577net

Zostaw wiadomość

strona

7

Niepokojący sygnał przekazała nam mieszkanka jednego z bloków, będących własnością szczecineckiego ZGM. Pani Krystyna, chcąc zgłosić niewielką (na szczęście) awarię, zadzwoniła pod podany przez zarządcę telefon alarmowy. Tam, zamiast niosącego pomoc pracownika spółki, usłyszała... automatyczną sekretarkę.

Jestem po prostu Panem Maćkiem

strona

11

Dzięki swej nietuzinkowej pomysłowości pan Maciej Gaca trafił do grona najbardziej rozpoznawalnych w Szczecinku osób. Przez ponad dwadzieścia lat pracował w kwiaciarni. Jak sam przyznaje, być moşe dlatego, şe do jego sklepu moşna było wchodzić z lodami, psami i płaczącymi dziećmi (na co zresztą zezwalała przyczepiona do drzwi kartka), klientów raczej mu nie brakowało. Miesiąc temu pan Maciej oficjalnie zakończył swoją przygodę z kwiatami

OOO&KL9JO9Q&KR;R=;AF=C&HD

REKLAMA

Lider jest tylko jeden

CHCIELI SPALIĆ PSA! CUDEM PRZEŝYŠO tym zdarzeniu trudno pisać. Ktoś şywcem podpalił psa! Suczkę, owczarka niemieckiego znaleziono w sobotę, 16 lipca w stanie agonalnym na parkingu koło Cmentarza Komunalnego. Dobrzy ludzie przywieźli psiaka do naszego schroniska - mówi, nie kryjąc łez, Danuta Maria Kadela, szefowa Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Rybackiej. - Stan suczki był właściwie agonalny i kiedy doktor zastanawiał się juş nad uśpieniem, aby skrócić jej cierpienia, otworzyła oczy. Jakby chciała powiedzieć: dobry człowieku - pomóş mi! Psiak został podpalony, ma jeszcze opaloną sierść na grzbiecie i stopione wąsy. Strasznie chce şyć.

Suczka o imieniu Małgosia jest niezwykle cierpliwa, pozwala robić przy sobie wszystko bez cienia sprzeciwu - zastrzyki, czyszczenie ran, kąpiele w roztworze jodyny. Merda ogonem i się cieszy. Nie straciła wiary w człowieka, mimo cierpień, jakich doznała z ludzkiej ręki.

>> strona 4

"%:0Ä&#x17E;!4.! +!3!#*! 0/*!:$­7 @ > - : ? < ; > @ 3 > -@ 5 ? < ĹŁ - / 5 9 E F - < ; 6 - F 0 E $OBINO 7AÄ&#x;CZ TEL KOM

REKLAMA

Zezwolenienie Wojewody Zachodniopomorskiego nr 4

Maciej Gaca:

FOTO Marcin Tadzik

27 lipca (środa) kilkanaście minut przed godziną 9-tą na drodze krajowej nr 20, tuż za Sitnem doszło do groźnie wyglądającego zdarzenia. Kilkutonowa przyczepa przewróciła się do rowu. Cały zestaw skutecznie tarasował przejazd. Przyczyną była najprawdopodobniej nadmierna prędkość lub awaria zestawu. Informacje, otrzymane przez dyżurnego KPP Szczecinek były niepokojące: - Ciężarówka przewróciła się, uniemożliwiając wyjazd z Sitna w kierunku Szczecina. Na miejsce wysłany został patrol drogówki. Na szczęście jeszcze przed jego przyjazdem, dzięki pomocy pracujących nieopodal ciężkich maszyn, udało się wypiąć przyczepę, a samochód zabrać na bok. (mt) elektroniczny. To wszystko „podparł” alkoholem. Właściciel mieszkania wycenił stratę na 13 tys. zł. *** W Bornem Sulinowie jeden gość się bardzo nudził i obrzucał samochód kamieniami. W pojeździe marki toyota wybił przednią szybę, wgniótł i porysował karoserię. Straty - 3 tys. zł. *** W Szczecinku policjanci w bezpośrednim pościgu zatrzyma-

li siedmiu mężczyzn w wieku 18-25 lat. Agresywnie zachowujący się pijani osobnicy najpierw zdemolowali ogrodzenie lokalu gastronomicznego, a później wybili 2 szyby w samochodzie peugot. *** Policjanci zatrzymywali osoby posiadające narkotyki. W Szczecinku 21-latek miał przy sobie 0,4 gramów amfetaminy, a 26-latek 0,29 gramów marihuany. (sw)

Mina wstrzymała roboty

Uzbrojona obwodnica Robotnicy wykonujący w czwartek, 21 lipca prace ziemne na szlaku przyszłej obwodnicy Szczecinka, w ciągu drogi wojewódzkiej nr 172 nieopodal Sójczego Wzgórza, wykopali minę przeciwpancerną. Tak do końca nie wiadomo czy był to uzbrojony w głowicę bojową pocisk pamiętający czasy II wojny światowej, czy też może pocisk ćwiczebny. Takich przed laty używali ćwiczący w tym rejonie żołnierze jednostek garnizonu Szczecinek.

Tak czy owak, niebezpieczne znalezisko trzeba było zabezpieczyć.

Wpierw czynili to policjanci, później strażnicy miejscy, którzy w finale akcji przekazali zardzewiały niewybuch patrolowi saperskiemu z 2 Brygady Zmechanizowanej Legionów ze Złocieńca. Saperzy wywieźli minę na poligon i tam zdetonowali. (sw)

foto:sw

Prezydent ogłosił termin wyborów parlamentarnych i bliski jest już dzień, kiedy mury naszych miast zakwitną, niczym łąki na wiosnę żółtym mleczem, różnej wielkości bilbordami. Kolejny raz, wielkie partie będą przesłaniać wielkie partie murów. Kolejny raz, kandydaci z uwiecznionym przez fotografa i wysterylizowanym przez photoshopa uśmiechem godnym reklamy najlepszych gabinetów dentystycznych, będą przekonywać o swojej niepohamowanej miłości do ludu pracującego miast i wsi. Oczywiście, w drugiej części tego zdania nieco przesadziłem. To nie ta epoka, ale w gruncie rzeczy chodzi o to samo. Zdjęcie, podpis, numer i hasło. Jak najmniej treści, co by się potencjalny wyborca nie rozmyślił. Lektura dłuższa niż treść napisu na puszce piwa bardzo zniechęca, by nie powiedzieć, że wręcz odstręcza.

W epoce telewizyjnej papki nikogo już nie trzeba przekonywać argumentami, czy nie daj Boże wystąpieniami na spotkaniach i wiecach.

Z tymi ostatnimi, to też może być różnie. Na zebranie publiczne trzeba mieć glejt, znaczy pozwolenie od władzy. Co będzie jeśli zwolennik spotkań z żywymi ludźmi będzie z innej opcji niż władza? Toteż lepiej nie ryzykować, kara może być dotkliwa.

Wracam do bilbordów. Natknąć się można na nie na każdym kroku i bez kampanii wyborczej. Specjalnością naszego miasta jest festiwal tandetnych płacht w historycznym centrum. W tym względzie nie oszczędza się praktycznie żadnych obiektów. Jarmarcznym gustem porażone zostały nawet zabytkowe wieże. Ktoś wpadł na „genialny” pomysł, aby zamienić je w mocno wyrośnięte słupy ogłoszeniowe.

Przykładem jest wieża strażacka i jej niedaleka siostrzyca na Wodociągowej Górce. Z poziomu ulicy nie sposób zrozumieć, ba, pojąć wyjątkowo wyrafinowanego zmysłu plastyczno-przestrzennego cechującego ich właścicieli. A może jesteśmy mało rozgarniętymi świadkami nowego kierunku w sztukach plastycznych? Zamiast nagich, często spękanych ze starości murów, otrzymujemy nową wartość, nową jakość - żywy kolor, nowoczesny krój liternictwa, tkanina..., oto kładziemy kres zatęchłej małomiasteczkowej przeszłości... To dowód na to, że nawet publiczny kicz można usprawiedliwić, przywdziewając go w dostojne szaty wymyślonej naprędce ideologii.

Nasze miasto może się pochwalić cudownym wręcz ryneczkiem, zwanym od zakończenia wojny placem Wolności. Nie znam miasta w stukilometrowym promieniu (oprócz Chojnic) z oryginalną, wiekową zabudową tworzącą rynkową pierzeję. Nie znam też miasta, na którego bardzo kameralnym, wręcz miniaturowym ryneczku, tolerowana jest jarmarczna, szmaciana tandeta, przesłaniającą nieraz całe połacie ścian z oknami. Od wielu lat zasłaniane są najładniejsze detale architektoniczne secesyjnych kamienic. W imię czego? Wynajem lokali, fryzjer, telewizja cyfrowa - wszystko to wielkości kolejowego wagonu i to w bezpośrednim sąsiedztwie najpiękniejszego na Pomorzu, eklektycznego ratusza. Promocja? Tylko czego - złego gustu? To już nie jest zaśmiecanie publicznej przestrzeni, to jej deprecjacja. Jak na razie, miejska przestrzeń nie została jeszcze poprzedzielana parkanami, murkami i żółtymi tabliczkami z napisem: teren prywatny. Jest to nasze wspólne dobro i takim już zostanie i to bez względu na to, kto jest właścicielem domu. Dlaczego zatem mamy akceptować brzydotę i bezguście?

Dawno, dawno temu, w ratuszu urzędował tzw. miejski plastyk.

Przyjmował petentów, bojaźliwie ściskających w rękach projekty kolorystyki elewacji. Od tego czasu sporo wody w Niezdobnej upłynęło.

Miejski plastyk stał się przeżytkiem, zwłaszcza teraz, w epoce, kiedy więcej niż dobry gust znaczą dojścia i układy. Dzisiaj, oprócz kolorystyki elewacji, największym problemem są różnej maści reklamy wieszane w zupełnie nieraz przypadkowych miejscach. Takie to czasy, że każdy kto tylko zaledwie liznął komputerowy program graficzny uważa się jeśli już nie za artystę, to na pewno za fachowca. Efekty tego typu działalności są widoczne na ścianach nie tylko zabytkowych domów.

Jakoś tak jest, że jak już zostanie odnowiona elewacja kolejnej kamienicy, od razu pojawiają się na jej ścianach jarmarczne szmaty. Być może jest to jedyna okazja do zdobycia funduszy na spłatę zaciągniętego na remont kredytu? Tylko dlaczego jednym się na to pozwala, a innym zabrania? Ale to jest już całkiem inna historia.

Jerzy Gasiul

W minionym tygodniu szczecineccy policjanci zatrzymali 11 nietrzeźwych kierujących, wylegitymowali 349 osób i podjęli 47 interwencji. *** Nawet na 10 lat za kratki mogą powędrować dwaj bracia - włamywacze, którzy skradli...15 litrów benzyny z baku samochodu osobowego. Włamu dokonali na terenie gminy Borne Sulinowo. - Dwaj młodzi mieszkańcy gminy Czaplinek postanowili pojeździć sobie samochodem. Nie pytając o zgodę, zabrali samochód należący do członka ich rodziny - mówi mł. asp.

Monika Wojnowska, rzecznik prasowy szefa szczecineckiej policji. W pożyczonym pojeździe było mało paliwa, więc wpadli na pomysł, że paliwo zabiorą z jakiegoś innego samochodu. W tym celu zabrali ze sobą wiertarkę elektryczną i plastikową bańkę. Będąc już na ternie gminy Borne Sulinowo zatrzymali się przy przypadkowej posesji, na której stał osobowy samochód.

Jeden z braci przewiercił otwór w zbiorniku paliwa i podłożył pod niego płaski pojemnik, na który wciekała benzyna. Gdy pojemnik był pełny, przelali benzynę do bańki i zatankowali swój samochód, po czym odjechali. Kilkanaście minut później młodzi mężczyźni nie zatrzymali się do policyjnej kontroli.

Wjechali w las, gdzie porzucili pojazd i uciekli. Mundurowi zabezpieczyli samochód i znajdujące się w nim przedmioty, które posłużyły do kradzieży paliwa.

- W wyniku podjętych czynności policjanci z Bornego Sulinowa ustalili i zatrzymali uczestników tego zdarzenia. Dwaj bracia, mieszkańcy gminy Czaplinek w wieku 17 i 23 lat przyznali się do winy. Usłyszeli zarzut kradzieży z włamaniem, za co grozi kara pozbawieni wolności od roku do 10 lat - dodaje asp.

Wojnowska. *** 22 lipca rano w okolicach Dyminka zaginął 10-letni Mateusz Kuśnierz. Chłopczyk wybrał się na grzyby. Na szczęście, tego samego dnia po godz. 21.00 Mateusz odnalazł się aż w...Miastku. Dotarł tam polnymi drogami. *** 23 lipca do oficera dyżurnego szczecineckiej komendy policji zgłosił się 54-letni mężczyzna.

Stwierdził, że został pobity przez dwóch nieznanych sprawców i doznał złamania dwóch żeber. *** W Starym Wierzchowie rabusie dobrali się do baku paliwa samochodu ciężarowego MAN. Ze zbiornika utoczyli 50 litrów oleju napędowego o wartości 250 zł. *** W Szczecinku nieznany dotąd sprawca wybił boczną szybę w samochodzie. Z wnętrza pojazdu ukradł nawigację. Właściciel wycenił straty na 1000 złotych. *** W Białym Borze dwaj złomiarze - 33 i 56 lat włamali się do nieczynnej kotłowni, skąd ukradli żeliwną skrzynkę energetyczną o wartości około 5 tys. zł. Zostali zatrzymani przez policjantów. Usłyszeli już zarzuty kradzieży z włamaniem. *** W Szczecinku złodziej dostał się do mieszkania przez otwarte okno. Z pomieszczenia ukradł aparat cyfrowy, laptop oraz inny sprzęt

Ćwiczebna czy bojowa? Tego już się nigdy nie dowiemy. Mina przeciwpancerna została zniszczona na poligonie.

REKLAMA

Szmaciana rewolucja

POD PARAGRAFEM

REKLAMA

Na wstępie

REKLAMA

Aktualności

W minionym tygodniu funkcjonariusze Straży Miejskiej w Szczecinku podjęli 148 interwencji w trakcie, których wylegitymowali 231 osób i ukarali mandatami 19 osób. Kolejnych 13 osób czeka wizyta w Sądzie Rejonowym.

Za co najczęściej podpadaliśmy? - Tradycyjnie za wykroczenia polegające na spożywaniu alkoholu w miejscach publicznych. Z tego tytułu wypisaliśmy 13 mandatów i przygotowaliśmy jeden wniosek o ukaranie - mówi komendant SM Grzegorz Grondys. - Niestety, wśród dominujących kategorii wykroczeń nadal znajdują się czyny polegające na zakłócaniu spokoju publicznego.

Ich sprawcy „zarobili” 12 wniosków o ukaranie. Patrol ujął też jedną osobę posiadającą narkotyki oraz 7 osób, które dokonały zniszczeń i dewastacji mienia.

*** W piątek 22.07 około godz.

17.40 strażnicy podczas patrolowania parku miejskiego zauważyli grupkę osób, z których dwie spożywały alkohol. Jedna z nich próbowała coś schować do kieszeni spodni. Okazało się, że zawiniątko zawierało narkotyki. Z kolei druga z tych osób była poszukiwana przez policję. Niedługo potem obaj trafili w „objęcia” patrolu policji. *** W sobotę 23.07 około godz.

0.40 patrol składający się ze strażnika miejskiego i policjanta zatrzymał siedem młodych osób, które dokonały szeregu zniszczeń w mieście. Wybili szybę w samochodzie zaparkowanym na drodze ich „przemarszu” oraz zdemolowali jeden z ogródków konsumpcyjnych. „Dzikusy” zostały zatrzymane przy ul. Zielonej.

W ich ujęciu pomogli świadkowie zdarzenia. (sw)

Strażacki tydzień - W minionym tygodniu odnotowaliśmy tylko dziewięć interwencji naszych strażaków.

Był to okres stosunkowo spokojny. Aura była dla nas łaskawa, nie było ani upałów, ani przesadnych opadów - mówi st. kpt. Jerzy Szeligowski, zastępca komendanta PSP w Szczecinku. *** O pożarze sadzy w kominie powiadomili strażaków mieszkańcy jednego z domów w Wierzchowie. Na całe szczęście sytuacja nie była poważna.

Płomienie nie wydostały się poza przewody kominowe. Pożar udało się więc opanować zanim płomienie przeniosły się na pomieszczenia mieszkalne. *** Od bardzo dawna nie było w naszym regionie tak dużej akcji poszukiwawczej, jak ta, która miała miejsce w miniony piątek

OŚWIADCZENIE Informuję, jako właścicielka firmy AUTO SZROT ŻÓŁTNICA że nie odpowiadam za długi męża Stanisława Henryka Pietruszewskiego.

Wszelkie udzielone mojemu mężowi pełnomocnictwa zostały cofnięte.

Jolanta Pietruszewska

w Dyminku. Około godziny 19-tej dyżurny PSP został poproszony o pomoc w poszukiwaniu 10-latka, który wyszedł na grzyby i zaginął w pobliskich lasach. Na miejsce zostało wysłanych 21 strażaków, którzy wraz z policją, strażą miejską oraz 30-tką ochotników poszukiwali dziecka. Ostatecznie około godziny 22 poszukiwania zostały przerwane, bo malec zgłosił się do policjantów w Miastku.

Lasami przeszedł odległość około 15 kilometrów. *** Do rozszczelnienia samochodowej instalacji LPG doszło w miniony weekend w Marcelinie. Sytuacja była poważna. Pojazd, w którym zauważono usterkę znajdował się na terenie tamtejszej stacji paliw. Strażacy, którzy pojawili się na miejscu zabezpieczyli uszkodzoną butlę i skierowali osobówkę do specjalistycznego warsztatu. *** W miniony wtorek, 26 lipca o pożarze altanki, usytuowanej przy ul. Dworcowej powiadomili strażaków przechodnie. Na miejsce udały się dwa zastępy PSP. Na miejscu okazało się, że palą się śmieci, zgromadzone we wnętrzu niewielkiego obiektu. Ściany oraz poszycie altanki pozostały nienaruszone. (mt)

foto:D. Kadela

Wielu kierowców narzeka na fotoradar. Że to „złodziej”, że grabi niewinnych kierowców. Gdy ci sami kierowcy wyjeżdżają poza granice naszego kraju, natychmiast zdejmują nogę z gazu i z „tytanów” szos, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przemieniają się w potulne baranki. Powód? Kary za przekroczenie prędkości, np. w Niemczech są bardzo, bardzo dotkliwe. Dodatkowo tamtejsza policja nie ma żadnych skrupułów dla łamiących przepisy ruchu drogowego.

A w Szczecinku „tytani” szos mają się nadzwyczaj dobrze. Oto dowód.

W niedzielę 24 lipca o godzinie 11.31 w na ul. Narutowicza fotoradar pstryknął takie oto zdjęcie. Dozwolona prędkość w tym miejscu to 50 km/h, a samochód jechał z prędkością 129 km/h! Dodatkowo dwóch idiotów stało w otwartym szyberdachu. Pędzących na złamanie karku widziono także na ul. Cieślaka. Mercedes miał kielecką rejestrację.

Czy barbarzyńca, który zadał psu tak potworne rany, zasługuje na miano człowieka?

Tak bardzo chce żyć.

Pomóżmy jej!

O tym zdarzeniu trudno pisać.

Ktoś żywcem podpalił psa! Suczkę, owczarka niemieckiego znaleziono w sobotę, 16 lipca w stanie agonalnym na parkingu koło Cmentarza Komunalnego. - Dobrzy ludzie przywieźli psiaka do naszego schroniska - mówi, nie kryjąc łez, Danuta Maria Kadela, szefowa Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt przy ul. Rybackiej. - Stan suczki był właściwie agonalny i kiedy doktor zastanawiał się już nad uśpieniem, aby skrócić jej cierpienia, otworzyła oczy. Jakby chciała powiedzieć: dobry człowieku - pomóż mi!

Psiak został podpalony, ma jeszcze opaloną sierść na grzbiecie i stopione wąsy. Strasznie chce żyć. Suczka o imieniu Małgosia jest niezwykle cierpliwa, pozwala robić przy sobie wszystko bez cienia sprzeciwu - zastrzyki, czyszczenie ran, kąpiele w roztworze jodyny. Merda ogonem i się cieszy. Nie straciła wiary w człowieka, mimo cierpień, jakich doznała z ludzkiej ręki.

