MM Trendy #08 (77)

Page 1

SIERPIEŃ 2019 NUMER 08 (77) / WYDANIE BEZPŁATNE

między sacrum a profanum


#prezentacja


#08

#spis treści sierpień 2019

28

Rozmowa Marcin Meller

#06 Newsroom

Design, moda, wydarzenia

#16 Temat z okładki Lizz Wright oczaruje głosem

#28 Rozmowa

#42 Sztuka

#60 Sport

Marcin Meller

W poszukiwaniu tożsamości miasta

#32 Kultura

#46 Styl życia

#64 Sport

Kino, płyty i wydarzenia w sierpniu

Męska enklawa nie tylko dla brodaczy

#40 Styl życia

#54 Zdrowie

#68 Trendy towarzyskie

Lama na zasłużonych wakacjach

Alergie / U dentysty

Piotr Lisek – diament w koronie

Golf dla wszystkich

Kto, z kim, kiedy i dlaczego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

3


| OD REDAKTORA |

#okładka: NA OKŁADCE: LIZZ WRIGHT FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

#08

#redakcja Fala upałów, która przeszła tego lata kilkukrotnie nad całą Europą wpływa także na temperaturę dyskusji w kraju. W środkach masowego przekazu rozgrzane wodą święconą i polityczną gorączką głowy zaczynają sięgać po jedyny znany im argument. Przemoc. Patrzenie na to odbiera apetyt i powoduje mentalną niestrawność. Jednak dopóki jest to na rękę ludziom sprawującym duchową i administracyjną władzę, takich obrazków będzie wokół coraz więcej. Nie może być to jednak jedyny temat, o jakim powinniśmy rozmawiać w kawiarniach, ogródkach, na plaży i w tysiącu miłych miejsc, które odwiedzamy podczas tegorocznego lata. Wakacje pewnie perfekcyjnie zorganizowaliście sobie sami, dlatego my mamy bardzo interesującą propozycję na jesień. Okrągłe urodziny obchodzi wówczas najmłodsza szczecińska uczelnia wyższa. Z tej okazji w październiku w Szczecinie odbędzie się wyjątkowa jazzowa impreza, czyli showcase organizowany przez magazyn Jazz Forum. Rzecz niebywała w naszym mieście, która zgrupuje promotorów jazzu, muzyków i entuzjastów z całej Europy. I nie ma się co zasłaniać tezą, że jazz to elitarna muzyka. Przecież dawniej do jazzu również tańczono! Na finał zaśpiewa utalentowana wokalista Lizz Wright, którą gościmy na okładce magazynu. Jej głos usłyszymy na tle bardzo zmysłowych jazzowo-soulowych kompozycji. Wsłuchujcie się, będzie mówić o bardzo ważnych sprawach. Poza Lizz Wright, spotkaliśmy się z Marcinem Mellerem, który tę rozmowę będzie wspominał bardzo szczególnie, bo trafił później do szpitala. Prezentujemy sylwetkę sportowego mistrza Piotra Liska i piszemy o dyscyplinie, która dawniej uchodziła za snobistyczną, ale dziś przyciąga coraz więcej wielbicieli spędzania czasu na wolnym powietrzu. A za miesiąc napiszemy o bardzo smacznym wydarzeniu, które jesienią odbędzie się w Szczecinie. Będą wejściówki i zaproszenia.

Jarosław Jaz / Redaktor naczelny

4

Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Karolina Naworska Producent: Agata Maksymiuk Redakcja: Oskar Masternak, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Anna Folkman Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 697 770 172, karolina.naworska@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#prezentacja


| NEWSROOM |

Szczecinianka na okładce Playboya

#5 ekotrendów dla lepszego życia by Jarosław Jaz

#1 Segregacja śmieci

Najprostsza, banalna wręcz sprawa, od której można zacząć dbanie o środowisko. Fakt, że przetwarzanie odpadów w naszym kraju, jak dotąd nie działa tak, jak powinno, nie może zniechęcać. To wszystko będzie musiało się zmienić, podobnie jak i nasze nawyki, by produkować i konsumować coraz mniej.

#2 Prąd na własny rachunek

Prywatne elektrownie wiatrowe lub słoneczne to nie jest dziś żadna fantazja. Kto ma możliwości i potrafi liczyć swoje pieniądze, inwestuje w takie rozwiązania, nie oglądając się na drożejącą energię. Nasz klimat wprawdzie ani wietrzny, ani specjalnie słoneczny, ale na podgrzewanie wody i ładowanie elektrycznych samochodów prywatnego prądu wystarczy.

#3 Samochody elektryczne

Odwiedzając ostatnio jeden z salonów samochodowych z półki premium, dowiedziałem się, że Tesle najnowszej generacji cieszą się rosnącym powodzeniem wśród klientów, u których świadomość ekologiczna jest tak duża, jak zawartość portfela. Samochód elektryczny zaczyna się po prostu opłacać, wszyscy czekają aż nadąży za nimi infrastruktura.

#4 Żywność

Eksploatacja planety związana z przemysłową produkcją żywności jest faktem, za którym stoi pustoszenie środowiska, emisje, cierpienie oraz chciwość i chęć zysku. Dlatego redukcja mięsa czy nawet przejście na wegetarianizm nie wydają się fanaberią dla każdego człowieka, który widzi więcej niż czubek własnego nosa.

#5 Ekologiczne miasta

Zielone źródła energii oraz zrównoważony rozwój to główne wyzwania współczesnej urbanistyki. Trudno mówić o Szczecinie jako ośrodku awangardy w owej dziedzinie, ale jeśli władze miasta pierwsze nie wpadną na eko rozwiązania, zawsze pozostają oddolne inicjatywy. Mamy ogromne połacie zielonych terenów, a w przyszłości możemy być bezemisyjnym, zasilanym ze źródeł odnawialnych miastem.

6

Nicole Gregorczuk, topmodelka pochodząca ze Szczecina, wystąpiła na okładce słynnego pisma, a także w obszernej sesji zdjęciowej inspirowanej Brigitte Bardot, symbolem seksapilu i postacią Ani Szklarskiej z filmu „Seksolatki”. Zdjęcia Nicole Gregorczuk wykonała Kasia Bielska. Na łamach Playboya można również znaleźć wywiad z modelką. Nicole Gregorczuk przekonuje w nim, że - nie ma nic piękniejszego od ludzkiego ciała. Ale mimo że nagość jest naturalna, wciąż postrzega się ją jako tabu. (am) modelka | Nicole Gregorczuk / Uncover Models @nicolegregorczuk / @uncovermodelswarsaw | fotograf | Kasia Bielska @kasiabielska | MUA | Ola Łęcka / Buku Team @ olaleckamua / @bukuteam | stylista włosów | Daniel Gryszke / Art Faces @danielgryszke / @artfaceswarsaw | stylizacja | Andrzej Sobolewski @andrzejsobolewski | scenografia | Martyna Pejs @martynapejs | produkcja | Piotr Młyński | kierownictwo artystyczne | Tomasz „Vaciaque” Wójcik


#prezentacja


| NEWSROOM |

Nowa kawiarnia inspirowana Berlinem już działa! Precle własnego wypieku, ciasta, ale przede wszystkim kawa czekają na gości nowo otwartej kawiarni Cafe Berlin w centrum Szczecina. Cafe Berlin to niewielki lokal usytuowany w XIX-wiecznej kamienicy przy ulicy Bałuki 17. Jego styl oraz oferta są inspirowane berlińskimi kawiarniami. W menu można znaleźć kawowe klasyki jak: espresso, latte czy cappuccino, ale też nieco oryginalniejsze propozycje jak: serwowane na zimno espresso tonic i nowość w mieście cortado. Wszystkie oferowane kawy to kawy z segmentu speciality. Właściciele zdecydowali się również na wprowadzenie ciast i przekąsek, m.in. precli własnego wypieku, podawanych w formie kanapek. Lokal jest czynny codziennie.

Pawilon 48 koktajle z klasą Światowy poziom, z nutą luzu - Pawilon 48 to zdecydowanie jeden z najwyraźniejszych punktów na barowej mapie Szczecina. Lokal przyciąga do siebie gości unikatową ofertą koktajli, niepowtarzalnym wystrojem wnętrza oraz dostępną lokalizacją - w końcu to sam środek Deptaku Bogusława. Klimat tego miejsca tworzą przede wszystkim profesjonalni barmani, którzy swoje doświadczenie budowali latami szkoląc się i pracując w najlepszych lokalach za granicą. Dzięki ich umiejętnościom i pomysłom można tu zamówić kompozycje na bazie wysokiej jakości trunków serwowane w kieliszkach w kształcie wrotek czy... pralki. Oczywiście w koktajlowym menu nie brakuje uznanych klasyków. W pamięć zapada też wystrój, którego kluczowym elementem są autorskie malowidła łączące temat prohibicji z motywami pop kultury. Na miejscu odbywają się również prezentacje i wyjątkowe spotkania z takimi postaciami jak choćby Mateusz “Świeżak” Szuchnik, który jako pierwszy Polak uczestniczył w finale World Class Competition. Pawilon 48 nie zapomina też o lokalnych akcentach, dlatego w planach jest wprowadzenie muzyki na żywo i koncert Michała Martyniuka, gwiazdy jazzu. Każdy kto chciałby poczuć wyjątkowy klimat tego miejsca i sprawdzić umiejętności barmanów, może to zrobić spontanicznie lub w sposób zorganizowany - rezerwując stolik w lokalu lub letnim ogródku.

8



| NEWSROOM |

Tesla w Autonovum Aplikacja w telefonie zamiast kluczyków i prąd zamiast benzyny - czym jeszcze zaskakuje Tesla Model 3? Na to pytanie można było znaleźć odpowiedź podczas szczecińskiej premiery i testów auta w salonie Autonovum. Prócz nowej „trójki” można było obejrzeć Teslę z serii X i S. Odbyła się także prezentacja domowej stacji ładowania samochodu. To, co jednak budziło najwięcej emocji, to jazda testowa. Na kierowców debiutujących za „kółkiem” Tesli czekało wiele niespodzianek. Należy tu wspomnieć, że samochód uruchamia się przy pomocy karty lub zainstalowanej w telefonie aplikacji. Kokpit budują: 15-calowy ekran, manetka od kierunkowskazów, gaz i hamulec. Próżno szukać zegarów prędkościomierza i dziesiątek przycisków odpowiadających za klimatyzację, radio czy lusterka. Wszystkie najważniejsze funkcje i informacje skupia ekran. Auto, podobnie jak inne elektryczne samochody, porusza się po drodze niemal bezszelestnie. Łagodnie przyśpiesza i hamuje. Jest bardzo zwrotne. Jego maksymalny zasięg to nawet 500 km. Czy więcej modeli tego auta pojawi się wkrótce w Szczecinie? Wiele na to wskazuje. (am)

Aleksandra Redlińska ukończyła wydział budownictwa na ZUT-cie. Pracę doktorską obroniła na Pennsylvania State University. Jest specjalistką od betonu. Wraz z innymi naukowcami z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii wzięła udział w prestiżowym konkursie NASA. Zaprojektowali autonomiczny system, który sam może stworzyć domy na Czerwonej Planecie za pomocą technologii druku 3D. - Chodziło o wykorzystanie materiału bardzo powszechnego i uniwersalnego na Ziemi, czyli betonu - opowiada. - I przesłanie go na Marsa, gdzie roboty bez udziału człowieka wybudowałyby habitat, w którym mogliby zamieszkać bezpiecznie pierwsi badacze. W laboratorium Penn State zaprogramowany robot wykonał już w 3D pierwsze moduły pomieszczeń z betonu w skali 1:3. Po dokończeniu badań próbek, kolejnym krokiem będzie wykonanie pełnowymiarowych modułów betonowych. (mdr)

10

Foto: Sebastian Wołosz

Szczecinianka na Marsie


#prezentacja


| NEWSROOM |

Nadchodzi Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Już w dn. 1-3 października wielkie święto polskiego jazzu - Jazz Forum Showcase powered by Szczecin. Zgłosiło prawie 80 zespołów – ok. 250 muzyków, wystąpi 8. Jaki jest plan? I SHOWCASE 1-2 października, Radio Szczecin Showcase został tak zaplanowany, aby zapewnić artystom idealne warunki do prezentacji muzyki oraz do networkingu. Zgłoszenia do udziału w Showcasie przyjmowane były przez cały czerwiec. Zgłosiło się prawie 80 zespołów, w sumie około 250 muzyków. Do 29 lipca jury (m.in. Marcin Wasilewski, Keyon Harrold i Sylwester Ostrowski) wybierze 8 zespołów, które zaprezentują się przed międzynarodowym gremium ekspertów.

II (BE) PROFESSIONAL 1-3 października, Radisson Blu Oprócz samego Showcase’u odbędzie się specjalna – bezpłatna i otwarta dla całej branży jazzowej, część konferencyjna, która obejmować będzie panele dyskusyjne, wykłady i warsztaty z delegatami JFS oraz specjalistami z branży kreatywnej. Wśród zaplanowanych tematów - Jak odnaleźć się w czasach kultury cyfrowej? Jak funkcjonują agencje bookingowe za granicą?

III KONCERT FINAŁOWY 3 października, Filharmonia w Szczecinie Całość zostanie zwieńczona koncertem finałowym, który odbędzie się w ramach obchodów 10-lecia Akademii Sztuki w Szczecinie. Zagrają: Marcin Wasilewski Trio oraz Culture Revolution by Keyon Harrold & Sylwester Ostrowski with special guest Lizz Wright. Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz realizowany jest we współpracy z Miastem Szczecin, Szczecińską Agencją Artystyczną, Radiem Szczecin oraz Instytutem Adama Mickiewicza. (red.) Współfinansowano ze środków Miasta Szczecin. Szczegóły na: jazzforumshowcase.com

#prezentacja


#prezentacja


| NEWSROOM |

Drugie życie dworca Pomorzany Nie tylko peron z wiatą postojową, ale mnóstwo zieleni, przestrzeń coworkingowa, klub muzyczny w piwnicach obiektu oraz galeria upamiętniającą dzieje dzielnicy - tak mógłby wyglądać dworzec Pomorzany. Projekt stworzyła Dominika Zawojska na potrzeby swojej pracy doktorskiej. Jej celem było pokazanie możliwości ukształtowania otoczenia obiektu oraz jego wnętrz z zachowaniem szacunku do historii. Szczecin posiada niezwykle ciekawe obiekty kolejowe - wyjaśnia Dominika Zawojska. - W niektórych znajdują się siedziby firm, inne są zupełnie opuszczone. Okolice tych budynków coraz częściej potrzebują nadania różnego rodzaju funkcji, które można by doprojektowywać do tej głównej, czyli kolejowej. - Mam nadzieję, że w przyszłości projekt zainteresuje osoby odpowiedzialne za założenia Szczecińskiej Kolei Metropolitalne - podsumowuje Dominika Zawojska. (am)

Wachlarz ofert specjalnie dla Ciebie Większość z nas posiada w portfelu przede wszystkim obowiązkowe ubezpieczenie komunikacyjne, jednak rynek oferuje dużo więcej niż tylko OC. Dzięki multiagencji CUK możemy odkryć jak wiele produktów w tym te, które dopasujemy idealnie do naszych potrzeb. Choć dalej dominującym na rynku produktem jest polisa OC, Polacy coraz częściej powierzają swoje bezpieczeństwo również na innych polach – „Ubezpieczenia komunikacyjne to nie tylko OC i AC, ale także polisa obejmująca ochroną szyby, assistance czy NNW. Dzięki temu ostatniemu dodatkowi, będziemy mieć pewność, że nie tylko nasze auto jest bezpieczne, ale też np. to, że ochrona obejmuje każdą osobę w nim przebywającą” – mówi Lena, specjalista CUK Ubezpieczenia, w Szczecinie przy ul. Milczańskiej 7c. Własne życie i zdrowie można również objąć osobną ochroną ubezpieczenia na życie, polisy zdrowotnej, bądź ochrony w nowej formie – Krajowego Programu Zdrowotnego. – „KPZ jest całkiem nowym produktem na naszym rynku” – dodaje Kaja z Oddziału na Przyjaciół Żołnierza w C.H. Wilcza. Oczywiście takie ubezpieczenia, podobnie jak nasza państwowa opieka zdrowotna, nie obejmą nas opieką finansową, jeśli coś się nam stanie podczas zagranicznej podróży. W takim wypadku dobrze jest pomyśleć o ubezpieczeniu chroniącym nas przed poniesieniem kosztów leczenia na wyjeździe. Mowa tu o polisach turystycznych, których popularność rośnie w szczególności w okresie wakacyjnym. Z wakacyjnymi wyjazdami łączy się również ubezpieczenie mieszkania lub domu, które choć nie uchroni nas przed złodziejem, ale zdecydowanie zapewni nam spokój ducha. Sposobem na wybór najkorzystniejszej polisy jest także zwracanie uwagi na aktualne promocje. - Zapraszamy do Naszych Oddziałów, czekamy na Państwa – zachęca Monika pracująca w Oddziale na Rydla na prawobrzeżu Szczecina.

„Wszystko, co nas kręci”, czyli nowy podcast o Szczecinie Dwójka ludzi z totalnie innych branży i jeden pomysł - podcast. Mariusz Reczyński, na co dzień zajmujący się projektami budowlanymi i Michał Hamera, działający przy eventach i strategiach marketingowych co dwa tygodnie zapraszają gości do swojego studia z widokiem na Szczecin i rozmawiają. A o czym? O biznesie, o historiach zawodowych, o markach, które powstały w naszym mieście, o produktach, usługach, nowych pomysłach, marketingu i wielu innych sprawach. Wszystko to rejestrują, montują i puszczają w świat pod nazwą „Wszystko co nas kręci”. Podcast jest dostępny na stronie www.wszystkoconaskreci.pl oraz FB: @wszystkoconaskreci. (am)

14

Zapraszamy do Oddziałów: Ul. Przyjaciół Żołnierza 4 C.H. Wilcza (obok LIDL), Ul. Rydla 50 C.H. Helios (obok TESCO), Ul. Milczańska 7c


#prezentacja


| TEMAT Z OKŁADKI |


| TEMAT Z OKŁADKI |

Lizz Wright między sacrum a profanum Jak twierdzi - moment, w którym odkryła, że potrafi śpiewać, to ten, w którym odkryła, że potrafi mówić. A skoro tak, to nic dziwnego, że jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych jazzowych głosów współczesnej Ameryki. Mowa o Lizz Wright, która wystąpi w Szczecinie już w październiku, podczas obchodów dziesięciolecia Akademii Sztuki. Czy to nie brzmi jak doskonały pretekst, by opowiedzieć o Lizz nieco więcej? TEKST AGATA MAKSYMIUK / FOTO MATERIAŁY PRASOWE / Pawel F. Matysiak / Polska Press

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

17


| TEMAT Z OKŁADKI |

A jest co opowiadać, bo kiedy Lizz śpiewa, publiczność trafia do innego wymiaru. Jej aksamitny głos, przez lata porównywany do Abbey Lincoln czy Niny Simone, gładko sunie przez pięciolinię jazzu. Kiedy trzeba przyspiesza, ocierając się o gospel, rock czy country. Innym razem zwalnia, wpadając w rytmy soulu, R&B i bluesa. To, co wyczynia na koncertach sprawia, że trudno przypisać ją do jednej kategorii. - Ale czy kategorie są komukolwiek potrzebne? - pyta i nie oczekuje odpowiedzi, bo odpowiedź jest oczywista. - Nie chcę żadnych etykietek. To emocje są najważniejsze. Emocje, które budzą się na sali podczas koncertu. W końcu one i tylko one są w stanie sprawić, że dzieło sztuki staje się kompletne.

