M O L E #5

Page 137

Olaf Pajączkowski

jeszcze na ulicach trupów i zniszczonych wozów, ale to się szybko uprzątnie! Prawda, sporo budynków zostało rozwalonych, ale to się zaraz odbuduje! Prawda, że pewnie gospodarka jeszcze przez dłuższy czas będzie leżeć i kwiczeć, ale postawimy ją na nogi!” Itp. itd. etc. Gość aż kipiał od entuzjazmu. Ludzie, których mijaliśmy po drodze, jakoś nie wyglądali mi na wielce uradowanych, raczej nie do końca pewnych, co myśleć o tych dziejących się na ich oczach wiekopomnych zmianach, ale żołnierz zapewniał mnie, że już niedługo wybuchną spontaniczną radością i zorganizują ze dwa marsze dziękczynne. Gdy dotarliśmy na miejsce, przywitała mnie delegacja nowych szych. Ministrowie stanowili mieszankę rebelianckich przywódców i zreformowanych oficjeli starego rządu. W przeciwieństwie do prostego ludu, ci faceci uśmiechali się do mnie tak szczerze, że szczerzej się nie dało. No a potem podszedł do mnie nowy prezydent i uścisnął mi dłoń. W tym momencie zamarłem! – Witaj, przyjacielu! - uśmiechał się do mnie nie mniej szczerze od swych kolegów, ale szybko spostrzegłem, że to – co prawda przebrany w nowe piórka – ale jednak stary król! Teraz byłem zbity z tropu. Racja, zupełnie inny strój, już nie taki wspaniały jak niegdyś, tylko prosty, czarny garnitur, nawet włosy ścięte, a w zamian zapuszczony zarost, ale to przecież ten sam człowiek! Oczywiście nic nie powiedziałem. Co prawda byłem dziennikarzem, wścibskim poszukiwaczem prawdy, ale mamusia nie wychowała mnie na samobójczego idiotę. Wycofałem się więc pokornie do tyłu, podczas gdy „nowy” przywódca narodu wygłaszał płomienną mowę o wspaniałej

137


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.