Verizane 39

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN LOKALNY 39 | 30 listopada 2017 ISSN 2449-7916

ludzi silnych i zuchwałych. Można się spierać czy stawiana teza jest właściwa, ale z własnego doświadczenia wiem, że nie jest to sztuka łatwa do opanowania. Trudno prze cież czekać na coś, co jak śpiewa Kasia Nosowska „może nigdy nie przyjść”. Pomocna jest w tym intuicja, jednak i ona czasem zawodzi. Nie zawsze patrzymy obiektywnie na to, co dzieje się wokół, a niewłaściwa interpretacja zdarzeń dużo komplikuje. Prowadzi do niepotrzebnych sporów, w których często nie ma miejsca na szacunek dla drugiej strony. Nie warto rozniecać ognia, który może spalić a nie ogrzać drugiego człowieka.

podobnoCierpliwośćjestcnotą

Większość z nas do realizacji swoich planów i marzeń szuka najkrótszej drogi. Nie zawsze jednak szybkie decyzje przynoszą oczekiwane efekty. Często warto poczekać, dać sobie trochę cza su, bo jak mawiał Jean-Jacques Rousseau „cierpliwość jest gorz ka, ale jej owoce są słodkie”. Weźcie sobie te słowa do serca, bo chociaż dotyczą słodkości, nie zawierają pustych kalorii. Do następnego numeru.

REKLAMA

Redaktor naczelny: Krzysztof Łach krzysztof.lach@verizane.pl Zespół redakcyjny: Małgorzata Rogala, Łukasz Rocławski, Krzysztof Rudek Reklama: reklama@verizane.pl Wydawca: Agencja zabronione.bezmateriałówRozpowszechnianietreśćRedakcjaredagowaniazastrzeganiezamówionychRedakcjaReklamowazastrzeżonecopyrightReklamowaCREATIVEPrasowo-©2017WszelkieprawaAgencjaPrasowo-CREATIVEniezwracatekstóworazsobieprawoichi skracania.nieodpowiadazazamieszczanychogłoszeń.redakcyjnychpublicystycznychzgodywydawnictwajest

Cierpliwość często idzie w parze z wiarą w siebie i w to, co chce się zrobić. Ważna jest determinacja, która pozwala zmierzyć się z przeszkodami pojawiającymi się na naszej drodze do celu. W tym wydaniu Verizane przeczytacie o osobach, które właśnie dzięki determinacji, wierze w swoje możliwości, a także cierpli wości zaliczyć można do ludzi sukcesu. Jego miarą jest także ich własna radość i satysfakcja czerpana z tego, co robią.

Adres redakcji: Starogard Gdański, ul. Reymonta 1

Redaktor Naczelny

3V NA OKŁADCE: Dariusz Skalski foto Krzysztof Rudek

KRZYSZTOF ŁACH

Zdjęcie SzekspirowskiegoTeatru w Gdańsku z wystawy fotografii Krzysztofa Rudka „Ukryte miasto”, która miała miejsce w Galerii Autorskiej 24B

6V Na straży prawa STRZELANINY, NAPADY Z BRONIĄ W RĘKU, PORACHUNKI GANGÓW –WIĘKSZOŚĆ Z NAS ZNA TAKIE SCENY TYLKO Z AMERYKAŃSKICH FILMÓW. POCHODZĄCY ZE STAROGARDU GDAŃSKIEGO KRZYSZTOF WRZESIŃSKI REGULARNIE WIDZI JE NA WŁASNE OCZY. CO WIĘCEJ, BIERZE W NICH UDZIAŁ. MIESZKA W JEDNYM Z NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNYCH MIAST STANÓW ZJEDNOCZONYCH, FILADELFII, GDZIE PRACUJE JAKO POLICJANT. tekst MAŁGORZATA ROGALA, KRZYSZTOF ŁACH

W 2005 r. Krzysztof Wrzesiński wyjechał do USA na wymianę studencką. Był wtedy po pierwszym roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. – Kiedy tylko znalazłem się w Stanach Zjednoczonych, od razu po kochałem ten kraj. Przedłużyłem wizę i rozpocząłem tam edukację. Jej pierwszym etapem była tak zwana „obrona” polskiej matury, więc przez około rok jeździ łem z Filadelfii do New York College, żeby przygotować się na egzamin. Kiedy go zdałem, zacząłem dwuletnie studia na kierunku zarządzanie w Instytucie Lincolna. Po ich ukończeniu zrobiłem sobie przerwę w studiowa niu. Później zrobiłem czteroletnie studia na kierunku business administration na obecnym Thomas Jeffer son University – o swoich pierwszych latach w USA opowiada Krzysztof Wrzesiński. Mieszkając w Stanach Zjednoczonych, bohater arty kułu skoncentrował się na biznesie. Prowadził firmę, która zajmowała się wyrobem ekologicznych blatów kuchennych. Jego podejście do życia zmieniło się dia metralnie po katastrofie samolotu, którym leciał. Zro zumiał wtedy, że najwyższą wartością nie są pieniądze, ale ludzkie życie. Postanowił zająć się czymś, co umoż liwi mu pomaganie drugiemu człowiekowi. Od dziecka marzył, by zostać policjantem. Wreszcie dojrzał, by to marzenie spełnić. – Szczerze mówiąc, nie byłem pewien, czy mam w ogó le jakieś szanse, żeby dostać się do amerykańskiej po licji. Wiedziałem, że proces rekrutacyjny ma niezwykle rygorystyczny charakter. Poza tym jest wielu chętnych do tej pracy, bo w Stanach Zjednoczonych jest ona do brze płatna – mówi Krzysztof. Mimo obaw, spróbował. Udało się. Po przejściu rocznego okresu rekrutacyjne go składającego się z licznych testów wytrzymałości psychicznej i fizycznej, został amerykańskim policjan –tem.Postawiłem na policję przede wszystkim dlatego, że jako funkcjonariusz naprawdę mogę pomagać ludziom i to w różnorodnych sytuacjach. Czasem jest to kwe stia codziennych problemów imigrantów, a niekiedy odnajdywania ludzi zaginionych, czy też interwencja przy strzelaninach lub rabunkach. A tak na marginesie bardzo podobają mi się mundury, które nosimy – śmie je się Pracapolicjant.Krzysztofa Wrzesińskiego niesie za sobą ogrom ne ryzyko. Przede wszystkim ze względu na to, że w Stanach Zjednoczonych każdy ma prawo do posiada nia broni. – Wiele razy, kiedy zatrzymywałem przestęp

cjonalnie. Musimy zachować „zimną krew”. Jesteśmy do tego przygotowani, bo przechodzimy solidny dziewię ciomiesięczny trening. Pierwszego dnia z Akademii Po licyjnej zrezygnowało około 10% aplikujących. Instruk torzy upewniają się, że dana osoba może psychicznie wytrzymać napięcie tej pracy. Przez te dziewięć mie sięcy trenują kandydatów nie tylko fizycznie, ale rów nież psychicznie. Codziennie jest inspekcja. Od głowy

ców, jedną broń mieli schowaną przy kostce, a drugą przy pasku albo w samochodzie. To jest ich taktyka. Myślą, że jak policjant znajdzie jedną broń, to odpuści, a w 90% przypadków, jeżeli znajdziemy jedną to jest też druga – powiedział. – W Filadelfii mamy około pięciu strzelanin w trakcie jednej nocy. W 2016 roku odno towano 229 zabójstw z użyciem broni palnej oraz 48 zabójstw z użyciem noża bądź innych ostrych narzędzi. Filadelfia jest aktualnie na 12. miejscu pod względem najniebezpieczniejszych miast w USA. – dodał. Krzysztof pracuje w Wydziale Taktyczno-Operacyj nym, który zajmuje się wyłącznie sprawami wysokiego ryzyka takimi, jak: napady, rabunki, strzelaniny, gwałty, przemyt narkotyków na dużą skalę. Dodatkowo, ryzy ko podnosi fakt, że jest to praca w nocy. Bohater ar tykułu podkreśla, że w zawodzie, jaki wykonuje trzeba być przede bardzo silnym psychicznie. – W tej pracy nie ma miejsca na wrażliwość. Zresztą traci się ją wraz z upływem czasu. Wszystko odbija się trochę w życiu prywatnym, dlatego że emocje są bardzo wygaszone. Średnio widzę kilka zabójstw w tygodniu. To są różne przypadki. Kiedyś na przykład czteroletnia dziewczyn ka bawiła się lalkami w swoim pokoju, na zewnątrz była strzelanina i przez okno wpadła kula, która trafiła ją w głowę. Widzimy to, a nie możemy reagować zbyt emo

7V

8V do butów. Może się wydawać, że jest się perfekcyjnie przygotowanym, a mały paproch lub włos znaleziony na mundurze sprawia, że trzeba odbyć karę. Dajmy na to, robić pompki. Z tym, że nie robi ich ten kandydat na policjanta, który zawinił, ale jego towarzysze. W ten sposób uczymy się współodpowiedzialności. Zawsze powtarzano nam też jak ważna jest dobra prezencja i nienaganny wygląd. Odznaka i buty muszą błyszczeć, koszula musi być idealnie odprasowana, a czapka nało żona prosto. Z czasem sam wielokrotnie przekonałem się, że jeśli policjant odpowiednio się prezentuje, auto matycznie budzi większy szacunek – mówi Krzysztof OdpowiednieWrzesiński. przygotowanie do służby jest niezwykle istotne. Policjanci często ryzykują własnym zdrowiem, a nawet życiem. – Trzy tygodnie temu usłyszałem strzały, po czym zobaczyłem dwóch uciekających lu dzi. Drugi z policyjnych radiowozów przez radio podał informację, że widział dwóch mężczyzn, którzy prze skoczyli przez płot i są za nim. Ja słyszałem około dzie sięciu strzałów i wiedziałem, że na pewno mamy dwóch napastników. Zacząłem przeskakiwać przez płoty i biec do miejsca zdarzenia od strony północnej, kiedy drugi oficer był od strony południowej. Dwóch napastników leżało na ziemi. Jeden z nich podniósł ręce do góry, ale drugi miał swoje pod brzuchem. Zanim dobiegł drugi policjant, miałem przestępcę na muszce może przez dziesięć sekund. Wiedziałem, że być może będę musiał oddać strzał. Te sekundy dłużyły się niemiłosiernie. Przeczuwałem, że przestępca pod brzuchem ma broń.

Jak się później okazało, tak właśnie było. Na szczęście drugi oficer zdążył przybiec i go obezwładnić. Później dowiedziałem się, że ten człowiek to były członek armii, który obecnie działa w gangu. Pojechałem do szpitala. Chciałem, żeby wyjaśnił mi dlaczego nie wyciągnął tych rąk spod brzucha, a on powiedział, że miał nadzieję, że go zastrzelę – opowiada Krzysztof.