1. Sacrum Lizz wyniosła tę naukę z kościoła, który stanowi ważną część jej życia. Jest córką pastora i swoje pierwsze muzyczne kroki stawiała w jego parafii, w małym miasteczku Hahira na południu Stanów. Przez całą szkołę podstawową i średnią była związana z muzyką chrześcijańską, z ewangelicznym popem, disco czy R&B. Grała na fortepianie i śpiewała w chórze gospel. Wraz ze swoją rodziną i bliskimi występowała na całym południu USA. Po części była przygotowywana do zajęcia stanowiska dyrektora chóru w Hahira. Jej ojciec nigdy nie miał dosyć kościoła. Nawet w domu często zwoływał bliskich na tzw. „Family Devotion”. Wybierał biblijny fragment, odczytywał go, a później dzielił tekst na role a w zasadzie na głosy. I tak całą rodziną śpiewali nauki boże, dzieląc się muzyką. Lizz wspomina te czasy z ogromnym sentymentem. Jak podkreśla - kościół ją ukształtował. Dom prowadzony przez kaznodzieję, to jednak nie tylko wzruszenie ze wspólnego śpiewania fragmentów Biblii. Ojciec Lizz wychowywał swoje dzieci według bardzo rygorystycznych zasad. Młodej wokalistce i jej dwójce starszego rodzeństwa nie wolno było oglądać telewizji i słuchać świeckiej muzyki. W ich pokojach próżno było szukać modnych komiksów czy zabawek. Czas wolny był ściśle zaplanowany - pomoc parafianom, pomoc w kościele, pomoc w domu. Dlatego Lizz miała swoją

18

małą tajemnicę - nocą, z kocem naciągniętym na głowę i latarką w ręku, słuchała radia. Pewnego wieczoru złapała fale legendarnej audycji Mariana McPartlanda i pierwszy raz w życiu usłyszała jazz. W tych dźwiękach odkryła cały świat. Najbardziej uderzyło ją podobieństwo jazzu do gospel - zrównoważone połączenie określonej formy ze swobodną improwizacją. I ta przestrzeń na osobisty, niemal intymny przekaz emocji. Właśnie w tamtym momencie, choć Lizz jeszcze do końca tego nie rozumiała, oddała temu całe swoje serce.

2. Profanum Żyjąc w czas konsumpcjonizmu, trudno uchronić dzieci przed kontaktem z tym, co zakazane. Słuchanie radia w tajemnicy przed światem to jedno, ale otwarte adorowanie ikony popu to drugie. Lizz pytana o pierwszą jawną konfrontację ze świecką muzyką odpowiada ze szczerym uśmiechem - Michael Jackson. Nieopodal miejscowego przedszkola znajdowała się przyczepa, w której wisiał naturalnych rozmiarów plakat Jacksona. Lizz i jej rodzeństwo, przechodząc obok dostrzegli zdjęcie i z ciekawością zaczęli drążyć - kim jest ta postać? Odpowiedź znaleźli dość szybko, a wraz z nią serię utworów Jacksons 5. Wieczorem, składając ręczniki zaczęli śpiewać „Rockin’ Robin”. Melodyjne „...He rocks in the treetops all day long…” kosztowało każdego z nich solidnego klapsa i przeprosiny. Ale Lizz wcale przykro nie było. - Michael Jackson był wtedy dla mnie taki piękny, a ta piosenka brzmiała tak szczęśliwie, że nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice mają z tym problem - tłumaczyła. Czy to był moment, w którym Lizz podjęła decyzję, że oderwie się od kościelnego chóru i zajmie się muzyką na poważnie? Czy to tylko nastoletni bunt? Trudno powiedzieć, ona sama tego nie wie. Faktem pozostaje, że między zajęciami w kościele z ojcem a zajęciami w szkole zawsze gdzieś śpiewała. Nawet, kiedy wyjechała na studia i żeby utrzymać się sprzedawała ubezpieczenia samochodowe. I nawet wtedy, kiedy zatrudniła się jako baristka w Jersey City, żeby parzyć kawę i podawać kanapki takim gwiazdom jak Robert Glasper, Bilal czy Brooke Shields. Bo to wszystko prowadziło ją do jednego - wydania płyty. Studiując na Georgia State University w Atlancie, zawsze miała


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

19


| TEMAT Z OKŁADKI |

20


| TEMAT Z OKŁADKI |

przy sobie notatnik. Kiedy spotykała muzyków, prosiła ich o rekomendacje - kogo powinna posłuchać. Skrupulatnie zapisywała każde nazwisko i każdy utwór. Tak zakochała się Abbey Lincoln i jej „A Turtle’s Dream” czy „Sunshine of Your Love” Elli Fitzgerald, „Here’s to Life” Shirley Horn i utworach Nancy Wilson. Ale świat miał się dopiero przed nią otworzyć.

3. To, co jest pomiędzy Kiedy w 2002 roku wyszła na scenę w Atlancie, by zaśpiewać serię utworów w hołdzie Billie Hollyday nie rozumiała, że to właśnie ten moment. Moment, w którym zostanie zauważona i zdobędzie uznanie krytyków. Refleksja przyszła dopiero później, bo wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nagrane przez Lizz demo trafiło do legendarnej wytwórni Verve. Młoda wokalistka otrzymała zaproszenie na przesłuchanie. Okazało się, że oczekiwania i priorytety obu stron pokrywają się. W ręce Lizz trafił kilkuletni kontrakt - który zresztą nadal trwa. 22-latka podpisała go i skoczyła na głęboką wodę. Rok później na rynek trafił jej pierwszy albumu „Salt” i rozpoczął się czas wielkich niewiadomych. Krążek był mieszanką stylów i przemyśleń. Choć okrzyknięto go genialnym, to wschodząca gwiazda nie umiała jeszcze określić kierunku, w którym chciałaby się udać. Podświadomie wciąż kreowała się na nieśmiałą dziewczynę z prowincji z butami ubrudzonymi czerwoną ziemią. Komercyjny świat napawał ją niepewnością. W rozmowach z agentem wciąż podkreślała, że nie chce, żeby biznes muzyczny ją zmienił. Ale zmiana była nieuchronna. - Kiedy w śpiewanie wkłada się całe swoje serce, co wieczór powołuje się do życia innego potwora - przyznała Lizz. - Zmiany musiały nadejść, ale to były dobre zmiany. Nadeszły wraz z wydaniem trzeciego albumu w 2008 roku. Wtedy media obiegł wywiad z Lizz, w którym na kilka dni przed rozpoczęciem amerykańskiej i międzynarodowej trasy otwarcie powiedziała - w końcu znalazłam swoją drogę i wreszcie mogę być sobą. Jest wiele historii, które chciałam opowiedzieć i dzięki tej płycie mogłam to zrobić z rozmachem. W końcu znalazłam swój balans.

4. Kierunek wędrówki Lizz od tego czasu wydała jeszcze trzy albumy i na pewno nie planuje zwalniać tempa. Dziś sama decyduje, z kim chce pracować i gdzie wystąpi. Dlaczego więc po siedmiu latach zdecydowała się wrócić do Szczecina? Mamy na to odpowiedź. Władze

Akademii Sztuki w Szczecinie, z okazji 10-lecia uczelni zaprosiły jazzmana Sylwestra Ostrowskiego, który był odpowiedzialny za proces utworzenia szkoły, pełniąc funkcję pełnomocnika władz regionalnych - do przygotowania specjalnego wydarzenia artystycznego, które uświetni inaugurację okrągłego jubileuszu. Tak powstał szeroko zakrojony projekt muzyczny Jazz Forum Showcase powered by Szczecin. - 3 października w filharmonii w Szczecinie odbędzie się koncert finałowy naszego projektu wyjaśnia Sylwester Ostrowski. - W pierwszej części usłyszymy formację Marcin Wasilewski Trio, która świętuje w tym roku jubileusz 25-lecia. Będzie to jeden z ponad 40. koncertów, które jazzmani zagrają podczas trasy po Polsce i Europie. Drugą część przejmie nasz projekt Culture Revolution. Obok mnie i Keyona Harrolda na scenie i pojawi się chór Akademii Sztuki i najbardziej wyczekiwana gwiazda wieczoru Lizz Wright. Lizz wystąpi w Szczecinie specjalnie na nasze zaproszenie. Występ zapowiada się o tyle ciekawiej, że wokalistka nigdy nie kryła sympatii do polskiej publiczności. I z uśmiechem wspomina sytuację, kiedy po jednym z koncertów w naszym kraju, razem ze swoim pianistą po drodze na tańce spotkali młodych polskich muzyków z kręgu hip hopu i rhythm and bluesa. Niemal na ulicy zrobili sobie małe jam session. Kto wie, może w Szczecinie to powtórzy?

KONCERT FINAŁOWY 3 października, Filharmonia w Szczecinie - Marcin Wasilewski Trio oraz Culture Revolution by Keyon Harrold & Sylwester Ostrowski with special guest Lizz Wright. Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz realizowany jest we współpracy z Miastem Szczecin, Szczecińską Agencją Artystyczną, Radiem Szczecin oraz Instytutem Adama Mickiewicza. Współfinansowano ze środków Miasta Szczecin. Szczegóły na: jazzforumshowcase.com

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

21


| EDYTORIAL |

Secret GARDEN MODEL NIKOLA SELEZINKO / MUA SUMI MIZUNO / DESIGNER OLENA USHANOVA / SHOES ANNA AKSAMITOWSKA / PHOTO DASTIN KOUHAN

22



| EDYTORIAL |

24


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

25


| EDYTORIAL |

26


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

27


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Dylematy Mellera: polityczna młócka czy kotek z Instagrama? Ta rozmowa jest wyjątkowa, bo Marcin Meller zasłabł po kwadransie spotkania z autorką. Ale jest usprawiedliwiony: był zmęczony, a upał mocno doskwierał. Później opowiedział nam prawie całe swoje życie. AUTOR BOGNA SKARUL / FOTO BARTEK SYTA

28


| ROZMOWA MIESIĄCA |

Napisze mi Pan dedykację na swojej książce? - Oczywiście. A co Pan napisze? - Nie wiem jeszcze. Okaże się po rozmowie. Pytam, bo autorzy najczęściej wpisują „Miłej ...i tu imię”. A skąd oni wiedzą, że pani X czy pan Y jest miły? - Ja najczęściej piszę imię i się podpisuję. Tylko osobom, które znam dłużej, coś mnie z nimi łączy, wpisuję bardziej rozbudowane dedykacje. Koleżance z pracy, z którą bardzo często się kłócę wpisałem kiedyś „sympatycznej pani, od sympatycznego pana”. Ale to były jaja. Jeśli ktoś na spotkaniu autorskim podejdzie do mnie i się od razu przyzna, np. skąd jest, to wpisuję np. panu Kazimierzowi ze Szczecina. Muszę jednak z taką osobą trochę sobie porozmawiać, aby wiedzieć co napisać. Lubi Pan rozmawiać z ludźmi? - Bardzo. Pewnie dlatego całe lata byłem reporterem. Lubię poznawać nowych ludzi. Nawet jak byłem w Afryce, gdzie spędziłem prawie dwa lata, to nie jeździłem na safari (byłem tylko dwa razy po dwa dni), ale włóczyłem się po ulicach, bezdrożach i rozmawiałem z ludźmi. Bezpośredni kontakt jest ważny. Sporo się można dowiedzieć, szczególnie ważne jest to przy pisaniu reportaży. Co innego telewizja - tam jest praca zbiorowa. Z kolei książki to jednak szalenie osobiste wyznania. A co z felietonami? Przecież regularnie Pan je pisze. - Jednak nigdy nie wiem, czy ktoś, kto przeczytał mój felieton, kupił gazetę aby go przeczytać, czy też przeczytał go przy okazji, bo kupił gazetę. Z książką jest inaczej. Kupuje się je dla autora. Poza tym, trzeba na nie wydać sporo kasy. A jak jeszcze ktoś (i to w upały) przyjdzie na spotkanie autorskie, to w ogóle jest super. O co najczęściej ludzie pytają na spotkaniach autorskich? - Skąd się biorą pomysły na felietony i o program telewizyjny „Drugie śniadanie mistrzów”. Grupa czytelników felietonów w sporej mierze pokrywa się z widzami DŚM. Pewnie dlatego, że mają podobny sposób patrzenia na świat. - Chyba tak, w końcu to program dla inteligentów. Książki też raczej są dla nich. No, a jak tam było w Afryce? - Super. Podobno przed wyjazdem do Afryki zaprosił Pana do siebie Ryszard Kapuściński i wręczył w kopercie 500 dolarów? - Nie 500 a 300. Na tamte i to afrykańskie warunki, to była ogromna suma. Okazało się, że ktoś mu powiedział, że ja, taki młody reporter, jedzie do Afryki, a on czytał wcześniej moje reportaże. Zadzwonił do mnie, zaprosił do siebie. I co? - Udzielił mi paru rad. Niesamowite przeżycie. Miałem zaledwie dwadzieścia parę lat, a on taki guru, chce ze mną rozmawiać. Ze dwie godziny u niego siedziałem. Opowiadał dużo o Afryce, dał mi namiary na parę osób, a na koniec wręczył kopertę i powiedział, żebym przyjął te pieniądze, bo on tak chce, bo jemu też kiedyś ktoś podobnie pomógł.

Przydały się? - To był wtedy spory majątek. Ale i tak brakowało mi na wszystko. Bazę miałem w Kenii, w Nairobi, u nieżyjącej już legendarnej Mamy Roche (mama to w języku suahili pani). Mama Roche, to tak naprawdę Janina Jurkowska z polskich kresów, która tam się zaplątała w czasach wojny. Jej ogród to było legendarne pole namiotowe, gdzie lądowały wszystkie freaki, które przemierzały Afrykę. Pani Roche już nie żyje, a na polu namiotowym stoją bloki. Któregoś dnia tam wrócę i popatrzę w zadumie. To będzie podróż sentymentalna? - Pewnie tak. Podróż po Afryce w latach dziewięćdziesiątych to były dla mnie wspaniałe chwile. Lata totalnej wolności. Robiłem co chciałem, wstawałem kiedy chciałem, jeździłem gdzie chciałem. Czułem się jak Bolek i Lolek, kiedy kręcili globusem, by zdecydować dokąd pojechać. Ja patrzyłem na mapę Afryki i celowałem długopisem. Z czego Pan tam żył? - Na przykład z pisania. Pisałem reportaże. Miałem trochę pieniędzy z redakcji „Polityki”, trochę oszczędności, dostałem też datek od rodziców i zrzutkę od przyjaciół. Poza tym dwa moje reportaże z tygodnika „Polityka” zostały opublikowane w prestiżowym tygodniku holenderskim. Oni płacili wielokrotność polskich stawek. To były niewyobrażalne pieniądze, za które w Afryce mogłem żyć miesiącami. No i te pieniądze od Kapuścińskiego. Za nie pojechałem do Ugandy. Pojechałem tam na tydzień, a zostałem trzy miesiące. Dlaczego? - Bo mogłem. Bo poznałem odpowiednich ludzi. Ktoś mi zostawił dom, gdyż wyjeżdżał do Etiopii, a mnie polubił. Dzięki kontaktom od Kapuścińskiego mogłem się dostać w miejsca, na które normalnie nie miałbym szans. Pisałem bez pośpiechu reportaż do „Polityki”, który potem musieli podzielić na trzy numery, bo nie mieścił się w jednym. Pisałem też do miejscowych gazet. W suahili? - Nie, po angielsku. Niezła przygoda, nawet tam udało mi się wkurzyć parę osób. Później miałem nawet myśl, by na ładnych parę lat zostać w Afryce. Może teraz czas na taką dłuższą podróż? - Do Afryki na pewno wrócę, ale nie na tak długo. Mam teraz inne priorytety. Nazywają się rodzina. A nie ma Pan marzenia, aby powtórzyć sukces książki o Gruzji (która zresztą była dwukrotnie wznawiana i w niej zakochali się Polacy) i napisać podobną o Afryce? - W czasie, kiedy pisaliśmy z żoną książkę o Gruzji, lataliśmy jednocześnie dość intensywnie do Istambułu. I wtedy pojawił się pomysł, aby napisać książkę w duchu podobną, ale o Istambule. Nawet pewne wydawnictwo, podtykając nam pod nos umowę, dawało fantastycznie dużą zaliczkę. Mogliśmy za nią tam pojechać na jakiś czas. Jednak doszliśmy do wniosku, że chyba nie damy rady. Dlaczego? - Bo trzeba byłoby przenieść się do Istambułu na rok. A co z moją pracą w telewizji, z której przecież się utrzymujemy,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

29


| ROZMOWA MIESIÄ„CA |

i dzięki której mogliśmy napisać ksiąşkę o Gruzji? A tak latać w te i we wte, to byłoby z krzywdą dla dzieci. A one są dla nas najwaşniejsze. W ten sposób ksiąşka o Istambule umarła zanim się narodziła. To o czym będzie następna ksiąşka? - Nie wiem. Bo z tą („Nietoperz i suszone cytryny� - przyp. red.) było łatwo. Zebrał Pan napisane juş felietony, trochę dopisał i gotowe. Zresztą, dlaczego te a nie inne felietony znalazły swoje miejsce w ksiąşce? - Długo się nad tym zastanawiałem, ale postanowiłem, şe wybiorę te, które moşna czytać równieş teraz, którym aktualny kontekst nie jest bardzo potrzebny. Poza tym, zaleşało mi, by ta ksiąşka była „polepszaczem nastroju�. Świata nią nie zmienię, ale niech komuś zrobi się trochę lepiej. Aby się dobrze czytała. Zresztą ona miała się ukazać jesienią, ale wyszła w czerwcu więc chodziło mi teş o to, aby była ciekawą lekturą wakacyjną. Aby moşna było sobie z nią usiąść w ogrodzie, albo na plaşy, wziąć jako lekturę do pociągu. To ksiąşka, która nie ma şadnego wielkiego celu poza daniem przyjemności, trochę rozrywki, śmiechu, wzruszeń, ale teş ma zachęcić parę razy do myślenia. Sporo tekstów wyeliminowałem, ale sporo takşe dopisałem - tak z jedną trzecią. Czytając Pana felietony nie mogę oprzeć się wraşeniu, şe pisanie ich jest dla Pana mozolne. Właściwie dlaczego Pan je pisze? I do tego jeszcze ksiąşki? - Bo ja lubię efekt. Lubię, jak ktoś mnie czyta i się przy tym bawi. Dzisiaj na przykład siedzę u siebie na wsi. Do najblişszego sklepu mam 4,5 kilometra, a do miejsca, gdzie sprzedają gazety jakieś 18 kilometrów. ŝona pojechała po najnowszego Newsweeka te 18 kilometrów. A ja juş się cieszę, şe wkrótce wezmę gazetę do ręki i przeczytam to, co napisałem wcześniej. Dodatkowo cieszy mnie, jak w mediach społecznościowych mam od razu sygnał, şe komuś podobało się to, co napisałem i ma jakiś stosunek do tego mojego tekstu. Poza tym mam buźkę rozpoznawalną i jak idę ulicą, to ludzie mnie zaczepiają i dyskutują. Niedawno, jak byłem w fast foodzie, podszedł do mnie kierownik sali i dał mi lody „w podzięce� za fajny tekst w Newsweeku. Nie planowałem zjeść tego dnia lodów. Zjadłem. Super chwila. To sympatyczne i trochę przeczy stereotypowi, şe Polacy w ogóle nie czytają. - Jednak relatywnie czytają mało, ale to przecieş 40-milionowy kraj, a ja piszę do jednego z dwóch największych tygodników w Polsce. Jest takie kryterium, şe jest się prawdziwym „czytaczem� ksiąşek, jeśli przeczytało się ponad siedem ksiąşek rocznie. A takich ludzi w Polsce mamy tylko 11 procent. Z tych 11 procent 40-milionowego kraju robi się jednak kupa luda. Wszystko zaleşy, jak się na problem patrzy - czy szklanka jest do połowy pełna czy do połowy pusta. Ja tu widzę szklankę do połowy pustą. Boleję nad tym, şe jedynie tylu z nas rzeczywiście czyta ksiąşki, a z drugiej strony mam świadomość, şe tych parę milionów czytających to teş potęşna armia. Jak Pan wybiera, co zostanie tematem felietonu - temat, który Pana bardzo poruszył, czy temat, który wie Pan, şe poruszy

