CUDOWNE LATA

Page 1


Trochę wody w Wiśle upłynęło od momentu kiedy pisałem wstęp do mojego ostatniego zina. No cóż tak to bywa, że czasem trzeba odpocząć od pewnych spraw – jednak jeśli kiedykolwiek robiłeś zina to na pewno wiesz, że zawsze chcesz wydać kolejny numer. To tak jak z tatuażem – zrobisz sobie jeden a po jakimś czasie chcesz mieć kolejny. Do wydania tego zina przyczyniła się jedna fajna rzecz – sen. Tak, zwykły sen, który śni się wtedy kiedy śpisz. Nie zawsze się je pamięta a ja mam tak zazwyczaj, jednak ten sen zapamiętałem. Otóż pamiętam dokładnie, że trzymałem w swoich rękach gotową gazetę. Dlatego pierwszą rzeczą jaką zrobiłem gdy wstałem z łóżka, to napisałem kilka pytań do jednego z wywiadów. Dokładnie wiedziałem jak ten zin będzie się nazywał, jak będzie wyglądał i co będzie zawierał. Miałem gotowy plan w głowie i zacząłem go realizować – efekty mojej pracy trzymasz teraz przed sobą. Jedyną rzecz jaką zmieniłem to nazwa – pierwotnie miała być po angielsku. Jednak stwierdziłem, że skoro cała zawartość będzie w języku polskim to angielska nazwa średnio będzie tu pasować. Może ładniej by to brzmiało ale co tam – mi się podoba. Od dłuższego czasu chodził za mną pomysł zrobienia jakiejkolwiek gazety a to za sprawą kilku naprawdę bardzo dobrych zinów, które wpadły w moje ręce w ostatnim czasie. Mam tu na myśli Some Will Never Know, Effort czy kilka rodzimych pozycji jak: Look Beyond, Liberation czy Ściana Wschodnia. Koniecznie sprawdź te tytuły. Co do zawartości to starałem się aby oprócz muzyki było też kilka rzeczy związanych z różnymi sprawami, które są częścią mojego życia. Nie będę już dłużej przynudzał – zapraszam do lektury. Wszelkie uwagi, propozycje współpracy (na nią jestem bardzo otwarty), bluzgi i pochwały kierujcie na poniższy adres: cudownelatazine@gmail.com pozdrawiam, Michał aka Kevin Arnold

Zdjęcia w tym numerze pochodzą od:

LASZLO PAPRIKA http://laszlopaprika.ownlog.com/

KIREK http://www.kirek.pl/

SKFAREK http://www.allxages.com/

xCURSEDx http://xcursedx.blogspot.com/

FACE THE SHOW http://www.facetheshow.com Rysunki udostępnił:

XWECHTERX http://www.myspace.com/xwechterx Pozostałe zdjęcia zespołów pochodzą z ich stron lub profili na myspace.com Wielkie dzięki dla wszystkich osób, które w jakikolwiek sposób przyczyniły się do powstania tego zina. Serdecznie dziękuję wszystkim osobom, które poświęciły mi swój cenny czas. TRZYMAJCIE PION!


Wszystko zaczęło się piętnaście lat temu, kiedy mój starszy brat przywiózł od swojego kolegi przegrywaną kasetę Dezertera. Pamiętam, że na początku nie mogłem tego słuchać ale coś wewnętrznie kusiło mnie aby dać tej kasecie jeszcze jedną szansę. I dałem. Dziś jestem tu gdzie jestem i zastanawiam się co by było gdybym wtedy wybrał coś innego. Pewnie słuchałbym podstarzałych gwiazd rocka albo wybrałbym taką drogę jak wielu moich rówieśników i wszedłbym w „scenę disco”. Nie wiem jak mogłoby się to skończyć ale dziś z perspektywy czasu nie żałuję ani jednej chwili jaka mnie spotkała w tak zwanej scenie hardcore/punk. To tu poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy zawsze mnie inspirowali i robią to do dziś. To właśnie tu spotykam coraz to ciekawsze opinie na różne tematy i często dużo młodsi ode mnie ludzie mnie zaskakują – przede wszystkim swoim podejściem do niektórych spraw. Zabrzmiało to trochę jakbym był jakimś dziadem – a tak nie jest, ale gdy ludzie o dziesięć lat ode mnie młodsi mnie inspirują to znaczy, że uczestniczę w czymś unikalnym. W czymś co nie zdarza się często i każdemu. Przykład moich kilku kolegów, dla których ludzie o dziesięć lat młodsi kojarzą się tylko z imprezowaniem, brakiem jakiejkolwiek życiowej pasji (może oprócz siedzenia przed komputerem i pisaniem bzdur w Internecie lub graniem w bezsensowne gry). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to dosyć spore uproszczenie ale często tak jest. Natomiast w scenie hardcore/punk spotkałem mnóstwo młodych dzieciaków, którzy spełniają się zarówno poprzez granie w zespole, organizowanie koncertów jak również czynny udział w różnego rodzaju kampaniach pro wegetariańskich, antyfaszystowskich, jednym słowem są w coś zaangażowani. To bardzo cieszy, tym bardziej, że przypomina mi się gdy sam w ich wieku robiłem podobne rzeczy, które dla moich kolegów z klasy były czymś niezrozumiałym.

Cieszę się, że cały czas tu jestem i mam sporo ciekawych wspomnień związanych z tą sceną. Pamiętam dokładnie mój pierwszy koncert. Może koncert to zbyt wiele powiedziane ale była to taka próba połączona z koncertem. Pamiętam jak dziś jakie wrażenie zrobił na mnie zespół o nazwie Laura Palmer. Chłopaki wycinali naprawdę fajnego noise core’a i na żywo brzmiało to zaskakująco dobrze. Wówczas zaangażowany byłem w trochę inne klimaty muzyczne ale dało mi to niesamowitego kopa i uświadomiłem sobie, że ten cały punk rock czy hardcore może przybierać różne formy muzyczne ale i tak najbardziej liczy się przekaz i to czym dany zespół chce się ze mną podzielić. Zrozumiałem też, że przekaz to nie tylko słowa piosenek, że to nie tylko te kilka słów wykrzyczanych przez wokalistę ale również konkretna postawa i szczerość wypowiadanych opinii. W żadnej innej subkulturze młodzieżowej nie znalazłbym tego. Utwierdziłem się jeszcze bardziej w tym przekonaniu, kiedy poszedłem na koncert, na którym grała Agni Hotra i Atomico Patibulo oraz łódzka Homomilitia. Nie zapomnę klimatu, który panował na tym koncercie. Wówczas znałem tylko jedną osobę na tym gigu ale czułem się jakbym znał wszystkich, którzy tam byli. I to kolejna unikatowa rzecz jaka odróżnia hardcore/punk od innych stylów muzycznych. Właśnie ta bliskość ludzi i ich otwartość była dla mnie czymś niesamowitym. Uświadomiłem sobie, że to nie jest zwykła rzesza fanów, którzy przyszli posłuchać muzyki na żywo i napić się piwa. Zrozumiałem, że to coś więcej, że Ci ludzie, często o różnych poglądach i różnych przekonaniach potrafią ze sobą rozmawiać, dzielić się swoimi opiniami dotyczącymi poważniejszych tematów niż wczorajsza impreza czy poniedziałkowy kac. Samo to, że na jednej scenie grały tak różne zespoły jak Homomilitia i Agni Hotra już było dla mnie czymś niesamowitym.

Moja Scena! Po tym koncercie nawiązałem kilka nowych znajomości i stałem się częścią pewnej grupy ludzi, która spotykała się w miarę regularnie, robiła jakieś pozytywne rzeczy, manifestowała gdy była taka potrzeba i wspólnie jeździła na koncerty do różnych miast. Pierwszy koncert na łódzkim skłocie to też było dla mnie coś zaskakującego. Zobaczyłem zupełnie coś innego. Dotarło do mnie, że ludzie potrafią żyć w sposób niezależny a do tego robić mnóstwo pozytywnych rzeczy, które przynoszą im radość. Podobnym przeżyciem był wyjazd do Podkowy Leśnej na jeden z organizowanych tam koncertów hardcore’owych. I znów mnóstwo nowych, wcale nie obcych mi ludzi. To był dla mnie niesamowity czas. Chłonąłem wówczas mnóstwo różnych rzeczy. Różnego rodzaju ziny, koszulki i mnóstwo kaset – na płyty nie było mnie stać. Wraz z rzeczami materialnymi chłonąłem mnóstwo wiedzy, ponieważ wszystkie zespoły, których wydawnictwa kupowałem miały coś do powiedzenia i tak jest do dziś. Owszem często jest tak, że o czymś ktoś inny już wcześniej napisał ale jest to rzeczą normalną. Pewne rzeczy dawały mi wówczas do myślenia, powodowały, że zgłębiałem różne niejasne dla mnie rzeczy i tak jest do dziś. Dziś również są ludzie i zespoły, które potrafią zaskakiwać i dawać do myślenia – dlatego ciągle tutaj jestem.

Kolejne dni mijają bardzo szybko, co rok staję się starszy i bogatszy w pewne doświadczenia. Kiedyś z bardzo prozaicznych przyczyn miałem więcej czasu na robienie różnych rzeczy. Dziś kiedy nie jestem już pryszczatym, zbuntowanym nastolatkiem pewne rzeczy postrzegam w trochę inny sposób i muszę poświęcać trochę mniej czasu na hardcore/punk a więcej na rodzinę i pracę. Ale cały czas staram się te wszystkie idee, które tak bardzo inspirowały mnie piętnaście lat temu, wdrażać w swoje życie. Cały czas żyję w przekonaniu, że dobrze wybrałem idąc tą drogą, która zaprowadziła mnie tu, gdzie jestem dziś. Dzięki tym wszystkim ludziom, płytom, zespołom, zinom stałem się człowiekiem o wiele bardziej zdystansowanym do pewnych rzeczy, mam też swoje własne zdanie na temat różnych spraw i to mnie cieszy. Właśnie to jest dla mnie esencją całej tej hardcore punkowej sceny, ruchu, subkultury. Właśnie to, że dzięki innym, podobnym do Ciebie ludziom możesz pokierować swoje życie często w inną stronę niż gdybyś nie spotkał ich na swojej drodze. Nie mówię tu o tym, że konkretni ludzie ze sceny i ich postawy (choć te w pewnym sensie też) ale to co dzięki graniu w zespole, pisaniu w Zinie czy działaniu w jakikolwiek inny sposób sprawia, że zaczynasz dostrzegać pewne rzeczy w nieco innym świetle niż tym, które nakreśla ci pan z telewizora czy pani na lekcji historii. Podsumowując chciałbym przytoczyć trochę pomiętolone stwierdzenie, że „hardcore/punk to nie tylko muzyka”. Owszem ta ostatnia też ma ogromne znaczenie, ponieważ bez niej ni byłoby tego wszystkiego co inspiruje nas do działania. Ponad piętnaście lat tułam się po różnego rodzaju sutenerach, squatach, klubach i klubikach. Zawsze przez te piętnaście lat otrzymywałem coś wspaniałego z tej sceny mam nadzieję, ze kolejne piętnaście będzie równie ekscytujące i bogate w doświadczenia, pomimo przybywających lat, obowiązków i różnych mniej lub bardziej skomplikowanych życiowych sytuacji.


Kilka słów o zinach… Od kiedy zaczęła się moja przygoda ze sceną niezależną to od tego czasu również towarzyszą mi fanziny. Teraz nie wyobrażam sobie sytuacji aby mogło być inaczej. Ziny zawsze były i mam nadzieję, że zawsze będą. Teraz przyszły trochę inne czasy i wymiana opinii oraz dzielenie się z innymi własnym zdaniem jest o tysiąckroć łatwiejsze niż było to chociażby te dziesięć lat temu. Właśnie od tego czasu zauważyłem zdecydowany spadek pojawiających się fanzinów ale za to zdecydowanie wzrósł odsetek wszelkiego rodzaju list dyskusyjnych i forów. Nie mam nic przeciwko tej formie komunikacji a często sam z niej korzystam ale fajnie byłoby aby czasem, któryś z największych krzykaczy zrobił własnego zina – myślę, że fajnie by się takie pismo czytało. W drugiej połowie ubiegłego dziesięciolecia zdecydowaną popularnością cieszyły się blogi – kolejna z form internetowej, często bezosobowej komunikacji. Co do tego też nie mam żadnych zarzutów, pod warunkiem, że na tym czy tamtym blogu jest coś wartego uwagi. Nie ukrywam, że znalazłem kilka ciekawych i interesujących stron, które odwiedzam regularnie, ponieważ jest tam o czym poczytać. Sam również staram się prowadzić bloga z relacjami video z koncertów, na których dane mi było być. Jestem daleki od twierdzenia, że Internet zabił tradycyjne fanziny ale zgodzę się, że dosyć mocno je ograniczył. Pamiętam, że z początkiem ubiegłej dekady została wydana „Antologia Zinów 1989-2001” która zawierała opisy prawie tysiąca różnych nazw. Nie sądzę, aby ten wynik powtórzył się w analogicznym okresie po ukazaniu się tego opracowania. Jednak to miłe, że cały czas są jeszcze tacy, którym się chce zrobić papierowego zina. Pamiętam doskonale, jak w moje ręce trafiła gazeta mojego kolegi pod tytułem INWIGILACJA. Pamiętam, że gdy ją tylko przeczytałem wiedziałem, że muszę też zrobić własnego zina. Inwigilacja była periodykiem typowo muzycznym i zawierała głównie wywiady z zespołami. Kiedy po raz pierwszy ją czytałem byłem pod totalnym wrażeniem „jakości” zadawanych pytań. Wiele z tych pytań dotyczyło zupełnie innych spraw niż to by wynikało z działalności jaką prowadzili przepytywani ludzie. Czytało się super tego zina i nawet dziś po tylu latach jest tam wiele aktualnych rzeczy, ponieważ niektóre z tamtych pytań były po prostu ponadczasowe. Tak jak napisałem wcześniej, po zetknięciu się z tym pismem wiedziałem, że muszę wydać coś własnego. Długo nie trzeba było czekać. Jako uczeń pierwszej klasy technikum miałem zawsze trochę wolnego czasu i silną motywację aby zrealizować swój plan. Początki były bardzo trudne, ponieważ nie miałem wówczas ani pieniędzy ani potrzebnego sprzętu. Zacząłem jednak bez tego. Ułożyłem kilka pytań i wysłałem do zespołów. W międzyczasie szukałem interesujących mnie artykułów i tematów na nie, ponieważ chciałem aby w moim zinie oprócz wywiadów było coś jeszcze. No i było. Teraz z perspektywy czasu to nic wielkiego ale wówczas dla mnie to była naprawdę wielka sprawa. Część materiałów przepisał na komputerze mój kolega ze szkolnej ławki, który jako jedyny chyba posiadał wówczas komputer. Pamiętam, że część przepisanych materiałów wydrukował na drukarce igłowej i w takiej formie później to zamieściłem w zinie. Niestety nie chciałem go zbytnio nadwyrężać i z sekretariatu internatu, w którym wówczas mieszkałem pożyczyłem maszynę do pisania. Przez kolejnych kilka tygodni doprowadzałem do szału moich współlokatorów, ponieważ to nie była maszyna elektroniczna i wydawała dosyć irytujące dźwięki. Zin nazywał się Dolina Lalek i pierwszy numer ukazał się chyba w nakładzie 50szt. Drugi numer w całości złożyłem sam, też na maszynie ale tym razem nie przeszkadzałem nikomu. Pamiętam, że to były wakacje i w ciągu tygodnia wszystkie materiały jakie zebrałem, przelałem na papier. Pamiętam, że w środku znalazły się wywiady z takimi zespołami jak Sanctus Juda, Enough, Spasi Sohrani, Klinika, Globetroter i ciekawy list, który dostałem od chłopaków z Infekcji. Nakład chyba w okolicach stu egzemplarzy. Ależ to były czasy. Trzeci numer w całości złożył Zośek, ponieważ chłop się nudził w pracy a przy okazji całkiem biegle znał Worda – to otrzymał ode mnie zajęcie. Konwencja była trochę inna – ze względu na komputerowy skład jak również kopiowanie. Pierwszy raz i ostatni zrobiłem zina w tak dużym nakładzie – chyba 300egz. Po Dolinie Lalek była chwila przerwy ale podświadomie wiedziałem, że to jeszcze nie koniec i że muszę coś zrobić ale w trochę innym wydaniu. I tak po dwu letniej przerwie zrobiłem So Edge! Niewielki biuletyn, który z założenia miał propagować idee Straight Edge i zawierać głównie artykuły i kolumny. Niestety z numeru na numer coraz więcej pojawiało się w nim muzyki z bardzo prostego powodu, gdyż ta stanowiła i do dziś stanowi dużą część mojego życia.


Ukazało się sześć kolejnych wydań i ostatni bardzo przypominał mi formą ostatnie wydanie Doliny Lalek – dlatego stwierdziłem, że należy uśmiercić ten tytuł. I znów minęło trochę czasu i w przypływie twórczej weny popełniłem periodyk zatytułowany Youth Expression. Wiedziałem, że to będzie jednorazowy wybryk choć formą przypominało to założenia So Edge! Nie było tam ani jednego wywiadu. Pamiętam, że niektóre teksty pisałem maksymalnie wkurzony na to co działo się na ówczesnej scenie. Ciągłe narzekanie, płakanie, że nic się nie dzieje, że nuda i że jest słabo a jak coś się działo, odbywały się jakieś koncerty to ludzie lamentowali, że ten zbyt agresywnie moshuje, ten dostał kopa w twarz a jeszcze innemu ktoś nadepnął na palec u nogi. Lecz tak ja napisałem, z założenia miał to być jednorazowy strzał. Jadowite splunięcie na tamtejsze scenowe animozje. Na pewno nie wydałbym tych wszystkich rzeczy gdyby nie inspiracje płynące zewsząd. To, że Inwigilacja była pierwsza to raz, ale było też mnóstwo innych zinów jak choćby rozrastający się wówczas Pasażer, czy utrzymany w podobnym klimacie rzeszowski The Naturat, profesjonalnie złożony Arlekin czy równie okazale prezentujący się Turbopunk. Wszystkie te gazety przeczytałem od początku do końca pewnie po sto razy. W tamtych czasach nie było Internetu, może i był ale niewielu miało do niego dostęp więc trzeba było sobie jakoś radzić z wymianą informacji i tak kolekcjonowałem każdy numer radomskiego Informatora, Niezależnego Liścia czy wydawanego w Białymstoku Free Punka, który później zmienił nazwę na Against i przeniósł się do Białej Podlaskiej. W tych biuletynach można było przeczytać to co na każdym dzisiejszym forum od informacji dotyczących nowych zespołów, po zapowiedzi koncertów czy nowych wydawnictw. Choć w tej ostatniej materii, królowały Wiatry – zin w całości poświęcony recenzjom wszystkiego co ukazywało się wówczas na scenie. Przed rokiem 2000 wychodziła cała masa różnych zinów muzycznych ale i poruszających kwestie polityczne. Kto nie pamięta Mać Pariadki, na której kolejny numer czekało się jak na Mikołaja w dzieciństwie. To w tamtych latach powstało Nigdy Więcej, Inny Świat i wiele, wiele innych. Po roku 2000 widoczny był delikatny zastój a później trochę większy kryzys. Choć co i rusz jak grzyby po deszczu wychodziły nowe pisma. Pamiętam, że ogromne wrażenie zrobiły na mnie zajawkowe wydawnictwa typu Circle of trust, Dust to dust czy Sold Out. Niemniej ważne były profesjonalnie złożone ziny typu UNITY 2000, czy United Blood. Nie zapomnę również zina Krzyk To Za Mało, w którym były bardzo dobre wywiady, jeszcze lepsze kolumny i wyśmienite opowiadania. Bardzo dobrze wspominam również lekturę Confront Yourself, który w prostej linii stanowił główną inspirację do zrobienia Youth Expression. Tytuły mógłbym wymieniać bez końca, ponieważ w tamtym czasie kupowałem mnóstwo papierów. Po 2005 roku moja fascynacja zinami jakby trochę przygasła, choć nie na długo. Cały czas ukazuje się Liberation Zine i trzyma bardzo dobry poziom, pojawiła się Ściana Wschodnia i również w miarę regularnie dostarcza mi rozrywki. No i co również cieszy ciągle pojawiają się nowe, jak choćby Look Beyond, na którego drugi numer czekam z niecierpliwością. Również zagraniczne ziny, które trafiły w moje ręce w ostatnim czasie przyniosły mi sporo radości. Nie można przejść obojętnie obok Some Will Never Know, Effort, czy Heat Fanzine. To właśnie w dużej mierze te ostatnie wydawnictwa dały mi kopa do tego aby zrobić tę gazetę. Ten sen, o którym wspominam we wstępie do tego zina to nie przypadek. Od dłuższego czasu chodził mi po głowie pomysł na zrobienie czegoś nowego. Osobiście lubię czytać nowe rzeczy, cieszę się na widok każdego nowego wydawnictwa i mam nadzieję, że takich jak ja jest wciąż wielu. Jeśli zastanawiasz się nad wydaniem swojej własnej gazety, to rób to śmiało. Nie musi to być super profesjonalnie złożony zin – liczy się treść i to co autor chce przekazać innym. Choć przy obecnym dostępie do cudów techniki zrobienie zina nie jest jakimś wielkim wyzwaniem. Oczywiście jest to zajęcie, któremu musisz poświęcić sporo swojego wolnego czasu ale efekt końcowy na pewno Ci to wszystko wynagrodzi. Ziny to nierozłączna część hardcore/punka i mam nadzieję, że dopóki będzie istniała ta scena, dopóty będą się ukazywały fanziny.

Cudowne Lata str. 5


Minął rok – warto by go jakoś podsumować. Na pewno był to dla mnie rok jak najbardziej udany. Odbyło się mnóstwo świetnych koncertów oraz sporo bardzo dobrych płyt ujrzało światło dzienne. Pojawiło się kilka nowych, interesujących zespołów zarówno na naszej lokalnej jak i światowej scenie. Cieszy mnie również fakt, że pojawiło się kilka nowych zinów a najważniejsze, że i mi samemu znów zachciało się coś wydać. Początek roku zapowiadał się bardzo ciekawie, ponieważ po raz pierwszy w Polsce miał się pojawić KILLING THE DREAM w towarzystwie bostońskiego THE CARRIER. Występ tych pierwszych nie był jednak taki jak bym sobie tego życzył (jednak wybaczyłem im to jak przeczytałem wywiad z nimi w AT BOTH END) ale THE CARRIER nie zawiodło. Wciągnęło mnie to ich połączenie metalu z hardcorem, te melodyjki, ciężar i klimat i w dodatku na koncercie wszystko to było. Tak więc dobry początek W lutym pamiętam, że głośno było o koncercie KINGDOM i BISHOP jednak dla mnie tamtego wieczoru liczył się tylko jeden zespół – REGRES. Pamiętam, że po tym koncercie znów złapałem na nich zajawkę a wydana przez nich ostatnia płyta to chyba najlepsze co dotąd popełnili. Ich LP jest częstym gościem w moim gramofonie – więcej na ten temat można znaleźć w dziale „recenzje”. Wracając do koncertów to w mojej pamięci na pewno utkwi koncert zorganizowany przez chłopaków z This Is Warsaw, na którym gwiazdą wieczoru był bostoński BANE a przed nimi zagrali TO KILL, PAIN RUNS DEEP, REIGN SUPREME I 50 LIONS. Dla tych ostatnich to chyba jeden ze słabszych występów. Po 50 Lions niczym „Wejście Smoka” zaprezentował się na scenie Reign Supreme. Kapela, która początkowo miała być tylko pobocznym projektem kolesi z Blacklisted a jednak stała się pełnoetatowym zespołem. Walczący tłum pod sceną był tylko dowodem na to, że chłopaki dobrze zrobili, że grają trasy koncertowe. Może sam początek ich występu nie był najbardziej udany ze względu na dolegliwości żołądkowe wokalisty i to co zrobił na scenie ale później był już tylko mosh! Najlepsze miało dopiero nadejść ponieważ po nich miał wystąpić reaktywowany na kilka koncertów PAIN RUNS DEEP – zespół dla wielu dzieciaków z Polski kultowy.

No i od samego początku do samego końca zabawa na całego. Poleciały również covery HEALING, przy których parę osób pośpiewało i poskakało bardziej brutalnie. Po dobrym secie PRD na scenie pojawiło się TO KILL, które jak zgodnie większość publiczności podsumowała – przynudzało. Choć dla nich plus za to, że gadali ze sceny o sprawach ważniejszych niż to, gdzie można znaleźć ich merch. Właśnie to mnie drażniło u wielu przyjeżdżających do nas zespołów, że nie mówili ze sceny nic oprócz tego, żeby kupić ich najnowszy LP lub fajną koszulkę. Chyba nikt nie jest idiotą i stoiska z merchem są na tyle widoczne, że każdy do nich trafi – jeśli oczywiście będzie miał ochotę. Po TO KILL przyszła pora na gwiazdę wieczoru – BANE. Na poprzedni ich koncert w Gdyni nie mogłem dotrzeć ale podświadomie wiedziałem, że ta ekipa zawita jeszcze do Polski. To bardzo ważny zespół i długo czekałem na to aby zobaczyć go na żywo ale opłacało się. Pod sceną totalny chaos, na scenie również. To nie była tylko trasa czy też koncert promujący ich ostatnie wydawnictwo – to był po prostu super występ, podczas, którego można było usłyszeć kawałki zarówno z THE NOTE jak i poprzednich płyt. Kilka trafnych słów pomiędzy kawałkami dodały tylko smaczku temu wieczorowi. Mam nadzieję, że w tym roku odwiedzą nas znowu, bo wydali

naprawdę elegancką EP i fajnie byłoby znów zobaczyć ich w akcji . To co bardzo istotne na koncertach This Is Warsaw, to, że zawsze obecne było stoisko VEGAVANI – czyli wegańskiego cateringu zapewniającego najlepsze jedzenie pod słońcem. Dzięki takim akcjom znów wierzę w skuteczną promocję wegetarianizmu/weganizmu. To chyba lepsza forma niż rozdawanie ulotek (chodź tych też nigdy za wiele) Po kwietniu przyszedł maj i koncerty TRAGEDY w Polsce. Zastanawiałem się, na który z nich pojechać ale finalnie decyzja zapadła na wyjazd do Gdyni połączony z kilkudniowym pobytem nad słonecznym ale jeszcze zimnym Bałtykiem.Sam koncert TRAGEDY może mnie nie zwalił z nóg ale uświadomił mi, ze punk rock wciąż żyje i przybiera nowe oblicza. Chyba ta forma jaką prezentuje Tragedy podoba mi się najbardziej. Moc, ciężar, przekaz i prostota. Dla wielu ten zespół jest wyznacznikiem nowego trendu w punk rocku a dla niektórych to tylko spadkobiercy dokonań równie dobrego HIS HERO IS GONE. Mi do gustu przypadają i jedni i drudzy i nie zamierzam ani jednego ani drugiego zespołu faworyzować. Na koncercie dostałem to co chciałem – więc jak najbardziej ten wypad mogę zaliczyć do udanych. Kolejne dwa dni spędzone na plaży i tuż przy niej na rowerze podnoszą tylko ważność tamtych kilku fajnych, majowych dni. W maju do Warszawy zawitał belgijski TRUE COLORS w towarzystwie BITTER END a supportem dla nich był częstochowski Regres i młody warszawski skład NOTHING BETWEEN US. Ci ostatni jakoś nie przypadli mi do gustu, bo grają coś za czym nie specjalnie przepadam, choć dałem im drugą szansę ale o tym później. Regres – wiadomo – „ta iskra wciąż płonie” i „punk rock to pozytyw” i tyle w temacie. Co do TRUE COLORS to wiedziałem czego się spodziewać. Widziałem ich już parę razy w akcji i zawsze prezentowali się dobrze – tym razem nie było inaczej. Znam takich co im się TC nie podoba bo wolą ich poprzednie wcielenie czyli BUILDING, znam też takich co uwielbiają i jednych i drugich a ja jakoś nigdy nie miałem okazji sprawdzić co chłopaki robili przed TC więc trzymam kciuki za to co robią obecnie.


BITTER END natomiast od tego koncertu zaczął mnie zachęcać do swojej twórczości. Poprzedni koncert, który grali u nas jakoś nie utkwił mi w pamięci ale tym razem było coś więcej. Publiczność reagowała dosyć żywiołowo i czuć było pewne ciśnienie na ten zespół. Zachęcony dobrym przyjęciem na gigu sprawdziłem ich płytę i przyznam szczerze, że to całkiem niezły hardcore. Śmiem twierdzić, że z każdym kolejnym przesłuchaniem coraz lepszy. Na koniec maja w Warszawie odbyła się kolejna edycja SHOW NO MERCY, na którą zawitać miał znany i lubiany TERROR w towarzystwie TRAPPED UNDER ICE, STICK TO YOUR GUNS oraz BORN FROM PAIN. Z tamtego wieczoru doskonale pamiętam występy TUI, BFP i oczywiście TERROR. TUI dlatego, że grają prostego, chamskiego hardcorea, którym jara się teraz sporo dzieciaków i fajnie było na to wszystko popatrzeć stojąc trochę z boku. Dla mnie ten zespół nie jest jakimś tam objawieniem i nie katuje ich płyt codziennie ale miłym dla oka był ich set. BFP chciałem zobaczyć ponieważ w ostatniej chwili zmienił im się wokalista (dosłownie w ostatniej, ponieważ podczas trasy ROB – wokalista BFP zmuszony był do opuszczenia szeregów swojego zespołu ze względu na problemy z okiem). Nie byłoby w tym nic specjalnego gdyby nie to, że za mikrofon chwycił David z DOWN TO NOTHING. Pewnie nie prędko powtórzy się taka okazja aby zobaczyć BFP w takim składzie – więc tym bardziej byłem ciekaw ich występu. No i Dawid dał radę – nie wiem jak na scenie prezentuje się Rob ale Dawid sprostał temu, bądź co bądź niełatwemu zadaniu. Publiczności też się chyba podobało. No i na koniec występ ekipy z Los Angeles. Ostatni raz widziałem ich na koncercie w Łodzi kilka lat temu i ciekaw byłem czy coś się zmieniło, czy lata świetności mają już za sobą jak twierdzi kilku malkontentów, czy nudzą na swoich koncertach czy jest jeszcze co oglądać? No i oczywiście, że było! Kurde, ten zespół cały czas jest świetny i cały czas trzyma wysoką formę. Dla niektórych ich ostatnia płyta to badziewie, ale dla mnie te opinie nie mają większego znaczenia bo wystarczy, że posłucham sobie Never Alone, Let me sink czy Relentless through and through i wiem, że jest inaczej. Sam koncert od samego początku do końca zagrany na 100% z miłymi wstawkami, w postaci wokalnych popisów innych znanych i mniej znanych

Szaleństwo publiczności i późniejsze opinie różnych ludzi tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że to był jeden z fajniejszych momentów w ubiegłym roku.Tak napisałem fajniejszych bo najfajniejsze dopiero przed nami. Zbliżały się wakacje i w momencie, gdy miałem już zaplanowany urlop chłopaki z SHOW NO MERCY razem z typami z THIS IS WARSAW oznajmili, że organizują koncert dla COMEBACK KID. Trochę się podłamałem faktem, że nie będzie mi dane zobaczyć tego zespołu na żywo. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i zacząłem śledzić plan trasy koncertowej CK i co się okazało, że parę dni później grają w Ljubljanie w Słowenii. Szybko zdałem sobie sprawę, że dzień wcześniej będę wracał ze swojego urlopu – właśnie przez Ljubljanę. Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i zostać na noc w tym uroczym mieście. A że razem z Comeback Kid miał wystąpić również HAVE HEART, który grał właśnie swoją pożegnalną trasę – tylko zacierałem ręce. HALA GALA, w której odbył się gig to super miejscówka na koncerty. Klub jest częścią dosyć sporego alternatywnego kompleksu mieszczącego się w samym centrum miasta. Mnóstwo pomalowanych ścian, bary, squaty, galerie a za murami czyściutkie i malownicze uliczki Ljubljany. Sam klub nie był zbyt duży ale o dziwo na pierwszym zespole nie było też tłumów. Już widziałem rozpacz na twarzach organizatorów, którzy obawiali się totalnej wtopy – jednak uśmiech wrócił na ich twarze, gdy podczas występu HAVE HEART sala była pełna. Szkoda, że ludzie nie dopisali wcześniej, ponieważ na pewno występy DEFEATER i SHIPWRECK A.D. sporo na tym straciły. Chociaż zarówno jeden jak i drugi zespół dał z siebie wszystko. Od tamtego czasu bardzo polubiłem bostończyków – i jednych i drugich – no może tych drugich lubiłem już wcześniej. Po nich na scenie zainstalował się RISE AND FALL i zagrał swój chyba trochę przydługi set, ale ludziom się podobało – ja czekałem na występ HAVE HEART i się trochę obawiałem czy wystąpią z Patem na wokalu czy nie. Zagrali co prawda z gitarzystami SHIPWRECK A.D. choć może było odwrotnie, tego nie jestem pewien ale nie miało to żadnego znaczenia, ponieważ koncert od pierwszego akordu pełen był szalonej zabawy, wspólnego śpiewania, stage divingów i ogólnie przepełniony był miłą i pozytywną atmosferą choć wyczuwalny był też melancholijny żal, że to niestety jeden z ostatnich koncertów.


