Petronews extra03

Page 1

Bezpłatny Dwutygodnik ISSN 2353-0863 Czwartek, 14 listopada 2013 nr 3/2013

Nakład 10 000 egz. www.petronews.pl

petroecho. pl/w-plocku/informacje

„Molo: moja największa porażka...” Płockie molo wzbudza wiele kontrowersji. Ta konstrukcja, mająca być jedną z największych atrakcji miasta, stała się niezbyt udaną wizytówką byłego prezydenta, Mirosława Milewskiego. Pochłaniające krocie z budżetu miasta molo przez większość sezonu stoi zamknięte, a najczęstszymi gośćmi tej atrakcji są ptaki, które zamieniły go w swój wychodek. Dyrektor MZOS-uprzyznaje: molo to duży problem.

T

emat płockiego mola wraca jak bumerang. Jest często poruszany podczas Sesji Rady Miasta czy posiedzeń komisji. Wspominają o nim zarówno politycy, jak i mieszkańcy. Ci pierwsi, wyrażają głownie negatywne głosy, wytykające Mirosławowi Milewskiemu niegospodarność. Płoccy radni w przeważającej części uważają, że była to inwestycja niepotrzebna, a pieniądze wydane na budowę mola – ponad 18 mln złotych – można było rozdysponować w inny sposób. Płocczanie wytykają dodatkowo dwa problemy: fakt, iż molo bezustannie jest wyłączone z użytkowania oraz kolejny, zdawałoby się łatwy do usunięcia: utrzymanie porządku obiektu. Okazuje się jednak, że jest to problem o wiele poważniejszy, niż na to wygląda. Płock to nie Sopot Czystość płockiego mola była jednym z wiodących tematów posiedzeń Komisji Rewizyjnej. – Czemu płockie molo wygląda tak, jak wygląda? – spytał radny Skubiszewski. – To pieniądze, które zostały, mówiąc wprost, zafajdane przez ptaki – dodał. Skontaktowaliśmy się z dyrektorem Miejskiego

Projekt ronda będzie. A rondo?

– str. 2

SLD zablokuje drogi – str. 3

Abonament RTV do likwidacji – str. 4

DOKOŃCZENIE NA STR.3

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Uniwersytetu w Płocku nie będzie? Jednym z tematów ostatniej Sesji Rady Miasta był rozwój szkół wyższych w Płocku. – Przestańmy się łudzić. W Płocku nie będzie wielkich uniwersytetów, wzmacniajmy istniejące szkoły wyższe – powiedział Mirosław Milewski, były prezydent miasta. Dyskusja o rozwoju szkół wyższych w mieście rozpoczęła się od wystąpienia rektorów trzech płockich uczelni: Politechniki Warszawskiej, PWSZ-u oraz Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica. Prowadzący placówki podziękowali za dotacje i wszelką pomoc, jaką szkoły otrzymały od miasta. Rektorzy podkreślali również, że placówki, którymi kierują, są w pełni autonomiczne. Następnie płoccy radni podjęli temat płockiego uniwersytetu, a więc kwestii, która systematycznie wraca na mównicę ratuszowej auli. – Przestańmy się łudzić. W Płocku nie będzie wielkich uniwersytetów – zaczął Mirosław Milewski, były pre-

Zespołu Obiektów Sportowych, Andrzejem Zarębskim. Dyrektor tłumaczy, że choć spółka zdaje sobie sprawę ze stanu obiektu, to czyszczenie płockiego mola nie jest tak proste, jak się pozornie wydaje. – Nie mamy możliwości, by czyścić molo na bieżąco – powiedział Zarębski. – Oczywiście robimy wszystko, by utrzymać obiekt w jak najlepszym porządku. W tym roku pomogły w tym toczące się prace, maszyny wykonujące zasłonę przeciwlodową skutecznie odstraszały ptaki, lecz nasze prace można porównać do syzyfowych – dodał. Zarębski zapewnił, że spółka regularnie opróżnia kosze na śmieci i usiłuje usunąć zanieczyszczenia. Na nic więcej w tej chwili MZOS nie może sobie pozwolić. – Profesjonalna firma za jednorazowe wyczyszczenie mola zainkasuje około 10 tysięcy złotych. Nie możemy sobie na to pozwolić, tym bardziej, że w tym przypadku ciężko jest odebrać obiekt po pracy, bo te w zasadzie nigdy by się nie skończyły – dodał. Zdaniem dyrektora MZOS-u, na obecny, nie najlepszy wygląd mola, wpływ ma też jego konstrukcja, a konkretnie pochylone barierki, które sprzyjają osiadaniu na nich zanieczyszczeń. – Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku Sopotu, do którego notorycznie jesteśmy porównywani, tam barierki są poziome. Ponadto, tamtejsze molo jest o wiele częściej odwiedzane przez ludzi, co też odstrasza ptaki – powiedział Zarębski.

zydent Płocka. – Szanse na to, że u nas powstanie nowy uniwerek sięgają dwóch procent. Skończmy z tym PR-em i wzmacniajmy istniejące uczelnie, z czym mamy problem – dodał Milewski. – Gorący apel

do pana prezydenta, aby powrócić do kwoty dofinansowania na poziomie miliona złotych – dodał. – Milion złotych od 2008 roku był tylko raz – zripostował prezydent Nowakowski.

Arkadiusz Iwaniak z SLD jest natomiast zdania, że miasto powinno zrobić wszystko, by stać się miejscem akademickim. – Wyjdźmy w końcu z inicjatywą. Nie czekajmy na to, aż uczelnie nam coś zaproponują, a zachęćmy młodych, by pozostali w Płocku – powiedział radny. – W Poznaniu, mieście akademickim, studenci zostawiają miliard złotych. Na utratę takich pieniędzy w dzisiejszych czasach nie możemy sobie pozwolić. To miasto już nie żyje, bo nie ma w nim młodych ludzi. Nie ma dyskotek studenckich. Ściągnijmy wykładowców do Płocka. Niech przyjadą tu młodzi ludzie z okolicznych miast. Przecież do Płocka jest bliżej niż do Warszawy – dodał Iwaniak. Głos w debacie zabrał Andrzej Nowakowski. Prezydent Płocka zapewniał, że miasto wspiera uczelnie w granicach swoich możliwości. – Wszystkie uczelnie w Płocku są autonomiczne, a miasto wspiera ich rozwój – powiedział Nowakowski. – Wspiera, lecz nie utrzymuje. Tego nigdy nie będziemy mogli zrobić. Miasto wspiera szkoły wyższe, lecz uzależnione jest to od możliwości finansowych. Wśród radnych rozgorzała dyskusja. – Powstanie uniwersytetu niesie nie tylko rozwój intelektualny, ale i gospodarczy – tłumaczył radny Arkadiusz Iwaniak. DOKOŃCZENIE NA STR. 4

Droga przez mękę po stypendium – str. 5

Śmietnik, krzaczory i żenada – str. 6

Rentgen w TEATRZE – str. 12


Aktualności

2

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Ważne wybory

– Skąd mam wiedzieć, który wybór jest dla mnie najlepszy? – spytała mnie ostatnio znajoma, przeglądając kolorowe bluzki, zawieszone równym rzędem na wieszakach. To pozornie błahe pytanie wprawiło mnie w zadumę. Podejmujemy codziennie mnóstwo mniejszych i większych wyborów, często nie zastanawiając się nawet, dlaczego, co nami kieruje, jakie będą tego konsekwencje, z czym to się wiąże. Fakt, że gdybyśmy mieli analizować każdy taki przypadek, w najlepszym razie wylądowalibyśmy u naszego lekarza z chronicznym bólem głowy. Są jednak takie sytuacje, w których racjonalny wybór jest ważny, niezmiernie ważny. Dlaczego? Bo znacząco wpływa (lub może wpłynąć) na życie wielu ludzi. To, według mnie, jest argumentem, który powinno się brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. W jaki sposób mój wybór wpłynie na życie nie tylko moje i mojej rodziny, ale i ludzi żyjących wokół mnie.

Czwartek, 14 listopada 2013

ZUS pomaga przedsiębiorcom A już na pewno tak powinno być w przypadku Budżetu Obywatelskiego, który u podstaw ma założenie społecznej funkcji realizowanych projektów. Jak to się ma do swoistej kampanii wyborczej, rozgrywanej w ostatnim czasie? No cóż, w pewnych przypadkach, w moim odczuciu, proces głosowania przebiegał zbyt… gwałtownie. Z pewnym przerażeniem obserwowałam zapełniające się urny w pobliżu naszej redakcji, do czego wystarczyły formularze liczone w tysiącach, przyniesione przez dwóch rosłych panów. Oczywiście, dla sporej części osób jest to niezmierna wygoda, że

petroecho.pl/w-plocku/informacje

ktoś wydrukuje, przyniesie, odniesie, być może nawet zaznaczy… Ja jednak wolę podejmować samodzielne decyzje. Przeczytałam opisy wszystkich projektów, zapoznałam się z dostępnymi informacjami na ten temat i wybrałam propozycje, które w mojej osobistej opinii spełniają funkcję ułatwienia czy uatrakcyjnienia życia płocczanom. Jestem głęboko przekonana, że będziemy takim społeczeństwem obywatelskim, na jakie pozwolimy. Agnieszka Stachurska, redaktor naczelny PetroNews

Zakład Ubezpieczeń Społecznych organizuje Tydzień Przedsiębiorcy. Od 18 do 22 listopada będzie można wyjaśnić wątpliwości, związane m.in. z użytkowaniem nowej wersji programu Płatnik czy Platformy Usług Elektronicznych ZUS. Z porad ZUS-u będzie można skorzystać w dniach 18-22 listopada od godz. 8 do 18. Eksperci wyjaśnią przedsiębiorcom np. jak korzystać z nowej wersji programu Płatnik, dlaczego warto skonfigurować w firmowym laptopie Platformę Usług Elektronicznych ZUS, jak nie dać się podejść oszustom, a także na jakich zasadach można skorzystać z ulg i umorzeń w spłacie zaległych składek oraz z abolicji składkowej. Na przedsiębiorców będą czekali nie tylko eksperci ZUS, ale także przedstawiciele Urzędu Skarbowego w Płocku (18 i 20 listo-

pada), Oddziału Ewidencji Działalności Gospodarczej Urzędu Miasta Płocka (19 i 21 listopada), Miejskiego Urzędu Pracy oraz Państwowej Inspekcji Pracy (22 listopada). Oddział ZUS w Płocku organizuje również w tych dniach w godz. 10-12 oraz 15.30-17.30 seminaria tematyczne, na których będą poruszane powyższe tematy. Organizatorzy zachęcają do udziału w nich i czekają na zgłoszenia pod numerem telefonu 502-001-101 oraz e-mailem: czmielb@zus.pl. MS

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Cotex dostał duży zastrzyk finansowy. Projekt ronda będzie. A rondo? Niekoniecznie... Budowa przyspieszy?

– Proszę o informację, na jakim etapie są przygotowania do budowy ronda na głównym skrzyżowaniu w Borowiczkach (Harcerska – Korczaka – Pocztowa)? Czy jest już wykonany projekt budowlany wraz z pozwoleniem na budowę? – pytał w interpelacji radny Artur Jaroszewski. Projekt owszem, będzie. Ale ważniejsze jest pytanie: czy będzie budowa? Powstanie ronda na skrzyżowaniu ulic Harcerskiej z Korczaka i Pocztową jest jak najbardziej uzasadnione. To trudne miejsce dla kierowców i niebezpieczne. Mieszkańcy Borowiczek od dawna zwracali uwagę na konieczność przebudowy tego miejsca. Szczególnie niebezpieczny jest dosyć długi i ostry zakręt w ulicy Harcerskiej, powodujący znaczne ograniczenie widoczności. Pisali też na ten temat radni: Piotr Kubera w listopadzie 2011 roku (MZD był na etapie analiz, dotyczących możliwości i potrzeb wprowadzenia zmian), Wojciech Hetkowski w październiku 2012 roku (przewidziany termin do realizacji w 2013 roku) czy Artur Jaroszewski w maju br. Co ciekawe, wówczas zastępca prezydenta Cezary Lewandowski odpowiedział, że projekt powinien być gotowy w III kwartale 2013 roku, a sama inwestycja jest zaplanowana na 2014 rok.

Jednak od czerwca plany się zmieniły. W odpowiedzi na październikową interpelację radnego Jaroszewskiego, zastępca prezydenta przyznał, że projekt owszem, będzie skończony w tym roku. Ale już sama inwestycja nagle znalazła się w planach na 2015 rok, a i to pod warunkiem, że znajdą się na to pieniądze w budżecie... „(...) trwają prace projektowe nad kompleksową przebudową skrzyżowania przedmiotowych ulic w zakresie budowy ronda wraz z kanalizacją deszczową, oświetleniem, nawierzchnią jezdni i chodników. W roku bieżącym projekt zostanie ukończony i przekazany do Miejskiego Zarządu Dróg w Płocku wraz ze zgłoszeniem. Realizacja budowy ronda na skrzyżowaniu ulic Harcerska-Korczaka-Pocztowa na podstawie wykonanego projektu planowana jest w roku 2015 i uzależniona będzie od posiadanych środków finansowych” – pisze w odpowiedzi na interpelację Zastępca Prezydenta Płocka, Cezary Lewandowski. Analizując wszystkie odpowiedzi w tej sprawie łatwo można zauważyć, że każda odpowiedź ratusza zawiera datę budżetu, planowanego na kolejny rok (fakt, że z zastrzeżeniem zabezpieczenia środków finansowych). Mówiąc z przymrużeniem oka – „dzięki” radnemu Jaroszewskiemu, który zadał pytanie nt. tego skrzyżowania drugi raz w tym roku, inwestycja została przesunięta już o kolejne dwa lata. Oby żaden z radnych w tym roku już nie składał interpelacji w tej sprawie... AS

Jak poinformowała Atlantis S.A. z siedzibą Płocku, zarząd firmy udzielił pożyczki spółce Nowy Cotex, która realizuje przebudowę dawnego budynku Zakładów Dziewiarskich Cotex. Czy ta kwota pomoże w dokończeniu inwestycji? A jest to kwota znaczna – do maksymalnej wysokości 24 milionów złotych. Środki te spółka Nowy Cotex ma przeznaczyć na dokończenie modernizacji i przebudowę budynku Cotexu przy al. Piłsudskiego 35 oraz na spłatę bieżących zobowiązań spółki. Warto wspomnieć, że Atlantis jest udziałowcem spółki Nowy Cotex – w 2012 roku Rada Nadzorcza spółki wyraziła zgodę na nabycie udziałów w Nowym Coteksie, przekazując jednocześnie aportem te udziały do spółki Flavio Planet (spółka stowarzyszona z Atlantis). Pożyczkę Nowy Cotex będzie spłacał do 2028 roku, pierwszą ratę przekaże w marcu 2015. Zabezpieczeniem spłaty jest szereg zabezpieczeń, w tym m.in. przeniesienie użytkowania wieczystego gruntu

oraz własności budynku przy al. Piłsudskiego 35 na rzecz Atlantis SA. Skontaktowaliśmy się z Mariolą Bączyk, prezesem zarządu Nowego Cotexu, która pełni tę funkcję od kilkunastu dni. Pani prezes, ze zrozumiałych względów, nie chce jeszcze składać żadnych deklaracji, dotyczących terminu zakończenia inwestycji czy potencjalnych najemców. – Pożyczka na pewno wpłynie na kontynuację prac, jednak na jakiekolwiek szczegóły jest jeszcze za wcześnie – powiedziała w rozmowie z nami. Inwestycja przebudowy budynku po dawnym Zakładzie Dziewiarskim Cotex, który istniał w Płocku od 1975 roku,

według wstępnych planów zakłada powstanie tam powierzchni biurowych, usług medycznych, pocztowych czy bankowych. Na najwyższej kondygnacji zaplanowano strefę odnowy biologicznej, salę fitness (taneczną) z urządzeniami przeznaczonymi do ćwiczeń wysiłkowo-siłowych oraz dodatkowymi elementami sali relaksu np. sauna fińska, łaźnia turecka, jacuzzi. Przewidywane są tam również usługi gastronomiczne oraz market spożywczy. Atlantis S.A. to płocka firma z grupą kapitałową, która zajmuje się udzielaniem dużych pożyczek gotówkowych podmiotom gospodarczym, prowadzącym swą działalność na terenie Polski. AS

Adres Redakcji: Plac Celebry Papieskiej 1, 09-400 Płock, tel. 534-276-781, 534280-086. Redaktor naczelny: Agnieszka Stachurska, Dziennikarze: Michał Siedlecki, Damian Kazak, Współpraca: Waldemar Robak, Dział marketingu: Tomasz Stachurski, reklama@petroecho.pl, e-mail: redakcja@petroecho.pl, Wydawca: PR-image na podstawie umowy franczyzowej z Extra Media Sp. z o.o. Redakcja nie zwraca niezamawianych tekstów oraz zastrzega sobie prawo do ich skracania i redagowania. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.


Aktualności Kronika policyjna Złodzieje z 30 zarzutami W poniedziałek, 28 października policja zatrzymała dwóch mężczyzn, podejrzanych o kradzież trzech samochodów. Dzień później zatrzymano trzeciego sprawcę. Zatrzymanym postawiono w sumie około 30 zarzutów za włamania i kradzieże w Płocku. Śmierć na chodniku W sobotę, 2 listopada przy ul. Gałczyńskiego zmarł mężczyzna. Pomimo prowadzonej reanimacji, nie udało się go uratować. Nie znaleziono przy nim żadnych dokumentów. Dopiero po kilku dniach udało się ustalić jego tożsamość. Był to 56-letni mieszkaniec Płocka. Uwaga na kieszonkowców! W Płocku grasuje kieszonkowiec, który udając zagranicznego turystę, pyta o bank lub kantor i za pomoc wręcza jednego dolara. W czasie, gdy złodziej zajmuje swoją ofiarę rozmową, jego kompani okradają przechodnia z pieniędzy i wartościowych rzeczy. Pościg za złodziejami 5 listopada płoccy policjanci ścigali ulicami miasta parę z Warszawy, która wcześniej okradła stację paliw. Podczas kontroli bagażnika okazało się, że jest on wypełniony nowymi ubraniami z metkami, które pochodzą z kradzieży dokonanej w jednej z płockich galerii handlowych na osiedlu Podolszyce. Strzelał z wiatrówki do ludzi Wyjątkową bezmyślnością wykazał się 17-latek, który 6 listopada siedząc w oknie swojego mieszkania strzelał z wiatrówki do ludzi i pojazdów. Młody mężczyzna w rejonie ul. Rutskich i Gw. Ludowej uszkodził autobus i okno w jednym z mieszkań. Strzelał również do kobiety, która ochroniła się parasolką. Śrut przebił materiał, ale nie zrobił jej krzywdy. 17-latkowi grozi teraz do trzech lat pozbawienia wolności.

