JEDYNY TAKI
ARTYWIZM W POLSCE
CZERWIEC 2020
WYDANIE NR 1
PODZIĘKOWANIA W tym miejscu, należy się wdzięczność wszystkim osobom, które przyłożyły się choćby w najmniejszym stopniu, do wydania tego tworu. Twórcom wszelkiego rodzaju więc - ogromne dziękuję.
Oprócz pięknych obrazów, zobaczycie / przeczytacie tu jednak również teksty. Teksty, które nie powstałyby, gdyby nie grono osób, chcących podzielić się z Wami swoimi myślami.
ANNA BRONIEK MAIKEL OSKAR CIEŚLICKI ALEKSANDRA WIŚNIEWSKA ELWIRA LITRA MARCIN WOJDAK WERONIKA (ZASTANAWIAM SIĘ) To oni wystąpili gościnnie w roli autorów wartościowych treści pisanych. Nie mogłabym jednak zapomnieć o jeszcze jednej osobie, która dzielnie przygotowywała grafiki do artykułów:
EMILIA MAJDRA - tej Pani dziękuję po stokroć, bo tworzyła jak burza, mimo krótkich terminów i drobnych zmian koncepcji.
SŁOWEM WSTĘPU Artywizm to dla mnie coś więcej niż tylko kolejny magazyn internetowy. Artywizm to artystyczny aktywizm społeczny, który ma przełamywać tabu, pokazywać inne spojrzenie na świat. To oddziaływanie na ludzi przez sztukę. To naprawianie systemu od środka. To wzbudzanie emocji, chęć przekazywania odczuć.
Jako osoba wydająca te kilkadziesiąt stron w świat, chciałabym byście znaleźli tu nie tylko poruszające obrazy, ale również treści, które wzbudzą w Was wątpliwość, chęć zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi.
Aleksandra Ka. WYDAWCZYNI MAGAZYNU
_ZMIANA_ nad potokiem potokiem spływalo z nich wszystko pot i miłość ciałem płynęły słówka potokiem łezka pod okiem wzruszenia cień nad potokiem potokiem spływało z nich wszystko łzy i pot okiem płynęły słowa potokiem ciosy pod okiem fioletu cień Nikola Krefta, w.kilku.wersach
Joanna Krzepina WIELORYB
I DOM SNÓW
SILENCE fotografka: AGNIESZKA NOWICKA modelka: KATARZYNA KMINIKOWSKA
NIBY-WOLNOŚĆ-LANDIA.
D
awno, dawno temu, w odległej galaktyce, za górami za lasami, żył sobie wielki władca o imieniu Szympis Pan. Szympis wychował się w środowisku, w którym siła fizyczna i przemoc, była najskuteczniejszym sposobem na speł-
nianie marzeń. Natura obdarowała go dość wysokim ilorazem inteligencji, a jednocześnie bardzo niskim ilorazem odczuwania empatii. Dzięki tej wybuchowej kombinacji Szympis Pan, po wielu latach dążenia do swoich marzeń, trafił na sam szczyt. Został wielkim władcą, mającym pod sobą pół kontynentu ziem, które zagarnął, mordując, kradnąc i niszcząc wszystko i wszystkich, którzy stawali mu na
drodze. Ci, którzy przeżyli natomiast — trafiali do niewoli i zmuszani byli do pracy dla wielkiego władcy. Utrzymanie niewolników w ryzach i fizycznej zdolności do wykonywania swoich obowiązków kosztowało go ogromne ilości złota, czasu, pożywienia oraz krwi. Niewolnicy regularnie organizowali różnego rodzaju powstania, rewolucje i bunty — część rebeliantów umierała w walkach, w związku z czym, po stłumieniu rebelii i masowych pogrzebach, często trzeba było rozpoczynać niektóre projekty na nowo. Ich walka o wolność, zawsze wracała i przeszkadzała mu w spełnianiu swoich marzeń, a Szympis bardzo lubił spełniać swoje marzenia i nie zamierzał odpuścić. W jego głowie pojawiło się więc pytanie: co zrobić, aby spełniać swoje marzenia jeszcze bardziej efektywnie? Pewnego wieczoru Szympis Pan relaksował się na wielkim tarasie swojego wielkiego zamku. Coś chodziło mu po głowie. Był to jakiś nowy pomysł, którego nie mógł jeszcze uchwycić. Nagle bum! Bach! Szzzyyy! Wizja! Zobaczył nowy, piękny świat — świat, w którym ludzie sami z radością chodzą do pracy, nie wszczynają buntu, w którym są mu wdzięczni za to, że się nimi opiekuje i że daje im ochronę, edukację i... WOLNOŚĆ?! BLE! Ta myśl bardzo nie spodobała się Szmpisowi Panowi: Nie mogę im dać wolności! - pomyślał zdenerwowany, ale nie był to jeszcze koniec wizji; trwała ona prawie całą noc, a kiedy się skończyła, Szympis położył się do swojego królewskiego łoża z uśmiechem zwycięstwa na twarzy... Następnego dnia Pan zwołał wszystkich swoich generałów, doradców i przestawił im swój projekt pt.
Szympislandia — Wolne Państwo! Doradcom i generałom szczęki opadły ze zdziwienia, słysząc to dziwne słowo na „W”. - Ale jak to? Wolne? Ludzie mają być wolni? Bez sensu! Nie będą wtedy pracować i stracimy nasze bogactwo! - po-
wiedział oburzony jeden z generałów. - Spokojnie — odparł Szympis — oni tylko będą myśleli, że są wolni... Już wam wszystko tłumaczę. Zapadła cisza i wszyscy zamienili się w słuch (dźwięk transformacji z Transformers). Szympis Pan przemówił: - Kluczem do sukcesu jest słowo: normalność! Przedstawimy im świat w taki sposób, w jaki chcielibyśmy, by go widzieli i nazwiemy go NORMALNYM ŻYCIEM. Zaczniemy oczywiście od dzieci, stworzymy dla nich system edukacji, który będzie tak naprawdę systemem indoktrynacji. Jego zadaniem będzie z jednej strony pielęgnowanie w nich przekonania, że są wolni i mogą robić to, co chcą. Z drugiej zaś strony stworzymy im takie systemy przekonań, dzięki którym będziemy mogli ich kontrolować, a to wszystko ukryjemy w ogromnej ilości wiedzy naukowej, tak aby się nikt nie zorientował. Jako podstawę użyjemy takich wymyślonych przekonań jak: - narodowość, powiemy im, że to bardzo ważne, że są częścią tego, a nie innego państwa, że to ich państwo jest najlepsze na świecie i wyjątkowe. W kółko będziemy powtarzać, że żyją w wolnym państwie i że to państwo jest ich. Dodamy do tego symbole narodowe np. flagi, hymny czy święta, aby pielęgnować to przekonanie, kiedy dorosną. W ten sposób oddzielimy ich mentalnie od reszty świata i w razie potrzeby odwołamy się do ich patriotyzmu, wtedy z dumą będą się nas słuchać i robić to, co chcemy np. jeździć na wojny czy tłumić rewolucje. - praca, czyli Szympis Dream, taka gra w sukces, gdzie wygrywają tylko nieliczni. Od małego będziemy im mówić, że najważniejsza w życiu jest praca, produktywność, zdobywanie bogactwa, budowanie kariery, sława, spełnianie marzeń, zdobywanie tytułów czy pozycji w społeczeństwie. Że dzieci są nikim, że są pustymi jednostkami i dopiero kiedy będą bardzo ciężko pracować i uda im się zdobyć te wszystkie rzeczy — dopiero wtedy będą kimś! Kimś ważnym, kimś wartościowym. Dzięki temu sami będą ciężko pracować, myśląc że robią to dla siebie, a tak naprawdę będą pracować dla nas, w naszym systemie. I co najważniejsze nie będą się buntować, bo będą zbyt zajęci graniem w swoją grę sukcesu i zbyt zestresowani zagrożeniami ze strony innych graczy. Od wszystkiego co zarobią, będziemy pobierać podatki, dzięki czemu my będziemy mieli góry pieniędzy bez rozlewu krwi, a im powiemy, że podatki są po to, aby państwo mogło się nimi lepiej opiekować i poprawiać ich jakość życia. - religia, wykorzystamy religie, aby stworzyć dużo emocjonalnych konfliktów, niską samoocenę, poczucie niedowartościowania i wrogość do innych ludzi. Wmówimy im, że z natury są źli i że ciągle grzeszą (nawet myślami), a żeby stać się dobrymi i docenionymi przez Boga, muszą się bardzo starać i przede wszystkim słuchać autorytetów i przestrzegać zasad (co przełoży się również na posłuszeństwo wobec władzy w państwie). Regularnie, najlepiej co tydzień, każemy im padać na kolana i będziemy w nich pielęgnować poczucie winy, bo odbiera ono człowiekowi wewnętrzną siłę, wolę walki i pewność siebie. Obtoczymy to w panierce z miłości, dobroci i altruizmu — nikt się nie
zorientuje. - społeczeństwo, stworzymy normy społeczne, czyli zasady zachowania się i ekspresji. Podzielimy ich według płci i dla każdej z nich stworzymy płciową normalność: to, co mogą mówić, jak mogą mówić, jak mogą się ubierać, jakie emocje mogą okazywać, a jakie nie, z kim i ile seksu mogą uprawiać, czym się interesować, jak się bawić itd. Wszystko po to, aby nie mogli zbyt dobrze się rozwijać jako jednostki, tylko starali się dopasować do istniejących standardów i zasad. Zależy nam tutaj, aby większość ludzi była względnie taka sama. Każdy, kto się wybije poza te normy, będzie szykanowany, wyzywany i nieakceptowany przez resztę. Sami będą tego pilnować i walczyć z odstępstwami od normy — zobaczycie. Spowoduje to również, że jednostki, które będą nawoływały do buntu lub zrozumieją nasz system i zaczną mówić o tym głośno, będą traktowane jak wariaci, spiskowcy i szaleńcy. Dzięki temu społeczeństwo szybciutko ich zignoruje. - A co jeżeli się zorientują, że są indoktrynowani i manipulowani? - zapytał nieśmiało jeden z doradców. - Ha! To jest bardzo dobre pytanie! - odpowiedział natchnionym głosem Szympis — Po pierwsze: utrudnimy im to najbardziej, jak tylko się da. Nie będziemy ich uczyć w szkołach ani o indoktrynacji, ani o psychologii, ani o socjotechnikach. Będą myśleli, że ich myśli, ich poglądy i ich wartości są stworzone przez nich i przez nich wybrane, a nie skonstruowane przez system. Przekonanie o wolności kompletnie zakryje im widok na cały mechanizm działania indoktrynacji, która ich stworzyła! Piękne prawda!? - Szympis nigdy nie był tak dumny z siebie. - A po drugie: tych, którzy zrozumieją to, co się dzieje, będzie naprawdę bardzo mało. Będziemy ich cenzurować, ośmieszać i przedstawiać jako wariatów więc mało kto ich posłucha. System będzie żył w umysłach społeczeństwa zbyt długo i zbyt głęboko, żeby zdali sobie sprawę, że nadal są niewolnikami... Nastała cisza. Doradcy i generałowie otarli łzy wzruszenia z policzków. Szympis Pan dumnie stał na środku sali i patrzył na opadnięte szczęki swoich ludzi. Klap. Klap. Klap. Klap! Klap! Klap! Klap! Klap! Zaczął jeden z generałów, a za nim reszta. Owacja na stojąco! Nawet Szympis Pan trochę się wzruszył, bo wiedział, że stworzył coś pięknego... tekst: Maikel grafika: Emilia Majdra
LIVING MARBLE fotografka / modelka: LOVERO (autoportret)
Zdjęcia powstały w studio tatuażu Cykada
POD KURTYNĄ UŚMIECHU strach zajrzeć pustce w oczy zniewolone kajdanami pustki dusze na twarzy niezachwiany roboczy uśmiech strach zajrzeć pustce w oczy kto by pomyślał że to jedynie fikcja kto by pomyślał że TO da się przeoczyć kurtyna a po kurtynie pustka w pustce i strach zajrzeć pustce w oczy i pomyśleć że codziennie muszę zanurzać się w głębinę nocy gdzie szukać pomocy? Wiktoria Kruszyńska
@Po.kropka (Sylwia Pokropek) EMPTYNESS
PURPLE STORY Fotografka: ALEKSANDRA KA. @fotoszuflada Modelka: WIKTORIA KRUSZYŃSKA @vkruszynska agencja: @trancemodel
Makijażystka: DANUTA TOPA @danutatopamakeup Projektantka: ŻANETA BARBAREWICZ @jeanettebarbarewicz
KOBIECOŚĆ ALEKSANDRA KA. Kobiecość to dziwny konstrukt.
Wydaje nam się, że musimy mieć
dogodzić, że moje życie jest tylko
By spełniać jego warunki często
męża, partnera - kogoś kto nas do-
moje i to ja mam się czuć w nim do-
próbujemy dopasować się do spo-
pełni.
brze - niezależnie od tego, czy speł-
łeczeństwa, w którym żyjemy.
niam czyjeść wymagania, czy też Wydaje nam się, że warto mieć
nie, niezależnie od tego jakie życio-
Wydaje nam się, że musimy mieć
swoje zdanie, ale z drugiej strony,
we decyzje podejmę.
długie włosy - bo krótkie są zare-
często stawiamy siebie na ostatnim
zerwowane dla mężczyzn.
miejscu.
Na moich fotografiach kobiety są takie jakimi chcą się widzieć. De-
Wydaje nam się, że możemy mieć
Mnie w pewnym momencie zmę-
likatne, silne, waleczne, otwarte,
pracę, ale jedynie taką, która po-
czyła pogoń za akceptacją społecz-
tajemnicze i to czyni je najpiękniej-
zwoli nam opiekować się domem i
ną. Zdałam sobie sprawę z tego,
szymi. Ta autentyczność jest w nich
rodziną.
że nie jestem w stanie wszystkim
najbardziej kobieca.
OŚRODEK WYPOCZYNKOWY DROGOWIEC, WYSPA SOBIESZEWSKA
OŚRODEK LIDO W ANTONINIE
OŚRODEK LIDO W ANTONINIE
JEDŹ NA WCZASY - Marek! Zawołaj matkę i chodźcie do dużego pokoju. Muszę powiedzieć wam coś ważnego. - Ale tato... jak to, mamę? - Masz rację, przepraszam. Zapomniałem. To chodź tu szybko. - Posłuchaj synu, zwolnili mnie dzisiaj z pracy. Spodziewałem się tego, więc tragedii nie ma, ale będziemy musieli ograniczyć wydatki. - No ale... - Wiem, wiem. Kiedy twoja mama jeszcze żyła, to obiecałem jej, że choćby nie wiem co się działo, to choć raz w roku zabiorę cię na wakacje. - No właśnie! - I w tym roku też pojedziemy, o to się nie martw, tylko to nie będą wakacje za granicą. W tym roku zabieram cię na wczasy. - Na wczasy? - Tak. Na wczasy. Pojedziemy w Polskę, będziemy spać w ośrodkach wypoczynkowych nad jeziorami, morzem i w górach. Zobaczysz, jak to było, kiedy twój tata był dzieckiem. W czasach bez telefonów, komputerów i animatorów przy basenach. - To co tam będziemy robić? - Synku, mnóstwo rzeczy. Będziemy grać godzinami w ping-ponga rakietkami, na których już dawno nie ma gumy. Będziemy się skradać po okolicznych
dziesz do domku. Będzie super! Będzie tak, jak w czasach mojego dzieciństwa, będzie jak w latach 70 i 80-tych. Domki typu Brda, piękne pawilony, przeszklone stołówki, wspólne prysznice i pomost na jeziorze... aż się rozmarzyłem... cieszysz się? Marek? Marek! Dziecko, no nie śpij, na Boga, jak do ciebie ojciec mówi! - Przepraszam, Tato.... To co będziemy robić na tych wczasach?
