Verizane 43

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN LOKALNY 43| 5 lipca 2018 ISSN 2449-7916 MAGNUSZEWSKI Lech

Redaktor naczelny: Krzysztof Łach krzysztof.lach@verizane.pl Zespół redakcyjny: Małgorzata Rogala, Łukasz Rocławski, Krzysztof Rudek Reklama: reklama@verizane.pl Wydawca: Agencja zabronione.bezmateriałówRozpowszechnianietreśćRedakcjaredagowaniazastrzeganiezamówionychRedakcjaReklamowazastrzeżonecopyrightReklamowaCREATIVEPrasowo-©2018WszelkieprawaAgencjaPrasowo-CREATIVEniezwracatekstóworazsobieprawoichi skracania.nieodpowiadazazamieszczanychogłoszeń.redakcyjnychpublicystycznychzgodywydawnictwajest

REKLAMA No

i kolejne wydanie za nami. Nie będę się rozpisywać o tym, ile się przy nim napracowaliśmy, bo praca przy Verizane daje nam wielką przyjemność. Łatwo jest nam tworzyć, jeśli bohaterami naszych artykułów są ludzie na wskroś pozytywni, którzy swoją postawą, pasją i nastawieniem do świata przyciągają do siebie innych. Bez problemu przyciągnęli i nas, bo nie ukry wamy, że na takie cechy jesteśmy szczególnie wrażliwi. Chwila rozmowy z tymi osobami, a nawet korespondencyjny kontakt daje nam zastrzyk dobrej energii. Ich nie trzeba prosić o odrobinę życzliwości, czy uśmiech, co niestety niektórych kosztuje zbyt wiele. Sandra Domachowska, dla której „szklanka jest zawsze do połowy pełna” i Łukasz Rusiewicz zdradzają nam za co lubią Starogard. Nie narzekają, nie oglądają się na innych, tylko działają, i to jak działają. Jeśli jesteśmy już przy działaniu, to niezwykle skutecznie robi to Mariusz Szwarc. Ten przedsiębiorca swoimi inwestycjami zmienia wizerunek na szego miasta. Dzięki takim właśnie osobom staje się ono atrakcyjniejsze. Pozytywne fluidy roztacza wokół siebie też zespól Canto. Nie tylko muzy ką zaskarbia sobie sympatię u coraz szerszego grona osób. Odnoszę wra żenie, że ta wieloosobowa rodzina muzyczna ma tylko samych przyjaciół, o których w tych czasach trzeba szczególnie dbać. Muzyka jest dla nich pasją, tak jak historia i krzewienie tradycji dla Lecha Magnuszewskiego, który w naszym wywiadzie opowiada o Bractwie Kurkowym. Łamy tego wydania Verizane poświęcone są także historii naszego miasta, w tym przypadku związanej ze starogardzkimi Młynami, które mają szansę od zyskać swój blask. Zapewne będzie to już inny blask, ale ważne, by obiekt rozświetlił tę trochę mroczną część miasta. Jak zwykle warto zagłębić się w tekst Remigiusza Grzeli. Tym razem wspomina piękne chwile z dzieciń stwa spędzone w Starogardzie. Życzę miłej lektury i czerpania pozytywnej energii nie tylko ze słońca, ale przede wszystkim od ludzi, którzy taką energię wytwarzają i co najważ niejsze potrafią się nią dzielić. Do następnego numeru.

Adres redakcji: Starogard Gdański, ul. Reymonta 1

3V NA OKŁADCE: Lech Magnuszewski foto Krzysztof Rudek

KRZYSZTOF ŁACH

Redaktor Naczelny

Za nami kolejne Dni Sta rogardu – święto naszego miasta. W redakcji Veri zane emocje związane z dwudniowym VI Wielkim Jarmarkiem Kociewskim jeszcze nie opadły. Stąd wziął się pomysł, żeby tym razem bohaterów cyklu „A Oni na to” zapytać za co kochają Starogard Gdań ski, swoje miasto, i co im się w nim podoba, a co nie.

„Moje

zdjęcie KRZYSZTOF RUDEK

Mam tak samo jak Ty, miasto moje ... miasto jest jedyne w swoim rodzaju! Jeżeli chodzi o wielkość – idealne. Korki jak wszędzie, ale uli ce są krótkie, więc da się to przeżyć. Jeżeli natomiast nie chcę ruszać się autem, wszędzie bez problemu dotrę komunikacją miejską, a w większość miejsc pieszo. Pracuje w różnych miejscach i poruszanie się po mieście jest dla mnie bardzo ważne. Wiem, że teraz są remonty i przejazdy są czasami utrudnione, ale aż miło się patrzy jak to miasto pięknieje. Już nie mogę doczekać się efektu końcowego. Podoba mi się, że w Starogardzie coraz więcej się dzieje: triathlon, kino letnie, jarmarki, kabarety, czy chociażby ostatni Festi wal Smaków Foodtrucków. Otwierają się nowe lokale: uwielbiana przeze mnie Dzienna Dawka, genialny smak w Makarenie, jak też pyszne Rabu Sushi. Mam nadzieję, że długo się utrzymają, a może też innych zainspirują do działania i realizacji swoich marzeń. Jest bardzo duży wachlarz zajęć pozalekcyjnych dla dzieci, a skoro jest ich wiele, to wiadomo, że każde stowarzyszenie, UKS, czy firma usługowa musi dbać o jakość i atrakcyjność swoich zajęć. Starogard wychowuje dzięki temu coraz więcej gwiazd, mistrzów, pasjonatów. Myślę że to miasto ma ogromne możliwości i cieszę się widząc, że idziemy w dobrą stronę.”

Sandra Domachowska - starogardzianka, ur.26.04.1989 r. Od 18 lat trenuje karate tradycyjne, od 2009 r. nosi czarny pas, od listopada 2017 r. dodatkowo uprawia zapasy i brazylijskie Jiu-Jitsu. In struktor i założyciel Starogardzkiego Klubu Karate Tradycyjnego, psycholog sportu, mama dwójki dzieci, współzałożycielka fanpage’a „Żeby Ci się chciało...”. W kwietniu 2018 r. otrzymała Pozytywkę, nagrodę przyznawaną przez portal 24starogard.pl. Uważa, że szklanka zawsze jest do połowy pełna i stara się swoją energią do życia zarażać innych.

A naOnito

zdjęcie KRZYSZTOF RUDEK

Łukasz Rusiewicz

– ur. 12.10.1981 r. w Starogardzie Gdańskim. Bokser, wychowanek Zbigniewa Rompy. Stoczył blisko 100 pojedynków amatorskich i 53 walki na zawodowym ringu. Przeszedł do historii starogardzkiego boksu jako pierwszy i jedyny zawodnik reprezentujący klub z naszego miasta, który w kategorii seniorów zdobył medal (brązowy). Jest też jedynym pięściarzem ze Starogardu walczącym w rin gu zawodowym. Obecnie trener młodzieży. Wybierany najlepszym trenerem stolicy Ko ciewia. Został odznaczony medalem „Za zasługi dla Starogardu Gdańskiego”.

„Moje miasto lubię za historię, okolicę i przyrodę. Wolne chwile spędzam zwiedzając miejskie ulice i leśne ścieżki. Róż nie, biegając, na rowerze lub samochodem. Mogę śmiało stwierdzić, że wszędzie coś się zmienia. W lesie na pewno krajobraz, karczuje się na potęgę. Natomiast jeśli chodzi o prace w mieście, to jestem pełen podziwu ile się robi na raz. Miałem okazję zwiedzić dworzec. Naprawdę jest teraz piękny w środku i na zewnątrz. Nawet w stu procentach obejrzałem dworcową piwnicę, a tam byłem pierwszy raz. Świetna robota. Zachowano oryginalne ornamenty i malowidła. Efekty prac można też zobaczyć na ul. Kolejowej i Alei Wojska Polskiego. Jestem dumny i pełen podziwu dla postępu prac. Równie dobrze, według mnie, odtwarzany jest Rynek. Zachowany został charakter miejsca, a uroku dodaje odtworzona studnia. Mam nadzieję, że ta druga skończy podobnie (śmiech). Myślę, że aktualny podział władzy albo dobra współpraca Miasta i Starostwa przyczynia się do rozwoju naszego miasta. Nawiązując do lokalnych wyborów, ponieważ temat remontów jest na topie i wielu ludziom się nie podoba. Moje zdanie jest takie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Zgadza się, że w mieście są korki, ale to jest tylko dowód na to, że Starogard Gdański potrzebuje obwodnicy. Popieram zmiany, jakie zachodzą w moim mieście.”

dzić z młyna do rzeki wszystkie szczury przy pomocy nieznanej nikomu trutki. Przebudowany po spaleniu w XVI w. prze chodził w dzierżawę kolejnych zarządców.

Starogardzkiehistorii Młyny

Z kart

tu fosy miejskiej, usytuowanej być może w pierwotnej odnodze Wierzycy. – W 1871 r. młyn nabył Franciszek Wie chert, przekształcając w wielkie przed siębiorstwo rodzinne. Składał się nań młyn zbożowy z 1874 r. oraz duży młyn na przemiał mąki pszennej, wzniesiony w latach 1885 – 1889. Jego neogotycką elewację od frontu ozdabiały dwie alego ryczne figury kobiece oraz ornamentacja z glazurowanej cegły. Nazwisko właściciela dawało się odczytać u szczytu potężnego budynku – w „Przewodniku po mieście i okolicy” z listopada 2000 r. pisze Ryszard 3Szwoch.maja1893 r. Wiechert otrzymał zezwo ekst

MAŁGORZATA ROGALA

Starogard Gdański ma wiele pięknych zabytków. Jednym z nich, do czasu pożaru w 2013 r., były tzw. Młyny. Chociaż teraz z okresu ich świetności zostało niewiele, mieszkańcy miasta nadal podchodzą do nich z sentymentem. Już teraz czekają na zmiany, jakie na tym terenie przeprowadzi nowy właściciel Mariusz Szwarc. Zanim zobaczymy kolejną odsłonę starogardzkich Młynów, postanowiliśmy przypomnieć ich historię.

t

Tradycje młynarstwa w stolicy Kociewia sięgają 1283 r., kiedy to zaczęły pojawiać się pierwsze wzmianki o istnieniu na tym terenie młyna wodnego, który najpraw dopodobniej był częścią dóbr książęcych (joannickich). W 1305 r. młyn przeszedł w ręce Krzyżaków.

