Tygodnik Panorama 2004_45/46

Page 1

ISSN 0475-6347

U k a z u j e s i ę o d 16 m a j a 19 5 4

PL ISSN 0475-6347 Nr indeksu 368563 Y 9012 C

NR 45-46 (2609-2610) 7 XI - 14 XI 2004 CENA 1,50 Z¸ (w tym 7% VAT)


Foto S¸AWOMIR BOROWSKI

Symboliczne centrum miasta

Rondo im. Gen. Zi´tka w Katowicach staje si´ wizytówkà miasta i symbolem nowych czasów. Z eksploatacji zosta∏o ca∏kowicie wy∏àczone 180 dni temu, a teraz etapami w∏àczany jest ruch samochodowy, tramwajowy i pieszy. Od kilkunastu dni, po nowo wybudowanych, komfortowych jezdniach docelowych p´dzà tysiàce samochodów, a po szynach cichutko mknà tramwaje. WczeÊniejsze, ni˝ pierwotnie zak∏adano, przywrócenie ruchu drogowego i tramwajowego na Rondzie ma ogromne znaczenie dla ruchu ko∏owego i pieszego w ca∏ej Êlàskiej aglomeracji. Jest to bowiem strategiczny punkt Katowic, którego wy∏àczenie z u˝ytku bardzo utrudnia∏o codzienne ˝ycie mieszkaƒcom miasta, ale nie tylko. PrzepustowoÊç w tym centralnym punkcie Katowic ocenia si´ bowiem w dziesiàtkach tysi´cy pojazdów. Tylko od strony pó∏nocnej, ulicà Chorzowskà do Ronda doje˝d˝a w ciàgu doby 55 tysi´cy samochodów. Generalnym wykonawcà przebudowy Ronda jest Przedsi´biorstwo Robót In˝ynieryjnych S.A. Holding w Katowicach. - Zgodnie z harmonogramem realizacja samego Ronda, czyli zarówno uk∏adu drogowego jak i pozosta∏ych obiektów, wst´pnie by∏a rozpisana na 14 miesi´cy - mówi Leonard Edut, dyrektor kontraktów 7 i 8 DTÂ. - Po∏àczenie dróg serwisowych z Rondem mia∏o nastàpiç dopiero pod koniec kontraktu, w roku 2006. Pojawi∏o si´ jednak wiele argumentów zleceniodawcy (DTÂ) oraz prezydenta Katowic przemawiajàcych za skróceniem robót budowlanych. Do najwa˝niejszych nale˝a∏o bezpieczeƒstwo przechodniów, którzy zmuszeni byli do poruszania si´ po przejÊciach zast´pczych, wÊród ok. 40 tys. wje˝d˝ajàcych na Rondo samochodów. BraliÊmy pod uwag´ równie˝ zminimalizowanie ucià˝liwoÊci budowy dla mieszkaƒców miasta, skracajàc czas realizacji. Przez szeÊç trudnych miesi´cy budowa by∏a prowadzona przy pe∏nej akceptacji spo∏ecznej, za co jesteÊmy niezmiernie wdzi´czni, jednak mieszkaƒcy tej okolicy majà swojà cierpliwoÊç, której nie chcemy nadu˝ywaç. Ponadto przywrócenie ruchu ko∏owego i tramwajowego przywróci∏o ˝ycie w mieÊcie i, nie ma co ukrywaç, u∏atwi∏o ˝ycie wszystkim, którzy muszà codziennie t´dy przeje˝d˝aç. By jednak Rondo mo˝na by∏o oddaç do u˝ytku wczeÊniej ni˝ zak∏ada∏y pierwotne plany, konieczne by∏o zakoƒczenie projektu kopu∏y zwieƒczajàcej zachodnià cz´Êç Ronda, którego nie by∏o jednak w poczàtkowej fazie rozbudowy obiektu. - Po dok∏adnych obliczeniach i przemyÊleniach oraz wielu naradach, zgodzi∏iÊmy si´ podjàç realizacji tego zadania w dynamicznym, 6-miesi´cznym okresie. Oddanie obiektu w stanie surowym by∏o zarówno dla pracowników firmy, jak i dla podwykonawców ogromnym wyzwaniem, któremu, co przyznaj´ z ulgà i radoÊcià, uda∏o nam si´ podo∏aç - dodaje Leonard Edut. Ca∏kowite przekierowanie ruchu ko∏owego do dwunawowego tunelu pod obiektem planowane jest dopiero w roku 2006. Warto w tym miejscu zaznaczyç, ˝e realizacja budowy kopu∏y odbywaç si´ b´dzie bez zatrzymywania ruchu na Rondzie, a konstrukcja montowana b´dzie w weekendy, w czasie os∏abionego nasilenia ruchu. Do tej pory przy rozbudowie Ronda zastosowano wiele nowych technologii. Na uwag´ zas∏uguje oÊwietlenie obiektu, wykonane przez MAKRA sp. z o.o. w Katowicach, wed∏ug Êwiatowych standardów (wprowadzono w miejsce wielu s∏upów oÊwietleniowych cztery 24-metrowe maszty z zabudowanymi ˝arówkami o mocy 1000 W) oraz „inteligentna“ sygnalizacja Êwietlna, którà realizuje firma SYNCHROGOP s.j. z Katowic. Na dzieƒ dzisiejszy zadanie jest na pó∏metku nak∏adów finansowych. Zarówno dla zleceniodawcy - Drogowej Trasy Ârednicowej, jak i dla Generalnego Wykonawcy tego z∏o˝onego przedsi´wzi´cia PRIn˝ S.A. Holding w Katowicach, do czasu a˝ ruch ko∏owy nie zostanie przekierowany do podziemia (czyli najbli˝sze dwa lata) b´dà kompromisem Êcierajàcych si´ poglàdów in˝ynierskich z akceptacjà spo∏ecznà. Niewàtpliwie jednak katowickie Rondo z dnia na dzieƒ staje si´ symbolem nowoczesnego centrum miasta. ALEKSANDRA POLANOWSKA


W numerze:

Zdradzane... i zdradzajàce str. 12

Paj´czyna, która oplot∏a Europ´

str. 8

Z planu filmowego

Pokojowa czy ekologiczna? str. 31

str. 16

Non multa, sed multum Co pó∏ roku, wiosnà i jesienià, odbywajà si´ w GórnoÊlàskim Centrum Kultury Targi „Bli˝ej zdrowia, bli˝ej natury“. By∏am ju˝ na nich trzeci raz z kolei, za ka˝dym razem odczuwajàc coÊ w rodzaju przyjemnego odurzenia. Wiem, ˝e impreza ta mo˝e przyciàgaç ró˝nych oportunistów, usi∏ujàcych sprzedaç nam zachwalane przez siebie cuda „natury“, na przyk∏ad superzio∏a na odchudzanie, kremy pomagajàce raz na zawsze pozbyç si´ zmarszczek czy magiczne kamienie, które przyciàgnà do nas wiecznà mi∏oÊç lub gór´ pieni´dzy. Mimo to, za ka˝dym razem gdy przekraczam targowe progi, gdy owiewa mnie zapach egzotycznych kadzide∏ek, a w uszach wibrujà zmieszane ze sobà dêwi´ki medytacyjnej muzyki, czuj´ si´ jak na innej planecie. W wàskich korytarzach, wype∏nionych po brzegi dziwacznymi stoiskami, nieustannie przechadzajà si´ t∏umy ludzi, jakby bez celu, jedynie by pooddychaç tà niezwyk∏à atmosferà. Co chwil´ ktoÊ mnie nagabuje, a to wró˝ka Zofia, a to pan odczytujàcy z oka historie wszystkich naszych chorób, a to sympatyczna Mongo∏ka, która tak celnie odczytuje chore miejsca na kr´gos∏upie, ˝e podczas masa˝u cz∏owiek poj´kuje niemal˝e jak starzec wdrapujàcy si´ po schodach na czwarte pi´tro. Chocia˝ nic tak nie odpycha mnie jak t∏umy i natr´tne oferowanie us∏ug, nie czuj´ zirytowania. Wr´cz przeciwnie. Klimat poch∏ania mnie coraz bardziej. Bez ˝alu wydaj´ pienià-

Targowisko rozmaitości dze na kadzide∏ka - cynamonowe, waniliowe, czy egzotyczne opium i pi˝mo. Miodowe Êwieczki w kszta∏cie anio∏ków sà tak urocze, ˝e a˝ szkoda je zapalaç. Absurdalnie pociàgajàce wydajà mi si´ amulety, na przyk∏ad oko majàce zwi´kszyç zdolnoÊci mojej intuicji i umo˝liwiç kontakt z wy˝szym ja, choç znajomi twierdzà, ˝e i bez tego jestem wystarczajàco „nawiedzona“. Jest jeszcze coÊ znacznie lepszego ni˝ stoiska z cudami. Sà to wyk∏ady, na których o cudach si´ mówi. Odbywajà si´ przez ca∏y czas trwania targów, czyli od popo∏udnia w piàtek a˝ do niedzielnego wieczoru. I co nie mniej wa˝ne - sà bezp∏atne. Zdarzajà si´ czasem s∏absze prezentacje, ale nieraz sà to naprawd´ porywajàce wyk∏ady o niezwyk∏ych rzeczach, zjawiskach, filozofiach i ludziach. Na jednym z wyk∏adów, którego tematem by∏a huna - hawajska odmiana szamanizmu poproszono nas o wykonanie pewnego çwiczenia. Nale˝a∏o równo przy∏o˝yç do siebie linie znajdujàce si´ na naszych nadgarstkach, a potem z∏o˝yç d∏onie jak do modlitwy tak, aby palce obu d∏oni przylega∏y do siebie. Potem kazano nam sprawdziç, który z palców Êrodkowych jest d∏u˝szy i skupiç si´ na tym krótszym. Je˝eli by∏y równe, móg∏ to byç którykolwiek. Nast´pnie mieliÊmy robiç rzecz nast´pujàcà: przez kilka minut mówiç do niego, chwalàc go, jaki jest pi´kny i prosiç go grzecznie, lecz stanowczo, aby urós∏. Wierzcie mi lub nie, ca∏a sala ludzi, a by∏a wype∏niona po brzegi, zacz´∏a mówiç do palców, których w komunikacji drogowej u˝ywa si´ do wyra˝ania dez-

aprobaty dla z∏ych kierowców. Poniewa˝ jestem otwarta na rzeczy du˝o bardziej abstrakcyjne ni˝ rozmowa z w∏asnym cia∏em, nie bez rozbawienia, wykona∏am çwiczenie. Po raz kolejny - wierzcie lub nie, po ponownym przy∏o˝eniu do siebie linii nadgarstków i z∏o˝eniu d∏oni, mój palec lewej r´ki by∏ d∏u˝szy od prawego, choç poprzednio by∏o odwrotnie! Nie chodzi o to, by zgodnie z naszym ˝yczeniem wyd∏u˝aç ró˝ne cz´Êci cia∏a (panowie pewnie by si´ ucieszyli), bo one i tak wrócà do pierwotnej wielkoÊci, gdy˝ taki wzorzec mamy zakodowany w podÊwiadomoÊci. Chodzi o to, ˝e wzorce mo˝na zmieniaç. Wymaga to jednak bardzo wysokiego stopnia zaawansowania w tak zwanym szamanizmie, który pozwala nie odczuwaç bólu, spe∏niaç najwi´ksze marzenia, zarabiaç i kochaç do woli. Niestety, na zg∏´bianie dobrodziejstw huny nie starczy mi ju˝ miejsca. Trudno te˝ by∏oby mi do niej przekonaç niedowiarków myÊlàcych, ˝e szcz´Êcia w ˝yciu majà tyle, ile Pan Bóg da, a ca∏a reszta jest kwestià zbiegów okolicznoÊci. Napisz´ tylko, ˝e ka˝dy ma tyle szcz´Êcia, na ile sobie pozwoli, a ca∏a reszta jest kwestià nieprzypadkowych przypadków. Jeden z targowiczów dokonywa∏ zakupów za pomocà wahade∏ka. Zatrzyma∏ si´ przy stoisku z wk∏adkami do butów, zakr´ci∏ nim, a potem rzek∏ do siebie: nie kupi´ ich, bo wahade∏ko twierdzi, ˝e te wk∏adki nie sà dla mnie dobre. Czy was to bawi? Mnie cieszy, ˝e Êwiat jest pe∏en nietypowych postaci i ˝e nie wszyscy ulegajà stereotypowemu podejÊciu do ˝ycia. KATARZYNA WYKA

• Zdjęcie na okładce: FREDERIC BUKAJLO /Paryż/

WWW.ZEWPRESS.COM

Niezale˝na Gazeta Internetowa


Z archiwum Panoramy

Nie znacie jej? (35) Rok 1990 (cz´Êç 1.) To kolejny rok tak obfity w wa˝ne i ciekawe wydarzenia, ˝e poÊwi´camy mu dwa odcinki naszego cyklu. Rozpoczynamy informacjà w wydaniu z 7. stycznia o nowym godle obowiàzujàcym od 1. stycznia. Bia∏y Orze∏ odzyska∏ swojà koron´ i - jak to zwykle bywa - spo-

tka∏o si´ to z mieszanymi uczuciami Êrodowisk politycznych. Z perspektywy czasu mo˝na t´ dyskusj´ oceniç jako temat zast´pczy w obliczu pot´˝nych problemów gospodarczych i spo∏ecznych jakie czeka∏y Polsk´ i Polaków w 1990 roku. W tym samym wydaniu pierwszy reporta˝ z rewolucji rumuƒskiej jaka mia∏a miejsce w grudniu 1989 roku i zakoƒczy∏a si´... „Zmierzchem S∏oƒca Karpat“ czyli obaleniem dyktatury Nicolae Ceausescu. W tym miejscu przypomn´, ˝e Ceausescu zosta∏ I Sekretarzem KC KPR w 1965 roku, w 1967 naczelnym dowódcà armii, rok póêniej Przewodniczàcym Rady Paƒstwa, a w koƒcu 1974 zosta∏ Prezydentem Rumunii, który to urzàd stworzy∏ sam dla siebie. Trzeba przyznaç, ˝e na poczàtku Ceausescu by∏ rzeczywiÊcie popularny. Rumunia, jako jedyny cz∏onek Uk∏adu Warszawskiego nie przy∏àczy∏a si´ do inwazji na Czechos∏owacj´. Ceausescu przeciwstawi∏ si´ Bre˝niewowi - i za to otrzyma∏ kilkanaÊcie miliardów dolarów kredytów, które przeznaczy∏ g∏ównie na forsowne uprzemys∏owienie. Idylla szybko si´ jednak skoƒczy∏a. Próba szybkiego sp∏acenia kre-

4

dytów odbywa∏a si´ kosztem coraz to drastyczniejszego ograniczania dostaw na rynek wewn´trzny. Ograniczenia te nie dotyczy∏y oczywiÊcie w najmniejszym stopniu ani „Geniusza Karpat“ ani te˝ jego najbli˝szego otoczenia. Na skutek przemian w obozie komunistycznym, przede wszystkim „pierestrojki“ Gorbaczowa, Ceausescu przesta∏ byç atrakcyjnym partnerem dla Zachodu. Za∏amanie si´ systemu realnego socjalizmu, zmiany w Polsce i na W´grzech, upadek Muru Berliƒskiego, a tak˝e komunistycznych rzàdów w Czechos∏owacji i Bu∏garii nie mog∏y pozostaç bez wp∏ywu - i nie pozosta∏y - na sytuacj´ w Rumunii. Wprawdzie jeszcze w listopadzie 1989 r. „Geniusz Karpat“ zosta∏ jednomyÊlnie wybrany na I sekretarza KC RPK, ale by∏ to jego ostatni sukces. Rewolucja zacz´∏a si´ 17 grudnia 1989 r. od demonstracji w Timisoarze, w obronie w´gierskiego pastora Tekesa. Zosta∏a ona krwawo st∏umiona. Ceausescu uda∏ si´ w tym czasie w podró˝ do Iranu. Wróci∏ 20 grudnia, ale nic ju˝ nie mog∏o zatrzymaç rewolucyjnego wrzenia. 21. grudnia zwo∏a∏ wiec poparcia dla siebie. W Bukareszcie na placu przed gmachem KC stawi∏y si´ t∏umy mieszkaƒców stolicy Rumunii. Ceausescu rozpoczà∏ od pot´pienia „wichrzycieli“ i zaczà∏ sk∏adaç obietnice poprawy warunków ˝ycia. Ale nikt go ju˝ nie s∏ucha∏. Polecia∏y has∏a „Timisoara“ i „Precz z Ceausescu“. W nocy nastàpi∏a masakra demonstrantów. Strzela∏y g∏ównie oddzia∏y „Securitate“ - tajnej policji, wojsko zaÊ pozosta∏o bierne, a wkrótce przesz∏o na stron´ rewolucji. 22.

Panorama

grudnia sta∏ si´ prze∏omowym dniem w historii Rumunii. Rano demonstracje wybuch∏y na nowo. Ceausescu jeszcze raz wyszed∏ na balkon gmachu KC z tubà, chcàc zapanowaç nad masami. Ale t∏um ju˝ wywa˝y∏ drzwi do budynku. Wkrótce nad KC pojawi∏ si´ helikopter. To Ceausescu z ˝onà uciekali w pop∏ochu. Demonstranci zaj´li te˝ m.in. gmach telewizji która wznowi∏a emisj´ tym razem jako „Televiziunea Romania Libera“. Og∏oszono przej´cie w∏adzy w Rumunii przez Front Ocalenia Narodowego, na czele którego stanà∏ Ion Iliescu, a premierem zosta∏ Petre Roman. Walki w Bukareszcie trwa∏y jeszcze przez kilka


w tajemniczych okolicznoÊciach... Równie˝ sama rewolucja by∏a zagadkowa. Pojawia∏y si´ spekulacje, ˝e upadek Ceausescu uzgodnili prezydenci George Bush i Michai∏ Gorbaczow. Bush mia∏ zajàç si´ Panamà (obalenie Noriegi) a Gorbaczow Rumunià. 21. stycznia publikujemy artyku∏ pod znamiennym tytu∏em „Jak to prze˝yjemy“. Rzecz oczywiÊcie tyczy∏a hiperinflacji, za której przyczynà tylko w styczniu ceny wzros∏y o ponad 100% w stosunku do grudnia 1989 roku. I tak by∏o przez ca∏y rok. 11. lutego drukujemy reporta˝ z wojny Azersko - Ormiaƒskiej (zdj´cie na dole po lewej). Rozpoczyna∏ si´ zakaukaski „kocio∏“ trwajàcy z przerwami do dzisiaj. 25. lutego zamieszczamy reporta˝ o pami´tnym „Drewbudzie“ i jego twórcy Piotrze Bykowskim. Autor artyku∏u utrzymanego w tonie hurra-optymistycznym nie przewidzia∏ niestety smutnej przysz∏oÊci ca∏ego przedsi´wzi´cia, a bardziej tych, którzy naiwnie uwierzyli w mira˝ w∏asne-

dni. Para prezydencka zosta∏a schwytana przez rumuƒskich milicjantów i przekazana wojsku. 26. grudnia 1989 roku odby∏ si´ ich proces. Ceausescu zosta∏ oskar˝ony o zbrodnie przeciwko narodowi. Wyrok Êmierç przez rozstrzelanie - zosta∏ wykonany na Nicolae i Elenie natychmiast. Sam proces zosta∏ przez opini´ Êwiatowà przyj´ty z mieszanymi uczuciami. Zwracano uwag´ g∏ównie na to, ˝e zosta∏ on zaaran˝owany po to, by oczyÊciç nowych przywódców Rumunii, którzy wczeÊniej zajmowali wysokie stanowiska we w∏adzach, tylko póêniej popadli w nie∏ask´. Uczestnicy procesu zgin´li póêniej

zliczonych kalek tytu∏ów zachodnich modnych, Êwietnie wydrukowanych i równie pustych jak ∏adnych. 18. marca publikujemy dyskusj´ na temat planowanego zjednoczenia Niemiec oraz kolejny reporta˝ o krwawej rewolucji rumuƒskiej. 25. marca drukujemy reporta˝ o pierwszych oznakach zbli˝ajàcego si´ gigantycznego bezrobocia. Z wypowiedzi ówcze-

go, pi´knego drewnianego domku. 11. marca znajdujemy a˝ dwa materia∏y poÊwi´cone agonii kolejnych tytu∏ów prasowych (od stycznia zlikwidowano 79 gazet i czasopism, w likwidacji znajdowa∏y si´ kolejne). W ten sposób powstawa∏ grunt do ekspansji na polskim rynku niesnego ministra pracy Jacka Kuronia wybra∏em cytat Êwiadczàcy o ca∏kowitym braku poczucia zagro˝enia u ówczesnego rzàdu: „Dopóki ludzie sami nie b´dà aktywni w poszukiwaniu pracy, dopóty nic nie za∏atwimy“. A wi´c nie pierwszy raz si´ okazuje, ˝e rzàdy mamy znakomicie skuteczne, tylko jakoÊ spo∏eczeƒstwo nie dorasta. Mo˝e czas zmieniç spo∏eczeƒstwo?! 3. czerwca znajdujemy reporta˝ o chyba pierwszej telewizji komercyjnej w kraju - „Echo“ we Wroc∏awiu. Dzia∏o si´ to jeszcze w czasach, kiedy wielu myÊla∏o, ˝e majàc zapa∏ i dos∏ownie par´ groszy mo˝na zrobiç w Polsce prywatnà telewizj´. Uda∏o si´ tylko Solorzowi. W jaki sposób, pozostanie to s∏odkà tajemnicà jego i paru „smutnych“ goÊci. (c.d.n.)... TADEK

Panorama

5


Moim zdaniem

Pierwszy wśród brudnych Dyskutowanie o tym kogo rosyjski szpieg mia∏ na myÊli mówiàc o „Pierwszym“ jest troch´ tematem zast´pczym, gdy˝ kwestia ta nie ma a˝ tak istotnego znaczenia, jak si´ mog∏o pierwotnie wydawaç. Wi´kszoÊç ludzi podejrzewa, ˝e chodzi∏o o prezydenta, a i sam Aleksander KwaÊniewski do tego tytu∏u ch´tnie si´ przyznaje. Jednak trzeba te˝ pami´taç, ˝e francuskie s∏owo „premier“ znaczy w∏aÊnie tyle co „pierwszy“. Z kr´gu podejrzanych sugerowa∏bym jednak wykluczyç ksi´dza prymasa, chocia˝ jego tytu∏ bierze si´ od ∏aciƒskiego powiedzenia „primus inter pares“, czyli pierwszy wÊród równych. Tego czy „Pierwszy“ obieca∏ sprzeda˝ Rosjanom Rafinerii Gdaƒskiej, czy nie, raczej nie dowiemy si´ nigdy, ale co do kwestii, ˝e biznes u nas niebezpiecznie miesza si´ z politykà i s∏u˝bami specjalnymi nie ma chyba wàtpliwoÊci. Okazuje si´, ˝e w sprawie tak kluczowej jak zaopatrzenie paƒstwa w surowce energetyczne, rzàdzàca dziÊ krajem ekipa nie ma ˝adnej koncepcji. Zacz´∏a od tego, ˝e wycofa∏a si´ z uk∏adu wynegocjowanego przez rzàd Jerzego Buzka z Norwegià w sprawie zakupu gazu z Morza Pó∏nocnego i budowy rurociàgu pod Ba∏tykiem, prowadzàcego z tamtego kierunku do Polski. Bo gaz norweski by∏ troch´ dro˝szy od rosyjskiego, wi´c Leszek Miller i spó∏ka, przy braku sprzeciwu Aleksandra KwaÊniewskiego, uznali, ˝e za sum´ kilku milionów dolarów nie op∏aca nam si´ budowaç tzw. dywersyfikacji dostaw, czyli zabezpieczenia si´ przed dyktatem dotychczasowego monopolisty.

