Nowy Gwóźdź Programu 69

Page 1


Po wakacjach zapewne wrócisz na uczelnię i sięgniesz po NGP-a, a może jesteś nowoupieczonym studentem i właśnie trzymasz w rękach swój pierwszy numer? W każdym razie, masz teraz dużą szansę, aby coś zmienić! Dodam więcej – masz realną szansę! Możesz zasmakować życia studenckiego w 100%, a nie tylko nudzić się na wykładach i narzekać, że studia nie przynoszą Ci praktycznej wiedzy. Jak to osiągnąć? Możliwości jest wiele. Jedną z nich, o której mówi się stosunkowo często, a w praktyce wciąż jest mało znana, są organizacje studenckie. W skrócie: są to grupy ludzi dążące do wspólnego celu. W organizacji możesz nauczyć się pracy w grupie i skutecznego zarządzania czasem. Na początku może być Ci ciężko połączyć „pilne” studiowanie z działalnością, ale na własnym przykładzie mogę potwierdzić, że jest to możliwe! Co więcej, możesz zastosować poznaną na studiach wiedzę w praktyce. Ludzie w organizacjach często tworzą projekty, takie jak np. honorowe akcje krwiodawstwa, koncerty, akcje informacyjne czy wyjazdy zagraniczne. W ich trakcie masz szansę rozwinąć swoje umiejętności techniczne oraz postawić pierwsze kroki w kontaktach z partnerami. A na samym końcu, czerpać niesamowitą radość z efektów swojej pracy – w końcu zmieniasz coś na lepsze! Na Uniwersytecie Ekonomicznym możesz się natknąć aż na 14 organizacji. Jak wybrać najodpowiedniejszą dla siebie? Po prostu, pogadaj ze starszymi studentami. Możesz też wejść na strony internetowe, poszukać informacji na Facebooku, czy pojawić się stoiskach promocyjnych tzw. standach. Jak zauważa Anna Dzieża, przewodnicząca uczelnianego Niezależnego Zrzeszenia Studentów, organizacje studenckie to nie tylko ciągły rozwój, ale także szansa na znajomości na całe życie! A jeśli mowa o znajomościach, warto je odpowiednio pielęgnować. Wyskocz od czasu do czasu gdzieś ze swoimi przyjaciółmi. Rekomendacje paru fajnych miejsc znajdziesz w tym artykule. Oprócz tego, Katowice to naprawdę ciekawe miasto, oferujące wiele możliwości spędzania wolnego czasu. Szczególnie popularne w ostatnim czasie są gry typu Escape The Room, gdzie zostajesz zamknięty w specjalnym pokoju na kilkadziesiąt minut i rozwiązujesz zagadki logiczne. Nie masz ochoty myśleć? Polecamy chillout na Dolinie Trzech Stawów, albo od biedy chociaż nad Rawą. W przerwie – dobre jedzenie na rynku (coraz częściej organizowane są festiwale food tracków), a potem spalanie kalorii w czasie licznych zajęć sportowych na naszym uniwersytecie, organizowanych m.in. przez Akademicki Związek Sportowy. I pamiętaj o tym, że warto już teraz zastanowić się nad praktykami i stażami. To dobry czas, aby popróbować różnych rzeczy, bo później przyjdzie pora na specjalizację i określenie, w czym jesteś naprawdę dobry i co lubisz.

Studia to naprawdę dobry okres. Podobno najlepszy w całym życiu – nie zmarnuj go! :)

Allboom! – nowy punkt na katowickiej mapie dobrych miejsc! Tuż za rogiem Ekonomicznego przy ulicy 1 Maja znajdziesz naprawdę ciekawą klubokawiarnię z niecodziennym wystrojem, w której odnajdą się wszyscy fani komiksów i planszówek. Do tego miła atmosfera i profesjonalna obsługa – czego chcieć więcej?

Rafał Smuga

Starbucks – myślisz o porządnej kawie w przerwie pomiędzy „Neską” z automatu? Nie bez powodu twoje nozdrza kierują Cię do świeżo mielonej kawki ze Starbucks’a! Duży wybór kaw i słodkości, Twoje imię na kubku, świadczące o indywidualnej obsłudze i produkty wysokiej jakości. Idealna kawa na nieco dłuższą przerwę między wykładami! Najbliższy Starbucks w Galerii Katowickiej!

Biała Małpa – jak mówią sami o sobie: „miejsce stworzone z pasją”. Przyjdź, usiądź wygodnie i spróbuj dobrego piwa, wybierając swoje ulubione spośród dużej liczby możliwości! Co jakiś czas w pijalni organizowane są także slajdowiska, gdzie możesz posłuchać o dalekich krajach i szalonych podróżach. Zapraszamy na ulicę 3-go Maja!

Little Hanoi... and more – podobno student zawsze chodzi głodny… Dlaczego więc miałby nie zawędrować na Staromiejską do Little Hanoi? W bogatym azjatyckim menu możesz znaleźć smaczne przekąski, jak i większe dania. A to wszystko w rozsądnych cenach i wysokiej jakości!


69

Ludzie ludziom

Wywiad Kulturalny student

Rozrywka

Gwóźdź Programu

NOWY

nr

Spis treści

03 04-05 06-07 08-09

Własny wizerunek – wizytówka czy antyreklama?

10-11

Profesor Wojciech Dyduch oczami studenta.

12 - 13

Czy studia w Polsce przygotowują do kariery? Latanie – uzależnia po pierwszej próbie.

Karolina Goczoł Ilona Ptak Agata Szecówka

Dlaczego Polacy emigrują?

Mateusz Wiatr

Japoński Walt Disney.

Michał Kubik Karolina Świgo

14

Przemyślenia na amerykańskich bezdrożach.

Michał Kubik

15-16

Być dobrym PR-owcem – to skomplikowane.

Michał Kubik

17 18

Koncertowy przystanek „PKS”.

19 20

Horoskop Krzyżówka

Finał OKFS.

|Wydawca:| Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach nzs@ue.katowice.pl |Redaktor naczelna:| Edyta Kulej edytaa.kulej@gmail.com |Redaktor prowadząca:| Ilona Ptak |Redakcja:| Anna Dzieża, Rafał Smuga, Tomasz Gontarz, Mateusz Kalinowski, Agata Szecówka, Michał Moskal, Tomasz Leś, Marta Rozkwitalska, Monika Góral, Justyna Sęk, Michał Kubik, Ilona Ptak, Grzegorz Warwas, Justyna Kałuża, Mateusz Wiatr, Damian Bryzik, Weronika Dumin, Karolina Goczoł, Józef Urbańczyk, Karolina Świgoń, Krzysztof Włodek, Annamaria Stawska, Dominika Białas, Sara Branc |Oprawa Graficzna:| Beata Suścicka |Korekta:| Anna Maciąg |Projekt okładki:| Anna Wszelaka |Skład i opracowanie graficzne:| Anna Wszelaka |Marketing i reklama:| Edyta Kulej edytaa.kulej@gmail.com |Druk:| Alnus Sp. z o.o. Ul. Wróblowicka 63, 30-698 Kraków

Justyna Kałuża Justyna Sęk, Bartłomiej Jendrzok Wróżbita Damian Józef Urbańczyk Adres redakcji Ul. 1 maja 50 40 – 287 Katowice Tel./fax (032) 257 72 19 @: ngp.redakcja@gmail.com Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i nie zwraca materiałów nie zamówionych. Zastrzega sobie prawo skracania adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Opinie zawarte w artykułach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji. © Wszelkie prawa zastrzeżone. ISSN 1427 – 4120 |Nr 70|Cena 0zł| Nakład 3000 egzemplarzy|


Wstępniak

Drodzy czytelnicy, To już ostatni numer NGP-a przed przerwą wakacyjną. Pewnie jesteście ciekawi, co Redakcja przygotowała dla Was na ten długo wyczekiwany przez wszystkich czas? Dawno nie było tak różnorodnego wydania magazynu. We wnętrzu znajdziecie całą gamę tematyczną, od artykułów lekko humorystycznych, takich jak tekst Karoliny Goczoł o sztuce kreowania własnego wizerunku pt. „Własny wizerunek – wizytówka czy antyreklama?”, przez wakacyjne i przygodowe, po typowo polityczne i gospodarcze, których autorem tradycyjnie jest Mateusz Wiatr. Po przeczytaniu artykułu „Dlaczego Polacy emigrują?” dowiecie się więcej o prawdopodobnych przyczynach tego ciągle narastającego zjawiska. Korzystając z okazji, wciąż trwającej sesji egzaminacyjnej, Ilona Ptak postara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego warto ją zdać, a felieton pt. „Czy studia w Polsce przygotowują do kariery?” może dać zupełnie inne spojrzenie na studiowanie. Przechodząc do tematów nieco bardziej kojarzących się z wakacjami i przygodą, zachęcam do przeczytania artykułu Agaty Szecówki, która opisała swoją pierwszą przygodę z paralotniarstwem w tekście zatytułowanym „Latanie – uzależnia po pierwszej próbie”. Z kolei Karolina Świgoń przygotowała coś specjalnego dla fanów anime i opisała japońskie kino jako „Japoński Walt Disney”. W samym sercu numeru znajdziecie wywiad z prorektorem ds. Edukacji i Współpracy z Zagranicą prof. Wojciechem Dyduchem! Często widziany w szaleńczym pędzie, na korytarzach naszej Alma Mater, zgodził się na rozmowę z Michałem Kubikiem, który powrócił do czasów studenckich profesora. Koniecznie przeczytajcie! Czerwiec to czas podsumowań. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jakie wydarzenia miały ostatnio miejsce na naszej uczelni, to zajrzyjcie do krótkiego opisu finału Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Studenckiej autorstwa Justyny Kałuży, relacji z Przeglądu Kapel Studenckich widzianego okiem Justyny Sęk i Bartłomieja Jendrzoka, a także z dwudniowej PR-owej konferencji, w której uczestniczył Michał Kubik. W strefie rozrywki wróżbita Damian przekazał, co mówią gwiazdy i umieścił to w horoskopie. Pan Józef, znany z poprzedniego wydania NGP-a, przygotował dla Was krzyżówkę, natomiast Michał zrecenzował książkę, która ostatnio skradła jego serce. Przebywając bliżej i dalej, zabierzcie ze sobą NGP-a! Wraz z Redakcją, chciałabym życzyć udanego wypoczynku wszystkim Studentom i do zobaczenia już w październiku!

