Verizane 33

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN LOKALNY 33 | 14 kwietniaISSN20172449-7916 W ludziach jest wiele dobroci Maria Malinowska

32017 | 33 w numerze

Redaktor Naczelny

zJedenmoich

Janusz Stankowiak 12

Maria Malinowska 16

przyjaciół powiedział całkiem niedawno, i to na szerszym forum, że odszedłem od „poważnego” dziennikarstwa, a piszę te raz o ludziach, przyrodzie, a nawet miłości. Chyba dobrze mnie zdiagnozował, bo uznał to za objaw dojrzałości, by nie powiedzieć starości. Z uwagi na dosyć swobodny charakter spotkania potrakto wałem to jako formę przyjacielskiego żartu, aczkolwiek nie wiem do końca, czy nie chciał dać mi w ten sposób impulsu do tego, żebym powrócił do korzeni. W tym miejscu przemilczę niektóre tytuły, któ re w trakcie swego kąśliwego komentarza wymieniał, a w których w przeszłości pracowałem. Sam zresztą już jakiś czas temu, trochę z tęsknoty za dziennikarstwem informacyjno-publicystycznym, zaj mującym się „poważnymi” sprawami, postanowiłem, że do Verizane dodam odrobinę pieprzu, żeby wyrób nasz nabrał jeszcze lepszego smaku. Dlatego nie dziwcie się, że na łamach naszego czasopisma pojawiają się rozmowy z ludźmi mającymi do czynienia z lokalną polityką. Jeszcze nie wiem, czy moja decyzja była słuszna. Postano

Polski rynek na celowniku 6

Widziałem - felieton Remigiusza Grzeli 22 POZYTYWKI - nagrody 24STAROGARD.PL 26

Łukasz Rusiewicz 29

Kto upiekł najlepsze ciasto? 11

Obezpieczeństwie, sporcie i zdrowiu 11

wiłem wejść jednak na ten grząski grunt, by zadać jednocześnie kłam innej opinii, która również tego dnia (1 kwietnia) padła. Według niej zostawiłem gdzieś pewne części ciała, kojarzące się akurat z nad chodzącymi Świętami. Opinia była śmiała i sam już nie wiem czy prawdziwa. Piszę te słowa w żartobliwym tonie, bo pomimo Wielkie go Tygodnia jeszcze nie minął mi primaaprilisowy nastrój. Zresztą osoby, które dobrze mnie znają wiedzą, że komentując nawet dosyć poważne tematy staram się stosować żartobliwą formę, bo podobno weseli ludzie żyją dłużej i zdrowiej. Uśmiech, jak wiadomo, nie tylko poprawia samopoczucie nasze i otoczenia, ale też wspomaga formę fizyczną. Dlatego też z okazji Świąt Wielkiej Nocy życzę Państwu mnóstwo uśmiechu i radości, aby jak najskuteczniej broniły nas przed smutkiem, bo tego mamy w naszym życiu aż nadto. Patrzmy w przyszłość z optymizmem. Do następnego numeru.

przeczyta tego „wstępniaka” przyzna zapewne rację mojemu przyjacielowi.

Redaktor naczelny: Krzysztof StarogardAdreszgodymateriałówRozpowszechnianiezai skracania.sobieniezamówionychRedakcjaCREATIVEAgencjaWszelkiecopyrightCREATIVEAgencjaWydawca:e-mail:Reklama:KrzysztofŁukaszMałgorzataZespółkrzysztof.lach@verizane.plŁachredakcyjny:RogalaRocławskiRudekreklama@verizane.plPrasowo-Reklamowa©2017prawazastrzeżonePrasowo-ReklamowaniezwracatekstóworazzastrzegaprawoichredagowaniaRedakcjanieodpowiadatreśćzamieszczanychogłoszeń.redakcyjnychpublicystycznychbezwydawnictwajestzabronione.redakcji:Gdański,ul.Reymonta1

Z sercem na talerzu 21

KtoP.S.

Krzysztof Łach

kolekcja Sala zdjęcieRadyobradMiastaKrzysztof Rudek

Produkcja karmy dla zwierząt może się okazać nie lada wyzwaniem, szczególnie wtedy, gdy chce się stworzyć całkowicie nowy produkt –jakiego polskie psy czy koty jeszcze nie sma kowały. Udało się, ale próby trwały miesiącami. Tak powstała nowa marka – Clawer; seria kieł bas dla psów w stu procentach naturalna, bez żadnych konserwantów, chemicznych ulepsza czy, za to bogata w mięso, przyprawy i zioła. No i w kolagen, który ma zbawienny wpływ na psie stawy.

C

Polski rynek na celowniku

6 33| 2017 biznes

o?... Mięsny kurczak, salceson biały i czarny, kaszanka biała i czarna oraz kabanosy, które kusiły niejednego człowieka, gdyż wyglądają rewelacyjnie i tak też smakują. Psy, które próbowały, to potwierdzają, merdając za każdym razem chętnie Musząogonem.być dobre, skoro mix przypraw i ziół przygotowała reno mowana zagraniczna firma, której technolog zdradził, że wyma gania przy produkcji dodatków były wręcz wyższe niż dla ludzi.

To wcale nie żart. Właściciele psów naj lepiej wiedzą, jakie problemy ich pupilom mogą z wiekiem sprawiać stawy. Do tego dochodzą spore ilości białka czy węglowo danów. Natomiast tłuszczu nie ma w nad miarze, co jest kolejną zaletą.

fia za granicę. To ma zmienić właśnie mar ka Clawer, która nastawiona jest także na podbicie polskiego rynku.

To wszystko ma miejsce w Starogardzie Gd., dotąd bez rozgłosu, a markę Clawer stworzyła firma SMS Food Industries Po land, nazywana przez starogardzian żar tobliwie ”kurzymi łapkami”.

Powstała w 2010 roku, od początku zaj mując się przerobem łap drobiowych i stawiając od razu na dynamiczny rozwój.

Ze względu na specyfikę podstawowej produkcji i wysyłanie stu procent wyro

bów za granicę, firma SMS Food Indu stries Poland nie jest zbyt znaną w Polsce, nawet w Starogardzie Gd., a nie jest ma łym przedsiębiorstwem. Ma wielu stałych dostawców i współpracuje z wieloma fir mami, gdy tylko to możliwe – z lokalnymi. Dotyczy to zakupów, napraw czy usług -serwisowych.Todlanas ważne – wyjaśnia Michał Sto larz. – Co miesiąc wydajemy spore sumy na zakupy. Od początku działalności firma wydała miliony złotych na inwestycje, tak że zainwestowała w technologie czy po prawę warunków pracy. Niektóre maszyny czy urządzenia zostały wyprodukowane specjalnie dla nas, drugich – podobnych –w Polsce się nie znajdzie.

- Zauważyliśmy, że kurze łapki mogą się idealnie nadawać także do produkcji karmy dla psów – mówi Michał Stolarz, zastępca dyrektora firmy. – Badania wy kazały, że zawierają one właśnie spore ilo ści kolagenu, który ma wręcz zbawienny wpływ na psie stawy.

Clawer właśnie rusza z kopyta – strona in ternetowa, sklep internetowy, rynek pol ski, Szansaeksport...nasukces jest, a plany rozwojowe są ambitne.

72017 | 33

biznes

Rozwój jest dla SMS Food Industries Po land podstawą. Właściciele spółki wycho

Przez te niespełna siedem lat firma kilka krotnie zwiększyła produkcję, stając się niekwestionowanym liderem w Polsce. I znaczącym eksportem w powiecie staro gardzkim, gdyż sto procent wyrobów tra

8 33| dzą2017

z założenia, że ciągle trzeba iść do przodu, nie wolno zadowalać się tym, co się osiągnęło. Już są plany budowy zupeł nie nowego, supernowoczesnego zakładu, który zapewni nie tylko najlepsze warunki dla procesu technologicznego, ale także pracownikom. Nowy zakład ma być prak tycznie „obojętny” dla środowiska. Miłośnicy przyrody nie muszą się niczego obawiać. Zresztą już dzisiaj – mimo cza sami przykrego zapachu – firma nie ma znaczącego, szkodliwego wpływu na śro dowisko. Wszystkie odpady są odbierane przez specjalistyczne firmy i odpowiednio utylizowane, a ścieki oczywiście trafiają do miejskiej oczyszczalni. Po zrealizo waniu planowanej inwestycji, nawet ten zapach zostanie „zamknięty wewnątrz firmy”. Odpowiednie technologie już są przygotowywane, gdyż SMS Food stale się rozwija i unowocześnia.

- W najbliższym czasie zaczniemy pro mować nowe wyroby – zdradza Michał Stolarz. – Mamy pomysły, a bardzo pozy tywne sygnały o jakości naszych wyrobów dodają nam wiary w sukces, choć rynek jest trudny i liczba producentów dosłow nie z każdym miesiącem rośnie, ale za to świat jest wielki i rynków zbytu nam nie Dlategozabraknie.postawiono na stworzenie pro duktów, które mogą być przechowywane w warunkach pokojowych, w temperatu rze nawet do 25 stopni. To nie jest takie proste, jeśli stawia się przede wszystkim na wysoką jakość. Każdy, kto kupuje wędli ny czy choćby parówki, wie, że w sklepach mięsnych leżą one w ladach chłodniczych. Nie ma w tym przypadku. W warunkach pokojowych zepsułyby się błyskawicznie. Kiełbasom dla psów marki Clawer to nie grozi. Zastosowana technologia gwaran tuje zachowanie świeżości i wszystkich wartości odżywczych przez miesiące. To właśnie efekt wielomiesięcznych prób,

Właśnie postawienie na rozwój przyczyni ło się do wymyślenia nowej marki karmy dla psów. Kiełbasy czy kabanosy to do piero początek. Myśli się o konserwach, suchej karmie, smakołykach, także dla ko tów, a to niezwykle wybredny konsument. Do tematu podchodzi się jednak spokoj nie, pierwsze inwestycje w karmę zostały zrealizowane wyłącznie z własnych środ ków, bez sięgania po kredyty bankowe. To efekt oszczędnej polityki.

biznes

przeplatanych sukcesami i porażkami. Firma nie chciała iść „na skróty”, co czy nią niektórzy producenci karmy. Nawet skład zmieniał się kilkakrotnie, by znaleźć najlepsze proporcje. W kiełbasach Clawer nie ma kaszy, ryżu, innych dziwnych do datków lub wypełniaczy. Jak w składzie jest wpisana wątroba wieprzowa, to ona jest. Prawie 80 procent zawartości sta nowi mięso, głównie drobiowe – to wielki atut przetargowy w pozyskiwaniu klienta. Spora w tym zasługa technologów i osób, które często bezinteresownie doradzały. Ewentualny sukces będzie efektem współ pracy wielu ludzi.

