał sześć razy wychodzić z wyborczej próby jako zwycięzca. Sześć lat to rekord okresu międzywojennego. Należy on do Adolfa Szyszko‑Bohusza, który był rektorem w latach 1922/1923, 1923/1924, 1924/1925, 1925/1926, 1926/1927 i 1928/1929.

Michał Pilikowski Dyrektor Kierownictwa Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu z równą werwą i ochotą co sprawami Wzgórza Wawelskiego zajął się działalnością Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Nawet pobieżne zestawienie osiągnięć Adolfa Szyszko‑ -Bohusza musi robić wrażenie. To on w 1924 r. doprowadził do przyznania Akade‑ mii praw akademickich, utraconych przez uczelnię po odzyskaniu przez Polskę

Ur. w 1980 r. w Krakowie.

niepodległości. W tym samym czasie wyjednał w Ministerstwie Wyznań Religij‑

Historyk; absolwent

nych i Oświecenia Publicznego zatwierdzenie nowego statutu Akademii, na mocy którego – po raz pierwszy w historii ASP – utworzono wydziały: Wydział Malarstwa i Rzeźby oraz Wydział Architektury. To za kadencji Szyszko‑Bohusza funkcjonować zaczął Dom Plenerowy ASP na Harendzie w Zakopanem oraz Oddział Paryski ASP. Patrząc w przyszłość, nie zapominał o przeszłości. To Adolf Szyszko‑Bohusz doko‑

Papieskiej Akademii Teologicznej (obecnie Uniwersytet Papieski Jana Pawła ii w Krakowie), 2004. Od 2005 r. pra‑ cownik Działu Promocji i Wydawnictw Akademii

nał odsłonięcia trzech tablic pamiątkowych znajdujących się w głównym gmachu

Sztuk Pięknych w Krakowie.

Akademii przy pl. Jana Matejki – poświęconych Stanisławowi Wyspiańskiemu,

Redaktor wielu książek

Janowi Stanisławskiemu i studentom ASP poległym w czasie I wojny światowej.

Wydawnictwa ASP, takich jak Artium Decor, Hanna

Za jego kadencji zaczęto tworzyć galerię portretów rektorów, wprowadzono zwyczaj

Rudzka‑Cybis, Wacław

nadawania tytułu profesora honorowego zasłużonym pedagogom Akademii oraz

Taranczewski czy Konrad

rozpoczęto wydawanie „Sztuk Pięknych”.

Srzednicki. Poeta grafiki.

49


Był rok 1923. Państwo polskie, które w pierwszych

Noakowski, Józef Pankiewicz, Fryderyk Pautsch, Leon

latach niepodległości musiało zająć się rozwiązaniem

Piniński, Ferdynand Ruszczyc, Edward Raczyński,

wielkiej liczby różnorakich trudności i problemów,

Adolf Szyszko‑Bohusz, Michał Sobeski, Stanisław

nie było w stanie zapewnić kulturze i sztuce rozwoju

Tomkowicz, Karol Tichy, Mieczysław Treter, Jerzy

na należytym poziomie. Rektor Akademii Sztuk Pięk‑

Warchałowski, Wojciech Weiss i Leon Wyczółkowski.

nych w Krakowie, Adolf Szyszko‑Bohusz, zapragnął

Wybrano także zarząd instytutu. Prezesem został

zaradzić tej sytuacji i wystąpił z inicjatywą utworzenia

kolekcjoner dzieł sztuki i twórca galerii obrazów

Polskiego Instytutu Sztuk Pięknych – instytucji, która

w Rogalinie, Edward Raczyński, wiceprezesem – Leon

zrzeszałaby artystów z różnych środowisk i zajmowała

Wyczółkowski, a sekretarzem – Adolf Szyszko‑Bohusz.

się organizacją życia artystycznego w Polsce. 16 VI

Tego dnia zredagowano także dokument zawiera‑

1923 r. prezydent RP Stanisław Wojciechowski odwiedził

jący program działalności nowego ugrupowania.

krakowską akademię. „Na uroczystem posiedzeniu Aka‑

W kręgu zainteresowań instytutu znalazły się takie

demji Sztuk Pięknych w Krakowie […], zaszczyconem

sprawy jak organizacja wystaw, wydawanie książek

obecnością Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, Rektor

o sztuce, nadzór nad polskim muzealnictwem czy

Akademji p. Szyszko‑Bohusz, witając Pana Prezydenta,

troska o zabytki i ich konserwację. Postanowiono

zapowiedział utworzenie […] Polskiego Instytutu Sztuk

także „rozpocząć w najbliższym czasie wydawanie

Pięknych i prosząc Pana Prezydenta o przyjęcie nad nim

własnego czasopisma artystycznego”².

swego protektoratu, w gorących słowach polecał opiece

Pełna nazwa pisma brzmiała „Sztuki Piękne. Mie‑

i życzliwości Rządu tę świeżo utworzoną placówkę pol‑

sięcznik poświęcony architekturze, rzeźbie, malar‑

skiej kultury. Pan Prezydent Rzeczypospolitej w dłuż‑

stwu, grafice i zdobnictwu. Organ Polskiego Instytutu

szem, nacechowanem wielką serdecznością przemó‑

Sztuk Pięknych”. Na ścisły związek czasopisma z kra‑

wieniu przyjął ofiarowany Mu protektorat i wyrażając

kowską ASP wskazywał nie tylko fakt, że PISP powstał

radość z utworzenia tak potrzebnej instytucji, przyrzekł

z inicjatywy profesorów akademii, którzy tworzyli

imieniem Rządu jak najgorętsze poparcie”¹ – jak rela‑

podstawę nowej organizacji. W redakcji „Sztuk Pięk‑

cjonowały później „Sztuki Piękne”.

50

nych” zasiadali: Władysław Jarocki, Józef Mehoffer,

Wkrótce profesorowie krakowskiej ASP opra‑

Jerzy Mycielski, Józef Pankiewicz, Ignacy Pieńkowski,

cowali statut Polskiego Instytutu Sztuk Pięknych.

Edward Raczyński, Adolf Szyszko‑Bohusz, Mieczy‑

Pierwsze posiedzenie PISP odbyło się 14 III 1924 r.

sław Treter i Wojciech Weiss. Na dziewięciu człon‑

Wyłoniono wówczas komitet organizacyjny stowa‑

ków sześciu było profesorami akademii; pedagogiem

rzyszenia – tworzyli go: Teodor Axentowicz, Olga

krakowskiej uczelni był też redaktor naczelny pisma,

Boznańska, Władysław Ekielski, Julian Fałat, Józef

Władysław Jarocki. Redakcja obradowała w głównym

Gałęzowski, Apoloniusz Kędzierski, Miłosz Kotarbiń‑

gmachu akademii przy pl. Jana Matejki. Na łamach

ski, Konstanty Laszczka, Marian Lalewicz, Jacek Mal‑

miesięcznika pojawiały się długie artykuły poświę‑

czewski, Józef Mehoffer, Jerzy Mycielski, Stanisław

cone profesorom krakowskiej ASP oraz obszerne


relacje dokumentujące życie Akademii tamtego czasu. De facto pismo było więc organem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Używanie nazwy Polski Instytut Sztuk Pięknych poszerzało grono współpra‑ cowników pisma, którzy – nie będąc pedagogami ASP, a wchodząc w skład PISP – poczuwali się do odpowie‑ dzialności za jego treść i nie tylko (prezesem PISP oraz redaktorem miesięcznika był przecież hrabia Edward Raczyński, właściciel jednej z największych fortun tamtych czasów).

Schroeder. Od czasu do czasu autorami byli także

Kronika artystyczna (ze zdję‑

„Sztuki Piękne” były miesięcznikiem. Ukazywały

profesorowie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

ciami budynków zapro‑

się każdego piętnastego dnia miesiąca. Taki rytm

Tak było już w pierwszym numerze miesięcznika,

wydawniczy utrzymywał się od roku akademickiego

gdy głównym tekstem był artykuł Józefa Mehoffera

1924/1925 do roku 1927/1928. Od roku 1929, czyli

pt. Sztuka w Polsce wczoraj i dzisiaj. Po Rozprawach

od rocznika piątego, kolejne numery miesięcznika

i artykułach następowała Kronika artystyczna. W tym

ukazywały się pierwszego dnia miesiąca w ramach

dziale pojawiały się informacje dotyczące sztuk pięk‑

roku kalendarzowego. Rocznik dziesiąty, ukazujący

nych pochodzące z Polski, Europy i świata. Kronikę

się w roku 1934, zakończył istnienie czasopisma.

artystyczną prowadzono w bardzo rzetelny sposób.

Pismo było redagowane niezwykle profesjonalnie,

Wrażenie robi duża liczba doniesień. Różnorodność

z wielką dbałością o treść i formę. Układ numeru

i wnikliwość informacji pojawiających się w Kronice

nie zmieniał się na przestrzeni lat. Pierwsza część

artystycznej to zasługa licznych korespondentów,

każdego zeszytu nosiła tytuł Rozprawy i artykuły.

członków Polskiego Instytutu Sztuk Pięknych, któ‑

Pojawiały się w niej obszerne teksty, w których przed‑

rzy byli w stanie co miesiąc dostarczać do centrali

stawiano artystów polskich i zagranicznych, tych

przy pl. Matejki wiadomości z najodleglejszych nawet

współczesnych, i tych z epok minionych. Opisywano

miejsc. Wiadomości z kroniki umieszczano pod usze‑

tam także problemy i zjawiska w sztuce, a także inne

regowanymi alfabetycznie nazwami miast. Wiado‑

sprawy związane z twórczością artystyczną. Auto‑

mości krajowe i doniesienia z zagranicy podawane

rami Rozpraw i artykułów byli najświetniejsi ówcze‑

były oddzielnie. Te drugie umieszczano zwykle pod

śni teoretycy i historycy sztuki, tacy jak Mieczysław

nagłówkiem Kronika zagraniczna. Teksty pojawiające

Treter, Mieczysław Sterling, Antoni Potocki, Stefania

się w Kronice artystycznej zazwyczaj nie były podpisy‑

Zahorska, Władysław Kozicki, Szczęsny Rutkowski,

wane, opracowywała je redakcja. Rozprawy i artykuły

Franciszek Klein, Mieczysław Wallis, Wacław Husar‑

oraz Kronika artystyczna to dwa podstawowe działy

ski, Jan Kleczyński, Przecław Smolik, Leon Piniński,

„Sztuk Pięknych”. W dalszej kolejności pojawiały się

Zygmunt Klingsland, Władysław Terlecki czy Artur

często rubryki Książki i czasopisma, Varia, Konkursy

jektowanych przez Adolfa Szyszko‑Bohusza) – R. 1 (1924/1925), nr 4, s. 188

51


i Nekrologja, które nie stanowiły jednak stałych elementów każdego numeru (i wówczas informacje w nich zawarte wzbogacały treść Kroniki artystycznej). Dzieło sztuki trzeba jednak przede wszystkim zobaczyć. Redaktorzy „Sztuk Pięknych” zdawali sobie z tego sprawę. Dzięki temu dziesięć roczników pisma do dziś dnia ogląda się jak wspaniały album sztuki. Skoro tak jest teraz, to jak musiało być wtedy, w drugiej połowie lat 20. i pierwszej lat 30. XX w., gdy dostęp do reprodukcji i zdjęć był nieporównywalnie mniejszy? Zarówno jakość reprodukcji, jak i ich dobór zasługują na najwyższe uznanie. Na kartach „Sztuk Pięknych” znajdujemy reprodukcje dzieł najwybitniejszych arty‑

chcieliby rozsmakować się w historii akademii dwu‑

stów oraz tych mniej znanych, dzisiaj często zapomnia‑

dziestolecia międzywojennego, obcując z tekstami

nych, którzy wtedy przecież też tworzyli i cenieni byli

źródłowymi, a nie z opracowaniami, lektura „Sztuk

przez współczesnych. Na początku każdego rocznika,

Pięknych” to prawdziwa uczta.

po spisie treści, znajdował się Spis reprodukcyj umiesz‑

Jaka była wtedy akademia? Jakie problemy mieli

czonych w tekście i Spis reprodukcyj umieszczonych

ówcześni profesorowie, co ich cieszyło, co uznawali

na osobnych tablicach, co ułatwiało wyszukanie dzieła

za ważne, co wzbudzało agresję, czemu się dziwili,

konkretnego artysty. Dodać bowiem w tym miejscu

a co przyjmowali ze zrozumieniem? O tym wszystkim

należy, że redakcja, która co miesiąc przygotowywała

dowiemy się ze stron „Sztuk Pięknych”.

kolejny numer pisma, umożliwiała swym czytelnikom

Weźmy taki tekst (z lipca 1925): „W Akademji

łatwą orientację w ramach danego rocznika, wydając,

Sztuk Pięknych otworzoną została w ostatnich dniach

jako wkładkę do pierwszego zeszytu nowego rocznika,

czerwca wystawa prac studentów akademji. Przedsta‑

okładkę ze spisami treści i reprodukcji do rocznika

wia się ona bardzo bogato tak pod względem ilości,

poprzedniego (na przykład karta tytułowa do rocznika

jako też jakości […], daje przegląd sumiennych stu‑

drugiego pojawiła się z pierwszym numerem rocznika

djów rysunkowych i malarskich, studjów aktu, głowy,

trzeciego 15 X 1926).

pejzażu, plein‑air’u, są to prace skromne, poważne,

Wiadomości dotyczących Akademii Sztuk Pięk‑

o dużym poziomie artystycznym, świadczące chlubnie

nych w Krakowie okresu międzywojennego pomiesz‑

o wysiłku naszej młodzieży i o powadze, z jaką młodzi

czonych na łamach „Sztuk Pięknych” jest bardzo dużo.

adepci sztuki przygotowują się do swej pracy zawo‑

Są to informacje krótsze, pisane suchym, urzędowym

dowej. Wystawa ta, pierwsza po długiej przerwie spo‑

językiem, a także te dłuższe, misternie skompono‑

wodowanej wojną i jej następstwami, jest prawdziwą

wane i napisane doskonałym stylem. Dla tych, którzy

niespodzianką. Świadczy ona, że Akademja nasza,

52


wojny szpital austrjacki, który budynek ten znisz‑ czył zupełnie – ale czyż Rząd nasz nie powinien był dawno już zatrzeć te przykre ślady i nadać gmachowi wygląd przyzwoity, który by odpowiadał celom, dla jakich służy?”³. To tylko fragment dłuższego artykułu o krakowskiej ASP. Fragment przynoszący wiele cie‑ kawych informacji. Przede wszystkim mamy tu opis wystawy końcoworocznej AD 1925. Ekspozycja stała na bardzo wysokim poziomie. Podziwiano na niej nie tylko dzieła studentów Wydziału Malarstwa i Rzeźby, ale i prace stworzone przez wychowanków Wydziału Architektury. Dużą wartość kronikarską posiada rów‑ Fragment artykułu

unikając jakiejkolwiek blagi, stara się – i to sku‑

nież opis gmachu Akademii oraz informacja o tym,

Zygmunta Klingslanda pt.

tecznie – nauczyć swoich wychowanków przedew‑

że w budynku przy pl. Matejki w czasie I wojny świa‑

szystkiem metier, umożliwić im jak najdokładniejsze

towej Austriacy urządzili szpital.

Tadeusz Makowski – R. 7 (1931), nr 6, s. 214–215 Fotografie: Przemysław

i najszersze poznanie i opanowanie formy i barwy

Inny wyjątek z rocznika pierwszego – tym razem

Stelęgowski

[…]. Ten wysoki poziom widać zarówno w wystawio‑

z marca 1925 r.: „Dowiadujemy się, że starania kra‑

nych rysunkach, studjach malarskich aktu, pejzażu,

kowskiej Akademji Sztuk pięknych o utworzenie

plein‑air’u, grafiki, ściennej kompozycji dekoracyj‑

oddziału swego w Paryżu zostały o tyle uwieńczone

nej, jak i rzeźby. Nowością na wystawie są prace

skutkiem, że na wniosek Akademji udzieliło Min.

studentów wydziału architektury […], świadczące,

WRiOP roczny urlop prof. J. Pankiewiczowi celem

że wydział ten, po zreformowaniu go i uzgodnieniu

zorganizowania i utworzenia w Paryżu osobnej pra‑

z programami takichże wydziałów na politechni‑

cowni, w której stypendyści akademji, ukończeni jej

kach (z zachowaniem jednak przewagi rysunkowo‑

wychowankowie, mogliby pod nadzorem i kierow‑

-kompozycyjnej), rozwija się bardzo dobrze. Omawia‑

nictwem jej kierownika dalej pracować i zaznaja‑

jąc tę zajmującą wystawę, musimy wypowiedzieć

miając się z zagraniczną kulturą, uzupełniać swoje

jedno życzenie i to w stronę naszego Rządu: czas naj‑

wykształcenie artystyczne. Faktowi temu może red.

wyższy, aby nasze władze centralne zajęły się i zainte‑

«Sztuk pięknych» jak najgoręcej przyklasnąć. Będzie

resowały naszą najwyższą uczelnią artystyczną i ota‑

on miał niewątpliwie, choć z powodów budżeto‑

czały ją większą niż dotąd opieką i życzliwością. Źle

wych w bardzo skromnych tymczasowo […] ramach,

bowiem świadczy o tej dotychczasowej «życzliwości»

wielkie znaczenie dla kształcenia naszej kultury

wygląd gmachu Akademji, a zwłaszcza jego wnętrze.

artystycznej; pozatem taki zakład będzie także pro‑

Odrapane mury, poniszczone drzwi itd. robią smutne

mieniował na zewnątrz i odegra dużą rolę w naszej

wrażenie. W gmachu Akademji mieścił się podczas

propagandzie zagranicznej, co dla nas, o których 53


Przywołany wyżej artykuł otwiera szereg innych tek‑ stów o paryskiej stacji artystycznej – główni przecież jej organizatorzy, Szyszko‑Bohusz i Pankiewicz, byli także redaktorami „Sztuk Pięknych”. Oddział Paryski był i znikł. Odegrał bardzo ważną rolę w historii krakowskiej ASP, jednak nie kształtuje już jej rzeczywistości. Inaczej sprawa wygląda z inną inwestycją poczynioną w czasie rektorskiego urzędo‑ Pierwsza strona artykułu

wciąż jeszcze za granicą głucho, także jest sprawą

wania Adolfa Szyszko‑Bohusza. Mam na myśli Dom

Mieczysława Sterlinga

ważną. Dla objaśnienia dodamy, że oddziały takie

Plenerowy ASP na Harendzie w Zakopanem, który

pt. Leon Wyczółkowski. Twórczość malarska – R. 8 (1932), nr 6, s. 169

54

Akademji mają w Paryżu: Anglicy, Amerykanie, Bel‑

do dzisiaj służy kolejnym pokoleniom profesorów,

gowie, Niemcy, Rosjanie, Rumuni, Japończycy, Czesi

studentów i pracowników Akademii Sztuk Pięknych

itd. Niestety uposażenie naszego Oddziału jest tym‑

w Krakowie. Tak o powstaniu zakopiańskiego domu

czasowo, z powodów budżetowych, bardzo skromne,

pisały w styczniu 1929 r. „Sztuki Piękne”: „Dzięki sta‑

oparte w przeważającej części na prywatnych sub‑

raniom profesorów Akademji zakupiony został w Zako‑

wencjach. W miarę poprawy naszych stosunków

panem na tzw. Harendzie, obok domu Jana Kasprowi‑

niewątpliwie Rząd nasz udotuje dostatecznie naszą

cza, dom z dużą parcelą, w pięknem położeniu, skąd

placówkę artystyczną. Obecnie jednak musimy się

się roztacza nieporównany widok na Tatry. Dom ten

zwrócić do wszystkich, którym rozwój naszej sztuki

po przerobieniu i dobudowaniu ma służyć jako miejsce

leży na sercu, z gorącym apelem, aby na ręce JM pana

wypoczynkowe dla studentów i profesorów Akademji,

Rektora Akademji Sztuk pięknych w Krakowie nadsy‑

a przedewszystkiem zaś jako miejsce pobytu dla stu‑

łali datki, poparli te rozumne i konieczne poczynania

dentów, którzy pod kierunkiem swoich profesorów

naszej najstarszej i najwyższej uczelni artystycznej”⁴.

będą przyjeżdżać tutaj celem studjów pejzażowych

Artykuł ten przenosi nas w czas tworzenia Oddziału

i plein‑air’owych. Posiadłość ta została przez Aka‑

Paryskiego Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

demję nabyta za fundusz, który profesorowie Akademji

Tak powstawało wielkie dzieło Adolfa Szyszko‑

zebrali na budowę domu, tudzież z zapisu śp. Janiny

-Bohusza i Józefa Pankiewicza, jedno ze sztanda‑

Stanisławskiej, wdowy po wielkim pejzażyście. Obec‑

rowych przedsięwzięć Akademii tamtych czasów.

nie uporządkowuje się całą parcelę, dobudowano duże

Pierwszy jako rektor entuzjastycznie nastawiony

skrzydło do dawnego, istniejącego już domu, który

do projektu podejmował wszelkie działania w celu

został zremontowany i do swoich celów przerobiony.

utworzenia tej placówki, z kolei drugi z wymienionych

Po ukończeniu całej przebudowy będzie mieścił sześć

profesorów sprawował funkcję kierownika Oddziału

jasnych, dość dużych pokoi dla studentów, cztery dla

Paryskiego, pod którego opieką znajdowali się kapiści.

profesorów, salę‑jadalnię, kuchnię i mieszkanie dla


zarządcy domu, tudzież pracownię dla studentów. Jak

dziekanów, to bardzo ciekawy przyczynek do dyskusji

wspomnieliśmy, kupno i częściowy remont przepro‑

nad dziejami wydziałów Akademii Sztuk Pięknych

wadzone zostały za pieniądze Akademji, która jednak

w Krakowie. Wertując stare roczniki „Sztuk Pięk‑

nie posiada niestety funduszów na opłacenie kosztów

nych”, na łamach których odnotowywano zmiany

całej przeróbki i urządzenia domu, wobec czego stu‑

personalne zachodzące we władzach krakowskiej

denci Akademji zwrócili się z pismem do Prezydjum

ASP, można poznać ludzi stojących na czele Akade‑

miasta i do p. Wojewody, prosząc ich o doraźną pomoc

mii tamtych czasów.

pieniężną na ten cel. Nie wątpimy, że tak Województwo,

Dzięki „Sztukom Pięknym” od zapomnienia oca‑

jak i Zarząd Miasta Krakowa zdaje sobie sprawę, jak

lonych zostało wiele wydarzeń z życia krakowskiej

ważną rolę w rozwoju Krakowa odgrywała i odgrywa

uczelni. W poprzednim numerze „Wiadomości ASP”,

Akademja i że oba te naczelne czynniki jak najener‑

pisząc o Julianie Fałacie, kilkakrotnie cytowałem

giczniej poprą usiłowania Akademji, by otworzyć taką

„Sztuki Piękne” – m.in. wspominając dzień 6 XII

swoją filję w Zakopanem i dać tem samem możność

1928 r., gdy do domu Fałata w Bystrej na Śląsku Cie‑

swoim wychowankom studjowania natury w jak

szyńskim przyjechali w odwiedziny profesorowie Aka‑

najdogodniejszych warunkach. Poza tem sprawą

demii⁷. W grudniu 1930 r. redaktorzy miesięcznika

tą powinni się zająć wszyscy, którym rozwój naszej

pisali o innym wydarzeniu: „Uroczystość inauguracji

najstarszej artystycznej uczelni i rozwój polskiej sztuki

roku szkolnego odbyła się dnia 28 listopada [1930],

leży na sercu. Redakcja «Sztuk pięknych» zwraca się

w obecności rektorów Uniwersytetu Jagiellońskiego

do wszystkich tych czynnych sympatyków naszego

i Akademji Górniczej, przedstawicieli władz państwo‑

życia artystycznego z gorącą prośbą‑apelem, aby pod

wych i miejskich i profesorów Akademji. Rektor Aka‑

adresem Rektoratu Akademji Sztuk pięknych, Kraków,

demji, prof. Konstanty Laszczka, przedstawił w dłuż‑

plac Matejki, składali datki na ten cel (z wyraźnem

szem przemówieniu obraz działalności Akademji

zaznaczeniem, że pieniądze przesłane są na budowę

w roku ubiegłym, a następnie określił rolę uczelni

domu w Zakopanem)”⁵.

↖ „Sztuki Piękne” R. 9 (1933), nr 9 (okładki)

artystycznej w rozwoju sztuki narodowej i drogi, któ‑

Rocznik trzeci ukazywał się w roku akademic‑

remi młody artysta powinien dążyć do jaknajwyż‑

kim 1926/1927. W podwójnym numerze wakacyjnym

szego rozwoju artystycznego. «Dotąd nikt jeszcze nie

z lipca i sierpnia 1927 r. „Sztuki Piękne” poinfor‑

stwierdził istnienia takiej szkoły, w której możnaby

mowały swoich czytelników o tym, że „Rektorem

kształcić się na artystów. To, co nazywamy w codzien‑

Akademji Sztuk Pięknych na rok szkolny 1927/28

nem życiu artyzmem, jest właściwością wrodzoną,

wybrany został prof. Teodor Axentowicz, dziekanem

którą szkoła tylko rozwija. Istotą bowiem sztuki jest

wydziału malarstwa i rzeźby prof. Władysław Jarocki,

indywidualność, a istotą indywidualności talent.

dziekanem architektury prof. Fr. Krzywda‑Polkow‑

Jeśli ktoś chce powiedzieć swe słowo w sztuce, musi

ski”⁶. Notatka ta, przywołująca na pamięć postaci

nauczyć się jej mowy. Otóż szkoła ma za zadanie dać 55


↑ „Sztuki Piękne”, R. 8

początkującemu artyście umiejętność wypowiadania

przeczyta to jeszcze raz, tym razem głośno, w szkole –

(1932), nr 3 (okładka)

tego, co mu jego indywidualność nakaże. Szkoła daje

może siedzą tam przyszli artyści?

↗ „Sztuki Piękne”, R. 10

artyście narzędzia, któremi będzie posługiwać się

(1934), nr 9 (okładka)

56

Ostatnim tekstem ze „Sztuk Pięknych”, jaki przy‑

w swej pracy, da mu zrozumienie kształtu czy barwy,

wołam w tym artykule, niech będą piękne słowa,

perspektywy czy anatomji, da mu wreszcie znajomość

które zostały opublikowane w numerze z kwietnia

materjałów i ich użycia celem realizowania swych

1930 r., po ogłoszeniu nominacji na profesora hono‑

pomysłów artystycznych. Dalszy rozwój artystyczny

rowego Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie dla

już jest zawisły wyłącznie od człowieka, od energji

Leona Wyczółkowskiego: „Nazwisko Leona Wyczół‑

potencjalnej jego siły twórczej. Na nic tu zdadzą

kowskiego jest jednem z tych nielicznych w Polsce,

się mędrkowania czy usiłowania kolektywizacji.

które reprezentują ową szczęśliwą epokę w naszem

Talenty bowiem chodzą swojemi drogami. Leonardo

malarstwie, gdy – w ostatniem dziesięcioleciu ubie‑

da Vinci mówił: «Ci, co trzymają się cudzych sza‑

głego wieku – w czasach epigonizmu «historycznych

blonów, nigdy nie wejdą do grodu chwały». Każdy

obrazów», wystąpili: Józef Chełmoński, Juljan Fałat,

powinien brać na plecy tylko tyle, ile unieść potrafi –

Leon Wyczółkowski, Jan Stanisławski, Teodor Axen‑

inaczej bowiem próżnym się stanie wszelki trud.

towicz, Jacek Malczewski, a z drugiej strony Włady‑

Dlatego też zastanowić się należy […] dobrze nad

sław Podkowiński i Józef Pankiewicz. Otworzyli okno

wyborem drogi życia, by nie uledz złudnej pokusie

do Europy i stworzyli odrazu świetne polskie malar‑

sławy, nie mając danych dla niej. Błąd w ten sposób

stwo. Od tego czasu minęło lat czterdzieści. Leon

popełniony naprawić się – po największej części –

Wyczółkowski w ustawicznej pracy twórczej stwo‑

nie da»”⁸. Słowa Konstantego Laszczki, pierwszego

rzył wiele kapitalnych obrazów, które z podziwem

rzeźbiarza piastującego godność rektora Akademii

oglądamy w naszych muzeach i zbiorach prywatnych

Sztuk Pięknych w Krakowie, dzięki „Sztukom Pięk‑

i które rozsławiły sztukę polską zagranicą. Stworzył

nym”, których dystrybucja stała na bardzo wysokim

grafikę, która należy do najlepszych w Europie. Zdo‑

poziomie, trafiały także do niewielkich miasteczek

był sobie pierwsze w Polsce imię. Nie dziw więc,

kresowych ówczesnej Rzeczpospolitej. Wyobraźmy

że na każdym kroku spotykają Go objawy uznania

sobie więc chatę gdzieś na Wołyniu, do której wcho‑

i czci, jako dla nieskazitelnego człowieka, ofiarnego

dzi miejscowy nauczyciel z egzemplarzem miesięcz‑

obywatela i wielkiego artysty. Mamy do zanotowania

nika w ręku, kładzie go na stole, zaczyna przeglądać

nowy objaw tej wdzięczności i uznania dla Leona

numer, od końca, czyli od Kroniki artystycznej – czyni

Wyczółkowskiego: Najstarsza i najzasłużeńsza w Pol‑

tak dlatego, że w pierwszej kolejności chce dowiedzieć

sce artystyczna uczelnia, Krakowska Akademja Sztuk

się, co słychać w wielkim świecie. Wreszcie dociera

Pięknych, ofiarowała Mu najwyższą godność, którą

do informacji dotyczących inauguracji roku akade‑

rozporządza, mianowała Go honorowym profeso‑

mickiego w krakowskiej ASP, zaczyna czytać, jutro

rem. Redakcja «Sztuk pięknych», która w ciągu swej


sześcioletniej pracy tylokrotnie dawała na kartach

50. numerze „Wiadomości ASP” z czerwca 2010 r.,

↖ Reprodukcja drzeworytu

swego miesięcznika dowody wielkiego szacunku

Jan Pamuła – prorektor, a następnie rektor (w latach

Felixa Vallottona z arty‑

dla wspaniałej twórczości autora Orki na Ukrainie,

2002–2008) krakowskiej ASP, którego wkład w two‑

wyraża w najserdeczniejszych wyrazach swoją radość

rzenie pisma jest trudny do przecenienia – napisał:

z powodu tego uznania dla wielkiego Artysty”⁹.