30

wiÄ™kszość czytelnikĂłw? - Staram siÄ™ unikać tematĂłw bardzo politycznych, bo sÄ… przewidywalne. Wiadomo kto, co powie na ten akurat temat. To nic nie wnosi. SÄ… teĹź takie „sĹ‚odko pierdzÄ…ceâ€? tematy, Ĺźe jak siÄ™ je poruszy, to na pewno bÄ™dzie oddĹşwiÄ™k. Mnie jednak chodzi o to, Ĺźeby nie przegiąć. MoĹźe wiÄ™c być polityczna mĹ‚Ăłcka i moĹźe być przysĹ‚owiowy kotek z Instagrama. Chodzi o to, aby nie przesadzić, bo w pierwszym wypadku zatrujemy siÄ™ toksynami a w drugim porzygamy z nadmiaru sĹ‚odyczy. A co Pan czyta? - Wszystko. LubiÄ™ czytać parÄ™ ksiÄ…Ĺźek na raz. Teraz czytam siedem ksiÄ…Ĺźek. Na podorÄ™dziu mam Tomasza Ĺ ubieĹ„skiego o Janie Karskim, ale teĹź Ulricha A. Boschwitza „Podróşnyâ€?. To powieść odnaleziona po 80. latach, a autor zginÄ…Ĺ‚ w 1942 roku. GĹ‚Ăłwny bohater powieĹ›ci jest niemieckim Ĺťydem, ktĂłry w listopadzie 1938 roku zostaje pozbawiony nie tylko praw i majÄ…tku. Czytam teĹź lĹźejsze rzeczy. Jestem u siebie na Mazurach, wiÄ™c siÄ™gam po jednÄ… z ksiÄ…Ĺźek Agathy Christie. KryminaĹ‚? - Uwielbiam je, mam 78 kryminaĹ‚Ăłw Agathy Christie. StojÄ… na półce, by Ĺ‚atwo byĹ‚o po nie siÄ™gnąć. Ale Pan zajmuje siÄ™ reportaĹźem. Co warto przeczytać. - Ostatnio wraĹźenie na mnie zrobiĹ‚a ksiÄ…Ĺźka „Nielegalny. Moje dzieciĹ„stwo w RPAâ€? Trevora Noaha. Autor jest komikiem, gospodarzem bardzo popularnego programu wieczornego w USA. KsiÄ…Ĺźka jest przeĹ›miewcza, choć opowiada o koszmarnej rzeczywistoĹ›ci. Trevor jest dzieckiem czarnej matki i biaĹ‚ego ojca. Ja tÄ™ ksiÄ…ĹźkÄ™ mocno polecaĹ‚em znajomym, bo uwaĹźam, Ĺźe nie trzeba nic wiedzieć o Afryce, a moĹźna siÄ™ niÄ… zachwycić. I jeszcze przeczytaĹ‚em ostatnio - z opóźnieniem - „Jeden z nas. Opowieść o Norwegiiâ€? Asne Seierstad. To opowieść o Breiviku. Petarda. PowstaĹ‚ juĹź film na podstawie tej ksiÄ…Ĺźki, choć ksiÄ…Ĺźka jest nieskoĹ„czenie lepsza i bogatsza. A z lĹźejszych rzeczy „Emigracjaâ€? Malcolma XD, przez ktĂłrÄ… maĹ‚o nie zadĹ‚awiĹ‚em siÄ™ ze Ĺ›miechu. Opowieść generacyjna polskich 30-latkĂłw. DuĹźo Pan czyta. Do tego zaprasza Pan do swojego programu „Drugie Ĺ›niadanie mistrzĂłwâ€? autorĂłw ksiÄ…Ĺźek, ktĂłre sÄ… na topie. Dlaczego? - Bo majÄ… coĹ› do powiedzenia. Bo, Ĺźeby coĹ› sensownego napisać, trzeba najpierw przynajmniej kawaĹ‚ek rzeczywistoĹ›ci przemyĹ›leć. To juĹź jesteĹ›my po rozmowie. Co wpisze mi Pan w dedykacji do ksiÄ…Ĺźki? - Dla Bogny Skarul, ktĂłra zadawaĹ‚a mi takie pytania, Ĺźe aĹź zasĹ‚abĹ‚em.đ&#x;˜Š

PS. Niezorientowanym wyjaśniam, şe w 15 minucie wywiadu świat mi zaczął wirować. Osunąłem się na ziemię, a panie z Empiku gdzie miałem odbyć spotkanie autorskie wezwały pogotowie. Diagnoza: skrajne przemęczenie (to był koniec miesięcznej trasy promującej ksiąşkę) wzmoşone upałami. Ale uparłem się, şe spotkanie musi się odbyć, w końcu nie mogę zawieść tej setki ludzi, która w ten şar wyszła z domu. No i z kwadransem poślizgu, ale dałem radę.


#prezentacja


| KULTURA |

#nie możesz przegapić Michał Szpak z zespołem - Dreamer Tour na bis

Grand Press Photo 2019 w Galaxy W czasie wakacji w Szczecinie będzie można oglądać wystawę Grand Press Photo 2019, na której zaprezentowane zostaną najlepsze zdjęcia zrobione przez polskich fotografów od 1 kwietnia 2018 roku do 31 marca 2019 roku. Organizowany przez dwumiesięcznik „Press” konkurs, skierowany jest do zawodowych fotoreporterów pracujących w redakcjach prasowych, internetowych, agencjach fotograficznych oraz do freelancerów. W jury, które wybiera najlepsze prace, zasiadają polscy zawodowi fotoreporterzy i fotoedytorzy, a także zwycięzca konkursu World Press Photo (przewodniczący). Najlepsze zdjęcia prasowe z tegorocznej edycji konkursu będzie można podziwiać od 1 do 30 sierpnia w Centrum Handlowym Galaxy. Tegorocznej wystawie towarzyszyć będą warsztaty fotograficzne, które poprowadzi niezależny fotograf Paweł Kosicki. Będą one podzielone na dwie części: teoretyczną (zasady robienia dobrych zdjęć) i praktyczną (plenerowe zdjęcia „Ulicami Szczecina”). Wydarzenie odbędzie się 23 sierpnia br. w Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia w Szczecinie. 1 sierpnia, Galaxy, wstęp wolny

32

Michał Szpak to jeden z najbardziej rozpoznawalnych artystów młodego pokolenia na polskiej scenie muzycznej. Finalista programu X-Factor i juror The Voice of Poland wyrusza w trasę „Dreamer Tour”, podczas której promować będzie najnowszą płytę. Single, które do tej pory się ukazały - między innymi „Don’t Poison Your Heart” i „King of the Season”, są zaledwie namiastką tego, co wydarzy się na koncertach. Album, który miał premierę 7 września 2018 roku, według słów samego artysty oddaje jego sentyment do muzyki lat 80. i 90., możemy więc spodziewać się kompilacji rocka, bluesa, jazzu i popu. 2 sierpnia, Teatr Letni, godz. 20.30, bilety 50-110 zł

wrażenie, że ona tu jest i prowadzi swój własny koncert, że nigdy od nas nie odeszła. A to wszystko za sprawą fragmentów wywiadów z Agnieszką Osiecką, wyświetlanych pomiędzy utworami. Wybranych z niezwykłą precyzją. Budują one niesamowity klimat koncertu i są łącznikiem pomiędzy piosenkami – tymi znanymi, ale odmienionymi poprzez aranżacje, jak i prawie nieznanymi, które zostały znalezione przez Janusza Strobla w zakamarkach radiowych archiwów. To koncert dla lubiących nucić przeboje poetki, ale także dla tych, którzy są ciekawi nowych, jazzowych interpretacji, nierzadko zaskakujących. 31 sierpnia, Dziedziniec Menniczy, godz. 20, bilety 30-40 zł

Festiwal Garaże Byle nie o miłości Piosenki Agnieszki Osieckiej z projekcją fragmentów wywiadów z udziałem poetki. Nula Stankiewicz i Janusz Strobel stworzyli recital o dość przewrotnym tytule „Byle nie o miłości”. Koncert to wyjątkowy, bo choć poetki nie ma z nami już od ponad 20 lat, słuchacz ma

Nowy festiwal na mapie Szczecina. Zagrają: O.S.T.R. - muzyk, producent, instrumentalista, raper. Jeden z najbardziej pracowitych i utalentowanych artystów w Polsce. Od kilkunastu lat konsekwentnie podąża w raz obranym kierunku artystycznym. Na scenie hiphopowej w kraju osiągnął właściwie wszystko. Paweł Domagała – aktor. We współpracy z Łukaszem Borowieckim wydał album „Opowiem Ci o mnie”. Nie trzeba


| KULTURA |

było długo czekać, by album okrył się podwójnym złotem. Tragarze to projekt, z pogranicza hip hopu, funky i reggae tworzony przez szczecińskich muzyków. Organek - grupa powstała w 2013 roku z inicjatywy jej lidera Tomasza Organka, laureata wielu prestiżowych nagród. Antiplan - pomimo zachodniego brzmienia, Antiplan to polski zespół pochodzący ze Szczecina. Muzycy tej formacji wspólnie wypracowali oryginalne, dynamiczne brzmienie, które natychmiast wpada w ucho i budzi pozytywne emocje u odbiorców. 30-31 sierpnia, Teatr Letni, godz. 17, bilety 30 zł

przeboje, jak „Parole, parole” czy „Noce i dnie”. Wiele piosenek dotąd wykonywanych w języku angielskim w tym koncercie zaprezentowanych zostanie w mistrzowskich przekładach m. in. Wojciecha Młynarskiego. Usłyszymy „Jego portret”, „Nie pożałuje Pan” „Kasztany”, także stare, wspaniałe przeboje, jak „Gdy mi Ciebie zabraknie” czy „Remedium” oraz autorskie piosenki Olgi Bończyk z jej ostatniej płyty „Piąta Rano”. 2 sierpnia, dziedziniec Zamku, godz. 20, bilety 30 zł

Festiwal „Pyromagic” „Pyromagic”, czyli największy festiwal fajerwerków, odbędzie się 9 i 10 sierpnia. Podczas tegorocznej edycji Pyromagic będziemy mogli zobaczyć efektowne show w wykonaniu ekip z Czech, Francji i Malezji. Na zakończenie swój pokaz zaprezentuje organizator techniczny festiwalu, firma Surex. Zapraszane ekipy to wykonawcy pokazów pirotechnicznych nie tylko w swoich krajach, ale również uczestnicy innych, z dużymi tradycjami festiwali na całym świecie. Pokazy pirotechniczne, fajerwerki, tło muzyczne, ich artystyczne połączenie, to zapierające dech w piersiach widowiska budujące emocje. 9-10 sierpnia, Wały Chrobrego

Sacrum non profanum

Recital Olgi Bończyk: piosenki z klasą Zamek Książąt Pomorskich zaprasza na koncert aktorki Olgi Bończyk. W programie m.in. najpiękniejsze piosenki filmowe i niezapomniane polskie przeboje z tekstami takich mistrzów, jak Jerzy Wasowski, Jonasz Kofta, Wojciech Młynarski. Powrócimy wspomnieniami do Kabaretu Starszych Panów, pięknych piosenek Kaliny Jędrusik i Marii Koterbskiej. Zajrzymy do filmu „Czarnoksiężnik z krainy Oz”, gdzie przed laty Judy Garland wyśpiewała „Somewhere Over the Rainbow”. Artystka przypomni takie

Wystawa malarstwa Cypriana Noconia „Święto polifonii” to cykl obrazów Cypriana Noconia przedstawiający muzyków. Na pierwszy rzut oka zauważamy ruch postaci, szarpanie smyczków, gest dyrygenta. W sposób literacki możemy stwierdzić, że na tych obrazach słychać muzykę. Jak podkreśla artysta, nie interpretuje żadnych utworów muzycznych. Jego malarskie realizacje to owoc zaobserwowanego obrazu podczas koncertów orkiestry symfonicznej. 7 sierpnia, Filharmonia, godz. 19, wstęp wolny

Festiwal „Sacrum non Profanum” ponownie zagości w złotej sali symfonicznej naszej Filharmonii. Tym razem na melomanów czeka koncert „Hommage à Stanisław Moniuszko”. Ze sceny usłyszymy królów saksofonu - zespół Raschèr Saxophone Quartet. Od momentu powstania w 1969 r. Kwartet Saksofonowy Raschèr regularnie pojawia się w największych salach koncertowych w Europie, Azji i Stanach Zjednoczonych. Wiedeński „Zeitung” okrzyknął kwartet „nieokrzesanymi królami saksofonu”, a krytyk „Die Welt” stwierdził: „Gdyby istniała dyscyplina olimpijska dla wirtuozowskiej gry na wietrze, kwartet Raschèr z pewnością otrzymałby złoty medal”. 9 sierpnia, Filharmonia, godz. 19, bilety 20-30 zł

Podziel się z nami swoją opinią!

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

33


| KINO |

#kino w sierpniu my”. „Dziewczyny na statkach nadają się wyłącznie do kuchni” - słyszała od początku swojej wielkiej przygody z żeglowaniem. Walczyła więc nie tylko z groźnym żywiołem, ale także z lekceważeniem i pogardą.

Petera Hogartha, który zaginął podczas pracy nad tajnym projektem rządu Stanów Zjednoczonych. Projekt ten dotyczył rozkodowania, przetłumaczenia i zrozumienia transmisji od inteligentnych istot pozaziemskich..

Upiorne opowieści po zmroku

(Scary Stories to Tell in the Dark) / 2019 Sierpień w kinie zacznie się od strachów. Przez dekady upiorna posiadłość rodziny Bellows rzucała ponury cień na okolicę. To właśnie tam, w domu położonym na obrzeżach miasta Mill Valley, młoda dziewczyna – Sarah opisała swoje pełne strasznych sekretów życie w tajemniczej księdze. Wkrótce opowieści z niej staną się przerażająco realne dla grupy przyjaciół, którzy po latach trafią do opuszczonego domu Sarah. Ignorując ostrzeżenia uwolnią złowrogą moc księgi i przebudzą do życia istoty z najgorszych koszmarów.

Pewnego razu... w Hollywood

(Once Upon a Time in Hollywood) / 2019

Maiden / 2018

W 1989 roku grupa upartych, odważnych, niezależnych dziewczyn stworzyła pierwszą w historii kobiecą załogę startującą w super prestiżowych i ekstremalnie niebezpiecznych regatach Whitbread Round the World Race. Zgromadziła je na jachcie „Maiden” Tracy Edwards: buntowniczka i uciekinierka z domu. „Dziewczyny na morzu to same proble-

34

Głos Pana

(His Master’s Voice) / 2018 Dramat sci-fi na podstawie prozy Stanisława Lema. Młody mężczyzna poszukuje swego ojca – profesora matematyki

„Pewnego razu... w Hollywood” może być traktowane jako opowieść o końcu niewinności, świadectwo wiary w nieśmiertelność kina, albo oznaka strachu przed stępiającą reżyserski pazur starością - pisze o najnowszym dziele Quentina Tarantino recenzent portalu Filmweb. A co będzie stanowić oś trwającego ponad dwie i pół godziny obrazu? Aktor Rick Dalton i jego przyjaciel kaskader powracają do Hollywood. Mężczyźni próbują odnaleźć się w przemyśle filmowym, który ewoluował podczas ich nieobecności, czyli Brad Pitt i Leonardo DiCaprio wracają w brawurowych kreacjach.


| KINO |

sekwencji słychać echa „Wszystko o mojej matce”, jest scena przywołująca wspomnienie katolickiej „edukacji” ze „Złego wychowania”, a nawet króciutka pochwała matriarchalnej wspólnoty rodem z „Volver”.

Ból i blask

(Dolor y gloria) / 2019 Filmweb o nowym dziele Pedro Almodovara: film o starzejącym się, wybitnym reżyserze opowiedziany jest w sposób anachroniczny i bezpieczny; pozbawiony narracyjnej krzepy oraz niegdysiejszej, rebelianckiej mocy. Kiedy z mroków przeszłości wyłaniają się znajome twarze, a ścieżki Salvadora oraz jego dawnego kochanka wreszcie się przecinają, staje się jasne, że Almodóvar uszykował dla nas kompilację swoich najlepszych szlagierów. W rozbudowanej elegijnej

Antologia duchów miasta

(Répertoire des villes disparues) / 2019 Akcja „Antologii duchów miasta” toczy się w miasteczku w Quebecu w środku mroźnej zimy. Senną atmosferę tego miejsca zakłóca wypadek samochodowy,

w którym śmierć ponosi nastoletni chłopak. Wkrótce okazuje się, że to dopiero początek dziwnych zdarzeń rozgrywających się na granicy świata żywych i umarłych.

Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila lub napisz do nas na FB


| MUZYKA |

TOP 10 albumów na sierpień by Jarek Jaz (MM Trendy) The Strictly Jaz Unit The Tempest

(Strictly Jaz Unit Muzic) Glenn Underground i Boo Williams, dwójka producentów z Chicago, którzy mieli czelność wykorzystać moje nazwisko w nazwie swojego projektu, promuje ten album hasłem: elektroniczna muzyka taneczna. To bardzo pojemne stwierdzenie, pod które można podciągnąć nawet nurt zwany EDM, na szczęście album ten nie ma z nim nic wspólnego. Brzmienie, produkcja mocno bowiem osadzone są w nastroju wietrznego miasta, z którego wywodzą się obaj legendarni didżeje i producenci. Intensywny „chicago house” cudownie mutuje tu z techdubową przestrzenią, deep house’ową miękkością i ambientowymi, dźwiękowymi plamami. Dziesięć numerów tak samo dobrze sprawdziłoby się na eksperymentalnej festiwalowej scenie, jak i podczas chociażby intymnej, późnowieczornej randki w sypialni we dwoje. Ten album ma w sobie wszystko, czym powinna wyróżniać się nowoczesna dancefloorowa produkcja. W idealnych proporcjach czerpie z tradycji sceny własnego miasta, obudowując to doświadczeniem i sprawnością obu twórców i ich wrażliwością na to, co obecnie dzieje się we współczesnym świecie. Duch i materia splątane ze sobą unoszą te dźwięki w świat.

w ciągu roku. Ale jeśli jego ostatni set z serii DJ Kicks potraktujemy jako swoiste opus magnum i dzieło skończone w selekcji „neon music”, to może faktycznie warto zwolnić, sycić się słońcem nad Los Angeles i powoli składać w całość kolejne produkcje. Choć niekoniecznie jest to oczywiste dla wszystkich, to Damonowi Riddickowi właśnie, a nie takim marnym naśladowcom jak chociażby Daft Punk, zawdzięczamy powrót na parkiet syntezatorowych brzmień z przełomu lat 80. i 90. Zagłębienie się w playlistę jakiegokolwiek dâm-funkowego didżejskiego seta, to kopalnia brzmień i inspiracji oryginalnych nagrań tamtego okresu. Numerów, które mają moc, jakby zostały nagrane wczoraj i świetnie pełniły swoją rolę, osaczając tańczących leniwym głębokim basem. I takie właśnie nieśpieszne, głębokie i mocno kojące są produkcje z epki „STFU II”. Siedem połyskujących neonami diamentów, to muzyczna wyprawa w kierunku elektro, funku i body music. Każdy się załapie.

