Nowy Gwóźdź Programu nr 61

Page 1

przemierzająca

ISSN 1427 –4120 / nr 61 / cena 0 zł / nakład 3000 egzemplarzy

Katowice na czarnym koniu

Łódź komiksem

Studia zobowiązują

Niezależność

111Jazda z wolontariatem

Magazyn studencki Niezależnego Zrzeszenia Studentów

zupa z gwoździa•

Chinese

jar of piss

stoi

płynie nr 61 • ngp

1


Pomysł + Wiedza + Zarządzanie = Biznes Wiedza to podstawa!

J

ak coś wyprodukować? Jakich użyć materiałów, jakiej technologii? Na każdym etapie rozwoju przedsiębiorstwa stają przed nowymi wyzwaniami – od rynkowych po kadrowe. W takiej sytuacji przedsiębiorca liczy na wsparcie fachowców. Osoby te posiadają konkretną wiedzę w danej dziedzinie, tak zwane „know how” (termin zapożyczony z języka angielskiego znaczy dosłownie „wiedzieć jak”). To właśnie wiedza podnosi efektywność firmy, daje impuls do zdobycia lepszej, konkurencyjnej pozycji w danej branży. Dodatkowe umiejętności, cenne informacje podnoszą wartość pracownika na rynku pracy. Na Śląsku nie brakuje młodych, ambitnych, a przede wszystkim, dobrze wykształconych osób. Potencjał intelektualny zgromadzony na czterdziestu pięciu śląskich uczelniach oraz w instytutach naukowo-badawczych, to solidny fundament rozwoju regionu. Studenci, doktoranci oraz pracownicy naukowi coraz częściej i pewniej stawiają na sukces zawodowy. Wyznaczony cel, nierzadko, osiągają jeszcze w trakcie nauki przenosząc zdobywaną wiedzę do świata biznesu. Kapitał intelektualny jest ważnym elementem prawidłowego funkcjonowania gospodarki. Rośnie popyt na innowacyjne rozwiązania, technologie - wiedza stała się więc produktem samym w sobie. Tempo i kierunek zmian produkcji zależy w głównej mierze od nauki, czyli fachowców. Efektywność pracowników trzeba jednak kontrolować, w tym celu przedsiębiorstwa wprowadzają specjalny system zarządzenia wiedzą. Zarządzanie wiedzą - to umiejętność jak najlepszego wykorzystania posiadanej wiedzy, w celu tworzenia nowej wiedzy. Sukces to połączenie pomysłu, wiedzy oraz umiejętności zarządzania tą wiedzą.

Współczesny rynek - nasilająca się konkurencja, szybko rosnące wymagania klientów, wymagają od przedsiębiorstwa najwyższej, jakości produktu oraz wydajnego procesu jego wytwarzania. Tempo rozwoju firmy uzależnione jest od wiedzy, kapitału intelektualnego, inaczej mówiąc – od fachowców. Tych, jak się okazuje na Śląsku jest wielu. Idzie nowe.

Naukowy Biznes

Śląsk, to już nie tylko ciężki przemysł, to kopalnia....wiedzy. Na przekór stereotypom, w śląskich miastach dynamicznie rozwija się przedsiębiorczość. Uczelnie techniczne, technoparki, centra nauki - tu rozwijają się nowoczesne technologie. Nic dziwnego, że to właśnie na Śląsku młodzi specjaliści z całego kraju, jak również przedsiębiorstwa, prezentują swoje osiągnięcia. Już w listopadzie, w Sosnowcu odbędą się kolejne Targi Robotyzacji i Automatyzacji w Przemyśle ROBOTshow. To aktualnie jedyna w Polsce targowa platforma prezentacji ofert branży robotyki i pozyskiwania kontaktów z różnych sektorów przemysłu. Podczas targów można zapoznać się z ofertą kilkudziesięciu firm z gałęzi robotyki przemysłowej - to tu łączy się innowacyjność z biznesem. - Salon Robotyki cieszy się dużym zainteresowaniem liderów z branży, to jedyne tak kompleksowe wydarzenie targowe na południu Polski poświęcone wspomaganiu procesów produkcyjnych. – Mówi Agnieszka Gawędzka Menadżer Projektu HAPexpo i ROBOTshow. Poza liderami branży, w targach uczestniczą również osoby, które stawiają pierwsze kroki w tej dziedzinie, a tego typu imprezy są dla nich szansą na rozwój firmy.

Pierwsze sukcesy już są, ale czy będą kolejne? Wszystko w rękach młodych! By zachęcić studentów do prowadzenia własnego biznesu, czy też podjęcia współpracy z przedsiębiorcami powstał projekty „Naukowy Biznes”, którego głównym celem jest zmiana nastawień społecznych i pogłębienie kultury przedsiębiorczości w środowisku akademickim i naukowym w woj. śląskim. - Cel ten realizujemy zwłaszcza poprzez prowadzenie na szeroką skalę kampanii promocyjnej w prasie, telewizji, w internecie oraz w przestrzeni publicznej – mówi Jolanta Zapalska, kierownik projektu. Naukowy Biznes realizuje spółka MEGREZ z Katowic w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Więcej informacji o projekcie będzie można zdobyć podczas targów ROBOTShow, które odbędą się w dniach 13-15 listopada 2012 r. w centrum wystawienniczym Expo Silesia w Sosnowcu.


spis treści •

61

felieton

04 – 05

w mieście

06 – 07 08 – 09

społeczny

10 11 12 – 13

kulturalny

14 – 15 16 17

komu w drogę

18 – 19

zupa z gwoździa

20 – 21

nowy

nr

Gwóźdź programu J.Kajmowicz

Studia zobowiązują

Niezależność przemierzająca Katowice na czarnym koniu Szare, brudne Katowice?

Nie zmarnuj studiów Jazda z wolontariatem Jesteś bystry? Wykorzystaj to!

Recenzje muzyczne Łódź komiksem stoi płynie Tajemnica książki

Chinese jar of piss

Gotowanie jest… łatwe!

|wydawca| Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach |redaktor naczelna| Roksana Nowak |redaktorzy| Magda Goczoł, Magda Nowak, Annamaria Stawska, Jakub Kajmowicz, Justyna Pszczółka, Agata Szecówka, Ewa Kowalska, Klaudia Kantorska, Agata Czarnecka, Andrzej Nowak |korekta| Anna Gawryś, Katarzyna Chwałek |projekt okładki| Agnieszka Kotulska, Mateusz Kosma |skład i opracowanie graficzne| Agnieszka Kotulska |marketing i reklama| Roksana Nowak <rksn.nowak@gmail.com> |druk| DRUKAT Sp. z o.o. ul. Mikołowska 100a, 40-065 Katowice

M. Goczoł

A.Szecówka J. Pszczółka

M. Nowak A. Czarnecka E. Kowalska

A. Stawska A. Nowak M. Starczyk

K. Kantorska

J. Pszczółka

adres redakcji ul. 1 Maja 50, 40-287 Katowice, Tel./fax (0 32) 257 72 19 @: ngp.redakcja@gmail.com Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i nie zwraca materiałów nie zamówionych. Zastrzega sobie prawo skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Opinie zawarte w artykułach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji. © Wszelkie prawa zastrzeżone

nr 61 • ngp

03


/ • felieton

Studia

zobowiązują

Jakub Kajmowicz

J

Przed wejściem w dorosłe życie, młody człowiek musi odpowiedzieć sobie na wiele ważnych pytań, które w znacznej mierze zadecydują o jego przyszłości.

ednym z nich jest dylemat, który nabrał dzisiaj szczególnego znaczenia - czy warto iść na studia? Wbrew pozorom, nie ma prostej odpowiedzi. Jeszcze trzydzieści lat temu nikt nie miałby wątpliwości, że warto. Ukończenie studiów było bowiem przepustką do społecznego awansu, w pewnym sensie gwarantem sukcesu. Dzisiaj sytuacja wygląda nieco inaczej. Z roku na rok przybywa wyższych uczelni, coraz więcej z nich uzyskuje − zaszczytne niegdyś − miano uniwersytetu. Wyższe wykształcenie, które przez lata było towarem niemal luksusowym, dzisiaj spowszedniało, stało się czymś prawie tak zwyczajnym jak znajomość tabliczki mnożenia. Czy studia są zatem zwykłym marnowaniem czasu i służą młodym ludziom, już wyłącznie do odwlekania momentu podjęcia pracy? Oczywiście, że

