Tygodnik Panorama 2005_23/24

Page 1

ISSN 0475-6347


Malarskie wędrówki Dariusza Orszulika

DESZCZOWE KRUPÓWKI

Tel.: (0-501) 503 914

Najsłynniejszy deptak w Polsce opustoszał po letnim sezonie. Wielotysięczny tłum wczasowiczów zniknął, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jesienią Krupówki są zupełnie inne - nostalgiczne, deszczowe, jakby istniejące w zupełnej sprzeczności z ich utartym wizerunkiem. Chmurny poeta pod parasolem, turysta z plecakiem, góral grający na skrzypkach, dorożkarz wiozący ostatniego klienta... Tak tu będzie do Świąt Bożego Narodzenia, kiedy znowu wielojęzyczny kolorowy tłum zmieni oblicze dawnego szlaku, którym górale podążali do pracy w hucie w Kuźnicach.


W numerze:

List do Kole˝anki z ... str. 10

Inauguracja sezonu str. 8

Toyota moja pasja (3)

Ratujmy rekiny str. 18

Non multa, sed multum Ma 17 lat. Jest piàtkowy wieczór. Umówi∏a si´ z kole˝ankà. Pójdà do kina, mo˝e na bilard. Wk∏ada d˝insy, czarny golf. Nie szykuje si´ na nic szczególnego... Kiedy si´ spotykajà, kole˝anka mówi, ˝e jej znajomi urzàdzajà imprez´. Postanawiajà si´ przy∏àczyç. Jest ich trójka. Przyje˝d˝ajà po nich bia∏ym maluchem. Niezbyt inteligentni, ale skoro to jej koledzy, to pewnie mo˝na im ufaç. Impreza jest niewielka, poza ich piàtkà nie ma nikogo. W tle gra jakaÊ dyskotekowa muzyka. Jest wódka. Po dwóch drinkach wszystko widzi jak za mg∏à. Traci kontakt z rzeczywistoÊcià. Kiedy si´ budzi, le˝y na kanapie, nie ma na sobie spodni. Jeden pochyla si´ nad nià, drugi siedzi na fotelu z puszkà piwa w d∏oni. Przyglàda si´ i ordynarnie komentuje. Czy to ma znaczenie, ˝e prosi „zostawcie mnie“, powtarza „nie, nie, nie“? Nie wiadomo, co w tym czasie robi kole˝anka. Kiedy tylko udaje jej si´ ubraç, ucieka z mieszkania. Mijajà dwa tygodnie, a ona nadal nikomu nie mówi. Strach i wstyd - tylko tyle czuje. Nie chce pami´taç, jednak nie potrafi zapo-

str. 23

Piątkowy wieczór mnieç. Jest roz˝alona, z∏a na siebie, na nich. Tak bezradna, ˝e postanawia powiedzieç rodzicom. Jest godzina 22.00. Ka˝à jej si´ ubraç i razem idà na policj´. Po drodze s∏ucha muzyki z walkmana. Udaje, ˝e to jej nie dotyczy. Chcia∏aby przestaç myÊleç. Policjantka na komisariacie patrzy na nià pogardliwym, niemal˝e oskar˝ycielskim wzrokiem. Skrupulatnie notuje wszystko i zadaje dodatkowe, szczegó∏owe pytania. Wyznacza jej termin ponownego spotkania. Rodzice wyjechali s∏u˝bowo, a kole˝anka twierdzi, ˝e nie chce mieç z tym nic wspólnego. Idzie na nie sama. Dostaje do przeczytania i podpisania zeznanie. Czytajàc, zadaje sobie pytanie: „czy to naprawd´ o mnie?“. Wszystko, co spisano w zeznaniu jest prawdà, jednak podczas lektury dochodzi do wniosku, ˝e sama jest najbardziej winna temu, co jej si´ przydarzy∏o. Ka˝dy, kto to przeczyta, b´dzie myÊla∏ podobnie. Mimo to, pod czujnym spojrzeniem surowej policjantki, podpisuje si´ pod nim. Wychodzàc, spotyka trzech kolegów z imprezy. Policja wyznaczy∏a im dok∏adnie ten sam termin spotkania co jej. Có˝ za precyzja.... Padajà wstr´tne komentarze i groêby. Jej oprawca mówi: „Ty szmato, mam ˝on´ i ma∏e dziecko. JeÊli nie wycofasz oskar˝enia, przyjdà do ciebie moi znajomi Cyganie.“ Nast´pnego dnia wycofuje oskar˝enie,

nie konsultujàc tego z nikim, nawet z rodzicami. Policjantka jest pe∏na wyrozumia∏oÊci. Wydaje si´ to najbezpieczniejszym wyjÊciem. Koƒcem upokorzeƒ. Sprawcy odchodzà bezkarni, zach´ceni do cz´stszego organizowania imprez. Ona zostaje z w∏asnym wstydem, obrzydzeniem do siebie i rosnàcym poczuciem winy. Winy, ˝e znalaz∏a si´ o niew∏aÊciwej porze, w niew∏aÊciwym miejscu, z niew∏aÊciwymi osobami. Przekonana, ˝e gdyby nie jej bezmyÊlnoÊç, nic takiego by si´ nie zdarzy∏o. Pozostaje zapytaç, jak wiele jest takich milczàcych dziewczyn, które sà zbyt zawstydzone i przera˝one, ˝eby dochodziç sprawiedliwoÊci. Które nawet nie wiedzà, ˝e majà do tego prawo. Które nie otrzymujà pomocy ani ze strony rodziców, ani ze strony przyjació∏, ani ze strony przedstawicieli prawa. Potocznie rozumiana definicja gwa∏tu ogranicza si´ do napadu i wykorzystania seksualnego w ciemnym lesie. Przemoc seksualna na prywatkach czy dyskotekach ju˝ si´ temu wymyka, a nawet bywa uznawana za efekt zachowaƒ czy intencji poszkodowanych. Te ostatnie albo same myÊlà, ˝e zas∏u˝y∏y sobie na to, co je spotka∏o, albo, niestety s∏usznie, nie majà nadziei, ˝e im ktokolwiek uwierzy i pomo˝e. KATARZYNA WYKA

• Na okładce: MONIKA TRZNADEL • Zdjęcie: SŁAWOMIR BOROWSKI

WWW.ZEWPRESS.COM

Niezale˝na Gazeta Internetowa


Z archiwum Panoramy

Nie znacie jej?

(49)

Agnieszka Osiecka z córkà Agatà.

13 marca publikujemy wywiad z Agnieszkà Osieckà. Pisarkà, poetkà, tekÊciarskà. Urodzi∏a si´ 9 paêdziernika 1936 roku w Warszawie; studiowa∏a na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego oraz na Wydziale Re˝yserii Filmowej PWSTiF w ¸odzi. Córka pianisty i kompozytora Wiktora Osieckiego. W latach 1954-57 wspó∏pracowa∏a z prasà literackà i codziennà, m.in. z „G∏osem Wybrze˝a“, „Nowà Kulturà“, „Sztandarem M∏odych“ i „Po prostu“. Publikowa∏a tam reporta˝e i eseje. Póêniej pisa∏a tak˝e do „Literatury“, „Kultury“ i „Polski“. W latach 1954-72, jako autorka i cz∏onek rady artystycznej zwiàzana by∏a ze Studenckim Teatrem Satyryków (STS) w Warszawie. Jako autorka tekstów zadebiutowa∏a tam w 1955 piosenkà „List z wakacji“ (muz. M. Lusztig). W latach 1963-68 wspó∏pracowa∏a z Radiowym Studiem Piosenki. Stworzy∏a oko∏o 2000 tekstów piosenek wydanych m.in. w tomach: „Kolory“ (1963), „Wysz∏am

4

i nie wróci∏am“ (1969), „Listy Êpiewajàce“ (1971), „Sztuczny miód“ (1977), „˚ywa reklama“ (1985). Najbardziej znane spoÊród nich to: „Ma∏goÊka“ (wyk. M. Rodowicz), „Niech ˝yje bal“ (wyk. M. Rodowicz), „Grajmy Panu“ (wyk. A. Sza∏apak), „Nie ˝a∏uj´“ (wyk. E. Geppert) i „Okularnicy“ (wyk. S. Przybylska). Wyda∏a ponadto tomiki poetyckie: „Âpiewajàce piaski“, „Opisanie szopki“, „Imionnik z kwiatem“ (1979, 1999), „Wada serca“ (1981), „Sentymenty“ (1996, 2001), „Za chwil´“ (2001). Agnieszka Osiecka tworzy∏a równie˝ formy prozatorskie: „Zabi∏am ptaka w locie“ (1970), „Szpetni czterdziestoletni“ (1985), „Czarna wiewiórka“ (1989), „Rozmowy w taƒcu“ (1992 - 93), „Na poczàtku by∏ negatyw“ (1996), „Zabawy poufne“ (2002). Tworzy∏a tak˝e dla teatru, estrady, radia i telewizji. Jest autorkà dyplomowej etiudy filmowej „S∏oƒ“, dramatu „Znajomi znajomych“, cyklu esejów „Galeria potworów“. Ze szczególnym umi∏owaniem two-

Panorama

rzy∏a collage, sztuki teatralne oraz musicale: „Niech no tylko zakwitnà jab∏onie“ (1964), „Apetyt na czereÊnie“ (muzyka: Adam S∏awiƒski, 1969), „DziÊ straszy“ (muzyka: Andrzej Zieliƒski, 1972), „¸otrzyce“ (1974), „Âwinka“ (1979), „Na skróty“ (1985), „Dama z walizkà“ (1986), a ponadto: „Oskar˝eni“ (wspó∏autor A. Jarecki), „In˝ynier destruktor“, „Najpi´kniejszy z ca∏ej wsi“, „Ânie˝yce“ (muzyka: Zygmunt Konieczny), „Opera spod ciemnej gwiazdy“ (muzyka: Adam S∏awiƒski). Osiecka napisa∏a równie˝ monodram „Bia∏a bluzka“ (wydany przez Wydawnictwo Literackie w Krakowie w 1988 roku oraz po uzupe∏nieniu o dalsze losy bohaterów jako „Bia∏a bluzka. Stworzonko“ w 1993 roku), który na scen´ przenios∏a w 1986 roku Krystyna Janda, wykonujàca niezapomniane songi: „Na zakr´cie“ (muz. P. Gintrowski) i „I love you ci´“ (muz. J. Koman). Agnieszka Osiecka pisa∏a tak˝e dla dzieci: „Wzór na diabelski ogon“, „Ptakowiec“, „Dzieƒ Dobry Eugeniuszu“, „Szczególnie ma∏e sny“ oraz stworzy∏a poetyckie songi do „Sztukmistrza z Lublina“ wg I. B. Singera z muzykà Z. Koniecznego i w oryginalnym wykonaniu A. Sza∏apak. Osiecka stworzy∏a teksty piosenek do filmów „Prawo i pi´Êç“, „Czterej pancerni i pies“, „Gangsterzy i filantropi“ oraz „Ma∏˝eƒstwo z rozsàdku“; teksty piosenek do motywów przewodnich filmów „Noce i dnie“ oraz „Jan Serce“; teksty piosenek dla kabaretów „Bim-Bom“, STS, „Piwnica Pod Baranami“, „Pod Egidà" i „Kabareciku Olgi Lipiƒskiej“. By∏a laureatkà nagród i wyró˝nieƒ Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu oraz Mi´dzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie. Ostatnie dni ˝ycia sp´dzi∏a na Wybrze˝u, tworzàc songi oraz przenoszàc proz´ na deski Teatru Atelier w Sopocie („Wilki“ I.B. Singera z muzykà Z. Koniecznego, „Apetyt na Êmierç“ wed∏ug „Zoo Story“ i „Sandbox“ E. Albeego z muzykà E. Korneckiej, „Do dna“ na podstawie L. Pietruszewskiej z muzykà P. Gintrowskiego). Zmar∏a 7 marca 1997 roku w Warszawie. Zosta∏a poÊmiertnie odznaczona przez Prezydenta RP A. KwaÊniewskiego Krzy˝em Komandorskim z Gwiazdà Orderu Odrodzenia Polski za wybitnà twórczoÊç literackà. Po Êmierci autorki, jej imi´ otrzyma∏y: studio koncertowe Programu III PR w Warszawie, Teatr Atelier w Sopocie oraz nagroda dla uczestników konkursu „Olsztyƒskie Spotkania Zamkowe - Âpiewajmy Poezj´“. W tym samym wydaniu piszemy o „napadzie“ na Bank Âlàski, czyli niebywa∏ym zainteresowaniu emitowanymi w∏aÊnie w tym czasie akcjami Banku. Notabene przy okazji dosz∏o do paru przekr´tów. W numerze równie˝ o samolocie s∏onecznym „Pathfinder“ (zrobili taki Amerykanie) i rozmowa z Hubertem Kostkà. TADEK


Ciągle szukają

Prezentacje

Z Witoldem Brodzikiem, prezesem i właścicielem Zakładów Produkcyjnych B-D Witold Brodzik spółka jawna w Zawierciu rozmawia Katarzyna Sadowska. - Zak∏ady Produkcyjne B-D Witold Brodzik za jeden z najwa˝niejszych celów stawiajà sobie nieustanne podnoszenie jakoÊci swoich wyrobów. Prosz´ powiedzieç, czy odbiorcy to doceniajà? - Od momentu powstania Zak∏adów Produkcyjnych, najpierw „Brodzik - Dominik“, teraz BD w Zawierciu, Zak∏adu Pracy Chronionej pracownicy nieustanne poszukujà nowych technologii, wprowadzamy nowe wyroby. Wszystko to spowodowa∏o, ˝e maleƒki zak∏ad, kiedyÊ zatrudniajàcy 20 osób przekszta∏ci∏ si´ w firm´, w której teraz pracuje ponad 120 pracowników. Powstaje tu szeroki asortyment rur produkowanych w najnowszych technologiach. Sà to rury ko∏nierzowe czarne, ocynkowane i malowane, rury podsadzkowe, rury wysokociÊnieniowe szybkoskr´tne i sp∏ywowe, rurociàgi magistralne oraz elementy do obudów górniczych, czyli rozpory sta∏e i regulowane oraz strzemiona. Obecnie firma wdro˝y∏a produkcj´ krà˝ników do przenoÊników taÊmowych dla klientów z kraju i zagranicy. Handlujemy te˝ wyrobami hutniczymi, w´glem, paliwami ciek∏ymi oraz produkujemy wod´ êródlanà. - Kim sà najwa˝niejsi odbiorcy waszych wyrobów, zarówno w kraju, jak i zagranicà? - Fakt, ˝e jesteÊmy stabilnà, solidnà firmà sprawi∏, ˝e pozyskaliÊmy wielu sta∏ych odbiorców naszych wyrobów w kraju i zagranicà. W Polsce sà to g∏ównie kopalnie w´gla kamiennego zrzeszone w Katowickim Holdingu W´glowym S.A., Jastrz´bskiej Spó∏ce W´glowej S.A., Kompanii W´glowej S.A., a tak˝e Lubelski W´giel „Bogdanka“ S.A. w Puchaczowie ko∏o Lublina, Mercus w Polkowicach, KGHM Polska Miedê, Kopex z Katowic i wiele innych. G∏ównymi odbiorcami zagranicznymi sà kopalnie niemieckie zrzeszone w Deutsche Steinkohle AG i kopalnie z Czech. - Produkcja wyrobów metalowych dla górnictwa w´gla kamiennego i miedzi nie jest ∏atwym zadaniem w dzisiejszych czasach. W jaki sposób doÊwiadczenie pracowników, a i szefów firmy wp∏ywa na jakoÊç produkcji? - Ka˝dy pracownik na swoim stanowisku jest odpowiedzialny za jakoÊç. Wykszta∏cona i doÊwiadczona za∏oga systematycznie podnosi swoje kwalifikacje. ZgodnoÊç polityki jakoÊci i systemu jakoÊci jest utrzymywana poprzez zastosowanie okresowej oceny efektywnoÊci ca∏ego systemu jakoÊci oraz planowanie i monitorowanie stosownych dzia∏aƒ. Ja sam cz´sto osobiÊcie uczestnicz´ w inspirowaniu, planowaniu, wdra˝aniu i nadzorowaniu dzia∏aƒ projakoÊciowych. - Macie wiele certyfikatów jakoÊci oraz nagród przyznawanych przez Êrodowiska biznesowe. Jak one wp∏ywajà na rozwój firmy?

- Firma stale szuka nowych rozwiàzaƒ, by oferowaç us∏ugi najwy˝szej jakoÊci. W 2000 r. zosta∏a wyró˝niona MEDALEM EUROPEJSKIM za rozpor´ rurowà RD. W grudniu 2001 r. zosta∏ wdro˝ony system zarzàdzania jakoÊcià wed∏ug normy ISO 9001:2000. W sierpniu 2002 r. firma otrzyma∏a statuetk´ CEZARA ÂLÑSKIEGO BIZNESU za ca∏okszta∏t dzia∏alnoÊci, a w 2003 r. tytu∏ SOLIDNA FIRMA 2002 - BIA¸A LISTA za terminowe regulowanie wszelkich zobowiàzaƒ oraz poszanowanie ekologii i praw konsumenta. Ostatnim laurem by∏ Diament do CEZARA ÂLÑSKIEGO BIZNESU za utrzymanie wiodàcej pozycji na rynku. Tak wiele certyfikatów jakoÊci oraz nagród przyznawanych przez Êrodowiska biznesowe jest uznaniem profesjonalizmu naszych pracowników oraz potwierdzeniem wysokiej jakoÊci us∏ug, co jednak nak∏ada na nas obowiàzek nieustannego ulepszania ju˝ istniejàcych standardów. - B - D to równie˝ producent wody mineralnej. Skàd tak wielki kontrast: od wyrobów metalowych dla górnictwa do napojów ch∏odzàcych? - Ciàgle si´ rozwijamy i szukamy nowych pomys∏ów. W∏aÊnie jednym z nich jest produkcja wody êródlanej i napojów. Nasza wytwórnia :Jura - Ska∏ka“ po∏o˝ona jest na obrze˝ach wsi Ska∏ka w gminie W∏odowice. Funkcjonuje od lat 80., kiedy to po raz pierwszy wykonano odwierty i wybudowano wytwórni´. Nasza woda wydobywana jest z uj´cia g∏´binowego (180 m) w strefie ochronnej Jurajskiego Parku Krajobrazowego i posiada atesty: Paƒstwowego Zak∏adu Higieny w Poznaniu, Instytutu Radiologii GIG w Katowicach, Âlàskiej Wojewódzkiej Stacji SANEPID oraz opini´ Katedry i Zak∏adu Zarzàdzania i Ekonomiki Ochrony Zdrowia Akademii Medycznej w Lublinie i Konsultanta Krajowego w dziedzinie Zdrowia Publicznego stwierdzajàcà, ˝e ze wzgl´du na bardzo korzystny stosunek minera∏ów (jonów wapnia do magnezu) woda jest szczególnie polecana dla ludzi pracujàcych w trudnych warunkach i podwy˝szonej temperaturze. Dzi´ki wyjàtkowym walorom smakowym i zawartoÊci minera∏ów, Firma zaopatrywa∏a w wod´ êródlanà i napoje znacznà cz´Êç województwa cz´stochowskiego, opolskiego i katowickiego. Tak˝e teraz wysoka jakoÊç i przyst´pna cena sprawi∏y, ˝e mamy wielu odbiorców. Dostarczamy wod´ i napoje m.in. do huty Cz´stochowa, Bodeko Sp. z o.o., PKM Sosnowiec Sp. z o.o., PKP CARGO Jaworzno Szczakowa, PKP Kraków, KWK Staszic itd. Oprócz tego dostarczamy nasze produkty do regionalnej sieci sklepów na terenie Âlàska i Zag∏´bia. Ciàgle poszukujemy nowych odbiorców i poszerzamy rynki zbytu.

