Tygodnik Panorama 2005_07/08

Page 1

ISSN 0475-6347

U k a z u j e s i ę o d 16 m a j a 19 5 4

PL ISSN 0475-6347 Nr indeksu 368563 Y 9012 C

NR 7-8 (2623-2624) 20 II - 27 II 2005 CENA 1,50 Z¸ (w tym 7% VAT)

Polski dwór

Rok dobrych uczynków


Prywatyzacja ciepła Budow´ centralnego êród∏a ciep∏a dla rozwijajàcej si´ aglomeracji miejskiej w Tychach oraz powstajàcych zak∏adów przemys∏owych rozpocz´to w 1958 r. Od chwili utworzenia Elektrociep∏ownia Tychy funkcjonowa∏a w ramach energetyki w ró˝nych uk∏adach organizacyjnych i zmieniajàcym si´ statusie prawnym. W listopadzie 1993 r. przedsi´biorstwo paƒstwowe Ciep∏ownia Tychy zosta∏o przekszta∏cone w jednoosobowà spó∏k´ akcyjnà Skarbu Paƒstwa. W dniu 3 stycznia 1994 r. Spó∏ka zosta∏a zarejestrowana w Rejestrze Handlowym Sàdu Rejonowego w Katowicach, zaÊ od 12 grudnia 2001 roku wpisana do Krajowego Rejestru Sàdowego.

Z Edwardem Długajem - Prezesem Zarządu, dyrektorem naczelnym Elektrociepłowni Tychy, Aleksandrem Kurkiem - dyrektorem ds. inżynierii finansowej i Janem Borowiczem - dyrektorem ds. technicznych rozmawia Aleksandra Polanowska. Spotka∏am si´ z opinià, ˝e prezes D∏ugaj jest zwolennikiem indywidualnego dzia∏ania w zakresie obowiàzków. Edward D∏ugaj: Jestem zwolennikiem cedowania uprawnieƒ i kompetencji, stàd pomys∏ zarzàdzania projektami, który ma na celu spowodowanie, ˝e planowanie zamierzeƒ i rozdzia∏ Êrodków na ich realizacj´ podejmuje si´ na Êrednich szczeblach zarzàdzania. Wraz z moimi kolegami z kierownictwa - Aleksandrem Kurkiem i Janem Borowiczem, wybitnymi specjalistami w swoich dziedzinach - jesteÊmy zwolennikami wyzwalania aktywnoÊci wspó∏pracowników. Trzeba wyraênie podkreÊliç, ˝e innowacyjnoÊci dzia∏ania sprzyja przychylna postawa i wsparcie zwiàzków zawodowych dzia∏ajàcych w Firmie. Powszechnie s∏ychaç narzekanie na z∏e czasy, k∏opoty ze sprzeda˝à towarów i us∏ug, problemy z p∏ynnoÊcià finansowà. Jak Pan ocenia sytuacje z punktu widzenia tak specyficznego przedsi´biorstwa? Edward D∏ugaj: Mimo, ˝e charakteryzujemy si´ sezonowoÊcià produkcji, specjalnych problemów nie mamy zw∏aszcza, ˝e obecny okres z uwagi na zwi´kszonà sprzeda˝ ciep∏a to z naszego punktu widzenia „czas ˝niw“. Borykamy si´ jedynie z ogromnym garbem d∏ugów z poprzednich lat,

które stopniowo sp∏acamy kosztem maksymalnego ograniczania wydatków. Aleksander Kurek: OgraniczyliÊmy do minimum wszystkie wydatki inwestycyjne. Prowadzimy tylko te prace które wynikajà z przepisów prawa, jak na przyk∏ad budow´ instalacji monitoringu emisji zanieczyszczeƒ. DokonaliÊmy restrukturyzacji zobowiàzaƒ zaciàgni´tych jeszcze w latach 90. i obecnie obcià˝enia z nich wynikajàce realizujemy terminowo. Podobno nie przynosi ju˝ strat pionierski w polskich warunkach Zak∏ad Produkcji Biomasy? Edward D∏ugaj: Niezupe∏nie tak. Zak∏ad chwilowo wydzier˝awiliÊmy i zamierzamy wystàpiç o jego wydzielenie i sprywatyzowanie. Jan Borowicz: Zak∏ad Produkcji Biomasy wymaga doinwestowania w celu zwi´kszenia wydajnoÊci produkcji, natomiast EC Tychy w obecnej chwili nie staç na takie przedsi´wzi´cie. Rozwój takiego zak∏adu musi odbywaç si´ etapami i trwaç kilka lat, natomiast nie staç nas, energetyków na eksperymenty zwiàzane z rozwojem plantacji upraw np. wierzby energetycznej itp. „surowców“. Wiem, ˝e staliÊmy si´ modni w kr´gach specjalistów zajmujàcych si´ odnawialnymi êród∏ami energii, ale w istocie to plantatorzy muszà zadecydowaç czy sà zainteresowani wy-

twarzaniem biomasy i zaoferowaç jà odbiorcy w rozsàdnej cenie. Rynek nak∏ada na producentów obowiàzek produkowania towaru dobrej jakoÊci za przyst´pnà cen´. Jak w tym re˝imie ekonomicznym znajduje si´ EC Tychy? Edward D∏ugaj: Elektrociep∏ownia Tychy, jak na polskie warunki, jest firmà technicznie i technologicznie nowoczesnà. W sferze organizacyjnej restrukturyzujàc zatrudnienie zmniejszyliÊmy iloÊç etatów z 406 do 267. WprowadziliÊmy bud˝etowanie na poszczególnych oddzia∏ach, co pozwala nam na precyzyjne identyfikowanie kosztów. Aleksander Kurek: Obecnie wprowadzamy system zarzàdzania projektami, wszystko po to, aby wyzwoliç inicjatyw´ kierownictwa i Êredniego dozoru, optymalnie wykorzystywaç oraz rozwijaç posiadane zasoby i w konsekwencji generowaç zysk na dalszy rozwój przedsi´biorstwa. JesteÊcie niemal w przededniu prywatyzacji... Edward D∏ugaj: Tak, jesteÊmy ju˝ w procesie prywatyzacji i wszystko wskazuje na to, ˝e w III kwartale bie˝àcego roku Ministerstwo Skarbu zaproponuje sprzeda˝ swoich udzia∏ów w przedsi´biorstwie EC Tychy nowemu w∏aÊcicielowi. W takich sytuacjach, u dotychczasowych odbiorców pojawia si´ obawa o niekontrolowany wzrost cen. Edward D∏ugaj: W gospodarce rynkowej nie ma takiej mo˝liwoÊci. Dostawca us∏ugi musi dbaç o interes swojego odbiorcy jak o w∏asny - inaczej „wypada z gry“. Prosz´ pami´taç, ˝e ciep∏o i energia elektryczna sà takim samym towarem jak wszystko inne i ju˝ obecnie konkurencja czeka tylko na potkni´cie si´ dotychczasowego dostawcy, a ponadto kontrol´ nad cenami sprawuje Urzàd Regulacji Energetyki. Dzi´kuj´ Panom za rozmow´.


W numerze:

Rok dobrych uczynków str. 10

Polski dwór cz´Êç 1

str. 8

Arbeit Macht Frei

Kartka ze sztambucha

str. 12

Non multa, sed multum Nie interesuje mnie polska polityka. Nie lubi´ i nie mam potrzeby o niej pisaç. Kiedy przyszed∏ do mnie mój kolega z proÊbà, bym mu znalaz∏a w Internecie „list´ Wildsteina“, a wszelkie media i osoby publiczne podzieli∏y si´ na obroƒców i oskar˝ycieli by∏ego dziennikarza „Rzeczypospolitej“, ogarn´∏a mnie ciekawoÊç. Chcia∏am przyjrzeç si´ z bliska tej masowej debacie, którà z powodzeniem mog´ nazwaç (teraz, gdy ju˝ si´ jej przyjrza∏am) masowà psychozà (a mo˝e raczej psychozà medialnà?). W ciàgu dwóch godzin przeczyta∏am wszystkie teksty na ten temat, jakie ukaza∏y si´ w najwa˝niejszych dziennikach naszego kraju, zapozna∏am si´ z kilkoma opiniami osób bardziej i mniej kompetentnych, chcàc ustosunkowaç si´ do tematu, zastanowiç si´, po której stronie jestem. Niestety. Dystansuj´ si´ zarówno do tych, którzy Wildsteina nazywajà barbarzyƒcà i gwa∏cicielem prawa i obyczajów, jak i do tych, którzy uwa˝ajà go za bohatera. Ja w ogóle nie rozumiem, o co ta ca∏a afera i nie widz´ potrzeby popadania w zbiorowà histeri´. Lista ta i tak by∏a jawna, dost´pna dla zainteresowanych w czytelni IPN-u. Wildstein nie wyniós∏ ˝adnych tajnych danych, nie wyciàgnà∏ jakiejÊ pilnie strze˝onej prawdy na Êwiat∏o dziennie. Skopiowanà list´ przekaza∏ swoim kolegom dziennikarzom, po to, aby u∏atwiç im prac´. Byç mo˝e oni nie wiedzieli, ˝e te˝ mogà

str. 17

Szopka z listą wybraç si´ do IPN-u i do niej zajrzeç. Do nas, do opinii publicznej, lista dotar∏a za poÊrednictwem Internetu, w okrojonej wersji, a w zasadzie w kilku wersjach, przy których ka˝dy z nas móg∏ coÊ zmajstrowaç, skoro na jednej z nich widnieje Richard Nixon. W sensie poznawczym ten czyn nie ma dla nas, dla spo∏eczeƒstwa, tak naprawd´ ˝adnej wartoÊci. Jest tylko, niestety, okazjà do oglàdania emocjonujàcych pyskówek w telewizji. Osoby o znanych nazwiskach mogà wyst´powaç w charakterze w∏asnych obroƒców, choç o nic jeszcze nie zostali oskar˝eni, a wszystkie gazety powtarzajà do znudzenia, ˝e nie jest to lista agentów. Daniel Olbrychski w programie Tomasza Lisa, tym razem bez wymachiwania szabelkà, ale z tym co zawsze temperamentem, czu∏ si´ osobiÊcie ura˝ony i zachowywa∏ si´ wobec Wildsteina tak, jakby to ten ostatni wpisa∏ go na t´ list´, jego, najwi´kszego bohatera Polski podziemnej. Innà sprawà, która jakoÊ nikogo nie dziwi, a mnie si´ w g∏owie nie mieÊci, jest to, ˝e s∏ynna (czy mo˝e nies∏awna) lista sta∏a si´ okazjà do wzajemnych ataków dwóch najwi´kszych polskich dzienników prasowych. Kiedy przeczyta∏am „bulwersujàcy“ artyku∏ „Ubecka lista krà˝y po Polsce“, po raz kolejny zada∏am sobie pytanie „ale o co chodzi!?“. Od tej publikacji zacz´to wieszaç psy na „Gazecie Wyborczej“. Wildstein stwierdzi∏, ˝e „Gazeta“ straszy spo∏eczeƒstwo lustracjà, a tytu∏ artyku∏u zawiera same k∏amstwa. Widocznie uwa˝a, ˝e spo∏eczeƒstwo czyta same tytu∏y. W dalszej cz´Êci tekstu bowiem autor wyraênie zaznacza, ˝e lista pochodzi z archiwów IPN, ˝e nie

widniejà na niej jedynie agenci, ale i funkcjonariusze tajnych s∏u˝b, kandydaci na agentów i osoby, na których temat SB zbiera∏o informacje (to, ˝e na liÊcie nie mo˝na odró˝niç kto jest kim, równie˝ czyni jà bezwartoÊciowà, a spowoduje fal´ wzajemnych podejrzeƒ). Choç dokumenty te przechowywane sà teraz w IPN-ie, pochodzà przecie˝ ze zbiorów SB, wi´c u˝ywanie nazwy „ubecka lista“ nie jest znowu a˝ takim nadu˝yciem. Widocznie przeciwnicy „Gazety Wyborczej“ sàdzà, ˝e jej czytelnicy nie potrafià odczytywaç skrótów myÊlowych. Na ∏amach „Rzeczypospolitej“ wypowiedzia∏ si´ we wznios∏ym tonie redaktor naczelny Newsweeka. „Odwa˝na, ale i rozsàdna gazeta, nieferujàca pochopnie wyroków przez najbli˝sze miesiàce b´dzie nam szczególnie potrzebna“ wiadomo, ˝e tà gazetà jest „Rzeczpospolita“. Pisze tak˝e o tym, ˝e „nurt wielkiej weryfikacji nie oszcz´dza mediów. Jednych pogrà˝a, drugich wynosi“ Rozumieç przez to nale˝y, ˝e zweryfikowana „Gazeta Wyborcza“ uleg∏a pogrà˝eniu. A mo˝e to jej konkurencja uleg∏a ch´ci wykorzystania nieobecnoÊci naczelnego „Wyborczej“, który nie jest w stanie na bie˝àco i z równà elokwencjà odpowiedzieç na te ataki? I czy to wszystko tak naprawd´ ma na celu dobro spo∏eczne i sprawiedliwoÊç? Pozostaje mieç jedynie nadziej´, ˝e ta ca∏a burza przyczyni si´ do usprawnienia prac IPN-u i przyspieszy rzetelny proces lustracyjny. Choç nie uwa˝am nadziei za matk´ g∏upich, przesta∏am ju˝ dawno wierzyç, ˝e lustracja w Polsce si´ dokona. I chyba nie jestem w tym osamotniona. KATARZYNA WYKA

• Na okładce: LEATITIA COSTA • Foto: FREDERIC BUKAJLO

WWW.ZEWPRESS.COM

Niezale˝na Gazeta Internetowa


Z archiwum Panoramy

Nie znacie jej? ROK 1992 (4)

cji, a w pi´ç dni póêniej jego decyzj´ popar∏ parlament federalny. W ramach protestu Havel z∏o˝y∏ urzàd. Po rozdziale Czech i S∏owacji 1 stycznia 1993, Havel ubiega∏ si´ o urzàd prezydenta nowopowsta∏ej Republiki Czeskiej. Zgromadzenie Narodowe przeg∏osowa∏o jego wybór 26 stycznia. Havel dzia∏a∏ na rzecz pojednania mi´dzy poszczególnymi frakcjami na czeskiej scenie politycznej, a tak˝e na rzecz zjednoczenia ze strukturami europejskimi. Pomimo coraz bardziej zaawansowanej choroby serca Havel zosta∏ w 1998 wybrany na drugà kadencj´. Po jej zakoƒczeniu 2 stycznia 2003 z∏o˝y∏ urzàd i wycofa∏ si´ z polityki. Jego nast´pcà zosta∏ jeden z jego najzagorzalszych przeciwników politycznych, Vaclav Klaus.

W wydaniu na 16 sierpnia publikujemy ekskluzywny wywiad z Vaclavem Havlem czeskim pisarzem, dramaturgiem i politykiem. By∏ ostatnim prezydentem Czechos∏owacji i pierwszym prezydentem Republiki Czeskiej. Urodzi∏ si´ w Pradze 5 paêdziernika 1936. By∏ jednym z wspó∏organizatorów i dzia∏aczy Porozumienia Obywatelskiego oraz jednym z sygnatariuszy Karty 77 w roku 1977. Za dzia∏alnoÊç opozycyjnà dwukrotnie aresztowany, sp´dzi∏ w wi´zieniach ponad 5 lat. W tym czasie wspó∏pracowa∏ tak˝e z dzia∏aczami polskiego KOR, mi´dzy innymi z Jackiem Kuroniem. Jako jeden z liderów Porozumienia by∏ jednym z najwa˝niejszych uczestników tzw. aksamitnej rewolucji w 1989. 29 grudnia 1989 Zgromadzenie Narodowe wybra∏o go na prezydenta Czechos∏owacji. Po pierwszych ca∏kowicie wolnych wyborach w 1990 roku Havel pozosta∏ prezydentem. W polityce Havel popiera∏ utrzymanie federacji Czech i S∏owacji, a tak˝e szybkie reformy i integracj´ z UE i NATO. Nie uda∏o mu si´ jednak przekonaç wi´kszoÊci S∏owaków. 3 lipca 1992 parlamentowi federalnemu nie uda∏o si´ wybraç Havla na kolejnà kadencj´ z powodu absencji s∏owackich pos∏ów. 20 lipca parlament w Bratys∏awie og∏osi∏ niepodleg∏oÊç S∏owa-

4

(42)

Panorama

W wydaniu z 30 sierpnia znajdujemy reporta˝ z festiwalu w Jarocinie. Jednym z jego koncertów by∏ I koncert Wielkiej Orkiestry Âwiàtecznej Pomocy (zwany obecnie pó∏fina∏em WOÂP). Chocia˝ Owsiak pojawi∏ si´ w Jarocinie ju˝ dwa lata wczeÊniej, to jego „gwiazda“ narodzi∏a si´ dok∏adnie w czasie Jarocina’92. I b∏yszczy do dzisiaj. Warto w tym miejscu przypomnieç, ˝e I Ogólnopolski Przeglàd Muzyki M∏odej Generacji odby∏ si´ 06-08.06.1980. Od poczàtku lat siedemdziesiàtych odbywa∏y si´ w Jarocinie Wielkopolskie Rytmy M∏odych. W∏aÊnie w 1980 roku zjechali do Jarocina Jacek Sylwin i Walter Che∏stowski i postanowili zrobiç du˝y festiwal. Przes∏uchania konkursowe odby∏y si´ w Jarociƒskim OÊrodku Kultury. W amfiteatrze wieczorem wyst´powa∏y gwiazdy. W konkursie wystàpi∏o 14 zespo∏ów, a debiutowali m.in. Cytrus, D˝em, Easy Rider, Mietek Blues Band i laureat konkursu - Ogród Wyobraêni. Na tym festiwalu pojawi∏ si´ pierwszy zespó∏ punkowy: Nocne Szczury. W 1983 roku Impreza zmieni∏a nazw´ na Festiwal Muzyków Rockowych i przenios∏a si´ na stadion. 20 wrzeÊnia piszemy o tajemniczym i niewyjaÊnionym do dzisiaj morderstwie dokonanym na Alicji Solskiej i jej m´˝u Piotrze Jaroszewiczu. Piotr Jaroszewicz urodzi∏ si´ 8 paêdziernika 1909 w NieÊwie˝u. Polski polityk komunistyczny, genera∏ dywizji, premier PRL w latach 1970-1980, wspó∏autor tzw. manewru gospodarczego z 1976 polegajàcego na podwy˝ce cen ˝ywnoÊci po∏àczonej z wprowadzeniem rekompensat, co doprowadzi∏o do protestu robotników w Ursusie i Radomiu. W 1981 zosta∏ usuni´ty z PZPR. W stanie wojennym internowany. W tym samym wydaniu o najwi´kszym od kilkunastu lat po˝arze lasów w Europie. Po˝arze, który strawi∏ ponad 10 tysi´cy hektarów drzewostanu w rejonie Kuêni Raciborskiej. Poch∏onà∏ równie˝ ˝ycie dwóch stra˝aków: Andrzeja Kaczyny i Andrzeja Malinowskiego.