Na długo w pamięci policjanta pozostanie na pewno noc, podczas której uratował życie postrzelonemu w pora chunkach gangów szesnastolatkowi. Chłopak został ranny w nogę, bardzo mocno krwawił. Krzysztof założył mu opaskę uciskową i odwiózł radiowozem do szpitala. Wspólnie z innym policjantem tej nocy mieli do dyspo zycji tylko jeden samochód. Podjęli decyzję, że nie będą ścigać uciekających sprawców, ale uratują młodego człowieka. Za taką postawę Krzysztof Wrzesiński otrzy mał jedną z najważniejszych i najbardziej cenionych na gród dla policjantów – odznaczenie za uratowanie życia. Bohater tekstu często widzi ludzką śmierć. Kilka razy ofiary przestępstw zmarły na jego rękach. Z tak traumatycznymi przeżyciami można poradzić so bie tylko mając wsparcie najbliższych. Krzysztof może na takie liczyć. Chociaż jego żona bardzo się o niego boi, to zawsze dopinguje. Nie była zadowolona, że mąż wybrał akurat taką ścieżkę kariery. Wiedziała jednak, jak bardzo mu na tym zależy i od początku była dla nie go oparciem. Żona Krzysztofa jest Polką. W Stanach Zjednoczonych mieszka jednak znacznie dłużej niż on. Wyjechała tam jako bardzo młoda osoba. Poznali się dzięki wspólnym znajomym podczas imprezy andrzej kowej. – Przez jakiś czas byliśmy dobrymi znajomymi, spotykaliśmy się. Zależało mi na niej, ale nie byłem pe wien, czy ona czuje to samo. W końcu okazało się, że tak i zostaliśmy małżeństwem – zwierza się policjant. Korzystając z okazji, musieliśmy zapytać naszego bohatera o stereotypy dotyczące amerykańskich po licjantów. Często przecież w hollywoodzkich filmach widzimy sceny, które przedstawiają funkcjonariuszy z mniejszą lub większą nadwagą jedzących pączki i piją cych kawę. Krzysztof wcale nie zarzekał się, że tak nie jest. Przyznał, że takie sytuacje się zdarzają, nie są jed nak nagminne i nie wynikają z lenistwa. Policjanci lubią po prostu pączki i kawę, bo taka przekąska najszybciej dodaje energii, której poziom podczas trudnej nocnej służby mocno spada. Aktualnie Krzysztof Wrzesiński jest w trakcie pisania książki o tym, jak to jest być imigrantem w policji. Opo wiada w niej o swoich przeżyciach. To będzie krótka, oparta na faktach opowieść. Zostanie wydana pod ko niec przyszłego roku w języku angielskim. Na pewno doczeka się polskiego tłumaczenia. Bez wątpienia bę dzie to ciekawa historia ciekawego człowieka. Czekamy z niecierpliwością.

Bo we mnie jest nadzieja Choć lekko siwa głowa Nadzieja niepokorna Co ciągle wstaje nowa” Stanisława Celińska

zdjęcia DALECKAMAGDALENA

SWOJĄ ARTYSTYCZNĄ DUSZĄ DZIELI SIĘ PANI Z PUBLICZNOŚCIĄ NIE TYLKO JAKO WOKALISTKA, ALE TAKŻE JAKO AKTORKA. OSTATNIO SKUPIA SIĘ PANI JEDNAK PRZEDE WSZYSTKIM NA MUZYCE. TA FORMA WYRAZU DAJE PANI WIĘKSZĄ WOLNOŚĆ?

JEST UZNANĄ I POPULARNĄ AKTORKĄ ORAZ WOKALISTKĄ. OSTATNIO SKUPIA SIĘ JEDNAK GŁÓWNIE NA MUZYCE. JEJ RECITAL UŚWIETNIŁ XXV NOC BARDÓW IM. RYSZARDA REBELKI. TUŻ PO ZAKOŃ CZENIU KONCERTU I SPOTKANIU Z FA NAMI ZE STANISŁAWĄ CELIŃSKĄ ROZ MAWIAŁA MAŁGORZATA ROGALA.

11V

Myślę, że podobnie jak na płycie „Atramentowa…” też będą to tematy, które warto jest poruszyć. Takie, które chce się przekazać drugiemu człowiekowi. Ta kie, które poprzez samo ich poruszenie mogą komuś pomóc. Właściwie w pewnym sensie są to porady, chociaż w formie piosenki, a piosenka może zdziałać cuda. Trwa bardzo krótko, ale jej przekaz może być naprawdę silny i niezwykle poruszający. Wiem, bo by łam wychowana na Edith Piaf, czy Ewie Demarczyk. Mam pełną świadomość tego, ile dobrego może zro bić piosenka.

Szczerze mówiąc, ulubionych mam kilka. Bardzo lubię „Atramentową…”, bo ona to wszystko zaczęła. Mam ogromny sentyment i uwielbiam śpiewać utwór „Za małe serce” mówiący o tym, żeby iść po jasnej stronie ulicy. To ja napisałam do niego słowa. Zauważyłam, że bardzo przypadł starogardzkiej publiczności do gu stu. Podobnie jak ostatni wykonywany dzisiaj utwór „W imię miłości” także z moim tekstem. Chętnie śpie wała go cała widownia, co bardzo mnie cieszy.

W STAROGARDZIE GDAŃSKIM MA PANI RZESZĘ WIERNYCH FANÓW. PODCZAS DZISIEJSZEGO KONCERTU I PO NIM, KIEDY Z PANIĄ ROZMAWIALI I POD CHODZILI PO AUTOGRAFY, POKAZALI JAK BARDZO PANIĄ LUBIĄ. CZUŁA PANI ICH POZYTYWNE FLUIDY?

To się rzeczywiście zdarza na większości moich kon certów, tylko nie zawsze jest łatwo. Czasami jest to trudniejsze. Dzisiaj w Starogardzie Gdańskim było naprawdę szczególnie. Myślę, że publiczność jest tu taj wyjątkowo rozśpiewana. Może dzięki całej Nocy Bardów. Pewnie widzowie są przyzwyczajeni do tego, żeby brać aktywny udział w koncertach.

CAŁY DZISIEJSZY REPERTUAR UTRZYMANY BYŁ W PODOBNYM TONIE. DOMYŚLAM SIĘ, ŻE WSZYSTKIE TE UTWORY BARDZO PANI LUBI. JEST WŚRÓD NICH TEN ULUBIONY?

KIEROWNIK MUZYCZNY ZESPOŁU, Z KTÓRYM PANI WYSTĘPUJE – MACIEJ MURASZKO ZAPOWIEDZIAŁ, ŻE W PRZYSZŁYM ROKU MOŻEMY SPODZIEWAĆ SIĘ NOWEJ PŁYTY. UCHYLI PANI CZYTELNIKOM VERIZANE RĄBKA TAJEMNICY, CO NA NIEJ USŁYSZYMY?

PEWNIE MIĘDZY INNYMI DLATEGO MA PANI TAK LICZNE GRONO FANÓW. DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

Tak. Jak najbardziej. Wydaje mi się, że była tak po zytywna energia i takie nastawienie emocjonalne, że nawet musiałam publiczność troszeczkę uspokoić. Wszyscy byli bardzo podekscytowani, a pewne rze czy, które śpiewam, tematy, które poruszam wyma gają spokoju, refleksji. Także zamiast starać się pu bliczność podłechtać, to raczej ją uspokajałam, czyli wiadomo, że było bardzo dobrze. Naprawdę świetna publiczność.

Zdecydowanie tak. W tej chwili interesuje mnie tylko muzyka. Aktorstwo oczywiście sobie zostawiłam, ale jest teraz na drugim planie. Jestem w takim momencie życia, także tego artystycznego, że wolę wyrażać sie bie, swoje uczucia, emocje poprzez muzykę.

NIE WSZYSTKIE TEKSTY, KTÓRE PANI ŚPIEWAŁA SĄ PANI AUTORSTWA, ALE MOŻNA BYŁO ODNIEŚĆ WRAŻENIE, ŻE DO WSZYSTKICH MA PANI BARDZO OSOBISTY STOSUNEK. To prawda. Każdy z nich jest mi bardzo bliski. Niektóre są pisane z myślą o mnie, a to też ma ogromne zna czenie.

WIDZOWIE BRALI AKTYWNY UDZIAŁ W PANI RECITA LU. WIELU ŚPIEWAŁO PRZEZ CAŁY CZAS JEGO TRWA NIA. TAKA ATMOSFERA TOWARZYSZY WSZYSTKIM PANI WYSTĘPOM?

Piosenka może zdziałać cuda

Cieszę się życiem FIRMY DOM

12V

TO WIELKI SUKCES. TYM BARDZIEJ, ŻE KONKURENCJA NIE ŚPI I Z ROKU NA ROK JEST PEWNIE CORAZ WIĘKSZA. Konkurencja jest duża. Na naszym terenie są może ze trzy liczące się biura, ale jest wielu architektów i pro jektantów, którzy pracują w domu. Myślę, że za mną przemawia przede wszystkim doświadczenie. Dzięki temu, że pracowałem już w trakcie studiów, w wieku 27 lat zdobyłem pełne uprawnienia do projektowania w specjalności konstrukcyjnej. Mogę powiedzieć, że mi się poszczęściło. Zaczynałem praktycznie od zera. W ciągu 14 lat stałem się znaczącą jednostką pro jektową. Może zabrzmi to nieskromnie, ale myślę, że

JAK MOŻNA WYWNIOSKOWAĆ JUŻ Z SAMEJ NAZWY PANA FIRMY, ZAJMUJE SIĘ ONA PROJEKTOWANIEM RÓŻNYCH OBIEKTÓW. NA PEWNO SĄ WŚRÓD NICH DOMY, ALE CO JESZCZE? Moja firma zajmuje się projektowaniem wszelkich obiektów kubaturowych. Oprócz domów są to hale magazynowe, hotele, drogi, stacje benzynowe, jak na przykład ta nowa stacja przy ul. Skarszewskiej w Starogardzie Gdańskim. W sumie zaprojektowałem takich już siedem.

PRACOWNIA KONSTRUKCJI BUDOWLANYCH

DOM PRACOWNIA KONSTRUKCJI BUDOWLANYCH CIESZY SIĘ RENOMĄ I ZAUFANIEM. KLIENCI CHĘT NIE WYBIERAJĄ AKURAT PANA FIRMĘ. Muszę przyznać, że rzeczywiście cieszymy się dobrą opinią. Niedawno wykonywaliśmy bardzo ważny pro jekt warsztatów samochodowych w Gdańsku. Klient miał możliwość wyboru firmy, która oferowała niż szą cenę, ale zdecydował się na mnie, bo wiedział, że znam się na rzeczy. To jest przede wszystkim kwestia kompetencji, doświadczenia, ale i tej pierwszej roz mowy, po której klient może wyciągnąć wnioski, że odpowiednio zrealizuję zadanie.