Leczenie potwornie okaleczonej suczki będzie długotrwałe i kosztowne. - Ale czy to wina tego biednego psa, że trafił na zwyrodnialców? Jak nazwać człowieka, który podpala zwierzaka żywcem?

Wszystkich ludzi wielkiego i dobrego serca prosimy o wsparcie - prosi D. Kadela. - Wpłaty można kierować na adres: Szczecineckie Stowarzyszenie Przyjaciół Psa, Kota i nie tylko, 78-400 Szczecinek, ul. 1-go Maja4/1, nr konta: 08 1020 2791 0000 7602 0141 9365.

Wpłat na leczenie Małgosi można również dokonywać bezpośrednio w administracji schroniska. Oczywiście, otrzymamy stosowny dokument potwierdzający dokonanie tej operacji.

Akcja pomocy Małgosi została ogłoszona również na Facebooku.

Mówi Danuta Kadela: - Mamy zarejestrowanych blisko 3 tysiące użytkowników. Wielu odpowiedziało na nasz apel i pomogło Małgosi. Tylko podczas pierwszej doby ratowania suczki zebraliśmy ponad 4 tysiące złotych. I to nie tylko od mieszkańców Szczecinka, ale też całej Polski, m.in. Krakowa i Warszawy.

W sobotę (23.07) psina przeszła

foto:D. Kadela

129 km/h

foto:Straż Miejska

Tydzień straży miejskiej

Stan suczki był właściwie agonalny. Kiedy doktor zastanawiał się już nad uśpieniem, aby skrócić jej cierpienia, otworzyła oczy. kolejny zabieg. Jak usłyszeliśmy od szefowej schroniska, wszystko jest dobrze, rany powoli się goją, ale rehabilitacja suczki potrwa jeszcze długie miesiące. Wszyscy mają nadzieję, że Małgosia znajdzie swój własny, dobry i ciepły dom. Co ważne, są już chętni na jej adopcję, nawet w Warszawie.

Grupa mieszkańców Szczecinka ufundowała nagrodę za ujawnienie sprawcy podpalenia wilczycy.

Ten, kto wskaże organom ścigania oprawcę lub oprawców, dostanie 1000 złotych. Fundatorzy pragną pozostać anonimowi. Oczywiście, informacja również może być anonimowa, ale rzecz jasna, prawdziwa. - Sprawca czy sprawcy skazania Małgosi na tak potworne cierpienia muszą stanąć przed sądem i zostać ukarani. Mam nadzieję, że tak się stanie - mówi „Tematowi” jeden z fundatorów nagrody.

Po ponad 10 dniach batalii o życie dzielnej wilczycy, rokowania lekarzy są dobre. Pies codziennie przyjmuje zastrzyki, głównie antybiotyki i środki przeciwbólowe.

Małgosia, na szczęście, nie ma obrażeń wewnętrznych. - Ma potłuczoną wątrobę, ale to nie zagraża jej życiu. Obawialiśmy się, że jest w ciąży.

Wychodzi na krótkie spacery, przyjmuje karmę, dobrze trawi. Jestem pełna optymizmu, powinno być dobrze. Bardzo się cieszę i wszyst-

kim zaangażowanym w akcję ratowania naszej suni z całego serca dziękuję - dodaje Danuta Kadela.

Jest za co. We wtorek (26.07) na koncie Małgosi dzięki wrażliwości wielu dobrych ludzi znalazło się 8 407,70 zł. Wpłaty ze wzruszającymi dopiskami dotarły do Szczecinka z całej Polski, jak również z Niemiec i Anglii. Bardzo wzruszające są dopiski przy wpłatach np.: „Walcz sunieczko, musisz żyć”, „Skarbonka Natalki dla suni Małgosi”, „Od psa Maksia dla suni Małgosi” czy „Od Małgosi dla suni Małgosi, trzymamy kciuki za dzielną sunię”.

Budujące jest również to, że akcja pomocy dla podpalonego owczarka dotarła na forum Dogomanii, gdzie Małgosia ma swój wątek oraz na Allegro. Ludzie dzwonią do mnie ludzie z całej Polski i oferują pomoc - zaznacza szefowa schroniska. - Dostaliśmy opatrunki: Grassolind, Aquacel-Ag, Aquacel-TM. Bardzo duży odzew jest też w naszym mieście. Mieszkańcy wpłacają pieniądze, dzwonią, przychodzą do schroniska. Chcą adoptować Małgosię po wyleczeniu. Dziękujemy wszyscy - cała załoga schroniska i nasi lekarze weterynarii - za wsparcie naszej suni, za zaufanie do nas i do tego, co robimy. Tak duże zaangażowanie dodaje nam wszystkim sił do walki o nasze zwierzęta, - o te w schronisku i o wszystkie, którym dzieje się krzywda. (sw)

Pamięć, piana i fontanna Zenek ma głos Łostatnio, a było to w piątek, strzeliłem se gadulca z pewnym facetem, a że o anonimowość mnieprosił tom nazwał go - „Pamiętliwy”.

Bo faktycznie cholernik pamięć dobrom ma i pamiętliwy znaczy się jest. Pamięta na ten przykład pewnego towarzysza w naszem mieście, któren to całymi latami ludziskom w głowę tłoczył, wyższość ekonomii socjalistycznej nad ledwie dychającą ekonomiom kapitalistyczną. Ostry łoj ostry, to był towarzysz. A po latach, za Chiny ludowe przypomnieć se nie może, że do przewodniej siły należał, a że o etacie w tej sile to ja już nawet nie wspomnę. Przeflancował się i twierdzi, że w pocie czoła na roli i to w PGR- ach tyrał, do czego siłom i przemocom był pewnikiem przymuszany. „Pamiętliwy” wspomniał też Ma-

niusia sprzed lat, co hobby miał znaczy się spożywał w nadmiernej ilości i w stanie wskazującym na spożycie też nadmierne, postrach wśród przechodniów siał - wymuszając na nich jakiś grosz (bo przecie za coś pić cholernik musiał).

No tyle, że pan Marian, gdy już picie rzucił, to w zaparte, że jak chlał, to nigdy nie szedł, a i swej wpadki sprzed kilku miesięcy się też nie wypiera. A na pytanie, czy swe wyczyny pamięta, szczerze wyznaje, że wszystkich nie, bo jak tu pamiętać, jak przeważnie zamroczony trunkiem był. I „Pamiętliwy” szacun dla pana Mariana ma.

A że w łostatnim numerze naszego tygodnika przeczytałem (bo „TS”) o pianie w fontannie i o tym, że to nie on! I o tym jak piana niszczy karierę sławnych ludzi, no to skorzystałem z łokazji, że takiego pamiętliwego spotkałem i zapytałem, jak to z tą pianom w fontannie i łonym i jego sławom było. No i zdaniem „Pamiętliwego” to by-

ło tak. Pierwej to był Jacek i zespół Abisynia, w którym Jacek na gitarze grał. A że talent miał, to śpiewał też, reggae zresztom. Gdy Jacek śpiewał, a zdaniem pamiętliwego robił to udatnie, słuchacze przed oczyma mieli Boba Marleya, i kolebiąc się w rytm reggae przymykali oczy, i w klimaty Jamajki odpływali, i to bez marychy.

Sława Abisynii i ich wokalisty rosła. I kto wie czy większa by od sławy Michała Wiśniewskiego nie była, gdyby nie potęga działania kleju, co butapren się zwał. Wokalu i grania było coraz mniej, a kleju było coraz więcej, niestety zresztom. Mówiąc krótko i na temat, Jacek poszedł w odstawkie, i nastał czas „Szczupaka”, i to przez duże „Sz”, bo też wyczyny jakich się dopuszczał, przechodziły niejedno ludzkie pojęcie.

Był postrachem płci pięknej, przechodniów, że o miejscowych kupcach i sklepikarzach to ja już nawet nie wspomnę. A zwłaszcza o jednym, którego „Szczupak” nachodził

Moim zdaniem

Bogdan Urbanek

Panowie - nie uchodzi

Noblesse oblige, czyli - szlachectwo obowiązuje (do szlachetnego postępowania), rzekł dwieście lat temu francuski arystokrata, książę de Levis i były to, jak się okazało, słowa wielce prorocze. Nie, wcale nie zamierzam w swych kolejnych felietonowych rozważaniach poddawać się wakacyjnym ogórkom, co by jednak nie mówić, zwykle rządzi nami przypadek. Bywa, że i przyozdobiony patyną historii - no bo gdyby Archimedes nie latał na golasa z łaźni do łaźni w tych swoich Syrakuzach, może i nie wpadłby na eurekę! Gdyby zaś Einstein przypadkowo nie bawił się jabłkiem, może i do dziś nie byłoby prawa grawitacji. Albo taki Kolumb, wiadomo wszak, że tylko dlatego mamy Indian w Ameryce, iż zabłądził w dro-

dze do Indii i tak można byłoby bez końca.

Jak się ma jednak przypadek do przywołanego przeze mnie we wstępie szlachetnego postępowania? Ano ma się i to zwykle ze skutkiem odwrotnie proporcjonalnym, czyli - postępujemy jak chcemy, nie poddając się żadnym regułom, normom czy zasadom. Wybacz Szanowny Czytelniku, ale nijak nie mogę zrozumieć jak można w pełnym blasku kamer odbierać ważne nominacje w byle jakim sweterku. Taki urząd, taka świta, taka gala i ... sweterek! Kisiel na pewno w grobie by się ze dwa razy przekręcił. On też lubił sweterki, ale jak szedł choćby do wójta Łomianek - przyodziewał garnitur. Przewertowałem pospiesznie całe domowe archiwum a także google, by trafić na ów sweterkowy

pierwowzór. Nic z tego, wszędzie na takie czy inne okazje garnitury, smokingi, ba, nawet i fraki. Już nie mówię o tradycyjnych i sztywnych Anglikach, dystyngowanych Francuzach czy eleganckich Włochach.

Toć to nawet czeczeńscy ministrowie, co prawda w swoich nieodłącznych baranicach, ale w garniturach.

Przypominam sobie jedynie Jacka Kuronia, tego sympatycznego oryginała, któremu jednak ta dżinsowa koszula pasowała i on właściwie mógł sobie na to pozwolić. Chyba mam rację, bo Kuroń nie tak w końcu dawno otwierał rankingi najpopularniejszych polskich polityków i może nawet ta słynna koszula mu w tym pomagała.

Sweterki na pewno nie pomogą. Jakoś tak piszę o nich bezimiennie, ale nijak nie mogę sobie przy-

W kinie, w Lublinie...

Marzena Góra Odkąd chłop pierwotny dnia któregoś, deszczowego zapewne, odkrył, że kobietę nie tylko jako obiad potencjalny używać można, panowie o względy pań nieustannie walczyć zaczęli. Za czasów człowieka, co to kamieniem wszystko łupał, zaloty może i mało wyrafinowane, ale za to niezaprzeczalnie skuteczniejsze były. Problem dopiero później się pojawił, gdy panie przeciwko tym mało subtelnym praktykom buntować się zaczęły i zamiast pałką w głowę to kwiatka do rączki dostać chciały, jaskinia za brudna/

ciemna/wilgotna/w złym guście urządzona nagle się wydała, a i posłanie z igliwia delikatną skórę niewieścią tu i ówdzie drażniło.

Pałkę więc, na znak postępu w relacjach damsko-męskich, na bok odłożyć było trzeba i innymi sposobami serce wybranki podbijać. I jak już wymyślać zaczęli to i kwiatka kupili, na spacer czy kolację zabrali, a odkąd nam kino ładnie wyremontowano, to i tam miejsce randkowania sobie upatrzyli. I mi osobiście też się przytrafiło w ostatnich dniach na randkę z seansem w naszym kinie szczecineckim załapać. `A tam przed wejściem cóż za ekscesy! Panie ubrane w esy floresy.

Groszki, paseczki, plisy i kratki. Szpi-

leczki, szale, wstążki, kokardki... Ale że to sobota akurat była, to przypuszczać mogę, że te kreacje strojne z myślą o dalszej części wieczoru były wybierane. Bilet kupiony, miejsce zajęte, chłop z boku siedzi, wszystko na miejscu swoim się znalazło, więc i oglądać spokojnie już było można.

A film? Co tam film jak na około atrakcje takie! Pani mi obca obok prawie w rękaw płacze, bo ten, co przystojny był i miły taki, to go dranie jacyś zabili i ona szlochem niezadowolenie swoje z takiego obrotu sytuacji głośno wyrazić musi. I ja wrażliwość taką toleruję i na znak solidarności babskiej, że łez rzewnych nie zauważam, udawać

regularnie w towarzystwie „Czarnego Szczepana”, a ten nie raz i nie dwa po bejzbola sięgał, co by przed jego i ich natręctwem, i upierdliwością się bronić. I przyszedł wiekopomny dzień, w którym „Szczupak” odszedł, a wrócił Jacek, a i na krótko reggae. W tem momencie przerwałem opowieść pamiętliwemu i zadałem mu pytanie!

No to jak ? Kąpał się „Szczupak” w fontannie wypełnioną pianom, czy się nie kąpał? Łosobiście tego nie widziałem, rzekł mnie pamiętliwy i nie w tym rzecz. „Szczupak” ty-

le numerów wyciął, że fontanna to by była i tak mały pikuś. Ona stała się synonimem istnienia „Szczupaka” i to nie ona zniszczyła karierę wokalisty ino butapren, że o innych używkach nie wspomnę.

Opowiedziałem o tym bo „Pamiętliwy” wielki szacun dla Jacka za to, że z nałogiem zerwał ma i od tego czasu nisko się Panu Jackowi przez duże „P” kłania. A że chciałby mu się kłaniać nadal, to swą pamięcią Panu Jackowi służy i nie radzi mu dalej iść drogą niepamięci.

pomnieć tych nazwisk, widać tacy z nich celebryci. Jasne przy tym, że najbardziej nawet wyszukany strój od Armaniego czy Versace nie podwyższy poziomu...oleju i to nie o to chodzi. Ubiorem jednak okazujemy szacunek, nie tylko urzędowi, także i sobie. W sumie nie wymyśliłem nic nowego. Przysłowie Jak cię widzą..., wymyślił nie kto inny jak Mikołaj Rej, oryginał co prawda w nieco archaicznym i sarmackim brzmieniu, ale było to jakieś 400 lat temu i jak dotąd nikt inny nic lepszego nie wymyślił. Jakże zatem przewidujący był Cyceron, rzymski mówca, filozof i mąż stanu, który prawie dwa tysiące lat temu stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że argumentów nie należy liczyć lecz je ważyć. Byłoby to właściwie za komentarz do kolejnej sytuacji jaka wszem i wokół się rozplenia. Niezwykle trafnie określił ją w swych genialnych esejach Jerzy Giedroyć, publicysta, polityk, twórca i redaktor paryskiej „Kultury”. Razi mnie wyreżyserowany wręcz cynizm ludzi z nominacji czy też nadania - pisał Redaktor - którzy chcą utrwalić swój niby charyzmatyczny wizerunek, pakując uparcie ręce do kieszeni własnych portek. Rzeczywiście, to niemal obowiązkowa

maniera prawie wszystkich VIP-ów, którzy swoje publiczne, a więc i medialne urzędowanie, rozpoczynają od wspomnianej ręki w kieszeni Ktoś powie - po co sięgać tak daleko i wysoko, popatrzymy na nasze szczecineckie podwórko, tu także wiele rzeczy nie uchodzi. Racja, a właściwie też racja! Co do tej nieszczęsnej ręki, też czasami słyszę (a i widzę) - taki inteligentny człowiek a przemawia, trzymając rękę w kieszeni. No właśnie! W naszym lokalnym telewizorze codziennie można zaobserwować takie zachowania, zwłaszcza polityków. Opcja, stanowisko nie mają znaczenia, ręka w kieszeni jest ponad podziałami. Osobiście także uważam, że jest to maniera, taki sznyt, podpatrzony tu i ówdzie. No bo jak może Obama, Sarkozy, Berlusconi - to niby dlaczego nasi oficjele nie mogą sobie dodawać tą ręką splendoru? Cóż, ich wybór, nie mój. Jakoś nie mogę się przełamać i stanąć choćby przed moimi szkolnymi dzieciakami z ręką w kieszeni. Może i dobrze, bo jak oni ze mną rozmawiają, też nie trzymają rąk w swoich porciętach. Widać nie obchodzi ich jeszcze ta polityczno-obyczajowa maniera. No i dobrze, oby wytrwali, jak najdłużej!

postanowiłam. I łacinę, bez płacenia za kursy żadne, powtórzyć przy okazji mogłam, bo od skończenia studiów żadnej styczności z tym językiem nie miałam. Ale najprawdopodobniej panowie, co to całą widownię edukować chcieli, zagadnienia z wyższego poziomu już widać przerabiali, bo tego to my na wykładach na pewno nie mieliśmy.

I piękną polszczyzną naszą, którą co drugie słowo wyraz nieprzyzwoity przerywał, dwóch gentelmanów każdą scenę, którą właśnie dane było im zobaczyć, sobie nawzajem i reszcie zgromadzenia głośno i wyraźnie recenzować musieli i zachwyt nad efektami specjalnymi w podobny sposób wyrażali.

A i persony powszechnie szanowane do naszego kina od czasu do czasu chadzają. Osobiście pana skojarzyć nie mogłam, ale to ktoś ważny być musiał, bo dziewczynka rezolutna, co za nim miejsce sobie wygodne zajęła, confetti z popcornu na cześć i chwałę oraz jego gło-

wę co chwilę mu sypała. I na uszy własne przekonać się mogłam, że miejsce to na randki jest jak najbardziej słuszne, gdy pan w ostatnich rzędach wybrance swego serca żarliwie uczucia wyznawał, a ona wyraz chęci, odnośnie spotkań z nim kolejnych, w podobny sposób komunikowała.

Ale i film obejrzenia warty, i wystrój tematyczny na poziomie wysokim w pełni doceniłam, i obsługa miła i pomocna, o czym przekonać się mogłam, kiedy to z łupami pokarmowymi na salę wrócić chciałam i przed drzwiami zamkniętymi brak trzeciej kończymy górnej niemalże boleśnie odczułam, bo dwie ręce mi starczyć nie mogły do manewru, który wykonać musiałam.

I choć w wielu kinach bywałam i różne sceny widziałam to wrażeniu oprzeć się nie mogłam, że na seansie każdym w tym samym składzie zawsze na widowni dane było mi zasiadać.

Zenek

Interwencja Tematu

foto:sxc.hu/gokoroko

Po sygnale proszę zostawić wiadomość

- Jeśli telefon alarmowy służy do zgłaszania pilnych awarii, to co dziś dla administracji znaczy określenie

„natychmiastowa pomoc”? Przecież jeśli pęknie rura, to zanim ktoś rano odsłucha wiadomość, to zaleje mieszkanie nie tylko moje, ale i sąsiadów. Nie mogę zrozumieć, że w tych czasach tak niepoważnie podchodzi się do kwestii zgłaszania pilnych awarii. Czy to oznacza, że mieszkańcy są skazani na samych siebie? Że nie możemy liczyć na pomoc administratora budynku? To jakiś nonsens - pisze Czytelniczka.

Pozostanowiliśmy sprawę sprawdzić i spytać o szczegóły u źródła.

- W okresie letnim nasze pogotowie wodno-kanalizacyjne dyżuruje w weekendy, rozpoczynając w piątek o godz. 15-tej oraz w dni wolne od pracy - mówi prezes ZGM TBS, Tomasz Wełk. - Natomiast w tygodniu dyżury te zostały skrócone do godzin 7.00 - 15.00. Jeśli ktoś chciałby zgłosić awarię po południu, w dzień roboczy, to należy dzwonić na inne telefony alarmowe, np.

PWiK, straży miejskiej czy straży po-

żarnej. Instytucje te mają numery naszych telefonów kontaktowych i w razie konieczności pomogą oraz powiadomią nas o wystąpieniu zdarzeń losowych - kończy prezes.

