GDY KWITNĄ CZEREŚNIE
PRZEDJUTRZE
Coraz więcej nóg. Słońce świeci między nimi. Coraz wyżej i wyżej... Aż po brzeg koronek. Aż do spocenia pni wiekowych drzew czereśni. Aż po korek flaszki złotego rumu z miodem.
Późny poranek. Szare jezioro. Tępy dźwięk strzału. Lód pękł pod łyżwą. Suchy szuwar szemrze. Szron strzepuje. Kręcę piruet onomatopeją.
Cmentarna ławka. Stary pijaczek Wspomina kumpli. Kos dźga dżdżownicę, Wiewiórka drapie lastrikowy krzyż, Pszczoła zapyla więdnące kwiaty. Tutaj najlepiej czuje się powrót Życia. Jeszcze kruchego, bladego... Z kilkoma kreskami termometru, Z kłuciem w płucach, ze sroczym skrzeczeniem.
Jutro już tu nie zatańczę. Jutro Południowy wiatr wypełni żagiel. Pomkniemy białą łodzią donikąd, Obsypani pierwszym kwieciem wiosny. Ugotujemy młodą pokrzywę. Z jajkiem - jak szpinak. Z młodym ziemniakiem. Bocian znowu da kotce duży brzuch. Głośniki odgrzeją album Jarre’a. Wzujesz lżejszy but. Zakaszlesz wierzbą. Odmaluję zmęczoną sypialnię.
A tam, w mieście, wyprzedaż zajączków, kurczaczków, Baba na dworcu handluje pęczkami kotków. Trotuary puchną od żonkili, wron, psich srak. Odkryte kabriolety wonieją Paryżem.
Ale to jutro. Dziś rękawiczką Wydrapię w śniegu serce. Niech grzeje.
Alex Sławiński
W opróżnionej flaszce wylądował Skradziony krokus. Świeżo sprzątnięty Nagrobek Janka wygląda godnie. Pijak odchodzi. Jutro tu wróci.
Alex Sławiński
Ü rozdarłeś mnie na papier na kredę i kamień otwartą dłonią która spadła z lustra wprost w moje oczy w kilka chwil od niczego może mój akord był fałszem być może zgubiłam ścieżkę i cień może przerosły mnie gamy pasaże pełne usterek być może zabolała myśl o kobietach które mogłyby zostać moją biologiczną żoną a szły przeklinając historię silną jak biodra być może twoja mama gdzie była wtedy w pobliżu kiedy kopałeś to zwierzę dobrze ułożone w znak zapytania w liść rododendronu w paprotkę i umlaut
Iza Smolarek
PAST nie chcę urazić twojej dumy lekkiej jak pergamin porozkładanej między modną zastawą nie ma dostępu powietrze nie chowa się tu dań w czystych papilotach na straży od wczoraj siedzę na środku stołu z okiem w kieszeni staram się nie płakać nie ma się o co oprzeć to prawda żyrafy te panie śpią na jedno oko gibbony zajmują nam dwie trzecie rozmowy i tylko wyolbrzymiamy środek podczas gdy skóra rozkwita boli płynie kiedy dotyka się czasu przeszłego żywych byłych byłych
Iza Smolarek
82
POST SCRIPTUM