Tymczasem nie trzeba by∏o d∏ugo czekaç i rosyjski kurek na rurze z gazem p∏ynàcym na Zachód zosta∏ przykr´cony, gdy na wschodzie pok∏ócili si´ Putin i ¸ukaszenko. Na szcz´Êcie kryzys zosta∏ szybko za˝egnany, ale mieliÊmy ju˝ przedsmak tego, do czego mo˝e doprowadziç poleganie na zagranicznym monopolu. W sprawie ropy lewicowa ekipa zachowa∏a si´ jeszcze bardziej dziwnie. Ca∏a afera z zatrzymaniem przez s∏u˝by specjalne i prokuratur´ prezesa Orlenu Andrzeja Moderzejewskiego, co ewidentnie mia∏o na celu doprowadzenie do odwo∏ania go ze stanowiska, by∏a uzasadniana zagro˝eniem bezpieczeƒstwa energetycznego. Bo Modrzejewski mia∏ podpisaç umow´ na dostaw´ rosyjskiej ropy z podejrzanà spó∏kà odgrywajàcà rol´ klasycznego poÊrednika. Mo˝na by przymknàç ju˝ oko na dzia∏ania niezupe∏nie zgodne ze standardami demokratycznego paƒstwa prawa, gdyby w rezultacie odsuni´cie Modrzejewskiego i jego ludzi rzeczywiÊcie coÊ w handlu naftowym surowcem zmieni∏o si´ na lepsze. Tymczasem nowy prezes, Zbigniew Wróbel, podpisuje prawie identycznà umow´ z tà samà podejrzanà spó∏kà J&S, niby to polskà, ale za∏o˝onà przez dwóch by∏ych obywateli ZSRR, o˝enionych z Polkami. Zdrowy rozsàdek podpowiada, ˝e mog∏o tu chodziç o to, kto b´dzie bra∏ nieformalne prowizje od kontraktu. To w najlepszym wypadku. W najgorszym mo˝na zak∏adaç, ˝e to aktywne w tym zdarzeniu s∏u˝by specjalne tak manipulowa∏y politykami, aby

Państwo K. E. Sawiccy z Lipska k/Suwałk za naszym pośrednictwem zwracają się z prośbą o pomoc dla swojej 11-letniej niepełnosprawnej córeczki Beatki. Betka Sawicka od urodzenia cierpi na marskość wątroby, żylaki w przełyku, ostopemię kości, jest zarażona żółtaczką wszczepienną, ma nadciśnienie zwrotne, trombocytopenię. Ponadto jest opóźniona psychomotorycznie, niedosłyszy, ma problemy z mową, przeszła ropne zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. W ciągu roku przebywa w szpitalu nawet kilkanaście razy. Jej stan zdrowia wymaga ciągłej opieki lekarskiej i ścisłej diety. Pieniądze są również potrzebne na rehabilitację. Dziewczynka została zakwalifikowana do przeszczepu wątroby i usunięcia śledziony. Po ewentualnym przeszczepie będzie wymagała stałego leczenia do końca życia, którego koszt może wynieść nawet 100 tysięcy złotych rocznie. Rodzicom Beatki często nie wystarcza środków nawet na podstawowe potrzeby, nie mówiąc o lekach lub opłaceniu turnusów rehabilitacyjnych. Dlatego zwracają się o pomoc do wszystkich, którym nie jest obojętny los chorych dzieci. UWAGA! Osoby, które chcą pomóc Beatce, mogą wpłacać pieniądze na konto: Sawicka Krystyna B.S. Suwałki o/Lipsk 09935910120003187340010003 z dopiskiem „Darowizna na leczenie i rehabilitację Beatki Sawickiej“.

6

Panorama

osiàgnàç jakieÊ swoje ukryte cele. Teraz okazuje si´, ˝e polskim przemys∏em naftowym interesujà si´ te˝ szpiedzy rosyjscy. S∏ynne notatki relacjonujàce poufne rozmowy najbogatszego polskiego biznesmena Jana Kulczyka ze szpiegiem W∏adimirem A∏ganowem (dziÊ nikt ju˝ chyba do koƒca nie orientuje si´, ile tych notatek jest i które sà jawne, a które tajne) w rzeczywistoÊci nie zawierajà chyba ˝adnych rewelacji. Nie ma te˝ raczej wàtpliwoÊci, ˝e nasz superbiznesmen prowadzi niezbyt czystà gr´ na styku gospodarki i polityki, w tym tak˝e mi´dzynarodowej. To nie przypadkiem bra∏ udzia∏ w prywatyzacji wszystkich najbardziej dochodowych przedsi´biorstw w naszym kraju (Orlen i Telekomunikacja Polska), nie bez powodu mówi, ˝e prezydent jest jego przyjacielem i u˝ycza swojego odrzutowca ministrowi podró˝ujàcemu za granic´, zresztà do Rosji. Trudno te˝ jakoÊ uwierzyç w jego twierdzenie, i˝ z A∏ganowem w Wiedniu spotka∏ si´ wbrew swojej woli, bo lecàc tam nie wiedzia∏ kto b´dzie jego rozmówcà. No, a ju˝ najmniej wiarygodna jest ostatnia choroba tego bogacza, leczona w Ameryce, akurat wtedy, gdy sejmowa komisja Êledcza chcia∏a go przes∏uchaç w sprawie afery Orlenu. Troch´ si´ dziwi´ naiwnoÊci opozycyjnych pos∏ów z tej komisji, a tak˝e innych wp∏ywowych parlamentarzystów (Jan Rokita, Jaros∏aw Kaczyƒski), którzy mieli nadziej´, ˝e ujawnione notatki mogà zawieraç treÊci tak obcià˝ajàce domniemanego „Pierw-

Zaprosili nas Galeria Sztuki Wspó∏cze• snej BWA w Katowicach na wystaw´ „Tadeusz Micha∏ Siara - grafika.Jubileuszowa wystawa z okazji 45-lecia pracy twórczej“. Tadeusz Micha∏ Siara ur. 1941 w Kuczynce (woj. poznaƒskie). Studia w Akademii Sztuk Pi´knych w Krakowie na Wydziale Grafiki w Katowicach. Dyplom w 1969 roku. W latach 1993 2000 wyk∏adowca w katowickiej Filii Akademii Sztuk Pi´knych w Krakowie. W latach 1972 i 2003 - stypendysta Ministra Kultury. W roku 1975 - stypendium Rzàdu Królestwa Holandii (studia w Rietveld Akademie w Amsterdamie). Od roku 1969 wystawia w kraju i zagranicà (ok. 40 wystaw indywidua1nych), bierze udzia∏ w zbiorowych wystawach krajowych i sztu-


szego“, i˝ upadnie od tego rzàd, a mo˝e nawet prezydent. Przede wszystkim, te notatki pisali ludzie obecnego uk∏adu w∏adzy - Zbigniew Siemiàtkowski i Andrzej Barcikowski. Byliby chyba szaleƒcami, gdyby przed dwoma laty tworzyli jakieÊ dokumenty jednoznacznie obcià˝ajàce ich najwy˝szych szefów. A nawet jeÊli przysz∏oby im do g∏owy coÊ takiego zrobiç, to pewnie nie przekazaliby tego do ˝adnej tajnej kancelarii w swoim biurze, tylko wynieÊli na zewnàtrz i trzymali w ukryciu. Wreszcie dla ludzi profesjonalnie zajmujàcych si´ nadzorowaniem szpiegów, có˝ to by∏by za problem niewygodne papiery przed odtajnieniem przerobiç, podmieniç lub w jeszcze inny sposób sfa∏szowaç? Jeszcze bardziej zastanawia mnie bardzo nerwowa reakcja na notatki prezydenta. Najpierw twierdzi∏, ˝e chce ich ujawnienia, bo ukrywanie treÊci tych dokumentów godzi w niego, potem mówi∏ coÊ o „pe∏zajàcym zamachu“ stanu, kiedy opozycja usi∏owa∏a prze∏o˝yç g∏osowanie nad votum zaufania dla rzàdu Marka Belki na okres po ujawnieniu notatek. Co niektórym goràcym g∏owom na prawicy rzeczywiÊcie marzy∏ si´ proces odsuni´cia prezydenta ze stanowiska, ale nie by∏o koncepcji na wszcz´cie procesu impeachmentu. Mo˝e to przeprowadzona zmiana na stanowisku g∏owy paƒstwa na Litwie podsun´∏a niedosz∏ym „zamachowcom“ ten trop, bo Rolandas Paksas te˝ by∏ oskar˝any o kontakty z rosyjskim szpiegiem. Litwini mieli jednak zdecydowanie mocniejsze „kwity“ na swojego „Pierwszego“, takie, jakich w Polsce - mimo wszystko w to wierz´ - raczej si´ nie znajdzie. Mo˝e gdyby obecny uk∏ad w∏adzy mia∏ przed sobà jeszcze nie kilka miesi´cy, a kilka lat, gdyby nie utraci∏ zaufania, na skutek czego p´k∏a jego wewn´trzna solidarnoÊç i dawni kumple (Kaczmarek, Miller) nie zacz´li sobie skakaç do oczu, mo˝e wtedy wszyscy zabrn´liby jeszcze bardziej w brudne interesy i jakaÊ forma demokratycznego zamachu stanu by∏aby niezb´dna. Na szcz´Êcie wszystko wskazuje na to, ˝e obejdziemy si´ bez tego. SILEZJUSZ

ki polskiej za granicà. Uprawia wy∏àcznie grafik´ warsztatowà, g∏ównie akwafort´. Âlàskie w Katowicach na wystawy: •-Muzeum „Skrzypek na ha∏dzie. Obrazy W∏adys∏awa Luciƒskiego“ (listopad - grudzieƒ). Wystawa prezentowa w Galerii Sztuki Pogranicza prezentuje oko∏o 40 obrazów tego artysty Êlàskiego pochodzenia. Ich g∏ównym tematem jest problematyka dobra i z∏a, a inspiracjà Âlàsk, ta - jak nazywa jà malarz - ziemia um´czona. - „Biblia w sztuce. Grafika z kolekcji Heinza Essa“ (od 29 paêdziernika 30 listopada). Ponad 200 barwnych i czarnobia∏ych grafik, których autorzy to Salvador Dali, Marc Chagall, Gustave Doré (XIXw), Gottfried Engelmann (XVII/XIX) oraz Otto Dix.

Okruszki z warszawskiego sto∏u Japoƒskie dzieci dajà koncert na b´bnach - Ambasador Kraju Wschodzàcego S∏oƒca przemawia po polsku - Krzysztof Teodor Toeplitz pisze o swojej rodzinie, ∏àcznie z... „Jadziuchnà“ - Rakowski i Urban wÊród goÊci „S∏ownik j´zyka polskiego PWN“ g∏osi: „B´ben - (mówi si´ tak) o ma∏ym dziecku, zwykle z ujemnym zabarwieniem uczuciowym, np. wrzaskliwy, niegrzeczny b´ben“. Tak by∏o do 12 paêdziernika, natomiast od dnia tego nastàpi∏a rewolucja j´zykowa w Polsce dzi´ki uczennicom i uczniom japoƒskiej szko∏y w Warszawie. Dali oni koncert gry na b´bnach tak wspaniale Êwiadczàcy o ich talentach muzycznych, o wyczuciu rytmu, o zr´cznoÊci palców, ˝e tym samym zmieni∏y znaczenie s∏owa „b´ben“, odnoszàce si´ do dziecka w∏aÊnie. A same by∏y uosobieniem grzecznoÊci i dobrego wychowania. Tematyka zaÊ ich koncertu na b´bnach te˝ by∏a wielce oryginalna: ilustrowa∏ on przebieg i wiry ciep∏ego pràdu morskiego Kuroshio, ciàgnàcego si´ od Filipin na pó∏noc wzd∏u˝ wybrze˝y Archipelagu Japoƒskiego. A tak˝e rzeki Ujigawa p∏ynàcej przez miasto Uji w prefekturze miejskiej Kioto. Koncert ten uÊwietni∏ pewnà uroczystoÊç i pewnà wystaw´: uroczystoÊç otwarcia nowej siedziby Centrum Kultury Japonii w Warszawie, która mieÊci si´ obecnie w miejscu wprost wymarzonym - w jednym z najpi´kniejszych budynków Warszawy, nie w ˝adnym biurowcu „ze szk∏a i aluminium“, ale w starym, gruntownie przebudowanym domu, który ∏àczy tradycj´ z elegancjà i nowoczesnoÊcià wn´trza. A wystawa? To japoƒska „Litografia drzewna - Ekspresje". Kiedy artystce, pani Yasuko Sawaoka, gratuluj´ nie tylko precyzji jej „Kwiatów polnych“, ale i faktu, ˝e w katalogu angloj´zycznym nazwa∏a swà litografi´ PO POLSKU, odpowiada: „Nie mog∏am inaczej, poniewa˝ w s∏owie 'polne', pierwsza sylaba jest taka sama jak w s∏owie 'Polska'“. Nowe Centrum otworzy∏ ambasador Japonii w Warszawie, Masaaki Ono, który swoje przemówienie wyg∏osi∏ te˝ po polsku. ...To˝ to jak rodzina królewska - indeks imion tej rodziny zawiera 66 pozycji. Nazwisko zaÊ jest jedno - Toeplitz. Mowa o ksià˝ce Krzysztofa Teodora Toeplitza (KTT) jednego z czo∏owych polskich publicystów, wieloletniego felietonisty „Polityki“ w przesz∏oÊci, a teraz „Przeglàdu“, autora scenariuszy filmowych, m. in. do „Dzi´cio∏a“, „Pana Dodka“ (o Adolfie Dymszy), „Mi∏oÊci, która ci wszystko wybaczy" i „Czterdziestolatka“, który si´ przekszta∏ci∏ w popularny serial telewizyjny. Pe∏ny tytu∏ jego ksià˝ki to „Rodzina Toeplitzów - Ksià˝ka mojego ojca“ (Wydawnictwo ISKRY, Warszawa, 2004). Jej promocja odby∏a si´ 18 paêdziernika w Fabryce... Trzciny. A Fabryka Trzciny to Centrum Kulturalno-Artystyczne na Pradze, po∏o˝one doÊç daleko od centrum Warszawy, ale za to b´dàce ostatnim krzykiem mody dla warszawskiej elity. Zosta∏o ono stworzone przez warszawskiego aktora i animatora sztuki, Wojciecha Trzciƒskiego (stàd nazwa), który przerobi∏ je z ruiny po... zak∏adach mi´snych („kiedy po raz pierwszy tu wchodzi∏em - mówi - musia∏em zatykaç chustkà nos, bo tak, pardon, Êmierdzia∏o“). - DziÊ to kwitnàcy, elegancki obiekt „i nie ma tygodnia, ˝eby nie by∏o tu ze trzech ambasadorów“, dodaje. Na promocj´, w której wystàpi∏ m. in. historyk Janusz Tazbir i aktor Wojciech Siemion, i w której brawurowo Êpiewa∏a arie operetkowe Anna Chodakowska, przybyli by∏y premier Mieczys∏aw F. Rakowski i Jerzy Urban. Sama ksià˝ka jest fascynujàca i zawiera wiele pere∏ek. Jak t´ o dziadku KTT, Józefie Toeplitzu, dyrektorze generalnym Banca Commerciale Italiana, giganta w∏oskich finansów. O˝eni∏ si´ on z polskà aktorkà, Jadwigà Mrozowskà, o której Boy-˚eleƒski, pisarz-t∏umacz-facecjonista (1874-1941) tak frywolnie pisa∏: „Chcia∏bym przy pani Jadziuchnie // byç takim ma∏ym amantem // co si´ go puszcza przez kuchni´ // zanim si´ puÊci go kantem“. ZYGMUNT BRONIAREK

Panorama

7


Podró˝e dalekie i bliskie

Camino

Serce kraju Basków

- pajęczyna, która oplotła Europę 29. lipca przybyliÊmy do Saint Jean Pied-de-Port, historycznego miasteczka po∏o˝onego w dolinie (200 m.n.p.m.) wÊród francuskich Pirenejów Atlantyckich. By∏o kilka minut przed 10-tà gdy wysiadaliÊmy z regionalnego pociàgu relacji Bayonne - St. Jean...

ZobaczyliÊmy niewielki dworzec kolejowy, a za nim bia∏e domki zapraszajàce do wejÊcia w g∏àb górskiej osady. Instynktownie ruszyliÊmy w gór´, ulicà prostopadle odchodzàcà od dworca. Pierwszym posi∏kiem tego ranka sta∏y si´ owoce i s∏odycze. KupiliÊmy je w sklepie zaraz przy poczàtku drogi. Chocia˝ po 10-godzinnej podró˝y pociàgiem z Pary˝a nale˝a∏o nam si´ coÊ wi´cej, a ceny tutaj by∏y dwukrotnie ni˝sze ni˝ w stolicy, najwa˝niejszym by∏o znaleêç pielgrzymià przystaƒ - punkt informacji prowadzony przez Stowarzyszenie Przyjació∏ Drogi Êw. Jakuba w Pirenejach Atlantyckich. RzeÊkie powietrze natychmiast nas rozbudzi∏o. Cz´Êç osady, w której si´ znaleêliÊmy, sprawia∏a przytulne wra˝enie. Nie ró˝ni∏a si´ jednak wiele od naszego Szczyrku. Ot, górski kurort, tyle, ˝e bardziej zadbany i czysty. Koniec ulicy wytycza∏a droga przecinajàca miasto i zdawa∏o si´ - biegnàca w kierunku centrum. Po drugiej stronie wznosi∏y si´ kilkumetrowe mury starej twierdzy, w nich ujrzeliÊmy bram´ przechodzàcà w wàskà uliczk´. Przekraczajàc jà poczuliÊmy obecnoÊç innego, naznaczonego magià Êwiata. ZnaleêliÊmy si´ w centrum Êredniowiecznego miasteczka. Ze wszystkich stron otacza∏y nas stare kamienice. By∏y wystarczajàco wysokie i na tyle ÊciÊni´te, aby do naszych oczu dociera∏o mniej Êwiat∏a ni˝ przed chwilà. Kilkadziesiàt metrów dalej weszliÊmy w Êrodek d∏ugiej ulicy ciàgnàcej si´ od innej, wy˝ej po∏o˝onej bramy do rzeki. Znowu musieliÊmy kierowaç nasze kroki w gór´ Czy˝by test wytrzyma∏oÊci dla przysz∏ych pielgrzymów?

Fontanna Rolanda.

Schronisko w Roncesvalles.

Uliczka Pamplony - tu odbywajà si´ coroczne gonitwy byków.

8

Panorama


Rzut oka na Burgos.

Wn´trze Katedry w Burgos.

Rzeka przep∏ywajàca przez St. Jean.

W∏aÊciciele otwierali w∏aÊnie sklepy z pamiàtkami, galerie sztuki, restauracje. By∏o jeszcze coÊ, szczegó∏, który zwróci∏ naszà uwag´. Napisy na starych, kamiennych domostwach nie by∏y ani w j´zyku francuskim, ani hiszpaƒskim. Okaza∏o si´, ˝e to Euskera. ZnaleêliÊmy si´ w sercu historycznego kraju Basków.

Podà˝ajcie za muszlami! Nie by∏o ju˝ czasu na podziwianie. Po lewej stronie, za otwartymi na oÊcie˝ drewnianymi drzwiami stajennej wielkoÊci ukaza∏o si´ biuro informacji dla pielgrzymów. W Êrodku dwa lub trzy biurka, tablice ze statystykami, mapy, krótkie ulotki w kilku j´zykach. W´drowców obs∏ugiwa∏a dwójka starszych m´˝czyzn, zapewne wolontariuszy. Po „bezpiecznym“ angielsko-francuskim powitaniu i ustaleniu kim jesteÊmy, m´˝czyzna wyrazi∏ zdumienie niewielkà liczbà Polaków pielgrzymujàcych Camino. Na dowód wskaza∏ statystyki, gdzie liczba naszych rodaków nie przekracza∏a do poczàtku lipca trzydziestu osób. Inne europejskie nacje liczy∏o si´ w setkach i tysiàcach. Po ceremonii wr´czenia „Credencialu“ i zebraniu naszych danych przystàpiliÊmy do wypytywania o pierwszy etap podró˝y. Jeszcze w Polsce dosz∏y nas s∏uchy, ˝e droga z Saint Jean Pied-de-Port do Roncesvalles to najtrudniejsza cz´Êç Camino. Ponoç ten kto przejdzie bli-

sko 30-kilometrowy odcinek dojdzie bez przeszkód do Santiago. DoÊwiadczony w dodawaniu odwagi mentor zapewni∏ nas, ˝e w naszym wieku nie b´dzie problemu. Najwa˝niejszym mia∏o byç dotarcie do celu przed zmrokiem. Jego mina zrzed∏a dopiero po próbie podniesienia jednego z naszych plecaków... Us∏yszeliÊmy baskijskie przekleƒstwo. By∏o jasne, ˝e mieliÊmy zbyt ci´˝ki baga˝. Niepotrzebnie zabraliÊmy wa˝àcy 3 kilogramy namiot, niedowierzajàc, ˝e co kilka kilometrów sà schroniska. PrzenoÊnà sypialni´ i kolejne 3 kg w postaci niepotrzebnej odzie˝y, ksià˝ek itp. wys∏aliÊmy nieca∏e dziesi´ç dni póêniej do Santiago pocztà, korzystajàc z us∏ugi „Pakiet Pielgrzyma“. Nasz gospodarz, udzielajàc ostatnich rad, poinformowa∏, ˝e ca∏oÊç trasy jest oznakowana ˝ó∏tymi strza∏kami. Camino biegnàcà przez Navarr´ oznacza dodatkowo mi´dzynarodowy szlak GR-65, to bia∏o-czerwona flaga, identyczna z polskà. W miastach mieliÊmy szukaç oznaczeƒ na Êcianach domów, s∏upach, specjalnych

Spotkana w´gierska studentka parapsychologii w´drowa∏a samotnie, ponad 40 kilometrów dziennie. Doskwiera∏ jej brak mo˝liwoÊci porozmawiania w ojczystym j´zyku. Przesta∏a czerpaç przyjemnoÊç z drogi, chcia∏a dotrzeç do Santiago jak najszybciej i wróciç do kraju.

Panorama

9


Podró˝e dalekie i bliskie

Castrojeriz - po∏o˝ona na zboczu samotnego wzgórza miejscowoÊç mo˝e poszczyciç si´ pysznymi ciastami wyrabianymi przez pobliski zakon sióstr klarysek.

kostkach brukowych i pytaç przechodniów. Póêniej znaleêliÊmy jeszcze kamienne strza∏ki, znaki drogowe i ca∏à mas´ innych symboli. GdybyÊcie nie wiedzieli czy idziecie dobrym szlakiem... Szukajcie muszli! Zdziwienie w naszych oczach zmusi∏o uprzejmego Francuza do wyjaÊnienia - ka˝dy pielgrzym powinien mieç przypi´tà do plecaka muszl´, to legendarny symbol Camino. Ju˝ niebawem i nasze plecaki zosta∏y odpowiednio udekorowane...

Tajemnica Saint Jean Pied-de-Port

Pielgrzymi zaznaczajà swojà obecnoÊç w przeró˝ny sposób...

Po przeciwnej stronie ulicy znajdowa∏o si´ kilka prywatnych schronisk w cenie 8. Euro za nocleg. Mimo ˝e deszcz sàczy∏ si´ z nieba coraz

wi´kszymi strumieniami, postanowiliÊmy choç raz rozbiç nasz „ci´˝ar“ na polu namiotowym. Kilkaset metrów spaceru w dó∏ i znaleêliÊmy si´ nad rzekà. Nie przekraczajàc mostu, skr´ciliÊmy w lewo. Podà˝aliÊmy wzd∏u˝ zbocza spadajàcego w stron´ koryta rzeki. Kilkadziesiàt kroków dalej znajdowa∏ si´ drugi mostek, tu˝ za nim kolejne kamienne mury. Zielonego skwerku umieszczonego wÊród nich broni∏a metalowa brama - wejÊcie na kamping. Gdy ruszyliÊmy w poszukiwaniu miejsca na namiot lun´∏a ulewa. PrzejaÊni∏o si´ po dwóch godzinach, mogliÊmy rozejrzeç si´ po okolicy. Kamping by∏ w∏asnoÊcià miasta. Otoczony murami sprawia∏ wra˝enie Êredniowiecznego obozowiska. Jedyne co go od takowego odró˝nia∏o to sanitariaty - czyste i nowoczesne. Po drugiej stronie wznosi∏o si´ wspomniane zbocze, byliÊmy od niego oddzieleni krystalicznie czystà rzeczkà przy której brzegu znajdowa∏a si´ kamienista pla˝a. Nigdy jeszcze nie widzieliÊmy tak cudownie po∏o˝onego kampingu. Równie pozytywnie zaskoczy∏a nas cena - 6 Euro za dwie osoby! Po zmroku okaza∏o si´ dlaczego warto by∏o nieÊç namiot przez kilka dni. Dech w piersiach zapar∏ nam widok St. Jean Pied-de-Port od strony kampingu. PodÊwietlone, zabytkowe kamienice, mury, most i wie˝a koÊcio∏a wyglàda∏y bajkowo. Niestety, nie uda∏o nam si´ uchwyciç tej chwili na zdj´ciu. Jedynym solidnym oparciem dla aparatu by∏a por´cz mostu. Kiedy zbli˝aliÊmy si´ do upatrzonego miejsca zaata-

Czy to ciàgle pó∏nocna Hiszpania?