Panorama

ZAKŁADY PRODUKCYJNE B-D Witold Brodzik Sp.J. Zakład Pracy Chronionej 42 - 400 Zawiercie ul. 11 Listopada 2/4 Tel.: (032) 67 013 01, (032) 67 024 63, (032) 67 037 12 Fax: (032) 67 013 01 e-mail: sekretariat@b-d.com.pl marketing@b-d.com.pl www. b-d.com.pl

5


Sztambuch Pitery

Najwy˝szy z wielkich.... Telewizja przypomnia∏a nam ostatnio amerykaƒski western Kinga Vidora „Pojedynek w s∏oƒcu“, film - co warto podkreÊliç-

Zaprosili nas

Muzeum Âlàskim w Katowicach na • wernisa˝ wystawy malarstwa zatytu∏owanej „Polscy Monachijczycy“. Wszystkie prezentowane prace pochodzà ze zbiorów Lwowskiej Galerii Sztuki. Muzeum Âlàskie w Katowicach jest pierwszym miejscem w Polsce, w którym b´dzie goÊciç ta wyjàtkowa kolekcja. Ekspozycja potrwa do stycznia 2006 roku. Na wystawie zobaczymy obrazy 48 polskich twórców kszta∏càcych si´ w Akademii Sztuk Pi´knych w Monachium w latach 1828-1914. Poza twórczoÊcià Józefa Brandta, Jacka Malczewskiego oraz Henryka Siemiradzkiego, zobaczymy prace takich wybitnych postaci jak Józef Che∏moƒski, W∏adys∏aw Czachórski, Artur Grottger, Juliusz i Wojciech Kossakowie, Jan Matejko, czy te˝ Franciszek ˚murko. Ekspozycja jest owocem d∏ugoletniej wspó∏pracy Muzeum Âlàskiego z Lwowskà Galerià Sztuki, z której pochodzà wszystkie prezentowane obrazy. Jej bogate zbiory rzadko mo˝emy podziwiaç w Polsce. Niektóre z nich przyjadà do nas po raz pierwszy. Po Katowicach, kolekcja zostanie zaprezentowana w Zamku Ksià-

6

z 1946 roku. Wzbudzi∏ on wiele kontrowersji i wielu krytyków przeje˝d˝a∏o si´ po nim, jak po „burym psie“, krytykujàc zw∏aszcza Jennifer Jones za nazbyt ekspresyjne granie rodem z filmów niemych. Ta sama aktorka otar∏a si´ o Oscara po póêniejszym „Po˝egnaniu z bronià“ gdzie partnerowa∏ jej Rock Hudson. Wyst´pujàcy w „Pojedynku w s∏oƒcu“ Gregory Peck - miejscami niez∏y, miejscami denerwujàcy i pajacowaty, i si∏à faktu inny ani˝eli w tych wspania∏ych rolach do których nas przyzwyczai∏ w póêniejszych filmach. Có˝, „Pojedynek w s∏oƒcu“ to poczàtek jego kariery... Zaraz potem by∏ „Roczniak“, „Akt Oskar˝enia“ i „Urzeczona“ z Ingrid Bergman.

Liczàcy blisko dwa metry wzrostu Gregory Peck - uchodzi∏ powszechnie za idea∏ m´skiej urody i doskonale si´ mieÊci∏ w kilku gatunkach filmowych: filmach kostiumowych - np. „Kapitan Horacy Hornblower“, „Moby Dick“ (sam twierdzi∏, ˝e ten film mu si´ nie uda∏!), westernach - „Droga do Yellow Sky“, „Bia∏y Kanion“, „Z∏oto Mc’Kenny“. Reprezentowa∏ znaczny talent komediowy - scena z filmu „˚ona Modna“ z Lauren Bacall, gdzie porzucona przez niego gwiazda rewiowa wylewa mu na spodnie talerz ravioli, jest aktorskim popisem Gregory Pecka. U boku s∏ynnej Sofii Loren wyst´puje w komedii kryminalnej „Arabesca“, a jakby ukoronowaniem komediowego talentu Pecka sta∏y si´ oscarowe „Rzymskie waka-

˝àt Pomorskich w Szczecinie oraz w Muzeum Historii Miasta ¸odzi.

jazzu, gospel i bluesa wystàpi w Krakowie, Warszawie i Poznaniu w dniach 1113 grudnia. - Pragniemy nadaç tym koncertom szczegó∏ny charakter: przygotowywana jest specjalna edycja CD, okolicznoÊciowa aukcja oraz - co zrozumia∏e - charytatywny wymiar koncertów - powiedzia∏ Dionyzy Piàtkowski. Niezwykle atrakcyjnie zapowiada si´ jesienna edycja ERY JAZZU, której bohaterami b´dà - obok New Orleans Joyful Gospel Singers - tak˝eThe Manhattan Transfer (8-9.11). Koncerty The Manhattan Transfer to prezentacje najpopularniejszej, jazzowej grupy wokalnej, która sztuk´ swingu, scata, improwizacji oraz aran˝acji doprowadzi∏a do absolutnej perfekcji. I choç sztuka The Manhattan Transfer nie zawsze jest ortodoksyjnym jazzem, to kwartet funkcjonuje na rynku muzycznym przede wszystkim w relacjach zespo∏u jazzowego i nagradzany jest zarówno presti˝owymi Grammy Awards, jak i jazzowymi laurami na ca∏ym niemal Êwiecie. Sprzeda˝ biletów: Bileteria/EMPiK, Traffic, ZASP, e-Bilet

ERA JAZZU na koncerty: •The Manhattan Transfer (8.11 - War-

szawa, 9.11- Zabrze) New Orleans Joyful Gospel Singers (11.12 - Kraków,12.12 - Warszawa,13.12- Poznaƒ) „Alfred Caston - lider New Orleans Joyful Gospel Singers potwierdzi∏ w ostatnich, tragicznych dla mieszkaƒców Miasta Jazzu dniach, udzia∏ zespo∏u w grudniowych koncertach ERY JAZZU“ - informuje dyrektor cyklu Dionizy Piàtkowski. Wszyscy muzycy czuja si´ dobrze, odnaleêli swoje rodziny i przygotowujà si´ do powrotu do zniszczonych domów. Planowane koncerty - tak˝e grudniowa, europejska trasa - odb´dà si´ bez zak∏óceƒ. S∏ynny New Orleans Joyful Gospel Singers, zespó∏ zaliczany do elity wspó∏czesnych wokalnych grup, kultywujàcy kreolskà tradycj´ Nowego Orleanu, kultur´, obyczaje oraz brzmienie

Teatr Rozrywki w Chorzowie na kolejne spotkanie z serii „Górny Âlàsk Êwiat najmniejszy“. Tym razem goÊçmi Teatru byli wybitni przedstawiciele pokolenia Nowej Fali - najciekawszej powojennej formacji literackiej, która debiutowa∏a na prze∏omie lat 60. i 70. ubieg∏ego stulecia. Ka˝dy z zaproszonych poetów - Julian Kornhauser, Jerzy Kronhold, Ryszard Krynicki i Adam Zagajewski - ma w swej biografii Êlàskie epizody. W dzieciƒstwie i m∏odoÊci Adam Zagajewski i Julian Kornhauser byli zwiàzani z Gliwicami (ten drugi tak˝e z Chorzowem), Ryszard Krynicki z Bytomiem, a Jerzy Kronhold jest cieszynianinem. Spotkanie prowadzi∏ Krzysztof Karwat, a wybrane utwory poetyckie i prozatorskie czyta∏ Andrzej Kowalczyk.

Panorama


cje“ - z tym, ˝e Oscara otrzyma∏a partnerujàca mu Audrey Hepburn, ale jemu w∏aÊciwie te˝ si´ nale˝a∏... Nied∏ugo jednak czeka∏ Gregory Peck na t´ statuetk´. Otrzymuje jà za rol´ adwokata w filmie „Zabiç drozda“, ale poprzedzajà to znakomite obrazy: „Âniegi Kilimand˝aro“ H.Kinga, „Purpurowa równina“ R.Parisha, „Mira˝“, „Dzia∏a z Nawarony“ Thompsona i „Ostatni Brzeg“ Kramera. Gregory Peck, który odszed∏ par´ lat temu w wieku 87. lat, pozostawi∏ po sobie nie tylko filmy lecz i wspomnienie nadzwyczajnie skromnego cz∏owieka, pasjonujàcego si´ literaturà filozoficznà, nie zwiàzanego z ˝adnym hollywoodzkim skandalem. Ostatnim jego filmem by∏ „Gringo“, gdzie wystàpi∏ obok Jane Fondy. Potem dobi∏ do swego „ostatniego brzegu“. Tego najwa˝niejszego. JUERK PITERA

Prezydent Miasta ¸o• dzi i Dyrektor Centralnego Muzeum W∏ókiennictwa na inauguracje sezonu kulturalnego 20052006 i wernisa˝ wystawy „Tkanina. W kregu tkaniny wspó∏czesnej 1945-2005“. Stowarzyszenie Aktywne Kobiety na VII Rozwo• jowo-Rozrywkowy Festiwal dla Kobiet „Progressteron“. Festwal w bie˝àcym roku odwiedzi∏ 10 miast.

Solange i Krzysztof Olszewscy, w∏aÊciciele firmy • „Solaris" na III Mi´dzynarodowe Targi Transportu Zbiorowego TRANEXPO w Kielcach.

Okruszki z warszawskiego sto∏u Pami´tny dzieƒ Wa∏´sy w Kijowie - Relacja Piotra hr. Dzieduszyckiego Nak∏adem „Wydawnictwa Adam Marsza∏ek“ w Toruniu ukaza∏a si´ niewielka, ale rewelacyjna ksià˝ka Piotra hr. Dzieduszyckiego pt. „Majdan grozy i nadziei“. W latach 1993-1995, Dzieduszycki by∏ dyrektorem protoko∏u dyplomatycznego MSZ i w czasie prezydentury Lecha Wa∏´sy jeêdzi∏ z nim na najbardziej kluczowe spotkania i rozmowy. Kiedy 25 listopada 2004 roku Wa∏´sa udawa∏ si´ na Ukrain´, zabra∏ ze sobà w∏aÊnie jego. Wówczas by∏o ju˝ po sfa∏szowanych wyborach, Wiktor Juszczenko domaga∏ si´ powtórzenia drugiej tury, Wiktor Janukowycz zaÊ uwa˝a∏ si´ za prezydenta. Jeszcze w samolocie lecàcym z Krakowa do Kijowa - z Krakowa dlatego, ˝e tam w∏aÊnie znajdowa∏ si´ wtedy Wa∏´sa - powiedzia∏ on wszystkim, którzy z nim lecieli: „˚adnych akcentów pomaraƒczowego koloru na waszych ubraniach. To mo˝e byç zrozumiane jako stronniczoÊç i mo˝e nam zaszkodziç“. Po przybyciu do Kijowa (jest 18 stopni mrozu i pó∏ metra Êniegu), Wa∏´sa jedzie wprost do Juszczenki. Tam mówi: „Chc´, by Pan potwierdzi∏ mi teraz swojà gotowoÊç do dzisiejszego spotkania z Janukowyczem. Musicie si´ dogadaç za wszelkà cen´. W przeciwnym wypadku obaj przed swoim narodem i przed Êwiatem b´dziecie odpowiedzialni za przelew krwi“. Juszczenko wys∏uchuje Wa∏´sy, ale wyra˝a wàtpliwoÊç, czy Janukowycz zechce si´ z nim spotkaç nawet po namowach Wa∏´sy. Tymczasem Wa∏´sa jedzie do Janukowycza. Ten wita go lodowato i mówi: „Pan chyba jeszcze nie pojà∏, ˝e jestem prawomocnym prezydentem Ukrainy, cz∏owiekiem odpowiedzialnym za jej losy. Na ulice wysz∏y bandy terrorystów i nak∏onione przez nich grupy nieÊwiadomego spo∏eczeƒstwa, pod przywództwem przest´pcy op∏acanego przez wrogie nam si∏y, zainteresowane destabilizacjà kraju. Nie widzi tego tylko ten, kto nie chce. Jestem ukraiƒskim patriotà i moim obowiàzkiem jest Ukrainy broniç, broniç Konstytucji, staç na sta˝y obowiàzujàcego prawa. Musz´ Panu powiedzieç, ˝e w tej chwili doje˝d˝a do Kijowa kilka tysi´cy moich zwolenników, b´dàcych za reformami, które proponuj´. Patriotów takich jak ja. Za kilka godzin pojawià si´ w mieÊcie. JeÊli dojdzie do zamieszek, b´dzie ju˝ za póêno, nie b´d´ mia∏ na to wp∏ywu, nie b´dzie powrotu“. Na to Wa∏´sa: „Czy Pan zdaje sobie spraw´, co si´ stanie, jeÊli dojdzie do jakichkolwiek prowokacji na ulicy? Dlaczego nie wp∏ynie Pan na swój sztab wyborczy i nie zatrzyma swoich zwolenników? Dla dobra Ukrainy - po co oni tutaj w takiej chwili?“. „Powtarzam - ciàgnie Janukowycz - ˝e moim obowiàzkiem jest staç na stra˝y Konstytucji i prawa. A wp∏ywu na sztab wyborczy ju˝ nie mam“. Lech Wa∏´sa patrzy mu w oczy przez chwil´, jak by sprawdzajàc jego determinacj´. W koƒcu grzmi, nie podnoszàc g∏osu: „Panie! Na Pana miejscu zamiast troszczyç si´ o fotel prezydencki zatroszczy∏bym si´ o znalezienie pobliskich terenów z przeznaczeniem na groby, bo poleje si´ krew i za to w obliczu swojego narodu i Êwiata b´dzie Pan odpowiedzialny! Wojny Pan nie wygra, pytanie, kiedy Pan jà przegra. Ale porozmawiam z Juszczenkà, przeka˝´ mu Pana opini´“. Spotkanie dobiega koƒca. A co si´ dzieje póêniej, wcià˝ 25 listopada 2004 roku? „Nagle gruchn´∏o! - pisze Dzieduszycki - Dowódcy Sztabu Kryzysowego, z∏o˝onego z jednostek milicji, specnazu i wojska, powo∏anego w Kijowie przez Leonida Kuczm´, w∏aÊnie opowiadajà si´ za Juszczenkà. Na w∏àczonym w jednym z rogów sali telebimie, przemawiajàcy w tym momencie do t∏umów na Placu Niepodleg∏oÊci genera∏ daje gwarancje, ˝e ˝aden z oddzia∏ów nie u˝yje si∏y przeciwko w∏asnemu narodowi. Wszyscy w grupie Wa∏´sy oddychajà z ulgà i odlatujà do Warszawy“. A nast´pnego dnia, do Kijowa przylatuje Aleksander KwaÊniewski... ZYGMUNT BRONIAREK

Panorama

7


Bli˝ej Âlàska

Gaudeamus

Inauguracja sezonu

W katowickim teatrze przed nowym sezonem nastàpi∏y pewne zmiany zakresów kompetencji, istotne z punktu widzenia jeszcze efektywniejszego funkcjonowania Wyspiaƒskiego. Dyrektor Henryk Baranowski pe∏ni∏ dotychczas równoczeÊnie dwie odpowiedzialne funkcje: by∏ patronem artystycznym oraz administrowa∏. Jak sam mówi, skutkowa∏o to cz´sto przys∏owiowym „bólem g∏owy“ i dlatego z pe∏nà odpowiedzial-

8

Kolejny rok akademicki w Wy˝szej Szkole Zarzàdzania Ochronà Pracy zosta∏ uroczyÊcie zainaugurowany. UroczystoÊci rozpocz´∏y si´ w koÊciele ewangelicko-augsburskim pw. Zmartwychwstania Paƒskiego w Katowicach, gdzie odby∏a si´ msza ekumeniczna w intencji studentów i wyk∏adowców Wyszej Szko∏y Zarzàdzania Ochronà Pracy. Nast´pnie orszak, w sk∏ad którego wchodzili cz∏onkowie senatu uczelni a tak˝e zaproszeni goÊcie, przeszed∏ do budynku Wy˝szej Szko∏y Zarzàdzania Ochronà Pracy. Tu nastàpi∏o oficjalne otwarcie piàtego roku akademickiego, którego dokona∏ JM Rektor prof. WSZOP dr hab. in˝. Wojciech Mniszek. Pierwszy wyk∏ad w nowym roku akademickim wyg∏osi∏ Prorektor ds. Ogólnych prof.