DOM WYPOCZYNKOWY SMERK - PIWNICZNA ZDRÓJ
lasach w poszukiwaniu bunkrów i starych leśniczówek, a jak będziemy nad morzem, to tata będzie też chciał podejść w okolicę plaży dla naturystów. Popływamy kajakami i zobaczysz, że nie ma nic gorszego niż noszenie mokrego kapoka w słoneczny dzień. Ale jak będzie bardzo gorąco, to tata wynajmie rower wodny i będziesz mógł sobie poskakać do wody na środku jeziora. Wieczory też będą świetne — poznasz nowych kolegów przy ognisku, a jak zobaczysz, że tata rozmawia z jakaś nową ciocią i każe ci już iść do domku, to pój-
Historia, którą przytoczyłem powyżej, nie wydarzyła się naprawdę. To znaczy wydarzyła się, ale wewnątrz mojej głowy. Nie musi być jednak zupełnie nieprawdopodobna. Czy wyjątkowy pod wieloma względami czas, w jakim obecnie się znajdujemy, nie jest idealnym momentem, aby spróbować odtworzyć klimat PRL-owskich wakacji? Pojechać na niskobudżetowy wyjazd i znaleźć atrakcje w rzeczach mniej oczywistych? Wyobraźcie sobie dwutygodniowy rajd przez Polskę, którego głównym celem jest szukanie ostańców w postaci pawilonów, stołówek, domków letniskowych, hoteli, moteli i zajazdów, które mimo upływu lat mogłyby posłużyć za scenografię do filmów, których akcja toczy się w latach 70-tych. Brzmi interesująco?
- Nie! - Jak cię zaraz… Poczekaj. Tata zaraz przyjdzie, tylko skończy tu z Państwem rozmawiać. Oczywiście, że brzmi interesująco. I to z kilku powodów. Po pierwsze: powojenny modernizm, którego reprezentantem są te budynki, to styl architektoniczny, który w ostat-
standardzie, ale i w równie kosmicznej cenie. To, co w czasach PRL nie miało znaczenia — a więc rentowność danego ośrodka — teraz, jest jego nadrzędnym celem. Nie ma oczywiście w tym nic złego — tak działa wolny rynek — natomiast dla architektonicznego dziedzictwa PRL oznacza to zagładę. Po trzecie: dla wszystkich tych, którzy PRL pamiętają jedynie z opowieści, albo tak, jak ja, żyli w nim niedostatecznie długo, żeby ten krótki okres w historii Polski znienawidzić, jest to świetna metoda na nasycenie popkulturowego potwora nostalgii, który całą ówczesną rzeczywistość przedstawia w ciepłych barwach filmu ORWO, wzbogaconych piosenkami Anny Jantar i smakiem lodów Bambino. Pop-PRL oglądany z bliska, na żywo. Jak dla mnie — bomba. - Tato! Ile można gadać?! Nudzi mi się! - Jeszcze chwila synuś, tata pokaże tylko Państwu zdjęcia i już do ciebie wraca. - A co na nich jest?
HOTEL PANORAMA, KRYNICA ZDRÓJ
nich latach odzyskuje należny mu splendor. Bardzo interesujące projekty, które przez lata nie potrafiły odkleić od siebie łatki szarej i byle jakiej komunistycznej szarzyzny, dopiero na tle pstrokacizny wczesnego kapitalizmu, współczesnego braku szacunku dla urbanistyki i zachowania odpowiedniej skali, błyszczą pełnym blaskiem. Blaskiem harmonijnych linii elewacji, awangardowych mozaik i dekorów oraz nadspodziewanego przywiązania do szczegółu, które obecnie bywa zastępowane masówką z Castoramy. Po drugie: taka podróż to emocja towarzysząca ostatnim podrygom odchodzącej epoki. Z roku na rok przykładów dobrze zachowanego modernizmu jest coraz mniej. Nowe wypiera stare. Dawne ośrodki kolonijne nad morzem zastępowane są przez luksusowe apartamentowce. Hotele nad jeziorami, w których wypoczywała klasa robotnicza, są teraz salonami SPA o kosmicznym
Na zdjęciach możecie zobaczyć na przykład Ośrodek Leśny znajdujący się nad Jeziorem Liptowskim w Tucznie. Kompleks kilkudziesięciu drewnianych domków i kapitalnej świetlicy, w której zimuje trambambula w towarzystwie kajaków. Innym przykładem może być ośrodek wypoczynkowy Lido w Antoninie z murowanymi pawilonami, których elewacje układają się w kaskadowy wzór, a linia ich dachu przypomina swoim kształtem tę z przystanków na warszawskiej trasie średnicowej. Dla bardziej wymagających jest stołówka domu wypoczynkowego Panorama w Krynicy Zdrój, albo lobby hotelu Smerk z nieodległej Piwnicznej Zdroju, które zdobi kapitalna płaskorzeźba przedstawiającą górali w tradycyjnych strojach. Niemal nad samym morzem znajdziecie pięknie nasłonecznioną stołówkę w niedziałającym już ośrodku Drogowiec na wyspie Sobieszewskiej. Podobnych do wymienionych przeze mnie obiektów znajdziecie jeszcze w całej Polsce kilkadziesiąt, w
DOM WYPOCZYNKOWY SMERK - PIWNICZNA ZDRÓJ
optymistycznym wariancie może kilkaset. Pamiętajcie jednak, że ta liczba cały czas maleje. Jeśli nie zdecydujecie się na taką podróż teraz, to za dwa, trzy lata może ona już nie mieć sensu. Po więcej zdjęć i opisujących je tekstów zapraszam na mój profil na Instagramie, do którego adres znajdziecie na dole strony. - No tato, ale odpowiedz, bo to przecież przespałem - co my na tych wczasach będziemy właściwie robić? - Będziemy się bawić w poszukiwaczy. - Fajnie! Ale w poszukiwaczy czego? Skarbów? - Nie, w poszukiwaczy cudownych lat twojego taty. - Ale to nudne! Nie chcę się w to bawić. - To ja się w to będę bawił, a ty porobisz coś innego. - Ale co? - Gówno! Masz już 18 lat, możesz robić co chcesz. Pakuj się. Jedziemy!
tekst i zdjęcia: Marcin Wojdak Instagram: @cosmoderna
ośrodek wypoczynkowy nad jeziorem Lucień Zdjęcie: MARCIN WOJDAK
Ośrodek wypoczynkowy Widok w Piwnicznej Zdrój Zdjęcie: MARCIN WOJDAK
Ośrodek wypoczynkowy Czercz w Czerczu Zdjęcie: MARCIN WOJDAK
schronisko młodzieżowe Wiecha, Ustroń Zdjęcie: MARCIN WOJDAK
IN HARMONY WITH GREEN LIFE fotograf: JAKUB JACKIEWICZ @Jakub_Jackiewicz modelka: ANIA LISIA @lisia.dama Zdjęcia powstały podczas Nadwarciańskiego Pleneru Fotograficznego
CZY WSZYSCY SIEDZIMY NA WYKAŁACZCE?
B
ez względu na osobiste po-
razy w ciągu dnia na okoliczność kampanii do wyborów prezy-
glądy każdego z nas, utar-
denckich w 2015 roku. Przecież ten rekord bije „Sultans of Swing”
ło się w globalnej wiosce,
na głowę! Nic więc dziwnego, że wzrasta popyt na przekaz nieno-
że pewne rzeczy powinny przy-
szący znamion subiektywnego. Ale co z tytułowym patyczkiem?
bierać z góry określone rozmiary
Wpadłem na ten pomysł, pisząc felieton i wyobrażając sobie
i kształty. I tak oto spora część
wielką wykałaczkę, która w nieskończoność rozciąga się w obie
nadwiślanego społeczeństwa bę-
strony. Oczami wyobraźni spróbowałem ją obrócić o 180 stopni
dzie ukontentowana, gdy na wy-
i nie udało mi się. Często słyszę — czy to w pracy, czy na tylnym
sokim państwowym stanowisku
fotelu taksówki, że „ile ludzi, tyle zdań” albo: „punkt widzenia za-
nie zasiądzie urzędnik o średnio
leży od punktu siedzenia”. I nie wiem jak wy, ale ja się z tym w
niskim wzroście, okrągłej twarzy, z parą małych, przebiegłych oczu
pełni zgadzam! Otóż każdy taki „punkt siedzenia” przedłuża naszą
i dużym czołem, ani nikt kogo by on poparł. Od innych przywykło
wykałaczkę o kolejny światopogląd różniący się od tego po dru-
się wymagać, aby byli wysocy, szczupli, ładni, wysportowani albo
giej str-onie osi. I tak jak nie można zamienić miejscami żadnego
mieli długie nogi czy seksi uda. Wielu ludzi na świecie sądzi też,
z końców wykałaczki, tak nie da się „obrócić” odmiennych poglą-
że pewne rzeczy najlepiej, kiedy są i długie, i grube. Ale nie łudź-
dów do góry nogami, by były w pełni zgodne z naszymi.
my się dłużej; kształty i rozmiary tak na serio nie mają większego
Wyobraźmy sobie wszystkich ludzi, którzy siedzą jeden obok
znaczenia, bo realnie ważne jest to co za nimi stoi, albo czasami
drugiego na tym wąskim kawałku drewna. Zapewne ma drzazgi;
ukrywa. A jak jest z felietonem? Jaki powinien być ten idealny?
zapewne niektórym z nich nie siedzi się za wygodnie. Ci usytu-
Ja uważam, że przedstawiciel tego gatunku powinien być krótki
owani dalej od siebie nie mogą podać sobie rąk, a informacje prze-
i gruby; a może raczej krótki, ale gruby... Tak czy inaczej, felieton
kazywane od ust do ust przypominają bardziej zabawę w głuchy
jest od zawsze ciałem par excellence prasowym, w którym autor
telefon niż formę rzetelnej komunikacji. Wobec tego, co mogą
może pozwolić sobie na subiektywizm i wolność (które rzecz ja-
sądzić o sobie nawzajem? Możliwe, że nie mają o sobie dobrego
sna, są definiowane przez redaktora naczelnego). I właśnie za to
zdania — bez względu na to, czy informacje, które krążą wzdłuż
kocham gatunek dziennikarski!
wykałaczki, są fałszywe, czy bliższe prawdzie. Ale jest coś, co bez
Pisząc uprzednie zdanie, pomyślałem sobie, że przecież w dobie
cienia wątpliwości łączy ich ze sobą bardziej niż by chcieli. To wy-
możliwie subiektywnych portali informacyjnych, redakcji, stacji
kałaczka! Wszyscy oni siedzą na tym samym nieszczęsnym, uwie-
radiowych i serwisów to właśnie obiektywizm zaczyna odgrywać
rającym w pupę kawałku drewna,. Choć czasami woleliby o tym
rolę towaru luksusowego, czyż nie? Czy w takim razie moglibyśmy
zapomnieć. W takim razie może, zamiast poróżniać się, pamiętaj-
uznać za słuszną tezę, że dziś felieton napisany w sposób obiek-
my o wielkiej wykałaczce, na której siedzimy wszyscy razem. To
tywny będzie stanowić tę samą formę odskoczni dla czytelnika,
może być cokolwiek — wiara w kreacjonizm, gospodarka, pogo-
którą stanowił kiedyś, będąc subiektywnym?
da albo — jak się ostatnio okazało — kolejka przed sklepem. Nie
Myślę, że tak. Artykuły tego rodzaju zawsze powinny co do za-
będę banalnie namawiać was od razu do uśmiechania się do prze-
sady przyjmować formę przerębli, przez którą czytelnicy mogą na
chodniów, czy wizytowania sąsiadów z talerzem pełnym ciaste-
chwilę (albo dwie) wynurzyć się i odetchnąć pełną piersią. Zresztą
czek czekoladowych. Wiemy nie od dziś, że jako społeczeństwo
nie istnieje chyba żadne pismo, które można by uznać za obiek-
lubimy narzekać, marudzić, kontemplować nad lepszymi czasami.
tywne w pełni; to cecha, do której dążą raczej dziennikarze śled-
Ale również śmiać się z tego, co nam aktualnie doskwiera. Koniec
czy, a nie redakcyjni pisarze. Warto zwrócić uwagę, że ostatnimi
końców, szukajmy z innymi nici porozumienia, wspólnej płaszczy-
laty jesteśmy zasypywani masą informacji podawanych w sposób
zny do narzekania i śmiania się z wykałaczki ramię w ramię — sko-
skrajnie subiektywny, od niezależnych półprofesjonalnych portali
ro już na niej siedzimy,.
