Replika 18/2009

Page 1

IZA KUNA

ANNA GRODZKA

KABARETY

GEJE W KINIE PRL czytaj na s. 20

dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ W PRENUMERACIE GRATIS!

Ma r t a magazyn bezpłatny ISSN 1896-3617

n owa

prezeska

A b r a mo w i c z K a mp a n i i

P r z e c i w H o mo f o b i i


wstępniak

Tekst: Ewa Tomaszewicz

Spis treści 02 W

S T Ę P N I A K W przeddzień wielkiego paradowania 03 W Y W I A D Związki i edukacja wywiad z Martą Abramowicz 04 K R A J Nowe władze KPH Prezydent USA, jego chłopak i dziecko Sztuka dla przyjemności 06 W Y W I A D Transowy coming out wywiad z Anną Grodzką

08 N

E W S Y Wiadomości z kraju i ze świata 09 O P I N I E Czy ujawniać homoseksualność polityków, jeżeli są homofobami? Jaka powinna być Parada Równości 2009? W Y W I A D 12 Czytam Szczukę i Graff Wywiad z Izą Kuną 14 H I S T O R I A Szalet albo balet

16 17

23

F E L I E T O N Jak żyć ze skrytką? Pogadanki Cioci R. K U L T U R A Meryl i LGBT Parodia geja... a co dalej? Recenzje najnowszych książek i filmów C Z A J N I K czyli orientacje gwiazd Boruc, Pieńkowska, Zając, Żebrowski, Raczek, Szczygielski

2

I znowu mamy wiosnę i zaczynamy wielkie maszerowanie przez Polskę. Zaczęły, jeszcze zimą, coraz szerzej rozlewające się po Polsce Manify, w tym jubileuszowa, bo dziesiąta, warszawska. W kwietniu i w maju będziemy iść w Krakowie – w ramach Dni Równości i Tolerancji i Queerowego Maja, w czerwcu na Dniach Równości w Warszawie. Rozkwitają też nowe inicjatywy – w Lublinie powstał oddział KPH, a grupa rzeszowskich zapaleńców zamierza ożywić nieobecne dotychczas na tęczowej mapie Polski Podkarpacie. W poprzednim numerze „Repliki“ wydrukowaliśmy list czytelnika, Polaka na stałe mieszkającego w Amsterdamie, w którym napisał, że z jego perspektywy mnogość polskich inicjatyw kulturalno-społecznościowych LGBT wygląda na światowy ewenement. Mamy jeszcze jeden ewenement, którym niekoniecznie powinniśmy się chwalić – znikomą liczbę inicjatyw politycznych. Ale ostatnie miesiące i tak możemy pod tym względem uznać za przełomowe, bo oto Warszawa dorobiła się własnego pełnomocnika ds. dyskryminacji. W tym samym czasie Duńczycy dopuścili adopcję dzieci przez pary jednopłciowe, do wprowadzenia małżeństw homoseksualnych przymierzyła się Portugalia, a premierką Islandii została otwarta lesbijka. Tymczasem ponad 40 procent polskich gejów i lesbijek, według sondażu przeprowadzonego przez portal Gejowo.pl, najchętniej zagłosowałoby na Platformę Obywa-

telską, która ma wprawdzie Janusza Palikota, specjalistę od outowania polityków, ale jednocześnie w tzw. sprawach obyczajowych jest i raczej zawsze będzie partią konserwatywną. Skąd ta nasza miłość do PO, której pozostanie przy władzy oznacza brak zmian w sytuacji polskich gejów i lesbijek? Mam wrażenie, że po trosze ze zmęczenia brakiem zmian, niechęci nawet do szukania na razie mało wpływowej, ale na pewno ciekawszej, jeśli chodzi o program polityczny, alternatywy. Niewiary, że ktokolwiek – a już szczególnie my sami – jest władny cokolwiek zmienić. Niestety, owa niemoc nie pozostaje bez wpływu na tych, którym po prostu musi się chcieć – działaczy, organizacje. Po jednej z tegorocznych Manif rozgorzała dyskusja wśród jej organizatorów, czy osoby homoseksualne, które zresztą bardzo aktywnie pomagały w jej przygotowaniu, powinny były przynosić ze sobą tęczowe flagi – bo przecież, według niektórych, Manify nie są miejscem dla postulatów gejów i lesbijek. Czytając o tym, poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie przynajmniej o dziesięć lat, kiedy rzeczywiście dopiero zaczynaliśmy rozumieć, jak ważna jest współpraca wszystkich organizacji walczących o prawa człowieka. Oczywiście ta dyskusja była najprawdopodobniej wydarzeniem zupełnie wyjątkowym, jednak z drugiej strony jest symptomatyczna – bo pokazuje, że kiedy coś zbyt długo idzie nie tak, zaczynamy szukać winnych we własnym gronie, zamiast zastanowić się, co moglibyśmy zrobić, aby nam wszystkim było lepiej. Co zatem możemy zrobić? Może zacznijmy od tego, że choć nasze jednostkowe cele są może i różne, to na zapewnieniu równych praw wszystkim – gejom, lesbijkom, kobietom, osobom transseksualnym itd. – możemy zyskać

wszyscy. Dlatego też wykorzystajmy wszystkie ku temu możliwości – również takie jak nadchodzące marsze i parady. Tegoroczna warszawska Manifa, oprócz rekordowej frekwencji, mogła się pochwalić również znakomitą organizacją, dzięki której hasła, pod którymi szła, nie mogły pozostać niezauważone (jej postulaty – walka z przemocą wobec kobiet, refundacja in vitro, wprowadzenie parytetów w wyborach, rozdział Kościoła od państwa, szacunek dla pracy matek – cytowane były w większości relacji). Mam nadzieję, że i o naszych marszach i paradach będziemy mogli niedługo napisać to samo.

Prenumerata Jeśli chcesz otrzymywać „Replikę“ na bieżąco i do domu – wpisz się na listę dystrybucyjną! Aby pokryć koszty przesyłki (jeden rok, przesyłka krajowa), konieczna jest wpłata 48 zł tytułem darowizny. Co dwa miesiące otrzymasz „Replikę“ prosto do domu. Wpłat należy dokonywać na: Kampania Przeciw Homofobii, numer konta: 35 2130 0004 2001 0344 2274 0001, z dopiskiem: Replika – prenumerata (darowizna) oraz podaniem dokładnego adresu do przesyłania magazynu. Lubisz „Replikę“? Wpłać 1% podatku na Kampanię Przeciw Homofobii! Wydawca: Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii, ul. Żelazna 68, Warszawa, tel.: 022 423 64 38, gazeta@kph.org.pl Redaktorka naczelna: Ewa Tomaszewicz Zastępca redaktorki naczelnej: Mariusz Kurc Redakcja: Paweł Fischer-Kotowski, Anna Piżl, Magda Pocheć, Małgorzata Rawińska, Bartosz Reszczak, Krzysztof Tomasik Współpraca: Robert Biedroń, Łukasz Maciejewski, Radek Oliwa Skład: Agnieszka Kraska www: Monika Czaplicka Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania i skracania. Przedruki po uzyskaniu pisemnej zgody wydawcy. Okładka: Monika Rak

www.replika.kph.org.pl

foto: Oiko

W przeddzień wielkiego paradowania


wywiad

Związki i edukacja

Wywiad z Martą Abramowicz, nowo wybraną prezeską Kampanii Przeciw Homofobii

Jaka będzie KPH pod twoimi rządami? Nie wiem, czy można mówić o moich rządach. Kampanią rządzi zarząd, ja stoję na jego czele, tak wygląda struktura. KPH ewoluuje w zależności od wielu czynników, sytuacji politycznej, tego, ile mamy środków. Zakładałam z Robertem Biedroniem Kampanię, do tej pory pracowaliśmy ramię w ramię i znakomicie się uzupełnialiśmy, więc siłą rzeczy nie zacznę nagle prowadzić zupełnie innej polityki. Natomiast na pewno jesteśmy różni, mamy inną osobowość, inaczej prezentujemy się w mediach. Czyli poza wizerunkowymi nie będzie żad nych zmian? Zmiany będą, bo ciągle zmienia się sytuacja wokół nas i ciągle się uczymy. Na pewno wrócimy do dyskusji o związkach partnerskich. Poza tym Kampania ma przede wszystkim mnóstwo spraw, które przejmuję i będę kontynuować. To są projekty, które już trwają, czasem trzyletnie, jak nasz program monitoringu przejawów homofobii, czasem roczne, jak Queer Studies. Są też zadania stałe, jak wydawanie „Repliki“, pomoc psychologiczna, prawna i mnóstwo innych. Będę chciała rozwijać szczególnie działkę, która zajmowałam się przez ostatnie lata, czyli przeciwdziałanie dyskryminacji i przemocy w szkołach. Szkolenia dla nauczycieli i pedagogów szkolnych są naszym priorytetem. Kilka lat temu udało nam się przeszkolić 500 osób, od tamtej pory zabiegamy o fundusze na kolejną edycję. Mam nadzieję, że w tym roku to się wreszcie uda. Co byś odpowiedziała tym wszystkim, którzy narzekają, że od czasu „Niech nas zobaczą“ KPH nie zrobiło podobnie medialnej akcji? Że ta akcja wciąż trwa, ponieważ w mediach cały czas jest głośno o gejach i lesbijkach. „Niech nas zobaczą“ była robiona w określonej sytuacji, kiedy lęk przed ujawnieniem homoseksualnej orientacji seksualnej był jeszcze ogromny. Teraz też jest, ale już nie brakuje osób gotowych pokazać twarz, są zdjęcia z parad, w prasie pojawiają się coraz lepsze artykuły o gejach i lesbijkach. Oczywiś-

cie rozumiem, że są ogromne oczekiwania, bo i frustracja w Polsce jest ogromna, natomiast trzeba zdać sobie sprawę, że KPH jest tylko organizacją pozarządową i jedną akcją nie dokonamy cudu. Było potrzebne takie „Bum!“, jak „Niech nas zobaczą“, ale równie ważna jest praca u podstaw: z nauczycielami, pedagogami szkolnymi, policją, kuratorami sądowymi i służbą zdrowia. Może mniej medialna, ale za to skuteczna. My to wszystko robimy, to praca rozciągnięta na wiele lat. Natomiast jeśli wśród gejów i lesbijek jest chęć, żeby zrobić coś dużego, to zapraszam do działania, w Kampanii te wszystkie fajne pomysły możemy wspólnie zrealizować. A czego szczególnie brakuje? Jakie obszary działania uznajesz za najbardziej zaniedbane? Na pewno bardzo potrzebne są organizacje lub oddziały KPH w miejscach, gdzie ich nie ma, np. na wschodzie Polski czy w Poznaniu. Teraz powstają oddziały w Lublinie i Rzeszowie, jest też grupa inicjatywna w Olsztynie, ale na ścianie wschodniej dzieje się bardzo niewiele. Wszystkie organizacje, które będą działać, szczególnie w tych regionach, mają ogromne pole do popisu. Oczywiście KPH nie czeka na zmiany z założonymi rękami, szkolimy też terenowych aktywistów organizacji pozarządowych. Po raz pierwszy na czele Kampanii stanęła kobieta. Czy jest szansa, że twój przykład zachęci inne lesbijki do działania? Oczywiście, mam nadzieję, że dodam odwagi innym dziewczynom, żeby zaistnieć w życiu polityczno-społecznym, chociaż problem zaczyna się na bardzo podstawowym poziomie. Z mojej obserwacji wynika, że brakuje chęci do działania wśród samych lesbijek i kobiet biseksualnych. Lesbijki są zainteresowane raczej wspólnym jeżdżeniem na rowerze, graniem w siatkówkę, wspinaczką górską, to się jednak nie przekłada na działania społeczne czy nawet aktywność medialną. Jak potrzeba do programu telewizyjnego pary lesbijskiej, to okazuje się, że nie ma żadnej albo jest jedna, ta sama od lat. Trzeba zresztą pamiętać, że

foto: M. Rak

Rozmawiał: Krzysztof Tomasik

niewidzialność lesbijek to także pochodna niewidzialności kobiet w ogóle. W obecnym zarządzie KPH na szczęście mamy parytet, kobiety – w tym także heteroseksualne – są bardzo aktywne w oddziałach. A jak jest z jednością wśród gejów i lesbijek? Czy to jedna grupa, czy dwa osobne światy, które niewiele łączy? To jest bardzo poważny problem. W Kampanii zawsze działaliśmy razem, ale od lat obserwuję, jak geje wyśmiewają, obrażają lesbijki, nie traktują ich poważnie, czasem nawet nie zauważają. Miałam parę razy takie sytuacje, że geje w ogóle nie byli w stanie zapamiętać mojej twarzy, mimo kilkukrotnych spotkań! To mi się nigdy nie zdarzyło w kontaktach z mężczyznami hetero czy z kobietami. Które z postulatów uważasz w tej chwili za najważniejsze dla polskich gejów i lesbijek? Okrągły stół LGBTQ, czyli porozumienie wszystkich organizacji, ustalił, że jedną z najważniejszych spraw są związki partnerskie. Trzeba nie tylko o tym mówić, ale w końcu to sfinalizować. W tej chwili problemem jest brak woli politycznej, ale chcielibyśmy, żeby koalicja wszystkich zainteresowanych organizacji przygotowała ustawę. KPH jest chętna do uczestniczenia i lobbowania na rzecz podobnej inicjatywy. A drugi problem to edukacja; jest coraz większa potrzeba, żeby nauczyciele mieli wiedzę, jak radzić sobie z sytuacją, kiedy zgłosi się do nich nastoletni gej czy lesbijka. A gdybyś miała powiedzieć, kiedy będziemy mieli związki partnerskie? Realistycznie mówiąc, nie sądzę, żeby udało się je przepchnąć w ciągu najbliższych dwóch lat, ale mam nadzieję, że osiągniemy to nie później niż za lat pięć. Oby! 3


kraj

Nowe władze KPH Tekst: Tomasz Szypuła

Marta Abramowicz (patrz: wywiad na s. 3) została nową prezeską Kampanii Przeciw Homofobii (wcześniej pełniła funkcję wiceprezeski). Dotychczasowego prezesa – Roberta Biedronia wybrano do sześcioosobowego Zarządu KPH. kiń Kampanii Przeciw Homofobii, podczas którego – oprócz wyborów nowych Nowe władze KPH, od lewej: Robert Biedroń, Anna Urbańczyk, Mariusz Kurc, władz – przyjęto Marta Abramowicz, Tomasz Szypuła, Mirka Makuchowska uchwałę o skierowaniu apelu do Andrzeja Czumy, ministra spraWiceprezesem organizacji został Tomasz wiedliwości, Janusza Kochanowskiego, rzeczSzypuła (przez ostatnie 4 lata sekretarz Zanika praw obywatelskich i Elżbiety Radzirządu), a sekretarzem Zarządu była koszewskiej, pełnomocniczki rządu ds. równego ordynatorka KPH Wrocław – Mirosława Makutraktowania, o wprowadzenie takich zmian do chowska. Ponadto w skład Zarządu KPH weszkodeksu karnego, aby chronił on przed mową li Mariusz Kurc, zastępca redaktorki naczelnej nienawiści i przestępstwami z nienawiści z poczasopisma „Replika“ wydawanego przez wodu orientacji seksualnej. KPH, oraz Anna Urbańczyk, koordynatorka Członkowie i członkinie KPH z Krakowa, KPH Trójmiasto. Lublina, Szczecina, Śląska, Trójmiasta, Warsza21-22 lutego 2009 r. w Warszawie odbywy i Wrocławia przez dwa dni debatowali na ło się Walne Zgromadzenie Członków i Człon-

temat działalności stowarzyszenia, dzieląc się swoimi problemami, a także sukcesami z dwóch ostatnich lat działalności. Podsumowano dwuletnią kadencję ustępującego zarządu. Przyjęto także plan działania KPH na kolejne dwa lata, w którym m.in. zapisano prace nad utworzeniem oddziału KPH w każdym mieście wojewódzkim, zapewnienie pomocy psychologicznej i prawnej dla ofiar homofobii, prace nad wprowadzeniem w Polsce przepisów dotyczących równego traktowania, w tym ustawy o związkach partnerskich. Członkowie i członkinie KPH wyrazili uznanie ustępującemu prezesowi i twórcy Kampanii Przeciw Homofobii Robertowi Biedroniowi, który podziękował za ostatnie osiem lat zaufania i współpracy.