Ważne telefony Straż Miejska – tel. 986 Straż Pożarna – tel. 112 lub 998 Pogotowie ratunkowe – tel. 999 Policja – tel. 997 Informacja PKS – tel. 703-403-314 Pogotowie ciepłownicze – tel. 993, 24 366-52-52 Pogotowie drogowe – tel. 24 268-02-22 Pogotowie energetyczne – tel. 991, 24 365-10-10 Pogotowie gazowe – tel. 24 262-24-38 Pogotowie opiekuńcze – tel. 24 26236-85 Pogotowie ratunkowe – tel. 24 366-7803, 366-78-04 Pogotowie wodociągowe – tel. 994, 24 364-42-44 Dyżury aptek 14-21.10.2013 r. – Płock, pl. Gabriela Narutowicza 5 – 24 262 25 06 21-28.10.2013 r. – Płock, ul. Henryka Sienkiewicza 32 – 24 266 40 66 W każdą niedzielę: apteka ul. Kolegialna 24, godz. 8-15; apteka Elixir w hipermarkecie Auchan, godz. 10-20. Codziennie: apteka „Przy Tysiąclecia”, ul. Tysiąclecia 11, tel. 24 262-11-02; apteka ul. Gałczyńskiego 11 w Kauflandzie – w godz. 8-22.

petroecho.pl/w-plocku/informacje

SLD zablokuje drogi

Płocki Sojusz Lewicy Demokratycznej zapowiedział blokadę drogi krajowej nr 62 w Słupnie. – Doszliśmy do wniosku, że jest to ostatnia szansa na walkę o obwodnicę dla Płocka – tłumaczył Arkadiusz Iwaniak, przewodniczący płockiego SLD. W środę, 6 listopada, przedstawiciele płockiego Sojuszu zaprosili dziennikarzy

na konferencję prasową, która odbyła się tuż przy przejeździe kolejowym na al. Piłsudskiego. W tym miejscu trwają prace nad wiaduktem, który ma pomóc udrożnić miasto. Tematem spotkania była infrastruktura kolejowa i drogowa w Płocku. Przedstawiciele SLD mają dwa postulaty. Po pierwsze, chcą pozbyć się transportu materiałów niebezpiecznych z Płocka. – Przez całe miasto, codziennie przejeżdża kilka składów z niebezpiecznymi substancjami. W tym miejscu

3 – Jeśli nie działają kartki, pisma i apele, to będziemy walczyli o obwodnicę w bardziej drastyczny sposób. Oprócz wystosowania petycji, zablokujemy też drogę w Słupnie – Arkadiusz Iwaniak, SLD mijają one bloki mieszkalne o jakieś 50 metrów – stwierdził przewodniczący płockiego SLD Arkadiusz Iwaniak, wskazując na budynki zlokalizowane na Międzytorzu. Pierwszym etapem tego postulatu miałoby być ograniczenie transportu do przewozów nocą, kiedy jest mniejszy ruch pojazdów. Drugim projektem SLD jest walka o budowę obwodnicy. Arkadiusz Iwaniak zapowiada, że Sojusz nie chce już krytykować obecnych władz miasta, tylko proponuje wspólne działania.– Nie będziemy mówili już o zaniedbaniach, bo wszyscy wiemy co zostało zrobione. Teraz celem jest połączenie politycznych sił, bo jeśli tego nie zrobimy, to Płock sprawy obwodnicy nie wygra – oświadczył przewodniczący SLD. Sojusz zamierza zebrać 11 tys. podpisów pod petycją skierowaną do premiera Donalda Tuska i ministra transportu Sławomira Nowaka o jak najszybsze podjęcie zdecydowanych działań w kwestii wyprowadzenia

z Płocka transportu materiałów niebezpiecznych oraz budowy obwodnicy. Działacze zapowiedzieli, że dokument otrzymają wszyscy mieszkańcy Płocka. Znajdzie się on m.in. w pocztowych skrzynkach, sami politycy ugrupowania będą zbierali pod nim podpisy płocczan. – Jeśli nie działają kartki, pisma i apele, to będziemy walczyli o obwodnicę w bardziej drastyczny sposób. Oprócz wystosowania petycji, zablokujemy też drogę w Słupnie – zapowiedział Arkadiusz Iwaniak. Do blokady drogi krajowej nr 62 w Słupnie dojdzie 27 listopada o godz. 8. – Będziemy blokować tę trasę przez około cztery godziny – zapowiedział Iwaniak.– Co kwadrans będziemy przepuszczać samochody na około pięć minut. To pokaże, ile tirów stoi w korku i jak ważna jest obwodnica dla naszego miasta. Sojusz chce, aby w akcję włączyli się również w nią działacze innych partii, mieszkańcy oraz media. – Jeśli PiS albo PO będą chcieli do nas dołączyć, to zapraszamy – stwierdził Iwaniak. Co jeśli ministra Nowaka to nie przekona? – Jeśli to nie pomoże, to zablokujemy wszystkie drogi wjazdowe do Płocka – oświadczył Arkadiusz Iwaniak, jednocześnie zapowiadając, że blokady nie mają utrudniać życia mieszkańcom, tylko pokazać skalę problemu i zrobić rozgłos – SLD chce zaprosić media ogólnopolskie. DAMIAN KAZAK

petroecho. pl/w-plocku/informacje

„Molo: moja największa porażka...” DOKOŃCZENIE ZE STR.1

Dyrektor przyznał w rozmowie z nami, że molo to duży problem dla MZOS-u. Nie jest ono często odwiedzane przez płocczan, co z kolei przekłada się na częste wizyty ptactwa. Brakuje chętnych na wykorzystanie znajdującej się na końcu mola kawiarni, jak też jakichkolwiek atrakcji, które przyciągnęłyby płocczan na molo na dłużej. – Organizowane są jakieś okazjonalne imprezy i występy, lecz to nie metoda na przyciągnięcie tu ludzi na stałe – stwierdził dyrektor Miejskiego Zespołu Obiektów Sportowych.

Niewłaściwy czas i porażka Płockie molo zdaje się więc przysparzać więcej zmartwień niż korzyści – jest wyludnione, zanieczyszczone, a rokrocznie

tuż przed sezonem na jaw wychodzą kolejne niedoróbki, które wymuszają wyłączenie obiektu z użytkowania. Na usta ciśnie się więc pytanie, które często zadawane jest z mównicy ratuszowej auli: czy molo faktycznie było potrzebne? Po odpowiedź udaliśmy się do Mirosława Milewskiego, byłego prezydenta Płocka, który wpadł na pomysł wybudowania tego obiektu. Były prezydent przyznaje się do błędu. Zdaniem Milewskiego, molo powstało w niewłaściwym okresie. – Przyznaję, że molo to moja największa porażka – stwierdził Mirosław Milewski. – Po wielu latach, rozmowach i refleksjach przyznaję, że molo powinno być dopełnieniem zrealizowanego projektu zagospodarowania wybrzeża i swoistym rodzynkiem. Ta atrakcja powin-

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Korupcja w płockim więzieniu Chodzi o kolejne zatrzymania w sprawie rozprowadzania na terenie płockiego więzienia narkotyków i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Tym razem zatrzymanymi są również funkcjonariusze Służby Więziennej Zakładu Karnego w Płocku. Postępowanie prowadzone jest przez Prokuraturę Rejonową w Nowym Dworze Mazowieckim wspólnie z Wydziałem w Płocku Zarządu w Radomiu CBŚ Komendy Głównej Policji. Dotyczy wprowadzania do obrotu na terenie Zakładu Karnego w Płocku środków odurzających i substancji psychotropowych. 6 listopada na zlecenie prokuratury funkcjonariusze CBŚ zatrzymali kolejne cztery osoby w tej sprawie, w tym dwóch funkcjonariuszy płockiego więzienia oraz emerytowanego funkcjonariusza Służby

Więziennej. Wszystkim zatrzymanym przedstawiono zarzuty m. in. obrotu narkotykami na terenie Zakładu Karnego w Płocku, a funkcjonariuszom również zarzuty korupcyjne. Jeden z zatrzymanych (odbywający karę pozbawienia wolności w ZK w Płocku), na wniosek prokuratury został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. Pracownicy Zakładu Karnego zostali zawieszeni w czynnościach służbowych i oddani pod dozór policji. Przypomnijmy: 16 października na zlecenie prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim funkcjonariusze CBŚ w Płocku zatrzymali 9 osób, którym postawiono zarzut wprowadzania do obrotu znacznych ilości narkotyków na terenie Zakładu Karnego w Płocku. Siedem z tych osób to osadzeni w płockim więzieniu, dwie osoby są z zewnątrz. Prokuratura już wtedy zapowiadała, że w sprawę zamieszanych jest więcej osób. AS

na zostać wybudowana za pięć, dziesięć lat, kiedy inne potrzeby zostaną zaspokojone, a ja powinienem realizować inne priorytety, bardziej dynamicznie – dodał. Pomimo tego, za obecny stan tej atrakcji miasta należy winić, według Mirosława Milewskiego, obecną władzę, która źle opiekuje się tym obiektem. – Prawda jest taka, że nikt przez te trzy lata molem należycie się nie za-

„- Przyznaję, że molo to moja największa porażka. Po wielu latach, rozmowach i refleksjach przyznaję, że molo powinno być dopełnieniem zrealizowanego projektu zagospodarowania wybrzeża i swoistym rodzynkiem – Mirosław Milewski” jął – stwierdził były prezydent Płocka. – Jeśli celowo sprząta się molo raz w miesiącu, a przetargi na wynajęcie kawiarni ogłasza poza sezonem, to skutki tego widzimy. Milewski wytyka też niewykorzystany potencjał miejsca. – Restauratorzy chcą wynająć to

miejsce – zapewnia. – Zgłosił się do mnie nawet jeden potencjalny klient. Niestety, kiedy usłyszał on o kolejnym planowanym zamknięciu, to zrezygnował z oferty. Radny odniósł się także do stanu technicznego mola. Pomysłodawca odpiera zarzuty i przekonuje: to, co dzieje się z molem to konsekwencja polityki personalnej. – Wydaje się, że w pewnym zakresie wykonawca nie wywiązał się ze swoich zadań. Ewidentny błąd ratusza i służb nadzorujących budowę, które odbierały molo – wyznał. – Przypomnę, że odbiór i wszystkie elementy związane z zakończeniem budowy wiązały się z masowym powyborczym zwalnianiem ludzi, odpowiedzialnych za inwestycje [po objęciu prezydentury przez Andrzeja Nowakowskiego – przyp. red.]. Przyszli nowi, nie znający się. Molo zostało odebrane z niedociągnięciami. To konsekwencja polityki personalnej. Na szczęście molo jest na gwarancji. Milewski skrytykował także falochron. Zdaniem radnego, to kosztowne nieporozumienie. – Prezydent zdaje się pozazdrościł mi mola i zbudował swoje. Falochron kosztował 5 mln złotych, a zabezpiecza on tylko wejście na molo – stwierdził. – Wejście można było zabezpieczyć w inny sposób, który kosztowałby co najwyżej milion złotych. Mam na myśli pale, wbite w odpowiedniej ilości przed częścią wejściową na molo. One chroniłyby przed dużymi taflami lodu w okresie wczesnowiosennym. Oczywiście, falochron spełnia swoją funkcję, lecz jest wyjątkowo obskurny – dodał. Płockie molo to bez wątpienia problem: dla MZOS-u, który z przyczyn naturalnych nie potrafi poradzić sobie z jego utrzymaniem, dla radnych, którzy widzą w nim skarbonkę bez dna i dla płocczan, którzy trzymają się od niego z daleka. To miejsce wyludnione, z niewykorzystanym potencjałem, które powoli zaczyna straszyć. I dopóki ktoś nie ożywi mola, dopóty nie będzie na nim ludzi – tylko ptaki. MICHAŁ SIEDLECKI


Dzieje się

4

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Wydarzenia 14 listopada, godz. 10.30 – „Droga dosiebie, czyli osztuce improwizacji” –warsztat wokalny Anny Gadt, MDK, ul. Tumska 9a 14 listopada, godz. 11 – „Spotkania z pasjami” – spotkania on-line dla seniorów, Biblioteka Muzyczna ul. Kościuszki 3c 14 listopada, godz.17 –spotkanie zIreneuszem Czopem i seans filmu „Pokłosie”, NoveKino Przedwiośnie, ul. Tumska 5a 15 listopada, godz. 19 – koncert Anny Gadt „Twoimi ustami”, MDK, ul. Tumska 9a 15 listopada, godz. 19 – koncert legendarnej grupy Stare Dobre Małżeństwo, Teatr Dramatyczny, bilet 65 zł 16 listopada, godz. 19 – koncert w ramach Kawiarni Jazzowej, Chłopcy kontra Basia, sala POKiS, bilet: 25 zł 16 listopada, godz. 8.30 – „Taniec współczesny – od improwizacji do choreografii – warsztaty z Dariuszem Lewandowskim, Dom Darmstadt, ul. Stary Rynek 8 16 listopada, godz. 8.30 – „Coś pięknego ze starego, czyli przedmioty dekoracyjne z użyciem materiałów wtórnych” – warsztat plastyczny Agnieszki Dąbrowskiej-Walczak, MDK, ul. Tumska 9a 17 listopada, godz. 17 – Narodowe Święto Niepodległości – koncert Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, Harcerskiego Zespołu Pieśni i Tańca Dzieci Płocka, Teatr Dramatyczny w Płocku 19 listopada, godz.10.30 –„Koło małych przyjaciół książek” – zabawy z książką dla dzieci, spotkania z udziałem opiekunów, Filia biblioteczna nr 9 Książnicy Płockiej, ul. Orzechowa 5a

Drugi Maraton Zumby. Zatańcz i pomóż chłopcom W sobotę, 23 listopada, w hali Chemika odbędzie się druga edycja Płockiego Charytatywnego Maratonu Zumby. Cały dochód z imprezy zostanie przekazany braciom Adrianowi i Kacprowi Rutkowskim, chłopcom chorym na miopatię.

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Uniwersytetu w Płocku nie będzie? DOKOŃCZENIE ZE STR. 1

– Nie łudźmy się – przekonywał Mirosław Milewski. – Z dokumentów, które bardzo wnikliwie przeczytałem wynika, że szanse na powstanie uniwersytetu w Płocku wynoszą jakieś 2 procent. Dziś nie ma sensu o tym marzyć i nabierać płocczan na taki chwyt marketingowy jak uniwersytet w Płocku – mówił były prezydent. – W sytuacji, w której wielkie uczelnie prywatne są likwidowane, mamy szansę ściągnąć do nas wykwalifikowaną kadrę – twierdził radny Iwaniak. – Przysłuchuję się tym dyskusjom i tematowi uniwersytetu, który wraca raz na jakiś czas. Zrozumiałem, czemu w Płocku nie ma uniwersytetu i czemu go prawdopodobnie nie będzie – wyznał Artur Jaroszewski, przewodniczący rady miasta. – Dlaczego udało się to w innych miastach, podobnych i mniejszych od Płocka? W Siedlcach, Słupsku? To nie

radni, prezydent czy samorząd tworzą uczelnie wyższe, lecz same autonomiczne uczelnie – przekonywał przewodniczący. – To my jako miasto powinniśmy o to zabiegać i widzieć w tym szansę – ripostował Arkadiusz Iwaniak. – Dla uczelni uniwersytet będzie tylko kolejną konkurencją – dodał. – Stwórzmy doraźną komisję ds. rozwoju akademickiego Płocka – zaproponował Tomasz Kolczyński z Prawa i Sprawiedliwości. – Pamiętajmy, że nam nie chodzi o stworzenie namiastki uniwersytetu, lecz uczelni z dobrymi tytułami. Do tego nie jest potrzebny uniwersytet stworzony od podstaw. Może być dobra filia dobrej uczelni – podsumował Wojciech Hetkowski. – Spróbujmy określić minimalne warunki do tego, żeby powstanie uniwersytetu w Płocku się udało. MICHAŁ SIEDLECKI, DAMIAN KAZAK

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Abonament RTV do likwidacji. Co w zamian? – Mimo, że nie została jeszcze podjęta ostateczna decyzja, dotycząca wysokości opłaty audiowizualnej, to powinna zostać ustalona na poziomie ok. 10 zł od każdego gospodarstwa domowego, czyli znacznie mniej niż obecnie – postuluje posłanka Elżbieta Gapińska. – Obowiązek rejestracji odbiorników powinien zostać zniesiony. Obecnie przepisy, nakładające taki obowiązek na obywateli są nieskuteczne i anachroniczne – dowodzi. Jak jest teraz, czyli dlaczego nie płacimy Opłata abonamentowa RTV wzbudza od dawna dyskusję. Spora część osób jest jej przeciwna, a większość po prostu nie płaci, wychodząc z założenia, że skoro opłaca abonament dostawcy telewizji, a publicznej TV nie ogląda, to nie ma takiej potrzeby. Jednak opłata za telewizję kablową, satelitarną czy platformy cyfro-

Czwartek, 14 listopada 2013

Adrian ma 5 lat, Kacper rok. Chłopcy wymagają ciągłej rehabilitacji, chorują bowiem na miopatię, której towarzyszy całe mnóstwo schorzeń układu narządów ruchu. Adrian i Kacper nie uczestniczyli jednak w turnusie rehabilitacyjnym ze względu na jego koszt, przekraczający możliwości finansowe rodziców. – Od momentu narodzin chłopcy borykają się z chorobą mięśni – piszą Joanna i Krzysztof Rutkowscy, rodzice chłopców. – Lekarze do tej pory nie postawili jednoznacznej diagnozy, choć wszystko wskazuje, że to właśnie Miopatia. Robimy wszystko, aby im pomóc. Ze wszystkich sił walczymy z tą chorobą, aby nasze skarby mogły kiedyś prowadzić godne życie. Modlimy się, żeby w pewnym okresie ich życia, choroba nie zaczęła postępować. Wierzymy, że dzięki Państwa wsparciu będą mogli być bardziej samodzielni – dodają. Właśnie dlatego organizator pierwszego Maratonu Zumby, Ośrodek Rekreacji Rehabilitacji i Wypoczynku „12 Dębów” w Zaździerzu, zapowiada jego drugą edycję. Cel jest bardzo szczytny. Zebrane piea własne realizacje TVP kojarzą nam się z niekończącym product placement, rozpoczynającym się i kończącym reklamami. W każdym właściwie serialu bohaterowie „przez przypadek” upuszczają nietłukącą się butelkę z sokiem lub częstują wszystkich ulubioną gumą do żucia. Zapewne dlatego obowiązkowy abonament płaci tylko 40 proc. gospodarstw domowych i 5 proc. instytucji czy firm. Opłata miesięczna nie jest może zbyt wygórowana (obecnie bez zniżek wynosi 18,65 zł), ale w ciągu roku daje już niezłą kwotę 223,80 zł. Dla osoby bezrobotnej czy emeryta jest to kwota nie do przejścia, szczególnie gdy np. nie ma za co wykupić leków czy kupić jedzenia. A zwolniona z opłat jest osoba dopiero powyżej 75. roku życia lub powyżej 60. roku życia, ale pod warunkiem, że jej emerytura nie przekracza 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia.

