8 minute read
KOBIECOŚĆ TO ENERGIA

KOBIECOŚĆ TO ENERGIA
Z Gosią Buchowicz, malarką, o kobiecości i różnych odcieniach kobiet rozmawia Malwina Kowszewicz
MALWINA KOWSZEWICZ: Czym dla Ciebie jest kobiecość?
GOSIA BUCHOWICZ: Kobiecość to energia, którą nosimy w sobie, i to, jak się czujemy, a nie tylko jak wyglądamy. To harmonia delikatności, mądrości, empatii i siły. Autentyczność oraz swoboda wyrażania siebie na własnych zasadach. To umiejętność polubienia siebie z wszystkimi swoimi zaletami i niedoskonałościami.
M.K.: Jaką kobietą jesteś Ty?
G.B: Wolę być niedoskonała i szczęśliwa niż doskonale „zajechana”. Uczę się akceptować piękno, chaos i własne roztargnienie. Największą wartością są dla mnie otaczający mnie bliscy, kocham również samotne chwile z samą sobą i farbami. Lubię spędzać czas w otoczeniu natury, żyjąc po swojemu i w zgodzie z własnym rytmem.

M.K.: Dlaczego motyl stał się symbolem kobiecej twarzy na Twoich obrazach? Dlaczego na przykład nie jest to tygrys?
G.B.: Jestem zakochana w delikatności motyla, pięknie i niezwykłej zdolności do transformacji. Cykl życia motyla – od jajka, przez larwę, poczwarkę, aż po przepięknego, latającego motyla – doskonale oddaje proces przemiany, który przechodzi każda kobieta. Motyl to symbol odrodzenia, nowych początków, ale także wolności, lekkości i ulotności chwil. Jego subtelność, elegancja i głęboka symbolika zmiany idealnie odzwierciedlają kobiecą siłę i ciągły proces ewolucji. W obecnych czasach, pełnych zawrotnych przemian kulturowych, każda z nas przeżywa własną transformację. Dla mnie motyl to nie tylko obraz, ale i przypomnienie o nieustannej zmianie, którą przynosi życie.
M.K.: Gdybyś miała namalować siebie z twarzą motyla, jaki on by był?
G.B.: Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, ale może to być inspiracja do nowego obrazu. Mój motyl miałby skrzydła w odcieniach zieleni i brązu, nawiązujące do polskiego lasu, który kocham i z którym czuję głęboką więź.
M.K.: W jaki sposób oddajesz na obrazach siłę kobiet?
G.B.: W moich obrazach siła kobiet objawia się poprzez energię, którą chcę w nich zawrzeć. Tworząc, zawsze myślę o symbolice, o tym, że moje dzieło zawiśnie w czyimś domu i stanie się częścią jego przestrzeni. Pragnę, by każdy obraz wnosił dobrą energię, spokój i harmonię. To trochę jak talizman na ścianę – coś, co nie tylko zdobi, ale także wspiera, inspiruje i dodaje mocy na co dzień.

M.K.: Czy malując kobiety z twarzami motyla, masz na myśli jakieś konkretne postacie? Na przykład motyl z żółtymi skrzydłami to mama lub babcia…
G.B.: Nie maluję konkretnych kobiet, a raczej elementy, które są obecne w każdej z nas. Każdy motyl ma swoją symbolikę, przypomina o mądrościach i wartościach, które możemy w sobie odnaleźć. Na przykład kobieta z białym motylem na twarzy symbolizuje zaufanie do wszystkiego, co się wydarza, wiarę, że każda sytuacja ma głębszy sens. W niektórych przypadkach obrazy z serii „Butterfly Women” zostały namalowane na specjalne zamówienie, z intencją.

M.K.: Dlaczego nie malujesz mężczyzn?
G.B.: Ostatnio namalowałam swojego pierwszego mężczyznę. Zdecydowanie nie zamykam się na ten temat i chciałabym go bardziej eksplorować.
M.K.: Słyszałam gdzieś, że mówi się o Tobie, że na pierwsze imię powinnaś mieć Pasja, a na drugie Odwaga. Dlaczego właśnie te cechy?
G.B.: (śmiech) To ciekawe, bo ja sama powiedziałabym, że w wielu aspektach życia jestem dużym tchórzem. Nie czuję się specjalnie odważna, raczej po prostu zawsze starałam się robić to, co kocham, i podążać za tym, co w danym momencie mnie wołało. Może to, że potrafię podjąć działania mimo strachu, wywołuje wrażenie, że jestem odważna.