„Obecna forma pisma bliższa jest formule maga­zynu

I tyle. Celem tego artykułu było przedstawienie

poświęconego sztuce, z dużą ilością reprodukcji

czasopisma „Sztuki Piękne” wydawanego przez Aka‑

i ilustracji. Serdecznie gratuluję Władzom Uczelni

demię Sztuk Pięknych w Krakowie w latach 1924–

i Redakcji «Wiadomości» tak pięknego, przeobrażo­

1934. Przy pomocy wybranych tekstów starałem się

nego pisma, i życzę pojawienia się kolejnych pięćdzie‑

udowodnić, że miesięcznik był nie tylko wartościową

sięciu numerów – to dopiero będzie jubileusz – wie‑

pozycją wydawniczą na ówczesnym rynku, ale do dzi‑

rzę, że tak będzie”¹¹. Wybiegając myślą w przyszłość,

siaj stanowi nieocenioną kopalnię informacji o prze‑

nie traćmy z oczu naszej wspaniałej historii.

szłości krakowskiej ASP. Nie byłoby „Sztuk Pięknych”,

W ciągu 10 lat istnienia „Sztuk Pięknych” uka‑

gdyby nie profesorowie akademii, którzy pismo stwo‑

zało się 120 zeszytów pisma. Do rąk czytelników

rzyli i redagowali. Mając to na uwadze, wiele miejsca

oddajemy właśnie 63. numer „Wiadomości ASP”.

poświęciłem rektorowi Adolfowi Szyszko‑Bohuszowi,

W sumie w gmachu Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑

którego działania doprowadziły do powstania pisma.

kowie zredagowano więc do tej pory 183 wydania

Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie nie porzu‑

kułu poświęconego arty‑ ście autorstwa Tadeusza Cieślewskiego – „Sztuki Piękne”, R. 10 (1934), nr 7, s. 249

uczelnianego pisma.

ciła myśli o wydawaniu własnego pisma. W grudniu 1996 r., a więc 62 lata po ukazaniu się ostatniego numeru „Sztuk Pięknych”, pojawiło się pierwsze wydanie „Wiadomości ASP”. Godność rektora piasto‑ wał wówczas Stanisław Rodziński, który we wstępie pisał: „Z ogromną radością piszę te słowa do pierw‑ szego numeru «Wia­domości ASP». Dzisiaj jeszcze jest

Przypisy 1. „Sztuki Piękne”, R. 1, 1924/1925, nr 1, s. 48. 2. Tamże. 3. „Sztuki Piękne”, R. 1, 1924/1925, nr 10, s. 477. 4. „Sztuki Piękne”, R. 1, 1924/1925, nr 6, s. 292. 5. „Sztuki Piękne”, R. 5, 1929, nr 1, s. 29.

trudno mówić o planach tego wydawnictwa. Oczy‑

6. „Sztuki Piękne”, R. 3, 1926/1927, nr 10–11, s. 413.

wiście marzymy, by mogło ono kiedyś przekształcić

7. Por. M. Pilikowski, Julian Fałat. Pierwszy rektor Akademii

się w pismo Uczelni. Na razie pełnić będzie funkcję informacyjną, a w miarę możliwości formuła ta zosta‑ nie poszerzona tak, by słowo pisane i czytane było w życiu naszej szkoły czymś normalnym”¹⁰. Jak się miało okazać, „formuła została poszerzona”. Koń‑ cząc swój wspomnieniowy artykuł w jubileuszowym,

Sztuk Pięknych w Krakowie, „Wiadomości ASP”, 2013, nr 62, s. 52–53. 8. „Sztuki Piękne”, R. 6, 1930, nr 12, s. 456–457. 9. „Sztuki Piękne”, R. 6, 1930, nr 4, s. 121. 10. S. Rodziński, Słowo od Rektora, „Wiadomości ASP”, 1996, nr 1, s. 2. 11. J. Pamuła, 50. numer „Wiadomości ASP”, „Wiadomości ASP”, 2010, nr 50, s. 3.

57


Podróże artystyczne

58

Wiadomości asp /63


NYC – miasto tekstur i równoległych światów… Śladem współczesnej architektury i designu Z perspektywy „Dachu Świata” zmierzam do umiejscowienia naszych corocznych „formotwórczych” praktyk podróżniczych. Stanowią źródło inspiracji, doświadczeń budzących refleksje o charakterze artystycznym, intelektualnym i obyczajowym. Ponieważ oglądanie odbywa się z różnych punktów widzenia, nasze przyjmuje sobie właściwą metodę.

Beata Gibała‑Kapecka

Architet wnętrz. Prowadzi pracownię projektowania

Uczestnicy tegoż rytuału stają się na ten czas „badaczami” wybranych, bo istot‑ nych dla sztuk projektowych przestrzeni miejskich wiodących metropolii. Motyw w kategoriach współczesnej wizualności, ale także w ważnych kontekstach

teczności publicznej,

perspektywy twórcy, projektanta, architekta wnętrz. Typując rzeczywistości, które stają się przedmiotem naszych autentycznych eksploracji, poddajemy analizom i porównaniom osiągnięcia najnowszej architektury oraz przypisane im filozofie,

Frank Gehry

i realizuje różne projekty architektury wnętrz uży‑

Nasze doświadczenia podróżnicze mają na celu przede wszystkim poszerzanie

Dolny Manhattan

diów stacjonarnych. Tworzy

architektoniczny i designerski kształtuje jego formułę, zatem poruszamy się historyczno‑kulturowych.

1. Mieszkaniówka –

architektury wnętrz dla stu‑

weryfikując tym samym udostępnione przez popularyzację obrazy oraz mające

w szczególności mieszkal‑ nych. W pracy naukowej analizuje społeczne aspekty projektowania i użytkowa‑ nia przestrzeni miasta. Dr hab.; pełni funkcję dzie‑ kana Wydziału Architektury Wnętrz krakowskiej ASP.

wpływ na aktualną sztukę projektową treści odwołujące się do proponowanych koncepcji kształtowania aglomeracji miejskich, w tym życia człowieka. Rozważamy 59


ważny proces samookreślenia się przyszłych projek‑ tantów w wyniku zachodzących owych wieloaspek‑ towych relacji. Dotarcie do rzeczywistości w jej oryginalnej for‑ mie ma znaczenie dla kształtowania myśli i filozofii architektury i designu, oznacza bowiem także wni‑ kanie w ustanawiany, nie tylko wizualny, porządek świata. Poszukiwanie autentycznych oglądów czy – jak chcą inni – odczytów obiektów, miejsc i rzeczy‑ wistości jest kwintesencją doświadczeń w sensie twórczym naszych praktyk podróżniczych. Ten sposób poszukiwania doświadczeń este‑ tyczno‑formalnych, przekładając czy też odnosząc je do własnych koncepcji twórczych, przyświecał podróżom ery industrialnej. Wcześniej zawarty był 2. Hearst Tower

relacje pomiędzy obiektami, miejscami i użytkowni‑

w arystokratycznych oświeceniowych Grand Tour,

Foster+Partners

kami. Dociekamy sposobów tworzenia struktur archi‑

popierając kosmopolityczną kulturę podróży.

60

tektonicznych, miejsc i przestrzeni, a w wyniku tego

„Najważniejsze ikony kultury winny być rozpo‑

zachowań ich odbiorców. Zastanawiamy się, w jaki

znawane niemal automatycznie – to sprawdzian,

sposób odmienne kulturowo środowiska i społecz‑

za pomocą którego można ocenić, kto jest człowie‑

ności tworzą inne lub podobne do naszych rozwią‑

kiem kulturowo inicjowanym” (Wieczorkiewicz,

zania funkcjonalne i formalno‑estetyczne. Po czasie

2012). Dla Rousseau podróż edukacyjna dookreślała

w odniesieniach dokonujemy istotnej autorefleksji

ucznia, czyniąc go pełnoprawnym członkiem społe‑

nad naszym środowiskiem kulturowym widzianym

czeństwa. Cenione były zarówno przez Montaigne’a,

z różnych perspektyw.

dla którego stanowiły „inspirację do rozwijania sen‑

Zgromadzone wyjaśnienia odnoszące się

sów figuratywnych”, Kartezjusza, jak i wreszcie Mon‑

do dogłębnie oglądanych obiektów, rozróżniając

teskiusza, który okazał się nam szczególnie bliski,

po drodze rozwiązania formalne, materiałowe i prze‑

a to z powodu obrania podobnych metod zwiedza‑

strzenne, aktualizują język warsztatowy i stają się

nia. Z góry czy z perspektywy horyzontalnej zmierzał

przykładowymi istotnymi elementami w procesie

do ujrzenia przestrzeni miasta w całości i w kontek‑

edukacyjnym. Zakładam, że równolegle następuje

ście, poszukując podstaw różnorodności i inności.


Tym razem poszerzyliśmy nasz krąg zaintere‑

sala kinowa z amfiteatrem, taras do grillowania,

3. Hypar Pawilon, Diller

sowań o największą metropolię świata. Refleksje

pokój zabaw dla dzieci, pokój z fortepianem, salon

Scofidio+Renfro&FXFOWLE

na bieżąco dotyczyły porównań kluczowych osią‑

gier, biblioteki, cateringowa kuchnia, nie wspomina‑

gnięć architektonicznych powstałych z największych

jąc o nieodłącznych centrach fitness itp. – mieszkają

wyobrażeń wśród największych kreatorów… Nasze

ci, dla których dobrze pojęty status społeczny oznacza

działania eksploracyjne mające na celu rozpozna‑

wewnętrzny i zewnętrzny porządek, ład życia, gdzie

wanie miejsc i obiektów widzianych, bo populary‑

wszelkie aktywności wynikają z przemyślanej filozofii

zowanych, i nieznanych, będących najnowszymi

i indywidualnego konceptu życia budowanego dla

osiągnięciami myśli i technologii, przybrały metodę

siebie i najbliższych.

opartą na czterech sposobach oglądu: podziemnym

Przyjęty New York Liberty Program realizuje

(Subway), naziemnym, odgórnym (bo z wysokości

koncepcję zakładania środowiska kulturowego

Empire State Building) i wodnym (z dystansu, opły‑

na najwyższym poziomie. Skorelowane działania

wając wyspę). Tak przyjęta rozpoznawcza strategia

mają na celu stwarzanie pożądanego środowiska

dała pogłębiony obraz metropolii.

kulturowego poprzez odpowiednie projekty socjo‑

76 obiektów widzianych z różnych perspektyw,

logiczno‑społeczne wraz z adekwatnymi rozwiąza‑

w koniecznym kontekście, z możliwością dotknię‑

niami urbanistycznymi. Struktura architektoniczna,

cia ich intrygującej i zarazem estetyzującej materii.

w tym rozwiązania funkcjonalne, określa tkankę

Nowojorczycy żyją równolegle do otaczających ich

codziennej rzeczywistości. W wyniku zadanego

strzelistych dzieł, urzeczywistnionych wyobrażeń,

sąsiedztwa dochodzi do konfrontacji wzajemnych

dbając o status ponadczasowej metropolii. W samym

zachowań, wiedzy i potrzeb. Następuje stymula‑

sercu Dolnego Manhattanu, w najdroższej części –

cja w kierunku refleksyjnego stylu życia. Kontakty

miasto w mieście Franka Gehry’ego, najwyższy budy‑

sąsiedzkie wpływają na jakość i kształtują ocze‑

nek mieszkalny na zachodniej półkuli 1 . Według

kiwane formy przeżywania wzajemnych relacji,

„New York Timesa” najlepszy o tym przeznaczeniu

doświadczeń i emocji.

budynek, jaki wyrósł w NYC od czasów Eero Saari‑

Zza zachowanej eklektycznej fasady budynku

nena, czyli od 46 lat… Liczy 903 mieszkania. Falująca

Hearst Magazine pełniącej funkcję teatralnej sce‑

dekonstruktywistyczna fasada ze stali nierdzewnej

nografii wznosi się drapacz chmurHearst Tower 2 ,

chroni idee życia wspólnotowego na zróżnicowanym

kryjąc w sobie biura handlowe. Jedyne na wyspie

poziomie zamożności: bogaty z mniej majętnym,

lobby zakończone stacją metra. Budynek zbiera desz‑

nowy z innym, nobilitujący dom. Z całą infrastruk‑

czówkę, by utrzymywać rośliny przy życiu i podtrzy‑

turą publicznych udogodnień – typu szkoły, szpital,

mywać istotny dla użytkowników poziom wilgoci 61


Fotografie: Beata Gibala-Kapecka

5. Mieszkaniówka przy Highlin Jean Nouvel

4. IAC Inter Active Corp

eliminowany przez system klimatyzacji. Hypar

zbudowano. A wszystko po to, by stworzyć i dostar‑

Frank Gehry

Pavilon na placu w Lincoln Center 3 ze skręconym

czać „wizualnych emocji jej mieszkańcom”.

62

trawnikowym dachem oferuje naturalną powierzch‑

Rozrzeźbiona symboliczna fasada, która przekłada

nię rekreacyjną, jednocześnie pozyskując konieczne

się na równie zaskakujące rozwiązania formalne,

wnętrze restauracyjne. „Zielony koc” czy „baldachim

w tym znaczeniowe skrywanych wnętrz, The Cooper

z trawy” stał się rodzajem dwustronnej płaszczyzny

Union for Advancement of Science and Art identyfi‑

porozumienia między tym, co publiczne, a tym,

kuje się z przesłaniem interdyscyplinarnego dialogu

co prywatne.

sztuki i nauki. Od ponad 140 lat pozostaje renomo‑

Przy Highline InterActiveCorp 4 najbardziej for‑

waną uczelnią i jednocześnie najważniejszym cen‑

malnie atrakcyjny budynek biurowy, rzec można –

trum intelektualnym i kulturowym Nowego Jorku 6 .

intrygujący, rozbudza wyobraźnię… stąd dla jednych

Memory Foundations, Ground Zero, nadal plac

„tort”, dla innych rozpięte podszyte wiatrem żagle…

budowy. 416 dębów, co pewien czas któryś z nich

a to dlatego, że frontem skierowany ku rzece Hudson.

umiera… za płytko dla ich korzeni… Niezliczone

W sąsiedztwie IAC, także z istotnym widokiem

protesty ingerują w zwycięski projekt, skutkując

na rzekę, „maszyna do jej widzenia”. Jean Nouvel

licznymi zmianami. Najważniejsze, że główne zało‑

zaprojektował budynek 5 mieszkalny z około 1650

żenie Libeskinda już jest zrealizowane. Zachowując

(!) różnymi szybami składającymi się na najbar‑

ślady bliźniaczych wież, wpuszczono w ziemię dwa

dziej złożoną ścianę kurtynową, jaką kiedykolwiek

ogromne baseny z fontannami, w których woda znika


6. The Cooper Union Morphosis Architects

w centralnie umieszczonych studniach. W każdą rocznicę zamachu właśnie z nich sięgają nieba dwa potężne słupy światła. New Museum of Contemporary Art 7 , przez zamierzony kontrast czy też w opozycji doskonale oczyszcza kontekst bałaganiarskiego otoczenia Lower East Side. Prostota w komponowaniu form, technolo‑ giczna nowoczesność, wysmakowany detal elewacji… „Szary Duch” według „New York Magazine”. Także i my w Museum of Moving Images na Queens… …Manhattan Dolny, Środkowy, Górny, Soho, Piąta Aleja, Chinatown… Wyspa Roosvelta… Brooklyn, Queens, Bronx, Jersey City. NYC fascynuje różnorod‑ nością form architektonicznych. Jego zewnętrzny formalny charakter jest zdecydowanie przedstawie‑ niowy. Hołubi mieszkańców unikatową strukturą. Manhattan jest uładzony przez pożądany styl życia. Wszystko i wszyscy są elitarni.

7. New Museum of Contemporary Art Kazuko Seijma i Ryue Nishizawa

63


64

Wiadomości asp /63


Podróże artystyczne

Ewenkowie lud wschodniej Syberii Zawsze fascynowały mnie zdolności adaptacyjne społeczeństw żyjących w nierzadko ekstremalnych warunkach. Inuici w arktycznej części Kanady, Eski‑ mosi zachodniego wybrzeża Grenlandii czy np. gór‑ scy pasterze wysokich części Pamiru i Tien‑Szanu. W zeszłym roku postanowiłem odwiedzić wschodnią Syberię: Buriację i Zabajkalski Kraj zamieszkały przez Ewenków – pasterzy i hodowców reniferów.

Piotr Witosławski Już sam dojazd w te odległe tereny był niewątpliwą atrakcją: cztery dni w wagonie kolei transsyberyjskiej, a następnie BAM‑u (Bajkalsko‑Amurskiej Magistrali Kolejowej). Po pokonaniu tej trasy nastąpiło spotka‑ nie z Ewenkami w małej wiosce Ciapo Ołogo. Później

Ur. w 1969 r., krakowia‑

udaliśmy się do zaszytego w świetlistej modrzewiowej

nin. Absolwent Wydziału

tajdze obozu letniego pasterzy. Jak miałem się przeko‑ nać, renifery są nieodłącznym elementem życia tych ludzi, dostarczając im siły pociągowej, mięsa i skór. Ewenkijscy pasterze są odpowiednikiem euro‑ pejskich górali, „gazdują” jednak w zdecydowanie

Form Przemysłowych ASP w Krakowie. Doktorat w 2009 r. Obecnie adiunkt na WFP ASP, gdzie prowadzi pracownię i laboratorium technik fotograficznych w Katedrze Komunikacji

gorszych warunkach materialnych i na bardziej nie‑

Wizualnej. Zawodowo zaj‑

dostępnych obszarach. Życie tamtejszych pasterzy

muje się fotografią (albu‑

wyznacza roczny cykl pór roku: lato spędzają w taj‑ dze, wypasając na odkrytych polanach stada reni‑ ferów, a zimą, kiedy temperatury spadają czasem do –60°C, wracają do wiosek – zazwyczaj położonych w okolicy linii kolejowej wschód–zachód Syberii, aby przeczekać najcięższy okres mrozów. Samo dotarcie

mową i dokumentalną). Odbył wiele wypraw wyso‑ kogórskich – m.in. w góry Pamiru, Alaski, Ameryki Południowej oraz polar‑ nych m.in. na Spitsbergen, Grenlandię, w rejony pół‑ nocnej Kanady.

do tzw. letniego obozu w tajdze jest nie lada wyzwa‑ niem: tajga położona na północy to przede wszystkim 65


wykorzystania materiałów lokalnych oraz relacji pomiędzy mieszkańcami i podziału czynności. Obóz to kilka wieloosobowych namiotów wojsko‑ wych (w każdym nieodłączny piecyk typu „koza” – znany także w Polsce) postawionych w centrum oraz ogrodzony teren z reniferami. Stada liczą zazwyczaj 100–300 sztuk. Zwierzęta przebywają w ogrodzo‑ nym terenie, tzw. koszarze, tylko nocą, w ciągu dnia pasąc się wolno na terenach trawiastych poza obo‑ zem. Pomocnikiem pasterzy, podobnie jak w innych rejonach świata, jest pies – a właściwie kilka psów, błoto i komary (błoto z powodu wiecznej zmarzliny,

Fotografie Piotra Witosławskiego, pokazu‑ jące życie Ewenków były prezentowane w Krakowie

których zadaniem jest zaganianie i pilnowanie stada.

czyli tylko powierzchniowego rozmarzania gruntu

Odmianą w porównaniu do pasterzy europejskich

w okresie lata uniemożliwiającego wsiąkanie wody

jest broń obowiązkowo noszona podczas pobytu poza

w Galerii Schody ASP

w warstwy głębsze). Na błoto najlepszym rozwiąza‑

terenem ogrodzonego obozu z uwagi na grasujące

WFP przy ul. Smoleńsk 9

niem są wysokie do kolana walonki, ewentualnie

w dolinach niedźwiedzie. Przeciętny pasterz renife‑

(16 IV – 2 V 2013) oraz

inna odmiana gumofilców, na komary – deszcz, wiatr

rów przebywający w terenie składa się z: gumofilców,

i Miejskiej Bibliotece

lub tzw. „dymniki”. Dymnik to tlące się ognisko –

zadymionego moro, plecaczka lub torby skrywającej

Publicznej przy

celowo zasypywane wilgotnym mchem i liśćmi, aby

amunicję oraz prowiant, broni (zazwyczaj nabitej –

ul. F. Nullo 29b

dawało jak najwięcej gęstego dymu. Przy każdym

zabezpieczonej) oraz zapałek i papierosów. Pasterz

w Olkuszu w Powiatowej

(III–IV 2013).

66

postoju priorytetową sprawą była produkcja dymu,

w obozie różni się tym, że nie nosi plecaczka ani broni.

aby zapewnić sobie minimum spokoju od wyjątkowo

Inne są także zadania do wykonania podczas wypasu

natrętnych tu latem komarów i meszek. Gdyby nie

w terenie (doglądanie i zapędzanie stada) i w obo‑

doświadczenie Ewenków: Andreja, Małego i Dużego

zie (reperowanie zniszczonego sprzętu, wyprawianie

Żeni, ciężko byłoby samemu torować drogę do obozu

skór, rękodzieło ludowe, przygotowywanie produk‑

przez to grzęzawisko. Obóz pasterzy położony

tów spożywczych). Produkty spożywcze to przede

na rozległych polanach górskich zboczy intereso‑

wszystkim mięso reniferów poddawane smażeniu,

wał mnie od strony swojej infrastruktury, sposobu

duszeniu bądź wędzeniu oraz dary tajgi – głównie


jagody. Zamiast chleba Ewenkowie jedzą lepioszki będące rodzajem placka wykonanego z mąki pieczo‑ nego na rozgrzanej, żelaznej płycie. Z powodu braku urządzeń chłodząco‑mrożących latem rolę lodówki przejmuje worek jutowy zanurzony w potoku. Tak przechowywane w worku mięso gwarantuje świeżość i zdatność do spożycia. Miejscowe „wynalazki” ułatwiające życie obozowe to połączenie tradycji koczowniczo‑pasterskiej stepów Azji Centralnej oraz cywilizacji Europy Zachodniej i Japonii (do której stąd bliżej niż do Europy). Z jednej strony sznur spełniający rolę lassa, kociołek zawie‑ szony na prostej, ale funkcjonalnej konstrukcji nad ogniskiem czy torba ze skóry, a z drugiej plastikowy wytłaczany stołek, piła łańcuchowa czy broń palna. Rękodzieło zdobnicze nie jest Ewenkom obce. Można zaobserwować elementy geometryczne inspirowane motywami roślinnymi umieszczanymi na siodle zakła‑ danym na renifera czy torbach skórzanych. Logiczne wydaje się także (z uwagi na trudny transport i jego cenę) maksymalne wykorzystanie przedmiotu, jego re‑design powodujący czasem zmianę przeznaczenia. Ludzie ci, zamieszkujący obszar wielkości połowy Europy, nie zatracili w sobie siły potrzebnej do prze‑ trwania w tych ekstremalnych warunkach oraz pro‑ duktywnego życia, wyzbywszy się zachcianek kon‑ sumpcyjnych skutkujących nadprodukcją odpadów oraz wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń. 67


Podróże artystyczne

↑ Brama pałacu Palagonia

„[…] milczą pałace, gdzie wieczorami bywały beztroskie komitywy arystokratów – bramy zostawiono otwarte […]. A wokół rośnie zgiełk, nieustanny, przygnębiający hałas, rośnie miasto…”. Matteo Collura, Na Sycylii, Warszawa 2013 68


Villa dei Mostri

Czemu właśnie ta willa? Jest ich przecież w całych Włoszech mnóstwo. I to takich, które w trakcie podróży ogląda się przeważnie z wielkim nabożeństwem. Także Sycylia ma parę bardzo znanych, chociażby zachowana z czasów późnorzymskich Villa Romana del Casale, leżąca na rozległym terenie opodal miasta Piazza Armerina.

↲ Książę Palagonia (domniemany)

Barbara Ziembicka Dla mnie najciekawszą budzącą emocje podróżnych, jest nazywana „Villa dei Mostri” (Willą Potworów), słynny pałac książąt Palagonia w miejscowości Bagheria, 15 km na wschód od Palermo. Ta usytuowana u zbiegu Piazza Garibaldi i Corso Umberto I duża willa – w miejscowości, która znana jest jako miejsce snobistycznych wakacji niebiednych Włochów – ma barokowe założenie, oryginalne nie tylko architekto‑

Ur. w 1946 r. w Rudzie

nicznie, ale i pod względem aranżacji wnętrza. Ta aranżacja odwołuje się do zasady

Śląskiej. W latach 1966–

trompé l’oeil. Za jej to sprawą ogląda się w pałacu iluzjonistyczne freski (przedsta‑ wiające prace Herkulesa) i płaskorzeźby znanych władców Europy, którzy w niby naturalnym geście wyciągają ręce do widza. Ale to jeszcze nie wszystkie atrakcje. Na parterze pałac posiada „salę krzywych luster”. „Tutaj każdy zmienia się, ale na gorsze!” – mówili przechodzący Włosi. Także sala balowa – w centrum budynku – ma u sufitu specjalnie weń wbudowane lustra, montowane pod różnymi kątami, które odbijają i zwielokrotniają każdą osobę, jej ruchy… Zawrót głowy. Patrick Brydon pisał emfatycznie w 1770 r., że „[…] Pałac Palagonia i jego dzi‑ wactwo nie ma sobie równych na ziemi”. Nie on jeden pozostawił na piśmie ślady

1972 studiowała na ASP w Krakowie. Dyplom uzy‑ skała w 1972 r. w pracow‑ niach prof. Włodzimierza Kunza i prof. Witolda Chomicza. Obecnie profe‑ sor ASP na Wydziale Grafiki, prowadzi pracownię struk‑ tury dzieła (od 1999). Pracuje w dziedzinach rysunku, grafiki książkowej oraz malarstwa.

emocji, które to miejsce wywołało. Był w pałacu „pisarz podróży” Henry Swinburne, poeta Goethe, pisarz Alfred Dumas, André Breton, Mario Praz i Salvador Dali, który zakochał się w willi i chciał ją kupić. Goethe, odwiedziwszy pałac w Bagherii w czasie słynnej „podróży włoskiej” – jako jej plon powstała słynna książka pod tym właśnie 69


tytułem – rozreklamował wśród rodaków barokowy

↑ Barbara Ziembicka

pałac jako absolutne curiosum, a nawet sprawił,

Garbus

że wytworzył się snobistyczny zwyczaj nakazujący zwiedzenie pałacu (pisał też, że kto nie poznał Sycy‑ lii – ten nie rozumie Włoch). Autor Fausta zdobył się na opisanie aż 200 rzeźb pałacu – okalających go i osa‑ dzonych na jego murach. Dzisiaj oglądamy tylko 62. Tuf wulkaniczny, materiał użyty przez artystów rzeźbiarzy, zwietrzał z czasem – skutecznie i nieuchronnie. Historia pałacu przedstawia się następująco: w roku 1693 nawiedziło Sycylię poważne trzęsienie

akwarela 46 × 56 cm 2010 ↗ Barbara Ziembicka Dragon akwarela, rysunek 56 × 50 cm 2010 → Barbara Ziembicka Mentor

ziemi – związane z erupcją Etny. Z początkiem nowego

akwarela, rysunek

wieku mieszkańcy Sycylii zaczęli odbudowę kraju

49 × 68 cm

w duchu baroku. Barok, styl rekompensaty i uwodze‑

2010

nia – teatralizacja formy aż do przesady, wystawność

→ Barbara Ziembicka

obfitująca w złocone elementy i drogie kamienie –

Chłopiec

na Sycylii zyskał szczególnie dobitną formę, zwłasz‑ cza w kościołach. O baroku sycylijskim pisał ktoś, że powstał… z nadmiaru biedy. „Ludziom, którzy nie mają niczego, sztuka może zastąpić wszystko”. Miasto Bagheria w tym dziele odbudowy nie pozo‑ stało w tyle za innymi. W Bagherii znalazła swoją siedzibę dynastia książąt Palagonia. Od roku 1715, kiedy z woli don Ferdinanda Gravina Cruyllas, piątego księcia dynastii, położono fundamenty pod ich pała‑ cem, rósł on w miarę upływu czasu. Projektantem budowli był architekt Tommaso Maria Napoli. Legenda pałacu, żywa do dziś, narodziła się wtedy, gdy objął go w posiadanie wnuk Ferdinanda – Fransesco 70

akwarela 34 × 48 cm 2010


Fotografie: Barbara Ziembicka

Ferdinando II Gravina, który w 1749 r. ostatecznie

Duch groteski unosi się nad pałacem. Jest

budowę pałacu zakończył. Sukcesor zajął się wszyst‑

to o tyle zaskakujące, że zwiedzając Włochy, jeste‑

kim: wnętrzem, meblami, ogrodem. Życie księcia

śmy przyzwyczajeni do formy klasycznej w rzeź‑

obfitowało w atrakcje przynależne elitom: bale,

bie – a tu taka niespodzianka. A przecież właśnie

polowania i teatr. Pałac stwarzał właściwą oprawę

w tym kraju, w głębokich starorzymskich rumowi‑

dla zajęć typowych dla klasy społecznej właściciela.

skach odkryto pozostałości malarskich dekoracji

Podejrzewam, że ówcześni mieszkańcy pałacu nie

ściennych z przykładami poźnoantycznych orna‑

dziwili się bogatym formom wnętrza i zewnętrza, tak

mentów, które stały się dla nowożytnych artystów

jak my to obecnie robimy, ale pysznili się nimi. Ary‑

wzorem, a także punktem wyjścia do tworzenia

stokracja żyła – jak wszędzie i zawsze – trochę poza

języka groteskowego.

rzeczywistością. Barok stanowił… „sposób myślenia, życia, umierania”.

↑ Rzeźby pałacu Palagonia w Bagherii

I jest w rzeźbach jakaś złość. Tylko czyja? Mece‑ nasa czy wykonawców? Przedstawione przez rzeźbia‑

Czy książę Gravina czymś się wyróżniał? Był

rza (lub rzeźbiarzy) formy ludzkie i uczłowieczonych

kaleką. Był garbaty. I miał piękną żonę. Wyobrażam

zwierząt występują w duetach, czasem w tercetach,

ją sobie: postawna Sycylijka, energiczna i trochę

gdzieś podążają albo są tak szczególnie spionizowane,

zła. I niewierna. W dziejach arystokratycznych

że prawie unoszą się w powietrzu. Są to muzycy, żoł‑

małżeństw posiadanie kochanek lub kochanków

nierze, pątnicy, fauny, kobietony, kurtyzany, gargulce,

nie było czymś nagannym. A jednak dla księ‑

garbusy, karły, smoki. Trochę pokraki. W tym spekta‑

cia – być może obdarzonego wyobraźnią i wrażli‑

klu nie ma głównych bohaterów, nie tak jak zwykle

wością – sprawa księżnej i jej swobodnego trybu

w dramacie. Wszyscy jego uczestnicy są równie ważni.

życia wymagała jakiegoś rozwiązania i rekompen‑

Ów brak hierarchii wywołuje wrażenie zgiełku.

saty. Znalazła ją w postaci tej szczególnej wizuali‑

Rzeźby i cała Willa Potworów są przewrotnym

zacji, jaką są figury na murach, których przyby‑

odzwierciedleniem świeckiego życia, które tu było, kwi‑

wało i przybywało w czasie trwania małżeństwa.

tło. Cieszy mnie, że ilustrowana rzeźbami międzyludzka

Mówiono, że każda rzeźba to nowa zdrada księżnej.

historia nie będzie wyjaśniona, bo w tajemnicy prze‑

I to właśnie one, rzeźbione postaci, budzą u zwie‑

słania tych rzeźb jest coś nadzwyczajnie pociągającego.

dzających największe, nie tylko estetyczne emocje.

Po powrocie do Krakowa wzięłam się do rysowa‑

Wiadomo też, że w chwili śmierci książę Gravina

nia rzeźb Bagherii. Nie umiem jednoznacznie powie‑

kazał całą willę pomalować na czarno.

dzieć – dlaczego. Stało się tak, jak się stało. 71


W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e

Mantra

o twórczości Piotra Korzeniowskiego

→ Galeria Cztery Ściany → 13–25 v 2013

Adam Organisty

krakowskich pedagogów: Janusza Orbitowskiego, Jakuba Woynarowskiego, Adama Wsiołkowskiego czy

↑ Piotr Korzeniowski Mantra/trzy stopnie olej na płótnie, szkło 3 (27 × 27 cm) tryptyk 2013 ↗ Piotr Korzeniowski

Prace Piotra Korzeniowskiego powstają w pustej

może przede wszystkim Andrzeja Bednarczyka, z któ‑

białej pracowni, przywodzącej na myśl zakonną

rym Korzeniowskiego łączy nie tylko przyjaźń, ale

celę. Tam długimi godzinami kunsztownie opraco‑

i m.in. potrzeba opatrzenia prac odautorskim komen‑

wuje on najnowsze struktury, których wykonanie

tarzem. Wskazana byłaby ekspozycja, która w pełni

zbliżone jest do techniki sgraffito. Wpisują się one

ukazałaby rodzime środowisko artystów poszuku‑

w dwudziestowieczną tradycję nurtu abstrakcyj‑

jących treści o charakterze spirytualnym w ładzie

nego. Ich genealogię wyprowadzić daje się z mono‑

i geometrii formy, odwołujących się do symboliki

olej na płótnie

chromatycznych kompozycji fakturowych Henryka

liczb, toposu „artysty‑filozofa”.