Pomysł rządu – opłata audiowizualna we nie zwalnia z płacenia opłaty abonamentowej. Abonament jest bowiem opłatą za posiadanie odbiornika, a nie za treść oglądanych programów. Powodem buntu części Polaków jest również przeznaczenie abonamentu, który

miał m.in. finansować „misyjną” działalność telewizji publicznej oraz realizację wartościowych programów, pozbawionych reklamy. Tymczasem w ostatnich latach programów o wartościach merytoryczno-artystycznych mamy jak na lekarstwo,

– Jeżeli chcemy, aby w Polsce istniała telewizja publiczna, a badania wskazują, że 59 proc. Polaków jest przeciwna prywatyzacji publicznego radia i telewizji, to musimy znaleźć sposób jej finansowania – mówi Elżbieta Gapińska, która zasiada

niądze zostaną przekazane chłopcom, zmagającym się z nieuleczalną chorobą. Dzięki nim będą mogli stać się bardziej samodzielnymi i sprawnymi dziećmi. Maratony Zumby cieszą się ostatnio ogromną popularnością w całej Polsce. To doskonała okazja do tego, aby świetnie się bawić, dostać ogromny zastrzyk pozytywnej energii. Na każdego, kto zdecyduje się wziąć udział w zabawie czekają cztery godziny zabawy, tańca, szaleństwa i energii w czystej formie. 23 listopada, godzina 16, hala Chemika w Płocku, Al. Kobylińskiego 25 MICHAŁ SIEDLECKI

w Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. – Badania, które są mi znane wskazują, że za finansowaniem z budżetu państwa opowiada się 63 proc. Polaków. Jeżeli chcemy, by media publiczne istniały, należy znaleźć takie rozwiązanie, które będzie najbardziej efektywne i zapewni niezależność nadawców publicznych – dowodzi posłanka PO. Dlatego według planów Ministerstwa Kultury powinna zostać wprowadzona opłata audiowizualna. Nowością w projekcie jest to, że nie będzie już związana z posiadaniem odbiornika radiowego czy telewizyjnego, a obowiązek rejestracji tych urządzeń ma być zniesiony. Pani poseł wyjaśnia, że chociaż ostateczna decyzja dotycząca wysokości opłaty audiowizualnej nie została jeszcze podjęta, to powinna zostać ustalona na poziomie ok. 10 zł od każdego gospodarstwa domowego, czyli mniej niż obecnie (18,65 zł/miesiąc a w 2014 r. – 19,30 zł/miesiąc). Jednak czy nowa opłata, która według planów ma być doliczana do rachunku za prąd lub naliczana od gospodarstwa domowego, wzbudzi zaufanie społeczne i – co ważniejsze – zmieni sposób funkcjonowania telewizji publicznej? Czas pokaże. Wprowadzenie opłaty audiowizualnej wstępnie planowane jest na 2015 rok. AGNIESZKA STACHURSKA

Tu nas znajdziecie Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Płocku, al. Piłsudskiego 2b; Urząd Skarbowy w Płocku, ul. 1 Maja 10; Galeria Mazovia, ul. Wyszogrodzka 127; Szkoła Wyższa im. Pawła Włodkowica w Płocku, al. Kilińskiego 12; Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Płocku, Pl. Dąbrowskiego 2; Orlen Arena, Pl. Celebry Papieskiej 1; Kino Helios, ul. Wyszogrodzka 144; Bar Krokiet, ul. 1 Maja 6; Hotel Herman, ul. Sienkiewicza 30; Stadion im. Kazimierza Górskiego w Płocku, ul. Łukasiewicza 34; Novum Cafe, ul. Wyszogrodzka 144 (I piętro Galeria Wisła); Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego, Nowy Rynek 11; Przychodnia Orlen Medica, ul. Chemików 7; Przychodnia Orlen Medica, ul. Kutrzeby 11; Wojewódzki Szpital Zespolony w Płocku, ul. Medyczna 19; Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki, ul. Tumska 9A; Dom Ubezpieczeniowy Spectrum, ul. Szarych Szeregów 4; Market Kaufland, ul. Gałczyńskiego 11; Książnica Płocka, ul. Kościuszki 6.


Dzieje się

5

petroecho.pl/w-plocku/waszym-zdaniem

Droga przez mękę po stypendium - list czytelniczki Otrzymaliśmy list od czytelniczki, która porusza problem składania wniosków o stypendium socjalne na wyższej uczelni, a konkretnie w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Płocku. Kolejka jak za komuny, wnioski trudne i nieprzejrzyste, zamieszanie i bardzo nerwowa atmosfera – tak w skrócie można opisać tę procedurę. Co na to uczelnia?

Historię, opisana przez naszą czytelniczkę pokazuje, z jakimi trudnościami mierzą się studenci, którzy po raz pierwszy składają wniosek o stypendium socjalne. – Jestem studentką pierwszego roku naszego PWSZetu. Chciałabym poruszyć kwestię przyjmowania wniosków o stypendium socjalne. Niby nic takiego, ale przeradza się to w czystą katorgę. Ale jak mówią starsze klasy: i tak nie jest źle w tym roku – pisze nasza czytelniczka. I opisuje dalej procedurę złożenia wniosku. – W tym roku zaczął obowiązywać system rejestracji telefonicznej bądź też osobistej w RUSS (Rada Uczelniana Samorządu Studenckiego – przyp. red.). Jednak okazało się, że pierwszoroczni mogą tego dokonać dopiero po 8 października (po inauguracji). Ok, wnioski są przyjmowane do 23 października – zdążę. Dzwonię więc 9 października – termin na za tydzień. No cóż, zbytnio wyjścia nie ma. Stawiam się więc 16 października, kolejka jak za komuny. Mimo, że kazano mi być na ok. godz. 12 (otrzymałam numerek 57) do pań w sekretariacie wszedł dopiero numerek 24. A czynne tylko do 14. Grzecznie stoję, choć zaczyna się robić nerwowo. A to ktoś ma numerek z dalszej listy, ale czeka od rana i chce wejść wcześniej, jednak nie pozwalają mu na to. A to nie chcą przepuścić osoby, która chce podpisać tylko kartę obiegową. Po skargach, wpada członek RUSS i zaczyna ogarniać wszystkich.

Kiedy mam już wchodzić do pokoju, wychodzi pracująca tam pani i obwieszcza z wielkim zdziwieniem, że aż tyle osób jest (a przecież mają listę osób zapisanych), więc wnioski zbiorą i będą oddzwaniać. Ponieważ mam nie całkiem jasną sytuację, podchodzę i pytam się, czy to konkretne zaświadczenie będzie potrzebne (w skrócie wyjaśniam sytuację). Pani odpowiada, że nie. Więc składam wniosek i czekam do dnia następnego. Po telefonie biegiem udaje się na plac Dąbrowskiego i czego się dowiaduję? Że zaświadczenie jest jednak potrzebne. Nie wspomnę o problemie wyliczenia dochodu (sama nie wiedziałam jak to ująć bez tego papierka). A przecież miały być kompetentne osoby. Po długich dyskusjach i nerwach („bo pani wniosku przyjąć nie mogę”) udało się. Z łzami w oczach opuszczam sekretariat. Kilka osób nie zdążyło donieść wniosków, zabrakło numerka. Kolejki po numerek na numerek. I co? Rozkładanie rąk. Jednak podobno i tak mamy dobrze. Ominęło nas czekanie od 3 rano przed budynkiem, aby zająć kolejkę i złożyć wniosek. Jak powiedziała mi studentka trzeciego roku: mieliśmy i tak szczęście... – zakończyła list czytelniczka. O problem składania wniosków zapytaliśmy w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Płocku. – Dział Spraw Studenckich i Dydaktyki dołożył wszelkich starań, by przyjmowanie wniosków o przyznanie świadczeń stypendialnych przebiegało jak najspraw-

niej – powiedziała Agnieszka Grażul-Luft z obsługi medialnej PWSZ. – Dlatego w tym roku został wprowadzony system wcześniejszej rejestracji u przedstawicieli samorządu studenckiego. Ze względu na fakt, iż dokumenty przynoszone przez studentów w bardzo wielu przypadkach były niekompletne, osoby te musiały być przyjmowane kilkukrotnie. Dlatego tworzyła się kolejka i osoby wcześniej zapisane na daną godzinę musiały czekać – wyjaśnia. Zapewniła również, że ponieważ każda ze spraw wymaga indywidualnej analizy, wszyscy studenci, którzy mają wątpliwości czy uwagi związane ze składaniem wniosków mogą skontaktować się z Działem Spraw Studenckich w celu wyjaśnienia. Nasz materiał wywołał lawinę komentarzy samych studentów. Przytaczamy niektóre z nich. Natalia Wszyscy staliśmy, wszyscy czekaliśmy i jakoś nikt się nad sobą nie użala. Trzeba było mieć wszystkie dokumenty to byś miała problem z głowy. Maciek Że się tak wyrażę, sranie w banie... Na stronie PWSZ była wystawiona jasna instrukcja kto i jakie dokumenty powinien uszykować, ale kto czyta instrukcje? Po co tracić czas na głupoty? Zamiast się żalić, weź się w garść dziewczyno, studia to nie przedszkole, nikt nie mówił, że będzie łatwo cokolwiek załatwić. Studentka Nie zgodzę się z tym komentarzem, sama miałam u nich problem, musiałam dwa razy przychodzić i donosić doku-

menty, bo za pierwszym razem były dobre, jednak nadrugi dzień okazało się, że Pani przeprasza, ale dokument jest zły, że to była już 12 godzina i była strasznie zmęczona... Po dostarczeniu poprawnego wniosku okazało się, że jest on jednak tak naprawdę niepotrzebny. To samo było ze zmianą pierwszej strony wniosku bez powiadamiania kogokolwiek. Znów trzeba się wracać iznów stać wkolejce. Czy tak traktuje się dorosłych ludzi? Wkdbj – to jest Polska tego nie ogarniesz: P nie miej pretensji do babek w dziale spraw, bo ciekawe jak ty byś podchodziła do tych ludzi, którzy prostych rzeczy nie rozumieją. Było iść do RUSS tam by ci powiedzieli co i jak i byś nie stała w kolejce. Eliza Autorka listu chyba wciąż tkwi w liceum („klasy, sekretariat”...). Studia to już nie jest szkoła, gdzie rodzic dowiaduje się wszystkiego na wywiadówce i załatwia za ucznia wszystkie sprawy albo wychowawca powtarza do znudzenia co należy zrobić. Od tego jest teraz dziekanat (gdzie

też trzeba wypytać DOKŁADNIE, bo panie nie zawsze się domyślą), strona internetowa oraz inni studenci, opcjonalnie USOS, chociaż na PWSZ raczej tego nie uraczysz. Wiadomo, że w tym kraju nie wszystko funkcjonuje jak powinno, ale chyba lepiej zdać sobie sprawę z tego wcześniej, aniżeli za późno. STUDENT_PWSZ Ludzie, w jakim świecie żyjecie! To jest Polska, tego nie ogarniesz! Każdy potrafi mówić jak to źle i jak nie dobrze. Jestem studentem III roku wiem jak wyglądało to kilka lat temu, władze kosztem kary od Ministerstwa przedłużały terminy składania by wszystkich przyjąć. Czy to dobrze, uważam że nie, im więcej studentów tym niższe stypendia z puli. Ada ludzie kolejki były, są i będą; p o co cała awantura? nie wiem; p skończyłam PWSZ prawie dwa lata temu teraz studiuję w Poznaniu i tam to dopiero są kolejki;) a jak trochę postoicie to nic Wam się nie stanie; D AGNIESZKA STACHURSKA

petroecho.pl/w-plocku/waszym-zdaniem

Budżet Obywatelski – list czytelnika Od kilku dni trwa w Płocku gorąca dyskusja na temat budżetu obywatelskiego. Postanowiłem również napisać kilka zdań na powyższy temat. Jak sama nazwa wskazuje, dzięki budżetowi obywatelskiemu mieszkańcy mają możliwość aktywnie włączyć się w życie społeczne, polityczne, kulturalne i gospodarcze samorządu terytorialnego. Moim zdaniem, budżet obywatelski jest pewną formą, mającą na celu uczyć społeczeństwo demokracji. Społeczeństwo obywatelskie to takie, które ma bezpośredni wpływ na życie danej gminy, miasta, powiatu czy województwa. Chwała władzom miasta Płocka za to, że postanowiły zmobilizować w ten właśnie sposób ludzi do aktywnego włączenia się w życie społeczno-kulturalno-polityczne miasta. Przecież jeszcze kilka lat temu większość wójtów, burmistrzów, prezydentów czy radnych uważało, że to oni wiedzą najlepiej co obywatelom jest najbardziej potrzebne. Nikt z nich nie dopuszczał myśli żeby przeciętny, zwykły obywatel miał czelność ingerować w życie gminy, miasta lub powiatu. Pewnym mankamentem tylko, moim zdaniem, był nie do końca jasno sprecyzowany regulamin tego przedsięwzięcia. Myślę że, należało określić jasne reguły gry, tak, żeby zapobiec pewnym nieprawidłowościom o jakich teraz słyszymy. Może wcześniej władze miasta powinny spotkać się z przedstawicielami innych miast, gdzie budżet obywatelski był organizowany już kilka razy i podpatrzeć jak to się robi u nich? Być może do takiego spotkania doszło, tego do końca nie wiem.

Mimo wszystko uważam, że jest to bardzo dobra forma uczenia społeczeństwa demokracji i obywatelskości. Za każdym następnym razem powinno być coraz lepiej, ponieważ uczymy się na błędach, a demokracja w Polsce liczy sobie dopiero 24 lata. Cóż to jest w porównaniu ze Szwajcarią, Wielką Brytanią, Francją czy USA. Każdy mieszkaniec miał prawo zgłosić swój własny projekt. Nawet gdy jego projekt został odrzucony w pierwszym etapie, miał satysfakcję, że aktywnie włączył się w realizację tego przedsięwzięcia. Ważny jest sam udział, bo to uczy ludzi demokracji oraz bycia właśnie, społeczeństwem obywatelskim. Każdy mieszkaniec, który chciał zgłosić swój projekt musiał się do niego odpowiednio przygotować. Nie mógł przekroczyć kwoty, jaka została przekazana na budżet obywatelski. Musiał ustalić, czy jego projekt będzie mógł być zrealizowany na danym terenie. Czy teren ten nie jest już czyjąś własnością, czy warunki zagospodarowania przestrzennego pozwalają na daną inwestycję itp. Musiał włożyć w to trochę pracy i zaangażowania. O to właśnie w głównej mierze chodzi w takim przedsięwzięciu jak budżet obywatelski. Oczywiście, że projekty, które zostaną wybrane do realizacji przysporzą chwały i satysfakcji osobom lub grupie osób, które są ich autorami oraz przyczynią się do lepszego funkcjonowania danej, ulicy, osiedla lub całego miasta. To jest fakt, ale oprócz tego to jest właśnie dodatkowa nagroda dla nich za chęć uczestnictwa w inicjatywie obywatelskiej oraz możliwość wpływania na otaczającą nas rzeczywistość. KRZYSZTOF MURAWSKI


Waszym zdaniem

6 EchoSonda

Jak oceniamy pracę prezydenta Płocka?

Czwartek, 14 listopada 2013

petroecho.pl/w-plocku/waszym-zdaniem

Śmietnik, krzaczory i żenada - list czytelniczki Wiele jest w Płocku miejsc, które przynoszą nam wstyd przed gośćmi z innych miast. Sporo jest też takich, które wzbudzają strach swoim wyglądem, przez co tracą swój użytkowy charakter. Na jeden z takich terenów zwróciła uwagę nasza czytelniczka.

– Wydaje mi się, że prezydent mógłby więcej zrobić dla Płocka. Brakuje imprez dla dzieci w wieku szkolnym, mało jest dla osób starszych.

- Jak na razie robi co może, inwestuje w to miasto. Uważam, że nie jest złym prezydentem.