ADAM ZĄBEK

TE NIEŁATWE DOŚWIADCZENIA NA PEWNO PANA HARTOWAŁY.

Swoją firmę mam od 2007 r., czyli równo dziesięć lat. Natomiast pracę podjąłem już w trakcie studiów, w 1998 r. U tego pracodawcy dostawałem pierwsze szli fy, nabierałem doświadczenia i uczyłem się zawodu.

To hartowało ducha. Nauczyło mnie szacunku do ludzi i pieniędzy. Pracowałem w różnych zawodach i na róż nych stanowiskach, ale tylko po to, żeby móc opłacić czesne. Byłem między innymi kasjerem-sprzedawcą na stacji Statoil. Właśnie wtedy pojawiła się szansa, żeby zacząć pracę w zawodzie, do którego przygoto wywały mnie studia. Co prawda, wynagrodzenie było o połowę mniejsze niż to na stacji benzynowej, ale postawiłem wszystko na jedną kartę i postanowiłem pójść tam, gdzie mogłem pracować w swoim zawo dzie. To był strzał w dziesiątkę. Po jakimś czasie pra cy zwolniłem się, aby otworzyć coś swojego. Miałem wtedy dwoje dzieci, żona nie pracowała. Spłacaliśmy kredyt na dom i samochód. Z nerwów i ze zmartwie nia w ciągu tygodnia osiwiałem. To był bardzo trud ny czas. Dzisiaj mam satysfakcję, że odważyłem się wskoczyć na głęboką wodę i chyba nieźle z tego wy brnąłem. Teraz jest na tyle dobrze, że moja firma wy konuje największą ilość projektów na terenie powiatu starogardzkiego.

WŁAŚCICIEL

Politechnice Gdańskiej musiałem studiować zaocznie po to, żeby jednocześnie pracować i móc się utrzy mać. Początki miałem wręcz fatalne.

OD ILU LAT FUNKCJONUJE PAN NA RYNKU? NIE ZACZYNAŁ PAN PRZECIEŻ OD RAZU OD WŁASNEJ FIRMY.

PROWADZENIE WŁASNEJ DZIAŁALNOŚCI NIE JEST ŁATWE. SKĄD POMYSŁ NA ZAŁOŻENIE FIRMY? Odkąd tylko pamiętam, marzyłem o tym, żeby coś w życiu osiągnąć, do czegoś dojść. Pochodziłem z nie zbyt zamożnej rodziny. Od dziewiątego roku życia wychowywałem się bez ojca. Mieszkałem z matką i bratem. Było nam naprawdę trudno. Podczas studiów musiałem pożyczać pieniądze, by móc je opłacić. Na

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH

NA POCZĄTKU KAŻDEGO PROJEKTU PRZEPROWADZA PAN ROZMOWĘ Z KLIENTEM, ŻEBY DOWIEDZIEĆ SIĘ JAKIE SĄ JEGO OCZEKIWANIA. W TAKICH SYTUACJACH TRZEBA BYĆ DOBRYM SŁUCHACZEM I OBSERWATOREM. PANU SIĘ TO CHY BA UDAJE, BO KLIENCI ZGŁASZAJĄ SIĘ SAMI. NIE MUSI PAN SZCZEGÓLNIE O NICH ZABIEGAĆ. Podczas rozmów z klientami trzeba mieć otwartą głowę, słuchać i obserwować. Niektórzy lubią nowo czesne konstrukcje, inni tradycyjne. Czasem szybko można wyczuć co komu może się spodobać. Rzeczy wiście jest tak, że dostajemy mnóstwo ofert od klien tów. Bardzo mnie to cieszy.

Na pewno każdy projekt jest dla mnie ważny. Ostat nim bardzo poważnym było lądowisko dla helikopte rów przy szpitalu. Projektowaliśmy też takie obiekty, jak: przedszkola, budynki Ochotniczej Straży Pożar nej, budynki warsztatowe, auto-serwisy, hale ma gazynowe, hale produkcyjne, wielorodzinne budynki mieszkalne, jak również Dom Seniora w Okolu - to będzie piękna i duża inwestycja. Robimy także pro jekty drogowe, projekty zjazdów. Ważny był dla nas także salon Mercedes-Benz Witman, hotel White w Krynicy Morskiej, czy Apart Hotel w Jarosławcu, gdzie wykonywaliśmy projekty konstrukcyjne. Teraz przed nami jedna z większych starogardzkich inwestycji fir my SMS Food Industries Poland. Będąc inżynierem budownictwa, jest się osobą zaufania publicznego. Spoczywa na nas odpowiedzialność za to, co robimy.

WIEM, ŻE MA PAN CIEKAWE HOBBY. Chodzę po różnych terenach z wykrywaczem metali. Muszę przyznać, że bardzo mnie to wciągnęło. Cza sem na poszukiwania zabieram moich synów. Okazu je się, że w ziemi można znaleźć cuda. Niestety nie o wszystkich znaleziskach mogę opowiedzieć. Zdradzę jedynie, że miałem wielkie szczęście, ponieważ udało mi się znaleźć żeton Mądrowa. Na 100 hektarowym polu znaleźć żeton wielkości złotówki, to już coś. Nie wybieram przypadkowych miejsc na poszukiwania. Chodzę tam, gdzie historycznie coś się działo i był jakiś szlak handlowy albo na przykład stał dworek. Wśród detektorystów krąży takie powiedzenie, że „jak masz znaleźć, to znajdziesz”. Trzeba mieć szczęście.

osiągnąłem sukces. W mojej firmie to ja przygotowuję cały proces inwestycyjny od rozmowy z klientem po koncepcję. Jestem inżynierem konstruktorem, więc projekty zatwierdzają mi architekci, z którymi współ pracuję. Mam też dobrze przygotowanych pracowni ków, asystentów.

Technologia cały czas ewoluuje i wymusza nowe rozwiązania. Do wszystkiego trzeba się dostosować. Kiedyś rysowało się na kartce, ręcznie robiło się ob liczenia, częściowo pracowało się w jakichś prostych programach. Później pojawiały się programy do kre ślenia, do liczenia i wszelakie inne rozwiązania, które wspomagają projektowanie. Niemniej jednak, naj ważniejszy jest pomysł. Jeśli na przykład klient prosi o zaprojektowanie siedziby firmy, trzeba mieć wizję, a koncepcja musi się spodobać. To jest ten czynnik twórczy. Przeważnie tworzę jedną lub dwie koncepcje i już trafiam w gust.

Lubię to, co robię. Uwielbiam rozmowy z klientami, może dzięki temu tak szybko ich do siebie przekonu ję. Wbrew pozorom wcale nie pracuję dużo. Ograni czam swój czas pracy do tego, kiedy moje dzieci są w szkole, czyli pracuję mniej więcej w godzinach 8:00 – 15:00, czy 16:00. Staram się wtedy działać inten sywnie. Ufam moim pracownikom i wiem, że jak roz dzielę zadania, to je zrealizują. Kiedy wprowadziłem się do nowego domu, moi sąsiedzi zastanawiali się czym się zajmuję, że tak wcześnie wracam. Nie pra cuję kosztem rodziny. Życie jest jedno. Moje dzieci są jeszcze małe, żal byłoby mi nie spędzać z nimi czasu, bo wiem, że dzieciństwo ucieka bardzo szybko. Dziec ko nie będzie miało cały czas 7 lat. Zanim się obejrzę, będzie miało 17 i nie będzie miało ochoty spędzać ze mną czasu. Myślę, że udało mi się w życiu osiągnąć to do czego dążyłem. Mam wspaniałą rodzinę, kocha jącą żonę, troje dzieci, piękny dom, samochody, żad nych kredytów. Czego mam jeszcze chcieć? Teraz po prostu cieszę się życiem.

14V

DOM PRACOWNIA KONSTRUKCJI BUDOWLANYCH NA SWOIM KONCIE MA WIELE POWAŻNYCH INWE STYCJI I TO NIE TYLKO NA TERENIE NASZEGO PO WIATU, ALE POZA JEGO GRANICAMI. SĄ TAKIE, Z KTÓRYCH SZCZEGÓLNIE JEST PAN DUMNY?

Nie ma tu miejsca na pomyłki. Każda konstrukcja musi być obliczona statycznie i bezpieczna dla przyszłych użytkowników. I to właśnie robię jak najlepiej potrafię.

DOBRY KONSTRUKTOR MUSI MIEĆ NIE TYLKO WIEDZĘ I WIZJĘ, ALE RÓWNIEŻ PASJĘ. PAN Z PEW NOŚCIĄ LUBI SWOJĄ PRACĘ. POŚWIĘCA JEJ PAN DUŻO CZASU?

SWOJĄ KARIERĘ ZACZYNAŁ PAN OD DESKI KREŚLARSKIEJ. JAK, OD TEGO CZASU, ZMIENIŁA SIĘ BRANŻA POD WZGLĘDEM TECHNOLOGII?

PAN MA GO CHYBA DUŻO. Myślę, że tak. Szczęście odgrywa bardzo ważną rolę w odniesieniu sukcesu. Jeśli do czegoś dążymy, to staramy się dawać z siebie wszystko. Czasem to jed nak nie wystarczy. Do osiągnięcia celu potrzebne są jeszcze sprzyjające okoliczności, znalezienie się w odpowiednim czasie i miejscu. Spotkanie właściwych ludzi. Ja uwielbiam ludzi. Lubię ich poznawać, spędzać z nimi czas. Wydaje mi się, że wysyłam pozytywną energię i ona do mnie wraca.