70 × 120 cm

Stażewskiego, Albumu linii rytmicznych Wacława

Na wymownym afiszu wystawy artysta spo‑

Szpakowskiego, badań zjawisk optycznych w kręgu

gląda na nas zza krat ornamentu, który szczelnie

→ Piotr Korzeniowski

niemieckiej grupy Zero. Analogie można mnożyć,

wypełnia jego struktury, zgodnie z zasadą amor

Mantra xi

przywołując prace Zbigniewa Gostomskiego, Jerzego

infiniti, horror vacui. Nie ma chyba niczego gor‑

Grabowskiego, Gerharda Birkhofera… Myślę, że naj‑

szego dla współczesnego twórcy abstrakcji niż epi‑

ważniejszym odniesieniem jest jednak twórczość

tet „dekoracyjny”. Przypomina o szyderczej uwadze,

Mantra ix

2010

olej na płótnie 25 × 25 cm (tryptyk) 2010

72


że stworzył coś, co ma charakter przyjemnej zasłony. W podręcznikowej publikacji Zmysł porządku. O psychologii sztuki dekoracyjnej Ernst H. Gom‑ brich zauważa jednak, że awangardowa abstrakcja wiele zawdzięcza dziewiętnastowiecznym debatom na temat projektowania dekoracji. Analizując bada‑ nia krystalografów, uczony przywołuje wzorniki Lewisa F. Daya z roku 1890, które stanowić mogą komentarz do prezentowanych prac Korzeniowskiego. I choć sztuka abstrakcyjna nadal nie szuka swoich przodków wśród przedstawicieli skromnego rzemio‑ sła artystycznego, to trzeba przyznać, że kompozycje krakowskiego artysty wykonane są z równie rzetelną maestrią, co chociażby dekoracje nowożytnych sztu‑ katorów. Konsekwentnie wprowadzane przezeń zwie‑ lokrotnione układy ornamentalne zacierają obraz 73


wzoru, budując geometrię brył skoncentrowanych

Wydaje się, że Piotr Korzeniowski nawiązuje

wokół jednej formy. Ich prezentacja wymaga jednak

do mitycznych postaw abstrakcjonistów ostatniego stu‑

wyciszonych, białych sal.

lecia, którzy „podróżują” i w podróży poszukują ducho‑

Skupienie uwagi na wybranym elemencie,

wości, najczęściej w kulturze aikonicznej. Dokąd może

a także powtarzalność poszczególnych członów

prowadzić taka medytacja? Czy jest jak mantra, która

kompozycji z precyzją kształtowanych przez artystę

ma pomóc w opanowaniu umysłu, uspokojeniu, oczysz‑

w gipsie, nawiązywać ma do tytułu wystawy – Man‑

czeniu, czy też jest formą prowadzenia dialogu z Bogiem?

try. Także podtytuł ekspozycji zdaje się wskazywać

Subtelne tonacje barwne i dekoracyjne kompozycje

na odwołanie do duchowej strony prezentowanych

Korzeniowskiego zbliżają się niejednokrotnie do wyszu‑

prac. Pytając nas, czy wystawa ta jest tylko wystawą

kanych form obserwowanych w przyrodzie. Pomimo ich

malarstwa, nie pragnie on chyba wdać się w akade‑

„krystalicznej kory” przypominają one o pięknej „ozdobie”

micki spór, wedle którego malarstwo należy uprawiać

(ornamentum), „nadmiarze i mnogości” natury.

wyłącznie farbą i pędzlami na tradycyjnie przygo‑ towanym gruncie. „Malowanie cyklu Mantra było

↑ Piotr Korzeniowski

rodzajem podróży… – wyznaje artysta. – Każdy obraz

Mantra iii

jest formą ukierunkowanego «ruchu», zorientowa‑ nego, skierowanego ku czemuś…”. 74

technika mieszana na płótnie 130 × 200 cm, 2010


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Zapis spontaniczności… Malarstwo Aleksandry Toborowicz

→ Galeria Elektor MCKiS, Warszawa → 1–31 VII 2013

Stanisław Tabisz Obrazy malowane na papierowych kartonach przez Aleksandrę Toborowicz są specyficznym zapisem jej spontanicznej postawy wobec rzeczywistości. Z pozoru spokojna na co dzień artystka ujawnia wybujały tem‑ perament w twórczym działaniu. Miałem możliwość obserwowania i uczestniczenia w procesie rozwoju artystycznej osobowości Aleksandry Toborowicz z racji prowadzonych zajęć w pracowni malarstwa II na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑ kowie, gdzie Aleksandra kiedyś studiowała. Ten roz‑ ciągający się w dość długim czasie kontakt pozwala mi dziś spojrzeć na dokonania młodej artystki znacz‑ nie głębiej, a jednocześnie z dystansem porównania

impulsywnym ideogramem a zapisem umykającym

↑ Aleksandra Toborowicz Bez tytyłu

i cennymi odniesieniami do tej akademickiej zna‑

jakiejkolwiek kontroli rozpościera się przestrzeń,

jomości spraw. Jako projektantka Aleksandra Tobo‑

w której twórczo można się zatracić, ale i najinten‑

rowicz zachowuje się racjonalnie i metodologicznie.

sywniej odczuć witalność oraz żarliwość pulsującego

Projektowanie graficzne bowiem to dyscyplina o dużej

w nas życia… Aleksandra Toborowicz, malując swoje

odpowiedzialności intelektualnej i konstrukcyjnej,

liryczne i skrajnie ekspresyjne kompozycje, być może

z racji choćby stosowanego w praktyce informacyj‑

nawiązuje do automatycznego zapisu stosowanego

nego przekazu. Jako artystka uprawiająca malarstwo

przez surrealistycznych pisarzy. Może prowokuje przy

Aleksandra Toborowicz jest spontaniczna do granic

tym przebudzenie się podświadomości? Jednakże

możliwości… Jej grubo rysowane i malowane, papie‑

ta gwałtowna ingerencja w białą płaszczyznę papieru

rowe płaszczyzny charakteryzują się śmiałością

i muzyczne efekty odbioru brutalnej linii czy narowi‑

i wyrazistością nieuznającą cenzury, która wpływa‑

stej i nieokiełznanej plamy barwnej – to niezwykle

łaby na osłabiający dopływ zracjonalizowanej statyki.

oryginalna specjalność stylistyczna artystki, dla której

Tak powstaje plastyczny znak tożsamości, a właściwie

instynkt oraz naturalna emocjonalność są istotnymi

spontaniczny ślad energii istnienia… Gdzieś pomiędzy

impulsami do kreowania malarskich kompozycji…

akryl na papierze 70 × 100 cm 2003

75


W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e

Teatr interaktywny wystawa malarstwa i rysunku Allana Rzepki

→ Galeria Oko dla Sztuki 2 → Kampus Krakowskiej Akademii im. A. Frycza‑Modrzewskiego → 21 –30 iii 2013

Paweł Pencakowski Profesor Allan Rzepka to wybitny krakowski malarz, scenograf, absolwent i wieloletni pedagog tutejszej Akademii Sztuk Pięknych. Dyplom, jakim pół wieku temu uwieńczył studia na wydziałach malarstwa i scenografii, nosi numer 1125. Już więc sam tytuł wystawy wskazuje, że artystyczne życie Mistrza jest continuum, które od początku wypełnia sztuka zakorzeniona głęboko w tradycji, literaturze, sztuce: polskiej i europejskiej, jak też – w innej płaszczyźnie – w kulturze teatru oraz w wielkiej tradycji krakowskiej Akademii. Kameralna sztuka przemawia doskonało‑ ścią układów kompozycyjnych i zestawień barwnych, co składa się na doskonały warsztat, zachwyca też subtelnościami, gra skojarzeniami. Emanuje ona roz‑ maite uczucia atakujące widza. Jest w niej refleksja nad życiem, sztuką, losem, sensami i bezsensami egzystencji człowieka i jego hipostaz (sobowtóra, marionetki, manekina, figury), jest przemyślane artystyczne doświadczenie i głęboka duchowość. 76


↑ Allan Rzepka z cyklu: Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata tusz na papierze 55 × 46 cm ↗ Allan Rzepka

Wystawa pt. Teatr interaktywny proponuje prze‑ ciwstawienie dwóch członów. Pierwszym są „osobne”

formalnych, a zwłaszcza treściowych. Tak rodzi się świat tajemniczy, ale raczej ciepły i pociągający.

obrazy w liczbie 10, drugim – seria 13 rysunków

Z rysunkami piórkiem jest inaczej. To cykl powstały

piórkiem, powstałych na kanwie powieści Mistrz

w konfrontacji z arcydziełem Michaiła Bułhakowa. Poja‑

i Małgorzata.

wia się w nich refleksja nad samą istotą sztuk przed‑

Malowidła cechuje kolorystyka olśniewająca,

stawiających i odwieczna zabawa różnymi poziomami

Mistrz i Małgorzata

powiedziałbym – „niedzisiejsza”. Każde z nich opo‑

rzeczywistości. Dominuje asceza kolorystyczna, emo‑

tusz na papierze

wiada jakąś historię, wciąga w labirynt skojarzeń

cjonalna drapieżność, duchowo‑życiowy „odlot w dół”.

z cyklu: Michaił Bułhakow

55 × 46 cm ← Allan Rzepka Ekran akwarela 100 × 81 cm

i malarskiej poezji. Spotkać można w nich typowe dla

Wczytujemy się w dramaty bohaterów w Moskwie cza‑

Mistrza przestrzenie, postacie i akcesoria. Bez wąt‑

sów Stalina, która może była rozumiana jako metafora

pienia zawładnęły one wyobraźnią malarza, dlatego

żywota ludzkiego poddanego mrocznym i jasnym siłom

są trwałym elementem jego sztuki. Widać, że płótna

wyższym lub jako figura okrutnego XX wieku.

te tworzył człowiek teatru, który pośród aktorów,

Warto porównać groźny i smutny klimat rysun‑

statystów, kostiumów i rekwizytów spędził ponad

ków z tym, co na obrazach kipi kolorami, nastrojami,

pół życia. Dominuje w nich aluzyjność, symbolizm,

co uśmiecha się, wabi, czaruje. Te dwie rzeczywi‑

atakująca intelekt widza wieloznaczność i owo miłe

stości równoprawnie istnieją, ponieważ stworzył

artyście zamotanie, zawikłanie wszystkiego: malarza,

je Artysta. Stanowią też kontrpropozycję dla innych,

widza, świata prawdziwego i wyimaginowanego. Jest

mniej czy bardziej realnych światów. Teatr Interak‑

ten zestaw obrazów dyskursem artysty z jego wcze‑

tywny Allana Rzepki, będący wszak jedynie wycin‑

śniejszym dorobkiem oraz – podobnie jak cała jego

kiem jego bogatej twórczości, nie pozostawia widza

sztuka – kolejnym dyskursem: ze sztuką europejską

obojętnym: otwiera jego umysł i porusza serce. Rów‑

XX wieku i z malarstwem polskim – głównie symbo‑

nież na tym polega jego wartość. Niech ten stworzony

lizmu – nie w sensie stosowania cytatów czy ulegania

przez naszego Profesora teatr artysty i odbiorcy,

wpływom, ale w znaczeniu specyficznych klimatów

sztuki i recepcji trwa! 77


W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e

Variografia Wystawa prac studentów Wydziału Grafiki w Pałacu Sztuki TPSP w Krakowie

→ Pałac Sztuki TPSP w Krakowie → VI–viii 2013

Krzysztof Tomalski

do grafiki warsztatowej i fotografii”. Takim to komen‑ tarzem umieszczonym przy wejściu do sal Pałacu

„Variografia to wystawa prezentująca wybór prac

Sztuki opatrzyli wystawę kuratorzy, Artur Blusiewicz,

studentów Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięk‑

Kacper Bożek, Kuba Sowiński. Kuratorzy zobowią‑

nych w Krakowie, pochodzących z ostatnich kilku

zani zostali do zebrania materiałów, zakomponowa‑

lat. Świadomie nie przypisywaliśmy ich do pracowni

nia i wykonania ekspozycji, panując przy tym nad

Ur. w 1963 r. w Gorlicach.

i katedr, pozostawiając tylko lakoniczną informację

całością komplikacji logistycznych w niedogodnym

W 1983 r. ukończył

o autorze i jego dziele.

Państwowe Liceum Sztuk

czasie zakończonego już roku akademickiego. Odpo‑

Variografia to nie nowa technika graficzna czy ety‑

wiedzialni byli za jej kształt, wygląd i dobór prac oraz

W latach 1983–1989 stu‑

kieta kolejnej szuflady. To żywy i różnorodny obszar

zorganizowanie całego przedsięwzięcia w nadzwyczaj

diował na Wydziale Grafiki

poszukiwań twórczych pod wydziałowym szyldem

ekspresowym tempie.

Plastycznych w Zakopanem.

Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; dyplom uzyskał w pracowni prof. Stanisława Wejmana. W 1989 r. roz‑ począł działalność pedago‑ giczną w pracowni miedzio‑ rytu na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP; obecnie sprawuje urząd dziekana tego wydziału.

78

GRAFIKA, gdzie miarą jest rozum, odpowiedzialność, szczerość i prawdziwy talent.

Zaczepno‑intrygujący zamysł wystawy wyrażony w tytule Variografia miał nadać szczególnego, mniej

Towarzyszy temu pytanie: co wspólnego mają pra‑

oficjalnego i mniej rutynowo‑przeglądowego charak‑

cownie składające się na Wydział Grafiki krakowskiej

teru tej letniej ekspozycji, co w specyficznych miesią‑

ASP? Czy kształcimy projektantów, czy artystów? Czy

cach wakacyjnych mogło ciekawić i przyciągnąć rów‑

chcemy, żeby radzili sobie w życiu, jako tzw. zawo‑

nież „pozabranżowych” odbiorców, głównie turystów.

dowcy, czy może lepiej, żeby eksperymentowali jako

Dzięki tej rozluźniającej formule wystawa pozbawiona

wolni artyści, nie bacząc na konsekwencje?

też była pretensji konwencjonalnych czy konieczności

Wystawa ukazuje twórczość dojrzałą i świadomą.

jakiegoś metodycznego, skrupulatnego kompletowa‑

W większości są to prace dyplomowe z różnych

nia struktury wydziału krępującą logiką jego progra‑

obszarów sztuk wizualnych: od rysunków po filmy

mowych składników. Chyba dzięki temu daleką – mam

animowane, projekty komiksów, książki i plakaty, aż

nadzieję – od zadęcia uroczystej, oficjalnej prezentacji.


Ujawniał się raczej bezceremonialny klimat

Wystawa zbudowana została spontanicznie, w ciągu

i zespół cech charakterystycznych dla naszego gra‑

zaledwie dwóch tygodni i to w dodatku wakacyjnych –

ficznego obszaru kształcenia oraz wymiar edukacyj‑

co zdecydowanie ograniczało swobodę doboru obiek‑

nych ukierunkowań dostosowujących się swobodnie

tów. Opierała się wyłącznie na pracach studenckich

do wymogów współczesności, ale przepuszczanych

i wyborze fragmentów prac dyplomowych z ostatniego

przez gęsty filtr zdrowego rozsądku i estetycznych

roku akademickiego, czasami nieco starszych.

wartości trwałych (ponadczasowych) przypisanych

Takich wariacji na temat wyglądu Wydziału Gra‑

sztukom plastycznym i edukacji akademickiej. W cza‑

fiki można by stworzyć wiele w zależności od przy‑

sach rewolucji technologicznej (rewolucji obrazowej)

jętej koncepcji, ustalenia priorytetów i celu – każdy

nie jest to takie proste i jednoznaczne, nie jest łatwe

eksponowałby inne jego oblicze. Ta wystawa uka‑

do opanowania. Konieczność penetrowania w obsza‑

zuje chyba cechy dość oczywiste, przede wszystkim

rach nowych – naturalnymi dla nich, acz wyklucza‑

wielowarstwowość i dużą rozpiętość kształcenia stu‑

jącymi się narzędziami – gwałtownie uświadamia

denta na Wydziale Grafiki, to, co stanowi wartość

groźbę rozmycia tych trwałych wartości twórczych

przysparzającą nam kandydatów mimo tak dużych

(etycznych, estetycznych, emocjonalnych, intelek‑

obciążeń programowych. Wydział Grafiki wciąż rozbu‑

tualnych). To jest niezmienne wyzwanie i dylemat

dowuje program, w naturalny sposób anektując nowe

każdego pokolenia nauczycieli. Nie dać się ponieść

oferty technologiczne, nowe narzędzia graficzne.

powierzchowności działań rewolucyjnych i zarazem

Dziś Wydział to już nie tylko grafika warsztatowa

zdławić konserwatywnym bezpieczeństwem, szcze‑

i grafika projektowa – jak nazwa sugeruje – obecnie

gólnie teraz – w obliczu takich znaczących przemian

to również wiele znacząca fotografia, film animowany

staje się to wyjątkowym nakazem i zarazem spraw‑

i obszerne nowe media prowokujące do odmiennych

dzianem intelektualnym.

penetracji wychodzących poza granice działań czysto

↑ Mateusz Czapek cykl Emigranci 70 × 100 cm (panel) 2013

79


↑ Marta Wapiennik Iluzja rzeczywistości 2013

plastycznych. Najtrudniejsza do ukazania w statycz‑ nej wystawie jest bodaj ta młoda twarz wydziału, oparta o technologie cyfrowe, szczególnie przezna‑ czone do prezentacji internetowej, ruchomej, operu‑ jącej fabułą, narracją ciągłą. Przy tej okazji warto pokusić się o ważną dla Wydziału refleksję dotykającą jego perspektyw i miej‑ sca zagadnień graficznych we współczesnym świecie. Rozrastający się obszar graficznych zagadnień zobo‑ wiązuje do uwzględniania ich w programie kształ‑ cenia, a te klasyczne należy powiększać z duchem konkurencyjnych formatowych wyzwań, tego jednak nie sposób rozwijać w obrębie dotychczasowego stanu lokalowego, w dodatku poszarpanego na kilka budyn‑ ków, nieuzupełniającego się dydaktycznie i nieprzeni‑ kającego technologicznie. Efekty kształcenia dawno Fot. Michał Bratko

już przekroczyły granice logicznego wytłumaczenia tego fenomenu i nie wiadomo, czy będą trwać wiecznie w tym trybie, jak to z nadmiernie nadmuchanym balo‑

↑ Karolina Piechota

nem bywa. Zachwiane proporcje między znakomitymi

Artefakt 2013

efektami a bazą technologiczno‑lokalową są poniżej 80


↑ Anna Andruchowicz The Outer Skin komiks 2013 ↓ Edyta Dufaj One 2012

→ Natalia Wiernik z cyklu Protagoniści 2013

81


(1).

(2).

(4).

(3).

82


(6).

(5).

1. Karolina Źrebiec

wszelkich europejskich, a nawet polskich standardów

Corpusfigura

i to szybko musi się zmienić, żeby nie wylać dziecka

artbook 2012 2. Elżbieta Merta Romansidło artbook 2012 3. Olga Pawłowska 50˚N 18˚E 2013

(najzdrowszego) z kąpielą wieloletnich zaniechań i dobrego samopoczucia. Spuścić powietrza przecież nie można, nadzieja tylko w większym balonie. Kiedy piszę te słowa, wystawa jeszcze trwa i cie‑ szy się zainteresowaniem głównie spacerujących po placu Szczepańskim turystów, czasami przypad‑ kowych, czasami wiedzionych szlakiem atrakcji tury‑

4. Dagmara Darsicka

stycznych Krakowa czerpanych nie tylko z lokalnych

Siedem

przewodników.

artbook 2012 5. Agnieszka Słowiańska Kuchnia od A do D seria książek dla dzieci 2012 6. Bartosz Walczak Krój pisma 2006 7. Rasmus Fly Filbert

Wystawa cieszyła się też zainteresowaniem obec‑ nych kandydatów na Wydział, a może również tych potencjalnych, którzy marzą o studiowaniu grafiki za rok, dwa, trzy lata… Chciałbym, korzystając z okazji, wyrazić podzię‑ kowanie zarządowi Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, a przede wszystkim prezesowi – Zbignie‑ wowi Kazimierzowi Witkowi, za bezinteresowne

Bandy

zaproszenie do zorganizowania wystawy i nieod‑

2012

płatne udostępnienie sal Pałacu. Dziękuję również

8. Łukasz Podolak

komisarzom wystawy oraz wszystkim tym pracow‑

Plakat typograficzny 2012

(7).

nikom i studentom Wydziału Grafiki, którzy przy‑ czynili się do tak spontanicznej akcji promocyjnej, poświęcając swój wakacyjny czas.

(8).

83


W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e

Twierdza Miejska nowa przestrzeń kultury na mapie Krakowa

Ur. w 1983 r. w Krakowie.

Kraków wzbogaca się w nowe inwestycje. W budowie

często nieprzyjaznym, otaczającym nas miastem.

lub zaawansowanej fazie projektu realizacyjnego

W efekcie powstać ma miejsce beztroskie, przyjazne

są Centrum Kongresowe przy rondzie Grunwaldzkim,

człowiekowi i tętniące życiem […]. Tradycyjna twier‑

Hala Widowiskowo‑Sportowa w Czyżynach, Muzeum

dza na co dzień nie pełniła żadnej funkcji. Jednak

Tadeusza Kantora połączone z nową siedzibą Crico‑

w obliczu zagrożenia sytuacja ta zmieniała się diame‑

teki przy ul. Nadwiślańskiej, a także Teatr Variete

tralnie. Budynek Twierdzy Miejskiej także z założenia

jako rewitalizacja budynku kina Związkowiec przy

pozostaje miejscem bezfunkcyjnym, jednak od czasu

ul. Grzegórzeckiej i Centrum Muzyki, które połączy

do czasu ma on stawać się miejscem wydarzeń kultu‑

W latach 2002–2007 stu‑

Filharmonię Krakowską, zespoły Sinfonietta Craco‑

ralnych, np. spektakli teatralnych czy muzycznych,

diowała na Wydziale

via i Capella Cracoviensis oraz Akademię Muzyczną.

lub służyć wypoczynkowi czy relaksacji”.

Architektury Wnętrz

Z kolei przy stopniu wodnym Dąbie zacumowana

Akademii Sztuk Pięknych

do brzegu ażurowa, unosząca się na wodzie struktura

im. Jana Matejki w Krakowie. Pracuje

Joanna Łapińska

na Wydziale Architektury

to „Stopień Pamięci”, miejsce samo w sobie traktu‑ jące o zagadnieniu pamięci, a także upamiętniające

Wnętrz ASP od 2007 r. na stanowisku asystenta

Jako wpisującą się w ten nurt można wymienić także

w I pracowni projektowa‑

„Twierdzę Miejską. Pole interakcji” przy al. 3 Maja,

nia architektury wnętrz.

na terenach dawnych basenów Cracovii. Jej projek‑

Projektuje wnętrza pry‑ watne i wnętrza użyteczno‑ ści publicznej, a także wyko‑ nuje projekty graficzne.

84

tantka, Michalina Adamczyk, mówi: „Projekt «Twierdza Miejska» powstał z potrzeby

ofiary wydarzeń z 1945 r. na terenie Dąbia. Jak opi‑ suje je autor projektu, Grzegorz Lewandowski: „Jednym z założeń było stwierdzenie, iż kształt znajduje się w naszej pamięci, a problemem pozostaje kwestia wywołania w nas procesów do odtworzenia

stworzenia przestrzeni w kontraście do dzisiejszych

tego projektu w przestrzeni. Oprócz metod projekto‑

zatłoczonych miast, w których istnieje coraz mniej

wych wybranych przy realizacji, a odnoszących się

ciekawych okazji do zatrzymania się, zwolnienia

do pamięci cyfrowej (homeomorfizm, diagram Voro‑

i wyciszenia. Powstał w opozycji do miast, w któ‑

noi, RayFire i aleatoryzm), ważne było, by powstała

rych brakuje przestrzeni sprzyjającej człowiekowi,

struktura nawiązywała w jakiś sposób do ludzkiego

miejsc, gdzie można by poczuć się bezpiecznie.

mózgu odpowiedzialnego za zapamiętywanie.

Twierdza Miejska wychodzi naprzeciw wielkomiej‑

Istotne w projekcie było także skłonienie

skim problemom. Pełni funkcję miejsca dającego

do refleksji na temat pamięci – jak ważnym i potrzeb‑

poczucie bezpieczeństwa, ale nie przez grube mury,

nym jest ona pojęciem; co stać może się z człowie‑

tak jak sugeruje temat projektu, lecz przez różno‑

kiem w momencie zastępowania jej zewnętrznymi

rodne przestrzenie, gdzie każdy będzie mógł znaleźć

nośnikami […].

miejsce dla siebie […]. Grube mury zamieniam więc

Architektoniczna struktura projektu jest serią

na szklane ściany […]. Funkcję obronną zamieniam

wzajemnie przeplecionych węzłów komunikacyjnych.

na ochronę przed stechnologizowanym, stłoczonym,

W miejscach styku powstają połączone przestrzenie


o różnym charakterze. Forma i komunikacja budynku inspirowana była układem nerwowym żywego organi‑ zmu. Szczególnie istotna okazała się zasada działania połączeń komórek nerwowych w mózgu – synaps […]. Pamięć jest czymś, co ciągle się powtarza, powraca. Stwierdzenie to było punktem wyjścia do wyboru pod‑ stawowej bryły sfery, która posłużyła do dalszego prze‑ tworzenia. Elipsoidalny kształt struktury kontrastuje z mocnymi, kanciastymi platformami. Użycie szkła do wykonania trapów sprawia, iż wizualnie zanikają. Platformy wydają się zawieszone w przestrzeni”. O większości może już Państwo słyszeliście, jed‑ nak ostatnie dwie, szerzej opisane pojawiają się po raz

na tak odmienne podejście do przestrzeni i tradycji.

↑ Grzegorz Lewandowski

pierwszy w „Wiadomościach ASP”. Obie przestrzenie

Na szczęście… zakładana technologia wykonania

Stopień Pamięci

to przestrzenie wyobraźni, powstałe jako w pełni reali‑

„Stopnia Pamięci” na dzień dzisiejszy z powodu rewolu‑

zowalne projekty dyplomowe w I pracowni projektowa‑

cyjności rozwiązania nie jest ogólnie dostępna, a teren

nia architektury wnętrz. Czy mają szansę na realizację?

basenów Cracovii chętnie przekształcono by w kom‑

Czy „Twierdza Miejska” może zastąpić planowany tam

pleks sportowo‑rekreacyjny… Może kiedyś wszystkie

kompleks sportowy? Czy pomnikiem upamiętniają‑

elementy się połączą, społeczeństwo dojrzeje do bar‑

cym ofiary Dąbia może stać się zakotwiczona w Wiśle

dziej otwartego na kulturę podejścia do rzeczywistości,

architektura? Za odpowiedź może posłużyć następu‑

NASA udostępni swoje ekstremalne zdobycze techniki,

jąca anegdota: parę dni temu na ul. Franciszkańskiej

a kluby sportowe skupią się na sporcie, a nie na zara‑

mijałam dwie starsze pary. Wszyscy byli wyraźnie

bianiu pieniędzy. Niestety jest to poziom abstrakcji

przejęci faktem, że przechodzą pod oknem, z którego

zbliżony do wiary w to, że przed śmiercią zdążymy

papież przemawiał do krakowian. Wspominali tłumy

zobaczyć upadek wieży w Pizie. Na szczęście sztuka

młodzieży oczekujące na niego na ulicy i skwerze przed

otwiera nas na inne widzenie i pojmowanie świata,

bazyliką św. Franciszka. W pewnym momencie jedna

dopuszcza, a nawet podkreśla istnienie jego abstrak‑

z pań stwierdziła kategorycznym tonem, że to właśnie

cyjnego wymiaru.

tu powinien stać pomnik – Jana Pawła II. Z dalszej

Nie wiem, jak Państwo, którzy czytają te słowa,

rozmowy można było wywnioskować, jaki miałby

ale ja będę nadal wierzyć w to, że Kraków odważy się

być charakter pożądanego pomnika – nawiązujący

na ulotność, niedopowiedzenie i nieoczywistość, przez

do tego odsłoniętego w kwietniu w Częstochowie.

co projekty takie jak „Twierdza Miejska” czy „Stopień

Odnoszę wrażenie, że Polacy nie są jeszcze gotowi

Pamięci Dąbie” będą miały szansę na realizację.

↑ Michalina Adamczyk Twierdza Miejska. Pole interakcji

85


W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e

Obozowa kuchnia w nowym wydaniu Koncepcja adaptacji byłej kuchni obozowej w Auschwitz i na wystawę sztuki więźniarskiej

Luksusowe hotele w średniowiecznych kamienicach

Auschwitz‑Birkenau plan globalnej konserwacji

i zamkach, nowoczesne muzea i centra handlowo‑

pozostałości po byłym obozie wraz z planowaną

-rozrywkowe w starych elektrowniach, przędzalniach

nowelizacją wystawy zakłada m.in. udostępnienie

i browarach, przystosowane do nowych funkcji zabyt‑

dla zwiedzających budynku dawnej obozowej kuchni.

kowe spichlerze, młyny, a nawet kopalniane szyby.