Wchodzimy w góry.

Katedra w Leon, mieÊcie klimatem przypominajàcym Kraków.

10

Panorama


kowa∏a nas... chmara nietoperzy. W obawie o bezpieczeƒstwo sprz´tu, zawróciliÊmy. St. Jean obroni∏o swojà nocnà urod´ przed okiem obiektywu. Wy, przyszli pielgrzymi, musicie zobaczyç to zjawisko na w∏asne oczy.

Ten pierwszy raz Zaopatrzeni w ca∏odzienny prowiant zasn´liÊmy. Nazajutrz postanowiliÊmy wyjÊç o ósmej. Tak póêna (!) pora wymarszu zdarzy∏a nam si´ na Camino jeszcze trzy razy. Cisza nocna w schroniskach trwa do szóstej, ale niektórzy pielgrzymi wstajà ju˝ o czwartej! I choç starajà si´ robiç to cicho, budzà przynajmniej po∏ow´ schroniska. My polecamy pobudk´ przed szóstà. Pozwala to na przygotowanie szybkiego Êniadania i wykonanie przewa˝ajàcego odcinka drogi zanim rozpocznà si´ upa∏y. W miar´ przyzwyczajenia organizmu do wysi∏ku i klimatu ten odcinek b´dzie coraz d∏u˝szy i si´gnie 40. kilometrów. JeÊli w´drujecie do Santiago wiosnà lub jesienià (zimà jest to bardzo trudne, a cz´Êç schronisk jest zamkni´ta) mo˝ecie sobie pozwoliç na póêniejsze pobudki i spokojny marsz, b´dàc pewni wolnego ∏ó˝ka w schronisku. Latem nat∏ok pielgrzymów wymusza nocowanie na pod∏odze. S∏abo rozwini´ta infrastruktura w Galicji sprawia, ˝e pielgrzymka przeradza si´ momentami w bieg po miejsce, a mijanych w´drowców liczy si´ jako kolejne „∏ó˝ka“. Kiedy wyruszaliÊmy St. Jean jeszcze spa∏o. Poranny ch∏ód sprawi∏ nam nadziej´ na podobnà reszt´ dnia. Do drugiej po po∏udniu by∏o znoÊnie. W miar´ zbli˝ania si´ do Fontanny Rolanda i przejÊcia na hiszpaƒskà stron´ gór wypogodzi∏o si´. Piekàce s∏oƒce zmieni∏o ci´˝kà podró˝ w w´drówk´ nie do zniesienia. Fontan-

Samotne schronisko w górach, tu nie ma nawet toalety.

na nazwana imieniem mitycznego bohatera, który mia∏ nieopodal zginàç, jest w∏aÊciwie jedynym rozsàdnym miejscem gdzie mo˝na pobraç wod´. Choç kilka kilometrów za St. Jean znajduje si´ górskie schronisko, a troch´ dalej jest êróde∏ko niesmacznej wody - to nie wystarcza. Najgorsza cz´Êç w´drówki zaczyna si´ wy˝ej, gdzie poza zamglonymi wierzcho∏kami gór na których wypasajà si´ owce brz´czàce dzwonkami, spotkamy tylko przeje˝d˝ajàce z rzadka samochody. Z najwy˝szego punktu 1430 m.n.p.m., pozostaje krótkie zejÊcie w kierunku koƒca etapu, na 952 m.n.p.m. Do Roncesvalles dotarliÊmy dopiero przed osiemnastà To efekt braku przyzwyczajenia i zbyt póênej pobudki. Zm´czeni i g∏odni próbowaliÊmy znaleêç coÊ do zjedzenia. Niestety, miejsce, z którego wi´kszoÊç Hiszpanów rozpoczyna pielgrzymk´, nie posiada sklepu. Szcz´Êliwi, ˝e w m∏odzie˝owym schronisku znaleêliÊmy automat z batonami, postanowiliÊmy poczekaç

na otwarcie kuchni - oko∏o dziewi´tnastej. W mi´dzyczasie zameldowaliÊmy si´ w odnowionym schronisku, a tak˝e udaliÊmy si´ po mapk´ na najbli˝sze dni - plan Camino Frances w prowincji Navarra.

Na Koniec Âwiata! Kolejne mapy i przewodniki otrzymywaliÊmy po przekroczeniu granic prowincji, kolejno: La Rioja, Castilla y Leon (Burgos, Palencia, Leon), Galicia. Nie mamy tu niestety miejsca, aby opisaç kolejne mijane zabytki, wioski i miasta. Pozostaje mieç nadziej´, ˝e przemówià za nas fotografie, a Wy zapa∏acie ch´cià wyruszenia Êladami Êredniowiecznych w´drowców. Mo˝e ju˝ za rok? Tym bardziej liczymy na to, ˝e w nast´pnym wydaniu dotrzecie z nami do Santiago de Compostela i na „Koniec Âwiata“... Tekst i foto DAWID W¸ADYKA Wspó∏praca KATARZYNA SEPIELAK

DO JAKUBA CHYBA DOJDĘ

„Pakiet Pielgrzyma“

Rozmowa z ks. biskupem Tadeuszem Pieronkiem:

Correos, czyli hiszpańska poczta wprowadziła usługę umożliwiającą bezpieczne przesłanie nadmiaru bagażu do Santiago na Poste Restante. Za wysłanie kilku kilogramów zapłacicie zaledwie kilka Euro. Bagaż odbierzecie, gdy dojdziecie do Composteli. Bardzo ważne jest czytelne wypełnienie druków. Szczegóły w hiszpańskich urzędach pocztowych

- Co dla księdza znaczą słowa Camino de Santiago? - Oznaczają dla mnie drogę nieprzebytą, a planowaną... - Spotkaliśmy na Drodze wielu wolontariuszy dziwiących się, że w ojczyźnie Papieża Camino de Santiago jest prawie nieznana. - Jest to droga nieznana i niedostępna przez wiele wieków dla Polaków. Mieliśmy swoje szlaki. Ja znalazłem się kiedyś w Roncesvalles, to jest mój punkt do którego doszedłem. Stamtąd droga do Santiago jest śliczna. Chciałbym ją przejść, ale nie wiem kiedy mi się to uda. Mój znajomy ze studiów był biskupem Composteli, teraz trafił do Madrytu. Znam tam jednak inne adresy, więc do św. Jakuba chyba dojdę. - W innych krajach organizacje kościelne (i nie tylko) promują tą Drogę... - U nas też. Słyszę, że tam można jechać, ale nie interesowałem się tym na tyle. - Może warto na lekcjach religii mówić o takich sprawach? - Tak, ale to nie jest aż takie istotne. To nie jest kanon wiary, ale pewien rodzaj pobożności. Nie traktujmy tego jako metody na wszystko. Rozmawiał: Dawid Władyka

Panorama

Podniebienie na Camino Oprócz „Menu Pielgrzyma“ (7-9 Euro) składającego się z dwóch dań (kilka potraw do wyboru), malutkiego deseru, wody lub wina, warto spróbować hiszpańskich specjałów. I tak: La Rioja słynie z wina, a Santiago z pysznego migdałowego ciasta - Tarta de Santiago. Spróbujcie również Patatas Bravas - pyszne ziemniaczki doprawione czosnkiem, podawane z sosem. Aha, nie zapomnijcie o Paelli!

11


Spo∏eczeƒstwo

Zdradzane...

i zdradzające 12

Panorama

M

arta jest kobieta sukcesu, podobnie jak jej by∏y mà˝ Maciej. Elegancka, wytworna, lubi komfort i wolnoÊç. Prowadzi firm´ produkujàcà tekstylia. Ostatnio nie wszystkie interesy wychodzi∏y jej najlepiej. Tragedii nie by∏o. Mia∏a doÊç pieni´dzy, ˝eby nie musieç przejmowaç si´ niepowodzeniami w pracy. Twierdzi, ˝e jedynà dokuczliwoÊcià sta∏y si´ dla niej wtedy cz´stsze okresy samotnego przebywania w domu. W tamtym okresie zda∏a te˝ sobie spraw´, ˝e z m´˝em tak naprawd´ ˝yjà obok siebie, ka˝de zaj´te w∏asnymi sprawami; ˝e, byç mo˝e, taki rzadki kontakt z ˝yciowym partnerem scala ma∏˝eƒstwo, bo zapobiega nudzie, ale, gdy mà˝ goni∏ za w∏asnymi sprawami, ca∏ymi dniami przebywajàc poza domem, ona poczu∏a si´ samotna. Jej zdrada zacz´∏a si´ niewinnie. Na imieninach u przyjació∏ki, na których równie˝ by∏a bez m´˝a, pozna∏a 42-letniego rozwodnika. Przedtem, jako praktykujàcà katoliczk´, nawet nie podejrzewa∏a siebie o to, ˝e mog∏aby zdradziç Macieja czy nawet umówiç si´ za „jego plecami“ na kaw´ z innym m´˝czyznà. Ale sta∏o si´. Nieznajomy z imienin przyjació∏ki urzek∏ jà, chocia˝ okaza∏o si´, ˝e jest tylko nauczycielem w gimnazjum. Po trzech spotkaniach, zdradzi∏a Macieja. Mà˝ przy∏apa∏ Mart´ z kochankiem, gdy wróci∏ wczeÊniej ni˝ zapowiada∏ z delegacji. Ot co, zwyczajny bana∏ ˝ycia. Dzisiaj Marta jest rozwódkà. Nie narzeka na ˝ycie. Wynaj´∏a mieszkanie, jeêdzi Toyotà i nadal pracuje w biznesie. Z by∏ym m´˝em nie utrzymuje kontaktów, bo wykrzycza∏ jej w twarz, ˝e jest dziwkà. Kochanka obecnie nie ma. Mówi o sobie, ˝e ˝yje jak tysiàce kobiet w Polsce, na których ramiona byli m´˝owie zrzucajà ca∏à win´ za nieudany zwiàzek. Dodaje, ˝e jej zdrad´ Maciej prze˝y∏ jako potworny cios wymierzony w jego m´skoÊç. Rywal okaza∏ si´ bowiem nie tylko wàt∏ym m´˝czyznà, ale tak˝e nie posiadajàcym nawet samochodu. - Âwiat si´ co prawda zmienia - twierdzi prof. Anna Wrzesiƒski, seksuolog ze Âlàskiej Akademii Medycznej - lecz istota cz∏owieczeƒstwa, z wyobra˝eniami, tysiàcletnimi stereotypami i egoistycznym nastawieniem, ulega modyfikacji bardzo wolno. Zdrada to rzecz banalna, znana od poczàtku ludzkoÊci i równie d∏ugo pi´tnowana. Utar∏o si´ przekonanie, ˝e prawo do niej majà jedynie m´˝czyêni, a w przypadku kobiet jest ona czynem odra˝ajàcym. Panom ciàgle te˝ si´ wydaje, ˝e sà wojownikami troszczàcymi si´ o byt ogniska domowego i dlatego mogà zaniedbywaç w∏asne ˝ony, a nawet dzieci; ˝e praca jest tutaj wystarczajàcym usprawiedliwieniem. Tymczasem kobiety najbardziej oczekujà od partnerów mi∏oÊci i szacunku. To w∏aÊnie ich brak staje si´ dla nich najcz´stszym motywem do zdrady. M´˝czyêni zdradzajà inaczej. Zdrada to dla nich cz´sto zag∏uszanie deficytów


psychicznych albo najbardziej pospolitych kompleksów.

Z

miana obyczajowoÊci, tempo ˝ycia czy narkotyki sprawi∏y, ˝e zdrada wÊród wspó∏czesnych Polaków przesta∏a byç tematem tabu. Co wi´cej, niektóre pary okreÊlajà siebie jako „otwarte ma∏˝eƒstwa“ - on ma kochank´, ona kochanka i nikt do nikogo pretensji nie ma, bo ˝yjemy przecie˝ w zwariowanych czasach, a zwiàzki potrzebujà urozmaiceƒ, by nie zakrad∏a si´ w nie nuda codziennoÊci - t∏umaczà. Nie ka˝da jednak para potrafi ˝yç w takiej tolerancji. Najcz´Êciej kochankowie to rzecz „pokàtna“, a z badaƒ wynika, ˝e zdradzanie przez kobiety staje si´ równie powszechne jak przez m´˝czyzn. Wed∏ug profesora Zbigniewa Izdebskiego, 15,1 proc. zam´˝nych kobiet ma kochanka, wÊród m´˝czyzn odsetek tek wynosi 15,4 proc. - Kobiety swojà zdrad´ zwyk∏y ujmowaç subtelnie - mówi prof. Zbigniew Lew Starowicz, seksuolog i psychiatra. - Cz´sto t∏umaczà, ˝e przytrafi∏a im si´ chwila „zapomnienia“, ale to nie jest nic wielkiego. Z moich badaƒ wynika, ˝e takie „zapomnienie“ przytrafia si´ prawie 25 proc. Polek. Trudno jednoznacznie powiedzieç, dlaczego kobiety zdradzajà. Zwykle mówià o nudzie, ch´ci podobania si´ czy zwyczajnej adrenalinie. Nie do koƒca prawdziwym jest twierdzenie, ˝e przyk∏adni m´˝owie i ojcowie nigdy nie sà zdradzani. - Regu∏ nie ma - twierdzi Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta. - JeÊli kobieta i m´˝czyzna pozostajàcy z sobà w zwiàzku nie rozumiejà, czym jest mi∏oÊç, lojalnoÊç wobec partnera i szacunek dla niego, to zawsze istnieje niebezpieczeƒstwo zdrady psychicznej albo cielesnej. Tu nie chodzi o pytanie, czy jeÊli zdradz´, to pope∏ni´ grzech, wiaro∏omstwo, lecz o pytanie, jak ja sam b´d´ si´ z tym czu∏, czy nie sprzeniewierz´ si´ w∏asnym zasadom i wartoÊciom. Walka z pragnieniem zdradzenia partnera jest doÊç ryzykowna, bo najcz´Êciej instynkty wczeÊniej czy póêniej biorà nad nami gór´. Chodzi raczej o ÊwiadomoÊç tego, czym jest zwiàzek dwojga ludzi i ˝e ka˝da zdrada partnera jest w istocie zdradà samego siebie.

C

hocia˝ utar∏o si´, ˝e zdradzane sà przede wszystkim kobiety, historia dowodzi czegoÊ innego. Przez wiaro∏omstwo paƒ toczono wojny, upada∏y królestwa. Bodaj˝e pierwszà wiaro∏omczynià by∏ Batszeba, która w 1000 r. p. n. e. uwiod∏a króla Dawida. Ginewra, ˝ona legendarnego króla Artura, zazna∏a czu∏oÊci od jednego z rycerzy Okràg∏ego Sto∏u, Lancelota. Ta zdrada spowodowa∏a rozbicie dru˝yny króla Artura, a w konsekwencji jej upadek. Emma Bovary t∏umaczy∏a, ˝e rozmowa z m´˝em jest „nudna jak uliczny chodnik“ i wcià˝ wyszukiwa∏a kochanków. Na nie-

wiele to si´ zda∏o. Za∏amana pope∏ni∏a samobójstwo. M´˝ów zdradza∏y te˝ inne wielkie i s∏awne: Ingrid Bergman, Elizabeth Taylor czy ksi´˝na Diana. - Kilka lat po Êlubie kobieta przy m´˝u zaczyna si´ czuç jak przedmiot - t∏umaczy Matylda, która poznaje m´˝czyzn dzi´ki internetowemu komunikatorowi gadu-gadu. - Zmienia kolor w∏osów, kupuje nowà sukienk´, a on nawet tego nie widzi. Takiej Êlepoty nie zrekompensuje ˝aden uÊmiech i serdecznoÊç. Owszem, chcemy byç kumplami naszych m´˝ów, ale pragniemy tak˝e, by widzieli w nas kobiety. JeÊli m´˝owie nas zaniedbujà, niech nie dziwià si´, ˝e szukamy m´˝czyzn, dla których nasz kobiecoÊç jest wa˝na.

K

arol Marks uwa˝a∏, ˝e ka˝da zmiana technologiczna powoduje zmian´ spo∏ecznà. O nowe znajomoÊci w dobie dzisiejszej techniki nietrudno. Nie trzeba przy tym zbytnio si´ wysilaç. Internet za∏atwia w∏aÊciwie wszystko. Mo˝na w nim znaleêç tysiàce og∏oszeƒ zam´˝nych kobiet i m´˝czyzn nie kryjàcych celu nawiàzania nowych znajomoÊci. „Kocham m´˝a, czuje si´ z nim szcz´Êliwa - pisze w jednym z anonsów 32-letnia Alina. - Ale czegoÊ brakuje w naszym zwiàzku. Poznam przystojnego pana oko∏o czterdziestki, który byç mo˝e odpowie mi na to pytanie. Sta∏y zwiàzek wykluczony“. - Poniewa˝ zdrada przez kobiet´ jest czymÊ obrzydliwym ze spo∏ecznego punktu widzenia, najcz´Êciej usi∏ujemy jà ukryç za ró˝nymi „parawanami“ psychiki - mówi dr Zofia Cyl, seksuolog. - T∏umaczymy jà nastrojem, ciekawoÊcià, ch´cià prze˝ycia przygody. W rzeczywistoÊci jednak zdrada, z punktu widzenia wspó∏czesnej nauki, jest czymÊ oczywistym. Wydaje si´, ˝e zarówno m´˝czyêni jak i kobiety sà zaprogramowani na poligami´.

P

sychologia ewolucyjna rozprawi∏a si´ z darwinowskim mitem biernej seksualnie samicy. Badania nad szympansicami w Parku Narodowym Gombe dowiod∏y, ˝e wspó∏˝yjà one z wieloma samcami. Przypuszcza si´, ˝e dzieje si´ tak dlatego, by ˝aden szympans nie móg∏ mieç pewnoÊci, ˝e potomstwo jest jego. Profesor Dawid Busze w ksià˝ce „ZazdroÊç - niebezpieczna na-

Panorama

mi´tnoÊç“ napisa∏: „Cz´Êç historii kobiety na ziemi to poszukiwanie partnera zast´pczego, który stanowi rodzaj polisy na wypadek, gdyby sta∏emu partnerowi przydarzy∏o si´ coÊ niedobrego. W dawnych czasach w obliczu chorób, wojen i braku ˝ywnoÊci szanse na przetrwanie by∏y niewielkie. Dlatego kobiety zawsze poszukiwa∏y na towarzyszy ˝ycia m´˝czyzn bogatych, z pozycjà“. Psychologowie prowadzà spory, czy cz∏owiek jest istotà ca∏kowicie zdeterminowanà biologicznie, czy te˝ posiada wolnà wol´, dzi´ki której mo˝e panowaç nad Êlepymi instynktami w∏asnej cielesnoÊci. Dobrze chyba b´dzie, jeÊli, zarówno zdradzajàcy m´˝czyêni jak i kobiety, sami uczciwie odpowiedzà sobie na to pytanie: czy sà jedynie zwierz´tami ulegajàcymi pop´dom czy te˝ potrafià si´ wznieÊç ponad po˝àdliwoÊç natury mocà ducha i intelektu. Wybitny Êpiewak Jan Kiepura nazwa∏ pesymistami m´˝czyzn, którzy uwa˝ajà, ˝e wszystkie kobiety sà wiaro∏omne, optymistami zaÊ tych, którzy wierzà w kobiecà wiernoÊç. Nic dodaç nic ujàç. Tym pesymizmem i optymizmem nale˝a∏oby obdzieliç tak˝e panie. WOJCICH SZCZAWI¡SKI Zdj´cia DIGITOUCH

13


D z i e ń

Kto? Kiedy ten felieton dotrze do czytelników, b´dzie ju˝ wiadomo, a przynajmniej powinno byç, kto przez kolejne cztery lata b´dzie gospodarzem Bia∏ego Domu, rezydencji najpot´˝niejszego w∏adcy wspó∏czesnego Êwiata, gdy˝ niewàtpliwie takim jest prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Pó∏nocnej. Kiedy to pisz´ pozosta∏ jeszcze tydzieƒ do wyborów. Wed∏ug sonda˝y przewag´ ma George Bush, ale ja od poczàtku wierzy∏em w Johna Kerry’ego i to jemu ˝ycz´ zwyci´stwa. OczywiÊcie wybór ten, bez wzgl´du na jego wynik, w niewielkim stopniu wp∏ynie na polityk´ zagranicznà USA, a ju˝ w ˝adnym stopniu nie zmieni pozycji Polski w tej materii. Trzy debaty telewizyjne, które niegdyÊ w decydujàcym stopniu wp∏ywa∏y na niezdecydowanych, przynios∏y tym razem zwyci´stwo reprezentantowi partii Demokratycznej, w tym jednak przypadku zdaje si´ nie odegra∏y ju˝ tak znaczàcej roli. Czy˝by Amerykanie przestali wierzyç telewizji? By∏oby to wydarzenie epokowe... ale na taki przeb∏ysk inteligencji spo∏eczeƒstwa Big Maca raczej bym nie liczy∏. Nale˝´ do pokolenia, dla którego John F. Kennedy stanowi∏ wzór polityka, jak˝e ró˝niàcego si´ od przysadzistego, o siermi´˝nych rysach Nikity Chruszczowa, ascetycznego W∏adys∏awa Gomu∏ki, kostycznego Adenauera i wielu podobnych. Kennedy, wów-

Ćwierć tuzina Wszystko si´ zmienia Wraz z tymi zmianami nie tylko my si´ zmieniamy, jak odnotowa∏o przys∏owie ∏aciƒskie tempora mutantur et nos mutamur in illi, ale zmieniaç si´ powinny równie˝ same zmiany. I chyba si´ rzeczywiÊcie zmieniajà. Pytanie tylko, z jakim skutkiem? Czy na przyk∏ad przy tego rodzaju zmianie wspó∏-