List pani Joli porusza bardzo istotny problem terenu, który przy małych nakładach mógłby stać się pięknym parkiem, miejscem wypoczynku i relaksu. Wypowiedź mieszkanki ul. Powstańców Stycznia 1863 roku przytaczamy poniżej. „Właśnie czytam Gazetę PetroNews. pl, moją uwagę szczególnie przyciągnęły artykuły: Budynki-widma w Płocku oraz artykuł o naszym płockim Dworcu. Od zawsze budziły we mnie odrazę i wstyd. Przykro było patrzeć na te dwie strony medalu: z jednej piękne tumy, plaża, na której odbywa się z każdym rokiem więcej koncertów, z drugiej strony obskurne kamienice i żenujący, straszący swoją komunistyczną facjatą dworzec. Było mi przykro i wstyd przed znajomymi z Krakowa, którzy odwiedzili mnie w tym „Plockowie Dolnym”. Całe szczęście, że przyjechali własnym transportem, całe szczęście, że działo się na plaży i w amfiteatrze, że molo było otwarte... Niestety, poranny spacer w okolicach Włodkowica wszystko „położył”. (…) Teren super dla spacerowiczów z psami. Jak jednak można ignorować fakt, że jest to, jakby nie było, centrum miasta. A wokół trawsko, zarośla, śmieci i menele, przesiadujący na skrawku betonowego murka. Poza tym, wieczorem nie jest przyjemnie w tej okolicy. Mając wieczorne zajęcia judo dla dzieci we Włodkowicu trzeba odpalać auto i jeździć z drugiej strony, chociaż można by było przejść na skróty 100 m, ale krzaki i me-

nele (od ulicy Powstańców) nie wyglądają o tej porze przyjaźnie. Z drugiej strony, od starej stacji paliwowej też nie za ciekawie, jak wychodzimy po zajęciach jest tam ciemno jak... nie powiem gdzie, chociaż by należało. (…) teren ponoć należy do Urzędu Miasta, więc może odpowiedzialni za to ludzie łaskawie poczynią jakieś konkretne deklaracje w tym kierunku. Betonowe, porośnięte płyty, krzaczory pełne śmieci... wstyd i żenada, a przy tym wszystkim zamknięte, nowo pobudowane osiedla. Jolanta, mieszkanka Osiedla Powstańców Styczniowych”. Czytelniczka przesłała nam również zdjęcie, na którym dumnie króluje... sedes. Zaciekawieni tym miejscem, które wydaje nam się pełne potencjału, odwiedziliśmy teren w pobliżu SW im. P. Włodkowica. Miejsce, chociaż ewidentnie zaniedbane, pobudza wyobraźnię. Mógłby powstać tam

mały park dla mieszkańców, z ławeczkami i placem zabaw, alejkami spacerowymi i ścieżkami rowerowymi. Skontaktowaliśmy się z ratuszem, skąd bierze się problem zaśmiecenia tego terenu i czy są jakieś plany z nim związane. Wydział Kształtowania Środowiska potwierdził, że tereny należą do Gminy-Miasto Płock. – Przedmiotowy teren jest regularnie monitorowany przez pracowników naszego Wydziału i na bieżąco usuwane są stwierdzone nieczystości – czytamy w odpowiedzi, przesłanej nam przez zespół ds. medialnych. – Fakt, iż ww. teren jest niezagospodarowany oraz znajduje się w znacznej odległości od zabudowy, sprzyja, niestety, powstawaniu nielegalnych wysypisk – tłumaczy ratusz. Mamy nadzieję, że jednak ktoś (może radni?) zainteresuje się tym terenem. Tak mało mamy w Płocku miejsc zielonych, że szkoda byłoby przeznaczyć jedno z nich na nielegalne wysypisko śmieci. Znacie podobne miejsca w Płocku? Czekamy na informacje, gdzie jeszcze można poprawić wygląd naszego miasta. Piszcie na redakcja@petroecho.pl.

petroecho.pl/w-plocku/waszym-zdaniem

Sesja jak grillowa impreza - Średnio, prawdę powiedziawszy. Wszystkie inwestycje ruszają dopiero teraz. Trzy lata prezydentury pana Nowakowskiego to są trzy lata zmarnowane.

– Dobrze sobie radzi. Podoba mi się jego otwartość, jego spotkania z dziećmi, z młodzieżą.

- list czytelnika „Radni w towarzystwie zaproszonych gości z płockich uczelni w postaci rektorów jak i mieszkańców Płocka, zachowywali się jak na pikniku” – pisze nasz czytelnik, który pierwszy raz brał udział w Sesji Rady Miasta Płocka. Jakie są jego spostrzeżenia? 29 października 2013 roku odbyło się 39. posiedzenie Rady Miasta Płocka. Udałem się na to posiedzenie jako wolny słuchacz, człowiek, który od zawsze marzył i marzy by znaleźć się w tym szacownym gronie wybrańców narodu. (…) Nasi lokalni politycy zachowywali się podczas posiedzenia Rady Miasta jak pierwszoklasiści przed pierwszym dzwonkiem w nowej szkole. Warto wspomnieć, że to już trzeci rok obradowania tej „ekipy”. Radni wtowarzystwie zaproszonych rektorów z płockich uczelni, jak i mieszkańców

Płocka, zachowywali się jak na pikniku. Jedni rozdawali czekoladki, inni częstowali się wodą, oczywiście we własnym gronie, przytoczących się dyskusjach i głosowaniach nad ważnymi uchwałami. Przekrzykiwanie się i rozmawianie nie na temat w ławach to norma. Kilku z nich podczas głosowania, czyli wykonania formalnych procedur, jak podniesienie ręki i naciśnięcia przycisku, nie było w stanie tego uczynić, ponieważ akurat w tym momencie nie było ich na swoich miejscach. Na 21 obecnych radnych z 25 wybranych przez płocczan, nie wszyscy oddawali swój głos osobiście, jestem prawie pewien, że robili to ich koledzy, którzy siedzieli akurat obok. (…) Moim zdaniem Sesja raz w miesiącu, bo tak spotyka się Rada, obliguje do najwyższych standardów zachowania, jak i merytorycznego pracowania nad problemami miasta i ich mieszkańców. Radni nie powinni personalnie odnosić się do siebie, jedynie do argumentów, które powinny być

w sprawie. Ostentacyjne opuszczanie sali, kiedy przemawiają mieszkańcy Płocka czy adwersarze polityczni, dla mnie jest oznaką słabości, niedojrzałości do funkcji, jak i nie wykonywaniem swoich podstawowych obowiązków, za które Radni dostają pensje. Ogólna konkluzja, jaką wysnułem z tego posiedzenia, które przypominało grillową imprezę w końcówce października, jest taka, że nie wszyscy mają taki stosunek do pełnienia funkcji jak nasza rada. Są ludzie, którym sprawy publiczne leżą na sercu, a pieniądze, które chcą brać za pełnienie tego dystyngowanego stanowiska, są tak samo szanowane jak w sektorze prywatnym. Jeżeli (…) moją wypowiedź przeczyta któryś z Panów czy Pań Radnych to mam wielką nadzieję, że następna Rada, którą na pewno opiszę, będzie lepsza i godna polecenia mieszkańcom, jak i takim marzycielom jak ja. MELEGIT


Wasze TOPY

7

TOP MODA - petroecho.pl/moda Alicja – wybrała klasyczny look, pełen sportowej elegancji. Jasne barwy idealnie podkreślają młodzieńczy entuzjazm. Dość elegancka góra, świetnie współgra z trampkami i sportową torbą

Ewelina połączyła kilka trendów: ponadczasową skórę, niezapomniany jeans i spodnie z printami. Wszystko zachowane w klasycznym tonie.

Judyta z Poznania – Od początku bardzo miło nas zaskoczyła, czuć, że lubią się z aparatem i pozowanie nie jest jej straszne. Neonowa sukienka robiła ogromne, pozytywne wrażenie, nie sposób przejść obok niej obojętnie.

Ocena: 1,656 Zwycięstw: 162 Przegranych: 24

Ocena: 1,653 Zwycięstw: 68 Przegranych: 30

Ocena: 1,536 Zwycięstw: 19 Przegranych: 3

1

2

3

TOP MISTRZOWIE PARKOWANIA - petroecho.pl/mistrzowie-parkowania Mistrzów parkowania w Płocku mamy wielu. Kto zasługuje na tytuł „najlepszego” z nich? Głosujcie w naszych Top Mistrzach na PetroNews. pl. Na betonowym słupku

1

3 2

Ocena: 1,614 Zwycięstw: 89 Przegranych: 40

Duży może więcej

Podwójne parkowanie

Ocena: 1,600 Zwycięstw: 34 Przegranych: 6

Ocena: 1,593 Zwycięstw: 39 Przegranych: 12

TOP TELEDYSKI - petroecho.pl/teledyski Rafal Majewski - Inara Lyn Ten młody płocki wokalista ma niesamowity talent, który doceniliście w głosowaniu na Top Teledyski. Świetny głos, duże wyczucie muzyki i wrażliwość, którą możemy odczuć szczególnie w tym utworze.

Ocena: 1,504 Zwycięstw: 28 Przegranych: 12

2 1

3

Syn Prezydenta - Odtrucie

Klub Zdesperowanych Romantyków – Między nami

Ocena: 1,493 Zwycięstw: 17 Przegranych: 7

Ocena: 1,493 Zwycięstw: 16 Przegranych: 7

TOP INWESTYCJE - petroecho.pl/plockie-inwestycje

3

Rozbudowa Szpitala Wojewódzkiego. Całkowita wartość projektu: 69.983 mln zł. Inwestycja dotyczyła rozbudowy szpitala – budowy pawilonu szpitalnego o powierzchni użytkowej 12.337 m2 oraz wyposażenia utworzonej infrastruktury w nowoczesny sprzęt i aparaturę medyczną.

Ocena: 1,567 Zwycięstw: 30 Przegranych: 8

2

1

Orlen Arena – hala zaprojektowana została na okręgu o średnicy 90 m. Arena posiada wymiary 48x30 m z możliwością powiększenia do 50x30 m.

Amfiteatr – modernizacja płockiego amfiteatru objęła całkowite zburzenie starej i zniszczonej konstrukcji.

Ocena: 1,553 Zwycięstw: 25 Przegranych: 6

Ocena: 1,552 Zwycięstw: 29 Przegranych: 7


Felieton

8

Czwartek, 14 listopada 2013

petroecho.pl/w-plocku/tylko-u-nas

Okiem Robaka - Mieszkania są, ale dla kogo?! (...) dlaczego zrezygnowano z rozwiązań, które tak dobrze spełniały swą rolę? Czy zawierały jakieś wady, nie do usunięcia poprzez zwykłą nowelizację? Niewątpliwie tak – zostały stworzone przez rząd PiS, a tym samym nowelizacja nic by tu nie pomogła. Dalej byłyby sukcesem politycznych poprzedników obecnej władzy. Czy ktokolwiek w takim razie tak naprawdę troszczy się o polskie rodziny? Wielokrotnie pisałem o tym, że młodzi Polacy mają coraz trudniejszy start życiowy. Po raz kolejny zanosi się jednak na to, że tracimy nadarzającą się okazję, aby ten stan rzeczy chociażby trochę poprawić. Kryzys gospodarczy rozpanoszył się na dobre i kompletnie nie ma zamiaru odpuścić, a bezrobocie zaczyna wciągać coraz to nowsze grupy zawodowe, jak czarna magma. Feralne 13% to dwa miliony Polaków! I weź tu człowieku w tych warunkach buduj swą życiową karierę, pracuj na spokojną starość! Owszem, ludzie chwytają się różnych sposobów, żeby nie utonąć, a może nawet wypłynąć. Mając dobry pomysł na biznes, zakładają własne mikrofirmy, które czasem naprawdę nieźle prosperują. Pamiętajmy jednakże o tym, że nie każdy urodził się menadżerem, wielu ludzi cechuje mentalność podwładnych i nic nie jest tego w stanie zmienić. Jestem przekonany, że jeszcze długo będziemy ponosić skutki społeczne nieprzemyślanych reform – wydłużenie wieku emerytalnego zawęziło rynek pracy dla młodych. Właśnie w tej chwili rośnie nam duża grupa wiecznych bezrobotnych – ludzi, którzy odwykli już od dyscypliny szkolnej i niedługo wskutek bezrobocia nie będą w stanie wdrożyć się do reżimu codziennie wykonywanej pracy, ludzi bez materialnej stabilizacji, bez pomysłu na przyszłość, bez aspiracji życiowych. Zamiast kompleksowej polityki, dotyczącej młodych Polaków mamy spontaniczne rozdawnictwo pieniędzy pod presją „PR-owskich słupków”. Tak było chociażby w przypadku osławionego „becikowego”, gdzie rząd bardziej dbał o sondaże, niż o racjonalne wydatkowanie środków. Ale na tym nie koniec. Oto właśnie do Sejmu ma trafić rządowy program „Mieszkanie dla Młodych”, w założeniach wspierający zaAutopromocja

kup mieszkań dla młodych rodzin, który prawdopodobnie wejdzie w życie od 1 stycznia 2014. Przypomnijmy, że w latach 20072012 funkcjonował program „Rodzina na Swoim”, z którego skorzystało ponad 180 tysięcy rodzin, a państwo przeznaczyło na ten cel 1,3 miliarda złotych. Na chwilę wejdźmy w skórę młodego płocczanina… Jest szczęśliwcem, zarabia 2400 złotych miesięcznie i ma stałą umowę o pracę. Żona, dwójka małych dzieci i wreszcie, po kolejnej awanturze z mamusią, rodzi się sen o małej stabilizacji – chociażby małe, ale własne „M”. Dopadamy do Internetu, są mieszkania, jak na miarę, proszę bardzo – Wielka Płyta, 35 metrów kw. za 125 tysięcy. Albo Dobrzyńska, 32 metry kw. za 115 tysięcy. Jest trochę oszczędności, weźmie się kredyt, aha, no i można skorzystać z nowego programu „MdM”! No właśnie – nie można… Kombinujmy dalej, zbudujmy dom na działce cioci, własnymi rękami będzie taniej i skorzystamy z „MdM”-u. Niestety, i w tym przypadku nie skorzystamy. Dobra, w takim razie kupmy najtańszą chatę w środku puszczy przy pomocy programu… Rzut oka na warunki – i tu program nie pomoże…

„Czy ktokolwiek w takim razie tak naprawdę troszczy się o polskie rodziny? Fakty są takie, że polityka prorodzinna to tylko pozór, który bezkarnie można wpisać do przedwyborczego programu.„ To w końcu dla kogo jest ten program?! Odpowiedź jest prosta i brutalna – dla młodych, ale „yuppies” z Warszawy i innych dużych aglomeracji. „Mieszkanie dla Młodych” ma wspierać tylko zakup mieszkania na rynku pierwotnym, nie dofinansowuje natomiast zakupu mieszkań i domów na rynku wtórnym, czy też budowy domu. To oznacza, że projekt funduje trzy podstawowe ograniczenia, zawężające liczbę potencjalnych beneficjentów: – mieszkanie i tylko mieszkanie, może być zakupione na rynku pierwotnym jedynie od dewelopera, – beneficjenci muszą mieć zdolność finansową do zaciągnięcia kredytu hipotecznego, – dofinansowanie będzie dotyczyć relatywnie najdroższych nieruchomości na rynku.

Podróżujecie Państwo po naszym regionie. Czy spotkaliście się z deweloperskimi mieszkaniami na sprzedaż, tak od ręki w Rogozinie, Dobrzykowie, Sikorzu, a nawet Gąbinie czy Gostyninie? No właśnie, jest to kolejne ograniczenie – deweloperzy, szukając w miarę pewnego, szerokiego rynku zbytu, nie lokują swych inwestycji we wsiach i miasteczkach. Oczywiście, poprzedni program „Rodzina na Swoim” dopuszczał wielowariantowe formy finansowania pozyskiwania nieruchomości, a co jeszcze ważniejsze, był bardziej korzystny pod względem wysokości udzielonej pomocy. Sama pobieżna analiza kredytów, udzielonych w tym systemie wskazuje, czego oczekują młodzi Polacy:100 tysięcy kredytów przyznano na zakup mieszkań na rynku wtórnym, 47 tysięcy na nowe mieszkania oraz 33 tysiące na budowę domów. Powstaje więc pytanie: dlaczego zrezygnowano z rozwiązań, które tak dobrze spełniały swą rolę? Czy zawierały jakieś wady, nie do usunięcia poprzez zwykłą nowelizację? Niewątpliwie tak – zostały stworzone przez rząd PiS, tym samym nowelizacja nic by tu nie pomogła, dalej byłyby sukcesem politycznych poprzedników obecnej władzy. Konkludując, nowy program „Mieszkanie dla Młodych” de facto powinien się nazywać „FdD”, czyli „Fundusz dla dewelope-

rów”. A dlaczegóż to rząd tak jednoznacznie umizguje się do tej branży, wkładając do jej kieszeni całość przeznaczonych środków? Wbrew pozorom, wcale nie trzeba się tutaj dopatrywać jakichś tajemnych śladów „kolesiostwa” czy też korupcji. Władza chętnie czyta słupki, a z nich wynika, że budowa nowych mieszkań systematycznie zalicza kolejne minima. Według danych GUS, ilość oddanych mieszkań w sierpniu br. spadła w ujęciu do sierpnia 2012 r. o ponad 18%. Co wpłynęło na pogarszające się wciąż wyniki „deweloperki”? Niewątpliwie kryzys gospodarczy, ale również kolejna, nie do końca przemyślana reforma, na podstawie której obecnie buduje się (przynajmniej w teorii) mieszkania na sprzedaż. Po kilku aferach z nieuczciwymi inwestorami w roli głównej, władza znów zadbała o swój wizerunek, traktując wszystkich bez wyjątku deweloperów nie jak poważnych przedsiębiorców, ale jak kułaków, bogacących się na ludzkiej krwawicy. Już sama nazwa – „Ustawa o ochronie praw nabywców mieszkań deweloperskich” wskazuje, kto według obecnie obowiązujących przepisów jest stroną dominującą. Oprócz wielu zmian, zabezpieczających prawa konsumenckie, na deweloperów nałożono sztywny obowiązek prowadzenia rachunków powierniczych, które de facto zamrażają środki finansowe, przeznaczone na inwestycje. Na miejscu każdego dewelopera szybko zacząłbym produkować chociażby guziki, bo co to za biznes, gdzie bank jest jedyną wyrocznią, ocenia, kontroluje i arbitralnie określa jak prowadzić interesy. Aha, zapomniałbym, eksperci wspominają o tym, że zaproponowane rozwiązania doprowadzą do konsolidacji rynku deweloperskiego i jego monopolizacji. Przekładając z polskiego na nasze, pozostaną duże firmy, czyli monopoliści, co – jak wiemy – powoduje wzrost cen produktu. Program „MdM” już zyskał miano kolejnego prawnego gniotka, ale niebawem może wejść w życie. Jak wiele innych problemów społecznych i ekonomicznych bulwersujących na co dzień Polaków, tak i ten skrzętnie przysypuje się jałowymi, politycznymi awanturkami. Czasami odnosi się wrażenie, że ktoś sprzysiągł się przeciwko nam, zwykłym ludziom, żebyśmy nie czuli, nie myśleli, tylko bezmyślnie słuchali i podążali... Tylko gdzie? Czy aby nie na skraj przepaści? WALDEMAR ROBAK


W obiektywie

12

Czwartek, 14 listopada 2013

petroecho.pl/w-plocku/tylko-u-nas

Rentgen w TEATRZE

„Za kulisami musimy się zmieścić z rekwizytorami, montażystami, elektrykami i aktorami. Ale i tak jest kocioł, jak schodzi dziesięciu aktorów naraz i trzeba każdemu pomóc się przebrać, zmieniać makijaże, fryzury… Tam nie ma dużego oświetlenia, są tylko niebieskie przypodłogówki. My tu, jak krety – wszystko w ciemności”.

Pani Elżbieta Jóźwiak jest garderobianą w Teatrze Dramatycznym w Płocku. Rozmawiamy z nią tuż przed rozpoczęciem próby generalnej do spektaklu „Śluby panieńskie”. dwiedziliśmy płocki Teatr Drama- nie denerwował – odpowiada Elżbieta Jóźtyczny w trakcie próby generalnej wiak, garderobiana z 38-letnim stażem. „Ślubów panieńskich”. Za kulisa- – On należy do naszego kolegi z działu admi, zaraz przy pokoju garderobianych, sły- ministracyjnego, który ma całą ptaszarnię; chać odgłosy ćwierkającego ptaka, chyba jest pasjonatem. Ale w naszym teatrze, to cała menażeria grała! Dwie kozy, owce, gęś, papużki. pies, koty… Był rekwizytor, który się tym – A gdzie on jest? – pyta jakaś kobieta. – Ten ptak? A tutaj, obok nas. Zaraz go zajmował. One miały tutaj luksus, miały wezmą na scenę. Przenieśli go tu, żeby się wszystko. Były przywożone na spektakl i odwożone. Te zwierzęta siedziały na scenie! I gdakały, i gęgały, i robiły co chciały. Mieliśmy też kota, który nazywał się Tener i on autentycznie grał! Za każdym razem robił to, co powinien robić, schodził ze sceny i sobie szedł. Był też pies, któremu w spektaklu robili operację, a ten leżał jak nieżywy.