aż po wiadomości od największych graczy. Dość już przypomnieć o słynnych okładkach Newsweeka, czy Wprost albo o puszczeniu
tekst: Oskar Cieślicki
kawałka „Kocham Wolność” grupy Chłopcy z Placu Broni sześć
grafika: Michalina Tańska, @wherearethebluebirds
SECOND SKIN fotografka: BEATA JEŻAK @beatajezak modelka: HANNA PIOTROWSKA @muadnesss zdjęcia powstały podczas pleneru sen na jawie @sen.na.jawie
Fotograf: ŁUKASZ SPYCHAŁA (KONESER) @koneser_fotografii Modelka: PAPAJA @papaja_modelina zdjęcia powstały podczas pleneru Adela Photo Pathology 2019
CHARACTER
Im bliżej ludzi jestem, tym bardziej czuję się spełniony wywiad z Arcadiusem Mauritzem. Fotografem, muzykiem, człowiekiem wielu talentów, którego podejście do twórczości jako takiej inspiruje i daje nowe spojrzenie na sztukę życia. rozmawia: Aleksandra Kamińska
KAŻDY Z PROJEKTÓW PRYWATNYCH, ZRESZTĄ NIE TYLKO PRYWATNYCH, CZEGOŚ MNIE NAUCZYŁ — NAWET JEŚLI TO BYŁA NAPRAWDĘ DROBNA RZECZ. Zaczynając więc — Mógłbyś mi przedstawić rys historyczny Twojej kariery fotograficznej? Kiedy zacząłeś fotografować? Ten rys historyczny to tak naprawdę długa historia. Pierwszy aparat do ręki wziąłem, mając lat 8. A to z tej okazji, że moja matka chrzestna zdecydowała się podarować mi taki w prezencie z okazji I komunii świętej. Mam go zresztą do dziś. Ot i mała, śmieszna, niepozorna małpka na klisze w kolorze czerwonym. Jest to dla mnie bardzo ważny symbol — czasami podejmujemy jakieś decyzje, nie wiedząc, jakie to może wywołać konsekwencje. Co będzie, kiedy popchniemy tę kulę śnieżną, z jakimi wydarzeniami później może się to wiązać? Tak więc moja matka chrzestna kupiła mi aparat i tym samym przyczyniła się do zaszczepienia fascynacji fotografią w małym Arcadiusie. Potem było długo, długo nic. W okolicach liceum, oprócz muzyki, która w tym czasie kiełkowała we mnie mocno, postanowiłem zgłębiać tajniki fotografii, zapisałem się do kółka fotograficznego w moim rodzinnym mieście Płocku, ucząc się tam od lepszych na temat fotografii analogowej. To trwało mniej więcej rok. Fotografia gdzieś przemykała; raz na jakiś czas kupiłem kliszę, zrobiłem jakieś zdjęcia, wywołałem, pokręciłem się z aparatem, ale nie było to nic, co by mnie angażowało w sposób stały. Dopiero w okolicach 2007 roku, kiedy stać mnie było na to, by zainwestować w fotografię bardziej poważnie — pracowałem wtedy jako tłumacz na kontrakcie zagranicznym we Francji — za pierwsze zarobione tam pieniądze postanowiłem kupić lustrzankę cyfrową (która była wtedy krzykiem mody). Kupiłem aparat i zacząłem się go uczyć; poznawać fotografie niejako na nowo. Do tamtego momentu robienie zdjęć wiązało się z pewnym rodzajem cierpliwości i wielkiej pokory. Trzeba było je robić nomen omen wręcz na ślepo, pójść do punktu, wywołać klisze, zrobić odbitki i to wtedy okazywało się czy te zdjęcia były dobrze zrobione, czy nie. Tu natomiast, nagle pojawiła się opcja zrobienia zdjęcia i zobaczenia go natychmiast, a jeśli coś nie wyszło, wystarczyło nacisnąć przycisk „usuń” i zrobić je jeszcze raz. Zupełnie nowa rzeczywistość. Około 2008 r. kiedy wróciłem z wojaży zawodowych, mocniej zaangażowałem się w tematy fotograficzne i w wakacje 2008 r. (do tej pory to pamiętam) zrobiłem swoją pierwszą sesję z modelką. Była to początkująca, ale jednak modelka — nie była to kobieta z grona moich znajomych, rodziny i to właśnie była pierwsza poważniejsza sesja zdjęciowa, którą umownie możemy nazwać „modową”. Od tego to się tak naprawdę wszystko zaczęło. Dało mi to niesamowitego kopa, zaangażowałem się w temat wręcz hardcorowo i robiłem sesje zdjęciowe nawet 4-5 razy w tygodniu. Wydaje mi się, że ta częstotliwość i niesamowite skupienie, poświęcenie uwagi i czasu zadziałało z ogromną, pozytywną siłą na moje doświadczenia. Im więcej prób podejmowałem, im więcej fotografowałem, tym większe doświadczenie zdobywałem, tym więcej różnych, kon-
kretnych granic przekraczałem, poznawałem swój sprzęt, uczyłem się tego, w jaki sposób kształtować przede wszystkim swój gust i rozumienie języka obrazu. To jest zresztą też ciekawa rzecz: bo język obrazu i rozumienie zmieniających się cały czas trendów estetycznych tego, co nam się podoba, jest jednym z głównych nurtów pełnej, niczym nieskrępowanej świadomości fotograficznej. Rozumienie języka obrazu i wszystkich jego składowych to jest naprawdę niesamowita wiedza, którą zdobywa się cały czas. Nie jest tak, że przeczytasz jakąś książkę, jak encyklopedię od A do Z i koniec — nie, to jest proces, który się nigdy nie kończy. Fotografuje w sposób świadomy od 12 lat i cały czas uczę się czegoś nowego, co chwila odkrywam jakiś nowy aspekt swojej własnej wrażliwości. A czy fotografia jest powiązana jakoś z rodzinną tradycją? I tak i nie. Kiedy byłem dzieciakiem to mój tata był moim artystycznym mentorem, niejako przewodnikiem, ponieważ sam swego czasu również bardzo działał artystycznie — przede wszystkim malował, ale robił też zdjęcia. Nie było to jednak aż tak mocno zaimplementowane w nasze życie rodzinne, to było gdzieś tam przy okazji. Co nie zmienia faktu, że doskonale pamiętam ten moment, kiedy jako 4 - 5-latek spędzałem całe godziny w jego pracowni, obserwując, jak gruntuje blejtram albo kładzie pierwszą warstwę pod kolejny obraz. Kilka tych obrazów wisi u nas w domu rodzinnym, niektóre z nich stworzyliśmy wspólnie, czyli tata Jurek i synek Marek. Kiedy pojawił się moment w Twoim życiu, w którym sam o sobie zacząłeś mówić per “Pan fotograf”? Zdecydowanie bardziej identyfikuję z pojęciem „twórca” — to pojęcie jest zdecydowanie bardziej pojemne, mniej ograniczające i z mojego punktu widzenia zdecydowanie bardziej przystające do tego, co robię w życiu. Natomiast żeby ludziom ułatwić identyfikację, przyporządkowanie mnie do jakiegoś konkretnego nurtu, oczywiście musiałem w pewnym momencie zacząć określać się jako pan fotograf i zdecydowanie nastąpiło to w czasie kiedy porzuciłem pracę w przemyśle jako tłumacz i przeprowadziłem się z moją żoną do Warszawy. Wtedy postanowiłem być fotografem na 100%, na pełen etat - jak to się mówi. W tym momencie Arcadius dla całego świata stał się Panem fotografem. Który z prywatnych projektów dał Ci najwięcej frajdy, może nauczył Cię najwięcej? Być może jest to trochę tendencyjna odpowiedź, ale każdy z projektów, które zrealizowałem czegoś mnie nauczył — nawet jeśli to była naprawdę drobna rzecz. Wymienię dwa. Pierwszy — Jezioro Dusz, który powstawał na przełomie 2010/2011 r. Był to projekt,
SŁOWO ARTYSTA TO CZYSTA SEMANTYKA — SŁOWO, KTÓRE POWSTAŁO NA POTRZEBY ZROZUMIENIA PEWNYCH FUNKCJI SPOŁECZNYCH. który wymyśliłem tuż po powrocie z kontraktu w Dunkierce Francuskiej, na który składać się miało przynajmniej kilkadziesiąt sesji z różnymi kobietami. Wszystkie zdjęcia były utrzymane w tonacji monochromatycznej. Wspominam ten projekt przede wszystkim przez pryzmat ludzi, których poznałem, uprzejmości i przygód wszelkiego rodzaju, których doświadczyłem, jeżdżąc po całej Polsce tanimi pociągami, często siedząc przy toalecie, obładowany torbami ze sprzętem. Patrząc na ten projekt w tej konkretnej chwili, stwierdzam, że był niespójny, wiele rzeczy się w nim nie zgadza, ale był on dla mnie kluczem do tego, by zrozumieć, jak działają zamknięte koncepcyjnie formy. Dla fotografa to jest najlepszy trening, nauka pokory, systematyczności i spójności. Jak sobie poradzić z utrzymaniem podobnej kolorystyki, nasycenia, światła, ale też pewnej spójności na poziomie estetycznym w momencie, w którym fotografujemy w różnych miejscach. Realizowanie projektów jest dla mnie bardzo ważne i polecam to wszystkim moim kursantom, czy też osobom, które przychodzą na moje warsztaty, konsultacje indywidualne. To nie muszą być tak duże projekty, mogą być mniejsze, ale na pewno również będą one dla nas wartościowe rozwojowo. No dobrze, ale był jeszcze drugi projekt, który zrealizowałem nieco później w 2017 r., nosił nazwę All Saints i otrzymałem za niego nagrodę Viva Photo Awards. Ten projekt pokazał mi, że czasami nie ma się nad czym zastanawiać, czasami trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Mowa tutaj o wysłaniu tego projektu na wspomniany wyżej konkurs. Przed zgłoszeniem cały czas biłem się z myślami, zastanawiałem się, czy on w ogóle przypadnie jury do gustu. Te wątpliwości wielokrotnie chciała rozwiewać moja Ewelina, która powtarzała mi, żebym po prostu się zgłosił. No i za którymś razem, chyba ostatniego dnia, postanowiłem wysłać zgłoszenie. Ta sytuacja pokazała mi, że wszystkie ograniczenia są w naszej głowie — wiem, że to jest truizm i że to teraz brzmi banalnie w dzisiejszych czasach, ale bardzo często na wyrost oceniamy jakieś sytuacje, albo z góry chcemy oceniać, że ktoś coś pomyśli na temat naszej pracy. Potencjalnie natomiast w 99% przypadków nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością i ta sytuacja nauczyła mnie konkretnie tego, by nie narzucać na innych swoich własnych odczuć, by dawać im prawo do tego, by sami mogli zdecydować. Teraz gdy wpadam na jakiś pomysł — niezależnie czy mam napisać maila do jakiejś gwiazdy, wysłać swoją muzykę, czy moje zdjęcia na jakiś konkurs, po prostu siadam i to robię — nie oceniam, nie zastanawiam się, czy im się to spodoba, czy nie. Nie mamy przecież nic do stracenia, najwyżej nie otrzymamy odpowiedzi. Co jednak będzie, jeśli ją dostaniemy? Jak myślisz — czy człowiek rodzi się artystą, czy może jest to jednak kwestia nauki i lat doświadczenia?
To jest trudne pytanie. Jeżeli uznać, że artysta wykazuje się pewnym rodzajem nastawienia, czy też pewnym wyższym rodzajem wrażliwości, myślę że możemy być genetycznie predestynowani, by się z tym rodzić. Może być też tak, że wpływać na to będą nasi rodzice lub otoczenie. Mogą zdarzyć się również sytuacje, w których nie tyle będą oni wpływać na rozwój ile starać się w nim nie przeszkadzać. Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi. Podam Ci przykład — będąc nastolatkiem, postanowiłem pobawić się w muzykę, zaczęło się jednak od mojej siostry. W jej życiu zdarzył się epizod, podczas którego razem z koleżankami zapisała się do kółka muzycznego. Rodzice kupili jej wtedy pierwszy keyboard. Ona po kilku miesiącach zrezygnowała i instrument odstawiła w kąt. To był jednak moment, w którym i ja zacząłem się fascynować muzyką, więc sięgnąłem po ten jej instrument i „grałem”, bawiłem się dźwiękami, zupełnie nie mając pojęcia na temat tego, co, z czym, gdzie i jak. Całymi dniami, nocami potrafiłem siedzieć, kombinować, składać i komponować dźwięki. Najpierw jednym palcem, dwoma, czterema, potem pięcioma. Po dwóch miesiącach tych eksperymentów okazało się, że potrafię już grać jakieś proste rzeczy dwoma rękoma. Każda moja kompozycja była rejestrowana w pamięci instrumentu i wieczorami do mojego pokoju przychodził ojciec, siadał na fotelu, ja włączałem tę moją muzykę, a on siedząc, słuchał i komentował. Mimo tego, że sam muzykiem nie jest — mógł opowiedzieć jedynie o własnych odczuciach. I tak to jest z tym rozwojem, czasami możemy komuś pomóc, nakierować na rozwój wrażliwości np. kupując instrument, albo zapisując na kurs, ale najczęściej wystarczy, że nie będziemy przeszkadzać w samoistnym rozwijaniu się tej wrażliwości — tak jak w przypadku mojego ojca. Ta przestrzeń, którą dzięki temu zyskiwałem, pozwalała mi na to, by iść w tym kierunku dalej, by ta moja potrzeba wyrażania siebie była niczym nieskrępowana i żeby się po prostu działa. Człowiek więc rodzi się wrażliwcem, ale artystą się staje. Słowo Artysta to czysta semantyka — słowo, które powstało na potrzeby zrozumienia pewnych funkcji społecznych. Do słowa artysta natomiast, czy też w ogóle do bycia artystą są potrzebne jeszcze lata doświadczenia i nauka. Ponieważ bycie artystą nie jest tylko i wyłącznie takim bezwładnym bujaniem w obłokach — w szczególności w tych czasach, jeżeli chcemy z tego żyć, potrzebujemy do tego jeszcze świadomych procesów poszerzania swoich kompetencji, czyli nauki no i czasu, który równa się zdobywaniu doświadczenia. Fotograf często pracuje z ludźmi, nie zmienia to jednak faktu, że w tym zawodzie znajdziemy zarówno introwertyków, jak i ekstrawertyków, osoby mniej i bardziej lubiące towarzystwo. Jak ważną rolę odgrywają ludzie w Twoim życiu? Jesteś zwierzęciem stadnym, czy
CO NIEKTÓRZY TROCHĘ W TO WĄTPIĄ, ALE TAK NAPRAWDĘ Z NATURY JESTEM INTROWERTYKIEM raczej wręcz przeciwnie? W pracy portrecisty, ale też w pracy fotografa, który na co dzień obcuje z ludźmi, oczywistą oczywistością jest, że ludzie są bardzo ważni, a naprawdę potężnym kapitałem jest umiejętność budowania skutecznych relacji. To natomiast myślę, że charakteryzuje się umiejętnym łączeniem różnych kompetencji — życzliwości, cechy naturalnej, która w dzisiejszych czasach może nie jest zbyt mocno popularna, ale jednak na dłuższą metę przynosi wiele korzyści. Po prostu lepiej się z nią żyje. Asertywność — taki wręcz zdrowy egoizm. W przypadku bycia freelancerem jest naprawdę bardzo ważnym aspektem — trzeba umieć czasami powiedzieć „nie”. Jak wszystko jednak w życiu można to „nie” powiedzieć w sposób uprzejmy lub nieuprzejmy, w sposób dyplomatyczny lub nie. Przede wszystkim jednak najważniejszą rzeczą jest zaufanie, czyli stworzenie systemu, w którym osoby, z którymi pracujesz — nieważne czy są to klienci, czy współpracownicy — ufają ci. By do tego dotrzeć, należy być w pewien sposób transparentnym. Im bliżej ludzi jestem, tym bardziej czuje się spełniony. Co niektórzy trochę w to wątpią, ale tak naprawdę z natury jestem introwertykiem — mam to nawet potwierdzone w badaniach psy-
chologicznych. Jestem jednak takim przekonwertowanym introwertykiem — nauczyłem się po prostu być nieco bardziej ekstrawertyczny. Na potrzeby tego, co robię, na potrzeby social mediów np. żeby częściej mówić do ludzi, żeby więcej rzeczy pokazywać, śmielej dzielić się swoimi sukcesami itd. To wymaga pewnego ekstrawertyzmu i osobiście uważam, że w takim przypadku jak mój, jest to pewne zjawisko, którego można się nauczyć. Można to wypracować, ale oczywiście w takim stopniu, w którym człowiek nie przekracza własnych granic. Bo jeżeli człowiek zmusza się czegokolwiek, to jest to wtedy nieszczere i nieautentyczne. A czy jestem zwierzęciem stadnym — to zależy. Patrząc na siebie z perspektywy 38 lat, jakie spędziłem do tej pory na tym świecie, stwierdzam z pełnym przekonaniem, że to zależy od sytuacji. Jako muzyk np. Musiałem wielokrotnie odnajdywać się w grupie. Jako fotograf, producent sesji zdjęciowych również muszę być liderem i umieć zarządzać grupą i jej dynamiką. Prowadząc warsztaty, muszę odpowiednio zarządzać swoją energią, by nie rozdawać siebie na lewo i prawo, żeby starczyło mi jej, by tych wszystkich ludzi zainspirować, by podzielić się swoją wiedzą, by im asystować podczas całego procesu nauki. Z natury jednak jestem domatorem, osobą, która uwielbia spędzać czas samotnie. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, ale czuję się wtedy naprawdę bardzo dobrze. Poruszając się w branży fotograficznej od kilku lat, odnoszę wrażenie, że przytłaczająca większość ludzi chcących nauczyć się fotografii, zajmuje się głównie tematami związanymi z technikaliami. Wszyscy chcą wiedzieć wszystko o sprzęcie i mając przed sobą osobę bardziej doświadczoną — pytają przede wszystkim o te kwestie. Ja natomiast mam wrażenie, że fotografia to nie tylko wiedza na temat sprzętu, ale również umiejętności miękkie — tworzenie dobrej atmosfery podczas zdjęć, rozmowa z ludźmi, kierowanie emocjami. Co o tym sądzisz i jakie jest Twoje podejście do drugiego człowieka podczas sesji zdjęciowej? Całkowicie się z tym zgadzam i przyznam się szczerze, że kiedyś zarówno wewnętrznie, intelektualnie, jak i trochę zewnętrznie w dyskusjach, czasem walczyłem z tym zjawiskiem, starając się poniekąd przekonać tę drugą stronę, że ten sprzęt to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, że to jest bez sensu, by tylko o nim czytać, myśleć, pisać itd. Z biegiem czasu i rosnącą na całe szczęście dojrzałością i doświadczeniem, doszedłem do wniosku, że naprawdę nie ma sensu kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać, przekonywać, udzielać rad, jeżeli nie jest się o to pytanym. Każdy ma swoją drogę do przejścia. Szczególnie stało się to znamienne w momencie, w którym dotarło do mnie, że na początku w zasadzie byłem bardzo podobny do tych ludzi, którzy w ten sposób podchodzą do fotografii i którzy starają się ją przełożyć na język
OLGA KALICKA, FOT. ARCADIUS MAURITZ
MEDYTACJA I ROZWÓJ OSOBISTY BYŁY DLA MNIE WEJŚCIEM DO LEPSZEGO ŻYCIA. parametrów i bezduszną matematykę. To jest ten proces, w którym uczestniczymy na początku swojej przygody z fotografią i jest on wbrew pozorom bardzo ważny. Mam wrażenie, że podczas doświadczania różnych rzeczy w życiu, potrzebujemy punktu odniesienia i w momencie, w którym wchodzimy na obszar jakiejś nowej dziedziny potrzebujemy jakiegoś punktu zaczepienia. Tym punktem na początku jest zazwyczaj sprzęt oraz aspekt techniczny. Prawdopodobnie wynika to z tego, że jest on najbardziej dostępny. Wszelka wiedza techniczna unboxing, omówienia sprzętu, recenzje — tego jest teraz bardzo dużo na YouTube, Google, Instagramie i blogach. W zasadzie jedyny problem, jaki w tym jest to to, że tak jak piszesz, ludzie często na tym poprzestają. Dziedzinę sztuki, jaką niewątpliwie jest fotografia, próbują przełożyć jedynie na język parametrów. Z drugiej zaś strony ogromne znaczenie w fotografii portretowej, modowej ma jednak proces obróbki. Wszystkie zdjęcia, które schodzą z matrycy aparatów cyfrowych, są raczej takie same. Natomiast ten „stempel” unikalny charakter, czy może nazwijmy go umownie „styl”, który pozwala fotografowi być w jakimś stopniu rozpoznawalnym, bardzo często jest wyrażany również przez obróbkę. To nasza wrażliwość, w taki, a nie inny sposób ukształtowana preferencja estetyczna powoduje to, w jaki sposób nasza fotografia wygląda. Wydaje mi się jednak, że by być dobrym portrecistą, trzeba lubić ludzi, trzeba się nimi zachwycać. Staram się budować swoje sesje zdjęciowe właśnie na podstawie tego zachwytu. Oczywiście w dużej mierze są to kobiety — taka jest, nazwijmy to „moja karma” — choć w moim portfolio są również mężczyźni, osoby starsze i młodsze, natomiast można byłoby powiedzieć, że zachwycanie się młodymi, pięknymi kobietami jest proste. Mimo wszystko uważam, że wbrew pozorom nie jest to aż tak oczywiste. Niezależnie czy jest to klient komercyjny, czy jest to po prostu ktoś, z kim chcę zrobić coś swojego na własny użytek, każda z tych osób przychodzi na sesję i przynosi ze sobą siebie w całości. Czyli swoje ciało, swój umysł, przekonania, swoje lęki, radości — przychodzi w komplecie. I wydaje mi się, że połową sukcesu jest otwarcie się na to i świadomość, że tak to się właśnie odbywa. Że człowiek, który przychodzi na zdjęcia, nie jest tylko powłoką ze skóry i kości, ale ma w sobie również cały ten pejzaż emocjonalny, koloryt ludzki. Jeżeli w podświadomości dojdziemy do momentu, w którym nauczymy się w to wsłuchiwać i nauczymy się to dostrzegać, dochodzić do tego poprzez odpowiednią rozmowę, poprzez zarządzanie własną energią — nasza praca fotograficzna wejdzie na zupełnie inny poziom.
