Petronews extra10

Page 1

Bezpłatny Dwutygodnik ISSN 2353-0863 Czwartek, 27 lutego 2014 nr 10/2014

N a k ł a d 1 0 0 0 0 e g z . www.petronews.pl

petroecho.pl/w-plocku/waszym-zdaniem

Jak nas widzą, tak nas piszą – czyli opinie turystów o Płocku „Poza zlepkiem kilku pokazowych ulic, reszta się sypie”, „dawno nie widzieliśmy tylu dresów i meneli w okolicy jakiejkolwiek starówki”, „smętnie, ponuro i nie ma gdzie zjeść”, „nie można tam dojechać, bo nawet pociągi nie kursują” – to tylko kilka fragmentów z gorzkich recenzji turystów na temat Płocka. Oczywiście, pozytywne opinie też się zdarzają, ale w przeważającej mniejszości. Wzięliśmy pod lupę opinie turystów o Płocku, jakie wyrażone zostały w komentarzach na początku lutego na dwóch największych portalach internetowych w kraju. Wiadomo, że my, płocczanie, nie zawsze zwrócimy uwagę na to, na co zwrócą ludzie przyjeżdżający do naszego miasta pierwszy raz. Spostrzeżenia turystów są niezwykle gorzkie. Owszem, wielu zwraca uwagę na piękne widoki, Wzgórze Tumskie i ładną starówkę, ale na tym lista plusów się kończy.

Miasto wymarłe Do zainteresowania się tym tematem nakłoniły mnie spostrzeżenia, jakie usłyszałem podczas wywiadu z twórcami Audiori-

Czy płockiemu NOMI grozi zamknięcie?

ver – największego festiwalu elektronicznej muzyki alternatywnej w Polsce. W czasie luźnej rozmowy twórcy opowiedzieli o jednym z zagranicznych zespołów, którego członkowie przybyli do Płocka na dzień przed festiwalem i wybrali się na spacer po starówce. Docierając do jednej z restauracji, zapytali twórców imprezy, czy festiwal organizowany jest w wymarłym mieście – a będąc bardziej precyzyjnym, użyli angielskiego sformułowania „ghost-town”, czyli dosłownie „miasto duchów”. Podobno na drugi dzień, kiedy do Płocka zaczęły już zjeżdżać tysiące festiwalowiczów, gwiazdy nie mogły wyjść z podziwu, że nagle pojawiło się w naszym mieście tylu ludzi.

Turyści także zwracają uwagę na puste ulice. „Miasto z taką fajną starówką, ze wspaniałym widokiem wygląda jak porzucone, zaniedbane dziecko – ładne i inteligentne, ale zafajdane i niedożywione” – pisze Gośka pod artykułem, który opublikowano w Onecie, nt. nowego filmu promocyjnego Płocka. Użytkownik moomin w komentarzu do artykułu „Płock – była stolica Polski”, który opublikowano z kolei na wp. pl, pisze: „Miasto ładne, ale my wybraliśmy się tam w piątek po południu. Spędziliśmy tam również sobotę, a także część niedzieli i niestety niewiele zobaczyliśmy, bo prawie wszystko było pozamykane. Mniej więcej o godzinie 18-19 miasto wyglądało na wymarłe”.

Banki, „menele i dresy” – nasza nowa wizytówka? Problem osób bezdomnych jest w Płocku znany każdemu, ale od trzech lat nie widać jakichkolwiek działań w kierunku poprawy sytuacji. Co sezon, pod oknami prezydenta na Starym Rynku oblegane jest kilka ławek przez kilkunastu delikwentów, którzy drą się wniebogłosy, piją tam alkohol w biały dzień i żebrzą od ludzi pieniądze i nie tylko. Mozolne interwencje straży miejskiej nie przynoszą większych skutków, ale nie ma co się w tej sprawie rozpisywać, ponieważ jest to temat na osobny artykuł.

– str. 2

Driftu w tym roku nie będzie! – str. 3

Bunt na pokładzie „Centromostu” – str. 5

DOKOŃCZENIE NA STR.2 Reklama

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Zgorzelski o Nowakowskim: Obywatelska ściema „Temat obywatelskich inwestycji na płockich osiedlach upadł na pułapie pomysłów, gdyż obiecanych pieniędzy po prostu nie będzie. Współdecydowanie o wydatkach okazało się mitem. Radni płoccy pytają: dlaczego?” – pisze na łamach pisma „Płocki lider” poseł Piotr Zgorzelski. Co na to prezydent i same rady? Przypomnijmy – rok temu, w trakcie spotkań z mieszkańcami osiedli, prezydent Nowakowski obiecał radom osiedlowym możliwość przeznaczenia dla każdej z nich pół miliona złotych z budżetu na konkretne inwestycje, potrzebne na danym osiedlu. Mit współdecydowania Według posła Zgorzelskiego z realizacją tego projektu nie jest już tak różowo. „Temat obywatelskich inwestycji na płockich osiedlach upadł na pułapie pomysłów, gdyż obiecanych pieniędzy po prostu nie będzie. Współdecydowanie o wydatkach okazało się mitem. Radni płoccy pytają: dlaczego? Mieszkańcy oczekują realizacji chociaż czę-

ści swoich propozycji, ale nikt nie odpowiada na zadawane przez nich pytanie”: co się stało z obiecanymi nam pieniędzmi?” – wszyscy nabrali wody w usta” – pisze poseł na łamach pisma „Płocki lider”. Według Piotra Zgorzelskiego, radni osiedlowi są także zdegustowani postawą ratusza w sprawie zgłaszanych do budżetu wniosków o remonty chodników, uliczek, parkingów czy wylewających lub nie zbierających wody opadowej studzienek. „Usłyszeli jedynie, żeby „poszukali siebie” w budżecie. Okazuje się, że najważniejszych rzeczy, o które wnioskowali radni, po prostu nie ma, lub przeznaczono na te cele minimalne środki” – tłumaczy poseł. Różne rady, różne opinie Co na to Rady Osiedli? Na osiedlu Dobrzyńska i Łukasiewicza nie chcą komentować wypowiedzi Piotra Zgorzelskiego. Nieco bardziej rozmowna była przewodnicząca zarządu Rady Osiedla Borowiczki, Zofia Rzepkowska, która nawiązała do złożonego przez radę projektu. – Nasz projekt polegał na uzupełnieniu planowanego stadionu w Borowiczkach o miejsca rekreacji, takie jak plac zabaw czy siłownia na świeżym powietrzu. Nieoficjalnie dowiedziałam się, że500 tysięcy ma być dołożone do budowy stadionu i za łącznie 1,5 mln ma być zbudowany obiekt.

Na pewno nie będzie to jednak stadion za taką kwotę, a jedynie co najwyżej boisko. Jesteśmy zbulwersowani tym, nie dostaliśmy żadnego oficjalnego pisma, nie wiemy na czym stoimy – podsumowała przewodnicząca. W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Kominek, przewodniczący zarządu Rady Osiedla Radziwie. – Na grudniową sesję budżetową złożyliśmy 27 wniosków, ze szczególnym wskazaniem na realizację ulicy Zielonej, której remont będzie realizowany – powiedział nam przewodniczący. – Jednakże te wnioski dotyczyły budżetu, a nie zadeklarowanej przez prezydenta kwoty 0,5 mln zł na każde osiedle. W ramach tego projektu złożyliśmy odrębny wniosek, dotyczący skweru zieleni przy ul. Popłacińskiej 42. Nie otrzymaliśmy żadnej informacji, czy ta inwestycja będzie realizowana, natomiast wszystkie wnioski zostały po prostu razem wrzucone do budżetu. W tej chwili próbuje nam się powiedzieć, że to wszystko i tak idzie do jednego budżetu. A przecież na wnioski rad osiedlowych miały być zabezpieczone oddzielnie pieniądze, 10,5 mln zł. Mamy teraz sytuację, że jak masz szczęście to się szukaj w budżecie, może się znajdziesz – powiedział Tomasz Kominek. DOKOŃCZENIE NA STR.4

Kawiarnia na molo? Jest inny pomysł

– str. 7

Inari Sushi od kuchni – str. 19

Wypełnij wniosek na obwodnicę Płocka! – str. 21


Aktualności

2

Tłusto i... polsko Taki mały paradoks – smakuje nam zazwyczaj to, co jest smażone, tłuste, kaloryczne, słodkie, jednym słowem niezdrowe. Dietetycy biją na alarm, młode pokolenie jest coraz bardziej otyłe, a choroby związane z nadmierną tuszą rozlewają się wśród licznej rzeszy Polaków. I nie pomaga tu kult chudych modelek, wprawiających w kompleksy pokolenie nastolatek, które owe kompleksy... zajadają. Nie pomaga również polska tradycja. Właśnie tak, to niektóre polskie święta uczą nas, jak tłusto i w nadmiarze obżerać się bez pamięci. Dwanaście wigilijnych potraw, w tym smażony karp, mocno zabielana zupa grzybowa czy ciężkostrawna kapusta z grochem. Potem dwa dni biesiadowania, bo przecież Wigilia bezmięsna, to trzeba sobie odbić... Sylwester bez całonocnego picia i jedzenia nie wchodzi w grę. Nadchodzi luty i co? I mamy Tłusty Czwartek, którego sama nazwa powinna odstraszać wszystkie osoby, zmagające się z nadwagą. Ale nie odstrasza. „Ile pączków dzisiaj zjadłeś/zjadłaś?” – to powszechne w tym

dniu pytanie, sugerujące, że trzeba pobić rekord w ilości pochłoniętych pączków z dżemem, cukrem pudrem, budyniem czy bitą śmietaną. Faworków nikt nie liczy, bo za trudno, Polacy pochłaniają je całymi kilogramami. Skąd w ogóle wzięło się to święto? W kalendarzu chrześcijańskim jest to ostatni czwartek przed wielkim postem, w którym to poście tradycyjnie umartwiano się również poprzez głodówkę. Obecnie post stosujemy bardzo umiarkowanie, za to Tłusty Czwartek czczony jest na potęgę. Chociaż może powinniśmy cieszyć się kierunkiem rozwoju tego dnia, bo dawniej objadano się pączkami nadziewanymi... słoniną, boczkiem i mięsem, które obficie zapijano wódką. Według jednego z przesądów, jeśli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka, w dalszym życiu nie będzie mu się wiodło. A w rzeczywistości co zostaje po takim „świętowaniu”? Najczęściej ból brzucha i... totalne rozpuszczenie jedzeniowe, nawet (a może szczególnie wtedy) jeśli przed Tłustym Czwartkiem trzymaliśmy się wyznaczonej diety.

Czwartek, 27 lutego 2014 Reklama

Pozostaje czekać do Świąt Wielkanocnych, które – wbrew pozorom – są wspaniałą okazją do podania zdrowych, lekkich potraw i przygotowania się do wiosennego... zrzucania kilogramów. AGNIESZKA STACHURSKA REDAKTOR NACZELNY PETRONEWS

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Czy płockiemu NOMI grozi zamknięcie? Ogólnopolska firma NOMI znajduje się w trudnej sytuacji. Firma zgłosiła wniosek o upadłość układową, a oddziały marketu są zamykane w wielu miastach – fakt ten często zbiega się z otwarciem jednego z największych konkurentów sieci, Leroy Merlin. Czy podobna sytuacja będzie miała miejsce w Płocku? Pogłoski, wieszczące zamknięcie płockiego oddziału NOMI pojawiały się od dłuższego czasu. Zgodnie z nimi, market mieszczący się przy Przemysłowej miałby zmienić się w inną „sieciówkę”. Plotki te wydawały się wiarygodne – spółka boryka się z coraz większymi problemami finansowymi. NOMI, na skutek załamania się koniunktury rynku artykułów budowlanych i wykończeniowych, znalazła się w kryzysie. Największe straty odnosiła na przełomie 2012 i 2013 roku, kiedy to ze współpracy wycofali się główni inwestorzy. Właściciel sieci złożył wniosek o upadłość układową w listopadzie zeszłego roku. Taka decyzja oznaczała, że istnienie marketów zlokalizowanych w sumie w 28 miastach stanęło pod znakiem zapytania. Na ciąg dalszy nie trzeba było długo czekać. Zamknięto oddział sklepu w Koszalinie, Kielcach, Zielonej Górze i w Bydgoszczy. W wielu z tych przypadków na zamknięcie NOMI miała wpływ zbyt mocna konkurencja – w tym Leroy Merlin. Francuski market już niebawem zacznie sprzedawać swoje produkty także w Płocku. Czy to oznacza, że płockiemu oddziałowi NOMI

– Szerzej o naszej nowej strategii cenowej zakomunikujemy w kampanii reklamowej, którą planujemy na marzec. MICHAŁ SIEDLECKI FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

petroecho.pl/w-plocku/waszym-zdaniem

Jak nas widzą, tak nas piszą – czyli opinie turystów o Płocku DOKOŃCZENIE ZE STR.1

grozi zamknięcie? Skontaktowaliśmy się z przedstawicielami marketu. Edyta Stępniewska, dyrektor marketingu sieci, zaprzecza tym pogłoskom. Zapewnia też, że oddział w Płocku będzie się rozwijał i już teraz przygotowuje się na walkę z nowym konkurentem, który otwiera się na przełomie marca i kwietnia. – Pragnę zdementować pogłoski o planach likwidacji naszej placówki w Płocku – powiedziała w rozmowie z nami. – Sklep w Płocku jest i był sklepem rentownym i w naszych planach restrukturyzacji nie przewidujemy jego zamknięcia. Sklep NOMI w Płocku został gruntownie przebudowany w 2013 roku i będzie intensywnie dotowarowany przed startem sezonu wiosennego w połowie marca – dodała. Stępniewska przyznaje, że sieć borykała się z problemami, lecz to już przeszłość. – Po chwilowych perturbacjach, odzyskaliśmy utraconą równowagę i teraz wszystkie nasze wysiłki skupiamy na tym, by na nowo przekonać naszych klientów, że naprawdę warto robić zakupy w NOMI – zapewnia.

Adres Redakcji: Plac Celebry Papieskiej 1, 09-400 Płock, tel. 534-276-781, 534-280-086. Redaktor naczelny: Agnieszka Stachurska, Dziennikarze: Michał Siedlecki, Damian Kazak, e-mail: redakcja@petroecho.pl. Współpraca: Waldemar Robak, Lena Rowicka, Piotr Mrówka. Dział marketingu: Tomasz Stachurski, Katarzyna Sieczkowska, reklama@petroecho.pl, e-mail: redakcja@petroecho.pl, Wydawca: PR-image na podstawie umowy franczyzowej z Extra Media Sp. z o.o. Redakcja nie zwraca niezamawianych tekstów oraz zastrzega sobie prawo do ich skracania i redagowania. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.

I na ten problem również zwracają uwagę turyści. „Dawno nie widzieliśmy tylu, za przeproszeniem, meneli i dresów w okolicy jakiegokolwiek starego miasta. Zupełnie jakby to właśnie menele rządzili tą okolicą” – pisze Gośka, która była w Płocku pół roku temu. „Poza tym jest tam smętnie, ponuro i nie ma gdzie zjeść. Autentycznie nie znaleźliśmy miejsca na obiad. Kebaby i kilka pizzerii na głównej ulicy to właściwie wszystko. No i ogromna ilość banków” – dodaje. Osoba podpisująca się jako „Mikol” zwraca uwagę na problemy z dotarciem do naszego miasta. „Jak ja mam tam dojechać? Pociąg do Płocka z Warszawy kursuje raz dziennie i to po 17. Z przesiadkami się nie opłaca. Koleje niech uruchomią poranne połączenie bezpośrednie do Płocka to i turyści będą. PKS-em mi się nie chce”. Na forach pojawiają się też o wiele bardziej przygnębiające komentarze, ale i skrajne opinie. Użytkownik Googl twierdzi, że nasze miasto jest fajne, ale ludzi nazywa „burakami, którym słoma wychodzi uszami”. Natomiast internauta podpisujący się nickiem „Petrochemia” odnosi się do koncernu: „Niby fajne miasto, ale potencjalnie mocno wybuchowe i nie wiem, czy nie czuć tam czasem benzyny?”. „Odbyłem wirtualną podróż po tej „perełce polskiej historii i architektury” – pisze z kolei Marco na forum wp. pl. „Jestem przerażony niechlujstwem, brzydotą, bałaganem i w ogóle dziadostwem! Te bebechy (pierzyny) na balkonach, fasady budynków

pod wszelką krytyką, ten nieład komunikacyjny etc. Szok! – oburza się i radzi: – Zanim zaprosicie turystów, weźcie się ostro za porządki i za siebie. Niektóre z wyrażanych w Internecie opinii są po prostu pochopne lub przejaskrawione i nie powinniśmy, a nawet nie możemy brać ich wszystkich do siebie. Ale dają one jednak jakiś kierunek, w którym powinniśmy dążyć, jeśli chcemy stać się miastem obleganym przez turystów.