Fachowcami nie jesteśmy, więc wytłumaczenie problemu przyjmujemy. Traf jednak chciał, że gdy tekst o zgłaszanej awarii miał być zamknięty, otrzymaliśmy telefon od czytelnika z kolejną, dość podobną prośbą o pomoc. Nasz czytelnik twierdzi, że chciał zgłosić awarię kanalizacji, ale... całą noc nie mógł dodzwonić się na telefon alarmowy wodociągów. Telefon PWiK milczał, nikt nie chciał pomóc. Sytuacja niemal bliźniacza jak przy poprzedniej interwencji. Zapytaliśmy więc jeszcze raz, tym razem w PWiK. Jak to jest z telefonami alarmowymi? Są alarmowe, czy nie?

- Sytuacja, o której mowa wystąpiła w nocy z wtorku na środę (12/13 lipca) - mówi Zbigniew Pawłowski, dyrektor techniczny spółki.

- Tej nocy nad Szczecinkiem przechodziła kilkukrotnie burza i zanotowaliśmy spore opady deszczu. Pan, który chciał zgłosić awarię, faktycznie miał z tym problem, ponieważ wskutek wyładowań atmosferycznych nasze telefony zostały uszkodzone. System przestał działać, o czym pracownicy nie mieli nawet pojęcia. Wszystko wy-

„Pan, który chciał zgłosić awarię, faktycznie miał z tym problem, ponieważ wskutek wyładowań atmosferycznych nasze telefony zostały uszkodzone. System przestał działać, o czym pracownicy nie mieli nawet pojęcia.” szło na jaw rano i rano też pojechaliśmy na miejsce, sprawdzić, co się dzieje. Na całe szczęście nic się nie stało, a państwa czytelnik dzwonił profilaktycznie. Kilka dni wcześniej,

podczas opadów przez zatkaną studzienkę zalało tam piwnicę domku jednorodzinnego. Pan obawiał się, że sytuacja może się powtórzyć.

Czy istnieją realnie działające procedury w takich wypadkach?

I jak to jest z tą współpracą i wzajemnym powiadamianiem się np.

ZGM i PWiK, czy też służb?

- W sytuacjach kryzysowych nic nie jest pozostawione bez odpowiedniej reakcji. Mamy opracowany regulamin postępowania w każdym z możliwych przypadków. Mówi on dokładnie: kto, kiedy i czym się zajmuje. Określa on także współpracę z innymi służbami, która wielokrotnie już była omawiana.

W przypadku kryzysowych sytuacji mamy również zapewnione dodatkowe systemy łączności radiowej: ten z Zarządzania Kryzysowego oraz nasz własny - dodaje dyrektor techniczny PWiK, Zbigniew Pawłowski. (mt)

REKLAMA

Niepokojący sygnał przekazała nam mieszkanka jednego z bloków, będących własnością szczecineckiego ZGM. Pani Krystyna, chcąc zgłosić niewielką (na szczęście) awarię, zadzwoniła pod podany przez zarządcę telefon alarmowy. Tam, zamiast niosącego pomoc pracownika spółki, usłyszała... automatyczną sekretarkę.

foto:Jerzy Gasiul

Nowa droga w strefie... torfowiska

Samorządy się zrzucą i będzie „Biały Orlik” nostki samorządu terytorialnego.

Obiekt będzie ogólnodostępny.

Czy miasto pomoże? Wszak to pierwszorzędny pomysł, mimo, że zamarzniętych, ale szalenie niebezpiecznych jezior i stawów i sadzawek, w Szczecinku i okolicach aż nadto.

- Aplikację w tym programie może złożyć tylko właściciel Orlika, czyli powiat szczecinecki. Ponieważ starostwo wybudowało (buduje) na terenie miasta dwa Orliki, burmistrz uważa, że w ramach dobrej współpracy obu samorządów, miasto powinno partycypować finansowo w budowie „Białego Orlika”. Jest już przygotowany projekt umowy o dofinansowaniu inwestycji starostwa z budżetu miasta w wysokości do 50 proc. kosztów realizacji. Nie więcej jednak niż 300.000 zł brutto. Na taką umowę muszą się zgodzić radni - będzie ona przedmiotem obrad na najbliższej wrześniowej sesji Rady Miasta - mówi Konrad Czaczyk, rzecznik prasowy UM. (sw)

Auta pod specjalnym nadzorem Zostawisz grata na ulicy „na zawsze”, zaparkujesz w miejscu niedozwolonym, zatarasujesz dojazd karetce pogotowia, radiowozowi policji lub wozowi bojowemu straży pożarnej, możesz się spodziewać, że twoje auto po prostu zniknie. Co prawda, nie na zawsze. Znajdziesz je na specjalnym parkingu prowadzonym przez wyspecjalizowaną firmę, która wcześniej zabierze zawalidrogę. Odbiór? A jakże, ale za stosowną opłatą. Wszystko w myśl art. 130A nowelizacji Ustawy Prawo o ruchu drogowym (Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dn. 22 czerwca 2011r. w sprawie usuwania pojazdów, których używanie może

zagrażać bezpieczeństwu lub porządkowi ruchu drogowego albo utrudniających prowadzenie akcji ratowniczej).

Starostwo Powiatowe, w gestii, którego leżą tego typu operacje, ogłosiło właśnie przetarg na wykonywanie tych specyficznych usług.

Wiadomo już, że zamówienie będzie realizowane przez rok - od 21.08.2011 r. do 21.08.2012 r. Otwarcie ofert nastąpi 2 sierpnia, a później będzie już wszystko wiadomo, czyli to, kto też zajmie się tym zadaniem na terenie Szczecinka i powiatu szczecineckiego. Koszt przedsięwzięcia będzie znany po zakończeniu procedury przetargowej. (sw)

Nowa droga przecięła tereny zalewowe z dzikim ptactwem przy Torfowisku Raciborki. Już teraz stojąca woda rozmywa podstawę nasypu.

foto:sw

Właściciel szczecineckich boisk „Orlik 2012” - Starostwo Powiatowe - będzie aplikować w pilotażowym programie Ministerstwa Sportu i Turystyki „Biały Orlik”. „Biały Orlik” to nic innego jak budowa składanych lodowisk sezonowych oraz lodowisk stałych. Takie lodowiska muszą zostać umiejscowione na terenie kompleksu sportowego, powstałego w ramach programu „Moje Boisko-Orlik 2012”. Ich zadaniem będzie rozwój i popularyzacja sportów zimowych.

Lodowiska składane montowane powinny być na boiskach o nawierzchni poliuretanowej (zbudowanych na podłożu przepuszczalnym), natomiast lodowiska stałe zrealizowane powinny zostać w innym miejscu w bezpośrednim sąsiedztwie Orlika, zapewniającym możliwość należytego ich wykonania. Podstawowym warunkiem przystąpienia do programu jest założenie, że budowa obiektu będzie współfinansowana z budżetu jed-

Lodowisk u nas zatrzęsienie. Sęk w tym, że pod lodem zamiast trawy jest głęboka woda. Dlatego „Biały Orlik” w Szczecinku jest bardzo potrzebny.

Została jeszcze do położenia druga warstwa asfaltu, zrobienie wysepek przy skrzyżowaniach i jest już gotowa najnowsza ok. 1200 m długości ulica, której do tej pory nie było. Droga została zaprojektowana z myślą o obsłudze 32 hektarowej strefy ekonomicznej rozciągającej się pomiędzy Miejskim Lasem a ul.

Leśną. Wprawdzie termin zakończenia inwestycji, która oprócz drogi obejmuje wykonanie kanalizacji, wody, gazu i energii eklektycznej wyznaczono na grudzień tego roku, jednak wszystko na to wskazuje, że będzie szybciej. Jej wlot znajduje się dokładnie na osi bramy Kronospanu a wylot tuż przed ostatnim gospodarstwem na Wybudowaniu.

Czy znajdą się chętni do zainwestowania na terenie stale przesłoniętym fabrycznym dymem - czas wykaże. Nowa droga, która z pewnością będzie lepszą alternatywą niż kręta i połata ul. Leśna, biegnie tuż przy ścianie lasu. Poprowadzono ją niezbyt fortunnie - kilkadzie-

siąt metrów tuż przy użytku ekologicznym zwanym Torfowisko Raciborki. Dodajmy teren ten jest prawnie chroniony i został ustanowiony stosowną uchwałą Rady Miasta kilka lat temu.

Do torfowiska przylega spora połać bagiennego i podmokłego terenu. Bezmyślność projektanta, a może bardziej tych, którzy akceptowali nową trasę, polega na tym, że droga przecięła na pół przylegające do lasu podmokłe tereny. Co najważniejsze, nikomu do głowy nie przyszło, aby nie tylko w tym miejscu wykonać drogowe przepusty, które mogłyby umożliwić naturalny spływ wód opadowych w kierunku lasu i Torfowiska Raciborki.

Brak przepustów przyczynił się do powstania po obu stronach drogi, tej „leśnej” i tej „strefowej”, całkiem sporego rozlewiska i to z zadomowionym dzikim ptactwem!

Jeśli w strefie ekonomicznej ktoś zechce uruchomić park wodny, to lepszego miejsca z pewnością nie znajdzie. (jg)

ła zarejestrowana sprawa dotycząca funkcjonowania przedsiębiorstw Kronospan w Szczecinku, zajmujących się przetwórstwem płyt drewnopochodnych. Obecnie trwają prace w Ministerstwie Środowiska nad przygotowaniem odpowiedzi dla Komisji Europejskiej. Termin udzielenia odpowiedzi upływa 14 lipca br.

No, to w terminie dopytaliśmy.

W środę, 20 lipca otrzymaliśmy odpowiedź z Biura Prasowego MŚ: „Uprzejmie informujemy, że odpowiedź Ministra Środowiska w sprawie działalności przedsiębiorstw Kro-

nospan Chemical Szczecinek Spółka z o.o., Kronospan Polska Spółka z o.o. oraz Kronospan Szczecinek Spółka z o.o., została wysłana 12 lipca br. do Komisji Europejskiej. Jednocześnie informujemy, iż z 14 lipca br. zwróciliśmy się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z prośbą o rozpoczęcie procedury konsultacji z Komisją Europejską w zakresie możliwości udostępnienia informacji w przedmiotowej sprawie podmiotom zewnętrznym”.

Wypada nam teraz poczekać, kiedy i czy Komisja Europejska odtajni dokumenty? Miejmy nadzieję, że tak. (z)

Środowisko utajnione Jak już informowaliśmy Komisja Europejska zainteresowała się „ekologicznymi” problemami mieszkańców Szczecinka. Chodzi m.in. o wysokie stężenia pyłów PM2,5, PM10 oraz benzo(alfa)pirenu. To przede wszystkim pokłosie skarg i zażaleń przekazanych do Brukseli przez Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych „Terra”. Szczecineccy ekolodzy uczynili to jesienią 2010 roku.

Jak nas wcześniej poinformowało Biuro Prasowe Ministerstwa Środowiska, cyt.”6 maja br. zosta-

Nie ma podjazdu? Urząd najpierw sprawdzi

Przed zakładem Ryszarda Focińskiego „wyrosły” dwa schodki, ale bez pochylni. To przeszkoda nie do pokonania dla niepełnosprawnych.

Właścicielom budek usługowych przy ul. Wyszyńskiego usytuowanych przed kinem „Wolność”, nie zostało nic innego jak cierpliwie przepraszać swoich klientów, za brak podjazdu dla niepełnosprawnych i miejsc postojowych. Znaczy miejsca są. W zatoczcie zmieszczą się w tej chwili trzy samochody. Przed przebudową ulicy, było tam dziesięć miejsc. Teraz aby wejść z poziomu chodnika do trzech punktów usługowych, trzeba najpierw pokonać dwa schodki prowadzące w dół a następnie jeden schodek w górę.

Na domiar złego, mimo że tuż obok na tym samym poziomie, wykonano wjazdy na sąsiednie posesje, nie widzieć dlaczego, oddzielono je od placyku... murkami.

- Kilka dni temu starsza pani, idąc do mojego zakładu, przewróciła się,

bo nie zauważyła schodów na naszym placyku -mówi jeden z właścicieli budek, znany zegarmistrz Ryszard Fociński. - Niepełnosprawny staje na chodniku kilka metrów od drzwi i macha do mnie ręką, abym wyszedł, bo nie może podjechać.

Taki podjazd pewnością bardzo by się przydał matkom z dziecinnymi wózkami w tym miejscu jak na ironię jest sklep z odzieżą dziecięcą.

Właściciele budek skarżą się także na stałe zajętą zatoczkę.

- Napisałem do Starostwa Powiatowego, aby w tym miejscu postawili znak ograniczający czas postoju do 15 minut. Dla mnie parking nie jest potrzebny, bo swój samochód stawiam na placu Kamińskiego - zastrzega się R. Fociński. Miejsce potrzebne jest dla naszych klientów. O proszę, w tej chwili na

jednym miejscu parkuje samochód właścicielki sklepu, na drugim pracownika Rejonu Energetycznego, a na trzecim pani z poczty. Wszystkie są zajęte przez cały dzień. W powiecie powiedziano mi, że ustawienie takich znaków niczego nie da, bo trzeba przy każdym musieliby postawić strażnika. Sam był porozmawiał z takim kierowcą. Teraz nie mogę takiemu zwrócić uwagi, bo nie ma znaku.

- Uważam, że powinien być wprowadzić ograniczony czas postoju w tych miejscach - przyznaje dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg, Włodzimierz Fil. - Wtedy straż miejsca musiałaby to egzekwować, bo PZD nie ma siły sprawczej, aby chodzić i sprawdzać czas postoju.

Zdaniem dyrektora, znak ograniczający czas postoju można postawić dopiero po rozpatrzeniu wniosku przez Komisję Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Na nasze pytanie dotyczące braku podjazdu (pochylni) dla niepełnosprawnych dyrektor odpowiada: - Chodnik obok zegarmistrza robiliśmy na zlecenie miasta. Nasz teren kończy się na murku oddzielającym pawilony od podjazdów. Miasto owszem zleciło nam wykonanie chodnika. Ci, którzy mają tam pawilony przyglądali się jak robiono chodnik. Ja w to nie ingerowałem.

Powołując się na właścicieli budek przy ul. Wyszyńskiego, wysłaliśmy zapytanie dotyczące wykonania przy dwóch schodkach podjazdu dla niepełnosprawnych. Odpowiedź otrzymaliśmy na drugi dzień: Sprawdzimy ten sygnał - odpowiedział rzecznik UM Konrad Czaczyk.

Mamy nadzieję, że „sprawdzanie” nie potrwa do pierwszych śniegów. (jg)

foto:sw

foto:Jerzy Gasiul

Rozpoczęła się budowa czwartego domu TBS

Tak prezentuje się trzeci budynek postawiony na terenie dawnych koszar 26 dywizjonu artylerii rakietowej przy zbiegu ulic Polnej i Kosińskiego. Lokatorzy zastali w nim 20 mieszkań Tak jak zapowiadała wcześniej spółka ZGM-TBS, trzeci budynek zlokalizowany na osiedlu na terenach powojskowych przy zbiegu ulic Polnej i Kosińskiego, został zakończony w terminie. - Obecnie trwa zasiedlanie lokali - informuje nas prezes ZGM-TBS, Tomasz Wełk.

- Lokatorzy dokonują prac wykończeniowych w swoich mieszkaniach, które - przypomnijmy - zostały oddane w systemie dewelo-

perskim. Jeszcze w lipcu chcemy powołać tam do życia wspólnotę mieszkaniową.

Równocześnie rozpoczęła się budowa kolejnego, czwartego budynku. Robotnicy kończą już prace ziemne. Koszt obiektu wyniesie ok.

3,2 mln zł., będzie w nim 28 mieszkań jedno, dwu i trzypokojowych, a w sąsiedztwie 11 garaży. Sprzedaż mieszkań spółka już rozpoczęła. (sw)

Ulica z martwym polem

Co się dzieje w Szczecinku? Czytam w Internecie: jezioro zatrute, wycinka drzew, afera w SzLOT-cie, miasto zabetonowane, zadymione dla zdrowia i życia, a burmistrzem jest ponoć onkolog. Przy wjeździe od strony Lotynia, przepiękna turystyczna urocza widokówka - piętrowe zwały drewna.

W sobotę przy blokadzie „jedenastki” (sądzę, że słusznie), rzuciło mnie na ronda. W upalany dzień z małymi dziećmi, bez wody, klimatyzacji, blisko pół godziny pokonywałem centrum miasta. Przy poczcie zadowolony, uciekłem w lewo na skróty. Przy

Niebezpieczna droga na Mysią Pani Justyna: Chciałabym zwrócić Państwa uwagę na drogę dojazdową do Mysiej Wyspy. Jeszcze nie tak dawno władze miasta wychwalały ścieżkę rowerową dookoła jeziora. Miała być dla całych rodzin, a więc całkowicie bezpieczna. Jednak od czasu otwarcia wyspy, jeden z odcinków jest zarówno dla rowerzystów jak i samochodów. Dwa razy dziennie przejeżdżam tą trasą i ruch samochodowy jest tam bardzo nasilony. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby kierowcy w większości szanowali innych użytkowników ścieżki, a nie gnali na złamanie karku. Skoro nie da się wyznaczyć innej drogi dla jednej ze stron, to może należy wyznaczyć kogoś, kto będzie sprawdzał alkomatem osoby, które wsiadają do auta, czy nie uraczyły się alkoholem ponad dozwoloną do prowadzenia normę. Kąpiele w przydrożnych pokrzywach nie należą do najprzyjemniejszych.

basenie samochód z przyczepą z napisem POLO, zablokował „podpaskę”.

Pięć minut cofał, aż w końcu trafił w „gardełko”... po krawężnikach!!!

Szczęśliwy jechałem ul. Klasztorną. Nie na długo. Z tej ulicy wyjechać to istny horror. Po lewej stronie łuku uliczny parking pełen samochodów zero widoczności. Z prawej nie puszczą, w dodatku stał autobus, ponoć jest to przystanek? Jedno auto chciało skręcić przed autobusem w lewo chyba do sklepu, drugie w prawo chyba na swoje osiedle.

Kolejny horror to wjazd i zjazd - ron-

do przy ul. Jana Pawła II, że przy Papieżu się nie klnie! Rondo przystosowane na fiata 126p. Jeszcze musiałem pokonać „tylko” trzy ronda i „szczęśliwy” wyjechałem na Połczyn.

Jacy inżynierowie z Waszego ratusza wymyślili takie ronda, parkingi, przystanki na zakręcie? Co robią i co mogą mieszkańcy, jeśli burmistrz nie daje z tym sobie rady. Można pomóc - odwołać np. blokadą „jedenastki”.

Jest tyle młodych, ambitnych, mądrych, zaradnych ludzi.

Imię i nazwisko do wiadomości redakcji

LIST Miasto z dzikimi plażami

foto:Jerzy Gasiul

LIST Co się u Was dzieje?

Nowe przejście przy ul. Sikorskiego za skrzyżowaniem z z ul. Warszawską. W tym też miejscu zlikwidowano lewoskręt.

W tych dniach wzdłuż ul. Sikorskiego pojawił się szeroki pas na środku jezdni zwany przez kierowców „martwym polem”. Pas z ukośnymi liniami biegnie od ronda przy ul. Armii Krajowej aż do wysokości skrzyżowania w jednokierunkową ul. Warszawską.

Dla wielu kierowców jadących od strony dworca, którzy do tej pory mogli skręcać w lewo, aby wjechać w ul. Warszawską, ciągła linia z martwym polem stanowi niespodziankę. Tuż przed skrzyżowaniem, pojawiało się nieistniejące do tej pory w tym miejscu, przejście dla pieszych.

- Przejście zostało zrobione, bo w tej sprawie mieszkańcy składali

wnioski. Nowe przejście jest dwuetapowe to znaczy na środku jezdni została wykonana wysepka (azyl).

Pokonanie drogi będzie o połowę łatwiejsze - uważa kierownik Rejonu Generalnej Dyrekcji Autostrad i Dróg Krajowych Sławomir Zienkiewicz.

Jego zdaniem, azyl wydatnie przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa pieszych. Jednocześnie dementuje jakoby martwe pole miało być przedłużone aż do skrzyżowania z ul. Wiśniową przy markecie Sano. - Nie będzie też w tym miejscu martwego pola, bo nie możemy ograniczać kierowcom swobodnego wyprzedzania, wolno poruszających się pojazdów. (jg)

W Szczecinku nie ma plaż z prawdziwego zdarzenia.