Redaktor Naczelna Edyta Kulej

Wkręć się! W pisanie Zostań dziennikarzem profesjonalnego i opiniotwórczego czasopisma, które towarzyszy studentom od prawie 20 lat. Naszą redakcję tworzą studenci, którzy na łamach magazynu dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat podróży po świecie, kultury, problemów społecznych, czy planów zawodowych. Pamiętaj, Twoje CV samo nie zapełni się doświadczeniem. Dlatego jeśli nie wiesz jak rozpocząć swoją karierę dziennikarską, dołącz do redakcji NGP-a! W zamian za Twoją sumienność, gotowość do pracy i niebanalne pomysły oferujemy Ci miejsce w zgranym zespole pozytywnie nastawionych ludzi! Uczelnia i kierunek studiów nie mają dla nas znaczenia, ponieważ talenty rodzą się wszędzie! Sami studiujemy na UE, UŚ i PŚ kierunki takie jak: Dziennikarstwo, Ekonomia, Finanse i Rachunkowość, Informatyka, czy Analityka Gospodarcza. Znajdziesz wśród nas mieszkańców Katowic, Zabrza, Sosnowca, Dąbrowy Górniczej, Częstochowy, Żywca, Radomska, Radzionkowa i Pierśćca. Chcesz pomóc także w public relations, marketingu i prowadzeniu strony internetowej, FB i bloga Gwoździa? Napisz do nas na adres ngp.redakcja@gmail.com Znajdziesz nasz też na facebooku

NGPkato

oraz na issuu.com/nowygwozdzprogramu

2

Nowy Gwóźdź Programu

nr 69


Ludzie ludziom

Własny wizerunek – wizytówka czy antyreklama? Przeciętna kobieta 20+ w przeciętnym mieście podczas codziennego przełączania kanałów telewizyjnych widzi jak piękni i bogaci paradują z uśmiechem w najnowszych kolekcjach najmodniejszych projektantów. Wtedy myśli sobie „pragnę tej sukienki”. Na drugi dzień podczas zakupów w największym centrum handlowym szuka podobnego ciucha do tego, który miała gwiazda w telewizji, myśląc „chcę być trendy”. Chwilę później robi obowiązkowe selfie z dopiskiem #polishgirl #shopping #trendy #lovethisdress. Po co to wszystko? Odpowiedź jest prosta – żeby poprawić swój wizerunek… Przynajmniej ten, który pokazuje w sieci. Zapomina jednak, że codzienność weryfikuje nas bardziej, niż profil na Facebook’u. Biorąc pod uwagę, iż wizerunek to sposób, w jaki dana osoba jest postrzegana1 jesteśmy na całkiem dobrej pozycji. Przecież to jedynie od nas zależy, w jaki sposób widzą nas inni. Mamy możliwość, by samemu wykreować nie tylko swój wygląd. Gdy wpisze się we wszechwiedzącym Google hasło „własny PR”, wyskakuje mnóstwo złotych rad m.in. jak dobrze wypaść podczas wystąpień publicznych, jak dopasować kolorystykę ubrań do swojej urody oraz (jakże ważne) jak dobrze wychodzić na zdjęciach. Nasuwa się kilka wniosków po przeczytaniu tych porad oraz codziennym zerkaniu na ludzi w tramwaju i przeglądaniu Instagramu.

Karolina Goczoł

1. Na samym początku o tym, co rzuca się w … uszy. Podstawą dobrego wizerunku jest sposób wypowiadania się i poprawny język, ton oraz składnia. Piski, śmiechy, chichy oraz jęki nie są mile widziane na dobry początek. Lepiej również używać naturalnych przecinków, a nie łaciny. „Krejzolki lachające się” ze swoich „lovelasków” nie są wcale trendy i cool. 2. Gdy sposób wysławiania się jest już opracowany, zadbajmy o wygląd. Oryginalność jest ważna pod względem wizerunku, ale ważniejsza od niej jest naturalność (w gwoli jasności – czerwone, śliwkowe i niebieskie włosy nie są naturalne). Chcesz być oryginalna? Dobierz sobie ładne, nawet i kolorowe oprawki u optyka. Jest to lepszy pomysł, niż ozdabianie twarzy kolczykami, czy tatuażami, ponieważ ma jedną zaletę – można się tego pozbyć. 3. Pozostaw sobie, swoim rodzinom oraz przyjaciołom prywatne historie o nieszczęśliwej miłości, chorobach czy nieszczęściach. Znajomi chcą postrzegać Cię jako osobę otwartą, ale pozytywną.

4. Nie narzekaj na wszystko, co cię w życiu spotyka. Nie dość, że ta sytuacja nie wpływa dobrze na naszych rozmówców, to podczas takiego zachowania wytwarzamy w sobie emocje, doprowadzające do mimiki twarzy, której nie sposób polubić. Dodatkowo wtedy już tylko o krok od zmarszczek mimicznych, co może doprowadzić (o zgrozo!) do pomysłu na botoks. 5. Higiena to podstawa. Grunt to czysta buzia, włosy, dłonie. W tym punkcie nie trzeba nic więcej dodawać. 6. Portale społecznościowe to Twoja wizytówka, więc jeśli nie jesteś Mirandą Kerr, nie ustawiaj profilowego zdjęcia na Facebook’u w stroju kąpielowym. Widzą to co prawda potencjalni mężowie, ale również pracodawcy. Co więcej, wszyscy „followersi” na Instagramie z pewnością cieszą się z powodu rocznicy Twojego związku i doskonale wiedzą, że tworzycie ze swoim #polishboy #idealną #polishcouple, ale niekoniecznie chcą uczestniczyć w każdym kwadransie Waszego życia. Zostaw chłopaka dla siebie i nie rób z profilu argentyńskiej telenoweli. 7. Nasz wizerunek to również nasz sposób bycia. Oczywiście nie da się zmieniać cech charakteru i nie warto tego robić, jeśli nie zostanie to zdiagnozowane przez specjalistę. Wiadomo, że inaczej zachowujemy się wśród znajomych, aniżeli na rozmowie kwalifikacyjnej. W tym segmencie warto panować nad emocjami i potrafić dopasować się do sytuacji. Porad jest dużo więcej, niż te wypisane powyżej, jednak puenta jest jedna – warto zastanowić się nad tym, jak jesteśmy postrzegani zarówno wśród znajomych, jak i obcych nam osób. Odróżnijmy życie online od codzienności, która nie przechodzi przez filtry i idealne kadrowanie. 

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 3


Ludzie ludziom

Czy studia w Polsce przygotowują do kariery? Wyobraź sobie, że studia są jak jazda w zatłoczonej windzie w 5-piętrowym bloku. Zwykle te 5 lat studiów zawozi Cię na ostatnie piętro, jednak, aby dostać się na jego dach, musisz po prostu z nich wysiąść, spojrzeć na tłum, który zostawiasz za sobą i przejść przez strome schody już na własnych nogach. Parter Pierwsze lata studiów to zazwyczaj dobry czas, aby utwierdzić się w przekonaniu, że obrany przez nas kierunek jest zgodny z naszymi umiejętnościami i zainteresowaniami. Obowiązkowe praktyki w pierwszych latach studiów licencjackich, inżynierskich, czy jednolitych magisterskich przez wielu traktowane są jako przykry obowiązek, w którym student musi „załatwić odpowiedni papier” bądź opanować do perfekcji obsługiwanie urządzeń ksero, czy ekspresów do kawy (dodajmy – często za darmo!). Dla tych, którzy jednak od początku zamierzają dotrzeć na „dach” praktyki są najlepszą formą rozpoznania zawodu i nabrania jeszcze kilku innych, bardziej przydatnych umiejętności. Dlatego zanim student rozpocznie praktykę, powinien rozeznać środowisko, opinie i wybrać odpowiednie miejsce, w którym będzie mógł się wykazać, a w przyszłości ubiegać o posadę.

Ilona Ptak

Między piętrami

Ta prosta anegdota obrazuje to, w jakim stopniu studia pomagają nam dotrzeć na sam szczyt naszej wymarzonej kariery. Bez względu na rodzaj i kierunek studiów, a także aspiracje zawodowe, odbiór dyplomu nie gwarantuje zatrudnienia w sferze, w której przez tyle lat pogłębialiśmy swoją wiedzę. 4

Nowy Gwóźdź Programu

nr 69

Tym, którzy twardo stoją przy stanowisku, że „studia nic nie dają”, warto uzmysłowić, że każde studia wzbogacają nas o uniwersalne umiejętności niezwykle przydatne w późniejszym życiu zawodowym. Począwszy od zdolności komunikacyjnych, zwłaszcza interpersonalnych, porozumiewania się językiem formalnym z zachowaniem poprawnej polszczyzny, logicznego i strategicznego myślenia, organizacji czasu i pracy, doskonalenia języków obcych, obsługi komputerów i dedykowanych


Ludzie ludziom im programów, kończąc na zdolnościach niezbędnych do solidnego wykonywania naszego przyszłego zawodu. Ostatnie piętro Kontynuacja studiów wyższych powinna iść w parze z myśleniem o przyszłym zawodzie. Najlepiej spróbować jeszcze przed ich zakończeniem wzbogacić swój życiorys o umiejętności zawodowe i popracować na umowach o dzieło, zlecenie, a jeśli los będzie sprzyjał, nawet na umowie o pracę. Startując z magistrem (inżynierem) i kilku latami doświadczenia, kartki na witrynach sklepów z napisem: „przyjmę do pracy studenta z 2-letnim doświadczeniem” nie będą nas już dziwić ani śmieszyć. Strome schody zawsze prowadzą na szczyt Odbierając dyplom, nie kierujmy się złudzeniem, że bez odpowiednich znajomości, bogatych rodziców i wygranej w „lotto” nic nie

osiągniemy. To właśnie chwila, kiedy należy wysiąść z windy, zostawiając za sobą tłum znajomych, przyjaciół i niezapomnianych chwil spędzonych w akademiku. Zderzenie z rzeczywistością zazwyczaj bywa trudne, dlatego tym, którzy na wcześniejszych piętrach zdobyli się na wysiłek popracowania w czasie studiów łatwiej będzie pokonać kilka pierwszych stopni bez większych zakwasów. Kiedy już znajdziemy się na dachu sami zweryfikujemy, które umiejętności nabyte w czasie studiów stały się dla nas najbardziej przydatne. Może zrozumiemy wtedy, że oblewanie kolejnych kolokwium z całek (czy innych podobnych i „niepotrzebnych” tematów) w przyszłości pomoże nam w naszej wymarzonej pracy przezwyciężyć niejeden kryzys, zebrać w sobie siłę, aby wstać wraz z dzwonkiem budzika i mimo wszystko zdać ten egzamin z życia, podobnie jak kiedyś ten z matmy. 