Plusy są, ale czy ktoś je docenia? Pod artykułem, który ukazał się na portalu wp. pl i nosił tytuł „Płock – dawna stolica Polski” rozgorzała ogromna dyskusja nad tym, czy nasze miasto było w ogóle stolicą. Niewielu ludzi wie, że za panowania Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego funkcję stolicy sprawował właśnie Płock. Inni natomiast nie chcą przyjąć tego do wiadomości, ponieważ w średniowieczu termin „stolica Polski” miał inne znaczenie. Jeden z użytkowników pokusił się nawet o stwierdzenie, że w historii naszego miasta nie ma nic ciekawego. „To już leżący 50 km dalej Włocławek ma o wiele ciekawszą historię, m.in. obok Gniezna był jednym z pierwszych grodów polskiej państwowości, a później drugim po Gdańsku ośrodkiem handlu zbożem w Polsce. Odnośnie 1920 roku to właśnie we Włocławku na linii Wisły nie dopuszczono do przeprawy rzeki i odparto szturm wojsk rosyjskich. Płock do czasu wybudowania Petrochemii to była trochę większa wioska” – napisał Patryk.

Nie jest też tak, że w komentarzach nt. Płocka pojawiają się tylko i wyłącznie mankamenty. Gośka chwali położenie starego miasta, ciekawe zabytki, które w niektórych miejscach są nawet po renowacji oraz „fajne przejście z jednej części skarpy na drugą” – tutaj zapewne chodzi o okolice Spichlerza. Old Lechista pisze: „Piękne miasto i wspaniali ludzie”, MarUnia z Olsztyna zaznacza, że często bywa w Płocku i chciałaby tu zamieszkać: „Płock totalnie mnie kupił. Jego konstrukcja, noo wszystko. Urocze zakątki, ludzie, zabytki. Każde miasto ma wady, ale tu one jakby bledną. Pozdrawiam Marcina L., mieszkańca tego pięknego „małego kraju” – dodaje, a ktoś z przymrużeniem oka odpisuje jej, że „to chyba nie miasto zrobiło na niej aż takie wrażenie, ale to zrozumiałe”. Internauta podpisujący się jako Lany chwali nasze miasto: „Muszę powiedzieć, że w Płocku mieszkają spoko ludzie i w ogóle to sympatyczne miejsce. Ma klimat” (obstawiamy, że Lany był w naszym mieście na którymś z festiwali...). Wzgórze Tumskie, malownicze widoki i ładna, lecz mała starówka to najczęściej wymieniane plusy Płocka. Innych trudno się, niestety, doszukać. I tu nie pomogą kolejne filmy czy akcje promocyjne. Jeśli chcemy, żeby Płock ściągnął do siebie turystów, to trzeba zacząć pracę nad tym u podstaw, a wtedy może będziemy drugim Kazimierzem Dolnym, do którego zostaliśmy kiedyś – właśnie w ten sposób! – porównani przez dziennikarza Jarosława Kreta, który nagrywał o naszym mieście reportaż. DAMIAN KAZAK


Aktualności Kronika policyjna Zderzenie trzech aut 12 lutego na drodze krajowej nr 62 w Ciućkowie doszło do zderzenia trzech samochodów. Według wstępnych ustaleń, kierujący mercedesem skręcając w lewo nie upewnił się, czy może ten manewr wykonać bezpiecznie. W tym samym czasie mercedesa wyprzedzał kierujący fiatem 30latek z Płocka. Oba samochody zderzyły się, a w mercedesa dodatkowo uderzył, jadący za nim audi, 26-letni mieszkaniec powiatu węgrowskiego. Kierujący mercedesem został niegroźnie ranny. Wypadek w Czermnie. Zmarł mężczyzna 12 lutego na terenie gminy Gąbin doszło do tragicznego w skutkach wypadku, w którym zginął mężczyzna. W miejscowości Czermno kierujący mercedesem, 74-letni mieszkaniec gminy Gąbin, na prostym odcinku drogi, z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z ulicy i uderzył w drzewo. Kierowca zginął na miejscu. W Oknie życia znaleziono dziewczynkę 12 lutego po godz. 13 w oknie życia Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na Starym Rynku ktoś pozostawił noworodka, małą Zosię. Dziewczynka jest zdrowa. Ktoś, prawdopodobnie jej mama, zostawił wiadomość: „Za miesiąc po nią wrócę”. Wypadek w Krzykosach. Ranni gimnazjaliści 13 lutego w pobliżu miejscowości Krzykosy (powiat płocki) doszło do wypadku. Zderzyły się ze sobą bus oraz samochód osobowy. Kierujący busem i sześcioro dzieci w wieku gimnazjalnym trafiło do szpitala. Kierowca samochodu osobowego był nietrzeźwy. Zderzenie autobusu z osobówką 18 lutego doszło do zderzenia autobusu z samochodem osobowym na ulicy Bielskiej w Płocku. Zawiniła kierująca hondą civic, która wymusiła pierwszeństwo. Nikomu nic się nie stało. Alarm bombowy w Kauflandzie 20 lutego do policji we Wrocławiu dotarło zgłoszenie o podłożonej bombie w jednym z oddziałów Kauflandu. Sprawdzano również płocki oddział, ewakuowano klientów sklepu. Teren przeszukała policja. Bomby nie znaleziono. Potrącenie pieszej 24 lutego na ul. Bielskiej w Płocku kierujący fiatem siena, 52-letni mieszkaniec powiatu żuromińskiego, jadąc w stronę centrum potrącił pieszą na przejściu dla pieszych. Kobieta trafiła do szpitala.

Płocka straż miejska podsumowała ubiegły rok fotoradaru. Media otrzymały informacje m.in. o tym, ilu kierowców zostało sfotografowanych i jakie prędkości mieli na „liczniku” rekordziści. My zwróciliśmy się do strażników z pytaniem, na jakie kwoty w sumie opiewały zeszłoroczne mandaty. Nie pomagają codziennie publikacje w mediach i informacje sms o tym, gdzie danego dnia będą stały fotoradary; nie pomagają prośby, groźby i apele. Każdego dnia fotoradar straży miejskiej rejestruje co najmniej kilku kierowców, którzy łamią przepisy. Niektórzy nawet drastycznie... – Kilka dni temu, kiedy warunki atmosferyczne na drodze były jeszcze trudne, na ul. Harcerskiej o 51 km/h za szybko pę-

Firma Budmat poinformowała, że zawiesza w tym roku realizację Budmat Drift Show 2014. Decyzję tłumaczy brakiem możliwości rozwoju imprezy w Płocku. Zawody driftowe wokół Orlen Areny odbywały się w Płocku od 2012 roku i były częścią rund Driftingowych Mistrzostw Polski. Rozmach przedsięwzięcia i jej rodzinny charakter sprawił, że na imprezie pojawiało się mnóstwo płocczan, którzy całymi rodzinami korzystali z dostępnych atrakcji. Jak podaje Agnieszka Korolczuk, dyrektor marketingu Budmat, w ubiegłym roku płockie zawody zaliczono do europejskiej ligi Drift AllStars – jednej z największych organizacji driftingowych w Europie. Ta sama liga przyznała płockiej imprezie nagrodę w kategorii Najlepszy Driftingowy Event Roku 2013. – To ogromne wyróżnienie i uznanie międzynarodowego środowiska driftingo-

3

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Driftu w tym roku nie będzie!

wego każdemu organizatorowi kazałoby wysoko podnieść poprzeczkę przy realizacji kolejnej edycji – mówi Agnieszka Korolczuk. – Aby móc zorganizować Budmat Drift Show na jeszcze wyższym poziomie,

niestety, w Płocku nie znajdujemy już wystarczających możliwości – tłumaczy. Według organizatora: „lokowanie kolejnej rundy Driftingowych Mistrzostw Polski i Europy w tym samym miejscu, odtwaReklama

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie przesyłek do adwokatów Prokuratura Rejonowa w Płocku wszczęła śledztwo w sprawie niedostarczenia przesyłek pocztowych m.in. do płockich adwokatów. O sprawie pisaliśmy pod koniec stycznia. Chodzi o zarzuty przeciwko Polskiej Grupie Pocztowej, o której nierzetelności pisali płoccy adwokaci w styczniowej uchwale, skierowanej do Ministra Sprawiedliwości. Okręgowa Rada Adwokacka w Płocku pisała wówczas m. in.: „Stosowana przez ten podmiot procedura przekazywania – bądź częściej niedoręczania – przesyłek sądowych, nie odpowiada powadze i autorytetowi wymiaru sprawiedliwości, powoduje zakłócenie pracy nie tylko sądów, ale również prokuratur, adwokatów i stron w postępowaniach sądowych”. Płocka prokuratura wszczęła śledztwo, po zdarzeniu, które miało miejsce 23 stycz-

nia br. Wówczas do Komendy Miejskiej Policji w Płocku zgłosiła się mieszkanka jednego z bloków, która przekazała torbę płócienną, zawierającą 15 listów poleconych. Oświadczyła ona, że torbę z zawartością znalazła na klatce schodowej budynku, w którym mieszka. Okazało się, że przesyłki były adresowane zarówno do instytucji, jak i osób prywatnych i nie zostały doręczone adresatom. Wśród nich znalazła się m.in. korespondencja z sądów do osób fizycznych, w tym adwokatów. – Aktualnie podejmowane czynności procesowe dotyczą ustalenia osoby odpowiedzialnej za doręczenie powyższej korespondencji oraz ustalenia okoliczności porzucenia lub zagubienia torby z listami – mówi Iwona Śmigielska-Kowalska, rzeczniczka płockiej prokuratury okręgowej. Śledztwo dotyczy udaremnienia kilkunastu osobom uprawnionym zapoznania się z istotną dla nich informacją poprzez niedoręczenie im 15 przesyłek poleconych, tj. czyn z art. 268 § 1 k. k. AS

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Ile zarobił fotoradar straży miejskiej?

dził kierujący toyotą – relacjonuje Jolanta Głowacka z płockiej straży miejskiej. – Do zdarzenia doszło około godz. 12.26. Fotoradar straży miejskiej zarejestrował na tej ulicy kierującego, który jechał 101 km/h. Z numerów rejestracyjnych wynika, że jest to mieszkaniec powiatu. Niechlubny „zwycięzca” sfotografowany przez radar straży miejskiej przekroczył prędkość o 76 km/h. Kolejne miejsca w tym „rankingu” zajmują kierowcy, którym do „podium” brakowało niewiele – przekraczali prędkość o 67, 61 czy 52 km/h,

w miejscach, w których ograniczenia są do 40 i 50 km/h. Wszyscy ci rekordziści otrzymali tę samą „nagrodę”, czyli mandat na 500 zł i 10 punktów karnych, bo taka kara przewidziana jest w taryfikatorze za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h. Wychodzi na to, że tych czterech kierowców ma do zapłacenia w sumie 2 tys. zł. A jaka jest suma wszystkich mandatów wystawionych z fotoradarów? O to zapytaliśmy straż miejską. Zacznijmy od tego, że radar zrobił w 2013 roku 1323 zdjęcia, na ich podstawie wystawiono 989 mandatów. Skąd ta różnica? Przede wszystkim w puli „bezmandatowej” znajdują się kierowcy pouczeni, ale także ci, którzy nie przyjęli mandatu – ich sprawa trafiła wtedy do sądu. W sumie mandaty z fotoradaru wystawione przez straż miejską w zeszłym roku opiewają na kwotę 86 190 zł. Zgodnie z przepisami, te pieniądze trafią do miejskiej kasy. DAMIAN KAZAK

rzając dokładnie ten sam tor jazdy zawodów, sprawia, że widowisko nie zdobędzie swojej rangi, atrakcyjności ani pożądanego poziomu technicznego”. Budmat zapowiada, że w tym roku będzie analizował możliwe działania i możliwości dla profesjonalnego rozwoju w naszym regionie sportów motorowych, w tym szczególnie driftu. – Jako organizator Budmat Drift Show nie żegnamy się z Państwem. Dajemy sobie czas na to, aby kolejne nasze działania w motoryzacji, w drifcie, w przyszłości mogły być dla Państwa jeszcze większym widowiskiem a także dumą, że dziejąc się tu lokalnie mogą mieć wymiar międzynarodowy – zapewnia Agnieszka Korolczuk. AS


Dzieje się

4

Czwartek, 27 lutego 2014

Działamy w słusznej sprawie Cieszy nas fakt, że coraz częściej nasze działania, które mogą wydawać się agresywne, spotykają się z pozytywnym nastawieniem mieszkańców Płocka. Płocczanie, podobnie jak my, widzą problemy tego miasta i chcą zmian na lepsze. Pomimo ataków naszych przeciwników, nie załamujemy rąk i na pewno nas to nie zniechęci. Nasze inicjatywy zmierzają do poprawy warunków życia. Płocczanie to dostrzegają i mile nas zaskakują, podpisują się pod petycjami, przyjeżdżają na organizowane przez nas akcje. Chcemy w tym miejscu za to podziękować, bo to nas motywuje do dalszych działań, które w przyszłości chcemy poszerzać. Tym bardziej, że mieszkańcy nie pozostają obojętni, co widzimy po rosnącej frekwencji na naszych spotkaniach. Priorytetową dla nas sprawą stała się budowa obwodnicy północno-zachodniej. Zdajemy sobie też sprawę z zagrożenia, jakie niesie ze sobą transport materiałów niebezpiecznych

przez środek aglomeracji miejskiej. Uświadomienie realnego zagrożenia i skutków, zjednuje nam wielu zwolenników. Wszyscy widzimy jak codziennie przez środek miasta przetacza się kilkaset wagonów z substancjami niebezpiecznymi. A tiry dewastują nasze ulice, przez co spaliny i koleiny uprzykrzają naszą codzienność. Nie potrzeba opinii ekologów aby dostrzec, że nadmierny ruch samochodów ciężarowych stwarza realne zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców. Niektórzy atakują nas za blokady dróg. Wydaje nam się, że są to osoby, które nie patrzą w przyszłość. A tym samym nie widzą nieporadności naszych władz, które nie potrafią zadbać o mieszkańców miasta. Obwodnicę powinniśmy mieć wybudowaną już bardzo dawno temu. Niestety, jak widać, dotychczas wszystko było ważniejsze, a co dziwne – nadal jest. Póki co, dalej będziemy protestować przeciwko lekceważeniu Płocka i jego mieszkańców. DARIUSZ SKUBISZEWSKI, RADNY RADY MIASTA PŁOCKA

DOKOŃCZENIE ZE STR.1

Główny zarzut, jaki wysuwa radny osiedla Radziwie, to brak komunikacji z ratuszem. Od grudnia rady nie otrzymały informacji czy złożone przez nich wnioski zostały zaakceptowane i zatwierdzone w budżecie. Według radnego, gdyby nie zaangażowanie mediów i samych radnych, do tej pory żadna odpowiedź na ten temat nie zostałaby przekazana. Tomasz Kominek podkreśla jednak, że pomysł przeznaczenia konkretnej kwoty na konkretne projekty rad osiedli jest bardzo dobry, jedynie realizacja odbiega daleko od ideału. – Nie otrzymałam żadnej informacji na temat realizacji zgłoszonych przez nas projektów – powiedziała nam radna Osiedla Podolszyce Południe Dagmara Kobla-Antczak. – Budżet miasta jest co prawda zadaniowy, ale wymaga bardzo wiele czasu i uwagi, żeby wśród umieszczonych tam inwestycji poszukać tych, zgłoszonych przez radę osiedla – dodała. Radna podkreśliła również, że szczególnie Podolszyce Południe zostały dotknięte lekceważącym podejściem rady miasta, kiedy to zignorowano protest Rady Osiedla w sprawie nazwania ronda imieniem Żołnierzy Wyklętych. Do tej pory nie rozwiązano również sytuacji z parkowaniem autobusów Komunikacji Miejskiej w pobliżu bloków mieszkalnych czy zbyt wysokich krawężników na tym, nowym przecież, osiedlu. – Ja już się nie dam nabrać, jestem społecznikiem od długiego czasu i wiem jak to wygląda – rozpoczął Bogdan Kurczyński, przewodniczący zarządu Rady Osiedla Podolszyce Północ. – To wszystko są politycz-

petroecho.pl/w-plocku/informacje

Zgorzelski o Nowakowskim: Obywatelska ściema ne przepychanki – stwierdził. – My jako rada złożyliśmy propozycję, żeby 500 tysięcy zostało przeznaczone na remont Armii Krajowej i to zostało zaakceptowane. Ale są oczywiście i inne potrzebne inwestycje na naszym osiedlu, na przykład powiększenie zaplecza technicznego w Parku Północnym. Odnośnie współdziałania z prezydentem nie narzekamy. Najważniejsze, że rady osiedla zostały reaktywowane i mamy szansę działać – podsumował. Na osiedlu Tysiąclecia złożono wniosek m.in. o zainstalowanie monitoringu przy Spółdzielczym Domu Kultury, gdzie często zakłócany jest porządek. Rozszerzenie monitoringu jest analizowane, ale odpowiedzi w sprawie zatwierdzenia wniosku do realizacji rada osiedla również nie otrzymała. – Jako rada osiedla zgłosiliśmy remont stołówki przy szkole nr 15 – powiedział nam Władysław Leśniowski, przewodniczący Rady Osiedla Góry. – Mam zapewnienie od pełnomocnika prezydenta, że ta inwestycja będzie realizowana, chociaż spotkanie z prezydentem w tej sprawie będziemy mieli 27 lutego – dodał. – Oficjalnie pisma w sprawie realizacji projektów złożonych przez radę osiedla nie otrzymałem – przyznał Grzegorz Dziwota, przewodniczący Rady Osiedla Wyszogrodzka. – Złożyliśmy trzy wnioski: pierwszy, dotyczący zagospodarowania placu przy ul. Południowej, gdzie jest zlo-

kalizowane dzikie boisko, drugi przy ul. Kalinowej/Górnej/Źródlanej, gdzie jest podobny plac do zagospodarowania oraz przeznaczenia rogatki warszawskiej na cele Rady Osiedla. – Tam gdzie są pierwsze potrzeby, tam są przekazywane pieniądze – powiedziała nam Jadwiga Łabińska, przewodnicząca zarządu Rady Osiedla Stare Miasto. – Wiadomo, że różne osiedla mają różne potrzeby, ale ja uważam, że prezydent z tego co obiecał to się wywiąże. 27 marca mamy spotkanie z prezydentem – dodała.