Jak wiadomo nie od dziś w Szczecinku nie ma plaży z prawdziwego zdarzenia. Zarówno LECHIA jak i WOJSKOWA są praktycznie plażami „dzikimi”, tyle że z ratownikiem. Jeżeli władze miasta chcą, żeby Szczecinek naprawdę był miastem, w którym pojawią się turyści i zostaną na dłużej niż kilka godzin muszą zrozumieć, że bez pięknej dobrze wyposażonej plaży to i pies z kulawą nogą nas nie odwiedzi. Po frekwencji na odrestaurowanej Mysiej Wyspie widać, że mieszkańcom Szczecinka też brakuje miejsca, gdzie nie tylko można popływać, poleżeć nad wodą czy posiedzieć na pomo-

ście, ale też coś zjeść i wypić. Jest w naszym mieście jedno miejsce, ostatnie we własności miasta, które doskonale nadaje się na zagospodarowanie go na takie cele. Jest to półwysep po dawnym ośrodku „Słowianki”. Można tam urządzić plażę z całym zapleczem, placami zabaw, boiskiem do piłki plażowej, pomostami i wieloma innymi atrakcjami. Miasto Łeba zaoferowało oddanie za darmo w dowolnej ilości piasku z morskiej plaży, trzeba tylko zorganizować jego przewóz, może to jest sposób na zorganizowanie morskiej plaży nad pięknym jeziorem.

Henryk Salnik

LIST Uwagi nie do nas W piątek (22 lipca) zabrałem gości, którzy przyjechali do mnie z Niemiec, na targowisko miejskie. Doznali małego szoku, gdy musieli brodzić w wodzie na głównym trakcie, wyłożonym trylinką i tonąć po kostki w błocie na placu rynku.

Było mi po prostu wstyd przed nimi, że taki mamy rynek. Zdaję sobie sprawę, że jest to teren zarządzany przez firmę prywatną, ale czy miasto naprawdę nie ma wpływu na stan

targowiska? Nie wierzę. A przecież to nasza wizytówka.

Imię i nazwisko do wiadomości redakcji Komentarz Urzędu Miasta: - Za stan targowiska może odpowiadać jedynie jego właściciel, a więc Spółka Winkiel. Tylko do nich powinny być więc kierowane uwagi i skargi odnośnie stanu tego miejsca - pisze Konrad Czaczyk.

Suknia księżnej Jadwigi - już w sierpniu Prawdopodobnie już w sierpniu w szczecineckim muzeum można będzie podziwiać kopię sukni księżnej Jadwigi Brunszwickiej. Strój fundatorki szczecineckiego gimnazjum, znany nam z wielu obrazów, stanie się kolejnym elementem ekspozycji stałej.

- Zamówiona suknia zostanie całkowicie sfinansowana z budżetu Muzeum Regionalnego - mówi Tematowi Anna Dymna. - Uszycie tego pięknego stroju zleciliśmy katowickiej firmie „Mme Chantberry - Belle Robe”, specjalizującej się w tworzeniu kostiumów i krawiectwie artystycznym. Suknia powinna do nas dotrzeć jeszcze w sierpniu i od razu zaprezentujemy ją mieszkańcom Szczecinka. Będzie ona wystawiana w jednej z sal, na piętrze muzeum. Strój zostanie zprezentowany na specjalnym manekinie. Całoś dopełni odpowiednia peruka.

Katowicka firma szyła już stroje dla teatrów, Muzeum na Wawelu, czy też na potrzeby jarmarków i imprez tematycznych. Koszt powstania tego„dzieła” jest niestety tajemnicą. Wzorem dla krawców będą fotografie dwóch portetów: na pierwszym z nich widnieje sama księżna Jadwiga, a na drugim, o wiele wyraźniejszym - siostra księżnej, Elżbieta w tym samym stroju. (mt)

foto:Marcin Tadzik

Piękna suknia z epoki dotrze do Szczecinka w sierpniu. tu na kilka mniejszych. Poza drugą częścią biur wydzielona ma zostać sala operacyjna, oraz część piwnicy, która po połączeniu z garażem, znajdującym się na tyłach budynku również otrzyma osobne wejście.

- Mamy nadzieję, że takie podzielenie tego sporego obiektu ułatwi nam zbycie, mieszczących się przecież w ścisłym centrum miasta pomieszczeń. Dużo łatwiej powinno być ze znalezieniem inwestora.

Chętni, co jakiś czas zgłaszają się do nas, ale zastanawiamy się jakie wyjście będzie najbardziej korzystne dla spółki. Wierzę, że już niebawem uda się sprzedać całość obiektu dodaje prezes Wełk. (mt) Zakończyła się III edycja ogólnopolskiego konkursu „Mistrz Turystyki, Gastronomii i Rozrywki”. Organizatorem był turystyczny szlak.pl wespół z Południową Izbą Turystyki. Istotą konkursu były opinie klientów którzy już byli w danym miejscu. Oni mogli zgłaszać, a później głosować na poszczególne hotele i kategorie. Zdaniem organizotora „ poczta pantoflowa” jest najlepszym weryfikatorem usług.

- Chcieliśmy dać Polakom możliwość wypowiedzenia się na temat usług turystycznych komentuje Izabela Hlond-Machała z portalu „Turystycznyszlak.pl” dyrektor projektu. - Sami klienci podpowiedzieli nam, że warto nagrodzić firmy dbające o dobro klientów, a jednocześnie wskazać ludziom, gdzie warto jeść i wypoczywać.

W konkursie brało udział ponad 5 tysięcy firm z całej Polski. Najlepszym przyznawano nagrody główne: złote, srebrne i brązowe kompasy. Wśród laureatów w kategorii gestor bazy wypoczynkowej - region pojezierza zachodniego szczecinec-

OGŁOSZENIE

Dyrektor Hotelu Pojezierze Mirosław Szukiel ki Hotel Pojezierze zdobył Brązowy Kompas 2011.

Celem konkursu była ocena jakości usług w branży turystycznej i wypoczynkowej oraz produktów z nimi związanych. Służyły temu

Nagrodzony Hotel Pojezierze przede wszystkim cykliczne badania sondażowe prowadzone od listopada 2010 r. do kwietnia br.

Klienci z całego kraju wyrażali swoją opinię na temat restauracji, hoteli, biur podróży, kawiarni, klubów, sanatoriów, itp. Główne sondaże przeprowadzane były m.in. podczas targów turystycznych w Sosnowcu, Katowicach i Krakowie. Ponadto organizator - wydawnictwo Regiony (www.turystycznyszlak. pl), rozsyłał e-maile z pytaniami do urzędów miast, gmin i powiatów, prowadził sondaże telefoniczne

i analizował zebrane dane statystyczne. Oceniano menu, wygląd lokalu, jakość obsługi i imprez okolicznościowych, oceniano markę i tradycję, a także wystrój wnętrz, atmosferę, częstotliwość i różnorodność imprez oraz jakość obsługi.

Dyrektor hotelu Pojezierze, Mirosław Szukiel- To ogromne wyróżnienie dla nas, szczególnie, że do konkrsu zgłosili nas nasi Klienci. Cieszę, że goście odpoczywający w Szczecinku i goszczący na krócej wybierają nasz hotel. To, że zdobyliśmy trzecie miejsce spośród tylu tysięcy innych hoteli świedczy, że czują się u nas dobrze i cenią naszą wyjątkowość. Jest to ogromny sukces całego naszego zespołu pracującego w hotelu i restauracji. Nie byłoby takiego wyróżnienia bez ich zaangażowania i solidnej pracy.

Nie spoczywamy na laurach.

Chcemy być jeszcze lepsi w tym co robimy! Przed nami dalsza przebudowa hotelu, praca nad promocją, jakością. Wszytko po to, by dalej klienci czuli się u nas jak najlepiej- dodaje dyrektor.

OGŁOSZENIE

Tak wygląda była sala operacyjna banku. we wejście, od klatki schodowej, którą można również dostać się do Miejskiej Jednostki Obsługi Oświaty. Podobny zabieg mamy zamiar zrobić z niemal identycznymi biurami, mieszczącymi się po przeciwnej stronie budynku.

Plany podzielenia pomieszczeń są już niemal gotowe. Rozpoczęły się już także prace, pozwalające w przyszłości sprawnie przeprowadzić proces dzielenia obiek-

REKLAMA

W tych dniach szczecineckiemu Zakładowi Gospodarki Mieszkaniowej udało się zbyć część pomieszczeń po byłej siedzibie banku PKO, mieszczącej się przy ulicy 1 Maja.

Konto spółki wzbogaciło się o ponad ćwierć miliona złotych. Reszta świecącego pustkami obiektu już wkrótce ponownie zostanie wystawiona do sprzedaży. O tym, że rozległe pomieszczenia po największym niegdyś banku w mieście idą pod młotek pisaliśmy już w kwietniu. Dotychczas nie było jednak chętnych na zakup zniszczonej sali operacyjnej, biur oraz piwnic z masywnymi drzwiami bankowego sejfu. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy właściciel, czyli spółka ZGM TBS podjął decyzję o podzieleniu obiektu na kilka, dużo mniejszych cześci i zbycie ich w poszczególnych przetargach.

- Faktycznie, udało się nam sprzedać część pomieszczeń po byłej siedzibie banku - mówi Tomasz Wełk, prezes spółki ZGM - TBS. - Wydzieliliśmy te pomieszczenia, w których jeszcze kilka lat temu znajdowały się biura placówki oraz gabinet dyrektora oddziału. Od reszty obiektu zostały oddzielone ścianą. Pomieszczenia „otrzymały” także no-

foto:Szczecinek.org

Część byłej siedziby PKO sprzedana

Wywiad

Jestem po prostu panem Maćkiem Dzięki swej nietuzinkowej pomysłowości pan Maciej Gaca trafił do grona najbardziej rozpoznawalnych w Szczecinku osób. Przez ponad dwadzieścia lat pracował w kwiaciarni. Jak sam przyznaje, być może dlatego, że do jego sklepu można było wchodzić z lodami, psami i płaczącymi dziećmi (na co zresztą zezwalała przyczepiona do drzwi kartka), klientów raczej mu nie brakowało. Miesiąc temu pan Maciej oficjalnie zakończył swoją przygodę z kwiatami.

- Udało się tę perfekcję osiągnąć?

- To, co robiłem, zawsze starałem się robić dobrze. Mogę nawet powiedzieć, że miałem kompletnego bzika na punkcie pracy. Sądziłem, że jest to rzecz najważniejsza. Bywało, że wychodziłem do domu ok.

22.00, choć wcale nie musiałem.

- Spośród wielu kwiaciarni w mieście, spora grupa mieszkańców z jakiegoś powodu wybierała właśnie pańską.

Wyróżniał się pan na tle innych.

- Starałem się pracować najlepiej jak potrafiłem. Bardzo wiele lat temu, prawie na początku mojej przygody z kwiatami wymyśliłem pakowanie prezentów. Rozniosło się to jak zaraza. W tej chwili wszyscy pakują. Zacząłem też wtedy pisać te wieruszowianki. Wiedziałem, że sprawią one ludziom dużo radości. Osoba, która dostaje kwiaty lub prezent z wierszykiem specjalnie dla niej, wie, że jest wyjątkowa.

Było to powiązane z wieloma sytuacjami, w których klienci wykazywali się totalną bezradnością. Do kwiaciarni przychodzi na przykład młody chłopak, który prosi, żeby coś sympatycznego napisać dla jego dziewczyny. Potem znów przychodzi po kwiaty z karteczką i rysunkami. I tak wiele razy. Nie ma nic bardziej rozczulającego od chłopaka, który stara się o względy dziewczyny, a do tego dochodzą jeszcze kwiaty i wesołe liściki. Albo inna sytuacja. Przychodzi dziewczynka, która gra na skrzypcach i po roku nauki chce podziękować swojemu nauczycielowi. Proszę mieć na uwadze, jak bardzo skrzypce mogą być okrutne. Dopóki człowiek nie nauczy się na nich grać, instrument ten potrafi wydobywać naprawdę straszne dźwięki, a nauczycielski organ słuchowy narażony jest na nieziemskie cierpienie. Tak więc napisałem tej małej karteczkę z wierszykiem, że dziękuje ona za cierpliwość i że wie o tym, iż fałszowała. W moim przekonaniu nauczyciel w momencie przeczytania tej karteczki zauważył trud swojej

pracy i poczuł się bardziej doceniony. Można powiedzieć, że wszystko, co robiłem przez te 26 lat, wymyślili ludzie. Ja się nimi jakoś przejmowałem i starałem się im nieba przychylić. A potem to spowszedniało.

Wszyscy doszli do wniosku, że wymyślanie wierszyków i rysunków to mój obowiązek. Zaczęło się robić tak, że ludzie zaczęli się tego domagać. Nie raz słyszałem: „Jak to? Pan nic nie napisze?”. A ja robiłem to przecież bez żadnego obowiązku, żeby ludziom było radośniej.

- Pamięta pan swojego pierwszego klienta?

- Pamiętam, że kiedy zaczynałem pracę w kwiaciarni, niewiele o niej wiedziałem. Po prostu, byłem przekonany, że dam radę i będę umiał. Wtedy przepis na kwiaty był prosty: trzy gerbery, asparagus, wstążka - i to był cały bukiet. Nie było wówczas żadnej literatury, kursów, pokazów, nic. Pamiętam jedną z pierwszych klientek. To była pani, która sama sobie przywiązywała wstążkę do gerbera, a ja w tym czasie wydawałem jej resztę.

- Wspomniał pan, że niewiele pan wiedział. Mimo to, pańska praca z jakiegoś powodu ludziom odpowiadała.

- Wiele zawdzięczam temu, że skończyłem porządne liceum plastyczne w Bydgoszczy. Tam mnie nauczono wszystkiego, co jest związane z kompozycją z kolorem.

Miałem wiedzę. Jednak po skoczeniu tej szkoły nie bardzo wiedziałem, co z tą wiedzą zrobić. Dopiero kiedy trafiłem do kwiaciarni, zauważyłem, że kwiaty mają kształt i kolor, że to jest tworzywo. Zacząłem tę wiedzę wykorzystywać. I nieskromnie powiem, że byłem wtedy odkrywczy. W pewnym momencie zrobiła się na mnie szalona moda. Miałem bardzo dużo klientów.

W Dniu Matki, żeby ktoś mógł być przez mnie obsłużony, musiał stać 2,5 godziny w kolejce. Dla mnie to było wyróżnienie.

- A jakieś mniej przyjemne chwile też się zdarzały?

- Jak wszędzie. Raz pamiętam, to było w PRL-u. Przeżyłem w małej kwiaciarni koło poczty kontrolę. Odwiedziła mnie inspekcja robotniczo-chłopska. Dostałem 50 zł mandatu za to, że za ladą leżały resztki roślin. Dobrze, że częściej nie przychodzili. (Śmiech.)

- Był jakiś moment przełomowy w pana pracy? Coś, co w dużym stopniu wpłynęło na sposób jej wykonywania?

- Kiedy zaczęto organizować kursy florystyczne, ja też się wybrałem.

Pojechałem na całe trzy dni do Holandii. A ponieważ bardzo szybko się uczę, skutecznie wyprostowano tam mój dotychczasowy punkt widzenia. Gdy już poczułem się dobry w tym, co robiłem, zacząłem zdobić kwiaty, dodawać wstążki i błyszczące folie. Tylko w mojej kwiaciarni można było wtedy dostać takie bukiety. W Holandii mnie z tego wyleczono. Po powrocie z tego kursu, od liku lat jako jedyny nie dodawałem do kwiatów żadnych kokardek i folii. O ile przed Holandią byłem odkrywczy, potem stałem się bardzo konserwatywny.

- Co w pracy w kwiaciarni najbardziej pana pociągało?

- Jednej klientce udało się to odgadnąć. Odpowiedź jest prosta. Ludzie. Rozmowa. Byłem dopuszczany do największych tajemnic życiowych ludzi. Przychodził na przykład zrozpaczony mąż, który pokłócił się z żoną. Sytuacja była gardłowa, bo żona chciała go z domu wyrzucić.

Kupił bukiecik i poprosił o wierszyk, a potem jeszcze chciał, żebym mu te kwiaty zaniósł i dowiedział się, czy może wrócić do domu. Były też jednak i smutne historie.

- A te najdziwniejsze? Pamięta pan kilka?

- To początki mojej kariery. Już się czułem pewniej i odkryłem, że kwiaty to przepiękna sprawa.

Wchodzi facet. Prosi o bukiet dla teściowej. Nie wiedziałem, jak ma wyglądać taki bukiet. Myślałem, że są jakieś kanony. Pytam więc, z jakich kwiatów. A on do mnie: „Nie masz pan jakiś zdechłych?”. Miałem, leżały na zapleczu takie połamane i zwiędnięte. Złączyłem je i dałem facetowi. Pochwalił, zapłacił i poszedł. Wyciągnąłem z tego wniosek, że tak mają wyglądać bukiety dla teściowej. No i po jakimś czasie przychodzi inny klient. Prosi o bukiet dla teściowej. No, to ja na zaplecze, biorę jakieś zdechłe kwiaty, a on na to: „Czyś pan zwariował!?

Moja teściowa to dobra kobieta”.

Wziąłem więc pierwszą gerberę, drugą, trzecią sięgam po czwartą...

A on do mnie: „Panie, aż taka dobra to ona nie jest”. Albo inne zdarzenie. Do kwiaciarni wszedł pewnego dnia młody człowiek i kupił bar-

Maciej Gaca dzo okazały bukiet dla dziewczyny. Po dwóch dniach kolejny. W sumie kupił trzy duże i drogie bukiety. W końcu przyszedł ponownie, zostawił mi stówę na trzy różyczki i powiedział, że kiedy dziewczyna pojawi się w kwiaciarni, mam jej te kwiaty wręczyć. Dowiedziałem się, że odrzuciła ona względy tego chłopaka. Poczułem się w obowiązku, stówę z krótką notką przyczepiłem do drzwi, ale ona nie przychodziła. Powiedziano mi, że chodziła do ogólniaka. Przy pomocy uczniów z LO, została odszukana i przyprowadzona do kwiaciarni. Tak więc mogłem wręczyć jej kwiaty. Takich historii jest mnóstwo. O kochankach, o mężach, którzy zamawiali po dwa bukiety: jeden dla żony, a drugi dla kochanki... Gdybym ogłosił, że napiszę wspomnienia o klientach, to obawiam się, że na bardzo wielu ludziach w naszym mieście i okolicach ścierpłaby skóra. (Śmiech.)

- Ale z czasem, to wszystko przestało już przynosić radość.

- Lubiłem ludzi i lubię nadal, ale od 3 lat kwiaciarnia zaczęła mnie męczyć. Wpadłem na pomysł, żeby ją komuś przekazać, jednak nie było komu. Myślę, że decyzją o rezygnacji, zrobiłem przykrość klientom. Choć z drugiej strony, raz usłyszałem od osoby, która też jest związana z kwiatami: dobrze że Maciek daje sobie spokój, nareszcie wróci normalność. (Śmiech.) Kwiaciarze się rozwinęli i poszli do przodu.

Dla mnie najpiękniejszym stylem w sztuce jest starożytna Grecja. Odpowiada mi Rzym. Zachwycony jestem renesansem. Nie lubię natomiast baroku, a rokoko mnie rozczula do łez w niepozytywnym sensie. W kwiatach jesteśmy na etapie baroku i mi to nie odpowiada. Wiem jednak, że to też przeminie i kwiaty nadal będą kwiatami. Będą piękne bez żadnych dodatków.

- Dziś ludzie, tak samo jak kiedyś, potrzebują kwiatów?

- Kiedyś mój dom po imieninach żony wyglądał jak salon gwiazdy filmowej. Goście przychodzili z ogromnymi bukietami. Dziś

wszystko ogranicza się do symbolicznej róży. A już naprawdę źle się czuję, kiedy widzę, jak na ślub goście idą z zabawkami, totolotkiem lub winem. To też był sygnał, że nadszedł czas, aby zacząć się pakować.

- Nad czym w tych wszystkich latach pracy najbardziej pan ubolewa, a z czego najbardziej jest pan zadowolony?