14

d o b r

czas niespe∏na czterdziestolatek, wyraênie ust´powa∏ zaprawionemu w politycznych meandrach Richardowi Nixonowi. Kiedy przed 44 laty odby∏a si´ pierwsza debata telewizyjna naprzeciwko przystojnego, opalonego Johna F. Kennedy’ego stanà∏ blady, z cieniem zarostu na policzkach i czo∏em pokrytym kropelkami potu Richard Nixon. Ci Amerykanie którzy s∏uchali transmisji radiowej w wi´kszoÊci przyznali zwyci´stwo Nixonowi. Ale przewa˝ajàca cz´Êç - 70 mln telewidzów nie mia∏a wàtpliwoÊci, ˝e wygra∏ JFK. Bywa, ˝e momenty zwrotne oczywiste sà dla ka˝dego. W 1988 George Bush senior zniszczy∏ Michaela Dukakisa prostym gestem; po wyrównanej dyskusji zszed∏ z mównicy i na Êrodku studia uÊcisnà∏ rywalowi d∏oƒ. Ni˝szy o 15 cm kandydat Demokratów robi∏ przy Bushu wra˝enie krasnoludka. Bywa, ˝e momenty zwrotne debat decydujà o przebiegu ca∏ej kampanii. ˚aden z dotychczasowych kandydatów nie móg∏ si´ równaç w tej materii z Ronaldem Reaganem, zawodowym aktorem i b∏yskotliwym showmanem, który jako swój atut potrafi∏ nawet wykorzystaç siedemdziesiàtk´ na karku. Sugestie Waltera Mondale’a, ˝e nie jest m∏odzieniaszkiem, Reagan ucià∏ z uÊmiechem: „Wiek nie powinien byç przedmiotem dyskusji. Uwa˝a∏bym za nieuczciwe podkreÊlanie niedojrza∏oÊci i braku doÊwiadczenia mego oponenta“. Stereotypu zrz´dliwca nie potrafi∏ natomiast prze∏amaç 72-letni Dole, który pytany o metryk´ odpar∏ skrze-

kliwie, z zaciÊni´tymi ustami, gro˝àc przy tym palcem: „Wiek si´ nie liczy. Mam ni˝szy poziom cholesterolu i ni˝sze ciÊnienie od Clintona“. Niestety, do niego uÊmiechali si´ tylko starsi doradcy. Telewidz XXI wieku jest bardziej wyrobiony ni˝ obserwatorzy debaty Nixon kontra Kennedy. Zdaje sobie spraw´, ˝e to co wodzi na ekranie stanowi zaledwie wariacje na temat rzeczywistoÊci. Niedostatki aparycji mogà byç wr´cz interpretowane jako oznaka autentyzmu. „˚yjemy w epoce psychicznego ekshibicjonizmu“ - podkreÊlajà politolodzy. Brak zahamowaƒ w ujawnianiu w∏asnych s∏aboÊci wynagradzane jest spo∏ecznà akceptacjà. Powierzchowne zalety mogà w tej sytuacji wywieraç aspekt niekorzystny. Na przyk∏ad cz´Êç widzów odebra∏a Clintona jako zbyt eleganckiego i g∏adkiego. W trakcie tegorocznej debaty mównice sta∏y w du˝ej odleg∏oÊci od siebie -na ˝àdanie Republikanów - dzi´ki czemu nie rzuca∏o si´ w oczy, ˝e Bush ma 180 cm wzrostu, a Kerry ponad 190. Ten ostatni jednak nie zrezygnowa∏ z okazji, aby wykpiç wzrost rywala, parafrazujàc powtarzane przez Republikanów przys∏owie, ˝e nie zmienia si´ koni poÊrodku rzeki (czyli prezydenta w czasie wojny), stwierdzajàc: „Wy˝szy koƒ mo˝e przejÊç przez g∏´bszà wod´“. Na ile mo˝e zmieniç si´ Ameryka z prezydentem Johnem Kerry? Zapewne mo˝e zmieniç si´ w kwestiach wewn´trznych. Wi´ksza uwaga b´dzie zwrócona na kwe-

czesny obraz, jaki niedawno ujrza∏em na jednej z wystaw wspó∏czesnego malarstwa, przedstawiajàcy realistycznie izb´, a w niej dymiàcy piecyk i podpisany Melancholia, to czy przy tych radykalnych zmianach, jakie nastàpi∏y w sposobie eksploatacji êróde∏ ciep∏a dla ogrzania pomieszczeƒ, nie nale˝a∏oby tego obrazu zatytu∏owaç zgo∏a inaczej, by nie by∏ z∏ym przyk∏adem zachodzàcych zmian. A szczególnie na zmiany w zmianach. Co innego w epoce królowania dymiàcych piecyków. Co ciekawsze, to dziÊ w∏aÊnie w wyniku wszystkich zmian dosz∏o do takiego wyostrzenia kryteriów, ˝e przybywa gwa∏townie tego, co nam si´ wydaje byç zwyk∏à imitacjà. Kopià jakàÊ. Mniej lub wi´cej doskona∏à. A prawd´ powiedziawszy, to wszystko dooko∏a si´ takim wydaje byç. I mo˝e rzeczywiÊcie ju˝ jest? Czy wi´c nic nam innego nie pozostaje, jak si´ z tym pogodziç, a nie udawaç, ˝e

tak nie jest, ˝eby w ten sposób naszemu istnieniu przydawaç sensu? Mo˝na byç przecie˝ równie dobrze dumnym z doskona∏oÊci technologicznej, jakà cz∏owiek osiàgnà∏ w podrabianiu. Malkontenci nazywajà to wprawdzie produkowaniem fa∏szywek, ale tacy oni ju˝ sà. Utrzymujà na przyk∏ad uparcie, ˝e widaç wyraênie, jak po p∏yciznach zaczyna brodziç coraz wi´cej autorytetów. I to na dodatek coraz wi´kszych. Spycha si´ ich tam? - zapytujà cynicznie - a˝eby je pog∏´biali, czy te˝ sami si´ tam pchajà, by zarobiç na swojej powadze, skoro si´ trafia okazja, niczym udzia∏ w telereklamach znanym aktorom? W ka˝dym bàdê razie dzi´ki nim - zdaniem malkontentów - p∏ycizny si´ rzeczywiÊcie robià jakby coraz g∏´bsze. A mo˝e to przez z∏udzenia autorytety si´ w tym brodzeniu zmniejszajà?

Panorama

EDMUND WOJNAROWSKI


Opowiada Józef Broda z Koniakowa

r y. . . stie spo∏eczne, zdrowotne, edukacyjne. Ameryka zajmie si´ sobà. Jako weteran wojny wietnamskiej, Kerry b´dzie móg∏ wycofaç wojska z Iraku (co mo˝e jeszcze zaogniç sytuacj´ w Bagdadzie) nie zwa˝ajàc na amerykaƒski nacjonalizm i poczucie si∏y. B´dzie zwolennikiem silnej Europy, w której USA nie musi tworzyç sobie przyczó∏ków, co oznacza koniec efekciarskiego lecz ma∏o efektywnego flirtu z Polskà. Ale czy Kerry wygra? Ameryka w swej wi´kszoÊci, tej wi´kszoÊci którà ma∏o znamy, jest konserwatywna, mocno nacjonalistyczna, s∏abo znajàca Êwiat, wierzàca w Boga oraz swoje Êwiatowe przywództwo. I t´ rol´ wype∏nia bardzo dobrze Teksaƒczyk George Bush. Je˝eli to on b´dzie zwyci´zcà, wszystko jest mo˝liwe. W ponad 200-letniej historii Stanów Zjednoczonych nigdy prezydentem nie by∏a kobieta, nie by∏ nim tak˝e Afroamerykanin. Czarni stanowià obecnie 13 procent spo∏eczeƒstwa USA. I warto jeszcze pami´taç o jednym, zw∏aszcza w naszym spo∏eczeƒstwie, a przede wszystkim powinni pami´taç o tym politycy i ˝urnaliÊci tak uwra˝liwieni na wyborcza praworzàdnoÊci: tak naprawd´ to prezydent Al. Gore winien walczyç o reelekcj´ z kandydatem Republikanów. Ale o tym zda si´ ju˝ nikt nie pami´taç.

SZANUJ ZDROWIE NALE˚YCIE, BO JAK UMRZESZ, STRACISZ ˚YCIE Cz´Êç 1.

1835, A. Fredro

Joszko, mój syn, kiedy mia∏ kilka lat, zadawa∏ mi ogromnie trudne pytanie: „Jak ja ˝yj´?“. Aby odpowiedzieç mu na nie, kupowa∏em kolejne ksià˝ki, atlasy, t∏umaczy∏em, pokazywa∏em, opowiada∏em... Co to jest fenomen ˝ycia? Jaka to jest wartoÊç? Czego dotykamy, mówiàc o nim? Czy próbujemy odpowiedzieç sobie na te pytania po to, by póêniej uzyskanà wiedz´ przekazaç naszemu potomstwu? Mam wra˝enie, ˝e tragicznie ma∏o podà˝amy razem z naszymi dzieçmi w stron´ uwielbienia samego ˝ycia. Za to niejednokrotnie (nieraz nieÊwiadomie) zasiewamy w nich prawd´, wyra˝onà w myÊli Sartre’a, ˝e „trzeba si´ urodziç w absurdzie, by w absurdzie umrzeç“. A przecie˝ powinniÊmy tworzyç w dziecku poczucie wdzi´cznoÊci dla Stwórcy za to, ˝e zosta∏o wybrane, powo∏ane do cudu ˝ycia. ˚eby istniejàc na tym Êwiecie umia∏o budowaç o∏tarz, na którym przy koƒcu swych dni z∏o˝y swe ˝ycie. W jednym z amerykaƒskich filmów pokazano przepi´kny przyk∏ad, jak matka przygotowywa∏a swoje kilkuletnie dziecko do Êmierci. Powiedzia∏a mu: „Wszystko to, co masz, jest jak r´kawiczka, ale to, co stanowi o ruchu r´ki, nie znajduje si´ w r´kawiczce. To ‘coÊ’ mieÊci si´ w d∏oni“. Co sprawia, ˝e d∏oƒ ˝yje? Czym jest to tajemnicze „coÊ“?... Spotka∏em kiedyÊ ch∏opca, który by∏ w podobnej sytuacji. Siad∏em obok niego, a on na ucho szepnà∏ mi, ˝e boi si´ Êmierci. Przed rozpocz´ciem modlitwy poprosi∏em go, aby powtarza∏ za mnà: „Ojcze nasz... tatusiu, mamusiu, dobrze, ˝e jesteÊcie... KtóryÊ jest w Niebie... da∏eÊ mi ˝ycie przez rodziców moich, da∏eÊ mi radoÊç, przestrzeƒ... Bàdê wola Twoja... nie karz mi si´ smuciç, ja wierz´, ˝e jesteÊ wielki, pe∏en mi∏oÊci i nie musz´ si´ baç, nie chc´ si´ baç. Noc nie musi byç pe∏na wrogoÊci...“. Dlaczego tylu rodziców przera˝ajà proste, egzystencjalne pytania o sens ˝ycia?... Wys∏ucha∏ GRZEGORZ P¸ONKA

BOGUS¸AW MÑSIOR

Kadry Janusza Kidawy Szafa kompozytora Maksymiuka Opowiadali, ˝e Jurek Maksymiuk komponowa∏ muzyk´ do filmów z szuflady. Mówi∏o si´: „Robi´ film o ostatnim rejsie ‘Batorego’...“. A Maksymiuk: „Aha, morze. Prosz´ bardzo“ - i wyciàga∏ z szuflady gotowà muzyk´. Nie wiem czy to prawda, ale muzyk´ do mojego filmu „Spacer wÊród chmur“ zrobi∏ rzetelnie. Gdy nagrywa∏ jà w studiu WFD, pozwoli∏em sobie jeden kawa∏ek sam zadyrygowaç, bo mi si´ wydawa∏ zbyt wolny, a Jurek grzecznie ustàpi∏ mi miejsca za pulpitem. Nieprawdopodobne, ale chyba ba∏ si´ mnie, wówczas by∏ jeszcze m∏odym

ch∏opakiem do którego niektórzy mówili per: kawalerze. Poleci∏a mi go Marta Broczkowska, nasza „ilustratorka muzyczna“, która na poczàtkujàcego muzyka zagi´∏a parol i koniecznie chcia∏a go zaciàgnàç do ∏ó˝ka. Nie wiem czy Marcie to si´ uda∏o, wyglàda∏o, ˝e nie - a mo˝e si´ uda∏o tylko jemu nie wysz∏o, co te˝ jest mo˝liwe bo widaç, ˝e kobiety nie sà jego specjalnoÊcià. W ka˝dym razie z rozpaczy Marta wysz∏a za mà˝ za odwrotnoÊç artysty czyli partyjnego redaktora PKF Janusza K´dzierzawskiego, a Maksymiuk chyba do dziÊ zosta∏ w cnocie, bo nic innego nie kocha prócz muzyki i popisywania si´ w telewizji. KiedyÊ Maksymiuk by∏ przede wszystkim kompozytorem i mimo opowiadania o nim tych z∏oÊliwoÊci, doskonale czu∏ obraz, co wró˝y∏o dobrze jego twórczoÊci muzyczno-filmowej. Nie wiem dlaczego to zarzuci∏. Jego muzyka bardzo wzbogaci∏a mój film, choç jeszcze bardziej uda∏y si´ efekty, co by∏o ju˝ zas∏ugà zupe∏nie innych fachowców.

Uśmiechnij się...

JANUSZ KIDAWA

Panorama

15


Z plany filmowego

Z Zapiecka na cesarski dwór w Pekinie

16

Fot. Vision

Ekipa filmowa re˝ysera Jacka Bromskiego i operatora Marcina Kosza∏ko ma za sobà kilkutygodniowe zdj´cia letnie do filmu z Micha∏em ˚ebrowskim w roli g∏ównej i obecnie realizuje jesiennà i zimowà cz´Êç zdj´ç. Polski aktor gra∏ ju˝ w towarzystwie wychowanej w Szwecji Izabeli Skorupko, Alicji Bachledy-CuruÊ i Agnieszki Grocholi, amerykanki Sarah Canner (w nieukoƒczonym filmie „Prawdziwa historia o Janosiku“ Agnieszki Holland). Teraz, w filmie „Kochankowie Roku Tygrysa“, który powstaje najdalej od Polski - w dalekiej chiƒskiej prowincji Mand˝uria we wsi w okolicach miasta Jilinjego - jego filmowà partnerkà jest m∏odziutka, 18-letnia Chinka Li Min. Debiutowa∏a ona przed rokiem w chiƒskim filmie „Ruoma“, za który otrzyma∏a nagrod´ dla najlepszej aktorki na festiwalu tamtejszej kinematografii. Micha∏ ˚ebrowski wcià˝ utrzymuje si´ na aktorkim topie, dzi´ki g∏ównej roli w polskim filmie „Pr´gi“, którego re˝yserka ma szans´ si´gnàç nawet po Oscara.

Panorama


Historia

UKOCHANA POLSKIEGO ZES¸A¡CA O tym co dzia∏o si´ na planie filmu „Kochankowie Roku Tygrysa“ i planach polsko - chiƒskiej wspó∏pracy opowiedzia∏ re˝yser Jacek Bromski. Wies∏aw Adamik: Zaproponowano Panu realizacj´ w Chinach filmu fabularnego pt. „Kochankowie Roku Tygrysa“, który b´dzie pierwszym chiƒsko - polskim filmem fabularnym. Niedawno ukoƒczy∏ Pan pierwszà tur´ zdj´ç do tego filmu. Jacek Bromski: Do Chin je˝d˝´ cz´sto, by∏em tam 18 razy - na festiwalach filmowych, z okazji pokazów moich filmów oraz w ramach wymiany stowarzyszeƒ filmowców tych dwóch krajów. Sumujàc czas trwania tych wyjazdów, to sp´dzi∏em w Chinach ponad rok. Zdj´cia do tego filmu mia∏em rozpoczàç ju˝ w roku ubieg∏ym, ale na przeszkodzie stan´∏a epidemia SARS. W kwietniu br. odby∏em w Chinach okres przygotowawczy, pierwszà tur´ zdj´ç rozpoczà∏em latem br. Strona chiƒska w ca∏oÊci gwarantuje bud˝et filmu. W moim scenariuszu opowiadam histori´ polskiego zes∏aƒca Stanis∏awa (Micha∏ ˚ebrowski), który na poczàtku XX wieku ucieka z Syberii do Chin przep∏ywajàc rzek´ Amur i znajduje schronienie w chiƒskiej wiosce w Mand˝urii. Ratuje go chiƒski myÊliwy i w jego córce zakochuje si´. W roli dziewczyny wystàpi∏a 18-letnia Li Min. Obsadzi∏em jà, podobnie jak Micha∏a ˚ebrowskiego, bez castingu i mam nadziej´, ˝e jej nazwisko zostanie w naszym kraju zapami´tane po zrealizowaniu filmu. - Jak przebieg∏a pierwsza tura zdj´ç do tego filmu? - Strona chiƒska doskonale przygotowa∏a dekoracje - na przyk∏ad na leÊnej polanie zbudowano wiernie zabudowania wiejskie z poczàtku XX wieku z gliny, kamienia, drewna, skór i innych autentycznych materia∏ów. Ekipa jest prawie w ca∏oÊci chiƒska. Operatorem jest Marcin Kosza∏ek. Nie ma ró˝nicy w podejÊciu profesjonalnym do zdj´ç w porównaniu z filmami europejskimi, mo˝e tylko strona chiƒska przyzwyczajona jest do wolniejszego kr´cenia zdj´ç i musieliÊmy dyktowaç nasze tempo, takie jakie mamy w kraju. Na planie panowa∏y 30-stopniowe upa∏y. Naszà bazà hotelowà jest pi´ciogwiazdkowy hotel Century w pó∏toramilionowym mieÊcie Jilin na pó∏nocny wschód od Pekinu. Pierwszà tur´ zdj´ç zakoƒczyliÊmy z poczàtkiem wrzeÊnia. Jeszcze czekajà nas zdj´cia jesienne i zimowe. - O czym trzeba pami´taç planujàc realizacj´ filmu w Chinach? - W Europie ˝yjemy obecnie w tej samej globalnej wiosce, mamy do wyboru 50 kana∏ów telewizyjnych w telewizji cyfrowej. Tymczasem Chiny pod tym wzgl´dem sà izolowane od Êwiata, tak jak to by∏o w Polsce 30 lat temu. Z Krakowa Chiƒczycy wys∏ali jeszcze w trakcie festiwalu reporta˝ o tym mieÊcie i by∏ to pierwszy tego typu materia∏ w tamtejszej telewizji. W dodatku za pó∏ godziny nie mia∏ konkurencji w postaci reporta˝u z innej cz´Êci Êwiata. Dlatego powinniÊmy pami´taç o takich ograniczeniach, planujàc realizacj´ w Chinach filmu dokumentalnego, chyba ˝e jest to zwyk∏y reporta˝ turystyczno krajoznawczy. Tak˝e w filmie fabularnym bardzo trudno jest Europejczykowi wejÊç w chiƒskà mentalnoÊç i dlatego w moich „Kochankach Roku Tygrysa“ patrz´ na ten kraj oczami cudzoziemca - polskiego zes∏aƒca. Jednak wzajemne poznanie naszych kultur b´dzie mo˝liwe tylko wtedy, gdy rozszerzy si´ nasza wspó∏praca filmowa i telewizyjna. Innej drogi nie ma. - Ma Pan jeszcze inne pomys∏y na realizacj´ filmu w Chinach? Nie myÊla∏ Pan np. o ekranizacji jednego z tomów cyklu powieÊci podró˝niczych Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego, z których cz´Êç akcji dzieje si´ na pograniczu chiƒskim? - Zastanawia∏em si´ nad Szklarskim, ale pomijajàc koniecznoÊç uzyskiwania du˝ych nak∏adów na realizacje, sà problemy z prawami do ekranizacji utworów Szklarskiego, które ma wydawnictwo „Muza“ w Warszawie. MyÊl´ o realizacji kolejnych filmów, których akcja toczy∏aby si´ w Chinach. Mam pomys∏ na nowà ekranizacj´ powieÊci Kornela Makuszyƒskiego „O dwóch takich co ukradli ksi´˝yc“. W tej chiƒsko-europejskiej bajce cesarzowi Chin rodzà si´ córki bliêniaczki, a jednoczeÊnie w polskim Zapiecku przyjdà na Êwiat bliêniaki. Rzecz dzia∏aby si´ równolegle w dwóch Êwiatach. Film by∏by adresowany do dzieci i do doros∏ych. Dobrze czuj´ si´ w gatunku komedii, a taki wydêwi´k ma bajka Makuszyƒskiego. OczywiÊcie do realizacji przystàpi∏bym dopiero po ukoƒczeniu i premierze w kraju i za granicà „Kochanków Roku Tygrysa“. - Dzi´kuj´ Panu za rozmow´. „Kochankowie Roku Tygrysa“: scenariusz i re˝yseria - Jacek Bromski, zdj´cia - Marcin Kosza∏ek, w rolach g∏ównych - Micha∏ ˚ebrowski i Li Min, prod. CHRL Polska 2004 r.

Panorama

Szum Dunaju Poranek

Zanim otworz´ oczy, ju˝ s∏ysz´ bicie dzwonów! Dêwi´k, który zawsze kojarzy si´ z chwilà donios∏à; dêwi´k, który towarzyszy wydarzeniom wa˝nym - religijnym, paƒstwowym, w tej chwili jest czymÊ nie do zniesienia, przeklinanym przez nas wszystkich, wr´cz znienawidzonym. Jest 6 rano - o tym informujà nas dzwony koÊcio∏a, dzwony, któtych si∏a (mimo ˝e koÊcielne) jest wr´cz piekielna. Na nic zdaje si´ przykrywanie g∏owy poduszkà, swetrem, trzeba przeczekaç tych kilka minut, a˝ znowu nastanie cisza. B∏oga cisza. Fakt, ˝e ju˝ nie wiele czasu zosta∏o na sen, ale zawsze coÊ. O siódmej mamy Êniadanie w „Bia∏ym Koniu“ skromne, ale sponsorowane, to si´ liczy, zw∏aszcza gdy przyjecha∏o si´ tutaj na 3 tygodnie. Póêniej ju˝ tylko marsz, d∏ugi, ale spokojny i meldujemy si´ na miejscu. Taczki za∏adowane, ∏opaty w r´kach, jeszcze tylko butelki z wodà (uratujà nam za par´ godzin ˝ycie) i mo˝emy udaç si´ w kierunku term, a raczej miejsca, gdzie kiedyÊ si´ znajdowa∏y. Zaczynam kolejny dzieƒ wykopalisk na rzymskim „castellum“ Kelemantia.

Dawno, dawno temu... Dok∏adnie w latach 166 - 180 p.n.e. dosz∏o na terenie Êrodkowego Dunaju do tzw. wojen markomaƒskich (nazwa pochodzi od jednego z powa˝niejszych uczestników tych walk Markomanów). Cz´Êç Barbarzyƒców, którzy do tej pory byli w miar´ pos∏usznymi „klientami“, czyli podporzàdkowanymi Rzymowi, zdecydowa∏a si´ na walk´ i ich wojska wtargn´∏y na tereny rzymskich prowincji Noricum i Panonii (w przybli˝eniu tereny dzisiejszej Austrii i W´gier). Po poczàtkowych pora˝kach Rzymianom dosyç szybko uda∏o si´ przejÊç do ofensywy i walki przenios∏y si´ na lewobrze˝ne tereny Dunaju. Wtedy te˝, ok. roku 175 po-

17


Historia

wsta∏ obóz rzymski Kelemantia. Poczàtkowo by∏ to obóz drewniano-ziemny, a po zniszczeniu na jego ruinach powsta∏a konstrukcja kamienna. Kelemantia by∏a pierwszym tego typu obozem, który Rzymianie za∏o˝yli na lewym brzegu Dunaju i stanowi∏ on sta∏y przyczó∏ek dla obozu legionowego w Brigettio (po przeciwleg∏ej, rzymskiej stronie Dunaju) oraz by∏ punktem wypadowym w trakcie wojen markomaƒskich. Z warstwy gruzu wyciàgamy w∏aÊnie dachówki. Uda∏o si´ znaleêç trzy ca∏e. Po op∏ukaniu wodà i oczyszczeniu na ich powierzchni pojawia si´ stempel legionowy. - Tak by∏o, ˝e legion stanowi∏ specyficznà grup´ ludzi; nie tylko walczyli razem, ale wspólnie mieszkali, budowali, ka˝dy mia∏ przydzielone obowiàzki - nie tylko wojskowe, ale organizacyjne, od czego zale˝a∏o odpowiednie funkcjonowanie ca∏ego obozu - mówi dr Jan Rajtar ze S∏owackiej Akademii Nauk w Nitrze, nasz szef, który od wielu lat bada to stanowisko. Dlatego te˝ ˝o∏nierzy ∏àczy∏a specjalna wi´ê, z której wynika∏a pe∏na identyfikacja z w∏asnym legionem, duma z bycia jego cz∏onkiem - stàd takie prozaiczne symbole, jak w∏aÊnie stemple legionu na dachówkach, które sà tylko potwierdzeniem tej wojskowej wspólnoty. - Wykopaliska na tego typu obiektach sà o tyle proste, ˝e Rzymianie swoje obozy budowali zawsze w oparciu o ten sam schemat - na planie kwadratu, z zaokràglonymi rogami, czterema bramami, drogà przechodzàcà przez obóz, na jego terenie znajdowa∏a si´ Êwiàtynia, dom namiestnika, ˝o∏nierskie koszary i ∏aênie. Stàd te˝ na du˝o pytaƒ mo˝na odpowiedzieç przyglàdajàc si´ innym rzymskim obozom - mówi Tomek z Olsztyna, student archeologii UJ. - Szkoda tylko, ˝e w Polsce nie ma niestety takich stanowisk - tutaj to chleb powszedni, a w Polsce znalezienie fragmentów terra sigillaty (naczyƒ rzymskich) jest sporym sukcesem -dodaje ze Êmiechem Marta, jego dziewczyna.