92017 | 33

Inwestycja w markę Clawer, inne plano wane inwestycje zmienią całkowicie też wizerunek firmy SMS Food Industries Poland – chce być ona zdecydowanie

biznes

Już są plany budowy zupełnie nowego, supernowoczesnego zakładu, który zapewni nie tylko najlepsze warunki dla procesu technologicznego, ale także pracownikom. Nowy zakład, który powstanie vis-a-vis obecnego ma być praktycznie „obojętny” dla środowiska.

zmiany”. Identycznie mógłby odpowie dzieć prezes SMS Food Industries Poland, ale on natychmiast dodałby: - Nie chodzi o same zmiany dla zmian, a o stały, dyna miczny Dlatego,rozwój.jaksię dzisiaj w firmie planuje in westycje, to z góry się zakłada, że dana in stalacja ma mieć od razu dwu, nawet trzy krotnie większą wydajność niż bieżące po trzeby. Nowa kotłownia mogłaby ogrzać niejedno miasteczko czy duże osiedle. Ciepłej wody wystarczyłoby dla tysięcy rodzin. To samo dotyczy zużywanej ener gii elektrycznej, wody. Tysiące kartonów dziennie... Gdyby kartony używane do pa kowania wyrobów w skali miesiąca ułożyć jeden za drugim, to pierwszy mógłby le żeć w siedzibie firmy w Starogardzie Gd., a ostatni znalazłby się gdzieś w... Gdańsku. Kiedyś obliczono nawet, ile w skali miesią ca przetwarza się kurzych łapek. Liczba okazała się wręcz niewyobrażalna. W skali roku wielokrotnie przewyższa ona liczbę mieszkańców... Polski.

Szkoda tylko, że psy nie mówią i same nie mogą kupować. Gdyby tak było, ze zbytem każdej ilości kiełbas marki Clawer w ogóle nie byłoby problemów.

bardziej rozpoznawalna w Polsce. Do tej pory takie działania nie były konieczne, skoro cała produkcja szła na eksport. Te raz przyjdzie czas na targi, silną promo cję marki w internecie i tak dalej. Ale już od początku SMS Food Industries Poland jest mocno „umocowana” w Starogardzie Gd. Wspierała i wspiera akcje charytatyw ne czy społeczne, przeznacza środki na sport, na działalność różnych organizacji. Dla spółki dzisiaj pracuje sporo ponad 200 osób, wszelkie możliwe zakupy są robione w starogardzkich hurtowniach i sklepach, wszelkie możliwe naprawy i prace są zle cane lokalnym firmom, dzięki czemu w Starogardzie Gd. zostają naprawdę mi liony złotych rocznie. A skoro firma stale się rozwija, to i tych milionów z każdym rokiem jest więcej. I tak ma być przez na stępne sto lat. Nowe wyroby, nowe działy, zupełnie inne pola działalności. Wiele lat temu prezes wielkiej, starogardz kiej firmy na pytanie, co ich czeka, odparł: „U nas tylko jedno jest pewne – będą

10 33| 2017

O bezpieczeństwie, sporcie i zdrowiu

Za nami seminarium naukowe „Bezpieczeństwo, medycyna, zdrowie i kultura fizyczna. Wybrane zagadnienia”, podczas którego poruszane były istotne zagadnienia, jak choćby dotyczące ratownictwa wodnego, pierwszej pomocy, zewnętrznych defibrylatorów, czy bezpieczeństwa na kąpieliskach.

m.in. utonięć, zadań gminy w zakresie bezpieczeństwa na kąpieliskach, pierwszej pomocy i publicznego dostępu do defibrylatorów, czy też wpływu uprawiania nordic walking na układ krążenia.

Wyróżnienie jury przyznało KGW Wielki Bukowiec. Najlepsze ciasto przygotowało KGW Kopytkowo, planszę Pinczyn. W ka tegorii moda nagrodę zdobyła Osieczna, w konkurencji wokalnej Grabowo, a tanecznej Lipinki Szlacheckie. Impreza, jak co roku, cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Barwne stroje, niesamowite tańce, wspa niałe głosy, a do tego degustacja sprawiły, że publiczność była pod wrażeniem przy gotowań pań.

K

112017 | 33 wydarzenia

- W latach 2000-2012 w Polsce utonęło prawie 13 tysięcy osób - zauważa Starosta Starogardzki Leszek Burczyk. - Powinniśmy jak najwięcej mówić o bezpieczeństwie nad wodą i poszerzać wiedzę na ten temat. Se minarium ma też temu służyć.

onferencja to efekt współpracy trzech pomorskich uczelni. Konferencja odbyła się w auli Pomorskiej Szkoły Wyższej i wzięli w niej udział wykładowcy, studenci, a także osoby związane z bezpie czeństwem, sportem oraz medycyną. Se minarium zostało zorganizowane pod pa tronatem Starosty Starogardzkiego Leszka -Burczyka. Pomysł zorganizowania seminarium zro dził się podczas rozmów ze studentami Pomorskiej Szkoły Wyższej w Starogar dzie Gdańskim na kierunku Administracja o specjalności Bezpieczeństwo kryzysowe i ratownictwo oraz studentami Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdań sku - podkreśla dr Dariusz Skalski, pomy słodawca konferencji. - Naszym celem jest ponadlokalny projekt, a ta konferencja jest jednym z jego elementów. Chodzi o współ pracę pomorskich uczelni - Akademii Wy chowania Fizycznego i Sportu, Pomorskiej Szkoły Wyższej oraz Akademii Marynarki Wojennej, gdzie pracownicy naukowi two rzą świetną platformę do wymiany do Podczasświadczeń. seminarium przedstawiono kwe

Kto upiekł najlepsze ciasto?

KGW Rokocin wygrało XIII Powiatowy Turniej Kół Gospodyń Wiejskich! Panie z Rokocina zdobyły nagrodę grand prix podczas XIII Powiatowego Turnieju Kół Gospodyń Wiejskich w Jabłowie i będą reprezentować nasz powiat podczas zmagań wojewódzkich. Gratulujemy!stiedotyczące

- Na seminarium zostaliśmy zaproszeni jako osoby odpowiedzialne za bezpieczeń stwo w powiecie starogardzkim, ale także jako osoby, które wspierają społeczników, aktywistów odpowiedzialnych za realizację dwóch sztandarowych akcji społecznych, czyli „Czuję, widzę, słyszę, ratuję” oraz „Ko ciewie nadaje rytm”. Ta ostatnia akcja ma zapewnić mieszkańcom dostęp do defibry latorów  - podkreśla Patryk Gabriel, Członek Zarządu Powiatu.

Panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Rokocinie będą reprezentować powiat starogardzki podczas zmagań wojewódzkich.

Mimo że zwycięzca mógł być tylko jeden, tak naprawdę wygrały wszystkie drużyny. Każda była w czymś lepsza. Organizatora mi imprezy było: Starostwo Powiatowe w Starogardzie Gdańskim, Stowarzyszenie Kobiety Kwiaty Kociewia i Zespół Szkół Pu blicznych w Jabłowie. Nagrody w imieniu Starosty Starogardzkiego wręczył Jerzy Komorowski, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa. Przybyli również: wiceminister infrastruktury Kazimierz Smoliński, Członek Zarządu Powiatu Lech Kolaska, radni Jurand Kolaska, Jacek Mar czak, wójtowie: Bobowa Sylwester Patrzy kąt, gminy Starogard Stanisław Połom i Osiecznej Stanisław Stosik.

rozmowa

Gdański,PrezydentemStankowiakiem,MiastaStarogardrozmawiaKrzysztofŁach.TojużtrzecirokPanakadencji.Miastoprzygotowujesiędorealizacjikilkuważnych,jeślinienajważniejszych,inwestycji.Starogardmocnosięzmieni.PraktyczniejużodponaddwóchlatStarogardjestarenąpoważnychzmian.Tenroktoczasogromnegoprzyspieszeniarealizacjiwieluważnychinwestycji.Dlaniezorientowanychwyjaśniam,żeprocestworzeniadokumentacjitechnicznych,ubieganiasięodofinansowanieinwestycjizeźródełzewnętrznych,uzyskiwaniazgódnabudowę,czykonsultacjispołecznychtoczęstookreskilkunastumiesięcyciężkiejpracy.Zanimwbijesiępierwsząłopatępodprzyszłąinwestycjęmusimywykonaćszeregskomplikowanychczynności,atoniestetywymagaczasu.DzisiajStarogardmanajwiększybudżetwhistoriinaszegomiasta,aleconajważniejsze,matakżenajwięksześrodkinainwestycje.Blisko60milionówzłotychtokwota,którązainwestujemywmodernizacjęlokalnejinfrastruktury,poprawęwarunkówżyciamieszkańcówirozwójedukacji.Starogardzianiebędączućsiętrochęjaknaplacuwielkiejbudowy,gdyżinwestycjerealizowanebędąjednocześniewróżnychpunktachnaszegomiasta.Wiem,żeteniedogodnościopróczpewnejirytacjispowodowanejutrudnieniamistanąsiętakże,amożeprzedewszystkimźródłemprzyszłejsatysfakcjiidumyzeswojegomiasta.Podziesięcioleciachoczekiwańzaczynamymodernizacjęiprzebudowętakważnychdlamieszkańcówmiejsc,jak:RynekMiejskiwrazzprzyległymdoniegoParkiem,ulicęKościuszkinacałejjejdługości,AlejęWojskaPolskiego,DworzecKolejowyzprzebudowąulicyKolejowejwrazzbudowąłącznikazulicąGdańską.RealizujemypraktycznieodzerabudowęParkuNoweObliczewsąsiedztwieStarogardzkiegoCentrumKultury.Będziemyprzeprowadzaćtermomodernizacjębudynkówużytecznościpublicznej.Zakupimy11nowychautobusówtakpotrzebnychmiejskiejkomunikacji.Zmodernizujemyponad2700punktówświetlnychnatereniemiasta.Totylkojednezważniejszychzamierzeń,alesąichdziesiątki.Cowięcej,czekamynakolejnerozstrzygnięciakonkursów,wktórychnaszeprojektymająbardzorealnąszansęnakolejnedofinansowania.