WSZOP dr hab. Dariusz Rott. Tematem wyk∏adu by∏ Walenty z Roêdzienia i jego „Officina ferraria abo huta i warstat z kuêniami szlachetnego dzie∏a ˝elaznego“ z 1612 roku. Choç temat wyk∏adu wydawa∏ si´ skomplikowany i trudny, prof. WSZOP dr hab. Dariusz Rott przedstawi∏ twórczoÊç XVII-wiecznego hutnika i zarazem poety w sposób przyst´pny i zrozumia∏y. Oby kolejne wyk∏ady wyg∏aszane w Wy˝szej Szkole Zarzàdzania Ochronà Pracy w Katowicach by∏y przyjmowane tak goràco jak ten pierwszy. W tym roku jednym z studentów WSZOP b´dzie Ilia Safronow. Ilia jest Polakiem, którego rodzina na sta∏e mieszka na Bia∏orusi. Jego ojciec jest mocno zaanga˝owany w dzia∏alnoÊç opozycyjnà wobec re˝imu prezydenta ¸uka-

noÊcià, dà˝àc do optymalnego dla Teatru rozwiàzania... abdykowa∏, pozostajàc przy stanowisku dyrektora artystycznego. A dyrektor artystyczny, to niezwykle wa˝na, centralna postaç ka˝dej Sceny. Tak rozwa˝nej, rzadkiej przecie˝ w dzisiejszym Êwiecie decyzji podj´tej „pro publico bono“ nale˝y si´ szacunek. Henryk Baranowski cytuje Senek´: „Posiadanie w∏adzy to przypadek cnotà jest przekazanie w∏adzy“. Ma∏o kiedy filozoficzna maksyma brzmi tak adekwatnie i prawdziwie. Dyrektorem - mened˝erem generalnym zosta∏a Krystyna Szaraniec, od lat zwiàzana z Teatrem Âlàskim.Trudno o lepszy wybór. Zarzàdzanie, administrowanie, marketing i promocja „to przecie˝ ˝ywio∏ Pani Krystyny“ jak powiedzia∏a mi jedna z osób pracujàca w teatrze... naÊcie lat. Krystyna Szaraniec ma wiele nowych koncepcji i pomys∏ów, ale to temat na osobnà rozmow´ (która uka˝e si´ w najbli˝szym czasie - przyp.red.). Widzowie premierowego spektaklu - 1 paêdziernika, mieli ju˝ jednak okazj´ poznaç jednà z nowych propozycji Pani Dyrektor: „Wybierzmy najlepszego aktora Teatru Âlàskiego“. Plebiscyt b´dzie trwa∏ przez ca∏y sezon, wystarczy po spektaklu napisaç nazwisko aktora na bilecie i wrzuciç do urny. Spektaklem który zainaugurowa∏ nowy sezon teatralny by∏ „Król Edyp“ Sofoklesa w rzadko wykorzystywanym t∏umaczeniem Stanis∏awa Dygata. Wzi´cie „na warsztat“ dramatu autorstwa najs∏ynniejszego z trzech wielkich Greków, by∏o zadaniem tyle ambitnym, co trudnym. Mit Edypa bywa∏ odczytywany na wiele sposobów, znamy np.wszyscy jego freudowskà wersj´

i tzw.kompleks Edypa. Najistotniejszy i fundamentalny jest jednak sam archetyp, niezmienny i ponadczasowy, a równoczeÊnie aktualizujàcy si´ poprzez „upadek“ cz∏owieka, by staç si´ póêniej dost´pnym w doÊwiadczeniu. Ten, kto nie traktuje zdobytego poznania jako obowiàzku moralnego, ulega pokusie pychy. U staro˝ytnych zawsze pojawia si´ „deus ex machina“. To czynnik sprawczy, niezb´dny. A cz∏owiek, bohater? By∏ medium doÊwiadczanym przez boskie (delfickie) wyroki. Inscenizacja H. Baranowskiego przenosi nas do wspó∏czesnoÊci, co

Panorama


Bliêej Âlàska szenki. Dzia∏a w Zwiàzku Polaków na Bia∏orusi. W wyniku ostatnich wydarzeƒ na Bia∏orusi zwiàzanych ze zmianami w∏adz Zwiàzku Polaków nasili∏y si´ represje tak˝e w stosunku do cz∏onków rodzin dzia∏aczy zwiàzku. Dlatego Ilia Safronow postanowi∏ w tajemnicy przed w∏adzami Bia∏orusi wyjechaç do Polski by podjàç studia wy˝sze. Wy˝sza Szko∏a Zarzàdzania Ochronà Pracy zaproponowa∏a mu darmowà edukacj´.

W biznesie jak w brydżu

GRZEGORZ ADAM Foto. S¸AWEK BOROWSKI

Z ANDRZEJEM WANDZIKIEM - wiceprezesem Business Consulting i wiceprezesem Âlàskiego Zwiàzku Bryd˝a Sportowego rozmawia Tomasz Kud∏a.

skutkuje cz´sto zaskakujàcymi widza scenami. Czy w naszym Êwiecie, w którym tak cz´sto „nie ma Boga“ historia nieszcz´snego Edypa jest dramatem dajàcym nam dowód na jego istnienie? Zapewne w koncepcji re˝ysera spektaklu Grzegorza Kempiƒskiego kluczem do sukcesu mia∏a byç kreacja postaci Edypa, ale niestety, Henryk Âwiàs nie w pe∏ni sprosta∏ tytanicznemu zadaniu aktorskiemu jakie przed nim stan´∏o. „Król Edyp“ pozostaje jednak w pami´ci, jako spektakl opowiadajàcy o cz∏owieku, który jest w∏aÊciwie mostem przerzuconym nad przepaÊcià dzielàcà „ten Êwiat“, królestwo ciemnoÊci i „tamten Êwiat“, królestwo niebieskie. Warto przypomnieç wiecznie aktualne s∏owa, które sà wyryte w Êwiàtyni Apolla w Delfach: Gnothi seauton - poznaj samego siebie. TOMASZ KUD¸A

Teatr Âlàski w Katowicach, Sofokles „Król Edyp", premiera 1.10.2005 r. Edyp - Artur Âwiàs, Kreon - Adam Baumann, Jokasta - Krystyna WiÊniewska. Inscenizacja: Henryk Baranowski, Re˝yseria: Grzegorz Kempinsky, Scenografia: Bo˝ena P´dziwiatr

- Czy stwierdzenie „w biznesie jak w bryd˝u“, nie jest zbyt daleko idàcà analogià? - Absolutnie nie. W bryd˝u i w biznesie obowiàzujà podobne zasady. Taka sama jest nieub∏agana logika i sekwencja zdarzeƒ. Podj´te zobowiàzania muszà byç realizowane. Konieczne jest wspólne z partnerem, przemyÊlane dzia∏anie. Dobre systemowe przygotowanie i staranne planowanie. Przestrzeganie zasad fair play. A w sferze psychologii wyst´pujà wr´cz te same motywy. - Zacznijmy jednak od tego co podobno w biznesie jest najwa˝niejsze: idea, wizja. A wizja w bryd˝u? - Wizja w bryd˝u, wizja gry, to niezwyk∏a umiej´tnoÊç, która jest dana tylko najwi´kszym arcymistrzom - prawdziwym artystom, których jest niewielu. Bryd˝owy wizjoner potrafi spojrzeç na kluczowe zagadnienie, problem, z zupe∏nie innej perspektywy. Uzyskuje tym samym „nowà optyk´“, która pozwala mu znaleêç rozwiàzanie. Nie mo˝na myÊleç i dzia∏aç schematycznie. Tak w bryd˝u jak i w biznesie. W biznesie, takim arcymistrzem, artystà który „mia∏ ide´“, „mia∏ wizj´“ jest np. Bill Gates. - Nie mo˝na podaç lepszego przyk∏adu. Gates to przy okazji dobry bryd˝ysta... - Nic dziwnego. Bryd˝ jest grà strategicznà, biznes tak˝e jest rodzajem gry - bez wàtpienia strategicznej. A Bill Gates jest wr´cz entuzjastà bryd˝a, grywa cz´sto przez Internet, a na ˝ywo - jak mówi - „tak cz´sto, jak mu na to pozwala wolny czas, tj. dwa razy w roku“. - Jest taki termin - kontrakt. W bryd˝u to zobowiàzanie do wzi´cia okreÊlonej iloÊci lew, gwarantujàcych realizacj´ umowy partnerskiej. Kontrakt ustala si´ drogà licytacji, w której „sprzedajemy“ wartoÊci swojej karty. W biznesie jest przecie˝ podobnie... - Kontrakt to uk∏ad, umowa na piÊmie mi´dzy stronami, którà poprzedzajà, mówiàc w skrócie, analizy i negocjacje. Negocjacje to taka biznesowa licytacja. A kontrakt optymalny? Do tego przecie˝ dà˝ymy w obu tych dziedzinach. Póêniej jest oczywiÊcie etap realizacji. A w bryd˝u rozgrywka. Zazwyczaj jednak najbardziej emocjonujàca jest licytacja dwustronna, kiedy walczymy z przeciwnikiem aby osiàgnàç optymalny dla naszej strony kontrakt. Podobnie bywa w negocjacjach biznesowych. Jest np. blef biznesowy i blef bryd˝owy. Przy stoliku bryd˝owym i przy stole z kontrahentami cz´sto podnosi si´ temperatura, pojawia si´ stres, buzuje testosteron. Wygrywa ten, kto potrafi zachowaç zimnà krew. - Z tego co wiem, w bryd˝u prawie nigdy nie blefujesz. A jak jest w biznesie? - Jedna z prostych, s∏usznych zasad mówi: bàdê wiarygodny. Powo∏uj si´ na konkretne i weryfikowalne dane. I tego si´ zawsze trzymam. Inna znów zasada orzeka: nie bój si´ planowaç du˝ych zysków, ale bàdê zawsze realistà. Zgadzam si´. To w∏aÊnie coÊ dla mnie. Lubi´ np. w biznesie, ale tak˝e w bryd˝u, na poczàtku nie ujawniaç (nie licytowaç) wszystkich posiadanych walorów. - O przyk∏ad transakcji nie pytam, bo zapewne chroni jà tajemnica handlowa, ale podziel si´ z naszymi Czytelnikami jakimÊ ciekawym rozdaniem. - GraliÊmy wa˝ny mecz ligowy, a przeciwnik stawia∏ twarde warunki i po pierwszej po∏owie prowadzi∏. W drugim rozdaniu po przerwie otrzyma∏em 19 punktów i postanowi∏em, mimo ˝e gramy otwarciem 1 bez atu w sile 15 - 17, otworzyç licytacj´ w∏aÊnie 1 bez atu. Pas, pas i bojowy wróg na ostatniej r´ce skontrowa∏. Zrekontrowa∏em, i po krótkiej rozgrywce wzià∏em pi´ç karnych nadróbek (dwie zdenerwowany przeciwnik wypuÊci∏) zapisujàc 2760 punktów. Nie musz´ chyba dodawaç, ˝e tego spotkania nie przegraliÊmy. - No tak, nie tylko bryd˝yÊci mogà doceniç, ˝e by∏o to niezwyk∏e rozdanie. Kontra „for business“ spotka∏a si´ z rekontrà... tak˝e „for business“. Wypada Ci tylko ˝yczyç, abyÊ podejmowa∏ jak najwi´cej tak spektakularnie trafnych i skutecznych decyzji. W biznesie i w bryd˝u. Dzi´kuj´ za rozmow´.

Panorama

9


List do...

...Koleżanki z odległego biurka Z

godnie z obietnicą, zamierzam sprowokować Panią do spóźnionych rozważań na temat bielizny oraz poczynionych przy tym obserwacji związanych z tym... „miłłym“ (pisownia a’la Ordonówna) elementem damskiej garderoby. Zdaję sobie sprawę, że przy Pani trybie sprintersko-biznesowej codzienności temat jest dosłownie „duperelny“, ale jako dwoje dorosłych ludzi możemy pokusić się o małe wspomnieniowe świntuszenia, w przerwie kolejnych zmagań promocyjnych. Mój „wiek sprawny“ uprawnia mnie do przypomnienia ważniejszych (38-letnich!) - doświadczeń i obserwacji. Mam nadzieję że moją empiryczną, męską otwartość potraktujesz jako żarcik i.... ukłon w Twoją stronę, a nie tylko jako wspomnienia kombatanckie Męskiej Szowinistycznej Świni (upss!).

P

ierwszy świadomy kontakt z bielizną damską tkwiący w moim małoletnim ego, to przedszkolny incydent pt. „Irka Jędrszczyk“. Nie pamiętam dokładnie wieku szczenięcego w jakim dopadło mnie wspomniane wydarzenie, lecz już wtedy uczestniczyłem w zbiorowych grach erotycznych typu „Chodzi lisek koło drogi“, pociąganiu za warkocze i organoleptycznym zapoznawaniu koleżanek w trakcie leżakowania. Przedszkole nosiło wdzięczną nazwę „Kraina Tęczy“, co znalazło barwne odzwierciedlenie w nieszczęściu, które spotkało naszą koleżankę w trakcie pojenia trzódki przedszkolaków życiodajnym... tranem! Odbywało się ono w umywalni, z użyciem środków przymusu bezpośredniego tj. Pani Fre-

dzi (naszej opiekunki o wymiarach Muminka monstrum, z rączkami jak bochenki chleba). Miła Fredzia przedawkowała porcję „soku z ryby“(op.cit.) dla biednej Irki. Dziewczynka była rezolutna i natychmiast wykorzystała swoją dziecięcą przemianę materii do zamanifestowania swoich opinii konsumenckich. Zwaliła po prostu kupę w majtki . Fredzia, z wrodzoną delikatnością, bluzgając pod noskiem (wielkim jak hamulec od karuzeli) zerwała z biednej Irki fartuszek, podwinęła jej sukieneczkę i... naszym oczom ukazały się białe, lekko ufajdane majtuśki w różowe poziomki!!! Pisk! Apogeum dziecięcego podniecenia z zamieszania! Ponieważ byłem tuż za Irką, widziałem wszystko bardzo dokładnie. Słowo „poziomka“ utrwala mi na twarzy - trwający z małymi przerwami, niemal ćwierć wieku - błogi uśmiech.

W

późniejszym okresie grzesznego i ciekawego żywota, korzystałem z przywileju wędrowania po górach w towarzystwie starszych koleżanek mojego brata. Krzysztof był starszym ode mnie o sześć lat facetem, który wyglądał jak mieszanka Kazia Deyny z Cześkiem Niemenem. Według ówczesnych kanonów, był bardzo przystojnym, młodym mężczyzną. Wraz z kolegami prowadził aktywne życie towarzyskie, przemierzając Beskid Żywiecki. Gitary, nocne śpiewogrania, ogniska, hektolitry piwska w plecakach. Atmosfera młodzieńczych wypadów w mieszanym towarzystwie... hmm... poetycko można by rzec: „topór błyszczał z dala“. Ponieważ nadużywano gorzałki, słabsze jednostki

Z CZYM SIĘ TO PANU KOJARZY?

10

ustawały w trakcie marszu. Usypiając, męska część wycieczki bawiła się w treserów ptactwa lub deklamatorów z ciężkimi wadami wymowy. KTOŚ musiał im pomagać! „Padło“ na mnie. Byłem zabierany na każdy wyjazd. Jako wygadany nastolatek niosłem pomoc samarytańską, prowadziłem negocjacje na temat nocnej sprzedaży trunków w napotkanych wiejskich GS-ach, kupowałem bilety, pomagałem „osłabionym“. Wzbudzało to powszechny szacunek koleżanek, tym bardziej, że oprócz „catteringu piwno-jabczanego“, byłem pomocny w gotowaniu ciepłej wody na kolejnych popasach oraz innych higieniczno intymnych aspektach damskiej obecności (np. zakopywaniu dołków latrynowych, wieszaniu sznurków na bieliznę etc.). Byłem przez dziewczyny traktowany, rzekłbym... dość konfidencjonalnie. Mój wiek nie stanowił dla nich „zagrożenia“ seksualnego (w większości i tak były pod nocną opieką starszych kolegów )... a ja z kolei stałem się dla nich rodzajem całkiem sympatycznej Maskotki-Kwatermistrza. Nie mogłem pyskować (na ich często kretyńskie zachcianki). Nosiłem toboły. Byłem opiekuńczy i umiałem (zob. musiałem) słuchać... czyli: IWMP = Idealny Wzorcowy Model Partnerski! Panowie w trakcie wieczornych postojów, po paru butelkach usypiali i częstokroć nie mieli ochoty oddawać się uciechom cielesnym z towarzyszkami podróży. Hasło „z pijanym nie tańczę“ nabrało realnych kształtów, które wykorzystywałem czasem dobrowolnie, a czasem z przymusu (sic!) jako jedyny, sprawnie funkcjonujący... „Ogonek“ (tak mnie nazywały). Nie wiem, czy określały mnie w taki sposób od zdrobnienia nazwiska, czy w analogii do elementów mojej chłopięcej fizjonomii?. W każdym razie uczestniczyłem w babskich posiadówach przy ognisku... Wiele usłyszałem... STOOOOOP!

A TO!?

Panorama


Wracając jednak do tematu bielizny... Nie potrzebowałem wiele snu. Pewnej nocy biwak zaskoczyła nocna ulewa. Nie spałem, więc szybciutko zebrałem ze sznurków ciuchy i całą suszącą się „underwear“ do mojej namiotowej jedynki. Głównie... damską (niestety?). Cóż to była za delikatna i bezkarna forma... fetyszyzmu?! Biustonosze, figi i majtki całej damskiej części wycieczki zagościły w mojej akronowej sypialni!!! Usypiając w mojej prowizorycznej bieliźniarce wyczułem delikatny zapach. Nie umiałem wtedy sprecyzować tego odczucia „z dreszczykiem“, lecz kiedy parę lat później obejrzałem „Zapach Kobiety“... zrozumiałem. alszą edukację (i empirię!) bieliźnianą kontynuowałem jako młodociany przemytnik biustonoszy damskich... W „demoludach“, DDR-owskie sklepy należały do najlepiej zaopatrzonych w całym Bloku Wschodnim. Mój Ojciec doświadczył przez 3 lata wątpliwej przyjemności budowania Honeckerowskiego socjalizmu. Odwiedzałem jego hotel w Lipsku notorycznie, z „pełnym pakietem“ zamówień od ciotek, sąsiadek i koleżanek (co było szczególnie radosne). Panie gustowały w wyrobach „Triumpha“, który był w tym czasie po prostu „top noblesse“. Przyznam szczerze, że wtedy - po raz pierwszy - zobaczyłem kolorową bieliznę damską! Koronki, jedwabie, bogate wzory. Czerwienie, brązy, ecru... Miś Puchatek oblizałby się, szepcząc: „mnioooodzio“! Pikanterii zakupom dodawał fakt, że oprócz wcześniej zamówionych, nabywałem masowo egzemplarze „na wolny rynek“ (w liczbie 30-40 szt.) - perfekcyjnie orientując się w najbardziej „chodliwych“ wielkościach miseczek - co sprawiało mi dziką radość, a sprzedawczynie doprowadzało do szaleństwa

M

oje wspomnienia zakończę na plaży na adriatyckim Vely’ Losin... Jako „starzy“harcerze zostaliśmy zaproszeni na dwutygodniowy pobyt na wyspie. Kurort. Totalny szok. Doba hotelowa 200 DM. W marinie jachty z całego świata. Słoneczko non- stop i... dwunastu gości z Polski... w bistorowych kąpielóweczkach barwy „łoranż“. Zażywaliśmy słońca, cierpiąc okrutnie... „Trzaskaliśmy się jak g... w betoniarce“. Niestety, na różowo z bąbelkami. Dlaczego? Naszych zasobów kremowych zabrakło w drugim dniu pobytu. Olejek do opalania można było kupić za równowartość wymarzonych, kultowych, wyśnionych gatek firmy „Adidas“. Jak przystało na twardzieli, wybraliśmy zakup gaci zamiast smarowania

SIOSTRO, DLACZEGO NASZYM PACJENTOM WSZYSTKO KOJARZY SIĘ...

zbędnym mazidłem! Efekt był tragiczny. Nocami, wszyscy zdobywali sprawność „jeża“ tupiąc po nocy, pojękując i śpiąc na stojąco. I wtedy.... TO stało się! Rankiem leżeliśmy jak uchatki na brzegu, kiedy pojawiły się dwie niemieckie „szesnastki“ (nie były to, bynajmniej faszystowskie bombowce... Oooj nie!!!). Piękne, zgrabne dziewczyny... z blond włosami do pasa (o zgrozooo!). Obserwowaliśmy ich każdy ruch spod półprzymkniętych powiek... A one ściągały. Sukienki. Biustonosze.... i już topless pozostały jedynie w cudownie skromnych... stringach! Nie znałem jeszcze tego określenia, a opisanie znajomym „...co One miały na pupciach“ zajęło mi później dwie strony. Format A 4. Naszej kaźni dopełnił fakt, że z wyraźną, germańską satysfakcją pastwiły się na naszych słowiańskich duszach... smarując powoli olejkiem swoje... biusty. Tego było za wiele! Dwóch kolegów, którzy pływali najsłabiej, postanowiło nagle zanurkować! Nasz opiekun opanował jednak sytuację. Krótka komenda: „Panoooowie! Ooooopalaaaamy plecyyyyyy!!!“. Plaża była kamienista, a plecki? Paliły jak cholera. Ból obustronny. Nasza zemsta nadeszła szybko. W momencie kiedy kobietki poszły popływać... my - jak Apostołowie w Wieczerniku- podzieliliśmy się ich... olejkiem. Tego dnia Niemki opuściły wcześniej z plażę... Trudno wytrzymać smarując się wodą... (którą uzupełniliśmy braki w ich sun-kosmetykach). Nie było to z naszej strony zbyt dżentelmeńskie postępowanie, lecz biorąc pod uwagę nasze poparzenia, widok stringów... i stresy... to był noch einmal... Po prostu... GRUNWALD! Z radoÊcià opisywanie dupereli wspomina∏ PIOTR

...Z DAMSKĄ BIELIZNĄ!?