11 paêdziernika znajdujemy reporta˝ z imprezy w salonie „High Live“ w Katowicach z udzia∏em mi´dzy innymi Ninibeth Leal, Miss World ‘91 i Kariny Wojciechowskiej, Miss Polonia ‘91 oraz ca∏ej Êlàskiej i nieco warszawskiej Êmietanki towarzyskiej. Rzecz nie by∏aby warta wzmianki gdyby nie to, ˝e gospodarzem i gwiazdà spotkania by∏... Ryszard Bogucki, wówczas znajdujàcy si´ u szczytu powodzenia zarówno biznesowego jak i towarzyskiego. Wkrótce jednak okaza∏o si´, ˝e ca∏e z∏oto s∏ynnego Rysia to po prostu tombak. 1 listopada donosimy o pierwszym koncercie „Oskarów Serca“ z udzia∏em s∏ynnego Placido Domingo. Koncert by∏ niebywa∏à sensacjà towarzyskà, w której wzi´li udzia∏ najwa˝niejsi Polacy z ró˝nych dziedzin ˝ycia. Poniewa˝ jednak prawdopodobnie by∏ finansowà klapà, potem ju˝ by∏o coraz skromniej, za wyjàtkiem koncertu Anno Domini 1993. Jednak tak czy owak profesor Zbigniew Religa (nie odbierajàc mu jego zas∏ug w dziedzinie rozwoju kardiochirurgii) rozpoczyna∏ krok po kroku budow´ swojego wizerunku politycznego. 22 listopada reporta˝ o amerykaƒskich wyborach i zwyci´stwie Billa Clintona. 29 listopada wstrzàsajàcy reporta˝ o powrocie do biedaszybów (w tym czasie na Âlàsku zarejestrowanych by∏o ok. 150 tysi´cy bezrobotnych, czyli 8,3% czynnych zawodowo i jeszcze nikt sobie nie zdawa∏ sprawy z tego, ˝e to wcale nie najgorszy wynik). Kanwà reporta˝u by∏o odnalezienie w starym szybie wentylacyjnym kopalni „Jan Kanty“ cia∏ trzech „nielegalnych“ górników. 6 grudnia publikujemy wywiad z Lechem Wa∏´sà. 13

grudnia piszemy o kontrowersyjnej kampa- skompromitowanie polityków ówczesnego nii reklamowej firmy Benneton, której zna- Sejmu. Pami´tnik podówczas wzbudzi∏ spokiem firmowym by∏ plakat z wizerunkiem re emocje, które jednak z perspektywy dziksi´dza ca∏ujàcego zakonnic´. Plakat wzbu- siejszych czasów i afer wydajà si´ byç niedzi∏ niesamowite poruszenie zw∏aszcza winnà igraszkà. TADEK w Polsce. Od tego momentu firma Benneton niejednokrotnie szokowa∏a swoimi pomys∏ami marketingowymi (notabene nie tylko ona). Kupimy, przejmiemy zadłużoną W tym samym wydaniu Spółkę z o.o. i S.A. o ksià˝ce - pami´tniku Marzeny Domaros vel Pomagamy uchronić majątek firmy Anastazji Potockiej, opiprzed zajęciem. sujàcej swoje mi∏osne, a raczej erotyczne podKompleksowa obsługa boje w Sejmie. Ca∏a akfinansowo - prawna. cja by∏a prawdopodobnie prowokacjà Jerzego Tel. 0505 305 902, 0501 289 115 Urbana skierowanà na

Panorama

5


Moim zdaniem

Czytanie listy Wildsteina Widmo krà˝y po Polsce, widmo listy Wildsteina. Ró˝ni ono polityków, niepokoi moralistów, ciekawi zwyk∏ych ludzi. Rozbudza tyle skrajnych emocji, chocia˝ tak naprawd´ to dok∏adnie nie wiadomo czym w rzeczywistoÊci jest ta lista Wildsteina. G∏ówny bohater afery, Bronis∏aw Widstein, do niedawna dziennikarz „Rzeczpospolitej“, wczeÊniej „Gazety Wyborczej“, a jeszcze wczeÊniej antykomunistyczny opozycjonista przyznaje si´, ˝e to on wyniós∏ spis oko∏o 240 tysi´cy nazwisk z Instytutu Pami´ci Narodowej. Ba, poczytuje to sobie wr´cz za zaszczyt, chocia˝ twierdzi, i˝ sam rozkolportowa∏ tylko dokument wÊród kolegów dziennikarzy, ale nie umieszcza∏ go w Internecie. Kto to zrobi∏ - nie wiadomo, chocia˝ nie jest to sprawà a˝ tak wa˝nà. DziÊ ka˝dy prawie tekst wczeÊniej czy póêniej trafia do Êwiatowej sieci komputerowej i wszyscy muszà si´ z tym liczyç. Kwestià pozostaje, czy Wildstein z∏ama∏ prawo, wydostajàc list´ z IPN-u. Po poczàtkowych wahaniach prokuratura zabra∏a si´ za wyjaÊnianie tej sprawy, przebàkujàc coÊ o ewentualnej karze do dwóch lat wi´zienia dla sprawcy. OsobiÊcie bardzo wàtpi´, czy Wildstein zostanie ukarany, a nawet oskar˝ony. Lista nie by∏a bowiem dokumentem tajnym. Skoro mo˝na by∏o si´ z nià zapoznaç w czytelni Instytutu, skoro dost´p do niej mieli wszyscy tzw. pokrzywdzeni, czyli ofiary donosicieli, a tak˝e

Zaprosili nas

naukowcy i dziennikarze, to znaczy, ˝e by∏a jawna. Chyba nie by∏o nawet na niej adnotacji „tajne“, „poufne“ czy „nie sprzedaje si´ na wynos“. To wi´c raczej pracowników IPN-u zawiod∏a wyobraênia, kiedy ów spis katalogowy tworzyli i udost´pniali. Tylko czego katalogiem faktycznie jest lista? Profesor Leon Kieres i jego wspó∏pracownicy t∏umaczà to dziÊ raczej doÊç m´tnie. Mówià g∏ównie czym lista nie jest, a nie jak nale˝y jà interpretowaç. Podobno nie jest spisem agentów PRL. Ale wiadomo, ˝e agenci tajnych s∏u˝b jak równie˝ nieetatowi kapusie na niej si´ znajdujà. Rzekomo przemieszani z kandydatami na donosicieli, a nawet z poszkodowanymi, czyli ofiarami szpicli. Jakie sà natomiast proporcje owej mikstury, co oznaczajà zera (jedno lub dwa) w sygnaturach przy poszczególnych nazwiskach, tego nikt nie chce wyjaÊniç. No nie zupe∏nie nikt, bo „Wyborcza“, udajàc Êwi´te oburzenie czynem Wildsteina napisa∏a, ˝e wyniós∏ on list´ agentów. Jak na gazet´ reprezentujàcà stanowisko przeciwników lustracji zagra∏a doÊç ostro i teraz usi∏uje si´ z tego pó∏g´bkiem wycofywaç, kluczyç i dalej mieç wszystko Wildsteinowi i zwolennikom jego dzia∏ania za z∏e. Do „Wyborczej“ do∏àczy∏ naczelny „Rzepy“, wyrzucajàc Wildsteina z roboty. Nie przysporzy∏ tym raczej swojej gazecie popularnoÊci, bo zdecydowana wi´kszoÊç Polaków - jak pokazujà sonda˝e - chce ujawnie-

CINEMA CITY Katowice na uroczystà premier´ filmu „Zataƒcz ze mnà“.

Teatr Zag∏´bia w Sosnowcu na spektakle: •22.03 - J. CH. Andersen - „Âwiniopas“; 19 i 20.03 Przedstawienie muzyczne „Tango, Tango“;

15, 16, 17, 18.03 Antoine de SaintExupéry - „Ma∏y Ksià˝´“. Aktualnych informacji udziela Biuro Obs∏ugi Widzów tel. 032/266-11-27 w godz. 9.00-16.00 e-mail: bow@teatrzaglebia.pl www.teatrzaglebia.pl

6

Panorama

nia prawdy o komunistycznej agenturze. Wildsteinowi te˝ nie zaszkodzi∏. Ju˝ w obronie dziennikarza wiecowa∏y w Warszawie t∏umy, teraz pewnie przygarnie go pod swoje skrzyd∏a jakaÊ radykalna partia w rodzaju LPR czy PiS i Wildstein wejdzie wkrótce do parlamentu. Bo co do tego, ˝e lustracja, upublicznianie zawartoÊci teczek i tym podobne sprawy stanà si´ przedmiotem najbli˝szej kampanii wyborczej raczej nie ma wàtpliwoÊci. Podobnie jak pewne si´ wydaje, i˝ zwolennicy pe∏nego wyÊwietlenia ciemnych spraw wezmà zdecydowanie gór´ nad przeciwnikami tego rozwiàzania. Póki co, Polacy majà namiastk´ ca∏kowitej lustracyjnej jawnoÊci w postaci listy Wildsteina. Ka˝dy, kto uwa˝a, ˝e lepiej wiedzieç ni˝ nie wiedzieç kto ewentualnie na niego za komuny donosi∏, mo˝e sobie sprawdziç czy dane nazwisko figuruje na liÊcie. Nie ma wprawdzie pewnoÊci z jakiego powodu dana osoba zosta∏a w spisie uj´ta, ale jej obecnoÊç tam mo˝e ju˝ budziç pewne obawy. I ja te˝ zajrza∏em na list´ Wildsteina. Zaczà∏em od sprawdzenia swojego nazwiska, bo jeÊli to prawda, ˝e bezpieka typowa∏a ludzi na swoich tajnych wspó∏pracowników bez wiedzy zainteresowanych, to mog∏a mnie przecie˝ wpisaç. Nie bez ulgi wi´c przekona∏em si´, ˝e w spisie Wilsteina nie figuruj´. W dalszej kolejnoÊci zaczà∏em wi´c sprawdzaç swoich wspó∏pracowników z czasów PRL. Tu te˝ nie by∏o niespodzianki, bo na liÊcie znalaz∏em osob´, którà znaleêç si´ spodziewa∏em. Ju˝ dawno podejrzewa∏em jà o podwójnà gr´, chocia˝ raczej nie by∏a na pierwszym miejscu wÊród moich podejrzanych. Tamci z pierwszymi lokatami okazali si´ czyÊci (przynajmniej na razie, bo lista podobno nie jest kompletna i docelowo ma

Muzeum Âlàskie w Katowicach na wystaw´ • „Epoka Snów - Przebudzenie“. Sztuka Australijskich Aborygenów jest kolejnà prezentacjà Galerii Sztuki Pogranicza Muzeum Âlàskiego. Ekspozycja przygotowana wspólnie z Paƒstwowym Muzeum Etnograficznym z Warszawy, przybli˝a kultur´ rdzennych mieszkaƒców Australii poprzez prezentacj´ m.in. obrz´dowych ozdób cia∏a, malowide∏ na korze, wspó∏czesnych rzeêb, instrumentów muzycznych oraz wielu innych przedmiotów charakterystycznych dla tej cz´Êci Êwiata. Scenariusz wystawy zak∏ada podzia∏ eksponatów na dwie tytu∏owe grupy - Epok´ Snów i Przebudzenie. Epoka snów si´ga czasów kiedy, wed∏ug wierzeƒ Aborygenów, zosta∏ stworzony Êwiat. Dzi´ki zaprezentowanym na wystawie symbolom, mitom i rytua∏om, poznajemy ich tradycj´ i przesz∏oÊç. Obecnie w Australii ˝yje oko∏o 250 tysi´cy Aborygenów, co stanowi 2% ludnoÊci kontynentu. Sà jednà z biedniejszych grup. Dla potrzeb ekspozycji i interpretacji obecnych procesów spo∏ecznych zachodzàcych wÊród Aborygenów, proces ten nazywano Epokà Przebudzenia. Odrodzenie si´ tej spo∏ecznoÊci stwarza nadziej´, i˝ mimo modernizacji ˝ycia w Australii, kultura Aborygenów nie


liczyç pó∏tora miliona nazwisk), a kole˝anka redaktorka widnieje jak wó∏. Nie mo˝na te˝ mieç raczej wàtpliwoÊci, ˝e to w∏aÊnie ta osoba. Nazwisko (po pierwszym m´˝u) mia∏a doÊç rzadkie, w ka˝dym razie na tyle, i˝ wyst´puje ono na liÊcie Wildsteina tylko raz, podczas gdy ró˝nych Kowalskich czy Nowaków sà wr´cz setki. Zgadza si´ te˝ imi´. I co ja teraz mam z tà wiedzà zrobiç? Od dawna chodzi∏a mi po g∏owie myÊl, aby z∏o˝yç do IPN-u wniosek o wglàd do mojej teczki. Za komuny by∏em co prawda pracownikiem tylko ma∏ej, prowincjonalnej redakcji, ale ubeckie macki najwyraêniej tam równie˝ si´ga∏y. Lista Wildsteina chyba przyspieszy mojà decyzj´. Gdy dostan´ do r´ki donosy, poznam ponad wszelkà wàtpliwoÊç nazwisko i pseudonim donosiciela, b´d´ pewnie spokojniejszy. Chocia˝ mo˝e b´d´ jeszcze czeka∏ na jakiÊ ciàg dalszy? Kolega radzi mi ca∏kiem serio odwiedziç mojà dawnà redakcyjnà kole˝ank´, przywitaç jà jej pseudonimem, a potem za˝àdaç... odszkodowania. Za wyrzàdzonà mi krzywd´, mijajàce mnie awanse, w pewnym sensie zwichni´tà zawodowà karier´. Tym bardziej, ˝e dziÊ t´ kobiet´ staç na wiele, bo b´dàc na Zachodzie wysz∏a za bogatego starszego pana. Prawdopodobnie jest on przekonany, ˝e o˝eni∏ si´ z uczciwà dziewczynà z biednego komunistycznego kraju, mo˝e nawet represjonowanà przez re˝im... Pewnie bardzo by si´ zdziwi∏, ˝e wzià∏ pod swój dach kapusia. OczywiÊcie, wcale nie zamierzam tego robiç. Z góry wybaczam tej kole˝ance, jak i wszystkim innym, którzy ewentualnie na mnie donosili. Co nie znaczy, ˝e nie oczekiwa∏bym jakiegoÊ gestu przeprosin z ich strony. Najlepszà okazjà do tego by∏ co prawda upadek komunizmu, kiedy co bardziej wra˝liwi donosiciele z w∏asnej inicjatywy prosili o wybaczenie swe ofiary, ale i teraz przeprosiny wymuszone przez list´ Wildsteina gotów jestem przyjàç. SILEZJUSZ

zaniknie i znajdzie swoje trwa∏e miejsce we wspó∏czesnej kulturze australijskiej.

Okruszki z warszawskiego sto∏u Hiszpanie a Êpiew ptaków - O Dunce walczàcej z cuchnàcà gnojowicà w Polsce - Trzy suknie Anny Cymmerman - 24 „Kaprysy“ Paganiniego za jednym zamachem - Dwóch ambasadorów z Uniwersytetu Pekiƒskiego Zadziwiajàce, ˝e ktoÊ mo˝e zachwyciç si´ czymÊ, czego my nawet nie s∏yszymy, bo to „coÊ“ jest tak powszechne. Agnieszka Couberq Kubas z Obywatelskiej Koalicji Zielonych (OKZ) mówi mi, ˝e kiedy jej przyjaciele z Hiszpanii przyje˝d˝ajà do Polski, to rano wykrzykujà: „O, Dios (O, Bo˝e) - U was s∏ychaç Êpiew ptaków“. To ho∏d z∏o˝ony naszej przyrodzie. A s∏owa te padajà 28 stycznia na spotkaniu z innà panià, która przyjecha∏a do Polski, by nam pomagaç w utrzymaniu czystoÊci naszego Êrodowiska naturalnego. Przed kim? To te˝ paradoks. Ten kraj bowiem, z którego p∏ynie zagro˝enie dla naszego Êrodowiska, jest dla nas WZOREM czystoÊci i higieny. Chodzi o... Dani´. A pani jest tak˝e Dunkà. Co wi´cej - cz∏onkinià Parlamentu Europejskiego. Nazywa si´ Margrete Auken. Ona w∏aÊnie, w towarzystwie Marka Kryda z OKZ i pani Agnieszki, omówi∏a na konferencji prasowej dzia∏alnoÊç wielkiej firmy duƒskiej „Poldanor“. Firma ta dysponuje 14,5 tys. hektarów ziemi w województwach Pomorskim i Zachodniopomorskim i produkuje rocznie 400 tys. Êwiƒ metodami przemys∏owymi oraz ogromne iloÊci cuchnàcej gnojowicy, którà trzyma w otwartych zbiornikach zamiast w zbiornikach szczelnych i krytych. Co wi´cej, korzysta przy tym z subwencji rzàdu duƒskiego, przeznaczonych na to, by w∏aÊnie takie szczelne i kryte zbiorniki w Polsce budowaç. Wywo∏a∏o to prawdziwy skandal, omawiany w prasie i telewizji duƒskiej; notabene, gdy ten skandal wybuch∏, „Poldanor“ przykry∏ prowizorycznie gnojowic´ p∏achtami plastikowymi, ale smród pozosta∏. Pani Auken sprawdza teraz w Polsce, jak i dlaczego tak si´ dzieje. Napisa∏a ona list do premiera Marka Belki, proszàc o rozmow´ z nim „lub z cz∏onkiem jego gabinetu“ i czeka na odpowiedê. A nam mówi: „Chroƒcie wasze pi´kne Êrodowisko, boje macie, JESZCZE“. ...Prezes Banku Millenium, Bogus∏aw Kott, urzàdzi∏ 26 stycznia Koncert Noworoczny na Zamku Królewskim, którego gwiazdami byli m. in. Anna Cymmerman (sopran) i Janusz Wawrowski (skrzypce). Pani Anna, która wystàpi∏a po kolei w trzech przepi´knych sukniach, zachwyci∏a obecnych czardaszem z operetki lmre Kalmana „Ksi´˝niczka czardasza“ i ko∏ysankà z filmu „Rosemary’s Baby“ Romana Polaƒskiego, skomponowanà przez nie˝yjàcego od 1969 roku Krzysztofa Komed´ (Krzysztofa Trzciƒskiego). Janusz Wawrowski zaÊ wykona∏ 4 „Kaprysy“ Paganiniego. PodkreÊlmy, ˝e pan Janusz jest jedynym w Polsce i jednym z trzech skrzypków na Êwiecie, który gra wszystkie 24 „Kaprysy“ Paganiniego w ciàgu jednego koncertu. Na przyj´ciu po koncercie spotykam W∏odzimierza Sandeckiego, dyrektora Zespo∏u „Mazowsze“, który to zespó∏ wróci∏ z Chin po zdobyciu tam pierwszej nagrody w Mi´dzynarodowym Festiwalu Zespo∏ów Ludowych. Przy okazji powiedzia∏, ˝e odchodzàcy obecnie ambasador RP w Chinach, Ksawery Byrski, który si´ fantastycznie opiekowa∏ „Mazowszem“, jest absolwentem Uniwersytetu Pekiƒskiego. Reprezentuje on tym samym niezwyk∏à ciàg∏oÊç naszych stosunków dyplomatycznych z Chinami, poniewa˝ jest ju˝ drugim polskim ambasadorem, który ten uniwersytet ukoƒczy∏. Pierwszym by∏ Zdzis∏aw Góralczyk, który w dodatku... o˝eni∏ si´ z Chinkà, panià Go Juan-Juan. ˚yjà d∏ugo i szcz´Êliwie OD WCZESNYCH LAT 50. CZYLI JU˚ PONAD PÓ¸ WIEKU! ...Najnowszy dowcip z Warszawy. Opowiedzia∏ mi go Bohdan Roliƒski, autor „wywiadu rzeki“ z premierem PRL w latach 1970-80, Piotrem Jaroszewiczem (zamordowanym z ˝onà w 1992 roku). Spotyka si´ dwóch facetów. Pyta jeden drugiego: „Co teraz robisz ?“. Drugi odpowiada: „Jestem biznesmenem“. „A co to konkretnie znaczy?“. „Kupuj´ towar za jednego dolara a sprzedaj´ za szeÊç i te PI¢å PROCENT ca∏kowicie mi wystarcza“. ZYGMUNT BRONIAREK