Cóż, D.R. Konga to wciąż mało stabilne politycznie państwo, gdzie postkolonialny but Belgów odciska swoje piętno. Przestępczość, brak dostępu do edukacji, bieda i przeludnienie to codzienność. Dlatego dźwięki pochodzące ze zbieranych w Kinszasie puszek, elementów silników i metalu, obecne na albumie Kokoko! nie powinny zaskakiwać. Szczególnie, że dodają ich ulicznej ekspresji jeszcze większej siły.

Trash Kit Horizon

(Upset! The Rhythm)

Black Midi Kokoko! Fongola

(Royal Mountain Records)

Dâm-Funk STFU II

(Glydezone Recordings) Kalifornijski maestro syntezatorowych basów nie rozpieszcza ostatnio ani własnymi produkcjami ani didżejskimi miksami, których kiedyś potrafił nagrywać kilka

36

Z buta wjeżdżamy na imprezę do Kinszasy, stolicy Demokratycznej Republiki Konga, a tam? No właśnie, co tam się odbywa?! Prymat na ulicy dzierży kolektyw muzyków, producentów i tancerzy, który właśnie jako Kokoko! zadebiutował płytą „Fongola”. Jeśli punk narodziłby się na Czarnym Lądzie, brzmiałby właśnie tak. Radykalnie, transowo, intensywnie, łącząc plemienną tradycję z nowoczesnym „neonowym” anturażem. Chaos, lo-fi i punk as fuck. Co powinniśmy wiedzieć o otoczeniu muzyków, żeby ogarnąć skąd ta niebezpieczna siła drzemiąca w ich dźwiękach?

jakby obawiali się, że znienacka z jakiegoś kąta może wypełznąć nuda i zabrać się za nich, każdego z osobna. W związku z tym śpieszą się okrutnie, zmieniają tempa, style, harmonie, ale ani na chwilę nie zapominają o rockowym pazurze dającym się we znaki dosłownie w każdej sekundzie tego albumu.

Schlagenheim (Rough Trade)

Podobno wyrąbali już sobie gitarami drogę poprzez entuzjastyczne tłumy fanów, które obserwowały ich na festiwalach w Europie i Stanach oraz na rodzimych Wyspach Brytyjskich. Teraz mają zrównać z ziemią publiczność katowickiego OFF Festivalu. I słuchając debiutanckiego „Schlagenheim” nietrudno zgadnąć, że im się to uda. Bigblackowy noise, hardcore, jak z najlepszych momentów Nomeansno, zappowska lekkość, mathrockowa precyzja oraz chłód błyskawicznie przechodzące w rozgrzane do granic emocje. Gęsto, gęsto, gęsto. Od tempa, pomysłów, natłoku inspiracji, zabawy konwencjami i szczeniackiej beztroski. Chłopaki grają tak,

Post-punkowa hybryda wprost z londyńskiego undergroundu. Melodyjna, taneczna, bezpretensjonalnie urocza i szczera. Podstawowy skład wzbogacony został w niektórych momentach o saksofon obsługiwany przez jednego z członków The Comet is Coming, afrykańskie pianino, które ma ożywczy wpływ na brzmienie formacji oraz sekcję smyczkową. To chwile, kiedy punk z Europy spotyka się z polirytmią wywodzącą się z serca Czarnego Lądu i doskonale na tych wychodzi. Trzy dziewczyny stanowiące trzon Trash Kit wiedzą, że nie muszą się śpieszyć, by osiągnąć oczekiwany efekt. Stawiają więc na przestrzeń i delikatność. Punkowy, rwany wokal gładko płynie na fragmentach melodii, zapętla się na gitarowych solówkach i perkusyjnych pasażach. Nie usiłuje wbijać do głowy dyżurnej listy zagrożeń czyhających dziś ze strony polityki czy kapitalizmu, raczej szuka miejsca i rozwiązań, by wszystkim żyło się lepiej.


| MUZYKA |

by Milena Milewska (Radio Szczecin)

Bitamina

Kwiaty i korzenie (Kalejdoskop) Jak wiemy, niełatwo jest napisać dobry tekst po polsku - zdarza się więc wiele utworów, które trafiają poniżej oczekiwań. Jednak muzycy z Bitaminy zawsze byli świetni w niebanalnym podchodzeniu do najróżniejszych tematów. Z „Kwiatami i korzeniami” rozwijają te zdolności, dodając do wokalu Mateusza Dopieralskiego rymy Piotra Sibińskiego. Poszerza się też ilość wątków podejmowanych w tekstach - jest o ekologii, czy różnych kulturach, a bardziej o podkreślaniu podobieństw i bezsensowności niektórych konfliktów. Słyszymy: „jedna miłość, wszystkie dzieci”, czy „nie dzielimy na kolory dłużej, słoną mamy skórę wszyscy, tak samo nam się pot błyszczy”. Dużo tu gier słownych, dużo zadumy, a jeszcze więcej muzycznej lekkości. I tak przy piątej płycie jeszcze trudniej byłoby zamknąć ich twórczość w ramach jakiegoś gatunku, co jest dobre, bo Piotr, Amar i Mateusz po prostu tworzą własną szufladkę. Brzmienie, przy którym od razu wiesz, że to właśnie Bitamina.

Jordan Rakei Origin

(Ninja Tune) Komponował analogowo - z użyciem gitary i pianina, ale tematem stało się wszystko, co cyfrowe - sztuczna inteligencja, technologiczne implanty i inne dystopijne wizje. Według Jordana zmierzamy w mało optymistycznym kierunku, chociaż praktycznie każda nuta na „Origin” pozostaje w zupełnym kontraście do tekstów. Wokalista spotkał się z legendą muzyki tanecznej Nilem Rodgersem z Chic i to od razu czuć, gdyż znacznie wykroczył poza

zestaw dźwięków, do którego zdążył nas przyzwyczaić. Mamy więc funkowe riffy, czasem chwytliwe, popowe refreny, momentami wydaje się, że na scenie zasiada uwspółcześniony Stevie Wonder, zasłuchany w brytyjskim jazzie i trip hopie. Jordan próbuje tu sporo połączyć i może nie każdy eksperyment wychodzi, jednak większość promieniuje harmonią, ciepłem i pozytywnymi wibracjami. Rakei stwierdził ostatnio, że nie myśli jedynie o karierze solowej - chciałby też pisać i tworzyć dla innych artystów jak Pharrell Williams. Na razie, w wieku dwudziestu siedmiu lat, ma na koncie trzy płyty, na których zdołał się zaprezentować z wielu stron. Wygląda więc na to, że czas i talent grają na jego korzyść.

w „LOVE AGAIN” wspólną chemię, której czasem brakuje na płycie. Na Instagramie Daniel napisał: „Jestem wdzięczny i staram się być lepszy. To wszystko jest po prostu wielkim eksperymentem... Studium przypadku.” A przecież nad case study pracuje się po to, by zlokalizować możliwe błędy, wysnuć wnioski, sprawdzić, co działa. I ten krążek to podejmowanie prób i szukanie własnej drogi - wynikiem jest sporo przyjemnych dźwięków.

w centrum uwagi. Gibbs usłyszał większość podkładów przed odsiadką w więzieniu, pisał więc zwrotki, odtwarzając muzykę w głowie - dzielił się wieloma osobistymi historiami, czy cierpkimi komentarzami. Bity godnie temu wtórują - są wyostrzone i surowe (no chyba, że na chwilę złagodzi je jakiś zmysłowy sampel). Gibbs i Madlib tworzą coraz bardziej zgrany duet - nawet nie siedząc w tym samym pokoju, od razu wiedzą, co ten drugi chciał przekazać. I takiej synergii po prostu dobrze się słucha.

Nia Andrews No Place Is Safe

(World Galaxy/Alpha Pup)

Daniel Caesar CASE STUDY 01 (Golden Child) Drugi album Daniela Caesara ukazał się praktycznie bez zapowiedzi, jednak nie dziwi tylko niespodziewana premiera, ale i zawartość. Jeśli bralibyśmy pod uwagę debiut, to moglibyśmy zakładać, że artysta pozostanie w kręgu delikatnego soulu i gospel. I pewnie, te elementy znalazły swoje miejsce na „CASE STUDY 01”, jednak wtórują im mocne wpływy hip-hopowe, a nawet auto-tune. Stąd pierwsze przesłuchanie może szokować, dopiero przy kolejnych wyłaniają się momenty, w których to gra (ale też takie, gdzie czuć przesyt). O ile „Entropy” nie jest utworem wystarczająco wciągającym na wstęp, to już kolejny „Cyanide” całkiem nieźle się sprawdza, chociaż pewnie niewiele osób skojarzyłoby Caesara z reggae. Trzecia kompozycja jest za to powrotem do tego, co Danielowi wychodzi najlepiej. Z Brandy wokalista dokłada do swojej dyskografii kolejny wysmakowany duet - artyści znaleźli

Freddie Gibbs & Madlib Bandana

(Keep Cool/RCA) W internetowej bazie samplingu przy Madlibie znajdziemy spis prawie dwóch tysięcy utworów zapożyczonych przez producenta. Muzyk jest mistrzem w płynnym zestawianiu współczesnych bitów z klasyką, a doskonale radzi sobie także w połączeniach typu: jeden producent - jeden raper. Przećwiczył to z nim chociażby MF Doom, a tym razem do takiego duetu wraca Freddie Gibbs. Panowie mają już na koncie pięcioletni krążek „Piñata”, który wzbudził ogólne zachwyty i też jednym elementem znacznie różnił się od „Bandany”. Wcześniej artyści zaprosili kilkunastu gości, tym razem mamy ich tylko pięciu, czyli to Freddie i Madlib pozostają

Co jakiś czas pojawia się płyta, która przypomina o tym, że mniej znaczy więcej i Nia osiąga ten efekt z dużą gracją. Do tej pory można ją było zobaczyć podczas koncertów Lauryn Hill, czy Mary J. Blige, zaśpiewała też na albumie Solange - teraz w końcu zdecydowała się wyjść z cienia i to dosłownie - unika nawet zespołu, który mógłby chociaż na chwilę odwrócić od niej uwagę. Andrews skomponowała i wyprodukowała każdy utwór, a gdy do studia wkroczyli muzycy, by dograć swoje partie, artystka często wybierała własne, pierwotne nagrania. Nawet jeśli te aranżacje odbiegały od ideału, to ich oszczędność podkreślała intymny charakter materiału. Nia zrezygnowała więc ze wszystkich zbędnych ozdobników, uznając, że wokal i dodające mu przestrzeni chórki, mogą udźwignąć całą narrację. Pomocą służą gitara, pianino i okazjonalne smyczki - przy czym każdy z tych elementów jest dozowany do tego stopnia, że najsubtelniejsze zmiany są od razu wyczuwalne. Taka surowość nie wieje chłodem, a grzeje emocjami i otula brzmieniem, w którym można się zatracić.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

37


| SZTUKA |

2012 - W trakcie performansu przyjaciela członkowie grupy hyslom zbierają rzeczne kamienie i stoją na scenie, trzymając je w dłoniach. 2013 - Grupa hyslom znajduje w Kamogawa (w rzece Kamo) duży kamień. Członkowie grupy wspólnymi siłami go poruszają. Waży około 150 kg. Niosą kamień. Nawiązują z nim kontakt. Po wszystkim odkładają go na miejsce. Następnie wracają po niego i zabierają go ze sobą do odległych miast, zawsze zwracając go na miejsce. Powtarzają tę czynność kilka razy. 2014 - Kamień zostaje przetransportowany do małego parku w centrum dużego miasta. Tokio / Roppongi. Grupa hyslom poznaje tam mężczyznę, który nazywa się Richard Funky i mieszka w parku. Być może jest bezdomny. Jest Japończykiem, ale ma na imię Richard. Członkowie grupy hyslom pozostawiają kamień w parku na miesiąc. Ale Richard stwierdza: „Ten kamień tu nie pasuje”. „Ponieważ ten kamień jest Kamieniem Samuraja”. „Nienawidzę kamieni” – mówi. Grupa hyslom oddaje kamień i umieszcza go w tym samym miejscu. Miesiąc później wraca po kamień i jedzie do Tokio. Znów pokazują kamień Richardowi. Nawiązują z kamieniem kontakt w parku, w którym poznali Richarda.

Historia podróży pewnego kamienia Już w piątek 9 sierpnia o g. 19. w Trafostacji Sztuki odbędzie się spotkanie dyskusyjne z grupą hyslom. To akcja towarzysząca wystawie Celebration – Mono No Aware. I może zabrzmi to nieco absurdalnie, ale będzie to okazja nie tylko do poznania członków jednej z najbardziej cenionych grup sztuki japońskiej, ale też odkrycia historii wędrówki pewnego... kamienia wyłowionego z rzeki. A oto kilka faktów na temat kamienia. FOTO ANDRZEJ GOLC

38

2015 - Grupa hyslom chce wybrać się na spacer po Tokio z udziałem Richarda, kamienia Kamogawa. Konstruują specjalny wózek do przewożenia kamienia. Richard także przemieszcza się z mnóstwem rzeczy na swoim wózku. Udają się w to samo miejsce, aby zabrać kamień. Nie ma go tam. Wszędzie szukają, ale nie mogą go znaleźć. Czy został zmyty przez powódź? Czy ktoś go zabrał? Kamienia nie ma. Idą na krótki spacer z Richardem, ciągnąc wózek, na którym nie ma kamienia. Próbują sobie wyobrazić, że są zagubionym kamieniem. Oczywiście nie udaje im się to. Poruszają się i nie poruszają się, jeżdżą na wózku, itp. Dotykają nieistniejącego kamienia. Listopad 2016 - Grupa hyslom znajduje ogromny statek w centrum rehabilitacji dla bezdomnych alkoholików w Ursusie, na przedmieściach Warszawy. Statek nosi nazwę „Ojciec Bogusław”. Minęło prawie 10 lat odkąd rozpoczęto jego budowę. Wygięte drzewo w Gryfinie, mieście w pobliżu granicy z Niemcami. Mariusz Gołąb, pan sprzątający w miejscu, w którym się zatrzymaliśmy. Ojciec kuratorki, Anny Ptak jest geologiem. Czerwiec 2017 - Grupa hyslom bierze udział w wystawie grupowej w Kopenhadze. Ma wózek na kamienie, ale nie możemy znaleźć kamieni, które mogliby do niego włożyć. Kamień, który znalazł Yukawa-Nakayasu, jeden z artystów biorących udział w wystawie, przypomina kamień Kamogawa. Grupa uznaje, że ten kamień to kamień Kamogawa. Sierpień – listopada 2017 - Grupa płynie łodzią 500 km w dół Wisły do Gdańska, miasta nad Morzem Bałtyckim. Następnie kapitan „Ojca Bogusława” zabiera grupę do Kopenhagi na pokładzie żaglowca. Żeglują po raz pierwszy. Członkowie grupy ierpią na straszną chorobę morską. Dobijają bezpiecznie do Kopenhagi i znajdują kamień. Wracają do Ursusa i pomagają w budowie statku.


| SZTUKA |

Grudzień 2017 - Kolej Transsyberyjska. Tygodniowa podróż pociągiem z Moskwy do Władywostoku. Każdego dnia strefa czasowa przesuwa się o godzinę do przodu. W nocy trudno spać. Kolejni pasażerowie opuszczają pociąg. Wspomnienie trzech miesięcy spędzonych w Polsce stopniowo ulatnia się z ciał członków grupy hyslom. Luty 2019 - „Ojciec Bogusław” przemieszcza się z Ursusa do Żerania, nad Wisłę. Statek popłynie w dół Wisły, do Gdańska pod koniec marca 2020. Marzec 2019 - Członkowie grupy zbierają drewno na statek w Ursusie. Jadą samochodem, podrzędnymi drogami, przez Berlin, Poznań, Szczecin, Gryfino i Wrocław. Po drodze napotykają wiele gołębników oraz pomników Jezusa Chrystusa i Dziewicy Maryi. Próbują kupić ciężarówkę. W gołębniku Mariusza rozpoczynają budowę małego gołębnika, który umieszczają na ciężarówce. Maj 2019 - Grupa szukamy kamienia Kamogawa. Instalacja wystawy w Kioto. DOH*, archiwum kamieni. Podróż do Polski po wystawie. Grupa kupuje ciężarówkę w Warszawie. Jedzie do Poznania instalować wystawę. Członkowie grupy współpracują z miejscowymi studentami przy jej produkcji. Wypełniają przestrzeń wystawową kartonami na przyjęcie kamienia. DOH, archiwum kamieni i glina, w której odcisnęły się fragmenty zabaw. Czerwiec 2019 - Podróż do Szczecina, gdzie odbędzie się instalacja wystawy. Rozładunek dużej ilości worków z piaskiem

w sali wystawowej. DOH, archiwum kamieni, glina i rzeczy stworzone w trakcie podróży zostają wyeksponowane. Po wernisażu jedą ciężarówką w kierunku Kopenhagi. W ciężarówce znajdują się mały gołębnik, glina z Wisły, drewno z Ursusa, itd. Nawiązują kontakt z kamieniem w Kopenhadze. Dotykają go po raz pierwszy od dwóch lat. Znów po raz pierwszy przenoszą kamień. Czy zdołają go udźwignąć? Załadowują go na ciężarówkę i kierują się w stronę Berlina. Po drodze bawią się kamieniem i wyrabiają glinę. Obozowisko. Otwarty Ogień. Za każdym razem, kiedy napotykają gołębnik, pożyczają gołębie, które będą wypuszczać z ich gołębnika. W Berlinie zatrzymują się w domu muzyka, Uchihashi Kazuhisa. Uczą jego córkę Kanon jazdy na rowerze. Być może kiedyś przewiezie rowerem kamień. Lipiec 2019 - Grupa wraca do Szczecina i wnosi kamień do sali wystawowej. Opuszczony budynek i kamień. Piaszczysta plaża i kamień. Kamień na dryfującej łódce. Poskręcane drzewo w Gryfinie i kamień. Grupa wraca do Poznania i wjeżdża ciężarówką do sali wypełnionej tekturą. Gołębnik braci Lepuch, gołąb przelatuje z Niemiec nad granicą. Pokazują kamień ojcu Anny. Kontynuują podróż z biegiem Wisły. Konie i kamień. Krowy i kamień. Łąki i kamień. Wiatrak i kamień. Góry i kamień. Rzeka i kamień. Morze i kamień. Statek i kamień. Z kamieniem podróżują do każdego miejsca, które odwiedzili w ciągu ostatnich trzech lat. c.d.n.


| STYL ŻYCIA LAMY |

LAMA na zasłużonych wakacjach

40


| STYL ŻYCIA LAMY |

Urbanistyka to mój konik, jednak czasami lubię odpocząć od miejskiego zgiełku. Nazywam się Rysiek i jestem lamą architektem. Na co dzień mieszkam i pracuję w Szczecinie, ale ostatnio potrzebowałem chwili wyciszenia poza miastem. Wybór padł na Moryń – dlaczego? Zobaczcie sami! TEKST I FOTO WWW.AZSTUDIO.SHOP / KOMIKS MARTA CZYŻ

Znacie to uczucie wypalenia, gdy siedzicie w pracy i nie macie już pomysłu na nic, a jedyne, o czym myślicie, to że omija was piękny dzień na zewnątrz? My, jako lamy, mamy jeszcze gorzej. Jesteśmy przystosowane do życia pośród pagórków i krzewów, nie w mieście. Jednak ciężko robić karierę architekta, mieszkając pośrodku niczego. Kilkudniowy urlop to jednak co innego. Postanowiłem znaleźć miejsce, gdzie mógłbym wyjechać na weekend i zapomnieć o problemach dnia codziennego. Przeprawiając się przez różne oferty noclegów w internecie, trafiłem na dwa urocze domki położone na zielonej polanie w Moryniu – od razu wiedziałem, że muszę tam pojechać. Spakowałem manatki i ruszyłem w drogę.