04

ngp • nr 61

nie. Wszystko zależy jednak od naszego podejścia, od powodów dla których zdecydujemy się rozpocząć akademicką przygodę. Świat który nas otacza jest coraz bardziej złożony i skomplikowany. Na naszych oczach dokonują się epokowe odkrycia i historyczne zmiany, których skutki będziemy odczuwać przez całe dziesięciolecia. Potężne onegdaj idee i struktury upadają pod wpływem czynników, które jeszcze kilkanaście lat temu nie byłyby dla nich żadnym zagrożeniem. Aby zrozumieć istotę tych procesów, niezbędna jest rzetelna, zróżnicowana i wieloaspektowa wiedza, której zdobywanie wiąże się z niemałym trudem i wysiłkiem. Jak wszyscy doskonale wiemy, dróg do mądrości jest wiele, nie będę jednak rozpisywał się tutaj na temat każdej z nich, skupię się na jednej, moim zdaniem szczególnie ważnej − studiach. Ale takich prawdziwych, traktowanych poważnie, a nie jako zło konieczne. Wbrew powszechnemu (jakże mylnemu!) mniemaniu, studiowanie to nie tylko bezmyślne wkuwanie regułek, zdobywanie suchych − często bezużytecznych informacji − oraz przetrwanie od sesji do sesji. To coś zdecydowanie więcej. To specyficzna szkoła myślenia, czas, w którym kształtujemy nasze umysły, rozwijamy je oraz wzmacniamy swoją ciekawość świata. Absolwent wyższej


felieton • uczelni to nie tylko człowiek świetnie przygotowany do pracy w jakimś zawodzie, ale przede wszystkim osoba o szerokich horyzontach myślowych, zdolna do rozumienia otaczającej ją rzeczywistości. Chodzi tutaj o pewną specyficzną otwartość umysłu, umiejętność dostrzegania swoich słabości i ułomności. Wykształcony człowiek zdaje sobie sprawę, że nasze zdolności poznawcze, naszą percepcję ogranicza szereg czynników - od wychowania, poprzez język, aż do systemu normatywnego. Dlatego jest pełen pokory wobec siebie i swojej wiedzy. Wie, że jest ona zawsze wiedzą odwołalną i fragmentaryczną, ponieważ sposoby docierania do niej są tak niedoskonałe, jak niedoskonali są ludzie. Z tego powodu odczuwa pewną (stymulującą) intelektualną niepewność, ma zdolność krytycznego myślenia. Nie zamyka się w raz nabytym zbiorze idei, komunałów i truizmów, lecz stale odwołuje się do wartości zewnętrznych, konfrontuje z nimi swoje sądy, a kiedy nie znajduje dla nich potwierdzenia, potrafi zaakceptować prawdę. Przed wieloma laty Jose Ortega y Gasset zauważył, że niepokojąco dużą rolę we współczesnych społeczeństwach zaczynają odgrywać ludzie, którzy nie tylko nie potrafią przyznać innym racji, ale i nie dbają o to, czy sami ją mają. Chcą − nie bacząc na nic − narzucać swoje zdanie innym, w pewnym sensie żądają prawa do bezprawia. Przeciwieństwem takiej postawy są prawdziwi intelektualiści, o których pisałem wyżej − nieustannie podejmujący trud doskonalenia się, przyjmowania na siebie coraz to nowych i bardziej wymagających wyzwań. To ludzie, którzy potrafią działać nie tylko wtedy, gdy zmuszają ich do tego okoliczności, ale także (a może przede wszystkim!) gdy bezpieczniej i wygodniej byłoby nie robić nic. Takie postawy powinny być krzewione na studiach, tacy właśnie powinni być absolwenci wyższych uczelni. W innym przypadku kryzys szkolnictwa, o którym kilka miesięcy temu pisał jeden z profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, będzie się pogłębiał. Znamienne i brzmiące jak ostrzeżenie są tutaj słowa kanclerza Jana Zamoyskiego zawarte w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej: „Zawsze takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie”. Nie dajmy się zwieść złudzeniom - posiadanie dyplomu nie czyni nas z automatu ludźmi wykształconymi. To czy nimi

będziemy zależy od tego, jak wiele pracy i wysiłku włożymy w rozwijanie naszych umiejętności. Zależy od tego, czy znajdziemy dość odwagi, żeby spojrzeć na siebie w nieco dalszej perspektywie i określić cel, do którego zmierzamy. Na szlachetne miano intelektualistów zasłużymy, jeśli zarówno w trakcie studiów, jak i po ich ukończeniu będzie w nas żywe pragnienie samodoskonalenia, jeśli będziemy uważać, że niemal zawsze możemy być lepsi. Ale i to nie wystarczy. Musimy także dbać, aby nie zaginęło w nas to fantastyczne przekonanie, że wciąż jest co odkrywać i choć widzieliśmy

Przed wieloma laty Josē Ortega y Gasset zauważył, że niepokojąco dużą rolę we współczesnych społeczeństwach zaczynają odgrywać ludzie, którzy nie tylko nie potrafią przyznać innym racji, ale i nie dbają o to, czy sami ją mają. już niemało, to mimo wszystko nadal więcej pozostaje nieznane. Chodzi o to, abyśmy nie ulegli niebezpiecznej i powszechnej fantasmagorii, że jesteśmy już tak mądrzy i światli, że nic nie może nas zadziwić. Wykształcenie to przede wszystkim trud i obowiązki, a dopiero później przywileje i dyplomy. Kończąc, pozwolę sobie strawestować znane zawołanie księcia de Lévis: ,,Noblesse oblige!” i powiem: ,,études oblige!” – studia zobowiązują! •

nr 61 • ngp

05


•w mieście Magda Goczoł

Niezależność przemierzająca Katowice na

czarnym koniu „Nigdy nie jest za późno” – odwołując się do tytułu jednego z filmów tegorocznej edycji festiwalu Ars Independent, można powiedzieć, że nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie własnej, indywidualnej przygody z kinem niezależnym.

A

nawet im później, tym lepiej, tym bardziej można się dać zaskoczyć różnorodnością filmowego przekazu i jego nieoczywistością. Chętni do zajęcia miejsca w jury studenckim zmierzyli się z pojęciem niezależności w kinie, a najciekawsze przemyślenia stały się przepustką do możliwości decydowania o werdykcie, na równi z profesjonalnym jury konkursu głównego. Niezależność jako taka jest terminem mocno już wyeksploatowanym, tym bardziej ponowne zmierzenie się z nią, przy okazji Festiwalu, niesie za sobą ryzyko wtórności i powielania schematów. W tym przypadku druga edycja Ars Independent przyniosła powiew świeżości, nowych pomysłów, ciekawych idei, a przede wszystkim stała się miejscem spotkań miłośników kina dalekiego od prostych rozwiązań i skojarzeń. Dla zwykłego przechodnia Katowice w ostatnich tygodniach września były

06

ngp • nr 61

w głównej mierze coraz bardziej rozkopanym placem budowy, a jak najszybsze przebrnięcie przez centrum, gdzie trasę wędrówki wyznaczały kolejne barierki i przeszkody, było jego jedynym celem. Natomiast wtajemniczony w program Festiwalu, nieprzeciętny miłośnik dziesiątej muzy, wyznaczał swoją trasę przez centrum w zupełnie inny sposób. Ktoś taki, mijając ludzi w drodze z jednego miejsca festiwalowego do drugiego, rozpoznawał wśród przepływających falami twarzy, reżyserów, aktorów oraz krytyków filmowych zaproszonych przez organizatorów Ars Independent.