Panorama

7


Dworek w Puszczykówce

Podró˝e dalekie i bliskie

Polski dwór (1) W moich malarskich w´drówkach po kraju spotykam coraz wi´cej odnowionych i zamieszka∏ych dworów i dworków. Z radoÊcià patrz´ jak dawne siedziby rodzimej szlachty ponownie odzyskujà swoje niezwyk∏e pi´kno. W bogatym krajobrazie kulturowym naszego kraju malownicze szlacheckie domy zawsze zajmowa∏y rol´ szczególnà. Dwór to nie tylko budowla wiejska, pe∏na czarownej harmonii i doskona∏a w swoim architektonicznym zamyÊle. To równie˝ oÊrodek kultury, ˝ycia gospodarczego i spo∏ecznego. To tutaj w czasie rozbiorów Polski przygotowywano si´ do walki o niepodleg∏oÊç kraju. Parterowy dom szlachcica znad Wis∏y, cz´Êciej drewniany ni˝ murowany, wznoszony przez domoros∏ych ciesielskich mistrzów, trwa∏ w historii polskiego budownictwa niemal przez cztery wieki. Jego architektoniczna forma, uk∏ad i charakter wn´trz kszta∏towa∏y si´ w myÊl uÊwi´conych tradycjà zasad budowania: „wed∏ug nieba i zwyczaju polskiego“. Mieszkaƒcy dworów ˝yli w pewnej opozycji wobec bogatej polskiej magnaterii, która ulega∏a wp∏ywom cudzoziemskich obyczajów i zachowaƒ. ZaÊcianek szlachecki by∏ symbolem szlachcica-sarmaty, strzegàcego rodzinnych tradycji i niepodatnego na obce wp∏ywy. Jawi∏ si´ niczym kraina szcz´ÊliwoÊci, miejscem spokojnym i bezpiecznym, ze swoim wyraênym punktem centralnym jakim by∏ dwór.

8

Franciszek Karpiƒski napisa∏ w koƒcu XVIII wieku: „Szcz´Êliwy, kto na ma∏ym udziale przebywa, Spokojny siada∏ przy stole wiejskiego warzywa, Z swej obory na mi´so, z ogrodu jarzyn´, Z domu napój i swojà przy boku dru˝yn´“. Tak˝e obcy, przybywajàc tutaj, spotyka∏ si´ z tradycyjnà polskà goÊcinnoÊcià. Adam Mickiewicz napisa∏ w „Panu Tadeuszu: „˚e w tym domu dostatek mieszka i porzàdek Brama na wcià˝ otwarta przechodniom og∏asza, ˚e goÊcinna i wszystkich w goÊcin´ zaprasza“. Na zewnàtrz, najbardziej malowniczym i dominujàcym akcentem dworu jest wydatny, roz∏o˝ysty i kryty gontem dach, cz´sto ∏amany. W Êcianie frontowej dominowa∏ charakterystyczny ganek z kolumnami, przewa˝nie obroÊni´ty dzikim winem, które jesienià przybiera intensywne odcienie czerwieni i bràzów. Zbudowany z modrzewiowych bali, konstrukcji zr´bowej, przewa˝nie na zewnàtrz i wewnàtrz tynkowany lub bielony. Sta∏ na kamiennej podmurówce, wysokiej na kilka schodków które prowadzi∏y na ganek. To dodawa∏o dostojeƒstwa siedzibom polskich ziemian. Ciekawostkà jest to, ˝e wi´kszoÊç polskich dworów jest zorientowana frontem na po∏udnie, z lekkim odchy∏em, dzi´ki czemu s∏oƒce oÊwietla∏o ca∏y dzieƒ wszystkie cztery Êciany domostwa. Wchodzàc do dworu ma si´ wra˝enie, jakby wkracza∏o si´ w inny Êwiat; Êwiat, który bezpowrotnie przeminà∏. Zarazem jednak cz´sto towarzyszy nam uczucie powrotu do domu, którego archetyp tkwi gdzieÊ g∏´boko w naszym sercu. Cz´sto nad frontowymi drzwiami wisia∏ cytat ze staro˝ytnych poetów. W dworze w Niewiadowie zachowa∏a si´ pi´kna marmurowa tablica z cytatem z „Georgiki“ Wirgiliusza: „Jest tu i spokojny wypoczynek i wolne od fa∏szu ˝ycie, obfitujàce w rozliczne bogactwa“.

Panorama


„Przy dziedziƒcu dom ch´dogi, Pó∏toraczne ∏awy w ganku, Sieƒ obszerna, a przy wianku, Wiszà strzelby, smycze, rogi, Kordy, rz´dy, dro˝ne burki, I wyprawne p´kiem skórki“ Tutaj odbywa∏y si´ wi´ksze narady i odprawy przed ˝niwami, tu zbierano si´ na polowania. W sieni odbywa∏y si´ noworoczne szopki. By∏o tu obszerne pomieszczenie z ∏awami pod Êcianà i du˝à liczbà ko∏ków w Êcianach, na których wisia∏y skóry, smycze, opoƒcze, upolowane drobne zwierz´ta, jak zajàce i kuropatwy. U pu∏apu obowiàzkowo wisia∏ wieniec do˝ynkowy, b´dàcy dla domowników gwarancjà wszelkiej obfitoÊci. W salonie dominowa∏ wielki kominek, symbol domowego ogniska. Przy nim na rozciàgni´tych skórach niedêwiedzich lub wilczych le˝a∏y wierne myÊliwskie psy, u˝ywane do cz´stych polowaƒ. Przy kominku w czasie d∏ugich jesiennych i zimowych wieczorów zasiadali starsi i m∏odsi, wpatrywali si´ w p∏onàcy ogieƒ i s∏uchali opowiadaƒ o szlachetnych czynach polskich rycerzy, baÊni o istotach zamieszkujàcych okoliczne lasy, krainach zamorskich które odwiedzi∏ któryÊ z cz∏onków rodziny. Cz´sto te˝ snuli ˝yciowe plany, rozmawiali o czekajàcych wiosnà pracach polowych i gospodarczych. Âpiewano piosenki, recytowano wiersze, umilano sobie czas domowymi koncertami fortepianowymi (o ile oczywiÊcie taki instrument znajdowa∏ si´ we dworze). Salon ozdabia∏y portrety przodków, grafiki przedstawiajàce sceny biblijne i obrazy gloryfikujàce czyny polskiego or´˝a. Czasami by∏y to podobizny polskich królów i hetmanów koronnych, co przydawa∏o dostojeƒstwa temu pomieszczeniu. Na Êcianach mo˝na by∏o dostrzec równie˝ stare, skrzy˝owane szable, topory, dzidy i tarcze. Poniewa˝ we dworach ch´tnie urzàdzano polowania, ze Êcian cz´sto spoziera∏y szklane oczy wypchanych niedêwiedzi, wilków, rysi, ˝ubrów i dzików. Okràg∏y stolik, wyÊcie∏ane krzes∏a, kanapa i stojàcy stary zegar dope∏nia∏y wyposa˝enia bawialni... (cdn) Tekst i ilustracje DAREK ORSZULIK

Dwór w Morowszynie

Tak˝e utwory polskich poetów cz´sto ozdabia∏y wejÊcie do dworów, jak choçby parafraza fraszki Jana Kochanowskiego „Na dom w Czarnolesie“: „Panie to moja praca, a zdarzenie Twoje Raczy˝ b∏ogos∏awieƒstwo daç do koƒca swoje! Inszy niechaj pa∏ace marmurowe majà I szczyrym z∏otog∏owiem Êciany obijajà. Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieêdzie ojczystym A Ty mnie zdrowiem opatrz i sumieniem czystym Po˝ywieniem uçciwym, ludzkà ˝yczliwoÊcià, Obyczajmi znoÊnemi, nieprzykrà staroÊcià“. Atmosfera dworu jest nie do odtworzenia w sposób sztuczny. Tworzyli jà nade wszystko ludzie tam mieszkajàcy. Oprócz w∏aÊciciela i jego rodziny we dworze mieszka∏o wiele innych osób. Wspó∏czesne dwory i dworki polskie, mimo i˝ odrestaurowane pod nadzorem konserwatorów, sà jedynie namiastkà tych prawdziwych szlacheckich wiejskich siedzib. W ˝adnym z nich nie znajdziecie tego co tak naprawd´ stanowi∏o o ich niepowtarzalnoÊci. W dawnym polskim dworze w jednym miejscu ˝y∏o kilka pokoleƒ: dziadkowie, rodzice i dzieci. Cz´sto sta∏ymi rezydentami by∏a bliska rodzina: ciotki i kuzynki-stare panny, wujowie-kawalerowie, bli˝si i dalsi znajomi, którzy nieraz wyd∏u˝ali swoje wizyty do kilku miesi´cy. W oficynie mieszka∏y panny respektowe, niaƒki do dzieci, guwernantki, lokaje, s∏u˝àce i kucharka, czasami ogrodnik. Do pracy w stajni, oborze, chlewach, kurnikach, dochodzili ludzie ze wsi. Z wyjàtkiem poÊledniejszej szlachty wszyscy domownicy spotykali si´ przy posi∏kach, co niewàtpliwie zacieÊnia∏o ich rodzinne wi´zy i pog∏´bia∏o z˝ywanie si´ ze s∏u˝bà. Faktem jest, ˝e wielu starych s∏u˝àcych oddanych swojej pracy, znajdowa∏o wielkie uznanie w oczach gospodarzy i traktowano ich prawie na równi z innymi cz∏onkami szlacheckich rodów. Pierwszym pomieszczeniem po wejÊciu do wn´trza dworu by∏a sieƒ, dzielàca dwór na dwie cz´Êci, zakoƒczona salonem zwanym salà bawialnà. Wincenty Pol tak jà opisa∏:

Panorama

9


Reporta˝

Rok dobrych uczynków Uczeni, zw∏aszcza badajàcy rzeczywistoÊç spo∏ecznà, byç mo˝e rzeczywiÊcie wiedzà o nas wi´cej ni˝ my sami. Tote˝ nie zdziwi∏o mnie, ˝e na poczàtku tego roku - w zwiàzku z solidarnà reakcjà milionów ludzi na nieszcz´Êcia spowodowane tsunami, czy w kolejnym koncercie Orkiestry Jurka Owsiaka - profesorowie (niejednokrotnie nawet zwyczajni), doktorzy habilitowani mówili, ˝e Polaków staç tylko w jakichÊ wyjàtkowych sytuacjach na wielkie charytatywne, dobroczynne gesty, ale jednoczeÊnie na co dzieƒ sà ju˝ „oni“ znacznie mniej wra˝liwi na cudzà niedol´ i potrzeby bliênich. Szczególnie wielkie nieszcz´Êcia wyzwalajà w nich ogromnà solidarnoÊç i ch´ç niesienia pomocy. Âwiat w takich chwilach na wsparcie biednych Polaków liczyç mo˝e nawet bardziej ni˝ na pomoc obywateli znacznie bogatszych nacji. Z takim „uczonym“ wizerunkiem Polaków polemizowaç nie b´d´, chocia˝ niezupe∏nie si´ z nim zgadzam. Mo˝e w ˝yciu mia∏em po prostu wi´cej szcz´Êcia i cz´Êciej ni˝ inni spotyka∏em rodaków majàcych niezmiennie wra˝liwe i szczeroz∏ote serca, i to przez ca∏y rok. Przecie˝ mam tak˝e ÊwiadomoÊç, ˝e wypowiadajàc si´ na temat naszej wra˝liwoÊci spo∏ecznej trzeba pami´taç równie˝ o tym, ˝e takiego odsetka n´dzarzy jak w Polsce nie ma obecnie w ˝adnym kraju Unii Europejskiej, ˝e - gdy w innych unijnych krajach niemal wszystkim obywatelom gwarantuje si´ mo˝liwoÊç godnego przetrwania trudnych okresów ˝ycia (chocia˝by bezrobocia czy utraty zdrowia) - u nas chce si´ najpierw zapewniç komfort ˝ycia wi´êniom (ci zresztà chcà skar˝yç Polsk´ w sàdach unijnych za to, ˝e czegoÊ im jednak brakuje do nale˝nych im norm luksusu), chorym w szpitalach pozwalajàc na „zdrowotnà“ g∏odówk´ i zag´szczenie ∏ó˝ek s∏u˝àce byç mo˝e równie˝ leczniczo wa˝nemu i cennemu nawiàzywaniu bliskich znajomoÊci z bliênimi, znajdujàcymi si´ w podobnej sytuacji. Powiem szczerze, ˝e nie wstrzàsn´∏a mnà nawet oficjalna informacja G∏ównego Urz´du Statystycznego, i˝ ju˝ ponad 5 milionów Polaków ˝yje w skrajnej n´dzy. Na kolana rzuci∏a mnie natomiast mo˝e „mniej istotna“, uzupe∏niajàca informacja, ˝e ustalajàc t´ liczb´ obni˝ono „kryteria“. Po takim wstrzàsie psychicznym pami´ç mnie troch´ zawodzi, ale chyba nie pope∏ni´ wielkiego b∏´du jeÊli powiem, ˝e w „badaniach“ tych „granic´ skrajnej n´dzy“ dla np. rodziny czteroosobowej obni˝ono w sferze dochodów z 1200 z∏ do 900 z∏. Gdyby nie ten metodologiczny „przekr´t“, Polaków ˝yjàcych w skrajnej n´dzy by∏oby dzisiaj oficjalnie ju˝ mo˝e 10 milionów! Tylu chyba nawet jest! Ale poprawniej politycznie jest przyznawanie si´ „tylko“ do 5 mln „n´dzarzy“. To i tak o wiele za du˝o, jak na niedawno czterdziestomilionowy, a dzisiaj ju˝ tylko trzydziestooÊmiomilionowy kraj.

TSUNAMI Jeszcze dobrze nie dotar∏y do naszej ÊwiadomoÊci wszystkie, na ogó∏ bardzo pi´kne i ˝yczliwe ˝yczenia noworoczne, a ju˝ si´ okaza∏o, ˝e nawet za zawartymi w nich „bana∏ami“ („zdrowia, szcz´Êcia, wszelkiej pomyÊlnoÊci“) kryjà si´ znacznie bardzo powa˝ne treÊci.

10

Tragedia, jaka dotkn´∏a przede wszystkim Indonezj´, ale tak˝e Tajlandi´, Sri Lank´, inne wyspy Oceanu Indyjskiego i nawet wschodnie wybrze˝e Afryki, po raz kolejny pokaza∏a, jak wobec ludzkich nieszcz´Êç Êwiat, rzesze ludzi potrafià si´ jednoczyç w niesieniu pomocy. O skali dramatu wiele mówi∏a tym razem ju˝ sama liczba ofiar, codziennie powi´kszana. Dzisiaj wiadomo, ˝e jest ich oko∏o trzystu tysi´cy. Ludzie we wszystkich zakàtkach Êwiata zachowywali si´ wspaniale. Inna sprawa, ˝e decyzje niesienia pomocy przez paƒstwo, podejmowane w gabinetach rzàdowych, ∏atwiejsze sà do podj´cia, gdy dramat wywo∏any jest przez przyrod´. Patrzàc na masowe tragedie wywo∏ane „czynnikami politycznymi“ (choçby w krajach afrykaƒskich, Afganistanie czy Iraku) na szybkà i solidarnà pomoc Êwiata chyba nie ma co po prostu liczyç. Wzgl´dy polityczne mogà decydentom przes∏oniç ludzkà tragedi´. Przy naturalnych katastrofach paƒstwom ∏atwiej zdobyç si´ na humanitarny gest, nawet wobec swoich „wrogów“. Trz´sienia ziemi dostarczajà w tym wzgl´dzie licznych i bardzo budujàcych przyk∏adów „okazywania si´ cz∏owiekiem“. Czy ktoÊ jednak przypuszcza∏, ˝e w tym roku tak szybko si´ o tym przekonamy?