wszedłem głębiej w tematy samorozwoju, rozwoju osobistego i w ogóle świadomego przeżywania, obserwowania swoich emocji — to wszystko było nie tylko po to, by podnieść jakość swojego życia, ale też, żeby podnieść jakość mojej sztuki, którą uprawiam, gdyż jest to pewien system naczyń połączonych. Wtedy bardzo dużo medytowałem, teraz zdarza mi się to rzadziej. Uwielbiam medytować, to jest taka randka z samym sobą. Szczególnie ciekawym doświadczeniem jest, kiedy nauczysz się rozpoznawać tego wewnętrznego obserwatora w środku, który jak się okazuje, wcale nie jest tobą i możesz obserwować w sposób świadomy to, co dzieje się w twojej głowie i przestajesz się identyfikować z twoimi własnymi myślami. Nagle okazuje się, że te myśli nie są tobą. Wpłynęło to na moje życie i jakość mojej pracy ogromnie. Dzięki medytacji uzyskałem pewien poziom spokoju wewnętrznego. Nagle okazało się, że to, co ludzie piszą lub mówią, nie ma na mnie już praktycznie żadnego wpływu, a ponieważ przestało mieć wpływ (kiedyś miało ogromny) nagle okazało się, że ludzie przestali to robić. Przestałem przyciągać sytuacje, zjawiska, prze-
Z tego, co udało mi się na Twój temat dowiedzieć — medytujesz. Chciałabym zapytać, czy i ewentualnie w jaki sposób, medytacja wpłynęła na Twoje życie codzienne i pracę? Przyznam się szczerze, że miałem taki etap — szczególnie kiedy HONEY, FOT. ARCADIUS MAURITZ
WZAJEMNY SZACUNEK DO SIEBIE, DO SWOJEGO CZASU, ALE RÓWNIEŻ DO INTYMNOŚCI TO ABSOLUTNA PODSTAWA stałem przyciągać pewien typ ludzi, który był w danym momencie mojego życia ważnym nauczycielem. Te wszystkie zjawiska bardzo mocno poprawiły jakość mojej pracy, jakość mojej komunikacji z klientami, współpracownikami, najbliższymi — [śmiejąc się] chociaż prawda jest taka, że niezależnie od tego na jakimś poziomie wtajemniczenia duchowego jesteś i tak jesteś w stanie pokłócić się z żoną, albo z mężem. Czy coś Ci się czasami nie udaje (zawodowo przede wszystkim)? Pytam, ponieważ patrząc na osoby, które odnoszą sukces, często zapominamy o tym, że przecież na drodze do tego sukcesu były również zakręty — mniejsze / większe, z którymi ta osoba musiała się zmierzyć. Jak radzisz sobie w takich sytuacjach? Oczywiście, że tak. Zdarzało się i zdarza się nadal, że coś mi się czasami nie uda. Pod tym względem jestem takim samym człowiekiem jak każdy inny. Przestałem jednak uprawiać skromność na siłę. Są momenty w życiu kiedy trzeba naprawdę docenić samego siebie, odważnie stanąć w świetle fleszy i powiedzieć — tak, jestem świetny w tym, co robię, tak zasługuję na ten sukces, który jest tuż za rogiem. Zasługuje na nagrody, zasługuję na pieniądze i nie ma w tym nic złego. Cała sztuka polega na tym, że aby dotrzeć do tego miejsca, w którym czujemy w sobie tę odwagę i ten stan, w którym pozwolimy sobie na to wszystko, trzeba przejść pewną drogę, a to wymaga czasu. Są też tacy, którzy nigdy w tym miejscu nie staną i nigdy tu nie dotrą i to też jest ok. Uważam, że aby odnieść jakiś sukces, niezależnie od tego, jak byśmy go definiowali, trzeba być na to gotowym. Ponieważ nie są to tylko i wyłącznie nagrody, pieniądze, sława, splendor, same ochy i achy. Są też tego ciemne strony i wiele historii to pokazuje. Wielki sukces to też wielka odpowiedzialność i nie każdy jest sobie w stanie z tym poradzić. Jeśli natomiast chodzi o moje podejście do porażek — porażki są bardzo ważne w rozwoju. Pokazują nam czy jesteśmy w stanie wyciągnąć z nich lekcje, wnioski na przyszłość i czy jesteśmy w stanie się podnieść po ich doświadczeniu, ponieważ jeśli nie jesteśmy w stanie to znaczy, że nie jesteśmy jeszcze gotowi, aby przejść do dalszego etapu gry. W momencie, w którym człowiek doświadcza porażki — cierpi — cierpi jego ego i wydaje mu się, że ta sytuacja będzie trwała wiecznie, że wstyd z jakim przyszło mu się mierzyć, będzie trwać do końca życia, ale to jest właśnie cała ułuda, którą buduje nasz umysł — że coś będzie trwało wiecznie. Nic nie trwa wiecznie i to jest zarazem dobra i zła wiadomość. Istnieje pewien model biznesowy, który zakłada, stworzenie kreacji — osoby zawsze pozytywnie nastawionej do życia i tego, co dzieje się w koło, ten model w mojej opinii wyklucza pokazywanie siebie w gorszych chwilach i zakłada, że będziemy je niejako pomijać, podając odbiorcom tylko to, co jest przyjemne. Co uważasz o takim mo-
delu i czy w jakiś sposób się z nim identyfikujesz? Istnieje taki model. Możemy tu bez problemu wspomnieć o wielu instagramerach, gwiazdach, które bardzo często bazują jedynie na tym pozytywnie nasyconym kontencie. Wiesz, to jest temat bardzo złożony, bo z jednej strony tworząc kontent tylko na podstawie pozytywnych komunikatów, możemy faktycznie stworzyć fałszywy obraz w głowach naszych odbiorców — że nam to się tylko zawsze wszystko udaje, u nas zawsze wszystko jest wspaniale, zawsze słońce świeci, a w lodówce zawsze czekają lody czekoladowe. Wiadomo, że tak nie jest i wszyscy, niezależnie od ilości pieniędzy na koncie doświadczają tego samego. Może tylko w trochę inny sposób. Natomiast trzeba też pamiętać o tym, że kiedy przeżywamy gorsze chwile publicznie, możemy nimi przyciągać ludzi, którzy uwielbiają się karmić dramatami. Jest taka cześć natury w ludziach, która uwielbia żywić się złymi sytuacjami. Wydaje mi się, że właśnie dlatego pokazywanie tylko i wyłącznie pozytywnych komunikatów jest tak mocno hołubione w social mediach. Ja jestem gdzieś tak pośrodku. Z jednej strony bardzo lubię dzielić się swoimi sukcesami — odnosząc się do tego, co powiedziałem wcześniej, że trzeba się chwalić, bo to po prostu buduje respekt. Z drugiej zaś strony mówienie o swoich porażkach, gorszych dniach, chwilach, doświadczeniach, o tym, że bywa się zmęczonym, brzydkim, że doświadczy się czegoś gorszego — moim zdaniem też jest ważne, bo takie po prostu jest życie. Planujesz czy Marzysz? Uwielbiam marzyć, ale...przyznam Ci się szczerze, że nie pamiętam, kiedy ostatnio to robiłem. Pewnie wynika to z tego, że wiele z moich marzeń stało się planami i wiele z tych planów zostało po prostu zrealizowanych. W momencie, w którym się ziściły, zacząłem reagować — wszedłem na nowy poziom w tej grze, więc od tej pory trzeba było być responsywnym. W takim momencie marzenia prawie przestają funkcjonować w twojej głowie. Przestajesz marzyć, bo widzisz, że nie musisz tego już robić. Możesz planować. Każde marzenie — sesja z jakąś gwiazdą, zdobycie nagrody w konkursie to jedynie kwestia planowania, organizacji i pracy. No i cierpliwości. Bo pewne rzeczy nie przychodzą od razu. Jesteś portrecistą, fotografujesz modę, ale pracujesz również z nagością — bardzo ciekawi mnie czy masz w głowie jakiś konkretny mindset, pracując przy sesjach, w których pojawia się nagość? Jakie jest Twoje podejście do nagiego ludzkiego ciała? Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że jestem mężczyzną i fotografując nagie, atrakcyjne kobiety. Na przestrzeni lat postanowiłem, że ten temat trochę bardziej rozwinę. Zawsze bardzo mocno wchodziłem w tematy związane z psychologią, rozwojem osobistym — zawsze miałem ku temu poważne inklinacje. No i okazało się, że
JEŻELI PRACUJE SIĘ DUŻO, TRZEBA JAKOŚ TAK TO SPRYTNIE UMIEĆ POUKŁADAĆ, ŻEBY SIĘ CHCIAŁO DALEJ wystarczy w pewien sposób zaprogramować swój mózg. Nazywam to pozytywnymi blokadami. Tzn. że w momencie kiedy pracuję z jakąś kobietą, modelką i robimy sesje z nagością, ja włączam sobie taki tryb w głowie, który pozwala mi na to, by skupić się na osobie, którą fotografuję, a jej ciało jest po prostu kolejnym środkiem wyrazu. Osobiście uważam, że zrobienie dobrego aktu, wymaga tego, by mieć z tyłu głowy chęć zrobienia dobrego portretu. Robię akt, ale to nadal jest zdjęcie takiej, a nie innej osoby. Osoby, która ma imię, nazwisko, doświadczenia, uśmiech, spojrzenie. W pierwszej kolejności robię więc portret, a przy okazji może to być w formie aktu lub z pewną dozą nagości. Takiego podejścia staram się uczyć moich warsztatowiczów oraz osoby, które przychodzą do mnie na konsultacje. Kiedyś wymarzyłem sobie, że będę fotografem kobiet, którego będą one ceniły za to, w jaki sposób z nimi obcuję, w jaki sposób z nimi pracuję, za to, w jaki sposób je szanuję. Podczas sesji tego typu odnoszę wrażenie (choć jest to też naukowo udowodnione), że cielesność u kobiet jest bezpośrednio połączona z psychiką w związku z czym, naruszenie jednego lub drugiego jest niewybaczalne. Co do zasad — mam