Z Januszem

Udało się Wam na wspomniane inwestycje pozyskać pieniądze unijne. Pamiętam komentarze, że jako członkowie stowarzysze nia nie macie większych szans na zdobywanie środków zewnętrz nych, gdyż nie jesteście z żadnej partii politycznej. Traktowałem wtedy i podobnie traktuję te komentarze dzisiaj jako zwykłą wyborczą retorykę. Jeżeli ktoś nie ma racjonalnych i me rytorycznych argumentów to próbuje zaklinać rzeczywistość. Jak dalece były one nieprawdziwe niech świadczy fakt, że Starogard Gdański jest dzisiaj wśród pomorskich miast zbliżonej wielkości w czołówce tych, które pozyskują największe środki z różnych źródeł zewnętrznych. To zasługa dobrego zespołu moich współ pracowników, którzy z pełną konsekwencją realizują założone cele strategiczne. Nie jestem politykiem, ale samorządowcem. Oczywiście mam swoje poglądy, ale nie przynoszę ich do pracy. Dla mnie nie ma znaczenia przynależność partyjna, a wiedza i umiejętności oraz skuteczność i zaangażowanie w wykonywaną pracę. Co więcej, jestem przekonany, że na poziomie lokalnym powinniśmy schować partyjne legitymacje głęboko do kieszeni i działać wyłącznie z myślą o mieszkańcach i mieście, które jest naszym wspólnym domem. Nie wszyscy potrafią pogodzić się z faktem, że wystarczy dobrze i rzetelnie pracować przygotowując profesjonalne projekty, działać zgodnie z prawem i spełniać okre ślone kryteria, być konsekwentnym i mieć jasno sprecyzowane cele, aby odnieść sukces, bez koneksji i układów. Ja w to wierzę.

to ogromneMiasto przedsiębiorstwo

Aby zrealizować plany inwestycyjne miasto musi wydać sporą ilość pieniędzy. Spotkałem się z opiniami, że mocno ryzykujecie. Jest takie powiedzenie: „Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampa na”. Starogard ma teraz swoje przysłowiowe „pięć minut”. Nie wiem czy w przyszłości będziemy mieli jeszcze okazję sięgać po tak duże środki finansowe, jak dzisiaj z Unii Europejskiej. Mia sto oczywiście musi dopłacać również środki własne do każdego projektu, bo taki jest warunek uzyskania dofinansowania, ale ko rzyści z tego płynące są niewspółmiernie większe. Jestem prze konany, że mieszkańcy nigdy by mi tego nie wybaczyli, gdybym

rządność i samorządy to chyba najbardziej udany projekt współ czesnej Polski. To zbliżenie się do lokalnej społeczności, która poczuła, że ma wpływ na otaczającą ją rzeczywistość. Dzisiejsza aktywność Polaków to zasługa przede wszystkim samorządów, które stały się inkubatorem rozwoju społeczeństwa obywatelskie go. Zniszczenie tego uznałbym za zbrodnię wobec własnego naro du. Co do kadencyjności to moja ocena tego pomysłu jest bardzo krytyczna. Nie trzeba być wielkim analitykiem, aby zauważyć, że miejscowości, które w minionym 25-leciu rozwijały się najbar dziej dynamicznie były zarządzane przez wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy sprawowali ten urząd przez trzy i więcej kadencji. To lokalna społeczność co cztery lata dokonywała we ryfikacji ich pracy. Przykładem swego rodzaju kadencyjności pre zydentów jest przecież Starogard. Żaden z nich nie piastował tego urzędu dłużej niż dwie kadencje! Różnica między tym, co propo nują politycy, a prawdziwą demokracją jest taka, że to mieszkań cy o tym zadecydowali. Dlaczego odbierać im ten przywilej? Na wiasem mówiąc, może warto pomyśleć również o kadencyjności parlamentarzystów, bo odnosi się czasami wrażenie, że dziesiątki lat spędzonych w Sejmie oderwało ich od rzeczywistych proble mów Polaków.

A co Pan powie na likwidację drugiej tury wyborów na prezyden tów i burmistrzów oraz na zakaz startowania w powiatach powy żej 20 tys. mieszkańców komitetów obywatelskich? Należy do tego jeszcze dodać pomysł likwidacji okręgów jedno mandatowych i powrót do ordynacji większościowej w naturalny sposób preferującej partie polityczne. To ogromny krok wstecz. Polityka w brutalny sposób wkracza w sferę zarezerwowaną dla lokalnej społeczności. Niestety przychodzą mi na myśl czasy mi nione, których miałem okazję doświadczać jako młody człowiek. Centralizacja i ręczne sterowanie. Myślałem, że to już przeszłość, ale jak widać nic nie jest dane raz na zawsze. Demokracja w Polsce jest jeszcze bardzo młoda i krucha, pewnie trochę niedo świadczona, ale bardzo nam potrzebna.

Na pewno o tych propozycjach głośno mówi się na posiedzeniach Związku Miast Polskich. Wielu włodarzy jest spoza partii politycz nych, a startowali w wyborach z komitetów obywatelskich. Czy to prawda, że samorządowcy myślą o stworzeniu wspólnego komi tetu, który wystartowałby w wyborach parlamentarnych? Nie będę ukrywał, że wśród samorządowców wrze. Szczególnie oburzeni są ci, którzy wyrośli z komitetów obywatelskich, bo po lityka ich kompletnie nie interesuje. Działanie prawa wstecz, co skutkować będzie wyeliminowaniem z wyborów wielu doświad czonych wójtów, burmistrzów i prezydentów powoduje natural ny opór. Ludzie czują się oszukani. Zostali wybrani w wyborach powszechnych, często z bardzo dobrym wynikiem. Mieszkańcy im zaufali, powierzyli w ich ręce przyszłość tysięcy miejscowości. Teraz ktoś w określonym celu próbuje to przekreślić i w trakcie gry zmienia jej warunki. To nieuczciwe. Trzeba pamiętać, że sa morządowcy to ludzie aktywni, twardo stąpający po ziemi i nie bojący się wyzwań. Skoro polityka wkroczyła w ich świat, to nie zostaną na to obojętni. Być może jesteśmy świadkami narodzin niezwykle poważnej siły, która może wstrząsnąć krajową sceną polityczną. Tworzy się ogromny ruch społeczny samorządowców. Ma on sporą szansę na oddolne wsparcie lokalnych społeczności, dla których przez wiele lat z pełnym poświęceniem pracowali.

rozmowa

Póki co, na razie wszystko, co słyszymy to luźno puszczane w stronę opinii publicznej wypowiedzi polityków, a nie konkretny projekt ustawy. Mimo wszystko to bardzo niepokojące. Samo

dzisiaj tej szansy nie wykorzystał. Proszę przyjrzeć się prywatnym przedsiębiorcom, którzy każdego dnia ryzykują, aby się rozwijać i pomnażać swój majątek. Miasto to ogromne przedsiębiorstwo o bardzo skomplikowanej strukturze, ponieważ oprócz aspektu ekonomicznego niezwykle ważny jest również czynnik społeczny. Najważniejsze to znaleźć balans między jednym a drugim. Ryzy ko, ale nie ryzykanctwo wpisane jest w naturę pracy prezydenta miasta, gdyż świat należy do odważnych.

Czas płynie szybko, za rok wybory samorządowe. Głośno mówi się  o zmianach, jakie rząd zamierza wprowadzić w ordynacji wy borczej, chociażby tych dotyczących kadencyjności wójtów, czy burmistrzów i prezydentów miast. Jak Pan ocenia propozycje Prawa i Sprawiedliwości?

Reforma oświaty dała się samorządom we znaki.  Słyszałem od jednego z Pana adwersarzy, że właśnie na oświacie się po Adwersarześlizgniecie. mówią wiele rzeczy, choć często są to tylko ich pobożne życzenia. Nie twierdzę, że aktualna reforma oświa ty jest prosta i nieistotna. Przede wszystkim jest to działanie ustawowe, zatem to nie samorząd odpowiada za jej osta teczny kształt, ale polski rząd. Naszą rolą jest opracowanie systemu szkół na terenie miasta w taki sposób, aby nadcho dzące zmiany w jak najmniejszym stopniu dotknęły uczniów, nauczycieli i rodziców. Trzeba podkreślić, że nie planujemy w związku z reformą żadnych zwolnień, a  planowana sieć starogardzkich placówek oświatowych została przygotowana na ten moment w sposób optymalny. Oczywiście nie można mówić, że problemów nie ma. Należy dostosować część szkół do przyjęcia najmłodszych uczniów, a to wiąże się z wymianą wyposażenia, choćby w ławki i krzesła, czy dostosowaniem toalet. Z tym sobie poradzimy. Pewien problem może pojawić się w roku 2019, kiedy to mury naszych szkół opuszczą dwa roczniki, tj. uczniowie klas ósmych i trzecich gimnazjalnych. Mamy dwa lata, aby się do tego momentu przygotować. Li czę na to, że w międzyczasie część nauczycieli odejdzie na zasłużoną emeryturę, a ilość godzin nadliczbowych będących w ich aktualnej dyspozycji pozwoli na złagodzenie skutków nadchodzących zmian. Przy wsparciu dyrektorów szkół, na uczycieli i rodziców uczniów jesteśmy w stanie bez przeszkód poradzić sobie z tym nowym wyzwaniem.