O

Akt I – Dusza W całym budynku teatru znaleźć można kostiumy, które wykorzystywane są w aktualnie granych sztukach. Co się później z nimi dzieje? – Wszystko przerabiają nasi krawcy – mówi pani Elżbieta. – Nic się tutaj nie marnuje, każda rzecz jest ponownie wykorzystana. Taki nasz teatralny recykling. A kapelusze? – dopytujemy. – Też. Ten na przykład jest w całości zrobiony przez nas. Niektóre, te prostsze, są po prostu kupowane. Nieraz wychodzi to taniej.

Płock był jednym z pierwszych miast w Polsce, które miało swój teatr. Jego historia rozpoczęła się w 1812 roku. W 1940 roku hitlerowscy okupanci zburzyli budynek. Teatr w obecnej formie funkcjonuje od 1975 roku. Od tamtego czasu z teatrem związana jest także Elżbieta Jóźwiak, która jako jedna z nielicznych dostała pracę w nowej instytucji. Została garderobianą. Pracowała najpierw w ówczesnym Domu Kultury, który miał siedzibę w tym miejscu. Kilka miesięcy później reaktywowano Teatr Płocki, a w 2006 roku stracił on

swoją dawną duszę. Przynajmniej wielu tak twierdzi. Wtedy to rozpoczęła się jego przebudowa. – Ten wcześniejszy, to duszę miał… Ta dusza była fajna… Tajemnicza… – pani Elżbieta rozpływa się przy wypowiadaniu tych słów. – Jak przychodziłam do starego teatru, to było wręcz czuć ten klimat. Wszystko było w jednym miejscu. Aktorzy zawsze byli przy naszych drzwiach. Teraz? Ich garderoby są piętro wyżej, te korytarze są długie i bez charakteru. Trzeba się nalatać. Ale myślę, że ten też się wyrobi i duszę będzie miał. W starym teatrze to wiele rzeczy się działo… Jakby to powiedzieć, ludzie sobie różne rzeczy wyobrażali. Chodziła taka historia aktora, który tutaj pracuje też ze 35 lat już. Mianowicie, z Witkiem w starym „Piekiełku” [najmniejsza sala teatru

– przyp. red.] pracowała kobieta, która zginęła w wypadku autobusowym w Szczecinie. Witek miał któregoś wieczoru monogram, to chyba była próba generalna. On stamtąd wychodził i przy starym sekretariacie zobaczył postać, do której oczywiście mówił, a ona zniknęła. Wtedy ja byłam przy obsłudze spektaklu i razem z akustykiem i panią portierką polecieliśmy zobaczyć, czy może faktycznie ktoś tam jest. Od tamtego czasu zawsze się mówi, że Władzia biega po teatrze i puka obcasami, bo ona właśnie chodziła zawsze w butach na obcasach…

Akt II – Teatroteska Scena I: Ania z zieloną twarzą – W przedstawieniu „Ania z Zielonego Wzgórza” aktorka musi mieć w jednej scenie zielone włosy. Podczas prób general-

nych pan dyrektor stwierdził, że nie ma tej zieleni – opowiada Jadwiga Foryszewska, kierowniczka pracowni fryzjersko-perukarskiej. – No to przed premierą „przyzieleniłyśmy” tę perukę. W trakcie spektaklu aktorka zakłada perukę i ona w tej scenie zakrywa się kołdrą. Odkryła się i wszystko poleciało jej na twarz. Dosłownie zzieleniała! Za kulisami szok, myślałam że dyrektor to mnie zabije. Nie wiadomo było co robić, bo ta aktorka za chwilę musiała wychodzić do następnej sceny w innej sukni i powinna być czysta, a tego się nie dało wyczyścić! Akustycy dzwonili do nas wtedy i pytali: „Dziewczyny, co wy jej zrobiłyście? Przecież ona ma całą gębę zieloną!”, a my odpowiadałyśmy: „Jaką zieloną? To światło wam tak pada”. Musiała tak grać do końca. To była dodatkowa atrakcja premiery. Ta farba dopiero na drugi dzień się zmyła… Aktorki przygotowują się do próby generalnej. Za chwilę wychodzą na scenę. Atmosfera wcale nie wygląda na nerwową. – Teraz to już nie nerwy, a skupienie – mówią zgodnie dziewczyny.

W trakcie rozmowy do pokoju garderobianych wchodzi Przemysław Wyszyński, aktor Teatru Narodowego, który gościnnie gra w Płocku. – Jakąś kokardkę miałem zrobić… Ach… Pięknie zrobiłem, co nie? – odwraca się do nas, wyraźnie zadowolony. Pytany o wrażenia przed premierą, powiedział: – Pocę się na tej scenie, jak mały bóbr w swojej norce, ale jest spoko.


W obiektywie

Na scenie rozpoczyna się próba „Ślubów panieńskich”. Z głośników słychać kobiecy głos: „Dobry wieczór państwu. Witam na wieczornej próbie. Pierwszej generalnej „Ślubów”. Proszę państwa, najpierw tak jak mówiliśmy, będziemy się kręcili, ponieważ telewizja już jest. Proszę się szybko przygotować i zejść na scenę”.

tu na ósmą, żeby wszystko przygotować. Pracujemy do godz. 14, lecimy do domu i wracamy na 17, żeby ogarniać próby i przedstawienia wieczorne. Próby trwają nieraz do godz. 3, czy 5 rano. To zawsze zależy od reżysera. I my musimy siedzieć do końca, żeby kostiumy zebrać i im pomóc. Później znowu lecimy na ósmą do pracy. Ale tak się dzieje tylko w przypadku prób generalnych. Trzeba wrócić i kolejny spektakl przygotować. Kostiumy wyprać, wyprasować, do niektórych zlecić pranie chemiczne. Tego nie da się zrobić na szybko. Po to są te wszystkie próby, żebyśmy mieli wszystko dograne. W sumie przed każdym spektaklem jest około pięćdziesięciu, sześćdziesięciu prób – w zależności od reżysera, i trzy próby generalne. My musimy w tym czasie się z aktorami dotrzeć i z nimi współpracować. Oni też się tego uczą. Wszędzie są głośniki, nawet w łazienkach. Musimy cały czas słuchać tekstu. Jak tylko wchodzi przedstawienie, to żeby się

Scena II: Mistrz i garderobiana – Z kostiumami też były historie niesamowite – mówi Elżbieta Jóźwiak. – W latach 80. wystawialiśmy spektakl „Mistrz i Małgorzata” w adaptacji Andrzeja Marii Marczewskiego. Na te przedstawienia przyjeżdżały całe pielgrzymki, cały plac był zawalony autobusami. Spektakl trwał pięć godzin. Kostiumów to były setki. Jeden aktor grał po sześć postaci. Więc wiadomo, że były zmiany kostiumowe. Zaczyna się tzw. „bal u szatana” – jedna z najbardziej widowiskowych scen. A pani garderobiana, jak zgasły światła, się zdezorientowała i przeszła z tymi wszystkimi kostiumami przez środek sceny w momencie, kiedy światła się zapaliły.

Scena III: Kopciuch

O tym, jak wygląda postać, decyduje kostiumolog, scenograf lub reżyser. W „Ślubach” kostiumy i scenografię robi jedna osoba. Zdarza się też, że kostiumy pękają podczas sceny. Ostatnio dziewczynie poszedł szew. Schodziła ze sceny tyłem. Kostiumy są szyte na aktorów. Jeśli do spektaklu się wraca albo zmienia się aktor, to robimy nowe. Przy wznawianiu spektaklu, to scenograf decyduje o tym, czy można ponownie wykorzystać stroje i na przykład je tylko poprawić. Teraz, po dziesięciu latach, wznawiamy „Calineczkę”, która będzie nowa, ale część strojów będzie z tamtego czasu. I o tym, czy możemy wykorzystać ponownie stroje decydował reżyser, ponieważ tamten scenograf już nie żyje. Za kulisami musimy się zmieścić z rekwizytorami, montażystami, elektrykami i aktorami. Tam nie ma dużego oświetlenia, są tylko niebieskie przypodłogówki. Kostiumy się jakoś nie mylą, zawsze to jakoś działa. Ale i tak jest kocioł, jak schodzi dziesięciu aktorów naraz i trzeba każdemu pomóc się przebrać, zmieniać makijaże, fryzury itd. My tu, jak krety – wszystko w ciemności.

Akt IV – Życie – To jest praca rano i wieczorem, w soboty i niedziele. W czasie sezonu nie wolno nam wyjeżdżać. Jesteśmy w gotowości. Za to mamy dwa miesiące wakacji i każde ferie są dla nas. Do pracy od zawsze docieram pieszo. Mieszkam na Słodowej, więc przez bloki mam kawałek i do dzisiaj kursuję tak cztery razy dziennie. Czas na rodzinę jest zawsze. Obiady też gotowało się zawsze. Zresztą, do dzisiaj się gotuje. Jak człowiek sobie wszystko ułoży tak, jak trzeba, to da radę. No i trzeba mieć

– Wiele, wiele lat temu, jak zaczynałam pracę, to byli aktorzy, którzy mieli tzw. kindersztubę. To teraz już takie niemodne, wyświechtane, jakieś tam stare słowo. Ale oni to mieli. I nie było tego dystansu między zespołem technicznym a aktorskim, który stworzył się teraz. Jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie, to tutaj najważniejsza jest jednak kultura osobista i tyle. Im większy aktor, tym mniejsze mniemanie o sobie. Do nas często przyjeżdżała Hanka Bielicka, która miała dystans do wszystkiego. Zawsze nosiła kostium zarzucony na plecy. Pewnego dnia do jakiejś młodej aktorki, która miała muchy w nosie, powiedziała: „Słuchaj, ty grasz kopciucha. Zachowuj się, jak kopciuch”.

Pełną parą pracuje także pracownia fryzjerska. – Ja mam peruki, które były robione 30 lat temu i jeszcze się nadają – mówi Jadwiga Foryszewska, kierowniczka pracowni fryzjersko-perukarskiej. – Robimy peruki ze sztucznych włosów, ale także z tych prawdziwych. Sztuczne wytrzymują dłużej i normalnie się je myje i farbuje, jak zwykłe włosy.

Scena IV: Nie tykaj sznurka

– Aktorzy przychodzą godzinę przed spektaklem, my godzinę przed aktorami. Więc, jak rano jest spektakl jesteśmy

– Każdy sznurek w kulisach ma swoją rolę. Kiedyś, też na „balu u szatana”, była ta-

13

ka szklana kula odbijająca światło. Nikt z nas nigdy nawet nie pomyślał, żeby czegokolwiek dotknąć. Ale stał nowy kolega i wystarczyło, że tego sznurka, który utrzymywał tę kulę, lekko dotknął. W momencie, kiedy aktorzy dali krok do przodu, kula spadła i rozbiła się w drobny mak. Ludzie myśleli, że to ma tak być. A wszyscy za kulisami zamarli. Odtwórczyni roli Małgorzaty była na boso, to ze sceny zeszła z pociętymi nogami.

Akt III – Praca

z nim „opatrzeć” stoimy w kulisach i patrzymy, ile mamy czasu; czy możemy tutaj przyjść, czy zdążymy zrobić coś innego, czy nie. To wszystko musi być zrobione precyzyjnie. Ja aktora przebieram, fryzjerka zakłada perukę i nie możemy sobie przeszkadzać. Tutaj już niczego się nie cofnie. Mamy „przebiórkę” w kulisach, co jest sprawą sekundową, i jeśli nie zdążymy jej zrobić, to scena przepada. Zdarza się tak. Nikt tego nie zauważa. To my wiemy i wtedy denerwujemy się, że coś nie wyszło. Wszystkie kostiumy robią nasi ludzie. Mamy czworo krawców: dwie kobiety i dwóch mężczyzn.

Jesteśmy w magazynie kostiumowym. – Wszystkie te rzeczy są lub będą w aktualnym graniu – mówi pani Elżbieta. – To jest tylko część kostiumów. Reszta jest pod widownią, ponieważ już się tutaj nie mieści.

dobrego partnera… Ja miałam łatwiej, bo mój mąż jest inwalidą i zawsze był w domu. Mogłabym powiedzieć, że to w zasadzie on wychował nasze dzieci. Moim zadaniem było sprzątanie, pranie i przygotowanie dzieci do następnego dnia. Dzielenie się obowiązkami bardzo pomagało. Teraz dzieciaki są dorosłe. Moja córka też tutaj pracuje, ma trójkę dzieci. Też musi sobie radzić, ma dobrego męża i to właśnie jest najważniejsze – wyrozumiały partner.

Akt V – Pasja Do pokoju garderobianych wchodzi starszy mężczyzna. Serdecznie wita się z koleżankami. – Wszystkiego, co się szczęściem zwie, wszystkim tu obecnym – mówi na pożegnanie. – To nasz emerytowany aktor – tłumaczy pani Elżbieta. – Zawsze przychodzi się przywitać. W ludziach, którzy tu pracowali, pasja zawsze zostaje. Nasz teatr składa się z ludzi, którzy właśnie ten teatr kochają i chcą tu pracować. Bez pasji człowiek nie dałby rady, to trzeba lubić. Trzeba być jednak trochę rąbniętym, żeby chcieć tu pracować. Ci, którzy mieszkają w pobliżu, wracają zawsze. Nie ma tak, że ktoś nie przychodzi, czy urywa kontakt. Odwiedzają, na święta przychodzą, na premierach też się pojawiają. Na imieniny, urodziny dzwonią. Jak pracujemy ze sobą po 35 lat, to nie da się o tym miejscu i ludziach zapomnieć.

Epilog – Ukłony i oklaski Ten reportaż to jedynie kropla w teatralnym oceanie. Opowiadać można o nim bez końca. Zostaliśmy zarażeni miłością do teatru przez tych pasjonatów, którym bardzo dziękujemy za pomoc przy realizacji materiału. DAMIAN KAZAK

– O proszę, takie buty nam dają! – krzyczy aktor z uśmiechem. – O tu, tu mam rany! Buty teatralne mi nogi zepsuły – dodaje. I rzeczywiście, po chwili odsłania zdartą kostkę, którą zakleja plastrami.

Po zwiedzeniu teatralnych zakamarków wracamy do pokoju garderobianych. Tu, pani Elżbieta pokazuje nam, jak wyglądają projekty kostiumów teatralnych. – Nie zawsze dostaje się takie dokładne szkice. Nieraz są to odręczne rysunki, a niekiedy tylko przekazują nam słownie, jak to będzie wyglądać.


Męskim Okiem

17

petroecho.pl/w-plocku/motoryzacja

Nissan Qashqai - Kaszkaj w nowej skórze W tytule nie chodzi wyłącznie o tapicerkę. Nissan przygotował całkiem nowy model swojego hitu sprzedaży Qashqai'a. Poprzednik –spotykany naulicach Płocka w ilościach hurtowych – cieszył się olbrzymim powodzeniem ze względu na jakość, formułę auta i rozsądnie skalkulowaną cenę. Niewielkie auta miejskie, które są wysoko zawieszone, wydają się być antidotum na stan ulic i problemy z wysokimi krawężnikami. Mimo, że poprzednik przeszedł lifting, nadal był tylko Almerą na szczudłach. Wnętrze „pachniało” prymitywnym Matizem, a na zewnątrz brakowało zadzioru. Teraz to się zmieni. Nowy model charakteryzuje się większymi wymiarami niż poprzednik.

Jest 2 cm szerszy, 4,9 cm dłuższy i 1,5 cm niższy. Nissan deklaruje, że ilość miejsca nad głową z przodu i z tyłu wzrosła o 1 cm, a kierowca nadal może czuć się wyżej niż kierowcy popularnych hatchbaków. Pojemność bagażnika wzrosła o miejsce na kolejną walizkę i aktualnie wynosi 439 litrów. Przód auta – w mojej opinii bardzo udany – wyposażono w LED-owe światła do jazdy dziennej. Dzięki zdecydowanym przetłoczeniom i ostrym liniom, sylwetka nowego Nissana prezentuje się o niebo lepiej od poprzedniej generacji. Wnętrze nowego Qasqaia, które oczywiście możemy mieć w „nowej skórze”, prezentuje się tak jak w większym X-trial. Materiały wykończeniowe są wyższej jakości i w końcu odpowiadają oczekiwaniom użytkowników.

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Gwiazdka na Facebooku Facebook próbuje ratować się rękoma i nogami przed odpływem użytkowników. W ostatnim roku, w dużym przybliżeniu, z FB wyemigrowało prawie 30% młodych ludzi. Z jednej strony można by się cieszyć – młodzież spędza czas z dala od komputera, ale nic bardziej mylnego. Tam, gdzie traci Facebook, zyskują inne – często jeszcze mniej angażujące szare komórki serwisy. Z naszych doświadczeń wynika, że brak banalnych, często wulgarnych treści dla nastolatków w wieku 13-17 lat kończy się dla fanpage’a nikłym zainteresowaniem. Czasy, w których używano przycisk „lubię” czy „udostępnij”, minęły jak epoka disco. Inne grupy wiekowe nie czują wewnętrznej potrzeby obnoszenia się z tym, że są czymś zainteresowane, więc dostawcy „poważnych

treści” po prostu zamykają swoje strony informacyjne lub przestają się angażować. Wynika to z faktu, że sam Facebook przekazuje w szerokim zakresie tylko te informacje, które są „lajkowane”, udostępniane i komentowane, czyli de facto np. zdjęcie kotka oznajmującego, że „zbliża się piątunio” czy wymyślone naprędce hasło typu „Miłość zwalczy chorobę, zwaną samotność” na tle zachodu słońca dociera do milionów. Na drugim końcu skali jest np. felieton czy artykuł o tematyce społecznej, który trafia na FB do przypadkowych jednostek, często tylko 5% osób, które są fanami strony. Nato oczywiście Facebook ma radę: płatną reklamę postów. Tyle, że dla np. serwisów informacyjnych opóźnienie rzędu 2-3 godziny (czas narecenzję reklamy) jest nie doprzyjęcia. Koszty, sięgające setek dolarów w skali miesiąca również. Czy więc Facebook przestał być medium użytecznym dla tych, którzy wykorzystują go jako agregator przydatnych treści i tych, którzy chcą swoje treści promować?