jedną, kardynalną. Przed sesją ustalam sobie zasady współpracy z dziewczynami, które przychodzą do mnie na zdjęcia. Informuję przy tym, że jeśli nie będą czuły się dobrze - nic na siłę. Zawsze stawiam sprawę w ten sposób, jasno od samego początku — tak, robię zdjęcia z nagością, większą lub mniejszą, ale to zawsze w 100% zależy od modelki, ile chce odsłonić i jak dalece jest mi w stanie zaufać. Dla mnie wzajemny szacunek do siebie, do swojego czasu, ale również do intymności to absolutna podstawa. Czy uważasz, że wzięcie udziału w sesji zdjęciowej może zmienić u osób fotografowanych podejście do samego siebie? Oczywiście, że tak. Udział w sesji zdjęciowej, ale również zobaczenie jej efektów. Jeżeli trafimy do fotografa, którego zdolności, warsztat i wrażliwość jest na wysokim poziomie, jesteśmy w stanie zrobić sobie naprawdę piękny prezent. Jesteśmy w stanie znacząco podnieść sobie swoje poczucie własnej wartości. Bardzo dużo jednak zależy od osobowości fotografa jako takiego. Relacja komercyjna pomiędzy fotografem, a osobą fotografowaną jest skomplikowana. Z jednej strony mamy relację stricte biznesową, a z drugiej relację głęboko ludzką, artystyczną o wielu odcieniach i barwach. Jako fotografowie ponosimy naprawdę ogromną odpowiedzialność, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy, fotografując kogoś za pieniądze. Jeśli ktoś wykupuje u nas sesję zdjęciową, by podnieść sobie poczucie własnej wartości, żeby spojrzeć na siebie czyimiś oczami, to tu naprawdę jest ogromna odpowiedzialność po stronie fotografa. Wymaga to niesamowitej kurtuazji, wrażliwości, takiego głębokiego wejrzenia — dlatego tak ważne jest rozwijanie tego wszystkiego, o czym mówiłem wcześniej. Nie tylko umiejętności technicznych, znajomości sprzętu, warsztatu oświetlenia, ale też odpowiedniego diagnozowania natury ludzkiej. Oczywiście na tyle na ile jest to możliwe, ponieważ to też ma swoje ograniczenia. Jest bardzo wiele osób, które traktują sesję właśnie w ten sposób — przychodzą, bo chcą doświadczyć czegoś luksusowego, chcą doświadczyć czegoś ekskluzywnego, czasu, w którym czują się zaopiekowani, kiedy ktoś o nich zadba, poświęci im uwagę, gdzie ktoś będzie się nimi zachwycał, ktoś ich pomaluje, zadba o ich ubiór, zrobi im zdjęcia, będzie im mówił miłe rzeczy, a potem jeszcze na sam koniec, jako wisienka na torcie ich oczom ukażą się piękne zdjęcia. Bywasz egoistą? No ba. A im dalej jestem w tej grze i na ścieżce tak zwanej kariery, tym bardziej. Im dalej jesteś, tym masz większe plany, większe ambicje, przez co masz coraz więcej rzeczy do zrobienia — w szczególności, jeśli nie zamykasz się na to wszystko, co do Ciebie przychodzi i po prostu bierzesz garściami. Ja jestem takim typem i naprawdę robię w życiu dużo rzeczy, przez co mój czas jest po
SŁAWEK UNIATOWSKI, FOT. ARCADIUS MAURITZ
DODA, OBECNOŚĆ FOT. ARCADIUS MAURITZ
prostu ograniczony. Dlatego musiałem nauczyć się po pierwsze — zarządzać swoim czasem, a po drugie — być egoistą. Oczywiście wszystko w sposób zdrowy. Odsiewam pewne rzeczy, na niektóre rzeczy mówię nie, a na inne stanowcze nie itd. To jest taki etap, w którym musisz być egoistą, bo inaczej rozmienisz się na drobne, wykończysz się, nie będziesz mógł być już dla nikogo przydatnym, a szkoda by było. Jesteś osobą, która ma wiele zajęć — fotografujesz, jesteś muzykiem, masz Żonę i dom, któremu również starasz się poświęcać odpowiednią ilość czasu. Zastanawia mnie, jak to się ma do Twojej organizacji czasu pracy. Wielu osobom wydaje się, że kiedy nauczą się planować, pomiędzy pracą znajdą czas dla rodziny, na ruch fizyczny i na hobby. Sprawa podobno jednak wygląda zupełnie odwrotnie — najpierw musimy wiedzieć, ile czasu potrzebujemy dla domu, dla siebie, dla rodziny, by do tego dopasować naszą ilość czasu pracy. Dla mnie osobiście było to dość odkrywcze podejście, które zupełnie kłóci się ze zdaniem słyszanym w dzieciństwie — najpierw praca, później przyjemności. Co sądzisz na temat takiego “odwrotnego” podejścia do planowania, czy sam może masz z nim coś wspólnego? Mam kalendarz, ponieważ zawodowo zajmuję się różnymi rzeczami. Robię zdjęcia, ale wokół tych zdjęć pojawiają się też inne obszary takie jak np. social media, które traktuje coraz bardziej poważnie. Do tego zajmuje się też social mediami dużej marki fotograficznej. W tym momencie kalendarz treści, kontentu, postów i rzeczy, które chce pokazać na profilu, zaplanowany jest na dwa miesiące do przodu. Po pierwsze, by samemu sobie ułatwić pracę i nie być w niej 20h dziennie, po drugie, aby zorganizować to, przemyśleć i być w zgodzie z tym, czego oczekuje klient. Do tego mam jeszcze rzeczy związane z muzyką, z domem, mam żonę, której trzeba poświęcić czas. [śmiejąc się] Wiem, jak to brzmi — chociaż
to ostatnie jest czasami faktycznie trudne, bo oboje pracujemy, a ja naprawdę jestem typem pracoholika. Uwielbiam swoją pracę i mógłbym w niej być 24h na dobę, niezależnie od wszystkiego. Chociaż powoli dochodzę do momentu, w którym w ciągu dnia mówię stop i wyłączam się. No ale wtedy też są inne rzeczy — jak wywiady do nagrania lub napisania, na to też trzeba znaleźć czas. Jeszcze kilka lat temu w życiu bym nie pomyślał, że będę w stanie robić tyle rzeczy na raz — dom, treningi, prowadzić dwa duże konta w social mediach, robić w tym czasie zdjęcia i rozwijać powoli kanał na Youtube, robić muzykę i coś tam jeszcze i jeszcze. Tych rzeczy jest naprawdę bardzo dużo i da się! Tylko mam wrażenie, że trzeba przede wszystkim odpowiednio zarządzać swoim czasem. Osobiście nie wierzę w powiedzenie „najpierw praca, potem przyjemności”. Jeżeli pracuje się dużo, trzeba jakoś tak to sprytnie umieć poukładać, żeby się chciało dalej, a największą przyjemnością w takiej pracy jak moja, jest moment, w którym widzę efekty tego, co zrobiłem. Kiedy moi klienci mówią, że są zadowoleni, ludzie, z którymi współpracowałem przy prywatnym projekcie, mówią, że było super i że dziękują za zaufanie. Naprawdę to kocham. Czy Arcadius z 2020 roku dałby młodszemu sobie jakąś radę na przyszłość — jeśli tak, jaką? Po pierwsze: nie oglądaj się na innych i nie przyzwyczajaj się do ludzi, bo życie jest jak autobus — jedni wsiadają, inni wysiadają i to też jest ok. Po drugie: pamiętaj, dlaczego zacząłeś. Po trzecie: nie zatrzymuj się — choćby nie wiem co się działo, nie zatrzymuj się i rób to, co robisz. No i po czwarte: nie myl pokory z naiwnością.
Graficzka AGNIESZKA ŚLUSARCZYK Moja twórczość opowiada o kobietach, które ogromnie mnie inspirują. W każdej pracy staram się pokazać ich piękno i wyjątkowość. Zwracam uwagę na urodowe niuanse, pokazuję jak wspaniała może być niedoskonałość. Kobiecość łączę z elementami mistycyzmu oraz natury. Chcę dawać kobietom siłę, wspierać je i pokazywać, że absolutnie każda z nas jest niepowtarzalna.
TRANSLACJA Fotograf: MATEUSZ OLCZYK @moeror_aer Modelka: VALKRAH @valkrah
CO POWINNI WIEDZIEĆ MŁODZI?
Z
acznę, jak należy, czyli od
i ciekawości w swoim kierunku. Cieszyć się naszą wielorako-
początku. „Co powinni wie-
ścią. Chciałabym dowiedzieć się, co jest ważne w relacjach i
dzieć młodzi?” – „powin-
jakich pułapek warto się wystrzegać. O dobrej komunikacji i
ność” – nie jest to moje ulubione
zdrowej asertywności. Cudownie byłoby wiedzieć już wtedy,
słowo, kojarzy się z niechcianym
że nie muszę być „jakaś”. Że nie chodzi o to, by się zastanawiać
obowiązkiem,
narzuconym
jaka, czy kim chcę być, ale raczej o to, by odkrywać kim i jaka
przez kogoś innego zadaniem, z
jestem, w całym bogactwie mojej prawdziwej natury. Chciała-
jakąś sztywną ramą, uwiązaniem.
bym usłyszeć o tym, że cielesność i ciało są bardzo ważne, ale
A jednak zestawione z wiedzą
wcale nie w sensie bycia „idealnym”. I co to znaczy „słuchać
otwiera nieco inny kontekst — poszerzania horyzontów, nie-
swojego ciała”? Jak korzystać zarówno z rozumu, jak i intuicji
zbędnego wyposażenia, świadomości — tym tropem idą dziś
i ufać im obu. Dobrze byłoby mieć wtedy narzędzia do poza-
moje myśli.
stanawiania siebie, jak zostałam do tej pory ukształtowana i
Mam 44 lata i jestem młoda (no, jasne!). Dość regularnie wracam
co jest moim szczęściem, a co bagażem. I jak odkrywać swoje
wspomnieniami do czasów licealnych, nastoletnich, do czasów
dary i skąd wiedzieć, co mnie wyróżnia od innych. I jeszcze,
dojrzewania. Jak inaczej potoczyłoby się moje życie, gdybym
bardzo przydałoby mi się wtedy wiedzieć, że siła i wrażliwość,
wtedy wiedziała to, co wiem teraz? Wiadomo – nie da się tak…
i moje, i innych, są dwiema stronami tej samej monety… Jasne
Wiedza przychodzi, ale nie tyle z czasem, ile z doświadczeniami
jest, że teoria nie zastąpi praktyki. Że najlepsze nawet lekcje w
i wyciąganymi z nich lekcjami. Jest jednak cały szereg tematów,
czasie nastoletnim nie przygotują nas do „prawdziwego” życia.
które mogłyby nam zostać przekazane za młodu, i znacząco
Że swoje doświadczenia i tak musimy przejść, i swoje błędy
wpłynęłyby na bardziej świadome przeżywanie życia. Czasa-
popełnić. Wiadomo, ale dla mnie jest to kwestia zrozumienia
mi fantazjuję sobie, że w jakiś czarodziejsko-magiczny sposób
i świadomości. Inaczej odbieram życiową lekcję, gdy jestem w
uświadamiam tę młodszą mnie i obserwuję, jak dalej toczy się
stanie spojrzeć na nią z głębszą refleksją i szerszym horyzon-
jej/moje życie…
tem. Inaczej toczą się ważne rozmowy, gdy obie strony chcą
z
Co chciałabym wiedzieć wcześniej? Całe mnóstwo rzeczy!
i umieją dobrze się komunikować, pamiętając o szacunku do
Chciałabym wiedzieć, jak odkrywać kim jestem, czyli jak zacząć
siebie i drugiego człowieka. Mniej popełniam wtedy błędów, a
swoją podróż ku większej samoświadomości. Co to jest kobie-
może tyle samo, tylko lepiej się z nich uczę? Mniej ranię siebie,
cość? Co to jest męskość? Gdzie i czy naprawdę tak bardzo się
mniej ranię innych. Moim zdaniem warto.
to różni? Jak się przenikają? Chciałabym wiedzieć, że nie ma
Marzy mi się stworzenie takiego systemu i dorzucenie go
sztywnych ról, ale są piękne archetypy. Chciałabym wiedzieć
do bieżącej edukacji, żeby dzisiejsza młodzież miała do tego
jak najwięcej o mojej kobiecości, cyklach, cielesności i mocy.
bogactwa dostęp. Może się kiedyś odważę na taki wielki pro-
Chciałabym móc usłyszeć od kobiet, jak wygląda świat z ko-
jekt…
biecego punktu widzenia i od mężczyzn, jak wygląda z męskie-
A Wy? W jaką wiedzę chcielibyście zostać wyposażeni w tym
go. Mieć rzetelne źródła informacji, o co właściwie chodzi z tą
nastoletnim czasie?