WYR¢CZ PA¡STWO Ju˝ po raz drugi ka˝da Polka i ka˝dy Polak z p∏aconego przez siebie podatku 1% z tego, co zabiera mu Fiskus mogà przekazaç na wskazanà przez siebie instytucj´ o niekwestionowanej u˝ytecznoÊci spo∏ecz-

Panorama


nej. Dotàd ta bàdê co bàdê bardzo pro obywatelska „nowalijka“ jakoÊ nie by∏a zbytnio nag∏oÊniona. W ka˝dym bàdê razie nie na tyle, by byç przynajmniej przyzwoicie skutecznà. I to warto wziàç pod uwag´ oceniajàc polityków wszelkiej maÊci, zale˝nych od ró˝nych redakcji i rzekomo niezale˝nych (jak piszà na swych wizytówkach) dziennikarzy i wszystkich, którzy marzà o wi´kszej skutecznoÊci paƒstwa i wi´kszej sprawiedliwoÊci spo∏ecznej (Matko Bo˝a Piekarska, miej ich w swojej opiece!). Nic wi´c dziwnego, ˝e na razie wielkiej krzywdy Fiskusowi nie uczyniono, ˝e taka jednoprocentowa mo˝liwoÊç wyr´czania rzàdu RP w g∏owieniu si´ nad tym, na co ma zmniejszyç wydatki w bud˝ecie na nast´pny rok, nawet nie dotar∏a jeszcze do ÊwiadomoÊci bardzo, ale to bardzo zdecydowanej wi´kszoÊci obywateli. JeÊli powiem: „niemal wszystkich“, b∏àd mo˝e byç zaledwie na poziomie tzw. b∏´du statystycznego! Stàd przede wszystkim nie wypada si´ dziwiç ani tym samym wybrzydzaç, ˝e w rozliczeniach za 2003 tylko 10 milionów z∏otych pop∏yn´∏o dzi´ki temu nie do bud˝etu paƒstwa, ale na wskazane przez podatników adresy - przewa˝nie znanych i uznanych organizacji charytatywnych. Tylko 10 milionów z∏otych, czyli w przeliczeniu na podatnika wychodzà jakieÊ „Êmieszne grosze“. Ale mo˝e jednak majà racj´ ci znawcy i komentatorzy ˝ycia publicznego, którzy twierdzà, ˝e jak na poczàtek i przy braku nale˝ytego nag∏oÊnienia sprawy suma to ca∏kiem obiecujàca i dobrze wró˝àca na przysz∏oÊç. A 10 milionów z∏otych dla kilku organizacji charytatywnych to przecie˝ bardzo znaczàce kwoty, dajàce mo˝liwoÊç rozszerzenia, a czasem nawet chyba pomno˝enia swej dzia∏alnoÊci na rzecz innych. Niektóre z nich nawet to oficjalnie potwierdzi∏y, w tym ci, którym Polacy „odpisali“ najwi´cej, np. lider Caritas z pozyskanym funduszem w wysokoÊci 2 milionów z∏otych. Chcia∏oby si´ wierzyç w ten rzekomo bardzo dobry albo przynajmniej dobry wynik „otwarcia“. Wiadomo przecie˝ (chocia˝ niektórzy z tym si´ nie zgadzajà), ˝e - mówiàc tylko w niewielkim uproszczeniu - w ka˝dym paƒstwie ka˝da dzia∏alnoÊç wspomagajàca obywateli jest najdro˝sza wtedy, gdy organizuje jà i prowadzi paƒstwo. Wtedy bardzo znacznà cz´Êç Êrodków z˝erajà po prostu koszty biurokratyczne. Nie inaczej jest przy dzia∏alnoÊci charytatywnej, przy niej mo˝e nawet bardziej jaskrawo takà prawid∏owoÊç widaç. Wi´c „na dobry poczàtek“ ten 1 procent i te 10 milionów z∏otych chyba rzeczywiÊcie coÊ znaczà! Prawdziwe kryterium prawdy zacz´∏o si´ jednak dopiero teraz. W trwajàcym ju˝ 2005 roku jasnym stanie si´, czy jesteÊmy naprawd´ w najwa˝niejszych sprawach nale˝ycie doinformowani i na tyle dojrzali, by „wziàç wa˝ne sprawy w swoje r´ce“. Nie tylko warto, nawet trzeba!

POKONAMY FALE S∏ucham p∏yty nagranej przez grup´ polskich piosenkarzy. Piosenka „Pokonamy fale“ niesie troch´ nadziei tym, którzy prze˝yli tsunami, ale zostali sierotami. Kompozycja Romualda Lipki ze s∏owami Jacka Cygana, powsta∏a na rzecz stworzonego przez Caritas Polska programu „Adopcja na odleg∏oÊç“. Przy okazji dowiaduj´ si´, ˝e na rzecz ofiar trz´sienia ziemi w Azji Caritas Polska zebra∏a ju˝ ponad 8 mln z∏. O ile˝ to wi´ksza kwota od tej, którà w ubieg∏ym roku zamiast Fiskusowi daliÊmy instytucjom niosàcym pomoc innym. Jaka cz´Êç podatników zechce w tym roku sama zadecydowaç, na co przeznaczyç 1% swego podatku? Niektóre z instytucji prowadzà w tym wzgl´dzie wa˝nà akcj´ informacyjnà. Mo˝na zak∏adaç, ˝e tak˝e dzi´ki mediom - temat stanie si´ bardziej znany i bardziej modny. A nie chcàc byç malkontentem zak∏adam, ˝e ci, którzy zdecydujà si´ komuÊ ofiarowaç ten wspomniany 1%, do tego gestu bynajmniej swej dzia∏alnoÊci charytatywnej nie ograniczà. Pewnym jest, ˝e potrzebujàcych pomocy nie zabraknie! Zarówno gdzieÊ tam daleko, jak i ca∏kiem po sàsiedzku. HENRYK CZARNIK zdj´cia ARC

Panorama

11


Historia

Arbeit Macht Frei

Kiedy po raz pierwszy ujrza∏em Auschwitz? Chyba na filmie Wandy Jakubowskiej „Ostatni etap“ oglàdanym podczas zbiorowego szkolnego seansu. Niewiele zapami´tanych scen. Jedna bardzo dramatyczna, gdy skazana na Êmierç wi´êniarka intonuje „Marsyliank´“ podchwyconà przez wspó∏towarzyszki. A mo˝e by∏a to jedna z zak∏adowych wycieczek, organizowanych w niedziele przez przedsi´biorstwo w którym pracowa∏ mój ojciec...? Nie lubi∏em tych wyjazdów; wczesnego wstawania, zbiórki w okreÊlonym miejscu, typowej masówki ze wspólnym ∏a˝eniem po lesie, charakterystycznymi dla tamtych lat kolektywnymi zabawami dla doros∏ych z nieod∏àcznym zakrapianiem i Êpiewami. Wte-

12

dy- pami´tam- powiedziano, ˝e dzieci zostajà w autobusie. Nie bardzo wiedzia∏em dlaczego? Zza okien autobusu patrzy∏em na regularne rz´dy niewysokich budynków z czerwonej ceg∏y, spacerujàcych alejkami licznych wycieczkowiczów. Dlaczego?! - zapyta∏em mojà mam´. Bo to straszne miejsce - us∏ysza∏em w odpowiedzi. Nie widzia∏em w nim nic strasznego i chocia˝ bardzo chcia∏em, trudno mi by∏o je sobie tak wyobraziç. Póêniej szkolna lektura „Dymów nad Birkenau“ Seweryny Szmaglewskiej i jeszcze póêniej, tym razem ju˝ szkolna, licealna wycieczka Auschwitz-Birkenau. Jecha∏a z nami profesor Lewkowa, polonistka. Bardzo surowa, nie lubiana przez m∏odzie˝. Nigdy, bàdê

Panorama

bardzo rzadko na jej twarzy goÊci∏ uÊmiech. Zwykle mówi∏a g∏osem podniesionym, nie znoszàcym sprzeciwu. Latem, gdy zak∏ada∏a bluzk´ z krótkim r´kawem, zauwa˝aliÊmy na jej przedramieniu od wewn´trznej strony wytatuowany numer. Nigdy do niego nie nawiàzywa∏a, a my te˝ nie mieliÊmy odwagi o to zapytaç. A mo˝e nie tyle odwagi nam nie sta∏o, co zainteresowania. MieliÊmy po szesnaÊcie, siedemnaÊcie lat i... wa˝niejsze sprawy. Wtedy w Brzezince zobaczyliÊmy jà zupe∏nie innà. Ta starsza, stale nas rugajàca kobieta, ukradkiem ociera∏a ∏zy. ByliÊmy zaskoczeni, nawet zawstydzeni tà jej niespodziewanà s∏aboÊcià, odmiennoÊcià, nie za bardzo wiedzàc jak si´ zachowaç. A gdy oprowadzajàcy nas przewodnik stanà∏ w pobli˝u miejsca gdzie znajdowa∏o si´ krematorium i powiedzia∏ abyÊmy butem pogrzebali w ziemi, po czym sam zaczà∏ mocno kopaç w pod∏o˝e, za chwil´ triumfalnie wyjmujàc i pokazujàc w górze spopiela∏y kawa∏ek koÊci, ona odesz∏a gwa∏townie. Bardzo nam si´ zrobi∏o jej ˝al i by∏o nam bardzo g∏upio, przykro...

„Gorliwa pomoc Sonderkommando przy rozbieraniu i wprowadzaniu do komór by∏a czymÊ jedynym w swoim rodzaju. Nigdy nie by∏em Êwiadkiem, ani nie s∏ysza∏em aby cz∏onkowie tych dru˝yn choç jednym s∏owem napomkn´li osobom przeznaczonym do zagazowania o tym co je czeka. Przeciwnie, próbowali wszystkiego aby je wprowadziç w b∏àd, a szczególnie by uspokoiç tych, którzy coÊ przeczuwali. Je˝eli ˚ydzi nie wierzyli SS-manom, to mieli zaufanie do wi´êniów tej samej rasy. Do Sonderkommando przeznaczono wy∏àcznie ˚ydów pochodzàcych z tych samych krajów, z których przybyli obj´ci danà akcjà - przede wszystkim w tym celu, aby mogli si´ z nimi porozumieç, uspokoiç ich. Nowo przybyli kazali sobie opowiadaç o ˝yciu w obozie i pytali zazwyczaj o miejsce pobytu znajomych i krewnych z wczeÊniejszych transportów. Wiele kobiet ukrywa∏o swe niemowl´ta pod stosami ubraƒ. Cz∏onkowie Sonderkommando zwracali na to szczególnà uwag´ i tak d∏ugo namawiali kobiet´, a˝ zabra∏a dziecko z sobà. Kobiety ukrywa∏y dzieci bo ba∏y si´, ˝e dezynfekcja mo˝e im zaszkodziç. Mniejsze dzieci przewa˝nie p∏aka∏y przy rozbieraniu w takich niezwyk∏ych dla nich okolicznoÊciach, gdy jednak matki lub cz∏onkowie Sonderkommando przyjaênie do nich przemówili, uspokaja∏y si´ i bawiàc lub przekomarzajàc wchodzi∏y do komór z zabawkami w r´kach. Zauwa˝y∏em, ˝e kobiety, które przeczuwa∏y lub wiedzia∏y co je czeka zdobywa∏y si´ na to, aby mimo Êmiertelnej trwogi w oczach ˝artowaç z dzieçmi lub je ∏agodnie przekonywaç“. Rudolf Hoess „Wspomnienia“ Jan Czopnik by∏ aktorem-lalkarzem. Nigdy nie zdoby∏ s∏awy. Jego charakterystyczny chrypiàcy g∏os znany by∏ najm∏odszym widzom. Z racji owego g∏osu u˝ycza∏ go najcz´Êciej z∏ym czarownikom, wilkom, rozbójnikom. Potrafi∏ nim nieêle nastraszyç. Pan Józef by∏ niskim m´˝czyznà o gruszkowatej figurze. W kieszeniach pozbawionych jakiegokolwiek fasonu


spodni trzyma∏ suche kromki chleba lub bu∏ki. Ma∏e kawa∏eczki zjada∏ ∏apczywie, ukradkiem, w trakcie prób czy przedstawieƒ. Bawi∏o nas owo ∏akomstwo, czyniliÊmy wobec niego niewinne ˝arty. Czasami powodowa∏y u niego wybuchy z∏oÊci. Purpurowia∏ wtedy, nerwowo przebierajàc r´kami w kieszeniach spodni. Kiedy wysoko trzyma∏ kukie∏k´ w r´ku, na przedramieniu w Êwietle teatralnych reflektorów jawi∏ si´ wytatuowany numer. KiedyÊ wyst´powaliÊmy w OÊwi´cimiu. JakiÊ dom kultury. Do przedstawienia zosta∏o sporo czasu. WybraliÊmy si´ na zwiedzanie KL Auschwitz. Znalaz∏ si´ w nim w 1941 roku w transporcie ze Âlàska. Zna∏ j´zyk niemiecki stàd trafi∏ do pracy w kuchni. Dzi´ki temu prze˝y∏. Zawsze chodzi∏ g∏odny. Niemcy za wyniesienie czegoÊ ze sto∏ówki kierowali do kompanii karnej, ale zawsze kilka kartoflanych obierzyn móg∏ pogryêç, kawa∏ek marchwi, cebuli. Widzia∏ ludzi umierajàcych z g∏odu i takich, którzy umierali po przejedzeniu, gdy jakimÊ sposobem zdobyli bochen chleba poch∏aniajàc go za jednym razem. W obozie kwit∏ handel. To niewyobra˝alne, lecz kupiç, sprzedaç, mo˝na by∏o wszystko. Wi´êniowie osadzeni w Auschwitz mieli prawo do paczek, otrzymywanych oczywiÊcie pod nadzorem. Pami´ta∏ pewnego ˚yda handlujàcego alkoholem. W jaki sposób go zdobywa∏ by∏o jego tajemnicà. Sprzedawa∏ go nawet niemieckim stra˝nikom. ˚yd bardzo du˝o ˝yczy∏ sobie za zalakowanà butelk´, co rodzi∏o do niego niech´ç. KiedyÊ, któryÊ z wi´êniów zrobi∏ mu kawa∏. Do butelki takiej w jakiej tamten oferowa∏ wódk´, wla∏ wod´, zalakowa∏ i schowa∏. Gdy ˚yd przyszed∏ ze swoim towarem, wzià∏ od niego butelk´, po czym zaczà∏ si´ targowaç. Kupiec nie ust´powa∏. - No to weê ˚ydzie - powiedzia∏ i odda∏ mu t´ z wodà. Tamten zabra∏ i nast´pnie sprzeda∏ jà Niemcowi. Stra˝nik pociàgnà∏ haust, a nast´pnie wÊciek∏y zastrzeli∏ ˚yda. U wi´êniów nie wzbudzi∏o to litoÊci... wr´cz przeciwnie, ukarany zosta∏ przecie˝ chytrus...

„Rosjanie dostarczani do OÊwi´cimia na prze∏omie 1941 i 1942 roku trafili do tworzàcego si´ w tym czasie podobozu w Brzezince. Rozgrywa∏ si´ tam niewiarygodny dramat. Ludzie ci mdleli z g∏odu. Rzucali si´ dziko na ka˝dà ˝ab´, na ka˝dy burak. Co wieczór wo˝ono trupy wozami drabiniastymi do krematorium OÊwi´cimia. Pó∏ ˝ywi, nie mogàcy znieÊç d∏u˝ej nieopisanych m´czarni, dobrowolnie gramolili si´ na wóz i byli jak byd∏o dobijani. /.../ Wreszcie kierownictwo obozu postanowi∏o po∏o˝yç kres tej n´dzy. Tysiàce jeƒców wojennych zastrzelono w lasku pod Brzezinkà i zakopano w wielu warstwach w wielkich grobach. /.../ Kierownictwo obozu by∏o w pe∏ni zadowolone z za∏atwienia problemu rosyjskiego“. Wspomnienia Pery Broada Kazimierz Smoleƒ, przez d∏ugie lata by∏ dyrektorem Muzeum w OÊwi´cimiu - Brzezince. Do obozu zosta∏ przywieziony w pierwszym transporcie z Tarnowa. Mia∏ bardzo niski numer. Wielokrotnie z nim si´ spotyka∏em. Miesz-

ka∏ na terenie obozu. Urz´dowa∏ w budynku komendantury. W domu, który nale˝a∏ kiedyÊ do Rudolfa Hoessa, niedaleko miejsca w którym jako zbrodniarz wojenny zosta∏ powieszony. Zapyta∏em dyrektora, który przyjmowa∏ i oprowadza∏ delegacje z ca∏ego Êwiata (pokazywa∏ mi zdj´cia z najpierwszymi m´˝ami stanu), dlaczego po wojnie zosta∏ w tym miejscu, dlaczego na jego terenie zamieszka∏? By∏ zdziwiony moim pytaniem, nie widzia∏ w tym nic niestosownego. Swojà obecnoÊcià dawa∏ przecie˝ Êwiatu Êwiadectwo prawdy. Przez d∏ugie lata wi´kszoÊç pracowników obozowych wywodzi∏a si´ spoÊród by∏ych wi´êniów. Dyrektor Smoleƒ mia∏ z nimi pewne k∏opoty, zw∏aszcza kiedy w sposób zbyt naturalistyczny starali si´ oddawaç panujàcy w obozie system kar, bàdê nadmiernie ekspresyjnie opisywali wydarzenia których byli Êwiadkami. Przybywajàce grupy ˝ydowskie nigdy nie korzysta∏y i nadal nie korzystajà z przewodników. W milczeniu odbywajà marsz. Niemcy zacz´li odwiedzaç obóz w po∏owie lat 60. Zw∏aszcza dla m∏odych by∏ szokiem. Dyrektor Smoleƒ widzia∏ wielokrotnie p∏aczàce w tych miejscach osoby, najcz´Êciej to byli wi´êniowie czasu pogardy i... m∏odzi Niemcy. Dyrektor Kazimierz Smoleƒ wiedzia∏, ˝e poza miejscem, budynkami, Muzeum w OÊwi´cimiu nie jest w stanie oddaç dawnej atmosfery. Ekspozycje z tysiàcami par butów, walizek, sfilcowanych w∏osów, okularów stanowi∏y materialny dowód, ale bardziej budzi∏y zaciekawienie ani˝eli groz´. PoroÊni´te trawà tereny pomi´dzy barakami Brzezinki stanowi∏y mimowolnie sielankowy, choç wymar∏y obraz. W tamtym czasie nie by∏o w Birkenau êdêb∏a trawy. Wydeptane klepisko, wiosnà i jesienià grzàskie, latem z tumanami kurzu. Wybitny re˝yser i scenograf Józef Szajna nigdy po wojnie nie pojecha∏ do Auschwitz. By∏ jednym z najm∏odszych wi´êniów.