Mi´dzynarodowe towarzystwo - Jak po waszemu jest pàczek? - Szyszka! - Co? - Szyszka! Z naszej strony salwa Êmiechu. - Krecik by∏ fajny, Sàsiedzi te˝, ale Pszczó∏ka Maja jest nasza - przekomarzamy si´ z Czechami, ale oni szybko reagujà - Nasza, nasza! I znowu Êmiech. Specyfikà wykopalisk w I˝y jest to, ˝e jest to projekt mi´dzynarodowy - na tych wykopaliskach pracujà S∏owacy, Czesi, W´grzy, Polacy i dla wszystkich jest to ciekawe prze˝ycie. Mimo ˝e mieszkamy tak blisko siebie, musimy poznaç si´ nawzajem - nasze obyczaje, potrawy, filmy, muzyk´, porównujemy te˝ s∏owa, po pierwszym dniu wiedzieliÊmy ju˝, ˝e Czechom lepiej nie zlecaç „szukania“ czegokolwiek, gdy˝ s∏owo to w ich j´zyku jest najzwyklejszym wulgaryzmem. Po ˝arliwych dyskusjach umawiamy si´ na piwo po pracy, teraz jednak trzeba czym pr´dzej uzupe∏niç p∏yny, gdy˝ temperatura ponad 30 stopni jest zagro˝eniem dla naszej kondycji, stàd ka˝dy z nas w ciàgu ca∏ego

18

dnia wypija 1,5 - 2 litry wody. Godzina 12:00. Wracamy do bazy, gdzie czeka ju˝ na nas obiad. Po nim jeszcze tylko dwie godziny i powrót. Nie tylko wykopaliska majà mi´dzynarodowy wymiar. Sama I˝a wpisuje si´ w obraz tej naddunajskiej cz´Êci S∏owacji, wi´kszoÊç jej mieszkaƒców to W´grzy, cz´sto mówiàcy tylko po w´giersku, w instytucjach znajdujà si´ tablice z napisami w j´zyku s∏owackim i w´gierskim, podobnie jak w koÊciele odprawiana msza - te˝ w dwóch j´zykach (nierzadko tylko po w´giersku). Ten dualizm widoczny jest te˝ przy najbli˝szym przejÊciu granicznym. Po s∏owackiej stronie mamy Komarno, po w´gierskiej Komarom -kiedyÊ jedno miasto, a teraz dla jednych stolica jest w Budapeszcie, dla drugich w Bratys∏awie, a mimo to, gdy spojrzymy w gór´, zobaczymy trzepoczàce flagi S∏owacji i W´gier. To tutaj normalnoÊç, a wszystko zamkni´te klamrà placu europejskiego, gdzie wybudowano domy, których styl ma oddawaç charakter budownictwa miast europejskich, oczywiÊcie tak˝e Polska ma tam „swój dom“.

Restauracja, szynk, koÊció∏? To co rzuca si´ w oczy, to fakt i˝ dla m´skiej cz´Êci I˝y „knajpa“ jest miejscem sp´dzania wolnego czasu. Do wyboru jest albo „Bia∏y koƒ“ (tam gdzie jadamy Êniadania), albo knajpa, nazwana przez nas „Szynkiem“, ze wzgl´du na ni˝szy standard Êwiadczonych us∏ug. Wybieram to drugie miejsce. W menu dominuje Cofola (miejscowa odmiana Coca-Coli) z rumem, borowiczka i oczywiÊcie piwo. My z ch´cià zamawiamy to ostatnie. Prócz naszych dziewczyn nie ma tu kobiet, bardzo rzadko sà „na piwie“ i to nie tylko tutaj, podobnie jest u konkurencji. Odwrotnie rzecz ma si´ w koÊciele. Na jedynej niedzielnej mszy, w wype∏nionym po brzegi koÊciele m´˝czyzn mo˝na policzyç dos∏ownie na palcach jednej r´ki - ja, kolega, dwóch starszych panów i... ksiàdz. Tak˝e wiek uczestników to dla nas jeszcze egzotyka. Nie ma w ogóle ludzi m∏odych, a tych w wieku Êrednim te˝ jak na lekarstwo, 90% „aktywnych“ parafian to ludzie starsi. I jeszcze jedna rzecz, o której trzeba napisaç. Przepi´kny Êpiew podczas mszy; czy to pieÊni wykonywane razem, czy solo, zawsze bez nutki fa∏szu, przepi´knie i cz´sto o folklorystycznym charakterze, ale wtedy dopiero zrozumieliÊmy, po co mieszkanki I˝y spotykajà si´ popo∏udniami w domu kultury i Êpiewajà. Natomiast wszystkich ∏àczy... rower - ma go ka˝dy, sà to zazwyczaj modele kilkunasto-, kilkudziesi´cioletnie i brak wÊród nich popularnych u nas „górali“. Ale je˝d˝à wszyscy - niezale˝nie od p∏ci, wieku, zawodu.

Igrzyska nad Dunajem Kolacja, oczywiÊcie obowiàzkowo w „Bia∏ym koniu“. W∏aÊnie zaczynajà si´ igrzyska w Atenach. Pada pomys∏ meczu pi∏karskiego. Przy takiej okazji najlepsze by∏oby Koloseum, niestety - brak, ale jest za to trawnik. Rozrywkowi Czesi podbudowani Êwietnym wyst´pem swojej reprezentacji na Euro ‘2004 proponujà zak∏ad o piwo. My mo˝emy powtórzyç im wa∏kowany u nas zestaw: Kazimierz Górski, RFN’74, 1:1 na Wembley. Im to nic nie mówi, my to znamy na pami´ç i pomaga. Bezapelacyjne zwyci´stwo Polski. Jeszcze tylko rewan˝, te˝ zakoƒczony sukcesem naszej reprezentacji i w spokoju udajemy si´ na zas∏u˝one piwo. Czesi i S∏owacy nalegajà na rewan˝, tym razem w popularne „pi∏karzyki“. Tutaj te˝ nasz sukces. Zamiast z∏otego medalu - z∏ocisty napój, ale te˝ cieszy. Ko∏o godziny 22:00 udajemy si´ na spoczynek. Jutro mo˝e uda si´ dotrzeç do warstwy obozu drewniano-ziemnego. Tam czekajà najciekawsze znaleziska... oby! Przed snem przypomina mi si´ jeszcze ostatnie zdanie z opowiadania „Z ˝ycia nicponia“ Eichendorffa, które Êwietnie oddaje uczucie, jakie towarzyszy∏o nam tego dnia, jak i przez kolejne: „Dunaj szumia∏ w dole i wszystko, wszystko by∏o tak jak trzeba“.

Panorama

Tekst i zdj´cia SZYMON CZARNIK


Sport WSPOMNIENIA Z KORTU

Czekając na drugą Jędrzejowską Nie spe∏ni∏y pok∏adanych w nich nadziei ani Aleksandra Olsza ani Magdalena Grzybowska, choç „ociera∏y si´“ o mi´dzynarodowà elit´ tenisowà, a Olsza wygra∏a nawet wielkoszlemowy turniej juniorek, wi´c teraz, gdy coraz g∏oÊniej w Êwiecie o Marcie Domachowskiej, znów od˝y∏y marzenia o drugiej J´drzejowskiej. Dla m∏odych mi∏oÊników tenisa nazwisko Jadwigi J´drzejowskiej to legenda, by nie powiedzieç: legenda niewiarygodna, z pogranicza fantastyki. Bo czy m∏ody adept tej gry i znawca Êwiatowych rankingów tak ∏atwo uwierzy, ˝e kiedyÊ Polka gra∏a w finale Wimbledonu...? Warto wi´c chyba przypomnieç t´ postaç, tym bardziej, ˝e wià˝e si´ ona z jeszcze innymi, bardziej bolesnymi wspomnieniami. Bardziej bolesnymi, bo dotyczàcymi nieistniejàcego ju˝, a kiedyÊ pot´˝nego klubu z Katowic - Baildonu. Choç J´drzejowska urodzi∏a si´ (w 1912 r.) i zetkn´∏a z tenisem w Krakowie, a najwi´ksze sukcesy zanotowa∏a w barwach warszawskiej Legii, to jednak drugà - powojennà - cz´Êç swego ˝ycia zwiàza∏a ze Âlàskiem. W barwach Baildonu si´ga∏a po kolejne tytu∏y mistrzyni kraju. DziÊ nazwa Baildon to ju˝ coraz bardziej oddalajàca si´ historia, pozosta∏y jednak w Katowicach korty przy ul. Astrów. Te same, na których „odbija∏a“ pani Jadwiga; korty, teraz nazywane Jej imieniem. Szkoda tylko, ˝e ju˝ nie rozgrywa si´ tam zawodów rangi godnej Patronki. Choç od daty najwi´kszego sukcesu - wyst´pu w finale singla na kortach Wimbledonu w 1937 roku - min´∏o ju˝ wiele lat, jest J´drzejowska bezdyskusyjnie nadal najlepszà polskà przedstawicielkà w historii tej dyscypliny sportu. W pami´tnym turnieju wimbledoƒskim, Polka „sz∏a jak burza“ dochodzàc do fina∏u z Angielkà Dorothy Round. Pierwszego seta wygra∏a reprezentantka gospodarzy 6:2, ale w drugim role si´ odwróci∏y i panna Jadzia wyrówna∏a straty, zwyci´˝ajàc tak˝e 6:2. Oto jak opisuje przebieg trzeciego, decydujàcego seta sama J´drzejowska w autobiografii „Urodzi∏am si´ na korcie“: „Round zaczyna szcz´Êliwie i prowadzi 2:1. Zdoby∏am si´ na jeszcze jeden wysi∏ek i przyÊpieszam tempo. W ten sposób wyrównuj´ i si∏à rozp´du wygrywam jeszcze dwa gemy. Prowadz´ 4:2. Dwa gemy dzielà mnie teraz od mistrzostwa Êwiata... MyÊl o nich nie daje mi chwili spokoju. Jestem bardzo zdenerwowana. Zaczynam graç êle, moje pi∏ki o centymetry mijajà si´ z linià. Czuj´ si´ bardzo odosobniona. Nie ma nikogo ˝yczliwego obok kortu, który by poradzi∏ jakà taktyk´ w tak wa˝nej chwili mam zastosowaç.

Trac´ dwa gemy. Obie mamy po cztery. PublicznoÊç szaleje, oklaskuje wszystkie udane pi∏ki Angielki. Round prowadzi 5:4. Serwuj´, powinnam wygraç tego gema, musz´ za wszelkà cen´. Jeszcze raz wyrównuj´ - mamy po pi´ç gier. Jestem ju˝ u kresu si∏. Round podaje pi∏ki, dwojà mi si´ w oczach, nie odbijam ˝adnej, przegrywam gema na sucho. Nadchodzi ostatnia szansa - serwuj´. Podaj´ silnie i Round psuje pi∏k´, lecz przy nast´pnym uderzeniu mam ju˝ tak zm´czonà r´k´, ˝e dwie kolejne pi∏ki pakuj´ w siatk´. Nieco póêniej Round odpowiada mi na bekhend i znów autuj´. Angielka osiàga ju˝ 40:15, jeszcze si´ broni´, pi∏ka w´druje kilka razy nad siatkà, wreszcie ucieka mi z rakiety i pada za linià. Round zdobywa mistrzostwo Êwiata. Trzeba umieç nie tylko wygrywaç, lecz i przegrywaç. Podbiegam pierwsza do Doroty. UÊmiecham si´ do niej, winszuj´ zwyci´stwa. W szatni jestem zupe∏nie sama. Nikt mnie nie pociesza, nie mog´ ju˝ powstrzymaç ∏ez. D∏ugo p∏acz´... jeden wewn´trzny g∏os nakazuje mi szlochaç nadal... Lecz drugi g∏os, wicemistrzyni Êwiata kategorycznie zaprotestowa∏. Musz´ teraz pokazaç si´ w lo˝y dla zawodników, trzeba dowieÊç, ˝e Polka potrafi z godnoÊcià znieÊç gorycz pora˝ki“. Rok 1937 by∏ dla J´drzejowskiej bardzo szcz´Êliwy, bo w tym samym sezonie wystàpi∏a w finale mi´dzynarodowych mistrzostw USA na kortach Forest Hills. W 1939 r. dotar∏a do fina∏u otwartych mistrzostw Francji na kortach Roland Garros, a wczeÊniej, bo w 1936 r. by∏a pó∏finalistkà Wimbledonu, tego samego roku si´ga∏a (razem z Hebdà) po mistrzostwo Grecji w mikÊcie, mistrzostwo W´gier w singlu oraz w mikÊcie (z Ferenczy), mistrzostwo Austrii w singlu, mistrzostwo Londynu... Nic zatem dziwnego, ˝e dwukrotnie zwyci´˝a∏a w presti˝owym plebiscycie „Przeglàdu Sportowego“ na najlepszych sportowców kraju (1936, 1937). Nie wszyscy zapewne wiedzà, ˝e po londyƒskim finale nasza tenisistka otrzyma∏a ofert´ przejÊcia na zawodowstwo i wyst´powania w tzw. cyrku Tildena. Nie skorzysta∏a z propozycji. W czasie wojny oferowano jej pomoc przy wyjeêdzie z Polski. Z pomocà chcia∏a przyjÊç ambasada amerykaƒska, póêniej król Szwecji

Panorama

Gustaw V, a nawet hitlerowcy. I w tym przypadku J´drzejowska odmówi∏a, zostajàc w Polsce do koƒca wojny. Takie gesty zjednywa∏y jej sympati´ nie tylko poÊród kibiców. Zdobywa∏a s∏aw´ dzi´ki kunsztowi na kortach ale i dzi´ki urzekajàcej prostolinijnoÊci i pogodzie ducha. Nie dziwi wi´c, ˝e by∏a podziwiana nie tylko w gronie uczestników turniejów, ale i wÊród ich obserwatorów. I to nie byli jakich, jak choçby wspomniany król Szwecji, z którym popularna „Jadzia“, a raczej „D˝ad˝a“ (jak nazywano jà na Zachodzie), bardzo si´ przyjaêni∏a. Statystycy obliczyli, ˝e J´drzejowska zdoby∏a 98 tytu∏ów mistrzyni Polski. W narodowych mistrzostwach kraju zwyci´˝a∏a 23krotnie w singlu, 17 - w deblu i 25 - w mikÊcie. W mi´dzynarodowych mistrzostwach Polski 9 razy zdobywa∏a miano najlepszej w singlu, tak˝e 9 - w grze podwójnej i 10 - w mieszanej. Ostatnie swoje triumfy prze˝ywa∏a w 1964 r., natomiast starty w wielkich mi´dzynarodowych imprezach zakoƒczy∏a w 1959 r. - na kortach Rolanda Garrosa. Jadwiga J´drzejowska zmar∏a w 1980 r. w Katowicach, ale pochowano jà w rodzinnym Krakowie. Jeszcze za ˝ycia zosta∏a laureatkà Nagrody im. Janusza Kusociƒskiego, przyznawanà nie tylko za sportowe ale i czysto ludzkie, obywatelskie postawy. Czy kiedykolwiek znajdzie si´ druga Polka, która z tak pi´knym dorobkiem podbije tenisowy Êwiat? EM

19


RozmaitoÊci

W´drówki przedmiotów POD OKIEM M¢DRCA... Taki w∏aÊnie, wykonany o∏ówkiem portret Leona Chwistka (1884-1944) wisi nad moim biurkiem. Patrzy na mnie przenikliwym, wszechwiedzàcym spojrzeniem m´drca fenomenalny nowator - nietuzinkowy matematyk, logik, fizyk a zarazem wybitny malarz, rysownik, literat, teoretyk sztuki. Jak to si´ sta∏o, ˝e te biegunowo odmienne obszary wiedzy i talentu pomieÊci∏y si´ w jednej istocie ludzkiej? Nadu˝ywane cz´sto okreÊlenie „cz∏owiek renesansu“ ma tu pe∏ne uzasadnienie. O Chwistku, twórcy g∏oÊnej „wieloÊci rzeczywistoÊci“, jego Êmia∏ych teoriach, eksperymentach, meandrach Êwiatopoglàdowych, obrazach mo˝na napisaç grubà ksià˝k´. Mamy jednà, za to Êwietnà biografi´ artysty jako twórcy strefizmu, napisanà przez ucznia i przyjaciela Leona Chwistka, znanego krytyka i historyka sztuki Karola Estreichera. Nadal czeka na wspó∏czesnà ocen´ i interpretacj´ Chwistek-matematyk i logik, jak równie˝ filozof i krytyk sztuki. Chc´ wyraziç nieÊmia∏à nadziej´, ˝e mo˝e i te par´ s∏ów poÊwi´conych artyÊcie, który odszed∏ nieco w zapomnienie, wp∏ynie inspirujàco. Czekajàc na nawrót zainteresowania uczonym i artystà, zabawmy si´ ciekawostkami o nim. Nazwisko rodowe brzmi mo˝e niezbyt wykwintnie, choç Chwistkowie nale˝eli do warstwy w∏aÊcicieli ziemskich i inteligencji od czterech pokoleƒ. Znam pewnego pana, który stale si´ myli i mówi na Chwistka - Âwistek! Leon za m∏odu chcia∏ zmieniç nazwisko, ale wybi∏ mu to z g∏owy, pytany o rad´, ulubiony profesor na wydziale filozoficznym UJ, ks. Stefan Pawlicki. Chwistek-ma∏olat potrafi∏ zap´dziç w kozi róg samego Stasia Witkiewicza podczas wspólnych literacko-artystycznych zabaw w Zakopanem. Potem ich drogi si´ rozesz∏y - za sprawà Witkacego, który nie móg∏ znieÊç

Sztambuch Pitery

Dziewczyny, babeczki, panienki, laseczki... W moich powojennych i gimnazjalnych czasach nasze zainteresowanie dziewczynami by∏o znikome, poniewa˝ na pierwszym planie by∏a pi∏ka no˝na i kino - podstawowe rozrywki moje i moich kolegów - te˝ troch´ na zasadzie m∏odzieƒczej przekory, bo o prawdziwe skórzane i sznurowane pi∏ki „do nogi“ by∏o bardzo trudno

20

i nie jeden raz rozgrywaliÊmy mecze „szmaciankami“. WzdychaliÊmy cz´sto zaglàdajàc do sklepu „Sport“ przy ulicy 3-go Maja w Katowicach, spoglàdajàc t´sknie na pó∏ki, gdzie le˝a∏y pachnàce skórà pi´kne pi∏ki, na które ani nas ani naszych rodziców nie by∏o staç. W kinach, wi´ksza cz´Êç filmów - przewa˝nie tych z pi´knymi aktorkami - by∏a niedozwolona dla m∏odzie˝y, wi´c staraliÊmy si´ z wielkà determinacjà od czasu do czasu zmyliç stojàcego przed wejÊciem „cerbera“ i wÊliznàç si´ do ciemnej ju˝ sali kinowej na tym bardziej upragniony bo niedozwolony film. Ile potem by∏o opowiadania w klasie. OczywiÊcie najbardziej komentowano sceny mi∏osne, które nawiasem mówiàc i porównujàc do scen wspó∏czesnych by∏y dla „harcerzyków“, sprowadzajàc si´ prawie wy∏àcznie do poca∏unków. Naturalnie ka˝dy z nas uto˝samia∏ si´ z bohaterem filmu, zw∏aszcza z tym, który nami´tnie ca∏owa∏ atrakcyjnà partnerk´. Z ca∏à pewnoÊcià powodowa∏o to póêniej ró˝ne niespokojne reakcje burzàcej si´

Panorama

m∏odej krwi. O tych problemach traktowa∏ mi´dzy innymi odwa˝ny w∏oski film „Jutro b´dzie za póêno“ z m∏odziutkà Annà Marià Pierangeli. Jednak tak naprawd´ wystarcza∏a nam admiracja aktorek filmowych, bo prawd´ mówiàc nie zwracaliÊmy szczególnej uwagi na przechodzàce obok nas dziewczyny. TraktowaliÊmy je z lekkim lekcewa˝eniem, bo te˝ nie by∏o specjalnie na co popatrzeç. Siermi´˝nie ubrane, skrywajàce swe uroki pod brzydkimi sukienkami, bo o dobrych szmatkach zaraz po wojnie mo˝na by∏o jedynie pomarzyç. Tymczasem na ekranach pojawi∏a si´ ca∏a seria filmów z fantastycznymi gwiazdami: „Kulisy wielkiej rewii“ z Lanà Turner, Judy Graland i Hedy Lamarr, „Serenada w Dolinie S∏oƒca“ z Sonià Henie i s∏ynna orkiestrà Glenna Millera, „Wieczna Ewa“, „Belita taƒczy“, „Casablanca“ i wiele innych, o dziwo dozwolonych dla m∏odzie˝y w naszym wieku. ChodziliÊmy wi´c do kina (bilety by∏y bardzo tanie) i oczywiÊcie biegaliÊmy na niemal wszystkie mecze pi∏ki no˝nej.


w swoim otoczeniu cz∏owieka dorównujàcego mu zdolnoÊciami, a nawet przewy˝szajàcego g∏´bià myÊli. Podziw wobec mo˝liwoÊci Chwistka ujawni∏ Witkacy nazywajàc by∏ego koleg´ w poÊwi´conym mu szkicu „demonem intelektu“. W ˝yciu Chwistka wype∏nionym intensywnà pracà naukowà i artystycznà (ksià˝ki, rozprawy, artyku∏y, obrazy, rysunki, listy, m.in. korespondencja z samym Bertrandem Russelem) starcza∏o miejsca i na bardziej przyziemne sprawy. Chwistek, wysoki dystyngowany pan, by∏ wielkim mi∏oÊnikiem dancingów i wielbicielem pi´knych kobiet. Bywa∏ cz´sto w latach mi´dzywojennych w zakopiaƒskiej „Watrze“, czy u Trzaski i Êwietnie si´ tam bawi∏. Mniej wtedy by∏o tam zgie∏ku a wi´cej dyskretnego, dra˝niàcego erotyzmu, co udanie przekaza∏ w serii szkiców i rysunków. Inny jego, znany obraz z 1920 r. - „Szermierka“, zdradza upodobanie Chwistka do... fechtunku. W m∏odoÊci uprawia∏ szermierk´ jako form´ samoobrony, gdy˝ - s∏uchajcie! - racjonalista Chwistek by∏ zwolennikiem... pojedynków! Wierzy∏ jak twierdzi Estreicher - ˝e to leczy kompleksy. Wiosnà 1914 r. stoczy∏ w Pary˝u g∏oÊny pojedynek z innym Polakiem, panem W. Dunin-Borkowskim. Posz∏o o plotki na temat narzeczonej Chwistka, Olgi, siostry wybitnego matematyka Hugo Steinhausa. Bili si´ na szable, co ˝àdna sensacji prasa uzna∏a za przejaw s∏owiaƒskiego barbarzyƒstwa... Zwyci´˝y∏ Chwistek, obcinajàc przeciwnikowi... ucho. Rysunkowy autoportret Leona Chwistka z wczesnych lat 30. naby∏em w Krakowie od pani Aliny z Chwistków Dawidowiczowej, córki artysty, we wrzeÊniu 1992 roku. Pe∏na optymizmu, mimo licznych k∏opotów pani Alina, emerytowana profesor matematyki Politechniki Krakowskiej, obdarowa∏a mnie swojà ksià˝kà wspomnieniowà „Zeschni´te liÊcie i kwiat“ oraz wykonanà przez siebie akwarelà. Jej krótkie wspomnienia o ojcu zamieÊci∏ „DZ“ jesienià 1993 r., wraz z reprodukcjà rysunku artysty. Kiedy jestem niezadowolony z siebie, odsuwam si´ jak najdalej od „mojego Chwistka“. Nie wytrzymuj´ surowego spojrzenia demona intelektu, który zda si´ szyderczo pytaç: „I co, przyjacielu, znowu si´ nie spisa∏eÊ?“. Mo˝e w chwili s∏aboÊci pozb´d´ si´ wymagajàcego Êwiadka? Oby tak si´ nie sta∏o! ANDRZEJ ¸OJAN Foto S¸AWEK BOROWSKI

Kilka lat póêniej dziewczyny znalaz∏y si´ nagle blisko nas. A to za sprawà przemianowania szacownego m´skiego gimnazjum na koedukacyjnà jedenastolatk´. CoÊ trzeba by∏o zrobiç z tym fantem, ale konkretnie nie robiliÊmy nic. Po prostu nowa sytuacja nas przerasta∏a i czuliÊmy si´ wielce onieÊmieleni. Zdarza∏y si´ niewinne ˝arciki, lecz generalnie wobec naszych kole˝anek zachowaliÊmy si´ szarmancko. Nadal kochaliÊmy si´ w filmowych aktorkach, zw∏aszcza, ˝e na ekranach pojawi∏ si´ obraz „Gilda“ z boskà Rità Hayworth. I wcià˝ sport zaprzàta∏ naszà g∏ow´ i mi´dzyklasowe rozgrywki futbolowe. Tymczasem zupe∏nie niepostrze˝enie nadesz∏y lata 50. W tajemnicy przed rodzicami zmieni∏em szko∏´ na Liceum Sztuk Plastycznych, gdzie dosta∏em si´ po udanym egzaminie wst´pnym „na artyst´“. Moje kole˝anki by∏y bez dwóch zdaƒ pi´kne. Âwietnie ubrane, co w oczywisty sposób podkreÊla∏o ich urod´ a by-

PROSTE JEDZENIE - PROSTE MYŚLENIE PULAO Mam wra˝enie, ˝e Polacy wcià˝ nie doceniajà smaku ry˝u. W sklepach mamy wiele jego gatunków, a mimo to nie kupujemy ich za cz´sto. Byç mo˝e dzieje si´ tak dlatego, ˝e nie wiemy, jak ry˝ przyrzàdziç, przez co wydaje si´ nam ma∏o atrakcyjny smakowo. A tymczasem mo˝na urozmaiciç go, mieszajàc z przyprawami i zawsze b´dzie on inaczej smakowa∏. Przepis: 1 szklanka ry˝u 2 szklanki wody 1 ∏y˝ka soli 0,25 szklanki orzechów (np. laskowych) 1 ma∏a papryka 1 ma∏a marchew garÊç paniru olej do sma˝enia 3 ∏y˝ki ghee ewentualnie kukurydza, groszek Ry˝ przypra˝yç na maÊle lub ghee (1 ∏y˝ka), a˝ ziarna stanà si´ przeêroczyste, zalaç wrzàtkiem, dodaç sól i dobrze wymieszaç. Gdy zagotuje si´, zmniejszyç ogieƒ do minimum i gotowaç pod przykryciem ok. 20 minut. Marchew i papryk´ umyç, obraç i pokroiç w s∏upki. Marchew usma˝yç w g∏´bokim oleju, papryk´ udusiç na odrobinie ghee. Panir pokroiç w kostk´ i usma˝yç w oleju na z∏oty kolor. Orzechy mo˝na lekko podpra˝yç w piekarniku (orzechy laskowe ∏atwo wtedy obraç z bràzowych skórek). Wszystkie sk∏adniki wymieszaç. Mo˝na zrobiç massal´ z resztek ghee. Pualo b´dzie mia∏o wtedy charakterystyczny smak. Podawaç mo˝na zarówno jako danie g∏ówne, jak i dodatek do zup czy warzyw. Pualo jest po˝ywne i bardzo ∏adnie wyglàda. Z powodzeniem mo˝ecie pocz´stowaç nim goÊci na bankiecie, przyj´ciu Êlubnym czy urodzinach. Przyznam szczerze, ˝e marzy mi si´, aby coraz wi´cej osób decydowa∏o si´ na przyj´cia w stylu wegetariaƒskim. Sà taƒsze i zdrowsze...