Ludzie KPH: Robert Konieczny

Prezydent USA, jego chłopak i dziecko Robert podejmuje decyzje szybko i spontanicznie. Młodość to dla niego pasja, coś, dzięki czemu może pozwolić sobie na wszystko, czym może się usprawiedliwić, ale czasem myśli o sobie jako o kimś starym, kto dźwiga za sobą ciężki bagaż doświadczeń. Robert Konieczny jest szesnastolatkiem, uczy się w gimnazjum, działa w Grupie Młodzieżowej KPH, której jest najmłodszym przedstawicielem, współorganizował festiwal walentynkowy KPH „Równe Prawa do Miłości“. Najpierw patrzy na oczy, ale na dłonie zwraca baczniejszą uwagę. Ogląda „Seks w wielkim mieście“ i „Queer as folk“. Uwielbia wycieczki po górach. Na bezludną wyspę zabrałby starszą siostrę i płyty Erica Claptona. Kocha życie „miejskie“, na wsi brakowałoby mu różnorodności. Od mody woli politykę. Świat Roberta za dziesięć lat to on, jego chło-

4

pak i dziecko. Może w Polsce, może w innym miejscu Europy. Ale znajomi żartują, że w przyszłości będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Gdyby mógł zmienić świat, zacząłby od nauczenia ludzi tolerancji i współczucia. Gdyby miał taką możliwość, chciałby spotkać Oscara Wilde’a, by zapytać go, na co lubi patrzeć. Lubi swoje surrealistyczne sny. Pytany o kultowe miejsce, wymienia dom, a siostrę Justynę nazywa swoim największym autorytetem. Lubi błękit, bo kojarzy mu się z wolnością i pasuje do koloru jego oczu. Od deszczu woli słońce, choć, jak wyznaje, najbardziej lubi, gdy pada deszcz, przez który przebija się słońce, tworząc... tęczę. Nie lubi podróżować samochodem, wolność dają mu przejażdżki rowerem. Słowa są dla niego ważne, ale przegrywają z czynami. Pytany o najbar-

dziej gejowską rzecz świata, wymienia sonety Szekspira. Przyznaje się do uzależnień: – Najbardziej na świecie jestem uzależniony od bezalkoholowego mojito ze sprite’em. Nie boi się przemocy – ani psychicznej, ani fizycznej. Nie boi się samotności: – Nawet jeżeli kiedyś będę sam, wierzę, że nie samotny, że znajdą się ludzie, z którymi będzie można wypić gorącą czekoladę i pójść na spacer. (Bartosz Reszczak)


kraj

Sztuka dla przyjemności! Oprac.: Krzysztof Tomasik

Festiwal Kultura dla Tolerancji w Krakowie (16-19 kwietnia) „Niczym panie z ulicy Filipa czekamy na Was, aż nas zabierzecie i wykorzystacie. Oddajemy się Wam ciałem i oddajemy duszą. Dla przyjemności. Witajcie w Krakowie, mieście wyzwolonym. Witajcie na 6 Festiwalu Kultura dla Tolerancji“ – tak organizatorzy i organizatorki kolejnej edycji Festiwalu zachęcają do wzięcia w nim udziału. W tym roku będzie przede wszystkim przyjemnie! Program festiwalu obejmuje 5 modułów: wystawy, seminaria Queer Cafe, warsztaty artystyczne, pokazy filmowe oraz imprezy klubowe. Wszystko zacznie się 16 kwietnia w Galerii Pauza, gdzie zostanie pokazana kultowa seria fotograficzna „Lost Boys“ przedstawiająca „zagubionych chłopców na surowym łonie Matki Rosji“. Autorem jest Slava Mogutin, którego

White Parade, fot. Slava Mogutin, część wystawy „Lost Boys“

można określić jako nieistniejące dziecko Feliksa Dzierżyńskiego i Jewgienija Chałdeja. Następnego dnia otwarcie kolejnego wernisażu, tym razem w galerii Miejsce. Jedna z najciekawszych młodych polskich artystek Laura Pawela zaprezentuje swoje najnowsze fotografie wykonane specjalnie na Festiwal w cyklu „Terrorismo Lesbico“, czyli argentyńskiej odysei w poszukiwaniu twardych dziewczyn. Precz z machismo! Niech żyje butchismo! Nadchodzi rewolucja dziewuszysk! W cyklu spotkań Queer Café w tym roku m.in. dowiemy się wszystkiego o wątkach gej/les w klasycznym kinie hollywoodzkim – a to dzięki Richardowi Dyerowi, profesorowi King’s College i University of London, jednemu z najwybitniejszych brytyjskich badaczy kina i kultury popularnej. Dyer jest autorem pionierskiej pracy o kinie gejowsko-lesbijskim „Now you can see it. Studies on Gay and Lesbian Cinema“.

W przeglądzie filmowym trzy cykle. Pierwszy to Girls only! / Tylko dla pań!, gdzie tematem przewodnim są związki między kobietami. Drugi – Bi-Space, czyli zaproszenie na filmy podejmujące prawie zupełnie nieobecną w kulturze popularnej problematykę osób biseksualnych. Polskim akcentem w programie jest cykl Queerowanie Wajdy, czyli poszukiwania queerowych wątków w filmach mistrza Andrzeja Wajdy. Na zakończenie festiwalu gorąca impreza w klubie Mish – zagrają Dik For Dik oraz Electrocandy! Szczegółowe informacje: www.tolerancja.org.pl Festiwal przygotowują: Samuel Nowak (menedżer projektu) Łukasz M. Maciejewski (dyrektor artystyczny) Anna Taszycka (kuratorka) Majka Sokal (kuratorka) Mario Dzurila (grafik) Sebastian Liszka (rzecznik prasowy). 5


wywiad

Transowy coming out Wywiad z Anną Grodzką

Rozmawiała: Magda Pocheć

W listopadzie 2008 r. wystąpiłaś w programie Szymona Hołowni „Między sklepami“ w kanale Religia.tv, gdzie dokonałaś publicznego coming outu jako transseksualistka. Czy po tym występie coś zmieniło się w twoim życiu? Właściwie niewiele. Program nie ma wielkiej oglądalności, a ja mam już za sobą udział w „Pytaniu na śniadanie“ wiosną zeszłego roku. Czy powinno się mówić publicznie o swojej transseksualności? Oczywiście, że tak! Jednak wiem, jakie to trudne. Z jednej strony zdecydowanie popieram coming out jako sposób życia dla wszystkich mniejszości. Trzeba być sobą i niech otoczenie samo się przejmuje własnymi fobiami. Z drugiej strony znam niestety tragiczne przypadki osób, którym proces zmiany płci oraz związany z tym coming out złamały życie. Są to bardzo przykre historie, ludzie kończyli w skrajnej biedzie. Wierzę, że obecnie jest lepiej niż kilkanaście lat temu, ale nadal jest tak, że tracę pracę z powodu zmiany płci. Dlaczego w Polsce tak rzadko dochodzi do transowych coming outów? Przeciętny człowiek nie ma wielu okazji, by zetknąć się z osobami transpłciowymi. Dlatego założyliśmy Fundację Trans-Fuzja. Chcemy pokazywać, że osoby trans istnieją, są normalnymi ludźmi, nie zieją ogniem i nie mają ogona. To jednak wymaga indywidualnych poświęceń. Gdybym miała w tej chwili rozwiązane problemy bytowe, podejmowałabym śmielej ryzyko związane z publicznym pokazywaniem się. Na czym polegają te problemy? Jako mężczyzna prowadziłam przedsiębiorstwo i zasiadałam w zarządach większych spółek. Powodziło mi się bardzo dobrze. Zapewniałam rodzinie dostatnie życie. Działałam w sferze wydawniczej oraz produkcji filmowej i telewizyjnej. Obecnie, kiedy wykluczyłam funkcjonowanie jako mężczyzna, znacznie trudniej jest mi wrócić do pracy w takim charakterze. Dlaczego? Dawne kontakty już nie funkcjonują i teraz jestem osobą z ulicy. Problemem dla środowis6

ka jest oczywiście moja decyzja o zmianie płci, którą podjęłam dwa lata temu. Wtedy moje życie zupełnie się zmieniło. Impulsem do zmian była w dużej mierze choroba. Miałam raka, którego na szczęście udało się wyleczyć, ale takie doświadczenie bardzo zmienia myślenie. Miałam pięćdziesiąt parę lat i byłam zmęczona życiem wbrew sobie. W tym czasie odeszła też ode mnie żona. Obecne trudności w sferze zawodowej bardzo już mnie niepokoją. Wcześniej było we mnie więcej wiary w to, że wszystko dobrze się ułoży. Teraz jestem w dołku i obawiam się przyszłości, stąd też ten wywiad nie do końca ci wychodzi, bo pewnie chciałaś pokazać, jak to wspaniale jest po coming oucie. Interesuje mnie, jak jest naprawdę. Co obecnie dzieje się w twoim życiu? Już niedługo będę kobietą, jestem w trakcie zmiany dokumentów. Ale cóż, będę kobietą, a jakie jest moje CV? Albo kontynuuję zawodowo coś z poprzedniego okresu życia, ale to pociąga za sobą konieczność coming outu w tamtym środowisku, albo szukam pracy, np. w sklepie, jako Ania. Ale co w takim razie robiłam przez całe życie? Siedziałam w więzieniu, zajmowałam się wychowywaniem syna? Muszę sobie to życie jakoś ułożyć. W ostateczności zatrudnię się jako ekspedientka i zapewnię sobie tę podstawę bytową. Muszę wreszcie zacząć robić coś, co przynosiłoby mi dochód, bo praca w fundacji jest czysto wolontaryjna. Zamierzasz kontynuować działalność w Trans-Fuzji? Oczywiście. Od początku lutego pełnię funkcję prezeski. Działanie w Trans-Fuzji daje mnóstwo satysfakcji i poczucie, że jest się potrzebną. Ludzie zwracają się do nas z różnymi problemami. Należy im pomóc, porozmawiać, zorganizować konsultacje z prawnikiem czy psychologiem. Prowadzimy również grupy wsparcia dla osób transseksualnych, transwestytów oraz partnerek osób trans. Czy jesteś teraz w związku? Nie. I już raczej nie będę, bo jak…

Przecież wiele osób trans żyje w związkach. Jak wygląda obecnie twoja sytuacja rodzinna? Moja decyzja o zmianie płci splata się z sytuacją rodzinną. Gdy rozpoczęłam sprawę korekty płci w akcie urodzenia, zorientowałam się, że został on wystawiony, gdy miałam 18 lat. Coś mnie tknęło. To był grudzień 2007, zaczynałam wtedy terapię hormonalną i byłam w trakcie rozwodu. W dniu, w którym sąd orzekł rozwód, postanowiłam to sprawdzić. W urzędzie stanu cywilnego dowiedziałam się, że zostałam adoptowana. Zaczęłam szukać swojej biologicznej mamy. Pojechałam do miasta jej urodzenia i udałam się do kościoła, najlepszego źródła informacji. Okazało się, że tamtejszy ksiądz chodził z moją mamą do szkoły. I w ten sposób dowiedziałam się, gdzie ona mieszka. Obliczyłam, że urodziła mnie, gdy miała 19 lat. Kupiłam więc 19 czerwonych róż, pojechałam pod jej dom i zadzwoniłam z komórki. Powiedziałam, że czekam w samochodzie, i spytałam, czy nie przyszłaby do mnie. Ona na to, że jest cała w mące, bo lepi właśnie pierogi. Zjawiła się po 45 minutach z mężem. Okazało się, że w tym czasie powiedziała mu, że przed ślubem miała dziecko. Jej mąż uznał, że świetnie, bo do tej pory mieli trzy córki i zawsze marzył o synu. Święta spędziłam już z nową rodziną. Jedna z córek przyjechała specjalnie ze Stanów, aby mnie poznać. Ta wigilia była fantastyczna, ale miałam też olbrzymi dylemat. Wszyscy cieszyli się, że mają brata, syna, a ja zastanawiałam się, czy ujawnić, że jestem transseksualna. Wiozłam siostrę, która jest psycholożką na uniwersytecie w Bostonie, do Warszawy. Była noc, padał śnieg. Postanowiłam poprosić ją o radę. Wiesz, mam ci coś ważnego do powiedzenia – zaczęłam. – Are you gay? – spytała od razu. – No, I’m transsexual – odpowiedziałam. Co wydarzyło się potem? Odbyła się narada rodzinna. Początkowo siostry uznały, że lepiej mamie nie mówić. Minął jakiś czas, kilka razy odwiedziłam mamę i wytworzyła się między nami niezwykła bliskość. W pewnym momencie jedna z sióstr


„sypnęła“ mężowi mamy i w ten sposób wszystko wyszło na jaw. Mama akurat wyjeżdżała tego dnia do sanatorium do Ciechocinka. Odwiedziłam ją w kolejny weekend. Cały dzień spacerowałyśmy i opowiadałam jej o wszystkim. Wieczorem zwracała się już do mnie „Aniu“ i wydawało się, że rozumie. Nie jest jednak jeszcze gotowa na poznanie Ani. Akceptuje mnie, ale jeszcze trochę się czegoś boi. Myślę, że z czasem bardziej się otworzy. Kiedy zrobiłaś pierwszy coming out? Przed kilkoma osobami ujawniłam się pierwszy raz 20 lat temu. Ale generalnie dziewczynką czułam się od dziecka. Tylko moja przyrodnia mama o tym wiedziała. I co mama na to? Martwiła się i użalała. Mówiła: Moje dziecko, przecież życie cię zje, no bądź już tym chłopakiem. Idź na boisko jak reszta. A ja płakałam, gdy na Gwiazdkę zamiast figurówek, o których marzyłam, dostawałam hokejówki. Czasami miałam jednak więcej szczęścia i udało mi się wybłagać lalkę albo bluzeczkę z haftowaną koronką, którą mogłam nosić do szkoły pod fartuszkiem. Do pewnego momentu w dzieciństwie po prostu robiłam to, co chcę, w ogóle się nad tym nie zastanawiałam i nie rozumiałam, dlaczego czegoś mi nie wolno. Gdy miałam 11 lat, zrozumiałam, że urodziłam się w nieprawidłowym ciele. Wtedy mój świat się podzielił. Zaczęłam uczyć się być chłopakiem, bo tak było wygodniej, a w tajemnicy nazywałam siebie Anią. Niedługo potem na najwyższej półce z książkami znalazłam „Seksuologię“ Bilikiewicza. Nie było tam wtedy pojęcia „transseksualizm“, ale odszukałam hasło „transwestytyzm“, który leczono między innymi rażeniem prądem. Hasło to znajdowało się, obok homoseksualizmu, oczywiście na liście zboczeń. Po tej lekturze zamknęłam się zupełnie w sobie i postanowiłam, że taka nie będę. W sekrecie jednak pisałam pamiętnik i razem z innymi przedmiotami, które kojarzyły mi się z Anią, ukrywałam w szafie. Masz jeszcze ten pamiętnik? Nie, wyrzuciłam wraz z resztą rzeczy w przeddzień ślubu. Strasznie to opłakałam, a potem odreagowałam na ślubie, rozwalając wszystkie krzesła. Jestem bardzo łagodna, a tu nagle taka szajba. Bo z jednej strony bardzo chciałam tego ślubu, kochałam tę dziewczynę, a z drugiej wiedziałam, że muszę pożegnać się ze wszystkimi marzeniami. To był okres totalnego schowania się do szafy. Przychodziły chwile, kiedy było mi bardzo ciężko. Miałam straszny wstręt do własnego ciała i odczuwałam zazdrość wobec kobiet, które mogły robić to wszystko, czego mnie nie wolno. Z czasem więcej zaczęło się mówić o transseksualizmie, ale nie było jeszcze możliwości leczenia w Polsce, więc szłam w życie dalej jako chłopak. Nie miałam wyjścia. Zwierzałaś się komuś? W dzieciństwie tylko mamie, ale też nie-

wiele. Generalnie czułam się sama. Potem rodzice wysłali mnie do technikum na drugi koniec Warszawy – choć chciałam chodzić do liceum koło domu – zakładając, że tam nie przeniesie się zła opinia o mnie z podstawówki, gdzie krzyczano za mną „pedał“ i „babski król“. W nowej szkole poczułam się świetnie, bo tam liczyły się inne wartości: nie rywalizacja, siła fizyczna, agresja, tylko wartości intelektualne. Grałam na gitarze, byłam oczytana, występowałam w kabarecie. Wciągnęło mnie to życie i było fajnie. Zaprzyjaźniłam się tam z jednym chłopakiem. W pewnym momencie poczułam, że to nie jest zwykła przyjaźń. Poczułam, że go kocham i pożądam. Poczułaś się przy nim kobietą? Dokładnie. Zaczęłam nawet prowokować jakieś zabawy, przebieranki. Początkowo on to traktował jak jakąś fanaberię, zabawę i nie wiedział, że dla mnie to jest bardzo ważne. Był osobą dominującą, imponował mi pod wieloma względami. Poczułam się kobietą i po prostu się zakochałam. Ta miłość trwała dwa lata. Pragnęłam się do niego przytulać, pieścić itd., ale on mnie odrzucił. Potem zakochałam się w swojej przyszłej żonie. Jesteś osobą biseksualną? Chyba tak, chociaż przede wszystkim preferuję kobiety. Nigdy nie miałam erotycznych doświadczeń z mężczyznami, choć często w marzeniach widziałam się przy nich jako kobieta. Ale dopiero odkąd biorę hormony, to mogę cokolwiek powiedzieć o swojej seksualności. Przed ślubem nie powiedziałam żonie o swoim transseksualizmie, co było bardzo dużym błędem. Gdy urodził się nam syn, nasze małżeństwo zaczęło się psuć, żona skoncentrowała się wyłącznie na dziecku. Poczułam się znowu bardzo samotna. Postanowiłam wreszcie sprawdzić, co ze mną jest. Poszłam do jedynego w Polsce ośrodka, który leczył transseksualizm. Procedura diagnozowania trwała dwa lata. Powiedzieli, że jestem transseksualna i mogę zmienić płeć. I wtedy rozpoczął się okres euforii, wariactwa jakiegoś. Wreszcie poczułam, że Ania wychodzi na wierzch. Ujawniłam się wtedy przed paroma osobami i to był ten pierwszy coming out. Powiedziałam również żonie, a ona zażądała rozwodu. Miałam ogromny dylemat. Mieliśmy trzyletnie dziecko i nadal ją kochałam. A z drugiej strony była Ania. Byłam wtedy w takiej manii, przybyło mi ciuchów, zaczęłam wychodzić na miasto itd. Przez następne trzy lata nasze małżeństwo było właściwie fikcją. A ja szalałam. Jak zareagowało otoczenie?