Jesteśmy w przededniu Świąt Wielkanocnych. Jak Pan ob chodzi te Święta?

Dziękuję za rozmowę.

Wróćmy2017

na nasze „podwórko”. Temat dróg chyba nie należy do Pana ulubionych? Kłopoty przy ich odśnieżaniu, teraz temat po wołania doradcy prezydenta do spraw utrzymania dróg i terenów publicznych. Czy takie stanowisko rzeczywiście jest potrzebne? Opoźnienia w zakresie modernizacji i budowy lokalnych dróg są na terenie naszego miasta niestety dość spore. Na dzisiaj w Sta rogardzie mamy jeszcze blisko 40 kilometrów dróg nieutwardzo nych, to prawie jak odległość z naszego miasta do Gdańska! Do tego wiele ulic nadaje się do kapitalnego remontu. To się zmie nia, choć pewnie nie tak szybko, jakbyśmy wszyscy sobie tego życzyli. Jak zawsze chodzi o pieniądze. To niezwykle kosztowne inwestycje. Określiliśmy cele, jakie chcemy osiągnąć. Wytypo waliśmy najważniejsze arterie komunikacyjne miasta, które na przestrzeni najbliższych lat powinny zostać zmodernizowane w pierwszej kolejności. Oczywiście jednocześnie realizować będzie my remonty mniej kosztownych i krótszych odcinków wielu dróg w Starogardzie. Kłopoty komunikacyjne, które pojawiły się pod czas intensywnych opadów śniegu w styczniu bieżącego roku, ale także rozpoczynające się inwestycje, które przyniosą miastu dużo terenów zielonych spowodowały, że podjąłem decyzję o po wołaniu na stanowisko doradcy osoby posiadającej wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu branżą komunalną. Jego zadaniem jest koordynacja wszystkich działań zmierzających do zwiększe nia jakości i wydajności pracy na rzecz poprawy czystości i estety ki miasta. Początki są bardzo obiecujące. Jestem przekonany, że to krok w dobrym kierunku.

14 33|

rozmowa

W gronie najbliższych ma się rozumieć. To jedna z niewielu okazji, aby spotkać się z rodziną i przyjaciółmi. Jest zarówno ta część duchowa, ściśle związana z tradycją Zmartwychwsta nia Pańskiego, jak i ta bardziej świecka, przeznaczona dla ciała. W poniedziałkowy ranek zwykle przeżywam  trauma tyczne przebudzenie, kiedy solidny kubełek zimnej wody tra fia we mnie wylewany z satysfakcją przez moją najmłodszą córkę, czego i wszystkim czytelnikom Verizane życzę.

152017 | 33

jest wiele dobroci Z Marią Malinowską, organizatorką imprez sportowych w Ośrodku Sportu i Rekreacji, rozmawia Małgorzata Rogala. W ludziach

Z organizacją tak dużej imprezy, jak finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na pewno nie miała Pani większego pro blemu. Organizowała Pani przecież między innymi uznane, ogólnopolskie masowe Biegi Kociewskie i Szpęgawskie, Biegi dla Wszystkich, czy turnieje rodzinne. To prawda. W OSiRze organizowałam mnóstwo imprez. Trzeba było rozgryźć i zbadać je „od podszewki” tak, jak wy ścig kolarski. Na ten temat na przykład wiedziałam niewie le. Musieliśmy słuchać specjalistów i udawało się, bo chcieć to móc. Bieg Kociewski to inicjatywa Janusza Nowaka. Bieg Szpęgawski natomiast jest moim „dzieckiem”. Pierwszy zor ganizowałam wspólnie ze świętej pamięci dyrektorem Wil helmem Własienko. Za kolejne odpowiedzialna byłam ja. Oczywiście bardzo ważna jest współpraca z innymi, bo razem możemy „przenosić góry”. Zawsze miałam ogromne zaufanie do chłopaków – naszej ekipy konserwatorów, którzy zabez pieczali nie tylko stronę techniczną. Ponadto w naszej fir mie podczas tak dużych imprez „pracuje wszystko, co żyje”. Każdy wzorowo wykonuje powierzone zadania. Organizacja takich imprez, podobnie jak w przypadku biznesu, to droga od planowania do realizacji. Jeśli o wszystko odpowiednio się zadba, to nie ma wyjścia – musi się udać. Bardzo lubię Bieg Szpęgawski. Organizowany jest na początku wiosny i dla zawodników jest najlepszym sprawdzianem formy przed sezonem.

172017 | 33 172016 | 30 zdjęcia Krzysztof Rudek rozmowa

Niedawno Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomo cy przyznała Sztabowi WOŚP przy Ośrodku Sportu i Rekreacji srebrny medal. To w ogromnym stopniu Pani zasługa. Jak wy glądały początki tej wielkiej akcji w naszym mieście i jak to się potem Osobą,rozwijało?którazałożyła Sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Starogardzie Gdańskim była śp. pani Danuta Tyl kowska, nauczycielka w Publicznym Gimnazjum Nr 2. W ak cję licznie włączyli się uczniowie. Grała ze 100 wolontariu szami. Podziwiałam ją za to. W każdej szkole były niewielkie grupy wolontariuszy, którymi opiekowali się nauczyciele. My, jako OSiR, do akcji włączyliśmy się od trzeciego finału, przy okazji organizacji Biegu Noworocznego z pochodniami oraz pokazem ogni. Zaproponowałam wtedy ówczesnemu dyrektorowi Ośrodka Sportu i Rekreacji, żeby wykorzystać okazję i na stadionie przeprowadzić kilka licytacji na rzecz WOŚP. W ciągu kwadransa udało nam się zebrać sporą sumę pieniędzy. Postanowiliśmy, że będziemy kontynuować tę ak cję. W pierwszych latach pomagało nam około 30 wolontariu szy, pracownicy OSiR-u i nasze dzieci. Później z informacją o zakładanym Sztabie przy Ośrodku Sportu i Rekreacji wy szłam do szkół i przejęłam obowiązki szefa Sztabu. Staliśmy się takim centrum dowodzenia finału WOŚP w Starogardzie. Fanty do licytacji zbieraliśmy sami. Z biegiem czasu zaczęli nam je dostarczać przedstawiciele różnych firm i prywatne osoby, które po prostu chciały pomóc. Fundacja z roku na rok zmieniała system rejestracji wolontariuszy i podnosiła po przeczkę. Ze wszystkim nieźle sobie radziliśmy. Nie zawsze było łatwo, ale z pomocą licealnej młodzieży, wtedy głównie z „Ekonomika”, dawaliśmy radę. Dzisiaj wszystko działa już elektronicznie. A to, że finał WOŚP co roku w Starogardzie tak pięknie gra jest zasługą naszych wspaniałych wolontariu szy i mieszkańców.

Ośrodek Sportu i Rekreacji, z którym związana jest Pani od lat to dla Pani wymarzone miejsce pracy? Od dziecka była Pani sportsmenką. Grała Pani w piłkę ręczną, najpierw w drużynie Wietcisy Skarszewy, a w latach 1979-1984 w Wie rzycy Starogard, z którą wywalczyła Pani awans do III ligi. Tak się złożyło, że Ośrodek Sportu i Rekreacji to moje pierwsze miejsce pracy. Dokładnie pamiętam jak zaczy nałam. Weszłam do gabinetu pana Własienki i byłam zdziwiona, że to właśnie on jest dyrektorem, bo wcze śniej znałam go jako nauczyciela wychowania fizyczne go w II LO. Zmieszałam się wtedy. Po krótkiej rozmowie już chyba następnego dnia zaczęłam pracować. To było 1 lipca 1984 roku. Piłka ręczna to ulubiona gra nie tylko moja, ale i mojego męża. Oboje graliśmy w piłkę ręcz ną. To był piękny czas. Jeździliśmy na obozy sportowe: kondycyjne w Płaczewie i techniczne w Czarnej Wodzie. Podczas jednego z obozów w Płaczewie skręciłam staw skokowy. Koledzy Tomek i Krzysiu (obecnie mój mąż) na rękach znosili mnie do ośrodka. W tamtym czasie trene rem był Ryszard Szyc, potem Piotr Cesarz. Moim pierw szym trenerem był Andrzej Piechowski. To właśnie oni mnie ukształtowali, przygotowali do życia. Piłka ręczna to bardzo waleczna dyscyplina, dlatego ja się nie poddaję. Sport niesie ze sobą bogaty skarbiec: wiele doświadczeń, przyjaźni, a nawet miłości. Dzięki niej poznałam przecież męża. Cały czas wspólnie kibicujemy polskiej reprezen tacji oraz polskim klubom. Zespół chłopaków Wierzycy Starogard z tamtych lat do dzisiaj się spotyka. Ogrywają obecnych licealistów z różnych szkół. Mimo wieku, nie zapomnieli o technice, choć z kondycją są na bakier.

ła za wysłuchane prośby startując w tegorocznym Biegu Szpęgawskim. Akcja, którą dla mnie zorganizowała była w sumie spontaniczna, ale potwierdziła, jak wiele jest w ludziach dobroci. Chcą wesprzeć, często nie wiedzą jak, a anonimowo jest po prostu łatwiej. To było szalenie miłe. Korzystając z okazji, wszystkim serdecznie dziękuję.