Zaanektowany po wojnie na potrzeby muzealnych

Jeżeli bacznie rozejrzymy się wokół i zdamy sobie

warsztatów wieloskrzydłowy budynek kuchni uległ

sprawę z tego, jak wiele otaczających nas, mniej lub

w ciągu prawie 60 lat takiego użytkowania znacznym

bardziej znanych i wartościowych, zabytków zostało

przekształceniom. Wielokrotnie przeprowadzano

w ostatnich latach zaadaptowanych do współcze‑

w nim prace remontowe, pokrywając wszystkie ory‑

snych celów, a w dodatku poddamy refleksji sposób

ginalne elementy wyposażenia kolejnymi warstwami

i skutki przeprowadzenia tych transformacji oraz

farby, wyburzając ściany lub wykuwając w nich nowe

łatwo przewidywalną eskalację tego zjawiska w naj‑

otwory drzwiowe. Swój skomplikowany kształt okala‑

bliższej przyszłości, dojdziemy do wniosku, że ada‑

jącego wewnętrzny dziedziniec czworoboku budynek

ptacja obiektów zabytkowych do nowych funkcji

dawnej kuchni przybrał w wyniku nieustającej przez

jest dzisiaj jednym z bardziej palących problemów

cały okres funkcjonowania obozu rozbudowy. Liczący

ochrony i konserwacji naszego dziedzictwa.

ponad 2000 m2 powierzchni użytkowej kompleks mieścił nie tylko wyposażoną w 12 wysokich komi‑ nów i 48 palenisk kuchnię właściwą, ale też rozliczne

Anna Forczek

magazyny na żywność, obieralnie jarzyn, wędzarnie,

Opiece konserwatorskiej coraz częściej podlegają

lety i jadalnie dla więźniów.

jak również pomieszczenia do mycia naczyń oraz toa‑

86

przecież nie tylko dzieła sztuki czy zabytki w tra‑

Obecnie cała ta infrastruktura jest w dużej mierze

dycyjnym rozumieniu tego słowa, ale też obiekty

zatarta przez bardzo zły stan techniczny budynku

poprzemysłowe, zabytki techniki, obiekty użytecz‑

związany z jego powojenną eksploatacją. Duża prze‑

ności publicznej, jak również pomniki czy dokumenty

strzeń budynku dawnej kuchni ma zostać zaadapto‑

historii. Problem adaptacji do współczesnych funkcji

wana do funkcji muzealnej tak, aby umożliwić eks‑

dotyczy nawet tak specyficznych zabytków jak pozo‑

pozycję wybranej części posiadanej przez muzeum

stałości po dawnym obozie koncentracyjnym i zagłady

kolekcji obozowej i poobozowej sztuki. Autorem

Auschwitz‑Birkenau. Wdrażany obecnie w Muzeum

tego pomysłu jest obecny dyrektor Państwowego


1

Muzeum Auschwitz‑Birkenau, dr Piotr M.A. Cywiń‑

Świadomość skomplikowanych uwarunkowań

ski, poszukujący w ten sposób odpowiedniej lokali‑

doprowadziła do eksperymentalnej współpracy kon‑

zacji dla części z ok. 2000 powstałych w obozie prac

serwatora‑restauratora zaangażowanego do przygo‑

więźniarskich oraz ok. 4000 dzieł sztuki o tematyce

towania programu prac konserwatorskich budynku

martyrologicznej powstałych po jego wyzwoleniu¹.

i wyposażenia byłej obozowej kuchni z architektem

Sztuka obozowa to w większości obrazy i rysunki,

wnętrz zaproszonym do opracowania koncepcji ada‑

chociaż zdarzają się też rzeźby, niewielkie przedmioty

ptacji tego budynku do zwiedzania i na wystawę

codziennego użytku, czasem wiersze. Prace te są nie

sztuki więźniarskiej⁴. Jedynym słusznym założe‑

tylko relacjonującym życie obozowe dokumentem,

niem planowanej adaptacji zdawało się potraktowa‑

ale przede wszystkim nieocenionym medium zawie‑

nie budynku dawnej kuchni jako eksponatu samego

rającym ogromny ładunek emocji odchodzących już

w sobie, a jednocześnie swoistego opakowania dla

świadków tamtych wydarzeń – swoistą „ikonografią

wprowadzanych do wnętrz unikatowych zbiorów⁵.

okrucieństwa”. Obozowa twórczość była traktowana

Zabieg ten miał na celu ochronę fenomenu miejsca

jak przestępstwo, dlatego prace te powstawały naj‑

przy jednoczesnym ubogaceniu go uzupełniającą,

częściej w ukryciu, z przyczyn oczywistych zwykle

opowiadaną przy użyciu sztuki więźniarskiej histo‑

na niewielkich formatach i przy użyciu prostych

rią. Założenie to doskonale połączyło się z samym

materiałów. Sztuka była w obozie przejawem chęci

scenariuszem wystawy, której istotą ma być nowator‑

pozostawienia po sobie śladu, udokumentowania

ski pomysł klucza emocjonalnego – narracji historii

historii, ale również ucieczką – realizacją instynktu

przez wydobycie i przedstawienie zwiedzającym emo‑

samozachowawczego i sposobem oswajania emocji².

cji i stanów ducha utrwalonych na obrazach i rysun‑

Zgromadzone w muzeum dzieła sztuki więźniar‑

kach. Wybrane prace więźniarskie mają być zatem

skiej są regularnie konserwowane, ale rzadko poka‑

uszeregowane w kolejnych pomieszczeniach kuchni

zywane ze względu na brak właściwej powierzchni

w grupy ukazujące kolejne stany emocjonalne –

wystawienniczej. Budynek dawnej kuchni obozowej

od osłupienia, bezsilności, poczucia nonsensu, cier‑

sam w sobie również stanowi niekwestionowane

pienia i bólu, poprzez nadzieję, żal, nostalgię, a dalej

„materialne świadectwo, dopełniające oraz uwiary‑

rozpacz, złość, bunt, ucieczkę w inne rzeczywistości,

godniające relacje i rekonstrukcje wydarzeń”, któ‑

strach, aż po głód i śmierć, a w końcu brak emocji⁶.

rych wstrząsająca wymowa domaga się zachowania

Według autorki proponowanego rozwiązania

w pamięci przyszłych pokoleń³.

planowana ekspozycja powinna być dyskretna 87


3

2

i prosta – nienarzucająca się, ale tworząca z zastaną

88

zarysowanymi podziałami na arkusze, umożliwiają‑

przestrzenią spójną całość. Ma to być instalacja ewi‑

cymi wprowadzanie wnęk do ekspozycji prac. Boksy

dentnie nowa, nie powinna jednak dominować ani

te przybierać mają kształt bądź to labiryntu o prostej

swoją formą, ani materią, w miarę możliwości nie

zewnętrznej bryle, w którego załomach ukryte będą

powinna też naruszać oryginalnej substancji. Iga

prace wyrażające bezsilność i poczuciu nonsensu

Niedbał‑Burzak⁷ proponuje schowanie prac powsta‑

(il. 1, 2), bądź usytuowanych wzdłuż ciągów komuni‑

łych w obozie – stworzonych najczęściej nielegalnie,

kacyjnych ścian, w których przez poziome szczeliny

a więc w ukryciu – w specjalnie do tego celu wyko‑

zwiedzający podglądać będą sztukę związaną z cier‑

nanych, klimatyzowanych boksach połączonych sys‑

pieniem i bólem (il. 3). Jeszcze inne gabloty przybiorą

temem kładek, które wyznaczą kierunek zwiedzania,

formę prostopadłościanów – pozornie odwróconych

chroniąc tym samym oryginalne podłogi i nawar‑

tyłem do kierunku zwiedzania, tak że umieszczone

stwienia malarskie (il. 1–5). […]

w nich prace, obrazujące najbardziej intymne emo‑

Po wystawie prowadzić ma zatem wykonana

cje: tęsknoty, rozpaczy czy ucieczki w marzenia lub

na stalowym stelażu drewniana ścieżka, której

modlitwę, nie będą na pierwszy rzut oka widoczne

główny, naturalny budulec nawiązuje do oryginalnej

(il. 4, 5). Punktowo oświetlone dzieła sztuki, często

tkanki budynku, natomiast surowa konstrukcja pod‑

maleńkie i niepozorne, prezentowane będą tak, aby

kreślać ma współczesny charakter ekspozycji. Jedy‑

stopniowo wyłaniały się z cienia gablot.

nie w kuchni właściwej, której posadzka z systemem

Proponowana koncepcja adaptacji to minimalizm

podłogowego ogrzewania kotłów zasługuje na szcze‑

formy i oszczędność środków wyrazu, umożliwiające

gólną uwagę, całość przesłaniać ma prosta, szklana

jednoczesny odbiór otaczającego wystawę budynku.

tafla – nawiązująca do sprawdzonych, podobnych roz‑

Cicha przestrzeń obozowej kuchni ma wręcz symbo‑

wiązań w innych obiektach muzeum, a jednocześnie

licznie łączyć się z emanującą z więźniarskiej sztuki

potęgująca ogrom powierzchni pomieszczenia (il. 6).

pustką. Niewykluczone, że wystawa uzupełniona

Oszczędnie używane szkło w postaci niskich ścianek

zostanie prezentowanymi z projektorów, nieingeru‑

ograniczających wstęp wyłącznie do mijanych na tra‑

jącymi w otoczenie napisami z relacjami więźniów.

sie zwiedzania pomieszczeń, do których wejście nie

Dla dopełnienia ekspozycji w kuchni właściwej

jest możliwe ze względu na ich niewielkie gabaryty

wskazane byłoby pokazanie kilku oryginalnych

albo szczególny rezerwatowy charakter, ma być jed‑

kotłów do gotowania. Trzeba też mieć świadomość,

nym z łączników współczesnej ekspozycji – podobnie

że w rzeczywistości o wiele większa będzie ekspresja

jak kluczowe dla powodzenia całej adaptacji gabloty,

oryginalnych obozowych nawarstwień. Wykonane

wykonane z matowej blachy, z delikatnie tylko

wizualizacje w uproszczeniu oddają bowiem obraz


4

5

zniszczeń zabytkowej substancji, jaki ukaże się w wyniku usunięcia wtórnych nawarstwień. Dalszego dopracowania wymagają też kwestie miejsca i spo‑ sobu organizacji wystaw czasowych, podziału eks‑ pozycji na sztukę obozową i powstałą po wyzwoleniu, kierunku zwiedzania budynku, konstrukcji klimaty‑ zowanych gablot czy takich szczegółów technicznych jak choćby przeprowadzenie instalacji – schowanych pod kładkami lub ponad podwieszanymi sufitami. Powstała w wyniku współpracy architekta wnętrz i konserwatora wstępna koncepcja adaptacji dawnej obozowej kuchni, podobnie jak jej szczegółowy, wie‑ lobranżowy projekt, wymagają jeszcze wiele pracy. Stworzona koncepcja jest dowodem na to, że nie‑ zbędny przy takich realizacjach kompromis nie może opierać się na sztywnym zespole reguł, zasad i teorii,

6

jako że każdy obiekt zabytkowy ma charakter indywi‑ dualny. Właśnie dlatego adaptacja zabytków do współ‑ czesnych funkcji powinna być dokonywana na zasa‑ dzie ścisłej współpracy zespołu specjalistów różnych dziedzin, w tym konserwatora‑restauratora, którzy po dogłębnym rozpoznaniu i analizie wartościującej obiektu każdorazowo od nowa ustalą możliwości pla‑ nowanych przekształceń i szczegółowych rozwiązań.

s. 7; Sztuka w Auschwitz 1940–1945, red. I. Dylawerska, J. Lech, K. Noack, Ch. Schütz, L. Weik, N. Wintersieg, Berlin 2005. 3. B. Rymaszewski, Pamiętać będą pokolenia, Oświęcim 2000, s. 74. 4. Współpraca ta zapoczątkowana została w ramach pracy doktorskiej autorki niniejszego tekstu pod tytułem Adaptacja obiektów zabytkowych do współczesnych funkcji, napisanej w 2012 r. na Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie pod kier. prof. E. Kosakowskiego oraz pracy magisterskiej autorstwa Igi Niedbał‑Burzak Echo prze‑ strzeni jako próba definicji architektury martyrologicznej. Adaptacja budynku byłej kuchni obozo‑ wej w Auschwitz na Galerię sztuki więźniarskiej obozowej i poobozowej, opracowanej na Wydziale

Przypisy 1. P.M.A. Cywiński, Koncepcja wystawy sztuki w budynku byłej kuchni obozowej (projekt do dyskusji, wersja II z 30 III 2007), tekst niepublikowany, udostępniony przez autora. 2. Cierpienie i nadzieja. Twórczość plastyczna więźniów obozu oświęcimskiego, red. J. Dałek, T. Świebocka, Oświęcim 1989,

Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie pod kier. prof. A. Głowackiego, przy konsultacjach z prof. B. Borkowską‑Larysz w 2009 r. 5. W. Niessner, Sauna jako obiekt architektoniczny, jego zachowanie i konserwacja, [w:] Architektura zbrodni. Budynek tzw. centralnej sauny w KL Auschwitz II – Birkenau, Oświęcim 2001, s. 190. 6. P.M.A. Cywiński, Koncepcja wystawy sztuki…, dz. cyt., s. 4. 7. I. Niedbał‑Burzak, Echo przestrzeni jako próba definicji…, dz. cyt., s. 5.

89


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Najlepsze dyplomy Akademii Sztuk Pięknych 2013

→ Wielka Zbrojownia w Gdańsku → 19 VIi 2013 Jan Tutaj

Prezentacja miała charakter konkursu, w któ‑ rym autorzy wybranych przez macierzyste uczelnie

W przestrzeniach zabytkowej gdańskiej Wielkiej Zbro‑

dyplomów ubiegali się o cztery prestiżowe nagrody:

jowni otwarta została kolejna już wystawa najlep‑

Nagrodę Rektorów Akademii Sztuk Pięknych, Nagrodę

szych dyplomów absolwentów akademii sztuk pięk‑

Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Nagrodę

nych. Tegoroczna edycja, po raz piąty organizowana

Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Nagrodę

Ur. w 1969 r. w Jaśle. Jest

przez Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku, była

Prezydenta Miasta Gdańska.

absolwentem Wydziału

największą prezentacją z dotychczasowych. Osiem

Rzeźby Akademii Sztuk

Najmłodsze pokolenie artystów, bo tak należy

uczelni artystycznych kształcących w zakresie sztuk

określić grono tegorocznych absolwentów, reprezen‑

dyplom z wyróżnie‑

plastycznych, tj. ASP w Gdańsku, ASP w Katowicach,

towało swoimi pracami bardzo rozległą panoramę

niem uzyskał w 1994 r.

ASP w Krakowie, ASP w Łodzi, Uniwersytet Artystyczny

możliwości artystycznej wypowiedzi, wielość este‑

Pięknych w Krakowie;

w pracowni prof. Józefa

w Poznaniu, ASP w Warszawie, ASP we Wrocławiu

tyk, technik czy strategii artystycznych, jak przystało

i najmłodsza – Akademia Sztuki w Szczecinie, przed‑

na postmodernistyczny duch współczesności. Zna‑

związany z ASP w Krakowie,

stawiło 34 najlepsze dyplomy zrealizowane w 2013 r.

lazły się tu zarówno dzieła mocno osadzone w tra‑

w której na Wydziale

(obronione do czerwca br.) z zakresu malarstwa,

dycjach malarstwa warsztatowego, skierowanego

rzeźby, grafiki i intermediów.

na ideę i przekaz treści, jak i poszukiwania nowej

Sękowskiego. Działalnością naukowo‑dydaktyczną

Rzeźby prowadzi pracow‑ nię rzeźby dla i roku A. Zajmuje się rzeźbą, meda‑

materii malarskiej czy znaku. Odniesienia do ciała i jego ułomnych form krzyżowały się z formami

lierstwem i rysunkiem. Obecnie pełni funkcję pro‑ rektora asp w Krakowie.

„żywych biżuterii”, audio‑wizualizacje i filmy tropiły zagrożenia ery cyfrowego świata, syndromy ponowo‑ czesnej alienacji. Biomorficzność form przeplatana była komunikatem znaku poza znaczeniem bądź zaproszeniem do uważnego wczytania się w grę form i semantykę materii. Obok prac, które z założenia szły tropem poszukiwania zaskoczenia, kontrolowanego eksperymentu i dreszczu emocji, pojawiły się także takie, których autorzy skupili się na eksplorowaniu

90


bardziej indywidualnego, wyważonego przekazu,

za zestaw obrazów Krzesło – siedem określeń przed‑

↑ Paweł Słota

chęci dotarcia do widza poszukującego treści i głęb‑

miotu (Nagroda Rektorów), Daniel Cybulski z ASP

Przestrzenie ujawnione

szego komunikatu.

w Gdańsku za cykl malarski Autoreferencja (Nagroda

olej na płótnie 100 × 150 cm

Różnorodność postaw, mnogość artefaktów, zde‑

Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego), Agata

rzenia temperamentów i stylistyk to niewątpliwa

Jankowiak z Uniwersytetu Artystycznego w Pozna‑

wartość prezentacji. Bogactwo propozycji zawsze

niu za rzeźbę‑instalację Anatomia poruszania: Aleje/

niesie z sobą spore prawdopodobieństwo na ujaw‑

Wir/Trzęsawisko (Nagroda Marszałka Województwa

olej na płótnie

nienie się osobowości, twórców niezależnych, budu‑

Pomorskiego) oraz Łukasz Gierlak z ASP we Wro‑

100 × 130 cm

← Paweł Słota Przestrzenie ujawnione

jących swą artystyczną tożsamość na bazie talentu,

cławiu za pracę graficzną Agnozja twarzy (Nagroda

a nie tylko chwilowych tendencji czy kuratorskich

Prezydenta Miasta Gdańska). Jury przyznało także

wytycznych. Zauważono wysoki, wyrównany poziom

trzy wyróżnienia honorowe – dla Agnieszki Piotrow‑

Przestrzenie ujawnione II

prac, ale także swoistą unifikację programów oraz

skiej z ASP w Katowicach za prace malarskie Plamy

olej na płótnie

języka sztuki, co powoduje zacieranie się różnic cha‑

łóżkowe, dla Pawła Słoty z ASP w Krakowie za zestaw

rakterów uczelni i tradycji estetycznych. Tym bar‑

obrazów Przestrzenie ujawnione oraz dla Natalii War‑

dziej trudny i odpowiedzialny był wybór dzieł, które

was z ASP w Gdańsku za rzeźbę Deformacje.

stanowić by mogły rodzaj wskazania tych postaw,

Paweł Słota

100 × 150 cm

Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie reprezen‑

które na obecną chwilę warte są zauważenia i doce‑

towało w tym roku pięciu młodych artystów: Paweł

nienia. Nagrodzone prace zawsze przecież budzą emo‑

Słota i Kamil Kuitkowski z Wydziału Malarstwa,

cje, a zarazem stają się odniesieniami do tendencji

Katarzyna Woźniak z Wydziału Rzeźby, Barbara

i postaw artystycznych środowiska czy generacji.

Górska z Wydziału Grafiki i Przemysław Branas

Laureatami tegorocznej edycji Najlepszych

Na okładce WASP 63

z Wydziału Intermediów.

Dyplomów ASP zostali: Patrycja Sprada z ASP w Łodzi 91


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Barbarzyńcy Pierwsza wystawa końcoworoczna Wydziału Intermediów

→ Małopolski Ogród Sztuki, Kraków → 4–11 VI 2013 wystawy i poświęconych różnym mediom i różnym strategiom wystawienniczym (koncerty, performance, wykłady‑performance, projekcja kinowa, aktywności dj/vj). Zrealizowanym założeniem wystawy była pre‑ zentacja pełnego spektrum dydaktyki wydziału przy jednoczesnym wykorzystaniu przestrzennych, orga‑ nizacyjnych, technicznych i technologicznych możli‑ wości, jakie dała współpraca z Małopolskim Ogrodem Sztuki. Wydaje się, że potencjał współpracy został wyeksploatowany intensywnie i z korzyścią dla obu stron. Mierzenie się z topografią labiryntowych prze‑ strzeni holi, korytarzy, przeszklonych foyer oraz miejsc poświęconych działaniom efemerycznym (kino, sala widowiskowa czy Cafe Pauza In Garden) wyznaczyło kierunki, w których budowaliśmy poszczególne wątki wystawy i jej dramaturgiczne węzły. Biorąc pod uwagę specyfikę parteru – ażury, refleksy, Roman Dziadkiewicz

dialog tego, co wewnątrz, z tym, co na zewnątrz, prze‑ szklenia, przenikające się plany, światło dzienne oraz

92

W ramach wystawy w Małopolskim Ogrodzie Sztuki

specyficzne proporcje pomieszczeń – pracowaliśmy,

na trzech piętrach budynku MOS‑u zaprezentowaliśmy

zwracając uwagę na sąsiedztwa prac, ich zanurze‑

ponad 20 realizacji studenckich, dwie autonomiczne

nie w architekturze i wzajemne rezonowanie. Rytmy

prezentacje pracowniane przygotowane przez pra‑

i perspektywy, prace umieszczone na wyrazistych

cownię sztuki performance (Warsztaty z Alastairem

postumentach‑scenach, nawiązujących do charakteru

MacLennanem) oraz pracownię działań medialnych

miejsca (teatr), żadnych ulotnych projekcji, raczej lapi‑

(20‑lecie pracowni), a także dokumentację realizo‑

darność przedmiotu. Dokumentacja roboczych dzia‑

wanej przez wydział współpracy międzynarodowej.

łań i ćwiczeń spotkała się z „dowodami rzeczowymi”,

Jedna z prac – mapping o charakterze site‑specific –

obiektami i materialną obecnością nośników – wideo,

zrealizowana została na strychu akademika ASP przy

fotografia, rytm uderzeń w blaszaną beczkę, kompu‑

ul. Kapelanka. Wystawie towarzyszyła seria dzia‑

ter, monitor, telewizor, ramka cyfrowa, kamień, tablet,

łań efemerycznych, rozłożonych w czasie trwania

walkman czy „tajemniczy biały” cukier…


Praca wobec czasu – historii sztuki performance,

& Interventions w Stuttgartcie oraz koła naukowego

odniesienia do czasu rzeczywistego czy działania

(przygotowana i wpisana w rytm filarów szatni przez

long‑term (np. siedmiodniowy, 24 h na dobę per‑

prowadzących i opiekunów pracowni kreacji cyfrowej

formance Jolanty Nowaczyk, II rok studiów pierw‑

i koła naukowego).

szego stopnia) spotkały się z wątkami związanymi

W półmrok dalszej części wystawy wtopione

z doświadczeniem cielesnym, osobistym oraz strate‑

zostały prace hipnotyzujące walorami estetycznymi,

giami montażu i dokumentacji tychże, obecnymi nie

precyzją wizualną i technologiczną, np. Membrana

tylko w dydaktyce pracowni sztuki performance czy

Kamili Staszczyszyn (I rok studiów drugiego stop‑

pracowni kreacji cyfrowej. Tak pomyślany montaż,

nia, Katedra Obszarów Sztuki), a głębiej, w osobnym,

tworzenie sąsiedztw i dialog z architekturą zastaną

całkowicie zaciemnionym pomieszczeniu – audiowi‑

tak dla mnie, jak i dla studentów był twórczym i chwi‑

zualne projekty interaktywne uderzające estetyką

lami ekwilibrystycznym doświadczeniem wystawien‑

noise, rytmem, szumem i tajemnicą rodem z Kate‑

niczym. Po zejściu na poziom –1 przez kawiarnię

dry Obszarów Sztuki. Widz, powracając na górę

(która w MOS‑ie na co dzień jest najbardziej żywym,

(by zrealizować pętlę i wejść na antresolę), mijał

wykorzystywanym miejscem) możemy na dłużej

projekty studentów działających w kole naukowym

zatrzymać się przy stanowisku prezentującym wybór

„Jest Opcja”. Na antresoli znajdowało się stanowisko

z 20‑letniego dorobku pracowni działań medialnych.

walki o wolność w przestrzeni radiowej słowackiego

Cafe, miejsce spotkań (miejsce wspomnień, dys‑

stypendysty programu Erasmus Michala Rohala

kusji i tworzenia kultury, mówiąc za Kantorem), to też

oraz 3 stylowe gabloty z niepozornymi rysunkami,

węzeł, w którym zorganizowano wernisaż – w jego ramach odbyły się 2 koncery‑performance – Umbrella Ensemble oraz duńskiej pary Malwina Migacz i Jonas Jensen Shape of Another. W kawiarni także kończyły się wszystkie działania efemeryczne – kulturotwór‑ czymi rozmowami przy barze, setami dj i projekcjami open stage – pozakonkursowego, oddolnego wyboru prac wideo zebranych przez studentów. Przechodząc głębiej, w głównym foyer poziomu –1 z mroków wydobywała się – skąpana w świetle reflektorów – seria wydruków cyfrowych, doku‑ mentujących aktywność wydziału i poszczegól‑ nych osób w ramach warsztatów Correspondences 93


których rozwinięciem była prezentacja dwóch rysują‑ cych ramion robotów – wykład‑performance Patrycji

improwizacje lub precyzyjne uzgodnienia para‑

Maksylewicz (1 rok studiów drugiego stopnia), zreali‑

metrów o intermedialnym i interdyscyplinarnym

zowany w ramach finisażu wystawy.

charakterze (dźwięk, przestrzeń, światła/ciemność,

Działania towarzyszące, efemeryczne były bardzo

obrazy‑wizualizacje, tworzenie, transmisje i przetwa‑

ważnym, integralnym elementem całego przedsię‑

rzanie danych w czasie rzeczywistym czy dramaturgia

wzięcia, nie tylko jako warsztatowe doświadczenia

poszczególnych zdarzeń).

wyrastające rdzennie z tradycji intermedialnych.

Wystawie towarzyszyła ulotka‑program zaprojek‑

Nawiązano w wielu przypadkach do konkretnych,

towana przez Natalię Balską (I rok studiów drugiego

źródłowych historycznych motywów (np. Intonaru‑

stopnia). Przygotowana została nie tylko jako mate‑

mori – koncert 6‑osobowego zespołu pod kierownic‑

riał informujący o poszczególnych działaniach efe‑

twem prof. Marka Chołoniewskiego, wykonującego

merycznych czy jako mapa wystawy z informacjami

historyczny utwór prekursora noise, Luigiego Russola,

o poszczególnych pracach i ich rozmieszczeniu, ale

na własnoręcznie przez członków zespołu wykona‑

przede wszystkim osadzała wystawę w kontekście

nych replikach instrumentów z epoki włoskiego futu‑

Wydziału i jego struktury, zawierając dokładną jego

rysty). Zaistniało to jako oryginalne doświadczenie

prezentację – z podziałem na poszczególne katedry,

dydaktyczne i estetyczne tak dla wykonawców, jak

pracownie, wyszczególniając Zakład Teorii i inne

i dla odbiorców. W innym wymiarze – jako praktyczne

elementy najmłodszego, wciąż eksperymentującego

doświadczenie warsztatowe, praca z zespołem i zaple‑

na sobie samym wydziału ASP w Krakowie.

czem technicznym – realizacje te, wykorzystując moż‑

Powierzoną mi koordynację – techniczny, organi‑

liwości sprzętowe i przestrzenne MOS‑u, stawały się

zacyjny i merytoryczny nadzór nad wystawą – realizo‑

za każdym razem zintensyfikowaną praktyką insty‑

wałem wspólnie z działającym z ramienia MOS‑u kura‑

tucjonalną – pracą pod presją czasu, negocjacjami

torem Piotrem Sikorą.

z pracownikami technicznymi i wypracowywaniem 94

ostatecznych koncepcji w oparciu o próby, błędy,


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Moro Performance Przemysława Branasa

→ Wystawa Moro → Galeria Wschodnia w Łodzi → 29 VI – 13 VII 2013

Adam Klimczak Niewątpliwie performance Przemysława Branasa,

Był to dobrze wyreżyserowany i zainscenizo‑

towarzyszący otwarciu jego wystawy pt. Moro w Gale‑

wany performance pełen znaczeń i transparentności

rii Wschodniej, był dobrym punktem odniesienia

w przekazie. Naturalna intensywność i ryzykowność

do pokazanej równocześnie twórczości wideo, jak

akcji, wynikająca z młodego wieku twórcy, skrywała

też innych działań młodych twórców w tym miejscu.

świadome i dojrzałe gesty artysty zdającego sobie

Twórczość Branasa wskazuje na siłę oraz konwen‑

jednocześnie sprawę z siły przypadku – przypadku

cjonalność symboli, których internalizacja to zarówno

częściowo kontrolowanego, ale w ostateczności

warunek sprawnego funkcjonowania, oswajania

kreującego obraz pozostałości po akcji. Używając

świata, jak też punkt wyjścia do przekraczania myślo‑

uniwersalnego atrybutu bóstw, archetypicznego

wych przyzwyczajeń i rutynowych działań.

sierpa, organizował przestrzeń swojego działania,

Wystawa Przemysława Branasa odwoływała się

poddawał się ciężarowi znaczeń, by wreszcie uwol‑

do podstawowych doświadczeń człowieka, jego relacji

nić się od własnych lub przypisanych przez innych

z otoczeniem oraz z samym sobą w kontekście mecha‑

ograniczeń w klasycznym już geście artysty.

nizmów oswajania i odswajania rzeczywistości.

Ten gest stworzenia dwóch końcowych, abstrak‑

W serii prac zatytułowanych Moro artysta postu‑

cyjnych prac przez spontaniczne naniesienie ziemi

lował umowność linii demarkacyjnych dzielących

i pigmentu ultramaryny na wcześniej wyznaczone,

procesy adaptacyjne na „naturalne” i „kulturowe”;

mokre płaszczyzny ściany pokazywał umowność gra‑

podważał determinizm i jednokierunkowość proce‑

nic dzielących procesy adaptacyjne na „naturalne”

sów socjalizacji. Jego sztuka, naprzemienność oswa‑

i „kulturowe”. Ponieważ Galeria Wschodnia jest

jania i odswajania, to nieustająca praca redefinicji

publiczną pracownią, obserwowanie poczynań Bra‑

poglądów, uchylanie się ideologizacji świadomości

nasa przypominało towarzyszące pracy nad dziełem

oraz redukcji symbolu do dosłowności znaku.

zmagania twórcy. 95


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Nie ma tu martwych natur, za to są 2 i 2/3 gołej baby, czyli ostatnia prosta

→ Wystawa studentów v r. wkirds → Galeria 4 Ściany → 28 v 2013

Oskar Hanusek W galerii Wydziału KiRDS 4 Ściany odbyła się wystawa Nie ma tu martwych natur, za to są 2 i 2/3 gołej baby, czyli ostatnia prosta – efekt pracy studentów V roku Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie podczas ostatniego, dziewiątego semestru zajęć w pra‑ cowni malarstwa profesora Łukasza Konieczki. Dziewiąty semestr jest odmienny od poprzed‑ nich. Nie ma już cotygodniowych, wyznaczonych zajęć, regularnych korekt, ustawionej pozy. Nie ma także profesora z batem nad głową goniącego do roboty. Jest za to postawione na początku roku zadanie. Zadanie bardzo lapidarne: „kompozy‑ cja wielofiguralna, autoportret, pejzaż i martwa natura”. Każdy ze studentów miał wykonać cztery prace, spełniające te podstawowe wytyczne. Jak pisze prof. Łukasz Konieczko w tekście towarzy‑ szącym wystawie, „ten ostatni etap artystycznych poszukiwań skłania do działań bardziej samo‑ dzielnych, bardziej świadomych, czasem bar‑ dziej ryzykownych”. Profesor był bardzo otwarty na przeróżne pomysły i idee. Zaowocowało to cie‑ kawymi i zróżnicowanymi pracami. Do wystawy wybranych zostało ostatecznie dziesięcioro 96

studentów: Grzegorz Bajorek, Katarzyna Gwóźdź, Grzegorz Hajduk, Oskar Hanusek, Piotr Jarek, Joanna Kunert, Bartłomiej Kurzeja, Karolina Molga, Wiktoria Zejler i Joanna Zwinczak. Skąd taki tytuł wystawy? Pytanie to należy postawić na samym początku. Odpowiedź na nie w jakiś sposób może pozwolić zrozumieć również istotę samej wystawy. Była ona zaplanowana dużo wcześniej, jednak tytułu nie miała prawie do ostat‑ niej chwili. Była po prostu „wystawą”. Kiedy nad‑ szedł moment, w którym trzeba było ustalić tytuł, okazało się, jak trudne jest to zadanie, jak trudno wymyślić tytuł adekwatny do wszystkich prac, nikogo niepomijający, a jednocześnie intrygujący. Nie chcieliśmy też zboczyć w stronę wydumanych, przesadnie metaforycznych, przeintelektualizo‑ wanych tytułów. Stanęło wreszcie na jednym czynniku łączącym wszystkie prace, nie licząc okoliczności ich powstania. Jest nim znikoma obecność tego, co zwykle dominuje na wysta‑ wach prac studenckich na naszym wydziale. Brak tu martwych natur, akty też są nieliczne. Problemy z wybraniem jednego tytułu z tysiąca propozycji przestają dziwić, gdy ktoś zapoznał się z wiszącymi na ścianach galerii pracami, wędrując wzrokiem od wielowar‑ stwowych zapraw i szlachetnych laserunków, kładzionych ściśle wedle wskazań dawnych mistrzów, po obrazy malowane farbami akrylo‑ wymi. A to miniaturowa akwarelka, a to tryptyk na całą ścianę. Prace zgromadzone na wystawie można podzielić na dwie grupy. Pierwsza wpisywała

się niejako w „styl” wypracowany na prze‑ strzeni lat w pracowni malarstwa WKiRDS, się‑ gający korzeniami do koloryzmu, z dynamicz‑ nie i grubo kładzioną farbą, o przetrawionych kolorach i bogatych fakturach. Zaliczały się do niej dwa niewielkie autoportrety Wiktorii Zejler, mroczne i pełne napięcia. Większym obrazem był autoportret Grzegorza Hajduka, z charakterystyczną dla autora formą powstałą ze splecionych, długich pociągnięć pędzlem. Do tej grupy można dodać także tryptyk Pio‑ tra Jarka, śmiało kontrastujący ciemne, poły‑ skujące błękitami i zieleniami akty z gład‑ kim czerwonym tłem. Bardziej realistycznym przedstawieniem był obraz Roszada Katarzyny Gwóźdź – bardzo ciepły w odbiorze, przedsta‑ wia grę w szachy dwóch chłopców, najpraw‑ dopodobniej braci. Najmniejszą, choć według mnie jedną z najciekawszych prac była akwarela Joanny Zwinczak – malutka, pozwalająca jak przez dziurkę od klucza podejrzeć przedstawioną na niej scenę. Widzimy intymną sytuację, męż‑ czyznę ubierającego spodnie za fortepianem, a na pierwszym planie kobietę w futrze. Całość jest ciekawie wykadrowana, co potęguje wraże‑ nie podglądania. Drugą grupę stanowiły prace, których autorzy poszli w nieco inną stronę – jak pisze prof. Łukasz Konieczko – „odważnie odeszli od «pracownianej» rutyny, poszukali odmien‑ nych środków wypowiedzi”. Mocno rzucał się w oczy obraz Bartłomieja Kurzei – głośno krzyczące surrealistyczne zestawienie wielu symboli. Dwie dziwne huma‑ noidalne postacie niczym ze słowiańskich mitów, wielka lewitująca różowa świnia i czte‑ rooczny stół. Wszystko na gładkim, żółtym tle. Całość opatrzona wymownym tytułem Wieprzo‑ wina. Po przeciwnej stronie sali znajdowały się dwa obrazy Oskara Hanuska – Kompozycja wielo‑ figuralna i Autoportret. Lekko uproszczone, malo‑ wane gładkimi, płaskimi plamami przedsta‑ wienia w jasnych, żywych kolorach. „Wyprane” zarówno z zabaw materią, jak i z literackich treści – zwykła kolejka do zwykłego biletomatu na którymś krakowskim przystanku. Diame‑ tralnie inne podejście zaprezentowała Joanna Kunert. Dyptyk ze świętymi – św. Wilgefortis i św. Kateri Tekakwitha to w sferze plastycznej obraz bardzo spokojny, malowany cienko, akwa‑ relowo. Połową dzieła jest jednak jego zaple‑ cze treściowe – historia legendarnej brodatej


1. Karolina Molga Bez tytułu olej na płótnie 41 × 54 cm, 2012 2. Bartłomiej Kurzeja Wieprzowina olej na płótnie 160 × 115 cm, 2012 3. Joanna Kunert Dyptyk ze świętymi 2012 4. Oskar Hanusek Autoportret akryl na płótnie 40 × 50 cm, 2012 5. Grzegorz Hajduk Autoportret olej na płótnie 100 × 70 cm, 2012 1

2

świętej przybitej do krzyża oraz Indianki, Lilii – w pełnym napięcia wykroku, wyciągające się Mohawków, żyjącej w ascezie i umartwiają‑ w stronę światła. Bardzo odmienna od reszty cej się do przesady. Poza płaszczyznę obrazu wydawała się też kompozycja Karoliny Molgi, wyszedł Grzegorz Bajorek, tworząc instalację choć – paradoksalnie – najbardziej tradycyjna Illuminatus I, rodzaj „ołtarza” z otwartymi skrzy‑ w formie. Wykonana w technice dawnych dłami. Praca ta eksponowana była w osobnej mistrzów, z zachowaniem raczej zapomnianych sali z uwagi na jej główne medium – światło. dzisiaj zasad. Autorka skontrastowała zdobytą Na środku zamocowano pionowy pasek diod podczas konserwatorskich zajęć wiedzę o kładze‑ emitujących delikatne światło, rozpraszające niu zaprawy, wielowarstwowym, laserunkowym się na bocznych skrzydłach, pokrytych filigrano‑ sposobie malowania z ciekawym przedstawie‑ wymi pionowymi kolorowymi paskami oraz zło‑ niem utrzymanym w klimacie filmów Bergmana. Istotny aspekt wystawy stanowiły podpisy. tem. Na tym tle śmiałym gestem naszkicowano białą farbą dwie postacie – po jednej na skrzydło Idea ich powstania pojawiła się podczas rozmowy o słynnych podpisach pod dziełami w MOCAK‑u, będących przejawem przeintelektualizowanego aż do granic podejścia do sztuki. Czasem w róż‑ nych czasopismach znajdujemy niezamierzenie ocierające się o śmieszność fragmenty tekstów próbujących tłumaczyć istotę przedstawianych obiektów. Do każdej pracy napisałem krótki, iro‑ niczny tekst wyjaśniający wiele aspektów dzieła. Znajdziemy tam fragmenty o „fortepianie symbo‑ lizującym instrumentalizm w relacjach między‑ ludzkich”, o „świadomym, posiadającym oczy stole, pełniącym funkcję ołtarza, na którym zło‑ żono świńskiemu idolowi ofiarę z marchewki” itp. Język sztuk wizualnych jest bardzo trudno przetłumaczalny na słowo pisane. Oryginalna forma przekazu jest najbardziej adekwatna do dzieła. To, co da się łatwo przetłumaczyć, budzi wątpliwość – może to lepiej byłoby powie‑ 3 dzieć, niż namalować.