- Najwięcej pretensji mam do siebie za to, że przesadziłem z pracą i nie miałem czasu dla dzieci i dla żony. Nigdy nie chciałem przenosić życia rodzinnego do sklepu, ale nie bardzo mi się to udawało, bo często kontakt z rodziną miałem właśnie w kwiaciarni. Fajne natomiast jest to, że dziś dla wielu osób stałem się w Szczecinku rozpoznawalny. Jestem po prostu panem Maćkiem.

Kiedy idę miastem, ciągle kłaniam się ludziom. Nieszczęście polega jednak na tym, że często nie wiem, komu. Chciałbym przeprosić tych, którzy mogą przez to poczuć się dotknięci.

- Co teraz?

- Nie boję się tego, co będę robił.

Przez miesiąc poleniuchuję. Potem mam dużo planów. Poodwiedzam ludzi, dla których nie miałem czasu.

Zajmę się też na poważnie rysunkiem satyrycznym, który zacząłem „uprawiać” już jako młody chłopiec.

Planuję także wystawę swoich dotychczasowych rysunków. Chciałbym pokazać na niej te prace, dotyczące naszego miasta. Wystawa odbędzie się najprawdopodobniej w przyszłym roku. Mam nadzieję, że będzie godna swojej nazwy: „Niepoważna wystawa niepoważnych rysunków”. Jej autorem będzie w końcu mało poważny człowiek. (Śmiech.)

- Nie będzie panu brakować kwiaciarni?

- Nie sądzę. Chciałem pracować do końca. Zależało mi, by nie odcinać kuponów i by nie słabnąć w kolanach. Myślę, że to mi się udało.

Rozmawiała: Magdalena Szkudlarek-Szarkowska

REKLAMA

- Przepracował pan w kwiaciarni całkiem sporo czasu. Czy przez te 26 lat kierował się pan jakąś z góry wytyczoną ideą?

- Zawsze kierowałem się jedną zasadą: pracować należy tak długo w danym miejscu, dopóki można.

Póki nie trzeba zaczynać udowadniać pracodawcy i współpracownikom swojej przydatności. Należało też dążyć do perfekcji.

Temat w Bornem Sulinowie Borne Sulinowo szykuje się na przyjęcie gości VIII Międzynarodowego Zlotu Pojazdów Militarnych 2011. Impreza pod hasłem „Gąsienice i Podkowy” rozpocznie się w czwartek, 18 sierpnia i potrwa cztery dni. Borneńska impreza ma już swoją doskonałą markę nie tylko w kraju, ale też daleko poza jego granicami.

Zdaniem miłośników uzbrojenia i wojska, Borne to miejsce wymarzone na organizację takiego przedsięwzięcia. Setki hektarów

rekonstrukcyjnych. Będą występy zespołów rockowych i grup artystycznych, a młodych ludzi do służby zawodowej w Wojsku Polskim zachęcać będą żołnierze z 2 Brygady Zmechanizowanej Legionów 12 DZ ze Złocieńca.

Ubiegłoroczny VII Zlot w Bornem niejako towarzyszył obchodom Jubileuszu 700-lecia Szczecinka. Praktycznie nie było mieszkańca grodu nad Trzesieckiem, który w tamte sierpniowe dni nie odwiedziłby leśnego miasteczka. Niektórzy mó-

Wehrmacht, Armia Czerwona i US Army

Litwy, Belgii, Holandii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, a nawet z Kanady. W miasteczku zlotowym stanęły 434 pojazdy militarne i 135 motocykli, a także 597 cywilnych samochodów i 56 motocykli. Teren zlotowy „opanowały” liczne grupy rekonstrukcyjne, m.in. Samodzielna Grupa Odtworzeniowa z Tczewa, „Airborne” - grupa rekonstrukcyjna 173 Brygady Powietrzno-Desantowej (rekonstrukcja operacji II Iraqi Freedom 2003), „Szczury Pustyni” (również), „Razwietka” - (gru-

19 sierpnia - piątek do godz. 11 - jazda sprzętu po „Tankodromie”, pokazy sprawności grup rekonstrukcyjnych; 12.00 - przejazd wydzielonej grupy pojazdów militarnych z załogami do Szczecinka w celu złożenia wieńców pod pomnikami na Kwaterze Wojskowej na Cmentarzu w Szczecinku oraz na Cmentarzu Jeńców Wojennych w Bornem Sulinowie. Piknik militarny na pl. Wolności przed Ratuszem w Szczecinku;

strukcyjnych; 17.00 - Występ Chóru „Chorus Culmensi” z Chełmna, odtwórcy Wojskowego Szpitala Polowego; 18.00 - uroczyste podsumowanie dotychczasowego przebiegu zlotu, wyróżnienia dla zespołów oraz właścicieli najciekawszych pojazdów; 21.00 - Koncert Gwiazdy Wieczoru Zespołu „Maleńczuk”; 22.00 - Koncert zespołu „Żuki”.

21 sierpnia - niedziela 9.00 - popisy jazdy pojazdów

HG< F9KRQE H9LJGF9L=E

foto:sw

Borne Sulinowo szykuje się na przyjęcie gości VIII Międzynarodowego Zlotu Pojazdów Militarnych 2011.

W sierpniu leśne miasteczko wojskiem stanie. Do Bornego przyjadą niemal wszystkie najznakomitsze „armie” świata, zarówno te historyczne jak i współczesne.

wią nawet, że podczas Zlotu Szczecinek i Borne Sulinowo to jedno wspólne, duże miasto.

Przypomnijmy zatem, że podczas minionego VII Zlotu Anno Domini 2010 padły kolejne rekordy.

Jak poinformowali niestrudzeni organizatorzy ze Stowarzyszenia Miłośników Militarnej Historii Bornego Sulinowa, zlotowicze uformowali najdłuższą w Polsce paradę, składającą się z ćwierć tysiąca pojazdów. Wojskowy orszak przemierzył 40-km szlak wokół jeziora Pile.

Impreza ugościła 3.994 uczestników militarnych. Na terenach prywatnych obozowało kolejnych 300 zlotowiczów. Do leśnego miasteczka zjechali miłośnicy militariów (uczestnicy) m.in. z: Rosji, Ukrainy,

Planszówka z godłem Bornego

Borne Sulinowo jest pierwszym miastem w regionie, które zagości na stałe na planszy do gry. W dodatku - całkowicie swojej gry. Już w przyszłym tygodniu zabawa, połączona z poznawaniem historii miasteczka będzie w zasięgu ręki. - Nasza gra już niebawem zostanie wysłana do nas z drukarni - mówi Dominika Kwinta, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bornem Sulinowie. - Drukiem zajęli się specjaliści z firmy ZAPOL ze Szczecina. Jak już zamówione egzemplarze do nas dotrą, to zaprosimy wszystkich na wielką prezentację naszego produktu. Myślę, że odbędzie się to już w przyszłym tygodniu.

Mam nadzieję, że wszystkim Państwu się spodoba.

Borneńska „planszówka” swoim wyglądem będzie przypominać popularne gry, znane wszystkim z lat dziecinnych. Przeznaczona będzie dla czterech graczy.

W zestawie znajdzie się więc kost-

ka oraz pionki. Plansza podzielona będzie na pola. W zestawie odnajdziemy także karty z pytaniami, oznaczone, podobnie jak pola na planszy trzema kolorami: czarnym, czerwonym i zielonym. Gdy pionek znajdzie się na polu czarnym, to wówczas gracz zmuszony będzie odpowiedzieć na pytanie z niemieckiej historii miasta. Na polu czerwonym pytania dotyczyć będą dziejów „radzieckich”, a na zielonym współczesności.

Kompletny produkt dostępny będzie już niebawem. Grę będzie można kupić w Centrum Informacji Turystycznej oraz w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bornem Sulinowie. Cena kompletu, to około 13 złotych. Z zakupem tej nietypowej pamiątki nie powinno być większych problemów, ponieważ do Bornego trafi aż tysiąc, zamówionych wcześniej sztuk gry. (mt)

pa rekonstruująca oddziały rozpoznania Armii Czerwonej z czasów wojny afgańskiej), „Alamo” - Grupa Miłośników Pojazdów Militarnych i Rekonstrukcji Historycznej z Szamotuł oraz Grupa Rekonstrukcji Historycznej 549. Volksgrenadier Division ze Szczecina.

Jak podkreślają członkowie Stowarzyszenia, niewiele osób ma świadomość tego, że na cztery dni wspaniałej zabawy składa się całoroczna, ciężka praca dziesiątek osób. I tak będzie też - ku uciesze kilkudziesięciu tysięcy gości - również w tym roku. (sw)

15.00 - pokazy możliwości eksploatacyjnych sprzętu wojskowego z komentarzem; 17.00 - „Kawaleryjska fantazja”; 21.00 - Koncert zespołu „Oddział Zamknięty”;

militarnych na „Tankodromie”; 15.00 - uroczyste zakończenie Zlotu Pozostałe atrakcje: Wystawa sprzętu militarnego,

Rok 2010: Impreza ugościła 3.994 uczestników militarnych. Na terenach prywatnych obozowało kolejnych 300 zlotowiczów.

W miasteczku zlotowym stanęły 434 pojazdy militarne i 135 motocykli, a także 597 cywilnych samochodów i 56 motocykli.

Program Zlotu: 18 sierpnia - czwartek do godz.16 - przyjazd ekip zlotowiczów, rozlokowanie, rejestracja; 16.00 - uroczyste otwarcie Zlotu z przeglądem grup uczestników, wciągniecie flagi państwowej na maszt, z udziałem Orkiestry Garnizonowej ze Szczecina; 17.00 - do końca dnia jazdy sprzętu po „Tankodromie”.

23.00 - Dyskoteka.

20 sierpnia - sobota 10.00 - parada pojazdów militarnych trasą dookoła jeziora Pile: Borne Sulinowo, Łubowo, Piława, Dolne Silnowo, Dąbrowica, Śmiadowo, Krągi, Borne Sulinowo; 14.30 - „Ułańska fantazja” cz.2; 16.00 - pokazy sprzętu wojskowego w wykonaniu grup rekon-

militaria w miniaturze, jarmark militarny, gastronomia, ekspozycje eksponatów Muzeum Oręża Polskiego z Kołobrzegu i Muzeum Wojska Polskiego z Warszawy, Rekonstrukcja Wojskowego Szpitala Polowego.

Zlotowi towarzyszyć będzie Piknik Lotniczy, z możliwością przelotów widokowych samolotem AN 2. (sw)

K9DGFAC HJ9KGOQ CGDHGJL=J MD& HGDF9 -) :A=<JGFC9 o g^]j[a]2

&EGĦDAOGğā GHó9;=FA9 J9;@MFCàO KRQ:CG$L9FAG%)$01 rô$ :=RHA=;RFA= GJ9R2

&DGLLG &HJ9K9 &KHJGO9<RAEQ LQLMóQ F9 ĦQ;R=FA= CDA=FL9

&H9HA=JGKQ % ;9óQ 9KGJLQE=FL &<Gó9<GO9FA9 &KóG<Q;R=$ F9HGB= &HJG?J9E :GFMKGOQ H9Q:9;C

REKLAMA

poligonowych bezdroży, strzelnice artyleryjskie i czołgowe, pasy taktyczne i tory przeszkód - to pozostałości po dwóch armiach, które stacjonowały tu przez kilkadziesiąt lat. Stąd we wrześniu 1939 roku ruszały na Polskę zagony pancerne generała Heinza Guderiana, stąd doborowa dywizja radziecka ruszała do boju w Afganistanie.

Udział w imprezie zapowiedzieli najznakomitsi kolekcjonerzy z całej Europy. Jak przed laty, na ulice miasteczka wyjadą czołgi, transportery opancerzone, bojowe wozy piechoty, uazy, BRDM-y, motocykle.

Odbędą się pokazy szarży ułanów, atak ciężkiego sprzętu pancernego w wykonaniu Military Club Wschód - Zachód, pokazy sprawności grup

W obecności Komendanta Zachodniopomorskiej Policji w Szczecinie nadinspektora Wojciecha Olbrysia, świętowali w poniedziałek (25.07) szczecineccy policjanci. Uroczystość odbyła się w sali Kina „Wolność”. Gośćmi policjantów byli m.in. samorządowcy, żołnierze, strażnicy miejscy, strażacy i harcerze. Przybyli też przedstawiciele zakładów pracy.

Uroczystość rozpoczął Komendant Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku inspektor Józef Hatała. W krótkich słowach przypomniał dokonania naszych policjantów. Za cały komentarz świadczą wskaźniki. Szczecinecka policja to przodująca jednostka w województwie. Komendant podziękował też swoim podwładnym za szybkie wykrycie i pojmanie sprawców brutalnego morderstwa 70-letniej kobiety, miesz-

Wydarzenia

uhonorowani odznaczeniami państwowymi, resortowymi oraz mianowaniem na wyższe stopnie służbowe. Ogółem tego zaszczytu dostąpiło ponad 40 szczecineckich policjantów.

Złoty medal za długoletnią służbę od Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego otrzymali: zastępca szefa szczecineckiej policji mł. insp. Jarosław Galach oraz podinsp.

Stefan Maksymiuk, naczelnik Wydziału do spraw Walki z Korupcją i Przestępczością Gospodarczą.

Złotą Odznaką „Zasłużony Policjant” wyróżniony został Komendant Powiatowy Policji w Szczecinku insp. Józef Hatała, a Brązową Odznaką „Zasłużony Policjant” - zastępca naczelnika Wydziału Krymi-

foto:sw

Za cały komentarz świadczą wskaźniki. Szczecinecka policja to przodująca jednostka w województwie.

38 funkcjonariuszy odebrało nominacje na wyższe stopnie słuzbowe

Świętowali nasi policjanci

Honory za wzorową służbę Złoty medal za długoletnią służbę od Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego otrzymali: zastępca szefa szczecineckiej policji mł. insp. Jarosław Galach oraz podinsp. Stefan Maksymiuk, naczelnik Wydziału do spraw Walki z Korupcją i Przestępczością Gospodarczą. sze stopnie oficerskie, aspiranckie i podoficerskie mianowania ode-

foto:sw

nalnego podinsp. Zbigniew Radej oraz zastępca Naczelnika Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego asp. szt. Kazimierz Harasym. Na wyż-

Szef zachodniopomorskiej policji nadinsp. Wojciech Olbryś wyróżnia odznaczeniami (od lewej) mł. insp.

Jaroslawa Galacha i asp. szt. Kazimierza Harasyma

Będzie nowa komenda dla naszych policjantów? List intencyjny w sprawie jej budowy podpisują komendant wojewódzki i starosta Krzysztof Lis.

REKLAMA

kanki Chwalimek oraz podziękował szczecineckim samorządom za wsparcie, głównie finansowe. - Panie, panowie, służba z Wami to wielki zaszczyt - powiedział, zwracając się do swoich podwładnych.

- Z całego serca dziękuję Wam za codzienny trud i olbrzymie zaangażowanie w służbie.

Osiągający najwyższe wyniki w szkoleniu i służbie funkcjonariusze zostali

brało 38 funkcjonariuszy.

Zwieńczeniem uroczystości było podpisanie porozumienia pomiędzy nadinsp. Wojciechem Olbrysiem i starostą szczecineckim Krzysztofem Lisem w sprawie budowy nowej siedziby komendy powiatowej przy ul. Polnej. - Pierwsze roboty powinny ruszyć we wrześniu, najpóźniej w październiku tego roku - zapewniał „Temat” nadinsp. Olbryś. - Nie ma siły, pieniądze będą, będzie też nowa komenda.

Które to już porozumienie w tym przedmiocie, tego nie zliczymy nawet my. Na razie jest dziura przy ul.

Polnej, pusta kasa i komenda policji przypominająca, określając to językiem wojskowym, wysunięte stanowisko dowodzenia w oblężonym Stalingradzie. (sw)

Kulturalnie

Muzyczny pomysł na lato Okazuje się, że dzięki Szkole Muzycznej latem odwiedzają Szczecinek setki gości Stało się już chyba tradycją, że szczecinecka szkoła muzyczna latem przyciąga do naszego miasta prawdzie rzesze gości. Tak jest również i w tym roku. Dzięki różnego rodzaju kursom i warsztatom, organizowanym w Szkole Muzycznej I i II st. im. O. Kolberga Szczecinek odwiedziła już dość pokaźna grupa ludzi. Zarówno Letni Kurs Pianistyczny, jak i Międzynarodowe Warsztaty Instrumentów Dętych sprawiły, że do tej pory nad Trzesiecko ściągnęło kilkaset osób - nie tylko z naszego kraju, ale i z zagranicy.

W miniony piątek (22.07) zakończył się pierwszy z trzech turnusów, odbywających się w ramach XI Międzynarodowych Warsztatów Instrumentów Dętych. Jak dotąd, w zajęciach wzięło udział 103 młodych muzyków. Od 15 lipca swoje umiejętności doskonalili oni pod okiem wyszukanego grona mistrzów.

Oprócz tego, w wolnym czasie kadra pedagogiczna oraz młodzież

korzystała z wakacyjnych atrakcji Szczecinka. Na zakończenie swojego pobytu nad Trzesieckiem, uczestnicy turnusu zaprezentowali się podczas krótkiego koncertu, który zorganizowano w piątkowe popołudnie na pl. Wolności.

- Tegoroczna liczba uczestników jest rekordowa - zaznacza Włodzimierz Piesiak - dyrektor szczecineckiej szkoły muzycznej. - Jeśli chodzi o warsztaty instrumentów dętych blaszanych, te, które odbywają się w Szczecinku, są chyba najliczniejsze w Polsce. Koncert odbywający się przed ratuszem to niewątpliwie dodatkowa atrakcja dla mieszkańców i turystów. Generalnie jednak, na koncerty przygotowywane w ramach warsztatów, zapraszamy do szkolnej auli.

- Gościmy wykładowców m.in. z Francji, Portugalii, USA, Słowenii czy Belgii - dodaje nasz rozmówca. - Dzięki tej znakomitej kadrze warsztaty zyskały na popularno-

Uczestnicy IX Międzynarodowych Warsztatów Instrumentów Dętych zakończyli I turnus uroczystym koncertem na pl. Wolności. ści i przez to nie mogliśmy przyjąć wszystkich, którzy chcieli wziąć udział w warsztatach. Bardzo duża liczba chętnych sprawiła, że na niektóre kursy wprowadziliśmy przesłuchania. Było to moje marzenie, aby do Szczecinka przyjeżdżali najlepsi. I tak też się stało.

- Naszym dużym atutem jest również bogaty program program rekreacyjny. Uczniowie korzystają z basenu, nart wodnych, rowerów, kajaków, biorą też udział w spotkaniach na Mysiej Wyspie. Współpracujemy ze SzLOT, dlatego nasza oferta rekreacyjna jest przygotowana bardzo profesjonalnie. Zbieramy mnóstwo dobrych opinii. Z pewnością to dzięki nim z roku na rok gościmy latem coraz więcej młodych ludzi - podkreśla dyrektor. (sz)

Więzienne rzemiosło w kinie Wolność Wyjątkową wystawę wciąż można podziwiać w holu kina Wolność. Światło dzienne ujrzały prace, które powstawały za murami zakładów karnych. W rolę artystów wcielili się w tym przypadku sami więźniowie. Uroczyste otwarcie wystawy miało miejsce w minioną środę. Zwiedzających wita, pokaźnych rozmiarów wieża Eiffela. Duma Paryża, co prawda w miniaturze - jest zapewne również dumą jej twórcy.

Obrazy, rysunki, modele statków, rzeźby oraz przestrzenne konstrukcje z drewna - wszystko to zostało wykonane przez osadzonych z zakładów karnych w Czarnem oraz Szczecinku. Mnogość technik, jakimi posłużyli się więźniowie zachęca do dokładnego przyjrzenia się pracom. Skazani dysponują sporym zapasem wolnego czasu. Poświęcili go więc sztuce.

Wszystko to, w ramach zajęć resocjalizacyjnych i programów adaptacji społecznej, prowadzonych w placówkach. (mt)

Piątkowy koncert odbywający się przed ratuszem był atrakcją przede wszystkim dla spacerujących po placu Wolności mieszkańców Szczecinka.

KR;R=;AF=C&[ge katalog firm i usług. Również dla Bornego!

GRSLV] VLə Szopka zachwyca dbałością o detale.

Jedyne w swoim rodzaju godło mogłoby być ozdobą niejednego gabinetu.

Na kawałku brzozowego drewna, przy odrobinie cierpliwości można „wyczarować” wyjątkowe dzieła.