seksualnością?? Super byłoby dowiedzieć się wtedy, jak pięknie ludzie potrafią być różni i w jaki sposób wzbogaca to nas
tekst: Anna Broniek
wszystkich. Jak rozmawiać, o sprawach innych, trudnych, kon-
grafika: Emilia Majdra
trowersyjnych, dyskusyjnych. Jak rozmawiać otwarcie, z ciekawością poznania czyjegoś świata. I doświadczać tej otwartości
WELCOME BACK MONSIEUR LARTIGUE fotograf: SEBASTIAN STASIUK @stasiuk.foto
model: MARCIN JĘDRZEJEWSKI - wizażysta, influencer @cincior
PL ANTAE PLANTAE (LAC. ROŚLINY, LIT, PLANTACJA) Fotograf: MICHAŁ DŁUGOKĘCKI @michaldlugokecki Modelka: MARTYNA KUPIŃSKA @queen.of_kitsch
FEMINIZM OD KUCHNI
K
ucharka — to brzmi jakoś tak przeciętnie. Przed oczami pojawia się seria skojarzeń z grubszymi, nie zawsze schludnymi kobietami, uwijającymi się pośród stołówkowych garów wielkości cysterny lub lepiących stosy pracochłonnych, lecz przeciętnych pierogów. Wystarczy jednak powiedzieć kucharz, by to samo brzmiało jakoś dumniej i u wielu osób przywoływało obraz kuchni gourmet z talerzami wielkości boiska. Na nim zaś jeden kąsek sowicie okraszony garnier*, z pracowicie dobranych dzikich odmian marchwi i pianką z ogórka. Nie, ten tekst nie jest o przepisach ani nawet o kuchni. Będzie o feminizmie i sztuce, gdyż jestem artystką i feministką — w tej kolejności. Wprawdzie sporo osób postrzegających feminizm bardzo schematycznie powie — ale że jak to? Lubisz się malować (i nie tylko się), lubisz ciuszki i koronki, traktujesz sprzątanie jako formę medytacji – żadna jest z Ciebie feministka! Kochasz gotować, karmić także facetów (o zgrozo!), dopada Cię dreszcz radości, gdy spoglądasz, jak się ludziom uszy trzęsą, podczas jedzenia twoich dań. Z czego ty dziewczyno masz satysfakcję? Z tego, że siedzisz w kuchni, dla jakiegoś samca na przykład? On zeżre i nawet nie doceni, bo to przecież twój naturalny habitat. I właśnie! „Doceni” to kluczowe słowo. Gdyby na twoim miejscu był „On”, zupełnie zmieniłoby to twój obraz — pojawiłby się artysta, który wkracza na rozchwiane wody codziennych obiadów. Guru smaku i finezji! O tym, że tak różnie może być postrzegana ta sama czynność poprzez pryzmat płci, dowiedziałam się dopiero w dorosłym życiu, gdy z miłości do mieszania w garach poszłam pracować „na kuchnię” - taką profesjonalną, do bistro. Wcześniej dużo gotowałam dla przyjemności, moje ukochane przepisy, ze znalezionej gdzieś starej XIX wiecznej książki o kuchni „dietetycznej”, zaczynały się od słów: „Weźmij sześć kucht, a jajec dwie kopy…”. Przyszedł więc czas, by wdrożyć ten tryb i zobaczyć jak się gotuje dla fury gości. Cóż, nauczyłam się sporo, ale też dowiedziałam się, że szefem kuchni musi być mężczyzna, bo to prestiż i to oni mają lepsze podniebienie. To nic, że zatrudniony, młody człowiek miał tyle umiejętności, by przygotować super owoce morza, jednak nie wiedział jak zabrać się za ciasto do pierogów (pewnie była to zbyt przyziemna czynność). Gdy zaś przyszło mu z powodu braku pomocy kuchennej ugotować zupę, pomylił baniaki i ugotował ją na płynie do mycia naczyń, myląc go z olejem, który znaleźć można było w bardzo podobnym naczyniu — choć ten drugi z pewnością się nie pienił. ;) To wszystko „nic”, bo przecież mieliśmy „szefa kuchni”. I tu właśnie, Drodzy Państwo, dochodzimy do sedna mojego kuchennego feminizmu. Mówię to dobitnie — feminizm to tylko równe traktowanie i prawo do wyboru stylu życia wśród kobiet i mężczyzn. Nic innego. Tu kwiliła moja dusza feministki, na słowa, które jednych nobilitują, a innych pozbawiają nawet możliwości sprawdzenia się. Nie chodzi o mnie i o jęki, że nie
zostałam szefem kuchni, bo nie miałam na to chęci ni umiejętności. Jednak dopiero tu zapiekła mnie narracja słowna, która wpisuje kobietę w poczciwą rolę żywicielki bez polotu. Tak, to właśnie boli feministkę. Muszę jednak przyznać, że i tu coś drgnęło, od kiedy do rywalizacji w pewnym programie telewizyjnym stają obie płcie i szanse są wyrównywane. Gdzie te słowa nabierają innego znaczenia podparte weryfikowalnymi umiejętnościami. Nie jestem zwolenniczką feminizacji języka i wyszukiwania na siłę określeń, zdawałoby się przywracających dumę z bycia np. gościną - nic na siłę. Nie unikajmy jednak też mówienia o tym, że dyrektor i dyrektorka budzi inne skojarzenia, często wartościując poprzez płeć, a nie stanowisko czy zajęcie. Mam nadzieję, że odbędzie się cicha rewolucja i kultura sama przypisze nowe role dawnym pojęciom lub zrówna stare. Zresztą zastanówmy się chwilę nad słowem przedszkolanek... A gdzie tu sztuka? — zapytacie, poza sztuką mięsa oczywiście. A tak, maluję… moim ukochanym tematem jest ciało, akt — szczególnie kobiecy. Ja, feministka rozbieram swoje modele i wystawiam ich ciało na spojrzenia jak towar, tym samym je uprzedmiotowiając. Taki zarzut kiedyś usłyszałam i wtedy dopiero dotarło do mnie, jak dziwnie potrafi zadziałać niezrozumienie feminizmu, lub jego nadinterpretacja wynikająca z opresyjności, którą czuje wiele kobiet. Z tego rodzi się gniew, który nie zna granic, powodujący, że obawiamy się już wszystkiego na wszelki wypadek. Taka społeczna rana kobiet cierpiących z nadmiaru tych — zdawałoby się — drobiazgów w ich otoczeniu, które na co dzień nie pozwalają zapomnieć. To bardzo tkliwe miejsce w umyśle, które powoduje przesadne reakcje na drobne nawet uderzenia. Walka o małe słówka, błahe sprawy, bo w tych wielkich i ważnych też czujemy się zlekceważone i uprzedmiotowione. Stare hasło reklamowe mówiące, że wszystko da się sprzedać za pomocą „cycków”, jest tu doskonałym przykładem. Ja nie mam w głowie kobiet jako obiektów seksualnych, czy czysto estetycznych, prawie ozdobnych. Kobiece ciało ma dla mnie historię i swój charakter. Namalowałam kiedyś obraz, na którym kobieta bez twarzy prezentuje się na wprost widzowi, wyprostowana i naga. Jedną ręką rozwiązuje czerwoną wstążkę, którą jest przewiązana jak prezent. No i bum! Zbyt wyzywające, nie powiesimy. Bo? — bo ona nie jest szczupła (żeby nie powiedzieć inaczej) i jest zbyt prawdziwa taka jakaś. Nie jest jak te kobiety z reklam bielizny. Tak, jestem jednak feministką, nawet gdy tak sobie maluję piersi czy pośladki. Bo powinniśmy być prawdziwi, a nie wtłoczeni w powinności czy ramy postrzegania, poprzez słowa czy próbę przypisania nam cech tylko ze względu na płeć. I tyle. A teraz wracam do kuchni upiec ciasto, gdyż mój kolega robi to o wiele lepiej ode mnie, co budzi moją chęć rywalizacji. Będę sobie w tym czasie feministycznie przemyśliwać dalej i mam nadzieję, że wyjdą z tego dobre, twórcze rzeczy, jak na przykład w wypadku Agathy Christie, która najlepsze morderstwa wymyślała w trakcie mycia naczyń. I będę śmiać się pod wąsem. tekst & obraz: Aleksandra Wiśniewska *Zwort kulinarny oznaczający posypkę / ozdobę dania
POCZÄ„TEK fotografka: ZUZANNA MULLER @zuzamuller_photo modelka: IGA CZAJA @igacza
fotografka: JOANNA KAŹMIERCZAK @joannakazmierczakfotografia modelka: KASIA ERSHOVA @kasiaershova makijażystka DOMINIKA GAPIŃSKA @floral.brush
FOTON‚91FIELDSESSION
NIC NAM NIE POMORZE
C
fotografka: NIKOLA MOSKAL @nestka_
modelka: ALEKSANDRA MAKOWSKA
Inicjatorka projektu i główna organizatorka: WERONIKA KARPIŃSKA
Twórca stroju i wsparcie technicznie podczas realizowania sesji: TOBIASZ CHMIELEWSKI
hciałabym Wam przedstawić sesję, którą wykonałam w ramach projektu ekologiczno-środowiskowego. Ta kampania przede wszystkim ma na celu zwrócenie uwagi na zanieczyszczenie tworzywami sztucznymi wybrzeża Morza Bałtyckiego. Po części ten projekt wyróżnia to, że jest realizowany przez
grupę tegorocznych maturzystów, w tym również mnie. Mieszkamy w Koszalinie, który położony jest w pobliżu Mielna, a jak wiadomo jest to imprezowa stolica Polski. Właśnie tutaj tkwi problem, na który chcieliśmy zwrócić uwagę. Mielno co roku statystycznie odwiedza ponad 600 tysięcy turystów. Nastawianie na konsumpcyjną turystykę wywiera bardzo negatywny wpływ na ekosystem jego wybrzeża — w tym na życie ludzi, którzy przebywają tutaj również poza sezonem. W kwietniu planowaliśmy rozszerzenie tej inicjatywy, spotkania z ludźmi, konsultacje z władzami, angażowanie mieszkańców i wielki finał, który zakończyłby się wspólnym oczyszczeniem najbliższych plaż. Niestety sytuacja na świecie pokrzyżowała nam plany na doprowadzenie projektu do końca, jak i też zdanie egzaminu maturalnego, więc projekt jest tymczasowo zawieszony. Będziemy go kontynuować, kiedy tylko sytuacja się uspokoi i pozwoli na organizowanie większych zgromadzeń oraz tworzenie eventów. Sesja, z której kilka ujęć możecie oglądać, wykonana była dokładnie na plaży w Łazach, które graniczą z Mielnem. Zdjęcia robiłam 17 stycznia tego roku, czyli w samym środku zimy. Nasza modelka Aleksandra wykazała się tutaj ogromnym poświęceniem, wchodząc do Bałtyku, kiedy w powietrzu było raptem kilka stopni ciepła. Strój, który ma na sobie, wykonany został z odpadów (butelki, worki, zużyte opakowania). Naszym celem było, aby przypominał kreacje z wybiegów i stąd powstało coś na wzór ciągnącego się trenu. Modelka sama wykonała również fryzurę oraz makijaż — elementami przykuwającymi uwagę są przyklejane do twarzy kawałki srebrnej folii oraz użycie białego tusz do rzęs. Dzięki zachodzącemu już wtedy słońcu udało nam się uzyskać niepokojący efekt, co wpływa na odbiór zdjęć i zbudowanie mocnego przekazu.
FREEGANIZM W TRÓJMIEŚCIE CZYM JEST FREEGANIZM, KIM SĄ CI WARIACI BUSZUJĄCY W KONTENERACH I DLACZEGO ROBIĄ TO LUDZIE, KTÓRYCH STAĆ NA ZAKUPY SPOŻYWCZE?
M
ieszkając na Żabiance, buszując z psami po okolicznych chaszczach, odkryłam, że w mojej okolicy jest sporo jabłoni, mirabelek, a nawet winogron. To była moja pierwsza tego typu akcja — poszłam do domu po wielką miskę i zebrałam tyle owoców, ile uniosłam — zrobiłam z nich pyszne soki i dżemy. Zdobądź książkę o jadalnych roślinach i zacznij się rozglądać; wokół nas rośnie znacznie więcej jadalnego jedzenia, niż nam się wydaje. Możesz założyć własny ogród na podwórku lub na pustej działce na ulicy. Nie potrzebujesz dużo ziemi. Może twoje miasto ma nawet ogród społeczny. Innym razem w pubie „2 zmiany” na Monte Cassino w Sopocie odbywało się (prawdopodobnie) spotkanie integracyjne. Osoby przy stoliku piły i podjadały przekąski w stylu finger food. Sos ze szpinakiem, bagietki i inne. Spotkanie się skończyło, nikt nie zdecydował się, by wziąć to, co zostało na wynos — wyszli. My siedziałyśmy obok we trójkę, sączyłyśmy piwo i zupełnie naturalnie przyszedł nam do głowy pomysł, zabrania resztek i położenia ich na naszym stole. Upewniłyśmy się, czy obsługa nie ma nic przeciwko i otrzymałyśmy w zamian szeroki uśmiech kelnerki. Pracowałam w restauracji i wiem, co ląduje w koszu na zmywaku. Prawo zdecydowanie powinno zezwalać na oddawanie resztek potrzebującym. Jak zostanie ci pesteczka, wrzuć ją sobie do ogródeczka ;) Serio, no bo czemu nie? W okolicach działek R.O.D. jest zawsze sporo nieużywanego terenu i fajna gleba.
nie natomiast postanowili pójść o krok dalej i sprzeciwiają się masowej produkcji, napędzanej zyskiem, nadużyciem ludzi, zwierząt i ziemi. Każdy kupiony przez nas produkt, przeszedł swoją drogę — niezależnie, czy jest to szamponu, czy owoc awokado. Praca w Sweatshopie, niszczenie lasów deszczowych, globalne ocieplenie, wysiedlenie społeczności tubylczych, zanieczyszczenia wody, powietrza, eliminacja dzikiej przyrody na polach uprawnych jako „szkodników”, dyktatorskie rządy traktujące ludzi jak marionetki tylko dla zysku i zgodnie z interesami dużych przedsiębiorstw, wiercenie i wydobywanie ropy naftowej w miejscach wrażliwych dla środowiska, niszczenie związków zawodowych, niewolnictwo dzieci — to tylko niektóre z wielu skutków pozornie nieszkodliwych produktów, które kupujemy każdego dnia. „Dam ci kilka kilogramów warzyw, jeśli naprawisz mój rower”. „Hej ludzie! Uczta w moim domu! Znaleźliśmy mnóstwo warzyw, owoców i uwielbiamy się dzielić — zapraszamy na wspólne gotowanie! ” Żyjemy w systemie gospodarczym, w którym sprzedawcy oceniają ziemię i towary jedynie pod względem ich zdolności do generowania zysku. MY — konsumenci jesteśmy ciągle bombardowani reklamami, które nakazują nam odrzucać i wymieniać rzeczy, które już mamy — tylko dlatego, byśmy kupowali więcej i więcej (najlepszym tego przykładem jest „szybka moda”). Ta praktyka wśród zamożnych społeczeństw powoduje powstawanie tak dużej ilości odpadów, że wiele osób może żyć, przetwarzając i konsumując „zwykłe śmieci”. Freeganie więc szukają, zamiast kupować i sprzeciwiają się marnowaniu. Na czym polega „skip”? To technika polegająca na przeszukiwaniu śmieci hurtowni i sprzedawców detalicznych w celu uzyskania użytecznych towarów. Pomimo stereotypów na temat śmieci, towary odzyskane w ten sposób są bezpieczne, użyteczne, czyste, w idealnym lub prawie idealnym stanie. To, co we freeganizmie spodobało mi się jednak najbardziej, to dzielenie się np. odkryciem nowej „miejscówki” lub zwyczajnie tym, co udało się uzbierać.
OK, ale jedziemy z tematem! Zacznę od podstaw, czyli samej nazwy — Freegan — to nic innego jak połączenie dwóch słów: „free” i „vegan” (czyli darmowa vege szama). Veganin, wiadomo, unika produktów, które pochodzą od zwierząt, np. mięs, jajek, mleka oraz wybiera kosmetyki, które raczej nie były testowane na zwierzętach. Freegani-
Wierzę w etyczne, wolne i szczęśliwe życie skupione wokół społeczności oraz przekonanie, że zdrowe społeczeństwo musi funkcjonować na zasadzie współzależności. Musimy odzyskać kontrolę nad naszym czasem i możemy to zrobić. Wystarczy, że odwrócimy się od presji, która
nakazuje konsumować, pracować i zaciągać długi, które umożliwiają jedynie dalszą konsumpcję. Naprawiajmy i dbajmy o to, co już mamy. Dzielmy się ze sobą tym, czego mamy za dużo lub tym, czego nie potrzebujemy. Odmawiajmy sobie kupna kolejnych produktów, które tak naprawdę nie mają dla nas większego znaczenia na rzecz np. mniejszych, czy większych podróży. To naprawdę wpłynie na nasz czas, pozwoli nam mniej siedzieć w biurze, a więcej z najbliższymi, z naszą rodziną, ciesząc się życiem.
jest silnie związany z ignorancją. Widzieliście tę reklamę restauracji, w której jeśli zamawiasz np. wieprzowinę, dostajesz specjalny fartuch, nóż, instrukcję jak (mniej więcej) bezboleśnie pozbawić życia zwierzę i wchodzisz do osobnego pomieszczenia, w którym jesteś sam na sam z żyjącym stworzeniem, by je sobie uśmiercić? Wiadomo, większość osób poległa — wyszła z pokoju i nie potrafiła pozbawić życia stojącej przed nim świni. Dlaczego? Czy kiedy zamkniemy oczy, zasłonimy uszy, poczekamy na efekt końcowy, czyli np. kotleta schabowego to się nie liczy? Zwolnijmy na chwilę i przed każdym wyborem zwyczajnie zadajmy sobie pytanie — skąd pochodzi ten produkt i czy naprawdę tego potrzebuję? Nie pozwólmy, aby życie samo pchało nas przed siebie — przejmijmy stery. Żyjmy. Pisząc ten artykuł, chciałabym zachęcić Was do bycia świadomym konsumentem. Załączam zdjęcia produktów uratowanych z kontenera na śmieci, które później zostały wystawione przed sklepem Bimbeer w Sopocie — tam swoją drogą, możecie oddawać niepotrzebne Wam kwiaty lub też odwrotnie — przygarnąć któreś z wystawionych roślin do swoich domów.