4

5

97


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Poetyka struktur

Zaćmienia

wystawa rzeźby

wystawa malarstwa – Krzysztof Kiwerski

1

1. Katarzyna Woźniak Puzzle brąz, bursztyn 2013 2. Janusz Pastwa Tors vii 1997 w tle: Kazimierz Siekulski 2

Kompozycja 1965

↑ Krzysztof Kiwerski

3. Katarzyna Woźniak

Zaćmienia 5

Świat 1 – Gra słów

akryl na płótnie

2013

140 × 110 cm 2003

→ Galeria R Wydziału Rzeźby → 14–24 v 2013 Janusz Janczy

→ Galeria Sceny Plastycznej kul, Lublin → viii–ix 2013

W Galerii R odbyła się wystawa zatytułowana Poetyka struktur. Zaprezentowano prace takich artystów, jak Tadeusz Siekulski, Janusz Pastwa, Vincent Gontier, Jan de Werycha Wysoczański. Na wybór prac składały się rozpoznawalne, klasyczne – można powiedzieć – postawy w rzeź‑ bie, której forma budowana jest z naciskiem na jej strukturalny charakter. Przekrojowe ujęcie prac z lat 1965–2003 zaznacza pewne charak‑ terystyczne postawy zebrane w Kolekcji Rzeźby Polskiej w Orońsku.

W sierpniu i wrześniu w Galerii Sceny Plastycznej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Lubli‑ nie miała miejsce wystawa malarstwa profesora Krzysztofa Kiwerskiego. Artysta zaprezentował na niej osiem obrazów z cyklu Zaćmienia. Podczas wernisażu wystawy 8 VIII odbyła się projekcja animowanego filmu pt. The Rolling Stones, za który prof. Kiwerski otrzy‑ mał kolejną już Złotą Kreskę – główną nagrodę na 18. Ogólnopolskim Festiwalu Autorskich Fil‑ mów animowanych w Krakowie. (inf. wł.)

98

3


Molnár Gyula 50. wystawa w Krakowie w Galerii Jednej Książki

Wystawa Jacka Mrowczyka Projektant jako autor jest 50. wystawą w Galerii Jednej Książki. Galeria funkcjonuje w czytelni Biblioteki Głównej ASP w Krakowie od listopada 2005 r. Jej celem jest promowanie najszerzej pojmowanej idei i sztuki książki. Punktem wyjścia każdej z wystaw jest zwykle jedna książka lub zagadnienie związane ze sztuką jej tworzenia. Pokazywanym książkom towarzyszą oryginalne prace artystów: ilustra‑ cje, fotografie, kompozycje przestrzenne, grafiki, obrazy i plakaty. Wiele z nich przekazywanych jest w darze do zbiorów Biblioteki.

Jacek Mrowczyk: projektant jako autor .

→ Galeria Schody, wfp Kraków → v 2013 W maju 2013 r. mieliśmy możliwość zapoznania się z twórczością plakatową Molnára Gyuli, profe‑ sora z University of Art and Design w Budapeszcie. Artystę wymienia się wśród czołowych plakaci‑ stów wegierskich. Tworzy plakaty dla szeroko rozumianej kultury, zajmuje się w szczególności plakatem społecznym, nie stroni też od działal‑ ności komercyjnej, projektując materiały rekla‑ mowe. Twórczość Gyuli charakteryzuje się dużą dawką humoru i na pewno nie pozostawia widza obojętnym. (inf.wł)

..

.

..

.

.

.

.

Zapraszamy na wystawę prac

.

.

Jacka Mrowczyka z ASP w Katowicach.

.

.

Wernisaż wystawy odbędzie się

.

.

24/05/2013 o godzinie 12.

.

.

.

Wystawa potrwa do 19/07/2013.

.

→ Galeria Jednej Książki, Biblioteka asp, Kraków → Kurator: Jadwiga Wielgut‑Walczak → 24 v – 19 vii 2013

Jadwiga Wielgut‑Walczak Jacek Mrowczyk jest projektantem grafikiem, współzałożycielem i redaktorem kwartalnika projektowego „2+3D”. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Obecnie wykłada na kato‑ wickiej ASP oraz w Rhode Island School of Design w Providence (USA). Wystawa zaprezentowała te projekty, które są jego dziełem zarówno w zakresie pisania i redagowania tekstów, jak i tworzenia oprawy graficznej. Oprócz kwartalnika „2+3D” można więc było zobaczyć książki: Niewielki słownik typograficzny, WIDZIEĆ/WIEDZIEĆ, PGR. Projekto‑ wanie graficzne w Polsce oraz wybrane prace studentów zrealizowane pod jego kierunkiem. Po wernisażu Jacek Mrowczyk wygłosił wykład, poświęcony temu samemu tematowi co wystawa. 99


Dyplomy

Wenus z Nowej Huty • Praca dyplomowa na Wydziale Rzeźby • Autor: Monika Fronc • Tytuł pracy: Wenus z Nowej Huty

fragment pracy dyplomowej

• Praca pisemna: Wenus współczesności – esej o istocie kobiecości • Promotor: prof. asp Karol Badyna • Recenzent: dr Agnieszka Jankowska‑Marzec • Opiekun aneksu: dr Mariola Wawrzusiak‑Borcz

Monika Fronc

w sobie: bogini, która nie zawsze musi być piękna,

Pretekstem do pracy nad dyplomem stał się obraz

ność przemawiają same za siebie. Wenus nie jest

Sandra Botticellego Narodziny Wenus. Być może

idealna – tak ciałem, jak i rozumem – jej wady czynią

nie musi wabić i kusić, bo jej siła, wdzięk oraz god‑

dlatego, że zawsze kojarzył mi się z kwintesencją

ją autentyczną, a taką poniekąd odnajduję piękną.

kobiecości, wolności i piękna.

W moich rozważaniach nie idzie jedynie o histo‑

Wenus stała się symbolem określającym współ‑

ryczne przedstawienie idei kobiecości, jako kształ‑

czesną kobietę. Przybrała dla mnie kształt idei, stała

towania się zbiorowych wyobrażeń oraz kreacji spo‑

się znakiem i wyrazem kobiety w jej wszelkich wymia‑

łecznych sądów, przekonań i uprzedzeń. Moja praca

rach kobiecości. Jednakże nie tylko obraz sprowoko‑

ma skłaniać do przekraczania minionego i obecnego

wał chęć podjęcia dialogu z tematem kobiety. Również

stanu rzeczy, przekraczania granicy fizyczności

jej walka o pozycję w świecie [nie bójmy się stwierdze‑

i umysłowych stereotypów w momencie zderzenia

nia: w świecie mężczyzn] stała się inspiracją do moich

z nowym, powstającym rzeczywistym bytem. Nie

przemyśleń. Moim zdaniem kobieta jako jednostka

chcę oszukiwać ani idealizować. Chciałabym, aby

była tak długo osadzana w określonych rolach spo‑

temat kobiety stał się pretekstem do nowych prze‑

łecznych, że trudno było jej odnaleźć własną, auto‑

myśleń, podjęcia wewnętrznej dyskusji, realnej

nomiczną i intymną przestrzeń do życia. Niemniej

oceny we własnych kategoriach, zupełnie odciętych

jednak współcześnie świat uległ tak daleko idącym

od utrwalonej perspektywy społecznej.

zmianom, że kobieta może dziś dowolnie określać swoją tożsamość wobec wymuszonych ról i postaw. Historia nie zawsze była łaskawa dla kobiet. Były

Agnieszka Jankowska‑Marzec

one zmuszone do dorastania w duchu stereotypo‑

100

wych, wszechobecnych wzorców płciowych. Jedno‑

Część rzeźbiarska pracy dyplomowej Moniki Fronc

cześnie kobieta była przez wieki tematem – ciągle

nosi tytuł Wenus z Nowej Huty, natomiast towarzy‑

na nowo – podejmowanym przez artystów, filozofów,

szący jej esej – Wenus współczesności. Te dwuczło‑

a w końcu ogólnie – mężczyzn, była często przed‑

nowe tytuły zawierają w sobie ważne tropy interpreta‑

stawiana przez nich jako zagadka, istota wręcz

cyjne. Słysząc słowo „Wenus”, większość z nas kojarzy

nieziemska – bogini.

je ze znanymi wszystkim starożytnymi mitami. Nato‑

Dziś bogini nie jest traktowana poważnie, cho‑

miast gdy antyczna bogini zostaje skojarzona przez

ciaż tylko ona posiada moc scalania kobiecego „ja”.

dyplomantkę z przemysłową dzielnicą naszego mia‑

Dlatego też bycie kobietą polega na szukaniu bogini

sta, możemy domyślać się, że mitologiczna opowieść


zostanie przez nią odczytana na nowo. I rzeczywiście, posłużyła jej jako pretekst do rozważań nad współ‑ czesnym modelem kobiecości. Artystka sformułowała więc własną definicję kobiety XXI w.: „Wenus z Nowej Huty to kobieta świadoma swojej «kobiecości», taka, która przestała być obiektem podlegającym kontroli społecznej, oraz taka, która, czerpiąc z przeszłości, buduje nową teraźniejszość”. Pozwoliłam sobie zacy‑ tować wypowiedź Moniki Fronc, ponieważ wydaje mi się konieczny namysł nad relacją, jaka zachodzi między tekstem dyplomantki a wykonaną przez nią rzeźbą. W mojej opinii Wenus z Nowej Huty wpisuje się w stereotypowe role przypisywane kobietom. Zamy‑ ślona, ze skromnie opuszczonym wzrokiem, wpa‑ truje się w przestrzeń. Jedną ręką podtrzymuje włosy, drugą – niczym starożytna Venus pudica – zasłania piersi. Sprawia wrażenie pasywnej i niepewnej, zde‑ cydowanie nie ma w sobie nic z Amazonki, jest przede wszystkim kobietą‑matką. Dodatkowo mityczne

w sztuce współczesnej niejednokrotnie – wystarczy

odniesienia do tajemnicy przekazywania życia, która

przypomnieć choćby słynną rzeźbę Wenus w szma‑

od wieków łączy się z żywiołem żeńskim, podkreśla

tach Michelangela Pistoletta – a wykorzystanie rze‑

ziemia, z której wyrasta nowohucka Wenus. Monika

żuchy w działaniach i akcjach artystycznych stało

Fronc zasiała w niej rzeżuchę, niepozorne ziele,

się leitmotivem twórczości Teresy Murak. Te podo‑

lecz o zdumiewającej sile witalnej, wzmacniające

bieństwa, dość przypadkowe, nie podważają jednak

przekaz związany z kultem płodności, matki‑ziemi,

autentyzmu i świeżości pracy Moniki Fronc. Cenne

obecnym w wielu kulturach. Patrząc z innej strony,

wydaje się zwłaszcza sięgnięcie po temat niezwy‑

może w takim wyobrażeniu współczesnej kobiety, jaki

kle aktualny w polskim życiu społecznym, jakim

proponuje nam młoda rzeźbiarka, należy doszuki‑

jest właśnie kwestia kobieca. Kryzys demograficzny

wać się ironii i krytyki wszechobecnych stereotypów?

połączony ze wzrostem ambicji zawodowych kobiet

Może skorodowana Wenus należy już definitywnie

i pragnieniem samorealizacji, zderzony z tradycyj‑

do wzorców z przeszłości?

nym modelem kobiety jako strażniczki domowego

Pomysł na umieszczenie klasycznego aktu kobiecego na nietypowym podłożu pojawiał się już

ogniska – to temat żywo dyskutowany na łamach prasy, w mediach, inspirujący literatów i artystów. 101


Dyplomy

Album o mojej cioci fragment pracy dyplomowej • Praca dyplomowa na Wydziale Form Przemysłowych • Autor: Maria Bradovkova • Tytuł pracy: Antónia Onderková. Opra­cowanie graficzne albumu o mojej cioci • Promotor: prof. Władysław Pluta • Recenzent: Anna Szwaja

Maria Bradovkova

Anna Szwaja

Temat pracy dyplomowej brzmi Antónia Onderková.

Albumy zawierają niezwykle ciepły obraz rodziny

Opra­cowanie graficzne albumu o mojej cioci. Antonia

Marii, ludzi pełnych zrozumienia, ciepła i empatii.

Onderkova należy do rodziny autorki, to młodsza sio‑

Oglądanie i czytanie o życiu danej rodziny może

stra jej mamy, przy której dorastała od najmłodszych

być wkroczeniem w pewną intymność i prywatność.

lat. Urodziła się z najbardziej rozpowszech­nionym

Odbiorca może poczuć się jak intruz. Tutaj jednak

upośledzeniem umysłowym, nazywanym zespołem

nie odnosi się takiego wrażenia, jest się bowiem

Downa. Praca dyplomowa to album fotograficzny,

przekonanym od samego początku o tym, że tkwi

który jest zapisem rzeczywistości, dokumentacją

w tym jakiś głębszy cel. Autorka ukazuje rodzinę

życia i charakteru bliskiej osoby. Jest opowieścią o jej

w wyjątkowo subtelny sposób, przez pryzmat zwy‑

nie/zwykłej codzienności.

kłej codzienności, ale i niezwykłych wydarzeń, nie

Ze względu na charakter treści powstały dwa

ma w tym podglądactwa ani ośmieszania. W centrum

albumy o formacie 198 × 148 mm, każdy zawiera

zainteresowania jest oczywiście ciocia Antonia, któ‑

136 stron. Pierwszy – nazwany po prostu Antónia

rej całe życie opisane jest w pierwszym z prezento‑

Onderková. z podtytułem Fotobiografia – jest zapi‑

wanych albumów. Ta swoista biografia zapoznaje

sem chronologicznym, zawiera wypowiedzi rodziny

nas ze specyfiką syndromu Downa, oswaja i pozwala

na temat historii jej życia. Także wspomnienia samej

zrozumieć istotę tej choroby. I nie tylko. Wzbudza

Antonii mają w albumie ważne miejsce.

102

też w odbiorcy zainteresowanie tym problemem.

Drugi album – Antónia Onderková. Ulica Mlynska

Drugi album był dla mnie prawdziwą wizualną ucztą

1441 z podtytułem Fotodokument – dokumentuje detale

dzięki zawartym w nim autorskim zdjęciom Marii

własne­go mieszkania i prywatne rzeczy Antonii. Foto‑

Bradovkovej.

grafie wiele o niej mówią. Całość dopełniają krótkie

Autorka umieściła w pracy opisowej, przy

dialogi toczone pomiędzy bohaterką a autorką projektu.

wzmiance o twórczości Zofii Rydet, taką myśl: „Miejsce,


w którym dana osoba mieszka, oraz rzeczy, którymi się otacza, często mówią więcej niż jej portret fizyczny”. Ta seria zdjęć przedstawiających ciocię Antonię zaskakuje szczerością przedstawiania, prostotą ujęć, świetnym wykadrowaniem i stylistyczną jedno‑ rodnością. Pomimo spokoju, jakim emanują przez statyczność ujęć, jest w nich niezwykła siła i mocne oddziaływanie na odbiorcę. Nie ma w nich żadnej

ona także zaskakuje. Bohaterka patrzy na nas zza

kompozycyjnej dynamiki, żadnego ruchu, a mimo

zasłony pierwszego planu, nie ukazuje się w pełni.

to poruszają […]. Zdjęcia zaskakują symetrią kom‑

Intrygujące niedopowiedzenie. A więc wracamy

pozycji wyposażenia wnętrza, ujmują stonowaną

do przedstawionych wcześniej zdjęć rzeczy, ubrań,

kolorystyką. Najmocniej działają zestawione razem,

rysunków i to za ich pomocą budujemy w sobie

w całym zaprezentowanym cyklu. Fotografia dokumentacyjna jest szczególną formą wypowiedzi opartej na wnikliwej obserwacji otocze‑ nia. Maria Bradovkova powołuje się w pracy opiso‑

obraz pani Antonii, cioci Marii Bradovkovej. Obraz bogatszy, bo uzupełniony o nasze wyobrażenia i domysły. Ten zamysł jest tym bardziej ciekawy, że istnie‑

wej na takich twórców tego gatunku jak Zofia Rydet,

jące albumy fotograficzne czy serie zdjęć ukazujące

Martin Martinček, Martin Kollár czy Rafał Milach.

życie osób z zespołem Downa (np. Faces of Hope:

Jednak jej prace, szczególnie odczytywane jako cykl,

A Family Album Christine K. Wilson czy zdjęcia Kelle

są oryginalnym zapisem z wyraźną koncepcją całości.

Hampton), a do których odnosi się Autorka, nie

Ten szczególny rodzaj portretu jest nietuzin‑

posiadają – przynajmniej na pierwszy rzut oka – tak

kowy, bowiem nie pokazuje osoby wprost. Nie bazuje

wyraźnej koncepcji. Ukazują one swoich bohaterów

na charakterystycznej fizyczności tej osoby. Ciocię

najczęściej wprost. Widzimy najpierw chorobę, a nie

Antonię widzimy dopiero na ostatniej fotografii, ale

bezpośrednio człowieka. 103


104


105


Dyplomy

Raj utracony fragment pracy dyplomowej

• Praca dyplomowa licencjacka na Wydziale Grafiki • Autor: Monika Kozub • Tytuł pracy: Raj utracony Les vrais paradis sont les paradis qu’on a perdus. Marcel Proust

Monika Kozub

• Promotor: prof. asp Agata Pankiewicz • Recenzent: Tomáš Agat Błoński

wspomnieniami, tworząc wspólnie alternatywną rze‑ czywistość, w której mogłam się schronić.

Spojrzenie w przeszłość staje się jedną z form ucieczki, gdy teraźniejszość jest trudna do zniesienia. Zdałam

z raju. Tworząc własną kontynuację zdjęć z rodzin‑

sobie z tego sprawę w zeszłym roku, gdy mój dziadek

nego archiwum, pragnę odnaleźć tamten idylliczny

zaginął i został odnaleziony martwy po trzech miesią‑

świat w moim codziennym życiu. Chcę zatrzeć granicę

cach. Był pierwszą osobą, którą utraciłam, tak mocno

między tym, co było, a tym, co dzieje się teraz. Być

związaną z dziecięcymi wspomnieniami. Przez trzy

może moja codzienna zwyczajność, gdy stanie się

miesiące skupiałam swoją uwagę niemal wyłącznie

odległą przeszłością, również zamieni się w raj?

na pytaniu, gdzie on jest. Ponieważ odpowiedź nie

106

Moja praca jest głosem sprzeciwu wobec wygnania

Moja praca jest świadectwem tego, że powrót

przychodziła, w tej całej niepewności i zagubieniu

do raju jest niemożliwy. Postaci przedstawione

zaczęłam szukać jakiegoś pewnika, czegoś, co sta‑

na zdjęciach nie nawiązują kontaktu wzrokowego

łoby się podporą dla błądzących myśli. Przeglądając

z fotografem. Przez to nie nawiązują również kon‑

rodzinne zdjęcia autorstwa dziadka, odkryłam świat

taktu z odbiorcą. Ani wówczas, gdy naciśnięto spust

idealny. Rajskie sceny uwiecznione na tych fotogra‑

migawki, ani dziś nie sposób spojrzeć im w oczy,

fiach, choć wydarzyły się przed moim narodzeniem,

twarze są odwrócone, zasłonięte lub niewidoczne.

były tożsame z moimi własnymi wspomnieniami.

To dodatkowo podkreśla niemożność przeniknięcia

Stały się fizycznym świadectwem cudownej prze‑

fotografii – fizycznego dokumentu „tego‑co‑było”,

szłości, która – choć minęła – daje poczucie bezpie‑

który mówi dokładnie tyle, ile pokazuje. Więź emocjo‑

czeństwa. Która dzięki temu, że minęła, daje złudne

nalna wywołuje chęć zbliżenia się do przedstawionej

poczucie stałości. Im dłużej oglądałam te fotografie,

sytuacji i bliskich osób, są one jednak niedostępne –

tym bardziej zaczęły zlewać się z moimi własnymi

pozostają w raju, do którego my nie mamy prawa wejść.


107


108


109


Dyplomy

Na prąd po mieście fragment pracy doktorskiej • Praca doktorska na Wydziale Form Przemysłowych • Autor: Michał Kracik • Tytuł pracy: Projekt miejskiego samochodu

elektrycznego

• Promotor: prof. Maria Dziedzic • Recenzenci: prof. Marek Adamczewski, prof. Piotr Bożyk

Piotr Bożyk

projektowania i konstrukcji samochodu jest zada‑ niem multidyscyplinarnym.

110

Geneza projektu sięga czerwca 2007 r., gdy to w War‑

Projekt miejskiego samochodu elektrycznego

szawie powołany został do życia Klaster Green Stream.

powstał w ciągu dziewięciu miesięcy (nie wliczając

Jednym z głównych celów strategii rozwoju Klastra

budowy prototypu). Istotnym utrudnieniem w reali‑

było zainicjowanie i rozwój rynku samochodów elek‑

zacji wyznaczonych celów okazało się narzucone

trycznych w Polsce.

tempo realizacji projektu, sposób rozliczania i ograni‑

Praca Michała Kracika zawiera opis procesu

czony liczbowo zespół projektowy. Prezentowane roz‑

powstawania projektu samochodu elektrycznego,

wiązanie cechuje m.in. spójny charakter bryły, duże

począwszy od założeń projektowych po prezentację

przesuwne drzwi ułatwiające dostęp w zatłoczonym

prototypu. Główną ideę stanowiła analiza złożonego

środowisku miejskim, przystosowanie do potrzeb

procesu projektowego z uwzględnieniem poszcze‑

osób niepełnosprawnych (obrotowa platforma sie‑

gólnych jego etapów. Autor skupia swoją uwagę

dzeń, szuflada bagażnika) czy wreszcie łatwość prze‑

na przyjętej metodyce pracy oraz założeniach pro‑

kształcania na wersje towarowe pick‑up i van bez

jektowych, które znajdują odzwierciedlenie w koń‑

konieczności ingerencji w ramę pojazdu. Wyzwaniem

cowym projekcie.

dla autora okazała się współpraca z zespołem kon‑

Opracowanie prototypu całkowicie nowego samo‑

struktorów. Potrzeba znalezienia wspólnej płaszczy‑

chodu to proces skomplikowany. Mimo iż często

zny porozumienia dla odmiennych priorytetów przy

postrzegany jest poprzez pryzmat wyglądu pojazdu,

projektowaniu i wspólne szukanie kompromisów

obejmuje każdy jego aspekt, od wyrazu estetycz‑

okazały się kluczowe w przebiegu prac projektowych.

nego poprzez zbiór funkcji, szczegółowe rozwiąza‑

Autor z jednej strony starał się poznać i zrozumieć jak

nia konstrukcyjne, technologiczne aż po warunki

najwięcej aspektów związanych z konstrukcją i tech‑

ekonomiczne i czas przeznaczony na realizację.

nologią, z drugiej strony – dzielił się swoją wiedzą

Ponadto wszelkie decyzje projektowe muszą uwzględ‑

z zakresu wzornictwa, podkreślając rolę użytkownika,

niać szereg przepisów z zakresu bezpieczeństwa

uzasadniając aspekty związane z funkcjonalnością

i norm homologacyjnych. Standardowy proces

i estetyką proponowanych rozwiązań.


Michał Kracik Ur. w 1979 r. w Krakowie. Studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie 1998– 2002 oraz na Wydziale Form Przemysłowych ASP w Krakowie 2002– 2007. Dyplom w Katedrze Metodyki Projektowania (promotor: st. wykła‑ dowca Stanisław Półtorak). Od roku 2007 zwią‑ zany dydaktycznie z WFP w macierzystej kate‑ drze na stanowisku asy‑ stenta, kierownik pracowni metod i eksperymentów projektowych.

111


Kronika wydarzeń

Plener Pustynia 2013

Ur. w 1958 r. w Olkuszu. Studiował na Wydziale

Wiosną tego roku, w ramach pracowni archisfery

W konsekwencji wśród studentów nastąpił

Wydziału Intermediów Akademii Sztuk Pięknych

naturalny podział na dwie grupy – na grupę „osad‑

w Krakowie, odbył się tradycyjnie już plener studen‑

ników‑kolonizatorów” i grupę „zdobywców‑koloni‑

tów. Był to trzeci plener z cyklu „Pustynia”, a drugi

zatorów”. Powstały grupy prac, które stały się cieka‑

już raz miał on charakter międzynarodowy. Wobec

wym dialogiem z przestrzenią, ale i z sobą nawzajem,

poprzednich zmienił się termin pleneru – z majo‑

z samymi twórcami i ich dziełami. Grupa „osadni‑

wego na czerwcowy. I chyba dobrze się stało, gdyż

ków‑kolonizatorów” usadowiła się wyżej, na pia‑

w tym roku przełom kwietnia i maja był dość chłodny,

skowym południowym zboczu, zaś grupa „zdobyw‑

a połowa czerwca przyniosła nam wręcz równikowe

ców‑kolonizatorów” – na nizinie, przy rzece, niejako

Krakowskiej i na Wydziale

upały. W szczytowym okresie można było zobaczyć

w ukryciu, wśród zieleni. Obie grupy łączyła jedyna

Malarstwa asp w Krakowie

na termometrze 34°C!

Architektury Politechniki

(dyplom w Katedrze

droga, którą zawładnęła ciekawa praca Piotra Urbańca i Jany Szostak. O tej pracy napiszę trochę później…

Scenografii w 1988 r.).

Tradycyjnie już dla idei tego pleneru powstawały

Jako profesor ASP jest wykładowcą asp w Krakowie

Grzegorz Biliński

(w Katedrze Obszarów

prace łączące proces jako doświadczanie z kreacją bezpośrednią jako działaniem w przestrzeni i z prze‑

Sztuki na Wydziale

W tym roku, podobnie jak w poprzednich, nadal

strzenią. Pracą kluczową dla całego założenia prze‑

zagadnieniami przestrzeni

medytowaliśmy nad przestrzenią naszej „pustyni”.

strzennego stała się kopuła‑siedziba „osadników”.

i przestrzenności, wykorzy‑

Pamiętając o zasadzie traktowania przestrzeni w ple‑

Stało się tak z racji ważnej roli nadanej tej formie,

nerowych działaniach jako medium, poszerzyliśmy

a polegającej na umiejscowieniu i oznaczeniu, ale

krąg artystycznego skupienia w stronę działań, które

również z powodów gabarytów i oddziaływania

ogólnie można opisać jako „zasiedlanie i koloniza‑

w przestrzeni. Studenci: Kamil Rąpel, Iwo Rachwał,

Intermediów). Zajmuje się

stując różne media, w tym media współczesne.

112

cja”. W tym roku studenci skupili się w swoich dzia‑

Łukasz Furman i Eliasz Styrna postanowili sprawdzić

łaniach na dwóch obszarach przestrzeni wyrobiska

nie tylko wartości zdarzenia artystycznego jako uzy‑

piaskowego. Pierwszy z nich to piaszczysta przestrzeń

skania „docelowej” formy czy lokalizacji, ale również

biegnąca wzdłuż grzbietu wyrobiska, na jego połu‑

jako procesu twórczego, czyli wypracowania form

dniowym stoku, a drugi – biegnąca wzdłuż niżej

będących niejako zwornikiem wszystkich lub prawie

położonego strumienia i zielonego pasma lasu, który

wszystkich pozostałych działań. To przesłanie odno‑

powoli z roku na rok anektuje kolejne łachy piasku

siło się w pewnym stopniu do większości powstałych

i zamienia pustynię w „zwrotnikowy” las. To zesta‑

podczas pleneru prac. Zagadnieniem źródłowym

wienie otworzyło cały system skojarzeń i semantycz‑

miało być też doświadczenie skali i powiązań, ale

nych odniesień.

w znaczeniu bezpośrednich relacji przestrzennych.


1

Skala totalna, krajobrazowa została odsunięta na plan dalszy (to zagadnienie królowało podczas ubiegło‑ rocznego pleneru). Kopuła stała się centrum zamieszkiwania. Tak też była postrzegana z zewnątrz, przez obserwatorów. Delikatna, sklepienna konstrukcja z prętów bambu‑ sowych stanowiła przekrycie i stała się znakiem określającym miejsce. Nie zamknęło się to doświad‑ czenie jedynie na budowie relacji przestrzennych, ale również związków i zależności z naturą, co pogłębiało refleksję artystyczną. W związku ze skalą przedsię‑ wzięcia (10 m średnicy i ok. 4 m wysokości kopuły) powstał też problem „walki” z silnym na takim tere‑ nie wiatrem. Okazał się on w końcu destruktorem, z impetem całkowicie niszczącym powstałą konstruk‑ cję. Wiatr zresztą w tych studenckich pracach odegrał niebanalną rolę.