Odwiedzających wystawę wita pokaźnych rozmiarów „Duma Paryża”.

ogĹ&#x201A;oszenie.......................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................

ogĹ&#x201A;oszenie.......................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................

Wakacje z historią

foto:Rysunek Jerzy Gasiul

ODCINEK-3

Szwedzki rajtar na tle murów szczecineckiego zamku. Szkic przedstawia skrzydło północne (bramne) po przebudowie w 1619 r. na renesansowo-barokową rezydencję. To właśnie wtedy miast ponurych gotyckich kamienno-ceglanych murów i wąskich okien, pojawiła się nowożytna rezydencja.

O zamku na jeziornej wyspie W najbliższych dniach ma się ukazać książka pt. „Moje miasto znane - nieznane”. Przez dwa letnie miesiące będziemy zamieszać na naszych łamach w odcinkach rozdział poświęcony Zamkowi Książąt Pomorskich. W tym numerze zapraszamy do lektury trzeciego odcinka rozdziału, „O zamku na jeziornej wyspie”.

W XVI wieku do tej pory puszczańskie i bezpańskie nadgraniczne obszary, zaczęły się zaludniać przybyszami z krajów niemieckich.

Tym to sposobem szeroka, nadgraniczna strefa złożona z jezior, bagien i nieprzebytej puszczy zaczęła się mocno zawężać. Toteż nic dziwnego, że coraz częściej dochodziło do konfliktów. Aby temu zaradzić, w 1552 roku doszło do delimitacji granicy. Stronę polską reprezentowali Wielkopolanie m. in. Działyński, Krotoski, Kościelecki, a po stronie pomorskiej, jak twierdzą kronikarze, stawiło się 140 jeźdźców. Bazą dla negocjatorów stał się szczecinecki zamek. Na ten czas przygotowano m. in. 12 cetnarów słoniny, 6 wołów, 30 owiec, nie licząc dziczyzny, ryb, kaszy, piwa i wina.

Jednak konfliktów granicznych nie udało się nigdy zażegnać.

W 1605 roku objazd po swoim księstwie rozpoczął Filip II, znany z zamiłowania do nauki i sztuki. Filip II postanowił zamek przebudować, dostosowując go do obowiązujących trendów architektonicznych.

Książę Filip II zdążył jedynie w latach 1606 - 1610 przebudować dom rycerski. Jego wygląd został przedstawiony na rysunku sporządzonym na początku XX w. przez profesora Gimnazjum ks. Jadwi-

gi Carla Tümpla. Profesor prawdopodobnie wykorzystał, niedostępne już dzisiaj, materiały archiwalne i dlatego sporządzony przez niego szkic można przyjąć jako dokument. Sądząc z rysunku, nowy gmach miał trzy kondygnacje ze stromym dachem, na którym symetrycznie rozmieszczono lukarny. Oś budynku wyznacza niewielka sygnaturka z zegarem. Elewacja została podzielona na trzy ryzality, każdy z bogatym zdobieniem przy oknach i głównym wejściu.

Od szczytu przylegała wieża. Skrzydło prawdopodobnie przebudowano od fundamentów. Nowe fundamenty, sięgające dwóch metrów poniżej dziedzińca, oparto na bardzo dużej ilości olchowych pali.

Niestety, książę Filip II nie zdążył już przebudować skrzydła północnego, w którym mieściła się brama. Zrobił to dopiero jego następca - książę Ulryk, mąż zasłużonej dla miasta księżnej Jadwigi. Rozwój broni palnej sprawił, że dotychczasowy układ funkcjonalny zamku stał się przeżytkiem. Stą też nieprzypadkowo w 1619 roku ks. Ulryk postanowił go przebudować na renesansowo - barokową rezydencję. To właśnie wtedy, miast ponurych gotyckich kamienno - ceglanych murów i wąskich okien, w ich miejscu pojawiła się nowożytna re-

zydencja budowla o rzucie 50 na 15 metrów, z bogato zdobioną elewacją w postaci okiennych obramowań, gzymsów, lukarn i zdobionych ścian szczytowych. Zamiast surowej cegły, ściany zaczęto licować rustyką z kamiennych ciosów lub po prostu wykonaną w tynku.

Wprawdzie nadal istniał zwodzony most, ale za to w najniższych partiach budynku pojawiły się duże okna. W narożnikach, od strony północnej, dobudowano dwie cylindryczne wieże zwieńczone krenelażem i stożkowymi dachami.

Trzecią, takiej samej wielkości wieżę, wybudowano od strony zamkowego dziedzińca. Niestety, budowla okazała się pechowa. Wkrótce zaczęła się przechylać i trzeba było ją wyburzyć.

Właśnie z okresu przebudowy zamku pochodzi widoczek zamieszczony na wielkiej mapie Księstwa Pomorskiego, sporządzonej w latach 1611-1618 w Amsterdamie przez Eilhardusa Lubinusa - kartografa działającego na zlecenie księcia. Było to jedno z największych ówczesnych opracowań kartograficznych dotyczących tej części Pomorza. Większość panoram miast, które zostały zamieszczone na mapie wykonał mieszkający w Szczecinie, a pochodzący z Antwerpii Hans Wolfart. Uwieczniona na ry-

cinie panorama Szczecinka, widziana prawdopodobnie z Winnicznej Góry, przedstawia zamek od północnego-wschodu. Niestety, autor pokazał nam jedynie ten fragment zamku, którego jeszcze nie zdążono przebudować, zaś (o niecnota!) skrzydło rycerskie „wyprowadził” poza obramowanie ryciny. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że robił to rozmyślnie, by nie rzec - złośliwie. Uszczknął zamek po to, aby uwidocznić rozciągające od północnego-zachodu miasta jedynie pola i łąki!

Powiedzmy to wprost. W ten sposób Lubinus lub Wolfart zemścili się na księżnej Annie - ówczesnej pani na szczecineckim zamku, znanej ze swego skąpstwa - tak przynajmniej głosiła gminna wieść. Podczas ich pobytu w szczecineckim zamku, księżna pani chytrzyła im jadła, a w szczególności piwa. Kartografowie, których wszędzie goszczono po królewsku, poczuli się tym dotknięci do żywego - stąd ich „słodka” zemsta. A prawda była taka, że księżnę panią trapiły potworne bóle reumatyczne. Kronikarze dodają, że podczas nasilonych ataków choroby „dworskie życie było paraliżowane”.

Od 1606 roku, decyzją księcia Ulryka, zamek najpierw stał się rezydencją jego żony, a potem opra-

wą książęcych wdów. Najbardziej zasłużoną dla miasta była jego żona Jadwiga Brunszwicka, która wdową została dość wcześnie, zaledwie po pięciu latach małżeństwa.

Jadwiga zamieszkała w szczecineckim zamku 11 lutego 1623 roku. Przebywała tam nawet po swojej... śmierci 26 czerwca 1650 roku.

Otóż, przez cztery długie lata, nadal rezydowała w zamku, tym razem w charakterze nieboszczki. Jej ciało złożone w trumnie przechowywano w „czarnej sali”, znajdującej się na najniższej kondygnacji skrzydła rycerskiego, bezskutecznie czekając na przygotowanie godnego miejsca w krypcie kościoła św. Mikołaja. Za czasów księżnej Jadwigi, w północnym trzykondygnacyjnym skrzydle powstała zamkowa kaplica. Księżna nakazała także przebudować bramę wjazdową, umieszczając nad nią wielki herb Pomorza i Brunszwiku. W tym czasie budynek miał 49 metrów długości i 14 metrów szerokości. Pasmo nieszczęść zaczęło się od 1627 roku (najazd szwedzki). Trzeba przyznać, że Szwedzi uszanowali majestat księżnej Jadwigi i zamek oszczędzili, co nie znaczy, że zostawili w spokoju samo miasto.

Jerzy Gasiul Ciąg dalszy w następnym numerze.

Ze zbiorów Muzeum Regionalnego

Szczecinek na starych zdjęciach (49)

Plac Sowińskiego wylotu ul. Powstańców Wlkp. w latach sześćdziesiątych i dzisiaj. Z tych właśnie lat pochodzi trzykondygnacyjny blok z rotundą od strony placu. Był to jeden z pierwszych budynków wybudowanych dla kadry wojskowej. W rotundzie, której dach ma drewnianą konstrukcję, do lat dziewięćdziesiątych mieściła się kawiarnia „Kolorowa”. Była to jedyna nowoczesna kawiarnia w Szczecinku do tej pory!

W latach dziewięćdziesiątych właściciel kawiarni zbankrutował i pomieszczenia po niej zaadaptowano na siedzibę Banku Gdańskiego. Od kilku lat w jego miejscu jest już Bank Spółdzielczy. Historia ulicy, wbrew pozorom, nie jest długa. Jeszcze w połowie XIX wieku w jej miejscu przebiegał Rów Młyński. Rów napełniony był wodą z Niezdobnej. Rozciągał się od wysokości dzisiejszej ul. Ordona (okolice spichlerza), aż do wysokości dzisiejszej ul. Jana Pawła II - Rzecznej, tam też łączył się z Niezdobną. Za rowem zazwyczaj rosły posadzone w rzędach topole. Drzewa te sadzono specjalnie właśnie wzdłuż wałów po to, aby spajały i osuszałaby przyległe grunty. W tym czasie po zewnętrznej stronie miejskiego obwałowania, rozciągała się co najwyżej zabudowa gospodarcza. W każdym razie w połowie XIX wieku w miejscu zasypanego miejskiego rowu powstała nowa ulica - nazwano ją Mittelstrasse. Być może, dlatego w polskim już Szczecinku, przez ładnych kilka lat zanim stała się Powstańców Wlkp. nosiła nazwę ul. Środkowa. Ponieważ ul. 9 Maja od najwcześniejszych lat powojennych była uliczką jednokierunkową, dlatego tylko tędy można było wyjechać z centrum w kierunku Słupska - stąd na archiwalnym zdjęciu drogowskaz „Słupsk” i pod drugiej stronie skrzyżowania „Piła”. Warto dodać, że w tym czasie nie istniała jeszcze ani ul. Narutowicza, ani ul. Cieślaka.

Przez długie lata cały plac Sowińskiego podobnie jak przyległe ulice miał nawierzchnię z kostki granitowej.

W latach dziewięćdziesiątych w centralnym miejscu placu Sowińskiego powstało rondo. Dzisiaj dorodna zieleń tworzy na środku skrzyżowania prawdziwy bukiet. Niby jest tak jak przed laty, ale znacznie piękniej. (jg)

Szponton z zachowanym częściowo drzewcem, XVII w., bojowy charakter, a stała się ozdobą np. panoplii. To co w znaczący sposób odróżnia od siebie posiadane przez nas szpontony, to nieco inny kształt żeleźca i wyraźnie bardziej zniszczony grot. Na lepiej zachowanym egzemplarzu widać trawione elementy panoplia z tarczą w środku i postacią(?), na dole zaś na wysokości „skrzydełek” także trawiona owalna tarcza(?) lub kartusz z nieczytelnym niestety przedstawieniem w środku.

W muzeach polskich jest kilka wysokiej klasy szpontonów. Bodaj najpiękniejszy z nich znajduje się w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Jest to szponton oficerski, regimentu pieszego królowej, o czym informuje wygrawerowany w górnej części żeleźca napis „KÖNIGIN ET REGE`. Zdobiony inicjałami „AR” pod koroną (Augustus Rex). Nad nim tlące się dwa granaty z banderolą, na której umieszczono dewizę „PRO FIDE ET REGE” (za wiarę, króla i prawo) - dewiza Orderu Orła Białego.

Jerzy Dudź Autor jest dyrektorem Muzeum Regionalnego w Szczecinku

foto:Jerzy Gasiul

foto:Jerzy Dudź

W Muzeum w Szczecinku znajduje się spora kolekcja zabytkowej broni. Wśród posiadanych egzemplarzy wyróżniają się dwa XVII wieczne szpontony - niezbyt częste w naszych muzeach. Szponton to długa na około 2 m broń drzewcowa, wywodząca się jeszcze z wcześniejszej partyzany (ale nieco od niej mniejsza), a ta z najstarszego chyba typu broni drzewcowej, jakim jest oszczep. Prawdopodobnie jako pierwsi szpontonu zaczęli używać Włosi. Do Polski przywędrował z Zachodu w XVI w. razem z wojskami zaciężnymi. Początkowo używany jako broń bojowa piechoty z czasem stracił na znaczeniu, stając się głównie oznaką władzy i stopni oficerskich lub podoficerskich. Podobnie jak partyzana z czasem był szponton ulubioną bronią ceremonialną, używaną przez gwardie pałacowe i straże przyboczne książąt i monarchów.

W publikowanym w poprzednim numerze „TS” miedziorycie z koronacji Fryderyka I, widać wyraźnie, że gwardia królewska uzbrojona jest w szpontony i partyzany.

W XVII w. szponton pełnił już raczej wyłącznie funkcje reprezentacyjne i z tego względu, był bogato zdobiony trawionymi panopliami, herbami, monogramami swoich królów, cyframi jednostek i herbami. W Polsce broń ta używana była do początków panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, a dokładniej do reform Sejmu Wielkiego (1788-1792). Wówczas armię postanowiono uzbroić nowocześnie i jednolicie, dlatego zaniechano szpontonu. W Europie natomiast zrezygnowano z tej broni na przełomie XVIII/XIX wieku.

Szpontony w naszym muzeum są do siebie dość podobne. Pochodzą z połowy XVII w., zapewne zostały wykonane w Anglii i należą raczej do broni bojowej niż reprezentacyjnej. Ich żeleźce, czy jak kto woli grot, zwany liściem jest dość szeroki z obustronnym ostrzem, wzmocnione w połowie szerokości wypukłym garbem, to znaczy ością lub żeberkiem. W dolnej części żeleźca po obu stronach dwa „skrzydełka”, które razem tworzą kształt przypominający półksiężyc. Górna część skrzydełek zakończona jest esowato „ostrogami” do góry. Tuleja na drzewce z grotem stanowi jedną całość. Wąsy tulei i pierścienie na niej wzmacniają dodatkowo drzewce i mają zapobiec jego pęknięciu w miejscu największych naprężeń.

Oba szpontony, jak wspomniałem, są do siebie dość podobne.

Mają też zbliżone wymiary, długość całkowitą z drzewcem 131 - 145 cm, długość żeleźca 33 - 39,5 cm, i jego szerokość 13,3 cm. Drzewce z pewnością zostały skrócone o około 50 - 60 cm, gdy broń ta straciła swój

foto:T.Hermańczyk

Broń, która stała się ozdobą

Wiele osób, zwłaszcza przyjezdnych, chwali nasze miasto, że jest czyste, zadbane - mówi nasz stały Czytelnik z Koszalińskiej - Centrum może i tak, ale po kątach lepiej nie zaglądać, na wielu podwórkach walają się suche gałęzie, stare meble czy gruz przed śmietnikami, które też nie zawsze są na czas opróżniane.

Czasami tu i owdzie zbyt długo zalega skoszona trawa, a tereny zielone widać najczęściej są niczyje, bo porośnięte zielskiem, a niekiedy wręcz chaszczami. Wydawało mi się, dopowiada nasz korespondent, że nie ma w Szczecinku terenów niczyich i każda choćby nawet najmniejsza powierzchnia powinna mieć swojego sprzątającego. Po części na pewno tak jest, bo widać, że niektórzy dbają o teren wokół swoich posesji, zbierają papierki i różne nieczystości, wyrywają trawę rosnącą między chodnikowymi płytkami, regularnie strzyżą zieleńce i trawniki. Widać jednak, że nie wszyscy o tym pamiętają, stąd i jakby dwa oblicza miasta.

Prosiłam w śródmiejskim spożywczaku o twardy i ostry ser - mówi Agnieszka G. - Ekspedientka zamiast mi doradzić, wzruszyła jedynie ramionami mówiąc, że właściwie nie zna smaków powierzonych jej pieczy serów. Uważam, że jest to sytuacja wręcz niedopuszczalna.

Fakt, było tam kilkanaście gatunków sera, ale przecież nie ma to znaczenia. Doradzanie klientom to wręcz obowiązek sprzedawców, są przecież nie tylko od kasowania pieniędzy. Idąc tym tokiem rozumowania wyobraźmy sobie, że w aptece prosimy o lek na przeziębienie i słyszymy podobna odpowiedź, to przecież nonsens - dopowiada Agnieszka G. W dość wąskim przejściu, wiodącym do śródmiejskiego supermarketu potraciła mnie kilkuletnia dziewczynka zajadająca bagietkę - mówi Regina

Jakiś czas temu pisaliście o znaku drogowym, stojącym na posesji „Słowianki” przy ulicy Kościuszki i ponoć zakazującym tam wjazdu - przypomina Elżbieta L. - Ponoć, bo trudno to „coś” znakiem drogowym nazywać. Ot, po prostu chwiejący się słup z całkowicie pokrytą rdzą i skorodowana tarczą. Gdy pisaliście o tym „znaku”, mniej więcej pół roku temu, cokolwiek można było jeszcze na nim wypatrzyć, jak wygląda obecnie, lepiej nie mówić. Ciekawe, że nikogo to nie obchodzi?

No właśnie, ciekawe!

Na frontonie jednego ze sklepów zlokalizowanych w ciągu handlowym przy ulicy Koszalińskiej umieszczono nawet dość estetycznie wykonaną reklamę, właściwie jego wizytówkę. Niby nic takiego, ale właśnie ów rozmach i staranność wykonania powoduje, że błąd ortograficzny jaki wkradł się do reklamowego napisu - tym bardziej rzuca się w oczy, po prostu razi. W czym rzecz? Ano zapraszając klientów do swojego sklepu co dzień powinniśmy wiedzieć, że zapisujemy to osobno, nie zaś jak jest we wspomnianej reklamie - „codzień”. Chyba, że chcemy tam czekać na nich codziennie, wtedy tylko razem, bo to już inna część mowy i inne zasady. Ot, takie językowe qui pro quo. Niestety, charakterystyczne to, może i nieco osobliwe w naszym ojczystym języku, warto jednak i trzeba o tym pamiętać.

Za sprawą sygnału Czytelniczki, która prowadzi stragan na miejskim targowisku przy ulicy Cieślaka, powracamy do poruszanego już na spacerkowych łamach tematu. Wprawdzie zastrzega ona i słusznie, że ciasnota na rynkowych alejkach i tłok przy warzywno-owocowych straganach to niby nic takiego, w końcu jesteśmy na targowisku, gdzie każdy chce kupić produkt świeży i tani. Problem jednako w tym, że zdaniem Czytelniczki zbyt wielu mieszkańców miasta chce sobie rynkowe zakupy maksymalnie ułatwić, wybierając się na rynek rowerami. No i problem, bo muszą one towarzyszyć kupującym aż przy samych straganach, tarasując wszystko co wokół i potęgując tym samym i tak nadmierną ciasnotę. Muszą, ponieważ gdyby ktokolwiek chciał swój rower gdzieś pozostawić, nie ma raczej takiej możliwości. Pozostańmy jeszcze przy temacie, bo oto Jerzy T. dopowiada, że zdarza się, iż w trakcie rynkowego szczytu z kolei jakiś dostawca potrafi bezceremonialnie wjechać na targowisko samochodem, co właściwie trudno sobie wyobrazić, zwłaszcza około godziny 9-10. A zatem klasyczny dwugłos, bo jak widać bywa, że prawa rynku bardzo często sami sobie ustalamy, kwestia tylko czy nie powodują one zbyt wielu wzajemnych roszczeń. Choć rynkowy regulamin te racje powinien uszanować, przynajmniej tak by wypadało. (ur)

Słodycze

- problem wielu ludzi Ludzie lubią jeść różne rzeczy. Można być maniakiem pieczywa, mięsa, warzyw, owoców, nabiału... Niektórzy z nas należą to zacnego grona, które najlepiej jadłoby na okrągło słodycze... Jeśli jesteś fanem słodyczy, to pozostaje pytanie, co w związku z tym?

Czy to zły wybór? Czy powinieneś z nich rezygnować? I wreszcie - czy sądzisz, że masz na to jakikolwiek wpływ?

Dlaczego „uzależniamy się” od słodyczy?