„14 listopada 1942. Dzisiaj w sobot´ przedstawienie rewiowe w Êwietlicy (znakomite). Szczególnà radoÊç sprawi∏y taƒczàce psy i dwa piejàce na komend´ lilipucie koguty. 17 listopada 1942. By∏em obecny przy wykonaniu kary i przy 11 egzekucjach. Pobra∏em materia∏ z ca∏kiem Êwie˝ych zw∏ok (wàtroba, Êledziona i trzustka). 27 listopada 1942. Dzisiaj po po∏udniu godz. 18.00-20.00 kole˝eƒski wieczór w Êwietlicy z kolacjà, darmowym piwem i wyszynkiem. Przemówienie komendanta Hoessa oraz wyst´py muzyczne i teatralne. 2 grudnia 1942. Dzisiaj utrwali∏em ca∏kiem Êwie˝y materia∏ z ludzkiej wàtroby i Êledziony oraz trzustki. Ponadto w czystym alkoholu wszy z chorych na dur plamisty“. Pami´tnik dr. Johanna Paula Kremera Ze Staszkiem Skrzelewskim chodzi∏em do szko∏y. Jego ojciec, doktor Artur Skrzelewski uchodzi∏ za jednego z najlepszych lekarzy-ginekologów. Kierowany przez niego oddzia∏ w starym szpitalu w Katowicach-Bogucicach cieszy∏ si´ zas∏u˝onà s∏awà. Doktor Skrzelewski - wysoki, przystojny m´˝czyzna o delikatnym

Panorama

uÊmiechu - by∏ cz∏owiekiem serdecznym, towarzyskim. Do˝y∏ s´dziwego wieku i zdarzenia z czasu wojny, o którym kiedyÊ mi opowiada∏, nie chcia∏ a˝ebym ujawnia∏ za jego ˝ycia. Uwa˝a∏ je za swój obowiàzek, nie dla rozg∏osu, s∏awy. Doktor Artur Skrzelewski zmar∏ przed paru laty zwalniajàc mnie z milczenia. W roku 1942 lub ‘43 Niemcy aresztowali jego ojca. Osadzili w KL Auschwitz. By∏ cz∏owiekiem starszym, z trudem znoszàcym obozowe warunki. Pan Artur zosta∏ poinformowany przez kogoÊ, ˝e choruje a jego dalszy pobyt za drutami niechybnie skoƒczy si´ Êmiercià. Zdecydowa∏ si´ wówczas na bardzo brawurowà akcj´, chyba jednà z najbardziej ryzykownych. Wraz z kolegà zdobyli, podrobili dokumenty policyjne, wypo˝yczyli samochód marki „Opel“, ubrali si´ jak zwykli wyglàdaç niemieccy tajniacy i pe∏ni buty przybyli do KL Auschwitz z zadaniem zabrania wi´ênia Skrzelewskiego na przes∏uchanie do wi´zienia w Mys∏owicach. Bardzo cz´sto osadzeni w KL Auschwitz byli przes∏uchiwani przez policyjny sàd doraêny w Mys∏owicach, skazywani jego wyrokami. Takiej brawury nie spodziewali si´ Niemcy, ˝adnemu nie przysz∏o nawet do g∏owy sprawdzenie niespodziewanego polecenia. „Befehl ist Befehl“ - rozkaz to rozkaz. W niedokoƒczonym przez Andrzeja Munka filmie „Pasa˝erka“ jest jedna z najbardziej przejmujàcych scen w historii kina. Scena pozornie jak˝e spokojna, banalna. Niemiecki stra˝nik o dobrodusznym wyglàdzie, okràg∏ej twarzy i zaokràglonym brzuszku - co podkreÊla opi´ty mundur - bez ˝adnych emocji otwiera denko z pojemnika ze sproszkowanym cyklonem B-2; wczeÊniej oczywiÊcie zak∏adajàc przeciwgazowà mask´, a nast´pnie wsypuje zawartoÊç do otworu kominowego. Jest w tym do przesady skrupulatny. Kiedy dostrzega, ˝e niewielka cz´Êç proszku rozsypa∏a mu si´ wokó∏ komina, starannie zgarnia go r´kà wsypujàc ponownie do komina. Porzàdny Niemiec - nic si´ nie mo˝e zmarnowaç... W∏adys∏aw Bartoszewski we wst´pie do g∏oÊnej ksià˝ki Laurence Reesa „Auschwitz, naziÊci i ‘Ostateczne rozwiàzanie’“ napisa∏: „...We wrzeÊniu 1940 roku na placu apelowym w KL Auschwitz staliÊmy w szeregu nowo przybyli wi´êniowie, gdy SS-mani wybrali sobie jako ofiar´ jednego z nas - podobno nauczyciela z Warszawy. Bili go, maltretowali, potem tratowali ju˝ le˝àcego na ziemi. Pi´ç tysi´cy m´˝czyzn sta∏o na bacznoÊç, ˝aden nawet si´ nie ruszy∏, ˝aden nie krzyknà∏ - a dzia∏o si´ to w odleg∏oÊci kilkudziesi´ciu metrów na naszych oczach. Mia∏em wtedy osiemnaÊcie lat, by∏em sparali˝owany strachem i poczuciem bezradnoÊci“. Kilkadziesiàt razy by∏em w KL AuschwitzBirkenau. Jeêdzi∏em z delegacjami z ró˝nych krajów, robi∏em reporta˝e z by∏ymi wi´êniami, zapraszano mnie na konferencje, wystawy, towarzyszy∏em prezydentom, premierom, wa˝nym osobistoÊciom, goÊci∏em na filmowych planach, przesiedzia∏em wiele godzin w obozowym archiwum. S∏ysza∏em bardzo wiele i nadal nie rozumiem... ¸UKASZ WYRZYKOWSKI

13


D z i e ń d o b r y. . . Prawda histor yczna Wielka Brytania by∏a zszokowana: ksià˝´ Harry, trzeci kandydat do tronu, na karnawa∏owej zabawie paradowa∏ w nazistowskim mundurze ze swastykà na ramieniu. Brytyjczycy sà te˝ zdumieni, ˝e absolwent elitarnego College’u w Eton nie wiedzia∏, co podczas wojny sta∏o si´ w Auschwitz. OczywiÊcie zdumienie wyra˝a∏a cz´Êç Brytyjczyków, gdy˝ o KL Auschwitz-Birkenau nie ma poj´cia po∏owa mieszkaƒców Wysp. Co ciekawe, to w∏aÊnie brytyjska histografia mo˝e pochwaliç si´ imponujàcym dorobkiem w dziedzinie badaƒ nad nazizmem, by wspomnieç tylko prace J. Bullocka, J. Kershawa, R. Galletely’ego. Bardzo nas wzburzy∏y nag∏aÊniane ostatnio „k∏amstwa oÊwi´cimskie“, najcz´Êciej zwiàzane z informacjami prasowymi mówiàcymi o polskich obozach pracy w latach drugiej wojny Êwiatowej. W moim przeÊwiadczeniu, w wi´kszoÊci owe „k∏amstwa“ wynika∏y bardziej z nieznajomoÊci wydarzeƒ, niedouczenia autorów, ani˝eli ich z∏ej woli. Historia staje si´ wiedzà coraz bardziej marginalnà, podawanà w kompletnej pigu∏ce w sensacyjnej ksià˝ce lub telewizyjnym serialu. Ju˝ chyba ˝aden naród poza mieszkaƒcami Izraela nie przywiàzuje emocjonalnego stosunku do tragedii lat 1939-1945. Jeszcze niedawno pami´ç o Wielkiej Wojnie Ojczyênianej stanowi∏a ∏àcznik narodów ˝yjàcych w dawnym Zwiàzku Radzieckim. Nie by∏em od kilku dobrych lat w by∏ych paƒstwach powsta∏ych po rozpadzie Kraju Rad, ale odnosz´ wra˝enie, ˝e i ten symbol runà∏, bàdê niszczeje po upadku komunizmu. A u nas w Polsce... Oburzamy si´ „oÊwi´cimskimi k∏amstwam“, natomiast sami weryfikujàc histori´ czy˝ nie dokonujemy karko∏omnych wypaczeƒ. Biorà w tym udzia∏ nie tylko dziennikarze, nadrabiajàcy brak podstawowej wiedzy hucpà, bezczelnoÊcià, potrzebà do∏o˝enia wszystkiemu co mo˝e pozytywnie kojarzyç si´ z Polskà Ludowà. W tym idiotyzmie, gdy˝ trudno inaczej okreÊliç owe dzia∏ania, biorà nawet udzia∏ osoby z tytu∏ami naukowymi. S∏ucha∏em radiowej dyskusji dotyczàcej uroczystoÊci zwiàzanych z wyzwoleniem KL Auschwitz-Birkenau, ogromu holocaustu, gdy jeden z dyskutantów z tytu∏em profesorskim zwróci∏ uwag´ na wielkoÊç strat wÊród ludnoÊci rdzennie polskiej. Ju˝ samo stwierdzenie: rdzennie polskiej, pachnie ideologià, wyznawanà przez nazistów. Profesor natomiast mówi∏ o dwóch okupacjach- niemieckiej i sowieckiej, podajàc ∏àczne straty, których nie przytocz´, gdy˝ autorytet i wiarygod-

Kadry Janusza Kidawy ˚YCIE JEST KICZEM Marysi´ Kwiatkowskà, znakomità realizatork´ filmów dokumentalnych, zna∏em bardzo d∏ugo, tak jak to by∏o mo˝liwe, czyli od momentu przyjÊcia do szko∏y filmowej. Przed szko∏à Marysia nie istnia∏a i nikogo to nie interesowa∏o, dlaczego. Bardzo nies∏usznie, bo wszystko co w jej ˝yciu by∏o interesujàcego zdarzy∏o si´ wczeÊniej. Ale ˝eby si´ tego dowiedzieç, musia∏o byç „póêniej“. Grubo póêniej. Po pierwsze, nigdy bym kole˝anki dokumentalistki o coÊ takiego nie posàdzi∏; by∏a przecie˝ mi∏à blondynkà, skromnà i nie narzucajàcà si´. Dziwne, ˝e nie mia∏a ˝adnego ch∏opa, choç posiada∏a urod´ nieprzeci´tnà. Przysz∏a do Filmówki chyba z innej uczelni i by∏a starsza od wielu z nas. Nikomu nie przychodzi∏o do g∏owy, ˝e ta dziewczyna o typowo polskiej urodzie jest z pochodzenia ˚ydówkà i z tej racji jej prze˝ycia godne filmu lub ksià˝ki. Niestety, gdyby to spisano powsta∏by zwyczajny kicz i tu si´ przekonujemy, ˝e najwi´kszym kiczem jest samo ˝ycie. W czasie

14

noÊç owego naukowca mieÊci si´ w tràbce z koziej d... Porównywanie, gadanie o okupacji radzieckiej po 1945 roku, przyrównywanie tych lat z okresem ∏apanek, zbiorowych egzekucji, ciàg∏ego zagro˝enia wywozem w g∏àb Rzeszy, czy obozu ju˝ nie jest k∏amstwem, jest czymÊ ohydnym, nie mieszczàcym si´ w regu∏ach moralnie akceptowanych . Je˝eli pozwalamy na mówienie takich bzdur, na ich pomieszczanie w gazetach, to jakie mamy prawo do oburzania si´ na niewiedz´, bàdê nawet z∏à wol´ naukowców, ˝urnalistów z innych, cz´sto odleg∏ych paƒstw? Historia Polski - podobnie jak dzieje innych paƒstw - nie by∏a pisana wy∏àcznie z∏otymi zg∏oskami. ¸atwiej zresztà zawsze przychodzi oceniaç ka˝de dzia∏anie z perspektywy czasu, pozwalajàcej na dystans i ocen´ skutków, które tamto dzia∏anie przynios∏o. Czas II wojny Êwiatowej, czas okupacji wywo∏a∏ w ludziach ró˝ne zachowania. Obozy Êmierci tworzone na terenie nieistniejàcej Polski (gdy˝ niezale˝nie od istnienia rzàdu emigracyjnego i jego krajowej reprezentacji, Polski, jako takiej nie by∏o) by∏o dzia∏aniem Niemców. Stworzono je na tym terytorium, gdy˝ w Polsce ˝y∏o ponad trzy miliony ˚ydów, a w za∏o˝eniach „ostatecznego rozwiàzania“ Niemcy kierowali si´ wspó∏czynnikami ekonomicznymi, czyniàc z ideologii likwidacji ˚ydów europejskich, rodzaj przemys∏u. Dla spo∏ecznoÊci ˝ydowskiej rozsianej po ca∏ym Êwiecie Polska jest najwi´kszym cmentarzyskiem, bez nagrobnych macew. Byç mo˝e takie postrzeganie naszego kraju przez ˚ydów, do którego majà prawo, gdy˝ ka˝da ˝ydowska rodzina czyjàÊ nienaturalnà Êmierç mo˝e w Polsce op∏akiwaç, powoduje uproszczenie widzenia, opisywania naszego kraju. Warto by∏oby mo˝e si´ upomnieç o prawd´ na forum Parlamentu Europejskiego zamiast upieraç si´ o inne sprawy, ale je˝eli zamiast tego tworzymy nowe poj´cia przyrównujàc czas wojny do powojennej rzeczywistoÊci mówiàc o ich wspólnych mianownikach, to jakiej rzetelnoÊci mo˝emy wymagaç od innych. Kilka lat temu pewien m∏ody historyk z Uniwersytetu Opolskiego wyrazi∏ wàtpliwoÊç co do istnienia komór gazowych w KL Auschwitz-Birkenau. Wywo∏a∏o to ogromne kontrowersje, polemiki, oburzenie. A ja twierdz´, ˝e nale˝a∏o gówniarza wziàç za ∏eb, zawieÊç kilkadziesiàt kilometrów i dosadnie mu pokazaç. Z natury jestem demokratà, ale czasami nie nale˝y z nià przesadzaç. BOGUS¸AW MÑSIOR

okupacji Marysia wylàdowa∏a w jednym z gett ma∏ego miasteczka. Mimo aryjskiego wyglàdu nie mog∏a si´ ukryç, gdy˝ wszyscy w okolicy znali jà i rodziców. Zresztà na poczàtku nie wyglàda∏o to groênie i wielu ˚ydów mia∏o nadziej´ prze˝ycia. Tej nadziei nie mia∏ oficer SS, Austriak o arystokratycznym pochodzeniu. Nie mia∏ nadziei, bo wiedzia∏ jak ma to si´ skoƒczyç. I zdarzy∏o mu si´, ˝e pe∏niàc s∏u˝b´ w Generalnym Gubernatorstwie zobaczy∏ w tym prowincjonalnym gettcie na ulicy dziewczyn´ cudownej urody i ów rycerz fuehrera zapa∏a∏ do dziewczyny szlachetnym uczuciem. Postanowi∏ jà uratowaç. Przyszed∏ wi´c pewnego dnia do rodziców dziewczyny i niewiele t∏umaczàc oÊwiadczy∏, ˝e jà zabiera. Gdzie jà zabiera nie by∏o wa˝ne, bo rycerz fuehrera nie mia∏ obowiàzku t∏umaczyç si´ komukolwiek, zw∏aszcza ˚ydom. A rycerz zamiast do Treblinki zabra∏ dziewczyn´ do swojego Wiednia i szlachetnie urodzonej rodziny. Dziewczyna sp´dzi∏a nad Dunajem czas do koƒca wojny, odwiedzana od czasu do czasu, na przepustce, przez swego zbawc´. Niczego mu nie odmawia∏a, b´dàc jego w∏asnoÊcià: duszà i cia∏em. Ale wojna si´ skoƒczy∏a i Austriaka „rozwali∏a“ frontowa szpica radziecka, odkrywszy, ˝e ma tatua˝ pod pachà. Wysz∏a dziewczyna na ulic´ wyzwolonego Wiednia, a wyzwoliciele natychmiast zapragn´li jà zgwa∏ciç. Wówczas przypomnia∏a sobie, ˝e jest Polkà i pocz´∏a g∏oÊno po polsku krzyczeç. I tak si´ koƒczy historia dziewczyny ˝ydowskiej.

Panorama


Ćwierć tuzina Ale po có˝ upraszczaç W naszych elitach politycznych (tak si´ u nas wcià˝ jeszcze nazywa i tych co rzàdzà, i co ustawodawczo ustanawiajà prawa, albo z racji przynale˝noÊci do takiej, a nie innej tzw. opcji zajmujà kierownicze stanowiska na wysokim szczeblu) - wi´c powa˝ny procent tych˝e elit stanowià naukowo utytu∏owani. I to utytu∏owani na takim tytularnym poziomie, ˝e trzeba by o nich w∏aÊciwie orzekaç jako o uczonych. ˚eby nie szukaç uzasadnienia tego w adekwatnym dorobku, to mo˝na by dla akuratnoÊci ograniczyç si´ do nazywania ich raczej tylko naukowcami. Poprzestaƒmy jednak˝e na uczonych. W ka˝dym bàdê razie zwracanie si´ u nas do polityków per panie profesorze nale˝y do czegoÊ tak powszechnego, ˝e t´ relacj´ polityk-uczony uznajemy za coÊ jak najbardziej normalnego i oczywistego. A czy nie powinno to raczej dziwiç? Zastanawiaç? Mi´dzy osobowoÊcià uczonego i polityka z natury rzeczy zachodzi przecie˝ wykluczajàca si´ alternatywnoÊç: albo-albo. Podobnie - choç w ca∏kiem innym zakresie - jak mi´dzy wolnoÊcià a równoÊcià, które to wartoÊci si´ nie wykluczajà jedynie na sztandarach, zaÊ po dokooptowaniu tam do nich braterstwa,

do dziÊ mydlà oczy na populistyczny u˝ytek we wszechÊwiatowym wymiarze. I po tej dygresji wracamy do osobowoÊci polityka i uczonego. Nie przystajà one do siebie na wielu p∏aszczyznach. Weêmy na przyk∏ad stosunek do czasu. Tak jak uczony z prawdziwego zdarzenia nie jest w stanie pozwoliç sobie na marnotrawienie go na coÊ innego ni˝ to, co le˝y u podstaw jego badaƒ - tak dla polityka marnotrawieniem czasu jest pozostawanie w stanie naukowej refleksji. Liczy si´ bowiem wielka ruchliwoÊç w znajdowaniu uk∏adów, pozostawanie w ciàg∏ych zwiàzkach i zale˝noÊciach od nich. Jeszcze bardziej zaznacza si´ ró˝nica w stosunku jednego i drugiego do prawdy. Prawda obiektywna dla polityka nie ma wi´kszego znaczenia. Prawdziwe w danej chwili dla niego jest to, co jest doraênie skuteczne. Uczonego taki pragmatyzm czy wr´cz relatywizm wzbogacany ró˝nymi odmianami makiawelizmu nie tylko ˝e nie satysfakcjonuje, ale wr´cz dyskwalifikuje. I chocia˝ zdarzajà si´ przecie˝ ró˝ne przekr´ty w dochodzeniu do niej przez uczonych - do tej˝e prawdy - jednak˝e jest z tego ka˝dy uczony przez nauk´ bezwzgl´dnie rozliczany. WczeÊniej czy póêniej. ZaÊ polityk - praktycznie nigdy. Diametralnie jest te˝ ró˝ny stosunek do zasad etycznych. I chocia˝ du˝o by na ten temat da∏o si´ tu jeszcze powiedzieç, ale jeÊli poprzestaç mo˝na na przedstawionych ró˝nicach, bo tak skutecznie si´ wykluczajà, to przejdêmy Êmia∏o do celu - do wyartyku∏owania zdziwienia: skoro tak jest, to czym wyt∏umaczyç fakt, ˝e tylu profesorów tak dobrze si´ czuje u nas w roli polityków? Mo˝na by wprawdzie podjàç prób´ odpowiedzi w oparciu o panujàce przekonanie, ˝e dobrych polityków to nigdy nie mieliÊmy. Ale po có˝ upraszczaç, jeÊli mo˝na po wzbogaceniu przes∏anek wróciç jeszcze do tego problemu. Bo warto.

Opowiada Józef Broda z Koniakowa KTO TAK MÑDRY, ˚E ZGADNIE, CO NA¡ JUTRO PRZYPADNIE. Cz´Êç 4.

EDMUND WOJNAROWSKI

Uśmiechnij się, już niedługo...