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

DOTYCHCZASOWE LĄDOWISKO ZOSTAŁO ROZBUDOWANE ORAZ WYPOSAŻONE W NIEZBĘDNĄ INFRASTRUKTURĘ ZGODNIE Z OBOWIĄZUJĄCYMI WARUNKAMI TECHNICZNYMI, PRAWEM BUDOWLANYM I LOTNICZYM ORAZ OBOWIĄZUJĄCYMI NORMAMI. PRZEZNACZONE JEST DO LĄDOWAŃ I STARTÓW ŚMIGŁOWCÓW LOT NICZEGO POGOTOWIA RATUNKOWEGO ZARÓWNO W DZIEŃ JAK I W NOCY. BU DOWA LĄDOWISKA BYŁA WSPÓŁFINANSOWANA W RAMACH PROJEKTU UNIJNE GO PN. „BUDOWA CAŁODOBOWEGO LĄDOWISKA DLA ŚMIGŁOWCÓW SANITAR NYCH NA POTRZEBY SZPITALNEGO ODDZIAŁU RATUNKOWEGO KOCIEWSKIEGO CENTRUM ZDROWIA”. CAŁODOBOWE LĄDOWISKO w Szpitalu

- Jest to niezwykle ważna inwestycja dla funkcjo nowania starogardzkiego szpitala – mówi Leszek Burczyk, Starosta Powiatu Starogardzkiego. - Nie trzeba nikogo przekonywać, że czas w niektórych schorzeniach jest niezmiernie istotny i to, że będzie możliwość szybkiego transportu za pośrednictwem śmigłowca przyspieszy udzielenie niezbędnej pomo cy medycznej. Naszym priorytetem jest stałe pod noszenie standardów usług medycznych, a co za tym idzie również bezpieczeństwa naszych mieszkańców. Zarząd Powiatu Starogardzkiego konsekwentnie re alizuje tę strategię wspierając działania starogardz kiego szpitala, dzięki czemu mamy dzisiaj m. in. zmo dernizowany i nowocześnie wyposażony Szpitalny Oddział Ratunkowy. Cieszy nas, że poprawiane są kolejne elementy infrastruktury szpitalnej. Głównym celem realizacji projektu było zapewnienie bezpiecznego transportu lotniczego pacjentów ze stanami zagrożenia życia wymagających natychmia stowej pomocy medycznej, możliwości całodobowe

16V

go lądowania oraz zwiększenia bezpieczeństwa pracy zespołów ratowniczych. - Nasz Szpital posiadający oddział ratunkowy zabezpiecza teren powiatu staro gardzkiego, to jest blisko 128 tysięcy osób – informu je lek. Robert Wierzba, Naczelny Lekarz Kociewskiego Centrum Zdrowia. - Oprócz tego nasze zespoły ra townictwa medycznego obsługują rubieże naszego powiatu, w tym także chociażby autostrady, gdzie zdarzają się niestety wypadki. Wówczas pacjenci są transportowani do naszego szpitala. Operujemy w granicach 40 – 60 km wokół szpitala. W przypad ku Lotniczego Pogotowia Ratunkowego te dystanse będą wydatnie skrócone czasem przelotu z 30 – 40 min do nawet 10 - 15 minut. Jesteśmy jak Państwo wiecie po wejściu do sieci szpitali szpitalem 2 pozio mu. Oznacza to, że posiadamy m. in. Oddział Neuro logiczny z Pododdziałem Udarowym, Oddział Kardio logii z Pracownią hemodynamiki, pełnimy tzw. dyżury zawałowe. W aspekcie działalności którą prowadzimy również urazowej, lądowisko które posiadamy cało

dobowo umożliwia nie tylko przetransportowywanie pacjentów z miejsca zdarzenia do naszego szpitala ale także do transport całodobowo pacjentów nasze go szpitala do ośrodków posiadających większe moż liwości niż nasza placówka.

Wartość projektu: 1 185 470,62 zł. Dofinansowanie UE: 813 043,35 zł (85% wydatków kwalifikowanych w ramach projektu).

17V

Zakres inwestycji obejmował: budowę utwardzonego placu pod lądowisko dla śmigłowców sa nitarnych wraz z ogrodzeniem terenu budowę drogi dojazdowej do płyty lądowiska przebudowę drogi wewnętrznej budowę kanalizacji deszczowej odwadniającą płytę lądowiska przebudowę kanalizacji sanitarnej budowę instalacji oświetlenia płyty lądowiska montaż oświetlenia przeszkodowego i oznaczenia przeszkodo wego dziennego budowę instalacji monitoringu lądowiska montaż wiatrowskazów montaż tablic informacyjnych

Całodobowe lądowisko jest ostatnim etapem do stosowywania SOR do wymagań Ministerstwa Zdro wia. Fundamentalnym krokiem był rok 2011, kiedy to Powiat Starogardzki otrzymał dofinansowanie na kompleksowy remont oddziału. Wartość inwestycji sięgała blisko 5 mln zł, z czego prawie 3,1 mln to dofi nansowanie zewnętrzne ze środków Unii Europejskiej. Kolejnym etapem podnoszenia jakości był rok 2015, kiedy to z dotacji celowej wojewody za ponad 480 tys. zł została zakupiona specjalistyczna karetka. - Kon sekwentnie inwestujemy w infrastrukturę szpitalną –mówi Patryk Gabriel, członek Zarządu Powiatu Staro gardzkiego. - Jest to konsekwencja przyjętego przez nas programu modernizacji Kociewskiego Centrum Zdrowia. Pierwszą obietnicą spełnioną, to lądowisko całodobowe dla helikopterów. Jaki jest wymiar prak tyczny lądowiska będą wiedzieli choćby nasi strażacy, którzy w wypadku nagłych sytuacji, np. w nocy mu sieli szybko organizować lądowisko według procedur strażackich w Pelplinie czy Bobowie. To nie było ani szybkie ani efektywne. Obecnie bez względu na porę doby i okoliczności, ratownicy medyczni przylatujący śmigłowcem będą mogli bezpiecznie wylądować na starogardzkim lądowisku przy Kociewskim Centrum Zdrowia aby potem do specjalistycznej jednostki bez piecznie przetransportować osobę poszkodowaną czy chorą.

Informacja o dofinansowaniu Projekt został zrealizowany przez Kociewskie Centrum Zdrowia Sp. z o. o. dzięki udzielonemu dofinansowaniu przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.  ”Budowa całodobowego lądowiska dla śmigłowców sanitarnych na potrzeby Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Kociewskiego Centrum Zdrowia” to inwestycja w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014 - 2020 – Priorytet IX „Wzmocnienie strategicznej infrastruktury ochrony zdrowia”, działanie 9.1 „Infrastruktura ra townictwa medycznego w zakresie wparcia istniejących szpitalnych oddziałów ratunkowych ze szczególnym uwzględnieniem stanowisk wstępnej intensywnej terapii”.

manager, pracownik naukowo-dydaktyczny, ab solwent Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku (AWF – Wy dział Wychowania Fizycznego – studia magister skie, AWFiS – studia doktoranckie) i Politechniki Gdańskiej (Wydział Zarządzania i Ekonomii – stu dia magisterskie), Instruktor – Wykładowca WOPR nr 566, instruktor w zakresie ratownictwa wodnego, instruktor pływania, trener pływania II klasy, instruktor motorowodny. Wieloletni wykładowca, szkoleniowiec na wszystkie stopnie w ratownictwie wodnym (przeprowadził ponad 270 kursów). Czło nek Rady Naukowej Słupskiego WOPR. Autor (lub współautor, czy współredaktor naukowy) ponad 240 opracowań naukowych, w tym m. in.: 59 wy dań książkowych, monografii naukowych, wydań skryptowych, filmów szkoleniowych oraz opraco wań cyfrowych (jak np. pierwszego w Polsce poradnika multimedialnego CD-ROM: „Bezpieczny wypoczynek nad wodą” – 2001) i artykułów na ukowych z zakresu: kultury fizycznej, ratownictwa wodnego i ratownictwa medycznego, bezpieczeń stwa powszechnego, bezpieczeństwa nad wodą, zarządzania kryzysowego, pływania, edukacji wodnej, bezpiecznego wypoczynku nad wodą, pierw szej pomocy przedlekarskiej w ratownictwie wodnym. Nauczyciel dyplomowany, Zasłużony Działacz Turystyki (brązowa odznaka – 1990), Medal Komisji Edukacji Narodowej (2003), Srebrny Medal Za Zasługi dla WOPR (2013). Odznaczony Krzyżem Kawa lerskim Orderu Odrodzenia Polski (2010).

DR DARIUSZ SKALSKI

DARIUSZ SKALSKI

plomem. Studenci muszą być bardziej aktywni, powinni zdobywać dodatkowe uprawnienia i kwalifikacje, zresz tą wynikające z potrzeb rynku. Wtedy ze znalezieniem pracy będzie łatwiej. I tak na przykład w AWFiS w Gdań sku zostały wprowadzone dodatkowe specjalizacje: m. in. z ratownictwa wodnego, edukacji dla bezpieczeń stwa, za które ja będę odpowiadał w Zakładzie Sportów Wodnych (dawnym Zakładzie Pływania). Co nam to da? Po pierwsze absolwent będzie mógł prowadzić także przedmiot – edukacja dla bezpieczeństwa (nie zawsze w mniejszej szkole wystarczy godzin, żeby wypracować etat), dalej będzie mógł pracować także jako ratownik wodny; po drugie będzie mógł wpływać za zwiększenie świadomości społeczeństwa w zakresie bezpiecznego wypoczynku nad wodą. Takich przykładów mogę przy toczyć więcej, chociażby będą w dniach 13-14 listopada br. na II Kongresie Bezpieczeństwa Wodnego w Szcze cinie, gdzie został utworzony na Uniwersytecie Szcze cińskim kierunek Bezpieczeństwo Wodne (na poziomie studiów licencjackich). Po prostu trzeba działać i się rozwijać. Także bardzo mocno współpracuję z Akademią Marynarki Wojennej w Gdyni m. in. (z dr. Piotrem Liza kowskim), z którą realizuję projekty międzyuczelniane - interdyscyplinarne o zasięgu krajowym, jak i zagra nicznym. Są już pierwsze „owoce” tej wspanialej współ pracy. Sięgają one także PSW w Starogardzie Gdańskim (w ścisłej współpracy z dr. Sławomirem Dębskim).

JAK POWIAT STAROGARDZKI WYGLĄDA NA TLE INNYCH POWIATÓW JEŻELI CHODZI O BEZPIECZEŃSTWO NAD WODĄ?

W naszym powiecie, dzięki uprzejmości pana starosty Leszka Burczyka - jestem członkiem Komisji Bezpie czeństwa i Porządku (komisji nie wynikającej ze struk tury Rady Powiatu), który zajmuje się właśnie bezpie czeństwem nad wodą. Więc działania, które wprowadza w życie na terenie naszego powiatu są przemyślane i wdrażane po wnikliwej analizie informacji, jakie przed stawia policja, straż pożarna i inne służby. Jednocześnie powiem, że nie ma żadnego miernika, który klasyfikuje powiaty, natomiast jeżeli chodzi o bezpieczeństwo nad wodą, to jest wskaźnik ilości utonięć na 100000 mie szańców. W takim ujęciu nasz powiat wypada całkiem dobrze. A więc działania prewencyjno-profilaktyczne

Nie umiem pracować na „pół gwizdka”

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH

Jako pracownik naukowo-dydaktyczny AWFiS w Gdań sku i także w PSW w Starogardzie Gdańskim prowadzę przedmioty związanie m. in. z pływaniem, ratownictwem wodnym, zarządzaniem kryzysowym i ratownictwem, więc patrząc chociażby na kierunki rozwoju uczelni w naszym kraju - będzie zawsze dużo do zrobienia w tym zakresie. Często mówię moim studentom, że w obecnych czasach nie jest już sztuką ukończyć studia z „gołym” dy

JEST PAN TRENEREM I INSTRUKTOREM PŁYWANIA, SPE CJALISTĄ - INSTRUKTOREM W ZAKRESIE RATOWNICTWA WODNEGO. DUŻO JEST DO POPRAWIENIA NA TYM POLU?