Na ogół jest tak, że po zjedzeniu czegoś słodkiego poprawia nam się humor, czujemy się zrelaksowani i zadowoleni. Dzieje się tak, ponieważ wzrasta poziom glukozy we krwi. Glukoza stymuluje wydzielanie serotoniny odpowiedzialnej za dobry nastrój. Jednak to poprawianie sobie humoru przez zjadanie słodyczy, niestety może doprowadzić do uzależnienia...

Jeżeli będąc zestresowany sięgasz po słodką przekąskę, organizm zaczyna w pewien sposób kojarzyć te dwie sytuacje. Przy następnej chwili zdenerwowania czy smutku, prawdopodobnie znowu będzie się domagał słodyczy. To błędne koło. Nawyk ma prawo przerodzić się w uzależnienie.

U osób uzależnionych od jakiejkolwiek substancji, życie podporządkowane jest nałogowi, z którym trudno im walczyć. Uzależnienie dotyczy bowiem zarówno sfery fizycznej jak i psychicznej. Na poziomie fizycznym organizm dopomina się składnika potrzebnego do chwilowego dobrego samopoczucia. Psychika natomiast podpowiada, że nie możemy zrezygnować z danego produktu, musimy go mieć natychmiast (palacz musi palić, alkoholik musi pić, narkoman musi zażyć narkotyk...).

Ze słodyczami jest nie inaczej, gdyż działa tu podobny mechanizm. Do tego i do tego „ciągnie” zarówno z aspekcie fizycznym jak i psychicznym. Jedzenie słodyczy na ogół jest nagrodą, przyjemnością, która zawsze jest obok. Na chwilę udaje nam się zapomnieć o smutkach i frustracjach. Jednak stan ten trwa niezwykle krótko. Po skończonym ciastku czy czekoladzie, przychodzi wielkie poczucie winy.

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal...

Wielu moich klientów zgodnie twierdzą, że dopóki nie jedzą słodyczy, jest dobrze. Wtedy ich nie potrzebują. Natomiast, gdy tylko zaczną - skubną kawałek ciasta czy zjedzą słodkiego wafelka - problem wraca. Mają niesamowite łaknienie na słodycze i cała ta „słodka przygoda” zaczyna się od nowa... Sięgając

po słodycze nakręcają tak naprawdę spiralę, gdyż po ich zjedzeniu czują się szczęśliwsi, by po jakimś czasie znów sięgnąć po słodkie na pocieszenie. Dlatego warto wyciągać wnioski z własnych doświadczeń i starać się nie spożywać słodyczy, skoro tak się na nie reaguje.

To trudne, ale możliwe.

Znasz powiedzenie, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal?

Gdybyś nie widział słodyczy przez tydzień, to jest wysoce prawdopodobne, że Twoja ochota na nie względnie szybko by słabła. Z papierosami, alkoholem czy narkotykami jest bowiem inaczej - te substancje uzależniają głębiej, silniej, powodują, że po odstawieniu dłużej męczy człowieka ich brak. Cukier natomiast ma według mnie trochę słabszy działanie. Dlatego niekiedy wystarczy nie chomikować słodyczy po szafkach...

Metody na poskromienie apetytu Do słodyczy zaliczamy nie tylko czekoladę, ciastka, batony, wafelki i cukierki, ale również wszelkie wypieki, pączki, torty, desery czy lody. Każdy z tych produktów ma w sobie inne składniki (mąka, kakao, mleko, wszelkie tłuszcze, śmietana, żelatyna, jaja). Jednak tym, co klasyfikuje je do kategorii słodyczy, jest niewątpliwie cukier. Ogromny apetyt na słodkie pojawia się najczęściej wówczas, gdy spada poziom cukru we krwi. Aby móc zatem oprzeć się słodyczom, powinieneś robić wszystko, aby poziom cukru we krwi się nie wahał. Kluczem do tego są regularne posiłki. Spożywanie kilku małych posiłków dziennie, o stałych porach, pozwala utrzymać stały poziom cukru we krwi.

Bardzo ważne jest wybieranie produktów bogatych w węglowodany złożone, gdyż wtedy glukoza jest uwalniana do krwi powoli, a co za tym idzie jej poziom nie ulega drastycznym zmianom. Inną metodą na poskromienie apetytu na słodycze jest regularna aktywność fizyczna.

Już pół godziny ruchu dziennie pozwala poczuć się lepiej i zyskać pozytywną energię! Słodycze można też z powodzeniem zastąpić owocami - świeżymi bądź suszonymi, kisielem, sorbetem czy galaretką.

Nadwaga jedynym skutkiem spożywania dużej ilości słodyczy?

Nic z tych rzeczy! Jedzenie słodyczy w nadmiarze może doprowadzić do wielu schorzeń. Te najczęstsze to choroby układu krążenia i cukrzyca. Zbyt wysoki poziom glukozy działa na organizm toksycznie, gdyż prowadzi do nadprodukcji wolnych rodników. Na skutek ich działania dochodzi do zmian naczyniowych, mogą powstać stany zapalne oraz zatory.U osób stale objadających się słodyczami, długo utrzymująca się hipoglikemia, powoduje rozwój nietolerancji glukozy.

Dlatego należy pamiętać, że najważniejszy jest umiar. Masz wybór i na pewno możesz mieć wpływ na to, co za chwilę zjesz. Sięganie po słodycze w sytuacjach stresowych na pewno nie rozwiąże problemów, a może przysporzyć nowych. Chwila zapomnienia może przerodzić się w nawyk, a potem w uzależnienie.

Aby ustrzec się przed tymi zagrożeniami nie musisz jednak całkowicie rezygnować ze słodyczy. To nie musi być wcale walka z wiatrakami.

Wystarczy zachować zdrowy rozsądek zarówno w kwestii ilości, jak i jakości spożywanych produktów.

Jeśli Twoja mama, ciocia czy babcia poczęstują Cię dobrym, pachnącym ciastem, możesz śmiało skosztować, ale jedną porcję. Nie trzy.

Gdy jednak wiesz z własnego doświadczenia, że na jednym kawałku na pewno się nie skończy i spirala nakręci się na nowo - grzecznie podziękuj i posmakuj czegoś innego.

To nie będzie łatwe, zwłaszcza, gdy większość życia zadowalałeś się słodyczami. Sama osobiście uwielbiam słodycze. Jednak warto pomyśleć o korzyściach, jakie mogą wyniknąć z ich nie nadużywania. A jest ich sporo.

Ewelina Wieczorek www.epicentrumzdrowia.pl

foto:Jerzy Gasiul

Nasz stały Czytelnik, Robert F. zwrócił uwagę na pewną nieścisłość, jaka wkradła się do spacerkowej notki o pierwszych w naszym mieście filiach wyższych uczelni (Temat nr 574). Istotnie, w owej chronologii popełniliśmy błąd, który prostujemy - w Szczecinku jako pierwsza rozpoczęła edukacyjną działalność słupska Wyższa Szkoła Pedagogiczna. W roku akademickim 1994/95 na Wydziale Edukacyjno-Filozoficznym, mieszczącym się w Szkole Podstawowej nr 3 im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego 300 studentów rozpoczęło zajęcia na kierunku nauczanie wczesnoszkolne. Organizacją i koordynacją procesu edukacyjnego szczecineckiej filii WSP zajmowali się Leszek Pawelski i Robert Marek Fabiszak. Zamiejscowi studenci chętnie korzystali ze zlokalizowanego wówczas w szkole Schroniska Młodzieżowego PTSM oraz szkolnej kuchni.

Pierwszą w naszym mieście wyższą uczelnię ukończyło ponad 450 nauczycieli, głównie z województwa zachodniopomorskiego i pomorskiego, a także - Ziemi Lubuskiej, Kujaw i Wielkopolski.

G. - W efekcie tego niefortunnego dla mnie zdarzenia, a raczej zderzenia, moja bluzka i spódnica nadawały się do natychmiastowej odczystki. Jakby i tego było mało, tak „naznaczona” musiałam się jeszcze dostać do domu na „Zachodzie”. Dziewczynka oczywiście wyraziła skruchę i nawet mnie przeprosiła. Cóż, dobre i to choć wolałabym, aby zapamiętała, że z bagietkami, lodami itp. do sklepów po prostu nie wchodzimy. Święta racja, istotnie, niechby zapamiętali, wszyscy!

3 lipca z placu przy ulicy Kamińskiego wyruszył orszak samochodów, w których na spotkanie z przygodą jechali nasi harcerze.

W lesie koło miejscowości Stężyca miał rozpocząć się dwutygodniowy obóz rozbitków. Jeszcze wtedy nie spodziewano się, jak przez te czternaście dni wszyscy się ze sobą zwiążą i nie będą chcieli odjeżdżać. Miejsce, do którego dojecha-

Na terenie obozowiska bardzo charakterystyczny był namiot na kurzej stopce, tzw. Nido de Condores, w którym spał czujny oboźny i gotowy na wszystko komendant. Wyjazdowa pionierka okazała się być na wysokim poziomie. Każdy dzień był wyjątkowy i niezapomniany. Ciekawy program przygotowany przez młodą kadrę towarzyszył uczestnikom obozu, a wie-

dzo długie wędrówki w deszczu, by zdobyć Wieżycę, wyruszali na nocne eskapady, głowili się nad rozwiązaniem zagadek w Gdańsku, szukali na prastarym cmentarzysku, pływali kajakami, aż w końcu przedostatniego dnia pozszywany z kawałków płótna żagiel, był gotowy.

Nauczyliśmy się, tego, że naprawianie świata i służbę drugiemu człowiekowi trzeba zacząć od sa-

Szczecinek odwiedzi legenda światowego wędkarstwa

liśmy szybko przybrało nazwę Los Elementos . Otaczały nas również bajkowe krainy, np. wioska Smerfów czy siedziba Jeźdźców Rohanu.

Aby nasze zakwaterowanie było przytulne i bezpieczne, musieliśmy włożyć w nie trochę inwencji i serca. Każdy namiot zbudował prycze i regały, poza tym otaczał nas płot, który był nie do przebycia dla wszystkich intruzów. Warta czuła się o wiele pewniej przy potężnej wieży wartowniczej, dzięki której łatwiej było zadbać o cenną flagę, powiewającą beztrosko na maszcie.

czorne ogniska i śpiewanki urozmaicały czas wolny.

Jak na każdym harcerskim wyjeździe nie zabrakło śmiechu i dobrej zabawy. Nasz pobyt na nieznanym lądzie wiązał się również z misją zdobywania fragmentów żagla, aby nasz statek - „Zawisza” mógł powrócić do ojczystego portu. W związku z tym czekały nas nie lada wycieczki, np. do Pelplina i Wdzydz Kiszewskich. Wyprawy bywały niebezpieczne i trudne, ale żeglarze z zaangażowaniem podchodzili do każdego powierzonego im zadania. Przechodzili bar-

mego siebie i swojego najbliższego otoczenia, od zrobienia tego, co jest w zasięgu naszych rąk. Czas mijał bardzo szybko i choć pragnęliśmy go zatrzymać, był nieubłagany.

Dwa wspaniałe tygodnie dobiegły końca, a nasz statek musiał powrócić do Szczecinka, abyśmy ubogaceni o nowe doświadczenie mogli dalej służyć Prawdzie, Dobru i Pięknu. sam. Katarzyna Wziątek 66 DSH „Czarny Eskulap”

W sobotę, 17 września br. na jeziorze Trzesiecko rozegrane zostaną finałowe zawody tegorocznego Spinningowego Turnieju Trzech Miast. Jesteśmy przekonani, że zmagania ze szczecineckim drapieżnikiem zapadną wędkarzom z całej Polski głęboko w pamięci. I to nie tylko z powodu walki z taaakimi szczupakami. - Szczecinek odwiedzi Jerzy Biedrzycki, człowiek legenda, który z wędką w jednej, a z kamerą w drugiej ręce objeżdża łowiska całego świata - mówi „Tematowi” Mariusz Getka, prezes Koła PZW „Jesiotr”, organizatora zawodów. Dokonania naszego kolegi super wędkarza możemy podziwiać w programach „Taaaka Ryba” emitowanych w kilku kanałach telewizji Polsat.

Jak zapewnił nas szef szczecineckich wędkarzy, w piątek, 16 września, przed zawodami, planowane jest spotkanie z Jerzym Biedrzyckim. - Obejrzymy filmy, które nie publikowała dotąd żadna z telewizji. Rzecz jasna, będziemy też mogli porozmawiać z wędkarzem i zdobyć jego autograf. Już dziś, za pośrednictwem„Tematu” serdecznie zapraszam wszystkich miłośników wędkarstwa. O miejscu i godzinie spotkania powiadomię Was w osobnym komunikacie. (sw)

REKLAMA

foto:Archiwum

foto:J. Biedrzycki taakaryba.com.pl

Czarni na nieznanym lądzie - obóz w Szwajcarii Kaszubskiej

Sprzedam • ROWER dziecięcy dla dziewczynki 5-7 lat, różowy, 222 zł. Tel.660 404 315.

• LILIE wodne, białe i różowe, 30zł/ szt. Tel.696 033 095.

• LODÓWKA ardo, biała, wys. 185 cm, 4 szuflady mrożenia. Tel.609 743 214.

• DUŻA ilość tarcz do cięcia metalu. Tel.668 043 832.

• DZIAŁKA 19 arów, 16000zł.

Tel.798 198 683.

• ZABUDOWA na dom, 90m2, grunt 555ha, ul. Zana 8. Tel.694 867 785.

• STÓŁ rozkładany, 6 krzeseł, 1300zł, kanapa skórzana 450zł, komoda 1000zł. Tel.94 374 06 13.

• GOSPODARSTWO 2,5 ha, można powiększyć, wodociąg, las, staw, cisza. Tel.692 150 828.

• PRZYTULNE 2p, IIp, 47m2, duża kuchnia, 3p, widna łazeinka, nowe okna, ogródek. Tel.602 174 969.

• WÓZEK dzicięcy, gondola, spacerówka, stan bdb, łóżeczko dzicięce z baldachimem, pościel i materac gratis. Tel.519 824 509.

• DOM parter, 130m2, działka 450m2, centrum, bezczynszowe, komfortowe, salon, kominek, piwnica. Tel.501 545 845.

• DOM 100m2, działka budowlana 20 km od Szczecinka. Tel.889 211 203.

• KAWALERKA 29m2, garaż na oś. Zachód. Tel.692 172 074.

• MIESZKANIE 3p, 63m2, IVp ul. Piłsudkiego lub zaminię na większe. Tel.604 566 432.

• ŁADNE mieszkanie 3p, 64m2, ul. Kołobrzeska, parter. Tel.608 490 803.

Kupię

• ATRAKCYJNA działka rolna 1ha, 2 altanki, 6 stawów rybnych, pod działalność lub wczasy ekologiczne, Miękowo k/ Szczecinka. Tel.696 033 095.

• TANIO lokal uzytkowy, 59m2, z gruntem, ul. Lipowa 11. Tel.697 184 445.

• ŁADNE mieszkanie w starym budownictwie, 2p, parter, do remontu. Tel.668 871 600.

• SPACERÓWKĘ kolor zielony cena 200zł i huśtawkę niebieską cena 80zł. Tel.665 438 292 .

• NIEDROGĄ letniskową działkę w Sporem, Dzikach lub w okolicy Szczecinka.Tel.606 635 029.

• NOWIUTKIE Sony Playstation 3 z dyskiem 320 gb plus gra. dobra cena. Tel.603 405 359.

• KOSIARKĘ do trawy, spalinową lub ręczną. Tel.605 036 242.

Nieruchomości

• DOM w szczecinku ul.Kwiatowa, 68m2, działka 746m2, 150000 zł. Tel.696 671 783.

• ROWER wyścigowy, nowy, tanio. Tel.694 867 785.

• DZIAŁKI budowlane, była Trzesieka, na wzgórzu, przy lesie, od 1600m2, 55zł/ m2. Tel.723 505 004.

• MIESZKANIE w centrum, 58m2, sprzedam lub zaminię na większe. Tel.604 366 041.

• SUKNIĘ ślubną z salonu w Szczecinku. Tel.94 372 25 09.

• DZIAŁKI budowlane 2500m2, na wsi, droga asfaltowa, 400m od lasu, 53000zł. Tel.691 976 366.

• DZIAŁKA 1ha, dom, bud. gosp lub zaminię na mieszkanie w Szczecinku. Tel.601 362 077.

• TANIO, skrzynkę elektryczną na budowę. Tel.662 505 544.

• MIESZKANIE 2p, 48m2, Ip, os.

Zachód. Tel. 880 714 710.

• OWCZARKI niemieckie krótkowłose. Tel.661 831 735.

• LUKSUSOWY dom na wsi, 12 km od Szczecinka, 180m2. Tel.604 434 417.

• MIESZKANIE 4 p,IIp,z balkonem,os.Piłsudskiego.

Po kapitalnym remoncie.

Tel.604 196 460.

• MIESZKANIE 60m2, IVp, oś. Zachód, lub zamienię na mniejsze. Tel.784 286 017.

• MIESZKANIE 54m 3p, parter, ul.

Koszalińska obok przedszkola: Tel. 608 552 681 .

• SŁONECZNE mieszkanie, 33m2, 2p, IVp, sprzedam tanio lub zamienię na inne. Tel.662 186 038.

• POKÓJ w domku jednorodzinnym, osobie starszej. Tel.94 374 81 50 od godz. 16 do 18.00

• MIESZKANIE w Szczecinku do remontu 45m2, 2 p, Ip, 100000 zł.Tel.605 928 882.

• MIESZKANIE 3p,ul.

Mierosławskiego, po kapitalnym remoncie. Tel.94 372 40 00.

• MIESZKANIE 2p, Ip, umeblowane, na dłuższy czas.

Tel. 94 716 47 36 po godz. 18.

• DZIAŁKĘ 500m2. ul.Poświatowskiej, os. Marcelin, 45000 zł. Tel.602 435 128.

• MIESZKANIE, 40m2, stare budownictwo, 3p, duża kuchnia, piwnica, tanio. Tel.94 374 29 33 lub 606 449 252.

• MIESZKANIE oś.Kopernika o pow.36m2, 2 pokojowe, IV p. niskie opłaty.

Tel.663 520 167.

• DOM, bliźniak, 75m2, działka 639m2, ul. Sienkiewicza.

Tel.605 160 065.

• DWA lokale na działalność gospodarczą, pow. 13 m2 i 23m2, ul. Wyszyńskiego 25A ( wejście od E.Plater) Tel.94 374 38 44 pon-pią, godz. 9-13

• BRONY pięciopolowe, oryginalne. Tel.608 674 140.

• CZARNOZIEM pod trawniki, działka budwolana 30a, uzbrojona. Tel.608 104 378.

• PRZYCZEPA do ciągnika 1x2m, krajzega 380V. Tel.502 587 720.

• GARNITUR włoski, elegancki, 3 częśći na 9-11 lat. Tel.604 802 099.

• KOMPLET książek do kl. I Szk. nr 1. Tel.781 722 569.

• MIESZKANIE ul. Kołobrzeska, 61m2, IIp, 2p, ustawne, funkcjonalne, słoneczne, spokojni sąsiedzi. Tel.693 443 161.

• MIESZKANIE własn. 82m2, 3p, IVp, os. Piłsudskiego. Tel.697 603 496.

• MIESZKANIE 2p, IV p, 37 m2, ul.

Koszalińska. Tel.608 053 416.

• SPAWARKA elektryczna duża, 2 silniki elektryczne 0,75kW, 220, 2,2 kW 380V. Tel.604 802 099.

• MIESZKANIE 2p, III p, 45 m2, nowe okna i drzwi, loggia, ul. Kopernika, blisko szkoły, 120000 zł. Tel.609 262 315.

• ZIELONĄ klatkę dla zwierząt 70x40x35,stan bardzo dobry, 55zł Tel.691 190 951.

• DZIAŁKA 1444 m2 ul.

Kościuszki 8-10, wszystkie media. Tel. 661 677 881.

• AKWARIUM dla żółwia wodno-lądowego,54l.z wyspą i wyposażeniem, 55zł. Tel.691 190 951.

• MIESZKANIE 70m2, 3p, IIp, po remoncie, Armii Krajowej, 189000zł. Tel.608 453 973.

KUPON WAŻNY DO 4 SIERPNIA

• MIESZKANIE 3 p, 54m2,po remoncie, w centrum , niedrogo. Tel.606 199 559.

• MIESZKANIE własność 65m2, zamienbię na mnijsze lub kawalerkę w Koszalinie.