Polityczne przepychanki? „Rady Osiedli są bardzo istotnym ogniwem w łańcuchu demokracji przedstawicielskiej. To one mają najbliższy kontakt z mieszkańcami. Od nich zbierają informacje o pilnych sprawach do rozwiązania na swoim terenie. Spychanie RMO na margines to wyraz lekceważenia młodej płockiej demokracji obywatelskiej, nas wszystkich, Płocczan. Moim zdaniem zagrywanie ludzkim wysiłkiem, nadziejami i potrzebami jest najzwyczajniej nie fair” – podsumował swój artykuł Piotr Zgorzelski.

Do słów posła odniósł się prezydent Płocka, Andrzej Nowakowski. – Bardzo się cieszę, że żyjemy problemami rad osiedli, jeszcze bardziej, że ich dobro leży na sercu polityka, którego ugrupowanie brało w Płocku udział w likwidowaniu rad osiedli. Podkreślę, że nie tylko je przywróciliśmy w trakcie tej kadencji, ale daliśmy im to, czego do tej pory nie było: możliwość samodzielnego wskazania najpilniejszych przedsięwzięć na danym osiedlu, wartych łącznie 500 tys. zł – powiedział, wyjaśniając jednocześnie, że rady osiedli nie otrzymują tych pieniędzy fizycznie. – Za taką kwotę możemy zrealizować przedsięwzięcia przez osiedlowych radnych wskazane. Pozgłaszały one swoje propozycje na przełomie roku, wprowadzamy je teraz do planu finansowego miasta, ale nie oznacza to, że figurują w nim jako oddzielna propozycja – wyjaśnia prezydent. – Współpracujemy z radami osiedli i na wszystkich 21 osiedlach zrealizujemy najważniejsze inwestycje zgłoszone bezpośrednio przez osiedlowe rady, łącznie grubo ponad 20 przedsięwzięć za kwotę sięgającą 20 mln zł. Na otwarcie każdej z tych inwestycji zaproszę pana posła Piotra Zgorzelskiego. Pan poseł chce być człowiekiem dialogu. Mam nadzieję, że porozmawiamy sobie wówczas i będę mógł wyjaśnić, że najpierw warto pytać, by potem nie głosić nieprawdziwych ocen. Bo co powie np. na osiedlu Kossobudzkiego na widok wyremontowanej ulicy? Ściema? – podsumował prezydent Płocka. AGNIESZKA STACHURSKA

Tu nas znajdziecie Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Płocku, al. Piłsudskiego 2b; Urząd Skarbowy w Płocku, ul. 1 Maja 10; Galeria Mazovia, ul. Wyszogrodzka 127; Galeria Wisła, ul. Wyszogrodzka 144, Szkoła Wyższa im. Pawła Włodkowica w Płocku, al. Kilińskiego 12; Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Płocku, Pl. Dąbrowskiego 2; Orlen Arena, Pl. Celebry Papieskiej 1; Kino Helios, ul. Wyszogrodzka 144; Bar Krokiet, ul. 1 Maja 6; Hotel Herman, ul. Sienkiewicza 30; Stadion im. Kazimierza Górskiego w Płocku, ul. Łukasiewicza 34; Novum Cafe, ul. Wyszogrodzka 144 (I piętro Galeria Wisła); Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego, Nowy Rynek 11; Przychodnia Orlen Medica, ul. Chemików 7; Przychodnia Orlen Medica, ul. Kutrzeby 11; Wojewódzki Szpital Zespolony w Płocku, ul. Medyczna 19; Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki, ul. Tumska 9A; Dom Ubezpieczeniowy Spectrum, ul. Szarych Szeregów 4; Market Kaufland, ul. Gałczyńskiego 11; Książnica Płocka, ul. Kościuszki 6, Szpital Świętej Trójcy, ul. Kościuszki 28; Przychodnia PiSOZ, ul. Miodowa 2; Jadłodajnia Do Syta, al. Jana Pawła II 39, Sklepy PSS Zgoda: ul. Miodowa 4, ul. Szarych Szeregów 4, ul. Rembielińskiego 1a, Al. Kobylińskiego 2, ul. Czwartaków 22, Kościelna 13, Tumska 11a.


Dzieje się petroecho.pl/w-plocku/informacje

5 petroecho.pl/w-plocku/informacje

Bunt na pokładzie „Centromostu” Z Tumskiej znikną 19 lutego, kilka minut po 10 rano odebraliśmy telefon od zdesperowanych pracowników płockiego „Centromostu”, którzy podjęli decyzję, że po przerwie śniadaniowej nie przystąpią do pracy. Sprawdziliśmy, co spowodowało taką decyzję. Informację o kłopotach finansowych „Centromostu” otrzymaliśmy już wcześniej. Decyzja pracowników nie była więc zaskoczeniem. – Jest to nasza odpowiedź na politykę płacową naszej firmy – informuje nas rozmówca. – Nie dostaliśmy całości wypłaty, po 800 zł nam wypłacili w tym miesiącu, a biuro dostało wszystko co do dnia – usłyszeliśmy. Załoga „Centomostu” podjęła decyzję o strajku kilka minut po godz. 10. Po przerwie śniadaniowej zdecydowano jednogłośnie, że nie wyjdą do pracy. Ich desperacki krok to odpowiedź na kłopoty płacowe firmy, która zmaga się z problemami od kilku miesięcy. Pracownicy stwierdzili, że muszą domagać się swoich pieniędzy w ten sposób, ponieważ nikt z nimi nie chce rozmawiać. Postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda sytuacja na miejscu. W trakcie naszej wizyty prezes zarządu, Andrzej Suchecki, był akurat na spotkaniu ze zbuntowaną załogą. – Dowiedziałem się o tym w Warszawie, przyjechałem najszybciej jak się dało, cała sytuacja mnie zaskoczyła – powiedział nam po spotkaniu z pracownikami prezes Centromostu. – Konflikt jest już zażegnany, ludzie wrócili do pracy. Dostaną resztę wypłaty na koniec przyszłego tygodnia – obiecuje. Jednak pracownicy już nie wierzą w te zapewnienia. – Kilka razy tak nam mówili – powiedział nam jeden ze strajkujących. – Jak nie dostaniemy wypłaty, nie wyjdziemy w poniedziałek do pracy – dodał stanowczo. – Mnie w banku nikt nie pyta, czy miałem wypłatę – powiedział nam spawacz, pracujący w byłej stoczni. – Już mi przysyłają monity. Rozglądam się za inną pracą, koledzy też – macha zrezygnowany ręką. –Proszę pani, wszystko nam zabierają, odroku nie dostaliśmy ubrań do pracy – wtrąca kolejny pracownik firmy. – O posiłkach regeneracyjnych możemy pomarzyć – dodaje. – Pani kadrowa powiedziała nam, że to co robimy jest nielegalne – informuje nas monter konstrukcji. – Zapytaliśmy ją w takim raReklama

budki telefoniczne

zie, czy legalne jest to, że my nie dostajemy wypłaty, wtedy nic nam nie odpowiedziała. Zapytaliśmy prezesa firmy, dlaczego pracownicy administracji w całości i terminowo otrzymali wynagrodzenie za pracę, a szeregowi pracownicy tylko część. –Odzawsze wnaszej firmie jest taki konflikt, tzw. białych kołnierzyków [pracowników administracji – przyp. redakcji]. Mamy chwilowe problemy z płynnością finansową firmy, czekamy na kredyt związany z finansowaniem nowych kontraktów – usłyszeliśmy w odpowiedzi. Kilka minut po godz. 14 pracownicy wrócili do pracy. – No bo czy mamy jakieś wyjście – tłumaczy nam spawacz. – Musimy pracować, bo może sytuacja się wyjaśni, a iść na „kuroniówkę” po tylu latach pracy? Widzi pani, i tak źle, i tak niedobrze – kończy smutno nasz rozmówca. Centromost Stocznia Rzeczna w Płocku powstała w lipcu 1998 roku, w wyniku połączenia firm Centromor S.A. z Gdańska i Mostostal Płock S.A. z Płocka. Firma przejęła majątek dawnej Płockiej Stoczni Rzecznej. LENA ROWICKA

Niedziałające i porozbijane budki telefoniczne, stojące na ulicy Tumskiej szpecą deptak, który miał być jedną z wizytówek miasta. Radny Artur Kras poprosił o ich usunięcie. – Ulica Tumska miała być „salonem miasta”, niestety, dzisiaj przedstawia widok mało salonowy – pisze w swej interpelacji. – Proponuję usunąć te nikomu nie służące ruiny – dodaje. Ratusz przychylił się do tej prośby. Radny Platformy Obywatelskiej zasugerował, by zamiast szpecących wizerunek ulicy Tumskiej budek telefonicznych znalazły się tam ławeczki, dostosowane do potrzeb mieszkańców. – Proponuję nałożyć na nie marmurowe siedziska lub nakładki z materiału, dającego komfort termiczny, na przykład z drewna – podaje Artur Kras. Urząd miasta o opinię w tej sprawie poprosił głównego projektanta modernizacji ul. Tumskiej, Włodzimierza Nowakowskiego. Ten pozytywnie zaopiniował decyzję likwidacji pięciu budek telefonicznych z ul. Tumskiej. – Nie wnoszę sprzeciwu w sprawie likwidacji budek telefonicznych, skoro zostały doprowadzone do zniszczenia i nie są przydatne użytkownikom przestrzeni

publicznej – stwierdził Włodzimierz Nowakowski. – Nie wyrażam jednak zgody na wprowadzenie elementów drewnianych w jakiejkolwiek postaci, a tym bardziej zastąpienia ich ławkami – dodaje. W uzasadnieniu projektant tłumaczy, że elementy małej architektury na Tumskiej muszą być wykonane z materiałów odpornych na wandalizm i łatwych do utrzymania w czystości, a drewno takich wymogów nie spełnia. Ratusz zapewnia, że już niebawem budki telefoniczne zostaną trwale zdemontowane. MICHAŁ SIEDLECKI


Waszym zdaniem

6 EchoSonda

Jak ożywić Tumską?

Czwartek, 27 lutego 2014

petroecho.pl/w-plocku/waszym-zdaniem

Stary Rynek zamknięty dla ruchu,

a samochody jeżdżą – Przydałyby się jakieś kluby, puby, parki. Coś w stylu domu muzyki. Tumska potrzebuje młodych ludzi.

– Tumska powinna zostać upodobniona do Grodzkiej. Potrzeba tam knajpek, restauracji. Aczkolwiek będzie ciężko wypędzić stąd banki.

– Kiedyś na Tumskiej tętniło życie. Były sklepy i lokale, teraz są banki. Tumska zrobiła się smutna. Potrzeba ludzi.

– Potrzebne są restauracje, tak jak na Grodzkiej. Lokale wykwintne z dobrym jedzeniem.

„Czy plac Stary Rynek jest placem zamkniętym dla ruchu kołowego czy nie?” – zapytał nas czytelnik, który w weekend odwiedził z dziećmi miejskie lodowisko. Zaskoczyło go, jak często i... szybko przejeżdżają tamtędy samochody. Zapytaliśmy w urzędzie miasta kto ma prawo i z jaką prędkością przejeżdżać przez plac. – Byłem w weekend z dziećmi na łyżwach przed ratuszem i w czasie gdy starsze jeździło, młodsze biegało wokół, ale tylko chwilę, bo gdy zorientowałem się, że przez ten plac jeżdżą (i to jak) w najlepsze samochody, w obie strony, to złapałem dziecko za rękę i nie pozwoliłem biegać. Tam jest niebezpiecznie! – pisze nasz czytelnik. Pyta jednocześnie, jak to możliwe, skoro stoją tam znaki zakazujące ruchu, a na każdym budynku wokół, z ratuszem włącznie, wiszą kamery monitoringu miejskiego. – Kto pilnuje, aby ten zakaz wjazdu na najważniejszy plac w mieście był respektowany? Gdzie są służby za to odpowiedzialne? Czy nie można zamontować w tym miejscu, wzorem innych miast, chowanych w razie potrzeby w ziemię słupków, zabezpieczających przed jeżdżeniem? Czy to ma być reprezentacyjne miejsce do spacerów z dziećmi i odpoczynku czy też ulica z regularną jazdą aut? I to jazdą szybką, bo każdy chce uciec czujnemu oku kamery, więc pędzi ile mocy pod maską – pisze dalej nasz czytelnik. O odpowiedź na te pytania zwróciliśmy się do urzędu miasta. – Stary Rynek jest zamknięty dla ruchu kołowego – tłumaczy Hubert Woźniak

z zespołu spraw medialnych ratusza. – Fizycznie przejazd przez plac możliwy jest jedynie pod południową pierzeją kamienic dla osób, które posiadają zezwolenie Urzędu Miasta – dodaje. Ile jest taki zezwoleń w obiegu? Okazuje się, że wcale nie tak mało. Wydanych zostało 47 indywidualnych zezwoleń na przejazd przez Stary Rynek oraz kilka indywidualnych zezwoleń na wjazd na ten plac. Czym różnią się te zezwolenia? – Dla przykładu: Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia odebrało indywidualną zgodę na wjazd na Stary Rynek przez ul. Małachowskiego jednym autobusem z turystami. Zgoda jest na okaziciela – wyjaśnia Hubert Woźniak. Na Stary Rynek mogą obecnie wjeżdżać pojazdy Urzędu Miasta, sądów oraz prokuratur. Oprócz kierowców posiadających zezwolenie, na Stary Rynek mogą wjechać także pojazdy służb miejskich oraz komunalnych. Ale bezwzględnie wszystkie pojazdy, poruszające się po tym terenie muszą stosować się do przepisów ruchu drogowego. Wjazd na Stary Rynek oznacza poruszanie się po tzw. strefie zamieszkania, co wymusza na kierowcy (przynajmniej teoretycznie) poruszanie się z prędkością nie przekraczającą 20 km na godzinę. Kierowca może też zaparkować tylko w wyznaczonych do tego miejscach i musi ustąpić pierwszeństwa pieszym. Według ratusza, każdy z kierowców pojazdów, których wjazd na plac został dopuszczony lub posiadający indywidualne zezwolenie na przejazd musi się do tej organizacji ruchu i zasad dostosować. Za pilnowanie respektowania znaków zakazu wjazdu odpowiada policja i straż miejska. – Straż miejska interweniuje w rejonie starówki regularnie, patrole są kierowane na Stare Miasto na każdej z trzech

zmian. Niestety, strażnicy nie prowadzą oddzielnej statystki interwencji dla Starego Rynku, a jedynie dla całego osiedla. Indywidualną statystykę funkcjonariusze prowadzą na tym obszarze tylko dla sąsiadującej ze Starym Rynkiem ul. Piekarskiej. Ale już to wystarczy, żeby mieć pogląd na sprawę. – Tylko od stycznia do 18 lutego strażnicy miejscy (za niedostosowanie się do znaków) wystawili 45 mandatów, a wiele osób – np. turystów, którzy się zgubili – pouczyli. W kilku przypadkach skierowali wnioski o ukaranie do sądu – mówi Hubert Woźniak. Co w takim razie z pomysłem czytelnika w sprawie montażu słupków ograniczających wjazd. Może to pozwoliłoby ograniczyć niefrasobliwe poruszanie się kierowców po tym terenie? – Ustawienie słupków uniemożliwiających fizycznie przejazd przez Stary Rynek jest zabiegiem wymagającym konsultacji, m.in. ze służbami odpowiadającymi za bezpieczeństwo płocczan – policją, Państwową Strażą Pożarną czy ratownictwem medycznym – tłumaczy ratusz, dodając jednocześnie, że pełnomocnik prezydenta ds. Transportu Publicznego i Inżynierii Ruchu Drogowego zaczął analizę sytuacji na Starym Mieście, zmierzającą do m.in. wprowadzenia nowej organizacji ruchu w tej części Płocka. – Głosy mieszkańców na temat ruchu na Starym Rynku i ewentualnego wprowadzenia ograniczeń w tym zakresie zostaną przez niego uwzględnione – zapewniają w urzędzie. Być może jednak rozwiązaniem jest całkowite zamknięcie przejazdu przez Stary Rynek, bez robienia wyjątków. Bo w jaki sposób sprawdzić (i wyegzekwować) czy pojazdem łamiącym przepisy nie jest właśnie auto urzędów, które otrzymały zgodę na przejazd? AS