Ja nie mam się do czego przyczepić bo koncert mi się bardzo spodobał i po niezbyt przychylnych opiniach po ich występie na Fluff Fest śmiem twierdzić, że ten zespół nie był stworzony do grania na festiwalach tylko w małych klubach – właśnie takich jak HALA GALA. Widać było, że ludzie byli zmęczeni i przez chwilę pomyślałem, że na Comebackj Kid będzie nudno pod sceną – cóż za mylne wrażenie. Tak jak w przypadku poprzedników totalny szał od samego początku – świetna zabawa, hulanka, która wydawałoby się nie będzie miała końca. Jednak po ponad godzinnym secie chłopaki z Kanady powiedzieli stop. Każdy z zespołów był zadowolony ze swoich występów a ja byłem zadowolony, że mogłem tam być, ponieważ były to bardzo miłe chwile, które będę jeszcze długo pamiętał. Ten koncert był doskonałym zwieńczeniem moich doskonałych wakacji. Może nie tak do końca zwieńczeniem, gdyż w ostatnią sobotę mojego urlopu wypadał OPEN HARDCORE FEST i praktycznie z marszu na niego pojechałem. Strasznie chciałem zobaczyć FORFEIT, jednak ci okazali się niezbyt fajnymi typkami i nie dojechali na fest. Zamiast nich zobaczyłem THE SETUP z nowym wokalistą, który dzielnie walczył na scenie – zarówno z mikrofonem jak i swoją nadwagą. Całkiem sprawnie zagrany set ale bez większej podniety. Natomiast moją uwagę przykuł występ szwedzkiego DISFEAR, którego na co dzień praktycznie nie słucham ani tez nie jestem specjalnym fanem d-beatowego brzmienia. Jednak koncert był w dechę, fajnie było popatrzeć i posłuchać podstarzałych punków, którzy wycinali swoje miłe dla ucha melodyjki. Ciężar, żywioł i dobry kontakt z publicznością oraz to, że ich brzmienie nadaję się na duże festiwalowe sceny – sprawiło, że sięgnąłem po kilka innych d-beatowych pozycji. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Wieść o tym, że na tegorocznym Fluff Fest ma wystąpić legendarna grupa TRIAL dosyć mocno mnie zelektryzowała. Wiedziałem, że muszę tam być, ponieważ ostatnim razem, gdy odwiedzili Europę i grali w Londynie i Budapeszcie mnie ani na jednym ani na drugim koncercie nie było. Jak ważny to zespół nie będę się rozpisywał – dla mnie jeden z najważniejszych, to dzięki

Cudowne Lata str. 8


nim i po ich koncercie w 99 roku dosyć mocno zainteresowałem się różnymi sprawami, które wiele dobrego wniosły do mojego życia. Tak więc nie mogąc sobie odpuścić tej przyjemności musiałem zobaczyć ich znów na żywo. Oczywiście jak to w życiu bywa nic nie przychodzi łatwo i akurat w ten weekend kiedy odbywał się Fluff musiałem być w pracy – jednak czego się nie robi aby zobaczyć swój ulubiony zespół. W sobotę rano wyruszyłem specjalnie na jeden koncert i pokonałem prawie 700 kilometrów. Misja się powiodła, ponieważ dodatkowo załapałem się na bardzo fajny występ OUTRAGE. To co się działo podczas coveru REFUSED już wynagrodziło mi męki związane z podróżą, a koncert TRIAL był czymś wspaniałym. Warto było jechać taki kawał drogi aby zobaczyć ten gig, pełen bardzo dobrej muzyki, pasji, zaangażowania, pozytywnego przekazu i tego wszystkiego co sprawia, że nadal chcę być w tej scenie. Jedyny żal jaki mam to, że nie załapałem się na słynne tofu burgery i to, że pogoda nie rozpieszczała – dobrze, że zabrałem ze sobą cichy i buty na zmianę. Po koncercie TRIAL szybko do samochodu i szybko do Polski, ponieważ o 9 rano musiałem być w pracy. Wypad do Czech zakończył się pełnym sukcesem i gdybym dziś miał zrobić to samo – nie wahał bym się ani chwili – bo naprawdę warto było. Lipiec dobiegł końca i tuż po nim przyszła pora na kolejną hardcoreową ucztę. Zapowiedź tego, że SOUL CONTROL przyjeżdża na koncerty do Europy była jedną z milszych wiadomości i do końca wierzyłem, że ktoś tych typów zaprosi do Polski. Za organizacją tego gigu stanął Robert Refuse i ludzie z nowego kolektywu Active Kids. SOUL CONTROL wystąpiło w doborowym towarzystwie WAIT IN VAIN – którego nie zobaczyłem na żywo podczas Fluff oraz OUTRAGE i szwedzki BALANCE. Początkowo była trochę napięta atmosfera, gdyż nie wiadomo było do końca czy Szwedom i SC uda się dotrzeć na czas, gdyż dzień wcześniej grali w Szwecji a stamtąd jak wiadomo droga długa i w dodatku przez morze. Jednak dali rade i się zaczęło. Balance – szybko, zadziornie i z młodzieńczą pasją po nich OUTRAGE dał zajebisty set. Widać było, że ludziom trochę brakuje takich brzmień nawiązujących do lat 90-tych. No i na koniec


wyproszony ale niesamowicie zagrany cover Refused z gościnnym udziałem kolesia z SC. Po chwili przerwy na scenie pojawili się koleżkowie z WAIT IN VAIN – i również zagrali bardzo dobry koncert. Widać, że goście nie mają po naście lat i wiedzą po co są na tej scenie – można to było usłyszeć w gadkach pomiędzy kawałkami. No i na koniec SOUL CONTROL – niczym wisienka na torcie. Niezbyt wiele osób się przy nich bawiło – ale z drugiej strony ich muzyki się słucha a nie uskutecznia „kocie ruchy”. Kolejny bardzo dobry koncert i kolejne wspomnienia pozostają w pamięci. We wrześniu do stolicy zawitało szwedzkie MASSHYSTERII i przy okazji wywołało w niektórych kręgach masową histerię. Nie przepadam za takim graniem ale poniesiony na fali ogólnego zachwytu tym zespołem postanowiłem ich sprawdzić. No i się nie zawiodłem – dotarło do mnie w czym tkwi fenomen tego zespołu i dlaczego tak wiele osób otacza tę kapelę kultem. Skromność z jednej a zadziorność z drugiej strony, melodia i szybkość, pasja i zaangażowanie, szczerość i pazur, który każe wracać do ich płyty i do nagrań z tamtego koncertu. Grali bardzo długo i myślałem, że publiczność nie wypuści ich ze skłotu do rana. Nie dziwię się ludziom, ponieważ to bardzo miłe posłuchać na żywo tego zespołu. Wcześniej zagrało jeszcze kilka zespołów i w pamięci utkwił mi GOVERNMENT FLU ze swoim żywiołowym hardcorem a’la początek lat 80-tych i THE BLACK TAPES, którzy potrafią zagrać koncerty na dużych scenach ale nie pogardzą też takim miłym zakątkiem jakim jest skłot ELBA. W październiku miało miejsce jedno z ważniejszych wydarzeń na rodzimej scenie hardcore punk. Otóż częstochowski zespół REGRES obchodził 10 lat swojej działalności. Miałem tam pojechać z takim jednym Robertem ale ten pomylił dworce kolejowe i finalnie nie dojechał, czego pewnie do dziś żałuje. Ja natomiast stanąłem przed dylematem czy jechać tam samemu, ponieważ na szybkie organizowanie kompanów było już za późno. Pojechałem sam i to była bardzo trafiona decyzja. Jubilaci zaprosili jeszcze pięć innych zespołów więc był to nie lada mały festiwal. Było na co patrzeć, pomimo tego, że prawie wszystkie kapele były z Polski. Koncert otworzył trójmiejski STRONG SO FAR, za który mocno trzymam kciuki, ponieważ grają fajnego hardcore’a i mają coś do powiedzenia. Muzycznie to na swój sposób zagrany hardcore z początku lat 80-tych czyli wokal na totalnym pissed offie, szybkie tempo i od czasu do czasu miłe zwolnienia. Mam nadzieję, że po wydanej demówce chłopaki nagrają materiał na debiutancką EP, bo ta bezapelacyjnie im się należy. Po nich na scenie pojawili się kolejni, młodzi, gniewni zawodnicy ze śląska czyli STEP RIGHT IN. Ci też dali naprawdę fajny koncert i przekonałem się, że i u nas można grać modern hardcore na wysokim poziomie. Fajne jest to, że te chłopaki dopiero co zaczęli grać a ich brzmienie jest na tak wysokim poziomie – szacunek. Po nich na scenie pojawili się warszawiacy z NOTHING BETWEEN US – ten zespół natomiast, nie jest jakoś specjalnie bliski mojemu sercu. Nie przepadam za tym co chłopaki grają, ale miło było popatrzeć jak inni się dobrze bawią i sam zespół również. Nie powiem, mi też trochę głowa zaczęła się bujać i myślę, że na żywo ten zespół staje się co raz lepszy. Chwila przerwy i zaczęli grać chłopaki z INTENTION – to akurat jedyny zagraniczny akcent podczas tych urodzin. Sprawnie zagrany melodyjny hardcore. Nakładem IN OUR HANDS ukazał się ich debiutancki materiał, więc sprawdźcie go śmiało. Następnie zainstalowali się EYE FOR AN EYE, których na żywo miałem okazję widzieć po raz pierwszy. Przyznam się szczerze, że byłem zszokowany reakcją publiki, która od pierwszego do ostatniego kawałka wręcz szalała pod sceną. W pewnym momencie zacząłem się obawiać, że jubilaci nie będą mieli takiego przyjęcia. Nic z tych rzeczy. Już podczas pierwszego kawałka REGRESU posypały się stage divy, singalongi, ludzie skakali z głośników, łamali sobie nogi, przerywali kable od mikrofonów – jednym słowem amok i szał. Momentami na scenie było więcej ludzi niż pod sceną – ale wyjątkowo to mi wcale nie przeszkadzało. Gdyby każdy hardcoreowy koncert wyglądał jak ten – byłoby cudownie. Dodatkowo kabaret w wykonaniu Pawła, teksty pomiędzy kawałkami, tort, gromkie sto lat – to rzeczy, których nie zapomnę pewnie jeszcze długo. Tej kapeli taki jubileusz należał się jak nie wiem co. Mam nadzieję, że kolejny za pięć lat. Takie właśnie momenty jak ten koncert ładują moje hardcoreowe baterie. Chłopaki, z tego miejsca – chylę czoła za organizacje tego koncertu – wielkie dzięki. Na powtórkę z rozrywki długo nie musiałem czekać, ponieważ w listopadzie chłopaki zawitali do Warszawy i na skłocie Conrada dali kolejny, bardzo żywiołowy koncert, który znów zapadł mi w pamięci jako jeden z lepszych momentów ubiegłego roku. Kilka dni później zawitałem do Gdyni, ponieważ tam przyjechać mieli hippisi z IRON AGE oraz RISE AND FALL. Ci pierwsi dali niezłego ognia – lubię ich pierwszy LP a drugi jakoś nie bardzo do mnie docierał do momentu, aż posłuchałem tych kawałków na żywo. Moc, ciężar, brud, bandany i kraciaste koszule – to tylko kilka dobrych rzeczy godnych oczywiście pochwały. RISE AND FALL też zagrali niezły set, ale jakiś palant na pełnej prędkości wgniótł mnie w ścianę i przez kolejny miesiąc nie mogłem zasnąć za względu na bolące żebra – ale koncert w jakiś sposób zapamiętałem I to by było na tyle jeśli chodzi o mnie. Oczywiście było mnóstwo fajnych koncertów, na wielu z nich nie mogłem być. Ten rok zapowiada się jeszcze ciekawiej – wiec wpadajcie to tu to tam. Ja postaram się być tam, gdzie będę mógł. Jeśli chcecie popatrzeć na koncerty, o których pisałem sprawdźcie mojego bloga www.soul-control.blogspot.com lub www.youtube.com/YOUCANMOSH.

Inicjatywy koncertowe warte wsparcia:

THIS IS WARSAW - http://www.myspace.com/thisiswarsaw REFUSE - http://www.myspace.com/refuserecords SHOW NO MERCY - http://www.myspace.com/snm_gigs STRAIGHT TO YOUR FACE - http://www.myspace.com/s2yf



NA ILE TO JEST WEGAOSKIE? Autor: Matt Ball, tłumaczenie: Adam Gac

Gdy po raz pierwszy zaangażowałem się w ruch obrony praw zwierząt około 1990 roku, na pytanie ,Na ile to jest wegańskie?' odpowiedź była prosta: albo dany produkt jest wegański, albo nie jest. Rozróżnienia można było dokonać poprzez porównanie wszystkich składników, które znajdowały się w danym produkcie ze specjalną listą wszystkich składników odzwierzęcych. Lista ta w końcu ewoluowała do postaci książki pod nazwą: ,,Składniki odzwierzęce od A do Z” będącej przez wiele lat największym bestsellerem dostępnym w serwisie Vegan.com . Ten niewyszukany sposób odróżnienia ,,dobra” od ,,zła” przemawiał do wielu z nas poprzez swoją prostotę. Ale jeszcze zanim lista zaczęła przybierać wielkość encyklopedii, okazała się niekonsekwentna. Przy produkcji miodu zabijana jest pewna ilość owadów, lecz podobnie rzecz się ma w przypadku jazdy samochodem (a czasem nawet chodzenia pieszo). Wiele mydeł zawiera w sobie stearyniany, ale też opony samochodowe czy rowerowe zawierają podobne odzwierzęce składniki. Część cukru jest przetwarzana przy użyciu węgla kostnego, ale tego samego składnika używa się do filtrowania wody w miejskich wodociągach. Co więcej, dodanie określenia ,,nie testowane na zwierzętach” do definicji produktu wegańskiego skomplikowało sprawę jeszcze bardziej. A jednak porzucenie biało czarnych zasad postępowania może być trudne. Przez wiele lat ludzie dodawali "wyjątki", definiowali to co jest "konieczne", dodawali twierdzenia o ,,dobrych intencjach”, byle tylko zachować podejście bazujące na ustalonej liście produktów, których po prostu należy unikać. Jednak próba definitywnego określenia tego, co jest "wegańskie" jest zawsze arbitralna. Nawet w produkcji organicznych warzyw zabijane są zwierzęta podczas sadzenia, zbierania plonów oraz transportu. Oczywiście, aby "nie czynić krzywdy" żadnej istocie, wszyscy moglibyśmy popełnić samobójstwo i pozwolić, by nasze martwe ciała uległy rozkładowi w lesie. Nie idąc jednak tak daleko, najlepiej będzie zrobić krok wstecz i zastanowić się dlaczego tak na prawdę martwimy się o to, czy coś jest wegańskie, czy nie. Pytanie ,,Na ile to jest wegańskie?” jest ważne ponieważ zabijanie zwierząt dla pożywienia jest dziś zdecydowanie najistotniejszą przyczyną cierpienia, zarówno pod względem ilości cierpiących istot jak również skali okrucieństwa, któremu są one poddawane.

Składniki a aktywizm Ilość cierpiących istot.

W ramach samego przemysłu spożywczego w USA hoduje się i zabija rok rocznie o wiele więcej zwierząt, niż w jakiejkolwiek innej formie eksploatacji. Z każdych 100 zwierząt zabijanych rocznie w USA, 99 to zwierzęta zarzynane dla celów ludzkiej konsumpcji. To jest dziesięć miliardów zwierząt, więcej istot, niż wynosi cała ludzka populacja na Ziemi.

Cierpienie Zwierzęta hodowane dla przemysłu spożywczego przeżywają niewyobrażalne cierpienia. Prawdopodobnie najtrudniejszym zadaniem dla osób walczących o prawa zwierząt jest rzeczywiste przedstawienie tego, czego po prostu słowami opisać się nie da. Ogromny ścisk, izolacja od otoczenia, smród, hałas, skrajne temperatury, atakowanie się zwierząt nawzajem, a nawet kanibalizm, choroby, koszmar każdego dnia ich życia. Tak, każdego roku setki milionów zwierząt – o wiele więcej, niż suma zwierząt zabijanych na fermach futrzarskich, w schroniskach i w laboratoriach – nie przeżywa nawet do dnia uboju. One po prostu umierają wcześniej z cierpienia.

Skuteczne promowanie praw zwierząt Posiadając taką wiedzę, myślący i współczujący ludzie nie powinni zadawać sobie pytania: ,,Czy to jest wegańskie?” Ważniejszą kwestią jest raczej ,,Który wybór przyczyni się do zmniejszenia cierpienia?” Nasz przewodnik nie powinien być niekończącą się listą składników, powinien raczej przyczyniać się jak najlepiej do zaprzestania okrucieństwa wobec zwierząt. Weganizm jest ważny nie jako cel sam w sobie, lecz jako potężne narzędzie sprzeciwu wobec horroru współczesnych przemysłowych ferm i rzeźni. W ten sposób zmieniamy tory dyskusji od wyszukiwania definicji oraz unikania pewnych produktów do tego, jak na prawdę skutecznie promować prawa zwierząt. Innymi słowy, skupiamy się nie tyle na swoich osobistych przekonaniach lub szczegółowych wyborach, lecz raczej na zwierzętach i ich cierpieniu. Jeżeli uważamy, że bycie weganinem jest ważne, to skuteczne działanie w promowaniu praw zwierząt musi być dla nas jeszcze ważniejsze. Wpływ naszego osobistego weganizmu – kilkaset uratowanych zwierząt w ciągu naszego życia – blednie w porównaniu z tym, co możemy osiągnąć dając dobry przykład innym. Z każdą osobą, którą zainspirujemy do zmiany nawyków, nasz wpływ na zmianę świata znacznie się zwiększy. Z drugiej strony, każdej osobie, którą przekonamy, że weganizm jest zbyt wymagający, obsesyjnie zajmując się wciąż rosnącą listą składników, robimy rzecz gorszą, niż gdybyśmy nie zrobili nic: zniechęcamy człowieka, który mógł się przyczynić do polepszenia sytuacji zwierząt, gdyby tylko nie spotkał nas na swojej drodze. Obecnie znaczna większość ludzi w naszym społeczeństwie nie ma problemu ze zjedzeniem nogi kurczaka. Nie wydaje się więc dziwne, że wiele osób uważa wegan za ludzi nierozsądnych i nieracjonalnych, kiedy dają oni taki przykład, jak wypytywanie kelnerów o składniki dań, niespożywanie wegeburgerów przygotowanych na tym samym grillu, co mięso, rezygnacja z używania klisz filmowych, czy leków, itp. Zamiast wykorzystywać nasze ograniczone środki i czas martwiąc się o szczegóły (produkcja cukru trzcinowego, filmów, lekarstw, itd.), powinniśmy skoncentrować się na codziennym zwiększaniu naszego wpływu na zmiany.


Pomagając nawet jednej osobie zmienić nawyki, prowadzimy do ocalenia życia setkom zwierząt cierpiących na fermach przemysłowych. Decyzja, by propagować dietę opartą na współczuciu sprawia, że każda napotkana na naszej drodze osoba to potencjalne ważne zwycięstwo.

Trudne pytania i rezultaty Prawdę mówiąc, ten zorientowany na wyniki obraz weganizmu nie jest tak prosty, jak przestrzeganie wypunktowanej listy. Zagadnienia, co do których musimy się ustosunkować zaczynają się na przykładzie jaki powinniśmy dawać innym, a kończą na sposobach wykorzystania naszyche zasobów. Powinniśmy zadać sobie pytania: Czy mam się zapytać o listę składników danego produktu będąc w towarzystwie rodziny bądź przyjaciół, którzy nie są wege, być może nic w rezultacie nie jedząc, i ryzykując że weganizm może innym wydać się zbyt drobiazgowy i niewykonalny? Jak powinienem wydawać lub poświęcać moje ograniczone zasoby finansowe oraz czas? Sytuacje bywają bardzo delikatne, a sposobności zrobienia czegoś pożytecznego rzadkie. Dlatego nie ma jednego zestawu odpowiedzi na powyższe pytania. Ale jeżeli podejmując decyzje kierujemy się tym, aby dokonać jak najwięcej dobrego, wtedy każdy z nas ma olbrzymi potencjał do realizacji zmian. Nie wystarczy być prawomyślnym weganinem, ani nawet poświęconym sprawie, wyedukowanym promotorem weganizmu. Zwierzęta nie potrzebują, abyśmy mieli rację. Dla nich liczy się, byśmy byli skuteczni w działaniu. Inaczej mówiąc, nie chodzi o to, aby wygrać dyskusję z mięsożercą, lecz by otworzyć serca i umysły ludzi i wskazać im drogę do życia, w którym dla współczucia jest więcej miejsca. Aby to osiągnąć musimy być przeciwieństwem stereotypu weganina. Pomimo skądinąd zrozumiałego smutku i oburzenia jakie czujemy widząc wszechobecne okrucieństwo wobec zwierząt, musimy robić wszystko, aby być tym, kim chcą być inni ludzie: radosnymi, szanowanymi osobami, których spełnione życie będzie dla innych inspiracją. Tylko wtedy możemy w pełni wykorzystać nasz potencjał dla zwierząt.

Rzecz o niejedzeniu mięsa „Ci, którzy wybierają wegetariański sposób życia, czynią doniosły wkład na rzecz rozwiązania światowego problemu żywienia, przyczyniają się do zlikwidowania rzezi i tortur czujących istot, hodowanych masowo w okrutnych warunkach, a do swojego własnego życia wnoszą nowe miary żywności i zdrowia”. The Vegetarian Society Zastanawiałem się czy napisać kilka słów na temat wegetarianizmu, czy to ma jeszcze jakieś znaczenie? Czy ktoś je czy nie je mięsa? Ale doszedłem do wniosku, że jeżeli nic nie napiszę to będę miał sobie to za złe. W końcu po to jest zin, niezależna forma komunikacji, przekazywania swoich spostrzeżeń, opinii czy jakichkolwiek życiowych doświadczeń. Tak więc zaryzykuję i napiszę kilka słów. Może kogoś to zainteresuje, może nawet zainspiruje do jakiejś zmiany w swoim życiu. Jeśli choć jedna osoba przestanie jeść mięso po przeczytaniu tego artykułu, chociaż na kilka dni – to dla mnie będzie to coś naprawdę wielkiego. W dobie „Pokemonów”, Internetu, „Naszej Klasy” i innego szajsu, młodzi ludzie chyba nawet nie chcą się zastanawiać nad tym, co jedzą, jakie to ma dla nich znaczenie? Jakie to ma znaczenie dla tysięcy niewinnych istot, które giną każdego dnia. Niewielu jest takich, którzy są świadomi tego, co jedzą – może, dlatego, że nikt inny im tego nie powiedział. Z drugiej strony fajne, kolorowe reklamy jednej czy drugiej fast-foodowej restauracji mają ogromny wpływ na młodych ludzi, którzy zawsze chcą być cool i trendy, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Często zastanawiam się siedząc w wegetariańskiej restauracji, ile z osób tam się stołujących to zdeklarowani wegetarianie a ile to po prostu przypadkowi przechodnie, którzy chcieli spróbować czegoś nowego.

Cudowne Lata str. 13


Czasami mam ochotę po prostu o to spytać, ale zawsze brakuje mi odwagi. Jednak, któregoś dnia musze zrobić takie badanie – tak dla zaspokojenia swojej ciekawości. Zastanawia mnie też ilość osób, które właśnie w ten sposób zainteresowały się wegetarianizmem, spróbowały jakiejś jednej potrawy i nagle zobaczyły, że nie potrzeba w ich życiu mięsa. Tak, taka jest prawda – człowiekowi nie potrzebne jest mięso, aby normalnie funkcjonować. Nie będę wam tu teraz przytaczał całej teorii na ten temat, bo w dzisiejszych czasach można znaleźć ją wszędzie – w książkach takich jak chociażby „Wszystko o wegetarianizmie” Marii Grodeckiej, w miesięczniku „Wegetariański Świat” czy w Internecie. Mogę też dorzucić swoje pięć groszy – od 10 lat nie jem mięsa i bardzo dobrze się dzięki temu czuję, mam bardzo dobre wyniki badań i zawsze, kiedy jestem na tak zwanym „przeglądzie lekarskim” nie mówię lekarzom nic na temat mojej diety do momentu, kiedy otrzymuję od nich kompletne wyniki. Pamiętam jak kiedyś powiedziałem coś przed badaniem a pani doktor na to, że trzeba jeść mięso, bo to i tamto. Nie starałem się wchodzić z nią w polemikę, bo po pierwsze byłem mniej doświadczony i miałem zbyt małą wiedze w tej materii a po drugie dostałbym jakiś „Pavulon” i byłoby po sprawie:) Jednak przy okazji kolejnych badań, które zresztą wychodziły wzorowo pochwaliłem się, że od jakiegoś czasu nie jem mięsa. Zdziwiłem się tym, co powiedziała inna pani doktor, że to bardzo fajnie, że to jak najbardziej zdrowa dieta tylko trzeba jeść różnorodne pokarmy i że ona to bardzo pochwala. Zapytałem czy ona też nie je mięsa – powiedziała mi, że stara się unikać. To chyba bardzo dobra rekomendacja. Oczywiście przy okazji porzucenia jedzenia mięsa wszyscy Twoi znajomi nagle stają się specjalistami od żywienia i zachowują się tak jakby pozjadali rozumy wszystkich dietetyków tego świata. Na początek będą Ci mówić, że mięso dostarcza białka i innych składników niezbędnych dla normalnego funkcjonowania. I tu oczywiście pierwsza skucha, ponieważ wszystko to można zastąpić spożywając, tak jak zasugerowała pani doktor, różnorodne wegetariańskie pokarmy. Pewnie będziesz się zastanawiał nad tym, jakie to trudne, organizować sobie wegetariański posiłek. I tu kolejna skucha. Wcale nie jest to takie trudne, a powiedziałbym, że w wielu przypadkach dużo łatwiejsze niż robienie tradycyjnego „schaboszczaka”, czy innego „devolaja”. Zapewne pojawi się pytanie – to skoro nie możesz jeść mięsa, to co? No właśnie – wszystko to, co jesz oprócz mięsa. Wiadomo, że gdybyś jadł tylko samo mięso, bez tak zwanych dodatków, to w ciągu kilku miesięcy miałbyś poważne problemy zdrowotne. Jeśli masz problem z komponowaniem swoich posiłków – kup sobie pierwszą lepszą wegetariańską książkę kucharską i zacznij sam eksperymentować w kuchni. Niewiele jest rzeczy, które mogą się równać z dobrym obiadem czy kolacją, dodatkowo przygotowaną przez samego siebie i zjedzoną w miłym towarzystwie. Mógłbym przytoczyć jeszcze kilka brutalnych faktów z rzeźni, w jaki sposób te niewinne świnki czy inne milusie kurczaczki albo krówki przeistaczają się w twojego kotlecika, kiełbaskę czy inny pseudo smakołyk. Mógłbym też poopowiadać o tym, co dodawane jest do mięsa, aby miało ono jakikolwiek smak lub to, w jakich warunkach hodowane są zwierzątka na twój talerz. Jednak nie będę tego tematu rozwijał – pozostawiam go Tobie. Nie ma to jak samemu dotrzeć do pewnych faktów i uświadomić sobie, jakie to jest głupie, złe i nieetyczne.

Jeśli zdecydujesz się i zrobisz ten pierwszy krok zobaczysz ile radości i wewnętrznego zadowolenia wniesie to w Twoje życie. Fakt musisz się liczyć z tym, że będziesz musiał często odpowiadać na pytanie, „dlaczego nie jesz mięsa” – ja staram się zawsze odpowiadać, że z szacunku do samego siebie. Nie zastanawiaj się zbyt długo – zostań wegetarianinem.

„Dieta warzywna z dodatkiem ciemnego razowego chleba, kasz, ryżu, orzechów i owoców jest dietą optymalną, dostarczającą naszemu organizmowi wszystkiego, czego on sobie życzy. Wszystko to co jemy ponad to – aby dogodzić swojemu podniebieniu, „pracuje” na lekarzy”. Kuchnia Wegańska pod redakcją Agnieszki Olędzkiej

Książki, które warto przeczytać: „Wszystko o Wegetarianizmie” Maria Grodecka, „Kuchnia Wegańska” pod redakcją Agnieszki Olędzkiej, „Viva Wegetarianizm” Juliet Gellatley, „Milcząca Arka” Juliet Gellatley, „Wegetarianizm po mistrzowsku” Ewa Kmiecik, Dasi Rati,



Strong So Far to czterech młodzieńców z Trójmiasta, którzy wycinają całkiem przyjemnego hardcore’a inspirowanego początkiem lat 80-tych. Jak do tej pory nagrali tylko demówkę ale mam nadzieje, że nagrają coś jeszcze – np. 7’ – bo ta jak najbardziej im się należy. Ich bezkompromisowe teksty i bardzo konkretna postawa skusiły mnie do tego aby zadać im kilka pytań, na które odpowiedział wokalista – Guma!


Powiedzcie mi jak to się stało, że powstał zespół o nazwie STRONG SO FAR? Prosta historia jakich wiele, ktoś tam kogoś znał, dogadali się i zaczęli grać. Przez pewien czas to stało w miejscu, potem do zespołu przyszedłem ja, to było jakoś w styczniu 2008 roku i z tego co pamiętam przez jakieś 2 miesiące był zastój, bo chłopaków znałem tylko z koncertów i zanim sie zaczęliśmy dogadywać to minęło trochę czasu, po pół roku zagraliśmy pierwszy koncert dzięki uprzejmości Łukasza z Biletów Do Kontroli (dzięki!) no i potem to już poleciało. Graliście wcześniej już na instrumentach, które teraz obsługujecie – czy to wasze pierwsze doświadczenia? Powiedzcie jak wyglądała Wasza pierwsza próba? Marcin wcześniej był wokalistą w kapeli No Reason Why z Trójmiasta, a na gitarze zaczął grać dopiero jak powstała kapela. Iwan uczył się grania na perkusji od jakiś punków na Helu czy gdzieś tam, a Acid grał wcześniej na gitarze w jakiejś kapeli, więc nie było problemu żeby pożyczył bas od kuzynki i zaczął grać. Mieliśmy wcześniej innego basistę, ale on nie ogarniał.