Do samochodu oczywiście będzie można zamówić mnóstwo systemów, pomagających w codziennych przeprawach przez miejską dżunglę, takich jak asystent parkowania, system rozpoznawania znaków drogowych oraz system hamowania awaryjnego. Gama silników w nowym Nissanie zaczynać się będzie początkowo od motoru wysokoprężnego 1,5 dCI (110KM) przez benzynowy 1,2L (115KM), diesel 1,6 dCI (130KM) do 150 konnego, benzynowego 1,6 DIG-T. Jako opcja, oferowany będzie napęd 4x4, nowa przekładnia automatyczna, a jako standard dostaniemy najprawdopodobniej system start/stop oraz alternator z funkcją odzyskiwania energii. Nowy Nissan Qashqai pojawi się w salonach na początku przyszłego roku. TS FOT.: MATERIAŁY PRODUCENTA

Pewnym antidotum na to ma być zapowiadany przez Facebooka system oceniania treści na stronach za pomocą gwiazdek. Według twórców portalu, „Lubię to” nie informuje o liczbie osób, które doceniają wpisy, a jedynie o tym ile osób śledzi publikowane przez stronę informacje (co nie dokońca jest zgodne zprawdą –nie każdy bowiem otrzymuje informacje, których oczekuje, nie każdy też świadomie „lajkuje” daną stronę) i nie oznacza w żaden sposób jakości propagowanych tekstów czy multimediów. System gwiazdek w uproszczeniu przypomina system, stosowany na Allegro, w którym kontrahenci wystawiają sobie oceny. Osoba, która chce dokonać transakcji (w przypadku Facebooka – polubić stronę) ma pewną wiedzę na temat ocen innych użytkowników o treściach dostarczanych przez tę stronę. Co zatym idzie, wszelkie „farmy fanów”, które wpierwszej fazie nęcą użytkowników zabawnymi obrazkami (zyskując dobrą ocenę wśród np. młodzieży) po przekształceniu wprofil firmowy np. producenta wiertarek, zalewającego „kupionych” użytkowników informacją o swoich produktach, szybko stracą swoje gwiazdki. Kolejna osoba, zanim polubi profil, będzie mogła zweryfikować czy potrzebuje subskrypcji strony, która

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Nikon Df - Retro na poważnie Aparaty pełnoklatkowe, charakteryzujące się piękną plastyką zdjęć i wysoką jakością obrazu, są często obiektem westchnień młodych adeptów trudnej sztuki fotografii. Firma Nikon zaprezentowała niedawno swój nowy model Df, który udanie łączy w sobie styl analogowych modeli producenta z technologią wprost z topowych i najnowszych modeli z matrycą 35 mm. Pod obudową (najmniejszą i najlżejszą wśród lustrzanek pełnoklatkowych) znaj-

dziemy matrycę CMOS z Nikona D4 o rozdzielczości 16 Mpix, o czułości ISO 100-12800 (rozszerzane do ISO 204 800) oraz procesor Expeed 3. Za ustawianie ostrości odpowiada moduł AF z 39 punktami wprost z Nikona D610. Jak dotąd wszystko brzmi świetnie, ale...

No właśnie. Kłaniając się w pas ortodoksom fotografii,

ma niską ocenę, co może sugerować irytujące większość ludzi treści. To, oczywiście, może działać w dwie strony. Kiedy szukamy informacji od księgarni, wybierzemy tę z lepszą oceną odużytkowników. Prawdopodobnie ta księgarnia podaje informacje w sposób, który przypadł większości do gustu. Skala od 1 do 5 to nic nowego na Facebooku, oceniamy już w ten sposób filmy czy

przeczytane książki, ale w odniesieniu do stron byłby to kolejny miernik wartości witryny. Facebook planuje mocno wyeksponować swój nowy parametr, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Otwartym pozostaje pytanie: czy ktokolwiek poza konkurencją skorzysta z możliwości oceniania? Osobiście bardzo wątpię. TS

aparatu np. nie wyposażono w wiele trybów auto ani w możliwość filmowania. Idąc dalej tym tropem, zalecamy w kolejnym modelu usunięcie możliwości podglądu wykonanych zdjęć, ograniczenie pamięci do 36 fotografii oraz poważne przemyślenie czy kolor na zdjęciach nie jest czasami zbytnią awangardą. Aż ciśnie się na usta pytanie: czy ta ideologia nie jest przypadkiem konsekwencją walki o najniższą wagę, a co za tym idzie zastosowanie relatywnie małej baterii, która w trybie filmowania mogłaby okazać się niewystarczająca?

Df będzie wkrótce sprzedawany jako korpus (aparat bez obiektywu) lub wpołączeniu z obiektywem 50 mm f/1.8, dostosowanym stylistycznie do korpusu. Cena w Polsce nie jest jeszcze ustalona, ale w USA ceny zaczynają się od 2750$ za korpus i 250$ za obiektyw. Styl retro to często argument przy zakupie. Nostalgia popycha nas dokupowania przedmiotów „z duszą”, ale... Czy nie taniej i bardziej „pure photography” byłoby po prostu wylicytować Zenita na Allegro? TS FOT.: MATERIAŁY PRODUCENTA


Porady

18 petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

PERFEKCYJNA PANI DOMU

Czwartek, 14 listopada 2013

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Włoskie metody odzyskania długu Życie stawia przed nami różne wyzwania, które wymagają zastosowania przepisów prawnych. Na przykład Andrzej ostatnio pożyczył dużą sumę znajomemu. Ten jednak nie miał zamiaru oddawać pożyczki. Brzmi znajomo?

Usuwamy różne plamy Atrament – na ubraniu należy jak najszybciej wypłukać plamę w zimnej wodzie, następnie wetrzeć w nią płynny detergent i jeszcze raz dobrze wypłukać. Cytrynę stosujemy przy wyrobach skórzanych, ubraniach, ciele ludzkim, na drewnie lub podłodze. Zabrudzone miejsca trzeba pocierać szmatką zwilżoną cytrynowym sokiem do momentu, aż zejdzie atrament. Powierzchnie drewniane po tym zabiegu powinno się przemyć wodą z mydłem i osuszyć. Błoto – należy poczekać aż wyschnie, następnie wyszczotkować. Jeśli plamy z błota są nadal widoczne, należy koniecznie przeczyścić miejsca zabrudzone spirytusem, a następnie płynnym detergentem. Buraki – należy ustalić z jaką tkaniną mamy do czynienia. Jeśli tkanina może być prana w gorącej wodzie (90 stopni), to skuteczną metodą jest polanie świeżej plamy wrzątkiem. Gdy nie mamy pewności, czy tkanina wytrzyma wysoką temperaturę, plamę z buraka trzeba wytrzeć jak najszybciej mokrą gąbką i zamoczyć na kilka godzin w zimnej wodzie. Następnie w plamę wetrzeć nierozcieńczony detergent, który później intensywnie płuczemy. Autopromocja

Pożółkła bielizna – zamoczyć na kilka do kilkunastu godzin w zsiadłym mleku. Następnie wypłukać bieliznę i normalnie wyprać w proszku. Cukier lub karmel – plamę należy zanurzyć w zimnej wodzie z płynnym detergentem. Gdy to nie da pożądanego efektu, plamę potraktować dosyć mocno rozcieńczonym perhydrolem, czyli ok. 30% roztworem nadtlenku wodoru w wodzie. Curry – plamę zanurzamy w rozcieńczonym salmiaku (chlorku amonu) lub benzynie ekstrakcyjnej. Raczej nie należy stosować wybielaczy, bo może to spowodować usunięcie plamy wraz z tkaniną. Czekolada – nadmiar czekolady starannie zeskrobać, później intensywnie wypłukać w zimnej wodzie. Poplamione ubranie namaczamy w proszku z enzymami. Efekt można poprawić wywabiaczem do plam. Plamy z czekolady i kakao czyścimy również mieszanką sporządzoną z 1 łyżeczki ciepłej wody i 1/2 łyżeczki gliceryny. Następnie spłukujemy wodą z mydłem. Guma do żucia – ubranie wkładamy do zamrażarki na tak długo, by guma skruszała i dała się oddzielić od tkaniny. Resztki gumy usuwamy alkoholem albo benzyną ekstrakcyjną.

Nasz bohater skierował przeciwko swemu dłużnikowi sprawę do sądu. Ale mimo korzystnego dla Andrzeja wyroku, komornik stwierdził, że dłużnik jest biedny jak mysz kościelna i umorzył egzekucję. Andrzej jednak wiedział o nowym bmw, który Michał, bratanek dłużnika, dostał właśnie od swojego wujka. Pomoc rodem z Włoch Są na takich dłużników odpowiednie metody. Włoskie. Nie chodzi jednak o to, by nieuczciwego cwaniaka odwiedzili panowie z mafii. Rozwiązanie znaleziono bowiem już w starożytnym Rzymie – skargę pauliańską. Okazała się ona na tyle dobrym rozwiązaniem, że istnieje również w zmodyfikowanej formie w prawie polskim, w art. 527 do 534 kodeksu cywilnego. Na czym polega? Wierzyciel może wystąpić do sądu z pozwem o uznanie za bezskuteczną czynność, wskutek której dłużnik (w naszym przykładzie jest to znajomy, który ma zwrócić Andrzejowi pożyczkę) wyzbył się swojego majątku, przenosząc jego własność na inną osobę lub osoby za darmo lub za cenę poniżej jego wartości i z tego względu stał się niewypłacalny. Innymi słowy – można udaremnić przekazanie nowego bmw w darowiźnie Michałowi. Andrzej może więc wnieść pozew do sądu przeciw Michałowi. Jeśli skarga okaże się skuteczna, Andrzej będzie mógł żądać spłaty długu z majątku Michała. Dotyczy to wyłącznie spłaty zadłużenia pieniężnego, ponieważ wobec innych wierzytelności, np. takich jak zwrot pożyczonej rzeczy, skarga pauliańska nie znajduje zastosowania. Cierpienia wierzyciela – co należy udowodnić Czy to wystarczy by Andrzej odzyskał swoje pieniądze? Niestety, sąd od razu nie stanie po jego stronie. Przede wszystkim Andrzej musi udowodnić, że dłużnik przekazując swój samochód Michałowi stał się niewypłacalny lub pogłębiła się jego już istniejąca niewypłacalność (czyli że nie ma też nadziei na spłatę

zadłużenia w przyszłości). Dla pogłębienia stanu niewypłacalności wystarczy wykazanie, że przed przekazaniem samochodu można by było wskutek jego sprzedaży odzyskać chociaż część długu. Andrzej musi też wykazać, że w wyniku darowizny Michał uzyskał korzyści majątkowe (co nie powinno być trudne, bo samochód został przekazany nieodpłatnie) oraz że dłużnik zdawał sobie sprawę z tego, że jego działania doprowadzą lub mogą doprowadzić do pokrzywdzenia wierzyciela. I tu jest największy problem, bo przecież dłużnik nie musiał tego wiedzieć. Na przykład w chwili dokonywania darowizny na rzecz Michała, miał jeszcze jacht, który zamierzał sprzedać, aby spłacić dług, ale jacht zatonął. W takim przypadku sąd może uznać, że dłużnik dokonując darowizny nie miał w stosunku do Andrzeja złych zamiarów i oddali naszą skargę. Kłopotliwy wazon A co gdyby dłużnik w zamian za samochód dostał od bratanka ohydny wazon? Teoretycznie dłużnik coś w zamian dostał, czyli jest to czynność odpłatna. Jeśli jednak między wartością, jaką ma wazon, a wartością samochodu jest niewspółmierna różnica, wtedy czynność taka traktowana jest jako nieodpłatna. Przykładowo, gdy naczynie, które dłużnik z Michałem wycenili w zawartej pomiędzy sobą umowie na 20 000 zł, jest naprawdę warte 15 zł. Ale gdyby różnica pomiędzy wartością samochodu a wazonu wyniosła np. 2 000 zł, czyli nie byłaby niewspółmier-

na, ich umowa nie zostanie uznana za nieodpłatną. Zostaje wtedy jeszcze jedno wyjście – trzeba udowodnić, że Michał wiedział o tym, iż w skutek umowy zawartej z wujkiem jego wierzyciel Andrzej zostanie pokrzywdzony. Ewentualnie należy udowodnić, że Michał mógł się dowiedzieć o tym, przy zachowaniu należytej staranności (w uproszczeniu musi postępować według pewnego wzorca zachowań, wynikającego z przepisów prawa lub innych norm np. zwyczajów). To wszystko wydaje się jednak dość skomplikowane. Czy wierzyciel naprawdę sam musi zmierzyć się z tymi wszystkimi, trudnymi do udowodnienia rzeczami? Domniemania prawne działają na naszą korzyść Nie zawsze. Przy skardze pauliańskiej istnieje bowiem szereg domniemań prawnych. Polegają one na tym, iż w wyniku udowodnienia pewnych okoliczności, z mocy prawa przyjmuje się, że miały miejsce również inne okoliczności, już bez potrzeby ich udowadniania. Na przykład jeśli w skutek darowizny powstała niewypłacalność dłużnika lub zwiększyła się już istniejąca, zakłada się, że był on w pełni świadomy, że pokrzywdzi wierzyciela. Z kolei zgodnie z domniemaniem, że osoby bliskie dłużnika (przykładowo krewni, przyjaciele) wiedziały o tym, że czynność spowoduje pokrzywdzenie wierzyciela, można żądać zadośćuczynienia od Michała. Dłużnik może co prawda udowodnić, że naprawdę nie był świadomy, że pokrzywdzi wierzyciela, a Michał, że pokrewieństwo nie mało tu znaczenia. Teraz jednak to oni, a nie wierzyciel będą musieli się natrudzić, by do swoich racji przekonać sąd. Na zakończenie trzeba wspomnieć, że ze skargą paulińską wierzyciel może wystąpić w ciągu 5 lat od dnia, w którym dłużnik dokonał czynności, powodującej jego niewypłacalność. Po tym okresie narazimy się na zarzut przedawnienia, co spowoduje oddalenie naszej skargi przez sąd. Ten artykuł wskazuje jedną z możliwości nieulegania nieuczciwym dłużnikom. W praktyce, przed skorzystaniem ze skargi pauliańskiej, lepiej udać się po poradę do adwokata lub radcy prawnego, ponieważ jak sami Państwo widzicie, przedstawione zagadnienie obfituje w prawne kruczki i zawiłości. MAREK ROBAK


Kulinaria petroecho.pl/w-plocku/tylko-u-nas

19

Hanna Zientara od Kuchni:

Z owoców morza najlepiej lubię naleśniki Aktorka przyznaje, że nie ma wiele czasu na gotowanie. – Przeważnie gotuję tylko wtedy, kiedy mam zajętą jedną część dnia – mówi Hanna Zientara. – Często gotuję zupy, bo mój mąż nie uznaje bez tego obiadu, ale ja też je lubię i jeść, i gotować. Drugie danie robię zazwyczaj bardzo proste. Jest albo kurczaczek panierowany albo wątróbka. Ja to lubię przede wszystkim: schabowe, opieczone piersi z kurczaka, skrzydełka i pieczony ser. – Jak chcę coś skombinować na szybko to biorę plasterek szynki i sera, nadziewam na wykałaczki i smażę – opowiada pani Hanna. – Wtedy ten ser się tak roztapia, więc jest pychotka. Nieraz opiekam też ser żółty w jajku i bułce – tak robią Czesi i to się u nich nazywa „prażonym syrem”.

Wciągnął wszystkie i stwierdził, że jeszcze by zjadł – śmieje się aktorka. – On w ogóle bardzo dużo jadł. Na koniec walnął się na wersalce i stwierdził, że teraz on musi po jedzeniu odpocząć. Hanna Zientara przyznaje, że najlepiej gotuje jej mama. – Mnie jakoś gotowanie nigdy bardzo nie interesowało, dlatego na poważnie zaczęłam gotować dopiero, gdy związałam się z mężczyzną – śmieje się pani Hanna. – Zawsze mam w zamrażalniku pierogi mojej mamy, więc ja się za to nigdy nie biorę. Poza tym ona robi takie pierogi, których nikt nie potrafi podrobić – mówi pani Hanna, podając na zakończenie tych kulinarnych wspomnień przepis na swoje popisowe danie.

Spaghetti Zielińska opowiada nam o swozGrażyna parówkami im zamiłowaniu do owoców morza. – Ja to z na owoców ostro morza najlepiej lubię naleśniki – włącza się Hanna Zientara. – Kiedyś jak

Sposób przygotowania: Wstawiamy makaron. Parówki kroimy w kawałki, podsmażamy na patelni. Cebulę należy obrać, skroić, wrzucić również na patelnię. Gdy będzie lekko podduszona, wlać do niej sos. Podduszać kilka minut. Do tego dodajemy pomidory bez skórek. Ugotowany makaron dokładamy na patelnię do sosu i parówek, mieszamy. Sos: Najpierw gotuje się bulion, może być z kostek. Do tego dorzucamy koncentrat pomidorowy. Doprawiamy przetartymi ząbkami czosnku, oregano, pieprzem i solą oraz śmietaną (ok. 2 łyżki), a także suszone papryczki chili, w zależności jak bardzo pikantne dania lubimy. Rada pani Hanny: można kupić gotowy włoski sos i wymieszać go z bulionem oraz dodać ostre suszone papryczki chili.

Perepeczko: Co tak mało ziemniaków?

Jakie są kulinarne upodobania aktorki Hanny Zientary? Dlaczego w dzieciństwie jadła makowca bez maku? O co chodzi z tymi naleśnikami i dlaczego Marek Perepeczko chciał dokładkę? Przekonacie się w kolejnej części naszego cyklu „Płocczanie od Kuchni”. Nie wszyscy gotują, ale za to z kuchnią każdy z nas ma coś wspólnego – wszyscy musimy przecież coś zjeść. Jakie potrawy

lubią płocczanie? Jakie wspomnienia związane z kuchnią mają politycy? Co gotują aktorzy? Kto jest na diecie, a kto zajada się golonkami? Nasz nowy cykl przybliży Wam znanych i nieznanych płocczan „od kuchni”. A może stanie się też inspiracją do kuchennych wojaży? Z Hanną Zientarą i Grażyną Zielińską spotkaliśmy się w bufecie Teatru Dramatycznego w Płocku. Obydwie panie są wieloletnimi aktorkami grającymi na płockich deskach i obydwie zgodziły się porozmawiać z nami o tym, jakie są ich kulinarne

zamiłowania. Te, które wyjawiła nam Grażyna Zielińska mogliśmy przeczytać w poprzedniej części naszego cyklu.