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 5


Ludzie ludziom

LATANIE

uzależnia po pierwszej próbie Odwieczne marzenie człowieka, bo chyba każdy z nas marzył o tym, żeby zobaczyć świat z takiej perspektywy. Kiedyś było problemem, ale w XXI w. możliwe jest już niemalże wszystko. Latanie! Dla niektórych legalny narkotyk.

Jak więc można latać teraz? Wystarczy zainteresować się paralotniarstwem! Paralotniarstwo to jeden z najpopularniejszych sportów lotniczych. W Polsce swoje początki miało w latach 80. ubiegłego wieku. Uznawane głównie za sport amatorski, posiada jednak grupę kilkuset zawodników, którzy regularnie startują na krajowych i zagranicznych zawodach paralotniarskich. Dlaczego właśnie paralotniarstwo? Może dlatego, że daje pewnego rodzaju niezależność. Paralotniarstwo niesie za sobą możliwość odłączenia się od świata i zapomnienia o codziennych problemach. Nie mamy przy sobie telefonu, facebooka, ani snapchata, musimy skupić się na tym, co dzieje się tu i teraz. Gwarantuje to nawet sam lot pasażerki. Paralotniarstwo to także niezła gratka dla pasjonatów podróży, bowiem można zobaczyć kawał świata z niepowtarzalnej perspektywy i to właściwie za darmo! Natomiast trzeba uważać, gdzie się ląduje. W środowisku paralotniarzy krążą już różne ciekawe historie. Jeden z pilotów pochłonięty pięknymi widokami wylądował na Białorusi (dla wyjaśniania, aby przebywać na terytorium Białorusi wymagana jest wiza) i miał później problem z powrotem do Polski. Inny natomiast podczas treningu do mistrzostw świata musiał przymusowo wylądować na polanie w tatrzańskim parku narodowym, gdzie w momencie otoczyło go kilkunastu strażników. Mogę Was zapewnić, że to spotkanie nie należało do przyjemnych i niosło za sobą wiele problemów.

Agata Szecówka

Paralotniarstwo przez wielu ludzi jest uznawane jako sport niebezpieczny. Prawda jest taka, że jest to sport na tyle bezpieczny, na ile rozsądny jest sam paralotniarz. Idealnie obrazuje to zdanie jednego z paralotniowych Mistrzów Polski: „Lepiej siedzieć na ziemi i marzyć o lataniu, niż lecieć i marzyć o tym, aby być na ziemi”. Natomiast, jeżeli mielibyśmy opierać się na statystykach, to paralotniarstwo jest zdecydowanie najbezpieczniejszym sportem lotniczym. Pomimo tego, trzeba pamiętać, że prowadzić paralotnię nauczymy się na kursie, jednak latać uczymy się przez całe życie. Nigdy nie ma dwóch takich samych lotów i nie można myśleć, że w tej dziedzinie wie się wszystko w momencie skończenia kursu. W tym sporcie potrzeba dużo pokory i ciągłego doskonalenia się. Jest to sport, który nie bazuje na kondycji, czy sile fizycznej, a raczej na inteligencji

6

Nowy Gwóźdź Programu

nr 69


Ludzie ludziom

Paralotniarstwo w liczbach Średnia prędkość podczas lotu 40-50 km/h

Średnia wysokość lotu ok. 2000 m

Średnia cena używanego skrzydła 3000 zł

Średnia cena I etapu kursu 1100 zł

i mądrości latania. Lot tak naprawdę odbywa się w głowie, cały jego przebieg i bezpieczeństwo zależy od wiedzy, doświadczenia i intuicji pilota. Jak więc nauczyć się latać? To bardzo proste! Najpierw najlepiej wybrać się na lot tandemowy, żeby zobaczyć czy ta forma rekreacji nam odpowiada, później wystarczy zapisać się na kurs pilota paralotni. Generalnie mówi się, że najlepsze do nauki latania są góry – bardziej wymagające, ale też lepiej przygotowują do samodzielnych lotów. Tam też znajduje się najwięcej szkół szkolących adeptów latania. Dla przykładu, ograniczając się jedynie do województwa śląskiego, uczyć możemy się w Katowicach, Dąbrowie Górniczej, Międzybrodziu Żywieckim, Szczyrku oraz Częstochowie. Na kursie najpierw poznamy teorię z zakresu m.in. aerodynamiki, prawa, sprzętu czy sytuacji niebezpiecznych. Później następują loty – z początku na płaskim terenie, później są to loty niskie, żeby zakończyć na lotach wysokich. Należy pamiętać, że aby legalnie i bezpiecznie latać na paralotnii potrzebujemy licencji. Nie tylko po to, żeby poznać sprzęt, zasady aerodynamiki i meteroologi, ale też po to, żeby poznać i przestrzegać zasad poruszania się w przestrzeni powietrznej, które są ściśle uregulowane, tak żeby np. nie wlatywać w przestrzeń zarezerwowaną dla samolotów. Tak więc młody adepcie latania – pamiętaj! Nigdy nie lataj bez ukończonego kursu, no chyba że jesteś fanem Ikara. Mimo tych wszystkich wymogów, paralotniarstwo pozwala za sobą zatęsknić. Polatać nie można sobie od tak. Bez dobrych warunków nawet dobry sprzęt nic nie zdziała. Często bywają sytuacje, że na dzień lotny trzeba czekać kilka, czy nawet kilkanaście dni. Jednak, kiedy już nadejdzie ten długo wyczekiwany moment, wystarczy górka, a plecak ważący 20 kg staje się lekki jak piórko. Latanie jest niesamowite nie tylko dlatego, że pozwala oderwać się od świata i unieść nad ziemią. Niesamowite jest w nim to, że jest niezwykle wymagające, a przy tym… uzależniające. Pomimo tego, że trzeba ciągle uważać, czekać na dobre warunki i często dojechać na miejsce startu, ludzie i tak to kochają. 

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 7


Kurier z Wall Street

Dlaczego Polacy

Mateusz Wiatr

emigrują? Tego zjawiska nie da się ukryć. Statystyki pokazują, że Polacy masowo emigrują. Każdy z nas ma zapewne znajomego, który emigrował lub planuje wyemigrować po tym jak obroni pracę licencjacką lub magisterską/jak znajdzie chętnych na wyjazd z nim/jak nie znajdzie pracy w ciągu dwóch miesięcy/jak trochę zaoszczędzi na start. Media i politycy coraz częściej zauważają problem masowej emigracji. Polacy emigrują, bo chcą, bo mogą i niestety – niekiedy muszą. Zmusza ich do tego sytuacja gospodarcza panująca w Polsce.

darczymi i społecznymi. Podczas Wielkiej Emigracji Polskę opuściły elity – przedstawiciele szlachty, powstańcy, członkowie Rządu Narodowego, a także przedstawiciele kultury i sztuki, a obecnie Polskę opuszczają wszyscy, w szczególności młode osoby. Obecnie też jesteśmy świadkami tzw. drenażu mózgów (ang. braindrain), czyli zjawiska emigracyjnego specjalistów wysokiej klasy, którzy podejmą pracę w innych krajach, w których jest znacznie lepsza sytuacja gospodarcza. W ostatnim czasie termin „drenażu mózgów” w przypadku Polski został zastosowany w latach 80. XX wieku, kiedy to blisko 700 tys. osób opuściło Polskę, z czego ponad 15% posiadało wykształcenie powyżej średniego (należy wspomnieć, że tylko 7% Polaków w okresie 1981-1988 miało wykształcenie wyższe!). Kolejna fala emigracji w XXI wieku nastąpiła po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i uwolnieniu rynku pracy w niektórych państwach członkowskich.

Wielka Brytania, Niemcy, Irlandia oraz Holandia – to te kierunki najczęściej wybierają Polacy na cel swojej emigracji. Zgodnie z danymi zawartymi w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego „Informacja o rozmiarach i kierunkach czasowej emigracji z Polski w latach 2004 – 2013” liczba Polaków przebywających za granicą w latach 20082010 zmalała, jednak od roku 2013 nastąpił wzrost zasobu imigracyjnego Polaków w innych krajach. Polacy emigrują, bo muszą – głównym powodem wyjazdu za granicę jest chęć podjęcia normalnej pracy, ale także znaczącą rolę odgrywają warunki gospodarcze i społeczne (np. łatwiejszy dostęp do usług zdrowotnych, lepszy poziom edukacji, pewniejsza sytuacja gospodarcza czy też polityczna). Pomimo wysokiego poziomu rozwoju gospodarczego i stałego wzrostu PKB, Polska przeżywa największą falę emigracji od ponad 100 lat. Obecnie jesteśmy świadkami ruchu emigracyjnego Polaków, który można porównać do Wielkiej Emigracji w pierwszej połowie XIX wieku. Emigracja miała podłoże patriotyczno-polityczne, natomiast obecna emigracja jest spowodowana czynnikami gospo-

Dlaczego Polacy emigrują? Powodów jest wiele. Uważamy, że zawsze jest lepiej tam, gdzie nas nie ma. Ale w tym wypadku przyczyny emigracji są konkretne i proste do zrozumienia. Emigrujemy, bo jest nam źle. Obecna sytuacja w Polsce jest niesprzyjająca dla pracowników i przedsiębiorców. Wszystkie powody można sprowadzić do jednej dominującej przyczyny: zbyt duża ingerencja Państwa w gospodarkę. To głównie przez podatki Polacy emigrują. Ludzie uciekają zawsze z kraju socjalistycznego do kraju kapitalistycznego. Nigdy odwrotnie. Przykładowym podatkiem, który nie ma ekonomicznego sensu jest podatek dochodowy – jest nieefektywny i ma charakter bardziej polityczny niż ekonomiczny – jest to „kara za pracę”. Do przyczyn emigracji należy zaliczyć m.in. zbyt niską jakość służby zdrowia, szkolnictwa wyższego, opieki socjalnej itd. To wszystko wpływa negatywnie na ogólny poziom życia. Polacy emigrują z powodu represyjnego aparatu urzędniczego, bezkarności urzędników, korupcji, biurokracji i nepotyzmu – chcą wyższej stopy życia i życiowej stabilizacji.