Niedawno zorganizowaliście sobie mini trasę koncertową – powiedzcie łatwo było? No i oczywiście jak wrażenia? Spotkało was coś czego wcześniej nie doświadczyliście? Chcielibyście to jeszcze powtórzyć? Graliśmy wcześniej w marcu 4-dniową trasę z Calm The Fire i potem stwierdziliśmy, że to jest zajebiste, a przy tym wcale nie takie trudne. Zaczęliśmy planować jakieś dwa miesiące wcześniej, pierwotnie chcieliśmy grać jakieś 8-9 koncertów, ale niestety wypaliły tylko 4 dni. Posypał się jeden koncert na sam początek wyjazdu i wtedy stwierdziliśmy, że skrócimy ten wypad. Najśmieszniejsze jest to, że na dobrą sprawę tydzień przed wyjazdem ogarnęliśmy wszystkie prawie koncerty i pojechaliśmy w sumie „na spontanie”. Takie zaplanowanie trasy nie jest wcale trudne, znamy parę osób w Polsce i do nich w pierwszej kolejności uderzyliśmy, jak się okazało – celnie. Na pewno niezłą głupotą było jechanie osobówką z 1996 roku, z zapakowanym całym bagażnikiem i rzeczami pod nogami. Ale Toyota nas nie zawiodła, jak zwykle zresztą i trzeba powiedzieć, że to jest niezniszczalny samochód. To co mi teraz do głowy przychodzi to akcja jak wjeżdżaliśmy na Śląsk i nagle załamanie pogody, śnieg i wiatr, albo jak w Tychach przez 2 godziny szukaliśmy miejscówki w której graliśmy. Warszawa i granie gigu z jakimiś raperami i dywan z Matką Boską u Pulpeta na chacie. Wiem, że to jest wiocha, ale w tym miejscu chciałbym podziękować każdemu, dzięki komu zagraliśmy koncerty, każdemu u kogo spaliśmy i z kim mogliśmy zagrać: Baran z Poznania, siostry Wilkowskie + Asia VeganJustice ze Słupska, Spike, Wolf i Królik DIY Truj-miasto, Pacior i całe CTF, NS Biskup, Regres, Bastess, Olsen, Jasiu, hatexkate, Mazi, Pulpet, Osiołek BARTOSZYCE STRAIGHT EDGE, Rubin Poznań, chłopaki ze Step Right In, PióroxKwidzyn, Tczew Punx. Póki co macie na koncie tylko wasze demo – myślicie o wydaniu jakiegoś materiału? Jeśli tak to czy sami będziecie próbowali go wydać czy raczej wesprzecie się pomocą jakiegoś wydawcy? Demo jest, można było je kiedyś kupić, ale większość rozdaliśmy i z 50 szt. nie zostało już nic. Nie jest to super jakość, nie jest to super wydanie, może będziemy się tego wstydzić za 5 lat. Teraz wydamy drugie demo na kasetach, własnymi siłami, raczej bez niczyjej pomocy, chociaż nie mogę tego powiedzieć na 100% Kasety już leżą i czekają. DIY


A czemu gracie to co gracie, agresywny hardcore inspirowany początkiem lat 80-tych? Co jest w tej muzyce takiego, że was zainspirowała do założenia zespołu? Mam wrażenie, że chłopaki na początku chcieli grać nieco inaczej, ale w końcu wyklarowało się inne brzmienie. Dla mnie lata 80 to jest hardcore jakiego słucham na co dzień i hardcore taki jakim powinien być. Zasada jest prosta - gramy tak, jak kapele których słuchamy. Nie napiszę tutaj o inspiracjach, bo to będzie głupie. Nie mamy jednakowych list ulubionych zespołów, każdy z nas sie różni i słucha czego innego, tylko w niektórych przypadkach nasze upodobania nakładają sie na siebie. SSD, DYS i cała reszta Boston Crew, potem bostońskie Ten Yard Fight, aż po Blank Stare. Minor Threat i Youth of Today, Black Flag, Judge, Project X, Floorpunch. Ale też wiele kapel z XXI wieku Bracewar, Trash Talk, Ceremony, Bad Seed, Champion, Betrayed, Coke Bust i tak mógłbym wymieniać i wymieniać. Te starsze kapele znam tylko z nagrań, nigdy ich nie widziałem i nie zobaczę (reuniony sie nie liczą hehe), strasznie je lubię, a to jak wyglądały ich koncerty mogę tylko zobaczyć na jakimś wideo albo gdzieś przeczytać. Kapel, które aktualnie grają nie oceniam po nagraniach, płytach czy kasetach, bo jedynym wyznacznikiem czy kapela faktycznie jest hardcore, powinny być ich koncerty. Jeżeli kapela ma zajebiście nagraną i zmasterowaną płytę, to bardzo fajnie, byleby podobny poziom reprezentowali na scenie podczas koncertu. Wiele jest takich kapel które mimo jakości nagrań na koncertach odpierdalają kichę i jak dla mnie mogłyby nie istnieć bo nic nowego nie wnoszą, jedynie kolejną pozycje płytową, którą można będzie kupić, nic więcej. Nie będziemy nikomu mydlić oczu super nagraniami, skoro dobrze wiemy, że technicznie i brzmieniowo nie jest to coś „ŁaŁ”, szkoda na to czasu i naszego i potencjalnego odbiorcy. Przyjdzie na koncert spodziewając się niewiadomo czego i się rozczaruje. Czytając Wasze teksty można dojść do wniosku, że wkurza Was mnóstwo rzeczy. A jest coś co Was nie denerwuje?:) A czy hardcore nie jest tym miejscem, w którym agresja i złość ma swój dom? Nie mam tutaj na myśli ślepej nienawiści czy agresji, ale agresje skierowaną w konkretną grupę, sytuacje, zjawisko czy osobę. Gdy sobie pomyślę ile rzeczy mnie wkurwia, nie daje spać i skonfrontuje to z rzeczami które sprawiają mi przyjemność i które lubię to lista tych drugich wydaje się śmiesznie mała.

Cudowne Lata str. 18


Gdyby wszystko było super i byłbym zadowolony z życia, to pewnie słuchałbym czegoś co leci w radiu czy telewizji, bo byłoby mi to na dobrą sprawę obojętne. Hardcore daje możliwość jakby urzeczywistnienia swojej złości czy rozczarowania. Pisze teksty o tym co widzę, chłopaki pewnie w wielu sytuacjach nie zgadzają się w 100% z tekstami, bo to są tylko i wyłącznie moje obserwacje, widziane z mojej perspektywy. Mnie po prostu wkurwiają ludzie, oni są niewyczerpanym źródłem inspiracji. Jeżeli miałbym tutaj wymieniać co mnie wkurwia to byś musiał poświęcić na to całą kolumnę, a przecież szkoda papieru. Jest parę rzeczy które nie są wkurwiające, np. dobre jedzenie i ziomki hehe Pewnie wasi koledzy ze szkolnej ławki robią „inne” rzeczy – powiedzcie co spowodowało, że zainteresowaliście się hardcore? Co jest tu tak ciekawego, że postanowiliście się w to zaangażować? Każdy ma pewnie inną historię, ale ona nie jest ważna. Najważniejsze, że każdy z nas w końcu trafił do tego hardcora, bo ja osobiście to lepszego miejsca dla siebie bym nie znalazł. Większość moich znajomych ze szkoły albo z podwórka, teraz studiuje albo pracuje. A w wolnych chwilach upijają sie i imprezują. Smutne jest jeżeli ktoś nie ma w życiu jakiegoś zainteresowania, czegoś czemu jest w stanie oddać się w 100%, bo wtedy życie nie ma sensu i jest wegetacją. Nie ważne jaka to zajawka, uwielbiam słuchać ludzi którzy czymś się pasjonują, czy to ogrodnictwo czy fotografia, po prostu to jest zajebiste. Nie mam nikomu za złe, że dla niego upijanie sie i chodzenie do klubów jest okej. Nie no kłamie, nienawidzę tego i wszystkich ludzi, których muszę słuchać rano w tramwaju, że jak to ostatniej nocy sie upili i naćpali. Na stos takich i spalić dla przykładu. Najgorsze jest to, że to jest choroba 80% tego społeczeństwa, ludzie nie widzą nic złego w takim trybie życia. Oczywiście ktoś może patrzeć na hardcore tak samo „co to za sens”? Ktoś tam gra, ten sie drze do mikrofonu, a tamci sobie skaczą po głowach. Nie rozumiem. Nie wiem jaki jest sens, ale wiem, że chce być tu gdzie jestem. W tej scenie znalazłem najbardziej wartościowych ludzi, bo hardcore to są przyjaciele i setki przejechanych kilometrów na koncerty. Swój stosunek do jedzenia mięsa określiliście w jednej ze swoich piosenek. Nie wydaje się wam jednak, że na temat wegetarianizmu/weganizmu w scenie mówi się ostatnio stanowczo za mało albo nie mówi wcale? Stąd też mnóstwo nowych ludzi nie interesuje się tym zagadnieniem? Mówi się mało, bo może mało ludzi chce tego słuchać? Nie wiem jak do końca jest, ale też nie jest to chyba aż tak duży problem. Na większości koncertów dostaniesz wege żarcie, zdaje mi się, że to już przyjęło się na tyle, że jest to normalne. Mało ludzi interesuje się tym zagadnieniem, pewnie masz rację. Dla mnie żeby nazywać się wegetarianinem albo weganinem to samo jedzenie to jest tylko część, trzeba się udzielać, robić akcje, uwalniać zwierzęta i palić budki z kebabem. W Polsce jest takich ludzi naprawdę mało. Też kiedyś na maksa miałem potrzebę robienia takich rzeczy. Ale jak ja poszedłem kiedyś na „Dzień bez futra” czy coś takiego to większość Trójmiejskich zaangażowanych wege/wegan to jakieś hipisy i dredziarze.

Uważam, że to co kto je jest tylko i wyłącznie jego sprawą, czy je chleb z szynką, czy chleb z masłem, czy chleb z hummusem. Nie mam zamiaru mówić ludziom ze sceny, czy poprzez teksty piosenek co mają robić, chce jedynie, żeby ludzie zaczęli myśleć. Jest kilka miast w Polsce, w których mógłbym mieszkać. Do takich miejsc należy również Trójmiasto – możecie mi powiedzieć co Was wkurza a co jest fajne w Waszym mieście? Jest tylko jedno miasto w którym mógłbym mieszkać – Trójmiasto. Wkurza to, że nie ma jednego biletu na wszystkie środki komunikacji, bo w Gdańsku, Sopocie i Gdyni obowiązują inne bilety. Wkurzają syfiaste tramwaje i SKMki, ale to się powoli zmienia. Wkurwiają mnie Cyganie z akordeonami w tramwajach i starzy Niemcy na starówce, którzy sobie myślą „to wszystko było kiedyś nasze hahaha!”. Ale jest tyle + że szkoda gadać o minusach. Ja reprezentuję lokalny patriotyzm, więc plaża, morze i starówka. Gdańska Stocznia, Sopockie Molo i Port w Gdyni to chyba wystarczająca reklama. A jeżeli ktoś mnie spyta gdzie są najlepsze lody, to powiem Gelati Giuseppe w Sopocie, najważniejsze miejsce w Polsce to pomnik na Westerplatte w Gdańsku, a najlepsze koncerty są w Gdyni! Powiedzcie co oprócz hardcorea lubicie robić? Może macie jakieś inne zainteresowania – jeśli tak to mówcie śmiało. Marcin jeździ na desce, Dawid maluje kolejki (ale cicho, bo Straż Ochrony Kolei nie śpi!), Acid jeździ na BMX, a ja nie robie nic. Który lub które z polskich zespołów zrobiły na Was wrażenie w ostatnim czasie? Na pewno Identity, to już nie jest Polska, to daleki zachód, Burst In za teksty, Drip Of Lies - niezły brud, Nice Shoes - chłopaki robią swoje i nie oglądają się za siebie, Regres za koncert na 10lecie, Stone Heart to coraz wyższa półka, nie będę do końca obiektywny ale jeszcze Calm The Fire hehe. Ok. to na koniec powiedzcie mi szczerze lubicie papierowe fanzine’y? Jeśli tak, to które Wam się podobają a jeśli nie to dlaczego? Dla mnie ziny to naprawdę zajebista sprawa, co innego czytać coś na ekranie monitora, a co innego z kartki. Nie jestem fanem e-zinów, więc też nie śledzę ich na bieżąco. Za to papierowe staram się na bieżąco czytać. Nie interesują mnie ziny z lat 90 tylko te aktualne. Z Polskich jak dla mnie czołówka to na pewno Struggle i Prosta Droga, warto też kupić Look Beyond, bo mam nadzieje, że nie skończy się na jednym numerze i doczekam sie następnych. The Effort to jest klasa sama dla siebie, mimo, że pytania i odpowiedzi czasem przekraczają mój angielski to fajnie się czyta, wydana jest tak, że ja nie mam pytań w ogóle. CrossedxLine za wywiad z Right Idea, nowy Heat, Milkshake za masę dobrych wywiadów: 86 mentality, Dirty Money, TUI, Cold World i Shitty Limits. Tyle na razie, dzięki za wywiad.

STRAHATE-EDGE!

http://www.myspace.com/strongsofar


www.laszlopaprika.ownlog.com


www.laszlopaprika.ownlog.com


STEP RIGHT IN Step Right In to młoda ekipa z Lędzin na Śląsku. Gdy pierwszy raz usłyszałem ich nagrania, byłem delikatnie mówiąc w szoku. Nie sądziłem, że zespół tak nowy, z niewielkim doświadczeniem może prezentować taki poziom. Wystarczy, że posłuchasz ich debiutanckiego materiału a zrozumiesz o czym mówię. Rzadko się zdarza żeby młody zespół wydawał tak dobre demo. W chwili gdy dowiedziałem się, że chłopaki mają zagrać na dziesięcioleciu Regresu od razu zacząłem rychtować pytania do tego wywiadu. Niestety koncert skończył się dobrze po północy i zarówno ja jak i zespół był nieco zmęczony więc postanowiliśmy zrobić ten wywiad przy pomocy Internetu. Na moje pytania odpowiadał perkusista Krzysiek. Fotki zrobione przez Kirka www.kirek.pl

Cudowne Lata str. 22


Na początek powiedzcie dlaczego powstał zespół STEP RIGHT IN?

Cały materiał umieściliście w Internecie – jakim powodzeniem cieszy się „ściąganie” tej płyty?

Granie w kapeli to świetna okazja do wyładowania emocji, napięcia, wkurwienia – potrzebowaliśmy tego. Jeśli zakładasz zespół, możesz dzielić się tymi rzeczami z innymi. A dlaczego hardcore? Jeśli grasz na jakimś instrumencie to naturalne jest, że chcesz grać taką muzykę jakiej słuchasz na co dzień. Od początku istnienia zespołu wiedzieliśmy, że będziemy grac hc/punka.

Ściąganie na pewno większym zainteresowaniem niż kupno hehe, ale nie narzekamy. Liczyliśmy się z tym, że jak płyta będzie do pobrania, to trochę mniej osób ją kupi, ale tak na dobrą sprawę nie chodziło nam o to. Marzyliśmy, żeby zagrać koncert, na którym dzieciaki będą znały teksty i krzyczały z nami do mikrofonu. I się spełniło heh. Co do ściągnięć przestaliśmy je sprawdzać jak doszło do tysiąca, a kumpel nie zapłacił za serwer na którym to wystawiliśmy;).

Jak słychać z Waszych kawałków, dużą inspiracją dla Was stanowią te wszystkie nowsze zespoły jak choćby Another Breath czy Have Heart – a co z klasyką? Jakie znaczenie dla Was jako zespołu mają kapele z lat osiemdziesiątych i 90-tych? Przeszliśmy przez „klasykę” i na pewno słychać to w naszej muzyce. Zespoły, które wymieniłeś nie powstałyby, gdyby nie oldschoolowa scheda, ale szczerze poza Piotrkiem, który jest u nas specem od 80’s i new schoola z lat 90’ to aktualnie słuchamy w większości rzeczy nowszych, albo kapel, które po prostu wywarły na nas taki wpływ, że często do nich wracamy. Tak naprawdę, to w jakich latach zespół grał nie wpływa na to czy słucham i cenię daną ekipę. Wydaliście niedawno swój debiutancki materiał i zrobiliście to sami – to ze względu na DIY czy po prostu nie chcieliście powierzać tego wytwórni? Dla nas ważne było, żeby płyta ukazała się szybko i była dostępna do ściągnięcia w sieci. Na dobrą sprawę nie napisaliśmy nawet do żadnego labelu. Po prostu stwierdziliśmy, że weźmiemy to w swoje ręce. Teraz po kilku miesiącach nie żałujemy tego. Z zespołu z małego miasteczka gdzieś na Śląsku, o którym nikt nigdy nie słyszał staliśmy się zespołem, który… kilka osób już zna;) i chociażby dlatego było warto.

Dzięki temu poznało Was pewnie parę osób spoza Polski – możecie coś o tym powiedzieć? Jakie są reakcje ludzi na ten materiał? Jeśli chodzi o Polskę to nie spodziewaliśmy się tak dobrych opinii, jest to dla nas bardzo budujące, bo nikt chyba nie chce zostać w takim undergroundzie, żeby nie wychodzić poza salkę prób w piwnicy;). Mieliśmy okazje odwiedzić kilka miast i zagrać z fajnymi kapelami m.in. świetne 10-te urodziny Regresu.O tym, że słuchają nas poza krajem wiemy tylko z myspace i lastfm heh. Spotkaliśmy się z jakimś pozytywnym odzewem, ale wiadomością na MS raczej bym się nie jarał;), a szkoda bo świetnie byłoby zagrać trasę po Japonii hehe. Co was zainteresowało w hardcore? Jest mnóstwo różnych rzeczy na świecie – dlaczego wybraliście akurat to? Zajmujemy się różnymi rzeczami, nie żyjemy tylko zespołem i tylko sceną. A dlaczego hardcore? Historia każdego z nas wydaje się podobna, i nie ważne czy na początku był punk czy metal, to w pewnym momencie trafialiśmy na koncert hc/punkowy i nasze życie już nie było takie jak dawniej heh. Na początku wciąga cię muzyka, od razu potem poznajesz wartości, idee, DIY, możesz sam zrobić koncert, sam wydać zina, sam robić masę innych ciekawych rzeczy, możesz założyć swoją „załogę” i razem jeździć na koncerty heh;)


Wasze teksty dotyczą raczej osobistych spraw – czemu akurat tak? Nie kusiło was aby napisać kilka „protest songów” lub tekstów bardziej bezpośrednich? Masz rację, nasze teksty są osobiste, ale powiedziałbym też, że są „uniwersalne”. Każdy może w nich odnaleźć siebie, odnieść je do swojej sytuacji, są bezpośrednie na tyle na ile się da, żeby nie wpaść w banał. Są zespoły z tekstami zabarwionymi politycznie, albo śpiewające o „załodze”, a my wolimy się skupić na człowieku, jego zachowaniach i życiu. Nie zmienimy i nie chcemy zmieniać świata, a jeśli nasze teksty zatrzymają kogoś na chwilę i skłonią do przemyśleń i zastanowienia nad samym sobą, to fajnie. Wracając do płyty to powiedzcie trochę więcej o jej nagrywaniu – to był chyba Wasz „pierwszy raz”? Fajne to było doświadczenie dla Was? Nagrywaliśmy w studiu Damiana z Pain Runs Deep, a realizacją zajmował się przede wszystkim Arek (Bhimal, Nyshynga). Byliśmy podekscytowani i trochę spięci, ale chłopaki służyli nam radą i pomocą w każdej sprawie i wykazali się dużą cierpliwością przez co nagrywaliśmy w dobrej atmosferze. Dzięki nim pierwsza wizyta w studio była super doświadczeniem i sporo z niej wynieśliśmy. Myślicie już o nagraniu czegoś nowego? I jeśli tak to znów wydacie materiał sami czy rozejrzycie się za jakimś wydawcą? Po nowym roku chcemy nagrać materiał, który prawdopodobnie ukaże się na winylowej 7” w In Our Hands records. Paweł jest fajnym człowiekiem i mamy z nim fajne relacje, mamy tylko nadzieje, że nie zmieni zdania hehe. Graliście na 10 leciu Regres – myślicie, że Wam też dane będzie celebrować taki jubileusz? Nie wydaje mi się heh. A tak naprawdę to będziemy grać dopóki będzie nam to sprawiało przyjemność i radość.

Czy oprócz grania w zespole macie jakieś inne zainteresowania? Na pewno każdy z nas kreci się jeszcze jakoś wokół muzyki – jeździmy na gigi, od czasu do czasu organizujemy koncerty, niektórzy z nas grają w innych kapelach, a z zainteresowań pozamuzycznych to wszystkich łączy sport bo lubimy pograć w siatę, kosza i w kopaną;) Co myślicie o papierowych fanzineach. Czy to trochę młodsze pokolenie (do którego w sumie należycie) jeszcze się taką formą przekazu interesuje? Myślę, że na papierowe fanziny zawsze będzie miejsce na scenie. To jest ponadczasowe. Niby teraz wszystko można znaleźć w necie, ale nic nie zastąpi tego uczucia wyczekiwania na następny numer, a potem zapachu papieru i wertowania ukradkiem kartek pod ławką heh (przypomniały mi się szkolne czasy;)). Zina zawsze możesz schować do kieszeni czy plecaka i wziąć ze sobą gdziekolwiek idziesz. Kiedyś kupowałem ziny żeby poznać nowe kapele, przeczytać wywiad czy recenzje, żeby sprawdzić czy warto kupić płytę. Teraz jest trochę inaczej, ale wciąż zdarza się, że o jakimś zespole dowiaduję się pierwszy raz z zina. Lubię zaopatrzyć się na koncertach w jakieś mniej znane pozycje niż np. Pasażer, nieduży koszt a masa przyjemności z czytania. Fajnie, że są ludzie, którym się jeszcze chce tym zajmować, bo dla mnie jest to nierozerwalny element hc/punka. Z racji tego, że ten fanzine jest zdecydowanie pro-wegetariański – muszę Was zapytać o wasz stosunek do tej diety? Żaden z nas nie może się nazwać wegetarianinem co nie zmienia faktu, że bardzo lubimy wegetariańską i wegańską kuchnię. Napiszcie coś na zakończenie, może coś bardzo istotnego o co nie zapytałem wcześniej a chcielibyście się tym podzielić? Dzięki, że mogliśmy „pogadać”:). Do zobaczenia na koncertach!

PART OF SOMETHING I’m pro ud to be a part of something/ Based on the truth, Simple rules – coming straight from my heart/ Don’t give a fuck what you think/ And what you say about me/ Frustration is all what I have/ Because our life is full of choices/ And we always hope, the choice was right/ I don’t care about the acceptance/ Popularity – it make no fuckin’ sense/ Your idols and heroes they’re all the same/ They love you as long as you pay/ Don’t you feel betrayed?/ Don’t you feel like a fool?/ When you turn around, they laugh at you/ I won’t surrender/ So let me choose/ Identity – that I don’t wanna loose.

Cudowne Lata str. 24



Unveil to młoda ekipa spod znaku vegan straight edge, na stałe rezydująca w kraju skąd pochodzi najlepsza czekolada na świecie, świetne zegarki a banki tego kraju stanowią raj podatkowy dla większości bogatych Niemców. To właśnie w Szwajcarii tych kilku typów postanowiło założyd zespół, który oprócz solidnej mieszanki metalu z hardcorem serwuje nam również konkretny przekaz. Sentyment do tego bogatego kraju oraz fakt, że Roman Polaoski nie znalazł tam schronienia spowodował, że chciałem zrobid z tymi typami wywiad. Może to co napisałem powyżej nie miało bezpośredniego wpływu na moją decyzję ale Ep-ka którą wydali już tak. Jeśli lubisz stary Earth Crisis i wieczorami szlochasz ze względu na to, że mało jest obecnie zespołów grających muzykę tego pokroju, to koniecznie sprawdź tych Szwajcarów – zaręczam, że warto. Póki co możesz przeczytad kilka słów, które zespół ma do powiedzenia. Co było powodem, że założyliście zespół o nazwie UNVEIL?

Pod koniec wakacji mieliście niewielką trasę koncertową. Macie z niej jakieś ciekawe wspomnienia?

Wszyscy mieliśmy jakieś inne zespoły zanim założyliśmy UNVEIL. Kiedy wszystkie tamte zespoły rozpadły się, chcieliśmy stworzyć coś zupełnie nowego z zamysłem, że uda nam się pograć przez kilka następnych lat. Wszyscy jesteśmy bliskimi przyjaciółmi i to jest podstawa dla UNVEIL. Chcemy coś przekazać w naszych tekstach, grać najlepiej jak potrafimy, grać tyle koncertów ile możemy i oczywiście wydawać jakieś płyty.

Oczywiście, że mamy! Zwiedziliśmy Europę dwa razy w tym roku. Raz z A BRIDGE TO MANY (www.myspace.com / abridgetomany) w sierpniu i raz z Faded Glory (www.myspace.com / afadedglory) w październiku. Mieliśmy mnóstwo zabawy na tych wyjazdach i zagraliśmy kilka bardzo fajnych koncertów. Były też słabsze występy, ale myślę, że to normalne dla nowych zespołów takich jak nasz. Niemniej spotkaliśmy sporo fantastycznych ludzi, zobaczyliśmy wiele interesujących miast i mam nadzieję, że możemy to zrobić ponownie wkrótce!

Tak jak wspomniałeś, przed UNVEIL mieliście różne inne projekty, możecie nam coś o nich powiedzieć?

Pamiętasz kiedy po raz pierwszy poznałeś hardcore I dlaczego postanowiłeś podążać tą drogą?

Ja i Johann graliśmy w Fate As Prison, szybki metalcore. Zagraliśmy tylko kilka koncertów i wydaliśmy demo CD. Nie byliśmy zbyt dobrzy w tym co robiliśmy i nikt za bardzo się nami nie przejmował. Raphael i Thomas grali w Conceal, wegetariańsko straight edge’owy zespół z wpływami Sentence czy Arkangel. Zagrali sporo koncertów w Szwajcarii oraz Włoszech i rozpadli się z powodów personalnych i prywatnych spraw.

Wszyscy chodziliśmy do tego samego liceum. Wtedy bardziej byliśmy zaangażowani w punkrock. To mały krok od punk rocka do hardcore i metalcore, więc zaczęliśmy chodzić na koncerty w Szwajcarii. Dla mnie ta scena była zawsze czymś specjalnym, gdzie czułem się komfortowo. Tu "wszyscy znają wszystkich" i wszyscy byliśmy zainspirowani ideami i wartościami, których jest tak wiele w hardcore’owych i punkrockowych zespołach..


Macie konkretny przekaz I konkretne teksty. Czego się spodziewaliście pisząc te słowa? Uważacie, że Wasze teksty mogą cokolwiek zmienić? Przed założeniem zespołu było jasne dla nas, że będziemy mieli konkretny przekaz i teksty. Wszyscy członkowie zespołu stoją w stu procentach za tymi słowami. Wówczas odczuwaliśmy brak zespołów z odpowiednim przekazem, które starają się coś osiągnąć dzięki swojej muzyce i tekstom. Każdy z nas jest wegetarianinem/weganinem ze względu na hardcore. Oczywiście nie uważamy, że ludzie, którzy czytają nasze teksty będą całkowicie zmienić swój punkt widzenia ale może zaczną myśleć o tych tematach, o których my śpiewamy. Hardcore nie powinien być tylko słuchaniem jakiejś ciężkiej muzyki czy cokolwiek innego, powinno to być miejsce, gdzie można się kształcić, gdzie można pomyśleć o ideach innych ludzi, i to staramy się robić Czyje teksty mają na was duży wpływ. Co jest waszą główną inspiracją do pisania tekstów? Bardzo lubię teksty Trial, Morning Again, Good Riddance, Propagandhi i Heaven Shall Burn etc. Lista zespołów które pisały dobre teksty jest bardzo długa! :) moją główną inspiracja są moje uczucia wobec tego świata i społeczeństwa. Po prostu piszę to co myślę o różnych tematach. Również książki i działacze polityczni są dobrym źródłem inspiracji. Co sądzisz o mówieniu na koncertach pomiędzy kawałkami? Dla mnie jest to bardzo ważna sprawa, ponieważ czasami potrzebuję wyjaśnienia różnych kwestii? Czy wy staracie się wyjaśniać wasze teksty na koncertach? Bardzo często mówię na koncertach. Lubię też, gdy publiczność wie za czym stoimy i o czym traktują nasze teksty. Myślę jednak, że nie ma potrzeby tłumaczyć naszych tekstów – przyczyny są dosyć oczywiste.

Jesteście zespołem straight edge – pamiętacie jakieś trudne lub dziwne sytuacje ze względu na to, że jesteście SXE? Jakie są reakcje waszych przyjaciół na to, że wy jesteście straight edge? Cóż, przypuszczam, że można się znaleźć w wielu dziwnych sytuacjach, ponieważ ludzie, którzy nie wiedzą czym jest straight edge bardzo często nie będą mogli zrozumieć jego sensu. Akurat ja nie miałem nigdy jakiejś dziwnej sytuacji dlatego, że jestem straight edge. Prawie wszyscy nasi znajomi piją alkohol. Nie mamy z tym żadnego problemu pod warunkiem, że oni nie mają nic do tego, że jesteśmy straight edge. Uważamy, że straight edge to bardzo osobista sprawa i nigdy nie próbowaliśmy ich do tego przekonywać – przypuszczam, ze nigdy na to nie narzekali. Jesteście weganami/wegetarianami. Pamiętacie swój pierwszy dzień bez mięsa i reakcję waszej rodziny na to? Dla mnie nie było żadnego problemu aby zostać wegetarianinem, ponieważ moja rodzina to popiera. Oczywiście byli trochę sceptyczni, gdy zostałem weganinem, ale wiedzą, że to żaden problem żyć w ten sposób. Rozumieją mój punkt widzenia. Regularnie sprawdzam poziom witaminy b12 i tak długo jak jestem zdrowy, oczywiście wspierają mnie. Jak sądzisz – co jest najlepszą drogą do rozpowszechniania wegańskich/wegetariańskich idei? Wydaje mi się, że informowanie ludzi a nie mówienie im co mają robić. Trzeba im pokazać konkretne fakty dotyczące mięsa, wszystkie te złe rzeczy z nim związane. Pokazywać to, co może wpłynąć na zmianę ich zdania. Jeśli będziesz się izolował, to nie będziesz wstanie niczego zmienić. Należy szukać kontaktu z ludźmi i odpowiadać na ich pytania.

Cudowne Lata str. 27


Które danie mógłbyś polecić osobie, która chce zostać wegetarianinem? Haha, trudne pytanie! Możesz zrobić pyszne wegańskie hamburgery, lasagne, pizzę - zależy co lubisz. Jeśli nie masz pojęcia co chcesz ugotować, po prostu wpisz w Google „wegańskie przepisy” a dostaniesz mnóstwo wspaniałych pomysłów na dobre potrawy. Jak uważasz, czy następnym pokoleniom będzie się żyło lepiej na tym świecie? Zależy co masz na myśli. Jeśli masz na myśli na przykład życie na diecie wegańskiej to na pewno będzie łatwiej. Ale myślę, że świat staje się coraz bardziej popieprzony z każdym kolejnym dniem. Problem polega na tym, że ludzie nie czują się odpowiedzialni za dzisiejszy świat, jego przyrodę i zwierzęta. Świat, który będą oglądać następne pokolenia na pewno będzie mniej zielony a bardziej szary. Istnieje wiele przerażających rzeczy takich jak zanieczyszczenie powietrza czy globalne ocieplenie i im dalej, tym pewnie będzie jeszcze gorzej. A przecież w naszym interesie jest, aby świat wyglądał lepiej dla następnych pokoleń, ale cóż, wydaje się, że nikomu na tym nie zależy. Jesteście jakoś zaangażowani w politykę? Szwajcaria nie jest członkiem UE – waszym zdaniem to lepiej czy gorzej dla ludzi w waszym kraju? To trudny temat i chciałbym mieć więcej czasu na to aby mieć większą wiedzę na temat polityki ale postaram się odpowiedzieć. Szwajcaria nie jest częścią Unii Europejskiej ale ma sporo umów dwustronnych. Mam nadzieję, że Szwajcaria nie wejdzie do Unii Europejskiej, ponieważ jestem bardzo krytyczny wobec globalizacji a UE jest po prostu jej wcieleniem. Myślę, że UE jest kolejnym krokiem do „BRAVE NEW WORLD” gdzie pieniądze i gospodarka są wszystkim a indywidualizm jest niczym. Słyszeliśmy od naszych przyjaciół z Rumunii i Polski, że oni oczekiwali pomocy dla ludzi w ich krajach. Wszyscy dostali ładne ulice oraz potężne zachodnie firmy, które przejęły ich kraj. Ale tak jak powiedziałem to jest bardzo trudny temat. Możecie nam powiedzieć nieco więcej o scenie hardcore w Szwajcarii, ponieważ ja nie znam zbyt wiele zespołów z Waszego kraju. No może poza FALL APART, których widziałem u nas na koncertach. Scena hardcore w Szwajcarii jest w miarę mała. Nie ma tu zbyt wiele osób, którym chciałoby się jechać jakoś szczególnie daleko na dobry koncert. Z drugiej strony to w sumie fajnie, ponieważ wszyscy znają się lepiej lub gorzej ale jest kilka naprawdę wspaniałych osób, które zajmują się organizacją koncertów, wiedząc z góry, że nie dostaną za to żadnych pieniędzy. Mamy tu kilka naprawdę świetnych zespołów, które powinniście sprawdzić: Deadverse, Beggars & Gentry, Seed of Pain, Life As War, Again’n’Again, Turning Cold no i oczywiście Fall Apart, o których wcześniej wspomniałeś. Co wolicie: papierowe zine’y czy internetowe blogi? Co jest dla Was ważniejsze? Cóż, osobiście wolę te papierowe, ale najpierw musisz je zdobyć, zanim będziesz mógł je przeczytać. Blogi możesz czytać wszędzie, gdzie tylko masz dostęp do Internetu. Obie rzeczy są bardzo dobre ale mam nadzieję, że internetowe blogi nigdy nie zastąpią papierowych fanzine’ów. Dzięki za wywiad – kilka słów na koniec? To my dziękujemy za ten wywiad. To miłe widzieć, że ktoś interesuje się naszym zespołem. Sprawdźcie nasz profil na myspace: www.myspace.com/xunveilx oraz wszystkie zespoły, które wymieniliśmy wcześniej. Mamy też nadzieję, że niebawem znów odwiedzimy Polskę. Stay Punk!