29 marca 1763 r. starosta Kczewski nadał młyn z tartakiem w 40-letnią dzierżawę Marcinowi Gołuńskiemu za zezwoleniem króla Augusta III. W 1802 r. młyn użytko wał też Karol Reinhold. W 1810 r. Jan Pie ske, a w 1833 r. jego syn Michał Pieske. Za czasów ostatniego z nich, w 1845 r. wybu dowana została drewniana śluza. W 1869 r. wzniesiono most przy śluzie, a w latach 1870 - 1872 zbudowano nową drewnianą śluzę oraz tzw. Kanał Młyński przy wykorzystaniu północnego fragmen

W połowie XV w. miał on 4 koła napędo we, w tym 3, które mełły mąkę i 1 koło wytwarzające słód. Później powiązany był także z tartakiem. Młyn zasłynął nawet w Gdańsku z produkcji bardzo dobrej mąki. Po powrocie Starogardu do Polski należał do starosty starogardzkiego. Spalił się w 1502 r. Ciekawe jest podanie, które głosi, że w 1618 r. udało się młynarzowi wypę

Po 1989 roku młyny przechodziły różne koleje losu. W naszej pamięci chyba naj bardziej zapisał się wielki pożar, który wybuchł w Młynach 26 maja 2013 r. Ogień doszczętnie zniszczył wtedy obiekty. W 2016 r. paliły się ich ruiny.

Ernst Wiechert przejął odpowiedzialność za sprawy handlowe, natomiast jego brat Max zajął się kwestiami technicznymi. W kolejnych latach zwiększyli dzienną wy dajność produkcyjną młynów oraz zmo dernizowali park maszynowy. Ich dzia łania sprawiły, że starogardzkie wyroby znane ze znakomitej jakości, trafiały nie tylko na polski, ale też zagraniczny rynek,

Obiekt z 6-kondygnacyjnym, najwyższym w Starogardzie, szybem towarowo-oso bowym został odbudowany kosztem 300 mln zł w latach 1982-1986. Tu powstała nowoczesna płatkarnia. W części budynku administracyjnego znajdowało się przed szkole dla dzieci pracowników Młyna.

W latach powojennych mienie ponie mieckie zostało znacjonalizowane. Dobra Wiechertów przeszły na własność skarbu państwa. – Upaństwowione w 1945 r. za kłady nadal są przedsiębiorstwem bran ży zbożowo-młynarskiej, jednocześnie z uwagi na zachowaną substancję (obiekt, wyposażenie, czynny park maszynowy), swoistym muzeum techniki – pisze Ry szard DawnaSzwoch.łuszczarnia spaliła się w 1981 r.

m.in. do krajów nadbałtyckich i Finlandii.

Młynów z ich najlepszych czasów już nie odzyskamy, ale miejmy nadzieję, że teren, na którym się znajdowały kiedyś znów bę dzie tętnił życiem.

lenie Wydziału Powiatowego w Starogar dzie na spiętrzanie do napędu młyna wód Wierzycy, ale pod warunkiem utrzymy wania w dobrym stanie wału, chroniące go przed zalewem łąki miejskie leżące na lewym brzegu Wierzycy powyżej śluz oraz konserwowania drenów na tych łąkach. Czas, kiedy Młynami zarządzał Franciszek Wiechert to moment ich największego rozkwitu. W 1871 r. otworzył firmę pod nazwą „Kunstmuehle Franz Wiechert jun.” W 1904 r. Franz Wiechert przeszedł na emeryturę. Swoją schedę przekazał sy nom: Maxowi i Ernstowi. Było to przedsię biorstwo, które słynęło zarówno z dobrej jakości wyrobów, jak również solidnego kierowania zakładem.

W 1936 r. właścicielami młynów byli Maks, Charlotte i Gerhard Wiechertowie. W la tach okupacji hitlerowskiej w łuszczarni ryżu urządzono magazyn wojskowy.

Ciekawostką jest fakt, że w rzece przy Młynach, w miejscu zwanym „koniopo jem” 2. Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich poił konie w latach 1926-1939.

W oparciu o: J. Milewski, „Zabytki i niektóre inne dobra kultury Starogardu Gdańskiego”, 1993 r. oraz R. Szwoch, „Przewodnik po mie ście i okolicy”, 2000 r.

zdjęcie KRZYSZTOF RUDEK

W 1930 r. Wiechert opatentował wypiek bardzo zdrowego chleba razowego na zywanego „Pumpernickel”. W latach 20-tych przy Młynach wybudowano elek trownię. Zamontowana turbina wodna produkowała prąd zarówno na potrzeby zakładu, jak i całego miasta, powiatu sta rogardzkiego oraz Pelplina, Tczewa, a tak że część powiatu malborskiego.

W 1928 r. uruchomiono łuszczarnię ryżu.

zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

SzwarcMariusz

Nie zwalniamy tempa

zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH

MIESZKAŃCY MIASTA OBSERWUJĄ TAKŻE TO, CO SIĘ DZIEJE NA PLACU PO DAWNEJ „KRÓLIKARNI”, KTÓRY ZNAJDUJE SIĘ VIS A VIS GALERII NEPTUN. JAK ZAMIERZA PAN ZAGOSPODAROWAĆ TEN TEREN? Podzieliliśmy się tym terenem z moim wspólnikiem. Ja na swojej północnej części tej działki będę realizował kompleks budynków biurowo-usługowo-mieszkalnych. Oczywiście pod wszystkimi budynkami będą garaże podziemne. Niestety od stycznia tego roku na działce trwają prace archeologiczne – musimy takie badania zrobić przed inwestycją. Mówię niestety, ponieważ prace miały trwać kilka tygodni, a trwają już siódmy miesiąc.

Jestem prezesem firmy Sambor w Tczewie. Po grun townej modernizacji naszej głównej siedziby, zbudo waniu nowoczesnego węzła betoniarskiego, otwarciu przed dwoma laty nowoczesnego marketu budowlane go, otworzyliśmy w kwietniu duży market w Kwidzynie. Jestem bardzo dumny z tych osiągnięć, bo kiedy ku powałem udziały w firmie Sambor finanse wymagały, abym ogłosił upadłość, a dzisiaj, po 16 latach, jest to jedna z prężniej działających firm w Tczewie.

Myślę, że Pana pytanie jest zarazem odpowiedzią. DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

INWESTYCJE, O KTÓRYCH PAN MÓWI ŚWIADCZĄ O TYM, ŻE FIRMA MOCNO SIĘ ROZRASTA.

NIE ZWALNIA PAN TEMPA, JEŻELI CHODZI O INWESTYCJE W MIEŚCIE. JAKIŚ CZAS TEMU KUPIŁ PAN STARO GARDZKIE MŁYNY, CZYLI OBIEKT, KTÓRY BYŁ SOLĄ W OKU NASZEGO MIASTA. PRZEZ WIELE LAT NIKT NIE MIAŁ POMYSŁU NA TO MIEJSCE. JAKIE MA PAN WOBEC NIEGO PLANY?

JAK POSTRZEGA PAN NASZE MIASTO Z PERSPEKTYWY PRZEDSIĘBIORCY, KTÓRY Z DUŻYM ROZMACHEM IN WESTUJE W STAROGARDZIE?

Faktycznie nie zwalniamy tempa, dużo inwestujemy. Kończymy opracowywanie dokumentacji na budynki biurowo-usługowo-mieszkalne u zbiegu ul. Kościuszki i al. Jana Pawła II, a mamy jeszcze więcej planów, jeśli chodzi o nasze miasto. Odkurzyliśmy temat starogardz kich młynów. Mówię odkurzyliśmy, ponieważ mieliśmy bardzo zaawansowane rozmowy z syndykiem STAMO. Nasi projektanci spędzili tam kilka miesięcy. Po czym, nie wiadomo skąd, nagle pojawili się irlandzcy inwesto rzy. Dzisiaj realia i sytuacja starogardzkich młynów jest zupełnie inna. To nie są młyny, a raczej tylko zgliszcza. W głowach mamy już gotowy plan. Mówię mamy, ponie waż chcemy realizować go z moim sprawdzonym part nerem biznesowym Tomaszem Pastwą. Wiosną zapro siliśmy kilka biur projektowych na wykonanie koncepcji. Miesiąc temu wybraliśmy jedno biuro, które ma wyko nać szczegółową koncepcję do końca lipca. Następnie opracowanie dokumentacji techniczno-projektowej i zostanie realizacja. Kupiliśmy ten obiekt w odpowiednim momencie, ponieważ Miasto planuje modernizację ul. Sobieskiego, dawniej ul. Pańskiej. Dzięki temu może zre alizować tę inwestycję, a teren po młynach będzie lepiej skomunikowany – uważam, że jest to obopólna korzyść.

Kociewiacy lubią piwo. To wiemy od dawna. Jedną markę już mamy, przyda się druga… Żartuję. Do tego terenu podchodzimy kompleksowo na równi z młynami. Kon cepcja będzie gotowa do końca lipca. Część gruntu chcemy przeznaczyć na ciąg pieszo-rowerowy, aby ten teren współgrał z Rynkiem i było otwarty dla mieszkań ców. Dzięki temu Miasto będzie mogło wykonać trzy pasy, przy Pałacu Wiechertów, lewoskręt od strony ul. Kanałowej, a co za tym idzie skończy się wyciąganie pie niędzy od Kociewiaków ze strony odpowiednich służb.

BROKER OD JAKIEGOŚ CZASU JEST BARDZO ZAANGA ŻOWANY W BRANŻĘ DEWELOPERSKĄ. W STAROGARDZIE GDAŃSKIM JEST POPYT NA KUPNO MIESZKAŃ? Broker zajmuje się branżą deweloperską od 20 lat. Jak Pan wie, popyt na mieszkania jest bardzo duży w całej Polsce i cieszy nas, że nasze miasto nie odstaje od ten dencji krajowej.

JEŻELI CHODZI O BRANŻĘ DEWELOPERSKĄ, WYCHODZI PAN TEŻ POZA STAROGARD GDAŃSKI. Tak, dokładnie. W tym roku rozpoczniemy budowę ponad 200 mieszkań w Trójmieście. Moim zdaniem w bardzo atrakcyjnej lokalizacji. Z resztą z każdą naszą działalnością wychodzimy poza teren Starogardu Gdań skiego.

W SĄSIEDZTWIE MŁYNÓW JEST TAKŻE DAWNY BROWAR. Z TEGO CO WIEM, RÓWNIEŻ I Z TYM MIEJSCEM WIĄŻE PAN JAKIEŚ PLANY?

DLA DOTYCHCZASOWYCH WŁAŚCICIELI

CZYM JEST SUKCESJA FIRMY?

K.A.: Należy jednak wyjaśnić, że sukcesja wcale nie musi zachodzić dopiero wraz ze śmiercią przedsiębiorcy. Modelowo prze prowadzona sukcesja rozłożona jest w czasie i odbywa się za życia właściciela firmy. Przedsiębiorcy przecież także chcą przejść kiedyś na emeryturę. Sukcesja firmy to nic innego, jak zmiany zarządcze oraz właścicielskie, które wydłużą cykl życia firmy. W przypadku firmy rodzinnej będą to najczęściej zmiany pokoleniowe.

zapewnienie ciągłości umów, czynności notarialne..., czyli tak zwana robota dla prawników może potrwać kilka tygodni. Jednak aspekt formalny to jedynie nie wielki wycinek sukcesji. Najtrudniejszym zadaniem stojącym przed przedsiębior cami jest znalezienie sukcesora, któremu przekażą swoją wizję i wartości.