WODA TO PANA ŻYWIOŁ I TAK JAK INNE ŻYWIOŁY JEST BARDZO NIEBEZPIECZNA. ŚWIADOMOŚĆ SPOŁECZNA JEST CORAZ WIĘKSZA?

Jestem urodzonym Kociewiakiem, więc wychowałem się w krainie jezior kociewskich. Z początku jako mały chło piec bardzo przyglądałem się pracy ratowników wod nych, później zdobywałem kolejne wszystkie stopnie w ratownictwie wodnym (w tamtym okresie i do niedawna - 5 stopni), zaczynając od Młodszego Ratownika WOPR (też myłem łódkę starszemu ratownikowi), kończąc na stopniu najwyższym Instruktorze - Wykładowcy Ratow nictwa Wodnego. Więc z wodą do chwili obecnej mam dużo do czynienia, toteż obserwuję różne zachowania nad wodą (pewnie w jakimś stopniu to małe zwichrowa nie). Świadomość ludzi w moim odczuciu jest na pewno większa, niż kiedy ja zacząłem czynnie zajmować się ra townictwem wodnym (w przyszłym roku będę obchodził 40 lat pracy, działalności). Jednak osobiście wyznaję zasadę, którą udało mi się wprowadzić w kraju: „im bę dzie większa profilaktyka, prewencja, im wyższy będzie poziom pływania w społeczeństwie - tym pomoc będzie mniej potrzebna (tzw. zasada 3 x P: Prewencja – Pływa nie – Pomoc). W tempie dzisiejszego rozwoju społeczeń stwa, nigdy nie jest za wiele działań profilaktycznych, także tych współczesnych poprzez różne aplikacje na smartfony (np. „Ratunek – powiązana z nr alarmowym 601 100 100”, „Na Pomoc” czy wiele innych). Podsumo wując - świadomość społeczna jest wyższa, ale to nie zwalnia nas od dalszej działalności edukacyjno-profilak tycznej, która przynajmniej w jakimś procencie zmniej szy chociażby ilość utonięć.

19V

zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

JEŹDZI PAN PO KRAJU, JEST PAN ZASŁUŻONYM DZIAŁA CZEM TURYSTYKI, WIĘC MA DUŻĄ SKALĘ PORÓWNAW CZĄ. KOCIEWIE MA SIĘ CHYBA CZYM POCHWALIĆ?

ODNOSZĘ WRAŻENIE, ŻE LUDZIE, MIMO WIELU PRZYKŁADÓW TRAGICZNYCH WYPADKÓW, W DALSZYM CIĄGU ZACHOWUJĄ SIĘ NONSZALANCKO PODCZAS WYPO CZYNKU NAD WODĄ.

naszego powiatu mają na to wpływ. Tak dalej, a świa domość społeczeństwa (szczególnie młodzieży) będzie coraz większa.

Słucham muzyki, dużo piszę, i… mam odpowiedni kom fort psychiczny w mojej najbliższej rodzinie. To, co osią gnąłem w moim życiu zawdzięczam moim rodzicom Ur szuli i Władysławowi Skalskim, którzy mnie dopilnowali, żebym zdobył stosowne wykształcenie.

W zeszłym roku minęło 35 lat od napisania mojego pierwszego opracowania w zakresie bezpieczeństwa nad wodą. Od tego czasu piszę do chwili obecnej. Zresz tą jako pracownik naukowo-dydaktyczny jestem do tego zobowiązany. Na chwilę obecną mój dorobek na ukowy to ponad 240 różnych - recenzowanych opra cowań naukowych. Przez te lata moje zainteresowania naukowe oprócz ratownictwa wodnego, pływania, bez piecznego wypoczynku nad wodą rozszerzyły się o takie obszary jak m. in. bezpieczeństwo wodne (szeroko po jęte), zarządzanie kryzysowe, edukację dla bezpieczeń stwa, zarządzanie w sporcie i turystyce, marketing w sporcie i turystyce oraz szeroko pojęta kultura fizyczna. Dodatkowo powiem, że prawie wszystko, co udało mi się napisać mam w wersji elektronicznej, więc jak wchodzą nowe przepisy czy z nich wynikające nowe programy szkoleniowe, zawsze jestem na czasie. Wielka w tym także jest zasługa mojej wspaniałej żony Haliny, która jako magister filologii polskiej (także z uprawnieniami pedagogicznymi do nauczania języka polskiego) jest korektorem moich publikacji. Jako ekspert Towarzystwa Naukowego w Grudziądzu w zakresie ratownictwa wod nego, także bezpiecznego wypoczynku nad wodą oraz bezpieczeństwa wodnego na pewno mam i będę miał o czym pisać. Zawsze rodzą się nowe tematy, które wyni kają przede wszystkim z rozmów z moimi studentami.

Dotychczas odpoczywaliśmy z moją żoną na naszej dział ce letniskowej położonej na śródlądziu, jednak moje ba dania, jak i promotorstwo prac dyplomowych „zmusiły” nas do systematycznego wypoczynku w pasie nadmor skim naszego polskiego wybrzeża. Dla nas „kawałek” wody śródlądowej lub szczególnie morskiej to jest to.

W JAKI SPOSÓB NAJCHĘTNIEJ REGENERUJE PAN SIŁY?

TROCHĘ ODSZEDŁ PAN OD LOKALNEJ POLITYKI. NIE BRAKUJE PANU KONTAKTU Z TĄ SFERĄ ŻYCIA PUBLICZNEGO?

Krzywa Gausa, pewnie będzie dalej krzywą w zakresie bezpiecznego zachowania się nad wodą. Oby proporcje ilościowe tej krzywej zmieniały się na plus. Kiedy zdarza się tragiczny wypadek nad wodą, to trwa chwilę, są różne systemowe działania naprawcze, a potem „życie” wraca do nonszalanckich zachowań. Trudno jest edukować lu dzi, którzy znają się lepiej i praktycznie na wszystkim. Jak do tego dojdzie alkohol, czy inne środki odurzające, to o wypadek nie trudno, zresztą w wielu kategoriach bezpieczeństwa (w tym momencie bezpieczeństwa wodnego). Tutaj przy takich zachowaniach potrzeba nie tylko wzmożonej edukacji wodnej, ale przede wszystkim rozwiązań systemowych w naszym prawie, które wyma ga na pewno przynajmniej modyfikacji w tym zakresie (włącznie z systemem odpowiednich kar).

JEST PAN AUTOREM WIELU PUBLIKACJI NAUKOWYCH DOTYCZĄCYCH RATOWNICTWA. JEST JESZCZE O CZYM PISAĆ?

Jeżdżę po kraju, to prawda. Uczestniczę w wielu kon ferencjach, seminariach czy warsztatach naukowych krajowych i zagranicznych. Taka forma działalności na

20V

JAKIE JEST PANA ULUBIONE MIEJSCE NA WYPOCZY NEK?

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

ukowej (a dotychczas uczestniczyłem w ponad 70-ciu takich przedsięwzięciach) – jest dla mnie prawdziwym rarytasem, śmiało mogę nazwać ucztą naukową. Dla tego mogę mieć stosowne porównania. Jako powiat, nawet jako region na pewno możemy się wieloma dzia łaniami pochwalić, a ja to zawsze czynię podczas moich wyjazdów. Jednak wróćmy do naszego powiatu. W ze szłym roku udało mi się zorganizować na terenie PSW w Starogardzie Gdańskim - I Seminarium Naukowe w za kresie bezpieczeństwa, zdrowia i kultury fizycznej, które cieszyło się dużym zainteresowaniem. Więc w 2018 roku na wiosnę, tuż przed sezonem letnim, dzięki przychylno ści naszego starosty Leszka Burczyka i członka zarządu Patryka Gabriela odbędzie się II Seminarium Naukowe, rozszerzone o działania powiatowej policji, powiatowej straży pożarnej i naszego powiatowego szpitala - por talu „Czuję, widzę, słyszę, ratuję”. Jestem z tego dumny, ponieważ to świat nauki przyjedzie do nas, a nie odwrot nie. Nasze Kociewie zaczyna nadawać rytm.

Jestem w sferze publicznej, ale od innej strony, na ukowej. Na stanowiskach kierowniczych byłem ponad 23 lata (zarówno w samorządzie, jak i w stowarzysze niach na poziomie wojewódzkim, czy krajowym). Dzisiaj mogę powiedzieć z perspektywy czasu - to nie była łatwa praca. Wychodziłem wcześnie rano, a wracałem późnym wieczorem. Jak byłem samorządowcem, moja siostra Elżbieta Skalska, czy córka Karolina Skalska Brzoskowska nigdy nie mogły zajmować stanowisk kierowniczych, chociaż obie mają odpowiednie w tym zakresie wykształcenie. Więc dzisiaj polityka to dla mnie już „emerytura”, tym bardziej, że zawsze szanowałem i szanuję wybory społeczeństwa. Dodatkowo, a może na pierwszym miejscu jest dla mnie ważne też zaufanie władz i środowisk uczelnianych, których nie mogę za wieść. Będąc tu i tam, ja nie umiem pracować na „pół gwizdka”, zawsze w takiej sytuacji coś bym zaniedbał, a na to nie mogę sobie pozwolić, gdyż oceny zawsze za czynam od siebie i tak powinniśmy postępować w życiu.

urządzenia się znajdują i w jakich okolicznościach na leży skorzystać z ich pomocy. Ratownicy medyczni z Kociewskiego Centrum Zdrowia nie kryją, że inicjatywa jest bardzo ważna. Postanowili podziękować Patrykowi Gabrielowi specjalnie przygo towaną statuetką za to, że samorząd powiatowy rozu mie potrzebę tworzenia systemu PAD. - Wprowadzenie w Starogardzie systemu PAD (Po wszechnego Dostępu do defibrylatorów AED) było niejako odpowiedzią na prośby osób, które szkoliliśmy. To mieszkańcy powiatu starogardzkiego zainspirowali nas – pytając się wielokrotnie, gdzie taki defibrylator się znajduje – do tego, żeby je zakupić i udostępnić przez 24h dla każdego potencjalnego ratownika - pod kreśla Adrian Cichawa, ratownik medyczny. - Użycie defibrylatorów AED jest całkowicie bezpieczne dla po szkodowanego i osoby udzielającej pomocy, postępu jącej zgodnie z poleceniami głosowymi. Powiat starogardzki drugi rok prowadzi akcję „Kocie wie nadaje rytm”. Przy okazji warto podkreślić, że koszt jednego takiego urządzenia to wydatek rzędu 7 tys. zł. Za podobną kwotę można kupić m.in. 484 duże keba by, czy niewielki 11-letni samochód. Należy jednak so bie zadać pytanie: Ile kosztuje życie ludzkie? Z dziennikarskiego obowiązku podamy tylko, że I miejsce wywalczyło I LO, II miejsce Zespół Szkół Zawodowych, III miejsce  Zespół Szkół Ponadgim nazjalnych w Skórczu, IV miejsce Zespół Szkół Eko nomicznych, V miejsce -  Zespół Szkół Rolniczych Centrum Kształcenia Praktycznego w Bolesławowie, VI miejsce - II Liceum Ogólnokształcące, VII - Ze spół Szkół Ponadgimnazjalnych w Czarnej Wodzie.  Serdecznie gratulujemy i dziękujemy za udział w nieco dziennym wydarzeniu.