1584, J. Kochanowski

Niedawno mia∏em takie doÊwiadczenie: kiedy zaczà∏em w trakcie modlitwy prowadziç swojà myÊl poprzez s∏owo, zrobi∏a si´ cisza. W pewnym momencie odkry∏em, ˝e gdy obni˝y∏em si∏´ g∏osu, z tej ciszy zrobi∏a si´ jeszcze wi´ksza cisza. Dotknà∏em czegoÊ, co nazwa∏bym ciszà w ciszy. By∏o to coÊ niesamowitego; nie by∏o dla mnie wa˝ne, co ju˝ by∏o i co b´dzie po. Doznawa∏em „zagnie˝d˝enia“ w tej najcenniejszej istocie naszego istnienia. Istota i istnienie - zestaw te dwa s∏owa; czy˝ nie sà one sobie bardzo bliskie? Istota Twoja, moja i ogólne istnienie. Ale równie˝ i szczegó∏owe istnienie - Twoje i moje. Cisza oraz jej jeszcze g∏´bszy, bardziej refleksyjny stopieƒ, w którym dotkniesz swego „zagnie˝d˝enia“. Spróbuj, mo˝e Ci si´ uda doznaç ciszy w ciszy. Wiesz, jaka to jest przestrzeƒ i jak du˝o zyskujesz, kiedy uda ci si´ od czasu do czasu coÊ takiego doÊwiadczyç? Wówczas na pewno zdejmiesz nog´ z peda∏u gazu czy na karteczce zapiszesz mniej zadaƒ do wykonania. Wierz mi, b´dziesz delektowa∏ i pieÊci∏ to, co nazywa si´ „malowaniem w sercu“. Choç materia∏, na którym malowid∏o powstaje, jest Ci znany. Nie martw si´ o jutro. Spróbuj wejÊç teraz w przestrzenie ciszy w ciszy. Dotknij takich s∏ów, powtarzajàc je: „jestem na obraz i podobieƒstwo Twoje Panie, Maranatha....“ Co odczuwaç b´dziesz, to Twoja tajemnica. Ale spróbuj, spróbuj koniecznie. Wys∏ucha∏ GRZEGORZ P¸ONKA

Panorama

15


RozmaitoÊci

W´drówki przedmiotów KARTKA ZE SZTAMBUCHA

- Prosz´ o mnie nie mówiç w ten sposób zaprotestowa∏ pewien facet nazwany przeze mnie dobrym cz∏owiekiem. - Oho, pope∏ni∏em jak widaç niezr´cznoÊç. Mój rozmówca przestraszy∏ si´ prawdopodobnie, ˝e taki komplement jest wst´pem do proÊby o po˝yczk´. Co si´ dzieje, co si´ porobi∏o! Dobro nie chce wchodziç w jakiekolwiek zwiàzki z istotà ludzkà, a ∏àczenie jednego z drugim zakrawa na szyderstwo. GdzieÊ od nas ten cenny dar ucieka, tylko dokàd? Mo˝e do delfinów... Ja sam nie jestem wyjàtkiem, te˝ mi powy˝sze okreÊlenie pobrzmiewa jakàÊ ukrytà nutkà ironii i zgo∏a fa∏szu... - Dobrych ludzi prosz´ sobie poszukaç w Seczuanie - odburknà∏em, kiedy to mnie z kolei uraczono wàtpliwej wartoÊci pochwa∏à, popisujàc si´ przy okazji znajomoÊcià twórczoÊci Bertolda Brechta.

16

W dawnych, dobrych czasach problem nie istnia∏. Klucz klasowy za∏atwia∏ wszystko z góry i do koƒca. Wyzyskiwacz by∏ automatycznie niedobry, natomiast wyzyskiwany, rzecz jasna - szlachetny i bez skazy. Proste, jasne, logiczne jak k∏´bek drutu w kieszeni. Hej, gdzie dawne objaÊniajàce Êwiat raz na zawsze doktryny i wytyczne, wyrywa si´ z piersi westchnienie. Ale tak na serio, trzeba sobie powiedzieç, ˝e odzywka „dobry cz∏owiek“ nie od dziÊ jest przyjmowana podejrzliwie jako zwrot retoryczny a nawet dwuznaczny. Tkwi w nim jakby wewn´trzna sprzecznoÊç. Mówimy „dobry cz∏owiek“, a w domyÊle zupe∏nie co innego: naiwniak, prostaczek, poczciwina a mo˝e nawet dobroduszny g∏uptas. S∏owem: dobroç ma∏ego formatu, wychodzàca na jaw w nieistot-

Panorama

nych detalach drugiej kategorii. Czytam akurat po raz któryÊ z kolei arcyciekawe wspomnienia malarki Pii Górskiej (Pia, fajne imi´, prawda?) pt. „Paleta i pióro“ (Wyd. Lit., Kraków, 1956) i prosz´ bardzo, mamy tam passus tak znakomicie przydatny w naszych rozwa˝aniach, ˝e a˝ si´ prosi przytoczyç go w ca∏oÊci: „W czasie naszego pobytu w Poznaƒskiem pozna∏am architekta Ignacego Wróblewskiego. By∏ to dostojny jegomoÊç o bia∏ej, starannie wyczesanej brodzie, kulturalny, niezbyt produkcyjny, obawiajàcy si´ bardziej ni˝ Êwiatowych wojen masonerii, przeciàgu i octu. Ten dobry cz∏owiek posiada∏ przywiezionà z Francji kaset´ z farbami oraz stos wyÊmienitych p´dzli. Rysowa∏ z ∏atwoÊcià i biegle, lecz bez ˝adnej oryginalnoÊci; w podobny te˝ sposób malowa∏.“ Nie bujajmy ju˝ wi´cej w ob∏okach i skoƒczmy z iluzjà o naszej rzekomej dobroci. Ale natura nie znosi pró˝ni. Skoro cz∏owiek nie mo˝e byç zdeklarowanie dobrym, a tym samym zupe∏nie z∏ym, to jednak jakiÊ tam musi byç. Trzeba mu wyznaczyç mniej rygorystyczny kanon etyczny, maksymalnie z∏agodzony, a przez to osiàgalny. S∏uchaj cz∏owieku, dostaniesz jeszcze jednà szans´, spróbuj byç przynajmniej przyzwoity! Ten zdroworozsàdkowy przymiotnik robi ostatnio karier´ wprost zawrotnà. Uniwersalne s∏ówko jak ula∏ pasuje do naszych realiów i uwarunkowaƒ. I jeszcze dopuszcza mo˝liwoÊç pewnych manewrów np. wtedy, kiedy mówimy: „Dbaj przynajmniej o minimum przyzwoitoÊci“. A oto jeszcze jeden kwiatuszek z mocno zachwaszczonej ∏àczki naszych norm i obyczajów. W wyniku szybkiego przejÊcia od proletariackiej szorstkoÊci do bur˝uazyjnego zak∏amania mylimy cz´sto grzecznoÊç z ugrzecznieniem, a przecie˝ poj´cia te le˝à na dalekich, przeciwstawnych sobie biegunach. Jedno wyklucza drugie. Cz∏owiek grzeczny (tak naprawd´) ma wmontowane w swà osobowoÊç na zasadzie kodu genetycznego poczucie taktu, skarb prawdziwy bo nieosiàgalny na drodze studiów i çwiczeƒ. Innymi s∏owy - cz∏owiek grzeczny ma wrodzonà orientacj´, wyczucie co, gdzie, kiedy, jak, dlaczego i po co, czyli magicznà ró˝d˝k´ na ka˝dà okazj´. Ten nieomylny instynkt podpowiada, jak si´ w danej sytuacji zachowaç, jak zareagowaç, co powiedzieç a czego nie powiedzieç (nawet na torturach...). S∏owem: dyskrecja, dyskrecja i jeszcze raz dyskrecja, zw∏aszcza w sprawach damsko - m´skich. Cz∏owiek obdarzony takim przymiotem przez natur´ dysponuje niezwykle cennym systemem wczesnego ostrzegania, dodatkowym, nadprogramowym którymÊ tam zmys∏em. Cechuje go rozwaga, powÊciàgliwoÊç we wszystkim co robi. Plotek nie rozpuszcza nigdy. Zawsze nadà˝a z w∏aÊciwym, oczekiwanym s∏owem. Osob´ grzecznà natychmiast rozpoznajemy przy stole biesiadnym. Wtedy tak chytrze steruje rozmowà, aby ka˝dy bez wyjàtku uczestnik spotkania móg∏ mieç swoje pi´ç minut, wypowiadajàc si´ na temat, który go interesuje. GoÊç ugrzeczniony odwrotnie. Natychmiast staje si´ pseudo-gwiazdà wieczoru i próbuje robiç za tzw. dusz´ towarzystwa. OczywiÊcie bez powodzenia,


bowiem u cz∏owieka ugrzecznionego wszystko jest sztuczne i naciàgni´te. Inaczej cz∏owiek taktowny - nie musi si´ nigdy usprawiedliwiaç, t∏umaczyç, nadrabiaç minà i oczywiÊcie podlizywaç. Natomiast na sztucznie ugrzecznionych trzeba uwa˝aç, bo oni sà w ciàg∏ej ofensywie, goràczce udawadniania, ˝e sà lepsi ni˝ inni. Pod p∏aszczykiem mizdrzenia si´ i g∏adkich s∏ówek mogà niejednà Êwini´ podrzuciç. A teraz do rzeczy. WÊród moich przeró˝nych szparga∏ów mam i takiego w∏óczykija (reprodukcja obok, akwarela na kartce z albumu, 11 x 17 cm, tekst i podpis Wojciecha Kossaka), który aczkolwiek nie pozbawiony artystycznej urody jest przede wszystkim Êwiadectwem odruchu prawdziwej grzecznoÊci graniczàcej z wielkodusznoÊcià. Natychmiast s∏u˝´ opowieÊcià na ten temat... W krakowskim mieszkaniu paƒstwa X zjawi∏ si´ letnim wieczorem 1940 roku nielada goÊç, sam legendarny Wojciech Kossak. Mimo 80. „krzy˝yka“ na karku, niezmiennie elegancki, szarmancki, pe∏en werwy choç czasy zaczyna∏y byç wyjàtkowo pod∏e - poczàtek okupacji. OÊmioletni syn gospodarzy nie chcia∏ przegapiç swej wielkiej szansy i poprosi∏ mistrza Wojciecha o wpis do sztambucha zilustrowany koƒskim motywem. Akwarelowe guziczki by∏y na miejscu, wi´c po 10 minutach pojawi∏a si´ w uczniowskim albumiku zgrabna koƒska g∏ówka z datà i podpisem autora. Ale to zach∏annemu smarkaczowi nie wystarcza∏o. Mimo, i˝ zbli˝a∏a si´ godzina policyjna i doroÊli nerwowo zerkali na zegarki, za˝àda∏ jeszcze wierszyka lub innego tekstu, bo jak si´ bez tego obyç w pami´tniku. Mistrz uzna∏ roszczenia ma∏olata za uzasadnione. Siad∏ i wpisa∏ po francusku cennà sentencj´, która w moim - bardzo, ale to bardzo dowolnym t∏umaczeniu wyglàda mniej wi´cej tak: „Najpi´kniejszym odkryciem cz∏owieka jest koƒ, tak twierdzi mr. Buffon i ma zapewne racj´“. Takà oto anegdotà uraczy∏ mnie pewien krakowianin w kawiarni „Rio“, i tak˝e tam dobiliÊmy targu. Karteluszek wydarty ze sztambucha przedwojennego 5-klasisty sta∏ si´ mojà w∏asnoÊcià. MieliÊmy poczàtek stanu wojennego, ogólny marazm, typowà dla lat 80. bied´ z n´dzà. Liczy∏ si´ ka˝dy grosz i w zwiàzku z tym mój rozmówca zdecydowa∏ si´ na sprzeda˝ cennej pamiàtki z lat m∏odoÊci. Choç zap∏aci∏em mu dosyç du˝à kwot´, radoÊç moja by∏a ogromna, ˝e mam w kolekcji prawdziwego „Kossaka“. Natychmiast te˝ odda∏em nabytek we wprawne r´ce Bolka Wykr´ta, wspania∏ego introligatora, którego przychylnoÊcià ciesz´ si´ od lat. Wsadzi∏ on karteczk´ do imponujàcego, wiedeƒskiego passe-partout, potem jeszcze dosz∏a rama i obiekt zalÊni∏ pe∏nym blaskiem. Dr´czy mnie tylko brak odpowiedzi na pytanie: czy Wojciech zdà˝y∏ tego wieczoru na Kossakówk´ przed godzinà policyjnà. Tak czy inaczej ten wzór d˝entelmena udowodni∏, ˝e prawdziwa grzecznoÊç (podobnie jak cnota) ˝adnych godzin policyjnych si´ nie boi...

P RO S T E J E D Z E N I E - P RO S T E M Y Ś L E N I E SERNIK - ZEBRA Sernik jest jednym z moich ulubionych ciast. Dlatego te˝ z du˝à przyjemnoÊcià dziel´ si´ z Wami bardzo prostym przepisem, umo˝liwiajàcym jego wykonanie. Upieczecie, bez u˝ycia jaj, delikatne i lekkostrawne ciasto, które - przyznam szczerze - zdoby∏o ju˝ niejedno serce. Ciasto: 1 szkl. màki 0,5 szkl. cukru pudru 0,5 kostki mas∏a 2 ∏y˝ki kakao Masa: 1 kg. sera 1 cukier waniliowy 0,7 szkl. cukru pudru 0,5 szkl. skórki kandyzowanej 0,3 szkl. Êmietany 1 proszek do pieczenia 3 ∏y˝ki kaszy manny jeden budyƒ 1 ∏y˝ka mas∏a 1 olejek pomaraƒczowy Sk∏adniki - màk´, cukier i mas∏o zagnieÊç. Podzieliç na dwie nierówne cz´Êci i do mniejszej dodaç kakao. Wstawiç na przynajmniej 1 godz. do lodówki. Ser zmieliç w maszynce, dodaç skórk´ kandyzowanà. Na wysmarowanà t∏uszczem blach´ zetrzeç na tarce wi´kszà cz´Êç bia∏ego ciasta. Wy∏o˝yç mas´ serowà, a nast´pnie zetrzeç ukoÊnie na przemian ciasto bia∏e z kakaowym tak, aby powsta∏y ukoÊne pasy. Piec w temp. 200 stopni C od 1 do 2 godz. na z∏oty kolor. Poniewa˝ mieszkamy daleko od Afryki, problemy polowaƒ na egzotyczne gatunki zwierzàt traktujemy doÊç lekcewa˝àco. Niestety, tak samo odnosimy si´ do sytuacji naszych leÊnych i podwórkowych „ma∏ych braci“ w Polsce. Zach´cam wszystkich do rzeczywistego zainteresowania si´ Êwiatem zwierzàt. Niech sernik zebra zawsze przypomina nam o jego istnieniu. EWA KMIECIK

ANDRZEJ ¸OJAN Foto S¸AWEK BOROWSKI

Panorama

17


Na ksi´garskich pó∏kach

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYD ˚YCIE PRZED TOBÑ Mo˝na stwierdziç, ˝e polska szko∏a filmu dokumentalnego ma si´ bardzo dobrze. Potwierdzajà to liczne przyk∏ady. Do nich na pewno zaliczyç trzeba film Maciej Adamka „˚ycie przed Tobà“, który od ubieg∏orocznej emisji w programie 2 TVP zdà˝y∏ ju˝ zdobyç a˝ 10 presti˝owych nagród, w tym na festiwalach w Palm Springs, San Francisco, Kopenhadze, Waszyngtonie, Krakowie, Monachium i Wilnie, a w styczniu br. uznany zosta∏ za najlepszy dokument na Flickerfest International Short Film Festival w Sydney. To tak˝e - jak przy takich okazjach podkreÊla re˝yser - sukces zespo∏owy, m.in. operatora Artura ˚urawskiego i monta˝ysty S∏awomira Goêdzika. „˚ycie przed Tobà“ opowiada o niewidomych dzieciach z oÊrodka w Laskach, przygotowywanych tam do samodzielnego ˝ycia - ich radoÊciach, optyTytu∏owa „DzikoÊç ˝ycia“ to jedno z opowiadaƒ i tytu∏ ca∏ego zbioru jednej z najpopularniejszych i najbardziej cenionych pisarek kanadyjskich - Margaret Atwood. Ksià˝ka ta ukaza∏a si´ ju˝ po wydaniu w Polsce wszystkich powieÊci Atwood. Mo˝na jà odczytywaç, jako rodzaj podsumowania jej ulubionych wàtków. Bohaterki tych opowieÊci, przewa˝nie m∏ode dziewczyny i m∏ode kobiety, t´sknià za mi∏oÊcià, karierà, marzà o lepszym ˝yciu. Pióro i talent autorki nie bagatelizujà tych pragnieƒ, niemniej Atwood z ogromnà wnikliwoÊcià i delikatnoÊcià przedstawia przepaÊç mi´dzy tymi marzeniami, a rzeczywistoÊcià. Jej bohaterki nie wyznajà jakiejÊ konkretnej ideologii, nie majà ambicji by walczyç i zmieniaç Êwiat. To zwyczajne kobiety, z którymi mo˝e si´ uto˝samiç wi´kszoÊç czytelniczek. Uporczywie, lecz i z lekkà autoironià, szukajà odpowiedzi na pytania: Kim jest ta kobieta, którà codziennie widz´ w lustrze? Jak si´ tu znalaz∏a? Co si´ sta∏o w jej ˝yciu? Dlaczego jej w nim niewygodnie? Czy jeszcze mo˝na coÊ zmieniç? Jednym z ulubionych tematów, podejmowanych przez Atwood jest przemijanie - i to w najró˝niejszych formach. Ka˝da z bohaterek dzieli si´ z nami swoimi doÊwiadczeniami, wspomnieniami; ka˝da w pewien sposób podsumowuje dotychczasowe ˝ycie, i nawet jeÊli jest z nim pogodzona, nie próbuje nam wmówiç, ˝e spe∏ni∏y si´ wszystkie jej marzenia, ˝e nie boli jà ˝aden z kompromisów, które po drodze musia∏a zawrzeç ze Êwiatem. Innym ulubionym tematem pisarki sà role, w jakie Êwiat wt∏acza kobiety. Oprócz dost´pnych niegdyÊ wzorców: Êwi´tej, ladacznicy i matki, po obyczajowym i spo∏ecznym prze∏omie ostatnich dziesi´cioleci kobiety majà do wyboru wiele innych dróg. Wchodzà w wiele ról, na przyk∏ad z kochanki ˝onatego m´˝czyzny stajà si´ ˝onà i matkà. Wiele ról wymyÊlajà sobie same. Problem polega jednak na tym, ˝e nowe role sà cz´sto nie mniej ucià˝liwe i równie nie przystajàce do kobiecych marzeƒ, potrzeby rozwoju i samorealizacji, co tradycyjne. Stàd znowu wracamy do charakterystycznego dla prozy Atwood uczucia, które zna wi´kszoÊç jej czytelniczek - do powtarzajàcego si´ nieustannie pytaƒ: Co ja tutaj robi´? Czy ta kobieta, to naprawd´ ja?... Goràco polecam Paƒstwu t´ ksià˝k´.