Nikt mnie tam nie znajdzie! Szukałem miejsca, gdzie będę mógł sprawnie dojechać, ale jednocześnie będzie na tyle odległe od miasta, żeby nikomu nie strzeliło do głowy szukanie mnie i ściąganie do pracy. Gdy dotarłem do celu, moim oczom ukazały się w pierwszej kolejności ruiny holenderskiego wiatraka, a następnie dwa modrzewiowe domki. Jak to bywa z nowym miejscem, jadąc tam ciągle zastanawiałem się czy w rzeczywistości Osada wygląda, jak na zdjęciach... nie rozczaro-

wałem się, wygląda nawet lepiej! Magda i Piotr, którzy prowadzą Osadę Ladimorg, zadbali o każdy detal, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Dla mnie, jako architekta, była to prawdziwa uczta dla oka i duszy. Drewniane domki o niebanalnej konstrukcji zostały zaprojektowane tak, aby mieszkanie w nich było komfortowe niezależnie od sezonu. A wokół tylko malownicze pagórki oraz mnóstwo zieleni. Tego potrzebowałem – tylko ja, szum drzew i śpiew ptaków. No i jelenie, które bawiły się przy ogrodzeniu. To znak, że tłumy wczasowiczów mi tutaj nie grożą. Czułem się jak w domu! Polecam wizytę w tym miejscu każdemu, kto chce wyrwać się z miasta, a jednocześnie nie chce kompletnie odcinać się od cywilizacji (spokojnie, internet jest, sprawdziłem!).

uRAKliwka plaża Przemili właściciele, po uraczeniu mnie pysznym poczęstunkiem, wskazali kilka atrakcji w Moryniu. Zacząłem od miejskiej plaży. Był już wieczór, gdy przechadzałem się brzegiem jeziora, kiedy nagle poczułem bolesne uszczypnięcie w tylne kopytko (coś takiego jak u was z małym palcem u nogi – boli, i to bardzo). Już miałem się odwracać z ostrą reprymendą w stronę jegomościa, gdy nagle zdałem sobie sprawę,

że za mną stoi... Wielki Rak. Krąży legenda, według której Moryń jest chroniony przez Wielkiego Raka. Każdego wieczora okrąża całe miasto, by upewnić się, że wszyscy mieszkańcy mogą bezpiecznie pójść spać. Na jego cześć została postawiona fontanna na moryńskim rynku. Myślałem, że to jedynie bajka, która ma zatrzymać wieczorami w domu dzieci, jednak musiałem na własnej skórze się przekonać, że Wielki Rak istnieje! Jeśli nie boicie się jednak raków i dalej chcecie zwiedzać miasto, to polecam zobaczyć Kościół św. Ducha z przełomu XIII i XIV wieku, starówkę oraz mury obronne okalające miasteczko. Dla zainteresowanych epoką lodowcową idealna będzie wizyta w Alei Gwiazd Plejstocenu. Gdy rak odpoczywa za dnia, na plaży można skorzystać z mnóstwa wodnych atrakcji, m.in. wakeparku czy nurkowania. Uważajcie na szczypce!

Więcej lamowych przygód znajdziecie na instagramowym profilu @lama.palama. Ryśka na własność można zgarnąć z www.azstudio.shop

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

41


| SZTUKA |

W poszukiwaniu tożsamości miasta Dwie młode artystki ze Szczecina jeszcze w tym roku zaprezentują nowe dzieła, które powstaną dzięki specjalnemu stypendium. AUTOR MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

42


| SZTUKA |

Od kilkunastu lat marszałek województwa wręcza młodym artystom czeki, które pozwalają im realizować swoje marzenia u progu drogi artystycznej. Dzięki temu powstały dziesiątki płyt, spektakli teatralnych oraz inne wydarzenia artystyczne, które mogliśmy oglądać w naszym województwie.

Z Pomorza do Brazylii Aleksandra Rydzkowska, absolwentka Akademii Sztuki w Szczecinie na kierunku Multimedia i Grafika Komputerowa, postanowiła napisać scenariusz do filmu dokumentalnego, opowiadającego o poszukiwaniach pomorskiej tożsamości. Zamiast kontynuacji regionalnego konfliktu o polskość bądź niemieckość miasta, artystka zamierza skupić się na tym, co pomorskie. Zaś spuścizna regionalnej pomorskości znajduje się obecnie także poza granicami regionu, w odległej Brazylii, do której w XIX wieku, wraz ze szczecińskimi kolonialistami, zawędrował pomorski dialekt (Pomerisch sprak), powoli wymierający w Europie. Język, który zachował się w brazylijskim miasteczku Pomerode, założonym w 1961 r. przez szczecińskich kolonistów, przeżywa obecnie swoje odrodzenie. Został wprowadzony do szkół oraz zaczęto badania nad opracowywaniem jego wersji pisemnej. - Pochodzę ze Szczecina, ale wyjechałam na kilka lat i przez jakiś czas mnie tu nie było – mówi Aleksandra Rydzkowska. - Znajomi też wyjechali. Spotkaliśmy się po latach i zaczęliśmy rozmawiać o Szczecinie. Doszliśmy do wniosku, że w Szczecinie jest coś wyjątkowego – jest to miasto braku. Miasto nadmorskie bez morza. Miasto bez centrum. Jest fajne, ale czegoś tu brakuje. Zaczęliśmy rozmawiać o pomorskiej tożsamości. Poznałam człowieka, którego dziadek się tu urodził, potem wyjechał do Niemiec. Jego wnuk poznał kobietę ze Szczecina i tu wrócił. On nam opowiedział o języku pomorskim.

Podróż do korzeni W ramach stypendium Aleksandra Rydzkowska przeprowadzi gruntowne badania na ten temat i porozmawia z autorytetami w kwestii Szczecina i języka pomorskiego, takimi jak dr Matthias Vollmer z Uniwersytetu w Greisfwaldzie czy prof. Ismael Tressman z Uniwersytetu w Santa Maria de Jetiba. Zamierza rozmawiać z ludźmi ze Szczecina i z Niemiec. Wybiera się także w podróż do Brazylii w celu znalezienia bohaterów filmu i zarysowania historii. Podczas podróży i prac nad scenariuszem podjęte zostaną próby stworzenia audiowizualnego archiwum pomorskiego dialektu - niemieckiego i brazylijskiego - by przekazać je odpowiednim instytucjom regionalnym i umożliwić

zainteresowanym ewentualne badania tego tematu, żeby nie zniknął razem z ostatnimi Pomorzanami. Nic dziwnego, że autorka projektu zajmuje się kwestiami językowymi, ponieważ skończyła również Italianistykę na Uniwersytecie Szczecińskim. Łączenie wiedzy lingwistycznej ze sztuką sprawiły, że Aleksandra Rydzkowska jest laureatką licznych nagród i wyróżnień w konkursach ogólnopolskich i międzynarodowych. Jej projekty były nagradzane i prezentowane na wystawach zarówno w kraju, jak i w Europie, m. in. w Berlinie, Mediolanie, Grecji i podczas Biennale International Design Festival na Ukrainie. Jest współorganizatorką wystaw, warsztatów dla dzieci oraz wydarzeń z pogranicza sztuki, projektowania architektury wnętrz i designu, np. Festiwal Cubertura - Triennale Architektury Wnętrz w Szczecinie. Teraz przygotuje kolejny projekt łączący kilka dziedzin. - To ma być film, który będzie połączeniem poszukiwania tożsamości i pomorskich baśni - mówi artystka.

Jestem twoją bajką W klimacie baśni obraca się natomiast projekt drugiej stypendystki. Katarzyna Wójcicka jest absolwentką Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie na kierunku Architektura i Urbanistyka. Jest laureatką nagród w konkursach oraz uczestniczką w wystawach indywidualnych zarówno architektonicznych, jak i ilustratorskich. I to właśnie piękne, baśniowe ilustracje są podstawą jej projektu, ponieważ w ramach stypendium zamierza wydać ilustrowaną powieść dla dzieci: „Mysienoski. Czar zimy”. To pełna ciepła opowieść, choć osadzona w zimowej scenerii. Mieszkańcy Błękitnej Polany po przybyciu gila Gilberta zwiastującego nadejście zimy, przygotowują się na Długi Sen. Zanim jednak położą się w swoich ciepłych łóżeczkach i będą śnić wielobarwne sny, czeka ich wiele przygód! Iskierka wraz z siostrą Lilijką przysporzą swoim rodzicom niemałych zagwozdek do rozwiązania. W tej baśni poznamy Dziadka Mroza ze swoim Błękitnym Parasolem zsyłającym śnieg, niesforne stworzonka, które nabroiły tuż przed świąteczną kolacją, a także żbika, który w środku zimy szukał zimozielonego ziela. Wszystkich czytelników czeka wielka przygoda na skraju Zaczarowanego Lasu przy Lazurowej Zatoce. Jak to się stało, że architektka postanowiła napisać książkę dla dzieci? - Pomysł wziął się z pasji do czytelnictwa, botaniki oraz przede wszystkim ilustracji - mówi Katarzyna Wójcicka. - W zaciszu swojego pokoju tworzyłam pierwsze wizje leśnego

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

43


| SZTUKA |

świata oraz postaci, które przelałam na papier w formie tekstu, jak i rysunków. Jednak by moje prace nie szły tylko do szuflady, kolejnym krokiem było założenie fanpage na Facebooku zatytułowanego „Opowieści pisane ilustracjami”, gdzie regularnie publikowałam swoje prace. Tam spotkałam się z pierwszym odzewem od nieznanych mi ludzi, by dalej kroczyć obraną drogą. Książka przeznaczona jest dla młodego odbiorcy, który samodzielnie podejmuje się poznawania lektur, jak i dla dzieci, które słuchają czytania na głos. W powieści podejmowane są różnorakie wątki, które mają nakierować czytelnika na poznanie odpowiednich wartości i wdrążanie ich w życie. Dzięki umieszczeniu głównych bohaterów w leśnym świecie, czytelnik ma szansę poznać bliżej faunę i florę, które są przedstawione w przyjazny, a czasem tajemniczy sposób. W powieści nie zabraknie również elementów baśniowych i humorystycznych. - Obecnie zajmuję się wykańczaniem ilustracji oraz techniczną stroną wydawania książki - zatem są to rozmowy z wydawnictwem oraz pierwsze kroki w poszukiwaniu odpowiedniej drukarni – mówi Katarzyna Wójcicka. - Finał projektu planuję na grudzień, by zdążyć przed Bożym Narodzeniem. Myślę, że mógłby być to dobry prezent na święta, gdyż powieść dla dzieci „Mysienoski. Czar zimy” osadzona jest w zimowym klimacie. Powieść dodatkowo ma na celu wypromowanie czytelnictwa oraz powrót do tradycyjnej ilustracji dziecięcej. Jest narysowana w odręczny sposób, łudząco przypominający lata 90. XX wie-

44

ku. - W dobie internetu i ogólnodostępnych ekranów telewizyjnych warto przypomnieć młodszym pokoleniom o wartościach płynących z dobrze wykreowanego świata i stanąć w opozycji do wszechogarniającej łatwej cyfrowej rozrywki - mówi autorka. - Przedsięwzięcie będzie miało również na celu stworzenie ilustratorskiej strony internetowej powiązanej ze sklepikiem, w którym dostępna będzie zarówno wspomniana książka oraz plakaty czy pocztówki promujące tradycyjną sztukę ilustratorską dla dzieci.

Stypendysta z naszej okładki Wśród tegorocznych stypendystów marszałka znalazł się również Michał Martyniuk, który był bohaterem naszego magazynu w czerwcu. Planuje projekt „Jazz okiem przechodnia”. Michał zagra cztery koncerty w zatłoczonych, reprezentacyjnych punktach Szczecina (Jasne Błonia, Brama Portowa, Łasztownia, plac Grunwaldzki). Postara się, by przechodnie oderwali się na chwilę od codziennych obowiązków i skupili uwagę na muzyce jazzowej. Całe przedsięwzięcie zostanie udokumentowane w postaci czterech niezależnych nagrań wideo i audio. Ten rodzaj street artowej sztuki ma za zadanie uchwycić cały proces - od dezorientacji przechodnia, przez pierwsze zwrócenie uwagi, aż po pełne skupienie lub totalną obojętność na muzykę w niecodziennym miejscu. Koncerty odbędą się w sierpniu i wrześniu.



| STYL ŻYCIA |

Męska enklawa nie tylko dla brodaczy Gdy Piotr I Wielki nakazał swoim bojarom ogolenie bród, nie przypuszczał, że trzysta lat później broda będzie najpopularniejszą formą zarostu na całym świecie. Trend na dobre rozgościł się w naszym mieście, gdzie coraz częściej otwierane są barber shopy. To tam mężczyźni w każdym wieku mogą zadbać o swoje brody i wygląd. AUTOR OSKAR MASTERNAK / FOTO ANETA ŻUREK

Choć nie lubimy o tym głośno mówić i bywa, że wzdrygamy się na samą myśl o przyznaniu się, ale najzwyczajniej w świecie lubimy o siebie dbać. Każdy mężczyzna chce dobrze wyglądać. Jeśli tak nie jest, to dlaczego każda siłownia praktycznie przez całą dobę jest szczelnie wypełniona? Dlaczego największe domy mody co rusz wypuszczają na rynek nowe kolekcje? W końcu, dlaczego coraz częściej zamiast codziennego golenia wybieramy zadbane wąsy i pozornie puszczone samopas brody? Podążamy za modą i nie ma powodów, by temu zaprzeczać. Dlatego, jak grzyby po deszczu powstają w każdym mieście barber shopy. Miejsca, gdzie przez chwilę możemy oddać się w ręce specjalistów, którzy wiedzą co robić, byśmy dobrze wyglądali.

Z klientem na ty Barber shop w swojej genezie jest to salon fryzjerski dla mężczyzn. Pozory jednak mylą. Dzisiejsze salony, to też miejsca spotkań, które próbują oddać to, co znamy z amerykańskich filmów. Każdy ma w głowie obraz salonu, gdzie panuje swobodna atmosfera, a pracujący tam mężczyźni ze wszystkimi są „na ty” i nie boją się opowiadać ostrych jak brzytwa dowcipów. - Zawsze podobał mi się ten klimat. Do naszego salonu przychodzi klient i można z nim spokojnie porozmawiać. Spędza u nas przeważnie półtorej godziny i przy następnej wizycie jest już moim

46

kolegą. Zawiązują się bliskie relacje – podkreśla Agata Kerner, jedna z nielicznych barberek w naszym mieście. Tak też jest w szczecińskich barber shopach. Wchodząc do takiego miejsca, już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to zwykły salon fryzjerski, w którym po piętnastu minutach mamy ochotę odrzucić w kąt tygodniki o życiu gwiazd, wyłączyć radio grające przeboje ze złotej ery disco i uciec jak najdalej. Barberzy są wyjątkowymi estetami. Świadczą o tym nie tylko efekty ich pracy, jakimi są fryzury wykonane z niesamowitą dokładnością, ale też wygląd salonów. Styl w jakim są wykonane mocno odbiega od wystroju salonu fryzjerskiego. Barber shopy kreowane są na klimat z dawnych lat. - Przychodzę do barbera, gdy moja broda zaczyna żyć własnym życiem. Jestem częstym klientem mówi Tomasz. - Uważam, że trzeba dbać o swój wygląd. Wcześniej był problem, bo w zwyczajnych salonach nie zawsze wiedziano, co zrobić z moją brodą. Teraz mam swojego barbera i nie zamieniłbym go na nikogo innego. Takie miejsce jest potrzebne, bo oprócz podstawowego celu wizyty, jakim jest golenie i strzyżenie, można też porozmawiać. Można napić się czegoś, wyluzować, a przy okazji zadbać o siebie.

Golenie, strzyżenie, woskowanie Kim właściwie jest ten „barber”? Według najpopularniejszej internetowej encyklopedii jest to „współczesne określenie fryzjera męskiego, zajmującego się także goleniem, strzyżeniem brody, masażami, woskowaniem”. Definicja jednak nie oddaje całej istoty tego zawodu. Przede wszystkim współczesny barber zajmuje się zarostem. Fryzjerstwo stanowi jedynie dodatek do głównego zajęcia. Barberzy specjalizują się we fryzurach klasycznych, które od lat cieszą się wielką popularnością. Jeśli nazwy takie jak fade, pompadour czy undercut nie są ci obce – z pewnością jesteś stałym bywalcem barberów. W odróżnieniu od golibrody, barber - poza goleniem, zajmuje się również pielęgnacją męskiego zarostu i okolic twarzy. Można śmiało stwierdzić, że żaden golibroda nie słyszał nigdy o peelingach, olejkach, balsamach czy woskach do zarostu. Ponadto podstawowym narzędziem pracy golibrody była brzytwa. Współcześni barberzy sięgają najczęściej, ze względów higienicznych, po ich jednorazowe odpowiedniki. Ponadto, w przeciwień-


| STYL ŻYCIA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

47


| STYL ŻYCIA |

stwie do golarza, współczesny barber nie zajmuje się wyłącznie goleniem „na gładko”. Najbliższym sedna tego zawodu polskim określeniem jest cyrulik, bowiem barberstwo łączy w sobie elementy fryzjerstwa, golarstwa i medycyny estetycznej.