foto: Monika Rak

Bardzo różnie. Niektórzy bardzo pozytywnie, inni w sposób tradycyjny, czyli przyjęli do wiadomości, ale odwrócili się do mnie plecami. Ujawniłaś się przed osobami, z którymi pra cowałaś? Nie, przed nimi wszystko ukrywałam. Powiedziałam tylko najbliższym osobom. Dlaczego nie zdecydowałaś się wtedy na zmianę płci? Wiesz, teraz to jest bardzo traumatyczna i trudna decyzja, ale wtedy to było ekstremalnie trudne. Teraz można marzyć o operacjach plastycznych itd., wtedy nie było takich możliwości. Ostracyzm społeczny był również dużo większy. Decydujące znaczenie miała jednak moja rodzina. Postanowiłam po raz kolejny zabić Anię w sobie i obiecałam żonie, że to wszystko opanuję. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, jak bardzo to będzie trudne. Jak czułaś się potem, gdy postanowiłaś z Ani zrezygnować? Przez kilkanaście kolejnych lat było bardzo ciężko. Wpadałam cyklicznie w depresję. „Zabijanie“ w sobie kobiety to codzienna walka ze sobą. Narastało we mnie poczucie, że marnuję życie, że mijają moje lata. Z jednej strony dobrze mi było przy żonie i z dzieckiem, które bardzo kochałam. Mój syn został przeze mnie w pełni przygotowany do tolerancji i teraz całkowicie mnie akceptuje. Bardzo też angażowałam się w pracę i jak wszystko szło dobrze, to tak bardzo nie bolało, ale jak tylko było gorzej, to się zapadałam i zaczynałam transować. Zdarzało się, że moja żona odnajdywała moje rzeczy i była afera. No a potem już nie potrafiłam dobrze utrzymać swojej kobiecości w ukryciu. Żona odeszła, a ja zdecydowa7


newsy

Teksty: Paweł Fischer-Kotowski

Coming out Wiedemanna W „Dużym Formacie“, dodatku do „Gazety Wyborczej“ z 9.02.2009 r., zamieszczono tekst Moniki Redzisz „Jak się przytulamy“, w którym poeta Adam Wiedemann zrobił publiczny coming out (w poprzednim numerze „Repliki“ recenzowaliśmy najnowszy tomik jego wierszy „Filtry“). Obszerny artykuł opisuje bardzo różne przytulające się pary, w tym Adama i jego ukochanego Micha-

ła, którzy opowiadają o swoim związku. Wiedemann mówi m.in.: „Przytulamy się do siebie w knajpach, Michał w tramwaju siada mi na kolanach, po ulicy chodzimy, trzymając się za ręce. Nie chcę być jednym z tych, co całują się tylko po gej-pubach (do których zresztą nie chodzimy). Długo to trwało, zanim przestałem się oszukiwać, i nie chcę do tego wracać“. (MK)

Nagroda Tolerancji dla Hołdy

8 marca w Warszawie, Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Tarnowskich Górach, Toruniu i Wrocławiu odbyły się Manify. Warszawska, odbywająca się już po raz 10., zgromadziła rekordową liczbę 6 tys. uczestników i uczestniczek. Czytaj też na s. 11

Profesor Zbigniew Hołda , znany prawnik, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, został laureatem tegorocznej Nagro -

dy Tolerancji . Nagrodę przyznają polskie, niemieckie i francuskie organizacje LGBTQ.

7 marca wystartowała druga edycja Queer Studies KPH. Uczestniczki i uczestniczki zdobędą wiedzą z zakresu gender i nieheteronormatywnej tożsamości seksualnej. Semestr to 128 godzin dydaktycznych. Kurs akademicki dofinansowała Fundacja im. Róży Luksemburg w Polsce. Poseł Artur Górski (PiS), znany z komentarza do wyboru Baracka Obamy na prezydenta USA („to koniec cywilizacji białego człowieka“), znów brylował w mediach. Powód? Kolejna wypowiedź z sejmowej mównicy: „Homoseksualizm nie powinien być uznawany za zwyczajną skłonność do grzechu, gdyż przewyższa je wszystkie w nikczemności“. KPH złożyło petycję do Parlamentu Euro pejskiego w sprawie dyskryminujących praktyk polskich urzędów stanu cywilnego. USC często odmawiają wydawania zaświadczeń lesbij-

kom i gejom, którzy chcą zawrzeć związki partnerskie poza granicami kraju. Komisja Petycji uznała, że sprawa mieści się w zakresie działalności UE, została wszczęta oficjalna procedura badania skargi. Nietypowy proces sądowy w Szczecinie. Gej pozwał swoją sąsiadkę, która uprzykrzała mu życie. Pierwsza rozprawa już się odbyła – oskarżonej przedstawiono oczekiwania i zarzuty pokrzywdzonego. Kolejne posiedzenie sąd zaplanował na kwiecień. Z badania przeprowadzonego przez magazyn „Marketing & More“ wynika, że aż 43 proc. osób homoseksualnych w najbliższych wyborach zamierza oddać głos na centroprawicową Platformę Obywatelską, drugą partią – cieszącą się 21,9% poparcia – jest Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Rada Warszawy, głosami PO i Lewicy, przyjęła uchwałę, na mocy której Warszawa będzie mieć swojego pełnomocnika ds. przeciwdziałania dyskryminacji. Uchwałę przegłosowano dopiero za drugim razem – najpierw PiS zerwał obrady, wychodząc przy punkcie o pełnomocniku z sali sesyjnej, następnie złożył propozycję powołania pełnomocnika do spraw... rodziny. W Rzeszowie zawiązała się nieformalna grupa gejów i lesbijek, która zamierza ożywić Podkarpacie – organizować cykliczne imprezy, pokazy filmów, happeningi. Kontakt z grupą i informacje o imprezach: www.teczowyrzeszow.pl. Ulica Siostrzana rozpoczęła nabór do 7. edycji Feministycznej Akcji Letniej. Więcej informacji i zapisy na www.siostrzana.org.

Kraj

Świat

Lesbijka premierką

Premier Wielkiej Brytanii podczas Dnia Pamięci o Johanna Sigurdardottir została premierką Islandii Holocauście (27 stycznia) w specjalnym doku- – pierwszą otwartą lesbijką piastującą ten urząd. mencie wśród ofiar hitlerowców wymienił osoby homoseksualne, obok Żydów, Romów, Polaków i konkubinatów, a także adopcji dzieci przez pary oraz innych narodowości, osób niepełnosprawhomoseksualne. Szanse na wprowadzenie tego nych, więźniów politycznych i religijnych. postulatu w życie na szczęście nie są duże. Bułgarska komisja parlamentarna do spraw Deputowani do Izby Reprezentantów staspołeczeństwa i mediów zaproponowała, by zanu Waszyngton zamierzają przyznać związkom kazać promowania homoseksualnych małżeństw homoseksualnym takie sama prawa, jakie obecnie posiadają małżeństwa. Inicjatorem zmian jest demokrata Jamie Pedersen, popiera N Y C P r i d e w N o w y m J o r k u W czerwcowej , po je także gubernator stanu Christine Gregoire. Burmistrz niemieckiego Heidelbergu pozkilkuletniej przerwie, znów przemaszeruje polska reprezentacja. KPH Nowy Jork pójdzie wał swoje miasto do sądu administracyjnego. w składzie ok. 30 osób. Więcej informacji na Wolfgang Erichson czuje się dyskryminowany ze względu na orientację seksualną – urząd www.teczowo.com. miasta odmówił mu prawa do dodatku mał -

Polacy w NYC

8

Na wyspie homoseksualność 66-letniej premierki nie budzi najmniejszej nawet sensacji. żeńskiego, który należy się urzędnikom. Według władz miasta dodatek (108,14 euro miesięcznie) należy się wyłącznie małżeństwom zawartym przez kobietę i mężczyznę. Duński parlament zgodził się na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Chociaż projektowi przeciwny był rząd, jedna z partii koalicyjnych dała swoim parlamentarzystkom i parlamentarzystom wolną rękę – część głosowała jak opozycja. Portugalscy biskupi wezwali wiernych do odrzucenia propozycji wprowadzenia małżeństw jednopłciowych. Stanęli „w obronie rodziny, która jest dobrem całego społeczeństwa“.


Izabela Jaruga-Nowacka, Klub Parlamentarny Lewicy Postawione pytanie odbieram jako swoistą prowokację. Przecież wszyscy rozumiemy, że stawianie pytań o orientację seksualną jest zakazane przez prawo i sprzeczne z zasadami dobrego współżycia społecznego. Natomiast nie ma w tym nic złego, jeśli polityk – polityczka zechce sama, sam ujawnić swoją orientację seksualną, bo uzna, że taki coming out jest jej albo jemu potrzebny. Uznanie, że publiczne outowanie homofobów miałoby przynieść coś dobrego, jest dla mnie niepojęte. Czyżby ktoś w ten sposób chciał kogoś „karać za homofobię“? Od takiego myślenia już nawet nie mały, ale malutki kroczek do uznania, że „wyjście z szafy“ jest swoistą karą za nieheteroseksualną orientację wymierzaną samemu, samej sobie, a nie aktem dobrowolnego wskazania – jestem gejem, lesbijką i to jest moja tożsamość, którą uznaję za ważną i normalną i mam prawo do jej ujawnienia. Należy tworzyć prawo zakazujące homofobii i egzekwować jego przestrzeganie – ale nie wolno „karać za homofobię“ ujawnieniem. Bo to przecież homofobia, z którą walczymy.

Dariusz Szwed, Zieloni 2004 Jestem zwolennikiem dwustopniowego komunikowania się z homofobicznymi polityczkami i politykami. Najpierw do takiej osoby publicznie atakującej osoby homoseksualne powinna trafić „żółta kartka“, z przedstawieniem listy homofobicznych wypowiedzi czy działań. To po pierwsze pokaże, że są organizacje monitorujące sferę publiczną, poza tym da czas i możliwość zmiany postawy. Jeśli ta zmiana nie nastąpi, upubliczniłbym „czerwoną kartkę“ z informacjami na temat takiej osoby – co pokazałoby, przez piłkarską analogię, że wykluczamy homofobię z przestrzeni publicznej. Zresztą uważam, że to powinno dotyczyć nie tylko polityczek i polityków, ale wszystkich osób publicznych.

Kinga Dunin, Krytyka Polityczna To zależy... Kiedy zaczniemy zastanawiać się, od czego zależy, okaże się, że w grę wchodzi wiele czynników. Gdzie jest granica prywatności w świecie, w którym orientacja hetero jest publiczna, a homo niekoniecznie? Kto jest homofobicznym politykiem – ktoś, kto lży i obraża, czy wystarczy, że z kamienną twarzą utrzymuje, że w Polsce nie ma dyskryminacji? Czy homoseksualni homofobi (niestety, to nie oksymoron) zasługują na ostrzejsze traktowanie niż wszyscy inni? Co oznacza outing w sytuacji, gdy może spowodować homofobiczną nagonkę? Kto ma prawo to zrobić? Czy takie mnożenie wątpliwości ma sens? Czy nie lepiej zacząć od konkretów? Powiem prosto. Gdybym miała w ręku pewne dowody na to, że Stefan Niesiołowski jest homoseksualistą, tobym to ujawniła. A potem znalazła uzasadnienie. Nie jestem za lustracją wszystkich polityków ze względu na orientację, poziom homofobii oraz głębokość hipokryzji, ale można wyobrazić sobie sytuację, kiedy po prostu przydałaby się taka pokazowa akcja.

Marzena Chińcz, Partia Demokratyczna Orientacja seksualna jest sprawą osobistą, a każdy ma prawo do swojej prywatności. Ujawnianie czyjejś orientacji bez zgody tej osoby jest takim samym złem i wyrządzaniem krzywdy jak homofobia, która w wydaniu osób publicznych, kształtujących świadomość społeczną wzmacnia ją w społeczeństwie. Jestem przeciwna ujawnianiu orientacji seksualnej nawet takich gnid bez ich zgody i sama bym tego nie zrobiła, ale też osoby homofobiczne powinny mieć świadomość, że kto wyciąga miecz, od miecza ginie.

Zmarła Irena Dzierzgowska Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Ireny Dzierzgowskiej – nauczycielki, pedagożki, działaczki społecznej, przyjaciółki gejów i lesbijek, w latach 1997-2000 wiceminister edukacji. Była stałą uczestniczką Manif i Parad Równości, sygnatariuszką listów otwartych po brutalnej pacyfikacji Marszu Równości w Poznaniu w 2005 i w obronie klubu Le Madame. W ostatnich latach wielokrotnie sprzeciwiała się polityce edukacyjnej prowadzonej przez PiS i LPR.

opinn i e

Czy ujawniać homoseksual ność polityków, jeżeli są homofobami? Katarzyna Kądziela, Obywatelskie Forum Kobiet

Winnam chyba potraktować pytanie jako niesmaczny żart albo prowokację. Ktoś, komu wydaje się, że homofobicznego polityka (polityczkę) należy „ukarać“ za homofobię ujawnieniem jego (jej) nieheteroseksualnej orientacji, nie rozumie, czym tak naprawdę jest ujawnienie, że należy się do grupy osób LGBT, zwłaszcza w tak konserwatywnym kraju i społeczeństwie jak nasze. Jakiej odwagi to wymaga, jakiego hartu ducha i jak wobec tego należy podziwiać i wspierać osoby decydujące się na taki krok. „Karanie“ przymusowym outowaniem „byle homofoba, cóż, że udającego polityka“ sprowadza akt ujawnienia nieheteroseksualności do czegoś nieistotnego, małego i nawet podejrzanego. Skądinąd, gdyby ktoś dopuścił się „ukarania polityka homofoba“ donosem o jego homoseksualności, pierwsza, gdyby mnie o to ten „homofob“ poprosił, pośpieszyłabym mu z pomocą – bo z kata stałby się ofiarą.

List do redakcji A gdzie Konrad i Paul? Właśnie przeczytałem podsumowanie roku 2008 „Repliki“ i... nie znalazłem informacji o gejowskim komiksie „Konrad i Paul“. Tak szczerze mówiąc, to po prostu mnie to zdziwiło, że na tyle już postemancypacyjna książka nie została nawet wspomniana. Mam nadzieję, że to tylko niedopatrzenie. Pozdrawiam, Szymon Od redakcji: Przyznajemy się bez bicia, przygotowując „Podsumowanie roku 2008“, przeoczyliśmy wydanie komiksu Ralfa Königa „Konrad i Paul“. Za błąd przepraszamy, jednocześnie ciesząc się, że wydarzeń LGBT było w ubiegłym roku na tyle dużo, że w powodzi tytułów można było o czymś zapomnieć. Umknął nam też Oscar dla Melissy Etheridge za piosenkę do filmu „Niewygodna prawda“. Niniejszym naprawiamy!

Druk „Repliki“ finansowany z dotacji instytucjonalnej Fundacji im. Stefana Batorego. 9


opinn i e

Jaka powinna być Parada Równości 2009?