Bez zupy nie ma obiadu Hanna Zientara przyznaje, że w dzieciństwie była niejadkiem. – Pamiętam jak zawsze wmuszali mi szpinak i jajko sadzone, których nienawidziłam, a teraz uwielbiam – śmieje się aktorka. – Nie lubiłam też nigdy maku. Jak babcia piekła makowca, to specjalnie dla mnie był on w wersji bez makowej z marmoladą. Autopromocja

Jedzenie na dowóz

TAXI

Pizzeria Laguna

- 24 366-69-79

ALFA Radio Taxi 196-24,

Pizzeria Primo

- 503-800-813

196-23, 196-67, 800-800-088,

Bar i Restauracja Orientalna Sajgon Płock

- 24 262-96-31

600-008-008, 24 365-65-65 Centrum Mazowsze 196-64,

Ganesh Restauracja Indyjska

- 24 363-35-35 Kebab Shisha - 24 364-90-03 Pizzeria Gruby Benek

- 24 381-11- 11 Restauracja Pikanteria

- 24 365-93-95 Pizzeria Tessa

- 24 262-33-31

Złoty Smok

- 24 263-04-81

Bar Krokiet

- 24 366-99-99

Kebab Ramzes

- 884-225-582

Pizzeria Roma

- 24 268-25-16

Jadłodajnia Do Syta

- 24 364-80-38

800-188-198, 24 262-00-00 ELF Radio Taxi 196-61, 507-

560-540, 24 268-78-69 MERC-DES Taxi 196-21,

24 262-99-99 MERKURY Radio-Taxi 196-63,

24 264-10-07 METRO Taxi 196-65, 196-69,

800-170-017, 24 266-89-29 SZÓSTKI Taxi 196-62, 196-66,

196-68, 24 66-66-66, 24 262-60-60, 24 268-88-88.

byliśmy wakacjach, w45jakimś Czasna przygotowania: minut hotelu mieliśmy zaproszenie na kolację, na której Składniki: były –same owocedomorza. Ja oczywiście nic makaron spaghetti, nie tknęłam, ale–na6 koniec – parówki szt., był deser i podali naleśniki. Dlatego przyjęło się, że z owo– dwie łyżki oleju, ców – morza to najlepiej właśnie naleśniki lu4 pomidory, bię ––śmieje cebula,się aktorka. Do domu Hanny Zientary raz na jakiś – przecier pomidorowy, czas –wpadają różni goście. – Pamiętam jak śmietana, kiedyś po spektaklu – bulion (ok. 250na ml)obiad przyjechał nieżyjący Marekczosnku, Perepeczko. Narobi– kilkajużząbków łam – tego jedzenia tyle, że szok. I makaron, bazylia, i ryż,–i ziemniaki, oregano, i kotlety... Wszystko robiłam sama, żebypapryczki tylko Perepchili, był zadowolony – suszone – opowiada Hanna. – A on mi na sam – pieprzpani czarny, koniec mówi: „ziemniaków było za mało”! – sól.

DAMIAN KAZAK


Kultura

20

Czwartek, 14 listopada 2013

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Z eLką na ty Pisk opon, ryk silnika i astronomiczna prędkość – tego z całą pewnością nie doświadcza bohater naszego nowego cyklu „Z eLką na ty”. A co w zamian? Przerażenie w oczach – widząc jazdę swoją i innych obecnych na drodze – oraz rondo, będące piętą achillesową podglądanego kursanta, czyli... mnie. Jak poradziłem sobie w tych nowych dla siebie warunkach? Pierwsze godziny „za kółkiem” mam już za sobą. Mój debiut przed kierow-

nicą – obserwowany przez czujne oko kamery – możecie ocenić sami. Dziewicze kroki na drodze stawiałem pełen obaw – teraz miało być inaczej. Do jazdy podszedłem z większą pewnością siebie i choć nadal opanowanie samochodu widziałem jako odrębną i nową dziedzinę sztuki, to tym razem byłem pewien, że dam radę się jej nauczyć. – No bo co, ja nie dam rady? – pomyślałem. – Niczym mój imiennik, Michał Anioł, chwycę to piekielne koło, jak on pędzel i wyjadę w miasto. W najgorszym wypadku się zabiję, a moją śmierć obejrzą miliony... – przemknęło mi przez myśl.

Na szczęście nie było tak źle. Okazało się, że te kilka dni bez kierownicy w dłoni wyszło mi na dobre. Manewry drogowe, które wcześniej wykonywałem bardzo nieporadnie, nagle zaczęły wychodzić, a instruktor szkoły jazdy Andrzeja Gołębia z aprobatą kiwał głową, kiedy w końcu poprawnie wykonałem lewoskręt. Niestety, kiedy pewność siebie osiągnęła apogeum, na drodze pojawiło się pewne piekielne skrzyżowanie, które spędza sen z powiek wielu kursantom. Mowa o rondzie, które miałem pokonać po raz pierwszy w życiu. – Skrzyżowanie o ruchu okrężnym jest najprostszym i najbezpieczniejszym miejscem na każdej drodze – przekonywał Kacper Gołąb, mój instruktor. – Wystarczy zająć dobry pas ruchu, reszta zrobi się sama – dodał. Tak prosto jednak nie było. Rondo udało się pokonać, lecz opony prowadzonej przeze mnie skody „złapały” separatory, oddzielające pasy ruchu.

Po kolejnych dwóch godzinach przeprawy przez Płock, zarejestrowaniu kilku ciekawych sytuacji (w tym m.in. przejazd na czerwonym świetle), wracałem na parking, by za-

petroecho.pl/w-plocku/wydarzenia-i-rozrywka

Tam, gdzie kryje się sacrum… Czy każde dzieło sztuki zawiera w sobie sacrum, boski pierwiastek, element transcendentalny? Wbrew powszechnie panującej opinii przypisującej dziełom artystycznym co najmniej warstwę duchowości, nie zawsze tak jest – wszystko zależy bowiem od artystycznych założeń. Jednakże w piątkowy wieczór w Płockiej Galerii Sztuki odbył się wernisaż dwóch malarzy, dla których pierwiastek niematerialny dzieła stał się kołem napędowym ich twórczości.

Gdyby nie fakt, że nazwa „malarstwo metafizyczne” została już zarezerwowana dla kierunku w sztuce z początków XX wieku, którego przedstawicielem był m. in. Giorgio de Chirico – byłoby to jak najbardziej uprawnione określenie dla obrazów, które tym razem możemy obejrzeć w Galerii. Obydwaj twórcy nad wyraz

zgodnie, jak też i skromnie wypowiadali się o swej twórczości twierdząc, że nie przypisują sobie statusu artysty, są jedynie malarzami sztalugowymi, to czas i ludzie ocenią, na jakie miano zasługują. Pierwszy z nich – Włodzimierz Dawidowicz, prezentując swą wystawę pt. „Przestrzenie malarskie” mówił: „Moje obrazy wyrosły ze zdziwienia dla cudu, jakim jest istnienie, stanowią opozycję wobec świata trzeźwego i zmechanizowanego, a w istocie jałowego i pozbawionego metafizycznej perspektywy. Pustkę takiego zracjonalizowanego świata wzbogacam doznaniem tajemniczości i poezji”. Niewątpliwie, sedno twórczości malarza dopełnia warstwa światopoglądowa, ponieważ jest człowiekiem głęboko wierzącym. Podziw dla otaczającej natury, jej piękna, tajemnicy stworzenia i bogac-

twa form, jest ściśle spleciony z afirmacją sfery religijnej. Dlatego też wielokrotnie tematem obrazów stają się senne pejzaże, Madonny, święci, sakralne wnętrza. Włodzimierz Dawidowicz poszukuje „boskiego elementu” w naturze nie tylko poprzez warstwę narracyjną prac, lecz również wykorzystuje w tym celu bogactwo swego malarskiego warsztatu. Jeżeli miałbym określić tę twórczość jednym słowem, wybrałbym termin „ekspresja”. Głębokie, ale jednocześnie wyraźnie przemyślane kolorystyczne kontrasty, raz to dynamiczne, innym razem delikatne, budujące ornamenty pociągnięcia pędzla, różnorodność form i kompozycji służą malarzowi do wyrażenia swego zachwytu dla otaczającego nas świata. Artysta urodził się w 1940 r. w Stanisławowie. W latach 1964-1969 stu-

diował w Warszawskiej ASP w pracowniach znamienitych profesorów: Eugeniusza Arcta, Jana Cybisa, Józefa Pakulskiego i Michała Byliny. Od 1968 roku malarz uczestniczył w ponad 200 wystawach w kraju i za granicą. Jego dzieła znalazły niepoślednie miejsce w wielu zbiorach galerii i prywatnych kolekcji, jak również Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Kolejny z twórców – Maciej Mazurek, zaprezentował wystawę prac pt. „Walka z czasem”. Artysta ukończył liceum plastyczne, polonistykę i historię UAM. Jest malarzem, krytykiem sztuki i publicystą. Wykładał estetykę i historię kultury na Akademii Muzycznej i Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Maciej Mazurek jest autorem kilkunastu indywidualnych wystaw artystycznych, wielu esejów o sztuce, recenzji, wywiadów drukowanych, między innymi w „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczypospolitej”, „Znaku”, „Odrze”, „Polonistyce”. Credo artystyczne nie pozostawia wątpliwości, że malarz poprzez widzialne przedstawia to, co jak najbardziej jest niewidzialne: Rozległe, nostalgiczne pejzaże, pozbawione ludzkich postaci, martwe natury skomponowane jak krąg Stonehenge, właśnie poprzez swą przestrzenną stabilność

kończyć moje drugie spotkanie z kierownicą. W drodze powrotnej zapytałem o zabawne, a jednocześnie stresujące sytuacje z punktu widzenia instruktora. – Było ich kilka – powiedział Kacper. – Kilka razy kursanci chcieli zaparkować w drzewie, które nagle wyrastało przed lub za nimi, mylili strony lub wjeżdżali pod prąd. Ale trzeba to wybaczyć każdemu, kto dopiero uczy się jeździć. Samochodu nikt nie „skasował” – śmiał się. Wszystko przede mną? Oby nie! Dla najbardziej spostrzegawczych czytelników mamy niespodziankę – będzie można wygrać darmowy kurs na prawo jazdy, ufundowany przez Ośrodek Szkolenia Kierowców Andrzej Gołąb. Szczegóły wkrótce, ale już teraz zdradzę, że warto mieć i zatrzymać pierwszy numer naszego papierowego wydania. Na portalu PetroNews. pl w dziale „Po godzinach – Motoryzacja” zobaczcie materiał filmowy z jazdy niedzielnego kierowcy. I kilku innych kierowców, którzy popisali się swoją brawurą... MICHAŁ SIEDLECKI

poszukują ulotnej chwili przemijającego piękna i są walką artysty ze zmianami, dynamiką życia i jego procesów. I znów zadając sobie pytanie, jakiego słowa użyłbym do spuentowania tego, co ujrzałem, w pierwszej chwili powiedziałbym „monumentalizm”. Z obrazów tchnie siła, spokój, zauroczenie niepowtarzalną chwilą w przestrzeni na osi czasu, a jednocześnie metafizyczne piękno natury. Prof. Stanisław Baj, prorektor warszawskiej ASP, tak podsumował malarstwo Macieja Mazurka: „(…) Szerokie przestrzenie, czy monumentalne, ale zawsze konkretne drzewa posiadają rys surowości i elementy dostojności. Wewnątrz tego malarstwa jest obecna jakaś tajemnica, która jednak nie niepokoi, lecz pokrzepia. Jest tajemnicą spokoju”.

Konkludując, jak podkreśliła Dyrektor Galerii Alicja Wasilewska, obydwu malarzy cechuje rzadko spotykany kunszt i mistrzowskie, jak najbardziej przemyślane operowanie środkami artystycznej ekspresji. Płocka Galeria Sztuki jak zwykle zadbała o to, abyśmy mieli możliwość podjąć ciekawe i pouczające konfrontacje – w tym wypadku co do różnorakich form artystycznego wyrażania w malarstwie wewnętrznych przeżyć i emocji, twórczych poszukiwań boskiego elementu”, czyli tego, czego wydawałoby się z pozoru nie można namalować… WALDEMAR ROBAK


Kultura

21

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Pochwalone, czyli magia w muzyce W piątek sala widowiskowa POKiS-u przyciągnęła fanów kobiecego zespołu Pochwalone z Warszawy. Przed publicznością wystąpiła również płocka grupa Schröttersburg. Pomimo deszczowego popołudnia, sporo osób pojawiło się w sali Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki, aby wysłuchać koncertu w ramach Alterstacji. 8 listopada zagrał zespół Pochwalone, czyli projekt kobiecy, z uwspółcześnioną muzyką ludową. Grupa tworzy utwory o kobietach i przez kobiety, występują m. in.: Maria Magdalena – muzyk, Jolanta Kosa Kossakowska – skrzypaczka, frontmenka folkowego zespołu Mosaic,

Barbara Klicka – poetka, płocczanka z urodzenia; Ewa Chomicka – etnolożka, członkini Chóru Kobiet, Małgorzta Tekla Tekiel – muzyk, basistka, kompozytorka, aranżerka, autorka muzyki do filmów i spektakli teatralnych, która grała lub gra w zespołach takich jak: Będzie dobrze, Pudelsi, Pati Yang czy Deuter. Debiutancka płyta dziewczyn „Czarny war” to wiersze współczesnych poetek, zestawione z mało znanymi tekstami dawnych pieśni, śpiewanych kiedyś przez wiejskie kobiety. Dziewczyny zagrały żywiołowo i magicznie, wprowadzając słuchaczy w przedziwny świat ich muzyki. Schröttersburg to płocki zespół, który łączy elementy postpunku, noise rocka i nowej fali. Być może wkrótce usłyszymy ich solowy krą-

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

One i my na płockiej scenie Teatr Dramatyczny zaprasza 23 listopada na spektakl „One i my” w reżyserii Zbigniewa Lesienia. Na scenie zobaczymy znane osobowości polskiej sceny, m. in.: Annę Guzik, Tomasza Stockingera, czy Wojciecha Wysockiego w interpretacjach takich utworów, jak: „Nikt tylko Ty”, „Sam mi mówiłeś”, „Wspomnij mnie”, „Słomiany wdowiec”, czy „Ach te baby”. „One i my” to próba przywrócenia na polskich scenach kabaretu aktorskiego, który niesłusznie został zapomniany. Dzisiejsza publiczność tęskni za wyśmienitymi tekstami, znakomitą muzyką i doskonałym aktorstwem. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom pan R. M. Groński skompilował wspaniałą i zabawną opowieść o charakterach damskich i męskich opierając się na tekstach przedwojennych autorów. Jednak jest to jak najbardziej współczesna hi-

żek, nad którym trwają właśnie prace. Z zespołem wystąpiła Paulina Owczarek – saksofonistka, która zajmuje się głównie muzyką swobodnie improwizowaną i współczesną kameralistyką, współtworzy Elder Space Bankers, Cracow Improvisers Orchestra, Uncharted Territory, HiQ i Saksofonarium. Bierze udział w projektach krakowskiej sceny muzyki improwizowanej (Bezdroża, Muzykoterapia, Free the Dance, LabInt, Open Session). Współpracowała z London Improvisers Orchestra, krakowskim Teatrem Starym iStowarzyszeniem Teatralnym Badów. Koncert był częścią Festiwalu Themersonów SkArPa 2013. AS FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Kapitan Phillips: Rutynowo - zgodnie z planem Co tydzień staramy się znaleźć w płockim kinie Helios coś ciekawego i opisać to dla Was. Nie zawsze nasze oczekiwania do filmu się sprawdzają. Jak było tym razem?

storia, ponieważ te tematy nigdy się nie starzeją! „One i my”, Teatr Dramatyczny w Płocku, 23 listopada, godz. 17 i 19.30. Bilet: 90 zł. DK

„Somalijscy piraci porywają amerykański frachtowiec, dowodzony przez tytułowego kapitana” –opis, który można znaleźć wsieci mówi nam o fabule, ale nic o samym filmie. A ten z pewnością nie rozczarowuje. Życie na kontenerowcu to praca wcale nie tak bardzo różna od tej, którą każdy z nas wykonuje na co dzień. Są zmiany w których pracujemy (wachty), jest czas na odpoczynek, przejrzenie e-maili, kontakt z rodziną. Na pewno nie jest to bardziej niebezpieczna praca niż kierowcy dużego pojazdu czy górnika. Zagrożenia, jakie czyhają na morzu już od wielu lat nie stanowią takiego problemu jak kiedyś. Są jednak na świecie rejony, gdzie nawet

duży i nowoczesny statek nie powinien wpływać bez eskorty. Miejsca, od lat nękane konfliktami, gdzie życie jest tańsze od kuli. Najczęściej scenariusz działania piratów wygląda podobnie. Niewielka łódź z kilkorgiem piratów podpływa do statku, przejmuje kontrolę nad załogą, armator wypłaca okup, wszyscy wracają do domu. Bez ideologii, bez drugiego dna. Zwykły biznes i rodzaj – niezrozumiałej dla nas – pracy. Takich „porywaczy” pokazuje nam reżyser. Prostych ludzi, którzy nie mają komfortu wyboru tego co robią, aby przetrwać kolejny dzień. Kapitan Phillips to film o zderzeniu światów, światopoglądów, doświadczeń i... rutyny. Rutynowe porwanie, które szokuje osoby, nieposługujące się na co dzień przemocą. Rutynowa ochrona statku i załogi według podręcznikowych procedur, które są niezrozumiałe dla Somalijczyków.