K.A.: W toku sukcesji dotychczasowy wła ściciel nie musi od razu utracić kontroli nad firmą i jej majątkiem. Ważne jest jed nak wyraźne rozdzielenie sfery zarząd czej i właścicielskiej. Nic nie stoi wtedy na przeszkodzie, żeby majątek nadal pozostał w rękach dotychczasowego właściciela, a zarządzanie firmą przekazane zostało innej osobie, z zachowaniem uprawnień nadzorczych. Przy spełnieniu odpowied nich warunków profesjonalnie zarządzana firma powinna stanowić dla właściciela źródło dochodu pasywnego.

Sukcesja firm rodzinnych

10V

Wiele firm powstałych w Polsce najczęściej jeszcze w latach 90. znajduje się obecnie przed ogromnym wyzwaniem związanym z wiekiem właścicieli, którzy stawiają sobie różne pyta nia. Jak zapewnić dalsze funkcjonowanie firmy oraz zachować jej dorobek w przyszłości? Jak przeprowadzić zmiany pokoleniowe w firmie? Co stanie się z firmą w przypadku mojej śmier ci? Problemy te dotyczą zwłaszcza firm rodzinnych, których w naszym regionie nie brakuje. O sukcesji firm rozmawiamy z adwokata mi Markiem Artskim oraz Krzysztofem Artskim, którzy wspierają prawnie przedsiębiorców w procesach zmian.

FIRM TO DOŚĆ RADYKALNE ZMIANY... M.A.: Dlatego we wszystkich publikacjach naukowych podkreśla się, że proces suk cesji powinien zostać rozłożony na kilka lat. Z punktu widzenia prawnego suk cesja nie jest czasochłonna. Dobór od powiedniej formy prawnej prowadzenia działalności, ochrona prawna majątku,

M.A.: Na ten temat napisano tysiące stron opracowań... Warto z pewnością zacząć od planu sukcesji, w którym wyznaczone zostaną kolejne etapy. Skupiając się na aspektach czysto prawnych, przygoto wanie firmy do sukcesji wymaga uporząd kowania wielu obszarów. Należy prze analizować formę prawną prowadzonej działalności oraz zabezpieczyć aktywa

M.A.: Sukcesja firmy to proces polegający na jej przekazaniu przez dotychczasowe go właściciela, w sposób który pozwoli firmie nie tylko przetrwać, ale i dalej się rozwijać. W kontekście sukcesji mówi się najczęściej o transferze wiedzy, własności oraz władzy. Kluczowe jest jednak prze kazanie zarządzania przedsiębiorstwem innej osobie, przy jednoczesnym zabez pieczeniu kapitału firmy, zwłaszcza na wy padek śmierci właściciela.

JAK ZATEM POWINIEN PRZEBIEGAĆ

WZORCOWY PROCES SUKCESJI?

majątkowe. Zwłaszcza w przypadku war tości niematerialnych sytuacja w firmach nie wygląda na ogół dobrze. Warto zasta nowić się czy w tym obszarze dysponuje się odpowiednimi prawami, jak chronione jest know how, gdzie przebiega granica tajemnicy przedsiębiorstwa, itd.

CO JEDNAK, JEŚLI ZABRAKNIE SUKCESO RA?

DZIEJE SIĘ Z FIRMĄ?

M.A.: Z uwagi na tajemnicę adwokacką nie możemy wymieniać nazw konkretnych firm, którym doradzaliśmy prawnie. Zresz tą ocena w kategoriach sukcesu będzie dokonywana dopiero w perspektywie ko lejnych lat. Jeżeli firma pod wodzą sukce sorów przetrwa i umocni swoją pozycję na rynku, będziemy mieli satysfakcję, że jako prawnicy wnieśliśmy w to swój wkład.

SUKCESJA MOŻE MIEĆ TAKŻE CHARAKTER NIEPLANOWANY, ZWIĄZANY ZE ŚMIERCIĄ WŁAŚCICIELA. CO WTEDY

K.A.: Niezwykle ważne będą kwestie za pewnienia ciągłości zawartych umów oraz płynności finansowej. Nie można bowiem wykluczyć perturbacji w procesie sukce sji. Kolejny krok to sporządzenie odpo wiednich aktów, które będą odzwiercie dlały dalsze funkcjonowanie firmy, już z udziałem sukcesorów. Jeżeli majątek firmy pozostanie w rękach dotychczasowego właściciela, niezbędne jest sporządzenie testamentu, który zapewni kontynuację działalności na wypadek śmierci.

ŁUKASZ ROCŁAWSKI I KRZYSZTOF ŁACH

M.A.: W firmie rodzinnej rzeczywiście może zdarzyć się tak, że żaden z jej człon ków nie będzie zainteresowany dalszym prowadzeniem przedsiębiorstwa. W ta kich sytuacjach właściciele firm często rozważają sprzedaż przedsiębiorstwa, także w formie umowy inwestycyjnej po zwalającej na dalsze czerpanie dochodów z K.A.:działalności.Możnateż zaplanować model sukce sji, w którym zarząd nad firmą powierzony zostanie zewnętrznym menadżerom, spo za grona rodziny. Większość przedsiębior ców jest jednak sceptycznych, co do tego rodzaju rozwiązania. Z drugiej strony ba dania prowadzone w Szwajcarii pokazały, że sukcesja połączona z wprowadzeniem profesjonalnych struktur zarządczych podnosi znacznie efektywność firmy.

K.A.: W kategorii doraźnych sukcesów moż na jednak odnotować, że przygotowując w firmach podwaliny pod sukcesję udało nam się zwiększyć świadomość prawną właści cieli, zminimalizować zagrożenia prawne, czy uporządkować obszary, które dotąd nie

DLACZEGO WYBRALIŚCIE TAKĄ SPECJA LIZACJĘ I SKĄD ZAINTERESOWANIE FIRMAMI RODZINNYMI?

K.A.: Nasze zainteresowanie firmami ro dzinnymi prawdopodobnie wzięło się rów nież stąd, że sami tworzymy firmę rodzin ną. Wspólne są dla nas wartości typowe dla firm rodzinnych – brak wewnętrznej konkurencji, zaufanie, lojalność, czy spo sób budowania relacji z klientem... W tych aspektach też dużo uczymy się od swoich klientów.

M.A.: Niektóre firmy mają już sukcesję za sobą. Inne z pewnością nad nią intensyw nie pracują lub myślą. Jesteśmy przeko nani, że większość firm podoła temu wy K.A.:zwaniu.W naturze przedsiębiorców leży po dejmowanie nowych wyzwań i stawianie czoła problemom, dzięki temu biznes się rozwija. Sukcesja firmy jest kolejnym ta kim wyzwaniem. Czasami jest to realizacja marzenia o zbudowaniu wielopokolenio wej firmy rodzinnej, która przetrwa dzie sięciolecia albo stulecia.

M.A.: Wszystko zależy od sprawności dzia łania spadkobierców. Jeżeli panuje wśród nich zgoda, najczęściej zaczyna się go rączkowe ratowanie tego, co da się ocalić z firmy. W biznesie nie ma jednak czasu na przestój. W przypadku spółek zawarte umowy powinny być realizowane. Z kolei przy działalności jednoosobowej, śmierć przedsiębiorcy powoduje wygaśnięcie umów. Zmiany ma przynieść ustawa o za rządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej (w czasie publikacji wywia du nad ustawą toczą się prace w Senacie).

CZY MOŻECIE POCHWALIĆ SIĘ SUKCESAMI FIRM RODZINNYCH, KTÓRE Z WASZĄ POMOCĄ POMYŚLNIE PRZESZŁY SUKCE SJĘ?

K.A.: Zgodnie z projektem nowego prawa przedsiębiorca jeszcze za swojego życia, jego małżonek lub spadkobiercy będą mo gli powołać zarządcę sukcesyjnego. Rolą zarządcy będzie prowadzenie firmy, aż do czasu jej formalnego objęcia przez spad kobierców. Kontynuowane będą umowy handlowe i pracownicze. Zachowany zo stanie numer NIP i ciągłość w rozliczaniu podatków.

były chronione w firmie, jak choćby wspo minane kwestie własności intelektualnej.

CZY FIRMY W NASZYM REGIONIE SĄ GOTOWE NA PROCES SUKCESJI?

M.A.: Zajęcie się problematyką sukcesji jest wynikiem naszej współpracy i wielu odby tych rozmów z przedsiębiorcami, których na co dzień obsługujemy. W głowach więk szości klientów nie jest to może najbardziej palący problem i ciągle istnieje przekona nie, że decyzja o sukcesji może zaczekać jeszcze rok, dwa, pięć... Jednak nawet przy bieżącej obsłudze prawnej planujemy dzia łania, które przygotują w przyszłości firmę na ten proces.

JANUSZ STANKOWIAK PREZYDENT STAROGARDU

MARZENA KLEIN - DYREKTOR OSiR Dni Starogardu organizowaliśmy po raz pierwszy. Było to dla nas wielkie wyzwa nie. Impreza trwała dwa dni, a przygo towania prawie rok. Zależało nam, aby każdy znalazł coś dla siebie. Od Jarmar ku Kociewskiego, przez Festiwal Smaków Foodtrucków, po tyrolkę i inne atrakcje. Wybierając artystów, kierowaliśmy się różnorodnością upodobań. Pamiętaliśmy o fanach disco polo. Mam nadzieję, że młodzieży podobał się koncert Margaret, a miłośnikom rocka zespół Kult. Wszyst kich bawił Kabaret Młodych Panów. Uroz maicony program mogliśmy zaoferować dzięki sponsorom i zaprzyjaźnionym fir mom, które wsparły nas przy realizacji tego wydarzenia. Wszystkim bardzo dzię kuję za dobrą zabawę i aktywny udział.

Jak każdy człowiek, tak i miasto potrzebuje chwili wytchnienia, relaksu. Tegoroczne Dni Starogardu były swoistym momentem za trzymania się i głębokiego oddechu. Wszy scy mieszkańcy mieli do tego prawo, gdyż miniony rok obfitował w ogromne zmiany, co dla wielu z nas wiązało się z olbrzymim nakładem pracy i wieloma wyrzeczeniami. To było piękne i niezwykle udane Święto Miasta. Jak to bywa przy okazji urodzin, mogliśmy się spotkać, być razem i bawić, zapominając o troskach dnia codziennego. Jest czas pracy i czas zabawy. Jedno i dru gie starogardzianie potrafią jak nikt inny. Z całego serca życzę Państwu udanych wa kacji, urlopów i wyłącznie słonecznych dni podczas tegorocznego lata. Bądźcie szczę śliwi.szczęśliwi.

Dni Starogardu2018

zdjęcia MAGDALENA DALECKA

Historia Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Starogardzie Gdańskim sięga drugiej połowy XIV wieku. Od początku istnienia odgrywało ono ważną rolę w życiu społecznym naszego miasta. Wybuch II wojny światowej na wiele lat przerwał jego działalność. W czerwcu KBS ob chodził jubileusz 25-lecia reaktywacji.