Yga Kostrzewa, rzeczniczka Lambdy Warszawa

Posłużę się dobrym przykładem, z którego warto czerpać to, co najlepsze. Mamy już wiedzę o Manifie kobiecej, która się odbyła w tym roku w marcu. W Warszawie była ona rekordowa – ok. 5 tys. uczestniczek i uczestników. Manifa obfitowała w happeningi, krótkie acz liczne wystąpienia, wiele dobrych transparentów – a nich hasła

polityczne, postulaty, żądania. Wyszła też „Gazetka Manifowa“, w której rozwinięte są te postulaty i treści (np. krytyka planowanej ustawy o zapłodnieniu in vitro). Ze strony studentów, dla których czasem prowadzę zajęcia i warsztaty, słyszę często: na Paradzie brak postulatów, żądań. Jest tylko lub prawie tylko zabawą. I z tą

opinią jestem się w stanie zgodzić. Aby przygotować dobre hasła, wystarczy kilka otwartych głów, chęć do pracy, umówienie się w jakimś miejscu (może być to biuro Lambdy Warszawa) i zorganizowanie materiałów do tzw. patykowców czy innych form, na których możemy wypisać nasze postulaty. Moim marzeniem jest zobaczyć choćby kilka takich „mówiących tablic“. Ponadto Parada musi mieć hasło, które będzie wyraziste i polityczne. Przypomnę tutaj, iż wciąż nie zmieniło się prawodawstwo, jeśli chodzi o osoby homo- czy transseksualne. A taki przemarsz jest dobrą okazją do tego, aby wykrzyczeć, wypowiedzieć te swoje żądania: czego oczekujemy, co jest dla nas niezbędne. Dla mnie takim tematem, który należy obowiązkowo podnosić, jest legalizacja związków partnerskich i wokół tej kwestii można wiele wątków poruszyć. I dalej – życzeniowo – oczywiście chciałabym, aby Parada była zdecydowanie bardziej liczna z roku na rok, kolorowa, aby pojawiały się na niej nowe grupy – zawodowe (np. policjanci i policjantki, nauczycielki i nauczyciele), reprezentantki i reprezentanci firm, organizacji, innych grup wykluczonych – na pewno każdy znajdzie tutaj swoje miejsce.

Robert Biedroń, członek Zarządu Kampanii Przeciw Homofobii Tegoroczna Parada Równości będzie wyjątkowa. Odbędzie się 40 lat po wydarzeniach w barze Stonewall, gdzie geje i lesbijki sprzeciwili się przemocy ze strony władz. Dało to początek dalszym protestom, które przerodziły się w coroczne światowe demonstracje przeciwko dyskryminacji osób homoseksualnych. Warto pamiętać o historii, organizując kolejne Parady w naszym kraju. Gdy prześledzimy historię większości marszów gejów i lesbijek na świecie, zauważymy, że początkowo były one protestami pełnymi haseł politycznych i postulatów zmian prawnych. Osoby homoseksualne w Niemczech domagały się w latach 70. wykreślenia karalności homoseksualności, w Wielkiej Brytanii wykreślenia zakazu nauczania o homoseksualności w szkołach, a w USA prawa do rejestracji związków partnerskich. Hasła i postulaty zaczynały jednak zanikać z biegiem lat, gdy do protestujących dołączały osoby niekoniecznie zainteresowane bezpośrednio wpływem na zmiany polityczno-prawne, a chcące tylko pod10

kreślić swoje wsparcie dla równouprawnienia gejów i lesbijek, czy też po prostu traktujące Gay Pride jako kolejną imprezę. Dzisiejsze parady w Nowym Jorku, Londynie, Rio de Janeiro czy Sydney nie przypominają już protestów. Są świętem różnorodności, tęczą rozmaitości gejów i lesbijek oraz ich przyjaciół, wielką zabawą. Zatracony został gdzieś duch odważnych aktywistów i aktywistek z lat 70. i 80. Warszawska Parada Równości też ma swoją dynamikę. Zmienia się wraz ze zmianami polityczno-społecznymi. Nie widzę w tym nic złego. Warto jednak zastanowić się, jak wykorzystać potencjał Parady do realizacji naszych postulatów polityczno-prawnych. Kilka tysięcy osób, które przychodzi na Paradę, a dalej kilka milionów, które przeczyta, usłyszy i zobaczy Paradę w mediach, to poważna i godna uwagi publika. Parada Równości musi się odbywać pod konkretnymi hasłami będącymi konkretnymi postulatami środowiska. Palących kwestii jest

sporo – mowa nienawiści, związki partnerskie, edukacja… Warto tutaj wykorzystać dorobek Okrągłego Stołu Organizacji LGBT. Konkretne i realne postulaty powinny trafić na ręce rządzących oraz przedstawicieli parlamentu. A my, geje i lesbijki oraz ich przyjaciele, powinniśmy każdego dnia upominać się o ich realizację pod wskazanym podczas Parady adresem.


Tomasz Bączkowski, szef Fundacji Równości, organizatora Parady Równości 2009

Na łamach „Repliki“ wypowiedziało się już kilka mądrych i mądrzejszych głów na temat, jaka powinna być Parada. Wszystkie wypowiedzi pełne były dobrych rad, postulatów i pomysłów: „koniecznie trzeba też złożyć projekt ustawy“, „trzeba przejść do politycznych haseł i politycznego nastroju“, „tu powinno być coś prawdziwie dobitnego i konkretnego“, „parada powinna być świętem radości, kolorowym pochodem z muzyką, tańcami i całkowicie wolna od wszelkiej polityki“, „powinna ją poprzedzać szeroka, otwarta dyskusja na temat", „nic nie stoi na przeszkodzie, by po paradzie była imprezą plenerową – roztańczoną, z jedzeniem i piciem“, „parada powinna jak najbardziej być manifestacją postulatów“, „rozdawanie powinno się odbyć w miejscu zbiórki“... Pojawiają się zarzuty typu: za mało polityki – za dużo polityki; zbyt szybko – zbyt wolno; niech będzie jak na Zachodzie – Polska to nie Zachód; tylko karnawał i zabawa – smutno i posępnie itd. Jak powiada mądre przysłowie: jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Ale pierwsze pytanie, na które odpowiem w tym miejscu, brzmi: dla kogo Parada jest robiona i czym ona w ogóle jest.

Parada jest świętem, jest symbolem, jest jednorazowym wydarzeniem, w którym każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Jest manifestacją polityczną, jest celebracją, jest imprezą, na której każdy może choć przez chwilę być sobą – takim, jakim jest (jeżeli jest typem dyskotekowym – niech tańczy, jeżeli jest polityczną wojowniczką – niech przyniesie transparent i skanduje hasła, jeżeli jest skandalistą – niech prowokuje, a jeżeli jest skrytką – niech stanie z boku i z bezpiecznej odległości obserwuje, co robią inni). Fundacja Równości stwarza tylko ramy organizacyjne Parady i Dni Równości. Treścią wypełniają je uczestnicy! Zapytam więc retorycznie: dlaczego jakaś organizacja, która na co dzień zajmuje się lobbingiem i działaniami politycznymi, nie eksponuje swoich postulatów na własnej platformie? Dlaczego ci, którzy krzyczą, że za mało jest obecności gejów i lesbijek w życiu kulturalnym, sami w tych wydarzeniach nie uczestniczą? Czemu nie utożsamiamy się z samymi sobą? Odpowiedzi na te pytania są odpowiedzią o Paradę. Zawsze twierdziłem, że nie istnieje coś takiego jak „środowisko“. Istnieją tylko geje, lesbijki, osoby trans... Wszyscy są inni! Przez to tak różnorodni i ciekawi. To właśnie dla nich jest Para-

da. Nie da się zadowolić wszystkich. To, co robimy, to właśnie stwarzanie owych ram, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Jeżeli czytasz ten tekst, to znaczy, że interesujesz się lub nawet uczestniczysz w życiu LGBT. Ale co z tymi, których to całe „działaczostwo“ nie obchodzi? Dla nich też jest Parada! Albo w niej chcą uczestniczyć, albo nie. Mają wybór. Będzie to zawsze słuszny wybór, bo to będzie ich wybór. Można w tym miejscu zapytać: czy zadaniem lub nawet obowiązkiem organizatorów jest wciąganie ich wszystkich w nasze działania? Tyle ideologii. Jest jeszcze jeden, może mało na zewnątrz widoczny aspekt. Organizacja, logistyka, pieniądze i ludzie. Każda duża impreza wymaga wielu przygotowań. Niestety, aktywność osób „chcących pomóc“ kończy się najczęściej na aktywności słownej i właśnie dobrych radach. Nie ma wielu chętnych, żeby roznieść ulotki, zrobić dekoracje, zorganizować to czy tamto. Polskie realia też są niestety różne od idealnych. Ustalenie trasy, zorganizowanie imprezy na dworze, zapewnienie bezpieczeństwa czy chociażby pokrycie kosztów zawsze jest wielkim kompromisem i wyzwaniem. Garstka ludzi z Fundacji Równości nie jest w stanie zrobić wszystkiego.

Manifa w mediach Nazajutrz po tegorocznej Manifie jej hasło przewodnie „Każda ekipa – ta sama lipa“ oraz postulaty były cytowane przez wszystkie opiniotwórcze dzienniki, niezależnie od ich linii politycznej. Do mediów przebiły się takie postulaty jak: przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet neutralność światopoglądowa państwa parytety w wyborach dostęp do świadczeń medycznych, m.in. bezpłatnego znieczulenia przy porodzie i in vitro równe płace kobiet i mężczyzn wprowadzenie edukacji seksualnej odczytane m.in. przez Marię Seweryn, Renatę Dancewicz, Hannę Samson, Paulinę Młynarską, Małgorzatę Szumowską i Katarzynę Kwiatkowską Media poinformowały też o liście Yoko Ono, który został odczytany na początku Manify („Serca kobiet z całego świata biją jednym tonem, pokazując, że jesteśmy razem“ – napisała artystka), jak również o rozdawanej podczas marszu „Gazetce Manifowej“.

List od czytelniczki

r e k l a m a

Moim zdaniem parady mają na celu nie tylko zwrócenie uwagi otoczenia na fakt, że środowisko LGBT istnieje w naszym kraju, ale też na kwestię polityczną – na domaganie się praw. O ile artykuły z gazet, postulaty itp. na co dzień nie trafiają do tak dużej liczby odbiorców, o tyle parady są naprawdę widocznym wydarzeniem, które warto wykorzystać. Poprzednie parady przypominały mi raczej barwne festyny, gdzie roztańczone towarzystwo wywołuje nieco szumu, kilka telewizji o tym mówi, a potem następuje cisza i wszystko „wraca do normy“. Należy więc tak zorganizować Paradę 2009, by telewizje mogły mówić nie jedynie o tym, że „barwne pochody homoseksualistów przeszły dziś ulicami stolicy“, ale by mówiły, że te barwne pochody wytoczyły tam ciężkie działa w postaci swych żądań, postulatów, swego zdania i swych racji. Dobrze byłoby przygotować jakąś listę takowych „żądań“, pod którą w czasie trwania parady zbierane byłyby podpisy, a całość ostatecznie trafiłaby do polskiego rządu. Poza tym parada potrzebuje kilku krótkich wystąpień, które można by głosić podczas marszu przez megafon. Polskie parady nieśmiałym, ale zdecydowanym krokiem zmierzają w kierunku zagranicznych – całość przypomina karnawał w Meksyku. Na takie coś może pozwolić sobie np. Holandia, gdzie prawa gejów i lesbijek są już wywalczone. W Polsce nadal panuje duża zaściankowość w kwestii moralnej i religijnej, więc ludzie muszą przede wszystkim zobaczyć, że geje i lesbijki to ludzie, którzy żyją wokół nich i chcą żyć godnie. Najpierw praca, potem zabawa. Dziś Polska, a dopiero jutro Holandia. Ania

11


wywiad

Czytam Szczukę i Graff

Wywiad z Izą Kuną

Z Magdaleną Boczarską (po lewej) w filmie „Idealny facet dla mojej dziewczyny“

W „Lejdis“, gdy homoseksualizm wychodzi na jaw, Gośka i Artur podejmują temat, nie milczą. Dochodzą nawet do swego rodzaju pojednania.

foto: Robert Pałka Fotos-Art/Van Worden

W dwóch głośnych filmach – „Lejdis“ i „Idealny facet dla mojej dziewczyny“ – zagrałaś role związane z tematyką gej/les. Zacznijmy chronologicznie – od Gośki, żony odkrywającej, że ma męża geja. Słyszałam podobne historie, ale przyjmując rolę, raczej o nich nie myślałam. Odkrycie, że mąż jest gejem, ma faceta, i towarzyszące temu odczucia mogłabym chyba porównać do odkrycia zdrady. Liczy się przede wszystkim, że kocha kogoś innego, a czy to jest kobieta, czy mężczyzna, to już mniej ważne. Znam dziewczyny, które sądzą, że jeśli facet zdradza żonę z mężczyzną, to jest to gorsze niż zdrada z kobietą, bo z drugą kobietą można o faceta zawalczyć, a z facetem – nie ma szans. Ale o heteryka też już właściwie nie ma wtedy co walczyć…! Być może mówię tak, bo sama nie miałam podobnych doświadczeń. Sytuacje, że mąż gej zostawia żonę i dzieci i odchodzi do mężczyzny, zdarzają się rzadko. Ale wydaje mi się, że częściej jest tak, że mąż gej żony nie zostawia, mężczyzn ma „na boku“, a „oficjalnie“ utrzymuje fikcję. Żona – nawet jeśli orientuje się w sytuacji – milczy. I tak sobie trwają.

foto: Robert Pałka Fotos-Art/Van Worden

Rozmawiał: Mariusz Kurc

Z Piotrem Adamczykiem w filmie „Lejdis“

12

Oni to porozumienie osiągają wtedy, gdy znajdują swoje miłości. Wcześniej oboje czują się niekochani. To oczywiście jest tylko szkic. Spotkałam się z opiniami, że wątek Artura i Gośki to materiał na osobny film, który siłą rzeczy został w „Lejdis“ skrócony. O podobnym problemie opowiadała sztuka wystawiana od 2005 r. w Teatrze Powszech nym – „Dotyk“. Napisał ją mój mąż Marek Modzelewski. No właśnie. Dwie „comingoutowe“ rozmo wy: syn (Krzysztof Szczerbiński) ujawnia się ojcu (Sylwester Maciejewski), a żona (Edyta Olszówka) odkrywa, że jej mąż (Szymon Bo browski) jest gejem. Marek zna podobne historie z życia i nimi się inspirował. Muszę ci powiedzieć, że on ciągle o tej sztuce myśli. Ma poczucie, że fajnie byłoby pociągnąć tę historię dalej, że to, co napisał, to tylko początek. W „Idealnym facecie dla mojej dziewczyny“ grasz Klarę – feministkę, lesbijkę. Lesbijką w życiu pozaekranowym nie jesteś, a feministką? Jestem skromną feministką w tym sensie, że nie działam energicznie, nie chodzę na ma-


foto: Grażyna Gudejko

nifestacje. Ale biorę udział w różnych akcjach na rzecz kobiet. Wiele krzywdzących wypowiedzi, pojęć i stereotypów na temat kobiet mnie wkurza i walczę z nimi. Czytam też literaturę feministyczną – np. Agnieszkę Graff, Sarah Blaffer Hrdy, Kazimierę Szczukę, a ostatnio „Uwikłanych w płeć“ Judith Butler. Co pomyślałaś o tej roli feministki, gdy ją przeczytałaś? Nie traktuję swojego zawodu jako misji. To po prostu moja praca. Feministka lesbijka to jest ostry rys. Po kilku rolach uciemiężonych kobiet z mężem alkoholikiem czy piątką dzieci pomyślałam, że to będzie odmiana. Jak to zostało zrobione? Trudno mi z tym dyskutować, to jest wypadkowa wielu rzeczy. Chciałam, żeby to była fajna, mocna, zdecydowana kobieta. Klara jest pierwszą w polskim kinie pierwszoplanową postacią – lesbijką. No, rzeczywiście. Bo „Inne spojrzenie“ z Szapołowską i Jankowską-Cieślak to był film węgierski. Zresztą znakomity. Przez całe lata wiele aktorek miało opory przed graniem lesbijek, podobnie jest z graniem gejów przez aktorów. Na szczęście to się zmienia. Może to jest nonszalancja z mojej strony, ale nie czuję się żadną prekursorką. Zagranie lesbijki nie jest dla mnie w żaden sposób problematyczne czy kontrowersyjne. Jeśli mam problem, to raczej z tym, jak zagrać daną scenę. Ciągle się zastanawiam nad tym i potem nie śpię po nocach, analizując, czy coś właściwie zagrałam, czy nie. Lesbijskie sceny erotyczne? Wiesz, ja się lubię całować... Potraktowałam to tak samo jak miłosne sceny z Piotrusiem Adamczykiem z „Lejdis“. Całowanie się z kobietą – bardzo przyjemne. Poza wszystkim Magda jest bardzo apetyczną kobietą, więc nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogę się tego bać. Luna (Magdalena Boczarska) rzuca Klarę, wy biera faceta. Zmienia nagle orientację? To się zdarza, że kobieta, która jest z kobietą, odchodzi z facetem. Pytanie tylko, jak to przebiega, jakie są motywacje itd. „Idealny facet…“ to komedia, nie ma tu miejsca na niuanse psychologiczne. Odniosłam wrażenie, że Luna jest na etapie szukania swojej tożsamości. Mogła być z kobietą, teraz chce być z facetem. Zdaję sobie sprawę, że jest to przedstawione skrótowo. W jednym z wywiadów wspominałaś o pew nej aktorce, która zarzucała ci, że grałaś „w pedalskim klubie Le Madame“. Tak, mam na swoim koncie kilka doświadczeń ostracyzmu. Że to nieetyczne, że się szlajam z pedałami w Le Madame. Odnośnie najnowszego filmu zresztą też… Naprawdę? Chodziło o orientację bohaterki? Tak. Środowisko aktorskie jest mocno homofobiczne? Nie bardziej ani nie mniej niż każde inne.