Idealne cięcie brzytwą Dlaczego właściwie golenie brzytwą? W profesjonalnych dłoniach brzytwa zapewnia dokładność i komfort podczas pracy. Ogólnie dostępne maszynki czy golarki elektryczne są prostsze w obsłudze, ale nie zapewniają takich efektów jakie daje brzytwa. Maszynki do obrotu wprowadzone zostały na początku XX wieku i powoli wyparły z codziennego użytku brzytwy. A to właśnie jej użycie zmniejsza ryzyko powstawania podrażnień czy uszkodzeń naskórka. Warto jednak pamiętać, że golenie brzytwą wymaga doświadczenia i umiejętności posługiwania się nią. - Masujemy najpierw twarz z użyciem olejków. Następnie nakładamy gorące ręczniki. Później przystępujemy do golenia i ponownie masujemy twarz. Te wszystkie zabiegi są potrzebne, by przygotować skórę. Przygotowując odpowiednio skórę, unikamy podrażnień – zachwala Marcin, szczeciński barber. Salony barberskie starają się nawiązywać do tych z XIX wieku,

48

dlatego znajdziemy w nich drewniane, masywne meble. Na ścianach fotografie i plakaty przedstawiające tamten okres. Niektóre salony, oprócz profesjonalnej obsługi i specjalistycznych kosmetyków, oferują klientom możliwość spróbowania regionalnych piw w trakcie oczekiwania na swoją kolej. Najważniejszym wyposażeniem w salonie są fotele barberskie, które powinny być stabilne i zapewniać wygodę klientom. Ponieważ barber używa brzytwy, musi mieć dobre warunki pracy, dlatego taki fotel powinien posiadać możliwość regulacji pozycji i wysokości. Takie ustawienia pozwolą zapewnić idealną pozycję do golenia. Fotele barberskie mogą przypominać dawne fotele, ale z pewnością posiadają więcej możliwości niż ich poprzednicy. Barber pomoże także w wyborze kosmetyków do pielęgnacji brody i opowie o tym, jak powinna wyglądać. Najlepiej zaopatrzyć się w takie kosmetyki na miejscu, gdzie od razu otrzymasz informacje o tym, jak ich używać. I tak możesz zakupić specjalne szampony, odżywki, olejki, balsamy do brody albo produkty do golenia. Wszystko, co pozwoli utrzymać brodę w dobrej formie. - To takie „męskie spa”. Wchodzisz do nas i na półtorej godziny odcinasz się od zewnętrznego świata – mówi Agata Kerner.


#prezentacja

| KULINARIA |

Mr. Pancake & Pizza Boyz, czyli raj dla miłośników słodkości i pizzy

Niepowtarzalny wygląd oraz niebanalny smak dań, a do tego odważny wystrój lokalu, gdzie zamiast krzeseł można znaleźć huśtawki. Mr. Pancake & Pizza Boyz to gratka dla każdego kto kocha zabawę w kuchni. Jak podkreślają właściciele lokalu ta restauracja to raj dla miłośników słodkości i pizzy z dużą ilością ciekawych dodatków. Goście lubujący się w odważnym wystroju wnętrz na pewno od razu docenią dizajn lokalu, w którym zamiast krzeseł przy stolikach zwisają huśtawki. I to nie byle jakie huśtawki, bo zrobione z deskorolek. I choć mogłoby się wydawać, że jest to atrakcja wyłącznie dla dzieci, to nic bardziej mylnego. Wchodząc do restauracji nie wiadomo na czym skupić swój wzrok. Szaro-różowa kolorystyka w połączeniu z niebanalnym oświetleniem i turkusowymi neonami to właśnie to w czym szczecinianie się zakochali. Serca kradną też specjały serwowane przez kuchnię. W restauracji można zamówić pancakes ze słodyczami z zza oceanu z autorskimi kremami oraz dodatkami. Należy tu wymienić: najlepszy w mieście karme-

lizowany popcorn własnej roboty, krem snickers, krem rosie (różany krem z białą czekoladą), krem oreo, bezy, różową watę cukrową czy masło orzechowe. Znajdą się też produkty amerykańskie dostępne wyłącznie w lokalu, m.in. Fluff (pianka-krem), Syrop Hershey’s, Froot Loops czy Syrop kukurydziany Aunt Jemima. Pancakes serwowane są też serwowane z lodami, bitą śmietaną, kolorowymi posypkami. Menu zmienia się wraz z porami roku, a to oznacza, że warto odwiedzać lokal przynajmniej cztery razy w roku. W sierpniu na gości czekają takie smakołyki jak Tropical Heat, czyli pancakes z ciasta brownie podawane z trzema gałkami lodów czekoladowych, kruszonymi ciastkami oreo, świeżymi malinami, solonym karmelem i czekoladowym syropem Hershey’s. A także All You Need Is Ice Cream, pancakes podawany z trzema gałkami sorbetu malinowego, musem malinowym, jadalnymi kwiatami oraz sezonowymi owocami. Oraz Pizza Surf & Turf - pizza z krewet-

kami, wołowiną, salsą chipotle adobo, serami cheddar & mimolette, salsą xni-pec, kremem awokado, dymką i kolendrą. Goście mogą również zamawiać autorskie lemoniady, w tym klasyczna z cytryną, truskawkowa, orzeźwiająca z bazylią. Do wyboru są też mrożone napoje - mrożona biała herbata brzoskwiniowa z syropem z kwiatu bzu, mrożona herbata cytrusowa ze świeżym sokiem z grejpfruta i miętą czy mleczne frappe z całymi kostkami lodu i syropem karmelowym. W lokalu można znaleźć niskie jak i wysokie procenty. To jedyna restauracja w mieście, która ma prosecco z kija! Jakby tego było mało to każdego dnia tygodnia na gości czeka inna promocja. Od rana są też serwowane śniadania, i są tu mile widziani wszyscy, nawet pupile. Lokal jest przyjazny zwierzętom. Dosłownie każdy tu znajdzie coś dla siebie! Śląska 42, Szczecin, 500 391 061 FB/ MrPancake Szczecin

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

49


| KULINARIA |

#prezentacja

Pierwsza piekarnia ormiańsko-gruzińska w Szczecinie Została otwarta 23 lipca przy ulicy Niepodległości. Piekarnia oferuje klientom ormiańskie i gruzińskie przysmaki, takie jak na przykład chaczapuri. Tradycyjnie są to placki z serem, natomiast w piekarni Marukyana klienci mają do wyboru nieco więcej wariantów – mięsne, jak i w wersji „wege”. Sercem piekarni jest wielki czerwony piec tondir, głęboki jak studnia, w którym wypieka się tradycyjny chlebek. Ustawiony centralnie, na widoku, okrągły, gliniany. Dzięki niemu w każdym z lokali unosi się piękny aromat wypiekanego pieczywa, a wiec tego, co w każdej piekarni najważniejsze. Pieczywo powstaje na bieżąco. Chlebowe placki przyklejane są do wewnętrznych ścianek półokrągłego pieca. Lawasz to dobro narodowe wpisane na listę Unesco. Towarzyszy kulturze Armenii i Gruzji od 3 tysięcy lat. Na co dzień i od święta. Tradycyjnie lawasze robi się

50

z mąki pszennej, wody i soli. Cały proces pieczenia wygląda jak rytuał. Chleby są w stu procentach naturalne, bez dodatku ulepszaczy i spulchniaczy. W piekarni macie szansę kupić jeszcze ciepły bochenek. Warto spróbować, szczególnie chrupiącej skórki.Piekarnia ma również bogatą ofertę dla klientów lubiących słodkości. Na miejscu przygotowywane są rogale (croissant) z farszami na słodko, jak wiśnia, jabłko, gruszka – także w wariantach z czekoladą. Świeżych wypieków można będzie spróbować już niedługo na Ryneczku Pogodno, Manhattan, Turzyn oraz w galerii Hosso w Policach. ul.Niepodległości 28, Szczecin


#prezentacja

Miejsce ń a k t o p s h c y z Was

RESTAURACJA SAMOOBSŁUGOWA / WESELA IMPREZY OKOLICZNOŚCIOWE / KONFERENCJE Kantyna Portowa położona w centrum miasta, 5 min spacerem od Bulwarów, na terenie zabytkowego Portu Szczecin. Kantyna Portowa, na co dzień samoobsługowa restauracja, idealna na lunch, spotkanie biznesowe lub obiad z rodziną. Codziennie przygotowujemy dla Państwa dania dnia w atrakcyjnej cenie (13,90 zł) oraz dania wegetariańskie (16,90 zł) a także wiele innych pysznych dań. Zapraszamy!

Szczecin, ul. Bytomska 16 | tel. 91 430 87 55 | e-mail: biuro@kantynaportowa.pl | www.kantynaportowa.pl


| STYL ŻYCIA | #prezentacja

ZDJĘCIA ŚLUBNE: Roksana Fydrych, FB:@roksanafydrychphotography PORTRET: Natalia Sobotka, FB: @fotosobotka

rozmawiamy. Panie często nie wiedzą czego chcą lub wydaje im się, że wiedzą. I tu zaczyna się moja rola. Muszę poznać sylwetkę panny młodej, długość włosów, kolor oczu, planowaną fryzurę i makijaż. Muszę dowiedzieć się jak wygląda pan młody, jak jest zbudowany i mniej więcej w co będzie ubrany. Ważne jest też gdzie odbędzie się wesele. Takich szczegółów jest sporo. Panie nie są zaskoczone tymi pytaniami? - Ależ są! (uśmiech) Ale nie robię tego bez przyczyny. Dla przykładu - jeśli wysoka kobieta, wychodząca za mąż za niskiego mężczyznę zdecyduje się na obszerną “księżniczkową” suknię, to jej kreacja zupełnie przyćmi pana młodego. Suknie można wybrać już na pierwszej wizycie czy to dłuższy proces? - To bardzo indywidualna kwestia. Z mojej strony staram się zaprezentować klientkom wszystkie dostępne fasony, nawet takie, o których panna młoda by nie pomyślała. Przekonanie, że mocno dopasowane suknie nie są dla pań noszących rozmiar 40 czy 42, to absolutny stereotyp. Pod koniec przymiarek zwykle słyszę “to ta!” - słynne “say yes to the dress”. Na przymiarki warto zabierać koleżanki? Czy lepiej umówić się jedynie w towarzystwie mamy i świadkowej? - Niestety, ale koleżanki potrafią nieźle namieszać w głowie panny młodej. Zresztą nie tylko koleżanki, mamy również. Osoby obecne na przymiarkach należy dobierać ostrożnie. A świadkowa na pewno jest potrzebna przy odbiorze sukni.

Ona wie jak wybrać tę jedyną Monika Długajczyk, fenomen jej umiejętności to połączenie: intuicji, wyczucia stylu i doskonale skrojonej oferty Salonu Mody Ślubnej MADONNA. I choć nie ma uniwersalnego przepisu na najważniejszy dzień w życiu, to jak nikt inny potrafi dobrać kluczowy składniki dla każdej receptury - suknię ślubną. Jak ona to robi? Pierwsza wizyta w salonie sukien ślubnych to dla wielu kobiet spore emocje. Jak wygląda ten dzień z Pani perspektywy? - W większości przypadków pierwszym wizytom towarzyszy lekka trema i niepewność. To zupełnie normalne, dlatego na początku siadamy przy filiżance kawy lub herbaty i spokojnie

52

Dlaczego akurat wtedy? Jak wygląda taki odbiór? - Odbiór sukni to moment, kiedy suknia jest gotowa i pozostaje tylko przećwiczyć poruszanie się w niej. Świadkowe bardzo często nie do końca zdają sobie sprawę z tego na czym polega ich rola. Dlatego pokazuję im jak pomóc pannie młodej założyć suknię, jak obchodzić się z trenem czy welonem, jak układać materiał do zdjęć... Robimy sobie też małą próbę wejścia do kościoła, mamy przygotowaną ścieżkę i klęcznik. Gdzie Pani się tego wszystkie nauczyła? - Z wykształcenia jestem wizażystką, charakteryzatorką. Mieszkając w Poznaniu współpracowałam z fotografami, brałam też udział w targach ślubnych, robiłam ślubne makijaże modelkom. Już wtedy zastanawiałam się - dlaczego akurat ta suknia? - a może gdyby to poprawić byłoby lepiej? I tak od pięciu lat moim atrybutem są szpilki i niezastąpiony w przymiarkach spinacz biurowy (śmiech).

ul. Koński Kierat 13 (Plac Orła Białego), Szczecin tel. 91 434 47 43 | szczecin@madonna.pl pon-pt 10.00-18.00 | sobota 10.00-14.00


#prezentacja


| ZDROWIE |

Alergicy nawet we własnym domu nie są bezpieczni Sporo czasu spędzamy we własnym domu - tutaj chcemy mieć dobre samopoczucie i czuć się komfortowo. Warto zadbać o to, aby unikać kontaktu z alergenami. To, niestety, wymaga sporo wysiłku. AUTOR JOANNA BOROŃ

Alergia zaliczana jest do chorób cywilizacyjnych i może dotknąć każdego. Osoby, które się z nią zmagają, dobrze wiedzą, jak bardzo potrafi obniżać komfort życia. Unikanie alergenów znajdujących się w powietrzu jest jednak trudne. Na szczęście możemy tak zaprojektować i zaaranżować nasze „M”, aby oddychać w nim zdrowym powietrzem. Oto, jakie powinno być mieszkanie dla alergika. Kupując mieszkanie z rynku pierwotnego nie mamy wpływu na wybór użytych do budowy materiałów. Wykorzystywanie ekologicznych rozwiązań nie jest jeszcze standardem. Stosowane w budownictwie wyroby powinny spełniać aktualne normy, co nie oznacza jednak, że nie zawierają one w pewnym ograniczonym zakresie substancji, które mogą być niekorzystne dla zdrowia. Podobnie, jeśli chodzi o produkty wybierane przez nas do wykańczania i aranżacji domu.

W jednym i drugim przypadku jest to często formaldehyd - substancja alergenna, która w formie rozcieńczonej ma szerokie zastosowanie w przemyśle, a więc znaleźć ją można w wielu przedmiotach codziennego użytku. Źródłem formaldehydu są nie tylko materiały budowlane, lecz także meble wykonane z płyt wiórowych, sklejki czy MDF, panele podłogowe bądź dywany i wykładziny. Mogą one stanowić źródło emisji tego związku nawet przez wiele lat. W dużym stężeniu formaldehyd może powodować kaszel, ucisk w klatce piersiowej, podrażnienie spojówek, nosa i gardła, chrypkę, nudności czy też wymioty. Osoby cierpiące na alergie, zwłaszcza wziewne, są szczególnie wrażliwe na tego typu zanieczyszczenia, dlatego powinny unikać formaldehydu w najbliższym otoczeniu bądź na różne sposoby minimalizować jego działanie. Dlatego

też, najlepiej już na etapie projektowania mieszkania, na ile to możliwe, zaplanować takie wyposażenie, które zapewni wysoką jakość powietrza wewnętrznego.

Farba może byc problemem Dla alergików (i nie tylko) przyjazne będą materiały, które nie przyciągają kurzu, nie sprzyjają powstawaniu pleśni i grzybów i są wolne od chemicznych czynników uczulających. Warto postawić na gładkie ściany, gdyż łatwo utrzymać je w czystości. Pomoże w tym również wykorzystanie odpowiedniej farby. Sprawdzą się tu produkty tworzące antystatyczną, odporną na rozwój bakterii powłokę. Zweryfikujmy także ich parametry pod kątem odporności na szorowanie oraz wielokrotne zmywanie. Stawiając na wysokiej jakości rozwiązania, zyskamy pewność, że usuwanie ewentualnych


| ZDROWIE |

zabrudzeń nie wpłynie negatywnie na estetykę wymalowania. Tym wymaganiom odpowiadają specjalistyczne farby ceramiczne. To farby o hipoalergicznej formule. Charakteryzują się ponadprzeciętną odpornością na szorowanie i wielokrotne zmywanie. Zawarte w nich cząsteczki srebra chronią powstałą powłokę przed rozwojem bakterii, a jej antystatyczne właściwości powodują mniejsze przyleganie kurzu do powierzchni. Dzięki temu pomalowane nią ściany łatwo utrzymać w czystości przez długi czas. Jest to produkt bezpieczny dla dzieci i dorosłych ze skłonnościami do alergii. Innowacyjna formuła sprawia zaś, że farba oczyszcza powietrze z formaldehydu, który zamieniany jest w niewidoczne cząsteczki pary wodnej. Dzięki tym właściwościom produkt przyczynia się do poprawy jakości powietrza w pomieszczeniach. Przy podejmowaniu decyzji odnośnie wyposażenia wnętrza należy kierować się nie tylko względami estetycznymi, lecz także zdrowotnymi. Nie zaszkodzi czytanie etykiet i dociekliwość - wszelkie wątpliwości śmiało wyjaśniajmy ze sprzedawcami. Sprawdzi się minimalizm - opłaca się zatem zrezygnować z zasłon (alternatywą są żaluzje lub rolety, zwłaszcza te montowane między szybami), dywanów, wykładzin, tekstylnych kanap i foteli (dobrym rozwiązaniem będą natomiast obicia z naturalnej skóry) oraz bibelotów. Warto pokusić się o oszczędny w wyrazie,

ale przy tym bardzo estetyczny i funkcjonalny - styl nowoczesny. Dekoracją może być natomiast duża ilość zieleni - rośliny filtrują bowiem powietrze z toksycznych związków w nim zawartych.

Bez niklu i chromu Te metale są obecne w wielu różnego rodzaju przedmiotach codziennego użytku. Nikiel znajduje się np. w kolczykach

i biżuterii, ale też w monetach, zamkach błyskawicznych, telefonach komórkowych czy oprawkach okularów. Z kolei chrom w zielonych i żółtych pigmentach używanych w kosmetykach, w wyrobach skórzanych czy w niektórych ubraniach. Oba te metale są obecne też w uchwytach meblowych i klamkach, tj. detalach, bez których trudno się obejść.