Rys. JANUSZ KO˚USZNIK

D

w trakcie pakowania takiej ilości „bjusthalterów zum bajszpil grose cwaj“. Prawdziwe galicyjskie jaja zaczynały się na krakowskiej tandecie. Moje nauczycielki i znajome spotykały mnie handlującego tym „mało męskim“ towarem. Na przykład: pani M., matematyczna „żyleta“, postrach wśród uczniów mojej szkoły, nabierała łagodności względem swojego wychowanka, który doradzał jej zakup „3 C“, bo „B jest za ciasny!“. Od momentu kiedy sprzedałem jej pierwszy biustonosz, nie dostałem już nigdy „pały“ z jej ręki i przedmiotu! Umiejętnością nabytą w tym okresie, którą najbardziej doceniam, jest precyzyjna umiejętność rozpinania zapięć, skuwek i zapinek... tak bardzo stresujących (szczególnie panów) elementów bielizny damskiej. Nie traktuj proszę tego faktu jako krypto-reklamy moich zdolności manualnych, lecz jedynie jako osobistą radość, że dzięki młodzieńczej umiejętności - nigdy później - nie poległem na „polu chwały“... w Dorosłej Akcji!

Panorama

11


Bli˝ej Âlàska

Bielsko-Biała to od lat bardzo pr´˝ny oÊrodek gospodarczy. To równie˝ miasto o aspiracjach turystycznych. B´dàce niemal na wyciàgni´cie r´ki górskie szczyty i szlaki turystyczne sà dla odwiedzajàcych stolic´ Podbeskidzia du˝à atrakcjà, choç nie jedynà. Celem wycieczek jest te˝ cz´sto samo miasto, a to ze wzgl´du na swà bardzo interesujàcà architektur´. Turystów przyciàga przede wszystkim stare miasto. Zachowa∏o ono uk∏ad jaki stworzyli Êredniowieczni mieszkaƒcy grodu. Jego centralnà cz´Êcià jest wzniesiony w XIV wieku i wielokrotnie póêniej przebudowywany zamek. Obok po∏o-

˝ony jest zabytkowy rynek wype∏niony XVIIi XVIII-wiecznymi kamieniczkami. Cz´Êç z nich mocno nadgryz∏ ju˝ zàb czasu, ale istnieje nadzieja, ˝e w niedalekiej przysz∏oÊci ten urokliwy zakàtek miasta odzyska dawnà ÊwietnoÊç i blask. Nadziej´ daje stworzony przez w∏adze Bielska-Bia∏ej program rewitalizacji Starówki. Jego realizacja rozpocz´∏a si´ przed dwoma laty, a pierwsze efekty programu ju˝ dziÊ cieszà oczy mieszkaƒców miasta i turystów. Mowa o odrestaurowanej zachodniej pierzei starego rynku, do niedawna najbardziej zniszczonej i zaniedbanej cz´Êci starego miasta. Gdy pod koniec 1998 roku run´∏a jedna z kamienic zachodniej pierzei wydawa∏o si´, ˝e bielska Starówka na zawsze pozostanie niechlubnà wizytówkà miasta. To przekonanie by∏o tym mocniejsze, ˝e ruiny zwalonego budynku straszy∏y swoim wyglàdem przez kilka lat. Dopiero obecnym w∏adzom Bielska-Bia∏ej uda∏o si´ odbudowaç zniszczonà kamienic´ i - niejako przy okazji - odnowiç ca∏e zachodnie skrzyd∏o starego rynku. Podczas prac renowacyjnych ods∏oni´to historyczne podcienia ciàgnàce si´ wzd∏u˝ wszystkich budynków stojàcych w zachodniej cz´Êci rynku. Podcienia te powsta∏y w po∏owie XVII wieku. S∏u˝y∏y kupcom, którzy wystawiali w nich swoje stragany i handlowali pieczywem, obuwiem i przede wszystkim s∏ynnym bielskim suknem. Tak by∏o przez ponad dwieÊcie lat. Pod koniec dziewi´tnastego stulecia - prawdopodobnie, by zwi´kszyç powierzchni´ mieszkalnà budynków - podcienia zamurowano. Gdyby nie

Górnośląska Spółka Gazownictwa kontynuuje ponad 140-letnie tradycje gazownicze związane z dostarczaniem gazu mieszkańcom województwa śląskiego i opolskiego oraz częściowo małopolskiego, łódzkiego i świętokrzyskiego. Gazownictwo na obszarze działania Spółki posiada bogatą tradycję sięgającą połowy XIX wieku. Pierwsza gazownia powstała w Bielsku już w 1861 roku. Gazownia zajmowała się dostarczaniem gazu świetlnego, otrzymywanego z węgla kamiennego, do oświetlenia gazowych lamp ulicznych. Później z usług gazowni zaczęły korzystać nie tylko obiekty komunalne, ale także przedsiębiorstwa przemysłowe oraz odbiorcy indywidualni. Latarnie gazowe w Bielsku przetrwały do 1969 r. Obecnie na terenie miasta z gazu ziemnego korzysta prawie 60 tys. odbiorców, w tym ponad 57 tys. stanowią gospodarstwa domowe. Górnośląska Spółka Gazownictwa stale polepsza jakość oferowanych przez siebie usług. Posiada certyfikaty Zintegrowanego Systemu Zarządzania Jakość * Bezpieczeństwo i Higiena Pracy * Środowisko oraz Międzynarodowy Certyfikat IQ NET według standardów ISO. Jest Laureatem VII edycji Śląskiej Nagrody Jakości. Dostosowując świadczone usługi do indywidualnych potrzeb klientów Spółka realizuje program kompleksowej obsługi klienta KOMFORT OD RĘKI. Swoją codzienną działalność Spółka opiera na wartościach umożliwiających sprawne funkcjonowanie w warunkach gospodarki rynkowej. Satysfakcja klientów, wysoka efektywność gospodarowania, przyjazne miejsce pracy i ochrona środowiska to składowe elementy gwarantujące Spółce miejsce na krajowym rynku energetycznym.

12

Panorama

program rewitalizacji Starówki wspó∏czeÊni bielszczanie prawdopodobnie nigdy nie dowiedzieliby si´ jak przed ponad trzystu laty wyglàda∏ rynek ich miasta. Jeszcze pe∏niejszy obraz ÊródmieÊcia dawnego Bielska mieszkaƒcy miasta b´dà mieli gdy zakoƒczy si´ kompleksowa modernizacja p∏yty starego rynku. To ogromne przedsi´wzi´cie, szacowane na ponad 13 milionów z∏otych, mo˝liwe jest dzi´ki Êrodkom unijnym. Gdyby gmina musia∏a realizowaç t´ inwestycj´ wy∏àcznie w oparciu o w∏asny bud˝et remont ciàgnà∏by si´ prawdopodobnie ca∏ymi latami. Dzi´ki pomocy europejskiej modernizacja potrwa do jesieni przysz∏ego roku. Generalnym wykonawcà inwestycji jest firma „ROGBUD“ z Dàbrowy Górniczej, zaÊ wykonawcami GórnoÊlàski Zak∏ad Gazownictwa, ENION, Telekomunikacja Polska SA i firma „ATA“ z Pszczyny.


Prezentacje

Nowa Starówka, nowe szanse 23 czerwca b.r. rozpoczęła się wielka modernizacja i przebudowa bielsko-bialskiego Rynku wraz z ulicami Celną, Piwowarską i fragmentem Cieszyńskiej. To początek rewitalizacji bielskiej Starówki. Generalnym Wykonawcą inwestycji jest ceniona na rynku usług budowlanych firma „ROGBUD“ Sp. z o.o. z Dąbrowy Górniczej.

Z mgr. inż. Maurycym Langnerem, prezesem zarządu Przedsiębiorstwa Budownictwa „ROGBUD“ Sp. z o.o. z Dąbrowy Górniczej rozmawia Aleksandra Polanowska. - „ROGBUD“ jest liderem na lokalnym rynku usług budowlanych... - Od początku swego istnienia staramy się działać na rynku lokalnym, aczkolwiek nasza aktywność wykracza daleko poza region. Świadczą o tym zadania inwestycyjne realizowane w Mikołowie, Rybniku a obecnie Bielsku-Białej. - Czym wyróżniają się te ostatnie realizacje? - Zarówno przebudowa układu komunikacyjnego Rybnika jak i rewitalizacja bielskiej Starówki to duże kontrakty realizowane ze środków UE i Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego. W przypadku Bielska - Białej zadanie o tyle ciekawe, że wiążące się z koniecznością przywrócenia świetności średniowiecznej części miasta przy jednoczesnym unowocześnieniu „wnętrza“, mając na myśli całą infrastrukturę miejską (instalacje elektryczne, ciepłownicze, wodno-kanalizacyjne, gazownicze, telekomunikacyjne i.t.d). - Przy okazji to również ciekawe doświadczenie archeologiczne? - Tak, co rusz trafiamy na nowe odkrycia. Najciekawszym na razie są pierwsze miejskie wodociągi pochodzące prawdopodobnie z pierwszej polowy XV wieku. Zdaniem współpracujących z nami archeologów wodociągi te zasilały Zamek Sułkowskich. Podejrzewamy również, że odkryliśmy fundamenty starego bielskiego ratusza usytuowanego niegdyś centralnie na płycie Rynku. Ale to nie wszystko. Podczas prowadzonych prac zostały odkryte fundamenty Wagi Miejskiej, które planujemy we fragmencie pozostawić, przykryte szybą pancerną, aby mieszkańcy Bielska-Białej i turyści mogli obcować z historią. Pozostałą część murów „zaznaczymy“ innym rodzajem kostki lub naturalnego kamienia. Na początku obawialiśmy się nieco tych wszystkich archeologicznych niespodzianek lecz myślę, że możemy liczyć na życzliwą współpracę archeologów z bielskiego Muzeum. - Zatem, to chyba najtrudniejszy kontrakt w dziejach firmy? - Myślę, że dla młodego zespołu kadry inżynieryjnej naszego przedsiębiorstwa to spore wyzwanie. Do tej pory jednak największe problemy sprawiają nam nie prace archeologiczne lecz przebudowa kanalizacji. Sporym problemem była również w tym roku niesprzyjajaca aura i rekordowe opady w lipcu i sierpniu, które dały się nie tylko nam ale i mieszkańcom Bielska we znaki. Jednak, mimo tych trudności, jeszcze w tym roku chcemy się uporać z całą infrastrukturą podziemną aby zimą przystąpić do robót drogowych a wiosną rekonstrukcji nawierzchni. Ostatnio zrealizowana inwestycja:

Przebudowa nawierzchni i zagospodarowanie terenu na ul. Ma∏achowskiego w B´dzinie.

Panorama

Przedsiębiorstwo Budownictwa „ROGBUD“ Sp. z o.o. wyodrębniło się na skutek rozpoczętej restrukturyzacji własnościowej. Spółka jest kontynuatorem rozpoczętej działalności prowadzonej przez Przedsiębiorstwo Budownictwa „ROGBUD“ Krzysztof Rogoń, które na rynku budowlanym zaistniało w roku 1992. W obliczu stale zmieniającego się otoczenia rynkowego utworzenie spółki z osobowością prawną i towarzyszące temu zmiany organizacyjne okazały się jak najbardziej trafioną koncepcją. Wykwalifikowana i doświadczona kadra oraz świadczenie usług wysokiej klasy pozwoliło na dynamiczny rozwój Przedsiębiorstwa. Efekt ten osiągnięto na skutek konsekwentnej polityki organizacyjno - gospodarczej, prowadzonej przez kierownictwo firmy, co z kolei umożliwiało wielokrotnie podejmowanie nawet najbardziej skomplikowanych zadań budowlanych i inżynieryjnych. Obecnie Przedsiębiorstwo jest liczącym się podmiotem na rynku budowlanym, skutecznie konkurującym z polskimi i zagranicznymi firmami. Profesjonalizm, duże zaangażowanie Zarządu i kadry oraz relatywnie niskie koszty pozwoliły wielokrotnie wyjść zwycięsko w przetargach ogłaszanych przez Urzędy Miast oraz inne instytucje z sektora państwowego oraz prywatnego. Dzięki temu „ROGBUD“ posiada pokaźny pakiet referencji potwierdzających należyte wykonanie zleconych robót. Zleceniodawcami „ROGBUD-u“ były Urzędy Miast takich jak: Dąbrowa Górnicza, Katowice, Zawiercie, Mikołów, Czeladź, Będzin, Bytom, Piekary Śląskie, jak również Miejski Zarząd Ulic i Mostów w Katowicach, Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach, Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Dąbrowie Górniczej oraz Powiatowy Zarząd Dróg w Będzinie. Firma specjalizuje się w wykonywaniu wszelkiego rodzaju robót drogowych tj. drogi lokalne, place, parkingi, chodniki, obiekty sportowe o różnej powierzchni itp. oraz robót wodociągowych i kanalizacyjnych, robót ziemnych, melioracyjnych a także robót inżynieryjnych. Zamierza również wejść na dynamicznie rozwijający się rynek budowy zakładów segregacji, recykling i składowisk odpadów komunalnych. W roku 2004 „ROGBUD“ realizował budowę Zakładu Przeróbki Odpadów przy ul. Dzieńdziela w Mikołowie, w której głównym zadaniem było dostarczenie i montaż urządzeń technologicznych do linii sortowniczej oraz kompostowni. Dodatkowe roboty polegały na uzbrojeniu terenu, wykonaniu wiaty technologicznej, pola kompostowni, zbiorników odcieków oraz układu komunikacyjnego. Projekt ten w znacznym stopniu usprawnił gospodarkę odpadami komunalnymi obsługując cały powiat mikołowski.

PRZEDSIĘBIORSTWO BUDOWNICTWA „ROGBUD“ Sp. z o.o. 41-303 Dąbrowa Górnicza, ul. Tworzeń 133 tel.: (032) 268 54 31 do 33; fax: (032) 268 54 30 e-mail: rogbud@go2.pl

13


Kadry Janusza Kidawy

D z i e ń d o b r y. . . ZBRODNIA I KARA

BOGUS¸AW MÑSIOR

14

Panorama

„WOLNA EUROPA“ Jeszcze w czasach szko∏y filmowej przeczyta∏em w „Przekroju“ opowiadanko p.t. „Korespondent radia Ankara“, które pobudzi∏o mojà wyobraêni´. Akcja dzia∏a si´ na turnusie wczasowym gdzie grasowa∏ szpieg radia Ankara. Trzeba wyjaÊniç, ˝e by∏o to jeszcze przed „Wolnà Europà“. Chcia∏em to sfilmowaç i widzia∏em wszystko w scenerii wczasów mazurskich, które osobiÊcie prze˝y∏em.

Ćwierć tuzina MRYGAN1E Odchodziç od prawdy mo˝na z wielu powodów. I na wiele sposobów. Ale tak czy owak najcz´Êciej zwyk∏o si´ od niej odchodziç wówczas, gdy jest niewygodna. A gdy si´ okazuje byç szkodliwà - dla sprawowanej w∏adzy na przyk∏ad - to wtedy bywa i tak, ˝e jest po prostu niedostrzegana. Na wszelki wypadek. Najcz´Êciej to dla osobistego bezpieczeƒstwa. CoÊ takiego oczywiÊcie nie wchodzi w rachub´, gdy w∏adza jest sprawowana w pe∏nym majestacie demokratycznoÊci. Wtedy co najwy˝ej prawd´ si´ w jakiÊ sposób bagatelizuje, pomniejsza lub omija. Ale koszty czegoÊ takiego sà w demokracji doÊç wysokie, tak ˝e w momencie, gdy prawda o nieprawdzie wyjdzie na wierzch jak oliwa, lub jak kto woli niczym przys∏owiowe szyd∏o z worka - dochodzi do bolesnego bankructwa stron skompromitowanych.

Uśmiechnij się...