Już dziesięd lat minęło odkąd ta piątka chłopaków z Częstochowy (wtedy jeszcze czwórka) postanowiła założyd zespół. Przez te dziesięd lat przejechali Polskę wzdłuż i wszerz grając koncerty w klubach, skłotach czy garażach. Wydali cztery materiały z czego ten ostatni jest najbardziej dojrzały i moim skromnym zdaniem najlepszy. Już na poprzednim wydawnictwie słychad było sporo zmian w dobrym kierunku. Ich teksty i muzyka sprawiają, że ciągle nowe dzieciaki skaczą z głośników na ich koncertach i wspólnie śpiewają kolejne kawałki. Miałem ogromną przyjemnośd byd na ich dziesięcioleciu i jak już wcześniej pisałem takie momenty idealnie ładują moje hardcore’owe baterie. To właśnie podczas tego jubileuszowego koncertu postanowiłem przeprowadzid wywiad z Pawłem. Wszystkie fotki pochodzą od Kirka www.kirek.pl

Cudowne Lata str. 29


Dziś gracie na swoim 10-leciu, czym był dla Was ten czas i dla Ciebie personalnie?

Powiedz jak dziś odbierasz Straight Edge i czy cały czas przy tym jesteś?

To jest tak, że jak zakładaliśmy kapelę to nigdy nie sądziliśmy, że przyjdzie nam się ruszyć gdziekolwiek poza obręb Częstochowy. Pamiętam, że zaczęliśmy wszystko właśnie jesienią. Oczywiście wcześniej każdy z nas miał jakiś inny skład ale w ciągu wakacji wszystkie te kapele się rozpadły, dlatego wspólnie postanowiliśmy, że chcemy dalej grać. No i tak powstał Regres. Pamiętam, że ćwiczyliśmy przez rok a późną wiosną pojechaliśmy zagrać jeden z naszych pierwszych koncertów do Lublińca. To była dla nas niezła sprawa, że ktoś nas zaprosił na koncert poza Częstochowę – byliśmy tym faktem dosyć mocno podjarani. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że będziemy grali koncerty w Polsce nie mówiąc już o koncertach zagranicą, nie myśleliśmy również o wydaniu kasety czy płyty. Pamiętam, że pierwszy koncert w Warszawie to był dla nas totalny szok, bo my z takiego małego miasta a tu Warszawa. Później doszliśmy do wniosku, że byliśmy strasznie wystraszeni ale na samym koncercie było normalnie. Tak sobie teraz myślę, że gdybyśmy nawet nie jeździli na koncerty po Polsce to i tak byśmy do tej pory siedzieli w naszej „próbowni” i grali, ponieważ jest to dla nas bardzo ważne.

Jesteśmy obecnie pięcioosobowym zespołem z czego trzech z nas określa się jako straight edge. Wiesz ja siedzę w tym już kilkanaście lat i jest to dla mnie bardzo ważna sprawa, która stała się częścią mojego życia. Czasami zastanawiam się czemu jestem straight edge, ale patrząc na mnie i znając mnie, wiem, że jestem osobą pełną jakiś innych nałogów np. nałóg od lat kupowania, kiedyś kaset, teraz płyt i wiem, że jestem osobą ulegającą jakimś nawykom/nałogom i myślę, że straight edge odciągnęło mnie od kilku dziwnych akcji i przykrych sytuacji. W sumie z czasów, o których mówisz wśród moich kumpli zostało może z pięć osób, które nadal trzymają się przez te lata Straight Edge. Silna załoga wrocławska, która wtedy mnie mocno inspirowała w sumie cała połamała ostrze. No, ale to jest to, o czym ja zawsze mówiłem, Straight Edge to moja osobista sprawa, a chłopaki z Wrocławia są nadal moimi kumplami i w sumie w jakiś sposób mnie inspirują (śmiech). Trzymam się tego cały czas, bo jest mi z tym bardzo dobrze, no i zawsze to kasa na płyty jest i jest co słuchać, a puste flaszki po alkoholu głupio zbierać i trzymać na szafie (śmiech)

Jest to dla was bardzo ważne i dlatego gracie ze sobą 10 lat? Ja zawsze mówię chłopakom z zespołu, że niektórzy ludzie chodzą do psychologów, psychiatrów a ja po prostu przychodzę na próbę. Odstresuję się, pokrzyczę. Moi znajomi często się mnie pytają czemu ja jestem taki spokojny, ale przeżywają szok jak przychodzą na koncert Regresu i później mówią, że już wiedzą dlaczego jestem taki spokojny. (fajny powód do tego aby założyć kapelę) Patrząc z perspektywy warszawskiej sceny, gdzie zespoły bardzo często się pojawiają i znikają, grać ze sobą 10 lat to duże wyzwanie. Jak to się stało, że jesteście ze sobą tak długo i w dodatku w praktycznie niezmienionym składzie? Wiesz to jest normalne, że my się pomiędzy sobą sprzeczamy, są większe i mniejsze sprzeczki. Choć może faktycznie z perspektywy warszawskiej grać ze sobą 10 lat to już jest obciach (śmiech). Ale tak sobie myślę, że nawet gdybyśmy postanowili, że nie chcemy grać jako Regres, to Częstochowa jest małym miastem i tu nie ma zbyt wielu ludzi w scenie, więc gdybyśmy chcieli założyć nowy zespół i tak byśmy musieli go zrobić w tym samym składzie. Dlatego właśnie nie ma sensu rozbijać tej kapeli. No ale mówimy tu cały czas o tych 10 latach ale te 10 lat bardzo szybko nam zleciały. Ja do dziś pamiętam naszą pierwszą próbę u mnie w domu. Chłopaki grali na gitarach akustycznych, ponieważ wtedy nie mieliśmy jeszcze wzmacniaczy. Pamiętam ten moment jakby to było dosłownie wczoraj. Jednym słowem jesteście skazani na siebie (śmiech) Ja pamiętam dokładnie ten pierwszy koncert w Warszawie i w ogóle jak powstał Regres jako 4 osobowa grupa Straight Edge dzieciaków. Wasz zespół był takim ewenementem, ponieważ w tamtych czasach modne były trochę inne klimaty i Straight Edge był różnie postrzegany a Wy wówczas byliście całkiem aktywni.

Zmieńmy trochę temat. Niedawno wydaliście swój najnowszy materiał. Wiem, że ten ostatni zawsze jest najlepszy ale powiedz jak traktujesz z perspektywy czasu Wasze nagrania. Które z nich jest dla Ciebie jakoś wyjątkowe i szczególne? To jest tak jak powiedziałeś. Ostatni i przedostatni materiał to wydawnictwa, pod którymi się zdecydowanie podpisuję. Zazdroszczę w tej chwili różnym młodym kapelom takim jak na przykład STEP RIGHT IN, które wydają swoje pierwsze materiały demo i to jest zajebista muzyka. I zazdroszczę tego, że tak super nagrały te swoje materiały jako początkujące kapele. Pewnie, że jak my nagraliśmy pierwszą kasetę czy demówkę, byliśmy tym bardzo podjadani, tym co graliśmy, ale teraz z perspektywy czasu wiele bym w tych kawałkach zmienił. Na pewno nasz drugi materiał Punk Rock Pozytyw był za długi, wyrzuciłbym z niego kilka kawałków i tak jak gdzieś już kiedyś powiedziałem z pierwszej kasety zrobiłbym EPkę, zostawiłbym co najwyżej cztery kawałki. To nie są złe wydawnictwa, jest tam parę fajnych kawałków, tylko inaczej bym to teraz na pewno nagrał. W czasie nagrywania pierwszej kasety realizator miał dosyć dużą wyjebkę na nas i wolał oglądać skoki Małysza niż nas słuchać. Ale wiadomo, że jakiś sentyment do tych nagrań mam i jak wyszły, byłem ostro nimi podjarany. Ale na pewno nie wydałbym tej pierwszej kasety na kompakcie, o co pytają nas teraz, co jakiś czas różne osoby. Pewnie chcieliby abyśmy zrobili to, co zrobili Złodzieje Rowerów ze swoim pierwszym materiałem. Ale z tych dwóch pierwszych wydawnictw gracie czasami kawałki na koncertach? Tak oczywiście. Mam kilku znajomych, którzy uważają że Regres to tylko z tej pierwszej kasety jest ok i na koncertach domagają się kawałków z tego pierwszego materiału. Od jakiegoś czasu doszła druga gitara i zmienił się trochę wasz styl. Czy to było zamierzone czy po prostu wyszło tak naturalnie, gdy pojawił się drugi gitarzysta?


To jest oczywiście w dużej mierze zasługa Mateusza, naszego nowego gitarzysty, ponieważ on ma swój styl grania i wniósł go do zespołu. Dlatego to jest taka nowa rzecz. W momencie kiedy pojawił się Mateusz mieliśmy w połowie gotowy materiał na naszą ostatnią płytę, ale Mateusz dołożył do tego dużo swoich rzeczy. Przede wszystkim te melodyjki, których wcześniej nie było. Wcześniej graliśmy na jedną gitarę, to również kawałki układaliśmy pod kątem jednej gitary. A wiadomo, że jak jest druga gitara, to można coś pokombinować, coś dodać, żeby więcej się działo i tak też staramy się to wykorzystywać. Wspomniałeś wcześniej, że graliście koncerty zagranicą. Powiedz jakie to było dla was doświadczenie? To było w 2004 i 2005. Oczywiście to nie były jakieś tam trasy, ponieważ pierwszy wyjazd to były trzy dni a drugi nasz wyjazd był pięcio czy siedmio dniowy. Teraz nie jeździmy zagranicę, może mają na to wpływ nasze wcześniejsze wyjazdy. Do ostatniej chwili nie były pewne koncerty, cały czas dzwoniliśmy do Roberta Refuse, Robert do nas, czy udało się już załatwić ten koncert czy nie, czy to wszystko wypali? Czy trzeba załatwiać busa, czy go odwoływać? Później jeszcze sami próbowaliśmy załatwić sobie wyjazd w stronę Finlandii i to nam nie wyszło, dlatego trochę się na tym sparzyliśmy. Wiadomo, że kapele z Polski dla ludzi z zachodu są tak, jak dla nas kapele z Turcji – dosyć egzotyczne. Wiadomo, że jak graliśmy z jakąś znaną kapelą jak na przykład Children of Fall to było spore zainteresowanie i było dużo ludzi na koncercie. Wiadomo, że Regres z Polski nie przyciągnie dużej publiki i wtedy na koncertach pojawia się garstka ludzi. Myślę jednak, że dobrze, że pojechaliśmy wtedy, bo z tymi ludźmi, którzy robili nam koncerty do tej pory utrzymujemy kontakty. Ja najmilej wspominam wyjazd do Serbii i uważam, że warto było się ruszyć żeby dojechać właśnie tam, ponieważ to co tam przeżyliśmy trudno jest opowiedzieć w kilku słowach. Będąc tam wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Z tego co pamiętam kiedyś robiłeś własnego zine’a, jednak jakiś czas temu przestałeś. Jak się mają sprawy teraz, wspominałeś, że planujesz coś nowego? Robiłem wcześniej zine’a Prosta Droga i wymyśliłem sobie, że go kończę i ten zine umarł swoją śmiercią naturalną. Ale myślę o tym przez cały czas, aby zrobić swojego zine’a. No i w końcu zebrałem się do kupy i zacząłem coś tworzyć. Mam nadzieję, że w przyszłym roku go skończę, ponieważ mam już kilka rzeczy.

FOTO: http://www.kirek.pl/ Cudowne Lata str. 31


Czyli to nie będzie reaktywacja Prostej Drogi tylko coś zupełnie innego? Tak, to będzie zupełnie coś innego. Cały czas myślę nad nazwą, miałem jedną nazwę anglojęzyczną ale nie jestem do niej do końca przekonany. Może będzie coś polskiego. Cały czas jednak powoli coś składam. Formuła Prostej Drogi już mi się znudziła jakiś czas temu, chciałbym żeby to było coś innego, ale nie wiem czy nie wyjdzie z tego kolejna Prosta Droga. Robisz również koncerty tu w Częstochowie. Powiedz łatwe to zadanie? Trochę mniej robię tych koncertów ostatnio. Zawsze jak organizuję koncert ogarnia mnie stres, ponieważ nigdy nie wiem ile ludzi przyjdzie. W sumie wcześniej robiłem tak, że jakakolwiek kapela do mnie napisała, to jeśli tylko w klubie był wolny termin, to ja go organizowałem. Może to jest chujowe, ale jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że teraz robię już tylko koncerty dla zespołów, które mi się tak naprawdę podobają i wiem, że nawet gdy będzie wtopa finansowa, to jestem w stanie do tego koncertu dołożyć. Wynika to też z tego, że jednak pracuję i nie ma już tyle czasu co kiedyś na to wszystko. Co do klubów, to lata mijają i miejsca, w których możemy robić też się zmieniają. Kiedyś jak byłeś na koncercie DRIFTNET, to był klub „Filutek” i w tamtym klubie zrobiliśmy dosyć sporo fajnych koncertów, ale w tej chwili już tamtego klubu nie ma. Teraz siedzimy w Galerii „Teatr From Poland” i jest to super miejsce, w którym od roku, dwóch organizujemy koncerty. Mamy super układ z osobą prowadzącą, która nie stwarza żadnych problemów, dlatego jak tylko mamy jakąś ciekawą propozycję to staramy się to robić. Jak jesteśmy przy Częstochowie to różni ludzie rożnie postrzegają to miasto. Czy was jako zespół i Ciebie nie kusiło żeby przeprowadzić się gdzieś? To jest tak, że nasz gitarzysta Dawid mieszka teraz w Lublinie prawie od dwóch lat. Kiedyś graliśmy koncert w Lublinie i Dawid tam już został. Z kolei jeśli chodzi o mnie, to moja dziewczyna Agata studiowała w Krakowie i często tam bywałem i był też pomysł, aby tam się przeprowadzić, ale jednak mi udało się porwać ją tutaj do Częstochowy. Mam jakiś sentyment do tego miasta i bardzo je lubię. Bardzo lubię te ulice, tu też się urodziłem i wychowałem i tak jak śpiewa DEZERTER tutaj pewnie umrę. Coś mnie trzyma w tym mieście. Jedynym miastem, w którym mógłbym mieszkać jest właśnie Kraków, ale ja sporo tego Krakowa, pomimo, że nie mamy Wawelu, odnajduję tutaj w Częstochowie.

FOTO: http://www.kirek.pl/


Wracając do działalności na scenie prowadzisz również swoją wytwórnię. Powiedz, skąd pojawił się pomysł i czy nie jest to dla ciebie zbyt uciążliwe - robienie wytwórni, granie w zespole, robienie zine’a no i wiadomo, że trzeba to jeszcze pogodzić z pracą i życiem. To jest tak, że podpatrywałem Refusa i często na koncertach dawałem się wrobić i stawałem za niego przy jego dystrybucji, co w sumie mi się podobało (śmiech). Pamiętam, że pomysł pojawił się jak z Agatą byliśmy w Szwajcarii pracować przy zbieraniu śmieci na takim festiwalu. Potem prosto z tych śmieci pojechaliśmy na Fluff Fest i tam poznaliśmy I Adapt i męczyliśmy ich mailami o wydanie ich kompaktu na kasecie. A Robert był w sumie pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała. Robert też nam trochę pomógł na początku i w sumie Bezkoc dużo nam pomógł przy tej pierwszej kasecie. Płyty sprzedają się teraz tak, jak się sprzedają i różnie to z tym bywa. Był taki moment, kiedy myśleliśmy o tym, aby zakończyć działalność, ponieważ trzeba trochę kasy dokładać do tych wydawnictw. Ale to wciąga, jak dostajesz propozycję od jakiejś fajnej kapeli czy zobaczysz jakiś super zespół na scenie, to fajnie jest go później wydać. Pewnie nie mamy takiej promocji jak może by kapele chciały, ale staramy się robić to na tyle dobrze, na ile możemy. Gdybyś miał możliwość cofnąć czas, wybrałbyś znów hardcore/punk? Na pewno tak, ponieważ jest tu bardzo dużo rzeczy, które mnie inspirują. Są pewne kapele, które w ciężkich momentach mojego życia pozwalały mi przetrwać i bardzo wiele dobrego mi dały, pomogły mi się podnieść. Tak jak mówiłem na początku o psychologach i psychiatrach to ja mam scenę hardcore. Ale bardzo lubię też muzykę rockową i zespoły takie jak Rolling Stones, U2, Editors czy Interpol ale jednak scena hardcore rządzi.

Nie będę Cię pytał o pięć ulubionych zespołów ale czy masz jakichś swoich faworytów na scenie, którzy pojawili się w ostatnim czasie? Coś co przykuło Twoją uwagę na scenie? Jeśli chodzi o zine’y to na pewno Effort Zine ze Szwecji. Bardzo fajna rzecz. Na pierwszy numer niestety się nie załapałem ale ściągnąłem go sobie w PDF ale drugi numer już zakupiłem – bardzo mi się podoba. Na uwagę zasługuje również The Heat – to spoko wydawnictwo. Liberation zine cały czas się ukazuję i cały czas lubię go czytać. Z kapel? STEP RIGHT IN – bardzo mi się podoba ta kapela i za nich trzymam kciuki. STRONG SO FAR z Gdyni – też spoko kapela. LOOK AHEAD też było fajnym zespołem ale niestety się rozpadli. NICE SHOES to też dobry zespół, IDENTITY i wiele wiele innych, ale w tej chwili nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich tych nazw. Myślisz, że dane mi będzie zobaczyć koncert na 15 lub 20 lecie Regres? Myślisz czasem o przyszłości? Myślę o przyszłości z tej perspektywy, że zespoły się rozpadają bardzo często. I czasami się zastanawiam, że może i nam wypadałoby się już rozpaść. Patrząc na taki zespół jak DEZERTER, który do pewnego momentu nagrywał zajebiste płyty a to co obecnie robią jest już trochę inne. Dlatego ja nie chciałbym iść tą droga. Ale skoro cały czas ich to kręci i cały czas są pełni idei to czemu mają się rozpadać – niech to dalej robią. Myślę, że 15 lecie jest w zasięgu (śmiech) Tym bardziej, że tak jak wcześniej powiedziałeś jesteście zadowoleni z dwóch ostatnich materiałów a to pokazuje, że się rozwijacie i idziecie w dobra stronę. Co prawda ten ostatni materiał wydaliśmy gdzie indziej, ale kiedyś obiecałem Robertowi, że zagramy na 20 leciu REFUSE (obietnica jest obietnicą) Wielkie dzięki za wywiad, jeśli masz coś do dodania to wal śmiało. Cieszę się bardzo, że zabrałeś się znów do robienia zinea i jestem ciekaw jaką nową ksywkę będziesz miał(śmiech)

http://www.myspace.com/regres http://xregresx.prv.pl http://www.kirek.pl/


Remission - to młody zespół pochodzący z Chile. Młody, ale pracowity i ambitny. Po wydaniu demówki, szybko nagrali materiał na dużą płytę, którą wydali w Stanach w Amedment Records. Nigdy nie gardziłem tego typu graniem, dlatego ich muzyka od razu przypadła mi do gustu. Z racji tego, że nie jestem fanem słuchania ulubionej muzyki z komputera, postanowiłem zakupid ich LP. Początkowo myślałem, że trzeba będzie tę płytę zamawiad bezpośrednio od wydawcy, ale wcześniej wolałem sprawdzid distro Roberta Refuse – i jak zwykle nie zawiodłem się. Jeśli lubisz Lifetime czy Verbal Assault to sprawdź nagrania tych chłopaków. Poniższy wywiad należy do grupy „dziś pytanie – dziś odpowiedź”. Z racji tego, że nie znałem kompletnie tego zespołu, pytania czasami są bardzo oczywiste.

Powiedzcie nam coś o sobie, skąd jesteście, jak długo ze sobą gracie i dlaczego to jest zespół hardcore? Remission to czterech przyjaciół mieszkających w Santiago, Chile, którzy zebrali się, aby założyć zespół, który będzie brzmiał inaczej niż większość lokalnych kapel. Jesteśmy ze sobą w niezmienionym składzie od kwietnia 2008 roku a rok później wydaliśmy nasze trzy utworowe demo, aby pokazać naszą muzykę zanim weszliśmy do studia w celu nagrania naszego debiutanckiego LP. Płyta zatytułowana „Accept” została wydana w sierpniu 2009 roku i znajdziesz na niej dziewięć kawałków, mocno zainspirowanych dokonaniami Verbal Assault oraz Uniform Choice. Jesteśmy zespołem, który cieszy się wspólnym graniem i pisaniem nowych piosenek, ale mówiąc szczerze nie gramy zbyt wielu koncertów – średnio raz w miesiącu. Chciałbym również wyjaśnić, że Remission nie jest zespołem Straight Edge i nigdy nim nie był. Mam nadzieję, że moje „X” nie mylą ludzi. Powiedzcie coś o waszej lokalnej scenie. Które zespoły, fanzine’y lub inne rzeczy moglibyście polecić? Moim znaniem w Chile jest całkiem sporo fajnych zespołów. Mogę polecić na przykład Against All My Fears, którzy są w tej samej wytwórni co my (AMENDMENT RECORDS), En Mi Defensa, Across The Line oraz mnóstwo innych. Sprawdźcie nasz profil na myspace i w „top friends” znajdziecie kilka fajnych zespołów z naszego kraju, które brzmią całkiem nieźle. Niestety nie mamy zbyt wielu fanzineów za wyjątkiem dwóch: Over The Edge i Rompiendo El Hielo. Co robicie na codzień? Macie jakieś hobby poza muzyką hardcore? Trzech z nas chodzi jeszcze do liceum, więc tak spędzamy większość całego tygodnia. Cristian, nasz perkusista pracuje jako operator kamery i wideo edytor a ja w każdy czwartek sprzedaje drinki w klubie nocnym. Kiedy nie jesteśmy razem, każdy z nas spotyka się ze swoją dziewczyną. Moje największe pasje to moja dziewczyna, skateboarding oraz projektowanie.


Powiedzcie nam coś o swoich tekstach. Ponieważ oprócz tego, że gracie muzykę, macie jeszcze coś do powiedzenia? Teksty są uzupełnieniem naszej muzyki i są dla nas bardzo ważne. Dotykają one różnych aspektów życia jak nasze stanowisko w sprawie polityki, nietolerancji, religii i patriotyzmu itd. Napisaliśmy też sporo słów o miłości i związkach między ludźmi. Wydaje się, że sprawa wegetarianizmu/weganizmu jest trochę zapomnianym tematem na scenie hardcore – co wy na to? Nie powiedziałbym, że jest to zapomniany temat, ponieważ to by było zbyt duże uogólnienie. Zależy co masz na myśli, jeśli to, że obecnie jest mniej zespołów pro wegetariańskich – to jest to prawdą. My nie mamy nic oprócz poszanowania tej etyki, jednak tylko jeden członek Remission jest wegetarianinem. Trzy pozostałe były w pewnym momencie życia – włącznie ze mną. Co sądzicie o modzie w scenie hardcore? Moda to żart jeśli ludzie próbują naśladować kogoś innego i nie czują się dobrze ze sobą. Znam kilka osób, które ubierają się w modny sposób i noszą trendy dodatki jak np. czapka z prostym daszkiem i bandana zawiązana wokół szyi – ale to mnie tak naprawdę nie obchodzi. Sporo trendów jest beznadziejnych, ale to jak się ubierasz nie powinno być tematem do oceniania przez innych. Jeśli miałbyś zrobić sobie składankę, które zespoły by się na niej znalazły? Niech pomyślę. Jeśli składanka miałaby zawierać tylko hardcore’owe zespoły zdecydowanie nagrałbym na nią następujące kawałki: 7Seconds „Trust”, Dag Nasty „Never go back”, Verbal Assault „Backstab” i mnóstwo innych. Słuchanie samego hardcorea jest trochę nudne, dlatego wrzuciłbym dużo Emo z połowy lat 90-tych, trochę późniejszego Husker Du i mógłbym słuchać tego wiecznie. Lubicie grać covery – jeśli tak to powiedzcie które i dlaczego? Bardzo lubimy grać covery pomimo tego, że od dłuższego czasu nie mamy wolnej chwili, aby się ich lepiej nauczyć. Kreowanie czegoś własnego jest dla nas ważniejsze niż piosenki innych zespołów. Nigdy nie gramy więcej niż jeden cover podczas koncertu. Ponieważ wcześniej w czwórkę uzgodniliśmy, że kilka piosenek jest naprawdę zajebistych i dlatego w przeszłości graliśmy „I’ve heard” Dag Nasty, „Trial” Verbal Assault i „Things we say” Gorilla Biscuits. Również graliśmy kawałki naszych poprzednich zespołów Remains To Be Seen i Approach. Możecie je sprawdzić jeśli interesuje was Youth Crew.

Jesteście kolekcjonerami winyli? Co sądzicie o tym, że to właśnie winyle są najlepszymi nośnikami dla muzyki hardcore? Nie jesteśmy prawdziwymi kolekcjonerami, ponieważ nie posiadamy jednego wydawnictwa we wszystkich możliwych wydaniach, ale kiedy kupujemy muzykę to prawie zawsze na winylach. Vinyl jest doskonałym wyborem, gdyż doświadczenie słuchania muzyki to przejście od strony A do strony B, wkładka i opakowanie oraz jakość dźwięku jest lepsza niż na zwykłym CD. Większość hardcore’owych płyt jest wydawana w niezależnych wytwórniach, co wiąże się ze sporym trudem i wysiłkiem oraz ciężką pracą. I gdy wydajesz płytę na CD zaraz jakiś dzieciak umieszcza ją na swoim blogu ( tutaj w Południowej Ameryce zdarza się to bardzo często) i wszyscy go ściągają zamiast kupować, a zespół tkwi z setkami płyt CD i ich wysiłek tak naprawdę traci sens. Wszyscy ściągają pliki z Internetu i my też ostatnio umieściliśmy cały nasz album w mp3 (sprawdźcie nasz profil na myspace) ponieważ nie każdy ma gramofon a często też i pieniądze na płytę, ale mam nadzieję, że ci, którzy przychodzą na nasze koncerty, kupują koszulki i w ogóle cieszą się występem na żywo. Co przyszłość przyniesie dla waszego zespołu? W Ameryce Południowej zbliża się lato i chcielibyśmy zagrać kilka koncertów poza stolicą dla innych chilijskich dzieciaków oraz odwiedzić naszych sąsiadów z Argentyny. Po ukończeniu szkoły będziemy mieli dużo wolnego czasu i chcielibyśmy napisać trzy nowe kawałki, nagrać je a później wydać w Amendment Records na 7” winylu – mamy nadzieje, że stanie się to w połowie 2010 roku. Remission ma jeszcze długą drogę do przebycia, chcielibyśmy to zrobić w sposób skromny, dzień po dniu i bez wielkich oczekiwań.

http://www.myspace.com/remissionhc

Cudowne Lata str. 35


Pewnie większość z was kojarzy ten zespół. Dla mnie to była jedna z tych kapel, którą odkryłem w minionym roku. Ich niesamowity występ na Fluff Fest, a później poprawka w Warszawie, na długo pozostaną w pamięci. Ich nagrania są świetne, więc jeśli będziesz miał okazję – sprawdź to! „Broken” i „Savior” niszczą, a kawałki z demo też są super. Kiedy wpadłem na pomysł zrobienia zina wiedziałem, że muszę z nimi zamienić kilka słów. Na pytania odpowiadał wokalista SEAN. Foto: www.laszlopaprika.ownlog.com, www.facetheshow.com


Na początku powiedzcie coś o sobie, skąd jesteście, jak długo ze sobą gracie i dlaczego to jest właśnie hardcore? A więc OUTRAGE to zespół, który powstał w 2006 roku. Po prostu kilku przyjaciół chciało pograć hardcore i tyle. W tamtym czasie nasza lokalna scena zdominowana była przez zespoły grające metalcore, dlatego też chcieliśmy grać coś trochę innego. Dlatego Tyler i ja (Sean) postanowiliśmy spróbować czegoś nowego i po trzech latach, z kilkoma zmianami składu, jesteśmy dziś tutaj. Obecnie zespół składa się z takich osób jak Dean Forsythe, Dan Desmond, Tyler Dipaolo, Sean O’Brien i Trevor Vaughn. W waszej muzyce można usłyszeć mnóstwo wpływów z lat 90-tych. Czy to wasze główne inspiracje? A może słuchacie czegoś z lat 80-tych lub mają na was wpływ jakieś teraźniejsze zespoły? A więc wszyscy jesteśmy bardzo zajarani całym hardcorem lat 90tych i to jest to, co chcemy grać. Załogi z lat 80-tych są wspaniałe i zawsze odpływam przy Yout Of Today, ale nie jest to hardcore, który osobiście chciałbym grać. Z nowych zespołów na pewno Converge miał zawsze duży wpływ na twórczość naszego zespołu. Również nasi przyjaciele z Maintain mają na nas spory wpływ. Ale jeśli chodzi o konkretne inspiracje, to są one zależne od naszych własnych upodobań muzycznych. A te są bardzo różne i wynikają z tego, co akurat mamy nagrane na swoich iPodach. Powiedz nam o czym są wasze teksty? Ponieważ oprócz tego, że gracie fajną muzykę macie też coś do powiedzenia. Otóż w większości teksty na płycie „Broken” dotyczą konfliktów personalnych. Podczas całego okresu pisania tekstów i nagrywania płyty byłem dosyć mocno przygnębiony i ten stan umysłu daje się zauważyć w tekstach. Lubię pisać o tym, co wiem i znam swoje uczucia. Wydaje mi się, że obecnie wiele zespołów pisze o tym, o czym ludzie chcą usłyszeć. Lub o tym, co może zbudować wizerunek ich zespołowi, albo piszą kilka chwytliwych linijek, które będą się nadawały do wspólnego śpiewania. Osobiście nie jestem zainteresowany tego typu rzeczami. Możesz nam powiedzieć kilka słów o scenie hardcore w Twoim mieście. Jakie macie zespoły, czy ukazują się jakieś ciekawe zine’y lub może działają jakieś organizacje?


A więc scena w New Bedford nie jest teraz tak silna, jak była jeszcze kilka lat temu. Ale widzę w niej potencjał. Mamy kilku znajomych, którzy regularnie organizują tutaj koncerty i ta ich działalność bardzo pomaga utrzymać naszą scenę muzyczną przy życiu. Również niedawno zostało otwarte nowe miejsce, w którym odbywają się koncerty – klub nazywa się „Yeti Room” i jest niesamowity. New Bedford ma całkiem niezłą scenę muzyczną z zespołami z różnych gatunków muzycznych do wyboru. Właśnie to lubię najbardziej w naszych lokalnych koncertach. Jeśli chcecie, to sprawdźcie kilka dobrych zespołów z naszych okolic : myspace.com/halfheartedheroband oraz myspace.com/onawarcloud Ostatnią płytę wydaliście w Panic Records. Powiedz jak układa się współpraca z nimi. Jak do tego doszło, że to właśnie oni wydali Wam album? Wszystko układa się świetnie, płyta została wydana. Ja byłem zachwycony. Możesz mi powiedzieć co stało się z waszym basistą, ponieważ od jakiegoś czasu nie widzę go w Waszym składzie? Nic wielkiego, po prostu musimy znaleźć kogoś, kto mógłby wyjechać z nami kiedy ruszamy w trasę. Będąc w zespole stajesz się bardzo impulsywny, dlatego teraz jesteśmy ostrożniejsi. Nasz przyjaciel Trevor bardzo nam pomógł w ubiegłym roku. Będzie świetnie jeśli znów do nas dołączy. Wiem, że byłbym tym mocno podjarany. W ubiegłym roku byliście na dosyć długiej trasie z Wait In Vain. Macie jakieś ciekawe wspomnienia z tej trasy albo zdobyliście jakieś nowe doświadczenia? Trasa była wspaniała, byłem w szoku. Mam wystarczająco dużo wspomnień, aby napisać książkę. Bardzo mi się podobało wspólne podróżowanie z Wait In Vain, ponieważ chłopaki okazali się być super kolesiami i to spowodowało, że dzielenie z nimi vana przez osiem tygodni i codzienne patrzenie na te same twarze było po prostu łatwe. Wracając do wspomnień, to na pewno nigdy nie zapomnę jak spadłem z tyłu głównej sceny Fluff Fest podczas występu Trial. Spadając złapałem ze sobą Trevora i poharatałem sobie twarz. Później musiałem zająć się raną i nie obejrzałem reszty występu. Pamiętam jeszcze, jak razem z Trevorem kąpaliśmy się o północy w Morzu Bałtyckim, to było niesamowite.