Bractwo z bogatą tradycją

Przyjmuje się, że bractwo kurkowe w Starogardzie Gdańskim powstało w 1351 r., w okresie rządów wiel kiego Mistrza Krzyżackiego Winrycha von Kniprode. Na terenie Pomorza bractwa strzeleckie liczyły od 50 do 100 osób. Ich członkowie ćwiczyli się w strzelaniu z łuku – do kura. W Starogardzie ćwiczenia, jak i zawo dy odbywały się za murami miejskimi, na łączce nad Wierzycą. Strzelec, który trafił kura w pierś, zostawał królem kurkowym. Każdorazowo król otrzymywał znaczne przywileje. Składały się na nie zwolnienia od podatków, pozwolenia na sprowadzanie towarów bez cła itp. Bractwa kurkowe cieszyły się zwykle popar ciem królów polskich. Na przełomie XVII i XVIII wieku zmieniło się oblicze bractw kurkowych. Przynależność do strzeleckiego bractwa była przede wszystkim honorem i zaszczy tem. W okresie tym zmieniło się również samo strze lanie, co było następstwem wprowadzenia w miejsce łuków broni palnej.

12-morgowy (3 ha) pas ziemi na skraju lasu (w dzier żawę lub wykupiło) po prawej stronie drogi do Tcze wa, leżący tuż za miastem. Wybudowano tam 3-kon dygnacyjny dom mieszkalny z czerwonej cegły (za chowany do dnia dzisiejszego), z dzisiejszą restaura cją i obszerną salą, a także ubikacje, nową strzelnicę oraz 30-metrową, częściowo krytą halę do strzelań 20ćwiczebnych.maja1878 r. starogardzkie bractwo otrzymało nowy statut. 24 sierpnia 1878 r. został on potwier dzony przez Naczelnego Prezydenta Prowincji i mini stra stanu, Achenbacha. Po zakończeniu I wojny światowej zaczęły odradzać się Kurkowe Bractwa Strzeleckie, głównie w Wielko polsce, na Pomorzu i na Śląsku. W 1924 r. odbył się w Poznaniu drugi Zjazd delega tów połączony z Kongresem Zjednoczenia. W związku ze wzrostem liczby bractw zjazd postanowił utwo rzyć cztery okręgi: Poznański, Pomorski, Bydgoski i Śląski. Nobilitacją dla starogardzkiego bractwa było przyjęcie honorowej godności króla kurkowego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej prof. Ignacego WybuchMościckiego.wojny przerwał kilkusetletnie dzieje Kurko wego Bractwa Strzeleckiego w Starogardzie. W 1992 r. uformował się Komitet Założycielski, który postawił

14V

W połowie XIX wieku starogardzkie bractwo strzelec kie zintensyfikowało swoją działalność. Starą strzel nicę przeniesiono z terenu miasta pod Kocborowo (1845 r.). Urządzono też strzelnicę niedaleko Owidz kiego Młyna, a członkowie bractwa otrzymali jednoli te umundurowanie. Prawdopodobnie w 1848 r. bractwo otrzymało

1995-1996 - Jarosław Czyżewski „Sprawiedliwy” 1996-1997 - Leszek Warczak „Budowniczy” 1997-1998 - Jerzy Suchomski „Szczodry” 1998-1999 - Henryk Kinder „Szczodrobliwy” 1999-2000 - Janusz Urban „Mocny” 2000-2001 - Tadeusz Raczek „Milenijny” 2001-2002 - Leszek Warczak „Szczęśliwy” 2002-2003 - Edmund Piontek „Życzliwy” 2003-2004 - Mirosław Sonnenfeld „Stanowczy” 2004-2005 - Lech Magnuszewski „Roztropny” 2005-2006 - Jerzy Suchomski „Szczodry II” 2006-2007 - Henryk Niedzielski „Opiekuńczy” 2007-2008 - Jarosław Czyżewski „Zwycięski” 2008-2009 - Jerzy Suchomski „Szczodry III” 2009-2010 - Kazimierz Kurlapski „Dobrotliwy” 2010-2011 - Jarosław Sarzało „Stanowczy Wielki” 2011-2012 - Lech Magnuszewski „Roztropny II” 2012-2013 - Tomasz Rzepka „Pogodny” 2013-2014 - Marian Baniecki „Radosny” 2014-2015 - Krzysztof Tyda „Jubileuszowy” 2015-2016 - Marian Baniecki „Radosny II” 2016-2017- Jarosław Pośman „Dostojny” 2017-2018 - Kazimierz Dawicki „Zgodny” 2018-2019 – Mirosław Sonnenfeld „Niepodległy”

sobie za cel jego reaktywowanie. 26 kwietnia 1993 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku zarejestrował stowarzy szenie pod nazwą: Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Starogardzie Gdańskim. 30 września 1994 r. Zjedno czenie Kurkowych Bractw Strzeleckich Rzeczpospo litej Polskiej przyjęło je w poczet członków Bractw Zjednoczonych.

Co roku KBS organizuje turniej strzelecki, w którym wyłania się Króla Kurkowego, a jego intronizacja od bywa się podczas Dni Starogardu.

POCZET KRÓLÓW BRACTWA

Od tego czasu KBS w Starogardzie Gdańskim nie ustannie prowadzi swoją działalność, która opiera się na kultywowaniu tradycji. Jego członkowie notowali w tym czasie sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej. Największe suk cesy w strzelaniu osiągnął Jarosław Czyżewski, który trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Europy i raz wice mistrzostwo.

źródłu: kbs-starogard.pl

15V

ZOSTAŃMY JESZCZE NA CHWILĘ W 1993 R. JAK WYGLĄDAŁY POCZĄTKI WASZEJ DZIAŁALNOŚCI PO REAK TYWOWANIU BRACTWA?

Jest rok 1990 i początek nowego ustroju. Wrócił temat tradycji, o której w latach PRL-u zapominano. Starogard Gdański stał się udziałowcem powrotu do tej tradycji. W roku 1991/92 zaczynają się pierwsze rozmowy zarówno w Muzeum Ziemi Kociewskiej, jak i Telewizji Kablowej. W tym czasie prezydentem miasta jest Paweł Głuch. Po łączenie właśnie tych trzech sił: pracowników Muzeum Ziemi Kociewskiej, Telewizji Kablowej i prezydenta Głu cha spowodowało, że pojawiła się idea reaktywowania Bractwa Kurkowego. Bractwa, które ma początek w roku 1351. Następują pierwsze spotkania, które mają na celu powołanie stowarzyszenia pod nazwą Bractwo Kur kowe, ale nie do wszystkich to trafia, bowiem zapomnie liśmy o tej tradycji. Jednak po pewnym czasie znowu ten temat wraca. Pamiętam jak dzisiaj. W godzinach mojego urzędowania, w sądzie pojawia się dwóch panów z Mu zeum Ziemi Kociewskiej. Przedstawiają się i pytają czy nie napisałbym statutu Bractwa. Podjąłem się tego za dania. Pracowałem kilka miesięcy. Opieraliśmy ten sta tut na wzorcach z okresu międzywojennego, kiedy Pol ska odzyskała niepodległość. Dochodzi do pierwszych spotkań jesienią roku 1992. Tworzy się grupa inicjatyw na. Zbieraliśmy się w budynku szczególnym dla historii Bractwa, w strzelnicy. Ten budynek wielu starogardzian, zwłaszcza tych starszych lub w średnim wieku pamięta jako miejsce spotkań mieszkańców miasta. Ta strzelni ca, zarówno budynek, jak i nieruchomość o powierzchni 4 ha należała do 1950 r. do Bractwa. Władza ludowa w roku 1950 pozbawiła je nie tylko tego budynku i ziemi, ale też całego majątku. Jako grupa inicjatywna, której przewodniczył prezydent Głuch i pracownicy Muzeum chcieliśmy Stowarzyszenie zarejestrować możliwie jak najszybciej. Dochodzi do pierwszych spotkań w roku 1993. Wysyłamy wniosek o rejestrację do ówczesnego Sądu Wojewódzkiego i 26 kwietnia 1993 r. Sąd Reje strowy rejestruje nas jako stowarzyszenie pod nazwą Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Starogardzie Gdańskim.

STAROGARDZKIE KURKOWE BRACTWO STRZELECKIE MA BOGATE, JESZCZE PRZEDWOJENNE TRADYCJE. 25 LAT TEMU JE WSKRZESILIŚCIE. WRÓĆMY MOŻE DO TEGO MOMENTU. JAKIE OKOLICZNOŚCI TOWARZYSZY ŁY REAKTYWOWANIU BRACTWA?

PREZESEM JEST PAN DO DNIA DZISIEJSZEGO. MIAŁ PAN JEDNAK PRZERWĘ. Każda kadencja zarządu trwa trzy lata. Ja prezesem byłem dokładnie w latach 1993-1999, czyli dwie ka dencje oraz od roku 2008 do teraz bez przerwy. Obec na kadencja kończy się za dwa lata.

KTO ZOSTAŁ PIERWSZYM PREZESEM STOWARZYSZENIA?

Zastanawialiśmy się od czego zacząć. Postanowiliśmy się najpierw jakoś ubrać. Tak, jak każde stowarzysze nie, które kultywowało układy paramilitarne. Takie też było zadanie wieków średnich. Mogliśmy zaakcepto wać umundurowanie Bractwa z okresu międzywojen nego, czyli ubrać się w mundury podobne do tych z czasów zaboru pruskiego. Uznaliśmy, że trzeba zerwać z tą tradycją, bo o ile nasi poprzednicy w okresie mię dzywojennym, może nie mieli nawet czasu, to myśmy stwierdzili, że powinniśmy się ubrać w staropolskie ubrania, jakimi są kontusze.

ZNAM OPOWIEŚĆ ZWIĄZANĄ Z ŁODZIĄ. SZYCIEM KONTUSZY DLA STAROGARDZKIEGO KURKOWEGO BRAC TWA STRZELECKIEGO ZAJMOWAŁA SIĘ NIEPRZYPAD KOWA OSOBA.

Zajmowała się tym pani, której nazwiska w tej chwili nie pomnę. Była głównym kostiumologiem Teatru Wielkie

MAGNUSZEWSKI Lech

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

Oczywiście były demokratyczne wybory. Od tego cza su są one powtarzane co trzy lata. Tak się złożyło, że pierwszym prezesem zostałem ja. Bracia powierzyli mi tę zaszczytną funkcję, którą zarówno wówczas, jak i obecnie traktuję jako wielki honor.