2

Zespół studencki, który wykreował kopułę, stworzył wokół niej na piaskowym obszarze pustyni „środowisko osadnicze”. Oczywiście w kontekście

Brzeg. To olbrzymia (24 × 12 m) płachta lekkiej i sze‑

1. Kamil Rąpel

artystycznym. Studenci spowodowali szereg zdarzeń

leszczącej bezbarwnej folii, rozpiętej w taki sposób,

Iwo Rachwał

artystycznych, które niejako „gruntowały” i uzasad‑

by wiatr, nadspodziewanie silny w takiej przestrzeni,

niały zaistnienie tego miejsca jako obszaru działań

jaką jest pustynia, uruchamiał ją, „kreując” zmienne

artystycznych, anektowały przestrzeń i budowały

formy o fantastycznych, naturalnych, „generatyw‑

2. Kamil Rąpel

środowisko, określając jego swoistą geografię zdarzeń.

nych” kształtach. Kreował się wtedy jeszcze jeden

Eliasz Styrna

W tym kontekście na przedpolu kopuły powstała

efekt, efekt fali i brzegu morza. Stojąc na owym

praca „graniczna” autorstwa Kamila Rąpla przy

brzegu wyznaczonego folią prostokąta, miało się

współpracy z Eliaszem Styrną, określająca niejako

nieodparte wrażenie przebywania na brzegu morza,

„Przed” i „Za”. Jej istotą było odwołanie się do siły

wzmocnione niesamowitym, nieskończonym i głębo‑

natury, współbrzmienie idei i zjawiska możliwości

kim przestrzennie szumem poruszanej przez wiatr

zaistnienia w takich warunkach. Nazwałem tę pracę

folii. Dało się wyczuć wilgoć wody i respekt przed

Łukasz Furman Eliasz Styrna Kopuła

Brzeg

113


3

4

3. Patrycja Włodarczyk

siłami natury i jej nieskończonością. To powodowało

Wieczerza

doświadczenie o głębokim, medytacyjnym przesłaniu.

4. 5. Maciej Szczęśniak

W kontrapunkcie do formy kuli (kopuła) na tej

Cube

samej ścianie piasku, w odległości około 150 m,

6. Olga Kowalska

Maciej Szczęśniak zbudował idealną czarną kostkę

Pajęczyna

sześcienną. Miała ona bok o długości 4 m i w przeci‑

7. Evy Franz (Niemcy)

wieństwie do pragmatycznej funkcji zamieszkiwania,

Głosy

jaką przypisano kopule, przejęła rolę miejsca skupie‑ nia, odosobnienia, swoistego sacrum. Czarna folia, która izolowała przebywającego w środku od piasku pustyni i krajobrazu, sprzyjała skupieniu. Jedynym łącznikiem sensorycznym był wiatr, który z wielką

5

mocą i szumem wyginał jak żagle folię pokrywającą

do starej tradycji związanej ze stołem jako miejscem

ściany sześcianu.

114

spotkań. Ideą wyjściową była jednak chęć anektowania

Obie formy, z racji dużych gabarytów, pozostawały

jednego (pustyni) przez inne, obce (zieleń), odnosząc

w jasnej i widocznej zależności kompozycyjnej, sta‑

się do naturalnego zjawiska „zarastania” dziejącego

nowiąc niemal klasyczny ciąg odniesień przestrzen‑

się na „pustyni”, stwarzając sytuację wywołaną dzia‑

nych na linii sacrum–profanum. W świadomości

łaniem intencjonalnym, niejako sztucznym wobec

widzów i okolicznych mieszkańców zarówno mleczno-

naturalnego. Swoją drogą spotkanie przy stole jest

bezbarwna kopuła, jak i czarny, lśniący sześcian

również swoistym anektowaniem poprzez akceptację.

zakodowały się jako miejsca przebywania i znaki

Spotkanie zawsze zostawia ślad, zawsze jest ważne.

obecności, ale i przestrzenie zaciekawienia, a ich

W przypadku „wieczerzy Patrycji” spotkanie odbyło

proste podstawowe formy odwoływały się niemal

się na zamknięcie pleneru wszystkich jego uczest‑

naturalnie do archetypów kodów kulturowych.

ników, a nawet przypadkowych, spotkanych przy

W opozycji do owych znaczących wizualnie i prze‑

strumieniu ludzi, zaś odniesienie i działanie twór‑

strzennie form toczyły się zdarzenia wokół grupy

cze polegało na procesie czuwania, pielęgnowania,

„kolonizatorów”. Na rubieży, po przeciwnej stronie

nadania znaczenia, uformowania. Siedząc przy tym

pustyni, nad rzeką Patrycja Włodarczyk stworzyła

stole, poczuliśmy wszyscy nadzwyczajność i pewnego

swoistą hodowlę. Przewidując, że w przypadku jej

rodzaju świętość chwili we wspólnym uczestnictwie…

pracy najważniejsze będzie anektowanie i spotkanie,

pomijam tu liczne kulturowe odniesienia…

Patrycja postanowiła „wyhodować” na piasku pustyni

Na przeciwległych rubieżach, już za czarnym

wieczerzę. Powstał stół z rzeżuchy. Sięgnęła tu ona

kubikiem ciszy, w grupie „odkrywców” powstała


6

wyjątkowej delikatności efemeryczna praca Marii

ckliwej, ale ciekawej istoty tradycji angielskiej szkoły

Olbrychtowicz. Z wyjątkową wrażliwością i delikat‑

prerafaelitów.

nością odniosła się ona do zjawiska fatamorgany

Podobnie, niejako wpisując się w poetykę nieco

na pustyni. Wysublimowała delikatne, ziemiste i nie‑

romantyczną odkrywania jakości przestrzeni natu‑

biańskie kolory „pustyni” i pokazała je w dużej skali.

ralnej, w której przyszło nam się znaleźć, określiła

Ukryła pasma kolorów w piachu, ujawniając je tylko

się praca Evy Franz, naszego gościa z Niemiec, mło‑

we fragmentach, niejako przecierając powierzchnie

dej artystki, która interesuje się działaniami bezpo‑

piasku, by pokazać prawdziwe, ukryte pod powierzch‑

średnimi w przestrzeni i z przestrzenią. Instalacja

nią oblicze pozornie nudnego i jednorodnego koloru

audialna Evy pt. Głosy odnosiła się do poszukiwania

tej przestrzeni. Nie każdy mógł od razu dostrzec ten

i odtwarzania dźwięków, słów, dialogów… do pamięci

obraz. Naturalność tego zjawiska była tak oczywi‑

i doświadczenia. Przeniesienie tego zjawiska do

sta, że odkrycie jego „sztuczności” i intencyjności

natury przywołało, może trochę odruchowo, tajem‑

było mocnym zaskoczeniem. Tę pracę charakte‑

niczość i metafizykę filmów Herzoga… ale i roman‑

ryzuje podobny typ wrażliwości jak ten pokazany

tyczną szczerość i bezkompromisowość.

przy Brzegu. Odkrywa ona to, co ukryte, objawia

Nieco intrygujące było usadowienie się Jany

niejako wewnętrzną energię tej pustynno‑leśnej

Szostak i Piotra Urbańca przy drodze, mniej więcej

przestrzeni jako eksplikacji zjawiska duchowego, wykorzystującego efekty postrzegania i oddziaływa‑ nia psychowizualnego. Na końcu tej instalacji, już w lesie, swą pracę umieściła „kolonizatorka” Olga Kowalska. To pajęczyna‑hamak do kontemplacji natury. Praca ta, o performersko‑przestrzennym charakterze, puen‑ towała delikatną naturę poprzedniej. Oglądając ją, miałem nieodparte wrażenie, że mimowolnie odnosiła się przez formę do zdarzenia, do nieco

7

115


Fotografie Grzegorz Biliński

8

9

8. Jana Szostak

na środku odcinka łączącego grupę „kolonizatorów”

szkielet stał się samą ideą domu. Jednak nie tylko

Piotr Urbaniec

i „osadników”. Zbudowali „narzędzie odwracające

prostota formy zadecydowała o zjawisku oznacze‑

czas”, „stanowisko” oczyszczania, na którym pra‑

nia. Były to znaki‑totemy, które w kontekście poru‑

cowicie dzień po dniu, godzina po godzinie oboje

szania ich przez wiatr zwracały uwagę na istotę

Przywracanie piasku pustyni 9. Kuba Urbaniak Dom‑znak 10. Angelika Szkucik Czas do dyspozycji

zamieniali śmieci pustyni w postaci porzuconych

zamieszkiwania jako czynnik dynamiczny, czynnik

szklanych butelek po piwie w piasek, przywracając

życia, a nie jedynie zjawisko czysto formalne. Ozna‑

11. Angelika Szkucik

go następnie pustyni. Piasek z butelek – zmielone

czyć i współistnieć, niejako wypełnić przestrzeń

Czas do dyspozycji

w różnych granulacjach szkło, dało zaskakujący efekt

przeznaczoną, a nie wybraną – taki sens, jak mam

kolorowych „wydm”. Trzeba wspomnieć, że praca

wrażenie, zamknął w tej bezpretensjonalnej, niemal

ta była bezpośrednim odniesieniem do ubiegłorocz‑

oczywistej pracy autor.

116

nej pracy Jana Moszumańskiego Spawanie pustyni,

Na koniec pozostaje nam praca… zupełnie inna,

w efekcie którego to „spawania” powstawało szkło.

pielgrzymkowa, nastawiona na kontemplację zmiany

W zestawieniu obu mocno konceptualnych prac

i poszukiwania miejsca dla niej. Autorka zbudowała

odniesienie do istnienia i istoty czasu jako zjawiska

prostą formę geometryczną, coś na kształt klęcznika,

rozciągłego jawi się jako ciekawe, komplementarne

ale i leżaka, po odwróceniu go o 90°. Z jednej strony

doświadczenie artystyczne związane z kontemplacją

„klęcznik” ów stał się kształtem opresji, skazującym

czasu. Zupełnie marginalnie można tym pracom rów‑

artystkę na zbudowanie relacji nieomal sakralnej

nież przypisać wartości ekologiczne, ale raczej jako

wobec otoczenia, a z drugiej – samo istnienie tego

wypadkowe, a nie pożądane.

przedmiotu w krajobrazie uobecniało kontempla‑

Jana wykonała również inną pracę. W piaskach

cję samej autorki. Zastępstwo w byciu, odniesienie,

pustyni ukryła szklane bloczki wypełnione szczelnie

może nawet nie do końca świadome, do pielgrzymki

wodą. W pewnym momencie, stąpając po piasku, stą‑

i „zastępników” pielgrzymkowych przybrało w tym

paliśmy również po wodzie, nie dotykając jej. Swoista

przypadku wyjątkowo piękną i minimalistyczną, kon‑

sensoryczna fatamorgana. Ten kontekst piasku, szkła

ceptualną formę. Przedmiot ten pozostał na pustyni,

i wody, czyli różnych stanów postrzegania i odbierania

by aż do swojej naturalnej śmierci świadczyć… Sztuka

sensorycznego stanów substancjalnych, był ciekawy.

przestrzeni ma to do siebie, że jest jedynie częścią zja‑

Niestety nie było możliwości finansowo‑technicznych,

wiska w czasie, a nie jego całością, a tak jest wła‑

aby zdarzenie to mogło przybrać większą skalę…

śnie i w tym przypadku pracy Angeliki. Sama forma,

Tuż u wejścia na drogę do kopuły, bezpośrednio

sztuczna wobec otoczenia i natury człowieka, ale jed‑

na piasku, Jakub Urbaniak wybudował znak‑dom.

noznaczna w całej swojej geometrii, stała się niejako

Dzięki prostocie i efemeryczności formy zbudowany

znakiem pielgrzymowania artystki w poszukiwaniu


10

istoty istnienia wobec. Angelika nadała swojej pracy tytuł Czas do dyspozycji. Odniesienie do drogi jako zjawiska jest w sztuce częste, ale Angelika zrobiła to w ciekawy, intymny sposób. Poza wymienionymi pracami powstawały też te bardziej kameralne, jak Lupa Eliasza Styrny, gdzie czas zapisywany był na stosie papieru w postaci wypalonej drogi, praca Iwona Rachwała albo znako‑ wanie pustyni Kuby Nowary z I roku czy pole świateł Łukasza Furmana. Od trzech lat każdego roku studenci sztuki inter‑ mediów dostarczają nam różnych ciekawych kon‑ ceptów artystycznych w odniesieniu do tej samej przestrzeni wyrobiska piaskowego zwanego przez nas Pustynią. Różnorodność prac wyraźnie pokazuje, że poznanie nie musi wiązać się koniecznie z dyna‑ miką zmiany miejsca. Dynamika owa może i powinna

11

przede wszystkim odbywać się we wnętrzu artysty, gdyż jedyny gwarant oryginalności i twórczości

i współdziałanie, najlepiej zrobić to w odniesieniu

to ciekawość…

do wiecznego intermedialisty – natury.

Tegoroczny plener, tak jak poprzednie, stał

Uczestnicy pleneru, studenci pracowni archis‑

się możliwy dzięki życzliwości gospodarza terenu,

fery, II roku Wydziału Intermediów: Łukasz Furman,

Nadleśnictwa Chrzanów, oraz sponsora – Starostwa

Olga Kowalska, Maria Olbrychtowicz, Iwo Rachwał,

Olkuskiego i pana Starosty olkuskiego, a także Aka‑

Kamil Rąpel, Eliasz Styrna, Maciej Szczęśniak, Ange‑

demii Sztuk Pięknych. Nasi dobroczyńcy uwierzyli,

lika Szkucik, Jana Szostak, Jakub Urbaniak, Piotr

że „zatapianie” się w przestrzeni jest szalenie ważne

Urbaniec, Patrycja Włodarczyk, Eva Franz (Niemcy)

zarówno z powodów poznawczych, jak i twórczych,

i Jakub Nowara (I rok).

jako doświadczenie niezbędne dla każdego artysty, a dla artysty intermedialnego wręcz obowiązkowe. By zrozumieć intermedialność, współistnienie

117


Kronika wydarzeń

aniMOS, czyli warsztaty, jakich nie było! *

1. Michal Rochal 2. Jana Szostak 3. Eliasz Styrna Maciej Szczęśniak 4. Krzysztof Maniak 5. Iwo Rachwał

Początkowo miały to być tylko warsztaty w ramach działalności koła naukowego „Jest Opcja”, powstałego przy Wydziale Interme‑ diów w grudniu 2012 r. Jednakże pozyskanie do warsztatów budynku MOS‑u oraz świetnego sprzętu wideo od SimpleAV obudziło apetyt na więcej i postanowiłem, jako opiekun koła, rozszerzyć formułę warsztatów i przekształcić ją w wydarzenie oraz efemeryczną jednodniową wystawę. Tak się stało 21 IV tego roku.

Fotografie: Grzegorz Mart i Michal Rochal

1

Mariusz Sołtysik

Artysta, inicjator raczej niż kurator, obecnie wykła‑ dowca w pracowni kreacji cyfrowej prowadzonej przez Bogdana Achimescu. Jego prace składają się z róż‑ nych mediów, jak wideo, rzeźba, instalacja. Jest autorem projektów HUB or SChAB, CamouFLASH systeMY /systemUS.

118

Jak wynikało ze słownikowej definicji pierwszego członu nazwy „aniMOS”, przygotowywane wyda‑ rzenie miało „pobudzić” i stymulować zarówno studentów, jak i widzów do wzajemnej interakcji, a jednocześnie wyrwać nas wszystkich z nieco długiego i męczącego szarością – nie tylko dnia codziennego wówczas – zimowego snu. Chcia‑ łem, aby budynek MOS‑u zaistniał nieco inaczej. „Miejsca odosobnione”, przejściowe, takie jak korytarze, klatki schodowe czy miejsca nie‑ dostępne dla publiczności, jak tzw. „jaskinia”, stały się „żywe” i zaskakujące, a jednocześnie zweryfikowały pomysły studentów w przestrzeni i ich prace typu site‑specific. Temu właśnie miały służyć warsztaty, które dzięki projektorom, kom‑ puterom i zaproszonym gościom „zaanimowały” puste i odosobnione dotąd miejsca w MOS‑ie. Te „odosobnione miejsca” zasługują na wyja‑ śnienie. To spora część naszej współczesnej architektury – czyli przestrzeni, z którą żyjemy. Przestrzeni, która wciąż budzi mieszane uczucia.

Z jednej strony często odhumanizowana, „zimna”, z drugiej „utrzymująca” tymczasową ludzką ener‑ gię jak poczekalnie, szatnie czy perony – stanowi wszędzie na świecie „łakomy kęs” dla twórców oraz organizatorów wydarzeń o charakterze artystycznym. To tam mamy (artyści) szansę na spotkanie widza, którego nie spotkalibyśmy w galerii lub muzeum. Poza tym wprowadzamy więcej „życia”, „ciepła” w te często „surowe” lub opuszczone miejsca. MOS należy do spektakularnie dobrze zaprojektowanych architektonicznie budynków (dzięki Krzysztofowi Ingardenowi), wpisujących się w tkankę miejską, a jego wspaniałe wyposa‑ żenie audio oraz akustyka nie zostały jeszcze w pełni wykorzystane. Budynek ten nie znalazł jeszcze dla siebie odpowiedniej formuły dzia‑ łania. Rzeczywistość ekonomiczna nie sprzyja także ukształtowaniu takiej formuły, chociaż z pewnością im szybciej powstałby pomysł, w którym przestrzeń ta nie byłaby w większo‑ ści do wynajęcia, a zaczęłaby funkcjonować


rozbić go mozolnie młotkiem na drobne części.

jak chociażby amerykański Empac (The Curtis R. Priem Experimental Media and Performing Arts Center) – miejsce prezentujące nowe media w eksperymentalnych odsłonach – tym szyb‑ ciej wzbogaciłby ofertę artystyczną Krakowa o nową jakość, nie stanowiąc uzupełnienia oferty kulturalnej. Przyznam, że studenci biorący udział w wystawie podeszli do niej niezwykle skru‑ pulatnie. Śmiałe pomysły zagospodarowania

Układając spiralę z pozostałych części kamienia, nawiązał do symbolu życia i śmierci, jego cyklicz‑ ności oraz nieskończoności (jak chociażby ciąg Fibonacciego, którego wykresem jest spirala). Po wejściu do MOS‑u na schodach czekało na widza duże zaskoczenie. Każdy stopień podczas schodzenia pod wpływem nacisku generował dźwięk. Kiedy widz dotarł do końca schodów, z pewnością dźwięczały mu w uszach

towarzyszące jego drodze dźwięki, co zmuszało wielu do powrotu, aby nie rozstawać się z tą – wydawałoby się – „muzyką sfer”… Ta dźwiękowa instalacja autorstwa Eliasza Styrny i Macieja Szczęśniaka, pozwalając widzowi na uaktywnia‑ nie dźwięków we własnym tempie, stanowiła wspaniałą metaforę wejścia do „cudownego ogrodu”. Jednakże parę kroków dalej następo‑ wała zmiana klimatu dzięki silnemu strumie‑ niowi światła, działającemu w formie czujnika

2

3

4

5

przestrzeni zainstalowane zostały w ciągu zale‑ dwie paru godzin i – tak jak zaplanowaliśmy – całość można było oglądać od godziny 14.00 do 19.30. Wchodzący do MOS‑u od strony ul. Raj‑ skiej najpierw musieli przejść obok akcji Michala Rochala ze Słowacji, który w ciągu paru godzin „zasadził” sztuczne kwiaty, przyozdabiając tym samym bardzo skromny trawnik przed budyn‑ kiem. Akcja ta poprzez iluzję świetnie podrobio‑ nych irysów, lecz z pozostawionymi metkami produktu, oszukując nasze zmysły, wskazywała z jednej strony na nasze słabości w posługiwa‑ niu się zmysłami, a z drugiej na komercjalizację wypowiedzi artystycznych. Z Michałem dzielnie współpracowała Jana Szostak, która zajęła się pielęgnacją pozostałej części trawnika. Iwo Rachwał postawił na bardziej rady‑ kalne działania. Poprzedniego dnia przytaszczył z pomocą kolegów spory kamień, aby podczas trwania wystawy w ciągu około dwóch godzin

ruchu, wyzwalającemu niezdefiniowane przy‑ dźwięki wynikające ze sprzężenia – autorstwa tego samego duetu – i rozwiewającemu nadzieję na wejście do raju… Tuż pod schodami subtelnie w otoczeniu znalezionych małych drzew iglastych w donicz‑ kach rozstawionych przy ekranie ulokował swoją projekcję Krzysztof Maniak. Jego pętle wideo two‑ rzone podczas czterech pór roku z wielką atencją w stosunku do „obrazu wideo” wspaniale kore‑ spondowały z miejscem, wprowadzając atmosferę refleksji nad kondycją ludzką oraz upływem czasu. Maciej Szczęśniak, prezentując siebie na ekra‑ nie, wirtualnie odpowiadając hipotetycznemu widzowi na jego równie hipotetyczne pytania, „wcisnął” się z projekcją pomiędzy dwa lustra. Jego monolog, nieco nerwowy, chaotyczny, był jed‑ nakże autentyczny, osobisty i przykuwał uwagę. W szatni, nieco ukrytą pomiędzy filarami, mogliśmy zaobserwować skromną i prostą pracę 119


1

3

2

wideo autorstwa Jolanty Nowaczyk. „Szepcząc” do nas bezgłośnie i rozmywając obraz w pętli wideo, autorka sprowadziła szept do gestu, odczu‑ cia, intymnego obrazu jej samej. Całość jawiła się nam bardzo efemerycznie, co było ciekawym doświadczeniem w kontekście pracy wideo. Niedaleko w wideopętli mogliśmy usłyszeć cykady, które stopniowo natężając swój dźwięk, interferowały i zmieniały zarejestrowany (still) obraz wideo (autor: Mariusz Sołtysik). Na terenie kawiarni ulokowali swoje prace Jakub Nowara i Łukasz Furman. Jakub Nowara wykorzystał pętlę sprzężeń akustycznych pomię‑ dzy mikrofonem, wzmacniaczem a głośnikami

5

telewizora, co generowało dziwny, cyklicznie pojawiający się ryk, przypominający wyzwole‑ nie, ujawnienie się dzikiej, technologicznej, nie‑ okiełznanej natury… Całość umieścił na „dywa‑ nie” w kształcie kwadratu z drobnych kamieni. Powstał więc ogród nawiązujący do japońskich ogrodów typu zen, dodatkowo z elementem dźwiękowym i świecącym napisem na ekranie japońskiego telewizora: „video”. Po przeciwnej stronie umieścił swoją inte‑ raktywną wideoinstalację Łukasz Furman. Przed ekranem stała bambusowa tyczka zakoń‑ czona kamerą. Gdy zbliżaliśmy dłoń lub przed‑ miot do kamery, na ekranie pojawiał się jego 120

4

powiększony obraz. Obraz odrealniony, genero‑ wany przez komputer, ale na tyle rozpoznawalny, aby nie tracić kontekstu zbliżanego obiektu. W jaskini – miejscu służącym właściwie za magazyn, bez okien, o ścianach częściowo wyglądających jak część prawdziwej jaskini – mogliśmy doświadczyć dwóch prac. Pierwsza, autorstwa wykładowcy dr. Bogdana Achimescu, była „analogową” wyprawą w świat przeżyć osobistych autora. W lapidarny sposób, przy wykorzystaniu zastanych elementów i dwóch rzutników do diapozytywów, Bogdan stworzył własną enklawę, wyspę. Diapozytywy, nakładając się na siebie w niepowtarzalnej pętli wynikającej z zastosowania urządzenia mechanicznego, były jednocześnie efemerycznym kolażem oraz rodza‑ jem osobistego archiwum autora. Podróż po „ogrodzie sztuki” kończyła praca Patrycji Maksylewicz i Leny Dobrowolskiej. Te dwie studentki, pracujące nad interaktywną pracą od czasu warsztatów w Stuttgarcie, zapro‑ ponowały nam jej kolejną odsłonę. Stawiając pytania inspirowane Fenomenologią ducha Hegla, przedstawioną we fragmencie tekstu, wprowa‑ dziły atmosferę kontemplacji i zadumy nad tre‑ ścią i obrazem wideo generowanym przez program komputerowy. Obraz – właśnie on – stał się odnie‑ sieniem do tekstu, ale nie jego ilustracją. Rela‑ cja obraz-tekst była istotą badania. Prezentacja w „jaskini” – miejscu „odosobnionym” – dopeł‑ niała i wzmocniła jego kontemplacyjny charakter. W trakcie wystawy punktem spotkań i swo‑ istym centrum stała się sala kinowa, w której zaproszeni goście zaprezentowali swoje reali‑ zacje oraz rozmawiali z publicznością. Prace zaprezentowali: Marcin Pazera (wykładowca


w pracowni animacji prof. Krzysztofa Kiwer‑ skiego, znany i utytułowany twórca animacji) – zaskoczył nas swoimi najnowszymi etiudami, próbującymi innego podejścia podczas ich tworzenia, pokazał świadomie wprowadzoną w ten proces entropię, dzięki czemu efekt był także zaskakujący dla niego samego; Karolina Głusiec (absolwentka Royal College of Art w Lon‑ dynie, zdobywczyni pierwszej nagrody w presti‑ żowym konkursie Jerwood Drawing Prize 2012 w Wielkiej Brytanii za swoją animację Velocity, pracująca nad tworzeniem animacji za pomocą własnych, głównie rysunkowych form wyrazu, używająca zaskakujących materiałów – m.in.

taśmy do kas fiskalnych czy starych maszyn tkac‑ kich), Jakub Jasiukiewicz (przedstawiciel Uni‑ wersytetu w Poznaniu, wykładowca w Katedrze Intermediów), który zaprezentował kompilację najlepszych studenckich filmów wideo – ta bar‑ dzo interesująca prezentacja, pokazująca duży potencjał studentów z Poznania, poprzedzała otwarcie wystawy studentów z UA pt. Opcje Poznania, która odbyła się w Galerii Opcja tego samego dnia w budynku Wydziału Intermediów. Ten jeden dzień w MOS‑ie pokazał poten‑ cjał naszych studentów oraz pozwolił zwery‑ fikować ich pomysły. Nabywanie tego typu doświadczeń w praktyce artystycznej jest

Fotografie: Grzegorz Mart i Michal Rochal

6

7

1. Maciej Szczęśniak 2. Mariusz Sołtysik 3. Jolanta Nowaczyk 4. Lukasz Furman 5. Jakub Nowara 6. Lena Dobrowolska Patrycja Maksylewicz, 7. Bogdan Achimescu 8. Bogdan Achimescu

*aniMOS to połączenie słowa „animować” ze skró‑ tem nazwy budynku MOS (Małopolski Ogród Sztuki).

bowiem niezastąpione. Budują one także spo‑ soby komunikowania się, niezbędne w praktyce dydaktycznej. Osobiście polecałbym naszą jednodniową wystawę wszystkim, a szczególnie władzom MOS‑u, ponieważ pokazała ona, w jak prosty sposób można subtelnie ożywić takie miejsce za pomocą nowych mediów i jak mogą one być zauważalne, a jednocześnie nie przeszkadzać w przestrzeni. To jest duża sztuka. Subtelność (słowo pojawiające się w tekście obok efemeryczności) jest determi‑ nowana przez wrażliwość – a o to trudno obecnie w natłoku i kakofonii dnia codziennego – to sta‑ nowiło chyba klucz do recepcji aniMOS. Warsztaty‑wystawa były organizowane wspólnie z przedstawicielem MOS‑u, kuratorem Piotrem Sikorą, dzięki pomocy przedstawiciela firmy SimpleAV – Kamila Węglarza oraz prodzie‑ kana dr. Mariusza Fronta. Dziękujemy!

8

121


Kronika wydarzeń

Doktor Design, DMY Berlin 2013 Międzynarodowe święto designu pod polską banderą → 11 Międzynarodowy Festiwal Designu W wystawie Polish Design Focus wziął udział również nasz Wydział Form Przemysłowych → Tempelhof Berlin z ASP w Krakowie. Zaproszono także inne uczel‑ → 5—9 VI 2013 Anna Szwaja

Ur. w 1977 r. w Krakowie. Studia na Wydziale Form Przemysłowych w Krakowie. Dyplom w Katedrze Kształtowania Środków Pracy pod kierunkiem prof. Adama Gedliczki. Od 2004 r. pracuje na macierzystym wydziale. Przez 8 lat jako asy‑ stentka u prof. Mieczysława Górowskiego w pracowni projektowania alternatyw‑ nego. Od 2011 r. pracuje pod kierownictwem prof. Marii Dziedzic, kontynuując, wraz z Piotrem Hojdą, pro‑ jektowanie alternatywne. Prowadzi także zajęcia z projektowania komunika‑ cji wizualnej.

↗ Czekolada, rozdawana na stoisku wfp, projekt formy Katarzyna Gruca

122

Głównym elementem festiwalu była wystawa. Stanowiła okazję do zapoznania się ze współ‑ czesnym projektowaniem. Można było zobaczyć zarówno sławnych, jak i początkujących designe‑ rów, a prezentowano projekty tak eksperymen‑ talne, prototypowe, dotyczące przyszłości, jak i już wdrożone do produkcji. Ale DMY stanowiło przede wszystkim okazję do pokazania się dla młodych eksperymentujących projektantów. Całości towarzyszył rozbudowany program sympozjów, konferencji, paneli dyskusyjnych i warsztatów, odzwierciedlających aktualne ten‑ dencje i podejmowane tematy w szeroko poję‑ tym designie. Ujawniły się także przyszłe trendy i kierunki w projektowaniu oraz w dyscyplinach pokrewnych. Polska była na festiwalu gościem specjalnym. Nasze wystawy wzbudzały największe zaintereso‑ wanie. Można było usłyszeć opinie, że gdyby nie udział Polski, całość nie przedstawiałaby się tak interesująco. Podobne głosy pojawiały się w nie‑ mieckiej prasie. Wszystko to osiągnięto dzięki Instytutowi Polskiemu w Berlinie i zorganizo‑ wanej przez jego przedstawicieli wystawie pod hasłem Polish Design Focus. Wsparcia udzieliły także m.in. Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Gospodarki RP. Polska dzięki pol‑ skiemu wzornictwu została doskonale wypro‑ mowana jako kraj innowacyjny, z dynamicznie rozwijającą się branżą kreatywną.

nie: z Gdańska, Łodzi, Warszawy i Wrocławia. Wystawa Wydziału Form Przemysłowych odbyła się dzięki inicjatywie Dziekana WFP, prof. Andrzeja Ziębińskiego, i finansowemu wsparciu JM Rektora ASP w Krakowie, prof. Sta‑ nisława Tabisza, oraz zaangażowaniu wielu osób z Wydziału Form Przemysłowych. Materiały promocyjne i druki zostały opracowane dzięki dr Monice Wojtaszek i mgr. Szymonowi Kiwer‑ skiemu. Oni także opracowali ideę wystawy i klucz, według którego dobierane były obiekty. Wspólne hasło brzmiało „Doktor Design”, a całość podzielono na strefy: „Pracuj!”, „Bądź aktywny!”, „Odpocznij!” oraz „Zjedz coś!”. Jedno z głównych wydarzeń DMY stanowił werdykt jury przyznającego nagrody dla naj‑ lepszych projektów na festiwalu. W kapitule tegorocznego festiwalu zasiadła prof. Czesława Frejlich z Wydziału Form Przemysłowych ASP w Krakowie, redaktor naczelna kwartalnika „2plus3D”. Towarzyszyli jej: prof. Axel Kufus (UdK Berlin), Daniel von Bernstorff (Stylepark. com) oraz Jörg Suermann (DMY). Nagrody przy‑ znano w trzech kategoriach: New Talents Award, Exhibitors Award oraz Education Award. Wśród dziesięciu nominacji do nagród znalazły się aż trzy projekty stworzone przez polskich projek‑ tantów: Jana Lutyka, Oskara Ziętę oraz Bartka Mejora. Nagrodę główną w kategorii Exhibitors Award zdobył Jan Lutyk. Wyróżniono jego siedzi‑ sko ze sklejki – Ribbon. Po więcej szczegółowych informacji należy sięgnąć na stronę internetową organizatora (www.dmy‑berlin.com).


Na co reagujemy… W duchu luźnego podejścia do projektowania i… życia!

Kaja Kordas

Ur. w 1989 r. w Krakowie, studentka II roku studiów stacjonarnych drugiego stopnia na Wydziale Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.