Po coming oucie Jacka Poniedziałka cztery lata temu żaden aktor ani aktorka nie zdecydowali się ujawnić swej homoseksualności. Coming out jest tak bardzo osobistą sprawą, że mówienie o tym publicznie to akt dużej odwagi. Jasne, że coming out Jacka zrobił wiele dobrego dla środowiska homoseksualnego i w ogóle wszystkim coś uświadomił, wielu ludziom pewnie pomógł. Ale to są piekielnie trudne rzeczy. Wielu – szczególnie młodym – gejom/lesbij kom by to z pewnością pomogło, gdyby znani homoseksualni aktorzy pokazali, że można żyć normalnie w Polsce, będąc gejem. No, daj Boże. Podobnie jak będąc Żydem czy Afroamerykaninem. Jak słyszę, że ktoś, np. oglądając mecz, komentuje: „O, czarnuch nie dobiegł do piłki“, to mam od razu ochotę podejść i przywalić z całej siły. A ty, heteryczka, pamiętasz, jak odkryłaś, że nie wszyscy są hetero? Pamiętam. Usłyszałam, jak mój ojciec mó-

wi o jednym ze swoich znajomych, że „woli chłopców“. Chodziło o to, by go zeswatać z koleżanką mamy, na co tata właśnie tak odpowiedział: „Nie, nie, przecież on woli chłopców“. To było raczej przyjazne, nieinwazyjne. Na pewno nie było w tym homofobii. W wywiadzie dla „Filmu“ powiedziałaś, ze wybierasz się na tegoroczną Paradę Równości. Nie wiem, jak z tą Paradą będzie, bo jestem w ciąży i coraz trudniej mi np. wchodzić po schodach, ale ideę popieram. Na Manifie nie byłam, ale wszystkie postulaty znam – Renata Dancewicz, moja przyjaciółka, mnie wyedukowała. Na koniec mam jeszcze jedno pytanie. Pamiętasz scenę z „Hair“, w której facet zapytany o orientację seksualną odpowiada: „hetero, ale Micka Jaggera z łóżka bym nie wyrzucił“… Której aktorki bym nie wyrzuciła z łóżka? Renaty Dancewicz bym nie wyrzuciła, ale myśmy już w łóżku były parę razy! Z Renatą to zresztą trochę jak kazirodztwo. Kogo jeszcze…? Halle Berry, Umy Thurman… Jest też świetna czeska aktorka 13


historia

Szalet albo balet Homoseksualizm w PRL-u (6) – Geje w filmie

Tekst: Krzysztof Tomasik

Od dobrych kilku lat homoseksualizm jest stale obecny w polskiej debacie publicznej, ale w niewielkim stopniu przekłada się to na twórczość filmową. Choć minęło 20 lat od upadku PRL-u, nie doczekaliśmy się filmu ani serialu, który można byłoby nazwać gejowskim lub lesbijskim. Jak to wygląda w najnowszych produkcjach, opisał na naszych łamach Bartosz Żurawiecki w tekście „Gej – najlepszy przyjaciel homo“ („R“, nr 16). Pojawić się musi jednak pytanie, w jakim charakterze ukazywane były na ekranie osoby homoseksualne, kiedy temat mniejszości seksualnych praktycznie nie istniał. O kobietach pisaliśmy przy okazji raportu „Lesbijki na srebrnym ekranie“ („R“, nr 11), więc tym razem tylko o filmowych gejach z okresu, gdy samego słowa „gej“ jeszcze nie było.

portier go wówczas poinformował: „Wyjście dla baletu jest z drugiej strony“. Taki sposób przedstawiania kontynuowano w następnych latach – w trzecim odcinku popularnego „40-latka“ (1974) Gruzy wymalowany Wojciech Pszoniak przystawia się do Stefana Karwowskiego (Andrzej Kopiczyński), a gdy ten ucieka, kwituje to z przegięciem: „Dziwak“. Podobną funkcję pełnił tancerz z baletu (Bohdan Łazuka) w kinowym „Motylem jestem, czyli romans 40-latka“ (1976) i... tancerz z baletu (Eugeniusz Priwieizencew) w „Kontrakcie“ (1980) Krzysztofa Zanussiego. Pojawiający się w epizodzie „Wielkiej majówki“ (1981) szef Laboratorium Ekspresji Ciała o wymownym nazwisku

zuje nie tylko kazirodztwo i matkobójstwo, ale także seks z kobietą w zaawansowanej ciąży. Jednym z bohaterów jest homoseksualista, aktor Hertz (Wiktor Sadecki), który próbuje zdobyć względy Jakuba (Leszek Teleszyński), i choć zostanie później zabity przez swego protegowanego, w filmie po raz pierwszy mamy do czynienia ze sceną erotyczną między mężczyznami (słabo widoczną i pokazaną z oddali). Cenzura zatrzymała jednak film i wszedł on na ekrany w wąskim rozpowszechnianiu dopiero w 1988 roku. Ten sam Wiktor Sadecki grał doświadczonego konferansjera w słynnym „Wodzireju“ (1977) Feliksa Falka. Danielak (Jerzy Stuhr) wyeliminował go z wyścigu do pro-

Zalotny – Czesław Wołłejko w „Zaklętych rewirach“ (1975)

Skryty – Jerzy Kamas w „Doktorze Judymie“ (1975)

Radomir Korsz-Umielski (Czesław Wołłejko) próbował uwieść młodych chłopaków, a reżyser (Erwin Nowiaszek) z „Punktów za pocho dzenie“ (1982) wymuszał za rolę usługi seksualne. Tylko śmieszni mieli być grani przez Marka Kondrata zalotni faceci w „Sprawie Gorgonowej“ (1977) Janusza Majewskiego i w serialu „Tulipan“ (1986). Wymienić trzeba jeszcze spekulanta mieszkaniowego Malinowskiego (Wiesław Gołas) z komedii Stanisława Barei „Nie ma róży bez ognia“ (1974), który wygłasza pamiętną kwestię „Takie ciastko, ptyś“.

wadzenia prestiżowego balu, szantażując ujawnieniem jego preferencji seksualnych. W „Doktorze Judymie“ (1975), adaptacji „Ludzi bezdomnych“ Żeromskiego, to, że inż. Korzecki (Jerzy Kamas) jest homoseksualistą, dawano do zrozumienia jego powściągliwością, zadbaniem, niechęcią do kobiet, a przede wszystkim lekturą Platona. Również w słynnej „Ziemi obiecanej“ (1974) Andrzeja Wajdy jeden z trzech głównych bohaterów – Żyd Moryc Welt (Wojciech Pszoniak) – jest wyraźnie zafascynowany czy wręcz zakochany w swoim polskim przyjacielu Karolu Borowieckim (Daniel Olbrychski). Takie przedstawienie Moryca jest zresztą autorskim pomysłem reżysera, w powieści Reymonta z niczym podobnym nie mamy do czynienia, a Moryc ma narzeczoną. Również aluzyjnie, choć ładnie, ukazano młodzieńczą miłość Wiktora (Piotr Łysak) do naj-

14

foto: Filmpolski.pl

W kinie powojennym homoseksualista po raz pierwszy pojawił się w komedii „Tysiąc talarów“ (1959) Stanisława Wohla. W niewielkiej rólce młodziutki Wiesław Gołas przemknął przez ekran, by zapowiedzieć pokaz mody. Jego orientacja seksualna nie budziła wątpliwości, decydowała o tym „przegięta“ gestykulacja i głos. Tylko tyle, ale wystarczyło, żeby wywołać uśmiech u publiczności, innej funkcji dla tej postaci nie przewidziano. Będzie to zresztą schemat powtarzający się w następnych latach, w przeważającej większości homoseksualiści polskiego kina nie byli bohaterami, ale „typami“, które przewijały się w epizodach, aby wzbudzić odrazę lub uśmiech politowania. Taki był wtedy pedał na ekranie: żałosny, zblazowany, z apaszką i wymodelowaną fryzurą, który rozglądał się tylko, jak zaciągnąć do łóżka młodego chłopaka. Tak było choćby w telewizyjnym „Ojcu“ (1967) Jerzego Hoffmana i „Dzięciole“ (1971) Jerzego Gruzy. W tym pierwszym mężczyzna (Józef Kondrat) próbował zaprosić do domu spotkanego w parku licealistę, w tym drugim warszawiak (Wiesław Michnikowski) bez sensu mizdrzył się do reportera podczas kręcenia programu tv, a główny bohater (Wiesław Gołas) został wzięty za homoseksualistę, gdy chciał wejść do opery –

foto: Filmpolski.pl

Schemat podstawowy

Strasznie i aluzyjnie W 1972 roku powstał „Diabeł“ Andrzeja Żuławskiego, bez wątpienia jeden z najodważniejszych filmów polskich. W tym ociekającym krwią horrorze reżyser łamie wiele tabu, poka-


foto: Filmpolski.pl

Łukasz Uliński (Andrzej Szalawski), mieszkający z młodym wychowankiem Adamem (Jan Piechociński). Nie wiadomo, czy utrzymują stosunki seksualne, ale chłopak twierdzi, że nie. Powszechnie znane są preferencje Łukasza, „nabawił się tego“ w Anglii. Jego stróż mówi: „Ja to mu współczuję. To jakby choroba, może gorzej, bo wstydliwa“. Mimo wszystko można tu mówić o nowatorskim podejściu do homoseksualizmu, decyduje o tym przede wszystkim świetna rola Szalawskiego, który na ekranie prezentuje wręcz żołnierski sposób bycia. Zakochany – Wojciech Pszoniak w „Ziemi obiecanej“ (1974)

Trzy kluczowe filmy... Najlepiej w PRL-u z kwestią homoseksualizmu poradzili sobie reżyserzy w latach 80. W połowie dekady powstały trzy kluczowe dla tej kwestii filmy: „Baryton“ (1984) Janusza Zaorskiego, „Magnat“ (1986) Filipa Bajona i „Zyg-

lepszego przyjaciela (Mirosław Konarowski) w kryminale „Wśród nocnej ciszy“ (1978) Tadeusza Chmielewskiego. Szkoda tylko, że bohater okazywał się w finale seryjnym mordercą.

Chlubne wyjątki Czasem bywało nawet lepiej, ale oznaczało to tylko tyle, że role homoseksualistów były większe, a celem stawało się ukazanie dramatu ich sytuacji: dramatu starych, samotnych, spragnionych uczuć ludzi. W „Zaklętych rewirach“ (1975) Janusza Majewskiego postać barona Humaniewskiego zakochanego w młodym kelnerze Romku (Marek Kondrat) stała się przejmująca dzięki świetnemu aktorstwu Czesława Wołłejki, choć odbyło się to na przekór scenariuszowi i charakteryzacji skupionej na efektownej koafiurze. Także Agnieszka Holland już w swoim debiucie kinowym „Aktorzy prowincjonalni“ (1978) bez szyderstwa poka-

foto: Filmpolski.pl

...i reszta

Wygrany – Jan Englert (i Aleksander Bardini) w „Barytonie“ (1984)

foto: Filmpolski.pl

fryd“ (1986) Andrzeja Domalika. Jednym z głównych bohaterów „Barytona“ jest Froelich (Jan Englert), który znajduje się w świcie wybitnego tenora wzorowanego na Kiepurze (Zbigniew Zapasiewicz). Froelich ma żonę, dzieci, należy do partii nazistowskiej, co nie przeszkadza mu uwieść młodego kelnera (Jerzy Klesyk), pracownika hotelu, w którym się zatrzymał. Z filmu pochodzi bardzo ładna scena miłosna, w której Froelich wylewa szampana na nagi tors kochanka, a potem go zlizuje. Nowatorstwo „Barytona“ polega nie tylko na uczynieniu tej postaci zwycięzcą pod koniec filmu, wraz z dojściem do władzy Hitlera, ale także na powierzeniu tej roli Janowi Englertowi, który gra swego bohatera z kocim wdziękiem, bez trudu zyskując sympatię widzów. Jeszcze odważniej Englert został obsadzony w

foto: Filmpolski.pl

Przegrany – Stefan Burczyk w „Aktorach prowincjonalnych“ (1978)

zała postać Andrzeja, zastraszonego aktora homoseksualisty (Stefan Burczyk), wpatrzonego w głównego bohatera (Tadeusz Huk), od którego usłyszy w chwili złości: „Czasami zastanawiam się, czy jesteś moim przyjacielem, czy tylko zakochanym pedałem“. Krzysztof Szmagier, reżyser bardzo popularnego serialu „07 – zgłoś się“, również miał najlepsze chęci, choć w efekcie zaprezentował zbiór stereotypów. W pierwszym odcinku drugiej serii zatytułowanym „24 godziny śledztwa“ (1978) jednym z podejrzanych o popełnienie zbrodni jest bogaty właściciel stadniny koni

„Magnacie“ i jego telewizyjnej wersji – „Białej wizytówce“. Tu wątek Conrada, syna księcia pszczyńskiego, jest istotniejszy, nie ma też wątpliwości, jaki charakter ma jego przyjaźń z Jurkiem Zbierskim (Marek Barbasiewicz, pierwszy coming out polskiego kina), choć sceny erotyczne zostały zarezerwowane dla par męsko-damskich. Homoseksualny bohater okazuje się jedynym z całej rodziny, który przetrwa zawieruchę historyczną. Wreszcie „Zygfryd“, uważany często za jedyny polski film gejowski, adaptacja opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Można się spierać, czy zaszczytne miano jest zasłużone, skoro relacja między mężczyznami pozostaje platoniczna, ale rzeczywiście główny temat to fascynacja konesera sztuki Stefana Drawicza (Gustaw Holoubek) młodym akrobatą Zygfrydem (Tomasz Hudziec). Jest to także, a może przede wszystkim, film o odkrywaniu kultury wysokiej oraz fascynacji młodością, którą symbolizuje nagi Zygfryd pozujący swemu promotorowi.

Rozdarty – Jan Englert w „Magnacie“ (1986)

W pozostałych obrazach tego okresu nie było już tak dobrze. Bohaterowie filmu „Pantearej“ (1987), sprzedający i zażywający w szaletach publicznych narkotyki, byli brani za homoseksualistów i wyzywani od „pedałów“. W koszarowej komedii „C.K. Dezerterzy“ (1985) Janusza Majewskiego do Czecha Chudeja (Robert Koltai) przystawia się wymalowany homoseksualista. Kiedy ten uświadamia sobie, o co chodzi, z obrzydzeniem wypluwa właśnie spożywane jedzenie. Telewizyjne „Sceny nocne“ (1989) Marka Nowickiego zaprezentowały starego szlachcica (Ryszard Barycz) podrywającego przegiętego lokaja z obowiązkowym makijażem (Ryszard Czubak). Natomiast polskie podziemie mogło szantażować dwóch nazistów (Eugeniusz Kujawski i Jacek Borkowski), kiedy odkryto, że utrzymują kontakty, za które ląduje się w Dachau (film TV „Urodzony po raz trzeci“ z 1989 roku). A potem był pamiętny rok 1989 i wydawało się, że wraz ze zmianą systemu i zniesieniem cenzury wszystko się zmieni, także w kinie. Mariusz Treliński zaprezentował świetną adaptację Witkacego – „Pożegnanie jesieni“ (1990) z rewelacyjnym Janem Peszkiem w roli hrabiego Łohojyskiego i jedną z najodważniejszych w polskim kinie scen erotycznych między mężczyznami w wykonaniu Peszka i Jana Frycza. Szybko okazało się jednak, że.. to by było na tyle. Wymienić można jeszcze „Porę na czarownice“ (1993) Piotra Łazarkiewicza, który, traktując o AIDS, stał się po części obrazem o pewnej części środowiska gejowskiego. Postać Andrzeja Mastalerza z tego filmu przez siedem lat, aż do 2000 r. („Egoiści“), była jedynym homoseksualistą pierwszego planu w polskim kinie. Na kolejnego („Senność“) trzeba było czekać osiem lat. Miejmy nadzieję, że następny pojawi się wcześniej. 15


felieton

Jak żyć ze skrytką? Pogadanki Cioci R. Gdy masz coming out za sobą, a twój partner/twoja partnerka jeszcze nie

Poznałaś tę wymarzoną. Zakochałaś się w niej, a ona w tobie. Minęło kilka miesięcy (od trzech do sześciu – zależy od indywidualnych preferencji), szał uniesień minął i okazało się, że twoja wybranka nie ma ochoty spędzać czasu z twoimi homoseksualnymi znajomymi (sama w ogóle takich nie ma), nie odczuwa potrzeby pojawiania się w tzw. branżowych miejscach, przez przypadek w rozmowie wychodzi na jaw, że jej znajomi wiedzą, że jest zakochana, ale nie znają płci „tego kogoś“. Te przypadki świadczą o tym, że twoja luba jest osobą potocznie zwaną skrytką (wersja gejowska to ciotka kryjka) – lesbijką ukrywającą swoją orientację. A kiedy do niegodności dochodzi jeszcze (o ile mieszkacie razem) konieczność usunięcia z domu rzeczy, które mogą świadczyć o waszym związku, łącznie z usuwaniem ciebie, ilekroć odwiedzają was jej rodzice czy znajomi, i przedstawianie cię jako „koleżanki“, gdy przypadkiem natykasz się na jej przyjaciół, czy robienie ci awantur za przypadkowe wyoutowanie przed obcą osobą, gdy rezerwując pokój w hotelu, poprosisz o „łoże małżeńskie“, sytuacja staje się naprawdę trudna do zniesienia.