Z TYMI KONTUSZAMI WIĄŻE SIĘ CIEKAWA HISTORIA. Tak. Dlatego, że wielkim orędownikiem kultury pewnych zachowań, również ubrania był nieodżałowany staro gardzki artysta, bard Ryszard Rebelka, który mówił w ten sposób: „Powinniście mieć kontusze, bo to jest pol skie.”. Tak też postanowiliśmy . Najpierw mieliśmy kraw ca z Poznania. Później jeździliśmy do teatru w Łodzi. Te raz już od kilku lat nasze kontusze szyte są w różnych miejscach kraju, także w Starogardzie Gdańskim.

Krzewimy ducha tradycji

W TAMTYM CZASIE I W TAMTYCH OKOLICZNOŚCIACH MIEJSCE MIAŁO WIELE WAŻNYCH DLA NASZEGO MIA STA, ALE TEŻ PANA OSOBIŚCIE MOMENTÓW. Istotnie. Tego dnia dzieją się też historyczne kwestie. Nie tylko dla samego Starogardu Gdańskiego, ale w ogóle dla wszystkich bractw kurkowych w Polsce oraz całego Zjednoczenia. Otóż, 29 kwietnia otrzymaliśmy sztandar. Po drugie, podczas obrad wszyscy delega ci postanowili odtworzyć okręgi, które były w okresie międzywojennym, m. in. Okręg Pomorski. Tak się zło żyło, że Starogard Gdański został pierwszą stolicą tego okręgu, a ja miałem zaszczyt zostać pierwszym powo jennym prezesem Okręgu Pomorskiego.

O PRZESZŁOŚCI MOŻEMY MÓWIĆ DUŻO. CHCIAŁBYM WRÓCIĆ DO STATUTU, KTÓRY JEST PRZEDMIOTEM ZAINTERESOWANIA TAKŻE OSÓB SPOZA BRACTWA. ZASTANAWIAJĄ SIĘ JAKIE MACIE CELE, POZA OCZY WIŚCIE PRZYPOMINANIEM HISTORII I KULTURY DAW NYCH CZASÓW.

W tamtym czasie funkcjonowało 28 takich bractw. Te raz jest ich prawie 140.

DLA BRACI KURKOWYCH STRZELNICA JEST WYJĄTKOWO WAŻNA. No właśnie. Skoro jest Bractwo Kurkowe, to musi być też strzelnica. My tę ziemię i tę strzelnicę, jak już powie działem, otrzymaliśmy w ramach wieczystego użytko wania w roku 1993. Z tym, że strzelnica była w stanie bardzo opłakanym. Był to praktycznie tylko duży dół, w którym to znajdowały się tony gruzu, konarów drzew, śmieci. Postanowiliśmy najpierw zrobić tam porządek. Wywieziono kilkadziesiąt ciężarówek z tymi wszystkimi nieczystościami po to, żeby przystąpić do następnego etapu, tzn. budowy strzelnicy z prawdziwego zdarze nia, która musiała spełniać wszystkie warunki, jakie strzelnice muszą spełniać pod względem chociażby bezpieczeństwa. Doszliśmy do wniosku, że przyszła budowa Bractwa pod względem swoistego uzbroje nia może przebiegać powoli. Jedziemy 2 października 1994 r., razem z Jarkiem Sarzało, jako delegaci Kur kowego Bractwa Strzeleckiego w Starogardzie Gdań skim, na kongres do Kórnika, gminy w Wielkopolsce. Tam dowiedziano się o naszym istnieniu i zostaliśmy przyjęci w poczet członków Zjednoczenia Kurkowych Bractw Strzeleckich Rzeczypospolitej Polskiej.

18V

go w Łodzi. Któregoś razu, jak tam pojechaliśmy, m. in. z Jarkiem Czyżewskim, wyjęła nam księgi formatu większego niż A3 i pokazywała modele kontuszy z XVII w., XVIII w. i XIX w. Wybraliśmy modele kontuszy, jak i też pasy z XVIII w. Wszystkim się podobało. Pamię tam jak dzisiaj. W roku 1994 po raz pierwszy zebrali śmy się na naszej ziemi, którą w tym czasie mieliśmy w wieczystym użytkowaniu i po raz pierwszy, jeszcze bez siedziby, bez zadaszenia, zjedliśmy obiad w tym histo rycznym miejscu. A skoro mówimy o strzelnicy, to ta strzelnica i areał 4 ha, to jest 1861 r., za czasów zaboru pruskiego. W tym czasie Bractwo było bardzo bogate i kupiło tę ziemię, by w roku 1891 wybudować budynek strzelnicy, który jeszcze w latach 70-tych, 80-tych XX w. był piękną restauracją.

ILE BYŁO WÓWCZAS BRACTW KURKOWYCH W KRAJU, A JAK TO WYGLĄDA OBECNIE?

RÓŻNICA JEST DUŻA. ROŚNIE JEDNAK CHYBA NIE TYL KO LICZBA BRACTW W POLSCE, ALE TEŻ ILOŚĆ CZŁONKÓW WASZEGO BRACTWA?

Tak. Nasze Bractwo się rozrasta. W ogóle twierdzę, że nad Bractwem przez te 25 lat są jakieś dobre fluidy, a nawet mogę chyba powiedzieć, dobre anioły, dlate go, że o ile w roku 1992 pojawili się właśnie, o czym już rozmawialiśmy, pracownicy Muzeum, Telewizji Kablowej i prezydent Głuch, od którego bardzo dużo przecież za leżało, to również ten rok 1994 i 2 października w Kór niku to jest kolejny przypadek świadczący o szczęściu, które nam sprzyja. Otóż, kiedy zostaliśmy już przyjęci w poczet ogólnopolskiego Zjednoczenia w pewnym momencie padło pytanie: „Kto 29 i 30 kwietnia 1995 r. zorganizuje kolejny Zjazd Delegatów wszystkich bractw z Polski?”. Pamiętajmy, że to jest 2 października, czyli

czasu zostało bardzo mało. Kto by się zdecydował na organizację tak poważnego Zjazdu Delegatów? Przecież na takie wydarzenie przyjeżdża około 200 osób. Trze ba zapewnić noclegi, wyżywienie, a przede wszystkim zajęcia strzeleckie. Spojrzeliśmy na siebie z Jarkiem i w mgnieniu oka powiedzieliśmy, że to zrobimy. Wszyscy się zdziwili. Kiedy wracaliśmy, stwierdziliśmy, że to jest „strzał w dziesiątkę”. Oczywiście wymagało to natych miastowego, jak to się mówi, „spięcia się”. Musieliśmy w szybkim tempie wybudować strzelnicę z budynkami, z miejscami do strzelania itd. Udało się to nam w ciągu 7 miesięcy. Przywoziliśmy materiały budowlane, między innymi z Malborka. Ściągaliśmy też inwestorów. W dużej części robiliśmy to też na zasadzie wielkiej pracy spo łecznej. Wreszcie mamy 29 kwietnia 1995 r. Pierwszy dzień zjazdu krajowego. Większość mówi, że przyjechali do Stargardu. Zupełnie mimowolnie rozpoczęła się wte dy nasza praca na rzecz promowania Starogardu. Pod czas organizacji tej imprezy zwróciliśmy się z prośbą o patronat do ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy. Nie stety nam odmówił, ale patronatem nasze wydarzenie objął ówczesny szef obronności Henryk Goryszewski. Okazał się człowiekiem bardzo komunikatywnym i po wiedział tak: „Nie tylko obejmę to wydarzenie patrona tem, ale też przyjadę.” No i tak się stało. Przyleciał do Starogardu helikopterem.

Każda organizacja w Polsce, która powstała po roku 1990, a jeżeli miała historię przeszłą sprzed 200, 300 i więcej lat, tak jak np. my – prawie siedem wieków, musiała zadać sobie ważne pytania: „Czy będziemy tworzyli coś nowego?”, „Czy opieramy się głównie na historii?”. Starogardzkie Kurkowe Bractwo Strzelec kie podjęło w swoim statucie zapis: „pielęgnowanie wielowiekowej tradycji bractw kurkowych”. Poza tym, każde bractwo w Polsce ma obowiązek promować śro dowisko, z którego się wywodzi. My akurat zaczęliśmy jeździć na europejskie zjazdy historycznych strzelców, jeszcze kiedy Polski nie było w Unii Europejskiej. Mówio no o nas wtedy, że jesteśmy jej najlepszymi ambasado rami. Dowiadywaliśmy się wówczas o Polsce różnych

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

W okresie międzywojennym do Bractwa należała cała czołówka polityczna. Trzeba przypomnieć, że w 1927

r. i w latach następnych był tzw. magistrat. W obec nej nomenklaturze zarząd, z którego na 7 członków, 5 było członkami Bractwa. Burmistrzem Starogardu był Adam Czwójdziński, który był też prezesem Bractwa. Można sobie wyobrazić jaka to była siła społeczna, a przy okazji polityczna. Cała czołówka intelektualna, finansowa oraz ludzie, którzy w Starogardzie bardzo się liczyli, m. in. mistrzowie różnego rodzaju zawodów. Pamiętać należy też, że Bractwo Kurkowe w Starogar dzie od wieków średnich było hołubione, m. in. przez króla Kazimierza Jagiellończyka, czy Jana III Sobie skiego. Miało wówczas wiele przywilejów. Władcy dbali o Braci, bo wiedzieli, że w razie wojny będą stanowili siłę obronną.

Nasza historia została wydana w roku 2013 w formacie A4. To prawie 400 stron, które opisują dzieje Bractwa w latach 1351 – 2013. Historia Bractwa to historia Starogardu, a nawet jeszcze wcześniej Starigrodu. Jeżeli zagłębimy się w lekturę tego wydawnictwa, to dowiemy się jakie panowały stosunki międzyludzkie w wiekach średnich itd.

Na temat bytności kobiet w Bractwie krążą różne, czę sto nawet humorystyczne stwierdzenia. Często pada pytanie: „Dlaczego w Bractwie nie ma kobiet?”. Otóż, mimo tego, że statut tego nie zakazuje, to doszliśmy do wniosku, że tak jest po prostu bezpieczniej. Pamię tam jak zapytany kiedyś o tę kwestię Brat Kurkowy z Krakowa powiedział: „Kobiety będą członkami naszego Bractwa dopiero wówczas, gdy pierwsza kobieta zo stanie papieżem.”. Co by nie mówić, Kurkowe Bractwo Strzeleckie jest stowarzyszeniem męskim. Od 25 lat jesteśmy swego rodzaju rodziną bracką. Chociaż nasze żony, czy towarzyszki życia nie są członkami Bractwa, to stanowią jego istotną część. Bardzo nam pomagają, zwłaszcza przy organizacjach imprez. My się oczywi ście odwdzięczamy. Dla naszych Pań mamy specjalne odznaczenia. Kobiety towarzyszą nam też podczas ważnych uroczystości. Dzięki temu mogą lepiej zrozu mieć naszą pasję. W tym roku jedziemy na europejski zjazd do Holandii. Podczas takich wyjazdów zawsze jesteśmy dostrzegani ze względu na nasze stroje. Nie mała w tym zasługa naszych towarzyszek, które rów nież są pięknie ubrane.