Emocje, dobra zabawa i spora dawka wiedzy

Nagłe zatrzymanie krążenia (NZK) dotyka w Polsce ok. 40 tys. osób rocznie. Z tej liczby udaje się uratować za ledwie 2-5% pacjentów. Dlaczego tak mało? Ponieważ podstawowym czynnikiem warunkującym przeżycie jest szybkość działania. Gdy serce przestaje funk cjonować prawidłowo, natleniona krew nie dociera do mózgu. Poszkodowany nagle traci przytomność i prze staje oddychać. Niedotlenione komórki centralnego ośrodka nerwowego zaczynają obumierać po zaledwie 4 minutach! Wiedzą o tym doskonale uczestnicy wyda rzenia pn. Bicie Rekordu w Uciskaniu Klatki Piersiowej, którzy w auli I Liceum Ogólnokształcącego spróbowali swoich sił w niełatwych zmaganiach. Trzeba było nie tylko poprawnie odpowiedzieć na pytania przygoto wane przez ratowników medycznych, ale także przy gotować strefę kibica, która dopingowała drużynę do walki oraz wziąć udział w grach zespołowych. Te tylko z pozoru wydawały się być łatwe. Bo czy da się pod presją czasu zabandażować prawidłowo nogi dwóch kolegów, którzy potem musieli pobiec do fantoma, aby przeprowadzić resuscytację? Albo idealnie narysować to, o czym mówi kolega, nie widząc obrazka? To nie które z konkurencji, choć chyba najwięcej emocji było podczas przeciągania liny. Finałowym momentem było oczywiście uciskanie klatki piersiowej w rytm popular nej piosenki zespołu Bee Gees „Stayin’ Alive”. - Chcieliśmy w ten sposób, czyli właśnie poprzez za bawę, przybliżyć naszym uczniom ideę powszechnego dostępu do defibrylatorów - przyznaje Patryk Gabriel, członek Zarządu Powiatu. - Na mapie miejsc, w których AED jest dostępne, pojawiły się kolejne dwa - jedno urządzenie jest przy Technikum w Owidzu, a drugie przy I Liceum Ogólnokształcącym, gdzie odbyło się właśnie bicie rekordu. Zależy nam na tym, aby miesz kańcy powiatu starogardzkiego wiedzieli gdzie takie

W JEDNYM MIEJSCU, W JEDNYM CZASIE UDAŁO SIĘ ZEBRAĆ SPORĄ LICZBĘ OSÓB, A WSZYSTKO PO TO, BY USTANOWIĆ REKORD W UCISKANIU KLATKI PIERSIOWEJ. NIECODZIENNY EVENT ODBYŁ SIĘ W RAMACH AKCJI „KOCIEWIE NADAJE RYTM”.

22V

tekst MAŁGORZATA ROGALA U JAKUBA OSSOWSKIEGO MIŁOŚĆ DO FOTOGRAFII ROZWIJAŁA SIĘ OD DZIECKA. W JEGO RODZINNYM DOMU BYŁA WIELKA SZUFLADA, GDZIE GRO MADZONO WSZYSTKIE ZDJĘCIA. DOKUMENTOWAŁO SIĘ WSZELKIE WYDA RZENIA, WYJAZDY I ŻYCIE CODZIENNE. KUBA ROBI TO DO DZISIAJ, Z TYM ŻE SZUFLADĘ ZAMIENIŁ NA BLOGA, A ZDJĘCIA SĄ CORAZ LEPSZE. NIEDAWNO ZACHWYCIŁ STAROGARDZIAN WYSTAWĄ POD NAZWĄ „WODNE PANNY”, KTÓRĄ MOŻNA BYŁO OGLĄDAĆ W GALERII „A” W SCK. Zaczęło się od szuflady

Jakub Ossowski już jako dziecko interesował się nie tylko fotografią, ale także światem mitów i fantastyki. – Będąc młodzieniaszkiem zaczytywałem sie klasyka mi Tolkiena i Sapkowskiego. Dobrą fantastykę lubię po dziś dzień. Do swoich prywatnych projektów za wsze udawało mi się wpleść trochę magii. W zeszłym roku tworzyłem projekt „Boginie”. Moi modele wcielali się w mityczne postacie inspirowane grecką mitolo gią. Znaleźli się tam między innymi: Gaja, Hera, Afro dyta, czy Zeus. Już wtedy wiedziałem, że chcę zejść pod wodę i stworzyć coś w podobnym stylu. Brako wało tylko możliwości – opowiada Kuba.

W tym roku Jakubowi udało się zdobyć odpowiedni sprzęt. Nie zastanawiał się długo. – W każdej kulturze są podobne wierzenia. Syreny, rusałki, nimfy – sa motne, eteryczne istoty, które żyły pod wodą i swo im śpiewem wabiły młodych mężczyzn. W mitologii słowiańskiej nazywano je „Wodnymi Pannami” – tak artysta tłumaczy pomysł na swoją wystawę w staro gardzkiej Galerii „A”.

– Uwielbiam tworzyć i nie ograniczam się tylko do fotografii. Podczas robienia zdjęć, gdy modelki zanu rzały się pod wodę, a wszystkie tiule, koronki, włosy zaczynały falować i żyć własnym życiem, nie mogłem oderwać wzroku. Wyglądało to niesamowicie bajkowo, aż żal było patrzeć na mały ekranik aparatu. Wiedzia łem, że muszę przenieść chociaż trochę tego ruchu i ożywić te zdjęcia. Potem doszła odpowiednia muzyka i wokal, który nazwałem „Lamentem Wodnych Panien”. Wszystko to niesamowicie działa na zmysły i wzbu dza emocje. W jednych stan ukojenia i spokoju, innych przyprawia o dreszcz – mówi fotograf.

„Wodnymi Pannami” były Berenika, Paulina, Monika, Wiktoria i Agata wyłonione z castingu, który przepro wadził Kuba. Zanim rozpoczęły się zdjęcia ani model ki ani fotograf do końca nie wiedzieli na co się piszą. – Większość z dziewczyn miała doświadczenie w mo delingu, ale przekonaliśmy się, że zdjęcia pod wodą to zupełnie inna bajka i nie mają zbyt wiele wspólnego z pozowaniem na lądzie. Szybko wywnioskowaliśmy, że aby „zawisnąć” na kilka sekund pod taflą wody należy wyrzucić cały zapas powietrza z płuc. Można powie dzieć, że będąc pod wodą, dziewczyny teoretycznie się topiły. Dusisz się, woda wlewa Ci się do oczu, uszu, nosa, ale przecież trzeba wyglądać ładnie i powabnie.

26V

To był kawał ciężkiej pracy – opowiada Jakub Ossowski. Kiedyś fotografia była dla Kuby pasją, aktualnie jest

zawodem. – Na co dzień jestem fotografem ślubnym i tym zarabiam na chleb. W wolnych chwilach fotogra fuję dla siebie. Aparat zawsze mam przy sobie! – pod kreśla bohater artykułu. Jakub najbardziej lubi fotografować ludzi i ich emocje. Właśnie dlatego odnajduje wiele radości w dokumen towaniu ślubów. – Wśród ludzi panuje przekonanie, że fotografia ślubna to tandeta. Nie dziwię się, nie wie dzą, że można inaczej. Rynek przesycony jest fotogra fiami „białych gołębi, złotych obrączek i snopków sia na”. Dla mnie fotografia ślubna to przede wszystkim emocje. Ludzie wpuszczają mnie do swoich domów i pozwalają dokumentować najszczęśliwsze chwile w ich życiu. To szalenie pozytywne! Nie ukrywam, że lubię pracować z ludźmi, którzy myślą podobnie do mnie i rozumieją moje podejście do fotografii. Dlate go najlepiej czuję się na ślubach rustykalnych/boho i plenerowych, gdzie liczą się przede wszystkim ludzie, a nie weselny przepych – powiedział fotograf. Kuba zazwyczaj pracuje na małych, cichych, bezlu strowych aparatach. Pozwala mu to na bardzo dys kretne poruszanie się między ludźmi. Dzięki mniej szym gabarytom sprzętu fotografowane osoby są mniej skrępowane. Chętniej okazują naturalne emo cje. – Zależy mi na tym, by moje prace były ponadcza sowe i za kilkanaście lat odbierane w ten sam sposób, dlatego w postprodukcji swoich zdjęć stawiam na styl

Kuba spełnił już swoje największe fotograficzne marzenia. – Utrzymuję się ze zdjęć i robię coś, co kocham. W dodatku moje prace wiszą w galerii, a to wszystko przed trzydziestką. Czego chcieć więcej? – intrygująco uśmiecha się fotograf. Chociaż Jakub Ossowski czuje się spełniony, to nie zamierza spoczywać na laurach. Na razie

zbiera siły, ale rok 2018 to dla niego przede wszyst kim sezon ślubny wypchany po brzegi. – Czekają nas podróże po całej Polsce, wspaniali ludzie i piękne emocje. Później jesień pełna pracy i montażu – już te raz cieszy się Kuba. My trzymamy kciuki i czekamy nie tylko na piękne zdjęcia ślubne, ale i kolejną wystawę. Patrząc na energię Jakuba, możemy się jej spodzie wać już całkiem niedługo.

inspirowany fotografią analogową, podobny do zdjęć z szuflady w domu rodzinnym, do której zaglądam z nostalgią – mówi bohater artykułu. Jakub Ossowski ma 29 lat. Urodził się i mieszka w Starogardzie Gdańskim. Większość życia po święca fotografii. Jeśli jednak uda mu się znaleźć trochę wolnego czasu, to stara się poświęcać go rodzinie i przyjaciołom. Uwielbia spotkania w gronie najbliższych przy dobrej kawie i plan szówce. Kuba ma to szczęście, że może połączyć życie prywatne z zawodowym. Jego żona, Beata zajmuje się filmowaniem. – Nie ograniczam się tylko do fotografii. Lubię również inne środki wyrazu. Chciałbym robić wszystko na raz, ale niestety nie rozerwę się. Na szczęście wizual nego bakcyla złapała Beata. Rozumiemy się bez słów, dlatego tworzymy idealny duet foto-video – stwierdził Jakub.