Dzieje się

7

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Recepta na miłość i... zwycięstwo

Kawiarnia na molo? Jest inny pomysł

15 lutego w Galerii Mazovia na ręce pani Janiny i pana Stanisława spod Płocka przekazaliśmy walentynkowy prezent, który był nagrodą w naszym wspólnym konkursie na najpiękniejsze wyznanie miłosne. Galeria Mazovia ufundowała zwycięzcom nagrodę pieniężną w kwocie 400 zł, pamiątkowy voucher oraz komplet pięknych filiżanek. Para, która specjalnie przyjechała dzisiaj do Płocka, nie kryła wzruszenia i tremy przed wejściem na scenę. Nagrodę wręczyliśmy osobiście. A przy okazji udało nam się chwilę z parą porozmawiać. Nasza zwyciężczyni jest z mężem już od 41 lat. Pani Janina jest emerytowaną urzędniczką, a pan Stanisław nauczycielem, obecnie na rencie. Mieszkają w małej miejscowości pod Płockiem. Mają dwójkę dzieci i czworo wnucząt. Wiodą spokojny tryb życia. Lubią oglądać razem programy telewizyjne, rozwiązywać krzyżówki, no i czytają dużo prasy. W ten sposób dowiedzieli się o naszym redakcyjnym konkursie – z papierowego wydania gazety PetroNews. Zapytaliśmy, jaka jest ich recepta na miłość? – Nie codziennie mówimy sobie, że się kochamy – wyznała nam pani Janina. – Ale szanujemy się i bardzo dbam o męża, on o mnie też. Jednak najważniejsze chyba jest to, żeby umieć iść na kompromisy i dużo ze sobą rozmawiać jak pojawiają się kłopoty. Bywa, że po tylu latach jesteśmy zazdrośni o siebie – uśmiecha się, ciepło patrząc na męża. – Żona do dziś nie chce mnie samego wysłać do sanatorium – uzupełnia pan Stanisław. Widać, że para doskonale się rozumie. Nagrodę pieniężną chcą przeznaczyć na zakup srebrnych kolczyków dla laureatki. – A mężowi zrobię jakąś niespodziankę – śmieje się nasza zwyciężczyni. Gratulujemy wygranej jeszcze raz i, oczywiście, zapraszamy wszystkich czytelników do udziału w naszych konkursach. Jak sami widzicie, naprawdę warto! LENA ROWICKA FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK Reklama

Tak wiele historii Wisły zgromadzonej w jednym miejscu jeszcze nie było. A to dzięki ekspozycji „Ludzie i statki. Historia Płocka Wisłą pisana”, której otwarcie miało miejsce 20 lutego w nowej siedzibie POKiS przy ulicy Tumskiej 13. Przy okazji dowiedzieliśmy się, co może zagospodarować budynek na molo. Bogaty zbiór robił olbrzymie wrażenie na zwiedzających – stare zdjęcia, dokumenty, kompletne mundury, plany oraz przedmioty używane na statkach pływających po Wiśle. Najstarsze dokumenty zaprezentowane na wystawie pochodzą z lat 80. XIX wieku. Należały do rodziny Stanisława Górnickiego, jednego z większych armatorów. Miasto rozwijało się wraz z rozwojem żeglugi wiślanej. A ludzie, pracujący na statkach i barkach, na trwałe zapisali się na kartach historii Płocka. Właśnie nim oraz właścicielom jednostek pływających po rzece poświęcona jest wystawa. Jest ona efektem projektu, jaki w VI edycji konkursu grantowego realizuje Towarzystwo Przyjaciół Płocka oraz Archiwum Państwowe w Płocku. Większość prezentowanych eksponatów pochodzi ze zbiorów tego drugiego, część jednak trafiła na wystawę od płockich wodniaków i ich rodzin. Stare dokumenty sprzed wielu lat są na wyciągnięcie ręki. Namacalne i niepod-

ważalne dowody istnienia ludzi, którzy tworzyli historię tego miasta, unikatowe plany budowli rzecznych czy księgi, w których zapisywano ruch statków towarowo-osobowych. Dzięki zrekonstruowanym mundurom marynarzy, łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądał kapitan czy mechanik okrętowy. A być może nawet przez chwilę poczuć się jak na starym „Traugucie”. – Urzekły mnie adresy zameldowania wodniaków – powiedział nam płocczanin zwiedzający ekspozycję. – Na przykład barka numer 478 czy berlinka 1235. Oni tam mieszkali, to był ich drugi dom – uśmiechał się. Jeśli ktoś słuchał uważnie, dowiedział się między innymi, że złote lata rozkwitu płockiej żeglugi przypadały na koniec XIX i początek XX wieku. Po drugiej wojnie światowej jakby trochę o Wiśle zapomniano. Na szczęście są ludzie, którzy wciąż chcą

przypominać o związkach miasta z rzeką, o tym, że właściwie Płock rozkwitł dzięki Wiśle. – Chcemy znaleźć stałe miejsce dla naszej ekspozycji – mówił nam Paweł Śliwiński, prezes Towarzystwa Przyjaciół Płocka. – Wstępnie, ze strony POKiS-u padła propozycja, żeby ekspozycja trafiła do „okrąglaka” na molo. Może to być ciekawa atrakcja turystyczna, a zwiedzający będą mogli przy okazji poznać kawałek historii miejsca, w którym się znajdują – kończył zadowolony. Wystawę można zwiedzać do końca kwietnia, uprzednio umawiając się z prezesem Towarzystwa Przyjaciół Płocka, pod numerem tel. 695-983-793. Godziny otwarcia: czwartki (grupy zorganizowane), piątki: 12-16, soboty: 10-14. LENA ROWICKA FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK


Felieton

8 Masoni, powstaniec – samobójca i naukowcy… Płock ma bardzo bogatą historię, zaklętą w różnych źródłach. Nasi przodkowie pojawili się na ziemi płockiej 10 tysięcy lat temu. Niemalże każdy kamień, cegła i choćby drobina piasku były świadkami niezwykle bogatych i zaskakująco interesujących dziejów Płocka. Tu przez wieki tworzyła się historia… Od pewnego czasu, przechadzając się w parku za Tumem mijamy ławeczkę, na której odpoczywa, czytając gazetę, staromodnie ubrany pan z wiernym pudelkiem – to niekonwencjonalny pomnik Jakuba Chojnackiego – wieloletniego Prezesa Towarzystwa Naukowego Płockiego. Tuż za nim znajduje się przedmiot jego życiowej pasji, siedziba ukochanego Towarzystwa. Niepozorna, jednopiętrowa kamienica przylegająca do Pałacu Biskupiego, częściowo pokryta cegłą, częściowo otynkowana, od 1908 roku była siedzibą TNP (plac Narutowicza 8). Niewiele osób wie, że jej fundacja sięga wieków średnich – została zbudowana około 1445 roku przez kanonika płockiego Stefana z Miszewa, kanclerza księcia Bolesława IV i jest jedną z nielicznych, ocalałych gotyckich budowli na terenie naszego miasta. Jej mury kryją między innymi tragedię powstańca styczniowego Wojciecha Zegrzdy, który był jednym z inicjatorów szturmu na odwach w 1863. Po klęsce ataku, biorąc na siebie brzemię poniesionej porażki, popełnił tu samobójstwo. Płock, przeżywający od czasów wojen szwedzkich okres upadku, pod zaborami paradoksalnie zyskał na znaczeniu, był siedzibą departamentalną, tym samym stał się również ośrodkiem administracyjnym, kulturalnym i intelektualnym. I tu pojawiają się też masoni, w Polsce nazywani wolnomularzami. Zakorzenili oni także i w płoc-

Tajemnicza autorka na łamach naszego portalu i gazety dzieli się z Wami ponownie swoją twórczością. Wiecie już co stanie się z główną bohaterką opowiadania? Zapraszamy na trzeci odcinek „Weronika odchodzi”. Kilka godzin później pociąg zatrzymał się na niewielkiej, zaniedbanej stacyjce. Weronika wysiadła na peronie i rozejrzała się wkoło zaskoczona, że to miejsce tak niewiele zmieniło się przez tak wiele, w jej mniemaniu, lat. Lat, które dzieliły roześmianą dziewczynę w rozpuszczonych, wiecznie potarganych włosach od poważnej, gładko uczesanej pani po trzydziestce. Mimo upływu czasu, Weronika doskonale pamiętała jednak drogę, jaką teraz powinna przebyć, by dotrzeć do niedużego domku swej ciotki. Nieśpiesznie i spokojnie ruszyła w tym kierunku, bowiem w domu, który niegdyś tętnił życiem, nikt na nią nie czekał. Po raz pierwszy Weronika miała spędzić tu długie i samotne wakacje. Od jej ostatniej wizyty minęło już piętnaście lat. Wówczas też po raz ostatni widziała swą ciotkę – spokojną i cichą jak nigdy. Ze stacyjki w stronę wioski prowadziła asfaltowa jezdnia, przy której rosły piękne stare wierzby. Po pięciominutowym, przyjemnym spacerze w ich cieniu, Weronika zeszła z tej głównej i tak naprawdę jedynej ulicy, łączącej stację z największą w okolicy wsią. Szła teraz dość szeroką, ale już mocno piaszczystą drogą i z trudem ciągnęła po niej walizkę. Po około dwudziestu minutach miała dotrzeć do pięknego wzgórza nieopodal lasu, na którego szczycie stał, zbudowany jeszcze przed wojną, parterowy dom. Niegdyś

Czwartek, 27 lutego 2014

petroecho.pl/w-plocku/tylko-u-nas

Okiem Robaka – Odkrywamy płockie skarby

czanach ideę i chęć zrzeszania się. W tym czasie w mieście działało aż 5 lóż masońskich i właśnie z koncepcji masońskich, dotyczących pogłębiania wiedzy i rozwoju oświaty zrodziła się koncepcja powołania Towarzystwa Naukowego Płockiego. Może dziś trudno uwierzyć, ale ten iście altruistyczny pomysł i wieloletni zapał zrodził się w płocczanach w 1820 roku – bez pośrednictwa Internetu, „fejsa” czy też innych portali społecznościowych, lecz w„realu” –napłockich ulicach, w salonach i w cukierniach… Pierwszym, w zasadzie honorowym Prezesem TNP był biskup płocki Adam Prażmowski, choć faktycznym organizatorem życia tej instytucji był w tym czasie rektor Szkoły Wojewódzkiej w Płocku Kajetan

Morykoni. Nazwisko płocczanom jak najbardziej znane – przecież to nazwa ulicy. Równie duże zasługi położył prokurator i jednocześnie badacz historyczny Wincenty Hipolit Gawarecki. I znów kolejna nazwa miejsca na płockiej mapie. W pierwszych swych założeniach Towarzystwo poświęciło się pracom naukowym, badawczym i krajoznawczym Województwa Płockiego. Prowadziło również muzeum, które pełniło także rolę szkolnego gabinetu pomocy naukowych i bibliotekę – udostępnioną mieszkańcom. Działalność Towarzystwa została przerwana na dziesiątki lat w 1830 roku po upadku powstania listopadowego, która zbiegła się również ze śmiercią najaktywniejszego

z działaczy Kajetana Morykoniego. Dopiero w 1907 roku nastąpiła reaktywacja Towarzystwa, znów dzięki społecznikom, których nigdy nam nie brakowało. Aleksander Maciesza – lekarz, antropolog, demograf, prezydent miasta, fotograf oraz małżeństwo Halina i Stefan Rutscy – pasjonaci, opiekunowie i kustosze zbiorów muzealnych, a także dopiero co nabytego ogromnego i cennego księgozbioru Gustawa Zielińskiego, liczącego bez mała 25 tysięcy woluminów, na nowo „nakręcili” płocczan i wzbudzili w nich zapał „pro publico bono”. Małżeństwo Macieszów wydało pierwszy „Przewodnik po Płocku”, z którego między innymi dowiadujemy się, w jak kuriozalny dla nas sposób funkcjonowało muzeum Towarzystwa: „(…) Tow. Naukowe otwarte w dni powszednie od 5-6, w niedziele od 111-szej. (…) Przyjezdni mogą zwiedzać Muzeum i zbiory szkolne w innym czasie, za zgłoszeniem się telefonicznie do dra Al. Macieszy (Nr 108) lub osobiście do prof. Rutskich, ul. Piekarska Nr 7, 2-gie piętro”. W okresie międzywojennym członkowie Towarzystwa pod wodzą Aleksandra Macieszy i Hipolita Gawareckiego wykazali się nie tylko zaangażowaniem, ale wręcz społecznikowską ofiarnością w naukowym opisie regionu płockiego i innych przedsięwzięciach badawczych. Ich kulturotwórczy wkład w rozwój płockiej inteligencji i nauki polskiej jest nie do przecenienia. Dzięki ich staraniom w 1930 roku zbiory sztuki, etnograficzne i historyczne zyskały nowe lokum w Domu pod Opatrznością, który od 1973 roku jest siedzibą Biblioteki im.

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Weronika odchodzi, odc. 3

uroczo urządzony, pachnący domową szarlotką i rozbrzmiewający co chwilę śmiechem, dziś był opuszczony i zapewne nieco zaniedbany. Tylko raz w miesiącu, bądź nawet rzadziej, przyjeżdżała tu córka ciotki – Maria, a czasem też jej dzieci – Agnieszka i Jakub. Obowiązkowo wszyscy zjeżdżali się tu dopiero w wakacje. Wówczas z trzech różnych krańców Polski rodzina ciotki jechała wiele kilometrów, by tutaj spędzić beztrosko przynajmniej dwa tygodnie. Wszyscy czuli się mocno związani z tym miejscem, dzięki któremu od dziecka doświadczali dodającego energii i zdrowia radosnego odpoczynku wśród traw, kwiatów i starych drzew. Wakacje w domku na wzgórzu nierozerwalnie

wiązały się z dorastaniem Agnieszki i Kuby, a później również i Weroniki. Zapraszana przez ciotkę przez kilka lat z rzędu, miała ona okazję doświadczyć tutaj wszystkiego, co najlepsze. Po śmierci ciotki, jej córka nie chciała oddać domu w obce ręce. Maria pragnęła bowiem, by również jej wnuki mogły beztrosko odkrywać uroki wsi i naturalną moc tego miejsca. Dzięki jej determinacji Weronika mogła teraz spędzić tutaj swój nietypowy urlop. Maria zresztą bardzo chętnie się na to zgodziła, licząc, że przy okazji uporządkuje ona nieco dom i ogródek przed ich wakacyjnym przyjazdem. Weronika dłuższy już czas wędrowała

piaszczystą drogą, ciesząc się w duchu, że wzięła ze sobą jedynie małą walizkę, a na nogach ma płaskie buty. Po drodze mijała kolejne z nielicznych gospodarstw. Mieszkańcy tych małych, skromnych domów, zaalarmowani przez swe psy wyglądali z zaciekawieniem zza płotów lub przez okna. Weronika grzecznie kiwała do nich głową lub witała się tradycyjnym „dzień dobry”, nie zatrzymując się jednak ani na chwilę. Po kilku minutach zobaczyła wreszcie w oddali pięknie zazielenione wzgórze, z którego szczytu dumnie spoglądały w jej stronę dwa sędziwe, rozłożyste kasztanowce. Drzewa obficie pokrywały kwiaty, jak zawsze pewnie o tej porze roku. Ten niezwykły widok uświadomił Weronice, że nigdy nie była tu wiosną. Łąka na pewno też wygląda niesamowicie – pomyślała i miała ochotę nie zatrzymywać się wcale na wzgórzu, tylko pobiec dalej. Zupełnie jakby znów byłą nastoletnią Weroniką. Słońce znajdowało się już dość nisko nad horyzontem, a ona przebyła długą i nieco męczącą drogę. Weszła zatem do domu ciotki, by zostawić walizkę, a gdy usiadła na chwile na drewnianym krześle, nieprzyjemny ból opuchniętych nóg dał jej znać, że dotarcie na łąkę nie będzie tak proste jak kiedyś. – Chyba muszę jednak z tą wizytą poczekać do jutra – powiedziała sama do siebie i zaczęła rozglądać się za jakimś łóżkiem. W nocy Weronika spała niespokojnie