CZEGO WAM ŻYCZYĆ NA KOLEJNE LATA DZIAŁALNOŚCI?

O HISTORII BRACTWA MOŻNA TAKŻE PRZECZYTAĆ.

rzeczy, oczywiście nie zawsze pozytywnych. Często to prostowaliśmy. To szczególnie ważne, bo na takich zjazdach bywa mniej więcej 25 – 30 tys. ludzi i wszyscy pokazują to, co mają najlepszego. My wyróżnialiśmy się nie tylko emblematami z napisem Polska, Okręg Pomorski, Starogard Gdański, ale przede wszystkim kontuszami. Kolejnym zapisem w naszym statucie jest rozbudzanie postaw patriotycznych. Staramy się to robić. W tym roku obchodzimy 100-lecie Odzyskania przez Polskę Niepodległości. Znając realia, nie jestem pewien, czy poza dniem 11 listopada społeczeństwo będzie o tym w jakiś szczególny sposób pamiętało. My co roku z okazji Święta Odzyskania Niepodległości or ganizujemy turnieje strzeleckie.

PODCZAS WAŻNYCH UROCZYSTOŚCI BRACIOM KUR KOWYM ZAWSZE TOWARZYSZĄ KOBIETY. JAKIE ROLE PEŁNIĄ W STOWARZYSZENIU?

20V

Musi być to osoba, która ukończyła 24. rok życia, nie karana, nieskazitelnego charakteru. Musi mieć też po parcie dwóch członków rzeczywistych Bractwa. Musi też przejść okres adaptacji. Mamy taką zasadę, że kandydaci na Braci Kurkowych przez około pół roku lub rok przyglądają się naszym działaniom. Potem sami podejmują decyzję, czy wstępują w nasze szeregi. Kierujemy się też tym jak było w okresie międzywojen nym. W 1927 r. Starogard liczył 12 710 mieszkańców. W Bractwie było wówczas 120 osób. Wszędzie mówiło się, że jest to stowarzyszenie elitarne.

MÓWIŁ PAN, ŻE BRACTWO JEST OTWARTE. ROZUMIEM, ŻE TAKŻE NA NOWYCH CZŁONKÓW. KTO MOŻE ZOSTAĆ BRATEM KURKOWYM?

TO GŁÓWNE CELE BRACI KURKOWYCH. JAKIE SĄ POZOSTAŁE?

W TAMTYM CZASIE SŁOWO „ELITARNE” MIAŁO BARDZO DOBRE KONOTACJE. OBECNIE PRZEZ RETORYKĘ POLITY KÓW TO OKREŚLENIE ZOSTAŁO ZDEWAULOWANE.

Każde bractwo w Polsce ma taką zasadę: „Ćwicz oko i dłonie w Ojczyzny obronie”. Oczywiście, mamy teraz czasy pokoju i oby trwały jeszcze przez wiele lat. Każ dy z nas natomiast wie, że w razie niebezpieczeństwa będzie trzeba stanąć w obronie kraju. Potwierdzeniem naszej działalności jest utrzymywanie kontaktów z harcerzami, szkołami ponadgimnazjalnymi. Ostatnio zorganizowaliśmy przecież olimpiadę strzelecką dla szkół ponadgimnazjalnych. Chciałbym w tym miejscu podziękować Staroście oraz Prezydentowi Miasta za patronat. Mamy osiem szkół ponadgimnazjalnych. Wszystkie wystawiły swoje drużyny zarówno męskie, jak i żeńskie. Impreza cieszyła się dużym powodzeniem. Ponadto cały czas stosujemy politykę otwartych drzwi do Bractwa. Zapraszamy wszystkich, którzy chcą spę dzać z nami czas, postrzelać, poznać naszą historię.

Przede wszystkim, żeby dopisywało nam zdrowie. Je śli ono będzie w porządku, będziemy mieli siły na re alizację planów. Jednym z najważniejszych jest teraz dla nas przywrócenie do świetności naszej strzelnicy. Piknik Rodzinny, który razem ze współorganizatorami przygotowaliśmy 3 maja bieżącego roku potwierdził, że starogardzianie tego chcą i że będą przybywali na imprezy organizowane na tym terenie. Nadal chcemy też, poprzez swoją działalność, edukować lokalną spo łeczność. Wszyscy uczą się w szkołach o historii świa ta i kraju. My uważamy, że równie ważna jest historia naszego miasta. Każdy mieszkaniec powinien ją znać, bo to jest nasze dziedzictwo. Jako Kurkowe Bractwo Strzeleckie mówimy o tym i krzewimy ducha tradycji, ponieważ miłość do niej i pasja do tego, co robimy to nasze najważniejsze cechy.

40

zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

tekst REMIGIUSZ GRZELA

KOŚCIUSZKI

22V

Urodziłem się w Starogardzie, ale mieszkaliśmy w Borzechowie – dzieciństwo na wsi to przywilej. Cza sem rodzice zostawiali mnie na noc u babci w Sta rogardzie, i wtedy wszystko wydawało się wielkie, zwłaszcza dla wiejskiego dziecka. Babcia mieszkała wysoko, w kamienicy na Gdańskiej. Latem budziło gruchanie gołębi, pokrzykiwanie kruków, wpadające przez otwarte okna. Radio włączone było całą noc, więc nad ranem wiadomości mieszały się z hałasem przejeżdżających aut, warkotem śmieciarek, poran nym gwarem miejskich ptaków. Na wsi ani gołębi ani kruków nie słyszałem. Raczej skowronki i słowiki. Pró buję wysupłać te pierwsze wspomnienia związane ze Starogardem - są wypełnione dźwiękami. Pierwsze obrazy to spacery z babcią - idąc do parku zatrzymy waliśmy się w nieistniejącym dzisiaj barze kawowym, gdzieś przy skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Hallera. W dużych przeszklonych witrynach lodówek pyszniły się puchary a w nich kremy sułtańskie i te z kolorową galaretką, bite śmietany z rodzynkami, zupełnie jak z filmu „Dziewczyny do wzięcia”. Pewnie stąd moja mi łość do kawiarni i cukierni. Obok w budynku „Ruchu” pracowała mama. Tam zresztą poznała mojego tatę. Z Hallera pamiętam odwiedzane później wielokrotnie: legendarną budkę z goframi i rurkami z bitą śmieta ną (smak dzieciństwa), przy „Ogólniaku”, a naprzeciw

piekarnię (mówiło się: u Dei), a w niej drożdżówki z kruszonką, krojone z blachy, na wagę.

Do Starogardu przyjeżdżaliśmy w niedziele na poran ki w kinie Sputnik, gdzie zobaczyłem wiele bajek i swój pierwszy groźny film „Akademię Pana Kleksa”. Tak bałem się przemarszu wilkołaków, że spadłem z fo tela. Nie mogę odżałować, że zburzono ten budynek.

Miałem siedem lat, kiedy przeprowadziliśmy się do Starogardu, na ulicę Kościuszki 40, z piekarnią pana Stencla w podwórku i warzywniakiem w sąsiedniej kamienicy, prowadzonym przez oryginalne siostry, bardzo do siebie podobne, które rozróżnialiśmy po biżuterii jako „panią Złotą” i „panią Srebrną”. Można było u nich dostać gumy Donaldówy i rozpuszczalne Mambo. Mieszkaliśmy na wysokim piętrze, na któ re prowadziły strome schody. Kiedyś dostałem od rodziców biegówki i nie mogąc doczekać się zimy, zjechałem z tych schodów, tłukąc się niemiłosiernie. Innym razem zrzuciliśmy z siostrą segment, tłukąc kryształy i porcelanowe prezenty ślubne rodziców. Wybiegłem do pana Stencla do piekarni, krzycząc, że jestem zabity. Bo rzeczywiście mieszkanie wygląda ło jak po wybuchu i mogłem zginąć. Ale sąsiedztwo piekarni to naprawdę najlepsze sąsiedztwo, nawet

Remigiusz Grzela – dziennikarz, pisarz, drama turg. Autor kilkunastu książek. Ostatnie to m.in.: „Było, więc minęło. Joanna Penson – dziewczyna z Ravensbrück, kobieta Solidarności, lekarka Wa łęsy”, „Złodzieje koni” (powieść), „Wybór Ireny”, „Obecność. Rozmowy”, „Krafftówna w krainie czarów”, „Bądź moim Bogiem”. Niedawno uka zała się jego książka „Podwójne życie reporterki. Fallaci. Torańska”. Mieszka w Warszawie.

mnie do szkoły. Podobno zakładałem skarpetkę i za sypiałem. Musiała mnie budzić, żebym założył drugą, ale w połowie zasypiałem. Próbowała mnie dobudzić całą drogę do szkoły, bo szedłem, a spałem.

na ówczesnej Kościuszki - zapach pieczonego chleba pewnie od czwartej czy piątej rano. Chętnie podglą dałem przez okna jak wyrabia się bochenki, jak posy puje je mąką i wkłada na wielkich szuflach do pieca. Ponieważ rodzice pracowali, chodziliśmy z siostrą z kluczami na szyi, stanowiąc pokolenie dość beztro sko wychowywane, ale też nie pamiętam, żeby coś się komuś stało. Po lekcjach (w „Dwójce”), często biegli śmy na Owidzką do kuzynów. Ciocia podawała obiad, a po nim szwendaliśmy się z Arkiem i Bartkiem gdzieś w pobliżu, na przykład po ewangelickim cmentarzu, był wówczas zarośnięty, pełen chaszczy, pamiętam wysokie grobowce, złote gotyckie litery. Coś z tego klimatu znalazłem później w powieści Pawła Huelle „Weiser Dawidek”. Zimą zjeżdżaliśmy na workach ze skarpy za „Dwójką”. Zimą mama nie mogła dobudzić

... I chyba wyszło

Lubią swing, bluesa, bossa novy, dlatego w takich klimatach grają. W Starogardzie Gdańskim zdobywają coraz większą popularność. Wszystko zaczęło się od sukcesu podczas Nocy Bardów. Jeśli zespół zaczyna z takim przytupem, to później może być już tylko lepiej. Udowadnia to Canto.

tekst MAŁGORZATA ROGALA zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

W tym roku zespół Canto wydał swoją pierwszą płytę, która wielu ich wielbicie lom bardzo przypadła do gustu. – Jesteśmy cover bandem. Spodobały nam się przeróbki światowych hitów muzyki rozrywkowej, a inspiracją jest dla nas m. in. zespół Postmodern Jukebox. Trafiliśmy w pewną niszę, ponieważ w Starogardzie nikt takiej muzyki nie grał i nie prezento wał, a nam ona odpowiada. Nie obce są nam też klimaty poetyckie, o czym świad czą występy podczas m.in. Nocy Bardów – mówi Piotr „Osa” Ossowski, który wła ściwie był jednym, obok Adama Doringa i Sławka Zaremskiego, z pomysłodawców powstania zespołu Canto.