8

Nowy Gwóźdź Programu

nr 69


Kurier z Wall Street

Autorzy raportu „Migracje zarobkowe Polaków” z firmy Work Service prognozują, że do końca 2015 r. z Polski wyjedzie blisko 1,275 mln obywateli. Aż 78% ankietowanych wskazało, że powodem emigracji jest chęć zarabiania wyższego wynagrodzenia, inne powody to wyższy standard życia (44 proc. badanych), większe perspektywy rozwoju zawodowego (37 proc.), brak odpowiedniej pracy w Polsce (37 proc.), możliwość podróżowania i zwiedzania świata (35 proc.) oraz lepsza służba zdrowia (29 proc. badanych). Zgodnie z szacunkami Głównego Urzędu Statystycznego ponad 2,2 mln Polaków przebywało poza granicami Polski pod koniec 2013 r. i prognozuje się stały wzrost liczby emigrantów. Jednak należy spojrzeć na emigrację z szerszej perspektywy. Emigracja nie jest niczym wyjątkowym – występuje na całym świecie, w tym także w Unii Europejskiej. Zjawisko masowej emigracji trwa do momentu, gdy gospodarka danego kraju nie zmniejszy dystansu w dochodzie na 1 mieszkańca jaki dzieli go od innych krajów wysoko rozwinię-

tych. Zjawisko masowej emigracji dotyczy także pozostałych europejskich gospodarek np. w 2013 r. ponad 107 tys. Portugalczyków (15-34 lata) wyjechało za granicę (według danych Krajowego Instytutu Statystycznego – INE). Emigracja jest normalnym zjawiskiem i nie należy odbierać jej jako porażki obywateli, ale raczej jako porażkę rządzących, którzy stworzyli niekorzystne warunki gospodarcze do życia w Polsce. Emigracja to szansa dla osób, które nie mogły znaleźć jakiejkolwiek pracy w Polsce, czy też skorzystać z edukacji na wyższym poziomie. Obecnie coraz częściej jest to emigracja na stałe. Dotychczas była to „emigracja cyrkulująca” (wyjazd na krótki okres czasu i powrót). Podsumowanie jest smutne dla tych, którzy jednak rozważają zostanie w Polsce – większość obywateli, którzy wyemigrowali zostanie tam na stałe i mogą liczyć na znacznie wyższy poziom życia. Oni już nie wrócą – znajdą pewną pracę, założą rodziny, zintegrują się kulturowo – pochłonie ich normalność codziennego życia. 

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 9


Wywiad

Profesor Wojciech Dyduch

oczami studenta

O systemie szkolnictwa wyższego, znajomościach i aktywnych studiach. O tym gdzie warto pracować, żeby się spełniać. O nauce w Katowicach oraz o paru innych rzeczach rozmawiamy z jednym z najbardziej lubianych przez studentów i aktywnych profesorów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach – prof. drem hab. Wojciechem Dyduchem – Prorektorem ds. Edukacji i Współpracy z Zagranicą Michał Kubik: Lubi Pan podejmować różne inicjatywy. To dlatego jest Pan szeroko znany wśród studentów. Mało jest tego typu nauczycieli akademickich. Co Pana motywuje do takich działań? Wojciech Dyduch: Uważam, że studia powinny polegać na realizowaniu swojej pasji, poszukiwaniu aktywności, które się lubi. Staram się identyfikować te obszary, w których studenci mogą się odnaleźć, działając poza regularnym tokiem studiów – tam gdzie czekają dodatkowe szanse. Ja je tylko wskazuję, a to głównie studenci z różnych organizacji, jak np. NZS, dzięki zaangażowaniu wykorzystują te szanse. W takim razie, dlaczego warto działać w organizacji studenckiej? Po pierwsze, okres studiów to moim zdaniem najpiękniejszy czas w życiu młodego człowieka zanim pójdzie do pracy w korporacji czy na własny rachunek. Więc trzeba ten okres jak najmądrzej wykorzystać, żeby można było później spojrzeć wstecz i powiedzieć: „Nie zmarnowałem tego czasu, tylko zrobiłem wszystko żeby ten okres zapełnić”. Chodzi o to, żeby studia nie były tylko przygotowywaniem się do zaliczeń, siedzeniem w bibliotece czy w Internecie i imprezowaniem, co oczywiście jest ważne, ale angażowaniem się w praktyczne projekty przynoszące wymierne efekty. Praca w organizacjach taką możliwość daje.

Michał Kubik

Po drugie, jeśli studenci biorą udział w różnego rodzaju wydarzeniach i pracują z organizacjami studenckimi w realizacji różnych projektów, to mogą się pochwalić przyszłemu pracodawcy, że taki projekt zrealizowali. Jest to dodatkowy atut w CV. Zresztą te najaktywniejsze osoby co roku nagradzam listem polecającym Prorektora w uznaniu dla podejmowanych aktywności i osiągnięć. Po trzecie, działalność w organizacjach to budowanie sieci kontaktów – z innymi studentami, ale także z firmami, biznesmenami, a więc przyszłymi, potencjalnymi pracodawcami czy mecenasami bądź aniołami naszych pomysłów na biznes. A jak Pan wspomina swoje czasy studiów? Na pierwszym roku skoncentrowałem się na tym, aby uzyskać wszystkie zaliczenia, ale potem zacząłem poszukiwać innych form aktywności. Np. wziąłem udział w konkursie wiedzy o Unii Europejskiej i przez wygraną

10 Nowy Gwóźdź Programu nr 69

pojechałem zwiedzać instytucje europejskie w Brukseli. Co zmotywowało Pana do pozostania na uczelni i kontynuowania pracy naukowej? Nie do końca zostałem na uczelni, gdyż po ukończeniu studiów pracowałem jako specjalista ds. public relations w firmie finansowej. Tam wciągnęło mnie życie korporacyjne i pracowałem de facto od rana do wieczora. W międzyczasie mój ojciec zmarł w dość młodym wieku na zawał serca. Wtedy stwierdziłem, że skoro życie może trwać tak krótko, to nie można przez jego większość pracować dla kogoś, dla korporacji, ale warto zrobić coś dla siebie. Zbiegiem okoliczności zadzwoniłem do promotora mojej pracy magisterskiej, profesora Bratnickiego, który tworzył nową Katedrę Przedsiębiorczości i zapytał, czy nie chciałbym zgłosić się do konkursu na asystenta. Po zdobyciu zatrudnienia na ówczesnej Akademii Ekonomicznej myślałem, że moja przygoda z nauką skończy się na doktoracie i wrócę do biznesu, jednak praca naukowa w zakresie zarządzania i generalnie praca na uczelni wciągnęła mnie – to przez styczność ze studentami, prowadzenie zajęć i możliwości kontaktu z korporacjami, ale już nie na zasadzie poświęcania się firmie, tylko z pozycji badacza zjawisk organizacyjnych. Wspomniał Pan o kontaktach. Jak bardzo Pana zdaniem są ważne znajomości, a jak kompetencje? Jakie są między nimi zależności i proporcje? W Polsce pojęcie „znajomości” źle się kojarzy. Na zachodzie mówi się o kapitale społecznym, networkingu i jest to jak najbardziej naturalny sposób dowiadywania się o kimś innym i pozyskiwania nowej osoby do projektów i do pracy. Ale musi to iść w parze z kompetencjami. Nie może być tak, że liczą się tylko znajomości, bez kompetencji. To muszą być kompetencje wsparte czyimś poleceniem, za które ten ktoś bierze odpowiedzialność. Ogólna opinia o szkolnictwie wyższym nie jest zbyt dobra. Mówi się, że jest za mało praktyki, za dużo teorii. Wiedza przekazywana studentom ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, a absolwent idący do pracy zaczyna się tam uczyć od nowa. Należy pamiętać, że wiele uczelni wyższych, w tym nasz Uniwersytet Ekonomiczny, są uczelniami akademickimi. A więc z zasady nie jest college’em przygotowującym jedynie do fachu praktycznego, chociaż są też takie kierunki jak np. Finanse i Rachunkowość, czy Przedsię-