Widziałem 17

Zawsze najważniejsza jest ta książka, która właśnie wyszła. Autor chciałby się nią podzielić ze wszystkimi. Ostatecznie oddał jej wielki fragment życia. Ja nowej książce, czyli „Podwójnemu życiu reporterki. Fallaci. Torańska” (Prószyński i S-ka) oddałem przynajmniej cztery intensywne lata. Ta opowieść o dwóch gigant kach dziennikarstwa Orianie Fallaci i Teresie Torań skiej, które dzieliła żelazna kurtyna. Ale zbierając ich teksty razem, można opowiedzieć o podzielonym świecie i spróbować połączyć go na nowo. Wybrałem dla Państwa fragment o mojej widmowej podróży do rezydencji Oriany Fallaci w Toskanii.

Z Florencji do Greve in Chianti można pojechać auto busem. Podróż trwa ponad godzinę. Kiedy docieram na miejsce, żar leje się z nieba. Miasteczko wygląda na pogrążone w drzemce, choć na głównym placu sporo ludzi, ukrytych przed skwarem pod parasolami, pije kawę. Nie mogę się zorientować, czy do via Casole, gdzie mieszkała, dojeżdża autobus. Nie widzę tej na zwy na tablicy wiszącej na przystanku. Usiłuję zapy tać starszego, licho ubranego mężczyznę siedzącego na ławce. Odpowiada. Nic jednak nie rozumiem. Mówi z toskańskim akcentem przez zaciśnięte zęby, jąka się. W końcu idę na główny plac, gdzie zauważam informację turystyczną. Dwie pracujące tam dziew czyny niechętnie odrywają się od swoich telefonów. Pokazuję kartkę z adresem. Patrzą i kiwają głowami. Myślałem, że krzykną, że tak, adres jest im doskonale znany, bo pytają o niego turyści. Mieszkała tu najsłyn niejsza włoska dziennikarka, jedna z najważniejszych dziennikarek świata, która rozmawiała z prezydenta mi, dyktatorami... Mają problem z wytłumaczeniem mi, że to prawie dziewięć kilometrów w górę, serpen tynami, winnicami, polami, w spiekocie, jaka jest tego dnia. Jazda autem trwałaby ponad dwadzieścia minut. W Greve nie ma publicznego transportu. Przejeżdża wprawdzie przez Greve autobus z Florencji do Lamole, położonego jakieś cztery kilometry drogą prowadzą cą wzgórzami od domu Fallaci, ale autobus kursuje na tej trasie bardzo rzadko.

ców, którzy mogliby mnie tam zawieźć. Ciągle myślę, że zaraz mnie zapyta, dlaczego chcę dotrzeć do rezy dencji Oriany Fallaci. Wychodzę na zewnątrz. Siadam w kawiarni pod parasolem, zamawiam spritz. Dzwonię na podane numery. Nikt nie odbiera. Ale przecież i tak tam PrzeddotręPalazzo

GREVE IN CHIANTI, VIA CASOLE

28V

Nie ma taksówek. W końcu któraś z nich dyktuje mi trzy nazwiska i numery telefonów prywatnych kierow

tekst REMIGIUSZ GRZELA

Comunale, ratuszem, rozpoznawal na od razu rzeźba Igora Mitoraja. Cieszę się z tego polskiego akcentu w mieście, które wybrała sobie Oriana Fallaci. Zauważam kwiaciarnię. Kupuję lilie. Trochę to beznadziejne, bo wciąż nie mam pewności, czy Paola Fallaci, dziennikarka, siostra Oriany, spotka się ze mną. Pierwszy telefon, który wykonała w moim imieniu mieszkająca we Florencji koleżanka, też Oria na, dał nam więcej niż nadzieję. Paola powiedziała, że z zasady nie rozmawia z dziennikarzami, zwłaszcza włoskimi, ale ponieważ chodzi o polskiego dziennika rza, a ma do Polski sentyment, chętnie mnie przyjmie, bylebyśmy odezwali się kilka dni przed moim przyjaz dem. I zrobiliśmy to. Podejrzliwie pytała, jak zdoby łem jej numer telefonu, i dodała, że nie ma ochoty na spotkanie. Nie poddaję się łatwo. Przy kolejnej próbie rzuciła słuchawką Będąc we Florencji, postanowiłem zaryzykować Wracam z kwiatami do kawiarni, żeby schować się w cieniu. W końcu jeden z kierowców odbiera. Prosi, bym poczekał czterdzieści minut. Pyta, dokąd chcę jechać Nie wie, gdzie to, ale sprawdzi. Nic nie mówi o Fallaci. Patrzę na zegarek, wychodzę z kawiarni w porze, w której powinien podjechać. Stoję w słońcu, ale się nie pojawia. Kwiaty wyglądają coraz marniej. Jedna lilia całkiem Kierowcaopadła.przyjeżdża po dwudziestu minutach. Pakuję kwiaty do bagażnika. Chcę go poprosić, by na mnie poczekał, gdy będziemy na miejscu. Jeśli Paola Fallaci mnie nie wpuści, wrócę z nim do miasteczka. Zagajam, że pod tym adresem mieszkała Oriana Fallaci. Najpierw nie reaguje. – My jej tu nie lubimy – mówi, jakby ż yła. – Jest zbyt prawi cowa, a Greve jest czerwone. – Śmieje się

Niebo staje się coraz ciemniejsze. Wąskimi uliczkami wspinam się na taras Muzeum św. Franciszka, by spoj rzeć na miasto z góry. Winnice, rozwieszone pranie na podwórkach, starszy mężczyzna koszący trawę Wyraźnie zbiera się na burzę. Kiedy wsiadam do auto busu, trzaskają pioruny.

Kładę kwiaty pod drzwiami. Zostawiam je właściwie dla Oriany, w miejscu, które tak kochała. Jej ojciec zajmował się różami. Teraz rośnie jedna, rachityczna.

Remigiusz Grzela – dziennikarz, pisarz, dramaturg. Autor kil kunastu książek. Ostatnie to: „Było, więc minęło. Joanna Pen son – dziewczyna z Ravensbrück, kobieta Solidarności, lekarka Wałęsy”, „Złodzieje koni” (powieść), „Wybór Ireny”, „Obecność. Rozmowy”, „To, co najważniejsze. Irena Jun i Stanisław Brudny. Rozmowy”, „Krafftówna w krainie czarów”, „Bądź moim Bo giem”. Włąśnie ukazuje się jego nowa książka „Podwójne życie reporterki. Fallaci. Torańska”. Mieszka w Warszawie.

30V

Jedziemy długo w górę, serpentynami. Wokół winne pola, cyprysy, obłędnie pachnące świerki. Choć kie rowca uż ywa GPS-u, gubi się. W końcu w jednym z ogrodów kierowca zauważa mężczyznę, zatrzymuje auto i pyta o „casa di Fallaci”. Mężczyzna zagląda do auta, jakby był celnikiem. Patrzy raz na niego, raz na mnie. Każe nam zawrócić i skręcić w prawo. Jedziemy, droga robi się coraz węższa.

Widzę dwa dzwonki. Naciskam jeden, potem drugi. Bez rezultatu. Robię to raz jeszcze. Nic.

Taras na piętrze za jej ż ycia obrośnięty był róża mi. „Kiedy umarła, róże też umarły” – mówi Mirella, spuszczając wzrok. Sprzedała dom kilka lat temu. Na żadnym z domów, w których mieszkała Oriana Fallaci, nie ma pamiątkowej tablicy. Żaden z domów, w któ rych mieszkała, nie ma już nic z jej ducha. Umierając, zabrała ze sobą energię, jaką obdarzała miejsca. Wracam do auta. Ruszamy. Nagle auto zatrzymuje się z piskiem opon. Kierowca zauważa przy drodze cze

zachwycamy się widokiem. Słoneczne niebo nagle staje się sine. Zajeżdżamy na główny plac Greve. Kierowca nie chce pieniędzy za kurs powrotny. I tak nic nie załatwiłeś – tłumaczy. Pytam, czy wie, że to rzeźba polskiego artysty. – Nie powinna tu stać. Jest za duża i jest bez głowy.

Poprzedniego dnia we Florencji Mirella Florita, przyja ciółka i lekarka Oriany Fallaci, pokazywała mi niewiel ki dom przy via della Madonna della Querce, z daleka od centrum, w którym zatrzymywała się w ostatnich latach, gdy tutaj przebywała. Nie chciała już jeździć do Greve. Dom należał wówczas do Mirelli, dyskretnie wyprowadzała się do córki, aby udostępnić go Oria nie. Nikt, poza najbliższą grupą przyjaciół, nie wie dział, gdzie się zatrzymuje.

W końcu podjeżdżamy pod zieloną metalową bramę Na niej typowa podłużna metalowa skrzynka na listy. Ponieważ nigdzie nie ma dzwonka, kierowca otwiera mi bramkę. Staję przed kolejną bramką, tym razem ogrodową, drewnianą. Jest otwarta. Natychmiast przybiega pies, łasi się do nas. Idę w stronę domu, który znam z filmu o Orianie i ze zdjęć. Zapamiętałem jako piękny, porośnięty winem, zwłaszcza jego wie ż yczka wyglądała imponująco. Niestety, teraz jest tyl ko goły kamień. Większość okiennic zamknięta. Przed domem auto. Więc jest.

reśnię. Zrywa garść owoców i dzieli się ze mną. Nie pytam go, czy wie, że ostatnią książką, tą, której nie dokończyła Oriana, jest autobiograficzny Kapelusz cały w Jedziemyczereśniach.wdół.Obaj

Mitoraj wykonał tę rzeźbę z brązu w 2001 roku i na zwał ją „Skrzydlaty tułów”. Tak inna od pomnika Gio vanniego da Verrazzano, XV-wiecznego podróżnika i odkrywcy, między innymi rzeki Hudson, któremu Oriana poświęca fragmenty Kapelusza całego w cze reśniach. Dla rodziny Verrazzano pracował już Carlo Fallaci, pradziadek jej dziadka po mieczu, który „na winnicach i oliwkach znał się tak dobrze, że wino i oli wę umiałby wytwarzać nawet na Saharze”.