Zielińskich. Dość powiedzieć, że po wyzwoleniu Płocka 21 stycznia 1945 roku natychmiast pojawili się starzy, przedwojenni pracownicy Towarzystwa, pragnący jak najszybciej zabezpieczyć zbiory biblioteczne i muzealne. Na szczęście nie uległy one specjalnemu zniszczeniu, czy też rozproszeniu. Hitlerowcy na bazie zbiorów Towarzystwa planowali utworzyć w Płocku ośrodek kultury niemieckiej. A było co zabezpieczać! W zbiorach specjalnych, umieszczonych w gotyckiej kamienicy, znajdują się przecież takie cuda jak rękopisy, starodruki, w tym inkunabuły oraz stare dokumenty, grafiki i mapy. Wśród najciekawszych dzieł można wymienić: „Boską komedię” Dantego Alighieri z 1487 r., pierwsze wydanie „De revolutionibus orbium coelestium” Mikołaja Kopernika z 1543 r., Statut Jana Łaskiego z 1506 r., „Herby rycerstwa polskiego” Bartosza Paprockiego z1584 r. czy „Wielką księgę artylerii” Kazimierza Siemionowicza. Na szczególną uwagę zasługuje 80 grafik Francisca de Goyi z cyklu „Kaprysy” ze zbiorów Gustawa Zielińskiego. Tymczasem zbiory muzealne Towarzystwa dały po II wojnie światowej początek Muzeum Mazowieckiemu w zaadaptowanym na ten cel budynku opactwa pobenedyktyńskiego (poprzednia lokalizacja MMP). Niestety, wojna bezpowrotnie zabrała 39 członków TNP. Jednakże i w czasach powojennych płocczanom nie brakło altruizmu i społecznikowskiego zapału. I tak jest do dziś, a jak jest dokładnie, opowiemy niebawem… WALDEMAR ROBAK i miała dziwny sen. Jej dom był zupełnie obcym miejscem, a mężem był zupełnie nieznany jej mężczyzna. Miała wrażenie, jakby zamieniła się z kimś na życia i mimo, że wszystko wyglądało pięknie, a obce dzieci były nad wyraz grzeczne, czuła się źle i samotnie. Chciała wracać do domu, ale nie wiedziała jak. Nie miała nawet pojęcia, co to za miasto. Po posiłku bez słowa zostawiła swego nowego męża i dzieci, wyszła z domu i zaczęła iść przed siebie. Z każdym krokiem jednak czuła się coraz bardziej zagubiona. Wszystko było takie obce, a na ulicy nie było zupełnie nikogo. Nie mogła więc spytać o właściwą drogę. Dłuższy czas tak szła po opustoszałym mieście, które nie przypominało żadnego znanego jej miejsca i traciła nadzieję, że odnajdzie swój prawdziwy dom. Nagle na końcu uliczki, na której właśnie się znalazła, pojawił się mężczyzna uderzająco podobny do jej Maćka, a obok niego niezwykle elegancka i piękna kobieta. Weronika zaczęła biec w ich stronę, a para spokojnie skierowała się do najbliżej stojącego auta. Mężczyzna popatrzył nawet przez moment w jej stronę, krzyknęła więc z całych sił: – Macieeeek!!! On jednak odwrócił się szybko, jakby nie chodziło o niego, wsiadł za kierownicę i zaraz auto ruszyło. Weronika poczuła strach i bezsilność. Była pewna, że już się jej nie uda odnaleźć drogi do domu, a jeśli nawet jakimś cudem, to w sumie po co? Jej mąż jest przecież teraz z inną, wspaniałą i niesamowicie atrakcyjną kobietą. A ona już dawno taka nie jest… Stała jak skamieniała na drodze i zastanawiała się co powinna zrobić, gdy nagle szczekanie psa wyrwało ją z tego dziwnego miasta. Otworzyła oczy i nadal nie wiedziała gdzie jest… MOTYL NOCY


W obiektywie

12

Czwartek, 27 lutego 2014

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Studniówka Małachowianki Liceum Ogólnokształcące im. Marszałka Stanisława Małachowskiego w Płocku zorganizowało tegoroczną studniówkę w Orlen Arenie. To druga taka impreza poza murami szkoły, w której trwa remont. 15 lutego odbyła się jedna z ostatnich w tym roku studniówek – najstarszej płockiej szkoły, czyli popularnej Małachowianki. W 2010 roku szkoła obchodziła 830-lecie istnienia. W 2012 roku rozpoczęto prace remontowe, w trakcie których odkryto oryginalne freski dawnej kaplicy św. Kazimierza. Tegoroczni maturzyści Małachowianki bawili się w murach Orlen Areny od godziny 20 do 6 rano. FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

petroecho.pl/w-plocku/informacje

W oknie życia znaleziono małą Zosię! Ktoś zostawił wiadomość: „Wrócę po nią za miesiąc” – To jest wielka radość jak „rodzi” się dziecko – powiedziała z uśmiechem siostra Mirosława Ratter, przełożona Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na Starym Rynku. W środę po godz. 13 ktoś pozostawił tam noworodka, którego znaleziono w oknie życia. Po przekroczeniu progu Sanktuarium Miłosierdzia Bożego panuje przenikliwa cisza, czuć atmosferę głębokiej modlitwy. Na ławkach siedzi kilkanaście osób, w tym kilka sióstr zakonnych. Niektórzy klęczą. Wokół panuje niezwykły spokój, a mało kto zdaje sobie sprawę, co będzie działo się za kilka godzin za tylnymi drzwiami, prowadzącymi do klasztoru. Za pięć minut na zegarze wieży ratuszowej wybije godz. 13.30. Na Starym Rynku setki młodych płocczan tańczy poloneza, świętując tradycyjnie czas pozostały do matury. Niepostrzeżenie do okna życia, które jest oddalone od centrum placu o kilkadziesiąt metrów, podchodzi osoba z malutkim dzieckiem i zostawia je tam. Na półpię-

trze klasztoru rozbłyska światło alarmowe i rozbrzmiewa dźwięk dzwonka, które sygnalizują otwarcie okna. Siostra Lucjana, która – zanim przyszła do płockiego zgromadzenia – zajmowała się dziećmi w Domu Samotnej Matki pod Warszawą, schodzi do piwnicy, gdzie znajduje się okno życia. Przechodzi przez korytarze, obok mija magazyny ze starymi meblami. Wyciąga klucz i otwiera drzwi. W specjalnie przygotowanym łóżeczku widzi coś, co przypomina dziecko. Widok utrudniają antywłamaniowe szyby, które są przyciemnione. W pierwszej chwili myśli, że młodzież podrzuciła do okna życia jakąś zabawkę, może misia. Ale już po chwili wiadomo, że jest to dziecko, które – jak się potem okazuje – nie ma jeszcze miesiąca. Przy dziecku znaleziono kartkę napisaną prawdopodobnie przez mamę noworodka. Siostra Lucjana czyta na niej, że dziewczynka ma na imię Zosia, jest podana także informacja jaką ma grupę krwi, ile mierzy i jaką ma wagę oraz to, że urodziła się 24 stycznia 2014 roku. Jest też adnotacja: „za miesiąc po nią wrócę”. Siostra zakonna, według procedur, wzywa pogotowie i policję. Na miejscu służby pojawiają się w niespełna dziesięć minut. Lekarze badają dziecko.

Jest ono w dobrym stanie i nic mu nie dolega. Zostaje zabrane do szpitala na Winiarach. W czwartek sąd zadecyduje, co dalej będzie działo się z Zosią. W tym czasie policjanci rozmawiają z siostrą Lucjaną. Pytają o okoliczności, w jakich znalazła dziecko. W klasztorze panuje poruszenie, słychać dzwoniący domofon i telefony. Każdy chce się dowiedzieć, co się dzieje. Dzwoni nawet sam biskup

Piotr Libera. Siostra przełożona relacjonuje, że bardzo się cieszy z tego, że dziecko trafiło do okna całe i zdrowe. – Tym bardziej, że to właśnie inicjatywa księdza biskupa sprawiła, że mamy to okno życia – mówi siostra Mirosława. Siostra Lucjana wygląda na równie poruszoną, ale jest bardzo spokojna. – Czuję się bardzo szczęśliwa, że to dzieciątko zostało ochronione i nic złego mu się nie stało. Cie-

szę się, że to okno po raz pierwszy spełniło swoje zadanie – mówi i dodaje od razu: – I nawet, jeśli miałoby to być jedno dziecko na pięć lat – bo nasze okno życia otwarto niespełna pięć lat temu – to i tak ta sytuacja pokazuje, że to okno spełnia swoje zadanie i jest potrzebne. Siostry zapewniają, że jeżeli za miesiąc zapuka do nich matka niemowlęcia to przyjmą ją z otwartymi ramionami i zapewnią jej wszelką, także zewnętrzną pomoc. – Przede wszystkim będziemy się za nią teraz modlić, bo to była dla tej kobiety bardzo trudna decyzja – mówi siostra Lucjana. – Jeśli do nas przyjdzie, to otoczymy ją opieką i będziemy z nią rozmawiać. Wyjaśnimy jej, jak działa okno życia i też to, że jeśli będzie chciała zająć się Zosią, to będzie teraz musiała zgłosić się do sądu, który o tym zadecyduje. Siostra Lucjana nie ukrywa, że pojawienie się noworodka w płockim oknie życia jest kolejnym sygnałem tego, że młode małżeństwa czy osoby, które mają dzieci nie mogą być pozostawione same sobie. – Tacy ludzie potrzebują pomocy z zewnątrz. Należy wnikać w sytuację rodzin, bo wszyscy doskonale wiemy, że jest trudno. DAMIAN KAZAK


13


Męskim Okiem Wiecie ile wynosi budżet Płocka? Blisko miliard złotych. Za to budujemy np. szkoły, ulice, hale sportowe, parki, opłacamy armię urzędników i miliony innych spraw... A teraz wyobraźcie sobie tę wielką górę pieniędzy i pomyślcie, że prywatnie przez całe swoje życie to finansujecie – rok w rok... 50 miliardów złotych. Dużo? No cóż. Gdyby przyrównać to do TOP10 najbogatszych Polaków z Kulczykiem na czele, to... Dopiero oni wszyscy razem mają właśnie taką kwotę. Jakiś czas temu świat obiegła wiadomość, że aplikacja na telefony komórkowe Instagram została zakupiona przez Facebooka za miliard dolarów. Wszyscy jak jeden mąż pukali się w głowę. Co tak niezwykłe-

17

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

WhatsApp Płock! go jest w robieniu kwadratowych zdjęć i nakładaniu filtrów? Tym razem Facebook wydał więcej – całe 19 miliardów dolarów. Zakup wydaje się jeszcze bardziej bezsensowny, niż poprzedni. To aplikacja, praktycznie niczym nie różniąca się od znanego nam komunikatora na Facebooku, Hangout (Google) czy Gadu-Gadu. Naczym więc polega fenomen WhatsApp? Na całym świecie używa go już 420 milionów ludzi. Zdziennikarskiego obowiązku używam tej aplikacji na co dzień, ale nadal nie widzę żadnej miażdżącej przewagi. W wielkim skrócie: to dokładnie to samo co SMS/MMS, z tą różnicą, że wymagane jest połączenie z Inter-

netem (to opis dla mniej obytych z komputerami). WhatsApp jest tym samym co Facebook Messenger, z dodatkową możliwością przesyłania filmów, ale bez możliwości połączenia się z kimś, kto korzysta z komputera stacjonarnego... Czytając komentarze analityków, dotyczące przyczyn popularności WhatsApp można dojść do wniosku, że aplikacja używana jest głównie przez wszystkich, którym nie odpowiada przynależność do sieci społecznościowych, a więc przez ludzi, którzy cenią swoją prywatność i nie chcą czuć się inwigilowani... Ja tak nie uważam. Obserwując młodzież, która szerokim strumieniem wypływa z Facebooka na rzecz

aplikacji, działających wyłącznie w telefonie (np. kiedyś Instagram) odnoszę wrażenie, że nasi milusińscy chcą korzystać wyłącznie z środków komunikacji, które nie mogą być sprawdzane pod ich nieobecność i którą zawsze mają pod ręką. Od kiedy rodzice mają swoje konta na Facebooku, dla młodszego pokolenia ten serwis przestał być po prostu fajny. Jaka by nie była przyczyna popularności, powstaje pytanie. Jeśli Facebook kupił WhatsApp, to czy właśnie tym ruchem nie przekreślił jej głównych zalet? Czy więc przypadkiem to nie początek końca tej aplikacji? TS

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Nowe brzydkie kaczątko? Jestem Focus. Ford Focus 6 października 1948 roku w Paryżu zaprezentowano Citroena 2CV. Auto wyposażono w amperomierz, kilka przełączników, fotele (a raczej wykonane na wzór plażowych leżaków ławki z rurek stalowych, na których rozpięto materiał), wycieraczki i reflektory. 2CV był tani, spartański, adzięki swojej szpetocie szybko został również uznany za najbrzydsze dzieło człowieka, które porusza się na kołach. Samochód, pomimo swojej brzydoty, zdobył sympatię swoją niezawodnością i rozwiązaniami technicznymi. Z czasem, chętnie kupowany nawet przez wymagających i majętnych klientów, został nazwany pieszczotliwie „Brzydkim kaczątkiem”. Citroen od lat zapowiada następcę 2CV, więc kiedy pojawiło się nowe, najtańsze auto producenta, patrzymy na zdjęcia i mamy wrażenie, że poszedł w dobrym kierunku. Reklama

Auto, bazujące technicznie na nowym Peugeocie 108, tym razem diametralnie różni się wyglądem zewnętrznym od swojego bliźniaka. Odważna stylizacja na pewno pozwoli na łatwiejszą decyzję, które auto wybrać. Wierzymy, że czasami będzie to także nowy mały Citroen! C1 waży zaledwie 840 kg, ma 3,46 m długości, 1,62 m szerokości i posiada mały, 4,8-metrowy promień skrętu. Posiadając takie atuty dziwi, ale nie martwi możliwość zamówienia kamery cofania jako opcję dodatkową. Podobnie jak Pe u g e ot 108, będzie sprzedawany jako trzy i pięciodrzwiowy hatchback z możliwością zamówienia wersji Airscape – czyli z dachem z materiału, który da nam namiastkę podróżowania kabrioletem. Zupełnie jak w starym 2CV... TS FOT. MATERIAŁY PRODUCENTA

Już w przyszłym miesiącu na salonie w Genewie zadebiutuje restylizowany Ford Focus. Producent nie ujawnia, jakie zmiany mogą nastąpić w palecie silników, ale z nieoficjalnych źródeł słychać, że możemy wkrótce spodziewać się wersji hybrydowej. We wnętrzu lekkiej korekcie poddano konsole środkową, pod kątem uporządkowania i pomniejszenia gęstego lasu przycisków oraz dodano nowe wzory tapicerek. Więcej zmian przewidziano z zewnątrz na przedzie auta. Rzuca się w oczy coraz większe podobieństwo aut Forda do sportowych samochodów Aston-Martin. Nie mamy nic przeciwko inspirowaniu się

pięknymi autami, ale czy przypadkiem teraz nietaktem nie stanie się kupowanie Astonów, które dla naszych pań wyglądają jak spłaszczone, tanie Fordy? TS FOT. MATERIAŁY PRODUCENTA


Porady

18 Dzisiaj dalszy ciąg o emeryturach, czyli: Emerytury ustalane na dotychczasowych zasadach (tzw. stare emerytury) Osoby urodzone przed dniem 1 stycznia 1948 r. nabywają prawo do tzw. starej emerytury, ustalonej na dotychczas obowiązujących zasadach po ukończeniu powszechnego lub wcześniejszego wieku emerytalnego. Przysługujące takim osobom świadczenie zależy przede wszystkim od zarobków uzyskiwanych w wybranych latach kalendarzowych, a także od długości stażu pracy. Stare zasady stosowane są również do wcześniejszych emerytur przyznawanych kobietom z roczników 19491968, które do końca 2008 r. spełniły wa-

Czwartek, 27 lutego 2014

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Warto wiedzieć więcej – ZUS radzi runki wymagane do ich uzyskania. Zatem osoby urodzone przed 1 stycznia 1949 r. nabywają prawo do omawianej emerytury po spełnieniu łącznie dwóch warunków: 1. Ukończyli powszechny wiek emerytalny – dla wszystkich kobiet z tej grupy wiekowej wynosi 60 lat, zaś dla mężczyzn (poza urodzonymi w 1948 r.) – 65 lat. Mężczyźni urodzeni w 1948 r. mogą przejść na emeryturę powszechną po ukończeniu wieku emerytalnego, od-

powiednio wydłużonego nowelizacją ustawy emerytalnej z 11 maja 2012 r. Wiek ten wynosi od 65 lat i 1 m-c do 65 lat i 4 m-ce, w zależności od tego, w którym kwartale 1948 r. wnioskodawca się urodził. 2. Posiadają staż ubezpieczeniowy, wynoszący co najmniej 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Dla przyznania omawianej emerytury nie ma znaczenia, czy ubezpieczony pracował ostatnio przed przejściem na to świadczenie. Ważne jest, aby na przestrzeni całe-

go życia był zatrudniony przez odpowiedni, wymagany okres. Przepisy prawa ubezpieczeniowego dają także dodatkową możliwość przejścia na emeryturę osobom, które nie mają wymaganego okresu zatrudnienia. Jeśli ukończyły powszechny wiek emerytalny, mogą uzyskać emeryturę przy krótszym o 5 lat stażu ubezpieczeniowym, wynoszącym co najmniej 15 lat dla kobiet oraz 20 lat dla mężczyzn. Emerytura przyznawana w obniżonym stażu nie może być jednak pod-

wyższona przez ZUS do obowiązującej minimalnej kwoty świadczenia. Więcej szczegółów uzyskacie Państwo w terenowych jednostkach ZUS oraz na stronie www.zus.pl. BARBARA SMARDZEWSKA-CZMIEL, RZECZNIK PRASOWY O/ZUS W PŁOCKU