Tytułowy Czarny Koń stał się znakiem rozpoznawalnym drugiej edycji Festiwalu, jako symboliczna nagroda konkursu głównego w postaci statuetki.


w mieście • Co chwilę zatrzymywał się spotykając znajomych i wymieniając z nimi wrażenia z właśnie obejrzanego filmu lub z dyskusji z jednym z gości. Głodny i spragniony, wstępował do jednej z zaprzyjaźnionych z Festiwalem knajpek, gdzie oprócz jedzenia mógł stoczyć kolejną rozmowę z tak samo jak on wtajemniczonymi osobnikami. I chociaż tych twarzy i maniaków filmowej niezależności jest jeszcze wciąż za mało, to jednak coraz więcej. A każdy ma wymagania, własne zdanie, wiele przemyśleń i będzie bronił swojej tezy do upadłego. Skondensowanie w niedużej od siebie odległości takich emocji z ważnymi dla Festiwalu przestrzeniami, sprzyjało podobnym spotkaniom i zaczarowało Katowice na dziesięć dni. Ale wracając do samych filmów, niezależności… i Czarnego Konia, który pojawił się w tytule tekstu. Tytułowy Czarny Koń stał się znakiem rozpoznawalnym drugiej edycji Festiwalu, jako symboliczna nagroda konkursu głównego w postaci statuetki. W katalogu, który rozszedł się szybciej niż ciepłe bułeczki, czytamy z wielką dumą we wstępie, że Festiwal ma własną nagrodę i nie jest to złota kaczka, orzeł czy paw, ale ten konkretny Czarny Koń. I na takiego Czarnego Konia, zwycięzcę kon-

Reżyserka była także gościem festiwalu, uczestniczyła w pokazach własnych filmów i odpowiadała na pytania widzów. Jej monotonne, przesycone dziwnym napięciem i niepokojem obrazy, skupiały się na ludzkiej seksualności, samotności, a co za tym idzie, szukaniu tożsamości w skonfliktowanym świecie. Artystka o żydowskich korzeniach wpisała się w, poświęconą tej edycji, retrospektywę obrazów wprost z Izraela. A oprócz filmów pełno- i krótkometrażowych, po raz pierwszy pojawiły się (i to w wielkich ilościach) animacje, w tym

W kulturze nadmiaru i przesytu popkulturową papką oraz coraz większym rozproszeniem informacji, skupienie się na obrazie wymagającym cierpliwości jest wyzwaniem. kursu głównego wszyscy liczyli. Jeszcze niedoskonałego, ukrytego (w przyszłym roku powinien już wejść do przestrzeni publicznej i głośno ujawnić swoją obecność!), ale intrygującego – czarnym koniem może zostać każdy i choćby werdykt był niesprawiedliwy, to przecież taka jest rola czarnego konia - nieprzewidywalność i zaskoczenie. Filmów trudnych, nawet ciężkich i czasami niestrawnych – również i tym razem – nie brakowało. W kulturze nadmiaru i przesytu popkulturową papką oraz coraz większym rozproszeniem informacji, skupienie się na obrazie wymagającym cierpliwości jest wyzwaniem. I przed takim właśnie wyzwaniem stanął każdy, kto wybrał się filmy Niny Menkes.

z Palestyny. Bardzo możliwe, że właśnie animacje okazały się Czarnym Koniem festiwalu, bo ich ilości i osobny konkurs z jury oceniającym filmy animowane, pokazały, że jest miejsce i zapotrzebowanie na taką formę w Katowicach. A także, że animacja jest, a może zawsze była, jak najbardziej independent! Filmy podzielone na retrospektywy, sekcje konkursowe, forum dotyczące przyszłości festiwali filmowych, koncerty i warsztaty dla dzieci i młodzieży – to wszystko buduje program i zachęca do indywidualnych wyborów. Jednak trzon organizacji stanowią ludzie, którzy swoją pasją stworzyli ten festiwal, doprowadzili go do drugiej edycji i mają wciąż nowe

pomysły na rozwój kolejnych. Ze względu na to, że jest to raczkujący festiwal, zaledwie dwuletni maluch, musi mieć oczy cały czas otwarte, umysł chłonny, a po każdym upadku podnosić się i iść dalej. Festiwale o wieloletnich tradycjach tracą tę czarującą niepewność, bo przecież mają już ugruntowaną pozycję. Stąd też te nowe wciąż mają szansę na przebicie się w tym festiwalowym przepychu, z którym mamy obecnie do czynienia. Jak więc wygląda dzień z życia organizatora tak młodego festiwalu? To przede wszystkim

bieganie z centrum festiwalowego do kina i z powrotem, odwiedzanie pozostałych miejsc na mapie Festiwalu. W zależności od podziału obowiązków, koordynacja poszczególnych sekcji i działań – w tym zapewnianie gościom wszelkich wygód i spełnianie każdej, nawet najdziwniejszej prośby. Pilnowanie grafiku spotkań, również improwizacja, w razie, gdyby nie wszystko poszło zgodnie z planem. Błyskawiczne reagowanie na nagłe trudności, problemy techniczne i ciągłe bieganie. Czasem przerwa na kawę i małe co nieco. Przy odrobinie szczęścia uda się załapać na jakiś popołudniowy seans. Ale czas i twak biegnie w zwolnionym tempie, katowicka czasoprzestrzeń zawęża się i dostosowuje do tego chwilowego zaburzenia w jej codziennej (w tym przypadku i tak zaburzonej, bo w przebudowie) egzystencji. Kończąc te luźne refleksje, nawiązałabym jeszcze raz do wstępnej wypowiedzi z katalogu, a właściwie rozwinęła ją o dodatkowe skojarzenia: Ars Independent okazał się również Festiwalem wędrówek, Festiwalem spotkań w kuluarach i nawiązanych tam przyjaźni. •

nr 61 • ngp

07


Agata Szecówka Justyna Pszczółka

•w mieście

Szare, brudne

Katowice…? Katowice - miasto kojarzące się wielu studentom z fabrykami, kopalniami, zanieczyszczonym środowiskiem i starymi budynkami. Jednak, czy jest tak naprawdę, czy to tylko stereotyp?

M

oże i kilka lat temu faktycznie tak było, jednak obecnie miasto coraz lepiej sobie radzi. Jest tu coraz ładniej, czyściej i przyjemniej. Od dłuższego czasu Katowice przechodzą diametralną metamorfozę. Władze postawiły na rozwój kultury i dizajnu. Jednak nie zapominają też o górniczych korzeniach i wykorzystują tereny pokopalniane jako atrakcje turystyczne. Już niebawem zostanie otwarty nowy dworzec PKP, natomiast na przełomie 2012 i 2013 r., ma być oddany do użytku podziemny terminal autobusowy. Także w 2013 roku ma być gotowy nowy budynek Muzeum Śląskiego, który powstaje na terenach dawnej Kopalni Węgla Kamiennego „Katowice”, a słynne osiedle Nikiszowiec stało się miejscem akcji wielu filmów, czy programów telewizyjnych. W Katowicach odbywa się coraz to więcej wydarzeń kulturalnych. Miasto stara się zadowolić każdego mieszkańca i nie tylko.

08

ngp • nr 61


w mieście•

Szóstego października odbyło się tam też coś, co przez media zostało okrzyknięte targowiskiem mody i (p)różności – SWAG Show Silesia w Galerii Szyb Wilson w katowickim Nikiszowcu. Każdy kąt „Galerii” tryskał od kreatywności i oryginalności. Ponad 150 stoisk z różnymi produktami - od biżuterii i ubrań, na lalkach i domowych wypiekach kończąc, przyprawiało o zawrót głowy i ogromną dawkę inspiracji. Zadziwiające, że polski rynek posiada wiele ciekawych produktów m.in.: torebki z filcu, które stają się coraz to bardziej popularne; kolczyki, pierścionki wykończone plastikowym kwiatkiem, bransoletki wykonane z zamków, różnokolorowe koszulki. Znalazło się też coś dla prawdziwych smakoszy - stoisko z ogromnymi muffinami z kremem. Wyglądały tak pięknie, że nie sposób było przejść obok nich obojętnie. Na SWAG Show Silesia można było spotkać naprawdę mnóstwo niesamowitych i nieprzeciętnych ludzi. Samo to sprawiło, że pojawiła się chęć zrobienia czegoś własnego lub przerobienia swoich starych ciuchów. Na targach pojawiła się również polska projektantka Ewelina Kustra, tworząca pod marką SHE/S A RIOT. Na jej stoisku można było kupić koszulkę, którą nosi sama Anja Rubik – polska topmodelka. Ewelina posiada wielki potencjał, ma swój oryginalny styl, co w Polsce do tej pory było rzadkością. Wszystkie jej propozycje są w cenach zasadniczo przyjaznych, więc od czasu do czasu można sobie pozwolić na coś bardziej wyszukanego. Zdecydowanie pozytywnym zaskoczeniem było to, że wszyscy twórcy byli niesamowicie sympatyczni i rozmawiali z uczestnikami