Wywiad biorczość i Finanse. Oczywiście tej wiedzy teoretycznej – podstaw działania praktycznego – trochę musi być. Faktem jest, że po przyjściu do firmy trzeba się zaopatrzyć w kompetencje narzędziowe, natomiast z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że na naszej uczelni w sposób często nieświadomy studenci kształtują swoje kompetencje na poziomie zarządzania i chłoną je przez sam tok studiów. Takie umiejętności jak praca pod wpływem stresu, potrzeba negocjacji, praca w grupach, rozwiązywanie konfliktów, publiczne wystąpienia, obrona swojego zdania to rzeczy, które w pracy zawodowej można śmiało dyskontować. Wsłuchujemy się oczywiście w głosy studentów i włączamy coraz więcej praktyki gospodarczej w tok studiów. Jak zapatruje się Pan na współpracę nauki i biznesu? Obecnie prawo wymaga współpracy uczelni z firmami, natomiast nasza Alma Mater robiła tak już zanim było to ustawowo wymagane. Odbywało się to na zasadzie przeprowadzania przez praktyków wykładów otwartych. Później rozwinęło się to do postaci całosemestralnych przedmiotów prowadzonych przez praktyków zarządzania (np. ze społecznej odpowiedzialności biznesu, logistyki, turystyki gospodarczej). W ramach programu Erasmus+ studenci mogą wyjechać na wymiany zagraniczne. Ponadto organizujemy konkursy na najlepsze prace magisterskie czy na staż. Można wziąć udział w warsztatach prowadzonych przez dyrektorów firm i zdobyć certyfikaty potwierdzające kompetencje do pracy w korporacjach. Są też prace dyplomowe pisane pod kątem potrzeb projektowych danej firmy, co w świetle komercjalizacji wiedzy jest istotne. Jest też pomysł Pana Rektora prof. dra hab. Leszka Żabińskiego, aby budynek Centrum Nowoczesnych Technologii Informatycznych włączyć w szerszą współpracę z firmami z regionu. Co Pan myśli o wysyłaniu studentom wszystkich materiałów z wykładów tak, aby zaoszczędzić ich czas i w zamian wprowadzić więcej zajęć praktycznych? Tego typu modele są praktykowane w niektórych krajach Europy. Na pewno bez sensu jest mówienie na wykładzie tego, co jest na slajdach. Jestem za tym (choć nie zawsze robię to na czas), aby przesyłać materiały studentom np. po to, aby się z nimi zapoznali wcześniej i mogli dyskutować z prowadzącym na zajęciach. Trzeba pamiętać, że uczelnie mają obowiązek dopilnowania, aby na studiach stacjonarnych minimum 50% zajęć odbywało się poprzez tzw. direct contact, czyli bezpośrednio z wykładowcą. Więc model 100% on-line nie jest możliwy. Ale sam wykład nie powinien być odczytem, tylko dyskusją na temat wiedzy zdobytej wcześniej. Jak powinny wyglądać relacje nauczyciel akademicki a student? Na pewno powinniśmy się wystrzegać budowania barier na zasadzie „My” i „Oni”. Idzie to w stronę uczelni zachodnich, gdzie student i nauczyciel są partnerami w dyskusji. Jednak do tego muszą być spełnione pewne warunki. Student powinien być ciekawy świata i studiowanej dyscypliny, a nie przychodzić tylko po zaliczenie.

Z kolei nauczyciel powinien być wzorem, wychowawcą i też w pewnym stopniu mistrzem. A jak się ma praca wykładowcy do pracy badacza? Nie zawsze idzie to w parze. Dobry naukowiec niekoniecznie musi być znakomitym wykładowcą i odwrotnie. Na wielu naszych katedrach pracownicy włączają w wykłady wyniki własnych badań, najnowsze trendy i informacje z biznesu i to jest fajne. Ja też tak robię. Jeśli chodzi o różnice między nauką a dydaktyką, to prowadzenie badań wymaga skupienia i refleksji, zaś dydaktyka przeciwnie – to kontakt ze studentami. Można sobie poradzić z niżem demograficznym, który według wielu osób jest utrapieniem uczelni? Póki co, na studiach stacjonarnych radzimy sobie dobrze, i nie ma problemów z zainteresowaniem uczelnią. A jeśli liczba studentów lekko spadnie, grupy będą mniejsze, a kontakt ze studentem polepszy się i tym samym poprawi się jakość kształcenia. Co możemy robić, żeby sobie z niżem poradzić? Na pewno trzeba konkurować ofertą i w coraz większym stopniu jakością kształcenia oraz starać się odpowiadać na sygnały zgłaszane przez studentów. Czy kształcenie masowe ma sens? Coraz większy procent społeczeństwa to studenci i absolwenci.

Nie ma w tym nic złego. Kształcenie masowe w jakimś stopniu stymuluje rozwój społeczeństwa i gospodarki. Dużym wyzwaniem w masowym kształceniu jest wyłapywanie najzdolniejszych studentów i przekonanie ich żeby studiowali na naszej uczelni. Dlatego trzeba przygotowywać inicjatywy, które będą stanowiły zachętę dla tych najzdolniejszych jak np. dodatkowe możliwości wyjazdów zagranicznych, bardziej indywidualne kształtowanie toku studiów. Czy warto studiować w Katowicach? Są osoby spoza województwa, które potrafią zapytać studenta śląskich uczelni: „Dlaczego Katowice, a nie np. Warszawa?”

Jako lokalny patriota powiem, że zdecydowanie warto. Ale oprę się też na głosach studentów, którzy mówią, że jest tutaj spokój, mniejszy wyścig szczurów, życzliwa atmosfera, dobre relacje z pracownikami dziekanatów i wykładowcami. Na pewno liczba inwestorów, która w ostatnich latach pojawiła się w Katowicach daje konkretne oferty pracy na Śląsku. A do Krakowa blisko, w góry też, a jest trochę taniej. Miasto ma coraz piękniejsze centrum, gdzie rozwija się życie studenckie. Dziękuję za wywiad Ja chciałbym podziękować wszystkim aktywnym studentom, którzy angażują się w różnego rodzaju projekty i inicjatywy na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. Dziękuję, że mogę liczyć na Wasze wsparcie przy organizacji różnego rodzaju inicjaty! 

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 11


Kulturalny student

Czar japońskiej animacji Założone w 1985 roku Studio Ghibli do dzisiaj zachwyca swoimi filmami. Każde anime wychodzące z tego studia skazane jest na sukces. Na Wschodzie owszem, na Zachodzie niestety niekoniecznie.

Karolina Świgoń

Studio Ghibli zostało założone przez Hayao Miyazakiego, Isao Takahatę oraz Toshio Suzukiego po sukcesie filmu Miyazakiego i Takahaty Nausicaä z Doliny Wiatru, opartego na mandze o tym samym tytule stworzonej przez Hayao. Mimo, że film ten został stworzony jeszcze przed założeniem studia, przyjęło się, że jest pierwszą produkcją Ghibli. Kontynuację możemy poniekąd znaleźć w Księżniczce Mononoke, gdzie również występuje podobny konflikt między bohaterami oraz przyrodą. Studio Ghibli jest najbardziej rozpoznawalnym japońskim studiem filmowym na świecie. Nawet, gdy wpiszemy w wyszukiwarkę internetową hasło „japońskie studia filmowe”, na pierwszych pozycjach od razu ukaże nam się właśnie Ghibli. Każdy kolejny film bije rekordy popularności w Japonii i zdobywa wiele prestiżowych nagród. Spirited Away jako pierwsze anime w historii nagrodzono Oscarem za najlepszy długometrażowy film animowany. W późniejszych latach nominacje otrzymały również filmy Ruchomy zamek Hauru, Zrywa się wiatr, a w tym roku szansę na wygraną miało The Tale of Princess Kaguya, niestety bez polskiego tłumaczenia. Oprócz Oscarów, animacje zbierają mnóstwo innych prestiżowych nagród z festiwali filmowych na całym świecie. Dzięki ogromnemu sukcesowi, w 2002 roku otworzono Muzeum Ghibli nieopodal Tokio, które ściąga miliony zwiedzających każdego roku, podobnie jak „nasze” Disneylandy. Kultura japońska diametralnie różni się od zachodniej. Dziwny język, nietypowy wygląd, odmienne poglądy i tradycje. A ponieważ nie lubimy rzeczy nieznanych i odchodzących od naszych utartych zwyczajów, nie interesujemy się tym. Doskonale widać to w przypadku filmów – żyjemy głównie w świecie amerykańskiej i angielskiej kinematografii, nie dostrzegając, ile tracimy z tej japońskiej. Większości osób słowo anime kojarzy się głównie z nieproporcjonalnymi i krzykliwymi postaciami z wielkimi oczami, skorymi do krzyków i dziwnych reakcji lub z przesłodzonymi, długonogimi panienkami z długimi włosami i w kusych spódniczkach. Oczywiście są filmy anime z takimi postaciami, jednak nie należy patrzeć przez ich pryzmat na całe kino japońskiej animacji. Zupełnie inny wizerunek mają bohaterowie filmów produkcji Studia Ghibli. Nie znajdziemy w nich głupiutkich panienek, napakowanych nastolatków czy ociekających słodkością dialogów. Nie znajdziemy również ślicznych księżniczek czekających na swojego księcia, do czego przyzwyczaiło nas studio Disney’a. Postacie Ghibli są podobne do siebie nawzajem, jednak każda z nich jest inna. Każda ma swoją historię, przemyślenia, poglądy i sposób na życie.

12 Nowy Gwóźdź Programu nr 69

Hayao Miyazaki Co ciekawe, w tych filmach nie ma wyraźnego podziału na bohaterów dobrych i złych, jak w przypadku zachodnich filmów Postacie, które na początku mogą się wydawać czarnymi charakterami, ostatecznie nimi nie są. Przykładem może być chociażby Lady Eboshi z filmu Księżniczka Mononoke – dla osób przyzwyczajonych do zachodniego kina ta kobieta jest czarnym charakterem. Jednak ona próbuje tylko ułatwić i ulepszyć życie swoim podwładnym, niestety kosztem lasu i jego mieszkańców, podczas gdy zależy jej na ich dobru, bezpieczeństwie i stara się ich chronić ze wszystkich sił. Jednakże pod koniec filmu dostrzega, że z naturą nie warto walczyć, tylko żyć w harmonii – zły bohater nie zrobiłby czegoś takiego. Czarnym charakterem wydawać się może również Yubaba z filmu Spirited Away: w krainie bogów – zła czarownica zmuszająca ludzi do pracy w łaźni i odbie-