GRZMOT JAPO¡SKICH B¢BNÓW Niezwyk∏à grup´ Yamato The Drummers From Japan ponownie goÊci∏a w :Polsce. Nowe przedstawienie „Kaminari“ (czyli „Grzmot“) zaprezentowa∏a ona podczas 11dniowego tournee, w trakcie którego da∏a a˝ 9 koncertów. To iloÊç imponujàca, gdy zwa˝y si´, ˝e b´bniarze tracà na wadze podczas koncertu do 3,5 kilograma, a po jego zakoƒczeniu ubytek si∏ i wyczerpanie jest tak wielkie, ˝e na regeneracj´ potrzeba co najmniej 12 godzin. Trudno, aby by∏o inaczej, gdy muzycy pos∏ugujà si´ kilkoma tuzinami b´bnów o Êrednicy si´gajàcej pi´ciu metrów i pa∏eczkami o wadze do 3,5 kilograma! Spektakl Yamato to niezwyk∏e po∏àczenie odg∏osów b´bnów z dêwi´kami takich instrumentów jak: koto, chappa, shino-bue. shamisen, kane. Na jego widowiskowoÊç wp∏yw majà równie˝ oryginalne kostiumy. Grup´ uwa˝a si´ za doskona∏ego interpretatora muzyki taiko. PodkreÊla si´ tak˝e, ˝e celem muzyków jest, by ich koncert dawa∏ s∏uchaczom nie tylko przyjemnoÊç s∏uchania i mi∏e wra˝enia estetyczne, ale równie˝ energi´. Japoƒskie dzieje b´bnów taiko (z chiƒskim rodowodem) majà ju˝ kilkunastowiekowà tradycj´. Obecnie wià˝à si´

ANNA G¸UCH

18

Panorama


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH

DARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • mizmie i nadziei, mimo ÊwiadomoÊci, ˝e ˝ycie czeka je nie∏atwe. Temat ten tak zafascynowa∏ Macieja Adamka, ˝e obecnie pracuje nad filmem („W drodze“), opowiadajàcym o ma∏˝eƒstwie bezdomnych ludzi, którzy ruszajà w Polsk´ szukaç dla siebie domu. Gdy nazwiska polskich twórców filmowych rzadko pojawiajà si´ w nominacjach do Oscara, tym wi´ksze znaczenie ma fakt, ˝e na t´ najwa˝niejszà na Êwiecie nagrod´ filmowà mieli szans´ w tym roku (w 77. edycji Oscarów) Hanna Polak i Andrzej Celiƒski, nominowani w kategorii „krótki film dokumentalny“ za przejmujàcy obraz „Dzieci z Leningradzkiego“, znany tak˝e jako „Dworcowa ballada“, opowiadajàcy histori´ dzieci mieszkajàcych w podziemiach moskiewskiego metra. Drugim polskim akcentem oscarowej gali by∏a w tym roku nagroda dls kompozytora Jana A. P. Kaczmarka za muzyk´ do filmu Marka Forstera „Marzyciel“. przede wszystkim z uroczystoÊciami religijnymi buddyzmu i szintoizmu. Grupa Yamato powsta∏a 20 lat temu w mieÊcie Nara, uwa˝anym za kolebk´ kultury japoƒskiej. Âwiatowy rozg∏os da∏o jej zwyci´stwo podczas Fringe Festival w Edynburgu w 1998 roku. Od tamtego czasu, a wi´c w ciàgu zaledwie 6 lat zespól da∏ 900 przedstawieƒ na ca∏ym Êwiecie, dla ponad milionowej publicznoÊci, wsz´dzie wywo∏ujàc ogromne zainteresowanie i entuzjastyczne przyj´cie. Tak samo by∏o w Polsce podczas koncertów w: GórnoÊlàskim Centrum Kultury w Katowicach, Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie, Teatrze Polskim we Wroc∏awiu, Teatrze Wielkim w ¸odzi, Operze Novej w Bydgoszczy, Domu Sportu w Szczecinie, Sali Kongresowej w Warszawie, Teatrze Wielkim w Poznaniu i w Operze Ba∏tyckiej w Gdaƒsku.

TAJEMNICZE TRANSALPINUM Wzajemne impulsy i inspiracje - od Giorgiona i Durera, po Tycjana i Rubensa - czyli dzie∏a malarstwa ze zbiorów Kunsthistorisches Museum w Wiedniu oraz Muzeum Narodowego w Warszawie i Gdaƒsku mo˝na by∏o oglàdaç do 20 lutego. Wystawa „Transalpinum“ prezentowa∏a histori´ malarstwa europejskiego od XV do XVII wieku. Dzieje malarstwa by∏y w niej pokazane przez arcydzie∏a ze zbiorów Kunsthistorisches Museum w Wiedniu (43 obrazy), Muzeum Narodowego w Warszawie (29 obrazów) i Muzeum Narodowego w Gdaƒsku (5 obrazów). WÊród eksponowanych prac znalaz∏y si´ dzie∏a takich mistrzów jak: Jan van Eyck, Durer, Lucas Cranach, Gentile Bellini, Giorgione, Tycjan, Veronese, Arcimboldo, Jan Gossaert, Lorenzo Lotto, Bartholomeus Spranger, Roelant Savery, Caravaggio, Rubens, van Dyck czy Jan Brueghel Starszy. Tytu∏ wystawy - TRANSALPINUM - odnosi∏ si´ w metaforyczny sposób do zjawisk powstajàcych po obu stronach Alp i okreÊla∏ ich przekraczanie - oznaczajàc sieç szlaków artystycznych wyznaczonych podró˝ami malarzy i kolekcjonerów sztuki. Problemy artystyczne przedstawione na tle dawnego podzia∏u Europy wyznaczonego osià pó∏noc-po∏udnie pokazane by∏y przez zestawienie kultury Europy pó∏nocnej i Italii jako êróde∏ wzajemnych inspiracji. Wystaw´ otwiera∏y dzia∏y poÊwi´cone tematom i gatunkom malarskim: Portret, Obrazy religijne w XV i XVI wieku, NagoÊç all’antica w sztukach i kulturze W∏och i Europy Pó∏nocnej w XV-XVI wieku, Z∏udzenia i iluzje, Architektoniczne widoki perspektywiczne. Wystawa by∏a przede wszystkim próbà prze∏amania schematów myÊlenia na temat dziejów sztuki europejskiej. Zosta∏y one pokazane jako rozmowa malarska wiedziona po obu stronach Alp. Stary schemat mówi∏ o czerpaniu ze skarbnicy tradycji w∏oskiej. W rzeczywistoÊci, by∏ to obopólny dialog i ciekawoÊç powodujàca, ˝e Pó∏noc Europy inspirowa∏a w równej mierze artystów s∏onecznego Po∏udnia.

JERZY ZELNIK DYREKTOREM TEATRU NOWEGO W ¸ODZI 31 stycznia br. „sched´ po Dejmku i Królikiewiczu“ przejà∏ Jerzy Zelnik zostajàc na trzyletnià kadencj´ dyrektorem artystycznym Teatru Nowego w ¸odzi. Chocia˝ konkursy na dyrektorów sà ju˝ czymÊ normalnym, równie˝ w Êwiecie kultury, nie tak cz´sto zdarza si´ - jak w tym przypadku - by „w szranki“ stawa∏o 20 kandydatów. Od Zelnika oczekuje si´, ˝e premiery przysz∏ego sezonu b´dà wydarzeniami artystycznymi nie tylko w ¸odzi, a do tego czasu uda mu si´ roz∏adowaç atmosfer´ napi´cia, ciàgle unoszàcà si´ wokó∏ Teatru Nowego. Na razie jednak uwag´ skupia∏y sprawy finansowe. Jak stwierdzi∏ prezydent ¸odzi Jerzy Kropiwnicki: wyniki finansowe Nowego sà teraz lepsze ni˝ kiedykolwiek, a Jerzy Zelnik ma byç jednym z najlepiej wynagradzanych dyrektorów artystycznych w Polsce.

Panorama

19


Muzyka bez granic

Redaguje IZA LARISZ

• NOWOÂCI P¸YTOWE • NOWOÂCI P¸YTOWE • NOWOÂCI P¸YTOWE • UZ JSME DOMA Tran - Rybi tuk Nikt Nic Nie Wie 2004 Szósty album czeskich wyjadaczy punk rockowych klimatów (powstali w 1989 r) Tran - Rybi tuk to nie lada gratka dla mi∏oÊników eksperymentów spod znaku symphonic punka - eksperyment naszych sàsiadów nale˝y uznaç za udany. Bogate instrumentarium, m.in. klarnety, tuba czy róg obok tradycyjnej bazy rockowej przeplatane chórem mieszanym stworzy∏y klima-

tyczny i wirtuozerski album, nie bez powodu Uz Jsme Doma zalicza si´ do czo∏ówki avant-rocka. Liczàca 11 utworów mieszanka parasymfonicznego punk rocka, czeskiego folku i charakterystyczne teksty bliskie twórczoÊci Kundery tworzà szczególny typ - w∏aÊnie czeskiego dowcipu, melancholii i mi∏oÊci do muzyki. Jest gwarnie i z kopem, dodatkowà atrakcjà sà do∏àczone do winyla teksty z t∏umaczeniami polskimi i angielskimi, stanowiàce obok muzyki osobnà interesujàcà lektur´, jakàÊ odrealnionà opowieÊç o ˝yciu, czeskim okiem. chodelicznà motorykà tekstów. Wyalienowana jednostka kontra schizofreniczna wspólnota, potrzeba narkozy i pozytywny przekaz by nie staç si´ trybem w maszynie -to jednoczeÊnie recepta na panaceum i muzyczne credo tego debiutujàcego zespo∏u dzielàcego wra˝liwoÊç estetycznà nieod˝a∏owanego Kobonga, stajàc w szeregu gdzieÊ obok Mojej Adrenaliny. Dawno nie by∏o na scenie hardcore tak goràcej muzyki ∏àczàcej przekaz i serce z dymem i drapie˝nym kopem, na tak spójnym i porzàdnie zrealizowanym materiale jakim jest Heartfelt Words. Oreiro porusza, wstrzàsa. Du˝a nadzieja polskiego hardcore’a.

OREIRO Heartfelt Words Nikt Nic Nie Wie/Trujàca Fala Pochodzàcy z Ciechanowca Oreiro jest debiutantem na polskiej scenie hardcore/punk. W notce wydawcy podkreÊlane sà zwiàzki personalne zespo∏u ze Z∏odziejami Rowerów i Aprilem, ale na personaliach zespo∏ów zwiàzek ten si´ koƒczy. Oreiro uprawia indywidualnie rozumiany hardcore. W 7. kompozycyjnie wywa˝onych utworach Oreiro zamknà∏ to, co istotne dla tego gatunku: drapie˝noÊç, ci´˝ar, brud spowite psy-

19 WIOSEN 11 Zim (1993-2004) Nikt Nic Nie Wie

Legendarny ∏ódzki projekt 19 Wiosen powsta∏ w 1989 roku, poczàtkowo jako trio eksperymentujàce z coverami anglosaskich wykonawców ∏àczàc je z utworami Drupiego czy Hanki Ordonówny, u˝ywajàc pseudonimów: Franciszek M. - gitary, Zygmunt Waleczny - organy, perkusja oraz Henryk Ulik - wokal i teksty. Dwa pierwsze nagrania: Co ka˝dà chwil´ i Zmarno-

20

wany kwiat pochodzàce z 1993 r nagrali w∏asnym sumptem, a na drugiej taÊmie obecny jest ju˝ elektryzujàcy g∏os wokalistki Anny Bursztyn, która w tym czasie do∏àczy∏a do zespo∏u. Rok póêniej sk∏ad 19 Wiosen powi´kszy∏ si´ jeszcze o Ireneusza Janika grajàcego na perkusji i basist´ Marcina Czerniaka. Po kilku koncertach i nagraniu splitu z grupà Starzy Singers w roku 1999 Wiosny zawiesi∏y dzia∏alnoÊç. 11 Zim to album przekrojowy dzia∏alnoÊci zespo∏u na przestrzeni ostatnich 11 lat w starym sk∏adzie. 19 Wiosen to temat rzeka, projekt wielce ekperymentalny, zamykajàcy si´ gdzieÊ mi´dzy histerycznym punkiem, dance macabre i surrealistycznym czarnym humorem. Muzycznie s∏yszalne sà inspiracje new romantic, ale korzeniami 19 Wiosen si´ga g∏´boko old schoolowego punk rocka, zaÊ wykorzystanie organów nada∏o Wiosnom awangardowego brzmienia. ¸odzianie to autentyczni hooligans, sprawcy p∏onàcych trzepaków, smutne dzieciaki z kluczami na szyjach z betonowych osiedli. 11 Zim jest katalogiem uniwersalnej historii, wcià˝ aktualnej muzycznie. Wbrew obiegowym opiniom to nie jest radosna i weso∏a twórczoÊç. 19 Wiosen to dzieciaki, którym nie jest wszystko jedno, a wszechobecny w ich tekstach duch alienacji i ch∏ód

Panorama

ludzkiej rzeczywistoÊci, z którà Wiosny biorà si´ za ∏by, sta∏ si´ kluczem tej formacji do konkretnych uniwersaliów - obcoÊç okaza∏a si´ niezale˝na od systemów politycznych i spo∏ecznych uk∏adów, a bezduszna proza ˝ycia osiàga olbrzymie rozmiary w sprawach tak b∏ahych, jak choçby Êlad samolotu na niebie. ¸ódzka formacja nie nale˝y do nihilistów. Wiosny sà bardziej konserwatywne ni˝by si´ wydawa∏o. Ten zespó∏ czegoÊ chce, ten zespó∏ jest jakiÊ, te 21 przekrojowych piosenek to prawdziwe manifesty. 11 Zim jest fantastycznym projektem zaanga˝owanych rozbójników, majàcych odwag´ pytaç o sens w czasach ˝enujàcych dla zadawania jakichkolwiek pytaƒ, a towarzyszy temu ogromna wra˝liwoÊç i energia. Jest tak˝e optymistyczna wiadomoÊç, w ubieg∏ym roku zespó∏ wznowi∏ dzia∏alnoÊç w nowym, stricte m´skim sk∏adzie w miejsce Franka M. wszed∏ Konstanty Usenko (znany z grup Super Girl & Romantic Boys, Ameba), do∏àczy∏a tak˝e sekcja rytmiczna z grupy Jude. 19 Wiosen to prawdziwi squotersi - z zadymà, przekazem i dowcipem. I choç dawno ju˝ wyroÊli z dzieci´cych ubraƒ, ocalili coÊ cennego, deficytowego - naturalnà wra˝liwoÊç, dzi´ki której mogà jeszcze naiwnie pytaç: „Po co S∏oƒce, po co Ksi´˝yc (...) te planety, po co mi ten Uk∏ad?“.


Muzyka bez granic

Redaguje SABINA B¸A˚Y¡SKA

• LIVE • LIVE • LIVE • METALMANIA ‘2005 19. edycja festiwalu, który odb´dzie si´ 12 marca, zapowiada si´ bardzo ciekawie. Jak zwykle zespo∏y wyst´powaç b´dà w katowickim „Spodku“. Na dwóch scenach w ciàgu 25 godzin zagra 25 zespo∏ów. Gwiazdà festiwalu b´dzie Cradle Of Filth, który promuje wydany w zesz∏ym roku album Nymphetamine. Jest to najs∏absza pozycja w bogatej dyskografii Anglików, ale COF s∏ynnà ze znakomitych koncertów i tego mo˝na po nich oczekiwaç.

Apocalpytica zaprezentuje po∏àczenie metalowych riffów i partii granych na wiolonczelach. W lutym uka˝e si´ ich najnowsza p∏yta. Wiele mo˝na sobie obiecywaç po koncercie Napalm Death. Zespó∏ wyda∏ ostatnio swojà kolejnà p∏yt´ z kowerami, ale fani wolà zapewne us∏yszeç ich autorskie kawa∏ki. Ca∏kiem innà twarz metalowej sceny awangardowà i melancholijnà prezentuje norweski Arcturus. Podobne uczucia b´dà nam towarzyszyç przy obserwowaniu Katatonii. Na stra˝y heavy metalu stoi z kolei Metal Church, a riffy metalowe z elektronikà b´dzie ∏àczy∏ Peter Tagtgren w swoim Pain. Na samym poczàtku publicznoÊç b´dà rozgrzewaç ze swoim melodyjnym metalem wikingowie z Amon Amarth. Z kolei z Rosji przyjedzie klimatyczny ANJ, a ze Szwecji blackowy Dark Funeral. Nasz kraj na du˝ej scenie reprezentowaç b´dzie weteran sceny, Turbo, który na swoje 25-lecie istnienia wyda∏ krà˝ek To˝samoÊç. Dies Irae i Darzamat to kolejne polskie bandy. Obie grupy ostatnio wyda∏y udane albumy. Natomiast na ma∏ej scenie wystàpià: Pyorrhoea, Abused Majesty, Naumachia, Thunderbolt, Valinor, Mess Age, Hell Born, Supreme Lord, Quo Vadis, Hermh, Dead By Dawn, Hedfirst. Otwarcie bram ju˝ o godz. 9.00 - ma∏a scena startuje o 9.30, a g∏ówna o 10.30. Ceny biletów: 119 PLN p∏yta i sektor czerwony, 149 PLN siedzàce - sektor niebieski, 199 PLN lo˝a. Zapraszamy na oficjalnà stron´ festiwalu: www.metalopolis.pl/metalmania Wszelkie informacje o sprzeda˝y biletów: tel.: 032/205 25 00 (wew. 101), e-mail: koncerty@metalmind.com.pl Sprzeda˝ wysy∏kowa: 032/205 25 00 (wew. 187), shop@metalopolis.com.pl

• NOWOÂCI P¸YTOWE • NOWOÂCI P¸YTOWE • PANDEMONIUM The Zonei Mystic Pierwsze zetkni´cie z nowym obliczem ∏ódzkiej grupy mo˝e byç dla starych fanów bardzo bolesne. Pandemonium to ju˝ ca∏kiem inny zespó∏ ni˝ na wydanym na poczàtku lat dziewi´çdziesiàtych demie Devilri. Poczàtkowo ich nowoczesna muzyka do mnie nie przemawia∏a, ale z ka˝dym kolejnym przes∏uchaniem moje nastawienie do The Zonei zacz´∏o ulegaç zmianie. Du˝à rol´ odgrywa tutaj elektronika. Pandemonium 2005 nawiàzuje w niektórych momentach do Samaela. Jednak The Zonei kojarzy mi si´ bardzo z Moon, czyli z martwym ju˝ od dawna projektem Cezara z Christ Agony. Paul ma podobny wokal do Cezara, równie˝ muzycznie jest troch´ podobieƒstw. Z tym, ˝e Moon by∏ projektem black/death metalowym, a na The Zonei brakuje agresywnych partii. ¸odzianie postawili na klimat. Poczàtek jest niez∏y i kiedy mój apetyt coraz bardziej roÊnie, dostaj´ zamiast dobrego deseru, jakàÊ przeterminowanà galaretk´. Im bli˝ej koƒca p∏yty, tym coraz przewidywalnej i sztampowo. Wydaje si´, ˝e nie starczy∏o ∏odzianom pomys∏ów na ca∏à p∏yt´. Z mistycznej rodziny: Behemoth, Frontside i Pandemonium, która w marcu b´dzie koncertowaç po Polsce, p∏yta tego ostatniego zespo∏u jest zdecydowanie najgorsza.

• NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • VADER - NOWA P¸YTA I TRASA Olsztynianie ju˝ na poczàtku lipca wejdà ponownie do studia, by zarejestrowaç materia∏ na minialbum zatytu∏owany The Art Of War. P∏yta zawieraç b´dzie wy∏àcznie utwory premierowe. Wed∏ug frontmana, Petera, na p∏ycie pojawià si´ 3 ostre ci´cia i jeden klasyczny kawa∏ek. Zespó∏ przygotowuje równie˝ niespodziank´ dla fanów, video-clip do utworu tytu∏owego, którego produkcja trwa∏a ponad 5 miesi´cy! B´dzie to coÊ jeszcze niespotykanego w naszym kraju, coÊ naprawd´ specjalnego. Zmieni si´ równie˝ osoba odpowiedzialna za szat´ graficznà, przynajmniej na tym wydawnictwie. P∏yta zostanie nagrana w bia∏ostockim Hertz Studio z braçmi Wies∏awskimi w roli realizatorów i producentów. Wydanie albumu zaplanowane zosta∏o na wrzesieƒ, jednak wiele zale˝y od nowego kontraktu, który jest obecnie negocjowany po wygaÊni´ciu starej umowy z Metal Blade. Mamy nadziej´, ˝e zespó∏ si´ obudzi i stworzy lepsze kompozycje ni˝ na nudnawej The Beast. Nie wiadomo kto wyda najnowszy MCD, ale pewne jest, ˝e Vader b´dzie promowa∏ nowe utwory na kolejnej ods∏onie Blitzkrieg Tour, która przetoczy si´ na poczàtku wrzeÊnia w naszym kraju, na trasie europejskiej, kolejnej trasie w USA oraz byç mo˝e w Japonii. Blitzkrieg III ruszy na poczàtku wrzeÊnia. Podczas trasy zobaczycie równie˝ 3 zespo∏y ze Êcis∏ej krajowej czo∏ówki. Program trasy: 5.09 Warszawa - Proxima, 6.09 Lublin - Graffiti, 7.09 Rzeszów - Akademia, 8.09 Kraków - Extreme, 9.09 Katowice - Mega Club, 10.09 Wroc∏aw - Madness, 11.09 ¸ódê - Dekompresja, 12.09 Toruƒ - Od Nowa, 13.09 Gdaƒsk - Parlament, 14.09 Olsztyn - Come In.

U2 W CHORZOWIE O koncercie irlandzkiej grupy U2 na Stadionie Âlàskim w Chorzowie mówi∏o si´ ju˝ bardzo d∏ugo. Wreszcie data wyst´pu zespo∏u zosta∏a potwierdzona. U2 wystàpi na Êlàskim gigancie 5 lipca w ramach trasy zwanej „Vertigo 2005 Tour“. promujàcej album How To Dismantle an Atomic Bomb. Album znalaz∏ ju˝ ponad 8,5 miliona nabywców na ca∏ym Êwiecie! Trasa po Starym Kontynencie rozpocznie si´ 10 czerwca w Brukseli i obejmie 24 miasta. Zespó∏ zagra m. in. w Wiedniu, Pary˝u, Amsterdamie, Rzymie, Oslo, Monachium, Barcelonie i Madrycie.

Panorama

21


Moje 2/3

Można w mordę dostać Ukazuje si´ od 16 maja 1954 r.

Znajomi, prowadzàcy lombard, zamkn´li interes. Dop∏acaliÊmy - stwierdzili. Pozosta∏o im sporo sprz´tu: magnetowidów, telewizorów, sokowirówek, aparatów fotograficznych, rowerów z którymi nie wiedzà co zrobià. Mo˝e czegoÊ potrzebujesz? - zapytali z nadziejà. - Niektóre prawie nowe - przekonywali - poni˝ej kosztów... Byli tylko zastawiajàcy... Przypadkowo zas∏yszane rozmowy: „u nas b´dà zwalniaç“,„ u nas zwalniajà“, „od roku szukam pracy“... Zgaszone, apatyczne. „Redukujà zatrudnienie, by obni˝yç koszty“ - gotowy tytu∏. Od wielu lat (od poczàtków transformacji), a od kilku lat w tym miejscu „Panoramy“ z uporem powtarzam, ˝e ten zabieg nie mo˝e si´ udaç. Wbrew informacjom statystycznym, stale rosnàce bezrobocie powoduje coraz wi´kszà pauperyzacj´ spo∏eczeƒstwa. Ju˝ g∏oÊno mówi si´ o 40 procentach obywateli Rzeczpospolitej ˝yjàcych na granicy minimum socjalnego, z czego 10 procent - chocia˝ dane procentowe mogà budziç brak zaufania - ˝yje poni˝ej minimum egzystencji. Polska, niczym pot´˝niejàca Ênie˝na kula, leci w dó∏ z coraz wi´kszà mocà. I zupe∏nie niewa˝ne w tym przypadku kto sprawuje w∏adz´: lewica, prawica, czy jakaÊ kuriozalna koalicja. Rzecz nie jest we w∏adzy, rzecz bierze si´ ze z∏ego systemu gospodarczego, ekonomicznego. Media, te najwi´ksze, tak naprawd´ sprawujàce w∏adz´ w Polsce, w wi´kszoÊci stanowiàce cz´Êç Êwiatowego rynku gospodarczo-ideologicznego, b´bnià o wy˝szoÊci gospodarki wolnorynkowej, a i w naszych warunkach dodatkowo dowodzà jak bezproduktywnie gospodarowano w Polsce Ludowej i jaki wzrost dóbr nastàpi∏ w ostatnim pi´tnastoleciu. Nikt dzisiaj nie musi zabiegaç, ustawiaç si´ w kolejkach po szynk´ na Êwi´ta, nie mówiàc o dniu powszednim - to najcz´Êciej powtarzany, niby wymierny argument na „lepszoÊç“ obecnych czasów nad tymi minionymi. Sznur samochodów p´dzàcych ulicami, wype∏nione parkingi i obejÊcia wielkich osiedli, nieprzebrana oferta wyjazdów od alpejskich lodowców po s∏oneczne atole. Wi´c jak mo˝na w ogóle porównywaç, jak mo˝na byç Êlepym na Êwiat kuszàcy nieprzebranymi barwami, zapachami. A jednak coraz cz´Êciej - ju˝ nie tylko ludzie starsi - odwo∏ujà si´ do tego co by∏o, co zapewnia∏o stabilizacj´, wi´kszy spokój ducha, co pozwala∏o... marzyç. No bo jakie wspó∏czeÊnie sà marzenia Polaków? Znamienne by∏y wyniki ankiety. Otó˝ w wi´kszoÊci nie marzà o wyjazdach na Antypody, nie Êni im si´ ma∏y bia∏y domek wÊród drzew. Polacy majà marzenia bardzo przyziemne, ktoÊ nawet móg∏by stwierdziç nie zas∏ugujàce na miano marzeƒ: aby mieç prac´, aby mieli jà najbli˝si, aby móc op∏aciç czynsz i inne Êwiadczenia, aby doczekaç emerytury w swoim miejscu pracy, aby nie zamkni´to ich zak∏adu. Takie sà marzenia, aspiracje spo∏eczeƒstwa. Ludzie m∏odzi, dojrzewajàcy ju˝ w nowych re-

aliach posiadajà wi´kszà si∏´ adaptacji. Ale i oni znaleêli si´ na bezdro˝u. To oni mieli staç si´ beneficjentami nowego. Dla nich Êwiat stanà∏ otworem. Majà rezerw´ czasowà, która wydaje si´ im olbrzymià, ale podskórnie czujà, ˝e trudno, coraz trudniej b´dzie si´ wybiç; coraz cz´Êciej doÊwiadczajà, ˝e liczà si´ uk∏ady, znajomoÊci. Gonià w pi´tk´. Poddajà si´ ró˝nego rodzaju konkursom, wysy∏ajà setki CV, uderzajà w mur rzeczywistoÊci, nabijajàc sobie guzy. Sà m∏odzi, odporni, lecz i... zm´czeni. Wielu decyduje si´ na wyjazd, zarówno spoÊród tych majàcych podstawy (znajomoÊç j´zyka) jak i wierzàcych w swoje (gdzie indziej) szcz´Êcie. Rozumiem ich. ¸atwiej, mniej boleÊnie szlifuje si´ bruki wÊród obcych. Wi´ksza jest tak˝e (to w kategoriach psychologicznych) motywacja odbicia si´ od dna. Czy masowy exodus ludzi m∏odych jest alternatywà? Dla nich mo˝e tak. Poznajà troch´ Êwiata, u∏o˝à sobie jakoÊ ˝ycie, uda im si´ zaoszcz´dziç par´ groszy. Czy jednak stanowi to rozwiàzanie dla paƒstwa, które z takà gorliwoÊcià podkreÊla swojà niezawis∏oÊç? Âwiat generalnie dzieli si´ na coraz bogatszych i coraz biedniejszych. Owa polaryzacja doprowadzi∏a do ukszta∏towania si´ dwóch Êwiatów: sytego, pr´˝nego i coraz pi´kniejszego oraz drugiego mogàcego liczyç na oznaki wspó∏czucia, filantropii. Podczas Êwiatowego forum gospodarczego w Davos, tak naprawd´ stanowiàcego pretekst do kaniku∏y dla bogatych, na jednej z sesji gwiazda filmowa Sharon Stone zaoferowa∏a 10 tysi´cy dolarów na zakup moskitier dla Afryki. Do organizatorów zacz´∏y sp∏ywaç dziesiàtki wizytówek z zapisanymi na odwrocie kwotami zadeklarowanej pomocy. Jak˝e to wzruszajàce i zarazem... upodlajàce. Czy Êwiat pragnie rozwiàzaç problemy globu za pomocà zapisanych wizytówek? A jaki zastrzyk optymizmu dla nas; w razie potrzeby otrzymamy byç mo˝e równie˝ moskitiery. Ostatnio jeden z polityków przekonywa∏ mnie, ˝e Polska to nie Afryka (zimà to szczególnie zauwa˝alne), a dzi´ki wstàpieniu do Unii Europejskiej w ˝adnym przypadku g∏ód nam nie grozi, gdy˝ rodzina europejska do tego nie dopuÊci. Dzi´ki Bogu ju˝ wiem dlaczego warto by∏o przystàpiç. Mo˝e wi´c czo∏ówka piosenkarska, miast wyç o tym, ˝e fale nas nie zabijà, zawtórowa∏a by refren w rodzaju „ z g∏odu nie umrzesz“ lub coÊ równie afirmujàcego ˝ycie tu i teraz. Co prawda nie zaleca∏bym wyÊpiewywania tego na wschodnich rubie˝ach kraju, w ma∏ych miasteczkach i by∏ych robotniczych dzielnicach, gdy˝ tam za takie dobre s∏owo, mo˝na by by∏o dostaç w mord´. Najlepiej robiç to w telewizji, po jak˝e wa˝kich, aktualnych i potrzebnych dla kraju programach Moniki Olejnik. ¸UKASZ WYRZYKOWSKI

TYGODNIK ILUSTROWANY gospodarka, polityka, spo∏eczeƒstwo

Redaktor naczelny ¸UKASZ WYRZYKOWSKI tel. (0 32) 256 17 78 Zast´pca redaktora naczelnego MARIOLA SEREDIN Dyrektor Przedstawicielstwa w Warszawie JACEK KUCHARSKI tel. (0 508) 238 826 Stale wspó∏pracujà: Wies∏aw ADAMIK, Sabina B¸A˚Y¡SKA, S∏awomir BOROWSKI, Zygmunt BRONIAREK, Henryk CZARNIK, Monika KANIOWSKA, Anna G¸UCH, Janusz KO˚USZNIK, Izabela LARISZ, Andrzej ¸OJAN, Jerzy PITERA, Grzegorz P¸ONKA, Wojciech SZCZAWI¡SKI, Edmund WOJNAROWSKI Katarzyna WYKA Adres redakcji: „Panorama”, ul. Brzoskwiniowa 32 43-190 Miko∏ów Adres do korespondencji: „Panorama”, 40-900 Katowice 2 skr. pocztowa 335 Wydawca:

43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 DTP: AGENCJA REKLAMOWA Micha∏ Seredin 43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 Kolporta˝: „Ruch” SA w Warszawie OKDP ul. Jana Kazimierza 31/33 00-958 Warszawa REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREÂå OG¸OSZE¡, NIE ZWRACA MATERIA¸ÓW NIE ZAMÓWIONYCH, ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA TEKSTÓW I ZMIANY TYTU¸ÓW.

NUMER ZAMKNI¢TO 17 II 2005 r.

e-mail: tygodnik.panorama @ neostrada.pl www.tygodnikpanorama.neostrada.pl


Prezentacje

Nowe autobusy w Katowicach Organizujàcy Êlàski transport Komunikacyjny Zwiàzek Komunalny GórnoÊlàskiego Okr´gu przemys∏owego (KZK GOP) dobrze rozwiàza∏ kwesti´ zorganizowania transportu w aglomeracji Êlàskiej, równo traktujàc wszystkie podmioty gospodarcze bioràce udzia∏ w nieograniczonych przetargach. Biznesowe spojrzenie jest dobrym rozwiàzaniem dla gmin, a przewoênicy stajàc do kolejnych przetargów, muszà spe∏niaç ostre warunki organizatora transportu. Dotychczas najwa˝niejszym kryterium by∏a cena jakà oferowa∏ przewoênik. Liczymy, ˝e w przysz∏ych przetargach b´dà oceniane równie˝ takie parametry jak wysokie wymagania techniczne, ekologiczne oraz dotyczàce przewo˝enia osób niepe∏nosprawnych. - Przedsi´biorstwo Komunikacji Miejskiej Katowice sp. z o.o. zakupujàc nowe autobusy spe∏nia te wszystkie zaostrzone przepisy. Obecnie posiada 227 autobusów, w tym 102 autobusy przegubowe. W marcu br. tabor firmy wzbogaci si´ o 7 nowych, nowoczesnych, niskopod∏ogowych autobusów marki Jelcz M 125M Vecto - podkreÊla Eugeniusz Pyp∏acz, Prezes Zarzàdu PKM Katowice. - Cztery nowe autobusy znajdujà si´ ju˝ w naszej bazie, a dostawa kolejnych 3 sztuk nastàpi zgodnie z umowà do 20 marca. Ale to nie wszystko, poniewa˝ w tym roku planujemy zakupiç kolejne nowoczesne autobusy. Nie jest ∏atwo wypracowaç w spó∏ce Êrodki na zakupienie nowych autobusów, bioràc pod uwag´, ˝e jeden niskopod∏ogowy autobus kosztuje oko∏o 650 tys. z∏otych netto. Z nowych autobusów mogà korzystaç osoby niepe∏nosprawne na wózkach inwalidzkich, poniewa˝ wyposa˝one one sà w odchylne platformy.

Nowo zakupione autobusy marki jelcz M 125M Vecto jeszcze w tym miesiàcu b´dà jeêdziç po Katowicach. Do priorytetowych linii komunikacyjnych zaliczono te dzielnice miasta, w których znajdujà si´ kliniki, szpitalne, ró˝ne oÊrodki zdrowia, aby nowy tabor przystosowany do przewozu osób niepe∏nosprawnych u∏atwia∏ dojazd, minimalizowa∏ problem transportu ludziom chorym i starszym. Nowe Jelcze to autobusy, które z powodzeniem mogà konkurowaç z tak znanymi markami jak Mercedes, Volvo czy Man zarówno cenà, jakoÊcià wykonania jak i trwa∏oÊcià. Producent, firma Polskie Autobusy, daje 15-letnià gwarancj´ na szkielet i karoseri´. Zespo∏y montowane w autobusie pochodzà z renomowanych firm zachodnich. Nowe jelcze M 125M Vecto sà wyposa˝one w silniki spe∏niajàce normy emisji spalin EURO-3, a tym samym autobus jest przyjazny dla Êrodowiska naturalnego. Autobus wyposa˝ony jest w platformy odchylane r´cznie oraz w tzw. urzàdzenie przykl´ku, umo˝liwiajàce pneumatyczne obni˝enie zawieszenia pojazdu o 8 cm na przystanku, dla u∏atwienia wjazdu np. wózka inwalidzkiego. - Podnoszenie standardu taboru firm´ kosztuje. Program odbudowy i modernizacji taboru w PKM Katowice jest realizowany od 1998 roku. Poczàtkowo spó∏ka korzysta∏a ze Êrodków w∏asnych i dodatkowo ze Êrodków pomocowych w postaci po˝yczek z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Ârodowiska i Gospodarki Wodnej (WFOÂiGW) w Katowicach oraz z dotacji MFOÂiGW w Katowicach. Jednak po wstàpieniu Polski do UE skorzystanie ze Êrodków WFOÂiGW sta∏o si´ niemo˝liwe. PKM Katowice z∏o˝y∏ wniosek o przyznanie unijnych funduszy na rozwój transportu w aglomeracji, jednak pieniàdze, które mialy pochodziç ze Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego b´dà mog∏y zasiliç PKM dopiero w nast´pnych latach, poniewa˝ na razie wniosek ze wzgl´dów formalnych zosta∏ rozpatrzony negatywnie - dodaje Eugeniusz Pyp∏acz. PKM Katowice nie tylko inwestuje w nowe Êrodki transportu. W ostatnich trzech latach zmodernizowano 25 autobusów przegubowych marki Ikarus 280. Przewoênicy coraz cz´Êciej skar˝à si´ na wandalizm i chuligaƒskie wybryki niektórych pasa˝erów oraz m∏odych wandali, którzy swojà agresj´ wy∏adowujà na autobusach obrzucajàc je kamieniami, grudami lodu powodujàc wybicie szyb. Równie˝ PKM Katowice ponosi z tego tytu∏u znaczne straty, szczególnie je˝eli dewastacje autobusów dotyczà tych nowo zakupionych. Aby nowo zakupione autobusy Jelcz M 125M Vecto mog∏y s∏u˝yç spo∏eczeƒstwu przez ok. 15 lat (deklaracja producenta autobusów) niezb´dne wydaje si´ podj´cie dzia∏aƒ przez Organizatora transportu publicznego w aglomeracji Êlàskiej - KZK GOP, w zakresie w∏aÊciwego rozmieszczenia przystanków, jakoÊci nawierzchni na dworcach autobusowych i przystankach, aby nie dochodzi∏o do uszkodzeƒ podwozi autobusów, wnikliwego uk∏adania rozk∏adów jazdy tak, aby przewóz pasa˝erów odbywa∏ si´ komfortowo, bezpiecznie, p∏ynnie i planowo. ALEKSANDRA POLANOWSKA


JERZY PITERA, Fragment Rynku w Strzy˝owie, linoryt

Strzyżów n/Wisłokiem

Kościół parafialny p.w. Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej i Bożego Ciała wznosi się opodal rynku, przy bocznej drodze biegnącej w kierunku południowo-zachodnim. Zwraca uwagę rozmiarami założenia, gotycką bryłą świątyni i wieżą o charakterystycznym, stożkowym hełmie. Historia tego kościoła, długa i burzliwa, zapisała się trwale w murach. Wzniesiony w II poł. XV wieku, w latach 1550-1566 pełnił funkcję zboru

protestanckiego. Konsekrowany ponownie w 1611, w 1657 został spalony przez wojska Jerzego Rakoczego II. Odbudowany ze zniszczeń w II poł. XVII w. staraniem Jana Wielopolskiego, wojewody krakowskiego. Po raz drugi spłonął w 1895 r. Restaurowany pod kierunkiem Włodzimierza Demetrykiewicza w latach 1896-1897 zachował większość barokowego wyposażenia wnętrza.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.