Rutynowa akcja wojska. Prosta i skalkulowana na sukces misja. Dzięki reżyserowi, który umiejętnie wplata w fabularny zapis prawdziwych wydarzeń emocje i uczucia, mamy możliwość praktycznie wczuć się w skórę każdej z tych postaci. Poczuć zirytowanie ciągłym zwodzeniem kapitana, niczym prosty Somalijczyk, który chce po prostu przeżyć kolejny dzień. Poczuć strach przed brakiem wartości dla życia, będąc w skórze uprowadzonej załogi i jak zwykły człowiek poczuć niemoc wobec ogromu i beznamiętnego działania machiny marynarki wojennej. Kapitan Phillips to kolejny film, po którym Tom Hanks może ustawić się w kolejce po Oskary. Obejrzyjcie do końca. Polecamy! TS

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Łukasz Zagrobelny symfonicznie z płocką orkiestrą W Święto Niepodległości w sali koncertowej Szkoły Muzycznej wystąpił Łukasz Zagrobelny. Towarzyszyła mu Płocka Orkiestra Symfoniczna. Publiczność wysłuchała najpopularniejszych utworów wokalisty w nowej, symfonicznej oprawie. Łukasz Zagrobelny jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych wokalistów w kraju. Jego hity podśpiewywało większość Polaków. Piosenki „Życie na czekanie”, czy „Ja tu zostaję” utrzymywały się przez kilkanaście tygodni na radiowych listach przebojów. W poniedziałek, 11 listopada płocczanie wysłuchali ich na żywo w symfonicznej oprawie. W repertuarze znalazły się także takie piosenki, jak: „Nieprawda”, „Myśli warte słów”, „Jeszcze o nas”, czy „U mnie maj”. Za dyrygenckim kokpitem stanął Tomasz Filipczak, absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej na Katowickiej Akademii Muzycznej, który współpracował m.in. z warszawskim Teatrem Roma. Aktualnie współpracuje z Teatrem Buffo, a w latach 2008-2009 był kierownikiem muzycz-

nym podczas Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Tomasz Filipczak zajął się także opracowaniem piosenek Łukasza Zagrobelnego w wersji symfonicznej. Koncert 11 listopada zgromadził komplet publiczności w sali koncertowej Pań-

stwowej Szkoły Muzycznej. Przed samym występem Płocka Orkiestra Symfoniczna otrzymała z rąk prezydenta Płocka prezent – nowy fagot, który kosztował blisko 100 tysięcy złotych. DAMIAN KAZAK FOT.: KAMIL WAWRZYŃCAK


Sport

22

Czwartek, 14 listopada 2013

petroecho.pl/w-plocku-sport

Płoccy Night Runners ruszają w Polskę

petroecho.pl/w-plocku-sport

Zwycięstwa płocczan w Halowych Mistrzostwach Polski Od 7 do 10 listopada w Drzonkowie koło Zielonej Góry rozgrywają się XVIII Halowe Mistrzostwa Polski w Tenisie na Wózkach. Bierze w nich udział pięciu zawodników z Płocka. Piotr Zalewski, Kamil Fabisiak, Arkadiusz Stasiak, Stefan Dobaczewski i Jerzy Kulik ze Stowarzyszenia Integracyjny Klub Tenisa w Płocku zagrali w Drzonkowie. W pierwszym dniu do ćwierćfinałów przeszli Kamil Fabisiak, który pokonał Przemysława Hebisza z IKT Leszno oraz doświadczony Jerzy Kulik, pokonując Ryszarda Szczygła z ZSTTW Zielona Góra. Odpadli natomiast Piotr Zalewski i Stefan Dobaczewski. Autopromocja

Wyniki z I dnia mistrzostw Gra singlowa mężczyzn: – 1/16 finału Piotr Zalewski (SIKT Płock) – Ryszard Szczygieł (ZSTTW Z. Góra): 0/6; 0/6 – 1/8 FINAŁU Kamil Fabisiak (SIKT Płock) – Przemysław Hebisz (IKT Leszno): 6/0; 6/0 Arkadiusz Stasiak (SIKT Płock) – Krzysztof Brezyna (SPARTAKUS Koźmin Wlkp.): 2/6; 4/6 Stefan Dobaczewski (SIKT Płock) – Szymon Nowicki (SPARTAKUS Koźmin Wlkp.): 3/6; 3/6 Jerzy Kulik (SIKT Płock) – Ryszard Szczygieł (ZSTTW Z. Góra): 4/6; 6/1; 6/1. Na zdjęciu: wspomnienie z tegorocznego AS Orlen Polish Open

Grupa Night Runners rośnie w siłę – w tradycyjnych spotkaniach biegowych, które odbywają się w każdy czwartek o godzinie 21, regularnie uczestniczy około stu osób. Oficjalna grupa liczy zaś prawie pół tysiąca członków. Niespożyta energia „Nocnych Biegaczy” owocuje kolejnymi pomysłami na nowe projekty. 11 listopada 48-osobowa grupa wyjechała autokarem do Warszawy na XXV Bieg Niepodległości, a kilka osób dodatkowo własnym transportem. Jeszcze w tym roku „Nocni Biegacze” startują w toruńskim XI Półmaratonie św. Mikołajów, a w planach wspólnych wyjazdów w przy-

szłym roku pojawiają się takie miejsca jak Barcelona, Paryż czy Berlin. Nocne bieganie organizowane jest od lutego br. w każdy czwartek o godzinie 21 sprzed molo nad Wisłą. Grupa Night Runners miała swoich reprezentantów na wszystkich imprezach biegowych w naszym mieście, przedstawiciele „Nocnych biegaczy” startowali także w Maratonie Warszawskim. Tym, co wyróżnia Night Runners Płock na tle drużyn, klubów sportowych i podobnych grup jest otwartość. Każdy, kto przyjdzie choć raz w czwartek o godz. 21 na Sobótkę i pokona pętlę o długości ok. 5 km może czuć się pełnoprawnym „Nocnym Biegaczem”. Dzięki specjalnej grupie marszobiegowej, w czwartkowych spotkaniach uczestniczy wiele osób, którzy biegną po raz

pierwszy w życiu. Są nawet tacy, którzy wiosną zaczynali od marszobiegu z Night Runners, a jesienią przebiegli ponad 21 km w II Półmaratonie Dwóch Mostów. Na biegowych wieczorach NR Płock znakomicie bawią się zarówno początkujący, jak i doświadczeni biegacze, tacy jak Mariusz Giżyński (pochodzący z Płocka Mistrz Polski w Półmaratonie i Biegach Przełajowych oraz 12. zawodnik Mistrzostw Europy w Maratonie), który był specjalnym gościem jednego ze spotkań. Rozmowy o wszystkich planach, projektach i pomysłach prowadzone są w grupie Night Runners Płock na Facebooku, a od niedawna także na forum internetowym grupy pod adresem www.nightrunnersplock.pl. MS

petroecho.pl/w-plocku/sport

Mokry Bieg Niepodległości

VII Bieg Niepodległości odbył się w strugach deszczu. Mimo tego, płocczanie nie zawiedli. Biało-czerwonym sznurem, z flagami w dłoniach, przebiegli ulice Starego Miasta. Bieg Niepodległości odbywa się w naszym mieście ponownie od 2006 roku, dzięki inicjatywie Parafialno-Uczniowskiego Klubu Sportowego „Viktoria”. Siódma edycja tego biegu rozpoczęła się dzisiaj o godzinie 10. Po części patriotycznej i występie orkiestry z Zespołu Szkół Technicznych, a także krótkiej rozgrzewce, uczestnicy biegu ruszyli na mokre ulice Płocka. Trasa, pomimo krótkiego dystansu – 2 kilometry – przysporzyła nieco trudności, właśnie ze względu na kałuże i padający deszcz. Na zwycięzców w poszczególnych kate-

goriach czekały medale, puchary, dyplomy i nagrody rzeczowe. Przemoczeni biegacze mogli również posilić się gorącą grochówką.

Organizatorami Biegu Niepodległości były Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Zespole Szkół Technicznych i Parafialno-Uczniowski Klub Sportowy „Viktoria” Płock. AS FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK


Sport

23

petroecho.pl/w-plocku-sport

Pewne zwycięstwo Nafciarzy. Portowcy pokonani Orlen Wisła Płock odnotowała pewne zwycięstwo na szczycie. Nafciarze wygrali z trzecią drużyną PGNiG Superligi, Gaz-Systemem Pogonią Szczecin 33: 21. Superliga wróciła po prawie trzech tygodniach przerwy. Do Orlen Areny przyjechała trzecia drużyna tabeli. To miał być ciężki mecz, którego losy miały ważyć się do ostatnich sekund. Stało się jednak inaczej – Nafciarze zdominowali przeciwnika. Zdaje się, że ta chwila przerwy dobrze podziałała na podopiecznych Manolo Cadenasa. Na bohatera pojedynku wyrastał Marcin Wichary, który znakomicie bronił dostępu do bramki, a wyprowadzane kontrataki dały gospodarzom zasłużone prowadzenie (7: 2). Orlen Wisła nie miała problemów ze stwarzaniem dogodnych sytuacji rzutowych i skutecznie utrzymywała prowadzenie. W drugim kwadransie meczu trener Cadenas zaczął eksperymentować składem, a kibice mogli oglądać festiwal błędów z jednej i drugiej strony. W grę gospodarzy wkradła się niemoc strzelecka. Trener Nafciarzy poprosił o czas, po którym to Kamil Syprzak trafił do bramki przerywając serię błędów. Sypa rzutem karnym wyprowadził swoją drużynę na najwyższe do tej pory prowadzenie 16: 8. Kilka minut po zmianie stron wszystko stało się jasne. Nafciarze powiększyli przewagę do dziesięciu oczek (21: 11), a klasą samą dla siebie pozostawał Wichary. Naj-

Gaz-System Pogoń: P. Matkowski (16% 4/23, 0/2 k), E. Andreev (0% 0/11, 0/1 k) – J. Wardziński (3, 2/2k), W. Jedziniak (1), W. Zydroń (7, 1/2k), S. Smuniewski, N. Marković, P. Krupa (2), Ł. Gierak (2), M. Bruna, S. Shylovich (2), B. Konitz (4). Upomnienia: Z. Kwiatkowski, K. Syprzak, M. Lijewski – J. Wardziński, Ł. Gierak, P. Krupa. Kary: Orlen Wisła 4 min (K. Syprzak 2 min, I. Milas 2 min) – Gaz-System Pogoń 6 min (N. Marković 2 min, M. Bruna 2 min, P. Krupa 2 min). MICHAŁ SIEDLECKI FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

większy aplauz zdobył jednak Mateusz Góralski, który zdobył swoją debiutancką bramkę w Superlidze. Nafciarze odnotowali chwilowy przestój w grze, lecz nie wpłynął on na przebieg wydarzeń na boisku. W 45. minucie wynik brzmiał 25: 15. Wisła kontrolowała przebieg meczu, utrzymując bezpieczną przewagę bramkową. Ostatecznie Portowcy

przegrali z Nafciarzami 33: 21, a najskuteczniejszym szczypiornistą spotkania okazał się Valentin Ghionea, który tym samym wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców PGNiG Superligi. Orlen Wisła Płock – Gaz-System Pogoń Szczecin 33: 21 (16: 9). Orlen Wisła: M.Šego (50% 4/8, 0/0 k), M. Wichary (53% 18/32, 1/4 k) – A. Wiśniewski (1), V. Ghionea (8, 1/1k), M. Góralski (2), I. Nikčević (3), K. Syprzak (5, 1/1k), M. Toromanović (4), Z. Kwiatkowski, P. Nenadić (5, 1/1k), B. Kavaš, M. Jurkiewicz (2), M. Lijewski (2), N. Eklemović (1), I. Milas.

petroecho.pl/w-plocku-sport

Wisła wygrała z Okocimski Brzesko Stadion im. Kazimierza Górskiego w Płocku rozbrzmiewał w sobotę głośnymi okrzykami płockich kibiców. Nie bez przyczyny – Wisła Płock po bardzo dobrym meczu pokonała Okocimski KS Brzesko. Mecz, który ze względu na transmisję w Orange Sport rozpoczął się o godzinie 18, musiał rozgrywać się przy włączonym oświetleniu. Być może to rozjaśniło również ducha walki w płockich zawodnikach, którzy od pierwszych minut wyraźnie prowadzili. Przeciwników trzymali z dala od własnego pola karnego, zato sami atakowali bramkę zawodników z Brzeska. Dało to rezultat w 34. minucie, kiedy to Jacek Góralski podał piłkę do Marcina Krzywickiego, ten wykorzystał podanie i strzelił pięknego gola. Druga część spotkania dostarczyła nie mniejszych emocji. Szczególnie w 50. minucie, kiedy ponownie Marcin Krzywicki umieścił piłkę w bramce przeciwników. Nie-

stety, sędzia zauważył, że nasz piłkarz był na spalonym i nie uznał bramki. Pomimo tego, Wisła Płock spokojnie dotrwała do końca meczu – drużyna przeciwników nie stworzyła właściwie żadnej groźnej sytuacji. Następne spotkanie Wisła Płock rozegra w Katowicach 16 listopada o godz. 17.30. Wisła Płock – Okocimski KS Brzesko 1: 0 (1: 0) 1: 0 Marcin Krzywicki (34. asysta Jacek Góralski) Wisła: 87. Seweryn Kiełpin – 20. Cezary Stefańczyk, 23. Paweł Magdoń, 5. Bartłomiej Sielewski, 16. Fabian Hiszpański – 4. Jacek Góralski, 25. Filip Burkhardt (87. 24. Łukasz Nadolski) – 8. Paweł Kaczmarek, 10. Janusz Dziedzic (73. 18. Piotr Wlazło), 7. Krzysztof Janus – 11. Marcin Krzywicki (90. 13. Tomasz Grudzień). W rezerwie pozostali: 93. Daniel Szczepankiewicz, 2. Grzegorz Wawrzyński, 14. Marko Radić, 9. Łukasz Sekulski. Okocimski: 30. Marek Pączek – 22.

petroecho.pl/w-plocku-sport

Jutrzenka awansowała w Pucharze Polski Konrad Wieczorek, 23. Radosław Jacek, 21. Arkadiusz Ryś, 6. Bartosz Sobotka (62. 11. Wojciech Wojcieszyński) – 8. Piotr Darmochwał (77. 32. Sani Abubakar), 7. Konrad Cebula, 91. Michał Nawrot, 16. Mateusz Niechiał, 10. Damian Buras (64. 11. Wojciech Wojcieszyński) – 82. Michał Szewczyk. W rezerwie pozostali: 33. Jarosław Palej, 25. Patmore Shereni, 9. Patryk Stefański, 26. Bruno Żołądź. Sędzia: Rafał Rokosz (Katowice) Żółte kartki: Burkhardt, Hiszpański, Kiełpin, Góralski – Cebula. AS FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

Jutrzenka Płock po bardzo dobrym meczu z AZS AWF Warszawa awansowała do 1/8 Pucharu Polski. Płocczanki wygrały z przeciwniczkami 32: 30. W płockiej Blaszak Arenie rozegrał się 6 listopada mecz, po którym nikt nie spodziewał się takich emocji. Jutrzenka, osłabiona brakiem Marty Krysiak i Aleksandry Stasiak, musiała włożyć sporo wysiłku w wygraną. Walka była wyrównana do ostatnich minut. I to dosłownie, ponieważ na kilka minut przed końcem spotkania warszawska drużyna prowadziła 5 punktami, a w 60. minucie wynik był remisowy.

O wygranej Jutrzenki przesądziła dogrywka, po której płocczanki uzyskały rezultat 32: 30, dzięki czemu przeszły eliminacje i awansowały do 1/8 Pucharu Polski. Jutrzenka Płock – AZS AWF Warszawa 32: 30 (27: 27; 12: 13) Jutrzenka: Obrębalska, Dobrowolska – Waszkiewicz 1, Charzyńska 4, Dyszkiewicz, Gieras 6, Rędzińska 1, Borysławska 13, Pawłowska 3, Mokrzka 3, Jasińska 1. AZS AWF: Kordowiecka, Zamęcka, Stępniak – Kwiatkowska 3, Mazurek 5, Lewandowka 10, Pawłowska 8, Pożoga 2, Gutowska, Osińska 1, Młynarska 1, Zięba. AS FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK


24

Wydarzenia

Czwartek, 14 listopada 2013

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Święto Niepodległości na Starym Rynku. Płocczanie smakowali rosołu z gęsi Kilkaset litrów wody, 25 kilogramów gęsiny, mnóstwo warzyw, przypraw i ziół. Ponad cztery godziny pracy i w końcu jest – pyszny rosół z gęsi, który ugotowano w Święto Niepodległości na Starym Rynku w Płocku. Około tysiąc porcji złocistej potrawy rozeszło się w godzinę. Biało-czerwone flagi w rękach, biało-czerwone wstęgi i kotyliony przypięte do płaszczy, a tuż obok obrusy, kubki i kucharskie fartuchy w narodowych barwach i oczywiście gotujący się rosół z gęsi. Tak w Święto Niepodległości wyglądał płocki Stary Rynek. Gotowanie rosołu z gęsi, któremu przewodniczył Krzysztof Krajewski, właściciel restauracji Estera, rozpoczęło się o godz. 9. Po kilku godzinach nad Starym Rynkiem zaczął unosić się niezwykły zapach. Płocczanie z zaciekawieniem przyglądali się procesowi tworzenia zupy, a tuż przed południem utworzyli ogromną kolejkę, aby móc spróbować tego wyjątkowego rosołu, który został ugotowany z ponad 25 kilogramów gęsiny i około 10 kilogramów warzyw. Złotą potrawę do kubków nalewał prezydent Płocka, Andrzej Nowakowski ubrany w biało-czerwony fartuch. Nie narzekał na to zajęcie. – Bardzo dobrze mi

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Pokaz futrzanych ślicznotek

Kocie piękności zagościły w niedzielę w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 3 w Płocku, gdzie odbywał się Pokaz Kotów Rasowych. Zwierzaki można było obejrzeć, przytulić a nawet kupić. Na kolejną edycję Pokazu Kotów Rasowych przyjechali do naszego miasta hodowcy z całej Polski. Od godziny 10 do 17 w Szkole Podstawowej nr 3 przy ul. Kossobudzkiego 7 odwiedzający zobaczyli m.in. koty norweskie leśne, które charakterem bardzo przypominają psy czy najrzadszą rasę świata – egipskie mau. Dużą energią wykazywały się koty, które wyglądały jak małe lamparty, czyli koty bengalskie. Były też reksy kornwalijskie z kręconym futerkiem oraz prawdziwa arystokracja, czyli rosyjskie koty niebieskie, a także brytyjskie. Zmiana miejsca imprezy wyszła organizatorom na dobre – było więcej miejsca, koty mogły więc dobrze wyeksponować swoje walory. Nie zabrakło atrakcji dla najmłodszych, kociego malowania twarzy, zabaw i konkursów plastycznych. AS FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

się polewa. Nawet się nie poparzyłem, choć rosołu trochę się już tu rozlało – śmiał się prezydent, spoglądając na obrus, na którym znajdowało się sporo plam. Wraz z nim potrawę nalewała także posłanka Elżbieta Gapińska i wiceprezydent Płocka, Roman Siemiątkowski. Dwieście litrów rosołu rozeszło się w nieco ponad godzinę, a Stary Rynek zapełnił się płocczanami, którzy przystawali lub przysiadali tu i ówdzie, aby go spróbować. – Jest przepyszny, no i przede wszystkim rozgrzewa – oceniła w rozmowie z nami płocczanka, pani Maria. DAMIAN KAZAK


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.