Kulturalny student rająca im tożsamość. Gdyby jednak faktycznie była zła, nie wypuściłaby Chichiro i nie uwolniłaby jej rodziców. Złą postacią z początku wydaje się również Fujimoto z filmu Ponyo. Zdesperowany ojciec jednak chce tylko odzyskać córkę i sprowadzić ją z powrotem do domu. Nie chce zdominować świata ludzi, nie pragnie władzy. Chce jedynie żyć w spokoju. Takich postaci jest więcej, co wskazuje na unikatowość i odmienność filmów Studia Ghibli. Kolejny powód, by zwrócić uwagę na filmy produkcji Ghibli, to kreacja kobiet. Nie znajdziemy tutaj nieporadnych księżniczek, jak w Disney’u. Tutaj kobiety potrafią o siebie zadbać. Są silne, nieugięte i wiedzą, czego chcą. Znowu doskonałym przykładem jest Księżniczka Mononoke – dwie kobiety z dwóch różnych światów, obie niezależne i walczące o swoje sprawy. Lady Eboshi, która stoi na czele swojego miasta i sama nim zarządza, oraz San, dziewczyna wychowana przez wilczycę i walcząca w obronie lasu. Nie potrzebują mężczyzny u boku, by poradzić sobie z trudnymi wyzwaniami. Tytułowa Nausicaä z filmu Nausicaä z Doliny Wiatru jest młodą i niezależną księżniczką, która do samego końca walczy z poświęceniem za swoje królestwo, również bez pomocy mężczyzn. W przeciwieństwie do nich, ze wszystkich sił stara się uniknąć walki i wojny. Zdaje sobie sprawę, że brutalna siła nie jest żadnym rozwiązaniem. Młoda Kiki z Podniebnej poczty Kiki sama radzi sobie z pracą, dąży do obranego przez siebie celu i raczej stroni od męskiego towarzystwa, a na koniec śpieszy z pomocą chłopakowi. Sophie z Ruchomego zamku Hauru również ratuje swojego ukochanego mimo zaklęcia, którym jest obarczona. W każdym filmie znajdziemy silną i niezależną kobietę, nieczekającą biernie na zmianę losu. Istotnym elementem japońskich filmów Studia Ghibli jest sama animacja. Nie jest zdominowana przez komputerową grafikę, jak we współczesnych filmach z Disney ‘a. Sam Hayao Miyazaki osobiście dopilnowuje tego, aby efekty komputerowe nie przekraczały 10% ingerencji w obraz. Każdy film od początku istnienia studia obfituje kolorami i pieczołowicie dopracowanymi elementami obrazu – zawsze dba się o każdy szczegół. Misterne wykończenia budynków, latających maszyn, lasów, miejscowości i co najważniejsze – tła – nie są jednokolorowe i statyczne, lecz pełne dopracowanych detali. Nie jest to tylko tło, puste miejsce za bohaterem, ale część ogromnego świata, integralna część fabuły. A wszystko wykonane tradycyjną metodą, a nie komputerowo. Nie każda wytwórnia filmowa może się poszczycić takim pietyzmem. Wszystko dzięki zamiłowaniu Miyazakiego do szkicowania przeróżnych rzeczy, szczególnie różnych maszyn, najczęściej latających. Już w młodości miał zadatki na rysownika i konstruktora, co teraz przekłada się na jego produkcje – bardzo często występują w nich wymyślne maszyny latające. Warto również wspomnieć o niesamowitych ścieżkach dźwiękowych, które najczęściej komponuje Joe Hisaishi. Gdyby nie on, nie byłoby takiej magii w tych filmach. Każda nuta doskonale pasuje do danej sceny. Jego muzyka oraz kreska Miyazakiego tworzą idealną całość, dopełniają się nawzajem. Muzyka bardzo ławo wpada w ucho, a każdy film ma swoją charakterystyczną nutę. Melodie nie powtarzają się, jak często można to usłyszeć w ścieżkach dźwiękowych Hansa Zimmera czy Johna Williamsa. Duet Miyazaki-Hisaishi jest zgrany i dopasowany, podobnie jak duet Burton-Elfman. Bez takiej muzyki Hisaishiego, animacje byłyby niczym, mimo wciągającej fabuły.

Z okazji 35-lecia powstania Studia, w 2008 roku odbył się fenomenalny koncert muzyki filmowej urozmaicony fragmentami filmów Ghibli wyświetlanymi na wielkim ekranie. Dyrygował oczywiście Hisaishi, a przed ogromną publicznością wystąpiło prawie 2 tysiące muzyków. Do tego powalające wrażenie robił liczny chór, który wielu doprowadził do wzruszenia i łez. Cały koncert został nagrany i wydany na DVD. Z pewnością Live in Budokan jest pozycją obowiązkową dla fanów japońskiej animacji bądź muzyki. Trzeba również zaznaczyć, że każdy film ma swoje przesłanie, bardziej lub mniej dostrzegalne. Gdy nie jest się obeznanym z japońską kulturą, można mieć kłopoty ze zrozumieniem niektórych sytuacji i gestów. Nie każdy zrozumie, dlaczego w logo Studia jest Totoro z filmu Mój sąsiad Totoro. Na zachodzie film ten jest postrzegany jako bajeczka dla dzieci, bo dzieci są głównymi bohaterami, natomiast w Japonii osiągnął ogromny sukces, a tajemnicza postać Totoro stała się symbolem studia i kultury japońskiej. Ich Totoro jest jak „nasza” Myszka Miki – każdy zna, kojarzy i kocha. Podobnie w Spirited Away, tutaj aż roi się od japońskich bóstw, przesądów i symboli. Również nie każdy zrozumie, dlaczego Chichiro w pewnym momencie z obrzydzeniem złącza dłonie w charakterystycznym geście i prosi o „przecięcie” ich. Nie każdy zrozumie, dlaczego Chichiro ze zdziwieniem przygląda się posążkom w lesie, przez który przejeżdża z rodzicami. Jednak nie trzeba znać tych wszystkich symboli i zwyczajów, by cieszyć się filmem. Japończycy przykładają bardzo dużą wagę do swojej kultury i tradycji, więc raczej nie znajdziemy filmów anime, które do tego nie nawiązują. W animacjach Ghibli charakterystyczne jest również podejście do przyrody, szczególnie Hayao Miyazaki wyraźnie pokazuje nam ekologiczne przesłanie. Obojętnie, czy akcja filmu rozgrywa się w jakiejś wyimaginowanej krainie, feudalnej Japonii, w latach 50-tych, czy w czasach współczesnych, zawsze mamy wyraźnie zarysowany przekaz ekologiczny – natura jest naszym sprzymierzeńcem i nie warto z nią walczyć, ona i tak nas przezwycięży, prędzej czy później. Jednak ten ekologiczny przekaz nie jest nachalny, nie jest upchnięty na siłę w fabułę, ale jasno z niej wynika, łączy się ze wszystkim, co się dzieje w filmie. Jest to prosty przekaz ubrany w piękne kolory i ciekawą fabułę filmu. W taki sposób najłatwiej trafia do odbiorcy. Niestety w Polsce produkcje Studia Ghibli nie cieszą się zbytnią popularnością. Rzadko organizowane pokazy tych filmów odbywają się najczęściej w kinach studyjnych i nie są za bardzo reklamowane. W sklepach również filmy DVD nie rzucają się w oczy, ponieważ najczęściej ich nie ma. Szkoda, że nie doceniamy uroku anime Ghibli, ponieważ można z nich wiele wynieść. Poza miłością, przyjaźnią, szacunkiem do przyrody, propagują też takie wartości jak tolerancja, przebaczenie, optymizm, poświęcenie, otwartość na świat, miłosierdzie i odwaga. Cała magia filmów animowanych wyprodukowanych przez studio Ghibli polega przede wszystkim na równowadze przekazów i wielowątkowości. Humor, tragedia, miłość, wojna, przyjaźń i walka – to wszystko przeplata się ze sobą, ale nie jest przesadzone. Niczego nie jest ani za dużo, ani za mało. Tworzy zrównoważoną całość, może nawet idealną, o co w dzisiejszych czasach bardzo trudno. 

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 13


Kulturalny student

Przemyślenia na amerykańskich bezdrożach Jest na świecie parę książek, które zyskały miano kultowej. Każdy je zna, czyta lub przynajmniej o nich słyszał. Przed wami dzieło legendarne w USA, o którym w Polsce słyszało niewiele osób – a szkoda. Jego tytuł to Zen i Sztuka Oporządzania Motocykla – i nie powie on czytelnikowi nic o faktycznej treści.

Michał Kubik

A więc, o czym ono jest? O mężczyźnie spędzającym wakacje, jadąc wraz z dwójką przyjaciół oraz synem przez Amerykę. Podróż odbywa się motocyklami głównie przez prerie, a więc boczne i zapomniane drogi. Wycieczka taka zdarzyła się naprawdę, jednak opowiadanie o niej w rzeczywistości jest jedynie tłem dla snucia różnego rodzaju historii czy rozważań po prostu o życiu. Banalne prawda? Jednak okazuje, że wcale nie. Czego można się tam dowiedzieć? Bardzo wielu użytecznych na co dzień i nie tylko rzeczy, takich jak to, że do jednego celu prowadzi wiele dróg – instrukcja postępowania, z którą zaznajamiamy się już wcześniej, nie jest w żadnym przypadku jedyną skuteczną metodą, ażeby osiągnąć sukces. Możemy zrozumieć również, że świat mechaniczny współgra z tym metafizycznym i romantycznym – każdy inżynier musi bowiem czuć pewną duchową energię i pasję w stosunku do tego, co robi. Z kolei artysta musi zachowywać pewne ramy techniczne w swoich dziełach. Mało? Oczywiście, że nie. Powyższe przykłady opisane bardzo pobieżnie to jedynie część faktycznej wartości całej powieści, którą jeśli chciałoby się streścić, należałoby poświęcić na to kilka-