Gospodarka oparta na ropie to katastrofa ekologiczna. Zatrzymaj się teraz — stań. Stań i pomyśl, jak Twoje życie jest otoczone przez grę konsumpcji? Ile swojego czasu przeznaczasz w ciągu dnia na zajmowanie się pieniędzmi? Skąd pochodzą pieniądze, które wydajesz? W jakim tempie toczy się twój dzień? Pierwszą rzeczą, na jaką ja zwracam uwagę to otaczający mnie brak współczucia, który
artykuł / zdjęcia: Elwira Litra grafika: Kasia Kowalska, @halo_kowalska
ÅšLUB W STARYM TARTAKU fotografka: ELWIRA LITRA @elwiralitra_fotografia
SEKSUALNE TABU
fotografka: PAULINA WYLECIOŁ @piekni_nieznajomi_foto zakochani: KATARZYNA RUDNIK ORAZ PIOTR WOŁCZYK
Ĺšlub w Starym Tartaku fotografka: Elwira Litra @elwiralitra_fotografia
SZTUKA AKCEPTACJI, CZYLI CO BY CIAŁO CHCIAŁO. bocznym. W reklamach to długonogie blondynki z nieskazitelną cerą stoją obok świetnego samochodu; tutaj jeszcze rzadziej występują osoby, których ciała nie mieszczą się w obowiązującym kanonie. Dodatkowo, nawet jeśli nie sądziłaś, że twoje włosy na ciele czy trądzik mogą być powodem wstydu, to z bloku reklamowego niemal każdej stacji dowiesz się szybko, że: „od dziś możesz zacząć spać spokojnie, bo jest nowy produkt, który zakryje, pomoże ci się pozbyć, poprawi lub polepszy stan twojej skóry „ — wywołując w tobie tym samym niepewność, której jeszcze chwilę temu mogło tam nie być.
C
ztery ściany naszego pokoju i szklany sufit, który raz może wydawać się nam nieistotną, niemal niewidoczną przeszkodą, a innym razem blokadą, która wybitnie utrudnia nasz wylot w podniebne przestrzenie. W pomieszczeniu przedmiot, który może przyprawiać o mdłości — lustro — a w nim odbicie wypowiadanych do siebie przez lata zdań. Ile razy twoje ciało usłyszało od ciebie, że jest wystarczające? Jak przebić szklany sufit kompleksów? I dokąd poleciałbyś, gdybyś zrzuciwszy ciężar bycia w jakimkolwiek kanonie, stał się lżejszy?
DLACZEGO CHODZIMY Z LUSTREM? Gdybyśmy żyli od urodzenia w osadzie, w której każdy mieszkaniec miałby troje oczu, bylibyśmy szczerze zdziwieni, widząc po raz pierwszy standardowe reklamy telewizyjne. Wszak przyjmujemy za oczywiste to, z czym się codziennie spotykamy. Nasza codzienność nie ogranicza się już jednak do chodników pod naszym blokiem, po których do pracy i szkoły spieszą ludzie różnorodni — jest wypełniona również instagramowymi filtrami i reklamowym retuszem. Dopracowane w najmniejszych szczegółach zdjęcie influencerki staje się naszym wyznacznikiem: „jak powinnam wyglądać” i powoduje frustracje, kiedy spojrzymy w lustro. Samo postawienie akcentu na konkretny wygląd jako najważniejszy albo przynajmniej bardzo istotny element człowieka, tak głęboko weszło w nasze postrzeganie rzeczywistości, że przestajemy już widzieć jego niewłaściwość, uważając to za oczywiste. I tak, często pierwszym komentarzem dotyczącym czyjejś osoby jest ten opisujący jej wygląd, nawet jeśli nie ma on w danym kontekście absolutnie żadnego znaczenia.
TO SIĘ SPRZEDAJE — TO SIĘ KUPUJE Media w tej szybko napędzającej się maszynie są równie ważnym trybem. W filmach, to szczupłe i piękne kobiety są adorowane i przeżywają niesamowite historie, a ich mniej doskonałe koleżanki są często postaciami śmiesznymi czy wątkiem po-
Wdychamy presję określonego wyglądu, nieświadomie przyjmując do siebie „oczywistości” dotyczące tego, jak ważna powinna być waga, rozmiar, obecność cellulitu czy ilość krostek. Profesor psychologii Engeln Renee trafnie określa kondycję społeczeństwa „obsesją piękna” i w książce o tym samym tytule tłumaczy, jak kultura krzywdzi dziewczynki i kobiety. Przez obecny niemal wszędzie dookoła nas kult piękna, nasze mózgi wytworzyły niebezpieczne (i nieprawdziwe) uproszczenie, gdzie piękny = dobry, szczęśliwy i lepszy.
MĘSKI CZYLI JAKI? Nie tylko kobiety są przesycone wymaganiami dotyczącymi tego, by bez przerwy się prezentować. Dzisiejszy mężczyzna ma być zadbany — ale nie za bardzo, wysportowany — ale bez przesady i oczywiście wysoki; ma spełniać określone oczekiwania, bo tylko wtedy odniesie sukces matrymonialny i ten związany z karierą. Męskość — jakkolwiek definiowana — jest odbierana jako istotny wyznacznik powodzenia w życiu i choć akcenty przekazu medialnego mogą być położone w innych miejscach niż w przypadku kobiet — presja dotycząca określonego wyglądu mężczyzny istnieje i zbiera żniwo w postaci ludzi, którym trudno jest być w pełni zadowolonym z siebie.
OWOCE OBSESJI PIĘKNA
IMIENINOWA ABSTRAKCJA
Relacja z naszym ciałem — jak każda relacja, wpływa na nasze samopoczucie. Często staje się przyczyną zaburzeń odżywiania, ogólnego obniżenia nastroju czy znacznego spadku poczucia własnej wartości, a co za tym idzie — szczęścia. Może też dojść do sytuacji, w której identyfikując się jako osoba niepasująca do obowiązującego kanonu, odbierzemy sobie prawo do zabrania głosu, zajęcia określonego stanowiska i zaczniemy stosować autosabotaż na drodze do osiągnięcia swoich marzeń
Większość z nas ma jakiś element ciała, za którym nie przepada. Nadaj tej części imię i jakkolwiek abstrakcyjnie to nie zabrzmi — zacznij do niej mówić! Ale nie byle jak — z czułością. Potraktuj ją jak dziecko, które jest nieukochane. Kto wie, może z czasem zaczniesz współczuć tej cząstce Ciebie, która już dawno nie usłyszała, że jest w swoim domu chciana, a przynajmniej akceptowana. Wyizoluj tę część na jakiś czas ze swojego ciała, by mogła wstąpić na swoje miejsce nieco bardziej zaopiekowana. Dodatkowo wysłuchaj swoich obaw i wyolbrzym postrzegane przez siebie wady do granic absurdu, aż zaśmiejesz się z tego, do czego doprowadzi cię twoja głowa.
ZLOKALIZUJ I ODPŁYŃ Naucz się dostrzegać powracające myśli o swoim ciele, które ci nie służą i odpłyń od nich, przerzucając swoją uwagę na inne obszary i czynności — to pomoże przerwać niepotrzebne koło destrukcyjnych myśli na swój temat. Za każde „nie jesteś wystarczająco ładna/fajna/jakakolwiek”, dokończ „umiem/potrafię/jestem dobra w…”.
ODDYCHAJ
i celów — bardziej czy mniej świadomie, sami zaczniemy sobie przeszkadzać, ponieważ w naszej głowie, będziemy widzieć osobę, która na pewne rzeczy po prostu nie zasługuje. Jak więc zmienić tę narrację i poczuć się ze sobą zwyczajnie dobrze?
GŁÓWNYM CELEM CIAŁA NIE JEST WYGLĄDANIE I BYCIE OGLĄDANYM Ciało pozwala nam się poruszać, drżeć, kiedy przeżywamy ekscytację, daje nam znać, gdy dzieje się z nim coś niedobrego, zabiera w miejsca, które zawsze chcieliśmy odwiedzić. Dodatkowo jest nieźle przemyślaną maszyną, której funkcjonowaniu należy się zachwyt. Spróbuj okazać wdzięczność za to, że działa. Ściągnij z niego ciężar nieustannego bycia na wybiegu, przerzucając uwagę na to, jak niesamowicie bije twoje serce. Podobnie rzecz ma się z jedzeniem — nie jest dla sylwetki. Dostarczasz je dla układu krążenia, pokarmowego, hormonalnego, zaopatrujesz ciało w paliwo i budulec każdej twojej myśli, pomysłu i działania. Gdyby taka narracja dotycząca naszego ciała była bardziej powszechna, można by zadać pytanie: jak możesz nie lubić czegoś, dzięki czemu robisz tyle niesamowitych rzeczy?
Podejdź do relacji ze swoim ciałem spokojnie — jak wszystkie zmiany, ta też nie zajdzie z dnia na dzień. Wyucz się (początkowo to będzie pewnie trochę mechaniczne, obce, ale później wejdzie w nawyk) pewnych zachowań i myśli, dzięki którym pojawi się w tobie więcej życzliwości do tej części ciebie, którą jest twoje ciało. Nie złość się na siebie, kiedy po tygodniu, czy miesiącu nie widzisz drastycznych zmian w sposobie myślenia — pogódź się z tym, że każda relacja to proces.
CIAŁO Z POZYCJI TROSKI Zatroszcz się o siebie. Nie mamy motywacji do dbania o rzeczy i sprawy, których nienawidzimy — opiekujemy się tym, na czym nam zależy. Nie inaczej działa to w relacji z ciałem. Pomyśl, czy nie warto np. przestać obserwować na Instagramie konta, które skupiają się na kulcie określonego wyglądu ciała- takie treści zawsze będą w internecie, ale ty nie musisz ich chłonąć, nieświadomie obciążając presją swoją głowę. Warto szukać miejsc, które karmią dobrem i akceptacją, zamiast toksyczną myślą. A jeśli relacja z twoim ciałem jest dla ciebie p–owodem smutku, frustracji, czy innych trudnych emocji — nie wahaj się zgłosić do specjalisty. W końcu gabinet psychologa czy psychoterapeuty jest idealnym miejscem na przepracowanie problemów w związku — także tych ze swoim ciałem. artykuł: @Zastanawiamsiee grafiki: Adrianna Łukaszewicz, @weird_drawingz_
SWAN fotografka: CANAVAR modelka: DOMINIKA PIĘTAK @wingpinek makijażystka: KAROLINA WAGNER
fotograf: ROLAND OKOŃ
modelki: ILONA WITKOWSKA, KAROLINA KOSIKOWSKA, KATA ŚWIERKOWSKA, MAGDALENA SKOWROŃSKA
OTYŁOŚĆ W SZTUCE WSPÓŁCZESNEJ kich chorób cywilizacyjnych — rak, próchnica zębów, czy zaburzenia psychiczne (w tym odżywiania) — niemniej nie są one tak społecznie represjonowane, jak bycie „grubym”. Wraz z rozwojem medycyny i nauki oraz wszechogarniających wzorców, jedynie słusznych odkryć i nieomylności kolejnych instytucji, krytykę otyłości zastępuje krytyka bezsilności i niemożności zmiany — automatycznie przypisująca otyłym takie cechy jak lenistwo, brak kontroli itd. Dodajmy też, że ten społeczny hejt odbywa się bez względu na przyczyny i przebieg choroby. Piętnowany jest jego końcowy aspekt estetyczny. Paradoksalnie negatywne społecznie pojęcie „gruby” zawiera w sobie całą skalę rozmiarów, włączając w to całkiem poprawne z punkLUCIAN FREUD — BENEFITS SUPERVISOR SLEEPING
Obraz przedstawiający akt nagiej, bardzo otyłej kobiety leżącej na kanapie, osiągnął 13 maja 2008 roku na aukcji w domu aukcyjnym Christie’s rekordową, jak na obraz żyjącego artysty, cenę 33,6 mln dolarów. Był to akt autorstwa Luciana Freuda — Benefits Supervisor Sleeping, przedstawiający jego sprzątaczkę. (żródłó:
https://wyborcza.pl/1,76842,10555254,Lucian_Freud.
html) Tak, właśnie tyle — w świecie, który piętnuje estetykę wykraczającą poza ogólnie przyjęty model kobiecego ciała. Model poprawny i faworyzowany, czyli ten powielany w tysiącach wizerunków modelek — nie tylko tych wybiegowych, do których aspiruje niewielki odsetek kobiet, ale też tych reklamowych — bielizny czy kosmetyków, powielany tak namiętnie przez modowe influencerki, czy popularne aktorki. Pod koniec XIX w. kontrolowanie masy ciała stało się niezwykle popularne, zresztą nie tylko masy ciała, ale też wielu innych aspektów życia społecznego. Dotyczy to np. ograniczeń w high fashion, gdzie model „wieszaka wybiegowego” jest tak skrajny, że zaczyna wywoływać fale protestów zarówno w samym środowisku, jak i poza nim.
tu widzenia zdrowotnego jednostki, odbiegające jednak od lokalnie wyznawanego kanonu poprawnego piękna. Współczesną oazą w tym natłoku jednoznacznej oceny i wykluczenia pozostaje sztuka. Artyści poszukują tematów i form i nie deprecjonują ich tak jak estetyka komercyjno-sprzedażowa. Przyglądają się wnikliwie otaczającej ich rzeczywistości. Przetwarzają kształty i treści nadając im odmienny estetycznie lub znaczeniowo wymiar. Niektórzy z nich traktują otyłość na równi z innymi tematami, jako jedną z form, a bujne kształty bywają dla nich ciekawą inspiracją. Dla mnie samej, ciało posiadające cechy odmienne, indywidualne jest po prostu ciekawsze. Często zdarza mi się powiedzieć, że obiekt, który maluję, musi mieć wolumen i linie, po których może ześlizgiwać się światło. Warto tu przywołać Fernando Botero, kolumbijskiego malarza i rzeźbiarza, który jest rozpoznawalny na całym świecie, właśnie dzięki swemu umiłowaniu do „wielkich ludzi”. Skupia się na człowieku, tworzy portrety i sceny rodzajowe, których wspólnym mianownikiem jest, jak sam określa, „zmysłowość formy”. On sam natomiast
Sytuacja ta jest tym bardziej uciążliwa, że przekłada się bezpośrednio na ograniczanie dostępnej rozmiarówki w sklepach — tak jakby zapominano o części społeczeństwa, która odbiega od wyznaczonego standardu. Kontrola dotyczy także np. owłosienia — tego, gdzie może się pojawiać, a gdzie absolutnie nie. Moda na nagie, gładkie w miejscach intymnych kobiety, pojawiła się m.in. pod wpływem męskich oczekiwań podyktowanych estetyką filmów pornograficznych i paradoksalnie stała się wewnętrznym narzędziem samokontroli. Obecnie na całym świecie trwa wojna z otyłością. Ponieważ jako problem zdrowotny ma ona bardzo szerokie spektrum, zarówno przyczyn, jak i możliwości leczenia, społeczeństwo skupiło się na jej głównym aspekcie – wyglądzie. Jest jednak szereg równie cięż-
FERNANDO BOTERO — BATHER ON THE BEACH
nie postrzega swoich modeli jako otyłych — po prostu wybrał taki
rozpoznawalnej dzięki wielkoformatowym obrazom przedstawiają-
kształt, który nadał też towarzyszącym zwierzętom. W całej sztuce
cym bardzo otyłe kobiety, często nagie lub w samej bieliźnie. Jen-
Ameryki Południowej znajdziemy więcej przykładów zamiłowania
ny Saville skrajnie odmiennie
do mięsistości form, choćby robiąc przegląd współczesnych murali,
traktuje swoje modele. To
które są popularnym tematem licznych fotografii Instagramieowych.
realistyczne, bardzo trady-
Mnie osobiście to nie dziwi, gdyż mural z zasady mówi o rzeczywi-
cyjne w warstwie malarskiej
stości bliskiej życiu codziennemu artysty, tym samym o ludziach z
dzieła, przypominające kla-
jego otoczenia.
syczne studium postaci. Cia-
Europa jest jednak nieco bardziej „wychudzona” w swoim wyborze
ło, by jeszcze podkreślić jego
, ale i tu znajdziemy świetne przykłady, jak choćby u artystki po-
„wielkość”, często ujęte jest
chodzącej z kraju ceniącego szczupłość jak żaden inny — z Fran-
z trudnej perspektywy np. z
cji. Niki de Saint Phalle, barwna postać, artystka, która w swoich
dołu lub w zaskakującym zbli-
rzeźbiarskich kreacjach z poliestru podjęła temat kobiecego ciała.