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Porady prawne: Jak nie kupić kolumny Zygmunta Marzenie o własnych czterech kątach jest w naszym społeczeństwie dość powszechne i nie ma tu znaczenia, czy miałoby to być popularne „M-3” czy dom na wsi. Nazbyt wielu osobom wydaje się jednak, iż najważniejszym elementem takiej transakcji jest zapłata za nabywaną nieruchomość – tymczasem jest to mylne wrażenie, które żywili również małżonkowie Bronisław i Jolanta S. Jak łatwo stracić bezsensownie własne pieniądze Naszym bohaterom udało się uzbierać pieniądze na zakup upragnionego domu pod Płockiem. W końcu, po dłuższych poszukiwaniach, znaleźli wymarzoną posesję z przepięknym ogrodem. Jej właścicielka, Martyna O., bez trudu zyskała sympatię

Zapraszamy na kolejny odcinek recenzji znanego płockiego muzyka – Ryszarda Wolbacha. Płoccy wykonawcy różnych gatunków, których możecie znaleźć w Top Teledyskach na PetroNews. pl, zostają poddani subiektywnej ocenie muzyka w cyklu „Uchem Ryszarda Wolbacha”. Farben Lehre „Nierealne ogniska” Co za słodkie archiwalia. Numer datowany na 2005 rok, niektóre źródła podają nawet 2003. Chłopcy piękni i młodzi (nawet Robert). Typowa nostalgiczna balladka z charakterystycznym, mało już oryginalnym tematem o przemijaniu. Ja takie numery lubię i chętnie zawsze posłucham. W uszach zostaje mi „mędliwa”, z lekka orientalna gitarka na solo, no i dramatyczny refren. Teledysk, jak na tamte czasy, typowy i nieskomplikowany zarówno w warstwie pomysłów, jak i realizacji (tu może nawet bardziej). Dzieciaki na planie zawsze dobrze robią, a długowłosy osobnik (znaczy model) łudząco podobny do bohatera teledysku Ciechowskiego „Mamona”. Tylko pozłocić by go deczko było trzeba. Taka post punko-

państwa S., strony znalazły wspólny język, dogadując się w istotnych kwestiach co do treści umowy. Naszym bohaterom wydawało się, że wystarczy w zupełności forma pisemna tego dokumentu. Mimo wszystko, dla pewności, postanowili sprawdzić informacje na ten temat w Internecie. Tam też dowiedzieli się, ja łatwo mogliby stracić swoje pieniądze. Nie było notariusza, nie ma nieruchomości Prawo bezwzględnie wymaga, aby umowa przenosząca własność nieruchomości, m.in. umowa jej sprzedaży, została zawarta w formie aktu notarialnego, czyli przy współudziale notariusza. W przeciwnym razie jest ona nieważna. Państwo S. mogliby pieniądze wydać, ale nieruchomość nadal należałaby doMartyny O. Nasi bohaterowie byliby tylko posiadaczami, których właścicielka cały czas mogłaby usunąć z nieruchomości. Dodatkowo, byliby posiadaczami wzłej wierze, wobec których Martynie O. przysługiwałyby roszczenia majątkowe, w tym o wynagrodzenie za korzystanie z jej nieruchomości. Dlatego też nasi bohaterowie szybko doszli do wniosku, że nie ma rady – żeby przez

kilkadziesiąt lat nie siedzieć na walizkach, trzeba wydać pieniądze na usługi notariusza. Zresztą, jak się dowiedzieli, jest on konieczny przy tego typu czynnościach prawnych, w celu zagwarantowania zabezpieczenia stronom, czyli uczestnikom takiej transakcji, należnych praw i słusznych interesów. Tylko ile małżonkowie S. musieliby notariuszowi zapłacić? To z kolei zależy od wartości nieruchomości, a dokładniej, ceny transakcyjnej ustalonej przez strony w umowie, przy czym górną granicę wynagrodzenia, jakie może pobrać notariusz za swe usługi reguluje rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 czerwca 2004 r. w sprawie maksymalnych stawek taksy notarialnej. I tak np. przy kwocie powyżej 60 tysięcy zł do 1 miliona zł kwota wynosi 1.010 zł + 0,5 % od nadwyżki powyżej 60 tysięcy zł. Z czym do notariusza? Nasi bohaterowie postanowili również zawczasu zgromadzić odpowiednie dokumenty, których notariusz będzie wymagał, aby przedstawiono mu je przed zawarciem umowy. Najczęściej, w przypadku zawierania umowy sprzedaży takiej nieruchomości, jaką chcieli nabyć państwo S., notariusze wy-

magają: zaświadczenia o przeznaczeniu nieruchomości w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego lub o braku takiego planu (urząd gminy); dokumentu stwierdzającego, w jaki sposób Martyna O. stała się właścicielką nieruchomości (np. umowa kupna, nabycie spadku); wypis z rejestru gruntów; odpis zwykły z księgi wieczystej danej nieruchomości (sąd rejonowy). Wpływ znajomości księgi wieczystej na zawartość portfela Aby uzyskać część z tych dokumentów, państwu S. potrzebna była pomoc i współdziałanie ze strony właścicielki domu. Ta jednak, gdy usłyszała o księdze wieczystej, zaczęła coś „kręcić”. Nagle też przestała być miła dla naszych bohaterów. Gdy małżonkowie S. wyjaśnili, że chcą zawrzeć z nią umowę w formie aktu notarialnego, niespodziewanie kobieta się rozmyśliła, powiedziała, że nieruchomości im nie sprzeda, a na koniec pokazała im drzwi. Okazało się, że na nieruchomości ciążyła hipoteka. Jest ona prawem zabezpieczającym wierzytelność na nieruchomości, niezależnie do kogo ona należy. Właściciel, który nie zaciągał zobowiązania zabezpie-

petroecho.pl/w-plocku/po-godzinach

Uchem Ryszarda Wolbacha wa poetyka, którą u Wojtka akurat lubię. Tak więc łezka wzruszenia mi po policzkach cicho spływa, bo czasy były piękne, choć niełatwe. Ja wtedy Harlem zakładałem, muzyczne ścieżki rzadko mi się z Farbenami spotykały, ale zrobili przez te lata sporo fajnych rzeczy, no i to nasi, z Płocka przecież. Lao Che „Kniaź” Bardzo się cieszę, że na liście znalazłem ślad najbardziej progresywnej i wartościowej formacji, było nie było, z Płocka rodem. Śledziłem dokonania Spiętego z drużyną od samego początku i szybko stało się jasne, że mamy do czynienia z muzycznym (zaawansowanym intelektualnie) fenomenem. Teledysk „Kniaź” pochodzi z ich debiutanckiej płyty „Gusła”, która była zapowiedzią tego, co zespół osiągnął później. Warto dodać, że zespół został doceniony przez krytykę muzyczną oraz licznych fanów, jak na nasz pokręcony rynek muzyczny w stopniu zdumiewającym. Przyjmowani zawsze entuzjastycznie na Woodstok

(wystąpili tam wielokrotnie), nagrodzeni Srebrnym Krzyżem Zasługi za popularyzację Powstania Warszawskiego, obsypani gradem nagród muzycznych, chyba nie do końca docenieni przez środowisko Płocka (to chyba dla Płocka typowe). Ich działania artystyczne są dla mnie cenne z uwagi na to, że mamy do czynienia z dwoma aspektami dla mnie wyjątkowo cennymi:

charyzmą wykonawczą oraz ciekawą koncepcją samego projektu. Teledysk skromny realizacyjnie, ale zawiera w sobie wiele informacji natury politycznej i socjologicznej. Obrazki oparte na archiwaliach z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, czyli z czasu głębokiej „komuny”, przeplatają się ze śladami działań naszej emigracji w USA. Gorzka to i wy-

czonego hipoteką i tak jest traktowany jako dłużnik. Może to doprowadzić do sytuacji, że nieruchomość zostanie sprzedana, aby pokryć cudze długi. Podstawową zasadą przy zakupie nieruchomości jest więc zapoznanie się z treścią jej księgi wieczystej. Treść księgi wieczystej może poznać każdy i to zupełnie za darmo. Może to mieć miejsce albo w siedzibie sądu, gdzie księga jest przechowywana, albo w prowadzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości elektronicznej Centralnej Bazie Danych Ksiąg Wieczystych (ekw. ms. gov. pl). Wystarczy znać numer ewidencyjny księgi wieczystej interesującej nas nieruchomości. Należy tutaj jednak podkreślić, że ze względu na powszechną dostępność ksiąg wieczystych w razie sporu nie można się powoływać na nieznajomość treści ksiąg. Decydując się na zakup nieruchomości angażujemy często dorobek finansowy naszego życia, czasami nawet pożyczamy pieniądze. Ta inwestycja nie może być zatem obarczona ryzykiem utraty naszych środków finansowych. Warto dołożyć starania, aby nie stała się naszym życiowym fiaskiem. MAREK ROBAK

mowna pieśń. Teraz nie każdy już pamięta czasy, kiedy zabierano nam resztki godności w imię przyjaźni polsko-radzieckiej. Oczywiście, teledysk można interpretować w różny sposób, jednak w połączeniu z mroczną, rustykalną warstwą muzyczną robi duże wrażenie. Fajna intelektualna i historyczna wycieczka. Tak czy inaczej, uważam się za fana Lao Che i będę bacznie przyglądał się ich dalszym ekscesom muzycznym. RYSZARD WOLBACH Ryszard Wolbach – wokalista rockowy, autor tekstów, kompozytor, gitarzysta. Był jednym z założycieli zespołu Babsztyl, po jego reaktywacji ponownie został jego członkiem. Laureat Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Ośmiokrotne występował na Pikniku Country w Mrągowie. Z zespołem Harlem związany był od 1993 do końca 2008 roku. W 2009 roku wrócił do swojego pierwszego zespołu Babsztyl. Występuje również wraz z Krzysztofem Misiakiem, wykonując utwory zespołu Harlem, Babsztyl, a także covery. Ostatnio bierze udział w projekcie „Kolory Nadziei”, którego pomysłodawczynią jest Barbara Szafraniec. To spektakl, ale i wydawnictwo muzyczno-literackie opatrzone 2 płytami, program szkoleń motywacyjnych, a w przyszłości portal społecznościowy oraz Festiwal Szczęścia.


Kulinaria

19

petroecho.pl/w-plocku/tylko-u-nas

od Kuchni: Uwaga! To danie uzależnia Kto zna języki azjatyckie, ten wie, że tytuł tego artykułu wcale nie jest błędem w drukarni. Te „krzaczki” to nazwa pierwszej restauracji, która jest bohaterem wyjątkowej części naszego cyklu „Płocczanie od Kuchni”. W tym odcinku poznacie nowe oblicze kuchni japońskiej. Na początek, nie będziemy trzymali Was dłużej w niepewności: pod znaczkami z tytułu, które zapisane są w języku japońskim, ukrywa się nazwa „Inari Sushi” – restauracji, która znajduje się w Galerii Mazovia. Dlaczego sushi wywołuje w nas tak skrajne emocje? Czy jest się czego bać? Która potrawa japońska uzależnia, a która oddziałuje na nasze ciało i duszę (czyt. psychikę)? Tego dowiecie się w kolejnej, specjalnej części naszego cyklu „Płocczanie od Kuchni”! Sushi > Stereotypy Kuchnia japońska składa się z wielu elementów. Jednym z nich jest właśnie sushi – ta potrawa złożona jest z gotowanego ryżu zaprawionego octem ryżowym oraz najróżniejszych dodatków, przeważnie owoców morza, wodorostów nori, kawałków ryb, warzyw, grzybów czy nawet jajek. – Jest to naprawdę zdrowe jedzenie, ponieważ wszystkie produkty, z jakich robi się tę potrawę, są najzdrowsze – mówi Dawid Bieliński, kucharz z dziesięcioletnim stażem, właściciel Inari Sushi. W innych krajach nieazjatyckich, sushi to bardzo popularna potrawa. Bary z kuchnią japońską w godzinach lanczu pękają w szwach. Dlaczego wielu Polaków nie akceptuje sushi w swoim jadłospisie? Przede wszystkim ze strachu przed czymś nowym, ale także ze względu na nasz zakorze-

niony tradycjonalizm. – Wiadomo, że jak coś jest stosunkowo nowe dla ludzi, to nie jest im łatwo zmienić swoje przyzwyczajenia – mówi Dawid Bieliński. – Tym bardziej, że sushi jest owiane wieloma stereotypami – jak ktoś słyszy „sushi”, to od razu ma w głowie myśl: „surowa ryba? O nie!” i nie chce słyszeć nic więcej – dodaje. A to wcale nie jest tak, że sushi to tylko i wyłącznie ta surowa ryba. – Mamy w swoim menu potrawę przyrządzaną tak samo jak sushi, tylko że z rybą pieczoną. I to jest idealna opcja dla osób, które zaczynają swoją przygodę z sushi właśnie – mówi pan Dawid. – Przecież jasne jest, że każdy ma inny smak, inny gust i wchodząc do nieznanej rzeki należy wybadać grunt – dodaje z uśmiechem. Sushi wyróżnia prostota wykonania. Geniusz tkwi w połączeniu ryżu z rybą.

– A takie połączenie rzadko się przecież zdarza w jakiejkolwiek innej kuchni – zaznacza pan Dawid. – Jednocześnie to wszystko buduje świetną harmonię. Poza tym, Japonia w ogóle jest przecież krajem, który z harmonią jest kojarzony w pierwszej kolejności. Cały rytuał przyrządzania tej potrawy, a także jej potrawy to idealna wizytówka Kraju Kwitnącej Wiśni – dodaje. Kucharz twierdzi nawet, że sushi jest w stanie człowieka uspokoić. – Ta potrawa potrafi dać dużo pozytywnej energii – zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Nie od dziś wiadomo, że to co jemy, ma wpływ na to, jak się czujemy, więc słowa Dawida Bielińskiego nie powinny dziwić, ale to co mówi nam za chwilę, jest jeszcze bardziej intrygujące. – Dla mnie przygotowywanie sushi to też tak, jakby rytuał – mówi. – To mnie uspokaja, wycisza, daje

ogromną radość i satysfakcję – zaznacza wyraźnie podekscytowany i za chwilę tłumaczy: – Ja traktuję swoje gotowanie bardzo, bardzo poważnie. Ponadto, czuję pewnego rodzaju więź z klientem, bo on przecież obdarza mnie swoim zaufaniem. Jak przyznaje właściciel Inari Sushi, kuchnia japońska zdobywa coraz więcej serc Polaków i ten styl dociera także do Płocka. – Poza tym, sushi uzależnia – śmieje się pan Dawid. – Ja sam uwielbiam sushi i ta potrawa króluje w moim menu. Praktycznie codziennie ją jadam – dodaje. – Staram się jednak to wszystko łączyć delikatnie z kuchnią chińską, która ma naprawdę dużo wspólnego z tą japońską. Pracuję też nad własnymi przepisami, więc menu mojej restauracji cały czas jest rozszerzane, żeby wyjść naprzeciw oczekiwaniom klientów. Sushi < Kuchnia japońska Najbardziej znane polskie jedzenie za granicą to pierogi, golonka i bigos – a przecież nie jadamy tych potraw na co dzień. Tak samo jest w przypadku kuchni Kraju Kwitnącej Wiśni. Okazuje się, że sushi to tak naprawdę tylko jeden, charakterystyczny odłam kuchni japońskiej. Owszem, najbardziej rozpowszechniony, ale nie znaczy to przecież, że jedyny. – Kuchnia tamtego świata, to także pełna gama potraw z mięs i owoców morza dostępnych również na naszej szerokości geograficznej – mówi Dawid Bieliński. – Są to potrawy równie zdrowe jak sushi, ponieważ nie smaży się ich w głębokich tłuszczach, są odpowiednio marynowane i przygotowywane. Itak, wkuchni japońskiej możemy znaleźć pieczonego kurczaka, który będzie idealny dla osoby, przyzwyczajonej do naszego, tradycyjnego jedzenia – ale także zjemy kaczkę w zupełnie innej odsłonie niż ta, którą znamy z naszych stołów. Ta japońska jest specjalnie zamarynowana, a następnie gotowana.

