Haneczka żyła w dwóch światach: tym realnym i tym nierzeczywistym – jej wewnętrznym bogatym świecie. Oto fragment zapisanych przez Hanię piękną polszczyzną jej interesujących przemyśleń. Raz widzę słoneczne wzgórza słodkich porywów i serdecznych drgań, a potem osunięcie się w gęste opary apatii i zniechęcenia, nagły zjazd w mroki smutku i znów doznania jakichś ostrych aż do bólu olśnień na szczytach białych olbrzymów, porywy woli wołającej o wytrwałość jej dążeń i klęski z niemocy i rozprężenie w pełni wstydu i bezsilnej złości. Albo to powracające wciąż dziwne i niepokojące uczucie łaknienia i nienazwanej tęsknoty, innych jeszcze jakichś treści… I ta udręka umysłu niemogącego poradzić sobie z kłębiącym się w nim chaosem świata i znalezienia rozwiązania choćby pod postacią schematycznych płaskich poglądów. Nic, nic zupełnie, na czym można by się oprzeć; wszystko płynne, pełne przeciwieństw, wielorakich stron, niespodzianek, złudnych pozorów i nieuchwytnych tajemnic; tam zaś, gdzie można się mocniej chwycić – słabość wiary. Samą mnie to upokarza, co tu napisałam: ułamek tego, co czuję i myślę, i co często mnie przepełnia, a tak durnie w naiwnej i powierzchownej treści ujęte. Widocznie przy tym moim dzisiejszym pisaniu bogi zupełnie dla mnie niełaskawe… Przeżyliśmy z Haneczką szczęśliwe lata, nieobarczeni rodzinnymi obowiązkami, mając dla siebie bardzo dużo czasu, zwłaszcza po 1998 roku, gdy przeszedłem – po prawie pół wieku pracy – na zasłużoną emeryturę. Niestety, nie trwało to długo. Będąc wątłego zdrowia, Haneczka odeszła, bez cierpień, w styczniu 2005 roku. Nasze wrażenia i uwagi o Stanach Zjednoczonych szerzej opisuję w dalszej części, poświęconej USA.
180