14 Nowy Gwóźdź Programu nr 69

naście stron. Warto jednak zaznaczyć – są osoby, które twierdzą, że po lekturze tej książki zmienili spojrzenie na świat. W Stanach Zjednoczonych powieść została wydana po raz pierwszy w roku 1974 i według niektórych stała się, jeśli nie biblią, to przynajmniej jedną z ważniejszych książek pokolenia młodych ludzi, którym przyszło żyć w czasach powolnego zmierzchu ruchu hipisowskiego. Znajdywali oni w niej odpowiedzi na nęcące wiele osób problemy w zabieganym i konsumpcyjnym społeczeństwie. W Polsce po raz pierwszy dzieło ukazało się dopiero w 1994 roku. Być może z powodu okoliczności nie zyskało wielkiego rozgłosu. Co nie oznacza, że nie można obecnie spotkać również tutaj ludzi nim zachwyconych. Jak często w takich sytuacjach bywa, Robert M. Pirsig, który jest autorem dzieła, musiał natrudzić się, by jego tekst został w ogóle wydrukowany. Po długich poszukiwaniach i odrzuceniu przez stu dwudziestu wydawców znalazł się jeden, który się na to zdecydował – i nie liczył on na zyski. Jak się później okazało, książka stała się bestsellerem, a jej autor został zasypany wszelakimi honorami – listami, propozycjami wywiadów i adaptacji filmowych. Można nawiązać próbę zrozumie-

nia wydawców, którzy nie widzieli w niej nic fascynującego – nie jest to wszak klasyczna opowieść zawierająca kilka mrożących krew w żyłach wątków i satysfakcjonujące emocjonalnie zakończenie. Jest w niej za to dość sporo filozofii (jednak tej w miarę życiowej) czy też opisy amerykańskiej przyrody. Warto zaznaczyć też, że nie jest to dzieło łatwe – ale są również o wiele trudniejsze. Jest też napisana przez Roberta M. Pirsiga i wydana w 1995 roku książka Lila: rozprawa o moralności. Jest ona poniekąd kontynuacją wcześniejszych przemyśleń. Tym razem główny bohater podróżuje łodzią, a swoją towarzyszkę poznaje dopiero w trakcie podróży. Ta część nie zdobyła już tak dużej popularności, choć również jest wartościowa, a momentami nawet zachwycająca i ostatecznie godna uwagi. Książka Zen i Sztuka Oporządzania Motocykla jest obok W drodze Jacka Keouac’a najlepszą i najbardziej znaną amerykańską książką drogi na świecie. Jeśli ktoś szuka czegoś oryginalnego i jednocześnie zmuszającego do refleksji, warto, aby sięgnął przynajmniej po pierwszą wymienioną. Dzięki temu może odkryć skrawek kultury amerykańskiej oraz parę innych rzeczy.


Kulturalny student

Być dobrym PR-owcem – to skomplikowane zość dziennikarzy ks ię w i c ie w -o PR y żd ka al Niem k przynajmniej ta – u zk ią zw ym an ow ik pl jest w skom erencji „Status nf ko y rz to za ni ga or ą uj ym utrz ikarstwie i PR nn ie dz O e. an ow ik pl om sk związku: To 16 i 17 kwietnia na ę si ła by od a ór kt , a” lk ki słów w Katowicach. Uniwersytecie Ekonomicznym

Michał Kubik

Chodzi tutaj rzecz jasna o wzajemne relacje między przedstawicielami dwóch wyżej wymienionych zawodów. Dziennikarz oraz osoba zajmująca się szeroko rozumianym PR-em to osoby jadące wszak na jednym wózku – przyświeca im ten sam cel: podzielenie się ze światem informacjami na pewien temat. Nie oznacza to oczywiście, że dziennikarz opublikuje wszystko, co przedstawiciel ds. Promocji danej firmy mu przekaże – warto tutaj zaznajomić się choćby z podstawowymi zasadami rządzącymi pracą dziennikarza. Jeden z prelegentów – Marek Nowicki (dziennikarz Faktów TVN) – wysnuł nawet w trakcie swojego wykładu tezę odnoszącą się do tego, że każda osoba zajmująca się PRem powinna wprzód zaliczyć przynajmniej staż w redakcji. Jeśli mowa o relacjach okazuje się, że nie chodzi tutaj tylko o kontakty na stopie zawodowej. Nie jest dużym odkryciem fakt, że wiele osób spotyka się ze sobą nie tylko w pracy. Krzysztof Mejer, który opowiadał o swojej pracy PR-owca, uczulał swoich słuchaczy w tym kontekście, mówiąc o uczciwości. Nie można bowiem mówić o osobie publicznej dobrze, tylko dlatego, że jada się z nią dość często obiady, a nawet kolacje. Należy głosić prawdę o danym człowieku nawet, jeśli jest ona dla kogoś niewygodna. Inne działania prędzej czy później kończą się źle. PR nie polega na fałszowaniu rzeczywistości.

Oprócz tego słuchacz z konferencji mógł wynieść również wiele uniwersalnych zasad, które można stosować nie tylko w promocji. I tak Julita Balcerzak mówiła o tym, że publikując w Internecie, trzeba zaakceptować tzw. hejty. Tak naprawdę, jeśli czasami się zdarzają to nie jest źle, bo to oznacza, że są emocje, a wraz z nimi zainteresowanie. Dodatkowo, według prelegentki, ludzie mają tendencję do zapamiętywania głównie złych rzeczy (warto zastanowić się nad tym dłużej), a subiektywizm blogera jest siłą w konfrontacji z obiektywnością tradycyjnego żurnalisty. Krzysztof Mejer zaznaczył, że w dzisiejszym natłoku zdarzeń sztuka wyboru jest czymś wielkim. Aleksandra Czapla wspominała, że trzeba czytać książki, podróżować i odrzucić stereotypy. Agnieszka Hajbura-Michałowska deliberowała nad tym, iż ważna jest przede wszystkim wartość merytoryczna, a Iza Święs, na temat tego, że czysty samochód i profil w mediach społecznościowych również buduje nasz wizerunek. Robert Richter namawiał wszystkich do wykazywania inicjatywy, gotowości do poświęcenia i tego, aby dać się zauważyć. Z kolei Karolina Liberka nadmieniła, że ważna jest pasja, odwaga i otwartość. Nie zabrakło też „historii z życia wziętych” dotyczących np. zdobywania numeru telefonu do ewentualnie przyszłego pracodawcy, czy tego jak, omawiając plan działań swojej firmy w barze, można przy stoliku obok natknąć się na bezpośrednią konkurencję. Wspomniany już Marek Nowicki pokazał każdemu puszkę kawy,

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 15


Kulturalny student

którą otrzymał ongiś od pewnej firmy, która chciała, aby w telewizji zaprezentowano felieton o depresji, podkreślając jednocześnie, że tego typu gadżetów od przedsiębiorstw medycznych mógłby już zebrać pokaźną kolekcję – znalazłyby się w niej jeszcze m.in. gumowe serduszko czy puszka ryb. Tylko tyle przez dwa dni? Oczywiście, że nie. Podczas tych przeszło dziesięciu godzin powiedziano o wiele więcej i nie sposób byłoby umieścić wszystkiego w jednym artykule. Konferencja swoje prawa ma – niewątpliwym plusem brania w niej osobistego udziału jest chociażby możliwość zadawania pytań i poznania prelegentów osobiście. A było kogo. Wśród jedenastu osób, które ostatecznie przemawiały znaleźli się przedsiębiorcy, dziennikarze czy blogerzy, nie tylko z Katowic i okolic, ale także m.in. z Warszawy oraz Wrocławia. Oprócz częstego odwoływania się do kultury śląskiej niemal od każdego można było usłyszeć, że aby osiągnąć sukces trzeba

16 Nowy Gwóźdź Programu nr 69

poszerzać horyzonty i działać jeszcze w trakcie studiów – prawda oczywista, którą jednak trzeba wciąż powtarzać, gdyż nie u każdego, zdaje się, zagościła jeszcze w świadomości. Program konferencji śmiało można określić jako rozmaity – dużo osób znalazło coś dla siebie. Dysputa moderowana w większości przypadków przez nauczycieli, toczyła się bowiem na wiele tematów – od medycyny, przez gastronomię, na modzie kończąc. Jeśli ktoś zastanawiał się, czy można było iść na to wydarzenie lub tego typu rozterki trapią go do dziś, autor tego artykułu odpowiada: było warto. Zresztą jak na większość tego typu konferencji. Była to bowiem wspaniała okazja na zgłębienie tajników pracy w mediach i marketingu, poznanie różnego rodzaju mechanizmów i sposobów myślenia, czy dowiedzenie się jak powinno się rozwijać biznes. Oby więcej takich konferencji. 


Kulturalny student

Finał Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Studenckiej

Fotografia jest niezwykłym medium komunikacji, dzięki któremu można porozumiewać się ze światem tak jak się tego chce. Laureaci Konkursu pokazali to, czego bez nich nikt, nigdy by nie zobaczył. Nadesłane przez studentów zdjęcia okazały się wyjątkowe oraz udowodniły, że młode osoby mają pasję, wyobraźnię i nietypowe spojrzenie na rzeczywistość. Fotografowie swoimi słowami opowiedzieli historie, którym poświęcili czas i siebie. Jury w składzie Artur Rychlicki oraz Marcin Górski wybrali 8 zwycięskich fotografii, które zostały nagrodzone podczas Regionalnej Gali 15 kwietnia 2015 r.

Justyna Kałuża

I miejsce w kategorii Scenerie MAGDALENA RAMACH - „Para”

III miejsce w kategorii Scenerie Alicja Świerczyńska „We dwoje”

I miejsce w kategorii Portret ALICJA ŚWIERCZYŃSKA „Zatrzymane”

II miejsce w kategorii Scenerie Agnieszka Cielińska „dust to dust”

I miejsce w kategorii Portret ALICJA ŚWIERCZYŃSKA „Zatrzymane”

II miejsce w kategorii Portret MARTA DZIADECKA „Tylko chwila”

II miejsce w kategorii Reportaż MAGDALENA RAMACH „W drodze”

III miejsce w kategorii Portret AGNIESZKA CIELIŃSKA „Stop the moment”

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 17


Kulturalny student

Koncertowy przystanek „PKS”