„jak równy z równym”. Nawet nie było mowy o tym, żeby odczuć barierę pomiędzy dwoma stronami. Można było poczuć smak ich ambicji, ich pasji, ich sposobu na życie. Jak wiele radości daje patrzenie na to, że ktoś robi to, co kocha i może jeszcze na tym zarabiać. Nieocenione! Kolejnym wydarzeniem godnym uwagi jest „Rawa Blues Festiwal”. Wydarzenie to miało miejsce w Spodku, hali widowiskowo-sportowej, będącej symbolem Katowic. Największą gwiazdą corocznego festiwalu był Robert Cray. Towarzyszył w nagraniach

W Katowicach odbywa się coraz to więcej wydarzeń kulturalnych. Miasto stara się zadowolić każdego mieszkańca i nie tylko. m.in. Albertowi Collinsowi, Ericowi Claptonowi, Tinie Turner i wielu innym. Już wcześnie rano na katowickim rynku można było spotkać grupy osób czekających z niecierpliwością na koncert. Dziś katowicki festiwal należy do najbardziej uznanych tego typu imprez w Europie. W ubiegłym roku otrzymał międzynarodową nagrodę Keeping The Blues Alive 2011. Warto wspomnieć też, że Rawa Blues jest największą imprezą bluesową na świecie, organizowaną w hali, a nie w plenerze. Wracając do tytułu artykułu… Pozory mylą! I to idealnie widać na przykładzie Katowic. Oczywiście daleko jest nam jeszcze do takiego poziomu na jakim stoi Warszawa, czy Kraków, ale to dwa najbardziej znane Polskie miasta, którym ciężko dorównać. Ale w takim tempie rozwoju, Katowice już za parę lat mają szansę stać się trzecim, pod względem poziomu rozwoju, polskim miastem. Katowice to miasto perspektyw i dynamicznego rozwoju, a sam Śląsk nie jest wcale gorszy od reszty Polski. •

nr 61 • ngp

09


• społeczny Magdalena Nowak

Nie Zmarnuj Studiów

Niezależne Zrzeszenie Studentów UE w Katowicach to prawie mój drugi dom, czasem spędzam tu więcej czasu niż w moim własnym. Tu mam przyjaciół i znajomych, z którymi nie sposób się nudzić.

N

asze biuro to najlepsze miejsce, żeby na chwile się oderwać od nauki i pogadać. Zapewne nie jest to dobre miejsce, gdzie można się pouczyć, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto skutecznie nas od tego odwiedzie. Drzwi do nas są zawsze otwarte, ale czasami zastanawiam się, czy to jest dobry pomysł. Studenci, którzy przypadkowo zaglądają do środka, zapewne biorą nas za wariatów. Zdarza nam się ścigać na obrotowych krzesłach, obrzucać się mazakami, czy robić wystawy z naszych małych „dzieł”. Ktoś kiedyś powiedział, że „inteligentni ludzie nigdy się nie nudzą” i ja też głęboko w to wierzę. Nie zawsze jednak trwonimy czas na wygłupy, bo 209F to nie tylko miejsce schadzek, ale właśnie tu rodzą się nasze pomysły i tu dopracowujemy wszystkie szczegóły naszych projektów. Angażujemy się w nie całym sercem i staramy się, aby zawsze kończyły się sukcesem. Dzieje się u nas wiele, ale do projektów, którymi warto się pochwalić zapewne należą: Wampiriada, Studencki Nobel, czy OKFS- Pstrykaliada. Nie ma chyba takiego studenta, który nie słyszałby o Wampiriadzie. Jeśli jednak jest ktoś nieświadomy na czym polega ten „krwawy” projekt, to pokrótce opowiem.

Wampiriada,

czyli studenckie honorowe krwiodawstwo, jest to ogólnopolską akcją, której misją jest szerzenie idei honorowego krwiodawstwa i zwiększanie świado-

10

ngp • nr 61

mości społeczeństwa na temat istotności zbiórek krwi. Dwa razy do roku, na uczelni odbywają się zbiórki krwi, przy współpracy Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Chętnych nigdy nie brakuje, a co roku dołączają do nas kolejni krwiodawcy. W tym roku może i ty dołączysz do nas?

Studencki Nobel to coś dla tych, którzy na studiach nie próżnują - konkurs na najlepszego studenta w Polsce. Przy wyborze Studenta Roku brane są pod uwagę nie tylko oceny i stypendia, ale także działalność charytatywna, ilość publikacji, czy też odbyte staże.

OKFS-

ten tajemniczy skrót nie oznacza nic innego jak: Ogólnopolski Studencki Konkurs Fotografii Studenckiej. Co roku, temu przedsięwzięciu towarzyszy cykl warsztatów fotograficznych pod nawą Pstrykaliada.

To tylko niektóre z projektów, które realizujemy. Pracujemy w pocie czoła przez cały rok, starając się aktywizować życie studenckie. NZS UE w Katowicach to nie tylko akcje charytatywne i konkursy, ale także wyjazdy integracyjno- szkoleniowe, na których nie tylko lepiej poznajemy siebie nawzajem, ale także dowiadujemy się czegoś o nas samych. Żaden wyjazd nie jest taki sam. Nie zmieniają się tylko dwie rzeczy: lokalizacja i świetna zabawa. Każda impreza jest inna, tym bardziej, że jesteśmy fanami tych tematycznych i stylizowanych. Przez całe swoje życie nie wcielałam się w tyle różnych postaci, jak przez ten krótki okres na studiach. Niezależne Zrzeszenie Studentów to sposób na studia, sposób na to by się świetnie bawić, a także czegoś nauczyć. Dzięki NZSowi zawsze cieszę się nadchodzący rok akademicki, bo wiem, że monotonia mi nie grozi. •


społeczny • Agata Czarnecka

Jazda z wolontariatem Jazda z wolontariatem to jazda bez trzymanki. Dlaczego? Jadąc do wybranej szkoły w Polsce, z projektem edukacyjnym w ramach programu „Projektor – wolontariat studencki”, nigdy nie wiesz, na kogo trafisz.

B

rzmi co najmniej jak przestroga przed wizytą w więzieniu? Jednak dzieci mają to do siebie, że potrafią zaskakiwać… Początek wakacji. Kamionek Wielki – malownicza miejscowość położona na Żuławach Wiślanych. W ramach programu „PROJEKTOR” organizujemy dzieciom i młodzieży projekt teatralno-integracyjny. Pięć dni zajęć z dziećmi, cztery godziny dziennie, według przygotowanego przez nas scenariusza. Nasze oczekiwania: dobra zabawa, odpoczynek po sesji, tydzień spędzony z dzieciakami chętnymi do współpracy. Niestety, a może i na szczęście, życie z reguły przeobraża nasze plany i wyobrażenia. Szczególnie wtedy, gdy jesteśmy osobami lubiącymi mieć wszystko pod kontrolą. Zaczynamy zajęcia. Najpierw integracja: zapoznanie, rozmowa o zainteresowaniach i pasjach. W sytuacji idealnej: każdy ma pomysł na siebie, dzieci chcą dowiedzieć się o kolegach i koleżankach jak najwięcej, wszyscy są zaangażowani. W rzeczywistości: mało kto chce bawić się „w takie głupoty”. Szczególnie uderzają nas wypowiedzi dziesięcioletniego Karolka: „Nic nie lubię

W idealnym świecie my, wolontariusze programu „Projektor” nie jesteśmy potrzebni. Potrzebni jesteśmy tu i teraz – w świecie, w którym nie zawsze rodzic jest tym, który zachęca do nauki i szukania swoich pasji.

