Teki Kociewskie z. XII

Page 196

Tomasz Jagielski

„Bałtycko-Czarnomorskim szlakiem – z wizytą u Kanta Lato 2018 roku okazało się być na tyle upalne w całej Europie, a szczególnie, co zaskakujące w Europie Zachodniej, gdzie temperatura nawet w Wielkiej Brytanii oraz Norwegii przekraczała ponad 30 stopni. Wiedzeni więc wschodnim szlakiem Wikingów udaliśmy się z Gdańska przez Królewiec, Moskwę na Kubań oraz Krym. Wcześnie rano autobus relacji Gdańsk-Kaliningrad podjeżdża na stanowisko. W środku w większości Rosjanie, ale i trochę Polaków. Nastroje optymistyczne, słychać grupkę rozbawionych młodych, lekko wstawionych Rosjan, wracających do domu po nocnych wojażach w gdańskich klubach. Jedyny problem to granica pomiędzy Polską a Rosją, a w szczególności jej eksklawą (terytorium, które nie ma połączenia z Macierzą, a jest oddzielone Polską oraz Litwą). Odprawa polska odbywa się na samej granicy sprawnie trwała dłużej niż zwykle. Po pewnym czasie wjeżdżamy na stronę rosyjską, która wita nas wielkim dwugłowym orłem. Tym, którzy nie przekraczali nigdy granicy ze wschodem, a zwłaszcza z Rosją, przypominam, że jeszcze niedawno do strefy nadgranicznej nie można było wjechać bez specjalnej przepustki a granica stanowiła kilkaset metrowy pas zaoranej ziemi, na której nie miało prawo nic stać, oprócz infrastruktury granicznej. Aby przekroczyć tę zonę należy posiadać paszport oraz wypełnić specjalną karteczkę, tzw. „kartkę emigracyjną”, którą otrzymuje się na granicy i trzeba wypełnić, wpisując podstawowe dane o sobie z miejscem przebywania w kraju wjazdu. Taką kartkę podbija urzędnik na wjeździe, a następnie podbija w drodze powrotnej, że się kraj opuściło. To archaiczne zjawisko zachowało się tylko w Rosji i na Białorusi, czyli tam, gdzie obowiązuje ruch wizowy pomiędzy stronami. Należy uważać, żeby jej nie zgubić, w przeciwnym razie, w drodze powrotnej mogą być kłopoty z wyjazdem. Cała procedura przekraczania granicy polsko-rosyjskiej w Gronowie-Mamonowie wygląda mniej więcej tak. Powoli wjeżdżamy na pierwszy posterunek. Kierowca autobusu dostaje karteczkę, zapewne z listą pasażerów i pozwoleniami na przejazd. Stoimy kilka minut, po załatwieniu pierwszych formalności wchodzi rosyjski pogranicznik, zwany „lotniskowcem” od wielkości czapki na głowie. Zabiera paszporty i znika, trwa to kilkadziesiąt minut. Następnie, po zwróceniu paszportów, wjeżdżamy do właściwego przejścia granicznego, oddalonego o pa196


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.