żeniu. Często u oglądających
Stworzyła całą serię bajecz-
budzi sprzeciw estetyczny, a
nie kolorowych, olbrzymich
czasem i niesmak. Właśnie takie ma być, gdyż autorka mierzy się tu
kobiet o bujnych kształ-
z negującym i wykluczającym typem widzenia kobiety, dominują-
tach, przedstawionych lek-
cym w kulturze i malarstwie — szczególnie europejskim.
ko, czasem wręcz tanecznie
O kimś przystojnym, atrakcyjnym, stanowiącym kanon współcze-
unoszących się nad grun-
snego piękna można powiedzieć – ma boskie ciało. Właśnie — bo-
tem. Dobrym przykładem
skie, idealne, doskonałe, wzorcowe. Dlatego Jezus jest „przystojny”,
jest tu rzeźba „Trzy gracje”
szczupły, piękny, wysoki – choć religijnie nie ma to nic do rzeczy.
- powstała jako odwołanie
Przekazywany przez wiele obrazów i figur wizerunek w naszej kultu-
do antycznego wzorca pięk-
rze, musi odpowiadać na zapotrzebowanie kulturowe. Dlatego wła-
na, jednak tworząc przy tym
śnie Jezus jest nie tylko piękny, ale i europejski, czyli “biały” (jesz-
jego nowy wymiar. Artyst-
cze jedna forma opresji wyglądu), co jak wiemy z licznych badań, ma
ka budzi pozytywne este-
niewiele wspólnego z prawdą. To, że boskość można odnaleźć nie
tycznie skojarzenia, poprzez
tylko w takim ciele, pokazuje nam jednak choćby kultura wschodu,
uproszczenie formy i kolor. W „Olbrzymce” - instalacji stworzonej
poprzez postać powielanego w tysiącach wizerunków uśmiechnię-
wraz z Tinguelym i Per Olofem Ultvedtem — w ogromnym 28-me-
tego Buddy. Boskość może więc objawić się w każdej formie.
trowym ciele leżącej Nany, do którego droga wiodła przez pochwę
Otyłość, jak i nadmierna szczupłość zawsze istniały w estetycznej
między rozrzuconymi nogami, umieszczone zostały — ławeczka dla
historii ludzkości, jednak sztuka nadal spełnia jedną ze swoich ról i
zakochanych, bar coca-colowy, akwarium i inne atrakcje. Myślę, że
obejmuje zainteresowaniem piękno człowieka w jego wieloaspek-
jest to niewątpliwie ciekawy sposób na pokazanie bogactwa „wnę-
towości. Pokazuje różnorodność, oswaja strach przed „innym”, po-
trza” wielkiej przestrzeni.
kazuje odmienne sposoby postrzegania, pozwala zachować równo-
Opisani artyści uzyskali tu pełnię kształtu poprzez swoistą reduk-
wagę naszej kultury, poprzez odsłanianie nowych przestrzeni do
cję, do formy zwartej i uproszczonej. Trochę schematycznej i skon-
przeżywania i odczuwania. Przedstawiono tu jedynie zarys zagad-
centrowanej jak w lalkach dla dzieci, które są miękkie i bezpieczne.
nienia i kilka ciekawych przykładów ilustrujących traktowanie oty-
Mowa tu oczywiście o warstwie formalnej posiadającej kształt rze-
łości w sztuce, zarówno w warstwie formalnej, jak i znaczeniowej.
czy miękkiej, bez ostrych „niebezpiecznych” form, a nie znaczenio-
Zachęcam Was jednak do własnych poszukiwań i przemyśleń oraz
wej w sensie infantylności. W warstwie znaczeniowej za przykład
zagłębienia się we własne odczucia w zetknięciu z wizerunkami ko-
można podać „macierzyńskość, bezpieczeństwo i opiekuńczość”
biet o otyłym ciele.
NIKI DE SAINT PHALLE — LES BAIGNEURS
JENNY SAVILLE - PROPPED
formy obłej, miękkiej „piersiastej” :) Dla kontrastu sięgnijmy jednak do twórczości angielskiej artystki
tekst: Aleksandra Wiśniewska
BEZSENNOŚĆ
fotografka: KAMILA JAŚKOWSKA
TV UWAŻNOŚĆ
W
świecie, w którym z na-
sieliby doszukiwać się pozytywów w nawet najcięższych, wyda-
główków krzyczą do nas
wałoby się, sytuacjach życiowych. Ot i taki trening umysłu, który
przede wszystkim
zwykle ograniczamy do udziału w plebiscycie pt. kto ma gorzej.
złe
wiadomości, przydałoby się coś
W blokach reklamowych natomiast, zamiast suplementów diety
wesołego — nie sądzicie? Jakiś
— uśmiechy, małe zwierzątka, żarty i kawały. Zamiast używek —
taki serwis informacyjny, w któ-
namiary na najpiękniejsze spacerowe miejsca w Polsce. Chcesz
rym Pani redaktor opowiadałaby
schudnąć? Idź pobiegać i ćwicz jogę! Chcesz uspokoić umysł? Me-
np. o kocie ściągniętym z drzewa
dytuj! Bądź dla siebie najlepszym lekarstwem! Jedz zdrowo i pij
na Saskiej Kępie. Wyobraźcie so-
dużo wody!
bie — cały reportaż o Milce, która uciekła z domu starszej Pani Jadzi. Najpierw Pani Jadzia i kilka słów o tym, jak 4 lata temu wzięła
To wszystko i wiele innych, w nowej telewizji UWAŻNOŚĆ. Jedy-
Milkę do domu — kotka miała wtedy ledwo 3 miesiące. Potem,
na taka, na całym świecie — dobre newsy 24 h na dobę. Bądź na
wywiad z Panem Strażakiem Przemkiem, a na koniec zdjęcia Kotki
bieżąco z dobrymi praktykami — próbuj i decyduj, co wdrożysz w
Milki, wylegującej się na swoim domowym posłaniu. Pani Jadzia i
swoją codzienną rutynę.
jej towarzyszka życiowej podróży znowu są razem!
Happy end!
Ok… trochę odpłynęłam — chociaż może nie? Może naprawdę przydałoby się nam takie źródło wiadomości
Słuchalibyśmy o ratowaniu poszczególnych gatunków zwierząt w
wszelkich? Może właśnie tego nam dziś potrzeba — mediów, któ-
świecie, o tym, jak szkoły chcąc uczyć dzieci odpowiedzialności,
re pokażą drugą stronę życiowego medalu? Może dość już prawdy
wysyłają je na sprzątanie świata. Widzielibyśmy jak Pani Zosia i
24 h na dobę, która ogranicza się jedynie do tego, co nas, ludzi
Pan Henryk obchodzą 50 rocznicę ślubu, będąc w sobie po uszy
może zmartwić najbardziej? Może dość prawdy, która zwykle jest
zakochani i wiedzielibyśmy już, że takie scenariusze jednak mają
jedynie jakimś punktem widzenia. Może czas na telewizję, która
miejsce i że nie jest to jedynie wymysł Walta Disneya. Mogliby-
powie — nie wierz mi na słowo, sprawdź sam, poszukaj, wypró-
śmy pokazać, że warto cieszyć się zarówno z dużych, jak i małych
buj? Może czas na drobną zmianę nawyków, na to, by zadbać o
rzeczy — bo piętnastoletnia Hania ma depresję, ale dziś umyła
to, co dostarczamy do naszego ciała i umysłu. Może dość dróg na
włosy i wyszła na spacer. Jej rodzice mogliby przyznać, że to duży
skróty, tabletek na szczęście, które mają niezliczoną ilość skutków
sukces dla Hani i że to ważne, by to zauważyć, by nie pozostawić
ubocznych? Może czas najwyższy, by zacząć pytać po co?, zamiast
tego bez echa. A Paweł? Paweł opowiadałaby o tym, jak zdecy-
dlaczego?. Może to i może jeszcze szereg innych może. Jednak
dował się na lekcje śpiewu i rysunku. Paweł wychowuje się w ma-
wydaje mi się, że najpierw musielibyśmy odpowiedzieć sobie na
łej miejscowości, chłopcy w podstawówce czasami mu dokuczają,
pytanie — czy jesteśmy gotowi na to, by zmienić swoje nastawie-
ale Paweł się tym nie przejmuje — wie, że warto robić to, co się
nie do życia? Czy jesteśmy gotowi, by zdjąć krzyż z pleców i za-
kocha. To będzie kolejny bohater tego wydania wiadomości. W
cząć myśleć samodzielnie? Czy jesteśmy gotowi szukać tego, co
bloku pogodowym moglibyśmy usłyszeć, że cały przyszły tydzień
nam służy, zamiast dręczyć? Czy jesteśmy gotowi przyznać, że to
zapowiada się deszczowy, ale redaktor przypomniałby nam, że to
nie cierpienie uszlachetnia, ale miłość do siebie i innych?
świetnie! Woda jest teraz towarem deficytowym, o który błagają rzeki, uprawy i zwierzyna — cały ekosystem. Deszcz jest ważny i
Telewizja UWAŻNOŚĆ - 24 h na dobę, w twojej własnej głowie!
warto cieszyć się tym, że jest. A potem? Potem wielki finał! Sonda
- jeśli tylko zechcesz.
uliczna pt. za co jestem dziś wdzięczna/y?
tekst: Aleksandra Ka. grafika: Emilia Majdra
Dla chcących rozrywki — teleturnieje, w których uczestnicy mu-
CIEŃ ŚWIATŁA fotograf: ADAM TOKARZ @tokarz_adam
LOVE rysuje: Sylwia Pokropek @po.kropka
HEAD_N_THE_CLOUDS
INGRAIN
OGŁOSZENIA
WARSZTATY Z FOTOGRAFII AKTU DLA KOGO: Jeśli nigdy nie fotografowaliście aktu lub robiliście to już, lecz efekty nie do końca Was zadowalają, Waszą głowę może zajmować wiele pytań - począwszy od tego jak całą sesję zorganizować, przez to jak komunikować się z modelką, by w końcu zakończyć na samym sposobie fotografowania nagiego ciała. Jako organizatorzy eventów Spotkanie Przy Kawie, postanowiliśmy wyjść na przeciw Waszym pytaniom, rozterkom i chcemy pomóc Wam rozwinąć się w tej dziedzinie. Oferujemy Wam wspaniałą przygodę, połączoną z bardzo dużą dawką wiedzy, która z pewnością pomoże Wam poszerzyć swoje horyzonty fotograficzne, pozwoli Wam na jeszcze lepsze wyrażanie siebie poprzez obraz oraz da Wam większą pewność swoich umiejętności - bo przecież jak dobrze wiemy, to nie sprzęt robi zdjęcia, tylko dobrze przygotowany fotograf/fotografka.
CZEGO DOWIECIE SIĘ PODCZAS WARSZTATU: Przejdziecie od A do Z przez proces tworzenia pomysłu, samej sesji zdjęciowej oraz porozmawiacie na temat tego, jak poruszać się w social mediach: - jak przygotować się do sesji zdjęciowej, skąd czerpać inspirację, jak tworzyć pomysły, - jakie błędy popełniamy najczęściej podczas przygotowywania się do zdjęć z modelką, czym jest aktowy Savoir - vivre - budowanie planów zdjęciowych, - fotograficzne ćwiczenia praktyczne - praca z każdą z modelek. - jak pracować przy świetle zastanym, w pomieszczeniach, gdzie do naszej dyspozycji są jedynie żarówki pokojowe, lampki itp. - wspólna analiza zdjęć wykonanych podczas warsztatu - postprodukcja zdjęć, - praca w social mediach, budowanie społeczności - jak ważna w tym wszystkim jest osobowość
WARSZTAT PROWADZI:
POZUJĄ:
KOSZT:
ANIA KRYŻA: @ELONINJA
KATE RI: @KATERIMODEL
1500 zł
SINNI: @SINNISUICIDE NIKA: @OSTATHRE
max. ilość miejsc: 9
www.instagram.com/spotkanie.przy.kawie www.facebook.com/fotograficzne.spk
ZGŁOSZENIA Jeśli chcesz by Twoje prace znalazły się w przyszłych wydaniach
Artywizmu -
pisz do nas śmiało! Zgłoszenia do poszczególnych numerów zbieramy do 20 dnia każdego miesiąca na adres:
ARTYWIZM@GMAIL.COM FOTOGRAFIE: Przyjmujemy prace o różnej tematyce - sesje portretowe, aktowe, modowe, beauty, reportaże, architektura. Szczególnie mile widziane są sety związane z ochroną środowiska, zdrowiem psychicznym, ciałopozytywne, nawiązujące do praw mniejszości itp. Prosimy o nadsyłanie od 5-10 zdjęć z jednej sesji razem z krótkim opisem i tytułem seta. WYMIARY: min. 1500px szer. GRAFIKI / RYSUNKI/ MALARSTWO: Przyjmujemy prace zarówno pojedynczo jak i w całych setach. Tematyka jak wyżej. WYMIARY: min. 1200 px szer. PRACE PISEMNE: Jeśli piszesz - wiersze, felietony, bajki, opowieści - również jesteś u nas mile widziany/a.
Artywizm to nie tylko obraz, ale też pismo, które wzbudza emocje i nakłania do zastanowienia. Jeśli chciałbyś/chciałabyś uczestniczyć w tworzeniu naszego miesięcznika, uważasz, że masz wiedzę, umiejętności, które mogą nam się przydać, chcesz robić coś fajnego i dawać światu wartość - nie czekaj - daj nam o sobie znać :) Zastrzegamy sobie prawo do odpowiedzi osobom, których prace zostaną wybrane do kolejnych numerów
WSPARCIE / OGŁOSZENIA Jeśli uważasz, że to co robimy jest warte wsparcia, zachęcamy Cię do odwiedzenia naszej strony:
PATREON.COM/ARTYWIZM tam czekają na Ciebie m.in: - przedpremierowe publikacje magazynu, - dostęp do wszystkich numerów bez ograniczeń (każdy z numerów, będzie dostępny darmowo, jedynie do czasu publikacji kolejnego wydania), - możliwość realnego wpływu na to, jakie tematy będą poruszane w magazynie, - oficjalne podziękowania na łamach Artywizmu, To dzięki takim Artywistom jak Ty, będziemy mogli jeszcze więcej czasu poświęcać na tworzenie tego magazynu, na budowanie zespołu i dostarczanie Wam coraz lepszych, wartościowych treści.
Dziękujemy ! Jeśli organizujesz warsztaty rozwojowe, fotograficzne, akcje charytatywne, proekologiczne, masz fundację - jednym słowem - dajesz wartość innym i chcesz pokazać się światu - napisz do nas na adres mailowy. W naszym magazynie znajdziemy dwa miejsca miesięcznie, na ewentualną reklamę ciekawych, wartościowych akcji, które mogą pomagać innym poszerzać horyzonty. www.instagram.com/artywizm