Tygodnik Panorama 2004_49/50

Page 1

U k a z u j e s i ę o d 16 m a j a 19 5 4

Ka r n a wa ł owa rewolucja ISSN 0475-6347

PL ISSN 0475-6347 Nr indeksu 368563 Y 9012 C

NR 49-50 (2613-2614) 5 XII - 12 XII 2004 CENA 1,50 Z¸ (w tym 7% VAT)

Gombrowicz bulwersuje do dziś


PREMIERA W POLLENIE - MALWA

Cera spragniona troski Fabryka Kosmetyków Pollena - Malwa znana jest na rynku od ponad 50 lat. Pomimo trudnych konkurencyjnie czasów, dzi´ki sta∏emu rozwojowi, zachowaniu dawnych za∏o˝eƒ i receptur produkcji kosmetyków, znajduje si´ w czo∏ówce polskich znanych i znaczàcych firm kosmetycznych. „Natura + jakoÊç“ to zapis misji Polleny Malwy. Wykorzystujàc coraz to nowe technologie, z zastosowaniem wyników badaƒ z zakresu biologii, medycyny i chemii produkuje si´ tu kosmetyki o wysokiej jakoÊci, bezpieczne dla cz∏owieka, nie wywo∏ujàce uczuleƒ, przyjazne dla Êrodowiska i zgodne z unijnymi normami jakoÊciowymi. Firma posiada doskonale zorganizowane laboratorium, w którym stale przeprowadzane testy jakoÊci gwarantujà wysokà jakoÊç produktów. Ponadto firma ma tak˝e w∏asne laboratorium badawcze i mikrobiologii, dbajàce o odpowiedni poziom produktów oraz bezpieczeƒstwo klientów. Fabryka Pollena - Malwa ma w swojej ofercie oko∏o 130 produktów, a to: kosme-

tyki do piel´gnacji w∏osów, kosmetyki do piel´gnacji twarzy i cia∏a, dezodoranty, preparaty do piel´gnacji ràk i stóp, kosmetyki dla niemowlàt i dzieci, kosmetyki dla panów, kosmetyki promieniochronne. - Staramy si´ trafiç naszà ofertà handlowà do bardzo zró˝nicowanej grupy klientów. Ka˝dy z nich w naszej szerokiej ofercie mo˝e znaleêç kosmetyk zaspokajajàcy jego ró˝norodne wymagania i potrzeby - zauwa˝a Janina Jagie∏∏owicz, prezes Fabryki kosmetyków Pollena - Malwa. Wychodzàc naprzeciw takim oczekiwaniom, firma przygotowa∏a seri´ kosmetyków dla paƒ o skórze wra˝liwej, stanowiàcej program do piel´gnacji skóry wra˝liwej. Skóra wra˝liwa, to skóra wymagajàca w ka˝dym wieku i niezale˝nie od rodzaju cery, wyjàtkowej troski i piel´gnacji specjalnymi ∏agodnymi kosmetykami. Skóra ta bardzo ostro reaguje na zmienne warunki atmosferyczne (np.: wiatr, s∏oƒce, zmiana temperatury) jak i na niekorzystne czynniki

FABRYKA KOSMETYKÓW POLLENA MALWA sp. z o.o. 41-604 Świętochłowice, ul. Łagiewnicka 1c tel./fax: (032) 2453 154, dział handlowy: (032) 2458 565, 2453 278, 3451 547 www.polena-malwa.pl, e-mail: fk@pollena-malwa.pl

otoczenia (np.: dym papierosowy, suche powietrze pomieszczeƒ, spaliny samochodowe). Staje si´ wówczas zaczerwieniona, podra˝niona, Êciàgni´ta, wysuszona. Taka skóra wymaga u˝ycia kosmetyków, które usunà lub zmniejszà niekorzystny jej wyglàd. Kosmetyki te ukojà, nawil˝à, od˝ywià, ochronià i zabezpieczà skór´. W przygotowanej serii kosmetyków DELICATT LINE do pe∏nej piel´gnacji skóry wra˝liwej znajdujà si´ preparaty do ró˝nych typów cer, pozwalajàce zadbaç o twarz i cia∏o. Preparaty te zawierajà sk∏adniki wybrane ze wzgl´du na ich skutecznoÊç dzia∏ania i du˝y stopieƒ tolerancji nawet dla najbardziej wra˝liwej skóry, posiadajà przyjemnà konsystencj´ i subtelny zapach. Wszystkie kosmetyki firmy produkowane sà wed∏ug norm unijnych, dzi´ki czemu Pollena - Malwa ma du˝e szanse zaistnieç na rynkach europejskich. Powtarzalna procedura produkcji pozwala na zachowanie zawsze tak samo wysokiej jakoÊci produktów, co pozwala na pozyskiwanie nowych klientów. - Firma rozwija si´ i wprowadza ulepszenia w produkcji, dzi´ki czemu bez problemu nadà˝amy za Êwiatowymi trendami w produkcji kosmetyków - mówi prezes Janina Jagie∏∏owicz. - Wiadomo, ˝e z roku na rok przybywa osób o bardziej wysublimowanych potrzebach. W zwiàzku z tym, laboratorium firmy zmierza w takim kierunku, aby w przysz∏oÊci produkowaç kosmetyki dobrane do ka˝dego rodzaju skóry, wyst´pujàcego w naszych regionalnych europejskich warunkach. Dzi´ki wysokiej jakoÊci produktów i nowoczesnej linii produkcyjnej, kosmetyki Polleny - Malwy doceniane sà na konkursach i zdobywajà wyró˝nienia. Business Center Club i Komisja Integracji Europejskiej przyzna∏a Medale Europejskie trzem seriom kosmetyków: maseczkom antystresowym, kosmetykom do kompleksowej piel´gnacji stóp oraz Gloria - kosmetykom do piel´gnacji w∏osów. - Wyró˝nienia te sà dla nas ogromnà satysfakcjà - dodaje Pani prezes Janina Jagie∏∏owicz. - Oznaczajà bowiem, ˝e nasze kosmetyki mogà konkurowaç z wielkimi firmami europejskimi, a nawet Êwiatowymi, ˝e sà bardzo wysokiej jakoÊci. A im lepsze kosmetyki, tym wi´ksze zadowolenie naszego klienta, a to jest dla nas najwa˝niejsze.


W numerze:

Per∏a doliny Kwisy str. 8

Karnawa∏owa rewolucja

str. 12

Rammstein, czyli... rock Trzeciej Rzeszy

Nasz goÊç M. Grabowski str. 16

Non multa, sed multum Czasem podpatruj´ sobie ró˝ne reklamy i zastanawiam si´ ka˝dorazowo, co w∏aÊciwie chcà one sprzedaç i w jaki tajemniczy sposób majà mnie do tego zach´ciç. Firmy wydajà grube pieniàdze na speców w tej dziedzinie, a w efekcie dostajà coÊ, co jest albo idiotycznie Êmieszne, albo niezmiernie g∏upie, albo niezrozumia∏e. Przyk∏adowo reklama samochodu marki, bodaj˝e, Peugeot 307. Jego w∏aÊciciel musi ciàgle zmagaç si´ z zawistnymi zazdroÊnikami, którzy na ka˝dym kroku usi∏ujà mu uprzykrzyç ˝ycie. Te˝ mi przyjemnoÊç p∏ynàca z kupna auta, przez które mam same k∏opoty. Wiadomo, ˝e reklamy bazujà na naszych emocjach i ˝e nad ich obrazem pracuje sztab specjalistów, tak˝e tych od psychologii. W tym˝e przypadku odwo∏ujà si´ do naszej odwiecznej przyjemnoÊci z posiadania czegoÊ, czego inni b´dà nam zazdroÊciç. Dlaczego zazdroÊcimy? Nie by∏oby w tym nic z∏ego, gdyby zazdroÊç nie przeradza∏a si´ z chorobliwe z∏orzeczenie, co, niestety, jest zjawiskiem nie tylko z reklamy wzi´tym. Zawsze wydaje nam si´, ˝e gdy ktoÊ coÊ ma, zdoby∏ to bioràc udzia∏ w ciemnych interesach, a z ca∏à pewnoÊcià nieuczciwie. W najlepszym przypadku mia∏ szcz´Êcie, jak ka˝dy g∏upi. Dlaczego tak bardzo nam niewygodnie z tym, ˝e inni majà lepiej? Z bardzo prostej przyczyny: du˝e pieniàdze, pi´kne przedmioty i spektakularne sukcesy sà dla

str. 25

Bezwstydne pożądanie pieniędzy wielu z nas czymÊ tak nierealnym, ˝e a˝ boimy si´ o tym marzyç. W wi´kszoÊci z nas istnieje przekonanie, ˝e wszelkie bogactwa i sukcesy sà zarezerwowane dla nielicznych. W pewnym sensie to prawda. Fortuna nigdy nie uÊmiechnie si´ do cz∏owieka, który uwa˝a, ˝e warunki jego urodzenia, praca którà wykonuje, czy miasto w którym przysz∏o mu ˝yç determinujà go i uniemo˝liwiajà jakàkolwiek zmian´. Bo˝ena Figarska, która od lat prowadzi seminaria na temat odnoszenia sukcesu i zdobywania pieni´dzy, twierdzi, ˝e gdyby zebraç wszystkie pieniàdze Êwiata i podzieliç je równo pomi´dzy wszystkich ludzi, po chwili biedni byliby znowu biedni, a bogaci pomno˝yliby w cudowny sposób swój przydzia∏ majàtku. Istnieje w nas bàdê mentalnoÊç biedy, bàdê mentalnoÊç bogactwa. Bowiem sukcesy odnoszà nie tylko ci wysoko urodzeni, majàcy bogatych rodziców czy wp∏ywowych przyjació∏, lecz przede wszystkim posiadajàcy jasne, ambitne cele i zdeterminowani na drodze ich realizacji. Wielu z nas jest niezadowolonych ze swojej sytuacji ˝yciowej. Zarabiamy za ma∏o, nie lubimy swojej pracy, a ˝ycie ciàgle rzuca nam k∏ody pod nogi. Gdyby jednak zapytaç, czym chcielibyÊmy si´ zajmowaç, jakie wynagrodzenie otrzymywaç, jaki mieç dom i jaki samochód, ma∏o kto umia∏by udzieliç precyzyjnej odpowiedzi. Cz´sto s∏ysz´, ˝e ktoÊ nie pragnie byç bardzo bogatym i nie potrzebuje mieç wspania∏ego auta. Tak jakby to wstyd albo strach pragnàç wiele, mieç wysokie oczekiwania. Zazwyczaj mówimy, ˝e chcemy ta-

kich zarobków, aby prze˝yç z godnoÊcià do pierwszego, pracowaç i mieszkaç w bezpiecznym miejscu i mieç taki samochód, którym da si´ gdzieÊ dojechaç. Albo chcemy mieç du˝o pieni´dzy i dobrà prac´, choç sami nie wiemy, co to dok∏adnie znaczy. Mamy byle jakie oczekiwania i to w∏aÊnie od ˝ycia otrzymujemy - bylejakoÊç. Przynosi ona nam rozczarowanie i zaczynamy narzekaç na ci´˝kie czasy, brak perspektyw, z∏y rzàd i tak dalej... Niewielu spotykam ludzi ˝yjàcych z pasjà, zadowolonych z siebie i z tego, co przynosi im ˝ycie. SpoÊród tych nieszcz´Êliwych jeszcze mniejszy odsetek jest osób, które postanowi∏y si´gnàç po lepsze ˝ycie. Tak, si´gnàç. Poniewa˝ gdy wiesz, czego pragniesz, jesteÊ zdecydowany zrobiç, co w twojej mocy, by to osiàgnàç i masz przekonanie, ˝e to jest mo˝liwie, nie ma takiej si∏y na ziemi, która by mog∏a ci´ powstrzymaç. Wr´cz przeciwnie. Ludziom, którzy majà g∏owy pe∏ne marzeƒ i planów, którzy majà w stosunku do ˝ycia entuzjastycznà postaw´, Êwiat sprzyja bardziej ni˝ tym biernym i pogodzonym z w∏asnà przeci´tnoÊcià. Sukcesu i pieni´dzy, jak wszystkiego innego, mo˝na si´ nauczyç. Trzeba ich prawdziwie po˝àdaç i oczekiwaç. Jak powiedzia∏ Konfucjusz, najlepsi ludzie pragnà doskona∏oÊci, ludzie przeci´tni pragnà komfortu. Na pulpicie swojego komputera mam przepi´knà tapet´ z czarnym BMW 645ci typu coupé. Zainteresowanym odpowiadam, ˝e przyzwyczajam si´ do jego widoku. A Wy? Co macie na swoich pulpitach? KATARZYNA WYKA

• Na okładce: MAGDALENA PIEKORZ • Foto: ZBYSZEK SAWICZ

WWW.ZEWPRESS.COM

Niezale˝na Gazeta Internetowa


Z archiwum Panoramy

Nie znacie jej? (37) ROK 1991 (cz´Êç 1.) Kolejny, ciekawy i bogaty w wydarzenia rok przemian i burz. I od razu przypomina si´ stare chiƒskie - jak chcà jedni, lub ˝ydowskie - jak twierdzà inni, przekleƒstwo: „ObyÊ ˝y∏ w ciekawych czasach“. Niewàtpliwie przysz∏o nam ˝yç w takich w∏aÊnie. Pami´ç ludzka jest jednak zawodna, niech wi´c przeglàd rocznika 1991 odÊwie˝y nieco zakurzone wydarzenia z tego w∏aÊnie roku. Ze wzgl´du na obfitoÊç materia∏u równie˝ ten rocznik zaprezentujemy w dwóch cz´Êciach.

zale˝ny i Cricot 2 (1956), którym kierowa∏ do Êmierci, zyskujàc s∏aw´ innowatora form teatralnych. Po g∏oÊnych inscenizacjach dzie∏ S. I. Witkiewicza tworzy∏ autorskie przedstawienia (Umar∏a klasa; Wielopole Wielopole; Niech szczeznà artyÊci; Nigdy tu ju˝ nie powróc´; Dzisiaj sà moje urodziny (premiera poÊmiertna 1991 r.). Z Cricot 2 odwiedzi∏ wiele krajów, zyskujàc Êwiatowà s∏aw´. By∏ pierwszym polskim twórcà happeningów (Cricotage, List, Panoramiczny happening morski, Lekcja anatomii wed∏ug Rembrandta). Za∏o˝y∏ Grup´ M∏odych Plastyków (1945), by∏ wspó∏za∏o˝ycielem Grupy Krakowskiej i Galerii Krzysztofory (1957). W twórczoÊci plastycznej uprawia∏ malarstwo metaforyczne, taszyzm, dripping, malarstwo akcji i ruchu, eksperymentowa∏ w dziedzinie aran˝owania przestrzeni i wykorzystania przedmiotów codziennego u˝ytku. Projektowa∏ inscenizacje dla teatrów dramatycznych. Zmar∏ 8 grudnia 1990 roku w Krakowie. 13 stycznia informujemy, ˝e premierem zosta∏ Jan Krzysztof Bielecki zadajàc pytanie czy poprawi on b∏´dy Leszka Balcerowicza, który wprawdzie zd∏awi∏ inflacj´ lecz wbrew obietnicom nie o˝ywi∏ gospodarki, wr´cz przeciwnie. Stan ten trwa zresztà do dzisiaj a wyra˝a si´ trudnà do zaakceptowania stopà bezrobocia. 27 stycznia publikujemy reporta˝ o wydarzeniach w republikach nadba∏tyckich,

10 marca w∏àczamy si´ w dyskusj´ na temat wzbudzajàcej do dziÊ kontrowersje ustawy „O ochronie prawnej dziecka pocz´tego“. 7 kwietnia piszemy o rozpocz´tej budowie Kolejowego Ruchu Regionalnego na Âlàsku, inwestycji, która wszako˝ mimo ambitnych planów nie zosta∏a nawet doprowadzona do stadium w którym mo˝na by si´ zastanawiaç nad celowoÊcià jej dokoƒczenia. I tak ju˝ chyba zostanie. W tym samym

Rozpoczynamy mocnym akcentem publikujàc w wydaniu na 6 stycznia ostatni wywiad Tadeusza Kantora. Tadeusz Kantor (1915-1990), scenograf, re˝yser, malarz, grafik; absolwent i profesor Krakowskiej ASP. Za∏o˝y∏ w Krakowie (19421944) tajny, eksperymentalny Teatr Nie-

4

które przesz∏y nieco bardziej dramatycznà od nas drog´ do wolnoÊci. 24 lutego drukujemy fragment kontrowersyjnej, dzisiaj ju˝ zapomnianej ksià˝ki Jaros∏awa Kurskiego p.t. „Wódz“, traktujàcej o kulisach prezydentury Lecha Wa∏´sy. W tym samym wydaniu wypowiedzi na temat I wojny amerykaƒsko-irackiej.

Panorama


wydaniu rozpoczynamy druk autobiografii Lee Iacocci, guru nowoczesnego menagingu. 28 kwietnia w artykule p.t. „Gwiazdy spadajà z hukiem“ donosimy, ˝e oÊmiu aresztowanych cz∏onków mafii neapolitaƒskiej zezna∏o jak dostarcza∏o Maradonie kokain´. Poniewa˝ analizy laboratoryjne potwierdzi∏y stosowanie przez pi∏karza narkotyku, „boski Diego“ zosta∏ zdyskwalifikowany.

12 maja znajdujemy arcyciekawy wywiad z Jackiem Kuroniem. 19 maja drukujemy artyku∏ poÊwi´cony tragicznej sytuacji finanso-

wywiad opublikowaliÊmy krótko po samobójczej Êmierci tego ostatniego. 9 czerwca piszemy o udanym (niestety) zamachu na Rajiwa Gandhiego i tragicznych losach rodziny Gandhich, ikony wspó∏czesnych Indii. 16 czerwca wielki raport o p∏acach. Dla przypomnienia: Êrednia p∏aca w styczniu 1990 roku wynosi∏a 624 tysiàce z∏otych, w grudniu 1990 roku - 1 milion 583 tysiàce z∏otych i nadal doÊç szybko ros∏a. 23 czerwca alarmujemy o zagro˝eniu bankructwem wielu aptek i cytujemy W∏adys∏awa Sidorowicza, ówczesnego ministra zdrowia który oÊwiadczy∏: „Niech bankrutujà“. Apteki na szcz´Êcie przetrwa∏y, niestety, g∏upi ministrowie równie˝. (cdn) TADEK Zdj´cia ARC

wej teatrów, b´dàcej opóênionym skutkiem ustawy z dnia 23 grudnia 1984 roku zaliczajàcej teatry do kategorii przedsi´biorstw paƒstwowych. Mimo up∏ywu lat nie zdo∏ano wypracowaç nowych standardów, i tak jak sytuacja by∏a z∏a takà pozosta∏a. 26 maja publikujemy reporta˝ z nadania Zbigniewowi Brzeziƒskiemu doktoratu honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego. RozpoczynaliÊmy zmian´ kursu z prorosyjskiego na proamerykaƒski, zakoƒczonà aktywnym udzia∏em w II wojnie irackiej. W tym samym wydaniu rozpoczynamy druk ksià˝ki Jerzego Kosiƒskiego „Kroki“. 2 czerwca drukujemy niezwykle ciekawy wywiad z Agnieszkà Osieckà, w którym mówi ona mi´dzy innymi o swojej znajomoÊci z Markiem H∏asko i Jerzym Kosiƒskim. Dla przypomnienia,

Panorama

5


Moim zdaniem

Ukraińskie dylematy Dawno nie obserwowaliÊmy takiej jednoÊci poglàdów w Polsce, jaka objawi∏a si´ przy okazji konfliktu na Ukrainie. Koalicja mówi∏a jednym g∏osem z opozycjà, Lech Wa∏´sa z Aleksandrem KwaÊniewskim, a z politykami zgadzali si´ te˝ zwykli Polacy. Tylko sami Ukraiƒcy nie mogli dojÊç ze sobà do porozumienia oraz Rosja z Zachodem. Co do tego, ˝e ukraiƒskie wybory zosta∏y sfa∏szowane, ja te˝ nie mam wàtpliwoÊci. Z góry zak∏ada∏em, ˝e tak b´dzie i nawet przewidzia∏em zarys planu, jaki zosta∏ zastosowany przez w∏adze w Kijowie. A by∏ to plan dosyç chytry. Polega∏ na tym, aby w pierwszej turze g∏osowania tak pomanipulowaç wynikami, ˝eby kandydat opozycji wygra∏ z popieranym przez rzàdzàcà dotychczas ekip´ minimalnie. To mia∏o uspokoiç zwolenników Wiktora Juszczenki i odwróciç ich uwag´ od machinacji przygotowywanych na drugà tur´. Przez moment w autentycznoÊç g∏osowania uwierzy∏y chyba nawet niektóre agendy rzàdowe, a przynajmniej ten oÊrodek badania opinii publicznej, który na podstawie sonda˝y przeprowadzonych w dniu prezydenckiej dogrywki przewidywa∏ zwyci´stwo Juszczenki, tak samo zresztà, jak zagraniczne pracownie socjologiczne, choç w nieco innych proporcjach. Jeden z naszych korespondentów obwieÊci∏ na tej podstawie, i˝ przewaga kandydata opozycji nad Wiktorem Janukowyczem jest tak wyraêna, i˝ nie ma mowy o tym, aby to ten drugi zo-

sta∏ og∏oszony zwyci´zcà. Ale w Kijowie najwyraêniej dobrze pami´tano nauki Stalina, który twierdzi∏, ˝e niewa˝ne jak si´ g∏osuje, tylko kto liczy g∏osy. Po pi´ciu dniach protestów zacz´∏o wyglàdaç na to, ˝e pomaraƒczowa alternatywa dla dotychczasowego uk∏adu rzàdzàcego dopnie jednak swego. Nie wydaje mi si´ jednak, aby mo˝liwe by∏o normalne przej´cie w∏adzy przez opcj´ prozachodnià. Nawet jeÊli wschodnie rejony Ukrainy, popierajàce Janukowycza, uznajà si´ za pokonane, nawet jeÊli odchodzàcy prezydent Leonid Kuczma przestanie si´ baç, ˝e ró˝ne ciemne sprawy jego samego oraz jego ekipy zostanà ukarane, to ze swoich planów wzgl´dem Ukrainy nie zrezygnuje tak ∏atwo Rosja. Trudno powiedzieç czy bezpoÊrednio po wyborach, czy mo˝e troch´ póêniej zacznie zapewne bardziej energicznie upominaç si´ tam o swoje interesy. JeÊli nie znajdzie sposobnoÊci, aby doprowadziç do przej´cia w∏adzy w Kijowie przez oddanych jej ludzi, to zacznie przynajmniej destabilizowaç same wschodnie rejony republiki. A podatny grunt na pewno ku temu znajdzie, gdy˝ obszary te zamieszkuje w wi´kszoÊci ludnoÊç rosyjskoj´zyczna, znacznie cz´Êciej marzàca o po∏àczeniu si´ z moskiewskà macierzà ni˝ o integracji z Unià Europejskà. Na dobrà spraw´ te dà˝enia rosyjskich obywateli Ukrainy nale˝a∏oby te˝ uszanowaç. Nie ma sensu westernizowaç ich na si∏´, zmuszaç

Zaprosili nas

TEATR ROZRYWKI w Chorzowie zaprasza...

Muzeum Archidiecezjalne w Katowi• cach na wystaw´ fotografii Henryka Goika

01, Êr. godz. 10:00; 07, wt. godz. 10:00 - PAN PLAMKA I JEGO KOT.

GRUDZIE¡ 2004

p.t. „Kenia - ods∏ona pierwsza“ oraz otwarcie wystawy grafiki Ma∏gorzaty ¸uszczak p.t. „Intensyfikacja rzeczywistoÊci“.

03, pt. godz. 20:00; 04, sob. godz. 19:00; 05, nd. godz. 19:00 - GALA PIOSENKI I MUSICALU - koncert z udzia∏em polskich i zagranicznych gwiazd. Wyst. m.in.: Branka KRANER (S∏owenia), Maria MEYER, Corine MILIAN (Francja), El˝bieta OKUPSKA, Radojka SVERKO (Chorwacja), Micha∏ BAJOR, Janusz RADEK, Igor SEBO (Czechy).