Co zrobić, jeśli dalej nie możesz już tak żyć? Oczywiście możecie się rozstać. Jest to metoda niezwykle skuteczna, ale czy rzeczywiście jedyna? Moja znajoma rozstawała się ze swoją wybranką kilka razy, zanim przeszła 16

Tekst: Małgorzata Rawińska (Ciocia Ruda)

Rysunek: Monika Rak

do możliwości trzeciej, o której za chwilę. Możesz również dostosować się do wymogów partnerki i przestać odbierać wasz wspólny telefon (bo wszak mogą dzwonić jej rodzice!), przestać bywać oraz nauczyć się znosić docinki coraz mniej licznych już znajomych na temat twojej wirtualnej dziewczyny (która lesbijką jest wyłącznie w czterech ścianach waszego mieszkania). Sposób niezły, aczkolwiek na dłuższa metę zawodny. Sytuacja zacznie doskwierać ci tak mocno, że albo sama z powrotem wejdziesz do szafy, albo zaczniesz – nawet podświadomie – oskarżać swoją drugą połowę o to, co się dzieje. I zaczną się niesnaski, kłótnie i oskarżenia (z dwóch stron): „bo ty mnie po prostu nie kochasz…“.

widzi pewną niewielką, ale jednak poprawę. Do tego stopnia, że jego ukochana ciotka kryjka chce z nim zamieszkać, narażając się nawet na niezapowiedziane wizyty znajomych. Przede wszystkim spróbuj się dowiedzieć, co powoduje niechęć twojej drugiej połowy do coming outu. Tylko nieśmiałość, strach, czy też prawdziwa autohomofobia? Jeśli w grę wchodzą dwa pierwsze powody, to jeszcze nie jest źle. Zamiast od razu rzucać swoją partnerkę w wir życia towarzyskiego, spróbuj oswajać ją z nim stopniowo. Na początku zaproście do domu (miejsce bezpieczne) zaprzyjaźnioną parę homo na wspólną kolację, później, powołując się na zasady dobrego wychowania, złóżcie rewizytę. Kiedy już oswoisz ukochaną z taką sytuacją, do waszych spotkań doproście kolejną parę. I tak stopniowo, gdy pozna więcej gejów/lesbijek (koniecznie wyoutowanych!), nieśmiałość i strach powinny zniknąć. Oczywiście będzie to wymagało od ciebie sporo cierpliwości, ale czego się nie robi dla miłości. Jeśli jednak to autohomofobia jest powodem jej zachowania, to nie tylko cierpliwość będzie ci potrzebna, ale też duża dawka samozaparcia*. W trakcie rozmowy, a raczej rozmów, przede wszystkim musisz przedstawić swój punkt widzenia i swoje odczucia. Ale uwaga, jednocześnie nie możesz czynić żadnych wyrzutów. Wszak drugiej stronie także zależy na tym, abyście czuły się szczęśliwe. Możesz również przedstawić zalety bywania (wszak o kim można tak długo i interesująco rozmawiać jak nie o bliźnich?) i bycia wyoutowaną. I tak po jakimś czasie, stosując na przemian metodę stopniowego oswajania oraz terapii gadanej, możesz doprowadzić do sytuacji, w której z twojej partnerki, początkowo niechętnej życiu towarzyskiemu i przerażonej perspektywą choćby przypadkowego ujawnienia jej orientacji, wyjdzie znienacka zwierzę towarzyskie witające nowo poznanych ludzi radosnym okrzykiem „Cześć, jestem Ewa/Adam i jestem lesbijką/gejem!“. Czego ci z całego serca życzę. *W przypadkach szczególnie silnej homofobii zinterioryzowanej konieczna może być też pomoc specjalisty.

Związek to „ja“, „ty“ i „my“ Innym rozwiązaniem, chociaż niełatwym, jest szczera i długa rozmowa na temat niezwykłych dla ciebie zahamowań twojej drugiej połowy. A raczej cały szereg rozmów i innych działań. Zanim jednak do nich przystąpisz, pamiętaj, że każdy związek składa się z trzech niezależnych bytów. Owe byty to ja, ty i my. I aby związek mógł przetrwać dłużej niż wspomniany szał uniesień, musicie nauczyć się zaspokajać potrzeby wszystkich trzech. I właśnie na ten temat proponuję z drugą połową podyskutować. Owszem, to męczące. Ma się wrażenie, że w kółko powtarza się to samo. Znajomy gej, który podjął się tego zadania, twierdzi, że wszystkie argumenty jest w stanie wyrecytować nie tylko wyrwany w środku nocy ze snu, ale także z głębokiej narkozy (że to ulga żyć otwarcie jako homo itd.). Na pocieszenie napiszę, że po miesiącach zmagań


kultura

Meryl i LGBT Tekst: Mariusz Kurc

Miranda, Clarissa, siostra Alojzyna i wiele innych: przy okazji premiery „Wątpliwości“ spoglądamy na karierę Meryl Streep i wyławiamy jej najważniejsze role z perspektywy LGBT Słynne „Godziny“ (2002) S. Daldry’ego to trzy przeplatające się historie kobiet, które łączy powieść Virginii Woolf „Pani Dalloway“. Streep wciela się w postać Clarissy Vaughan, lesbijki (od 10 lat w stałym związku), która przygotowuje imprezę na cześć przyjaciela (również homoseksualnego) – chorego na AIDS poety. Motywem powtarzającym się we wszystkich trzech segmentach „Godzin“ jest czuły pocałunek dwóch kobiet. „Manhattan“ (z Woodym Allenem)

W „Manhattanie“ W. Allena (1979) Meryl ma niewielką, ale znaczącą rolę. Gra Jill, byłą żonę Isaaca (Woody), która zostawiła go dla kobiety. Panie wychowują wspólnie kilkuletniego synka Jill i Isaaca. Chłodna i rzeczowa bohaterka Streep stanowi komiczną przeciwwagę dla wiecznie hamletyzującego eks-męża.

„Aniołów w Ameryce“ (2003) M. Nicholsa – sześcioodcinkowej gejowskiej epopei – czytelni(cz)kom „Repliki“ przedstawiać nie trzeba. Powiedzmy więc tylko, że Meryl jest genialna i jako prowincjonalna mormonka przybywająca do syna geja do Nowego Jorku, i jako duch zamordowanej na krześle elektrycznym Ethel Rosenberg, i jako stary, siwiuteńki i brodaty rabin. Scena coming outu, który młody prawnik po pijaku robi konserwatywnej matce przez telefon, przejdzie chyba do historii kina LGBT.

częściowo rekompensuje bezbłędna kreacja Meryl Streep. Jej Miranda Priestly – szefowa z piekła rodem – jest zimna, inteligentna, elegancka i bezwzględna. I nigdy nie krzyczy. Takich kobiet może boją się heterycy, ale geje – jak najbliższy współpracownik Nigel – po prostu je uwielbiają. That’s all. „Mamma Mia!“ P. Lloyd (2008) – po pierwsze: musical, ABBA, grecka wyspa i kicz, po drugie: trzy „zdziry“ po przejściach (Meryl + Julie Walters i Christine Baranski), po trzecie: słynny skądinąd pan Darcy, czyli Colin Firth, okazuje się gejem. I prawie 600 mln USD dochodu – ile z tego stanowią „pink money“? Gejowska intuicja podpowiada mi, że sporo.

„Silkwood“ (z Cher)

„Silkwood“ M. Nicholsa (1983) to opowieść o robotnicy, która rzuca wyzwanie pracodawcom niezapewniającym standardów bezpieczeństwa w fabryce przetwarzającej pluton. Sytuacja osobista Karen Silkwood nie jest typowa: żyje z facetem Drew (Kurt Russell), ale ma też najlepszą przyjaciółkę – lesbijkę Dolly (Cher) – mieszkają we trójkę. Nie jest jasne, czy związek Karen i Dolly ma też charakter seksualny, ale uczuciowy – na pewno. Queer family? W czarnej komedii R. Zemeckisa „Ze śmiercią jej do twarzy“ (1992) Meryl Streep i Goldie Hawn grają parę hollywoodzkich gwiazd, które nie cofną się przed niczym, byle zachować młody, ponętny wygląd, przy okazji wykańczając się nawzajem – klasyczne „drama queens“ z panteonu gejowskich archetypów.

„Wątpliwość“

W filmie „Diabeł ubiera się u Prady“ D. Frankela (2006) trochę brak porządnego wątku gejowskiego (w końcu to komedia o świecie mody, do diabła!), ale żal przynajmniej

„Wątpliwość“ J.P. Shanleya (2008) to rozgrywający się w 1964 r. dramat wokół rzekomego molestowania seksualnego czarnego dwunastolatka przez księdza w katolickiej szkole prowadzonej przez zakonnice. Zaproszona na rozmowę przez budzącą postrach siostrę Alojzynę (Streep) matka chłopca rzuca nowe światło na sprawę – jej zdaniem ewentualny „zły dotyk“ to pestka przy innych problemach jej syna – pada on bowiem ofiarą rasistowskiej przemocy ze strony szkolnych kolegów, bo jest czarny, i homofobicznej przemocy ze strony własnego ojca, bo jest homoseksualny. 17


kultura

Parodia geja... a co dalej? Tekst: Ewa Tomaszewicz

Gej w kabarecie bywa, choć zazwyczaj jako przegięty dodatek do heteroseksualnego człowieka, lesbijka pojawia się rzadziej niż sporadycznie. Na szczęście bywają wyjątki – nieliczne, ale tym bardziej chlubne Jeżeli już nie straszymy gejami, to się z nich pośmiejmy – ta reguła obowiązuje nie tylko w mainstreamowym kinie, gdzie pozytywny gej (i czasami lesbijka) rzadko kiedy nie jest jedynie sympatycznym, lekko przegiętym dodatkiem, ale i w kabarecie. O ile jednak kino, pewnie po trosze ze względu na bardziej otwartą, nienastawioną wyłącznie na bawienie publiczności, formułę w ostatnich dekadach zrobiło ogromny krok do przodu, o tyle kabarety rzadko sięgają po mniej oczywiste niż „przegiętość“ motywy.

W PRL-u nie było tak źle W PRL-owskich kabaretach homoseksualnych postaci było niewiele i wszystkie powielały stereotyp o zniewieściałości gejów, ale dwóch rzeczy nie można im odmówić – homoseksualność w nich śmieszy, ale bynajmniej nie ośmiesza, a twórcy nigdy nie przekraczają granic dobrego smaku. W skeczu „Karolkowa“ kabaretu Dudek (1965-1975) do dyrektora spółdzielni mieszka-

niowej przychodzi niejaki Witold Kocibrzycki (genialny Wiesław Gołas) i próbuje wymóc zamianę mieszkania w związku z przebudową ulicy Karolkowej. Sęk w tym, że ani lokal, który sobie upatrzył, ani ten, w którym chce zamieszkać, przy wspomnianej ulicy się nie mieści, co nie przeszkadza mu mnożyć przykładów znajomych (w tym „przyjaciela“ swojego znajomego), którzy w podobnej sytuacji upragniony przydział otrzymali. Dodatkowego smaczku dodaje tu fakt, iż Kocibrzycki jest gejem, oczywiście zniewieściałym, więc widz na pierwszy rzut oka domyśla się, o co chodzi. I choć jego homoseksualność nie jest istotą żartu, to stwarza okazję do dodania kilku mniej lub bardziej zabawnych kwestii, jak ta o „bezczelnym oddzielaniu Żwirki od Wigury“ (przy okazji innej przebudowy) czy zwrócenie się do Kocibrzyckiego per „proszę pani“. Bohaterem już nie jednego, ale całej serii skeczy zdjętego z anteny wbrew woli autorki (prawdopodobnie za m.in. wyśmiewanie się z

Kościoła katolickiego) w 2005 roku telewizyjnego Kabaretu Olgi Lipińskiej był odtwarzany przez Czesława Majewskiego pan Czesio, który po kilkanaście razy w ciągu każdego programu zadawał falsecikiem nieśmiertelne pytanie: „Mam grać? No ale mam grać czy nie grać? – bo już w końcu nie wiem! To mam grać czy nie?“. Jakby tego było mało, pan Czesio co rusz przymilał się do innych męskich postaci, poprawiał fryzurę i makijaż, a nawet paradował po teatrze w towarzystwie młodzieńca we wzorzystej hawajskiej koszuli. Jak wspomina Janusz Boguszewicz w opublikowanym niedawno na portalu Inna Strona artykule „Pan Czesio i inni“, Czesław Majewski, prywatnie jak najbardziej heteroseksualny mąż i ojciec, już po pierwszych odcinkach kabareciku „Kurtyna w górę“ (granego w latach 1977-81) zaczął otrzymywać od mężczyzn listy i telefony z podziękowaniem za wsparcie i wyrazami uwielbienia – może również dlatego grał Czesia do końca istnienia kabaretu.

Mainstreamowy kabaret lesbijki pomija, ale to nie znaczy, że lesbijki w kabarecie nie istnieją. Autorka tekstu „Kabarety homoseksualnego niepokoju“, a jednocześnie redaktorka naczelna „Repliki“, jest także jedną trzecią jedynego w Polsce queerowego kabaretu Barbie Girls. Oprócz Ewy, we wcieleniu kabaretowym ukrywającej się pod ksywą Absolutely Fabulous, Barbie Girls tworzą Gosia Rawińska (vel Rude de Wredne) i Agnieszka Weseli „Furja“ (Maryja Furyja Konopnicka). Zawodowo pierwsza jest pracownicą miesiąca w Agorze, druga wolnym strzelcem (czyli ofiarą własnego lenistwa), a trzecia historyczką seksualności, tłumaczką, redaktorką, wykładowczynią, działaczką społeczną... Prywatnie – dwie pierwsze stanowią parę, trzecia też, ale – jak dodaje Ewa – niestety nie z nami. Na pomysł założenia kabaretu wpadła Gosia – tak dawno, że już nie pamięta, kiedy. – Moja przyjaciółka, zwana Kurczakiem, zapaliła się do tego pomysłu i napisała nasz pierwszy skecz, a właściwie pierw-

18

foto: Anna Smarzewska

Kabaret Barbie Girls

Ewa jako Shane (L word)

szą wersję skeczu, który teraz jest znany jako „Ksiądz“ lub „Spowiedź alpinistki“, i wprowadza widownię w konfuzję zaskakującymi analogiami pomiędzy seksem a wspinaczką. Ale wtedy pomysł spalił na panewce.