Odszed∏ w s´dziwym wieku. Ka˝dy dzieƒ który prze˝y∏ po dziewiàtym maja 1945 roku by∏ podarunkiem niebios. Ostatnio przeczyta∏em kilka wspomnieƒ autorów majàcych za sobà czas Holokaustu. Wspomnienia Romana Fistera, Gene Gutowskiego, Imre Kertesza ∏àczy wspólne dzieciƒstwo, m∏odoÊç; ka˝dego dnia ocierali si´ o Êmierç. I bardziej to, ˝e prze˝yli by∏o absurdem, ani˝eli Êmierç b´dàca czymÊ nie tyle naturalnym co zaprogramowanym. Szymon Wiesenthal nie napisa∏ wspomnieƒ nie dlatego, i˝ by∏ cz∏owiekiem skromnym. Wr´cz przeciwnie, zabiega∏ o publicity, popularnoÊç i rozg∏os. Byç mo˝e nie chcia∏ dzieliç si´ wspomnieniami z tamtego okresu, a byç mo˝e pragnà∏ zachowaç je dla siebie, aby stanowi∏y imperatyw dla w∏asnych dzia∏aƒ. Wiesenthal nie chcia∏ opowiadaç jak by∏o w obozach. Pierwszym który o tym opowiedzia∏ by∏ Primo Levi. Pomimo, ˝e by∏o to tu˝ po okresie „Dymów nad Birkenau“, Êwiat przyjmowa∏ prawd´ z niedowierzaniem i w os∏upieniu. Prawd´ z którà sam Primo Levi nie potrafi∏ ˝yç. Dlatego z sobà skoƒczy∏. Szymon Wiesenthal, który w tamtym czasie utraci∏ spokój snu postanowi∏, ˝e spaç spokojnie nie b´dà mogli równie˝ ci, którzy tego snu go pozbawili. Przez kilkadziesiàt lat stworzone przez niego instytucje, które zresztà i on sam stanowi∏, przyczyni∏y si´ do aresztowania kilkuset hitlerowskich zbrodniarzy. Tropi∏ ich po ca∏ym Êwiecie. Nie ustawa∏ w pogoni, sprawdza∏ ka˝dy Êlad. By∏ jak wytrwa∏y ∏owca - bezwzgl´dny i zimny. To on doprowadza∏ na sale sàdowà dobrotliwych staruszków stojàcych nad grobem i budzàcych raczej litoÊç ani˝eli strach. Lecz on pami´ta∏ ich, kiedy byli bezwzgl´dnymi siewcami Êmierci, kiedy zabijanie stanowi∏o dla nich nie tylko obowiàzek ale i przyjemnoÊç; sadystycznà przyjemnoÊç. Po zakoƒczeniu wojny Wiesenthal, który wspó∏pracowa∏ z Amerykanami spostrzeg∏, ˝e nie sà oni zainteresowani dalszym poszukiwaniem zbrodniarzy. Proces norymberski stanowi∏ dla nich zamkniecie rozliczeƒ z wojnà. Nowa sytuacja, wynikajàce z niej napi´cia rodzi∏a inne sojusze. Kiedy pod koniec lat 50. przed sàdem w Izraelu stanà∏ Adolf Eichman, jeden z twórców i wykonawców planu „Ostatecznego Rozwiàzania“, ca∏à chwa∏´ za schwytanie zbrodniarza przypisa∏ sobie Wiesenthal. Izraelski wywiad - Mosad, w tamtym czasie nie móg∏ si´ przyznaç, ˝e to jego cz∏onkowie uprowadzili z Argentyny zbrodniarza w dniu w którym obchodzi∏ jubileusz 25. rocznicy Êlubu i przyniós∏ swojej ma∏˝once wielki bukiet kwiatów, ale te˝ udzia∏ Wiesenthala w ca∏ej sprawie by∏ bezsporny. To on wskaza∏ pierwszy Êlad. Niektórzy co prawda mieli do niego pretensje, ˝e jego nieco efekciarskie dzia∏ania- zwykle towarzyszyli mu dziennikarze - pozwoli∏y uniknàç aresztowania os∏awionego „Anio∏a Êmierci“ z KL Auschwitz-Birkenau doktora Jozefa Mengele. Z∏apanie Mengele sta∏o si´ obsesjà Wiesenthala. Âcigal go po ca∏ej Ameryce Po∏udniowej. Kilkakrotnie ju˝ prawie mia∏ go w garÊci. Szuka∏ go nawet wówczas kiedy by∏o wiadomo, ˝e Mengele nie ˝yje. Wreszcie przyzna∏, ˝e „Anio∏ Êmierci“ utopi∏ si´ podczas kàpieli na jednej z pla˝, w p∏ytkiej wodzie. PodkreÊlenie owej „p∏ytkoÊci“ mia∏o s∏u˝yç przypuszczeniu, ˝e ktoÊ mu w tej Êmierci dopomóg∏, podobnie jak on „pomaga∏“ ofiarom swoich obozowych „eksperymentów“. W latach 70. i 80. na mieszkanie Wiesenthal w Wiedniu parokrotnie dokonano napadów i zamachów. On sam znajàcy si∏´ mediów mówi∏, ˝e otrzyma∏ kilka wyroków Êmierci. Czy by∏a to tylko autopromocja... trudno rozstrzygnàç. Wiadomo, ˝e nie pozwala∏ spokojnie pochylaç si´ nad kuflem piwa wielu dobrodusznym staruszkom. Ten urodzony w 1908 roku w Buchaczu ˚yd by∏ poddanym mi∏oÊciwie panujàcego cesarza Franciszka Józefa. Póêniej, nie zmieniajàc miejsca stal si´ obywatelem odrodzonej II Rzeczpospolitej, a nast´pnie Zwiàzku Radzieckiego. Po II wojnie Êwiatowej zamieszka∏ w Austrii. Jà uwa˝a∏ za swojà ojczyzn´. Paradoksalnie zamieszka∏ w kraju, którego nie obj´∏a denazyfikacja, a którego obywatele byli wiernymi wykonawcami rozkazów Adolfa Hitlera, te˝ Austriaka. Prywatnie by∏ cz∏owiekiem pogodnym i towarzyskim. Bywa∏ w Polsce. By∏ doktorem honoris causa Uniwersytetu Jagielloƒskiego. Bardzo sobie ceni∏ to wyró˝nienie. Sam sta∏ si´ znakomitym znawcà prawa mi´dzynarodowego. Ta wiedza by∏a konieczna, gdy˝ nie wystarczy∏o schwytaç zbrodniarza. Nale˝a∏o jeszcze udokumentowaç, udowodniç jego win´. Tak by∏o z Karlem Silberbaurem, oficerem gestapo, który aresztowa∏ ukrywajàcà si´ w Amsterdamie Ann´ Frank. Zosta∏ uniewinniony, gdy˝ sàd uzna∏, ˝e wykonywa∏ jedynie rozkazy. Przy okazji próbowano dowieÊç, i˝ „Pami´tnik“ jest literackà fikcjà. Szymon Wiesenthal udowodni∏, ˝e ma∏a Anna Frank pisa∏a prawd´, doprowadzajàc do rewizji procesu. Wiesenthalowi nie zawsze udawa∏o si´ doprowadziç do procesu oprawcy. Ale te˝ ˝aden z nich nie odwo∏ywa∏ si´, kiedy publicznie ten sprawiedliwy ˚yd nazywa∏ go zbrodniarzem. Zmar∏ przed paroma tygodniami. Pochowany zosta∏ w Izraelu. ˚yd dla którego Holocaust by∏ nie tylko ofiarà lecz i potrzebà szukania kary. Gdy˝ gdzie jest zbrodnia, powinna byç i kara.


Póêniej, gdy znalaz∏em si´ po raz pierwszy na Zachodzie, dane mi by∏o osobiÊcie prze˝yç takie spotkanie. Na sali projekcyjnej festiwalu w Mannheim spotka∏em koleg´ z PWSF. Wiedzia∏em, ˝e „wybra∏ wolnoÊç“ ale to nie by∏ powód ˝eby nie przywitaç si´ serdecznie. SiedliÊmy obok siebie, a on wyciàgnà∏ magnetofon i zaczà∏ nagrywaç uroczystoÊç otwarcia. „Nagrywasz dla Wolnej Europy“ - za˝artowa∏em. A on zupe∏nie serio odpowiedzia∏: - Nie tylko. Dla BBC równie˝“. Zmrozi∏o mnie, ale co tam, nie b´d´ si´ przesiada∏. By∏em tylko ostro˝niejszy, a on wcale nie przypomina∏ tego groênego faceta z przekrojowego opowiadanka. Wracam do tego po latach, bo d∏ugo, d∏ugo póêniej z wypowiedzi by∏ego szefa RWE - Nowaka Jezioraƒskiego, wydedukowa∏em (nigdy nie powiedzia∏ tego wprost), ˝e otrzymywa∏ systematyczne informacje od cz∏owieka z najwy˝szego szczebla w∏adzy PRL. By∏ to Roman Zambrowski. I w tym Êwietle zupe∏nie inaczej wyglàdajà s∏owa Gomu∏ki o „piàtej kolumnie“. Najtrudniej zobaczyç „belk´ we w∏asnym oku“. Gomu∏ka szpiegów szuka∏ wsz´dzie, tylko nie w Biurze Politycznym. Nie ma wi´c co si´ dziwiç, ˝e socjalizm pogrà˝a∏ si´ powoli acz niezawodnie.

Oprócz odchodzenia od prawdy, zabraniania jej, oraz pomijania bywa, ˝e jest nara˝ona te˝ i na ró˝ne inne szykany. WÊród nich do bardziej wyrafinowanych nale˝y zniekszta∏canie jej. Albo wyszukane przys∏anianie. W potiomkinowskich wioskach ciàgn´∏y si´ wzd∏u˝ tras carskiego przejazdu pi´kne i dostatnie zabudowania. No i có˝ w tego, ˝e by∏y to tylko makiety przys∏aniajàce n´dz´. By∏y na s∏u˝bie dobra sprawy, a nie prawdy. Ale wróçmy mo˝e do samej prawdy. Otó˝ u nas dokonano poza tym heroicznego czynu: wylansowano mianowicie sposób jej pokazywania tej˝e prawdy - z przymru˝eniem oka czyli jak gdyby na zasadzie, ˝e i owca ca∏a, i wilk syty. To znaczy podawa∏o si´ coÊ jako 100-procentowà prawd´, dajàc równoczeÊnie do zrozumienia przy pomocy odpowiedniej intonacji, wzruszenia ramion czy mrugni´cia okiem, ˝e to guzik prawda. A nawet jest wr´cz odwrotnie. Poligonem, na którym ten sposób zosta∏ przetestowany by∏y partyjne odprawy, zebrania, seminaria i temu podobne, kiedy dowiadywaliÊmy si´, ˝e w PRL-u jest dobrze i ˝e trudnoÊci sà wprawdzie, ale to sà trudnoÊci wzrostu i sà przemijajàce. W ten wypróbowany sposób - ale ju˝ w III Rzeczpospolitej, ostentacyjnie za˝artowano sobie z prawdy przy telereklamie piwa jako rzekomo bezalkoholowego. Mrugni´to i od razu by∏o wiadomo, w czym rzecz. Ale chyba niezbyt konsekwentnie dbano o stworzenie odpowiednich warunków do jednoznacznego rozumienia dwuznacznoÊci. Bo choç wcale nie jest wykluczone, ˝e w czasie wyszczególniania korzyÊci, które mia∏y nam przynieÊç wdra˝ane reformy, z reformà s∏u˝by zdrowia na czele, jakieÊ mruganie tych przy w∏adzy - mryganie, jak si´ powiada na Âlàsku - mog∏o byç, ale myÊmy na to nie zwrócili uwagi. No to mamy za swoje. A przecie˝ poza pilnym baczeniem przy s∏uchaniu gadania mo˝na by∏o jeszcze braç pod uwag´ mo˝liwoÊç zaistnienia ideologicznej ciàg∏oÊci mrygania. EDMUND WOJNAROWSKI

DLA OJCZYZNY RATOWANIA

Widziane znad Renu

W niedziel´, 18 wrzeÊnia, 62 miliony obywateli Republiki Federalnej zaproszonych zosta∏o do udzia∏u w kontynuacji farsy, zwanej przyspieszonymi wyborami do Bundestagu, wywo∏anej - przy poparciu prezydenta Koehlera i bez sprzeciwu sàdu konstytucyjnego przez kanclerza Schroedera „dla ojczyzny ratowania“. A˝ 14 milionów uprawnionych do g∏osowania „ola∏o“ ten wyg∏up partyjnych kast rzàdzàcych i nie posz∏o w ogóle do urn. Reszta wyborców potwierdzi∏a tez´ o pewnej niedojrza∏oÊci spo∏eczeƒstwa zjednoczonej Republiki do systemu demokratycznego, wyra˝ajàcej si´ silnym przywiàzaniem do poszczególnych partii. Jest bowiem prawie regu∏à, i˝ Chadecja i Socjaldemokracja otrzymujà zawsze po ok. 35% g∏osów, Libera∏owie i Zieloni po 7% a ró˝ne inne partyjki (w tym neofaszyÊci) razem 4%. Od czasu przystàpienia NRD do Republiki kilka milionów by∏ych kolaborantów sowieckich i szpiclów STASI g∏osuje regularnie na PDS, co te˝ daje ok. 4% g∏osów. Pozostali wyborcy, to wyborcy zmienni, g∏osujàcy na programy i wedle sytuacji socjalno-politycznej a nie Êlepo sympatyzujàcy z jakàÊ partià. Niestety, takich demokratycznie myÊlàcych i post´pujàcych wyborców jest stosunkowo niewiele, bo jedynie ok.. 8%. To oni praktycznie rozstrzygajà wyniki ka˝dych wyborów w Niemczech. Przed wyborami ró˝ni funkcjonariusze ró˝nych partii oÊwiadczyli publicznie wyborcom, z kim sà gotowi tworzyç koalicj´ rzàdowà a z kim nie. Czarni, czyli chadecy nie mogà z zielonymi i nie chcà z czerwonymi, czyli socjaldemokratami. Czerwoni nie chcà z czarnymi i niech´tnie z ˝ó∏tymi, czyli z libera∏ami. Zieloni nie chcà z czarnymi i ˝ó∏tymi, a ˝ó∏ci nie chcà z czerwonymi i zielonymi. Wszystkie owe partie kategorycznie odrzucajà zaÊ wspó∏prac´ z tzw. Lewicà-PDS, czyli towarzystwem wzajemnej adoracji by∏ych NRD-owskich bolszewików z odszczepieƒcami SPD. Ci znowu wykluczyli mo˝liwoÊç jakiegokolwiek konstruktywnego wspó∏dzia∏ania z pozosta∏ymi partiami. Wszystko to przypomina dom wariatów. Stajà do wyborów, by uzyskaç sto∏ek i dobre pieniàdze w Bundestagu, ale nie majà zamiaru spe∏niaç swego psiego obowiàzku wobec narodu. Za to majà czelnoÊç o tym otwarcie ten naród informowaç. Co z tych wyborów wynika? Po pierwsze, ˝e ani SPD z Zielonymi, ani CDU/CSU z FDP nie osiàgn´∏y wi´kszoÊci w Bundestagu. Po drugie, ˝e pani Merkel nie osiàgn´∏a przepowiadanego zwyci´stwa a kanclerz Schroeder nie dozna∏ przepowiadanej pora˝ki. Po trzecie, ˝e demokracja niemiecka jest chora i po czwarte, ˝e rachunek za te szachrajstwa funkcjonariuszy partyjnych zap∏aci podatnik-wyborca. I co dalej? Prawdopodobnie duet Schroeder/Fischer dogada si´ z tà cz´Êcià zachodnio-niemieckich pos∏ów Lewicy-PDS, których zacznie gryêç resztka demokratycznego sumienia za bezczynne siedzenie w Bundestagu obok agentów STASI i pozostanie przy w∏adzy przez nast´pne 4 lata. Tym sposobem wype∏ni∏aby si´ kalkulacja kanclerza z maja br. Wprawdzie niewykluczone sà w aspekcie braku jakiegokolwiek poczucia honoru i odpowiedzialnoÊci za dane s∏owo u obecnych „polityków“ niemieckich równie˝ inne konstelacje koalicyjne, jak przejÊcie Zielonych do obozu czarno-˝ó∏tego, lub ˝ó∏tych do obozu czerwono-zielonego, ale wymaga∏yby one zasadniczych roszad osobowych. A jeÊli i to nie wyjdzie, to Êwie˝o wybrane panie i panowie mogà przecie wymyÊliç nowe, przedterminowe wybory, by ratowaç naród. RICHARD SABELA

Panorama

15


RozmaitoÊci Foto S. BOROWSKI

W´drówki przedmiotów SETKOWICZ GÓRÑ! Na nic utyskiwania pi´knoduchów, za∏amywanie ràk historyków sztuki... Niezmiennym i wcià˝ rosnàcym powodzeniem cieszy si´ Adam Setkowicz, zr´czny naÊladowca i kompilator. Malowa∏ wszystko. I to si´ podoba. Nic dodaç nic ujàç. Chcia∏bym wi´c nieco poszerzyç wiedz´ naszych Czytelników o tej zagadkowej postaci. Skàpo o nim w tzw. êród∏ach. Traktujàc malarstwo czysto zarobkowo, odtwórczo, nie dba∏ o oficjalne przejawy uznania w postaci wystaw, recenzji itp. W myÊl maksymy: „mniej honorów, wi´cej pieni´dzy“ po cichu robi∏ swoje. NieobecnoÊç na artystycznej gie∏dzie odbija∏ sobie wielkà popularnoÊcià wÊród tzw. szerokich rzesz. Czu∏ si´ znakomicie w ma∏ych formach. Nazywano go „cesarzem imperium pocztówkowego“. Przenosi∏ na widokówki dos∏ownie wszystko co wpad∏o pod p´dzel. Tak˝e klasyków: Mickiewicza, S∏owackiego, Sienkiewicza. Ta misja wcale go nie onieÊmiela∏a. Helena Kurcewiczówna z „Ogniem i Mieczem“ wyglàda u Setkowicza jak kuchta, a Bohun przypomina czeladnika szewskiego, ale „nic to“. Produkowa∏ dla krakowskich wydawnictw pocztówkowych (Frist, Polonia) nieprzeliczone sceny rodzajowe, batalistyczne, folklorystyczne i religijne. Zrzyna∏ nagminnie z innych, lepszych, miesza∏ motywy, ∏àczy∏ zapo˝yczone fragmenty w rodzaj malarskiego fotomonta˝u. Trudno mu w tych aran˝acjach odmówiç zr´cznoÊci, poczucia ∏adu kompozycyjnego i... w∏asnej stylistyki. Zas∏uguje na miano mistrza akwareli tego trudnego, zanikajàcego dziÊ gatunku.

Wisi ten oto „cukierek“ w mojej kolekcji obok autentycznych obrazków Setkowicza i bije je na g∏ow´ urodà... A to ci heca! Wypisz, wymaluj „Setkowicz“ i to dorodny a podpis dziwaczny i nie ten co trzeba, mianowicie „E. Butowicz“. Genialny naÊladowca czy te˝ pseudonim mistrza Adama?

Jego ma∏e, pod∏u˝ne widoczki wiejskie z koƒmi, psami i ch∏opskimi postaciami w zimowej scenerii sz∏y w Polsk´ d∏ugimi seriami ozdabiajàc skromne saloniki mniej zamo˝nych osób, a przedpokoje rodzin lepiej sytuowanych. Podobno mo˝na by∏o takà prac´ nabyç ju˝ za 3 z∏ote, nieco dro˝sze, olejne „chatki“, „zagrody“ i „saneczki“ sz∏y po 8 i 10 z∏otych. Nawet osoba mniej zarabiajàca mog∏a si´ „szrpnàç“ na Setkowicza. Przyznam bez bicia, ˝e i ja gustuj´ w bezpretensjonalnej sztuce Setkowicza; podobajà mi si´, o zgrozo, jego najcz´Êciej powtarzane motywy typu „saneczki“ za ˝ywe kolory, niezawodny rysunek i bezb∏´dnà kompozycj´. Dostrzegam w nich swojski klimat ∏agodnej sielskoÊci: „Byle polska wieÊ spokojna“. Charakterystyczne k∏´buszkowate koniki i postacie trafi∏y pod strzechy zas∏u˝enie jako robota rzetelnego majstra. Niektórzy mylà nazwisko artysty, ale co do tego, ˝e warto go mieç, nikt nie ma

najmniejszych wàtpliwoÊci. Zas∏yszana rozmowa na „starociach“ coÊ o tym mówi: „Panie, niewa˝ne czy Setkowicz, czy nie Setkiewicz, ka˝dy wie, co jest grane i za co p∏aci“. Przetacza si´ oczywiÊcie masa falsyfikatów, choç w oryginalnà kaligrafi´ artysty bardzo trudno utrafiç. Jednak widzia∏em „lewe“ Setkowicze w wykwintnych salonach za du˝e pieniàdze. Ceny za prace tego artysty idà wcià˝ w gór´, wymykajàc si´ rozsàdnym relacjom. Na koniec czas sprostowaç opini´, ˝e Pan Adam by∏ malarskim dyletantem. Nic podobnego. Studiowa∏ w latach 90. XIX wieku u Axentowicza w krakowskiej ASP, posiada∏ cz∏onkostwo ZPAP i prawo do tytu∏u „artysty malarza“. Urodzi∏ si´ w 1875 roku w Krakowie, zmar∏ tam˝e w 1946, ca∏ym ˝yciem zwiàzany z podwawelskim grodem. ANDRZEJ ¸OJAN

Spaghetti z sosem z bryndzy Sk∏adniki:

Gotuj z nami

1/2 opakowania spaghetti, 1 opakowanie Êmietanki 12% (s∏odkiej), 2 zàbki czosnku, 1/4 kg bryndzy, kilka ga∏àzek tymianku, oliwa

Spaghetti gotujemy tak jak zawsze. Tu˝ przed odlaniem makaronu odlewamy pó∏ szklanki wody, w której jest gotowany. Mo˝e przydaç si´ póêniej do sosu. W czasie gdy gotuje si´ makaron, rozpoczynamy przygotowanie sosu. Na patelni´ z odrobinà oliwy wrzucamy rozdrobniony czosnek. Chwil´ go podsma˝amy, a nast´pnie wylewamy Êmietank´ i zagotowujemy jà. Do gotujàcej si´ Êmietanki dok∏adamy bryn-

16

dz´ i mieszamy jà drewnianà ∏y˝kà. Czynimy tak, a˝ sk∏adniki stanà si´ jednolità mas´. Dodajemy tymianek wg uznania. Gotujemy przez chwil´ na wolnym ogniu, do osiàgni´cia konsystencji g´stego sosu. Âwie˝o ugotowany makaron wrzucamy do naczynia, w którym przygotowywany by∏ sos. Ca∏oÊç mieszamy starannie. Podajemy natychmiast, wydajàc porcje od razu na ogrzane talerze. Sosy serowe szybko stygnà i g´stniejà. Wierzch dania mo˝na udekorowaç odrobinà Êwie˝ej bryndzy i tymianku.