Starogardzianie chyba bardzo się za Panią stęsknili. Po dłuż szej przerwie znowu jest Pani aktywna. Wiele osób sponta nicznie podbiega się przywitać. To musi być niesamowite Jauczucie.teżstęskniłam się za nimi. Wiele osób, czy to na impre zie, czy niedawno podczas Biegu Szpęgawskiego, czy też po prostu na ulicy, serdecznie mnie pozdrawia. Ludzie są wobec mnie niezwykle życzliwi. Wspierają mnie dobrym słowem i uśmiechem. Na tegorocznym Biegu Szpegawskim po prostu musiałam się pojawić. Bardzo ucieszyły mnie py tania, kiedy wrócę i zapewnienia, że zarówno zawodnicy, jak i kibice na to czekają.

Ta akcja nie wymagała ode mnie zbyt wiele siły, więc włą czyłam się w nią chętnie. Na pewno komuś to pomoże. My ślę, że w naszej społeczności świadomość z roku na rok jest

Jest Pani znana nie tylko z organizacji imprez sportowych, ale i z zaangażowania w wiele akcji społecznych. 2 kwietnia zachęcała Pani do rejestrowania się w Banku Dawców Szpi ku. Starogardzianie chętnie angażują się społecznie?

Myślę, że tak, ale to nie wszystko. Menadżerami się nie ro dzimy. Oprócz doświadczenia, trzeba dać trochę serca, wejść w problematykę od środka. Nigdy nie można zapominać o zawodnikach, bo to oni są dla nas najważniejsi. Trzeba o nich odpowiednio zadbać. Muszą czuć się bezpiecznie. Uczyłam się tego zarówno na podstawie doświadczeń, jak i własnych błędów. Wyciągałam wnioski. Błędy naprawiałam i starałam się ich unikać podczas kolejnych imprez.

Łatwiej jest organizować imprezy sportowe, jeśli zna się ten świat „od podszewki”?

Sport to nie jedyna Pani pasja. Nigdy nie bała się Pani występów przed kamerą, co z pewnością doskonale pamiętają widzowie starogardzkiej Telewizji Kablowej. Z zaufanego źródła wiem, że udzielała się Pani też w teatrze. To prawda. W latach szkolnych występowałam w Teatrze Puls przy Starogardzkim Centrum Kultury. Naszym instrukto rem był Ireneusz Ciecholewski. Brałam udział w wielu szran kach teatralnych i ogólnopolskich konkursach recytatorskich, zdobywając tam nagrody i wyróżnienia. W szkole podstawo wej grałam obrońcę Żaby, która była oskarżona o to, że jest brzydka. Wygrałam tę sprawę. Ta rola stała się początkiem mojej przygody z aktorstwem.

W naszym mieście jest Pani osobą rozpoznawalną i bardzo lu bianą. Najlepszym tego dowodem było ogromne wsparcie, jakie dali Pani uczestnicy 25. Biegu Kociewskiego, którzy pobiegli specjalnie dla Pani, żeby pomóc w walce z ciężką chorobą. Do dało to Pani sił?

18 33| 2017

Ten dzień dodał mi skrzydeł. Tyle dobrych słów i gestów podczas jednej imprezy… Po takiej porcji przekazanej ener gii musiałam być silniejsza. Może zabrzmi to egoistycznie, ale chorzy powinni myśleć o sobie, bo wyzdrowieć muszą przede wszystkim dla siebie. Wydaje mi się, że zachorowałam, by żyć. Całą akcję podczas 25. Biegu Kociewskiego zainicjowa ła Ania Piotrzkowska, z którą kiedyś pracowałam. Chciała bym jej teraz bardzo podziękować. Ona sama podziękowa

Ostatnio znów mogliśmy podziwiać Panią na scenie. Pojawiła się Pani w spektaklu zatytułowanym „Dom Bernardy Alba” wysta wianym przez Teatr Medium. Był to wprawdzie epizod, ale dla Pani chyba bardzo ważny. Wróciłam do Teatru Medium, kiedy stałam się silniejsza. Upiekłam mój popisowy sernik i poszłam na próbę, żeby odwiedzić koleżanki i kolegę. Nie sądziłam, że zostanę za angażowana do gry. Reżyserka Marzena Nieczuja-Urbańska przekonała mnie, że dam radę. Wprawdzie miałam tam tylko swoje „5 minut”, ale było to dla mnie bardzo ważne i budują ce. Najważniejsze były próby. Przez miesiąc przed premierą miałam możliwość spotykania się z grupą, rozmów, wspólne go śmiechu. A dla mnie takie spotkania to terapia.

rozmowa

Doradziłaby Pani coś innym znajdującym się w podobnej sy tuacji? Skąd czerpać siły? Skąd brać radość życia? Każdego poranka dziękuję Bogu, że mogę cieszyć się kolej nym dniem. Uśmiecham się. W tym tkwi moc i siła. Ważne, by się dużo śmiać. Śmiejąc się dotleniamy mózg i pobu dzamy się. Śmiech to zdrowie. Może nam nawet zastąpić niewielką ilość ruchu. Nie mówię o tym, co mnie boli, by nie przyciągać złych myśli. To jest moja zasada. Ja wierzę, a tego, kto wierzy zawsze leczy i wspomaga boska moc oraz Odkądmiłość.pamiętam zawsze była Pani wulkanem energii. To się chyba nie zmieniło. Jakie są Pani najbliższe plany? Ponownie będziemy mogli zobaczyć Panią na teatralnych deskach albo na scenie w roli prowadzącej imprezę? Moje najbliższe plany to urlop z przyjaciółmi. Mam też plany dalekosiężne. Koniecznie muszą wybiegać w daleką przyszłość, bo ja je zrealizuję. W Teatrze Medium nadal gramy „Dom Bernardy Alba”. Planujemy też przygotowa nie bajki nie tylko dla dzieci, ale i dorosłych. Tam też za gram. Jeszcze w tym roku będę miała możliwość poprowa dzenia imprezy w OSiRze. Głęboko w to wierzę.

rozmowa

19

Spotykamy się tuż przed Świętami Wielkanocnymi. To czas, który wypełnia nas nadzieją. Pani ma jej w sobie naprawdę dużo. Mam wrażenie, że nawet na chwilę jej Pani nie straciła. Było ciężko. Przyznam, że byłam już mocno zmęczona. Głośno mówiłam do męża, że nie chcę już żyć, nie mam sił. Irytowała mnie służba zdrowia. Pewnego dnia pojawili się w moim ogrodzie aniołowie. Dwa anioły Iwona i Alicja wpakowały mnie do auta i wywiozły do Sopotu na kon sultacje lekarskie. Już po trzech dniach znalazłam się w szpitalu w Gdyni i zaczęło się leczenie. Iwonka wspierała mnie, często kontrolując i dopingując, żebym spożywała odpowiednią ilość białka i kalorii, a to w tamtym czasie było dla mnie bardzo trudne. W końcu, z każdym dniem czułam się coraz lepiej i lepiej. Gdy jest się chorym, to cie szą nawet takie małe postępy, jak na przykład możliwość

ziewania, przeciągania się, kichania, czy coraz dłuższe spa cery. Na co dzień błahe, z pozoru nawet śmieszne, ale mnie właśnie to budowało. Odbijałam się i miałam coraz więcej sił. Jest jeszcze ktoś, komu zawdzięczam bardzo wiele. To Waldemar Wincek – psycholog, który ze mną pracował, żeby wyciągnąć mnie z tej niemocy. Zaufałam mu i uwie rzyłam w siebie. W tym trudnym czasie mój mąż i synowie byli dla mnie ogromnym wsparciem.

coraz większa i chęć pomocy innym rośnie. Potwierdzeniem tych słów jest co roku większa ilość zebranych pieniędzy podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Za wsze byłam wrażliwa na potrzeby drugiego człowieka. Pro wadziłam imprezy dla niepełnosprawnych w Skarszewach, czy w Bielawkach. Zapraszano mnie do różnych sołectw. Wiele radości sprawiła mi organizacja imprezy z okazji Dnia Dziecka w mojej rodzinnej wsi, Rościszewie. Kiedy pierw szy raz pojechałam pomóc niepełnosprawnym, od razu się odnalazłam. To dało mi bardzo dużo. Wracałam stamtąd szczęśliwa. Mogłam dać im cząstkę siebie. Tym, co może powstrzymywać niektórych ludzi przed braniem udziału w akcjach charytatywnych jest brak wiedzy. 2 kwietnia do Banku Dawców Szpiku zarejestrowało się 30 osób. To sporo, jeśli pod uwagę weźmiemy fakt, że wszystko działo się przed meczem koszykówki i podczas przerwy. Po raz kolejny po wiem: „Brawo Wy! – Brawo Starogardzianie!”. Na mieszkań ców naszego miasta naprawdę nie możemy narzekać. Coraz chętniej angażują się społecznie.

Z takim przekonaniem, nie może być inaczej. Dziękuję za rozmowę.

Restauracja433.

Ogródek doskonale sprawdza się na kilku polach. Od codziennych obia dów, poprzez usługi cateringowe, aż do organizacji mniejszych i większych imprez.