6

Panorama

do uczenia si´ j´zyka ukraiƒskiego i w ogóle zatrzymywaç w paƒstwie, którego tak naprawd´ nie akceptujà. Mieszkaƒcy okolic Donbasu zacz´li ju˝ coÊ przebàkiwaç o utworzeniu w∏asnej autonomii w razie przej´cia w∏adzy przez Juszczenk´; tym samym gro˝à te˝ w∏adze lokalne nie mniej zrusyfikowanego Krymu. JeÊli coÊ takiego powstanie, to b´dzie naturalnie tylko formà przejÊciowà na drodze do faktycznego przy∏àczenia si´ ukraiƒskiego wschodu do Rosji. Na pewno jest wielkim dylematem nastawionych prozachodnio polityków ukraiƒskich, czy nale˝y za wszelkà cen´ dà˝yç do utrzymania jednoÊci terytorialnej paƒstwa. Z jednej strony wydaje si´ bezsensowne utrzymywanie kszta∏tu geograficznego republiki, narysowanego kiedyÊ przez Stalina w celach wy∏àcznie propagandowych, tak jak niecelowe jest trwanie w sztucznych granicach afrykaƒskich paƒstw postkolonialnych. Z drugiej wiadomo, ˝e dzielenie nienaturalnie utworzonych krajów wzd∏u˝ granic etnicznych rzadko odbywa si´ bez przelewu krwi. W przypadku Ukrainy jest jeszcze dylemat gospodarczy. To we wschodniej cz´Êci kraju znajduje si´ wi´kszoÊç bogactw naturalnych, jak chocia˝by w´giel w Zag∏´biu Donieckim, czy ruda ˝elaza w Krzywym Rogu. Nie wiadomo czy Ukraina okrojona od Wschodu, demokratyczna i wspó∏pracujàca z Zachodem by∏aby bogatsza od tej w kszta∏cie dzisiejszym, czy-

06, pn. godz. 9:30, 12:00, 17:00 DZIADEK DO ORZECHÓW - wyst´p goÊcinny Gliwickiego Teatru Muzycznego. 11, sob. godz. 19.00 - ZAPASIEWICZ GRA BECKETTA - goÊcinnie TEATR POWSZECHNY z Warszawy; spektakl z udzia∏em m.in. Zbigniewa ZAPASIEWICZA z okazji Jubileuszu 70-lecia jego urodzin i 50-lecia pracy artystycznej. 12, nd. godz. 19:00 - GLENGARRY GLEN ROSS - goÊcinnie TEATR POWSZECHNY z Warszawy; spektakl z udzia∏em m.in. Zbigniewa ZAPASIEWICZA z okazji Jubileuszu 70-lecia jego urodzin i 50-lecia pracy artystycznej. 13, pon. godz. 19:00 - MACIEJ ZEMBATY ÂPIEWA COHENA - goÊcinnie kabaret. Wydarzenie !!! 17, pt. godz. 19:00 - EVITA - Po˝egnanie z tytu∏em.


li faktycznie narodowoÊciowo rozdartej, ale z przemys∏owymi okr´gami na wschodzie. W pierwszych latach byç mo˝e nie, co mog∏oby staç si´ powodem kolejnych niepokojów spo∏ecznych, tym razem zwróconych przeciwko zwolennikom opcji europejskiej. Jaka Ukraina jest lepsza z punktu widzenia Polski, te˝ nie jest ostatecznie rozstrzygni´te. DziÊ wszyscy popieramy jej si∏y prozachodnie, które sà jednak jednoczeÊnie w pewnej mierze nacjonalistyczne. Ukraiƒski nacjonalizm tymczasem, przynajmniej na zachodnich rubie˝ach tego kraju, nie jest zbyt przyjacielsko nastawiony do Polski. Teraz t∏umy w Kijowie wo∏ajà „Polaki mo∏odcy“ (bohaterowie), gdy przemawiajà do nich nasi weterani walki z komunizmem. Nie tak dawno jednak we Lwowie s∏ychaç by∏o ca∏kiem inne pomruki, kiedy na przyk∏ad upominaliÊmy si´ o odbudow´ cmentarza Orlàt Lwowskich. Pami´tajà to dobrze nasi nieliczni ju˝ mieszkajàcy w tym mieÊcie rodacy. Oni podobno nie g∏osowali na Juszczenk´, gdy˝ od popieranych przez niego miejscowych w∏adz nie zaznali niczego dobrego. Mimo wszystko myÊl´, ˝e dla naszego poparcia dla demokratyczno-narodowych ˝àdaƒ Ukraiƒców nie ma alternatywy. Pewnie w przysz∏oÊci nieraz si´ jeszcze na tym troch´ sparzymy, gdy Ukraiƒcy w swym nacjonalistyczno-szowinistycznym uniesieniu b´dà nam wypominaç dawne przewiny wobec nich (skrz´tnie przemilczajàc swoje grzechy wobec Polaków), gdy b´dzie cierpieç na tym nasza mniejszoÊç narodowa w ich kraju oraz przypominajàce o Polsce zabytki historii. Tak by∏o przecie˝ niedawno w przypadku Litwy, której dà˝enie do samostanowienia te˝ goràco popieraliÊmy, a mimo to do dziÊ w stosunkach pomi´dzy naszymi krajami nadal nie brakuje podobnych zgrzytów. T´ cen´ warto jednak zap∏aciç za umacnianie i rozszerzanie u naszych sàsiadów demokracji. Ona ostatecznie zawsze sprzyja prawdzie, choç ta nie zawsze jest potem wszystkim w smak. Mam nadziej´, ˝e pami´tajà o tym ci, którzy dopominajà si´ teraz o prawd´ na ulicach Kijowa. SILEZJUSZ

26, nd. godz. 19:00; 27, pon. godz. 19:00 LOVE ME TENDER - goÊcinnie wyst. Dorota STALI¡SKA i Joanna KORONIEWSKA. 31, pt. godz. 21:30 - KRÓLOWA JEDNEJ NOCY czyli Sylwestrowa Gala Piosenki Polskiej - koncert. w STYCZNIU 2005 m.in.

06, czw. godz. 19:00 - KATARZYNA GRONIEC - EMIGRANTKA - goÊcinnie koncert. Wi´cej szczegó∏ów pod adresem: www.teatr-rozrywki.pl foto: Tomasz Zakrzewski GórnoÊlàskie Towarzystwo Gospodarcze • na konferencj´ „XV LAT PRZEMIAN GOSPODARCZYCH NA ÂLÑSKU“. Celem konferencji by∏o podsumowanie ostatnich pi´tnastu lat, wskazanie b∏´dów i ukazanie sukcesów, a tak˝e zarysowanie perspektyw dla Âlàska w przysz∏oÊci.

Okruszki z warszawskiego sto∏u W sprawie Hoovera - osobisty wàtek dyrektora Zamku - Wino eksportowane do ojczyzny wina i kaczka po pekiƒsku - do Pekinu - Dylemat na tle królowej angielskiej i prezydenta Busha Nie by∏a to oczywiÊcie podstawowa przyczyna, dla której dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie, profesor Andrzej Rottermund, zdecydowa∏ si´ na zorganizowanie wystawy „Amerykaƒska przyjaêƒ - Herbert Hoover a Polska“, otwartej uroczyÊcie 12 listopada, ale by∏ to mi∏y osobisty akcent. Hoover, in˝ynier górniczy i bogaty cz∏owiek, organizowa∏ po pierwszej i po drugiej wojnie Êwiatowej pomoc humanitarnà dla Polski, a zw∏aszcza dla polskich dzieci, równie˝ dlatego, ˝e by∏ zwiàzany przyjaênià z Ignacym Paderewskim, pianistà Êwiatowej s∏awy i premierem oraz ministrem spraw zagranicznych niepodleg∏ej Polski w latach 1919-20. W okresie mi´dzywojennym, postaç Hoovera by∏a znana niemal ka˝demu Polakowi. W 1922 roku zaÊ spotka∏a go godnoÊç najwy˝sza - Sejm Rzeczypospolitej przyzna∏ mu honorowe obywatelstwo Polski. I tu nast´puje ów akcent osobisty. Mówi profesor Rottermund: „Wniosek w Sejmie w tej sprawie - pozwol´ tu sobie wtràciç wàtek rodzinny - z∏o˝y∏ mój dziadek, dr. Stefan Rottermund, pose∏ na Sejm, cz∏onek Polsko-Amerykaƒskiego Komitetu Pomocy Dzieciom“. Wkrótce póêniej, w 1929 roku, Herbert Hoover zosta∏ prezydentem Stanów Zjednoczonych i stanowisko to piastowa∏ do 1933 roku. A gdy zakoƒczy∏a si´ druga wojna Êwiatowa, w 1946 roku znowu przyjecha∏ do Polski z pomocà, tworzàc UNRR¢, czyli system pomocy ˝ywnoÊciowej i innej dla Polski. UNRRA to angielski skrót nazwy Administracja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odnowy, ale wszyscy w Polsce nazywali jà Ciocià UNRRÑ. Dzieciaki zaÊ myÊla∏y, ˝e to prawdziwa ciotka i wcià˝ jej szuka∏y, ˝eby jà uÊciskaç. OczywiÊcie, ˝e teraz w Warszawie ˝adnej ciotki nie by∏o, ale by∏ wnuk - wnuk Herberta Hoovera, Herbert Hoover III. Jak w królewskiej dynastii. ...Ambasador Australii w Polsce, Patrick Lawless, spotka∏ si´ 15 listopada z Polskim Klubem Publicystyki Mi´dzynarodowej. W spotkaniu wzi´∏a udzia∏ pani radca handlowy ambasady, Polka z pochodzenia, Ma∏gorzata Hill, która mówi∏a, ˝e obroty handlowe Polska -Australia nie odpowiadajà jeszcze mo˝liwoÊciom obu krajów. Dodajàc: „Je˝eli Australia mo˝e eksportowaç wino do ojczyzny win - Francji, chili meksykaƒskie do ojczyzny chili -Meksyku, kaczk´ po pekiƒsku do miasta tej kaczki czyli do Pekinu, i samochody osobowe do ojczyzny Henry Forda, to co stoi na przeszkodzie powa˝nemu wzrostowi obrotów mi´dzy naszymi krajami? Tylko brak Êmia∏oÊci i inicjatywy“. Pod koniec spotkania, redaktor naczelny miesi´cznika „Ambasador“, Stanis∏aw B∏aszczyk, zapyta∏ gospodarza: „Gdyby pan, panie ambasadorze, móg∏ g∏osowaç w wyborach amerykaƒskich, na kogo by pan g∏osowa∏ - na Kerry'ego czy na Busha?“. Na to ambasador: „Kilka ∏adnych lat temu zwiedza∏em Republik´ Po∏udniowej Afryki, i z naszym, czyli australijskim, ambasadorem trafiliÊmy do jakiejÊ zabitej deskami wioski. WeszliÊmy do miejscowego baru. By∏ tam jakiÊ cz∏owiek, który pi∏ piwo. Zapyta∏ naszego ambasadora, czy w Australii jest tendencja do pozbycia si´ królowej brytyjskiej jako formalnej g∏owy paƒstwa (funkcj´ t´ w rzeczywistoÊci pe∏ni gubernator generalny, który jest zawsze Australijczykiem). Ambasador odpowiedzia∏ ostro˝nie, ˝e owszem, ˝e i taka tendencja istnieje, ale silniejsze jest dà˝enie do utrzymania królowej jako g∏owy paƒstwa“. WyjechaliÊmy z tej wioski. Za siedem czy osiem dni, ambasador australijski w RPA otrzymuje fax z australijskiego MSZ w postaci listu czytelnika do redakcji jednego z tygodników australijskich z pe∏nym oburzenia pytaniem: „Dlaczego ambasador Australii w RPA wypowiada si´ w obcym kraju przeciwko królowej brytyjskiej?'“. „I pan, panie redaktorze - ciàgnie ambasador Lawless zwracajàc si´ do B∏aszczyka - chce, ˝ebym odpowiedzia∏ na pana pytanie?“. ZYGMUNT BRONIAREK

Panorama

7


Podró˝e dalekie i bliskie strony rozpoczyna∏y si´ ziemie ksià˝àt piastowskich. Kwisa by∏a rzekà granicznà przez sto lat. W 1315 r. ksià˝´ piastowski Henryk Jaworski o˝eni∏ si´ z Agnieszkà - córkà Wac∏awa II, otrzymujàc jako wiano w∏aÊnie zamek Czocha. Nie majàc nast´pcy, Henryk zawar∏ porozumienie z siostrzeƒcem Bolkiem II Âwidnickim, na mocy którego ten drugi przejà∏ ksi´stwo Jaworskie wraz z warownià. Bolko zwiàza∏ si´ z dworem czeskim i wyda∏ za mà˝ za Karola IV swojà bratanic´ Ann´. Niestety, i on nie mia∏ nast´pcy, wi´c poczyniono zapisy, na mocy których po Êmierci Bolka II (1368), ca∏e to ksi´stwo za rzekà Kwisa ostatnie ksi´stwo Êlàskie - zosta∏o w∏àczone do Czech. I wówczas zamek przesta∏ byç potrzebny jako warownia, jako punkt stra˝y granicznej, stajàc si´ siedzibà rodów rycerskich. Z biegiem lat zamek z warowni przeistacza∏ si´ w rezydencj´, zw∏aszcza w okresie gdy na zamku panowa∏ ród von Nostitzów. W XVI w., pod rzàdami Abrahama Nostitza, po∏àczono obie cz´Êci murami i zamek nabra∏ charakteru renesansowego. Wtedy te˝ sprowadzono tu wiele dzie∏ sztuki. Po zakoƒczeniu wojny trzydziestoletniej g∏´bokà zamkowà fos´ zamieniono w zwierzyniec, budujàc nad nià most. Nostitzowie panowali przez 250 lat i by∏ to bardzo ciekawy w dziejach zamku okres. - Nostitzowie zgromadzili ogromnà iloÊç z∏ota i klejnotów. Bogactwo to wykorzystano do stworzenia pot´˝nej posiad∏oÊci ziemskiej, która jednak z czasem zosta∏a rozparcelowana, bo by∏o du˝o dzieci. Zamek jednak rozkwit∏ w tym okresie, stajàc si´ jednà z najokazalszych rezydencji na ówczesnym Dolnym Âlàsku - informuje Zbigniew Wermiƒski, zast´pca dyrektora OÊrodka WypoczynkowoSzkoleniowego Zamek Czocha. Od momentu kiedy Czocha przesta∏a byç warownià, na zamku panowa∏o pi´ç rodów, z tym ˝e poza Nostitzami, pozosta∏e rezydowa∏y tam przez oko∏o tylko dwudziestoletnie okresy. Warto jeszcze wspomnieç o transakcji z 1703 r., na mocy której majàtek ten kupi∏ Jo-

Perła doliny Kwisy O urokach po∏udniowo-zachodniej cz´Êci Polski nie trzeba nikogo przekonywaç, kto choç raz by∏ w Karkonoszach czy w Kotlinie K∏odzkiej. Stosunkowo ma∏o znane sà powaby doliny Kwisy, bo i sama rzeka nie jest zbytnio „eksploatowana“ na lekcjach geografii. Mo˝e to dlatego, ˝e do najd∏u˝szych nie nale˝y - zaledwie 140 km, ani do najzasobniejszych w wod´. Troch´ to jednak b∏´dne rozumowanie, bo w∏aÊnie w´drówki dolinà Kwisy pozwalajà poznaç jak˝e bogate dzieje tej ziemi, zarówno pod wzgl´dem geologicznym jak i historycznym, wszak tu przez wieki zmienia∏y si´ granice Polski, Czech i Niemiec.

8

PoÊród wielu miejsc i zabytków, jakie w tej dolinie warto odwiedziç, najbardziej urokliwym jest chyba zamek Czocha - prawdziwa per∏a tej ziemi, zamek, o którym równie˝ raczej niewielu wie. No, mo˝e za wyjàtkiem mi∏oÊników... filmu. Tak, bo w∏aÊnie na tym zamku kr´cono polskà komedi´ z okresu II wojny Êwiatowej „Gdzie jest genera∏“, a tak˝e niektóre sceny do „Wiedêmina“. Czoch´ wybudowano w II po∏owie XIII w., z inicjatywy króla Czech Wac∏awa II. By∏a to warownia graniczna, bo na Kwisie przebiega∏a pó∏nocna granica Królestwa Czeskiego. Tam gdzie stoi zamek by∏y Czechy, a z drugiej

Panorama


hann Hartung von Uechtritz, bardzo wp∏ywowy cz∏owiek na dworze króla Augusta II Sasa. - W czasie II wojny Êwiatowej, kiedy zbli˝a∏ si´ front, gdy nadchodzili Rosjanie, ostatni w∏aÊciciel zamku wyjecha∏ do Drezna i nigdy ju˝ tu nie powróci∏. Pozostawi∏ na zamku kolekcj´ broni, przede wszystkim bia∏ej ale i palnej, tak˝e kolekcj´ obrazów oraz bibliotek´ z∏o˝onà z 25 tys. tomów - opowiada dyrektor. - I to wszystko si´ „rozp∏yn´∏o“ w ró˝nych okolicznoÊciach. Cz´Êç pozabiera∏y komisje rewindykacyjne, ksià˝ki pow´drowa∏y do Wroclawia - do Biblioteki Uniwersyteckiej, kolekcje broni do Muzeum Wojska Polskiego, a reszta zagin´∏a. Ciekawe sà dzieje skarbca, bo to co najcenniejsze zosta∏o ukryte w∏aÊnie tam. Skarbiec mia∏ drzwi zamurowane, wi´c zdawa∏o si´, ˝e gdy kiedyÊ w∏aÊciciel powróci, to b´dzie móg∏ sobie tam spokojnie wejÊç. Mo˝e bogactwa schowane by∏yby i do dziÊ, gdyby nie to, ˝e na zamku pozostali pracownicy, wÊród nich bibliotekarka i ona, jak tylko wojna si´ skoƒczy∏a, poszuka∏a sobie wspólników i ten skarbiec wskaza∏a. Zwiedzanie zamku dostarcza wielu estetycznych prze˝yç. Najstarsza sala, która sklepienie ma jeszcze gotyckie, kominek w stylu noegotyckim z piaskowca, przywieziony z W∏och... Zwiedzamy zamek i dyrektor opowiada: W rodzie Nostitzów obowiàzywa∏ bardzo okrutny i bardzo stary zwyczaj. Zapoczàtkowa∏ go Kaspar Nostitz, cz∏owiek wyjàtkowej chciwoÊci, który dla majàtku o˝eni∏ si´ z dalekà krewnà cesarskà, Walpurgià. MyÊla∏, ˝e jeÊli to krewna cesarska to jest bogata. Nie zwraca∏ uwagi, ˝e stara, brzydka i g∏upia; skusi∏o go to bogactwo. Kiedy si´ o˝eni∏, okaza∏o si´, ˝e wybranka wcale tego bogactwa nie

mia∏a, zbrzyd∏a mu wi´c podwójnie, ale by∏o za póêno. Cz´sto wi´c wyje˝d˝a∏, polowa∏, byle daleko od ˝ony. Pewnego razu, gdy powróci∏, zasta∏ jà w ∏o˝u, le˝a∏a nakryta, kiedy dostrzeg∏ na czole ciemne plamy, wtedy si´ wystraszy∏, bo tu cz´sto w okolicy zarazy si´ szerzy∏y. Kaza∏ zatem szybko sprowadziç medyka. Gdy ten tylko popatrzy∏, zaraz si´ rozeÊmia∏. - Ona jest w cià˝y i stàd te plamy - rzek∏, i sprawa si´ wyda∏a. Kaspar wpad∏ w furi´, kaza∏ s∏u˝bie wyciàgnàç ˝on´ z ∏o˝a i zaprowadziç do studni i tam jà wrzuciç, a ˝e studni by∏o szeÊç, wi´c jednà mo˝na by∏o przeznaczyç do tego celu. S∏u˝ba ochoczo polecenie pana wykona∏a, bo te˝ nienawidzi∏a krewnej cesarza. Zanim jednak jà dowlekli do studni, zdà˝y∏a si´ jeszcze zemÊciç, bo przekl´∏a ca∏y ród Nostitzów, wszystkie pokolenia, ˝e ˝adna z ˝on nie b´dzie wierna... Choç Nostitzowie panowanie skoƒczyli 300 lat temu, to klàtwa nadal dzia∏a - ostrzega zwiedzajàcych dyrektor. - Oni sobie poszli, a klàtw´ nam zostawili. Dlatego, w zamkowych komnatach panuje duch niewiernoÊci, co szczególnie widaç, gdy organizowane sà tu du˝e imprezy towarzyskie... Dlatego szczelnie zakrywamy wszystkie studnie - dodaje, uÊmiechajàc si´ tajemniczo, dyrektor Wermiƒski. Zamek do 1996 r. by∏ obiektem wojskowym - domem wczasowym, ale raczej niedost´pnym do zwiedzania. Na poczàtku lat 90. troch´ si´ otworzy∏, a w 1996 r. udost´pniono go dla wszystkich ch´tnych. Obiekt pozostaje w r´kach Skarbu Paƒstwa. Mo˝na tu skorzystaç z noclegu, a komu znudzi si´ pobyt w zamkowych komnatach i wÊród duchów (cia∏...?) niewiernych dam, mo˝e udaç si´ w plener, gdzie jest co oglàdaç. Jezioro LeÊniaƒskie, za-

Panorama

pora z∏otnicka, sztolnie, wie˝a szubieniczna, okopy Pandurów... Obiektów godnych zwiedzenia w bli˝szej i dalszej okolicy zamku Czocha jest tak wiele, ˝e najlepiej wyposa˝yç si´ w wydany w∏aÊnie w tym roku przewodnik turystyczny „W´drówki po dolinie rzeki Kwisy“, stanowiàcy zbiór praktycznych (turystycznych) rad, a przede wszystkim prawdziwe kompendium wiedzy o tym ciàgle ma∏o znanym, a jak˝e atrakcyjnym zakàtku Polski. Na koniec a˝ prosi si´, by zapytaç, skàd wzi´∏a si´ nazwa Czocha? Dyrektor przyznaje, ˝e nie bardzo wiadomo. Szukano ró˝nych wyt∏umaczeƒ dla tego s∏owa. W czasach, kiedy koniecznie wszystkim zale˝a∏o, ˝eby udowodniç, ˝e zamek mia∏ korzenie s∏owiaƒskie, piastowskie, wymyÊlono, ˝e nazwa pochodzi od s∏owa „czochaç“ czyli czesaç jakieÊ w∏ókno, ˝e tu w∏aÊnie w∏óknem si´ zajmowano. Inni jednak twierdzili, ˝e Czocha dlatego, ˝e to by∏ zamek czeski. Tekst i zdj´cia: JERZY MACHURA

9


Reporta˝

Ćwierć wieku z Miłoszem Nie mam wàtpliwoÊci, ˝e Mi∏osz to najwi´kszy polski poeta dwudziestego wieku, jedna z najwi´kszych osobowoÊci w historii naszej kultury i nie mam te˝ wàtpliwoÊci, ˝e teraz dopiero, kiedy jego dzie∏o jest zamkni´te, staje si´ dla nas zadaniem i stawia przed nami problemy, z którymi b´dziemy musieli si´ zmierzyç. Bogdan Tosza (dyrektor Teatru Polskiego we Wroc∏awiu, wczeÊniej d∏ugoletni Dyrektor Teatru im. Stanis∏awa Wyspiaƒskiego w Katowicach) Tylko çwierç wieku. W∏aÊciwie to nawet mniej - 24 lata. WczeÊniej kilkakrotnie „obi∏ mi si´ o uszy“, nic poza tym. W tym wzgl´dzie nie by∏em wyjàtkiem. Nawet znajomi poloniÊci tak˝e niewiele wiedzieli... A przecie˝ by∏ to ju˝ wtedy poeta siedemdziesi´cioletni, z bogatym pó∏wiecznym dorobkiem twórczym.

Nobel dla Mi∏osza - zawstydzenie nawet inteligentów Pami´tnej jesieni 1980 roku informacja ze Sztokholmu by∏a kolejnà, wywo∏ujàcà niemal ogólnonarodowà eufori´. To przecie˝ nasz Rodak, Czes∏aw Mi∏osz, zosta∏ laureatem nagrody Nobla. Ma∏o kto wiedzia∏, kto zacz. Wstyd i za˝enowanie. I nowe pretensje do „rzàdzàcych Polskà“, ˝e na twórczoÊç takiego poety na∏o˝yli skuteczne embargo. Na szcz´Êcie ju˝ wtedy niektóre media (te nie podporzàdkowane bezpoÊrednio „organom partii“) szybko zacz´∏y wype∏niaç t´ przykrà luk´ informacyjnà. W ciàgu kilku lat uda∏o mi si´ zgromadziç... kilka kilogramów wycinków prasowych o Mi∏oszu i z twórczoÊcià Mi∏osza. Poza tym w oficjalnà nisz´ wydawniczà szybko wstrzelili si´ „podziemni wydawcy“. Wkrótce, choç doÊç wybiórczo, twórczoÊç Mi∏osza zacz´∏y tak˝e publikowaç oficjalne wydawnictwa. Nim to jednak nastàpi∏o, poznawanie Noblisty przebiega∏o bardzo ró˝nymi drogami. A zainteresowanie jego twórczoÊcià wykazywali nawet ci, dla których poezja by∏a czymÊ zupe∏nie obcym. Dzia∏a∏a magia „zakazanego owocu“ i ch´ç dowartoÊciowania swej narodowej dumy.

/.../Patrz, jak zmieniona perspektywa: Ju˝ nie to wielkim si´ nazywa, Co si´ nam wielkim wydawa∏o. Kroniki sà ju˝ kartà bia∏à. /.../

Cenne dla mnie wydawnictwo i jeszcze cenniejszy wpis Autora.

siaj jak jakaÊ bajka. Oto np. 30 listopada 1980 roku w dzisiejszym GórnoÊlàskim Centrum Kultury, przy ówczesnym placu Feliksa Dzier˝yƒskiego, odby∏ si´ koncert Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach dedykowany... pracownikom Huty Baildon. Zorganizowa∏y go organizacje „SolidarnoÊci“ WOSPRiT-u i Baildonu. Potrzebà chwili by∏o wtedy manifestowanie poczucia wspólnoty. Z tego te˝ powodu niemal wszyscy muzycy i widzowie mieli w klapie znaczki „SolidarnoÊci“. Koncert bezpoÊrednio transmitowa∏a TVP i to w programie pierwszym! W programie by∏y: „Espana“ Chebriera, „Melodie cygaƒskie“ Sarasate’a, suita „Hary Janos“ Kodalyí’ego. Dyrygowa∏ Tadeusz Wojciechowski. Dodatkowà atrakcj´ zafundowali wtedy Baildonowcom aktorzy Teatru Âlàskiego, którzy przygotowali recytacje utworów Czes∏awa Mi∏osza. Takiej porcji poezji naszego Noblisty chyba nikt z uczestników dotàd nie s∏ysza∏. Znakiem czasu by∏y te˝ najbardziej ˝ywe reakcje na wiersz „Który skrzywdzi∏eÊ...“.