robić i nic mnie nie interesuje”. Można się zrazić, można uznać, że to jakieś dziwne dzieci. Każdy przecież ma jedną ulubioną rzecz, którą lubi robić. Tak się nam przynajmniej wydaje. Następne dni: chusta KLANZY, zabawy artystyczne, puzzle i gry planszowe. Nie zrażamy się. Szczególną uwagę zwracamy na Karola. Parę dni, podczas których jest chwalony nawet za najmniejszy sukces – przynosi rezultaty. Zaczyna cieszyć się zabawą z innymi dziećmi. Wydaje się, że przestaje czuć się gorszy od innych. I ten uśmiech, gdy zrobi coś dobrze i jest za to pochwalony… Nie jest idealnie, bo nie pracujemy z dziećmi o całkowicie wyrównanym poziomie, chłonącymi wiedzę i umiejętności w magicznie krótkim czasie. Właśnie dlatego warto zaangażować się w projekt - by pokazać dzieciom ogrom możliwości i rzeczy, które mogą ich zainteresować. W idealnym świecie, z idealnymi dziećmi i rodzicami, którzy są dla nich zawsze wsparciem – my, wolontariusze programu „PROJEKTOR” nie jesteśmy potrzebni. Potrzebni jesteśmy tu i teraz – w świecie, w którym nie zawsze rodzic jest tym, który zachęca do nauki i szukania swoich pasji. W świecie, gdzie dziecko popołudniami często pozostawione jest samemu sobie. Usłyszenie od pełnych pasji studentów, że warto uczyć się i rozwijać – to naprawdę wiele na drodze do samorealizacji dzieci i młodzieży z mniejszych miejscowości. •

nr 61 • ngp

11


•społeczny

Ewa Kowalska

Jesteś bystry?

Wykorzystaj to! Inteligentny, błyskotliwy, trybiki w twojej głowie pracują szybciej niż u innych, łatwiej chwytasz o co chodzi w finansowym świecie... Mówimy o Tobie? Czytaj dalej, może polubisz nasz pomysł.

Z

astanawiałeś się kiedyś, jak stać się prawdziwym inwestorem? Chciałbyś spróbować, ale martwisz się, że brakuje Ci wiedzy na temat rynku walutowego? Już niedługo nie będzie to problemem. Niezależne Zrzeszenie Studentów wraz z domem maklerskim X-Trade Brokers S.A. pragnie zaprosić studentów z całej Polski do wzięcia udziału w inauguracji projektu Forex Cup Young. Nasz projekt to ogólnopolski program edukacyjny, jego celem jest poszerzenie wiedzy studentów na temat rynku walutowego. Misją projektu jest przybliżenie studentom tematyki rynku walutowego i praktyczne przygotowanie ich do inwestowania na rynku Forex. Forex jest terminem odnoszącym się najczęściej do międzynarodowego rynku walutowego. Jest to największy rynek na świecie, a obroty sięgają około 4,5 bilionów dolarów amerykańskich dziennie. Około 20% z nich stanowią transakcje funduszy, banków inwestycyjnych i osób prywatnych, lecz większość obrotów generują

12

ngp • nr 61


społeczny•

Nasz projekt to ogólnopolski program edukacyjny, jego celem jest poszerzenie wiedzy studentów na temat rynku walutowego.

foreksowcy. Największą zaletą rynku jest jego ogromna płynność powodująca, że sprzedaż lub kupno dowolnej ilości waluty w każdym momencie nie stanowi problemu, poza przypadkami zleceń zbyt małych – poniżej równowartości 100 dol. Forex jest rynkiem zdecentralizowanym, bez pojedynczej globalnej jednostki nadzorującej obrót. W Polsce instytucją nadzorującą jest Komisja Nadzoru Finansowego, która jest patronem Forex Cup Young. Gwarancją sukcesu naszego przedsięwzięcia jest połączenie wiedzy teoretycznej ze sprawdzeniem jej w praktyce. Jeśli zdecydujesz się wziąć udział w wydarzeniu, czekają na Ciebie specjalistyczne, kilkudniowe szkolenia oraz test wiedzy, którego ukończenie honorowane jest certyfikatem. Zdobędziesz niezbędną wiedzę pozwalającą poruszać się po rynku walutowym, następnie będziesz mógł wziąć udział w internetowej grze inwestycyjnej i zyskać nie tylko cenne doświadczenie, ale także niesamowite nagrody! •

Zainteresowaliśmy Cię?

Jeśli tak, to więcej informacji znajdziesz pod adresami: Forex Cup Young www.forexcupyoung.pl, www.facebook.com/ForexCupYoung Niezależne Zrzeszenie Studentów www.nzs.org.pl X-Trade Brokers S.A. www.xtb.pl Zapraszamy do udziału w projekcie! DATA DZIAŁANIA 22.10 - 26.10 Szkolenia z tematyki inwestycyjnej 22.10 - 04.11 Próbna gra inwestycyjna 22.10 - 23.11 Test wiedzy specjalistycznej 22.10 - 23.11 Zapisy na grę inwestycyjną 05.11 - 23.11 Gra inwestycyjna 22.10 - 23.11 Konkurs fotograficzny 30.11 Wyniki gry inwestycyjnej 07.12 Gala Finałowa

nr 61 • ngp

13


Annamaria Stawska

•kulturalny

14

ngp • nr 61



ChcęCiCośPuścić Muchy ChcęCiCośPowiedzieć

P

o drugim krążku zatytułowanym „Notoryczni debiutanci” zacierałam rączki i czekałam na kolejną torpedę z ich strony, bowiem ten album wprawia w zachwyt, podobnie jak udany debiut. I doczekałam się. Trzeci bobas (jak zwykle pod życiowo-magiczną nazwą - „ChcęCiCośPowiedzieć”) w karierze poznańskich Much jest następnym, bardzo różnym, bardzo rozbudowanym muzycznie oraz tekstowo materiałem. Ogólnie, ta płyta jest „bardzo”. Od miesięcy znamy i lubimy utwór „Nie przeszkadzaj mi bo tańczę”, natomiast od całkiem niedawna możemy raczyć się fantastycznym video do piosenki „Zamarzam”. Chcecie wiedzieć jak prezentuje się cały longplay? Proszę bardzo, jedziemy! Na „ChcęCiCośPowiedzieć” znajduje się 11 nagrań. Wiele tutaj elektroniki romansującej z gitarą i perkusją. Intro utworu - „Robotyka” automatycznie skojarzyło mi się z gitarową manierą mającą miejsce w kompozycjach zespołu Cool Kids Of Death. Do tego marzycielski refren „Tam jest tak niebiesko, niebiesko-biało”. „Kurara” zaczyna się od genialnych, pociętych gitarek a sam Michał Wiraszko daje nam znać o swoim wokalnym kunszcie. „Wróżby” to pioseneczka z zabawnymi formami tekstowymi - „Umarł Romeo, niech żyje Romeo” czy „Chcę dobrą pracę, i psa, i pieniądze”. „Poznań” składa się z intrygujących gitar, przydymionego wokalu (to pewnie za sprawą megafonu) i bardzo żywego zakończenia. „Ani słowa” jest utworem przepełnionym sprawami, które można odnieść do wielu aspektów