Tel.795 161 336.

• MIESZKANIE 4p, 85m2, po remoncie, c.o., gaz, kominek, 2 piwnice, ul. 28 Lutego. Tel.503 170 818.

• MIESZKANIE 2p, IIIp, 52m2, ul.

Wodociągowa. Tel.94 374 38 48.

• DOM i działki budowlane, 30zł/ m2, Spore Tel.604 802 099.

• DOM w Jeleninie 120 m2, działka 1600 m2, garaż, sprzedam lub zamienię Tel.605 070 424.

• MIESZKANIE 73m2, IIp, 3p, ul.

Armii Krajowej. Tel.663 743 694.

• MIESZKANIE 2p, 33m2, IVp, tanio, lub zamienię na niższe piętro. Tel.662 186 038.

• DOM 80m2, działka 690m2, garaż, ul. Niecała 17 , 300 000zł. Tel.603 048 401.

• MIESZKANIE 2p, 33m2, ul.

Koszalińska IVp, słoneczne, tanio. Tel.662 186 038.

• MIESZKANIE 49m2, 2p, IIIp, ul.

Kopernika 11 Tel.608 304 163.

Do wynajęcia mam • DWA lokale użytkowe o pow. 17 m2 i 50 m2, ul. 9 maja 27 (deptak) Tel.606 948 511, 606 383 228, 94 37 213 95 • LOKAL 65m2, lub 95m2, parter, pod nieuciążliwą działalność.ul.

28 lutego 31. Tel.601 385 727.

• LOKALE do wynajęcia, centrum, 10, 20, 30, 40 i 50 m2. Możliwość negocjacji ceny.Tel.784 378 533 lub 602 81 69 31.

• LOKAL pod dz. gospodarczą, oś. Zachód, 18m2, niski czynsz. Tel.697 165 393.

• MIESZANIE 2 p. z aneksem kuchennym. umeblowane. ul.

Polna. od sierpnia. Tel.605 763 660.

• UMEBLOWANY pokój (kuchnia, łazienka,tv kablowa, internet). Tel.508 102 932.

â&#x20AC;˘ MIESZKANIE czÄ&#x2122;Ĺ&#x203A;ciowo umeblowane, kaucja 800zĹ&#x201A;, 500zĹ&#x201A; miesiÄ&#x2122;cznie+czynsz+liczniki.

Tel.608 623 375.

â&#x20AC;˘ POĹťYCZKI gotĂłwkowe, hipoteczne, ubezpieczenia na zycie, OC, AC, NNw. Tel.501 059 005.

â&#x20AC;˘ PRZYJMÄ&#x2DC; do pracy diagnostÄ&#x2122; z uprawnieniami, Okonek. Tel.609 251 705.

â&#x20AC;˘ POSZUKUJEMY lektorĂłw jÄ&#x2122;zykowych od wrzeĹ&#x203A;nia. mail: gosias@bluehouse.pl

â&#x20AC;˘ LOKAL uĹźytkowy przy pl.

Winnicznym 12, 20 m2 od strony Netto. Tel.886 403 149.

â&#x20AC;˘ PRZEWOZY miÄ&#x2122;dzynarodowe i krajowe, z adresu pod adres, pow. 3 osĂłb moĹźliwoĹ&#x203A;Ä&#x2021; wyjazdu w kaĹźdej chwili, obsĹ&#x201A;uga lotnisk, imprez.

UsĹ&#x201A;ugi lawetowe Tel.604 272 178.

â&#x20AC;˘ PRZYJMÄ&#x2DC; do pracy osobÄ&#x2122; z orzeczeniem o niepeĹ&#x201A;nosprawnoĹ&#x203A;ci, wykszt. min. Ĺ&#x203A;rednie, znajmoĹ&#x203A;Ä&#x2021; obsĹ&#x201A;. komputera, komunikatywnoĹ&#x203A;Ä&#x2021; Tel.501 059 005.

â&#x20AC;˘ POSZUKUJEMY chÄ&#x2122;tnych do zbioru malin koĹ&#x201A;o Lotynia. Tel.668358963

â&#x20AC;˘ PRZYCZEPA kempingowa TEC model KING 390T rok produkcji 1990, waga 644kg â&#x20AC;&#x201C; dmc 870kg ,z peĹ&#x201A;nym wyposarzeniem, 8900zĹ&#x201A; Tel.695 662 970. â&#x20AC;˘ AUDI 80 ,1991,B3,1.8 benz,alarm,automat,centralny zamek+opony zimowe.

Tel.603 260 350. â&#x20AC;˘ FELGI stalowe 16 cali 5x114,3 pochodzÄ&#x2026; od nissana. Tel.601 692 979.

Róşne â&#x20AC;˘ POSZUKUJÄ&#x2DC; osoby dojeĹźdĹźajÄ&#x2026;cej samochodem do pracy do Koszalina .Tel.793 503 573 â&#x20AC;˘ PRZYJMÄ&#x2DC; sofÄ&#x2122; dla dzicka.

Tel.601 080 738 â&#x20AC;˘ ZAGINÄ&#x201E;Ĺ 21 lipca w Szczecinku Foxterier SzorstkowĹ&#x201A;osy. BiaĹ&#x201A;y z czarnÄ&#x2026; Ĺ&#x201A;atÄ&#x2026; na grzbiecie.

Wabi siÄ&#x2122; Luna. ProszÄ&#x2122; o pomoc Tel.697 803 687.

UsĹ&#x201A;ugi â&#x20AC;˘ USĹ UGI transportowe, przewĂłz mebli, przeprowadzki, zĹ&#x201A;om wywiozÄ&#x2122;, bagaşówkapalnedka. Tel.608 809 335. â&#x20AC;˘ ELEWACJE, ocieplenia, ogrodzenia, brukarstwo, wykoĹ&#x201E;czenia wnÄ&#x2122;trz od A do Z. Bud-Garden. Tel.600 983 316.

â&#x20AC;˘ EMERYT poszukuje pracy. Tel.791 136 270.

â&#x20AC;˘ WYNAJEM dĹźwigu, star 66, 6,3t, Tel.798 583 282.

â&#x20AC;˘ DOĹ&#x161;WIADCZONA opienkunka z referencjami podejmie opiekÄ&#x2122; nad osobÄ&#x2026; starszÄ&#x2026; lub dzieckiem. Tel.885 101 668.

â&#x20AC;˘ ZAOPIEKUJÄ&#x2DC; siÄ&#x2122; dzickiem, okolice ul. SpĂłĹ&#x201A;dzielczej, Kopernika. Tel.94 374 81 50 od godz. 16-18.00

â&#x20AC;˘ KREDYTY gotĂłwkowe, hipoteczne, mieszkaniowe, konta osobiste i inne. Tel.687 165 393.

â&#x20AC;˘ POSZUKUJEMY- konsultanta BOK, znajomoĹ&#x203A;Ä&#x2021; obsĹ&#x201A;. komputera, komunikatywnoĹ&#x203A;Ä&#x2021;, motywacja do pracy w zespole, prawo jazdy mile widziane. mail: gosias@bluehouse.pl

â&#x20AC;˘ ZESPĂ&#x201C;Ĺ muzyczny AS. Oprawa imprez okolicznoĹ&#x203A;ciowych, wesel, zabaw itp. Gramy co zechcesz i przede wszystkim - tanio! Dobra zabawa gwarantowana Tel.721 323 908.

â&#x20AC;˘ PRZYJMÄ&#x2DC; do roznoszenia ulotek. Tel.785 885 120.

codziennie od. 9, umowa z NFZ, wizyty bezpĹ&#x201A;atne. Szczepienia przeciwko rakowi szyjki macicy i badanie cytologiczne.

PoradniÄ&#x2122; prowadzi lekarz specjalista StanisĹ&#x201A;aw Kocaj.

ALE KURSY: paznokcie, fryzjerskie, przedĹ&#x201A;uĹźenie wĹ&#x201A;osĂłw i rzÄ&#x2122;s, wizaĹź, kosmetyczne, piercing, masaĹź, dotacja na otworzenie salonu www.beutyvital.pl, 792 080 525.

â&#x20AC;˘ MALARSKIE, gipsy, tynku, remonty. Tel.94 372 24 02. â&#x20AC;˘ REHABILITACJA w domu pacjenta.

Stany po udarach, wady postawy, zespoĹ&#x201A;y bĂłlowe, dyskopatia, masaĹź leczniczy. Fizjoterapeuta. Metody PNF i SSM Tel.791 033 732.

DO WYNAJÄ&#x2DC;CIA.........................................

PRACA DLA OPIEKUNKI

Do wynajÄ&#x2122;cia mam pomieszczenia magazynowe, teren ogrodzony, 200m2, tel. 604 484 632

Nr certyfikatu: 6837

osĂłb starszych w Niemczech

â&#x20AC;˘ SZYBCIEJ juĹź siÄ&#x2122; nie da, taniej niĹź gdzie indziej, kaĹźdemu kto potrzebuje gotĂłwki, zadzwoĹ&#x201E; Tel.94 373 00 70.

- Wakacyjne wyjazdy od zaraz - Pewna praca

â&#x20AC;˘ CYKLINOWANIE, ukĹ&#x201A;adanie podĹ&#x201A;Ăłg, parkietĂłw, paneli, lakierowanie, solidnie. Tel.94 374 58 34 lub 880 165 586.

- Wysokie zarobki

Koszalin, ul. ZwyciÄ&#x2122;stwa 37/22 tel. 94 711 20 07, SMS 666 096 760

Nauka.

koszalin@promedica24.pl

â&#x20AC;˘ KOREPETYCJE - matematyka, angielski, fizyka, chemia. Dojazd do ucznia. Przygotowanie do poprawek. Tel.880 287 877.

www.promedica24.pl

REKLAMA

Auto - moto

Praca

PORADNIA "K" ul. SzczeciĹ&#x201E;ska 32, tel. 94 374 37 05

REKLAMA

â&#x20AC;˘ MIESZKANIE 2p., parter, 54m2 ul.WodociÄ&#x2026;gowa Tel.793 374 350.

â&#x20AC;˘ NAUCZYCIELKA od wrzeĹ&#x203A;nia pomoĹźe codziennie przy odrabianiu lekcji i zajmie siÄ&#x2122; sprawami szkolnymi dziecka Tel.791 740 205.

REKLAMA

â&#x20AC;˘ POSZUKUJEMY specjalistÄ&#x2122; ds.szkoleĹ&#x201E;, dobra znajomoĹ&#x203A;Ä&#x2021; obĹ&#x201A;.komputera, doĹ&#x203A;wiadczenie, pr.jazdy, osoba samodzielna i zmotywowana. mail: gosias@bluehouse.pl

â&#x20AC;˘ PROFESJONALNE usĹ&#x201A;ugi remontowo-adaptacyjne.

Malowanie, tapetowanie, zabudowy, glazura, panele, gĹ&#x201A;adzie Ĺ&#x203A;cienne, instalacje elektryczne Tel.888 389 706.

REKLAMA

â&#x20AC;˘ GARAĹť w centrum.

Tel.889 276 414.

â&#x20AC;˘ ZESPĂ&#x201C;Ĺ muzyczny CARO, wesela, zabawy, skĹ&#x201A;ad3 os. Tel.507 437 951.

â&#x20AC;˘ MP-TECH profesjonalne usĹ&#x201A;ugi remontowo-adaptacyjne.

Malowanie, tapetowanie, zabudowy, glazura, panele, gĹ&#x201A;adzie Ĺ&#x203A;cienne, instalacje elektryczne Tel.888 389 706.

REKLAMA

â&#x20AC;˘ GLAZURA, gĹ&#x201A;adzie, malowanie, tapety, pĹ&#x201A;yty K-G, sufity. Fachowo i solidnie. Tel.506 736 934.

â&#x20AC;˘ KĹ OPOT z kredytem w banku ? (wiek, zdolnoĹ&#x203A;Ä&#x2021;, BIK) zadzwoĹ&#x201E; lub wyĹ&#x203A;lij sms, oddzwonimy. Tel.883 597 126 .

Do wynajÄ&#x2122;cia pokoje z uĹźywalnoĹ&#x203A;ciÄ&#x2026; kuchni, wszystkie media, cicha dzielnica tel. 664 494 558

REKLAMA

â&#x20AC;˘ PRANIE dywanĂłw, wykĹ&#x201A;adzin podĹ&#x201A;ogowych, tapicerki meblowej i samochodowej. Tel.94 372 36 47 lub 503 421 966.

REKLAMA

K=JOAK GHGF

, 605 288 141

l]d'^Yp 1, +/* ++ ,) cge& .(* )/ (- )/

OOO&KGCGD%?9DGOG&;GE&HD

REKLAMA

>AJE9 KLGD9JKC9 ?9贸GOG )(9 /0%,(( Kr[r][af]c

Sport Kronospan wygrał foto:Mateusz Pawlik

World Cup Szczecinek 2011 Na najwyższym stopniu podium: Jakub Konefał, zwycięzca kategorii junior młodszy.

fał (Kabel), jako jedyny w całych zawodach (ze wszystkich kategorii) wykonał „tanrum do blinda z wyskoczni” czyli salto w tył z dodatkowym obrotem o 180 stopni i lądowaniem tyłem. Czystym przejazdem Kuba zapewnił sobie pierwsze miejsce. Wyprzedził aktualnego Mistrza Polski Filipa Czernieca z Lublina, z którym tydzień wcześniej przegrał w Ostródzie. W rywalizacji juniorów dwaj wakeboardziści z Kabla musieli uznać wyższość zawodnika z Lublina - Dawida Balasa. Drugi w tej kategorii był Jan Golański, a trzeci Wojtek Pruszak (obaj z Kabla). W kategorii Open na podium także znaleźli się zawodnicy ze Szczecinka. Pierwszą lokatę niespodziewanie, ale zasłużenie, zajął Mateusz Gaworski, który pokonał aktualnego Mistrza Polski - Jana Koryckiego z Warszawy. Trzecie miejsce zajął trener szczecineckiej młodzieży Mateusz Majchrzak. (zp)

Burmistrzowie i prezydenci grali z leśnikami Imprezą towarzyszącą II Turniejowi Rekreacyjnemu Nadleśnictw RDLP był mecz piłki nożnej, w którym kadra leśników stanęła przeciwko ekipie reprezentującej burmistrzów i prezydentów miast. Spotkanie rozegrano na głównym boisku Stadionu Miejskiego w Szczecinku. Obie drużyny bardzo poważnie potraktowały mecz, werbując liczne kadry. Równie licznie stawili się kibice: ich spore grupy wspierały zawodników gorącym i głośnym dopingiem.

Tuż przed meczem na znacznie silniejszą wyglądała ekipa samorządowców, w barwach której zauważyliśmy graczy niekoniecznie związanych z samorządem. Przedmeczowe przypuszczenia dość szybko potwierdziły się podczas gry. Od pierwszych minut do huraganowych ataków ruszyli samorządowcy. Na efekty nie trzeba było zbyt długo czekać. Już w 5 minucie gry piłka znalazła się w bramce drużyny leśników.

W pierwszej połowie meczu piłka jeszcze trzykrotnie wpadała do siatki leśników. Po przerwie tylko w początkowych minutach leśnicy zagrali trochę odważniej, ale potem wszystko wróciło do normy. Kolejne trzy gole

znów były dziełem drużyny burmistrzów i prezydentów. W 66 minucie oczekiwane zawołanie „goooool” mogli jednak wykrzyczeć leśnicy. Wtedy właśnie honorowe trafienie dla swojej ekipy zdobył Maciej Paszkiewicz z Nadleśnictwa Manowo. Ostatniego gola w tym meczu strzelili samorządowcy i tym samym ustalili wynik meczu na 8:1. W końcówce szanse na podwyższenie wyniku zmarnował wiceprezydent Szczecina Mariusz Kądziołka, którego strzał z rzutu karnego obronił bramkarz kadry leśników, Stefan Kozicki z Nadleśnictwa Manowo.

Warto dodać, że mimo puszczenia aż 8 goli, to bramkarz był najlepszym graczem leśników.

Oba zespoły choć zmęczone, zakończyły mecz zadowolone. Nie wynik bowiem był sprawą najważniejszą, ale dobra zabawa połączona z wysiłkiem fizycznym i odrobiną sportowej rywalizacji.

Z kronikarskiego obowiązku podajemy strzelców goli. Dla zwycięzców strzelali: Ireneusz Paczek 5` i 35`, Jarosław Sochocki 20` i 37`, Paweł Grzybowski 59` i 63`, Daniel Rak 28` oraz Ireneusz Antkowiak 68`. Dla pokonanych z kolei gola zdobył Maciej Paszkiewicz 66`.

Zwycięska drużyna Kronospanu. Górny rząd od lewej: Marcin Murawski, Dawid Socha, Michał Ponichtera, Łukasz Wieliczko, Dariusz Bartolewski. Dolny rząd od lewej: Jarosław Adamowicz, Marek Kielar, Krzysztof Bernatek.

Cztery drużyny wystąpiły w sobotę, 23 lipca w finałowej części III Turnieju Piłkarskiego World Cup Szczecinek 2011 który został rozegrany na boisku przy ulicy Żurawiej.

Te cztery drużyny to czołowe ekipy z dwóch grup eliminacji, które odbyły się tydzień wcześniej.

Oba mecze półfinałowe były bardzo ciekawe. W pierwszym, mimo wielu okazji z obu stron, ani Kronospanowi, ani Wektrze nie udało się zdobyć żadnego gola. W rzutach karnych lepsza okazała się jednak ekipa Kronospanu (2:0). Obserwatorzy podkreślają bardzo dobrą grę bramkarza zwycięskiej ekipy Michała Ponichtery, który wybronił wszystkie trzy rzuty karne strzelane

przez graczy Wektry.

W drugim półfinale pomiędzy drużynami gospodarzy Błękitnymi oraz Trawnikiem Turowo walka okazała się równie wyrównana. Mecz także obfitował w wiele dogodnych okazji do strzelenia goli. Minimalnie lepsi okazali się turowianie, którzy wygrali 3:2. Pojedynek o trzecią lokatę pomiędzy Błękitnymi i Wektrą był z kolei jednostronnym widowiskiem i zakończył się wygraną Wektry 6:3. Jeszcze bardziej jednostronny był pojedynek finałowy, w którym Kronospan niespodziewanie łatwo i wysoko ograł Trawnik 5:1. Grupa doświadczonych graczy, z jakich złożona była ekipa Kronospanu, dała lekcję piłki

znacznie młodszej ekipie z Turowa.

(A może by ich tak do seniorskich klubów Szczecinka? - dop. autora).

Znów warto pochwalić bardzo dobrą postawę bramkarza Kronospanu, Michała Ponichtery oraz króla strzelców, Jarosława Adamowicza.

Na zakończenie turnieju oprócz nagród drużynowych wręczono również wyróżnienia indywidualne. Najlepszym zawodnikiem uznano Wojciecha Gersztyna (Wektra), najlepszym bramkarzem Michała Ponichterę (Kronospan), najskuteczniejszym strzelcem został natomiast Jarosław Adamowicz (Kronospan), a najlepiej zapowiadającym się graczem młodego pokolenia Piotr Brajczewski (Błękitni). (zp)

REKLAMA

Zaplanowane na sobotę, 23 lipca II Eliminacje Pucharu Polski w wakeboardzie, mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, (zawodnicy musieli od rana zmagać się z dużą falą i niską temperaturą powietrza - dop. autora), rozegrane zostały zgodnie z wcześniej ustalonym harmonogramem. Dla zawodników z całej Polski przygotowano trzy przeszkody do wykonywania ewolucji: dwa kickery (wyskocznie) i 16-metrowy slider (ślizgacz), sprowadzony specjalnie z Warszawy.

Zawody we wszystkich kategoriach trzymały dobry poziom, a podczas przejazdów finałowych sympatycy tej wodnej dyscypliny sportu mogli obserwować widowiskowe skoki z obrotami.

Co cieszy, w imprezie bardzo dobrze zaprezentowali się przedstawiciele Szczecineckiego Klubu Wakeboardowego Kabel. W kategorii junior młodszy Jakub Kone-

foto:Zbigniew Ponichtera

Wakeboard: Puchar Polski

I

K IOS

D

M

DLA KAŻDEGO KLIENTA UPOMINEK

REKLAMA

R

UN EF

E UJ

N W Y