Który skrzywdzi∏eÊ cz∏owieka prostego Âmiechem nad krzywdà jego wybuchajàc, Gromad´ b∏aznów ko∏o siebie majàc Na pomieszanie dobrego i z∏ego. /.../ Spotkanie w „December Pallace“.

(„Traktat moralny“)

W „December Pallace“ nied∏ugo po tym, jak towarzysz Zdzis∏aw Grudzieƒ przesta∏ ju˝ byç pierwszà osobà na Âlàsku Sierpieƒ ‘80. W tamtym czasie Huta Baildon z dziewi´ciotysi´cznà za∏ogà nale˝a∏a do grona najwa˝niejszych przedsi´biorstw przemys∏owych w Polsce. Dzi´ki pr´˝nej, zak∏adowej „SolidarnoÊci“, wÊród sprowadzanej „bibu∏y“ zacz´∏y si´ pojawiaç tak˝e skromne tomiki z wierszami Czes∏awa Mi∏osza. Zresztà nie tylko z wierszami. Zachowa∏ si´ w moich zbiorach m.in. ekspresowo wydany wówczas - oczywiÊcie poza obiegiem cenzury - tomik „PieÊni nad pieÊniami“. Ten fragment Biblii przet∏umaczony przez naszego Noblist´ poprzedza na dodatek s∏owo wst´pne t∏umacza. Mi∏osz skoƒczy∏ nad nim prac´... we wrzeÊniu 1980 roku. Pod wieloma wzgl´dami by∏y to niewyobra˝alnie pi´kne czasy, bogate tak˝e w duchowe doznania najwy˝szej próby. Niektóre wydarzenia, wtedy przeze mnie uwiecznione w biuletynie zwiàzkowym, brzmià dzi-

10

Z Wielkiej Sceny do Zak∏adowego Domu Kultury Zaledwie kilka dni póêniej mog∏em napisaç o kolejnym wydarzeniu kulturalnym, tym razem w Domu Kultury Baildonu: 8 grudnia prze˝yliÊmy mi∏e chwile. Nie dosz∏o co prawda do zapowiadanej inscenizacji „G∏osy przesz∏oÊci“ w wykonaniu aktorów krakowskiego Teatru Starego (choroba kilku artystów), ale za to mogliÊmy przez dwie godziny obcowaç z Jerzym Trelà, który prezentowa∏ fragmenty swych wielkich teatralnych ról, recytowa∏ patriotyczne fragmenty z dzie∏ naszych wieszczów, a tak˝e wiersze Czes∏awa Mi∏osza, którego dopiero odkrywaliÊmy.

Panorama


Poza tym opowiada∏ i odpowiada∏ na pytania. W ciàgu tego tygodnia Baildonowcy mieli jeszcze wykupiony koncert muzyki kameralnej na Zamku w Pszczynie, i obejrzeli w za∏´skim koÊciele film „Quo vadis“. Mieli tak˝e ju˝ wykupione bilety na seanse kinowe, ale oczekiwany dokumentalny film „Robotnicy ‘80“ w ostatniej chwili cenzura zdj´∏a z afisza. Po kilku tygodniach musia∏a ustàpiç i wtedy cz∏onkowie baildonowskiej „SolidarnoÊci“ kupili na niego... kilka tysi´cy biletów. Podobna iloÊç by∏a przy nast´pnym kinowym hicie: Trzosa-Rastawieckiego „Jan Pawe∏ II w Polsce“, pokazujàcym pobyt Papie˝a w Polsce w 1979 roku inaczej ni˝ to uczyni∏a Telewizja, prawdziwie.

Kiedy mówi∏em prawd´, obraêliwe uÊmiechy dziennikarskich szczurów Przypuszcza∏y mnie do konfidencji, ˝e niby znamy si´ na tym. I mog∏em tylko latami przechowywaç pogard´, Âwiadomy, ˝e im przypadnie ostateczny triumf, Bo dostawali kolejno co chcieli: Ka˝dy jemu nale˝nà porcj´ nicoÊci. („Kiedy mówi∏em“)

Sàsiedzka pomoc, czyli... jak dobrze mieç Mi∏osza

/.../ Jestem cz∏owiek tylko, wi´c potrzebuj´ widzialnych znaków, nu˝´ si´ pr´dko budowaniem schodów abstrakcji. /.../ („Veni Creator“)

Zaledwie miesiàc po Êmierci Mi∏osza W ho∏dzie pami´ci Czes∏awa Mi∏osza wydawnictwo Bia∏y Kruk wyda∏o ksià˝k´, przedstawiajàcà sylwetk´ poety, jakiej czytelnicy dotychczas nie znali. Profesorowie i krytycy literaccy zdà˝yli ju˝ jà okreÊliç mianem „ksià˝ki wyjàtkowej“. Ich opinie mo˝e ju˝ ze swym zdaniem skonfrontowaç ka˝dy. Wystarczy przeczytaç dwustustronicowy tom, na dodatek z nieznanymi dotàd fotografiami, którego tytu∏ brzmi: „Mój Mi∏osz“. Jego autorem jest Marek Skwarnicki - dziennikarz, t∏umacz, pisarz i przede wszystkim poeta, ale tak˝e cz∏owiek, który towarzyszy∏ Mi∏oszowi w ostatnich miesiàcach jego ˝ycia. Kiedy z ukoƒczonà ksià˝kà zapozna∏ si´ Mi∏osz, Skwarnicki zapyta∏ go, jak by okreÊli∏ jej charakter, a w odpowiedzi us∏ysza∏: „Jest to opowieÊç o przyjaêni w trudnych czasach starego pisarza z m∏odszym“. „Mój Mi∏osz“ wiele mówi tak˝e o czasach, w jakich ta przyjaêƒ powstawa∏a i rozwija∏a si´. Wi´c jest to tak˝e dokument, obejmujàcy d∏ugie i pogmatwane pó∏wiecze Polski i Polaków.

To by∏o obustronnie bardzo mi∏e sàsiedzkie spotkanie. Lata osiemdziesiàte - gdy w programie szkolnym „przerabia si´ ju˝ Mi∏osza“ - znajoma z pi´tra ni˝ej ma napisaç na ten temat jakieÊ wypracowanie. Po˝yczam jej opas∏e koperty z wycinkami i kilka ksià˝ek. Bardzo si´ przydajà. Tymczasem tak˝e domowa biblioteczka szybko zape∏nia∏a si´ kolejnymi tomami i tomikami Noblisty, tak˝e opracowaniami analizujàcymi jego twórczoÊç. Ten proces zatrzyma∏ si´ dopiero wtedy, gdy niezb´dnymi ci´ciami w bud˝ecie domowym trzeba by∏o objàç kultur´. W sumie i tych dwadzieÊcia kilka ksià˝ek zajmuje pó∏ pó∏ki w mebloÊciance, w pokoju syna. A kilka wa˝nych wydaƒ z ostatnich lat mo˝e uda si´ jeszcze kiedyÊ uzupe∏niç...

/.../ Dosyç o ksià˝kach. L u d z i e wa˝ni. Trzeba nie lada wyobraêni, ˚eby ich dziÊ oceniaç celnie, W rozwadze chodzàc, niby w he∏mie. Powa˝nie ciebie ostrzec musz´: ¸atwiej ni˝ sàdzisz zgubiç dusz´ Przez niew∏aÊciwe towarzystwo, Bo jesteÊ gàbkà - wch∏aniasz wszystko. /.../

(„Traktat moralny“)

Czes∏aw Mi∏osz w Teatrze Âlàskim - niezwyk∏oÊci czasu ju˝ zwyk∏ego Nie mog∏em uczestniczyç w spotkaniu z Mi∏oszem, które 12 paêdziernika 1999 roku mia∏o miejsce w Teatrze Âlàskim. A wiedzia∏em, ˝e b´dzie mo˝na liczyç na autografy - szczególnie zale˝a∏o mi na dedykacji z podpisem poety dla czytelników mojej gazety zak∏adowej. Przysz∏y t∏umy czytelników. SkutecznoÊcià pewnie wi´kszà od moich mo˝liwoÊci wykaza∏ si´ syn, umiej´tnie znajdujàc drog´ do „zamkni´tej“ ju˝ kolejki. Sam ma dzi´ki temu dedykacj´ w „Ewangelii wed∏ug Marka“, prze∏o˝onej przez Czes∏awa Mi∏osza. Jak˝e cenny dla mnie wpis znalaz∏ si´ wówczas we wspomnianym wczeÊniej tomiku „Pieʃ nad pieÊniami“. Przy okazji: ksià˝eczka wzbudzi∏a du˝e zainteresowanie samego Mi∏osza, a tak˝e grupy aktorów „Wyspiaƒskiego“. Tego wydawnictwa nikt z nich dotàd nie widzia∏ i nie zna∏. No i jeszcze mog∏em w najbli˝szym numerze gazety zamieÊciç podpis Mistrza dla Czytelników „G∏osu Baildonu“.

Tak ma∏o powiedzia∏em. Krótkie dni. Krótkie dni, Krótkie noce. Krótkie lata. Tak ma∏o powiedzia∏em, Nie zdà˝y∏em./.../

(„Tak ma∏o“)

Sacrum i profanum Jestem chyba bardzo staroÊwiecki. Mo˝e nawet bez szans na wyleczenie. Poezja ciàgle jawi mi si´ jako Êwiàtynia s∏owa. Podobnie zresztà, jak teatr. Z takimi lubi´ obcowaç. Krzepià i dodajà mi ducha. Wyczuwam je intuicyjnie i naskórkowo, bez koniecznoÊci czekania na podpowiedzi krytyków i opiniorodnych zw∏aszcza w dziedzinie kultury dzisiejszych autorytetów. Mi∏osza nie czytam na kolanach, ale lubi´ si´gaç po niego, gdy ju˝ wszyscy w domu Êpià, gdy cisza woko∏o i poza oÊwietlanymi lampkà nocnà stronicami ksià˝ki w pokoju panuje pó∏mrok, gdy czuj´ si´ jak chwilowy posiadacz klucza do Êwiàtyni poezji, w której Czes∏aw Mi∏osz zajmuje poczesne miejsce. Niezale˝nie od tego po jakà ksià˝k´ si´gam z wierszami, traktatami, esejami, prozà - towarzyszy mi przeÊwiadczenie, ˝e przekraczam progi w∏aÊnie Êwiàtyni s∏owa. Podobnie jak w przypadku S∏owackiego, Norwida, Herberta... To ju˝ daje przyjemnoÊç obcowania z takà poezjà. Choç sama lektura cz´sto nie mo˝e ju˝ byç tak radosna... Przypomnia∏em to sobie, gdy na ekranie telewizora, podczas transmisji poetyckich po˝egnaƒ spoczywajàcego ju˝ na Ska∏ce Czes∏awa Mi∏osza, w jednej z pierwszy koÊcielnych ∏awek zobaczy∏em Bogdana Tosz´, tak˝e kojarzàcego mi si´ z istnieniem Êwiàtyni s∏owa. I ucieszy∏em si´, gdy w wywiadzie z Ryszardem Klimczakiem dyrektor Teatru Polskiego we Wroc∏awiu przywo∏a∏ zmar∏ego Poet´ i to w sposób, który sta∏ si´ mottem tych moich reminiscencji. /.../ A ty nie raduj si´, cz∏owieku, ˝e zgon poety grajà b´bny. Z p∏aczem go wspomnà wnuki wieku. Bardziej ni˝ sàdzisz by∏ potrzebny. („Poeta“) HENRYK CZARNIK

Panorama

11


Âwiat

Karnawa∏owa rewolucja

Dzi´ki pokojowej demonstracji opozycji i spokojowi prezydenta Kuczmy, czo∏gi w Kijowie nadal majà szans´ stanowiç tylko symbol przesz∏oÊci i plac zabaw dla dzieci.

Rano do Unii, wieczorem do Moskwy Kiedy ponad rok temu odwiedza∏em podkijowski Fastów, jeden z radnych miasta, sympatyk Wiktora Juszczenki, skrytykowa∏ niestabilnoÊç politycznà kraju, który „Rano idzie do Unii Europejskiej i NATO, a wieczorem do Moskwy“. Zastanawiam si´ teraz czy jego s∏owa, mówiàce o zbli˝ajàcym si´ wstrzàsie politycznym jakim mia∏y byç wybory prezydenckie, przewidywa∏y obecnà sytuacj´ na Ukrainie. Jeszcze przed wyborami opozycja sygnalizowa∏a zarówno Ukraiƒcom jak i Êwiatu mo˝liwoÊç ogromnych oszustw wyborczych ze strony obozu w∏adzy. Na apele odpowiedzia∏a polska dyplomacja, pod naciskiem której, Unia Europejska uzna∏a pierwszà tur´ wyborów za nie spe∏niajàcà kryteriów demokratycznych oraz za˝àda∏a uczciwej drugiej tury wyÊcigu po fotel prezydencki. Mi´dzynarodowa opinia publiczna nie zrobi∏a wra˝enia na premierze Janukowyczu popieranym przez dotychczasowego prezydenta Kuczm´ i Kreml. W zwiàzku z tym stronnicy Wiktora Juszczenki zorganizowali w∏asny punkt liczenia g∏osów przed drugà turà. Pierwsze wyniki opublikowane na podstawie sonda˝y powyborczych dawa∏y kilkunastoprocentowà przewag´ kandydatowi opozycji. Jednak obserwatorzy ze Êwiata przekazywali informacje o ogromnej liczbie oszustw wyborczych i nagminnym ∏amaniu ordynacji. W niektórych po∏udniowo-wschodnich regionach, gdzie poparcie ma prorosyjski Wiktor Janukowycz, frekwencja wynios∏a nawet 104%, w innych by∏o to równie˝ niewyobra˝alne 96%. Na zachodzie natomiast, gdzie przewa˝ali zwolennicy Wiktora Juszczenki, do urn wyborczych wlewano ró˝nej maÊci chemikalia, które, aby odjàç g∏osów przywódcy opozycji, rozpuszcza∏y karty do g∏osowania. Doniesienia potwierdzi∏y si´ ponie-

12

dzia∏kowym rankiem, dzieƒ po wyborach, kiedy to Centralna Komisja Wyborcza poda∏a wyniki z ponad 99% obwodów. Okaza∏o si´, ˝e wed∏ug nich to Janukowycz ma blisko 3% przewagi. Ludzie poczuli si´ oszukani i wyszli na ulice. Na Placu Niepodleg∏oÊci w Kijowie rozpoczà∏ si´ wielusettysi´czny wiec opozycji, który ma trwaç dopóki druga tura nie zostanie oficjalnie i prawomocnie uniewa˝niona.

Pomaraƒczowy bunt Fastów, 60-tysi´czne miasto, szybko si´ rozwija, nie widaç tego jednak na ulicach. Dotychczasowe dzia∏ania rajców miejskich mia∏y za zadanie kompletne obudzenie miasta z poczarnobylskiego marazmu. Od miejsca tamtej tragedii Fastów le˝y niewiele ponad 100 km. Oddzielono tu zdecydowanie tereny mieszkalne od przemys∏owych, stawia si´ na sadownictwo. Browary Obo∏oƒ i ogromne zak∏ady poligraficzne rozwijajà si´ niezwykle dynamicznie. W mieÊcie nie ma bezrobocia. Pani mer, zapytana dlaczego na ulicy tak dobitnie widaç bied´, odpowiedê kieruje ku decydentom w stolicy. Post´powo myÊlàce w∏adze Fastowa, jako jedne z wielu, majà nadziej´ na szybkà, kompleksowà reform´ gospodarki. Cz´Êciowe dzia∏ania w∏adz w Kijowie nie prowadzà do budowania spójnego rynku. To samo mo˝na zaobserwowaç w stolicy, która mimo, ˝e jest centrum naukowostudenckim kraju i cieszy si´ specjalnymi prawami (np. ulgami podatkowymi), to oprócz swojego pi´kna szokuje widocznymi kontrastami luksusu i biedy. Nie ma si´ wi´c co dziwiç decyzji w∏adz Kijowa, które ju˝ na samym poczàtku protestu podj´∏y uchwa∏´ o nie uznaniu wyników wyborów. Natychmiast ruszy∏a lawina podobnych decyzji, w tym rady miejskiej Lwowa, która za prezydenta uzna∏a Wiktora Juszczen-

Panorama

Krà˝y legenda, ˝e na „z∏otych wrotach“ prowadzàcych do Kijowa, a b´dàcych symbolem bogactwa wwo˝onych do miasta towarów, Boles∏aw Chrobry wyszczerbi∏ swój miecz. Piszàc te s∏owa pozostaje mieç nadziej´, ˝e or´˝ prezydenta Aleksandra KwaÊniewskiego i zachodniej dyplomacji w obronie demokracji na Ukrainie oka˝e si´ silniejsza. Jedno wiadomo na pewno - prawdziwà pot´gà wykaza∏ si´ ukraiƒski naród. k´. Jego zwierzchnictwo zacz´∏y przyjmowaç kolejne regiony. Ostatecznie ca∏a pó∏nocno-zachodnia i centralna Ukraina podporzàdkowa∏a si´ liderowi opozycji. Podobnie czynià kolejne s∏u˝by publiczne, mundurowe, administracja, dyplomaci i dziennikarze. W szko∏ach nie odbywajà si´ zaj´cia, uczelnie og∏osi∏y zwyci´stwo Juszczenki. W miejscach, gdzie decyzje o nie uznaniu wyników drugiej tury podejmowane sà opieszale, gromadzà si´ dziesiàtki tysi´cy demonstrantów. Ka˝dy zaopatrzony jest w coÊ pomaraƒczowego - symbol ukraiƒskiej opozycji, od wstà˝ek i pomaraƒczy, przez szaliki, koce po ogromne flagi i transparenty. Co chwil´ wznoszà okrzyki „Juszczenko! Juszczen-

Pod tà kopu∏à znajduje si´ kilkukondygnacyjne, nowoczesne centrum handlowe. Zwykle kupujà tam bogaci mieszkaƒcy stolicy. Teraz, dos∏ownie „na centrum“, stan´∏y setki tysi´cy Ukraiƒców.


ko!“. Zablokowane sà drogi mi´dzynarodowe przy granicy z Polskà. Najgor´tsza sytuacja jest jednak w stolicy Kijowie. Tam dzieƒ w dzieƒ, na Placu Niepodleg∏oÊci setki tysi´cy przystrojonych w pomaraƒczowe symbole ludzi skanduje nazwisko lidera opozycji i walczy o prawd´. Nie ma jednak chaosu. Na scenie, pokazywanej poprzez ogromne telebimy, t∏um obserwuje rockowe koncerty i przemówienia zach´cajàce do dalszych protestów. Prym wiedzie niezwykle w Kijowie popularna Julia Tymoszenko, cz∏onkini Komitetu Ocalenia Narodowego, stworzonego przez Juszczenk´. To ona og∏osi∏a blokad´ siedzib najwy˝szych w∏adz paƒstwa. Zresztà, nawet wczeÊniej przed tymi budynkami sta∏y tysiàce demonstrantów, skandowali, Êpiewali, przekonywali s∏u˝by bezpieczeƒstwa (niejednokrotnie skutecznie) do przejÊcia na swojà stron´. W nocy, zarówno przed siedzibami w∏adz jak i na Placu Niepodleg∏oÊci, czuwajà cz∏onkowie m∏odzie˝ówki Pora. W kilkudziesi´ciu rozbitych namiotach pilnujà, aby miejsce kilkusettysi´cznych protestów nie zosta∏o zaj´te w nocy przez si∏y porzàdkowe. Organizacja bezkrwawej demonstracji si∏y opozycji jest widoczna na ka˝dym kroku. Protestujàcy zmieniajà si´ ciàgle, aby w∏adza nie zastosowa∏a wariantu przeczekania i zm´czenia. Mieszkaƒcy stolicy przyjmujà na nocleg przyje˝d˝ajàcych z daleka protestantów. Inaczej jest na wschodzie i po∏udniu kraju. Tam oburzenia na sfa∏szowanie wyborów nie widaç. Sà za to kilkutysi´czne demonstracje poparcia dla Janukowycza, has∏a podzia∏u Ukrainy i autonomii rosyjskoj´zycznych regionów. Jak pisze jeden z obserwatorów ukraiƒskich wyborów, pose∏ PO Jan Rzyme∏ka - „Wschodnia Ukraina tkwi w starym systemie spo∏eczno-politycznym, który w Polsce odrzucono w 1989 roku. (...) W wielkoprzemys∏owym okr´gu donieckim przewa˝ajà zwolennicy Wiktora Janukowicza, urz´dujàcego premiera wspieranego przez Moskw´. Tam wybory wygrywa w∏adza, tam frekwencja i wyniki ustalane sà ponoç w gabinetach“. Wzrost poczucia ukraiƒskiej ÊwiadomoÊci narodowej w tych regionach o którym równie˝ mówi pose∏ jest na tyle nik∏y, aby mog∏y byç one narz´dziami w r´kach prokremlowskiego Janukowicza i samej Rosji. I to w∏aÊnie z Doniecka obecne w∏adze regularnie dowo˝à górników do Kijowa, aby stawili czo∏o opozycyjnym demonstrantom. Zamiast prowokacji koƒczy si´ jednak na dyskusjach, a mieszkaƒcy Kijowa cz´stujà górników posi∏kami i napojami, aby przekonaç ich do wspólnej sprawy.

Kijów - Warszawa, wspólna sprawa Fastów odgrywa te˝ specyficznà rol´ w obr´bie ca∏ego regionu. Tu znajduje si´ najwi´kszy w´ze∏ kolejowy wschodniej Europy, który jest jednoczeÊnie bramà do Kijowa. T´ zalet´ starajà si´ wykorzystaç przemys∏owcy, budujàc punkt turystyczny, majàcy na celu u∏atwiç zwiedzenie stolicy. Zabiegi te na razie stojà w miejscu, co spowodowane jest brakiem funduszy i si∏y roboczej. Stàd pomys∏ wspó∏pracy z Katowi-

Do tej pory Placowi Niepodleg∏oÊci dynamiki nadawa∏y fontanny. Teraz ca∏a Europa trzyma kciuki za to, aby bijàca w gór´ woda nie zamieni∏a si´ w rzek´ krwi.

cami. Dla inwestorów to szansa ogromna, gdy˝ miasto, po∏o˝one 50 km od Kijowa, mo˝e odegraç kluczowà rol´ w ˝yciu gospodarczym i turystycznym zachodniej Ukrainy. Wiceprezydent Katowic Józef Kocurek, po nieoficjalnej wizycie deklarowa∏ pomoc w szukaniu inwestorów i wspó∏prac´. „SpotkaliÊmy si´ z wielkà serdecznoÊcià, przyj´ciem, bardzo mi∏à atmosferà. Wa˝na jest wspó∏praca w zakresie kultury, wymiany szkolnej, a nie rozpatrywanie naszych kontaktów pod wzgl´dem zysków“ - mówi∏. T´ serdecznoÊç w polsko-ukraiƒskich stosunkach widaç szczególnie teraz. Paradoksalnie trudna sytuacja polityczna na Ukrainie zbli˝y∏a nasze narody jak nigdy dotàd. To w∏aÊnie polskie telewizje bez przerwy relacjonujà na ca∏y Êwiat ukraiƒski pomaraƒczowy bunt. Polscy europarlamentarzyÊci zdopingowali swoich kolegów do reakcji. Politycy wspierajà ukraiƒskie dà˝enia do prawdy nie tylko na wiecach i koncertach gromadzàcych setki i tysiàce ludzi we wszystkich wi´kszych miastach Polski. Symbol „SolidarnoÊci“, Lech Wa∏´sa zagrzewa∏ do walki o prawa obywatelskie demonstrujàcych na Placu Niepodleg∏oÊci w Kijowie, na co odpowiedzia∏o mu gromkie „Polska! Polska!“. To równie˝ du˝a mobilizacja ze strony Polski spowodowa∏a, ˝e zarówno Janukowicz z Kuczmà, jak i rosyjski prezydent Putin, który od poczàtku próbowa∏ ingerowaç w ukraiƒskà demokracj´ obudzili si´ w powyborczy poniedzia∏ek z przys∏owiowà r´kà w nocniku. Ten ostatni, który poczàtkowo pogratulowa∏ zwyci´stwa swojemu podopiecznemu Janukowyczowi - jeszcze na podstawie niekompletnych wyników - póêniej wycofa∏ si´ z gratulacji, aby po og∏oszeniu wyników przez Centralnà Komisj´ Wyborczà je ponowiç, a póêniej zamilknàç i poprzez przewodniczàcego Dumy przekazywaç, ˝e „nie b´dzie torpedowaç dialogu“. Dzi´ki niespotykanemu zrywowi spo∏ecznemu Ukraiƒców, który zosta∏ dostrze˝ony przez Europ´ i Stany Zjednoczone, dyskredytacja wyborów i inkorporacja polityki zagranicznej naszych wschodnich sàsiadów do Rosji prawdopodobnie si´ Putinowi nie powiedzie. W dzieƒ po ukraiƒskim „okràg∏ym stole“, podczas którego mediacji podj´li si´ Aleksander KwaÊniewski, prezydent Litwy Valdas Adam-

Panorama

kus i Javier Solana - szef unijnej dyplomacji, ukraiƒska Rada Najwy˝sza udzieli∏a wotum nieufnoÊci Centralnej Komisji Wyborczej oraz za˝àda∏a uniewa˝nienia sfa∏szowanych wyborów. JeÊli podobne wnioski wyciàgnie Sàd Najwy˝szy, druga tura zostanie najpewniej powtórzona. Âwiat domaga si´, aby wybory odby∏y si´ jeszcze przed koƒcem tego roku pod Êcis∏ym nadzorem organizacji mi´dzynarodowych. Prawdopodobnie b´dzie to 12. lub 19. grudzieƒ. I jeÊli ponowne wybory odb´dà si´ w sposób ca∏kowicie demokratyczny, to próba politycznego przyw∏aszczenia, tak jak Bia∏orusi, tym razem Ukrainy przez Rosj´ skoƒczy si´ nie tylko fiaskiem, ale i czymÊ zupe∏nie odwrotnym. Zauwa˝ona w Êwiecie jako wolny, odwa˝ny kraj Ukraina stanie si´ równorz´dnym partnerem dla nowoczesnej Europy. Chyba, ˝e po przegranej, któryÊ z kandydatów rozp´ta dà˝enia do niepodleg∏oÊci jednej z cz´Êci kraju. Kolejna z legend wià˝àca si´ z Kijowem pozwala mieç jednak jasne wizje przysz∏oÊci. Na miasto mia∏o spaÊç nieszcz´Êcie, gdy ktoÊ postawi budynek wy˝szy ni˝ najwy˝szy krzy˝ stojàcej na wzgórzu ¸awry. Za czasów Chruszczowa wybudowano pomnik, zwany ¸awencjà. Przypomina on Nike z mieczem. Poniewa˝ miecz przewy˝sza∏ ¸awr´, w nocy kijowianie wdrapali si´ na niego i odci´li cz´Êç figury. Miejmy nadziej´, ˝e i tym razem, choç niekoniecznie w nocy i za pomocà dialogu odci´te zostanà tendencje separatystyczne, a rewolucja pozostanie, jak to okreÊli∏ jeden z deputowanych rosyjskiej Dumy - karnawa∏owà. Tekst i zdj´cia DAWID W¸ADYKA W którà stron´ pop∏ynie Ukraina...?