Ze studenckiego punktu widzenia wszystko poszło dobrze. Wystawę odwiedzało codziennie kilkudziesięciu, może kilkuset gości. Pojawiali się, mijali, obcowali… Byli ludzie z prasy, szu‑ kający produktów, które „mają szansę na najwię‑ cej kliknięć” po umieszczeniu w Internecie, były i matki, które wiedzione konkretnymi potrze‑ bami i doświadczeniem dość trzeźwo umiały ocenić praktyczne aspekty projektów dla dzieci i podchodziły do nich bardzo krytycznie, byli stu‑ denci, którzy mijali eksponaty, zastanawiając się bardziej nad sposobem kształcenia i programem uczelni aniżeli walorami produktów, dużo było również ludzi młodych, pociągniętych modą… bo design stał się modny… Sądzę, że na tle innych wystaw tego typu Berliński Festiwal Designu DMY wyróżniał się dużą swobodą w doborze eksponowanych pro‑ jektów, co więcej – wiele spośród nich najwyraź‑ niej powstało właśnie w duchu luźnego podej‑ ścia do projektowania i… życia! To wszystko, jak sądzę, odpowiada mentalności berlińczyków – to, co widać na ulicach miasta w zwykłych codzien‑ nych kontaktach, to „luz”, poczucie bezpieczeń‑ stwa, spokój wewnętrzny. Prozaiczny przykład: w Berlinie, pieszemu trudno nie wtargnąć na ścieżką rowerową, gdyż w wielu miejscach są one po prostu szer‑ sze od chodnika… Idziemy więc zwartą grupą, wyczerpani po całym dniu pracy, nie mieszcząc

się wygodnie na pasie nam przeznaczonym, część osób zostaje „wyrzucona” na ścieżkę rowerową… i oto zaraz za zakrętem zjawia się cyklistka – która zamiast (jak się spodziewałam) krzyczeć albo zaciskać zęby czy nawet używać dzwonka (który najwyraźniej uznawany jest tam za „mało kulturalny”) – zaczyna nucić piosenkę w żarto‑ bliwym tonie, dając o sobie znać w wystarczająco jasny i przyjazny sposób, tak że po odskoczeniu i ustąpieniu jej należnego miejsca wszyscy roz‑ stają się z uśmiechem na ustach… Być może ma to swój początek gdzieś w polityce, sile gospo‑ darczej kraju, która mimo kryzysu dalej nie zmusza mieszkańców do pędzenia w nerwach za chlebem, dzięki czemu po pracy w drodze do domu przysiadają na chodnikach, mostach, bulwarach czy nawet na środku mało uczęsz‑ czanej ulicy… na asfalcie – w garniturze, czy w ubraniu sportowym – bez różnicy i siedzą bez‑ trosko godzinę, dwie, to rozmawiając, to patrząc w dal… Dlaczego o tym piszę? Żeby podkreślić, że ich mentalność, którą tu usiłuję przybliżyć (oczywiście zaznaczam, że swoje wnioski opieram na obserwacjach z dziesięciodniowego pobytu w tym mieście, co nie musi odzwierciedlać rze‑ czywistości, choć wrażenia moje nie odbiegają szczególnie od wspomnień z pobytu w Niemczech, kiedy byłam jeszcze dzieckiem), ma wpływ na to, co berlińczyków pociąga, na co zwracają uwagę, a więc i na to, co projektanci projektują czy wysta‑ wiają na targach… Widać to również w wielu przydrożnych „sklepikach z designem”, które tak naprawdę zasypane są gadżetami, często

123


wykonanymi ręcznie. Wszyscy wiemy, że kultura, tradycja ma wpływ na charakter projektów, jakie się w danym kraju rodzą, ale poczuć to naprawdę mocno można dopiero, poznając tych ludzi, ich zwyczaje – poznając w zwykłych codziennych kontaktach. Dlatego warto jeździć na zagraniczne targi. Nie po to, by zobaczyć projekty (zdjęcia tychże są przecież w Internecie), ale dlatego, że poznanie kultury zwykłego codziennego życia, z jakiej autor się wywodzi, pozwala owoce jego pracy zrozumieć. Kontynuując moją ocenę wystawy, zacznę od laurki dla naszego wydziału, czy właściwie polskiego uczestnictwa w targach w ogóle (i nie piszę tego z przekąsem ani też nieszczerze). Więk‑ szość przedmiotów czy ekspozycji, które mnie do siebie przyciągnęły, rzeczywiście pochodziła z Polski. Nie zawsze były to ekspozycje „efektowne” i krzykliwe, lecz zazwyczaj z sensem, gdzie mniej wagi przywiązywano do projektu jednorazowego stoiska niż do wyboru pokazywanych produktów, co moim zdaniem jest podejściem bardzo uczci‑ wym, gdyż stawianie przedmiotów w utopijnej, wymyślonej przestrzeni, w której w zwykłym użytkowaniu produkt nie miałby szans się zna‑ leźć, to ukazywanie „niemożliwych kontekstów”, które tworzą pozory, zmieniają wygląd produktu, oszukują. Oczywiście, świadoma jestem tego, że robi się to na okrągło, że na kłamstwie opiera się sprzedaż, poczynając od reklamy batonika, poprzez zabawkę dla dziecka, aż po billboard przedstawiający architektoniczny koncept, gdzie piękny budynek ukazuje się na wizualizacji w innej przestrzeni, niż ma on realnie zaistnieć (tu jako dobitny przykład proponuję wizualiza‑ cje projektu na zagospodarowanie terenu obok naszego krakowskiego hotelu Cracovia z innej strony – w sensie geograficznym – niż jest to przedstawione na głównej wizualizacji, która

124

obiegła media i która została wydrukowana oraz powieszona swego czasu na tym właśnie obiekcie)… Pragnę nadmienić również, że oczy‑ wiście zdaję sobie sprawę i z tego, że „szczerość” w naszych polskich ekspozycjach zazwyczaj wynika nie z chęci, lecz prozaicznie – z braku pieniędzy, co jednak nie powoduje, że nie mogę tego „przypadku” ze swojej strony pochwalić, skoro tyle mam jeszcze wolności, żeby choć wewnętrznie nie zgadzać się z oszukiwaniem odbiorcy – znowu, będąc świadoma, że bez kłam‑ stwa nic nie da się sprzedać, a projekt wizualizo‑ wany w rzeczywistym otoczeniu zazwyczaj nie ma szans zaistnieć… Takie oto błędne koło… Wracając do właściwego wątku, za co byli‑ śmy chwaleni jako uczelnia? Za świetną umie‑ jętność prototypowania, za „designerskie formy”

(czymkolwiek to jest, brzmi jak komplement), różnorodność i pomysłowość. Co najbardziej przyciągnęło do naszej wystawy? Furorę zrobiły: forma roweru Let’sprint Stanisława Juszczaka (co nie jest szczególnym zdziwieniem); złudze‑ nie „sytuacji niemożliwej” w taborecie Lewitacja Macieja Własnowolskiego; element zaskoczenia, absurdu i niecodziennego podejścia w projekcie zegara z wykałaczek Marty Mulawy; praktycz‑ ność i wielofunkcyjność mebla dla dzieci Biu‑ rek – Magdaleny Pasternak (tu warto zaznaczyć, że mebel w pierwszym momencie dostrzegany był przez dzieci, rodzice odnajdywali go zazwy‑ czaj dopiero chwilę później, rozgorączkowani, poszukując swoich małych pociech, które już od wielu minut pochłonięte były beztroską zabawą na/obok/w „małym domku” – … myślę, że dla autorki projektu jest to informacja bardzo radosna). Uśmiech budziła również realistycz‑ ność modeli projektów czekolad. Wspominając cały festiwal, nasuwa mi się pytanie: co stało się z designem? Co ludzi pociąga? Taka moja refleksja: ludzie poszukują gadżetów, projektanci projektują krótkowzrocz‑ nie/-wzrocznie/-skopicznie… Odbiorcy patrzą powierzchownie. Ludzie nie chcą być świa‑ domi – świadomość nie jest wygodna. Mnóstwo było – robiących spore wrażenie na zwiedzają‑ cych – ślicznych projektów pseudoekologicznych, które tak naprawdę po chwilowym zastanowieniu okazywały się nic niewarte i nawet bardziej natu‑ rze szkodzące niż rozwiązania istniejące. Meta‑ lowe taborety – rysujące parkiet, niewygodne,


firm, że design to właśnie te gadżety, rzeczy „dobrze wyglądające”. Coraz częściej spotykam się z określaniem mianem „dobrego designu” głupiej naklejki, niepraktycznego, ale „wizualnie robiącego robotę” przedmiotu, formy/wyglądu pewnych rzeczy… Pojęcie designu coraz bardziej się spłyca. Dobry nowatorski zawias, świetnie zaprojektowany ergonomiczny plecak, doskonały but górski to już wynik pracy inżynierów, „pro‑ jektantów‑naukowców”. Firmy chcące przekonać konsumenta, że ich produkt jest przeznaczony dla człowieka, ergonomiczny, doskonały, nie używają już dla całego przedmiotu określe‑ nia „doskonały design”… To odnosi się tylko do kształtu (nie mam na myśli kształtu związa‑ nego z przeznaczeniem, ale czysto wrażeniowy „rysunek”, kształt odbierany czysto wizualnie). Producenci przekonują „badaniami”, „nauką”, a pojęcie „design” przestaje się do badań odno‑ sić. Przestaje być poważne, zaczyna wiązać się ze stylistyką. Takie są moje odczucia… Myśli moje, ujęte tu w słowa, dają relację niepełną i przedstawiają jedną tylko stronę zja‑ wiska. Pomijam pewne aspekty, gdyż tak wielu wątków, które wysnuć można z burzy przemyśleń, nie da się zamknąć w kilku zdaniach; tematu nie umiem wyczerpać. Można polemizować, zgadzać się lub oponować – tym bardziej twórczo, a twór‑ czo – znaczy dobrze. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że „białe jest czarne”, ani nawet że białe jest białe… Na tym więc poprzestanę.

piekielnie drogie, nieprzyjemne… ale ciekawe, „przypominają” (krzesło, które jest po prostu zaskakujące technologią, wygrywające wszyst‑ wygodnym krzesłem, nawet nie jest pokazy‑ kie konkursy. Tysiące lamp nieoświetlających, wane… zresztą, nic dziwnego, skoro mebel ten – a świecących, lamp‑ozdóbek, „nielamp”, których gdy zwyczajny, wygodny – formą nie zaskoczy, nikt o zdrowym rozsądku jako lampy by nie kupił. a próbować zatopić się w opisywanym komforcie Setki przedmiotów, które „wyglądają jak…”, które nie można, bo wszędzie widnieje napis „prosimy nie siadać”, jakby uświadamiając, że krzesło przecież nie jest do siedzenia, ale ma wyglądać). Ludzie poszukują gadżetów, którymi mogą się przystroić, jak stroi się ptak. Teatr. Pociąga ich kolor, nowość (niekoniecznie musi być cokolwiek warta) lub „heca”. Kokietują nas przedmioty „teoretycznie” doskonale działające… w wyliczonym matema‑ tycznie świecie utopii, bez przypadków i wypad‑ ków… Liczy się forma, bo kupujemy oczami, nie myśląc o użytkowaniu. Szkodzi to projektantom. W świadomości ogólnoludzkiej zaczyna ucierać się przeświadczenie, co też jest polityką wielu

Fotografie Kaja Kordas

125


Kronika wydarzeń

Konkurs Young Design Laureatka – Sabina Kamińska i finalistka Maria Stanisz

Jacek Dembosz Young Design to konkurs, który ma na celu wskazanie najbardziej obiecujących projektan‑ tów młodego pokolenia, takich, którzy rozumieją rynek i będą umieli w przyszłości pracować z przemysłem. W tegorocznym konkursie star‑ towało 46 uczestników, z których wyłoniono finałową dziesiątkę. 12 VI 2013 r. w Instytucie Wzornictwa Prze‑ mysłowego Kapituła Stypendialna pod przewod‑ nictwem prezes IWP, Bożeny Gargas, wybrała lau‑ reatkę 6. edycji konkursu Young Design. Została nią, urodzona 5 VI 1988 r. w Lublinie, Sabina Kamińska, absolwentka wydziału Architektury Wnętrz krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, nagrodzona za zestaw mebli szkolnych – ławkę i krzesło. Sabina była już wcześniej laureatką

126


STI Design Award 2012, Grolsch ArtBoom Festi‑ val w Krakowie 2012, otrzymała też wyróżnie‑ nie podczas Gdynia Design Days w latach 2012 i 2013. Laureatka otrzymała nagrodę w wysokości 20 000 zł ufundowaną przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdana Zdrojew‑ skiego. Nagroda ma zostać przeznaczona na sfi‑ nansowanie wybranej formy zdobywania wiedzy i doświadczeń zawodowych. Została także nagro‑ dzona, ufundowaną przez 3Dconnexion Polska Sp. z o.o., profesjonalną myszką 3D SpacePilot Pro, która umożliwia projektantom pracę w najbar‑ dziej wymagających środowiskach programów 3D. Oprócz tego będzie miała możliwość uczestnicze‑ nia w obradach jury jubileuszowej, 20. edycji kon‑ kursu Dobry Wzór. Zaprezentuje także swój projekt podczas gali finałowej w październiku. W ramach programu stażowego Polyester‑design.com laureatka w lipcu rozpocznie staż w firmie Sobie‑ rajski i Projektanci. Wśród finalistów znalazła się także, uro‑ dzona 9 IV 1988 r. w Krakowie, Marta Stanisz z krakowskiej ASP, która przedstawiła ciekawą pracę Press – zestaw do domowego wyrobu bia‑ łego sera. W 2013 r. obroniła dyplom magisterski

na Wydziale Form Przemysłowych ASP w Krako‑ wie. Studia licencjackie ukończyła na Wydziale Architektury Wnętrz. W 2009 r. studiowała także design w Mediolanie (Accademia di Belle Arti di Brera). Odbyła staż w studiu projektowym COR‑ TESI Design w Mediolanie, pracowała w Krakowie w Dodesign Studio oraz jako freelancer. Brała

udział w wielu konkursach, a jej projekty pokazy‑ wane były na licznych wystawach, zdobyła m.in. drugie miejsce w ogólnopolskim konkursie Just Light – nowa era oświecenia na projekt lamp z wykorzystaniem materiału corian, a jej kolekcja Enko niebawem zostanie wdrożona do produkcji.

127


Kronika wydarzeń

Nagroda Rektorów laureatka Joanna Michałek

Szymon Kiwerski Niezmiernie miło nam poinformować, że tego‑ roczna absolwentka Wydziału Form Przemy‑ słowych ASP w Krakowie, Joanna Michałek, otrzymała Nagrodę Rektorów w konkursie Naj‑ lepszych Dyplomów Projektowych Akademii Sztuk Pięknych organizowanym przez katowicką ASP i galerię Rondo Sztuki. Do czwartej edycji tego plebiscytu wytypowano 28 prac z sied‑ miu uczelni artystycznych w Polsce. Tematem pracy Joanny Michałek był projekt wybranych elementów identyfikacji firmy Forest. Dyplom zrealizowany został w Katedrze Komunikacji

Wizualnej pod kierunkiem prof. Jana Nuckow‑ skiego. Warto przypomnieć, że dwa lata temu dwójka naszych studentów, Agnieszka Fujak i Sebastian Spłuszka, również zostali laureatami tej nagrody. Forest to firma produkująca wieszaki odzieżowe oraz galanterię drewnianą. Projekt pracy dyplomowej obejmuje propozycję nowego znaku oraz zawiera szczegółowy opis jego stoso‑ wania. W ramach pracy zostały również zapro‑ jektowane podstawowe druki akcydensowe, opakowania, etykiety produktowe, katalogi fir‑ mowe, broszury oraz seria plakatów. Projekt powstał przy współpracy z firmą i jest odpowie‑ dzią na jej realne potrzeby.

Nowe logo dla firmy obuwniczej McArthur

1

2

3

1. Zofia Szostkiewicz – I miejsce 2. Monika Wojtaszek‑Dziadusz – wyróżnienie 3. Anna Szwaja – wyróżnienie

Ewa Pawluczuk 19 VI 2013 r. został rozstrzygnięty konkurs zamknięty na logo firmy obuwniczej McArthur Sp. z o.o. W konkursie wzięło udział 13 absol‑ wentów i pracowników Wydziału Form Prze‑ mysłowych ASP w Krakowie. Jury złożone z przedstawicieli Akademii i firmy McArthur dokonało następującego wyboru prac nagrodzo‑ nych i wyróżnionych: I miejsce – Zofia Szost‑ kiewicz (absolwentka WFP ASP), wyróżnienia honorowe – Monika Wojtaszek‑Dziadusz i Anna Szwaja (absolwentki pracujące na WFP ASP).

128


Antyzabawki fot. Anna Szwaja

Warsztaty projektowe z Bartoszem Muchą

Piotr Hojda

Chwiejba

W dniach 18–22 III 2013 r. odbyły się na Wydziale

Praca Jakuba Gołębiewskiego na Gdynia Design Days 2013

→ Gdynia Design Days → 5–14 vii 2013 Gdynia już po raz szósty zamieniła się w letnią stolicę designu. Organizatorem wydarzenia Gdynia Design Days było Centrum Designu Gdynia. W wystawie wziął udział Jakub Gołębiewski, nasz uczelniany kolega z Wydziału Form Przemysłowych, prezentując projekt ławki oraz wykonany model funkcjonalny.

Form Przemysłowych warsztaty projektowe dla studentów III roku studiów stacjonarnych pierwszego stopnia. Prowadzącym był projek‑ tant Bartosz Mucha, który zaproponował intry‑ gujący temat – wykonania zabawki z betonu. Prowadzący założył, że studenci podejmą na warsztatach problem szeroko rozumianej zabawki – przedmiotu użytkowego służącego dzieciom (do zabawy), ale też osobom dorosłym lub zwierzętom. Z racji narzuconego materiału studenci mieli skupić się na dorosłym targecie lub na zaprojektowaniu czegoś w rodzaju „anty‑ zabawki”. Mogły to być obiekty, których pomysł i siła jest bardziej po stronie narracyjnej, ale mogły też powstać takie projekty, które inspiro‑ wały raczej poprzez swoją abstrakcyjną i intry‑ gującą formę. Celem zajęć było nietypowe, nieszablonowe podejście do procesu projektowego. Narzucone ograniczenia oraz zderzenie materiału z tema‑ tem wymusiło złamanie zwyczajowych ścieżek projektowych i miało w założeniu doprowadzić do zaskakujących rozwiązań. Efektem przepro‑ wadzonych warsztatów było wiele intrygujących pomysłów. Dodatkowo studenci nauczyli się tech‑ nik obróbki betonu i – co jest jednym z głównych celów takich warsztatów – pracy w zespole.

↑ Jakub Gołębiewski

Jakub Gołębiewski Chwiejba to styk morza i lądu w portowym charakterze. Morski jest w niej ruch, a lądowa – solidność konstrukcji. Typowo portowe są ele‑ menty tworzące całość – gruba lina cumow‑ nicza połączona charakterystycznym splotem i dwa polery cumownicze, na które ta lina jest zarzucona. Tworzą one swoistą ławkę, na której

Chwiejba wizualizacja fot. materiały prasowe GDD

można stabilnie przysiąść na jednym z polerów lub pobujać się, siedząc wzdłuż lub w poprzek liny. Takie właśnie kiwanie i kołysanie nazywa się w marynarskim żargonie chwiejbą. Ławka to również miejsce styku dwóch osób, przestrzeń przepływu informacji, bliskości, odpoczynku – trochę jak port sam w sobie. 129


Kronika wydarzeń

Fluktuacje w Orońsku Plener rzeźby w metalu → Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku → 10–28 VI 2013

Tomasz Bielecki Fluktuacje. Tak właśnie brzmiało hasło tegorocz‑ nej edycji pleneru rzeźby w metalu, który odby‑ wał się w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. W plenerze wzięła udział czwórka studentów wyło‑ nionych w drodze konkursu projektów: Kinga Sza‑ wara, Marek Adamiecki, Maciej Mędrala i Krzysztof Fus. Opiekę merytoryczną nad uczestnikami spra‑ wowali dr hab. Jacek Kucaba (pracownia metalu) oraz mgr Tomasz Bielecki (pracownia brązu). Fluktuacja – wahania przypadkowe, nie‑ dające się przewidzieć odchylenia od wartości

↑ Krzysztof Fus podczas pracy – fot. Tomasz Bielecki

↑ Maciej Mędrala podczas pracy – fot. Tomasz Bielecki

stałej. Inspiracja pojęciem z dziedziny fizyki miała skłonić młodych artystów do poszukiwań stricte formalnych, nieszablonowych definicji rzeźbiarskich, opartych na analizie wyżej wymie‑ nionego zjawiska. Niemal trzytygodniowe zmagania młodych ludzi z oporem materii i katorżniczym upa‑ łem zaowocowały powstaniem 7 rzeźb, rzeźb 130

całkowicie od siebie różnych, chociaż wycho‑ dzących z jednej idei. Odmiennych zarówno pod względem formalnym, jak i treściowym. Trudno w tym miejscu nie wspomnieć o samej materii, w której pracowali studenci. Stal w postaci złomu udostępniona przez firmę Złomex, a wybrana przez autorów, to materiał niezwykle trudny w obróbce. Nie tyle z racji

technologii, jaką trzeba zastosować, aby cokol‑ wiek z nim zrobić, ile piękna, bogactwa formy, jaką proponuje i jaką już posiada. Potrzeba dużo wewnętrznej dyscypliny i skupienia na temacie, który chce się przedstawić, aby nie pogrążyć się całkowicie w odmętach nieprzebranych możli‑ wości. Każdy, kto zobaczy prace uczestników ple‑ neru, z pewnością przyzna, że nie są to definicje przypadkowe, powstałe na zasadzie zestawień „atrakcyjnych” elementów złomu, lecz obiekty o jasnej, logicznej kompozycji, formie świa‑ domie ukształtowanej, wyrażającej konkretne znaczenia. Rzeźba to nie tylko koncepcja, idea, ale rów‑ nież – a może przede wszystkim – rzeczywiste działanie. To kształtowanie takiej, a nie innej materii, za pomocą narzędzi specjalnie do tego przeznaczonych. Dlatego też plener w Orońsku miał na celu rozwinąć uczestników nie tylko w sferze kreacji, ale i warsztatu. Mogli oni zdobyć albo też udoskonalić swoje umiejętności pracy w metalu, poznać różne techniki cięcia, szlifo‑ wania czy też spawania. Wreszcie zmierzyć się z dużym formatem rzeźby plenerowej, konstru‑ owaniem, analizowaniem i planowaniem – całą specyfiką pracy jej towarzyszącą.


Tomalski u Dyplomatów → Galeria u Dyplomatów, Warszawa → vi–ix 2013 Agnieszka Cieślińska‑Kawecka Barbara Kazana W Galerii u Dyplomatów znajdującej się w siedzibie Protokołu Dyplomatycznego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie przez trzy wakacyjne miesiące prezentowana była indywidualna prze‑ krojowa wystawa grafik Krzysztofa Tomalskiego. Inicjatorkami i kuratorkami wystawy były Bar‑ bara Kazana, założycielka Fundacji im. Mariusza Kazany, i prof. Agnieszka Cieślińska‑Kawecka z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Była to pierwsza indywidualna wystawa w Galerii u Dyplomatów, założonej w 2009 r. przez Mariusza Kazanę, szefa Protokołu Dyplomatycznego, autora wielu projektów promujących polską kulturę i sztukę. Po jego tragicznej śmierci w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem powstała fundacja kontynuująca projekty, których nie zdążył zreali‑ zować. Głównym celem fundacji jest popularyzo‑ wanie polskiej kultury i sztuki w kraju, głównie w kręgach dyplomatycznych, oraz jej prezentacja szerokiej publiczności za granicą. W ciągu trzech lat działalności fundacja zorganizowała kilkana‑ ście wystaw zagranicznych, m.in. w Sewastopolu, Odessie, Charkowie, Lwowie, Brukseli, Bejrucie, Kantonie, Shenzhen, Pekinie. W ramach konty‑ nuacji działalności wystawienniczej w Galerii u Dyplomatów fundacja organizuje cykle werni‑ saży prezentujących współczesną grafikę polską, które na stałe wpisały się w kalendarz wydarzeń kulturalnych, cieszących się ogromnym zaintere‑ sowaniem dyplomatów akredytowanych w Polsce. Wystawa prac Krzysztofa Tomalskiego w Gale‑ rii u Dyplomatów, której wernisaż skupił wielu ambasadorów pełniących swoje misje w Polsce, pozwoliła przez trzy miesiące – głównie dyploma‑ tom zagranicznym – obcować z metaforyczną gra‑ fiką. Wyjątkowy warsztat graficzny, w którym arty‑ sta wykorzystuje w procesie tworzenia matrycy do opisywania swoich form ziarno piasku, wyzna‑ cza obszar jego zainteresowań naturą. Odciśnięty

ślad ziarna piasku na matrycy jego prac to znak, którym rozpoczyna i kończy graficzną opowieść na temat wszechświata, potwierdzającego struk‑ turalną jedność wszystkich elementów materii. Przez proces i strukturę dzieła określa w swoich kompozycjach zarówno bezmiar otaczającego nas świata, jak i wszechświata, kosmosu. W jego pracach mieszają się proporcje i kształty. Ziarno piasku zmienia się w dryfujące poza czasem i prze‑ strzenią formy meteorów czy geometrycznych figur w wymiarze makrokosmosu, by powrócić do ziarnka piasku, zapisanego jak kod genetyczny w materii jego grafik. O wyborach artystycznych, pojmowaniu sztuki, grafice warsztatowej sam autor wypowiada się w katalogu wystawy: „Dlaczego grafika? W dodatku tak bardzo warsztatowa… Dlaczego wklęsłodruk? W dobie cyfryzacji, interdyscyplinarnego eklektyzmu i uła‑ twiających sposobów multimedialnych, w epoce oczekiwań szybkiego komentowania rzeczywisto‑ ści i żądzy wyrazistego sukcesu… Żeby ustrzec się unifikacji, uniformizacji, spłaszczeń. Te znajdują się – wydaje mi się – w udogodnieniach technologicznych, w sztucznej pamięci cyfrowej bardziej podatnej na schemat i powierzchowność – kryją się w kuszących moż‑ liwościach Photoshopa i bajecznym potencjale aparatu cyfrowego.

Sztuka, dla mnie, jest wyzwaniem opar‑ tym na tajemnicy i ryzyku, z dala od patentów i projektów. Patentów – z natury obcych sztuce – zatęchłych powszechną siłą mód i czasowych manier dewaluujących wartości lokalne. Projek‑ tów – wypływających z przerostu konceptualnego i wyrachowania przynależnego zobowiązaniom wobec wymogów komercyjnych, zleceniodawców. W tej warstwie potrzebuję czuć pełną wolność! Obracam się świadomie i z upodobaniem w sferze jednorodnej twórczości plastycznej bez potrzeb nowomedialnych i pretensji multimedialnych. Co innego z budowaniem własnych warsztato‑ wych reguł dla własnych, niepodległych i bezinte‑ resownych koncepcji artystycznych. Bez tych reguł przekaz wydaje się bezkształtną rozlazłą meduzą, często bełkotem… Zatem grafika: wklęsłodruk, akwaforta, sucha igła, alintaglio – najtrudniejsze, najbar‑ dziej oporne techniki graficzne, przy tym najbar‑ dziej klasyczne, więc również obciążone spuści‑ zną, podatne na epigońskie konotacje. Grafika warsztatowa jest jednak jak oryginalność linii papilarnych; daje nadal nieskrępowane możli‑ wości plastyczne i chyba, mam nadzieję, wciąż niewyczerpaną głębię zasobów poruszających wyobraźnię i zmysły. Grafika – ta z klasycznym warsztatem – jest żywiołem… Do bólu namacalnym, bo tyle samo fizycznym, ile intelektualnym. Wzbudza opór trudną technologią, ale też narkotyczną potrzebę jej oswajania. Samotność w pracowni i plątanina czynności technologicznych (przez przypisany graficznemu warsztatowi rytualny tryb pracy) sprzyja umysłowym harcom, mnożeniu koncep‑ cji, seryjnym, samonapędzającym się eksplozjom twórczym. To swoisty, nieporównywalny z niczym i niezastąpiony dla pewnego typu osobowości, rodzaj kontemplacji i artystycznego ja”.

131


Kronika wydarzeń

Rok Jana Matejki

Michał Pilikowski Rok 2013 ma wielu patronów. Julian Tuwim (1894–1953), Witold Lutosławski (1913–1994) i Jan Czochralski (1885–1953) dzięki decyzji Sejmu RP objęli patronat o zasięgu ogólnopolskim. Zgodnie z uchwałą Senatu Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie rok 2013 został ogłoszony w naszej uczelni Rokiem Juliana Fałata. W tym roku mija bowiem 160. rocznica urodzin Juliana Fałata (1853–1929) – pierwszego rektora krakowskiej ASP, który dzięki swej dzia‑ łalności zapisał się złotymi zgłoskami w anna‑ łach Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Muzeum Narodowe w Krakowie ogłosiło rok 2013 Rokiem Jana Matejki. W tym roku mija bowiem 175. rocznica urodzin i 120. rocznica śmierci artysty. Z tej okazji krakowskie muzeum zorganizowało wiele imprez. Rok Jana Matejki zainaugurowany został 17 IV w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach, w otocze‑ niu wielkich dzieł Jana Matejki. W Domu Jana Matejki przy ul. Floriańskiej zwiedzić można wystawę czasową Zbiory kolekcjonerskie Jana Matejki. W Sukiennicach zorganizowano eks‑ pozycję Wszystkie podróże Jana Matejki, która pozwala nam ujrzeć w patronie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie miłośnika i kolekcjonera fotografii. Między 20 a 24 VI br. muzeum zor‑ ganizowało cykl imprez pod hasłem „Imieniny Mistrza Jana”, a 24 VI, w rocznicę urodzin Matejki, w bazylice Mariackiej odbył się specjalny kon‑ cert. 30 X, w przeddzień rocznicy śmierci Jana 132

Matejki, w bazylice Mariackiej odbędzie się msza św. w intencji malarza, której towarzyszyć będzie ta sama oprawa muzyczna co 120 lat temu, zosta‑ nie odczytany też fragment wygłoszonej wówczas mowy żałobnej. Poza tym w ramach obchodów odbywają się spotkania, wykłady i koncerty. Jeszcze dwie anegdoty z życia Jana Matejki (1838–1893). Pierwszą z nich przekazał nam Leon Kowalski (1870–1937) w swej książce Pendzlem i piórem. Mistrz Jan poszukiwał modeli do swych wielkich historycznych płócien. Opisu‑ jąc codzienną drogę Jana Matejki z jego domu przy ul. Floriańskiej do gmachu Akademii Sztuk Pięk‑ nych przy pl. Jana Matejki (nazwa ta funkcjono‑ wała od 1882), Kowalski zanotował: „Widzieliśmy go tylko czasem, jak szedł wczesnym rankiem do pracowni. Właściwie nie szedł, ale prawie biegł od Bramy Florjańskiej, odbijając się od chmary dziadów różnego gatunku, wzrostu, wieku i wyglądu, którzy go literalnie chwytali za poły ubrania, ględząc o jałmużnę […]. Te zmagania się codzienne z dziadami podobno miały swój począ‑ tek w niefortunnym zaangażowaniu jednego z nich, o pięknych srebrnych włosach i długiej wąskiej brodzie, do namalowania Szweda w obra‑ zie. Dał mu podobno Matejko trzy guldeny zaliczki i nazajutrz dziad przyszedł do «malowania»… wygolony i ostrzyżony tak pięknie, że dyrektor go nie poznał w pierwszej chwili. Gdy w końcu dziad z zadowoloną miną wyjaśnił mistrzowi, że przyszedł do portretowania, Matejko wpadł w furję za zepsucie dobrej głowy i popędził za nim po schodach. Dziad przerażony zmiatał, nie rozu‑ miejąc, co się stało, «przecież do fotografowania

trzeba pięknie wyglądać». To zajście było więc powodem, że inne dziady przypuszczały niemal codziennie atak na mistrza, żywiąc jakieś nieja‑ sne dla siebie nadzieje…”1. Adam Grzymała‑Sie‑ dlecki (1876–1967), pisząc o nauczaniu pejzażu w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, ocalił od zapomnienia taką scenę: „Za czasów Matejki, a więc w latach, kiedy wizja przeszłości, zwłasz‑ cza przeszłości ojczystej, najlepiej była widziana jako temat obrazu, w atmosferze historycyzmu więc – do tego stopnia krzywym dyrektorskim okiem patrzono na płótno malowane sub sole, na wol­nym powietrzu, że gdy pewnego dnia któ‑ regoś z uczniów przychwy­cono na odtworzeniu motywu krajobrazowego, delikwent musiał się usprawiedliwiać: «to jest droga, którą Władysław Łokietek podążał w kierunku pieczar w Ojcowie» – i dopiero ta go rozgrzeszyła okoliczność”2. Miło od czasu do czasu spojrzeć na Mistrza Jana z bli‑ ska, zobaczyć, jak żył na co dzień. Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie z radością przyjmuje mające na celu przy‑ pominanie osoby i twórczości Jana Matejki inicjatywy Muzeum Narodowego w Krakowie. W końcu w tym roku mija jeszcze jedna ważna rocznica –140 lat temu, w 1873 r., Jan Matejko objął stanowisko dyrektora Szkoły Sztuk Pięk‑ nych w Krakowie. Przypisy 1. L. Kowalski, Pendzlem i piórem, Kraków 1934, s. 72, 74. 2. A. Grzymała‑Siedlecki, Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim, Kraków 1962, s. 188.