Dopiero w 2005 roku, gdy na scenę wskoczyła Ewa, Barbie Girls ruszyło pełną parą. Dziewczyny wystąpiły po raz pierwszy w ramach imprezy urodzinowej portalu Kobiety Kobietom w Trójmieście jako alternatywa do występów drag kingów i drag queenek. Początkową twórczość Barbie Girls charakteryzują właśnie przebieranki. Gosia wcielała się w rolę Shakiry, Dody oraz Michała Wiśniewskiego, Ewa natomiast specjalizowała się w parodiowaniu takich gwiazd, jak Magde Femme czy Mandaryna. Stąd też dziewczyny określają się raczej jako kabaret queerowy, a nie lesbijski. Następnie do grupy dołączyła Furja, najpierw jako autorka skeczy, z czasem odkryła w sobie sceniczne zwierzę. – Opierałam się jak jeż w rurze, bo zawsze uważałam, że mam problem z wystąpieniami publicznymi i było mi wstyd się zbłaźnić (jakby nie o to chodziło...). Ale kiedy napisałam skecz „Z pamiętnika Maryi Konopnickiej“ i wyszłam przed publiczność w czarnej peruce z koczkiem i staro-


Mimo że kabaretowe postacie gejów w czasach PRL-u nie wychodziły poza stereotypy, nie można im odmówić uroku i finezyjności. Wydawać by się mogło, że w latach 90. i obecnie, wraz z zakorzenieniem się świadomości o istnieniu gejów i lesbijek w społeczeństwie, może być tylko ciekawiej. Niestety, poza kilkoma wyjątkami, jest raczej sztampowo i monotematycznie. Mamy arystokratę ze skeczu „Kawa“ katowickiego kabaretu Mumio (istnieje od 1995 roku), który, popijając kawkę, bajdurzy o przyjęciu, w którym wziął udział, i o strojach innych gości. Jest też Euzebiusz z założonej w 1996 roku krakowskiej Formacji Chatelet, którego postać opiera się na przyjmowaniu tanecznych póz (oraz obowiązkowego „czajnika“), wywołujący aplauz widowni, gdy wyznaje, że pracuje jako drwal („Uzależnieni od Unii Europejskiej“) czy mówi pośrednikowi pracy, że nie chce pracy projektanta wnętrz, bo to „zajęcie dla bab“, a on potrzebuje czegoś bardziej męskiego („Buba“). A choć Euzebiusz jest z założenia sympatyczny, to jego kabaretowi interlokutorzy reagują na niego alergicznie – w myśl zasady, że jako że jest gejem, z pewnością marzy o przeleceniu każdego napotkanego mężczyzny. Takie odcinanie się „na wszelki wypadek“ to nowość w porównaniu z kabaretami czasów PRL-u. Ciekawiej na tym tle wypadają cieszyńscy Łowcy.B (działają od 2002 roku) z „człowiekiem w sweterku“, czyli frontmanem Mariuszem Kałamagą, znowuż zniewieściałym, ale też potrafiącym się wcielić w Romana Giertycha z czasów jego służby wojskowej, który obiecuje, że będzie w przyszłości bronił praw gejów i lesbijek. Te ostatnie zresztą są w mainstreamowych kabaretach praktycznie nieobecne. Nawet programowo kobiecy kabaret Szum (1997-2006) nigdy nie zdecydował się na dłuższą wzmiankę o lesbijkach niż „nie przytulaj się tak do mnie, bo co sobie ludzie pomyślą“ („Damy na ulicy“).

świeckiej sukni, okazało się, że problem przestraszył się oklasków i zwiał. Teraz już nie można mnie zgonić ze sceny! – przyznaje się bez bicia. Krótko przed pojawieniem się Furji pojawiła się nazwa kabaretu. Dlaczego Barbie Girls? – Z przekory. Chciałam wymyślić coś, co będzie jednocześnie głupie i w żaden sposób nie będzie nas określać – stwierdza Ewa. Z czego się śmieją? Z kobieco-kobiecych potyczek miłosnych – w repertuarze Barbie Girls motyw związków z przymrużeniem oka pojawia się często, jak choćby w skeczu o szybkich randkach, pożyczonym z amerykańskiego Big Gay Sketch Show, który stanowi ilustrację żartu Co lesbijka przynosi na drugą randkę?.... – Meble, rzecz jasna. Jest też o podwójnym coming oucie matki i córki oraz stereotypach butch i femme. W repertuarze nie brakuje również odwołań do kultowego serialu L World. Sucha nitka nie pozostanie również na feministkach – skecz Pikieta to nowość, firmowana renomowaną marką Barbie Girls.

Homofobiczne miasteczko i homoseksualna przyszłość Lekcję historii, ale niestety również lekcję homofobii, odrobił obchodzący w tym roku dziesięciolecie istnienia gdański kabaret Limo . W jednym ze skeczy z cyklu „Miasteczko“ miejscowy gej Rysio zostaje pobity przez ludzi szanujących „narodowe godło, flagę i Narodowy Fundusz Zdrowia“. W odpowiedzi na to wydarzenie burmistrz miasteczka zarządza tolerancję. Jeszcze tego samego dnia powstaje sześć klubów gejowskich, mieszkańcy organizują Love Parade, a w samochodzie pedał zostaje zastąpiony przez „geja gazu“. Morał z tego jest taki, że „następnym razem trzeba pobić dealera, a nuż trawę zalegalizują“. O ile w „Miasteczku“ tak naprawdę jedynie zakończenie jest niepokojące, o tyle skecz „Włamanie“ nie pozostawia już żadnych wątpliwości co do intencji jego twórców. Dwóch przestępców – tańczący w takt muzyki do „Różowej pantery“, odziany w różowy kombinezon gej i jego heteroseksualny kolega (w czerni) – zostaje nakrytych przez córkę gospodarzy domu, który okradają. Dziewczynka bierze ich za św. Mikołaja (heteroseksualny bohater trzyma worek z łupami) i jego trolla. Potem robi się niesmaczne – dziewczynka namawia św. Mikołaja, aby dosiadł trolla (z braku renifera), ten ochoczo się nadstawia, a całość kończy równie błyskotliwe „Patrz, ptaszek!“, „Gdzie?“, „W dupie!“, „O, jak super!“. Szkoda, że w sumie inteligentny i mogący się poszczycić niestandardowymi puentami kabaret akurat w tym przypadku nie wyszedł poza homofobiczny stereotyp. Jedyną kabaretową lesbijkę udało mi się wytropić w „Przyszłości Polski“ powstałego w 1996 roku Kabaretu Moralnego Niepokoju. Akcja skeczu, napisanego za rządów trójcy PiS, LPR i Samoobrona i znakomicie przerysowują-

foto: Anna Smarzewska

Obowiązkowo zniewieściali

Furja jako Maria Konopnicka i Gosia jako Doda Dziewczyny twierdzą, że choć oczywiście miło być pierwszym polskim kabaretem queerowym, tak naprawdę robią to z bardzo przyziemnych powodów. Co je interesuje? Pieniądze, pieniądze i

cego podsycane przez nią obawy związane z nadaniem praw gejom i lesbijkom, dzieje się w niedalekiej przyszłości. Z okazji dziesiątej rocznicy zawarcia przez dwóch bohaterów homoseksualnego związku spotyka się grupa przyjaciół – dwie pary gejowskie i jedna lesbijka. Wymieniają się nowinkami ze świata – o nowo powstałym centrum eutanazji w dawnym Muzeum Niepodległości, o kasjerce, która chciała w niedzielę uciec po dachu hipermarketu do kościoła, ale szczęśliwie została złapana i natychmiast zwolniona. Oburzenie wywołuje wiadomość, że jeden z ich dawnych kolegów żyje w związku z kobietą i na dodatek pragnie mieć z nią dziecko – „przecież w ten sposób nasz naród nigdy nie wymrze, jak chce tego Unia Europejska!“. A na dodatek heteroseksualiści chcą zorganizować marsz poparcia dla tradycyjnego modelu rodziny – przecież prezydent powinien im tego zabronić, a jak nie, to powstrzymają ich oni – Homoseksualiści Wszechpolscy! Równie ciekawy jest numer „Ojciec i syn gej z partnerem“, w którym syn przedstawia rodzicowi swojego nowego wybranka – nie dość, że geja, to jeszcze Niemca, co staje się dla ojca pretekstem do wygłoszenia serii ksenofobicznych i homofobicznych uwag w rodzaju „Z trudem, bo z trudem, próbuję zaakceptować twoją odmienność seksualną. Jesteś po prostu chory, ale będziemy cię operować, pojedziemy do Stanów, są pieniądze (...) Coś ci wytną, przyszyją, wprują, wyprują“, „Czy naprawdę twój chłopak musi być z Hitlerjugend?“. W końcu jednak ojciec zapomina o uprzedzeniach, a nawet przyznaje, że od wojny jednak minęło już trochę czasu, gdy partner syna obiecuje oddać mu trzy ze swoich pięciu mercedesów. Wielkie brawa dla Kabaretu Moralnego Niepokoju za dostrzeżenie związku między homofobią, ksenofobią i antysemityzmem – i za kawał dobrego humoru.

wszechświatowa sława... I fanki – dodają po krótkim namyśle. – Uwielbiam, jak po występie podchodzą do nas ludzie i mówią, jak świetnie się bawili, że robimy coś naprawdę fajnego. We Wrocławiu ktoś powiedział, że w ogóle dawno się nie śmiał i że odtąd będzie na każdym naszym występie. Ktoś inny pożegnał nas słowami „Do zobaczenia na Pace“. No to było coś! – dodaje Gosia. Plany na przyszłość? – Womyn’s Michigan Festival. I zwycięstwo w Zielonogórskim Festiwalu Kabaretu – najlepszym w Polsce! Barbie Girls to perełka na dosyć jednak homogenicznej (i homofobicznej…) polskiej scenie kabaretowej. To jak dotąd pierwszy i jedyny kabaret LGBTQIetcetera, potrafiący w sposób błyskotliwy nabijać się z lesbijek, gejów, feministek i całej nienormatywnej reszty. W bliskiej przyszłości najprawdopodobniej zobaczycie je 4 kwietnia w UFIE. A potem? Pieniądze, pieniądze i wszechświatowa sława! (Magda Pocheć)

19


kultura

Teksty: Magda Pocheć Mariusz Kurc

Ciało i seksualność w kinie polskim „Ciało i seksualność w kinie polskim“, pod red. Sebastiana Jagielskiego (stałego współpracownika „Repliki“) i Agnieszki Morstin-Popławskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2009 Czy polski erotyzm filmowy ma swoją specyfikę? Jaki obraz homoseksualisty wyłania się z rodzimych filmów? Czy w polskim kinie znajdziemy postaci androginiczne? Co o płci i ciele powiedzą

nam dzisiaj przedwojenne komedie „transwestytyczne“? Autorzy książki sięgają zarówno po filmy, w których erotyka znajduje się na powierzchni („Dzieje grzechu“), jak i po te, w których sensy związane z cielesnością funkcjonują niejako w uśpieniu („Barwy ochronne“). Analizom poddane zostały i przedwojenne komedie („Czy Lucyna to dziewczyna?“), i dzieła współczesnych przedstawicieli kina autorskiego (Andrzej Barański, Wojciech Marczewski), pamiętne skandale filmowe czy wreszcie utwory zaliczane do nurtu popularnego („Sztuka kochania“). W centrum zainteresowania znalazł się problem kons-

trukcji kobiecości („Polka – dumny przedmiot pożądania“, „Kobiecość jako źródło cierpień: matki i córki w polskim kinie“, „Seksualność kobiet w kinie polskich reżyserek filmowych po roku 1989“) i mniejszości seksualnych („Manewry tożsamościowe. Kobieta jako mężczyzna i mężczyzna jako kobieta w przedwojennym polskim kinie komediowym“, „Od homoseksualisty do geja: konstrukcja ,innych seksualności’ w polskim kinie okresu PRL-u“, „Agnieszka z ,Człowieka z marmuru’ Andrzeja Wajdy – androgyn ze skazą“). Analiza heteronormatywnej męskości została odesłana do przypisu. (mat. pras.)

cego się z chłopakiem. Ale z drugiej strony chce odwieść Tony'ego od gejostwa. Stosuje w tym celu metodę bardziej perwersyjną niż Kościół katolicki: uprawia z nim seks. Na dodatek jedyna dziewczyna, z którą Tony – pod naciskiem rodziców – próbuje nawiązać erotyczną relację, rzuca chłopaka dla... jego ojca. Z takim bagażem trudno o psychiczną równowagę. Kreacje Julianne Moore i Ediego Redmayne’a mają wręcz hipnotyzującą moc, ale samemu filmowi brakuje dynamiki i napięcia.

Mamy za to scenę seksualnego trójkąta, jakiej w kinie chyba jeszcze nie było: matka, jej syn i ich wspólny kochanek. W jednym łóżku, jednocześnie. (MK) „Uwikłani“ (Savage Grace), 2007, reż. Tom Kalin, wyk. Julianne Moore, Eddzie Redmayne, Stephen Dillane. Premiera na DVD w Polsce: marzec 2009

zabieg korekty płci. Piętro wyżej wprowadza się dominująca, ekspansywna i głośna Charlotte. Ta właścicielka imponujących piersi zachowuje się w sposób iście samczy. Sprowadza do domu przypadkowych partnerów seksualnych, traktuje ich przedmiotowo, nie jest zainteresowana rozmową i widz nie może oprzeć się wrażeniu, że role płciowe zostały tu pomieszane. Ale „Telenowela“ to również film o emocjonalnym

popapraniu, lęku przed samotnością z jednej i prawdziwą, bezkompromisową bliskością z drugiej strony. Inspirowana brazylijskimi telenowelami narracja ciekawie kontrastuje z szorstką estetyką Dogmy. (MP) „Telenowela“, Dania/Szwecja, 2006, reż. Pernille Fischer Christensen; wyk. Trine Dyrholm, David Dencik; dystrybucja: Fonografika. Premiera na DVD w Polsce: 7 marca 2009

kańskiego emigranta o niezbyt meksykańskim imieniu Johnny. Johnny nie dość, że jest heteroseksualny, to jeszcze mocno homofobiczny, do tego nieodpowiedzialny, niedojrzały i prawie nie mówi po angielsku. To jednak naszego Walta nie zraża. Jest w Johnnym zakochany i pójdzie na wiele kompromisów, byle tylko z nim być. Czarno-biała taśma i narracja Walta z offu sprawiają, że ogląda

się „Złą noc“ trochę jak paradokument nakręcony amatorską kamerą. (MK) „Zła noc“ (Mala Noche), reż. Gus Van Sant, wyk. Tim Streeter, Doug Cooeyate. Premiera na DVD w Polsce: luty 2009

mujecie głośne „Homobiografie“ Krzysztofa Tomasika przekazane przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Wkrótce planujemy kolejne niespodzianki dla naszych stałych

czytelników i czytelniczek. Szczegółowe informacje o prenumeracie – s. 2.

Uwikłani Tom Kalin debiutował filmem „Swoon“ (1992), który zawierał podobne elementy co „Uwikłani“ (2007) – destrukcyjne relacje, zbrodnię, przełamywanie tabu i homoseksualnych bohaterów. Tu dodatkowo mamy jeszcze kazirodztwo. Obie historie są oparte na faktach. Stosunek Barbary Baekeland (Julianne Moore) do homoseksualizmu jej syna Tony’ego (Eddie Redmayne) jest ambiwalentny. Niby nie ma problemu – kobieta nawet nie przerywa wypowiedzi, gdy wchodząc do pokoju, widzi go całują-

Telenowela Debiut filmowy duńskiej reżyserki to opowiedziana w surowy sposób przejmująca historia rodzącej się bliskości pomiędzy lokatorkami anonimowego bloku. Transseksualna Victoria żyje z dnia na dzień w oczekiwaniu na zgodę na

Zła noc Oscarowy sukces „Obywatela Milka“ Gusa Van Santa zbiegł się w czasie z polską premierą (na DVD) jego pierwszego filmu „Zła noc“ (1985). W charakterystycznym dla siebie porwanym, „niedbałym“ stylu (z którego akurat przy „Obywatelu Milku“ zrezygnował) snuje Van Sant bezpretensjonalną balladę o miłości Walta – amerykańskiego sprzedawcy sklepowego – do pewnego meksy-

