Nie, nie, lepiej nie. Później powie, że kosmici ją napadli, i będzie po zawodach. Czym prędzej wypieram tę zabawną myśl z głowy. Aśka trudno przełyka ślinę, ale mimo to rusza odważnym krokiem. Wysoko unosi kolana, by się nie potknąć, i znika mi z pola widzenia. Mimo że wiem, że tak miało być, to jednak widok ten robi niebagatelne wrażenie. Ruszam zaraz za nią. Aśka właśnie odzyskuje równowagę i sztywnieje. Bełkocze pod nosem z nieskrywanym podziwem. – Niesamowite, prawda? – Uhm! – Gdyby jej żuchwa mogła odpaść, to byłaby już na podeście. Pośpiesznie wychodzi i od razu kieruje się w stronę domu. Zaskoczony bezradnie rozkładam ręce. Nie rozumiem jej zachowania. – Hej! – Wybiegam za nią, lecz widzę tylko jej plecy. Oddala się w pośpiechu. – Poczekaj! – Doganiam ją i zatrzymuję. – Co się stało? – To nie dla nas. – Co nie dla nas? – To! – Pokazuje na łąkę i przerażona dodaje: – Nie jest dla nas. Patrzę na nią zdziwiony. – Stefan… To jest potężna technologia. Tak potężna, że tego nie ogarniemy, rozumiesz? Zostawmy to tak, jak jest. Ludzkość do tego nie dorosła. Mądre słowa mądrej dziewczyny, jednak pochopny wniosek. – Zgoda. Jeśli mówisz o całej ludzkości, zgadzam się z tobą, ale… – Stefan! Nie ma żadnego „ale”! – Jej głos staje się przerażająco poważny. Nie wiem, co odpowiedzieć. To, co w ułamku sekundy pomyślałem, w następnym ułamku wydaje się bez wyrazu.

