chrzanowski

Page 232

światów, nie tak różnych w gruncie rzeczy między sobą, jak ów trzeci – żydowski – gdyby go z nimi zestawić. Owe dwa światy podobne, trzeba je wreszcie nazwać – więc nasz, polski, i tamten drugi, który powoli dopracowywał się własnej, ukraińskiej świadomości, ale dla nas był wciąż jeszcze „chachłackim” – posiadały nieprzekraczalne granice, ale tylko na niektórych odcinkach, na tych górnych: w sferach wyższej inteligencji, w kręgach ziemiańskich i oficerskich, wśród urzędników i wyższej miasteczkowej socjety. Ukraińcy tam nie przenikali i chyba nawet niespecjalnie, poza wyjątkami, starali się przenikać, tworząc pracowicie, uparcie i zaciekle swoją, na razie jeszcze dość cienką, skorupę inteligencji, główne zarzewie późniejszych łun i nienawiści. Dołem, poniżej owych stref wydzielonych, panował stały, może nie nadmiernie liczny, ale nieprzerwany ruch osmozy biologicznej: małżeństwa krzyżowały się, zacierając granice. Z Żydami jednak była inna sprawa: oni tam jeszcze nie byli na tym etapie, aby podjąć – chociażby poprzez jednostki – próbę przeniknięcia granic. Jeżeli takie podejmowano, to na zewnątrz: uciekając z miasteczka w ten daleki świat, gdzie było tak całkiem inaczej. Więc nie przypominam sobie przypadków małżeństw mieszanych, choć tłuką się po zakamarkach pamięci echa jakichś pradawnych plotek o skandalu, o czyjejś żydowskiej kochance. Nie było też równouprawnienia towarzyskiego, nawet w stosunku do tych najróżniejszych i najbardziej wyemancypowanych. O jakimś Żydzie można było mówić z szacunkiem, ale się go nie prosiło do wspólnego stołu, chociaż prosiło się do niego ciemnych, zabobonnych popów, a wyjątkowo nawet ukraińskich nauczycieli. Cisną mi się tu dwa wspomnienia, niezbyt ważne, a jednak znamienne. Popi nieczęsto zaglądali do naszego domu, stali bowiem na czele tych ruchów i tych tendencji, które później poszły w jakże tradycyjnym kierunku, a polityka rządu sanacyjnego na pewno ze swej strony zbliżeń nie ułatwiała. Jednak stałym gościem (tak mniej więcej raz na rok) był pewien zacny pop, może nie nazbyt światły jako duszpasterz, ale dysponujący znakomitą wiedzą specjalną: był zegarmistrzem. Otóż w jadalnym stal zegar (cóż za paradoks, że ów ciężki nieporęczny przedmiot 232


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.