życia, z „ciężkim”, elektronicznym intro. Już sam tekst: „Ani słowa, ani słowa o miłości i o tego typu sprawach” jest jakby manifestem jak postępować. Zaangażujcie się w tekst i te piękne skrzypce w tle! „Wyjątkowo zwyczajnie” przypomina garażową próbę początkującego składu, ale na najwyższym poziomie. Szkoda, że utwór trwa niewiele ponad 2 minuty. „Nie mów” to mega energetyczna, lekko punkowa kompozycja, po przesłuchaniu której każdemu pojawi się uśmiech na twarzy. Z całego krążka pozwoliłam sobie wyodrębnić absolutne perełki. Zaszczytne miejsca zajmują: „Łu”, „Nie przeszkadzaj mi bo tańczę” i „Bez noży, bez karabinów”. Zaczynając od pierwszego: ta piosenka powinna nazywać się „Wow” a nie „Łu”. Jest naładowana mądrymi słowami prosto z życia - „Jak wiele bzdur musisz popełnić, żeby cokolwiek zrozumieć?”. A moment gdy słyszymy „Do widzenia do jutra”? Magiczny! Owe „łuuu” w tle jest dość podobne do ostatnich sekund w kompozycji Apparat – A Bang In The Void. Naprawdę, posłuchajcie tych pięknych kawałków. Nie wiem jak Wam, ale mnie się od razu z tym skojarzyło. „Nie przeszkadzaj mi bo tańczę” jest kontrastem do „Ani słowa”. Wiraszko tutaj krzyczy „Kocham Cię, Kocham Cię, Kocham, Więc rozmawiajmy”. „Bez noży, bez karabinów” – tytuł ten chyba był dość przemyślany. Słuchając tego kawałka faktycznie czujemy się bezpiecznie. Melodia jest bardzo pogodna. Polecam to cudo na jesienne wieczory. Podsumowując, wpisuję im mocną piątkę, jednakże z małym minusem. Jest kilka irytujących momentów w kompozycjach, ale to zdarza się nawet najlepszym. Gratuluję, panowie, zdaliście egzamin, witam na następnym muzycznym semestrze. Mam ochotę Was słuchać „regu-regularnie-regu-regularnie”.


kulturalny •

 Kilerzy muzyki The Killers Battle Born

K

olejny, niestety bardzo przeciętny album zespołu The Killers nosi tytuł „Battle Born”. Hm, narodziny to z pewnością fascynująca chwila, trochę krzyku i pierwsze zderzenie się z rzeczywistością, z którą potem się walczy do końca. Co ekipa Flowersa miała na myśli, dając taki tytuł krążkowi? Nie wiem. Owa nazwa, niestety, to raczej nie born – a murder. Odnoszę przykre wrażenie, że kariera tego zespołu zjeżdża z równi pochyłej a oni za chwilę wylądują na bardzo twardym gruncie. Nawet Brandon w wersji solo nie zachwyca tak jakbyśmy wszyscy tego chcieli. Większość utworów wleciała mi jednym uchem a drugim wyleciała, dokładnie tak samo jak prośba mojej mamy bym posprzątała pokój. No dobrze, żeby nie było, że się uwzięłam. Ekipka z Las Vegas - co prawda – ma na swoim koncie genialne kompozycje, takie jak „Somebody Told Me” czy „Mr. Brightside”. Ale ok, wracając do tematu. Na „Battle Born” jest 15 utworów. Znośnymi kawałkami są: „Runaways” z ładnym intro i nawet chwytliwym refrenem, „Here With Me” rozpoczynające się subtelnym pianinkiem, „Miss Atomic Bomb” z ponad 30-sekundowym wzniosłym wstępikiem, „Heart Of A Girl”, w którym występuje ładne instrumentarium oraz zawadiackie „From Here On Out” i tytułowe „Battle Born”. Chyba powstało „Kilerów trzech”, tylko problem w tym, że ich sytuacja wcale nie jest zabawna. Ale przynajmniej okładka jest ładna. Ech, Panowie, zagrajcie w kasynie, może tam odniesiecie sukces…

 Różowa miłość P!NK The Truth About Love

N

iezwykle charyzmatyczna posiadaczka intrygującego głosu – P!nk – robi wielki come back i jednocześnie prezent. A do Świąt jeszcze tyle czasu! Jej siódmy studyjny album „The Truth About Love”, jest po prostu niesamowity. Nie przypominam sobie, żebym w odtwarzaczu, kiedykolwiek, przy każdej piosence dała komplet gwiazdek. Czapki z głów! Mimo że na płycie jest 13 piosenek a sama ta liczba nie niesie za sobą pozytywnych skojarzeń, spokojnie można stwierdzić, że ta „siódemka” w dyskografii Pink jest szczęśliwym numerem. „Szczęśliwa płyta” jest naszpikowana muzycznymi bombami, niezwykle energetycznymi kawałkami, które szybko zapadają w pamięć. Jest to pop-rock z domieszkami różnych gatunków, na naprawdę wysokim poziomie. Kojarzycie piosenkę „A Ty całuj mnie”? Występuje w niej genialne zacięcie gitarowe. Podobny motyw znajduje się w piosence „Try”, już w 22 sekundzie. Hasło „Walk This Way!” znane głównie z utworu Aerosmith, w „Walk Of Shame” zyskuje nowe znaczenie. Absolutnymi perłami w różowej koronie są kawałeczki: „Are We All We Are” wraz z „Slut Like You”. Nie będę dalej analizować i chwalić każdej piosenki. Po prostu musicie odrobić lekcję. Dziękuję Pani Pink, otrzymuje Pani dyplom z wyróżnieniem!

 Ucieczka przed misiem Grizzly Bear Shields

G

rizzly Bear to niezbyt sympatyczny zwierzak, a w artystycznym światku jest, pochodzący z Brooklynu, funkcjonujący jeszcze zespół. Misie postanowiły do nas, słuchaczy, wrócić z czwartym albumem, pod krótką nazwą „Shields”. O ile się nie mylę to „shield” oznacza tarczę, więc „Shields” to będą przynajmniej dwie. Tytuł chyba przemyślany bo ja mam ochotę się bronić właśnie tarczami przed tymi kawałkami. Jesienna deprecha gotowa, jeśli nie macie aktualnie innych zmartwień. Na „tarczy” znajduje się 10 piosenek. I niestety chyba tylko tyle mam do powiedzenia. Zmęczyłam się słuchając tego krążka i naprawdę nie wiedziałam co więcej napisać. Przykro mi.

nr 61 • ngp

15


• kulturalny Andrzej Nowak

Łódź komiksem stoi płynie „23” to specyficzna liczba. Niektórym może się kojarzyć z Michaelem Jordanem, innym z nienajlepszym filmem, w którym wystąpił Jim Carrey. Siódmego października zakończył się dwudziesty trzeci „Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier”.

M

nie właśnie z nim będzie kojarzyła się ta liczba, przynajmniej do przyszłego roku. Łódzki festiwal jest jednym z największych w Europie i - od prawie ćwierć dekady -nieprzerwanie przyciąga miłośników historii obrazkowych. Atrakcji za każdym razem nie brakowało. Uczestnicy mieli okazję odwiedzić wiele wystaw rozsianych po całej Łodzi: zarówno w Centralnym Muzeum Włókiennictwa, Łódzkim Domu Kultury czy na ul. Piotrkowskiej. Główne atrakcje czekały właśnie w Domu Kultury. Najciekawszym z nich były, jak wiadomo, spotkania z twórcami. Oczywiście bardzo zróżnicowane i oprócz wiel-

16

ngp • nr 61

kich gwiazd zagranicznego komiksu (Brian Azzarello, Simon Bisley, Cameron Stewart), znaleźli się wspaniali polscy autorzy (Marzena Sowa, Paweł Zych, Marek Turek). Spotkanie twarzą w twarz z takimi artystami to świetne przeżycie, a dodatkowo można się załapać na autograf, lub nawet rysunek. Wstęp na Festiwal kosztuje 10 zł, jednak rzadko wydatki na tym się kończą. Na przeciw Domu Kultury znajduje się budynek Textilimpex, w którym mieści się strefa targowa. Promocje przygotowane przez wydawców i sprzedawców sprawiają, że nie zdarza się opuścić festiwalu z pustymi rękoma. Z roku na rok, pomiędzy stoiskami, można było zauważyć coraz więcej osób w przebraniach postaci znanych z popkultury. Może któregoś dnia w Polsce będzie można zobaczyć podobne widoki jak na amerykańskich konwentach? Kto wie, z pewnością było by to miłe urozmaicenie. W czasie festiwalu grono wybranych uczestników mogło brać udział w warsztatach scenariuszowych, prowadzonych przez Briana Azzarello („100 Naboi”, „Joker”). Wszystkie stworzone w tym czasie prace zostaną zilustrowane przez studentów Łódzkiej ASP i zbiorczo wydane. Stałym elementem festiwalu jest sympozjum komiksologiczne. Na nim zainteresowani mogli się zapoznać z bardziej naukowym podejściem do tej gałęzi sztuki, która wciąż jest tak bardzo niedoceniana. Na festiwalu każdy znajdzie miejsce dla siebie. Czy to zatwardziały fan superbohaterów, miłośnik komiksu obyczajowego, na laiku - wracającym do wspomnień z dzieciństwa - kończąc. Cena wstępu jest symboliczna w stosunku do takiej ilości atrakcji, a wspomnienia pozostają na zawszę. Zachęcam do zarezerwowania sobie czasu na pierwszy weekend października 2013. Naprawdę warto. •


kulturalny •

Małgorzata Starczyk

Tajemnica książki Słowa. Cała przestrzeń, która nas otacza jest nimi wypełniona. Czy tego chcemy, czy wręcz przeciwnie – niezależnie od naszej woli. Nawet gdy próbujemy się odciąć od słów, one wszędzie nam towarzyszą i nie możemy od nich uciec do żadnej kryjówki.