24V

– Z biegiem czasu, kiedy dzieci już podro sły, zechciałem zrobić coś dla siebie. Kie dyś brałem udział w Nocy Bardów i innych festiwalach. Zachciało mi się wrócić do dawnych czasów. Zadzwoniłem więc do

Adama Doringa. Zapytałem czy może zagralibyśmy coś na Noc Bardów… tak przypomnieć sobie stare czasy. Adaś też o tym myślał, bo swędziały go struny od basu i zadzwonił do Sławka, a Sławek do Elwiry. W takim składzie cztery lata temu zagraliśmy na Nocy Bardów. Potem skład się systematycznie rozrastał. Wpadł Syl wek Klamann, Adam Benkowski, no i Marta Walecka… Po jakimś czasie powstała też nazwa… Założeniem początkowym była zabawa muzyką i bardzo luźne podejście. Nastawialiśmy się bardziej na rozwijanie pasji muzycznych i do tej pory tak jest. To „przy okazji” wyszło tak, że gramy koncer ty i spodobaliśmy się publiczności. Myślę, że mamy stałe grono odbiorców. Na po czątku mówiliśmy: „Zobaczymy, co z tego wyjdzie, nie mamy ciśnienia”… i chyba wyszło – opowiada Piotr „Osa” Ossowski. Aktualnie w skład zespołu Canto wchodzą:

– Nie jest naszym zamiarem, aby się utrzy mywać z muzyki, bo się nie da. W naszym mieście istnieje wiele znanych już zespo łów, które pielęgnują tę swoją „działkę” i to jest fantastyczne. Każdy z nas uprawia co innego, a każdy odbiorca może cza sem się poczęstować tym, co dany zespół stworzy podczas koncertów. My mamy już pewnie stałą widownię i dla nich warto grać. To też ciężka praca i w tym aspekcie nie jest to łatwe z wielu względów – zamy śla się Zespółgitarzysta.Cantonie ma lidera. – Skład i po dział ról jest jasny, według umiejętności. Wokale są żeńskie, instrumenty męskie – śmieje się Piotr Ossowski. – Choć nasze wspaniałe wokalistki również są utalento wane instrumentalnie. Decyzje podejmo wane są raczej wspólnie, ważne dla zespo łu decyzje – dodaje po chwili. Obecnie grupa ma przerwę wakacyjną. Potem planuje rozszerzenie repertuaru o nowe utwory. Jesienią może zagrają kon cert. Na razie jednak członków zespołu Canto czeka ciężka praca. Być może wio sną 2019 r. wydadzą kolejną płytę. Już nie możemy się doczekać.

Pierwszy krążek, który Canto wydało w tym roku cały czas budzi w członkach ze społu wielkie emocje. – Słyszymy opinie, że płyta jest świetna. Pewnie po części to zasługa Piotra Chrapkowskiego, którego pozdrawiamy. A jeśli ktoś nie słyszał, mam jeszcze kilka egzemplarzy – do nabycia za chęca Piotr Ossowski.

Ponieważ zawsze należy iść za ciosem, to zespół Canto już planuje kolejną płytę. –Może druga, może singiel, a może autor ska… To pierwsze chyba jest najłatwiejsze do zrealizowania. Potrzeba tylko sponso ra. Ze swoimi autorskimi numerami jest gorzej. Nie jest łatwo wymyśleć własny tekst i muzykę. A gdzie tu autorska płyta? Chociaż, kto wie? Podobno marzenia się spełniają, a to chyba jedno z naszych ma rzeń – stwierdził Piotr Ossowski. Chociaż Canto ma na swoim koncie już sporo sukcesów, to członkowie zespołu śmieją się, że te największe jeszcze przed nimi. – Myślę, że największym sukcesem jest to, że istniejemy. Chce nam się grać, być ze sobą (co nie zawsze jest łatwe, ale pracujemy nad tym). To, że wydaliśmy płytę bez pomocy sponsora, zbierając fundusze z zagranych koncertów, że po

– W zeszłym roku podczas przygotowań do jednego z moich występów, zapropo nowano mi, abym pojawiła się na próbie zespołu Canto. Zawsze chciałam spróbo wać swoich sił w zespole muzycznym, więc z wielką chęcią przyjęłam tę propozycję. Od razu bardzo przypadł mi do gustu za równo repertuar, jak i klimat, który tworzy zespół. Z czasem stałam się jego częścią, a w gronie utalentowanych muzyków, prawdziwie oddających się swojej pasji, mogę realizować swoje muzyczne marze nia – mówi Natalia Matyjaszczyk.

Elwira Pączek – vocal, Marta Walecka – vo cal, Natalia Matyjaszczyk – vocal, Marieta Czubek – vocal, Sławek Zaremski – gita ra akustyczna, gitara elektryczna, banjo, Piotr Ossowski – gitara akustyczna, Adam Doring – kontrabas, Sylwester Klamann –instrumenty perkusyjne, Piotr Negowski –instrumenty klawiszowe, Adam Benkowski – perkusja, Robert Stemplewski – trąbka. Do niedawna na congach grał zmarły nie dawno Robert Leszek Gendzierski. Kiedyś na klawiszach grał Ryszrd Cybulski. – Zostałam zaproszona na próbę zespołu przez jednego z członków, z którym zna łam się już wcześniej. Wiedziałam oczywi ście co to za zespół, ale nie byłam pewna czy odnajdę się wśród trochę innego ga tunku muzycznego. Nie ukrywam, wcze śniej to głównie musical był w moim sercu i nie sądziłam, że inna muzyka może mnie tak wciągnąć. Przyszłam na próbę i bar dzo mi się spodobało. Usłyszałam kawałki, które już wcześniej znałam, a jednak miały w sobie coś zupełnie innego, coś „canto wego”. Ta magia sprawiła, że faktycznie poczułam, że dołączenie do zespołu to świetny pomysł, no i oto jestem – swo je początki w zespole wspomina Marieta Czubek.

miesiącu istnienia wygraliśmy Noc Bar dów, a potem kolejną. To duże sukcesy. Najważniejszym z nich jest jednak fakt, że nadal jesteśmy, chcemy być i wciąż bawić się muzyką, razem się śmiać i kłócić, ra zem się muzycznie rozwijać – powiedział Piotr Ossowski.

– Jesteśmy w jakiś sposób „przyjaciółmi”, „kumplami”, bo potrafimy się spotkać nie tylko na próbie, ale i na grillu, urodzinach, koncercie (nie naszym), czy imprezie. Za wsze przy tym muzykujemy i dobrze się bawimy – dodaje Piotr Negowski.

tekst MAŁGORZATA ROGALA

Marcin Hinca urodził się 3 października 1978 r. w Sta rogardzie Gdańskim. Od samego początku mieszka w Kręgu. Przygodę z muzyką rozpoczął już jako 10-la tek, kiedy to w prezencie na Boże Narodzenie pod choinką znalazł zabawkowy keyboard. Kolejne lata mijały mu na rozwijaniu pasji oraz graniu prostych i znanych melodii. Zawsze mógł liczyć na wsparcie rodziny. To właśnie przed nią dawał pierwsze popisy swoich umiejętności. – Zainteresowanie muzyką było coraz większe. W koń cu dostrzegłem w swojej miejscowości muzyka, który wspierał mnie wiedzą teoretyczną oraz praktyczną, dając mi prywatne lekcje. To właśnie +śp. Dariusz Wiński na dobre zaszczepił we mnie muzycznego bak cyla. Połączyła nas pasja, wspólne granie, a później także organizacja kolędowania i założony na tę oko liczność w parafii w Kręgu zespół pod nazwą Darek i Przyjaciele, który przez kilka lat w okresie Świąt Bo żego Narodzenia koncertował w różnych miejscach. W międzyczasie, mniej więcej w 1998 r., powstał mój pierwszy zespół – z pasją opowiada Marcin Hinca.

Zespół New Band na pewno nie narzeka na brak pra cy. – Wspólnie cieszymy się z pozytywnego odbioru słuchaczy, uczestników przeróżnych imprez okolicz nościowych. Stawiamy na profesjonalizm w najdrob niejszym szczególe! – podkreśla Marcin. W 2016 r. dla potrzeb większych scen i koncertów powstała nowa formacja New Band live w składzie

WIELU Z NAS NA PEWNO GO ZNA. OD KILKU LAT MARCIN HINCA WSPÓŁTWO RZY ZESPÓŁ NEW BAND, A OD DWÓCH PROWADZI TEŻ AGENCJĘ ARTYSTYCZNĄ MH MUSIC. Z POWODZENIEM, OD A DO Z, ORGANIZUJE MNIEJSZE I WIĘKSZE EVENTY. TO DLA NIEGO NIE TYLKO PRACA, ALE PRZEDE WSZYSTKIM SPEŁNIENIE MARZEŃ.

26V

Wciąż nowe horyzonty

którzy docenią nasz kunszt, profesjonalizm, wizeru nek – mówi Marcin.

Tak też się stało w 2012 r., kiedy powstał zespół New Band w 6-osobowym składzie podstawowym. – Kilka ogłoszeń, telefonów i udało się. Moja wizja rozwoju przerażała samych członków zespołu. Miałem pomysł i chociaż na starcie nie wszystko się udało, to przez kolejne lata uparcie realizowałem swój plan. Zespół jest grupą przyjaciół. Tak chciałem i tak jest. Nie wy obrażam sobie, żeby dzielić pasję z kimś „na siłę”. Cie szę się, że udało mi się wszystko zrealizować. To była i nadal jest ciężka praca. Nie udałoby mi się, gdybym nie spotkał na swojej drodze takich ludzi, jak członko wie tego zespołu, którzy chcą pracować nad ciągłym rozwojem. Wspierają mnie tak bardzo, że wciąż są siły i chęci na więcej – mówi Marcin Hinca. Bohater tekstu szybko dodaje też, że najważniejsza jest dla niego rodzina: żona oraz dwóch synów. Wszy scy go wspierają, pomagają, a często doradzają. – Ich cierpliwość i wyrozumiałość dla mojej częstej nie obecności w domu zasługuje na wielkie słowa uznania – stwierdza muzyk.

Od tego czasu muzyk założył jeszcze kilka formacji. Wielkie zmiany zaszły w 2012 r. Wtedy już Marcin miał wielkie ambicje stworzenia czegoś na najwyższym poziomie. – Głowa była pełna pomysłów, ale i wąt pliwości: „Czy to wypali?”. To była walka z myślami. Niewiele osób popierało to, co chciałem zrobić. Ma rzyłem, aby stworzyć zespół składający się z profe sjonalistów, który zagra wszystko i dla wszystkich. Najbardziej zależało mi na tym, żeby grać dla ludzi,

Marcin Hinca jest społecznikiem i prezesem nowo powstałego stowarzyszenia „Krąg – Nowe Horyzon ty”. W tym roku zamierza wystartować w wyborach do Rady Gminy. Praca to dla niego zdecydowanie coś więcej. Podczas realizacji wszystkich, wbrew pozo rom, niełatwych przedsięwzięć czuje się jak „ryba w wodzie”. W przyszłości zamierza nadal się rozwijać, podążać za oczekiwaniami ludzi i dostrzegać wciąż nowe horyzonty. Przede wszystkim Marcin Hinca chciałby jednak pozostać pokornym człowiekiem, za wsze dobrze traktującym innych, bo jak twierdzi suk ces to przede wszystkim ludzie, którzy nas otaczają.