∏o efektem prawdziwej inwazji ciuchów z Zachodu niemal równoczeÊnie z nowymi filmami z Brigitte Bardot: „I Bóg stworzy∏ kobiet´“, „Pary˝anka“ i ca∏à serià w∏oskich obrazów z Lucia Bose a tak˝e produkcjami z Marinà Vlady. JeÊli mówiç o urodzie ówczesnych dziewczyn, zwanych ciep∏o „babkami“ lub „babeczkami“, to pierwsze miejsce zajmowa∏y w tym wzgl´dzie Akademie Sztuk Pi´knych i Wy˝sze Szko∏y Sztuk Plastycznych. „Plastyczki“ wygrywa∏y bezsprzecznie ze studentkami Szkó∏ Teatralnych, bo Êwietnie komponowa∏y swoje ubiory na „ciuchach“ w Nowym Targu, Rzeszowie, D´bicy i innych miastach Ma∏opolski, nie wy∏àczajàc oczywiÊcie Krakowa. W po∏owie lat 50. mocno ju˝ powia∏o Zachodem. Najpierw Konkurs Szopenowski a potem Festiwal M∏odzie˝y Demokratycznej spowodowa∏y prawdziwà powódê urodziwych i pi´knie odzianych dziewczyn, od których trudno by∏o oderwaç wzrok.

Panorama

EWA KMIECIK

Wspominajàc Ma∏opolsk´ i pami´tajàc dziewczyny z klasy maturalnej, bywajàc w podkarpackich stronach, cz´sto nie mog´ wyjÊç ze zdumienia na widok tamtejszych, wiejskich dziewczyn. „Laski“ strzeliste jak m∏ode sosny, d∏ugonogie, nadzwyczaj zgrabnie si´ poruszajàce, przyodziane w najmodniejsze d˝insy i okaza∏e „˝o∏àdkowe“ dekolty z nierzadko wpi´tà w p´pek broszkà. Lecz nie w ubiorach sedno... Obecne pokolenie dziewczyn, w porównaniu z tym sprzed lat, zmieni∏o si´ fizycznie. Czy to za sprawà witamin, pewnego luksusu ˝ycia niedost´pnego kiedyÊ czy te˝ innych standardów codziennoÊci, trudno wyrokowaç. One sà po prostu inne, ale czy przez to lepsze od tych dawniejszych? W jakimÊ symbolicznym skrócie mo˝na powiedzieç, ˝e niegdysiejsza oran˝ada i ciastko z kremem przegrywajà z du˝ym piwem i papierosem... JERZY PITERA

21


Na ksi´garskich pó∏kach

Panoramiczna ksià˝kowa lista przebojów NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCE SIĘ TYTUŁ W PAŹDZIERNIKU 2004 r. Liber sp.z o.o. Warszawa, Krakowskie Przedmieście 24 www.liber.pl 1. R. Kapuściński „Podróże z Herodotem“, ZNAK 2. J. Głowacki „Z głowy“, ŚWIAT KSIĄŻKI W. Kuczok „Gnój“, W.A.B. 3. O. Tokarczuk „Ostatnie historie“, WYD. LITERACKIE 4. W. Kuczok „Widmokrąg“, W.A.B. 5. N. Davies „Powstanie 44“, ZNAK A. Sapkowski „Boży bojownicy“, SUPERNOWA 6. W. Szekspir „O miłości“, EDYCJA ŚWIĘTEGO PAWŁA 7. E-E. Schmitt „Pan Ibrahim i kwiaty Koranu“, ZNAK R. Ziemkiewicz „Polactwo“, FABRYKA SNÓW 8. Platon „Dialogi“, VERUM 9. T. Torres „Pamiętnik na trzy głosy“, ZNAK M. Yourcenar „Czarny mózg Piranesiego. Konstadinos Kawafis“, SŁOWO/OBRAZ TERYTORIA 10. T. Łubieński „Ani tryumf ani zgon. Szkice o Powstaniu Warszawskim“, NOWY ŚWIAT J. Iwaszkiewicz „Portrety na marginesach“, WIĘŹ „Księgarnia Hetmańska“ Kraków, Rynek Główny 17 1. R. Kapuściński „Podróże z Herodotem“, ZNAK 2. A. Sapkowski „Boży bojownicy“, SUPERNOWA 3. J. Głowacki „Z głowy“, ŚWIAT KSIĄŻKI 4. W. Kuczok „Gnój“, W.A.B. 5. D. Brown „Kod Leonarda da Vinci“, ALBATROS 6. O. Tokarczuk „Ostatnie historie“, WYD. LITERACKIE 7. T. Lis „Nie tylko fakty“, ROSNER I WSPÓLNICY R. Ziemkiewicz „Polactwo“, FABRYKA SNÓW 8. W. Kuczok „Widmokrąg“, W.A.B. 9. J. Grisham „Ostatni sędzia“, AMBER 10. P. Coelho „Jedenaście minut“, DRZEWO BABEL J. L. Wiśniewski „Los powtórzony“, PRÓSZYŃSKI i S-KA „Księgarnia Marzeń“ Katowice, Plac Wolności 14 1. R. Kapuściński „Podróże z Herodotem“, ZNAK 2. J. Głowacki „Z głowy“, ŚWIAT KSIĄŻKI 3. W. Kuczok „Gnój“, W.A.B. 4. A. Sapkowski „Boży bojownicy“, SUPERNOWA 5. T. Lis „Nie tylko fakty“, ROSNER I WSPÓLNICY 6. Z. Woźniczka „Katowice 1945-1950. Polityka, społeczeństwo, kultura“, MUZEUM HISTORII KATOWIC 7. Z. Domino „Czas kukułczych gniazd“, STUDIO EMKA 8. A. Lewszynow „Uzdrawiająca moc“, SZA 9. J. Grisham „Ostatni sędzia“, AMBER D. Steel „Okup“, KSIĄŻNICA 10. W. Naphy/A. Spicer „Czarna śmierć“, PIW G. P. Małachow „Oczyszczanie organizmu“, ABA T. Łubieński „Ani tryumf ani zgon. Szkice o Powstaniu Warszawskim“, NOWY ŚWIAT Opracowa∏ PIOTR ISARCZYK

22

Kàcik z ksià˝kà

Uczmy się na cudzych błędach Mamy poczàtek listopada; przysz∏oÊç narodu dopiero co spakowa∏a tornistry i pomaszerowa∏a do szkó∏. Dobry to czas, by kilka chwil poÊwi´ciç refleksji nad systemem „chowania m∏odzie˝y“, od którego wszak zale˝y, „jakie b´dà Rzeczypospolite“. Swoistym punktem odniesienia dla tej refleksji mo˝e byç ksià˝ka Tomasza Sowella „Amerykaƒskie szkolnictwo od wewnàtrz“, b´dàca wnikliwà analizà niedomagaƒ amerykaƒskich placówek oÊwiatowych wszystkich szczebli od podstawówek zaczynajàc, na uniwersytetach koƒczàc. Nie od dziÊ wiadomo, ˝e najlepiej uczyç si´ na cudzych b∏´dach, a uwa˝ni czytelnicy zauwa˝à bez trudu, ˝e niektóre z owych niedomagaƒ, o ile ju˝ si´ nie rozgoÊci∏y w naszych szko∏ach, to w∏aÊnie pukajà do ich drzwi. Ksià˝ka Sowella to solidnie udokumentowane dzie∏o, zmuszajàce do myÊlenia i otwierajàce oczy. Trzeba jà poleciç zarówno bezkrytycznym mi∏oÊnikom Ameryki, jak i jej niemi∏osiernym krytykom. Ci pierwsi b´dà zdumieni, jak wiele uczyniono, by pozbawiç m∏ode pokolenia Amerykanów elementarnego poczucia zdrowego rozsàdku. Tych drugich, ch´tnie szydzàcych z „amerykaƒskiego debilizmu“, zaskoczy zapewne rola, jakà w tym procesie odgrywa post´powa elita Stanów Zjednoczonych w osobach rozmaitych profesorów, pedagogów i „ekspertów od edukacji“. Sowell, strona po stronie pokazuje op∏akane rezultaty, do jakich doprowadzi∏o w Stanach zastàpienie szkolnych rygorów wpajaniem dziatwie beztroskiej samoakceptacji. Jako symptom tej choroby podaje wyniki mi´dzynarodowych badaƒ trzynastolatków. W matematyce amerykaƒscy uczniowie zaj´li niechlubne ostatnie miejsce, daleko w tyle za najlepszymi w tej dziedzinie Koreaƒczykami. Najzabawniejsze jest jednak to, ˝e tylko 23% Koreaƒczyków uwa˝a∏o si´ za dobrych w matematyce, podczas gdy wÊród Amerykanów tak dobre samopoczucie mia∏o a˝ 68% uczniów. Nie ma to jak bezstresowa edukacja... Amerykaƒskie cia∏o pedagogiczne, skupione w pot´˝nych zwiàzkach zawodowych, ma oczywiÊcie w∏asne wyjaÊnienie tej kl´ski:

Panorama

otó˝ spo∏eczeƒstwo jest nieczu∏e na potrzeby dzieci i na edukacj´ idzie po prostu za ma∏o pieni´dzy. Jak pokazuje jednak Sowell, jest to argument nie majàcy ˝adnego pokrycia w faktach. Do szkó∏ trafia nie wi´cej ni˝ po∏owa Êrodków wydatkowanych na oÊwiat´ reszta jest po˝erana przez biurokracj´, która bez problemu poch∏ania wszelkie dodatkowe Êrodki na „wsparcie szkolnictwa“. Czy mo˝na mieç nadziej´, ˝e u nas wyglàda to inaczej? Z czegoÊ w koƒcu trzeba utrzymaç kuratoria, opracowaç wytyczne programowe, zleciç ekspertyzy, zorganizowaç szkolenia i egzaminy dla nauczycieli, zrecenzowaç podr´czniki... Jak we wst´pie pisze Sowell, przyst´pujàc do badaƒ zwiàzanych z ksià˝kà by∏ przekonany, ˝e sytuacja w amerykaƒskim szkolnictwie jest kiepska. Zebrane materia∏y wyprowadzi∏y go jednak z b∏´du: sytuacja by∏a nie tyle kiepska, co wprost katastrofalna. Ksià˝ka a˝ roi si´ od przyk∏adów, w których tradycyjne przekazywanie wiedzy zastàpione zosta∏o bàdê to szkoleniem we wzajemnej adoracji bàdê ideologicznà tresurà w politycznej poprawnoÊci. Momentami wydaje si´, ˝e autor stworzy∏ nowy podgatunek horroru: horror pedagogiczny. Tym bardziej straszny, ˝e prawdziwy. Niektóre fragmenty ksià˝ki ch´tnie czyta∏oby si´ jako opisy dziwnych obyczajów w jakimÊ kraju za wielkà wodà, gdyby nie ÊwiadomoÊç, ˝e obyczaje te znalaz∏y swych entuzjastów tak˝e i wÊród naszych rodzimych „specjalistów od edukacji“. Za przyk∏ad mo˝e tu pos∏u˝yç nami´tnie lansowane i u nas od d∏u˝szego czasu wychowanie seksualne. Wbrew prognozom amerykaƒskich or´downików tej formy edukowania m∏odzie˝y w kwestiach intymnych, po wprowadzeniu programu w ˝ycie liczba cià˝ i aborcji wÊród amerykaƒskich nastolatek nie tylko nie zmala∏a, ale wr´cz wzros∏a. Trudno si´ temu dziwiç, skoro serwowane uczniom podr´czniki na ka˝dym kroku zach´ca∏y ich do „podejmowania w∏asnych decyzji“, odnajdywania „w∏asnego stylu ˝ycia seksualnego“ i nie przyk∏adania w tej mierze nadmiernej wagi do „przekonaƒ rodziców“. Znaczna cz´Êç ksià˝ki odnosi si´ do problemów specyficznie amerykaƒskich, takich jak ustawodawstwo antyrasistowskie. Sowell pokazuje np. w jaki sposób system przyj´ç na studia, majàcy promowaç mniejszoÊci rasowe, bezlitoÊnie obróci∏ si´ przeciwko cz∏onkom tych˝e mniejszoÊci. I to warto mieç na wzgl´dzie, zanim któremuÊ z naszych „szlachetnych“ polityków przyjdzie do g∏owy pomys∏ przywrócenia „punktów za pochodzenie“ przy egzaminach wst´pnych. Krótko podsumowujàc: uczmy si´ na cudzych b∏´dach. To prawie nic nie kosztuje. SZYMON CZARNIK

Thomas Sowell „Amerykaƒskie szkolnictwo od wewnàtrz“, Wydawnictwo WSP Rzeszów 1996. Jeszcze do nabycia w ksi´garni internetowej: www.albertus.pl.


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA •

Targi niemedialnie spocone W dniach 21 - 24 paêdziernika trwa∏y 8. Targi Ksià˝ki w Krakowie. Najwi´ksza w Polsce impreza wydawnicza zgromadzi∏a rekordowà liczb´ 326. wystawców i tyle samo zwiedzajàcych co przed rokiem - ponad 23 tysiàce. To wynik wart gratulacji czy te˝ liczba Êwiadczàca o stagnacji i braku szerszego zainteresowania?

W s∏owie wst´pnym do targowego przewodnika Prezydent Rzeczypospolitej pisze: „Doroczne Targi (...) wyros∏y na najwi´kszà imprez´ w swojej klasie. W ósmym ju˝ z rz´du wydaniu sà bez wàtpienia czo∏owym krajowym przedsi´wzi´ciem kulturalno-handlowym“. Ciekawe, czy gdyby g∏owa paƒstwa zabawi∏a kilka godzin przy ulicy Gabrieli Zapolskiej zmieni∏aby zdanie? Nawet najwi´kszy sympatyk targów powinien czuç na swojej twarzy rumieniec wstydu, gdy widzia∏ wydarzenie, z którego patron Aleksander KwaÊniewski wywodzi „dum´ i (...) radoÊç“. St∏oczeni w wàskich przejÊciach goÊcie, próbujàcy w jednej r´ce utrzymaç p∏aszcz, na który nie by∏o ju˝ miejsca w przyma∏ej szatni, a drugà - spoconà z braku klimatyzacji - trzymaç najnowsze dzie∏a kultury wysokiej. Obskurne sale „konferencyjne“ -szczególnie te na pi´trze. ˚enujàce próby prezentacji taƒca irlandzkiego (który sam w sobie by∏ jak najbardziej interesujàcym i dobrze wykonanym akcentem) na scenie o wymiarach oko∏o 3 na 3 metry brakowa∏o miejsca. To tylko drobnostki. Organizacyjna pomy∏ka uwidacznia si´ ju˝ w samej hali, która jak s∏usznie zauwa˝a Tomasz Pszczo∏a ledwo nadaje si´ do prezentacji maszyn budowlanych. Co zupe∏nie zaskakujàce, potrafi∏a zdarzyç si´ taka niedoróbka jak fiasko organizacji kiermaszu ksià˝ek

Grupy Wyszehradzkiej. Ni mniej ni wi´cej oznacza∏o to brak goÊcia honorowego tegorocznych targów. Nie chc´ przez to podwa˝aç sensu istnienia imprezy ani wartoÊci pewnych odbywajàcych si´ w jej ramach wydarzeƒ. Przykro tylko, ˝e

Panorama

najciekawsze z nich mia∏y miejsce poza halà wystawowà i cz´sto gromadzi∏y ledwie grupki ludzi. Chaotycznie zbudowany plan imprezy dodatkowo utrudnia∏ znalezienie ciekawych spotkaƒ. W tym ca∏ym galimatiasie warto wyró˝niç wydawnictwo Znak za organizacj´ arcyciekawej rozmowy z Ryszardem KapuÊciƒskim. Spotkanie oparte na ksià˝ce „Podró˝e z Herodotem“ zgromadzi∏o w PWST rzesz´ sympatyków autora, a odpowiednia organizacja (telebim) pozwoli∏a na spokojne Êledzenie rozmowy wszystkim zainteresowanym. Oprócz KapuÊciƒskiego na targi zawita∏o te˝ kilku innych w∏aÊcicieli znanych nazwisk. Jan Maria Rokita podpisywa∏ swój „Alfabet“, Kevin Aiston promowa∏ ksià˝ki j´zykowe, a Robert Mak∏owicz pozowa∏ w towarzystwie

23


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZE JUBILEUSZOWY ROK KATOWICKIEJ AKADEMII MUZYCZNEJ Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego w Katowicach obchodzi w tym roku jubileusz 75-lecia swego istnienia. Dlatego te˝ bie˝àcy rok akademicki jest szczególny w dziejach tej najstarszej wy˝szej uczelni Âlàska. Obchody jubileuszu rozpocz´to 29 wrzeÊnia, i na pamiàtk´ dnia pierwszej inauguracji powtórzono program tej z roku 1929 - mi´dzy innymi uroczystà msz´, oraz koncerty: jeden w samo po∏udnie, a drugi wieczorem w Filharmonii Âlàskiej, a wszystko to z udzia∏em przedstawicieli czterech pokoleƒ pedagogów i absolwentów uczelni. Centralne obchody jubileuszu pla-

„CHRZEST CHRYSTUSA“ I „EKSTAZA ÂW. FRANCISZKA“ blondynki prezentujàc swojà najnowszà ksià˝k´ „Czy wierzyç platynowym blondynkom?“. To jednak za ma∏o, aby przyciàgnàç na targi szerokà publicznoÊç, niekoniecznie zainteresowanà nowoÊciami wydawniczymi. Urozmaicenie targów jest konieczne. Zesz∏oroczne multimedialne stoisko, czy raczej prezentacja National Geographic zrobi∏a furor´. Tegoroczna reklama szybkiego drukowania ksià˝ki na zamówienie nie by∏a ju˝ tak pociàgajàca dla przeci´tnych „zjadaczy chleba“. OczywiÊcie, musi to si´ ∏àczyç z reklamà, umieszczanà wsz´dzie tam, gdzie to tylko mo˝liwe. A to dlatego, ˝e „najwi´ksza impreza w swej klasie“ powinna zach´caç do ksià˝ek i czytania wszystkich, którzy nie znajdujà si´ w kr´gu bibliofili. Autorzy o nazwiskach: Chotomska, Kuczok, Lipska mimo swego naturalnego i koniecznego miejsca na tej imprezie muszà si´ spotkaç z mi´dzynarodowymi, multimedialnymi koncernami. To one b´dà potrafi∏y przyciàgnàç na targi autorów Êwiatowej s∏awy, a co za tym idzie kolejne tysiàce odwiedzajàcych nie wywodzàcych si´ tylko z kr´gu ksi´garzy, bibliotekarzy i studentów filologii. Najpierw jednak targi muszà uzyskaç godne miejsce, którego nikt nie b´dzie si´ wstydzi∏ promowaç. Wtedy zaistniejà w ÊwiadomoÊci narodu jako coroczna Mekka wysokiej kultury. Aby do tego dosz∏o w∏adze, zamiast tryskaç dumà gdy zwiedzajàcy tryskajà potem, muszà wspomóc finansowo organizatorów targów. Obecnie, Ci ostatni wykonujà heroicznà prac´ dla naszej kultury; prac´. która jest niedostrzegana przez wi´kszoÊç spo∏eczeƒstwa, a bez odpowiedniego poparcia z zewnàtrz mo˝e zostaç zaprzepaszczona.

El Greco doceniony zosta∏ dopiero w XX wieku. Ten tworzàcy w XVI wieku hiszpaƒski malarz, za ˝ycia uwa˝any by∏ za ob∏àkanego, a jego sztuka - zrywajàca z obowiàzujàcymi wówczas kanonami trudna by∏a do zrozumienia i akceptacji. W jego obrazach widaç by∏o mistycyzm i egzaltacj´, pot´gujàce podejrzenia o ob∏àkaniu artysty. Dzisiaj El Greco uwa˝any jest za jednego z najwybitniejszych mistrzów tamtej epoki, na dodatek malowa∏ tak, jak nikt wtedy nie potrafi∏. W Hiszpanii odkryto w∏aÊnie kolejne nieznane dotàd malowid∏o tego hisz-

„PR¢GI“ PRETENDUJÑ DO OSCARA Powo∏ana przez Ministra Kultury, Komisja Selekcyjna ds. 77. edycji Dorocznej Nagrody Amerykaƒskiej Akademii Filmowej OSCAR w kategorii „Najlepszy Film Obcoj´zyczny“, swà decyzj´ podj´∏a jednog∏oÊnie, opowiadajàc si´ za „Pr´gami“ w re˝yserii Magdaleny Piekorz, czyli za filmem uznanym za najlepszy tak˝e na festiwalu w Gdyni. Tegorocznej Komisji przewodniczy∏ Feliks Falk. Po wst´pnej selekcji do fina∏owej rozgrywki zakwalifikowa∏a ona - oprócz „Pr´g“ - tak˝e „Wesele“ Wojciecha Smarzowskiego i „Mój Nikifor“ Krzysztofa Krauze. Wszystkie te filmy - zdaniem Komisji - w sposób interesujàcy reprezentujà aktualne tendencje kina polskiego, jednak jako majàcy reprezentowaç nasz kraj jednog∏oÊnie wskazano „Pr´gi“ - film o uniwersalnym przes∏aniu i wysokich walorach artystycznych. Wiadomo, ˝e o Oscara dla najlepszego filmu nie angloj´zycznego ubiegaç si´ b´dzie tym razem 49. obrazów. Nie jest to iloÊç rekordowa.