13


D z i e ń

Zawstydzenie W ciàgu dwóch i pó∏ miesiàca ponad trzy miliony Niemców obejrza∏o „Der Untergang“, film poÊwi´cony ostatnim 12 dniom Adolfa Hitlera, zamkni´tego w betonowym sarkofagu wraz ze swoimi najbli˝szymi wspó∏pracownikami, snujàcego mrzonki o nag∏ym zwrocie na wojennym froncie, froncie okalajàcym Berlin. Nie jest to pierwszy film, którego bohaterem jest przywódca „tysiàcletniej“ III Rzeszy. Wielokrotnie pojawia∏ si´ na du˝ym i ma∏ym ekranie, lecz zawsze by∏ postacià nieco karykaturalnà, emanacjà zbrodni i przera˝enia. W filmie Olivera Hirschbiegela opartym na wspomnieniach Traudl Junge, sekretarki Hitlera oraz szkicu historycznym Joachima Festa nast´puje „ucz∏owieczenie bestii“. Hitler, genialnie zagrany przez szwajcarskiego aktora Bruno Ganza, ma ataki wybuchu histerii i agresji, cz´Êciej jednak wzbudza politowanie, ˝al nad osamotnieniem, budzi szacunek swojà determinacjà i wolà pozostania w Berlinie do koƒca, a nawet sympatii gdy pami´ta o urodzinowym prezencie dla swojej m∏odej sekretarki. Po zakoƒczeniu wojny, gdy pami´ç o niej, o jej ofiarach by∏a bardzo Êwie˝a s∏owo „Niemiec“ pisano z ma∏ej litery, w dowód zhaƒbienia przez nich godnoÊci ludzkiej. Hitler by∏ niewyobra˝alnym zbrodniarzem, wydawa∏ si´ byç nierealnym potworem i mo˝e w odwecie pokazywano go jako paranoika, furiata i psychopat´. Zapewne by∏ to obraz fa∏szywy, b´dàcy raczej wyrazem odreagowania, ani˝eli pokazania prawdy. Przypuszczam, ˝e bli˝szy jej jest Adolf Hitler z „Upadku“; Fuhrer, który wzbudza strach, ale i lojalnoÊç swoich ˝o∏nierzy i wy˝szych oficerów, na którego z podziwem i oddaniem, czasami zdziwieniem i przera˝eniem, patrzy swoimi wielkimi, pi´knymi oczami jego sekretarka. I takim cz∏owiekiem, wzbudzajàcym podziw, musia∏ byç gdy˝ nie móg∏by podporzàdkowaç sobie wielkiego narodu tylko strachem. Dziesiàtki milionów ludzi z przekonaniem powtarzajàcych: „ein Volk, ein Reich, ein Fuhrer“. Niemcy po d∏ugim okresie czasu, kiedy niech´tnie mówi∏o si´ w obu paƒstwach o latach wojny, gdy w NRD obowiàzywa∏y okreÊlenia naziÊci, hitlerowcy a rzadko mówiono Niemcy, gdy w zachodnich Niemczech po-

d o b r y. . . t´piono narodowy socjalizm z czasem zacz´li rehabilitowaç swojà przesz∏oÊç. Jeszcze za czasów RFN próbowano rehabilitowaç Wermacht, jako formacj´ czysto wojskowà, nie bioràcà udzia∏u w zbrodniach na ludnoÊci cywilnej, co jest oczywistà nieprawdà. W ostatnich latach, ju˝ w zjednoczonym paƒstwie, coraz cz´Êciej dominuje obraz Niemiec jako jednej z ofiar wojny, cierpieƒ ludnoÊci. Filmu „Upadek“ nie mo˝na rozpatrywaç wy∏àcznie w kategoriach dzie∏a artystycznego. Wpisuje si´ on w ∏aƒcuch dzia∏aƒ Eriki Steinbach i jej idei Muzeum Przeciwko Wyp´dzeniom, Powiernictwa Pruskiego z jego ˝àdaniami odszkodowawczymi, wydawnictw literackich wÊród których znajdziemy wiele pami´tników wyp´dzonych, wspomnieƒ ˝o∏nierskich, w których opis dzia∏aƒ wojennych jako ˝ywo przypomina relacje z wypraw krzy˝owych. Wielokrotnie w tym miejscu powracam do spraw niemieckich. Nie jestem antyniemiecki ani te˝ filogermaƒski. Uwa˝am, ˝e naszym obowiàzkiem jest patrzenie na Niemców z perspektywy naszego sàsiedztwa, pami´tajàc wszak˝e o przesz∏oÊci. Niemcy majà prawo do w∏asnego postrzegania historii, jej jak˝e odmiennej od naszej interpretacji. Przed laty taki film jak „Upadek“ nie móg∏by, nie mia∏by prawa powstaç. Zw∏aszcza w Niemczech. Co si´ zmieni∏o? Potrzeba prawdy... A mo˝e jeszcze bardziej spopiela∏y koÊci zabitych i poleg∏ych milionów. Rozwia∏ je nieub∏agany up∏yw czasu i wiatr historii, krótka ludzka pami´ç. Za kilka lat o drugiej wojnie Êwiatowej b´dziemy mówiç równie beznami´tnie jak o tej z lat 1914-1918. Kiedy Adolf Hitler zostanie pokazany jako dzielny wódz, heroiczny Chingis Han XX wieku? Za lat dwadzieÊcia, trzydzieÊci, a mo˝e szybciej? Siedzàc w ciemnej kinowej sali, patrzàc na ekran, na którym rozgrywa∏a si´ niemal antyczna tragedia z jej podstawowym kanonem, jednoÊcià czasu i miejsca, towarzyszy∏y mi narastajàce wàtpliwoÊci czy jest to tylko film, dzie∏o re˝ysera, operatora, aktorów, ogromnej ekipy realizacyjnej, film znakomicie zrealizowany i pewniak do Oscara w kategorii dzie∏a nieangloj´zycznego, czy te˝ coÊ wi´cej - próba rehabilitacji Niemców za lata III Rzeszy. Wychodzi∏em z kina w milczeniu. Teraz myÊl´, ˝e by∏o w nim zak∏opotanie i coÊ na kszta∏t zawstydzenia wobec tych pi´çdziesi´ciu milionów ofiar II wojny.

Opowiada Józef Broda z Koniakowa SZANUJ ZDROWIE NALE˚YCIE, BO JAK UMRZESZ, STRACISZ ˚YCIE Cz´Êç 4.

1835, A. Fredro

Mi∏oÊç taty, mi∏oÊç mamy, kocham siebie i Êwiat ca∏y, a w potoku woda szumi, hej swoboda! Zachwyciç si´ nad swym ˝yciem! Bo ono pachnie jak chleb. Pami´tasz, by∏ cz∏owiek, który mówi∏: „Szlachetne zdrowie nikt si´ nie dowie...“. Siedzia∏ on pod lipà, modre zapachy wch∏ania∏ i opisa∏ to, co stanowi samà istot´ ˝ycia. Lipa i jej dobrodziejstwa, miodnoÊç, spokój - czy˝ nie jest to samo ˝ycie! A propos zdrowia - nie wspomina∏em dotychczas o nim, gdy˝ staro˝ytni filozofowie, a szczególnie Arystoteles uczyli, ˝e nale˝y ∏àczyç i wyzwalaç jego wa˝noÊç i pi´kno zarówno w fizycznoÊci, jak i duchowoÊci. Kiedy b´dzie ustawiona przestrzeƒ ducha, to wierz mi, b´dzie ona kwit∏a wraz z dobroczynnoÊcià zdrowia. Soma* b´dzie niczym kwiat na ∏àce, jak êróde∏ko tryskajàce orzeêwiajàcà wodà, jak cieƒ drzewa w upalny dzieƒ. Bo zdrowie naprawd´ takie jest, ale rodzi si´ ono w pi´knie ducha i cia∏a. Wys∏ucha∏ GRZEGORZ P¸ONKA

* Soma - cia∏o (z greckiego)

14

Panorama

BOGUS¸AW MÑSIOR

UÊmiechnij si´...


Ćwierć tuzina O co tu w∏aÊciwie chodzi Gdy nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, ˝e chodzi o pieniàdze. To porzekad∏o zrobi∏o u nas zawrotnà karier´ frazeologicznà. Pe∏no go we wszystkich Êrodkach przekazu, a zw∏aszcza masowego. Wystarczy, ˝e rozmowa zejdzie na temat nap´cznia∏y od przeró˝nych zagmatwaƒ, dziwnych okolicznoÊci, a jedna z tzw. gadajàcych g∏ów uzna za stosowne spointowaç swojà wypowiedê, wzgl´dnie zripostowaç kwesti´ swojego rozmówcy albo te˝ zamknàç dyskusj´ w formie w∏aÊnie takiego koƒcowego wniosku. Oczywistym jest, ˝e chodliwoÊç takiego czy innego powiedzenia na co dzieƒ, jego cz´stotliwoÊç w potocznym obiegu jest dyktowana przez mod´. Ale moda, mimo wszystko, nie pojawia si´ tak znowu˝ ca∏kiem przypadkowo. W sposobie ubierania si´ czyli w noszeniu w∏aÊnie tego, a nie czego innego i to na dodatek w taki a nie inny sposób, dajà si´ wychwyciç racjonalne czynniki sprawcze, a wi´c i tym samym logiczne przes∏anki. I gdy si´ jest dostatecznie przewidujàcym w tym zakresie, ∏atwo zostaç nawet czymÊ w rodzaju dyktatora mody.

Wracajàc natomiast do wspomnianego na wst´pie powiedzenia, to warto zauwa˝yç, ˝e na liÊcie modnych powiedzeƒ, jedno z czo∏owych miejsc - wi´c takich, co raz po raz si´ pojawiajà, a to w tekstach drukowanych, to znowu w tych wypowiadanych - zajmuje te˝ wierzcho∏ek góry lodowej, Puszka Pandory i D˝in (ten uwolniony z butelki przez poczciwego rybaka). W przypadku wierzcho∏ka góry lodowej przyczyna tak mocnej jego frazeologicznej pozycji w naszym j´zyku wydaje si´ byç jak najbardziej oczywista. W gr´ wchodzi po prostu spo∏eczne przekonanie, ˝e najwi´ksze przekr´ty, machlojki, sprzeniewierzenia i temu podobne nie wychodzà u nas nigdy na Êwiat∏o dzienne, poniewa˝ - ogl´dnie powiedziawszy - nie ma silnych. Jednym s∏owem: odbija si´ w tym porzekadle nieufnoÊç w stosunku do w∏adzy i zupe∏na niewiara w sprawiedliwoÊç. Natomiast Puszka Pandory zdaje si´ pojawiaç bardzo cz´sto, tak w mowie jak i w piÊmie, poniewa˝ s∏u˝y do zmetaforyzowania mechanizmu funkcjonowania wiadomo jakich naszych wad. W pierwszym cz∏onie powiedzenia z pieni´dzmi, o które zawsze chodzi, gdy nie widomo o co chodzi, mamy do czynienia z bardzo wyraênà aluzjà do instrumentalnego utajniania. Dlatego wszystko wskazuje na semantyczne w swojej wymowie jego pokrewieƒstwo raczej z górà lodowà, której kolokwialna istota wynika z tego, co nigdy nie wychodzi na wierzch. A na tym przecie˝ g∏ównie si´ zasadza nieufnoÊç naszego spo∏eczeƒstwa do w∏adzy i jego niewiara w sprawiedliwoÊç. Osta∏ nam si´ ino D˝in... EDMUND WOJNAROWSKI

Kadry Janusza Kidawy Ja jako singer Zna∏em Maciejewskiego zanim zosta∏ dyrektorem „Âlàska“ po wyrzuceniu Hadyny. By∏ jakimÊ starszym instruktorem w wydziale propagandy KW. Kiedy spotka∏em go ju˝ jako dyrektora oÊwiadczy∏, ˝e jadà do Ameryki i jeÊli mam ochot´ coÊ nakr´ciç, daje mi miejsce w zespole. Wobec w∏adz USA by∏bym singerem - znaczy cz∏onkiem chóru. To by∏ punkt zaczepienia. OczywiÊcie sam filmu nie nakr´c´, ale mog´ powo∏ywaç si´, ˝e „Âlàsk“ zobowiàzuje si´ cz´Êç ekipy wziàç na swoje utrzymanie. Tak te˝ umotywowaliÊmy wystàpienie do Naczelnego Zarzàdu Kinematografii o przydzia∏ dewiz na wyjazd. Daç diety dolarowe trzem osobom ekipy i mieç ca∏y film. Chwyci∏o. Niebagatelna te˝ by∏a sprawa transportu, poniewa˝ lecia∏ czarter - nie trzeba by∏o tak˝e biletów. Tournée „Âlàska“ po Kanadzie i USA zaplanowane by∏o na dwa miesiàce, a trasa wiod∏a przez atrakcyjne miejscowoÊci i oÊrodki polonijne. Organizatorem wyst´pów by∏ Wojewódka, znany polonijny impresario, ale robi∏ to pod firmà Huroka - pot´˝nego impresariatu amerykaƒskiego. Ta firma gwarantowa∏a, ˝e wyst´py Zespo∏u odb´dà si´ w najlepszych salach, z najlepszà promocjà. To ju˝ nie by∏y cha∏tury naszych artystów wyst´pujàcych w salkach parafialnych polskich koÊcio∏ów. Zosta∏em na czas wyjazdu przyj´ty do zespo∏u jako cz∏onek chóru i tak mia∏em napisane w amerykaƒskiej wizie: „SINGER“. Wprawdzie mog∏em zostaç tancerzem, ale przezornie pomyÊla∏em: gdyby tak kazali mi wystàpiç? - to w chórze, prosz´ bardzo. Zresztà na zakoƒczenie tak chcia∏em zrobiç, ale nie mog∏em dobraç kostiumu. Na granicy kanadyjsko-amerykaƒskiej, gdy urz´dnik imigracyjny zapyta∏ mnie o zawód odpowiedzia∏em: director - nie uwierzy∏, a singer - tak. Koledzy byli bardziej podejrzani, bo nigdy nie wiadomo co chcà filmowaç i te˝ d∏ugo ich na granicy przes∏uchiwano. Za to jako cz∏onek „Âlàska“ by∏em cz∏owiekiem drugiej kategorii pod wzgl´dem diet, bo dla normalnych obywateli PRL stawka wynosi∏a 12 dolarów, a cz∏onkowie zespo∏u jak niewolnicy dostawali od Wojewódki 8 dolców, co by∏o stawkà dla nieletnich dzieci. JANUSZ KIDAWA

Panorama

15


Nasz goÊç...

Rozmowa z dyrektorem Teatru Starego w Krakowie, Miko∏ajem Grabowskim. - SpotkaliÊmy Pana na tegorocznym wakacyjnym festiwalu gwiazd w Mi´dzyzdrojach i nie jesteÊmy tym zaskoczeni. To impreza interdyscyplinarna - teatralna, filmowa, plastyczna i muzyczna. Jest Pan aktorem, re˝yserem i dyrektorem teatralnym... - Jestem na festiwalu w Mi´dzyzdrojach sta∏ym bywalcem. Tak jak Waldemar Dàbrowski, obecny minister kultury, pomys∏odawca tego festiwalu, jako jedna z niewielu osób uczestnicz´ w nim od samego poczàtku. GraliÊmy tu najpierw w spektakle z Teatru STU „Kwartet dla czterech aktorów“, potem „Opis obyczajów“. W kolejnych edycjach imprezy realizowa∏em cykl moich kawiarni artystycznych: „Soplicowo“ na podstawie tekstów Adama Mickiewicza, „Café Chopin“, „Café Antyczna“, „Café Ziemiaƒska“ z tekstami Gombrowicza. W tym roku ponownie przedstawiliÊmy tego autora, fragmenty jego „Dzienników“ w „Café Retrio“. Aktorzy Teatru Starego wcielili si´ w autora „Dzienników“: Jerzy Trela, Jan Frycz, Krzysztof Globisz, Jan Peszek. Retiro to podejrzana dzielnica, po której w czasie emigracji w Argentynie chadza∏ Gombrowicz. Formu∏a kawiarni artystycznej tak bardzo przyj´∏a si´ w Mi´dzyzdrojach, ˝e co roku, mimo trudnoÊci, staramy si´ jà kontynuowaç. - Czy festiwal b´dzie kontynuowany? - Mówi si´ o finansowych k∏opotach organizatorów festiwalu, ale nie ma mowy o tym, aby mia∏o si´ z niego wycofaç Êrodowisko artystyczne, które mocno zwiàza∏o si´ z imprezà. W gruncie rzeczy nadal ch´tnie tu przyje˝d˝amy. Festiwal bardzo wspierajà same Mi´dzyzdroje, bo jest to dla miasta wielka promocja. Pami´tam jak pierwszy spektakl „Kwartetu“

16

Gombrowicz bulwersuje do dziÊ przed laty graliÊmy w kompletnie zniszczonej starej sali oÊrodka kultury. By∏o to coÊ podobnego do klubu rolnika z przypadkowà scenkà, obecnie to zmodernizowana sala teatralna, sala wystawowa i piwnica dla kameralnych koncertów. - W jednym z wywiadów powiedzia∏ Pan, ˝e teatr musi bulwersowaç widza i prezentowaç spektakle kontrowersyjne, o których si´ mówi. Czy sztuki Gombrowicza czy te˝ zwiàzane z jego ˝yciorysem, wystawiane przez Pana w Teatrze Starym, nadal budzà takie reakcje widowni? - Dla mojego pokolenia sztuki Gombrowicza by∏y odkryciem w 1956 roku, kiedy wydano w Polsce „Âlub“ i „Trans-Atlantyk“. By∏a to znajomoÊç pisarza bardzo powierzchowna, bo jego „Dzienniki“ dociera∏y do niewielkiego kr´gu odbiorców paryskiej „Kultury“. Kolejne pokolenie pozna∏o jego twórczoÊç w ca∏oÊci, gdy wydano wszystkie jego utwory. W tej chwili nast´puje kolejna fala zainteresowania twórczoÊcià Gombrowicza. Przyznam si´ jednak, ˝e kilka lat temu, gdy obejmowa∏em stanowisko dyrektora Teatru Starego w Krakowie, by∏em pe∏en obaw o percepcj´ tego autora w Polsce. Jak przyjmie go najm∏odsze pokolenie czytelników? Tymczasem okaza∏o si´, ˝e Gombrowicz czytany z zupe∏nie innej perspektywy, okaza∏ si´ autorem nadal aktualnym i modnym. Bulwersowa∏ nas na przyk∏ad „Trans-Atlantykiem“, polskie wàtki odnajdowaliÊmy potem w „Âlubie“, teraz w jego pogmatwanym, ciekawym ˝yciorysie. Mój spektakl „Tango Gombrowicz“, oparty o „Dzienniki“ i „Trans-Atlantyk“, ˝ywio∏owo odbierajà tak˝e m∏odsi wiekiem widzowie. Wszyscy znajdujemy w jego twórczoÊci nowà perspektyw´ - egzystencjalnà. - To jest bardzo osobista, Paƒska wizja Gombrowicza. - Dojrzewa∏em z Gombrowiczem na przestrzeni 40 lat. Czuj´ si´ wobec niego i jego twórczoÊci bardzo zobowiàzany, poniewa˝ wiele mnie nauczy∏. Jednym z pierwszych moich spektakli po ukoƒczeniu wydzia∏u re˝yserii by∏a „Iwona, ksi´˝niczka Burgunda“, a potem nieraz re˝yserowa∏em jego sztuki na przyk∏ad „Âlub“ w austriackim Grazu, „Trans-Atlantyk“ w ¸odzi, który by∏ pierwszà w Polsce scenicznà adaptacjà tego dzie∏a. Jest nadal jednym z moich mistrzów, tak w dziedzinie formy artystycznej jak te˝ sposobu kreowania relacji mi´dzyludzkich. - Jak Pan sam kszta∏towa∏ si´ w rodzinnej Alwerni?