#prezentacja


#prezentacja


| ZDROWIE |

Systematycznie odwiedzaj dentystę Podczas ciąży kobiety powinny odwiedzać dużo częściej stomatologa niż standardowo raz na 6 miesięcy. Ważne, by zweryfikować stan zębów u dentysty przynajmniej dwukrotnie na początku ciąży i w połowie. Pozwoli to uchronić np. przed problemami z próchnicą. AUTOR ANNA NOWAK

Już przed rozpoczęciem starań o dziecko kobiety powinny udać się na wizytę kontrolną, podczas której warto wykonać skaling, piaskowanie czy też polerowanie zębów. Należy pamiętać, że podczas ciąży nie można wykonywać zdjęć rtg. Kiedy konieczne jest zdiagnozowanie ewentualnych nieprawidłowości, można zastosować laser diagnostyczny, który jest w stanie wykryć próchnicę nawet w niedostępnych miejscach. W codziennej pielęgnacji przyszłych mam bardzo ważne jest mycie zębów po każdym posiłku, zwłaszcza po tych nocnych. Pamiętanie o regularnym szczotkowaniu, stosowaniu nici dentystycznych to rytuały, które powinny odbywać się każdego dnia. Duży wpływ na stan uzębienia mają również wymioty. Kontakt zębów z silnymi kwasami żołądkowymi przyczynia się do niszczenia warstwy szkliwa nazębnego. W takich sytuacjach konieczne jest od razu przepłukanie jamy ustnej wodą. Warto również stosować pasty do zębów

58

wzmacniające szkliwo. Kiedy pojawią się już nieprawidłowości, należy natychmiast odwiedzić gabinet dentysty. Kobiety w ciąży to pacjentki, o które dba się szczególnie. I chociaż sama ciąża nie jest przeciwwskazaniem do wykonywania zabiegów, nie zawsze konieczne jest zdecydowanie się na interwencję od razu. Czasem można poczekać z likwidacją problemu, ponieważ większą szkodą jest stres, który wpływa na negatywny rozwój dziecka. Po weryfikacji lekarz sam decyduje, czy konieczna jest od razu interwencja. Najczęstszymi dolegliwościami, z jakimi spotykają się kobiety w ciąży, są stany zapalne dziąseł wynikające ze zmian hormonalnych. Występują one najczęściej w drugim trymestrze. Główną przyczyną zapalenia dziąseł jest wzrost poziomu hormonów - progesteronu i estrogenów, zmiany we florze bakteryjnej płytki


| ZDROWIE |

nazębnej oraz zmiany w układzie odpornościowym. Dziąsła stają się zaczerwienione, opuchnięte i krwawią podczas szczotkowania. Są też wyjątkowo wrażliwe na czynniki bakteryjne zawarte w płytce nazębnej. Wrażliwość dziąseł często sprawia, że kobiety myją zęby delikatniej, co nie jest dobrym rozwiązaniem, gdyż nasila objawy zapalenia przyzębia. - Delikatniejsze mycie sprawia, że w przestrzeniach między zębami oraz na granicy ząb-dziąsło mogą pozostać resztki pokarmów, które są pożywką dla bakterii. Zwiększona podatność na odkładanie płytki nazębnej i rozwój stanów zapalnych dziąseł może doprowadzić do powstania próchnicy zębów - mówi lek. dent. Agata Pleszyniak. Zęby noworodka kształtują się w łonie matki około 6 tygodnia. Wytwarzane są wówczas zawiązki zębów mlecznych i stałych, oprócz ósemek. Dlatego tak niezwykle ważne podczas ciąży jest zwracanie uwagi na to, co się je. Należy swoją dietę uzupełnić szczególnie o produkty, które wspomagają mineralizację szkliwa oraz witaminy. Właściwa dieta wpływa nie tylko na stan zębów malucha, ale również matki. W przypadku niedoboru odpowiednich witamin wzrasta ryzyko stanów zapalnych, chorób dziąseł, a nawet ubytków. Dieta wzmacniająca zęby przyszłej mamy powinna zawierać odpowiednie ilości składników mineralnych, a także witamin ułatwiających ich wchłanianie. Przede wszystkim należy spożywać

Straciłem ząb... i co dalej? Utrata zęba to sytuacja stresująca, która może przytrafić się na każdym etapie naszego życia. Dochodzi do niej na skutek rozległego zniszczenia twardych tkanek zęba przez próchnicę, z powodu chorób przyzębia popularnie zwanych parodontozą lub choćby w wyniku wypadku komunikacyjnego lub podczas uprawiania sportu. Braki zębowe, nawet te pojedyncze należy uzupełnić jak najszybciej od momentu utraty zęba, może bowiem dojść do niekorzystnych następstw w całym układzie życia. Zęby sąsiadujące z odcinkiem bezzębnym przechylają się, obracają, a także „wydłużają” na skutek braku kontaktu z zębem przeciwstawnym. Skutkiem braków w uzębieniu są również zmiany w stawach skroniowo-żuchwowych prowadzące do ich dysfunkcji takich jak: trzaski, przeskakiwania głów żuchwy, ból mięśni twarzy,

produkty bogate w wapń i unikać słodyczy, które stanowią pożywkę dla bakterii. Kiedy nie dbamy o właściwą higienę, zęby narażone są na kolonizację bakterii i rozwój próchnicy. - Spożywanie produktów zawierających duże ilości wapnia jest nie tylko korzystne dla zdrowia zębów matki, ale również przyszłych zębów dziecka. Na etapie rozwoju embrionalnego rozwijają się zawiązki zębów mlecznych, dlatego prawidłowe odżywianie się matki jest tak istotne dla zdrowia dziecka. Negatywny wpływ na zawiązki zębów dziecka mogą mieć także różne leki - wyjaśnia lek. dent. Agata Pleszyniak z Kliniki Implantologii i Stomatologii Estetycznej. Największą ilość wapnia zawiera mleko roślinne, a także takie produkty, jak: szpinak, rośliny strączkowe, rabarbar, łosoś, sardynki, buraki, orzechy czy woda mineralna oraz jogurty, kefiry i sery. Warto również wzbogacić dietę o naturalną witaminę C, która uszczelnia naczynia krwionośne i zapobiega krwawieniom, może więc zmniejszyć dolegliwości związane z dziąsłami. Zapobiega ona również odsłanianiu się szyjek zębowych. Jej źródło to: papryka czerwona, liście pietruszki, kapusta, kalarepa, kalafior, brokuły, owoce dzikiej róży, czarna porzeczka, poziomki czy truskawki.

a nawet ból głowy, którego przyczyn szukamy zupełnie gdzie indziej, a tymczasem to właśnie zaburzenia w ustawieniu zębów mogą być źródłem naszego złego samopoczucia. Bardzo ważny jest również problem natury estetycznej. Współczesna stomatologia daje nam wiele możliwości odbudowy brakujących zębów, od najprostszych w postaci miniprotezy do zaawansowanych technologicznie implantów zębowych.

STOMATOLOGIA MEDICUS Do dyspozycji Pacjentów mamy siedem nowocześnie wyposażonych gabinetów stomatologicznych, w których wykonujemy zabiegi z zakresu stomatologii zachowawczej w tym leczenie kanałowe (pod mikroskopem), periodontologii, chirurgii stomatologicznej, protetyki, implantologii. Lekarze specjaliści stomatolodzy przyjmują codziennie w godzinach 8.30 do 19.00, w sobotę 8.30 do 13.00. Rejestracja codziennie pod nr telefonów: 91 433 99 80, 91 484 65 66, 91 484 65 67. Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów MEDICUS Plac Zwycięstwa 1 | 70-233 Szczecin www.medicus.szczecin.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

59


| SPORT |

60


| SPORT |

Diament w koronie królowej sportu Mamy do czynienia z fenomenem fizycznym i mentalnym. Piotr Lisek sam sobie wyznacza bariery i wydaje się, że pokonanie tej największej jest jeszcze przed nim. A ostatnio oczy w niego wlepione ma pół sportowego świata. Lisek cudów dokonał podczas mityngów „Diamentowej Ligi”. AUTOR MAURYCY BRZYKCY / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

Kiedy w ostatnich tygodniach szczeciński tyczkarz dwukrotnie przeskoczył poprzeczkę zawieszoną powyżej 6 metrów, jego radość była tak ekspresyjna, że zaraziła nie tylko widzów, ale również rywali. To, że rzucił się na niego po zwycięskich skokach kolega z kadry Paweł Wojciechowski, wcale nie dziwi. Nasi tyczkarze mają świetne relacje i wspierają się, gdy tylko mogą. W ramiona Liska po rekordowym skoku rzucili się również pozostali rywale z konkursu, z którymi Polak bije się przecież o najwyższe laury. Środowisko męskiej tyczki jest jednak bardzo solidarne i przeciwnicy pospieszyli ze szczerymi gratulacjami. Przypomnijmy, Piotr Lisek jest pierwszym polskim zawodnikiem, który na otwartym stadionie pokonał poprzeczkę zawieszoną powyżej 6 metrów (dokładnie 6,01 i 6,02 m). Wcześniej sam ustanowił rekord na tej wysokości, tyle, że w rywalizacji w hali. Rekordy na otwartym stadionie są jednak zdecydowanie bardziej prestiżowe. Dobrym przykładem jest „car tyczki”, czyli Serhij Bubka, który jest zdecydowanie najwybitniejszym zawodnikiem w historii tej dyscypliny. Ma na koncie mnóstwo rekordów, w tym ten wydający się do pobicia 6,14 m pokonane w 1994 roku na otwartym obiekcie. Jest jeden zawodnik, który skoczył wyżej. To Renaud Lavillenie,

który kilka lat temu pobił halowy rekord świata - 6,16 m. Mimo tego, to właśnie rekord Bubki na stadionie jest „Świętym Graalem” dla innych zawodników. Lisek swoimi skokami podczas mityngów w Lozannie i Monako wdarł się do dziesiątki najlepszych zawodników w historii tej dyscypliny. W ostatnich 10 latach tylko trzem tyczkarzom udawało się pokonywać ponad 6 metrów. A zawodnik OSoT Szczecin na pewno nie zwolni tempa. Jemu wciąż brakuje kilku najważniejszych tytułów w kolekcji. Widać, że ambicja i chęć bycia najlepszym aż się z niego wylewają. W tym roku będzie okazja do nadrobienia braków w gablocie. Mistrzostwa świata w lekkiej atletyce w tym roku odbędą się w stolicy Kataru – Dosze – pomiędzy 28 września i 6 października. Lisek ma już w dorobku brąz i srebro mistrzostw świata. I choć do imprezy są jeszcze prawie dwa miesiące, szczeciński zawodnik jest największym faworytem do złotego medalu. Jego wyniki z „Diamentowej Ligi” są najlepszymi wynikami w tym roku na świecie. Polska lekkoatletyka jest w europejskiej i światowej czołówce już od kilku lat. W ostatnich mistrzostwach świata tylko siedem krajów miało lepsze medalowe wyniki, w tym giganci: Wielka Brytania,

Chiny czy USA. Polacy są jednak liderami, jeżeli chodzi o rzut młotem, biegi średniodystansowe i także skok o tyczce. Mimo olbrzymich już sukcesów Pawła Fajdka, Adama Kszczota czy Anity Włodarczyk, to właśnie Piotr Lisek może być największą gwiazdą naszej kadry w Dosze. Nie dość, że jest w rekordowej formie, to także jego postawa poza tyczkarskim rozbiegiem powinna imponować. Szczeciński tyczkarz jest synonimem wiecznego uśmiechu. Nie odmawia kibicom zdjęć, dziennikarzom rozmów, a trenerom wysiłku. Do wszystkiego podchodzi profesjonalnie. A ostatnio za sukcesami sportowymi podążają te rodzinne. W poprzednim roku Piotr Lisek wziął ślub. Jego wybranką została także tyczkarka, Aleksandra Wiśnik. W marcu zawodnik poinformował o kolejnym wydarzeniu. - Spotkało mnie największe szczęście, jakiego nawet nie mogłem sobie wyobrazić! Zostanę tatą! - skomentował Piotr Lisek w mediach społecznościowych. - Nie wiem, czy sprostam temu zadaniu, bo sam czuję się dzieckiem. Ale wiedzcie, że na skoczni będę dawał z siebie jeszcze więcej, myśląc o nowym Lisiurku - dodał z uśmiechem. Myśl o nowym potomku mocno zdopingowała naszego zawodnika, bowiem

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

61


| SPORT |

od kilku miesięcy jest w fenomenalnej formie, najlepszej w życiu. Warto też dodać, że Piotr Lisek nie decyduje się tylko na silnie obsadzone i prestiżowe zagraniczne mityngi. Często można go spotkać na mniejszych imprezach, w Polsce, na małych ulicznych imprezach. Lisek w swojej dyscyplinie jest po prostu zakochany i tę miłość przekazuje fanom. Gdy ogląda się jego radość po skokach, zwłaszcza tych zwycięskich czy rekordowych, ma się wrażenie, że zaraz cały eksploduje. Każdy mięsień jego ciała jest

62

napięty i za chwilę ustępuje to małemu rozczuleniu, łzom radości. Lisek jest autentyczny, w sporcie i poza nim. Dlatego powoli staje się chyba największą gwiazdą polskiej atletyki. Poza tym, jak sam Lisek wspomina, dla niego nie ma granic, ale musi także trochę studzić apetyty kibiców. Nie zawsze uda się pokonać poprzeczkę na wysokości 6 metrów. Co ciekawe, podczas mityngu w Monako, Lisek po uzyskaniu 6,02 m próbował przeskoczyć 6,06 m i też niewiele do tego zabrakło. Pokonanie tej

wysokości oznaczałoby, że Lisek byłby w hierarchii tyczkarzy tylko za Bubką. - Wiem, że wszystkim się wydaje, że będę poprawiał najlepszy wynik centymetr po centymetrze, ale nie jest to rekord świata. Jest trochę inaczej. Jestem żądny wysokości - robię to po to, aby skakać jak najwyżej. Dopóki będę mógł, będę śrubował ten rekord. Jestem świadomy tego, że nie będzie to łatwe, każdy centymetr jest na wagę złota – dodaje mistrz.



| SPORT |

Sport (nie) tylko dla wybranych Gdyby ktoś kazał nam bez zastanowienia

Każdy może grać z każdym

wymienić pierwsze słowo, jakie kojarzy się

Na rosnącą popularność golfa wpływa nie tylko jego coraz większa dostępność. Dyscyplina stała się pasją i jest promowana przez wielu celebrytów, gwiazdy sportu czy aktorów. Dodajmy do tego też takie czynniki, jak choćby uruchomienie programu telewizyjnego Golf Channel Polska czy coraz lepsze wyniki krajowych zawodników. Są też oczywiście znajomi znajomych, którzy polecają sobie nawzajem ten rodzaj aktywności fizycznej. – Od pięciu lat pełnię funkcję trenera w Binowo Park Golf Club i widzę, jak wiele osób przychodzi na pole właśnie z czyjegoś polecenia. Większość z nich szybko łapie golfowego bakcyla i decyduje się kontynuować przygodę z tym sportem.

z określeniem „sport elitarny”, to wielu odpowiedziałoby zapewne w ten sam sposób: „golf”. To dyscyplina, która wciąż kojarzy się przede wszystkim z ekskluzywnością, prestiżem oraz bogatymi biznesmenami. Postanowiliśmy sprawdzić czy przypadkiem nie czas, aby zacząć od tego stereotypu powoli odchodzić. AUTOR MACIEJ ŻMUDZKI / FOTO MATERIAŁY WŁASNE

Do rozmowy zaprosiliśmy Adriana Kaczałę – profesjonalnego golfistę, a jednocześnie trenera podszczecińskiego Binowo Park Golf Club. Jak to zatem jest z tą elitarnością? – Na pewno można powiedzieć, że popularność golfa w Polsce zdecydowanie wzrosła w ostatnich latach – mówi nasz rozmówca. – Coraz więcej ludzi decyduje się spróbować swoich sił i przychodzi na pole, aby poznać podstawowe zasady dyscypliny. Pierwszym spotkaniom zazwyczaj towarzyszy spore zaskoczenie, ponieważ ceny okazują się znacznie niższe od tych, których się wcześniej spodziewano. Wydaje mi się, że w jakimś stopniu golf zawsze będzie elitarnym sportem, ale też sukcesywnie staje się coraz bardziej dostępny dla przeciętnego zjadacza chleba. Dziesięć lat temu na polu można było spotkać przede wszystkim właścicieli dużych firm. Teraz z powodzeniem możemy tam trafić na wojskowych, pielęgniarki czy przedstawicieli jakiegokolwiek innego zawodu.

64

Tym, co przyciąga ludzi do golfa, jest też znakomicie rozwiązana kwestia rywalizacji, czyli tak zwany system handicapowy. W skrócie polega on na tym, że każdy gracz, zależnie od reprezentowanego przez siebie poziomu, uzyskuje konkretną wartość handicapu (od 0 do 54), która definiuje liczbę dodatkowych uderzeń, jakie przysługują mu podczas rozgrywki. – W praktyce oznacza to, że jeśli ktoś jest świetny i ma handicap 0, to z powodzeniem może rywalizować z amatorem, który jest jeszcze na poziomie 54. Ta druga osoba ma wtedy na 18-dołkowym polu aż 54 uderzenia przewagi, co daje średnio 3 uderzenia na dołek. Jeśli zatem na samym początku ten bardziej doświadczony gracz umieści piłkę w dołku za piątym razem, a jego rywal za ósmym, to i tak jest remis. Wszyscy lubimy rywalizować, więc ten system jest naprawdę świetnym rozwiązaniem, ponieważ pozwala nam na współzawodnictwo nawet wtedy, gdy różnica poziomów jest bardzo wyraźna. W innych sportach indywidualnych, np. w tenisie, gdy przepaść między umiejętnościami graczy jest znacząca, to element rywalizacji w zasadzie nie występuje. Golf daje natomiast do tego odpowiednie narzędzia i dlatego każdy może grać z każdym,


| SPORT |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 08/2019

65


| SPORT |

Amatorski golf to także możliwość uczestnictwa w różnego rodzaju turniejach i zawodach. To szansa, aby spróbować swoich sił z innymi graczami, nawiązać nowe sportowe oraz pozasportowe znajomości, a także wygrać atrakcyjne nagrody. Każdy z zawodników gra wtedy według swojego handicapu, więc szanse są wyrównane, a rywalizacja zacięta. Gdy ktoś czuje się na siłach, może też oczywiście zrzec się statusu amatora i przejść na zawodowstwo.

czerpiąc z tego przyjemność oraz satysfakcję, a jednocześnie przeżywając emocje związane ze współzawodnictwem. Kolejną zaletą dyscypliny jest też to, że nie ma z góry określonego wieku, który warunkuje odpowiednią grę. – W naszym klubie jest już niemal 50-osobowa grupa juniorska, a w jej szeregach znajduje się nawet jeden trzylatek. Na polu można natomiast z równym powodzeniem spotkać osoby, które przekroczyły już osiemdziesiątkę i dalej czerpią z golfa wiele przyjemności. Uderzenia można wykonywać na wiele sposobów, siła nie jest niezbędna. Nie trzeba tego robić bardzo szybko, aby piłka poleciała na sporą odległość. Tak naprawdę wszystko zależy od właściwej i umiejętnie dopasowanej do możliwości techniki.

Zła pogoda nie istnieje Amatorski golf to także możliwość uczestnictwa w różnego rodzaju turniejach i zawodach. To szansa, aby spróbować swoich sił z innymi graczami, nawiązać nowe sportowe oraz pozasportowe znajomości, a także wygrać atrakcyjne nagrody. Każdy z zawodników gra wtedy według swojego handicapu, więc szanse są wyrównane, a rywalizacja zacięta. Gdy ktoś czuje się na siłach, może też oczywiście zrzec się statusu amatora i przejść na zawodowstwo. – Trzeba się czuć naprawdę gotowym, aby podjąć rękawicę i zacząć mierzyć się z profesjonalistami na najwyższym poziomie. Jeśli ktoś wyznaczy sobie cel, aby faktycznie włączyć się do tej rywalizacji, to musi być gotowy na wiele godzin codziennego trenowania, a także zgromadzić wokół siebie zaplecze personalne, składające się z trenera od techniki, motoryki czy psychologa sportowego. Potrzeba też mieć oczywiście sporo środków na koncie, ponieważ życie zawodowca jest naprawdę kosztowne. Szacuje się, że na takim polu jak to w Binowie, można grać mniej więcej przez dziewięć miesięcy w roku. Odpada tylko zima, gdy uniemożliwiają to warunki atmosferyczne. – W golfie obowiązuje powiedzenie, że nie ma czegoś takiego jak niewłaściwa pogoda, jest tylko niewłaściwe ubranie. Jeśli deszcz nie zacina w poprzek, to jesteśmy w stanie grać i trenować. Inaczej jest właśnie zimą, bo tego w Polsce już nie przeskoczymy. Re-

66

ceptą jest więc dłuższy wyjazd za granicę i przygotowywanie się do startów w innym klimacie, a to oczywiście sporo kosztuje.

Wieczór kawalerski na polu W ostatnim czasie golf stał się na tyle modny, że jego potencjał zauważono również w innych sferach. W Binowie odbywają się między innymi spotkania firmowe. – Wielu pracodawców ma już dość wyjść na oklepany paintball czy kręgle i szuka czegoś nowego. Golf wydaje się im być ciekawy, a do tego w klubie znajduje się znakomita, wielokrotnie nagradzana restauracja, więc coraz częściej decydują się organizować takie wydarzenia właśnie tutaj. Ten sport stał się też ostatnio interesującym pomysłem na atrakcję związaną z wieczorem panieńskim czy kawalerskim i obecność takich grup też nie jest już czymś niespotykanym. Przygotowujemy takim osobom specjalną akademię golfa, gdzie uczymy podstaw, a później organizujemy im drużynowy turniej, aby wypróbowały w praktyce nowe umiejętności. Powyższe przykłady potwierdzają początkową tezę, że golf – choć dalej w pewnym sensie elitarny – staje się ogólnodostępny. Coraz więcej ludzi decyduje się wybrać w końcu na pole i przekonać się na własnej skórze, ile radości może przynieść taka aktywność. – Golf to nie tylko sport, ale też pomysł na fajny odpoczynek po całym dniu ganiania po mieście. To cisza, kontakt z naturą i najbliższymi. Niewiele jest dyscyplin, gdzie równocześnie może się bawić i grać cała rodzina. Golf daje właśnie taką szansę. Wspaniałe jest też to, że każde pole jest inne i po przejechaniu 50 kilometrów można zagrać w kompletnie odmiennych warunkach i sprawdzić siebie na nowym terenie. W dzisiejszych czasach pola golfowe znajdziemy niemal w każdym zakątku świata, a już same widoki często zapierają dech w piersi. Osobiście jestem zdania, że warto dać tej dyscyplinie szansę. Jeśli się nie spodoba, trudno. Ale jeśli podpasuje, to ma się wspaniałą pasję na całe życie – kończy Adrian Kaczała.