Panorama


Na ksi´garskich pó∏kach

Panoramiczna ksià˝kowa lista przebojów NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCE SIĘ TYTUŁY WE WRZEŚNIU 2005 r. LIBER Sp. z o.o. Warszawa, Krak. PrzedmieÊcie 24 www.liber.pl 1.

M. Wilk „Wołoka“, WYDAWNICTWO LITERACKIE A. Stasiuk „Jadąc do Babadag“, Wydawnictwo CZARNE 2. Ignacy St. Witkiewicz „Listy do żony“, PIW J. Baudrillard „O uwodzeniu“, Wydawnictwo SIC! 3. E. Goffman „Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości“, GDAŃSKIE WYDAWNICTWO PSYCHOLOGICZNE 4. H. Broch „Autobiografia duchowa“, CZYTELNIK W. Jerofiejew „Życie z idiotą“, CZYTELNIK 5. M. Friedman „Janis Joplin żywcem pogrzebana. Fortuna i fatum“, Wydawnictwo W.A.B. 6. L. Donna „Morze nieszczęść“, Oficyna Literacka NOIR SUR BLANCK H. Michaux „Barbarzyńca z Azji“, ŚWIAT LITERACKI 7. E. Roudinesco „Jacques Lacan. Jego życie i myśl“. Wydawnictwo KR 8. P. Suskind „Pachnidło“, Wydawnictwo ŚWIAT KSIĄŻKI A. Kępiński „Refleksje oświęcimskie“, WYD. LITERACKIE 9. P. Goźliński „Bóg aktor“ Jan Paweł II „Pozdrawiam i błogosławię. Listy prywatne papieża“ 10. M. Zagańczyk „Droga do Sieny“, FUNDACJA ZESZYTÓW LITERACKICH

STASIUK, KAPUŚCIŃSKI I CHRISTA CO ZNACZY „NIKE“? Nie jestem twórcà regulaminu przyznawania nagrody „Nike“, ani nawet decydujàcym o jej przyznaniu jurorem. Ba, trudno by∏oby mnie znaleêç nawet w gronie tych, którzy t´ nagrod´ fundujà... Bardzo tego ˝a∏uj´! Mo˝e jestem konserwatywny, ale moim zdaniem takie szczególne wyró˝nienie (plus ca∏kiem przyzwoita „kasa“) powinny przypadaç autorom równoczeÊnie za Êwietne dzie∏o i niez∏y ju˝ dorobek. Pierwsze edycje „Nike“ warunek ten spe∏nia∏y w ca∏ej rozciàg∏oÊci i werdyktów jury nie odwa˝y∏bym si´ kwestionowaç, nawet jeÊli zupe∏nie rozmija∏y si´ z moim gustem. Ostatnie dwa rozdania mia∏y wymiar raczej nie uhonorowania dokonaƒ, ale zobowiàzania twórcy do sukcesu literackiego, który jest jeszcze przed nim. Bardzo ucieszy∏bym si´, gdyby w nieodleg∏ej przysz∏oÊci Wojciech Kuczok czy Andrzej Stasiuk trafili do polskiej Akademii Literatury. Na razie jednak podziwiam jurorów za wskazanie w∏aÊnie ich, a nie np. Ryszarda KapuÊciƒskiego i jego „Podró˝y z Herodotem“ lub kogoÊ innego z grona „m∏odzie˝y“, uwa˝anej (chyba nie tylko przeze mnie) za literatów równorz´dnych z laureatami ostatnich dwu edycji. „Nike“ ma ogromne znaczenie tak˝e dla czytelników. Najlepiej mo˝na to by∏o sprawdziç po kasowych raportach ksi´garƒ. W bardzo wielu nagrodzona ksià˝ka Andrzeja Stasiuka „Jadàc do Babadag“ (zarówno w mi´kkiej, jaki w twardej oprawie) sta∏a si´ najlepiej sprzedajàcym si´ bestsellerem. Chocia˝ kilka miesi´cy temu te˝ by∏a na listach bestsellerów, ale dopiero teraz si´gn´∏a ich szczytu.

MISTRZ RYSZARD KAPUŚCIŃSKI Gdyby to zale˝a∏o od czytelników, Ryszard KapuÊciƒski prawdopodobnie by∏by ju˝ laureatem literackiej Nagrody Nobla. I nie tylko Polacy by si´ do tego przyczynili. Ale i tak dobrze, ˝e pojawi∏ si´ on w tym roku w gronie, jeÊli nawet nie faworytów, to przynajmniej kandydatów do „Nobla“, o których g∏oÊno si´ mówi∏o. Ponoç taki wybór jest ju˝ teoretycznie mo˝liwy, gdy˝ postanowiono braç pod uwag´ równie˝ pisarzy-reporta˝ystów. A takim przede wszystkim jest Ryszard KapuÊciƒski. Na razie jednak odnotujmy, ˝e ostatnio W∏osi uhonorowali go nagrodà literackà im. Elsy Morante za „ogromny wk∏ad w Êwiatowà kultur´“ i za jego ostatnie dzie∏o „Podró˝e z Herodotem“.

„KAJKO I KOKOSZ“ PO KASZUBSKU, ŚLĄSKU I GÓRALSKU... „Kajko i Kokosz“ to klasyka polskiego komiksu. Janusz Christa tworzy∏ ich histori´ w latach 60. i 70. ubieg∏ego wieku. Dla ówczesnych dzieci, a potem ich dzieci (czasem tak˝e z rodzicami) by∏a to jedna z ulubionych ksià˝ek. Przygody Kajka i Kokosza - s∏owiaƒskich wojów broniàcych Mirmo∏owa przed zakusami okrutnych Zbójcerzy uka˝e si´ w trzech mutacjach: jej bohaterowie b´dà mówiç po kaszubsku i Êlàsku, a niebawem równie˝ po góralsku. Taki eksperyment wydawniczy ma du˝à szans´ na powodzenie. Zresztà sprawdzi∏ si´ ju˝ np. we Francji, gdzie komiks o Asteriksie i Obeliksie (Kajko i Kokosz byli przyrównywani do tych galijskich wojów) w przek∏adach na regionalne dialekty spotka∏ si´ z bardzo dobrym przyj´ciem przez czytelników i sta∏ si´ sukcesem tak˝e wydawnictwa. Wydawca „Kajka i Kokosza“ (oficyna Egmont) przek∏ad na kaszubski zeszytu „Na wczasach“ powierzy∏ Zbigniewowi Jankowskiemu, Andrzej Rocznikok prze∏o˝y∏ na Êlàski „Na wczasach“, a na góralski t∏umaczony b´dzie „Wielki turniej“. Na tym zapewne nie poprzestanie. Piotr ISARCZYK

Panorama

17


Âwiat wikó∏ nas

Każdego roku z ręki człowieka ginie 200 milionów rekinów...

a ich potomstwo jest najczęściej bardzo nieliczne. Te mechanizmy miały gwarantować stabilność populacji także tych zwierząt. Miały, gdyż ingerencja człowieka prowadzi do tego, że liczebność populacji rekinów spada, a powstające luki zaczynają zagrażać ciągłości poszczególnych gatunków. W niektórych przypadkach szkody poczynione przez ludzi wydają się niestety nieodwracalne. Pewne jest, że jeśli nie położymy kresu tym poczynaniom, ten niebezpieczny trend będzie się jeszcze nasilał i nabierał tempa! Jeśli chcemy zapobiec urzeczywistnieniu się wizji „morza bez rekinów“, nie wystarczy wskazywać palcem krajów będących głównymi dostawcami produktów z rekinów. Dopóki na świecie będą istnieli odbiorcy gotowi kupować takie towary, dopóty będą też istnieli ich dostawcy. Ten diabelski krąg można przerwać jedynie podkopując ekonomiczne fundamenty bytu dostawców, czyli wygaszając popyt! Tradycyjna azjatycka medycyna cieszy się dużym zainteresowaniem w Europie. Stosując specyfiki bazujące na naturalnych substancjach można przecież skutecznie leczyć wiele dolegliwości. Nie stanowiłoby to problemu, gdyby nie fakt, że niejednokrotnie ślepo daje się przy tym wiarę pochodzącym jeszcze ze średniowiecza opiniom na temat rzekomej skuteczności stosowania pewnych części ciała zwierząt. Czasem wręcz trudno zrozumieć, jak to możliwe, by uświadomione społeczeństwo takie jak nasze, mogło powierzać swoje zdrowie pseudo medykamentom wytwarzanym w dodatku ze szkodą dla środowiska naturalnego! Poglądy o skuteczności działania oleju z wątroby rekina, rekiniej chrząstki czy płetw były już wielokrotnie obalane przez wielu niezależnych badaczy, a mimo to wciąż nie brakuje ludzi reprezentujących interesy przemysłu farmaceutycznego, którzy mamią potencjalnych odbiorców wizją cudownej terapii z zastosowaniem specyfików zawierających te składniki. Uważamy takie postępowanie za w najwyższym stopniu godne pogardy. Jak bowiem inaczej traktować interes, który ktoś próbuje zrobić wykorzystując strach i nadzieje chorych, często zdesperowanych ludzi, wiedząc, że nadzieje te są płonne, a w dodatku przyczyniając się do minimalizacji szans na przeżycie silnie zagrożonych gatunków zwierząt. Szacuje się, że tylko w roku 1996 przemysł przetwarzający rekinią chrząstkę osiągnął zyski na poziomie 50 mln USD. Aktywność tej gałęzi przemysłu stale jednak wzrasta, mimo że od tego czasu w USA (ale nie tylko tam) wielokrotnie głośno mówiło się o nieskuteczności tzw. preparatów antyrakowych bazujących na tej substancji, a wielu producentów zostało nawet ukaranych wielomilionowymi grzywnami. W przeciwieństwie do Europy w Stanach Zjednoczonych tego rodzaju specyfiki mogą być teraz sprzedawane już tylko jako dodatki żywieniowe! Dla producentów działających w USA głównymi dostawcami surowca są firmy zajmujące się ekstrakcją chrząstki rekinów, a funkcjonujące w Puntarenas w Kostaryce. Szkielet chrzestny stanowi ok. 6% masy ciała rekina, a z 13 kg chrząstki uzyskuje się ok. 500 g ekstraktu, który nadaje się do wykorzystania do dalszych celów. W 1997 roku w Puntarenas oficjalnie zgłoszona była działalność 5 takich firm, a ich zdolności przerobowe wynosiły 235000 sztuk rekinów miesięcznie. Głównym odbiorcą (w 90%) ich produkcji były Stany Zjednoczone, reszta trafiała na eksport do Europy. Na naszym kontynencie głównym dostawcą tego surowca jest Hiszpania. Każdego roku z ręki człowieka ginie 200 milionów rekinów.

Rekiny zamieszkują morza i oceany od ponad 450 milionów lat i są bardzo istotnym elementem morskich łańcuchów pokarmowych. Eliminując chore, słabe i zdegenerowane zwierzęta spełniają funkcję strażników genetycznej różnorodności i czystości, i są tym samym gwarantem zachowania ciągłości i właściwej kondycji największego na świecie, niezwykle skomplikowanego ekosystem, jakim jest morze. Rekiny utrzymują w równowadze system wzajemnych powiązań pokarmowych i dbają o to, by nie dochodziło do niepożądanych dysproporcji w liczebności populacji różnych gatunków. O to, by same rekiny nie stały się zagrożeniem dla ekosystemu, zadbała w odpowiedni sposób Matka Natura. Po pierwsze: same rekiny mogą być ofiarami innych rekinów. Po drugie: osiągają one bardzo późno dojrzałość płciową, przystępują do rozrodu nieregularnie,

18

Panorama

www.sharprojekt.com

Polecamy film:


Ca∏e ˝ycie papie˝a Niewàtpliwie historia ˝ycia wielkiego polskiego papie˝a Jana Paw∏a II inspiruje filmowców na ca∏ym Êwiecie, bowiem powstajà kolejne filmy fabularne o Nim. I tak ekipa filmu „Karol“ w re˝yserii Giacomo Battiato kr´ci drugà cz´Êç tego filmu. W Wilnie pracuje ekipa filmu o papie˝u z Bruno Ganzem w roli g∏ównej, do serialu o Karolu Wojtyle przymierza si´ re˝yser Mel Gibson, twórca filmu „Pasja“. Jednak najszybciej powstaje amerykaƒsko - w∏osko - polska (przy udziale TVP) superprodukcja pt. „Pope John Paul II“. Film Johna Kenta Harrisona powinien zdecydowanie ró˝niç si´ od niedawno wyÊwietlanego w polskich kinach filmu „Karol“ Giacomo Battiato z Piotrem Adamczykiem w roli g∏ównej. W filmie Harrisona b´dzie wiele scen z dzieciƒstwa Wojty∏y, kiedy matka uczy ma∏ego Karola znaku krzy˝a, tak˝e scena modlitwy Karola z ojcem. Na ulicy Kanoniczej nagrywano procesj´ z lat 60-tych z ramà obrazu bez Czarnej Madonny, poniewa˝ wizerunek ten zatrzyma∏y ówczesne gomu∏kowskie w∏adze... JeÊli te sceny wejdà do filmu, poznamy êród∏a religijnoÊci, duchowoÊci przysz∏ego papie˝a. Zapewne pozostanie g∏ówne przes∏anie, które mówi o specyficznej postawie Karola Wojty∏y. Polski biskup mia∏ swój „pokojowy“ sposób walki z totalitaryzmem, by∏ wysportowany, prowadzi∏ ˝ycie bliskie natury, przyrody, by∏ poetà, intelektualistà, wreszcie krakowianinem i Polakiem. A jak zostanie w filmie pokazany Kraków? Re˝yser John Kent Harrison oraz ca∏a amerykaƒska i w∏oska ekipa do Polski przyjechali wprost na plan, do pracy. Nie znali wczeÊniej Krakowa, nie znali ludzi, nie znali Polski. Kiedy po kilku dniach uda∏o im si´ zobaczyç takie reprezentacyjne miejsca jak Rynek Krakowski, Wawel zdziwili si´, ˝e takie wspania∏e zabytkowe miasto w Êrodku Europy istnieje. - Staramy si´ zagranicznym realizatorom pokazaç miejsca ciekawe historycznie, malarskie, operujemy kontrastami. Kraków w filmie ma byç jednak miastem szarym i smutnym, g∏ównie okupacyjnym. Tego ˝yczy∏ sobie re˝yser John Kent Harrison, który tak jak ja, jest równie˝ z wykszta∏cenia malarzem mówi g∏ówny scenograf filmu ze strony polskiej Marek Zawierucha, który pracowa∏ tak˝e w ekipie filmu Battiato - Trzeba te˝ pami´taç, ˝e wiele scen rozgrywajàcych si´ w Krakowie i Warszawie zostanie nakr´conych w Rzymie, tak˝e w studio filmowym. Kraków mo˝na filmowaç na wiele sposobów. W czasie realizacji „Karola“ w budynku by∏ych zak∏adów tytoniowych przy ulicy Dolnych M∏ynów zbudowano wn´trze szpitala, w którym le˝a∏ Karol oraz wn´trze mieszkania Hani w Nowym Yorku, scena pa∏owania

studentów z 1968 roku powsta∏a w piwnicach tych budynków. - G∏ówny scenograf filmu „Pope Jon Paul II“(„Papie˝“) W∏och Angelo Santucci, akceptowa∏ miejsca, które wybra∏em w Krakowie drogà korespondencyjnà - od poczàtku jestem odpowiedzialny za scenografi´ w Polsce. Z uczciwoÊci zawodowej, stara∏em si´ znaleêç miejsca nowe i to si´ chyba uda∏o. MyÊl´, ˝e ponad 80% zdj´ç do filmu „Papie˝“ odbywa si´ w zupe∏nie innych miejscach i plenerach ni˝ w poprzednim filmie. Wawel, dziedziniec wawelski, koÊció∏ Âw. Piotra i Paw∏a - wn´trze, koÊció∏ Bo˝ego Cia∏a - w zespole klasztornym, koÊció∏ Âw. Katarzyny, ul. Józefa i ul. Wàska na Kazimierzu. W tym filmie Wawel b´dzie bardziej wykorzystany ni˝ u Battiato, ale podobne sceny b´dà si´ w nim rozgrywaç. Sfilmujemy wiele obiektów: Uniwersytet Jagielloƒski, budynki AGH, ul. Go∏´bià, ul. Kanoniczà, KoÊció∏ Âw. Stanis∏awa na Ska∏ce, KoÊció∏ Âw. Katarzyny. W kombinacie Nowa Huta (obecnie Mittal Steel) powsta∏y dekoracje do scen rozgrywajàcych si´ w Stoczni Gdaƒskiej... Poniewa˝ film „Karol“ postawi∏ bardzo wysoko poprzeczk´ zwiàzanà z tym tematem, w∏oscy producenci „Papie˝a“, którzy uznali Kraków za najlepsze miejsce do zdj´ç, bardzo starali si´ o autentyzm scenerii- dodaje Marek Zawierucha. Tym razem wi´kszoÊç kostiumów, takich jak uroczyste biskupie, kardynalskie i papieskie szaty przyjecha∏a uszyta z Rzymu. Statystów, mieszkaƒców Krakowa grajàcych na planie postacie ˚ydów w gettcie, robotników, ubierano w to co wypo˝yczono w Polsce lub co przynieÊli sami statyÊci. Dialogi nagrywano w tzw. stuprocentowym zapisie, na planie, co umo˝liwi szybkie zmontowanie filmu. Po trzech tygodniach zdj´ç w Krakowie, pozosta∏e zdj´cia kontynuowanoe we wrzeÊniu br. w Rzymie. Serial zobaczymy na antenie amerykaƒskiej stacji CBS, w programie w∏oskiej RAI oraz b´dàcej koproducentem TVP (5 odcinków po 40 minut), jednak polscy widzowie majà zobaczyç film tak˝e w kinach ju˝ od 27 listopada br. Monika Kaniowska i Wies∏aw Adamik Fot. Wies∏aw Adamik

Film Abp Stanis∏aw Dziwisz i polska ekipa filmowa.