Panorama

- To by∏o dla mnie zawsze miejsce magiczne. W latach mojego dzieciƒstwa mieszka∏o tam zaledwie - jak mówiono - 500 „dusz“. Przeszed∏em tu coÊ, co by∏o edukacjà m∏odego cz∏owieka w ka˝dej perspektywie. WyraziÊcie, jak pod mikroskopem kumulowa∏y si´ tu wszystkie absurdy rzeczywistoÊci, jakie pojawi∏y si´ po wojnie, z którymi móg∏ si´ zetknàç m∏ody cz∏owiek wychodzàc poza próg domu rodzinnego. To by∏a skala porównywalna z filmem Felliniego „Amarcord“. Podobnie jak bohater w tym filmie, spotyka∏em w Alwerni bardzo ró˝nych ludzi: dziwnych, szalonych, pi´knych, przeci´tnych, ale i wyjàtkowo ciekawych. A wszyscy oni byli bardzo indywidualni, oryginalni, niepowtarzalni. Ka˝dy inny, ka˝dy krystalicznie czysty w swoim - czasem nawet - dziwactwie, ka˝dy stanowiàcy doskona∏y obiekt do obserwacji. Wspomn´ tylko taki epizod, który mocno zapami´ta∏em z dzieciƒstwa. Ko∏o Alwerni jest miejscowoÊç Por´ba-˚egoty, po wojnie Rosjanie spalili pi´kny pa∏ac hr. Szembeków. Dwom starym schorowanym hrabiankom, siostrom, kazano zamieszkaç w ch∏opskiej chacie, nie pozwolono nawet w ocala∏ych - przecie˝ ich w∏asnych „czworakach“. Widzia∏em jak na rynek w Alwerni wje˝d˝a∏y ma∏ym wózkiem zaprz´˝onym w kozy, rozmawiajàc ze sobà po francusku. Mama opowiada∏a, ˝e przed wojnà przyje˝d˝a∏y do Alwerni siedzàc „po angielsku“ na


pi´knych folblutach. Z dawnej ÊwietnoÊci pozosta∏y im jedynie wykwintne, ˝or˝etowe suknie. Nie przystawa∏y do komunistycznej rzeczywistoÊci. By∏a to dla mnie pierwsza gorzka lekcja absurdu historii. - Na wybór Pana drogi teatralnej mia∏a wp∏yw obecnoÊç w Alwerni znanego sanktuarium religijnego? - Klasztor alwerniaƒski by∏ miejscem, w którym koncentrowa∏a si´ zawsze religijna obrz´dowoÊç, tworzàc swoiste misteria, w której uczestniczy∏a ca∏a spo∏ecznoÊç. Mog´ si´ domyÊlaç, ˝e „strzelanka“ po∏àczona z koÊcielnà procesjà, mia∏y dla mieszkaƒców Alwerni takie znaczenie, jak niektóre zjawiska teatru ateƒskiego w staro˝ytnej Grecji. By∏em z bratem Andrzejem, jako ma∏y ch∏opak ministrantem i ju˝ to samo bliskie by∏o teatru. Pami´tam jak odgrywaliÊmy w okresie pomi´dzy Bo˝ym Narodzeniem a Nowym Rokiem jase∏ka. Gra∏em Palanta, czyli s∏ug´ (ojciec i wujowie grali postacie Âmierci, Turka czy Heroda) w scenach, które przedstawialiÊmy chodzàc od domu do domu z finalnà wizytà w klasztorze. DziÊ ta tradycja zanik∏a. - Jednak taka ma∏a spo∏ecznoÊç bywa bardzo krytyczna wobec m∏odego cz∏owieka. - Nie mia∏em powodu, aby obawiaç si´ ludzi, mo˝e dlatego, ˝e by∏em, tzw. grzecznym dzieckiem Zdarzy∏o mi si´ wszak˝e, ˝e mój rówieÊnik w g∏upiej sprzeczce pok∏u∏ mnie no˝em, ale spory ludzi z Alwerni nie by∏y nasycone jakàÊ szalonà nienawiÊcià, czy agresjà. Ot, zawiÊci o przys∏owiowà miedz´, co nie znaczy, ˝e krew si´ nie la∏a; ale to najcz´Êciej po festynie. Uczy∏em si´ Êwiata patrzàc na ma∏y alwerski rynek. Widzia∏em w nim wielki kosmos. - Który z braci Grabowskich jest bardziej w Polsce popularny? - Nie ma wàtpliwoÊci, ˝e jako aktor o powszechnie znanej twarzy telewizyjnej jest

Kadr filmu „Pr´gi“ - na zdj´ciu Jan Frycz i M. Grabowski.

nim Andrzej. Sam w pewnym momencie wybra∏em drog´, aby stanàç za rampà, re˝yserowaç a ostatnio zosta∏em mened˝erem i dyrektorem ogromnego teatru. Nadal jednak piel´gnuj´ w sobie aktora, tak na scenie jak i w filmie (we wrzeÊniu wszed∏ na ekrany film fabularny „Pr´gi“ w re˝yserii Magdaleny Piekorz, w którym gram postaç lekarza; gra∏em te˝ w „Karierze Nikodema Dyzmy“). - Pana ˝ona Iwona Bielska jest aktorkà, czy nast´pne pokolenie Grabowskich b´dzie uprawia∏o zawód artystyczny? - Nasz syn, który w wieku 10 lat gra∏ Ma∏ego Lorda w mojej sztuce telewizyjnej, potem g∏ównego bohatera w „Zwierzocz∏ekoupiorze“ i Lassego w „Dzieciach z Bullerblyn“, stwierdzi∏ ju˝ jako 12-latek, ˝e „wygra∏ si´“ i postanowi∏ jako m∏odzieniec studiowaç sztuk´ operatora filmowego. - Jakie przyjaênie z dzieciƒstwa Pan nadal piel´gnuje? - Jestem w Alwerni kilka razy w tygodniu, odwiedzajàc mam´, wi´c czasem spotykam moich znajomych, ale mojego szkolnego koleg´ WieÊka Zieliƒskiego widuj´ zaledwie kilka razy do roku. To kwestia braku czasu. - Jest Pan artystà i dyrektorem bardzo zaj´tym... - Tak, wià˝e si´ to mi´dzy innymi z nieustannymi podró˝ami artystycznymi ze spektaklami Teatru Starego po ca∏ym Êwiecie, ostatnio do ojczyzny teatru - Grecji. Tak˝e nasze podró˝e w kraju, przygotowanie wyst´pów takich jak w Mi´dzyzdrojach, absorbujà mój czas. Re˝yseruj´ w swoim teatrze, zapraszam na „Wyzwolenie“ Wyspiaƒskiego, który to spektakl niedawno, (w maju br.) mia∏ swojà premier´. - Konrad Szo∏ajski zrealizowa∏ ostatnio film telewizyjny o Alwerni, wokó∏ którego powsta∏ konflikt mi´dzy Panem a tym re˝yserem. Dlaczego? - Odpowiem fragmentami listu do Prezesa Telewizji Polskiej, Jana Dworaka, który poprosi∏ mnie o obejrzenie filmu i ewentualnà zgod´ na jego eksploatacj´: „Otó˝ po obejrzeniu filmu K. Szo∏ajskiego stwierdzam z bólem, ˝e nie jest to ten film, który mia∏ powstaç, którego pomys∏ zrodzi∏ si´ w mojej g∏owie wiele lat temu, kiedy po raz pierwszy K. Szo∏ajski zwróci∏ si´ do mnie z propozycjà nakr´cenia o mnie filmu. Odpowiedzià mojà wtedy by∏a nakreÊlona wizja; b´dzie to film, w którym ja b´d´ opowiada∏ o tym dziwnym i tajemniczym miejscu mojego urodzenia, o Alwerni. B´d´ opowiada∏ przywo∏ujàc sceny z dzieciƒstwa - o miejscu, które ukszta∏towa∏o mojà osobowoÊç; miejscu, dzi´ki któremu rodzi∏y si´ moje póêniejsze spektakle. Powodem mojego bólu jest odst´pstwo re˝ysera filmu od zaakceptowanego przez TV, a pisanego wspólnie ze mnà scenariusza. Idzie za tym o naruszenie nie tylko sensu moich opowieÊci, ale podstawowej kon-

Panorama

Miko∏aj Grabowski z ˝onà...

... i z synem.

strukcji filmu, który bez osoby narratora staje si´ po prostu niezrozumia∏y dla widza. Nie chc´ jednak komentowaç artystycznego brzmienia filmu bardziej bolà mnie w nim przek∏amania dotyczàce mojego ˝yciorysu. Bo to w koƒcu mój ˝yciorys i moje o nim opowieÊci, a nie - jak sugeruje w napisach re˝yser - plotki o mnie, zas∏yszane jakoby z alwerskiego rynku. Boli mnie wi´c zaw∏aszczenie mojej biografii, boli dowolne pos∏ugiwanie si´ materia∏ami z moich spektakli, a tak˝e komentarz koƒcowy filmu.(...) DoÊç brudu wylano przy okazji tego filmu niech wi´c skoƒczy si´ ten ciàg nieprawoÊci - zgadzam si´ na emisj´ filmu, jednak proszàc telewizj´ o wyci´cie ostatnich sekwencji filmu (quasi erotyczne oblewanie si´ mlekiem) i zlikwidowanie ostatnich napisów mówiàcych o przypadkowoÊci pojawienia si´ w tym filmie takiej figury jak Miko∏aj Grabowski. To sà naprawd´ szczyty zak∏amania. Decydujàc si´ na ten krok mam tak˝e na wzgl´dzie tych, którym wiele zawdzi´czam. Sà to mieszkaƒcy Alwerni, jest to Klasztor O.O. Bernardynów z jego dawnym Gwardianem O. Leoncjuszem Cyronikiem, oraz tych, którzy nie majàc ÊwiadomoÊci, ˝e produkcja filmu jest zatrzymana przez telewizj´, w∏o˝y∏y weƒ swojà prac´ czy te˝ pieniàdze.“ Rozmawiali: WIES¸AW ADAMIK i MONIKA KANIOWSKA Foto: WIES¸AW ADAMIK

17


Bliêej Âlàska - Kultura

Oratorium 10 paêdziernika br. w koÊciele Âw. Maksymiliana Kolbe w Bielsku Bia∏a - Aleksandrowice odby∏o si´ prawykonanie oratorium „Âwi´ty Piotr“ znanego kompozytora Janusza Kohuta. Koncert uÊwietni∏ obchody Dnia Papieskiego „Jan Pawe∏ II - Pielgrzym Pokoju“, a jego organizatorami byli: Gmina Bielsko Bia∏a i Diecezja Bielsko - ˚ywiecka. Wydarzenie to mia∏o z kilku wzgl´dów wyjàtkowe znaczenie: skupi∏o w∏adze Êwieckie i duchowne w osobach prezydenta miasta Jacka Krywulta i ksi´dza biskupa Tadeusza Rakoczego, a tak˝e publicznoÊç kilku pokoleƒ oraz wykonawców, reprezentujàcych ró˝ne gatunki muzyczne - solistów Krystyn´ Proƒko, Ew´ Uryg´, Marka Ba∏at´ i Janusza Szroma, Akademicki Zespó∏ Muzyczny Politechniki Âlàskiej (chór) i Bielskà Orkiestr´ Festiwalowà. Okazjonalna by∏a równie˝ sama mo˝liwoÊç wys∏uchania tak wspania∏ej formy wokalno-instrumentalnej, jakà jest oratorium, które, niestety, w dzisiejszych czasach rzadko jest prezentowane polskiemu widzowi (g∏ównie z powodów finansowych). Janusz Kohut, majàcy w swym dorobku artystycznym kilka oratoriów, uwa˝a, ˝e jest to forma du˝o bardziej komunikatywna

ni˝ kameralne utwory wokalne. Dzi´ki niej uzyskuje ze s∏uchaczem g∏´bszy kontakt zarówno intelektualny, jak i emocjonalny. Jest to dla mnie bardzo istotne - mówi kompozytor - gdy˝ zale˝y mi na jak najpe∏niejszym przekazie treÊci, które sà wynikiem moich przemyÊleƒ i doÊwiadczeƒ ˝yciowych. Za∏o˝eniem programowym Kohuta jest tworzenie muzyki na chwa∏´ Bo˝à, dlatego te˝ teksty jego oratoriów dotyczà spraw religijnych (co jest zgodne z ponad czterystuletnià tradycjà istnienia tej formy wokalnej). TreÊç „Âwi´tego Piotra“, oparta na Nowym Testamencie, zawiera opis ˝ycia i dzia∏alnoÊci aposto∏a Piotra i wczesnego KoÊcio∏a po wniebowstàpieniu Jezusa Chrystusa. - Wracanie do êróde∏ chrzeÊcijaƒstwa i przypominanie sobie podstaw wiary ma swój g∏´boki sens, pozwala poruszaç si´ w gàszczu, zagmatwaniu wspó∏czesnego Êwiata - stwierdza Janusz Kohut. Dzieje bohaterów oratorium „Âwi´ty Piotr“, pe∏ne ró˝norodnych prze˝yç, znajdujà swe odbicie w muzyce, zawartej w utworze. Aby odzwierciedliç ich stany ducha i emocje, kompozytor zastosowa∏ ró˝ne Êrodki stylistyczne - od lirycznych, pe∏nych kantyleny (ÊpiewnoÊci) i harmonijnych brzmieƒ, obrazujàcych stany mistyczne, po atonalne, gwa∏towne i mocno zrytmizowane dêwi´ki, towarzyszàce ludzkim niecnym czynom. Silne zró˝nicowanie materia∏u muzycznego mia∏o ukazaç równie˝ odwieczne zderzanie si´ dwóch Êwiatów: z jednej strony Królestwa Bo˝ego, a z drugiej rzeczywistoÊci przesiàkni´tej egoizmem i pokusami, które niesie ze sobà ˝ycie. Harmonia kontra dysharmonia, ∏agodnoÊç przeciwko gwa∏towi.... Na szcz´Êcie Nowy Testament og∏asza zwyci´stwo Królestwa Bo˝ego (aczkolwiek wydarzenia, dziejàce si´ we wspó∏czesnym Êwicie, nie zawsze na to wskazujà). Oratorium „Âwi´ty Piotr“ jest niewàtpliwie dzie∏em spójnym, wciàgajàcym s∏uchacza w akcj´ i mogàcym wywo∏aç w nim szereg wra˝eƒ duchowych i refleksji. W aleksandrowickim koÊciele przyczyni∏a si´ do tego prowadzona przez Piotra Barona orkiestra, która udêwign´∏a trudny wykonawczo materia∏ muzyczny, tchnàc w niego sporo liryzmu i ekspresji. Natomiast wydawa∏o si´, ˝e zarówno soliÊci (oprócz Ewy Urygi), jak i chór mieli zbyt ma∏o prób przed koncertem prapremierowym, aby w stu procentach poradziç sobie z równie nie∏atwymi partiami wokalnymi. Summa summarum w niedzielny wieczór Dnia Papieskiego w Bielsku Bia∏ej zaistnia∏o wa˝ne wydarzenie, które, jak powiedzia∏ w mowie wst´pnej biskup Rakoczy: „mog∏o si´ odbyç dzi´ki dobrym natchnieniom, zdolnoÊciom organizatorów i wsparciu wielu ludzi i Êrodowisk“. Sztuka po raz kolejny spe∏ni∏a niezwykle wa˝nà, integrujàcà rol´. Tekst i zdj´cia GRZEGORZ P¸ONKA

18

Panorama


Bli˝ej Âlàska - Teatr

Nie senny „Sen srebrny Salomei“ Z∏ote ˝niwo dramaturgii mistycznej Juliusza S∏owackiego przypada na rok 1843. Powstajà wówczas: „Ksiàdz Marek“, „Sen srebrny Salomei“, „Fantazy“ - piszà znawcy twórczoÊci autora „Kordiana“ i romantyzmu. OczywiÊcie czynià to w sposób tak naukowo wycyzelowany, i˝ gmatwajà rzeczy ju˝ i tak ogromnie pogmatwane. Przyznam, ˝e nie nale˝´ do admiratorów twórczoÊci romantycznej, o której to jeden z przeÊmiewców pisa∏: „troch´ snu, jakaÊ zjawa, a tam mara, wszystko to wymieszane i nast´pnie podane“. Funkcjonuje ona dla mnie w odbiorze emocjonalnym i przypomina bardziej utwór muzyczny pora˝ajàcy dêwi´kami, ani˝eli onirycznà formà i takim˝ sensem. Sen jest zresztà immanentnà cz´Êcià romantyzmu, pojawiajàc si´ ju˝ w Schillerowskim „Królu Olch“, bodaj pierwszym utworze nadajàcym znami´ temu kierunkowi. „Sen srebrny Salomei“ dosyç rzadko bywa wystawiany na scenie, chyba z racji owej trudnej do prowadzenia dwoistoÊci akcji - jawy i snu, przenikania tych dwóch Êwiatów przez osoby dramatu. Cokolwiek dalej napisz´ pogmatwam jeszcze bardziej, wi´c do rzeczy. Sztuk´ wystawi∏ Teatr Âlàski im. Stanis∏awa Wyspiaƒskiego w Katowicach, scena, której patron „widzia∏ teatr swój ogromny“. Ba∏em si´ tej premiery, zwa˝ywszy na to co wy˝ej jak równie˝ ze wzgl´du na to, ˝e dramat romantyczny dawno ju˝ nie goÊci∏ na tej scenie i móg∏ odzwyczaiç od tego gatunku zarówno aktorów jak jeszcze bardziej widzów „pasionych“ na co dzieƒ coraz p∏ytszymi telenowelami... Henryk Baranowski, dyrektor Teatru, zaryzykowa∏ jednak i wygra∏ w wielkim stylu. Dok∏adnie zaÊ wygrali Krzysztof Prus (zupe∏nie przypadkowa zbie˝noÊç nazwiska z Maciejem Prusem) - re˝yser oraz Marek Mikulski (zupe∏nie przypadkowa zbie˝noÊç nazwiska z Kazimierzem Mikulskim) - scenograf. Katowicki „Sen“ jest przedstawieniem, którego g∏ównà si∏´ stanowià kolejne scenyobrazy. Tej funkcji zosta∏a podporzàdkowana scenografia, pe∏niàca rol´ zarówno s∏u˝ebnà jak i autonomicznà. Fragmenty muzyki Henryka Miko∏aja Góreckiego i Krzysztofa Pendereckiego nadajà spektaklowi dodatkowej barwy. Ale tak zrealizowany „Sen“ nie sta∏ si´ rodzajem performance, pozwoli∏ ciekawie zaistnieç aktorom, pi´knie i dramatycznie podajàcym swoje kwestie. Nie sposób wyró˝niç kogoÊ z wielce wyrównanego zespo∏u aktorskiego, który - co si´ widzia∏o - t´skni∏ za wielkim repertuarem, wielkà poezjà padajàcà ze sceny, a dla niektórych m∏odych by∏ prawdziwym chrze-

stem scenicznym, gdy˝ czymÊ zupe∏nie innym jest granie nawet Mro˝ka, a czym innym recytowanie fraz Mickiewicza, S∏owackiego. Szczególne brawa dla Jerzego G∏ybina- Regimentarza, pe∏niàcego swoistà rol´, równie˝ narratora i Gabrieli Frycz w roli Ksi´˝niczki. „Sen srebrny Salomei“ na katowickiej scenie jest spektaklem odwo∏ujàcym si´ do wyobraêni, emocji, i chocia˝ sama opowieÊç o kozackim powstaniu w roku 1768 cokolwiek zda si´ byç odleg∏à i nie jest w stanie przes∏oniç sienkiewiczowskiej cz´Êci Trylogii, to nie w tym rzecz i dobrze, ˝e nie o to sz∏o realizatorom. AliÊci najlepsze i najkrótsze podsumowanie us∏ysza∏em z ust jednego z premierowych widzów, który wy∏àcznie na takich spektaklach bywa, gdy˝ wypada, a nawet musi si´ pokazaç. Powiedzia∏ mi w zaufaniu, którym widocznie mnie darzy (ju˝ wiem co powie o tym moja ˝ona): „Niewiele zrozumia∏em, ale pi´kne by∏o. Chyba jeszcze raz pójd´“. I niewa˝ne czy rzeczywiÊcie pójdzie po raz drugi, wa˝ne jest owo „pi´kne by∏o“, bowiem w tym zawiera si´ magia teatru. W tej chwili pi´kna, którà wszyscy pi´kniejemy. Troch´ pofolgowa∏em tà recenzjà, a mo˝e tylko sobie schlebiam... ¸UKASZ WYRZYKOWSKI

Teatr Âlàski im. St. Wyspiaƒskiego w Katowicach Juliusz S∏owacki „Sen srebrny Salomei“ Re˝yseria: Krzysztof Prus Scenografia: Marek Mikulski Premiera: 11 listopad 2004 r.

Panorama

19


RozmaitoÊci

W´drówki przedmiotów STA LUB MIETEK Za ˝ycia, nim zastyg∏ w spi˝u na cokole, poddawano go nieraz, jak ka˝dego Êmiertelnika, ostrej krytyce, bywa∏ nawet obiektem kpin i ˝artów. Znajomi, pokazani w krzywym zwierciadle „Wesela“ czy „Wyzwolenia“ obra˝ali si´, lub co gorsze, wieszali psy na poecie. Józef Kotarbiƒski, dyrektor krakowskich teatrów, nazwa∏ dramat „Akropolis“ wytworem chorego mózgu. Jan Stanis∏awski, mocno zdenerwowany ch∏odem i dystansem Wyspiaƒskiego, wzdycha∏ z goryczà: „ech, gówniarz z ry˝à brodà“. Zjadliwy jak diabli, krakowski „Diabe∏“ zamieÊci∏ wierszyk niejakiego „Ko∏czana“, czyli kryjàcego si´ pod tym pseudonimem malarza bez ràk Ludomira Benedyktowicza, którego fragment brzmi: /.../ Nieustannà goràczkà rozg∏osu miotany budzi w grobach biskupy, króle i hetmany, a gdy ich duchy póênà wywo∏ane nocà jawià si´ niespodzianie i pytajà „Po co?“ on im patrzàc stropiony w posàgowe twarze durnego krakowiaczka odtaƒcowaç ka˝e /.../ Znacznie mniej kontrowersji wywo∏uje dzie∏o plastyczne Wyspiaƒskiego, a jego portrety dzieci´ce trafi∏y pod strzechy (ile˝ reprodukcji i kopii po domach!) budzàc zgodne uznanie i krytyków i tzw. masowego odbiorcy. Nieszcz´sny fanatyk, zabójca prezydenta Narutowicza, utalentowany malarz i surowy krytyk sztuki Eligiusz Niewiadomski w swoim „Malarstwie Polskim XIX i XX wieku“ z 1926 r. w pe∏ni „g∏ówki“ aprobuje: „... ˚aden malarz polski nie umia∏ wydobyç tyle treÊci uczuciowej z prostego motywu g∏ówki dzieci´cej. G∏ów tych pozostawi∏ Wyspiaƒski setki. O∏ówek czy pastel jest dla niego nie celem samym w sobie, ale po prostu drogà do si´gania w rdzeƒ, w istot´ zjawiska...“ Zdzis∏aw K´piƒski w ksià˝eczce-albumie „Stanis∏aw Wyspiaƒski“ KAW, Warszawa, 1984, str. 154, idzie jeszcze dalej: „Powsta∏a jedna z najbardziej autentycznych i oryginalnych projekcji dziecka i odruchu

Sztambuch Pitery

Dziewczyny, panienki, laseczki...(2) DziÊ m∏odzi przesy∏ajà sobie masowo SMS-y, które choç mogà byç czu∏e, sà jednak jakoÊ tak wyprute z romantyzmu w porównaniu z listami mi∏osnymi, tak bardzo kiedyÊ charakterystycznym sposobem na kontakty z osobà drogà sercu. Wobec post´pu - nie tyle techniki co elektroniki - upad∏a sztuka mi∏osnej epistolografii. Ma∏o kto, a mo˝e jeszcze mniej, pisze dziÊ list z wyznaniem uczucia do dziewczyny lub ch∏opaka i prze˝ywa to, co jeszcze do niedawna by∏o na-

20

dziecka w ca∏ych dziejach plastyki Êwiatowej“. Mocno powiedziane! Artysta z pe∏nym powodzeniem podpatrywa∏ dzieci´ce tajemnice, a my z kolei chcielibyÊmy zg∏´biç zagadk´ jego talentu. Zadanie chyba niewykonalne. Mimo wysi∏ku krytyków, genialnoÊç o którà si´ ociera∏, z trudem poddaje si´ analizom. Pozostaje podziw „na wiar´“ i kilka wynurzeƒ samego artysty.

szym udzia∏em - radosny dreszcz na widok czegoÊ bielejàcego w naszej skrzynce pocztowej... Jest list od niej! ByliÊmy prawie wszyscy w tym wzgl´dzie bardzo romantyczni. Pami´tam jak kolega, dzisiaj znany lekarz, spotykajàc mnie na ulicy pokaza∏ mi jeszcze zamkni´tà kopert´ i prezentujàc szcz´Êliwy, jedyny w swoim rodzaju uÊmiech zakochanego m´˝czyzny oznajmi∏: „Stary! Dosta∏em list! Dosta∏em list! Id´ go sobie spokojnie przeczytaç w domu...“. Nie musia∏ mówiç, ˝e to od Niej... Bo ja te˝ zna∏em dobrze to uczucie. Te˝ kiedyÊ, akurat kiedy na studiach mi coÊ nie wychodzi∏o, dosta∏em od Niej, cudownej dziewczyny, list, którego szczerze mówiàc si´ nie spodziewa∏em. Wi´c przeczytawszy w nim wyznanie uczucia: „... i jestem tak szcz´Êliwa, jak chyba jeszcze nigdy...“ zadziwi∏em niemal natychmiast wszystkich moich profesorów ostrym startem do pokonania wszystkich trudnoÊci, które nagle przesta∏y byç problemem. Takim superdopingiem by∏ ten list, który notabene do dzisiaj przechowuj´. Trzeba otwarcie przyznaç (przy czym perspektywa czasu odgrywa tu te˝ nieba-

Panorama

gatelnà rol´), ˝e dziewczyny z moich studenckich czasów dba∏y o swojà reputacj´. Krótko mówiàc, nie by∏y ∏atwe i wymaga∏y wielu zachodów, niektóre wr´cz wymaga∏y ich za du˝o. Niejednokrotnie zatem zdzieraliÊmy obcasy chodzàc kilometrami za swojà kapryÊnà wybrankà, aby choç na po˝egnanie da∏a si´ poca∏owaç. Z „chatà“ te˝ by∏ k∏opot, cz´sto przeludnione mieszkania nie dawa∏y szans zakochanej parze na d∏u˝sze i jak˝e rozkoszne „sam na sam“. Co sprytniejsi podrywacze - bardziej poprawnie b´dzie powiedzieç: romantyczni kochankowie posuwali si´ do przeró˝nych sposobów. Jednym z najpopularniejszych by∏o wys∏anie rodziców na koniecznie d∏ugi, co najmniej dwugodzinny film, naturalnie na koszt spragnionego romantycznych uniesieƒ m´˝czyzny. Najgorsze by∏o, jeÊli ten przysz∏y zdobywca napotyka∏ w finale na zdecydowany opór ukochanej... W takich razach szybko okazywa∏o si´, kto jest rasowym uwodzicielem. PodkreÊlmy, nie cynicznym lecz bardzo zakochanym. W przypadku problemów z „chatà“ czeka∏y w odwodzie bezpieczne miejskie


Malarz Henryk Uziemb∏o, wspominajàc korekt´ mistrza w krakowskiej ASP pisze: „... Dawa∏ przyk∏ady jak analizujàc rysunkiem natur´, cia∏o ludzkie czy skromny kwiatek przydro˝ny - o∏ówkiem, naiwnà, choçby dzieci´cà kreskà - nale˝y wyra˝aç istot´ rzeczy. Zawsze z najwy˝szym wysi∏kiem i zawsze z g∏´bokim namys∏em“. Znamy te˝ wypowiedê samego Wyspiaƒskiego skierowanà do krewniaka i ucznia, Antoniego WaÊkowskiego: „... Pami´taj, ˝e rysujàc portret, rysujesz równoczeÊnie trzy portrety. Pierwszy, bardzo ∏atwy, poprawne odrysowanie przedmiotu, drugi, trudniejszy, staraj si´ dostrzec i zrozumieç myÊl osoby portretowanej. Rozumiesz? Jej dusz´... A trzeci, najtrudniejszy, twój portret“. Ba! Recepta niby prosta, ale jak zrealizowaç t´ trójjedynà formu∏´? Je˝eli chodzi o mojà, Êwie˝o odkrytà „g∏ówk´“, to Êmiem twierdziç, i˝ artysta stanà∏ i tym razem na wysokoÊci zadania. Ulotny uÊmiech ma∏olata (jest nim prawdopodobnie któryÊ z synów artysty, StaÊ lub Mietek) zosta∏ zarejestrowany z iÊcie ojcowskà czu∏oÊcià na przypadkowym kawa∏ku papieru. Perfekcyjnie, choç w jednym mgnieniu oka. Za chwil´ móg∏ przecie˝ zniknàç... PoÊpiech nie odebra∏ rysunkowi prawdy i psychologicznej g∏´bi. Po prawej stronie, u do∏u, charakterystyczny, pi´kny monogram wiàzany. Na odwrocie rysunku (wym. 20 x 14 cm) fragment szkicu technicznego i napis „Wadowice 24 marzec 1905 r.“. U Wyspiaƒskich nigdy si´ nie przelewa∏o i artysta móg∏ korzystaç z tzw. surowców wtórnych. W tym˝e 1905 roku, na jesieni, zaniemóg∏ i odtàd a˝ do Êmierci w listopadzie 1907 zmaga∏ si´ z nieub∏aganà chorobà. By∏ prawie zupe∏nie unieruchomiony. Mimo to, b´dàc rysownikiem „totalnym“, do samego koƒca nie rozstawa∏ si´ z o∏ówkiem. Szkicowa∏ domowników. W ró˝nych pozach i sytuacjach. Tylko oni mu pozostali, tylko ich widzia∏ z perspektywy ∏ó˝ka.