Możesz nam coś powiedzieć o dwóch koncertach, które graliście w Polsce? Będąc szczerym mogę powiedzieć, że większość z tych koncertów na trasie była bardzo podobna do siebie. Bardzo dobrze pamiętam jak Dean skoczył ze sceny w sam środek rozpędzonego circle pitu podczas występu Wait In Vain. Pamiętam również, że na obydwu koncertach skład był bardzo zróżnicowany i to sprawiło mi sporą radość. No i oczywiście jedzenie było wyśmienite! Wiem, że mieliście jakieś problemy podczas rosyjskiej części waszej trasy – możesz nam powiedzieć co się stało? Z tego co pamiętam nasz kierowca nie miał jakiegoś uprawnienia czy pozwolenia na prowadzenie vana z nami na pokładzie. Dlatego też zmuszeni byliśmy podróżować pociągami/autobusami/metrem a na jeden z naszych koncertów nawet stopem. Podróżowanie po Rosji było naprawdę bardzo interesujące a koncerty, które tam zagraliśmy były jednymi z najlepszych na trasie. Spędziliśmy naprawdę kilka bardzo fajnych chwil podróżując po Rosji. Jesteście zespołem Straight Edge – jakie to ma dla Was znaczenie? Chciałbym powiedzieć, że dla każdego z nas ma to trochę inne znaczenie. Straight edge na pewno spowodowało zamknięcie jakiegoś etapu w naszym życiu i pozwoliło coś w tym życiu zmienić. Myślę, że obecnie dla zespołu jest to jedna z tych rzeczy, które chcemy w pozytywny sposób promować. Jesteśmy zespołem Straight Edge i zawsze nim będziemy, jeśli coś się zmieni, to wątpię, abyśmy dalej grali razem.


Powiedz mi jak wygląda sytuacja w Twoim mieście, czy na hardcore’owe koncerty przychodzą tylko hardcore’owe dzieciaki? Jakiś czas temu w Polsce na każdy koncert przychodzili różni ludzie, punkowcy, crustowcy, hardcore’owcy i wspólnie bawili się – obecnie to się trochę zmieniło – jak jest u Ciebie? A więc w naszym regionie mamy bardzo zróżnicowaną scenę wraz ze zróżnicowaną publiką, dlatego na większości koncertów mamy szeroką gamę ludzi. Myślę, że to najlepsza droga. Wiem, że to nie przypadek, że stajesz się hardcore’owym dzieciakiem. Ja chodziłem na różne koncerty, bez znaczenia jakiego rodzaju zespoły grały ale pewnego dnia trafiłem na hardcore’owy koncert i teraz jestem od nich uzależniony. Które piosenki innych zespołów lubicie grać najbardziej? Mi bardzo podobał się kawałek Refused w Waszym wykonaniu. Pierwszy raz widziałem jak graliście go na Fluff Feście, ludzie oszaleli – a wy jak się bawiliście? Dokładnie, przy tej piosence była naprawdę świetna zabawa. Dopóki będę śpiewał chciałbym, aby covery były trochę inne w przyszłości. Chciałbym śpiewać coś, czego ludzie nie będą się spodziewać a co może być całkiem zabawne. Jakie są Wasze odczucia po tym festiwalu? Mam na myśli Fluff Fest? Uwielbiam ten festiwal, jest po prostu świetny. Wszystkie zespoły rządziły, publiczność była świetna, jedzenie było niesamowite! Generalnie był to dla mnie wspaniale spędzony czas i mam nadzieję, że w przyszłym roku też tam zagramy i w kolejnych latach również. Czym zajmujecie się poza graniem w zespole, macie jakieś szczególne zajęcia? A więc ja pracuje na pełnym etacie, i teraz te słowa piszę siedząc w pracy przy moim biurku, kilku chłopaków chodzi jeszcze do college’u. Taylor jest dosyć mocno zaangażowany w malarstwo i to on namalował okładkę do ostatniej naszej płyty „Broken”. Wydaje się więc, że to jest jego pasja. Jesteście wegetarianami/weganami? Co o tym myślicie? Wydaje mi się, że wegetarianizm nie jest obecnie zbytnio popularny. Tyler jest wegetarianinem – to wspaniała rzecz. Ok, powiedzcie mi czego mam Wam życzyć w przyszłości? A więc zimą chcielibyśmy wydać 7” split z naszymi dobrymi przyjaciółmi z Wolf Whistle. Również mamy nadzieję, że zagramy za oceanem w lecie 2010.

Cudowne Lata str. 39


Poniżej możesz przeczytać kilka słów o płytach, które przeleżały u mnie na półce jakiś czas i obroniły się podczas kolejnego odsłuchiwania. Te płyty mają dla mnie wartość ponadczasową i lubię do nich wracać. Poniższy zestaw, to losowo wybrane pozycje z trochę większego zbioru. Mam nadzieję, że w przyszłości napiszę coś o innych tego typu wydawnictwach.

ŻEGOTA – Movement in the music. To jest jedna z tych płyt, którą pewnie włączę za kolejne 10 lat i stwierdzę, że w ogóle sie nie zestarzała. Klimat jaki jest na tej płycie powala. Mamy tu zarówno łagodne dźwięki, delikatne brzdąkanie na gitarze a za chwilę bardzo szybkie tempo, krzyczący wokal oraz niesamowicie intensywne granie, które znów po chwili przechodzi w bardziej liryczne momenty. Właśnie ta różnorodność jest siłą tego wydawnictwa i pewnie dzięki niej, płyta jest ponadczasowa. Pomimo tego, że utwory są wykonane w zróżnicowanej ale podobnej konwencji, to kawałki czwarty i piąty są moimi ulubionymi. Miałem to szczęście, że byłem na ich koncercie i powiem szczerze, że ta płyta nie jest w stanie odzwierciedlić połowy tego, co działo się podczas występu na żywo. Jednakże jest to kawałek świetnej muzyki, zagranej z głową, pasją i poświęceniem. Chciałbym też dodać, że nazwa tego zespołu nie pojawiła się bez powodu. Oprócz muzyki tych 4 młodzieńców miało coś ważnego do powiedzenia. QUICKSAND – Slip W moim prywatnym rankingu, to najlepsza płyta w dorobku tego zacnego zespołu. Jeśli znasz tę kapelę i tę płytę to dobrze. Jeśli nie, to nadrób to w miarę szybko. Choć jeśli jesteś wielbicielem modnego ostatnio tu i ówdzie beat downu, to pewnie uznasz to za chłam, ale jeśli masz otwartą głowę i chcesz posłuchać dobrej muzyki śmiało sięgaj. Sporo fajnych melodii, bardzo dobry wokal oraz super riffy, za którymi stoi gitarzysta legendarnego BOLD. Jednak nie sugeruj się tym co Tom Capone robił przed Quicksand – tu mamy jego zupełnie inną odsłonę i nie znajdziesz tu ani grama tego, co tworzył w Bold. Kawałki utrzymane raczej w wolniejszym tempie, dużo rockowego klimatu wymieszanego z progresywnym podejściem do muzyki hardcore. Nie bez kozery wpisując w Internecie nazwę tego zespołu pierwszy wyraz, który określa ich styl to post hardcore. Płyta została wydana 16 lat temu, przez ten kawał czasu nie straciła nic ze swojej świetności i myślę, że przez długi okres czasu nic z niej nie straci. POINT OF NO RETURN – Centelha Niby nic odkrywczego, ale niesamowita siła drzemie w tej płycie. Może dlatego tak to odbieram, ponieważ zespół pochodzi z Ameryki Południowej i tam chyba trochę trudniej robić muzykę i przemycać w niej tak bardzo istotne kwestie. Przekaz jest tu ważny, ale i muzyka nie pozostawia obojętnym. Ile razy bym nie słuchał tej płyty, to zawsze mam wrażenie, że połowa tych zespołów, które grały w owym czasie nie dorastała im do pięt. Centelha to bardzo mocna rzecz, mnóstwo tu metalowych wstawek połączonych z hardcore’owym graniem. Łatwo ten zespół wsadzić do tego samego worka co tysiące innych metalcore’owych kapel, ale ja ich traktuję trochę inaczej, ponieważ na tej płycie słychać sporo ich własnej inwencji i własnego stylu. Chociażby trzy różne wokale, chórki no i teksy po portugalsku sprawiają, że ta płyta wyróżnia się wśród mnóstwa innych podobnych. Na pewno zespół warty zainteresowania a ta płyta w szczególności. MORNING AGAIN – Hand of hope Metal hardcore pełną gębą. To miedzy innymi oni dali początek temu nowemu stylowi i mieli swój wielki udział w rozprzestrzenieniu się go na całym świecie. Ten zespół i ta płyta miała i do dziś ma spory wpływ na niektóre zespoły. Nie ma się co dziwić, ponieważ słychać tu sporo nowych patentów, te charakterystyczne zwolnienia, mówione wokale wstawki z gitarą akustyczną to elementy, które później były wykorzystywane w twórczości wielu innych kapel z tamtego okresu. Na tej płycie jak i na pozostałych wydawnictwach Morning Again oprócz muzyki można też przeczytać całkiem dobre teksty dotykające wielu różnych problemów, od spraw związanych z tradycją po krytykę chrześcijaństwa jako religii. Kolejna dobra, ponadczasowa rzecz.


BANE – Give blood Ten zespół na pewno przejdzie do historii hardcore a w sumie to już ma tam zapewnione bardzo dobre miejsce. Z tą płytą zaczęła się moja przygoda i fascynacja tym zespołem. Można być oryginalnym i do hardcore dodawać różne inne rzeczy, można malować paznokcie i tapirować włosy, można zapuszczać brody i nosić kraciaste koszule, ale ten zespół nie musi tego robić. Na tej płycie mamy dziesięć bardzo dobrych kawałków, których czasami zespoły nie są w stanie stworzyć przez cały okres swojej działalności. Na tej płycie znajdziesz wszystko co najlepsze w hardcore – szybkość i melodia połączona z wolniejszymi momentami a do tego charyzmatyczny wokalista i jego bardzo szczere teksty. Jeśli nie słyszałeś tej płyty – to koniecznie musisz to nadrobić. Płyta zdecydowanie warta uwagi. REFUSED – The shape of punk to come Zdecydowanie rewolucyjna płyta, która mocno namieszała w hardcore końca ubiegłego stulecia. Zarówno muzycznie jak i tekstowo wniosła dużo świeżości do zdominowanego new schoolowymi zespołami hardcore’owego światka. Każdy kawałek to mistrzostwo, zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznej. Ta płyta, to szczytowe osiągnięcie tego wspaniałego zespołu z Umea, który stał się inspiracją dla wielu ludzi i wyznaczył nowe kierunki w hardcore. Posłuchaj kawałka New noise i wszystko będzie jasne. The shape of punk to come to jedna z tych płyt, która gości w moim odtwarzaczu przynajmniej raz w miesiącu – śmiem twierdzić, że nie jestem sam. Płyta jest jeszcze do kupienia tu i ówdzie więc spiesz się z zakupem albo płacz później. LIAR – Deathrow Earth Zawsze byłem zwolennikiem raczej oldschoolowego podejścia do hardcore a i do sceny trafiłem dzięki zespołom punkowy a nie metalowym. Normalne, że nie powinna ta płyta być moim faworytem a jednak jest Koniec lat dziewięćdziesiątych to niesamowity rozkwit kapel z gatunku metalcore. Jednak Liar robił swoją muzykę w trochę inny sposób i wraz z zespołem Congress dali początek czemuś nowemu, mianowicie zapoczątkowali Edge Metal. Gdy pierwszy raz usłyszałem tę płytę nie byłem jakoś szczególnie powalony, ale po kilkukrotnym jej przesłuchaniu stwierdziłem, że to esencja tego gatunku. Szybkie tempa przeplatane wolniejszymi momentami, akustyczne wstawki i ten szaleńczy wokal Hansa – niesamowite. Gdybym z jakiegoś powodu musiał wybrać tylko jeden kawałek z tej płyty, wybrałbym Heavenshore – dlaczego? Posłuchaj sam i się przekonaj. BRIDGE TO SOLACE – Of bitterness and hope Rok 2004, na scenie królują metalcoreowe hordy w stylu Caliban, czy Heaven Shall Burn oraz inne niemieckie gwiazdy tego gatunku. Nagle jak grom z jasnego nieba pojawia się ten zespół, który jest czymś zupełnie świeżym i ta płyta jest na to doskonałym dowodem. Hardcore’owe tempo, metalowe melodyjki i bardzo dobry wokal, przeplatany „śpiewanymi” momentami. To nie jest metalcore! To coś nowego, może nie zupełnie, ale na pewno coś, co jest oryginalne i przetrwa próbę czasu. Minęło pięć lat i nie dałem się tej płycie zakurzyć. Na uwagę zasługują bardzo dobre teksty i mówione wstawki autorstwa Grega Bennicka. Późniejsze dokonania tego zespołu jakoś nie przemawiały do mnie, ale ta płyta zasługuje na uznanie. NEW WINDS – Refusing to live by your lies Słyszysz, że kapela jest spod znaku Vegan Straight Edge i od razu na myśl przychodzą ci te wszystkie zespoły, które próbowały naśladować Earth Crisis a sam termin kojarzy się raczej z bardziej metalowym podejściem do hardcore. Ten zespół to zmienił. Ta płyta jest dowodem na to, że można grać old school, inspirować się np. Uniform Choice czy Ignite i do tego posiadać konkretny, polityczny przekaz. Nie twierdzę, że ta płyta to pierwsza rzecz, która łączy w sobie te dwie rzeczy, ale na pewno była czymś innym na początku tego stulecia. Sama nazwa zespołu wskazuje, że mamy do czynienia z czymś świeżym. Płyta z racji tego, że została wydana w Brazylii raczej ciężka do kupienia, ale Refuse Records wydało im dyskografię, na której znajdziecie cały ten materiał. GOOD CLEAN FUN – Shopping for a crew Jeśli masz doła, bo na przykład dostałeś pałę z matmy, albo zostawiła Cię dziewczyna lub po prostu sąsiad Cie wkurza, ponieważ często wierci dziury w ścianie - włącz sobie tę płytę. Ja szkołę skończyłem jakiś czas temu, z żoną jestem w doskonałej komitywie a sąsiad jakoś zbyt często mnie nie udręcza, ale i tak od czasu do czasu lubię posłuchać tych wesołych, pozytywnych i pełnych energii piosenek. Każdy kawałek aż kipi radością a humorystyczno-pozytywne teksty powodują, że tej płyty słucha się po prostu przyjemnie. „I’m Positively Positive Don’t know what I want But I know I want to give I know how I want to live Positively Positive” Super!


Pressure to nowa kapela z Portugalii. W jej składzie znajdują się kolesie, którzy grali między innymi w znakomitym Pointing Finger czy Broken Distance. Zawsze w tych portugalskich zespołach tkwił jakiś magnes, który mnie do nich przyciągał. I tym razem nie mogło być inaczej – gdy kupiłem ich demówkę, a robiłem to w ciemno, wiedziałem, że się nie zawiodę. Wywiad z założenia miał być utrzymany w formie „dziś pytanie dziś odpowiedź” ale wyszło z tego coś innego – sami sprawdźcie. Fotki zrobił Skfarek a rysunki pochodzą z myspace zespołu.

http://www.allxages.com/

http://www.myspace.com/xpressurehcx

Cudowne Lata str. 42


Powiedzcie nam coś o sobie, skąd jesteście, jak długo ze sobą gracie i dlaczego to jest właśnie hardcore? Jesteśmy piątką przyjaciół z Faro w Portugalii. Wszyscy jesteśmy zaangażowani w jakieś zespoły od około 10 lat. Graliśmy w Pointing Finger a w ostatnim czasie w Broken Distance. Z PRESSURE wystartowaliśmy jakoś w 2008roku. Pointing Finger rozpadł się w 2007 roku i nie grałem w żadnym zespole przez rok. Tak więc porozmawiałem z perkusistą Pointing Finger Rafaelem i zaczęliśmy próby, ostatecznie napisaliśmy cztery kawałki i zaprosiliśmy João do naszego zespołu. Następnie nagraliśmy nasze demo i zwerbowaliśmy Valtera i Davida, którzy grają na basie i gitarze. Po prostu jest to skład Pointing Finger z Valterem na basie. Faro nie jest zbyt dużym miastem i my wszyscy znamy się nawzajem od dłuższego czasu. Wciąż kręci nas ten rodzaj muzyki, dlatego łatwo było nam znów zebrać się i zrobić kolejny zespół. Powiedz coś o waszej lokalnej scenie hardcore – które fanziny, zespoły lub inne rzeczy mógłbyś polecić? Pomimo tego, że teraz u nas niewiele się dzieje myślę, że jest kilka dobrych zespołów, które powinniście sprawdzić. Co prawda Broken Distance rozpadło się, ale zostawiło po sobie niesamowitą 7”/MCD zatytułowaną „Hourglass” wydaną przez Monument Records. Mamy tu jeszcze nowy zespół o nazwie CriticalxPoint z Rafaelem, naszym perkusistą na wokalu. Słyszałem też, że jest nowy zespół o nazwie Swords as Well. Ja wydaję zine’a Wake Up And Live. David prowadzi wytwórnię Salad Days, która właśnie wydała Not Sorry z Seattle na 7”. Valter prowadzi wytwórnię Take The Risk i ostatnio wydał Reality Slap z Lisbony, swoją drogą bardzo dobry zespół.

Co robicie na co dzień, macie jakieś pasje poza hardcorem? Po prostu pracuję – to jest odpowiedź na twoje pytanie. Moja praca zabiera mi sporą część mojego czasu i myślę, że pozostałych chłopaków z zespołu również. Jestem prawnikiem w Publicznej Służbie Zdrowia, przygotowuje pozwy przeciwko lekarzom lub pielęgniarkom, którzy nie wykonują swojej pracy prawidłowo. Również pracuję jako publiczny obrońca kilka godzin w tygodniu. Reprezentuję tych, którzy są oskarżeni o jakieś przestępstwa, ale nie mogą pozwolić sobie na adwokata. Pozostali również sporo pracują, więc Pressure nie jest tak aktywnym zespołem jak byśmy tego chcieli. Nagraliśmy nasze demo ponad rok temu i powinniśmy teraz wydać nową 7”, ale trudno jest zebrać wszystkich, aby ten materiał nagrać. Oprócz hardcore’a i pracy lubię grać w piłkę nożną, oglądać filmy i spotykać się ze znajomymi. Nic specjalnego. Mam jednak listę stu rzeczy, które chciałbym zrobić zanim umrę i na tej liście są między innymi takie rzeczy jak skoki ze spadochronem, raffting, lot małym samolotem, zdobyć bramkę w amatorskiej lidze i podróżować po wszystkich kontynentach. Jestem w połowie tej drogi!


Powiedz nam coś o swoich tekstach, ponieważ oprócz muzyki, którą gracie jako zespół macie również coś do powiedzenia? Dopiero nagraliśmy 4 kawałki, więc tych tekstów nie jest zbyt wiele. Nasze teksty dotyczą głównie spraw związanych z dorastaniem i ciśnieniem jakie w związku z tym odczuwamy. Tak jak w „My Faults” chodzi o to, aby te złe rzeczy, które robimy nas nie definiowały. To jest kawałek o błędach, które popełniamy i które stają się dla nas coraz trudniejsze. Czasami nie chodzi o wynik, ale o to ile wysiłku wkładamy w tę drogę, którą podążamy. Chodzi o to, aby być sobą ze wszystkimi naszymi wadami a nie starać się być kolejną wersją kogoś innego. W kawałku „Lost” chodzi głównie o uczucia wykorzystywane przez ludzi i o to jak trudno jest tym ludziom zaufać. Mamy też kawałek „Pressure”, to krótka piosenka o Straight Edge, ale te słowa mogę również odnosić do wielu innych rzeczy. Zasadniczo jest to kawałek o nacisku Straight Edge’owych dzieciaków na innych, aby robili to lub tamto, jedli to a nie tamto i ubierali się tak a nie inaczej. Mogę również odnieść słowa tej piosenki do presji, którą odczuwamy każdego dnia, ponieważ każdego dnia ktoś czegoś od nas oczekuje. Twój szef czy klienci w moim przypadku oczekują ode mnie, abym był ich niewolnikiem i zbawicielem i abym to ja czynił cuda i sprzątał po nich ich bałagan. Twoi rodzice oczekują, abyś odniósł zawodowy sukces, miał idealną rodzinę, piękny dom z białym ogrodzeniem, dwa samochody w garażu i najlepiej dwójkę dzieci. Twoja dziewczyna chce, abyś był jej zabawką, ojcem i abyś był dostępny na każde jej zawołanie. Twój zespół oczekuje od ciebie, abyś był Cappo na scenie, Civem w sprawach nagrywania nowych rzeczy i abyś pisał tak inspirujące rzeczy jak McKaye, jednocześnie będąc managerem i promotorem. To wszystko jest o tym, że mamy swój czas i jak jesteśmy go sobie w stanie zagospodarować… i o tym, jak trudno jest poradzić sobie z tymi wszystkimi oczekiwaniami. Wydaje się, że temat wegetarianizmu i weganizmu jest nieco zapomniany na scenie hardcore – co o tym sądzisz? Myślę, że ten temat pojawia się cyklicznie. Sądzę, że sposób w jaki hardcore odnosi się do spraw wegetarianizmu i weganizmu nie jest najlepszy. Niektóre zespoły czy dzieciaki wciskają ten temat innym ludziom jako chwilową modę. Wszyscy oni krzyczą swoje slogany, wytykają palcami, robią sobie tatuaże z motywami jak bardzo są dumni z weganizmu, ale gdy tylko dorosną i zaczynają słuchać innej muzyki i spotykać się z innymi ludźmi porzucają to. Nie zrozum mnie źle. To fajnie jeśli dzieciaki przez rok, czy dwa są wegetarianami ale sądzę, że pewne zespoły obracają to w chwilową modę, to samo dzieje się ze Straight Edge. Osobiście nie jestem wegetarianinem pomimo, że czterech pozostałych członków Pressure to wegetarianie. Sądzę, że to bardzo ważne aby zespoły i my w scenie hardcore interesowali się tym, co dzieje się w prawdziwym świecie a prawa zwierząt do takich spraw należą. Pozostali koledzy z Pressure mają swój zespół o nazwie CriticalxPoint i tam skupiają się głównie na sprawach związanych ze Straight Edge i wegetarianizmem. To taka wegetariańska wersja naszego zespołu.

Cudowne Lata str. 44


Jaka jest twoja opinia o modach pojawiających się na hardcore’owej scenie? Osobiście nie jestem w to zaangażowany. Myślę, że to jest płytkie i jest niczym innym jak stratą czasu. Ale z drugiej strony wszyscy za czymś podążamy. Wystarczy, że zerknę na zdjęcia z lat 90tych, kiedy nosiłem koszulki w rozmiarze „L”, teraz gdy jestem większy używam rozmiaru „S” lub „M”. I tyle w tym temacie. Ale niektórzy ludzie modę wynoszą na wyższy poziom i wtedy to jest głupie. Choć z drugiej strony jeśli to jest to, czego ludzie chcą i to sprawia, że są szczęśliwi, to niech to robią. Jeśli miałbyś zrobić składankę, to które zespoły i jakie kawałki byś na niej umieścił? W tej chwili na pewno znalazłyby się tam takie kawałki: Trapped Under Ice - Against the wall, Lasting Values – Lose control, Carry On - Killing a sound , Death Is Not Glamorous - Elephants, Right Brigade Come undone, Broken Distance - Hourglass, In My Eyes - This is our time, Bad Brains - Banned in DC, Committed - Pride we share, Kid Dynamite - Pacifier, Agnostic Front – Crucified z ogromnym singalongiem na zakończenie. Lubicie grać covery – jeśli tak to powiedzcie jakie? Zazwyczaj podczas naszych koncertów gramy kawałki Youth of Today „Break down the walls” oraz „Take a stand”. „Big mouth” Gorilla Biscuits i „Get lost” Stop and Think. Oczywiście, że lubię grać covery zwłaszcza z tak nowym zespołem jakim jest Pressure, gdzie mamy kilka kawałków, których jeszcze ludzie nie słyszeli. To zawsze jest fajne jak grasz jakąś piosenkę, którą zna publiczność i może się w nią włączyć. Jesteś winylowym kolekcjonerem? Co sądzisz o winylu – to najlepszy nośnik dla hardcore’owej muzyki? W pewnym sensie jesteśmy. Może nie na wielką skalę i nie kupujemy bardzo drogich płyt, ale wszyscy jesteśmy w to kolekcjonerstwo zaangażowani. Raz zapłaciłem 120 euro za „Start Today” na purpurowym winylu. To chyba najdroższa płyta jaką kupiłem, ale zrobiłem to ze względu na to, że jest to moja ulubiona płyta. Myślę, że gdybyśmy mieli więcej pieniędzy, to moglibyśmy kupować wszystkie te pierwsze wydania klasycznych płyt. No i oczywiście uważam, że winyl to najlepszy format. Zazwyczaj słucham muzyki z mojego iPoda lub komputera. To wszystko jest teraz spakowane w cyfrowych plikach. Ale jeśli naprawdę lubię jakiś zespół i jego nagrania to lubię je mieć z wkładką i tekstami. I tu winyl wygląda zdecydowanie lepiej niż CD. Jak sądzisz – co przyszłość przyniesie waszemu zespołowi. Zamierzamy podbić świat i mamy nadzieję, że każdy będzie słuchał naszego zespołu. Tak więc przyszłość wygląda bardzo obiecująco Obecnie kawałek PRESSURE znajdzie się na nowej kompilacji wydanej przez Positive & Focused – dlatego sprawdźcie ją! Dzięki za wywiad.


Muzyka na winylu Poniżej możesz przeczytać kilka słów o płytach, które w ostatnim czasie trafiły w moje ręce i miały styczność z moim gramofonem. To nie jest typowy dział z recenzjami, ponieważ po pierwsze wszystkie te płyty są moją własnością i nikt mi nie kazał o nich pisać, a po drugie chciałbym abyś odebrał to jako moje osobiste spostrzeżenia na temat tych wydawnictw. Jest tu też sporo rzeczy, które ukazały się jakiś czas temu, ale z różnych względów trafiły do mnie dopiero w ostatnim czasie. Wiem, że w dobie Internetu możesz ukraść praktycznie każdą płytę a później usunąć ją ze swojego dysku jeśli Ci się ona nie spodoba. Poniższe słowa kieruję do tych, którzy jednak lubią poznać czyjąś opinię na temat danego wydawnictwa. Możliwe, że są tacy, którzy zastanawiają się nad zakupem którejś z poniższych pozycji i do końca nie są zdecydowani – mam nadzieje, że te kilka słów pozwoli podjąć Wam właściwą decyzję. ANCHOR – Relations of Violetce EP Kiedy Robert powiedział mi, że wydaje nowy materiał tej zacnej szwedzkiej ekipy, byłem bardzo ciekawy, co przyniesie ta epka. No i w chwili, gdy pierwszy raz przesłuchałem ten materiał, byłem mile zaskoczony, ponieważ chłopaki nie poszli na łatwiznę i nie skopiowali kawałków z Lp. tylko włożyli w tę płytę sporo nowych patentów. Ep. utrzymana w znanej dla tego zespołu konwencji, jednak ze sporą dawką świeżości. Nagranie zrealizowane w szwedzkim studiu Bengt, oczywiście na bardzo wysokim poziomie. Wydawnictwo zdecydowanie godne polecenia i dostępne w przystępnej cenie u wydawcy. UNVEIL – Destruction wherever I go EP O tym zespole nie wiedziałem zbyt wiele do momentu, gdy przesłuchałem ich demo (skąd inąd bardzo dobre). Z racji tego, że chłopaki inspirują się tymi wszystkimi kapelami z lat 90tych, nie mogłem sobie odmówić przesłuchania ich debiutanckiej epki. Bardzo dobrze zagrany new school. Czuć w tym materiale sporo Earth Crisis, Unbroken i może trochę wczesnego– Trial, co już jest dobrą rekomendacją. Do tego chłopaki mają konkretny przekaz i teksty opowiadają o tematach związanych z problemami, jakie dotykają współczesny świat – głód, ekologia, wyzwolenie ludzi i zwierząt. Może to nic odkrywczego ale warte zainteresowania. PRESSURE – Pressure EP Nowy zespół kolesi z Pointing Finger i ich debiutancka epka, na której znajdziemy cztery kawałki utrzymane w trochę innej stylistyce, niż moglibyśmy się po Portugalczykach spodziewać. Zdecydowanie więcej agresywnych riffów, wkurzony wokal i dosyć szybkie tempo z fajnymi zwolnieniami. Troche The First Step trochę Ten Yard Fight, trochę własnej inwencji sprawia, że tego materiału słucha się bardzo przyjemnie. THE HOPE CONSPIRACY – True Nihilist EP Dosyć późno odkryłem fenomen tego zespołu, ale teraz nie wyobrażam sobie, aby choć raz w miesiącu nie posłuchać czegokolwiek z ich dyskografii. Na wieść o ich nowej epce bardzo się ucieszyłem, ponieważ dawno nic nie wydali. Byłem bardzo ciekaw tego materiału i po pierwszym przesłuchaniu zostałem wgnieciony w fotel – chcę więcej. Już pierwszy kawałek ma niesamowitą siłę rażenia – moc, ciężar, agresja, brud, szybkość i to coś, co nie pozwala ci

zmienić płyty w gramofonie. Teksty smutne ale idealnie tworzą z oprawą muzyczną kapitalną całość. Nie bądź frajerem, nie kradnij tej płyty, po prostu ją kup – nie pożałujesz! SAID AND DONE – Endless Road EP Kawał dobrego hardcore’a, choć to tylko cztery kawałki. Trochę tu Cro Mags, troche Maximum Penalty no i sposób śpiewania przypomina trochę Only Living Witness. Nie wiem czemu, ale bardzo dobrze mi się słucha tego materiału podczas jazdy samochodem – może to sprawa tytułowego kawałka. Bardzo dobre teksty są kolejna z mocnych stron tego wydawnictwa. Do epki dołączony jest kupon do ściągnięcia całości w formie elektronicznej – więc kto jej nie kupił ten pokemon. 50 LIONS – 50Lions EP Płytę zakupiłem na ich ostatnim koncercie w Warszawie, który nie był dla nich szczególnie udany. Jednak ten kawałek plastiku brzmi naprawdę świetnie. Jest złość, jest pazur, częste zmiany tempa, fajne chórki sprawiają, że tego materiału słucha się naprawdę przyjemnie. Szata graficzna też wygląda bardzo okazale co sprawia, że można tę płytę śmiało eksponować na półce. Niedawno wydali kolejny Lp – jestem ciekaw co nowego wymyślili. Póki co polecam to wydawnictwo. MINDSET – Real Power EP React Records to nowa wytwórnia, ale ma nosa do naprawdę fajnych zespołów. MINDSET to objawienie sceny hardcore w Stanach i nie tylko. To ich debiutancka płyta, ale brzmi niesamowicie. Mam takie wrażenie, że chłopaki powoli zasłaniają lukę, jaka powstała po rozpadzie The First Step. To, co można usłyszeć na tej epce, to sto procent old schoolowego hardcorea zagranego z pasją i polotem. Jeśli na co dzień słuchasz metalcore’a lub punk rocka posłuchaj sobie czasem MINDSET – ten zespół daje radę! GOVERNMENT FLU – Fuck poetics EP Po bardzo udanym materiale demo przyszedł czas na jeszcze bardziej udany debiut. Ależ ten materiał kopie w tyłek. Gdybym nie wiedział, że chłopaki są „nasi”, nigdy bym nie pomyślał, że to polski zespół. Nikt wcześniej nie grał u nas takiego hardcore’a czyli bezpośrednio odwołującego się do dokonań kapel z początku lat 80-tych. Super wokal, szybkie tempo, surowe brzmienie, dobre teksty prosto w ryj to tylko


część fenomenu tego zespołu. Kolejna część, to występy na żywo – jeśli masz okazje zobaczyć ich koncert nie wahaj się, tak samo jak nie wahaj się sięgnąć po ten album, ponieważ pod każdym względem daje radę! BALANCE – In like a Lion EP Młody szwedzki zespół i ich nowy materiał. Nic odkrywczego, ale ma to niesamowitego kopa. Całość zagrana na totalnym pissed offie, teksty niezbyt skomplikowane i napisane w stylu „prosto w ryj”. Chłopaki poruszają głównie dwa tematy – wegetarianizm oraz straight edge. Jeśli chcesz rozpieprzyć swój pokój, włącz ten kawałek winylu a rozpierducha gwarantowana! RIGHT IDEA – Right Idea EP Krótko, szybko i do przodu – takie powinno być każde demo. Chłopaki z RI to nie nowicjusze, ponieważ wcześniej grali w takich zespołach jak COMMITED czy NAMES FOR GRAVES i to słychać na tym materiale. Pierwotnie zostało to wydane jako kaseta demo ale szkoda żeby tak dobre nagrania trafiły do bardzo wąskiego grona odbiorców, dlatego Robert jak zwykle stanął na wysokości zadania. A, zapomniałem – całość dedykowana STRAIGHT EDGE. ON – Control EP Ależ ta płyta jest dobra, mam nadzieję, że LP jest równie udane. Kawał dobrego hardcorea, zagranego na najwyższym poziomie.. Ze względu na wokalistę zawsze będzie mi się to kojarzyć z CHAMPIONEM, ale to nic złego, bo ten nagrywał same dobre kawałki. Oczywiście, to nie jest jakaś nachalna kopia czegokolwiek, słychać tu wiele nowych rzeczy, są wolniejsze momenty, mniej melodii a więcej jadu, agresywne wokale. Jednym słowem, na tym krótkim kawałku plastiku dzieje się naprawdę sporo. MAINTAIN – Searching for balance EP Co prawda ta płyta została wydana z 2 lata temu ale w moje ręce wpadła zupełnie niedawno. W miedzy czasie chłopaki wydali 12 calówkę. Nie ma się co oszukiwać, tęskniłem za takimi brzmieniami, a ten zespół nawiązuje do kapel typu UNBROKEN, TRIAL czy INSIDE OUT więc złego słowa nie mogę napisać. Cztery, dobre kawałki, które nie pozostawiają Cię obojętnym – jeśli będziesz miał okazję posłuchaj – naprawdę warto. IRON AGE – The sleeping eye LP Miałem dziwne odczucia po pierwszym przesłuchaniu tego materiału, wydawało mi się, że brzmi to jakoś tak sucho i brakowało mi mocy. Po raz kolejny przekonałem się, że nie ma co słuchać muzyki z MP3, bo w chwili, gdy załadowałem ten czarny kawałek plastiku do mojego gramofonu nagle i moc się pojawiła i brzmienie zaczęło dawać radę. Jednak magia czarnego krążka robi swoje, ponieważ album ten katuje ostatnio bardzo regularnie. Jest trash, jest metal, jest hardcore, są momenty szybkie, są też momenty wolniejsze, są też i bardzo wolne. Jest dobry wokal i fajne melodyjki a i od czasu do czasu jakaś solówka na gicie się pojawi. Dużo się tu dzieje więc myślę, że to wystarczająca rekomendacja. CRO MAGS – Age of quarrel (demo) LP Jedną z pozytywnych stron mojego jednodniowego wypadu na tegoroczny Fluff Fest był zakup tej właśnie płyty. Kurcze to już 25 lat minęło od