M

ożna tego łatwo dowieść. Dajmy na to, że wybieramy się na spacer po parku, aby pobyć przez chwilę w samotności, bez słów. I tu małe zaskoczenie. Okazuje się jednak, że to wcale nie takie proste, jak mogłoby się niektórym z nas wydawać. Idąc chodnikiem czy przechodząc przez ulicę - wszędzie czyhają na nas „niechciane” słowa. Krzyczą do nas z kolorowych reklam czy bilboardów. Znaki drogowe to przecież też słowa, tylko ukryte pod inną postacią. Można powiedzieć, że bawią się z nami w chowanego. Jednak ich cel zawsze pozostaje jeden i niezmienny. Jest nim przekazywanie nam pewnych wiadomości. My także komunikując się z innymi posługujemy się słowami. Nie ma przecież na to innego sposobu. W natłoku informacji przekazywanych ustnie, czasami trudno jest zrozumieć i zapamiętać wszystkie naraz. I tu z pomocą przychodzą czasopisma, a zwłaszcza książki. Do nich możemy sięgnąć w każdej chwili i na nowo powrócić do nurtującego nas zagadnienia - „Otwierasz, czytasz, nie rozumiesz, czytasz jeszcze raz. Tu nic się nie zmienia. Chyba, że ty. Bo życie, Jureczek, pędzi, a do tej książki zawsze możesz wrócić.” Myślę, że te słowa tytułowego bohatera filmu Edi - Piotra Trzaskalskiego, są najlepszą zachętą do czytania książek. Eksponują one ich największą zaletę - niezmienność. Dla mnie osobiście jest to bardzo ważne, gdyż czasami lubię powracać do dobrze znanych mi już rzeczy czy miejsc. Daje mi to poczucie bezpieczeństwa w tak szybko zmieniającym się z dnia na dzień, moim najbliższym otoczeniu. To, co jest dzisiaj, jest dzisiaj, jutro może tego już nie być… A książki i zawarte w nich słowa pozostaną odporne na ślady czasu.

Otwierasz, czytasz, nie rozumiesz, czytasz jeszcze raz. Tu nic się nie zmienia. Chyba, że ty. Bo życie, Jureczek, pędzi, a do tej książki zawsze możesz wrócić Wielu z nas niechętnie czyta książki. Często jest to związane z naszym wczesnym dzieciństwem a później wiekiem szkolnym. W tym czasie do czytania nakłaniali nas rodzice i surowi nauczyciele, którzy za nieprzeczytaną lekturę stawiali tak bardzo niechciane oceny. Jednak książki to nie tylko omawiane na języku polskim lektury. To znacznie więcej. Z każdą książką możemy się zaprzyjaźnić, a ona sama się nam odwdzięczy. Pytacie jak? Zobaczcie sami… •

nr 61 • ngp

17


•komu w drogę

Klaudia Kantorska

Chinese Jar of Piss Dla wszystkich, którzy kiedykolwiek myśleli o podróży do Kraju Środka, mam kiepską nowinę – bez znajomości przynajmniej podstaw języka chińskiego, albo towarzystwa osoby, która się tym językiem posługuje, w ogóle nie ma o czym mówić.

P

owód? Chińczycy nie mówią po angielsku, koniec kropka, przegrana sprawa. I wielkość, albo poziom rozwoju danego miasta nie ma tu większego znaczenia. Owszem, zdarzają się wyjątki, czyli Chińczycy trochę kumający język wroga, ale są to przypadki niezmiernie rzadkie i na pewno nie warto budować na nich żadnych planów w związku z podróżą po Chinach. Do niezbędnych podstaw chińskiego zaliczyłabym te słowa, które pozwalają zamówić jedzenie, czy pokój, a także zapytać o cenę danego produktu, zrozumieć odpowiedź, oraz oczywiście zwroty takie, jak „to za drogo”, „czy można taniej”. Ze znakami nie ma moim zdaniem sensu walczyć, jeśli nie ma się w planach kompleksowej nauki języka, bo, używając popularnego zwrotu, „nie ma letko” (sic!). Dla obcokrajowców taka sytuacja ma kilka dodatkowych konsekwencji. Po pierwsze, w restauracjach występują często dwa warianty menu – jedno po chińsku, drugie po angielsku, ze zdjęciami potraw. To drugie ma oczywiście średnio trzy razy wyższe ceny od pierwszego, można więc pogodzić się z przepłacaniem, albo wy-

18

ngp • nr 61


komu w drogę •

bierać na chybił trafił potrawy z chińskiego menu (koleżanka opowiadała ostatnio, że po takim zabiegu otrzymała talerz pełny zielonej, bardzo pikantnej papryki i... nic poza tym). Po drugie, ponieważ Chińczycy na ogół bardzo chcą znać angielski, łatwo można więc dostać związaną z tym językiem pracę. Najbardziej typowe są oczywiście oferty związane z nauczaniem. I tutaj wygrywa biała twarz i/lub jasne włosy – jako Polka nie miałam większych proble-

~spicy hand pulled noodle soup~ mów ze znalezieniem oferty korepetycji z angielskiego, znajomi Czesi pracują na pół etatu w prawdziwej, profesjonalnej szkole językowej jako native speakerzy, natomiast znajomy Kanadyjczyk nie jest w stanie znaleźć tego typu pracy, ponieważ ma hinduskie korzenie i ciemną karnację. Brawo, Chiny! Inne oferty pracy związane z angielskim, to oczywiście tłumaczenia, w tym zlecenia takie, jak sprawdzanie angielskiej korespondencji mailowej uznanych biznesmenów, obawiających się językowych wpadek, które mogłyby narazić ich na utratę twarzy w oczach zagranicznych partnerów (średnio 10 RMB za każdy e-mail!). Kolejny problem to mój ukochany chinglish! Tym neologizmem nazywa się ogólnie przypadki

~ bread and fashion~ niezbyt trafionych, bo dosłownych, tłumaczeń z języka chińskiego na angielski. Nie liczcie więc na to, że anglojęzyczne tablice informacyjne w Chinach naprawdę coś wam wyjaśnią, większość z nich wprowadza jedynie jeszcze większy zamęt, podobnie jak chińskie mapy, na których nie zaznaczono skali. W Chinach wśród obcokrajowców krążą wręcz chinglishowe legendy. Moja ulubiona dotyczy kurczaka w menu, który otrzymał uroczą nazwę chicken no results

~fishes bring us fun, don't feed them~ found – chyba google translator miał problem ze znakami! Sama natknęłam się na spicy hand pulled noodle soup w karcie dań, blind people manipulation oraz foot cures manipulation w salonie masażu, fishes bring us fun, don't feed them nad stawem, beware of the pond także nad tymże stawem, 5 letnią dziewczynkę w koszulce głoszącej: old, fashionable and naked, bułki podpisane bread & fashion, oraz cycling is strictly prohibited hospital koło szpitala. A jakże! Wystarczy jednak szybki rzut oka na wyniki wyszukiwania przypisane hasłu chinglish, żeby przekonać się jak mało miałam szczęścia w wyszukiwaniu tego typu perełek – zainteresowanych odsyłam na stronę engrish. com, gdzie można obejrzeć na przykład ko-

~jar of piss, half full or half empty?~ szulkę ze słoikiem do połowy wypełnionym żółtym płynem, z podpisem jar of piss, half full or half empty? Seriously, China? Kończę ten wywód optymistycznym stwierdzeniem, że tak jak czasem przy odrobinie dobrej woli obu stron wystarczy język gestów i chrząkanie, tak zdarza się, że i dobra znajomość chińskiego nie gwarantuje porozumienia. Przykład z życia wzięty – ostatnio w restauracji poprosiłam o pałeczki (nie wysilając się na żadne rozbudowane konstrukcje powiedziałam po prostu kuaizi!), otrzymałam natomiast uśmiech kelnera i... zupę. •

nr 61 • ngp

19


•zupa z gwoździa

Justyna Pszczółka

Gotowanie jest…

Łatwe!