Tekst i zdj´cia DAWID W¸ADYKA

24

Panorama


Redaguje IZA LARISZ

ENIA • WYDARZENIA • nowane sà na marzec 2005 roku, ale ju˝ teraz odbywajà si´ zwiàzane z tym konferencje naukowe, kursy mistrzowskie, konkurs improwizacji jazzowej oraz ró˝nego rodzaju koncerty, o czym w „Panoramie“ nie omieszkamy informowaç. W ten uroczysty czas Êwietnie wstrzeli∏ si´ prof. Jerzy Gembalski. 19 paêdziernika, z jego inicjatywy otwarto w akademickich podziemiach Muzeum Organów. Jest to jedyne tego typu muzeum w tej cz´Êci Europy. WÊród eksponatów sà m.in.: deska rejestrowa organów z Legnicy z roku 1735, czynne do tej pory organy z Przyszowej ko∏o Limanowej z 1750 roku oraz wiele elementów konstrukcyjnych organów jak wiatrownice i piszcza∏ki. Trzeba mieç nadziej´, ˝e zbiory b´dà si´ szybko powi´kszaç, bo wydaje si´, ˝e to fascynujàce miejsce mo˝e staç si´ wielkà atrakcjà Katowic, zw∏aszcza ˝e budynek Akademii Muzycznej jest po generalnym remoncie i prezentuje si´ teraz okazale. paƒskiego malarza. Od po∏owy XIX wieku by∏o ono w posiadaniu jednej z rodzin, przekazywane w kopercie z pokolenia na pokolenie bez ÊwiadomoÊci, jak cenne jest to dzie∏o. „Chrzest Chrystusa“, bo o tym obrazie mowa, wst´pnie wyceniony zosta∏ na milion euro. W grudniu jego wartoÊç ma byç zweryfikowana podczas sprzeda˝y w londyƒskim domu aukcyjnym Christie’s. Przy okazji warto poinformowaç, ˝e w po∏owie paêdziernika br. w Muzeum Diecezjalnym w Siedlacach udost´pniono szerokiej publicznoÊci „Ekstaz´ Êwi´tego Franciszka“ - obraz odkryty przypadkowo 40 lat temu na plebanii koÊcio∏a w Kosowie Lackim na Mazowszu. WÊród faworytów wymieniani sà Chiƒczyk Zhang Yimou z filmem „Latajàce Sztylety“, W´gier Nimród Antal z filmem „Kontrolerzy“ oraz - jak zwykle mocny - Afganistan z obrazem „Ziemia i popio∏y“ Atiqa Rahimiego. Zwraca si´ tak˝e uwag´ na to, ˝e Hiszpania i Francja nominowa∏y do Oscara inne filmy ni˝ si´ powszechnie spodziewano, ale to oczywiÊcie nie przesàdza o decyzjach cz∏onków Amerykaƒskiej Akademii Filmowej.

Muzyka bez granic

• NOWOÂCI P¸YTOWE • Hermh Before The Eden-Awaiting The Fire Pagan Records Bia∏ostoccy reprezentanci symfonicznego black metalu - grupa Hermh, wraca po 6 latach wydawniczej ciszy. Powsta∏y w 1994 roku Hermh ma na swoim koncie m.in. album Taran (Last Epitaph Production) wydany w roku 1995 oraz Angeldemon wydany rok póêniej pod egidà Pagan Records (w roku 1997 Hermh zarejestrowa∏ w∏asnà wersj´ „Czarnych Zast´pów“ KAT-a, która ukaza∏a si´ na p∏ycie Czarne zast´py-W Ho∏dzie KAT, tak˝e pod skrzyd∏ami Pagan Rec.). Kolejne plany wydawnicze bia∏ostoczan wiàza∏y si´ z albumem Eden's Fire, którego sesja nagraniowa (z przyczyn personalnych, jakie mia∏y miejsce w zespole) nie dosz∏a do skutku, jednoczeÊnie akcentujàc zawieszenie formacji do chwili, gdy Hermh darowano nowe ˝ycie dzi´ki zabiegom wokalisty Barta i jedynego jak si´ okazuje cz∏onka grupy z dawnego sk∏adu. Nowy Hermh tworzà m.in. ludzie z Abused Majesty. Sk∏adajàcy si´ z 2. utworów premierowych, 3. nowych wersji starszych kawa∏ków, a tak˝e 2. coverów i do∏àczonego profesjonalnego videoclipu, mini-album Befor The Eden Awaiting The Fire jako zwiastun pe∏nego albumu to chyba najÊwietniejsza rekomendacja Hermh, znajdujàcego si´ w doskona∏ej kondycji. P∏yta zawiera profesjonalnie zagranà muzyk´, Êwietnie zaaran˝owanà, w konsekwencji czego bia∏ostoczanie uprawiajà black metal Êwiatowego formatu. Ten album to delikatnie tlàcy si´ lont zakoƒczony szataƒskà detonacjà. Monumentalny, dziki i psychodeliczny symfoniczny black metal bez kitu i kiczu, za sprawà pot´˝nego g∏osu Barta prostuje koÊci aran˝ujàc diabelskie misterium (cover „Valhalla“ Bathory - brzmi jak krucjata). Polecam wszystkim, którzy d∏ugo czekali na krajowy album black metalowy, profesjonalny i autentyczny. Hermh epatuje nami´tnoÊcià do metalu.

Ricochets The Ghost Of Our Love/Slo-Mo Suicide Glitterhouse Druga p∏yta norweskiej formacji Ricochets (której debiutancki album: Slo-Mo Suicide dodano jako bonus CD do europejskiej edycji niniejszego albumu) pe∏na rockowych smaczków konstelacji lat 60., utrzymana jest w duchu rock&blues, charakterystycznym dla Ricochets. Brudny gitarowy rock lat 60., psychodeliczny i dziki, brzmi jak muzyka pokrytego 40-letnim kurzem krà˝ka znalezionego na strychu, a tymczasem to wspó∏czesny zespó∏ grajàcy wspó∏czesnego rocka zakorzenionego w klasyce buntu. Narkotyczny trans tego albumu wprowadza w histeri´ bliskà rockowej nami´tnoÊci Morrisona. To outsiderska p∏yta zadymiona od tytoniu, pachnie Power-Flower i wytartymi d˝insami. Okazuje si´ bowiem, ˝e trwajàcy obecnie w muzyce pop, trend na rock lat 60. (choçby muzyczna stylizacja The Darkness) pozostaje tylko bezczelnà stylizacjà, marketingowym ch∏odem pozbawionym ducha. Ale nie Ricochets, brzmiàcy chwilami równie wytrawnie jak The Cult. Skandynawowie okazali si´ ponadczasowi niczego nie przeszczepiajàc i nie przemycajàc. Ricochets z estymà niesie ducha gitarowego rocka nie baczàc na czas. Par´ zabiegów marketingowych i sporo utworów z tej p∏yty osiàgn´∏oby rang´ prawdziwych hitów, tylko po co? Ricochets zupe∏nie tego nie potrzebuje, màdrze oddzielajàc show od biznes i wypinajàc si´ na ten ostatni. Kto zaÊ wybierze t´ p∏yt´ do∏àczy do grona rockmanów. Rarytas.

Panorama

25


Muzyka bez granic - METAL

• POLECAM • POLECAM • SATUREYE Where flesh and divinity collide Karmageddon/Mystic

S∏uchajàc Satureye widz´ czterech facetów ubranych w katany z naszywkami i „telewizorami“ na plecach oraz s∏ynne bia∏e adidasy. Pojawiajà si´ tutaj takie nazwy jak Kreator, Exodus, Tankard, czy Assasin. W trzecim utworze zatytu∏owanym „Through The Faceless Crowd“ s∏yszalne sà nalecia∏oÊci szwedzkiej szko∏y ostrego grania. Jest to jednak wyjàtek i przez ca∏à p∏yt´ Satureye oddaje ho∏d thrash metalowym gigantom. Wokalista zespo∏u Rogga to krzykacz s∏ynnej grupy Merciless. Satureye powsta∏ cztery lata temu, w 2001 roku ich demo „Silvery Souls“ zosta∏o uznane przez znany szwedzki magazyn Close Up za demówk´ roku. Where flesh and divinity collide to ich debiut. Satureye daleko do wymienionych wczeÊniej zespo∏ów, ale jest to album, którego s∏ucha si´ z przyjemnoÊcià. Ma∏o który zespó∏ gra obecnie w ten sposób.

• NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • N Punkowa animacja rzàdzi Zabójca czasu Dezertera zosta∏ zwyci´zcà tegorocznej edycji Festiwalu Polskich Wideoklipów Yach Film w kategorii animacja. G∏ówny bohater klipu deklaruje, ˝e nie jest przedmiotem medialnego ha∏asu i czuje si´ jak „wypuszczony z lasu“. Jednak los chcia∏ inaczej i klip Dezertera okaza∏ si´ najlepszy spoÊród wszystkich animowanych obrazów. W tym roku w g∏ównej cz´Êci festiwalu rywalizowa∏a ze sobà rekordowa liczba wideoklipów, których zg∏oszono a˝ 220. Wideoklip Dezertera b´dzie mo˝na wkrótce zobaczyç podczas specjalnych pokazów w sieci Multikin w ca∏ej Polsce. Teledysk pojawia si´ jako bonus na najnowszym albumie Dezertera Nielegalny zabójca czasu. Pomys∏odawcami punkowej animacji sà Rymwid B∏aszczak i Leszek Molski. Nielegalny zabójca czasu, dwunasta p∏yta w karierze legendarnego Dezertera, mia∏a premier´ pod koniec czerwca.

Reedycje i singiel TSA Pod koniec paêdziernika ukaza∏ si´ najnowszy singiel TSA zatytu∏owany List XXX. Trafi∏ tam utwór „List XX“ z ich ostatniego albumu Proceder oraz piosenki z trzech reedycji: „Don’t Worry Friend“ z albumu Spunk, „Marathon Runner“ z Heavy Metal World i „Doros∏y Âwiat“ z 1981. Reedycje wspomnianych trzech p∏yt sà ju˝ dost´pne w sklepach. Spunk to

• LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • III Wroc∏awski Festiwal Industrialny

Michael Schenker w Polsce

12-13 listopada w Teatrze PieÊni Koz∏a w Sali Gotyckiej odb´dzie si´ Festiwal Industrialny. W piàtek wystàpi: Deutsch Nepal (jednoosobowy projekt cz∏owieka o pseudonimie Lina Baby Doll, który od 15 lat wierny jest dark ambientowi); Siebien (czyli Matt Howden, multi instrumentalista, wokalista i przede wszystkim wybitnie utalentowany skrzypek), Job Karma (audiowizualna formacja poruszajàca si´ po rejonach ambient - neo industrial; duet Maciek Frett i Aureliusz Pisarzewski za pomocà elektronicznego instrumentarium tworzà rytmiczne struktury i mroczne pejza˝e) oraz Kratong, Aghiatrias. Z kolei w sobot´: HawThorn (projekt Tony Wakeford’a i Matt’a Howden’a, znanych z neofolkowej formacji Sol Invictus; tym razem Wakeford gra na basie - podobnie jak za czasów wyst´pów w Death In June); Rappon (etno ambient Robina Storeya, za∏o˝yciela legendarnej formacji Zoviet France, którego we Wroc∏awiu wspomagaç na scenie b´dzie inny cz∏onek Zoviet France a zarazem lider ambientalnego Dead voices on air Mark Spybey) oraz Girnu Giesmes, Instution D.O.L. i Magic Carpathians Proj. Bilety: na jeden dzieƒ - 50 z∏otych (uwaga - na ka˝dy dzieƒ jest tylko 250 biletów!), do nabycia (wysy∏kowo i na miejscu) w ksi´garni muzycznej MELISSA 69 - Wroc∏aw ul. KoÊciuszki 34 „Pa∏acyk“ oraz przed koncertami w teatrze. Oficjalna strona: www.jobkarma.pl/festival

9. listopada na jedyny koncert w Polsce do warszawskiej Proximy przyjedzie Michael Schenker Group. Schenker rozpoczà∏ swojà karier´ w wieku 15 lat. Wtedy w∏aÊnie do∏àczy∏ do Scorpions, zespo∏u za∏o˝onego przez starszego z braci Schenkerów - Rudolfa. Wkrótce jego talent zauwa˝yli muzycy UFO, z którym zwiàza∏ si´ na nast´pne 8 lat, nagrywajàc takie klasyczne ju˝ p∏yty jak Phenomenon, No Heavy Petting czy Lights Out. Po wydaniu Stranger in the Night, do dziÊ uznawanego za jeden z najlepszych albumów koncertowych w historii muzyki, Michael na chwil´ powróci∏ do Scorpions. Powsta∏a wtedy p∏yta Lovedrive. Oko∏o roku 1980 za∏o˝y∏ swój w∏asny zespó∏ Michael Schenker Group. W 1992 powróci∏ do UFO. Razem zagrali niezwykle udanà tras´ amerykaƒskà i wydali Walk on Water. Pierwszy od 15 lat album UFO zosta∏ entuzjastycznie przyj´ty przez fanów i zyska∏ rewelacyjne recenzje. Dwa lata póêniej

26

Panorama


Muzyka bez granic - METAL

Redaguje SABINA B¸A˚Y¡SKA

NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • NEWS • pierwszy angloj´zyczny album zespo∏u. Znalaz∏y si´ na nim najwi´ksze przeboje z dwóch pierwszych p∏yt. P∏yta zyska∏a wysokie oceny i Êwietne recenzje w prasie fachowej. Heavy Metal World to druga angloj´zyczna p∏yta zespo∏u, z kolei 1981 to zapis dwóch znakomitych koncertów z 1981 roku: z Rock Jamboree w Warszawie oraz 10 nagraƒ z ∏ódzkiego Rockowiska. Znalaz∏y si´ tutaj m.in. „Trzy Zapa∏ki“ i „Mass Media“, niezwyk∏a wersja „Nocnego Sabatu“ i dwa dotychczas nigdzie nie publikowane utwory. Wszystkie trzy p∏yty zosta∏y ponownie zremasterowane, pojawiajà si´ równie˝ bonusy.

tystami, a jego pasjà jest odkrywanie i popularyzowanie alternatywnego rocka. WÊród utworów, które znalaz∏y si´ na p∏ycie sà min.: piosenki nieosiàgalne w Polsce na oficjalnych p∏ytach (grup Kent, I Am X, Colur Of Fire, The Secret Machines), utwory polskich wykonawców (Myslovitz, Hey i Paranormal) oraz kompozycje czo∏owych przedstawicieli wspó∏czesnej sceny rockowej (Placebo, Manic Street Preachers, PJ Harvey, Queens Of The Stone Age). Album przedstawia tak˝e utalentowanych debiutantów, czyli szwedzki zespó∏ United. 3maj z nami to prawie 75 minut znakomitej, alternatywnej muzyki.

Ballady po raz trzeci

3maj z nami

3maj z nami to p∏yta, na której znalaz∏ si´ wybór ulubionych utworów Piotra Stelmacha, dziennikarza muzycznego radiowej Trójki. Popularny Stelmi jest autorem audycji pt. „3maj z nami“ i „Pastelowy Êwiat rocka“. Jest te˝ cz´stym gospodarzem koncertów w Studiu im. Agnieszki Osieckiej. Ma na swoim koncie wiele wywiadów ze znanymi ar-

Po koniec paêdziernika ukaza∏ si´ kolejny album gitarzysty Axel Rudi Pell i wspomagajàcych go instrumentalistów, którzy zafascynowany sà muzykà z lat siedemdziesiàtych i poczàtku osiemdziesiàtych (czyli Rainbow, UFO, czy Uriah Heep). Axel Rudi Pell od 1989 roku wydaje p∏yty pod w∏asnym pseudonimem (wczeÊniej udziela∏ si´ w zespole Steeler). Ballads III to przeróbki kilku utworów z trzech ostatnich p∏yt zespo∏u - The Masquerade Ball (2000), Shadow Zone (2002) i Kings And Queens (2004) plus trzy nowe utwory i cover Rainbow „The Temple Of The King“.

Czekanie na Immolation Znany jest ju˝ tytu∏ nowego dzie∏a Immolation. Harnessing Ruin b´dzie zawiera∏ 9 utworów technicznego death metalu. Niestety, premiera p∏yty jest przewidziana dopiero na styczeƒ przysz∏ego roku. Album zosta∏ nagrany w Millbrook Sound Studio w Nowym Jorku, a producentem by∏ Paul Orofino. Zespó∏ pracuje teraz na videoclipem do utworu „Dead To Me“. Muzycy twierdzà, ˝e najnowsza p∏yta zawiera bardzo ostry i intensywny materia∏.

LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • Michael wyda∏ swój pierwszy album solowy Thank You. Nast´pnie reaktywowa∏ Michael Schenker Group w nowym sk∏adzie i nagra∏ Written in the Sand. Przez kolejne lata nagrywa∏ p∏yty MSG, solowe albumy oraz pojawi∏ si´ ponownie na p∏ycie UFO. W 2003, w odnowionym sk∏adzie, Michael Schenker Group powróci∏ z p∏ytà Arachnophobiac. Album spotka∏ si´ z uznaniem krytyków i fanów. Przed warszwskim koncertem, w roli supportów wystapià: Pure Inc. oraz Wojtek Hoffman. W dniu koncertu b´dzie równie˝ mo˝na zdobyç autograf gitarzysty w warszawskim Empiku! Podpisywanie odb´dzie si´ o godz. 17:30, a koncert o 19:00. Ceny biletów: 75 z∏ ( w przedsprzeda˝y) i 85 z∏ (w dniu koncertu)

Panorama

Dark Stars Festival 2004 2 listopada rozpocz´∏a si´ trzecia edycja rockowo - gotyckiej trasy Dark Stars Festival 2004. Anja, Maja oraz Paula - wokalistki mrocznej sceny, promujà nowe krà˝ki. Na ˝ywo us∏yszeç mo˝na utwory z nowego minialbumu Closterkeller Reghina (znajdujà si´ na nim trzy zaskakujàce covery, dwie nowe kompozycje, 1 remix i 1 utwór, który nie trafi∏ na album Nero) jak i pierwszego, zaÊpiewanego ca∏kowicie po polsku, krà˝ka Delight Od Nowa. Moonlight prezentuje m.in. kawa∏ki z Audio 136, który ukaza∏ si´ w po∏owie tego roku. Jako supporty wyst´pujà : Cemetery of Scream, Darzamat, Desdemona i Via Mistica. Ponadto we wszystkich Empikach, z wyjàtkiem Bielska-Bia∏ej, o 16:00 zespo∏y podpisywaç b´dà swoje p∏yty. Dark Stars Festival zaczà∏ si´ w 2002 roku od koncertów w 8 miastach. W zesz∏ym roku trasa wiod∏a ju˝ przez 17 klubów - od Szczecina po Opole. W tym roku festiwal liczy∏ b´dzie a˝ osiemnaÊcie koncertów! Ceny biletów od 35 do 45 z∏otych.

27


Pod §

P

rzedwojenny kodeks honorowy Boziewicza zabrania∏ pod groêbà utraty czci m.in. „niedyskrecji wobec kobiet“. Dla tych, którzy nie wiedzieli co to oznacza, wydawca zamieÊci∏ przypis, gdzie wyjaÊni∏, ju˝ nie przebierajàc w s∏owach, ˝e: „m´˝czyzna honorowy, majàcy okolicznoÊç z kobietà, która nie jest jego ˝onà, nie mo˝e uwiadamiaç o tem nikogo pod ˝adnem pozorem“. Drugiej strony to oczywiÊcie nie dotyczy∏o, z tej prostej przyczyny, ˝e ˝adna kobieta nie posiada∏a tzw. zdolnoÊci honorowej. Trener trzecioligowego klubu pi∏karskiego (ale z szansami na awans do drugiej ligi) za nic mia∏ kodeks honorowy i od swoich podopiecznych wprost domaga∏ si´, aby „uwiadamiali“ go o niektórych swoich okolicznoÊciach z kobietami niewa˝nie czy to poÊlubionymi, czy nie. Dotyczy∏o to tylko okresu intensywnego trenowania przed wa˝nymi spotkaniami. Szkoleniowiec bowiem wychodzi∏ z za∏o˝enia, ˝e uprawianie seksu obni˝a wartoÊç bojowà zawodników, na który to zresztà temat jest bogata literatura fachowa. Kto wy∏ama∏ si´ z tego zakazu, móg∏ nawet wylecieç z klubu, gdy˝ w kontraktach z pi∏karzami ostatni punkt by∏ poÊwi´cony ich ˝yciu erotycznemu. Od dwóch sezonów, kiedy to by∏y znany pi∏karz jednego ze Êlàskich klubów prowadzi∏ trzecioligowà dru˝yn´, jeszcze nigdy nie zdarzy∏a si´ w niej taka wpadka. No, prawie nigdy, gdy˝ raz kapitan zespo∏u doniós∏ na ostro rywalizujàcego z nim napastnika. Trener zapyta∏ wi´c podejrzanego czy przyznaje si´ do z∏amania regulaminu. Ten nie zaprzeczy∏ i poniós∏ stosunkowo ∏agodnà kar´ w postaci odsuni´cia od najbli˝szego spotkania oraz utraty apana˝y nale˝nych za mecz. JednoczeÊnie trener zapowiedzia∏ wszystkim, ˝e ka˝de takie nast´pne sprzeniewierzenie si´ jego wytycznym b´dzie karane znacznie surowiej. M∏odzi sportowcy wzi´li sobie to do serca przynajmniej o tyle, ˝e nie „uwiadamiali“ si´ ju˝ wi´cej na wzajem o swoich wyczynach sentymentalnych w okresie nakazanego postu, jak to mieli wczeÊniej w zwyczaju. Pomi´dzy kapitanem a napastnikiem iskrzy∏o jednak nadal, a upokorzony postanowi∏ wziàç odwet na donosicielu. Podczas zgrupowania przed bara˝owym meczem o „byç albo nie byç“ dru˝yny w drugiej lidze, zorganizowanym w górskim kurorcie, pi∏karze jak zwykle po treningu wychodzili na miasto. Wiedzieli, ˝e wolno im wypiç co najwy˝ej jedno piwo i tego w zasadzie przestrzegali. Godzina powrotu do hotelu te˝ by∏a ÊciÊle okreÊlona, ale na dyskotece w piwnicy uzdrowiska mogli w tym czasie çwiczyç rozciàganie mi´Êni do woli, ku uciesze bywajàcych tam kuracjuszek w ró˝nym wieku. Prawdopodobnie niejeden z nich z∏ama∏ tej nocy wiadomy zakaz, a ju˝ na pewno przytrafi∏o si´ to kapitanowi. Poderwa∏a go naj∏adniejsza dziewczyna na dyskotece, wi´c nie móg∏ jej odmówiç. Zachowa∏ przy tym naturalnie wszystkie Êrodki bezpieczeƒstwa, przez co nale˝y rozumieç przede wszystkim daleko posuni´tà dyskrecj´. Gdy ona opuÊci∏a lokal, on jeszcze demonstracyjnie pokr´ci∏ si´ w najjaÊniejszym miejscu sa-

li, aby widzieli go wszyscy koledzy, ale potem wymknà∏ si´ do umówionego pokoju. Nast´pnego dnia wszyscy pi∏karze stawili si´ na krótki przedpo∏udniowy trening, a po po∏udniu zasadniczy sk∏ad klubu rozegra∏ decydujàcy mecz. Wynik by∏ remisowy, co niestety dawa∏o awans przeciwnikom, wobec czego pokonanych de facto sportowców czeka∏a przykra rozmowa z trenerem, w obecnoÊci kierownictwa klubu. Prezes zaczà∏ od wiadomoÊci, która na wi´kszoÊç zawodników spad∏a jak grom z jasnego nieba. Z pracy zosta∏ zwolniony w trybie dyscyplinarnym kapitan zespo∏u, a w uzasadnieniu by∏a mowa o z∏amaniu ostatniego punktu kontraktu w noc przed meczem. Tym razem niezdyscyplinowanemu sportowcowi nie dano ju˝ szansy przyznania si´ i wyra˝enia skruchy. Zresztà on zdawa∏ si´ tym nie byç zainteresowany. Wr´cz przeciwnie, jà∏ sugerowaç, ˝e pad∏ ofiarà pomówienia zawistnego kolegi, który postanowi∏ mu si´ za wszelkà cen´ zrewan˝owaç. Na trenerze i prezesie zdawa∏o si´ to nie robiç ˝adnego wra˝enia. Szkoleniowiec doradzi∏ wr´cz by∏emu ju˝ kapitanowi, aby si´ nie pogrà˝a∏, gdy˝ sà przeciwko niemu bardzo mocne dowody. Kiedy zawodnik po wielokroç domaga∏ si´ ich przedstawienia, trener wyjà∏ w koƒcu z teczki niewielkà szmatk´, którà roz∏o˝y∏ na stole. Pozostali zawodnicy wybuchn´li Êmiechem, zaÊ winowajca wyszed∏ z sali zrezygnowany. Na stole le˝a∏y bowiem jego klubowe slipy z wypisanym numerem, jakie ka˝dy zawodnik wk∏ada∏ pod pi∏karskie spodenki, a które gdzieÊ mu si´ zapodzia∏y poprzedniej nocy. Teraz wszystko zrozumia∏, to podstawiona dziewczyna ukrad∏a mu bielizn´. Odszuka∏ zdrajczyni´ i zrobi∏ jej awantur´. Panienka t∏umaczy∏a si´, ˝e to jeden z jego kolegów za∏o˝y∏ si´ z nià o ca∏à jej pensj´ fryzjerki, ˝e nie zdo∏a uwieÊç kapitana. Wygra∏a, ale gdy dowiedzia∏a si´, ˝e przyczyni∏a si´ w ten sposób do dramatu ch∏opaka, nie by∏a zbyt dumna z siebie. Bezrobotny pi∏karz nie poprzesta∏ jednak na tym i postanowi∏ na drodze sàdowej walczyç z klubem o przywrócenie do pracy oraz odszkodowanie za czas pozostawania bez zatrudnienia. Adwokat zapewnia∏ go, ˝e ma du˝à szans´ na wygranà jednak pod warunkiem, i˝ zdo∏a przekonaç do zeznawania na jego korzyÊç bezpoÊrednià sprawczyni´ wszystkich k∏opotów. Dziewczyna oczywiÊcie nie chcia∏a o tym s∏yszeç, wi´c prawnik znalaz∏ sposób zmuszenia jej do przyjÊcia na sal´ sàdowà. Za∏o˝y∏ przeciwko niej osobnà spraw´ cywilnà, za kradzie˝ mienia. W pozwie rzeczy skradzione sportowcowi uleg∏y zresztà pewnemu rozmno˝eniu, gdy˝ oprócz jednej sztuki bielizny osobistej wymieniono tam tak˝e portfel oraz z∏oty zegarek. To oczywiÊcie zmi´kczy∏o panienk´ i w rezultacie, w zamian za wycofanie pozwu przeciwko niej, zgodzi∏a si´ wystàpiç w roli Êwiadka na zamkni´tej cz´Êci rozprawy przed sàdem pracy. I tak ma szcz´Êcie, ˝e jest kobietà i ˝e nie obowiàzuje ju˝ kodeks Boziewicza. W przeciwnym wypadku za swà niedyskrecj´ mog∏aby zostaç wyzwana na pojedynek. MAGMA VII