Prezent w prenumeracie! Dla wszystkich prenumeratorów i prenumeratorek „Repliki“ przygotowaliśmy niespodziankę! Wraz z tym numerem otrzy20


kultura

Teksty: Ewa Tomaszewicz Krzysztof Tomasik

Fun Home Alison Bechdel, „Fun Home“, wydawnictwo Abiekt.pl, Timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2009 Równo 8. marca ukazała się polska edycja komiksu „Fun Home“, osławionego m.in. wyróżnieniem dla najlepszej książki roku 2006 magazynu „Time“, wielowątkowego pamiętnika graficznego Alison Bechdel, pierwszej lesbijki amerykańskiego komiksu, najbardziej

znanej dzięki stripom komiksowym (króciutkim historyjkom przedstawionym w kilku kadrach) „Dykes To Watch Out For“ (czyli „Lesby, na które czekacie“). Książka Bechdel to komiksowe arcydzieło, wzruszająca, czasem bezwzględnie zabawna kronika dojrzewania bohaterki/autorki i jej skomplikowanej relacji z ojcem – prowadzącym dom pogrzebowy nauczycielem angielskiego, zdystansowanym rodzicem i ukrytym gejem, który – jak się okaże – od lat romansuje z mężczyznami. Alison mocuje

się nie tylko z ojcem, ale również z własną tożsamością (nie tylko seksualną), a w książce, obok takich tematów jak orientacja czy role płciowe, pojawia się też kwestia samobójstwa i znaczenia literatury w zrozumienia siebie. To bogactwo tematyczne, połączone z niezwykle subtelnymi, pełnymi niuansów portretami bohaterów, składa się na rzecz przejmującą i doskonałą. Całości dopełnia znakomity wstęp Izabeli Filipiak „Fun Home, czyli żałoba po nieobecności“. (ET)

to rozmowy zamieniają się wręcz w swoiste seanse psychoterapii. O doświadczeniu coming outu dziesięć lat po jego dokonaniu opowiada „Uranianka“ Izabela Filipiak. Krystian Lupa mówi m.in., w jaki sposób odkrywał swój homoseksualizm w czasach PRL-u. Jest też najsłynniejszy gej ze Szwecji – Jonas Gardell – i pisarz izraelski – Yossi Avni (autor „Ciotka Farhuma nie była dziwką“). A także m.in. Bożena Umińska, Maria Janion, Grzegorz Jarzyna, Kamil Sipowicz. Absolutna perła to ot-

Katarzyna Bielas, „Dzianina z mięsa. Rozmowy“, Czarne, 2009 wierający tom wywiad totalny z performerką Małgą Kubiak, która tak ocenia kontrowersje wokół pornografii: „Nie rozumiem tego świata – wolno zabijać zwierzęta, ale nie można kręcić pornosów! Jakaś bzdura“. (KT)

nich dwudziestu lat. Autorka nie ograniczyła się zresztą tylko do tematyki ściśle kobiecej, uwzględnia też homoseksualizm i wszystko, co wyrasta z teorii gender i queer. Dzięki temu otrzymujemy 420 stron interesującej historii polskiego ruchu feministycznego i LGBT, w tym wędrówkę po nieistniejących już dziś tytułach, jak gejowsko-lesbijski „Interhom“, feministyczne „Pełnym głosem“ czy lesbijska „Furia Pierwsza“. Uwzględnione zostały pisma literackie z całej Polski (szczecińskie „Po-

granicza“, olsztyński „Portret“, lubelskie „Kresy“), kultowe już tytuły („bruLion“, „Ex Libris“), a nawet pisma katolickie („Znak“, „Więź“, „Fronda“). Omawiane są wczesne teksty Kingi Dunin, Izabeli Filipiak, Agnieszki Graff czy Błażeja Warkockiego i głośny wywiad z Marią Janion, w którym wyznała: „Zawsze byłam człowiekiem lewicy“. Bezcenny materiał dla wszystkich piszących prace o feminizmie lub homoseksualizmie. Największy minus – brak indeksu nazwisk. (KT)

Monika Mostowik, Bartosz Żurawiecki, Michał Witkowski, Jacek Dehnel. Szczególną uwagę warto zwrócić na tekst Grzegorza Piotrowskiego o Jerzym Błeszyńskim, jednej z największych miłości Jarosława Iwaszkiewicza, o którym wiadomości czerpać możemy właściwie tylko z pism autora „Brzeziny“. Robert Pruszczyński analizuje powieść Remigiusza Grzeli pod kątem uwielbienia dla gejowskich diw, a Katarzyna Jędrasik proponuje nowe odczytanie tryptyku Jana Brzechwy o Panu Kleksie w kon-

„Lektury płci. Polskie (kon)teksty“, pod red. Mieczysława Dąbrowskiego, Dom Wydawniczy Elipsa, 2008

Dzianina z mięsa W powodzi książek z czysto konfekcyjnymi rozmowami z tzw. znanymi ludźmi łatwo przegapić pozycje niebanalne, takie ja ta. Katarzyna Bielas, dziennikarka „Dużego Formatu“, laureatka Hiacynta, po zbiorze „Niesformatowani“ przedstawia kolejny wybór swoich wywiadów. Wnikliwe rozmowy, z reguły bardzo osobiste, często pokazują portretowane osoby w ważnym dla nich momencie życia. Kwestia odmienności, w tym homoseksualizmu, to jeden kluczowych tematów „Dzianiny z mięsa“, częs-

Czas Fem Bernadetta Darska, „Czas Fem. Przewodnik po prasie feministycznej i tematach kobiecych w czasopismach kulturalnych po 1989 roku“, Portret 2008 Pomysł był prosty, ale znakomity: opisać pisma feministyczne i teksty o tej tematyce pojawiające się w pismach kulturalnych ostat-

Lektury płci Zbiór tekstów analizujących polską twórczość (głównie literaturę, ale także film, teatr i sztuki wizualne) poprzez teorię gender. Jest tu tekst o prozie lesbijskiej, najnowszych powieściach gejowskich, analiza postaci Żydów i Żydówek w polskim kinie, prześledzenie ukazywania mężczyzn w literaturze ostatnich kilku lat. Nie mogło zabraknąć genderowego odczytywania twórczości takich klasyków jak Gombrowicz, Andrzejewski, Czechowicz, Pankowski czy Białoszewski, a młodsze pokolenie reprezentują

tekście teorii uwodzenia. Wśród autorów tomu m.in. Inga Iwasiów, Błażej Warkocki, Tomasz Kitliński, Tomasz Kaliściak. (KT) 21


Teksty: Mariusz Kurc

kultura Berek, czyli upiór w moherze Na widowni dominują odświętnie ubrane pary hetero w bardzo różnym wieku. Na scenie – dwójka nieznoszących się sąsiadów: szukający chłopaka na stałe 30-letni Paweł (Paweł Małaszyński) oraz nienawidząca Unii i „pedałów“ radiomaryjna Anna (Ewa Kasprzyk), którzy w wyniku splotu życiowych okoliczności zaprzyjaźnią się i polubią (a „moherówa“ wyleczy się

z homofobii). Teatr Kwadrat, mówiąc oględnie, nie słynie z awangardowego repertuaru i „Berek, czyli upiór w moherze“ na pierwszy rzut oka nie jest tu wyjątkiem. Przy drugim rzucie jednak dostrzec można coś wcale nie tak błahego. To komedia dla rozrywkowo nastawionej publiczności, w której nie ma miejsca na wyśmiewanie się ze „zmanierowanej ciotki“. Ba! Jesteśmy na obszarze stuprocentowo gay-friendly. Salwy śmiechu wywołują niedorzeczne tyrady Anny (Kasprzyk jest w nich bezkonkurencyjna), a deklaracje Pawła, że chciałby wyjść za mąż albo że uwielbia porno, przyjmuje się spokojnie, a może nawet z aprobatą (Małaszyński gra Pawła ze świetnym wyczuciem ledwo dostrzegalnego przegięcia). Groteskowe są uprzedzenia Anny, a nie rodzący się związek Pawła z Wojtkiem.

„Berek“ to forpoczta przemian w pokazywaniu tematyki LGBT w polskim teatrze lekkiego kalibru. Ten sukces – o bilety trudno! – pewnie pociągnie za sobą następne. Na setne przedstawienie Paweł powinien pocałować Wojtka na oczach Anny. Z języczkiem. (MK) „Berek, czyli upiór w operze“ M. Szczygielskiego, reż. A. Rozhin, wyk. E. Kasprzyk, P. Małaszyński, I. Chojnowska/K. Glinka, S. Cybulski/M. Rogacki

Piosenki Almodóvara ciemności“, „Matador“, „Prawo pożądania“, „Kobiety na skraju załamania nerwowego“, „Zwiąż mnie!“) w aranżacjach Marcina Partyki oraz kultowe przeboje wszech czasów, takie jak „Tango Jalousie“, „Besame mucho“, „Youkali – Tango Habanera“ czy „I Will Survive“. (materiały prasowe) Premierowe spektakle: 14, 15 i 16 kwietnia, godz. 20, Centralny Basen Artystyczny w Warszawie. Premiera płyty: 1 kwietnia 2009 roku

„Piosenki Almodovara“ zespołu La Luna & Rossitta Perez to stworzone przez Sebastiana Skalskiego – artystę, fotografika, autora spektakli muzycznych i producenta – płyta i spektakl muzyczny inspirowany piosenkami i estetyką filmów kultowego hiszpańskiego reżysera. Zespół wykonuje w językach hiszpańskim, polskim oraz angielskim najpiękniejsze piosenki z filmów Almodóvara („Volver“, „Złe wychowanie“, „Kika“, „Wysokie obcasy“, „Pośród

Powrót do Brideshead

Sebastian zakochuje się w Charlesie. Charles nie odrzuca Sebastiana, ale większą namiętnością zaczyna płonąć do jego siostry – Julii.

Charles reprezentuje klasę średnią i jest ateistą. Sebastian i Julia są arystokratami wychowanymi w religii katolickiej. Ten skomplikowany miłosny trójkąt być może jakoś by funkcjonował, gdyby nie wiszący nad nim cień groźnego Boga. W „Powrocie do Brideshead“ nieludzki katolicyzm matki (Emma Thompson) rujnuje życie jej dzieci, bo nie przewiduje ani miłości między dwoma mężczyznami, ani miłości między kobietą i mężczyzną, jeśli jedno z nich nie wyznaje tej samej, katolickiej oczywiście, religii co drugie.

Film jest świetny od strony wizualnej (scenografia, kostiumy, piękne plenery itd.) i aktorskiej (homoseksualnego Sebastiana gra znany z „Pachnidła“ Ben Whishaw), ale gdzieś w połowie traci tempo i zaczyna coraz silniej popadać w telenowelę. Pod koniec jest już nie do wytrzymania. Najlepiej więc kupcie pół biletu i po godzinie wyjdźcie z kina. (MK) „Brideshead Revisited“, reż. Julian Jarrold, wyk. M. Goode, B. Whishaw, H. Atwell, E. Thompson, premiera w Polsce: 20 marca 2009

świat wyznawców nowego hedonizmu. Wielbiciele wątków gejowskich nie będą zawiedzeni, choć całość sprawia wrażenie wtórnej. Bezdyskusyjne pozostaje jednak, że tytułowy Dorian wygląda zachwycająco zarówno w ubraniu, jak i bez.

W obsadzie Piotr Polak, Sebastian Pawlak, Tomasz Tyndyk, Roma Gąsiorowska, Katarzyna Warnke i Lech Łotocki. (MK)

Portret Doriana Graya 3 marca 2009 r. w TR Warszawa miała miejsce premiera spektaklu Michała Borczucha „Portret Doriana Graya“ wg. Oscara Wilde’a. To opowieść o pięknym młodzieńcu, któremu pozowanie do portretu znanego malarza pozwala wniknąć w 22


Boruca drażnią kobiety Artur Boruc udzielił „Gali“ wywiadu, z którego wyraźnie widać, że nie ma najlepszego zdania na temat kobiet: „Kobiety drażnią mnie tym, że robią z igły widły. Skarpetka leży nie tam, gdzie powinna – i jest ciśnienie cały dzień. Drażni mnie też to, że udajecie święte. Jesteście bardziej cyniczne niż niejeden facet. Manipulujecie nami. My nie jesteśmy tak małostkowi jak wy“. Te stereotypowe, bezsensowne opinie świadczą, że piłkarzowi nie wiedzie się w relacjach z kobietami. Może to najlepszy czas, żeby otworzyć się na inne doświadczenia, które najwyraźniej nurtują Boruca: „Ciężko mi myśleć w kategoriach seksu, jeśli mówię o piłce, bo ja jednak pracuję z facetami. Chyba że myślisz o męskim seksie grupowym...“.

Zwyrodniała Pieńkowska Była naczelna „Twojego Stylu“ i prezenterka „Dzień Dobry TVN“ Jolanta Pieńkowska w jednym z programów emitowanych na żywo postanowiła dać wyraz swoim poglądom w kwestii homorodzicielstwa. Przy okazji rozmowy z Wojciechem Jagielskim o bliźniakach, które dla Ricky’ego Martina urodziła zastępcza matka, i dzieciach Jodie Foster, Pieńkowska przyznała, że trzeba już dać spokój opowieściom o tych „wynaturzeniach“. Musi dziwić takie podejście, tym bardziej że Pieńkowska jako

samotna matka jest równie „wynaturzona“ jak Foster czy Martin. Przy okazji prezenterka, która niedawno wyszła za mąż za jednego z najbogatszych Polaków Leszka Czarneckiego, jeszcze raz udowodniła, że pieniądze nie tylko nie dają szczęścia, ale i rozumu.

Zatroskana Zając Edycie Zając, partnerce Cezarego Pazury, najwyraźniej nie wystarcza, że stała się pośmiewiskiem portali plotkarskich, postanowiła się więc pogrążyć, udzielając wraz z aktorem wywiadu „Vivie!“, w którym opowiedziała o swoim związku i ciąży, a nawet podzieliła się przemyśleniami na temat przemian obyczajowych: „Ludzie zachowują się tak, jakby utracili wiarę w miłość. Co innego staje się ważne. Miłość to coś śmiesznego lub wstydliwego albo czasami wyrachowanego. Aż trudno mi w to uwierzyć. Powstają nowe wzorce zachowań: skrzywdzona samotna kobieta z dyplomem albo szczęśliwa para homoseksualistów. To taki drogowskaz pod pretekstem pieniądza i kariery po trupach“. Zachodzimy w głowę, dlaczego para gejów kojarzy się z „pretekstem pieniądza“? No i co to za problem, że szczęśliwi? To chyba tylko powód do radości?! Może Zając myśli, że ilość szczęścia na świecie jest stała i jak więcej

mają go homoseksualiści, to automatycznie związki hetero dostają mniej? A może w ogóle nie myśli i to jest jej główny problem?

Po co Żebrowskiemu żona? Rozmawiając z „Super Expressem“, Michał Żebrowski, który wkrótce ma się ożenić, wyznał, dlaczego decyduje się zmienić stan cywilny: „Jestem już w tym wieku, że ciężko pracuję i muszę wracać do domu, który jest czysty i zadbany. Sam w domu nie sprzątam“. Pominiemy motywacje aktora, który najwyraźniej chce mieć darmową sprzątaczkę. Mamy tylko nadzieję, że zdaje sobie z nich sprawę wybranka Żebrowskiego, i nie przeszkadza jej drugie dno ewentualnego małżeństwa z amantem polskiego kina.

Coming out = sukces! Kolejne dobre wieści dotyczące Tomasza Raczka i Marcina Szczygielskiego. Raczek został dyrektorem programowym kanałów filmowych w ITI Neovision, gdzie będzie odpowiadać m.in. za dobór repertuaru, koncepcję kanałów i produkcję własną. Natomiast Szczygielski na antenie TV4 poprowadzi teleturniej „Chłopaki z taśmy“. To koleje potwierdzenie (które już?), że coming out wcale nie oznacza porażki zawodowej, raczej wręcz przeciwnie. Pytanie teraz, kiedy zrozumieją to wreszcie polscy celebryci. I kiedy wyciągną z tego wnioski.

Zamiana Junona Więcek (Wolszczak) ma dość samotnego życia u boku męża, prezydenta (Gąsowski). Postanawia więc zostać… prezydentką. A ponieważ scenarzysta wielokrotnie stara się udowodnić, że kobieta jest istotą słabszą z natury, nieco ułomną (oto np. w sztabie prezydenta jest tylko jedna kobieta, z reguły gadająca głupstwa lub masująca kark prezydentowi – niezapomniana z kultowego „Misia" Christine Paul-Podlasky), kandydatce potrzebne są atrybuty męskości. Dostaje więc penisa i zaczyna żłopać piwo z puszki. Równocześnie prezydentowi rosną piersi, musi używać tamponów, robi makijaż i depiluje ciało. A cuda te dzieją się za sprawą Kamili (Liszowska), asystentki prezydenta, która kiedyś była mężczyzną. Tylko dlatego, że spał z nią i prezydent, i

jego żona, płeć obojga ulega przeobrażeniom. Spośród wielu „żartów“ o pedałach, pederastach i ciotach, warto zwrócić uwagę na ten, że kobieta, która była kiedyś mężczyzną, jest „gorsza od al Kaidy“. Strrrrrasznie śmieszne. Filmu nie ratują nawet nieoczekiwane epizody – Jerzego Nasierowskiego i Krzysztofa Materny – odpowiednio w rolach barmana w lokalu gejowskim oraz parodiującego telewizyjny magazyn „Ziarno“ księdza. Uwaga: Okazuje się, że film „Zamiana“, najmniej śmieszna komedia ostatnich lat, może śmieszyć, o czym świadczą ekstatyczne salwy śmiechu na widowni. Smutno. (Bartosz Reszczak) „Zamiana“, reż. Konrad Aksinowicz, wyst.: Grażyna Wolszczak, Piotr Gąsowski, Joanna Liszowska. Czas: najdłuższe 110 minut w życiu 23



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.