M.K.: Jak odkryłaś swoją pasję do malowania? Byłaś przecież typowym pracownikiem korporacyjnym.
G.B.: Zawsze marzyłam o wolności i pracy na własnych zasadach. Zanim jednak odkryłam malowanie, przeszłam swoją drogę. Wyjazd do Indii otworzył przede mną malowanie ciała henną, potem zaczęłam projektować i szyć ubrania, tworzyć kolaże. Każdy z tych etapów był krokiem w stronę siebie, a malowanie przyszło naturalnie, jako kolejny etap tej drogi, która, myślę, jeszcze się nie zakończyła.
M.K.: Czy podróż do Indii była najważniejszym przystankiem w Twoim życiu?
G.B.: Podróż do Indii była jednym z wielu przystanków na mojej drodze, ważnym, ale nie jedynym. Mam wrażenie, że za każdym razem, gdy życie dawało mi w kość, pojawiała się nowa ścieżka, jakby samo chciało mnie naprowadzić na właściwy kierunek. Indie były momentem głębokiego zatrzymania i poszerzenia perspektywy.

M.K.: Mówisz, że lubisz zacierać granice między rzeczywistością a fikcją. Co to znaczy?
G.B.: Moja przygoda z malarstwem zaczęła się od kolaży i nadal wykorzystuję je na początku pracy nad obrazem. Łączę zdjęcia, tworząc kompozycje, w których świat realny przenika się z fantazją. To pozwala mi opowiadać historie, w których rzeczywistość i wyobraźnia współistnieją.

M.K.: Postawiłaś wszystko na jedną kartę – odeszłaś z agencji marketingowej i postanowiłaś malować. Nie wiedziałaś, czy odniesiesz sukces. Zaryzykowałaś… Bałaś się?
G.B.: Jasne, że się bałam, ale po prostu nie widziałam innej drogi. Byłam totalnie wypalona w marketingu i czułam, że muszę coś zmienić. To nie było tak, że od razu wiedziałam, co chcę robić – raczej byłam pewna, czego już nie chcę. Decyzja była ryzykiem, ale jednocześnie szansą na odnalezienie siebie i życie w zgodzie z własnym rytmem.

M.K.: Wtedy czułaś największy strach w życiu?
G.B.: Było wiele sytuacji, w których się bałam. Boję się bardzo niesprawności fizycznej lub umysłowej na starość. Dużym wyzwaniem było dla mnie odejście ojca i przyjaciółki.
M.K.: Co poradziłabyś innym kobietom?
G.B.: To samo, co poradziłabym sama sobie: żyć na większym luzie, cieszyć się bardziej z tych małych, nieoczywistych chwil, przestać być dla siebie zbyt surową, traktować siebie jak najlepszą przyjaciółkę. My, kobiety, jesteśmy jak kawa – czasem mocne, czasem delikatne, ale zawsze niezastąpione! Dzień Kobiet to świetna okazja, aby przypomnieć sobie, że zasługujemy na to, by czuć się wyjątkowe każdego dnia, nie tylko wtedy, gdy dostajemy kwiaty. Bądźcie odważne w byciu sobą, nie bójcie się śmiać z siebie, bo to właśnie ta lekkość sprawia, że świat staje się piękniejszy.

M.K.: Twoje motto życiowe…
G.B.: Największa przygoda to życie, które tworzysz dla siebie.

M.K.: Co tworzy Ciebie?
G.B.: Kobiety, którymi byłam w przeszłości.
M.K.: Czym jest dla Ciebie luksus?
G.B.: Luksus to życie w zgodzie z własnym rytmem, bez presji, deadline’ów i konieczności bycia online. Ograniczam czas spędzany na przyjmowaniu śmieciowych wiadomości, na telewizji i w mediach społecznościowych. Zamiast tego wybieram kontakt z naturą. Staram się otaczać wartościowymi ludźmi, którzy wnoszą inspirację do mojego życia. Wierzę, że to wpływa na fakt, jak postrzegamy świat i realizujemy siebie. To także ponadczasowy design i przedmioty łączące duszę, piękno i jakość. A czasem po prostu dobre cappuccino.

M.K.: Kiedy i gdzie można oglądać i kupić Twoje obrazy?
G.B.: Najbliższa wystawa, zatytułowana „Świątynia Kobiecości”, odbędzie się 8 marca w klinice Serelja i będzie jednocześnie inauguracją otwarcia Fundacji Serelja, wspierającej kobiety. Moje aktualne prace można również oglądać na Instagramie @buchowicz.art oraz na stronie internetowej www.buchowicz.art. Zapraszam serdecznie!
M.K.: Co obecnie tworzysz?
G.B.: Permanentnie tworzę swoje życie, a artystycznie jestem w fazie odkrywania nowych dróg. Mam przed sobą dwa puste płótna, na których będę szukać nowej formy. Czuję, że wewnętrznie zachodzą we mnie duże zmiany – dojrzewam, a jednocześnie rośnie moja potrzeba eksperymentowania z nowymi stylami. Na pewno będzie to coś innego niż dotychczas.

M.K.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
G.B.: Dziękuję.