Oj, coÊ dzisiaj ycjà. kiepsko z kond Czy˝by kolega in? m la u g e r ∏ a m ∏a z

Niedyskrecja

28

Panorama


Na czterech kó∏kach

Redaguje JACEK KUCHARSKI

F

luence to coupe o d∏ugoÊci 4,60 m, którego zmys∏owe bry∏y sà uj´te w proste, uporzàdkowane linie. Ten concept-car stanowi nowoczesny wyraz zasadniczego elementu Êwiata coupe - przyjemnoÊci ruchu. Wra˝enie ruchu powstaje poprzez niezwykle dynamicznà opozycj´ pomi´dzy pochy∏ym przodem i pionowym ty∏em. Linia przodu jest pozbawiona zb´dnych elementów - brak os∏ony ch∏odnicy podkreÊla logo marki i odwo∏uje si´ do innych presti˝owych samochodów Renault. Kszta∏t reflektorów podkreÊlony cienkimi kierunkowskazami eksponuje czystà, p∏ynnà lini´ przodu. Po dwoma wypuk∏ymi kloszami z przezroczystego szk∏a widoczny jest podwójny rzàd elektroluminescencyjnych diod ukierunkowanych w ró˝ne strony. Diody zapalajà si´ w zale˝noÊci od kàta skr´tu kierownicy, zapewniajàc wielokierunkowe oÊwietlenie na zakr´tach. Kszta∏t Êwiate∏ jest wyeksponowany i naturalnie przed∏u˝ony linià dwóch wlotów powietrza. Trzeci wlot - wàski i poziomo umieszczony - wyglàda jak ∏àcznik pomi´dzy nimi. Przeciwwagà dla p∏ynnej linii przodu jest ty∏, sugerujàcy ogromnà energi´ dzi´ki pionowemu rysunkowi. Wra˝enie energii podkreÊla kontrast pomi´dzy szerokimi b∏otnikami z wyeksponowanymi wyd∏u˝onymi, cienkimi, poziomymi Êwiat∏ami i wy˝szà, centralnà cz´Êcià w innym kolorze. Cz´Êç ta ∏àczy tylne okno z podwójnà, centralnie umieszczonà rurà wydechowà obramowanà przez wlot powietrza. Ârodkowa cz´Êç auta ∏àczy kontrastowy przód i ty∏ poziomymi liniami - dynamiczne linie przodu dochodzà do Êrodka tylnej klapy. Dwie z nich biegnà po obu bokach niemal symetrycznie. Kolejne linie wyznaczajà zarys maski, dachu i tylnej szyby. Ta szyba, w kszta∏cie litery V, stanowi cz´Êç przeszklonego pasa biegnàcego od przedniej szyby wzd∏u˝ dachu i opadajàcego

Sportowy, zmysłowy i atrakcyjny

Renault prezentuje Fluence - sportowy, zmys∏owy i atrakcyjny samochód. Fluence, najnowszy concept-car Renault, to sportowe 4-miejscowe coupe klasy S. Nadwozie i pe∏ne ciep∏a wn´trze oparte sà na prostych, p∏ynnych liniach i zmys∏owych bry∏ach. Zdaniem Dyrektora Designu Renault, Fluence wpisuje si´ w tradycj´ wielkich osiàgni´ç stylistyki francuskiej. Concept-car zosta∏ przedstawiony w ramach presti˝owego konkursu eleganckich samochodów Louis Vuitton Classic 4. czerwca 2004 w Anglii. Wizja 4-miejscowego coupe wysokiej klasy.

w stron´ tylnej klapy. Dolna cz´Êç nadwozia stanowi rodzaj pasa i przyczynia si´ do doskona∏ych w∏asnoÊci aerodynamicznych auta, podobnie jak kszta∏t obr´czy kó∏. Wn´trze jest proste i zapada w pami´ç. Cechuje je naturalna harmonia. Du˝a iloÊç Êwiat∏a nap∏ywajàca przez szyby wydobywa ca∏à intensywnoÊç dominujàcego koloru -czerwieƒ Margaux. Fotele z drukowanej skóry sà umieszczone na niezale˝nych prowadnicach. Boki siedzenia i oparcia rozchylajà si´ po otwarciu drzwi, zach´cajàc do zaj´cia miejsca we wn´trzu auta. System ten zapewnia nast´pnie automatycznà regulacj´ podparcia bocznego. Równie˝ pod∏okietniki w p∏atach drzwi sà umieszczone na prowadnicach, dostosowujàc si´ do regulacji foteli. Niezwykle lekka deska rozdzielcza - pokryta skórà w dominujàcym czerwonym kolorze, któremu towarzyszà be˝owe elementy - wydaje si´ byç ukszta∏towana ze zwini´tego p∏ata skóry spi´tego poÊrodku. Motyw ten odnajdziemy w zarysie centralnej konsoli. Jej lekko skr´cona bry∏a mieÊci intuicyjne w obs∏udze elementy sterujàce, zaprojektowane zgodnie z koncepcjà „Touch Design“. Kierowca mo˝e wybraç za pomocà joysticka najwa˝niejsze funkcje pojazdu i odczytaç je na ekranie cho-

wanym w górnej cz´Êci deski rozdzielczej. Liczniki pokazujà informacje zarazem w formie analogowej jak i cyfrowej, na czarno-czerwonym tle. Niezwykle starannie rozwiàzano komfortowy ty∏. Szeroka kanapa ma obejmujàcy kszta∏t i zach´ca do zaj´cia w niej miejsca. StyliÊci Renault zaprojektowali lampki do czytania, dla których inspiracjà by∏ Êwiat mebli. Wbudowane w dach lampki mo˝na wyciàgnàç pociàgajàc za skórzany j´zyczek, a nast´pnie skierowaç w po˝àdanà stron´. Baga˝nik o pojemnoÊci 396 dm3, wy∏o˝ony skórà w odcieniu „czerwieƒ Margaux“, posiada dwa boczne schowki. Tylna klapa zapewniajàca dost´p do baga˝nika otwiera si´ w oryginalny sposób - przesuwa si´ nad dach dzi´ki centralnie umieszczonemu, przegubowemu ramieniu. Dost´pu do baga˝nika nie ograniczajà wi´c ˝adne wsporniki umieszczone z boku. Zespó∏ nap´dowy i uk∏ad jezdny Fluence wprost zaprasza do podró˝y. Umieszczony z przodu benzynowy silnik 3.5 l, rozwija moc 280 KM i dostarcza wyjàtkowej przyjemnoÊci z jazdy, niezale˝nie od pr´dkoÊci Precyzyjna regulacja zawieszenia i podwozia zapewniajà przyjemnà jazd´ i zwrotnoÊç, niezale˝nie od typu drogi. Du˝o uwagi poÊwi´cono akustyce, dzi´ki czemu silnik ma rasowy, sportowy pomruk. 6-biegowa skrzynia automatyczna oraz impulsowe prze∏àczniki gwarantujà wysoki komfort i spokojnà jazd´.

Panorama

29


Moje 2/3

Dzwonię do Olka

Prezydent RP Aleksander KwaÊniewski wystàpi∏ w programie Tomasza Lisa, który chyba nosi tytu∏ „Co z tà Polskà“ i ma stanowiç wizytówk´ „Polsatu“, zwanego w niektórych kr´gach „Polsyfem“. Lisa koniecznie kaza∏ mi oglàdaç redaktor Andrzej ¸ojan z „Panoramy“, znawca rzeczy pi´knych i cokolwiek starych. Ceni´ sobie zdanie ¸ojana i dlatego obejrza∏em Lisa, którego do Pa∏acu Prezydenckiego dawniej Namiestnikowskiego zaprosi∏ te˝ by∏y redaktor KwaÊniewski (z tà ró˝nicà, ˝e nic nie pisa∏ tylko redagowa∏). Prezydent KwaÊniewski jest zapatrzony w Ameryk´, podobnie zresztà jak wielu górali, chocia˝ nie pochodzi z Podhala. Prezydent KwaÊniewski zapewne oglàda∏ niedawne debaty kandydatów do prezydentury w USA i te˝ chcia∏ podobnie si´ przypomnieç nad Wis∏à. Zaprosi∏ wi´c Tomasza Lisa, który w jakimÊ rankingu zajà∏ wysokie miejsce wÊród potencjalnych kandydatów do najwy˝szego urz´du w RP. Zatem by∏a to debata kandydatów, z których jeden ju˝ nie mo˝e kandydowaç, drugi zaÊ nie powiedzia∏, ˝e zamierza kandydowaç wi´c czysta abstrakcja w Polsce, czyli nigdzie. KwaÊniewski jest od Lisa starszy, doÊç sporo ni˝szy, ma zdecydowanie mniej szlachetne rysy twarzy, jest mniej b∏yskotliwy, gorzej pos∏uguje si´ j´zykiem gestów, a wi´c zosta∏ ograny przez Lisa z kretesem. Ale na szcz´Êcie (dla KwaÊniewskiego) by∏a to wy∏àcznie zabawa, w której prezydent wypad∏, najdelikatniej rzecz ujmujàc, ma∏o powa˝nie, zaÊ w niektórych kwestiach nierozwa˝nie. Aleksander KwaÊniewski szed∏ do wyborów pod has∏em, ˝e chce byç prezydentem wszystkich Polaków. Niedawno jeden ze znajomych zwróci∏ mi uwag´, i˝ prezydent wywiàza∏ si´ ze swej obietnicy. Istotnie, jest prezydentem wszystkich Polaków, którym si´ powiod∏o po roku 1989. Jest przez nich szanowany, doceniany, zaÊ niektóre niezgrabnoÊci w ich oczach przydajà mu tylko autentycznoÊci, no bo któ˝ jest bez wad... Aleksander KwaÊniewski w debacie z Tomaszem Lisem stwierdzi∏ autorytatywnie, ˝e w 15-leciu III Rzeczpospolitej wszystkim si´ polepszy∏o, a powiedzia∏ to z takim przekonaniem z jakim mawia∏ wczeÊniej, gdy te˝ nie mówi∏ prawdy. Z przeprowadzonego przez „Rzeczpospolità“ badania „Jak Polacy oceniajà transformacj´ 1989-2004“ wynika wyraênie, ˝e suma ocen negatywnych znacznie przewy˝sza pozytywy. Polacy wÊród najwi´kszych pora˝ek wymieniajà wysokie bezrobocie, korupcj´, nieuczciwoÊç polityków, z∏à sytuacj´ w s∏u˝bie zdrowia, zubo˝enie spo∏eczeƒstwa i dopiero po nich dostrzegajà pozytywy: przystàpienie do Unii Europejskiej, wolnoÊç s∏owa, swobod´ podró˝y za-

granicznych. Przy czym te dwa ostatnie majà charakter czysto werbalny, gdy˝ oczywiÊcie mo˝na mówiç co si´ myÊli na przyk∏ad o Aleksandrze KwaÊniewskim, nawet gdy si´ myÊli bardzo êle, ale ju˝ w prywatnym przedsi´biorstwie ma∏o kto odwa˝y si´ skrytykowaç szefa, ˝e zmusza ludzi do 10godzinnego dnia pracy, p∏acàc za oÊmiogodzinnà dniówk´. Co do wyjazdów mo˝na sobie zafundowaç nawet Hawaje, z tym, ˝e 70 procent spo∏eczeƒstwa pozostaje w domu, bàdê odwiedza rodzin´ jeÊli ta szcz´Êliwie mieszka na wsi. Pan prezydent bàdê nie czyta∏ tego raportu, bàdê te˝ zaj´ty sprawami globalnymi i historycznymi, nie bardzo dostrzega lub co gorsza nie pragnie nawet wiedzieç jak ˝yjà Polacy. A nie wiedzieç o tym bardzo ∏atwo, nawet specjalnie si´ do tego nie trzeba zmuszaç. Zadba o to dwór i dworacy. Prezydent KwaÊniewski mieni si´ byç demokratà, bolejàc wszak˝e, ˝e tak ma∏o instynktu demokratycznego zal´g∏o si´ wÊród Polek i Polaków. Ale prezydent-demokrata ∏atwo znajduje wyt∏umaczenie. Gdzie mieli si´ nauczyç demokracji? W PRL-u?! Gdy Jan dwojga imion Rokita albo inny Marek Jurek, bàdê Antoni Macierewicz gl´dzà o kazamatach, totalitaryzmie, n´dzy demokracji w PRLu po roku 1956, to wypada si´ ledwie uÊmiechnàç i puknàç w czo∏o. Zas∏uchali si´ w „Wolnej Europie“, podopisywali sobie bohaterskie ˝yciorysy i stali si´ ich niewolnikami. Co najwy˝ej mo˝na z nimi niezbyt serio polemizowaç. Ale gdy o braku demokracji mówi by∏y towarzysz - i to nie pierwszy z brzegu - Aleksander KwaÊniewski, nie wypada inaczej tego nazwaç jak hipokryzjà. Twierdzenie, ˝e w polityce trzeba byç przebieg∏ym, elastycznym, i ˝e tylko krowa nie zmienia poglàdów jest nieprawdà. OczywiÊcie na krótkà met´ skutecznym mo˝e okazaç si´ dobieranie i zostawianie przyjació∏, zmienianie zdania, bycie za a nawet przeciw. Mo˝na ˝onglowaç s∏owami, poglàdami, starannie trzymaç si´ pozycji obrotowego. Mo˝na w tym nawet osiàgnàç perfekcj´ i wielkoÊç. Tylko tyle, ˝e dzisiaj Aleksander KwaÊniewski kontestujàcy lata PRL-u b∏yszczy blaskiem sprzedawanych na jarmarkach precjozów z tombaku. Lisiego programu nie obejrza∏em do koƒca. Dotrwa∏em do pierwszych reklam. Lis wyda∏ mi si´ przez ¸ojana przereklamowany, KwaÊniewski mile mnie nie zaskoczy∏. Nawet sobie nie pomyÊla∏em „co z tà Polskà?“ i tylko przypomnia∏a mi si´ piosenka z „Kabareciku“ Olgi Lipiƒskiej, gdy ktoÊ zdenerwowany obrotem spraw, próbuje dzwoniç do Olka, a Olka jak nie ma, tak nie ma... ¸UKASZ WYRZYKOWSKI

Ukazuje si´ od 16 maja 1954 r. TYGODNIK ILUSTROWANY gospodarka, polityka, spo∏eczeƒstwo

Redaktor naczelny ¸UKASZ WYRZYKOWSKI tel. (0 32) 256 17 78 Zast´pca redaktora naczelnego MARIOLA SEREDIN Dyrektor Przedstawicielstwa w Warszawie JACEK KUCHARSKI tel. (0 508) 238 826 Stale wspó∏pracujà: Sabina B¸A˚Y¡SKA, S∏awomir BOROWSKI, Zygmunt BRONIAREK, Henryk CZARNIK, Anna G¸UCH Janusz KO˚USZNIK, Izabela LARISZ, Andrzej ¸OJAN, Jerzy PITERA, Grzegorz P¸ONKA, Wojciech SZCZAWI¡SKI, Edmund WOJNAROWSKI Katarzyna WYKA Sekretarz redakcji Mariola SEREDIN Adres redakcji: „Panorama”, ul. Brzoskwiniowa 32 43-190 Miko∏ów Adres do korespondencji: „Panorama”, 40-900 Katowice 2 skr. pocztowa 335 Wydawca:

43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 DTP: AGENCJA REKLAMOWA Micha∏ Seredin 43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 Kolporta˝: „Ruch” SA w Warszawie OKDP ul. Jana Kazimierza 31/33 00-958 Warszawa REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREÂå OG¸OSZE¡, NIE ZWRACA MATERIA¸ÓW NIE ZAMÓWIONYCH, ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA TEKSTÓW I ZMIANY TYTU¸ÓW.

NUMER ZAMKNI¢TO 2 XI 2004 r.

e-mail: tygodnik.panorama @ neostrada.pl www.tygodnikpanorama . neostrada.pl


NOBEL KONTROWERSYJNY, CZYLI...

Pokojowa czy ekologiczna? Nagrody Nobla zawsze wywo∏ywa∏y emocje, choçby tylko za przyczynà samej Mamony wymierzanej w szwedzkich koronach. Ale nie tylko, cz´sto te˝ budzi∏y kontrowersje co do trafnoÊci wyboru przez Noblowskà Kapitu∏´. Tegoroczne rozdania w dwu najpopularniejszych dziedzinach sprawi∏y, ˝e i tym razem zaskoczonych jest zdecydowana wi´kszoÊç. Takie w∏aÊnie odczucia towarzyszy∏y przyznaniu najpierw literackiej Nagrody Nobla lewicowej intelektualistce, kojarzonej te˝ w ruchem feministycznym Austriaczce Elfridzie Jelinek, a jeszcze bardziej, gdy og∏oszono nazwisko laureata Pokojowej Nagrody Nobla - Kenijki Wangari Maathai. Zaskoczenie w przypadku Afrykanki by∏o co najmniej potrójne. Bo raz - nie polityk przez du˝e „P“, ani znany obroƒca praw cz∏owieka; dwa - ekolog; trzy, ˝e znów kobieta, bo w poprzednim roku, jak pami´tamy, nagrodzono tak˝e kobiet´ - Irank´ Szirin Ebadi. Wybór dzia∏aczki z Kenii, nie zwiàzanej z politykà mi´dzynarodowà sensu stricte, zaskoczy∏ tak˝e polskich polityków, którzy pytani przez dziennikarzy nie ukrywali, i˝ spodziewali si´ elekcji papie˝a Jana Paw∏a II lub by∏ego prezydenta Czech Vaclava Havla. Pojawi∏y si´ nawet skrajnie opozycyjne komentarze wieszczàce „zmierzch Nagrody Nobla“, czy kpiàce, ˝e Kenijka dosta∏a pokojowà nagrod´ za posadzenie drzewka i jeÊli ju˝, to powinna dostaç nagrod´ ekologicznà. Czy rzeczywiÊcie presti˝ noblowskiego wyró˝nienia ucierpia∏? A mo˝e czas wreszcie zweryfikowaç ogólnie przyj´te poglàdy co do sposobów i dróg wiodàcych do pokoju? Tym bardziej, ˝e Irak, Sudan i inne punkty zapalne Êwiata nie Êwiadczà dobrze o wspó∏czesnych bojownikach o pokój. Mo˝e forma walki, jakà wybra∏a Wangari Maathai jest skuteczniejsza ni˝ rzadko kiedy efektywne narady, rezolucje i apele podpisywane i og∏aszane w gabinetach i salach konferencyjnych? Zresztà obroƒcy przyrody entuzjastycznie przyj´li decyzj´ Komitetu Noblowskiego, dostrzegajàc bezpoÊredni zwiàzek mi´dzy pogarszaniem si´ stanu Êrodowiska a bezpieczeƒstwem Êwiata. „Pokój na Ziemi zale˝y od naszej zdolnoÊci do zabezpieczenia Êrodowiska. Maathai stoi na pierwszej linii walki o sensowny ekologicznie rozwój spo∏eczny, gospodarczy i kulturalny w Kenii i w Afryce“ - tak uzasadniono wybór w Oslo. Maathai to pierwsza kobieta z doktoratem z biologii w Afryce Wschodniej i Ârodkowej, zarazem pierwsza w Kenii pani profesor i dziekan wydzia∏u na Uniwersytecie w Nairobi. W latach 70. zasadzi∏a kilka drzewek w swoim ogródku, co da∏o poczàtek Ruchowi Zielonego Pasa, nastawionemu na ratowanie afrykaƒskich lasów i sadzenie drzew. W efekcie skupione wokó∏ niej kobiety zasadzi∏y 30 mln drzew w ciàgu 30 lat! Ruch prowadzi kampani´ na rzecz przeciwdzia∏aniu pustynnieniu obszarów Kenii, uzasadniajàc, ˝e wycinanie lasu powoduje erozj´ gleb, co w konsekwencji zamieni nadajàce si´ do uprawy ziemie w ja∏owà pustynie. Problem ten dotyczy zresztà nie tylko Kenii, ale i innych afrykaƒskich obszarów, a dzia∏aczki Ruchu Zielonego Pasa nara˝ajà si´ politykom i ludziom biznesu - czerpiàcym zyski ze sprzeda˝y afrykaƒskiego drewna oraz pa-

sterskim plemionom, wÊród których do dziÊ ˝ywa jest tradycja, mówiàca, ˝e wielkoÊç stada jest miarà presti˝u, wi´c rozszerzajà pastwiska poprzez wycinanie lasu. Maathai nie ust´puje i ostatnio, jako sekretarz stanu ds. ochrony Êrodowiska w rzàdzie w Nairobi, grozi podaniem si´ do dymisji, jeÊli w∏adze nie zatrzymajà procesu wycinania lasów w tym kraju. Z∏oty medal, honorowy dyplom i czek wartoÊci 10 mln koron szwedzkich (1,3 mln dolarów) Kenijka odbierze 10 grudnia w Oslo, a cz´Êç nagrody zamierza przeznaczyç na cele ekologiczne. Nadal b´dzie zach´caç do sadzenia drzew, a oponentom jej sposobu na walk´ o pokój mówi: „Kiedy sadzimy nowe drzewo, rzucamy te˝ ziarna pokoju“. Na koniec ciekawostka. Otó˝, do bli˝szego zainteresowania si´ tematykà ratowania afrykaƒskich drzewostanów „zach´ci∏“ Maathai mà˝ - polityk, który starajàc si´ o poselski mandat obiecywa∏ zajàç si´ problemem wycinania lasów. Kiedy zosta∏ wybrany do parlamentu... zapomnia∏ o deklaracjach (skàd my to znamy?). ˚ona - jako wyborca, mia∏a jednak dobrà pami´ç i zdecydowa∏a rozliczyç si´ z wybranym. Postanowi∏a sama zajàç si´ ochronà lasów, a z m´˝em... rozwiod∏a si´. ANDRZEJ KU¸ACH


Tel.: (0-501) 503 914

Malarskie wędrówki Dariusza Orszulika

Fragment żydowskiej kamienicy na Kazimierzu Od wielu wieków Żydzi żyli na ziemiach polskich. Polskie miasta posiadały swoje żydowskie dzielnice, będące jakby odrębną, egzotyczną i hermetyczną przestrzenią, gdzie naród żydowski żył i tworzył swoją piękną i niezwykle oryginalną kulturę. W Krakowie taką dzielnicą był Kazimierz, który obecnie przeżywa swój renesans, rozbrzmiewając śpiewem i tańcem żydowskim. Na akwareli namalowałem bramę starej żydowskiej kamienicy, jednej z wielu na Kazimierzu, przez którą w czasie II wojny światowej po raz ostatni wyszła rodzina Sternów i wszelki słuch po niej zaginął.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.