8-osobowym oraz Agencja Artystyczna MH Music, która do tej pory na swoim koncie ma kilkanaście profesjonalnych realizacji. – Jesteśmy w stanie przy gotować dla naszych klientów event do 500 os. Po ustaleniu szczegółów z organizatorem, zajmiemy się wszystkim: catering, gwiazda, namioty, sceny i wiele wiele innych atrakcji, które są dostępne na polskim rynku. Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych! Już w tym roku rozpoczynamy pracę nad pierwszym, zupeł nie nowym na tym rynku projektem. Myślę, że więcej szczegółów zdradzimy jesienią – obiecuje mężczyzna.

Od 2017 r. Marcin Hinca jest też organizatorem kon certów kolęd w Kręgu, które gromadzą średnio 500600 os . – Pomysł wziął się z chęci kontynuacji kon certów zespołu Darek i Przyjaciele. Zaangażowałem się w to jesienią 2016 r. Proboszcz dał mi „zielone światło” i zacząłem działać. Było mało czasu, ale się udało. W styczniu 2017 r. zaśpiewała u nas Eleni wraz z zespołem. W tym roku w styczniu była to gwiazda sceny muzycznej Ania Wyszkoni. Kościół wypełnił się po brzegi – uśmiecha się muzyk.

• biegi dla dzieci przedszkolnych i szkół podsta wowych

28V

• marsz Nordic Walking na dystansie 5 km

Gościem specjalnym będzie Mistrzyni Świata i najlep sza polska biegaczka na długich dystansach w histo rii Polski Wanda Panfil, z którą będzie można podjąć rywalizację podczas biegu głównego na dystansie 15 km. Poza tym, pani Wanda wspólnie z panem Grzego rzem będzie podczas imprezy promować książkę „Tre ning Mistrzów. Najwięksi Trenerzy Polskich Biegów Długodystansowych”, którą będzie można oczywiście nabyć. – Wielką gratką, nie tylko dla miłośników biega nia, będzie na pewno możliwość zdobycia autografu i zrobienia sobie z mistrzami pamiątkowego zdjęcia na tle specjalnej ścianki – mówi prezes zarządu Stowa rzyszenia Aktywni Kociewiacy Ireneusz Majkowski. – Nasza impreza z roku na rok cieszy się coraz więk szą popularnością. Gwiazdy na pewno w tym pomaga ją, dlatego tym razem będzie z nami również Oktawia Nowacka. Chyba nikomu, a już zwłaszcza na Kociewiu, nie trzeba jej przedstawiać. Ta znakomita polska pię cioboistka, brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich, zdobywczyni Pucharu Świata, medalistka mistrzostw Europy i mistrzostw Polski pobiegnie w biegu głów nym razem ze swoim tatą. Mirosław Nowacki zresztą co roku z nami biega – powiedział Ireneusz Majkowski.

• wyścig rowerowy na jednokołowych rowerach MTB na dystansie 10 km

• wyścig rowerowy MTB dla młodzieży na dy stansie 10 km

• bieg dla młodzieży na dystansie 2.5 km

W AKTYWNIESCENERIIMALOWNICZEJ

RZYSZENIE AKTYWNI KOCIEWIACY I PARTNER WYŚCIGÓW ROWEROWYCH MTB TEAM MX SKÓRCZ. GOSPODARZEM IMPREZY JEST OLIM PIJCZYK Z ATLANTY I BYŁY REKORDZISTA POLSKI W MARATONIE GRZEGORZ GAJDUS.

• wyścig rowerowy MTB na dystansie 30 km

7 LIPCA W SKÓRCZU JUŻ PO RAZ JEDENASTY ODBĘDZIE SIĘ BIEG CZTERECH JEZIOR. NA WYDARZENIE POD HONOROWYM PATRONATEM MARSZAŁKA WOJEWÓDZTWA POMORSKIEGO MIECZYSŁAWA STRUKA ZAPRASZAJĄ STOWA

W ramach IGLOTEX XI Bieg Czterech Jezior od będą się:

• bieg główny na dystansie 15 km wokół czterech malowniczych jezior: Cebulowe, Czarne Północ ne, Czarne Południowe i Tuszynek w ramach Grand Prix Kociewia

• zawody integracyjne dla dzieci, młodzieży i do rosłych.

Organizatorzy tegorocznego Biegu Czterech Jezior nie zapomnieli też o obchodach 100-lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległo ści. Z tej okazji na uczestników zawodów czekają:

Dla uczestników przygotowane będą:

Prezes Aktywnych Kociewiaków do udziału w zawodach serdecz nie zaprasza młodzież w wieku od 13 do 16 lat. Po raz pierwszy rozegrany zostanie bowiem wyścig rowerowy MTB na dystansie 10 km oraz bieg na dystansie 2,5 km. Na uczestników czekać będą pakiety startowe, medale, a na zwycięzców puchary i cenne na grody rzeczowe.

– Wiem, jak wielką motywacją dla uczestników, zwłaszcza tych najmłodszych są trofea w postaci prawdziwych, ciężkich meda li. Na wielu zawodach dostają coś, co tylko je przypomina. U nas prawdziwe. Dla dzieci, które rozpoczynają dopiero przygodę ze sportem może być to zachęta na przyszłość – powiedział Ireneusz Majkowski.

• dla wszystkich, którzy przekroczą linię mety medale, napoje, ba nany, drożdżówka i ciepły posiłek

• na zakończenie losowanie atrakcyjnych nagród, jak: zegarki, ro wery, akcesoria sportowe, kosiarka spalinowa i wiele innych.

– Chciałbym zwrócić szczególną uwagę na zawody integracyjne dla wszystkich grup wiekowych. Uważam, że to jest bardzo dobra inicjatywa, która pomaga lepiej zrozumieć osoby niepełnospraw ne. To, że kogoś dotknęła niepełnosprawność nie oznacza jeszcze, że musi zostawać w domu i nie może się bawić, a nawet rywalizo wać w zawodach. Doświadczenie mówi, że ci ludzie tego po prostu potrzebują. Tak jak my – podkreśla pan Ireneusz.

29V

Dla wszystkich przewidziano wiele atrakcji i niespodzianek: pokazy i nauka jazdy na jednokołowych rowerach – monocyklach, wyścigi traktorami ogrodniczymi, wyścigi z dziećmi w wózkach, pokazy i degustacje kulinarne, możliwości diagnozy medycznej, konkursy z cennymi nagrodami: myjkami ciśnieniowymi, kosiarkami i grillem, darmowe lody, zjeżdżalnie dla dzieci, a dla głodnych i spragnio nych stoiska gastronomiczne.

• specjalna kategoria dla służb mundurowych

• dla przekraczających metę medal z rocznicowym logo

• dla zwycięzców wszystkich konkurencji ponad 250 pucharów i nagród rzeczowych: talony do Decatlon, myjki ciśnieniowe, akce soria rowerowe i sportowe itp.

Zapisów będzie można dokonywać jeszcze w dniu imprezy. Do zobaczenia!

• pakiety startowe z numerem startowym, koszulką i wodą

– Chociaż organizacja tak dużej imprezy, to spore wyzwanie, za wsze chętnie się go podejmuję. Jest to też dla mnie źródło ogrom nej satysfakcji, oczywiście jeśli wszystko się uda. Mam nadzieję, ze tak będzie. My, jako Stowarzyszenie Aktywni Kociewiacy, robimy wszystko, żeby tak było. Chcemy, żeby podczas IGLOTEX XI Bie gu Czterech Jezior każdy znalazł coś dla siebie. Doskonale wiemy przecież, że nie każdy lubi biegać, dlatego zadbaliśmy o tak różno rodne atrakcje. W sobotę 7 lipca widzimy się zatem w Skórczu w malowniczej scenerii lasów i jezior Kociewia – zaprasza Ireneusz Majkowski.

• na koszulkach dla uczestników, godło Polski z rocznicowym logo.

Poza tym ciepłe posiłki dla uczestników przygotuje i będzie serwo wał doradca smaku IGLOTEX S.A.

- Solidnie przygotowałem się do tego wyścigu, chociaż pogodzenie treningów z pracą i obowiązkami domowymi nie jest łatwe - uśmiecha się Piotr - dobrze przepracowaliśmy wspólnie z kolegami z GK STG okres zimowy, wiosną pojecha liśmy do ciepłego, górzystego Calpe w Hiszpanii, aby tam szlifować formę. Po powrocie dalej ciężko trenowaliśmy, a teraz widzimy tego efekt. Świeżo upieczony Mistrz Polski dodaje, że mimo solidnego treningu obawiał się tej trasy i formy przeciwników z połu dnia Polski, na co dzień trenujących w pagórkowatym terenie. - Trasa wydawała mi się skrojona pod tzw. „górali”, czyli kolarzy lekkich, drob nych, a ja do takich się nie zaliczam, w dodatku brakowało mi kilometrów wy jeżdżonych w górach, jednak zdecydo wała przede wszystkim moc w nogach i

taktyka. Nieco bałem się też osłabienia z powodu lekkiego przeziębienia, które przyplątało mi się dwa dni przed zawo dami, jednak na szczęście nie odbiło się ono na mojej formie. Od początku byłem w każdym znaczącym odjeździe, sam ini cjowałem akcje zaczepne i starałem się obserwować sytuację oraz rywali. Kiedy na 20 km przed metą pozostała tylko trójka zawodników, wiedziałem, że na finiszu mam spore szanse – mówi Piotr.

Co ciekawe - pierwszy linię mety prze kroczył kolarz z licencją elity, który ściga się na co dzień w francuskim za wodowym peletonie, ale został później słusznie zdyskwalifikowany. Koszulka Mistrza Polski trafiła więc do Piotra Osińskiego, który w tym roku wygrał już 4 amatorskie wyścigi kolarskie, ale nie ma zamiaru zwalniać tempa.

Mamy mistrza Polski 1 LIPCA ODBYŁY SIĘ MISTRZOSTWA POLSKI MASTERS W KOLARSTWIE SZOSOWYM. NA BARDZO WYMAGAJĄCEJ I PAGÓRKOWATEJ TRASIE WO KÓŁ STARACHOWIC ŚCIGALI SIĘ NAJLEPSI KOLARZE - AMATORZY Z CA ŁEJ POLSKI. W NAJMOCNIEJ OBSADZONEJ KATEGORII M-30 TYTUŁ MI STRZA POLSKI WYWALCZYŁ ZAWODNIK GRUPY KOLARSKIEJ STAROGARD GDAŃSKI (GK STG), PIOTR OSIŃSKI.

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.