PROSTE JEDZENIE - PROSTE MYŚLENIE SURÓWKA Z BIA¸EJ KAPUSTY Czasami znudzeni jesteÊmy polskimi warzywami. Wówczas powinniÊmy pami´taç o starej màdroÊci, która mówi: najzdrowsze warzywa czy ziarna znajdziesz tam, gdzie mieszkasz. A wi´c dzisiaj o kapuÊcie! Proponuj´ prostà i szybkà do wykonania surówk´, z tego, co mo˝na znaleêç pod r´kà w kuchni.

Przepis: 0,5 Êredniej g∏ówki bia∏ej kapusty, 2 - 3 jab∏ka garÊç orzechów w∏oskich, 2 ∏y˝ki oliwy z oliwek 1 ∏y˝eczka pieprzu zielonego 0,5 szklanki g´stej, kwaÊnej Êmietany, szczypta soli do smaku Kapust´ i jab∏ka umyç i zetrzeç na tarce o grubych oczkach. Orzechy podpra˝yç na suchej patelni i drobno posiekaç. Z oliwy, Êmietany, pieprzu i soli zrobiç sos. Wszystkie sk∏adniki po∏àczyç i dobrze wymieszaç. Ca∏kiem niedawno przypomnia∏am sobie bajkà o kozio∏ku Mato∏ku i jak to po wielu latach wróci∏ do Pacanowa. RozmyÊla∏am o tym, jak cz´sto w ˝yciu zataczajàc ko∏a powracamy w te same miejsca, aby bardziej doceniç to, co mamy tu˝ obok w zasi´gu r´ki. Potrzebujemy jednak tych dalekich wypraw, tak samo jak zacisza domowego i znajomych kàtów. Mówi si´, ˝e nie istnieje czerƒ bez bieli i odwrotnie - biel bez czerni...

ANDRZEJ ¸OJAN

parki ze wzgl´dnie wygodnymi ∏awkami (które na szcz´Êcie nie piszà pami´tników, bo mia∏yby o czym opowiadaç...). Ze wzgl´du na aur´ u˝yteczne one jednak by∏y tylko od wiosny do jesieni. Przez wi´kszà cz´Êç roku alternatyw´ dla „wolnej chaty“ stanowi∏a kinowa sala. Takim zacisznym i ulubionym kinem by∏o poczàtkowo „Union“, przemianowane potem na „M∏odà Gwardi´“ - nazw´ o tyle adekwatnà, ˝e gwardia m∏odych zakochanych odwiedza∏a licznie jego drewniane lo˝e. Rzecz ca∏a mia∏a jednak wielce romantycznà opraw´, jako ˝e ch∏opcy prezentowali wyniesionà z domu i przej´tà z literatury oraz filmu, zw∏aszcza muzycznego, kindersztub´ i rycerskoÊç wobec dam. Prze∏omowym momentem, od którego powoli zacz´∏a si´ zmieniaç obyczajowoÊç, sta∏ si´ dla mnie francuski film „Podrywacze“ z Jacque Charrier, Belindà Lee i Charlesem Aznavourem - film màdry, ukazujàcy w ostrym Êwietle cynizm i romantyzm, mi∏oÊç i seks... Nast´pnie wkroczy∏a do naszych domów telewizja...

EWA KMIECIK

UÊmiechnij si´...

JERZY PITERA

Panorama

21


Na ksi´garskich pó∏kach

Panoramiczna

ksià˝kowa lista przebojów

NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCE SIĘ TYTUŁ W PAŹDZIERNIKU 2004 r. Liber sp.z o.o. Warszawa, Krakowskie Przedmieście 24 www.liber.pl 1. M. Houellebecq „Platforma“, W.A.B. 2. L. Olson, S. Cloud „Sprawa honoru. Dywizjon 303 kościuszkowski - zapomniany“, A.M.F. PLUS GROUP 3. E. Ionesco „Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła“, ŚWIAT LITERACKI 4. M. Buber „Droga człowieka według nauczania Chasydów“, CYKLADY S. Shuty „Zwał“, W.A.B. 5. R. Ziemkiewicz „Polactwo“, FABRYKA SNÓW E-E. Schmitt „Oskar i Pani Róża“, ZNAK 6. J. Rymkiewicz „Słowacki. Encyklopedia“, SIC! T. Pieronek, M. Zając „Kościół bez znieczulenia“, ZNAK 7. H-G. Gadamer „Prawda i metoda“, PWN 8. L. Kołakowski „Wśród znajomych. O różnych ludziach mądrych, zacnych, interesujących...“, ZNAK M. Haller „Filozofia przyrody. Zarys historyczny“, ZNAK 9. T. Mann „Doktor Faustus“, PRÓSZYŃSKI i S-KA H. Krall „Spokojne niedzielne popołudnie“, WYD. a5 10. M. Głowiński „Narratologia“, SŁOWO/OBRAZ A. Oz „Czarownik swojego plemienia“, PRÓSZYŃSKI i SKA W. Tatarkiewicz „Historia filozofii“, PWN „Księgarnia Hetmańska“ Kraków, Rynek Główny 17 1. R. Kapuściński „Podróże z Herodotem“, ZNAK 2. J. Głowacki „Z głowy“, ŚWIAT KSIĄŻKI A. Sapkowski „Boży bojownicy“, SUPERNOWA 3. W. Kuczok „Gnój“, W.A.B. 4. J. Grisham „Ostatni sędzia“, AMBER 5. D. Brown „Kod Leonarda da Vinci“, ALBATROS/S.DRAGA

NOWOŚCI WYDAWNICZE WIECZÓR Z „UCHEM, GARD¸EM I NO˚EM“ Za si´gni´ciem po t´ ksià˝k´ przemawia∏o kilka argumentów - wydawca, zach´cajàce zapowiedzi wydawnicze i pierwsze recenzujàce opinie, w tym takie, jak Janusza G∏owackiego („Monolog kobiety, brutalny i zabawny, bolesny i bezwstydny, z wojnà ba∏kaƒskà w tle“) czy Marii Wernikowskiej („Weêcie wdech, bo to pali gard∏o jak spirytus. Przeczy-

22

W. Kuczok „Widmokrąg“, W.A.B. 6. T. Lis „Nie tylko fakty“, ROSNER I WSPÓLNICY 7. T. Pratchett „Wiedźmikołaj“, PRÓSZYŃSKI i S-KA R. Ziemkiewicz „Polactwo“, FABRYKA SNÓW 8. „Latający cyrk Monthy Pythona - tylko słowa“, WYD. ReadMe 9. O. Tokarczuk „Ostatnie historie“, WYD. LITERACKIE R. Ligocka „Tylko ja sama“, WYD. LITERACKIE 10. Ks. M. Maliński „Elementarz księdza Malińskiego“, WYD. „M“ T. Łubieński „Ani tryumf ani zgon. Szkice o Powstaniu Warszawskim“, NOWY ŚWIAT

Kàcik z ksià˝kà

„Księgarnia Marzeń“ Katowice, Plac Wolności 14 1. B. Figarska „Seksualność sukcesu i pieniędzy“, RAVI 2. J. Głowacki „Z głowy“, ŚWIAT KSIĄŻKI 3. R. Kapuściński „Podróże z Herodotem“, ZNAK 4. J. Cohn „Historia gminy synagogalnej w Katowicach na Górnym Śląsku“. MUZEUM HISTORII KATOWIC Ch. Fielding „Praktyczna kabała“, RAVI B. Kopiec „Imielin. Zarys dziejów“, IMIELIN 5. D. Lehane „Wyspa skazańców“, ŚWIAT KSIĄŻKI J. Pilch „Narty Ojca Świętego“, ŚWIAT KSIĄŻKI „Nostradamus i jego przepowiednie 2005“, INTERSTAR M. Brzoza „Słownik dobrych słów“, KOS 6. M. Houellebecq „Platforma“, W.A.B. 7. L. Olson, S. Cloud „Sprawa honoru. Dywizjon 303 kościuszkowski - zapomniany“, A.M.F. PLUS GROUP 8. A. Mindell „Śnienie na jawie“, KOS 9. A. Krzemińska „Miłość w starożytnym Egipcie“, PIW 10. T. Weinert „Poznaj swoją przyszłość“, KOS A. Preeti „Kobieta i natura“, FORMAT Opracowa∏ PIOTR ISARCZYK

tajcie w jednà noc. Wydech. A potem spróbujcie jakoÊ dalej ˝yç“). Monolog Tonki Babiç - prze˝ywajàcej nie tylko klimakterium kobiety „po przejÊciach“ (od przypadkowego pocz´cia, poprzez kompleksami znaczonà m∏odoÊç, doros∏oÊç „na pe∏nej amplitudzie“, ma∏˝eƒstwo i przygody pozama∏˝eƒskie, z dokonanymi kilkakrotnie aborcjami, nadwagà i sk∏onnoÊciami samobójczymi, na dodatek dotkni´tej skutkami wojny w Jugos∏awii) znalaz∏ we mnie fatalnego s∏uchacza. Nie gustuj´ w masochistycznej wiwisekcji tak˝e tworów literackich, w nadmiarze biologii w przedstawianiu mi´dzyludzkich relacji i prymitywnej wulgarnoÊci. A niestety, ksià˝ka Vedrany Rudan „Ucho, gard∏o i nó˝“ tylko tym si´ w moich odczuciach wyró˝nia. W tej sytuacji nawet t∏o (wojna ba∏kaƒska poprzez pryzmat dramatu jednostki) nie by∏o w stanie przykuç mojej uwagi. Konstrukcja ksià˝ki jest prosta. Tonka Babiç prze˝ywa znów bezsennà noc. Le˝àc w ∏ó˝ku, zajadajàc si´ czekoladà, majàc za wspó∏towarzysza i Êwiadka jedynie telewizor (grajàcy,

Panorama

TRAFIå NA Z¸EGO Warszawa to miasto cz´sto opisywane w literaturze. PoÊwi´cono jej liczne wiersze i felietony, umieszczono w niej akcj´ wielu powieÊci, a nawet uczyniono z niej g∏ównà bohaterk´. Tak jest i w tym przypadku. Ksià˝ka Leopolda Tyrmanda „Z∏y“, dedykowana w∏aÊnie Warszawie, nie jest nowa, a jej akcja rozgrywa si´ w powojennej stolicy lat 50. ˚ycie od˝ywa i odbudowuje si´ powoli. Wokó∏ widaç jeszcze ruiny i zgliszcza budynków zniszczonych w czasie wojny, nad

ale z wyciszonym dêwi´kiem) opowiada o swoim ˝yciu. To nie wada tej ksià˝ki. Jej s∏aboÊcià jest samo opowiadanie, niepouk∏adane bredzenie, jak po kolejnym du˝ym ˝yciowym


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH którymi unosi si´ duch minionych zdarzeƒ, ale codzienne, szare ˝ycie nabiera rozp´du. Kwitnie ˝ycie kawiarniane i towarzyskie - razem z bohaterami ksià˝ki Tyrmanda w´drujemy po nocnej Warszawie, od lokalu do lokalu, w których grajà stare tanga i lejà si´ alkohole, i choç Warszawa to wielkie miasto, wszyscy si´ tu znajà i wiedzà o sobie niemal wszystko. Kwitnà interesy na ka˝dym rogu, w ka˝dym zakamarku wyrastajà sklepiki oferujàce najró˝niejsze towary. Cz´ste sà te˝ transakcje drogà wymiany, lub nie ca∏kiem legalne... A to wszystko oglàdane jakby zza pleców któregoÊ z licznych bohaterów tej ksià˝ki. Z∏ych, dobrych, wykszta∏conych, g∏upich, niskich, wysokich, m´˝czyzn, kobiet... Niesamowite, lecz mentalnoÊç z lat 50. i ta dzisiejsza niewiele si´ zmieni∏y. Przecie˝ i dziÊ ∏atwo o bijatyk´ i rozrób´ w ciemnych zau∏kach, czy w miejscu publicznym. DziÊ tak˝e podnoszà si´ protesty, gdy jakiÊ ch∏ystek zachowuje si´ zbyt wulgarnie i g∏oÊno. „PowieÊç kryminalna, czy romans brukowy?“ - pisa∏ o „Z∏ym“ Gombrowicz. - „Ale˝ tak i gorzej nawet: romans z bruku zrujnowanego, z ruin i rozdo∏ów. A jednak to lÊni, tryska, brzmi, Êpiewa... Romantyczny ksi´˝yc unosi si´ nad ruinà miasta i dochodzàce z nor, jam, zamków mordobicia stajà si´ - znowu! - poetyczne. Tyrmand jest najdoskonalszà kontynuacjà naszej romantycznej poezji, on przejà∏ jej pióropusz, on pisze jej ciàg dalszy...“ Dobrze czyta si´ „Z∏ego“. ¸atwo si´ odnaleêç w przedstawionym przez Tyrmanda Êwiecie, ∏atwo go zrozumieç. Jedyne co si´ zmieni∏o, to oboj´tnoÊç przechodniów na ulicy wobec dziejàcej si´ krzywdy... W takich chwilach mam ochot´ rozejrzeç si´: czy gdzieÊ na horyzoncie nie zamajaczy jakiÊ niewyraêny cieƒ, ciemna sylwetka Z∏ego... Serdecznie polecam Paƒstwu t´ ksià˝k´! ANNA G¸UCH

niepowodzeniu i jeszcze wi´kszej wódce, chyba tak˝e celowo nie wyg∏adzone literacko. Na trzeêwo taki monolog trudny jest do czytania. Mo˝e ze zdobyciem dla tej ksià˝ki czytelników nie b´dzie jednak a˝ tak êle. Jedna z zapowiedzi bardzo uczciwie poleca∏a jà ciekawskim czytelnikom-podglàdaczom, a takich przecie˝ nie brakuje równie˝ w naszym kraju. Dla wielu z nich zaÊ masochistyczna szczeroÊç, sta∏a obecnoÊç anatomii obojga p∏ci i w masowej iloÊci wyst´pujàce wulgaryzmy mo˝e nawet b´dà dodatkowà zach´tà. Pewnie te˝ b´dzie to wartoÊciowa lektura dla wszystkich majàcych natur´ terapeuty i g∏´bokie poczucie misji niesienia pomocy wszystkim bliênim. Poza tym, sà przecie˝ jeszcze i tacy czytelnicy, którzy po kolejne ksià˝ki wydawnictwa „Drzewo Babel“ si´gajà ju˝ niemal automatycznie. Na pewno nie wszyscy z nich b´d´ tym razem z takiego odruchu zadowoleni. No, ale czy˝ w ogóle jest mo˝liwe, by jakieÊ wydawnictwo by∏o w stanie czytelniczemu gustowi dogodziç zawsze i wszystkim? PIOTR ISARCZYK

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • MI¢DZY WYSTAWAMI PRAC EDA PASCHKE Przez trzy tygodnie we wroc∏awskim Muzeum Narodowym mo˝na by∏o oglàdaç ekspozycj´ grafik (i obrazów) Eda Paschke - artysty nale˝àcego do grona legendarnych ju˝ twórców amerykaƒskiego pop-artu. WÊród 19. prezentowanych prac by∏o tak˝e najs∏ynniejsze jego dzie∏o - grafika „Pink Lady“, przedstawiajàca Marilyn Monroe grajàcà na akordeonie. Kurator wroc∏awskiej wystawy, El˝bieta KoÊcielniak, nie zawaha∏a si´ stwierdziç, ˝e Paschke to jeden z najwa˝niejszych artystów XX wieku. Przemawia za tym jego pop-artowa pozycja, a tak˝e d∏uga lista muzeów na Êwiecie, które w swoich zbiorach majà jego prace, z paryskim Luwrem, nowojorskim Museum of Art, rotterdamskim Muzeum Boymans czy wiedeƒskim Muzeum Sztuki Wspó∏czesnej. W latach 70. ubieg∏ego wieku 65-letni dzisiaj Ed Paschke wspó∏tworzy∏ nowy nurt artystyczny, inspirujàcy si´ kulturà masowà i nowymi mediami. Dzisiaj jest on tak˝e profesorem na wydziale Sztuk Pi´knych Evanston University w rodzinnym Chicago. Na wernisa˝ wroc∏awskiej wystawy nie móg∏ przyjechaç, ale... ponoç ju˝ niebawem przyjedzie jednak do Polski i to na otwarcie kolejnej wystawy swych prac, wÊród których bardziej znaczàco majà byç reprezentowane obrazy. Dotychczas dzie∏a Eda Paschke mo˝na by∏o zobaczyç dwa lata temu w Szczecinie na wystawie zbiorowej „Transkulturowe wizje II: polsko-amerykaƒska sztuka wspó∏czesna“.

„KOLORY BIELI“, CZYLI RZEèBY TAKIE JAK W STARO˚YTNOÂCI Takiej wystawy jeszcze nie by∏o. Sam dyrektor Muzeów Watykaƒskich, Francesco Buranelli, stwierdzi∏ o niej, ˝e jest to rewolucyjna propozycja, aby odczytaç sztuk´ antycznà i zrozumieç, czego szukali artyÊci. Ekspozycja sk∏ada si´ z 15 kopii staro˝ytnych dzie∏, niektórym towarzyszyç b´dà orygina∏y. Tym razem jednak w szczególny sposób wa˝niejszymi od nich b´dà kopie... olÊniewajàco pomalowane, nasycone odcieniami b∏´kitu, zieleni i ochry - wyglàdajàce tak jak wtedy, gdy powsta∏y. Celem wystawy jest pokazanie prawdziwych barw, na jakie polichromowano w czasach antyku rzeêby. Wp∏yw na nie czasu sprawi∏, ˝e przywykliÊmy traktowaç greckà i rzymskà rzeêb´ jako jednobarwnà, w kolorze kamienia. Do XIX wieku biel uwa˝ana by∏a za kolor idealnego, klasycznego pi´kna. Te wyobra˝enia zosta∏y podwa˝one dopiero znalezieniem wówczas na wielu staro˝ytnych rzeêbach Êladów pigmentów. Dzisiaj, przy u˝yciu promieni ultrafioletowych i specjalistycznych skanerów, mo˝na odtworzyç pierwotny koloryt przetrwa∏ych rzeêb. Orygina∏ów nikt nie zamierza malowaç. Dodatkowo stanowià one na wystawie niezwyk∏y punkt odniesienia do pomalowanych kopii, u∏atwiajàc przezwyci´˝enie naszych dotychczasowych b∏´dnych wyobra˝eƒ o staro˝ytnej sztuce. Szczególnie dobrym przyk∏adem sà tutaj znane nam jako „bia∏e“: Atena (500-490 r. p.n.e.)... w zieleni, czerwieni i b∏´kicie oraz rzeêba przedstawiajàca cesarza Augusta w czerwonej draperii i b∏´kitno-czerwonej zbroi. Wystawa umo˝liwia zobaczenie rzeêb takimi, jakimi widzieli je staro˝ytni. To wspania∏e, choç mo˝e i szokujàce doÊwiadczenie, na pewno jednak bardzo wartoÊciowe poznawczo. Wst´p na wystaw´ jest bezp∏atny. Czynna ona b´dzie do koƒca stycznia przysz∏ego roku. Jej kurator, Paolo Liverni zapewnia, ˝e celem organizatorów nie by∏o zaprzepaszczenie bieli, lecz przywrócenia jej miejsca poÊród wszystkich innych barw. I dobrze z takim nastawieniem jà oglàdaç.

Panorama

23


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • MARATON MOSCOW CITY BALLET W grudniu b´dzie to na pewno jedno z wa˝niejszych wydarzeƒ kulturalnych w Polsce. W ciàgu 22 dni w 11 miastach a˝ w 30 wyst´pach b´dzie mo˝na podziwiaç s∏ynny Moscow City Ballet, o którym krytycy mówià, ˝e nie tylko osiàgnà∏ niebotyczny kunszt artystyczny i absolutnà perfekcj´, ale te˝ prezentuje unikatowy styl i potrafi czarowaç widzów swoistà magià. Otwiera on - co zrozumia∏e - równie˝ czo∏ówk´ najlepszych baletów na Êwiecie. To drugie tournée tego zespo∏u po naszym kraju. Poprzednio mog∏o go podziwiaç ponad 10 tysi´cy widzów, teraz prawdopodobnie znacznie wi´cej. Swoistym uk∏onem dla polskich widzów jest to, ˝e to w∏aÊnie oni b´dà mogli obejrzeç Êwiatowà premier´ przedstawienia „Romeo i Julia“ do muzyki Siergieja Prokofiewa (z nowymi dekoracjami scenicznymi). Drugim wystawianym w Polsce spektaklem b´dzie „Don Kichot“ do muzyki Ludwiga Mienkusa - lecz nie w czterech, ale dwóch aktach. Moscow City Ballet, znany ju˝ tak˝e ze swej skrótowej nazwy MCB, istnieje od 1988 roku. Jego za∏o˝ycielem i animatorem jest 70-letni dzisiaj Wiktor Smirnow-Golowanow - dawny solista Teatru Bolszoj i szef baletmistrzów Opery Narodowej i Baletu w Odessie. MCB tworzy 70. absolwentów najlepszych szkó∏ choreograficznych Rosji i Ukrainy. To te˝ ju˝ mówi samo za siebie. W ciàgu trzech tygodni grudnia Moscow City Ballet wystàpi: 6 XII - Lublin (Hala MOSiR), 8 XII Poznaƒ (Arena), 9-10 XII - ¸ódê (Teatr Wielki), 11-12 XII Warszawa (Sala Kongresowa), 13-14 XII - Bydgoszcz (Opera Nowa), 15 XII - Kielce (Kieleckie Centrum Kultury), 16 XII Kraków (Nowohuckie Centrum Kultury), 17-18 XII - Zabrze (Dom Muzyki i Taƒca), 19-20 XII - Wroc∏aw (Teatr Polski), 22-23 XII - Szczecin (Opera na Zamku), 26-27 XII - Gdaƒsk (Opera Ba∏tycka). Z tylu okazji warto któràÊ wykorzystaç!

GOMBROWICZ W ITALII Rok Gombrowicza zauwa˝alny jest tak˝e we W∏oszech. W tym roku wydawnictwo Feltrinelli opublikowa∏o pierwsze w∏oskie wydanie kieszonkowe „Kosmosu“, „Trans-Atlantyku“, „Bakakaju“, „Ferdydurke“ ze znakomitymi wst´pami Francesco Cataluccio. Wydarzeniem listopada sta∏o si´ pierwsze w∏oskie wydanie I tomu „Dziennika“ Witolda Gombrowicza, obejmujàcego lata 1953-1958. Szczególna promocja „Dziennika“ mia∏a miejsce w Instytucie Polskim w Rzymie, uczestniczyli w niej m.in. wspomniany Francesco Cataluccio i Piotr K∏oczowski. Towarzyszy∏o jej otwarcie wystawy fotografii Bohdana Paczowskiego „Witold Gombrowicz, Vence-Chiavari, 1965-1968“.