Cary Elwes

Jon Voight

„The Pope Jon Paul II“ (Papie˝) re˝. John Kent Harrison; zdj´cia: Fabrizzio Lucci; scenografia: Angelo Santucci i Marek Zawierucha; wyk.: Jon Voight, Cary Elwes; produkcja: Lux Vide(W∏ochy), „Granada America“ (USA) dla RAI i CBS, „Baltmedia“ i SF „Projektor“dla TVP, 2005 r

Marek Zawierucha - krakowianin, absolwent wydziału malarstwa w pracowni prof. Włodzimierza Kunze ASP w Krakowie. Słuchacz studium scenografii u prof. Skarżyńskiego, Kamykowskiego, Majewskiego oraz Lupy. Debiutował jako scenograf w filmie pt. „Człowiek z szafy“ w reż. Mariusza Grzegorzka, przy współpracy scenograficznej z Wojtkiem Żegałą. Następnie pracował przy filmie „Portret podwójny“ Mariusza Fronta. W filmie „Szczęśliwy człowiek“ - reżyserskim debiucie Małgorzaty Szumowskiej, ocalił od zapomnienia dawny Kazimierz, a do filmu „Ono“ tej samej reżyserki, wynalazł starą kamienicę przy ul. Gontyny na krakowskim Salwatorze, z przepięknym widokiem na meandry Wisły. Współtworzył scenografię do filmu Giacomo Battiato pt. „Karol - historia człowieka, który został papieżem“. W filmie Johna Kenta Harrisona „Pope John Paul II“ sprawuje funkcję Art Director.

Panorama

19


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDA FESTYN W BISKUPINIE Biskupin jest najpopularniejszym w Europie Ârodkowej rezerwatem archeologicznym. Odkryte w 1933 roku, Êwietnie zachowane osiedle sprzed 2700 lat, ciàgle przyciàga tysiàce turystów, mogàcych zobaczyç jak na tych ziemiach wyglàda∏a zamierzch∏a przesz∏oÊç. Rekordy iloÊci uczestników bije tak˝e organizowany od jedenastu lat Festyn Archeologiczny. DoÊç powiedzieç, ˝e w jego ubieg∏orocznej edycji, odbywajàcej si´ pod has∏em „Celtowie lud Europy“, wzi´∏o udzia∏ ponad 90 tysi´cy zwiedzajàcych. Mottem tegorocznego Festynu stali si´ „Wikingowie i ich sàsiedzi“. Dyrektor Muzeum Archeologicznego w Biskupinie, Wies∏aw Zajàczkowski podkreÊla∏, ˝e wp∏ywy Wikingów widoczne by∏y nie tylko na dalekiej pó∏nocy, ale równie˝ na po∏udniu i zachodzie Europy. By∏ to asumpt do zaproszenia na Festyn bractw rycerskich i mi∏oÊników historii z ca∏ego kontynentu. Poznawaç Wikingów m˝na by∏o przez 9 dni. Na kilkudziesi´ciu stanowiskach prezentowano tajniki ich rzemios∏a, mo˝na by∏o oglàdaç pokazy walk oraz s∏uchaç skandynawskich sag i legend. Unikatowy charakter mia∏a wystawa „Truso - wikiƒskie emporium“, przedstawiajàca rezultaty badaƒ archeologicznych na terenie odkrytego w 1982 roku portu w Truso (obecnie Janów Pomorski ko∏o Elblàga). To najpewniejszy dowód, ˝e Wikingowie odwiedzali równie˝ te ziemie. Zgodnie z prawdà historycznà organizatorzy zadbali, aby odtàd Wikingowie kojarzyli si´ zwiedzajàcym nie tylko z „wilkami morskimi“ i „okrutnymi rabusiami“, ale przede wszystkim z odwa˝nymi podró˝nikami i odkrywcami, dobrymi handlowcami oraz znakomitymi cieÊlami i szkutnikami.

WYSTAWA „SIERADZANIE I ICH MIASTO“ ORAZ TYSIÑC INNYCH IMPREZ

Do koƒca wrzeÊnia w Muzeum Okr´gowym w Sieradzu mo˝na by∏o oglàdaç wystaw´, której pozazdroÊciç mogliby mieszkaƒcy wszystkich polskich miast, choç troch´ interesujàcy si´ historià swego grodu. Szczególnà atrakcj´ stanowi∏y stare mapy Sieradza oraz zdj´cia nieistniejàcych ju˝ zabytków. W muzealnych salach od˝y∏ na czas wystawy klimat miasta sprzed I wojny Êwiatowej i okresu mi´-

DLA KOGO NAGRODA IM. ZBYSZKA CYBULSKIEGO?

PRZEGLÑD KULTURY POLSKIEJ W RZYMIE

Po dziesi´cioletniej przerwie reaktywowana zosta∏a Nagroda im. Zbyszka Cybulskiego. By∏a ona przyznawana od 1969 roku przez nieistniejàcy ju˝ bardzo popularny i zarazem opiniotwórczy tygodnik „Ekran“. O jej randze Êwiadczy lista laureatów, wÊród których znaleêli si´ m.in.: Krystyna Janda, Jadwiga Jankowska-CieÊlak, Gabriela Kownacka, Ma∏gorzata Potocka, Olgierd ¸ukaszewicz, Krzysztof Majchrzak, Daniel Olbrychski. Fundacja KINO, w porozumieniu m.in. z rodzinà patrona nagrody, przywróci∏a to presti˝owe wyró˝nienie, nadajàc mu jednak troch´ innych charakter. Nagrodà im. Zbyszka Cybulskiego wyró˝niani b´dà aktorzy m∏odego pokolenia. „Swojà“ nagrod´ przydzielaç b´dzie zarówno jury, jak i publicznoÊç. Laureata lub laureatów poznamy 9 listopada. Do zwyci´stwa pretendujà trzy aktorki i trzech aktorów: Kamilla Baar (za rol´ w filmie „Vinci“), Agnieszka Grochowska („Pr´gi“), Maja Ostaszewska („Przemiany“), Marcin Dorociƒski („PitBull“), Rafa∏ Maçkowiak („W dó∏ kolorowym wzgórzem“), Borys Szyc („Symetria“). Plebiscyt publicznoÊci odb´dzie si´ w paêdzierniku, podczas przeglàdu filmów z udzia∏em nominowanych. Filmy te b´dzie mo˝na oglàdaç w sieci kin Multikino. Nagroda im. Zbyszka Cybulskiego na pewno b´dzie mia∏a du˝e znaczenie dla promocji m∏odych aktorów i polskich filmów, a dla kinomanów stanie si´ byç mo˝e wa˝nym konkursem.

„Corso Polonia“ to odbywajàcy si´ od 2002 roku w Rzymie wielki przeglàd kultury polskiej. Tegoroczny ma zdecydowanie najwi´kszy rozmach i najbogatszy program. W ciàgu 45 dni paêdziernika i listopada, w repertuarach kilku rzymskich kin znalaz∏y si´ tak znane i uznane polskie produkcje ostatnich lat jak „Pr´gi“ Magdaleny Piekorz, „Weiser“ Wojciecha Marczewskiego, „Vinci“ Juliusza Machulskiego, „D∏ug“ Krzysztofa Krauze, „Wesele“ Wojciecha Smarzowskiego, „Dzieƒ Êwira“ Marka Koterskiego, „Edi“ Piotra Trzaskalskiego, „Warsza-

20

Panorama


Kultura

RZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • dzywojennego. Do poznawczej lektury sk∏ania∏y liczne dokumenty, zaciekawia∏y ró˝ne rangà pamiàtki rodzinne. Eksponaty pochodzi∏y z prywatnych kolekcji oraz zbiorów Muzeum Okr´gowego, starajàcego si´ tak˝e na co dzieƒ dokumentowaç ˝ycie mieszkaƒców swego miasta. Przy okazji warto zach´ciç do odwiedzania internetowej strony: www.imprezy.org Mo˝na na niej znaleêç informacje o tysiàcu imprez odbywajàcych si´ lub planowanych w najbli˝szym czasie w powiatach i gminach ca∏ej Polski. Zw∏aszcza planujàc jakiÊ „wyjazd w Polsk´“ warto sprawdziç mo˝liwoÊci wzbogacenia go udzia∏em w interesujàcej wystawie, koncercie czy innej atrakcyjnej imprezie. Ju˝ teraz mo˝emy przeczytaç na tej stronie, ˝e np. od 2 listopada do 31 grudnia w Miejskim Domu Kultury w Zgorzelcu b´dzie wystawa grafiki komputerowej Artura Babiarza, a 17 grudnia w Be∏chatowie odb´dzie si´ Ogólnopolski Konkurs Sto∏ów Wigilijnych. wa“ Dariusza Gajewskiego, „Zmru˝ oczy“ Andrzeja Jakimowskiego i „Przemiany“ ¸ukasza Barczyka. Dla równowagi, w odpowiedzi w∏oscy kinomani otrzymali mo˝liwoÊç obejrzenia tak˝e polskiej klasyki filmowej. W programie przeglàdu znalaz∏y si´ m.in.: „Pociàg“ Jerzego Kawalerowicza, „Panny z Wilka“ Andrzeja Wajdy i „R´kopis znaleziony w Saragossie“ Wojciecha Hasa. PomyÊlano równie˝ o najm∏odszych widzach, zawo˝àc do Rzymu film „Magiczne drzewa“ Andrzeja Maleszki. Teatr Stary z Krakowa przedstawi∏ g∏oÊny spektakl „Kalkwerk“ w re˝yserii Krystiana Lupy oraz adaptacj´ dramatu Andrzeja Stasiuka „Noc“ w re˝yserii Miko∏aja Grabowskiego. W programie „Corso Polonia“ znalaz∏ si´ tak˝e spektakl s∏ownomuzyczny, z∏o˝ony z tekstów Wis∏awy Szymborskiej oraz spektakl multimedialny Katarzyny Kozyry „Teatr psów“. Atrakcyjne by∏y spotkania z polskimi twórcami, wÊród których znaleêli si´ m.in. Jerzy Stuhr, Krystian Lupa, Wojciech Marczewski, ale i np. reporta˝ysta Wojciech Jagielski, dziennikarz i pisarz Konstanty Gebert i dyrektor fundacji Pogranicze Krzysztof Czy˝ewski. Do tego dodaç trzeba jeszcze koncerty muzyki klasycznej i jazzowej oraz zaplanowany na 18 listopada, koƒczàcy Przeglàd koncert-niespodzianka. Dobrze sprawdza si´ taka promocja polskiej kultury.

17 WRZEÂNIA 1939 ROKU To by∏a interesujàca i bardzo wa˝na wystawa, ukazujàca przebieg Kampanii WrzeÊniowej i sowieckà agresj´ na Polsk´. Jej tytu∏ - „17 wrzeÊnia 1939 roku“ - dobrze oddaje intencje twórców. DwanaÊcie bilbordów (ponad sto fotogramów) ustawiono na krakowskich Plantach. WyjÊcie z wystawà w plener znacznie powi´kszy∏o liczb´ tych, którzy zobaczyli, w wi´kszoÊci pokazywane po raz pierwszy, zdj´cia pochodzàce ze zbiorów Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego. By∏y to zdj´cia dokumentujàce m.in.: spotkania oficerów niemieckich i rosyjskich na dworcu w Krakowie, wspólne przes∏uchiwanie przez agresorów polskiego jeƒca, walk´ polskich ˝o∏nierzy we wrzeÊniu 1939 r., skutki niemieckich nalotów. Uzupe∏nieniem by∏y zdj´cia francuskich i niemieckich map sztabowych, na których dzieƒ po dniu zaznaczano ruchy wojsk nieprzyjacielskich na terytorium Polski, pokazujàce, jakie znaczenie mia∏o dla Niemców zaanga˝owanie po ich stronie Armii Czerwonej. Wymowny by∏ tak˝e podtytu∏ wystawy: „Wyrok na Polsk´? AntysolidarnoÊç?“. Wa˝ne sà równie˝ wypowiedziane o niej s∏owa Paw∏a W´grzyna (cz∏onka Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego): „Wystawa mia∏a przypominaç, ˝e to w∏aÊnie brak solidarnoÊci ze strony aliantów przesàdzi∏ nie tylko o losach Polski w pierwszych dniach wojny, ale tak˝e o jej dalszym przebiegu. PublicznoÊci chcieliÊmy pokazaç, ˝e wbrew temu co przez lata pisano w podr´cznikach, Polacy na miar´ swoich mo˝liwoÊci byli przygotowani do wojny, a ˝o∏nierze stawili czo∏a wrogom i mo˝emy byç z nich dumni“. Warto by∏oby, aby takà lekcj´ historii mogli przerobiç mieszkaƒcy tak˝e innych polskich miast, miasteczek i wsi...

ODNALEZIONA KLEOPATRA Kleopatr´, trwajàcà dwie minuty, Georges Melies nakr´ci∏ w 1899 roku. By∏a ona uwa˝ana za definitywnie zaginionà. Tymczasem przele˝a∏a 70 lat w tajnym schowku w jednym z francuskich domów i teraz szcz´Êliwie zosta∏a odnaleziona. To ju˝ 202. odnaleziony film Meliesa z 520, jakie nakr´ci∏ w latach 1896-1912. Przy tej okazji przypomniano, ˝e Georges Melies (1861-1938) pierwszy swój film (przedstawiajàcy gr´ w karty) nakr´ci∏ w kilka miesi´cy po obrazie braci Lumiere. By∏ on tak˝e znakomitym iluzjonistà i w∏aÊcicielem popularnego paryskiego teatru sztuk magicznych. Szybko sta∏ si´ pionierem techniki filmowej. Od niego pochodzi wi´kszoÊç stosowanych do dziÊ trików filmowych. Jako pierwszy np. pracowa∏ z dekoracjami i u˝ywa∏ studia filmowego. Po okresie naÊladowania dokumentalnych uj´ç braci Lumiere, nakr´ci∏ „Le Manoir du Diable“ („Dworek diab∏a“), uwa˝any za pierwszy film fabularny w historii kina. Jest tak˝e m.in. ojcem filmów publicystycznych, kina fantastycznego i horroru. Francuskie Narodowe Centrum Kinematografii skupuje i gromadzi pamiàtki pozosta∏e po Meliesie. Utworzà one sta∏à ekspozycj´ w paryskiej Kinotece.

KRYSTYNA FELDMAN - „NIKIFOR“ JESZCZE RAZ... Du˝e sukcesy polskim aktorom przyniós∏ 5. Mi´dzynarodowy Festiwal Aktorski „Sto˝ary“ w Kijowie. Grand Prix otrzyma∏a Krystyna Feldman za rol´ ∏emkowskiego malarza „prymitywisty“ w filmie „Mój Nikifor“ Krzysztofa Krauzego. By∏a to jedna z pi´ciu „polskich nagród“. Jury wyró˝ni∏o bowiem jeszcze: za najlepszy debiut - Micha∏a Lewandowskiego (za rol´ ˚ypcia w „Nienasyceniu“ Wiktora Grodeckiego); za najlepszà nieprofesjonalnà rol´ ˝eƒskà - Ma∏gorzat´ Bel´ („Ono“ w re˝yserii Ma∏gorzaty Szumowskiej; za najlepszà drugoplanowà rol´ m´skà - Marka Walczewskiego („Ono“). I jeszcze Cezary Pazura otrzyma∏ nagrod´ specjalnà za kreacj´ aktorskà w „Nienasyceniu“. Dla Krystyny Feldman by∏a to ju˝ kolejna mi´dzynarodowa nagroda za rol´ Nikifora. Kolejna, ale byç mo˝e nie ostatnia. T´ dobrà pass´ mogà podtrzymaç kolejne Festiwale, na których film Krzysztofa Krauzego b´dzie prezentowany. W najbli˝szych miesiàcach b´dà to mi´dzynarodowe festiwale m.in. w Grecji, Hiszpanii, USA i Indiach.