212017 | 33 kulinaria Z stronomicznejkuchni.mi,sięsząniem,–pysznychNiedawnookolicznościowych,RestauracjasercemOgródekzajmujesięorganizacjąimprezzarównorodzinnych,jakifirmowych.pełnąparąwróciłateżdocodziennegoserwowaniadań.Wesela,roczniceślubu,urodziny–wtymRestauracjaOgródekspecjalizujesięoddawna.Zjejusługchętniekorzystajątakżefirmy,któreorganizujątamswojeimprezybranżowe.WłaścicieleOgródkaPiotrOsnowskiiPiotrGancarewiczmiesiąctemureaktywowalicodziennądziałalnośćRestauracji.Przyul.Lubichowskiej82wStarogardzieGdańskimmożnadobrzezjeśćodwtorkudosoboty,wgodzinach12.00–21.00orazwniedzielęod12.00do20.00.Każdyklienttraktowanyjestindywidualnie.Właścicielestarająsięspełnićwszystkieoczekiwaniagości.Każdazczterechsal,którymidysponująmawłasnąduszę,aletninamiotimiejscenaogniskojestidealnymrozwiązaniemnacieplejszedni.natalerzuKażdygośćjestdlanasnowymwyzwadoktóregopodchodzimyzcałąnawiedząi„sercemnatalerzu”.ZajmujęwprawdziesprawamiorganizacyjnyaleprzedewszystkimjestemszefemTomojepowołanie.Wbranżygapracujęjużoddwudziestu

cateringowe, w tym catering z obsługą. Jesteśmy do dyspozycji pod nr tel. 669 382

lat. Podczas gotowania najważniejsza jest dla mnie świeżość i jakość składników. Uwielbiam różnego rodzaju nowości i eks perymenty kulinarne. W naszej Restau racji goście na pewno nie będą więc na rzekać na nudę – mówi jeden z właścicieli Piotr Osnowski. – Oferujemy także usługi

felieton

zespół administracyjnych w Warszawie, traktujących teatr po gospodarsku, nie jako miejsce pracy, potrzeba było nowego repertuaru, by zawalczyć o o publiczność. Ale co tu mówić o widzach, skoro nawet Maria Bojarska, wdowa po Tadeuszu Łom nickim, który Teatr Na Woli stworzył, nie chciała przychodzić na spektakle i pre miery. „Wola” wciąż była bolesnym miej Doscem.robotniczej

Maciej objął teatr w dosyć trudnym mo mencie. Od półtora roku nie było dyrekto ra. I choć „Wola” ma jeden z najlepszych

polskiej współczesnej rzeczywistości, w której głos prawdy bywał skutecznie uci szany przez bojówki pałkarzy, nie tylko dotykał bezpośrednio wydarzeń dnia, po zwalał też aktorowi pracować tak właśnie, jak to sobie aktor w swej pysze wymarzy. To znaczy decydować samodzielnie o wy borze roli – tej, a nie innej. Tej, którą w konkretnym czasie trzeba zagrać, żeby móc powiedzieć widowni coś ważnego. Tej, która umożliwia samookreślenie. I Ta deusz zagrał Goyę, starego malarza, któ ry jest wprawdzie głuchy, ale dobrze widzi i potrafi rozróżnić kolory. Goyę odważne go, mądrego – i za tę mądrość spałowa nego przez wysłanników władzy, która samą siebie uznała za absolutną i wieczną. Zagrał Goyę upokorzonego fizyczną prze mocą uzbrojonych w pałki osiłków, Goyę przegranego – który mimo przegranej

Zija/Piórofoto

Najpierw odmówiłem. Choć miałem ja kieś doświadczenie w teatrze, pewnie nie chciałem się rozczarować. Teatr kocha łem, chciałem zdawać do szkoły teatralnej, scena zawsze była tym świętym miejscem. Ale odmówiłem, kiedy Maciej Kowalewski zapytał, czy zostałbym kierownikiem lite rackim Teatru Na Woli, o którego dyrek cję się starał. Ponowił propozycję, kiedy tę dyrekcję objął. Miał ciekawy pomysł, w inspirujące projekty wpadam po uszy. Trzeci raz nie trzeba było mnie pytać. Chciał stworzyć teatr polskiej dramaturgii współczesnej, właściwie teatr prapremier. Zaprosiliśmy do współpracy autorów, któ rzy pisali specjalnie dla nas.

Pisała Bojarska w książce „Król Lear nie żyje”: „Tekst idealnie nadawał się dla Te atru Na Woli: nie tylko stawiał diagnozę

dzielnicy, jaką była Wola, wprowadził Łomnicki ważną literaturę. Nie bez konsekwencji. Reżyserię sztuki „Gdy rozum śpi…” Buero Vallejo powierzył An drzejowi Wajdzie.

Dwadzieścia lat temu przyjechałem do Warszawy ciężarówką, w towarzystwie mamy. Jechaliśmy nocą. - Po prostu ktoś, kto przewoził towar zgodził się nas zabrać z tym, z czym mogłem za czynać – paroma kartonami książek, elektrycznym czajnikiem, małym telewizorem, którego – jak się okazało na pierwszej stan cji na Sadybie - jednak nie miałem prawa używać. Przez te lata spotkałem bardzo wiele fascynujących postaci i poznałem wiele miejsc, które dzięki nim stały się bliskie. I chyba najwyższy czas zapisać te fragmenty. Będę je regularnie publikował w „Veriza ne”, bo pomyślałem, że jeśli komuś je opowiedzieć, to po prostu –

KASPRZAKAWidziałemSwoim.tekstRemigiuszGrzela22

Zanotował: „A więc będę grać tę rolę tak, by na scenie zachowywać się wobec Po lańskiego tak samo, jak zachowuję się w życiu, teraz, w tej chwili. Całkowicie go ak ceptując, uśmiechając się i sprzyjając jego poczynaniom. A za jego plecami będę pro wadzić intrygę – równie naturalnie, tak jak będzie tego wymagać temperatura akcji w danym momencie”.

Książkachodzi.

feletion

wciąż ma rację”. W tym samym 1976 roku wystąpił Łomnicki w „Człowieku z marmu ru”. Władze żądały wyjaśnień, jak mógł on – członek KC – wystąpić w antypolskim fil mie Wajdy! – pisała. Co do Teatru Na Woli, zapadła towarzyska umowa, że tam się nie

W czerwcu 1981 w Teatrze Na Woli Roman Polański wyreżyserował „Amadeusza” Pe tera Shaeffera, z Łomnickim jako Salierim i sobą jako Mozartem. Sztukę o chorej za zdrości jednego artysty o sukces innego. Wspominał Łomnicki w książce „Spotkania teatralne”: „Narastały wokół teatru ostre napięcia, co doprowadziło do mojego ustąpienia ze stanowiska dyrektora tego teatru”. Był to ostatni spektakl za jego dy Polańskirekcji. przystępując do prób z aktora mi, przeczytał im tekst z podziałem na role, narzucając postaciom charakter, pokazując, jak należałoby je zagrać. Sam najlepiej czytał rolę Konstancji, żony Mo zarta. Słuchał tego Łomnicki z zazdrością.

Za każdym razem, ilekroć patrzyłam na to zdjęcie, wydawało mi się, że Tadeusz idzie nie kłaniać się, lecz umrzeć” („Król Lear nie żyje”).

Łomnickiemu trudno było się podnieść, ale grał. Marzył o roli Króla Leara. Reży serować miał wspaniały brytyjski arty sta Lindsay Anderson (nakręcił m.in. mój ulubiony film „Sierpniowe wieloryby”, gdzie ostatnie swoje role zagrały legendy kina Lilian Gish i Bette Davis). Razem od wiedzali dyrektorów teatrów, na próżno. Anderson wyjechał. Dopiero w 1992 roku Teatr Nowy w Poznaniu zdecydował się na „Króla Leara” z Łomnickim. Reżyserował Eugeniusz Korin. Tadeusz Łomnicki umarł na próbie 22 lutego 1992, na scenie, jak na wielkiego aktora przystało.

Jak gdyby w całym kosmosie było tylko wąskie przejście i idący nim człowiek(…)

Teatr Na Woli był dla Łomnickiego wielką przegraną. Aktor nie chciał nawet przejeż dżać obok budynku przy Kasprzaka.

Po jego śmierci pracownicy Teatru Na Woli mówili, że Łomnicki zaczął na „Wolę” wracać, przemykał kulisami, ciemnymi korytarzami, zaglądał do garderób. Kiedy zacząłem tam pracować, powtarzano, że duch Łomnickiego jest. I nie trzeba się go bać, choć to prawda, zawisła nad teatrem jakaś

Jednakklątwa.udało

Bojarskiej odsłania kulisy nisz czenia dyrekcji Tadeusza Łomnickiego. Najpierw władza dała mu robotniczy teatr, ale widząc, że nie wystawia produkcyjnia ków, zaczęła go upokarzać. - „A co będzie, jeśli ktoś spali się przed teatrem?!” – za pytał go odpowiedzialny za kulturę kacyk. Najgorsze dopiero miało nadejść. W 1979 reżyseruje Łomnicki na Woli „Do piachu” Tadeusza Różewicza, którego akcja dzieje się jesienią 1944, w partyzantce, w lasach niedaleko Radomska, skąd pochodził Ró żewicz, opisując sceny, jakich był świad kiem. – Pisała o tym niedawno Hanna Krall w „Białej Marii”. Sztuka była niecenzu ralna, mimo to Łomnicki doprowadził do premiery. „Wyrzucany przez jedne drzwi, wracał innymi, schlebiał, szantażował i podburzał. Wystawił Do piachu! To obu rzyło wszystkich: zbowidowców i prawdzi wych bojowników o wolność i demokrację, zwolenników cenzury i jej przeciwników, partyjnych i bezpartyjnych(…) Sama sły szałam między innymi, że dyrektor Teatru Na Woli, członek KC, partyjna kanalia, opluwa najświętszą dla Polaków wartość, jaką jest Armia Krajowa, bo tak mu kazała partia” – pisała Bojarska. Łomnicki sam należał do AK. W Teatrze Na Woli zaczęły się kontrole. Próbowano odwrócić od te atru widownię. Ci, którzy chcieli kupić bilet odchodzili z kwitkiem, bo rzekomo sprze dane, tymczasem na wieczornych spek taklach pustki. „Założony” przez KC teatr, był przez to samo KC, niszczony.