Młodość = dociekliwość To, jakie doświadczenia szef Inari Sushi miał w dzieciństwie i młodości, bezpośrednio oddziaływało na jakie życie. Od zawsze interesował się on kuchnią, poznawał nowe smaki, nowe kultury i ciągle chciał więcej. – Dużo w młodości podróżowałem. Mój tata pracował w transporcie i jeździłem z nim po różnych krajach – mówi Dawid Bieliński. – To mnie kształtowało i przekłada się na ten czas, do którego teraz w życiu dotarłem. Jeśli chodzi o jedzenie domowe, to na stole młodego Dawida królowała polska kuchnia tradycyjna. – Mama gotowała różne zupy, piekła kotlety... Ale jednak gdzieś tam, zawsze była też inna kuchnia – przyznaje. Ciekawość nowych, kulinarnych doznań pozostała z szefem Inari Sushi do dziś. Szuka on swoich inspiracji w różnych miejscach na świecie i to właśnie podróże dają mu nadal najwięcej natchnienia do nowych doświadczeń. – Ważnym momentem była dla mnie wizyta u mojego przyjaciela w Chinach, który naprawdę nauczył mnie ważnych rzeczy, dotyczących kuchni azjatyckiej – zaznacza pan Dawid. Kucharz został zaproszony do Longa – Chińczyka, który mieszka w wiosce niedaleko granicy z Rosją. – Poznałem tam jego rodzinę, pokazywał mi też wiele różnych potraw jego regionu. Do dziś staram się korzystać z tej wiedzy, ponieważ bardzo mnie ona ciekawi. Prowadzenie restauracji wiąże się z niezwykle aktywnym trybem życia. Dawid Bieliński przyznaje, że każdą chwilę poświęca swojej pasji, co wiąże się z tym, że nie ma zbyt wiele czasu na to, ażeby gotować dla rodziny, znajomych, czy nawet dla siebie. – Ale jednak, jak tylko mam okazję, to staram się gotować dla moich bliskich – mówi. – Bo gotowanie dla ludzi sprawia mi niesamowitą frajdę. DAMIAN KAZAK

Konkurs: Do wygrania kolacja dla dwóch osób Nie masz pomysłu na niespodziankę dla kobiety swojego życia? A może jesteś kobietą i sama chcesz ufundować sobie świetny prezent na Dzień Kobiet? Mamy dla Was niesamowitą okazję. W naszym konkursie do wygrania jest kolacja dla dwóch osób o wartości 200 zł w restauracji Inari Sushi! Co trzeba zrobić, aby zgarnąć nagrodę? Inari to japońskie bóstwo płodności. Sushi to potrawa złożona z ryżu i najrozmaitszych dodatków. Natomiast Inari Sushi to idealna restauracja, do której możecie zaprosić swoich najbliższych. A najbliższa ku temu okazja będzie 8 marca w Dzień Kobiet! W ten wieczór, za sprawą kulinarnych doznań, na jakie wystawione zostaną Wasze podniebienia, możecie przenieść się do Kraju Kwitnącej Wiśni.

Z ogromnego menu restauracji będziecie mogli wybrać tradycyjne dania kuchni japońskiej – od kilkunastu rodzajów sushi, przez owoce morza, aż po dania grillowane. Mamy dla Was konkurs, w którym do wygrania jest kolacja dla dwóch osób

o wartości 200 zł! Aby zgarnąć tę nagrodę wystarczy wejść na naszą stronę internetową www.PetroNews.pl/konkurs-inari i odpowiedzieć na pytanie. Na Wasze zgłoszenia czekamy do 6 marca. Powodzenia! DK


Kultura

20

Czwartek, 27 lutego 2014

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Wszystkie kobiety Antoniego Fałata Na pewno mieliście Państwo w życiu takie chwile, kiedy czas staje się na tyle drugorzędną wartością, że człowiek odpływa pośród własnych myśli, gdzieś daleko od tu i teraz. Tak właśnie przydarzyło mi się podczas wernisażu „Antoni Fałat i kobiety”, który odbył się w Płockiej Galerii Sztuki. Nawystawie zaprezentowano około50 obrazów Antoniego Fałata z ostatnich kilku lat. Już na pierwszy rzut oka mroczny klimat wielkoformatowych prac buduje nastrój. Zazwyczaj ciemna tonacja jest rozświetlana przez jasne, można powiedzieć „neonowe” partie płótna, przydające im dramaturgicznego napięcia. Wrażenie dodatkowo potęgują „neurasteniczne” pocią-

gnięcia pędzla i wijące się linie. Postacie są traktowane dość syntetycznie, czasami wręcz plakatowo, jakby pod „ostrzałem” silnego fluorescencyjnego snopa światła, jednakże skojarzenia zawiodły mnie aż do aktów kobiecych Degasa i Bonnarda, Tahitanek Gaugina, rysunków Van Gogha, nastroju miejsc paryskich uciech z pasteli Thoulouse Lautreca, ale także umęczonych, zdeformowanych postaci Egona Schiele, i jeszcze dalej do zmultiplikowanego wizerunku Marylin Monroe Andy Warchola, Adriany Janeza Bernika… Ale to wszystko to tylko moje skojarzenia… Niewątpliwie Antoni Fałat wypracował własny, niepowtarzalny język artystyczny i doskonale potrafi się nim posługiwać. Spotęgowana ekspresja środków wyrazu jest bardzo ważnym wyróżnikiem dzieł malarza. Przejdźmy w tym miejscu do warstwy narracyjnej obrazów, czyli do… wszystkich kobiet Antoniego Fałata. Na wystawie znajdziemy akty, półakty, portrety, sceny wielopostaciowe, każdy z obrazów jest zamknię-

tym światem, chwilą z życia kobiet zamrożoną w dwóch wymiarach obrazu. Nie są to typowo upozowane „fasadowe” wizerunki, ponieważ w żeńskich twarzach artysta zaklął emocje, pozy, nastroje. Bohaterki obrazów często spotykamy w sytuacjach pozbawionych łańcuchów konwenansów, kulturowej fasady przyzwoitości i reguł dobrego tonu. Zaglądamy do kobiecej garderoby, bez zażenowania spoglądamy na niczym nie skrępowane, nierzadko prowokacyjne pozy i niedbale traktowane części damskiej bielizny. W powietrzu wisi buduarowy nastrój. Granica intymności została wyraźnie przekroczona – nie ma modelki i widza

– tak, jak malarz stajemy się niewidzialnymi obserwatorami kobiecej natury. Jednakże na tym nie koniec. Każda z postaci ma swoją osobowość, o każdej można coś powiedzieć. Doskonale uchwycone, charakterystyczne tylko dla płci pięknej niuanse zachowań, czyli po prostu kobiecość – gesty, ruchy, mimika, mowa ciała wiele mówią o bohaterkach obrazów i ich emocjach. I tak, raz jest to osoba świadoma własnej seksualności i atutów ciała, posiadająca poczucie własnej wartości, ekspansywna i demoniczna. Innym razem przeważa niepewność i zakłopotanie, nostalgia albo też niepokój i lęk. Na uwagę zasługują również obrazy z dwiema postaciami kobiet. Skomplikowane relacje pomiędzy nimi – zafascynowanie, dominacja, zaciekawienie, uległość, niepewność, skrywana erotyka, stają się kolejną kanwą malarskich poszukiwań. Wielokrotnie mamy wrażenie, że właśnie jesteśmy świadkami tego, co nie może być wypowiedziane, obserwatorami tego,

co za chwilę się wydarzy. Kobiece emocje wibrują w powietrzu, a nastrój potęgują dość tajemnicze, a czasem symboliczne tytuły obrazów, jak choćby „Diablica”, „Płodna gleba”, „Wiatr”, „Portret z jednorożcem”, „Anioł”, „Kotara”, „Usta”, „Kiedy i gdzie”, „Skrzydełka”, „Fosfor”. Niewątpliwie, Antoni Fałat przekracza w swych portretach kobiet granice doznań i intymności, odsłania ich grę, szuka archetypicznego kodu, a jednocześnie jest nimi zafascynowany, jak badacz istotami z innej planety i … jak każdy heteroseksualny mężczyzna. Zresztą, jak sam stwierdza: „… kobieta jest, jak nieznany kontynent. Ich uroda nie polega na posiadaniu warunków do wystąpienia w reklamie”. WALDEMAR ROBAK FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

petroecho.pl/w-plocku/rozrywka-i-wydarzenia

Młodość nie umiera nigdy

Whitney wiecznie żywa

Dwie silne osobowości sceniczne – Grażyna Zielińska i Hanna Zientara, spotkały się w sztuce „Pierwsza młodość”, pióra Christina Giudicelli. Więcej aktorów scena teatru tym razem nie potrzebowała. Artystki rewelacyjnie zagrały swoje role, wypełniając emocjami teatralną salę po brzegi. Kilka razy po spektaklu wychodziły na scenę, wywoływane niesłabnącymi brawami. 23 lutego w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku miała miejsce premiera spektaklu „Pierwsza młodość”. Sztukę napisał na początku lat 80. XX wieku Christian Giudicelli, francuski nowelista i krytyk literacki, a wyreżyserował dyrektor płockiego teatru, Marek Mokrowiecki. W obsadzie widzowie zobaczyli dwie wspaniałe aktorki, Grażynę Zielińską i Hannę Zientarę. Bohaterki, Renee i Simone poznajemy na dyskotece szkolnej, we francuskim miasteczku z połowy ubiegłego wieku. Pierwsza, którą gra Hanna Zientara, to siedemdziesięcioletnia emerytowana nauczycielka, stara panna, która pogodziła się ze starością. Poukładana i trochę bojąca się życia, schludnie i elegancko ubrana, pachnąca perfumami. Słucha muzyki poważnej, a jej

dom przypomina grobowiec – jak uświadamia jej w groteskowy sposób Simone. Kompletnym jej przeciwieństwem jest sześćdziesięcioletnia Simone. Ubrana w kolorową, zwiewną sukienkę, pije alkohol i nie szczędzi w wypowiedziach niecenzuralnych słów. To skandalistka, która ewidentnie nie pogodziła się ze swoim wiekiem. – Starość nie istnieje – mówi w pewnym momencie. – W nas jest więcej młodości niż we wszystkich – twierdzi z uśmiechem. Bohaterki zaczyna łączyć przedziwna więź. Widzowie odkrywają, że jest to samotność i odrzucenie, pomimo tego, że Simone ma rodzinę i weselszy dom, w który zawsze coś się dzieje. Syn i synowa chcą jednak pozbyć się jej i proponują pobyt w domu spokojnej starości. Obie panie, pomimo ogromnej różnicy charakterów, zaczynają darzyć się szczerą i prawdziwą przyjaźnią. Postanawiają uciec od smutnej rzeczywistości, która jest monotonna i w której czują się niepotrzebne. Jak kończy się przygoda Renee i Simone? Nie zdradzimy tego, mając nadzieję, że tym chętniej płocczanie pospieszą do teatru na spektakl, który dostarcza wielu emocji i swoistego katharsis. W płockim teatrze spektakl „Pierwsza młodość” jest grany na deskach małej sceny. Następne przedstawienia są przewidziane na 22 i 23 marca. Bilety można kupić w cenie 40 zł i 30 zł (ulgowy). LENA ROWICKA FOT. WALDEMAR LAWENDOWSKI

W walentynkowy wieczór Płocka Orkiestra Symfoniczna przygotowała niezwykły koncert – utwory wybitnej wokalistki, zmarłej Whitney Houston, w wykonaniu Hanny Stach, znanej z programu „Idol”. Pomimo, że bilety nie należały do najtańszych, sala koncertowa pękała w szwach. Niektórzy z widzów siedzieli na schodach przez ponad dwie godziny koncertu Płockiej Orkiestry Symfonicznej i Hanny Stach, ale nikomu to nie przeszkadzało. Wybór utworów oraz wokalistki był idealny na walentynkowy wieczór. – W głosie Whitney zakochałam się już w szkole średniej – mówiła ze sceny Hanna Stach. – Wybierałam piosenki trudne, te mniej znane – dodała i zaczęła śpiewać największe przeboje swojej idolki pięknym, mocnym głosem. Hania to młoda, 33-letnia, polska piosenkarka pop. Zwyciężyła w pierwszym odcinku „Szansy na sukces”. Wystąpiła też w drugiej edycji programu „Idol” i ten właśnie program przyczynił się do popularności wokalistki. W 2012 roku wzięła udział w koncercie TOPtrendy, na którym zaśpiewała utwór „I Want To Love You” z płyty „Moda”. Whitney Houston zmarła 11 lutego 2012 roku w wieku 48 lat. Ta niezwykle uzdolniona amerykańska piosenkarka muzyki pop, a także aktorka i producentka filmowa, była najczęściej nagradzaną artystką muzyczną w dziejach. Pamiętamy ją nie tylko z występów scenicznych, ale również z roli w filmie „The Bodyguard”, którego

ścieżka dźwiękowa biła rekordy popularności. Utwór z tego filmu, „I Will Always Love You”, wyciskał łzy z oczu. Tak też stało się w trakcie interpretacji tej piosenki przez Hannę Stach, co publiczność doceniła głośnymi brawami. Jednak nie tylko ten przebój płocczanie mogli usłyszeć w sali koncertowej – były też takie hity jak: „I wanna dance with somebody”, „I have nothing” czy „Run to You”. Niesamowita aranżacja Jacka Piskorza, który jednocześnie stworzył cały projekt,

robiła wrażenie chyba nawet na najbardziej wybrednych słuchaczach. Połączenie zespołu Hanny Stach w składzie: Jagoda Stach, Asia Przybyła, Ola Nowak (chórki), Wiktor Tatarek (gitara), Tomek Zieliński (gitara basowa), Jan Młynarski (perkusja) oraz Jacek Piskorz (piano), z dźwiękami Płockiej Orkiestry Symfonicznej pod batutą Adama Banaszaka, stanowiło spójną całość, która na pewno słuchaczom na długo zostanie w pamięci. LENA ROWICKA FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK


Kultura Wydarzenia 27 lutego, godz. 12 – Otwarcie wystawy „Wielkanoc w kontekście zbawienia”; Muzeum Mazowieckie – Spichlerz, ul. K. Wielkiego 11B. Szczegóły na www.muzeumplock.art.pl 27 lutego, godz. 17 – Marsz Pamięci w hołdzie złożonym płockim Żydom, wypędzonym z Płocka przez Niemców między 21 lutego a 1 marca 1941. Rozpocznie się przed siedzibą Muzeum Żydów Mazowieckich, następnie przejdzie ulicami Kwiatka, Tumską, Nowym Rynkiem, Obrońców Westerplatte i zakończy się na cmentarzu żydowskim przy ul. Mickiewicza. Szczegóły na www.muzeumplock.art.pl 28 lutego, godz. 19 – Przedstawienie „Hamleta” we wsi Głucha Dolna, Teatr Dramatyczny w Płocku, bilety: 30 zł (normalny), 20 zł (ulgowy), 18 zł (zbiorowy) 1 marca, godz. 18 – Przedstawienie muzyczne „Obłoczni, czyli sen Chopina”, Muzeum Diecezjalne, ul. Tumska. Wystąpią m.in. Olgierd Łukaszewicz, Henryk Talar i Maria Pomianowska. Bilety, dostępne w POKiS-ie, po 25 zł. 2 marca, godz. 11.30 – „Wędrówki po pięciolinii”, Płock, sala koncertowa PSM, ul. Kolegialna 23. Bezpłatne wejściówki do odbioru od 17 lutego 2014. Więcej informacji: www.orkiestraplock.pl 3 marca, godz. 17 – „Czar Argentyny” – wernisaż wystawy fotografii Neli Lewandowskiej, Młodzieżowy Dom Kultury im. Króla Maciusia Pierwszego, ul. Tumska. Wstęp wolny 5 marca, godz. 17 – Wystawa czasowa „Płock portret miasta II”, czynna do 29 czerwca, Muzeum Mazowieckie, ul. Tumska. Kurator wystawy Szymon Zaremba wybrał 36 prac, z których 30 powstało w 1 poł. lat 60-tych XX wieku, w tym 10 datowanych jest na 1964 r.- obchodzą więc swoisty jubileusz 50-lecia. 7 marca, godz. 19 – „New York – Buenos Aires – Paryż”, Sala Koncertowa PSM, ul. Kolegialna 23. Tanga argentyńskie Astora Piazzolli w wersji instrumentalnej i wokalno instrumentalnej, muzyka francuskiego akordeonisty Richarda Galliano, najpiękniejsze walce Paryża, piosenki Edith Piaf oraz popularne przeboje Georga Gershwina. Bilety w cenie 40 zł, rezerwacja: kasa biletowa POS, tel. 24 364-10-85. Więcej informacji: www.orkiestraplock.pl 10 marca, godz. 17 – „Wszystko o kobietach”, Młodzieżowy Dom Kultury im. Króla Maciusia Pierwszego. Zapraszamy wszystkie panie na spektakl „Wszystko o kobietach” w reż. Henryka Jóźwiaka, w wykonaniu członkiń Stowarzyszenia Uniwersytet Trzeciego Wieku w Płocku. Wstęp wolny.