Momentu, kiedy zostały nagrane te kawałki. O samym materiale nie będę nic pisał, ponieważ chyba każdy go zna. Jedyne co mogę powiedzieć to, że wszystkie kawałki na tej płycie są bardziej surowe, brzmienie jest brudne i można powiedzieć niechlujne ale to tylko dodaje uroku temu wydawnictwu. Warto mieć, choćby po to, aby stało na półce – choć z drugiej strony jak tu nie posłuchać World Peace, Hard Times czy Malfunction. RIGHT IDEA – Our Word LP Osiem szybkich, jadowitych a zarazem pasjonujących kawałków. Rzecz dla fanów starej szkoły hardcore’a. Po bardzo dobrej demówce przyszła kolej na bardzo dobry LP. Całość wydana w React Records – to już powinno wystarczyć. Dodam tylko, że na tę chwilę LP jest już całkowicie wyprzedany a chłopaki nie maja swojego profilu na myspace. REIGN SUPREME – Testing the limit of infinite LP Myślałem, że Reign Supreme zakończy swoją karierę po wydaniu American Violence, ale był i jest to na tyle dobry projekt, że przerodził sie w pełnowymiarowy zespół, który daje bardzo żywiołowe koncerty i nagrywa dobre płyty. To wydawnictwo to ich pełnowymiarowy debiut dla Deathwish, więc wiadomo czego można się spodziewać. Przede wszystkim dużej dawki zmetalizowanego hardcore’a, bardzo dobrej jakości nagrania i super wydania. Płyta przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy ćwiczą mosh przed lustrem! DEZERTER – Ile procent duszy? LP Fajnie, że zainteresowanie winylami rośnie, ponieważ dzięki temu pojawiają się takie wznowienia jak to. Jak ważny to zespół i jak dobra jest ta płyta nie będę pisał, bo to wie każdy. Jedyne co zmieniłbym na tej płycie to brzmienie (jakiś remastering by się przydał) ale przecież nie o to w punk rocku chodzi. Brawo dla Pasażera! OUTRAGE – Broken LP Kto był na tegorocznym Fluffie czy na koncertach tego zespołu w Polsce – ten wie czego się spodziewać. Wyobraź sobie, że STRAIN i MORNING AGAIN połączyły swoje brzmienia i dodaj do tego jeszcze szczyptę STRIFE czy TRIAL – mieszanka wybuchowa! Taka właśnie jest ta płyta – bardzo dobra pod każdym względem. Jeśli chcesz poczuć ducha lat 90-tych, ale we współczesnej oprawie – sięgnij po to wydawnictwo. Wszystko wydane przez wytwórnie Timma z Trial, czyli Panic Records. MOUTHPIECE – Can’t kill what’s insi de LP Fajnie, że Revelation Records zdecydowało się wydać tę dyskografię, ponieważ jestem posiadaczem dwóch 7”EP ale do tej pory nie udało mi się zdobyć ich LP. A tu na jednym, dużym krążku zebrano wszystkie kawałki tego jakże zasłużonego zespołu straight edge z New Jersey. Fajna oprawa graficzna, wkładka z jednej strony jest dużym plakatem a z drugiej mamy wszystkie teksty i wszelkie dyskograficzne informacje. TERROR – The damned, the shamed LP Niektórzy twierdzą, że Terror swoje lata świetności ma już za sobą, że to już nie ten sam zespół – guzik prawda. To wydawnictwo tylko potwierdza jak dobry jest to zespół. Kawałki


takie jak „Never alone”, „Let me sink” czy „Betrayer” tylko potwierdzają wysoką formę TERROR. Cały materiał został wyprodukowany przez Zeussa, więc do jakości i brzmienia nie można się przyczepić. Chłopaki również cały czas świetnie prezentują się na żywo, czego dowodem był ich ostatni koncert w Warszawie. Niebawem znów wpadną do nas – nie przegap ich koncertu. Do LP dołączony jest cały materiał na kompakcie, więc można też tego słuchać w samochodzie. Europejskie wydanie wzbogacone jest o dodatkowy kawałek „Iron mind” – czad! CARPATHIAN – Isolation LP To, że DEATHWISH RECORDS nie wydaje słabych płyt, wie pewnie każdy. Ta płyta nie jest odstępstwem od tej reguły. Na tym krążku znajdziemy typowe dla DW brzmienie, metaliczny, nowoczesny hardcore z mnóstwem zwolnień i zmian tempa. Bardzo dobra realizacja wykonana przez Jaya Massa z Gateway Group. Na płycie gościnnie udzielają się wokaliści SHIPWRECK AD oraz HAVE HEART. Na uwagę zasługują również dobre, osobiste teksty. UNDERTOW – Everything LP Rzecz obowiązkowa dla wszystkich, którzy interesują się kapelami z połowy lat 90-tych. Na dwóch LP zebrane zostały wszystkie nagrania tej znakomitej kapeli z Seattle. Muzycznie – kwintesencja tamtych lat, więc jeśli na co dzień słuchasz np. Hiatusa może Ci to nie przypaść do gustu – ale dla odmiany posłuchać warto! SOUL CONTROL – Cycles LP Uwielbiam ten zespół i na tę płytę czekałem z niesamowitą niecierpliwością oraz z ciekawością jak da sobie radę nowy wokalista. No i dał sobie radę w 110%. Na koncertach też prezentuje się dobrze, bo i poskakać potrafi i zanucić to i owo jednocześnie umie. Problemem poprzednika było to, że nie potrafił robić tych dwóch rzeczy jednocześnie. Na płycie mamy mnóstwo wspaniałych riffów, szalone zmiany tempa, melodie, i to co w tym zespole lubię najbardziej, to że potrafi swoją muzyką przyprawić o gęsią skórkę. Ostatnio raczej niewiele jest zespołów, którym udaje się wprowadzić mnie w taki stan Bardzo fajna okładka, całość wydana przez jedną z najprężniej działających wytwórni w Stanach czyli Bridge 9 – więc jak zwykle w ich przypadku robota na piątkę. A no i wszyscy piszą, że dużo tu dźwięków zerżniętych z Quicksand – i w sumie dobrze piszą tyle, że może nie zerżniętych a będących inspiracją. DEAD SWANS – Sleepwalkers LP Beatelsi odeszli – niech żyje Dead Swans! Królowa angielska powinna być dumna z tej piątki szarpidrutów. Jakoś niewiele jest dobrych/znanych zespołów z wysp, którym udało się zaistnieć na większą skalę. DS pod tym względem jest czymś innym. Nagrali bardzo dobrą płytę, zrealizowali ją w amerykańskim studiu pod okiem Jaya Massa z Getaway Group i wydali w Bridge Nine. Mało jest zespołów z Europy, którym się to udaje – więc chociażby z tego powodu warto tę płytę mieć. A jak w dodatku lubisz nowoczesne podejście do grania muzyki hardcore – to jesteś ugotowany. COMMON CAUSE – The Power to change LP Po tym jak rozpadł sie DAMAGE CONTROL czekałem na jakiś kolejny zespół z Norwegii. W sumie

długo nie musiałem czekać, ponieważ CC istniało już jak jeszcze DC nie powiedzieli ostatniego słowa. Myślałem, że skoro gra tu dwóch typów z DC, to muzycznie będzie podobnie, a nie jest i to mnie mile zaskoczyło. Ep. i demówka były już niezłym kopem w ryj, więc tym bardziej wyczekiwałem LP. No i jest czego słuchać, konkretny, szybki, momentami drapieżny hardcore inspirowany dokonaniami kapel z końca lat 80 tych. Nie kupuj kolejnego badziewia na Play Station, kup ten krążek – naprawdę warto! TRUE COLORS – Rush of hope LP „Check this out” – już na starcie krzyczy wokalista. No i jest co sprawdzać. Super świeże podejście do grania old schoola – bez melodyjek, beat downów, śpiewanych fragmentów – od początku do końca ogień i wkurwiony wokal Paco. W zalewie tego całego modern hardcorea, ten zespół przypomina, że można grać tradycyjnie a jednocześnie mieć własny, rozpoznawalny styl i robić to z polotem. Płyta wydana w Powered Records, więc to wystarczająca rekomendacja. „Check this out”!!! CRUEL HANDS – Prying eses LP Jeśli lubisz DOWN TO NOTHIN to polubisz i tych urwisów. Wkurzony wokal, szybkie tempo przeplatane wolnymi momentami, są fragmenty, przy których możesz potrenować mosh przed lustrem . Całość zrealizowana jak na amerykańców przystało na wysokim poziomie. Rzecz zdecydowanie dla twardzieli. Na uwagę zasługują rysunki zdobiące płytę i ogólnie cała oprawa graficzna, która trochę odbiega od standardów. DEFEATER – Travels LP Zespół ten poznałem podczas ich letniej trasy po Europie. Od razu mi się spodobali jak zagrali niesamowity koncert prawie dla pustej sali w Ljubljanie. Wówczas też kupiłem ten LP, który bardzo często gości w moim gramofonie a dołączona płyta CD z całym materiałem często gra w samochodzie. Fajne, emocjonalne granie, trochę w stylu VERSE czy HAVE HEART. Czekam na ich Ep’ki, które właśnie ukazały się w B9 a tymczasem polecam Travels!!! REGRES – Ta iskra płonie LP Niedawno byłem na dziesięcioleciu istnienia tego zespołu i uświadomiłem sobie jak ten czas szybko leci. Pamiętam jak wydali pierwszą kasetę, później 2 materiały dla Roberta Refuse i wreszcie doczekali się kolejnego. Pamiętam jak kupiłem tę płytę i Ogur poprosił mnie abym napisał mu kilka słów o niej. Nigdy wcześniej jakoś nie mogłem się zebrać i wyskrobać cokolwiek. Jednak po którymś tam przesłuchaniu śmiało mogę stwierdzić, że chłopaki odwalili kawał dobrej roboty. Nagrali swój najlepszy jak dotąd materiał, przynajmniej w moim odczuciu. Wszystkie kawałki od początku do końca napisane są z pomysłem i fajnie, że pojawił się drugi gitarzysta, bo wniósł sporo nowego i dobrego do zespołu. Teksty aż kipią szczerością i pod każdym z nich podpisuje się obiema rękami. Jeśli mam gorszy dzień, ktoś mnie zdenerwuje albo po prostu czarny kot przebiegnie mi drogę wystarczy, że włączę tę płytę i od razu wracam do siebie. Co prawda to tekst z drugiego materiału, ale śmiało mogę stwierdzić, że każda płyta Regresu to po prostu punk rockowy pozytyw. I pamiętajcie jedno „ta iskra wciąż płonie” i „dzieciaki znów wygrają” – często powtarzam te teksty – niczym mantrę.


WAIT IN VAIN – Season LP Niektórzy gadają, że WIV to w prostej linii zrzynka z Trial. Sraty taty! Może momentami zdarzy się coś tam podobnego, ale zawsze tak jest, gdy osoba odpowiedzialna za muzykę jednego zespołu macza palce w zespole, do którego porównuje się obecne dokonania. Wait In Vain to kawał dobrej muzyki zagranej z pasją, szczerością i zaangażowaniem. Jednym słowem nowoczesne podejście do grania muzyki z połowy ubiegłej dekady. Teksty również bardzo dobre, pomimo że napisane w bardziej osobisty sposób. Kto był na ich koncertach ten wie, że to bardzo dobry zespół. Kto nie był, to niech zakupi tę płytę i płacze przy niej z powodu nieobecności na ich występach w naszym kraju. EARTH CRISIS – To the death LP Wielki Earth Crisis powrócił z nową płytą. Jak pojawiły się plotki o tym, że Karl i spółka znów coś dłubią razem, byłem ciekaw wyniku tej pracy. No i jest cała nowa płyta – bardzo dobra, metalowa płyta. Wydawałoby się, że takie powroty nie mogą przynieść nic ciekawego a jednak w tym przypadku jest inaczej – bo zarówno muzycznie jak i tekstowo jest bardzo dobrze. Wysoki poziom realizacji nagrań nie powinien dziwić, wszystkie kawałki na tej płycie są mocne, utrzymane raczej w średnim tempie i wciągają słuchacza jeden po drugim. Na winylu jeden bonusowy kawałek. Wszyscy, którzy ten zespół kochali pewnie mają już tę płytę, tym co w czasach świetności tego bandu wierzyli jeszcze w Mikołaja radzę sprawdzić – nie pożałujecie DEZERTER – Jak powstrzymałem III wojnę światową czyli nieznana historia dezertera LP Super sprawa, że Pasażer wydaje te wszystkie niewydane do tej pory na winylu płyty Dezertera. Po pierwsze, można sobie przypomnieć kawał historii polskiego hardcore punka, a po drugie uzupełnić płytową kolekcję – a jest czym. Ta płyta jest świetnie wydana, na dwóch kolorowych winylach, w ogromnym gatefoldzie, z dużą wkładką zawierającą wszystkie teksty i ich tłumaczenia. Na plus również bonusowe nagrania z sesji ”Ile procent duszy” czyli stare kawałki nagrane na nowo. Absolutny mus dla każdego kolekcjonera albo kogoś, komu historia polskiego punk rocka nie jest obojętna. REMAIN – Out of anger LP Szkoda, że ten zespół już nie istnieje, ponieważ z wydawnictwa na wydawnictwo rozwijał się w dobrym kierunku. Ta płyta na pewno spodoba się wszystkim tym, którzy nie pogardzą JUDGE, CRO MAGS czy starym, dobrym SICK OF IT ALL. Jedyne do czego mogę się tu przyczepić, to niezbyt dobra realizacja nagrań. Nie wiem czy taki był zamysł, ale najbardziej dziwnie brzmi perkusja. Możliwe, że taki był plan, aby i brzmieniem nawiązywać do zespołów, które wcześniej wymieniłem. Jeśli tak, to nawet im się udało.

Cudowne Lata str. 49



Jeśli choć trochę interesujesz się sceną hardcore punk w Polsce, to tego gościa powinieneś kojarzyć. Pewnie kiedyś kupiłeś od niego jakąś kasetę, zina czy płytę, ewentualnie byłeś na jednym z wielu organizowanych przez niego koncertów. Człowiek instytucja. Właściciel pokaźnej kolekcji winyli. Od lat prowadzi prężnie działającą wytwórnię i dystrybucję, organizuje koncerty i zamieszany jest w sporą liczbę akcji pozamuzycznych. Oprócz tego wszystkiego ma też sporo do powiedzenia, czego potwierdzeniem będzie poniższy wywiad. Pierwsze pytania jakie ułożyłem do tego zina, skierowane były właśnie do niego. Tym samym ten wywiad został popełniony jako pierwszy. Musiałem się streszczać, ponieważ Robert obecnie mieszka w Berlinie, więc postanowiłem go złapać na koncercie Masshysteri, który odbył się na warszawskiej Elbie. W tych oto pięknych okolicznościach przyrody powstało to co poniżej. Zapraszam. OK. NO TO ZACZYNAMY. POWIEDZ ROBERT CO TAM CIEKAWEGO W WIELKIM ŚWIECIE? CO OSTATNIO WYDARZYŁO SIĘ U CIEBIE I W REFUSE RECORDS? Trzeba by najpierw sprecyzować, gdzie znajduje się ten wielki świat. Przypuszczam, że chodzi o Berlin (śmiech). Jeśli tak, to od mojej przeprowadzki tam minęło jakieś trzy, cztery miesiące, ale przez większość tego czasu bywałem na trasach koncertowych, na wyjazdach i wakacjach więc jeszcze jest mi trudno powiedzieć jak tam jest rzeczywiście w tym Wielkim Świecie:) Jeśli jednak chodzi o Berlin, to bardzo dużo się tam dzieje i dlatego ciężko to wszystko kontrolować, zarówno koncerty jak i demonstracje czy manifestacje, czy też jakiekolwiek eventy, które odbywają się tam praktycznie każdego dnia. Póki co jest mi tam fajnie. Jeśli chodzi o Refuse Records, to w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, szczególnie od czerwca ukazało się kilka nowych tytułów i było z tym oczywiście dużo pracy. Ukazała się płyta LP holenderskiego BIRDS OF A FEATHER (exMAINSTRIKE, CRIVITS, BETRAY), która ukazała się wraz z książką o historii Straight Edge w Europie - „The Past The Present: A history of 25 years of European Straight Edge”. Pokaźne wydawnictwo. Poza tym 7” dla GOVERNMENT FLU ze stolicy (obie epki), SEASICK z New Jersey, RIGHT IDEA z Cleveland, kalifornijskiego S.B.V. oraz szwedzkiego ANCHOR. Do tego CD GOVERNMENT FLU. Odbyła się trasa koncertowa SEASICK, zorganizowałem tutaj w Warszawie koncert dla Wait In Vain, Soul Control, Outrage i Balance. Dodatkowo jeszcze przed tym koncertem zorganizowałem swój pierwszy, debiutancki koncert w Berlinie dla SEASICK i BEYOND PINK ze Szwecji. Dzisiaj robię kolejny koncert w Warszawie, ponieważ pomimo swojej przeprowadzki o Warszawie nie zapomniałem, jest to koncert dla MASSHYSTERI ze Szwecji i kilku innych kapel (IN DEFENCE, SS 20, THE BLACK TAPES i GOVERNMENT FLU), a w przyszłym miesiącu robię kolejny koncert w Berlinie dla Birds Of A Feather. POWIEDZ CO CIĘ SKŁONIŁO DO PRZEPROWADZKI? Było kilka powodów. W sumie to miałem możliwość zamieszkania w Berlinie już od wielu lat. Prawie od dziesięciu lat myślałem o tym, żeby się przeprowadzić, ale kilka rzeczy mnie tutaj zatrzymywało. Przede wszystkim koszty takiej przeprowadzki i wysiłek jaki niesie ze sobą transport płyt z dystrybucji, mojej wytwórni i mojej własnej kolekcji – to zawsze mnie przerażało. Im dłużej jednak czekałem, tym więcej nowych płyt się pojawiało – więc siłą rzeczy trochę długo to trwało. Oczywiście rodzice, znajomi, kumple, to co się robiło i jakaś historia wokół tego zawsze mnie zatrzymywała przed tym krokiem. Z drugiej strony zawsze było kilka rzeczy, które powodowały żebym się stąd chętnie wyrwał na krócej czy dłużej. Jednak takie najważniejsze punkty, które przeważyły aby się wyprowadzić, to na pewno możliwość mieszkania na trochę lepszych warunkach. Jest tam po prostu taniej niż w Warszawie. Generalnie chęć zmienienia czegoś, wyrwania się niż zastoju w jednym miejscu. Moja działalność trwa już parę lat i nie można tu już chyba niczego nowego wymyślić, zawsze jest to w

jakimś sensie brak rozwoju. Z drugiej strony Berlin jest miastem, gdzie wszystko się odbywa, więc robienie czegokolwiek nie ma takiego znaczenia jak tutaj. Każdego dnia jest koncert, jest wiele kapel, chociaż w Warszawie również jest wiele kapel, wiele wydarzeń, jest mnóstwo koncertów są dystrybucje i wytwórnie i wszystko czego tylko zapragniemy. Wydaje mi się, że mogę również potwierdzić opinie wielu naszych rodaków, którzy wyemigrowali gdzieś od Niemiec po Anglię i w inne rejony, że wyjazd na zachód wiąże się z lepszymi perspektywami i tak to trochę jest. Tutaj jest trochę ciężko robić dystrybucję, wytwórnię i do tego jeszcze pracować. Wiąże się to często ze stresem, związanym z nadmiarem pracy, z finansami itd. Też pomimo, że działo się wiele świetnych, pozytywnych rzeczy tutaj w Warszawie, to też bywały różne historie i w sumie to odprężające teraz być poza nimi. Nie miały one jednak znaczenia przy decyzji o przeprowadzce. To takie były główne powody no i to, że dostałem propozycje mieszkania w mieszkaniu, w którym są tylko osoby vegan straight edge o podobnych zapatrywaniach co ja , więc chętnie skorzystałem. OK. WRÓĆMY DO PRZESZŁOŚCI. POWIEDZ JAK TO SIĘ STAŁO, ZE JESTEŚ W SCENIE HARDCORE/PUNK I JESTEŚ W NIEJ JUŻ ŁADNYCH PARĘ LAT. POWIEDZ CO BYŁO POWODEM TEGO, ŻE TEN TEMAT CIE POCHŁONĄŁ? No rzeczywiście parę lat, może nawet ponad 20. Ze sceną spotkałem się jak miałem 12 może 13 lat i wtedy zacząłem poszukiwać zarówno pewnych, innych form tworzenia muzyki oraz trochę innych brzmień a z drugiej strony zaczęły mnie interesować inne kwestie. Punkrock niósł ze sobą zarówno jedno jak i drugie, ponieważ wydawał mi się interesujący od tej strony bardziej muzycznej, gdyż muzyką interesowałem się chyba od 7 roku życia, od momentu kiedy dostałem w prezencie magnetofon Kasprzak, a z drugiej strony niósł ze sobą niesamowity ładunek energii i przekazu. I w momencie, kiedy usłyszałem i poznałem teksty zespołów, albo usłyszałem pierwsze nagrania to mnie to totalnie pochłonęło. Kiedy się bardziej wgłębiłem w to, co za tym stoi, w ideologię związaną z punkiem czy hardcorem lat osiemdziesiątych, to było to dla mnie po prostu porażające. To, że istniała ta cała struktura wymiany i kooperacji między ludźmi, że zespoły zazwyczaj działają niezależnie i nie zależy im na tym aby wybijać się w mediach. Owszem pierwszym punkrockowym


zespołem jaki usłyszałem było THE CLASH, zespół, który był jednym z najbardziej znanych, ale jednak komercyjnych zespołów punkowych, pomimo tego do dziś mam do nich wielki szacunek i chętnie ich słucham. Zaraz potem jednak byłem w stanie dotrzeć do całej masy innych zespołów nie tylko brytyjskich, amerykańskich czy polskich ale niesamowitym przeżyciem było to, że tego typu zespoły działały praktycznie wszędzie, czy w Europie czy w Ameryce Południowej czy Północnej czy w Japonii, Azji itd. Właśnie to mnie tak totalnie pochłonęło, że jest to coś tak międzynarodowego. Działa to w takiej strukturze totalnie podziemnej, płyty są wydawane w niskich nakładach – chociaż wtedy i tak do Polski mało co docierało i płyt nie można było kupić w sklepach. Dystrybucji było bardzo mało a te, które były sprowadzały ich niewiele. Oczywiście istotne było mieć starszych znajomych, którzy nagrywali kasety, albo do których dochodziły płyty bo jeździli np. na zachód lub mieli tam znajomych albo wysyłali polskie płyty, a w zamian dostawali zagraniczne. Często ludzie nagrywali kasety na koncertach i to było coś wyjątkowego, taki sekretny świat, który posiadał swoją magię. Bycie w tym to już było coś, ponieważ dotrzeć do tego nie było łatwo. Trzeba było się trochę namęczyć, żeby dostać jakiekolwiek nagrania, teksty nie mówiąc już o samych zespołach, które bardzo rzadko przyjeżdżały do Polski. Ale dzięki takim ludziom jak QQRYQ czy ANTENA KRZYKU czy ludziom, którzy w tamtych czasach organizowali koncerty, to coraz więcej zespołów przyjeżdżało i zaczęło to być trochę taką namiastką jak wszędzie. To były czasy, każda demówka cieszyła i to było bardzo inspirujące. I właśnie ten okres końca lat osiemdziesiątych i początek lat dziewięćdziesiątych był tak inspirujący i zawierał tak potężny ładunek pozytywnej energii, że starczyło go na kolejnych 20 lat. Po jakimś czasie uznałem, że dzięki temu tak wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu na lepsze i wiele kwestii zacząłem postrzegać w inny sposób, od przejścia na wegetarianizm później na weganizm po jakiekolwiek inne wolnościowe myślenie czy poglądy polityczne. I również dzięki temu, że taka ilość świetnych płyt czy kaset była w stanie do mnie dotrzeć uznałem, że trzeba dać coś w zamian i czas zacząć swoją własną działalność czy to koncerty, czy fanzine, które później przerodziło się w wydawnictwo kasetowe a następnie płytowe i w sumie tak jest do dziś. Więc te początki były na tyle inspirujące, że warto było w tym pozostać. Oczywiście ilość znajomych, tych wszystkich znajomości, przyjaźni czy miejsc, które się widziało ma też bardzo duże znaczenie i tego nie można przełożyć na jakiekolwiek pieniądze czy cokolwiek innego. A PAMIĘTASZ PIERWSZY ZESPÓŁ, KTÓRY WYDAŁEŚ? Tak oczywiście, pamiętam dobrze ten zespół, jednak to jest trochę skomplikowane, ponieważ pierwszy zespół, który wydałem posiadał numer katalogowy 003 (śmiech). Więc pierwszy zespół, który wydałem myślę, że wszyscy znają, ponieważ oni cały czas istnieją – i są to ZŁODZIEJE ROWERÓW z Zambrowa. Rozmawiałem z Jackiem nie dalej jak wczoraj, więc moja pamięć nie musi przechodzić takiej próby aby nie pamiętać tego zespołu. Pamiętam każde swoje wydawnictwo i każdy zespół, który wydałem i tak zespół, który miał się ukazać jako pierwszy ale ze względu na przedłużające się prace nad okładką ostatecznie ukazał się jako trzeci to kapela KTO UKRADŁ CIASTKA i oczywiście ich też doskonale pamiętam. Pierwsze wydawnictwo jest zawsze czymś szczególnym. I to właśnie przy okazji tego zespołu powstał pomysł na rozkręcenie wytwórni, na początku takiej małej kasetowej. Sam pomysł powstał na takim letnim skłocie w Kałuszynie pod Warszawą, gdzie część ekipy KTO UKRADŁ CIASTKA


tam bawiła. Wtedy stwierdziliśmy, że w tamtym okresie mało kto grał taką muzykę, niewiele zespołów propagowało wegetarianizm, nie mówiąc już o straight edge a to był taki jeden z nielicznych i prawie jedyny z naszych okolic. Też bardzo podobały mi się ich koncerty i ogólnie lubiłem się z nimi wtedy i lubię do dziś. Jestem cały czas w kontakcie z Siaśkiem, który jest w Londynie, z Chudym, który jest w Warszawie i z Jarkiem Składankiem, który również jest w Warszawie, z którym później wiele rzeczy robiłem wspólnie, organizowaliśmy koncerty, on pomagał mi w wytwórni i prowadził również własną, wydawaliśmy rzeczy w kooperacjach a dziś prowadzi zacne i znane wydawnictwo komiksowe KULTURA GNIEWU. Z TEGO CO PAMIETAM TO MIAŁEŚ JAKIŚ SWÓJ UDZIAŁ W JEDNYM KAWAŁKU ZESPOŁU KTO UKRADŁ CIASTKA. Rzeczywiście zdarzyło się podczas 10 lecia REFUSE RECORDS w Remoncie w 2002roku, że wystąpiłem gościnnie w jednym z numerów pod tytułem” Rzeźnik skurwiel”. Ale muszę przyznać, że nie był to jedyny mój występ „sceniczny”, albowiem podczas kilku koncertów zdarzyło mi się występować ze ZŁODZIEJAMI ROWERÓW, dokładnie nie pamiętam ale chyba czterech albo pięciu – nigdy w Warszawie:) Mało tego, nawet utwór pod tytułem „Siła”, który razem z nimi śpiewałem podczas tych koncertów ukazał się w takiej specjalnej wersji, nagranej ze mną, na składance CD we Francji. A obecnie można go znaleźć na ostatnim wydawnictwie ZŁODZIEI ROWERÓW „Gdy wrzała krew 1995-1999”. Czekam teraz na kolejne propozycje :) WCZEŚNIEJ WSPOMNIAŁEŚ, ŻE WYDAWAŁEŚ RÓWNIEŻ SWOJEGO ZINE’A. MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KIEDYŚ ZREALIZUJESZ COŚ TAKIEGO – CZY OBENIE NIE MASZ NA TO JUŻ CZASU? Od zawsze myślałem, żeby wydawać zine’a i zawsze ten temat jakoś powracał. Żałuję, że fanzine w jakiś sposób zginął, można powiedzieć, że w sposób tragiczny, ponieważ nie była to do końca moja decyzja. Pierwszy numer nie był może rewelacyjny, ale sprzedał się w nakładzie 1000 egzemplarzy, ale wtedy takie były czasy, po prostu wszyscy chłonęli fanzine’y, kasety i płyty. Wtedy było zdecydowanie większe zainteresowanie niż jest teraz. Natomiast w momencie kiedy przygotowałem numer drugi, który był zdecydowanie bardziej konkretny przydarzyła się taka historia, że matryca do niego została zniszczona albo zgubiona w drukarni. Już nie miałem zupełnie siły, aby to wszystko odtwarzać. Wtedy też jeszcze nie było za bardzo dostępu do komputera, więc to było zbyt skomplikowane. Ta sytuacja trochę mnie podłamała, że tyle pracy i wysiłku poszło na marne – miałem dosyć. Tym bardziej, że w tamtym czasie dystrybucja zaczynała się coraz bardziej rozkręcać a co za tym idzie i wydawnictwo kasetowe. Zacząłem organizować coraz to więcej koncertów – więc mój czas był na co innego pożytkowany. Natomiast później cały czas myślałem nad tym, aby wydawać zine’a, nawet miałem już plan aby wydawać go pod nazwą EMPIRE ON FIRE, do którego zebrałem mnóstwo materiałów, bardzo ciekawych wywiadów, ale ze względu na coraz to mniejszą ilość czasu i tego co się działo w wytwórni – nigdy nie byłem w stanie go ukończyć. Później stwierdziłem, że raczej nigdy już się za to nie zabiorę, ponieważ szkoda było mojego czasu a tym bardziej ludzi, którzy robili coś do tej gazety, która później mogłaby się nie ukazać. Jednak przez wiele lat pisywałem do innych fanzine’ów, które proponowały mi artykuły, kolumny czy wywiady jak np. PASAŻER czy kanadyjski AT BOTH ENDS, który właśnie kończy swoja działalność, niebawem ukaże się pożegnalny numer.