24

Panorama

• PO KONERCIE • PO K

N

iemiecki symbol death rocka - grupa Rammstein ju˝ teraz uchodzi za pomnik „ci´˝kiego uderzenia“, wedle krytyków to komplement. Myli si´ jednak ten, kto sàdzi, ˝e b´dzie to kolejny pean na czeÊç niemieckiego potworka. Rammstein samozwaƒczo mianowa∏ si´ na wyzwoliciela narodowo-kulturowych komleksów, kto zaÊ pragnà∏ poddaç si´ psychoanalizie w wykonaniu zespo∏u, móg∏ to zrobiç w katowickim „Spodku“, w którym Rammstein zagra∏ swój 4. koncert w Polsce, promujàcy najnowszà p∏yt´ „Reise, Reise“. Zacznijmy od poczàtku. Niemiecki przemys∏ rozrywkowy prze∏omu lat 60. i 70. ubieg∏ego stulecia pobrzmiewa na karcie najnowszej historii zachodnich sàsiadów echem eksplozji gospodarczego boomu oraz totalnego wyzwolenia popkultury. Choç analogiczne rozpr´˝enie podzia∏a∏o tak˝e w Niemczech Wschodnich, to si∏à nap´dzajàcà tamtejszy przemys∏ rozrywkowy okaza∏a si´ RFN. Niemiecka muzyka popularna uderzy∏a w g∏oÊne tony wspierana ojczystà volksmusic, by ju˝ niebawem na jej scenie na sta∏e zadomowi∏a si´ Êwita miernych specjalistów od narodowych szlagierów, szerzàc absolutnie z∏y smak. Królem muzyki pruskiego drygu sta∏ si´ Heinz Georg Kramm - znany wszystkim Niemcom jako Heino, który od 30 lat swoim barytonem wskrzesza w rodakach si∏´ „niemieckoÊci“, rozpalanà przy wsparciu po∏udniowych rytmów za sprawà egzotycznego kolegi po fachu - Roberto Blanco, mistrza heimatmelodie w wersji kubaƒskiej. Nale˝y wspomnieç tak˝e o scenie disco, na czele z Boney M, o którego niemieckich korzeniach ma∏o kto wie, czy choçby póêniejszym chwalebnym Modern Talking. Przemys∏ rozrywkowych naszych zachodnich sàsiadów rozwija∏ si´ pe∏nà parà nakr´cany wewn´trznà spiralà z∏o˝onà z lokalnych gwiazd i gwiazdeczek, a tak˝e dzi´ki specjalnemu towarowi eksportowemu. Jednak ˝aden z reprezentantów tandetnego volksdisco nie zrobi∏ kariery mi´dzynarodowej i nie zdoby∏ wi´kszej popularnoÊci poza granicami swojego kraju, tak naprawd´ w mi´dzynarodowym show-biznesie nie funkcjonowa∏o zapotrzebowanie na niemieckà piosenk´ b´dàcà zdecydowanie passe. Odwil˝ przyniós∏ dopiero Rammstein - niemieckoj´zyczny. Choç ten fakt nie powinien dziwiç, skoro od lat w ojczystym j´zyku i to z powodzeniem Êpiewa Eros Ramazotti, gwiazda w∏oskiej piosenki. Pomimo, ˝e tendencje do Êpiewania w narodowym j´zyku zdominowa∏y obecnie muzyk´ popularnà bardziej ni˝ kiedykolwiek, osiàgajàc apogeum w dobie idei Zjednoczonej Europy, w rzeczywistoÊci Êpiewanie w j´zyku ojczystym przez niemieckie zespo∏y eksportowe ods∏ania tylko si∏´ sprawczà angielskiego, który jest przede wszystkim wokalnie sprawniejszy i po prostu bardziej komunikatywny. Doskonale zdali sobie z tego spraw´ cz∏onkowie niemieckiej hardcorowo-rockowej


Muzyka bez granic

Redaguje IZA LARISZ

KONERCIE • PO KONERCIE • PO KONERCIE • PO KONERCIE • PO KONERCIE •

R a m m s t e i n , czyli... rock Trzeciej Rzeszy

formacji Guano Apes decydujàc si´ na format zespo∏u angloj´zycznego, podobnie ich ziomkowie- grupa Reamon uprawiajàca rocka poÊcielowego, czy balladowy The Scorpions. Z ma∏ymi wyjàtkami, bo po drugiej stronie barykady stoi punk rockowy Die Toten Hosen, który z du˝ym sukcesem utrzymuje si´ na scenie mi´dzynarodowej od ponad 20 lat jako zespó∏ g∏ównie niemieckoj´zyczny. Co ∏àczy wymienione zespo∏y? ¸àczy je jakoÊç, którà prezentujà, na w miar´ profesjonalnym poziomie. W efekcie, nawet gdyby wi´kszoÊç z nich uprawia∏a muzyk´ w j´zyku niemieckim, to muzyka obroni∏aby si´ sama. To jeszcze jeden dowód, ˝e bariera j´zykowa w muzyce nie istnieje. Regu∏´ t´ potwierdza Rammstein, lecz z zupe∏nie innego powodu. To zespó∏ pozbawiony wszystkiego, co elementarnie decyduje o tym, ˝e muzyka jest po prostu dobra. To bezgranicznie tandetny zespó∏, którego groteskowoÊç si´gn´∏a zenitu. Wschodnioniemiecki sekstet wype∏niajàcy estetyk´ z pogranicza industrial i dance metalu, tak naprawd´ demaskuje swojà osobowoÊcià muzycznà etos „niemieckoÊci“ - prawdziwej hybrydy z∏o˝onej z: generalskiej samodyscypliny, ch∏odnego romantyzmu w wydaniu Heino i autodestrukcyjnej nadgorliwoÊci. Ten duszà-

cy stereotyp narodowo-kulturowy wszed∏ w medium, którym jest Rammstein. Toporna mechanicznoÊç muzyki, zdehumanizowana wokaliza doprowadzona do groteski oraz kreacja scenicznego zombi sà szkieletem muzyczno-scenicznym zespo∏u, ale przy okazji ods∏aniajà istot´ niemieckiej kultury - mrzonki o cudownym narodzie. Ten stereotyp, który mia∏ zasadnicze znaczenie ideologiczne dla hitleryzmu, korzeniami si´ga g∏´boko skrywanej traumy Niemiec stajàc si´ przys∏owiowym „robakiem“, którego niemiecka popkultura nawet nie próbuje „zalewaç“, stojàc z narodowym stereotypem akuratnoÊci i perfekcyjnego automatyzmu oko w oko. Rammstein wypuÊci∏ z szafy z∏e duchy i uznajàc je za atrybuty niemieckiej kultury nada∏ im komercyjny ton. Problem polega na tym, ˝e zespó∏ bynajmniej nie rozgrzesza swoich rodaków ze Êlepego trwania w to˝samoÊci narodowej i nie zamierza wcale dokonywaç rehabilitacji pruskiej mentalnoÊci wspó∏czesnego spo∏eczeƒstwa niemieckiego. Widaç to po dzia∏alnoÊci Rammstein, który sam jest kwintesencjà stereotypu niemieckiego pseudoporzàdku. Lider grupy, Till Lindemann wielokrotnie w wywiadach nazywa swój zespó∏ „grupà terapeutycznà“ sugerujàc, ˝e Rammstein uwalnia

Panorama

niemieckà popkultur´ spod amerykaƒskiego jarzma, przeciwstawiajàc mu w∏asny pomys∏ na walk´ z amerykaƒskim „uciskiem“ - Êpiewanie w j´zyku niemieckim oraz nawiàzanie do fundamentów niemieckiej klasyki, g∏ównie Wagnera i jego marszowoÊci w muzyce. Tak wi´c zespó∏ uwa˝a si´ za ambasadora kultury niemieckiej dzia∏ajàc w myÊl zasady „wtopiç niemieckie brzmienie w muzyk´ rockowà“ i odamerykanizowaç jà. Efekt jest jednak odwrotny od zamierzonego. Lindemann i jego koledzy nie zdo∏ali odcià˝yç swoich rodaków od dyktatu amerykaƒskiej popkultury, to Rammstein przygniót∏ mi´dzynarodowà scen´ muzycznà balastem wszystkiego, co najgorsze w niemieckiej kulturze. To nie jest zespó∏, któremu mo˝na ufaç kiedy pozoruje bunt i cynizm, Rammstein jest zespo∏em, który stawia na show (znany ju˝ p∏onàcy p∏aszcz, pirotechnika zgrana z muzykà, itp.) robiàc zresztà furor´ w Europie i... USA, a przy tym jest muzycznym przedsi´biorstwem obliczonym na zysk, na który pracuje ca∏y sztab ludzi. W chwili, gdy bunt i estetyka rockowa sta∏y sià modà, Rammstein jest zespo∏em przebranym za formacj´ rockowà. Wskazujà na to Êrodki artystyczne grupy, a raczej ich ra˝àcy brak - zespó∏ Lindemanna zupe∏nie utraci∏ kontrol´ nad nadmiarem formy, w efekcie koƒcowym wy∏oni∏ si´ zespó∏, który cierpi na patologiczny przerost formy nad treÊcià. Muzyczny potworek Rammstein nieÊwiadomie sta∏ si´ liderem mi´dzynarodowego kiczu, eksporterem volksmusic, gipsowych krasnali i jelenia na rykowisku, a wszystko wymiesza∏ w rockowym sosie. Daleko Niemcom do Mansona, któremu zarzucaç mo˝na wiele, ale nie wolno zapominaç o zasadniczej ró˝nicy mi´dzy obydwoma zespo∏ami. Manson to sugestywny a przy tym nader inteligentny twórca campowy, Êwiadomie wykorzystujàcy przejaskrawienia i radykalne formy ekspresji (jako twórca wizualny) demaskujàc absurd wspó∏czsnej kultury i na jej tle mizeri´ cz∏owieka jako jej autora. Ale sam Manson nie jest artystà miernym. Ca∏a tajemnica tkwi w prostym szczególe, otó˝ twórca przeÊmiewczy sam mo˝e wpaÊç w pu∏apk´ swojej metody twórczej, stajàc si´ artystà Êmiesznym. Rammstein wpad∏ w t´ pu∏apk´, na samym poczàtku wyznaczajàc sobie cele pozaartystyczne: efekciarstwo i zysk. Ale przede wszystkim Rammstein to koszmar kiczu i tandety na muzycznym horyzoncie, b∏azenada obleczona w metalowe szaty, tania obietnica prze˝ycia zbiorowego szczytowania jakà pami´tajà ju˝ chyba tylko nieliczni uczestnicy wieców firera sprzed ponad 60. lat. Nie bez powodu zespó∏ oskar˝a si´ o sympatyzowanie z ideologià neonazistowskà, dowodem jak bardzo nieÊwiadomie Rammstein operuje Êrodkami artystycznymi jest nieszcz´sny teledysk do wykonywanego przez zespó∏ coveru Depeche Mode „Stripped“, w którym Niemcy wykorzystali fragmenty fil-

25


Muzyka bez granic

• PO KONCERCIE • PO KONCERCIE •

• PO ENSLAVED Isa Tabu/Mystic Jestem pe∏na uznania dla Norwegów z Enslaved. Zespó∏, jak ma∏o który, potrafi w doskona∏y sposób ewoluowaç nie zdradzajàc zarazem swoich korzeni. Enslaved jest dla mnie antytezà Paradise Lost, Samaela, The Gathering i wielu innych zespo∏ów, które ca∏kowicie odesz∏y od tego co robi∏y w przesz∏oÊci i zapewne wstydzà si´ jej. Wspomniane bandy postawi∏y na rozwój, który dla mnie oznacza regres. Enslaved to inna bajka, zdecydowanie ciekawsza. Zespó∏ równie˝ potrafi po∏àczyç iloÊç z jakoÊcià. Isa to ósmy krà˝ek w dyskografii i wydany zaledwie rok po rewelacyjnym Below The Lights. W porównaniu do ostatniego dzie∏a muzycy idà jeszcze dalej. Skàd oni czerpià tak znakomite pomys∏y? Poza metalem jest tu wiele ró˝nych dêwi´ków, które mo˝na okreÊliç jako awangardowe. Jest tu jeszcze bardziej ni˝ wczeÊniej wyczuwalny melancholijny klimat. S∏y-

mu z uroczystoÊci otwarcia Olimpiady w Berlinie w roku 1936 autorstwa Leni Riefenstahl, zmar∏ej niedawno niemieckiej re˝yserki okrzykni´tej nadwornym re˝yserem hitlerowskiej propagandy. Reakcjà Rammstein na zarzuty o neonazizm by∏o stwierdzenie, ˝e zespo∏owi podoba∏ si´ sam film... Rammstein nie tylko promuje z∏y gust, ale jest tak˝e jego ambasadorem skupiajàc coraz wiàksze rzesze fanów. Jest wi´c równie˝ testerem gustów masowego odniorcy, jego estetycznej wra˝liwoÊci. I co? Nic si´ nie zmieni∏o, od stuleci masy ∏aknà pustych form, jak çmy lgnà do pseudoartystycznych hase∏ ˝eby poczuç si∏´ bezimiennego t∏umu i prze˝yç iluzj´ szcz´Êcia trwajàcego jakieÊ 60 koncertowych minut. A koncerty Rammstein wyglàdajà jak prawdziwe wiece Trzeciej Rzeszy. Czy nale˝a∏oby si´ w takim razie niepokoiç, a jeÊli tak, to czym? Istnieniem tandetnego zespo∏u? Tym, ˝e pokraczna muzyka Rammstein przyciàga t∏umy? Czy raczej faktem, ˝e jako odbiorcy, z pozycji ofiary uczestniczymy w medialnym k∏amstwie, które mówi, ˝e Rammstein to Êwietny zespó∏? Okazuje si´ starym zwyczajem - ˝e poprawnoÊç polityczna nie ma granic, tak˝e w Êrodowisku krytyków. Tymczasem niemiecki rynek muzyczny eksportuje, choç z mniejszà si∏à marketingowà, spokrewnionà z obozem Rammstein fal´ pruskiego metalu pokroju Die Apokaliptische Reiter, czy OOMPH! (de facto inspirator Rammstein), po krzy˝acku toczàc krucjat´ na europejski i Êwiatowy rynek rockowy. Ten fakt, który ju˝ nale˝y uznaç za fenomen kulturowy, bo w koƒcu „∏ykajà“ to ludzie, sk∏ania do szukania przyczyny ekspansji krasnalowego rocka made in germany na inne rynki. Okazuje si´, ˝e zjawisko to ma poniekàd pod∏o˝e w spo∏ecznych przemianach, którym Niemcy

26

stale podlegajà zmagajàc si´ z wewn´trznà traumà w∏asnej kultury, historii i rewolucji obyczajowej, która naprawd´ jeszcze si´ tam nie zacz´∏a. Niemcy rozliczajà si´ z g∏´boko zakorzenionym w ich narodowej to˝samoÊci, uwarunkowanym historycznie wstydem za ojczysty j´zyk, który jest wcià˝ obciachowy w mi´dzynarodowym show-biznesie. I byç mo˝e tak jest, ˝e nasz zachodni sàsiad wychodzi z cienia w∏asnych kompleksów ale nie mo˝e byç tak, ˝e pewne wyskoki w popkulturze znajdujà pob∏a˝anie. Je˝eli Rammstein jest terapià niemieckiej kultury wspó∏czesnej, przygniecionej mityczno-narodowymi archetypami, to tym bardziej chce si´ pi´tnowaç takà form´ „sztuki“, przera˝ajàco tandetnà. ZaÊ powód, dla którego ludzie to kupujà pozostaje s∏odkà tajemnicà. To nie przypadek, ˝e kolejka niemieckich zespo∏ów siermi´˝nej estetyki Rammstein spod znaku sierpa i m∏ota staje si´ coraz d∏u˝sza (ich naÊladowcy rekrutujà si´ ju˝ tak˝e w USA), repertuar ludycznego rocka w j´zyku Goethego kupujà fani na masowà skal´, ch∏onàc go jak gàbka. Masowy odbiorca ma jakàÊ atawistycznà potrzeb´ estetycznego samounicestwienia w zdegustowanej sztuce. Czy˝by ten sam odbiorca podÊwiadomie marzy∏ o marszu przez muzyczny Plac Czerwony? Rammstein jest g∏osem szyderstwa z kulturowej dyktatury i sam popad∏ w sid∏a totalitarnej estetyki kiczu. A trzeba pami´taç, ˝e ka˝da dyktatura, tak˝e w sztuce, potrzebuje bezimiennego t∏umu. Ale masy to nie wszystko. ˚eby totalitaryzm kiczu sta∏ si´ w pe∏ni realny potrzeba silnej wspó∏zale˝noÊci z „wodzem“. I tak si´ sta∏o, zgni∏e oblicze popkultury gra marsza. Kto mia∏ ochot´ na taniec w rytm ˝a∏osnej melodii móg∏ to zrobiç, w koƒcu gra∏ sam fuhrer Rammstein.

Panorama

MARDUK Plague Angel Regain/Mystic Zapomnijcie o ostatniej p∏ycie Szwedów World Funeral, która by∏a Êrednia. Marduk na Plague Angel pokazuje, ˝e wcià˝ ma coÊ do przekazania. P∏yta jest podobnie skonstruowana jak ostatni album tzn. obok galopad i ostrych szybkich kawa∏ków pojawiajà si´ wolne black metalowe songi. Jednak w odró˝nieniu od World Funeral majà one wi´kszy ∏adunek agresji i sà ciekawsze. S∏ucham tej p∏yty codziennie po kilka razy i wcià˝ mi ma∏o. W tekstach, jak zwykle w ich przypadku, poru-

• NOWOÂCI P¸YT FENRIZ PRESENTS... The Best Of Old -School Black Metal Peaceville/Mystic Jest to kompilacyjny album, na którym swoje ulubione black metalowe utwory prezentuje Fenriz, perkusista Dark Throne. Nie wiem jaki by∏ cel wypuszczenia takiego wydawnictwa. Chyba podreperowanie bud˝etu wytwórni Peaceville, która liczy na to, ˝e ka˝dy m∏odzieniec zapatrzony w black metalowà muzyk´, widzàc Fenriza na ok∏adce, zakupi ten album i nie b´dzie zastanawia∏ si´ nawet co on zawiera. P∏yta sk∏ada si´ z 16 klasyków czarnej sceny. Pojawiajà si´ tu takie nazwy jak: Blasphemy, Bu-


Muzyka bez granic

Redaguje SABINA B¸A˚Y¡SKA

• NEWS • NEWS •

OLECAM • POLECAM • chaç równie˝ nawiàzania do Black Sabbath, czy Led Zeppelin. Mam na myÊli zw∏aszcza prac´ gitar w niektórych fragmentach. Jestem pewien, ˝e Enslaved móg∏by osiàgnàç wi´kszy sukces, gdyby zamiast skrzeczàcego Grutle Kjellsona (u˝ywa czasami równie˝ spokojnego, wyciszonego Êpiewu) zatrudni∏ jakiegoÊ czysto Êpiewajàcego wokalist´ albo postawi∏ tylko na czyste wokale frontmana. Jak widaç nie zale˝y im na s∏awie, ale na porzàdnej muzyce, a ja wol´ ich takimi jakim sà. Kilka miesi´cy po Below The Lights znowu zaskakujà. Chyba nie przypadkowo p∏yta ukazuje si´ w listopadowe deszczowe i pochmurne dni. Jest to jednak tak znakomita muzyka, ˝e mog∏abym si´ nià rozkoszowaç zarówno podczas wycieczki po Egipcie, jak i odwiedzajàc ojczyzn´ muzyków, gdzie czasami dochodzi nawet do minus 30 stopni. Bez wàtpienia jedna z najlepszych p∏yt wydanych w tym roku. Przygotujcie si´ na dêwi´kowà uczt´. A.S.

szane sà tematy dotyczàce wojny. Jednym z najciekawszych utworów jest „Warschau“, w którym prawdopodobnie jest mowa o powstaniu warszawskim. G∏owy nie dam, bo g∏os nowego wokalisty Mortuusa spe∏nia bardziej rol´ dodatkowego instrumentu, a tekstów niestety nie widzia∏em. Mortuus kilka miesi´cy temu zastàpi∏ bardzo charyzmatycznego Legiona. Nie wniós∏ jednak za wiele do grupy, bo g∏osem operuje w identyczny sposób jak poprzednik. Momentami jednak s∏ychaç, ˝e nie jest to jeszcze to gard∏o. W zespole dosz∏o równie˝ do innej zmiany. Basist´ B. Wara zastàpi∏ Magnus Devo Andersson, który gra∏ na gitarze na pierwszych dwóch albumach zespo∏u i równie˝ nagrywa∏ i miksowa∏ nowy album. Poza królujàcym black metalem jest równie˝ miejsce na „Deathmarch“ - utwór kojarzàcy si´ z militarnym ambientem. Zdziwi∏am si´ kiedy po kilku przes∏uchaniach spojrza∏am na wyÊwietlacz. P∏yta trwa 45 minut, a wydaje si´, ˝e liczy zaledwie 30 minut. Zawsze jednak jest tak, ˝e dobre chwile mijajà szybciej.

Du˝e mini Closterkeller Zespó∏ zakoƒczy∏ niedawno tras´ koncertowà po Polsce, zatytu∏owanà Dark Stars, podczas której by∏ g∏ównà gwiazdà. Fani przyjmowali entuzjastycznie Anj´ Orthodox i spó∏k´. Na ˝ywo mo˝na by∏o us∏yszeç utwory z najnowszego minialbumu zatytu∏owanego Reghina, który zawiera wi´cej ni˝ w przypadku Epek minut muzyki. Na Reghinie znalaz∏o si´ siedem piosenek

o ∏àcznym czasie 40 minut plus trzy wideo-clipy. Poza dwoma nowymi piosenkami Closterkeller nagra∏ po swojemu utwory Tears For Tears („Mad World“), Michaela Jacksona („Earth Song“) i zespo∏u A-ha („Minor Earth, Major Sky“). W wersji multimedialnej sà nowe teledyski do utworów „Ktokolwiek widzia∏“ i „Królowa“ oraz jedna piosenka z koncertu DVD „Podziemny kràg“.

Cradle Of Filth i Apocalyptica na Metalmanii 2005 Chocia˝ do XIX edycji Metalmanii pozosta∏o jeszcze bardzo du˝o czasu (koncert odb´dzie si´ 12 marca w katowickim „Spodku“), ju˝ teraz znane sà pierwsze gwiazdy festiwalu, którymi sà Cradle Of Filth i Apocalyptica. Oba zespo∏y b´dà promowaç swoje najnowsze krà˝ki. COF kilka miesi´cy temu wydali swój siódmy album zatytu∏owany Nymphetamine. Jest to, niestety, ich najgorsza p∏yta w karierze. Jednak Dani Filth i spó∏ka s∏ynà ze znakomitych koncertów i tak zapewne równie˝ b´dzie na przysz∏orocznej Metalmanii. Apocalyptica tak˝e b´dzie promowa∏a najnowszy krà˝ek, który uka˝e si´ w lutym przysz∏ego roku. Wkrótce kolejne niespodzianki!

TOWE • NOWOÂCI P¸YTOWE • rzum, Venom, Samael itd. WàtpliwoÊci mo˝e budziç Nattefrost i Aura Noir, czyli reprezentanci kolejnej fali BM, ale ich utwory same si´ bronià. Nie ma tu s∏abych kawa∏ków i sprzeczanie si´, dlaczego Fenriz postawi∏ na ten czy inny zespó∏ i utwór, nie majà sensu. Jednak ciekawszym rozwiàzaniem by∏oby nagranie tych kawa∏ków w nowych wersjach przez Fenriza i jego kumpli z wielu innych norweskich kapel, a nie wypuszczanie p∏yty z nagraniami, które fani black metalu ju˝ dawno majà. A.S.