#prezentacja


| TRENDY TOWARZYSKIE |

Dzień otwarty w gabinecie Medimel

68

Jowita Machnacka i Magdalena Krajewska.

Dominika Bilewicz i Anna Klaus.

Dr Katarzyna Ostrowska-Clark, Aleksandra Zaorska, Lilianna Nogal.

Zaproszeni goście.

Iwona Gątkiewicz, Ewa Karpisz.

Dominika Bilewicz, Jowita Machnacka, Anna Klaus, Joanna Załęska, Allergan Polska.

Agnieszka Szeremeta podczas przygotowania makijażu.

Lilianna Nogal podczas przygotowania makijażu.

Foto: Andrzej Szkocki

Gabinet medycyny estetycznej Medimel dr Katarzyny Ostrowskiej-Clark podczas dnia otwartego zorganizował prawdziwy dzień kobiet. Pacjentki miały okazję zapoznać się z przekrojem usług gabinetu, poznać nowe produkty, a także odkryć tajniki makijaży. Nie brakowało też towarzyskich dyskusji przy kawie i słodyczach. W wydarzeniu wzięły udział profesjonalne wizażystki – Agnieszka Szeremeta oraz Lilianna Nogal, a także Joanna Załęska, przedstawicielka marki Allergan Polska. (am)



| TRENDY TOWARZYSKIE |

Festiwal gwiazd w Międzyzdrojach

70

Sławomira Łozińska już dawno powinna być na Alei Gwiazd.

Anna Wyszkoni miała swój recital.

Mikołaj Roznerski dołączył do grona gwiazd.

Paweł Deląg w tłumie fanów.

Krystyna Tkacz mocno odbiła swoją dłoń.

Uśmiechnięty Krzysztof Tyniec.

Foto: Sebastian Wołosz

Tradycyjnie kulminacyjnym punktem wydarzenia było odciśnięcie dłoni na Alei Gwiazd. W tym roku odsłonięto również pomnik upamiętniający Stanisława Bareję. Do szacownego grona w tym roku dołączyło osiem gwiazd: Anna Gornostaj, Sławomira Łozińska, Mikołaj Roznerski, Zdzisław Kuźniar, Anna Wyszkoni, Krzysztof Gosztyła, Krzysztof Tyniec, Krystyna Tkacz. Podczas uroczystej gali odbył się także recital Anny Wyszkoni.(om)





#TU NAS ZNAJDZIESZ KAWIARNIE • City Break CH Galaxy - 0 piętro • Costa Coffee CH Galaxy 0 piętro • Starbucks Coffee CH Kaskada • So!Coffee CH Outlet, ul. Struga 42 • Columbus Coffee „Turzyn” al. Bohaterów Warszawy 42 • Fabryka Deptak Bogusława 4/1 • Fanaberia Deptak Bogusława 5 • Teatr Mały Deptak Bogusława 6 • Columbus Coffee „Drive Up” ul. Struga 36 • Castellari Al. Jana Pawła II 43 • Public Cafe Al. Jana Pawła II 43 • Cinnamon Garden Al. Jana Pawła II (fontanny) • Columbus Coffee „Medyk” ul. Bandurskiego 98 • Orsola YogoHaus Plac Zołnierza 3/1 • Hormon Cafe ul. Monte Cassino 6 (od Piłsudskiego) • Dom Chleba al. Niepodległosci 2 • Columbus Cafe & Bistro „Oxygen” ul. Malczewskiego 26 • Corona Coffee al. Piastów 30 (Piastów Office, Budynek B) • Cafe Pleciuga Plac Teatralny 1 • Columbus Bistro & Cafe “Przestrzenna” Drive Up ul. Przestrzenna 4 • Columbus Coffee „Fryga” ul. Rayskiego 23/2a • Columbus Coffee „Ogrodnik” ul. Kopernika 1 • Columbus Coffee „Poczta” al. Bohaterów Warszawy 3 • Columbus Coffee „Nikola ul. Krzywoustego 16 • Columbus Bistro& Cafe „Śródmieście” al. Wojska Polskiego 50 • Coffe Point ul. Staromiejska 11 • Castellari ul. Tuwima (Jasne Błonia) • Public Cafe Podzamcze ul. Wielka Odrzańska 18 • Kawiarnia Koch ul. Wojska Polskiego 4 • Czekoladowa Cukiernia „SOWA” ul. Wojska Polskiego 17 • Starbucks Coffee (Brama Portowa) ul. Wyszyńskiego 1 • Bajgle Króla Jana, ul. Nowy Rynek 6 • Bardzo dobrze, ul. Koński Kierat 16 • Alternatywnie, Wojska Polskiego 39 • MR. PanCake, Śląska 42

SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA • Beverly Hills Akademia Urody CH Auchan • Beverly Hills Akademia Urody CH Galaxy - parter • Studio Urody Masumi Deptak Bogusława 3 • Dr Irena Eris KOSMETYCZNY INSTYTUT ul. Felczaka 20 • MASI Wielka ul. Odrzańska 30 • EXPOSE akcesoria atelier Magda Zgórska ul. Chopina 22 (1 piętro) • Imperium wizażu ul. Jagiellońska 7 • Studio Jagielońska 9 ul. Jagielońska 9 • Modern Design Piotr Kmiecik ul. Jagiellońska 93/3 • Atelier Katarzyny Klim ul. Królowej Jadwigi 12/1 • Salon fryzjerski YES ul. Małkowskiego 6 • Salon Fryzjerski Keune ul. Małopolska 60 • Studio Fryzjerskie Karolczyk ul. Monte Cassino 1/14, • Belle Femme ul. Monte Cassino 37a • Salon Kosmetyczny GAJA ul. Wojska Polskiego 10 • Sam Sebastian Style ul. Pocztowa 7 • Cosmedica ul. Pocztowa 26 • Hair & tee ul. Potulicka 63/1 • Obssesion ul. Wielkopolska 22 • Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz ul. Mazurska 20 • Enklawa Day Spa al. Wojska Polskiego 40/2 • Salon Szyk, Langiewicza 22 • Academy of Art. And Knowledge, Więckowskiego 2/4 • BALIAYU - SALON MASAŻU, Wielka Odrzańska 30

RESTAURACJE • Porto Grande ul. Jana z Kolna 7 • Sake Sushi al. Piastów 1 • Restauracja Aramia ul. Romera 12 • Restauracja Aramia Podzamcze ul. Opłotki 1 • Karczma Polska Pod Kogutem Plac Lotników 3 • Restaucja Dzika Gęś Plac Orła Białego 1 • Trattoria Toscana Plac Orła Białego 10 • Caffe Venezia Plac Orła Białego 10

• Stockholm Kitchen & Bar Bulwar Piastowski 1 • The Greek Ouzeri Bulwar Piastowski 2 • El Tapatio ul. Kaszubska 3 • Columbus ul. Wały Chrobrego 1 • Colorado Steakhouse ul. Wały Chrobrego 1a • Takumi Sushi Bar CH Galaxy - 2 piętro • Sphinks CH Kaskada • Restauracja Szczecin ul. Felczaka 9 • Avanti al. Jana Pawła II 43 • El Globo ul. Józefa Piłsudskiego 26 • OPERA (Na Kuncu Korytarza) ul. Korsarzy 34, Zamek • Wół i Krowa ul. Jagielońska 11 • Bombay ul. Partyzantów 1 • Z Drugiej Strony Lustra ul. Piłsudskiego 18 • Stara Piekarnia ul. Piłsudskiego 7 • Ricoria Ristorante ul. Powstańców Wielkopolskich 20 • Plenty ul. Rynek Sienny 1 • Buddha Thai ul. Rynek Sienny 2 • Spiżarnia Szczecińska Plac Hołdu Pruskiego 8 • Pomiędzy ul. Sienna 9 • Rotunda Północna ul. Wały Chrobrego 1 b • Willa West Ende al. Wojska Polskiego 65 • Willa Ogrody ul. Wielkopolska 19 • Restauracja/Hotel Atrium al. Wojska Polskiego 75 • NIEBO Wine Bar Cafe ul. Nowy rynek 5 • Bachus ul. Sienna 6 • La Passion du Vin ul. Sienna 8 • Tokyo Sushi’n’Grill ul. Rynek Sienny 3 • Bollywood Street Food, ul. Panieńska 20 • To i Owo restauracja, ul. Zbożowa 4 • Brasileirinho - Brazylijska Kuchnia i Bar, ul. Sienna 10 • Va Banque, Kaszubska 20/1 • Soller, Śląska 40 • Indian Palace, Plac Żołnierza 17 • Pijalnia Czekolady Wedel, Hołdu Pruskiego 1

KLUBY SPORTOWE I FITNESS • Fitness World (Radisson Hotel) Plac Rodła 10 • Fit Town ul. Europejska 31 • North Gym Fitness Club Galeria Północ 1 piętro ul. Policka 51 • RKF ul. Jagiellońska 67/68 • Squash na Rampie ul. Jagiellońska 69 • Lady Fitness&Wellness, ul. Mazowiecka 13 • Bene Sport Centrum ul. Modra 80 • Fitness Club ul. Monte Casino 24 • Marina Club Dąbie, Yaht Klub Polska Szczecin ul. Przestrzenna 11 • Elite Sport Club Spółdzielców 8k, Mierzyn • Fitness Forma ul. Szafera 196 • Universum Fitness Club, ul. Wojska Polskiego 39a • Prime Fitness Club, ul. 5 Lipca 46

SKLEPY I SALONY MODOWE • C.H. TOP SHOPING, ul. Hangarowa 13 • Dekadekor ul. Rayskiego 18(lok U1) • Portfolio ul. Rayskiego 23/11(wejście od Jagielońskiej) • La Perle - Salon Sukien Ślubnych ul. Kaszubska 58 • Organic Garden ul. Kaszubska 4 • Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki Bolesławiec al. Niepodległości 3 • 6 Win ul. Nowy Rynek 3 • Centrum Mody Ślubnej ul. Krzywoustego 78 • MaxMara ul. Bogusława X 43 • BiM al. Wojska Polskiego 29 • MarcCain al. Wojska Polskiego 43 • Moda Club al. Wyzwolenia 1-3 • Beaton Aparaty słuchowe, Edmund Reduta ul. Rayskiego 40a • B.E. Kleist Jubiler ul. Rayskiego 20/2 • Drzwi i Podłogi VOX Sylwia Drabik ul. Santocka 39 • Zielony Kram ul. Reymonta 3, pawilon 85

GABINETY LEKARSKIE I MEDYCYNY

ESTETYCZNEJ • Dom Lekarski al. Bohaterów Warszawy 42 (CH TURZYN) • Dom Lekarski ul. Rydla 37 • Dom Lekarski ul. Gombrowicza 23/Bagienna 6 • Dom Lekarski al. Piastów 30 (Piastów Office Center, budynek C (wejście od dziedzińca) • Dom Lekarski ul. Struga 42 (Outlek Park) • Hahs ul. Czwartaków 3 • Hahs Klinika ul. Felczaka 10 • Fizjoline Centrum Rehabilitacji ul. Kosynierów 14/U1 • Medicus Plac Zwycięstwa 1 • Lecznica Dentystyczna KULTYS ul. Bolesława Śmiałego 17/2 • EuroMedis ul. Powstańców Wielkopolskich 33a • Laser Studio ul. Jagiellońska 85/1 • Estetic ul. Ku Słońcu 58 • ESTETICON ul. Jagiellońska 77 • Fabryka Zdrowego Uśmiechu ul. Ostrawicka 18 • Dentus ul. Felczaka 18a, ul. Mickiewicza 116/1 • Hipokrates ul. Ku Słońcu 2/1 • Klinika Zawodny ul. Ku Słońcu 58 • Venus Centrum Urody ul. Mickiewicza 12 • Intermedica centrum okulistyki ul. Mickiewicza 140 • Medi Clinique ul. Mickiewicza 55 • Art. PLASTICA ul. Wojciechowskiego 7 • Image Instytut kosmetologii ul. Maciejkowa 37/U2 • Medimel ul. Nowowiejska 1E (Bezrzecze) • Dental Implant Aesthetic Clinic ul. Panieńska 18 • Perładent - Gabinet Stomatologiczny ul. Powstańców Wielkopolskich 4c • Nowy Impladent Stomatologia Estetyczna i Rekonstrukcyjna ul. Stoisława 3/2 • dr Hamera ul. Storrady-Świętosławy 1c / 6 piętro • Centrum narodzin MAMMA ul. Sowia 38 • Stomatologia Mierzyn ul. Welecka 38 • Stomatologia Kamienica 25 ul. Wielkopolska 25/10 • Maestria Klinika Urody ul. Więckowskiego 2/1 • VitroLive ul. Wojska Polskiego 103 • Medycyna Estetyczna Osadowska, al. Piastów 30 (Piastów Office) • Gabinet „Orto-Magic” ul. Zaciszna 22 (od ul.Topolowej) • Stomatologia Mikroskopowa ul. Żołnierska 13a/1 • CENTRUM DIETETYCZNE NATURHOUSE al. Wyzwolenia 91, al. Wyzwolenia 6, ul. Krzywoustego 27 • Miracle Aesthetics Clinic Szczecin, ul. Ostrobramska 15/u3 • Ra-dent. Gabinet Stomatologiczny ul. Królowej Korony Polskiej 9/U1, Krzywoustego 19/5 • Ella Studio depilacji Cukrem ul. Kaszubska 17/2 • Przychodnia Medycyny Rodzinnej DOM MED, ul. Witkiewicza 57 • Rexomed Sp. z o.o. ul. Mączna 31

SALONY SAMOCHODOWE • Lexus ul. Mieszka I 25 • DDB Auto Bogacka Mercedes ul. Mieszka I 30 • Mercedes Mojsiuk ul. Pomorska 88 • Dealer BMW i MINI Bońkowscy Ustowo 55 (rondo Hakena) • Polmotor Szczecin Ustowo 52 (rondo Hakena) • CITROEN A.DREWNIKOWSKI ul. Andre Citroena 1 • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Bagienna 36D • CITROEN A.DREWNIKOWSKI al. Bohaterów Warszawy 19 • Holda / Chysler Dodge i Jeep ul. Gdańska 7 • Łopiński VW ul. Madalińskiego 7 • POLMOZBYT Peugeot Plac Orła Białego 10 • Ford - Bemo Motors ul. Pomorska 115B • AUTO BRUNO Volvo ul. Pomorska 115b • Peugeot DREWNIKOWSKI ul. Rayskiego 2 • Camp & Trailer Świat Przyczep al. Bohaterów Warszawy 37F (za Statoil) • KOZŁOWSKI Toyota ul. Struga 17, ul. Mieszka I 25B • Krotoski-Cichy Skoda ul. Struga 1A • Krotoski-Cichy VW ul. Struga 1A • KOZŁOWSKI Opel ul. Struga 31 B • Polmotor Nissan,Renault, Dacia ul. Struga 71 • POLMOTOR KIA ul. Wisławy Szymborskiej 8 • Volvo Maszyny Budowlane Polska ul. Pomorska 138-141 • Pehamot Skoda ul. Zielonogórska 32

• Subaru ul. Struga 78a • Grupa Gezet Honda Głuchy, ul. Białowieska 2 • Autonovum - Salon samochodowy, Białowieska 2 • Grupa Gezet Alfa Romeo, Ustowo 57, Rondo Hakena • Grupa Gezet Fiat, Ustowo 57, Rondo Hakena • Auto Club, Ustowo 56, Rondo Hakena • Bemo Motors, Ustowo 56, Rondo Hakena • Seat Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Audi Krotoski-Cichy, Południowa 6 • Skoda Krotoski-Cichy, Południowa 6

BIURA NIERUCHOMOŚCI I DEWELOPERZY • Calbud ul. Kapitańska 2 • Neptun Developer ul. Ogińskiego 15 • SGI (budynek Nautica) ul. Raginisa 19 • Baszta Nieruchomosci ul. Panieńska 47 (Baszta Siedmiu Płaszczy) • SCN ul. Piłsudskiego 1A • Extra Invest ul. Wojska Polskiego 45 • Graz Developer pl. Zgody 1 • Artbud ul. 5 lipca 19c • MAK-DOM ul. Golisza 27 • TLS Developer ul. Langiewicza 28 U2 • Modehpolmo ul. Wojska Polskiego 184c/2 • Litwiniuk Property Al. Piastów 30 Office Center • INDEX Nieruchomości, ul. Bagienna 38C

KULTURA • Filharmonia ul. Małopolska 48 • Hotel Zamek Centrum ul. Panieńska 15 • Szczeciński Inkubator Kultury ul. Wojska Polskiego 90 • Galeria Kierat ul. Koński Kierat 14 • Open Gallery Monika Krupowicz ul. Koński Kierat 17/1 (1-pietro) • Galeria Kierat 2 ul. Małopolska 5 • Muzeum Historii Szczecina ul. Mściwoja II 8 • Teatr Pleciuga Plac Teatralny 1 • 13 Muz Plac Żołnierza Polskiego 2 • Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Staromłyńska 1 • Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego ul. Staromłyńska 27 • Teatr Polski ul. Swarożyca 5 • Teatr Współczesny Wały Chrobrego 3 • Gmach Główny Muzeum Narodowego w Szczecinie Wały Chrobrego 3 • Kino Pionier al. Wojska Polskiego 2 • Trafostacja ul. Św. Ducha 4 • Zamek Książąt Pomorskich, Korsarzy 34 • Opera na Zamku ul. Korsarzy 34

INNE • Urząd Miejski sekretariat ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Miejski - promocja/rzecznik ul. Armii Krajowej 1 • Urząd Marszałkowski - promocja/rzecznik ul. Korsarzy 34 • Urząd Marszałkowski - sekretariat ul. Korsarzy 34 • Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej Aleja Kwiatowa • Urzad Wojewodzki - sekretariat, promocja/rzecznik Wały Chrobrego 4 • „Pro Bono” Kompania Reklamowa Paweł Nowak ul. Necała 2 • Polska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Monte Cassino 32 • Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości ul. Kolumba 86 • PŻM: POLSTEAM Plac Rodła 8 • Półncna Izba Gospodarcza ul. Wojska Polskiego 86 • Doradztwo i Odszkodowania Celem ul. Kołłątaja 24 • Anons Press Agencja Reklamowa ul. Wojska Polskiego 11 • Deep shine Detailing, ul. Łukasińskiego 108 • Finanset ul. Jagiellońska 85/8 • Centrum Informacji Turystycznej pl. Żołnierza Polskiego 20 • Philson Investments Spóldzielnia Inwestycyjna ul. Jagiellońska 90/6 • Foonka, ul. Św. Ducha 2a • Szczeciński Bazar Smakoszy, Zygmunta Chmielewskiego 18



#prezentacja


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.