Biuro Sprzedaży M3 NIERUCHOMOŚCI ul. Kościuszki 27 (lokal I piętro) 83-200 Strarogard Gdański tel. 690140393 / 695195651 tylko wgrudniurabatydo10%

32V

- Dzięki uprzejmości dyrektorów każdej ze szkół pod stawowych, udało nam się rozpocząć współpracę z sześcioma szkołami. Dziś otrzymujemy zapytania od kolejnych placówek, czy istnieje możliwość współpra cy – dodaje Bartosz Sarzało. Jak się okazało projekt koszykarski to również korzy ści dla szkół. Akademia ze swojej strony zapewnia i wyposaża szkołę w piłki do koszykówki oraz profesjo nalne stroje koszykarskie, dzięki którym młodzi adep ci koszykówki już wyglądają jak profesjonaliści. Jed nak GAMA Akademia Koszykówki to nie tylko Bieliński i Sarzało. Od obecnego roku szkolnego koordynato rem projektu jest Jarosław Rynas - wielki pasjonat koszykówki, w przeszłości II trener euroligowej dru żyny koszykówki kobiet LOTOS Gdynia. GAMA Aka demia Koszykówki to nie tylko zajęcia koszykarskie. To również festyny, festiwale, turnieje koszykarskie, akcje charytatywne, szkolenia dla prowadzących za jęcia, wizyty na meczach koszykówki, a od obecnego sezonu reprezentacja akademii występować będzie w Wojewódzkiej Lidze Koszykówki w kategorii U10, or ganizowanej przez Pomorski Okręgowy Związek Ko -szykówki.Moimzadaniem jest koordynacja większości aktyw ności akademii. Najważniejszym z nich jest kontrola

pasjonatów koszykówki

OD LISTOPADA 2016 ROKU W 6 KOCIEWSKICH SZKOŁACH PODSTAWOWYCH ZO STAŁY WPROWADZONE ZAJĘCIA RUCHOWE O PROFILU KOSZYKARSKIM. NA GO DZINNE TRENINGI, KTÓRE ODBYWAJĄ SIĘ 2 RAZY W TYGODNIU UCZĘSZCZAJĄ DZIECI W WIEKU OD 7 DO 10 LAT. PROJEKT, W RAMACH KTÓREGO ODBYWAJĄ SIĘ ZAJĘCIA NOSI NAZWĘ GAMA AKADEMIA KOSZYKÓWKI.

Realizacja projektu w pierwszym roku funkcjonowa nia przerosła najśmielsze oczekiwania. W zajęciach aktywnie brało udział ponad 120 dzieci, a szczególną uwagę należy zwrócić na pozytywny odbiór społecz ny tej inicjatywy. Treningi odbywają się w szkołach znajdujących się na terenie 2 powiatów: starogardz kiego oraz tczewskiego; w pięciu miejscowościach: Starogardzie Gdańskim, Pelplinie, Kokoszkowach, Ja błowie oraz Rudnie. Pomysłodawcami i twórcami pro jektu są Bartosz Sarzało oraz Przemysław Bieliński, którzy już 4 lata temu stworzyli projekt polegający na współpracy Pelplina oraz Starogardu Gdańskiego w zakresie szkolenia młodych koszykarzy. Dziś, dzię ki projektowi „Z tradycją w przyszłość” wielu, wciąż młodych, chłopców występuje na boiskach 2 ligi, a mają za sobą nawet debiut w ekstraklasie. - Gama Akademia Koszykówki to kolejny krok, stwa rzający w naszym regionie możliwość wykształcenia nawyku aktywnego spędzania wolnego czasu u dzie ci, a także popularyzujący koszykówkę. Dzięki po mocy sponsora tytularnego projektu - sieci sklepów GAMA, który w pełni pokrył koszty związane z orga nizacją zajęć w 1. roku trwania projektu, jesteśmy w miejscu, które pozwala nam pozytywnie patrzeć w przyszłość - mówi Przemysław Bieliński.

Nowatorski projekt

Już 6 grudnia o godzinie 11:00 odbędzie się Festiwal Koszykówki Gama Akademia Koszykówki, który odbę dzie się w Hali Miejskiej im. Andrzeja Grubby w Staro gardzie Gdańskim. Podczas tego święta koszykówki odbędzie się wiele atrakcji takich, jak trening koszy karski dla najmłodszych, konkursy koszykarskie, spo tkanie z zawodnikami Polpharmy Starogard Gdański i wiele innych.

realizacji planu szkoleniowego, który podczas szkoleń został przekazany prowadzącym zajęcia w szkołach. Na szczęście nie ma z tym problemu, gdyż wszyscy nasi trenerzy wykazują się ogromnym zaangażowa niem nie tylko podczas zajęć, ale również podczas innych naszych przedsięwzięć - powiedział Jarosław WRynas.obecnym sezonie zmienił się również podmiot, który prowadzi sprawy projektu. We wrześniu 2017 roku do Krajowego Rejestru Sądowego wpisane zo stało stowarzyszenie o nazwie Kociewska Akademia -Koszykówki.Okazałosię, że tempo, w jakim rozwija się nasz pro szykówkę. Po całym, w pełni profesjonalnym, proce sie szkolenia dzieci mają mieć szansę trafienia do dru żyn seniorskich, które znajdują się na szczycie naszej piramidy. Przed nami długa droga, ale przy tak pozy tywnie nastawionym do naszych działań środowisku, jesteśmy w stanie nasze marzenia zrealizować. A był by to ewenement na skalę naszego kraju. Wydaje się, że ludzie koszykówki nie byli na Kociewiu tak skonso lidowani i chętni do współpracy. Atmosfera wokół tej dyscypliny sportu w naszym regionie daje nadzieję, że jeszcze przez długi czas naszym znakiem rozpoznaw czym będzie koszykówka na wysokim poziomie.

drużynę na najwyższym poziomie w kraju. Nieste ty trzeba przyznać, że niewielu wychowanków w tym okresie występowało w Polpharmie Starogard Gdań ski. Chcemy wspólnie stworzyć modę na koszykówkę. Marzymy, żeby dzieci po meczach Polpharmy Staro gard Gdański i Decki Pelplin znowu wyszły na osie dlowe boiska i powielały zagrania swoich ulubionych zawodników, które podpatrzyły kibicując. Żeby tak się stało, musimy zacząć od samego dołu - kończy Bartek.

jekt spowodowało, iż musieliśmy poukładać pewne kwestie organizacyjne, dlatego też powołaliśmy do życia stowarzyszenie, którego członkami są pasjo naci koszykówki ze Starogardu Gdańskiego, Pelplina i okolic - mówi Bartek Sarzało. Dzieci uczęszczające na zajęcia koszykarskie mogą korzystać również z innych atrakcji. - Kilka razy podczas trwania roku szkolnego organi zujemy dzieciom wizyty na meczach drużyn senior skich, z którymi współpracujemy. Mowa o ekstrakla sowej Polpharmie Starogard oraz 2-ligowej drużynie DECKA Pelplin. Przed spotkaniami, w których aktyw nie kibicujemy naszym zespołom, dzieci wyprowadza ją zawodników drużyn na prezentacje - mówi Jarek Rynas. - Dążymy do tego, aby zbudować w naszym regionie funkcjonalną piramidę szkoleniową, u spodu której znajduje się masa dzieci chcących grać w ko

- Od kilkunastu lat mamy w Starogardzie Gdańskim

na najem trzech lokali mieszkalnych położonych w budynku przy ul. Hallera 2 w Starogardzie Gdańskim:

- nr 3 o pow. 49,48 m2, II piętro, dwa pokoje, przedpokój, kuchnia i łazienka Stawka wyjściowa licytacji 10,94 zł/m2

Postąpienie minimalne 0,10 zł/ m2

Na podstawie Uchwały Nr 19/2017 Zarządu Spółki z dnia 02.11.2017 r. Towarzystwo Budownictwa Społecznego Ziemi Kociewskiej Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością

- nr 1 o pow. 47,71 m2, I piętro, dwa pokoje, przedpokój, kuchnia i łazienka Stawka wyjściowa licytacji 10,94 zł/m2

Wadium w wysokości 6.000,00 zł

OGŁASZA PRZETARG I - USTNY (LICYTACJA)

Wadium w wysokości 6.000,00 zł

Licytacja lokalu odbędzie się w dni 19.12.2017 r. o godz. 10:00 nr 2 o pow. 58,03 m2, I piętro, trzy pokoje, korytarz, kuchnia i łazienka Stawka wyjściowa licytacji 10,94 zł/m2

Postąpienie minimalne 0,10 zł/ m2

Licytacja lokalu odbędzie się w dni 19.12.2017 r. o godz. 11:00.

Postąpienie minimalne 0,10 zł/ m2 Wadium w wysokości 6.000,00 zł

Licytacja lokalu odbędzie się w dni 19.12.2017 r. o godz. 12:00.

Lokale wyposażone są w instalacje: elektryczną, wodno-kanalizacyjną, ciepłej wody, gazową, centralnego ogrzewania, domofonową i telewizyjną. Miejsce przeprowadzenia przetargu w formie licytacji – siedziba Spółki, ul. Traugutta 56 Starogard Gdański, pokój Nr 06. Ogłaszający wyznacza termin oględzin lokali na dzień 14.12.2017 roku w godz. 13:00 – 15:00. Uczestnicy licytacji w terminie do dnia 15.12.2017 roku zobowiązani są wpłacić wadium na konto TBS Nr 51 8340 0001 2002 0001 2364 0001 Bank Spółdzielczy z dopiskiem, na który lokal zostało wniesione. W dniu licytacji, 30 minut przed wyznaczonym terminem przetargu, uczestnicy licytacji lub ich pełnomocnicy zobowiązani są stawić się do pokoju Nr 09 (sekretariat) w celu wpisania się na listę uczestników przetargu, przedłożenia dowodu wpłaty wadium, dowodu osobistego lub innego dokumentu potwierdzającego tożsamość uczestnika oraz złożenia pisemnego oświadczenia o zapoznaniu się z regulaminem licytacji, Regulamin oraz druk oświadczenia można pobrać ze strony internetowej www.tbs-starogard.pl Wniesione przez uczestnika wadium, który wygra licytację zostanie zaliczone na poczet kaucji z tytułu najmu lokalu mieszkalnego. Wadium ulega przepadkowi w razie uchylenia się uczestnika, który wygrał licytację od zawarcia umowy, którą należy podpisać w ciągu 7 dni od daty przetargu. Pozostałym uczestnikom przetargu wniesione wadium zostanie zwrócone na konto wskazane w druku oświadczenia. Zastrzegamy sobie prawo unieważnienia przetargu bez podania przyczyny. Informacje o przetargach udzielają: Bożena Ćwiklińska pokój Nr 08, tel. 58562 24 33 wew. 31; Robert Marczak pokój Nr 03, tel. 58562 24 33 wew. 33.

skorzystaj z wyjątkowych rabatów

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.