Panorama

21


Moje 2/3

Osłupienie

W poczàtkach lat 50. opowiada∏ mi Wiesiu Wilczek, emerytowany dziennikarz, gdy˝ tylko w takiej roli mo˝e wyst´powaç cz∏owiek o tak ogromnej wiedzy - ukaza∏a si´ Historia Polski wydana w Zwiàzku Radzieckim, majàca pe∏niç rol´ wskazówki dla naszych badaczy. I w tej moskiewskiej „Istorii Polszy“ znalaz∏ si´ fragment mówiàcy o utracie niepodleg∏oÊci przez Rzeczpospolità na prze∏omie XVIII i XIX stulecia. Otó˝, Polska popad∏a w niewol´ sprawowanà przez Germaƒców - Prusów, Austri´ i... bur˝uazyjnà Francj´!? Rzecz o tyle mog∏a byç dowiedziona, ˝e autorzy z pe∏nym cynizmem odnieÊli si´ do epizodu Ksi´stwa Warszawskiego, powsta∏ego z kaprysu Napoleona („A Polska sire?“ - s∏awne pytanie pani Walewskiej) istotnie pozostajàcego pod francuskimi wp∏ywami. Przypomnia∏em sobie t´ anegdotk´ sprzed ponad pó∏wiecza czytajàc obszernà rozmow´ z profesorem Paw∏em Wieczorkiewiczem pomieszczonà w „Rzeczpospolitej“. By∏o wiadomo, ˝e prawicowa gazeta „na okolicznoÊç“ 17 wrzeÊnia - rocznicy wkroczenia Armii Czerwonej na terytorium II RP - coÊ stosownego wymyÊli. I wymyÊli∏a Wieczorkiewicza. Znany mi on by∏ do tej pory z gl´dzenia na ma∏ym ekranie, a ˝e wyst´powa∏ cz´sto w porze - u mnie - obiadowej, stanowi∏ znakomity czynnik dietetyczny. Nie ka˝demu dobry Pan Bóg daje urod´, ale rzadko kogoÊ czyni tak obleÊnie szkaradnym jak Wieczorkiewicz, przypominajàcy postaç z teatru kukie∏ek. Ale ta kukie∏ka mówi w∏asnym g∏osem: „W ostatniej rozmowie w Barchtesgarden, Hitler powiedzia∏ wprost, ˝e ka˝da dywizja polska pod Moskwà oznacza jednà dywizj´ niemieckà mniej. Przywódca Rzeszy proponowa∏ nam wówczas udzia∏ w podziale Europy /.../. Nasze uzale˝nienie od Niemiec by∏oby wi´c znacznie mniejsze ni˝ to, w jakie wpadliÊmy po wojnie wobec Zwiàzku Sowieckiego. MogliÊmy znaleêç miejsce u boku Rzeszy prawie takie jak W∏ochy czy Rumunia. W efekcie stan´libyÊmy w Moskwie i tam Adolf Hitler wraz z Rydzem-Âmig∏ym odbiera∏by defilad´ zwyci´skich wojsk polsko-niemieckich“. Tego nie napisa∏ jakiÊ og∏upia∏y dziennikarzyna. To jest cytat z profesora Paw∏a Wieczorkiewicza, profesora Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, faceta majàcego zaj´cia ze studentami, majàcego magistrantów i doktorantów. Polacy z Niemcami na Placu Czerwonym przyjmujàcy parad´ zwyci´stwa. No i ˝o∏nierze polscy s∏u˝àcy w jednostkach

wykonujàcych masowe rozstrzeliwania zgodnie z zasadà „spalonej ziemi“. No to mo˝e jeszcze polscy stra˝nicy w obozach koncentracyjnych... Wieczorkiewicz jeszcze nie twierdzi, i˝ ˚ydzi dostali w r´ce brzytwy i sami si´ poci´li. Stwierdza: „Ponurà asocjacjà jest oczywiÊcie Holocaust“ dodajàc: „szybkie zwyci´stwo Niemiec mog∏oby oznaczaç, ˝e w ogóle by do niego nie dosz∏o. Holocaust by∏ bowiem w znacznej mierze funkcjà niemieckich pora˝ek wojennych“. Czyli, gdyby Polacy razem hitlerowcami poszli na Moskw´, to nie doÊç, ˝e byÊmy paradowali po Placu czerwonym, to jeszcze dodatkowo ocalilibyÊmy ˝ycie kilku milionom ˚ydów. A tak za ich Êmierç odpowiadajà w g∏ównej mierze ˝o∏nierze z czerwonà gwiazdà na otokach. Gdyby nie prze∏amanie nazistowskiej nawa∏nicy pod Stalingradem i zwyci´stwo pod Kurskiem, Niemcy nie zbudowaliby komór gazowych w Birkenau, Mauthausen, Majdanku i innych obozach koncentracyjnych. Mo˝na czepiaç si´ ka˝dego zdania wypowiedzianego przez nieodpowiedzialnego historyka. W latach Polski Ludowej tak˝e byli „uczenni politycznie“ badacze. Ale ˝aden z nich nie przekracza∏ pewnych granic, granic nieprzyzwoitoÊci, gdy˝ dalej jest ju˝ wy∏àcznie pogarda. Czasy si´ zmieni∏y. Poj´cie honoru zdewaluowa∏o, bàdê sta∏o si´ czymÊ ca∏kowicie anachronicznym. W gruncie rzeczy historia ma∏o kogo interesuje, poza historykami i tymi, którzy muszà jà wkuwaç. Majàc takich historyków jak Wieczorkiewicz, istotnie, godne zastanowienia wydaje si´ byç pozostawianie jej w programach szkolnych. To ju˝ lepiej studiowaç baÊnie ró˝nych narodów. Przyjemniej i po˝yteczniej. Mo˝e zdrowiej by∏oby dla ka˝dego i spo∏eczeƒstwa jako ca∏oÊci, gdyby pozbawiono nas przesz∏oÊci, gdy˝ okazuje si´, ˝e nie jest ona tym co by∏o lecz tym co s∏u˝y doraênym celom. Mo˝e lepiej by∏oby, gdyby ktoÊ powiedzia∏: „Wieczorkiewicz, tobie ju˝ dzi´kujemy“. I poszed∏by Pawe∏ do fryzjera, ogoli∏ zmierzwionà brod´, pobiega∏ nad Wis∏à, zrzuci∏ par´ kilogramów. Zauwa˝y∏by czyjeÊ zaciekawione spojrzenie i stwierdzi∏: ˚ycie jest pi´kne. I by∏oby to w jego przypadku prawdziwe odkrycie, do którego niepotrzebny jest Hitler, Stalin i Âmig∏y-Rydz! Lecz to niestety mrzonka. ˚yjemy w czasach bardziej banalnych a zarazem pod∏ych. I jednego i drugiego b´dzie coraz wi´cej. Niech to wszyscy diabli. Gdyby mnie ktoÊ zapyta∏ co nale˝a∏o zrobiç w sierpniu 1980, te˝ móg∏by os∏upieç... ¸UKASZ WYRZYKOWSKI

Ukazuje si´ od 16 maja 1954 r. TYGODNIK ILUSTROWANY gospodarka, polityka, spo∏eczeƒstwo

Redaktor naczelny ¸UKASZ WYRZYKOWSKI Zast´pca redaktora naczelnego MARIOLA SEREDIN Dyrektor Przedstawicielstwa w Warszawie JACEK KUCHARSKI tel. (0 508) 238 826 Stale wspó∏pracujà: Wies∏aw ADAMIK, Sabina B¸A˚Y¡SKA, S∏awomir BOROWSKI, Zygmunt BRONIAREK, Henryk CZARNIK, Monika KANIOWSKA, Tomasz KUD¸A, Anna G¸UCH, Janusz KO˚USZNIK, Andrzej ¸OJAN, Jerzy PITERA, Grzegorz P¸ONKA, Wojciech SZCZAWI¡SKI, Edmund WOJNAROWSKI Katarzyna WYKA Adres redakcji: „Panorama”, ul. Brzoskwiniowa 32 43-190 Miko∏ów fax: (032) 757 07 28 Wydawca:

43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 DTP: AGENCJA REKLAMOWA Micha∏ Seredin 43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 Kolporta˝: „Ruch” SA w Warszawie OKDP ul. Jana Kazimierza 31/33 00-958 Warszawa REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREÂå OG¸OSZE¡, NIE ZWRACA MATERIA¸ÓW NIE ZAMÓWIONYCH, ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA TEKSTÓW I ZMIANY TYTU¸ÓW.

NUMER ZAMKNI¢TO 23 X 2005 r.

e-mail: panorama @ o2.pl tygodnik_panorama @ seredin.pl www.panorama.mikoland.net


TOYOTA -

moja pasja (3) K

olorystyka wn´trza Corolli jest wyrazem subtelnej elegancji. Przyk∏adem tego jest kolor i faktura tapicerki i dywaników, a tak˝e chromowane elementy klamek, drà˝ka zmiany biegów i hamulca r´cznego. Ca∏e wn´trze daje jedyne w swoim rodzaju wra˝enie luksusu. a testy do naszej redakcji trafi∏a Toyota Corolla Verso. Corolla Verso kierowana jest do statecznego ojca, który poszukuje du˝ego i wygodnego samochodu dla ca∏ej rodziny. Osoba poszukujàca mocnych wra˝eƒ nie ma tu czego szukaç. Testowany samochód nap´dzany jest dwulitrowym silnikiem diesla o mocy 116 KM, który wspó∏pracuje z manualnà, pi´ciobiegowà skrzynià biegów. Ta jednostka zapewnia wystarczajàce osiàgi, przy bardzo umiarkowanym apetycie na paliwo. Trzeba powiedzieç wprost. Corolla Verso najlepiej czuje si´ w d∏ugich trasach i wtedy ujawnia wszystkie swoje zalety. Silnik umo˝liwia swobodne podró˝owanie z pr´dkoÊciami rz´du 140150 km/h. Pasa˝er, jak i kierowca majà do dyspozycji indywidualne pod∏okietniki. Tempomat i wygodne fotele oraz system DVD, którego ekrany znajdujà si´ w zag∏ówkach przednich siedzeƒ, dodatkowo uprzyjemniajà podró˝. Pasa˝erowie zarówno z przodu, jak i z ty∏u nie mogà narzekaç na brak miejsca. Wskaêniki deski rozdzielczej ograniczono do minimum. Kierowca ma do dyspozycji pr´dkoÊciomierz i obrotomierz, wskaênik poziomu paliwa oraz wyÊwietlacz komputera pok∏adowego, który wskazywaç mo˝e zasi´g, Êrednià pr´dkoÊç oraz chwilowe i Êrednie zu˝ycie paliwa. Brak np. wskaênika temperatury cieczy ch∏odzàcej. O tym, ˝e silnik jest zimny informuje kierowc´ tylko niebieska kontrolka. Samochód wyposa˝ono w czujniki cofania, które nie podawa∏y odleg∏oÊci do przeszkody, lecz sygna∏em dêwi´kowym o zmiennym nat´˝eniu informowa∏y, ˝e warto si´ ju˝ zatrzymaç. Samochód dba o bezpieczeƒstwo pasa˝erów. Oprócz poduszek powietrznych i systemów stabilizacji jazdy na pok∏adzie znajdziemy „bzyczek“, który nawet najtwardszego zwolennika swobód obywatelskich zmusi do zapi´cia pasów. Jazda nie ró˝ni si´ od u˝ytkowania samochodu osobowego. Peda∏y chodzà lekko, skrzynia biegów jest precyzyjna, a do spoglàdania na wszystkich z góry cz∏owiek szybko si´ przyzwyczaja i zapomina, ˝e jedzie samochodem wi´kszym ni˝ przeci´tny. Samochód jest komfortowy, chocia˝ nieobcià˝ony ty∏ ma tendencj´ do nerwowych reakcji na krótkich, poprzecznych nierównoÊciach. Pojazd prowadzi si´ jednak pewnie i przewidywalnie. Nie mo˝na narzekaç na uk∏ad kierowniczy, który jest precyzyjny. Nawet przy wi´kszych pr´dkoÊciach szum wiatru nie jest dokuczliwy, nie m´czy i umo˝liwia normalnà rozmow´. Przyjemne zaskoczenie spotyka nas na stacji benzynowej. Spalanie, w zale˝noÊci od stylu jazdy waha si´ mi´dzy 6 a 10 litrów. Szkoda, ˝e samochód nie otrzyma∏ wi´kszego zbiornika paliwa. 55 litrów to troch´ ma∏o... Podsumowujàc: Corolla, która w testowanej przez nas wersji kosztuje poni˝ej 100 tysi´cy z∏otych, to Êwietne rozwiàzanie dla rodziny. Samochodem tym mo˝na pojechaç na wakacje, ale równie dobrze mo˝e s∏u˝yç jako codzienny Êrodek transportu np. do pracy. Po stronie zalet wymieniç trzeba przestronnoÊç i ekonomik´. Wad trudno si´ doszukaç.

N

C o ro l l ę p ro wa d z i s i ę z p a s j ą . J e j d y n a m i ka i z a awa n s owa n a te ch n o l o g i a u s ta n aw i a j ą n owe s ta n d a rd y ko m fo r t u i j a ko ś ć p ro wa d z e n i a .

B

ezpoÊrednie otoczenie kierowcy zosta∏o zaprojektowane tak, aby daç mu maksimum kontroli przy minimum wysi∏ku. Deska rozdzielcza nowej Corolli wyposa˝ona jest w wyÊwietlacze Optitron. Po przekr´ceniu kluczyka zapalajà si´ wskaêniki pokazujàce obrotomierz, pr´dkoÊciomierz, poziom paliwa i temperatur´ silnika. Umiejscowione na matowym czarnym tle wyÊwietlacze gwarantujà czytelnoÊç w dzieƒ i w nocy. Równie˝ wszystkie kontrolki na g∏ównej konsoli sà zaprojektowane tak, aby by∏y maksymalnie widoczne i ∏atwe do ustawienia. Na górze konsoli znajduje si´ wielofunkcyjny wyÊwietlacz, który pokazuje ustawienia systemu audio i dane komputera pok∏adowego. WyÊwietlane informacje podajà godzin´ i temperatur´ zewn´trznà oraz informujà o warunkach jazdy i przebiegu podró˝y, pokazujàc Êrednià pr´dkoÊç jazdy, a tak˝e Êrednie i chwilowe zu˝ycie paliwa. oroll´ prowadzi si´ z olbrzymià przyjemnoÊcià, poniewa˝ zadbano o to, aby ka˝dy szczegó∏ zwi´ksza∏ Twojà wygod´. Zosta∏a stworzona tak, aby jej aerodynamiczny profil i stabilne zawieszenie zapewnia∏y p∏ynnà jazd´ i maksymalne ograniczenie ha∏asu zewn´trznego. Mo˝na Êmia∏o powiedzieç, ˝e nowa Corolla swojà jakoÊcià dorównuje nawet wi´kszym samochodom wy˝szej klasy. Trójramienna, ergonomiczna kierownica zaprojektowana jest tak, aby zapewniç kierowcy maksimum wygody i precyzji - posiada elektryczne wspomaganie, a jej wysokoÊç mo˝na regulowaç w zale˝noÊci od potrzeb. Fotele wyprofilowane sà tak, by nawet najd∏u˝sza podró˝ nie by∏a m´czàca. Przednie fotele sà regulowane, a regulacja siedzenia kierowcy obejmuje równie˝ wysokoÊç ustawienia fotela. W trzydrzwiowej wersji Hatchback przednie fotele wyposa˝one sà w „pami´ç“, aby po przesuni´ciu ich w celu wpuszczenia pasa˝erów, wraca∏y do poprzedniego ustawienia. szystko w nowej Corolli dopracowane jest w stu procentach, dajàc poczucie komfortu i najwy˝szej jakoÊci. Schowki wy∏o˝one sà specjalnà wyk∏adzinà w celu wyeliminowania ha∏asu spowodowanego przesuwaniem si´ przedmiotów. Tablic´ rozdzielczà cechujà mi´kkie kszta∏ty, a specjalnie zaprojektowane wywietrzniki zapewniajà lepszy przep∏yw powietrza we wn´trzu pojazdu.

C

W

KAMILA ¸OPI¡SKA


TOYOTA -

moja pasja (1)

C o ro l l ę p rowa d z i s i ę z p a s j ą . J e j d y n a m i ka i z a awa n s owa n a te ch n o l o g i a u s ta n aw i a j ą n owe s ta n d a rd y ko m fo r t u i j a ko ś ć p ro wa d z e n i a .

D

oskona∏à jakoÊç prowadzenia pojazdu uzyskano poprzez zastosowanie zupe∏nie nowego podwozia z du˝ym rozstawem osi. Szeroko rozstawione przednie i tylne ko∏a gwarantujà wyjàtkowà stabilnoÊç. Przednie kolumny MacPhersona oraz tylna belka skr´tna umo˝liwiajà szybkie pokonywanie ostrych zakr´tów oraz utrzymywanie samochodu w linii prostej podczas hamowania, co zapewnia doskona∏y komfort jazdy. Elektryczne wspomaganie kierownicy zastosowane w nowej Corolli daje jej przewag´ nad pojazdami ze wspomaganiem hydraulicznym. G∏ównà zaletà tej technologii jest zwi´kszona kontrola nad pojazdem oraz oszcz´dnoÊç paliwa. Corolla oferuje równie˝ dodatkowe udogodnienia techniczne, które czynià jazd´ bezpieczniejszà i bardziej komfortowà. Wszystkie modele posiadajà systemy ABS, EBD (system elektronicznego roz∏o˝enia si∏y hamowania pomi´dzy ko∏ami). Dost´pny jest tak˝e uk∏ad VSC (uk∏ad stabilizacji toru jazdy) jak równie˝ BA (system wspomagania hamowania awaryjnego) i TRC (system kontroli trakcji).

C

orolla - dzi´ki promieniowi skr´tu równemu 5,1 m - gwarantuje niezwyk∏à ∏atwoÊç manewrowania. W po∏àczeniu z zaawansowanà technologià jakoÊç jazdy - zarówno w mieÊcie, jak i w trasie - jest niezapomnianym prze˝yciem. Szybko reagujàce zawieszenie gwarantuje ∏atwoÊç pokonywa-

nia zakr´tów oraz hamowania, utrzymujàc samochód w linii prostej. Podwozie o du˝ym rozstawie osi i krótkich zwisach gwarantuje stabilnoÊç podczas szybkiej jazdy.

K

a˝da z wersji Corolli zosta∏a stworzona z myÊlà o indywidualnych potrzebach ró˝nych klientów. Nowa Corolla jest niezwykle aerodynamiczna. Jej op∏ywowy kszta∏t (wspó∏czynnik oporu powietrza 0,29) umo˝liwia osiàganie wysokiej pr´dkoÊci przy jednoczesnym niskim zu˝yciu paliwa oraz ha∏asie zewn´trznym. Trzydrzwiowa wersja Hatchback to idealny partner we wspó∏czesnym, dynamicznym Êwiecie. M∏odzie˝owy styl podkreÊlajà charakterystyczne linie boczne i przednie, delikatnie poszerzone ∏uki nadkoli oraz zderzaki w kolorze nadwozia.

Z

alety Corolli nie koƒczà si´ jednak na wyglàdzie zewn´trznym. Dzi´ki równowadze zachowanej pomi´dzy formà a funkcjonalnoÊcià, Corolla mo˝e poszczyciç si´ wyjàtkowo przestronnym i perfekcyjnie zaprojektowanym wn´trzem, niespotykanym wÊród samochodów w swojej klasie. Pi´ciodrzwiowa wersja Hatchback urzeka sprawnoÊcià i wdzi´kiem kompaktowego designu, zapewniajàc jednoczeÊnie lepszy dost´p do wn´trza samochodu. Wersja pi´ciodrzwiowa jest idealnym rozwiàzaniem dla tych, którzy cenià sobie poczucie smaku i kom-

fort jazdy w∏asnej oraz pasa˝erów, jak równie˝ dla osób planujàcych powi´kszenie rodziny. Stylowà, kompaktowà sylwetk´ nowej Corolli w wersji trzy- i pi´ciodrzwiowej uzupe∏nia przestronne wn´trze.

W

ersje Sedan i Wagon ucieleÊniajà nowoczesny styl kompaktowej sylwetki Corolli. Toyota Corolla Sedan to uosobienie elegancji, ∏àczàce w sobie wygod´ tradycyjnego baga˝nika z nowoczesnà stylistykà. Szeroko otwierajàce si´ drzwi zapewniajà ∏atwy dost´p do przestronnego wn´trza. W efekcie jest to klasyczny samochód z pe∏nà gracji aerodynamicznà sylwetkà. Ten model to komfort, szyk i niezwyk∏a jakoÊç. Corolla Wagon zosta∏a stworzona z myÊlà o tych, którzy cenià sobie indywidualny styl i prowadzà aktywny tryb ˝ycia. Zachowujàc typowy dla nowej Corolli wyglàd, wersja Wagon wyró˝nia si´ zwi´kszonà pojemnoÊcià. Sprytnie zaplanowana przestrzeƒ, obszerny baga˝nik oraz regulowany kàt oparcia tylnych foteli zapewniajà maksimum wygody na wakacjach i podczas weekendowych wycieczek. Co najwa˝niejsze, bez wzgl´du na to, która z wersji jest dla kierowcy najodpowiedniejsza, wszystkie - zarówno Hatchback, Sedan, jak i Wagon, majà w sobie niepowtarzalny styl i gwarantujà wyjàtkowà dynamik´ jazdy. KAMILA ¸OPI¡SKA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.