Panorama

27


Pod §

O

sobami najlepiej zorientowanymi w topografii nocnego ˝ycia miasta sà zazwyczaj taksówkarze. Szczególnie ch´tnie informujà swoich klientów o tym, gdzie mo˝na si´ rozerwaç w towarzystwie paƒ swawolnych. Niektórzy wr´cz wo˝à reklamy wybranych lokali na drzwiach samochodów, a nierzadko sà te˝ cichymi wspó∏w∏aÊcicielami agencji towarzyskich. Kiedy W∏adys∏aw C. zaczà∏ dorabiaç na postoju, co bardziej intratne kontakty z klubami nocnymi by∏y ju˝ poobstawiane przez jego kolegów po fachu. W∏aÊciwie bardziej przez konkurentów, gdy˝ Êrodowisko to niech´tnie wita nowych w swoim gronie. W∏aÊciwie tylko dzi´ki temu, ˝e „nowy“ by∏ emerytowanym podoficerem policji nie przebito mu opon i w ogóle pozwolono zatrzymywaç si´ przy s∏upku z napisem TAXI. Taksówkarze starsi sta˝em bezceremonialnie blokowali go jednak w kolejce i zgarniali klientów sprzed nosa. Pan W∏adek du˝o wi´c krà˝y∏ po mieÊcie, liczàc na zabranie klienta z ulicy. Zdarza∏o mu si´ wi´c podwoziç zawodowe ulicznice, które same z∏apa∏y swojego klienta i musia∏y przetransportowaç go na tzw. met´. Klienci klientek byli najcz´Êciej pijani i spokojni, ale którejÊ majowej nocy trafi∏ si´ facet nie tyle agresywny, co niecierpliwy. Nie czekajàc na koniec kursu, postanowi∏ jeszcze w taksówce skonsumowaç to, za co z góry zap∏aci∏ panience. Ta poczàtkowo si´ broni∏a, ale w koƒcu uleg∏a i kaza∏a taksówkarzowi zatrzymaç si´ na obrze˝ach parku, a potem wys∏a∏a go, aby poszed∏ jej kupiç papierosy. Kierowcy bardzo si´ to op∏aci∏o, bo klientka, która z racji swojej profesji i tak by∏a kasowana wed∏ug wy˝szej taryfy, tym razem zgodzi∏a si´ podzieliç swoim zarobkiem z taryfiarzem fifty-fifty. Nazajutrz dyskryminowany taksówkarz próbowa∏ znaleêç podobnà pasa˝erk´, a najlepiej t´ samà i zaproponowaç jej bardziej regularnà wspó∏prac´. Niestety, to si´ nie uda∏o, jednak od pomys∏u przekszta∏cenia swojego poloneza w burdel na kó∏kach by∏y policjant ju˝ nie odst´powa∏. Zaczà∏ wi´c usilnie studiowaç og∏oszenia towarzyskie w gazetach i „Êwierszczykach“. Szczególnie interesowa∏y go anonse paƒ swawolnych i bezdomnych jednoczeÊnie. Zaznacza∏y one wyraênie, ˝e wiadome us∏ugi Êwiadczà tylko na wynos. Jak si´ wnet okaza∏o, stanowià one drugà lig´ w bran˝y, przynajmniej pod wzgl´dem finansowym. Nie majàc bowiem w∏asnej mety, klientów zdobywajà rzadziej. Prawie wszystkie, do których zatelefonowa∏ starszy sier˝ant sztabowy w stanie spoczynku wyra˝a∏y zainteresowanie jego ofertà. W praktyce nie sz∏o jednak a˝ tak dobrze. Jedna z potencjalnych wspólniczek rozpozna∏a na przyk∏ad w taksiarzu dawnego glin´ i wycofa∏a si´, obawiajàc si´ jakiejÊ prowokacji. Inne próbowa∏y, ale z rzadka udawa∏o im si´ sk∏oniç klienta do igraszek w samochodzie. Bo chocia˝ szyby taksówki zosta∏y oklejone ciemnà folià, a panie pracowa∏y na trze-

28

Nocne kursy cià zmian´, to panowie jednak si´ kr´powali. ObecnoÊç kierowcy i oÊlepiajàce ich reflektory aut nadje˝d˝ajàcych z przeciwka utrudnia∏y te˝ skupienie si´ na wykonywaniu zadania tym, którzy si´ go podj´li. Rozwiàzanie znalaz∏ sam pomys∏owy taryfiarz. Dokupi∏ do swojego poloneza specjalnà szyb´ pancernà, oddzielajàcà przednie fotele od tylnej kanapy, jakie sà standardowo montowane w taksówkach na Zachodzie, a na dodatek szk∏o to zas∏oni∏ grubà kotarà. W dzieƒ szmatka by∏a mocowana szpilkami do podsufitki, w nocy zapewnia∏a ca∏kowità intymnoÊç pasa˝erom. Teraz biznes szed∏ o wiele lepiej. Panie zamawia∏y wr´cz pana W∏adka, a w∏aÊciwie jego samochód, na ca∏e wieczory, p∏aci∏y dobrze i wszyscy zdawali si´ byç zadowoleni. AliÊci po kilku miesiàcach od pierwszego nietypowego kursu taksówki, klientki oraz ich klienci zacz´li troch´ narzekaç na ch∏ody. Dokàd auto by∏o w ruchu, dzia∏a∏o te˝ jego ogrzewanie. Stojàc przy parku, albo nad jeziorem, szybko osiàga∏o temperatur´ zbyt niskà dla roznegli˝owanych pasa˝erów. W∏aÊciciel i temu potrafi∏ zaradziç. Poniewa˝ zdà˝y∏ ju˝ od∏o˝yç troch´ grosza, sprzeda∏ poloneza i kupi∏ u˝ywanego siedmioosobowego minivana. Przerabiajàc go na gaz, za˝yczy∏ sobie od razu zainstalowania w tylnej cz´Êci kabiny specjalnej nagrzewnicy, jakie kupujà zazwyczaj kierowcy TIR-ów, sp´dzajàcy w szoferkach ca∏e tygodnie. Klientki, czy te˝ raczej wspólniczki, by∏y nowym miejscem pracy oczarowane, tak˝e dlatego, ˝e 5 tylnych foteli dawa∏o si´ uformowaç w le˝ank´ wygodnà dla dwóch osób, a nawet umo˝-

Panorama

liwiajàcà organizowanie sesji trzyosobowych, nie wiedzieç dlaczego w bran˝owej gwarze zwanych duetami. Te ostatnie najcz´Êciej urzàdza∏y dwie dziewczyny, podobno bliêniaczki, z których jedna by∏a ufarbowana na wÊciek∏y blond, a druga zupe∏nie na czarno. W duecie lub solo mia∏y tylu klientów, ˝e taxi sutener musia∏ ju˝ odmawiaç innym ch´tnym do przejechania si´ jego vanem. Odtràconym panienkom nie mog∏o si´ to spodobaç, wi´c poskar˝y∏y si´ tu i ówdzie. Przede wszystkim donios∏y swojemu opiekunowi z miasta, ˝e siostry bardzo si´ panoszà, a potem usi∏owa∏y namówiç do przyjmowania nietypowych kursów innego w∏aÊciciela wygodnej taksówki. Niestety, trafi∏y na goÊcia, który zareagowa∏ na to najpierw Êwi´tym oburzeniem, a potem jà∏ nak∏aniaç klientki, aby z∏o˝y∏y zeznania obcià˝ajàce jego zaradnego koleg´. Policjantom by∏o troch´ g∏upio przes∏uchiwaç w charakterze podejrzanego o czerpanie korzyÊci z cudzego nierzàdu niedawnego glin´, ale sprawa sta∏a si´ ju˝ zbyt g∏oÊna, by mo˝na jej by∏o ukr´ciç ∏eb. Podejrzany warunkowo wyszed∏ z aresztu tymczasowego po wp∏aceniu sporej kaucji, jednak wobec mocnych dowodów przeciwko niemu (oprócz zeznaƒ by∏ych klientek obcià˝a∏ go te˝ dowód rzeczowy w postaci samochodu przerobionego na burdel), liczy∏ si´ z mo˝liwoÊcià powrotu za kratki. A ˝e nieszcz´Êcia lubià chodziç parami, jacyÊ nieznani sprawcy kompletnie zdemolowali mu jego nietypowà taksówk´. MAGMA VII


Redaguje JACEK KUCHARSKI

P

rezentowana podczas salonów samochodowych w Genewie i Barcelonie, wersja Passenger uzupe∏nienia gam´ Renault Trafic o nowà odmian´ z kategorii samochodów osobowych. Trafic Passenger mo˝e przewoziç do 8 osób i jest skierowany do klientów instytucjonalnych poszukujàcych samochodu klasy wy˝szej, ale tak˝e do klientów indywidualnych zainteresowanych samochodem rodzinnym, oferujàcym wysoki komfort i osiàgi. Pe∏en ekspresji design, zalety dynamiczne, a tak˝e szeroki wachlarz wyposa˝enia decydujàcego o komforcie i bezpieczeƒstwie zbli˝ajà ten samochód do kategorii vanów. Trafic Passenger jest dost´pny z trzema rodzajami silników wysokopr´˝nych, wÊród których oferowana jest najmocniejsza jednostka 2.5 dCi 16V o mocy 99 kW (135 KM) oraz z silnikiem benzynowym. Trafic Passenger jest przygotowany na spe∏nienie wszelkich wymagaƒ i potrzeb - biur podró˝y, du˝ych hoteli do przewozu VIP’ów, ale tak˝e wielodzietnych rodzin poszukujàcych samochodu typu van. Tego rodzaju klienci zwracajà uwag´ na wysoki komfort samochodu, jego wielofunkcyjnoÊç oraz spe∏nienie ró˝norodnych potrzeb i oczekiwaƒ w dziedzinie bezpieczeƒstwa, wygody podró˝owania i niskich kosztów zakupu i eksploatacji.

Na czterech kó∏kach

Inspiracja ze świata vanów (1)

Silny i pe∏en ekspresji design Nowoczesny i Êmia∏y design Trafica Passengera odzwierciedla jego zalety dynamiczne oraz trwa∏oÊç konstrukcji. Dla podkreÊlenia przynale˝noÊci pojazdu do kategorii samochodów osobowych, zderzaki sà pomalowane w kolorze nadwozia. Staranne wykoƒczenie wn´trza potwierdza wysokà pozycj´ tego modelu. Tapicerka jest w ca∏oÊci wykonana z tkaniny welurowej „Zebra“, a jej uzupe∏nieniem sà wstawki welurowe w obiciach drzwi przednich i Êcian bocznych. Wysoki standard wykoƒczenia kabiny podkreÊla wyk∏adzina dywanowa na pod∏odze oraz wyjmowana pó∏ka w baga˝niku i tylne nadkola w ca∏oÊci pokryte wyk∏adzinà.

Komfort godny samochodu osobowego Miejsce kierowcy zosta∏o niezwykle starannie opracowane, aby zapewniç przestronnoÊç i funkcjonalnoÊç kabiny. Podobnie jak w vanach, zastosowano rozwiàzania decydujàce o ergonomii kabiny: mo˝liwoÊç regulacji g∏´bokoÊci wysuni´cia kierownicy, desk´ rozdzielczà z licznymi schowkami oraz ∏atwo dost´pne dla kierowcy elementy sterujàce. Dla podniesienia komfortu, pianka wype∏niajàca przednie i tylne fotele posiada nowy kszta∏t. Zastosowano równie˝ nowego typu pod∏okietniki a przednie fotele zapewniajà bardzo dobre podparcie pleców na wysokoÊci l´dêwi i posiadajà regulacj´ wysokoÊci siedziska. Trafic Passenger umo˝liwia wygodne podró˝owanie oÊmiu osobom. ¸awka w drugim rz´dzie zapewnia miejsce dla 2 lub 3 osób - zale˝nie od specyfikacji pojazdu, zaÊ w ostatnim

rz´dzie zainstalowana jest sk∏adana 3-miejscowa ∏awka, którà w razie potrzeby mo˝na z ∏atwoÊcià wyjàç. Taki uk∏ad siedzeƒ pozwala na dostosowanie wielkoÊci baga˝nika do potrzeb u˝ytkowników pojazdu. W trosce o ergonomi´ kabiny, zapewniono ∏atwe przejÊcie z przedniej cz´Êci kabiny do ty∏u dzi´ki umieszczeniu dêwigni zmiany biegów w desce rozdzielczej.

Szeroka gama wyposa˝enia Trafic Passenger oferuje bogate i komfortowe wyposa˝enie seryjne, takie jak: wspomaganie kierownicy, centralny zamek, komputer pok∏adowy, elektrycznie sterowane przednie szyby i podwójne lusterka zewn´trzne, przyciemniane szyby oraz wiele praktycznych i wygodnie usytuowanych schowków. W Polsce Trafic Passenger posiada w seryjnym wyposa˝eniu ABS, dwie poduszki powietrzne, centralny zamek, szyby i lusterka elektrycznie regulowane, komputer pok∏adowy. Opcjonalnie mo˝e zostaç wyposa˝ony w dodatkowe ogrzewanie i funkcj´ recyrkulacji powietrza oraz klimatyzacj´ przedniej i tylnej cz´Êci kabiny, reflektory przeciwmgielne, radioodtwarzacz CD 4x15W. Wyposa˝enie to mo˝e zostaç uzupe∏nione równie˝ o system GPS.

Pomys∏owe schowki Nowa wersja Passengera jest potwierdzeniem pomys∏owoÊci Renault w dziedzinie koncepcji zagospodarowania wn´trza pojazdu. Ka˝da wolna przestrzeƒ zosta∏a tu przekszta∏-

Panorama

cona w miejsce na schowek lub kieszeƒ, czy to w drzwiach przednich lub tylnych, z ty∏u oparç przednich foteli, gdzie przewidziano kieszenie, czy pod tylnà ∏awkà w drugim rz´dzie. Zaplanowano równie˝ miejsce na narty pod Êrodkowym fotelem i wyjmowane pojemniki. Konstrukcja deski rozdzielczej pozwoli∏a na wygospodarowanie obszernego, oÊwietlanego schowka (ch∏odzonego w opcji z klimatyzacjà), mogàcego pomieÊciç dwie butelki 1,5-litrowe i etui na okulary, a tak˝e na zamontowanie uchwytów na kubki, wyjmowanà popielniczk´ oraz licznych kieszeni i pó∏ek. Obj´toÊç baga˝nika pod tylnà pó∏kà wynosi 673 dm3 i mo˝e byç powi´kszona do 3092 dm3 po wyj´ciu tylnej ∏awki w ostatnim rz´dzie. Dla zabezpieczenia przewo˝onego baga˝u, Trafic Passenger posiada w seryjnym wyposa˝eniu specjalne zaczepy, a jako opcja oferowana jest siatka mocujàca baga˝e.

Bezpieczeƒstwo na najwy˝szym poziomie Aby zapewniç pe∏nà kontrol´ nad samochodem niezale˝nie od warunków, w wersji Passenger zastosowano wszystkie osiàgni´cia technologiczne wprowadzone w gamie Trafica w dziedzinie bezpieczeƒstwa czynnego, w szczególnoÊci uk∏ad hamulcowy z czterema hamulcami tarczowymi. Skuteczny i wytrzyma∏y uk∏ad hamulcowy pojazdu jest wyposa˝ony w system ABS z seryjnie montowanym elektronicznym korektorem si∏y hamowania EBV. (cdn)

29


Moje 2/3

Pany Lachy...

Przed blisko dziesi´ciu laty, przez dwa tygodnie podró˝owa∏em po Ukrainie. Równe, Kijów, Czerkasy... setki kilometrów, dziesiàtki spotkaƒ. Oficjalnych i przypadkowych. Te pierwsze zawsze si´ zaczyna∏y, a i koƒczy∏y, toastami wznoszonymi za wszystko za co nale˝a∏o wypiç, a je˝eli ju˝ zabrak∏o intencji, mo˝na je by∏o wznosiç w milczeniu. W hotelach, w których nasza grupa si´ zatrzymywa∏a, na Êniadanie podawano goràcy rosó∏, bàdê barszcz, a w lodówkach, w które wyposa˝one by∏y hotelowe pokoje, nie znajdowa∏o si´ nic prócz butelek z kefirem uzupe∏nianych codziennie przez „eta˝ne“. Ukraina upaja∏a si´ niepodleg∏oÊcià, co rusz trafialiÊmy na jakieÊ ojczyêniane bàdê bogoojczyêniane demonstracje, które najcz´Êciej odbywa∏y si´ na centralnych placach, gdzie w Êrodku górowa∏a umieszczona na postumencie charakterystyczna postaç z kaszkietem na∏o˝onym g∏ow´ bàdê te˝ trzymanym w r´ce. Z wieloma mieszkaƒcami Ukrainy zaprzyjaêniliÊmy si´ wówczas na „wsiu ˝yzƒ“, dyskutujàc, rozwodzàc si´ o wspólnych interesach, a kiedy ju˝ naszym przysz∏ym wspólnikom w bogaceniu si´ mocno zaszumia∏o w g∏owie, patrzyli na nas bacznie i niby ˝artem stwierdzali: „Ale teraz Pany Lachy nas nie oszukacie“. Owo „Pany Lachy“ pojawia∏o si´ cz´sto, rzucane niby ˝artem, lecz z przekàsem, w dowód za˝y∏oÊci, ale i nieufnoÊci. Niewiele, a raczej nic z tych wspólnych planów póêniej nie wysz∏o; ot, polska zarozumia∏oÊç, poczucie wy˝szoÊci star∏o si´ z ukraiƒskà przebieg∏oÊcià. Prezydenckie wybory na Ukrainie ujawni∏y z ca∏à wyrazistoÊcià „utopijne sny Polaków“. To czy zwyci´˝y∏ Wiktor Janukowycz czy Wiktor Juszczenko by∏o i jest wewn´trznà sprawà Ukrainy, paƒstwa niepodleg∏ego, zawierajàcego takie sojusze jakie mu sà potrzebne i wygodne. W Polsce postawiono na Juszczenk´ i do poparcia tego kandydata chciano zmobilizowaç ca∏y Êwiat, gdy˝ Polska samozwaƒczo poczu∏a si´ odpowiedzialna za losy 50-milionowego paƒstwa le˝àcego nad Dniestrem, Dnieprem i Donem. W tej misji znacznie przekroczyliÊmy wszelkie granice ÊmiesznoÊci i mog∏oby to wywo∏ywaç spazmy Êmiechu, gdyby równoczeÊnie nie by∏o tragiczne. By∏y premier, upozowany na wzorzec cnót, apelujàcy do Ukraiƒców o odwag´, bronienie demokracji; Jaros∏aw Kaczyƒski w imieniu Prawa i SprawiedliwoÊci uznajàcy Juszczenk´ za Prezydenta Ukrainy, gdy na Ukrainie Komisja Wyborcza nie og∏osi∏a jeszcze oficjalnych wyników wyborów; teatralne gesty w wykonaniu pos∏ów wszystkich ugrupowaƒ, przeÊcigajàcych si´ w manifestowaniu sprzeciwu wobec oficjalnego

wyniku - wszystko to przypomina∏o zachowanie pijanego wariata. Ranga stosunków politycznych i gospodarczych Polski i Ukrainy jest dla obu paƒstw wa˝na równie˝ z uwagi na sàsiedztwo. Ale Ukraina sàsiaduje równie˝ ze S∏owacjà, W´grami, Rumunià i Mo∏dowà zaÊ przede wszystkim z Rosjà, która - niewa˝ne czy prezydentem urz´dujàcym w Kijowie b´dzie Janukowycz czy Juszczenko - pozostanie dla niej najwa˝niejszym partnerem z racji gospodarczych, politycznych i historycznych. Demokracja ukraiƒska nie jest warunkowana bli˝szym zwiàzaniem si´ z Zachodem. Demokracja wyra˝a si´ obywatelskà dojrza∏oÊcià oraz okreÊlonym poziomem ˝ycia obywateli. Z jakich wolnoÊci obywatelskich korzystajà bezrobotni, ludzie ˝yjàcy na skraju minimum socjalnego? Takich, ˝e mogà si´ ustawiaç w kolejkach do punktów do˝ywiania, klnàc ile wlezie na zasranà rzeczywistoÊç. Nie przesadzajmy z tà demokracjà (a to Polska w∏aÊnie). W ka˝dym paƒstwie, ∏àcznie ze Stanami Zjednoczonymi, wzorem zachodniej demokracji, przegrana strona oskar˝a zwyci´zców o sfa∏szowanie wyborów. Akurat w 2000 roku mia∏o to miejsce w USA i jakoÊ nasi tak zwani politycy, nie podnosili larum, nie udawali si´ w podró˝e mediacyjne i nie czynili gestów godnych lepszej sprawy. Niezale˝nie jak zakoƒczy si´ los prezydentury na Ukrainie, najwi´kszym przegranym b´dzie RP za swoje wtràcanie si´ w nieswoje sprawy. Za g∏upie poczucie wy˝szoÊci, za XVII-wieczne szlachecko-magnackie resentymenty, kiedy podgolonym czerepom równie˝ wydawa∏o si´, ˝e mogà wp∏ywaç na los Ukrainy, za pych´ po∏àczonà z g∏upotà i ob∏udà. W przeciwieƒstwie do tych, którzy wiedzà, ˝e wybory na Ukrainie zosta∏y sfa∏szowane, wiedzà, ˝e jeden kandydat jest dobry a drugi z∏y, ja tego nie wiem. Wiem natomiast, ˝e sytuacja w Polsce jest zasrana i to jest wystarczajàcy powód, aby zajàç si´ sobà a nie innymi. W 1654 roku w Perejas∏awiu zosta∏a podpisana ugoda starszyzny kozackiej o po∏àczeniu Ukrainy z Rosjà. Kozacy z∏o˝yli przysi´g´ na wiernoÊç carowi. Na takà w∏aÊnie decyzj´ znaczàcy wp∏yw wywar∏y wojny polsko-kozackie, traktowanie Kozaków, Ukraiƒców w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, gdzie o Kozakach mówiono, ˝e sà jak paznokcie które nale˝y przycinaç. To w decydujàcej mierze Pany Lachy zdecydowali o pchni´ciu Ukrainy ku Moskwie. Wspó∏czeÊni Polacy chcà mieç, majà, poczucie misji w kwestiach jej przysz∏oÊci. Pany Lachy... ¸UKASZ WYRZYKOWSKI

Ukazuje si´ od 16 maja 1954 r. TYGODNIK ILUSTROWANY gospodarka, polityka, spo∏eczeƒstwo

Redaktor naczelny ¸UKASZ WYRZYKOWSKI tel. (0 32) 256 17 78 Zast´pca redaktora naczelnego MARIOLA SEREDIN Dyrektor Przedstawicielstwa w Warszawie JACEK KUCHARSKI tel. (0 508) 238 826 Stale wspó∏pracujà: Wies∏aw ADAMIK, Sabina B¸A˚Y¡SKA, S∏awomir BOROWSKI, Zygmunt BRONIAREK, Henryk CZARNIK, Monika KANIOWSKA, Anna G¸UCH, Janusz KO˚USZNIK, Izabela LARISZ, Andrzej ¸OJAN, Jerzy PITERA, Grzegorz P¸ONKA, Wojciech SZCZAWI¡SKI, Edmund WOJNAROWSKI Katarzyna WYKA Adres redakcji: „Panorama”, ul. Brzoskwiniowa 32 43-190 Miko∏ów Adres do korespondencji: „Panorama”, 40-900 Katowice 2 skr. pocztowa 335 Wydawca:

43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 DTP: AGENCJA REKLAMOWA Micha∏ Seredin 43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 Kolporta˝: „Ruch” SA w Warszawie OKDP ul. Jana Kazimierza 31/33 00-958 Warszawa REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREÂå OG¸OSZE¡, NIE ZWRACA MATERIA¸ÓW NIE ZAMÓWIONYCH, ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA TEKSTÓW I ZMIANY TYTU¸ÓW.

NUMER ZAMKNI¢TO 28 XI 2004 r.

e-mail: tygodnik.panorama @ neostrada.pl www.tygodnikpanorama.neostrada.pl


Filozofia przyszłości 15 listopada 2004r. w Katowicach na placu budowy centrum miejskiego Silesia City Center wmurowano kamieƒ w´gielny. W uroczystoÊci uczestniczyli m.in. Jego Ekscelencja Ambasador Republiki W´gierskiej w Polsce Mihaly Gyor, Prezydent Miasta Katowice Piotr Uszok, przedstawiciele Êrodowiska górniczego, reprezentanci inwestora - firmy TriGranit, generalnego wykonawcy - Strabag sp. z o.o. wielu organizacji i instytucji. Kamieƒ w´gielny zosta∏ uroczyÊcie poÊwi´cony przez ksi´dza dziekana dr. Jana Morcinka. UroczystoÊç zaszczyci∏o swà obecnoÊcià blisko 200 osób.

Handlowo - rozrywkowy obiekt Silesia City Center, powstajàcy w jednej z najstarszych dzielnic Katowic, stanowi pierwszy etap inwestycji, której ∏àczna wartoÊç wyniesie oko∏o 600 mln euro. Jest ona realizowana na terenie pokopalnianym, nale˝àcym niegdyÊ do kopalni „Gottwald“ w dzielnicy Dàb. JednoczeÊnie wprowadzi zmiany w wyglàdzie dzielnicy, nadajàc temu zakàtkowi odmienny charakter. Na terenie przemys∏owym powstanie przyjazna dla mieszkaƒców przestrzeƒ miejska, wolna od wp∏ywów eksploatacji górniczej i zanieczyszczeƒ. Obszar inwestycji o powierzchni ok. 30 ha jest jednym z najwi´kszych terenów rekultywowanych w Europie. Realizacja obiektu b´dzie przebiegaç w czterech etapach: 1. budowa centrum handlowo-rozrywkowego o powierzchni handlowej 65.000 m 2 2. budowa osiedla mieszkaniowego o wysokim standardzie o powierzchni 40.000 m2 3. budowa dwóch wie˝owców (powierzchnie biurowe, lokale mieszkalne, hotel) o powierzchni 20.000 m2 4. budowa wolno stojàcych budynków, przeznaczonych mi´dzy innymi na us∏ugi, handel, biznes oraz dla instytucji publicznych. Inwestorem Silesia City Center w Katowicach jest firma TriGranit. Generalnym wykonawcà inwestycji - firma Strabag sp. z o.o. realizujàca najwi´ksze projekty zwiàzane z rozwojem infrastruktury miejskiej, handlu detalicznego, kompleksów mieszkalnych, centrów rekreacji i rozrywki oraz budownictwa drogowego, jedna z najwi´kszych i naj-

bardziej cenionych firm bran˝y budowlanej w Polsce. - W ten sposób opuszczone przez wiele lat miejsce po kopalni „Gottwald“ ju˝ za rok zmieni si´ w nowe i pe∏ne ˝ycia centrum miejskie - mówi Alfred Watzl, Dyrektor Generalny ds. Budownictwa Ogólnego Strabag sp. z o.o. - Nie bez znaczenia jest równie˝ fakt, ˝e poprzez zaanga˝owanie w proces inwestycyjny firm lokalnych generujemy nowe miejsca pracy na Âlàsku dodaje Dyrektor Alfred Watzl. - Jest kilka powodów, dla których miasto otwiera ten projekt - zaznaczy∏ Piotr Uszok, Prezydent Katowic podczas uroczystoÊci wmurowania kamienia w´gielnego. - WartoÊç tego projektu, opiewajàca na ponad 600 mln euro, jego kompleksowoÊç poprzez obecnoÊç obiektów handlowych, us∏ugowych, rekreacyjnych ale tak˝e budownictwa mieszkaniowego i biurowego, powiàzana z rekultywacjà terenów poprzemys∏owych, jak równie˝ powstanie znacznej iloÊci nowych miejsc pracy powoduje, ˝e wp∏ywa on w sposób znaczàcy na zrównowa˝ony rozwój miasta. Jest to równie˝ bardzo pozytywny przyk∏ad uzupe∏niania si´ inwestycji sektora publicznego i prywatnego. Miasto inwestuje powa˝ne Êrodki w rozbudow´ uk∏adów komunikacyjnych. Ta inwestycja stanowi znakomite dope∏nienie wysi∏ków infrastrukturalnych i jest niezwykle wa˝na z punktu widzenia potrzeb lokalnej spo∏ecznoÊci - doda∏ Piotr Uszok. Tekst ALEKSANDRA POLANOWSKA Zdj´cia WALDEMAR BOJARUN, ARC


Tel.: (0-501) 503 914

Malarskie wędrówki Dariusza Orszulika

CERKIEW W MIĘKISZU STARYM Jedna z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej zaniedbana drewniana cerkiew z 1818 roku; pod wezwaniem Opieki Matki Bożej. Po wojnie całe jej wyposażenie zostało wywiezione, a cerkiew pozostawiono własnemu losowi. Zabytek stanowi kolejny ponury przykład niszczenia, rozpadu. Proces dewastacji tej pięknej choć opuszczonej świątyni - mimo wysiłków miejscowych pasjonatów budowli i prawosłanych wiernych - trwa nadal.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.