Międzynarodowa Naukowa Konferencja Studentów Wydziałów Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki → ASP, Kraków → 12–13 iv 2013 Marta Lempart‑Geratowska Koło Naukowe Studentów Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki już po raz drugi, w cyklu dwuletnim, przygotowało dwudniową konferencję naukową. W tym roku zorganizowano ją w dniach 12–13 IV. Była ona dedykowana studentom kształcącym się w zakresie konserwacji i restau‑ racji dzieł sztuki. W konferencji wzięli udział studenci ASP w Warszawie, Wrocławiu, studenci toruńskiego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika – zabrakło studentów z Akademii Sztuk Pięknych z Zagrzebia, którzy w ostatniej chwili odwołali swój przyjazd. Interdyscyplinarność konserwa‑ cji jako dyscypliny naukowej podczas dwudnio‑ wych sesji była wyraźnie widoczna. Jak głęboko sięga wiedza ścisła we współczesną metodykę konserwatorską, obserwowaliśmy w trakcie sied‑ miu paneli, które poświęcone były następującym zagadnieniom z zakresu konserwacji i technologii: szkłu i ceramice, papierowi, rzeźbie, malarstwu, pieczęciom woskowym i lace japońskiej. Nie zabra‑ kło również teorii, szczególnie zagadnień związa‑ nych z etyką konserwatorską i projektowaniem konserwatorskim. Dyscyplina, jaką narzucono prelegentom, pozwoliła na zaprezentowanie 25 referatów. Nie‑ zwykle ważna była możliwość skonfrontowania doświadczeń, porównania stosowanych metod i środków. Ponad setce słuchaczy obecnych w „Kotłowni” Politechniki Krakowskiej stworzono możliwość prowadzenia dyskusji bezpośrednio po każdym wystąpieniu. Można było odnieść wrażenie, iż wszyscy przywiązujemy dużą wagę do zachowania autentyczności dzieła – dbamy o zachowanie najdrobniejszych szczegółów związanych z oryginałem; wartością jest auten‑ tyczna technika wykonania, którą warto chro‑ nić. Zapewne z różnych doświadczeń ośrodków kształcących konserwatorów dzieł sztuki wynikały

różnice w stosowanych materiałach i przyjmowa‑ nej jako zasadna procedurze konserwatorskiej. Studenci naszego wydziału przedstawili referaty związane z teorią, metodologią i historią konserwacji. Studenci ASP we Wrocławiu – z kon‑ serwacją szkła i ceramiki. Studenci toruńskiego UMK poruszali tematy związane z konserwacją dzieł sztuki. Nie sposób wymienić ich wszystkich. Zakres przedstawionej problematyki i spon‑ taniczna dyskusja towarzysząca każdemu z wystąpień były ważnym sygnałem, iż spotkania naukowe studentów są nadal bardzo potrzebne i należy je kontynuować. Krakowski Wydział Kon‑ serwacji i Restauracji Dzieł Sztuki planuje kolejną konferencję w roku 2015, zaś pod koniec tego roku można spodziewać się publikacji zawierającej wszystkie wygłoszone referaty wraz z bogatym materiałem ilustracyjnym.

W Parlamencie Europejskim w Brukseli odbyła się majowa wystawa pod tytułem Dawny kościół Jezu‑ itów we Lwowie. Międzynarodowa inicjatywa rato‑ wania europejskiego dziedzictwa kultury na Ukra‑ inie. Zaprezentowane zostały fotografie, cyfrowe fotoplany z rozwinięciami powierzchni zdobiącej wnętrze polichromii oraz gigapanoramy – efekty pracy interdyscyplinarnego, międzynarodowego zespołu nad dokumentacją wnętrza pojezuickiego kościoła we Lwowie prowadzonej pod kierunkiem pracowników WKiRDS ASP w Krakowie.. Dawny kościół Jezuitów św. św. Piotra i Pawła we Lwowie wzniesiony został na początku XVII w. Wielokrotnie przebudowywana i bogato wyposa‑ żona świątynia w 1734 r. ozdobiona została iluzjo‑ nistycznymi freskami autorstwa Franciszka Eck‑ steina (nawa główna) oraz jego syna Sebastiana (dekoracje naw bocznych i empor). Po II wojnie światowej kościół, niezabezpieczony i niekonser‑ wowany, ulegał ciągłej, mimo że powolnej, dewa‑ stacji. Obecnie świątynia jest wykorzystywana jako greckokatolicka cerkiew garnizonowa, jednak stan malowideł oraz wyposażenia zabytkowego wnętrza trzeba określić jako katastrofalny i wyma‑ gający natychmiastowych kompleksowych działań ratunkowych. W 2012 r. pracownicy WKiRDS powołali mię‑ dzynarodowy, interdyscyplinarny zespół złożony z przedstawicieli kilku instytucji i niezależnych specjalistów, który dzięki finansowej pomocy polskiego MKiDN oraz UM Województwa Małopol‑ skiego dokonał inwentaryzacji konserwatorskiej całego wnętrza pojezuickiego kościoła.

Kościół we Lwowie – wystawa w Brukseli → Parlament Europejski, Bruksela → 27–31 v 2013

Wystawa w Brukseli miała na celu promo‑ cję zapoczątkowanej przez pracowników naszej uczelni akcji ratowania tego cennego zabytku. Możliwa była dzięki uprzejmości posła do Par‑ lamentu Europejskiego pana Bogusława Sonika oraz współpracującego regularnie od kilku lat z WKiRDS, w związku z działaniami pod hasłem Wspólnie dla ratowania piękna przeszłości, Woje‑ wództwa Małopolskiego. Krakowską ASP reprezentowali dr Paweł Boliń‑ ski oraz dr Anna Forczek – organizatorzy wystawy i koordynatorzy całego projektu. (inf. wł.) 133


Kronika wydarzeń

Sympozjum w Wiśniowej W pierwszej połowie sierpnia w Gimnazjum im. Orląt Lwowskich w Wiśniowej na Podkar‑ paciu miał miejsce VI Międzynarodowy Plener „Wiśniowa pachnąca malarstwem”. Jego organiza‑ torem było tamtejsze Towarzystwo im. Zygmunta Mycielskiego we współpracy z rzeczonym gimna‑ zjum, Towarzystwem Zachęty Sztuk Pięknych w Rzeszowie i Rzeszowskim Towarzystwem Muzycznym. 4 VIII odbyło się tam sympozjum poświę‑ cone profesorowi Wacławowi Taranczewskiemu (1903–1987) w 110. rocznicę jego urodzin. Celem sympozjum było przypomnienie osoby oraz twór‑ czości tego wybitnego malarza, twórcy wielu cyklów malarskich, licznych polichromii oraz projektów witraży, wieloletniego pedagoga naszej Akademii. Z jego pracowni wyszło wielu uzna‑ nych twórców, m.in. Janina Kraupe‑Świderska, Leszek Sobocki, Tadeusz Mysłowski, Zbysław M. Maciejewski, Leszek Misiak i były rektor naszej Uczelni, prof. Adam Wsiołkowski, któremu orga‑ nizatorzy powierzyli prowadzenie sympozjum. Po otwarciu sympozjum prof. Paweł Taran‑ czewski, syn Wacława, wygłosił wykład o poznań‑ skim okresie twórczości ojca. Następnie wychowan‑ kowie Profesora – prof. Werner Lubos z Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, prof. Stanisław Białogłowicz z Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz

↓ Grupa uczestników sympozjum w czasie przerwy

Galeria Promocyjna ASP Jan Tutaj

↑ Wykład profesora Pawła Taranczewskiego

panowie Józef Gazda i Jerzy Biernat dzielili się wspomnieniami o swym Mistrzu i o czasie spę‑ dzonym w jego pracowni w Akademii. Uczestnicy i goście sympozjum mieli również możliwość obejrzenia kilku obrazów Wacława Taranczewskiego, wypożyczonych na tę okazję przez Muzeum Okręgowe w Rzeszowie. Wychowankowie Profesora podjęli decyzję o wszczęciu starań o zorganizowanie wspól‑ nej wystawy ich prac oraz wybranych dzieł Mistrza. Obszerne materiały z sympozjum opubliko‑ wane będą w kolejnej edycji periodyku „Barbizon Wiśniowski”, wydawanego przez Towarzystwo im. Zygmunta Mycielskiego. (inf. wł.)

Galeria Promocyjna, rozpoczynając swą działal‑ ność w roku akademickim 2011/2012, otworzyła studentom naszej uczelni nowe możliwości pre‑ zentacji swoich prac oraz działań artystycznych, w które zaangażowani są także przedstawi‑ ciele innych środowisk akademickich w kraju. W ostatnim sezonie wystawienniczym, którego naturalnym zamknięciem był koniec roku akade‑ mickiego 2012/2013, w przestrzeni galerii odbyło się 12 wystaw prezentujących zarówno indywi‑ dualne, jak i zbiorowe osiągnięcia artystyczne studentów, pedagogów oraz gości spoza uczelni. Rozwijany program prezentacji oraz rozbudowa uczelni dają nadzieję na poszerzenie przestrzeni ekspozycyjnej, a tym samym na pełniejszy zakres wystawienniczy i możliwość pokazania społecz‑ ności akademickiej szerszej oferty dzieł zarówno wywodzących się ze środowiska studentów kra‑ kowskiej ASP, jak też wystaw organizowanych jako inicjatywy międzyśrodowiskowe, ukazując tym samym różnorodność języka i postaw arty‑ stycznych oraz programów dydaktycznych. Pod‑ stawowym założeniem funkcjonowania galerii jest przede wszystkim wzbogacanie nauczania sztuki poprzez możliwość prezentowania postaw i osobowości studentów wykazujących szczególne osiągnięcia artystyczne, poszukujących nowych form wypowiedzi, zaangażowanych w rozwijanie swego potencjału twórczego czy realizujących się w ramach ambitnych projektów artystycznych łączących środowiska krajowe i zagraniczne. Konfrontacja postaw i ujawnianie kreatywnych jednostek – to może stać się niezmiernie cen‑ nym elementem dydaktyki artystycznej, przy‑ czynkiem do dyskusji i konstruktywnej krytyki, a nade wszystko – wzajemnym motywatorem do samorozwoju artystycznego i budowania doj‑ rzałej tożsamości. Dobrze funkcjonujące forum wymiany działań i myśli (a takim powinna być każda galeria sztuki) to także sposób i miejsce na budowanie swoistej więzi z uczelnią jako

134


Publikacje

miejscem nie tylko nauczania, ale i promowania talentów, rywalizowania oraz wspierania. Przykładem jednej z takich form funkcjono‑ wania Galerii Promocyjnej ASP jest idea prezenta‑ cji osobowości artystycznych studentów, którzy nominowani przez macierzyste wydziały mają szansę prezentacji swojej twórczości oraz kon‑ taktu – nierzadko po raz pierwszy – z odbiorcą sztuki. W roku ubiegłym w ramach takiej inicja‑ tywy pokazana została m.in. rysunkowa twór‑ czość Magdy Sawickiej z Wydziału Grafiki, a pod koniec semestru letniego odbyła się podwójna wystawa studentów z Wydziału Malarstwa – Mar‑ tyny Borowieckiej i Kazimierza Borkowskiego oraz studentów z Wydziału Rzeźby – Anny Przy‑ było i Jacka Dudka. Spora frekwencja i zainteresowanie, również na facebookowej stronie galerii, napawają opty‑ mizmem i utwierdzają w przekonaniu o koniecz‑ ności rozwijania tego elementu programu Galerii Promocyjnej ASP.

Talenty Trójki wręczone! → Polskie Radio Trójka → 20 VI 2013 W kategorii Teatr wygrała Agnieszka Skrzyp‑ czak, w kategorii Film zwycięzcą został Grzegorz Zariczny, a najlepszy w kategorii Sztuki wizualne okazał się Krzysztof Maniak. Nagrodę specjalną – Diament Trójki – otrzymał Janusz Głowacki. Krzysztof Maniak – 23‑letni artysta, studiował na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP, a od roku akademickiego 2010/2011 na Wydziale Interme‑ diów ASP w Krakowie (dyplom 2013). Zajmuje się filmem wideo, fotografiką, performance’em i poezją. Tę ostatnią traktuje jako przedłużenie kamery. Powiedział: „Gdy jej nie mam przy sobie, piszę. To krótkie formy zbliżone do haiku, notatki, szkice, które pomagają mi zrozumieć, co mnie ota‑ cza”. Inspiruje go także fotografika jako migawka pamięci, która pozostaje w naszej głowie i przy‑ wołuje pewne wspomnienia. (inf. wł.)

Zdzisław Gedliczka – ostatni młodopolski „peleryniarz” Zdzisław Gedliczka (1888–1957) był jednym z ostatnich krakowskich młodopolskich „pelery‑ niarzy”. Był artystą renesansowym o olbrzymim potencjale twórczym, uprawiającym zarówno malarstwo sztalugowe i monumentalne oraz witrażownictwo, jak i grafikę artystyczną, przede wszystkim drzeworyt, a także grafikę użytkową – ilustrację i plakat. Projektował również kilimy, koronki, hafty, ornaty, zabawki, meble. Był też autorem nowego typu warsztatu tkackiego. Konsekwentnie podejmował dyskurs z formą i eksperymentował nad jej różnymi interpretacjami. Był wytrawnym pedagogiem zwanym „aksamitnym profesorem”, a także autorem napisanej w 1916 r. rozprawy Teorya lotu żaglowego.

prowadził dział projektowania haftów i koronek. Po jej przekształceniu w 1937 r. w Państwowy Instytut Sztuk Plastycznych objął stanowisko kierownika Specjalnego Wydziału Włókienni‑ czego i uruchomił Dział Tkactwa Mechanicznego. W tymże instytucie, działającym w czasie okupa‑ cji w gmachu krakowskiej Akademii jako Kunst‑ gewerbeschule, Zdzisław Gedliczka był zatrud‑ niony do roku 1943. W 1945 r. powrócił jako kierownik Wydziału Specjalnego Włókienniczego w Państwowym Instytucie Sztuk Plastycznych, który w 1947 r. został przekształcony w Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych. Tam też w 1948 r. otrzymał tytuł profesora, zaś po połączeniu szkoły z Akademią Sztuk Pięknych – w 1951 r. – uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego tkaniny dekoracyjnej oraz został dziekanem Wydziału Włókienniczego. Określony w dokumentach osobowych jako „stary klerykał”, został w 1954 r. ostro

Stefania Krzysztofowicz‑Kozakowska Przez całe swe życie artystyczne związany był z krakowską Akademią Sztuk Pięknych, gdzie w latach 1907–1912 studiował pod kierunkiem Leona Wyczółkowskiego oraz u Stanisława Dębic‑ kiego prowadzącego pracownię malarstwa deko‑ racyjnego – tam też objawiły się zainteresowania Zdzisława Gedliczki sztuką monumentalną, bez wątpienia ukształtowane aurą wielkich krakow‑ skich mistrzów, jak Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer czy Jan Bukowski. Z kolei z niekwestionowanej inspiracji Warsztatów Krakowskich zajął się Zdzisław Gedliczka zarówno projektowaniem tkanin, jak też ich technologią, istotą włókna, projektowa‑ niem wzorów haftów i koronek, konstruowaniem zabawek na choinkę, wreszcie projektowaniem już w latach 30. XX w. luksusowych przedmio‑ tów, na przykład srebrnej buławy dla Naczelnego Wodza Edwarda Rydza‑Śmigłego. W 1929 r. rozpoczął Zdzisław Gedliczka pracę w Państwowej Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Krakowie, gdzie 135


Publikacje

zaatakowany na tzw. naradzie produkcyjnej przez aktyw partyjny, czego efektem był pra‑ wostronny paraliż. W roku 1956 otrzymał tytuł profesora zwyczajnego, lecz jego kariera została zatrzymana. Prawdziwą artystyczną pasją Zdzisława Gedliczki była sztuka dekoracyjna, i to zarówno praca projektanta, przygotowującego wstępne szkice oraz barwne kartony, jak i wyniszcza‑ jąca, bezpośrednia praca „na ścianie”. Swój styl monumentalisty określił Zdzisław Gedliczka już w 1930 r. w znakomitych, wykonanych techniką al fresco malowidłach ściennych w refektarzu klasztoru Augustianów w Krakowie, złożonych z czterech grup uskrzydlonych aniołów, łączą‑ cych w swej formie zarówno inspirację secesją, jak i zapowiedź modnego w latach 30. XX w. geo‑ akademii, rodzącego się buntu młodego pokole‑ metryzującego stylu art déco. nia, w atmosferze coraz wyraźniejszej dominanty Krystalizacja monumentalnego stylu Zdzi‑ koloryzmu, wyraźnie pozostawało w swym czy‑ sława Gedliczki, opartego na uproszczonej, zge‑ telnym syntetyzmie w opozycji do wyuczonego ometryzowanej formie ornamentu i na syntezie akademizmu. Był Zdzisław Gedliczka wytrawnym przedstawionych postaci nastąpiła w 1934 r., portrecistą bezpretensjonalnych, kameralnych w polichromii kaplicy pw. św. Józefa przy klaszto‑ wizerunków osób z najbliższej rodziny ukazywa‑ rze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia nych we wnętrzach lub w plenerze, uwikłanych w podkrakowskich Łagiewnikach. Styl ten będzie realizować w kolejnych pracach: w Niegardowie, niekiedy w mniej lub bardziej skomplikowane w kaplicy w seminarium w Kielcach, w kościo‑ sceny. Podejmował również w malarstwie tema‑ łach w Ożarowie, Pilźnie. Na lata 1949–1952 przy‑ tykę religijną wiążącą się z uprawianym kościel‑ nym malarstwem monumentalnym. padło wielkie wyzwanie – całościowa realizacja Zdzisław Gedliczka należał również do grupy w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego najwytrawniejszych grafików krakowskiego w Zwoleniu, obejmująca jednolitą stylistycznie środowiska międzywojennego. Zajmował się polichromię oraz witraże. przede wszystkim modnym wówczas drzewory‑ Był też Zdzisław Gedliczka spadkobiercą tem, wyraźnie inspirowanym ludowością, a źró‑ wielkich mistrzów polskiego witrażu, Stani‑ dłem inspiracji w tym zakresie były kontakty sława Wyspiańskiego i Józefa Mehoffera. Przed z powstałą w 1922 r. regionalną grupą literacką wojną wykonał m.in. projekt witraża Św. Cecylia Emila Zegadłowicza Czartak, opowiadającą się we wspomnianej kaplicy św. Józefa w Łagiew‑ za tworzeniem literatury prymitywistycznej, ilu‑ nikach, witraża do kościoła Nawiedzenia NMP strowanej ekspresyjnymi drzeworytami inspiro‑ w Suchej Beskidzkiej, dwóch witraży w krużgan‑ wanymi równie prymitywizującą sztuką. Efek‑ kach przy kościele św. Katarzyny w Krakowie. tem tych kontaktów były ilustracje Zdzisława Po wojnie zaś zaprojektował cztery sceny z życia Gedliczki do książek m.in. Edwarda Kozikow‑ Chrystusa do kaplicy MB Bolesnej w kościele Fran‑ skiego, Adama Nowakowskiego, Jana Wiktora. ciszkanów, a także zespoły witrażowe do kościo‑ Zdzisław Gedliczka zainteresował się również łów w Zwoleniu, Bieruniu Starym, Jaworz‑ plakatem. Obok plakatów czysto reklamowych nie‑Szczakowej oraz Zduńskiej Woli, będący podjął tematykę polityczną, projektując w okresie ostatnim dziełem artysty. Łącznie zrealizował wojny polsko‑bolszewickiej plakaty agresywnie ponad 80 witraży do kościołów w Krakowie i Pol‑ agitacyjne, łatwe w percepcji, a równocześnie dow‑ sce południowej. Konsekwentnie stosował własny cipne, opatrzone napisami propagandowymi, jak styl, nieulegający większym zmianom, oparty „Za kark mocha i wynocha” czy „Czuwamy! Wróg przede wszystkim na bogactwie ornamentyki jeszcze nie pokonany”. Talent plakacisty docenił i bogactwie kolorów. Podobnie jak twórczość monumentalna, rzeźbiarz Jan Raszka, który w swych Legionowych wspomnieniach napisał: „w roku 1920 zgłosiłem malarstwo Zdzisława Gedliczki, które dojrzewało się do służby wojskowej […]. Projektowaliśmy w tradycji młodopolskich gigantów krakowskiej 136

propagandowe afisze […]. Pewnego dnia zjawił się Gedliczka i machnął afisz antybolszewicki z taką dekoracyjną werwą, żeśmy z podziwu wyjść nie mogli i od tej chwili miałem go na oku”. Bogatą, wszechstronną twórczość Zdzisława Gedliczki trafnie podsumował Witold Chomicz, zauważając: „piękne harmonie barw zawarte w tkaninach, gobelinach, kilimach i koronkach […], piękno barw skrzydeł motylich w lotnych polichromiach i przejrzystych szkłach witraży”.

Zdzisław Gedliczka 1888–1957

Książka ta przedstawia życie i twórczość artysty o wielorakich artystycznych zainteresowaniach, który każdej z dyscyplin nadawał niezależną formę. Z równym zaangażowaniem uprawiał budowane wyrafinowaną gamą kolorystyczną, wyciszone i kameralne malarstwo, pełen eks‑ presji drzeworyt i mocny w ikonografii plakat; projektował delikatne w swej ornamentyce kilimy, koronki, hafty; wyposażał kościoły w kon‑ fesjonały i ołtarze; a nade wszystko uprawiał kościelne malarstwo monumentalne, znakomicie wpisujące się w architekturę wnętrz sakralnych; był wreszcie niekwestionowanym mistrzem witrażownictwa”. Zdzisław Gedliczka to także artysta związany z Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie, jej absolwent. ISBN 978‑83‑62321‑36‑0, Cena z vat: 42 zł.


Między etnografią a sztuką Strindberg 2012 wydanie książkowe pracy doktorskiej Agnieszki Jankowskiej‑Marzec We wstępie do swojej publikacji Agnieszka Jankowska‑Marzec pisze: „Książka ta kieruje uwagę na coś, co bywa w historii polskiej kultury kojarzone raczej intuicyjnie niż dzięki systema‑ tycznym badaniom naukowym. Dotyczy poszu‑ kiwania udokumentowanych praktyką obszarów wspólnych dla etnografii i malarstwa”. Gorąco polecam do nabycia i przeczytania tę niezwykle interesującą książkę, która pokazuje szerszy – kulturowy i obyczajowy, jak również zakorzeniony w ludowości – zakres widzenia oraz inspiracji dla polskiego malarstwa XIX i XX w.

Stanisław Tabisz Odwiedzając księgarnię na Podwalu, dostrzegłem na półce oznaczonej hasłem „Sztuka” książkę Agnieszki Jankowskiej‑Marzec pt. Między etno‑ grafią a sztuką. Mitologizacja Hucułów i huculsz‑ czyzny w kulturze polskiej XIX i XX wieku. Widok ten, dla mnie jakże radosny, wywołał pewien rodzaj satysfakcji, bo oto została wprowadzona do powszechnego obiegu publikacja dr Agnieszki Jankowskiej‑Marzec, historyka i krytyka sztuki, pedagoga Międzywydziałowej Katedry Histo‑ rii i Teorii Sztuki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, autorki wielu tekstów publikowanych w „Wiadomościach ASP”. Nawiązywanie do historycznych tradycji i zweryfikowanych przez czas, utrwalonych war‑ tości ma swoich zagorzałych wrogów w naszej Akademii, jednakże „skądś przychodzimy, kimś jesteśmy, dokądś idziemy” – by przytoczyć choćby tylko słynny aforyzm z obrazu Paula Gauguina. Książka Między etnografią a sztuką… wydana została przez wydawnictwo Universitas. Składa się z trzech części. Pierwsze dwie dotyczą szero‑ kiego tła, na jakim rozpatrywane jest malarstwo o tematyce huculskiej, w trzeciej autorka omawia szczegółowo twórczość trzech malarzy: Włady‑ sława Jarockiego, Fryderyka Pautscha i Kazimie‑ rza Sichulskiego. Wszyscy trzej nazywani byli w swojej epoce, a później także przez historyków sztuki, „hucułami”. Wszyscy trzej byli pedago‑ gami krakowskiej ASP.

Stąd i stamtąd jestem

Ostatnio otrzymaliśmy książkę prezentującącą osobę i twórczość Teresy Kotkowskiej‑Rzepeckiej. Publikacja ta, będąca także wspaniałym albumem malarstwa, rozpoczyna się biogramem Pani Pro‑ fesor, która obecnie prowadzi autorską pracow‑ nię rysunku oraz pracownię malarstwa na stu‑ diach wieczorowych, podyplomowych, a także sprawuje opiekę nad doktorantami. Następnie zamieszczono artykuły o malarstwie Teresy Kot‑ kowskiej‑Rzepeckiej autorstwa Tadeusza Gustawa Wiktora, Franciszka Chmielowskiego, Alicji Bie‑ ske‑Matejak, Kajetana Młynarskiego, Antoniego

Do rąk miłośników scenografii oddajemy książkę Strindberg 2012. Obchody Roku Augusta Strind‑ berga w Katedrze Scenografii Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Ze wstępu: „Rok 2012 był w całym teatralnym świecie Rokiem Augusta Strindberga w związku z setną rocznicą śmierci tego wielkiego artysty. Katedra Scenogra‑ fii zorganizowała trzydniowe obchody tej rocznicy w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Obejmo‑ wały one nastę­pujące wydarzenia – sympozjum pod hasłem «W poszukiwaniu fenomenu Strind‑ berga» (23 XI), warsztaty scenograficzne z Andrze‑ jem Wajdą (24 XI), wystawę w Galerii Scenogra‑ fii Westchnienia kamieni (25 XI)”. Książka jest zapisem tych wydarzeń, a także ważną pozycją dokumentującą działalność Katedry Scenografii ASP w Krakowie. (inf. wł.)

Szoski, Ireny Popiołek, Marii Zientary, Jerzego Madeyskiego, Magdaleny Rabizo‑Birek, a także fragment recenzji Jerzego Nowosielskiego. Druga część albumu to zestaw reprodukcji obrazów Teresy Kotkowskiej‑Rzepeckiej. Zaprezentowano cykle malarskie: W stronę ciszy (2011), W stronę mroku (2009–2011), W stronę światła (2007– 2008), Portrety głębi (2005–2006), Listy do nie‑ obecnych (2003–2004), Klatki (2003–2004), Smutasy (1981–2000), Przestrzenie (2000), Czu‑ piradła (1981–1989), Akty (1973–1978) i Pejzaże (1978–1995). (inf. wł.)

137


Publikacje

PQ 2011 refleksje

Najpiękniejsze Książki Roku 2012

Nakładem Wydawnictwa Akademii Sztuk Pięk‑ nych w Krakowie ukazała się książka PQ 2011 refleksje, w podtytule – Praskie Quadriennale 2011 oczami pedagogów i studentów Katedry Scenogra‑ fii ASP w Krakowie. We wstępie prof. Małgorzata Komorowska pisze: „Praskie quadriennale sce‑ nograficzne jest od dawna istotnym wydarzeniem dla świata teatru. Katedra Scenografii ASP w Kra‑ kowie od kilkudziesięciu lat stara się o to, aby studenci mogli uczestniczyć w kolejnych edycjach tej imprezy, prezentując swoje projekty i oglądając wystawy ukazujące dokonania światowej sceno‑ grafii. Wyjazd do Pragi był zawsze bardzo waż‑ nym punktem w procesie edukacji naszych stu‑ dentów. Była to bowiem jedyna szansa na kontakt ze scenogra­fią w wymiarze globalnym. Okazja, aby zobaczyć od strony plastycznej, w jaką stronę zmie‑ rza teatr, jakie są nowe kierunki poszukiwań sty‑ listycznych, jak i możliwości techniczne”. Bogato ilustrowana książka zawiera refleksje z pobytu w Pradze na Quadriennale Scenografii. (inf. wł.)

Miło nam poinformować czytelników „Wiado‑ mości ASP”, że książka Wydawnictwa Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie pt. Mieczysław Górowski. Rachunek istnienia czyli multiplikowany autoportret fizyczny i duchowy otrzymała wyróżnienie honorowe w konkursie „Najpiękniejsze Książki Roku 2012” organizowa‑ nym przez Polskie Towarzystwo Wydawców Ksią‑ żek. Wyróżnioną książkę zaprojektował profesor Władysław Pluta, a autorem tekstu jest profesor Janusz Krupiński. Inna zgłoszona książka wydana przez nasze wydawnictwo – pt. Zdzisław Gedliczka 1888–1957 – była nominowana do nagrody. (inf. wł.)

Wydawca: Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie Redaktor naczelny: prof. Stanisław Tabisz, rektor ASP w Krakowie Kierownik Działu Promocji i Wydawnictw: Jacek Dembosz, redakcja@asp.krakow.pl Zespół redakcyjny: prof. asp Barbara Ziembicka, dr hab. Kinga Nowak, prof. Janusz Krupiński, prof. asp Łukasz Konieczko, mgr Jacek Dembosz, mgr Michał Pilikowski. wiadomosciasp@asp.krakow.pl, tel. 12/ 252 75 12

138

www.wiadomosciasp.pl Wiadomości asp w Krakowie Dołącz do nas na Facebooku Projekt i skład: Michał Bratko mbratko@asp.krakow.pl Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy) Złożono krojem: Unit Slab Korekta redakcyjna: Lucyna Sterczewska Korekta: Adam Wsiołkowski Nakład: 1400 egz. ISsN 1505–0661

Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 00, 012 422 09 22 fax 012 422 65 66 Rektor prof. Stanisław Tabisz Prorektor ds. Nauki i Spraw Zagranicznych prof. Piotr Bożyk Prorektor ds. Studenckich dr hab. Jan Tutaj Kanclerz mgr inż. Adam Oleszko Wydział Malarstwa Dziekan dr hab. Piotr Korzeniowski Prodziekan dr hab. Witold Stelmachniewicz pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 31 Wydział Rzeźby Dziekan prof. Józef Murzyn Prodziekan prof. asp Ewa Janus pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 37 Wydział Grafiki Dziekan dr hab. Krzysztof Tomalski Prodziekan dr Tomasz Daniec ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 ul. Karmelicka 16, 31-128 Kraków tel. 12 421 43 82 Wydział Architektury Wnętrz Dziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapecka Prodziekan dr hab. Joanna Kubicz ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Dziekan dr hab. Marta Lempart‑Geratowska Prodziekan dr Jarosław Adamowicz ul. Lea 29, 30-052 Kraków tel. 12 662 99 00 Wydział Form Przemysłowych Dziekan prof. Andrzej Ziębliński Prodziekan dr Anna Myczkowska‑Szczerska ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 422 34 44 Wydział Intermediów ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 38 31-111 Kraków tel.12 299 20 37 intermedia@asp.krakow.pl Biblioteka Główna Dyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczak ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 292 62 77 w. 35

Korespondenci wydziałowi: dr hab. Kinga Nowak – Wydział Malarstwa dr Janusz Janczy – Wydział Rzeźby dr Agnieszka Łukaszewska – Wydział Grafiki mgr Joanna Łapińska – Wydział Architektury Wnętrz mgr Joanna Hedrick – Wydział Konserwacji i Restau‑ racji Dzieł Sztuki mgr Anna Szwaja – Wydział Form Przemysłowych mgr Mariusz Sołtysik – Wydział Intermediów Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów.



Mi

wIAdomoścI ASp w krAkowIe dołącz do NAS NA fAcebooku

ch

1. miejsce dla uczelni artystycznej (kierunki plastyczne) wg rankingu miesięcznika edukacyjnego „Perspektywy” i dziennika „Rzeczpospolita” 140

www.asp.krakow.pl

Bra tko


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.