Maria Bojarska, jego żona: „Nikt nie zagrał Salieriego tak, jak Tadeusz Łomnicki. Ni gdy. Nigdzie. Ani w filmie Formana, ani w żadnym teatrze. Nikt, jak widać, nie wie dział o zawiści tyle, co on. Nikt nie miał tylu co on okazji, by poznać zawiść(…) Mam zdjęcie z Amadeusza, nigdy chyba nie publikowane, bo niewesołe: nie widać na nim ani urody teatru, ani siły aktor stwa, ani rozpoznawalnej na pierwszy rzut oka sławy. To zdjęcie robione nieco z góry, przedstawia kulisy lub tył sceny Teatru Na Woli(…) To idzie Tadeusz kłaniać się publiczności(…) Jest samą samotnością.

mi się przekonać Marię Bo jarską, żeby przychodziła na nasze pre

o to Karolinę: „Nie potrafiłam spokojnie wychodzić na sce nę. Przeżywałam ogromny lęk. Dosłownie chorowałam na tydzień przed graniem.

W cyklu „Wszystko już było”, gdzie poka zywaliśmy spektakle Teatru Telewizji i fil my gościli m.in. Maria Iwaszkiewicz, cór ka wielkiego pisarza, Jan Englert, Ignacy Gogolewski, Barbara Krafftówna, Izabella Cywińska, Stanisława Celińska (grała u nas m.in. w spektaklu wyreżyserowanym przez poprzedniego dyrektora teatru Bogdana Augustyniaka „Grace i Gloria”).

24 33| 2017 feletion

nie podobała się większości krytyków. Ale widzowie byli po naszej stronie i teatr od wiedzali tłumnie. Robiliśmy swoje. Konse

Niedawno„Lipiec”.zapytałem

Ostatniekwentnie. spektakle za dyrekcji Macieja Kowalewskiego pokazały, jak ciekawy to teatr. Ingmar Villqist wyreżyserował tu swoją dotkliwą „Kompozycję w błękicie” o toksycznej relacji matki (Ewa Szykulska) i córki (Dorota Lulka), grał również Marcin Troński. Michał Siegoczyński wystawił ka pitalną sztuką „2084” o parze młodych lu dzi nie potrafiących się ze sobą dogadać, znakomity literacko tekst. Maciej wystawił swoje „Trzy siostry Trupki” z łamiącymi schematy rolami Ewy Szykulskiej, Małgo rzaty Rożniatowskiej, Bogusławy Schu bert i Rafała Mohra. Obrzydliwie mocna sztuka. Aż któregoś dnia odwiedziła nas wybitna tłumaczka literatury rosyjskiej Agnieszka Lubomira Piotrowska. Zapyta ła, czy bylibyśmy zainteresowani współ pracą z jednym z najważniejszych rosyj skich dramaturgów i reżyserów Iwanem Wyrypajewem. Dopiero co widziałem jego okrutny i piękny film „Euforia”. Za prosiliśmy Wanię na rozmowę. Przyszedł ze swoją żoną, Karoliną Gruszką i współ pracownikami. Maciej pomysłem wysta wienia jego sztuki „Lipiec” zachwycił się. Do dzisiaj to jedno z moich największych olśnieni teatralnych. Uważam za wielki przywilej możliwość podglądania tej pracy na próbach. Wiele razy widziałem spektakl - przemykałem zakamarkami, kulisami na widownię, kiedy publiczność już na miej scach i zapadała ciemność. Jeżeli nie było wolnego fotela, siadałem na schodach. Było w spektaklu Wyrypajewa coś hip notyzującego. To monolog wariata, może kanibala, i choć dziwnie to zabrzmi, nie pozbawiony mistyki. Wyrypajew podszył tę „brudną, oczyszczającą piosenkę”, jak ktoś napisał, filozofią prawosławnego teo loga Pawła Floreńskiego. Monolog „wy konywała” Karolina Gruszka. To nie był monodram. Raczej koncert. Używała ge stów przynależnych śpiewacze operowej, mówiła omal bez pauzy, szczególną kan tyleną. Porywała publiczność i zachwyciła krytyków. Spektakl wielu uznało za arcy dzieło. Ale i ona i Wania jakby nie przyjmo wali aplauzu, czuli się niegotowi. Festiwale zapraszały, tłumy waliły, nie można było dostać biletów, a oni zdecydowali prze stać grać

miery. Bywałem w ich wspólnym mieszka niu na „starówce”, na ulicy Piwnej. Dzisiaj na ścianie kamienicy jest poświęcona mu tablica. Kiedyś Maria podarowała mi czar no-białe zdjęcie z planu „Sierpniowych wielorybów”, są na nim Lindsay Anderson i Lilian Gish. I jest odręczna dedykacja Andersona dla „Tadeusza z przyjaźnią na zawsze”. Nie wiedziała, że to mój ulubiony film. Ale przecież w życiu nie ma przypad ków. Mam więc pamiątkę z czasu, kiedy tak bardzo chciał zagrać Leara.

rósł, nawet wbrew recen zjom, bo przyznać trzeba, że ta rewolucja

Na Woli organizowaliśmy publiczne czyta nia sztuk, festiwale (cieszący się światową renomą Festiwal Pantomimy, którym kie rował Bartłomiej Ostapczuk; „Modrzejew ska wraca do Warszawy” pokazując spek takle Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy; po śmierci Piotra Łazarkiewicza przegląd jego twórczości telewizyjnej i radiowej). Wydawaliśmy książki. Byliśmy pierwszym teatrem, który grał wszystkie spektakle z angielskimi podpisami, dostarczając też rozrywkę zagranicznym turystom. Ma ciej zaprosił do współpracy ciekawych kompozytorów i producentów muzycz nych, którzy mieli w teatrze swoje studia. Tu wpadała Kasia Nosowska pracować z Marcinem Macukiem, a Brodka z Bartkiem Dziedzicem. Wszyscy spotykaliśmy się w Naszbufecie.entuzjazm

Zaczynając na „Woli” byliśmy z Maćkiem Kowalewskim pełni entuzjazmu. Mieliśmy ambicję ściągnięcia nowej publiczności, która chce rozmawiać o tym, co zamiatane pod dywan, o społecznym i obyczajowym tabu. Daliśmy teatrowi hasło, która Maciej wymyślił: „Wolna Wola”. Lista współpra cujących z nami autorów, aktorów, reży serów jest imponująca. Wiedzieliśmy, że teatr musi mieć ofertę między premierami. Prowadziłem tu cykl spotkań z wybitnymi twórcami pod prowokacyjnym tytułem „Wszystko już było”. Pierwsze z nich po święcone było, co zrozumiałe Tadeuszowi Łomnickiemu. Wzięli w nim udział Maria Bojarska, Jerzy Koenig, Jarosław Kilian. Miał wziąć udział również zaprzyjaźnio ny z Łomnickim wybitny reżyser, ale wi dząc Marię Bojarską, wyszedł trzaskając drzwiami. Nie mógł jej wybaczyć, że napi sała o Łomnickim książkę szczerą do bólu, obnażając jego, środowisko, a moim zda niem i siebie samą. Bardzo ją za tę książkę cenię. Pamiętam, że Jerzy Koenig, wspa niały krytyk teatralny, którego monolo gi przed spektaklami Teatru TV zawsze

uwielbiałem, powiedział, żeby następnym razem poprosić tego reżysera o listę osób, z którymi może wystąpić, będzie krótsza. Po spotkaniu Koenig z nami został, długo rozmawialiśmy, jakby nie miał ochoty z te atru wychodzić. Pasjonująca to była roz mowa. Umarł kilka miesięcy później.

ła na wakacje w Bory Tucholskie. Na tym zdjęciu, pewnie z drugiej połowy lat 60., stoi w grupie weselników w miejscowości Subkowy. A obok jest syn pani Barbary, brunet z gęstą brodą, nie żyjący już Piotr Gazda. Pokazywała mi to zdjęcie ze wzru szeniem, bo to czas miniony, choć chcie libyśmy równoległy, i jakby wycieczki w Bory były już za nią. Zapytałem, skąd tak dobrze zna nasze strony. To mąż, zapalony wędkarz, przyjeżdżał tu łowić, za każdym razem goszcząc w Zapędowie. I ja pozna łem gospodarzy z Zapędowa, którzy od czasu do czasu pojawiali się na naszych spotkaniach i premierach. Musi być coś, co łączy opowieści. Niemożliwe, żeby tak spotykały się bez celu, czasem wywraca jąc na opak, by w finale odkryć, że łączą się z