Większość studentów kupuje obiady w budkach, barach szybkiej obsługi, tak naprawdę nie wiedząc, co kryje się w środku. Ważne, aby było tanio, dużo i pysznie. Obiad

Pieczone Pierogi ze Szpinakiem i Serem Feta Ciasto na ok. 30 pierogów: • 150 g masła w temp. pokojowej • 400 g ugotowanych ziemniaków • 300 g mąki • 1 łyżeczka soli • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia • rozmącone jajko do posmarowania Wymieszać roztłuczone ziemniaki z masłem i pozostałymi składnikami i zagnieść ciasto. Jest bardzo przyjemne do zagniatania. Zawinąć w folię i włożyć do lodówki na czas przygotowania farszu. Składniki na farsz: • 500 g szpinaku mrożonego • 300 g sera feta • 4 ząbki czosnku wyciśnięte • sól, pieprz • świeże zioła – oregano, bazylia Rozmrozić szpinak na małym ogniu, odlać ew. wodę. Dodać utartą fetę i przyprawy oraz wymieszać dokładnie. Ostudzić farsz. Rozwałkować ciasto, niezbyt cienko i wycinać z niego kółka. Na każdy kawałek nałożyć nadzienie i zlepić pierogi. Gotowe posmarować rozbełtanym jajkiem z dodatkiem ziół. Piec w temperaturze 200 stopni ok. 25-30 minut, aż będą ładnie przyrumienione.

20

ngp • nr 61


zupa z gwoździa• Deser

Doughnuts – Amerykańskie Pączki z Dziurką Składniki na 20 sztuk: • 2 ½ szklanki mąki pszennej • 15 g drożdży świeżych • 1 duże jajko • ¾ szklanki letniego mleka • 1/8 szklanki letniej wody • 1/4 szklanki cukru • szczypta soli • 1/4 szklanki masła, roztopionego • 1 jabłko pokrojone w drobną kostkę Ponadto: • olej do smażenia • cukier puder do przygotowania lukru (lub polewa czekoladowa) • słodka posypka (opcjonalnie) Wykonanie: Mąkę pszenną przesiać, wymieszać z suchymi drożdżami (ze świeżymi wcześniej zrobić rozczyn). Dodać pozostałe składniki i wyrobić, pod koniec dodając rozpuszczony tłuszcz i jabłka. Wyrabiać kilka minut (mikserem) lub kilkanaście (ręcznie), aż ciasto będzie gładkie i elastyczne (starając się nie dosypywać mąki, mimo iż ciasto będzie się kleić; polecam wyrabiać mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego lub w maszynie do pieczenia chleba). Wyrobione ciasto uformować w kulę, włożyć do poprószonej mąką miski, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (1 - 1,5 h). Po tym czasie ciasto wyjąć na poprószony mąką blat. Rozwałkować na grubość około 1 cm i szklanką o średnicy około 7 cm wykrawać kółka, następnie mniejszą okrągłą foremką wykrawać dziurki, ja użyłam zakrętki od wody mineralnej :). Odkładać je na blaszkę do podwojenia objętości (na około 30 minut). Po wyrośnięciu smażyć doughnuts w głębokim oleju rozgrzanym do temperatury 175ºC, z każdej strony, do złotego koloru. Temperatura oleju nie powinna być zbyt wysoka, ponieważ doughnuts szybko zbrązowieją od zewnątrz, a w środku będą surowe. Po usmażeniu odkładać na bibułkę do odsączenia. Jeszcze ciepłe lukrować. Lukier: • 1 szklanka cukru pudru • 3 łyżki gorącego mleka Cukier puder utrzeć z mlekiem do gładkości (grzbietem dużej łyżki lub mikserem). Gęstość lukru regulować przez dodatek mleka lub cukru. Od razu ozdobić posypką.

Zapraszam na mojego bloga: www.domowe-wypieki.blogspot.com W kolejnym Nowym Gwoździu Programu przepisy dla studentów poniżej 7 zł.

nr 61 • ngp

21


•red bull

Poznaj Gwiazdy Red Bull Soundclash! Warszawa, 2 października 2012 r.

RED BULL SOUNDCLASH, WARSZAWA, 22 LISTOPADA 2012 R.

Red Bull Soundclash to najciekawsza kolaboracja muzyczna roku, która odbędzie się 22 listopada w Warszawie. Już dziś przedstawiamy gwiazdy tego wyjątkowego przedsięwzięcia. Na scenach ustawionych frontem do siebie zagrają Fisz Emade Tworzywo i Acid Drinkers! To właśnie oni - reprezentanci zupełnie odmiennych światów muzycznych - w Soho Factory powalczą o aplauz publiczności i zaszczytne miano triumfatora pierwszej polskiej edycji Red Bull Soundclash! 22 listopada w Soho Factory zgromadzą się zarówno fani ciężkiego gitarowego grania jak i hip hopu. Pierwszą polską edycję Red Bull Soundclash, która jednocześnie zainauguruje Europejskie Targi Muzyczne Gazety Co Jest Grane, uświetnią wykonawcy z kręgów świadomego hiphopu i ostrego gitarowego grania. W akcji będzie można zobaczyć duet Fisz Emade Tworzywo i jeden z najbardziej charyzmatycznych zespołów w Polsce - Acid Drinkers! Bartek i Piotr Waglewscy, czyli Fisz/Emade to bracia tworzący klasyczny duet rapera i producenta. Ich eklektyczna twórczość nie ogranicza się do brzmień hiphopowych i jest otwarta na szereg rozmaitych, często przeciwstawnych gatunków. 22 listopada w warszawskiej przestrzeni Soho Factory zagrają razem z zespołem Tworzywo i DJ Epromem - jednym z najlepszych turntablistów w Polsce.

Na przeciwległej scenie wystąpią poznaniacy z Acid Drinkers. Zespół, który od ponad 20 lat decyduje o obliczu polskiej sceny heavymetalowej. Acidzi to jedni z najbardziej charyzmatycznych artystów w Polsce. Sławę zdobyli dzięki energetycznym kawałkom z humorystycznymi tekstami. Tym razem nie tylko artyści, ale również i publiczność odegra bardzo ważną rolę. Dlaczego? To właśnie słuchacze zgromadzeni pomiędzy dwiema scenami będą decydować o tym, który zespół zasługuje na miano zwycięzcy!

Tegoroczna edycja Targów odbędzie się 24 i 25 listopada w Pałacu Kultury i Nauki, koncertów będzie można wysłuchać w teatrach Dramatycznym i Studio. Impreza otwarcia Red Bull Soundclash odbędzie się w warszawskim Soho Factory w czwartek, 22 listopada. Pełen program ogłosimy już wkrótce. Wciąż czekamy na zgłoszenia wystawców, zespołów, imprez towarzyszących – trzeba je wysyłać na adres: targicojestgrane@agora.pl

Więcej informacji o Red Bull Soundclash :

www.redbullsoundclash.pl i www.targicojestgrane.pl Bilety do kupienia na: www.redbullsoundclash.pl oraz www.eventim.pl

Organizatorzy Targów: Agora SA i Miasto Stołeczne Warszawa. Organizator Imprezy otwarcia: Red Bull Współorganizator konferencji: Instytut Adama Mickiewicza. •

22

ngp • nr 61



PARTNER OGÓLNOPOLSKI

WSPÓLORGANIZATORZY PROJEKTU

PATRONI MEDIALNI

PARTNERZY PROJEKTU


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.