A obecnie mam coraz mniej czasu, żeby pisać takie kolumny czy artykuły, ponieważ wytwórnia zajmuje mi coraz więcej czasu, coraz częściej wyjeżdżam na coraz to dłuższe trasy koncertowe i to sprawia mi większą przyjemność. Przez wiele lat siedziałem w jednym miejscu koncentrując się tylko na wytwórni, jednak bardzo fajnie jest wyjechać na jakiś czas i spotykać wszędzie nowych czy starych znajomych, oglądać kapele w całej Europie i obecnie to bardziej mnie kręci niż robienie zine’a. Może jak będę bardziej zmęczony trasami i będę wydawał jedną czy dwie płyty w roku, to może powrócę do tematu wydawania zine’a – o ile będę miał jeszcze coś do powiedzenia oczywiście:) MYŚLĘ, ŻE DO POWIEDZENIA PEWNIE TAK:) MOŻE KTÓREJŚ NOCY BĘDZIESZ MIAŁ SEN, TAK JAK MIAŁEM JA I ZMOTYWUJE CIĘ TO DO ZROBIENIA FANZINE’A. No właśnie:) Ale nawet jeśli ja nie będę miał nic do powiedzenia, to myślę, że ludzie, z którymi będę robił wywiady, lub będę pytał o współpracę z pewnością będą mieli. Jeszcze jest parę takich osób w scenie hardcore/punk na świecie. TERAZ PYTANIE ODNOŚNIE WYTWÓRNI. MYŚLISZ, ŻE MOŻLIWE JEST PROWADZENIE TAKIEJ WYTWÓRNI JAKĄ TY POSIADASZ I DODATKOWO PRACOWAĆ ZAROBKOWO? MYŚLISZ, ŻE MOŻLIWE JEST POGODZENIE TYCH DWÓCH RZECZY? Jest to bardzo ciężkie ale jest to nieuniknione, ponieważ mało kto może sobie pozwolić w dzisiejszych czasach na życie z wytwórni czy też z dystrybucji. Osobiście nawet nie oczekuję tego, ponieważ wiąże się to z jakimś oczekiwaniem od ludzi, że będą kupowali to, czego ja preferuję słuchać. A wiadomo jak to się odbywa, gdyż mody zmieniają się co rok albo dwa. Nie chciałbym, aby to się kończyło jakąś frustracją, że nie mogę zapłacić rachunków czy nie mogę sobie kupić czegoś do jedzenia, ponieważ ktoś nie kupił płyty ANCHOR czy singla BLANK STARE. Wiem, że są takie wytwórnie, które są w stanie jakoś przeżyć, ale to też wiąże się z ogromnym nakładem pracy. Ja sam wkładam mnóstwo energii i pracy oraz czasu i przyznam szczerze, że nawet chętnie chciałbym znaleźć się w takiej sytuacji, że wytwórnia czy dystrybucja jest w stanie spłacić pewne koszty. Powiedzmy jeśli kupiłbym sobie komputer, z pieniędzy zarobionych w wytwórni czy dystrybucji to uważałbym to za jak najbardziej słuszne posunięcie czy np. dystrybucja spłacałaby część kosztów związanych z pomieszczeniem, które sama zajmuje i uważam, że to jest fair. Jeśli ludzie utrzymują się ze swoich własnych sklepów płytowych, to ja nie mam nic przeciwko temu o ile jest w tym jeszcze jakaś etyka, że sposób w jaki sprzedawane płyty nie komercjalizują całej tej kultury hardcore/punk. Tak jak na przykład EBULLITION, które jest cały czas na bardzo dobrym poziomie, jest dobrą dystrybucją, niegdyś wytwórnią i koleś żyje z tego i ja nie mam nic przeciwko. Oczywiście jest cały ogrom ludzi, pasjonatów, którzy wyznają zasadę non-profit i uważam, że to jest jakby esencja całej kultury DIY hardcore czy punk. Samo pogodzenie pracy nad wytwórnią i dystrybucją z pracą zarobkową jest bardzo ciężkie i zawsze wiąże się z jakimiś problemami finansowymi, ponieważ trudno jest pracować regularnie non stop a pomimo tego bardzo aktywnie działać z wytwórnią czy dystrybucją. To zawsze jest jakiś kompromis. W tym samym czasie inni kupują sobie mieszkania, kształcą się, zdobywają kolejne szczeble swoich studiów, także jest to zawsze jakieś poświęcenie.

Cudowne Lata str. 54

OPRÓCZ WYTWÓRNI ORGANIZUJESZ RÓWNIEŻ KONCERTY. POWIEDZ ŁATWIEJ BYŁO ROBIĆ KONCERTY KIEDYŚ, CZY ŁATWIEJ JEST TERAZ? DAJE CI TO JESZCZE CAŁY CZAS RADOŚĆ? Cały czas je robię, więc jakąś radość mi to daje. Chociaż czasami się zastanawiam czy rzeczywiście tak jest, tym bardziej kiedy się do nich dopłaca. Jednak generalnie samo prowadzenie wytwórni czy dystrybucji to jeszcze nie jest to. Jest fajnie widzieć tych ludzi, spotykać się na żywo z tymi zespołami, jeździć z nimi na trasy i robić to wszystko z tym związanego. Nawet mógłbym zaryzykować i powiedzieć, że prowadzenie wytwórni w dzisiejszych czasach tego wymaga w pewnym stopniu - organizacji koncertów i tras. Samo prowadzenie wytwórni już nie wystarcza. Fajnie jest pomagać bardziej zespołom, które się wydaje, organizować im koncerty i widzieć jak ludzie na nie przychodzą. Widzieć jaki jest odbiór, że ludzie się cieszą z tej muzyki, że interesują się tym, co te zespoły mają do powiedzenia. Więc jest to fajne pomimo, że czasami wiąże się z tym jakiś stres. A jeśli chodzi o różnicę czy kiedyś się łatwiej robiło koncerty czy dziś to powiem, że dziś jest dużo łatwiej zorganizować koncert. Obecnie jest więcej miejsc na robienie koncertów, zespołów przyjeżdża więcej. Może kiedyś więcej ludzi przychodziło na koncerty ale bywało, że były tylko dwa a czasami nawet jedno miejsce do zrobienia koncertu. Często koszty zrobienia koncertu były dużo większe niż jest teraz. Pomimo tego, że miejsca są zamykane albo mają problemy jak chociażby ELBA, na której teraz jesteśmy to i tak obecnie jest więcej miejsc, w których można zorganizować koncert hardcore/punk przynajmniej jeśli chodzi o Warszawę. Też w innych miastach jest więcej organizatorów koncertów, którzy interesują się różną muzyką, różnymi klimatami i kapelami więc zawsze można znaleźć osoby, które mogą zorganizować koncert też w swoim mieście. Więc pod tym względem jest dużo łatwiej. Może ludzie nie podchodzą tak entuzjastycznie do koncertów jak kiedyś, może dlatego, że mają muzykę w zasięgu ręki dzięki Internetowi. Ilość kapel jaka przyjeżdża, a co za tym idzie ilość koncertów jest bez porównania. To na pewno się zmieniło, ale takie mamy czasy, 10 czy 20 lat temu trochę inaczej to wyglądało. PAMIĘTASZ ILOŚĆ KONCERTÓW ZORGANIZOWANYCH PRZEZ REFUSE? Wiesz, pewnie normalnie bym nie pamiętał, ale od jakiegoś czasu zacząłem je wszystkie spisywać. Czasami ludzie się mnie pytali ile koncertów zrobiłeś, który to koncert? Więc dzisiejszy ma numer 83. Niedługo setka:) A JAKOŚ SZCZEGÓLNIE PAMIĘTASZ JEDEN KONKRETNY? Ciężko jest wybrać, ponieważ każdy koncert wiąże się z jakimiś wspomnieniami, emocjami czy zespół był świetny, jaka była publika, czy były jakieś problemy, czy był udany finansowo, czy nie. Czasami zespoły były wyśmienite, takie którym marzyłem aby zrobić koncert, a potem okazywało się, że była totalna wtopa finansowa. A z perspektywy czasu wciąż daje to jakąś pozytywną energię, że właśnie te zespoły zagrały w tym mieście. Sporo było tych koncertów, które były bardzo istotne. Na pewno te koncerty, które robiłem w połowie lat 90tych, jak chociażby 1 majowy koncert z 95roku, przed którym była zorganizowana jedna z większych manifestacji anarchistycznych. Miałem też przez to trochę problemów, ponieważ to było wydarzenie polityczne i sprawą zainteresował się UOP. Grały tam wtedy min GUERNICA Y LUNO i SANCTUS IUDA. Drugi STRAIGHT EDGE FEST z 97, który przywrócił wiarę w ten ruch w tym kraju.


Później na pewno wszystkie koncerty organizowane w ramach kolektywu WWA HARDCORE FORCE były bardzo ważne, ponieważ wcześniej scena straight edge / HC była marginalna w stolicy, ponieważ interesowało się nią tylko kilka osób. Zespoły SXE nie przyjeżdżały, a jeśli już to zazwyczaj do Poznania. Ale w momencie kiedy zawiązaliśmy ten kolektyw, ta bardziej hardcoreowa, straight edgeowa część sceny mocniej rozwinęła się tutaj i była okazja gościć tak wyśmienite zespoły jak TRIAL czy CATHARSIS, POINT OF NO RETURN, GOOD CLEAN FUN, BLOODPACT, czy europejskie zespoły takie jak chociażby REACHING FORWARD czy HIGHSCORE. Więc to był też dla mnie bardzo emocjonujący i inspirujący czas. Oczywiście warto wspomnieć festiwale jak NOC WALPURGII czy OPEN HARDCORE FEST i zespoły które na nich występowały. 10 lecie REFUSE z WHAT HAPPENS NEXT czy 15 lecie z SEEIN RED, BLANK STARE czy BIRDS OF A FEATHER. Te koncerty były bardzo istotne i je się zawsze pamięta. OK. A GDYBYŚ MIAŁ WYMIENIĆ 5 NAJBARDZIEJ INSPIRUJĄCYCH CIĘ ZESPOŁÓW WSZECHCZASÓW TO CO BY TO BYŁO? Słyszałem już kilka razy takie pytanie, ale zawsze staram się wymigać:) To jest bardzo trudne pytanie, ponieważ ja słucham bardzo różnych klimatów i różne zespoły w różny sposób na mnie oddziaływają, zarówno pod względem muzycznym jak i przekazu. Jest mi bardzo ciężko wymienić 5 takich płyt, czy pięć zespołów. Wiesz z jednej strony MINOR THREAT, YOUTH OF TODAY i inne kapele straight edge a z drugiej strony brytyjskie zespoły jak CRASS czy CONFLICT też na mnie bardzo wpływały ze względów muzycznych, politycznej świadomości i przekazu. Amerykańskie kapele jak DEAD KENNEDYS, MDC czy CRUCIFIX,

który również miał na mnie kolosalny wpływ. No i oczywiście Polska z DEZERTEREM na czele, ponieważ to był zespół, który bardzo się przyczynił do ukształtowania tego, co myślę i co robię. Płyta UNDERGROUND OUT OF POLAND i ich pierwsze płyty uważam za najlepsze jakie ukazały się w Polsce. Również mnóstwo holenderskich zespołów jak LARM czy BGK czy włoskie NEGAZIONE, WRETCHED czy cała skandynawska scena. Nie jestem w stanie podać pięciu – jest to dla mnie niewykonalne. Trzeba też wspomnieć kapele lat 90tych, które grały bardziej new scholową muzykę jak CHOKEHOLD czy TRIAL. Te zespoły działały w momencie jak ja już coś robiłem, to też się na to trochę inaczej patrzy. Słuchając TRIAL czy CATHARSIS te zespoły były dla mnie bardzo istotne w latach 90tych ale te rzeczy, których słuchałem wcześniej, które inspirowały mnie na początku, to są to takie podstawy totalne. Oczywiście obecnie też jest sporo kapel, które powinny się na jakimś topie znaleźć. Top 5 jest dla mnie niewykonalne ale wiem, że na pewno MINOR THREAT powinien tam być:) CO MYŚLISZ O POLSKIEJ SCENIE – JAKIEŚ ZESPOŁY, KTÓRE PRZYKÓŁY TWOJĄ UWAGĘ OSTATNIMI CZASY? Uważam, że dużo pozytywnego fermentu dzieje się w polskiej scenie. Jest parę zespołów, które zasługują na to, aby być znanymi i słuchanymi nie tylko u nas. Bywało wiele fajnych zespołów ostatnimi czasy, ale większość z nich bardzo szybko się rozpadała. Na szczęście obecnie mamy taką tendencję, że te zespoły trochę dłużej działają, coś nagrywają, jeżdżą na koncerty i trasy nie tylko w Polsce i to jest pozytywne. Z całą pewnością GOVERNMENT FLU jest takim zespołem, który pojawił się w ubiegłym roku i nie mówię tego tylko dlatego, że wydaję im płyty. Dla mnie jest to jeden z 5 ulubionych


zespołów obecnie w Polsce i najbardziej podoba mi się z tych wszystkich nowych. Nowych nie nowych, ponieważ ludzie z tego zespołu grywali już wcześniej w innych kapelach przez lata. Zespół szybko wystartował, szybko wydał demówkę, zagrali sporo koncertów, zdołali w ciągu krótkiego okresu czasu wydać dwa single, pojechać na zachód, więc jedyne co mogę powiedzieć o tym zespole, to same pozytywne słowa. Tym bardziej, że grają muzykę bardzo mi bliską czyli szybki, mocny hardcore lat 80tych, czego bardzo mi brakowało w tym kraju. Z całą pewnością jeśli mówimy o Warszawie na uwagę zasługuje EL BANDA, choć nie jest to najnowszy zespół, bo istnieją już jakieś 3, 4 lata i z takich bardziej punkowych klimatów to jest to również mój faworyt. THE BLACK TAPES z cała pewnością, za to że grają w takich a nie innych klimatach i robią to bardzo dobrze. BURST IN to też moi kumple od lat i fajnie, że grają taką muzykę, połączenie lat 80tych i 90tych oldschoolowych i newschoolowych. Mam nadzieję, że przetrwają i nagrają coś więcej. Ze stolicy jeszcze godne zainteresowania są THE BLIND DATE i GROW WEAKER. Na pewno na uwagę zasługują też chłopaki z południa z LAST BELIEVER, jest też sporo takich nowych old schoolowych zespołów jak LOOK AHEAD, STEP RIGHT IN, NICE SHOES, CERVANTES, STRONG SO FAR z Trójmiasta...

Wydawnictwa REFUSE RECORDS REFUSE 061 ANCHOR "Relations of violence" 7"EP REFUSE 060 RIGHT IDEA "Right Idea" 7"EP REFUSE 059 S.B.V. "Swallow the pill" 7"EP REFUSE 058 SEASICK "Ennui" 7"EP REFUSE 057 GOVERNMENT FLU "Fuck poetics" 7"EP / MCD REFUSE 056 GOVERNMENT FLU "Demo 2008" 7"EP REFUSE 055 V/A “Warsaw is Burning” 7”EP REFUSE 054 ZŁODZIEJE ROWERÓW "...Gdy wrzała krew 1995-1999" CD REFUSE 053 BLANK STARE "Blank Stare" 12"EP REFUSE 052 DISCARGA "Musica Pra Guerra" LP REFUSE 051 GO! "Your Power Means Nothing" 7"EP REFUSE 050 BIRDS OF A FEATHER "The Past The Present" LP + "The past the present - a 25 years of European Straight Edge" BOOK // BIRDS OF A FEATHER "The Past The Present" CD REFUSE 049 ANCHOR "The Quiet Dance" LP REFUSE 048 THE CORPSE “Fight against rules” CD REFUSE 047 V/A "Back From The Dead - 4 Way Split"CD REFUSE 046 SPES EREPTA "Minutova terapie" CD REFUSE 045 THESE HANDS ARE FISTS "Peace is bad for business" CDep REFUSE 044 GO! "What we build together" 7"EP REFUSE 043 HOODS UP "Arms still open" CDep REFUSE 042 SEEIN'RED/F.P.O. split CD REFUSE 041 THE TANGLED LINES "Wash the shit off!"7"EP REFUSE 040 LETS GROW "Disease of modern times" LP/CD REFUSE 039 BLANK STARE "(Suicide)” 7"EP REFUSE 038 NEW WINDS "This fire these words 1996-2006" CD REFUSE 037 REGRES "W naszych dłoniach" MCD REFUSE 036 F.P.O. "Znam za deka ja gubam bitkata" CD REFUSE 035 THE TANGLED LINES/DICK CHENEY split 7"EP REFUSE 034 HIT ME BACK "Life" LP/CD REFUSE 033 NAMES FOR GRAVES "Version 2.1" 7"EP REFUSE 032 JIHEART "Jiheart" MCD REFUSE 031 NO VIOLENCE "Invencivel" MCD REFUSE 030 CHAMPION "Promises kept" MC REFUSE 029 CHAMPION "Time slips away" MC REFUSE 028 NEW WINDS "A spirit filled revolution" LP/CD (w/ Book) REFUSE 027 V/A "NOC WALPURGII 1996-2002" CD REFUSE 026 JULIETTE "From Somewhere In The East" CD REFUSE 025 HIGHSCORE "Unsuspecting actors in a bad soap opera" MC REFUSE 024 REGRES "Punk Rock Pozytyw" CD/MC REFUSE 023 I SHOT CYRUS "Complete Discography 1997-2001" CD/MC REFUSE 022 BETERCORE "Youthcrust Discography!!" CD REFUSE 021 VITAMIN X "Now it's our turn" MC REFUSE 020 V/A "Take No Heroes" CD REFUSE 019 TIME X "Good moves not good players" 7"EP REFUSE 018 ZŁODZIEJE ROWERÓW "Ten moment" CD/MC REFUSE 017 REGRES s/t MC REFUSE 016 SECOND AGE "The Tides have turned" CD/MC REFUSE 015 GOOD CLEAN FUN "Straight outta hardcore" MC REFUSE 014 V/A "More Than The X On Our Hands" 2xMC REFUSE 013 ONLY WAY OUT s/t 7"EP/MC REFUSE 012 REACHING FORWARD "The Conflict" MC REFUSE 011 BLOODPACT "(A)Bastardization" MC REFUSE 010 GOOD CLEAN FUN "On the sreets saving our scene from the forces of evil" MC REFUSE 009 ZŁODZIEJE ROWERÓW "Emo'la" CD/MC REFUSE 008 SPINELESS "...A talk between me and the stars" MC REFUSE 007 PURE "No one proper way" CD/MC REFUSE 006 LIAR "Invictus" MC REFUSE 005 BLINDFOLD "...A talk between me and the stars" MC REFUSE 004 NATIONS ON FIRE "Death of the pro-lifer" MC REFUSE 003 ZŁODZIEJE ROWERÓW s/t MC REFUSE 002 CYMEON X "Live" REFUSE 001 KTO UKRADŁ CIASTKA "Rozdział XI" MC


NO I NIEBAWEM RUSZAJĄ NA KRÓTKA TRASĘ PO POLSCE, WIĘC BĘDZIE MOŻNA ICH ZOBACZYĆ TU I TAM. ZASTANAWIAŁEŚ SIĘ, CO CAŁY CZAS TRZYMA CIĘ W SCENIE HARDCORE? Wydaje mi się, że to są te same powody, dla których wchodziłem w te klimaty. To mnie cały czas tu trzyma, pomimo czasem jakiś negatywnych rzeczy typu jakieś durne plotki czy oszustwa etc. Jest w tym jakaś historia, ilość zespołów z którymi się coś robiło, ilość ludzi, których się poznało, jakieś przyjaźnie, które trwają pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat. Ludzie, którzy ciągle w tym siedzą i tak jak mówiłem wcześniej to mnie tutaj trzyma. Cały czas totalnie mnie jarają zarówno stare jak i nowe zespoły, więc nie jest tak, że zatrzymałem się na 89, 95 albo 2000 roku. Cały czas wychodzą nowe płyty, które mi się podobają i pojawiają się zespoły, które warto wspierać. Byłoby mi bardzo ciężko przestać tak po prostu robić cokolwiek, albo przestać przychodzić na koncerty, albo nie robić nic, ponieważ to jest już wpisane w moją tożsamość. Sprawia mi to dużo radości pomimo, że czasami jest to stresujące, czy mam z tego powodu jakieś nieprzyjemne sytuacje. Więc cały czas jest mnóstwo powodów, które mnie w tym wszystkim trzymają. Jeśli tylko aspekt finansowy pozwoli, to na pewno działalność będzie kontynuowana a moje zainteresowanie nie będzie raczej słabnąć. Nie mam w planach sprzedaży swojej kolekcji płytowej jeśli o to chodzi:) Słucham wciąż tych płyt i nie są to meble jak czasami ma to miejsce u innych:) MOIM ZDANIEM SCENA TO TAKA ZBIERANINA INDYWIDUALNOŚCI. MASZ JAKIŚ SWOICH FAWORYTÓW, OSOBY KTÓRE DZIAŁAŁY W SCENIE HARDCORE, WYWODZIŁY SIE ZĘ SCENY HARDCORE ALE WYSZŁY POZA NIĄ ZE SWOIM PRZEKAZAM? Oczywiście, są to na pewno takie osoby, których nie znam osobiście, jak IAN MaCKAYE, BIAFRA czy ludzie z CRASS i tych wszystkich wczesnych kapel. POSITIVE FORCE D.C. Oczywiście też osoby, które tutaj na miejscu coś robiły, które coś robią i które znam osobiście jak Pietia z QQRYQ czy ludzie, którzy 20, 25 lat temu robili koncerty, wydawali zine’y czy grali w kapelach jak chłopaki z DEZERTERA.. Również ludzie, z którymi współpracowałem i nadal współpracuję chociażby Greg Bennick z TRIAL czy ludzie z ŻEGOTA, CATHARSIS i CRIMETHINC. Też dużo takich postaci z Europy, sporo osób z Polski. Dużo świetnych inicjatyw zostało stworzonych przez ludzi ze sceny, jak GAN czy FWZ etc. Teraz musiałbym zrobić burzę mózgów i wymienić mnóstwo takich osób. Jednak tych ludzi, którzy byli i są taką inspiracją było i jest bardzo wielu. REFUSE RECORDS OD ZAWSZE KOJARZONE BYŁO ZE STRAIGHT EDGE. PAMIĘTASZ CO BYŁO POWODEM TEGO, ŻE PRZESTAŁEŚ PIĆ I PALIĆ, CHOĆ MOŻE NIGDY TEGO NIE ROBIŁEŚ? Nie jestem typem takiej osoby, która jest Straight Edge od urodzenia, więc rzeczywiście był taki moment przejściowy. Powody były zarówno bardzo osobiste, to, że imprezowanie i picie alkoholu nie robiło na mnie zbyt dużego wrażenia, miałem też pewne osobiste doświadczenia z bliskiego otoczenia, ale też doświadczenia z rzeczy dziejących się w scenie punkowej w tamtym okresie oraz ze względu na potencjał jaki był marnotrawiony przez alkohol, narkotyki. Wówczas był większy nihilizm niż jest obecnie i często ludzie sobie z tym nie radzili. Teraz trochę się to też zmieniło, ludzie imprezują, ale to jest ich wybór. Mnie to jednak jakoś specjalnie nie kręci, więc po prostu tego nie robię. Ale wtedy, kiedy poznawałem ten pozytywny punkowy czy hardcore’owy przekaz jakoś oglądanie ludzi, którzy siedzieli na koncertach

z workami z klejem i wpadali w totalny marazm i apatię, jednocześnie rujnując swoje zdrowie nie podobało mi się. Wielu ludzi umierało przez narkotyki i dlatego Straight Edge wydawało mi się wtedy świetną punkową ideą, którą warto było wnieść we własne życie i propagować ją do dnia dzisiejszego. PATRZĄC NA ILOŚĆ ZESPOŁÓW I LUDZI, KTÓRZY UTOŻSAMIAJĄ SIĘ ZE STRAIGHT EDGE – MOŻNA ODNIEŚĆ WRAŻENIE, ŻE NIE JEST TO ZBYT POPULARNE TERAZ? Powiedzmy, że jest to mniej popularne teraz niż było kiedyś np. w pierwszej czy drugiej połowie lat 90tych. Ale jeśli chodzi o Warszawę, to w momencie kiedy ja wchodziłem w klimaty SXE to nie było to w ogóle popularne. Tu zawsze była tylko garstka osób. Pamiętam czasy, kiedy my, osoby utożsamiające się ze SXE w tym mieście byliśmy w stanie policzyć się na palcach jednej ręki. Teraz mogę powiedzieć, że nie jest tak źle. Ilość osób, które są Straight Edge a wiem bo jestem cały czas w kontakcie z nimi, wiele osób kupuje u mnie płyty, wiele osób je zamawia, w porównaniu z innymi krajami europejskimi jest ich całkiem sporo. Może razi to, że jest tak mało SXE zespołów w Polsce, może jeden może dwa. Pod tym względem nie było tak źle od lat 80., kiedy istniała tylko USTAWA O MŁODZIEŻY i nic więcej. Ale jeśli chodzi o ilość osób, które są Straight Edge chociażby w Warszawie, to powiedziałbym, że nie jest jeszcze tak tragicznie. Dodatkowo można powiedzieć, że Straight Edge ogólnie na świecie, w wielu miejscach już nie jest tak popularny. Przypuszczam, że wiele nowych dzieciaków, które w to wchodzą interesują się tym głównie dlatego, że wiąże się to z wyznawaniem pewnych zasad i etyki. Prawdopodobnie jest tego zbyt wiele dla osób, które są zainteresowane głównie aspektami muzycznymi, ciuchami czy innymi bardziej pobieżnymi sprawami.


Tak to widzę. Straight Edge zawsze był postrzegany jako kultura dzieciaków, nastolatków, którzy wyznają pewne zasady. Myślę, że przez te lata zmieniło się sporo i teraz osoba, która jest Straight Edge nie koniecznie musi być młoda i dlatego to wszystko zmieniło się w coś bardziej poważnego. Ludzie są przy tym już przez wiele lat, chociażby członkowie zespołów, które działają od dawna np. BIRDS OF A FEATHER nie mówiąc już o SEE IN RED, gdzie kolesie mają prawie po 50 lat. DLA MNIE STRAIGHT EDGE BYŁO NIEROZŁĄCZNE Z BYCIEM WEGETARIANINEM CZY WEGANINEM. JEDNAK PATRZĄC NA ILOŚĆ ZESPOŁÓW, KTÓRE PRZYJEŻDŻAJĄ DO NAS ZE STANÓW I ZAZWYCZAJ NIE SĄ TO ZESPOŁY PRO WEGETARIAŃSKIE, DLATEGO TO CO POWIEDZIAŁEM WCZEŚNIEJ WCALE NIE JEST TAKIE OCZYWISTE. Tak, absolutnie zgodzę się z tym. W moim własnym, osobistym kodeksie Straight Edge wegetarianizm czy weganizm jest oczywiście tym samym, czy może nawet ważniejszą rzeczą niż Straight Edge. Za każdym razem, pomimo tego, że wiem, iż w obecnym świecie wegetarianizm nie mówiąc o weganizmie cieszy się średnią popularnością nawet wśród załóg Straight Edge ze Stanów, ponieważ w Europie to jeszcze jako tako to wygląda, jak widzę osobę, która jest Straight Edge a je mięso doznaje szoku. Bywałem na trasach z zespołami, robiłem koncerty, więc powinienem przyzwyczaić się do tego widoku, ale za każdym razem jest to dla mnie szokujące no i muszę przyznać smutne. Patrząc na to Straight Edge jest zredukowane tylko do abstynencji od narkotyków i alkoholu, do grania muzyki i do wizerunku związanego z jakimś tam ubiorem. Nie wiem czy stanowi to jakąś rozsądna alternatywę. Ważne jest, że ktoś nie pali i nie pije, ale są ważniejsze i istotniejsze sprawy na świecie. Dla mnie Straight Edge był atrakcyjny również z tego powodu, że bardzo mocno wiązał się z propagowaniem praw zwierząt, wegetarianizmu i weganizmu. Dla mnie cała idea vegan straight edge jest bardzo istotna i wciąż się z nią utożsamiam. A CO BYŚ POWIEDZIAŁ OSOBIE, KTÓRA ZASTANAWIA SIĘ CZY ZOSTAĆ STRAIGHT EDGE? Co ja mógłbym powiedzieć? No na pewno to, że można zaoszczędzić sporo kasy, którą można wydać albo na jakieś szczytne cele, albo chociażby na jakieś fajne płyty. Na pewno daje to jakąś pozytywną energię i takie poczucie własnej kontroli nad samym sobą i również to, że nie potrzeba narkotyków czy alkoholu żeby się dobrze bawić. Nie potrzeba substytutów, które ułatwiają więzi międzyludzkie, czy ogólnie komunikację z innymi ludźmi. Często jest tak, że to alkohol czy papierosy wpływa na ludzi tak, że się bardziej integrują. Scena Straight Edge jest dowodem na to, że zupełnie jest to niepotrzebne, że jest to nieistotne. Jeśli chodzi o narkotyki to można by długo wymieniać, tak więc spróbuj, przekonaj się, za jakiś czas spojrzysz na to i będziesz mógł stwierdzić czy to było pomocne, przydatne czy coś wniosło w życie. Twój wybór – personal choice. CHCIAŁBYŚ POGADAĆ O POLITYCE, TYM CO OBECNIE SIĘ W NIEJ DZIEJE? Po przeprowadzce do Berlina trochę straciłem kontakt z rzeczywistością i w ogóle z tym, co dzieje się na świecie. Mniej informacji do mnie dociera, nie mam telewizora, jestem bardzo leniwy jeśli chodzi o sprawdzanie informacji w Internecie, bo i tak dużo czasu spędzam przy komputerze, no i również bariera językowa jeśli chodzi o gazety. Teraz mam taki okres wytchnienia od tego, co zawsze mnie denerwowało

w tym kraju, jeśli chodzi o politykę. Czasami brakuje mi tego Kaczyńskiego, który ciągle dodaje ognia, Tuska i całego tego cyrku(śmiech). Więc za każdym razem kiedy przyjeżdżam do Polski, to bardzo chętnie sięgam po informacje co się zmieniło, kto na kogo co powiedział itd. Generalnie zbyt wiele się nie zmienia jeśli chodzi o polską politykę. Mógłbym tutaj długo narzekać, ale nie wiem czy powiem coś nowego. Z jednej strony na ultra konserwatystów z PIS’u a z drugiej strony na neoliberałów z Platformy i odwiecznej walki pomiędzy nimi, która nie wiem czy cokolwiek zmienia dla ludzi tutaj, oprócz tego, że jest podobno jakiś tam wzrost gospodarczy i kryzys znosimy całkiem nieźle w porównaniu z innymi krajami Europy. Statystyki może coś innego wykazują, ale kryzys w Niemczech, a wzrost gospodarczy w Polsce to i tak cały czas jest jakaś tam przepaść. TRZYMAJĄC SIĘ TEMATU POLITYKI, WYDAJE MI SIĘ, ŻE W SCENIE HARDCORE/PUNK WIĘCEJ JEJ BYŁO KIEDYŚ NIŻ JEST TERAZ, ZESPOŁY WIĘCEJ MÓWIŁY O PROBLEMACH POLITYCZNYCH TERAZ TEGO JAKBY MNIEJ. MIESZKAJĄC TERAZ W BERLINIE ZAUWAŻASZ TAKĄ TENDENCJĘ I TAM? Tak, wszędzie jest podobnie, to nie jest tylko kwestia Polski. Myślę, że w Polsce często bywając w różnych miejscach, mając okazję obserwowania różnych scen, wydaje mi się, że w Polsce nie jest jeszcze tak źle. Jest parę starszych jak i młodszych zespołów, które poruszają pewne kwestie i jest sporo osób, które starają się robić jakieś rzeczy poza muzyczne. Jednak prawdą jest, że ta bardziej hardcore’owa część sceny redukuje wszystko do muzyki i wizerunku. Często nie tyle, że przestają interesować ich tematy, które były poruszane, ale stają się pewnego rodzaju reakcjonistami. Zaczynają wyznawać konserwatywne poglądy, albo kwestionują wegetarianizm czy prawa zwierząt. Zaczyna to czasami być czymś totalnie wstecznym, czymś przeciwko czemu punkowa czy hardcore’owa etyka występowała. Jest to smutne, ale z drugiej strony trzeba wspierać te wszystkie inicjatywy, które wiążą cały czas hardcore/punk z działalnością polityczną, bardziej progresywną ideologią lub czymkolwiek co sprawia, że hardcore czy punk ma bardziej kulturowe, polityczne, świadomościowe znaczenie niż tylko to, że jest postrzegany jako jakaś subkultura młodzieżowa czy styl muzyczny. Berlin ma jednak dobrą tradycję ruchów i debat politycznych. To ma miejsce również w scenie. Jest oczywiście dużo świetnych inicjatyw. Chociażby ruch antyfaszystowski jest wyjątkowo prężnie zorganizowany. Oczywiście zdarzają się również przeginki w drugą stronę jak nadmierna poprawność, a szczególnie ruch „Anti Deutsche”, ale to już inny temat. ZMIENIAJĄC TEMAT MAM PYTANIE ODNOŚNIE MIEJSC, KTÓRE DZIĘKI RÓŻNYM TRASOM PO EUROPIE ODWIEDZIŁEŚ. MASZ JAKIEŚ SWOJE ULUBIONE ZAKĄTKI, DO KTÓRYCH LUBISZ POWRACAĆ? Wiele jest takich miejsc. Holandia jest takim miejscem, do którego zawsze chętnie wracam ze względu na ilość znajomych i od czasu BGK, PANDEMONIUM i LARMu zawsze te zespoły mnie kręciły. Zawsze kiedy tam przyjeżdżam jest super. Skandynawia! Uwielbiam Szwecję i Finlandię również ze względu na ludzi, zespoły ale również ze względu na środowisko naturalne, na lasy i te wszystkie jeziora, na sam klimat, specyficzny klimat północy. Oczywiście również bardzo lubię południe Europy. Niewiele rzeczy może się równać z tym, jak jesteśmy na trasie na południu Włoch czy Francji i możemy chwilę odpocząć. Oczywiście nie można zapomnieć o Hiszpanii czy Portugalii. Natomiast jeśli chodzi o ulubione sceny, ludzi i kapele to z pewnością