Na Woli poznałem Mariana Kociniaka. Po wyrzuceniu z Teatru Ate neum, znalazł tu swoje miejsce. Maciej kupił Marianowi stary, dębowy fotel. Była na nim wygrawerowana tabliczka z jego nazwiskiem. Stał naprzeciw wejścia do se kretariatu i gabinetów dyrektorów. Przy nim stolik i popielniczka. Bo Marian kurzył jak opętany. No, poza tymi dniami, kiedy w teatrze była Barbara Krafftówna, któ ra umową zagwarantowaną miała „stre fę bez dymu”. Nie sądzę jednak, żeby się tym Marian specjalnie przejmował. Kiedy stracił swój dom w Ateneum, zorganizo waliśmy mu na „Woli” benefis. Prowadził go Marek Kondrat. W pewnym momencie na scenie pojawił się pan Andrzej Wajda, który zaczął czytać list dla Kociniaka. Po dwóch, może trzech zdaniach przerwał. Powiedział: „Mareczku, przeczytaj za mnie”. I Marek Kondrat przeczytał… pa rodiując Wajdę. Nie przejął się stojącym obok reżyserem. Swój jubileusz 80-lecie świętowała tu Barbara Krafftówna, sztu ką, jaką dla niej napisałem „Oczy Brigitte Bardot” w reż. Macieja Kowalewskiego. Zagrała z Kociniakiem. Cieszę się, że nie dawno promując w Starogardzie „Krafftó wnę w krainie czarów” mogliśmy pokazać nagranie tego spektaklu na ekranie kina Sokół. Podszedł do pani Barbary ktoś, kto wiele lat wcześniej oglądał na tej scenie jej nieżyjącego męża, Michała Gazdę w „Drzewach umierających stojąc” z wielką aktorką Mieczysławą Ćwiklińską. Biografię Ćwiklińskiej napisała zresztą żona Łom nickiego, Maria Bojarska, wymienia w niej starogardzki występ. Pani Barbara poka zała mi zdjęcie, jakie przysłała jej znajoma ze Starogardu z czasów, kiedy przyjeżdża

zamknąłem rozdział „Wola” po latach, właśnie w książce „Kraf ftówna w krainie czarów”. Ujawniłem tam trochę z naszego finału. Maciej Kowalew ski nie dostał możliwości ubiegania się o drugą kadencję, bo nie zorganizowano konkursu, część pracowników wyrzucono. Mnie też podziękował aktualny dyrektor, proponując przez swoją zastępczynię pra cę przy porządkowaniu archiwum. Wie dział, że takiej oferty przyjąć nie mogę. Do dzisiaj nie lubię przejeżdżać ulicą Ka sprzaka. Pomysłem nowego dyrektora i decyzją Rady Warszawy odebrano „Woli” status samodzielnego teatru, przyłączo

252017 | 33 feletion

Wskupienie.Teatrze

Chybainnymi.symbolicznie

no go do Teatru Dramatycznego. Jest to teraz jedna ze scen Dramatycznego, tyle że zachowała imię Tadeusza Łomnickiego. Protest, w jakim brałem udział, nic nie dał. Ale przynajmniej pozostawiliśmy ślad w dokumentacji, że nie oddaliśmy bez wal ki. Krafftówna mówiła: jak tylko będziecie szli protestować, niech pan dzwoni, nawet gdyby pan miał mnie zbudzić. Śmiałem się, że zaczęła być rewolucjonistką, Che Barbara – mówiłem. Protestowała z nami. Kiedy dzisiaj myślę o adresie Kasprza ka 22, wraca wspomnienie o zapalonych entuzjazmem ludziach, i o scenie, tej zbu dowanej dla Łomnickiego, głębokiej, ma jestatycznej, jednej z najpiękniejszych w Warszawie. Gaśnie światło. Słychać cich nący szmer widzów. Już.

Byłam poza kontaktem z rzeczywistością. Tekst był precyzyjną partyturą, która wywoływała we mnie stan niemal medy tacyjno-transowy. Kiedy udawało mi się osiągnąć dobry kontakt z publicznością, schodziłam ze sceny napełniona. Nie zda rzyło mi się później w teatrze wejść na taki poziom energii i siły”. Zapytałem, dlacze go przestali grać „Lipiec”: „Brakowało w nim światła. Na widzach wrażenie robiły forma, sposób wykonania. Ale często mó wili, że tekst jest mroczny. A nie chcieliśmy całkowitego mroku. Coś nam się nie udało. W końcu doszliśmy do wniosku, że może w samej sztuce nie ma wyjścia na jasność. Jednak niedawno, po latach, przeczyta łam ten tekst ponownie i myślę, że jest w nim światło. Może teraz umielibyśmy to pokazać”. Pamiętam ich upór w mierzeniu się z własnymi ograniczeniami, czujność i

Remigiusz Grzela – dziennikarz, pisarz, dramaturg. Autor kilkunastu książek. Ostatnie to: „Było, więc minęło. Joanna Penson – dziewczyna z Ravensbrück, kobieta Solidarności, lekarka Wałęsy”, „Złodzieje koni” (powieść), „Wybór Ireny”, „Obecność. Rozmowy”, „To, co najważniejsze. Irena Jun i Stanisław Brudny. Rozmowy” oraz „Krafftówna w krainie czarów” (Wyd. Prószyński i S-ka). Mieszka w Warszawie.

Gala ludzi pozytywnych

Jubileuszowa edycja POZYTYWEK, czyli na gród naszego portalu, była zaskakująca nie tylko dla zaproszonych gości. Tym razem i my zostaliśmy „wkręceni”.

Od pięciu lat nagradzani są ludzie, którzy wyróżniają się bezinteresow nością i chęcią pomagania innym. Pomysłodawcom przyświecała idea, by honorować nie tylko osoby piastujące znaczące stanowiska w mie ście, czy też o pokaźnym dorobku biznesowym, ale przede wszystkim osoby, których próżno szukać na pierwszych stronach gazet i nie mają ce szans na prestiżowe nagrody przyznawane w różnych plebiscytach. W tegorocznej edycji laureatami POZYTYWEK zostali: Piotr Nowotny, Jó zef Olszynka, Magdalena Cholewa, Maria Pstrong, Mateusz Neihs, Artur GalęOsnowski.uświetnił koncert zespołu CANTO.

Sponsorami gali byli: sieć sklepów GAMA, firma POLMET, Restauracja Ogródek, Cukiernia Jedyna.

– 15 kwietnia wystąpię podczas gali boksu w Glasgow, a moim przeciwnikiem będzie je den z najlepszych ostatnio amatorów wagi ciężkiej na wyspach 24-letni Lawrence Oko lie. Jest to wysoki zawodnik mierzący 196 cm wzrostu, a więc nie będzie łatwo – po wiedział Łukasz Rusiewicz.

Pojawił się pomysł, by zorganizować w Sta rogardzie galę boksu, która byłaby zwień czeniem kariery popularnego „Ruska”. –Słyszałem o tym pomyśle. Fajnie byłoby za kończyć karierę walką w rodzinnym mieście, ale nie będę sam sobie organizował gali – powiedział Łukasz Rusiewicz, który zapo wiada, że po zakończeniu kariery nie zerwie ze sportem. – Cały czas się ruszam, biegam, jeżdżę na rowerze. Może kiedyś przebiegnę maraton lub będę rywalizować w kolarstwie MTB – mówi.

REKLAMA sport

Ostatnie walki Łukasza

292017 | 33

Łukasz Rusiewicz to nasz jedynak na zawodowym ringu. W najbliższą sobotę stoczy walkę w Glasgow, która będzie jedną z ostatnich w jego karierze.

Dla Brytyjczyka będzie to druga walka na zawodowym ringu. W ubiegłym roku star tował w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Wypunktował wtedy reprezentanta Polski Igora Jakubowskiego. Dla Łukasza Rusiewicza będzie to jedna z ostatnich walk. Zakończenie kariery zapowiadał już jakiś czas temu. – Do lata stoczę prawdopodob nie jeszcze jedną walkę i kończę z boksowa niem – mówi 36-letni starogardzianin.

K

wiecień dla Galerii Neptun to tra dycyjnie czas świętowania. W tym roku główne atrakcje związane z drugą rocznicą otwarcia obiektu przy ul. Pomorskiej 7 przypadają w weekend 2223 kwietnia br. W tych dniach przygoto wano szereg ciekawych wydarzeń zarów no dla dorosłych jak i dla dzieci. Główną atrakcją urodzinowej impre zy będzie konkurs „Wybierz prezent dla siebie” z pulą nagród o wartości ponad 20.000 zł. W zabawie każdy uczestnik będzie zwycięzcą i sam zadecyduje o nagrodach jakie chce otrzymać. Niezwykle ciekawie zapowiada się także interaktywna wystawa gdańskiego Cen

świętuje II urodziny

Przez ostatnie 12 miesięcy do grona na jemców dołączyły tak liczące się na rynku marki jak New Yorker, Douglas, Puere, sa lon z odzieżą dziecięcą Coccodrillo, a także punkt UPC świadczący usługi telekomuni kacyjne .

szającą się liczbą klientów - od momentu otwarcia Galerię odwiedziło już 9 mln osób.

Wśród najemców Galerii Neptun znalazły się takie marki jak: Cinema City, Intermar che, H&M, New Yorker, Reserved, Douglas, siłownia i fitness klub „MyGym”, KFC, Sub way, czy lodziarnia Grycan.

Galeria Neptun

więcej na www.galeria-neptun.eutemat wydarzenia

trum Hewelianum, w której to stanowiska pogrupowane zostaną tematycznie wo kół najważniejszych zagadnień związa nych ze zdrowym trybem życia.

W kwietniu br. Galeria Neptun obchodzić będzie swoje II Urodziny. To największe centrum handlowo-rozrywkowe w regionie z każdym kolejnym miesiącem swojej działalności cieszy się coraz większym powodzeniem nie tylko wśród mieszkańców Starogardu Gdańskiego, ale także powiatów sąsiadujących.

W niedzielne popołudnie przeniesiemy się za to do średniowiecza wspólnie z „miesz kańcami” Grodziska Owidz. W urodzinowy weekend nie zabraknie oczywiście specjal nych rabatów i promocji w samych punk tach handlowych jak i masy innych atrakcji. Patrząc na minione dwa lata działalności Galerii Neptun warto nadmienić, że jest ona coraz bardziej atrakcyjnym miejscem zarówno dla klientów jak i nowych partne rów biznesowych. Jest to związane z szero ką, ciągle powiększającą się ofertą i zwięk

W najbliższych tygodniach Galeria Neptun wzbogaci się też o kolejne nowe punkty, które rozszerzą przede wszystkim segment usługowy. Jeszcze wiosną klienci będą mo gli skorzystać z oferty sieci nowoczesnych pralni ekologicznych Eko-Laguna.

II Urodziny Galerii Neptun 22-23.04.2017 r. godz. 13:00-18:00.

Ul. pelplińska 36 al. wojska polskiego 27 os. konstytucji 3 maja 13 ul. kopernika 16 ul. kopernika 22 ul. skarszewska 7 ul. chojnicka 3 ul. Jagiełły 25 ul. Skłodowska 7

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.