Ważne telefony Straż Miejska – tel. 986 Straż Pożarna – tel. 112 lub 998 Pogotowie ratunkowe – tel. 999 Policja – tel. 997 Informacja PKS – tel. 703-403-314 Pogotowie ciepłownicze – tel. 993, 24 366-52-52 Pogotowie drogowe – tel. 24 268-02-22 Pogotowie energetyczne – tel. 991, 24 365-10-10 Pogotowie gazowe – tel. 24 262-24-38 Pogotowie opiekuńcze – tel. 24 262-36-85 Pogotowie ratunkowe – tel. 24 366-78-03, 366-78-04 Pogotowie wodociągowe – tel. 994, 24 364-42-44 Dyżury aptek 3-10.03.2014 – Płock, ul. Tadeusza Gierzyńskiego 17 – 24 364-22-24 10-17.03.2014 – Płock, ul. Tysiąclecia 2a – 24 369-12-50 W każdą niedzielę: apteka ul. Kolegialna 24, godz. 8-15; apteka Elixir w hipermarkecie Auchan, godz. 10-20. Codziennie: apteka „Przy Tysiąclecia”, ul. Tysiąclecia 11, tel. 24 262-11-02; apteka ul. Gałczyńskiego 11 w Kauflandzie – w godz. 8-22.

21


Sport

22 Mon-Pol Płock pokonał w meczu o miejsca 5-9 Pierwszej Ligi Koszykówki Kobiet drużynę VBW GTK Gdynia 70: 56 (22: 15, 13: 13, 22: 15, 13: 13). Tym samym koszykarki z Płocka mogą się cieszyć z utrzymania na zapleczu Basket Ligi Kobiet. Gospodynie podeszły do tego spotkania bardzo skoncentrowane i już od początku starały się narzucić rywalkom swój styl gry. Pierwsza kwarta zaczęła się dla Mon-Polu bardzo dobrze i już po dwóch minutach, dzięki celnym rzutom Karoliny Sikorskiej, Sylwii Janas i dwóm trafieniom Justyny Pytlarczyk, na tablicy wyników widniał wynik 8: 0. Rywalki pierwszy punkt zdobyły po ponad dwóch minutach gry, kiedy to celnie z linii rzutów osobistych rzuciła Justyna Grabowska, ale chwilę później kolejne dwa punkty dla Mon-Polu zdobyła Karolina Sikorska i przewaga gospodyń wzrosła do 9 punktów. Wysokie prowadzenie trochę uśpiło płocczanki i do głosu zaczęły dochodzić koszykarki z Gdyni. Spotkanie stało się o wiele bardziej wyrównane, gra zaczęła się toczyć praktycznie kosz za kosz, a Mon-Pol utrzymywał wypracowaną na początku kwarty przewagę. Wprawdzie w końcówce pierwszej odsłony spotkania, dzięki „trójce” Aleksandry Jagodzińskiej i trafieniu Dominiki Duraj, VBW zbliżył się do gospodyń na 4 punkty, ale w samej końcówce celnie za trzy punkty rzuciła dobrze dysponowana tego dnia Justyna Pytlarczyk i pierwsza kwarta zakończyła się zwycięstwem Mon-Polu 22: 15. Druga kwarta rozpoczęła się dobrze dla

22 lutego w Płocku odbył się kolejny turniej charytatywny organizowany przez Stowarzyszenie Sympatyków Klubu Wisła Płock. Tym razem kibice pomagali Piotrowi Wojtewiczowi, jednemu z kibiców Wisły, który miał poważny wypadek samochodowy. Dotychczas w turniejach organizowanych przez płockich kibiców wzięło udział ponad 50 drużyn. Najwięcej z nich mogliśmy oglądać w czwartej edycji zawodów – bo aż 24. Wówczas grały m.in. drużyna Madhouse czy Equador. Pomimo mnogości ekip, ostatnie turnieje zdominowała „Młoda Petra”. To triumfator trzech ostatnich Turniejów Kibiców o Puchar SSKWP. Takim samym osiągnięciem może pochwalić się jedynie Dogs Band. Jak przypominają organizatorzy, turniej nie zawsze miał charakter charytatywny. Pieniądze po raz pierwszy zbierano przy okazji dwunastej edycji. – Jeden z kibiców Nafciarzy stracił nogę w wypadku samochodowym i konieczna była proteza – wspomina Piotr Kołodziejski, prezes zarządu Stowarzyszenia Sympatyków Klubu Wisła Płock. – Jak zwykle kibice Wisły stanęli na wysokości zadania – koncert, aukcje pamiątek klubowych, wpłaty na konto SSKWP i turniej kibiców – w sumie zebraliśmy 12 tysięcy złotych, dzięki czemu „Kiełbasa” może normalnie chodzić – dodał. XIV Turniej Kibiców o Puchar SSKWP również miał charakter charytatywny. Tym razem kibice pomagali swojemu koledze, Piotrowi Wojtewiczowi, który miał poważny wypadek samochodowy. Piotra czeka operacja, a następnie

Czwartek, 27 lutego 2014

petroecho.pl/w-plocku/sport

Mon-Pol zostaje w pierwszej lidze

koszykarek z Płocka, które dzięki celnym rzutom Agaty Ostrowskiej (za trzy) i Karoliny Sikorskiej zwiększyły swoją przewagę nad rywalkami do 12 punktów. Później w poczynaniach obydwu drużyn zaczął jednak wkradać się chaos. Zarówno płocczanki, jak i koszykarki gości, zaczęły grać chaotycznie, niedokładnie i do tego nieskutecznie w ataku. Mimo wszystko, trochę lepiej w tym okresie radziły sobie koszykarki

z Gdyni, które zaczęły powoli odrabiać straty, zbliżając się do Mon-Polu na 6 oczek. W końcówce drugiej części spotkania gospodynie zaczęły grać trochę lepiej i udało im się oddać kilka celnych rzutów. Jednak gdynianki nie były dłużne i w rezultacie druga kwarta zakończyła się remisowo, a w całym spotkaniu Mon-Pol utrzymał siedmiopunktową przewagę, prowadząc do przerwy 35: 28.

Początek drugiej połowy to koncert w wykonaniu Mon-Polu. Rywalki nie mogły sobie poradzić z atakami gospodyń, a w szczególności z będącą w doskonałej dyspozycji Justyną Pytlarczyk. Przez pierwsze pięć minut trafiały właściwie tylko koszykarki z Płocka, zdobywając w tym czasie 14 punktów, a tracąc zaledwie dwa, które dla drużyny VBW zdobyła Aleksandra Jagodzińska. Wprawdzie później gdyniankom udało się zdobyć cztery punkty z rzędu, ale Mon-Pol nie zwalniał i dalej systematycznie zwiększał swoją przewagę, która na niespełna dwie minuty przed końcem 3. kwarty wzrosła do 21 punktów. W końcówce tej odsłony trenerzy gospodyń pozwolili pograć zawodniczkom rezerwowym. Widać było, że piątka Mon-Polu rzadko grywa w takim zestawieniu i płockie koszykarki zaczęły popełniać sporo błędów, co wykorzystały rywalki, zdobywając w końcówce trzeciej kwarty 7 punktów. Ostatecznie ta część spotkania zakończyła się zwycięstwem płocczanek 22: 15, a przewaga nad rywalkami wzrosła do 14 oczek. Wysoka przewaga chyba zbyt mocno rozluźniła gospodynie, bo ostatnia odsłonę spotkania lepiej zaczęły przyjezdne. Bardzo dobrze zaprezentowała się w tym okresie gry Justyna Grabowska i głównie dzięki jej celnym rzutom gdyniankom udało się zmniejszyć stratę do 9 punktów. To chyba obudziło gospodynie, które zaczęły grać znacznie lepiej i na 4 minuty przed końcem przewaga Mon-Polu ponownie wzro-

petroecho.pl/w-plocku/sport

Kibice charytatywnie

rehabilitacja. – Dzięki życzliwemu podejściu do sprawy prezydenta Nowakowskiego, wsparcie dla turnieju zadeklarował wydział promocji, za co Stowarzyszenie Sympatyków Klubu Wisła Płock bardzo gorąco dziękuje – powiedział Kołodziejski. – Również wiele innych płockich firm zadeklarowało swoje wsparcie – dodał. XIV Turniej Kibiców o Puchar SSKWP odbył się 22 lutego o godzinie 9 w hali „Chemika”. Wzięły w nim udział drużyny: GRUPA „A”: Dogs Band, Wisła Płock Graffiti, Podolszyce, Grupa Ultras N@fciarze, Patoloyoung, FC Dobrzyń. GRUPA „B”: FC Mała Wieś, FC Sierpc,

Młoda Petra, Słodkie, Patologang, Młode Podole. Najlepszy okazał FC Dobrzyń, który w finale pokonał 1: 0 Podolszyce. W meczu o 3. miejsce Dogs Band wygrał 4: 1 z drużyną Grupy Ultras N@fciarze. Podczas turnieju, z licytacji gadżetów oraz z wpłat na konto udało się zebrać 8.000 zł. Tego dnia zbierano również nakrętki, które przekazano babci 5-letniego Pawełka, dla którego ta zbiórka została zorganizowana. PetroNews był patronem medialnym imprezy. MICHAŁ SIEDLECKI FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK

sła do kilkunastu punktów. Końcówka spotkania to zdecydowanie słabsza gra obydwu ekip. Podobnie jak w drugiej kwarcie, koszykarki zaczęły grać niedokładnie i nieskutecznie. Ostatecznie czwarta kwarta zakończyła się remisem 13: 13, a całe spotkanie zwycięstwem Mon-Polu 70: 56. Najwięcej punktów w drużynie Mon-Polu zdobyły: Justyna Pytlarczyk (19), Agata Ostrowska (16) i Karolina Sikorska (15). Wśród koszykarek gości najskuteczniejsze okazały się Justyna Grabowska z dwudziestoma punktami na koncie oraz Dominika Duraj, która rzuciła o 2 oczka mniej. Po meczu najskuteczniejsza tego dnia Justyna Pytlarczyk powiedziała: – Spotkanie powinno się widzom podobać. Pierwsza i trzecia kwarta w naszym wykonaniu były bardzo dobre i myślę, że tak właśnie powinnyśmy grać. Za to w drugiej i czwartej kwarcie wprowadziłyśmy trochę dramaturgii do tego spotkania. Dzisiaj trener dał trochę pograć zawodniczkom rezerwowym, które na treningach prezentują się bardzo dobrze i muszą teraz tylko się otworzyć, nie bać się i grać swoje. W tej chwili jesteśmy już spokojne o utrzymanie w lidze i bez takiego obciążenia psychicznego będzie nam się grało łatwiej, co nie znaczy, że nie będziemy w kolejnych meczach walczyć o zwycięstwa. Teraz czeka nas wyjazd do Bydgoszczy, z którą grało się nam dobrze, chociaż na wyjeździe może być ciężko. Do gry wróciła Karina Szybała, może zagrać Monika Maj, tak że może być ciężej niż zwykle, ale powalczymy o zwycięstwo. RAFAEL DOMINIK FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK


Sport

23

petroecho.pl/w-plocku-sport

Orlen Wisła Płock przegrywa w Kielcach Piłkarze Orlen Wisła Płock przegrali ostatni mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów z Vive Targami Kielce. Nafciarze zagrali zdecydowanie słabiej i przegrali różnicą ośmiu bramek (30: 38). O końcowej porażce zadecydowała przede wszystkim pierwsza połowa. Niedzielne spotkanie w Kielcach było meczem o przysłowiową pietruszkę. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno goście, jak i gospodarze chcieli wygrać ten prestiżowy mecz. Wisła zmuszona była jednak grać bez Mariusza Jurkiewicza, co widać było na boisku – obrona Nafciarzy zawodziła, a kontrataków praktycznie nie było. Gospodarze z kolei co chwilę odnajdywali drogę do naszej bramki. Niemoc Orlen Wisły była widoczna od pierwszej minuty. To kielczanie trafili do naszej bramki po raz pierwszy, a w trzeciej minucie tablica świetlna pokazywała już wynik 3: 0 dla gospodarzy. Trener Manolo Cadenas poprosił o czas dla swoich podopiecznych, która to przerwa, niestety, nie wpłynęła w znaczący sposób na postawę wicemistrzów Polski. I choć Marcin Lijewski wreszcie przełamał impas strzelecki płocczan, to przewaga Vive urosła do czterech oczek (6: 2). Gospodarze kontrolowali sytuację na parkiecie Hali Legionów. Nafciarze mieli problem z przeprowadzeniem konstruktywnej akcji. Petar Nenadić popisał się co

prawda kilkoma imponującymi akcjami indywidualnymi, do bramki trafił też Kamil Syprzak. Niestety, nie byliśmy już w stanie podjąć wyrównanej walki. Piłkarze na przerwę schodzili przy stanie 20: 12 dla Vive. W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się. Nafciarze usiłowali znaleźć sposób na świetnie grającą obronę gospodarzy – ponownie poprzez ataki indywidualne Nenadicia i Syprzaka. Na listę strzelców wpisał się też Valentin Ghionea. To jednak nie wystarczyło i kiedy w 37. minucie tabli-

ca świetlna pokazywała 25: 14 dla Vive, kibice stracili nadzieję na dobry wynik. Manolo Cadenas usiłował wpłynąć na Wiślaków. Poprosił o czas, po którym Nafciarze trafili trzy razy z rzędu. Był to jednak jedynie przebłysk dobrej gry Orlen Wisły Płock. Nafciarze przegrali ostatecznie 30: 38 i zajęli czwarte miejsce w grupie B. W 1/8 Ligi Mistrzów przeciwnikiem naszej drużyny będzie jedna z trójki drużyn: Barcelona/Veszprem/HSV Hamburg. MICHAŁ SIEDLECKI

petroecho.pl/w-plocku-sport

Wichary wraca do wielkiej formy. Pewna wygrana Orlen Wisły W rozegranym awansem meczu 17. kolejki PGNiG Superligi Orlen Wisła Płock pokonała pewnie Zagłębie Lubin 36: 22 (20: 15). Najwięcej bramek dla Nafciarzy zdobył Angel Montoro, a kapitalnie w drugiej połowie bronił Marcin Wichary. Wprawdzie tym razem granica 40 bramek nie „pękła”, ale i tak Nafciarze odnieśli zdecydowane zwycięstwo, choć pierwsze dwadzieścia minut spotkania w ogóle na to nie wskazywało. Przewaga gospodarzy wahała się w granicy 2, 3 maksymalnie 4 bramek, a gdy Alen Kulenović trafił w 10. minucie na 7: 8, zmniejszając przewagę do 1 bramki, trener Manolo Cadenas poprosił o przerwę dla Orlen Wisły. Po wznowieniu gry na listę strzelców wpisali się Valentin Ghionea i Janko Kević, jednak goście nie składali broni i w 20. minucie było tylko 13: 11 dla Orlen Wisły. Od tego momentu zaczęła zarysowywać się coraz wyraźniejsza przewaga Nafciarzy, a to między innymi dzięki pojawieniu się na boisku Petara Nenadicia, który wprowadził wiele ożywienia w poczynania naszej drużyny. Jego trafienie na 19: 13 było jasnym sygnałem, że Wiślacy wreszcie odnaleźli swój rytm gry. Sporą różnicę zrobiło również pojawienie się w bramce Marcina Wicharego,

który około czterdziestominutowy występ okrasił skutecznością na poziomie blisko 60 procent. Po zmianie stron to właśnie Wichary należał do pierwszoplanowych postaci naszej drużyny. Dość powiedzieć, że przez pierwsze dziesięć minut drugiej części pojedynku Miedziowi tylko raz znaleźli sposób na płockiego bramkarza. Niemoc strzelecką gości przełamał Michał Stankiewicz, ale losy tego spotkania były już wtedy przesą-

dzone (25: 17). Tym bardziej, że znakomity mecz w barwach Orlen Wisły rozgrywał Angel Montoro, którego dzielnie wspierał Bostjan Kavas. Obaj praworozgrywający wspólnie zdobyli dla Nafciarzy jedenaście bramek, co oczywiście znalazło uznanie w oczach kibiców. Płocczanie pewnie zwyciężyli 36: 22, co z pewnością jest dobrym prognostykiem przed niedzielnym meczem z Vive Targi Kielce w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów.

– W tym meczu wynik mógł być tylko jeden – powiedział na konferencji prasowej trener Zagłębia Jerzy Szafraniec, dodając na koniec: – Cieszę się, że mój zespół mógł zmierzyć się z graczami światowej klasy. W drużynie gości z dobrej strony w bramce pokazał się z kolei wychowanek Nafciarzy Bartosz Dudek. Orlen Wisła Płock – Zagłębie Lubin 36: 22 (20: 15) Orlen Wisła Płock: Morawski, Wichary

– Kević 4, Wiśniewski 3, Ghionea 4, Syprzak 5, Montoro 7, Milas, Nikcević 1, Nenadić 5, Toromanović 1, Eklemović, Kavas 5, Kwiatkowski, Zrnić 2. Zagłębie Lubin: Dudek, Kubiszewski, Małecki – Michałów 1, Stankiewicz 6, Gumiński 3, Rosiek 4, Przybylski, Wolski, Paluch, Kulenović 6, Woźniczka1, Kuźdeba 1. PIOTR MRÓWKA FOT. KAMIL WAWRZYŃCAK


24

Czwartek, 27 lutego 2014


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.