Justyna Sęk, Bartłomiej Jendrzok

„400 zł po raz pierwszy! Po raz drugi! Sprzedane! Płyta Boysów trafia do przystojniaka w eleganckiej koszuli!” – wykrzyczała prowadząca II-go Przeglądu Kapel Studenckich, Magdalena Nowak, wprowadzając w ruch karuzelę atrakcji tegorocznego finału „Nie Zamykajcie Serc”. Po raz drugi w historii akcji katowicka „Katofonia” wypełniła się po brzegi studencką energią i dobra muzyką. 23. kwietnia Niezależne Zrzeszenie Studentów, przy nieocenionym udziale gości, wykazało się ogromnym sercem i wsparło „Hospicjum Homo-Homini im. Św. Brata Alberta w Jaworznie”. „Na II-im PKS byłam świadkiem pięknej inicjatywy, która wyszła ze strony studentów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. W prosty sposób pokazali, że pomaganie innym może iść w parze z dobrą zabawą. W ciągu kilku godzin zebrali ponad 3000 zł na rzecz naszej placówki. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za ten piękny gest.” – komentuje wolontariuszka hospicjum. Finał „Nie Zamykajcie Serc” to, cieszący się wielkim zainteresowaniem wśród studenckiej braci, koncert charytatywny. Wydarzenie łączy w sobie pomaganie z szampańską zabawą, nakręcaną przez młodych muzyków, którzy dając upust swym artystycznym zapędom, walczyli w tym roku o występ na Juwenaliach Śląskich, realizację klipu w „Rude Cat Studio”, sesje nagraniowe w „No Fear Records” oraz profesjonalne gadżety muzyczne. Poziom drugiej edycji przeglądu nie rozczarował. W zaciętych, scenicznych bojach muzyczny oręż starło ze sobą osiem fantastycznych kapel. W rezultacie burzliwych obrad jury, ostatecznie zwyciężyła formacja „8 lat w Tybecie”. Członko-

wie zespołu nie szczędzili słów zachwytu – „Niesamowicie się zaskoczyliśmy! Żaden z nas nie przypuszczał, że niszowa muzyka wygra w centrum imprezowego miasta. »Przegląd Kapel Studenckich« to świetna, super zorganizowana impreza. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że mogliśmy wziąć udział w finale, zaprezentować się i stanąć do walki o cenne nagrody.” Finał projektu „Nie Zamykajcie Serc” odniósł niebagatelny sukces. Victoria nie doszłaby jednak do skutku, gdyby nie solidna praca członków zespołu, który stoi za tym pięknym zamieszaniem. Bo jak głosi przysłowie, sukces ma wielu ojców, co zauważyła koordynator akcji, Monika Góral – „»Nie Zamykajcie Serc« było dla mnie wielkim wyzwaniem. Z kolei cały projekt i jego finał ogromnym sukcesem. Dzięki osobom, z którymi współpracowałam udało się zrealizować wszystkie zamierzone cele, a nawet jeszcze więcej! Emocje związane z przeglądem rosły z dnia na dzień. A ten finałowy okazał się bardzo ekscytujący, choć nie mniej stresujący. W głowie non stop kotłowały się pytania: Czy aby wszystko wyjdzie? Czy uda nam się zrobić to, co zaplanowaliśmy? Finalnie odnieśliśmy sukces. Bardzo się z tego cieszę i dziękuję wszystkim NZSiakom za wsparcie.” My zaś ze swej strony gratulujemy, życzymy kolejnych sukcesów i w ślad za sloganem projektu, zachęcamy gorąco – „Wyzwólcie swoją dobroczynność”!

18 Nowy Gwóźdź Programu nr 69


Rozrywka

HOROSKOP BARAN 21.III – 19.IV

WAGA 23.IX – 22.X

Gwiazdy będą Ci sprzyjać w podejmowaniu nowych wyzwań, jeśli chcesz zrobić coś szalonego, to teraz jest na to najlepszy czas.

Tak – nadeszła chwila, by zwolnić. Szalone tempo, które zostało wymuszone na Tobie, może źle wpłynąć na Twoje zdrowie. Zwolnij! Według gwiazd to ostania szansa.

BYK 20.IV – 20.V Nie wiesz, co robić w wakacje? Zaufaj swojemu szczęściu! Rzut monetą sprawi, że decyzja, którą podejmiesz będzie słuszna.

BLIŹNIĘTA 21.V – 20.VI W nadchodzącym okresie szczęście przyniesie Ci obecność osoby spod znaku Skorpiona. Bardzo możliwe, że znajdziesz w niej swoją drugą połówkę.

RAK 21.VI – 22.VII Marzyłeś, by wygrać w lotka, ale szkoda było Ci pieniędzy? Według gwiazd to jest Twój okres na odrobine hazardu.

LEW 23.VII – 22.VIII Jeżeli Twoja sesja się przedłuża – nie martw się. Karty pokazują, że najlepszy okres nauki dla Ciebie dopiero nadchodzi.

Wróżbita Damian

PANNA 23.VIII – 22.IX Szaleństwo będzie dominować u osób spod znaku panny. Jednak jeśli chcecie troszkę zwolnić, warto spotkać się z osobą spod znaku Koziorożca.

SKORPION 23.X – 21.XI Pech w wakacje – niestety to bardzo możliwe, bo gwiazdy Ci nie sprzyjają. Jednak ostrożne zachowanie może sprawić, że nic złego się nie wydarzy.

STRZELEC 22.XI – 21.XII Zacznij dbać o zdrowie! To dobry czas na to, by rozpocząć trening. Wszystkie elementy motywujące będą Ci sprzyjać. Jednak uważaj na osoby spod znaku Ryb, bo mogą Ci zawrócić w głowie.

KOZIOROŻEC 22.XII – 19.I Pech, pech, pech – jeżeli te słowa towarzyszyły Ci przez ostatnie miesiące, to nadchodzi czas na duże zmiany. Gwiazdy właśnie zaczynają Ci sprzyjać, by zrealizować jakieś marzenie i sprawić uśmiech na długi czas.

WODNIK 20.I – 18.II Wakacje w domu? Nie, to niemożliwe – pozytywna energia, która zbiera się nad Tobą może przyczynić się do podejmowania nowych wyzwań. Może warto to wykorzystać?

RYBY 19.II – 20.III Nadchodzące wakacje mogą znacząco zmienić Twoje życie, jednak to właśnie od Ciebie zależy, czy ta zmiana będzie pozytywna czy negatywna. Staraj się podejmować decyzje, które będą sprawiać radość Tobie, a nie wyłącznie innym.

nr69 Nowy Gwóźdź Programu 19


Józef Urbańczyk

Rozrywka

Poziomo: 1. metoda. 6. adonis. 9. zgubiły ją maliny. 10. pospolity zwrot. 11. brat cioteczny. 12. pseudo draba. 15. brud, błoto w gwarze śląskiej. 18. zwierzyniec niebieski. 21. po Śląsku: dźwięk, brzmienie. 22. spadochronowa, jedyna istniejąca w Polsce tylko w Parku Kościuszki. 23. cyfra „kreślona” na lodowisku. 24. duma kolekcjonera. 25. pływa obok skalara. 28. kiełkuje. 32. narodowy demokrata. 34. bardzo drobne pismo. 35. „Halka” na scenie. 36. czerwony klejnot. 37. koralowa rosnąca w każdym parku i lesie. 40. raz wyda kwiat na świat. 43. roślina dająca inulinę. 46. Tadeusza Kościuszki biegnąca do Mikołowa. 47. jedna z dzielnic Katowic. 48. naftowa prababci. 49. niemiłe pieczenie. 50. uznany pisarz. Pionowo: 2. odbija świrującemu. 3. wśród greckich liter. 4. niejeden w każdym mieście udzielający kredytów. 5. nogi po Śląsku. 6. prosta gra w karty. 7. kropelki smutku. 8. pasja, hobby. 13. dużo więcej jak boisko.14. ... imieniem Beaty a na nim kościółek z Syryni w Katowicach. 15. gatunek gołębia. 16. Ślepiotka w Katowicach. 17. rysa na wyrobie. 19. zalecana otyłemu. 20. lasso. 26. panna z „Zemsty”. 27. witki. 29. cerkiewny obraz. 30. zdrowa roślina. 31. zalążek wsi. 32. niejeden przy autostradzie. 33. gra par na korcie. 37. znak muzyczny. 38. Elza z afrykańskiego buszu. 39. antylopa grzywiasta. 41. choroba atakująca jesienią. 42. lecą w pobliżu drwala. 44. dyshonor. 45. prakalkulator..

Litery z pól dodatkowo ponumerowanych od 1 do 32 dadzą rozwiązanie krzyżówki.

20 Nowy Gwóźdź Programu nr 69


iady r i p m a W Finał tecie y s r e w i n na U cznym i m o n o k E cach i w o t a K w 21. maja odbyła się trzecia finałowa edycja Wampiriady – Studenckiego Honorowego Krwiodawstwa w roku akademickim 2014/2015. Studenci UE jak zwykle nie zawiedli i ochoczo włączyli się w akcję. Krwiodawców wspólnie z Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach zaczęliśmy rejestrować i przyjmować w dwóch autobusach RCKiK na parkingu budynku B i CNTI

od godziny 9:00. Ku naszej uciesze, wielu studentów wyraziło chęć niesienia pomocy i podjęło próbę zarejestrowania się i późniejszego oddania krwi. I tak upływały godziny: wypełnianie ankiet, rejestracja w „krwiobusie”, badanie lekarskie, oddanie krwi i atrakcje. Na naszych krwiodawców, jak co roku, czekał bufet ze smakołykami oraz nagrody, gadżety za oddanie krwi. Były koszulki Wampiriadowe, koszulki od RCKiK, ekotorby i masa wejściówek i zniżek. Bardzo cieszy nas fakt, że właśnie 21. maja, na naszej Wampiriadzie, wiele osób postanowiło po raz pierwszy oddać krew. Mówiły one, że od dawna chciały, jednak zawsze coś stało na przeszkodzie: brak czasu, niewiedza, a nasz projekt stworzył im możliwość dowiedzenia się wszystkiego i skorzystania z okazji na miejscu po zajęciach. Na stanowiskach RCKiK jak zwykle panowała przyjemna atmosfera. Żarty i rozmowy skutecznie pozwalały rozluźnić się krwiodawcom. Niektórym osłabionym panie zafundowały minisiłownię, nakazując robienie rowerka. Ostatecznie wszyscy szczęśliwi i uśmiechnięci opuszczali „krwiobusy”, gratulując nam inicjatywy i przeprowadzonej akcji. O 15:00 zakończyła się finałowa edycja Wampiriady 2014/2015, do ostatniej chwili dołączały do nas osoby, chcące podzielić się cząstką siebie z innymi. Finalnie zrobiło to 68 osób. Bardzo dziękujemy Wam za wsparcie i już dziś zapraszamy na kolejne edycje. Monika Góral


549zł

Organizator:


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.