będzie to Holandia i Skandynawia, choć warto wspomnieć o Bałkanach, ponieważ tam również jestem bardzo związany z wieloma osobami, których entuzjazm jest zawsze podbudowujący. Tak też było na Białorusi, ponieważ entuzjazm ludzi na koncertach jest taki jak u nas 15 lat temu. Niestety nie udało mi się jeszcze dotrzeć do Brazylii i jeśli tam pojadę a planuję wyjazd tam już od dłuższego czasu, to będzie to mój wyjazdowy top. Nie sądzę też, że uda mi się w jakimś krótkim okresie czasu dotrzeć do Japonii, czy do USA – chociaż wiem, że byłby to bardzo ciekawe doświadczenie. Uważam, że jechanie gdziekolwiek jest dobrym doświadczeniem i poznawanie specyfiki lokalnej sceny, lokalnych zespołów i ludzi jest zawsze bardzo ciekawym, gdziekolwiek się jest. WSPOMNIAŁEŚ O BIAŁORUSI, KIEDYŚ OPOWIADAŁEŚ MI JAKĄŚ CIEKAWĄ HISTORIĘ O TYM, JAK POSTRZEGAJĄ CIĘ PEWNI BARDZO ORTODOKSYJNI LUDZIE ZA WSCHODNIĄ GRANICA – MOŻESZ TO PRZYPOMNIEĆ? Tę historię słyszałem z dwóch lub trzech różnych źródeł. Nie mogę tu oczywiście uogólniać, ale w tej historii chodziło głównie właśnie o Białoruś. Chciałbym jednak powiedzieć, że pierwsze hardcore’owe czy Straight Edgeowe ekipy z Białorusi często mnie osobiście odwiedzały, starałem się wspierać te inicjatywy, wydałem pierwszy zespół Straight Edgeowy z tego kraju JIHEART, znam tych ludzi, którzy teraz działają w innych zespołach i cały czas współpracujemy ze sobą. Zdarzały się jednak też takie przypadki ultra ortodoksyjnych DIY, super crustowców, którzy doszukiwali się w takich dosyć mocno DIY przedsięwzięciach jak REFUSE RECORDS, jakiś namiastek kapitalizmu i wyzysku sceny. Niestety to również czasami ma miejsce i w Polsce, ponieważ ludzie nie maja świadomości tego, co się z tym wiąże. Jeśli ktoś widzi, że wytwórnia wydała 10, 20 czy nie daj Boże 50 płyt, to za tym stoją jednak spore pieniądze. Ale ile tych pieniędzy wpada do kieszeni a ile ich trzeba z własnej kieszeni wyjąć, to już jest zupełnie inna historia, która niezbyt wielu interesuje. Ale jeśli robi się festiwale, koncerty, które się udają, płyty, które się sprzedają no to możliwe, że ludzie się zastanawiają skąd ta osoba ma na to pieniądze. Zwłaszcza jeśli mieszka się na Białorusi, gdzie miesięcznie zarabia się 100 Euro albo mniej. Były takie plotki, że posiadam ogromny dom, siedem pokoi, że żyję sobie bardzo luksusowo :). Nie pamiętam już teraz wszystkiego, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że wybić szybę u McDonalda, to jest to samo, co wybić szybę u Refuse’a. Możliwe, że było to użyte w jakimś innym kontekście, możliwe, że ktoś z Polski coś dodał. Nasz kraj taki jest, że jak ktoś coś robi, to sie pod nim dołki kopie i sprowadza na ziemię albo pod ziemię. Możliwe, że część plotek, które dochodziły na Białoruś pochodziły z Polski. Jeśli jestem kapitalistyczną wytwórnią, to prawdopodobnie jestem też faszystowską wytwórnią – jak to obieram jako prawie takie samo oszczerstwo. Z drugiej strony, jeśli tak miałby wyglądać kapitalizm? Miałem na studiach zajęcia z marketingu i jeśli przedstawiłbym mojemu profesorowi to co robię, to prawdopodobnie szybko by mnie z tych studiów usunął, ze względu na to w jaki sposób prowadzę wytwórnię. Refuse Records to fatalny biznesplan :) ZBLIŻAMY SIE KU KŃCOWI:) BOSTON HARDCORE CZY NEW YORK HARDCORE? A czy istnieje jakaś alternatywa na tym świecie? To jak wybór między Coca Colą a Pepsi. Bardzo lubię wczesne kapele z Bostonu jak SSD, DYS, NEGATIVE FX ale jakoś nie po drodze mi do końca z tym, co te kapele prezentowały, czasem z lekko prawicowa nutką w tym wszystkim, często z takim jokecore’owym podejściem do Straight Edge.

Z drugiej strony okładka płyty SSD „The Kids will have their say” na zawsze pozostanie jako jedna z najlepszych okładek straight edge’owych w historii. Wokalista DYS a później DAG NASTY jedna z osób, która rozpoczęła conservative punk tak więc różnie to z tym bywa. Ostatni koncert SLAPSHOT w W-wie, na którym byliśmy - dużo frajdy w trakcie i po koncercie. Choke to równe chłopisko :) Natomiast takie kapele jak ostatnio BLANK STARE – to jestem jak najbardziej za. Z Nowym Jorkiem również mam problem, ponieważ bardzo lubię wiele z tych kapel NYC z lat 80, które są totalnie zajebiste i oczywiście ta druga fala straight edge dzięki YOUTH OF TODAY, GORILLA BISQUITS, SIDE BY SIDE itd. i są to zespoły, które znajdują się na liście moich ulubionych kapel wszechczasów, ale z drugiej strony nie brakowało tam również jakiś nacjonalistycznych czy patriotycznych odchyłów, machaniem flaga amerykańską, z którymi zupełnie mi nie po drodze. Tak więc czy NY czy Boston? Nie wiem. Tu i tu były świetne zespoły, ale zarówno tu jak i tu mam mieszane uczucia jeśli chodzi o pewne kwestie. Powiem tak, Boston ze względu na płyty, a NYC ze względu na Youth Crew’88. OK. CHWILA DLA CIEBIE, MOŻESZ MI ZADAĆ JAKIEŚ PYTANIE LUB DODAĆ COŚ OD SIEBIE. (Po krótkim zastanowieniu) Dobra Michał – wymień najważniejsze koncerty w życiu. HM, KTO MIECZEM WOJUJE TEN OD MIECZA GINIE.:) A jak nie to 5 ulubionych płyt albo kapel:) ZDECYDOWANIE WOLĘ WYBRAĆ KONCERTY. Albo nie, jedno takie wydarzenie, lub płyta czy fanzine, po którym stwierdziłeś, że zostajesz straight edge? ZDECYDOWANIE TO BYŁ KONCERT, KTÓRY ODBYŁ SIĘ W TYM SAMYM CZASIE, W KTÓRYM STWIERDZIŁEM, ŻE HARDCORE JEST MIEJSCEM DLA MNIE I TU CHCĘ DALEJ BYĆ. TO BYŁ KONCERT ORGANIZOWANY ZRESZTA PRZEZ CIEBIE I TO BYŁ KONCERT TRIAL W 99 ROKU. WCZEŚNIEJ OBRACAŁEM SIE W KLIMATACH PUNKOWYCH I CRUST PUNKOWYCH, ALE TO, CO TEN ZESPÓŁ SOBĄ WTEDY PREZENTOWAŁ I CO MIAŁ DO POWIEDZENIA ZNISZCZYŁO MNIE DOSZCZĘTNIE. WŁAŚNIE TAMTEN NIESAMOWITY WIECZÓR W KLUBIE KOTŁY DAŁ MI POTĘŻNY ZASTRZYK ENERGII, NIEDŁUGO PÓŹNIEJ ZOSTAŁEM STRAIGHT EDGE ORAZ ZACZĄŁEM WYDAWAĆ FANZINE’A O TEJ TEMATYCE. PÓŹNIEJ MIAŁEM TROCHE PRZERWY W WYDAWANIU ZINE’A, ALE NIEDAWNO PRZYŚNIŁO MI SIĘ, ŻE WYDAŁEM GAZETĘ I TAK POSTANOWIŁEM ZROBIĆ:) To ja mogę powiedzieć, że czuję się zaszczycony słysząc to, ponieważ zawsze chodziło o to, żeby te zespoły, które grają koncerty, czy te fanzine’y, które są w obiegu, czy te płyty inspirowały i żeby ludzie wnosili również coś od siebie i żeby to miało swoją ciągłość. Bardzo się cieszę, że koncert, który ja robiłem się do tego przyczynił. Oczywiście zasługi TRIAL są dużo większe, ale mam nadzieję, że jakąś cząstkę tego też ja dorzuciłem. Jeśli chodzi o jakieś podsumowanie, to chciałbym pozdrowić wszystkich znajomych, przyjaciół, ludzi przyjaznych i dobrze życzących z Polski. Pomimo tego, że przeprowadziłem się trochę dalej na zachód od Odry nie oznacza, że zapominam o fajnych ekipach. Cały czas zarówno wytwórnia jak i dystrybucja działa też w Polsce. Pewnie będę również organizował nadal koncerty tutaj pomimo tego, że w ostatnim okresie nie miałem zbyt fajnych doświadczeń, np. zostałem wyeliminowany w powiedzmy niezbyt przyjemny sposób z organizacji OPEN HARDCORE FEST, pomimo pracy jaką włożyłem w ten festiwal od powstania festiwalu w 2001.


Przy okazji zdementuję informację jaką przeczytałem w jednym z zinów z nowymi organizatorami tego festiwalu, gdzie wspomniano, że sam odszedłem z organizacji tej imprezy. Więc nie, nie odszedłem sam i decyzja o tym została podjęta za moimi plecami. Uważam to za bardzo nieuczciwe posunięcie, które jest wyrazem braku podstawowych zasad współpracy (lub jej rozwiązywania) oraz braku szacunku do pracy włożonej przeze mnie w ten festiwal. Po latach nagle okazało się, że festiwal ma jednego "głównego organizatora", który właśnie wrócił po latach z UK, a ja byłem jedynie "współpracownikiem", hasło dostępu do strony internetowej i skrzynki pocztowej zostało zmienione, stworzona została nowa grupa organizacyjna, o której dowiedziałem się od osób trzecich. To bardzo przykre doświadczenie. Żeby nie było tak negatywnie na sam koniec, to przy okazji chciałbym podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, z którymi przyszło mi współpracować przy okazji tego festiwalu, dla kapel i dla tych którzy na niego przyjeżdżali. Michał, dzięki za wywiad i za zainteresowanie no i za pomoc przez tyle lat przy wszystkim, co robiłem – to jest dla mnie bardzo cenne. To są właśnie takie rzeczy, których bardzo mi brakuje teraz w Berlinie, tych kumpli, którzy bardzo mi pomagali i wspierali tutaj cały czas. DOBRZE TO TERAZ TAKIE OSTATNIE Z OSTATNICH PYTAŃ, KTÓRE KIEDYŚ JUŻ KTOŚ CI ZADAŁ. CZY REFUSE TO NA PRAWDĘ TWOJE PRAWDZIWE NAZWISKO?:) Faktycznie, ktoś mi już zadał to pytanie:). No tak, od kiedy przeprowadziłem się na zachód, to pomyślałem o tym, żeby moje nazwisko brzmiało bardziej zachodnio i postanowiłem je zmienić. Także od tego momentu proszę się do mnie zwracać per Refuse:) Mój ojciec nie jest z tego faktu szczęśliwy - brzmi za mało warszawsko:)

KONCERTY REFUSE 1994-2009 16.03.1994 „Hybrydy" BLIND MOLE RAT (Anglia), ALIANS, DOBRUŚKA I AMEBY. współorg. z Qqryq 5.05.1994 „Hybrydy” HOMOMILITIA, AMEN, ANTI HOSTILITY, FEAR OF CONFORM 29.09.1994 „Hybrydy” TEQUILA GIRLS (Szwecja), REBELIANT, ATOMICO PATIBULO 6.11.1994 „Giovanni” BLIND MOLE RAT (Anglia), ALIANS, HYTRAROLKA 22.02.1995 „Hybrydy” SELFISH (Finlandia), FORCA MACABRA (Finlandia), RED LIGHT 7.03.1995 „Hybrydy” ANARCRUST (Holandia), TOXIC BONKERS, DRUGS & POLITICS 21.04.1995 „Tęcza” WHO MOVED THE GROUND? (Anglia), J.C. REGULATOR (Anglia), SANCTUS IUDA 1.05.1995 „Hybrydy”, koncert poprzedzony demonstracją 1-majową. GUERNICA Y LUNO, SANCTUS IUDA, PIEKŁO KOBIET, AMEBA, KIEDY MI SIĘ CHCE współorg. RAAF 25.06.1995 „Park”, STRAIGHT EDGE FEST RESPECT, AGNI HOTRA, HEALING, RESPONSIBILITY, ZŁODZIEJE ROWERÓW 15.09.1995 „Rhisome” DEFIANCE (USA), AMEN, KARMA 19.11.1995 „Rhisome” APATIA, GUESS WHY?, AGNI HOTRA 10.01.1996 „Rhisome” HOMOMILITIA, SANCTUS IUDA, HOSTILITY, ZŁODZIEJE ROWERÓW 14.03.1996 „Kotły” DISKONTO (Szwecja), BISECT, MEANS OF CONTROL współorg. Tutaj Teraz 31.03.1996 „Kotły” AGNI HOTRA, SUNRISE, JUDGE EARTH, PURE 30.04.1996 „Stodoła”, NOC WALPURGII POST REGIMENT, GUERNICA Y LUNO, ZŁODZIEJE ROWERÓW, PIEKŁO KOBIET, MULTICIDE, JUDE, DIFFERENT, NAJAKOTIVA współorg. KDP 15.11.1997 Podkowa Leśna, Dom Kultury, STRAIGHT EDGE FEST’97 CYMEON X, AWAKE, INFLEXIBLE, MILITARY FLY, REASON, X.KOX, BLAZE, SALVATION współorg. Vacula zine 30.04.1998 Podkowa Leśna, Dom Kultury, NOC WALPURGII’98 SCATTERGUN (Niemcy), RE-SISTERS (Szwajcaria), N.K.D. (Niemcy), MINUS EINS (Niemcy), HOMOMILITIA, SANCTUS IUDA, ZŁODZIEJE ROWERÓW, ANTICHRIST, GERONIMO, SILIKONFEST współorg. Emancypunx 22.12.1998 Podkowa Leśna, Dom Kultury AS FRIENDS RUST (USA), ZŁODZIEJE ROWERÓW, INFLEXIBLE, KNOCKDOWN org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 24.11.1999 „Kotły” ZŁODZIEJE ROWERÓW, ANTICHRIST, SILIKONFEST org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 29.11.1999 „Kotły” TRIAL (USA), APATIA, REVENGE, END OF SILENCE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 31.01.2000 „Kotły” GOOD CLEAN FUN (USA), STARZY SINGERS, AWAKE, SECOND AGE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 7.03.2000 „Dwa Koła” INTENSITY (Szwecja), CITA ATTIEKSME (Łotwa), ANTICHRIST, SILIKONFEST org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 30.04.2000 „Park”, NOC WALPURGII 2000 HARUM-SCARUM (USA), INNER TERRESTRIALS (Anglia), OIL (Holandia), LIFE CYCLE (Belgia), HIGHSCORE (Niemcy), DIASPORA (Finlandia), ZŁODZIEJE ROWERÓW, ACTION FREEDOM, SILIKONFEST, WHITE RABBIT, SUPER GIRL & ROMANTIC BOYS współorg. Emancypunx 11.05.2000 „Kotły” BLOODPACT (USA), SCHIZMA, POKER FACE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 26.10.2000 „Kotły” ŻEGOTA (USA), JUDE, AFRAID OF THAT DAY org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 14.02.2001 „B-65” REALIGN (Niemcy), PIGNATION, FILTH OF MANKIND, POKER FACE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 20.03.2001 „B-65” REACHING FORWARD (Holandia), BIAŁA GORĄCZKA, ONLY WAY OUT, REGRES org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 18.07.2001 „B-65” HIGHSCORE (Niemcy), BETERCORE (Holandia), ŻYCIE JAK SEN org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 28.07.2001 Piaseczno, Park Miejski, OPEN HC FEST ENDSTAND (Finlandia), STRENGTH APPROACH (Włochy), BRAMBORAK (Litwa), FRATELLANZA (Włochy), UNCONFORM (Rosja), AWAKE, ZŁODZIEJE ROWERÓW, SECOND AGE, ONLY WAY OUT, POKER FACE współorg. Strong Core Crew, Emancypunx

1.09.2001 „B-65” GOOD CLEAN FUN (USA), WHEN MIND REFLECTS (Włochy), HERODISHONEST (Finlandia), REBOUND (Finlandia), MINORITY org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture 26.10.2001 „B-65” SIN DIOS (Hiszpania), CATHARSIS (USA), ANTICHRIST, APRIL org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture 4.11.2001 „B-65” REACHING FORWARD (Holandia), SECOND AGE, STUPOR, COALITION współorg. Emancypunx 24.11.2001 „B-65” HARUM-SCARUM (USA), BORN DEAD ICONS (USA), STRACONY współorg. Emancypunx, PaNika 28.02.2002 „Supernova” DRIFTNET (Niemcy), ONLY WAY OUT, PRESHRUNK 27.03.2002 „Supernova” TIME X (Portugalia), MAD RATS (Portugalia), IŁ-62 30.04.2002 „CDQ”, NOC WALPURGII’02 SCATTERGUN (Niemcy), USAISAMONSTER (USA), LADY DIE! (Holandia), LORENA & THE BOBBITS (Niemcy), DULDUNG, HISTERIA współorg. Emancypunx 4.06.2002 „Paragraf 51” TEAR IT UP (USA), KIDS LIKE US (Norwegia), ZŁODZIEJE ROWERÓW, ONLY WAY OUT 27.07.2002 Piaseczno, Park Miejski “OPEN HARDCORE FEST” REACHING FORWARD (Holandia), DEFDUMP (Luksemburg), NEW WINDS (Portugalia), CATHODE (Holandia), BORA (Litwa), SECOND AGE, COALITION, APRIL, REGRES współorg. Strong Core Crew 6.08.2002 „Paragraf 51” LIAR (Belgia), GOOD CLEAN FUN (USA), POINT OF NO RETURN (Brazylia), SUNRISE współorg. Youth Culture, Die By The Sword 28.09.2002 „Czarna Żaba” Squat ENDSTAND (Finlandia), HOPE DIES LAST (Łotwa), FAUST AGAIN, NOISENSE 1.03.2003 „Supernova” G.F.K. (Kanada), JULIETTE, BULLET PROOF 25.03.2003 „Supernova” TRUTH IN MY HANDS (Włochy), DULDUNG, SŁOWA WE KRWI 25.04.2003 „Fabryka” Squat AFTERLIFE (Hiszpania), APRIL, MAYPOLE 29.06.2003 Warszawa, “Remont” X-LECIE REFUSE! WHAT HAPPENS NEXT? (USA), ZŁODZIEJE ROWERÓW, KTO UKRADŁ CIASTKA, SECOND AGE, ONLY WAY OUT, JULIETTE, REGRES 26.07.2003 Piaseczno, Park Miejski “OPEN HARDCORE FEST” NARZISS (Niemcy), ANALENA (Chorwacja), DARWIN (Holandia), SOON IN HERE (Izrael), LAST HOURS OF TORMENT (Anglia), SUNRISE, PIGNATION, LOST, AFRAID OF THAT DAY, CRIES OF THE TORMENTED współorg. Cursed XX 12.08.2003 Warszawa, Galeria Off POINTING FINGER (Portugalia), NUEVA ETICA (Argentyna), CONFRONTO (Brazylia), INGEGNO DELLA CULTURA (Włochy) współorg. Die By The Sword 27.08.2003 Warszawa, Galeria Off I SHOT CYRUS (Brazylia), XJIHEARTX (Białoruś), RESCUE 811 (Białoruś), ONLY WAY OUT 4.09.2003 Warszawa, C-45 DISCARGA (Brazylia), SUNRISE, AFRAID OF THAT DAY, ANYWHERE BUT HERE, NIGHTMARE OF EXISTENCE 25.02.2004 WARSZAWA, Nemo HARUM-SCARUM (USA), LOST, ANYWHERE BUT HERE współg. Emancypunx 30.04.2004 WARSZAWA, CDQ, NOC WALPURGII 2004 ACTIVE MINDS (UK), CINDER (Hiszpania), BEYOND PINK (Szwecja), VICIOUS IRENE (Szwecja), DE FATWAS (Holandia), REGRES, MASSKOTKI, LOS TRABANTOS współrg. Emancypunx 21.05.2004 WARSZAWA, No Mercy ANALENA (Chorwacja), JULIETTE, KILL THE FAMIAN'S FEELING współorg. Riot Kids 29.06.2004 WARSZAWA, No Mercy SUMMER LEAGUE (Włochy), EYELESS VIEW (Niemcy), A.C.M.D. 31.07.2004, PIASECZNO, Park Miejski, OPEN HARDCORE FEST'04: COLLIGERE (Brazylia), RISEN (USA), FALL OF A SEASON (Niemcy), DOWNSLIDE (Holandia), CRICKBAT (Hiszpania), JANUSZ REICHEL, END OF SILENCE, NO HEAVEN AWAITS US, THE TUBE, KILL THE FAMIAN'S FEELING Współorg.: Cursed XX 2.11.2004, WARSZAWA, Nemo RATOS DE PORAO (Brazylia), APATIA, ANTIDOTUM, HUNDRED INCH SHADOW, SHACKLED DOWN, X'S ALWAYS WIN Współorg: Emancypunx 23.04.2005, WARSZAWA, No Mercy VITAMIN X (Holandia), REGRES, LAST ITEM, FIGHT THE ANTHEM 20.05.2005, WARSZAWA, Aurora DEAD STOP (Belgia), LAST ITEM, PRESSURE RISING Współorg: Sound & Fury 22.06.2005, WARSZAWA, CDQ DOWN TO NOTHING (USA), THE BEAT GENERATION, FIGHT THE ANTHEM Współorg: Sound & Fury

Cudowne Lata str. 60

4.07.2005, WARSZAWA, Fabryka CHILDREN OF FALL (Szwecja), MOENSTER (Niemcy), THE SHINING (Holandia), CZARZŁY Współorg: Sound & Fury 12.09.2005, WARSZAWA, Elba BORN/DEAD (USA), THE TANGLED LINES (Niemcy), FORTY WINKS (Włochy), MASS GENOCIDE PROCESS (Czechy) Współorg: Cresta'77 28.09.2005, WARSZAWA, CDQ I SHOT CYRUS (Brazylia), DISCARGA (Brazylia), CZARZŁY, EL BANDA, PLEASE DIE 14.10.2005, WARSZAWA, Elba DICK CHENEY (Szwecja), ATOMICO PATIBULO, 14 AGAINST 5 30.04.2006 X-LECIE NOC WALPURGII, CDQ LYNNE BREEDLOVE (USA), GREG BENNICK (USA), AMANDA WOODWARD (Francja), THE TANGLED LINES (Niemcy), SHORT FUSE (Niemcy), DAISY CHAIN (Niemcy), ZŁODZIEJE ROWERÓW, EL BANDA, POGOTOWIE SEKSUALNE, EXMISJA. Współorg.: Emancypunx 31.05.2006, Aurora BURY THE LIVING (USA), SONS OF SATURN (Francja), ISSUE SIXTEEN (Francja) 5.07.2006, All Ages HC Summer Special, CDQ GO IT ALONE (Kanada), ALLEGIANCE (USA), JUSTICE (Belgia), COLD WORLD (USA), REGRES, THE ANTHEM, SIX PACK 29.07.2006, OPEN HC FEST, Piaseczno, Park Miejski NEW WINDS (Portugalia), ABUSIVE ACTION (Holandia), THE IDORU (Węgry), BIRDS OF A FEATHER (Holandia), FAUST AGAIN, ALIENACJA, ODSZUKAĆ LISTOPAD, NOISENSE, 14 AGAINST 5 współorg. Cursed XX 22.08.2006, Aurora F.P.O. (Macedonia), THIS HOME IS PREPARED (Macedonia) 29.04.2007 Warszawa, "Aurora" APRIL (final show), MIHOEN! (Holandia), JESUS CROST (Holandia), REGRES, OREIRO 28.07.2007 OPEN HARDCORE FEST, Piaseczno, Park Miejski CONFRONTO (Brazylia), THE TANGLED LINES (Niemcy), HOODS UP (Niemcy), SECOND COMBAT (Malezja), BACKSIGHT (Francja), I KNOW (Białorus), SCHIZMA, EYE FOR AN EYE, REGRES, DAYMARES, SIX PACK współorg. Cursed XX 14.08.2007 Warszawa, "No Mercy" B.U.S.H. (Brazylia), SELFMADEBOMB, ANTIDOTUM, HARD TO BREATHE 11.10.2008 Warszawa, CDQ, Robert Refuse B-day party show SINKING SHIPS (USA), RUINER (USA), ZŁODZIEJE ROWERÓW, SIX PACK, BURST IN 2.12.2008 Warszawa, Dobra Karma CINDER (Hiszpania), THE BLACK TAPES, IDENTITY, NOISENSE 27.02.2008 Warszawa, Elba II D.S.B. (Japonia), INFEKCJA, POGOTOWIE SEKSUALNE 17.03.2008 Warszawa, "Radio Luxembourg" TRUE COLORS (Belgia), THE KIND THAT KILLS (Szwecja), BROKEN DISTANCE (Portugalia), LOSING STREAK (Belgia), ALONE (Włochy), BALANCE (Szwecja) współorg. Warsaw Youth Crew 25.03.2008 Warszawa, "Radio Luxembourg" DIE YOUNG (USA), WASTED SCARS (Austria), DAYMARES, FAST FORWARD frekewencja: 110 osób współorg. This Is Warsaw 30.04.2008 Warszawa, CDQ, NOC WALPURGII 2008 BEYOND PINK (Szwecja), AGATHA (Włochy), DEATH BEFORE WORK (Włochy), ZIMBABWE (Litwa), GEFFEN3/KAKAOKATZE/WIJNSTIJN (Niemcy), C.B.A. (Niemcy), EYE FOR AN EYE, THE FIGHT, DELICJE współorg. Emancypunx 1.05.2008 Warszawa, Ufa, NOC WALPURGII 2008 SUGAR CRASH (Niemcy), STAHLKIND 3000 (Austria), DNO współorg. Emancypunx 3.06.2008 Warszawa, CDQ ANCHOR (Szwecja), LET DOWN (USA), KINGDOM (USA), HARD TO BREATHE, 5000 28.06.2008 Warszawa, CDQ, XV-LECIE REFUSE SEEIN' RED (Holandia), BLANK STARE (USA), BIRDS OF A FEATHER (Holandia), THE TANGLED LINES (Niemcy), REGRES, INSURRECTION, IDENTITY 19.07.2008 Piaseczno, Park Miejski, OPEN HARDCORE FEST 2008 A TRAITOR LIKE JUDAS (Niemcy), DISCARGA (Brazylia), BLANK STARE (USA), LOSER LIFE (USA), FOREVER IT SHALL BE (Niemcy), NINE ELEVEN (Francja), ARCHWAY (Niemcy), EL BANDA, CALM THE FIRE, ANGST FOR THE MEMORIES, BORN ANEW wspolorg. Cursed XX 2.09.2008 Warszawa, Elba II F.P.O. (Macedonia), SISTA SEKUNDEN (Szwecja), KAMIKATZE (Szwecja), DEAD VOWS (Szwecja), VASELINE CHILDREN (Chorwacja) 23.11.2008 Warszawa, CDQ VERSE (USA), I RISE (USA), ANCHOR (Szwecja), HARD TO BREATHE wspolorg. This Is Warsaw 4.07.2009 Berlin, Koma F SEASICK (US), BEYOND PINK (S) 16.08.2009 Warszawa, CDQ SOUL CONTROL (US), WAIT IN VAIN (US), OUTRAGE (US), BALANCE (S) współorg. Active Kids 18.09.2009 Warszawa, Elba MASSHYSTERI (S), IN DEFENCE (S), SS20 (D), THE BLACK TAPES, GOVERNMENT FLU 14.10.2009 Berlin, Koma F BIRDS OF A FEATHER (NL), SOMETHING INSIDE (D), MICHEL PLATINIUM (F), COUP D'ETAT (D)


ANCHOR „The Quiet Dance” LP

ANCHOR „Relations Of Violence” EP

GOVERNMENT FLU „Fuck Poetics” EP

WARSAW IS BURNING V/A EP

BIRDS OF A FEATHER “The Past, The Present” LP+Książka

S.B.V “Swallow The Pill” EP

RIGHT IDEA s/t EP

THE CORPSE “Fight Against Rules” CD

Pełny katalog dystrybucji znajdziesz na naszej stronie internetowej.

www.refuserecords.prv.pl www.myspace.com/refuserecords refuserecords@gmail.com

Refuse Records

P.O. Box 7

Foto: Laszlo Paprika

02-792 Warszawa 78

www.laszlopaprika.ownlog.com



Właśnie zrobiłem ostatnie poprawki i stwierdziłem, że w tym miejscu będzie koniec. Przepraszam za wszystkie błędy, literówki i niedociągnięcia. Mam nadzieję, że jest ich niewiele i w przyszłości postaram się aby nie było ich wcale. Mówię w przyszłości, ponieważ rodzi się pomysł, aby zrobić numer drugi tej gazety. Nie wiem kiedy powstanie, ale spodobało mi się to, co zrobiłem na ostatnich pięćdziesięciu kilku stronach. Niestety nie wszystko co zaplanowałem znalazło się w tym numerze, dlatego tym bardziej fajnie byłoby to zrealizować w kolejnej odsłonie. W tej materii bardzo liczy się Wasza opinia, więc napiszcie kilka słów co myślicie o tej gazecie. Tak jak pisałem na wstępie, chętnie wysłucham wszelkich opinii, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Jeśli piszesz fajne kolumny a brakuje Ci odwagi, aby wydać swojego zina, bardzo chętnie zamieszczę Twój tekst w następnym numerze. Śmiało pisz do mnie. To tyle tym razem. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i nie macie wrażenia, że to był stracony czas. Pozdrawiam serdecznie. Michał

‘What would you do if I sang out of tune Would you stand up and walk out on me. Lend me your ears and I’ll sing you a song And I’ll try not to sing out of key. Oh I get by with a little help from my friends Oh I get high with a little help from my friends Going to try with a little help from my friends’.

REGRES – SQUAT CONRADA Warszawa 2009 Foto: Kirek, www.kirek.pl


Nasze sny są naszym ukojeniem To, że kochasz swoje sny Nie znaczy, że jesteś słaby To, że kochasz swe marzenia Nie znaczy źle o tobie Każdy, każdy z nas ma małe prośby Mały marzycielu nie zapomnij o życiu To tkwi we mnie

Każdy z nas to nosi w sercu

To tkwi w tobie

Więc słuchaj

Słaby jesteś gdy marzenia cię przerosną Bezradny jak kaleka gdy życie stanie się snem Każdy, każdy z nas ma małe prośby Mały marzycielu nie zapomnij o życiu Nasze sny są naszym ukojeniem Nasze marzenia są ucieczką od tego świata Nasze umysły uciekające coraz dalej Mogą kiedyś nie znaleźd powrotnej drogi

Apatia 92’

cudownelatazine@gmail.com www.myspace.com/cudownelatazine


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.